[261]XXVII.
Jak przyjechali do Bechlaren.
1650
Więc margrabia co żywo pospieszył, gdzie panie,
Matka z córką, siedziały i miłe posłanie
Im przynosi, iż w zamku rycerskim zagości
Orszak podróżny braci królowej Jejmości.
1651
„Ukochana ma żono,“ margrabia jej powie,
„Niechże znajdą poczestne przyjęcie królowie,
„Gdy staną u bram zamku z pocztem swych rycerzy:
„Także Hagena mile powitać należy.
[262]
1652
„Przybywa z nimi rycerz jeden, Dankwart zwany,
„I drugi zasię Volker, wojak zawołany.
„Tych sześciu powitajcie, całując ich twarze,
„I grzecznie podejmujcie, jak obyczaj każe.“
1653
Wypełnić jego wolę obiecały panie
I zaraz z skrzyń poczęto dobywać ubranie,
By wyjść naprzeciw gości w przystojnej odzieży,
A orszak niewiast pilnie krząta się i bieży.
1654
Fałszywą krasą żadna nie popatrzyła lica,
Jeno na głowach wstęga złocista przyświeca
Bogatym wieńcem, razem przytrzymując kosy.
By się wiatru podmuchem nie rozwiały włosy.
1655
Porzućmy dziewki, niech się stroją, jak ich wola,
A obaczmy, jak oto w czwał pędzą przez pola
Mężowie Rydygiera, by witać książęta.
Godnie była drużyna w Bechlaren przyjęta.
1656
Kiedy mężny Rydygier obaczył ich zbliska,
Wykrzyknął, — a radością oko mu połyska:
„Witajcież mi panowie i rycerze ninie!
„Z serca się cieszę, w mojej widząc was krainie!“
1657
Skłonili się rycerze tak mile przyjęci,
A Rydygier swe szczerze okazywał chęci,
I osobno Hagena witał bohatera,
Znanego z dawna, tudzież z Burgundyi Volkera.
1658
Przywitał i Dankwarta, ale ten mu rzecze:
„Skoro nas podejmiecie, któż będzie miał pieczę
„O czeladź, którą z sobą wiedziemy w pochodzie?“
Margrabia rzekł: „Spędzicie noc w wielkiej wygodzie,
[263]
1659
„A czeladź, którą z sobą prowadzą królowie,
„Spocznie także, bo zaraz stróżów postanowię
„Nad końmi i nad całym odzieży zapasem.
„Iż ni jedna ostroga nie zginie tymczasem.
1660
„Hej, służba! Rozepnijcie namioty i chaty!
„Ja wam tu za wszelakie odpowiadam straty.
„Zdjąć wędzidła, rumaki niech idą na trawę!“
Gdzież gość przyjęcie znaleść mógł równie łaskawe?
1661
Stało się, jak rozkazał: więc się wszyscy cieszą
Odjechali panowie, a pachołki rzeszą
Pokładli się na trawie, wygodnie im było, —
Nigdzie im się wypocząć lepiej nie zdarzyło.
1662
Szlachetna margrabina z śliczną córą swoją
Wyszła przed bramę zamku, a koło niej stoją
Niewiasty i rozkoszne panny, śliczne dzieci,
Na nich złoto i suto zdobna odzież świeci.
1663
Błyszczą zdala klejnoty, co ubranie strojne
Ozdabiają, — dziewczęta piękne i przystojne.
W tem już goście przybyli i skoczyli z koni
A każdy się układnie i grzecznie pokłoni.
1664
Więc trzydzieści sześć dziewic i niewiast nie mało
Z rycerzami naprzeciw gości się udało,
Każda wdziękiem zachwyca i urodą nęci:
Mile byli rycerze na dworze przyjęci.
1665
Margrabianka witała przykładem macierzy
Pocałunkiem trzech królów, a po nich rycerzy.
Pierwszy stał groźny Hagen, — oblicze ponure
Strachem przejęło śliczną Rydygiera córę.
[264]
1666
Lecz nie śmiała się woli opierać rodzica,
Bladła, to znów rumieniec okrasił jej lica, —
Dankwarta i Volkera wita bez oporu, —
Ten odwagą dosłużył się tego honoru.
1667
Potem za rękę młoda ujęła dziewica
Giselhera, młodego Burgundyi dziedzica, —
Matka jej zaś o ramię Gunterowe wsparta
Wiodła gości, gdzie brama czekała otwarta.
1668
Zaś gospodarz Gernota prowadził do sali.
Tam obok niewiast zaraz wszyscy posiadali,
A już gościom starego kazał podać wina.
— Lepsza im się wydarzyć nie mogła gościna.
1669
Lecz ukradkiem spoglądał niejeden zuch młody
Na margrabiankę, dziewczę przecudnej urody,
I w myśli się rozkoszną jej kibicią pieści, —
Bo nad inne ją zdobił dziwny wdzięk niewieści.
1670
Różnie sobie myśleli, lecz wszystko napróżno,
A spojrzenia błądziły sobie drogą różną
Po dziewkach i niewiastach, jako się wydarza.
Skrzypek zaś nie opuścił prawie gospodarza.
1671
Jak każe zwyczaj, męże wreszcie się rozstali
Z niewiastami, — te poszły do osobnej sali.
Zastawiono biesiadne stoły na około
I cudzoziemskim gościom służono wesoło.
1672
A chcąc ich lepiej uczcić, siadła margrabina
Przy stole panów, — za to córka jej jedyna
Została przy dziewczętach, jako się godziło.
Nie po myśli to gościom, że jej tu nie było.
1673
Więc kiedy się napili wreszcie i najedli,
Znowu piękne niewiasty do sali przywiedli
[265]
I na żartach wesołych czas im mile schodził,
A Volker, rycerz sprawny, rej w tym kole wodził.
1674
Śród zabaw bez ogródki skrzypek się odzywa:
„Możny margrabio, uznaj, że Bóg na cię zlewa
„Łaski swe pełną ręką: dał wam w tej kobiecie
„Wdzięków tyle, — dał szczęsne, rozkoszne pożycie.
1675
„Choćbym księciem był jakim,“ mówił skrzypek dalej,
„I choćby mi koroną głowę pokrywali,
„Tobym za żonę jeno waszej pragnął córy,
„Bo urocza, szlachetna i dobra z natury.“
1676
Margrabia na to: „Skądbym takiego wziął zięcia?
„Gdzieżby król mógł zapragnąć mojego dziecięcia?
„Nie siedzę na mym własnym, ni na żony dworze,
„Piękność sama mej córce wiele nie pomoże.“
1677
A Gernot rzecze na to, wciąż składny a grzeczny:
„Gdybym żonę obierał po chęci serdecznej,
„Tobym taką dostawszy niemało się cieszył.“
A na to Hagen z taką przemową pospieszył:
1678
„Otóż właśnie Giselher, pan mój, ma się żenić,
„Toż umiemy ród zacny margrabiego cenić,
„A margrabianka sługi wierne w nas by miała,
„Gdyby koronę u nas na skronie przywdziała.“
1679
Przyjemnie takie słowo margrabiemu było
Słyszeć i jego żonie, boć ich to cieszyło,
Więc za sprawą rycerzy pannę zaręczono
Z Giselherem, — to wstydu nie przyniesie pono.
[266]
1680
Któż zdoła ujść, co w losu księgach zapisano?
Wnet szlachetną dziewicę do sali zwołano,
Młodzianowi przyrzekli dłoń bogdanki lubej,
On przyrzekł, iż świętymi z nią się złączy śluby.
1681
A w oprawę jej zamki oddaje i włości
Król, przysięgą swym słowom dodając trwałości,
Także Gernot, — tak słowem wiążą się panowie,
Iż układu nie zerwą. A margrabia powie:
1682
„Ja zamków nie mam, — wierność jeno w zakład stawię.
„Córce dam tyle srebra i złota w oprawie,
„Ile uniesie setka jucznego bydlęcia,
„By się nie mogli skarżyć krewni mego zięcia.“
1683
Więc narzeczoną parę postawiono w koło,
Jako obyczaj każe; zwarli się wesoło
Młodzieńcy, — ku dziewczęciu każdy rad podchodzi,
Myśląc sobie niejedno, jak zwyczajnie młodzi.
1684
A kiedy ją pytano, czy młodzieńca kocha,
I czy chce go za męża, zmieszała się trocha,
Choć jej serce dzielnego ukochało zucha, —
Lecz tego każde dziewczę z zawstydzeniem słucha.
1685
Ośmielił ją Rydygier, aby bez wahania
Przystała na ten wybór, — a kiedy się skłania,
Przypadł do niej Giselher i objął w ramiona.
— Ach, niedługo miłością cieszyła się ona!
1686
Margrabia rzekł: „Szlachetni panowie, gdy z drogi
„Będziecie znów w ojczyste powracali progi,
[267]
„Dam wam córkę; niech u was szczęśliwie się chowa,
„Niech jedzie z wami!“ — Na tem stanęła umowa.
1687
Zagrzmiał zamek od zgiełku, co się do wieczora
Rozlegał, aż dziewicom odejść przyszła pora.
I goście poszli spocząć. — Leżeli noc całą
A rano już śniadanie gotowe czekało.
1688
Gdy podjedli, wnet chcieli dosiadać już koni,
By w dalszą jechać podróż. „Niechże Pan Bóg broni,“
Rzecze gospodarz, „raczcie jeszcze u nas zostać!
„Nie często nam się zdarza takich gości dostać.“
1689
Lecz Dankwart mu odpowie: „To już być nie może, —
Wszakże by wam zabrakło i spiży w komorze,
„Gdyby tu wszyscy na noc zostali rycerze.“
A gospodarz rzekł: „Troskę mnie zostaw w tej mierze.
1690
„Moi mili panowie, zostańcie łaskawie,
„Ja i przez dwa tygodnie stoły wam zastawię,
„I drużynę wam całą ugoszczę przystojnie,
„Bo mnie mój pan, król Ecel, zaopatrzył hojnie.“
1691
Więc chociaż się wzbraniali, pozostali przecie
Do czwartego poranku, — a po całym świecie
Sławiono, jak ich uczcił Rydygier bogaty.
Rozdawał gościom hojnie rumaki i szaty.
1692
Ale wyjechać trzeba było naostatek.
Rydygier im bez żalu cały swój dostatek
Byłby dał, — czego jeno zapragnął kto z gości,
Dawał, i cześć pozyskał dla szczodrobliwości.
[268]
1693
Już giermkowie szlachetni przed bramę przywiedli
Posiodłane rumaki; zaraz na koń siedli
Cudzoziemscy z tarczami na ręku rycerze.
Tak mieli jechać w króla Ecela rubieże.
1694
Gospodarz podarunki rozdawał wspaniale,
Zanim goście szlachetni opuścili salę.
Był gościnny i sercem umiał dawać szczerem.
Tak święcił zrękowiny córki z Giselherem.
1695
Król Gunter, mąż wspaniały i bohater mężny,
Otrzymał, — co mógł godnie nosić król potężny,
Choć nigdy darów nie brał, — przecudną zbroicę;
Z pokłonem margrabiego uścisnął prawicę.
1696
Gernota także klingą obdarzył wspaniałą,
Którą ten później w walce z wielką dzierżył chwałą;
Cieszyła margrabinę radość gości szczera,
Lecz to potem na zgubę wyszło Rydygiera.
1697
Toż Hagenowi dary chciała dać, tembardziej
Gdy widziała, iż król sam podarkiem nie gardzi;
Prosiła, by z zapasów jej co do podróży
Wziął sobie, ale Hagen wzbraniał się najdłużej.
1698
Wreszcie rzekł: „Ze wszystkiego, com u was obaczył,
„Wziąłbym, gdyby gospodarz użyczyć mi raczył,
„Tarcz ową, która wisi na ścianie, tam oto.
„Tę w krainie Ecela nosiłbym z ochotą.“
1699
Gdy margrabina jego słowa posłyszała,
Wspomniała smutną przeszłość, łzami siesię zalała,
[269]
Bo jej to śmierć Nudunga na pamięć przywiodło
Z rąk Wittiga, co niegdyś strasznie ją ubodło.
1700
I rzekła do rycerza: „Weźże puklerz sobie!
„Dałby Bóg, żeby jeszcze był tu w swej osobie
„Ten, co go nosił, — ale w boju stracił życie
„I gorzkie łzy mnie biednej wycisnął kobiecie.“
1701
Powstała margrabina z krzesła, ręką białą
Zdjęła ze ściany tarczę ową okazałą,
Zaniosła Hagenowi dar, o który prosił.
On tarcz wziął i z honorem na ręku ją nosił.
1702
Na niej suto się z sukna jasnego kłąb wzdyma, —
Drugiej takiej zapewne w całym świecie niema,
Błyszczała od klejnotów, — między braćmi za nią
Tysiąc grzywien dać można, i to jeszcze tanio.
1703
Więc do czeladzi Hagen ów puklerz wyprawił,
A tymczasem i Dankwart na dworze się stawił,
Szatą go margrabianka obdarzyła hojnie,
W niej się w Hunnów krainie nosił potem strojnie.
1704
A gospodarz, choć darzył i dawał nad miarę,
Nie żałował, iż robi z dostatków ofiarę
I uprzejmie ich jeszcze prosił o przyjęcie.
— Oni potem z nim na śmierć walczyli zawzięcie.
1705
W reszcie Volker swe skrzypki ujął wprawną ręką,
Kornie przed margrabianka skłonił się z podzięką,
Jął grać i słodkie przytem swe piosenki nucić
W pożegnaniu, gdy zamek Bechlarn miał porzucić.
1706
Gotelinda do siebie każe przynieść skrzynię,
Darem go przyjacielskim chcąc obdarzyć ninie:
Tuzin złotych obręczy na rękę mu składa,
„Powieźcie w kraj Ecela to z sobą!“ powiada.
[270]
1707
„I na królewskim dworze strójcie się tem złotem;
„Fotem mi odpowiedzą za waszym powrotem,
„Czy się na godach rycerz mój popisał ładnie.“
Skrzypek wolę tej pani wypełnił dokładnie.
1708
A margrabia im rzecze: „Jedźcie bez obawy!
„Zostanę przy was wiernie do końca wyprawy
„I od wszelakiej szkody po drodze uchronię.“
Więc wnet podróżne juki wkładano na konie,
1709
Gospodarz też był gotów, z nim pięćset rycerzy
Konno, strojno i zbrojno; wy wiódł ich z rubieży
Ojczystych na te gody wesoło i śmiało, —
Żaden z nich do Bechlaren nie powrócił cało.
1710
Rzewnym się pocałunkiem żegna z wierna żona,
I Giselher uścisnął swoja narzeczoną,
Każdy piękną kobietę w swem objęciu pieści:
To też wielki był potem płacz i jęk niewieści.
1711
Mieli odjeżdżać. Okna stanęły otworem,
Gdy gospodarz na konia siadał z swym taborem.
Snać serca przeczuwały niedolę przyszłości,
Więc panny i niewiasty płakały w żałości.
1712
I tym, co odjeżdżali, serce boleść ściska,
Bo już nigdy przyjaciół śród murów zamczyska
Bechlarn widzieć nie mieli. Już do Hunnów kraju
Ochoczo nad brzegami jechali Dunaju.
1713
A do Burgundów rzecze podczas tej podróży
Zacny Rydygier: „Iście nie godzi się dłużej
„Zwlekać z wieścią, iż jedziem do Huńskiej krainy,
„Król Ecel nigdy milszej nie słyszał nowiny.“
1714
WiecWięc posłaniec rakuską ziemią spieszył przodem
I wszędzie rozpowiadał pomiędzy narodem,
[271]
Iż z Wormacyi z nad Renu jadą wojownicy.
Cieszyli się tą wieścią królewscy lennicy.
1715
Raźno posłaniec spieszy z wieścią do królowej,
Iż Nibelungi są już w ziemi Ecelowej.
— „Racz ich przyjąć uprzejmie, można moja pani,
„Bo dla ciebie to jadą bracia ukochani.“
1716
Krymhilda stoi w oknie, spogląda i słucha,
Czeka, jak druh miłego oczekuje druha, —
Widzi: z ojczystej ziemi jadą już rycerze —
Usłyszał król, z radości śmiać się począł szczerze.
1717
„Więc wreszcie pożądana zbliża się godzina,“
Rzecze Krymhilda, „krewnych nadjeżdża drużyna,
„Lśnią pancerze i szczyty, — kogo złoto nęci
„I ma wdzięczność, niech krzywdę moją ma w pamięci!“
|