[17]
Skan zawiera grafikę.
Świadka skrytej miłości, pochodnię, bogini,
Pieśnią wielbij mi szczytną, opiewaj też przy niej
Tego, co z wirem morza nocą szedł w zawody,
Spiesząc w objęcia lubej na weselne gody!
I śluby skryte, których nieśmiertelna Zorza
Okiem zajrzeć nie mogła, miasta, które hoża
Hero pod nocy tarczą świadkiem ślubu czyni:
Sestos, Abydos sławne, opiewaj, bogini!
Patrzcie! — tutaj Leander fal zwycięża szczyty!
Tam pochodnia, zwiastunka boskiej Afrodyty[1]
I Herony w noc ślubu posłanka weselna!
Pochodnia, ich serc hasło, którą nieśmiertelna
Potęga Zeusa[2] winna za przetrwane próby
Wprowadzić między gwiazdki, nazwać ją dla chluby
Gwiazdką-druchną miłości, gdyż dzieliła wiernie
Ślepych szałem kochanków zawody i ciernie,
I w noc bezsenną ślubu wieści słanych skrycie
Strzegła — aż wrogich wichrów zaryczało wycie!
Muzo! o zanuć w końcu w wspólnem ze mną pieniu
O zgaśnieniu pochodni — Leandra zgaśnieniu!
[18]
Gród Sestos i Abydos, sąsiednie dwa grody
Naprzeciw siebie stały nad morskiemi wody.
W tem Eros[3] łuk napina, za pocisku miotem
Oba miasta swej strzały jednym razi grotem,
I od niej spłonął żarem młodzian i dziewica,
A nimi: cny Leander, Hero krasawica.
Ona w Sestos mieszkała, w Abydos on zasię;
Oboje miast tych gwiazdki o niebiańskiej krasie,
Podobni wzajem. — Ty zaś, gdy twój krok zabieży
Kiedyś w te strony może, poszukaj tej wieży,
Gdzie z pochodnią Herona Sestias[4] stała w dłoni,
Ścieląc lubemu drogę w pośród morskich toni;
I zatok morza szukaj w Abydos omszonem,
Co płaczą nad Leandra miłością i zgonem
Dotąd jeszcze.
Lecz jakto? on w Abydos gości,
A natchnął ją miłością, sam uległ miłości?
Prześliczna Hero — w żyłach jej płynie krew boża —
Była w służbach Kiprydy[5], małżeńskiego łoża
Nigdy przeto w dziewictwie nie zazna słodyczy!
W nadmorskiej wieży, którą po ojcach dziedziczy,
Mieszka więc, rzekłbyś równa władczyni Kiprydzie!
[19]
Nigdy ona w dziewiczej skromności i wstydzie
Rozmowy innych niewiast ni zabaw nie dzieli,
Ni serca pląsem w kole rówieśnic weseli,
Przed zawiścią zjadliwą strzegąc swojej cześci —
Bo na piękność zawistny bardzo ród niewieści!
Ona ciągle śle tylko modły Afrodycie,
A chcąc z matką niebianką przebłagać i dziecię,
Erosowi też często dań ofiarną składa,
Grotów jego widokiem strwożona i blada.
A przecież nie zdołała ujść ognistej strzały!
Gdyż wkrótce dzień Kiprydy zbliżył się wspaniały,
W jej cześć i Adonisa[6] w Sestos obchodzony:
Tłumnie więc na dzień święty spieszą ze wszej strony,
Tu lud z głębi wysp mytych falą morskich toni,
Tam z ponad Kipru brzegów, tam znów od Hajmonii...[7]
Żadna z niewiast Kitery[8] nie została w mieście,
Żadnej na wonnych szczytach Libanu niewieście
Nie przypatrzysz się teraz, jak pląsa wesoła;
Żaden w domu nie został z sąsiadów do koła,
I Frygii[9] i Abydu mieszkaniec tam bieży.
Każdy się też pojawił z pośród tej młodzieży,
Której serce miłością żądną dziewic pała...
Na wieść święta wraz spieszy gromada ich cała,
[20]
Nie tak, by dań ofiarną nieść bogom z swej ręki,
Jak, by zebranych dziewcząt móc podziwiać wdzięki.
Oto w świątynię Hero wstępuje dziewicza,
Siejąc w około blaskiem cudnego oblicza,
Tak, jak o wschodzie świeci księżyc bladolicy.
Rumieniec tylko zakwitł na twarzy dziewicy,
Jak róża, bo dwubarwną pierś z pączka wychyla:
Więc rzekłbyś, że się wdzięcznie oczom twym przymila
Z jej postaci obrazek w róże strojnej łąki —
Taki rumieniec zdobi czarowne jej członki!
Gdy szła w bieli, z pod stóp jej róże wykwitały,
A z członków jej rój Gracyi[10] zlewał się wspaniały!
Mylnie w trzech Gracyi starzy wierzyli istnienie:
Bo gdy ona z uśmiechem rzuci ci wejrzenie,
Oko każde — ich setkę sieje blaski swemi!
Godną ma w niej kapłankę Kipryda na ziemi!
Tak zaiste nad wszystkie dziewice, niebianka,
Czarem wdzięków króluje Kiprydy kapłanka,
Jak gdyby druga Kipris jawi się wśród ludzi!
W miękkich sercach młodzieży ona żary budzi,
Lecz i z mężów żadnego nie było, co żony
Miećby nie pragnął rzewnie z nadobnej Herony
Za nią, kiedy w świątyni wzniosłym gmachu kroczy,
Biegną w ślad wszystkich myśli i serca i oczy.
A ten i ów z młodzieży zawoła zdumiały:
[21]
»Spartęm zwidził, przeszedłem Lakedajmon cały,[11]
Gdzie, jak wiemy, w zapaśne piękność wkracza szranki —[12]
Lecz nigdzie nie widziałem tak cudnej niebianki!
A może Kiprys zsyła którąś z młodszych Gracyi?
Jam się już strudził patrząc, a przecież postaci
Jej widokiem nie napasł! W tej chwili, o Boże,
Umrzeć chciałbym, raz tylko dzieliwszy z nią łoże!
I w samym ja Olimpie nie chciałbym być bogiem,
Mając z Herony żonkę za mej chaty progiem!
Jeśli zaś o twą sługę kusić się wzbroniono,
Taką mnie, Kiterejo słodka, obdarz żoną!«
Tak ten i ów z młodzieży. Inny w sercu rany
Kryjąc — oszalał w wdziękach tylu rozkochany.
Ty zaś, biedny Leandrze, widząc cud dziewoję,
Nie chciałeś skrycie żądłem zatruć serce swoje,
Lecz ognistymi strzały z nienacka rażony
Żyć już nie chcesz na świecie bez pięknej Herony!
Pod ócz jej blaskiem strzelił żar uczuć płomieniem,
Serce — wrzało pod ognia niezwalczonem tchnieniem!
Bo piękność cnej dziewicy, która zachwyt budzi,
Ostrzej niż wartka strzała rani serca ludzi.
[22]
Oko jej drogą — oko srogie groty ciska,
W sercu młodzieńca ranie szukając siedliska.
I jego więc zdjął podziw, śmiałość, wstyd i trwoga,
Drży — w głębi serca; wstyd mu, że popadł w moc wroga;
Zdumiał na cudów tyle — lecz miłość wstyd płoszy!
Śmiałość więc w duszy pieszcząc i śniąc o rozkoszy,
Staje przed nią, w ślad cichym podążywszy krokiem,
Z boku patrzy, zwodniczym miota na nią wzrokiem,
Gestem niemym jej serce w zdradne wikła sieci.
Ona widząc żar złudny, co mu w oczach świeci,
Cieszy się jego krasą — a milcząc, zasłoną
Sama często twarz swoją tuli rozmarzoną,
Serca wzajemność znakiem tajemnym mu wieści,
I odwraca się znowu. On już serce pieści
Myślą, że miłość jego odgadła dziewica
I że ze wzgardą odeń nie odwraca lica!
Gdy tak Leander czeka ukradkowej chwili,
Światła zbierając pęki, dzień w morze się chyli,
A z przeciwka cienista Zorza mknie już chyża.
On więc śmiało się teraz do dziewicy zbliża,
Gdy ujrzał, że noc szaty już ścieli żałobne.
Milcząc ściska paluszki jej róży podobne
I z głębi serca wzdycha — lecz ona w milczeniu,
Jakby gniewna, wyrywa rączkę uściśnieniu.
On jednak widząc opór powolny kochanki,
Chwyta zuchwałą ręką szat jej drogie tkanki,
Wiedzie w głąb cześci godnych przybytków świątnicy.
[23]
Powolnie, jakby niechcąc zdąża krok dziewicy
Za nim — aż ona z piersi swych dobywszy mowy,
Tak Leandrowi grozi niewieściemi słowy:
»Szalejesz, cudzoziemcze? nieszczęsny! niebogą
Przecz mnie ciągniesz dziewicę? O idź swoją drogą!
O puść! puść moje szaty! i unikaj mściwej
Ręki możnych rodziców moich, nieszczęśliwy!
Nie wolno ci Kiprydy kalać służebnicy,
Ni też możebne w łoże wstępować dziewicy!«
Tak mu grozi, jak godzi się dziewiczej cześci.
Leander zaś ujrzawszy szał groźby niewieściej,
Znak powolności dziewcząt wyśledził w nim bacznie.
Bo gdy tylko mężczyznie dziewczę grozić zacznie,
Groźby te — to miłosnych szczebiotów posłanki!
On więc różaną szyję całuje kochanki
I serca zdjęty szałem rzekł słowy takiemi:
»O po Kiprydzie moja ty Kiprys na ziemi!
O ty moja Ateno[13] po boskiej Atenie,
Bo cię równą tej ziemi niewiastom nie mienię,
Lecz cię córom Kroniona[14] równać mi się godzi!
Szczęsnym twój ojciec, szczęsna matka, co cię rodzi!
O najszczęśliwsze, co cię piastowało łono!
Lecz prośb moich wysłuchaj, nad nieuniknioną
[24]
Serca tęgą się zlituj! Kiprydyś kapłanką,
Kiprydy zatem służbę wypełniaj, kochanko!
O pójdź, zwyczajów ślubnych udziel tajemnicy!
Afrodycie nie godzi się służyć dziewicy,
Kiprys dziewkom nie rada! Gdy zaś żywisz chęci
I obrzęd poznać słodki i zakon, co święci
Wierność ślubów bogini — ślub i łoże będzie!
Ty zaś, jeśli Kiterę kochasz, to w obrzędzie
Słodkim lubuj się uczuć, co czarami poją,
Mnie zaś sługą mień kornym, a gdy wolą twoją,
I mężem, co go Eros swemi tknąwszy strzały,
Upolował dla ciebie. Tak Herakles śmiały
Szedł za Hermesem[15] gońcem z złotą laską w ręce,
Idąc się wysługiwać Jardana panience.[16]
Mnie zaś Kiprys ci zsyła, nie Hermes wiódł krewki.
Wszak znasz los Atalanty, arkadyjskiej dziewki,
Co to panieństwa strzegąc, uciekła z łożnicy
Melaniona, co ku niej gorzał, ku dziewicy.
Lecz gdy się na to gniewem Afrodyta wzruszy:
Wpierw niekochany — w całej wnet zamieszkał duszy![17]
Słuchaj więc luba, nie budź Kiprydy zawzięcia!«
[25]
Tak mówiąc, wnet oporną zwalczył myśl dziewczęcia,
Serce jej uwiódł słowem, co miłość jednoczy.
A dziewczę, nieme na to, w ziemię wbija oczy,
Rumieniejącą z wstydu twarzyczkę zakrywa,
I nogą gródki ziemi zbija, a wstydliwa
Raz po raz szatą białe otula ramiona.
Lecz powolności tylko wszystko to znamiona,
Bo dziewcząt, gdy do łoża ochota je skłania,
Milczenie jest najpierwszą oznaką przystania.
Pierś jej żądła miłości już ukrywa rany,
Żądła, co żółć i słodycz niesie na przemiany.
Pierś dziewiczej Herony już słodkim tli żarem
I nad krasy Leandra zdumiewa się czarem!
A gdy z spuszczonem w ziemię wpatruje się okiem,
Leander nieznużonym, pałającym wzrokiem
Spogląda na jej szyję delikatną, świeżą.
Aż wreszcie z ust miodowe słowa jej wybieżą,
A rumieniec na licu łez oblał się zdrojem:
»Skałębyś, cudzoziemcze, wzruszył słowem swojem!
Któż to zwodniczych mów ci wskazał kręte drogi?
Biada! któż cię wprowadził w ojczyzny mej progi?
Wszystkoś na wiatr tu mówił! Miłością wzajemną
[26]
Jakżeż gość obcy, błędny, połączysz się ze mną?
Otwarty, prawny ślub nas nigdy nie zespoli,
Bo to moich rodziców w przekór staje woli.
Gdy zaś, błędny tułaczu, chcesz zostać w mej ziemi,
Nigdzie się skryć nie zdołasz z miłostkami swemi.
Bo język ludzki chciwy potwarzy, a ciszą
Gdyś co zdziałał — »na drogach rozstajnych już słyszą!«[18]
Lecz mów, nie taj imienia, ni ziem, gdzieś zrodzony;
Moje znasz pewnie — imię mam słynne Herony.
Szumu fal pełna wieża, co się w niebo wspina —
To dom mój; ze mną mieszka służebna jedyna.
Tam przed miastem, u brzegu, co nad fal pokładem
Stromych się wznosi, morze jedno mi sąsiadem,
Gdyż tak rodziców srogie kazały wyroki!
Ni tam z rówieśnic którą, ni ochocze skoki
Młodzieży w tańcu ujrzysz, lecz czy noc, czy dnieje,
Wciąż tylko świst burz morskich w uszach ci szaleje!«
Tak rzekła; twarz-różyczkę znów tuli rańtuchem,
Znów się sroma i własnych słów rumieni słuchem.
Leander zaś, miłości ostrą zranion strzałą,
Duma, jak z tą miłością wdać się w walkę śmiałą,
Bo szczwany Eros grotem choć draśnie mężczyznę,
Wnet znów koi troskliwie zadaną mu bliznę;
Sam wszechmocny doradcą tych on, którym włada,
[27]
Więc i teraz w tęsknocie wsparła jego rada
Leandra, który westchnął, przemyślne rzekł zdanie:
»Dziewczę! dla twej miłości — mórz przebrnę otchłanie,
Choćby ogniem kipiało, bez dna było morze!
Nie zadrżę w wichrach zimy spiesząc w twoje łoże,
Ni też ryku się zlęknę fal ziejących grzmotem!
Zawsze nocą, przemokły, nurtów niesion lotem,
Ja, mąż twój, Hellespontu przebrnę wirowisko,
Bo przeciw twego miasta mój gród leży blizko —
A nim — Abydos. Ty zaś z swej wieży wysokiej
Pochodnię tylko wznieś mi wśród nocnej pomroki,
Aby mnie, korabiowi Erosa, wśród jazdy
Gdy ją ujrzę, służyła za przewodnie gwiazdy!
A patrząc w nią, nie ujrzę Booty[19] zachodu,
Ni dzikiego Oryona[20] ni Wozu[21], co brodu
Morza w biegu swym nie tknie; i w słodkie przystanie
Wpłynę podle mej ziemi! Lecz strzeż się, kochanie,
Aby wichrów gwałtownych nie zgasiło wianie
Pochodni światłodajnej, przewodniczki życia —
Bo zginę! Chcesz me imię wydostać z ukrycia:
Jam Leander, mąż z piękną przepaską Herony!«
[28]
Stanął układ — połączyć miał ich ślub tajony;
I przysięgli, pochodnię wzywając na świadki,
Strzedz nocnych ślubów swoich i ślubnej komnatki:
Hero ma światło wznosić, on pruć głębie fali;
Gdy zaś noc tak w uściskach ciągłych nie przespali,
Niechętnych rozdzielały konieczności mocy:
Ona szła do swej wieży, on, w czeluściach nocy
By się nie zbłąkał, w ślady hasłom z wieży idzie,
Dążąc ku mnogim ludom w rozsiadłym Abydzie.
Lecz po tych trudach nocy, miłości spragnionej,
Niecierpliwie, wzywali znowu nocnych cieni.
Czarnostrojny Zmrok ścieli już świat cieniów siwy,
Śląc sen mężom — lecz nie śpi Leander tęskliwy!
On na brzegu wałami kipiącego morza
Czeka jasnej posłanki małżeńskiego łoża,
Śledząc wieszczych pochodni weselnej połysków,
Zdala widnego hasła kradzionych uścisków.
Hero zaś, gdy bezświetlnej nocy mrok zoczyła,
Wzniosła pochodnię — z chwilą gdy ona zatliła,
Eros rozżarzył serce Leandra tęsknieniem,
Tak, że gorzał pospołu z pochodni płomieniem!
Nad morzem zaś fal wściekłych słysząc poświst głuchy,
Zadrżał zrazu — lecz wkrótce zaczerpnął otuchy,
I krzepiąc w sobie serce, rzekł słowa zachęty:
»Strasznym Eros! a morze władca nieugięty!
Lecz morze płynie wodą — a w mej pała wnętrzy
Ogień Erosa! Serce, to twój wróg zaciętszy,
[29]
O drżyj przed nim, a nie drżyj przed fali przestworzem!
Żwawo spiesz do kochanki! Przecz troszczysz się morzem?
Nie wiesz-li, że ród z morza Kiprys wiedzie boski,
Ona, co fal tych panią i ludzkiej jest troski?«
To rzekłszy, ściągnął szaty z krasnych członków swoich,
Ponad głową je związał siłą rąk oboich,
Skoczył z brzegu i ciałem pchnął się w morskie tonie;
I spieszył ku pochodni, która nad nim płonie —
Sam jeden sobie sterem, żeglarzem, okrętem.[22]
Hero z wyniosłej wieży świeci nad odmętem,
A skąd tylko wichr zawył gwałtownym podmuchem,
Zaraz chroniąc pochodnię osłania rańtuchem —
Aż on strudzony brzegów nie dotarł ostoi.
Do swej wieży go wiedzie i u jej podwoi
Ściska milcząc kochanka, co staje zdyszany:
Z włosów mu jeszcze morskie ociekają piany.
Wiedzie go potem w wnętrze dziewiczej komnatki —
Chluby dziewcząt — tam z skóry wodę ściera gładkiej,
Ciało wonnym mu z róży naciera balsamem,
Aż woni nie zniszczyła morskim tchnącej szlamem.
A potem zdyszanego na łożu wzniesionem
Pieszcząc kochanka, słowem zawoła pieszczonem:
»Luby mój! tyś zniósł wiele, jak nikt dla kochanki!
Luby mój! tyś zniósł wiele! Dość ci już solanki,
[30]
Dość ryb zapachu, którym morskie zieją tonie!
O pójdź! pójdź złożyć znoje swe na mojem łonie!«
Tak rzekła; on przepaskę rozpiął jej z kolei,
I służbę pełnić jęli słodkiej Kiterei..
Ślub to bez tanów, łoże bez hymnów pieśniarzy:
Ni gęślarz wielbił Herę[23], co śluby kojarzy,
Ni blask pochodni ślubnej przyświecał pościeli,
Ni tam kto duszę skocznym pląsem rozweseli,
Ni pieśń w łoże im śpiewał rodzic z panią matką.
Lecz milczenie im łoże wysłało, komnatką
Ono ślubną ich darzy w wesela godzinie;
Oblubienicę Ciemność sama stroi ninie,
Przy ślubie nikt nie nucił weselnej piosenki,
Noc zaś druchną im była, a oko Jutrzenki
Oblubieńca, Leandra, w znanem sobie łożu
Nigdy zastać nie mogła, bo on już po morzu
Mknął znowu ku mieszkańcom w Abydos poblizkiem,
Dysząc jeszcze niesyty ponocnym uściskiem.
Hero zaś w długich szatach, zwodzi swe rodzice —
Nocą żona, uchodzi we dnie za dziewicę.
I tak wciąż z upragnieniem tęsknili oboje,
By dzień czemprędzej wstąpił w zachodu podwoje.
Tak swą miłość przeważną w skryte tuląc ciemnie,
Ukradkiem się Kiterą poili wzajemnie.
Lecz czas krótki tak żyli i nie długo wzajem
Tej tułaczej żeniaczki cieszyli się rajem!
[31]
Bo gdy nadszedł czas zimy, co świat śniegiem ścieli,
Kłębiąc spiętrzone wiry przepastnych topieli,
A bezdeń mórz ruchliwą i mokre posady
Ryły wciąż wichrów wściekłych hukliwe gromady,
Morza toń rozszalałym siekąc uraganem,
Żeglarz już okręt czarny po morzu smaganem
Ciągnął do brzegów suchych[24] bezpiecznej przystani,
Rozhukanej i zdradnej strzegąc się otchłani.
Lecz ciebie strach nie wstrzymał mroźnej nawałnicy,
Wielkoduszny Leandrze! a hasło z wieżycy,
Błyszcząc znanem światełkiem, co ci dziewosłębi,
Uwiodło cię, coś gardził rykiem wściekłych głębi,
O zdradne i okrutne! Hero zaś nieboga,
Winna była, gdy zima zbliżyła się sroga,
Pozostać bez Leandra i przelotnej owej
Nie świecić więcej gwiazdki ich ślubnej alkowy!
Lecz ją szał i los[25] przemógł: więc w szału brnąc toni,
Śmierć już, nie Miłości pochodnię ma w dłoni!
Noc była — kiedy wichry fal ziejące grzmotem,
Wichry, mroźnym oddechem rażące jak grotem,
Tłumnie ku brzegom morskim runęły zawieją.
Lecz i wtedy Leander ożywion nadzieją
Uściśnienia kochanki, podążał miotany
Na fal grzbiecie. Już bałwan roztrąca bałwany,
Otchłań wre — a z powietrzem zmieszało się morze!
[32]
Wichrów poświst dmie zewsząd w wściekłym z sobą sporze:
Eur[26] zadął w twarz Zefyra[27], a znów paszcza Nota[28]
Boreaszowi[29] straszną groźbą w oczy miota,
I łoskot nieustanny był na grzmiącem morzu!
Leander zaś nieszczęsny na srogiem przestworzu
Wciąż błaga Afrodytę, co z morza zrodzona,
Wciąż nawet mórz samego władcę Posejdona[30],
Boreasza, kochanka Atenki[31], nie mija —
A przecież nie wspomogła go ręka niczyja,
I Eros Przeznaczenia nie wstrzymał wyroku!
Bo w piętrzących się zewsząd przed nim fal natłoku
On się błąka miotany; omdlały nóg siły,
Rąk mu strudzonych władze ruchu odmówiły,
A wody moc się wielka do gardła mu wciska —
I pił ten zgubny trunek wirów topieliska!
I wnet pochodnię zdradną wichrów gasi wycie,
A z nią — miłość Leandra biednego i życie!...
Jego niema — a Hero wciąż z bezsennym wzrokiem
Stała, a strach w jej sercu nurtuje potokiem:
Zorza błysła — kochanka nie ujrzała przecie!
Wzrokiem więc po rozległym morza wodzi grzbiecie,
[33]
Czy zbłąkanego męża oko nie dobieży,
Gdy pochodnia już zgasła. A w tem — u stóp wieży
Spostrzegłszy ciało męża wśród skał poszarpane,
Rwie na swych piersiach szaty misternie utkane,
Gwałtownym skokiem z wieży wyniosłej, szalona,
Rzuca się w toń przepastną...
Zginęła Herona,
W zgonu godzinie zgonem poprzedzona męża,
A tak w wspólnym uścisku i śmierć ich zwycięża...
|