Hamlet (Shakespeare, tłum. Paszkowski, 1909)/Akt pierwszy
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Hamlet |
Podtytuł | królewicz duński |
Redaktor | Piotr Chmielowski |
Wydawca | Feliks West |
Data wyd. | 1909 |
Miejsce wyd. | Brody |
Tłumacz | Józef Paszkowski |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Taras przed zamkiem. FRANCISKO na warcie, BERNARDO zbliża się ku niemu. Bernardo. Kto tu? 5 Bernardo. Tylko co biła dwunasta. Idź, spocznij,Francisko. Francisko. Wdzięczen wam za zluzowanie, 10 I Horacego, z którymi tej nocyStraż mam odbywać, powiedz, niech się śpieszą. Francisko. Zda mi się, że ich słyszę. Stój! kto idzie? 15 Francisko. Bernardo. Dobranoc. Bernardo. Ho! czy to Horacy 20 Marcellus. Horacy mówi, że to przywidzenie,I nie chce wierzyć wieści o tem strasznem, Dwa razy przez nas widzianem zjawisku; Uprosiłem go przeto, aby z nami Przepędził część tej nocy dla sprawdzenia 25 Świadectwa naszych oczu i zbadaniaTego widziadła, jeżeli znów przyjdzie. Horacy. Nic z tego; ręczę, że nie przyjdzie. I ścierp, że jeszcze raz zaszturmujemy Do twego ucha, które tak jest mocno 30 Obwarowane przeciw opisowiTego, czegośmy przez dwie noce byli Świadkami. Horacy. Dobrze, usiądźmy; Bernardo, Gdy owa jasna gwiazda na zachodzie 35 Tę samą stronę oświecała,Gdzie teraz błyszczy, i zamkowy zegar Bił pierwszą, Marcel i ja ujrzeliśmy — Marcellus. Przestań; spojrzyjcie tam: nadchodzi znowu. Bernardo. Zupełnie postać nieboszczyka króla. 40 Marcellus. Horacy, przemów do niego, boś uczony.[2] Bernardo. Możeż być większe podobieństwo? powiedz. 45 Horacy. Ktoś ty, co nocnej pory nadużywaszI śmiesz przywłaszczać sobie tę wspaniałą Wojenną postać, którą pogrzebiony Duński monarcha za życia przybierał? Zaklinam cię na Boga: odpowiadaj. Marcellus. To mu się nie podoba. 50 Bernardo. Patrz, odchodzi. Horacy. Stój! mów; zaklinam cię: mów. Marcellus. Już go niema. 55 Nie byłbym temu wierzył, gdyby nie toTak jawne, dotykalne poświadczenie Własnych mych oczu. Marcellus. Nie jestże to widmo 60 Miał wtedy, kiedy Norwegczyka pobił:Tak samo, pomnę, marszczył czoło wtedy, Kiedy po bitwie zaciętej na lodach, Rozbił tabory Polaków. Rzecz dziwna! Marcellus. Takto, dwa razy, punkt o tejże samej 65 Godzinie przeszło marsowymi kroki[3]To widmo mimo naszych posterunków. Horacy. Coby to w gruncie mogło znaczyć, nie wiem; Atoli wedle kalibru i skali Mojego sądu, jest to prognostykiem 70 Jakichś szczególnych wstrząśnień w naszym kraju.Marcellus. Siądźcie, i niech mi powie, kto świadomy, Na co te ciągłe i tak ścisłe warty Poddanych kraju noc w noc niepokoją? Na co to lanie dział i skupywanie, 75 Po obcych targach, narzędzi wojennych?Ten ruch w warsztatach okrętowych, kędy Trud robotnika nie zna odróżnienia Między niedzielą a resztą tygodnia? Co powoduje ten gwałtowny pośpiech, 80 Dający dniowi noc za towarzyszkę?Objaśniż mi to kto? Horacy. Ja ci objaśnię. Przynajmniej wieści chodzą w taki sposób: Ostatni duński monarcha, którego Obraz dopiero-co nam się ukazał, 85 Był, jak wiadomo, zmuszony do bojuPrzez norweskiego króla, Fortynbrasa, Zazdroszczącego mu jego potęgi. Mężny nasz Hamlet (jako taki bowiem Słynie w tej stronie znajomego świata) 90 Położył trupem tego Fortynbrasa,Który na mocy aktu, pieczęciami Zatwierdzonego i uświęconego Wojennem prawem, był obowiązany Części swych krajów ustąpić zwycięzcy, 95 Tak jak nawzajem nasz król, na zasadzieKlauzuli[4] tegoż samego układu, Byłby był musiał odpowiednią porcyę Swych dzierżaw oddać na wieczne dziedzictwo Fortynbrasowi, gdyby ten był przemógł. 100 Owóż syn tego, panie, Fortynbrasa,Awanturniczym pobudzony szałem, Zgromadził teraz zebraną po różnych Kątach Norwegii, za strawę i jurgielt, Tłuszczę bezziemnych ochotników, w celu, 105 Który bynajmniej nie trąci tchórzostwem,A który, jak to nasz rząd odgaduje, Nie na czem innem się zasadza, jedno Na odebraniu nam siłą oręża, W drodze przemocy, wyż rzeczonych krain, 110 Które utracił był jego poprzednik:I to, jak mi się zdaje, jest przyczyną Owych uzbrojeń, powodem czat naszych I źródłem tego wrzenia w całym kraju. Bernardo. I ja tak samo sądzę: tem ci bardziej, 115 Że to zjawisko w wojennym rynsztunkuOdwiedza nasze czaty i przybiera Na siebie postać nieboszczyka króla, Który tych wojen był i jest sprężyną. Horacy. Znak to dla oczu ducha płodny w groźbę. 120 Gdy Rzym na szczycie stał swojej potęgi,Krótko przed śmiercią wielkiego Juliusza, Otworzyły się groby i umarli Błądzili jęcząc po ulicach Rzymu; Widziane były różne dziwowiska: 125 Jako to gwiazdy z ogonem, deszcz krwawy,Plamy na słońcu i owa wilgotna Gwiazda, rządząca państwami Neptuna[5], Zmierzchła, jak gdyby na sąd ostateczny. I otóż takie same poprzedniki 130 Smutnych wypadków, które jako gońce,Biegną przed losem, albo są prologiem Wróżb przyjść mających, nieba i podziemia Zsyłają teraz i naszemu państwu. 135 Choćbym miał zdrowiem przypłacić. — Stój, maro!Możeszli wydać głos albo przynajmniej Dźwięk jakikolwiek przystępny dla ucha: To mów! Jestli czyn jaki do spełnienia, zdolny Dopomódz tobie a mnie przynieść zaszczyt: To mów! 140 Maszli świadomość losów tego kraju,Które wprzód znając, możnaby odwrócić: O, mów! Alboli może za życia pogrzebłeś W nieprawy sposób zgromadzone skarby, Za co wy duchy, bywacie, jak mówią, 145 Skazane nieraz tułać się po śmierci. Mów! Stój! mów! — Zabież mu drogę, Marcellu. Krzywdzim tę postać tak majestatyczną, 150 Chcąc ją przemocą zatrzymać; powietrzeTylko chwytamy i czcza nasza groźba Złośliwym tylko jest urągowiskiem. Bernardo. Chciał coś podobno mówić, gdy kur zapiał. Horacy. Wtem nagle wzdrygnął się jak winowajca 155 Na głos strasznego apelu. Słyszałem,Że kur, ten trębacz zwiastujący ranek, Swoim donośnym przeraźliwym głosem Przebudza bóstwo dnia i na to hasło Wszelki duch, czy to błądzący na ziemi, 160 Czy w wodzie, w ogniu, czy w powietrzu, śpiesznieWraca, skąd wyszedł: a że to jest prawdą, Dowodem właśnie to, cośmy widzieli. Marcellus. Zadrżał i rozwiał się, skoro kur zapiał. Mówią, że ranny ten ptak, w owej porze, 165 Kiedy święcimy Narodzenie Pana,Po całych nocach zwykł śpiewać i wtedy Żaden duch nie śmie wyjść z swego siedliska: Noce są zdrowe, gwiazdy nie szkodliwe, Złe śpi, ustają czarodziejskie wpływy, 170 Tak święty jest ten czas i dobroczynny.Horacy. Słyszałem i ja o tem i po części Sam daję temu wiarę. — Ale patrzcie, Już dzień w różanym płaszczu strząsa rosę Na owym wzgórku wschodnim. Zejdźmy z warty. 175 Moja zaś rada, abyśmy niezwłocznieO tem, czegośmy tu świadkami byli, Uwiadomili młodego Hamleta; Bo prawie pewny jestem, że to widmo, Milczące dla nas, przemówi do niego. 180 Czy się zgadzacie na to, co nam zrobićZarówno serce jak powinność każe? Marcellus. Jak najzupełniej, i wiem nawet, gdzie go
Sala audyencyonalna w zamku. KRÓL, KRÓLOWA, HAMLET, POLONIUSZ, LAERTES, WOLTYMAND, KORNELIUSZ, Panowie i Orszak. Król. Jakkolwiek świeżo tkwi w naszej pamięci Zgon kochanego, drogiego naszego Brata Hamleta; jakkolwiekby przeto Sercu naszemu godziło się w ciężkim 5 Żalu pogrążyć, a całemu państwuZawrzeć się w jeden fałd kiru: o tyle Jednak rozwaga czyni gwałt naturze, Że pomnąc o nim, nie zapominamy O sobie samych. Dlatego, — zatrutą, 10 Że tak powiemy, od smutku radością,Z pogodą w jednem a łzą w drugiem oku, Z bukietem w ręku a jękiem na ustach, Na równi ważąc wesele i boleść, — Połączyliśmy się małżeńskim węzłem 15 Z tą niegdyś siostrą naszą a następnieDziedziczką tego wojennego państwa. Co wszakże czyniąc, nie postąpiliśmy Wbrew światlejszemu waszemu uznaniu, Które swobodnie objawione dało 20 Temu krokowi sankcyę. Dzięki za to.A teraz wiedzcie, że młody Fortynbras, Czyli to naszą lekceważąc wartość, Czyli to sądząc, że śmiercią drogiego Brata naszego w królestwie tem znajdzie 25 Nieład i bezrząd, na tem jedynieBudując płonną nadzieję korzyści, Nie zaniedbuje naglić nas przez posłów O zwrot tych krain, które prawomocnie, Za sprawą świętej pamięci Hamleta, 30 Brata naszego, z rąk jego rodzicaPrzeszły na własność Danii. Tyle o nim. Terazże o nas i o celu, w jakim Tu się zeszliśmy. Wzywamy tem pismem Stryja młodego Fortynbrasa, dzisiaj 35 Króla Norwegii, — który z sił opadły,Obłożnie chory, może i nie słyszał O tych zabiegach swojego synowca, — Aby powstrzymał go od popierania Tych roszczeń; aby mu wzbronił zbierania 40 Wojsk i czynienia wszelkich nieprzyjaznychNam demonstracyj. — Wam zaś, Korneliuszu I Woltymandzie, poruczamy zanieść To pismo, łącznie z pozdrowieniem naszem Władcy Norwegii, nie upoważniając 45 Was do wchodzenia z nim w nic więcej nad to,Co treść powyższych słów naszych zakreśla. Bywajcie nam więc zdrowi i niech pośpiech Chwali gorliwość waszą. Korneliusz i Woltymand. Jak we wszystkiem, 50 Król. Nie wątpię o tem. Bywajcież nam zdrowi.Jakiż jest przedmiot tej prośby? Mów śmiało. Nie traci próżno słów, kto się udaje Z słusznem żądaniem do monarchy Danii. 55 Czegożbyś pragnął, czegobym nie gotówSpełnić wprzód jeszcze, niżeliś zapragnął? Głowa nie bliżej jest pokrewną sercu, Ręka nie skorszą ku przysłudze ustom, Jak tron nasz ojcu twemu, Laertesie. Czegoż więc żądasz? 60 Laertes. Pozwolenia WaszejKrólewskiej Mości na powrót do Francyi, Skąd chętnie wprawdzie tu przybyłem, aby Złożyć powinny hołd przy koronacyi Waszej Królewskiej Mości; ale teraz, 65 Gdym już dopełnił tego obowiązku,Życzenia moje i myśli, wyznaję, Ciągną mię znowu do Francyi; ku czemu O przychylenie się i przebaczenie Kornie śmiem Waszą Królewską Mość błagać. 70 Król. Cóż na to ojciec waszmości? PrzystajeżNa to Poloniusz? Poloniusz. Usilną wciąż prośbą Póty kołatał do mojego serca, Ażem do życzeń jego mimochętnie Przyłożył pieczęć zezwolenia. Racz mu 75 Wasza Królewska Mość nie bronić jechać. Król. Jedź więc, rozrządzaj według woli czasem 80 Król. Jakiż tego powód,Że czarne chmury wciąż cię otaczają? Hamlet. I owszem, Panie, jestem wystawiony Zrzuć tę ponurą barwę i przyjaźnie 85 Wypogodzonem okiem spojrz na Danię;Przestań powieki ustawicznie spuszczać W ziemię, o drogim ojcu rozmyślając. Co żyje, musi umrzeć; dziś tu gości, A jutro w progi przechodzi wieczności: To pospolita rzecz. 90 Hamlet. W istocie, Pani,Zbyt pospolita. Królowa. Gdy wszystkim jest wspólną, U mnie nic żadne zdaje się nie znaczy, 95 Niczem sam przez się ten oczom widzialnyCzarnej żałoby strój konwencyonalny; Wietrzne, z trudnością wydawane tchnienie, Obficie z oczu ciekące strumienie, Żałość na widok stawiana obliczem, 100 Miną, gestami; to wszystko jest niczem;To tylko zdaje się, bo potajemnie Można być obcym temu; ale we mnie Jest coś, co w ramę oznak się nie mieści, W tę larwę żalu, liberyę boleści. 105 Król. Zaletę-ć czyni, Hamlecie, ten smutek,Którym oddajesz cześć pamięci ojca; Lecz wiedz, że ojciec twój miał także ojca I że go także utracił tak samo, Jak tamten swego. Dobry syn powinien 110 Jakiś czas boleć po śmierci rodzica;Lecz uporczywie trwać w utyskiwaniach Jest to dowodzić bezbożnej czułości, Sprzeciwiającej się wyrokom niebios; Jest to niemęskie okazywać serce, 115 Niesforny umysł i płochą rozwagę.Bo skoro wiemy, że coś jest zwyczajnem, Jak każda inna rzecz najpowszedniejsza, Na cóż, stawiając opór konieczności, Brać to do serca? Wstydź się, jest to grzechem 120 Przeciw naturze, przeciw niebu, przeciwZmarłemu nawet; jest to naostatek Wbrew rozumowi, który od skonania Pierwszego z ludzi aż do śmierci tego, Którego świeżą opłakujem stratę, 125 Ciągle i ciągle woła: tak być musi!Rzuć więc, prosimy cię, te płonne żale, I pomnij, że masz w nas drugiego ojca. Niechaj się dowie świat, żeś ty najbliższym Naszego tronu i naszego serca. 130 Co się zaś tyczy twojego zamiaruWrócenia nazad do szkół wittemberskich, Jest on życzeniom naszym wręcz przeciwny: Przetoż wzywamy cię, abyś się zgodził Na pozostanie tu pod czułą pieczą 135 Naszego oka, jako nasz najmilszyDworzanin, krewny i syn. Królowa. O, Hamlecie, 140 Król. To mi piękna,Co się nazywa, synowska odpowiedź! Pójdź, ukochana żono, ta uprzejma, Nieprzymuszona powolność Hamleta Rozpromieniła mi serce; dlatego 145 Każdy wzniesiony dziś na zamku toastMoździerze wzbiją w obłoki, i niebo, Wtórząc radosnym królewskim wiwatom, Odpowie ziemi równym grzmotem. Idźmy. 150 Stopniało, w lotną parę się rozwiało!Lub bogdaj sam Przedwieczny nie był karą Zagroził samobójcy! Boże! Boże! Jak nudnym, nędznym, lichym i jałowym Zda mi się cały obrót tego świata! 155 To niepielony ogród, samym tylkoBujnie krzewiącym się chwastem porosły.[7] O, wstydzie! że też mogło przyjść do tego! Parę miesięcy dopiero, jak umarł! — Nie, nie, i tego niema: — taki dobry, 160 Taki anielski król, naprzeciw tegoIstny Hiperyon[8] naprzeciw Satyra! A tak do matki mojej przywiązany, Że nie mógł ścierpieć nawet, aby lada Przyostry powiew dotknął się jej twarzy. 165 Ona zaś — trzebaż, abym to pamiętał! —Wieszała mu się u szyi tak chciwie, Jakby w niej rosła żądza pieszczot w miarę Zaspokajania jej. I w miesiąc potem, — O, precz z tą myślą! — Słabości! nazwisko 170 Twoje: kobieta. — W jeden marny miesiąc,Nim jeszcze zdarła te trzewiki, w których Szła za biednego mego ojca ciałem, Zalana łzami jako Niobe[9], — patrzcie! — Boże mój! zwierzę, bezrozumne zwierzę 175 Dłużejby czuło żal, — zostaje żonąMojego stryja, brata mego ojca, Lecz który tak jest do brata podobny, Jak ja do Herkulesa. W jeden miesiąc, — Nim jeszcze słony osad łez nieszczerych 180 Z zaczerwienionych powiek jej ustąpił, —Została żoną innego! Tak prędko, Tak lekko skoczyć w kazirodne łoże! Nie jest to dobrem, ani wyjść nie może Na dobre. Ale pękaj, serce moje, 185 Bo usta milczeć muszą. Horacy. Przyjm pozdrowienie nasze, drogi Książę. 190 Królewiczowskiej Mości biedny sługa.Hamlet. Dobry przyjaciel raczej; weź to miano, A mnie daj tamto. Cóż cię z Wittembergi Sprowadza? — Wszak to Marcellus? Marcellus. Tak, Panie. 195 Hamlet. Bardzom rad widzieć Pana. Dobry wieczór.Ale na seryo, powiedz mi, Horacy, Co cię przywiodło z Wittembergi? Horacy. Skłonność Twój nieprzyjaciel, i sam też źle czynisz, 200 Chcąc ucho moje przymusić do wiaryW własne zeznanie twoje przeciw tobie. Wiem, żeś nie próżniak; jakiż więc być może Cel przebywania twego w Elsynorze? Nauczysz się tu pić tęgo. Horacy. Przybyłem 205 Na pogrzeb ojca twego, Mości Książę. Hamlet. Nie żartuj ze mnie, szkolny towarzyszu; 210 Resztki przysmaków z pogrzebowej stypyDały traktament na ucztę weselną. O, mój Horacy, wolałbym był ujrzeć Najzawziętszego mego wroga w niebie, Niż dożyć tego dnia. Mój biedny ojciec, — Zda mi się, że go widzę. Horacy. Gdzie?! 215 Hamlet. Przed duszyMojej oczyma. Horacy. Widziałem go niegdyś: Chociażby wszystko w tym fałszywym świecie Było tem, czem się napozór wydaje, 220 Jeszczeby drugi taki się nie znalazł. Horacy. Zda mi się, że go widziałem tej nocy. 225 I bacznem uchem racz wysłuchać tegoNadzwyczajnego doniesienia, które, Zgodnie z świadectwem tych dwóch zacnych ludzi, Mam ci uczynić. Hamlet. Mów, na miłość boską! 230 Wśród głuchej ciszy północnej, ciż samiOficerowie, Marcel i Bernardo, Straż odbywając przy zamku, miewają Następujące widzenie: — Postać podobna do świętej pamięci 235 Ojca twojego, Panie, uzbrojonaJak najkompletniej od stóp aż do głowy, Staje przed nimi, uroczystym krokiem Przechodzi mimo zwolna i poważnie; Trzykroć przeciąga przed ich zdumiałemi 240 I struchlałemi oczyma, tak blizko,Że ich nieledwie laską swą dotyka: Oni zaś stoją jak wryci i jakby Zgalareceni przerażeniem, nie śmią Przemówić do niej ani słowa. Mając 245 Wieść o tem sobie przez nich udzielonąJak najtajemniej, udałem się z nimi Następnej nocy samotrzeć na wartę; I rzeczywiście o tym samym czasie, W taki sam sposób, co do joty zgodnie 250 Z przywiedzionymi szczegółami, przyszłoWidziadło. Znałem ojca twego, Panie: Te ręce mniej są do siebie podobne, Hamlet. Gdzie się to działo? 255 Horacy. I owszem, ale żadnej odpowiedziNie otrzymałem. Raz tylko podniosło Głowę i zdało się chcieć coś powiedzieć; Ale w tej chwili zapiał kur poranny, Na głos którego zerwało się nagle I znikło nam z przed oczu. 260 Hamlet. Osobliwsza!Horacy. Jak żyw tu stoję, Mości Książę, jest to Rzetelną prawdą, i mieliśmy sobie Za obowiązek donieść o tem Waszej Książęcej Mości. Hamlet. Zaprawdę, to widmo 265 Niespokojności mię nabawia. MacieżTej nocy wartę? Wszyscy trzej. Mamy, Mości Książę. 270 Horacy. I owszem: miało przyłbicę wzniesioną. Hamlet. Groźnież na twarzy wyglądało? 275 Hamlet. Być może,Być może. Długoż bawiło? Horacy. Tak długo, 280 Horacy. Zupełnie taką, jaką u zmarłegoKróla widziałem: czarną, posrebrzoną. Hamlet. Będę dziś z wami na warcie: być może, 285 Muszę z niem mówić, choćby całe piekłoRozwarłszy paszczę, milczeć mi kazało. Co do was, moi panowie, jeśliście Tę okoliczność dotąd zataili, Trzymajcież ją i nadal pod zamknięciem, 290 I cobądź zdarzy się tej nocy, bierzcieWszystko na rozum, ale nie na język: Zawdzięczę wam tę dobroć. Bądźcie zdrowi. Pomiędzy jedenastą a dwunastą Zejdziem się na tarasie. Wszyscy trzej. Słudzy Waszej 295 Hamlet. Bądźcie przyjaciołmi,Tak jak ja jestem waszym. Do widzenia. Złego się święci, coś tu krzywo idzie. Oby już była noc! Tymczasem jednak 300 Milcz, serce moje. Zbrodnie i z pod ziemiWychodzą, aby stać się widomemi.
Pokój w domu Poloniusza. LAERTES i OFELIA. Laertes. Już rzeczy moje zniesione na pokład; 5 Ofelia. Wątpisz o tem?Laertes. Co się zaś tyczy Hamleta i pustych Jego zalotów, uważaj je jako Mamiący pozór, wynikłość krwi wrzącej; Jako fijołek młodocianej wiosny, 10 Wczesny, lecz wątły, luby, lecz nie trwały;Woń, kilka tylko chwil upajającą; Nic więcej. Ofelia. Więcej nic? Natura ludzka, kiedy się rozwija, Nietylko rośnie co do form zewnętrznych; 15 Jako w wznoszącej się świątyni, służbaDuszy i ducha zwiększa się w niej także. Być może, iż on ciebie teraz kocha, Że czystość jego chęci jest bez plamy; Ale zważywszy jego stopień, pomnij, 20 Że jego wola nie jest jego własną.On sam jest rodu swego niewolnikiem; Nie może, jako podrzędni, wybierać Dla siebie tylko; od jego wyboru Zależy bowiem bezpieczeństwo, dobro 25 Całego państwa; przeto też i jegoWybór koniecznie musi być zależny Od życzeń i od przyzwolenia tego Wielkiego ciała, którego jest głową. Jeżeli zatem mówi, że cię kocha, 30 Rozwadze twojej przystoi mu wierzyćO tyle tylko, o ile on zgodnie Ze stanowiskiem, przez się zajmowanem, Będzie mógł słowa swojego dotrzymać: To jest, o ile powszechny głos Danii 35 Przystanie na to. Uważ, jaki zakałGrozi twej sławie, jeśli łatwowiernie Poszeptom jego podasz ucho, serce Sobie uwięzisz i skarb niewinności Otworzysz jego bezwodznym zapędom. 40 Strzeż się, Ofelio, strzeż się, luba siostro;I stój w odwodzie twej skłonności, zdala Od niebezpieczeństw i napaści pokus. Wstydliwe dziewczę za wiele już waży, Gdy przed księżycem wdzięki swe odsłania.[10] 45 Na samą cnotę pada rdza obmowy:Robak zbyt często toczy dzieci wiosny, Nim jeszcze pączki zdążyły otworzyć; I kiedy rosa wilży młodość hożą, Wpływy złośliwych miazm najbardziej grożą. 50 Strzeż się więc; tarczą najlepszą w tej próbieNiedowierzanie, nawet samej sobie. Ofelia. Treść tej nauki postawię na straży Mojego serca. Nie idź jednak, bracie, Za śladem owych fałszywych doradców, 55 Którzy nam stromą i ciernistą ścieżkęCnoty wskazują, a sami tymczasem Kroczą kwiecistym szlakiem błędów, własnych Rad nie pamiętni. Laertes. Bądź o mnie spokojną, 60 Podwójne błogosławieństwo, podwójneSzczęście przynosi: szczęśliwe spotkanie, Które mi zdarza sposobność ku temu. Poloniusz. Laertes jeszcze tu? Dalej na okręt! Wiatr wzdyma żagle, czekają na ciebie. 65 Raz jeszcze daję ci błogosławieństwoNa drogę. Tych kilka przestróg: Nie bądź skorym myśli Wprowadzać w słowa a zamiarów w czyny. Bądź popularnym, ale nigdy gminnym. 70 Przyjaciół, których doświadczysz, a którychWybór okaże się wręcz ciebie godnym, Przykuj do siebie żelaznemi klamry; Ale nie plugaw sobie rąk uściskiem Dłoni pierwszego lepszego kamrata. 75 Strzeż się zatargów, jeśli zaś w nie zajdziesz,Tak się w nich sprawuj, aby twój przeciwnik Nadal się ciebie strzedz musiał. Miej zawżdy Ucho otworem, ale rzadko kiedy Otwieraj usta. Chwytaj zdania drugich, 80 Ale sąd własny zatrzymuj przy sobie.Noś się kosztownie, o ile ci na to Mieszek pozwoli, ale bez przesady; Wytwornie, ale nie wybrednie; często Bowiem ubranie zdradza grunt człowieka. 85 I pod tym względem Francuzi szczególniejSą pełni taktu. Nie pożyczaj drugim, Ani od drugich; bo pożyczkę daną Tracim najczęściej razem z przyjacielem, A braną psujem rząd potrzebny w domu. 90 Słowem, — rzetelnym bądź sam względem siebieA jako po dniu noc z porządku idzie, Tak za tem pójdzie, że i względem innych Będziesz rzetelnym. Bądź zdrów; niech cię moje Błogosławieństwo utwierdzi w tej mierze. 95 Laertes. Z pokorą żegnam cię, ojcze i panie. Poloniusz. Idź już; czas nagli: wszystko w pogotowiu. 100 Laertes. Bądź mi zdrowa. Poloniusz. Cóż to on tobie powiedział, Ofelio? Że on cię często nawiedzał w tych czasach, 105 I że znajdował z twojej strony przystępŁatwy i chętny. Jeżeli tak było, (A udzielono mi o tem wiadomość, Jako przestrogę), muszę ci powiedzieć, Że się nie cenisz tak, jakby przystało 110 Dbałej o sławę córce Poloniusza.Jakież są wasze stosunki? Mów prawdę. Ofelia. Oświadczał mi się, ojcze, z swą skłonnością. Niedoświadczona w rzeczach niebezpiecznych. 115 Wierzyszli tym tak zwanym oświadczeniom? Ofelia. Nie wiem, co myśleć mam, mój ojcze. To ja ci powiem: Masz myśleć, żeś dziecko, Gdy oświadczenia te bez poświadczenia Rozsądku bierzesz za dobrą monetę, 120 Nie radzę ci się z nim świadczyć, inaczej(Że tej igraszki słów jeszcze użyję), Doświadczysz następstw nie dobrych. Ofelia. Wynurzał 125 Poloniusz. Tak, tak, bo czynić to jest obyczajem. Ofelia. I słowa swoje stwierdził najświętszemi, Na młode wróble! Wiem ja, gdy krew kipi, Jak wtedy dusza hojną jest w kładzeniu 130 Przysiąg na usta. Nie bierz tych wybuchówZa ogień, więcej z nich światła niż ciepła, A i to światło gaśnie w oka mgnieniu. Bądź odtąd trochę skąpsza w przystępności I więcej sobie waż rozmowę swoją, 135 Niż wyzywanie drugich do rozmowy.Co się zaś księcia Hamleta dotyczy, Bacz na to, że on jeszcze młodzieniaszek, I że mu więcej jest wolno, niż tobie Może być wolno kiedykolwiek. Słowem, 140 Nie ufaj jego przysięgom, bo oneSą, jak kuglarze, czem innem, niż szaty Ich pokazują: orędownicami Bezbożnych chuci, biorącemi pozór Świętości, aby tem łacniej usidlić 145 Naiwne serca. Krótko mówiąc, nie chcę,Abyś od dziś dnia czas swój marnowała Na zadawaniu się z księciem Hamletem. Pamiętaj, nie chcę tego. Możesz odejść. Ofelia. Będę-ć posłuszną, Panie.
Taras zamkowy. Wchodzą: HAMLET, HORACY i MARCELLUS.
5 Zbliża się zatem czas, o którym widmoZwykło się jawić. Co to znaczy, Panie? Zgraję opilców dworskich przepijając; Każdy zaś taki sygnał trąb i kotłów 10 Jest tryumfalnem hasłem nowej miaryPrzezeń spełnionej. Horacy. Czy to taki zwyczaj? Lubom tu zrodzon i z tem oswojony, — Chlubniej byłoby taki zwyczaj łamać 15 Niż zachowywać. Te biby na zabójW pośmiech i w wzgardę tylko nas podają U innych ludów: beczkami nas mienią, I trzodzie chlewnej właściwy przydomek Hańbi nazwisko nasze.[11] W rzeczy samej, 20 Choćbyśmy zresztą byli bez zarzutu,To jedno jużby starło z naszych czynów Zaszczytną cechę ich wnętrznej wartości. I pojedynczym ludziom się to zdarza: Niejeden skutkiem naturalnych przywar, — 25 Czyli to rodu (czemu nic nie winien,Bo któż obiera sobie pochodzenie), Czy to jakiegoś krwi usposobienia, Które częstokroć rwie tamy rozumu; Czy to nałogu, przeciwnego formom 30 Przyzwoitości, — niejeden, powiadam,Upośledzony w taki sposób jaką Szczególną wadą, bądź to organicznie, Bądź przypadkowo, — choćby jego cnoty Były skądinąd jako kryształ czyste 35 I mnogie, jako być mogą w człowieku,Tą jedną skazą zarażony będzie W opinii ludzi. Jedna szczypta złego Niweczy wszelkie szlachetne pierwiastki. Horacy. Widzisz go, Panie. 40 Zastępów, miejcie mię w swojej opiece! —Błogosławionyś ty, czy potępiony, Tchnieszli tchem niebios, czy wyziewem piekieł! Maszli zamiary zgubne, czy przyjazne, Przychodzisz w takiej postaci, że muszę 45 Wydobyć z ciebie głos. Hamlecie, królu,Ojcze mój, władco Danii, odpowiadaj, Nie pozostawiaj mię w nieświadomości; Powiedz, dlaczego święte kości twoje, Na wieki w trumnie złożone, przebiły 50 Śmiertelny całun; dlaczego grobowiec,W który widzielim[12] cię zstępującego, Podniósł swe ciężkie marmurowe wieko, By cię wyrzucić znowu? Co to znaczy, Że ty, trup, znowu w kompletnym rynsztunku 55 Podksiężycowy ten padół odwiedzasz,Czyniąc noc straszną i nas, niedołężnych Synów tej ziemi, wstrząsając myślami, Przechodzącemi metę naszych pojęć? O, powiedz, co to jest? Co za cel tego? Czego chcesz od nas? 60 Horacy. Daje ci znak, Panie,Abyś z nim poszedł, jakby chciał sam na sam Pomówić z tobą. Marcellus. Jak uprzejmym gestem 65 Horacy. Nie czyń tego,Łaskawy Panie. Hamlet. Czegożbym się lękał? 70 Horacy. A gdyby on cię zaprowadził, Panie,Nad przepaść, na brzeg owej groźnej skały, Która się stromo spuszcza w morską otchłań, I tam przedzierzgnął się w inne postaci, Jeszcze straszniejsze, któreby ci mogły 75 Odjąć, o Panie, przytomność umysłuI w obłąkanie cię wprawić? Zważ tylko! Już samo tamto miejsce bez żadnego Innego wpływu budzi rozpaczliwe Usposobienie w każdym, kto postrzeże 80 Morze na tyle sążni tuż pod sobą,I słyszy jego huk. Hamlet. Wciąż na mnie kiwa: — 85 Mojego ciała czyni tak potężną,Jak najsilniejszy nerw lwa nemejskiego.[13] Ciągle mnie wzywa! — Puśćcie mnie! — Na Boga! Horacy. Imaginacya w szał go wprawia. 90 Marcellus. IdźmyW trop za nim; tu nie w porę posłuszeństwo. Horacy. Idźmy. Na czemże się to skończy?
Oddalona część tarasu. Wchodzą: DUCH i HAMLET.
5 Duch. Nie lituj się nademną, ale bacznemUchem ogarnij to, co ci mam odkryć. Hamlet. Mów, powinnością moją słuchać ciebie. 10 Skazanym tułać się nocą po świecie,A przez dzień jęczeć w ogniu, póki wszystek Kał popełnionych za żywota grzechów Nie wypali się we mnie. Gdybym miejsca Mojej pokuty sekret mógł wyjawić, 15 Takiebym rzeczy ci opisał, którychNajmniejszy szczegół rozdarłby ci duszę, Młodą krew twoją zmroził, oczy twoje Jak gwiazdy z posad wydobył, zwinięte Gładkie kędziory twoje wyprostował 20 Tak, że ich każdy włos stanąłby dęba,Jako na jeżu kolce; ale takich Podań nie znosi ludzkie ucho. Słuchaj, O, słuchaj, słuchaj, jeśli choć cokolwiek Kochałeś twego ojca. Hamlet. Przebóg! 25 Śmierć jego, dzieło ohydnego mordu! Hamlet. Mordu? Abym na skrzydłach chyżych jak modlitwa, 30 Lub myśl kochanka podążył ku zemście.Duch. Zdajesz się pełen dobrych chęci, byłbyś Też nikczemniejszy niż najlichsze zielsko Porastające nad brzegami Lety,[15] Gdybyś pozostał na to obojętnym. 35 Słuchaj więc, słuchaj, Hamlecie. PuszczonoRozgłos, że podczas mego snu w ogrodzie Wąż mię ukąsił; takim to skłamanym Powodem śmierci mej zwiedziono Danię: Dowiedz się bowiem, szlachetny młodzieńcze, 40 Że ów wąż, który zabił twego ojca,Nosi dziś jego koronę. Hamlet. O, nieba! Zdradnym dowcipem, czarami wymowy, — 45 (Przeklęty dowcip, przeklęta wymowa,Która tak może ułudzić!) — potrafił Skłonić k’sromocie wolę mojej niby Cnotliwej żony. O, Hamlecie! cóż to Był za upadek! Odemnie, którego 50 Miłość statecznie chodziła dłoń w dłoni,Z ślubną przysięgą w objęcia nędznika, Którego dary przyrodzone były Naprzeciw moich tak liche! Lecz jako cnota pozostaje czystą, 55 Choćby ją sprosność w postaci niebiankiUsiłowała skusić; tak żądza, Choćby ją łączył ślub z aniołem nawet, Prędko uprzykrzy sobie święte łoże I rzuci się na barłóg. 60 Ale dość tego! Już powietrze ranneCzuć mi się daje; muszę kończyć. Kiedym Raz po południu jak zwykle w ogrodzie Bezpiecznie zasnął, wkradł się stryj twój z flaszką, Zawierającą szalejowe krople, 65 I wlał mi w ucho ten zabójczy rozczyn,Którego siła tak jest nieprzyjazną Ludzkiej naturze, że jak żywe srebro Przebiega nagle wszystkie drogi, wszystkie Kanały ciała, i jako sok kwaśny 70 Wlany do mleka, ścina wnet i zgęszczaWszystką krew zdrową. Tak było i z moją: I wraz plugawy trąd jak u Łazarza Wystąpił na mnie i brzydką skorupą Pokrył mi całe ciało. 75 Takto śpiąc, ręką brata pozbawionyZostałem życia, berła i małżonki, Skoszony w samym kwiecie moich grzechów: Bez namaszczenia, bez przygotowania, Bez porachunku z sobą wyprawiony 80 Zdać porachunek z win jeszcze niezmytych.O, to okropnie! okropnie! okropnie! Maszli iskierkę czucia, nie ścierp tego: Nie pozwól, aby łoże władców Danii Było ohydnem gniazdem wszeteczeństwa. 85 Jakkolwiek jednak czyn ten pomścić zechcesz,Nie uwłócz swemu sercu, nie czyń przeciw Matce zamachów; pozostaw ją niebu I owym cierniom, które w głębi łona Występnych siedzą: zrobią one swoje. 90 Bądź zdrów; — świecący robaczek oznajmia,Że ranek już jest blizki; wątłe bowiem Światełko jego znacznie już pobladło; Żegnam cię, żegnam cię: pamiętaj o mnie. 95 Cóż więcej? Mamże piekło jeszcze wezwać?Nie, o, nie! Krzep się, serce moje! Prężcie się, mięśnie! — Pamiętać o tobie? O, biedny duchu, stanie ci się zadość, Dopóki tylko na tym wietrznym globie? 100 Pamięć żyć będzie. Pamiętać o tobie?Wraz pamięć moja z tablic swych wykreśli Wszelkie powszednie tuzinkowe myśli; Książkową mądrość, obrazy, wrażenia, Płody młodości lub zastanowienia, 105 Wszystko, co związek ma z przyszłym mym bytem;To, coś mi zlecił, to tylko wyrytem W księdze mojego mózgu pozostanie: Tak mi dopomóż, wiekuisty Panie! —
110 Uśmiechający się, bezczelny łotrze!Muszę to sobie zapisać[16], że można Nosić na ustach uśmiech i być łotrem, — W Danii przynajmniej. Teraz że, duszo moja, pilnuj hasła: 115 Przysiągłem mu być wiernym, Horacy. (za sceną). Królewiczu! Horacy. I cóż? 120 Hamlet. Właśnie!Żebyście potem roztrąbili. Horacy. Jażbym 125 Hamlet. Niema na całą Danię nikczemnika...[17]Któryby nie był kompletnym ladaco. Horacy. Do objawienia nam tego nie trzeba, 130 Nie pozostaje nam teraz nic więcej,Jedno bez żadnych dalszych korowodów Uścisnąć sobie dłonie i pójść z Bogiem. Wy idźcie, gdzie wam każe iść interes Lub skłonność, — każdy bowiem na tym świecie 135 Ma jakąś skłonność lub interes; — ja zaśW prostocie mojej pójdę się pomodlić. Horacy. To są czcze tylko słowa, Mości Książę. 140 Hamlet. I owszem,Zaprawdę mówię wam, jest tu obraza, I wielka. Co się tyczy tego ducha, Jest to duch dobry: poprzestańcie na tem; Co zaś pomiędzy nim a mną tu zaszło, 145 Ciekawość swoją w tej mierze przytłumcieCałą możliwą siłą rezygnacyi. A teraz, moi mili przyjaciele, W imię przyjaźni, w imię koleżeństwa, Zróbcie mi jedną grzeczność. Horacy. Jaką, Panie? 150 Hamlet. Nie mówcie, coście widzieli tej nocy. Horacy i Marcellus. Nie powiem, Panie. 155 Duch. (z pod ziemi). Przysiążcie! Hamlet. Ha! to ty! Stamtąd odzywasz się, człeku? 160 Nigdy a nigdy nie powiecie słowa.Przysiążcie na ten miecz! Duch. (z pod ziemi). Przysiążcie! Hic et ubique[18]? Odmieńmy więc miejsce. Pójdźcie tu moi panowie, połóżcie Na moim mieczu palce i przysiążcie, 165 Że o tem, coście słyszeli, nikomuNic nie powiecie. Duch. (z pod ziemi). Przysiążcie! 170 Hamlet. Chciałżebyś wszystko pojąć? O, Horacy,Więcej jest rzeczy na ziemi i w niebie, Niż się ich śniło waszym filozofom.[19] Pójdźcie tu, i jak pierwej w imię Boga, Przysiążcie, że aczkolwiekbym się kiedy 175 Wydawał dzikim, dziwacznym w obejściu, —Być bowiem może, że mi się na przyszłość Wyda stosownem przybrać taką postać, — Że, mówię, widząc mnie takim, Żaden z was ani potrząsaniem głowy, 180 Ani wzruszaniem ramion, ani wreszcieJakiemikolwiek wątpliwemi słowy, Jako to: hm, hm, wiem ja; — albo: mógłbym, Gdybym chciał; — albo: gdybym był gadułą; Albo: są tacy, coby mogli — zgoła, 185 Niczem dwuznacznem nie da się domyślić,Że wie coś o mnie. — Przysiążcież na to, Jeśli pragniecie, aby się nad wami W nieszczęściu Pan Bóg zmiłował. Duch. (z pod ziemi). Przysiążcie! 190 Pomnijcież na wasz ślub, panowie,A przez co tylko taki biedny człowiek, Jak Hamlet, będzie wam zdolny okazać Swoją życzliwość, to was nie ominie. Teraz rozejdźmy się. — Świat wyszedł z formy: 195 I mnież to trzeba wracać go do normy! [20]
|
- ↑ lennicy — rycerze, uznający władzę jakiego pana (suzerena) za udzieloną im ziemię.
- ↑ „Horacy, przemów do niego boś uczony“. — Ponieważ umiał po łacinie, a zaklęcia czyli egzorcyzmy, których, przemawiając do duchów, jedynie można było użyć skutecznie, ułożone były przez księży w tym języku.
- ↑ marsowymi kroki = wojskowymi.
- ↑ klauzula = dodatkowy warunek.
- ↑ „państwa Neptuna“ — morze, ocean.
- ↑ „jestem wystawiony bardzo na słońce“ (I am too much i’ the sun), prawdopodobnie alluzya do blasku królewskiego, wśród którego Hamlet żyje, chociaż ponura jego dusza wolałaby więcej samotności.
- ↑ Z temi pełnemi goryczy słowami Hamleta, które spotęgują się jeszcze w dalszym ciągu, warto zestawić przemowę księcia Wincencya w komedyi Szekspira: „Miarkę za miarkę“ (akt III, scena I, w przekładzie Jana Kasprowicza):
.... Z życiem tak rozumuj:
Jeśli cię stracę, stracę rzecz, do której
Tylko się głupiec przywiązuje. Jesteś
Tchnieniem, podległem wszelkim wpływom nieba,
Zagrażającem co chwila domowi,
Gdzieś zamieszkało; błaznem śmierci jesteś;
Wciąż się mozolisz, aby uciec przed nią,
A k’ niej wciąż lecisz. Nie jesteś szlachetnem,
Albowiem wszystka rozkosz, ktorą pijesz,
Z pospolitości pochodzi. I mężnem
Nie jesteś również, drżysz bowiem przed wiotkiemŻądłem marnego robaka. Najlepszym
Spoczynkiem twoim — sen, którego często
Wzywasz, a strasznie śmierci się obawiasz,
Która jest tylko snem. Nie jesteś sobą,
Albowiem żyjesz dzięki ziarn tysiącom,
Powstałym z prochu. Nie jesteś szczęśliwem,
Bo czego nie masz, wciąż do tego dążysz,
A zapominasz o tem, co posiadasz.
Nie jesteś stałem, bo natura twoja
Zmienia się według księżyca. Ubogieś,
Choć masz bogactwa, bo jako ten osioł,
Co grzbiet ugina pod złotem, dzień tylko
Dźwigasz skarb ciężki, aż go śmierć ci zdejmie.
Nie masz przyjaciół; twe własne wnętrzności.
Które cię ojcem swym zowią, ten czysty
Wytwór twych lędźwi, złorzeczą wysypkom,
Reumatyzmom i gośćcom, że nie chcą
Prędkiego zadać ci końca. Młodości,
Ni podeszłego nie posiadasz wieku —
Popołudniowej jest to rodzaj drzemki,
Gdzie śnisz o jednem i drugiem; twa cała
Kwitnąca młodość, jak wiekowy nędzarz,
Żebrze jałmużny u zwiędłej starości;
A kiedyś stary i bogaty, wówczas
Brak ci już żądzy, ognia, członków, wdzięku,
Aby używać swych bogactw. I cóż w tem
Godne nazywać się życiem? W tem życiu
Smierci ukrywa się tysiąc, a jednak
Drżymy przed śmiercią, co w końcu te wszystkie
Godzi sprzeczności... - ↑ Hiperyon — jedna z nazw boga słońca u Greków; Satyr — bożek leśny, z krzywemi nogami, obrośniętemi włosem, symbol lubieżności starczej.
- ↑ Niobe po zabiciu synów i córek przez Apollina i Dyanę, skamieniała z boleści, lecz łzy i wtedy jeszcze z oczu jej się sączyły.
- ↑ „Gdy przed księżycem wdzięki swe odsłania“ — Odnosi się to do istniejącego w czasach Szekspira zwyczaju, który damom nakazywał zasłaniać twarz maską, kiedy wychodziły z domu.
- ↑ „przydomek (swinish) hańbi nazwisko nasze“. Duńczycy wistocie sławni byli z opilstwa tak, że to weszło było nawet w przysłowie. Gdy jednego wracającego Francuza z Danii zapytano, co tam widział: Rien de singulier, sinon: qu’on y chante tous le jours: le Roi boit. („Nic szczególnego, chyba to, że codzień tam śpiewają: Król pije!“)
- ↑ widzielim (forma ludowa) = widzieliśmy.
- ↑ lew nemejski słynny w mitologii greckiej z nadzwyczajnej siły; zabił go Herkules.
- ↑ „jest coś butwiejącego w państwie duńskiem“. Wiersz ten, bardzo często powtarzany w wielu książkach i rozmowach, brzmi w oryginale: Something is rotten in the state of Denmark.
- ↑ „brzegami Lety“ — rzekł zapomnienia, płynącej w podziemiu zmarłych wedle wyobrażeń greckich.
- ↑ „muszę to sobie zapisać“. Zwyczajem było, za Szekspira, nosić przy sobie pugilares dla zapisywania bądź w kościele, bądź w teatrze odznaczających się lub bardziej się podobających ustępów. Już w tem miejscu okazuje się Hamlet raczej refleksyjnym niż pochopnym do czynu.
- ↑ „niema na całą Danię nikczemnika“... prawdopodobnie miał Hamlet dopowiedzieć: „większego niż mój stryj“; ale się pomiarkował, że wyda tajemnicę, i zakończył ogólnikiem, powtarzającym tylko innemi słowy, co już w pierwszem zdaniu zaznaczył wyrazem: „nikczemnik“.
- ↑ hic et ubique = tu i wszędzie.
- ↑ „więcej jest rzeczy“ itd. Ten dwuwiersz sławny brzmi w oryginale: There are more thing in heaven and earth, Horatio, Than are dreamt of in your philosophy.
- ↑ „Świat wyszedł z formy“ itd. W oryginale: The time is out of joint: o cursed spite, That ever I was born to set it right, co znaczy dosłownie: „Czas (tj. świat współczesny) wyszedł ze stawu (tj. jest wykolejony, wywichnięty); o przeklęta złości losu (o przeklęta męczarnio), żem się właśnie urodził, aby go nastawiać (naprostować)“.