Hamlet (Shakespeare, tłum. Paszkowski, 1909)/Akt drugi
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Hamlet |
Podtytuł | królewicz duński |
Redaktor | Piotr Chmielowski |
Wydawca | Feliks West |
Data wyd. | 1909 |
Miejsce wyd. | Brody |
Tłumacz | Józef Paszkowski |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Pokój w domu Poloniusza. POLONIUSZ i RAJNOLD.
Mądrzebyś zrobił, ażebyś poprzednio 5 O jego sprawowaniu się wywiedział. Rajnold. Tak też myślałem, Panie. Bardzoś roztropnie myślał. Przedewszystkiem, Wypytasz mi się najdokładniej, jacy Są Duńczykowie w Paryżu; jak który, 10 I z czego żyje; gdzie bywa i jakieZ kim ma stosunki; gdy zaś skutkiem takich Krętobadawczych, manowcowych pytań Dojdziesz, że oni znają mego syna, Wtedy przystąpisz do materyi o nim 15 Bliżej niżeli w poprzednich pytaniach.Powiesz naprzykład, udając jakobyś Znał go zdaleka: znam jego familię, Jego przyjaciół, a w części i jego; Rozumiesz mnie, Rajnoldzie? Rajnold. Najzupełniej. 20 Poloniusz. I jego w części; wprawdzie, dodać możesz,Niewiele, jestli on wszakże tym samym, O którym myślę, wietrznik to, rozpustnik, Skłonny do tego i tego; zwal wtedy, Co ci się żywnie podoba na niego; 25 Jednakże nic takiego, coby mogłoSzwank przynieść jego sławie; tego strzeż się. Takie jedynie przypisz mu wybryki, Jakie z młodością i krewkością w parze Zazwyczaj chodzą. Rajnold. Kosterstwo naprzykład? 30 Poloniusz. Tak, albo pochop do zwad, klątw, pijatyk,Gachostwa wreszcie; tak daleko możesz Posunąć swoje kłamstwa. Rajnold. Ależ, Panie, 35 Wziąć się do rzeczy. Nie trzeba ci dawaćDo zrozumienia, że on w żądzach swoich Jest rozpasany, tego nie chcę; wytknij Jego usterki tak subtelnie, żeby One się zdały tylko nadużyciem 40 Wolności, duszy ognistej wybuchem,Obłędem wrzącej krwi, słowem, pustotą, Właściwą wszystkim młodym. Rajnold. Radbym wiedzieć, 45 Uzasadniony i, jak się spodziewam,Niepłonną skutku dający rękojmię. Skoro na mego syna złożysz Waszmość Te drobne, chyby[1], niby skazy, którym Ulega każda rzecz, gdy się wyrabia, 50 Wtedy, jeżeli tylko ten, któregoZa język ciągnąć będziesz, kiedykolwiek Młodzieńca, w mowie będącego, widział Jednej z powyższych praktyk oddanego, Ten ktoś, bądź pewien, przywtórzy ci zaraz, 55 W ten sposób: Mości dobrodzieju, albo:Mój miły Panie, albo: widzisz Waćpan, — Stosownie do zwyczaju miejscowego Lub w miarę swojej attencyi. Rajnold. Rozumiem. 60 Cóżem to dalej miał mówić? do licha,Miałem powiedzieć coś; na czemżem stanął? Rajnold. Na tem podobno, że ktoś mi przywtórzy. Ten ktoś przywtórzy ci pewnie w ten sposób: 65 Znam tego pana, widziałem go wczoraj,Albo: owego dnia, wtedy a wtedy, Z tym a z tym i wistocie grał wysoko; Albo: pokłócił się; albo: miał w czubku, Albo: widziałem, jak wchodził do domu 70 Podejrzanego, i tak dalej. TaktoNa wędę fałszu złowisz karpia prawdy. Takto rozumni, zręczni ludzie, boczkiem, Kołując zdala, zachodząc, umieją Trafić do celu: i tak samo Waszmość, 75 Według wskazówki i instrukcyi, jakąCi udzieliłem, poweźmiesz języka O moim synu. Wiesz już, o co idzie? Rajnold. Wiem, Panie. 80 Poloniusz. A niech mi się ćwiczyW muzyce. Rajnold. Dobrze, Panie. (Wchodzi Ofelia) Poloniusz. Bądź zdrów Waszmość. 85 W moim pokoju, gdy wtem książę Hamlet,Z odkrytą głową, rozpięty, w obwisłych Brudnych pończochach, blady jak koszula, Chwiejący się na nogach, z tak okropnym Wyrazem twarzy, jakby się wydostał 90 Z piekła i jego zgrozę chciał obwieścić,Stanął przedemną. Poloniusz. Czyliżby z miłości Nie mówiąc słowa, i silnie ją trzymał: 95 Cofnął się potem na długość ramieniaI drugą rękę przytknąwszy do czoła, W twarz moją wlepił oczy tak badawczo, Jak gdyby ją chciał narysować. Długo Tak stał, nareszcie lekko potrząsając 100 Mojem ramieniem i kiwając głową,Wydał tak ciężkie, żałosne westchnienie, Że się zdawało, iż mu piersi pękną I życie z niego uleci. Odstąpił Wtedy odemnie i powolnym krokiem 105 Szedł z odwróconą głową po za siebie,Kierując się ku drzwiom. Przeszedł w ten sposób Przez cały pokój, bez pomocy oczu, I wyszedł, ciągle wpatrując się we mnie. Poloniusz. Muszę natychmiast udać się do króla: 110 Są to objawy gwałtownej miłości,Która się trawi w sobie i prowadzi Do rozpaczliwych kroków, tak jak każda Inna namiętność, trapiąca ród ludzki: Boleję nad tem. Możeś tymi czasy 115 Przykre mu jakie słowo powiedziała? Ofelia. Nie, Panie; tylko tak jak rozkazałeś, Boleję nad tem, żem jego skłonności 120 Dokładniej, pilniej nie zbadał. Myślałem,Że on cię durzy, przywieść chce o zgubę. Przeklinam teraz moją podejrzliwość. Zdaje się, że nam starym jest właściwem Przebierać miarę w przezorności, tak jak 125 Nawzajem młodym mało jej posiadać.Biegnę do króla; zatajenie tego Więcej niż rozgłos zrządzić może złego. Pójdź.
KRÓL, KRÓLOWA, ROZENKRANC, GILDENSTERN i Orszak.
Pośpiechu, z jakim was tu wezwaliśmy, Nie sama tylko chęć widzenia panów Była przyczyną, ale i potrzeba 5 Pomocy waszej. Wiecie już o dziwnemPrzeistoczeniu się Hamleta, mówię: Przeistoczeniu, bo nic w nim tak wewnątrz Jak i na zewnątrz nie jest tem, czem było. Coby innego, jak śmierć ojca, mogło 10 Do tego stopnia wywieść go za obrębJego natury, nie pojmuję wcale. Proszę was przeto, was, coście z nim wzrośli, I zblizka z jego wiekiem i myślami Sąsiadujecie, abyście czas jakiś 15 Na naszym dworze zabawili, bądź toDla rozerwania go, bądź dla zbadania Powodów tego obcego nam smutku, Na który, gdyby stał się nam wiadomym, Znaleźlibyśmy może jaki środek. 20 Królowa. Często on o was wspominał, Panowie,I wiem, że niema na świecie dwóch ludzi, Bardziej mu, jak wy, miłych. Jeśli w dowód Życzliwych chęci i uczuć uprzejmych Zechcecie trochę czasu tu przepędzić 25 I wesprzeć nasze nadzieje, możecieNa taką liczyć wdzięczność z naszej strony, Jaka przystoi monarchom. Rozenkranc. Obojgu Waszym Królewskim Mościom służy prawo, Z najwyższej mocy ich władzy nad nami, 30 Wolę swą w rozkaz przyoblekać raczejNiż w prośbę. Gildenstern. Będziem jednakże posłuszni, 35 Kochany Gildensternie. Królowa. Dzięki ci za to, Gildenstern, i tobie Niech tam który wskaże 40 Gildenstern. Oby niebaNie uczyniły naszych usiłowań Bezowocnemi! Królowa. Daj to Boże! (Wchodzi Poloniusz). Poloniusz. Panie! wysłane do Norwegii posły 45 Król. Zawsześ był Waćpan ojcem dobrych nowin.Poloniusz. Bądź przekonany, Miłościwy Panie, Że obowiązki moje względem Boga I mego władcy, tak samo jak duszę, Trzymam w porządku. Jakoż zdaje mi się 50 (Jeżeli tylko ten mózg nie zszedł na bokZ drogi trafności, którą zwykł był kroczyć), Że ostatecznie nie jest mi już obcem, Skąd bierze źródło lunatyzm Hamleta. Król. Mów: o tem chcemy wiedzieć przedewszystkiem. 55 Poloniusz. Daj, Panie, pierwej posłuchanie posłom;Wieść moja będzie na wety po uczcie. Król. Zróbże im zaszczyt i sam ich tu wprowadź. On utrzymuje, kochana Gertrudo, 60 Królowa. Nie jest nim, mojem zdaniem, nic innego,Tylko śmierć ojca i nasz rychły związek. Król. Dojdziemy tego. — Witajcie, Panowie, 65 Na przełożenie nasze kazał zarazWstrzymać zaciągi swojego synowca, Które mu zdały się być wymierzone Przeciw Polakom, które jednak bliżej Poznawszy, widział zwróconymi przeciw 70 Waszej Królewskiej Mości. RozjątrzonyTakiem niegodnem korzystaniem z jego Późnego wieku i niemocy, kazał Przyaresztować Fortynbrasa, który Z pokorą stawił się, i wysłuchawszy 75 Napomnień stryja, przysiągł wobec niego,Że póki życia, nigdy przeciw Waszej Królewskiej Mości nie wzniesie oręża: Czem ucieszony starzec, trzy tysiące Koron intraty rocznej mu przeznaczył, 80 I owe wojska, przezeń zwerbowane,Użyć pozwolił mu przeciw Polakom. Nam zaś doręczył ten list, Waszą Królewską Mość o pozwolenie Przejścia tym wojskom przez duńskie dzierżawy, 85 Przy zapewnieniu im bezpieczeństw, w liścieTym wymienionych. Król. Poprzestajem na tem. W wolniejszym czasie przejrzymy to pismo, Pomyślim nad niem, odpowiemy na nie. Tymczasem Waszmość Panom dziękujemy 90 Za ich skuteczne trudy. Idźcie spocząć.Będziemy dzisiaj wieczerzali razem; Miło nam widzieć was z powrotem. Dobrze powiodło. Miłościwy Panie, I Miłościwa Pani, chcieć określić, 95 Czem jest majestat, czem powinność sługi,Dlaczego dzień jest dniem, a noc jest nocą, A czas jest czasem, byłoby to jedno, Co chcieć zmarnować dzień, noc i czas drogi. Z tego powodu, ile że treściwość 100 Jest duszą mowy, a rozwlekłość ciałemI powierzchownem tylko bawidełkiem; Chcę być treściwym. Cny wasz syn oszalał: Oszalał, mówię; ściśle bowiem biorąc, Szaleństwo czemże jest, jeśli nie stanem Człowieka szalonego? 105 Królowa. Więcej rzeczyW mniej sztucznych formach. Poloniusz. Przysięgam, o, Pani, Że się bynajmniej na sztukę nie silę. Syn wasz oszalał, jest to prawda; prawda, Że to nieszczęście i nieszczęście wzajem, 110 Że to jest prawda. Otóż się skleiłoPomimo woli coś retorycznego. Bodajto! Licho zabierz sztuczne formy! Stanąłem tedy na tem, że dostojny Syn wasz sfiksował: dobrze; idzie teraz 115 O wyśledzenie przyczyn tej fiksacyi,Która nie będąc fikcyą, już tem samem Nie może nie mieć przyczyn; to rzecz pewna: W jaki zaś sposób pewna i o ile, Rozważcie Państwo sami. 120 Mam córkę; mam ją, ponieważ jest moją.Ta tedy dziewka, pomna obowiązku I rozkazowi mojemu powolna, Oddała mi ten świstek. Posłuchajcie I konkludujcie państwo. wdzięków okraszonej Ofelii“. 125 To niestosowne wyrażenie, trywialne wyrażenie.Okraszonej, nie jestże wyrażeniem trywialnem? Ale idźmy dalej, „Twojemu cudnie białemu łonu powierzam tych kilka 130 „Wątp’, czy gwiazdy lśnią na niebie; Wątp’ o tem, czy słońce wschodzi; 135 nie umiem skandować westchnień moich, ale że cię bardzo a bardzo kocham, temu wierz. Bądź zdrowa. Twój na zawsze, dopóki ta machina pozostanie jego własnością. Hamlet“. To mi posłuszna pokazała córka, 140 I uszom moim odkryła zarazem,Tak co do czasu, miejsca jak sposobu, Wszystkie zaloty jego. Król. Ale jakże 145 Żeś Waćpan prawy, honorowy człowiek.Poloniusz. Takim starałem się zawsze okazać. Cożbyś mógł sobie o mnie myśleć, Panie, Gdybym tę miłość tak namiętną widział Był w jej zarodzie (a mówiąc nawiasem, 150 Dostrzegłem jej był pierwej, nim mi o niejDoniosła moja córka); cóżby sobie, Królowa Pani mogła o mnie myśleć, Gdybym był wtedy spokojnie odegrał Koperty rolę lub pugilaresu? 155 Lub serce moje zrobił głuchoniemem?I gnuśnem okiem patrzał na tę miłość? Cóżbyście Państwo mogli byli sobie Pomyśleć o mnie? Jam sprawy nie zaspał, I wnet dziewczynie mojej powiedziałem: 160 „Hamlet jest księciem nad waściną sferę;Nie będzie z tego nic“. Dałem jej przytem Surowe upomnienia, aby odtąd Nie przyjmowała ani jego wizyt, Ani biletów, ani podarunków. 165 Tak-em uczynił: ona usłuchała,A on, on, krótko mówiąc, zawiedziony W swoich nadziejach, popadł najprzód w smutek, Potem w bezsenność, potem wstręt do jadła, Następnie w niemoc, następnie w gorączkę, 170 I tak stopniami aż w szaleństwo, któreTrawi go teraz z wielkim naszym żalem. Król. Cóż mówisz na to? 175 Król. Nie pomnę. Poloniusz. (Wskazując na kark i głowę). 180 Poloniusz. Wiecie, Państwo, że on czasemPrzez kilka godzin zwykł się w tej galeryi Przechadzać. Królowa. W rzeczy samej, zwykł to czynić. Wprowadzę tutaj moją córkę: Wasze 185 Królewskie Moście będą mogły wtedyUkryć się ze mną ówdzie za obiciem. I być świadkami ich spotkania. Jeśli On jej nie kocha i nie skutkiem tego Utracił zmysły, to niech z szambelana 190 Zostanę prostym chłopem albo klechą.
Królowa. Patrzcie, jak smutno biedny chłopiec z książką 195 Hamlet. Dobrze, dzięki Bogu. Poloniusz. Wieszli kto jestem, Panie? 200 poczciwym człowiekiem. Poloniusz. Poczciwym, Mości Książę? 205 Poloniusz. Masz wielką słuszność, Mości Książę. Hamlet. Jeżeli bowiem słońce płodzi robaki w zdechłym psie, co jest wyborną padliną do całowania...[2] 210 Hamlet. Nie pozwalaj jej chodzić po słońcu. Każdy początek trudny, ale poczęcie bardzo łatwe. Miej to na względzie, mój przyjacielu.Poloniusz. Co przez to rozumiesz, Mości Książę? (Do siebie) Zawsze mu się marzy moja córka. A jednak 215 nie poznał mnie zrazu, wziął mnie za rybiarza. Daleko z nim już zaszło, daleko zaszło. I mnie, prawdę mówiąc, za młodu, miłość przyprowadzała do ostateczności, podobnych prawie. Muszę go jeszcze raz zagabnąć. — Cóż to czytasz, Mości Książę?220 Hamlet. Słowa, słowa, słowa. Poloniusz. A o treść czy mogę spytać? 225 Ten łotr satyryk utrzymuje, że starzy ludzie mają siwe brody i zmarszczki na twarzy; że im ambra i kalafonia ciecze z oczu; że cierpią na zupełny brak dowcipu obok wielkiego wycieńczenia łydek. Lubo ja temu wszystkiemu najsilniej i najpotężniej daję wiarę, przecież nie sądzę,230 aby o tem pisać przystało; bo Waszmość sam stałbyś się pewnie jak ja starym, gdybyś mógł, jak rak w tył kroczyć. Poloniusz. Chociaż to waryacya, nie jest jednakże bez metody. 235 Hamlet. Z tego świata?Poloniusz. W rzeczy samej, byłoby to zejściem. — Jak trafne ma czasem odpowiedzi! Dar ten często bywa udziałem szalonych, gdy tymczasem przytomni i rozumni niezawsze są zarówno szczęśliwi. Muszę go już opuścić 240 i niezwłocznie pomyśleć o sposobach, jakby się on i moja córka zejść mogli. Miłościwy Książę, zmuszony jestem pozbawić Waszą Książęcą Mość dłuższej mojej obecności.Hamlet. Nie możesz mnie, mój Panie, pozbawić 245 niczego, czegobym chętnie się nie wyrzekł: wyjąwszy życia, wyjąwszy życia, wyjąwszy życia. Poloniusz. Żegnam cię, mój łaskawy Książę. Poloniusz. Szukacie panowie Księcia Hamleta; oto jest. 250 Rozenkranc. (Do Poloniusza). Bogu cię polecamy. Gildenstern. Miłościwy Książę! 255 chłopcy? Rozenkranc. Zwyczajnie, jak nic nie znaczący ludzie. 260 Gildenstern. Niby tak, w tej okolicy. Hamlet. Cóż tam nowego? 265 tak przeskrobali fortunie, że was tu do więzienia wtrąciła? Gildenstern. Do więzienia? 270 Rozenkranc. Nie myślimy tak, Mości Książę. Hamlet. Więc dla was nie jest taką. W rzeczy samej, nic nie jest złem ani dobrem samo przez się, tylko myśl nasza czyni to i owo takiem.[3] Dla mnie Dania jest więzieniem. 275 Rozenkranc. Skutek to chyba, Panie, dumy twojej:Dania jest dla niej za ciasna. Hamlet. O, Boże! jabym mógł być zamknięty w łupinie orzecha i jeszczebym się sądził panem niezmierzonej przestrzeni, gdybym tylko złych snów nie miewał. 280 Gildenstern. A te sny są właśnie utworem dumy; istota bowiem dumy nie jest czem innem, jak snów cieniem. Hamlet. Same już sny nie są czem innem jak cieniem. 285 Rozenkranc. Zapewne, duma zaś w moich oczach jest tak powietrznej i znikomej natury, że można ją nazwać cieniem cienia.Hamlet. Takim sposobem żebracy są ciałami, a nasi monarchowie i nadęci bohaterowie cieniami żebraków. 290 Nie poszlibyśmyż do dworu? bo doprawdy, nie umiem rozumować. Rozenkranc i Gildenstern. Służymy Waszej Książęcej Mości. 295 rzędu sług moich, bo zaprawdę przysługują mi się okropnie. Ależ powiedzcie mi, tak po przyjacielsku, co porabiacie w Elsynorze? Rozenkranc. Chcieliśmy cię odwiedzić, Mości Książę; innego celu nie mamy. 300 Hamlet. Taki ze mnie nędzarz, żem nawet w podzięki ubogi: dziękuję wam jednak, chociaż to podziękowanie, wierzcie mi, kochani przyjaciele, nie warte i pół szeląga. — Czy nie posyłano po was? Przybyliścież mnie odwiedzić z własnego popędu, z dobrej woli? Powiedzcie305 mi, powiedzcie; bądźcie szczerzy. I cóż? Gildenstern. Cóż mamy powiedzieć, Mości Książę? 310 kryć. Wiem, że miłościwy król i miłościwa królowa posyłali po was. Rozenkranc. W jakimżeby celu, Mości Książę? 315 dych lat naszych, na obowiązki naszej statecznej przyjaźni, na wszystko co jest najświętsze i na co lepszy mówca lepiejby was niż ja mógł zakląć, powiedzcie mi rzetelnie, otwarcie: posyłanoż po was czy nie posyłano? Rozenkranc (Do Gildensterna). Cóż ty na to? 320 Hamlet (na stronie) Aha, przyszliście mnie więc wymacać. — (głośno). — Jeżeli mi dobrze życzycie, powiedzcie prawdę. Gildenstern. W istocie, posyłano po nas. 325 domyślność moja uprzedzi waszą gadatliwość i dyskretność wasza nie będzie dyskredytowaną. Od niejakiego czasu, nie wiem skąd, ze szczętem humor straciłem; zarzuciłem dawne przywyknienia i w tak ponure popadłem usposobienie, że ten piękny obszar ziemski 330 pustynią mi się wydaje; to wspaniałe sklepienie tam w górze, ten cudnie wiszący firmament, ta majestatyczna przestrzeń złotemi obsypana iskrami, niczem innem nie jest w moich oczach, jak tylko marnym, zaraźliwym zbiorem wyziewów. Jak doskonałym tworem jest człowiek! jak335 wielkim przez rozum! jak niewyczerpanym w swych zdolnościach! jak szlachetnym postawą i w poruszeniach! czynami podobnym do anioła, pojętnością zbliżonym do bóstwa! Ozdobą on i zaszczytem świata! Arcytypem wszech jestestw! A przecież, czemże jest dla mnie ta 340 kwintesencya prochu? Synowie ziemi nie pociągają mnie, — ani jej córki; jakkolwiek sądząc po waszym uśmiechu, zdajecie się to przypuszczać. Rozenkranc. Myśl taka, Panie, nie przeszła mi przez głowę. 345 Hamlet. Dlaczegoż się Waćpan rozśmiałeś, kiedym powiedział, że mnie synowie ziemi nie pociągają?Rozenkranc. Bom sobie pomyślał, jakie w takim razie przyjęcie znajdą aktorowie, którycheśmy w drodze spotkali, a którzy tu dążą celem ofiarowania Waszej 350 Książęcej Mości usług swoich.Hamlet. Ten, co gra króla, godnie będzie przyjęty: jego królewska mość otrzyma odemnie pamiątkę; awanturniczy rycerz będzie mógł do woli użyć tarczy i miecza; kochanek nie będzie darmo wzdychał; melancholik 355 spokojnie odegra swoją rolę; błazen pobudzi do śmiechu tych, co mają łechciwe płuca; a piękna dama swobodnie wywnętrzy swe uczucia, jeśli nie będzie miała wstrętu do wiersza bez końcówki. — Cóż to za aktorowie?Rozenkranc. Ciż sami, którzy cię zwykli byli zada- 360 walać, Mości Książę; tragicy ze stolicy. Hamlet. Skądże im przyszło teraz po świecie wędrować? Na miejscu siedząc, lepiejby wyszli, tak pod względem sławy, jak korzyści. 365 zdaje, świeżo zaszłe innowacye[4]. Hamlet. Sąż oni jeszcze tak samo lubieni jak wtedy, kiedym był w stolicy? Zawszeż liczne mają publicum? 370 w sztuce?Rozenkranc. Bynajmniej! usiłowania ich postępują zawsze równym krokiem; ale wylęgło się tam stado dzieci, małych indycząt, które piszczą jak opętane i za to odbierają tyrańskie oklaski. Te są teraz w modzie 375 i tak dalece wyzyskują teatr niższej klasy (tak nazywają tamten), że nie jeden z rapierem przy boku, bojąc się piór gęsich[5], nie śmie się już tam pokazać.Hamlet. Sąli to dzieci na prawdę? Któż ich utrzymuje? Jak są płatni? Myśląż oni tylko dopóty sztukę 380 uprawiać, dopóki nie stracą dyszkantu? Nie powiedząż wtedy, gdy same spadną między niższą klasę (co jest bardzo prawdopodobnem przy takiem braniu się do rzeczy), że piszący dla nich krzywdę im wyrządzili, każąc im wykrzykiwać na ich własną przyszłość?385 Rozenkranc. Bądź co bądź, z obu stron niemało było hałasu, i publiczność nie miała sobie za grzech podżegać ich nawzajem do kłótni. Przez czas jakiś nie można było grosza na żadnej sztuce zarobić, jeżeli aktorzy za łby się w niej nie wodzili?390 Hamlet. Czy być może? Gildenstern. Nie mało też sobie włosów powydzierano. 395 Hamlet. Niema w tem nic dziwnego: boć mój stryj jest królem duńskim; i ciż sami, którzy za życia mego ojca ostrzyli na nim zęby, dają teraz dwadzieścia, czterdzieści, pięćdziesiąt i sto dukatów za jego portret w miniaturze. Do licha! musi w tem być coś nadnaturalnego.400 Gdyby to filozofia mogła wytłómaczyć?
Gildenstern. Zapewne to aktorowie. 405 bem; inaczej, moje obejście się z aktorami, które, uprzedzam was, będzie się musiało okazać uprzejmem, wydałoby się gościnniejszem niż z wami. Zostaliście przyjęci z otwartemi rękoma, ale mój stryj-ojciec i moja matka-stryjenka doznali zawodu.410 Gildenstern. Jakim sposobem, drogi książę?Hamlet. Szalony jestem tylko przy wietrze północno zachodnim; kiedy z południa wieje, umiem odróżnić jastrzębia od czapli.[7] Poloniusz. Dobre nowiny, panowie; wesołe nowiny. 415 Hamlet. Słyszycie go? — Ten wielki dzieciuch nie wyszedł jeszcze z pieluch. Rozenkranc. Chyba w nie wszedł powtórnie; bo mówią, że starzy ludzie na nowo stają się dziećmi. 420 wać aktorów: uważcie tylko. — Masz Waćpan słuszność: było to w poniedziałek z rana, w rzeczy samej. Poloniusz. Mości Książę, mam ci oznajmić coś nowego. 425 Hamlet. Ejże? Ejże? Poloniusz. Na honor, Mości Książę. Poloniusz. Są to aktorowie najlepsi w świecie; zdatni do wszelkiego rodzaju przedstawień: tragicznych, ko- 430 micznych, historyczno-sielankowych, tragiczno-historycznych, tragiczno-komiczno-historyczno-sielankowych; czyto w scenach ciągłych, czy to w luźnym poemacie. Seneka nie jest dla nich za ciężki, ani Plaut[9] za lekki. Tak w recytowaniu jak w improwizowaniu nie mają435 sobie równych. Hamlet. O Jefte[10], sędzio Izraela, jakiż to skarb posiadłeś! 440 Którą wielce miłował. Poloniusz (na stronie). Zawsze mu się marzy moja córka. 445 to nie przeczę, iż posiadam córkę, którą wielce miłuję. Hamlet. Ależ nie to idzie za tem. Bogu wiadomo. 450 A potem, jak wiesz Waćpan,Stać się musiało, Co snadź się stało. Pierwszy dwuwiersz tej pobożnej pieśni więcej objaśni Waćpana, niż ja mogę; bo oto nadchodzą przeszkody. 455 Witam was, Mościpanowie, witam. Cieszę się, że was oglądam w dobrem zdrowiu. Witajcie, przyjaciele. O, stary, jakże ci się twarz poorała, odkąd cię ostatni raz widziałem! Przyszedłżeś mi tu imponować temi zmarszczkami? A, to ty, piękna damo! Szlachetna dziewico! dalipan,460 od czasu, jak cię ostatni raz widziałem, zbliżyłaś się ku niebu na całą wysokość korka[11]. Nie daj Boże, aby głos twój, jak dukat oberżnięty, wyszedł z obiegu! Witajcie nam wszyscy bez wyjątku! Będziemy jak francuscy łowcy, rzucać się na wszystko, co ujrzymy. Nie465 moglibyśmyż usłyszeć czego zaraz? Dajcie nam próbkę swego talentu: przedeklamujcie co patetycznego.Pierwszy Aktor. Co naprzykład, Panie? Hamlet. Słyszałem cię raz deklamującego jeden ustęp, ustęp sztuki, która nigdy graną nie była, albo co naj- 470 więcej raz tylko: bo ile pamiętam, nie podobała się publiczności; byłto kawior[12] dla jej podniebień: mojem jednak zdaniem, i tych, których sąd o takich rzeczach równego z moim był wzrostu, byłato sztuka wyborna, dobrze podzielona na sceny, ułożona z równą zręcznością475 jak naturalnością. Przypominam sobie kogoś, co mówił, że braknie tym wierszom sosu, dla dodania smaku osnowie, i osnowy, któraby pozwalała posądzić autora o uczucie: przyznawał jej wszakże dobrą manierę, jędrność w obrobieniu i piękność, lubo bez wdzięku. W sztuce480 tej szczególnie lubiłem jeden ustęp, to jest opowiadanie Eneasza[13]; mianowicie też owo miejsce, w którem ten bohater opisuje Dydonie śmierć Pryama. Jeżeli je pamiętasz, to zacznij od tego wiersza:Zaraz, zaraz. 485 Okrutny Pirrus, jak ów zwierz hirkański,Nie; nie tak się zaczyna, ale zawsze od Pirrusa. Okrutny Pirrus, którego zbroica, Czarna jak jego myśl, podobną była Do owej nocy, gdy w złowrogim koniu 490 Chytrze ukryty leżał, powlekł terazStraszną swą postać dzikszą jeszcze barwą; Od stóp do głowy czerwienią się odział. Zbroczon krwią ojców, matek, córek, synów; Spiekły od żaru płonącego miasta, 495 Które przeklętym blaskiem przyświecałoMordercy swego pana; rozpalony Gniewem i ogniem i skrzepły zarazem Od zstęgłej na nim posoki; oczyma Jak karbunkuły płomieniejącemi 500 Szuka piekielny Pirrus sędziwegoStarca Pryama. — Mów dalej. Poloniusz. Jak żywo, ślicznie deklamujesz, Mości Książę, 505 Słabo na Greków nacierającego.Rdzawy miecz jego, zbuntowany przeciw Jego ramieniu, nieposłuszny woli, Płazem uderza, kędy spadnie. Z całą Przewagą siły, rzuca się na niego 510 Pirrus; z wściekłości próżny cios wymierza:Lecz sam już zamach, sam świst jego stali Obala starca; wtedy oto Ilium Jak gdyby chciało nowy cios odwrócić, Koronowaną płomieniami głowę 515 Chyli ku ziemi i trzaskiem okropnymW niewolę ima Pirrusowe ucho: Bo patrzcie! oto zabójczy miecz jego, Nad mleczną głową czcigodnego starca Już, już wzniesiony, zda się jakby nagle 520 Ugrzązł w powietrzu. Jak kamienny posągBóstwa zagłady, ważąc się pomiędzy Czynem i wolą, stał czas jakiś Pirrus, I nie przedsiębrał niczego. Lecz jako nieraz widzimy przed burzą 525 Ciszę na niebie, spokojność w obłokach,Wichry uśpione, a na dole ziemię Jak grób milczącą; wtem przerażający Piorun rozdziera chmurę: tak po chwili Zbudzona zemsta podżega na nowo 530 Zastałe ramię Pirrusa, i nigdyNiemiłosierniej ciężki młot Cyklopów[14] Nie spadł na Marsa wiecznotrwałą zbroję, Jak teraz krwawy miecz Pirrusa spada Na sędziwego Pryama. 535 Hańba ci, zmienna Fortuno! Bogowie,Wy wszyscy, którzy zasiadacie ówdzie W radzie Olimpu, odejmcie jej władzę! Połamcie sprychy i dzwona jej koła, I stoczcie krągłą piastę z szczytu niebios 540 W bezdenną otchłań piekieł! Poloniusz. To za długie. 545 Pierwszy Aktor. Ale kto widział nieszczęsną królowę,Jak rozczochrana. — Hamlet. Jakto, rozczochrana? 550 Pierwszy Aktor. Jak rozczochrana, grożąca płomieniomŁez potokami, biegła tu i ówdzie Boso, z łachmanem na tej samej głowie, Którą niedawno jeszcze dyadem stroił; Odziana, miasto sukni, prześcieradłem, 555 W chwili popłochu schwyconem naprędce;O, ktoby to był widział, ten zmaczanym W żółci językiem byłby wyzionął Przeciw Fortunie ostatnie bluźnierstwa: A gdyby były ją widziały nieba 560 W tej chwili, kiedy ujrzała Pirrusa,Z dziką radością siekącego mieczem Ciało jej męża, wybuch jej boleści Byłby był z oczu ich promieniejących (Jeżeli tylko rzeczy tego świata 565 Mogą je wzruszyć), stok rosy wycisnął,I współjęk z piersi bogów.[16] Poloniusz. Patrzcie, jak mu się twarz zmieniła i łzy mu w oczach stanęły. Skończ już Waćpan. 570 zem. Mości Panie, zechciej dojrzeć, aby ci Ichmość dobrze byli ugoszczeni. Słyszysz Waćpan? Niech znajdą dobre przyjęcie: bo oni są streszczoną, żywą kroniką czasu. Byłoby lepiej dla Waćpana zyskać po śmierci niepochlebny napis na nagrobku, niż za życia nieko-575 rzystne ich świadectwo na scenie. Poloniusz. Mości Książę, obejdę się z nimi odpowiednio ich zasłudze. 580 chłosty? Obchodź się z nimi Waćpan odpowiednio własnej twej zacności i godności. Im mniej kto zasługuje na względy, tem więcej ma zasługi nasza względem niego uprzejmość. Odprowadź ich.Poloniusz. Pójdźcie, Panowie. 585 Hamlet. Idźcie z nim, moi przyjaciele: dacie nam jutro jakie przedstawienie. Słuchajno, stary: możecież grać zabójstwo Gonzagi? Pierwszy Aktor. Możemy, Panie. 590 bie nauczyć się dwunastu do piętnastu wierszy, którebym napisał i wtrącił do twojej roli? Pierwszy Aktor. Czemu nie, Łaskawy Panie. 595 Kochani przyjaciele (do Rozenkranca i Gildensterna), pozwólcie mi się pożegnać. Do zobaczenia wieczorem.Rozenkranc i Gildenstern. Żegnamy cię, drogi Książę. 600 O, jakiż ze mnie głąb, jaki ciemięga!Czyliż to nie jest zgrozą, że ten aktor, W niby wzruszeniu, w parodyi uczucia, Do tego stopnia mógł nagiąć swą duszę Do swoich pojęć, że za jej zrządzeniem 605 Twarz mu pobladła, z oczu łzy pociekły,Oblicze jego, głos, ruch, cała postać Zastosowała się do jego myśli? I gwoli kogóż to: gwoli Hekuby! Cóż z nim Hekuba, on z nią ma wspólnego, 610 Żeby aż płakał nad jej losem? CóżbyTen człowiek czynił, gdyby miał podobny Mojemu powód i bodziec do wrzenia? Zalałby łzami całą scenę, rozdarł Uszy słuchaczów rażącemi słowy, 615 W występnych rozpacz wzbudził, dreszcz w niewinnych,Zmieszał prostaczków i sparaliżował Refleksyę ludzi myślących. A ja, ospały niedołęga, drzemię Jak Jaś-spioch, świętej niepamiętny sprawy, 620 I ani usty ująć się nie umiemZa tego króla, na którego włości I drogiem życiu dokonany został Najohydniejszy rozbój. Jestżem tchórzem? Któż mi zarzuci podłość? któż mnie może 625 Wziąć za kark, za nos powieść, w twarz mi plunąć,Wyrzucić w oczy kłamstwo? Któż to może? A jednak, Zasługiwałbym na to, bo wistocie Muszę mieć chyba wnętrzności gołębia 630 I brak zupełny żółci, nadającejGorycz poczuciu krzywdy, kiedym jeszcze Nie napasł dotąd stada sępów ścierwem Tego nędznika. O, bezwstydny łotrze! Zakamieniały, krwawy, sprosny łotrze! 635 Bodajżem! Mnież to przystoi, synowi,Jedynakowi zamordowanego Drogiego ojca, od nieba i piekła Powołanemu do zemsty, jak baba Marnemi słowy dawać folgę sercu, 640 I na przekleństwach czas trawić jak prosta,Karczemna dziewka?! Fe! Fe! Gdzież moja głowa? Powiadają, Że zatwardziali złoczyńcy, obecni Na przedstawieniu okropnych widowisk, 645 Tak silnem zdjęci bywali wrażeniem,Że sami swoje wyznawali zbrodnie: Bo mężobójstwo, w braku ust, cudowny Ma organ mowy. Każę tym aktorom Coś podobnego do sceny zabójstwa 650 Ojca mojego odegrać przed stryjem;Patrzeć mu będę w oczy, śledzić będę Najmniejszy jego ruch: jeżeli zadrgnie, Wiem, co mam czynić. Ten duch, com go widział, Mógł być szatanem (bo szatan przybiera, 655 Jaką chce, postać), i nadużywającMojej słabości i smętności (taki Bowiem stan duszy bardzo mu dogodny), Ciągnie mnie może w przepaść? Chcę pewniejszej Niż ta rękojmi. Zamierzona sztuka 660 Będzie probierzem, którym, jak na wędę,Sumienie króla na wierzch wydobędę.
|
- ↑ „chyby“ = wady.
- ↑ Hamlet nie kończy zdania; domyślić się można, iż chciał powiedzieć o Ofelii, że i ona łatwo zepsuciu uledz może.
- ↑ „nic nie jest złem ani dobrem samo przez się“; w oryginale: there is nothing either good or bad, but thinking makes it so; zaznaczono tu różnice w ocenie tego, co ktoś dla siebie za złe lub dobre, za korzystne lub niekorzystne uważa.
- ↑ „innowacye“. To jest, powstanie i wejście w modę tak zwanych dziecinnych teatrów, w których żaki dawały przedstawienia.
- ↑ „bojąc się piór gęsich“. Mowa tu jest o teatralnych trupach, złożonych z dzieci, które sobie królowa Elżbieta utrzymywała, nie chcąc uczęszczać na teatry publiczne. Trup takich było pięć, to jest: dzieci św. Pawła, Westminsteru, Kaplicy, Windsoru, wreszcie tak zwanych dzieci uciech (the children of the revels). Co do piór gęsich, poeta rozumie tu pióra tych autorów, którzy trzymali stronę teatrów dziecinnych i dla nich pisali.
- ↑ „kapitulować przed Pigmejczykami“. Pod godłem Herkulesa był publiczny teatr Globus, na którym był napis: Totus mundus agit Histrionem (Cały świat gra rolę). Pigmiejczykami nazywano u Greków jakiś bajeczny lud karłów, co wiódł wojnę z żórawiami.
- ↑ „odróżnić jastrzębia od czapli“. To znaczy: szalony jestem tylko wtedy, kiedy gwałtowny wicher mnie owionie, to jest, kiedy gwałtownego doznam wstrząśnienia; ale przy lekkim wietrze południowym, to jest wśród tak błahych intryg jak wasze, umiem odróżnić jastrzębia od czapli (przysłowie sokolnicze).
- ↑ Roscyusz — najsławniejszy aktor rzymski z I wieku przed Chrystusem.
- ↑ Seneka (tragedyopisarz rzymski) i Plaut (komedyopisarz rzymski) byli w różnych przekładach znani w Anglii za czasów Szekspira. Dziesięć tragedyj pierwszego wydał już w r. 1581 Tom Newton w angielskim przekładzie. Menechmy Plauta, z których Szekspir powziął myśl do swojej Komedyi omyłek (Comedy of errors) wyszły w r. 1594 w przekładzie Wamera.
- ↑ „O Jefte“. Jestto urywek ze starej ballady, znajdującej się w zbiorze Percy’ego (Reliques of ancient English poetry). Jefte za odniesione zwycięstwo ofiarował Jehowie pierwszą rzecz lub osobę, jaką spotka wracając do domu — i spotkał własną swą córkę. Autor szkocki Buchanan osnuł na tem podaniu tragedyę, którą u nas przełożył Józef Zawicki i wydał r. 1587.
- ↑ „na wysokość korka“. Używanie korków u trzewików przeszło do Anglii z Wenecyi, gdzie znakomite damy zwykły je były nosić: tam się zaś dostała ta moda ze Wschodu, wynaleziona prawdopodobnie dlatego, aby kobietom utrudnić chodzenie, a więc i możność przeniewierzania się.
- ↑ „kawior“. Kawior, który, jak się zdaje, także Wenecyanie z morza Czarnego do zachodnich krajów Europy sprowadzali, był za czasów Szekspira przysmaczkiem znakomitszych Anglików: lud wszakże miał do niego odrazę; lekarze zaś twierdzili nawet, że jest zdrowiu szkodliwy.
- ↑ Eneasz, syn Anchizesa, uszedłszy z płonącej Troi, wskutek rozbicia się okrętu zapłynął na brzegi Afryki, przyjęty przez królową Dydonę, założycielkę Kartaginy, opowiada jej losy swoje i towarzyszy. Pryam — król Troi (Ilium, Ilion). Pirrus — syn Achillesa, był jednym z tych Greków, co we wnętrzu drewnianego konia dostali się do Troi i rozniecili w niej straszny pożar. — Zwierz hirkański = tygrys.
- ↑ Cyklopi — olbrzymi o jednem oku, pracujący w kuźni Wulkana (Hefajstosa).
- ↑ Hekuba — żona Pryama.
- ↑ „I współjęk z piersi bogów“. Aug. Wilh. Schlegel w swoich odczytach dramatycznych mówi o tym całym ustępie: „Jako przykład z pomiędzy wielu źle zrozumianych subtelności Szekspira, przytaczam styl, jakim recytowany przez aktora ustęp o Hekubie jest napisany. Komentatorowie niemało się o to naspierali, czy Szekspir sam go pisał, czy też wziął go skądinąd i czy sztukę, z której ten ustęp miał być wyjęty, chwalił na seryo, czyteż tylko chciał wyszydzić tragiczną przesadę niektórych swoich współczesnych. Nie baczyli na to, że ten ustęp nie sam przez się, ale na miejscu, gdzie jest, powinien być oceniany. Co w samymże dramacie, jako wtrącony dramatyczny ustęp figurować miało, to do prawdziwej poezyi, rozlanej w całym dramacie, powinno było być postawione w takim stosunku, w jakim są teatralne deski do natury. Dlatego też Szekspir owo opowiadanie aktora w Hamlecie oddał wierszem sentencyonalnym, pełnym antytez. Ten wszakże ton uroczysty i odmierzony nie odpowiadał mowie Hekuby, mającej silne sprawić wrażenie; nie pozostało więc poecie nic innego, jak to, co uczynił, to jest przeładować ją patetycznością. Jakoż w ogólności panuje w tej mowie górność fałszywa, ale zmieszana z prawdziwą wzniosłością tak, że aktor przyzwyczajony do sztucznego wywoływania w sobie tych wzruszeń, które ma objawiać, rzeczywiście może być nią poruszony. Zresztą niepodobna myśleć, aby Szekspir tak mało się był znał na sztuce, iżby był nie widział, że tragedya, w której Eneasz Dydonie tak szeroko i długo w epiczny sposób opowiada coś tak odwiecznego, jak zburzenie Troi, niema w sobie ani dramatycznych, ani teatralnych warunków“.