Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)/Kultura Wielkopolska 1830 — 1846/4

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Karwowski
Tytuł Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)
Część Kultura Wielkopolska 1830—1846
Rozdział Uczeni i pisarze
Wydawca Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Data wyd. 1918
Druk Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cała Kultura Wielkopolska 1830—1846
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Uczeni i pisarze.

W owej epoce obfitowała Wielkopolska w znakomitych uczonych.
Dzieckiem Poznania był Karol Libelt.
Urodził się 8 kwietnia 1807 r. z ubogich rodziców. Ojciec jego był szewcem na Chwaliszewie. Gdy mu wcześnie odumarł, troska wychowania syna jedynaka spadła na matkę, która, acz prosta kobieta, przeczuła, że nauka i wiedza to najtrwalszy majątek, i w tego rodzaju majątek zaopatrzyć syna wszelkiemi starała się siłami. Za te zabiegi dochował jej Libelt wdzięczność do końca życia i w późniejszych latach nie tylko w własnym ją pielęgnował domu, ale także wobec prostego obyczaju niewiasty i na chwilę o czci synowskiej nie zapomniał i obok grobu jej pochować się kazał.[1]
Już w gimnazyum Maryi Magdaleny w Poznaniu odznaczał się Libelt nie tylko w językach, ale przedewszystkiem w matematyce, utrzymywał się zaś po większej części własną pracą, ucząc innych, pomiędzy innymi bratanków Pantaleona Szumana, za którego przedstawieniem, jako też arcybiskupa Wolickiego, a za poparciem namiestnika księcia Antoniego Radziwiłła, uzyskał po świetnem ukończeniu nauk gimnazyalnych 1828 roku stypendyum rządowe na kursa akademickie.
W Berlinie oddał się z zapałem matematyce, naukom przyrodniczym i filozofii. Zaraz w drugim roku studyów otrzymał złoty medal za rozprawę konkursową O filozofii Spinozy. Po napisaniu rozprawy O panteiźmie w filozofii i uzyskaniu stopnia doktora filozofii pojechał do Paryża, głównie w zamiarze uzupełnienia studyów matematycznych. Wycieczka ta jednak krótko trwała, bo, skoro wieść nadeszła o powstaniu listopadowem, pospieszył Libelt natychmiast do Warszawy i zaciągnął się do 2 bateryi pułkownika Adamskiego. Po bitwie pod Ostrołęką przyłączony do oddziału Samuela Różyckiego przy 2 trzyfuntowych działach pod dowództwem kapitana Kinasta jako podoficer działowy (Anastazy Radoński był przy tychże działach konnowodnym, oficerami Czerwiński i Litze), odbył wyprawę na Litwę. Różycki, przedzierając się dzień i noc przez korpusy rosyjskie, dotarł do Drohiczyna, gdzie jazda kaliska wraz z szwadronem instruktorów zniosła komendę rosyjską, potem ruszył na Słomin do puszczy Białowiejskiej i pod Narewką spotkał się z Dembińskim, zdążającym do Warszawy. Odtąd oddział Różyckiego tworzył w odwrocie straż tylną. Pod Ciechanowem zniesiono kilka sotni Kozaków, przyczem zginął major Łączkowski, a kilku Poznańczyków odniosło rany. Po trzech dniach pobytu na Pradze wysłano Różyckiego w 6000 ludzi w Krakowskie. W jego korpusie walczył Libelt pod Iłżą, potem pod Janowem i pod Chodzczą, gdzie z jednem działem, a Anastazy Radoński z drugiem zasłaniali odwrót korpusu, przyczem Libelt zimną krwią i zręcznością tak się odznaczył, że ozdobiony został krzyżem srebrnym Virtuti militari.[2]
Z korpusem Różyckiego wszedł Libelt do Galicyi. Internowany czas niejakiś w Zatorze, stamtąd powrócił w strony ojczyste. Za udział w powstaniu 9 miesięcy przesiedzieć musiał w Magdeburgu.
Wyrzucony z zawodu, do którego powodzenie i zdolności gruntownem wykształceniem wyrobione, skłaniały go, poślubił Elźbietę z Jaworskich i osiadł dzierzawą w Ulejnie w powiecie średzkim.
Po roku szczęśliwego pożycia śmierć zabrała mu ukochaną żonę. W końcu roku 1835 pojął Marją z Szumanów, córkę Maurycego, a bratankę Pantaleona, której dziadem wujecznym był Stanisław Staszyc przez matkę swoją, Katarzynę z Poradowskich. Ożeniwszy się po raz wtóy, przeniósł się Libelt do Kujawek w powiecie wągrowieckim.
Szerzenie rodzimego światła uważając za najwalniejszą zaporę germanizacyi, popierał Libelt zakładanie czytelni i pism peryodycznych, które wspierał płodami swego pióra.
Z tego czasu (dnia 12 kwietnia 1836 r.) zachowała się w Pamiętnikach Bibianny Moraczewskiej[3] następująca charakterystyka Libelta:
W czwartek wieczór przyjechał z Jędrzejem (Moraczewskim) z Poznania najmędrszy i nauczeńszy człowiek Poznańskiego, a może między wszystkimi Polakami tylkoby kilku równych sobie znalazł — Karol Libelt. Powierzchowności brzydkiej jak mało ludzi, lubo nie krzywy ani żaden niedołęga, tylko twarz płaska z szerokim nosem, blada, niezmiernie ospowata, włosy blond kędzierzawe, figura dość wysoka, jakaś klocowata w ramionach do góry, ale w oczach małych niebieskich pełno duszy, a dźwięk mowy tak miły, jak piękny instrument. Oprócz swego głębokiego rozumu w pisaniu, w opowiadaniu ma nadzwyczajną płynność. Myśli jasne i nie wiedzieć, skąd mu się na każdą myśl tak dobitny wyraz bierze; jego mowa ma tylko harmonii w sobie, co piękna muzyka… W obcowaniu niezmiernie ugrzeczniony, zresztą człowiek szlachetny, skromny i łatwy w rozmowie.”
Po wstąpieniu na tron Fryderyka Wilhelma IV przeniósł się Libelt do Poznania, i założywszy pensyonat, lekcyami prywatnemi zarabiał na chleb powszedni. Pozwolono mu też, po zdaniu egzaminu nauczycielskiego, udzielać jako nauczycielowi nadetatowemu lekcyi matematyki w protestancko-niemieckim gimnazyum Fryderyka Wilhelma w Poznaniu, gdzie przez trzy lata pracując, zyskał sobie takie poważanie i taką miłość wyłącznie niemieckiej młodzieży, że uczciła go pochodem z pochodniami i pieśnią.
W tym czasie wydał Libelt w dwóch tomach Wykład matematyki, odznaczający się jasnością i gruntownością. W tym też czasie liczne umieszczał artykuły krytycznej, literackiej i filozoficznej treści w Przyjacielu Ludu leszczyńskim, w Tygodniku Literackim, Dzienniku Domowym, Orędowniku Naukowym i w Roku, a takie rozprawy jak O miłości Ojczyzny, O odwadze cywilnej, O wychowaniu ludów, O posłannictwie dziejowem narodów „same dla siebie składają się na wieniec niepożytej sławy dla autora i obok wykładów publicznych O literaturze niemieckiej i O Estetyce najwięcej się przyczyniły do rozgłosu i popularności imienia Karola Libelta jako głębokiego myśliciela i znakomitego stylisty.”[4]
Z pism filozoficznych Filozofia i Krytyka, a zwłaszcza Estetyka, najgruntowniej przemyślane i najlepiej wystylizowane, sprawiały nie małe w swoim czasie wrażenie.
Uczeń Hegla, odmienną poszedł od niego drogą, wywodząc, że z trzech naczelnych władz ducha ludzkiego: rozumu, woli i wyobraźni czyli umu (stąd nazwa jego systemu: umnictwo) może tylko wyobraźnia doprowadzić do uznania osobowej istności Boga i nieśmiertelności duszy. W Estetyce po raz pierwszy w literaturze naszej wyłożył zasady i prawidła, na których sztuki piękne są oparte.[5]
Nie mieliśmy w W. Księstwie Poznańskiem akademii, ale Libelt starczył za całą akademią; wszyscy „czerpali z czystego zdroju wiedzy, który strumieniami rozlicznych nauk z potężnego jego umysłu rozlewał się… był wszechstronnym nauczycielem narodu”.[6]
Drugi wielki filozof polski August Cieszkowski, dopiero w r. 1847 osiadł w W. Księstwie Poznańskiem, znano jednak jego pisma filozoficzne i ekonomiczne i żywo się niemi zajmowano. Były to: Prolegomena zur Historiosophie (Berlin 1838), w którem to dziele Cieszkowski podzielił całość dziejów na trzy epoki: pogańśką, której wyrazem był byt, chrześciańską, której wyrazem jest myśl, i syntetyczną, która dopiero nastąpi, a której wyrazem będzie połączenie bytu i myśli, czyli czyn (żywot ducha w czynie).
Die Persönlichkeit Gottes und die Unsterblichkeit der Seele. Berlin 1841.
Gott und Palingenesie. Berlin 1842.
Rzecz o filozofii jońskiej jako wstęp do historyi filozofii. Biblioteka Warszawska 1842.
Uwagi nad obecnym stanem finansów angielskich. Biblioteka Warszawska 1842.
Organizacya handlu drzewem i przemysłu leśnego. Biblioteka Warszawska 1843.
O skojarzeniu dążeń i prac umysłowych w W. Księstwie Poznańskiem. Rok 1843.
De la Pairie et de l'Aristocratie moderne. Paryż 1844.
Zur Verbesserung der Lage der Arbeiter auf dem Lande. Berlin 1846 (po włosku Wenecya 1891).
Du crédit agricole mobilier et immobilier (pisane pospołu z Duvalem. Paryż 1847).
Rozprawą: O romansie nowoczesnym. (Biblioteka Warszawska 1846), jako też wyznaczeniem w r. 1845 nagrody za najlepszą powieść przyczynił się Cieszkowski do przewagi w literaturze naszej romansu, któremu wysokie przypisywał znaczenie.[7]
Nie mieszkał w W. Księstwie Poznańskiem, ale pisywał do ówczesnych czasopism poznański i w Poznaniu ogłaszał filozoficzne dzieła Bronisław Trentowski.
Urodził się 1808 roku pod Warszawą, nauki pobierał w Łukowie u Pijarów i w uniwersytecie warszawskim, potem uczył w Szczucinie w Augustowskiem języka łacińskiego, historyi i literatury polskiej. Zwiedziwszy następnie uniwersytety zagraniczne z ominięciem berlińskiego, wydał 1837 r. po niemiecku rozprawę o Podstawie filozofii uniwersalnej. Tą podstawą — co było nowością — miała być synteza czyli zjednoczenie dwóch dotychczasowych systemów — materyalnego i idealnego. Ta rozprawa utorowała mu drogę do docentury przy uniwersytecie w Fryburgu w Bryzgowii, przy której objęciu napisał rozprawę De vita hominis aeterna (1838).
Pierwszem jego dziełem w polskim języku byłą Chowanna, „która tak dla śmiałych twierdzeń, jako też dla języka dziwnego wywołała dużo wrzawy i niezadowolenia, ale przez młodzież skwapliwie była czytana”.[8] W dziełach swoich, a zwłaszcza w Myślini czyli loice (1844), rozwijał własny system, którego zasadą jest, że władza, wiodąca do poznania najwyższej prawdy, nie jest ani zmysł i rozum ani um i umysł, lecz zmysł, będący obydwóch zjednoczeniem i potęgą, siedliskiem zaś jego nie jest ciało ani dusza, lecz jaźń nieśmiertelna, której prototyp jest w Bogu, jaźni bezwzględnej.
Zrodzony w Wielkopolsce, lecz przebywający we Francyi był Hoene-Wroński. Pisywał po francusku dzieła filozoficzne, w których rozwijał mistyczne idee mesyanizmu. Zaprzątano się nim w Poznaniu, pisał o nim Trentowski w Roku, Libelt w Filozofii i Krytyce, rozstrząsano w Orędowniku Naukowym dziełko o filozofii Wrońskiego jego gorącego wielbiciela, Tomasza Bukatego, ale wkrótce zapomniano o sfrancuziałym Polaku-filozofie.
W r. 1845 wydał w Poznaniu dr. Fr. Kozłowski: Początki filozofii chrześciańskiej, włącznie z krytyką filozofii B. F. Trentowskiego, 2 tomy.
Wogóle żywo zajmowano się po r. 1831 filozofią, do której smak rozbudził w młodzieży naszej Hegel słynnymi wykładami swymi w Berlinie. Jaki urok wywierała filozofia Heglowska na młode umysły polskie, wynika z listu z dnia 3 stycznia 1838 r., w którym Teofil Matecki radzi przyjacielowi, Adamowi Karwowskiemu, przenieść się z uniwersytetu wrocławskiego do berlińskiego. „Weź — pisze Matecki — wraz z innymi filozofię Hegla do ręki i przechodź ją jak najdokładniej. Nie zaniedbuj tego, nie zostawaj w starym zakonie, kiedy do nowego drzwi Ci są otwarte, ale lepiej jest wnijść i wyjść może z własnej woli, niż nie módz wnijść nawet z ograniczenia i nieznajomości rzeczy, tak, jak ze mną dotąd stać się musiało, bo nie mam czasu zatapiania się w Heglowską filozofią i bodaj czasu do tego mieć będę. Ja zatem pozostać muszę w grubej ciemnocie jako medycyner. Ty zaś za grzech poczytaj sobie, jeśli zaniedbasz tego, co Ci w sam czas przychodzi. Wprawdzie dzieła Heglowskie wiele kosztują, ale są dla Ciebie najkonieczniejsze, staraj się o nie, chodź w jednym surducie, jedz raz na dzień, a ukształć Twój umysł, Twego ducha, jak czasy wymagają, a ja szczęśliwy będę, jeśli nakłonię Cię do tego, czyli raczej, jeśli dam powód do przyspieszenia czegoś podobnego, gdy sam już stracony jestem.”
Stefan Garczyński tylko w tym celu uczył się usilnie w Lubostroniu po niemiecku, aby mógł słuchać wykładów Hegla, ale na własną niekorzyść przejął się filozofią Heglowską i dopiero po wpływem Mickiewicza wyzwolił z jej więzów ducha swego.
Natomiast nie dał się obałamucić Józef Morawski, starszy brat generała Franciszka. Urodzony 16 marca 1782 r. w Pudliszkach z Wojciecha, dziedzica Belęcina i Karchowa, i Zofii z Sczanieckich, kształcił się najpierw prywatnie w domu rodzicielskim, później w gimnazyum leszczyńskiem, wreszcie na uniwersytecie w Frankfurcie nad Odrą, poczem pracował tamże przy sądzie, a następnie w Kaliszu. Za Księstwa Warszawskiego, poślubiwszy Paulinę Łubieńską, córkę ministra sprawiedliwości Feliksa, został referendarzem stanu. Po utworzeniu Królestwa Polskiego mieszkał od roku 186 w Luboni, w r. 1832 objął zarząd kopalni i hut Ostrowieckich w Sandomierskiem, wreszcie stale zamieszkiwał w Oporowie. W W. Ks. Poznańskiem niemały wpływ wywierał na podniesienie poziomu umysłowego, moralnego i ekonomicznego społeczeństwa, biorąc czynny udzielał w uregulowaniu kwestyi włościańskiej, pisując podania, projekty, memoryały i rozprawy w różnych sprawach krajowych, korespondując z ministrami pruskimi, z generałem Kosińskim, z Ks. Wolickim, księciem-generałem Sułkowskim, z księciem-namiestnikiem Radziwiłłem, i zajmując się zagadnieniami filozoficznemi, pism swych jednak nie ogłaszał drukiem. Dopiero w roku 1906 wydał dr. Franciszek Chłapowski jego korespondencyą filozoficzną z Józefem Gołuchowskim z roku 1842.
Morawski łączył filozofią z religią chrześciańską, uważał, że filozofia powinna być wpływem religijności katolickiej, i z tego powodu był przeciwnikiem protestanckiej filozofii Hegla i jego zwolenników. „Nędzny to nauczyciel mądrości — pisał z Oporowa do syna Wojciecha 15 czerwca 1840 r. — który nie umie rozpoznać narodowej, umysłowej niwy, którą ma uprawiać, i który chude, na piaskach brandenburskich wyrosłe żyto chce siać tam, gdzie siać trzeba złotą sandomierską pszenicę.”
Podzielał zapatrywania Józefa Morawskiego Edward hr. Łubieński, wnuk ministra Feliksa, który pisał do niego z Berlina 7 sierpnia 1843 r. te słowa:
„Gdy Polacy tu zarażeni są filozofią Heglowską, posuniętą do panteizmu i niewierzenia w Chrystusa, założyłem tu Towarzystwo katolickie i na czele postawiłem biegłego w filozofii Janiszewskiego (późniejszego biskupa), który się sposobi na księdza. Może stryj słabe siły nasze wesprze umysłową jałmużną”.[9]
Jako historyk zasłynął po r. 1831 Józef Łukaszewicz.
Urodzony 1799 roku w Krąplewie pod Stęszewem z Teodora, który z palestranta lubelskiego stał się zawiadowcą Racotu, dóbr księcia Jabłonowskiego, a później dzierżawcy Czeszewa, kształcił się najprzód w Pyzdrach u OO. Franciszkanów, potem w prywatnej szkółce pastora Rothwieda w Bninie, męża bardzo zacnego i rozumnego, który mimo pochodzenia niemieckiego uważał się z Polaka, następnie w gimnazyum poznańskiem pod opieką profesora Tomasza Szumskiego, wreszcie po długiej i ciężkiej chorobie przeniósł się do Kalisza, gdzie ukończył szkoły.[10]
Nie mając zasobów, aby udać się na uniwersytet, przyjął miejsce domowego nauczyciela w Ujeździe u pp. Żółtowskich i w tym czasie pisywał wiersze, które w Mrówce i Weteranie ogłaszał, ale „Febus ów był bardzo chudy”. Uznał to sam Łukaszewicz i całkiem oddał się bibliografii i historyi. Uzbierawszy sobie skromny fundusik, pojechał do Krakowa, gdzie szczególnie korzystał z nauki Bandtkiego. Po roku studyów w Krakowie, badał z polecenia i kosztem Edwarda hr. Raczyńskiego archiwa, biblioteki i antykwarnie w Wrocławiu, Gdańsku, Królewcu, Elblągu, Warszawie i innych miastach Królestwa Polskiego, wyszukując i wypisując, co tylko odnosiło się do dziejów Polski i piśmiennictwa polskiego. Takie podróże i później odbywał i wynajdywał nieraz bardzo cenne rzeczy w wieżach i poddaszach kościelnych, po ratuszach i probostwach, po dworach i u żydów. Tym sposobem zebrał znaczną bibliotekę, obfitującą w rzadkości, której część później sprzedał antykwariuszowi Ascherowi w Berlinie; mimo to jeszcze dużo cennych książek dostało się w spuściźnie zięciowi jego, sędziemu Mieczysławowi Łyskowskiemu.
Jako bibliotekarz Biblioteki Raczyńskich od r. 1829 i prawa ręka jej założyciela, spełniał Łukaszewicz ściśle i sumiennie swe obowiązki. Z wydanych przez hr. Edwarda tłomaczeń pisarzów łacińskich, dokonał Łukaszewicz bardzo mozolnego tłomaczenia Historyi naturalnej Plimiusza w 10 grubych tomach, przełożył też Kwintofiana ksiąg dwanaście o krasomówstwie, które jednak pozostały w rękopisie. Mnóstwo artykułów dostarczał nadto Przyjacielowi Ludu, Tygodnikowi Literackiemu i Orędownikowi Naukowemu, których to dwóch ostatnich był wraz z Antonim Poplińskim założycielem i redaktorem.
Wielką zasługą Łukaszewicza jest, że, chociaż niekiedy stronniczy i w szczegółach niedokładny, wiele ustępów z dziejów naszych, dotąd nietkniętych, a zwłaszcza historyą dysydentów naszych wyjaśnił i że dał nam wyczerpujący obraz wychowania publicznego w Polsce.
Pierwszą jego większą pracą historyczną były Wiadomości historyczne o dysydentach w mieście Poznaniu (1834) drugą O kościołach Braci Czeskich w Wielkopolsce (1835) trzecią Obraz miasta Poznania (1838), czwartą Dzieje wyznania helweckiego na Liwie (1842—1843). Inne jego znakomite dzieła: Historya szkół w Koronie i na Litwie, Dzieje kościołów wyznania helweckiego w dawnej Małej Polsce i Krótki opis historyczny kościołów parafialnych w dawnej dyecezyi poznańskiej, przypadają na okres następny.
Łukaszewicz wzbogacił w wysokim stopniu naszą literaturę historyczną i walnie przyczynił się do świetności Wielkopolski pomiędzy rokiem 1830 a 1846.
„Był to człowiek — pisze Motty — dla którego poza polskiemi dziejami i poza polską sprawą nic nie istniało, i który, na teraźniejszość naszą zapatrując się tak jak Marcinkowski, widział ratunek narodu w zasadach zachowawczych, w wzmaganiu się materyalnem i ciągłem rozbudzaniu ducha polskiego wszelkimi możliwymi sposobami, przedewszystkiem pielęgnowaniem języka, dziejów i literatury ojczystej. Stąd też wszystko, co temu zagrażało, lub zagrażać się zdawało, wzniecało w nim niechęć i obawę, nawet gniew, a że był pod tym względem draźliwym, przytem twardym w swoich przekonaniach, mało nieraz okazywał pobłażliwości w sądach i ocenach pism i ludzi. Nikt mniej w życiu i zasadach nie objawiał przywidzeń lub słabostek arystokratycznych i szlacheckich, nikt szczerzej nie uznawał praw ludu i krzywd, które mu się działy i dzieją, potrzeby podniesienia go na poziom stanów oświeceńszych jak Łukaszewicz, ale w podbechtywaniu tego ludu, wzniecaniu w nim niechęci i namiętności zdrożnych, łudzenia go próżnemi nadziejami, szczególnie w zamiarach powstańczych, widział tylko nieszczęście dla ogółu. Miał z tego powodu żal i wstręt do tak zwanego wówczas stronnictwa postępowego i do osób, stojących na czele ruchu lub pchających do niego, i z tem się nie ukrywał. Również nieznośną mu była wszelka niedojrzałość literacka, przeromantyzowani i niedoromantyzowani poeci, filozoficznie napuszysta proza, ponieważ przedewszystkiem wysoko cenił jasność i czystość mowy polskiej, której zachowanie przy sile i zdrowiu za akt patryotyzmu uważał”.
Przez lat kilka uczył Łukaszewicz, gdy w r. 1834 podzielono stare gimnazyum poznańskie, języka polskiego tak Niemców jak i Polaków w gimnazyum Fryderykowskiem. Później, złożywszy urząd profesora i urząd bibliotekarza, osiadł na wsi w Targoszycach, którą to majętność żona jego odziedziczyła.
Równocześnie z Łukaszewiczem zajmował się historyą naszą Jędrzej Moraczewski.
Urodzony 4 lutego 1802 roku w Dusinie pod Gostyniem w W. Księstwie Poznańskiem, uczęszczał do szkół w Kaliszu, po których ukończeniu słuchał w Berlinie i Heidelbergu prawa i filozofii kursów, zaś prawa dokończył w Warszawie, poczem pracował praktycznie najprzód w komisyi spraw wewnętrznych, potem w sądownictwie. Powstanie listopadowe przerwało jego urzędowanie. Zmuszony opuścić Królestwo 1831 r., powrócił do W. Księstwa Poznańskiego i osiadł najprzód na wsi, a od r. 1842 wraz z siostrą Bibianną w Poznaniu. Tu dom jego stał się zbiorowiskiem wszystkich ówczesnych osobistości postępowych. Gwarno w nim nieraz bywało; rozprawiano zawzięcie o bieżącej polityce, dziejach naszych i literaturze. Edward Dembowski, Tripplin, Lucyan Siemieński, Władysław Wężyk, Paweł i Henryk Rolandowie, Władysław Bentkowski, Libelt, Matecki częstymi tam bywali gośćmi, tam także czerpał swe wiadomości o Polsce Ryszard Otto Spazier, rodem z Lipska (1803—1854), autor trzytomowej Historyi powstania listopadowego i Wrażeń z podróży w Poznańskie, odbytej 1833 r. (Ost und West, Stutgard 1835).[11]
Jędrzej Moraczewski — pisze Marceli Motty[12] była to jedna z najpopularniejszych osobistości w mieście i na prowincyi, która znaczny wpływ wywierała na pewną część ogółu. Stary kawaler, nieustraszony optymista w sprawach narodowych i politycznych, przystępny i przyjacielski dla wszystkich, lubił chodzić po ulicach, od rynku do teatru, zahaczać znajomych i prowadzić z nimi długie rozhowory, oparty o mur lub o baryerę. Głos miał cieński i przenikliwy, oczy błyszczały mu dowcipnie z poza okularów, ręka targała siwą brodę, a słów i racyi nigdy mu nie brakowało.” „Przedewszystkiem człowiek naukowy i teoretyk w polityce, a zagorzały patryota, był jednym z inspiratorów stronnictwa ruchu, ale sam nie konspirował i nie pochwalał wszystkiego, co się działo”.
Liczne artykuły Moraczewskiego ukazywały się w owczesnych czasopismach, w Przyjacielu Ludu, Tygodniku Literackim, Dzienniku Domowym, a zwłaszcza w Roku, który założył wspólnie z Libeltem.
W r. 1843 wyszedł drukiem w Poznaniu pierwszy tom jego Dziejów rzeczypospolitej polskiej (ósmy i ostatni 1855 r. po śmierci autora). W Dziejach, w których okazał się zapalonym wielbicielem republikańskich dążności szlachty, zestawił opowiadania kronikarzy i historyków naszych. Tak dziejami jak rozprawami swemi przyczynił się wielce do rozpowszechnienia znajomości historyi polskiej.
W roku 1844 wydał w Poznaniu z rękopisu: Pamiętniki Franciszka Karpińskiego.
Moraczewski dał też pochop do zbierania i opisywania istniejących jeszcze w Wielkopolsce starożytności i pamiątek narodowych.
W wydanem w Poznaniu 1842 r. dwutomowem dziele p. t. Starożytności polskie wiele artykułów jego jest pióra.[13]
Starożytnikiem sui generis był Tadeusz Wolański z Rybitw pod Pakością, o którym już była wzmianka. Od r. 1840—1848 ogłaszał książki o starożytnościach polskich i słowiańskich, ale, choć uczony, zbyt daleko unosić się dawał bujnej wyobraźni i skutkiem tego wiele popisał baśni.
Pamiętniki z dziejów dawnej Polski zebrał i wydał w Poznaniu 1842 r. J. K. Radecki.
Jako geografowie odznaczali się w tym czasie bracia Platerowie.
Ludwik hr. Plater, ur. 1775 r. w Krasławiu na Litwie, znakomity leśnik i geograf, wizytator uniwersytetu wileńskiego 1805 r. generalny dyrektor dóbr i lasów rządowych 1816, ożeniony z Maryą Anną Brzostowską,[14] zamieszkał po kilkoletniem tułactwie w W. Księstwie Poznańskiem, gdzie nabył Psarskie i Górę. Umarł 1846 r. w Psarskiem pod Śremem. Wydał Opis województwa poznańskiego (1841) i Opisanie historyczno-statystyczne W. Księstwa Poznańskiego (1846).
Młodszy brat jegro, Stanisław hr. Plater, ur. 1784 roku w Dowgieliszkach, major artyleryi wojsk polskich, później radca Ziemstwa Kredytowego poznańskiego, ożeniony z Antoniną Gajewską, był dziedzicem Proch w W. Księstwie Poznańskiem. „Położył — pisze o nim Koźmian w Pamiętnikach — w piśmiennictwie, a zwłaszcza w oddziale nauk geograficznych zasługi, był przytem najwyborniejszym artystą dramatycznych, zdolnym wystąpić na najpierwszych teatrach paryskich. Rzecz dziwna, w potocznej rozmowie jąkał się, nieraz się zaciął i z trudnością zaczętego słowa domówił. Grając komedyą, nigdy mu się to nie zdarzyło i nie tylko wybornie, ale jeszcze najpłynniej rolę, której się wyuczył, przepowiedział. Dowcip przyjemny i umysł oświecony zajmującem czynił jego towarzystwo.”
Na początku swej historyi Jana III, powiada Salvandy, że go do podjęcia tej pracy Stanisław hr. Plater skłonił.
Hrabia Stanisław zgasł nagle w Wroniawach, w domu swego syna, 8 maja 1851 roku.
Był współpracownikiem Przyjaciela Ludu leszczyńskiego, a oprócz Atlas historique de las Pologne (Poznań 1827) i Plans des siéges et batailles qui ont eu lieu en Pologne (Poznań 1828), ogłosił drukiem Geografię wschodniej Europy (Wrocław 1825), Małą Encyklopedyą polską (Leszno 1841—1847) i przetłomaczył kilka dzieł dramatycznych Kotzebuego.
Jako historyk sztuki lekarskiej w Polsce zasłynął dr. Ludwik Gąsiorowski.
Urodzony 16 sierpnia 1807 r. w Rudzie pod Wieluniem, po ukończeniu szkół w Poznaniu, udał się na uniwersytet wrocławski, by oddać się naukom medycznym. Ale, zaledwie je rozpoczął, wybuchło powstanie listopadowe. Gąsiorowski pospieszył za innymi do Warszawy i zaciągnął się do pułku jazdy poznańskiej, przez większą jednak część wojny służył jako podlekarz i nie tylko opatrywał rannych na polu bitwy, ale także był czynny w lazaretach, gdzie miał sposobność oswojenia się z cholerą. Po skończonej wojnie i różnych niemiłych przejściach, wrócił do Wrocławia i ukończywszy studia medyczne, osiadł 1836 r. w Poznaniu, gdzie wkrótce zdolnościami swemi, niezważaniem na osobistą korzyść i zacnością obywatelską zjednał sobie wielkie wzięcie, zaufanie i szacunek. Już w następnym roku, podczas cholery, złożył świetne dowody poświęcenia, odwagi i wytrwałości i w tymże roku zamianowany został drugim płatnym nauczycielem w prowincyonalnym zakładzie akuszerek.
Za główne pole działania orał sobie Chwaliszewo, Śródkę i inne przedmieścia Poznania, zamieszkałe przez najuboższą ludność. Po Marcinkowskim żaden z ówczesnych lekarzy nie miał tyle serca dla biednych co Gąsiorowski. Nieraz wprawdzie, gdy był powód do tego, wykrzyczał i zbeształ, ale chorobę zbadał, receptę zapisał, w końcu pożałował i pocieszył, a często i datkiem wspomógł. On to był pierwszym, który wkrótce po r. 1840 wystąpił z planem urządzenia ochronek dla biednych i opuszczonych dzieci, a gdy się w tym celu 1842 r. zawiązało Towarzystwo, jako przewodniczący przez lat sześć działaniem jego kierował.[15]
„Już na uniwersytecie — pisze Motty — powziął myśl napisania historyi sztuki lekarskiej w Polsce, podraźniony w poczuciu patryotycznem wzmianką jakiegoś Niemca, że dziedzina nauki medycznej u nas pustkami świeci. Odpowiadając na tę przymówkę, wykazał w swej rozprawie doktorskiej pierwsze pojawy praktyk i nauk lekarskich w Polsce od najdawniejszych czasów do r. 1506. Z tej skromnej rozprawy wzrosło w ciągu lat obszerne, a pierwsze w tym rodzaju i znakomite dzieło p. t. Zbiór wiadomości do historyi sztuki lekarskiej w Polsce od czasów najdawniejszych do najnowszych”, którego pierwszy tom wyszedł 1839 r., czwarty i ostatni 1855 r.
„Do zalet rzetelnych — pisze dr. Adamowicz, profesor uniwersytetu wileńskiego, po ukazaniu się pierwszego tomu — pod względem gruntownej nauki, sumiennej erudycyi, badawczego ducha, wytrwałej pracy i pożytku istotnego dla nauki, jakiemi się w nowszych mianowicie czasach odznaczyło piśmiennictwo polskie w W. Księstwie Poznańskiem, dzieło, które bierzemy pod rozwagę i rostrząśnienie, najsłuszniejsze ma prawo”. I inne współczesne i późniejsze oceny w pismach wyłącznie poświęconych medycynie i literackich były nadzwyczaj pochlebne i słuszne.
Prócz tego z polecenia rządu przełożył Gąsiorowski na język polski 1838 r. dr. Gedikego dziełko Przewodnik do pielęgnowania chorych.
Cennymi artykułami zasilał ówczesne czasopisma polskie kolega i przyjaciel Gąsiorowskiego, dr. Teofil Matecki.
Urodzony w Poznaniu z rodziców niezamożnych, zaledwie zdołał przerąbać się przez szkoły, udzielając korepetycyi po kilka godzin dziennie lub też pełniąc obowiązki nauczyciela domowego u pp. hr. Wołłowiczów i pp. Pantaleonostwa Szumanów.[16]Mimo straty czasu i mozołu, wynikającego z pobocznego zatrudnienia, należał Matecki we wszystkich klasach do celujących uczniów, zwłaszcza w matematyce, do której pociąg i w późniejszem życiu zachował.
Krótko przed egzaminem dojrzałości pospieszył 1830 r. do Warszawy, bił się pod Grochowem, Ostrołęką i w kilku innych mniejszych spotkaniach i uzyskał stopień podoficera jazdy i krzyż srebrny za waleczność.
Po powrocie do kraju, odsiedziawszy w więzieniu trzymiesięczną karę, wziął się znowu do nauki, złożył jako ekstraneusz egzamin dojrzałości i otrzymawszy od ojczyma 50 talarów (więcej już nic z domu nie dostał), udał się na studya medyczne do Wrocławia, gdzie uzyskał wybitne stanowisko wśród młodzieży. W końcu 1837 r., po napisaniu rozprawy De ungue humano złożywszy egzamin doktorski, przeniósł się do Berlina, gdzie wtenczas jeszcze wszyscy zdawać musieli egzamina na lekarzy praktycznych. Ukończywszy studya, osiadł 1839 r. w Poznaniu i stał się jednym z głównych pomocników dr. Marcinkowskiego. W rok później poślubił Apolonią Szumanównę, młodszą siostrę pani Libeltowej, i jako dzielny lekarz, zwłaszcza zręczny i szczęśliwy operator, i gorliwy obywatel zajął przednie miejsce w społeczeństwie wielkopolskiem.
Było wtenczas kilku profesorów gimnazyalnych w Poznaniu, których imiona ściśle się łączą z dziejami umysłowości w Wielkopolsce. Na czele ich kroczył Hipolit Cegielski.[17]
Urodzony 1815 r. w Ławach pod Gnieznem, którą to wieś ojciec jego dzierżawił, uczęszczał początkowo do progimnazyum w Trzemesznie. Po śmierci matki i utracie majątku przez ojca, umieszczony w bursie Kosmowskiego, sam o sobie radzić musiał. Po ukończeniu szkoły trzemeszeńskiej wstąpił do gimnazyum poznańskiego i mimo lat 16 otrzymał dozór nad trzema synami p. Suchorzewskiego z Tarnowy. Pilny, zdolny i sumienny, celował w gimnazyum, a złożywszy z chlubą egzamin dojrzałości, udał się na uniwersytet do Berlina, gdzie słuchał starożytnej filologii i filozofii, utrzymywał się zaś częścią z udzielonego mu stypendyum rządowego, częścią z lekcyi prywatnych języka i literatury polskiej, których udzielał przez dłuższy czas księciu Augustowi Sułkowskiemu i księżnie Wandzie z Radziwiłłów Czartoryskiej.
W Berlinie należał do pierwszych założycieli Towarzystwa akademickiego Biblioteki polskiej, które później rząd rozwiązał.
Pierwszą jego pracą literacką była gruntowana rozprawa O Janie Kochanowskim jako poecie lirycznym, umieszczona w Przyjacielu Ludu 1837 r. W styczniu 1840 r. po napisaniu rozprawy De negatione uzyskał stopień doktora filozofii, a wkrótce potem złożył egzamin na nauczyciela wyższego. Od Wielkanocy 1840 r. rozpoczął przy gimnazyum św. Maryi Magdaleny zawód nauczycielski, w którym zyskał sobie uznanie władz, a przywiązanie i cześć uczniów.
Już w październiku 1840 r. ogłosił w Orędowniku Naukowym znakomitą rozprawę O zasadach wychowania w szkołach wyższych.
W rozprawie tej starał się wykazać, że jedynemi podstawami rozumnego wyższego wykształcenia powinny być nie języki starożytne, lecz język ojczysty i literatura rodzima, oraz nauki ścisłe i przyrodnicze.
Następnego roku zamieścił Orędownik Naukowy drugą rozprawę Cegielskiego O powstaniu mowy i szczególnych języków, a w rok później O słowie polskiem, opartą na prawach głosowych indoeuropejskich języków. „Było to pierwsze rozumne i rzetelne gramatyczne wyłuszczenie natury i przemian słowa polskiego”.
W r. 1843 wydał Cegielski po polsku Gramatykę języka polskiego dla użytku szkół, ograniczając się na części etymologicznej, jako natychmiast koniecznej.
Ostatnią pracą Cegielskiego z czasów zawodu nauczycielskiego była Nauka poezyi (Poznań 1845), zawierająca teoryę poezyi i jej rodzaje, oraz znaczny zbiór najcelniejszych wzorów poezyi polskiej. Książka ta doczekała się czterech wydań.
Do współpracowników ówczesnych czasopism należeli: dr. Wojciech Cybulski, od r. 1841 docent literatury słowiańskiej przy uniwersytecie berlińskim, dr. Marceli Motty, wsławiony później autor Przechadzek po mieście, dr. Antoni Małecki, dr. Jan Rymarkiewicz, Emil Kierski, Daniel Rakowicz, Stanisław Zawadzki, ks. Jan Jabczyński, ks. Antoni Tyc, proboszcz leszczyński, który wydał Wybór kazań oryginalnych w dwóch tomach, Lekcye i Ewangelie na niedziele i święta całego roku, podług przekładu J. Wujka. Leszno 1846, Dzieje Starego i Nowego Przymierza dla użytku szkół elementarnych i Żywoty Świętych, wreszcie dr. Karol Ney. Był to bardzo zasłużony człowiek.
Urodził się 7 lutego 1809 r. z ubogich rodziców w Toruniu. Ojciec jego, zakrystyan, nazywał się Nowotny, później przezwał się Neyem. Karol, skończywszy niemieckie gimnazyum w Toruniu, słuchał filologii na uniwersytecie berlińskim, a w Getyndze uzyskał stopień doktora filozofii. Rok próby odbył przy gimnazyum w Toruniu, stąd przeniósł się do Gniezna jako rektor szkoły wydziałowej i tu lat 10 pracował, zajmując się zarazem najgorliwiej nauką języka, historyi i literatury ojczystej. Jako jeden z najpilniejszych współpracowników Przyjaciela Ludu zwrócił na siebie uwagę publiczną i pozyskał szacunek uczonych rodaków, o czem świadczą korespondencye np. z Lelewelem, któremu w kilku pracach historycznych był pomocnym. Prace swoje pedagogiczne umieszczał w piśmie Kościół i Szkoła, które później sam redagował. Oprócz tego napisał Zbiór nauk dla młodzieży szkół katolickich (Leszno i Gniezno 1844), Historyą kościelną dla szkół, Żywot bł. Jolenty i Kronikę zakonnic ś. Klary w Gnieźnie. Z powodu udziału w wypadkach 1848 osadzony został w cytadeli poznańskiej i stracił posadę nauczyciela przy gimnazyum trzemeszeńskiem, którą był 1847 r. otrzymał. Potem pracował jako członek komisyi wydawnictwa książek ludowych, do której przez Dyrekcyę Główną Ligi Polskiej został powołany. Koniec życia jego był bardzo smutny, bo wielki cierpiał niedostatek z żoną i dziećmi. Tytus hr. Działyński wstawił się za nim kilkakrotnie do ministra Brüggemanna napróżno, wreszcie powołał go do biblioteki swojej, ale wkrótce potem Ney umarł 13 czerwca 1850 r. w Poznaniu. Pobyt swój w cytadeli poznańskiej opisał wierszem pod tytułem Wspomnienia z więzienia.[18]
Kazania na niedzielę całego roku wydał w Poznaniu 1846 w trzech tomach ks. Maksymilian Kamieński.
Jednym z najznakomitszych pedagogów był Ewaryst Estkowski.[19]
Urodzony w Drzązgowie w Wielkiem Księstwi Poznańskiem, w powiecie średzkim, 26 października 1820 r., po uzyskaniu patentu w seminaryum nauczycielskiem w Poznaniu, pracował najprzód jako nauczyciel w Wojciechowie pod Jaraczewem, później w Mixtacie. Party nieprzezwyciężoną żądzą wiedzy, udał się na uniwersytet wrocławski, gdzie wielki cierpiał niedostatek, wreszcie po dwóch latach z braku funduszów musiał opuścić Wrocław i przyjąć obowiązki nauczyciela domowego w Broniszewicach, później za usilnem staraniem wpływowych osób otrzymał posadę przy seminaryum nauczycielskiem w Poznaniu, którą jednak z powodu wypadków politycznych wkrótce utracił. Przekonany, że „w rojach wiejskiego i miejskiego ludu jest żywot i zdrowie, jest praca i bogactwo, jest siła i potęga narodu, że zatem narodu przyszłość i szczęście od miary świata zależy, jakie się przez szkoły elementarne po tych masach rozlewa,”[20] oddał się całą duszą sprawie szkolnictwa elementarnego i podniesienia oświaty wśród ludu. Powyżej wymieniono czasopisma, które redagował, główna jednak działalność jego przypada na czas po roku 1846.
Materyały do historyi polskiej tłomaczyli z francuskich i łacińskich oryginałów Konstancya hr. Raczyńska, Józefa hr. Radolińska, Józef Morawski i Roman Ziołecki,[21] który przełożył także Pliniusza Młodszego Listy (Wrocław 1837).
Jędrzej Moraczewski przetłomaczył Tyballa elegie i wiersze, Józef Łukaszewicz Pliniusza Starszego Historyę naturalną, ksiąg 37 (Poznań 1845), Edward hr. Raczyński Witruwiusza ksiąg dziesięć o budownictwie (Wrocław 1840).
Skrajnością w poglądach odznaczał się kasztelanic Edward Dembowski, wychodźca z Królestwa, który w swem Piśmiennictwie polskiem w zarysie (Poznań 1845) podzielił całą literaturę polską na dwa okresy: przed- i po-Mickiewiczowską, a wszystkich pisarzów i poetów na dwie kategorye: postępowych i wstecznych.
Emancypantką była Julia Molińska, nauczycielka domowa, potem przyjaciółka Antoniego Woykowskiego. Obdarzona niezaprzeczonym talentem pisarskim, umieszczała w Tygodniku Literackim wiersze i cięte artykuły przeciwko Kościołowi, duchowieństwu i szlachcie, lekceważąc sobie opinią publiczną i krytyki Łukaszewicza, który postępowych jej zwolenników zwał kawalerami podwiązki de Madame Julie.[22]
Do tych kawalerów należał Piotr Dahlmann, urodzony w Cieślach 1811 r. z Karola i Heleny Wojtkowiakówny, żołnierz 1831 r., więzień 1846 r., publicysta i poeta, autor słowników polsko-francuskiego i francusko-polskiego, człowiek, który zmarnował swój talent i umarł 25 października 1847 r. w zakładzie Sióstr Miłosierdzia w Poznaniu.[23]
Satyrę na ludzi i stosunki w W. Księstwie Poznańskiem napisał p. t. Babie lato p. Dziubińskiej (1841) Eugeni Breza, starszy syn ministra-sekretarza stanu Stanisława i Antoniny z Radolińskich, ale tak w tem piśmie, jak i innych np. De la Russomanie dans le Grand Duché de Posen, Monsieur le marquis de Custineen 1844, Lettres adressées à la comtesse Joséphine Radolińska (Lipsk 1845) „ani dowcipu ani zdrowej myśli nie okazał”, a nie zaszczytną odegrał rolę jako redaktor t. z. Przyjaciela chłopów, w którym podburzał lud przeciw zamożniejszym klasom. „Breza jest… taki jak Gurowski”, pisała Bibianna Moraczewska w swych Pamiętnikach.
Powieści pisały Wielkopolanki Bibianna Moraczewska, autorka powieści: Ojciec Cyryl protosem, Przygoda Madalińskiego, Dwaj bracia i innych, Konstancya z Bojanowskich Łubieńska, autorka Niedowiarka, Karolina z Wodzickich Mycielska, autorka powieści Wczoraj i Paulina z Lauczów Wilkońska.
Z zamiłowania do literatury ludowej wyniknęły Powieści wielkopolskie (Wrocław 1840 r.) Ryszarda Berwińskiego.
Berwiński, urodzony w Poznaniu[24] 1817 r., ukończywszy nauki na uniwersytetach w Wrocławiu i Berlinie, wydał 1844 roku zbiór poezyi swych w dwóch częściach; pierwsza część wyszła w Poznaniu, druga w Brukseli. W pierwszej najwięcej miejsca zajmuje swawolna powieść Don Juan Poznański. Z zdolnościami swemi byłby Berwiński zajął znaczniejsze miejsce pomiędzy poetami polskimi, gdyby był nad sobą więcej pracował.
Pełnym spokoju i równowagi, a przytem rzadkiego dowcipu poetą był generał Franciszek Morawski. Już 1835 r. wydał w Lesznie tłomaczenie Pięciu poematów lorda Byrona, odznaczające się pięknością języka, i od samego początku popierał czynnie leszczyńskiego Przyjaciela Ludu, zamieszczając w nim prześliczne swe utwory, jak Wizyta w sąsiedztwo, Brzoza gryżyńska, Giermek i inne, których zbiór wyszedł w Wrocławiu 1841 roku.[25]
Sympatycznym poetą był też Konstanty Wyskota Zakrzewski, dziedzic Turska, były porucznik I pułku szaserów r. 1831, kawaler złotego krzyża, autor znanego wiersza: Do bociana.
Do wielkopolskich poetów zaliczyć należy Stefana Garczyńskiego.
Urodzony 1805 w Kosmowie w Kaliskiem z pułkownika Franciszka i Katarzyny z Radolińskich, chował się po śmierci ojca w Lubostroniu pod czułą opieką stryjenki, Antoniny z Garczyńskich hr. Fryderykowej Skórzewskiej, potem kształcił się w Trzemesznie i Liceum warszawskiem. Powróciwszy do Lubostronia, usilnie przykładał się do nauki języka niemieckiego, by oddać się studyom filozoficznym pod kierunkiem Hegla w Berlinie, dokąd udał się 1825 r. W r. 1831 odbył kampanią jako adjutant generała Umińskiego i za waleczność otrzymał krzyż złoty.[26] Umarł w Awinionie na suchoty 1833 r. Przy śmierci jego byli: serdeczny przyjaciel, Adam Mickiewicz, i Klaudya z Działyńskich Potocka.
Poezye Garczyńskiego wydał w Paryżu 1833 r. nakładem Ludwika Merzbacha Stanisław hr. Skórzewski, drugie wydanie wyszło w Lipsku u Brockhausa w Bibliotece pisarzy polskich, tom I. Większą wartość od Wacława dziejów, poematu mistycznego i mglistego, mają jego wiersze i sonety wojenne.
Pełne uczucia religijnego wiersze pisywała Marya z Gniezna, (Springerówna) uczennica dr. Karola Neya.
W wierszach i powieściach próbował sił Henryk Szuman, późniejszy prezes Koła polskiego w Berlinie. Przełożył między innemi z czeskiego na język polski Czelakowskiego Odłos pieśni ruskich. Poznań 1844.
Ówczesne czasopisma poznańskie zasilali pisarze z innych części Polski, jak Lucyan Siemieński, J. I. Kraszewski, Michał Czajkowski, Kazimierz Wojcicki, A. W. Maciejowski, August Mosbach, Gustaw Ehrenberg, Seweryn Goszczyński, Edmund Wasilewski, Franciszek Żygliński, Maurycy Gosławski, Dominik Magnuszewski, J. N. Jaśkowski, Roman Zmorski i inni.




  1. Rys życia Karola Libelta w Dzienniku Poznańskim. R. 1876, nr. 131 i n.
  2. Anastazy Radoński o udziale Libelta w wojnie 1831 r. Dziennik Poznański. R. 1892, nr. 2.
  3. Przegląd Wielkopolski. R. 1 (1911), nr. 3 i 4.
  4. Rys życia Karola Libelta w Dzienniku Poznańskim. R. 1876 nr. 135.
  5. Nehring Wł. Kurs literatury 320.
  6. Dziennik Poznański. R. 1876 nr 135. Rys życia Karola Libelta.
  7. Pierwszą próbą literacką Cieszkowskiego był: „Śpiew na nutę piosnki o Maju”. Warszawa 1830.
  8. Nehring W. Kurs literatury.
  9. Z papierów familijnych radcy zdrowia dr. Fr. Chłapowskiego z Poznania.
  10. Motty M. Przechadzki II, 25 i n.
  11. Dziennik Bibianny Moraczewskiej w Przeglądzie Wielkopolskim I, str. 29.
  12. Przechadzki I, 13.
  13. Nehring W. Kurs literatury.
  14. Borkowski, Genealogie.
  15. Motty, Przechadzki III. 51 i n. Dr. Wolfram, Wspomnienie pośmiertne w Tygodniku Ilustrowanym 1864 r. Koehler Kl. Dr. W Dzienniku Poznańskim R. 1891, nr 49 i n. Skobel F. Dr. w Przeglądzie lekarskim 1874. Żychliński T. w Kronice żałobnej.
  16. Motty, Przechadzki. III, 12 i n.
  17. Motty, Przechadzki. III, 114 i n.
  18. Szkoła Polska II, 338.
  19. Bronisław Kąsinowski, Ewaryst Estkowski. Dziennik Poznański, 9 stycznia 1907 r.
  20. List Karola Libelta do pani Anny Estkowskiej, datowany z Czerszewa 7 lutego 1857 r.
  21. Roman Ziołecki był synem Stanisława, byłego dziedzica Szypłowa, zmarłego w 80 r. życia w Poznaniu 30 maja 1849 r. i Nepomuceny z Czochronów. Siostra Romana Wiktorya wyszła za Rymarkiewicza, druga Tekla była w r. 1849 trzydziestotrzyletnią panną. Lib. Mort. św. Marcina.
  22. Julia Molińska była córką Wiktoryna, byłego celnika, zmarłego 13 lutego 1851 r. w 84 roku życia, i Anieli z Czekalskich, zmarłej 12 lutego tegoż roku, w 74 roku życia. Miała 4 braci: Karola, Józefa, Władysława i Kaźmierza. Liber Mortuorum kościoła św. Marcina.
  23. Dahlmann miał brata Fryderyka i dwie siostry Konstancyą i Elźbietę. Liber Mortuorum kościoła św. Marcina.
  24. W domu narożnim naprzeciwko pałacu Działyńskich, dom ten zniesiono, a na jego miejsce zbudowano nowy.
  25. Obszerniejsza wiadomość o generale Morawskim w tomie drugim.
  26. Dziennik Poznański, R. II, 58.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Karwowski.