Któż ci jest przyczyną mój Jezu kochany,
Od kogoś na ten świat w tę nędzę przysłany? Tyś Pan nieba, czegoć trzeba Tu na ziemi, między temi Bydlętami.
Za co twój majestat tak jest poniżony?
Przed którym najwyższe zwykły padać Trony Na kolana, wielbiąc Pana, Stwórcę swego i wiecznego Szczęścia dawcę.
O Ojcze przedwieczny! cóż to za przyczyna?
Iż nam z górnych niebios zsyłasz swego Syna Tu na ziemię? aby plemię Śmiercią srogą i krwią drogą Ludzkie zbawił.
Niewinny baranku, Boże stwórco świata,
Idziesz z nieba do nas, boś nasza zapłata: Witaj Panie i kochanie! Ludu twego mizernego Zbawicielu.
Boże bądź pochwalon od wszego stworzenia,
Żeś nam dał pociechę z Syna narodzenia: On świat zbawi i to sprawi, Że strasznego i wiecznego Ujdziem piekła.
Pobłogosław Jezu nas lud twój ubogi, Ciesz, wspomagaj, ratuj, oddal gniew twój srogi: A my ciebie tu i w niebie Niech wielbimy i chwalimy, Na wiek wieków.
Cieszmy się i pod niebiosy
Wznośmy razem miłe głosy:
Bo wesoła dziś nowina,
Czysta Panna rodzi Syna. Bijcie w kotły, w trąby grajcie, A Jezusa przywitajcie, Nowonarodzonego.
Złożyła go na sianeczku,
Między bydlęty w żłobeczku:
Aniołowie go witają,
Chwałę z wysoka śpiewają. Bijcie w kotły, i t. d.
Pasztuszkowie na znak dany,
Znalazłszy Pana nad Pany,
Z pociechą serca witają,
Bogiem go swoim wyznają. Bijcie w kotły, i t. d.
Trzej Królowie ode wschodu,
Z darami swego narodu,
Do Betleem pospieszają,
Pokłon i dary mu dają. Bijcie w kotły, i t. d.
I my go też przywitajmy,
I wesoło zaśpiewajmy:
Witaj śliczne niewinniątko,
Zesłane z nieba dzieciątko. Bijcie w kotły, i t. d.
Tyś jest Synem najwyższego,
Tyś Panem świata całego:
Przez twe święte narodzenie,
Odpuść grzechy, daj zbawienie. Bijcie w kotły, i t. d.
Betleem święte! miasteczko wsławione,
Tyś przez Proroków z dawna ogłoszone: Według proroctwa Micheaszowego, Z ciebie miał wynijść Wódz ludu Bożego.
To się już dzisiaj spełniło na tobie,
Posiadasz Boga w maluczkiej osobie: O jakże wdzięcznie brzmią Anielskie pienia, Wyśpiewujące hymny uwielbienia.
Tych więc Aniołów i my naśladujmy,
Uczcijmy z niemi, z niemi się radujmy, Wołając: witaj o Panie nad Pany, Przez twych proroków zdawna obiecany.
Izaijaszu! wesel się wraz z nami,
Coś przejrzał duchem, my widzim oczami: Oto Panienka porodziła Syna Nie znając męża, jak wdzięczna nowina.
I Baruch wiernych przyszłym cieszył cudem,
Że Bóg na ziemi z swym zamieszka ludem: Pełniąc nadzieję, którą tęschność słodził, Dziś nam w Betleem Chrystus się narodził.
Izaijaszu! coś za ludem prosił,
I głos do Pana zastępów podnosił,
Ach witajże pożądana perło droga z nieba,
Gdy cały świat upragniony anielskiego chleba: W ciele ludzkiem Bóg jest skryty, Na pokarm ludziom obfity; Ciałem karmi, krwią napoi, By człowieka w chwale swojej Między wybranemi policzył.
Niedośćże to Boskie dziecię żeś na świecie z nami?
Ale jeszcze zimno cierpisz między bydlętami: Malusieńki Jezu w żłobie, Co za wielka miłość w tobie! Czyliż nie są wielkie dziwy, W ludzkiem ciele Bóg prawdziwy Przyszedł na zbawienie człowieka.
O miłości niepojęta jakżeś wielka była!
Iżeś się tu z niebieskiego tronu sprowadziła, A to do pustej szopiny, O niesłychane nowiny! Ach pokorny baraneczku, Twój odpoczynek w żłobeczku, Z dalekiej podróży niebieskiej.
Panna czysta gdy powiła, całuje członeczki,
Nakarmiwszy go piersiami, przywiera powieczki; Józef go siankiem okrywa, Maryja kołysąc śpiewa: Lulaj o moje kochanie, Synu mój, Stwórco i Panie, Lulajcie pieszczoty serdeczne.
Dla czegóż tak ostre życie Zbawiciel zaczyna?
Złości nasze zawiniły, cóż winna dziecina?
Uważ przeto każdy wierny, Jak wielce Bóg miłosierny! Odżałował Syna swego, By krew przelał dla grzesznego Człowieka, by wiecznie nie zginął.
Niech ci Jezu będą dzięki za twe narodzenie,
Bo przez nie zacząłeś nasze sprawować zbawienie: Miłość która to sprawiła, Iż cię do nas sprowadziła, Niech swą iskrą nas zapali, Abyśmy cię miłowali, Teraz i bez końca w wieczności.
PIEŚŃ VIII.
Witajże Dzieciątko z Panny narodzone!
W jasełkach na mrozie nago położone:
Witaj Królu nieba, Królu nieskończony,
Witaj i Monarcho nieprzezwyciężony.
Chwalcie go dziś wszyscy niebiescy duchowie,
Sławcie pod niebiosa cni Serafinowie:
Bo Jezus maleńki, Jezus ukochany,
Z nieba na świat ludziom zstąpił pożądany.
Chwalcie go dziś wszyscy powietrzni ptaszkowie,
Chwalcie czołgający ziemni robaczkowie,
Chwalcie dzieciąteczko Jezusa małego,
Dziś z przeczystej Panny nam narodzonego.
Chwalcie go wraz wszystkie po lasach zwierzęta,
Chwalcie i domowe pracowne bydlęta:
Bo Król i Monarcha, Pan nieba i ziemię,
Tak bardzo ukochał nędzne ludzkie plemię.
Ten który wysoko siedział na swym tronie,
I który na Boga Ojca bawił łonie,
Któremu się wszyscy Anieli kłaniali,
Któremu cześć, chwałę w każdy czas dawali:
Teraz o! jak w podłym Jezus leży żłobie,
W stajni między bydłem w tak lichej osobie;
Pójdźże tedy duszo do ukochanego,
Jak stworzenie jego do stwórcy swojego.
A gdzież go mam szukać? nędzna, utrapiona!
I kędyż go znajdę? zewsząd opuszczona!
Pójdę do Betleem, przebiegnę miasteczko,
Azaż tam Jezusa znajdę dzieciąteczko.
Powiedzże ktokolwiek wiesz o moim Bogu?
Oto leży w stajni na trosze barłogu.
Ach mój Jezu wdzięczny, serdeczne kochanie!
Ochłodo niebieska, duszy mej wzdychanie!
A cóż to ja widzę!.. widzę Pana mego,
Na trosze barłogu w stajni złożonego:
Od zimna srogiego podsiniały oczy,
Łza łzę popychając hojny strumień toczy.
A cóż ci to po tem Jezu najśliczniejszy,
Że tak wiele cierpisz Jezu najwdzięczniejszy?
Dla mnie to wiem pewnie, dla mej grzesznej duszy,
A przecie me serce na to się nie wzruszy.
Pójdę tedy prędko, pójdę bez odwłoki
Do ciebie mój Jezu, uczyń z tej opoki
Serce moje miękkie, niech się w oceanie
Łez twoich zanurzy, najłaskawszy Panie.
Narodzenie Chrystusowe, Dopełniło żądania
Patryarchów, których owe, Były częste wołania: Spuśćcie nieba Zbawiciela, Dla prośb częstych Izraela, Ześlijcie sprawiedliwego, Urodź ziemio Zbawcę swego.
Przyszedł poczęty w żywocie Panny niepokalanej,
W ubogiej ciała prostocie Od świata nieuznanej, Ani w własności przyjęty, Chociaż Bóg nad świętych święty: Któż się nie zdziwi ze łzami, Widząc Boga z bydlętami.
Pająki snują obicie, Ze słomy dywan drogi,
Z chust podłych zimne okrycie, Zamiast puchów barłogi, Miasto wonnego kadzidła, Duszące wyziewy bydła; Takie wygody gościowi, Czyni świat Stworzycielowi.
Oślica do Balaama Przemówiła cudownie,
Dawida i Abrahama Plemię się rodzi równie; Nie dziw tedy że wół osioł, Stwórcę za sobą uprosił,
Królewski ród zubożały Pałacu nie znajduje,
W stajni kąt i żłobek mały Za pokoje szanuje: Znać Bóg dumą świata gardzi, Kiedy podłość obrał bardziej, W której służą pastuszkowie, Nucą Panu Aniołowie:
Chwała bądź na wysokości Bogu, ludziom na ziemi
Pokój żyjącym w skromności, Których czyni świętemi Chrystusowe narodzenie, Przynoszące im zbawienie, Podług żądania Proroków, Gdy Bóg spuszczony z obłoków.
Niebieskie muzyki brzmijcie Bogu wraz człowiekowi,
Wszyscy go mile przyjmijcie, Dajcie pokłon Królowi: Anielskie chóry śpiewajcie, Pastuszkowie się zbiegajcie, Uznajcie Majestat w Bóstwie, Chociaż dziecina w ubóstwie.
Słodkie Aniołów śpiewania Weselcie kwilącego,
Pasterze znoście odziania Aby zagrzać drżącego: Wpatrując się myślą w dziecię, Nieco inszego powiecie,
Tylko godzien użalenia, W przykrościach rozweselenia.
Ten Pan choć w maleńkiem ciele, Serca myśli przenika;
Kto mu czyni mało wiele, W swej pamięci zamyka: Nie zaniedba dać nadgrody, Czyniącym co dla wygody Miłosierdzia żądających, W nędzy tak jak Pan płaczących.
Jego słowa wezmą skutek: Najmniejszym co czynicie,
Jeść, pić dając, ciesząc smutek, Nagim niosąc okrycie, To jakbyście mnie samemu Dali, dając ubogiemu; Za co weźmiecie po zgonie, Miejsce w Abrahama łonie.
Przeto miejmy przedsiewzięcie Od Pana narodzenia,
Żywot nasz prowadzić święcie Przez dobrych spraw czynienia: By była radość dzieciny, Z uczynków naszych przyczyny, Który z nieba zstąpił na to, By nam był wieczną zapłatą.
Na wiek wieków niechaj będzie Chwała Bogu naszemu,
I teraz niech słynie wszędzie Nowo narodzonemu, Który się nam w ciele zjawił, Ażeby nas wszystkich zbawił:
Bóg się rodzi, gwiazda wschodzi, Trzej Królowie od wschodu,
Tu z darami, ofiarami, Każdy swego narodu, Do Betleem gdzie złożony, Z Panny Chrystus narodzony, Jadą z licznemi dwory.
Murzynowie, Arabowie, Z Tarsu to są królowie;
Nauczeni, oświeceni, Ci święci trzej Magowie Przez Proroka Balaama, Co potwierdza gwiazda sama, Prowadząca do szopy.
Nie leniwi lecz skwapliwi, Swoje kraje rzucają,
A w te strony swe korony, W szopie Panu składają; Jeruzalem nawiedzając, I Heroda się pytając, Gdzie Król Chrystus narodzon.
Herod wita, Królów pyta, Co to za Król na świecie,
Obiecany i przysłany, W którym Judzkim powiecie: Na co rzekną, że Prorocy O niebieskiej jego mocy, Piszą z Ducha świętego.
Pozdrowiwszy, nawiedziwszy Jeruzalem żegnają,
A bez zwłoki spieszne kroki Do Betleem wraz dają: Melchiori z Baltazarem, Gaspar z znacznym złota darem, W szopie raczą Chrystusa.
Lubo w żłobie jednak sobie Dziecię Boga szacują;
Otworzywszy skarb złożywszy, Wonność, mirę darują: A w najczystsze Panny ręce Matki Bożej swe panience, Wdzięczne dary złożyli.
Złoto Pana, a kapłana Kadzidło oznaczało,
Mira znakiem mękę smakiem W tych darach wyrażało: Co Królowie gdy oddali, Pana w żłobie pożegnali, Z matką jego Maryją.
Więc w krainę, w swą dziedzinę Święci spieszą Panowie,
A w spocznieniu i zaśnieniu Z nieba stają posłowie:
Świętych Królów proste drogi, Rozkazują w domu progi Inszym wracać gościńcem.
I tak święci w łaskę wzięci, Od Pana wcielonego,
Przy radości, wesołości, Dla nas narodzonego, Wierni będąc wyznawali, Że Bóg zrodzon ogłaszali. Aby zbawił narody.
I my dary, z serc ofiary Dajmy Panu z Królami,
Miłość w złocie, zapach w cnocie, Mirę gorzką i z nami: Prosząc Pana poznanego, Boga w żłobie złożonego, By nas niebem darował.
PIEŚŃ XIV.
Boże i Królu jakież twoje trony!
Jakież ozdoby, jakie masz korony? Szopka i żłobek i nikczemne siano, Wszystkie dostatki które ci tu dano.
Gdzie się zostały szaty purpurowe,
Gdzie są szkarłaty, gdzie tkania perłowe? Mizerne siano! o jak ostra trawa! Czemu się miększą pościołką nie stawa.
Schowaj pod ziemię skarby swoje świecie,
Schowaj włodarzu rozkoszne twe kwiecie: Milszy jest Bogu żłobek siankiem słany, Niźli szpalerów złota pełne ściany.
Wyjdźcie xiążęta z ozdobnych pokoi,
Patrzcie czy Bogu tak leżyć przystoi: Żadnych się bogactw od was nie doprasza, Niech go okryje siankiem ręka wasza.
Wynijdźcie wszyscy co wygód pragniecie,
Patrzcie jak w nędzy leży Boskie dziecię, Jako pogardza świata dostatkami, Jako naucza gardzić rozkoszami.
Boże! coś zstąpił z niebios wysokości,
Nie pragniem bogactw, trzymaj nas w mierności: Wolimy cnoty nad bogate mienie, Przy którem trudno otrzymać zbawienie.
Twoja to łaska i upodobanie,
Za skarb na świecie największy nam stanie: O nią prosimy i onej pragniemy, Bo z nią szczęśliwość wieczną osiqgniemy.
Bóg w Trójcy świętej sprawił to w niebie,
Aby grzesznika przyjął do siebie: Który go przez grzech porzucił, Chce by się do niego wrócił, Dziwnym sposobem.
Bóg Ojciec Syna z łona swojego,
Zsyła na okup człeka grzesznego: Tak Bóg Syn, Jezus najmilszy, Idzie na świat, nie kto inszy, Zbawić człowieka.
Zstępuje Poseł z nieba górnego,
Jako pociecha ludu swojego: Bóg Ojciec swą wszechmocnością, I Duch święty swą mądrością, Wszystko to sprawił.
Panna poczęła i porodziła,
Gdy przez miesięcy dziewięć nosiła: Złożyła go na sianeczku, Dała pokłon dzieciąteczku, Z wielkiem weselem.
Pasterze którzy straż trzody mieli.
Światłość na niebie wielką ujrzeli: Anioł się im ukazuje, Do Betleem rozkazuje, Powitać Pana.
Gdy przybieżeli, dziecię we żłobie
Ubogo leży w ludzkiej osobie: Padli przed niem na kolana, Powitali swego Pana Narodzonego.
Panna się cieszy, dziecię całuje,
Niewczasu jego sercem żałuje, Mówiąc: synu mój kochany, Zdawna na świat pożądany, Bądź pochwalony.
Królowie dary oddają swoje,
Przyjmijże Dziecię wszystko to twoje: Pierwszy mu oddaje złoto, Mówiąc że już nie dbam o to, Bo cię miłuje.
Drugi kadzidło stawia przed Pana,
Znaj Stwórcę twego duszo kochana: Trzeci mirę ofiarował, Każdy co miał to darował Panu swojemu.
A my grzesznicy w grzechach ospali,
Trzeba żebyśmy pokłon oddali: Boć on nam odpuści grzechy, Da z sobą zażyć pociechy, Na wieki wieczne.
PIEŚŃ XVI.
Z łacińskiego: Infinitae — Melodyja taż sama.
Wspaniałości niezmierzonej,
I dobroci nieskończonej, Żłób nam widowisko otwiera. Tu miłość mdleje — Ogień ziębnieje, Tu Bóg w spocznieniu — słowo w milczeniu, Tu nieśmiertelny — Rodzi się śmiertelny.
Skrzydlaste co go wznaszają
Wiatry, tu go przerażają, Światłość prawdziwą noc pokrywa. By dwa słoneczka — Płaczą oczeczka, Lice kochane — Łzami oblane, Drżą niemowlątka — Członeczki dzieciątka.
Którego objąć nie może
Ziemia, niebo, w swym przestworze, Szczupłe przyodziewa powicie. Za dwór niebieski — Ma zły chlew wiejski, Co za pokrycie — Snieg mży na dziecię, Mróz srogi ściska — Wiatr się zewsząd wciska.
Ten co ziemi okrąg stworzył,
I ogrom nieba założył, Nie znalazł skłonienia na świecie. Nieba mieszkaniec — Tu jest wygnaniec; Co rozwesela — Pociech udziela, Zlewa się łzami — Pod wiatrów burzami.
Uporczywych serc i hardych,
Wychodźcie już z murów twardych, Wychodźcie córeczki Syońskie. Patrzcie na czyny — Króla dzieciny, Tron tego Pana — Z słomy i siana, Słudzy: osiołek — I mizerny wołek.
O Boże! tyś źródło czyste
Mej pociechy i wieczyste, O uweselenie Anielskie! O kochający! — O zbawiający! Tyżeś dzieciątko — Król niemowlątko? Tyżeś jest stwórca — Tyżeś nieba rządzca?
Jezu! któż cię określić może! Jakaż cię męczy — Miłość i dręczy? O światło świata! — W niebie odpłata, Zbawienia sprawco — Obrońco i dawco.
Kolebeczko! o sianeczko!
Pełna Boga stajeneczko! Panno rodzicielko! o dziecię! Dziecię zrodzone! — Słowo wcielone! Tu ogień wzrasta — Serca przyrasta, Tu pierś topnieje — Tu miłość drętwieje.
PIEŚŃ XVII.
Słyszę z nieba muzykę i Anielskie pieśni,
Sławią Boga że się nam do stajenki mieści: Nie chce rozum pojąć tego, Chyba okiem dojrzy czego, Czy się mu to nie śni.
Słyszę z nieba muzykę, jużci to na jawie,
Wyśpiewują o takiej dziwnej Boskiej sprawie: Że Bóg przyjął stan człowieka. Panieńskiego łaknie mleka, Ku ludzkiej naprawie.
Skoczmyż raźno kto pierwej do szopy przyskoczy,
Jużci widzę co nigdy nie widziały oczy: Wespół bydło z Aniołami, Bije w ziemię kolanami, I w żłobek się tłoczy.
A kto moje bydlęta nauczył mądrości,
Kto im podał do serca naukę miłości: Iż do dzieciny maleńkiej, I do jego matuleńki, Padły w uprzejmości.
Nierozumny osiołku! znasz ty w ciele Boga?
O wołeczku! Bógże to, co czci twoja noga? Toż to Bogu niebo ciasne, Słońce mu się ściele jasne, Na garstce barłogu.
Przecież moje bydlęta klękają w tej dobie,
Cóż się dziwię, Bóg stanął w dziecięcej osobie: O piękności w ludzkiem ciele! O ciałeczko! jako wiele Magnesu jest w tobie.
Pozwólże mi mateńko szczęśliwa i święta,
Wziąść na ręce Synaczka, aby te rączęta Duszę moją zapaliły, I z więzienia uwolniły, Zdjąwszy z onej pęta.
Cóści cóś do mnie dziecię śliczne przemówiło,
I z oczu swych pochodnie do serca rzuciło: Nikt nie zgadnie, jak mnie kradnie, Duch nie władnie, węglem padnie, A zgorzeć mu miło.
Zgińcie z oczu bogactwa, za nic złote góry
Serce się was nie chwyta, obłudne pozory: Nie jesteście mi łakome, Betleemską wolę słomę, i kącik obory.
Tam szczęśliwe ubóstwo, tam nędza bogata,
Niebo z skarbów obdziera i z Bogiem się brata: Ile Bóg jest w sobie drogi, Tyle mają te barłogi, Ta bydlęca chata.
Słyszę miłe śpiewanie, Anielskie kapele,
Komuż niebo wygrywa tak radosne trele? Być to musi że wesoło, Przy ubóstwie stawia czoło, Bóg mój w ludzkiem ciele.
Cóżeś znalazł jedyny Boski Synu w żłobie?
Czem cię ziemia daruje ulubionem tobie?
Czego niebo nie szafuje, Znalazł czem się kontentuje, W najuboższej dobie.
Z nieba zstąpił skwapliwie dla ludzkiej zdobyczy,
Niedostatek z niedolą w zysku swoim liczy: A na zastaw stawia Bóstwo, Aby w skarbie miał ubóstwo, W niem samem dziedziczy.
Na cóż ludzie niebaczni utarczki jak w boju,
O doczęslle bogactwa toczycie do znoju? Uczy dziecię z nieba dane, Że ubóstwo szacowane, W lepszym stawia stroju.
PIEŚŃ XIX.
Pasterze bieżeli gdy głos usłyszeli, śpiewania Anielskiego,
Znaleźli w żłobeczku w Betleem miasteczku, Jezusa maleńkiego: Osioł mu z wołem usługują, Klękają, znając adorują, Stworzyciela swojego.
Widząc to pasterze iż bydlęta szczerze Nieme, ukłon oddają;
Padli na kolana, tak wielkiego Pana Zaśpiewawszy witają: Zawitaj Boże utajony, Z Panienki czystej nardzony; Na twarze upadają.
Gdy się pokłonili, do trzody spieszyli Weseli pastuszkowie;
Bo gwiazdę ujrzeli, że dzień rozumieli, Alić to trzej królowie Od wschodu z darami jechali, By pokłon Panu królów dali Poddani Monarchowie.
Będąc blizko szopy, że poszyta w snopy, Bardzo się zadziwili;
Idą na pokoje, widząc bydląt dwoje, Myślą że pobłądzili: Majestat gdzie jest upatrują, Żłobek im z Panną pokazują, Dopiero się cieszyli.
Z najgłębszym ukłonem, przed takowym tronem, Na oblicze padali;
Z serdecznej ofiary swe trojakie dary, Jezusowi oddali: Te mile zbawiciel przyjmuje, Lecz bardziej serca ich szacuje, Że go Bogiem uznali.
Wszechmogący Boże! któż wymówić może, Co czynisz dla stworzenia;
Kiedy swoje Bóstwo zsyłasz na ubóstwo, I na srogie męczenia:
Niechże ci w Trójcy jedynemu, Cześć, chwała, Bogu przedwiecznemu Będzie, bez zakończenia.
PIEŚŃ XX.
Z narodzenia Pana dzień dziś wesoły,
Wyśpiewują chwałę Bogu żywioły: Radość ludzi wszędzie słynie, Anioł budzi przy dolinie Pasterzów co paśli pod borem woły.
Wypada wśród nocy ogień z obłoku,
Dumają pasterze w takim widoku: Każdy pyta co się dzieje? Czy nie świta? czy nie dnieje? Zkąd ta łona bije tak miła oku?
Ale gdy Anielskie głosy słyszeli,
Zaraz do Betleem prosto bieżeli: Tam witali w żłobie Pana, Poklękali na kolana, I oddali dary co z sobą wzięli.
Potem wykrzyknęli wgłos na przemiany,
Żyj Jezu maleńki na świat wydany: Niech ci Panie od nas chwała, Nie ustanie wiecznie trwała; Żyj, żyj Zbawicielu z nieba zesłany.
Odchodzą z Betleem pełni wesela,
Że już Bóg wysłuchał prośb Izraela: Gdy tej nocy to widziełi, Co prorocy widzieć chcieli, W ciele ludzkiem Boga i Zbawiciela.
I my z pastuszkami dziś się radujmy,
Chwałę z Aniołami wraz wyśpiewujmy: Bo ten Jezus z nieba dany, Weźmie nas między niebiany, Tylko go z całego serca miłujmy.
PIEŚŃ XXI.
Jezu śliczny kwiecie, zjawiony na świecie: A czemuż się w zimie rodzisz, Ciężki mróz na się przywodzisz, Nie na ciepłem lecie, nie na ciepłem lecie?