Przygody czterech kobiet i jednej papugi/Tom IV/IV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (syn)
Tytuł Przygody czterech kobiet i jednej papugi
Wydawca Alexander Matuszewski
Data wyd. 1849
Druk Jan Jaworski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les Aventures de quatre femmes et d’un perroquet
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron
IV.

Nie można się domyśleć, jakiéj roskoszy doznają kobiety, będące tém czém była Lea opowiadając przeszłe życie swoje. Chcą zawsze zwalić na okoliczności pierwszy błąd swój, to jest pierwsze ogniwo tego nieskończenie długiego łańcucha, które nazywają miłościami swemi. Słysząc je mówiące, myślałbyś że się urodziły dla wypełnienia i wykonywania cnót spokojnych, dla podzielania najczystszych uczuć, i że tylko jakaś fatalność je zgubiła. O! bo też jakichże ta złośliwa fatalność nie używa tortur i niesłychanych mąk, aby zwyciężyć i tryumfować z czystéj dziewiczéj duszy? najpierwéj używa rozumowania, co wcale nie może się nazwać głupstwem, bo przecież przez rozumowanie szatan nagadał Ewie różnych rzeczy i tém ją zgubił; potém na pomoc temu rozumowaniu, przybywają niezbędne pomocnicze środki, jako to: pojazdy, kaszmiry, klejnoty, i t. d. a że kobieta w takim wieku nie ma jeszcze ustalonéj opinii religijnéj i politycznéj, nie gardzi więc złotem, otaczającém obrazy świętych i bezbożnych, królów i obranych niby bohaterów. I wobec tych pokuszeń, dusza upada, i to sprawiedliwie! bo w co by się też obróciły cnotliwe kobiety, gdyby wszystkie ogółem takiemi być mogły?
Jednakże są niektóre, mówiące prawdę. Są pomiędzy niemi takie jak Lea, które śród zepsucia i występku natchnione były duszą godną niebios, które chociaż zetknięciem się z nieczystością splamiły duszę, są jednak wstanie zachować ją nieskalaną i nienaruszoną, jak czasem znaleść można djament w kałuży. Takie kobiety ulegają, albo woli od ich woli silniejszéj albo najpierwszemu słowu ich serca. A że nie znajdują w koło siebie żadnéj z tych naturalnych podpór, które Bóg dzieciom daje; szukają jéj, i jeżeli ta podpora się złamie pod oparciem na niéj rąk ich, odchodzą smutnie zbolałe, i muszą wracać do tego świata i otoczenia, w które je urodzenie ich rzuciło i w które towarzystwo je popycha. Ale takie kobiety, powiedzmy prawdę, są cząstką wyjątkową, są wynalezioną poezyą występku, biorącego swój początek w miłości; jest to pierwszy upadek pierwszéj kobiety! Najczęściéj jednak bywają to córki fałszywych rodziców, postępujące drogami jakie im oni wskazali. Matka radami pomaga im do upadku, córki skłonnościami swemi bywają wciągnięte, a przypadek reszty dokonywa. Jest to spadkowość trwała i ciągła, jest to dziedzictwo nigdy nie przeczone, i nie powiemy na to: To szczęśliwie! ale wymówimy to wieczne słowo: tak być musi.
W istocie, cóżby się działo śród towarzystwa, które chociaż może cnót nie posiada, ale dziedziczy cnotliwe imiona na pokrycie występków swoich, co mówię stałoby się w takiem towarzystwie z biednym dzieckiem, jakiejś nierządnicy, które choćby samo z siebie najczystszém, najnięwinniejszém było, ale na któremby odbijała się chańba matki jego? Młode dziewczęta uciekałyby od niego, nawet i młodzi ludzie pogardzaliby tém sercem, w którém może skarby cnót, miłości i szczęścia są zamknięte. My szczerze wyznamy, że lubimy społeczeńswo takie jakie jest i być może, ze wszystkiemi jego błędami, z jego wdziękami, fałszywą barwą, z jego uczuciami i namiętnościami. Właśnie wielkie sprzeczności tworzą wielkie obrazy.
Pozwólmy światu obracać się tak samo jak się dotąd obracał. Wymagać od społeczeństwa ciągłéj doskonałości, jest to samo co wymagać po kobietach, aby zawsze miały jednakowe wdzięki, a kwiaty woń nieustającą, na cóż się to więc przyda? Gdy w piękny dzień letni, przechodząc przez las i w miejscu wpół ozłoconém promieniem słońca, a wpół ocienioném drzewami, spotkasz dwoje kochanków z jednostajnie, jak ich kroki, bijącemi sercami, których piękne oczy wyrażają miłość a uśmiech szczęście; czy przystąpisz do téj kobiety, któréj piękność w zadumienie cię wprawi, a pyszniłbyś się jéj miłością: czy przystąpisz do niéj po to, abyś się jéj zapytał, jakie dotąd życie wiodła? każda kobieta przychodząca na świat została obdarzona jednostajnym kapitałem miłości! No! otóż tak jest, te które widzisz że smutne, blade, przygasłe, które pogardzają poważnemi ludźmi, z których jak im się podoba potrafią dutków zrobić: to są te, które ufając pierwszéj swojéj miłości, powierzyły kochankowi swemu, cały skarb, całe bogactwo miłości dziewiczéj, i które raz ztrącone z niewinności swojéj, widziały uciekającego kochanka, jakby złodzieja z kosztownym skarbem, nie zostawiającego im choćby tylko trochę ułudy za całą jałmużnę. Gdy potém, żalem i boleścią tak im serce uschnie, że nawet ból się w nie już nie w ciśnie; spojrzą się w zwierciadło, ujrzą się pięknemi jeszcze, i w miejsce miłości zażądają zemsty: stają się Wtedy owemi okrutnemi kobietami, których wejrzenie pali a całus nie pocieszy; wtedy grają w grę nierówną, bo nic nie mają do dania, tylko wszystko do wzięcia. To też, co za sztuka wieli uśmiechu co za strategia w spojrzeniu! ileż hołdujących! ile ofiar! i dla zemszczenia się nad jednym, nad którym jednak nie mszczą się, ileż to dusz straconych, którychby nie zgubiły te kobiety z łatwą miłością, których słyszysz śpiewy i śmiechy, w najwyżéj oświeconych oknach w nocy w Paryżu.
Nie należy także posądzać nas o stronne pochwały miłostek z temi ostatniemi; pokazujemy tylko dobrą i złą stronę tego wszystkiego. Gdyby nam kazano wybierać dla jakiego naszego bardzo ukochanego przyjaciela, taką miłość jaką nastręczała Manon Lescaut albo taką jak Wirginia, wybralibyśmy tę co kochanka Desgrieugo wzbudzała; bo z utraty takiéj miłości można się pocieszyć a z tamtéj umrzeć! Oto jest cała przyczyna. A teraz pozwalamy Lei kończyć swoją historyą, jak to bywało mówili ojcowie nasi czyli raczéj ojcowie ojców naszych.
— Od dnia pierwszéj wizyty hrabiego, mówiła daléj Lea, nie widziałam mego ojca. Bądź przypadkiem, bądź umyślnie, nie spotkałam się z nim ani razu u mojéj matki. Zdawało mi się że naganiał moje postępowanie, i instynktem jakimsiś nie pytałam się o przyczynę jego oddalenia; chodziłam codzień do moich rodziców na śniadania, obiady, i moja matka któréj zbytki wzrastały w miarę mego powodzenia, zdawała się mnie uwielbiać. Wszystko szło dosyć dobrze. Jednakże chociaż sobie powtarzałam: że mogę tak postępować, ponieważ matka mi tak radziła; od chwili jak hrabiego wizyty zaczęły bywać dłuższe; jakoś zaczęłam bywać pomięszana i jakby zawstydzona w przytomności mojéj matki, zdawało mi się nie do pojęcia, aby można było dobry był tym sposobem jak ona mi radziła zakupywać sobie. Postanowiłam nie widywać jéj tylko bardzo rzadko, i żyć zupełnie u siebie saméj. Zresztą cokolwiek tylko zażądałam, hrabia natychmiast uskuteczniał. Byłam zupełną nowicjuszką, trzeba się przyznać, w sztuce zbytkowania, i w moich kaprysach i fantazyach, nie niszczyłam go bynajmniéj; to też on z wykwintnym swoim gustem, przybywał w pomoc mojéj niewiadomości. Każdego dnia przybywał mi jaki nowy klejnot, przyniesiony od świeżo wsławionego jubilera: przybywały mi kaszmiry, koronki i t. p. a każdy z podobnych darów napawał mnie radością, jak dziecko, któremu nową zabawkę dadzą. Byłam szczęśliwą, jednostajném, codzienném szczęściem, wypływającém z braku namiętności: dnie upływały dla mnie jedne po drugich, także be zmian żadnych. Nie kochałam hrabiego, jak się kocha ulubionego sercem, kochałam go tylko jak przyjaciela. Gdy był nieobecny, żałowałam że go niema przy mnie. Nie byłam zazdrosną, nie zapytywałam więc myślą nawet gdzie on też być może. On także nie miał dla mnie szalonéj jak to mówią miłości ale nigdzie mu tak dobrze nie było jak wtenczas kiedy był zemną. Moje zadziwienie, jakie na wszystko okazywałam, uszczęśliwiało go, i cieszył się otwierając mi na raz już wejście w ten świat: radował się z tego, ze mi mógł powiedzieć: „patrzaj, i używaj” W pierwszych chwilach, kiedy bywaliśmy na teatrze Włoskim lub operze wielkiéj, nie posiadałam się z radości gdy za otwarciem loży naszéj, wszyscy się odwracali, i kiedy szmer uwielbień i zazdrości moja przytomność wzbudzała, gdy dla mnie zapominano na chwilę Grisi; ten tryumf mnie upajał, a radość przyczyniła mi piękności, bo mogę wyznać, żem wtedy była bardzo piękną. Tu Lea że trzymała się, jakby dając sposobność Tristanowi, aby jéj powiedział: że nie zmieniłaś się nic od owego czasu.” Lecz Tristan nie wymówił ani słowa, Lea więc wróciła do opowiadania:
— Wielkie bogactwo i piękna kochanka, zciągają do człowieka posiadającego jedno z tego dwojga (a hrabia posiadał to oboje) wielką liczbę przyjaciół. Pojmujesz, że byłam nieznaną wszystkim tym młodym ludziom, pomiędzy któremi żył mój jedyny i wieczny rycerz. Tak dalece, że ustawicznie mnie lornetowali, i zdawało mi się że słyszę z poza lornetek: „Zkąd u djabła wynalazł tę kobietę?” hrabia pysznił się że mnie nie znano i że ja nikogo nie znałam, bo to nie jest rzecz łatwa mieć nieznaną kochankę w Paryżu.
Przyjaciele tedy, różnych używali sposobów aby mi mogli być przedstawionymi: kłaniali się hrabiemu z najdaléj jak go ujrzeć mogli, czy to na spacerze czy w teatrze, i nie wiedzieć co wymyślali, aby mogli być przyjętemi do naszego pojazdu albo naszéj loży; lecz hrabia odpowiadał im najuprzejmiejszym ukłonem, najmilszym i wdzięcznym uśmiechem, i na tém się rzecz cała kończyła.
Niezmiernie to ich intrygowało, a ciekawość zwiększała moje powodzenie. Najpewniejsza byłam, że nazajutrz, po okazaniu się na teatrze lub spacerze, gdzie mnie do zbytku uwielbiano, ujrzę służącego pana hrabiego z nowém jakiem pudełeczkiem, w którym coś nadzwyczaj ciekawego i pięknego odbiorę. Oskarżają nas że niszczymy mężczyzn. Matki mówią do synów swoich: „Strzeżcie się kobiet z teatru.“ Kobiety żony, mówią do swych mężów: „Nie bywajcie u aktorek.” Ale mój Boże! coby ci bogaci ludzie robili bez nas? Przeszliby po większéj części na tym świecie jak ludzie nie znani, gdyby nas nie mieli. Przedajemy im sławę w równéj zapłacie wartości, i niech sobie mówią co chcą, ale zaręczam ci, że często bardzo dary ich nie wynagradzają przykrości.
— Co do mnie, nie mogłam się uskarżać. Mała bardzo liczba kobiet mogła być tyle ile ja byłam szczęśliwą. Tyle tylko właśnie kochałam, ile potrzeba było abym poznała dobrą a nie złą stronę miłości. Byłam więc zupełnie zadowoloną z życia które pędziłam, szczególniéj kiedym go porównywała z życiem jakiebym była przymuszona prowadzić. Podług wszelkiego podobieństwa, musiałabym była zostać szwaczką, wstawać o siódméj godzinie, ść w pogodę jak i słotę, w grubych trzewikach, po robotę: i poprzestać po cało tygodniowej pracy, na przechadzce niedzielnéj; musiałbym była, tak samo nie zamężna jak i wtedy byłam, kochać kogoś, może jakiego brudnego rzemieślnika albo najwięcéj kupczyka. Bardzo to smutne takie życie, przynajmniéj złego punktu jak ja go widzę. Zamiast tego, jedno słowo zrobiło mnie bogatą, wesołą, któréj wszyscy zazdrościli; bez lego słowa byłabym została ubogą, smutną, i zazdroszczącą innym. Zresztą, to słowo nie znaczyło nic innego, tylko to, co Ewa do Adama w raju wymówiła, a do tego nie miałam jak ona odpowiedzialności utracenia raju.
Czy sądzisz drogi Tristanie, że to łatwo oprzeć się pokusom? że skoro młoda dziewczyna niczyjém przywiązaniem niestrzeżona, znajdzie się nagle między lakierni dwoma sprzecznemi położeniami, jakie ci opisałam, nie skłoni się na stronę świetniejszą, która naturalnie zdaje jéj się lepszą? a potém gdy myśli, jak w tenczas ja myślałam, że ten pierwszy związek, trwać wiecznie będzie, i że zostanie kobietą tak szanowaną, jak każda inna kupująca sobie imię posagiem swoim, albo mężczyzna przedający to imię? Do tego jeszcze, ta złota kopalnia z któréj co dzień czerpie i którą jednakowo zawsze widzi obfitą, czy nie zdaje jéj się że nigdy wyczerpaną być nie może? nie myśląc nad tém, że najmniejszy kaprys losu może ją zniszczyć. Nie przewiduje, że gdy się to stanie, gdy nastąpi wyschnięcie złotego źródła, potrzeba zbytku pieniędzy tak jéj się stanie konieczną że przedaje ciało i duszę, nad czém bardzo się może pierwszy raz wahała.
— Jednakże, jak ci mówiłam, zdawało się, że los mój zmienić się nie może tak prędko. Hrabia mnie zawsze kochał, a miłość jego zwiększyła się jeszcze, gdym mu powiedziała, że byłam przy nadziei. Od téj chwili, postanowiłam sobie, cała się poświęcić memu dziecięciu, żeby przyszło na świat nie z imieniem swojéj matki, za które późniéj musiałoby się rumienić. Odtąd, przysięgam ci, roskosze i uciechy świata, zdawały mi się czcze bardzo; wzdychałam tylko do chwili, kiedy będę mogła wątłéj i słabéj istocie wylać całe uczucie, całe przywiązanie, którego mu w dzieciństwie zupełnie brakowało, a którego tak pragnęłam. Jest w sercu kobiety jedna strona niebiańskiéj czystości, ostatni odbłysk błękitu rajskiego, to jest: miłość macierzyńska. Nie zdaje mi się aby znaleść się mogła kobieta, jakkolwiek spodlona, nikczemna i pogardzona od wszystkich, któraby na pierwsze drgnienie dziecięcia w swém łonie, nie doznała wrodzonego, samoistnego, religijnego uczucia, jakiegoby doznał tonący uchwyciwszy się brzegu i dziękujący Bogu za wybawienie. Czuje, pojmuje, rozumuje, że to co się w jéj łonie zawiera, nie jest to tylko dziecię, ale jest także przebaczeniem, bo widać że jéj Bóg nie potępił, gdy jéj daje takie szczęście! Co się jeszcze przyczynia do miłości matki to ta potrzeba opieki, którą każda kobieta czuje a wywrzeć nie może inszym sposobem, tylko w dzieciństwie nad lalką, zostawszy, zaś kobietą nad dzieckiem. Wasze prawa, zwyczaje i przemoc, tak nas z wszystkiego wydziedziczyły, tak z nas zrobiły przedmiot niepotrzebny do postępu towarzyskiego, że my wątpimy zawsze o sobie; i że dopiero w tenczas uczuwamy naszą wyższość, gdy we wnętrznościach naszych nosimy zakład od Boga nam dany! tak, bo nie wam silnym i pysznym, ale nam istotom wątłym Bóg dziecię powierza. Państwo, rządzenie kilką milionami ludzi już dojrzałych i wyrobionych, niczém nam się zdają w porównaniu téj miłéj istoty, powierzonéj nam do wyrobienia i doskonalenia, bo dopiero wtenczas jak podrośnie jak się jéj serce w zburzy namiętnościami, w tenczas tylko jest w stanie zapomnieć czasem matki swojéj dla ojca, miłości dla samolubswa. To co ci mówię, zdaje ci się obce, dziwne, nieprawdaż? i dziwisz się moralności którą wynurzam, po filozofii jaką z przesadą udawałam. Z kobietami styczność mając, nie trzeba się niczemu dziwić, mój drogi Tristanie; i jeżeli świat ma się wtedy dopiero skończyć, kiedy serce nasze poznaném zostanie, to świat narażonym jest trwać wiecznie jak jego stwórca; gdyż my same się nie znamy. Ale co jest najpewniejszém, to to, że w téj chwili jeszcze czuje tak jak wtenczas czułam: że gdyby mi Bóg dał dziecię, natychmiast oddaliłabym się od tego świata w którym, żyję a jakby urosło, jabym go tyle ukochała, że zmusiłabym go aby mnie błogosławiło i przebaczyło.
— Stanęło na tém: że byłam przy nadziei, że hrabia mnie uwielbiał, i że nie spodziewałam się tego co mi się wydarzyć miało.
— Przez kilka dni miałam pozostać sama: Urabia zmuszony był oddalić się. Ta okoliczność, to osamotnienie zbliżyło mnie trochę do matki mojéj, którą, jakem ci powiedziała rzadko widywałam. Otóż razu jednego o godzinie dziesiątéj w wieczór, siedząc czytałam książkę, gdy usłyszałam stukanie do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć, bo moja służąca była gdzieś wyszła — wszedł mój ojciec. Był tak zmieniony, tak mizerny, miał wzrok tak dziki, żem go się przestraszyła. Jednakże, niezamknęłam drzwi przed nim, mówiąc:
— „Wejdź mój ojcze!
Starał się uśmiechnąć i pocałował mnie, Poprowadziłam go do mego pokoju, prosiłam żeby usiadł, i wymówiłam:
— „Jak też to już dawno nie widziałam cię mój ojcze!
— „To prawda, odpowiedział: to też widzisz, ze naprawiam ten błąd, przychodząc dzisiejszego wieczora do ciebie. Wiedziałem że jesteś sama, tak, bo sama jesteś, nieprawdaż?
— „Tak jest mój ojcze.
— „Byłem więc, pewny że ci w niczém nie przeszkodzę: przyszedłem przeprosić cię, bo cię bardzo kochani moja droga Leo.
— To mówiąc, zbliżył się do mnie i uczułam oddech jego gorący, któren także winem czuć było: wstałam więc i chciałam stać lub przejść się trochę.
— „Ty się mnie boisz? przestraszam cię? odezwał się.
— „Nie mój ojcze, odsuwam się żeby nam było wygodniéj.
— „Ależ bo ja chcę żebyś mnie bardzo kochała, bo ja cię tyle kocham!
— Jeden tylko na świecie człowiek powiedział mi ten wyraz, i mój ojciec powtórzył mi go tym samym akcentem, z tém samém uczuciem jakem go pierwéj słyszała. Tym razem prawdziwie się przestraszyłam powstałam i wyjść chciałam.
— On także się podniósł, pobiegł za mną, objął mnie rękoma, usiadł, i posadził mnie na swoich kolanach.
— „Słuchaj mnie, mówił cichym głosem i z tém samém wejrzeniem które mnie tyle przerażało, że aż się trzęsłam, wiesz dla czego nie przychodziłem cię odwiedzać? oto dla tego, że cię kocham.
— „Dla tego że mnie kochasz?
— „Tak jest, dla tego że cię kocham i że jestem zazdrosny.
— „Względem kogo zazdrosny?
— „Zazdroszczę człowiekowi któremu cię matka twoja sprzedała.
— „Przecież wiesz że cię także kocham.
— „Ale to nie dosyć, ja chcę żebyś mnie kochała tak jak tamtego kochasz.
— I czułam że mnie ściska rękami, jak kleszczami żelaznemi.
— „Czyś zmysły stracił mój ojcze! zawołałam, chcąc się z rąk jego uwolnić i wydrzeć z mocy jego.
— „Nie, nie jestem waryatem, śmiejąc się, odpowiedział.
— „To w takim razie, jesteś podchmielonym; puść mnie, bo będę wołać i krzyczeć.
— „Jeżeli krzyczeć zaczniesz, to cię zabiję.
— I w téj chwili, przysięgam ci, że byłby to zrobił.
— „Lecz doprawdy, czego chcesz? zapytałam.
— „Czego chcę? czego chcę? chcę żebyś była moją.
— „Twoją! twoją! mój ojcze?
— „Tak jest, moją, moją, bo cię kocham; moją, bo nie sypiam, nie myślę tylko o tobie; moją, bo cierpię jak potępieniec z téj miłości, która mi głowę i serce pali. Nie chcę już cierpieć więcéj, pragnę cię posiadać i posiadać będę, tego wieczora, tej chwili nawet; tak, musisz należeć do tego, który dopóty chciał uchodzić za twego ojca, póki byłaś dzieckiem, ale nie teraz; nie, nie jestem twoim ojcem; jestem, czyli byłem tylko kochankiem twojéj matki; otóż tak jest wszystko.
— Wstydziłabym się mój drogi Tristanie, opowiedzieć ci całą tę scenę i walkę jaką ztoczyć musiałam, potém jego oświadczeniu. To coby było mogło mnie zgubić, właśnie mnie uratowało: w chwili gdy mnie siły opuszczały, noga mi się pośliznęła, czołem trąciłam o nogę od mego łóżka, a ten człowiek, tak straszny dopóki się gniewałam i byłam silniejszą na widok mojéj boleści siał się bezsilnym. Upadł mi do nóg, płakał, przepraszał.
— Obiecałam wszystko dla niego uczynić, aby mnie samą już zostawił.
— Odszedł przecie.
— Oh! czas też był, żeby sobie odszedł.
— W pięć minut potem, służąca moja powróciła.
— „Maryo odezwałam się, rób paczki składaj wszystko, wyjedziemy jutro.
— Nazajutrz rano wyszłam, kupiłam sobie pojazd pocztowy. Zabrałam co tylko miałam z pieniędzy i klejnotów, kazałam żeby konie do stelmacha przyprowadzono, gdzie od samego już rana rzeczy moje były poodnoszone. Napisałam do hrabiego: że wielkie zdarzenie, podobne nieszczęściu, zmuszało mnie natychmiast wyjechać. Przesiałam mu skazówkę, którędy przejeżdżać będę i gdzie się zatrzymam. A o dziesiątéj godzinie zrana toczył się mój pojazd po drodze do Lugdunu. Cała jeszcze byłam przerażona i zgnębiona sceną wczorajszą, moja zaś służąca nie pojmowała nic, co mnie mogło zmusić do tak szybkiego wyjazdu.
— Lecz to nie wszystko, gdy nieszczęście już zawita do jakiego domu, zostawia za sobą zawsze drzwi otwarte dla wejścia.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (syn) i tłumacza: anonimowy.