Pionierowie nad źródłami Suskehanny/Tom II/X
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pionierowie nad źródłami Suskehanny |
Wydawca | Gubrynowicz i Schmidt |
Data wyd. | 1885 |
Druk | K. Piller |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tłumacz | anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Ochmistrzyni Pettibona której dobre miejsce zajmowane w domu pana Templa, kazało nakoniec zapomnieć o ranie jaką przybycie Elżbiety jej pysze zadało, miała poruczenie odprowadzić Ludwikę do skromnego pomieszkania, plebanią przez Ryszarda zwanego, i nie bawiąc tam zostawiła ją w ręku ojca.
Przez ten czas Marmaduk, sam na sam pozostawszy ze swoją córką, kazał sobie powtórzyć szczegóły niebezpieczeństwa w jakiem się znajdowała i opowiedzieć cudowny prawie sposób jakim go uniknęła. Przechadzał on się po pokoju z obliczem głębokie uczucia wyrażającem, kiedy Elżbieta leżała na kanapie z okiem łzą zwilżonem i z płonącemi jeszcze policzkami.
— W porę tobie Bóg przysłał zbawcę Elżuniu — rzekł Marmaduk — tak jest, i bardzo w porę, a ty miałaś dosyć odwagi, żeś nie odstąpiła swojej przyjaciółki!
— Ja nie wiem, czy się to godzi nazywać odwagą, mój ojcze, albowiem mniemam, że uciekać nie miałabym siły. A gdybym i uciekała, na cóżby mi posłużyła ta ucieczka? Ale mi to i na chwilę przez głowę nie przeszło.
— I o czemżeś myślała w tej straszliwej chwili?
— O panterze! — zawołała Elżbieta, zakrywając sobie twarz obiema rękami — o panterze! ją tylko widziałam i o niej tylko myślałam. Chciałam na chwilę wznieść myśli moje do nieba, ale to usiłowanie było daremne, niebezpieczeństwo groziło mi nadto straszliwie i nadto blisko.
— Dajmy temu pokój, oto jużeś bezpieczna, nie mówmy więcej o tym niemiłym przedmiocie. Nie sądziłem ażeby te zwierzęta drapieżne śmiały podchodzić tak blizko do naszych pomieszkań, ale kiedy głód je przynagla...
Przerwał mu Beniamin, który otworzył drzwi z twarzą zachmurzoną, jak gdyby przeczuwał, że przerywać rozmowę ojca z córką w podobnej chwili nie w porę przychodził.
— Hiram Doolittle jest na dole — zagadnął — i powiada, że konieczna potrzeba tego wymaga ażeby z panem się rozmówił... Sprzeciwiałem się mu nieco na dziedzińcu, chcąc mu dać poznać, że to nie jest czas stosowny napastować pana wtenczas, kiedy rozmawiasz z córką, tylko co z lwiej paszczęki wyrwaną, ale on nie słucha bynajmniej, jakby który z negrów z kuchni okrętowej, a ponieważ zawsze kierował swój statek ażeby wylądować w domu, zostawiłem go przeto na rejdzie w przysionku, ażeby pana o tem uwiadomić.
— Musi przychodzić z jakiemś ważnem do mnie doniesieniem — rzekł Marmaduk — zapewne z jakimś interesem związek z jego urzędowaniem mającym, zwłaszcza, że posiedzenie sądów jest blizkie.
— Tak jest właśnie — rzekł Beniamin — pan dobrze wycelował. Zdaje się, iż ma zanieść skargę przeciwko Nattemu, który mojem zdaniem najlepszy jest ze dwu statków. Ten pan Bumpo w gruncie człowiek bardzo uczciwy i tak dobrze hakiem umie dokazywać, jak gdyby się całe życie bawił połowem wielorybów na brzegach grenlandzkich.
— Przeciwko Nattemu! — zawołała Elżbieta powstając.
— Bądź spokojna, moje dziecię — rzekł Marmaduk musi to być jakaś fraszka, i zdaje mi się, że już wiem o co chodzi. Spuść się na mnie Elżuniu, twój rycerz nie ma się czego lękać. Beniaminie, wprowadź pana Hirama.
To zapewne zdawało się zaspakajać Elżbietę, lecz nie mogła przenieść na sobie, ażeby nie spojrzeć okiem niechętnem na wchodzącego architekta.
Stawił się on z miną powagi urzędniczej, czyniącej honor zajmowanemu przez niego miejscu, ukłonił się sędziemu i jego córce, wziął stołek na wezwanie Marmaduka, i przez czas niejaki milczenie zachowywał.
— Zdaje się rzecze nakoniec — według tego com słyszał z powieści, że miss Templ dzisiejszego poranku, na górze szczęśliwie uszła niebezpieczeństwa, czego jej z całego serca winszuję.
Marmaduk skinął głową i nic na to nie odpowiedział.
— Nie jest to zdarzenie małej wagi dla Nattego — mówił dalej Hiram — albowiem prawo za zabicie pantery nagrodę przyznaje.
— Będę się starał dopilnować tego, ażeby został wynagrodzony panie Doolittlu.
— Nikt nigdy nie powątpiewał o pańskiej wspaniałomyślności. Nie wiesz pan, czy szeryf ułożył postawić pulpit w nowym kościele, czy ławkę dla starszyzny?
— Od niejakiego czasu jużem go nie słyszał rozmawiającego o tem.
— Zdaje mi się, że posiedzenie sądownicze nie będzie długie, bo tylko na liście dwa są interesa cywilne, a Jotham Riddel ułożył się z tym, któremu przedał swoje trzebieże, wybrać kompromissarzy, dla ostatecznego w ich sporze postanowienia.
— Miło mi to jest bardzo, albowiem zawsze widzę z przykrością, kiedy osadnicy tracą swój czas i pieniądze na spory sądownicze.
— Oh! ten się interes ułatwi. Jotham wybrał mię za kompromissarza; kapitan Hollister jest kompromissarzem strony przeciwnej, a na przypadek różnicy w zdaniach, zgodziliśmy się wezwać pana Jonesa, dla ostatecznego na jednę lub drugą stronę postanowienia.
— A nie będzie też jakiej sprawy głównej?
— Jest sprawa fałszerzy. Ponieważ zostali pochwyceni na uczynku, mniemam więc, że się ich proces wytoczy. Mówią także o parze danieli zabitych nie w swoją porę, ale w sprawach podobnego rodzaju, o kary tylko chodzi.
— Mniejsza o to — rzecze sędzia — niech tylko będzie doniesienie, a ja prawo przywiodę do skutku.
— Wiedziałem dobrze sędzio, o takiej jego woli, przeto dla małej sprawki tej natury przyszedłem z nim się widzieć.
— Wpan! — zawołał Marmaduk, który zrozumiał w jednej chwili, że się dał podejść chytremu cieśli — i cóż masz mi powiedzieć mości panie?
— Domyślam się, że Natty Bumpo ma w swojej chałupie zabitego daniela, i przychodzę prosić sędziego, ażeby wydał rozkaz na zrewidowanie jego mieszkania.
— Wpan tak rozumiesz mości panie? ale panu musi być wiadomo, że prawo wymaga przysięgi, ażebym ja mógł wydać rozkaz podobny. Podejrzenie wystarczać nie może do wyrządzenia gwałtu pomieszkaniu obywatela.
— Mniemam, że mnie samemu nic nie przeszkadza do wykonania przysięgi, a Jotham jest na ulicy, to samo uczynić gotowy.
— Wpan jesteś urzędnikiem panie Doolittle, mógłbyś wysłuchać przysięgi Jothama i sam wydać rozkaz. Po co przychodzić dla kłopotania mię podobnym interesem.
— Ponieważ jest to pierwszy interes tej natury od czasu ogłoszenia prawa, a pan koniecznie chcesz je do skutku doprowadzić, sądziłem, ażeby rozkaz od samego pana pochodził. Prócz tego, ponieważ ja bardzo często bywam w lesie dla wybrania tam drzewa zdatnego na budowę, nie chciałoby mi się zrobić nieprzyjacielem Nattego, podczas kiedy pan mając w kraju taką wziętość, bezpiecznym jesteś od wszelkiej bojaźni.
— A czegóż się człowiek uczciwy od tego biednego myśliwca może obawiać? — zapytała Elżbieta, rzucając okiem pogardy na cieślę.
— Prawdziwie miss Templ nie jest rzeczą, trudniejszą do urzędnika jak do pantery wystrzelić. Ale jeżeli sędzia nie uważa za rzecz przyzwoitą wydanie rozkazu, ja się oddalam i sam go wydam, cóżkolwiekby mię spotkać miało.
— Jam się nie wzbronił go wydać mości panie — odezwał się Marmaduk, który się spostrzegł, że tu o sławę jego bezstronności chodziło. Proszę do mojego bióra, wnet za nim pośpieszę i wydam żądany rozkaz.
Doolittle wyszedł, a Elżbieta sposobiła się czynić ojcu przełożenia, lecz Marmaduk kładąc jej dłoń z uśmiechem na ustach:
— Pozory są straszniejsze od rzeczywistości, moje dziecię — rzekł. Skłonny bardzo jestem do wierzenia, że Natty zabił daniela, tem bardziej, żeś go w lesie z psami spotkała. Ale tu idzie tylko o zwiedzenie jego mieszkania, dla znalezienia zwierzęcia, poczem skazany zostanie na grzywnę dwunastu i pół dollarów, które my za niego zapłacimy. Zdaje mi się, że sława mojej nieskazitelności tej fraszki warta.
Zapewnienie to uspokoiło Elżbietę, a ojciec opuścił ją dla dopełnienia obietnicy danej Hiramowi.
Po dokonaniu tej nieprzyjemnej powinności ujrzał Edwarda przybywającego śpiesznym krokiem, z najżywszem na twarzy pomięszaniem. Skoro tylko młodzieniec Marmaduka zobaczył, pobiegł ku niemu z najżywszym zapałem i czułością, jakiej rzadko mówiąc do niego używał.
— Winszuję panu, winszuję z całego serca! Ale to jest przypomnienie zbyt okropne, ażeby się nad niem zatrzymywać. Powracam z chałupy, Natty powiedział mi iż zabił panterę, pokazał mi skórę z jej głowy i aż na końcu wspomniał o najważniejszej okoliczności. Nie mogę znaleźć słów, ażeby wyraził panu połowę tego com uczuł dowiedziawszy się... Zatrzymał się na chwilę, jak gdyby się postrzegł, że przekraczał sobie przepisane granice i dalej z pewną rezerwą mówił: — Dowiedziawszy się, że miss Grant i... córka pańska były narażone na wielkie niebezpieczeństwo.
— Wdzięczen ci jestem Edwardzie — odpowiedział Marmaduk, którego serce nadto było wzruszone, ażeby mógł postrzedz zmieszanie mówiącego młodziana — wdzięczen ci jestem, ale jak sam powiadasz, iż scena ta nazbyt jest okropna, starajmy się o niej zapomnieć. Pójdźmy do mojej córki, albowiem Ludwika już do ojca powróciła.
Edward pomknął się naprzód i odmykając drzwi apartamentu, w którym się miss Templ znajdowała, zaledwo Marmadukowi dosyć czasu na wejście tam przed sobą zostawił.
Edward ponowił swoje powinszowania Elżbiecie z ta, kim zapałem i szczerością, że oziębłość z jaką Elżbieta do niego częstokroć przemawiała, zniknęła całkowicie. Marmaduk ze swojej strony zapomniał podejrzeń, podczas rannej przejażdżki powziętych, i spólnie dwie godziny z serdecznością dawnych przyjaciół przepędzili. Edward kilka razy oświadczył zamiar pójścia do plebanii dla powinszowania panu Grantowi ocalenia jego córki, lecz ledwo za trzecim razem skłonił się na udanie dla dopełnienia tego obowiązku przyjaźni.
W tym krótkim czasu przeciągu, przed chałupą Nattego odbyła się scena, która zupełnie skłonności dobrotliwe Marmaduka względem starego myśliwca zniweczyła, niszcząc zgodną harmonię ledwo co uzyskaną pomiędzy nim a Edwardem.
Skoro tylko Hiram otrzymał rozkaz rewizyi mieszkania Nattego, myślał tylko o wynalezieniu urzędnika sprawiedliwości, ażeby nie tracąc czasu, przywieść go do skutku. Szeryf objeżdżał sam przysięgłych, którzy w następny poniedziałek powinni się byli znajdować w Templtonie, jego pomocnik mieszkający w miasteczku, objeżdżał również drugą stronę w tymże samym zamiarze, dozorca parafialny mianowany został na to miejsce z pobudek miłosierdzia, albowiem był chorowity i kulawy. Hiram ułożył sobie zamiar pójścia z urzędnikiem w charakterze widza, ale nie miał najmniejszej chęci wystawienia się osobiście na natarczywość bitwy. Tymczasem była już sobota, słońce zaczęło zniżać się ku sosnom od zachodu górę okrywającym. Sumienny urzędnik nie mógł pomyśleć ażeby się w niedzielę rozkaz do skutku przyprowadzać godziło, do poniedziałku zaś dosyć byłoby czasu, ażeby sprzątnąć wszystko, cokolwiekby za dowód zabicia daniela nieprawnie posługiwać mogło.
Wtenczas kiedy szanowny sędzia pokoju był w tym kłopocie, przyszedł mu szczęśliwie na pamięć Billy Kirby, a ponieważ obfity był w wynalazki, postrzegł zaraz co mu czynić wypadało. Jotham, który był jego sprzymierzeńcem w całem tem dziele, i który z nim się znajdował, nie mógł mu się w tej wyprawie przydać, albowiem w systemacie jego nerwowym taż sama się słabość co i w architekcie znajdowała. Poruczył więc mu, ażeby poszedł sprowadzić mieszkańca lasów.
Skoro tylko Billy przybył, Hiram prosił go siedzieć, i obszedł się z nim pod wszelkiemi względami jak z równym sobie.
— Sędzia Templ postanowił ściśle wykonywać prawo względem danieli — rzekł Hiram po pierwszych przywitaniach. Doniesiono mu o pewnej osobie, która dzisiejszego poranku zabiła jednego daniela. Sędzia wydał rozkaz do rewizyi domu, i poruczył mi ażebym upatrzył kogoś za pomocą którego mógłbym ten rozkaz przywieść do skutku.
Kirby pomyślał sobie, że, ponieważ go wezwano dla pomówienia w sprawie tej wagi, godzi mu się mieć głos radzący, z czego wynika, iż mógł pozwolić sobie zrobić kilka zapytań.
— To raczejby się stosowało do szeryfa — rzekła podnosząc głowę.
— On objeżdża przysięgłych.
— A jego pomocnik?
— Także jest nieobecny.
— Alem widział dozorcę, wlokącego się na swojem szczudle po miasteczku, nie masz temu godziny.
— To jest prawda, ale do tego dzieła potrzeba niezłomnego człowieka.
— Ah! ab! — rzekł Billy uśmiechając się — będzie więc opór?
— Eh! eh! — odpowiedział Hiram — osoba jest nieco kłótliwa i o jej sile dobre chodzi mniemanie.
— Słyszałem razu jednego jak się chełpił — dodał Jotham — iż nie było człowieka, od Mohawku aż do Pensylwanii, któryby w stanie był z nim walczyć.
— Doprawdy! — rzekł Kirby powstając — nigdy więc zapewne o boki jego nie obiły się kułaki Wermontczyka? I jakże się ten zuch nazywa?
— Jak go nazywają? — powtórzył Jotham — jest to...
— Milcz — zawołał Hiram. Wymieniać go jest rzeczą prawu przeciwną, Kirby, chybabyś wykonał przysięgę jako dozorca specyalny. Jest to interes jednej minuty. I ma się rozumieć, że ci zapłacą.
— I cóż mi dacie? — zapytał Kirby, przewracając z miną obojętną karty grubej biblii leżącej przed Hiramem — czy będzie czem opłacić głowę strzaskaną?
— Płaca będzie uczciwa — odpowiedział Hiram.
— Do stu katów płaca! — zawołał Kirby — tyle dbam o nią, ile o dwuletnią sosnę. Mówicie zatem, że ten zuch chełpi się, iż jest najsilniejszym z całego kraju? Nie gniewałbym się dowodząc mu, że się rzeczy mają przeciwnie. Na wiele on cali wysoki?
— Wyższy jest od ciebie — odpowiedział Jotham — i...
Niecierpliwość drwala nie pozwoliła mówić mu dalej. W twarzy Billego Kirby nie było żadnej dzikości, ani grubiaństwa, wyraz jej dobroduszność pełną próżności oznaczał; ale jak wszyscy, którzy się nie mają czem lepszem pochlubić, pysznił się ze swojej nadzwyczajnej siły, a podnosząc swoje żylaste ramię i dłoń szeroką, zawołał:
— Dosyć, dosyć — ustawcie waszą książkę, wysłuchajcie mię przysięgi, a ja was przekonam, że kiedy ja przysięgam to nie napróżno.
Doolittle nie dał mu czasu do odmiany zdania, wysłuchał go przysięgi w charakterze dozorcy specyalnego w tejże samej chwili. Po odbyciu tego wstępnego aktu, wyszli, przebyli wielką ulicę miasteczka, ominęli dom Marmaduka i udali się ku jezioru.
— Powiedz mi więc mości panie Hiramie — rzekł nowy dozorca, który przypomniał sobie wtenczas, że miał prawo do powiernictwa — czy pójdziemy może odbywać rewizyą w lesie? Oprócz Nattego i Mohegana, nikt po tamtej stronie jeziora nie mieszka. Powiedz mi do kogo chcesz się udać, a ja zaprowadzę najkrótszą drogą. Nie masz sosny o dziesięć mil od Templtonu, którejbym nie znał.
— Na dobrej jesteśmy drodze — odpowiedział Hiram przyśpieszając kroku, i biorąc pod rękę drwala, jak gdyby się lękał ażeby go Kirby nie porzucił. Do Nattego to się udajemy.
Kirby się zatrzymał, spojrzał po jednym i drugim ze swoich towarzyszów na przemiany z podziwieniem i w głos się rozśmiał tak, iżby go w całem miasteczku słyszeć było można.
— Jak to — zawołał — mowa tu jest o Nattym! Może się chwalić, iż ma bystre oko, albowiem od czasu jakem go widział, iż kulą w lot zabił gołębia, zgadzam się na drugie miejsce po nim. Ale co się tycze pięści, dajcież pokój! ja go wezmę pomiędzy dwa palce i okręcę około szyi jak halsztuk barceloński. Ty sam Jothamie, ty sambyś potrafił z równą łatwością jego uchodzić, jak ściąć dwuletnią sosnę. Zastanówcie się tylko, że on ma lat sześćdziesiąt, i że nigdy za wielkiego siłacza nie uchodził.
— Jabym wszelakoż sobie nie zaufał — rzekł Hiram — on jest silniejszy niż się wydaje. Wreszcie ma fuzyę.
— Co mi tam jego fuzya? — odpowiedział Kirby — sądzicie że on chciałby do mnie wystrzelić? Eh, nie, nie, on nigdy nic złego nikomu nie uczynił. Jeżeli zabił daniela, rozumiem, że ma do tego równe prawo do i każdy, ktokolwiek mieszka na patencie. To jest jego rzemiosło, nad które innego nie ma, a my żyjemy w kraju wolnym, gdzie każdy ma prawo tem się zatrudniać, czem mu się podoba.
— Takim sposobem — rzecze Jotham — każdy ma prawo strzelać daniele w jakiej bądź porze roku?
— Ja powiadam, że to jest jego rzemiosło — powtórzył Kirby — prawo nigdy nie było pisane dla takiego jak on człowieka.
— Prawo jest dla wszystkich — przerwał Hiram, który zaczął się lękać, ażeby, pomimo jego przebiegłości, niebezpieczeństwo, na które mogłoby narazić wykonanie rozkazu, nie spadło na niego. — I prawo to — dodał — karze surowo tych, którzy nie dotrzymują przysięgi.
— Chcę bardzo ażebyś waszmość wiedział mości panie Hiramie — rzekł drwal nieustraszony — że ja drwię i z waszmości i z waszmościnych przysiąg, ale ponieważ zadałem sobie tyle pracy, żem aż na to miejsce przybył, pójdę więc aż do końca, pomówię z tym uczciwym człowiekiem i może po przyjacielsku, wspólnie z sobą po zrazie daniela zjemy.
— Jeżeli możesz dokazać czego łagodnie — rzekł sędzia pokoju — byłoby to dla mnie bardzo rzeczą przyjemną. Sposoby przyjacielskie zasługują u mnie zawsze na pierwszeństwo, i tyle ile można kłótni unikać należy.
Ponieważ szli przyśpieszonym krokiem, wkrótce się blizko chałupy znaleźli. Hiram osądził za rzecz przyzwoitą sprawić sobie popas za ogromną sosną, którą wiatr wywrócił, i która niejako tworzyła warownię od strony miasteczka. Kirby przeskoczył odważnie przez tę przegrodę, podnosząc krzyk który wyzwał dwa psy z ich budek a za niemi Nattego z chałupy.
— Wara Hektor! Leżeć Slut! — wołał stary myśliwiec — czy wam się zdaje, że jeszcze gonicie za panterą?
— Eh Natty — wołał Kirby — jestem posłańcem do ciebie. Sędzia napisał do ciebie bilecik, a mnie najęto żebym ci go oddał.
— Czego chcesz odemnie Billy Kirby? — zapytał Natty nieopuszczając progu swojego mieszkania. Czy rozumiesz, że mam do robienia trzebieże? Bóg widzi, że wolałbym zasadzić drzew dziesiątek, aniżeli jedno z nich wykorzenić.
— W rzeczy samej, mój stary towarzyszu! — zawołał Kirby. Tem lepiej dla mnie. Ale potrzeba mi spełnić moje poruczenie. Oto papierek do ciebie. Jeżeli możesz go przeczytać, bardzo dobrze, jeżeli nie, pan Doolitle jest tu obecny, który ci treść jego wyłoży. Zdaje się, żeś wziął lipiec za sierpień i rzecz cała.
Te wyrazy pozwoliły odkryć Nattemu Hirama Doolittla, na wpół za gałęziami sosny ukrytego, a spokojny wyraz jego twarzy, zamienił się w oznakę niedowierzania i gniewu. Pomknął głowę do chałupy, przemówił tam kilka wyrazów półgłosem, a obracając się potem do Kirbego: — Nic ci nie mam do powiedzenia — rzekł — a więc się oddal prędko, ażeby mię bies nie pokusił. Nic nie mam przeciwko tobie, Billy Kirby; dla czegożbyś chciał dręczyć spokojnego człowieka, który tobie nigdy nie złego nie uczynił?
Kirby usiadł z miną oznaczającą obojętność na kłodzie leżącej około psiej budy i zaczął głaskać Hektora, z którym zabrał znajomość w lasach, gdzie go często napotykał, i z nim niekiedy zapasy żywności swojej dzielił.
— Strzelasz lepiej odemnie Natty, nie wstyd mi to wyznać i żadnej za to do ciebie nie mam urazy. Ale jeden z twoich wystrzałów był podobno nadliczbowy, historya bowiem powiada, żeś dzisiaj daniela zabił.
— Dwa razy tylko wystrzeliłem dzisiaj z fuzyi, Kirby, i oba do pantery. Patrzaj, oto jest skóra z jej głowy, wybierałem się zanieść ją do sędziego, ażeby mi nagrodę wypłacić kazał.
Hiram ośmielony spokojną Nattego postawą i widokiem dozorcy u drzwi chałupy prawie siedzącego, ośmielił się wtenczas przystąpić i odezwał się z miną dostojną, która jego urzędowaniu przystała. Zaczął od czytania rozkazu, opierając głos na miejscach jego ważniejszych i zakończył podpisem sędziego, który podniesionym i zrozumiałym głosem wymówił.
— I Marmaduk Templ imię swoje na końcu tego pisma położył! — zawołał Natty. A więc jest dowód, że mu się lepiej podobają jego trzebieże, jego grunta i prawa, aniżeli ciało i krew jego własna. Nic nie mam przeciwko Elżbiecie, jej oko tak jasne jest, jak łani i nie mogła wybierać sobie ojca, biedne dziewczę! Cóż tedy mości Doolittlu, słyszałem jego czytanie. Cóż teraz robić pozostaje?
— Nic więcej, jak tylko dopełnić formalności, Natty — odpowiedział Hiram z miną filuterną. Wejdziem do ciebie i pogadamy o tem. O grzywnę tu tylko chodzi, a pieniędzy nie trudno będzie znaleźć, albowiem po tem wszystkiem co zaszło, pewny jestem, że sędzia Templ zapłaci za ciebie.
Stary myśliwiec miał zawsze oczy otwarte na wszystkie poruszenia wszystkich trzech osób, od których równie przykre, jak niespodziewane odwiedziny odbierał, stanowisko jego było teraz na progu drzwi, które zajmował z determinacyą dowodzącą, iż nie łatwo go ztąd wyparować. Za zbliżeniem się Hirama mniemającego, że jego propozycyą niechybnie musiała być przyjęta, podniósł rękę i skinieniem wskazał, ażeby się oddalił.
— Nie mówiłżem ci nie raz, ażebyś mię nie kusił? — zawołał. Ja nie dręczę nikogo, dla czegóż prawo chciałoby mię dręczyć? Oddal się tam zkądeś przybył, i powiedz twojemu sędziemu, iż może zatrzymać sobie nagrodę, ale nikogo mimo mej woli do chałupy mojej nie wprowadzi.
— Cóż tedy mości panie Hiramie — odezwał się Kirby — owoż i jest co godzi wszystko. Ponieważ on powiatowi daruje swoją nagrodę, powiat grzywnę jemu darować powinien. Ja to nazywam układem słusznym i trzeba go natychmiast zawrzeć.
— Ja chcę wejść do tego domu — rzekł Hiram, przybierając całą dostojność na jaką się tylko mógł zdobyć. Domagam się o to w imieniu ludu, na mocy tego rozkazu, i w towarzystwie oto tego urzędnika, któremu wykonać go poruczono.
Rozumiejąc, że tym sposobem dosyć nastraszył Nattego, pomknął się znowu.
— Oddal się waszmość mości Hiramie — rzecze Bumpo — nie kuś mię dalej! — Odważ się mię zatrzymywać — odparł Hiram. Kirby, Jotkamie, idźcie za mną, świadectwo wasze może mi stać się potrzebnem.
Już stopę u progu drzwi postawił, kiedy Natty porywając go za barki, obrócił go i popchnął potem z taką siłą, że nasz architekt oparł się o kłodę sosnową, prawie o stóp dwadzieścia leżącą.
— Brawo staruszku, brawo! — zawołał Kirby śmiejąc się w głos do rozpuku. A cóż mości Hiramie, znasz go lepiej odemnie. Ale oto o dwa kroki piękna murawa, spróbujcie się na kułaczki, zakończcie spór jak ludzie zacni, ja z Jothamem świadkami i sędziami razów będziemy.
— Billy Kirby — rzekł Hiram, który powrócił na pierwsze swoje stanowisko za gałęzie sosny — zatrzymaj tego człowieka! W imieniu ludu i prawa zatrzymać go tobie rozkazuję.
Ale Natty w tej chwili groźniejszą przybrał postawę. Nie zmieniając stanowiska, miał w ręku swoją fuzyę, której koniec obrócił ku drwalowi.
— Oddal się, Billy Kirby — rzekł — oddal się, radzę ci oddal się; nie życzę ci nic złego, ale krew twoja i moja zarumienią murawę pierwej, niżeli z was którykolwiek stopę w mojej chałupie postawi.
Aż do tego czasu Kirby okazywał skłonność do trzymania się strony słabszej, ale kiedy rzeczy iść zaczęły nie żartem i skoro ujrzał broń ognistą, zmienił zaraz postępowanie. Powstał, założył na piersiach ręce, i staremu strzelcowi stawił nieustraszone czoło.
— Nie przybyłem tu jako twój nieprzyjaciel, Natty — rzekł do niego — ale czyż rozumiesz, że się przelęknę tego kawałka wydrążonego żelaza? tyle ono mię obchodzi, ile łuczywa kawał i jeżeli sędzia pokoju wymówi słowo w sposób któryby postępowaniu mojemu zgodność z prawem zapewnił, zobaczymy wtenczas na czyjem stanie, na twojem czy na mojem.
Ale już sędziego pokoju nie było. Jak tylko fuzya wystąpiła na scenę, Hiram z Jothamem zniknęli, a Kirby zdziwiony milczeniem obecnego, jak mniemał urzędnika, odwracając się dla obaczenia go, postrzegł obu biegących do miasteczka z szybkością dowodzącą, że rachowali, jak szybko leci kula, i jak daleko sięga.
— Przestraszyłeś te biedne istoty — rzekł, poglądając za nimi z największą wzgardą — ale mnie tak nie zatrwożysz Natty: połóż więc broń swoją, jeżeli nie chcesz głośnej pomiędzy nami rozprawy.
— Powtarzam jeszcze że nic ci złego nie życzę Kirby — odpowiedział Natty opierając kolbę swojej fuzyi na ziemi — ale pytam się ciebie samego, podobny brud możeż mieć prawo przemocą wejść do mojej chałupy? Chcą wiedzieć czym zabił daniela, no i co? tak jest, zabiłem, przyznaję się, i na dowód daję ci skórę. Oddaję moją nagrodę na opłatę grzywny, i czegóż chcą więcej?
— Na tem powinni przestać mój stary towarzyszu — którego czoło na to spokojne oświadczenie zaraz się wypogodziło — oddaj mi skórę, a prawo powinno być zaspokojone.
Natty wszedł do chałupy, powrócił z niej ze skórą daniela, oddał ją Kirbemu i rozstali się z sobą ściskając się za ręce, w tak zgodnej przyjaźni, jak gdyby żadnego sporu nie było.
Ale dosyć wcześnie przed powrotem Billego do miasteczka, nie było tam więcej mowy o niczem, jak o niebezpieczeństwie, na które przez zbuntowanie się Nattego sędzia pokoju był narażonym, o położeniu niebezpiecznem, w którem, rozumiano że się Kirby znajduje. Gromady zbierały się po ulicach i jeden drugiego zapytywał, czy szeryf nie powinien zebrać posse comitatus[1] ażeby zbrojną ręką wesprzeć wykonanie prawa. Przybycie Kirbego ze skórą danielową nie zostawiało żadnego powodu do rewizyi, o nic zatem nie chodziło, jak tylko o naznaczenie grzywny, i o ukaranie przestępstwa prawa, przeciwko któremu Natty wykroczył, ale przed następującym poniedziałkiem nie można się było tą sprawą zająć i wszelkie kroki prawne przez czterdzieści ośm godzin zawieszone zostały.