Hamlet (Shakespeare, tłum. Paszkowski, 1909)/Akt czwarty
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Hamlet |
Podtytuł | królewicz duński |
Redaktor | Piotr Chmielowski |
Wydawca | Feliks West |
Data wyd. | 1909 |
Miejsce wyd. | Brody |
Tłumacz | Józef Paszkowski |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Ten sam pokój, co w końcu aktu poprzedniego. KRÓLOWA, ROZENKRANC i GILDENSTERN, po chwili wchodzi KRÓL.
Królowa. Ach, Panie, cóżem widziała tej nocy! 5 Król. Cóźeś widziała, Gertrudo? Mów, co sięDzieje z Hamletem? Królowa. Szaleje, jak morze I wicher, kiedy w zawody spór wiodą, Kto z nich silniejszy. Usłyszawszy szelest Po za obiciem, w niepohamowanym 10 Zapędzie, dobył szpady i wołając:„Szczur“, przebił szpadą ówdzie ukrytego Nieszczęśliwego starca. Król. Co za wściekłość! Tak samoby się stało ze mną, Gdybym był tam się znalazł. Wolność jego 15 Zagraża wszystkim, mnie i tobie samej.Niestety! jakież zadośćuczynienie Zagładzić zdoła ten krwawy postępek? Moja to, moja wina, bo przezorność Nakazywała mi wcześnie wziąć w kluby, 20 Poskromić tego młodego szaleńca;Ale kochałem go, tak go kochałem, Żem nie chciał wejrzeć w tę smutną konieczność; I jak ktoś brzydką dotknięty chorobą, Chcąc ją zataić pozwoliłem złemu 25 Dojść aż do rdzenia życia. — Dokąd poszedł?Królowa. Złożyć w ustroniu ciało zabitego: Przyczem szaleństwo jego, jako ruda Drogiego kruszcu zmieszanego z podłym, Szlachetną stronę ukazało; płakał 30 Nad tem, co zrobił.Król. Wyjdźmy stąd, Getrudo. Prędzej, niż słońce szczyty gór ozłoci, Musi on wsiąść na okręt; nam zaś trzeba Całej powagi i zręczności użyć Na ubarwienie i uniewinnienie 35 Jego niecnego czynu. Gildensternie!Hamlet w szaleństwie zabił Poloniusza, I gdzieś go powlókł z tego tu pokoju. Idźcie, wynajdźcie go, przemówcie grzecznie, 40 I każcie ciało zanieść do kaplicy.Śpieszcie się, proszę was. Zgromadzim naszych najlepszych przyjaciół, I odkryjemy im tak to, co zaszło, Jak to, co czynić zamierzamy. Może 45 Takim sposobem, potwarz, której poszeptZ jednego krańca świata do drugiego Szparko, jak działo do tarczy, przenosi Zatruty pocisk, minie nas i tylko Nieczułe zrani powietrze. Pójdź, luba! 50 Trapi i trwoży mnie ta ciężka próba.
Inny pokój. Tamże. Wchodzi HAMLET. Hamlet. Bezpiecznie schowany! (Rozenkranc za sceną: 5 Gdzieś podział trupa? Hamlet. Złączyłem go z prochem, 10 Hamlet. Ażebym umiał być panem waszej tajemnicy,a swojej własnej nie umiał. A potem, kiedy pytanie czy- ni gąbka, jakąż odpowiedź ma dać syn królewski? Rozenkranc. Masz-li mnie, Książę, za gąbkę? 15 królewskie fawory, nagrody i łaski. Ale takie istotywyświadczają ostatecznie samemuż królowi przysługę. Trzyma on je w gębie i cmokta, aby je połknął potem. Skoro zapotrzebuje tego, co Waść zbierzesz, dośc mu cię będzie ścisnąć, a wnet nasiąkła gąbka znowu będzie 20 suchą. Rozenkranc. Nie rozumiem tego, Mości Książę. 25 dział koniecznie, gdzie jest ciało i poszedł z nami do króla.Hamlet. Ciało jest w posiadaniu króla, ale król nie jest w posiadaniu ciała; król jest czemś — Gildenstern. Jak to czemś? 30 do nory, wszyscy za nim.Inny pokój. Tamże. KRÓL w towarzystwie kilku Panów. Król. Kazałem szukać go i znaleźć ciało. Jak niebezpiecznem jest pozostawienie Tego młodzieńca na wolności, sami Widzimy teraz, niestety, zbyt jasno. 5 Nie nam tu jednak wypada suroweStosować środki. On ma zachowanie U ludu, który nie bierze na rozum, Ale na oko: gdzie zaś to się zdarza Tam zwykle bywa ważoną na szali 10 Nie wina, ale kara winowajcy.Trzeba dlatego, ażeby to nagłe wysłanie jego wydało się krokiem Oddawna ułożonym! Złe gwałtowne Gwałtownem tylko leczy się lekarstwem, 15 Lub żadnem. I cóż? 20 Wprowadź tu księcia. Król. Hamlecie, gdzie Poloniusz? Hamlet. Nie tam, gdzie on je, ale tam, gdzie jego 25 jedzą. Zebrał się właśnie koło niego kongres politycznychrobaków. W gastronomii niema, Panie, większego potentata jak robak. Karmimy wszelkie istoty dla nakarmienia glist. Tłusty król i chudy pachołek są to tylko różne potrawy; dwa dania na jeden stół i basta. 30 Król. Niestety! Hamlet. Rybak może wsadzić na wędę robaka, który 35 Hamlet. Nie; to tylko pokazuje, jakim sposobemkról może odbyć podróż przez wnętrzności charłaka. Król. Gdzie Poloniusz? posłowie twoi tam nie znajdą, poszukaj go sam w 40 innem miejscu. To pewna jednak, że jeżeli go nie znajdziecie w tym miesiącu, poczujecie go w następnym na schodach, prowadzących do galeryi. Król. (do kilku osób z orszaku). Idźcie go tam poszukać. 45 Król. Hamlecie, własne twoje bezpieczeństwo,Którego pragniem, tak jak opłakujem To, coś uczynił, — wymaga, ażebyś Czyn ten niezwłocznym opłacił wyjazdem. Gotuj się przeto; okręt już pod żaglem; Wiatr sprzyja; orszak twój czeka i wszystko 50 Wskazuje-ć drogę do Anglii. Hamlet. Do Anglii? 55 Król. Jam przywiązany twój ojciec, Hamlecie. Hamlet. Matko! Ojciec i matka tyle znaczą, co mąż 60 Na okręt; niechaj odpłynie dziś jeszcze.Przygotowane już i przewidziane Wszystko, co będzie wam potrzebnem. Śpieszcie; Śpieszcie, nie tracąc czasu. Jeśli ci przyjaźń moja pożądana, 65 (O czem nie wątpię, boś świeżo uczułaMoją potęgę, i gojąc dotychczas Blizny, zadane duńskim mieczem, trwożne Niesiesz nam hołdy), Anglio, nie waż lekce Wszechwładnej woli mojej, która w listach, 70 Zaklinających cię o tę przysługę,Wyraźnie żąda od ciebie niezwłocznej Śmierci Hamleta. Wypełnij to, Anglio; Bo on mi trawi krew, jak zaród suchot, Z którego ty mnie masz uleczyć. Póki 75 To się nie stanie, póty w żadnej doliNic mnie nie znęci i nie zadowoli.
Równina w Danii. Wchodzi FORTYNBRAS z wojskiem. Fortynbras. Mości rotmistrzu, idź pozdrów odemnie Duńskiego króla; powiedz mu, że wskutek Przyrzeczeń, jakie od niego otrzymał, Fortynbras prosi go o glejt[1] do przejścia 5 Przez duńskie kraje. Wiesz, gdzie się zejść mamy.Jeżeli Jego Królewska Mość będzie Miała co do nas, to mu przyjdziem oddać Należną czołobitność. Tak mu powiedz. Rotmistrz. Oznajmię mu to, Panie. (Wchodzą: Hamlet, Rozenkranc i Gildenstern). 10 Hamlet. Czyje to wojska, rotmistrzu? Rotmistrz. Norweskie. 15 Rotmistrz. Prawdę mówiąc,I bez dodatków, idziemy zagarnąć Marny kęs ziemi, z którego, krom sławy, Żaden nam inny nie przyjdzie pożytek. Za parę mędli dukatów nie chciałbym 20 Wziąć go w dzierżawę; i pewniejby więcejNie przyniósł ani nam ani Polakom, Gdyby był w czynsz puszczony. Hamlet. W takim razie 25 Parę tysięcy dusz i dziesięć razyTyle dukatów za taki psi ogon? Jest to, zaprawdę, ślepy wrzód pokoju I pomyślności, który wewnątrz pęka, I ani znaku nie daje na zewnątrz, 30 Dlaczego człowiek umiera. Dziękuję-ć,Mości rotmistrzu. Rotmistrz. Bóg z wami, Panowie. Rozenkranc. Pójdziemyż dalej, Mości Książę? 35 Leniwej zemście mej bodźca dodaje!Czemże jest człowiek, jeżeli najwyższem Zadaniem jego i dobrem na ziemi Jest tylko spanie i jadło? Bydlęciem, Szczerem bydlęciem. Ten, co nas obdarzył 40 Tak dzielną władzą myślenia, że możeI wstecz i naprzód poglądać, nie na to Dał nam tę zdolność, ten udział boskości, Rozumem zwany, aby w nas jałowo Leżał i butwiał. Jestli to więc skutkiem 45 Zwierzęcej, bydła godnej niepamięci,Czy trwożliwego i drobiazgowego Przewidywania, które ściśle biorąc Zawsze ma w sobie trzy części tchórzostwa, A tylko jedną mądrości — doprawdy, 50 Nie mogę tego pojąć — że aż dotądMówię do siebie: trzeba to uczynić, I kończę na tem, kiedy mi do czynu, Nie brak powodów, woli, sił i środków. Przykłady, wielkie jak świat, stoją przecie Przedemną; choćby to wojsko tak liczne I tak zasobne, pod wodzą takiego Młodego księcia, który zapalony Szlachetną żądzą sławy, lekceważy Ukrytą szalę wypadków i chętnie, 60 Co jest doczesnem i przemijającemNa sztych wystawia hazardom, zagładzie; Za co? za marną łupinę orzecha. Prawdziwie wielkim być nie jestto działać Tam, gdzie do tego wielki powód skłania; 65 Lecz wielkomyślnie o źdźbło nawet walczyć,Gdzie honor każe. I cóż ja wart jestem, Ja, który ojca zgon, zhańbienie matki Śpiąco przepuszczam? gdy oto ze wstydem Widzę przed sobą blizką śmierć dwudziestu 70 Tysięcy ludzi, którzy dla chimery,Dla widma sławy w grób idą jak w łóżko, Aby wywalczyć nikczemną piędź ziemi, Niedostateczną nawet do pokrycia Tych, co polegną. Bądź odtąd dowodną, O! wolo moja, albo wzgardy godną!
Elsynor. Pokój w zamku. Wchodzi KRÓLOWA i HORACY. Królowa. Nie chcę jej widzieć. Horacy. Ciągle wspomina o ojcu; Słyszała, mówi, że świat krzywo idzie; 5 Wzdycha i chwyta się za serce; ladaFraszka ją draźni; słowa bez związku Nie określają niczego, jednakże Zastanawiają: podnosi je słuchacz, I zszywa podług kroju własnych myśli; 10 Każdy zaś wyraz jej, obok wyrazuJej twarzy, ruchów i postawy, takie Czyni wrażenie, że możnaby myśleć, Iż jest w nim jakaś myśl, tylko zawiła I bardzo smutna. Królowa. Muszę z nią pomówić; 15 Mogłaby bowiem złym ludziom dać powód Do niebezpiecznych przypuszczeń. Niech wnijdzie. Złowrogich następstw sądzi przepowiednią. Jak głupio w trwodze występek przesadza, 20 Że drżąc przed zdradą, sam się prawie zdradza. Ofelia. Gdzie jest ozdoba majestatu Danii? O, kochanku mój? 25 Płaszcz pielgrzymi, kij, sandały,Twójże to jest strój? Królowa. Niestety, kochane dziewczę, co znaczy ten śpiew? 30 On zmarł, znikł z naszego grona;Zmarł, opuścił nas: U nóg jego darń zielona, W głowach zimny głaz. Och! Och! 35 Królowa. Ależ, Ofelio. Ofelia. (śpiewa). Całun jego jak śnieg biały... Ofelia. (śpiewa): Na całunie kwiat: Wierne ręce go posłały 40 Za nim, w lepszy świat. Król. Jak się masz, śliczna panienko? była córką piekarza[2]. Ach, Panie! Wiemy, czem jesteśmy, ale nie wiemy, co się z nami stanie. Niech wam Bóg 45 pomaga przy wieczerzy! Król. Marzy jej się o ojcu. was pytać będą, co to znaczy, to powiedzcie: Dzień dobry, dziś święty Walenty[3], 50 Dopiero co świtać poczyna;Młodzieniec snem leży ujęty, A hoża doń puka dziewczyna. Poskoczył kochanek, wdział szaty, Drzwi rozwarł przed swoją jedyną; 55 I weszła dziewczyna do chaty;Lecz z chaty nie wyszła dziewczyną. Król. Nadobna Ofelio! Bezbożność to wielka; Bóg widzi 60 Jak wielka w mężczyznach bezbożność!Cny młodzian się tego nie wstydzi, Gdy tylko nastręczy się możność. Wszak nimeś cel życzeń otrzymał, Przysiągłeś się ze mną ożenić? — 65 To ona mówi, on jej odpowiada:I byłbym był słowa dotrzymał, Lecz trzeba ci było się cenić. Król. Jak dawno ona w tym stanie? 70 Tylko cierpliwości! Ale nie mogę nie zapłakać, pomy-ślawszy, że go mają złożyć w zimną ziemię. Mój brat dowie się o tem, a zatem dziękuję państwu za dobrą radę. Niech powóz zajeżdża! Dobranoc, panie: dobra- noc, panie; dobranoc śliczne panie, dobranoc, dobra- 75 noc.Której śmierć ojca źródłem. O, Gertrudo! Gertrudo! ziszcza się na nas ta prawda, 80 Że kiedy kogo nawiedzają smutki,To nigdy luzem a zawżdy gromadnie. Naprzód zabójstwo jej ojca, następnie Wyjazd twojego syna, nieszczęsnego Sprawcy własnego swojego wygnania; 85 Głuche szemranie ludu, uprzedzoneI złem brzemienne żywiącego myśli. Z powodu śmierci cnego Poloniusza, Którego skore pochowanie było Niedorzecznością z naszej strony; teraz 90 To biedne dziewczę, wyzute z szlachetnejWładzy rozumu, bez której jesteśmy Lalkami tylko albo zwierzętami; Nareszcie, i to jedno tyle waży Co tamto wszystko, brat jej potajemnie 95 Powraca z Francyi, karmi się zdumieniem,Kryje się w chmurach i nadstawia ucha Donosicielom, którzy jadowite O śmierci ojca wdmuchują mu wieści: Wieści z uszczerbkiem naszym, przeciw którym 100 Zastanowienie, ubogie w dowody,Nic nie podoła. O Gertrudo, zbieg ten Wypadków, nakształt kilkuramiennego Narzędzia śmierci, z wielu stron od razu Zabójczą ranę mi zadaje. Królowa. Przebóg! 105 Król. Hola! Szwajcarowie!Gdzie oni? Niechaj drzwi pilnie obsadzą. Skąd zgiełk? Dworzanin. Chroń się, Miłościwy Królu. Ocean, z łoża swojego wybiegły, Nie chłonie z większą gwałtownością nizin, 110 Jako Laertes na czele powstańcówStraż twą powala. Lud go głosi panem; I jakby świat był dopiero w zawiązku, Przeszłość zatartą, zapomniany zwyczaj, Ten słów hamulec i wszelkiej swawoli, 115 Słychać wołania: Wybierajmy króla!Laertes królem! Czapki, dłonie, usta Ze wszech stron wtórzą temu okrzykowi: Laertes królem! Wiwat król Laertes! Królowa. Jak ujadają za fałszywym wiatrem! 120 O, pod trop gonisz; podła duńska psiarnio! Król. Drzwi wyłamano — Laertes. Gdzie ten król? — Stańcie owdzie, przyjaciele. 125 Duńczycy. Będziemy posłuszni. Laertes. Dziękuję wam; stójcie Byłaby we mnie świadectwem bękarctwa, 130 Urągowiskiem przeciw memu ojcu:Zakałem, któryby piętno bezwstydu Wyrył na czystem czole matki mojej. Król. Jakiż cię powód skłania, Laertesie, Tak buntowniczo przeciw nam powstawać? 135 Odstąp, Gertrudo, nie lękaj się o nas:Taki jest bowiem urok majestatu, Że zdrada, choćby nie wiedzieć co chciała, Tępi o niego swój pocisk. — Powiedz mi, Laertesie, co to znaczy? — 140 Gertrudo, daj im pokój. - Mów, młodzieńcze. Laertes. Ty sam mów raczej: gdzie mój ojciec? Sposobem umarł? Nie dam się omamić. 145 Do czarta z uległością! Niechaj w piekłoPójdą przysięgi! Sumienie, powinność, Niech w najczarniejszej przepadną otchłani! Urągam potępieniu. Na to przyszło, Że oba światy niczem są w mych oczach; 150 Wszystko mi obojętne, bylem tylkoSowicie pomścił ojca. Król. Któż ci broni? 155 Król. Chceszli się czegoś pewnego dowiedziećO śmierci ojca twego, Laertesie? Jestże w twej zemście zapisaną zguba Zarówno jego przyjaciół jak wrogów? Tych, co zyskali, i tych, co stracili? 160 Laertes. Niczyja, tylko jego nieprzyjaciół. Król. Chceszże ich poznać? 165 Jak nieodrodny syn i prawy szlachcic.Żem ja nie winien śmierci twego ojca, Owszem najmocniej nią jestem dotknięty, To się okaże wnet rozwadze twojej Tak jasnem, jak dzień oczom. Puśćcie ją! 170 Laertes. Co to jest? Skąd ten hałas?Spali mi mózg! Soli łez, straw mi zmysł wzroku! Na Boga! Za to twoje obłąkanie Ciężką zapłatę ściągnę z jego sprawców, 175 Tak, że aż szala od jej wagi całkiemNa dół opadnie. O, majowa różo! Kochane dziewczę, luba siostro, wdzięczna Moja Ofelio! Boże! czy podobna, Aby dziewczęcy umysł był tak wątły, 175 Jak życie starca? Miłość uszlachetniaNaturę ludzką, gdy zaś ta szlachetna, Wtedy zamyka najlepszą swą cząstkę W grobie tych, których kochała. Ofelia. Pochłonęła go zimna mogiła, 180 Pieszczoty moje, nie ma was już!I na grób jego ściekło łez siła. Bądź zdrów, mój gołąbku! Laertes. Gdybyś przy zdrowych zmysłach chciała kogo Zagrzać do zemsty, wymowniej byś tego 185 Dopiąć nie mogła. Ofelia. Trzeba wam mówić pacierz po nim, skoro 190 Ofelia (do Laertesa). Oto rozmaryn[4] na pamiątkę; proszę cię, luby, pamiętaj; a to niezapominajki na niezabud. Laertes. Przezorny obłędzie! niezapomnienie łączysz 195 królowej). Oto ruta: część jej wam daję, a część sobiezachowam; możemy ja nosić obie; tylko z pewną różnicą. Oto stokrótki. Radabym wam dać i fiołków, ale mi wszystkie ze śmiercią ojca powiędły. Mówią, że szczęśliwie skończył. 200 Bo luby mój Jasio to skarb mój jedyny. Laertes. Tęsknotę, smutek, boleść, piekło samo Czyliż on już nie powróci? 205 Nie, nie, on śpi w grobie:Zaśnij i ty sobie. Już on nigdy nie powróci. Śnieżną była jego broda, Włos na głowie cały mleczny: 210 Już po nim, już po nim,Napróżno łzy ronim. Boże, daj mu pokój wieczny! I wszystkim dobrym chrześcijanom! Będę się za was modliła. Bóg z wami! 215 Laertes. Boże! ty patrzysz na to?Król. Laertesie, Muszę podzielić z tobą to cierpienie, Chyba mi prawa do tego zaprzeczysz. Ustąp tymczasem. Wybierz, kogo zechcesz, Zpośród przyjaciół swych najzaufańszych, 220 Niech ten rozsądzi nas. Jeśli mię uznaWinnym w tej sprawie, bądź wprost, bądź pośrednio, Natychmiast oddam ci na satysfakcję Tron, państwo, życie, wszystko, co posiadam; W przeciwnym razie ty twoją zranioną 225 Duszę cierpliwie porucz naszej pieczy,A wtedy razem pomyślimy nad tem, Jakby ją spełna zaspokoić. Laertes. Zgoda. Ta jego nagła śmierć, ten cichy pogrzeb, Bez żadnych oznak, bez żadnych obrzędów, Należnych jego stopniowi i cnocie, 230 Wszystko to woła na mnie wniebogłosyO ścisłe śledztwo. Król. Sprostasz temu snadnie;
Inny pokój w zamku. HORACY i jego sługa. Horacy. Co to za ludzie, co chcą mówić ze mną? Z pomiędzy całej rzeszy tego świata 5 Mógł pisać do mnie, jeżeli nie Hamlet. Pierwszy Majtek. Bóg wam pomagaj, Panie. list do was, jeżeli tylko miano wasze Horacy, jak nas o tym zapewniono. Oddał nam go jakiś poseł, wypra- 10 wiony do Anglii.Horacy (czyta). „Horacy, jak tylko ten list przeczy- tasz, dopomóż oddawcom jego dostać się do króla, mają oni pismo i do niego. Zaledwieśmy przebyli dwa dni na morzu, gdy silnie uzbrojony statek korsarski 15 wyprawił na nas łowy. Ponieważ miał nad nami w ża-glach przewagę, zmuszeni byliśmy stawić mu czoło i przyjąć bitwę, wśród wrzenia której wskoczyłem na ów statek. W tejże chwili piraci oddalili się od naszego okrętu i tym sposobem sam jeden zostałem ich jeńcem. 20 Obeszli się ze mną, jak poczciwym łotrom przystoi; alewiedzieli, co czynią; muszę się im za to dobrze wy- wdzięczyć. Postaraj się, aby król odebrał to, co do niego piszę, i śpiesz do mnie tak chyżo, jak gdybyś uciekał przed śmiercią. Mam ci coś do powiedzenia na ucho, 25 co cię w oniemienie wprawi, a przecież słowa będą tutylko cieniem rzeczy samej. Ci dobrzy ludziska dopro- wadzą cię do miejsca, gdzie się znajduję. Rozenkranc i Gildenstern peregrynują do Anglii; o nich także mam ci wiele do powiedzenia. Bądź zdrów. Twój, jak go znasz, Hamlet. 30 Chodźcie, ułatwię drogę tamtym listom,O ile tylko będę mógł najprędzej: Byście tem prędzej mnie zaprowadzili Do tego, co je wam oddał.
Inny pokój tamże. KRÓL i LAERTES. Król.Teraz mię musisz w sądzie swym rozgrzeszyć, I w sercu swojem umieścić przyjaźnie, Skoroś jawnego nabrał przekonania, Że ten, co zabił twego ojca, godził 5 Na własne moje życie.Laertes. Rzecz widoczna; Nie mogę sobie tylko wytłómaczyć, Dlaczego, przeciw tym jego knowaniom, Tak karygodnym i wyrodnym razem, Nie przedsięwziąłeś, Panie, żadnych środków, 10 Jak ci to własne twoje bezpieczeństwo,Monarsza godność, mądrość, wszystko zgoła Powinno było radzić? Król. O, z dwóch przyczyn, Które ci może wydadzą się błahe, Dla mnie są jednak bardzo ważne. Najprzód, 15 Królowa, matka jego, żyje prawieJego widokiem, a ja, niech to będzie Słabość lub cnota, tak dalece jestem Ciałem i duszą do niej przywiązany, Że jako gwiazda, w jednej tylko sferze 20 Krążąca, przez nią się tylko poruszam.Przyczyną drugą, dla której go jawnie Skarcić nie mogłem, była miłość ludu, Która usterki jego topi w sobie, I jako owo źródło, drzewo w kamień[5], 25 Zmienia naganę w chwalbę. Strzały moje,Za tępe przeciw takiemu wiatrowi, Byłyby w łuk mój powróciły nazad, Zamiast dosięgnąć, gdziebym je był posłał. Laertes. Tak więc straciłem najlepszego ojca; 30 Siostrę znajduję pchniętą w głąb’ rozpaczy,Siostrę, ach! której szacowne przymioty Wyzywająco jaśniały na szczycie Widowni wieku. Ależ przyjdzie chwila Mej zemsty. Król. Możesz być o to spokojny. 35 Nie sądź, ażebym był z tak miękkiej gliny,Iżbym pozwolił się niebezpieczeństwu Targać za brodę i miał to za fraszkę. Wkrótce ci powiem coś więcej. Kochałem Twojego ojca, kocham też i siebie: 40 To ci powinno dać do zrozumienia! Pokojowiec. Listy od księcia Hamleta: 45 Mówił mi Klaudyusz, który je odebrałI mnie doręczył. Król. Słuchaj, Laertesie: — (Czyta): żem nago na Jej ziemię wysadzony został. Jutro prosić bę- 50 dę o pozwolenie ujrzenia Jego Królewskiego oblicza,i wtedy, wybłagawszy sobie najprzód Waszej Wielkości przebaczenie, będę miał honor zdać Jej sprawę z wy- padku, który spowodował mój nagły i osobliwszy po- wrót“. Hamlet. 55 Co się to znaczy? Wróciliż i tamci?Czyli też to jest tylko jakiś podstęp? Laertes. Nie poznajeszli, Panie, kto to pisał? 60 Laertes. Bynajmniej. Ale niech wraca! RaźniejeChore me serce na myśl, że niebawem Będę mu w ucho mógł wtłoczyć te słowa: Tyś to jest tego sprawcą. Król. Skoro tak jest, — A czyżby mogło być inaczej? — chcesz-że 65 Posłuchać mojej rady, Laertesie? Laertes. I owszem, Panie; pod warunkiem jednak, Do tej podróży i niełatwo skłonny 70 Znów ją przedsiębrać, — istotnie powrócił,Mam ja nań inny środek w pogotowiu, Który nie może chybić; śmierć zaś jego Nie ściągnie ani cienia podejrzenia, I sama nawet matka jego nazwie 75 To dzieło skutkiem trafu.Laertes. Radź więc, Panie. Chętnie-ć posłusznym będę, i tym chętniej, Jeżeli będę mógł być wykonawcą Tego pomysłu. Król. O to właśnie idzie. Od czasu twego wyjazdu szeroko, 80 Wobec Hamleta, mówiono o pewnymTalencie, w którym masz być celujący. Wszystkie zdolności twoje razem wzięte Nie obudzały w nim tyle zazdrości, Ile ta jedna, najmniej w moich oczach 85 Ceny mająca. Laertes. Jakaż to jest zdolność? Zdobi kapelusz, jednakże potrzebna; Lekki, swobodny strój przystoi bowiem Rzeźkiej młodzieży, tak jak ciepłe futro 90 I długa suknia późnemu wiekowi,Bo mu przyczynia zdrowia i powagi. Był tu przed paru miesiącami pewien Normandzki rycerz; widziałem Francuzów Służyłem nawet kiedyś między nimi; 95 Mistrze to w konnej jeździe; ale ten byłDyabłem wcielonym; przyrastał do siodła, I tak cudownie zażywał rumaka, Że koń i jeździec zdawali się w jednej Formie ulani. Cobądź o tym kunszcie 100 Pomyśleć mogłem, wszystko niższem byłoOd tego, czego ów zuch dokazywał. Laertes. Normandczyk, mówisz, Panie? Od razu go poznałem. On jest chlubą, 105 Istnym klejnotem swojego narodu.Król. Ten tedy Lamond szeroko i długo Rozwodził się nad tobą, Laertesie. I tak wynosił twą biegłość i zręczność W robieniu bronią, zwłaszcza też rapierem, 110 Że, wnosząc z jego opisu, ciekawyByłby to widok, gdyby ci kto sprostał. Z pomiędzy jego współziomków najpierwsi, Mówił, fechmistrze stracili przytomność, Oko i zwinność w spotkaniu się z tobą. 115 Opowiadanie to wzbudziło takąZawiść w Hamlecie, że niczego odtąd Nie pragnął, jedno twojego powrotu I sprobowania się z tobą na ostre. Otóż więc. — Laertes. Cóż więc, Panie? 120 Kochałżeś ojca? albo jestżeś tylkoPokrowcem żalu, postacią bez serca? Laertes. Dlaczego mię, Panie, o to się pytasz? Twoją ku niemu miłość, lecz dlatego, 125 Iż wiem, że miłość jest dziecięciem czasu;A doświadczenie uczy mnie codziennie, Że czas miarkuje jej siłę i zapał. Płomień miłości zawżdy mieści w sobie Coś nakształt knota, co moc jego tłumi; 130 Zresztą czas wątli wszelką doskonałośćI doskonałość wszelka, gdy zbyteczna, Umiera z tego, co ma w sobie nadto. Kto chce, powinien wraz to, co chce, spełnić: Bo tochce zmienne tyle napotyka 135 Tam i szkopułów, ile jest na świecieRamion, języków i przygód; a później Owo powinien staje się niewczesnem Westchnieniem, które ulżywając, szkodzi. Lecz wróćmy w sam rdzeń wrzodu: Hamlet wraca, 140 Cóż chcesz przedsięwziąć, aby się okazaćNie w słowach, ale w czynie, dobrym synem? Laertes. Przeszyć mu piersi na środku kościoła. I żadne miejsce uświęcać mordercy: 145 Chceszli się jednak zemścić, Laertesie,Zamknij się na czas jakiś w swym pokoju. Hamlet przybywszy dowie się, żeś wrócił. Głosić będziemy przed nim twoją zręczność, I sławę, którą ci zrobił ów Francuz, 150 W dubelt powleczem werniksem. Wyjdź wtedyI przyjm spotkanie się z nim, do którego Znajdziesz sposobność. Jego lekkomyślność, Niepodejrzliwość i szlachetność, sprawią, Że nie obejrzy kling; — z łatwością zatem, 155 Chociażby trochę używszy podstępu,Będziesz mógł wybrać rapier niestępiony, I umiejętnem pchnięciem odwetować Śmierć ojca. Laertes. Zrobię tak i dla pewności Namaszczę dobrze ostrze mego miecza. 160 Nabyłem od pewnego szarlatanaTaką maść, że gdy nóż w niej umaczany Najmniej zadraśnie żyjącą istotę, Niema pomiędzy najzbawienniejszemi Ziołami środka, któryby potrafił 165 Uchronić ją od śmierci. Tym to jademMiecz mój napoję: niech go drasnę tylko, Już będzie po nim. Król. Rozważmy to głębiej, I baczmy, jakie nam okoliczności I czas w tej mierze mogą dać poparcie; 170 Bo gdyby to nas miało zawieść; gdybyPlan nasz chybiony miał wypłynąć na wierzch: Lepiejby go zaniechać. Trzeba zatem, Aby ten projekt miał w odwodzie drugi, Który w potrzebie przyszedłby mu w pomoc. 175 Czekaj — pomyślmy trochę. — UroczystyPostawię zakład na kartę twej sztuki: A potem, — potem. Ha! wiem już, co robić. Gdy was bój znuży, tak, że się aż obu Czuć da pragnienie (ostro żgaj dlatego), I gdy on zechce czego do ochłody: 180 Wtedy podadzą mu puhar, z któregoJeden łyk, w razie, gdyby jakim trafem Uszedł twojego zatrutego ciosu, Da nam skuteczną pomoc! — Skąd ta wrzawa? 185 Co to jest, droga małżonko? Królowa. Nieszczęścia Pochyła wierzba, której siwe liście 190 We szkle się czystej przeglądają wody:Tam ona wiła fantastyczne wieńce Z kwiatów i zielska, i gdy, chcąc zawiesić Jeden z tych wianków na zwisłej gałęzi, Nie dość ostrożnie wspięła się na drzewo, 195 Giętka latorośl złamała się pod nią,I z kwiecistemi trofeami swemi Wpadło w toń biedne dziewczę. Przez czas jakiś Wzdęta sukienka niosła ją po wierzchu, Jak nimfę wodną, i wtedy nieboga, 200 Jakby nie znając swego położeniaLub jakby czuła się w swoim żywiole, Śpiewała starych piosenek urywki. Ale niedługo to trwało, bo wkrótce Nasiąkłe szaty pociągnęły z sobą 205 Biedną ofiarę ze sfer melodyjnychW zimny muł śmierci. Laertes. A więc utonęła? Masz już wilgoci, wstrzymam więc łzy moje. A jednak, jestto rzecz ludzka, natura 210 Żąda praw swoich na przekór wstydowi.Gdy te strumienie zciekną, zniewieściałość Wyjdzie wraz z nimi z serca. — Żegnam cię, Panie, mam w ustach wyrazy, Które płomieniem radeby wybuchnąć; 215 Ale je gasi to dzieciństwo. Król Idźmy
|
- ↑ „glejt“ = list bezpieczeństwa, rodzaj średniowiecznego paszportu.
- ↑ „sowa była córką piekarza“. Odnosi się to do następującej legendy, która dotychczas krąży w hrabstwie Gloster. Zbawiciel nasz wszedł raz do sklepu piekarza, prosząc o chleb. Żona piekarza zagniotła natychmiast ciasto i w piec włożyła. Córce jej wszakże wydała się ta objętość za wielką i znaczniejszą jego część ujęła. Ciasto tymczasem róść zaczęło i doszło do olbrzymiej wielkości; co widząc piekarzówna wydała okrzyk podziwienia, i zawołała: „heugh, heugh, heugh!“ tak podobnie do sowy, że ją też Zbawiciel naprawdę w sowę zamienił.
- ↑ „dziś święty Walenty“. Obchód dnia św. Walentego (14 lutego) sięga w Anglii niepamiętnych czasów i niewiadomo, co mu dało początek. Ponieważ w tym dniu, jak rozumiano, ptaki zaczynają iść w pary, przeto młodzież naśladując je zwykła była wybierać sobie w tym dniu towarzysza lub towarzyszkę na rok następny. Towarzysz taki nazywał się Walenty, a towarzyszka Walentyna. Według innej wersyi miał panować przesąd, ze pierwsza osoba, którą się w tym dniu napotkało, jest spotykającemu przeznaczoną na żonę lub na męża. To, co miało się dziać żartem, działo się, naturalnie niekiedy na prawdę. Dziś ten zwyczaj (podobny cokolwiek do praktykującego się u nas w wigilię świętej Katarzyny i świętego Andrzeja), w Anglii już podobno nie istnieje i obchód św. Walentego ogranicza się na posyłaniu sobie listów, powinszowań i podarków, których liczba zwykła w samym Londynie do parukroć sto tysięcy dochodzić.
- ↑ rozmaryn — stokrótki. U Szekspira, który naturą ściśle obserwował, aby się nigdy od niej nie oddalać, mają obłąkani zawsze pewną świadomość siebie i pewien rodzaj rozsądku. Kwiaty i zioła, które Ofelia z sobą przyniosła, mają allegoryczne znaczenie; patrzmyż, jak trafnie je pomiędzy obcych rozdaje: rozmaryn, przy weselach i pogrzebach używany, jako godło pamięci, mając na myśli ojca, daje bratu i podobnież niezapominajki, koper, jako godło pochlebstwa, i orlik, jako godło niewiary i zmysłowości, daje królowi, a może i obecnym dworakom; królowej rutę, jako symbol smutku i żalu, której część i sobie zostawia, jako mającej panną pozostać. Zostawia sobie i stokrótki, kwiat zawiedzionych dziewic; o fijołkach zaś, symbolizujących stałość i wiarę, mówi, że jej od czasu śmierci ojca powiędły.
- ↑ „drzewo w kamień zmienia“. Taką własność ma posiadać źródło pod Knaresborugh w hrabstwie York, — podobnie jak źródło w Karlsbadzie (Karolowych Warach) w Czechach.