Biblia Wujka (1923)/Księga Rodzaju 18
I ukazał mu się Pan w dolinie Mambre, siedzącemu we drzwiach namiotu swego w samo gorąco dniowe.[1]
2 A gdy podniósł oczy swe, ukazali mu się trzej mężowie stojący blisko niego: które ujrzawszy wybieżał przeciwko im ze drzwi namiotu, i pokłonił się do ziemie.
3 I rzekł: Panie, jeźlim nalazł łaskę w oczach twoich, nie mijaj sługi twego:
4 Ale przyniosę troszkę wody, a umyjcie nogi wasze, i odpoczyńcie pod drzewem:
5 I przyniosę kęs chleba, i posilicie serce wasze, potem pójdziecie: dlategoście bowiem zstąpili do sługi swego. A oni rzekli: Uczyń, jakoś rzekł.
6 Pośpieszył się Abraham w namiot do Sary i rzekł jéj: Śpiesz się, trzy miarki światłéj mąki rozczyń, a naczyń podpłomyków.
7 Sam téż do bydła pobieżał, i wziął ztamtąd cielę młodziuchne i wyborne, i dał pacholęciu: który pośpieszył i uwarzył je.
8 Wziął téż masła i mleka i cielę, które był uwarzył, i położył przed nimi: a sam stał wedle nich pod drzewem.
9 A gdy się najedli, rzekli do niego: Gdzie jest Sara, żona twoja? on odpowiedział: Oto w namiecie jest.
10 Któremu rzekł: wracając się przyjdę do ciebie o tym czasie, dali Bóg zdrowie, a Sara, żona twoja będzie syna miała. Co usłyszawszy Sara, rozśmiała się za drzwiami namiotu. [2]
11 A byli oboje starzy i zeszłego wieku, i już były ustały Sarze białogłowskie rzeczy.
12 Która rozśmiała się potajemnie, mówiąc: Gdym się już zstarzała, i Pan mój jest stary, rozkoszy patrzyć będę?
13 I rzekł Pan do Abrahama: Czemu się rozśmiała Sara, mówiąc: Izaż prawdziwie porodzę, babą będąc?
14 Izali Bogu jest co trudnego? jako się rzekło, wrócę się do ciebie o tymże czasie, dali Bóg zdrowie: i będzie miała Sara syna.
15 Zaprzała Sara, mówiąc: Nie śmiałam się: bojaźnią przestraszona. A Pan: Nie jest, prawi, tak, aleś się śmiała.
16 Gdy tedy wstali z onąd mężowie, obrócili oczy ku Sodomie: a Abraham szedł wespół prowadząc je.
17 I rzekł Pan: Izali mogę zataić przed Abrahamem, co uczynię?
18 Ponieważ on ma być w lud wielki, i siły mocnéj, i błogosławione być mają w nim wszystkie narody ziemie?[3]
19 Wiem bowiem, iż rozkaże synom swoim i domowi swemu po sobie, aby strzegli drogi Pańskiéj, i czynili sąd i sprawiedliwość: aby przywiódł Pan dla Abrahama wszystko, co mówił do niego.
20 Rzekł tedy Pan: Krzyk Sodomy i Gomorry rozmnożył się, i grzech ich zbytnie ociężał.
21 Zstąpię i oglądam, jeźliż krzyk, który mię doszedł, skutkiem wypełnili, czyli nie tak jest, abym wiedział.
22 I obrócili się z onąd i poszli do Sodomy: lecz Abraham jeszcze stał przed Panem.
23 I przystąpiwszy się rzekł: Izali zatracisz sprawiedliwego z niezbożnym?
24 Jeźliż będzie pięćdziesiąt sprawiedliwych w mieście, zginąż społem? i nie przepuścisz miejscu onemu dla piącidziesiąt sprawiedliwych, jeźliż będą w niem?
25 Niech to daleko będzie od ciebie, abyś tę rzecz uczynić miał, i zabił sprawiedliwego z niezbożnym, ażeby był sprawiedliwy jako i niezbożny: nie twoja to, który sądzisz wszystkę ziemię: żadną miarą nie uczynisz sądu tego.
26 I rzekł Pan do niego: Jeźli najdę w Sodomie pięćdziesiąt sprawiedliwych w samem mieście, odpuszczę wszystkiemu miejscu dla nich.
27 A odpowiadając Abraham rzekł: Iżem raz począł, będę mówił do Pana mego, aczem proch i popiół.
28 A jeźliby mniéj piącią było sprawiedliwych, niż pięćdziesiąt, czy zatracisz dla czterdziestu i piąci wszystko miasto? I rzekł: Nie zatracę, jeźli tam najdę czterdziestu piąci.
29 Rzekł jeszcze do niego: A jeźli się tam najdą czterdzieści, co uczynisz? Odpowiedział: Nie zatracę dla czterdziestu.
30 Rzekł: Nie gniewaj się Panie, proszę, jeźli przemówię. A jeźli się tam najdą trzydzieści? Odpowiedział: Nie uczynię, jeźli tam najdę trzydziestu.
31 Rzekł: Gdyżem raz począł, będę mówił do Pana mego: A jeźli się tam najdą dwadzieścia? Odpowiedział: Nie zatracę dla dwudziestu.
32 Proszę, rzekł, nie gniewaj się Panie, jeźli jeszcze raz przerzekę: A jeźli się tam najdą dziesięć? Odpowiedział: Nie zatracę dla dziesiąci.
33 I poszedł Pan, jako przestał mówić do Abrahama: a on się téż wrócił na miejsce swoje.