Kapitał. Księga pierwsza (1926-33)/Dział trzeci. Wytwarzanie wartości dodatkowej bezwzględnej/Rozdział ósmy

<<< Dane tekstu >>>
Autor Karl Marx
Tytuł Kapitał. Księga pierwsza
Podtytuł Krytyka ekonomji politycznej
Redaktor Jerzy Heryng, Mieczysław Kwiatkowski (red. tłum. pol.),
Friedrich Engels, Karl Kautsky (red. oryg.)
Wydawca Spółdzielnia Księgarska Książka,
Księgarnia i Wydawnictwo "Tom"
Data wyd. 1926-33
Druk M. Arct, Warszawa
Drukarnia „Monolit“, Warszawa
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Heryng,
Mieczysław Kwiatkowski,
Henryk Gustaw Lauer,
Ludwik Selen
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rozdział ósmy.
DZIEŃ ROBOCZY.
1. Granice dnia roboczego.

Wychodziliśmy z założenia, że siła robocza jest kupowana i sprzedawana według swej wartości. Jej wartość, jak każdego innego towaru, określa się czasem pracy, potrzebnym do jej wytworzenia. Jeżeli więc wytworzenie przeciętnych dziennych środków utrzymania robotnika wymaga np. 6 godzin, to musi on pracować przeciętnie po 6 godzin dziennie, ażeby codziennie wytworzyć swą. siłę roboczą lub też żeby odtworzyć wartość, uzyskaną z jej sprzedaży. Niezbędna część jego dnia roboczego wynosi wówczas 6 godzin, a więc przy pozostałych warunkach niezmienionych jest wielkością daną. Ale nie znaczy to wcale, że dana jest wraz z tem i wielkość samego dnia roboczego.
Przypuśćmy, że prosta wyobraża czas trwania lub długość niezbędnego czasu pracy, który wynosi, dajmy na to, 6 godzin. Zależnie od tego, czy praca będzie przedłużona o 1, 3 lub o 6 godzin ponad ab, otrzymamy trzy różne proste:

Dzień roboczy I.
[1]
Dzień roboczy II.
Dzień roboczy III.

z których pierwsza wyobraża 7-godzinny dzień roboczy, druga — 9-godzinny a trzecia — 12-godzinny. Przedłużenie prostej bc wyobraża pracę dodatkową. Ponieważ dzień roboczy = ab + bc, to jest = ac, więc zmienia się wraz ze zmienną wielkością bc. Ponieważ ab jest dane, więc stosunek bc do ab zawsze może być zmierzony. W dniu roboczym I stanowi on 3/6, w dniu roboczym II — 6/6, a w dniu roboczym III — % ab. Ponieważ zaś następnie stosunek: określa stopę war tości dodatkowej, więc stopa ta jest dana przez ten stosunek.
W tych trzech różnych dniach roboczych stopa ta wynosi każdorazowo 16⅔, 50 i 100%. Naodwrót jednak sama stopa wartości dodatkowej nie dałaby nam jeszcze wielkości dnia roboczego. Gdyby np. wynosiła ona 100%, to dzień roboczy mógłby trwać 8, 10, 12 godzin i t. d. Wskazywałaby ona, że oba składniki dnia roboczego, a mianowicie praca niezbędna i praca dodatkowa, są jednakowo wielkie, lecz nie wskazywałaby, jak wielka jest każda z tych części.
A więc dzień roboczy nie jest wielkością stałą lecz zmienną. Wprawdzie jedna z jego części jest określona czasem pracy, potrzebnym do ustawicznego odtwarzania samego robotnika, lecz jego całkowita wielkość zmienia się wraz z długością lub czasem trwania pracy dodatkowej. A więc dzień roboczy może być określony, lecz sam przez się jest wielkością nieokreśloną[2].
Choć jednak dzień roboczy nie jest wielkością stałą, lecz płynną, to przecież może on zmieniać się tylko w pewnych granicach. Jego granica minimalna nie da się jednak określić. W każdym razie, jeżeli przypuścimy, że przedłużenie prostej, t. j. bc, czyli praca dodatkowa równa się zeru, to otrzymamy granicę minimalną, a mianowicie tę część dnia, w ciągu której robotnik musi nieodzownie pracować, żeby utrzymać się przy życiu. W warunkach jednak kapitalistycznego sposobu produkcji praca niezbędna zawsze może stanowić tylko część dnia roboczego, tak że dzień roboczy nigdy nie spadnie aż do tej granicy minimalnej. Natomiast dzień roboczy posiada pewną granicę maksymalną. Poza pewne ramy przedłużyć go niepodobna. Ta granica maksymalna jest określona wi sposób dwojaki. Z jednej strony przez fizyczną, granicę siły roboczej. W ciągu 24 godzin doby człowiek może wydatkować pewną określoną ilość swej siły życiowej. Nawet koń może dzień w dzień pracować tylko po 8 godzin na dobę. W ciągu pewnej części dnia siła ta musi spoczywać, spać, w ciągu innej części dnia musi człowiek zaspakajać inne potrzeby fizyczne, jak np. posilać się, myć się, ubierać się i t. p. Poza tą granicą ściśle fizyczną przedłużanie dnia pracy napotyka również i granice natury moralnej. Robotnik wymaga pewnego czasu na zaspokojenie swych potrzeb duchowych i społecznych, a liczbę i zakres tych potrzeb określa ogólny stan kultury. Wahania długości dnia roboczego zachodzą przeto w granicach fizycznych i społecznych. Obie te granice jednak są nader rozciągłe, pozostawiają ogromne pole wahań. To też wiemy, że dzień roboczy trwa po 8, 10, 12, 16, 18 godzin, a więc ma długość najrozmaitszą.
Kapitalista nabył siłę roboczą według jej wartości dziennej. Do niego należy jej wartość użytkowa w ciągu jednego dnia roboczego. Uzyskał on więc prawo zmuszania robotnika, żeby pracował na niego przez cały dzień. Czemże jest jednak dzień roboczy?[3] Jest to w każdym razie mniej, niż przyrodzony dzień życia. Ale o ile mniej? Kapitalista ma swój własny pogląd na tę ultima Thule [ostateczny kres] dnia roboczego. Jako kapitalista, jest on tylko uosobieniem kapitału. Jego dusza jest duszą kapitału. Kapitał zaś ma jedną tylko dążność życiową, dążność do pomnażania swej wartości, do tworzenia wartości dodatkowej, do tego, żeby za pośrednictwem swej stałej części, to jest środków produkcji, wchłonąć jak największą masę pracy dodatkowej[4]. Kapitał jest pracą umarłą, która jak upiór ożywia się tylko wtedy, gdy wysysa żywą pracę, a tem więcej nabiera życia, im więcej jej wyssie. Czas, w ciągu którego robotnik pracuje, jest czasem, w ciągu którego kapitalista spożywa nabytą przez siebie siłę roboczą[5]. Jeżeli robotnik sam spożywa swój czas rozporządzałny, to okrada kapitalistę[6].
Kapitalista powołuje się więc na prawo wymiany towarowej. Jak każdy inny nabywca, usiłuje on wydobyć z wartości użytkowej swego towaru jak największą korzyść. Nagle jednak rozlega się głos robotnika, zgłuszony dotąd w łoskocie biegu produkcji:
Towar, który ci sprzedałem, różni się od całego pospólstwa towarów tem, że jego spożycie stwarza wartość, i to wartość większą, niż za niego zapłacono. To właśnie była przyczyna, dla której go nabyłeś. Co dla ciebie jest pomnażaniem wartości kapitału, to dla mnie jest nadmiernem wydatkowaniem siły roboczej. Na rynku towarowym znamy obaj jedno tylko prawo, a mianowicie prawo wymiany. Spożycie zaś towaru należy nie do sprzedawcy, który go się wyzbył, lecz do nabywcy, który go kupił. Do ciebie więc należy spożycie mej dziennej siły roboczej. Lecz wzamian za dzienną cenę sprzedażną muszę codzień odtworzyć mą siłę roboczą, tak bym mógł ją codzień sprzedawać na nowo. Pomijając przyrodzone zużycie wskutek starzenia się i t. d., muszę być zdolny jutro pracować w tym samym normalnym stanie, z tą samą siłą, z tem samem zdrowiem, z tą samą świeżością co dzisiaj.. Wciąż prawisz mi kazania na temat „oszczędności“ i „powstrzymywania się“. A więc dobrze! Jako rozumny a oszczędny gospodarz, chcę rozważnie zarządzać swym jedynym majątkiem, siłą roboczą, chcę powstrzymać się od wszelkiego lekkomyślnego trwonienia swego dobra. Codzień chcę tyle tylko zużyć siły, tyle z niej przekształcić w pracę, w ruch, ile da się pogodzić z jej normalnym czasem trwania i zdrowym rozwojem. Przez niepomierne przedłużenie dnia roboczego możesz uruchomić w ciągu jednej doby więcej mej siły roboczej, niż ja zdołam odtworzyć przez trzy dni. Co ty zyskujesz, jako pracę, to ja tracę, jako substancję pracy. Korzystanie z mej siły roboczej, a jej rabunek, — to dwie zupełnie różne rzeczy. Jeżeli przeciętny robotnik, stosując rozsądną normę pracy, może przeciętnie przeżyć 30 lat, to wartość mej siły roboczej, którą masz mi wypłacać z dnia na dzień, wynosi czyli 1/10950 jej całkowitej wartości. Jeżeli jednak spożyjesz ją w ciągu lat 10, to wypłacasz mi codziennie 1/10950 zamiast 1/3650 jej całkowitej wartości, to jest tylko trzecią część jej dziennej wartości, a więc okradasz mnie dzień po dniu z ⅔ wartości mego towaru. Płacisz mi za jednodniową siłę roboczą, a spożywasz trzydniową. Sprzeciwia się to naszej umowie i prawom wymiany towarowej. Wobec tego domagam się dnia roboczego normalnej długości, a domagam się go, nie odwołując się do twego serca, gdyż w sprawach pieniężnych niema miejsca na sentymenty. Możesz sobie być wzorem cnót obywatelskich, możesz nawet być sobie członkiem towarzystwa opieki nad zwierzętami i wogóle chadzać w aureoli świętobliwości, lecz rzecz, którą reprezentujesz wobec mnie, nie ma w piersiach serca. Jeżeli słychać tam jakieś pukanie, to jest to bicie mojego serca. Domagam się normalnego dnia roboczego, ponieważ żądam wartości mego towaru, jak każdy inny sprzedawca[7].
Widzimy więc, że jeżeli pominiemy owe całkiem giętkie granice, to sama natura wymiany towarowej nie zamyka dnia roboczego, a przeto i pracy dodatkowej, w żadnych określonych ramach. Kapitalista broni swego prawa nabywcy, gdy usiłuje przedłużyć jaknajbardziej dzień roboczy i bodaj zrobić dwa dni robocze z jednego. Z drugiej zaś strony swoista natura sprzedanego towaru sprawia, że nabywca, spożywając go, musi przestrzegać pewnych granic, a robotnik broni swych praw sprzedawcy! gdy chce ograniczyć dzień roboczy do określonej długości normalnej. Mamy tu więc do czynienia z antynomją [przeciwieństwem praw]: prawo przeciwstawia się prawu, przyczem oba one jednakowo są zgodne z zasadami wymiany towarowej. Pomiędzy obu prawami rozstrzyga siła. I w ten oto sposób w dziejach produkcji kapitalistycznej sprawa unormowania dnia roboczego przybiera postać walki o granice tego dnia roboczego, — walki pomiędzy kapitalistę zbiorowym, t. j. klasę kapitalistów, a robotnikiem zbiorowym, t. j. klasę robotniczą.

2. Łapczywość na pracę dodatkową. Fabrykant i bojar.

Kapitał nie był wynalazcę pracy dodatkowej. Wszędzie, gdziekolwiek środki produkcji są monopolem części społeczeństwa, robotnik, bądź wolny, bądź niewolnik, musi do czasu pracy, który byłby niezbędny dla utrzymania go przy życiu, dołączać pewną ilość dodatkowego czasu pracy, ażeby wytworzyć środki spożycia dla właściciela środków produkcji[8], wszystko jedno czy będzie nim ateński Kaloskagatos [arystokrata], teokrata [kapłan władca] etruski, civis romanus [obywatel rzymski], baron normandzki, amerykański posiadacz niewolników, bojar wołoski, landlord nowoczesny, czy też kapitalista[9]. Jest jednak jasne, że jeżeli w ekonomicznym ustroju społeczeństwa przeważające znaczenie posiada nie wartość wymienna, lecz wartość użytkowa, to ilość pracy dodatkowej zależy od węższego lub szerszego koła potrzeb, lecz z samego charakteru produkcji nie wypływa jakaś nieograniczona potrzeba pracy dodatkowej. To też w starożytności praca dodatkowa staje się czemś odrażajęcem tylko tam, gdzie chodzi o otrzymanie wartości wymiennej w jej swoistej postaci pieniężnej, a mianowicie w produkcji złota i srebra, Przymus zapracowywania się na śmierć jest tu urzędową formę pracy nadmiernej. Wystarczy przeczytać choćby Diodora Siculusa[10]. Są to jednak wyjątki w święcie starożytnym. Gdy jednak narody, których produkcja oparta jest jeszcze na niższych formach niewolnictwa, pracy pańszczyźnianej i t. p., zostają, wciągnięte na rynek światowy, gdzie rządzi już kapitalistyczny sposób produkcji, i gdy wskutek tego głównem ich dążeniem stanie się sprzedaż ich wytworów zagranicą, wówczas do barbarzyńskich okropności niewolnictwa, poddaństwa i t. p. dołączają się jeszcze cywilizowane okropności pracy nadmiernej. Dlatego też i praca Murzynów w południowych stanach Unji amerykańskiej miała charakter umiarkowanie patrjarchalny, dopóki produkcja skierowana była głównie ku zaspakajaniu potrzeb własnych. Ale, w miarę jak wywóz bawełny zaczął stawać się główną troską tych stanów południowych, przeciążanie Murzynów pracą, a tu i owdzie zużywanie ich życia w ciągu siedmiu lat pracy zaczęło stawać się częścią rachującego i wyrachowanego systemu. Chodziło już nie o to, żeby z niewolnika Murzyna wycisnąć określoną masę pożytecznych wytworów. Chodziło teraz o wytworzenie samej tylko wartości dodatkowej. To samo dotyczy i pracy pańszczyźnianej, np. w księstwach naddunajskich.
Porównanie łapczywości na pracę dodatkową w księstwach naddunajskich z taką samą pożądliwością w fabrykach angielskich jest szczególnie ciekawe dlatego, że praca pańszczyźniana nadaje pracy dodatkowej odrębną postać, dającą się bezpośrednio obserwować.
Przypuśćmy, że dzień roboczy składa się z 6 godzin pracy niezbędnej i 6 godzin pracy dodatkowej. W ten sposób wolny robotnik dostarcza kapitaliście 6 ✕ 6 to jest 36 godzin pracy dodatkowej tygodniowo. Jest zupełnie tak, jak gdyby przez 3 dni w tygodniu pracował na siebie, a trzy pozostałe dni tygodnia dla kapitalisty za darmo. Lecz jest to niewidoczne. Praca dodatkowa i niezbędna zlewają się W jedną całość. Mógłbym więc ten sam stosunek wyrazić w ten sposób, że robotnik w przeciągu każdej minuty pracuje 30 sekund na siebie, a 30 sekund na kapitalistę i t. d. Inaczej z pracą pańszczyźnianą. Praca niezbędna, wykonywana naprzykład przez chłopa wołoskiego w celu utrzy- mania się przy życiu, jest oddzielona przestrzennie od pracy dodatkowej dla bojara. Pierwszą pracę wykonywa on na własnym gruncie, drugą zaś — na pańskiem polu. Obie części czasu pracy bytują tu więc odrębnie obok siebie. Praca dodatkowa jest w formie pańszczyzny ściśle odgrodzona od pracy niezbędnej. Jest jasne, że ta różnica w przejawach nie zmienia nic zgoła w ilościowym stosunku pomiędzy pracą dodatkową a niezbędną. Trzy dni pracy dodatkowej w ciągu tygodnia pozostają trzema dniami pracy, nie dającemi robotnikowi żadnego równoważnika za wydatkowaną siłę roboczą, niezależnie od tego, czy noszą nazwę pracy pańszczyźnianej, czy najemnej. Jednak łapczywość na pracę dodatkową u kapitalisty przejawia się, jako dążenie do nieograniczonego przedłużania dnia roboczego, a u bojara prościej, jako bezpośrednia pogoń za dniówkami pańszczyzny[11].
Praca pańszczyźniana w księstwach naddunajskich była połączona z daninami w naturze i innemi właściwościami poddaństwa, stanowiła jednak główny haracz, opłacany klasie panującej. Tam, gdzie tak sprawy stały, praca pańszczyźniana rzadko kiedy była następstwem poddaństwa, lecz raczej naodwrót: poddaństwo było wypływem pracy pańszczyźnianej[12]. Tak właśnie było w prowincjach rumuńskich. Pierwotny sposób produkcji opierał się tu na wspólnej własności, lecz nie na wspólnej własności w słowiańskiej lub zgoła hinduskiej postaci. Część gruntów była tu uprawiana samodzielnie, jako wolna własność osobista członków gminy, druga zaś część — ager publicus [pole publiczne] — uprawiana była wspólnie. Wytwory tej wspólnej pracy służyły częściowo, jako fundusz rezerwowy na wypadek nieurodzaju i innych klęsk, częściowo zaś jako skarb publiczny na pokrycie kosztów wojny, religji i innych wydatków gminnych. Z biegiem czasu dygnitarze wojskowi i kościelni uzurpowali [przywłaszczyli] sobie wraz z tym wspólnym gruntem również i związane z nim świadczenia. Praca wolnych włościan na gruntach gromadzkich przekształciła się w pracę pańszczyźnianą dla złodziejów gruntów gromadzkich. Wraz z tem rozwinęły się również i stosunki poddańcze, ale narazie tylko faktycznie a nie prawnie, aż dopóki oswabadzająca cały świat Rosja carska nie podniosła tej niewoli do godności prawa pod tym pozorem, że ją znosi. Kodeks pracy pańszczyźnianej, ogłoszony w roku 1831 przez rosyjskiego generała Kisielewa, był, rzecz prosta, podyktowany przez samych bojarów. W ten sposób za jednym zamachem Rosja zdobyła sobie magnatów w księstwach naddunajskich i poklask liberalnych kretynów w całej Europie.
Według tego „Statutu Organicznego“ („Reglement organique“), jak się ów kodeks nazywa, każdy chłop wołoski poza całą masą szczegółowo wyliczonych danin w naturze dłużny jest tak zwanemu właścicielowi ziemskiemu co następuje: 1) dwanaście dni roboczych wogóle, 2) jeden dzień pracy w polu i 3) jeden dzień zwózki drzewa. Summa summarum — 14 dni roboczych w ciągu roku. Jednak dzięki głębokiemu przejęciu się ekonomją polityczną, dzień roboczy rozumiany tu jest nie w zwykłem znaczeniu, lecz jako dzień pracy, potrzebny dla dostarczenia pewnego przeciętnego wytworu dziennego. Otóż ten wytwór dzienny został wyliczony tak przemyślnie, że nawet cyklop nie wydołałby mu w przeciągu 24 godzin. To też sam „Statut** oświadcza dobitnie z iście rosyjską ironją, że 12 dni roboczych oznacza wytwór 36 dni pracy ręcznej, jeden dzień pracy w polu oznacza trzy dni, a jeden dzień zwózki drzewa oznacza również swą trzykrotność. Razem — 42 dni pańszczyzny. Do tego jednak dołącza się jeszcze t. z. „jobagie“, t. j. powinności, należne właścicielowi ziemskiemu w razie wyjątkowo pilnej potrzeby w gospodarstwie. Każda wieś, zależnie od liczby swej ludności, musi rok rocznie dostarczyć w tym celu pewnego określonego kontyngentu. Ta dodatkowa pańszczyzna wynosi przeciętnie nowe 14 dni na każdego chłopa wołoskiego. W ten sposób ustawowo przepisana pańszczyzna wynosi 56 dni roboczych w ciągu roku. Lecz rok w rolnictwie wołoskiem wobec złych warunków klimatycznych liczy tylko 210 dni, z czego 40 dni odpada na niedziele i święta, trzydzieści przeciętnie na niepogodę, a więc razem trzeba odliczyć dni 70. Pozostaje 140 dni roboczych. Stosunek pracy pańszczyźnianej do koniecznej , to jest 66⅔%, daje stopę wartości dodatkowej o wiele niższą niż stopa, określająca pracę angielskiego robotnika rolnego lub fabrycznego. Jednak jest to tylko pańszczyzna, przewidziana w ustawie. Otóż „Statut Organiczny“ zdołał ułatwić obchodzenie przepisów ustawowych w sposób jeszcze „liberalniejszy”, niż nawet angielskie ustawodaw^ stwo fabryczne. Statut ten przekształcił już 12 dni w 54 dni, w rzeczywistości jednak nominalna praca dzienna każdego z tych 54 dni pańszczyźnianych jest znowu tak określona, że zawsze musi pozostać pewna przewyżka na dzień następny. Tak np. w ciągu jednego dnia ma być opielone pole tak wielkie, że czynność ta, zwłaszcza przy uprawie kukurydzy, wymaga dwa razy dłuższego czasu. Ustawowa praca dzienna dla niektórych prac rolnych może być tłumaczona w ten sposób, że dzień, rozpoczęty w miesiącu maju, kończy się aż w październiku. W Mołdawji przepisy ustawy są jeszcze surowsze. „Dwanaście dni pańszczyźnianych, przewidzianych w „Statucie organicznym”, wołał pewien upojony zwycięstwem bojar, „wynoszą 365 dni w ciągu roku“[13].
Jeżeli Statut Organiczny dla księstw naddunajskich daje pozytywny wyraz łapczywości bojarów na pracę dodatkową, którą legalizuje każdy paragraf tej ustawy, to angielskie Factory Acts (ustawy fabryczne) są negatywnym wyrazem tej samej łapczywości. Ustawy te mają na celu okiełznanie dążenia kapitalistów do nieograniczonego wysysania siły roboczej. Okiełznanie to ma być osiągnięte w drodze przymusowego ograniczenia dnia roboczego, nakazanego przez państwo, i to przez państwo, w którem panuje kapitalista i landlord. Pomijając groźniejszy z każdym dniem ruch robotniczy, ograniczenie czasu pracy fabrycznej podyktowane było tą samą koniecznością, która nakazała rozlewać guano na pola angielskie. Ta sama ślepa chciwość, która w jednym wypadku wyjaławiała rolę, w drugim podcinała siłę życiową, narodu u samego korzenia. Wciąż powtarzające się epidemje przemawiały tu równie wyraźnym językiem, jak zmniejszenie się przeciętnego wzrostu żołnierzy w Niemczech i we Francji[14].
Obecnie [t. j. w r. 1867 i aż do r. 1878] obowiązująca ustawa fabryczna z r. 1850 pozwala na przeciętny w tygodniu 10-godzinny dzień roboczy. Mianowicie w pierwszych dniach tygodnia wynosi on 12 godzin, od 6 rano do 6 wieczór, z czego wszakże według ustawy odchodzi półgodzinna przerwa na śniadanie, a jedna godzina na obiad, tak, że pozostaje 10½ godzin pracy, w sobotę zaś — 8 godzin, od 6 rano do 2-ej po południu, z czego ½ godziny odchodzi na śniadanie. Pozostaje 60 godzin pracy, a mianowicie po 10½ przez pierwsze pięć dni, a 7½ w ostatnim dniu tygodnia[15]. Ustanowieni zostali osobni stróże tej ustawy, a mianowicie inspektorzy fabryczni, podlegający bezpośrednio ministerstwu spraw wewnętrznych, przyczem ich półroczne sprawozdania są ogłaszane przez parlament. Dostarczają one zatem urzędowej statystyki bieżącej, dotyczącej łapczywości kapitalistycznej na pracę dodatkową.
Posłuchajmy przez chwilę tych inspektorów fabrycznych[16].
„Fabrykant nieuczciwy zaczyna pracę o kwadrans przed 6-tą lano, czasem jeszcze wcześniej, czasem trochę później, kończy ją zaś kwadrans po 6-ej godzinie wieczorem, czasem trochę wcześniej, czasem trochę później. Urywa on po 5 minut z początku i z końca półgodzinnej przerwy, nominalnie przeznaczonej na śniadanie, obcina po 10 minut na początku i na końcu godziny obiadowej. W sobotę pracuje do kwandransa po drugiej, czasem trochę dłużej, czasem trochę krócej. Zyskuje on wówczas co następuje:

przed 6 godziną rano 15 minut razem w ciągu 5 dni:
300 minut
po 6 godzinie wieczorem 15
na przerwie śniadaniowej 10
obiadowej 20
60 minut  
co sobota zaś: ogólny zysk tygodniowy:
340 minut.
przed 6 godziną rano 15 minut
na przerwie śniadaniowej 10
po 2 godz. popołud. 15

Czyni to 5 godzin 40 minut tygodniowo, co — pomnożone przez 50 tygodni pracy po odliczeniu 2 tygodni na święta lub przypadkowe przerwy w pracy — daje 27 dni roboczych”[17].
„Jeżeli dzień roboczy przedłuży się codziennie tylko o 5 minut ponad normalną, długość, to w ciągu roku uczyni to 2½ dnia produkcyjnego“[18]. „Dodatkowa godzina dziennie, uzyskana stąd, że tu urwie się troszeczkę czasu, a owdzie znowu troszeczkę, z 12 miesięcy roku czyni 13“[19].
Kryzysy, podczas których produkcja ulega przerwie, a praca — „skróceniu“ do paru dni w tygodniu, nie mogą, rzecz prosta, osłabić tego parcia ku przedłużeniu dnia pracy. Im mniej interesów, tem większy powinien być zysk na każdym interesie. Im krócej można pracować, tem dłuższy stosunkowo powinien być dodatkowy czas roboczy. To też inspektorzy fabryczni piszą o kryzysie z lat 1857—58 co następuje:
„Możnaby to uważać za niekonsekwencję, że się mówi o przeciążeniu pracą w czasie, gdy w handlu panuje taki zastój, ale właśnie ten zastój pcha niektórych nie liczących się z niczem ludzi do wykroczeń. W ten sposób zapewniają oni sobie zysk nadzwyczajny“. „W tym samym czasie“, mówi Leonard Horner, „gdy 122 fabryki w moim obwodzie zostały zupełnie zwinięte, 143 inne zawiesiły swą pracę, a wszystkie pozostałe idą tylko częściowo, — w tym samym czasie wciąż mnożą się wypadki przedłużania pracy poza czas ustawowo określony“[20]. Howell zaś pisze: „Chociaż większość fabryk wobec złego stanu interesów pracuje tylko połowę dawnego czasu, jednak wciąż otrzymuję tyleż skarg co i przedtem na to, że robotnikom urywa się (snatched) pół godziny lub trzy kwadranse dziennie z przerw, zapewnionych im ustawowo na pożywienie i na odpoczynek“[21].
To samo zjawisko na mniejszą skalę powtarza się podczas straszliwego kryzysu w przemyśle bawełnianym w latach 1861—1865[22].
„Gdy zastajemy robotników przy pracy podczas przerw na posiłek lub wogóle w czasie, niedozwolonym przez ustawę, to słyszymy czasem, że nie chcą oni wcale porzucać fabryki i że trzeba nieraz przemocy, aby oderwać ich od pracy (np. od czyszczenia maszyn i t. d.), zwłaszcza po południu w sobotę. Jeżeli jednak „ręce pozostaję, w fabryce już po zatrzymaniu maszyn, to dzieje się tak tylko dlatego, że w ciągu ustawowo przepisanych godzin pracy, pomiędzy 6-tą rano i 6-tą wieczór, nie pozostawiono im czasu na wykonanie tego rodzaju czynności“[23].
„Zysk dodatkowy, jaki można osiągnąć przez pracę pofajerantową, wydaje się wielu fabrykantom tak wielką pokusą, że nie mogą się jej oprzeć. Liczą oni na to, że ujdzie im to na sucho i obliczają, że nawet w razie odkrycia przestępstwa niskie kary i niewielkie koszty sądowe zawsze jeszcze pozostawiają im pewną nadwyżkę[24]. „Tam, gdzie czas dodatkowy otrzymuje się przez mnożenie drobnych kradzieży (a multiplication of smali thefts) w ciągu dnia, inspektor napotyka na nieprzezwyciężone prawie trudności, jeśli chce dowieść tego“[25]. Te „drobne kradzieże” kapitału kosztem posiłku i wypoczynku robotników inspektorzy fabryczni nazywają też „petty pilferings of minutes“ (wykradanie paru minut)[26] lub „snatching a few minutes“ (urywanie po parę minut)[27], robotnicy zaś mają na to swoją techniczną nazwę: „nibbling and cribbling at meal times“ (wyskubywanie i wyskrobywanie z przerw na posiłek)[28].
Widzimy więc, że w tej atmosferze powstawanie wartości dodatkowej za sprawą pracy dodatkowej nie może być tajemnicą. „Jeżeli mi Pan pozwoli pracować dziennie tylko 10 minut ponad czas przepisany“, mówił do mnie pewien bardzo szanowny fabrykant, „to włoży mi Pan do kieszeni 1000 f. st. rocznie“[29]. „Atomy czasu są pierwiastkami zysku“[30].
Nic bardziej pod tym względem znamiennego, jak nazywanie robotników, pracujących przez cały dzień „fuli timers“ [dniówkowi], dzieci zaś powyżej lat 13, pracujących przez 6 godzin — „half timers“ [półdniówkowi][31]. Robotnik nie jest tu już wogóle niczem więcej, niż uosobieniem czasu roboczego. Wszelkie różnice indywidualne zacierają się w tej jedynej: „dniówkowi“ lub „półdniówkowi“.

3. Gałęzie przemysłu angielskiego bez ustawowej granicy wyzysku.

Aż dotąd dążność do przedłużenia dnia roboczego, ten zaiste wilczy nienasycony głód pracy dodatkowej, obserwowaliśmy w dziedzinie, gdzie niesłychane wykroczenia, nie ustępujące — według wyrażenia pewnego burżuazyjnego ekonomisty angielskiego — okrucieństwom, popełnianym przez Hiszpanów wobec czerwonoskórych w Ameryce,[32] doprowadziły wreszcie do tego, że kapitał wzięto na łańcuch ustawowej reglamentacji. Skierujmy teraz wzrok na niektóre gałęzie pracy, gdzie wysysanie siły roboczej bądź dotąd jeszcze jest niczem nieskrępowane, bądź było takie jeszcze wczoraj.
„Pan Broughton, sędzia pokoju, przewodnicząc na wiecu w sali miejskiej w Nottingham w dniu 14 stycznia r. 1860, oświadczył, że ta część ludności miasta, która jest zatrudniona w przemyśle koronkarskim, pogrążona jest w nędzy i w poniżeniu, niespotykanem gdzieindziej w świecie cywilizowanym... Dzieci, liczące zaledwie 9 — 10 lat, muszą zrywać się ze swych barłogów już o 2-ej, 3-ej lub 4-ej rano i pracują następnie aż do 10-ej, 11-ej i 12-ej w nocy, otrzymując za to tylko nędzny posiłek. Wskutek tego członki ich wiotczeją, ciało więdnie, organizm wyczerpuje się, rysy twarzy martwieją, a cała ich ludzka istota zapada w jakąś kamienną martwotę, której sam widok jest czemś nie do zniesienia. Wcale nas nie dziwi, że pan Mallett i inni fabrykanci protestowali tutaj przeciw wszelkiej dyskusji... System, opisany nam przez wielebnego Montagu Valpy, jest systemem nieokiełznanego niewolnictwa, niewolnictwa pod względem społecznym, fizycznym, moralnym i umysłowym... Cóż mamy myśleć o mieście, które zwołuje wiec publiczny, ażeby dopiero wnieść petycję, żądającą ograniczenia dnia roboczego dla mężczyzn dorosłych do 18 godzin na dobę!... Deklamujemy często przeciw plantatorom Wirginji i Karoliny. Ale czy tamtejsza niewola murzynów wraz ze wszystkiemi okropnościami bata i handlu żywem mięsem ludzkiem jest czemś wstrętniejszem, niż to powolne zarzynanie ludzi, uprawiane po to, aby wyrabiać woalki i kołnierze dla zysku kapitalistów?“[33].
Garncarstwo (pottery) w Staffordshire w przeciągu ostatnich 22 lat było przedmiotem aż trzech dochodzeń parlamentarnych. Wyniki tych badań są ujęte w sprawozdaniu, złożonem przez Scriven’a w r. 1841 członkom komisji do badania pracy dziecięcej (Childrens Employment Commissioners), w sprawozdaniu D-ra Greenhow’a, ogłoszonem w r. 1860 z pole cenią referenta lekarskiego Privy Council [rady przybocznej] w „Public Health” (3rd report, I, 102—113), i wreszcie w sprawozdaniu pana Longe z r. 1863 w „First report of the Children’s Employment Commission” z dnia 13 czerwca r. 1863. Dla moich celów wystarczy tu zacytować z tych sprawozdań tylko niektóre zeznania samych wyzyskiwanych dzieci. Z tego, co mówią, te dzieci, można sobie wyobrazić, jaki jest los dorosłych, zwłaszcza kobiet i dziewcząt, przyczem trzeba pamiętać, że chodzi tu o przemysł, wobec którego np. przędzalnie bawełny i t. p. mogą się wydać czemś zgoła niewinnem, przyjemnem i zdrowem[34].
Dziewięcioletni Wilhelm Wood „miał 7 lat i 10 miesięcy, gdy zaczął pracować”. Przez cały czas chłopiec „ran moulds” (odnosił gotowe garnki do suszami i wracał z próżnemi formami). Przychodzi do fabryki codziennie, nie wyłączając świąt i niedziel o 6-ej zrana, a kończy zajęcie mniej więcej o 9-ej wieczorem. „Pracuję przez cały tydzień codziennie do 9-ej wieczorem. Tak było np. w ciągu ostatnich 7 — 8 tygodni”. A więc piętnastogodzinny dzień roboczy dla siedmioletniego dziecka! J. Murray, chłopiec 12-letni, zeznaje: „I run moulds and turn jigger” (odnoszę garnki i obracam koło). „Przychodzę o 6-ej zrana, czasami nawet o 4-ej. Pracowałem przez całą zeszłą noc, aż do dziś rana do 8-ej godziny. Nie kładłem się spać od onegdaj. Oprócz mnie w ciągu ostatniej nocy pracowało jeszcze 8 lub 9 innych chłopców. Oprócz jednego wszyscy przyszli i dzisiaj do pracy. Otrzymuję tygodniowo 3 szyi. 6 pensów. Za pracę całonocną nie dostaję żadnej dopłaty. W ostatnim tygodniu pracowałem przez dwie noce”. Fernyhough, chłopiec dziesięcioletni: „Na obiad niezawsze mam całą godzinę. Czasami tylko pół godziny: co czwartek, piątek i sobotę”[35].
Dr. Greenhow stwierdza, że w okręgach Stoke-upon-Trent 1 Woolstanton, gdzie rozwinięty jest przemysł garncarski, ludzie żyją bardzo krótko. Chociaż w okręgu Stoke garncarstwem trudni się tylko 30.6%, a w okręgu Woolstanton tylko 30.4% ludności męskiej, liczącej ponad 20 lat, to jednak pośród mężczyzn tej kategorji z ogólnej liczby zgonów, wywołanych chorobami płucnemi, na garncarzy przypada w pierwszym okręgu więcej niż połowa, a w drugim — około 2/5. Dr. Boothroyd, lekarz z miejscowości Hanley, zeznaje: „Każde następne pokolenie garncarzy jest drobniejsze i słabsze niż poprzednie”. Podobnie mówi i inny lekarz, Dr. Mc Bean: „Od czasu, jak zacząłem praktykować pomiędzy garncarzami przed 25 laty, stwierdzałem widoczne i coraz bardziej postępujące zwyrodnienie tej klasy ludności, wyrażające się w zmniejszaniu się wzrostu i wagi“. Zeznania te wyjęte są ze sprawozdania D-ra Greenhow z roku 1860[36].
Weźmy sprawozdanie komisji z roku 1863. Dr. J. T. Arledge, lekarz naczelny szpitala w North Staffordshire, mówi: „Garncarze, zarówno mężczyźni jak kobiety, stanowią — jako klasa — ludność zwyrodniałą pod względem fizycznym i moralnym. Są to ludzie niskiego wzrostu, źle zbudowani, często z zapadłą klatką piersiową. Starzeją się szybko i żyją krótko. Flegmatyczni i małokrwiści, zdradzają słabość swego organizmu częstemi i uporczywemi atakami dyspepsji (niestrawności), chorobami wątroby i nerek, skłonnością do reumatyzmu. Przedewszystkiem jednak trapią ich choroby piersiowe: zapalenie płuc, gruźlica, bronchit, dusznica. Pewna odmiana tej dusznicy grasuje tu szczególnie silnie i jest znana pod nazwą astmy garncarskiej i gruźlicy garncarskiej. Zołza, atakująca gruczoły, kości lub inne części ciała, jest udziałem więcej niż dwóch trzecich garncarzy. Jeżeli zwyrodnienie (degenerescence) ludności w tym okręgu nie jest jeszcze znacznie większe, to zawdzięcza to ona tylko i wyłącznie dopływowi ludności z sąsiednich okręgów wiejskich i zawieraniu małżeństw ze zdrowszą rasą“. Pan Charles Pearson, do niedawna lekarzrordynator w tym samym szpitalu, pisze w liście do komisarza Longe m. i. co następuje: „Mogę mówić tylko na podstawie osobistej obserwacji, a nie danych statystycznych, lecz muszę stwierdzić, że oburzenie ogarniało mnie raz po raz na widok tych biednych dzieci, których zdrowie poświęcano, aby zaspokoić chciwość ich rodziców i pracodawców”. Wylicza on przyczyny chorób, które trapią garncarzy, przyczem za przyczynę podstawową i najważniejszą uważa „long hours“ (długie godziny pracy). Komisja w swem sprawozdaniu wyraża nadzieję, że „przemysł, który zdobył sobie tak poważne stanowisko w oczach całego świata, nie zechce już długo dźwigać na sobie tego piętna, że jego wielkie postępy połączone są ze zwyrodnieniem fizycznem, licznemi cierpieniami cielesnemi i z przedwczesną śmiercią ludności robotniczej, której praca i zręczność dała tak znaczne wyniki”[37]. Wszystko, co tyczy garncarń w Anglji, stosuje się również do garncarń w Szkocji[38].
Przemysł zapałczany datuje się od roku 1833, t. j. od czasu, gdy wynaleziono sposób osadzania fosforu na drzewie. Począwszy od roku 1845, przemysł ten zaczął się szybko rozwijać w Anglji, przerzucając się z gęsto zaludnionych okolic Londynu zwłaszcza do Manchesteru, Birminghamu, Liverpoolu, Bristolu, Norwichu, Newcastle’u, i Glasgowa, a wraz z nim rozszerzyła się też i choroba szczęk, w której pewien lekarz wiedeński już w roku 1845 rozpoznał dolegliwość, właściwą specjalnie robotnikom, zatrudnionym przy wyrobie zapałek. Większość robotników stanowią dzieci poniżej lat 13 i młodzież poniżej lat 18. Jest to zajęcie tak zniesławione z powodu szkodliwości dla zdrowia i okropnych warunków pracy, że tylko najbezbronniejsza część klasy robotniczej, tylko napół zagłodzone wdowy i t. p. odważają się posyłać tam swoje dzieci — „dzieci obszarpane, napół żywe z głodu, zupełnie zdemoralizowane i rozwydrzone”[39]. Z pośród osób, przesłuchanych przez członka komisji Whithe’a (1863), 270 osób miało mniej niż 18 lat, 50 — mniej niż 10 lat, 10 miało tylko 8 lat, a 5 — zaledwie 6 lat. Dzień roboczy, wynoszący po 12, 14 i 15 godzin na dobę, praca nocna, przerwy na posiłek nieregularne i spędzane przeważnie w tych samych lokalach fabrycznych, zapowietrzonych fosforem. Dante przekonałby się, że przemysł ten przewyższa swą okropnością najstraszliwsze męczarnie jego piekła.
W fabryce tapet pospolitsze gatunki drukuje się maszynowo, szlachetniejsze zaś — ręcznie (block printing). Najgorętszy sezon przypada na okres pomiędzy początkiem października i końcem kwietnia. W tym okresie praca trwa często bez żadnej przerwy od godziny 6 rano aż do 10 wieczór, a nawet i dłużej w noc.
J. Leach zeznaje: „Poprzedniej zimy (r. 1862) z pośród 19-tu dziewcząt 9 nie wróciło do pracy wskutek chorób, spowodowanych przepracowaniem. Muszę ciągle krzyczeć na nie, żeby nie zasnęły“. W. Duffy: „Dzieciom często oczy się zamykały ze zmęczenia, a w gruncie rzeczy i nam samym często przytrafiało się niemal to samo“. J. Lightbourne: „Mam lat 13... Tej zimy pracowaliśmy do 9-ej wieczorem, a poprzedniej zimy do 10-ej. Poprzedniej zimy prawie co wieczór płakałem z bólu, tak moje nogi były pokaleczone“. G. Apsden: „Tego mojego malca, gdy miał 7 lat, nosiłem zwykle na plecach przez śnieg w jedną i w drugą stronę, a musiał on pracować po 16 godzin!... Nieraz klękałem, żeby go nakarmić, gdy stał przy maszynie, gdyż nie wolno mu było ani odejść od niej, ani jej zatrzymać“. Smith, spółwłaściciel i kierownik pewnej fabryki w Manchesterze: „My (mówi on o swych „rękach“, które pracują „na nas“) pracujemy bez przerw na posiłek tak, że 10½ godzinny dzień roboczy kończy się u nas o 4½ po południu, a wszystko pozostałe jest pracą nadliczbową[40] (Czyżby i sam pan Smith doprawdy nie posilał się ani razu w ciągu 10½ godzin?). My (to jest ten sam Smith) rzadko kończymy przed 6-tą godziną wieczorem (chce on powiedzieć: kończymy spożycie „naszych“ żywych maszyn, t. j. siły roboczej), tak, że w rzeczywistości przez cały rok stosujemy (iterum Crispinus — dookoła Wojtek) pracę nadliczbową... Zarówno dzieci jak dorośli (152 dzieci lub młodzieży do lat 18 i 140 dorosłych) w ciągu ostatnich 18 miesięcy pracowali przeciętnie w żadnym razie nie mniej niż 7 dni i 5 godzin w tygodniu, czyli 78½ godzin tygodniowo. W ciągu ostatnich 8 tygodni, licząc wstecz od dnia 2 maja roku bieżącego (1863), ta przeciętna była wyższa, wyniosła bowiem 8 dni, czyli 84 godziny w tygodniu!“ Ale — pociesza nas z miłym uśmiechem ten sam pan Smith, który tak chętnie używa pluralis majestatis [mówi o sobie w liczbie mnogiej zwyczajem wszystkich panujących] „praca maszynowa jest łatwa“. Fabrykanci zaś, stosujący block printing [ręczne drukowanie tapet], zapewniają nas, że „praca ręczna jest zdrowsza od pracy maszynowej“. W rezultacie panowie fabrykanci odrzucają, z oburzeniem propozycję „zatrzymywania maszyn przynajmniej na czas spożywania posiłku“. Niejaki pan Otley, dyrektor fabryki tapet w Borough[41], mówi co następuje: „Ustawa, któraby zezwoliła stosować dzień roboczy od 6 godziny rano do 9-ej wieczorem, zadowoliłaby nas (!) w zupełności, ale godziny, ustalone przez Factory Act od 6-ej godziny rano do 6-ej wieczorem, nie odpowiadają nam (!)... Nasze maszyny są bezczynne podczas przerwy obiadowej (cóż za wspaniałomyślność!). Ta bezczynność nie wyrządza żadnych poważniejszych strat na farbie lub na papierze“. „Ale — dodaje on ze szlachetną wyrozumiałością — mogę zrozumieć, że związane z tem straty są niemile widziane“. Sprawozdanie komisji z całą naiwnością daje wyraz przeświadczeniu, że obawa niektórych „pierwszorzędnych firm“ przed stratą czasu, to jest czasu, w ciągu którego korzystają one z cudzej pracy, a więc i przed „stratą zysku“, nie jest jeszcze „wystarczającą przyczyną“, ażeby z tego powodu „pozbawiać obiadu“ przez 12 — 16 godzin dzieci poniżej lat 13 i młodzież poniżej lat 18, albo też żeby wydzielać im to pożywienie w taki sam sposób, w jaki się wydziela materjały pomocnicze narzędziom pracy, — a mianowicie podczas samego biegu pracy, podobnie jak węgiel i wodę maszynie parowej, mydło — wełnie, smary — kołom i t. p.[42].
Żadna gałąź przemysłu w Anglji nie zachowała dotąd tak staroświeckiego, a nawet — o czem możemy się dowiedzieć od poetów rzymskich z epoki cezarów — przedchrześcijańskiego sposobu produkcji, jak piekarstwo — (pomijamy tu wypiek mechaniczny, który zaczyna zdobywać sobie uznanie dopiero w czasach ostatnich). Lecz zauważyliśmy już wcześniej, że kapitał z początku nie interesuje się wcale technicznym charakterem procesu pracy, który opanowuje. Z początku bierze go on tak, jak go znajduje.
Nieprawdopodobne fałszowanie chleba, zwłaszcza w Londynie, zostało zdemaskowane po raz pierwszy przez komitet Izby gmin, powołany do wyjaśnienia sprawy „fałszowania środków spożywczych“ (r. 1855 — 1856), i w pracy D-ra Hassalla p. t. „Adulterations detected“[43]. Wynikiem tego zdemaskowania była ustawa z d. 6 sierpnia r. 1860: „for preventing the adulteration of articles of food and drink“ [dla zapobieżenia fałszowaniu artykułów spożywczych i napojów], ustawy bezskutecznej, gdyż oczywiście zachowującej najdalej posuniętą wyrozumiałość wobec każdego, kto uprawia wolny handel, kupując i sprzedając sfałszowane towary, poto, aby „to turn an honest penny“ [zarobić uczciwy grosz][44]. Komitet sam mniej lub bardziej naiwnie dał wyraz swemu przeświadczeniu, że wolny handel oznacza w istocie handel sfałszowanemi, lub — jak dowcipnie wyraża się Anglik — „usofistycznionemi materjałami“. Istotnie, — tego rodzaju „sofistyka“ potrafi lepiej od Protagorasa zrobić białe z czarnego, a czarne z białego i lepiej od Eleatów potrafi ad oculos [naocznie] dowieść, że Wszystko realne jest tylko pozorem[45].
Bądź co bądź jednak komitet zwrócił uwagę publiczności na jej „chleb powszedni“, a więc i na piekarstwo. Jednocześnie na zebraniach publicznych i w petycjach do parlamentu rozległ się głos protestu londyńskich robotników piekarskich przeciw przepracowaniu i t.p. Głos ten stał się tak natarczywy, że pan H. S. Tremenheere, również członek często już powyżej cytowanej komisji z r. 1863, został mianowany komisarzem królewskim dla przeprowadzenia śledztwa. Jego sprawozdanie[46] łącznie z zeznaniami świadków poruszyło nie serce, lecz żołądek publiczności. Prawowierny Anglik wiedział wprawdzie z biblji, że człowiek, jeśli za szczególną łaską bożą nie jest kapitalistą, landlordem lub synekurzystą, skazany jest na to, aby spożywał swój chleb w pocie oblicza swego, lecz nie wiedział, że w chlebie tym musi spożywać codziennie pewną ilość potu ludzkiego, zmieszanego z wydzielinami ropiejących wrzodów, z pajęczyną, ze zdechłemi karaluchami i ze zgniłemi niemieckiemi drożdżami, nie mówiąc już o ałunie, piasku i o innych miłych przymieszkach mineralnych. Nie bacząc więc na całą świętość „wolnego handlu“, zostało „wolne“ aż dotąd piekarstwo poddane nadzorowi inspektorów państwowych (koniec sesji parlamentarnej z r. 1863), przyczem ta sama ustawa zakazała uczniom piekarskim poniżej lat 18 pracować od godziny 9 wieczór aż do 5 rano. Przepis ostatni mówi więcej, niż całe tomy o przepracowaniu w gałęzi produkcji, która uchodzi za tak poczciwie patrjarchalną.
„Praca czeladnika piekarskiego w Londynie rozpoczyna się z reguły o godzinie 11 wieczór. O tej porze rozczynia on i miesi ciasto; jest to czynność nader mozolna, trwająca ½ godziny do 3 kwadransów, zależnie od wielkości i rodzaju pieczywa. Wówczas kładzie się on na desce, będącej zarazem pokrywą niecki, w której się miesi ciasto, i przesypia parę godzin, mając jeden worek od mąki pod głową i przykrywając się innym workiem. Następnie zaczyna się czterogodzinna szybka i nieprzerwana praca nad wygnieceniem ciasta, ważeniem go, wkładaniem w formy, wsuwaniem do pieca, wydobywaniem z pieca i t. d. Temperatura w piekarni wynosi od 75 do 90 stopni [Fahrenheita, co czyni od 24 do 32 stopni Celsjusza], a w małych piekarniach raczej więcej niż mniej. Gdy praca nad wyrobem chleba, bułek i t. p. została już ukończona, zaczyna się ekspedycja. Przytem znaczna część pracowników, po dokonaniu wyżej opisanej ciężkiej pracy nocnej, w dzień roznosi chleb z domu do domu w koszykach lub rozwozi go w wózkach, a nieraz pracuje jeszcze w międzyczasie w piekarni. Zależnie od pory roku i od rozmiarów przedsiębiorstwa praca kończy się między godziną 1-ą a 6-ą po południu, podczas gdy inna część robotników pracuje do późnego popołudnia w piekarni“[47].
„Podczas sezonu w Londynie czeladnicy w piekarniach w Westend, biorących „pełne** ceny za chleb, zaczynają pracę regularnie o godzinie 11 w nocy i zatrudnieni są przy wypieku bez przerwy, z wyjątkiem jednego lub dwóch bardzo krótkich odpoczynków, aż do godziny 8-ej rano. Następnie używa się ich jeszcze do godziny 4-ej, 5-ej, 6-ej lub nawet 7-ej do roznoszenia pieczywa, albo czasem do wypieku biszkoptów w piekarni. Po skończonej pracy pozostaje im na sen 6 godzin, a często tylko 5 albo 4 godziny. W piątek praca zawsze zaczyna się wcześniej, mniej więcej o 10 godz. wieczór i trwa bez przerwy, bądź przy wyrobie, bądź przy wysyłce Chleba, aż do soboty do godz. 8 wieczór, najczęściej jednak aż do 4-ej lub 5-ej rano w niedzielę. W niedzielę robotnicy muszą raz lub dwa razy w ciągu dnia stawić się do piekarni na 1 lub na 2 godziny, aby porobić przygotowania na dzień następny. Czeladnicy, pracujący u „underselling masters“ (przedsiębiorców, którzy sprzedają chleb poniżej pełnej ceny) — wyżej zaś wzmiankowano już, że ci przedsiębiorcy stanowią ponad SA piekarzy londyńskich — — mają dzień roboczy dłuższy, ale ich praca ogranicza się prawie wyłącznie do samej piekarni, gdyż pracodawcy ci sprzedają chleb tylko we własnych sklepach, zaopatrując chyba tylko nieliczne drobne kramiki. Pod koniec tygodnia... to jest we czwartek, praca zaczyna się tu o godzinie 10 w nocy i trwa z bardzo małemi przerwami aż do późnego wieczora w sobotę“[48].
Co się tyczy owych „underselling masters“, to nawet burżuazyjny punkt widzenia przyznaje: „Konkurencja ich opiera się na nieopłaconej pracy robotników (the unpaid labour of the men)“[49]. Piekarz zaś, biorący „pełną cenę“ („full priced baker“), denuncjuje przed komisją śledczą swych konkurentów, sprzedających poniżej pełnej ceny, jako złodziejów cudzej pracy i fałszerzów. „Trzymają się oni tylko dlatego, że oszukują publiczność i zmuszają czeladników pracować po 18 godzin, a płacą im tylko za 12 godzin“[50].
Fałszowanie chleba i powstanie klasy piekarzy, sprzedających chleb poniżej pełnej ceny, datuje w Anglji od początku wieku 18-go, to jest od czasu, gdy zaginął cechowy charakter tego rzemiosła i gdy za plecami nominalnego majstra piekarskiego stanął kapitalista w postaci młynarza lub agenta mącznego[51]. Stworzyło to podstawy produkcji kapitalistycznej, bezgranicznego przedłużania dnia roboczego i pracy nocnej, choć ostatnia w Londynie została na szerszą skalę wprowadzona dopiero poczynając od roku 1824[52].
Wobec powyższego łatwo zrozumieć, dlaczego sprawozdanie komisji zalicza czeladników piekarskich do kategorji robotników, żyjących najkrócej i dlaczego rzadko osiągają oni 42-gi rok życia nawet wówczas, gdy szczęśliwie uniknęli normalnego dla całej klasy robotniczej zdziesiątkowania w wieku dziecięcym. Mimo to wszystko jednak przemysł piekarski ma zawsze nadmiar chętnych do pracy. Źródłem, zasilającem go „rękami roboczemi“, jest dla Londynu Szkocja, zachodnie okręgi rolnicze Anglji i — Niemcy.
W latach 1858—1860 czeladnicy piekarscy w Irlandji zorganizowali na koszt własny wielkie zgromadzenia publiczne w celu agitacji przeciw pracy nocnej i niedzielnej. Publiczność z irlandzkim temperamentem stanęła po ich stronie, naprzykład na wiecu w Dublinie w maju roku 1860. Istotnie, ruch ten doprowadził do zwycięstwa i do zastosowania wyłącznie dziennej pracy w Wexford, w Kilkenny, w Clonmel, w Waterford i t. d. „W Limerick, gdzie katusze najemników przechodziły, jak wiadomo, wszelkie granice, ruch rozbił się o opór właścicieli piekarń, a zwłaszcza piekarzów-młynarzów. Przykład Limericku spowodował powrót do dawnych stosunków również i w Ennis i w Tipperary. W Cork, gdzie oburzenie publiczne przybrało najgorętsze formy, przedsiębiorcy udaremnili ruch przemocą, wypędzając czeladników za bramę. W Dublinie przedsiębiorcy stawili najzaciętszy opór i, prześladując tych czeladników, którzy stanęli na czele ruchu, zmusili pozostałych do ustąpienia i do zgodzenia sdę na pracę nocną i niedzielną“[53]. Komisja rządu angielskiego, uzbrojonego w Irlandji od stóp do głów, zdobyła się wobec nieprzejednanych majstrów piekarskich w Dublinie, w Limerick, w Cork i t. d. tylko na żałosne morały: „Komitet uważa, że godziny pracy są ograniczone przez prawa przyrodzone, których nie narusza się bezkarnie. Grożąc swym robotnikom wypędzeniem i zmuszając ich w ten sposób do łamania swych przekonań religijnych, do nieposłuszeństwa wobec ustaw krajowych i do lekceważenia opinji publicznej (wszystko ostatnie dotyczy pracy niedzielnej), przedsiębiorcy sieją nienawiść pomiędzy kapitałem i pracą i dają przykład, niebezpieczny dla religji, moralności i dla porządku publicznego... Komitet sądzi, że przedłużenie dnia roboczego ponad 12 godzin jest uzurpatorskiem wkraczaniem w życie prywatne i domowe robotnika i prowadzi do pożałowania godnych wyników moralnych, wskutek wmieszania się do pożycia domowego pracownika, wskutek utrudnienia mu wykonywania obowiązków rodzinnych, obowiązków syna, brata, męża i ojca. Praca ponad 12 godzin prowadzi do podkopania zdrowia robotnika, prowadzi do przedwczesnej starości i do rychłej śmierci, a więc i do unieszczęśliwienia rodzin robotniczych, które pozbawiane są („are deprived“) opieki i pomocy głowy rodziny w najniezbędniejszej chwili“[54].
Dopiero co byliśmy w Irlandji. Po drugiej stronie kanału, w Szkocja, robotnik rolny, człowiek od pługa, wskazuje nam z oburzeniem na swą trzynasto lub czternastogodzinną pracę w najsurowszym klimacie, z czterogodzinną pracą nadliczbową w niedzielę (i to w kraju, święcącym dzień święty)[55], podczas gdy jednocześnie przed „Grand Jury“[56] w Londynie stoją jako oskarżeni trzej robotnicy kolejowi, a mianowicie konduktor pociągu osobowego, maszynista, prowadzący lokomotywę, i sygnalista. Wielka katastrofa kolejowa wysłała na tamten świat setki pasażerów. Przyczyną nieszczęścia jest niedbalstwo robotników. Wobec przysięgłych oświadczają om jednomyślnie, że przed 10 lub 12 laty ich praca trwała tylko 8 godzin dziennie. W ciągu ostatnich 5 lub 6 lat pracę ich wyśrubowano do 14, 18 i 20 godzin, a w razie szczególnie silnego napływu podróżnych, np. gdy wypuszczane są pociągi specjalne, praca ta trwa często bez przerwy 40 do 50 godzin. Są om jednak zwykłymi ludźmi, a nie jakimiś cyklopami. Ich zdolność do pracy w pewnej chwili zawodzi. Ogarnia ich znużenie. Ich mózg przestaje myśleć, a oczy — widzieć. Ze wszech miar „respectable British Juryman“ [czcigodny przysięgły brytyjski] odpowiada na to orzeczeniem, oddającem oskarżonych pod sąd pod zarzutem „manslaughter“ [zabójstwa] i tylko w skromnym dodatku wyraża pobożne życzenie, aby panowie magnaci kolejowi w przyszłości zechcieli przecież być trochę rozrzutniejsi, gdy chodzi o nabywanie potrzebnej liczby „sił roboczych“, a trochę „wstrzemięźliwsi“, lub „powściągliwsi“, lub „oszczędniejsi“, gdy chodzi o wysysanie nabytej przez nich siły roboczej[57].
Z pośród wielobarwnego tłumu robotników wszelkiego zawodu, wieku i płci, osaczających nas natarczywiej niż cienie poległych osaczały Odysseusza, przyczem na pierwsze wejrzenie można po nich poznać przepracowanie, nawet gdyby nie trzymali w rękach „księgi błękitnej” — z tłumu tego wybieramy jeszcze dwie postacie, a mianowicie modystkę i kowala. Samo uderzające przeciwieństwo, zachodzące między obu temi postaciami, świadczy, że w obliczu kapitału wszyscy są sobie równi.
W ostatnich tygodniach czerwca roku 1863 wszystkie dzienniki londyńskie podały notatkę pod „sensacyjnym“ tytułem: „Death from simple overwork“ [śmierć tylko z przepracowania] Chodziło tu o śmierć modystki Marji Anny Walkley, dwudziestoletniej dziewczyny, zatrudnionej w bardzo szanownej nadwornej pracowni modniarskiej, a wyzyskiwanej przez damę o sympatycznem imieniu: Eliza. Wykryta tu została jeszcze raz stara wiele razy już opowiadana historja[58], że dziewczyna ta musiała pracować przeciętnie po 16½ godzin, podczas sezonu zaś często po 30 godzin bez przerwy, przyczem jej „siła robocza“, odmawiająca nieraz posłuszeństwa, była podtrzymywana w miarę potrzeby portwejnem, sherry i kawą. Sezon zaś był właśnie w całej pełni. Chodziło o to, żeby na dzień balu dworskiego, wydanego na cześć świeżo importowanej księżnej Walji, przygotować choćby z pomocą czarów stroje szlachetnych ladies [dam] Marja Anna Walkley pracowała bez wytchnienia przez 26½ godzin wraz z 60 innemi dziewczętami, po 30 osób w izbie, zawierającej zaledwie może 7, niezbędnej ilości stóp sześciennych powietrza, podczas gdy noce spędzały po dwie na jednem posłaniu w norach, gdzie sypialnie odgradza się tylko przepierzeniami z desek[59]. A była to jedna z najlepszych pracowni modniarskich w Londynie. Marja Anna Walkley zachorowała w piątek, a umarła w niedzielę, nie dokończywszy nawet — ku zdumieniu pani Elizy — ostatniego stroju. Lekarz, p. Keys, zbyt późno wezwany do loża zmarłej, oświadczył krótko i węzłowato wobec „Coroners Jury“ [sądu przysięgłych, przeprowadzającego oględziny zwłok]: „Marja Anna Walkley zmarła wskutek zbyt długich godzin pracy w przepełnionej pracowni i w zbyt ciasnej, źle przewietrzanej sypialni”. W przeciwieństwie do tego „Coroners Jury”, chcąc udzielić lekarzowi lekcji dobrego prowadzenia się, oświadcza: „Zmarła przestała żyć wskutek udaru sercowego, są jednak podstawy do obaw, że jej śmierć została przyśpieszona wskutek przepracowania w przepełnionym warsztacie i t. d.“ Nasi „biali niewolnicy” — biadała gazeta „Morning Star”, organ apostołów wolnego handlu, pana Cobdena i Brighta, — „nasi biali niewolnicy wpędzani są do grobu przez nadmierną. pracę, giną, zaś i umierają, pocichu i bez hałasu“[60].
„Zapracowywać się na śmierć — to sprawa powszednia nietylko w warsztatach modniarskich, lecz w tysiącu miejsc i wogóle w kazdem miejscu, gdziekolwiek interes jest w ruchu... Pozwólcie nam wziąć jako przykład kowala. Jeżeli mamy wierzyć poetom, to niema człowieka żywotniejszego, silniejszego i weselszego niż kowal. Wstaje wcześnie i już przed świtem krzesze iskry. Je, pije i śpi, jak nikt inny. W istocie, z punktu widzenia wyłącznie fizycznego i przy pracy umiarkowanej znajduje się on w położeniu tak pomyślnem, jak niewielu ludzi. Ale pójdźmy z nim do miasta, przyjrzyjmy się, jakie brzemię pracy zwalono na mocnego człowieka i zobaczmy, jakie miejsce zajmuje on w tablicach śmiertelności naszego kraju? W Marylebone (jednej z największych dzielnic londyńskich) kowale umierają w stosunku 31 na 1000 rocznie, to jest o 11 ponad przeciętną śmiertelność dorosłych mężczyzn w Anglji. Zajęcie, będące niemal instynktowną umiejętnością człowieka i samo przez się me wzbudzające żadnych zastrzeżeń, staje się siłą, niszczącą człowieka, przez sam fakt przeholowania w pracy. Człowiek ten może dziennie tyle a tyle razy uderzyć młotem, przejść tyle kroków, tyle razy odetchnąć, wykonać tyle pracy i żyć — dajmy na to — 50 lat. Zmusza się go o tyle razy więcej uderzyć młotem, zrobić o tyle kroków więcej, o tyle częściej w ciągu dnia oddychać, czyli w sumie zwiększyć codzienne zadanie swego życia o 25 procent. Próbuje temu podołać, a wynikiem tego jest to, że w pewnym ograniczonym okresie wykonywa istotnie o 25% więcej pracy i umiera w 37-ym, zamiast w 50-ym roku życia“[61].

4. Praca dzienna i nocna. System zmian.

Kapitał stały, czyli środki produkcji, rozpatrywane z punktu widzenia procesu pomnażania wartości, istnieją jedynie po to, aby wchłaniać pracę, a wraz z każdą kroplą pracy proporcjonalną ilość pracy dodatkowej. O ile tego nie czynią, to samo ich istnienie stanowi negatywną stratę dla kapitalisty, gdyż w czasie swej bezczynności wyobrażają one bezużyteczny nakład kapitału, a strata ta staje się pozytywną, gdy przerwa pociąga za sobą konieczność dodatkowych wydatków dla wznowienia roboty. Przedłużenie dnia pracy poza granice dnia przyrodzonego, kosztem nocy, działa jedynie jako półśrodek, częściowo tylko gaszący pragnienie upiora, łaknącego żywej krwi pracy. A więc nieodłącznem dążeniem produkcji kapitalistycznej staje się przywłaszczanie pracy w ciągu całych 24 godzin doby. Ponieważ jednak wysysanie tych samych sił roboczych dniem i nocą jest niepodobieństwem fizycznem, więc trzeba usunąć owe fizyczne przeszkody zapomocą kolejnych zmian sił roboczych, spożywanych za dnia i w nocy. Kolejność tych zmian może być przeprowadzona w rozmaity sposób, naprzykład część personelu robotniczego może w danym tygodniu pełnić służbę dzienną, w następnym nocną i t. d. Jak wiadomo, ten system, ten „płodozmian“ panował w okresie młodzieńczego rozkwitu angielskiego przemysłu bawełnianego i t. d. i między innemi kwitnie dziś w przędzalniach bawełny gubernji moskiewskiej. Ten 24-godzinny proces produkcji dziś jeszcze stosowany jest systematycznie w wielu dotychczas „wolnych“ gałęziach przemysłu Wielkiej Brytanji, między innemi w wielkich piecach, kuźniach, walcowniach i innych rękodzielniach metalurgicznych Anglji, Walji i Szkocji. Proces pracy trwa tam przeważnie, prócz 6 dwudziestoczterogodzinnych dni powszednich, także przez 24 godziny niedzieli. Personel robotniczy składa się z mężczyzn i kobiet, z dorosłych i z dzieci obojga płci. Wiek dziatwy i młodzieży przebiega całą. skalę wieku od 8 (a w poszczególnych wypadkach od 6) do 18 lat[62]. W niektórych zawodach również dziewczyny i kobiety pracują nocą razem z mężczyznami[63].
Niezależnie od ogólnego szkodliwego wpływu pracy nocnej[64], nieprzerwany, dwudziestoczterogodzinny proces produkcji przedstawia bardzo ponętną, sposobność do przedłużania nominalnego dnia roboczego. Naprzykład w poprzednio już wzmiankowanych, bardzo wyczerpujących gałęziach pracy oficjalny dzień roboczy wynosi dla każdego robotnika przeważnie 12 godzin dziennych lub nocnych. Ale praca nadmierna, przekraczająca te granice, jest w wielu wypadkach, według słów własnych angielskiego raportu urzędowego, „doprawdy straszliwą“ (truły fearful)[65]. „Żaden umysł ludzki“, czytamy, „uprzytomniając sobie ogrom pracy, wykonywanej według zeznania świadków przez chłopców 9—12-letnich, nie może nie dojść do nieuchronnego wniosku, że takie nadużywanie władzy rodziców i pracodawców nie powinno być dłużej dozwolone“[66].
„System, przy którym chłopcy wogóle pracują naprzemian dniem i nocą, prowadzi do haniebnego przedłużania dnia roboczego, zarówno podczas nawału pracy, jak przy zwykłym biegu rzeczy. Przedłużanie to jest w wielu wypadkach nietylko przerażające, lecz wręcz niewiarogodne. Zdarzać się musi, że w momencie zmiany z tej czy innej przyczyny zabraknie jednego czy drugiego chłopca. Wtedy jeden lub paru obecnych chłopców, którzy już swą dniówkę ukończyli, musi zastąpić nieobecnych. Jest to system tak powiszechnie znany, że dyrektor pewnej walcowni na moje zapytanie, w jaki sposób zastępuje nieobecnych chłopców, odpowiedział: wiem przecież, że i pan wie o tem, równie dobrze jak ja — i nie wstydził się przyznać do tego faktu“[67].
„W pewnej walcowni, gdzie nominalny dzień roboczy trwał od 6 rano do 5½ wieczór, chłopak pewien pracował przez 4 noce w każdym tygodniu conajmniej do 8½ wieczorem dnia następnego... i to w przeciągu 6 miesięcy“. „Inny chłopak, w wieku lat 9, pracował niekiedy po 3 dwunastogodzinne zmiany z rzędu, a w wieku lat 10, pracował niekiedy po 2 dni i 2 noce z rzędu“. „Trzeci, obecnie liczący lat 10, pracował od 6 rano do 12 w nocy przez trzy noce z rzędu, a w pozostałe dni do 9 wieczór“. „Czwarty, obecnie trzynastoletni, pracował przez cały tydzień od 6 popołudniu do 12 w południe dnia następnego, a czasem i przez 3 zmiany z kolei, naprzykład od poniedziałku rano do wtorku wieczór“. „Piąty, obecnie dwunastoletni, pracował w odlewni żelaza w Stavely od 6 rano do 6 wieczór w ciągu 14 dni; obecnie już nie jest zdolny do takiej pracy“. Jerzy Allinsworth, chłopiec dziewięcioletni: „Przyszedłem tu w zeszły piątek. Nazajutrz mieliśmy rozpocząć pracę o 3 rano. Pozostałem tu więc przez całą noc. Mieszkam o 5 mil [ang.] stąd. Spałem na podłodze, mając skórzany fartuch za posłanie, a kusą kurtkę za przykrycie. Przez dwa dni następne byłem tu o 6 rano. Tak, tu jest gorąco! Zanim tu przybyłem, pracowałem również przez rok cały przy wielkim piecu. Były to duże zakłady na wsi. I tam zaczynałem pracę w sobotę o 3 rano, ale mogłem przynajmniej sypiać w domu, bo było blisko. W inne dni zaczynałem pracę 0 b rano i kończyłem o 6 lub 7 wieczór“ — i t. d.[68]

Posłuchajmy teraz, jak kapitał sam ujmuje sprawę tego dwudziestoczterogodzinnego systemu. Przemilcza on, oczywiście wykroczenia tego systemu, nadużywanie go dla „okropnego“ 1 nieprawdopodobnego“ przedłużania dnia roboczego. Mówi on 0 tym systemie tylko w jego „normalnej“ postaci. „Panowie Naylor i Vickers, fabrykanci stali, zatrudniający od 600 do 700 osób, a w tej liczbie zaledwie 10% poniżej lat 18, a zkolei śród nich tylko 20 chłopców w pracy nocnej, wypowiadają się, jak następuje: „Chłopcy nie cierpią bynajmniej z powodu gorąca. Temperatura wynosi prawdopodobnie od 30 do 32 stopni Celsjusza... W kuźniach i w walcowniach robotnicy pracują na zmianę dniem i nocą, natomiast wszystkie inne warsztaty pracują tylko za dnia, od 6 rano do 6 wieczór. W kuźni praca trwa od dwunastej do dwunastej. Niektórzy robotnicy pracują zawsze nocą, nie przychodzą nigdy na pracę dzienną... Nie znajdujemy, aby dzienna lub nocna praca w różny sposób Wpływały na ich zdrowie (panów Naylora i Vickersa?), zapewne ludzie śpią lepiej, gdy zawsze odpoczynek wypada o tej samej porze, niż gdy się zmienia... Około 20 chłopców do lat 18 pracuje w nocnej zmianie. Nie moglibyśmy dać sobie rady (not well do) bez pracy nocnej chłopców do lat 18. Naszym zarzutem przeciw ustawie jest zwiększenie kosztów produkcji. Trudno o wykwalifikowanych robotników i kierowników, ale łatwo znaleźć chłopców, ilu się tylko zapragnie... Oczywiście, wobec niewielkiej liczby zatrudnionych przez nas chłopców, ograniczenie pracy nocnej miałoby dla nas niewielką wagę i znaczenie“[69].
Pan. J. Ellis, z firmy John Brown and Co., fabryki wyrobów żelaznych i stalowych, zatrudniającej 3000 mężczyzn i chłopców, przytem częściowo „dniem i nocą, na zmianę“, nawet przy ciężkiej pracy obrabiania żelaza i stali, oświadcza, że w stalowniach przy ciężkiej robocie na 2 mężczyzn przypada 1 lub 2 chłopców. Firma zatrudni, a około 500 chłopców poniżej lat 18, z czego około trzeciej części, czyli 170, poniżej lat 13. W sprawie zamierzonej zmiany ustawy pan Ellis tak się wypowiada: „Sądzę, że nie byłoby rzeczą bardzo naganną (very objectionable) zabronić osobom do lat 18 pracować ponad 12 godzin, na dobę. Ale nie sądzę, aby można dowieść, że zbyteczna jest praca nocna chłopców powyżej lat 12. Chętniej przyjęlibyśmy ustawę, zakazującą wogóle zatrudniania chłopców do lat 13, albo nawet do lat 15, aniżeli zakaz używania do pracy nocnej chłopców, już u nas zatrudnionych. Chłopcy ze zmiany dziennej muszą niekiedy przechodzić do zmiany nocnej, bo dorośli nie mogą bezustanku pracować nocą; rujnowałoby to ich zdrowie. Sądzimy jednak, że praca nocna, na zmianę co drugi tydzień, nie jest szkodliwa dla zdrowia (panowie Naylor i Vickers, zgodnie z pożytkiem swego przedsiębiorstwa, sądzili przeciwnie, że to nie stała praca nocna, lecz właśnie praca nocna na zmianę z dzienną jest szkodliwa dla zdrowia). Widzimy, że ludzie, zatrudnieni naprzemian w pracy dziennej i nocnej, są równie zdrowi, jak ci co tylko za dnia pracują... Naszym zarzutem przeciw zakazowi pracy nocnej chłopców do lat 18 jest wzrost wydatków, ale też jest to nasz jedyny motyw (co za cyniczna naiwność!). Sądzimy, że ten wzrost wydatków byłby większy, niżby interes (the trade) mógł znieść bez uszczerbku dla swego powodzenia (as the trade with due regard to is being successfully carried out could fairly bear! — co za nadęty frazes!). Robotników jest tu mało i przy tego rodzaju ograniczeniach mogłoby ich zabraknąć (to znaczy, że Ellis, Brown and Co. znaleźliby się w tem przykrem położeniu, że musieliby opłacać pełną wartość siły roboczej)“[70].
Fabryki żelaza i stali „Cyklop“, należące do panów Cammell and Co., prowadzone są na równie szerokiej stopie, jak opisane powyżej zakłady John Brown and Co. Dyrektor zarządzający doręczył na piśmie swe zeznania rządowemu komisarzowi White’owi, ale później uznał za stosowne ukryć rękopis, zwrócony mu do przejrzenia. Atoli pan White ma dobrą pamięć; przypomina sobie doskonale, że ci panowie cyklopi uznawali zakaz pracy nocnej dzieci i młodzieży za „rzecz niemożliwą; równałoby to się zatrzymaniu ich fabryk“, a jednak przedsiębiorstwo ich liczy mało co ponad 6% chłopców do lat 18 i zaledwie 1% do lat 13![71].
W tym samym przedmiocie oświadcza pan E. F. Sanderson z firmy Sanderson, Bros and Co., kuźnie i walcownie stali w Atterclife: „Wielkie trudności wynikłyby z zakazu pracy nocnej chłopców do lat 18; główną trudność stanowiłoby powiększenie kosztów, będące koniecznym wynikiem zastępowania pracy chłopięcej pracą dorosłych. Trudnoby mi orzec, ileby to wyniosło, ale zapewne nie tyle, aby fabrykant mógł podnieść cenę stali, a zatem strata spadłaby na niego, bo ludzie nasi (co za lud przekorny!) naturalnie nie zgodziliby się ponieść tej straty“. Pan Sanderson nie wie, ile płaci dzieciom, ale „może to wynieść na głowę od 4 do 5 szylingów tygodniowo... Praca chłopięca jest tego rodzaju, że wogóle („generally“ — oczywiście niezawsze „w szczególe“) siła chłopięca właśnie dla niej wystarcza, a zatem żadna korzyść, płynąca:z Większej siły męskiej, nie zrównałaby tej straty, z wyjątkiem tych niewielu wypadków, gdy metal jest bardzo ciężki. Dorosłym też wcaleby się nie uśmiechało nie mieć chłopców na swe rozkazy, gdyż dorośli mężczyźni są mniej posłuszni. Prócz tego chłopcy muszą wcześnie zaczynać pracę, aby poznać swe rzemiosło. Ograniczenie pracy chłopców do godzin dziennych nie służyłoby temu celowi“. A to dlaczego? Dlaczego chłopcy nie mogą uczyć się za dnia swego rzemiosła? Pańskie motywy? „Ponieważ mężczyźni, którzy naprzemian tydzień pracują w dzień, a tydzień w nocy, byliby pozbawieni chłopców swej zmiany przez połowę czasu, a przez to straciliby połowę zysku, który z nich ciągną. Wskazówki, które otrzymują od nich chłopcy, są tym chłopcom poczytane za część płacy roboczej, a więc pozwalają dorosłym korzystać z taniej pracy chłopięcej. Każdy mężczyzna straciłby połowę swego zysku“. (Innemi słowy, panowie Sandersonowie musieliby część płacy roboczej dorosłych mężczyzn wykładać z własnej kieszeni, zamiast opłacać ją nocną pracą chłopców. Zysk panów Sandersonów zmniejszyłby się nieco z tego powodu, i to jest dla Sandersonów słuszny motyw, ażeby chłopcy nie mogli uczyć się za dnia swego rzemiosła[72]. Poza tem zwaliłoby to na mężczyzn dorosłych, obecnie luzowanych przez chłopców, cały ciężar stałej pracy nocnej, którejby nie wytrzymali. Krótko mówiąc, trudności byłyby tak wielkie, że prawdopodobnie doprowadziłoby to do zupełnego zniesienia pracy nocnej. „Co się tyczy samej produkcji stali“, powiada E. F. Sanderson, „nie czyniłoby to żadnej różnicy, ale...“ Ale panowie Sandersonowie mają coś więcej do roboty, niż wyrabianie stali. Wyrób stali jest tylko pretekstem dla wyrabiania zysku. Piece hutnicze, walcownie i t. d., budynki, maszyny, żelazo, węgiel i t. d. nie są tylko po to, aby się zamieniały w stal. Są po to, aby wchłaniały wartość dodatkową, a wchłoną jej oczywiście więcej w ciągu 24 godzin, niż w ciągu 12. Na mocy praw boskich i ludzkich dają one Sandersonom przekaz na czas roboczy pewnej liczby rąk w ciągu całych 24 godzin doby, a tracą charakter kapitału, czyli stają się dla Sandersonów czystą stratą, skoro tylko czynność wchłaniania pracy ulega przerwie. „Ależ wtedy ponieślibyśmy straty na tak wielu kosztownych maszynach, które byłyby przez połowę czasu nieczynne, a dla wytworzenia takiej wielkiej masy produktów, jaką przy obecnym systemie możemy wytwarzać, musielibyśmy podwoić rozmiary naszych warsztatów i ilość maszyn, co podwoiłoby nakład kapitału“. Dlaczegóż jednak właśnie Sandersonowie roszczą pretensję do przywileju wobec innych kapitalistów, którzy mogą korzystać tylko z dziennej pracy, i których budowle, maszyny i surowce mają być zatem „nieczynne“ w nocy? „To prawda, odpowiada E. F. Sanderson imieniem wszystkich Sandersonów, „to prawda, że tę stratę z powodu bezczynności maszyn ponoszą wszystkie fabryki, pracujące tylko za dnia. Ale w naszym wypadku zachodzi dodatkowa strata na piecach hutniczych. Jeśli je utrzymujemy w ruchu, to marnujemy paliwo (zamiast tego obecnie marnuje się życie robotnika), a jeśli je gasimy, to tracimy potem czas na rozpalanie i doprowadzanie do właściwego stopnia temperatury (podczas gdy pozbawienie snu nawet ośmiolatków jest zyskiem na czasie roboczym dla rodu Sandersonów) a i samym piecom szkodzą, zmiany temperatury“ (podczas gdy piecom tym nie szkodzą zmiany nocnej i dziennej pracy)[73].

5. Walka o normalny dzień roboczy. Ustawy przymusowe o przedłużeniu dnia roboczego w okresie od połowy wieku 14-go do końca wieku 17-go.

„Cóż to jest dzień roboczy?“ Jak długi jest czas, w ciągu którego kapitał może spożywać siłę roboczą, której wartość dzienną opłaca? Jak daleko może być przedłużony dzień roboczy poza granice czasu pracy, niezbędnego dla odtworzenia samej siły roboczej? Widzieliśmy, jak kapitał odpowiada na te pytania: dzień roboczy liczy całe 24 godziny doby, z wyjątkiem tych niewielu godzin wypoczynku, bez których siła robocza staje się bezwzględnie niezdolną, do dalszej służby. Przedewszystkiem rozumie się samo przez się, że robotnik przez całe swe życie jest tylko siłą roboczą i niczem więcej, że przeto cały jego czas rozporządzalny jest z przyrodzenia i z prawa czasem roboczym, a więc winien służyć samopomnażaniu wartości kapitału. Czas potrzebny człowiekowi dla wykształcenia, dla duchowego rozwoju, dla wykonywania czynności społecznych, dla życia towarzyskiego, dla swobodnego korzystania ze swych sił fizycznych i duchowych, nawet świąteczny wypoczynek niedzielny — i to w kraju, święcącym dzień święty[74] — to czyste bzdury! Ale w swej bezgranicznej ślepej żądzy, w swym wilczym głodzie pracy dodatkowej kapitał przekracza maksymalne, nietylko moralne, lecz czysto fizyczne granice dnia roboczego. Przywłaszcza on sobie czas niezbędny dla wzrostu, rozwoju ciała i utrzymania go przy zdrowiu. Rabuje czas, potrzebny do wchłaniania czystego powietrza i światła słonecznego. Urywa czas posiłku i wciela go, skoro tylko może, do czasu trwania produkcji. Daje więc pokarm robotnikowi, jako zwykłemu środkowi produkcji, jak daje węgiel kotłowi parowemu, a maź lub oliwę maszynie. Zdrowy sen, potrzebny do gromadzenia, odnawiania i odświeżania siły żywotnej, sprowadza do tylu godzin odrętwienia, ile trzeba, aby przywrócić życie organizmowi doszczętnie wyczerpanemu. Nie zachowanie normalne siły roboczej określa tu granicę dnia roboczego, lecz przeciwnie możliwie największe wydatkowanie dzienne tej siły, chociażby nawet najbardziej gwałtowne, niezdrowe i męczące, określa granicę wypoczynku robotnika. Kapitał nie pyta o długość życia siły roboczej. Interesuje go jedynie i wyłącznie maximum siły roboczej, którą można uruchomić w ciągu jednego dnia roboczego. Cel ten osiąga, skracając długość życia siły roboczej, jak chciwy gospodarz powiększa plon, wyjaławiając ziemię.
Produkcja kapitalistyczna, która w swej istocie jest wytwarzaniem wartości dodatkowej, wchłanianiem pracy dodatkowej, wraz z przedłużaniem dnia roboczego prowadzi więc nietylko do zwyrodnienia ludzkiej siły roboczej, okradanej z normalnych warunków moralnych i fizycznych swego rozwoju i swej działalności. Prowadzi również do przedwczesnego wyczerpywania, zamierania samej siły roboczej[75]. Przedłuża ona czas pracy robotnika w danym okresie, skracając jego życie.
Ale wartość siły roboczej zawiera w sobie wartość towarów, niezbędnych dla reprodukcji robotnika, czyli dla rozmnażania klasy robotniczej. A więc skoro nienaturalne przedłużenie dnia roboczego, do którego kapitał nieuchronnie zmierza w bezgranicznem dążeniu do samopomnażania, skraca życie poszczególnych robotników, a przez to czas trwania ich siły roboczej, to staje się niezbędnem szybsze zastępowanie zużytej siły roboczej, czyli wzrasta koszt reprodukcji tej siły, zupełnie tak samo, jak cząstka wartości maszyny, podlegająca codziennej reprodukcji, jest tem większa, im szybciej się maszyna zużywa. A więc mogłoby się zdawać, że własny interes kapitału skłania go do ustalania normalnego dnia pracy.
Właściciel niewolników kupuje sobie robotnika tak, jak kupuje konia. Wraz z niewolnikiem traci kapitał, który musi być zastąpiony zapomocą nowego zakupu na targowisku niewolników. Ale „choć pola ryżowe Georgji i trzęsawiska Missisipi wywierają niszczący i zgubny wpływ na organizm ludzki, to jednak marnowanie życia ludzkiego nie jest tak wielkie, aby go nie mogły powetować rojne hodowle niewolników w Wirginji i Kentucky. Względy ekonomiczne dawały niejaką gwarancję ludzkiego traktowania niewolników, dopóki w interesie pana leżało oszczędzanie niewolnika, ale po wprowadzeniu handlu niewolnikami względy te stały się, przeciwnie, powodem najbardziej bezwzględnego wycieńczania niewolników, gdyż odkąd można było na miejsce danego niewolnika postawić innego, dostarczonego przez hodowcę murzynów, długotrwałość życia niewolnika stała się mniej ważną od jego wydajnością dopóki żyje. Jest więc regułą gospodarki niewolniczej w krajach importujących niewolników, że najskuteczniejsza oszczędność polega na wyciśnięciu z bydła ludzkiego (human chattle) jak największej masy pracy w jaknajkrótszym czasie. Właśnie w plantacjach strefy podzwrotnikowej, gdzie zysk roczny nieraz równa się całkowitemu kapitałowi plantacji, życie murzyna bywa poświęcane najbezwzględniej. Rolnictwo Indyj Zachodnich, kolebka odwieczna bajecznych fortun, wchłonęło miljony istot rasy afrykańskiej. Za dni naszych widzimy na Kubie, której dochody liczone są na miljony, której plantatorzy są istnymi książętami, że co roku spora część klasy niewolniczej ginie nietylko z powodu ohydnego odżywiania, oraz ciągłego i zabójczego maltretowania, lecz również z powodu powolnej męki przepracowania, braku snu i wytchnienia”[76].
Mutato nomine de te fabuła narratur! [Pod zmienionem imieniem o tobie w bajce mowa]. Zamiast handel niewolnikami czytaj rynek pracy, zamiast Kentucky i Wirginja — Irlandja i okręgi rolnicze Anglji, Szkocji i Walji, zamiast Afryka — Niemcy! Widzieliśmy już, jak przepracowanie dziesiątkuje piekarzy londyńskich, a jednak londyński rynek pracy jest stale przepełniony niemieckimi i innymi kandydatami do tej zabójczej pracy piekarskiej. Garncarstwo, jak już o tem była mowa, należy do zawodów o najkrótszem życiu robotnika. Czy brak przez to garncarzy? Jozjasz Wedgwood, wynalazca nowożytnego garncarstwa, sam z pochodzenia zwykły robotnik, oświadczył w roku 1785 wobec Izby Gmin, że cały ten przemysł zatrudnia od 15 do 20 tysięcy osób[77]. W roku 1861 ludność samych tylko ośrodków miejskich tego przemysłu w Wielkiej Brytanji wynosiła 101.302 osoby. „Przemysł bawełniany liczy lat 90... W ciągu trzech pokoleń narodu angielskiego przemysł ten pochłonął dziewięć pokoleń robotniczych”[78]. Coprawda, w pewnych okresach gorączkowego ożywienia rynek pracy wykazywał bardzo poważne luki. Naprzykład w r. 1834. Ale panowie fabrykanci zaproponowali Poor Law Commissdoners [komisarzom opieki nad ubogimi], aby wysłali „nadmiar ludności” z okręgów rolniczych na północ, gdzie — według wyjaśnienia — „fabrykanci wchłoną go i spożyją”[79]. Były to ich najwłaśniejsze słowa. „Za zgodą Poor Law Commissioners wysłano agentów do Manchesteru. Sporządzono listy robotników rolnych i powierzono je tym agentom. Fabrykanci rzucili się do biur i wybrali sobie, co im było potrzeba, poczem wysłano te rodziny z południa Anglji. Te paki ludzi, z frachtami, jak paki towaru, wysłano kanałami i furgonami — niektórzy powlekli się piechotą i Wielu z nich, zgubiwszy drogę, błądziło w okręgach przemysłowych, cierpiąc głód. Rozwinęła się z tego cała gałąź handlu. Izbie Gmin trudno będzie w to uwierzyć. Ten handel regularny, to kupczenie mięsem ludzkiem trwało sobie w najlepsze^ ludzie ci byli kupowani przez agentów menczesterskich i sprzedawani fabrykantom menczesterskim równie dobrze jak murzyni plantatorom bawełny w stanach południowych. Rok 1860 był punktem kulminacyjnym przemysłu bawełnianego... Brakło znowu rąk do pracy. Fabrykanci znów się zwrócili do tak zwianych „agentów mięsa”, a ci zlustrowali duny [wydmy nadbrzeżne] Dorsetu, wzgórza Devonu i równiny Wiltsu, lecz nadmiar ludności był już spożyty”. „Bury Guardian“ jął się uskarżać, że po zawarciu traktatu handlowego francusko-angielskiego możnaby zatrudnić 10 tysięcy „rąk“ dodatkowych, a niebawem potrzebaby jeszcze dalszych 30 lub 40 tysięcy. Gdy „agenci mięsa“ i ich pomocnicy w roku 1860 przetrząsnęli prawie bez rezultatu okręgi rolnicze, delegacja fabrykantów zwróciła się do p. Villiersa, prezesa Poor Law Board [Głównego Urzędu Opieki nad ubogimi], z podaniem, aby znów przyzwolił na dostawę ubogiej dziatwy oraz sierot z workhouse’ów [domów roboczych][80].
Naogół doświadczenie wskazuje kapitaliście, że istnieje pewien stały nadmiar ludności, to znaczy nadmiar w stosunku do każdorazowej potrzeby kapitału pomnażania swej wartości, choć nadmiar ten składa się z pokoleń ludzkich zdegenerowanych, rychło starzejących się, szybko wypierających się nawzajem, zrywanych — że się tak wyrażę — zanim dojrzeją[81]. Z drugiej strony jednak doświadczenie wskazuje bystremu postrzegaczowi, jak szybko i głęboko produkcja kapitalistyczna, historycznie datująca ledwie od wczoraj, podcina u korzenia siłę żywotną ludu; jak tylko dopływ wyrosłych śród przyrody, żywotnych elementów ze wsi powstrzymuje zwyrodnienie ludności przemysłowej i jak nawet robotnicy rolni poczynają się wyradzać, pomimo świeżego powietrza oraz pomimo wszechwładnie śród nich panującej zasady doboru naturalnego, pozwalającej dojrzewać tylko jednostkom najsilniejszym[82]. Kapitał, który ma tak „słuszne powody”, aby zaprzeczać cierpieniom spółczesnego mu pokolenia robotników, w swej działalności praktycznej równie mało uwzględnia perspektywę przyszłego zwyrodnienia ludzkości, a w konsekwencji nieuniknionego wyludnienia, jak możliwość upadku ziemi na słońce. Przy każdym szwindlu akcyjnym każdy wie, że burza nadejdzie, ale jednak łudzi się, że piorun ugodzi w sąsiada, a on sam zdąży przedtem zgarnąć złoty deszcz i ukryć go w bezpiecznem miejscu. Après moi le déluge! [po mnie potop!] — jest hasłem każdego kapitalisty i każdego pań- stwa kapitalistycznego. Kapitał nie liczy się więc ze zdrowiem i z życiem robotnika, o ile go społeczeństwo do tego nie zmusza[83]. Wobec skarg na zwyrodnienie fizyczne i duchowe na śmierć przedwczesną, na mękę przepracowania, kapitał odpowiada: miałażby nas ta męka boleć, skoro pomnaża naszą uciechę[84] [zysk]? Naogół zresztą nie zależy to również od dobrej lub złej woli pojedynczego kapitalisty. Wolna konkurencja sprawia, ze nieodłączne prawa produkcji kapitalistycznej przybierają wobec pojedynczego kapitalisty postać przymusowego prawa zewnętrznego[85].
Ustalenie normalnego dnia roboczego jest wynikiem wiekowej walki pomiędzy kapitalistą a robotnikiem. Jednak dzieje tych walk ukazują nam dwa przeciwne prądy. Porównajmy naprzykład spółczesne angielskie ustawodawstwo fabryczne z angielskiemi ustawami robotniczemi [statutes of labourers] od 14-go aż do połowy 18-go wieku[86]. Podczas gdy nowożytna ustawa fabryczna zmusza do skrócenia dnia roboczego, tamte ustawy usiłują, przedłużać go przemocą.. Jednak wymagania kapitału w jego okresie embrjologicznym, t. j. w okresie kiedy kapitał tworzy się dopiero, a więc kiedy zabezpiecza sobie prawo do wchłaniania dostatecznej ilości pracy dodatkowej nietylko mocą stosunków czysto ekonomicznych, lecz również zapomocą poparcia władzy państwowej, wymagania te są całkiem skromne w porównaniu z ustępstwami, które kapitał w wieku dojrzałym zmuszony jest czynić, opierając się i zrzędząc. Trzeba było całych stuleci, aby „wolny” robotnik, pod wpływem rozwoju produkcji kapitalistycznej zgodził się dobrowolnie (to znaczy pod przymusem społecznym) zaprzedać cały czynny okres swego życia, a nawet samą swą zdolność do pracy za cenę środków zwykłego utrzymania, zanim zgodził się sprzedawać swe pierworództwo za misę soczewicy. Jest więc rzeczą naturalną, że owo przedłużenie dnia roboczego, które kapitał od połowy 14-go do końca 17-go wieku stara się przy pomocy władzy państwowej narzucić pełnoletniemu robotnikowi, zbiega się mniej więcej z granicą czasu pracy, którą w drugiej połowie 19-go wieku władza państwowa gdzieniegdzie zakreśla zamianie krwi dziecięcej w kapitał. Ta granica prawna pracy dzieci do lat 12, która dziś została zaprowadzona, naprzykład w Massachusetts, najwolniejszym do niedawna stanie republiki północno-amerykańskiej, w Anglji jeszcze w połowie 17-go wieku była normaW ną granicą dnia roboczego krzepkich rzemieślników, barczystych parobków i rosłych kowali[87].
Bezpośrednim pretekstem (nie przyczyną, bo ustawodawstwo tego rodzaju trwało przez wieki bez tego pretekstu), wydania pierwszego „Statute of labourers“ (Edwarda III, r. 1349, panowania 23) była zaraza morowa, która zdziesiątkowała ludność do tego stopnia, że jak pewien pisarz torysowiski [konserwatywny] powiada: „Trudność najęcia robotnika za rozsądną cenę (to znaczy za cenę, która by pozostawiła przedsiębiorcy „rozsądną ilość pracy dodatkowej) stała się zaiste nie do zniesienia[88]. To też „rozsądne“ płace robocze zostały podyktowane pod przymusem prawa, tak samo jak granica dnia roboczego. Ten ostatni punkt, który nas tu wyłącznie interesuje, jest powtórzony w Statucie z r. 1496 (za Henryka VII). Dzień roboczy dla wszystkich rzemieślników (artificers) i robotników rolnych miał wówczas co jednak nigdy nie zostało przeprowadzone — od marca do września trwać od 5 rano do 7 lub 8 wieczór, ale godziny posiłków wynosiły: godzinę na śniadanie, 1½ godziny na obiad i pół godziny na podwieczorek — a zatem właśnie dwa razy tyle, co według ustawy fabrycznej dziś obowiązującej[89]. W zimie praca miała trwać od 5 rano do zmierzchu z temi samemi przerwami. Statut Elżbiety z r. 1562, tyczący wszystkich robotników, „najętych za płacę dzienną lub tygodniową”, nie narusza długości dnia roboczego, stara się jednak ograniczyć przerwy do 21½ godzin latem i do 2 zimą. Obiad miał trwać tylko godzinę, a „półgodzinna drzemka popołudniowa“ miała być dozwolona tylko od połowy maja do połowy sierpnia. Za każdą godzinę nieobecności strącano z płacy 1 pensa [około 15 groszy]. W praktyce jednak położenie robotników było o wiele pomyślniejsze, niż w księdze statutów. Ojciec ekonomji politycznej, a do pewnego stopnia wynalazca statystyki, William Petty, powiada w piśmie swem, ogłoszeniem w ostatniem trzydziestoleciu 17-go wieku: „Robotnicy (labouring men, co podówczas oznaczało tylko robotników rolnych) pracują 10 godzin dziennie i w ciągu tygodnia spożywają 20 posiłków, a mianowicie po 3 w dni powszednie, a 2 w niedzielę. Widzimy stąd jasno, że gdyby zgodzili się pościć w piątek wieczór, oraz spożywać obiad w 1½ godziny, podczas gdy obecnie zużywają nań 2 godziny, od 11 do 1 w południe, gdyby więc pracowali o dłużej, a spożywali o 1/20 mniej, to możnaby stąd pokryć dziesiątą część wspomnianych wyżej podatków“[90]. Czyż dr. Andrew Ure nie miał racji wołać, że projekt ustawy o 12-godzinnym dniu pracy z r. 1833 jest powrotem do epoki ciemnoty? Niewątpliwie, przepisy statutów oraz te, o których Petty wspomina, tyczyły i „apprentices“ (terminatorów). Ale jak stały sprawy z pracą dziecięcą jeszcze w końcu 17-go wieku, o tem możemy wnosić z następującej skargi: „Młodzież nasza, tu w Anglji, nic nie robi, aż do czasu, gdy rozpoczyna termin i dlatego później potrzeba jej naturalnie wiele czasu — 7 lat — aby wykształcić się na doskonałych rzemieślników“. Natomiast czytamy pochwały dla Niemiec, ponieważ tam dzieci niemal od kolebki przynajmniej „choć troszeczkę wprawiają się do roboty“[91].
Jeszcze przez większą część 18-go wieku, aż do epoki wielkiego przemysłu, kapitałowi angielskiemu nie udawało się owładnąć całym tygodniem robotnika wzamian za wypłatę tygodniową wartości siły roboczej; robotnicy rolni stanowią tu wyjątek. Okoliczność, że robotnicy mogli wyżyć cały tydzień za czterodniową płacę, nie wydawała im się dostatecznym powodem, aby i pozostałe dwa dni pracować na kapitalistę Jedna część ekonomistów angielskich, pozostająca w służbie kapitału, oskarżała namiętnie robotników o samolubstwo, druga część broniła robotników. Posłuchajmy naprzykład polemiki pomiędzy Postlethwaytem (którego słownik handlowy cieszył się wówczas taką samą sławą, jak dziś podobne dzieła Mac Cullocha i Mac Gregora) a cytowanym już wyżej autorem „Essay on trade and commerce“[92].
Postlethwayt powiada między innemi: „W konkluzji tych nielicznych u wag nie mogę pominąć milczeniem oklepanego, a z nazbyt wielu ust padającego frazesu, że skoro robotnik (industrious poor) może w ciągu 5 dni zarobić dość, aby wyżyć, to nie chce pracować całych 6 dni. Stąd wysnuwany jest wniosek, że koniecznem jest zapomocą podatków lub w jakiś inny sposób podnieść cenę niezbędnych nawet środków utrzymania, aby zmusić rzemieślnika lub robotnika z rękodzielni do nieprzerwanej sześciodniowej pracy tygodniowej. Niechaj wolno mi będzie być innego zdania, niż ci wielcy politycy, którzy kruszą kopję o wieczystą niewolę ludności robotniczej („the perpetual slavery of the working people“) naszego królestwa; zapominają oni o przysłowiu: „All work and no play“ [makes Jack a dull boy, sama praca bez zabawy czyni Maćka głupim]. Czyż Anglicy nie chełpią się inteligencją i zręcznością swych rzemieślników i robotników rękodzielniczych, którzy dotychczas zjednali towarowi angielskiemu powszechne zaufanie i wziętość? Czemu to zawdzięczamy? Zapewne niczemu innemu tylko usposobieniu naszego ludu roboczego, który umie się rozerwać. Gdyby nasi robotnicy zmuszeni byli przez rok okrągły pracować po 6 dni w tygodniu, odrabiając wciąż tę samą robotę, to umysł ich przytępiłby się i z ludzi bystrych i zręcznych staliby się niedołęgami. Czyżby nasi robotnicy W tem niewolnictwie wiecznem nie utracili swej sławy, zamiast ją utrzymać? Jakiejż to umiejętności moglibyśmy się spodziewać po tak maltretowanych zwierzętach (hard driven animals?...). Wielu z nich wykonywa tyle pracy w ciągu 4 dni, co Francuz w ciągu 5 lub 6. Gdyby jednak Anglicy musieli wiecznie pracować, jak galernicy, to należałoby się obawiać, że zwyrodnieliby (degenerate) bardziej jeszcze od Francuzów. Gdy lud nasz słynie ze swej waleczności podczas wojny, to czyż nie powiadamy, że zawdzięcza to nietylko dobremu rozbefowi i pudyngowi angielskiemu, lecz jednocześnie i w niemniejszym stopniu również naszemu duchowi wolności konstytucyjnej. A dlaczegożby większa inteligencja, energja i sprawność naszych rzemieślników i rękodzielników nie miała być następstwem wolności, która pozwala im na rozrywkę, zgodną z ich usposobieniem? Spodziewam się, że nigdy nie utracą, oni tych przywilejów ani też dobrobytu, którym zawdzięczają, zarówno swą dzielność w pracy, jak swe męstwo w boju“[93].
Odpowiada na to autor „Essay on trade and commerce”:
„Jeśli święcenie siódmego dnia tygodnia jest urządzeniem boskiem, to wynika stąd, że pozostałe dni tygodnia należą do pracy (chce on powiedzieć: do kapitału — jak to zaraz zobaczymy), a więc nie można nazywać okrucieństwem przymusowego przestrzegania przykazania bożego... że ludzkość naogół jest skłonna do gnuśności i bierności, o tem nas przekonywa fatalne doświadczenie z naszym motłochem rękodzielniczym, który pracuje przeciętnie nie więcej niż 4 dni w tygodniu, z wyjątkiem gdy drożeją środki utrzymania... Przypuśćmy, że buszel pszenicy wyobraża wszystkie środki utrzymania robotnika, że kosztuje 5 szylingów i że robotnik zarabia szylinga dziennie. W takim wypadku niema on potrzeby pracować więcej, niż 5 dni w tygodniu; wystarczą zaś 4 dni, jeżeli buszel kosztować będzie 4 szylingi... Ponieważ jednak płaca robocza w królestwie naszem wynosi o wiele więcej, aniżeli cena środków utrzymania, przeto robotnik rękodzielniczy, pracujący 4 dni, posiada nadmiar pieniędzy, dzięki któremu może próżnować przez resztę tygodnia... Spodziewam się, że powiedziałem dość, aby wyjaśnić, że umiarkowana praca w ciągu 6 dni tygodnia nie jest niewolą. Tak pracują nasi robotnicy rolni, którzy według wszelkich oznak, są najszczęśliwszymi z robotników (labouring poor)[94]; a Holendrzy tak samo pracują w rękodzielniach i wydają się narodem bardzo szczęśliwym. Tak samo pracują Francuzi, o ile im w tem nie przeszkadzają liczne święta[95].... Ale nasz motłoch wbił sobie w głowę tego ćwieka, że Anglicy mają dziedziczny przywilej korzystania z większej wolności i samodzielności, niż robotnicy jakiegokolwiek innego kraju w Europie. Otóż idea ta jest dość użyteczna, dopóki zagrzewa do boju naszych żołnierzy; ale im mniej nią. nasiąkną robotnicy rękodzielń, tem lepiej dla nich samych i dla państwa. Robotnicy nie powinni nigdy uważać się za niezależnych od swych przełożonych („independent ot their superiors“)... Jest rzeczą nadzwyczaj niebezpieczną podburzać motloch w kraju przemysłowym, jak nasz właśnie, gdzie może siedem ósmych całej ludności nie posiada żadnej lub prawie żadnej własności[96]. Uzdrowienie nie będzie zupełnem, dopóki nasi ubodzy, zatrudnieni w przemyśle, nie zgodzą się pracować 6 dni za tę samą sumę, którą dziś stanowi ich czterodniowy zarobek[97]. W tym celu, a także dla „wytrzebienia lenistwa, rozpusty i romantycznych mrzonek o wolności“, jakoteż dla „zmniejszenia podatku na ubogich, pobudzenia ducha przemysłowego i zmniejszenia kosztu robocizny w rękodzielniach“, nasz wierny rycerz kapitału proponuje wypróbowany środek, aby tych robotników, którzy zwracają się o wsparcie do dobroczynności publicznej, słowem pauprów [biedaków] zamykać w „idealnym domu roboczym“ (an ideał workhouse). „Dom taki ma być uczyniony domem postrachu (house of terror)“[98]. W tym „domu postrachu“, w tym ideale domu roboczego dzień pracy winien trwać 14 godzin, tak aby wraz z dostatecznemi przerwami na posiłki pozostawało niemniej niż 12 pełnych godzin pracy[99].

12 godzin pracy w „idealnym domu roboczym“, w „domu postrachu“ z r. 1770! A w 63 lata później, w roku 1833, gdy parlament angielski w czterech gałęziach przemysłu fabrycznego, ograniczył do 12 pełnych godzin pracy dzień roboczy dla dziatwy od lat 13 do 18, wydawało się, że dla przemysłu angielskiego nastał dzień Sądu Ostatecznego! W roku 1852, gdy L. Bonaparte, aby znaleźć oparcie w burżuazji, chciał naruszyć ustawowy dzień pracy, francuski lud roboczy jednogłośnie zawołał„Ustawa, skracająca dzień roboczy do 12 godzin, jest jedynem dobrem, które nam pozostało po ustawodawstwie republikańskiem“[100]. W Zurychu ograniczono pracę dzieci powyżej lat 10 do 12 godzin; w Aargau w r. 1862 pracę dzieci od lat 13 do 16 zmniejszono z 12½ do 12 godzin; w Austrji w r. 1860 dla dzieci 16 lat również do 12 godzin”[101]. Co za „postęp od r. 1770, zawołałby Macaulay z „exultation“!
„Dom postrachu“ dla biedaków, który w r. 1770 był dopiero marzeniem kapitalistycznej duszy, w niewiele lat później wznosi się już jako olbrzymi „dom roboczy“ dla samych robotników przemysłowych. Przybiera miano fabryki. A tym razem ideał blednie wobec rzeczywistości.

6. Walka o normalny dzień pracy. Ustawy o przymusowem ograniczeniu czasu pracy. Angielskie ustawodawstwo fabryczne w latach 1833—1864.

Po całych stuleciach usiłowań kapitału, aby doprowadzić dzień roboczy do jego normalnych granic maksymalnych i aby przedłużyć go potem dalej jeszcze, aż do przyrodzonej granicy dnia dwunastogodzinnego[102], nastąpił wreszcie, z chwilą narodzin wielkiego przemysłu w ostatniem trzydziestoleciu 18-go wieku, przewrót gwałtowny i szybki jak lawina. Zburzone zostały wszelkie szranki, ustalone przez przyrodę i obyczaj, wiek i płeć, dzień i noc. Nawet pojęcia dnia i nocy, w dawnych statutach nacechowane chłopską prostotą, tak się rozpłynęły, że w r. 1860 sędzia angielski zdobywać się musi na iście talmudyczną subtelność aby „prawomocnie’1 orzec, co jest dniem, a co nocą[103]. Kapitał święcił istne orgje.
Zaledwie klasa robotnicza, ogłuszona zgiełkiem produkcji, znowu przyszła niejako do siebie, natychmiast jęła okazywać opór, przedewszystkiem w ojczyźnie wielkiego przemysłu, w Anglji. Lecz w ciągu trzech dziesięcioleci wydarte przez nią ustępstwa pozostawały na papierze. Parlament wydał w latach 1802 1833 pięć ustaw robotniczych, był jednak tak sprytny, że nie ’ udzielił ani szeląga na ich wykonanie przymusowe, na niezbędny personel urzędniczy i tak dalej[104]. Ustawy te pozostały martwą, literą. „Faktem jest, że przed ustawą z r. 1833 dzieci i młodociani bywali zamęczani pracą (were worked) przez całą noc albo przez cały dzień, albo przez całą dobę ad libitum [zależnie od chęci] przedsiębiorców“[105].
Normalny dzień pracy w przemyśle nowożytnym datuje dopiero od ustawy fabrycznej z r. 1833, rozciągającej się na przemysł bawełniany, wełniany, lniany i jedwabny. Nic lepiej nie charakteryzuje ducha kapitału, niż historja angielskiego ustawodawstwa fabrycznego w latach 1833—1864!
Ustawa z r. 1833 głosi, że zwykły dzień roboczy winien się zaczynać o 5½ rano i kończyć o 8½ wieczór, i że w granicach tego 15-godzinnego okresu ma być dozwolone zatrudnianie młodzieży (to znaczy osób od lat 13 do 18) o każdej porze, z tem jednak zastrzeżeniem, że jeden i ten sam młodociany nie ma w ciągu dnia pracować więcej niż 12 godzin z wyjątkiem niektórych wypadków, specjalnie w ustawie przewidzianych. Szósty rozdział ustawy stanowi, „że każdej takiej osobie, której dzień roboczy jest ograniczony, należy pozostawić w ciągu każdego dnia przerwy na posiłek, wynoszące conajmniej ½ godziny. Zatrudnianie dzieci do lat 9, z wyjątkiem, o którym później, zostało zakazane, praca dzieci od 9 do 13 lat została ograniczona do 8 godzin dziennie. Praca nocna, przez którą ustawa ta rozumie pracę od 8½ wieczór do 5½ rano, została zakazana wszystkim osobom od lat 9 do 18.
Ustawodawcy byli tak dalecy od tego, aby naruszać wolność wysysania dojrzałej siły roboczej przez kapitał czyli, jak oni to nazywali, „wolność pracy“, że stworzyli w tym celu własny system, mający zapobiec tak przerażającym konsekwencjom ustawy fabrycznej.
„Wielkiem złem systemu fabrycznego przy jego dzisiejszej organizacji“, głosi pierwsze sprawozdanie centralnej rady komisji, z dn. 25 czerwca 1833 r., „jest to, że stwarza konieczność przedłużania pracy dziecięcej aż do zrównania jej z maksymalnym dniem roboczym dorosłych. Jedynym środkiem, aby złu temu zapobiec, nie ograniczając jednak pracy dorosłych, z czego wynikłoby zło gorsze, niż to, które chcemy usunąć — wydaje się plan zatrudniania dwóch zmian dzieci“.
„Plan“ ten został wykonany pod nazwę, „systemu zmian“ („system of relays“, wyraz relay w języku angielskim, podobnie jak we francuskim, oznacza zmianę koni pocztowych na różanych stacjach), w ten sposób, że naprzykład jedną, zmianę dzieci od lat 9 do 13 zaprzęgają do pracy od 5½ rano do 1½ popołudniu, a drugą od 1½ popołudniu do 8½ wieczór.
Ale i tę pigułkę ozłocono panom fabrykantom, aby wynagrodzić ich za bezczelne lekceważenie wszystkich ustaw o pracy dziecięcej, wydanych w ciągu ostatnich 22 lat. Parlament postanowił, że od 1 marca 1834 r. żadne dziecko do lat 11, od 1 marca 1835 r. — żadne dziecko do lat 12, od 1 marca 1836 r. — żadne dziecko do lat 13 nie ma pracować w fabryce więcej niż 8 godzin. Ów „liberalizm“, tak pełen względu dla „kapitału“, był tem godniejszy uznania, że dr. Farre, Sir A. Carlisle, Sir B. Brodie, Sir C. Bell, Mr. Guthrie, że słowem najznakomitsi lekarze londyńscy w zeznaniach swych, złożonych przed Izbą Gmin, zaświadczyli, że „periculum in mora“ [niebezpieczeństwo w zwłoce]. Dr. Farre wyraził się nawet nieco ostrzej: „Ustawodawstwo jest jednakowo niezbędne dla zapobiegania śmierci we wszystkich jej formach, w których przedwcześnie może być zadana, a napewno jest on (system fabryczny) jedną z najokrutniejszych metod zadawania śmierci“. Ten sam „reformowany“ parlament, który z czułości dla panów fabrykantów na całe lata jeszcze zapędzał dzieci poniżej lat 13 do piekła 72-godzinnego tygodnia pracy, zabronił natomiast plantatorom w ustawie emancypacyjnej, też Zresztą sączącej wolność po kropelce, zmuszać Murzynów niewolników do pracy dłuższej niż 45 godzin na tydzień!
Ale kapitał, wcale nie przejednany, rozpoczął teraz hałaśliwą agitację, trwającą szereg lat. Agitacja ta obracała się głównie dokoła wieku tych kategoryj osób, które ustawa objęła mianem dzieci, redukując ich dzień roboczy do ośmiu godzin i poddając je w pewnym stopniu przymusowi szkolnemu. Według antropologji kapitalistycznej, wiek dziecięcy kończył się w dziesiątym lub conajwyżej w jedenastym roku życia. Im bardziej zbliżał się termin całkowitego wejścia w życie ustawy fabrycznej, fatalny rok 1836, tem wścieklej szalała tłuszcza fabrykancka. Udało jej się istotnie nastraszyć rząd do tego stopnia, że zaproponował on w roku 1835 zniżenie granicy wieku dziecięcego z 13 lat do 12. Tymczasem pressure from without [nacisk z zewnętrz] wzrastał groźnie. Izbie Gmin zabrakło odwagi. Odmówiła ona rzucania trzynastolatków pod koła kapitalistycznego Juggernautu[106] na więcej niż 8 godzin dziennie i ustawa z r. 1833 weszła całkowicie w życie. Pozostała niezmieniona do czerwca r. 1844.
W ciągu dziesięciolecia, podczas którego ustawa ta z początku częściowo, potem całkowicie normowała pracę fabryczną, sprawozdania inspektorów fabrycznych roją się od skarg na niemożność jej wykonania. Ponieważ ustawa z r. 1833 pozostawiała do uznania panów kapitalistów, o której godzinie — w obrębie piętnastogodzinnego okresu od 5½ rano do 8½ wieczór każdy „młodociany“ i każde „dziecko“ ma rozpoczynać, przerywać i kończyć swą dwunastogodzinną, względnie ośmiogodzinną pracę, i również które godziny mają być wyznaczane różnym osobom na spożywanie posiłku, przeto panowie ci wynaleźli nowy „system of relays“, przy którym konie nie są zmieniane na określonych stacjach, lecz na zmiennych stacjach są wciąż zaprzęgane na nowo. Nie chcemy się na razie rozwodzić nad powabami tego systemu, do którego będziemy musieli jeszcze powrócić. Tyle jednak widzimy już na pierwszy rzut oka, że system ten przekreśla nietylko ducha, ale nawet literę całej ustawy fabrycznej. Jakżeż mieli inspektorowie fabryczni, przy tak zawiłej buchalterji, stosowanej do każdego dziecka i do każdego młodocianego, dopilnować stosowania ustawowego czasu pracy i przestrzegania ustawowych przerw na posiłki? W większej części fabryk na nowo zakwitła bezkarnie dawna brutalna samowola. Na naradzie z ministrem spraw wewnętrznych (w r. 1844) inspektorowie fabryczni dowiedli, że wszelka kontrola jest niemożliwa przy tym świeżo spłodzonym „system of relays“[107].
Ale tymczasem okoliczności uległy wielkiej zmianie. Robotnicy fabryczni, zwłaszcza od roku 1838, uczynili dziesięciogodzinny dzień roboczy swem hasłem ekonomicznem, podobnie jak „Kartę”[108] swem hasłem politycznem. Nawet część brykantów, po uregulowaniu biegu pracy w swych fabrykach zgodnie z ustawą. 1833 r., zasypywała parlament memoriałami o „niemoralnej” konkurencji „swych wyrodnych braci“, którym większa bezczelność lub szczęśliwsze warunki lokalne pozwalały na łamanie ustawy. Przytem, jakkolwiek oddzielny fabrykant rad był popuścić cugli swej odwiecznej chciwości, jednak przywódcy i polityczni kierownicy klasy fabrykantów kazali odtąd inaczej traktować robotników i innym językiem do nich przemawiać. Rozpoczęli oni kampanję za zniesieniem ustaw zbożowych i potrzebna im była pomoc robotników do odniesienia zwycięstwa! To też obiecali nietylko podwojenie bochenka Chleba, ale również przyjęcie ustawy o dziesięciogodzinnym dniu roboczym w tysiącletniem królestwie wolnego handlu[109]. Tem mniej im wypadało zwalczać zarządzenia, będące poprostu urzeczywistnieniem ustawy z r. 1833. Wreszcie torysowie [konserwatyści] zagrożeni w swym najświętszym interesie, w rencie gruntowej, jęli grzmieć filantropijnym patosem przeciw „haniebnym praktykom“ swych wrogów[110].
Tak doszła do skutku dodatkowa ustawa fabryczna z 7 czerwca r. 1844. Weszła w życie 10 września r. 1844. Dołącza ona nową kategorję robotniczą, a mianowicie kobiety powyżej lat 18, do liczby ochranianych przez prawo. Zostały one pod — każdym względem zrównane z młodzieżą: ich dzień roboczy ograniczono do 12 godzin, zakazano im pracy nocnej i t. d. Poraź pierwszy więc ustawodawca poczuł się zmuszony do rozciągnięcia bezpośredniej kontroli urzędowej nad pracą osób pełnoletnich. W sprawozdaniu fabrycznem za lata 1844 i 1845 znajdujemy spostrzeżenie ironiczne: „Nie jest nam znany żaden wypadek, aby kobiety dorosłe uskarżały się na tę interwencję w ich prawa“[111]. Praca dzieci do lat 13 została ograniczona do 6½ godzin, a w pewnych warunkach do 7 godzin dziennie[112].
Ażeby usunąć nadużycia podstępnego „systemu zmian“, ustawa wprowadziła między innemi następujące ważne przepisy szczegółowe: „Dzień roboczy dzieci i młodocianych liczy się od chwili, gdy którekolwiek dziecko lub młodociany rozpoczyna z rana swą pracę w fabryce“. Jeżeli więc A zaczyna swą pracę rano, a B o 10, to jednak dzień roboczy musi się dla B skończyć o tej samej porze, co dla A. Początek dnia roboczego powinien być oznaczony według publicznego zegara, naprzykład weug najbliższego zegara kolejowego, według którego należy regulować dzwonek fabryczny. Fabrykant winien wywiesić w fabryce ogłoszenie, drukowane wielkiemi literami, wyszczególniające początek, koniec i przerwy dnia roboczego. Dzieci, rozpoczynające swą pracę przed godziną 12 w południe, nie mogą być ponownie zatrudnione po pierwszej popołudniu. Zmiana popołudniowa musi więc składać się z innych dzieci, niż zmiana przedpołudniowa. Wypoczynek półtoragodzinny, przeznaczony na posiłek, musi być udzielany wszystkim robotnikom, podlegającym ochronie, o tych samych porach dnia, conajmniej zaś jedna godzina przed 3 popołudniu. Dzieci i młodocianych nie wolno zatrudniać przed 1 popołudniu przez 5 godzin bez, przerwy przynajmniej półgodzinnej, na posiłek. Dzieci, młodociani i kobiety me powinny pozostawać w ciągu przerwy na posiłek w pomieszczaniu fabrycznem, w którem odbywa się jakikolwiek proces pracy i t. d.
Widzieliśmy, że te szczegółowe zarządzenia, z tak koszarową jednostajnością regulujące zapomocą dzwonka trwanie, granice i przerwy pracy, nie były bynajmniej dowolnym wytworem pomysłowości parlamentu. Rozwinęły się stopniowo z układu stosunków, jako prawa przyrodzone nowożytnego trybu produkcji. Sformułowanie tych praw, urzędowe uznanie ich, ogłoszenie ich przez państwo były wynikiem długotrwałych walk klasowych, jednem z ich najbliższych następstw było to, że w praktyce również dzień roboczy dorosłych robotników fabrycznych ujęty został w te same szranki, gdyż w większej części procesów produkcji niezbędna jest kooperacja [współdziałanie] dzieci, młodocianych i kobiet. Naogół więc w latach 1844 — 1847 dwunastogodzinny dzień roboczy stał się normą jednakową i powszechną we wszystkich gałęziach produkcji, podlegających ustawodawstwu fabrycznemu.
Fabrykanci przyzwolili na ten „postęp”, ale nie bez stosownej kompensaty, „uwstecznienia“. Pod ich wpływem Izba Gmin zniżyła z 9 do 8 lat minimum wieku dzieci, uprawnionych do pracy, aby w ten sposób zabezpieczyć kapitałowi „dodatkową, podaż dziatwy fabrycznej”, należną mu na mocy praw boskich i ludzkich[113].
Lata 1846 i 1847 stanowią epokę w gospodarczej historji Anglji. Odwołano ustawy zbożowe, zniesiono cła wwozowe na bawełnę i inne surowce, wolność handlu ogłoszono gwiazdą przewodnią ustawodawstwa! Słowem, nastało królestwo boże na ziemi. Z drugiej strony ruch czartystów i agitacja za dziesięciogodzinnym dniem roboczym osiągnęły w tych samych latach punkt kulminacyjny. Znalazły one sprzymierzeńców w torysach, łaknących odwetu. Pomimo fanatycznego oporu wiarołomnego zastępu wolnohandlowców, z Brightem i Cobdenem na czele, projekt ustawy o dziesięciogodzinnym dniu roboczym, długo wyglądany, został uchwalony przez parlament.
Nowa ustawa fabryczna z dn. 8 czerwca 1847 roku stanowiła, że od 1 lipca 1847 r. ma nastąpić tymczasowe skrócenie dnia roboczego dla „młodocianych” (od lat 13 do 18) i dla wszystkich robotnic do godzin 11, a od 1 maja 1848 r. ostateczne ograniczenie do godzin 10. Poza tem ustawa ta była jedynie uzupełnieniem i dodatkiem do ustaw z lat 1833 i 1844. Kapitał rozpoczął kampanję prewencyjną, chcąc zapobiec temu, aby ustawa została całkowicie zastosowana od 1 maja 1848 r. A mianowicie robotnicy sami, jakoby nauczeni doświadczeniem, mieli przyczynić się do zniszczenia swego własnego dzieła. Moment działania wybrano sprytnie. „Pamiętać musimy, że wskutek strasznego kryzysu w latach 1846/7 wielka nędza panowała wśród robotników, gdyż wiele fabryk pracowało tylko częściowo, a inne całkowicie stanęły. Znaczna liczba robotników znalazła się w ciężkiem położeniu, wielu zabrnęło w długi. Można więc było przypuszczać, ze sporą dozą prawdopodobieństwa, że robotnicy chętnie zgodziliby się na dłuższy czas pracy, aby powetować sobie straty poprzednie, a może nawet popłacić długi, lub wykupić rzeczy z lombardu, albo sprawić sobie nowe sprzęty zamiast wyprzedanych lub nową odzież dla siebie i swych rodzin“[114]. Panowie fabrykanci starali się spotęgować naturalne skutki tych okoliczności zapomocą ogólnej zniżki plac o 10%. Stało się to dla uczczenia, że tak powiem, nowej ery wolnego handlu. Nastąpiła potem dalsza zniżka płac o 8½%, skoro tylko dzień roboczy został skrócony do 11 godzin, a o drugie tyle z chwilą, gdy został on ostatecznie skrócony do 10 godzin. Wszędzie więc, gdziekolwiek warunki na to pozwalały, zniżono płacę conajmniej o 25%[115]. W tak pomyślnie przygotowanych warunkach rozpoczęto śród robotników agitację za odwołaniem ustawy z r. 1847. Nie przebierano przytem w środkach, posługiwano się oszustwem, podejściem i groźbą, lecz bezskutecznie. Co się tyczy pół tuzina petycyj, w których robotnicy zmuszeni byli do skarg na „ucisk ustawy“, to sami petenci przy ustnem przesłuchaniu oświadczyli, że podpisy ich były wymuszone, że „są uciśnieni, ale przez kogo innego, nie przez ustawę fabryczną“[116]. Gdy jednak robotnicy nie dali się zmusić do przemawiania w myśl życzeń fabrykantów, ci tem głośniej jęli krzyczeć w parlamencie i w prasie w imieniu robotników. Denuncjowali inspektorów fabrycznych jako swego rodzaju komisarzy Konwentu[117], poświęcających niemiłosiernie nieszczęsnych robotników swym mrzonkom o ulepszaniu świata. I ten manewr się nie udał. Inspektor fabryczny Leonard Horner przedstawił liczne świadectwa fabryk w Lancashire, zebrane przezeń osobiście lub przez jego podinspektorów. Około 70% przesłuchanych robotników wypowiedziało się za 10-godzinnym dniem roboczym, o wiele mniejszy odsetek za 11-godzinnym, a całkiem znikoma mniejszość za dawnym 12-godzinnym[118].
Inny „dobroduszny“ manewr polegał na tem, że dorosłym robotnikom mężczyznom kazano pracować po 12 do 15 godzin i przedstawiano później fakt ten jako najszczerszy wyraz serdecznych pragnień proletarjatu. Ale „niemiłosierny“ inspektor fabryczny Leonard Homer znowu wystąpił na scenę. Większa część robotników, pracujących „pofajerant“ oświadczyła, że „o wiele woleliby pracować 10 godzin za mniejszą płacę, ale nie mają wyboru. Tak wielu jest śród nich bezrobotnych, tak wielu przędzarzy zmuszonych jest pracować, jako prości piecers [przykręcacze], że gdyby odrzucili dłuższy dzień roboczy, wnet inni zajęliby ich miejsca, tak że mają do wyboru: pracować dłużej, albo osiąść na bruku“[119].
Kampanja prewencyjna kapitału nie powiodła się więc, i ustawa o 10-godzinnym dniu roboczym weszła w życie 1 maja 1848 r. Tymczasem jednak fiasko partji czartystów, której wodzowie byli uwięzieni i której organizacja była rozbita, zdołało już podkopać zaufanie klasy robotniczej we własne siły. Niebawem paryskie powstanie czerwcowe, utopione we krwii, skupiło zarówno na lądzie Europy, jak w Anglji, pod wspólnem hasłem ratowania własności, rodziny, religji i społeczeństwa, wszelkie odłamy klas panujących: właścicieli ziemskich i kapitalistów, wilków giełdowych i kramarzy, protekcjonistów i wolnohandlowców, rząd i opozycję, klechów i wolnomyślicieli, młode ladacznice i stare mniszki. Klasę robotniczą wszędzie wyklinano, prześladowano, poddawano pod moc „loi des suspects“ [ustawy o podejrzanych]. Panowie fabrykanci mogli się już nie krępować. Podnieśli oni otwarty rokosz nietylko przeciw ustawie o dziesięciogodzinnym dniu roboczym, lecz przeciw całemu ustawodawstwu, które poczynając od r. 1833 starało się okiełznać — nieco „wolność“ wysysania siły roboczej. Była to istna Proslavery rebelliion [bunt w obronie niewolnictwa] w miniaturze, przez przeszło dwa lata prowadzona z bezwzględnością cyników i z en erg ją terorystów, co zresztą tem łatwiej przychodziło zbuntowanym kapitalistom, że ryzykowali jedynie skórę swych robotników.
Dla rozumienia dalszego ciągu należy pamiętać o tem, że wszystkie ustawy fabryczne z lat 1833, 1844 i 1847 zachowują moc obowiązującą, o ile jedna nie wnosi zmian do drugiej, że żadna z nich nie ogranicza dnia roboczego dorosłego robotnika mężczyzny powyżej lat 18, że poczynając od roku 1833 ustawowym „dniem“ jest okres piętnastogodzinny od 5½ rano do 8½ wieczór i że w ciągu tego okresu dokonywać się miała w przepisanych ustawą warunkach praca kobiet i młodzieży z początku dwunastogodzinna, a później dziesięciogodzinna.
Fabrykanci przystąpili tu i owdzie do zwalniania części, niekiedy połowy zatrudnionego przez nich personelu kobiecego i młodocianego, natomiast dla robotników mężczyzn przywrócili pracę nocną, która już wyszła niemal z użycia. Ustawa o dziesięciogodzinnym dniu pracy nie pozostawiła im — jak krzyczeli — żadnego innego wyjścia[120].
Drugi krok tyczył ustawowych przerw na posiłek. Posłuchajmy inspektorów fabrycznych: „Od czasu ograniczenia godzin pracy do 10 fabrykanci twierdzą, chociaż w praktyce nie wyciągają ostatecznych konsekwencyj ze swego poglądu, że czynią zadość przepisom ustawy, jeżeli podczas pracy, trwającej np. od 9 rano do 7 wieczór, przeznaczają na posiłek godzinę z rana przed dziewiątą i pół godziny wieczorem po siódmej, a więc w sumie 1½ godziny. W poszczególnych wypadkach pozwalają oni na półgodzinną lub godzinną przerwę obiadową, ale zastrzegają przytem, że wcale nie są zobowiązani włączać jakiejkolwiek części tej 1½ godziny do dziesięciogodzinnego dnia pracy“[121]. Panowie fabrykanci utrzymywali więc, że tak pedantycznie szczegółowe przepisy o posiłkach ustawy z r. 1844 upoważniały robotników do jedzenia i do picia tylko przed wejściem do fabryki i po wyjściu z niej, a więc u siebie w domu. Ba, czemuż robotnicy nie mieliby jadać obiadu przed 9 rano? Jednak prawnicy koronni orzekli, że przepisane przerwy na posiłek „udzielane być winny w toku rzeczywistego dnia roboczego, i że zmuszanie do dziesięciogodzinnej nieprzerwanej pracy od 9 rano do 7 wieczór sprzeciwia się ustawie”[122].
Po tych miłych demonstracjach kapitał uczynił na drodze rokoszu krok trzeci, tym razem odpowiadający literze ustawy z r. 1844, a więc legalny.
Niewątpliwie ustawa z r. 1844 zabroniła, aby dzieci od lat 8 do 13, które pracowały przed 12-tą w południe, były ponownie zatrudniane po 1-ej popołudniu. Ale ustawa ta nie normowała wcale 6½ godzinnej pracy dzieci, zaczynających robotę o 12-tej w południe, lub później! A więc ośmioletnie dzieci, skoro zaczynały pracę o 12-tej w południe, mogły być zatrudnione jak następuje: od 12-tej do 1-ej — 1 godzina; od 2-ej do 4-ej popołudniu — 2 godziny; od 5-ej do 8½ wieczór — 3½ godziny, w sumie 6½ godziny zgodnie z ustawą. Albo jeszcze lepiej. Ażeby uzgodnić pracę dzieci z pracą robotników dorosłych, pracujących do 8½ rano, mogli fabrykanci nie dawać dzieciom żadnej roboty do godziny 2 popołudniu, a później trzymać je w fabryce bez przerwy do 8½ wieczór. „Obecnie zaś można już wyraźnie stwierdzić, że wskutek żądzy fabrykantów, aby maszyny ich były czynne dłużej niż dziesięć godzin, wkradł się ostatnio do Anglji taki system, że po wyjściu z fabryki wszystkich kobiet i robotników młodocianych, dzieci płci obojga od lat 8 do 13 muszą pozostawać przy pracy z samymi tylko dorosłymi mężczyznami“[123]. Robotnicy i inspektorowie fabryczni protestowali z powodów higjenicznych i moralnych, lecz kapitał odpowiadał im [słowami Szajloka]:

„Zdam w swoim czasie liczbą z moich czynów!
Teraz chcą sądu według słów obligu“
(Szekspir: „Kupiec Wenecki“, tłum. Ulricha).

W rzeczy samej sprawozdanie statystyczne, przedstawione Izbie Gmin 26 lipca 1850 r., stwierdza, że pomimo wszelkich protestów w dniu 15 lipca 1850 roku 3742 dzieci w 275 fabrykach podlegało temu „zwyczajowi“[124]. Nie dość na tem. Jastrzębie oko kapitału dojrzało, że wprawdzie ustawa z roku 1844 zabrania, aby przed południem dzieci pracowały pięć godzin z rzędu bez przerwy, przynajmniej 30-minutowej, na śniadanie, to jednakże przepis ten nie tyczy wcale pracy popołudniowej. Zażądał więc kapitał i osiągnął rozkosz zamęczania ośmioletnich dzieci robotniczych nietylko pracą, ale i głodem bez przerwy od 2 popołudniu do 8½ wieczór!

„Tak jest, odsłoń piersi,
Tak mówi oblig“ (Szekspir, tamże)[125].

To szajlokowe czepianie się litery ustawy z r. 1844 w tem, co tyczy pracy dziecięcej, miało jedynie na celu przygotowanie rokoszu przeciw przepisom tej samej ustawy, normującym pracę „młodocianych i kobiet”. Pamiętajmy wszak, że głównym celem i główną treścią tej ustawy było zniesienie „podstępnego systemu zmian. Fabrykanci rozpoczęli rokosz swój od prostego oświadczenia, że artykuły z r. 1844, które zabraniają dowolnego użytkowania siły roboczej młodocianych i kobiet w dowolnych krótszych odcinkach piętnastogodzinnego dnia fabrycznego, były „stosunkowo znośne (comparatively harmless), dopóki dzień roboczy był ograniczony do 12 godzin, lecz przy ustawie o dniu dziesięciogodzinnym stały się nieznośnym ciężarem (hardship)“[126]. Okazywali więc inspektorom z najzimniejszą krwią, że lekceważą literę ustawy i że gotowi są przywrócić dawny system na własną rękę[127]. Stanie to się jakoby w interesie samych robotników, wbrew ich złym doradcom, „ażeby umożliwić im wyższe zarobki“. „Jest to jedyny plan, który pozwala na utrzymanie potęgi przemysłowej Wielkiej Brytanji przy ustawie o dziesięciogodzinnym dniu roboczym“[128]. „Może ten system zmian nieco utrudnia wykrywanie nadużyć, ale cóż stąd (what of that)? Czyż można traktować podstawowy interes przemysłu krajowego jako coś podrzędnego tylko dlatego, aby inspektorom i podinspektorom fabrycznym oszczędzić nieco fatygi (some little trouble)“?[129].
Wszystkie te wykręty oczywiście nie odniosły skutku. Inspektorowie fabryczni weszli na drogę sądową. Niebawem minister spraw wewnętrznych, Sir George Grey, zasypany został taką lawiną petycyj fabrykanckich, że polecił inspektorom okólnikiem z dnia 5 sierpnia 1848 roku „naogół nie ścigać sądownie naruszenia litery ustawy, dopóki nie chodzi o jawne nadużycie systemu zmian w celu zmuszania młodocianych i kobiet do pracy dłuższej niż 10 godzin“. Wobec tego inspektor fabryczny J. Stuart pozwolił na stosowanie systemu zmian w obrębie piętnastogodzinnego dnia roboczego w całej Szkocji, gdzie też system ten zakwitł po staremu. Natomiast angielscy inspektorowie fabryczni oświadczyli, że minister nie posiada władzy dyktatorskiej, aby mógł pozbawiać mocy ustawy, i w dalszym ciągu sądownie ścigali zbuntowanych „proslavery“ [obrońców niewolnictwa].
Ale cóż z pozywania do sądu, skoro sędziowie, county magistrates[130], uniewinniali fabrykantów? W sądach tych panowie fabrykanci sprawowali sądy sami nad sobą. Oto przykład: niejaki Eskrigge, właściciel przędzalni bawełny pod firmą Kershaw, Leese and Co., przedstawił inspektorowi fabrycznemu swego okręgu rozkład zmian przeznaczony dla swej fabryki. Gdy mu odmówiono, zachował się na razie biernie. W parę miesięcy stanęło przed sądem pokoju w Stockport indywiduum pewne, nazwiskiem Robinson (Piętaszek, a w każdym razie kuzyn Eskrigge’a), również przędzalnik, oskarżony o stosowanie tego samego rozkładu zmian, który ułożył sobie Eskrigge. Zasiadało czterech sędziów, w tej liczbie trzech przędzalników z tym samym nieodzownym Eskrigge’m na czele. Eskrigge uniewinnił Robinsona, no i uznał, że co Wolno Robinsonowi, to wolno i Eskrigge owi. Opierając się na własnem prawomocnem orzeczeniu wprowadził natychmiast system ten w swej własnej fabryce[131]. Coprawda sam skład tych sędziów był już jawnem pogwałceniem prawa[132]. „Tego rodzaju farsy sądowe“, woła inspektor Howell, „wymagają jakiegoś środka zaradczego... albo przystosujcie ustawę do tych wyroków stronniczych, albo powierzcie jej wykonanie jakiemuś mniej omylnemu trybunałowi, który zechce zastosować swe orzeczenie do ustawy... we wszelkich tego rodzaju wypadkach. Bardzo pożądany byłby sędzia płatny“[133].
Prawnicy koronni orzekli, że fabrykancki wykład ustawy z roku 1848 jest nonsensem, ale zbawcy społeczeństwa nie dali się w błąd wprowadzić. „Odkąd, komunikuje Leonard Homer „wszcząłem dziesięć spraw w siedmiu różnych okręgach sądowych, a tylko w jednym wypadku sędzia mnie poparł... uważam dalsze procesy sądowe o obchodzenie ustawy za bezowocne. Część ustawy, która miała ujednostajnić godziny pracy..., już nie istnieje w Lancashire. Nie posiadam też, wraz z moimi podwładnymi, żadnego środka na to, aby skontrolować, czy fabrykant, stosujący tak zwany system zmian, nie zatrudnia kobiet i młodocianych dłużej niż 10 godzin... W końcu kwietnia 1849 r. w okręgu moim system ten stosowało już 114 fabryk, a liczba ich wzrasta raptownie w ostatnich czasach. Naogół pracują one obecnie 13½ godzin, od 6 rano do 7½ wieczór, w poszczególnych wypadkach 15 godzin, od 5½ rano do 8½ wieczór“[134]. Już w grudniu 1848 r. Leonard Horner posiadał listę 65 fabrykantów i 29 majstrów fabrycznych, wyznających jednogłośnie, że żaden system dozoru przy tym systemie zmian nie może zapobiec najrozleglejszemu stosowaniu nadliczbowych godzin pracy[135]. Te same dzieci i młodzież przerzucają (shifted) to z przędzalni do tkalni, to w ciągu 15 godzin z jednej fabryki do drugiej[136]. Jakżeż kontrolować system, „który nadużywa słowa zmiana, aby w najrozmaitszy sposób tasować robotników, jak karty do gry i aby codziennie przestawiać godziny pracy i wypoczynku różnych jednostek, tak aby nigdy ta sama całkowita zmiana robotników nie pracowała razem przez cały czas w tem samem miejscu!“[137].
Ale pomijając nawet faktyczne przepracowanie, sam ten t. zw. „system zmian“ był takim płodem fantazji kapitalistycznej, jakiego nigdy nie prześcignął Fourier w swych humorystycznych szkicach o „courtes seances“ [krótkich posiedzeniach], z tą tylko różnicą, że tu atrakcja [siła przyciągająca] pracy zamieniła się w atrakcję kapitału. Przyjrzyjmy się tym fabrykanckim regulaminom, które zacna prasa wychwalała jako wzór tego, „czego dokonać można przy dostatecznej pilności i właściwej metodzie pracy“ („what a reasonable degree of care and method can acoomplish“). Personel robotniczy bywał dzielony na 12 do 15 kategoryj, a skład każdej z tych kategoryj podlegał z kolei ciągłym zmianom. W ciągu 15-godzinnego dnia fabrycznego kapitał przywoływał robotnika to na pół godziny, to na godzinę i potem go wyganiał, aby go znów do fabryki przywołać i znów odpędzić, ganiając to tu, to tam na krótkie odstępy czasu i nie wypuszczając go z pod swej władzy, dopóki nie odrobi w sumie swych dziesięciu godzin. Występowały tu, jak na scenie wciąż te same osoby w różnych odsłonach różnych aktów. Ale jak aktor przez cały czas trwania dramatu należy do sceny, tak robotnik należał do fabryki przez całe 15 godzin, nie licząc czasu na drogę do fabryki i z powrotem. Godziny odpoczynku zamieniały się w ten sposób w godziny przymusowej bezczynności, zapędzającej młodego robotnika do szynku, a młodą robotnicę do bordelu. Każdego niemal dnia fabrykant wymyślał nową sztuczkę, aby maszyny swe, bez powiększenia personelu, utrzymać w ruchu przez 12 do 15 godzin, a robotnik musiał przełykać swój posiłek w coraz innej porze, korzystając ze zbywających skrawków czasu. W czasie agitacji za dziesięciogodzinnym dniem roboczym fabrykanci krzyczeli, że motłoch robotniczy składa petycje po to, aby pobierać dwunastogodzinną płacę za dziesięć godzin pracy. Teraz pokazali oni odwrotną, stronę medalu. Płacili za dziesięć godzin, a rozporządzali siłą roboczą przez godzin dwanaście lub piętnaście[138]! O to właśnie im chodziło, o takie fabrykanckie wydanie ustawy o dziesięciogodzinnym dniu roboczym! Byli to ci sami wolnohandlowcy, namaszczeni, ociekający miłością bliźniego, który podczas całej dziesięcioletniej agitacji przeciw cłom zbożowym, wyliczali co do grosza, że przy wolnym wwozie zboża i przy środkach angielskiego przemysłu praca dziesięciogodzinna wystarczy zupełnie do zbogacenia kapitalistów[139].
Dwuletni rokosz kapitału został nareszcie uwieńczony orzeczeniem jednego z czterech najwyższych trybunałów Anglji, Court of Exchequer [Trybunał Izby Skarbowej], który w jednej z wniesionych doń spraw, dnia 8 lutego 1850 r., orzekł, że wprawdzie fabrykanci działali sprzecznie z sensem ustawy z r. 1844, lecz sama ta ustawa zawiera pewne wyrazy, które ją pozbawiają sensu. „Decyzja ta znosiła ustawę o dziesięciogodzinnym dniu roboczym[140]. Mnóstwo fabrykantów, którzy dotychczas wzdragali się stosować system zmian do młodzieży i robotnic, chwyciło się go teraz obiema rękami[141].
Ale bezpośrednio po tem pozornie ostatecznem zwycięstwie kapitału zaszedł nagły zwrot. Dotychczas robotnicy okazywali opór bierny, choć nieugięty i codziennie ponawiany. Obecnie zaś zaprotestowali głośno i groźnie na wiecach w Lancashire i Yorkshire. Rzekoma ustawa o dziesięciogodzinnym dniu roboczym była więc czystą, blagą, oszukaństwem parlamentarnem, i nigdy naprawdę nie istniała! Inspektorzy fabryczni usilnie ostrzegali rząd, że przeciwieństwo klasowe doszło do niebywałego napięcia. Nawet część fabrykantów szemrała: „Sprzeczne orzeczenia sądów spowodowały zupełnie anormalny i anarchiczny stan rzeczy. Inna ustawa obowiązuje w Yorkshire, a inna w Lancashire; inna w jakiejś parafji Lancashire’u, a inna w jej bezpośredniem sąsiedztwie. W wielkiem mieście fabrykant może obchodzić prawo, podczas gdy w miejscowościach wiejskich nie znajduje on niezbędnego personelu do zastosowania systemu zmian, a tembardziej do przerzucania robotników z jednej fabryki do drugiej i t. d.“ A wszak równość wyzysku siły roboczej jest dla kapitału najpierwszem prawem człowieka.
W tych okolicznościach doszło między fabrykantami a robotnikami do kompromisu, któremu pieczęć sankcji parlamentarnej nadała nowa dodatkowa ustawa fabryczna z dn. 5 sierpnia 1850 r. Dzień roboczy dla „młodocianych i kobiet” w pierwszych pięciu dniach tygodnia został przedłużony z 10 do 10½ godzin, w sobotę zaś ograniczony do 7½ godzin. Praca ma się odbywać w czasie od godz. 6-ej rano do 6-ej wieczór[142] z półtoragodzinnemi przerwami na posiłek, przyczem przerwy mają być urządzane jednocześnie i z uwzględnieniem przepisów ustawy z r. 1844 i t. d. Dzięki temu raz na zawsze położono koniec systemowi zmian[143]. W stosunku do pracy dziecięcej pozostała w mocy ustawa z r. 1844.
Jedna kategorja fabrykantów zabezpieczyła sobie i tym razem, jak poprzednio, szczególne prawo senjoralne [pańskie] wobec dzieci proletarjackich. Byli to fabrykanci jedwabiu. W roku 1833 podnieśli oni groźny wrzask, że „jeżeli im się wydrze wolność“ żyłowania z dzieci bez względu na wiek, po 10 godzin pracy dziennie, to równać się to będzie zamknięciu fabryk“ („if the liberty of working children of any age for 10 hours a day was taken away, it would stop their works“). Nie mogli oni rzekomo zakupić dostatecznej ilości dzieci powyżej lat 13. Wymusili pożądany przywilej. Późniejsze badanie wykazało, że wysunięty pretekst był czystem łgarstwem[144]. Nie przeszkadzało im to w ciągu całego dziesięciolecia, po 10 godzin dziennie, prząść jedwab z krwi małych dzieci, które musiano stawiać na krzesła, aby mogły wykonywać swą pracę[145]. Ustawa z r. 1844 „wydarła im wprawdzie „wolność“ zapędzania dzieci poniżej lat 11 do pracy dłuższej, niż 6½ godzin dziennie, zapewniła im natomiast przywilej zatrudniania dzieci od lat 11 do 13 po 10 godzin dziennie i zniosła dla dzieci tych przymus szkolny, obowiązujący względem pozostałej dziatwy fabrycznej. Tym razem pretekst brzmiał: „Delikatność tkaniny wymaga czułości dotyku w palcach, którą nabyć można jedynie przez wczesne wstąpienie do tych fabryk“[146].
Dla delikatnych palców zarzynano dzieci, jak w Południowej Rosji rżnie się bydło rogate dla skóry i łoju. Wreszcie w r. 1850 przywilej udzielony w r. 1844 został ograniczony do przedsiębiorstw nitkowania i motania jedwabiu, ale za to w tych przedsiębiorstwach, dla odszkodowania kapitału za wydartą mu „wolność, czas pracy dzieci od lat 11 do 13 przedłużono z 10 do 10½ godzin. Pretekst: „W fabrykach jedwabiu praca jest lżejsza niż w innych fabrykach i w każdym razie nie tak szkodliwa dla zdrowia“[147]. Później urzędowe badanie lekarskie dowiodło, że wręcz przeciwnie „przeciętna śmiertelność w okręgach przemysłu jedwabnego jest wyjątkowo wysoka, a wśród żeńskiej części ludności przewyższa nawet śmiertelność okręgów przemysłu bawełnianego w Lancashire“[148]. Pomimo ponawianych co pół roku protestów ze strony inspektorów fabrycznych potworność ta trwa do chwili obecnej [pisane w r. 1866 — K.][149].
Ustawa z r. 1850 przekształciła piętnastogodzinny okres pracy od godz. 5½ rano do godz, 8½ wiecz. w dwunastogodzinny, od godz. 6 r. do 6 wiecz., tylko dla „młodocianych i kobiet”. A więc nie dla dzieci, które nadal wolno wyzyskiwać na pół godziny przed rozpoczęciem i 2½ godziny po zakończeniu tego okresu, choć całkowity czas trwania ich pracy nie mógł przekraczać 6½ godzin. Podczas debaty nad ustawą inspektorzy fabryczni przedstawili parlamentowi statystykę haniebnych nadużyć wynikających z tej anomalji. Napróżno jednak. W ukryciu knuto zamiary wyśrubowania w latach pomyślności dnia roboczego dorosłych, przy pomocy dzieci, znowu do 15 godzin. Doświadczenia następnych 3 lat pokazały, że próba taka musia- łaby się rozbić o opór dorosłych robotników mężczyzn[150]. Ustawa z r. 1850 została więc nareszcie w r. 1853 uzupełniona przez zakaz „zatrudniania dzieci z rana przed rozpoczęciem i wieczorem po zakończeniu pracy młodocianych i kobiet“. Odtąd ustawa z r. 1850 normowała, z nielicznemi wyjątkami, dzień roboczy wszystkich robotników w podlegających jej gałęziach przemysłu[151]. Od wydania pierwszej ustawy fabrycznej upłynęło już pół stulecia[152].
Ustawodawstwo fabryczne wyszło po raz pierwszy poza swój pierwotny zakres działania w „Printworks Act“ (ustawie o drukarniach perkału i t. p.) z r. 1845. Niechęć, z jaką kapitał zgodził się na tę nową „ekstrawagancję“, bije z każdego wiersza tej ustawy! Ogranicza ona dzień roboczy dzieci w wieku lat 8 13 i kobiet do 16 godzin, między 6 rano i 9 wieczór, bez jakiejkolwiek ustawowej przerwy na posiłek. Pozwala dowolnie zamęczać pracą robotników mężczyzn i chłopców powyżej lat 13 w dzień i w nocy bez przerwy[153]. Jest to poroniony płód parlamentarny[154].
Jednakże zasada zatriumfowała, odniósłszy zwycięstwo w wielkich gałęziach przemysłu, będących najbardziej typowym tworem nowoczesnego trybu produkcji. Wspaniały ich rozwój w latach 1853—1860, idący w parze z fizycznem i moralnem odrodzeniem robotników fabrycznych, rzucał się w oczy nawet najbardziej krótkowzrocznym. Sami fabrykanci, którym przez półwiekową wojnę domową krok za krokiem trzeba było narzucać ustawowe granice i normy dnia roboczego, wskazywali z dumą na kontrast z „wolnemi“ jeszcze dziedzinami wyzysku[155]. Faryzeusze „ekonomji politycznej“ proklamowali teraz zrozumienie konieczności ustawowego unormowania dnia roboczego jako charakterystyczną zdobycz najświeższą ich „nauki“[156]. Zrozumieć łatwo, że odkąd magnaci fabryczni ulegli konieczności i pogodzili się z nią, siła oporu kapitału stopniowo słabła, podczas gdy jednocześnie siła ataku klasy robotniczej wzrastała wraz z liczbą jej sprzymierzeńców śród warstw społeczeństwa bezpośrednio niezainteresowanych. Stąd szybki stosunkowo postęp od r. 1860.
W r. 1860 zostały podporządkowane ustawie fabrycznej z roku 1850 farbiarnie i bielniki [blicharnie][157], w r. 1861 fabryki koronek i pończoch.
Na skutek pierwszego sprawozdania „Komisji w sprawie zatrudniania dzieci (r. 1863), ten sam los spotkał [dzięki ustawie z 25 lipca 1864 r. o rozszerzaniu zakresu działania ustaw fabrycznych — K.], przemysł ceramiczny (nietylko garncarstwo), zapałczany, fabrykację kapiszonów i nabojów, fabrykacje tapet, strzyżenie pluszu (fustian cutting) i liczne prace objęte ogólną, nazwą wykończania (finishing). W roku 1863 „bielniki na otwartem powietrzu“[158] i piekarnie zostały poddane specjalnym ustawom, z których pierwsza wprowadzała między innemi zakaz pracy dzieci, młodocianych;i kobiet w porze nocnej (od godz. 8 wieczór do godz. 6 rano), druga zaś zabraniała zatrudniania czeladników piekarskich poniżej lat 18 między godz. 9 wiecz. a godz. 5 rano. Powrócimy jeszcze do późniejszych wniosków wspomnianej komisji, zagrażających pozbawieniem „wolności“ wszystkich ważnych gałęzi przemysłu angielskiego, wyjąwszy rolnictwo, górnictwo i transport[159].

7. Walka o normalny dzień roboczy. Oddziaływanie angielskiego ustawodawstwa fabrycznego na inne kraje.

Czytelnik przypomina sobie, że wytwarzanie wartości dodatkowej, czyli osiąganie pracy dodatkowej, stanowi właściwą treść i cel produkcji kapitalistycznej, zupełnie niezależnie od jakichkolwiek przekształceń samego sposobu produkcji, wynikających z podporządkowania pracy kapitałowi. Czytelnik przypomina sobie również, że w myśl naszych dotychczasowych założeń tylko robotnik samodzielny, a więc prawnie pełnoletni, układa się z kapitalistą w charakterze sprzedawcy towaru. Jeżeli więc w naszym szkicu historycznym odgrywa główną rolę z jednej strony nowożytny przemysł, z drugiej — praca osób fizycznie i prawnie niepełnoletnich, to pierwszy miał tu dla nas jedynie znaczenie szczególnej dziedziny, druga zaś — szczególnie jaskrawego przykładu wysysania pracy. Z samego zaś związku faktów historycznych, nie uprzedzając dalszych wywodów, możemy wysnuć wnioski następujące:
1) Dążność kapitału do nieograniczonego i bezwzględnego przedłużania dnia roboczego najpierw została zaspokojona w gałęziach przemysłu, najwcześniej zrewolucjonizowanych przez wodę, parę i maszynę, w tych najpierwszych tworach nowożytnego sposobu produkcji: przędzalniach i tkalniach wełny, bawełny, lnu i jedwabiu. Zmiana materjakiego sposobu produkcji i odpowiadająca jej zmiana społecznego stosunku wytwórców[160] powodują najpierw nieograniczone przeciąganie dnia roboczego, następnie zaś wywołują, jako przeciwdziałanie, kontrolę społeczną, która ustawowo ogranicza, normuje i ujednostajnia dzień roboczy wraz z jego przerwami. Stąd kontrola ta nosi w ciągu pierwszej połowy 19 stulecia wyłącznie charakter ustaw wyjątkowych[161]. Ale zaledwie ustawodawstwo to zdobyło pierwotną dziedzinę nowego sposobu produkcji, okazało się, że tymczasem nietylko wiele innych gałęzi produkcji przybrało właściwy charakter fabryczny, ale także rękodzielnictwo o mniej lub bardziej przestarzałym sposobie produkcji, jak garncarstwo, hutnictwo szklane i t. d., że staroświeckie rzemiosła, jak piekarstwo, i wreszcie nawet rozproszona praca t. zw. chałupnicza, jak wyrób gwoździ i t. d.[162], oddawna podlegają wyzyskowi kapitalistycznemu narówni z fabryką. Dlatego ustawodawstwo musiało stopniowo wyzbyć się swego charakteru wyjątkowego, albo tam, gdzie, jak w Anglji, cechuje je rzymska kazuistyka, musiało dowolnie uznawać za fabrykę (factory) każdy dom, w którym odbywa się praca[163].
2) Dzieje normowania dnia roboczego w pewnych gałęziach produkcji, trwająca jeszcze walka o to unormowanie w innych gałęziach, stanowią dowód oczywisty, że robotnik odosobniony, robotnik jako „wolny” sprzedawca swej siły roboczej, na pewnym stopniu dojrzałości produkcji kapitalistycznej ulega bez możności stawienia oporu. Dlatego ustanowienie normalnego dnia roboczego jest wytworem przewlekłej, mniej lub bardziej utajonej wojny domowej między klasą kapitalistów a klasą robotniczą. Ponieważ walka ta rozpoczyna się w sferze nowożytnego przemysłu, więc rozgrywa się ona najpierw w jego ojczyźnie, w Anglji[164]. Angielscy robotnicy fabryczni byli czołowymi szermierzami nietylko angielskiej, lecz i całej nowożytnej klasy robotniczej, podobnie jak ich teoretycy pierwsi rzucili wyzwanie teorji kapitału[165]. Z tego powodu filozof fabrykancki, Ure, piętnuje jako niezatartą hańbę angielskiej klasy robotniczej, to, że wypisała ona na swoim sztandarze „niewolnictwo ustaw fabrycznych“ w przeciwieństwie do kapitału, mężnie walczącego o „zupełną wolność pracy“[166].
Francja wlecze się zwolna za Anglją. Potrzebna jej była rewolucja lutowa, aby mogła narodzić się ustawa o dwunastogodzinnym dniu roboczym[167], o wiele bardziej wadliwa od jej angielskiego pierwowzoru. Pomimo to, rewolucyjna metoda francuska odznacza się pewnemi właśniwemi sobie zaletami. Za jednym zamachem dyktuje ona wszystkim warsztatom i fabrykom bez różnicy tę samą granicę dnia roboczego, podczas gdy ustawodawstwo angielskie ustępuje, Wzdragając się, to na tym to na owym punkcie pod naciskiem okoliczności i znajduje się na najlepszej drodze do stworzenia nowej łamigłówki prawniczej[168]. Z drugiej strony ustawa francuska proklamuje jako zasadę to, co w Anglji wywalczone jest jedynie w imieniu dzieci, niepełnoletnich i kobiet, a czego dziś dopiero robotnicy żądają, jako prawa powszechnego[169]. W Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej wszelki samodzielny ruch robotniczy był sparaliżowany, dopóki część republiki była zohydzona przez niewolnictwo. Praca w białej skórze nie może się wyzwolić tam, gdzie praca w czarnej skórze nosi na sobie piętno hańby. Ale ze śmierci niewolnictwa wykwitło natychmiast nowe życie. Pierwszym owocem wojny domowej była agitacja:za ośmiogodzinnym dniem pracy, maszerująca w siedmiomilowych butach parowozu od Oceanu Atlantyckiego do Oceanu Spokojnego, od Nowej Anglji aż po Kalifornję. Powszechny kongres robotniczy w Baltimore (16 sierpnia 1866 r.) oświadcza: „Najpierwszą i największą potrzebą doby obecnej jest wydanie ustawy, wprowadzającej normalny ośmiogodzinny dzień roboczy we wszystkich Stanach Unji Amerykańskiej, aby pracę w kraju naszym wyzwolić z niewoli kapitalistycznej. Jesteśmy zdecydowani wytężyć wszystkie siły dla osiągnięcia tego chlubnego wyniku“[170]. Jednocześnie (początek września 1866 r.) kongres „Międzynarodowego Stowarzyszenia Robotniczego“ w Genewie, na wniosek londyńskiej Rady Generalnej, postanowił. „Uznajemy ograniczenie dnia roboczego za warunek przedwstępny, bez którego rozbić się muszą wszelkie inne dążności do wyzwolenia... Proponujemy 8 godzin pracy, jako ustawową granicę dnia roboczego“.
W ten sposób po obu stronach Atlantyku ruch robotniczy, żywiołowo wyrosły z samych stosunków produkcji, potwierdza oświadczenie angielskiego inspektora fabrycznego R. J. Saundersa: „Dalsze kroki w celu zreformowania społeczeństwa nie mają żadnych widoków powodzenia, o ile uprzednio nie zosta- nie ograniczony dzień roboczy i jeżeli nie zostanie narzucone ścisłe przestrzeganie jego przepisanych granic”[171].
Przyznać trzeba, że masz, robotnik wychodzi z procesu produkcji innym, aniżeli do niego wkroczył. Na rynku przeciwstawiał się on, jako posiadacz towaru „siły roboczej”, innym posiadaczom towarów, czyli jako sprzedawca — sprzedawcy. Umowa, na mocy której sprzedał kapitaliście swą, siłę roboczą, stwierdzała, że tak powiem, czarno na białem, że rozporządza on swobodnie samym sobą. Po zawarciu tranzakcji okazuje się, że nie był on wcale „wolnym kontrahentem”, że czas, na który wolno mu sprzedać swą siłę roboczą, jest czasem, na który zmuszony jest ją sprzedać[172], że w rzeczywistości jego pijawka nie puszcza go, „dopóki bodaj jeden mięsień, jedno ścięgno, jedna kropla krwi pozostaje do wyssania”[173]. Dla obrony przed swym „wężem uręczeń” [Henryk Heine] robotnicy muszą skupić się razem i jako klasa wymusić ustawę państwową, potężną zaporę społeczną, która przeszkodziłaby im samym zaprzedawać dobrowolną umową z kapitałem siebie i swoje potomstwo na śmierć i niewolę[174]. W miejsce przepysznego katalogu „niezbywalnych praw człowieka” zjawia się skromna „Magna Charta”[175] ustawowo ograniczonego dnia roboczego, która „nareszcie wyjaśnia, kiedy się kończy czas, który robotnik sprzedaje, a kiedy się zaczyna czas, należący do niego samego“[176]. Quantum mutatus ab illo! [Jak wielka zmiana od owego czasu!]




  1. Przypis własny Wikiźródeł Poprawiono numerację godzin w grafice; w oryginale między „4“ a „6“ stało kolejne „6“.
  2. „Praca dzienna jest wielkością nieokreśloną, może być długa lub krótka“. („An essay on trade and commerce, containing observations on taxation etc. London 1770“, str. 73).
  3. Pytanie to jest nieskończenie ważniejsze od słynnego pytania Sir Roberta Peela, wystosowanego do izby handlowej w Birmingham: „What is a pound?“ [„Co to jest funt sterlinig?“]. Tamto pytanie można było postawić tylko dlatego, że Peel równie mało wiedział o istocie pieniądza, jak „little shilling men“ [drobne groszoroby] z Birminghamu.
  4. „Zadanie kapitalisty polega na tem, żeby z pomocą wyłożonego kapitału uzyskać możliwie największą ilość pracy“ (J. G. Courcelle-Seneuil: „Traité théorique et pratique des entreprises industrielles. 2-ème édit. Paris 1857“, str. 63).
  5. „Strata jednej godziny pracy w ciągu dnia jest niesłychaną krzywdą, wyrządzoną państwu przemysłowemu”. „Pośród pracujących ubogich tego królestwa, a zwłaszcza pośród gminu fabrycznego można stwierdzić nadzwyczaj zbytkowne spożycie, przyczem spożywają oni swój własny czas, co jest najzgubniejszym rodzajem spożycia” („An essay on trade and commerce”. London 1770, str. 47 i 153).
  6. „Jeżeli wolny najmita odpoczywa przez chwilkę, to chciwa ekonomja, niespokojnie ścigająca go wzrokiem, sądzi, że ją okradł” (N. Linguet: „Théorie des lois civiles etc. London 1767“ t. II. str. 466).
  7. Podczas wielkiego strajku robotników budowlanych w Londynie w r. 1860—61, gdy robotnicy domagali się skrócenia dnia roboczego do 9 godzin, komitet strajkowy złożył oświadczenie, pokrywające się niemal z wywodami naszego robotnika. Oświadczenie to nie bez ironji nawiązuje do tego, że najbardziej łakomy na zysk przedsiębiorca budowlany, niejaki Sir M. Peto, „chadza w aureoli świątobliwości“. (Przypis do wydania 2-go: ten sam Pęto po roku 1867 wsławił się olbrzymiem bankructwem!).
  8. „Ci, którzy pracują... żywią w istocie i pensjonarjuszów, którzy noszą nazwę bogatych, i samych siebie“. (Edmund Burke: „Thoughts and details on scarcity. London 1800“, str. 2).
  9. Niebuhr w swej „Römische Geschichte“ robi następującą, bardzo naiwną uwagę: „Trudno zaprzeczyć, że dzieła, podobne do budowli etruskich, wprowadzające nas w podziw nawet w zwaliskach, nie mogły powstać bez istnienia w małych (!) państewkach panów i niewolników“. Znacznie większą przenikliwość wykazuje Sismomdi, stwierdzając, że „koronki brukselskie“ nie mogły powstać bez istnienia najemników i przedsiębiorców.
  10. „Nie można patrzeć na tych nieszczęsnych (w kopalniach złota pomiędzy Egiptem, Etjopją i Arabją), którzy nie mogą nawet własnego ciała utrzymać w czystości, ani nie mają czem przykryć swej nagości; nie można patrzeć ma nich, nie litując się nad ich nędznym losem. Albowiem nie znajdziemy tu amii ciernia względności lub litości — dla chorych, dla kalek dla starców, dla słabych niemowląt. Pobudzani uderzeniami, wszyscy mniszą wciąż pracować, aż póki śmierć nie położy kresu ich mąkom a ich niedoli“ (Diodorus Siculus: „Historische Bibliothek“, księga 3, rozdz. 13).
  11. Wywody poniższe dotyczą stosunków, istniejących w prowincjach rumuńskich przed przewrotem, związanym z wojną krymską.
  12. Przypis F. Engelsa do wyd. 3-go: Stosuje się to również i do Niemiec, zwłaszcza zaś do Prus na wschód od Elby. W wieku 15-ym chłop niemiecki był wprawdzie obowiązany do pewnych świadczeń w naturze i w pracy, lecz poza tem był wolnym człowiekiem, przynajmniej de facto. Koloniści niemieccy w Brandeburgji, na Pomorzu, na Śląsku i w Prusach Wschodnich nawet pod wzglądem prawnym uznani byli za wolnych. Kres temu położyło zwycięstwo szlachty w wojnie chłopskiej. Nietylko zwyciężeni chłopi południowoniemieccy stoczyli się z powrotem w poddaństwo. Już poczynając od połowy wieku 16-go, również i wolni chłopi wschodniopruscy, brandeburscy, pomorscy i śląscy, a niebawem również i szlezwik-holsztyńscy, zostali wtrąceni w poddaństwo. (Maurer: „Geschichte der Fronhöfe, der Bauernhöfe und der Hofverfassung in Deutschland. Erlangen 1862/63“, tom IV. — Meitzen: „Der Boden und die landwirtschaftlichen Verhaltnisse des preussischen Staates nach dem Gebietsumfange von 1866. Berlin 1873“. — Hansen: „Leibeigenschaft in Schleswig-Holstein“). Zapewne Engels miał tu na myśli G. Hannsena: „Die Aufhebung der Leibeigenschaft und die Umgestaltung der gutsherrlich bäuerlichen Verhältnisse überhaupt in den Herzogtümern Schleswiig und Holstein. Petersburg 1861“. — K.
  13. Bliższe szczegóły znaleźć można w E. Regnault’a: „Histoire politique et sociale des Principautés Danubiennes. Paris 1855“.
  14. „Naogół przekraczanie przeciętnej miary swego gatunku świadczy w pewnych granicach o pomyślnym rozwoju istot organicznych. Co się tyczy ludzi, to wymiary ich ciała zmniejszają się, gdy warunki ich bytu ulegają pogorszeniu, bądź z przyczyn fizycznych, bądź społecznych. We wszystkich krajach europejskich, gdziekolwiek wprowadzono powszechną służbę wojskową, od czasu jej wprowadzenia zmniejszyły się przeciętne wymiary ciała dorosłych mężczyzn, a naogół i ich zdolność do odbywania służby wojskowej. Przed rewolucją (1789 r.) minimalny wzrost piechura musiał wynosić we Francji 165 centymetrów; w roku 1818 (ustawa z dnia 10 marca) — 157, po wydaniu ustawy z dn. 21 marca 1832 roku — 156 centymetrów; przeciętnie we Francji więcej niż połowa popisowych uważana jest za niezdatnych do służby wojskowej wskutek zbyt niskiego wzrostu lub ułomności. Miara wojskowa w Saksonji wynosiła w r. 1780 — 178 centymetrów, obecnie — 155. W Prusach wynosi ona 157. Według wiadomości D-ra Meyera, podanych w „Bayerische Zeitung“ z dn. 9 maja r. 1862, wynika z 9-letniego doświadczenia, że w Prusach z pośród 1000 popisowych 716 jest niezdolnych do służby wojskowej: 317 z powodu zbyt niskiego wzrostu, a 399 — z powodu ułomności ciała... Berlin w roku 1858 nie mógł dostarczyć swego kontyngentu rekrutów, brakowało bowiem 156 ludzi“. (J. v. Liebig: „Die Chemie in ihrer Anwendung auf Agrikultur und Physiologie. 1862. 7. Aufl.“ tom. I, str. 117, 118).
  15. Historja ustawy z r. 1850 będzie podana niżej w niniejszym rozdziale.
  16. Okresu, obejmującego czas od powstania wielkiego przemysłu w Anglji aż do roku 1845, dotykam tylko kiedy niekiedy i odsyłam czytelnika do książki F. Engelsa, p. t. „Die Lage der arbeitenden Klasse in England. Leipzig 1845“. Jak głęboko Engels wniknął w ducha kapitalistycznego sposobu produkcji, o tem świadczą „Factory Reports“, „Reports on Mines“ i t. p.., ogłoszone po r. 1845, a w jak podziwu godny sposób potrafił on odmalować najdrobniejsze szczegóły opisywanych przez siebie stosunków, o tem świadczy najpobieżniejsze porównanie jego książki z ogłoszonemi w 18 do 20 lat później sprawozdaniami „Children’s Employment Commission“ [Komisja do zbadania pracy dzieci] z r. 1863 — 67. Sprawozdania te dotyczą mianowicie tych gałęzi przemysłu, na które ustawodawstwo fabryczne nie było jeszcze rozciągnięte aż po rok 1862, a częściowo nie jest jeszcze rozciągnięte po dziś dzień. Tutaj więc stosunki, opisywane przez Engelsa, nie zostały wcale zmienione przez nacisk zewnętrzny. Podawane przeze mnie przykłady dotyczą rozkwitu wolnego handlu po roku 1848, to jest tego bajecznego okresu, o którym przeróżni komiwojażerowie wolnego handlu, odznaczający się taką samą chyba wrzaskliwością jak ignorancją, prawią Niemcom takie cuda. Zresztą, Anglja wysunięta tu została na plan pierwszy tylko dlatego, że jest klasyczną przedstawicielką produkcji kapitalistycznej i sama jedna tylko prowadzi bieżącą statystykę spraw, o których tu mowa.
  17. „Suggestions etc. by Mr. L. Homer, Inspector of Factories” w „Factories Regulation Act. Ordered by the House of Commons to be printed 9 Aug. 1859“, str. 4, 5.
  18. „Reports of the Insp. of Fact. for the half year ending Oct. 1856“. Str. 35.
  19. „Reports etc., 30th April 1858“, str. 9.
  20. Tamże, str. 43.
  21. Tamże, str. 25.
  22. „Reports etc. for the half year ending 30 th April 1861“. Obacz Appendix Nr. 2. „Reports etc. 31st Octob. 1862“, str. 7, 52, 53. W ciągu ostatniego półrocza 1863 wykroczenia stają się znowu częstsze. Por. „Reports etc. ending 31st Octob. 1863“, str. 7.
  23. „Reports etc. 31st Oct. 1860“, sto. 23. Z jakim fanatyzmem „ręce“, zatrudniane przez fabrykantów, sprzeciwiają się, według sądowych zeznań fabrykantów, wszelkiemu przerywaniu pracy fabrycznej, o tem niech świadczy poniższe curiosum. W początkach czerwca r. 1856 władze sądowe w Dewsbury (Yorkshire) zostały zawiadomione, że właściciele 8 wielkich fabryk w pobliżu Batley naruszyli ustawę fabryczną. Część tych panów oskarżona była o to, że kazali 5 chłopcom w wieku od 12 do 15 lat przepracować w fabryce od godziny 6 rano w piątek aż do 4-ej popołudniu w sobotę, nie pozwalając im na żaden odpoczynek, wyjąwszy tylko czas pożywienia i godzinę snu o północy. I te dzieci musiały dokonać szalonej 30-godzinnej pracy w „shoddy hole“, tak bowiem nazywa się nora, w której drze się i szarpie gałganki wełniane, i w której ocean kurzu i pyłu zmusza nawet dorosłych robotników do obwiązywania ust chustkami, ażeby choć trochę ochronić płuca! Oskarżeni złożyli uroczyste zapewnienie — albowiem jako kwakrzy byli zbyt skrupulatni w sprawach religji, żeby składać przysięgę — że w swej niezmiernej łaskawości pozwoliliby biednym dzieciom spać nawet i 4 godziny, ale te uparciuchy żadną miarą nie chciały iść do łóżka! Panowie kwakrzy zostali skazani na 20 f. st. grzywny. Dryden (poeta angielski) przeczuł tych świętoszków:

    „Fox full fraught in seeming sanctity
    That feared an oath, but like the devil would lie,
    That look’d like Lent, and had the holy leer
    And durst not sin! before he said his prayer!“

    [Lis, zachowujący wszelkie pozory świętości, który lęka się przysięgi, lecz kłamie jak sam djabeł; wygląda jak uosobienie pokuty i pobożności i nie ośmieli się zgrzeszyć, nie zmówiwszy przedtem pacierza!“].
  24. „Rep. etc. for 31st Oct. 1856“, str. 34.
  25. Tamże, str. 35.
  26. Tamże, str. 48.
  27. Tamże.
  28. Tamże.
  29. Tamże.
  30. „Moments are elements of profit“ („Rep. of the Insp. etc. 30th April 1860“, str. 56).
  31. Wyrażenie to zdobyło sobie urzędownie prawo obywatelstwa, zarówno w fabryce jak i w sprawozdaniach inspektorskich.
  32. „Chciwość fabrykantów, których okrucieństwa w pogoni za zyskiem bodaj nie były mniejsze niż okrucieństwa, popełniane przez Hiszpanów po podboju Ameryki w pogoni za złotem” (John Wade: „History of the middle and working classes. 3-d ed. Lond. 1835“, str. 114). Teoretyczna część tej książki, coś w rodzaju zarysu ekonomji politycznej, zawierała, jak na swój czas, niektóre myśli oryginalne, np. w sprawie kryzysów handlowych. Natomiast część historyczna jest bezwstydnym plagjatem z Sir M. Edena: „History of the Poor. London 1799“.
  33. „London Daily Telegraph“ z dnia 17 stycznia r. 1860.
  34. Por. Engels: „Lage der arbeitenden Klasse in England. Leipzig 1845“, str. 249—51. [Wyd. sztutgardzkie, str. 208 — 210]
  35. „Children’s Employment Commission. First report etc. 1863“. Appendix, str. 16, 19, 18.
  36. „Public Health. 3rd report etc“, str. 102, 104, 105.
  37. „Children’s Employment Commission. 1863“, str. 24, 22 i XI.
  38. Tamże, str. XLVII.
  39. Tamże, str. LIV.
  40. Nie trzeba tego mieszać z naszem (pojęciem dodatkowego czasu pracy. Ci panowie uważają dzień roboczy 10½ godzinny za normalny dzień roboczy, to jest za taki, który zawiera już w sobie i normalną pracę dodatkową. Dopiero wówczas zaczyna się owa praca „nadliczbowa”, opłacana trochę lepiej. Później będziemy mieli sposobność przekonać się, że siła robocza w ramach normalnego dnia roboczego jest opłacana poniżej swej wartości, tak, że ta praca „nadliczbowa” jest zwykłą sztuczką kapitalisty, użytą w celu wyciśnięcia większej ilości pracy dodatkowej, co zresztą osiąga on nawet wówczas, gdy siłę roboczą, zatrudnioną w ciągu „normalnego” dnia, opłaca rzeczywiście według jej pełnej wartości.
  41. Dzielnica Londynu na prawym brzegu Tamizy. Southwark. — K.
  42. „Children’s Employment Commission, 1863“, Evidence, str. 123, 124, 125, 140, LIV.
  43. Ałun drobno sproszkowany, lub zmieszany z solą jest normalnym artykułem handlu i posiada znamienną nazwę „baker’s stuff“ (materjał piekarski).
  44. Sadza jest, jak wiadomo, nader energiczną postacią węgla i stanowi środek użyźniający, sprzedawany dzierżawcom angielskim przez kapitalistycznych przedsiębiorców kominiarskich. Otóż w roku 1862 brytańscy „jurymen“ [przysięgli] musieli rozstrzygać w rozprawie sądowej, czy sadza, do której bez wiedzy nabywcy przymieszano 90 proc. kurzu i piasku, jest „rzeczywistą“ sadzą w znaczeniu „handlowem“, czy też „sfałszowaną“ sadzą w znaczeniu „prawnem“. Panowie „amis du commerce“ [przyjaciele handlu] orzekli, że jest to „rzeczywista“ sadza handlowa i oddalili skargę dzierżawcy, który ponadto musiał jeszcze opłacić koszty sądowe.
  45. Chemik francuski, Chevallier, w pracy swej o „sophistications“ [fałszowaniu] towarów, rozpatrując przeszło 600 artykułów, wylicza dla wielu z pośród nich 10, 20 i 30 różnych metod fałszowania. Dodaje zaś, że zna nie wszystkie metody fałszowania, a wylicza nie wszystkie, które zna. Dla cukru podaje on 6 rodzajów fałszowania, dla oliwy 9, dla masła — 10, dla soli — 12, dla mleka — 19, dla Chleba — 20, dla wódki — 23, dla mąki — 24, dla czekolady — 28, dla wina — 30, dla kawy — 32 i t. d. Nawet i Pan Bóg nie uniknął tego samego losu, Obacz: Ronard de Card: „De la falsification des substances sacramentelles. Paris 1856“.
  46. „Report etc. relating to the grievances complained of by the journeymen bakers etc. London 1862“ i „2nd Report etc. London 1863“.
  47. Tamże, 1st report etc., str. VI.
  48. Tamże, str. LXXI.
  49. George Read: „The history of baking. London 1848“, str. 16.
  50. First report etc. Evidence. Zeznania „fuli priced Paker“ Cheesemana, str. 108.
  51. George Read: „The history of baking. London 1848“. W końcu wieku 17-go i w początkach wieku 18-go agenci (factors), przenikający do wszelkiego rodzaju rzemiosł, byli jeszcze piętnowani oficjalnie, jako plaga publiczna — „public nuisances“. Tak naprzykład Grand Jury na kwartalnem posiedzeniu sędziów pokoju w hrabstwie Somerset zwróciło się do Izby Gmin z memorjałem („presentement“), gdzie między innemi czytamy: „that these factors of Blackwell Hall are a public nuisance and prejudice to the clothing trade and ought to he put down as a nuisance (że ci agenci z Blackwell Hall’u są plagą publiczną i stanowią niebezpieczeństwo dla przemysłu odzieżowego i powinni być usunięci, jako plaga publiczna)“. („The case of our english wool etc. London 1685“, str. 6, 7).
  52. First Report etc., str. VIII.
  53. „Report of Committee on the Baking Trade in Ireland for 1861“
  54. Tamże.
  55. Zgromadzenie publiczne robotników rolnych w Lasswade w pobliżu Glasgowa. (Ob. „Workman’s Advocate“ z dnia 13 stycznia r. 1866). Założenie związku zawodowego robotników rolnych w końcu roku 1865, narazie tylko w Szkocji, jest zdarzeniem historycznem. W jednym z najbardziej uciśnionych okręgów rolniczych Anglji, w Buokinghamshire robotnicy zorganizowali w marcu r. 1867 wielki strajk, w celu podniesienia płacy tygodniowej z 9—10 szylingów do 12 szylingów. — (Widzimy z powyższego, że ruch angielskiego proletariatu rolnego, zupełnie złamany od czasu stłumienia potężnych demonstracyj po roku 1830, a zwłaszcza po wprowadzeniu nowej ustawy o biednych, znów po nosi i dziesiątych aż w końcu nabiera epokowego znaczenia w roku 1872. W drugim tomie wracam do tej sprawy, jak również do „ksiąg błękitnych wydanych po roku 1867, a dotyczących położenia angielskich robotniczych Przypis do wydania 2-go). Zanim jeszcze zdążył przełknąć szklankę herbaty, wezwano go znów do pracy... Tym razem trwała ona 14 godzin i 25 minut. Musiał on wiec przemęczyć się bez przerwy w ciągu 29 godzin 15 minut. Pozostała ilość pracy tygodniowej wygląda jak następuje: środa — 15 godzin, czwartek — 15 godzin 35 minut, piątek — 14½ godzin, sobota — 14 godzin 10 minut; ogółem w tygodniu 88 godzin 40 minut. A teraz wyobraźcie sobie jego zdumienie, gdy otrzymuje zapłatę tylko za 6 dni roboczych. Człowiek ten był nowicjuszem i zapytał, co też mają oznaczać słowa: praca dzienna? Odpowiedź: 13 godzin, a więc 78 godzin w tygodniu. A jakże z zapłata za nadliczbowe 10 godzin i 40 minut? Po długich targach otrzymał on wynagrodzenie w sumie 10 pensów“. („Reynold's Newspaper” z 4 lutego r. 1866).
  56. „Wielkie Jury“ — jest to sąd przysięgłych, złożony z 24 osób który ma orzec, czy oskarżenie jest uzasadnione i czy oskarżony ma być stawiony przed sądem. — K.
  57. „Reynolds’ Newspaper“, 20 stycznia 1866. Bezpośrednio potem ten sam tygodnik w szeregu kolejnych numerów ogłasza całą katastrof kolejowych pod „sensacyjnemu tytułami, jak np.: „Straszliwe tragedje“ i t. p. Odpowiada na to jakiś robotnik z linji North Stafford: „Każdy wie, jakie, są następstwa, gdy uwaga maszynisty lub palacza kolejowego osłabnie choćby na chwilę. A jakże może być inaczej, gdy pracę przedłuża się bez miary, pomimo najgorszej pogody bez żadnej przerwy lub odpoczynku? Weźcie dla przykładu wypadek, jakich wiele codzień. Ostatniego poniedziałku pewien palacz zaczął swą pracę dzienną bardzo wczesnym rankiem. Ukończył ją po 14 godzinach i 50 minutach.
  58. Por. F. Engels „Die Lage der arbeitenden Klasse in England. Leipzig 1845“, str. 253, 254. [Wydanie sztutgardzkie, str. 211 i nast.].
  59. Dr. Letheby, lekarz Urzędu Zdrowia (Board of Health), oświadczył wówczas: „Minimum powietrza dla człowieka dorosłego powinno wynosić 300 stóp sześciennych w pokoju sypialnym, a 500 stóp sześciennych w innych pokojach“. Dr. Richardson zaś, lekarz naczelny pewnego szpitala londyńskiego: „Pracownice odzieżowe wszelkiego rodzaju, a mianowicie modniarki, krawcowe i zwykłe szwaczki cierpią potrójnie- — wskutek przepracowania, braku powietrza i braku pożywienia lub złego trawienia. Naogół ten rodzaj pracy we wszelkich okolicznościach lepiej odpowiada kobietom, niż mężczyznom. Nieszczęściem jednak tej gałęzi przemysłu, zwłaszcza w stolicy, jest to, że została zmonopolizowana przez jakichś 26 kapitalistów, którzy korzystają z siły, jaką im daje kapitał (that spring from capital), ażeby zmusić do oszczędzania na pracy (force economy out of labour; ma on tu.na myśli oszczędzanie wydatków drogą marnotrawienia siły roboczej). Ich potęgę odczuwa cała klasa tych robotnic. Jeżeli jakaś krawcowa zdobędzie sobie nawet ograniczone koło klijentów, to konkurencja zmusi ją do zapracowywania się w domu na śmierć, aby się utrzymać na powierzchni, przyczem z konieczności musi ona obarczać tą samą nadmierną pracą i swoje pomocnice. Jeżeli przedsięwzięcie jej się nie uda, lub jeżeli nie jest w stanie zachować samodzielności, to udaje się do pracowni, gdzie praca jest nie mniejsza, lecz zaplata jest pewna. W tem położeniu staje się ona zwykłą niewolnicą, rzucaną to tu, to owdzie, zależnie od byle konjunktury; bądź musi głodować lub być bliską głodu w swej ciupce; bądź z każdych 24 godzin pracuje po 15, 16 a nawet 18 godzin w powietrzu, niemal niemożliwem do zniesienia, i o pokarmie, który nawet gdy jest dobry, nie może być strawiony z powodu braku czystego powietrza. Temi właśnie ofiarami karmi się gruźlica, która nie jest niczem innem, jak tylko właśnie chorobą, pochodzącą z zepsutego powietrza“. (Dr. Richardson: „Work and Overwork“ w „Social Science Review“, 18 lipca 1863).
  60. „Morning Star“, 23 czerwca 1863. Gazeta „Times“ skorzystała ze sposobności, ażeby wziąć w obronę amerykańskich właścicieli niewolników przeciw Brightowi i towarzyszom: „Bardzo wielu z pośród nas“ — pisała ta.gazeta — „uważa, że dopóki my sami nadmierną pracą zamęczamy na śmierć nasze młode dziewczęta, posługując się groźbą głodu, zamiast chlaśnięciami bioza, to chyba nie mamy prawa grozić ogniem i mieczem rodzinom, które urodziły się już jako właściciele niewolników i przynajmniej dobrze odżywiają swych niewolników i dają im umiarkowaną pracę“ („Times“, 2 lipca 1863). Podobna odprawa spotkała wielebnego Newman Hall'a ze strony innego organu tory, sów [zachowawców angielskich], a mianowicie „Standardu“. Czytamy lam — Wyklina om właścicieli niewolników, lecz modli się za dzielnych ludzi, którzy woźnicom i kierowcom omnibusowym w Londynie każą pracować tylko po 16 godzin ma dobę za psie pieniądze“. Wreszcie odezwała się i wyrocznia, w osobie pana Tomasza Carlyle’a, o którym już w roku 1850 pisałem: „Geniusz poszedł do djabła, lecz kult pozostał“. W krótkiej paraboli [zwrot pisarski, oznaczający przypowieść] sprowadza on jedyne wielkiej miary zdarzenie dziejów spółczesnych, a mianowicie wojnę domową w Ameryce, do tego, że Piotr z północy stara się wszelkiemi siłami rozwalić czaszkę Pawłowi z południa tylko dlatego, że Piotr z północy wynajmuje swego robotnika „na dniówkę“, a Paweł z południa „wynajmuje (go) na całe życie“. („Macmillan's Magazine“. — Ilias Americana in nuce. Zeszyt sierpniowy 1863). Nareszcie więc pękła bańka mydlana torysowskiej sympatji dla najemników miejskich — bo broń Boże, nie wiejskich! Sednem sprawy jest — niewolnictwo!
  61. Dr. Richardson: „Work and Overwork“ w „Social Science Review“, 18 lipca 1863.
  62. Children's Employment Commission. 3rd report, London 1864“ str. IV, V, VI.
  63. „Zarówno w Staffordshire, jak w Południowej Walji kobiety i dziewczyny pracują w kopalniach węgla i w koksowniach nietylko w dzień, ale i w nocy. Sprawozdania, składane parlamentowi, wielokrotnie zwracały uwagę, że postępowanie to notorycznie pociąga za sobą złe skutki. Kobiety te, we wspólnej z mężczyznami pracy mało różniące się od nich ubiorem, okryte brudem i sadzą, tracą poczucie godności osobistej i wskutek tego demoralizują się. Jest to nieuchronne następstwo ich niekobiecego zatrudnienia“ (tamże 194, str. XXVI, por. też 4th report, z r. 1865, 61 str. XIII). To samo dzieje się w hutach szklanych.
  64. „Rzecz to naturalna“, wywodzi pewien fabrykant stali, używający dzieci do pracy nocnej, „że chłopcy, którzy pracują w nocy, nie mogą za dnia ani spać, ani spokojnie odpocząć, lecz biegają bez wytchnienia przez dzień następny“ („Children’s Employment Commission, 4th report“, 63, str. XIII). O znaczeniu światła słonecznego dla zachowania i rozwoju ciała, pewien lekarz pisze m.in.: „Światło działa też bezpośrednio na tkanki ciała, nadając im moc i giętkość. Mięśnie zwierząt, które pozbawiono właściwej ilości światła, wiotczeją i stają się gąbczaste, nerwy ich tracą swą prężność z powodu braku podniet, i cały rozwój, właściwy okresowi wzrostu, zostaje wstrzymany... Gdy chodzi o dzieci, to stały i obfity dostęp światła dziennego i bezpośredni dostęp promieni słonecznych przez część dnia jest naskroś niezbędnym warunkiem zdrowia. Światło pomaga pokarmowi przekształcać się w dobrą, twórczą krew i wzmacnia świeżo wytworzone włókna mięśniowe. Światło działa również jako bodziec na organy wzroku i wzmaga przez to działalność różnych czynności mózgowych“. Lekarz naczelny szpitala głównego w Worcester, p. W. Strange, z którego dzieła o „Zdrowiu“ zaczerpnięta jest powyższa cytata, pisze w liście do jednego z komisarzy śledczych, pana White’a: „Miałem dawniej w Landcashire sposobność obserwować wpływ pracy nocnej na dziatwę fabryczną i, w przeciwstawieniu do ulubionych zapewnień niektórych pracodawców, oświadczam stanowczo, że zdrowie dzieci rychło odczuwa szkodliwy wpływ tej pracy“ („Children’s Employment Commission“, 4th report, 284, str. 55). Fakt, że takie rzeczy wogóle mogą być przedmiotem poważnych sporów“, jest najlepszym przykładem oddziaływania produkcji kapitalistycznej na „czynności mózgowe“ kapitalistów i ich retainers [popleczników].
  65. Tamże, 57, str. XII.
  66. Tamże (4th report, 1865). 58, str. XII.
  67. Tamże.
  68. Tamże. Str. XIII. Stopień wykształcenia tych „sił roboczych“ musi oczywiście być taki, jaki się ujawnił w następujących rozmowach z jednym z członków komisji śledczej! Jeremjasz Haynes, chłopiec 12-letni: „...Cztery razy cztery jest osiem, ale cztery czwórki (4 fours) jest szesnaście... Król to ten, do kogo należy wszelkie złoto i pieniądze. Mamy króla, podobno jest to królowa, nazywa się księżniczka Aleksandra. Podobno wyszła za mąż za syna królowej. Księżniczka jest mężczyzną". Wiljam Turner, lat 12: „Nie mieszkam w’ Anglji; myślę, że jest taki kraj, ale dotychczas o nim nic nie wiedziałem". John Morris, lat 14: „Słyszałem. że Bóg zrobił świat, wszyscy ludzie prócz jednego utonęli, a ten jeden był małym ptaszkiem". Wiljam Smith, lat 15: „Bóg zrobił mężczyznę, a mężczyzna kobietę". Edward Taylor, lat 15: „Nic nie wiem o Londynie", Henry Mattewman, lat 17: „Chodzę niekiedy do kościoła... W kazaniach mówią o niejakim Jezusie Chrystusie, ale innych imion nie słyszałem, a i o nim nic nie mogę powiedzieć. Nie był zamordowany, umarł jak wszyscy ludzie. Był na swój sposób odmienny od innych ludzi, bo był na swój sposób religijny, a inni — to nie" („He was not the same as other people in some ways, because he was religious in sonie ways, and others isn’t“, tamże, 74, str. XV). „Djabeł jest dobrą osobą. Nie wiem, gdzie mieszka. Chrystus był złym człowiekiem". „Ta dziewiczy oka (dziesięcioletnia) czytała dog (pies) zamiast God (Bóg) i nie znała imienia królowej" („Children's Employment Commission, 5th report, 1860“. str. 55, Nr. 278). W hutach szklanych i papierniach panuje ten sam system, co we wspomnianych już rękodzielniach metalowych. W papierniach, gdzie papier jest wyrabiany maszynowo, praca nocna obowiązuje przy wszystkich robotach prócz sortowania gałganów. W pojedynczych wypadkach praca nocna, dzięki systemowi zmian, trwa bez przerwy cały tydzień, zazwyczaj od niedzieli wieczór do 12 w nocy następnej soboty. Dzienna zmiana robotników pracuje przez 5 dni każdego tygodnia po 12, a przez jeden 18 godzin, zmiana nocna pracuje przez 5 nocy po 12 i przez jedną 6 godzin. W innych wypadkach naprzemian każda zmiana pracuje co drugi dzień przez całe 24 godziny. Jedna zmiana pracuje 6 godzin w poniedziałek i 18 godzin w sobotę, aby dociągnąć do całych 24 godzin. Gdzieindziej znów panuje system pośredni, polegający na tem, że wszyscy zatrudnieni przy maszynach papierniczych pracują przez wszystkie dni tygodnia po 15—16 godzin. Ten system — powiada komisarz śledczy Lord — zdaje się łączyć w jedno wszystkie złe strony 12-godzinnej i 24-godzinnej zmiany. Przy tym systemie pracy nocnej pracują dzieci do łat 13, młodzież do lat 18 i kobiety. Niekiedy przy systemie 12-godzinnym musieli oni, z powodu zdekompletowania drugiej zmiany, pracować przez obie zmiany, przez całe 24 godziny, Zeznania świadków stwierdzają, ze chłopcy i dziewczęta często odrabiają godziny nadliczbowe, przez co praca ich nieraz przeciąga się do 24, a nawet 36 godzin bez przerwy. W „ciągłym i niezmiennym“ procesie pracy w polerowniach spotykamy dziewczęta dwunastoletnie, pracujące przez cały miesiąc po 14 godzin na dobę „bez jakiegokolwiek regularnego wypoczynku lub przerwy, prócz 2, conajwyżej 3 pauz półgodzinnych na posiłki“. W niektórych fabrykach, gdzie poniechano zupełnie regularnej pracy nocnej, nadużywają godzin nadliczbowych w sposób oburzający „i to często w robotach najbardziej jednostajnych, najbrudniejszych i wykonywanych w największem gorącu“ (..Children’s Employment Commission, 4th report, 1865“, str. XXXVIII i XXXIX).
  69. Fourth report etc. 1865, 79, str. XVI
  70. Tamże, 80, str. XVI.
  71. Tamże, 82, str. XVII.
  72. „W naszej epoce refleksyjnej i rezonerskiej niedaleko jeszcze zaszedł ten, kto nie zdoła przytoczyć słusznego powodu dla każdej rzeczy, chociażby najgorszej i najprzewrotniejszej. Wszystko, co zostało zepsute na świecie, zostało zepsute ze słusznych powodów“. (Hegel: „Enzyklopädie. Erster Teil: Die Logik. Berlin. 1840“, str. 249).
  73. „Childrens Employment Commission, 4th report etc., 1866“, str. 85. Przypomina to równie subtelny argument panów fabrykantów szkła, a mianowicie że „regularne posiłki“ dziatwy nie są możliwe, gdyż pewna określona ilość ciepła, wypromieniowiana przez piece, stanowiłaby „czystą stratę“, lub byłaby „zmarnowana“. Odpowiada na to komisarz śledczy White, o wiele mniej od Ure’a, Seniora i t. d. (a także ich ograniczonych naśladowców niemieckich, w rodzaju Roschera) przejęty „wstrzemięźliwością“, „powściągliwością“ i „oszczędnością“ kapitalistów w wydawaniu pieniędzy i ich godną Timura-Tamerlana „rozrzutnością“ w marnowaniu ludzkiego życia: „Dzięki wyprowadzeniu regularnych posiłków’ pewna ilość ciepła może marnowałaby się, w porównaniu z normą obecną, ale nawet pod względem wartości pieniężnej strata ta nie może być porównana z marnowaniem siły żywotnej („the waste of animal power“), które obecnie w Królestwie nasze-m wynika stąd, że dzieci w okresie wzrostu, zatrudnione wt hutach szklanych, nie mają dość czasu nawet na to, by spokojnie spożyć i strawić swój posiłek“ (tamże, str. XLV). I to w „roku — postępu“ 1865! Nie mówiąc już o wydatkowaniu siły przy dźwiganiu i przenoszeniu ciężarów, dzieciak taki w hucie, przy wyrobie butelek i szkła kryształowego wykonywując bez przerwy swoją robotę, przechodzi 15 — 20 mil (angielskich) w ciągu 6 godzin. A praca trwa często 14 — 15 godzin! W wielu takich hutach szklanych, — podobnie jak w przędzalniach moskiewskich, panuje system zmian sześciogodzinnych. „W — ciągu tygodnia roboczego nieprzerwany wypoczynek trwa maksymalnie 6 godzin. Z tego trzeba jeszcze strącić czas na drogę do fabryki i z powrotem, na mycie, ubranie się, posiłek — wszak wszystko to czas zabiera. Bardzo więc mało czasu pozostaje na właściwy wypoczynek. A czas na zabawę i na odetchnięcie świeżem powietrzem, tak niezbędne dla dziatwy, która w1 tej gorącej atmosferze wykonywa tak męczącą pracę, znaleźć się może chyba kosztem snu... Nawet krótkotrwały sen bywa nieraz zakłócany w nocy obawą zaspania, a za dnia gwarem, dochodzącym z zewnątrz“. Pan White cytuje taki wypadek, że pewien chłopiec pracował 36 godzin z rządu; w innych wypadkach chłopcy 12-letni harują do2 w nocy, impetem śpią w hucie do 5 rano (3 godziny!), aby na nowo rozpocząć pracą dzienną! „Masa pracy, którą chłopcy, dziewczęta i kobiety“, mówią redaktoirowie ogólnego sprawozdania, Trememheere i Tufneli, „wykonywają w ciągu swej nocnej lub dziennej zmiany („spell of labour“), jest doprawdy bajeczna“ (tamże, str. XLIII i XLIV). A tymczasem „wstrzemięźliwy“ kapitał przemysłu szklanego, podochocony portwejnem w swym późnym nocnym powrocie z klubu do domu, może zatacza się, podśpiewując sobie bezmyślnie: „Britons never, never shall be slaves“ [„Nigdy, nigdy Brytowie nie będą niewolnikami“]!
  74. Naprzykład w różnych miejscowościach Anglji wciąż jeszcze się zdarza, że na wisi robotnik zostaje skazany na karę więzienną za profanację dnia świętego, z powodu pracy w ogródku przed własnym domkiem. Ten sam robotnik bywa karany za złamanie umowy, gdy chociażby z religijnych powodów nie przyjdzie w niedzielę do papierni lub huty szklanej lub fabryki metalowej. Prawowierny parlament staje się głuchy na profanację dnia świętego, skoro ta profanacja zachodzi w przebiegu „pomnażania wartości kapitału“. Wyrobnicy londyńscy ze sklepów ryb i drobiu przedstawili w sierpniu 1863 r. memorjał, w którym zażądali zniesienia pracy niedzielnej. Czytamy tam, że praca ich w dni powszednie — trwa przeciętnie 15 godzin, a w niedzielę 8 do 10 godzin. Czytamy również w tym memorjale, że właśnie wykwintne smakoszostwo świętoszków arystokratycznych z Exeter Hall [klub świętoszków w Londynie] jest pobudką tej pracy niedzielnej. Świętoszkowie ci, gorliwi „in cute curanda“ [w pielęgnowaniu swej skóry], z prawdziwie chrześcijańską pokorą znoszą cudzą nadmierną pracę, cudzy głód i niedostatek. Obsequium ventris istis pernitiosius est [obżarstwo dla nich — robotników — jest o wiele szkodliwsze].
  75. „W poprzednich sprawozdaniach przytoczyliśmy zeznania różnych doświadczonych fabrykantów, stwierdzających, że godziny nadliczbowe... niewątpliwie pociągają za sobą niebezpieczeństwo przedwczesnego wyczerpania siły roboczej robotników“ (tamże, 64, str. XIII).
  76. J. C. Cairns: „The Slave power. London 1862“, str. 110, 111.
  77. John Ward: „History of the Borough of Stoke-upon-Trent, London 1843“, str. 42.
  78. Mowa Ferranda w Izbie Gmin, 27 kwietnia 1863 r.
  79. „Tak brzmiało dosłownie oświadczenie fabrykantów“ (tamże).
  80. Tamże. Villiers, pomimo najlepszych — chęci musiał, „ze względu na ustawę“, odrzucić propozycję fabrykantów. Panowie ci osiągnęli jednak swój cel dzięki powolności miejscowych urzędów opieki nad ubogimi. Pan A. Redgrave, inspektor fabryczny, zapewnia, że tym razem system w którego mysi sieroty i dzieci pauprów [ubogich] „prawnie“ traktowane są jako „apprentices“ (terminatorzy), „wolny był od dawnych niedomagan“ — (o tych „niedomaganiach“ patrz w Engelsa „Die Lage — der arbeitenden Klasse in England, Leipzig 1845“) [wyd. sztutgardzkie, str. 1531 — coprawda w jednym wypadku „nadużyto — tego systemu w — stosunku do dziewcząt i — młodych — kobiet, sprowadzonych z rolniczych okręgów Szkocji do Lancashire i Cheshire“. Przy tym „systemie“ fabrykant — zawiera na określony przeciąg czasu — kontrakt z zarządem domu ubogich. Daje dzieciom wikt, przyodziewek i mieszkanie, ponadto mały dodatek pieniężny. Osobliwie brzmi uwaga pana Redgrave, — przytoczona poniżej — zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę że rok 1860 był wyjątkowy nawet pomiędzy pomyślnemi latami angielskiego przemysłu bawełnianego i że pozatem płace robocze były wtedy wysokie, gdyż nadzwyczajne zapotrzebowanie pracy natknęło się na wyludnienie Irlandji, na bezprzykładne wychodźtwo z angielskich i szkockich okręgów rolniczych do Ameryki i Australii, na absolutne zmniejszenie zaludnienia niektórych okręgów rolniczych angielskich, będące poczęści następstwem pomyślnie doprowadzonego do — skutku załamania siły żywotnej ludności, poczęści zaś tego, ze handlarze mięsem ludzkiem już przedtem zdołali wyczerpać nadmiar ludności. Pomimo to wszystko pan Redgrave powiada: „Ten rodzaj pracy (dzieci z domów ubogich) bywa jednak poszukiwany tylko w braku innych, gdyż jest to praca droga (high priced labour). Zwykła płaca chłopca trzynastoletniego wynosi około 4 szylingów tygodniowo. Ale niepodobna za te 4 szylingi ma głowę tygodniowo dawać 50 lub 100 takim chłopcom mieszkanie, przyodziewek, utrzymanie, pomoc lekarską, odpowiedni dozór i ponadto małe dodatki pieniężne“ (Report of insp. of fact., 30th april 1860“, str. 27). Pan Redgrave zapomina tylko powiedzieć nam, „w jaki sposób robotnik sam może dawać to wszystko swym chłopcom za 4 szylingi tygodniowo, skoro nie może uczynić tego fabrykant, który ma dawać zbiorowe mieszkanie, utrzymanie i dozór 50 lub 100 chłopcom. Aby zapobiec wyciąganiu z tekstu fałszywych wniosków, muszę tu zauważyć jeszcze, że angielski przemysł bawełniany od czasu rozciągnięcia nań ustawy fabrycznej z r. 1850, normującej czas pracy i t. d., musi być uważany za wzór przemysłu Anglji. Angielski robotnik przemysłu bawełnianego stoi pod każdym względem wyżej od swego kolegi, z kontynentu. „Pruski robotnik fabryczny pracuje przynajmniej o 10 godzin w tygodniu dłużej, niż jego spółzawodnik angielski, a gdy pracuje w domu przy swym własnym warsztacie, to upada nawet i to ograniczenie dodatkowych godzin pracy“. („Reports of insp. of fact. 31st october 1855“, str. 103). Wspomniany powyżej inspektor fabryczny Redgrave po wystawie przemysłowej w r. 1851 udał się na kontynent, a zwłaszcza do Francji i do Prus, aby zbadać tamtejsze stosunki fabryczne, Powiada on o pruskim robotniku fabrycznym: „Otrzymuje on płacą, wystarczającą na proste utrzymanie i na te nieliczne przyjemności, do których przywykł i na których poprzestaje... żyje gorzej i pracuje ciężej niż robotnik angielski“ („Reports of insp. of fact. 31st october 1853“, str. 85).
  81. „Robotnicy przepracowani umierają z przerażającą szybkością, lecz nowi zajmują natychmiast miejsca ginących i częsta zmiana osób nie powoduje żadnej zmiany na scenie“ („England and America, London 1833“, tom I, str. 55. — Autorem jest E. G. Wakefield.
  82. Patrz: „Public Health, 6th report of the medical officer of the privy council, 1863“ (wydane w Londynie w r. 1864). Sprawozdanie to traktuje zwłaszcza o robotnikach rolnych, „Przedstawiano hrabstwo Sutherland jako takie, które osiągnęło znaczną poprawą warunków bytu, ale nowsze badania wykazały, że w okręgach tych, niegdyś słynnych z dorodnych mężczyzn i dzielnych żołnierzy, mieszkańcy zwyrodnieli, stali się rasą skarlałą i wątłą. W najzdrowszych okolicach, na zboczach wzgórz nadmorskich dzieci są tak blade, jak gdyby wyrosły w zgniłej atmosferze londyńskiego zaułka“. (Thornton: „Overpopulation and its remedy, London 1846“, str. 74, 75). Przypominają oni owe 30.000 „gallant highlanders“ [dzielnych górali], które Glasgow gnieździ w swych „wynds and closes“ [uliczkach i zaułkach] wespół ze złodziejami i prostytutkami.
  83. „Choć zdrowie ludności jest lak ważnym czynnikiem kapitału narodowego, jednak musimy niestety przyznać, iż kapitaliści wcale nie troszczą się o to. aby skarb ten ochraniać i cenić należycie... Wzgląd na zdrowie robotników został fabrykantom narzucony“ („Times“ z 5 list. 1861 r.). „Robotnicy z West Riding stali się sukiennikami ludzkości... Poświęcono zdrowie ludu roboczego i rasa zwyrodniałaby w ciągu paru pokoleń, gdyby nie nastąpiła reakcja. Ograniczono liczbę godzin pracy dziecięcej i t. d.“ (..Report ot the Registrar General for october 1861")
  84. Cytata z Goethego: „Sollte diese Qual uns quälen, da sie unsere Lust vermehrt?" R.
  85. Tak naprzykład w początku 1863 roku 26 firm posiadających wielkie garncarnie w Staffordshire (w tej liczbie także J. Wedgwood i Synowie). składają petycję o „przymusową interwencję państwa". „Konkurencja z innymi kapitalistami" nie pozwala im na „dobrowolne" ograniczenie czasu pracy dzieci i t. p. „Więc choć bardzo ubolewamy nad tem ziem. jednak nie widzimy możności uniknięcia go zapomocą jakiegokolwiek porozumienia między fabrykantami... Biorąc pod uwagę wszystkie te względy, doszliśmy do przekonania, że ustawa przymusowa jest niezbędna" („Children's Kmployment Commission. 1st report 1863", str. 322).
    Przypis do 2-go wydania. Daleko bardziej uderzający przykład czerpiemy z najświeższej przeszłości. Zwyżka cen bawełny w okresie gorączki przemysłowej skłoniła właścicieli tkalń bawełnianych w Blackburn do tego. że za wzajemnem porozumieniem skrócili czas pracy w swych fabrykach na pewien okres. Termin upływu! w końcu listopada (1871 r.) Skorzystali z tej luki w produkcji fabrykanci bogatsi, łączący przędzalnie z tkalniami, aby rozszerzyć swe przedsiębiorstwo, i w ten sposób ciągnąć wielkie zyski kosztem małych majsterków. Ci zwrócili się w potrzebie do robotników fabrycznych, wzywając ich do energicznej akcji o dziewięciogodzinny dzień pracy i obiecując im w tym celu poparcie pieniężne!
  86. Owe ustawy robotnicze (znajdujemy je w tym samym okresie we Francji, w Holandji i t. d.), zostały w Anglji formalnie zniesione dopiero w r. 1813, to jest wtedy, gdy już oddawna przekreślił je rozwój stosunków produkcji.
  87. „Żadne dziecko w wieku do lat 12 nie ma (być zatrudnione w żadnej fabryce dłużej niż 10 godzin dziennie” („General Statutes of Massachusetts”, 63, ch. 12. — Różne ustawy w tej sprawie wydano w latach 1836—1858). „Dziesięciogodzinny okres pracy w ciągu dnia ma być uważany za ustawowy dzień roboczy we wszystkich zakładach przemysłu bawełnianego, wełnianego, jedwabnego, papierniczego, szklanego. lnianego żelaznego i metalowego. Postanawia się, że odtąd żaden młodociany, zatrudniony w jakimkolwiek zakładzie fabrycznym, nie ma być zatrzymywany przy pracy lub zmuszany do pracy dłużej niż 10 godzin dziennie lub 60 godzin tygodniowo; żaden młodociany poniżej lat 10 nie ma być przyjęty do pracy w fabryce w obrębie tego stanu“ („State of New Jersey. An act to limit the hours of labour etc. 61 and 62“ — ustawa z dnia 11 marca 1855 r.). „Żaden młodociany w wieku od lat 12 do 15 nie ma być zatrudniony w zakładzie fabrycznym dłużej niż 11 godzin w ciągu dnia, ani też przed 5 rano, ani po 7½ wieczorem“ („Revised statutes of the State of Rhode Island etc. ch. 39, § 23, 1st july 1857“).
  88. „Sophisms of free trade. 7th ed. London 1850“, str. 205. Ten sam torys przyznaje zresztą: „Ustawy parlamentarne, regulujące płace robocze na korzyść przedsiębiorców i na niekorzyść robotników, utrzymały się w ciągu długiego okresu 464 lat. Ludność wzrosła. Ustawy te stały się obecnie zbyteczne i uciążliwe“ (tamże, str. 206).
  89. J. Wade czyni słuszną uwagę w sprawie tego Statutu: „Ze statutu z roku 1496 wynika, że wydatek na pożywienie liczony był iza trzecią część dochodu rzemieślnika, a za połowę dochodu robotnika rolnego, co wskazuje na większą od obecnej niezależność robotników, gdyż obecnie zarówno w rolnictwie, jak w rękodzielnictwie pożywienie stanowi o wiele większą część ich plac. (J. Wade: „History of the middle and working classes. 3rd ed. London 1835“, str, 24, 25, 577). Mniemanie, jakoby tę różnicę przypisać należało różnicy między obecnemi a ówczesnemi cenami pożywienia i odzieży, upada przy powierzchownym bodaj rzucie oka na: „Chronicon pretiosum etc. by Bishop Fleetwood, 1st ed. London 1707 2nd ed. London 1745“.
  90. W. Petty: „Political anatomy of Ireland, Verbum Sapienti, 1672. Ed. 1691“, str. 10.
  91. „A discourse of the necessity of encouraging mechanic industry, London 1689“, str. 13. Macaulay, który sfałszował historię angielską w interesie whigów [liberałów] i burżuazji, deklamuje o tem w następujący sposób: „Zwyczaj przedwczesnego posyłania dzieci do pracy panował w wieku 17 w sposób trudny do wiary, jak na ówczesny stan przemysłu W Norwich, siedzibie przemysłu wełnianego, uznawano sześcioletnie dziec ko za zdolne do pracy. Różni pisarze ówcześni, a w tej liczbie niektórzy, uchodzący za szczególnie prawomyślnych, wspominają z „exultation“ [zachwytem] o fakcie, że tylko w tem jednem mieście chłopcy i dziewczęta wytwarzają bogactwo, które w ciągu roku wyniosło o 12 tysięcy funtów sterl. więcej niż ich własne utrzymanie. Im lepiej poznajemy historję przeszłości, tem więcej mamy podstaw, aby odrzucić pogląd tych, którzy naszą epokę uważają za obfitującą w nowe zła społeczne. Nową jest tylko inteligencja, która zło odkrywa, i humanitarność, która je leczy“. („History of England", tom I. str. 410). Macaulay mógłby dalej nas pouczyć, że „szczególnie prawomyślni“ amis du commerce (przyjaciele handlu] w 17 wieku opowiadają z „exultation" o tem, że w Holandji w pewnym domu ubogich kazano pracować czteroletniemu dziecku, i że przykład tej „vertue mise en pratique" [cnoty stosowanej] przytaczany był jako wzór przez wszystkich pisarzy humanitarnych w rodzaju Macaulay a, aż do czasów A. Smitha. Prawda, że wraz z powstaniem rękodzielnictwa, w odróżnieniu od rzemiosła, ukazują się oznaki wyzysku dziatwy, który do pewnego stopnia odwiecznie istnieje u wieśniaków i tem bardziej jest rozwinięty, im cięższe Jarzmo wieśniak znosi. Tendencja kapitału Jest zupełnie widoczna, ale fakty jeszcze były tak odosobnione. Jak narodziny dziecka z dwiema głowami. Dlatego wlec jasnowidzący „amis du commerce“ witali te fakty z „exultation“ jako godne osobliwiej uwagi i podziwu. sygnalizując je spółczesnym i potomności i polecając jako wzór do naśladowania. Ten sam szkocki sykofant [płatny pochlebca] i krasomówca, Macaulay powiada: „Słyszymy dziś tylko o zacofaniu, a widzimy tylko postęp“. Co za oczy, a zwłaszcza co za uszy!
  92. Śród oskarżycieli robotników najbardziej zacietrzewiony jest wspomniany w tekście bezimienny autor „An essay on trade and commerce, containing observations on taxation etc. London 1770". również w swem wcześniejszem dziele: „Considerations on taxes", London 1765. Również Poloniusz Arthur Young, nieznośny gaduła w statystyce, wyobraża ten sam kierunek. Z pomiędzy obrońców robotników wyróżniają się: Jacob Vanderlint w „Money answers all things. London 1734". wielebny Nataniel Forster w „An inquary into the cause of the present price of proisions. London 1767", dr. Price i zwłaszcza Postlethwayt, zarówno w dodatku do swego „Universal dictionary of trade and commerce“. jak w „Great Britain's commercial interest explained and improved. 2nd ed. London 1756". Same fakty znajdujemy u wielu innych pisarzy ówczesnych, m. in. u Jozjasza Tuckera.
  93. Postlethwayt, tamże: „First preliminary discourse“, str. 14.
  94. „An essay etc.“. Ten sam autor opowiada ma str. 96, na czem już w r. 1766 polegało „szczęście“ angielskich robotników rolnych. Ich siła robocza („their working powers“) znajduje się wciąż w stanie największego natężenia („on the stretch“) i nie mogą oni żyć gorzej niż żyją („they cannot live cheaper than they do“), ani ciężej pracować („nor work harder“).
  95. Protestantyzm odegrał wielką rolę w powstaniu kapitału już przez to, że prawie wszystkie tradycyjne święta zmienił w dni powszednie.
  96. „An essay etc.“, str. 15, 41, 96, 97, 55, 57, 69.
  97. Tamże, str. 69. Jakób Vanderlint oświadczył już w r. 1734, że sekret skargi kapitalistów na lenistwo ludu roboczego polega poprostu na tem, że domagają się oni za tę samą płacę 6 dni roboczych zamiast 4.
  98. Tamże, str. 242: „Tego rodzaju idealny dom roboczy ma być uczyniony „domem postrachu“, a nie lakiem schroniskiem dla ubogich, gdzieby ich obficie karmiono, ładnie i ciepło ubierano i niewiele kazano pracować“.
  99. „In this ideal workhouse the poor shall work 14 hours in a day allowing proper time for meals, in such manner that there shall reniain 12 hours of neat labour“ (tamże). „Francuzi śmieją się z naszych entuzjastycznych idej wolnościowych“ (tamże, str. 78).
  100. „Opierali się pracy dłuższej niż 32 godzin, powołując się przedewszystkiem na to, że ustawa, normująca dzień roboczy, jest jedynem dobrem, które im pozostaje po ustawodawstwie republikańskiem“ („Reports ot insp. of fact. 31st october 1856“ str. 80). Francuska ustawa z 5 września 1850 r. o dwunastogodzinnym dniu roboczym, będąca burżuazyjnem wydaniem dekretu Rządu Tymczasowego z 2 marca 1848 r. tyczy się wszystkich bez różnicy warsztatów pracy. Przed tym dekretem dzień roboczy we Francji był nieograniczony. W fabrykach trwał 14, 15 i więcej godzin. Patrz: „Des classes ouvrieres en France pendant l’année 1848. Par M. Blanqui“. Panu Blanqui (ekonomiście, a nie rewolucjoniście) rząd polecił przeprowadzenie ankiety o położeniu robotników.
  101. Belgja okazuje się wzorem państwa burżuazyjnego także w dziedzinie normowania dnia pracy. Lord Howard de Welden, angielski minister pełnomocny w Brukseli, donosi Foreign Office [Ministerstwu Spraw Zagranicznych] w Londynie pod datą 12 maja 1862 r.: „Minister Rogier oświadczył mi ,że ani ustawa państwowa, ani regulaminy lokalne nie ograniczają nigdzie pracy dziecięcej; że od lat trzech podczas każdej sesji parlamentarnej rząd nosi się z zamiarem przdstawienia izbie ustawy w tym przedmiocie, ale za każdym razem natrafia na niepokonaną przeszkodę, jaką Jest samolubna obawa przed jakąkolwiek ustawą, przeczącą zasadzie zupełnej wolności pracy".
  102. „Jest rzeczą niewątpliwie godną pożałowania, że jakakolwiek kategoria osób musi się zamęczać robotą przez 12 godzin dziennie. Jeżeli doliczymy do tego posiłki oraz czas potrzebny ma drogę do warsztatu i z powrotem, to dojdziemy faktycznie do 14 godzin na 24... Pominąwszy już.kwestię.zdrowia, mam nadzieję, że chyba z moralnego punktu wadzenia nikt nie zawaha się przyznać, iż takie zupełne zagarnianie czasu klas pracujących, trwające bez przerwy od 14-go roku życia, a w wolnych gałęziach przemysłu od jeszcze wcześniejszego dzieciństwa, jest nadzwyczajną szkodą i wielkiem złem. W interesie moralności publicznej, w celu wychowania dzielnej ludności i aby dać większości ludu możność rozumnego używania życia, należy domagać się, aby w każdej gałęzi przemysłu pewna część dnia roboczego została przeznaczona na wypoczynek i rozrywkę“ (Leonhard Horner: „Reports of insp. of faot. for 31st december 1841“).
  103. Patrz: „Judgment of Mr. J. H. Otway, Belfast, Hilary Sessions, County Antrim, 1860“.
  104. Jest to bardzo charakterystyczne dla rządów Ludwika Filipa, tego „roi bourgeois“ [króla burżuazyjnego], że jedyna wydana przezeń ustawia fabryczna, z 22 marca 1841, nigdy nie została wprowadzona w życie. Ustawa ta tyczy jedynie pracy dziecięcej. Przepisuje ona 8 godzin pracy dla dzieci od lat 8 do 12, 12 godzin dla dzieci od lat 12 doi 16 i t. d.; z wieloma zastrzeżeniami,.które zezwalają na pracę nocną nawet dzieci ośmioletnich. Nadzór i przymus wykonania tych ustaw pozostawiono dobrej wioli „amis du commerce“ [przyjaciół handlu], i to w kraju, gdzie każda mysz podlega kontroli policyjnej. Dopiero od 1853 r. jeden jedyny departament (Departement du Nord) posiada płatnego inspektora rządowego. Rzeczą niemniej charakterystyczną dla rozwoju społeczeństwa francuskiego wogóle jest to, że aż do rewolucji w r. 1848 ustawa Ludwika Filipa była odosobniona w nawale ustaw, fabrykowanych masowo i oplątujących całe życie Francji.
  105. „Reports of i osp. of tact. tor 30th april 1860“, str. 51.
  106. Juggernaut (czytaj Dżagernat), bożek Hindusów, obwożony oo pewien czas na olbrzymim wozie. Zdarza się, że pobożny Hindus rzuca się pod koła tego wozu, aby zostać przezeń zmiażdżonym. K.
  107. „Reports of insp. of fact. for 31st october 1849“, str. 6.
  108. „Peopies charter“, czytaj: pipels czarter, czyli kartą ludową nazywał się program polityczny czartystów, którego głównym punktem było powszechne, tajne i równe głosowanie. Porównaj M. Beera: „Geschichte des Sozialismus in England. Stuttgard 1913, str. 226. K. [Porówna] tegoż autora: „Historję — powszechną socjalizmu i walk społecznych“, w języku polskim wydaną przez „Książkę“ w r. 1924, część czwarta, str. 99. Tł.].
  109. „Reports of insp. of fact. for 31st october 1848“, str. 98.
  110. Zresztą Leonard Homer używa oficjalnie wyrażenia „nefarious practices“ („Reports of insp. of fact. for 31 oct. 1859, str. 7).
  111. „Reports etc. for 30th september 1844“, str. 15.
  112. Ustawia pozwalała na dziesięciogodzinną pracę dzieci, jeżeli pracowały nie dzień po dniu, lecz co drugi dzień. Przepis ten nie był naogół stosowany.
  113. „Ponieważ ograniczenie czasu pracy wywołałoby wielkie zapotrzebowanie (dzieci), więc uznano, że nowa podaż dzieci w wieku 8—9 lat mogłaby uczynić zadość tej potrzebie“ (tamże, str. 13).
  114. „Reports of insp. of fact. for 31st october 1848“, str. 16.
  115. „Przekonałem się, że ludziom, zarabiającym 10 szylingów tygodniowo, strącano szylinga z tytułu ogólnej dziesięcioprocentowej zniżki płac i dalsze 1½ szylinga z tytułu skrócenia czasu pracy, razem więc 2½ szylinga, a pomimo to wszystko większość obstawała mocno przy dziesięciogodzinnym dniu roboczym“ (tamże).
  116. „Podpisując petycję, oświadczyłem zarazem, że czynię rzecz złą. — Dlaczego więc podpisaliście? — Bo w razie odmowy wyrzuconoby mnie na bruk. — Petent czuł się istotnie „uciśniony“, ale wcale nie przez ustawię fabryczną“ (tamże, str. 102).
  117. Konwent Zgromadzenie Narodowe francuskie czasu Wielkiej Rewolucji. Komisarze Konwentu byli.postrachem kontrrewolucyjnych prowincyj. Tł.
  118. Tamże str. 17. W okręgu pana Homera przesłuchano 10270 robotników dorosłych w 181 fabryce. Znajdujemy ich zeznania w załączniku do sprawozdania inspekcji fabrycznej za półrocze, kończące się w październiku 1848 roku. Zeznania te są i pod innym względem cennym materjałem.
  119. Patrz (w wielokrotnie już wymienionem sprawozdaniu) zeznania, zebrane osobiście przez Leonarda Homera, Nr. Nr. 69, 70, 71, 72, 92, 93, oraz zeznania zebrane przez podinspektora A., Nr. Nr. (załącznika) 51, 52, 58, 59, 62, 70. Nawet jeden z fabrykantów powiedział szczerą prawdę. Patrz Nr. 14 i Nr. 265 sprawozdania.
  120. „Reports etc. for 31st october 1848“, sfer. 133, 134.
  121. „Reports etc. for 30th ap<nil 1848“, str. 47.
  122. „Reports etc. for 31st october 1848“, str. 130.
  123. Tamże, str. 142.
  124. „Reports etc. for 31st october 1850“, str. 5, 6.
  125. Kapitał ma jednakową naturę zarówno w swych formach rozwiniętych, jak nierozwiniętych. Kodeks narzucony terytorium Nowego Meksyku przez właścicieli niewolników, nienadługo przed wybuchem amerykańskiej wojny domowej, głosi: robotnik, od chwili gdy kapitalista zakupił jego siłę roboczą, „jest jego — kapitalisty — pieniądzem“ („the labourer is his (the capitalists) money“). Ten sam pogląd panował śród patrycjuszów rzymskich. Pieniądz pożyczamy przez nich dłużnikowi plebejskiemu, za pośrednictwem środków utrzymania, przekształcał się w krew i ciało dłużnika. A więc „krew i ciało“ dłużnika były ich pieniądzem. Stąd szajlokowe prawo dziesięciu tablic. Pozostawiamy na uboczu hipotezę Lingueta, że wierzyciele patrycjuszowscy wyprawiali niekiedy za Tybrem uczty, na których zajadali gotowane mięso dłużników, zarówno jak hipotezę Daumera co do pochodzenia komunji chrześcijańskiej.
  126. „Reports etc. for 30th april 1848“, str. 28.
  127. Twierdzi to, między innymi, filantrop Ashworth w liście, po kwakiersku obrzydliwym, do Leonarda Homera („Reports etc. april 1849“ str. 4).
  128. „Reports etc. for 30th april 1848“, str. 134.
  129. Tamże str. 140.
  130. Ci „county magistrates“, ci „wielcy nieopłacani“, jak ich tytułuje W. Cobbett, są czemś w rodzaju nieopłacanych sędziów pokoju, wybieranych z pomiędzy „najsławetniejszych” obywateli danego hrabstwa. Jest to faktycznie patrymonjalne sądownictwo klas panujących.
  131. „Reports etc. for. 30th April 1849“, str. 21, 22 Por. tamże przykłady podobne, str. 4, 5.
  132. Ustawa, znana pod nazwą ustawy fabrycznej Sir Johna Hobhouse'a (1 i 2 ust. Wilhelma IV, c. 24, str. 10) zabrania, aby właściciel przędzalni lub tkalni bawełny, albo jego ojciec, syn lub brat, mogli być sędziami pokoju w sprawach, tyczących stosowania ustawy fabrycznej.
  133. „Reports etc. for 30th april 1849“.
  134. Tamże, str. 5.
  135. „Reports etc. for 31st october 1849“, str. 6.
  136. „Reports etc. for 30th april 1849“, str. 21.
  137. „Reports etc. for 1st december 1848“, str. 95.
  138. Patrz „Reports etc. for. 30th april 1849“, str. 6, oraz obszerną analizę „shifting system” [systemu przerzucania], dokonaną przez inspektorów fabrycznych Howella i Saundersa w „Reports etc. for. 31st. october 1848“. Patrz wreszcie petycję przeciw „shift system”, podaną królowej przez duchowieństwo z Ashton i okolicy wiosną r. 1849.
  139. Por. np. R. H. Greg: „The factory question and the ten hours bill, London 1837“.
  140. F. Engels: „Die englische Zehnstundenbill” (w wydawanej przeze mnie „Neue Rheinische Zeitung. Poilitisch-ökonomische Revue. Aprilheft 1850“, str. 13) [„Gesammelte Schriften von Karl Marx und Fr. Engels. Stuttgart 1902, tom 3, str. 384]. Ten sam „wysoki” trybunał wynalazł również w czasie amerykańskiej wojny domowej kruczek słowny, który tak przekręcał ustawę przeciw uzbrojeniu okrętów pirackich, że nadawał jej wręcz odwrotne znaczenie.
  141. „Reports etc. for 30th april 1850“.
  142. W zimie zamiast tego okresu może być wprowadzony okres pracy od godziny 7-ej rano do godziny 7-ej wieczór.
  143. „Niniejsza ustawa (z r. 1850) była wynikiem kompromisu, na mocy którego robotnicy zrzekali się dobrodziejstwa ustawy o dziesięciogodzinnym dniu roboczym wzamian za dogodność jednoczesnego rozpoczynania i kończenia pracy przez tych, których praca wogóle podlega ograniczeniom“ („Reports etc. for 30th april 1852“, str. 14).
  144. „Reports etc. for 30th september f844“, str. 13.
  145. Tamże.
  146. Tamże, str. 20.
  147. „Reports etc. for 31st october 1861“, str. 26.
  148. Tamże str. 27. Naogół stan fizyczny ludności robotniczej podlegającej ustawie fabryczne} polepszył się znacznie. Wszystkie opinje lekarskie stwierdzają to jednogłośnie i moje osobiste spostrzeżenia, czynione w różnych okresach, upewniły mnie oo do tego. Pomimo tego, pomijając niesłychanie wysoką śmiertelność dzieci w pierwszych latach życia, sprawozdanie urzędowe D-ra Greenhow wykazuje niepomyślny stan zdrowotny okręgów fabrycznych w porównaniu z „okręgami rolniczemi o zdrowotności normalnej“. Dowodzą tego m.in. następujące tablice z jego sprawozdania z r. 1861:
    Nazwa okręgu Procent dorosłych mężczyzn, zatrudnionych w przemyśle Śmiertelność wskutek chorób płucnych na 100,000 mężczyzn Procent dorosłych kobiet, zatrudnionych w przemyśle Śmiertelność z chorób płucnych na 100,000 kobiet Rodzaj pracy kobiecej
    Wigan
    14.9
    598
    18.0
    644
    Bawełna
    Blackburn
    42.6
    708
    34.9
    734
    Halifax
    37.3
    547
    20.4
    564
    Wełna czesana
    Bradford
    41.9
    611
    30.0
    603
    Macclesfield
    31.0
    691
    26.0
    604
    Jedwab
    Leek
    14.9
    588
    17.2
    705
    Stoke-upon-Trent
    36.6
    721
    19.3
    665
    Garncarstwo
    Woolstantont
    30.4
    726
    13.9
    727
    Osiem zdrowych okr. rolniczych
    305
    340
  149. Wiadomo, jak niechętnie wyrzekli się „wolnohandlowcy“ angielscy ochrony celnej przemysłu jedwabnego. Ochronę przeciw przywozowi francuskiemu zastępuje obecnie brak ochrony angielskiej dziatwy fabrycznej. [Ustawy 37 i 38, Victoria e. 44, z r. 1874, zniosły przepisy wyjątkowe dla fabryk jedwabiu, ustanawiając dwuletni okres przejściowy — K.].
  150. „Reports etc. for 30th april 1853“, str. 31.
  151. W latach rozkwitu angielskiego przemysłu bawełnianego, 1859 i 1860, niektórzy fabrykanci próbowali skłonić dorosłych mężczyzn przędzarzy i in. do przedłużenia dnia roboczego zapomocą przynęty wysokich płac za godziny nadliczbowe. Przędzarze, pracujący na ręcznych przędzarkach mulejowych i na selfaktorach [samoprząśnicach] położyli koniec tentu eksperymentowi, przedstawiając swoim fabrykantom memoriał, w którym między innemi powiadają: „Mówiąc poprostu, życie nasze jest nam ciężarem i dopóki jesteśmy przykuci do fabryki prawie o dwa dni w tygodniu (20 godzin) dłużej, niż inni robotnicy, czujemy się w kraju jak heloci [niewolnicy] i wyrzucamy sobie, że uwieczniamy system, który przynosi szkodę fizyczną i moralną nam i naszemu potomstwu... Niniejszem powiadamiamy więc z całem poważaniem, że od Nowego Roku nie będziemy pracowali ani minuty dłużej, niż 60 godzin tygodniowo, od godz. 6 do godz. 6, z odliczeniem półtoragodzinnych przerw ustawowych" („Reports etc. for 30th april 1860", str. 30).
  152. O tem, jak sformułowanie tej ustawy daje możność łamania jej, patrz w sprawozdaniu parlamentarnem: „Factory Regulations Acts“ (z dnia 6 sierpnia 1859 r.), a w niem Leonarda Homera: „Suggestions for amending the Factory Acts to enable the inspectors to prevent illegal wurking, now become very prevalent“.
  153. „W ostatniem półroczu (r. 1857) w moim okręgu dzieci poczynając od lat ośmiu były faktycznie zamęczane od godz. 6 r. do godz. 9 wieczór" („Reports etc. for 31st october 1857", str. 39).
  154. „Ustawa o drukarniach perkalu" („Printworks Act“) uznana jest za wadliwą zarówno w swych przepisach, dotyczących wychowania, jak ochrony pracy" („Reports etc. for 31st october 1862", str. 52).
  155. Tak czyni np. E. Potter w liście do „Times“ z d.n. 24 marca 1863 r. „Times“ przypominają mu rokosz fabrykantów przeciw ustawie o dziesięciogodzinnym dniu pracy.
  156. Tak np. wypowiadał się pan W. Newmarch, współpracownik i wydawca Tooke’a „History of price“. Czyż tchórzliwe ustępstwa wobec opinji publicznej są postępem nauki?
  157. Ustawa o farbiarniach i bielnikach, wydana w r. 1860, stanowi, że dzień roboczy na razie zostaje skrócony od 1 sierpnia 1861 T. do 12 godzin, a ostatecznie od 1 sierpnia 1862 r. do 10 godzin, t. j. do 10½ godzin w dni powszednie i do 7½ godzin w soboty. Kiedy wszakże nastał fatalny rok 1862, powtórzyła się dawna farsa. Panowie fabrykanci zwrócili się do parlamentu z petycją o tolerowanie jeszcze tylko w ciągu jednego roku dwunastogodzinnej pracy młodocianych i kobiet.... „Przy obecnym stanie interesowi (w czasie głodu bawełnianego) jest to bardzo korzystne dla robotników, że im się pozwala pracować po 12 godzin dziennie i wyrabiać możliwie najwięcej płacy roboczej... Udało się już wnieść do Izby Gmin projekt ustawy w tym duchu. Projekt upadł wobec poruszenia śród robotników w bielnikach w Szkocji“ („Reports etc. for 31st october 1862“, str. 14, 15). Kapitał, pobity w ten sposób przez samych robotników, za których rzecznika się podawał, odkrył teraz przy pomocy okularów prawniczych, że ustawia z r. 1860, pełna kruczków) prawnych, wypaczających myśl, nasuwa pretekst, podobnie jak wszystkie ustawy parlamentarne, dotyczące „ochrony pracy“, do wyłączenia z zakresu jej działania kategoryj robotników „calenderers“ [prasowaczy] i „finishers“ [pracujących w wykończalmiach]. Orzecznictwo angielskie, będące wiernym pachołkiem kapitału, usankcjonowało to krętactwo za pośrednictwem „Common Pleas“ [izby sądowej cywilnej], „Wywołało to wielkie niezadowolenie śród robotników, i jest bardzo godne pożałowania, że wyraźne zamierzenia ustawodawstwa udaremnione są pod pretekstem wadliwego sformułowania słownego“ (tamże, str. 18).
  158. „Właściciele bielników na otwarłem powietrzu“ uniknęli stosowania ustawy z r. 1860 o „bielnikach“ dzięki kłamstwu, jakoby nie zatrudniały kobiet przy pracy nocnej. Kłamstwo zostało wykryte przez inspektorów fabrycznych, jednocześnie zaś petycje robotników zburzyły.pojęcia parlamentu o „bielnikach na otwiartem powietrzu“, jako wonnych świeżych łąkach, W tych.bielnikach.powietrznych stosowane są suszarnie o 90 do 100 stopniach Fahrenheita [33—38 stopni Celsjusza], w których pracują przeważnie dziewczęta. Istnieje wyrażenie techniczne „cooling“ (ochłoda), oznaczające wyrwanie się na chwilę z suszarni.na świeże powietrze. „Piętnaście dziewcząt w suszami. Skwar 80 do 90° [27—32° Celsjusza] w suszarniach płótna lnianego, 100° [38° Celsjusza] i więcej w suszarniach batystu, 12 dziewcząt.prasuje i składa (batyst i t. d.) w małym pokoiku o mniej więcej 10 stopach w kwadracie, w pośrodku szczelnie zamknięty piec. Dziewczęta stoją dokoła pieca, ziejącego straszliwym żarem, i szybko suszą batyst dla prasowaczek. Liczba godzin dla tych podręcznych nie jest ograniczona. Przy nawale pracy, pracują one wiele dni z rzędu do 9-ej lub 12-ej godziny w nocy“ („Reports etc. for 31st october 1862, str. 56). Pewien lekarz oświadcza: „Nie istnieją specjalne godziny dla ochłody, lecz kiedy temperatura staje się zbyt nieznośna, lub kiedy ręce robotnic brudzą się od potu, dozwala im się wyjść na kilka minut... Moje doświadczenie w leczeniu chorób tych robotnic zmusza mnie do stwierdzenia, że ich stan zdrowotny jest o wiele gorszy niż robotnic w przędzalniach bawełny (a kapitał w swych petycjach do parlamentu malował je w stylu Rubensa, jako tryskające zdrowiem!). Najczęstszemi chorobami wśród nich są: gruźlica, bronchit, choroby macicy, Lister ja w najokropniejszej postaci i reumatyzm. Wszystkie te choroby pochodzą, mojem zdaniem, bezpośrednio albo pośrednio z nadmiernie rozgrzanego powietrza ich pracowni i z braku odpowiedniej i dość cieplej odzieży dla zabezpieczenia przed zimną i wilgotną atmosferą w czasie powrotu do domu w miesiącach zimowych“ (tamże, str. 56, 57). Inspektorowie fabryczni odzywają się o późniejszej ustawie z r. 1863, narzuconej jowialnym właścicielom „bielników na otwarłem powietrzu“ w sposób następujący: „Ustawa ta nietylko chybia celu, o ile chodzi o ochronię robotników, którą ma rzekomo zapewniać... jest tak sformułowana, że ochrona zaczyna działać dopiero w wypadku przyłapania dzieci i kobiet przy pracy po godz. 8 wiecz., a nawet wówczas przepisane przez ustawię postępowanie dowodowe zawiera szereg przepisów, wyłączających niemal możność ukarania winnych“, (tamże str. 52). „Jako ustawa o celach humanitarnych i wychowawczych jest ona najzupełniej chybiona. Trudno wszak nazwać humanitarnem dozwalanie, albo co wychodzi na jedno, zmuszanie kobiet i dzieci do pracy po 14 godzin dziennie, a może i dłużej: z przerwami na posiłek, albo bez nich, jak wypadnie, bez ograniczeń co do wieku, bez różnicy płci i bez względu na społeczne zwyczaje rodzin w okolicach, gdzie znajdują siię bietaiki“ („Reports etc. for 30th april 1863“, str. 40).
  159. Przypis do 2-go wyd. Od roku 1866, kiedy pisałem to, co znajduje się w tekście, nastąpiła ponowna reakcja. (Kapitaliści tych gałęzi przemysłu, którym groziło podporządkowanie ustawodawstwu fabrycznemu, użyli swego wpływu na parlament, żeby zachować swoje „prawo obywatelskie“ do nieograniczonego wyzysku siły roboczej. Oczywiście znaleźli oni posłusznego lokaja w liberalnem ministerjum Gladstone’a). [Zdania wzięte w nawias zostały napisane przez Marksa w wydaniu francuskiem 1873 r. Lecz owa reakcja była tylko przejściowa. Już ustawa 1878 r. (41, Victoria, c. 16) o fabrykach i warsztatach spełniła oczekiwanie, wyrażone powyżej i „pozbawiła wolności wszystkie ważne gałęzie przemysłu angielskiego“, przynajmniej o ile zatrudniały kobiety i dzieci. Coprawda, nastąpiło to nie za ministerjum Gladstone’a, lecz za konserwatywnego ministerjum Disraeli’ego, które sprawowało rządy od r. 1874 do r. 1880. Od owego czasu konserwatyści zmienili się gruntownie. O ustawie r. 1878 mówi poniżej Engels w przypisie 322, rozdział trzynasty — K.].
  160. „Sposób postępowania każdej z tych klas (kapitalistów i robotnikowi Jest wynikiem stosunków wzajemnych, w których każda z nich się znajduje“ („Reports etc for 31st october 1848“, str. 113).
  161. „Zajęcia, do których zastosowano — ograniczenia, były związane z przemysłem wyrobów włókienniczych, korzystającym z siły pary lub wody. Istniały dwa warunki, którym dana gałęź pracy musiała odpowiadać, aby podlegać inspekcji fabrycznej, mianowicie: używanie siły pary albo siły wodnej i przerabianie pewnych określanych włókien“ („Reports etc for 31-th october 1864“, str. 8).
  162. O stanie tego t. zw. przemysłu domowego bardzo bogaty materiał znajduje się w ostatnich sprawozdaniach „Children’s Employment Commission“.
  163. „Ustawy ostatniej sesji (r. 1864)... obejmują różne gałęzie pracy, których sposoby produkcji są bardzo rozmaite. Używanie siły mechanicznej do poruszania maszyn narzędziowych nie jest już, jak przedtem, jednym z warunków koniecznych, aby dane przedsiębiorstwo było uznane prawnie za fabrykę" („Reports etc. for 31st october 1864“, str. 8).
  164. Belgja, ów raj liberalizmu kontynentalnego, nie wykazuje też śladu tego ruchu. Nawet jej kopalnie węgla i rudy konsumują z całkowitą „swobodą" robotników obojga płci i wszelkiego wieku, o jakiejkolwiek porze dnia i przez jakikolwiek przeciąg czasu. Na 1000 osób zatrudnionych przypada tam: 738 mężczyzn, 88 kobiet, 135 chłopców i 44 dziewczęta poniżej lat 16; w wielkich piecach i t. d. na 1000 mężczyzn wypada 149 kobiet, 98 chłopców i 85 dziewcząt poniżej lat 16. Dodajmy do tego niską płacę roboczą przy ogromnym wyzysku dojrzałych i niedojrzałych sił roboczych — przeciętnie dziennie 2 szylingi 8 pensów dla męczyzn, 1 szyl. 8 .pensów dla kobiet, 1 szył 2½ pensa dla chłopców. Ale zato Belgja niemal podwoiła w r. 1863, w porównaniu z r. 1850, ilość i wartość swego wywozu węgla, żelaza i t. d.
  165. Kiedy Robert Owen na początku drugiego dziesięciolecia 19-go wieku nietylko uzasadniał teoretycznie konieczność ograniczenia dnia roboczego, ale także wprowadził rzeczywiście w swojej fabryce w New-Lanark dziesięciogodzinny dzień roboczy, wyśmiewano to, jako utopję komunistyczną. podobnie jak jego „połączenie pracy wytwórczej z wychowaniem dzieci", i podobnie jak powołane przezeń do życia robotnicze przedsiębiorstwa spółdzielcze. Dziś pierwsza utopja stała się ustawą fabryczną, druga figuruje jako frazes urzędowy we wszystkich ustawach fabrycznych, a trzecia służy już nawet jako parawan szacherek reakcyjnych.
  166. Ure (przekł. franc.): „Philosophie des manufactures. Parts 1836“, t. II, str. 39, 40, 67, 77 i t. d.
  167. W sprawozdaniu „Międzynarodowego Kongresu Statystycznego w Paryżu, r. 1855“, czytamy m. inn.: „Ustawa francuska, ograniczająca trwanie pracy w fabrykach i warsztatach do 12 godzin dziennie, nie zamyka tej pracy w określonych stałych godzinach (okresach czasu), gdyż tylko dla pracy dzieci przepisany jest okres miedzy godz. 5 r. a 9 wiecz. Dlatego część fabrykantów korzysta z prawa, jakie im daje to fatalne przemilczenie, zmuszając robotników do pracy dzień w dzień bez przerwy, z wyjątkiem może niedzieli. Fabrykanci zatrudniają w tym celu dwie różne zmiany robotników, z których żadna nie przebywa w warsztacie więcej niż 12 godzin, ale.przedsiębiorstwo funkcjonuje dniem i nocą. Ustawie staje się zadość, ale czy ludzkości także?“ Prócz „mszczącego wpływu pracy nocnej na organizm ludzki“ podkreślany jest także „zgubny wpływ przebywania nocą obojga płci pospołu w tych samych skąpo oświetlonych warsztatach“.
  168. „Naprz. w moim okręgu w obrębie tych samych zabudowań fabrycznych, jeden i ten sam fabrykant podlega, jako blacharz i farbiarz „Ustawie o bielnikach i farbiarniach“, jako drukarz — specjalnej ustawie „Printworks act“ i jako „finisher“ [właściciel wykończalni] — „Ustawie fabrycznej“... („Report of Mr. Baker in „Reports etc for 31st october 1861“, str. 20). Po wyliczeniu rozmaitych przepisów tych ustaw i wynikających stąd komplikacyj, pan Baker powiada: „Widać, że musi być bardzo trudno zapewnić przestrzeganie tych 3 ustaw, jeżeli właścicielowi fabryki podoba się obchodzić prawo“, Ale zato panowie prawnicy mają dzięki temu zapewnione — procesy.
  169. Tak naprzykład inspektorzy fabryczni zdobywają się nareszcie na oświadczenie: „Te sprzeciwy (kapitału przeciwko ustawowemu ograniczeniu czasu pracy) muszą upaść wobec ogólnej zasady praw pracy... Istnieje chwila, kiedy prawo przedsiębiorcy do pracy robotnika ustaje i kiedy robotnik staje się panem swego czasu, nawet jeżeli nie wchodzi jeszcze w grę zupełne wyczerpanie“ („Reports etc. for 31st october 1862“ str. 54).
  170. „My, robotnicy Dunkirku, oświadczamy, że wymagana przy obecnym systemie długość czasu pracy jest za wielka i nie pozostawia robotnikowi czasu na odpoczynek ii na rozwój, a natomiast poniża go do stanu poddaństwa, niewiele lepszego od niewolnictwa („a condition of servitude but little better than slavery“). Dlatego postanowiliśmy, że ośmiogodzinny dzień roboczy wystarcza i musi być uznany przez prawo za dostateczny; dlatego odwołujemy się do poparcia potężnej dźwigni — prasy... a tych wszystkich, co nam tego poparcia odmówią, traktujemy jako wrogów reformy pracy i praw robotniczych” (uchwały robotników w Dunkirk, stan Nowego Yorku, r. 1866).
  171. „Reports etc. for 31th october 1848“ str. 112.
  172. „Te sposoby postępowania (manewry kapitału naprz. w latach 1848—50) dostarczyły nadto niezbitego dowodu fałszywości tak często wysuwanego twierdzenia, jakoby robotnicy nie potrzebowali ochrony lecz winni być uważani za zupełnie wolnych w rozporządzaniu jedyną własnością, jaką posiadają — pracą swych rąk i potem swego czoła“ („Reports etc. for 30th april 1850“, str. 45). „Wolina praca, o ile wogóle można ją tak nazwać, wymaga, nawet w wolnym kraju, opieki ze strony mocnej ręki prawa“ („Reports etc. for 31st october 1864“, str. 34). „Dozwolić, a znaczy to tyle, co przymuszać... pracować 14 godzin na dobę — z przerwami na posiłek, albo bez nich i t. d.“ („Reports etc. for 30th april 1863“, str. 40).
  173. Friedrich Engels: „Lage der arbeitenden Klasse in England, Leipzig 1845“.
  174. Ustawa o dziesięciogodzinnym dniu roboczym w podlegających jej gałęziach przemysłu „uratowała robotników’ od zupełnego zwyrodnienia i uchroniła ich zdrowie fizyczne“. („Reports etc. for 31th october J, str. 47). „Kapitał (w fabrykach) nie może utrzymywać maszyn w ruchu ponad ograniczony przeciąg czasu bez szkody, pod względem fizycznym i moralnym, dla zatrudnionych przezeń robotników; ci zaś nie mają możności sami się bronić“ (tamże, str. 8).
  175. „Magna Charta“ czyli „Wielka Karta“ — nazwa pierwszej angielskiej ustawy konstytucyjnej z r. 1215. W przenośni nazwa ta wszelką ustawę zasadniczą. Tł.
  176. Jeszcze — większe dobrodziejstwo polega na tem, że nareszcie — przeciągnięta jest wyraźna granica między czasem robotnika, należącym do niego samego, a czasem, należącym do jego pryncypała. Robotnik wie teraz, kiedy się kończy czas, który on sprzedaje, a kiedy — zaczyna się jego własny, a wiedząc o tem dokładnie zawczasu, ma zgóry możność zużytkować dla własnych celów każdą minutę własnego czasu“ (tamże, str. 52). „Czyniąc ich (robotnikowi) panami własnego czasu, dają im one (ustawy fabryczne) energję moralną, która przygotowuje ich do ewentualnego korzystania, z praw politycznych” (tamże, str. 47). Z powściągliwą ironją i w bardzo oględnych wyrazach wskazują inspektorzy fabryczni, że obecna ustawa o dziesięciu godzinach pracy wyzwala poniekąd także kapitalistę z jego przyrodzonego grubiaństwa, cechującego go w charakterze prostego uosobienia kapitału, i pozostawia mu czas na niejakie „wykształcenie”. Poprzednio „pan miał czas tylko na interesy, sługa tylko na pracę” (tamże, str. 48).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Karl Marx i tłumaczy: Jerzy Heryng, Mieczysław Kwiatkowski.