Hamlet (Shakespeare, tłum. Paszkowski, 1909)/Akt trzeci
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Hamlet |
Podtytuł | królewicz duński |
Redaktor | Piotr Chmielowski |
Wydawca | Feliks West |
Data wyd. | 1909 |
Miejsce wyd. | Brody |
Tłumacz | Józef Paszkowski |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Pokój w zamku. KRÓL, KRÓLOWA, POLONIUSZ, OFELIA, ROZENKRANC i GILDENSTERN.
5 Rozenkranc. Przyznaje, że się czuje rozstrojonym;Lecz przez co, w żaden sposób wyznać nie chce. Gildenstern. Nie znaleźliśmy go bynajmniej skłonnym Do wywnętrzania się; zręcznem dziwactwem Trzymał nas owszem zdaleka od siebie, 10 Kiedyśmy chcieli z niego coś wyciągnąć. Królowa. Jakże was przyjął? 15 Rozenkranc. Traf zrządził, żeśmy spotkali na drodzeTrupę aktorów: wspomnieliśmy o tem Księciu, i to go trochę ucieszyło. Ci aktorowie już się tu znajdują, I jak słyszałem, otrzymali rozkaz Grania mu dzisiaj. 20 Poloniusz. Tak jest w rzeczy samej,I mnie on zlecił prosić najpokorniej Wasze Królewskie Moście, by raczyły Być obecnemi na tem widowisku. Król. Z największą chęcią: serdeczniem rad, że się 25 Do tego skłania. Wciąż go utrzymujcie,Moi panowie, w tem usposobieniu, I podniecajcie w nim gust do takiego Rodzaju zabaw. Rozenkranc i Gildenstern. Uczynim to, Panie. 30 Ułożyliśmy rzecz tak, aby HamletNiby przypadkiem, zszedł się tu z Ofelią. Ja i jej ojciec (będzie to szpiegostwo Godziwe) tak się tu ulokujemy, Abyśmy widząc, niewidziani sami, 35 O tem spotkaniu zblizka mogli sądzić,I z zachowania się jego wnioskować, Czy to miłości wpływ, czy nie miłości Tak go udręcza. Królowa. Jestem ci posłuszną, Mój mężu. Dałby Bóg, luba Ofelio, 40 Aby potęga twoich wdzięków byłaBłogim powodem tej zmiany Hamleta: Wtedy szlachetność twoja, mam nadzieję, Na dawnąby go sprowadziła drogę, Ku zaszczytowi was obojga. Ofelia. Pragnę, 45 Aby tak było, Miłościwa Pani.
My się umieścim tam. (Do Ofelii) Czytaj tę książkę, Aby ten pozór zajęcia ubarwił Twoją samotność. Tak to my grzesznicy, 50 Rzekomo świętą miną, uczynkamiBudującymi pocukrzamy nieraz Samego dyabła. Król (na stronie). Prawda! Jakże srodze Bicz tych wyrazów chłoszcze mi sumienie! Twarz nierządnicy, różem upiększona, 55 Nie jest tak szpetną obok tej powłoki,Jak czyn mój obok pokostu słów moich. O, ciężkież moje brzemię! Poloniusz. Już nadchodzi. (Hamlet wchodzi). 60 Jestli w istocie szlachetniejszą rzecząZnosić pociski zawistnego losu, Czy też stawiwszy czoło morzu nędzy, Przez opór wybrnąć z niego? — Umrzeć, — zasnąć. — I na tem koniec. — Gdybyśmy wiedzieli, 65 Że raz zasnąwszy, zakończym nazawszeBoleści serca i owe tysiączne Właściwe naszej naturze wstrząśnienia, Kres taki byłby celem na tej ziemi Najpożądańszym. Umrzeć, — zasnąć. — Zasnąć! 70 Może śnić? — — w tem sęk cały; jakie bowiemW tym śnie śmiertelnym marzenia przyjść mogą, Kiedy zrzucimy z siebie więzy ciała, To zastanawia nas: i toć to czyni Tak długowieczną niedolę[1]; bo któżby 75 Ścierpiał pogardę i zniewagi świata,Krzywdy ciemięzcy, obelgi dumnego, Lekceważonej miłości męczarnie, Odwłokę prawa, butę władz i owe Upokorzenia, które nieustannie 80 Zasługi cichej stają się udziałem,Gdyby od tego kawałkiem żelaza Mógł się uwolnić? Któżby dźwigał ciężar Nudnego życia i pocił się pod nim, Gdyby obawa czegoś poza grobem, 85 Obawa tego obcego nam kraju[2],Skąd nikt nie wraca, nie wątliła woli, I nie kazała nam pędzić dni raczej W złem już wiadomem, niż uchodząc przed niem, Popadać w inne, którego nie znamy. 90 Tak to rozwaga czyni nas tchórzami;Przedsiębiorczości hoża cera blednie Pod wpływem wahań i zamiary, pełne Jędrności, zbite z wytkniętej kolei, Nazwisko czynu tracą. — Cicho teraz! 95 Piękna Ofelia! — Nimfo, w modłach swoichPomnij o moich grzechach. Ofelia. Jakże zdrowie 100 Pamiątek; dawno zwrócić, je pragnęłam:Odbierzcie je dziś, proszę. Hamlet. Jako żywo! Jam nigdy w życiu nic nie dał Waćpannie. Ofelia. Wiesz dobrze, Mości Książę, żeś to czynił, I upominki swoje ubarwiałeś 105 Takiemi słowy, które wszelkiej rzeczyWartość podnoszą. Woń ich uleciała; Weź je napowrót, Panie: w oczach bowiem Każdej szlachetnie myślącej osoby, Najdroższe dary lichymi się stają, 110 Gdy dawca martwi. Oto są. — Hamlet. Ha, ha, ha! Jestżeś uczciwą? uczciwość twoja nie powinna mieć nic do czynienia 115 z pięknością. Ofelia. Jakto, Panie? Możeż piękność z czemś lepszem obróci uczciwość w sekutnicę, niż wpływ uczciwości po- 120 trafi piękność na swoje kopyto przerobić. Było to nie-gdyś paradoksem, ale w nowszych czasach okazuje się pewnikiem. — Kochałem dawniej Waćpannę. Ofelia. W rzeczy samej, dawałeś mi to Książę do zrozumienia. 125 Hamlet. Nie trzeba ci było tak rozumieć; bo cnotanie daje się w stary nasz pień wszczepić tak, żebyśmy trącić nim przestali. Nie kochałem cię wcale. Ofelia. Tem bardziej więc zostałam zawiedzioną. 130 żyć grzeszników? Ja sam jako tako jestem uczciwy,a przecież mógłbym sobie zarzucić takie rzeczy, że le- piejby było, gdyby mnie była matka na świat nie wy- dała. Jestem nadzwyczajnie dumny, mściwy, żądny wła- dzy, więcej mam przywar, niż zdolności umysłowych do ich 135 poznania, niż wyobraźni do dania o nich wyobrażeniai czasu do okazania ich w postępkach. Czego się takie figury tłuc mają pomiędzy ziemią i niebem? Jesteśmy arcyhultaje, wszyscy bez wyjątku; żadnemu z nas nie ufaj. Idź prosto do klasztoru. Gdzież Waćpanny ojciec? 140 Ofelia. W domu, Mości Książę. Hamlet. Zamknijże go na klucz, aby nigdzie indziej 145 sagu tę przestrogę: Chociażbyś jak śnieg była czystą,jak lód nieskalaną, przecież nie ujdziesz obmowy. Wstąp do klasztoru. Adieu. Albo jeżeli koniecznie potrzebować będziesz wyjść za mąż, to wyjdź za głupca, bo rozsądni ludzie wiedzą bardzo dobrze, jakie z nich czynicie po- 150 twory. Idź czemprędzej do klasztoru. Adieu. Ofelia (na stronie). O nieba, wesprzyjcie go swą łaską! dość wam jednej twarzy otrzymanej od Boga, dorabia- cie sobie drugą; sztafirkujecie się, krygujecie, cedzicie 155 słowa, przedrzeźniacie boskie stworzenia i swawolę po-krywacie płaszczykiem naiwności. Precz, precz! nie chcę już patrzeć na to: to mnie we wściekłość wprawia. Wa- ra odtąd mężczyznom żenić się; ci, co się już pożenili, jednego wyjąwszy[3], niech żyją zdrowi, reszta pozostać 160 winna tak, jak jest. Do klasztoru! Do klasztoru!
Dworaka, wodza, mędrca, ton, miecz, umysł; Kwiat oczekiwań potężnego państwa, Wzór ukształcenia, zwierciadło poloru, 165 Cel zwracającej się uwagi świata:Wszystko to, wszystko w niwecz obrócone! I ja, ze wszystkich kobiet najnędzniejsza, Com ssała nektar słodkich jego ślubów, Skazana-m teraz widzieć tę wspaniałą, 170 Wybraną duszę, jak spękany dzwonek,Chrapliwie tylko wydającą dźwięki; To czyste źródło bogatej młodości Zmącone szałem. O, czemuż musiałam Ujrzeć, co widzę, widzieć, co widziałam! 175 Król. Miłość! Nie takie są jej symptomata.To, co on mówił, choć trochę bez związku, Cechy szaleństwa nie nosiło wcale. Ponura jego smętność wysiaduje Coś złowrogiego, co wylęgłe z jajka 180 Mogłoby stać się zgubnem. Pragnąc przetoZapobiedz złemu, po świeżym namyśle, Postanowiłem wysłać go niezwłocznie Do Anglii, celem niby zażądania Przynależnego nam haraczu[4]. Może 185 Ta podroż, widok różnych miejsc i rzeczy,Potrafi z jego serca wyrugować To coś, wokoło czego jego myśli Bijąc się ciągle i skrycie nurtując, Tak go z właściwych wyrywają karbów. 190 Cóż Waćpan na to?Poloniusz. Może to być dobrem; Rozumiem jednak zawsze, że prawdziwem Jądrem i źródłem tej jego choroby Jest bezwzajemna miłość. — No, Ofelio, Nie potrzebujesz nam objawiać tego, 195 Coć mówił Książę Hamlet, bośmy samiWszystko słyszeli. — Uczyń, co chcesz, Panie: Jeżeli jednak uznasz za stosowne, Niech po skończonem dzisiaj widowisku Królowa matka w poufnej rozmowie 200 Prosi go, aby jej zwierzył swój smutek.Niechaj z nim mówi bez ogródki; ja zaś, Jeśli się na to zgodzi Wasza Wielkość, Przyłożę ucho do tego sam na sam. Nie wydobędzie-li nic z niego, wtedy 205 Ślij go do Anglii, Panie, albo zamknij,Gdzie mądrość twoja wskaże. Król. Dobra rada. Szalonych możnych pilnie strzedz wypada.
Wielka sala tamże. Wchodzi HAMLET z kilkoma Aktorami.
ci go przepowiedziałem, gładko, bez wysilenia; ale jeżeli masz wrzeszczeć, tak jak to czynią niektórzy na- si aktorowie, to niech lepiej moje wiersze deklamuje 5 miejski pachołek. Nie piłuj też za bardzo ręką powie-trza, w taki sposób; bądź raczej ruchów swoich panem: wśród największego bowiem potoku i, że tak powiem, wiru namiętności, trzeba ci zachować umiarkowanie, zdol- ne nadać wewnętrznej twojej burzy pozór spokoju. Nie 10 posiadam się z oburzenia słysząc, jak siaki taki barczy-sty gbur, w peruce, w gałgany obraca uczucie, prawdzi- wy z niego łach robi, by zadowolić uszy narodku, który po największej części kocha się tylko w niezrozumiałych ge- stach i wrzawie. Takiego jegomościa mógłbym kazać 15 oćwiczyć za przesadę w roli Termaganta[5]; taka gra prze-herodowywa samego Heroda. Proszę cię, chroń się tego. Pierwszy Aktor. Zapewniam Waszą Wysokość. niech własna twoja rozwaga przewodnikiem ci będzie. 20 Zastosuj akcyę do słów a słowa do akcyi, mając prze-dewszystkiem to na względzie, abyś nie przekroczył granic natury; wszystko bowiem, co przesadzone, przeciwnem jest zamiarowi teatru, którego przeznaczeniem, jak dawniej tak i teraz, było i jest, służyć niejako za zwierciadło 25 naturze, pokazywać cnocie własne jej rysy, złości żywyjej obraz, a światu i duchowi wieku postać ich i piętno. Owóż przeholowanie tego celu lub niedosięgnięcie może wprawdzie rozśmieszyć prostaczków, ale znającym się na rzeczy musi pójść w niesmak; nagana zaś jednego 30 z tych właśnie, na szali waszych zasług, przeważyćmusi poklask całego tłumu pierwszych. Widziałem ja aktorów, i znaleźli się tacy, co ich chwalili, głośno na- wet; aktorów, którzy, bogobojnie mówiąc, ani z mowy, ani z ruchów nie byli podobni do chrześcijan, ani do 35 pogan, ani do ludzi, a rzucali się i ryczeli tak, iż po-myślałem sobie, że chyba jaki najemnik natury sfabry- kował ludzkość: tak bezecnie ją naśladowali. Pierwszy Aktor. Pochlebiamy sobie, żeśmy się tego 40 Hamlet. O, pozbądźcie się tego ze szczętem. Tym zaś,co u was grają błaznów, zakażcie jak najsurowiej pra- wić co bądź więcej nad to, co jest w ich roli: są bo- wiem między nimi tacy, co się namawiają do śmiechu, aby w pewnej liczbie jałowych spektatorów także śmiech 45 wzbudzić, i to właśnie w chwili, kiedy przypada jakiszczegół sztuki, zasługujący na uwagę. To niegodziwość, dowodząca politowania godnej wyniosłości w błaźnie, który tak czyni. Idźcie i bądźcie w pogotowiu. (Wchodzą: Poloniusz, Rozenkranc i Gildenstern). 50 kęs widowiska? Poloniusz. Jego Królewska Mość przybędzie, Królowa Jej Mość także, i to zaraz. 55 śpiechu?Rozenkranc i Gildenstern. I owszem, Mości Książę. Hamlet. Hola, Horacy! Horacy. Co rozkażesz, Panie? 60 Horacy. O, Panie!Hamlet. Nie myśl, że ci chcę pochlebić. Czegożbym mógł się spodziewać od ciebie, Który nic nie masz, krom rzeźkości ducha, Ku wyżywieniu się i ku okryciu? Któżby pochlebiał biednym? Niechaj w cukrze 65 Smażony język liże głupią pychę,Niech się zawiasy kolan uginają, Tam, gdzie łaszenie się zdobywa korzyść. Słuchaj: od chwili, kiedy dusza moja Swojego wyboru panią być mogła 70 I ludzi jednych przenosić nad drugich.Od owej chwili już cię ona sobie Upodobała: boś ty, wiele cierpiąc, Takim był zawsze, jakbyś nic nie cierpiał; Boś ty fortunie zarówno był wdzięczny 75 Za jej umizgi i prześladowania;A błogosławion, w kim krew z przekonaniem Tak są zmieszane, iż on palcom losu Nie służy za flet do wydania dźwięków, Wedle kaprysu. O, daj mi człowieka, 80 Nie będącego żądz swych niewolnikiem,A w głębi mego serca go umieszczę. W sercu samegoż serca, tak jak ciebie. — Za wiele tego już podobno. W sztuce, Która niebawem ma być przedstawioną, 85 Jest jedna scena zbliżona do tego,Com ci o śmierci mego ojca zwierzył. Gdy się ta scena wykonywać będzie, Zwróć, proszę, całą potęgę uwagi Na mego stryja. Jeśli jego wina, 90 Podczas tej sceny sama się nie zdradzi,Ów niby zacny duch był potępieńcem, A wyobraźnia moja istną siostrą Młota Wulkana. Nie spuszczaj go z oczu, Ja mój wzrok także pilnie w twarz mu wryję, 95 A potem zlejem nasze spostrzeżeniaW stanowczą formę wniosku. Horacy. Dobrze, Panie: 100 lej na miejsce!
Król. Jakże się miewa nasz syn Hamlet? 105 Król. Nie mam, Hamlecie, nic wspólnego z tą odpo-wiedzią. Te słowa nie do mnie się stosują. Hamlet. Ani do mnie już teraz. (Do Poloniusza). Wać- 110 dobrego aktora. Hamlet. A cóżeś Pan przedstawiał? 115 tak kapitalne cielę tam zabijać! — Czy aktorowie jużw pogotowiu? Rozenkranc. Czekają, Panie, na twe rozkazy. 120 Hamlet. Wybacz, kochana matko, tu jest metal silniej pociągający. Poloniusz (do Króla). Słyszałeś, Panie? 125 Hamlet. To jest, na twojem łonie głowę wsparłszy? Ofelia. Możesz, Książę. 130 Hamlet. Toby był pomysł nielada!.. Ofelia. Co takiego? 135 Ofelia. Nieinaczej. Hamlet. O, jedynie na cześć twoją. Cóż zresztą 140 Ofelia. Przed dwa razy dwoma miesiącami, MościKsiążę. Hamlet. Tak to już dawno? Niechże się dyabeł czarno nosi; ja przywdzieję sobole[9]. Dla Boga! Od dwóch miesięcy zmarły i jeszcze nie zapomniany? Jest więc 145 nadzieja, że pamięć wielkich ludzi zdoła przetrwać ichżywot przez pół roku; notabene, jeżeli ufundują kościoły; w przeciwnym razie niech się nie skarżą, jeżeli ich spotka los tego konika, któremu na nagrobku napisano: „Konik zdechł[10], więc go w miech“. (Para królewskich małżonków w czułej komitywie wchodzi na scenę. Królowa ściska króla i on ją nawzajem; klęka przed nim z wyrazem najtkliwszego przywiązania; on ją podnosi i głowę na jej piersi skłania; kładzie się potem na kwiecistej darni i zasypia. Ona widząc go uśpionego, odchodzi. Po niejakiej chwili ukazuje się jakiś człowiek, zbliża się do śpiącego, zdejmuje mu z głowy koronę, całuje ją, wlewa potem w ucho królowi truciznę i wychodzi. Królowa powraca, znajduje króla nieżywego i bardzo rozpacza. Zabójca w towarzystwie dwóch czy trzech niemych osób wchodzi znowu i niby także lamentuje. Wynoszą trupa. Zabójca składa przed królową dary i oświadcza jej swoją miłość. Ona okazuje zrazu wstręt i niechęć, w końcu jednak podaje mu rękę. (Wychodzą). 150 Ofelia. Co to było, mości Książę? Hamlet. To warzenie skrytego hultajstwa, a znaczy: 155 Hamlet. Dowiemy się od tego jegomości. Aktorowienie umieją trzymać języka za zębami; muszą wszystko wypaplać. Ofelia. Czy on nam odkryje znaczenie tego? 160 pani odkryła. Prolog. Cni panowie i cne damy, 165 Ofelia. To było krótkie.Hamlet. Jak miłość kobiet. Krąg Tellusa i przestwór Neptuna rozległy, I trzydzieścikroć razy dwanaście naprzemian Zapłonął i zbladł miesiąc nad głowami ziemian; 170 Odkąd nam Amor serca, Hymen złączył dłonieWęzłem, który się chyba rozwiąże po zgonie. Królowa Aktorka. Obyśmy drugie tyle zmian luny i słońca Zliczyli, nim miłości dożyjemy końca! Lecz ach! już od pewnego czasu niezbadana 175 W zdrowiu, w humorze twoim, Panie, zaszła zmiana.Lękam się... niechaj jednak te niewieście trwogi Nie przyczyniają-ć cierpień, o! mężu mój drogi. Obawy u płci naszej z miłością się rodzą, Jak ta, lub nie istnieją lub w miarę przechodzą. 180 Czem moja miłość, tego liczneś miał objawy;W jakim zaś stopniu miłość, w takim i obawy; Gdzie wielka miłość, lada wątpliwość przeraża, I z zwiększeniem się obaw miłość się pomnaża. Król Aktor. Tak, najmilsza, opuszczę cię i to niedługo. 185 Coraz już siły skąpszą darzą mię posługą;Ty zostaniesz; żyć będziesz na tym pięknym świecie Szanowana, kochana, i może ci splecie Wieniec drugi małżonek. Królowa Aktorka. O, wstrzymaj te słowa! Zbrodniąby w mojem łonie była myśl takowa, 190 Obym przy drugim mężu była potępioną!Taka tylko drugiego może zostać żoną, Co zabiła pierwszego. Hamlet. To piołun. Kleją powtórne związki, lecz nigdy uczucie. Zabójczyni pierwszego powtórnie go zgładza, 195 Gdy nowego małżonka w łoże swe wprowadza.Król Aktor. Że myślisz tak jak mówisz, najzupełniej wierzę; Nieraz jednak człek łamie to, co przedsiębierze. Zamiar jest niewolnikiem wyłącznym pamięci, Silnej budowy, ale słabej konsystencyi; 200 Krzepko wisi, jak owoc nieźrzały, u drzewa,Lecz gdy zmięknie, przed czasem lada wiatr go zwiewa. Nie dziw, że nie pomnimy wypłacać na dobie Długu, któryśmy winni tylko samym sobie. To, co postanawiamy w chwili uniesienia, 205 Z uniesieniem minionem w parę się zamienia;Zbytnia gwałtowność, czy to radości, czy smutku, Sama własne swe chęci wydziedzicza z skutku: Gdzie radość pusta, smutek przechodzi w rozpacze, Tam po chwili cieszy się smutek, radość płacze. 210 Świat ten nie wiekuisty, ni się kto zdumiewa,Że z przesileniem szczęścia i miłość omdlewa: Kwestya to bowiem jeszcze mieszcząca zawiłość, Czy miłość jedna szczęście, czy też szczęście miłość? Możny runął, pierzchają wraz czcicieli zgraje; 215 Biedny wzniósł się, aliści wróg dłoń mu podaje.Zdaje się więc, że miłość szczęściu jest służebna, Ma przyjaciół, komu ich miłość niepotrzebna, A kto w potrzebie niby przyjaciela wzywa, Gotowego w nim sobie wroga wychowywa. 220 Słowem, bym skończył na tem, od czego zacząłem,Chęć i moc nasza tak są odrębnym żywiołem, Że najczęściej upada to, co człek zamierzy; Myśl nasza do nas, cel jej nie do nas należy. Tak i ta myśl, że z drugim nie będziesz złączona, 225 Skona w tobie, gdy pierwszy twój małżonek skona.Królowa Aktorka. Niech mi niebo odmówi światła, ziemia wody, Noc nie da odpoczynku, dzień nie da swobody! W rozpacz niech wszelka moja zmieni się pociecha! Los tylko więźnia w lochu niech mi się uśmiecha! 230 Wszystko to, co rumieniec przeistacza w bladość,Niech będzie mym udziałem, gdy uczuję radość! Tu i tam niech ponoszę kaźń co chwila nową, Jeśli żoną zostanę, raz zostawszy wdową! Hamlet (do Ofelii). Gdyby tę przysięgę miała złamać... 235 Król Aktor. Ślub to straszliwy. — Luba, opuść mię na chwilę:Myśli mi się mieszają; może snem zasilę Znękane ciało. Królowa Aktorka. Niech cię kołysze sen błogi, Hamlet (do królowej). Jak ci się, Pani, podoba ta sztuka? 240 Królowa. Zdaje mi się, że ta dama przyrzeka zawiele. Hamlet. O, ale dotrzyma słowa. 245 Hamlet. Nic zgoła; oni tylko żartują, trują żartem:nic zdrożnego w świecie. Król. Jakiż ta sztuka ma tytuł? przenośnię. Przedstawia ona morderstwo, dokonane 250 w Wiedniu. Zamordowany książę nazywał się Gonzago,a jego żona Baptysta. Arcyszelmowska to sprawka, jak zaraz obaczymy. Ale co nam do tego? Wasza Kró- lewska mość i my wszyscy mamy spokojne sumienie, nie może nas to dotknąć. Niech się drapie, kto ma liszaj; 255 nasza skóra zdrowa.
To jest niejaki Lucyan, synowiec Króla. 260 leby tylko było szczęśliwe rozwiązanie. Ofelia. Kolący masz dowcip, Mości Książę. 265 Hamlet. Tak powinny-byście brać sobie mężów. —Dalej, morderco; zrzuć twą przeklętą larwę i zaczynaj. Już kruk krakaniem do zemsty daje hasło. Lucyan. Myśl czarna, ręka pewna, płyn dzielny; czas sprzyja, Nie tamuje zamiaru obecność niczyja. 270 Szary wyskoku, w północ z zbójczych ziół zebrany,Po trzykroć pod Hekaty[13] klątwą gotowany, Władzę twą czarodziejsko-straszną w swem rozwiciu Okaż niezwłocznie na tem zdrowem jeszcze życiu. 275 grabienia jego państwa. Nazwisko tamtego jest Gonzago;rzecz autentyczna i we włoskim tekscie wybornie opisana. Teraz zobaczymy, jakim sposobem morderca pozyskuje miłość żony Gonzagi. Ofelia. Król powstaje. 280 Hamlet. Jakto? strwożony fałszywym alarmem! Królowa. Co ci jest, Panie? Zwierz zdrów przebiega knieje; 285 Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś.To są zwyczajne dzieje. Powiedz mi Waćpan, czy ta komedya, z dodatkiem lasu piór na głowie i pary prowansalskich róż u dziurawych trzewików[14], nie powinnaby (jeżeli mi Turek reszty szczę- 290 ścia nie zabierze) utorować mi przyjęcia do jakiej tru-py aktorów? Hę? Horacy. Poniekąd. Wiedz bowiem, miły mój Damonie, Że z raju dziś tu step: 295 Gdzie wczora Jowisz był na tronie,Tam dziś panuje — pustka. Horacy. Mogłeś dorymować, Mości Książę. 300 Hamlet. Kiedy była mowa o otruciu? — Horacy. Uważałem dobrze. 305 Gildenstern. Mości Książę, niech nam wolno będziepowiedzieć jedno słowo. Hamlet. Ile ich jest w słowniku. 310 Hamlet. Z przepicia? Gildenstern. Z wzburzenia żółci. 315 Gildenstern. Racz, łaskawy Panie, zamknąć swą mowęw pewne szranki i nie odskakiwać tak dziko od celu, w jakim przychodzim. Hamlet. Jestem już potulny: mów Waćpan. 320 Mości, w najgłębszem rozżaleniu przysyła nas do ciebie,Panie. Hamlet. Miło mi Panów powitać. w porę. Jeśli się Waszej Książęcej Mości podoba dać nam zdrową odpowiedź, wypełnimy polecenie jego matki; 325 w przeciwnym razie, przebaczenie Waszej KsiążęcejMości i oddalenie się nasze będzie jedynym owocem na- szego tu przybycia. Hamlet. Nie mogę, doprawdy. 330 ry na głowę; na jaką wszakże będę się mógł zdobyć,taką im służyć będę, albo raczej matce mojej. Dlatego przystąpmy wprost do rzeczy, bez korowodów. Mówicie więc, Panowie, że moja matka — Rozenkranc. Nie tai tego, że postępowanie Waszej 335 Książęcej Mości w podziw ją i zdumienie wprawia. Hamlet. O, dziwny synu, który tak możesz zdumiewać 340 Rozenkranc. Życzeniem jej jest, abyś się Książęz nią widział w jej gabinecie, nim się udasz na spo- czynek. Hamlet. Będę jej posłuszny, choćby była dziesięć razy moją matką. Czy macie panowie co więcej do po- 345 wiedzenia? Rozenkranc. Mości Książę, był czas, żeś mię lubił. 350 browolnie zamykasz, Panie, drzwi swobodzie, ukrywająctroski swoje przed przyjacielem. Hamlet. Nie mam wpływu, mój Panie. 355 Hamlet. Tak, tak, ale znasz Pan przysłowie: gdytrawa rośnie [16], — koniec trochę niesmaczny. Otóż i gędźba. Pozwól no mi, bracie, swego fletu. — 360 Rozenkranc. O, Panie; jeśli mnie żarliwość uczy-niła za śmiałym, przywiązanie moje słusznie możesz na- zwać nieokrzesanem. 365 Hamlet. Nie rozumiem tego dobrze. Zagraj no, pro-szę, na tym flecie. Rozenkranc. Nie umiem, Mości Książę. 370 Hamlet. Jak mnie kochasz. Rozenkranc. Nie potrafię z niego wydobyć głosu, po tych dziurkach palcami, włóż ten koniec w usta i za- 375 dmij, a wydobędziesz ton najdźwięczniejszy. Patrz, tusą klapy. Rozenkranc. Ale ja ich użyć nie umiem do wydania 380 bardzo. Chciałbyś grać na mnie: wmawiasz w siebie,że znasz mój mechanizm; chciałbyś wyrwać ze mnie rdzeń mej tajemnicy, wycisnąć ze mnie całą skalę tonów, od najniższej nuty aż do dyszkantu; a w tym marnym in- strumencie tyle jest głosu, tyle harmonii, jednakże nie 385 możesz go skłonić do przemówienia. Cóż u kata! czysądzisz, że na mnie łatwiej zagrać niż na flecie? Miej mię za jaki chcesz instrument: przedąć, rozstroić mię potrafisz, ale zagrać na mnie, nigdy. Witam Waćpana Dobrodzieja. 390 Poloniusz. Mości Książę, Królowa Jejmość życzy so-bie z Waszą Ks. Mością pomówić, i to zaraz. Hamlet. Czy widzisz tam Waćpan tę chmurę, z kształ- 395 Hamlet. Zdaję mi się, że jest podobniejszą do łasicy. Poloniusz. Prawda, z boku podobniejsza do łasicy. 400 Z tymi głupcami trzebaby zgłupieć na prawdę. — Za-raz idę. Poloniusz. Śpieszę to powiedzieć. 405 Teraz jest właśnie czarodziejski, strasznyÓw okres nocy, w którym się podnoszą Groby, i same piekła wyziewają Na świat zarazę. O, terazbym gotów Pić krew i takie rzeczy wykonywać, 410 Na których widok dzieńby zbladł: lecz terazMam iść do matki. O serce, nie zaprzecz Naturze mojej! Niech nigdy w to łono Nie znajdzie wstępu Neronowa dusza! Niech będę srogim, ale nie wyrodnym! 415 Sztylety w ustach mam, ale nie w dłoni!Niechaj mój język będzie w tem spotkaniu Obłudny względem serca, i jakkolwiek Słowa me będą miotać się i srożyć, Pieczęci, duszo, nie daj doń przyłożyć!
Pokój tamże. KRÓL, ROZENKRANC i GILDENSTERN.
Nawet roztropnem, gdybyśmy mu dłużej Wodze szaleństwa puszczać dali. Bądźcie Więc w pogotowiu: skoro odbierzecie 5 Zlecenie, już się przygotowujące,Natychmiast jedźcie z nim do Anglii. Dobro Naszego państwa nie pozwala cierpieć Takiej blizkości hazardu, na który Wybryki jego z każdą chwilą bardziej Nas wystawiają. 10 Gildenstern. Będziem w pogotowiu.Święta i bogobojna to troskliwość Waszej Królewskiej Mości, bo tu idzie O zachowanie bezpieczeństwa tylu Tysięcy ludzi, które pod jej berłem Żyją szczęśliwie. 15 Rozenkranc. Każdy pojedynczy,Prywatny żywot już jest w obowiązku Wszelaką siłą i z całą dzielnością Chronić i bronić siebie od uszczerbku: O ileż więcej taki byt, na którym 20 Polega życie milionów! Nie kończyNigdy majestat sam jeden dni swoich; Jak spadający potok chłonie z sobą Wszystko, co było w poblizkości. Jest on Niby potężnem kołem, przytwierdzonem 25 Do szczytu góry, przy olbrzymich dzwonachKtórego wiszą krocie przyczepionych Drobiazgów; jeśli to koło się stoczy, Wraz każda z owych podrzędnych jednostek Mknie chyżo w przepaść. Nigdy bez współdźwięku 30 Jęków ogólnych, król nie wydał jęku. Król. Śpiesznie gotujcie się do tej podróży. (Wchodzi Poloniusz). 35 Ja za obiciem stanę i wysłucham,Co się tam będzie działo. Pewny jestem, Że mu królowa jejmość zmyję głowę: Trzeba atoli, jak to bardzo mądrze Wasza Królewska Mość zauważyła, 40 Aby krom matki, bo matki z naturySą stronne, jeszcze drugi jaki świadek Był tam obecny. Idę więc i zanim Wasza Królewska Mość pójdzie do łóżka, Będę z powrotem, by zdać sprawę z tego, 45 Czego się dowiem.Król. Dziękuję-ć, mój drogi. Najstarsza klątwa na niej cięży, piętno Bratniego mordu! Nie mogę się modlić, Chociaż potrzeba dorównywa chęci; 50 Moc winy mojej kruszy moc mej woli,I jako człowiek, rozdwojon w działaniu, Stoję wahając się, co mam wprzód zacząć, I nic nie czynię. Jakto? choćby nawet Ta dłoń przeklęta była od krwi bratniej 55 Dwakroć tak brudną, czyliż miłosierneNieba nie mają dżdżu do jej obmycia, Ażby zbielała jak śnieg? Na cóż Łaska, Jeśli nie na to, by przebaczać winnym? Czemże są modły, jeżeli nie ową 60 Podwójną siłą, zdolną nas podeprzeć,Gdy mamy upaść, lub podnieść na nowo, Kiedy upadniem? Wzniosę przeto oczy; Błąd mój już minął. Lecz ach! jakiż rodzaj Modlitwy może być dla mnie pomocnym? 65 Przebacz mi moje ohydne morderstwo!To być nie może; boć jeszcze posiadam To wszystko, co mię wiodło do morderstwa: Koronę, władzę, żonę brata. Możeż Być rozgrzeszonym, kto dzierży plon grzechu? 70 W praktykach tego zepsutego świataZdarza się zbrodni pozłoconą ręką Usuwać na bok sprawiedliwość; nieraz Widziano nawet prawo przekupione Owocem gwałtu; ale tam tak nie jest: 75 Tam nie popłaca szalbierstwo: tam czynyNago się jawią i człowiek stawiony Naprzeciw swoich przestępstw oko w oko, Musi je wyznać. Cóż mi więc zostaje? Sprobować, czego żal dokaże? Czegoż 80 On nie dokaże? Lecz czegoż dokaże,Gdy winowajca nie może żałować? O, straszna dolo! duszo, jak śmierć czarna! Splątana myśli, która usiłując Być wolną, coraz okropniej się wikłasz! 85 Przyjdźcie mi w pomoc, o wy aniołowie!Zegnijcie się kolana! i ty, stalą Okute serce, zmięknij, jako nerwy Nowo narodzonego niemowlęcia! Jeszcze się wszystko da naprawić. (Klęka). 90 Hamlet. Modli się: teraz mógłbym to uczynić;Teraz uczynię. Ale tym sposobem Pójdzie do nieba: i toż będzie zemstą? Trzeba się nad tem zastanowić. Nędznik Zabija mego ojca, i ja za to, 95 Ja, syn jedyny zamordowanego,Posyłam tegoż nędznika do nieba. Toby nagrodą było, a nie zemstą. On go tyrańsko zgładził, w sennej dobie, W stanie sytości, w maju jego grzechów; 100 Jak tam rachunek jego stoi, BoguWiadomo; sądząc atoli po ludzku, Źle z nim być musi. I jażbym się zemścił, Gdybym go zabił teraz, kiedy skruchą Oczyszcza duszę, przygotowanego, 105 Opatrzonego w podróż z tego świata?Nie. Czekaj, mieczu, sposobniejszej pory. Kiedy pijany będzie, we śnie, w gniewie, Albo wśród uciech kazirodnych; kiedy Grać lub kląć będzie, lub cobądź innego 110 Czynić, co wcale nie pachnie zbawieniem;Wtedy go ugódź tak, żeby aż nogi Zadarł ku niebu, aby jego dusza Tak wtedy była przeklętą i czarną, Jak piekło, w które pójdzie. — Matka czeka. 115 Ten tylko kordyał śmierć twoją odwleka.
Król (powstając). Słowa wylatują, myśl w prochu się grzebie:
Inny pokój tamże. KRÓLOWA i POLONIUSZ.
Powiedz mu, że się już przebrała miarka Jego wybryków; że Wasza Dostojność Za długo stoisz jako parawan 5 Pomiędzy nim a ogniem; lub podobnie,Tylko z nim ostro. Królowa. Nie turbuj się Waćpan; Zgromię go należycie. Wyjdź, już idzie. (Hamlet wchodzi). Hamlet. Jestem więc, matko; czego żądasz? 10 Hamlet. Matko, zmartwiłaś bardzo mego ojca. Królowa. Przestań; odpowiedź twoja bezrozumna. 15 Królowa. Czy mnie już nie znasz? Hamlet. O znam, na krucyfiks! 20 Nie wyjdziesz stąd, na krok się stąd nie ruszysz,Póki nie stawię przed tobą zwierciadła, W którem się przejrzysz z gruntu. Królowa. Co chcesz czynić? 25 Hamlet (dobywając szpady). Cóż to? szczur? — Bij, zabij szczura!Ten sztych dukata wart. Poloniusz (za obiciem). Zabity jestem! Królowa. Nieszczęsny, cóżeś uczynił? Królowa. Co za czyn zapamiętały! 30 Tak samo prawie, jak zgładzać ze świataKróla, a potem iść za jego brata. Królowa. Jak zgładzać króla? Wziąłem cię za lepszego; znieś twą dolę: 35 Widzisz, że czasem źle być zbyt gorliwym. —Nie łam rąk, Pani; siądź i ścierp, że raczej Ja serce twoje teraz łamać będę: I skruszę je, na Boga, jeśli nie jest Z nieprzełomnego metalu i jeśli 40 Przeklęty nałóg nie zrobił go wałem,Przeciw wszelkiemu wpływowi uczucia. Królowa. Cóżem ja popełniła, że się ważysz 45 Cnotę w obłudę zmienia; zdziera różęZ hożego czoła niewinnej miłości I sadza na niem wrzody; które święte Małżeńskie śluby czyni fałszywymi. Jako zaklęcia gracza, a religię — 50 Czczą grą wyrazów. Płoni się twarz niebaI wiecznotrwały ten gmach chorobliwą Przybiera postać wobec tego czynu, Jak gdyby w wilię dnia sądnego. Królowa. Przebóg! 55 Jakiż to czyn tak grzmiący zarzut ściąga?Hamlet. Spójrz, Pani, na ten portret i na tamten; [18] Na ten konterfekt dwóch rodzonych braci. Patrz, ile wdzięku mieści to oblicze: Czoło Jowisza, Hyperjona włosy; 60 Wzrok Marsa, groźny i rozkazujący;Postawa godna Merkurego[19], kiedy Na niebotyczny szczyt góry zstępuje. Wszystko tu tak jest pełne, tak skończone, Jakby dla dania pierwowzoru męża 65 Każdy bóg swoją pieczęć był przyłożyłNa tym człowieku: to był małżonek. — Patrz teraz owdzie: to twój mąż dzisiejszy; Jak zaśniedziały kłos, zarażający Zdrowego brata. Maszli Pani oczy, 70 Żeś mogła rzucić to górne nazwisko,Dla paszy na tem bagnie? Gdzie masz oczy? Nie możesz tego tłómaczyć miłością, Bo w twoim wieku krew nie war, pokornie Słucha rozwagi, a jakaż rozwaga 75 Mogłaby kazać przenieść to nad tamto?Masz, Pani, zmysły, to pewna, boć przecie Nie jesteś martwą; ale i to pewna, Że zmysły te są zwichnięte: bo tuby Nawet szalony nie zbłądził w wyborze; 80 Bo nigdy jeszcze żadne obłąkanieDo tego stopnia nie stępiło zmysłów, Aby im jakiś organ nie pozostał Do namacania tak wielkiej różnicy. Jakiż u licha bies przy ciuciubabce 85 Tak cię zaślepił? Wzrok bez dotykania,Czucie bez wzroku, słuch bez rąk i oczu, Węch bez wszystkiego innego, ba nawet Najułomniejsza część zdrowego zmysłu Takby nie mogła się zmylić. O, wstydzie! 90 Gdzie twój rumieniec? Piekielny rokoszu,Jeśli ty możesz płomień twój rozniecać W łonie matrony, to zaiste cnocie Wrzącej młodości stać się trzeba woskiem I stopnieć w własnym ogniu. Niech się przeciw 95 Atakom pokus odtąd srom nie zbroi,Skoro lód płonie tak żywo a rozum Żądz jest faktorem. Królowa. O, przestań, Hamlecie! Ty oczy moje zwracasz w głąb’ mej duszy; Widzę w niej czarne, szpetne plamy, których 100 Zmyć nie potrafię. Hamlet. Ha! tak żyć w barłogu 105 Nikczemnik nie wart setnej części setkiTwego pierwszego męża; rzezimieszek, Który z wystawy ściągnął drogi dyadem I w kieszeń schował. — Królowa. Przestań! Z szmat i okrawek. — 110 Osłońcie mię opiekuńczymi skrzydłyŚwięte zastępy niebios! Czego żądasz, Szanowna maro! Królowa. Niestety! Oszalał. Opieszałego syna, że tak gnuśnie 115 Czas marnotrawi, w odwłokę puszczającSpełnienie twego strasznego rozkazu? O mów! Duch. Pamiętaj na twe przyrzeczenie. Przychodzę po to tylko, żebym wzmocnił Zwątlone nieco przedsięwzięcie twoje. 120 Ale patrz, w jakim stanie twoja matka!O, stań pomiędzy nią a jej sumieniem, Odbywającem walkę; wyobraźnia Najsilniej działa w słabem ciele: Przemów Do niej, Hamlecie. Hamlet. Co ci jest, o Pani? 125 Królowa. Niestety, raczej ty powiedz, co tobie,Że tak upornie oczy w próżnię wlepiasz I z bezcielesnem rozmawiasz powietrzem? Dziko z twych oczu strzela wnętrzny płomień; I gładkie włosy twoje, jak żołnierze 130 Zbudzeni ze snu alarmem, powstająI wyprężone stoją. O, mój synu, Skrop tę trawiącą cię gorączkę chłodem Zastanowienia. W co się tak wpatrujesz? Hamlet. W niego! tam! w niego! Patrz, jaki on blady! 135 Ach! jego postać, jego sprawa zdolnąByłaby wzruszyć głazy. — Nie patrz na mnie! Bo od żałosnych tych spojrzeń rozmięknie Tęgość mej woli i w kontr[20] zamiarowi Nie krew pocieknie, ale łzy. Królowa. Do kogo 140 Zwracasz te słowa? Hamlet. Czy nic tam nie widzisz? Mój ojciec! On to, w tejże samej szacie, 145 W którą za życia lubił się przybierać.Patrz, już jest blizko drzwi; już jest za progiem. Królowa. Płód to chorobliwego mózgu twego. 150 Puls mój spokojnie bije i do taktu,Tak jak twój, Pani. W tem, co powiedziałem, Nie było nic od rzeczy. Chcesz dowodu, To ci powtórzę każde moje słowo, A tego przecie waryat nie potrafi. 155 O, matko, matko, przez miłość zbawienia,Nie kładź pochlebnej maści na twą duszę Tą myślą, że to nie sumienie twoje, Ale szaleństwo moje przemawiało. Onaby tylko zaciągnęła błoną 160 I zabliźniła miejsca owrzodzone,Ale zepsuta materya dlatego Nie przestawałaby wewnątrz nurtować. Wyspowiadaj się niebu, żałuj tego, Co przeszło, chroń się tego, co przyjść może, 165 I nie pokrywaj chwastu mierzwą, abyRósł bujniej. Przebacz mi tę moją cnotę; Bo w dychawicznym biegu tego świata Przychodzi cnocie przepraszać występek, Korzyć się przed nim i nieledwie żebrać 170 O pozwolenie zrobienia mu dobrze. Królowa. Hamlecie, na pół rozdarłeś mi serce. I zacznij z drugą tem czerstwiejsze życie. Dobranoc: tylko nie wespół z mym stryjem. 175 Choć pożycz cnoty, jeżeli jej nie masz.Nałóg, ten potwór, imający zmysły W szatańskie pęta, jest jednak aniołem Przez to, że prawym, szlachetnym popędom Użycza także szat, które wyciągnąwszy, 180 Nietrudno nosić. Wstrzymaj się dziś, Pani:A umartwienie to uczyni-ć łatwem Jutrzejsze, dalsze jeszcze łatwiejszemi! Bo przywyknienie zdolne jest nieledwie Odmienić stępel natury, i albo 185 Wciela szatana, albo go cudownąSiłą wypędza. Jeszcze raz, dobranoc. A zapragniesz być błogosławioną, I ja poproszę-ć o błogosławieństwo. — Co się dotyczy tego jegomości, 190 Wistocie, żal mi go: lecz, widno, niebaDla ukarania nas zobopólnego Chłosty mię swojej zrobiły narzędziem. Pogrzeb mu sprawię i odpłacę godnie Śmierć mu zadaną. — Dobranoc tymczasem. 195 Miłość to moją tak zatwardza duszę;Chcąc być powolnym, okrutnym być muszę. A! jeszcze parę słów. Królowa. Cóż mam uczynić? Tego, co-ć powiem, abyś uczyniła; 200 Gdy cię pijany król wezwie do łoża,Nazwie swą kotką, z pieszczot w twarz uszczypnie, Wtedy za parę ckliwych pocałunków, Albo łaskotek niecnych jego palców, Odkryj mu wszystko, coś tu usłyszała: 205 Powiedz mu, że ja w gruncie nie szalony,Tylko szalony przez podstęp. To byłby Czyn budujący; bo któraż królowa Piękna, roztropna, dobrych obyczajów, Coś podobnego mogłaby zataić 210 Przed nietoperzem, żabą, koczkodanem?Pytam się, która? Nie, wbrew rozumowi I w kontr dyskrecyi otwórz kosz na dachu, Wypuść zeń ptaki, jako małpa w bajce[21], A potem sama w kosz wlazłszy, dla próby, 215 Ruń na złamanie karku.Królowa. Bądź przekonany, że jeżeli słowa Są tchnień, a tchnienia życia wynikłością, Nie mam dość życia do wydania w słowach Tego wszystkiego, co mi powiedziałeś. 220 Hamlet. Muszę do Anglii jechać; czy wiesz, Pani? Królowa. Niestety! zapomniałam; tak, podobno. Koleżków, — którym ufam tak jak żmijom, — Ma je wziąć. Misya ich polega na tem, 255 Żeby mi wskazać, gdzie raki zimują.Życzę im szczęścia; idzie tu albowiem O to, ażeby inżyniera własną Jego petardą wysadzić w powietrze: A to sęk będzie właśnie, bo ja głębiej 230 O parę sążni podkopię ich minęI puszczę ich aż pod księżyc. Bodaj to, kiedy się przy jednem dziele Z dwóch stron przeciwnych zejdą dwa fortele. — Dobranoc, matko. — Trzeba mi stąd sprzątnąć 235 Tę bryłę mięsa. Coś teraz pan radcaCichy, poważny, on, co był przed chwilą — Uosobioną, głośną krotochwilą. Pójdź Waszmość, musim skończyć z sobą sprawę. — Dobranoc, matko.
|
- ↑ „I toć to czyni tak długowieczną niedolę“ i t. d. Podobne myśli wypowiada Szekspir w swoich Sonetach; oto dla porównania jeden z nich urywek (w przekładzie J. I. Kraszewskiego):
Dość życia! znękan wołam śmierci i pokoju!
Dość patrzeć na zasługę, co się z nędzą zrosła.
Na ubóstwo zgłodniałe we błazeńskim stroju.
Na ufność, którą krzywa przysięga uniosła,
Na cześć złota, sromotnie chybiającą celu,
Cnotę dziewiczą daną w łup zwierzęcej chuci,
Prawe czyny wzgardzone wśród bezprawi wielu,
Siły, które w nic przemoc kulawa obróci,
Sztukę, której niewola kaganiec nakłada,
Głupotę, co się w togę i biret przystraja... - ↑ „Obawa tego obcego nam kraju“ i t. d. Dobitniej tę obawę wyraził Szekspir w przemowie Klaudya w komedyi „Miarka za miarkę“ (akt III. sc. I, przekład J. Kasprowicza):
... Ale umrzeć, pójść nie wiedzieć dokąd,
W zimnem zamknięciu leżeć, gnić, ten czuły,
Gorący życia ruch przemienić w marną
Garsteczkę gliny, gdy duch, wyrwan z ciała,
Albo się kąpie w płomienistych falach,
Lub w przenikliwych mieszka okolicach
Wiecznego lodu; być tak uwięzionym
Śród niewidzialnych wiatrów, z gwałtownością
Niepowstrzymaną wirować naokół
Wiszącej ziemi; lub być czemś nędzniejszem
Od najnędzniejszych bytów, które wyjącWyobrażają sobie niekiełznane.
Niepewne myśli — ach! to zbyt okropne!
Choćby najcięższe życie na tym świecie,
Które wiek, nędza, kaźń narzucić mogą
Ludzkiej naturze, to raj wobec tego,
Czem nas przeraża śmierć... - ↑ „jednego wyjąwszy“ tj. Króla, ojczyma Hamleta.
- ↑ Przed 11. stuleciem Anglia niejednokrotnie zależną była od Duńczyków i płaciła im haracz (tribute).
- ↑ Termagant — osobistość fantastyczna, występująca w starych sztukach angielskich; uosabia ona charakter bardzo gwałtowny, u Włochów zwała się trivigante, u Francuzów tervagant.
- ↑ „żyję jak kameleon powietrzem“. — Kameleon, zmieniający wciąż barwy, według wyobrażenia starożytnych, przechowanego przez bardzo długie wieki, karmił się tylko powietrzem.
- ↑ W r. 1582 grano w Oksfordzie tragedyę po łacinie napisaną o śmierci Juliusza Cezara, którego zabił Brutus w r. 34 przed Chrystusem. Kapitol — twierdza w Rzymie; odbywały się tam narady senatu.
- ↑ Hamlet kładzie się u nóg Ofelii. Należało niegdyś do dobrego tonu i galanteryi, żeby rycerz, w czasie widowisk, leżał u nóg swojej damy, opierając o nie głowę. Ograniczało się to wszakże tylko do prywatnych teatrów.
- ↑ „ja przywdzieję sobole“ — prawdopodobnie dla okazałości (na przekór żałobie), bo sobole były bardzo drogie, dawano za nie czasami tysiąc dukatów; w XVI. wieku nie wolno ich było nosić osobom, nie mającym przynajmniej tytułu hrabiego (earl).
- ↑ „Konik zdechł“. Wspomniany tu konik (hobby-horse) stanowił jedną z najulubieńszych uciech angielskiego ludu w uroczystość majową (morrisdances). Był to koń, mający głowę i tułów wyrobione z tektury, ze zwieszoną dookoła zasłoną aż do ziemi, która wystającemu po pas, przez grzbiet wydrążony, człowiekowi zakrywała nogi tak, że tenże wyglądał zupełnie jak jeździec siedzący na koniu i na nim harcujący. Żarliwość Purytanów, którym w ogólności zabawy majowe zdawały się zgorszeniem, wygnała i tego konika, jako igraszkę zdrożną i bezbżną. Do tego się odnosi to, co Hamlet mieni nagrobkiem konika, a co Teobald nazywa satyrą, czyli komiczną balladą. Zbytecznem tu jest wskazywać podobieństwo angielskiego konika do naszego konika zwierzynieckiego, który w oktawę Bożego Ciała tak wielką gra rolę w zabawach ludu krakowskiego. Każdy z czytelników będzie tem odrazu uderzony. Józef Paszkowski uczynił przypuszczenie, że tak w Anglii, gdzie tyle obyczajów i zwyczajów nanieśli Wenecyanie, jak u nas, którzyśmy z dawien dawna mieli ciągłe z Rzymem stosunki, wzór do owego konika był naleciałością z Włoch. Tam a mianowicie w Rzymie i Wenecyi, był on, w czasie karnawału, jedną z postaci masek charakterystycznych, jak tego próbę widziano i na naszej scenie w balecie Karnawał Wenecki. U nas postać ta zrosła się z obchodem pamiątki narodowej i przybrała się w turban Tatara; w Anglii zespoliła się z obchodem uroczystości majowej, i przybrała się w kwiaty.
- ↑ Feb, Febus = Apollo, bóg słońca. Tellus = Ziemia. Neptun = bóg morza. Amor = bożek miłości. Hymen = bożek ślubów małżeńskich.
- ↑ „Chór“ w tragedyach za czasów Szekspirowskich oznaczał aktora, występującego na początku sztuki, lub w międzyaktach i opowiadającego te części wątku, których na scenie nie przedstawiano. Taki Chór znajduje np. w „Romeu i Julii“ Szekspira.
- ↑ Hekate — opiekunka czarów; utożsamiono ją z Dyaną;
- ↑ prowensalskie róże u dziurawych trzewików, las piór na głowie — to zwykłe przybory aktorów z czasów królowej Elżbiety.
- ↑ „na tych dziesięciu oszustów i złodziei!“ (by these piskers and stealers) — trzeba się domyślić, że Hamlet przysięga na swe dziesięć palców i przypomina przykazanie, żeby nie oszukiwały i nie kradły.
- ↑ „gdy trawa rośnie“ — trzeba dopełnić: „lichy koń zdechnie z głodu“ (while grass doth grow, the sitly horse starwes).
- ↑ „Hamlet zadaje pchnięcie przez obicie“. Obicia niegdyś nie były do ścian przylepiane, tak jak teraz, ale dla zabezpieczenia od wilgoci, umieszczane w oddzielnych ramach w pewnej od ścian odległości. Miejsce więc pozostające wolne mogło służyć do ukrycia się.
- ↑ „Spójrz, pani, na ten portret“ i t. d. Pierwszy jakby zarys tego straszliwego przeciwstawienia znajdujemy w dramacie Szekspira „Ryszard III“ (akt I, scena 2), kiedy Gloucester (późniejszy król Ryszard III) sam zestawia się z Edwardem, zamordowanym przez siebie mężem lady Anny, którą potrafił do swoich nagiąć widoków (przekład L. Ulricha).
...... Ha, już zapomniała
Swego Edwarda, trzy temu miesiące
Tą ręką, w szale wściekłości i gniewu,
Pod Tewkesbury zamordowanego.
Słodszego pana przez Fortuny łaskę
W piękniejsze dary uposażonego,
Młodość, odwagę, mądrość króla godną,
Świat ten szeroki nie pokaże dzisiaj;
A przecie na mnie zniża swoje oko,
Na mnie, com kwiat ten w złotej podciął wiośnie,
Wdową ją zrobił; na mnie, który cały
Jednej połowy nie wart-em Edwarda;
Na mnie, straszydło hydne i kulawe.
O zakład księstwo me za grosz żebraka,
Niesprawiedliwy byłem sam dla siebie;
Czegom nie widział, ona zobaczyła,
Że jestem wielce urodziwym gaszkiem. - ↑ Merkury — poseł bogów w mitologii starożytnej.
- ↑ „w kontr zamiarowi“ staropolski wyraz; zamiast: wbrew zamiarowi.
- ↑ „jako małpa w bajce“. Alluzya do starej bajki o małpie, która porwawszy kosz z żywemi kuropatwami, wlazła na dach i podjąwszy nakrycie, wypuściła ptaki. Chcąc potem ulecieć tak jak one, weszła w kosz sama, a wyskoczywszy z niego, spadła i kark skręciła.