Kapitał. Księga pierwsza (1926-33)/Dział trzeci. Wytwarzanie wartości dodatkowej bezwzględnej/Rozdział siódmy
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kapitał. Księga pierwsza |
Podtytuł | Krytyka ekonomji politycznej |
Redaktor | Jerzy Heryng, Mieczysław Kwiatkowski (red. tłum. pol.), Friedrich Engels, Karl Kautsky (red. oryg.) |
Wydawca | Spółdzielnia Księgarska Książka, Księgarnia i Wydawnictwo "Tom" |
Data wyd. | 1926-33 |
Druk | M. Arct, Warszawa Drukarnia „Monolit“, Warszawa |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Jerzy Heryng, Mieczysław Kwiatkowski, Henryk Gustaw Lauer, Ludwik Selen |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wartość dodatkowa, wytworzona w procesie produkcji przez kapitał wyłożony, który nazwiemy K, czyli pomnożenie wartości wyłożonego kapitału K, występuje przedewszystkiem jako przewyżka wartości wytworu nad sumą. wartości czynników jego produkcji.
Kapitał K rozpada się na dwie części, — na sumę pieniędzy c, na środki produkcji, i na sumę pieniędzy v, wydatkowaną na zakup siły roboczej; c wyobraża część wartości, zamienioną w kapitał stały (constantes Kapital), v zaś — część, zamienioną w kapitał zmienny (variables Kapital). Pierwotnie więc K = c + v, np. wyłożony kapitał 500 f. st. (K) = 410 f. st. kapitału stałego (c) + 90 f. st. kapitału zmiennego (v). Pod koniec przebiegu produkcji otrzymujemy towar, którego wartość = (c + v) + m, gdzie m jest wartością dodatkową (Mehrwert), np. 410 f. st. (c) plus 90 f. st. (v) plus 90 f. st. (m). Pierwotny kapitał K zmienił się w K¹, wzrósł z 500 f. st. do 590 f. st. Różnica między niemi = m, to jest = wartości dodatkowej 90 f. st. Ponieważ wartość czynników produkcji jest równa wartości wyłożonego kapitału, więc w rzeczywistości zwykłą tautologją jest twierdzenie, że przewyżka wartości wytworu nad wartością czynników jego produkcji jest równa pomnożeniu wartości wyłożonego kapitału, czyli że równa jest wytworzonej wartości dodatkowej.
A jednak tautologja ta wymaga bliższego określenia. Z wartością wytworu porównywana jest wartość czynników produkcji, zużytych przy jego tworzeniu. Otóż widzieliśmy, że część zastosowanego kapitału stałego, złożona ze środków pracy, przekazuje wytworowi tylko pewien ułamek swej wartości, podczas gdy reszta zachowuje nadal swą dotychczasową formę bytu. Ponieważ zaś forma ta nie odgrywa żadnej roli w tworzeniu wartości, można więc od niej abstrahować. Włączenie jej do rachunku nie zmieniłoby zgoła nic. Przypuśćmy, że kapitał stały c = 410 f. st. i składa się z 312 f. st. surowców, z 44 f. st. materjałów pomocniczych i z 54 f. st. maszyn, zużytych przy wytwarzaniu, podczas gdy wartość maszyn, istotnie zastosowanych, wynosi 1054 f. st. W rachunku uwzględniamy, jako wyłożoną na wytworzenie wartości produktu, tylko wartość 54 f. st., utraconą przez maszyny wskutek ich funkcjonowania, a więc przekazaną wytworowi Gdybyśmy zaś uwzględnili również 1000 f. st., które istnieją nadal w dotychczasowej postaci, jako maszyny parowe i t. p., to musielibyśmy je uwzględnić po obu stronach równania, a mianowicie po stronie wartości wyłożonej i po stronie wartości wytworu[1] — a wówczas otrzymalibyśmy 1500 f. st., względnie — 1590 f. st. Różnica czyli wartość dodatkowa wyniosłaby, podobnie jak przedtem, 90 f. st. Wszędzie więc, gdzie co innego nie wynika jasno z toku wykładu, rozumiemy przez kapitał stały, wyłożony dla wytwarzania wartości, tylko wartość środków produkcji, zużytą w toku wytwarzania.
Zaznaczywszy to, wróćmy do naszej formuły K = c + v, która przekształca się potem w K¹ = (c + v) + m, wskutek czego K przekształca się w K¹. Wiadomo, że wartość kapitału stałego zostaje tylko odtworzona w wartości wytworu. A więc wartość istotnie nowo wytworzona w tym procesie, jest czemś innem, niż osiągnięta w nim wartość wytworu, a więc wynosi nie (c + v) — f — m, jakby się mogło wydawać na pierwsze wejrzenie, to jest nie 410 c + 90 v 90 m, lecz v + m, to jest 90 v + 90 m. Nowowytworzona wartość wynosi więc nie 590 f. st. lecz 180 f. st. Gdyby c, kapitał stały, było równe zeru, to jest inaczej mówiąc, gdyby istniały gałęzie przemysłu, w których kapitalista nie stosuje wcale wytworzonych środków produkcji, — ani surowców, ani materjałów pomocniczych, ani narzędzi pracy, — a tylko dane przez przyrodę materjały oraz siłę roboczą, to na wytwór nie przeniosłaby ani jedna stała cząstka wartości. Ten składnik wartości wytworu, wynoszący w naszym przykładzie 410 f. st. odpadłby, ale wartość nowowytworzona, wynosząca 180 f. st. i zawierająca 90 f. st. wartości dodatkowej, pozostałaby niezmieniona, a zupełnie tak samo byłoby i wówczas, gdyby c wyobrażało olbrzymią sumę wartości. Mielibyśmy K = 0 + v = v, zaś K¹, to jest kapitał o wartości pomonżonej, byłby = 0 + v + m, lecz K¹ — K byłoby teraz jak przedtem = m. Gdyby naodwrót było m = 0, to jest inaczej mówiąc, gdyby siła robocza, której wartość została wyłożona w postaci kapitału zmiennego, wytwarzała tylko swą równowartość, to K = c + v, zaś K¹ (t. j. wartość wytworu) = (c + v) + 0, a więc K = K¹. Wyłożony kapitał nie pomnożyłby swej wartości.
Istotnie, wiemy, już, że wartość dodatkowa jest poprostu następstwem zmiany wartości, zachodzącej w v, to jest w części kapitału, zamienionej w siłę roboczą, a więc, że v + m = v + Δv, przyczem Δv oznacza przyrost v. Jednak rzeczywista zmiana wartości i stosunek, w jakim ta wartość się zmienia, ulegają zaciemnieniu, ponieważ wzrost zmiennej części kapitału powoduje również wzrost całego wyłożonego kapitału. Wynosił on 500 f. st., obecnie zaś wynosi 590 f. st. Czysta przeto analiza procesu wymaga, żeby zupełnie abstrahować od tej części wartości wytworu, która jest tylko odtworzeniem stałej części wartości kapitału. Trzeba więc przyjąć kapitał stały c = 0, a w ten sposób zastosować prawo matematyczne, dotyczące operowania wielkościami stałemi i zmiennemi, gdy wielkość stała tylko przez dodawanie lub odejmowanie związana jest ze zmienną.
Inna trudność wypływa z pierwotnej formy kapitału zmiennego. Tak więc w powyższym przykładzie K¹ = 410 f. st. kapitału stałego + 90 f. st. kapitału zmiennego + 90 f. st. wartości dodatkowej. Otóż 90 f. st. jest wielkością daną, a więc stałą, wobec czego wydaje się rzeczą niewłaściwą traktować ją jako wielkość zmienną. Ale 90 f. st. kapitału zmiennego, jest tu w rzeczywistości tylko symbolem procesu, przez jaki wartość ta przechodzi. Część kapitału, wyłożona na zakup siły roboczej, tak samo jak i wartość nabytej siły roboczej, jest określoną ilością ucieleśnionej pracy, a więc stałą wielkością wartości. W samym jednak procesie produkcji miejsce wyłożonych 90 f. st. zajmuje czynna siła robocza, miejsce pracy martwej — praca żywa, miejsce wielkości nieruchomej — wielkość płynna, miejsce wielkości stałej — wielkość zmienna. Wynikiem jest odtworzenie v, powiększonego o pewien przyrost. Z punktu widzenia produkcji kapitalistycznej cały ten proces jest tylko rumchem własnym pierwotnie stałej wartości, zamienionej w siłę roboczą. Na jej dobro zapisywany jest cały ten proces i jego rezultat. To też jeżeli formuła 90 f. st. kapitału zmiennego, czyli pomnażającej się wartości wydaje się pełną sprzeczności, to wyraża ona tylko sprzeczność, właściwą produkcji kapitalistycznej.
Przyrównanie kapitału stałego do zera dziwi na pierwsze wejrzenie. A jednak w życiu codziennem spotykamy się z tem nieustannie. Jeżeli np. ktoś chce obliczyć zyski angielskiego przemysłu bawełnianego, to przedewszystkiem odejmuje cenę bawełny, zapłaconą Stanom Zjednoczonym, Indjom, Egiptowi i t. d., a więc przyjmuje wartość kapitału, poprostu odtwarzaną na nowo w wartości wytworu, za równą zeru.
Swoją drogą wielkie znaczenie ekonomiczne posiada nietylko stosunek wartości dodatkowej do tej części kapitału, od której bezpośrednio pochodzi i której zmianę wartości wyobraża, lecz i do całego kapitału wyłożonego. To też stosunek ten obszerniej potraktujemy w księdze trzeciej. Ażeby zwiększyć wartość jednej części kapitału przez zamianę jej na siłę roboczą, trzeba inną. część tego kapitału przekształcić w środki produkcji. Ażeby kapitał zmienny mógł funkcjonować, musi być wyłożony kapitał stały w odpowiedniej proporcji, zależnie od określonego technicznego charakteru procesu pracy. Ta jednak okoliczność, że w procesie chemicznym potrzebne są retorty i inne naczynia, nie przeszkadza nam abstrahować od tych retort przy analizie. O ile ma być badane tylko tworzenie wartości i zmiany w niej, zachodzące same przez się to jest w czystym stanie, to środki produkcji, te materjalne kształty kapitału stałego, są tylko materjalnemi naczyniami, w których zastyga płynna siła, tworząca wartość. Rodzaj więc tej materji jest rzeczą obojętną, — może być nią żelazo, bawełna i t, p. Również i jej wartość jest rzeczą obojętną. Musi ona tylko istnieć w wystarczającej masie, ażeby mogła wchłonąć tę ilość pracy, która ma być wydatkowana w przebiegu produkcji. Jeżeli ta masa jest dana, to jej wartość może się zmniejszać lub zwiększać, lub może ona nie posiadać żadnej wartości, jak nie posiada jej ziemia lub morze, a nie dotknie to w niczem procesu tworzenia wartości lub zmiany wartości[2].
Na razie więc przyjmujemy, że stała część kapitału = 0. Kapitał wyłożony z wzoru c + v sprowadza się do samego v, wartość zaś wytworu z wzoru (c + v) + m do wzoru wartości wytworzonej v + m. Jeżeli wartość wytworzona = 180 f. st, przyczem suma ta jest wcieleniem pracy, wykonanej w ciągu całego czasu trwania procesu produkcji, to musimy z sumy tej odjąć wartość kapitału zmiennego = 90 f. st., ażeby otrzymać wartość dodatkową = 90 f. st. Suma 90 f. st. = m wyraża tutaj wielkość bezwzględną wytworzonej wartości dodatkowej. Zaś jej wielkość stosunkowa, a więc stosunek, w jakim kapitał zmienny powiększył swoją wartość, jest oczywiście określona przez stosunek wartości dodatkowej do kapitału zmiennego, a więc wyraża się ułamkiem . W powyższym przykładzie wynosi on więc 90/90 = 100%. To stosunkowe pomnożenie wartości kapitału zmiennego, czyli stosunkową wielkość wartości dodatkowej, nazywam stopą wartości dodatkowej[3].
Widzieliśmy, że robotnik podczas pewnego okresu procesu pracy wytwarza tylko wartość swej własnej siły roboczej, to jest wartość potrzebnych dla siebie środków utrzymania. Ponieważ wytwarza on w ustroju, opartym na społecznym podziale pracy, wytwarza więc swe środki utrzymania nie wprost, lecz w formie pewnego szczególnego towaru, np. w postaci przędzy, której wartość jest równa wartości jego środków utrzymania lub sumie pieniędzy, za które może je sobie kupić. Część dnia roboczego, jaką zużyje on na to, będzie mniejsza lub większa, zależnie od wartości jego przeciętnych dziennych środków utrzymania, a więc zależnie od przeciętnej ilości dziennego czasu pracy, potrzebnego dla jej wytworzenia. Jeżeli wartość jego dziennego utrzymania wyobraża przeciętnie 6 godzin wcielonej w nie pracy, to robotnik musi pracować przeciętnie 6 godzin dziennie, ażeby ją wytworzyć. Gdyby nawet nie pracował dla kapitalisty, tylko dla siebie samego i na własny rachunek, to i tak przy pozostałych warunkach niezmienionych musiałby
przeciętnie pracować przez taką. samą część dnia, ażeby wytworzyć wartość swej siły roboczej i w ten sposób zdobyć środki, potrzebne dla swego utrzymania czyli dla ustawicznego odtwarzania swych sił. Ponieważ jednak podczas tej części dnia roboczego, gdy wytwarza on dzienną wartość siły roboczej, dajmy na to w sumie 3 sz., wytwarza tylko równoważnik jej wartości, już opłaconej przez kapitalistę[4], czyli zastępuje tylko nowowytworzoną wartością wartość wyłożoną kapitału zmiennego, więc to wytwarzanie wartości jest tylko jej odtwarzaniem. Wobec powyższego tę część dnia roboczego, w czasie której odbywa się to odtwarzanie, nazywam niezbędnym czasem pracy, a pracę, wykonaną w tym czasie, nazywam pracą niezbędną[5]. Jest ona niezbędna dla robotnika, gdyż nie zależy od jakiejkolwiek społecznej formy jego pracy. Niezbędna zaś dla kapitału i jego świata, gdyż jego podstawą jest ciągłość istnienia robotnika.
Drugi okres przebiegu pracy, stojący już poza granicami pracy niezbędnej, również — wprawdzie wymaga od robotnika pewnej pracy, to jest wydatkowania siły roboczej, lecz nie tworzy już dla niego żadnej wartości. Okres ten tworzy wartość dodatkową, posiadającą dla kapitalisty cały urok tworzenia z niczego. Tę część dnia roboczego nazywam czasem pracy dodatkowym, a pracę, wydatkowaną w tym czasie, nazywam pracą dodatkową (surplus labour). Podobnie zaś, jak dla poznania wartości wogóle rozstrzygające znaczenie miało ujęcie jej, jako zwykłego skrzepnięcia czasu pracy, jako ucieleśnionej pracy, tak samo dla poznania wartości dodatkowej, rozstrzygające znaczenie posiada ujęcie jej, jako zwykłego skrzepnięcia dodatkowego czasu pracy, jako ucieleśnionej pracy dodatkowej. Poszczególne formacje społeczno-gospodarcze, jak np. niewolnictwo i najemnictwo, różnią się od siebie tylko sposobem, w jaki ta praca dodatkowa wyciskana bywa z bezpośredniego wytwórcy, z robotnika[6].
Skoro wartość kapitału zmiennego równa się wartości nabytej przezeń siły roboczej i skoro wartość tej siły roboczej określa niezbędną część dnia roboczego, podczas gdy wartość dodatkowa ze swej strony jest określona przez dodatkową część dnia roboczego, więc wynika stąd: wartość dodatkowa tak ma się do kapitału zmiennego, jak praca dodatkowa do niezbędnej, czyli stopa wartości dodatkowej
Obie te proporcje wyrażają tylko w różnej postaci ten sam stosunek, a mianowicie raz w postaci pracy zakrzepłej, drugi raz zaś w postaci pracy płynnej.
Stopa wartości dodatkowej jest przeto wykładnikiem stopnia wyzysku siły roboczej przez kapitał czyli robotnika przez kapitalistę[7].
Zgodnie z naszem założeniem wartość wytworu = 410 f. st. + 90 f. st. i + 90 f. st. m, a wyłożony kapitał wynosi 500 f. st. Ponieważ wartość dodatkowa = 90, a kapitał wyłożony = 500, więc zgodnie ze zwykłym sposobem obliczania otrzymalibyśmy, że stopa wartości dodatkowej (którą zwykle utożsamiają ze stopą zysku) wynosi 18%. Jest to stosunek tak niski, że mógłby zaiste wzruszyć serca pana Carey’a i innych apostołów harmonji W rzeczywistości jednak stopa wartości dodatkowej wynosi nie mK, czyli nie mc+v, lecz mv, a więc nie 9050, lecz 9090 = 100%, t. j. z górą pięć razy więcej niż pozorny stopień wyzysku. Chociaż więc w danym wypadku nie znamy ani bezwzględnej wielkości dnia roboczego, ani okresu pracy (dzień, tydzień i t. p.), ani wreszcie liczby robotników, wprawionych jednocześnie w nich przez kapitał zmienny w sumie 90 f. st., to jednak stopa wartości dodatkowej — dzięki temu, że można ją też przedstawić w formie: praca dodatkowapraca niezbędna’ wskazuje nam dokładny stosunek między dwiema częściami składowemi dnia roboczego. Wynosi on 100%. A więc robotnik pracował przez pół dnia dla siebie, a przez drugie pół — dla kapitalisty.
Metodę obliczenia stopy wartości dodatkowej można więc w krótkości określić jak następuje. Bierzemy całą wartość wytworu i zakładamy, że odnawiająca się tylko w niej wartość kapitału stałego jest równa zeru. Pozostała suma wartości jest jedyną nową wartością, istotnie wytworzoną w przebiegu tworzenia towaru. Jeżeli wartość dodatkowa jest dana, to obejmujemy ją od tej nowowytworzonej wartości, ażeby otrzymać kapitał zmienny. Odwrotnie postępujemy wówczas, gdy dany jest ten kapitał, a poszukujemy wartości dodatkowej. Jeżeli dane są obie wielkości, to pozostaje nam do wykonania tylko czynność ostatnia, a mianowicie wyliczenie stosunku wartości dodatkowej do m kapitału zmiennego, mv.
Pomimo całej prostoty tej metody, nie będzie może zbyteczne podanie kilku przykładów, które lepiej zaznajomią nieoswojonego z nią czytelnika z właściwem ujęciem sprawy.
Weźmy naprzód przykład przędzalni o 10.000 wrzecion systemu „Mule“, wyrabiającej z bawełny amerykańskiej przędzę Nr. 32 i wytwarzającej 1 funt tej przędzy tygodniowo na wrzeciono. Odpadki wynoszą 6%. A więc co tydzień 10.600 f. bawełny jest przerabianych w 10.000 f. przędzy i 600 f. odpadków. W kwietniu roku 1871 bawełna ta kosztowała po 7¾ pensów za funt, a więc całe 10.600 f. — okrągło 342 funt. sterl. 10.000 wrzecion wraz z maszynami dla przedwstępnej przeróbki bawełny i wraz z maszyną parową, kosztują 1 f. st. na wrzeciono, a więc 10.000 f. sterl. Ich zużycie roczne wynosi 10% = 1.000 f. st., a więc tygodniowo 20 f. st. Komorne za budynek fabryczny wynosi 300 f. st. rocznie, czyli 6 f. st. tygodniowo. Węgiel (4 funty na godzinę i na konia parowego, przy 100 koniach mechanicznych [wskaźnikowych] i 60 godzinach tygodniowo wraz z ogrzaniem budynku) wynosi 11 tonn tygodniowo, co czyni okrągłe 4% f. st. na tydzień przy cenie 8 sz, 6 pensów za tonnę. Gaz kosztuje 1 f. st. tygodniowo, oliwa — 4½ f. st. tygodniowo, a więc wszystkie materjały pomocnicze — 10 f. st. tygodniowo. A więc stała część wartości wynosi 378 f. st. tygodniowo. Płace robocze wynoszą 52 f. st. tygodniowo. Wynika stąd, że kapitał stały i zmienny wynoszą razem 378 + 52 = 430 f. st. tygodniowo.
Cena przędzy wynosi 12¼ pensa za funt, czyli 10.000 funtów przędzy = 510 f. st., a wartość dodatkowa = 510 — 430 = 80 f. st. Przypuszczamy, że stała część wartości w sumie 378 f. st. równa się zeru, ponieważ nie uczestniczy ona w tygodniowem tworzeniu wartości. Nie jest nowowytworzona, lecz tylko przeniesiona. Pozostaje suma wytworzonej w ciągu tygodnia wartości, wynosząca 132 = 52 f. st. kapitału zmiennego + 80 f. st. wartości dodatkowej. Stopa wartości dodatkowej równa się więc 80/52 = 15311/13%. Przy przeciętnym dziesięciogodzinnym dniu roboczym czyni to: praca niezbędna = 331/33 godzin i praca dodatkowa = 62/33 godzin[8].
-
nasiona (pszenica) 1 f. st. 9 sz. nawóz 2 f. st. 10 sz. praca robocza 3 f. st. 10 sz. ogółem 7 f. st. 9 sz. -
dziesięciny, podatki i t.p. 1 f. st. 1 sz. renta 1 f. st. 8 sz. zysk dzierżawcy i proc. 1 f. st. 2 sz. ogółem 3 f. st. 11 sz.
Wartość dodatkowa — zawsze pod tym warunkiem, że cena wytworu równa się jego wartości, — została tu rozbita na różne rubryki, jak zysk, procent, dziesięciny i t. p. Rubryki te są dla nas obojętne. Dodajemy je razem i otrzymujemy wartość dodatkową. w sumie 3 f. st. 11 sz. Sumę 3 f. st. 19 sz. wyłożoną na nasiona i na nawozy, przyjmujemy za równą zeru, jako stałą część kapitału. Pozostaje wyłożony kapitał zmienny w sumie 3 f. st. 10 sz. zamiast którego wytworzono nową wartość, wynoszącą 3 f. st. 10 sz. + 3 f. st. 11 sz. A więc
to jest więcej niż 100%. Robotnik więcej niż połowę swego dnia roboczego zużywa na wytwarzanie wartości dodatkowej, którą dzielą między sobą różne osoby pod różnemi pozorami[10].
Wróćmy teraz na chwilę do przykładu, który nam wskazał, w jaki sposób kapitalista przekształca swe pieniądze w kapitał. Praca niezbędna jego robotnika, przędzarza, wynosiła 6 godzin, praca dodatkowa — tyleż, a więc stopa wyzysku siły roboczej wynosiła 100%.
Wytworem dwunastogodzinnego dnia roboczego jest 20 funtów przędzy o wartości 30 sz. Niemniej jak 8/10 tej wartości przędzy (24 sz.) wyobraża tylko odtworzoną wartość zużytych środków produkcji (20 funtów bawełny za 20 sz., wrzeciona i t. p. za 4 sz.), czyli składa się z kapitału stałego. Pozostałe 2/10 jest to właśnie nowa wartość w sumie 6 sz., która powstała w procesie przędzenia. Jedna jej połowa odtwarza wyłożoną dzienną wartość siły roboczej, czyli kapitał zmienny, druga zaś połowa 3 3I») w sumie 3 sz. stanowi wartość dodatkową. A więc całkowita wartość 20 funtów przędzy składa się z następujących części: wartość przędzy w sumie 30 sz. = 24 sz. kapitału stałego + 3 sz. kapitału zmiennego + 3 sz. wartości dodatkowej.
Ponieważ ta całkowita wartość wyraża się w całkowitym wytworze, w 20 funtach przędzy, więc i różne składniki tej wartości muszą oczywiście dać się wyrazić w proporcjonalnych częściach wytworu.
Jeżeli wartość przędzy, wynosząca 30 sz., istnieje w 20 f. przędzy, to i 8/10 tej wartości, to jest jej stała część, wynosząca 24 sz., musi istnieć w 8/10 wytworu, t. j. w 16 f. przędzy. Z tego 13⅓ f. wyobraża wartość surowca, a mianowicie bawełny wyprzędzonej za sumę 20 sz., a 2⅔ f. — wartość zużytych materjałów pomocniczych i środków pracy, np. wrzecion i t. p. w sumie 4 sz.
A więc 13⅓ funtów przędzy wyobraża całą bawełnę, użytą na cały wytwór 20 f. przędzy, wyobraża materjał surowy całkowitego wytworu, ale też nic więcej. Wprawdzie mieści się w nich tylko 13⅓ f. bawełny, posiadającej wartość 13⅓ sz., lecz pozostała część ich wartości, wynosząca 6⅔ sz., jest równoważnikiem bawełny, użytej do wytworzenia pozostałych 6⅔ f. przędzy. Wygląda to tak, jakgdyby z tych 6⅔ f. przędzy usunięto bawełnę zupełnie, a cała bawełna ogólnego wytworu zawarta była w pierwszych 13⅓ f. przędzy. Natomiast nie zawierają one ani atomu wartości zużytych materjałów pomocniczych i środków pracy, ani nowej wartości, stworzonej w procesie przędzenia.
Podobnie i dalsze 2⅔ f. przędzy, w których mieści się pozostała część kapitału stałego (= 4 sz.), nie wyobrażają nic poza wartością materjałów pomocniczych i środków pracy, zużytych przy całym wytworze 20 f. przędzy.
A więc osiem dziesiątych całego wytworu, t. j. 16 f. przędzy, chociaż cieleśnie, jako wartość użytkowa, jako przędza, są tak samo dziełem pracy przędzarza, jak i pozostałe części wytworu, w tym związku nie zawierają w sobie wcale pracy przędzalniczej, nie zawierają pracy, wchłoniętej podczas samego przebiegu przędzenia. Wygląda to tak, jakgdyby przekształciły się one w przędzę bez przędzenia, jakgdyby ich zewnętrzna postać przędzy była tylko złudzeniem. Istotnie, gdy kapitalista sprzeda je za 24 sz. i za otrzymane pieniądze odkupi swe środki produkcji, to okaże się, że 16 f. przędzy były tylko przebraną, bawełną, wrzecionami, węglem i t. p.
Naodwrót, pozostałe 2/10 części wytworu, to jest 4 f. przędz}, nie wyobrażają teraz nic więcej, jak tylko nową wartość w sumie 6 sz., wytworzoną w ciągu 12-godzinnego przebiegu pizędzenia. Wszelki ślad wartości zużytych surowców i środków pracy został już z nich całkowicie usunięty, a wcielony w pierwsze 16 f. przędzy. Praca przędzenia, zawarta w 20 f. przędzy, jest ześrodkowana w 2/10 częściach wytworu. Wygląda to tak, jakgdyby robotnik-przędzarz sporządził te 4 f. przędzy z powietrza, lub też jakby posługiwał się bawełną i wrzecionami, danemi przez przyrodę bez żadnego spółudziału pracy ludzkiej i nie na dającemi wobec tego wytworowi ani źdźbła wartości.
Z tych 4 f. przędzy, w których mieści się cała nowowytworzona wartość jednodniowego procesu przędzenia, jedna połowa wyobraża tylko odtworzoną wartość zużytej siły roboczej, a więc kapitał zmienny w sumie 3 sz., pozostałe zaś 2 f. przędzy — tylko wartość dodatkową w sumie 3 szylingów.
Ponieważ 12 godzin pracy robotnika w przędzalni ucieleśnia się w 6 sz., więc w wartości przędzy, wynoszącej 30 sz., jest. ucieleśnionych 60 godzin pracy. Istnieją one w postaci 20 f. przędzy, z czego 8/10, t. j. 16 funtów są materjalizacją 48 godzin pracy, wydatkowanej jeszcze przed rozpoczęciem procesu przędzenia, a mianowicie pracy, ucieleśnionej w środkach wytwarzania przędzy, zaś pozostałe 2/10, t. j. 4 funty, są materjalizacją 12 godzin pracy, wydatkowanej w samym procesie przędzenia.
Widzieliśmy przedtem, że wartość przędzy równa się sumie wartości, powstałej podczas jej wytwarzania, oraz wartości, istniejącej już uprzednio w środkach jej wytwarzania. Teraz okazało się, w jaki sposób proporcjonalne części samego wytworu mogą wyobrażać poszczególne części składowe wartości wytworu, różniące się od siebie funkcjonalnie lub pojęciowo.
To rozpadnięcie się wytworu — będącego wynikiem procesu produkcji — 1) na pewną ilość wytworu, wyobrażającą tylko pracę, zawartą w środkach produkcji, a więc tylko stałą część kapitału, 2) na inną ilość, wyobrażającą tylko pracę niezbędną, dołączoną w procesie produkcji, a więc tylko zmienną część kapitału, i wreszcie 3) na ostatnią ilość wytworu, wyobrażającą tylko dołączoną w tym samym procesie pracę dodatkową, a więc wartość dodatkową, — to rozpadnięcie się jest rzeczą równie prostą jak ważną. Przekonamy się o tem później, gdy zastosujemy to rozróżnienie do zawikłanych, a dotąd nierozwiązanych zagadnień.
Rozpatrywaliśmy tu ogólny wytwór, jako gotowy wynik dwunastogodzinnego dnia roboczego. Tak samo jednak moglibyśmy towarzyszyć mu w przebiegu jego powstawania, a mimo to przedstawić wytwory częściowe jako funkcjonalnie różne części wytworu.
Przędzarz w ciągu 12 godzin wytwarza 20 f. przędzy, a więc w ciągu 1 godziny 1⅔ f., a w ciągu 8 godzin 13⅓ f., a więc wytwór częściowy, posiadający wartość bawełny, przerobionej podczas całego dnia roboczego. W podobny sposób wytwór częściowy następnej godziny i 36 minut = 2⅔ f. przędzy i wobec tego wyobraża wartość środków pracy, zużytych w ciągu całych 12 godzin pracy. Podobnież w ciągu następnej godziny i 12 minut robotnik wyprzędzie 2 f. przędzy = 3 sz., a więc wartość wytworu, równą całej wartości, wytworzonej podczas 6 godzin pracy niezbędnej. Wreszcie w ciągu ostatnich 6/s części godziny wytworzy on również 2 f. przędzy, których wartość równa się wartości dodatkowej, wytworzonej przez pół dnia jego pracy dodatkowej. Ten sposób wyliczania stosowany jest w życiu codziennem przez fabrykanta angielskiego, który powie nam np., że w ciągu pierwszych 8 godzin, t. j. w ciągu 2U części dnia roboczego, odbija sobie swe wydatki na bawełnę i t. d. Widzimy, że jest to formuła słuszna. Jest to w istocie pierwsza formuła, przeniesiona tylko z przestrzeni, gdzie części wytworu leżały gotowe już obok siebie, do czasu, gdy zjawiają się po sobie kolejno. Formuła ta jednak może się kojarzyć ze zgoła barbarzyńskiemi pojęciami, zwłaszcza w głowach, które o tyleż zainteresowane są w praktyce procesu pomnażania wartości kapitału, ile upatrują korzyść w tem, żeby proces ten zaciemnić w teorji. Tak naprzykład można sobie łatwo wbić w głowę, że nasz robotnik w przędzalni w ciągu pierwszych 8 godzin swej pracy wytwarza lub odtwarza tylko wartość bawełny, w ciągu następnej godziny i 36 minut — wartość zużytych środków pracy, podczas dalszej godziny i 12 minut — wartość płacy roboczej, a tylko osławioną „ostatnią godzinę” poświęca panu fabryki, czyli wytwarzaniu wartości dodatkowej. Robotnikowi więc przypisuje się odrazu aż dwa cudy, a mianowicie, że wytwarza bawełnę, wrzeciona, maszynę parową, węgiel, oliwę i t. p. w tej samej chwili, gdy właśnie przędzie z ich pomocą, oraz że z jednego dnia roboczego określonej intensywności potrafi uczynić aż pięć takich dni. Wszakże w naszym przykładzie wytworzenie surowców i środków pracy wymagało 4 dwunastogodzinnych dni roboczych, ich zaś przekształcenie w przędzę jeszcze jednego dwunastogodzinnego dnia roboczego (por. str. 176). Że chciwość zawsze gotowa jest wierzyć w takie cudeńka i że nigdy nie zbraknie doktrynerskich sykofantów[11], gotowych je udowodnić, o tem może świadczyć choćby poniższy przykład, posiadający historyczny rozgłos.
Pewnego pięknego poranku roku 1836 Nassau W. Senior, wsławiony swą wiedzą ekonomiczną i swym pięknym stylem i będący poniekąd Claurenem[12] pomiędzy ekonomistami angielskimi, został wezwany z Oxfordu do Manchesteru, ażeby tu poduczyć się jeszcze ekonomji, zamiast nauczać jej w Oxfordzie. Fabrykanci upatrzyli go sobie za głównego szermierza przeciw wydanemu niedawno „Factory Act“ (ustawie fabrycznej) i przeciw znacznie jeszcze zuchwalszej agitacji na rzecz dziesięciogodzinnego dnia roboczego. Ze zwykłym sobie zmysłem praktycznym ocenili oni, że pan profesor „wanted a good deal of finishing” (musi być jeszcze dobrze ociosany) i dlatego wypisali go sobie do Manchesteru. Pan profesor ze swej strony lekcję, otrzymaną w Manchesterze, wystylizował w pamflecie p. t. „Letters on the Factory Act, as it affects the cotton manufacture. London 1837“. Możemy tu, między innemi, wyczytać następujące budujące zdania:
„Na mocy niniejszej ustawy żadna fabryka, zatrudniająca osoby poniżej lat 18, nie może pracować dłużej niż 11½ godzin dziennie, to jest 12 godzin przez pierwsze pięć dni w tygodniu, a 9 godzin w sobotę. Otóż poniższa analiza (!) dowodzi, że w tego rodzaju fabryce cały zysk czysty pochodzi z ostatniej godziny. Dany fabrykant wykłada 100,000 f. st. — z tego 80,000 f. st. wkłada w zabudowania fabryczne i w maszyny, a 20,000 f. st. wydaje na materjały surowe i na płace robocze. Zakładając, że kapitał obróci się raz jeden w ciągu roku i że zysk brutto stanowi 15%, roczny obrót towarowy fabryki musi osiągnąć wartość 115,000 f. st.... Każda z 23 półgodzin dnia roboczego wytwarza 5/115, czyli 1/23 tych 115,000 f. st. Z tych 23/23, które stanowią całe 115,000 funtów sterlingów (constituting the whole £ 115,000), 2%3, to jest 100,000 z całych 115,000, odtwarza tylko kapitał; 1/23, to jest 5,000 z 15,000 zysku brutto (!), odtwarza tylko zużycie fabryki i maszyn. Pozostałe 2/23, to jest dwie ostatnie półgodziny każdego dnia, wytwarzają zysk czysty w wysokości 10%. Gdyby więc przy niezmienionych cenach fabryka mogła pracować 13 godzin zamiast 11½, to przy zwiększeniu kapitału obrotowego mniej więcej o 2,600 f. st. zysk czysty mógłby wzrosnąć więcej niż w dwójnasób. Z drugiej zaś strony, gdyby godziny pracy zostały zmniejszone o jedną godzinę dziennie, to zniknąłby zysk czysty, a gdyby o 1½ godziny, to i zysk brutto“[13].
I to pan profesor nazywa „analizą“! Jeżeli uwierzył lamentom przemysłowców, że robotnik najlepszą część swego dnia pracy marnuje na wytwarzanie, a więc na odtwarzanie lub zwrot wartości zabudowań, maszyn, bawełny, węgla i t. p., to wszelka analiza była tu zbyteczna. Powinien poprostu odpowiedzieć: Moi panowie! Jeżeli każecie pracować 10 godzin, zamiast 1½, to przy pozostałych warunkach jednakowych dzienne zużycie bawełny, maszyn i t. p. będzie o 1½ godzin mniejsze. Zyskacie więc dokładnie tyleż, ileście stracili. Wasi robotnicy będą w przyszłości trwonili o 1½ godziny mniej na odtwarzanie lub zwrot wyłożonej wartości kapitału. Jeżeli zaś nie uwierzył im na słowo i uważał, jako rzeczoznawca, że zachodzi konieczność analizy, to w zagadnieniu, w którem chodzi wyłącznie o stosunek zysku czystego do wielkości dnia roboczego, powinienby przedewszystkiem poprosić panów fabrykantów, żeby nie mieszali ze sobą dziwacznie zabudowań fabrycznych i maszyn, surowców i pracy, lecz żeby zechcieli łaskawie postawić z jednej strony kapitał stały, zawarty w zabudowaniach fabrycznych, w maszynach, w surowcach i t. d., a z drugiej strony — kapitał, wyłożony na płace robocze. Gdyby zaś wówczas okazało się przypadkiem, że według rachunku fabrykanta robotnik w ciągu ⅔ godzin pracy, to jest w ciągu jednej godziny, odtwarza lub zwraca płacę roboczą, to nasz analityk powinienby tak dalej ciągnąć:
Według waszych danych robotnik w ciągu przedostatniej godziny wytwarza swą płacę roboczą, a w ciągu ostatniej — waszą wartość dodatkową lub zysk czysty. Ponieważ w jednakowych okresach czasu wytwarza on jednakowe wartości, więc wytwór przedostatniej godziny posiada taką samą wartość, jak ostatniej. Następnie wytwarza on wartość tylko wydatkując pracę, ilość zaś jego pracy mierzy się czasem jej trwania. Czas ten wynosi według waszych danych 11½ godzin dziennie. Pewną część tych 11½ godzin zużywa on na wytworzenie lub odtworzenie swej płacy roboczej, inną zaś część na wytworzenie waszego zysku czystego. Przez dzień cały nie czyni on nic innego. Ponieważ jednak według was jego płaca robocza i dostarczona przezeń wartość dodatkowa są wartościami jednakowemi, więc jest oczywiste, że swą płacę roboczą wytwarza on w ciągu 5¾ godzin, a wasz zysk czysty w ciągu pozostałych 5¾ godzin. Następnie, skoro wartość dwugodzinnego wytworu przędzy jest równa sumie wartości jego płacy roboczej i waszego zysku czystego, więc wartość tej przędzy musi się mierzyć 11½ godzinami pracy: wytwór godziny przedostatniej mierzy się 5¾ godzinami, wytwór godzimy ostatniej — ditto [tem samem]. Zbliżamy się teraz do punktu drażliwego. Uwaga! Przedostatnia godzina pracy jest zwykłą, godzinę pracy, podobnie jak pierwsza. Ni plus, ni moins [ani mniej ani więcej]. W jakiż to sposób robotnik w ciągu jednej godziny pracy może wytworzyć przędzę o wartości, wyobrażającej pracę 5¾ godzin? Zaiste, takich cudów nie potrafi om zdziałać. Wartość użytkowa, będąca wytworem jednej godziny jego pracy, jest pewną ilością przędzy. Wartość tej przędzy mierzy się 53/4 godzinami, z których 4¾ godziny zawarte są bez jego współudziału w zużytych w ciągu godziny środkach produkcji, w bawełnie, w maszynach i t. p., zaś 4/4, to jest jedna godzina, została dodana przez niego samego. Skoro więc jego płaca robocza jest wytwarzana w przeciągu 5¾ godzin, a przędza, wytworzona podczos jednej godziny przędzenia, zawiera również 53/4 godzin pracy, to niema żadnych czarów w tem, że wartość, wytworzona w ciągu 53/4 godzin jego przędzenia, jest równa wartości wytworu jednej godziny przędzenia. Jednak panowie są na błędnej drodze, sądząc, że robotnik trwoni choć jeden atom czasu swego dnia pracy ma reprodukcję lub „zwrot“ wartości bawełny, maszyn i t. p. Już to samo, że jego praca robi z bawełny i z wrzecion przędzę, już samo przędzenie sprawia, że wartość bawełny i wrzecion sama przechodzi na przędzę. Zawdzięczać to należy jakości jego pracy a nie jej ilości. Coprawda, w ciągu jednej godziny przeniesie on na przędzę więcej wartości bawełny i t. p. niż w ciągu pół godziny, lecz to tylko dlatego, że przez godzinę wyprzędzie więcej bawełny niż przez pół godziny. Teraz już panowie zrozumieli: wasze wyrażenie, że w ciągu przedostatniej godziny robotnik wytwarza wartość swej pracy roboczej, a w ciągu ostatniej wasz zysk czysty, — wyrażenie to nie oznacza nic innego, jak tylko, że w przędzy, wytworzonej w ciągu dwóch godzin dnia roboczego, mniejsza czy stoją one zprzodu czy ztyłu, wcielone jest 11½, godzin pracy, to jest akurat tyle godzin, ile wynosi cały dzień pracy waszego’ robotnika. Wyrażenie zaś, że przez pierwsze 5¾ godzin wytwarza on własną płacę roboczą, a przez następne 5¾ godzin wasz czysty zysk, nie oznacza nic innego, jak tylko, że pierwsze 5¾ godzin jego pracy są przez was opłacone, a pozostałe 5¾ — są nieopłacone. Mówię tu o zapłacie za pracę, a nie za siłę roboczą, ażeby przemawiać waszym żargonem. Jeżeli teraz panowie porównają opłacony przez siebie czas pracy z nieopłaconym, to przekonają. się, że jest to stosunek jednej połowy dnia do drugiej połowy, a więc 100%, co jest przecież wcale przyzwoitą stopą procentową. Nie ulega też najmniejszej wątpliwości, że jeżeli zmusicie wasze „ręce“ pracować przez 13 godzin zamiast przez 11½ i te nowe 1½ godziny dołączycie do pracy dodatkowej, co jest do was tak podobne, jak jedno jajo do drugiego, to praca dodatkowa wzrośnie z 5¾ do 7¼ godzin, a stopa wartości dodatkowej ze 100% do 1262/23%. Natomiast okazujecie się zbyt szalonymi sangwinikami, spodziewając się, że przez dodanie 1½ godziny stopa ta. mogłaby podnieść się ze 100 do 200% lub nawet więcej niż do 200%, to jest mogłaby „wzrosnąć więcej niż w dwójnasób“. Z drugiej zaś strony — serce ludzkie jest zaiste niepojęte, zwłaszcza gdy człowiek nosi swe serce w sakiewce — z drugiej strony jesteście zbyt szalonymi pesymistami, gdy obawiacie się, że skrócenie dnia roboczego z 11½ do 10½ godzin połknie cały wasz zysk czysty. Jako żywo — nie! Przy pozostałych warunkach niezmienionych praca dodatkowa zmniejszyłaby się z 5¾ godzin do 4¾ godzin, co przecież dałoby jeszcze wcale niezgorszą stopę wartości dodatkowej, a mianowicie 8214/23%. Lecz fatalna „ostatnia godzina“, o której nabajaliście więcej, niż chiljaści o końcu świata, jest „all bosh“ [wierutne głupstwo]. Jej utrata nie pozbawi was waszego „czystego zysku“, ani nie odejmie pracującym dla was dzieciom płci obojga „czystości duszy“[14].
Gdy kiedyś rzeczywiście wybije wasza „ostatnia godzina.*1, — pomyślcie wówczas o profesorze z Oksfordu. Na razie zaś: życzę sobie przyjemniejszego spotkania z wami w jakimś lepszym świecie. Addio...[15]. Hasło, dane przez Seniora w
odkrytej przezeń w roku 1836 „ostatniej godzinie“, znalazło odzew w dniu 15 kwietnia r. 1848 w organie p. n. „London Economist“, a mianowicie pan James Wilson, jeden z naczelnych mandarynów ekonomji, wyciągnął ją znowu, jako oręż walki przeciw ustawie o dziesięciogodzinnym dniu roboczym.
Tę część wytworu (1/10 dwudziestu funtów przędzy, t. j. 2 f. przędzy w przykładzie podrozdziału 2-go), która wyobraża wartość dodatkową, nazywamy wytworem dodatkowym (Mehrprodukt, surplusproduce, produit net). Podobnie jak stopa wartości dodatkowej była określona jej stosunkiem nie do całkowitej sumy kapitału lecz do jego zmiennej części składowej tak samo i wysokość wytworu dodatkowego określa się przez jego stosunek nie do reszty całkowitego wytworu, lecz do tej części wytworu, która wyobraża pracę niezbędną. Podobnie zaś, jak wytwarzanie wartości dodatkowej jest celem przewodnim produkcji kapitalistycznej, tak samo i poziom bogactwa mierzy się nie bezwzględną wielkością wytworu, lecz. względną wielkością wytworu dodatkowego[16].
Suma pracy niezbędnej i pracy dodatkowej, suma okresów czasu, gdy robotnik odtwarza wartość swej siły roboczej i gdy wytwarza wartość dodatkową „ tworzy bezwzględną wielkość jego czasu pracy — dzień roboczy (working day).
- ↑ „Jeżeli wartość użytego kapitału zakładowego uważamy za część sumy wyłożonej, to i pozostałość wartości tego kapitału w końcu roku musimy uważać za część przychodu rocznego“ (Malthus: „Princ. of pol. econ. 2nd ed. London 1836“, str. 269).
- ↑ Przypis do wyd. 2-go. Rozumie się samo przez się, że z niczego nie powstanie nic, zgodnie z Lukrecjuszowskiem „nil posse creari de nihilo“. „Tworzenie wartości“ jest przemiana siły roboczej w pracę. Siła zaś roboczą ze swej strony jest przedewszystkiem materją przyrodzoną, przemienioną w organizm ludzki.
- ↑ W podobny sposób, jak Anglik używa terminów „rate of profits“ (stopa zysku), „ratę of interest“ (stopa procentowa) i t. p. W księdze III przekonamy się, że stopę zysku łatwo jest zrozumieć, gdy znane są prawa, rządzące wartością dodatkową. W odwrotnej drodze nie można zrozumieć ni l’un, ni l’autre (ani jednego ani drugiego).
- ↑ Przypis F. Engelsa do wyd. 3-go. Autor używa tu potocznego języka ekonomicznego. Przypomnijmy sobie, że na str. 152 zostało wykazane, jak w rzeczywistości nie kapitalista robotnikowi lecz robotnik udziela kapitaliście „zaliczki“.
- ↑ Aż dotąd w pracy niniejszej używaliśmy słów „niezbędny czas pracy“ na oznaczenie czasu pracy, wogóle społecznie niezbędnego dla wytworzenia danego towaru. Odtąd zaś będziemy używali ich również na oznaczenie czasu pracy, potrzebnego do wytworzenia swoistego towaru: siły roboczej. Używanie tego samego terminu technicznego w różnych znaczeniach jest rzeczą niedogodną, lecz w żadnej nauce nie da się tego całkiem uniknąć. Wystarczy np. porównać różne dziedziny matematyki wyższej i niższej.
- ↑ Pan Wilhelm Tucydydes Roscher z iście Gottschedowską genjalnością (Gottsched u Niemców jest typem nudnego pedanta, R.) odkrywa, że jeśli dziś powstawanie wartości dodatkowej i wytworu dodatkowego, a w związku z tem i nagromadzanie kapitału należy zawdzięczać „oszczędności“ kapitalisty, który wzamian za to „domaga się np. procentu“, to przeciwnie: „na najniższych stopniach kultury... słabsi byli zmuszani do oszczędności przez silniejszych“. („Die Grundlagen der Nationaloekonomie“, 3 auflage, 1858, str. 78). Do oszczędzania pracy? czy też nieistniejącego nadmiaru wytworów? Do wyszukiwania takich mniej lub bardziej sielankowych okoliczności, jakiemi kapitaliści usprawiedliwiają przywłaszczanie sobie istniejących wartości dodatkowych, i do podawania ich za przyczyny powstawania tej wartości dodatkowej zmusza takiego Roschera i kompanję nietylko istotna ignorancja, lecz i apologetyczna odraza do rzetelnej analizy wartości i wartości dodatkowej, która zawsze może doprowadzić do wniosków policyjnie zakazanych.
- ↑ Przypis do wyd. 2-go. Stopa wartości dodatkowej dokładnie wyraża stopień wyzysku siły roboczej, lecz nie jest bynajmniej wykładnikiem bezwzględnej wysokości tego wyzysku. Tak np. gdy praca niezbędna = 5 godzinom a praca dodatkowa = 5 godzinom, to stopa wartości dodatkowej = 100%. Wielkość wyzysku mierzy się tu pięciu godzinami. Gdy jednak praca niezbędna = 6 godzinom a praca dodatkowa = 6 godzinom, to stopa wyzysku pozostaje bez zmiany, wynosząc 100%, podczas gdy rozmiary wyzysku wzrosły o 20%, a mianowicie z 5 do 6 godzin.
- ↑ Przypis do wydania 2-go. Przykład przędzalni, podany w 1 wydaniu, a odnoszący się do roku 1860, zawierał kilka błędów faktycznych. Podane w tekście zupełnie ścisłe dane zostały mi dostarczone przez pewnego fabrykanta z Manchesteru. Trzeba zaznaczyć, że w Anglji dawniej liczono konie mechaniczne według średnicy cylindrów, obecnie zaś — według siły rzeczywistej, wykazanej przez indykator (wskaźnik).
- ↑ Akr — ok. 0,40 hektara; kwarter — 8 buszli; buszel — ok. 36 litrów. Tł.
- ↑ Liczby powyższe są tylko ilustracją. Mianowicie zakładamy tu wciąż, że ceny równe są wartościom. W księdze III przekonamy się, że wyrównanie to nie urzeczywistnia się wcale tak prosto nawet w stosunku do cen przeciętnych.
- ↑ Sykofant — najemny obrońca lub oskarżyciel. Tłum.
- ↑ Romantyczny powieściopisarz niemiecki. R.
- ↑ Senior, w rozprawie przytoczonej powyżej, str. 12, 13. Pozostawiamy na boku różne osobliwości, obojętne dla naszych celów, np. twierdzenie, że odtwarzanie wartości zużytych maszyn i t. d., a więc składowej części kapitału, kapitaliści zaliczają do swego zysku brutto lub netto, czystego lub brudnego. Również nie zatrzymujemy się na prawdziwości lub błędności podanych liczb. Że nie są one warte więcej, niż tak zwana „analiza“, tego dowiódł Leonhard Horner w „A letter to Mr. Senior etc., Lond. 1837“. Leonard Horner, jeden z członków komisji, badającej stosunki fabryczne w r. 1833 i inspektor fabryczny, a właściwie cenzor fabryk aż do roku 1859, położył nieśmiertelne zasługi w obronie angielskiej klasy robotniczej. Przez całe życie prowadził on zawziętą walkę nietylko z chciwością fabrykantów, lecz i z ministrami, dla których nieskończenie ważniejszą rzeczą było liczenie „głosów“ panów fabrykantów w Izbie Gmin niż godzin pracy „rąk“ roboczych, zatrudnionych w fabryce.
Uzupełnienie przypisu 32. Wykład Seniora jest mętny, zgoła niezależnie od tego, że i jego treść jest błędna. Właściwie chciał on powiedzieć co następuje. Fabrykant zatrudnia robotników w przeciągu 11%, to jest 2% godzin dziennie. Podobnie jak pojedynczy dzień roboczy, tak samo i całoroczna praca składa się z 11½ czyli 23/2 godzin (pomnożonych przez liczbę dni roboczych w ciągu roku). Przy tem założeniu 23/2 godzin pracy wytwarzają produkt roczny wartości 115,000 f. st. 20/2 godzin pracy wytwarzają 20/23 ✕ 115,000 f. st. = 100,000 f. st., to jest odtwarzają tylko wyłożony kapitał. Pozostają godzin pracy, które wytwarzają 3/2 ✕ 115.000 f. st. = 15,000, to jest zysk brutto. Z tych 3/2 godzin pracy ½ godziny pracy wytwarza 1/23 ✕ 115,000 f. st. = 5,000 f. st., to jest odtwarza tylko zużycie fabryki i maszyn. Ostatnie dwie półgodziny, to jest ostatnia godzina pracy, wytwarza 2/23 ✕ 115,000 f. st. = 10,000 f. st., to jest zysk czysty. W tekście Senior.przekształca ostatnie %3 wytworu w części samego dnia pracy. - ↑ Jeżeli Senior dowiódł, że od „ostatniej godziny pracy“ zawisł los czystego zysku fabrykantów, istnienie angielskiego przemysłu bawełnianego i stanowisko Anglji na rynkach światowych, to Dr. Andrew Ure przelicytował go jeszcze, dowodząc, że jeśli dzieci, pracujących w fabrykach, i wogóle młodzieży poniżej łat 18 nie zapędzi się na całe 12 godzin do ciepłej i czystej atmosfery moralnej izby fabrycznej, lecz wygna się ją „o godzinę“ wcześniej do oziębłego i lekkomyślnego świata zewnętrznego, to zostanie ona skażona próżniactwem i.tanami grzechami, i straci zbawienie duszy. Począwszy od roku 1848, Inspektorzy fabryczni w swych „sprawozdaniach“ półrocznych niemiłosiernie drażnią fabrykantów ową „ostatnią“ lub „fatalną godziną”. Tak np. Howell w swem sprawozdaniu z d. 31 maja r. 1855 mówi: „Gdyby poniższe dowcipne wyliczenie (tu cytuje Seniora) było słuszne, to wszystkie fabryki bawełniane Zjedn. Królestwa pracowałyby od roku 1850 ze stratą“. („Report“ of the imsp. of fact. for the half year ending 30th April 1855“, str. 19, 20). Gdy w roku 1848 parlament uchwalił ustawę o dziesięciogodzinnym dniu roboczym, fabrykanci kazali pewnej ilości robotników, pracujących w szeregu wiejskich przędzalń lnu, rozsianych na obszarze hrabstw Dorset i Somerset, podpisać kontrpetycję, w której między innemi czytamy, co następuje: „My, podpisani pod petycją rodzice, sądzimy, że dodatkowa godzina próżnowania nie może przynieść żadnych innych następstw oprócz demoralizacji naszych dzieci, gdyż próżniactwo jest początkiem wszystkich grzechów“. Sprawozdanie inspekcji fabrycznej z dnia 31 października r. 1848 czyni z tego powodu następującą uwagę: „Atmosfera przędzalń lnu, w których pracują dzieci tych cnotliwych i czułych rodziców, jest do tego stopnia przepełniona kurzem i drobnemi włókienkami surowca, że spędzenie choćby 10 minut w przędzalniach jest w najwyższym stopniu niemiłe, gdyż nie można tego uczynić bez najbardziej przykrego wrażenia, że oczy, uszy, dziurki od nosa i usta natychmiast napełniają się chmurami pyłu lnianego, przed którym niema żadnej ucieczki. Sama praca, wobec gorączkowego tempa maszyn, wymaga wytężonej zręczności, nieustannego ruchu i niezmordowanej uwagi, wydaje się więc trochę zanadto surowe kazać rodzicom stosować wyraz „próżniactwo“ do własnych dzieci, które po odliczeniu przerwy na posiłek, są przez całe 10 godzin przykute do takiego zajęcia w takiej atmosferze... Dzieci te pracują dłużej, niż robotnicy rolni w sąsiednich wioskach... Takie nielitościwe zarzuty „próżniactwa i grzechów“ trzeba napiętnować, jako czystej wody świętoszkostwo („cant“) i najbezwstydniejszą obłudę... Ta część publiczności, która przed dwunastu mniej więcej laty oburzała się na zarozumialstwo, z jakiem publicznie i zgoła poważnie głoszono, zasłaniając się sankcją wysokiego autorytetu, że cały „czysty zysk“ fabrykanta jest dziełem „ostatniej godziny“ pracy, wobec czego skrócenie dnia roboczego 0 jedną godzinę zniszczy ten zysk czysty, — ta część publiczności, mówimy, zaledwie wierzyć będzie swym oczom, gdy się przekona, że oryginalne odkrycie, dotyczące cnót i zalet „ostatniej godziny“, zostało potem ulepszone w tym sensie, że zawiera już ona zarazem „moralność“ i „zysk“. Tak, że jeżeli czas trwania pracy dzieci ulegnie skróceniu do pełnych 10 godzin, to wraz z zyskiem pracodawców ulotni się również i moralność tych dzieci, albowiem jedno i drugie zależy od tej ostatniej, tej „fatalnej godziny“ („Repts of insp. of fact. for 31th oct. 1848“, str. 101). To samo sprawozdanie przytacza potem przykłady „moralności“ i „cnoty“ tych fabrykantów, ich podstępów, szykan, obiecanek, pogróżek, fałszerstw i t. p., z których pomocą wymogli na niektórych całkiem bezbronnych robotnikach podpisanie takich i podobnych petycyj, ażeby potem podawać je parlamentowi za petycje całych gałęzi przemysłu, całych hrabstw. Rzeczą w najwyższym stopniu charakterystyczną dla dzisiejszego stanu tak zwanej „nauki“ ekonomicznej jest to, że ani sam Senior, który ku swemu honorowi umiał później energicznie wystąpić w obronie ustawodawstwa fabrycznego, ani jego najpierwsi lub późniejsi przeciwnicy nie mogli sobie poradzić z błędami logicznemi „oryginalnego odkrycia“. Odwoływali się oni tylko do doświadczenia i do praktyki. Why [dlaczego?] i wherefore [skąd?] pozostało tajemnicą.
- ↑ A jednak pan profesor skorzystał co nieco ze swej wycieczki menczesterskiej. W „Letters on the Factory Act“ cały zysk czysty, cały „zysk“ i „procent“ a ponadto „something more“ (jeszcze coś więcej) zawisły od jednej nieopłaconej godziny pracy robotnika! Natomiast rok przedtem w swych „Outlines of political economy“, napisanych ku zbudowaniu oksfordzkich studentów i wykształconych filistrów, „odkrył“ on wszak jeszcze wbrew teorja Ricarda, określającej wartość czasem pracy, że zysk pochodzi z pracy kapitalisty, a procent — z jego ascezy, z jego „wstrzemięźliwości“. Bajeczka była sobie stara, ale słowo „wstrzemięźliwość“ — nowe. Pan Roscher zniemczył je właściwie na „Enthaltung“ [powstrzymanie się]. Jego rodacy, mniej ćwiczeni w łacinie, wszelakie Wirthy, Schulze i inni Michele, nadali mu bardziej mniszy charakter, wprowadzając słówko „Entsagung“ [wyrzeczenie się].
- ↑ „Dla jednostki z kapitałem 20,000 f. st„ przynoszącym 2,000 f. st. zysku rocznego, byłoby rzeczą najzupełniej obojętną, czy jej kapitał zatrudnia 100 lub 1,000 robotników, czy wytworzone towary będą sprzedane za 10,000 lub za 20,000 f. st„ byleby jej zysk w żadnym wypadku nie spadł poniżej 2.000 f. st. Czyż rzeczywisty interes narodu nie jest taki sam? Jeżeli jego rzeczywisty dochód czysty, jego renta i zysk pozostaje ten sam, to jest rzeczą bez najmniejszego znaczenia, czy liczy on 10 czy też 12 miljonów mieszkańców“ (Ricardo: „The principles of political economy, 3rd. ed., London 1821, str. 416; wyd. polskie, str. 280). Dawno już przed Ricardem inny fanatyk wytworu dodatkowego, Arthur Young, który zresztą był gadatliwym i bezkrytycznym pisarzem, a którego sława stoi w odwrotnym stosunku do zasług, powiedział m.in. co następuje: „Jakiż pożytek dla nowożytnego królestwa miałaby cała prowincja, której ziemia byłaby uprawiana na starorzymską modłę przez drobnych samodzielnych chłopów’, choćby nawet uprawa ta była najlepsza? Jakiż to miałoby cel, jeśli nie ten jeden, żeby płodzić ludzi („the mere purpose of breeding men“), co samo przez się jest zgoła bezcelowe“ („is a most useless purpose“) (Arthur Young: „Political arithmetic etc. London 1774“, str. 47).
Uzupełnienie przypisu 34. Hopkins czyni słuszną uwagę: „Dziwną jest skłonność do podawania dochodu czystego (net wealth) za korzystny dla klasy robotniczej., choć jest jasne, że korzyść ta nie płynie z jego czystości“ (Th. Hopkins: „On rent of land etc., London 1823“, str. 126).