O młoda matko, gdy u twego łona
Pierwszy raz dziecię małe zaszczebioce,
Gdy nad kołyską siędziesz pochylona
Czuwać na straży dnie całe i noce —
Gdy cię łza pierwsza, pierwszy uśmiech wzruszy
I wzrok dziękczynny poślesz w nieba stronę,
Pomnij, o matko: w téj dziecięcéj duszy
Bóg ci powierzył skarby utajone!
Gdy raz się zcieśni twe rodzinne koło,
Od zgiełku świata trzymaj się zdaleka,
Z dumą pogodne możesz podnieść czoło,
Boś dała światu nowego człowieka.
Stań, jak kapłanka przy domowym progu
I tam w świątynię niech się dom twój zmieni,
Boś ty wezwana do pomocy Bogu,
Jak biały anioł w koronie z promieni.
Świéć twemu dziecku na drogę żywota,
By na manowce nie zbłądziło snadnie —
W tobie niech pozna, co piękno, co cnota,
Zanim go świata sieć oplącze zdradnie.
Naucz go kochać, co wzniosłe i święte,
Co z nieba przyszło i co w niebo wraca,
I co czarami poezyi zaklęte,
I co genjuszów podźwignęła praca.
A w macierzyństwa twego aureoli
Zorane czoło świecić będzie jasno,
I choć twéj skroni wawrzyn nie okoli,
Przy takim blasku inne sławy zgasną!...
Będą tobie mówili, dzieweczko urocza,
Że ten świat jest padołem, i płaczu, i zgrzytu,
Niebezpieczny, jak otchłań, jak jaskinia smocza,
W któréj ludzie łzy ronią od zmierzchu do świtu.
Będą tobie mówili, że na każdym kroku
Czycha jakaś zasadzka i rozczarowanie,
Że za chlebem się tylko wszyscy cisną w tłoku,
A kto ma większe pięście, więcéj go dostanie....
Będą tobie mówili, że sfinks życia srogi
Same tylko zagadki rzuca ludzkiéj rzeszy —
Ten, kto ich nie rozwiąże, upada wśród drogi,
A depcząc po nim, daléj zdyszany tłum spieszy;
Że wszystko tu jest marność, i nicość, i złuda,
Wszystko kończyć się musi zawodem przesytu —
Człek przestał patrzéć w niebo, a Bóg robić cuda
W tym labiryncie fałszu, i zwątpień, i zgrzytu.
Tak ci będą mówili na progu żywota
Wszyscy, co wczoraj padli, albo jutro padną....
Jednak w tym labiryncie snuje się nić złota,
Jest ktoś, co ludziom bywa łaskawą Aryadną,
Przez którą się prostują wszystkie ścieżki kręte
I rozwiązuje każda życiowa zawiłość,
Co zwierza nam na drogę swe zaklęcia święte —
Tym talizmanem życia, dzieweczko — jest miłość!...
I kto ją zawsze czystą, trwałą nosi w sobie,
Ten nie boi się wszystkich światowych straszydeł —
Bez niéj człowiek jest płazem na tym ziemskim globie,
Z nią przemienia swą istność i dostaje skrzydeł.
Niéma cię Panie!... na Golgoty szczycie
Krzyż tylko nagi rozpina ramiona,
Jakby chciał ludzkość przycisnąć do łona
I cudem nowe w niéj obudzić życie.
∗ ∗ ∗
Niéma cię Panie!... a tu twoi wierni
Znaleźli tylko twą koronę z cierni —
I w niéj spuściznę upatrując swoją,
Cierń plotą w wieniec i nim skronie stroją....
∗ ∗ ∗
Lecz tyś powiedział, że po trzeciéj dobie
Rozpęknie wieko kamienne na grobie,
I z jego głębi, jako słońce czyste,
Na noc zwątpienia — Ty wypłyniesz Chryste!
∗ ∗ ∗
Więc téj jutrzenki cudownéj świtanie
W zbolałych duszach obudza tęsknotę;
Im ciemniéj w koło, gdy cię niéma Panie,
Tém trwożniéj ludzkość patrzy na Golgotę....
Choć do marzeń bałamutnych Serce się uśmiecha,
Jednak nędzę widząc bratnią, Dawnych mar nie pieści,
Lecz do nieba śle ostatnią Prośbę innéj treści:
„Panie Boże, lutnię całą „Niech natchnie twa siła,
„By się słowo ziarnem stało, „Pieśń w kłos się mieniła!“...
Szczęśni, co mogli uniknąć rozbicia
I w kruchéj łodzi płyną z cichą falą,
I nie szukają nowych haseł życia,
I na minione wczoraj się nie żalą,
I jutro będzie im, jak dziś, jednakiém,
Bo zawsze jednym płynąć będą szlakiem....
∗ ∗ ∗
Szczęśni, co ciszę ukochali błogą,
Miarową falą życia kołysani.
Z zmrużoném okiem słodko drzemać mogą,
Płynąc powoli do cichéj przystani —
Jako spowite śpiochy, na pościeli
Umrą — i o tém nie będą wiedzieli....
I tylko po nich w spadku pozostanie
Niedojedzona wczoraj resztka chleba
I trochę wina w niedopitym dzbanie —
I mówić o nich nie będzie potrzeba,
A gdy ich imię wspomną w jakiéj chwili,
Świat ze zdziwieniem zapyta: — Czy byli?...
Na bożéj roli groby się plenią Z serdecznych rosną strat,
Każda mogiła skryta zielenią — To smutny śmierci kwiat.
W każdéj mogile pod ziemią czarną
Wkopano serce czyjeś, jak ziarno;
A gdy miłością za życia biło —
Wschodzi pamięci kwiat nad mogiłą....
∗ ∗ ∗
Po bożéj roli, w brózdy zoranéj, Wciąż chodzi śmierci pług,
Każdéj mogile, łzami oblanéj, Sam błogosławi Bóg.
Bo kto za życia kochał goręcéj,
Za tym łez ludzkich popłynie więcéj,
I żalów więcéj u niebios progu
Za zmarłym świadczy ludziom i Bogu....
∗ ∗ ∗
A kto tu bardziéj na łez padole Kochał i cierpiał, czuł,
Kto z grotem w piersiach, z cierniem na czole W mogilny spada dół —
Tego jak dziecię chore i senne
Wyżéj, w krainy ciszy promienne
Z mogilnych mroków, z ziemskiego cienia
Wznosi skrzydlaty duch ukojenia.
Chociaż ci płomień strzechę spali
I w gruz rodzinny dom rozwali I cały twój dobytek zniszczy, —
Gdy ci do pracy sił zostało,
To wzniesiesz nowa chatę białą Wśród czarnych zgliszczy....
∗ ∗ ∗
Lecz kiedy dusza w tobie spłonie
I gdy się spęka serce w łonie — Los z tobą gorsze miał igrzysko,
Bo najsmutniejsza, bracie, strata,
W środ wszystkich ruin tego świata: Dusz popielisko.
Motyl pławi się w słońcu, Ćma do świecy leci....
Kobiety ćmom podobne, Gdy miłość zaświeci.
IV.
Są łzy, co w duszy, jako głownie palą,
Są serca, co się nikomu nie żalą,
Są smutki, których nic już nie pocieszy,
Są winy, z których Pan Bóg nie rozgrzeszy,
Są krzywdy, którym nie dano sędziego —
Chcesz znośniéj cierpiéć — nie pytaj: dlaczego?..
Przez nocy otchłań ciemną i ponurą
Leciały z góry dwa niebieskie posły —
Jednego skrzydła, jak śnieg biały niosły —
Drugiemu lśniły purpurą.
∗ ∗ ∗
Tam, gdzie ku ziemi schylała się droga
Jaśniejszą smugą z niebiańskiego świata,
Skrzydlaty goniec spotkał nagle brata,
Skroń chyląc: „Chwalmy — rzekł — Boga!“...
∗ ∗ ∗
W eterach głosy tajemnicze drżały
Dalekiém echem podwójnego chóru, —
Ziemia litanią śpiewała do wtóru
Niebom, co hymnem rozbrzmiały....
— Lecę — rzekł pierwszy z skrzydlatych — na ziemię
„Pokój obwieścić ludziom dobréj woli,
„Zapalić światłem z Pana aureoli
„Tę gwiazdę tam w Betlejemie“.
∗ ∗ ∗
— „A ja — rzekł drugi niewstrzymany w locie —
„Grzesznemu światu niosę odkupienie,
„Kiedy ty gwiazdę rzucasz w nocy cienie —
„Ja wznoszę krzyż na Golgocie“....
Witaj gościu tajemniczy,
Co z przyszłości idziesz bram —
Dziejów nowy budowniczy Witaj nam!...
Jakie z sobą niesiesz dary
Na gościniec światu — mów!...
Dobre spełnisz nam zamiary, Czy zawiedziesz znów?...
Dasz pociechę smutnym duszom,
Czy dolejesz nowych łez,
Ci, co cierpią — cierpieć muszą? Czy ich bólów kres?...
∗ ∗ ∗
Tych, co drzemią w zmrokach, w cieniu,
Obudź blaskiem nowych zórz,
Ludzkie serca krzep w zwątpieniu, Słabych siłę wzmóż.
Na zwaśnionych duchów szale
Ty oliwną gałąź rzuć.
Tęczą opasz świat wspaniale, Chwile walki skróć;
Wiarą niech nam pierś zapłonie
W wspólnéj pracy przyszły plon,
Połącz serca, połącz dłonie, Uderz w czynów dzwon!...
∗ ∗ ∗
Zamiast burzyć — ty sklepienia
Nowych gmachów pomóż wznieść,
A świat hymnem uwielbienia Zabrzmi na twą cześć!
Nim się droga twa rozświeci,
Zanim twarz odsłonisz swą —
Syna zgasłych już stuleci Spotykamy pieśnią tą:
Witaj gościu tajemniczy,
Co z przyszłości idziesz bram,
Dziejów nowy budowniczy, Witaj nam!...
W mrok idziem.... gwiazdy gasną za gwiazdami
I coraz ciemniéj, i chmurniéj nad nami,
I coraz częstsza droga przez mogiły....
Ni świecić komu przykładem i radą,
Kiedy się mistrze do snu w trumny kładą,
Gdy do czuwania zabrakło im siły!...
∗ ∗ ∗
Po coś ty jeszcze odszedł za innemi,
Aby tu smutniéj było na téj ziemi
I większa pustka w polskiéj sztuki domu?...
Po coś ty jeszcze zamknął się w tym grobie,
Gdzie skarga nasza nie da spocząć tobie,
Bo niéma mistrzu zastąpić cię komu!...
Przed trumną twoją długim korowodem
Snuł się świetlanych tłum postaci przodem
I w grób twój wstąpił cichy, smutny, łzawy...
Tyś serce dla nich na strzępy rozdzierał.
Tyś żył ich życiem, ich śmiercią umierał —
Więc szły przed tobą cienie twojéj sławy.
∗ ∗ ∗
Umiałeś wstrząsać cudze dusze swoją
I poić łzami, co leczą i koją.
Zachwycać pięknem i przerażać zbrodnią,
Jako czarodziéj w poezyi kościele —
Więc z wieńcem lauru na pochodu czele
Szedł geniusz sztuki z schyloną pochodnią....
∗ ∗ ∗
Umiałeś rwać nas skrzydłami zapału
Z otchłani ziemskiéj w nieba ideału,
Gdzie ciernie życia sztuka w kwiaty zmienia —
Więc rzesza ludu szła z serdecznym płaczem
Za wielkich duchów natchnionym tłumaczem,
Wdzięczna za błogie chwile zachwycenia....
Umiałeś kochać sławę duszą czystą,
Prawy człowieku i wielki artysto,
Nie chcąc w świątyni sztuki być kramarzem;
Więc nie w pstréj szacie szedłeś zwykłą drogą,
Ale poważną obrzucony togą
Przed swéj bogini stawałeś ołtarzem.
∗ ∗ ∗
A dzisiaj skromny, cichy ległeś w grobie....
Więc odpoczywaj mistrzu! — pokój tobie!...
Pokój twym jasnym cieniom wiekuisty!...
W cichéj mogile, pod darnią cmentarzy
Niech ci się błogo o twéj sztuce marzy
Sen nieprześniony poety — artysty.
∗ ∗ ∗
Kto zechce serce pokrzepić i ducha,
Niech u mogiły twéj klęknie i słucha
Przejęty cały piękna ideałem —
A wówczas jeszcze wśród cmentarnéj ciszy
Twój szept cudowny z za grobu usłyszy:
„Kochajcie sztukę, jako ja kochałem!“....
Żebyż tu słonko już raz wyjrzało
I w Morskiém Oku skąpało lice,
Żebyż to lato z śnieżnych serdaków
Rozdziało Giewont, Krywań, Łomnicę....
Żebyż to znowu wrócić na hale,
W skaliste turnie, w lesiste stoki,
Kędy szarotki gwiazdą na skale,
Wstęgą w dolinach błyszczą potoki....
Gdzie z poetycznych snów i dumania,
Z melancholijnych marzeń tęsknicy
Tatrzańskiéj dziewy budzą pytania:
„Nie kupiąm malin?... nie chcąm żętycy?“...
Żebyż to znowu w te Tatry sine,
Jak ptak uleciéć wyżéj i wyżéj,
W zakamieniałej baśni krainę —
Zdala od świata — w nieba pobliże!...
Kiedy nad światem jasny dzień się zmierzcha, Gwiaździste niebo odsłania swe łono;
Tak najciemniejsza noc na ziemi pierzcha, Gdy serca ludzkie, jak gwiazdy zapłoną....
I gdy miłości żar w sobie rozniecą Z bożego znicza iskrami świętemi,
Zda się dwoiste ludziom nieba świecą: Jedno nad ziemią, a drugie na ziemi.
Nie chowaj oczu, kiedy szczęściem płoną, Niech patrzą w świat!
Choćby się słońce skryło w twoje łono,
Nie chowaj oczu, kiedy szczęściem płoną — Nie pomnę dawnych strat!
∗ ∗ ∗
Lecz kiedy smutek twoje lica zwarzy, Wyciśnie łzy,
Bladéj przed światłem nie odsłaniaj twarzy,
Niech się każdemu twe oko nie skarży, Gdy serce z jękiem drży.
∗ ∗ ∗
Bądź, jak ta muszla burzą wyrzucona, Gdy wicher dmie,
Orkanów echo nigdy w niéj nie kona,
Lecz temu tylko spowiada się ona, Kto ku niéj schylił się.
∗ ∗ ∗
Bądź, jak te kwiaty, co u skał się wiją Wpatrzone w toń —
I zbladłe lica w cień przed słońcem kryją
I tak bez skargi same łzy swe piją, Tłumiąc swych westchnień woń....
A gwiazda, spadając z tajemnym szelestem,
W krzyż smugą rozprysła się jasną,
I w toni wszechświata zadrgało: „Ja jestem!
„Choć gwiazdy i słońca pogasną....
∗ ∗ ∗
„Niech słabych nie trwoży noc ciemna i głucha
„I głos ich błądzący po niebie —
„Nad nocy otchłanią ktoś patrzy i słucha,
„I smutnych pociesza w potrzebie“....
Z opłatkiem do was idę, bracia moi,
Po wszystkie krańce i po wszystkie brzegi,
I tam, gdzie słońce złotem ziemię stroi,
I gdzie noc ciemną białe plamią śniegi,
Z opłatkiem do was idę, bracia moi!...
Pod dymną strzechę nizko schylam głowę,
Gdzie życie pracy szarą snuje przędzę,
Idę pomiędzy opłotki wioskowe —
Szukać cię, starszy mój bracie w siermiędze!
Niech Bóg ci serce i ręce da zdrowe!...
Pod cichy dworek, co jak gołąb biały
Tuli się w puchu zimowéj osłony —
Niosę kolendę pełną Bożéj chwały
Na starą nutę, na serdeczne tony:
Niech Bóg wam ojców dom zachowa cały!..
Do ciebie idę, spracowany bracie,
Coś uznojone ledwie otarł skronie —
Z opłatkiem w twoim dzielić się warsztacie,
I szorstkie z trudu uścisnąć ci dłonie:
Pokój wam, którzy ty]ko troskę znacie!...
Pokój wam wszystkim, ubodzy i mali,
Co się o chleba suchy kęs trudzicie;
Anioł, co Bożą dziś gwiazdę rozpali,
Niech smugę światła rzuci w wasze życie
I zmudnéj drogi kres ukaże w dali!...
Z opłatkiem do was idę, bracia moi,
Po wszystkie krańce i po wszystkie brzegi,
I tam, gdzie słońce złotem ziemię stroi,
I gdzie noc ciemną białe plamią śniegi,
Z opłatkiem do was idę, bracia moi!...
Spada śnieżyca jedna za drugą I w całun stroi świat —
Pastwi się sroga zima zadługo.
Spada śnieżyca jedna za drugą, Dmie mróz — śnieżycy brat....
Jak blade widma, przez cmentarz głuchy, Śmierć z nędzą lecą wraz,
I otulone w śniegowe puchy,
Jak blade widma, przez cmentarz głuchy Zwiastują klęski czas....
Ziemia, jak więzień w białéj koszuli Za winy długich lat
Czeka wyroku, w strachu się tuli
I w swéj śmiertelnéj stoi koszuli. A nad nią biały kat....