Pogląd na Macbetha

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Komierowski[1]
Tytuł Pogląd na Macbetha
Pochodzenie Dramata Willjama Shakspear’a Tom II
Wydawca S. Orgelbrand
Data wyd. 1858
Druk S. Orgelbrand
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
POGLĄD NA MACBETHA.

Kronika Szkocka podała wieść odległéj przeszłości o zamordowaniu króla, dokonanem przez jego lennika, a następnie o przywłaszczeniu nieprawem tronu. Na osnowie owego podania ustawił Shakspear ten dramat, a w pojedynczości targającéj się na porządek historyczny państwa, doparzył się groźnego bohatera i z głębokiem rozejrzeniem natury ludzkiéj, przewiódł w nim dumę, jako sprężynę zbrodni, przez wszystkie szczeble rozwoju.
Sztuka ta podobieństwem budowy z Tragedją starożytną, przystępniejszą jest przed innemi do widza, a tak żywo zachwyca jednością układu, upojedyńczonem i szybkiém rozwijaniem się przygód, przejrzystością i siłą charakterów, szczególniéj zaś wdziękiem obrazowania i kolorytem poetycznym, że przez niektórych estetyków stawianą jest na czoło wszystkich dotychczasowych tworów tragicznych.
Jeżeli Hamlet nosi na sobie piętno głębokiego wpatrzenia się w naturę i wartość sił moralnych człowieka; Lear, gwałtownego ścierania się rozkiełznanych namiętności; jeżeli Romeo zajmuje nas i zadziwia wdzięcznem kołysaniem się idyllicznych uczuć na tle silnie tragiczném, Macheth jest szczytem przedstawienia i żywego malowidła zgrozy, do jakiéj się zbłąkana namiętność, ufna we własną siłę, podnieść zdoła. W jakich że tu silnych zarysach oddany jest cały wiek rycerski, rubej i szorstkiéj północy; jakie potężne życie na okół rozlane; co za olbrzymie postacie wiją się przed nami w heroicznym kothurnie; jakże inaczéj występuje tyrański on Macheth, obok bohaterskich figur Macduffa, Banca, Sivarda, niżeli on karzeł Ryszard III w skarłowaciałém otoczeniu i czasie!
Miejscowo przeniesieni jesteśmy w górzystą krainę Szkocyi. Siedziby przesądu i zabobonów. Lud z zmysłowych pochwytów, pragnie odgadywać tajemnice nadzmysłowego świata. Pełno wróżb w życiu moralném ze znamion nieżywotnéj natury i zwierząt. Wiara lekka, kołysana ruchliwą fantazją. Wysłowienie szybkie, w twardy zbiegające wyraz; język wysoko poetyczny; obrazowanie w nim niezwykłe; znamiona, które dziś jeszcze nie zatarły się w pokoleniu Gallickiém.
Z tym mistrzowskim zarysem czasu i miejsca, idą w zawód obrazy pojedynczych przygód i położeń. Tu w następstwie żywego opisu bitwy, oddana swoboda ustronia, w wesołym powrocie jaskółki do mieszkania Macbetha. Obok ufności i wewnętrznego spokoju towarzyszących nieoględnemu królowi w gościnie u swego mordercy, owo passowanie się wzburzonych uczuć Macbetha, jako zapowiedź zbrodni, po których stopniami, zstępuje w przepaście swéj zguby. Jakaż to oryginalność w utworze sióstr losu? Co za siła w oddaniu okropności uczty; nocnego pochodu Lady Macheth? Nad tém zaś wszystkiém, jaka żywa prawda w arcyscenie zamordowania Duncana, która nawet oddana przez mniéj biegłych aktorów, przerażające zostawia wrażenie? Te nocne narady obojga małżonków, w których układają krzyczący swój zamiar; rozerwany stan duszy Macbetha w czasie wykonania czynu; groźny wyrzut sumnienia po dokonanéj zbrodni; głuche poszepty winowajców; półsenne czuwania synów, z których jeden marzy, jakby o swobodzie wieczornéj uczty, gdy drugi w senném przeczuciu, pragnie odtrącić wiszący cios złowrogi. Postrachy nocy, w przeciwieństwie szału i odurzałego rozgardjasu, nad zrębem poroztwieranych już mogił. — Wszystko to jest tak prosto i naturalnie, tak małemi środkami sztuki i tak przerażająco oddane, że wedle Drakego a następnie Gervinusa, w całym obszarze poezyi, coś równego dopatrzyć się trudno.
Zwracając uwagę na natłok cisnących się w tym dramacie okropności, zda się że sam poeta czuł postrach przed tworem własnéj inspiracyi i rad pospiesznie odganiał z przed siebie wysnuwające się widma swojéj fantazyi. Dla tego też nadał ruch niezwykle szybki całéj téj sztuce; namiętności chwytał na krańcu wysilenia, i te w stanowczych jedynie zarysach. Słowa służą mu częstokroć za wtórujące akkorda, z których odgadywać każe widzowi, olbrzymią walkę wewnętrzną swoich tragicznych postaci; tło zaś ponure téj sztuki, rozjaśnia ulotnie kilku tylko rzutami swobodniejszej barwy, które migocą jak połyski na wielkiém notturno, aby tém mocniéj odzwierciedlić oku, okropność całego zamroku i zgrozy — Cóż tu za ogromne zadanie dla wielkiego aktora!
Na wstępie ukazuje nam się Macheth, jako powszechnie uwielbiony wódz. Z przyrodzoną swobodą ducha, rozwija w bitwie wszystkie przymioty dzielnego wojennika; Druch męztwa, Oblubieniec Bellony. Jak każdy pomysł przybiera u niego jędrny i silny wyraz, tak działanie zamyka stanowczy czyn, przeciwnikowi nie pierwéj da wytchnąć, aż go przedzieli od szczęki do kręgów, a łeb wroga utkwi tryumfująco na basztach. Na każdy cios jego oko truchleje.
Otwarta i żołnierska ta natura, nie zna żadnego udania i maskowania swoich uczuć. Przy pierwszéj zapowiedzi czarownic wewnętrzne wzruszenia zwierza Bancowi. Żonie przynosi pomięszane oblicze, którego mimo jéj nalegań, złagodzić nie umié. W czasie ugoszczenia króla, nie mogąc owładnąć swoich uczuć, woli się nagle jego oczom usunąć.
Jako mąż wyłącznie czynu, daleki jest od ukształcenia umysłowego. Czuje nawet wstręt od wszelkiéj kultury. Z zadowoleniem zdaje się oglądać na on czas ubiegły, za nim prawo ujęło w karby powolny obyczaj. Przedrwiewa angielskich hołyszów, którzy przecie wedle kroniki, zwiastują jego ojczyźnie łagodniejszą erę. Ustawiony on jest na przejściu Epoki, kiedy promień chrześciaństwa, padł już na tę zamierzchłą krainę. Promień światła działa dobroczynnie i na duszę Macbetha. Posiada on giętkie serce i dziecinną prostotę, czuły na upomnienie sumnienia, rad je wieść po prawéj ścieżce; a jednakże czynem, przechyla się jeszcze w dziką i uchodzącą przeszłość, a poczucie jéj tak nawet gwałtownie wstrząsa jego duchem, że człowiek ów, który ponosi głębokie męczarnie sumnienia, gdy do błogosławieństwa sennych synów Duncana, Amen domówić nie może, pod wpływem groźnej namiętności, radby przeskoczyć owo przyszłe życie. Mąż ten stojący przed nami w całéj pełni siły zmysłowéj, nosi w sobie zaród zło-wróżbiéj namiętności. Myśli próżności, dumy i chęci panowania owładły jego sercem. Były one oddawna przedmiotem poufnych zwierzeń obojga małżonków. Oswajali się z niemi i lubowali się w nich tajemnie, nie dając im wszakże kierunku. Nastaje czas, kiedy państwo pod władzą słabego Duncana, rozprzęga się nierządem. Zewsząd bunty; dumni lennicy wyłamują się z pod uległości. W tym czasie zamieszek występuje Macbeth na scenę; uśmierza rokosz; uznany wybawicielem ojczyzny; czuje się wyższym od wszystkich co go otaczają. Godność Cawdora przydaje mu potęgi, rozbudza tlejące dotychczas w nim namiętności; dawne jego pomysły nabierają kierunku, a gdy sam król narzuca mu się poufnie do domu, zamiar jego dojrzewa i ofiara zostaje wybraną.
Nim pomysł zamordowania króla dośpiał w umyśle Macbetha, żywioły złego i dobrego ważą się w nim do równi. Gdy go pierwsza pokusa nachodzi, wstrząsa głębie jego duszy, lecz on dla tego waży się, pomiędzy oczekiwaniem, aż mu się sama droga godności otworzy, a chęcią usunięcia na przebój tamującej zapory. Jeżeli los mi przeznaczył koronę, niech ją sam poda bez mego udziału. Im więcéj okoliczności układa się do jego celu, tem żywsza walka z sumnieniem. Gdy ma zapowiedziany przyjazd królewski, pragnie niepokojący go zamiar odłożyć na późniéj; gdy ofiara sama się podaje, budzi się w nim uczucie wdzięczności i potrzeba całéj przebiegłości żony, aby go owładnąć, strącić ze stanowiska równowagi moralnéj i powzięty przez nią zamiar, raz przywieść do skutku.
Ta ciągła pokusa, to rozniecanie w mężu tlejącéj dumy i nastrajanie w nim żądzy czynu; to głuszenie wszelkich uczuć sumnienia i postawienie jego woli na szczycie zapamiętałości, z którego śmie opór stawiać samemu losowi, strącającemu go w końcu, jest głównym celem zabiegów żony i stanowi zadanie sztuki.
Lady Macbeth na pierwsze wejrzenie, staje jak druga klitemnestra, dumna, okrutna, nieustraszona, przebiegła, wyzuta z wszelkich uczuć litości i wrażeń sumnienia. Niewiasta olbrzymiéj potęgi, więcéj w nas budzi przestrachu, niż nienawiści. W przeciwieństwie męża wahającego się i pełnego urojeń, ona zachowuje spokojną rozwagę i zimną krew, nie ulega żadnym nadprzyrodzonym pokusom. Jasno widzi przed sobą cel do którego dąży, gotowa obojętnie roztrącić własne dziecko, gdyby to stało na przeszkodzie jéj zamiarom. Przed czynem nie mięsza ją żaden wyrzut sumnienia, żadna obawa skutków; po czynie, skłonna wszystko puścić w niepamięć. Czuje że rozbiór takich rzeczy, mógłby nas łacno przywieść do szaleństwa.
Po odczytaniu zło-wrożbiego listu, przenikliwe jéj spojrzenie, w jednéj chwili chwyta za całą przyszłość jak by już spełnioną i zarazem dosięga wszelkich zawad, które jeszcze napotkać może. Lęka się w mężu owéj dziecinnéj prostoty, która mu wzbroni najkrótszą iść drogą. Zna na przelot jego naturę i chorobliwą, jéj stronę. Przeraża ją nadmiar fantazji, która od dzieciństwa przechylała wagę jego władz umysłowych. On ulegał od dawna zło-wróżbim wrażeniom. Był czas że zimne przejmowały go dreszcze na huki nocne, na lada postrach jeżyły się włosy, i teraz jeszcze sama myśl mordu, naciska w piersiach tętno jego duszy i wszelki ruch życia tamuje, i nic przed sobą nie widzi, tylko (jak poprzednie tłomaczenie dosłownie oryginał powtarza) to co nie jest. Ale jak wrodzona energja zdołała w nim pokonać sumnienie, tak go wyzwala z obecnéj męczarni, popychając go gwałtem na pole czynów. Tam, w bitwach czuł się tylko w pełni swobody! a zwrócony do swego żywiołu, nie zejdzie już z drogi morderczej, chociaż oko jego z błaznią inne zmysły i wytężona imaginacja napotka widmo zakrwawionego sztyletu; chociaż zbłaznią jego ucho, gdy się dosłucha głosów obwoływających dokonane przez niego zamordowanie snu. Te przerażające złudzenia nie zdołają już wstrzymać ciosu zawieszonego nad królem i jego sługami, fantazjowanie to nie staje już u niego w powątpiewaniach i monologach, jak to widziemy u Hamleta, ale zrośnie i zaniknie w żywém podszczuciu do czynu.
Na tę też słabą stronę mężową, zwraca całą uwagę bystra ta niewiasta. Niepokoi ją, to wysilanie oka duszy, którem on rad dosięga widziadeł po za osłoną obecności; upomina go więc, aby nie był samotnym i nie poddawał się dumaniom. W pierwszéj nieufności, chce nawet sama przejąć na siebie dokonanie sprawy. Układa plan; oznacza wzajemny udział; z zupełną rozwagą upaja podkomorzych; trunkiem przydaje sobie odwagi; rozkłada sztylety i wytęża się do zadania ciosu.
Mąż o tyle jest przedmiotem jéj przywiązania, o ile jest człowiekiem czynu. W mężu widzi tylko czyn. Jéj miłość ku niemu rozbudziła się w chwili, kiedy ten powziął myśl mordu i chciał nagiąć niepewne okoliczności, zanim mu się same do celu podały. Wciąż ona napiera w nim tę żądzę czynu i nagli, aby to, co miało być darem losu, on sobie jako zdobycz przywłaszczył.
Z takiém usposobieniem, Lady Macbeth zdaje się stać po za krańcami ludzkości, jako ucieleśniony szatan, że się w niéj ani człowieka, a tém mniéj kobiety dopatrzéć nie można. A jednakże i na tym szczycie mroźnéj zatwardziałości i okrucieństwa, nie wyzuł jej poeta całkowicie z giętkiego serca. Do tego nadprzyrodzonego wytężenia swojéj istoty, widoczny w niéj przymus natury. Przyzywa duchy piekielne, aby ją obnażyły z niewiasty. I tych wpływ nie zdoła w niéj całkiem utłumić człowieka. Ona wysila się do spełnienia mordu, ale gdy w śpiącéj ofiarze dopatruje się rysów ojca, sztylet wypada jéj z ręki i musi zdać na męża czyn, który więcéj kogoś wymaga niż męża. Ona pragnęła stężyć w sobie krew i zawrzéć wszelkie przystępy do skruchy, a jednak przerażona zostaje okrzykiem boleści rozpaczającego męża i w tym stanie zatwardzenia, pokrywa się zasłoną, która ma od nich pozór winy oddalić. Równo z mężem przyłożyła się do okropnego dzieła; sny próżności od dawna dręczące tę parę, wybitniéj dojrzały w jéj duszy do stałego zamiaru; całe jednak przedsięwzięcie i wykonanie, opiera tylko na ufności w siłę mężową. Ona więcéj przepełnioną jest tém, czém on jest i czém być może. Dotychczas był tylko dzieckiem szczęścia i chwały; ona w niego wpatrzyła się głębiéj, uznała najgodniejszym korony, i tę chcę podać jego zasługom. Jego męzka natura stanowi jéj dumę, a co działa, działa wyłącznie dla niego. Chce zyskać Złotą opaskę więcéj dla męża, niżeli dla siebie. O swojém wyniesieniu nigdzie nie wspomina wyłącznie. Żyje w nim i dla niego. Jakże tryumfującém jest jéj powitanie: Cześć Ci co kiedyś! — To jest prawdziwa strona jéj charakteru; to są bodźce, dla których całkowicie politowania naszego usunąć jéj nie zdołamy. Każdy badacz jéj charakteru, dodaje Gervinus, przeczuwał w niéj lepszą stronę, lubo nie wielu zdołało dopatrzyć się jéj na właściwém miejscu.
Z wzajemnego ustawienia ku sobie obojga małżonków, zdaje się na pozór przeglądać w ich związku więcéj stosunek poszanowania, aniżeli uczuciowéj spójni; jednakże i tu zostawił poeta stanowcze skazówki. Ona była matką, lecz nie dochowała dzieci. Z naturalnéj potrzeby, w takowym razie małżonkowie, nagleni są skłaniać się więcéj ku sobie. Pieszczotliwe wyrażenia, jako: luby goworku, nie zwraca się do żadnej Klitemnestry. Kobieta ta, która w podżeganiu do czynu, nie szczędzi dla męża ostrych i pogardliwych wyrażeń, w końcu sceny uczty, nie może się zdobyć ani na jedno słowo wyrzutu i nagany. Najwyraźniejsze jednak świadectwo poety, że w niéj kobiecość nie jest zniszczona, lecz tylko naciśnięta, leży w obrazie jéj stanu po dokonanym czynie. Stoi naprzód spokojna; gdy jednak następnie żadne z jéj złotych marzeń się nie spełnia; zamiast świetnéj dostojności, następuje rokosz w państwie, a za nim rozerwanie duszy męża, opada całkiem na siłach. Na nim wsparta stawiała śmiałe czoło wszelkiem poduszczeniom sumnienia, natury i groźbom wyobraźni; gdy on się zachwiał i ona się chwieje. W żarze jego cierpień i zawiedzionych nadziei, roztapia się żelazne jéj serce.
Żałowano że poeta tego w niéj przejścia z siły męzkiéj, do słabości niewieściéj, wyraźniéj i wybitniéj nie oddał. Jest to więcéj przeskok niż przejście. Może téż w uczuciu jego, przeskok ten naturalnym był skutkiem zbytniego przesilenia namiętności. Ona występując w zawód, i podnosząc męża za krańce natury męzkiéj, wzniosła się przez to sama po za sferę kobiety do heroicznéj potęgi. On począł jak mąż i stopniami wzrósł z zatwardziałego uporu, do téj ufności, która jego zgubę przyśpiesza. W chwili przesilenia, ona spadając ze śliskiéj wyżyny, wraca napowrót w sferę kobiety i staje się na raz cierpiącą; on strącony na stanowisko męża, tam jeszcze powołuje wrodzoną siłę i zaciętość i z temi podąża do zamierzonego celu. Wyswobodzony od wpływu żony, wyrzeka się i wpływu duchów: Tylko bez duchów! i występuje już w przyrodzonéj sile męzkiéj, a w dalszém działaniu odkrywa przed nami stronę czysto ludzką i czysto tragiczną, ona zaś oddzielona od jego osoby i jego zamiarów, ulega temu co Malcolm przepowiedział: Żal niemy, może gwałtownie rozsadzić serce. Ale i w tym upadku zachowuje jeszcze swój charakter. Jaką wytrwałość okazywała w czynie na zewnątrz, taką okazuje teraz ujemnie w cierpieniach. We dnie jest panią swoich ruchów, ale w nocy spowiada się niemym poduszkom. Jéj sumnienie za gwałtowne zaparcie się i chęć maskowania, mści się na niéj we śnie; nocna lunatyczka zdradza sama siebie, i zakryte i groźne sprawy, pomimo-wolnie wyjawia. Dawniej kroplą, wody chciała opłukać z ręki znamiona zbrodni, teraz w boleściach, pachnidła całéj Arabij, już dla niéj nie starczą. Kończy samobójstwem.
Przebiegła ta kobieta niebezpieczniejsza więcéj przez wpływ i zlanie się swoje z Macbethem, niż przez samoistną imponującą osobistość męzką, nachodzi męża środkami, które uważa za najwłaściwsze do celu. Jak już widoczna z poprzedniego rozbioru, nie przestaje naciągać w nim żądzy czynu i wciąż rozbudzać jego dumy, a przez to chwyta za cały pierwiastek męzki. Gdy mu wyrzuca brak przywiązania, tém go wcale nie wzrusza. Gdy mu ukazuje pewność dokonania zamiaru, wzmaga tylko jego wahanie się. Dopiéro gdy ubodzie jego godność męską, wtenczas go owłada. Lękasz się, mówi doń abyś wyrównał czynem twojéj chęci? Na to odpowiada jéj na szlachetném stanowisku, z którego jeszcze nie zszedł: Ja wszystko ważę czemu człek podoła, Kto więcéj waży ten nim być przestaje. Ona go zeń ściąga sarkastycznem pytaniem: Więc bydle jakieś podało ci zamiar, któryś mi zwierzył? a to jest ów bodziec, któremu się oprzeć nie zdoła. Żona wciąż uderza w tę stronę, a on za każdy ton, pełny akkord jéj zwraca.
Po pierwszych okropnościach towarzyszących zamordowaniu króla, potrzeba jéj użyć jeszcze raz tylko podniety, a potem on sam już staje samoistnie w pełni przedsięwzięcia i siły. Śmiałością działania przechodzi oczekiwania żony. Zabija podkomorzych, co jéj i przez myśl nawet nie przeszło. W czasie tych nowych mordów, ona mdleje tylko. Przeklęstwo nad złym czynem spełnia się. Źle poczęte czyny, w swoim postąpię, w gorsze rosną winy. Jak z początku lękał się złych skutków, tak je sam teraz przyśpiesza. Przepowiednia dotycząca potomków Banca, podnieca jego niepokój i zawiść. Skutek zbrodni nie jest utwierdzonym, dopóki proroctwo w swéj mocy pozostaje. Duma jego nie jest nasyconą, dopóki obawa jéj towarzyszy. Pragnie więc losowi wydrzeć gwałtem swoje szczęście i zgładza Banca. Naznacza morderców, a w rozmowie z niemi, stara się poruszyć też same sprężyny, które i jego skłoniły do zbrodni t. j. podnieca w nich siłę męzką. Podniesiony następnie do szczytu zapamiętałości, w nadludzkim przesileniu sam los powołuje w szranki do walki osobistéj.
Sumnienie jego i uczucie bojaźni, wstrząsa się raz jeszcze w czasie uczty, przy ukazaniu się Banca, a to zjawisko wytrąca znowu naturę jego z powszedniego toru. Żona z znaną przytomnością umysłu, uspakaja zmięszane towarzystwo i osłania jego gwałtowne wyskoki. Daje mu uczuć jego słabość, dawnym dotkliwym wyrzutem: Czy jesteś mężem? Tak jest i odważnym, odpowiada jéj na to; a gdy ona nie ustaje w swoich sarkazmach, on swoją zaciętość tak daleko posuwa, że przepija do Banca, a widmo na nowo wytęża silne jego nerwy. Czemu człek sprosta na to się odważę i t. d. Lecz to są ostatnie konwulsje sumnienia i jego okropnych urojeń; odtąd już z tak gwałtownego przesilenia słabnie i opada na siłach.
Niedawno pod wpływem skruchy i żalu, pozazdrościł spokojnego snu Duncanowi; teraz tak głęboko zabrnął, że mu jest jedno, czy na wstecz, czyli naprzód stąpa. Dotychczas podejrzywał samego Banca, teraz domy wszystkich przepełnia szpiegami i podejrzanych ściga. Grozi uszłym królewicom; pożąda Macduffa i rodzinę jego wytępia. Dotychczas bolał nad tém, że sen własny zamordowrał; że go odstąpił ten balsam natury, i że go marzenia dręczą; teraz pod stekiem okropnych zamysłów, chce spać spokojnie w śród gromu piorunów. Niegdyś drażliwą jego wyobraźnią, każdy huk nocny przerażał, teraz tak się przesycił okropnościami, że zmysł do bojaźni stracił. Wprzódy namyślał się nad czynami, teraz snują mu się po głowie rzeczy, które pierwéj spełnić, niż obmyślić trzeba. Jeszcze nie dorosły do działania, póki w trop za myślą, nie dogania czyn.
Na tém najwyższém przesileniu swojej natury, umacniany jest przez czarownice. Te starają się utwierdzić w nim tę zatwardziałość w grzechu, to poleganie na mocy ludzkiéj, tę obojętność na prawa Boże, co poeta podciągnął pod wyraz ufności (security) a która w ich ustach jest najpewniejszą zgubą ludzi. Wyrażenia dwojakiego znaczenia u tych sióstr losu, utwierdzają go w owéj ufności. Ich zamiarem jest przyśpieszyć jego upadek, aby szydził ze śmierci, a nadzieje swoje wyniósł po za bojaźń, rozum i łaskę. Gdy się następnie przekonywa o złudzeniach szatana i widzi zbliżający się koniec, znowu występuje w nim na jaśnią zaciętość męzka; ale tu już podwrócona ufność, budzi w nim zarazem obawę, która się mięsza do wewnętrznéj walki, z jego twardą wolą. Gdy się zbliża las Birnamski, chwieje się na chwilę w odwadze, ale dla tego przerzuca się do obrony z wściekłością, którą więcéj mu przychylni szałem zowią. Gdy Macduff oświadcza, iż został wycięty z łona matki, ulega równie bojaźni i odpowiada mu że niechce walczyć; ale jedna drwinka w ustach przeciwnika, jak niegdyś w ustach jego żony, przywraca w nim dawnego bohatera. Ciągle wśród najokropniejszych czynów, wymusza dla siebie poszanowanie, a piętno wrodzonego męstwa nie opuszcza go do końca, tak że pełnia jego siły męzkiéj i potęga woli, prawne pełnią jego winy przeważa i utrzymuje do schyłku w godności charakteru tragicznego.
Wymiar sprawiedliwości dramatycznéj jak w Macbeth-ie, tak z kolei w losach Duncana, Banca, Macduffa, oparty jest na wewnętrznéj przyrodzie ich istoty. Jak pierwszy ponosi karę za przesilenie swojéj natury, za opór ludziom i Bogu, za poleganie na sobie w walce przeciw nadludzkim mściwym siłom, tak w jego otoczeniu, kara dosięga miękkość, uleganie, słabość i nieprzezorność, która się ociąga prawemi nawet środkami zabezpieczyć od niebezpieczeństwa. Duncan, jak go kronika podaje, był królem miękkim i słabym, więcéj niż władcy przystało. Zdrady i rokosze zawichrzyły jego rządy. Nie był wojownikiem; nie był znawcą ludzi; z rysów twarzy nie umiał przeglądać wewnętrznego układu duszy. Zaledwie smutne doświadczenie téj nieumiejętności zrobił na Thanie Cawdoru; aż wynosi Machetha i tém tajemną dumę jego podłechtuje, opuszcza zaś równie zasłużonego i skromnego Banca a za to musi ponieść karę swojego błędu. Téj saméj nieostrożności pada ofiarą Banco. Wtajemniczony w przepowiednią czarownic, zobowiązany był do otwartości względem Macbetha. W poufném zwierzeniu, które sobie Macbeth od początku zastrzegał, mógł go zwieść z nieprawéj drogi i niepoddawać złemu jenjuszowi żony. Ale ten tai i tłumi w sobie kryjome myśli, lubo w duszy pociesza się także i oczekuje wypadku wróżby. Tak niewidomy przy roztwartym oku pada ofiarą swojéj bezczynności.
Macduff nie ulega téj słabości, dla tego los go pomija a jeżeli karę przenosi na jego rodzinę, przez to podnosi go tylko do godności bohatera i męczennika i stawia w możności pokonania Macbetha. Dane mu jest świadectwo, że to Mąż szlachetny, mądry i przezorny, tak się też w postępowaniu swojem okazuje. Początkowo wrodzona jego uczciwość daje wiarę, że król poniósł śmierć z ręki podkomorzych. Gdy się dowiaduje że Macbeth ich pobił, wzdryga się na to w swojem uczuciu, przeziera tajemnicę, ale urosłe ztąd podejrzenie głęboko w sobie pokrywa. Nie śpieszy na koronacją; unika Macbetha i dla osobistego bezpieczeństwa, uchodzi do Anglii. Tak względem siebie przezorny, zapomina całkiem o swojej rodzinie; żona też jego i dzieci padają ofiarą téj nieoględności. W normalnym stanie swojéj natury, Macduff jest tem, czem niegdyś był Mackbeth, mięszaniną łagodności i siły. Ma nad nim tę wyższość, że jest bez dumy. Zawiedziony w swoich oczekiwaniach, żegna tylko Szkocją i swoje nadzieje. Zdawać by się mogło, że człowiek tak szlachetny, nieposzlakowany i łagodny, niema w sobie dosyć mocy, aby się mógł mierzyć z nabiegłą dumą Macbetha przez okropne wytracenie jego rodu, poeta niszczy w nim tę wrodzoną miękkość, rozbudza namiętność i tym sposobem stawia go na równi do walki z Macbethem. To jasno oddane jest w scenie w któréj odbiera wiadomość o groźnym losie swojej żony i dzieci. Na tę wieść na początku owłada go na przemian boleść ojca i uczucie zemsty; ta ostatnia w końcu przemaga i czyni go zdolnym pokonania Macbetha.
Los układający wypadki dramatu, uzmysłowi! poeta w czarownicach i wskazał jasno stosunek ich do bohatera. Osnuł je na podaniu ludu. Są to stare, wyschłe, dzikie, szpetne, złe i bezpłciowe potwory. Ich język, równie jak cały układ, wionie rubasznością gminną. W dziwacznéj swojéj farmakopej, jak komentatorowie upewniają, trzymają się ściśle przepisów najzawołańszych dzieł Magii. Obce wszelkim sympathjom, znajdują upodobanie w dokuczaniu i psoceniu ludziom. Nie są one, jak starożytne Eumenidy, mścicielami po dokonanym czynie, ale raczéj kusicielami przed czynem; istne frijerki grzechu. Nie służy im żadna stanowcza i mechaniczna władza nad ludźmi. Nęcą podwójnemi wyroczniami i tumanią omamieniem, jak szatan w księdze Hjoba. Nawodzą przygody, smutki, choroby i burze, ale nie krępują fatalistycznie woli ludzkiéj. Dzieła ich są bez nazwiska. W zejściu się z niemi, nigdzie Macbeth nie jest party zewnętrzną, zmuszającą go siłą. Są druchnami losu, o ile los nasz w naszych piersiach spoczywa. Są ucieleśnieniem wewnętrznéj naszéj pokusy, uzmysłowieniem złéj naszéj strony, która się z oblicza wyczytać nie daje. Śmierć Duncana i Banca, następuje z naturalnych przyczyn. Wszędzie one nachodzą go wtenczas, kiedy już wola jego gotowa do spełnienia czynu. Wtórują tylko jego pomysłom i nie tają mu nawet, że znają jego myśli.
Dramat ten w układzie swoim stanowi pełnią, w któréj wszystkie charaktery i najdrobniejsze przygody zbiegają się w zupełną całość, a zmiany jakie wielcy poeci jak Szyller i wielcy aktorowie jak Garrick, wprowadzić chcieli, upadły po głębszém rozejrzeniu sztuki i dowodziły braku pojęcia myśliwielkiego poety. Chciano wypuścić scenę wymordowania rodziny Macduffa. Z tego co się wyżéj rzekło, zostałaby w rzeczy rażąca próżnia. Przykład zgrozy Macbetha musiał być dany, aby sobie wytłomaczyć wściekłość Macduffa, która mu nadaje siłę mierzenia się z Macbethem, a namiętność ta może być wtenczas zrozumianą przez widza, gdy jéj powody są mu naocznie wskazane. Równie chciano wykreślić gminną scenę wrotnego, dla szorstkiéj jowjalności, a jednak i ta jest bardzo właściwie z myślą sztuki związana, gdy opiły odźwierny, hojnością Duncana świeżo udarowany, mieszkanie swojego pana, jako otchłań piekielną allegoryzuje.
W ogóle każde dzieło Shakspeara, po głębszym rozbiorze, okazuje się jako typ i pełnia uczuć, myśli i formy, w któréj nic ująć, ani zmienić bez osłabienia całości nie można.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Komierowski.