[191]Pieśń ósma.
1. Katual staje przed piérwszym obrazem,
Na nim mąż pędzla wydany kolory,
Z gałązką w ręku, z szanownym wyrazem,
Z dlugiemi brody srebrzystéj kędziory:
Kto to jest taki i co znaczy razem
To godło w ręku?” pyta — wnet mu skory
Łagodnym głosem Paweł odpowiada,
A Maur uczony tak treść słów wykłada:
2. „Ten orszak — rzecze — co przed tobą stoi,
Zacny z oblicza, wojaczéj postawy,
To słynne z cnoty i odwagi swojéj
Przodki wielkiemi uwiecznione sprawy.
Dawne-ć to czasy, — ale się ostoi
Blask taki między najpierwszemi sławy:
Ten — jest to Luzus — od którego dano[1]
Ojczyźnie mojéj Luzytanji miano.
3. „Był-ci on synem czy téż towarzyszem
Bacha — i szedł z nim w kraj Hiszpanją zwany,
(Gdy Bach ziem mnogo podbił swym bardyszem)
Nad brzeg Duera oraz Gwadyany
Zwany Elizjum podówczas, jak słyszym.
Tu Luz, w piękności kraju rozkochany,
Zapragnął dać mu swe imię, w nim dożyć
I na sen“ wieczny tu swe kości złożyć. —
4. „Gałązka w jego ręku związek znaczy
Z tyrsem Bachowym oplecionym winem,
Ona to przodka naszego tłómaczy,
Iż Bacha druhem był czy miłym synem.
Tu drugi mąż nad Tagiem — ten tułaczy
Żywot wiódł długo na mórz łonie sinem,
Budował mury, wiecznotrwałe wały
I na cześć Pallas kościół okazały.
[192]
5. To Uliss, który za wymowy dary[2]
Dziękczynnym uczcił przybytkiem boginię;
Tam w Azji, Troi wsławiony pożary,
Śród nas Lizbony fundatorem słynie“
— „A któż ten oto, co mnogie ofiary
W zapale boju ściele po równinie?
Rozbite wojska przed nim w odwrót lecą,
Gną się sztandary, z których orły świecą?“ —
6. Pyta poganin — a Paweł odpowie:
„To pasterz, który niegdyś pasał stada;
Mianem Wirjata zwali go ziomkowie[3]
Nad kij pastuszy, lepiéj dzidą włada:
Niezwyciężonym Rzymianin go zowie,
Przed nim w proch stara Rzymu chwała pada:
Ci co Pirrusa armje odpierali,
Nie mogli złamać Wirjatowéj stali.
7. „Nie mogąc siłą — o hańbo! o wstydzie!
Życie wydarto mu przez podstęp krwawy;
Tak lud z czci znany do spodlenia idzie,
Łamiąc najświętsze ludzkości ustawy.
Tu spójrz — wygnaniec, u ziomków w ohydzie,
Śród nas się chroni, by bronić swéj sprawy. —
O! wiedział, jakie wybrać sprzymierzeńce,
By zdobyć lauru nie więdnące wieńce.
8. „Wiedział, z kim będzie brał sztandary wroga
Zdobne miłemi Jowiszowi ptaki;
Wiedział Sertorjusz, że do zwycięstw droga,[4]
Ze zdawna znane nam wojenne szlaki:
Zważ, jaki wybieg, myśl mu jaka błoga
Przyszła, — by zwiększyć swój wpływ na prostaki:
Wyroczna łania niby mu do ucha
Szepce — on wziął ją za godło i słucha. —
9. „Tu na chorągwi innéj, przedstawiony
Szlachetny praszczur królów naszéj ziemi:
Henryk — wywodzon przez nas z Węgier strony[5],
Lotaryńczykiem zwan między obcemi.
On muzułmanów odparłszy zagony,
Zwalczywszy Leon z hufy kastylskiemi,
Do Palestyny biegł w gorącéj chęci,
Iż szczep królewski przez ten czyn uświęci.
[193]
10. — „A ten, co budzi strach i podziw razem,
Kto jest?“ — zapyta Katual zdumiony —
„Co tyle pułków zwycięskiem żelazem
Z tak drobną garstką goni na wsze strony?
Co burzy mury kryte twardym głazem,
Tyle bitw stacza nigdy nie znużony,
I tyle koron, sztandarów tak wiele
Pod stopy swoje ukorzonych ściele?“
11. „Jest to król Alfons — rzecze Paweł Gama —
Który był Luzom od Maurów zbawieniem;
Jemu nad Styksem zaprzysięgła Fama,
Iż go nikt z Rzymian nie przyćmi imieniem. —
Jego Opatrzność znać wybrała sama,
By Maurów silnem rozgromił ramieniem,
I — by na gruzach ich twierdz, które zwalił,
Przyszłą ojczyzny swéj wielkość utrwalił.
12. „Gdyby Cezara lub Macedończyka
Tak słaba siła, zastęp był tak mały
Przeciw ogromnym tłumom przeciwnika,
Jakie bić umiał ten wódz doskonały;
Nigdy rozgłosu, co ich dziś spotyka,
Ani-by sławy takiéj nie zyskały:
Lecz dajmy pokój téj nadludzkiéj chwale
A zważ, co jego zdziałali wasale.
13. „Patrz, jak ten starzec o gniewnem wejrzeniu
Władcę, a swego wychowańca karci,
Gdy ten o wojsk mu doniósł rozproszeniu:
„„Zbierz je, wróć na plac i walcz tém zażarciej!”“
I śpieszą oba, ramię przy ramieniu,
Wrogowie wyżsi przed chwilą — wnet starci:
To Egaz Moniz tak księcia zapala,[6]
Prawdziwy obraz prawego wasala. —
14. „On to wraz z syny iść w okup gotowy,
Powróz na szyję wdziawszy, w nędznéj szacie,
Gdy młody książę nie zdzierżał umowy
W zawartym z królem Kastylji traktacie, —
Mocą którego zdjął wróg Alfonsowy
Blokadę grodu blizkiego k’zatracie:
Egaz się z żoną, z syny w okup stawi;
Siebie potępi, lecz monarchę zbawi. —
[194]
15. „Niegdyś, pomiędzy kaudyńskiemi szczyty,
Przez barbarzyńskie osaczony roty,
Konsul — przejść musiał pod jarzmem Samnity[7]
Lecz, by z ojczyzny zmyć piętno sromoty,
Sam wrócił w pęta — przykład znakomity —
Zaiste, wzór to stałości i cnoty,
Lecz on sam cierpiał i za własną winę,
Egaz bezwinny poświęcił rodzinę.
16. „Tu — oblężeniem król Maurów gród ściska,
Wtém rycerz czyni wycieczkę zuchwałą,[8]
wnetI wnet król w pętach, gród wolność odzyska:
IzynCzyn ten wart z Marsa porównać się chwałą!
CaléjDaléj, na morzu, nowe widowiska:
DenTen sam mąż z Maurów ściera się nawałą,
TI górą statki, wycięte pogany,
ILuzLuz piérwszéj morskiéj zrywa laur wygranéj:
17. „To Don Roupinho — i lądy i morze
Spłomienił blaskiem pożar przezeń wszczęty,
Czoła Abyli zrumieniły zorze,
Gdy maurytańskie płonęły okręty. —
Patrz, jak przyjmuje skon w chętnéj pokorze
On mąż śród walki tak słusznéj i świętéj;
Jak z rąk niewiernych — zasługą bogata
Dusza po palmę zwycięską ulata.
18. „Tam cudzoziemców poczet okazały[9]
Ogromną flotą mknie na nasze wody,
I z pierwszym z króli pod Lizbony wały
Śpieszy dać męstwa świętego dowody, —
Wpośród nich Henryk — rycerz wielkiéj chwały,
Nad jego grobem trysł palmy szczep młody:
A cud ten świadczy, iż w męczeńskie grono
Syna Giermanji w niebie zaliczono[9].
19. „Tu kapłan, przeor, Teotonio zwany,[10]
Wstrząsa miecz mściwy i Arranchez bierze
W odwet za Leirję, którą Maurytany
Wprzód nam wydarli. Tam znów patrz — żołnierze
Wkoło obiegli Santaremu ściany,
Wpośród nich łacno oko twe dostrzeże
Męża, co dzielną dłonią wojownika
Piérwszy na murach sztandar swój zatyka.
[195]
20. „Śledź go, gdy w stronę Andaluzji dąży,
Gdzie książę Sanchez,[11] wojuje w téj dobie,
Wróg przezeń zbity, legł trupem chorąży
I znak Sewilli upada w żałobie:
Jest-to Mem-Moniz,[12] z krwią w nim męstwo krąży,
Co z kośćmi ojca nie usnęło w grobie:
I na sztandarach kłaść imię ma prawo;
Kto cudze kruszył — swoje okrył sławą.
21. „Spojrzyj na męża, co dzidą krok wspiera,
Zstępując z baszty z łby pobitéj straży,
I gród zaskoczon, bramy mu otwiera,
Takiéj śmiałości oprzeć się nie waży:
I za herb weźmie postać bohatera,
Co wznosi głowy dwie o trupiéj twarzy:
A za czyn, jakich dotąd nie widziano,
Nieustraszonym Giralda przezwano[13].
22. „Patrz, mszcząc zniewagi od króla doznanéj
I od odwiecznych wrogów z rodu Lary,
Kastylczyk śpieszy między Maurytany,
Przeciw ojczyźnie podnosi sztandary;[14]
Huf jego mnogi i wnet zhołdowany
Przezeń Abrantes, lecz blizki dzień kary:
Inny Luz z garstką śmiało pędzi w pole,
Rozbija wroga i bierze w niewolę.
23. „Mąż, który zerwał ten wawrzyn zwycięski,
Marcinem Lopez zowie się z imienia.
Lecz oto kapłan, rycerz duszy męskiéj,
Złoty pastorał na stal ostrą zmienia:
On nie zna zwątpień, nie zlęknie się klęski,
Waleczność Maura krew w nim rozpłomienia:
Niebieskie znaki wieszczą mu zwycięstwo
I jego garstki podwajają męstwo.
24. „Patrz, jak na króle dłoń pańska się sroży,
W niedługim czasie czterech ich zginęło.
Zbitych? Nie, wprzód już martwych. Cud to boży,
I wyższéj niźli ludzka ręki dzieło!
Już przed biskupem Alcacer się korzy,
Mur go nie zakrył, męstwo nie dźwignęło,
A Don Mateusz, cny pasterz Lizbony,
Tutaj palm chwały dostąpił korony[15]
[196]
25. „Patrz, wódz Kastylji Luzytanin rodem
A mistrz zakonu Algarbję podbija;
Gdy hufy idą pod jego przewodem,
Czyjaż potęga, moc je wstrzyma czyja?
Szturmuje zamki, bierze gród za grodem,
Wspiera go męstwo, dobra gwiazda sprzyja.
Gdy mu na łowach zginęli rycerze,
On za nich siedmiu gród Tawili bierze.
26. „Zręcznym fortelem otwarł Sylwy wały,
Gród, co się Maurom z takim kosztem dostał:
Tak Don Correa[16] rozgłosem swéj chwały
Obudzą zawiść — bo któżby mu sprostał?
A nie pominę trzech imion, co brzmiały
W Hiszpanji, Francji, gdzie ślad po nich został
W ludzkiéj pamięci. Gdzie walki, turnieje,
Oni rwą laury, ich dzielność jaśnieje.
27. „Kędy prawdziwe Bellony igrzyska,
Błędni rycerze szukają przygody;
Patrz, jak w Kastylji w szrankach bojowiska
Ze szkodą innych zyskują nagrody?
Z trzech najprzedniejszy, Ribeiro z nazwiska,
Najśmielszych zuchów wyzywa w zawody
I trupem ściele — nad jego dzieł sławą
Letejska woda utraci swe prawo.
28. „Uważ na męża, co szeroko słynie,
Nikt z przeciwników nie przyćmi go cieniem,
On nad otchłanią zwieszonéj krainie
Silną podporę dał krzepkiém ramieniem.
Patrz nań, gdy bratniéj wyrzuca drużynie
Strach, niedołęstwo wraz z grzesznem zwątpieniem,
Gdy wykazawszy, czém jest obcych władza,
Pod słodkie jarzmo ziomka lud sprowadza[17].
29. „Przez jego tylko rady, rzutność śmiałą,
Z pomocą Boga i szczęśliwéj gwiazdy,
Spełnione, co się niemożebnem zdało,
Odparte straszne kastylskie najazdy.
Męstwo, wytrwanie zwycięstwo mu dało
Wielkie, zupełne — gdy toczy bój z gniazdy
Tych mnogich dzikich tłuszcz, co mają łany
Między Tartesem a brzegiem Gwadjany.
[197]
30. „Patrz, jak pod jego nieobecność pada
Luzów potęga, jak ginie ich siła,
Gdy wódz pobożny w ustroni hołd składa,
Trójcy Najświętszéj modły swe zasyła.
Patrz, jak go szuka, jak wzywa gromada,
Co się bez niego, mocy swéj pozbyła;
„„Przemoc zagraża, a wrogi nas straszą,
O! śpiesz twém męstwem wesprzéć słabość naszą,““
31. „Lecz rycerz — „„Nie czas jeszcze““ — odpowiada.
Patrz, jak on święcie w Panu zaufany,
Jak ten kto pewność od Boga posiada
Blizkich tryumfów, niechybnéj wygranéj.
Tak niegdyś Numa, gdy goniec doń wpada
Iż kraj przez wroga został najechany,
Na smutne wieści odrzekł pełen wiary:
„„Nim biedź na wojnę, dokończę ofiary.””
32. „Męża, co Panu zaufał tak śmiało,
Czy chcecie wiedziéć, jak śród ludzi zwano?
Scypjonem Luzów zwaćby go przystało,
Lecz Nun Alvares chlubniejsze dlań miano.
Szczęsny kraj, dumny takich synów chwałą,
Co mu ojcami raczéj; — póki dano
Słońcu oświecać ziem i mórz krawędzie,
Po swym wybawcy kraj ów płakać będzie.
33. „W téj saméj wojnie równie szczęście sprzyja
Innemu z wodzów: tutaj zdobycz całą
I trzody z hufem nielicznym odbija,
Które wprzód wziął nam wróg ręką zuchwałą,
Tam w krwi skąpanym oszczepem wywija,
Przyjaźnią k’temu powodowan stałą,
Wyzwala druha. — Ta chluba narodu,
To Don Rodríguez z Landroalów rodu.[18]
34. „Patrz, co nikczemny fałsz odbiera w zysku
I jak się płaci podstępność zdradliwa,
Jak Fernand Elvas na pobojowisku
Wroga swojego zdrajcę pokonywa.[19]
Jak kraj Xeresu niszczy i w nacisku
Krwią jego panów, krwią kastylską zmywa.
Patrz, jak Pereira, mąż rycerskiéj cnoty,
Własną pierś czyni puklerzem swéj floty[20].
[198]
35. »Tu siedmnastu Luzów — garstka mała[21]
Na wzniosłe wzgórze przed wrogiem się chroni
I gdy Kastylów moc ją opasała,
Przeciw czterystu walecznie się broni.
I nie dość na tém, ta garstka zuchwała
Już sama wroga napada i goni:
Czyn tak wspaniały — po wszystkie epoki
Wart jest pamięci, godzien czci głębokiéj.
36. „Wiadome z dziejów olbrzymie zapasy
Trzydziestu Luzów walecznéj drużyny,
Z tysiącem Rzymian walczącéj w te czasy,
Gdy się tak Wirjat wsławił swemi czyny:
Nieustraszoność téj zwycięskiéj rasy
Dziedzictwem przeszła na méj ziemi syny:
Przed chmurą wrogów nigdyśmy nie bledli,
Lecz dzieł tysiącem męstwaśmy dowiedli.
37. „Patrz na Infantów Pedra i Henryka,
Na to przezacne potomstwo Janowe:
Jeden w Giermanji imię wojownika
I laur niezwiędły zyskał na swą głowęgłowę,[22]
Drugiego chwała na morzach spotyka
Za jego prace i odkrycia nowe:
On pysze Maurów stawiąc silną tamę,
Pierwszy w zdobytéj Ceuty wchodzi bramę[23].
38. „Oto Menezes oblężon dwukrotnie,
Odpiera hufce Berberji całéj:[24]
Widzisz? syn jego, ten obraz istotnie
Marsa na ziemi — tak dzielny i śmiały?
Bronić się niedość dlań –— więc pędzi lotnie
Z wrogów oczyszcza Alcaceru wały;
Lecz króla swego chroniąc drogie życie,
Ginie — z swéj piersi czyniąc mu przykrycie.[25]
39. „Są inni godni malarskiéj palety,
Lecz barw zabrakło i pędzel ustawa;
Bo gdzież są u nas twórczości podniety?
Kto jéj zaszczyty, nagrody kto dawa?
Wina to nędznych potomków, niestety!
Którym ojcowska obojętna sława,
Co — przodków cnocie zamykając łono
W gnuśnéj rozkoszy zniewieściali toną.
[199]
40. „Pewnie sądziły przezacne praszczury,
Że ich zasługi, ich cnoty, przykłady
Wszczepią w potomków podobne natury
I szlachetnemi iść przymuszą ślady. —
O zaślepieni! toć ta sława z góry,
Ten rozgłos, którym słynęli pradziady,
Słabsze potomstwo przed światem przyćmiły
Lub je w zepsucie, w rozkosz pogrążyły.
41. „Tymczasem inni u szczytu już stoją,
Ci, co nie znają, czém przodków rząd długi.
Wina to królów, którzy łaską swoją
Prywatny fawor stawią nad zasługi:
Tak wyniesieni barw żywych się boją,
Cóżby im dały artysty sztalugi?
W brewWbrew swym zadaniom artystyczne dzieło
Miast mnożyć sławę, tu-by jéj ujęło?
42. Znajdą się jeszcze, nie zaprzeczam temu,
Z możniejszych domów gałązki szlachetne,
Co z duszą wzniosłą pragną po dawnemu
Podtrzymać domu blaski wieloletne:
Co — jeśli chluby domowi staremu
Przez nowe czyny nie przysporzą świetne —
Nie przyćmią przecież imion wielkich chwałą;
Lecz takich pędzel spotyka dziś mało.” —
43. Tak Gama wielkie opowiada dzieła
Przed sztandarami idąc luzyjskiemi,
Na których ręka mistrzowska zaklęła
Dzieje przeszłości barwami żywemi.
Katual słucha, powieść go zajęła,
Na wszystko patrzy oczyma chciwemi;
Pyta, tysiącznych odpowiedzi żąda
O wielkich bitwach, które tu ogląda.
44. Lecz już zmrok zwolna cienie swe rozszerza,
Ognista kula z widnokręgu schodzi,
Aby nad kraje innego półsferza
Wylać swe blaski, z których świt się zrodzi:
Więc i poganin do odjazdu zmierza
Wraz z Nairami od luzyjskich łodzi —
Na wypoczynek po podróży swojéj,
Jakim łagodna noc twór wszelki koi.
[200]
45. Tymczasem króla inna myśl kłopoce:
Z rozkazu jego wsławieni wieszczkowie[26]
Swą błędną sztukę i piekielne moce
Badają, co im los niepewny powie?
Jakie dzisiejszy dzień wyda owoce
I co się kryje w przyszłości osnowie,
Po co przybyły owe Luzytany
Do ich krainy z Hiszpanji nieznanéj?
46. Tym razem piekło sług swoich nie myli,
Bo ukazuje, jak ci nowi woje,
Kiedy się Indja w wieczne jarzmo chyli
Na gruzach państw jéj szerzą swe podboje.
Trwożni, zdumieni — śpieszą w jednéj chwili
Wieszczkowie panu odnieść wróżby swoje,
Ostrzedz, jak straszne znaki wzrok ich czyta,
Które im ofiar odkryły jelita.
47. Trwoga tém większe przybiera rozmiary,
Gdy Mahometa kapłan świętobliwy,
Wielki chrześćjańskiéj nienawistnik wiary,
Nad wszystkie inne wyższéj i prawdziwéj,
Ujrzał sen, w którym — jak z rodu Agary
Idący Prorok — sam Mahomet żywy —
Jawił się Bachus, co dotąd bez zmiany
W swéj nienawiści wytrwał niezachwiany.
48. „Strzeżcie się — rzecze — o druhowie moi,
Tych klęsk i wrogów, którzy zdali kroczą
Przez płynny kryształ do waszéj ostoi,
Strzeżcie się, zanim zgubą was otoczą.“
Chwilę zbudzony Maur się niepokoi
Tego widzenia osnową proroczą,
Ale je bierze za zwykłe snu złudy
I znów usypia bezpieczny jak wprzódy. —
49. Usnął. Bach wraca. „Nie znasz mię? Jam dziady
Nauczał twoje. — Wy moi poddani, —
Jam wielki dawca praw, — memi zasady
Dotąd żyjecie — wy — chrztem nie oblani?
Spisz, barbarzyńco, gdy ja pełnię zwiady —
Wiesz, czego obcy chce w waszéj przystani?
Oto — by zdeptał wiarę i znieważył
Jakąm ja ciemny ród ludzki obdarzył.
[201]
50. „O! stawcie opór, zgniećcie tę moc wrogą,
Dopóki słaba, zniszczcie należycie;
Gdy słońce wschodzi — każde oczy mogą
Łagodne światło jego znieść o świcie:
Lecz kiedy wyżéj pójdzie swoją drogą,
Gdy całym ogniem gore na błękicie,
Oślepia oczy: — tak wy oślepieni
Będziecie, gdy się obcy tu wkorzeni“.
51. Umilkły słowa, pierzchły sny mamiące:
Czciciel Proroka porywa się z łoża,
Zwie sługi, każe ogień niecić — w drżące
Serce jad wnikł mu niby ostrze noża.
Ledwo ta jasna, co poprzedza słońce,
Anielskie lice ukazała zorza,
On wzywa dzikiéj sekty swe przywódce
I ze snu sprawę zdaje im pokrótce.
52. Tłumnie gwarzono, toczono obrady:
Każdy podsuwał, jako mu się zdało,
Różne zasadzki i przewrotne zdrady,
Tysiąc się chytrych podstępów knowało:
Lecz zarzucono zuchwałości rady,
Gdy lepszy środek znaléźć się udało,
Toćby najłatwiéj wrogów swoich zdusić —
Dość jest przedajność rządców króla skusić.
53. Więc, by pozyskać państwa dygnitarze —
Sypie się złoto, płyną hojne dary;
Przyczém się zręcznie, ostrożnie ukaże,
Jak zgubą grożą przybylców zamiary;
Jak niebezpieczni są owi korsarze,
Co — mórz zachodnich plądrując obszary —
Żyją bez króla, tém co zdobycz dawa,
Bez ustaw ludzkich, bez bożego prawa.
54. O! monarchowie, — kto z was dobrze rządzi —
Jakże ma baczyć, czy w doradców gronie
Nikt wbrew sumieniu i cnocie nie błądzi?
Czy szczerą miłość prawdy noszą w łonie?
Boć przez nich właśnie i patrzy i sądzi
Monarcha na swym wywyższony tronie,
Potrzeby kraju, pragnienia miljonów
Przez nich dochodzą do podnoży tronów.
[202]
55. Lecz trudny wybór, gdzie zwątpień odmęty —
Kto wie, glziegdzie godność kryje się prawdziwa?
Nieraz, pokory płaszczem obwinięty,
Próżny ambitnik swe zamysły skrywa:
A kto we wszystkiém prawy jest i święty,
W sprawach światowych rzadko biegłym bywa;
Bo jakże pozna, jakże je rozwikła
Cicha niewinność w Bogu żyć nawykła?
56. Katual, rządcą stawion od korony,
Który tu ludy pogańskiemi włada,
Wielce w chciwości swojéj podniecony
Odjazd luzyjskich naw ciągle odkłada.
Gdy Gama jedną nadzieją wiedziony,
Nieświadom, co nań kryje Maurów zdrada,
Marzy, by z wieścią k’swemu panu wrócił
O krajach, które odkrył i porzucił.
57. Wié on, że skoro wieść pewną odbierze
Król Emanuel — ten monarcha prawy
Zgromadzi statki, uzbroi rycerze
I wnet ku Indjom wyśle nowe nawy;
By pod swe jarzmo ugiąć to wybrzeże
I w moc swą nowe zagarnąć dzierżawy;
I że on, Gama, jest pierwszym jedynie
Gońcem po wieści o Wschodu krainie.
58. Więc z królem pogan pragnie miéć rozmowę,
By ku ojczystéj mógł już wracać ziemi;
Już i podstępu przenika osnowę,
Co się wciąż zdradza przeszkody nowemi.
Król, dla którego przebiegi Maurowe
Aż do téj pory były tajemnemi,
Trwożon przez wieszczków, przez Maurów mamiony,
Niepewną myślą chwieje się w dwie strony:
59. Raz zimną trwogę czuje w duszy nizkiéj,
To znowu chciwość wrodzona przeważa,
Która, korzyści kreśląc obraz blizkiéj,
Chuć nieśmiertelną w piersi mu rozżarza:
Boć widzi dobrze, jakie ściągnie zyski,
Gdy luzyjskiego wysłucha mocarza,
Gdy z jego państwem uczciwie i szczerze
Na długie lata zawiąże przymierze.
[203]
60. Zwołuje radę, ale w rozpraw toku
Wnet się niezmiernie podzieliły zdania.
I cóż za dziwy, kiedy do wyroku
Wielu doradców władza złota skłania?
Więc Gamę wzywa król do swego boku,
Zbliżyć się każe i czyni pytania:
„Prawdę mi — rzecze — nagą wyznaj śmiele,
Ja przebaczenia winom twym udzielę.
61. „Wiem już dokładnie, że ta ambasada,
O któréj prawisz, jest wymysłem próżnym;
Króla, ojczyzny nikt z was nie posiada,
Na włóczęgostwie dni trawicie zdrożném:
Jeśli w dalekiéj Hesperji król włada,
Czyżby szaleńcem był tak nieostrożnym,
Aby narażać floty swojéj nawy
Na tak niepewne, dalekie wyprawy?
62. „Jeśli potężny iście kraj Luzowy,
A król wasz świetny w swoim majestacie,
Na potwierdzenie słów waszych osnowy,
Jakież kosztowne podarki mi dacie?
Przyjaźń królewska wiąże się nie słowy,
Lecz wspaniałemi dary. Cóż wy macie?
Zakład mi złóżcie — bo jak wierzyć treści
Jakichś nieznanych żeglarzy powieści?
63. „Jeśliście z kraju na wygnanie pchnięci,
Co się zdarzało ludziom wielkiéj chwały,
Będziecie u mnie serdecznie przyjęci;
Ojczyzną mężnych jest przecie świat cały:
Gdyście piraci, jakich tłum się kręci
Po morzach, nie drżyj, by was tu spotkały
Srom lub śmierć; znaném jest po wszystkie czasy,
Jak straszne z nędzą o życie zapasy”.
64. Z takiéj przemowy mógł Gama wnieść snadnie,
Jakie zasadzki wróg na niego knuje,
W jakie go sidła oplątano zdradnie,
Jak podejrzliwość myśl królewską truje.
A więc wyniosły — wzruszeniem swém władnie,
Jak ten, co pewien, iż wiarę znajduje,
Z daru Wenery natchniony wymową,
Tak do monarchy mądre zwraca słowo:
[204]
65. „Gdyby nie zmaza w przeszłości dalekiéj,
I pierworodny grzech, co był przyczyną,
Iż z czary kłamstwa nieprawości rzeki
Na Adamowe potomstwo wciąż płyną,
Gdyby nie wrogi, od których przez wieki
Tak srodze biedni chrześcijanie giną,
Gdyby nie fałsz ich — nigdybyśni gdybyś, o panie,
Takich podejrzeń powziąć nie był w stanie.
66. „Ciężko się życia składają koleje:
Któż nie opłacał szczęścia niepokojem?
Obawa idzie w ślad, gdzie lśnią nadzieje,
Czoło wciąż krwawym oblewa się znojem;
Tak i ja dzisiaj serdecznie boleję,
Że zaufania nie masz w słowie mojem,
Że szczerość moja i zacne zamiary
Należnéj sobie nie znalazły wiary.
67. „Gdybym, jak sądzisz, żył plonem łupieży,
Lub był tułaczem z ojczyzny wygnanym,
Cóżby mię gnało do twoich wybrzeży,
Ku tym krainom ustronnym, nieznanym?
Zysk czy nadzieja? — co tu dla mnie leży?
Bym stawił czoło morzom zagniewanym?
Bym chłód bieguna lub wiecznie żarzące
Podzwrotnikowe znosił skwarne słońce?
68. „Żądasz, o panie, bym przez dar bogaty,
Stwierdził słów prawdę — nie moje to sprawy:
Ja-m tylko płynął, by poznać klimaty
Stron, gdzie twe stare zaległy dzierżawy:
Lecz jeśli w morzach unikniem zatraty,
Gdy nas do kraju wróci los łaskawy,
Obaczysz wówczas, z jak pyszną daniną
Okręty moje znów tutaj zawiną.
69. „Jeśli cię dziwi wola, która posły
Z krańców Hesperji aż tutaj wysłała,
Nigdy się królów naszych duszy wzniosłéj
Sprawa możliwa zbyt wielką nie zdała.
Trzebaby poznać kraj, w którym wyrosły
Wielkie pomysły — znać, jak lud nasz działa,
Aby uwierzyć, jak daleko sięga
Jego umysłu i dłoni potęga.
[205]
70. „Wiedz, że już lata upłynęły mnogie,
Jak władze nasze z uporem się jęły
Niebezpieczeństwa pokonywać srogie,
Zawsze z wielkiemi połączone dzieły:
Odkryto morza pokojowi wrogie,
Z trudem je łodzie nasze przepłynęły
W celu, by poznać do krańców świat cały,
W oceanowe skąpany kryształy.
71. „W końcu, latorośl szczęsnego mocarza,
Co pierwszy łodzią zorał oceany,
(Tego, któremu w Abyli los zdarza
Z gniazd ich ostatnie wyprzeć Maurytany),
Henryk myśl wielką, gienjalną rozważa
I łódź za łodzią śle swe Luzytany,
Aż w one strony, gdzie niebo rozżarza
Blask Argu, Hydry, Zająca, Ołtarza.
72. „To powodzenie budzi żądze nowe,
Coraz to dalsze otwierano drogi,
Gdzie nikt nie pływał — okręty Luzowe
Już na obszary mórz wbiegły bez trwogi,
Kędy Afryki ludy południowe
Nie widzą, patrząc na niebios rozłogi,
Siedmiu północnych gwiazd — już ominięty
Pas zwrotnikami skwarnemi objęty.
73. „Z takiémże męstwem, z wytrwaniem jednakiem
Myśmy fortuny zwyciężyli ciosy,
Aż do twych krain nieznajomym szlakiem
Do celu pragnień zaniosły nas losy:
Przez nas zwalczone fale z klęsk orszakiem,
Z strasznemi burzmi, z gniewnemi niebiosy,
Od ciebie chcemy świadectwa jedynie
Dla króla, żeśmy byli w twéj krainie.
74. „Oto, monarcho, szczere me wyznanie;
Zważ — dla tak małéj, tak błahéj nagrody,
Czyliżbym podjął tak trudne zadanie
Albo kłamnemi łudził cię wywody?
Toż nieznające spoczynku otchłanie,
Matki Tetydy wiecznie wrzące wody,
Stokroćby prędzéj wybrali piraci,
Których toń morska łupami bogaci.
[206]
75. „Jeśli szczerości zaufałeś mojéj
Obcej wybiegom, niezdolnéj do zdrady,
Przyśpiesz nasz odjazd z tutejszéj ostoi,
Racz wstrzymujące usunąć zawady.
A jeśli fałszu twe serce się boi,
Własnéj mądrości chciéj zasięgnąć rady;
Sąd twój rozproszy pomrokę ułudną,
Boć przecie prawdę poznać nie tak trudno“.
76. Bacznie monarcha na tę pewność zważa,
Z jaką mu Gama słów swoich dowodzi:
Głęboka wiara w opowieść żeglarza
I szczera ufność w sercu mu się rodzi:
Słuszność słów Gamy i godność rozważa,
Podziwia męstwo — i myśl mu przychodzi,
Iż jego rządców pozory uwiodły,
Ale nie odgadł przedajności podłéj.
77. Wzniecona chciwość wywiera nań wpływy,
Wie, co mu z Luzy może dać przymierze,
Więc ku tym ludziom woli być życzliwy
Niż ku swym Maurom radzącym nieszczerze.
Sam Gamie powrót doradza skwapliwy:
Niechaj bezpiecznie śpieszy na wybrzeże
I część towarów na ląd wynieść każe,
W zamian korzeni, czy na wyprzedaże.
78. Zaleca handel towary takiemi,
Jakich nie daje Gangiesu kraina;
Jeśli się znajdą zdatne w onéj ziemi,
Gdzie się ląd kończy, a morze zaczyna.
Gama pożegnan słowy królewskiemi
Już z przed oblicza schodzi Samorina,
Śpieszy o czółno prosić Katuala,
Bo Luzów łodzie stały w morzu zdala.
79. Lecz próżno prosi, daremnie nalega:
Podły minister nowe sieci mota
I przez rozliczne podstępy zabiega,
By się zbyt prędko nie wymknęła flota.
Niby sam z Gamą zdążając do brzega,
Chce tylko zwabić po-za dworca wrota
I zbłąkać pragnie, aby na uboczu
Złość swą nań wywarł zdala pańskich oczu.
[207]
80. Wywiódłszy w pole, tak nareszcie rzecze:
„Dziś już łódź żadna nie puści się w morze
Więc i wasz odjazd do jutra się zwlecze,
Dam czółna, skoro błyśnie pierwsze zorze“.
Z tych słów wnet Gama zamiarów dociecze,
Już odgadł, czego poganin chcieć może,
Iż z bezecnemi Maury się sprzymierzył,
W co wódz luzyjski aż dotąd nie wierzył.
81. Ze wszystkich rządców i z duszą i z ciałem,
Kupionych Maurów podarki hojnemi,
Katual w państwie Samorina całem
Prym trzymał, rządząc grody potężnemi.
Maur się spodziewał, iż z jego udziałem
Jedynie — oraz środki podstępnemi —
Dojdzie do celu. On, spólnik ich spisku,
Czyliż się zechce zrzec nadziei zysku?
82. Gama ustawnie prośby swe powtarza
O łodzie, których rządca nie dozwala;
Wszak pozwolenie słyszał z ust mocarza,
Cnego następcy władcy Perimala?
„Przecz więc minister przeczyć się poważa
I przewiezienie towarów oddala?
Wszak co monarcha wyrzekł swemi słowy,
Nikt nie śmie zmienić wyroku osnowy?“
83. Przekupny rządca na takie wyrazy
Pozostał głuchy. W głowie mu subtelna
Fantazja mnogie rozsnuwa obrazy,
Zdumiewające podstępy piekielne;
To chce się rzucić z ostremi żelazy,
W krwi wstrętnéj skąpać, nieść ciosy śmiertelne;
To całą flotę wyniszczyć pożogą,
By nikt z niéj w kraju swym nie postał nogą.
84. „Żaden ojczyzny nie ujrzy z rycerzy“ —
Tak wyrok Maurów opiewa szatański —
„Niech się o stronie, gdzie kraj wschodu leży
Nigdy nie dowie władca luzytański;
Niech Gama próżno krąży u wybrzeży,
Niechaj go rządca wstrzymuje pogański;
Bez jego woli daremne starania,
Zakaz łódź każdą od brzegu odgania“.
[208]
85. Katual daje odpowiedź jedyną
Na skargi Gamy, na jego wyrzuty:
„Każ — rzecze –— swoim niech na brzeg przypłyną,
A łatwe będą przyjazdy, powroty.
Kto się tak bardzo odgradza głębiną,
Znać chowa w duszy zły zamiar uknuty,
Ludzie uczciwi i wierni w przyjaźni
Ufają innym, nie znają bojaźni“.
86. Roztropny Gama odgadł z tych słów wroga,
Że dlań naw jego zguba pożądana,
Że napad zbrojny, lub ognia pożoga
Czekają flotę z ręki muzułmana.
Wódz walczy z myślmi — jaka wyjścia droga
Dla ocalenia winna być wybrana?
On chciałby stanąć przed klęski obliczem
Na wszystko baczny, nie zaniedban w niczem.
87. Jako gdy w szybie polerownéj stali,
Albo w krysztale pięknego źwierciadła
Promień słoneczny swe światło zapali —
Widzisz, jak wkoło jasność jego padła,
A gdy z tém światłem igra jeszcze daléj
Swawolna ręka, co kryształ posiadła,
Wnet na dachówki i na domów ściany
Rzuci on odblask niepewny, zbłąkany: —
88. Tak się myśl Gamy chwiała frasobliwa;
Gdy nagle wspomniał, że w téjże godzinie
Wierny Coelho może poń przybywa,
Jak się spodziewał? może z ludźmi płynie?
Natychmiast skrycie rozkaz odwoływa,
Każe ku flocie powracać drużynie
I pilnie baczyć, by ustrzedz okręty
Od sieci Maurów dokoła rozpiętéj.
89. Tak to ma działać, kto w Marsowe ślady
Podążać życzy i jak on zasłynąć:
Myśl ma miéć lotną, usuwać zawady,
Niebezpieczeństwo przeczuć i ominąć:
Wojenny wybieg i przebiegłe zdrady
Wrogów odgadnąć i ich w nie owinąć;
Słowem wszechwiedzem być. Tak, nie pochwalę
Wodza, co rzecze: „Tegom nie znał wcale“.
[209]
90. Wciąż Malabarczyk Gamę jeńcem trzyma,
Ciągle nalega o przyzwanie floty;
Lecz serce wodza gniew szlachetny wzdyma,
A stałość jego groźb odbija groty:
I niéma złości, cierpień takich niéma,
Których on z szczeréj nie zniósłby ochoty
Wprzód — nim narazi dla osoby swojéj
Królewską flotę, co bezpieczna stoi.
91. W ciężkiéj niewoli Gamie noc uchodzi
I dzień ubiega — więc wódz postanawia
Wrócić przed króla, lecz mu drogę grodzi
Liczna straż rządcy i opór mu stawia.
Tymczasem w rządcy myśl nowa się rodzi,
On kar od pana swego się obawia,
Skoro ten pozna, jak podle mu służy
Przeto się lęka Gamę więzić dłużéj.
92. I tak doń rzecze: „Każ przewieźć niezwłocznie
Wszystkie do handlu przydatne towary,
Niech się zamiana i sprzedaż rozpocznie;
Kto handlu nie chce — wojenne zamiary
Znać żywi“. — Z słów tych wyziera widocznie,
Jakiéj nikczemnik wymaga ofiary;
Gama przystaje: wié już, że wróg złupi,
Lecz on tą stratą swą wolność okupi.
93. Wnet staje układ: poganin da łodzie
Wygodne, które pomkną na głębiny;
Bo żadnym zdradom i żadnéj przygodzie
Gama nie podda swych naw ni drużyny.
I mnogie barki już pędzą po wodzie,
Po różne płody hiszpańskiéj krainy:
Gama do brata pisanie wyprawił,
By dał zań okup i z pęt go wybawił.
94. Zaraz ładunek na ląd wyprawiony
Chętnie Katual przyjmuje go podły:
Alwar i Diego płyną z Luzów strony
Na traf jeśliby targi się powiodły.
Próżno kołatał do duszy skażonéj
Rozkaz monarchy, próżne jeńca modły;
Niewierny wskazał, do czego był zdolny:
Zobaczył korzyść i wnet — Gama wolny.
[210]
95. Dzierżąc wysłańców onych i towary
Sądzi poganin, iż więcéj zdobędzie
Niż jeśli wodza tak więzić bez miary
I na swym brzegu zatrzymywać będzie.
Gama powraca z stałemi zamiary,
Iż po raz drugi na ląd nie wysiędzie
Z obawy więzów, — więc ku łodziom śpieszy
I błogim wczasem po trudach się cieszy.
96. Odtąd spokojny na statku swym czeka,
Co czas odkryje i co los mu zdarzy;
Już odeń ufność ku rządcy daleka,
Wié, co nikczemny chciwiec w sercu waży.
O jakże dziwna natura człowieka!
Ciekawy widok, — gdy możnych, nędzarzy,
Kiedy nas samych żądza zysku żenie,
Czynami rządzi, tłumi w nas sumienie.
97. Przez nią król Tracji zabił Polidora[27],
By stać się panem ogromnéj skarbnicy;
Przed złotym deszczem Akryzjusza córa[28]
Próżno zamkniona w warownéj wieżycy:
Oto Tarpeja ku chciwości skora,
Olśniona blaskiem złotéj błyskawicy,
Wrogom odkrywa tajne wnijście wieży
I ginie z rąk ich pod stosem puklerzy.
98. Złoto otwiera twierdz obronnych wrota,
Fałszywą przyjaźń i zdradę wytwarza:
Najhartowniejsza przed niém gnie się cnota,
Przezeń wódz zdrajca z wrogiem się skojarza;
Przezeń dziew czystość zamienia sromota,
Ni grzech, ni hańba już ich nie przeraża:
Złoto uczonym — ileż widzim razy —
Daje sąd ślepy, ich sumieniu skazy.
99. Złoto statutów treść biegle wykłada,
Stanowi prawa i pełnić je wzbrania:
Przezeń ród ludzki w przeniewierstwo wpada,
Ono monarchów ku tyranji skłania.
Słyszałem nieraz, że i temi włada,
Co Wszechmocnemu służą z powołania
I ich czarują te blaski zwodnicze,
Aż cnota płonąc zasłania oblicze.
|