Co robić? (Lenin, 1933)/V. „Plan“ ogólno-rosyjskiego pisma politycznego
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Co robić? |
Podtytuł | Palące zagadnienia naszego ruchu |
Wydawca | Wydawnictwo Partyjne |
Data wyd. | 1933 |
Druk | Poligrafkniga (Полиграфкнига) |
Miejsce wyd. | Moskwa |
Tłumacz | Felicja Pomorska |
Tytuł orygin. | Что дѣлать? Наболѣвшіе вопросы нашего движенія |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Największy błąd «Iskry» pod tym względem — pisze B. Kryczewski («Rab. Dieło», Nr. 10, str. 30), oskarżając nas o tendencję do «przeistoczenia teorji, przez wyizolowanie jej od praktyki, w martwą doktrynę» — to jej «plan» organizacji ogólno-partyjnej» (t. zn. artykuł p. t. «Od czego zacząć?»). Wtóruje mu Martynow, oświadczając, że «tendencja» «Iskry» do pomniejszania znaczenia postępowego biegu szarej walki codziennej w porozumieniu z propagandą błyskotliwych i opracowanych idej... została uwieńczona przez plan organizacji partyjnej, plan przedłożony w Nr. 4 w artykule p. t. «Od czego zacząć?» (tamże str. 61). Wreszcie w czasach najostatniejszych do ludzi, oburzających się na ten «plan» (cudzysłów ma wyrażać ironiczny wobec niego stosunek) przyłączył się również L. Nadieżdin w broszurze «Kanun rewolucji» («Wigilja rewolucji»), którą właśnie otrzymaliśmy (wydanie znanej nam już «grupy rewolucyjno-socjalistycznej» «Swoboda». W broszurze tej autor oświadcza, że mówić obecnie o organizacji, któraby niby nić ciągnęła się od pisma ogólno-rosyjskiego — to płodzić gabinetowe myśli i gabinetową pracę» (str. 126), to przejaw «literactwa» itp.
Że nasz terorysta okazał się solidarnym z obrońcami postępowego biegu szarej walki codziennej, nie może nas dziwić potem, jak ujawniliśmy korzenie tej solidarności w rozdziałach o polityce i organizacji. Musimy jednak już teraz zauważyć, że L. Nadieżdin i tylko on jeden spróbował sumiennie wniknąć w treść artykułu, który mu się nie spodobał, postarał się dać nań merytoryczną odpowiedź, gdy tymczasem «Rab. Dieło» nic absolutnie nie powiedziało merytorycznie, postarało się natomiast zagmatwać tylko sprawę zapomocą całej kupy nieprzyzwoitych demagogicznych wybryków. I jakkolwiek to jest nieprzyjemne, wypadnie przedewszystkiem stracić trochę czasu na oczyszczenie stajni Augiasza.
Przytoczymy wiązankę tych wyrażeń i wykrzykników, z któremi rzuciło się na nas «Rab. Dieło»: «Nie pismo może stworzyć organizację partyjną, lecz naodwrót».., «Pismo, stojące nad partją, poza jej kontrolą i niezależne od niej dzięki własnej sieci agientów»... «Jakim cudem «Iskra» zapomniała o faktycznie istniejących organizacjach socjaldemokratycznych tej partji, do której należy?»... «Posiadacze twardych zasad i odpowiedniego planu są też naczelnemi regulatorami realnej walki partji, dyktującemi partji wykonania swego planu»... «Plan wypędza nasze żywe i żywotne organizacje do państwa cieniów i chce powołać do życia fantastyczną sieć agientów»... «Gdyby plan «Iskry» został wykonany, to doprowadziłoby to do zupełnego wytrzebienia śladów formującej się u nas Socjaldemokratycznej Partji Robotniczej Rosji»... «Organ propagandystyczny staje się niekontrolowanym, samowładnym ustawodawcą całej praktycznej walki rewolucyjnej»... «Jak nasza partja powinna ustosunkować się wobec jej zupełnego podporządkowania autonomicznej redakcji» itd.
Jak czytelnik widzi z treści i tonu tych cytat, «Rab. Dieło» obraziło się. Ale obraziło się nie za siebie, lecz za organizacje i komitety naszej partji, które «Iskra» chce rzekomo wypędzić do państwa cieniów i nawet wytrzebić ich ślady. Co za zgroza! Dziwna jest tylko jedna rzecz. Artykuł «Od czego zacząć?» ukazał się w maju r. 1901, artykuły «Rab. Dieła» — we wrześniu r. 1901, teraz jest już połowa stycznia r. 1902. W ciągu całych tych 5 miesięcy (ani przed wrześniem, ani po wrześniu) ani jeden komitet partyjny i ani jedna organizacja partyjna nie wystąpiły z formalnym protestem przeciw temu potworowi, który chce wypędzić komitety i organizacje do państwa cieniów! A wszak w ciągu tego czasu i w «Iskrze» i w mnóstwie innych wydawnictw lokalnych i nielokalnych ukazały się dziesiątki i setki informacji ze wszystkich krańców Rosji. Jak się to stało, że ci, których chce się wypędzić do państwa cieniów, nie zauważyli tego i nie obrazili się o to, — obraziła się zaś osoba trzecia?
Stało się tak dlatego, że komitety i inne organizacje zajęte są prawdziwą pracą, a nie zabawą w «demokratyzm». Komitety przeczytały, artykuł «Od czego zacząć?», zobaczyły, że jest to próba «stworzenia określonego planu organizacji, ażeby do budowy tej organizacji można było zabrać się ze wszystkich stron, a ponieważ one doskonale wiedziały i widziały, że ani jedna z tych «wszystkich stron nie pomyśli o «zabraniu się do budowy», dopóki nie ujawni się, że budowa ta jest konieczna i plan architektoniczny dobry, to, naturalnie, nie przyszło im nawet do głowy, «obrażać się» za bezczelność ludzi, którzy powiedzieli w «Iskrze»: «Wobec niecierpiącej zwłoki wagi zagadnienia
decydujemy się ze swej strony przedstawić uwadze towarzyszy szkic planu, który rozwijamy szczegółowiej w przygotowywanej do druku broszurze». Czyż można było przy uczciwym stosunku do rzeczy nie zrozumieć, że jeżeli towarzysze przyjmą przedstawiony ich uwadze plan, to będą go wykonywali nie przez «podporządkowanie się», lecz z przekonania, że plan ten jest niezbędny dla naszej wspólnej sprawy, jeżeli zaś go nie przyjmą, — to «szkic» (co za pretensjonalne słowa, nieprawdaż?) pozostanie poprostu szkicem? Czyż nie jest to demagogja, jeżeli ze szkicem planu wojuje się nietylko w ten sposób, że go się «druzgoce» i radzi się towarzyszom odrzucić ten plan, — lecz i w ten sposób, że szczuje się ludzi mało doświadczonych w sprawie rewolucyjnej przeciw autorom szkicu za samo to, że ośmielają się oni «wydawać ustawy», występować w charakterze «naczelnych regulatorów», czyli że ośmielają się proponować szkic planu?? Czy może partja nasza rozwijać się i iść naprzód, jeżeli za próbę podniesienia działaczów lokalnych do poziomu szerszych poglądów, zadań, planów itd. będą wysuwane zarzuty nietylko z punktu widzenia niesłuszności tych poglądów, lecz z punktu widzenia «obrazy» o to, że «chcą» nas «podnosić»? Wszak oto L. Nadieżdin także «zdruzgotał» nasz plan, nie poniżył się jednak do takiej demagogji, której nie można już wytłumaczyć samą naiwnością albo prymitywnością poglądów politycznych, oskarżenie o «inspektorstwo nad partją» odrzucił stanowczo i od samego początku. I dlatego Nadieżdinowi można i należy odpowiedzieć na jego krytykę planu merytorycznie, «Rab. Diełu» zaś można odpowiedzieć jedynie pogardą.
Ale pogarda dla pisarza, poniżającego się do krzyku o «samowładztwie» i «podporządkowaniu» nie zwalnia nas jeszcze od obowiązku rozplatania tej gmatwaniny, którą tacy ludzie częstują czytelnika. I oto tu możemy naocznie wykazać wszystkim, jakiego pokroju są te utarte frazesy o «szerokim demokratyzmie». Oskarżają nas o zapominanie o komitetach, o chęć czy usiłowanie wypędzenia ich do państwa cieniów itp. Jak odpowiedzieć na te oskarżenia, kiedy my nie możemy opowiedzieć czytelnikowi prawie nic faktycznego o naszych rzeczywistych stosunkach z komitetami, nie możemy ze względów konspiracyjnych? Ludzie, którzy rzucają oskarżenia obelżywe i drażniące tłum, wyprzedzają nas wskutek swej niedyskrecji, wskutek swego pogardliwego stosunku do obowiązków rewolucjonisty, który starannie ukrywa przed oczyma świata te stosunki i związki, które posiada, które nawiązuje, albo usiłuje nawiązać. Zrozumiałą jest rzeczą, że konkurowania w dziedzinie «demokratyzmu» z takiemi ludźmi wyrzekamy się raz na zawsze. Co się zaś tyczy czytelnika, niewtajemniczonego we wszystkie sprawy partyjne, to jedynym środkiem spełnienia obowiązku względem niego jest opowiedzenie nie o tym, co istnieje i co jest im Werden[2], lecz o cząstce tego, co było i o czem wolno opowiadać, jako o przeszłości.
Bund robi aluzje do naszego «samozwaństwa»[3], zagraniczny «Związek» oskarża nas o usiłowanie wytrzebienia śladów partji. Proszę bardzo, panowie. Otrzymacie pełną satysfakcję, kiedy opowiemy publiczności cztery fakty z przeszłości.
Pierwszy[4] fakt. Członkowie jednego z «Związków Walki», którzy brali bezpośredni udział w zakładaniu naszej partji i w posyłaniu delegata na organizacyjny zjazd partyjny, zawierają umowy z jednym z członków grupy «Iskra» w sprawie założenia specjalnej bibljoteki robotniczej, któraby zaspokajała potrzeby całego ruchu.[5] Nie udaje się założyć bibljoteki robotniczej i napisane dla niej broszury «Zadania socjaldemokratów rosyjskich» i «Nowa Ustawa fabryczna»[6] trafiają drogą okólną i za pośrednictwem osób trzecich zagranicę, gdzie też zostają wydrukowane.
Drugi fakt. Członkowie Komitetu Centralnego Bundu zwracają się do pewnego z członków grupy «Iskra» z propozycją zorganizowania, jak wyrażał się wówczas Bund, «laboratorjum literackiego».[7] Wskazują przytem, że jeżeli nie uda się tego zrobić, to ruch nasz może się znacznie cofnąć. Wynikiem pertraktacji jest broszura «Sprawa robotnicza w Rosji»[8].
Trzeci fakt. Komitet Centralny Bundu za pośrednictwem pewnego miasteczka prowincjonalnego zwraca się do jednego z członków «Iskry» z propozycją, aby ten podjął się redagowania wznowionej «Raboczej Gazety» i, rozumie się, uzyskuje zgodę.[9] Propozycja potem się zmienia: proponują współpracę wobec nowej kombinacji z redakcją. I na to, rozumie się, uzyskuje się zgodę. Posyła się artykuły (które udało się zachować) — «Nasz program» — z bezpośrednim protestem przeciw bernsteinjadzie, zwrotowi ku literaturze legalnej i «Raboczej Myśli»; «Nasze najbliższe zadanie» («zorganizowanie organu partyjnego, wychodzącego regularnie i ściśle związanego ze wszystkiemi grupami lokalnemi»; braki panoszącego się «chałupnictwa»); «Palące zagadnienie» (analiza zarzutu, że z początku należy rozwinąć działalność grup lokalnych, później dopiero brać się do organizacji ogólnego pisma; naleganie na to, że «organizacja rewolucyjna» jest sprawą pierwszorzędnej wagi, — że należy «doprowadzić organizację, dyscyplinę i technikę konspiracyjną do największej doskonałości»)[10]. Propozycja wznowienia «Rab. Gazety» nie zostaje urzeczywistniona, i artykuły pozostają niewydrukowane.
Czwarty fakt. Członek komitetu, organizujący drugi kolejny zjazd naszej partji, komunikuje członkowi grupy «Iskra» program zjazdu i stawia kandydaturę tej grupy na redaktora wznowionej «Rab. Gazety». Jego wstępny, że tak powiem krok, zostaje następnie usankcjonowany i przez ten komitet, do którego on należał, i przez Komitet Centralny Bundu; grupa «Iskry» otrzymuje wskazówki o miejscu i czasie zjazdu, ale (nie mając pewności, czy będzie mogła z pewnych względów posłać delegata na ten zjazd) przygotowuje dla zjazdu także referat na piśmie. W referacie tym przeprowadza myśl, że przez sam tylko wybór Komitetu Centralnego nietylko nie rozwiążemy sprawy zjednoczenia w takim okresie zupełnego rozprzężenia, jaki przeżywamy, lecz że ryzykujemy, że skompromitujemy wielką ideę stworzenia partji w razie nowej szybkiej i zupełnej wsypy, która wobec panującego braku konspiracji jest bardziej niż prawdopodobna; że należy dlatego zacząć od wezwania wszystkich komitetów i wszystkich innych organizacyj, aby popierały wznowiony wspólny organ, który realnie powiąże wszystkie komitety faktycznemi więzami, realnie przygotuje grupę kierowników całego ruchu, — przeistoczyć zaś taką stworzoną przez komitety grupę w CK komitety i partja potrafią z łatwością, jak tylko grupa taka wzrośnie i wzmocni się. Zjazd jednak nie doszedł do skutku wskutek szeregu wsyp, referat zaś ze względów konspiracyjnych został zniszczony po przeczytaniu przez kilku zaledwie towarzyszy, w ich liczbie przez pełnomocników jednego komitetu.[11]
Niechaj czytelnik sam teraz sądzi o charakterze takich metod, jak aluzja do samozwaństwa ze strony Bundu albo jak argument «Rab. Dieła», że my chcemy wypędzić komitety do państwa cieniów, «zastąpić» organizację partyjną przez organizację rozpowszechniania poglądów pewnego pisma. Wszak to komitetom właśnie, na ich niejednokrotne zaproszenia, referowaliśmy o potrzebie przyjęcia określonego planu wspólnej pracy. Właśnie dla organizacji partyjnej opracowywaliśmy ten plan w artykułach do «Rab. Gazety» i w referacie na zjazd partyjny, znów na propozycję tych, którzy zajmowali w partji takie wpływowe stanowisko, że podejmowali inicjatywę (faktycznej) odbudowy partji. I dopiero potem, kiedy dwukrotne próby organizacji partyjnej, by wraz z nami wznowić oficjalnie centralny organ partyjny, zakończyły się niepowodzeniem, dopiero potem uważaliśmy wprost za swój obowiązek wystąpić z organem nieoficjalnym po to, by przy trzeciej próbie towarzysze mieli już przed sobą pewne rezultaty doświadczenia, a nie same tylko propozycje i wróżby. W chwili obecnej pewne rezultaty tego doświadczenia są już przed oczami wszystkich, i wszyscy towarzysze mogą osądzić, czy właściwie rozumieliśmy swój obowiązek i co należy myśleć o ludziach, którzy starają się wprowadzić w błąd osoby, nieobeznane z najbliższą przeszłością, z rozżalenia, że dowodziliśmy jednym — ich braku konsekwencji w sprawie «narodowej», innym — niedopuszczalności wahań, nie mających nic wspólnego z zasadami.
Całe sedno artykułu «Od czego zacząć» polega na postawieniu właśnie tego zagadnienia i na pozytywnem jego rozwiązaniu. Jedyną znaną nam próbę merytorycznego zanalizowania tego zagadnienia i dowiedzenia niezbędności negatywnego rozwiązania zrobił L. Nadieżdin, którego argumentację przytoczymy w całości:
Podkreślaliśmy te miejsca tej wymownej tyrady, które najplastyczniej świadczą o niesłuszności oceny naszego planu przez autora, i o niesłuszności wogóle jego punktu widzenia, przeciwstawianego tu «Iskrze». Jeżeli nie wychowamy mocnych politycznych organizacyj lokalnych, — to nawet najlepsze pismo — ogólno-rosyjskie nie będzie miało żadnego znaczenia. — Zupełnie słusznie. Ale sedno sprawy polega właśnie na tem, że niema innego środka wychowania mocnych organizacyj politycznych, jak tylko pismo ogólno-rosyjskie. Autor przeoczył najistotniejsze oświadczenie «Iskry», złożone przez nią przed przystąpieniem do wyłuszczenia «planu»: niezbędną jest rzeczą «wezwanie» do stworzenia organizacji rewolucyjnej, zdolnej do zjednoczenia wszystkich sił i kierowania ruchem nietylko z nazwy lecz i faktycznie, t. j. organizacji zawsze gotowej do poparcia wszelkiego protestu i wszelkiego wybuchu, wyzyskania ich dla pomnożenia i wzmocnienia sił armji wojennych nadających się do rozstrzygającego boju». Ale obecnie po lutym i marcu, zgodzą się z tem zasadniczo wszyscy — ciągnie dalej «Iskra», — a nam potrzeba nie zasadniczego, lecz praktycznego rozstrzygnięcia sprawy, trzeba niezwłocznie opracować taki określony plan budowy, żeby zaraz wszyscy z różnych stron mogli wziąć się do budowy. Nas zaś znowu ciągną wstecz od rozwiązania praktycznego — do zasadniczo słusznej, bezspornej, wielkiej, ale zupełnie niewystarczającej, zupełnie niezrozumiałej dla szerokich mas pracujących prawdy: «wychowywać mocne organizacje polityczne»! Nie o tem już mowa, szanowny autorze, lecz o tem, jak właśnie należy wychowywać i wychować!
Niesłuszne jest twierdzenie, że «prowadziliśmy głównie pracę wśród robotników inteligentnych, masy zaś prowadziły prawie wyłącznie walkę ekonomiczną». W takiej formie twierdzenie to stacza się do właściwego pismu «Swoboda» i z gruntu błędnego przeciwstawiania robotników inteligentnych «masie». Nasi nawet inteligentni robotnicy w latach ostatnich «prowadzili prawie wyłącznie walkę ekonomiczną». To — z jednej strony. Z drugiej zaś — masy też nigdy nie nauczą się prowadzić walki politycznej, dopóki my nie pomożemy do wychowania kierowników tej walki, zarówno z pośród inteligentnych robotników, jak i pośród inteligentów; wychować się zaś mogą tacy kierownicy wyłącznie na systematycznej, bieżącej ocenie wszystkich stron naszego życia politycznego, wszystkich prób protestu i walki różnych klas i z różnych powodów. Dlatego mówić o «wychowaniu organizacyj politycznych» i jednocześnie przeciwstawiać «papierową sprawę» pisma politycznego — «żywej politycznej pracy lokalnej» jest rzeczą poprostu śmieszną! Przecież podany w «Iskrze» «plan» pisma zmierza właśnie do «planu» wyrobienia takiej «gotowości bojowej», żeby podtrzymywać i ruch bezrobotnych, i bunty chłopskie, i niezadowolenie działaczy ziemskich, i «oburzenie ludności przeciw rozpasanemu satrapie carskiemu» itp. Ktokolwiek jest obeznany z ruchem, ten wie z całą dokładnością, że olbrzymia większość organizacyj lokalnych nawet nie myśli o tem, że wiele z nakreślonych tu perspektyw «żywej pracy politycznej» ani razu jeszcze nie były wprowadzane w życie przez żadną organizację, że np.
próba zwrócenia uwagi na wzrost niezadowolenia i protestu wśród inteligencji ziemskiej wywołuje uczucie zakłopotanego zdumienia i u Nadieżdina («panie boże, czy to czasem nie dla ziemców jest ten organ?», «Kanun», str. 129) i u ekonomistów (Nr. 12 «Iskry», list) i u wielu praktyków. W tych warunkach «zacząć» można jedynie od tego, żeby pobudzić ludzi do myślenia o tem wszystkiem, pobudzić ich do podsumowywania i uogólniania wszystkich i wszelakich przebłysków fermentu i walki czynnej. W naszych czasach obniżenia zadań socjaldemokratycznych «żywą robotę polityczną» można zacząć wyłącznie, od żywej agitacji politycznej, która jest niemożliwa bez pisma ogólnorosyjskiego, często wychodzącego i należycie rozpowszechnianego.
Ludzie, dopatrujący się w «planie» «Iskry» przejawu «literackości», nie zrozumieli zupełnie samej istoty planu, dojrzawszy cel w tem, co zostało wysunięte jako najbardziej w chwili obecnej odpowiedni środek. Ludzie ci nie zadali sobie trudu zastanowić się nad dwoma porównaniami, które poglądowo ilustrowały przedłożony plan. Postawienie politycznego pisma ogólno-rosyjskiego — mówiła «Iskra» — powinno być tą podstawową nicią, której trzymając się, moglibyśmy niezachwianie rozwijać, pogłębiać i rozszerzać tę organizację (t. zn. organizację rewolucyjną, zawsze gotową do podtrzymania wszelkiego protestu i wszelkiego wybuchu). Powiedzcie z łaski swojej: kiedy murarze kładą w różnych miejscach kamienie węgielne pod wielką i niewidzianą dotąd budowlę — czy to nie «papierowa» sprawa, jeśli przeciągają oni nić, która ułatwia znalezienie odpowiedniego miejsca pod owe kamienie, wskazuje ostateczny cel ogólnej pracy, daje możność zużytkowania nietylko każdego kamienia, lecz również każdego kawałka kamienia, które łącząc się w całość z poprzedniemi i następnemi, tworzą skończoną i wszechogarniającą linję? I czy nie przeżywamy właśnie takiej chwili w naszem życiu partyjnym, kiedy mamy i kamienie i murarzy, a brak tylko tej widomej dla wszystkich nici, za którą wszyscy mogliby się uchwycić? Niech tam sobie krzyczą, że przeciągając nić, chcemy komenderować: gdybyśmy chcieli komenderować, to napisalibyśmy zamiast «Iskra» Nr. 1 — «Raboczaja Gazeta» Nr. 3, jak nam proponowali niektórzy towarzysze i jak to mielibyśmy zupełne prawo zrobić po tych wypadkach, o których była mowa wyżej.[12] Nie zrobiliśmy jednak tego: chcieliśmy zachować wolną rękę dla nieprzejednanej walki z wszelkiego rodzaju pseudo-socjaldemokratami; chcieliśmy, aby nić naszą, jeśli została przeciągnięta właściwie, zaczęto szanować za jej właściwość, a nie za to, że przeciągnięta została przez organ oficjalny.
«Sprawa zjednoczenia działalności lokalnej w organach centralnych obraca się w zaczarowanem kole, — poucza nas L. Nadieżdin — dla zjednoczenia niezbędna jest jednorodność składników, ta zaś jednorodność może ze swej strony być stworzona jedynie przez coś jednoczącego, ale to jednoczące może być wytworem mocnych organizacyj lokalnych, które obecnie bynajmniej nie odznaczają się jednorodnym charakterem». Jest to prawda równie szanowna i równie bezsprzeczna, jak to, że należy wychowywać mocne organizacje polityczne. Prawda — równie jak tamta — bezpłodna. Każde zagadnienie «obraca się w zaczarowanem kole, albowiem całe życie polityczne — to niekończący się łańcuch złożony z nieskończonego szeregu ogniw. Cała sztuka polityki na tem właśnie polega, żeby znaleźć i mocno-mocno uchwycić za takie właśnie ogniwo, które najtrudniej będzie wytrącić nam z rąk, które w danej chwili jest najważniejsze, które najpewniej gwarantuje posiadaczowi ogniwka posiadanie całego łańcucha.[13] Gdybyśmy mieli brygadę doświadczonych murarzy, tak sharmonizowanych ze sobą w pracy, że mogliby bez nici kłaść kamienie tam właśnie, gdzie należy — (to wcale nie jest niemożliwe, jeśli mówić abstrakcyjnie), to moglibyśmy bodaj wziąć się i do drugiego ogniwka. Ale na tem właśnie polega nieszczęście, że doświadczonych i sharmonizowanych w pracy murarzy jeszcze nie mamy, że na każdym kroku kamienie kładzie się zupełnie napróżno, nie według wspólnej nici, lecz tak rozsypane, że wróg zdmuchuje je poprostu, jakby to były nie kamienie, lecz ziarnka piasku.
Inne porównanie: «Pismo jest nietylko kolektywnym propagandystą i kolektywnym agitatorem, lecz również kolektywnym organizatorem. Pod tym względem można porównać je z rusztowaniem, które, wznoszone dokoła budowanego gmachu, wskazuje zarysy budowli, ułatwia poszczególnym pracownikom komunikować się przy budowie, pomaga im przy podziale pracy i ogarnianiu ogólnych wyników, osiągniętych przez zorganizowaną pracę»[14]. Prawda, jakie to podobne do przesadnej oceny własnej roli przez literata, człowieka pracy gabinetowej? Rusztowanie dla samego domu wcale nie jest potrzebne, rusztowanie buduje się z gorszego materjału, rusztowanie wznosi się na krótki czas i idzie na opał, skoro tylko budowa została choć zgruba zakończona. Jeżeli chodzi o budowę organizacyj rewolucyjnych, to doświadczenie uczy, że czasami udaje się zbudować je nawet bez rusztowania — weźcie lata siedemdziesiąte. Ale teraz u nas niepodobna sobie nawet wyobrażać możliwości wzniesienia potrzebnego nam gmachu bez rusztowania.
Nadieżdin nie zgadza się z tem i mówi: «dokoła pisma, w pracy dla niego skupią się ludzie, zorganizują się — myśli «Iskra». Ale przecież dla tych ludzi bliższą o wiele rzeczą byłoby skupić się i zorganizować dokoła sprawy bardziej konkretnej!» Tak, tak: «o wiele bliższą dokoła bardziej konkretnej»... Przysłowie rosyjskie mówi: nie pluj do studni — może sam będziesz musiał z niej pić. Ale są ludzie, gotowi do picia ze studni, do której już napluto. Do jakich to obrzydliwości nie dogadali się nasi świetni legalni «krytycy marksizmu» i nielegalni czciciele «Rab. Myśli» w imię tej większej konkretności! Jak przytłoczony jest cały nasz ruch przez tę ciasnotę, brak inicjatywy i nieśmiałość, usprawiedliwiane przez tradycyjne argumenty «o wiele bliżej dokoła czegoś konkretniejszego»! I Nadieżdin — uważając samego siebie za szczególnie czujnego na głos «życia», potępiający szczególnie surowo «gabinetowych uczonych», oskarżający (siląc się na dowcip) «Iskrę» o skłonność do dopatrywania się wszędzie ekonomizmu, wyobrażający sobie, że jest wyższy ponad podział na ortodoksów i krytyków — Nadieżdin nie spostrzega, że argumentami swemi leje wodę na młyn oburzającej go ciemnoty, że pije z takiej już doszczętnie zaplutej studni! Tak, niedość jest najszczerszego nawet oburzenia na ciasnotę, najgorętszej chęci podniesienia ludzi, korzących się tą ciasnotą — niedość tego, jeżeli oburzający się sam płynie bez steru i żagli i równie «żywiołowo», jak rewolucjoniści lat siedemdziesiątych, chwyta się «teroru ekscytatywnego», «bicia na alarm» itp. Przyjrzyjcie się temu «czemuś konkretniejszemu», dokoła czego — jak sądzi — «bliższą rzeczą» byłoby skupić się i zorganizować: 1) pisma lokalne, 2) przygotowanie do demonstracyj, 3) praca wśród bezrobotnych. Od pierwszego rzutu oka widać, że wszystkie te sprawy są wyrwane zupełnie przypadkowo, naoślep, byle cośkolwiek powiedzieć albowiem jakkolwiekbyśmy się zapatrywali na nie, widzieć w tem coś szczególnego, co specjalnie nadawałoby się do «skupienia i zorganizowania» jest już zupełnym nonsensem. Przecież ten sam Nadieżdin o kilka stronic dalej mówi: «czas-by już był stwierdzić poprostu fakt: praca lokalna jest strasznie mizerna, komitety nie robią nawet dziesiątej części tego, co mogłyby robić... te ośrodki skupiające, które mamy obecnie to — fikcja, to — biurokratyzm rewolucyjny, wzajemne mianowanie się na generałów i będzie to dopóty, dopóki nie powstaną mocne organizacje lokalne». W słowach tych, niewątpliwie, obok przesady, zawarte jest wiele gorzkiej prawdy, i czy doprawdy Nadieżdin nie widzi związku pomiędzy mizerną pracą lokalną a tą ciasnotą widnokręgu działaczy, małym rozmachom ich działalności, nieuniknionemi wobec braku przygotowania działaczy, zamykających się w ramach organizacyj lokalnych? Czy Nadieżdin podobnie, jak autor artykułu o organizacji w «Swobodzie», zapomniał, że przejściu do szerokiej prasy lokalnej (od r. 1898) towarzyszył szczególnie silny wzrost ekonomizmu i «chałupnictwa»? Ale wszak nawet gdyby możliwe było jako tako zadowalające postawienie «szerokiej prasy lokalnej» (dowiedliśmy wyżej, że jest to niemożliwe, poza zupełnie wyjątkowemi wypadkami), to i wówczas organy lokalne nie mogłyby «skupić i zorganizować» wszystkich sił rewolucjonistów dla wspólnego ataku na samowładztwo, dla kierownictwa jednolitą walką. Nie zapominajcie, że chodzi tu tylko o «skupiające», organizatorskie znaczenie pisma, i moglibyśmy zwrócić się do Nadieżdina, broniącego rozdrobnienia, z postawionem przez niego samego ironicznem zapytaniem: «czy nie odziedziczyliśmy skądciś 200.000 rewolucyjnych sił organizatorskich?» Następnie: «Przygotowywania do demonstracyj» nie można przeciwstawiać planowi «Iskry» już chociażby dlatego, że plan ten właśnie przewiduje jaknajszersze demonstracje jako jeden z celów; mowa zaś o wyborze środka praktycznego. Nadieżdin znów się tu zaplątał, ponieważ nie wziął pod uwagę, że «przygotowywać» demonstracje (które dotychczas w olbrzymiej większości wypadków odbywają się zupełnie żywiołowo) może wyłącznie armja już «skupiona i zorganizowana», my zaś właśnie nie umiemy skupiać i organizować. «Praca wśród bezrobotnych». Znów ta sama gmatwanina, albowiem praca ta — to również jedno z działań wojennych zmobilizowanej armji, nie zaś plan mobilizowania armji. Do jakiego stopnia Nadieżdin i tutaj nie docenia szkodliwości naszego rozdrobnienia, braku «200.000 sił», widać z następującego przykładu. «Iskrę» oskarżało wielu (między innymi — Nadieżdin) o to, że skąpo udziela wiadomości o bezrobociu, że przypadkowo tylko daje korespondencje o najcodzienniejszych zjawiskach życia wsi. Zarzut słuszny, ale nie jest to wina «Iskry». Usiłujemy «przeciągnąć nić» również przez wieś, prawie nigdzie jednak niema tam murarzy, i wobec tego musimy popierać każdego, ktokolwiek komunikuje nam najcodzienniejszy chociażby fakt, — w nadziei, że w ten sposób pomnożymy liczbę naszych współpracowników w tej dziedzinie i że to nareszcie nauczy nas wszystkich wybierać fakty rzeczywiście znamienne. Ale właśnie tego materjału, na którym możnaby było uczyć się, jest tak mało, że bez uogólnienia go na całą Rosję, nie byłoby absolutnie na czem się uczyć. Niewątpliwą jest rzeczą, że człowiek, posiadający chociażby w przybliżeniu takie zdolności agitatorskie i taką znajomość życia warstw najbiedniejszych, jakie okazuje Nadieżdin, mógłby przez agitację wśród bezrobotnych oddać nieocenione przysługi ruchowi, ale taki człowiek zakopałby poprostu swój talent w ziemi, gdyby nie postarał się o informowanie wszystkich towarzyszy rosyjskich o każdym kroku swej pracy, by służyć nauką i przykładem ludziom, którzy — w masie swej — nie umieją jeszcze wziąć się do nowej rzeczy.
Absolutnie wszyscy mówią teraz o tem, jak ważne jest zjednoczenie się, mówią o niezbędności «skupienia i zorganizowania», w większości jednak wypadków nikt nie ma żadnego dokładnego wyobrażenia o tem, od czego należy rozpocząć dzieło zjednoczenia i jak je poprowadzić. Wszyscy zgodzą się napewno z tem, że jeżeli np. «jednoczymy» poszczególne — powiedzmy dzielnicowe — kółka jednego miasta, to potrzebne są do tego wspólne instytucje, to znaczy nietylko ogólna nazwa «związek», lecz rzeczywiście wspólna praca, wymiana materjałów, wzajemne dzielenie się doświadczeniami i siłami, podział funkcyj już nietylko według dzielnic, lecz także według specjalności całej działalności miejskiej. Wszyscy zgodzą się z tem, że koszta solidnego aparatu konspiracyjnego nie mogą być pokryte (że użyjemy wyrażenia handlowego) ze środków (i materjalnych i ludzkich rzecz prosta) jednej dzielnicy, że na tem ciasnem polu nie może rozwinąć się talent specjalisty. To samo jednak tyczy również zjednoczenia poszczególnych miast, albowiem i takie pole działania, jak poszczególna prowincja, jest — jak się okazuje i jak już okazało się w historji naszego ruchu socjaldemokratycznego niezmiernie ciasne: dowodziliśmy tego szczegółowo wyżej i na przykładzie agitacji politycznej i na przykładzie pracy organizacyjnej. Trzeba, trzeba koniecznie i przedewszystkiem rozszerzyć to pole działania, stworzyć faktyczną łączność pomiędzy miastami na gruncie regularnej wspólnej pracy, albowiem rozdrobnienie dławi ludzi, którzy «siedzą, jak w jamie» (wedle wyrażenia autora jednego z listów do «Iskry»), nie wiedząc, co dzieje się na szerokim świecie, u kogo nauczyć się czegokolwiek, jak zdobyć doświadczenie, jak zaspokoić dążenie do szerokiej działalności. I obstaję w dalszym ciągu przy tem, że rozpocząć stwarzanie tej faktycznej łączności można jedynie na podstawie wspólnego pisma, jako jedynego regularnego przedsięwzięcia ogólno-rosyjskiego, które będzie podsumowywało wyniki najróżnorodniejszych rodzajów działalności i w ten sposób będzie pchało ludzi do ciągłego kroczenia naprzód po wszystkich licznych drogach, prowadzących do rewolucji, tak samo, jak wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Jeżeli chcemy zjednoczenia nietylko na gębę, to trzeba, aby każde kółko lokalne natychmiast poświęciło, powiedzmy, jedną czwartą swych sił na czynną pracę dla wspólnej sprawy, a pismo odrazu pokaże mu ogólne zarysy, zakres i charakter tej roboty, pokaże jakie luki są najmocniej właśnie odczuwane w całej działalności ogólno-rosyjskiej, gdzie brak jest agitacji, gdzie łączność jest słaba, jakie kółeczko wielkiego mechanizmu ogólnego mogłoby dane kółko poprawić albo zastąpić przez lepsze. Kółko, które jeszcze nie pracowało, lecz dopiero szuka pracy, mogłoby rozpoczynać pracę już nie jako chałupnik w oddzielnym małym warsztacie, chałupnik nie znający rozwoju «przemysłu» przed nim, ani ogólnego stanu obecnych sposobów produkcji w przemyśle, lecz jako spólnik w rozległem przedsiębiorstwie, odzwierciadlającem cały ogólno-rewolucyjny atak na samowładztwo. I im doskonalsze byłoby wykończenie każdego poszczególnego kółeczka, im większa liczba poszczególnych pracowników we wspólnem dziele, tem sieć nasza stawałaby się gęstsza i tem mniej zamieszania wywoływałyby w naszych szeregach nieuniknione wsypy.
Łączność faktyczną zaczęłaby stwarzać już sama funkcja rozpowszechniania pisma (gdyby to pismo zasługiwało na nazwę pisma, t. zn. gdyby wychodziło regularnie i nie raz na miesiąc, jak miesięcznik, lecz przynajmniej cztery razy na miesiąc). Obecnie stosunki między miastami dla potrzeb sprawy rewolucyjnej są niesłychanie rzadkie i — w każdym razie — są wyjątkiem, wówczas stosunki takie stałyby się regułą i zapewniłyby, rzecz prosta, nietylko kolportaż pisma, lecz również (co jest o wiele ważniejsze) wymianę doświadczenia, materjałów, sił i środków. Rozmach pracy rewolucyjnej zwiększyłby się po wielekroć, powodzenie zaś jednej miejscowości pobudzałoby stale towarzyszy, działających na drugim krańcu kraju do dalszego doskonalenia się, do chęci wyzyskania gotowego już doświadczenia. Praca lokalna stałaby się o wiele bogatsza i o wiele bardziej wielostronna, niż obecnie, rewelacje polityczne i ekonomiczne, zbierane po całej Rosji, dostarczałyby strawy duchowej robotnikom wszystkich zawodów i stojącym na wszelkich stopniach rozwoju, dostarczałyby materjału i pobudki do pogadanek i czytanek w najróżnorodniejszych sprawach, również poruszanych w aluzjach pism legalnych i w rozmowach prywatnych i we «wstydliwych» komunikatach rządowych. Każdy wybuch, każda demonstracja byłyby oceniane i rozpatrywane ze wszystkich stron we wszystkich dzielnicach Rosji i w ten sposób wywoływałyby chęć nie pozostawać w tyle za innymi, zrobić lepiej, niż inni (my, socjaliści, bynajmniej nie odrzucamy wogóle wszelkiego współzawodnictwa, wszelkiej «konkurencji»!) — świadomie przygotowywać to, co za pierwszym razem jakoś żywiołowo doszło do skutku, wyzyskać dogodne warunki danej miejscowości czy danej chwili dla zmienienia planu ataku itp. Jednocześnie to ożywienie pracy lokalnej nie doprowadziłoby do tego rozpaczliwego «przedśmiertnego» wytężania wszystkich sił i wystawiania na niebezpieczeństwo wszystkich ludzi, jak to obecnie najczęściej bywa przy każdej demonstracji lub przy każdym numerze pisma lokalnego: z jednej strony policji o wiele trudniej jest dotrzeć do «korzeni», skoro niewiadomo, w jakiej miejscowości należy ich szukać; z drugiej zaś — regularna wspólna praca nauczyłaby ludzi przystosowywać siłę danego ataku do danego stanu sił danego oddziału ogólnej armji (obecnie o takiem przystosowywaniu nikt nigdy prawie nawet nie myśli, albowiem w dziewięciu wypadkach na dziesięć ataki takie wybuchają żywiołowo) i ułatwiałaby «przewożenie» z innych miejscowości nietylko literatury, lecz i sił rewolucyjnych.
Obecnie w mnóstwie wypadków siły te spływają krwią w ciasnej pracy lokalnej, wówczas zaś istniałaby możliwość i ciągle byłyby powody do przerzucania każdego jako tako zdolnego agitatora czy organizatora z jednego krańca kraju na drugi. Zaczynając od małych podróży na koszt partji w sprawach partyjnych, ludzie przyzwyczajaliby się do całkowitego przechodzenia na utrzymanie partji, przyzwyczajaliby się do tego, że stawaliby się rewolucjonistami zawodowymi, wyrabiali się na prawdziwych wodzów politycznych.
I gdyby rzeczywiście udało się nam osiągnąć to, że wszystkie lub znaczna większość komitetów lokalnych, grup lokalnych i kółek czynnie wzięłaby się do wspólnego dzieła, to moglibyśmy w najbliższej przyszłości postawić pismo tygodniowe, regularnie rozpowszechniane w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy po całej Rosji. Pismo to stałoby się cząstką wielkiego miecha kowalskiego, rozdmuchującego każdą iskrę walki klasowej i oburzenia ludowego do rozmiarów powszechnego pożaru. Dokoła tej, bardzo niewinnej jeszcze i bardzo jeszcze niewielkiej samej przez się, lecz regularnej i w całem znaczeniu słowa wspólnej sprawy możnaby było systematycznie dobierać i szkolić stałą armję wypróbowanych bojowników. Po rusztowaniu tego wspólnego gmachu organizacyjnego szybko wznieśliby się i wysunęli z pośród naszych rewolucjonistów socjaldemokratyczni Żelabowowie, z pośród naszych robotników — rosyjscy Beblowie, którzy stanęliby na czele zmobilizowanej armji i poprowadzili cały lud do rozprawy z hańbą i przekleństwem Rosji.
Oto o czem trzeba marzyć!
∗ ∗
∗ |
«Trzeba marzyć!» Napisałem te słowa i przeraziłem się. Wyobraziłem sobie, że siedzę na «Zjeździe zjednoczeniowym», naprzeciw mnie siedzą redaktorzy i współpracownicy pisma «Rab. Dieła». I oto wstaje tow. Martynow i groźnie zwraca się do mnie: «Pozwólcie, że spytam, czy autonomiczna redakcja ma jeszcze prawo marzyć, bez uprzedniego zapytania się komitetów partyjnych?» Za nim zaś wstaje tow. Kryczewski (i pogłębiając filozoficznie tow. Martynowa, który dawno już pogłębił tow. Plechanowa) jeszcze groźniej mówi: «Ja idę dalej. Pytam, czy wogóle ma prawo marzyć marksista, jeżeli nie zapomina, że według Marksa, ludzkość zawsze stawia sobie zadania, możliwe do urzeczywistnienia i że taktyka — to proces wzrostu zadań, rosnących wraz z partją?».
Na samą myśl o tych groźnych zapytaniach ciarki mnie przechodzą, i myślę tylko o tem, gdzieby się ukryć. Spróbuję ukryć się za Pisarewa.
Marzeń tego rodzaju zbyt mało, niestety, jest w naszym ruchu. Winę zaś za to ponoszą chełpiący się swą trzeźwością, swą «bliskością» do rzeczy «konkretnych» przedstawiciele legalnej krytyki i nielegalnego[17] «chwostyzmu».
Z poprzedniego czytelnik widzi, że nasza «taktyka-plan» polega na odrzucaniu natychmiastowego «wezwania do szturmu», na żądaniu zorganizowania «regularnego oblężenia twierdzy nieprzyjacielskiej», albo innemi słowy, na żądaniu skierowania wszystkich wysiłków ku temu, żeby skupić, zorganizować, i zmobilizować stałą armję. Kiedy wyśmialiśmy «Rab. Dieło» za jego skok od ekonomizmu do krzyków o szturm (które rozległy się w kwietniu r. 1901, w Nr. 6 «Listka» «Rab. Dieła»), pismo to rzuciło się, rzecz prosta, na nas z oskarżeniem o «doktrynerstwo», niezrozumienie obowiązku rewolucyjnego, nawoływanie do ostrożności itp. Oczywiście nie zdziwiły nas ani trochę te oskarżenia w ustach ludzi, nie posiadających żadnych zasad i wykręcających się głęboką «taktyką-procesem», tak samo, jak nie zdziwiło nas i to, że takie same oskarżenie powtórzył Nadieżdin, żywiący wogóle wyniosłą pogardę dla stałych zasad programowych i taktycznych.
Mówią, że historja się nie powtarza. Ale Nadieżdin wszelkiemi siłami usiłuje powtórzyć ją i gorliwie kopjuje Tkaczewa, gardłując przeciw «rewolucyjnemu kulturalnictwu», krzycząc o «dzwonie na alarm» o specjalnym «punkcie widzenia wigilji rewolucji» itp. Zapomina on, najwidoczniej, o znanem powiedzeniu, że jeżeli oryginał wydarzenia historycznego jest tragedją, to jego kopja jest zaledwie farsą.[18] Próba zdobycia władzy, przygotowana przez propagandę Tkaczewa i urzeczywistniona za pomocą «zastraszającego» teroru, który istotnie zastraszał, próba ta była wspaniała,[19] a «ekscytatywny» teror maleńkiego Tkaczewa jest poprostu śmieszny, zwłaszcza zaś jest śmieszny, kiedy dopełnia go się ideją organizacji średniaków.
«Gdyby «Iskra» — pisze Nadieżdin — wyszła ze swej sfery literackości, zobaczyłaby, że jest to (takie zjawiska, jak list robotnika w «Iskrze», Nr. 7 itp.) symptomem tego, iż bardzo a bardzo prędko zacznie się «szturm» i mówić teraz (sic!) o organizacji, ciągnącej się nicią od pisma ogólno-rosyjskiego, znaczy płodzić myśli gabinetowe i pracę gabinetową. «Popatrzcie no, co to za nieprawdopodobna gmatwanina: z jednej strony — teror ekscytatywny i «organizacja średniaków» obok poglądu, że jest rzeczą «o wiele bliższą» skupić się wokół czegoś «bardziej konkretnego», w rodzaju pism lokalnych, z drugiej zaś strony «teraz» mówić o organizacji ogólno-rosyjskiej znaczy płodzić myśli gabinetowe, czyli mówiąc otwarciej i prościej «teraz» już zapóźno. A «szerokie postawienie pism lokalnych»? — to nie zapóźno, szanowny panie Nedieżdin? I porównajcie z tem punkt widzenia i taktykę «Iskry»: teror ekscytatywny — to głupstwo, mówić o organizacji średniaków właśnie i o szerokiem postawieniu pism lokalnych — znaczy to otwierać naościeź drzwi ekonomizmowi. Trzeba mówić o jedynej ogólno-rosyjskiej organizacji rewolucjonistów, i mówić o niej nie jest zapóźno dopóty, dopóki nie zacznie się prawdziwy, a nie papierowy szturm.
Zdumiewająca logika. Właśnie dlatego, że «masy nie są nasze», nierozumną i nieprzyzwoitą jest rzeczą krzyczeć o «szturmie» w tejże chwili, bo szturm — to atak wojska regularnego, nie zaś żywiołowy wybuch masy. Właśnie dlatego, że masa może zmieść i odepchnąć wojsko regularne, musimy koniecznie «nadążać» za żywiołowem ożywieniem ze swą pracą «wnoszenia» niezwykle systematycznej organizacji do wojska regularnego, im bowiem więcej «zdążymy» wnieść takiej organizacji, tem bardziej jest prawdopodobne, że wojsko regularne nie zostanie zmiecione przez masę, lecz że stanie w jej pierwszych szeregach i na jej czele. Nadieżdin plącze się dlatego, że wyobraża sobie, iż to systematycznie organizowane wojsko zajęte jest czemś, co je odrywa od masy, gdy w rzeczywistości wojsko to zajmuje się wyłącznie wszechstronną i wszechogarniającą agitacją polityczną, t. zn. właśnie pracą zbliżającą i zlewającą w jedną całość żywiołowo-niszczycielską siłę mas i świadomie niszczycielską siłę organizacji rewolucjonistów. Wszak wy, panowie, zrzucacie własną winę na kogo innego, albowiem właśnie grupa «Swoboda», wnosząc do programu teror, tem samem wzywa do organizacji terorystów, taka zaś organizacja rzeczywiście oderwałaby nasze wojsko od zbliżenia się z masą, która jeszcze niestety, nie jest naszą, która jeszcze, niestety, nie pyta lub mało nas pyta, kiedy i jak rozpoczynać działania wojenne.
«Przeoczymy samą rewolucję — straszy w dalszym ciągu Nadieżdin «Iskrę» — jak przeoczyliśmy obecne wydarzenia[20] które zwaliły się nam na głowę, jak piorun z jasnego nieba». Zdanie to, w związku z przytoczonem powyżej, nader poglądowo wykazuje nam niedorzeczność wymyślonego przez «Swobodę» specjalnego «punktu widzenia wigilji rewolucji».[21] Specjalny «punkt widzenia» sprowadza się, jeśli mówić wprost, do tego, że «teraz» zapóźno już na rozumowanie i przygotowywanie. Jeśli tak, o najszanowniejszy wrogu «literackości», to poco było pisać na 132 stronach druku «o zagadnieniach teorji[22] i taktyki»? Czy nie uważacie, że «punktowi widzenia wigilji rewolucji» bardziej odpowiadałoby wydanie 132 tysięcy odezw z krótkiem wezwaniem «bij ich»!?
Właśnie ten najmniej ryzykuje, że przeoczy rewolucję, kto i na czele całego swego programu i na czele całej swej taktyki i na czele pracy organizacyjnej stawia powszechną agitację polityczną tak, jak to robi «Iskra». Ludzie, zajęci po całej Rosji nawiązywaniem nici organizacyjnych, ciągnących się od pisma ogólno-rosyjskiego, nietylko nie przeoczyli wydarzeń wiosennych, lecz przeciwnie dali nam możność przewidzenia ich. Nie przeoczyli też tych demonstracyj, które zostały opisane w Nr. 13 i 14 «Iskry»,[23] przeciwnie — brali w nich udział, żywo uświadamiając sobie obowiązek pójścia na pomoc żywiołowemu podniesieniu się mas i pomagając jednocześnie, za pośrednictwem pisma, wszystkim towarzyszom rosyjskim do zapoznania się z temi demonstracjami i wyzyskania ich doświadczenia. Nie przeoczą też oni, jeżeli żyć będą, rewolucji, która będzie wymagała od nas przedewszystkiem i nadewszystko doświadczenia w agitacji, umiejętności podtrzymywania (socjaldemokratycznego podtrzymywania) wszelkiego protestu, umiejętności kierowania ruchem żywiołowym, strzegąc go i od błędów przyjaciół i od pułapek wrogów!
W ten sposób zbliżyliśmy się do ostatniego względu, który zmusza nas do tego, abyśmy szczególnie obstawali przy planie organizacji dokoła pisma ogólno-rosyjskiego przez wspólną pracę nad wspólnem pismem. Tylko taka organizacja zapewni niezbędną dla socjaldemokratycznej bojowej organizacji giętkość, t. zn. zdolność natychmiastowego przystosowywania się do najróżnorodniejszych i szybko zmieniających się warunków walki, umiejętność «z jednej strony — uchylenia się od walki w otwartem polu z przeważającym liczebnie nieprzyjacielem, wówczas, kiedy zebrał on w jednym punkcie wszystkie swe siły, z drugiej zaś — umiejętność wyzyskania nieobrotności nieprzyjaciela i atakowania go tam i wtedy, kiedy i gdzie najmniej się ataku spodziewa.[24] Byłoby największym błędem, gdybyśmy budowali organizację partyjną tylko pod kątem widzenia wybuchu i walki ulicznej lub «postępowego biegu szarej walki codziennej». Musimy zawsze wykonywać naszą pracę codzienną i zawsze być gotowi na wszystko, dlatego, że zgóry przewidzieć, kiedy po okresie wybuchów nastanie okres zacisza bardzo często jest prawie niemożliwe, w tych zaś wypadkach, kiedy jest możliwe, nie można byłoby z tego przewidywania skorzystać dla przebudowania organizacji, gdyż zmiany takie w państwie absolutystycznem zachodzą niezmiernie szybko, będąc czasami związane z jednym napadem janczarów carskich. I samą rewolucję należy wyobrażać sobie bynajmniej nie jako akt pojedynczy (jak wydaje się, widocznie, Nadieżdinowi), lecz jako kilka mocniejszych lub słabszych wybuchów, po których szybko następują okresy większego lub mniejszego zacisza. Dlatego podstawową treścią działalności naszej organizacji partyjnej, ogniskiem tej działalności powinna być taka praca, która jest i możliwa i potrzebna tak w okresie najmocniejszego wybuchu jak w okresie najzupełniejszego zacisza, mianowicie: praca agitacji politycznej, zjednoczonej w całej Rosji, oświetlającej wszystkie strony życia i skierowanej ku najszerszym masom. A praca ta nie da się pomyśleć w Rosji obecnej bez istnienia ogólno-rosyjskiego bardzo często wychodzącego pisma. Organizacja, tworząca się sama przez się wokół tego pisma organizacja jego spółpracowników (w szerokiem znaczeniu wyrazu, t. zn. wszystkich pracujących nad niem) będzie właśnie gotowa na wszystko, poczynając od ratowania honoru, autorytetu, i ciągłości partji w chwili największego «przytłumienia» rewolucji, i kończąc na przygotowaniu, wyznaczeniu i przeprowadzeniu powszechnego powstania zbrojnego.
W rzeczy samej, wyobraźcie sobie zwykły u nas wypadek zupełnej wsypy w jednej lub kilku miejscowościach. Jeżeli wszystkie organizacje lokalne nie są związane ze sobą przez jedną wspólną sprawę, to w takim wypadku praca przerywa się często na wiele miesięcy. Jeżeli natomiast istnieje taka wspólna dla wszystkich sprawa, to przy największej nawet wsypie dość byłoby kilkutygodniowej pracy dwóch-trzech energicznych ludzi, by powiązać ze wspólnym ośrodkiem nowe kółka młodzieży, powstające, jak wiadomo, bardzo szybko nawet obecnie, kiedy zaś ta wspólna sprawa szwankuje wskutek wsypy, leży wszystkim na sercu, to nowe kółka mogą powstawać i wiązać się z nią jeszcze szybciej.
Z drugiej strony, wyobraźcie sobie powstanie ludowe. W chwili obecnej, zapewne, wszyscy, się zgodzą, że musimy o niem myśleć i do niego się przygotowywać. Ale jak przygotowywać? Nie może przecież Komitet Centralny mianować wszędzie agentów mających za zadanie przygotowanie powstania! Gdybyśmy nawet mieli Komitet Centralny, to wobec dzisiejszych warunków rosyjskich nicby on nie wskórał przez takie mianowanie. Przeciwnie sieć agentów,[25] powstająca sama przez się w toku pracy przy stawianiu i rozpowszechnianiu wspólnego pisma, nie powinnaby była «siedzieć i czekać» na hasło powstania, lecz spełniałaby właśnie taką pracę regularną, któraby zapewniała jej największe prawdopodobieństwo powodzenia w razie powstania. Taka właśnie praca utrwalałaby związek z najszerszemi masami robotników i ze wszystkiemi warstwami niezadowolonemi z absolutyzmu, co tak jest ważne dla sprawy powstania. Właśnie w takiej pracy wyrabiałaby się zdolność do trafnego oceniania ogólnej sytuacji politycznej, a zatem zdolność do wybrania chwili odpowiedniej do powstania. Właśnie taka praca uczyłaby wszystkie organizacje lokalne, by jednocześnie reagowały na te same poruszające całą Rosję zagadnienia, wypadki i wydarzenia polityczne, by odpowiadały na te «wydarzenia» »możliwie najenergiczniej, możliwie najjednoliciej i najcelowiej, — a wszak powstanie, w istocie rzeczy, jest właśnie najenergiczniejszą, najjednolitszą i najcelowszą «odpowiedzią» całego ludu rządowi. Właśnie taka praca wreszcie uczyłaby wszystkie organizacje rewolucyjne, rozrzucone po całej Rosji, utrzymywać najstalsze i jednocześnie najkonspiracyjniejsze stosunki, tworzące faktyczną jedność partji, — bez takich stosunków niemożliwe jest zbiorowe opracowanie planu powstania i przeprowadzenie w przededniu powstania tych niezbędnych przygotowań, które powinny być utrzymane w największej tajemnicy.
Słowem, «plan ogólno-rosyjskiego planu politycznego» nietylko nie jest płodem pracy gabinetowej ludzi, zarażonych dokrynerstwem i literackością (jak to wydało się tym, którzy się w ten plan nie wmyślili, lecz — przeciwnie — jest najpraktyczniejszym planem rozpoczęcia ze wszystkich stron i natychmiast przygotowań do powstania, bez zapominania jednocześnie bodaj na chwilę o palącej pracy codziennej.
- ↑ Cały ten paragraf Lenin opuścił w wydaniu z r. 1908, motywując to w sposób następujący: «Paragraf: « » Kto obraził się za artykuł «Od czego zacząć?» — zostaje w wydaniu niniejszym opuszczony, zawiera bowiem wyłącznie polemikę z «Rab. Diełem» i Bundem w kwestji prób «komenderowania» ze strony «Iskry» itp. W paragrafie tym była m. in. mowa, że sam Bund proponował (w latach 1898—1899) członkom «Iskry», by wznowić centralny organ partyjny i zorganizować «laboratorjum literackie». — Red.
- ↑ W toku stawania się. Red.
- ↑ «Iskra», Nr. 8, odpowiedź Komitetu Centralnego Wszechrosyjskiego Związku Żydowskiego w Rosji i Polsce na nasz artykuł w kwestji narodowej.
- ↑ Rozmyślnie przytaczamy te fakty nie w tym porządku, w jakim zachodziły.Uwagę tę zrobił Lenin ze względów konspiracyjnych celem utrudnienia «osobom trzecim określania kolejności chronologicznej pewnych epizodów charakteru wewnętrzno-partyjnego, wówczas gdy naprawdę fakty,przytoczone tu przez Lenina, są przezeń podane w tym właśnie porządku, w jakim zachodziły w rzeczywistości. — 128. Red.
- ↑ «Pierwszy fakt» dotyczy pertraktacyj «Petersburskiego Związku Walki» z Leninem, który napisał w drugiej połowie r. 1897 obie wspomniane w tekście broszury. — 128. Red.
- ↑ Patrz Lenin, t. II, str. 167 i 125. Red.
- ↑ «Członek grupy «Iskry» — J. Martow, autor broszury «Sprawa robotnicza w Rosji» r. 1899. — 105. Red.
- ↑ A propos, autor tej broszury prosi mię, bym oświadczył, że i ta broszura podobnie, jak jego poprzednie broszury, była posłana do «Związku» z propozycją, by redaktorem jego wydawnictw była grupa «Wyzwolenia pracy» (wskutek pewnych okoliczności me mógł on w owym czasie t. zn. w lutym r. 1899 wiedzieć o zmianie redakcji). Broszura ta wkrótce będzie wydana nanowo przez Ligę.
- ↑ «Trzeci fakt» mówi o pertraktacjach K.C. Bundu, który powinien był wznowić kierowniczy organ partji «Raboczaja Gazeta», — z Leninem w r. 1899. — 128. Red.
- ↑ Patrz Lenin, t. II, str. 491, 495 i 500. — Red.
- ↑ «Członek Komitetu, organizującego drugi kolejny zjazd naszej partji» — I. Ch. Łalajanc, członek Komitetu Charkowskiego, który przejeżdżał na wiosnę r. 1900 do Moskwy dla pertraktacyj z Leninem. — 129. Red.
- ↑ W wyd. r. 1908 koniec zdania od słów: «po tych wypadkach» został opuszczony. Red.
- ↑ Towarzyszu Kryczewski i Martynowie! Zwracam Waszą uwagę na ten oburzający przejaw «samowładztwa», «niekontrolowanej autorytatywności», «regulowania zgóry» itp. Zmiłujcie się: chce posiadać cały łańcuch!! Piszcie jaknajprędzej skargę. Oto macie gotowy temat do dwóch artykułów wstępnych w Nr. 12 «Rab. Dieła». (Uwaga ta została usunięta przez autora z wyd. r. 1908. Red.
- ↑ Martynow, przytoczywszy w «Rab. Diele» pierwsze zdanie tej cytaty (Nr. 10, str. 62) opuścił drugie, jakby podkreślając w ten sposób, że nie chce poruszać istoty zagadnienia, albo, że jest niezdolny do zrozumienia tej istoty.
- ↑ Fragment zaznaczony na szaro został w wyniku błędu zecera przeniesiony w druku 4 linijki niżej, co zostało skorygowane przez zespół Wikiźródeł
- ↑ Cytata z artykułu D. Pisarewa: «Błędy niedojrzałej myśli». Artykuł był napisany w r. 1864. Patrz «Soczinienja» Pisarewa, tom 3, Petersburg, 1894. — 140. Red.
- ↑ W tym miejscu znajdował się fragment tekstu przeniesiony przez zespół Wikiźródeł 4 linijki wcześniej.
- ↑ Lenin ma tu na myśli następujące miejsce z «Osiemnastego Brumaire’a» Marksa: «Hegel zrobił pewnego razu uwagę, że wszystkie wielkie zdarzenia historyczne i osoby zjawiały się w dziejach, jak gdyby dwa razy. Zapomniał dodać: po raz pierwszy jako tragedja, po raz drugi jako farsa». — 140. Red.
- ↑ Lenin ma tu na myśli próby zdobycia władzy przez narodowolców. Red.
- ↑ Wypadki wiosenne w 1901 r. Red.
- ↑ Str. 62. «Kanun rewolucji».
- ↑ Zresztą, w zagadnieniach teorji Nadieżdin w swem «Obozrenje woprosow teorji» («Przegląd zagadnień teorji») nic prawie nie dał, jeżeli nie liczyć następującego bardzo ciekawego z «punktu widzenia wigilji rewolucji» ustępu: «bernsteinjada, jako całość traci dla obecnej chwili swój ostry charakter tak samo, jak to, czy p. Adamowicz (W. Worowski. Red.) dowiedzie, że p. Struwe już zasłużył na order, czy naodwrót p. Struwe obali p. Adamowicza i nie zgodzi się na podanie się do dymisji — wszystko to jest zupełnie obojętne, albowiem wybiła już dziejowa godzina rewolucji» (str. 110). Trudno byłoby plastyczniej przedstawić bezgraniczną beztroskę L. Nadieżdina w sprawach teorji. Ogłosimy, że jesteśmy «w przededniu rewolucji» — dlatego jest «absolutnie obojętne», czy ortodoksom uda się czy nie ostatecznie obalić pozycję krytyków! I mądrala nasz nie spostrzega, że właśnie w czasie rewolucji potrzebne nam będą wyniki teoretycznej walki z krytykami dla zdecydowanej walki z ich praktycznemi pozycjami!
- ↑ W listopadzie-grudniu r. 1901 przelała się fala demonstracyj studenckich, popartych przez robotników. W Nr.Nr. 13 (20 grudnia 1901) i 14 (1 stycznia 1902) opisane są demonstracje w Niżnim Nowgorodzie (z powodu zesłania Maksyma Gorkiego), w Moskwie (z powodu zabronienia wieczoru na cześć Dobrolubowa), studenckie zebrania i demonstracje w Moskwie, w Petersburgu, Kijowie, Charkowie, demonstracje w Jekaterynosławiu i inne. Lenin poświęcił demonstracjom artykuł w Nr. 13: «Początek demonstracyj» (patrz tom IV «Dzieł» po ros. str. 345), a Plechanow w Nr. 14 «O demonstracjach». — 143. Red.
- ↑ «Iskra», Nr. 4: «Od czego zacząć». «Rewolucyjnych kulturalników nie stojących na punkcie widzenia wigilji rewolucji, długość pracy wcale nie zbija z tropu» — pisze Nadieżdin (str. 62). Zaznaczamy z tej racji jeżeli nie potrafimy wykuć takiej taktyki politycznej, takiego planu organizacyjnego, któreby bezwarunkowo były obliczone na bardzo długą pracę i jednocześnie przez sam proces tej pracy gwarantowały gotowość naszej partji, by znaleźć się na posterunku w każdym nieoczekiwanym wypadku, przy każdem przyśpieszeniu biegu wypadków — to okażemy się poprostu nędznymi awanturnikami politycznymi. Tylko Nadieżdin, który od wczoraj zaczął nazywać się socjaldemokratą, może zapominać, że celem socjaldemokracji jest podstawowe przekształcenie warunków życiowych całej ludzkości, że dlatego niedopuszczalne jest, by socjaldemokrata dał się «zrazić» sprawą długości pracy.
- ↑ Niestety, niestety! Znów wyrwało mi się to straszne słowo «agent», które tak razi demokratyczne ucho Martynowów! Dziwi mnie, dlaczego słowo to nie obrażało koryfeuszy lat 70-ch, a obraża chałupników lat 90-ch. Mnie podoba się to słowo, albowiem jasno i wyraźnie wskazuje ono na wspólną sprawę, której wszyscy agenci podporządkowują swoje zamierzenia i czyny, i jeżeli trzeba to słowo zastąpić przez inne, to mógłbym zatrzymać się chyba tylko na słowie «współpracownik», gdyby nie trąciło ono pewną literackością i pewną płynnością. A nam potrzebna jest wojskowa organizacja agentów. Zresztą, ci liczni (zwłaszcza zagranicą) Martynowowie, którzy lubią zajmować się «wzajemnemi nominacjami na generałów», mogliby mówić zamiast «agent działu paszportowego» — wódz naczelny specjalnego wydziału zaopatrywania rewolucjonistów w paszporty» itp. (Uwaga ta została usunięta przez autora w wyd. r. 1908. Red.).