Poradnik dla dłużników

>>> Dane tekstu >>>
Autor Kazimierz Laskowski
Tytuł Poradnik dla dłużników
Wydawca Księgarnia A. G. Dubowskiego
Data wyd. 1901
Druk P. Laskauer i W. Babicki
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


El. (Kazimierz Laskowski).
Poradnik
dla
dłużników.
WARSZAWA.
NAKŁADEM KSIĘGARNI
A. G. DUBOWSKIEGO.
91. Marszałkowska 91.
1901.
Druk P. Laskauera i W. Babickiego, Ś-to Krzyska 11.


Дозволено Цензурою.
Варшава, 30 Октября 1900 года.





Poradnik dla dłużników.


Przeminął czas, gdy płody Muz
W natchnionym szły rynsztunku!
Dziś nawet Pieśń istnienie swe
Opiera na rachunku!
Dziś nawet Pieśń zmuszoną jest
Realne czcić ołtarze
I — jak to zresztą cały świat —
Z cyframi kroczyć w parze.
Ekonomicznych haseł prąd
Ogarnął wszystkie sfery —
Podniebne wzloty poszły w kąt!
Górą: «dwa a dwa — cztery!»
Ideał ludzki streścił się
Wprost w buchalteryi włoskiéj!...
I nie dziw więc, że dzisiaj wieszcz
Oblicza rymy, zgłoski!
Że nad średniówką suszy mózg:
Czy miara nie jest szersza?
Albo w zadumie chmurzy twarz:
Co dadzą mu od wiersza?
Nie dziw, że czasem kruszcu dźwięk
Zadzwoni strofą rytmów —
Bo poezyja zeszła dziś
Do roli logarytmów!
W daną formułkę można wpleść
Dowolnej treści temat...

Po wstępie tym (koniecznym był)
Zaczynam swój poemat.
Nie zboczy on z wytkniętych dróg
(Choć nastrój ma liryczny),
Do końca podkład będzie miał
Na wskroś ekonomiczny;
Jedna zeń płynąć będzie myśl
Za biegiem mej stalówki —
Myśl osłodzenia doli tym,
Co cierpią brak gotówki!
Co w twardej chwili wpadli w dług,
Porają się z wampirem,
Co ich, jak robak, gryzie kwit
Z podpisem albo z żyrem!
Dla nich odkrywam duszę swą,
Najskrytszych głąb’ tajników —
I niezrównaną przędę pieśń:
«Poradnik dla dłużników!»

Kiedy, gdzie powstał pierwszy dług —
Czy przed, czy po potopie? —
O tem piśmienny zginął ślad
W Azyi i w Europie...
Od lat tysiąców ludzki ród
Na dwie się grupy dzieli:
Na biednych, których gnębił dług,
I możnych wierzycieli.
Skoro więc dawniej było tak
(Choć żyli sami żydzi),
Tem bardziej dziś największy dług
Nikogo niech nie wstydzi.
Primo, że dług w istocie swej
Ufności jest pewnikiem;
Secundo: każdy na ten świat
Już rodzi się dłużnikiem:
Dłużny jest słońcu za ten blask,
Co strop ozłaca nieba,
Krynicznym wodom za ich zdrój!
Tej ziemi za kęs chleba!

Winien rodzicom żywot swój!
Pierś matki — wierzycielem!
A jednak dziecko wita świat
Pogodą i weselem!

Nim starożytny rzucę świat,
By przejść ku czasom nowym,
Pragnę poświęcić kilka słów
Zasadom kredytowym —
(Wymaga tego sprawy tok,
Zyskuje wykład na tem,
Różnią się one bowiem dziś
Ze starożytnym światem).
Więc przedewszystkiem patrząc wstecz
W kredytu nić dziejową,
Dojrzym: że kto pożyczyć chciał,
Pożyczyć mógł «na słowo;»
Dzisiaj, przeciwnie, taka chęć
Zwężonem płynie łożem —
Gdyż, choć, jak ongi, wielu chce,
Nie wszyscy jednak możem.
Niemniej dwadzieścia wieków w tył
Nie słyszał nikt o żyrze,
Rzadko też kiedy długów ślad
Zostawał na papiérze.
Brano pożyczki sam na sam,
Na gębę, złotem litem...
Protesty, weksle (znane dziś)
Podtenczas były mytem!...
Mimo to, nikt nie zaparł się,
Nikt nie spadł z hipoteki.....
I pod tym względem wzorem nam
Być mogą dawne wieki.
Prawda jednakże zmusza mnie
Ujawnić z drugiej strony,
Ze kredyt mniej dostępny był
I nie dość ustalony.
Nie stały bowiem w erze tej
Bankowe gmachy, kasy,

«Towarzystw» również nie znał nikt
W zamierzchłe owe czasy.
A co najgorzej, że choć lud
Był skłonny do hazardu,
Nikt na ryzyko nie chciał swe
Założyć (wstyd!)... lombardu!
Stąd wielu nieraz zmuszał los
Rzecz drogą sercu sprzedać,
Gdyż innych źródeł było brak,
Aby się w biedzie nie dać.

Genezy długu dawnych lat
Odbicie dawszy wierne,
Kieruję pieśni swojej lot
W dzisiejszy czas moderne.
Mijam burzliwy średni wiek
W krzyżowych wypraw chwili,
Feudalizmu groźne dni
Od «Frondy» do «Bastyli,»
Napoleońskiej ery szczęk,
Orężną dobę wojny,
Bismarka, Sedan, Kulturkampf,
A nawet pokój zbrojny —
I unikając starych akt
Z podpisem zblakłym przodków,
Wprost na warszawski stawiam bruk
Pegaza cztery podków!
(Ze zwykłej one stali są
W kowalskiej kuźni gięte,
Więc bezpodstawnym byłby strach,
Iż mogą być zajęte).
Warszawa! Pegaz rusza w cwał,
Aż koziołkują rymy —
A ja przenoszę pieśni ciąg
Na swojski grunt, rodzimy!
Warszawa — geologii wbrew —
(Co stwierdzam tu niezbicie)
W całym obrębie stoi dziś
Wyłącznie na... kredycie.
Wszystko, w cokolwiek padnie wzrok,
Od bruku w domów ściany,

Jeden się zdaje napis mieć:
«Ja niżej podpisany
Nie tylko zresztą oczy, wzrok
I organ powonienia
Co krok upewnić może się
O stanie obdłużenia.
Pożyczką miejską mówi mur,
Pożyczką tramwaj dzwoni,
Przykanałowa cała sieć
Dłużniczej pełna woni,
Po długu jedziesz, krając bruk
Na gumach faetonem,
Pożyczką świeci latarń gaz,
Dług dudni pod betonem!
Prócz tego jeszcze (szczegół to
Do pieśni mej podatny)
Rolę wielmoży w mieście gra
Tak zwany dług prywatny.
Pod różną formą wcisnął się
We wszystkie grodu kąty,
Biorąc (na miesiąc), jak się da,
I procent pięćdziesiąty!
Jest więc wekslowy (żyra dwa),
Na zastaw ruchomości,
«Pozorna» sprzedaż na czas X
Z odkupem praw własności,
I... wynalazek czysto nasz,
Z pod swojskiej rodem chaty —
Ku uldze najbiedniejszych klas:
Niewinny dług: «na raty
Na raty! Określenie to
Wymaga komentarza —
Ratowy bowiem spotkać dług
Najczęściej się wydarza.
A propos więc wspomnianych «rat»
Zaznaczam przedewszystkiem,
Ze zwykły one wyzysk kryć
Figowym handlu listkiem;
Często rezultat drobnych spłat
Sto procent daje za sto!

Pomimo to, z usługi «rat»
Korzysta całe miasto!
Pan mąż na raty odzież wziął,
Na raty suknię żona
(Rubelka w tydzień płaci on,
Dwa ruble płaci ona),
Dzieci obuwie «w ratach» drą,
Zegarek «ratą» cyka,
«Ratowy» kopeć zmierzchem czuć
Z naftowych lamp palnika!
Na ratach je się, w ratach śpi,
Na ratach nawet siedzi!
Słowem... mieszkanko pełne rat,
Że niczem w beczce śledzi!
Lecz dość tych rat! Uczuwam wstręt!
A temat wyczerpany...
Co jednak począć może ten,
Kto jest «obratowany?»
Co począć ma znękany człek,
Gdy termin termin goni?
Gdy tygodniami inny druh
Z wyrokiem do drzwi dzwoni?
Co począć ma? Czy zapaść w sen?
Mar takich się nie prześni...
Co począć ma w opałach tych? —
Niech mojej słucha pieśni!
Odnajdzie w niej współczucia ton
Na dnie natchnionej zwrotki
I z doświadczenia wzięte niw
Zaradcze cztery środki.
Wyśpiewać je kolejno chcę
Dla dobra wszej ludzkości —
Na wierzycieli swoich rzecz
Zrzekając się... wdzięczności!

Przepraszam, że na parę chwil
Zaproszę czytelników
Pomiędzy półki pełne flasz,
Butelek i słoików!

Przepraszam, że obrażę węch
Zapachem bromu, jodu...
Wymaga tego wzniosły cel...
Rzecz warta jest zachodu...
Wstąpmy na moment. Bystrym być
Nie trzeba tak dalece,
Aby rozpoznać, że ma pieśń
Podąża ku aptece.
Jesteśmy w wnętrzu. Szereg szaf
Oszklonych lub z zwierciadłem:
Syropy, aquae stoją w rząd,
Granicząc z mysiem sadłem.
Olejów, tynktur różnych moc,
Nalewek, proszków, ziółek!
A nad tem wszystkiem napis lśni —
Z nad każdej błyska z półek.
Tu «narcotica» trzyma straż,
Tam «heroica» straszy,
Lub «sympatica» nęci cię
Z pękatych wnętrza flaszy.
Cóż ma oznaczać podział ten?
(Ty, Muzo! rymy dorób!)
Oto, że różnym bywa lek,
Jak różne stadya chorób.
Ze trzeba wiedzieć, który dać
W kryzysie a w zarodkach —
Gdyż często gorszą niż sam ból
Pomyłka bywa w środkach.
Stąd to w medycznej wiedzy dziś
Przeważa zdanie zgodne,
Że najbezpieczniej środki brać
Niewinne i łagodne!
Za wiedzą przeto, Muzo! krocz —
(Nieobcą ci liryka)
I w mego ducha wnikłszy głąb’,
Bierz z półki, «sympatica!»

Więc: sympatica! Pieśni, płyń!
Nie żałuj skrzydeł lotu!
Nobile verbum rzekło się —
«Kobyłka więc u płotu»!

Nobile verbum rzekło się,
Natchnionej Muzy słowo!
Bez zwłoki w akord uderz mol
I zacząć chciej ab ovo.
Niech nam się zdaje, jak przez sen,
W podniecie wyobraźni,
Że podpisany niżej wieszcz
W dłużniczej jęczy kaźni,
Że się wypłaty zbliża dzień,
Wierzyciel klamki ima,
A wieszcz (przypomnę, że to sen)
W kieszeni grosza nié ma.
Strach! sytuacya przykrą jest,
Los czarny jako sadze!
Posłuchać, czytelniku! racz —
Jak sobie wtedy radzę!
O ile pora jeszcze jest
Obecność unieść z domu,
O ile drugie wyjście mam —
Uchodzę po kryjomu.
Śpiesznie po schodach pędzę w dół,
Znajomych mijam ludzi...
Tymczasem kuzyn puka wciąż,
Dopóki się nie znudzi.
Sposób ten prosty dobrym jest
I dosyć nawet w modzie —
Warunek jeden: trzeba być
Koniecznie z stróżem w zgodzie.
Gdy nazbyt bowiem długo chcesz
Żyć w sferze nieobecnych,
Chytry wierzyciel chwyta się
Czasami środków niecnych!
I najpierw stróża w zwiady śle,
Stąd bardzo łatwa zdrada —
Za sobą tedy stróża mieć
Koniecznie ci wypada.
Niewielki zresztą to jest koszt
Odnośnie do usługi,
Boć łatwiej przecie dychę dać,
Niż własne płacić długi!

Nie zawsze jednak środek ten
W praktyce da się użyć —
Na przykład jedno wyjście masz.....
Nie sposób ściany burzyć!
Wierzyciel rankiem zaszedł cię,
Gdyś spał jak suseł w jamie —
I puka... Puka groźny wróg,
Omal drzwi nie wyłamie!
Nie wiedząc, kto ci budzi sen,
Wybiegasz na przedsienie....
W progu znajomy słyszysz głos:
Moje uszanowienie!
Przepadło! Głosu tego dźwięk
Złudzeniom tamę kładzie!
Za późno — gdy wierzyciel tuż —
Myśleć o rejteradzie!
Za późno! dzienny bije blask,
Otwarte drzwi szeroko...
Jesteś jak szarak wpośród pól!
Wierzyciel wziął na oko...
Czujesz na sobie dwoje ócz
Utkwionych jak sztylety...
I choćbyś z duszy drapnąć chciał,
Nie możesz już, niestety!
Cóż więc, nieszczęsny! począć masz,
Schwytany w samołówkę?
Oto wesołą minę zrób
I pal na wstępie mówkę:
«Ach! jak to dobrze składa się,
Że widzę dzisiaj pana!
Bo miałem właśnie pisać doń...
Wyjeżdżam jutro z rana...»
(To mówiąc, z gościa chałat zdejm,
Sam na wieszadłach zawieś)
«...Ciotka depeszą wzywa mię,
Abym przyjechał na wieś,
Ta ciotka, co to... pan już wie?...
Bezdzietna kobiecina!
Majątek ładny... lasy... młyn...
A kocha mnie jak syna!

Staruszka snać z zarządem dóbr
Zbyt wielki ma ambaras...
A może słaba? Późny wiek...
Więc muszę jechać zaraz...»
Po takim wstępie parę słów
O cenach zboża zamień...
Spytaj: czy lasy płacą dziś?
Po czemu wełny kamień?
O pośrednictwo w handlu proś,
Łechtając wrogie serce...
Skoro zaś poznasz, że cię już
Uznał za spadkobiercę,
Korzystaj z chwili i sam proś,
By zechciał się obliczyć...
Jeżeliś dobrze rolę grał,
To możesz dopożyczyć!
Możesz na koszta drogi wziąć
(Sam wróg będzie nastawał)...
Mnie sympatyczny środek ten
Zazwyczaj się udawał!
Bywa jednakże — jeśli nić
Snuć nazbyt długo z motka, —
Że ostatecznie przeje się
Najstarsza w świecie ciotka.
W takim wypadku, radzę, zmień
Płodozmian w twej sperandzie...
Ciotunię niechaj wuj lub stryj
Zastąpią na wokandzie.
Yankesem możesz stryja mieć,
A wuj (tytułem próby)...
Przypuśćmy... że plantacye ma
W dziewiczych ziemiach Kuby.
Sprawdzać nie będzie przecież nikt,
Bo to nie Kock lub Rypin...
Śmiało rodzinę wypraw więc
Chociażby do Filipin!
I w dalszym ciągu w smutku twym
Przyszłości maluj zorze...
Wierzaj! niewinny środek ten
Na długo starczyć może!

Równie zbawienny wywrze wpływ
(Jak słońce na inspekta),
Gdy ci pozwala szczęsny los
Małżeńskie snuć projekta.
Jeśliś więc kawalerem jest,
Nie żałuj słów w tym celu!
Rozprawiaj: jak urządzisz dom,
O ślubie... o weselu!
O wdziękach narzeczonej mów,
Od stóp opisz do głowy!
Przyszłego papy wynoś takt!
Mów nawet... o teściowéj!
O intercyzie wspomnieć chciej,
Posagu wzmiankę kołysz!
A ręczę — że wierzyciel twój
Zapomni, żeś jest hołysz!
A gdy — po szkodzie — pozna błąd,
Żądając, aby płacić...
Odpowiedz: «Kto miłością żył,
Ten zawsze musiał stracić!»
Przykładów mu tysiące daj
(A nie brak ich pod słońcem) —
Wszak kto za sercem tylko szedł,
Ten błądził koniec końcem!
Jeżeli zaś, pomimo to,
Nie zwalczysz przeciwnika —
Wtedy — choć pewne koszta są —
Zastosuj: narcotica.

Zbytecznym — sądzę — byłby wstęp;
Wiadomo, że narkotyk
Na każdy oddziaływa zmysł:
Na wzrok, smak, węch, słuch, dotyk!
Że w szybsze tętno wprawia puls,
Pośpieszniej krew utlenia,
Podnieca mózg, wprawiając myśl
W stan złud i podniecenia.
Wiadomo, jak znamienny wpływ
Na Turka miewa haszysz, —

Największych tchórzy zmienia w lwy...
Niczem ich nie zastraszysz!
Po opium Chińczyk gotów znieść
Najsroższe bicie w pięty;
Znam wieszczów, w których whisky, grok,
Roznieca ogień święty!
A cóż dopiero zwykły tłum?
Przeciętni śmiertelnicy?
U takich następuje zwrot
Po pierwszej już szklanicy;
Po drugiej myśli zwykły bieg
Zatacza się jak kula,
Po trzeciej, czwartej, wzrasta wir,
A serce się rozczula.
Wtedy najsroższy mięknie wróg,
Dłoń dłoni szuka rada,
Zawiść, szykana, niby rtęć,
Poniżej zera spada —
I ten, co dotąd ścigał cię
Na trzeźwo tak zawzięcie,
W rozstroju ducha gotów jest
Poprzestać na procencie!
Jedyna trudność w sprawie tej
(I miły mniej warunek),
Ze wierzycieli zwykłych ród
Nie każdy pije trunek.
Ze w piciu mają system swój
I tej maksymie służą,
Iż, o ile kto stawia im,
Zazwyczaj piją... dużo!
Z tych względów — radzę — więcej dbaj
O ilość, niż o dobór —
Nie dawaj — jak to mówi gmin —
Najlepszych cieląt z obór!
Nie leć na porter — zwłaszcza zaś
Węgrzynem nie chciej sadzić!
(In vino veritas — a więc
Sam mógłbyś się z czem zdradzić).
Stopniowo fetuj gości swych,
Mieszając trunek zwykły,

Dotąd — aż biesiadników twarz
Przybierze kolor ćwikły.
Więc piwko smokom lej a lej!
O ile zniesie dusza!
«Lagrowe,» «jasne,» «leżak,» «Chmiel:»
Junga czy Haberbusza.
Cygarem częstuj raz po raz
(Sztuk dziesięć za złotówkę),
A przedewszystkiem nacisk kładź
Na mocną szabasówkę.
Sam gardła szczędź i mało pij,
Zachęcaj w zamian gości...
Tak podlewając — pewnym bądź! —
Wyrośnie kwiat wdzięczności.
Ten ci opuści dwa na sto,
Ów wyrok sprolonguje,
Inny dopisze, zamiast brać...
Niech sobie dopisuje!
Co ci to szkodzi? kilka cyfr
Mniej, więcej — wszystko jedno!
Skoro sprzedażnych możesz dat
Uniknąć... (w tem tkwi sedno!).
Tak unikając przykrych zajść,
Jak wyżła w trawie bekas —
Możesz odłożyć długu zwrot
No... ad calendas graecas!

Nie zawsze jednak grzeczność, takt,
Pomyślny cel osiąga...
Jednym wystarcza słodycz słów,
Drugim... teorya drąga.
Potrzeba umieć dobrać klucz
Stosownie do otworu —
Nie można przeto trzymać się
Jednego pierwowzoru.
Zdarzyć się zatem może traf:
Wróg twardy jak opoka!
Nie wzrusza go uprzejmość twa,
Ni łza u rzęsy oka!

Daremnie w gardło trunek lać,
Napróżno karmić, poić!
Pijany, trzeźwy — w każdy dzień
Musi cię niepokoić!
Drwi sobie z przysiąg, czułych słów,
Przyjmując je cynicznie...
Z takim konieczność zmusza cię
Postąpić heroicznie.
Gdy więc już nadto dojadł ci,
Gdy na twą ciszę godzi —
Wtedy, choć z bólem, pokaż mu,
Którędy się wychodzi!
Za wychodzącym kilka słów
O lichwie rzuć z ukradka —
Bacz jednak pilnie, aby wróg
Ze sobą nie miał świadka.
Następnie gotuj się na szturm!
I w miarę swej możności,
Bez straty czasu, jakie masz,
Zabezpiecz ruchomości.
A więc pseudo-sprzedaż zrób
Na rzecz osoby trzeciej,
Przepisz na żonę, ciotkę, lub
Na dzieci — gdy masz dzieci.
Nadto — o ileś w dobrych jest
Stosunkach z gospodarzem —
Proś, aby za komorny dług
Owładnął inwentarzem.
Proś, by z należnych sobie praw
Pierwszeństwa chciał korzystać...
Jeżeli w piersiach serce ma,
Powinien na to przystać.

Przypuśćmy jednak taki zbieg:
Przespałeś moje rady!
Co czynić wtedy? — Z komód, szaf,
Usunąć chciej szuflady;
Stoliki, krzesła, inny sprzęt
Przekształcaj na trójnogi;

A odzież wszystką na grzbiet włóż
I.... czekaj na swe wrogi!
Gdy przyjdą, grzecznie przyjmij ich,
Zachowaj taktu pozór....
Lecz za nic w świecie nie chciej brać
«Zajęcia» pod swój dozór.
Niechaj wierzyciel znajdzie skład,
Dozorcę niech zapłaci....
I czeka na łożony koszt
Terminu licytacyi.
Na takie dictum srogi wróg
Zakończy zgodnie sprawę —
Albowiem skórka, prosta rzecz,
Nie starczy za wyprawę!

Takim jest trzeci z środków mych —
Zaś remedium czwarte
Praktykę ma za sobą lat
I historyczną kartę.
Od wieków bowiem głosi świat,
Od wieków przeszedł z zwyczaj
I niewzruszenie dotąd trwa
Aforyzm: Nie pożyczaj!
Gdy masz dwa grosze, wydaj grosz!
Sam sobie bądź dłużnikiem —
A będziesz z wierzycieli kpił
Na równi z «Poradnikiem...»

El.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kazimierz Laskowski.