Dzieła Juliusza Słowackiego tom I (1909)/Uzupełnienia i sprostowania do tomów I—X
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Uzupełnienia i sprostowania do tomów I—X |
Pochodzenie | Dzieła Juliusza Słowackiego tom I |
Redaktor | Bronisław Gubrynowicz |
Wydawca | Księgarnia W. Gubrynowicza |
Data wyd. | 1909 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Autograf »Listu do A. Hołyńskiego« posiada obecnie Biblioteka im. Ossolińskich we Lwowie; nakreślony jest na 2 kartkach papieru in 4°. W tytule naprzód przekreślone: (Wyjątki); zapewne miało następować: z greckiej podróży. Poniżej tytuł:
Pisany na łódce Nilowej.
Odmianki tekstu są następujące:
29. Abissy || z Abissy R. 105. bledną || bladną R. 151. Płaz || Głaz R.
Autograf wiersza »Ty głos cierpiący podnieś«, wpisany jest na rękopisie »II. listu do Adama ks. Czartoryskiego«; odmianki są w nim następujące:
5. Bo nie ten który || (Czerp jak lud cały) R. 6. mogile || mogiły R. 7. dawny || dawnym R. 8. pomknie || (zbudzi) R. 12. zakłopota || ukłopota R. 15. Hamerni || Myncarni R. 17 — 22:
(Zakończy się wiek i czasy przeminą,
Ty mów jakeś był w zapale poczęty,
(Z listka zrodzony) (W ciało idący) (Światłem) Ciałem obdarzon... za pieśni przyczyną
(Widzieliśmy cię — kolor) Zniknąłeś nam jakby (błysk) kolor nagle zdjęty
(Z krainy duchów... nową) Z kirów duchowych skradzion rajską winą) R.
W R obok zwrotki drugiej jest jeszcze nakreślony początek zwrotki:
»Nie mów tych rzeczy — lecz przeraź rozumy
Obrazem....
Na ostatniej stronie autografu »Fantazego« nakreślony jest wiersz p. t. — »Chór duchów izraelskich«; cały ten wiersz tak jest zamazany atramentem, że tylko w części odczytać go można.
............
.... to niemiecki cud
Pan Chemik
Akademik
Aptekarz 5
Czego ty z Litwy jechasz.
A Towiański
Człek Pański
Oni z Gutem 10
Pokutę
Odprawili
Że tu z Litwy przybyli.
.... żywota
Przy ......
.... 15
Osoba
Większa, niż oni oba.
PaniDejbelka
Ta chodzi
I wodzi 20
Bez ....
Gdy Pan Bóg spuści męża.
A Adam
Do nóg upadam,
On co rok 25
Jak prorok
Na kursie
Z Panem Bogiem w dyskursie.
A tu Koło
Tak w nim wesoło 30
Gdy czeka
Zdaleka
Aż Pan Bóg
Uczyni jaki krok.
W rękopisie »Króla Ducha« (II. K. 79.) jest wpisany wiersz następujący:
O! patrzcie bracia duchowy swiat
Bramy nam swoje otworzył złote;
Tam duchy czynią dzienną robotę,
Tam gwiazda ducha rozbłyska w kwiat,
Tam takie czyny... takie męczarnie 5
I takie cuda... i takie moce,
Że tu cień jego — grzmi i gruchoce,
Morzom z wulkanów stawia latarnie,
Ludy przeraża strasznemi snami,
Depce kiedy mrą — pędzi gdy stają, 10
Zarazy bierze nad Himalają,
I zórz północnych patrzy twarzami,
Jak ogień w nocy przychodzi...
O bracia moi, swiat się nam rodzi,
Swiat ducha — i swiat przyczyny; 15
My teraz widzim z pod gilotyny,
Jak dusza zbrodni wylatująca
Leci — o duchy zbrodniarzów trąca,
Zdrowe omija żywota drzewa,
Lecz zarażone nakształt miesiąca 20
Blaskiem i krwiami oblewa...
.................
Odmianki są następujące:
3. dzienną || (swoją) R. 4. gwiazda ducha || (ziarno gwiazda) R. 5. męczarnie || (poczęcia) n. 10. pędzi || (depce) R. 12. patrzy || (patrzyć) R. 13. Jak ogień w nocy przychodzi || (Na ludy — w nocy przychodzi) R.
17 — 18. (Z pod ręki krwawej starego swiata
Jako duch zbrodni świętej wylata) R.
17. zbrodni wylatująca || (zbrodniarza na kształt miesiąca) R. 18. zbrodniarzów trąca || (żywe potrąca) R.
Urywek wiersza, nakreślony na karcie 3 v. albumu rysunkowego z podróży na Wschód; na tej karcie, gdzie Słowacki wiersz wpisał, są rachunki z lat 1845 — 1848.
Jako zmoczona w słotny dzień ptaszyna
Kiedy się słońce między listkiem wzłoci
Od świegotania piosenkę zaczyna
.................
Odmianki są następujące:
2 — 3. (Kiedy stąd słońca złotego (dostanie) znajdzie
Już nie swiegoce — lecz spiewać zaczyna) R.
Autograf »Grobu Agamemnona«, będący dzisiaj własnością Biblioteki im. Ossolińskich we Lwowie, jest nakreślony na arkuszyku białego papieru in 4°; przed wierszem jest w autografie urywek z »listu do autora Irydyona«, przekreślony, poczem następuje tytuł:
GRÓB AGAMEMNONA.
Odmianki są następujące:
51. wielką pieśnią || hymnem, pieśnią R. 81. W R po »wichrze« jest »i«. 84. wielką || z wielką R. 90. gdzie widmo || (co nie ma) R. 91. Dla małowiernych serc — podobne || (Bom jest z ojczyzny, co podobna) R. W R po w. 99. następuje początek zwrotki przekreślony:
(Na Termopilach — jakąbym zdał sprawę
Gdyby)
144. jedyny || jak jaki R. 152. w proch ją || proch (jej) R.
Na urywku autografu »Beniowskiego«, będącym w posiadaniu dr. A. Łozińskiego we Lwowie, wpisany jest następujący fragment:
W odludnym mieszkał zamku na Karpatach
Człowiek... nazwany Eolionem... młody,
Sam... w ponadziemskich latający swiatach,
Piękny... anielskiej na twarzy pogody,
Dumny — jakby się urodził w szkarłatach, 5
Bogaty... pięknej i pańskiej urody,
Dziwak.. wizyonarz wielki... który chował
Niemca... ażeby z nim filozofował...
Ten Niemiec... człowiek dowcipu — nauki
I wiadomości — dawnowiecznych... stary, 10
Wielki przyjaciel formy oraz sztuki,
Filozoficznej także ścigacz mary,
Zwał się Faust... czuły go na zamku kruki,
Bo od przybycia jego, jak sztandary
Zawieszały się na wieżowych blachach, 15
Przy różnych ogni łyskaniu — i strachach...
I wkrótce... Zamek ten zupełnie próżny
Został... służalce służbę porzucali...
Przez most zwątlały... nie jechał podróżny,
Bo potok... co się wił... zda się, że pali 20
Pod kamieniami... Czasem dla jałmużny
Zaszedł tam żebrak i wszedł aż do sali,
Bo nikt w otwartej nie zatrzymał sieni,
Chyba chwast, który wykwitał z kamieni.
................
Odmianki są następujące:
18. W R po »służalce« jest (uciekli). 20. wił || (rwał) R. 21. czasem dla jałmużny || (blask rzucając różny) R. 23. W R po »Bo« jest (go). 24. wykwitał || (pora) R.
Urywek autografu »Mazepy«, nabyty do zbiorów Biblioteki im. Ossolińskich we Lwowie, obejmuje siedm kart in 4°, na których wpisany jest tekst aktu pierwszego i części aktu drugiego, aż do w. 267. włącznie; według tego autografu drukowano pierwsze wydanie »Mazepy«. Odmianki są w nim następujące:
Akt I. w. l62. wszystkich wyborem zaszczycić || (uczcić tancerzy wyborem) R. 232. oni || (byli) R. 252. Nie || (Piszę) R. Akt II. w. 35. Kiedy || (Gdy) R. 89. moje we Francyi więzienie || moj(a) we Francyi (wieżyca) R. Scena V. Król, potem Mazepa || Król, (sam) R. 151. to mnie tu on haniebnie || to (i) mnie tu haniebnie R. 171. kryjąca jej || (łaskocząca) R. 205. lotną ma nogę || (po)lotną nogę R.
Autograf listu Słowackiego do Krasińskiego, stanowiącego przedmowę do »Balladyny«, posiada Biblioteka im. Ossolińskich we Lwowie; obejmuje on dwie kartki in 4°. W autografie odmianki są następujące:
W tytule: Po »kochany poety ruin« jest (autorze Irydjona).
11. śpiewak || (Rapsoda) R. 17. W R po »wychodzi« jest (ona). 23 W R po »swoich« jest (nadto). 25. rumianym chłopie || (Grabku) R. 43. ciżbą gwarzącą || (tłumami) (ciżbą) R. 44. W R po »tłumy« jest (i) ułożyły się (ich czyny). 66. W R po »prorockie« jest (i smutne). 96. W R przed »Balladyną« jest (tragedyę).
W R jest data: Paryż d. 9 lipca 1839 r.
Urywek autografu »Lilli Wenedy«— a mianowicie akta piątego od w. 228. do końca — i autograf listu do autora »Irydyona« są obecnie w Bibliotece im. Ossolińskich we Lwowie. Autograf obejmuje trzy kartki in 4°, »list« rozpoczyna się na trzeciej stronicy po tekscie »Lilli Wenedy«. Część »listu«, zupełnie zamazana atramentem, nakreślona jest na osobnej karcie razem z »Grobem Agamemnona«.
W autografie »listu« — są następujące odmianki:
8. nową scenę || (nowy teatr) R. 39. przylazły || (przybiegły) R. 43. jasnieje || się błyszczy R. 76. odpędził || odegnał R. 106. W R po »i« jest (za). 110. na końcu księgi || (przy) końcu (Lilli Weneely) R. 119. Chilon || Chilonu R. 126. W R po »chłopiąt« jest (z czerwonemi policzkami); tłukących || obijających H. 129. spłonione || okryte R. 148. srebrnej białości || (biała) n 149. zieleni || (zieloności) R. 150. W R po »opowiedziała« jest (mi). 152. własnego || (swego) R. 165. W R po »co« jest (robi). 173. tworząc ów mit jedności || (myśląc o dwóch Wenedach, którzy mythem zostali) R. 178. W R po »zwartwychwstania« jest (który mi i teraz jako człowiek, który wie, że jest niesmiertelnym i tylko mu smutno, że brat jego zasnął nim się o nieśmiertelności dowiedział). — W R nie ma daty.
Urywek »listu« nakreślony na kartce razem z »Grobem Agamemnona« odpowiada w druku w. 66 do 81, poczem następuje ustęp nie umieszczony w tekście drukowanym.
(»ile razy więc zwyczajem teraźniejszym chciałem zacząć kwilącą serca dyssekcyą, lub melancholizowaniem obrazów prostą legendę ukrasić, tyle razy mary te krzyczały mi: — serca nasze były zdrowe i ciała — w mowie naszej nie było niespodziewanych concetti; choć córki kroleskie nie wzdychałyśmy do księżyca; choć synowie królów pędziliśmy woły na paszę — Ossyan usłyszał naszego zgonu historyą, lecz nie znalazł w niej dosyć chmur księżycowych, duchów, sarn, błyskawic i wiatru wzdychającego po mogiłach, więc nie ruszył nawet harfy na omszonym dębie wiszącej, i zostawił nas grobowcom rozpaczne, albowiem wiedziałyśmy, że o nas kronikarze nie wspomną a poźniejsi historycy zjawionym duchom naszym wierzyć nie zechcą. Lecz ty, mówiły dalej duchy, któregośmy widziały w ciemnym Agamemnona grobowcu, słuchającego letnich swierszczów spiewania; ty jadący niegdyś brzegiem potoku, gdzie Elektra królewna płótno bieliła — mów o nas ...prosto i z krzykiem.
Na to ja odpowiedziałem po Dantejsku: O! mary wiecież wy o czem ja myślałem siedząc w Agamemnona grobowcu i jadąc brzegami Elektry potoku... wiecięż wy jakie gorzkie rymy i gorzkie porównania drgały mi n ustach gniewliwych. Mamże na wstępie do waszej history! położyć tę o bliższem nieszczęściu piosenkę: oto jest wpół zatarta, ołówkiem bladym, na karcie podróżnika spisana... Mamże przed osłonieniem teatru rozpędzić zgrożonych słuchaczy — ha! niech się stanie... Oto są rymy, których przed przeszłością żąda teraźniejszość! Słuchaj de Wenedów harfiarza...)
W autografie »Lilli Wenedy« są następujące odmianki:
145. moją || (swieżo) R. 164. Już || (Ja) R. Po w. 176. w objaśnieniu: w R po »córki i« jest (przystępuje do harfy). 189. Tej pieśni z łez królewskich || (Że król już gra pieśń smierci) R. W R po w. 191. po słowach Derwida, miała przemawiać Roza Weneda; dopiero w autografie dopisał poeta na osobnej kartce ustęp od w. 191: Harfiarz »Ojciec płacze« aż do w. 217. Za to skreślił następujące wiersze z przemowy Rozy Wenedy:
(Jam wiedziała,
Że taką harfę (w godzinę rozpaczy) przyszle Bóg rozpaczy.
O! na tom ja was wszystkich zgromadziła,
Abyście wszyscy przysięgli na trupa,
Że potraficie skonać za ojczyznę.
Czy (wy myślicie) ty myslałeś, że dźwięk harfy lepszy,
Niż tej niewinnej spokojne milczenie?)
231. urny z królów popiołami || urny (te) z królów (prochami) R 235. tu na || (Na tym) R. 2137. Złamali — tych psów || Złamani. — te psy R. 318. już nie żyje || (jest zabity) R. 321. życie || (wiarę) R. 330. proszą || (prosi) R. 336. Wydrę przekleństwem || (Wydrze przekleństwo); Ave || (O! patrz) R.
Urywek ten wpisany jest na jednej z kart tłómaczenia »Makbeta«:
Wreszcie szczęśliwsze mi nadeszły czasy,
Widzisz znalazłem sobie opiekuna,
Pan, który nosi złoto i atłasy,
Księżyce jakieś — smoki — złote runa.
Nie przeto jednak, że fortuny fala
Wzniosła mię — jestem spokojniejszy w duszy,
Pan Bóg spoczynku duchom nie pozwala,
Kiedy instrument spi — to zaraz ruszy
Nieszczęściem... i znowu przywiedzie do tonu...
Lecz nie gadajmy o tem... don Luidzi.
W autografie »I. listu do Ad. ks. Czartoryskiego«, u góry karty pierwszej jest następujący napis: Korrespondent Nr. 1.
W rękopisie »Króla Ducha« (II. K. 66 v.) wpisany jest następujący urywek:
Odmianki są następujące:
3. poczęcia || (przed tem) R. 4. ludzie || (agregacya ludzi) R. 5 — 6. Z takich to idei powstawała || (tworząc z tejże idei wynikłą narodowość) R. 9. W R po »ulatujących« jest (ulatywały nad twórczością narodową — nad całym trwaniem narodu swieciły. — Że Grecya, Rzym a następnie Francya dzisiejsza pogańską ideę Homera dotychas wykonywały). 14. ideom || (gwiazdom) (słońcom) R.
Przez omyłkę opuszczono w druku w tomie X. na str. 445. następujące dokończenie »Pamiętnika z lat 1817 — 1832«.
Wracam z wieczoru muzykalnego od panien Pinard: bardzo mnie tam dobrze wszyscy uważają; widziałem, że będące tam panienki patrzały na mnie z ciekawością, tak jakby już im kto o mnie uprzednio gadał. Najwięcej rozmawiałem z Korą. Siedzieliśmy przez największą część wieczoru trochę opodal od koła, bliżej fortepianu. W ciągu jednej aryi, obróciła się do mnie i powiedziała... »przyjdź we czwartek«, »dlaczego we czwartek?« zapytałem ciekawie... zarumieniła się i potem dodała »będę samą... Nelly jedzie na lekcyę śpiewania« a potem zapytała »czy przyjdziesz?« Tak mnie zdziwiło to rendez-vous, na które się młoda dziewczynka odważyła, że odpowiedziałem jej obojętnie »nie wiem«. Potem przyrzekłem przyjść. Biedna dziewczynka nie chciała mnie pocałować, kiedym był raz ostatni i teraz tego żałuje... Widzę, że o jej miłości wszyscy domowi i nawet obcy wiedzą. — Odebrałem list od Zienkowicza, skończył go słowami — twój do śmierci... te słowa przez Zienkowicza, tak blizkiego śmierci, napisane, rozczuliły mię. Przed wyjściem na wieczór miałem wizytę Lemana.
Dzień zwyczajny, wieczorem Skibicki był u mnie, prosił abym napisał poemat drwiący o luminarzach naszych... dobra rada!... zrobiłbym sobie tylko nieprzyjaciół.
Zrana długo u mnie siedział Rymgajło, potem Januszkiewicz, wieczorem byłem u Podczaszyńskiego, chciałem aby nie drukował Ody i natomiast dawałem mu kilka strof o Paryżu, ale te zdawały mu się nie patryotycznemi... więc prędko cofnąłem się z niemi. Mickiewicz przyjeżdża, już jest w Châlons... mówił mi Podczaszyński, że Bohdan Zalewski (sic) przyjeżdża także... Więc Parnas polski będzie w Paryżu, jeżeli nazbyt huczny, to ja z niego ucieknę... Wieczorem Kora w ogrodzie, nie widziała mnie...
O godzinie 11 z rana wyjechałem do Wersalu... Droga dosyć nudna... zatrzymałem się jak raz przed ulicą, gdzie mieszka Zienkowicz, i nie zastałem go w domu, wyszedł na moje spotkanie — Przebiegłem więc przez Wersal — zaszedłem do kawiarni i w pół godziny potem wróciłem do Zienkowicza, zobaczyłem go na ulicy: daleko zdrowszy, chodził prędszym krokiem, niż w Paryżu. — Mieszkanie, jego zupełnie wiejskie, przed domem, czyli razej z tyłu, jest ogródek, zarosły wprawdzie chwastami, ale miły dla mnie nieskończenie o bo właśnie pisząc w tych dniach moje dziecinne pamiętniki, tak się rozmarzyłem w przeszłości, że ten ogródek zdawał mi się zupełnie do Wileńskiego podobny. — Winogrona rozpięte na murze, morel owocem okryty, kilka kwitnących róż, groszki pachnące... a w koło mur szary, i w kącie usiedliśmy na prostej ławeczce; tam dziewczynka, córka gospodyni, musi codzień szyć i pracować, bo koło ławeczki widać dwie zachowane na pniu róże, blade i już osypujące się z liści... Taka cisza wokoło... I potem jedliśmy z Zienkowiczem domowy obiad; jak zwykle u chłopców było dobre wino, porter i rozmowa miła, bo niewymuszona, przyjacielska; usługiwała nam mała dziewczynka do Hersylki podobna... Dano omlette soufflée, zupełnie opadły, Zienkowicz powstał na nią, zarumieniła się i wtenczas ja omlet bardzo chwalić zacząłem, a potem poprosiłem ją o pachnący groszek, zatknięty w jej białej pelerynce. Wybiegła natychmiast i narwała mi mnóstwo groszków, ale w przyniesionym bukiecie poznałem groszek, o który prosiłem, bo wszystkie inne były ciemniejszego koloru, i przy pelerynce kwiatka widać nie było... Powiedziałem do niej; ja nie o te kwiaty, ale o twój groszek rożowy prosiłem; uśmiechnęła się, zarumieniła i powiedziała: il est là, oh! vous le connaissez bien — pokazując na bukiet; była to zupełnie scena Sterna. A potem Zienkowicz sporządził kaliszan litewski, taki jakeśmy go w Wilnie pijali, był tam porter, wino, piwo, syrop, cukier, cynamon, cytryna, słowem był doskonały... dziewczynce dałem filiżankę tego mocno utajonego cukrem napoju, podobał się jej... Chciałem, aby była weselsza, chciałem, żeby mnie pocałowała, prosiłem jednak o to skromnie, i prawie nieśmiało, wtenczas kiedy wyszedł Zienkowicz... ale nie chciała mnie pocałować... Wdzięczny jej za to jestem, że nie zniszczyła uroku tej delikatnej sceny... O godzinie pół do ósmej wyszliśmy, dziewczynka wyszła za nami, zdawało mi się, że nieco smutna, odwróciłem się od niej i dwa razy uśmiechnąłem się, lekko schyliwszy głowę, potem poszliśmy do ogrodu królewskiego... Śliczny wieczór, słońce czerwone i na pół zakryte chmurą zachodziło, tak, że można było patrzeć na jego krąg czerwony... Potem Zienkowicz zaprowadził mię w ustronne miejsce, ocienione dzikiemi drzewami, gdzie miał dzień przedtem schadzkę z poznaną dniem wprzódy panienką. Poznał ją na balu, gadał, ustąpił miejsca, i dała mu rendez-vous. Sama wybrała miejsce, ale nie powiedziała gdzie mieszka i prosiła, aby się jej nie kłaniał, ile ją razy w towarzystwie spotka chodząc po ogrodzie... O Francuzki! kiedy Zienkowicz przez jeden wieczór, blady i wynędzniały, i z tak zgasłemi oczyma może pozyskać od was wszystko... prócz serca!... O godzinie dziewiątej wyjechałem z Wersalu i całą drogę marzyłem o dziewczynce... Dzięki Ci Boże, żem się nie wyzuł z dziecinnego wstydu, że nie jestem rozwiązły, że, kiedy inny nie miałby do wspominania jak słowa, które tę dziewczynkę wstydemby rumieniły... ja wspominam tylko rumieniec, z jakim mi dawała ukryty w bukiecie lecz od serca odpięty groszek... i takie marzenie może mię przez dwie godzin kołysać lekko — jak pioska niewinna, śpiewana nad dzieckiem. Wróciłem do miasta z czystszem i lepszem sercem... Idąc przez ulicę patrzę — aż w bramie stoi starzec w surducie porządnym, z siwą głową tak schyloną na piersi, że twarzy dojrzeć nie można było... i ciemność nadawała temu milczącemu starcowi jakąś wielkość nieszczęścia, niepodobną do opisania... wrzuciłem mu do kapelusza pieniądz miedziany... bo mi jakaś myśl przyszła, że to może być udana rozpaczy i wstydzącej się nędzy postać... Leldo uchylił głowy... i milczał... Odszedłem... zastanowiłem się... wstyd mi było myśli krzywdzącej starca... wróciłem i włożyłem mu w rękę pieniądz srebrny. Milczał... Odszedłem prędko i łzy jakieś miłe stanęły mi w oczach, łzy mi stanęły, bo przekonany jestem, że każda jałmużna i dobry uczynek nieszczęście nam na ziemi w zapłatę przynosi... Szaleni ci, co się tu spodziewają nagrody — i dają, aby im kiedyś potrzebującym oddanem było.
Nic nowego. — U Januszewskiego widziałem Klimaszewskiego, niegdyś profesora w Wileńskim gimnazyum; wzięty z bronią w ręku i trzykrotnie sądzony na śmierć umknął od Rosyan... Z Lemanem obiad, potem spacer; pochmurno.
W ogrodzie spotkałem panny Pinard, siadłem przy nich ale daleko od Kory... potem przyszła jakaś dama z bratem, i usiadła... Słyszałem jak panna Anats powiedziała do niej, c’est un poète polonais, trés célebre qui est assis derriere votre chaise. — I na te słowa dama odwróciła się spojrzeć na mnie, a ja umyślnie odwróciłem oczy, żeby się dobrze dziwnemu zwierzowi przypatrzeć mogła. Potem podałem rękę pannie Ana’is i przeszliśmy przez ogród. — Potem odprowadziłem je do domu i wszedłem na chwilę do nich. — Pan Baratecu wrócił był właśnie z jakiegoś wesela — i opowiadał z przycinkami złośliwemi cały obraz czterdziestoletniego doktora, żeniącego się z 19-tnią panną Kora zdawała się słuchać z uwagą, i gryzłem wargi, że tak mało na mnie, siedzącego przy niej, uważała. Wtem słyszę ją cicho mówiącą: »Ne venex pas demain«. — »Non, Je ne viendrais pas« odpowiedziałem i potem usłyszałem ją mówiącą znów cicho — »Venez, Vendredi soir«, Schyliłem głowę... zaśmiałem się... Potem zaczęła się wypytywać pana Barateau o różne szczegóły i kiedy ten jej odpowiadał, rzekła znów cicho do mnie: »L’hiver vous viendrex avec nous aux bals, n’est-ce pas? — »Qu’est-ce que j’y ferais?« odpowiedziałem, »je ne danse pas la contredanse« — »Qu’est-ce que cela fait«....
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
.... czytaj Natchezów Chataubriana i opowiadaj o sobie awanturę dwóch wiernych przyjaciół z drugiego tomu, którzy się palą w ogniu i topią razem... Zdaje mi się, że uczuł sens tych słów, bo mi nic nie odpowiedział... i zamyślił się... Po kawie szliśmy dalej i znów nas zastanowił teatrzyk: na nim dwie maryonetki biły się i gadały, ale popiersia ich tylko widać było ze skrzyni... Stanęliśmy a Skibicki rzekł: »czy wiesz, że to są dwie ręce tego, co pokazuje i siedzi w skrzyni, które są tak ubrane... Znów kładliśmy się od śmiechu, patrząc na tłum ludzi, który stal około skrzyni i na dwoje rąk będących bohaterami tragedyi... »Jeden z tych bohaterów, rzekłem, pewnie mocno drugiego nie uderzy...« Idziemy dalej, aż namiot, w którym na tablicy wisi malowany afisz, obwieszczający, że w namiocie znajduje się dziecko 6-cio letnie, mające na lalce oka napisane exerque(!) Napoleon Empereur, białemi literami... Radziłem Skibickiemu, patrząc na mat de cocaqne, stojący blizko, aby kiedyś w kraju opowiadał, że my dwaj przyprowadzeni do głodu, po wycierpieniu okropnej nędzy, leźliśmy z rozpaczą na taki maszt i zdobyliśmy: on łyżkę, a ja zegarek; zalecałem jemu, aby nędzę naszą uprzednią strasznemi kolorami malował, a tak każdy o eskaladowaniu masztu uwierzy. O godzinie 9 tej wróciłem do domu. Odebrałem list od Zawierskiego, gdzie mi najczarniejszemi kolorami maluje południową Francyę.
str.
|
160 | w.
|
5 | krainę | ma być | krainę, |
»
|
161 | »
|
3 | obłoka; | »
|
obłoka, |
str. 264 w. 14 i 15 ma brzmieć: »Słyszy ten, co ze Słowian dziś dziecinną lirą
TOM II.
TOM III.
TOM V.
TOM VI.
|
W objaśnieniach str. 470 do w. 422 należy dodać: »mowa tu o gatunku tytoniu, wyrabianym dawniej w Rosyi, stąd zakurzyć wagsztafy = zapalić tytoń.
|
|
Str. 429. ma być w tytule: »Pamiętnik z lat 1817 — 1832«. Tak również powinno być u góry stronnic następnych i w spisie rzeczy.