Prowincjałki/Siódmy list do mieszkańca prowincji

<<< Dane tekstu >>>
Autor Blaise Pascal
Tytuł Prowincjałki
Wydawca Instytut Wydawniczy
»Bibljoteka Polska«
Data wyd. 1921
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SIÓDMY LIST
DO MIESZKAŃCA PROWINCJI.


(O sposobie powodowania intencyą wedle zasad kazuistów. O pozwoleniu zabijania dla obrony honoru i mienia, które to pozwolenie rozciąga się na księży i zakonników. Ciekawe pytanie postawione przez Karamuela, mianowicie czy wolno jezuitom zabijać jansenistów).
Paryż, 25 kwietnia 1656.

Ułagodziłem dobrego Ojca, któremu zmąciłem nieco wykład opowieścią o Janie Albie; zaczem, otrzymawszy zapewnienie że to się już nie powtórzy, podjął rzecz dalej, wykładając mniejwięcej w tych słowach zasady tyczące szlachty:
Wiadomości, iż główną namiętnością osób tego stanu jest ów punkt honoru, który popycha ich co chwilę do gwałtów, bardzo oczywiście sprzecznych z pobożnością chrześcijańską, tak iż trzebaby ich prawie wszystkich odpędzić od konfesyonałów, gdyby Ojcowie nasi nie nagięli nieco surowości zasad religii do słabości natury ludzkiej. Z miłości do Boga, chcieli się trzymać Ewangelii; z miłości ku ludziom chcieli się trzymać świata; musieli tedy wytężyć całą wiedzę aby znaleźć sprawiedliwy sposób złagodzenia rzeczy. Chodzi o to, aby można było obronić i obmyć swój honor zapomocą pospolicie w świecie używanych środków, nie narażając wszelako swego sumienia, i zachować wraz dwie rzeczy tak sprzeczne na pozór jak pobożność i honor.
Zamiar był użyteczny, ale wykonanie mozolne: oceniasz bowiem chyba dostatecznie rozmiar i trudności tego przedsięwzięcia.
— Dziwi mnie ono, rzekłem dość chłodno.
— Dziwi cię? odparł, bardzo wierzę; każdegoby zdziwiło. Czy nie wiesz, iż, z jednej strony, prawo Ewangelii nakazuje nie płacić złem za złe i zostawić pomstę Bogu, a z drugiej prawa świata zabraniają ścierpieć zniewagę nie pomściwszy jej osobiście, często śmiercią przeciwnika? Czy widziałeś kiedy coś bardziej sprzecznego? A wszelako, kiedy ci mówię, że Ojcowie nasi pogodzili te rzeczy, powiadasz poprostu że cię to dziwi.
— Nie dość dobrze się wyraziłem, Ojcze. Uważałbym rzecz za niemożliwą, gdybym, po tem co widziałem, nie wiedział iż Ojcowie wasi potrafią uczynić z łatwością to, co jest niemożliwe dla innych ludzi. To daje mi przeświadczenie, iż musieli znaleźć jakiś sposób, który podziwiam już na nieznane i proszę abyś mi go wyjawił.
— Skoro tak bierzesz rzeczy, odparł, nie mogę ci tego odmówić. Wiedz tedy, że ta cudowna zasada płynie z naszej metody odwracania intencyi. Metoda ta odgrywa w naszej wiedzy moralnej taką rolę, iż śmiałbym ją poniekąd równać z nauką o prawdopodobieństwie. Widziałeś mimochodem parę jej rysów w pewnych maksymach, które ci przytoczyłem: kiedym ci tłómaczył, w jaki sposób służący może z czystem sumieniem spełniać pewne drażliwe zlecenia, zauważyłeś pewnie, iż czyni to jedynie odwracając intencye od zła którego jest narzędziem i przenosząc je na zysk który nań spływa? To właśnie znanczy odwracać intencyę. Uważałeś tak samo, iż ci, którzy dają pieniądze za urzędy duchowne, popełnialiby szczerą symonię bez takiego rozróżnienia. Ale obecnie chcę ci ukazać tę wielką metodę w całym jej blasku na przedmiocie mężobójstwa, które usprawiedliwia w mnóstwie okoliczności: możesz z tego osądzić co zdolna jest zdziałać!
— Widzę już, rzekłem, że w ten sposób wszystko będzie dozwolone: tej metodzie nic się nie wymknie.
— Wpadasz wciąż z jednej ostateczności w drugą, odparł Ojciec; wylecz się z tego. Abyś się bowiem przekonał że my nie pozwalamy wszystkiego, dowiedz się naprzykład, że nie ścierpieliśmy nigdy, aby ktoś miał formalny zamiar grzeszenia dla samego grzechu. Skoro się ktoś upiera trwać w złem dla samego złego, z takim zrywamy bez pardonu: to jest rzecz szatańska: niemasz tu wyjątku ani dla wieku, ani dla płci i stanu. Ale kiedy ktoś nie żywi tego ohydneego zamiaru, staramy się wprowadzić w życie naszą metodę odwracania intencyi, polegającą na tem, aby obrać dozwolony przedmiot za cel swej czynności. Rozumie się, iż, o ile tylko w naszej mocy, odwodzimy ludzi od rzeczy zakazanych; ale, kiedy nie możemy zapobiec uczynkom, oczyszczamy bodaj intencyę; występność środka ratujemy niewinnością celu.
Oto w jaki sposób Ojcowie nasi zdołali usprawiedliwić gwałt spełniony w obronie swego onoru. Trzeba jeno odwrócić swą intencyę od pragnienia pomsty, które jest zbrodnią, i przenieść ją na chęć bronienia swego honoru, które jest, zdaniem naszych Ojców, dozwolone. W ten sposób dopełniają wszelkich obowiązków wobec Boga i ludzi. Zadowalają świat pozwalając na uczynki, i czynią zadość Ewangelii oczyszczając intencye. Oto rzecz której dawni teologowie nie znali: to zdobycz naszych Ojców. Rozumiesz teraz?
— Doskonale, rzekłem. Przyznajecie ludziom grubszy kształt rzeczy, Bogu zaś poświęcacie wewnętrzny kierunek intencyi; przez ten sprawiedliwy podział jednoczycie prawa ludzkie i boże. Ale, Ojcze, aby rzec szczerze, nie bardzo mogę w to uwierzyć: powątpiewam aby wasi autorowie wyrażali takie poglądy.
— Krzywdzisz mnie, odparł Ojciec; nie powiedziałem ani słowa, któregobym nie mógł dowieść, i to tyloma cytatami iż liczba ich, powaga i argumenty napełnią cię podziwem. Iżbyś tedy poznał, w jaki sposób ojcowie nasi godzą, zapomocą tego odwrócenia intencyi, zasady Ewangelii z zasadami świata, posłuchaj naszego Ojca Reginalda, In praxi, lib. XXI, num. 62, pag. 260: Wzbronione jest postronnym osobom mścić się. Św. Paweł bowiem pisze do Rzymian, XII: Nie płaćcie nikomu złem za złe; a Eccl., XXVIII: Ten, kto się chce mścić, ściąga na siebie pomstę Boga, i grzechy jego nie będą zapomniane. Nie licząc wszystkiego, co powiedziane jest w Ewangelii o przebaczeniu uraz, np. w VI i XVIII rozdziale św. Mateusza.
— Zaiste, Ojcze, jeżeli po tem wszystkiem powiada co innego niż Pismo św., to nie przez nieświadomość. Do jakiegoż tedy dochodzi wniosku?
— Oto, rzekł. Z wszystkich tych rzeczy wynika, iż szlachcic może natychmiast ścigać tego kto go obraził: nie z intencyą płacenia złem za złe, ale zachowania swego honoru: non ut malum pro malo reddat, sed ut conservet honorem.
Widzisz jak oni pilnie zabraniają intencyi płacenia złem za złe, ponieważ Pismo św. to potępia? Nigdy tego nie ścierpieli: Patrz Lezyusza[1], de Just., lib. II, cap. IX, dis. 12, num. 79: Temu, który otrzymał policzek, nie wolno mieć intencyi zemszczenia się; ale może mieć intencyę uniknięcia hańby, i w tym celu bezzwłocznego odparcia zniewagi, nawet mieczem: ETIAM CUM GLADIO. Tak dalece nie znosimy aby ktoś miał zamiar mszczenia się na nieprzyjacielu, iż Ojcowie nasi nie pozwalają nawet aby mu życzyć śmierci z pobudek nienawiści. Czytaj Eskobara, tract. 5, ex. 5, num. 145: Jeżeli wróg zamierza wam szkodzić, nie powinniście mu życzyć śmierci z pobudek nienawiści; ale możecie to czynić dla uniknięcia szkody. W tym duchu jest to najzupełniej dozwolone; tak iż nasz wielki Hurtado de Mendoza[2] powiada: Wolno jest prosić Boga aby zesłał rychłą śmierć na tych którzy gotują się nas prześladować, o ile niepodobna nam uniknąć tego inaczej. Jestto w książce De Spe, tom II, disp. 15, sect. 4, §48.
— Szkoda, czcigodny Ojcze, rzekłem, iż Kościół zapomniał pomieścić w swoich modlitwach westchnienia na tę intencyę.
— Nie pomieszczono w nich wszak, odparł, wszystkiego o co można prosić Boga. To było zresztą niemożliwe, owo mniemanie bowiem nowsze jest niż Brewiarz: nie jesteś biegły w chronologii. Ale, aby nie porzucać przedmiotu, posłuchaj jeszcze tego ustępu z naszego Ojca Gaspara Hurtado[3], de Sub. pecc. diff. 9, cytowanego przez Dianę, part. 5, tr. 14, n. 99: to jeden z 24 Ojców Eskobara: Beneficyat może bez śmiertelnego grzechu pragnąć śmierci tego kto ma pensyę na jego beneficyum; i syn może pragnąć śmierci ojca i cieszyć się z niej, byleby to było jedynie dla korzyści jaka nań stąd spada, a nie z osobistej nienawiści.
— O, mój Ojcze, rzekłem, oto piękny owoc kierowania intencyi! Widzę że jestto nauka wielce rozległa. Są, zdaje mi się, wszelako wypadki, w których rozstrzygnienie byłoby i tak zbyt trudne, mimo iż bardzo potrzebne dla szlachty.
— Powiedz jakie, a zobaczymy, rzekł Ojciec.
— Dowiedź mi, Ojcze, rzekłem, aby, przy całem tem odwracaniu intencyi, pojedynek był dozwolony.
— Nasz wielki Hurtado de Mendoza, rzekł Ojciec, zaspokoi cię natychmiast w tym oto ustępie, który przytacza Diana, part. 5, tr. 4, res. 99: Jeśli szlachcic wyzwany na pojedynek znany jest jako człowiek niepobożny, i jeśli grzechy, w których żyje bez wszelkiego skrupułu, wskazywałyby niemylnie, iż, o ile odmawia pojedynku, to nie z bojaźni bożej ale ze strachu; gdyby też wskutek tego miano powiedzieć o nim że jest kura, nie mężczyzna, GALLINA ET NON VIR; może, dla ocalenia honoru, znaleźć się we wskazanem miejscu, wprawdzie nie z wyraźną intencyą pojedynku, ale tylko z intencyą bronienia się, w razie gdyby wyzywający napadł go tam niesłusznie. I uczynek jego będzie sam w sobie obojętny. Cóż bowiem złego jest wyjść w pole, przechadzać się czekając na kogoś i bronić się w razie zaczepki? Tak więc nie grzeszy w żadnym sposobie, ponieważ nie jestto zgoła przyjęciem pojedynku, skoro intencya zwrócona jest na inne okoliczności. Albowiem rozmyślny zamiar bicia się stanowi istotę przyjęcia pojedynku: otóż ów nie miał tej intencyi.
— Nie dotrzymałeś mi słowa, Ojcze. To nie znaczy właściwie zezwalać na pojedynek: przeciwnie, chcąc usprawiedliwić fakt, wystrzega się powiedzieć, że to jest pojedynek: tak dalece uważa go za rzecz zabronioną.
— Hoho, rzekł Ojciec, zaczynasz pojmować; cieszy mnie to. Mógłbym odpowiedzieć, iż pozwala wszak na wszystko, czego sobie życzą ci którzy się pojedynkują. Ale, skoro chcesz aby ci odpowiedzieć ściśle, O. Laiman uczyni to za mnie, pozwalając wyraźnemi słowy na pojedynek, byleby się skierowało intencyę ku przyjęciu go jedynie dla zachowania swojej czci lub mienia. Patrz księga III, part, 3, cap. 3, num. 2 i 3: Jeżeli żołnierzowi grozi utrata czci lub mienia o ile nie przyjmie pojedynku, nie sądzę aby można było potępić tego kto go przyjmie w myśli obrony. Petrus Hurtado powiada toż samo, wedle naszego sławnego Eskobara, tract. 1, ex. 7, num. 96; a pod num. 98, dodaje te słowa Hurtady: Iż można bić się w pojedynku nawet dla obrony swego mienia, jeśli się ma tylko ten sposób aby je ocalić, ponieważ każdy ma prawo bronić swego mienia, nawet śmiercią nieprzyjaciół.
Podziwiałem w tych ustępach fakt, iż pobożność króla obraca całą jego władzę ku zabronieniu i wytępieniu pojedynku w jego Państwie, a zaś pobożność jezuitów obraca całą ich subtelność na to aby go dozwolić i uprawnić w Kościele. Ale dobry Ojciec był w takim ferworze, iż żalby mi go było zatrzymywać, ciągnął tedy dalej:
— Wreszcie, Sanchez (zważ tylko proszę co za nazwiska ci przytaczam!) idzie dalej, pozwala bowiem nietylko przyjąć ale i wydać pojedynek, byle dobrze pokierować swą intencyę.
— Mój Ojcze, rzekłem, ustępuję jeżeli tak jest; ale nie uwierzę nigdy aby to napisał, póki nie zobaczę.
— Czytajże tedy sam, powiedział; jakoż, w istocie, przeczytałem te słowa z Teologii moralnej Sancheza, ks. II rozdz. XXXIX, n. 7: Słusznie godzi się powiedzieć, iż człowiek może się pojedynkować aby bronić swego życia, czci lub mienia (w odpowiedniej wysokości), kiedy pewnem jest, iż ktoś chce mu je wydrzeć niesłusznie zapomocą procesów i pieniactwa i kiedy ma tylko ten sposób aby je ocalić. I Nawarrus[4] powiada bardzo słusznie, iż w tej okoliczności wolno jest przyjąć i wydać pojedynek; LICET ACCEPTARE ET OFFERRE DUELLUM. A także iż można zabić z zasadzki nieprzyjaciela; a nawet, w takiej potrzebie, nie powinno się uciekać do pojedynku, jeżeli można ubić wroga z ukrycia i w ten sposób załatwić sprawę. Tym sposobem bowiem unika się równocześnie i narażania życia w walce i uczestnictwa w grzechu, którego przeciwnik nasz dopuściłby się przez pojedynek.
— Oto, mój Ojcze, rzekłem, pobożna pułapka; ale, mimo iż pobożna, zawsze pozostaje pułapką, skoro wolno jest zabić przeciwnika zdradziecko.
— Alboż ja powiedziałem, rzekł ojciec, że można zabić zdradziecko? Niech mnie Bóg broni. Powiedziałem, że można zabić z ukrycia, a ty z tego wyciągasz wniosek że można zabić zdradziecko, jakby to było jedno i to samo. Dowiedz się z Eskobara, tr. 6, ex. 4, n. 26, co to znaczy zabić zdradziecko, a potem będziesz mówił. Zabić zdradziecko, znaczy zabić kogoś, kto się nie spodziewa tego w żadnym sposobie. I dlatego, kto zabija swego wroga, nie zabija zdradziecko, choćby to było z tyłu albo z zasadzki: Licet per insidias aut a tergo percutiat. I, w tym samym traktacie, n. 56: Jeśli kto zabija swego wroga, z którym pojednał się z przyrzeczeniem nie dybania na jego życia, nie znaczy to bezwarunkowo aby go zabił zdradziecko, chyba że zawiązała się między nimi bardzo ścisła przyjaźń, arctior amicitia.
Widzisz tedy, iż nie wiesz nawet co te terminy znaczą, a mimo to rozprawiasz jak doktor.
— Wyznaję, rzekłem, że to jest dla mnie nowe: dowiaduję się z tego określenia, że nikt nigdy nikogo nie zabił zdradziecko, nie zabija się bowiem nikogo innego jak tylko wroga. Ale, jakbądź się rzeczy mają, czy wolno, wedle Sancheza, zabić bez skrupułu, nie mówię już zdradziecko, ale jedynie z tyłu lub z zasadzki, potwarcę który ściga nas przed sądy?
— Owszem, odparł Ojciec, ale kierując dobrze intencyę: zapominasz zawsze o najważniejszem. Toż samo utrzymuje Molina, tom IV, tr. 3, disp. 12. A nawet, wedle uczonego Reginalda, ks. XXI, cap. 5, n. 57: Można też zabić fałszywych świadków, których podżega przeciwko nam. A wreszcie, wedle naszych wielkich i sławnych Ojców Tannera i Emanuela Sa, można tak samo zabić fałszywych świadków i sędziego, jeśli jest z nimi w porozumieniu. Oto jego słowa, tr. 3, disp. 4, q. S, n. 83: Sotus[5] (powiada,) i Lezyusz utrzymują, iż niewolno jest zabić fałszywych świadków i sędziego którzy dybią na śmierć niewinnego; ale Emanuel Sa i inni autorowie słusznie odrzucają to mniemanie, przynajmniej co się tyczy sumienia. I potwierdza jeszcze w tem samem miejscu, że można zabić świadków i sędziego.
— Mój Ojcze, rzekłem, rozumiem teraz dość dobrze twoją zasadę kierowania intencyą; ale pragnę również zrozumieć dobrze jej konsekwencye, oraz wszystkie wypadki w których ta metoda uprawnia do zabijania. Przejdźmy zatem jeszcze raz te które mi przytoczyłeś, iżby nie mogło być omyłki: dwuznaczność bowiem byłaby tu niebezpieczna. Chodzi o to aby zabijać jedynie wtedy kiedy się godzi i na podstawie poważnie prawdopodobnego mniemania. Upewniłeś mnie tedy, iż, dobrze kierując intencyą, można, wedle waszych Ojców, dla obrony swojej czci, a nawet mienia, przyjąć pojedynek, wydać go niekiedy, zabić kryjomo fałszywego oskarżyciela i świadków, a wreszcie i przedajnego sędziego który im sprzyja; powiedziałeś również, iż ten, kto otrzymał policzek, może, nie dopuszczając się aktu zemsty, zmazać go ostrzem szpady. Ale, mój Ojcze, nie powiedziałeś mi w jakich granicach.
— Nie podobna się omylić, rzekł Ojciec; można bowiem posunąć się aż do zabicia. Dowodzi tego bardzo jasno nasz uczony Henriquez, ks. XIV, cap. X, n. 3 i inni nasi Ojcowie przytoczeni przez Eskobara w tract. 1, ex. 6, n. 48, w tych słowach: Można zabić tego kto nam dał policzek, mimo że ucieka, byle tego nie czynić z nienawiści i z zemsty, i byle nie dopuszczać się nadmiernych i szkodliwych dla Państwa mordów. A racya tego jest ta, iż można dochodzić swego honoru tak samo jak wydartego mienia. Mimo bowiem iż honor nie znajduje się w rękach waszego wroga, jak np. suknie gdyby je wam ukradł, można wszelako odzyskać go w ten sam sposób, dając dowody mocy i powagi i zyskując tem szacunek ludzi. I, w istocie, czyż nie prawdą jest, iż ten kto otrzymał policzek, uważany jest za zbeszczeszczonego, póki nie zabije swego wroga?
Wydało mi się to tak straszne, iż ledwie mogłem się powściągnąć, ale, chcąc dowiedzieć się reszty, pozwoliłem mu brnąć dalej.
— A nawet, rzekł, można, dla uprzedzenia policzka, zabić tego który chce go dać, jeżeli niema innego sposobu uniknięcia. Ojcowie nasi zgodni są w tej mierze. Naprzykład Azor[6], Instit. mor., p. 3. pag. 105 (to też jeden z 24 starców): Czy wolno jest człowiekowi honoru zabić tego, kto chce mu dać policzek albo uderzyć go kijem? Jedni mówią że nie, opierając się na tem, że życie bliźniego cenniejsze jest niż nasz honor, nie licząc iż okrucieństwem jest zabić człowieka, jedynie dla uniknięcia policzka. Ale inni powiadają że to jest dozwolone; i uważam to mniemanie za prawdopodobne, o ile nie można tego uniknąć w inny sposób. Inaczej bowiem cześć niewinnych byłaby bezustanku narażona na zaczepki zuchwalców. Toż samo nasz wielki Filiucyusz, tom II, tr. 29 cap. 3, nr. 50, i O. Hereau w swojem dziele o Mężobójstwie; i Hurtado de Mendoza, w 2, 2, disp. 170, sect. 16, §137, i Bekan[7], Som., tom I, q. 64, de Homicid., i nasi Ojcowie Flahaut i le Court w pismach które Uniwersytet silił się napróżno zohydzić w swoich 3 postul.; i Eskobar w tem samem miejscu n. 48, wszyscy powiadają to samo. Słowem, jestto rzecz tak powszechnie przyjęta, iż Lezyusz ks. II, rozdz. IX, d. 12, n. 77, mówi o tem jako o rzeczy powszechnie uprawnionej zgodą wszystkich kazuistów. Wolno jest (powiada) za zgodnem orzeczeniem wszystkich kazuistów, EX SENTENTIA OMNIUM, zabić tego, kto chce dać policzek albo uderzyć kijem, kiedy nie można tego uniknąć inaczej. Czy trzeba ci więcej?
Podziękowałem mu, usłyszałem bowiem aż nadto. Ale chcąc się przekonać do jakich granic posuwa się tak występna nauka, rzekłem:
— Powiedz mi, Ojcze, a czy nie wolno zabić dla nieco mniejszej przyczyny? Czy nie można tak pokierować swej intencyi, aby można było zabić za zadanie łgarstwa?
— Owszem, rzekł Ojciec, wedle naszego O. Baldella[8], ks. III, disp. 24., n. 24, przytoczonego przez Eskobara, tamże, n. 49: Wolno jest zabić tego kto nam powie „skłamałeś“, o ile nie można poskromić go inaczej. I można tak samo zabić za obmowę, wedle naszych Ojców. Lezyusz bowiem, którego, między innymi, O. Hereau trzyma się dosłownie, powiada w już cytowanem miejscu: Jeżeli ktoś stara się zniweczyć moją reputacyę oczerniając mnie wobec czcigodnych osób, a ja nie mogę tego uniknąć inaczej niż zabijając go, czy mogę to uczynić? Owszem, wedle nowoczesnych autorów; nawet choćby zbrodnia o którą mnie wini była prawdziwą, jeźli wszelako jest tak dobrze ukryta, iż niepodobnaby jej odkryć na prawnej drodze. A oto dowód. Jeźli mi ktoś chce wydrzeć honor dając mi policzek, mogę przeszkodzić temu siłą oręża: zatem ta sama obrona dozwolona jest, kiedy mi kto chce wyrządzić tę zniewagę językiem. A jeżeli wolno jest zapobiedz zniewagom, wolno jest także zapobiedz obmowie. Wreszcie, honor droższy jest niż życie; otóż, wolno jest zabić w obronie życia; wolno zatem zabić w obronie honoru.
Oto argument po formie. To nie znaczy rozprawiać, to znaczy dowieść. A wreszcie ów wielki Lezyusz wykazuje w tem samem miejscu, n. 78, iż można zabić nawet za prosty gest lub oznakę wzgardy. Można (powiada) zaczepić i wydrzeć honor na różne sposoby, przyczem obrona wydaje się bardzo sprawiedliwa; np. kiedy nas ktoś chce uderzyć kijem albo dać policzek; albo jeżeli nań chce wyrządzić zniewagę słowami lub gestem: SIVE PER SIGNA.
— O mój Ojcze, rzekłem, oto wszystko czego można pragnąć dla ubezpieczenia swego honoru; ale życie stanie się bardzo niepewne, jeźli, dla prostej obmowy i wzgardliwego gestu, można kogoś zabić z czystem sumieniem.
— To prawda, odparł; ale ponieważ nasi Ojcowie są bardzo oględni, uważali za właściwe wzbronić stosowania tej nauki w pewnych okolicznościach, np. dla prostej obmowy. Powiadają przynajmniej: Bardzo rzadko powinno się to stosować: Practice vix probari potest. I nie było to bez racyi: zaraz ci ją wyłożę.
— Znam ją, odparłem: mianowicie iż prawo boże broni zabijać.
— Oni nie biorą rzeczy z tej strony, rzekł Ojciec; uważają to za dozwolone wedle sumienia, i ze stanowiska czystej prawdy.
— A czemuż zabraniają tedy?
— Posłuchaj, rzekł: Dlatego iż Państwo wyludniłoby się w mgnieniu oka, gdyby się zabijało wszystkich obmówców. Posłuchaj naszego Reginalda, ks. XXI, n. 63, str. 260: Mimo iż to mniemanie, że można zabić za obmowę, nie jest w teoryi pozbawione prawdopodobieństwa, w praktyce trzeba postępować odmiennie; w sposobie bowiem bronienia się trzeba unikać zawsze szkody Państwa. Owóż, jasnem jest, iż, zabijając ludzi w ten sposób, popełniłoby się zbyt wiele morderstw. Tak samo mówi o tem Lezyusz w już przytoczonem miejscu: Trzeba uważać aby praktyka tej zasady nie stała się szkodliwa dla Państwa: wówczas bowiem nie należy jej przyzwalać: Tunc enim non est permittendus.
— Jakto, Ojcze, więc to tylko zakaz z pobudek państwowych? Niewielu ludzi on powstrzyma, zwłaszcza w gniewie. Możnaby bowiem uważać za dość prawdopodobne, iż nie czyni się szkody Państwu uwalniając je od niegodziwego człowieka.
— Toteż, rzekł, nasz Ojciec Filiucyusz przyczynia do tej racyi inną o wiele poważniejszą, tract. 29, cap. III, n. 31. Iż zabijając dla tej przyczyny, podpadłoby się karze trybunałów.
— Mówiłem ci już, Ojcze, że niewiele zdołacie zdziałać, póki nie będziecie mieli sędziów po swojej stronie.
— Sędziowie, rzekł Ojciec, nie wnikają w sumienia, i sądzą rzeczy jedynie zewnętrznie; podczas gdy my zważamy głównie intencyę: stąd pochodzi, iż nasze zasady są czasami nieco odmienne od ich zasad.
— Bądź co bądź, Ojcze, z waszych zasad można bardzo jasno wyciągnąć wniosek, że wolno z czystem sumieniem zabić obmówcę, byle z bezpieczeństwem własnej osoby. Ale, mój Ojcze, pomyślawszy tak skutecznie o honorze, czy nic nie uczyniliście dla majątku? Wiem, że ma on mniejszą wagę; ale mniejsza: zdaje mi się, że można snadnie pokierować swą intencyą, zabijając człowieka dla obrony mienia.
— Owszem, rzekł Ojciec; natrąciłem już coś, co mogło cię naprowadzić na ten wniosek. Wszyscy nasi kazuiści zgadzają się w tem; a nawet pozwalają na to nawet wówczas gdy nie zachodzi żadna obawa ze strony rabusia, naprzykład kiedy ucieka. Azor, z naszego Towarzystwa, dowodzi tego, p. 3, ks. II, rozdz. 1, kw. 20.
— A powiedz mi, Ojcze, ile rzecz musi być warta, aby nas uprawnić do tej ostateczności?
— Trzeba, wedle Reginalda, ks. XXI, rozdz. 5, n. 66, i Tannera 2, 2, disp. 4, kw. 8, d. 4, n. 69, aby rzecz była wielkiej ceny, wedle osądu roztropnego człowieka. I Laiman i Filiucyusz mówią toż samo.
— To żadne określenie, mój Ojcze; gdzież będziemy szukać roztropnego człowieka, którego wogóle spotkać jest dość trudno, aby dopełnił tego szacunku? Czemuż nie określą ściśle sumy?
— Jakto! rzekł Ojciec, czy myślisz że to było tak łatwo określić sumą pieniężną życie człowieka i chrześcijanina? Tutaj właśnie chcę ci ukazać potrzebę naszych kazuistów. Szukaj mi we wszystkich dawnych Ojcach, za jaką kwotę wolno jest zabić człowieka. Cóż ci powiedzą, oprócz: NON OCCIDES, nie zabijaj?
— I któż to ważył się określić tę sumę? spytałem.
— Któżby, odparł: nasz wielki i niezrównany Molina, chwała naszego Towarzystwa. On-to swoją niedościgłą roztropnością oszacował je na sześć lub siedm dukatów, dla której to sumy (tak upewnia) wolno jest zabić, choćby ten, który je unosi, uciekał. Patrz jego pism tom IV, tract. 3, disp. 16, d. 6. I co więcej, powiada w tym samym ustępie: Iż nie śmiałby nazwać grzesznym człowieka, jeśli zabije tego, kto mu chce zabrać rzecz conajmniej wartości talara. „UNIUS aurei, vel minoris adhuc valoris.“ Co skłoniło Eskobara do ustalenia tego powszechnego prawidła, n. 44: Iż, wedle Moliny, można sumiennie zabić człowieka dla rzeczy wartości talara.
— I skąd-że to, mój Ojcze, Molina czerpał światło aby określić rzecz takiej wagi bez pomocy Pisma św., soborów, papieży? Widzę, że on ma objawienia zupełnie osobliwe, i bardzo oddalone od św. Augustyna, tak samo co do mężobójstwa jak co do łaski. Otoś mnie już doskonale oświecił co do tego punktu; widzę już jasno, że jedynie duchownych można pokrzywdzić na czci i mieniu, bez obawy aby zabili krzywdziciela.
— Jakto, co mówisz? odparł Ojciec. Byłożby to słuszne, twojem zdaniem, aby ci, których się najwięcej powinno szanować, byli sami jedni wystawieni na zuchwalstwo niegodziwych? Nasi Ojcowie zapobiegli temu zgorszeniu. Tanner bowiem, w tomie II, d. 4, n. 76, powiada: Iż duchowny a nawet zakonnik ma prawo zabić nietylko dla obrony życia, ale także dla obrony mienia, własnego lub swego zakonu. Molina, którego cytuje Eskobar, n. 43; Benak w 2, 2, tom II, q. 7, de Homicid. concl. 2, n. 5; Reginald, ks. XXI, rozdz. 5, n. 68; Laiman, ks. III, tr. 3, str. 3, rozdz. 3, n. 4; Lezyusz, ks. II rozdz. 9, d. 11, n. 72, i inni posługują się temi samemi słowy.
A nawet, wedle naszego sławnego O. Amy[9], wolno jest księżom i zakonnikom uprzedzić tych którzy chcą ich oczernić obmową, zabijając ich dla przeszkodzenia temu; ale zawsze dobrze kierując intencyę. Oto jego wyrażenie, tom V, disp. 36, n. 118: Wolno jest księdzu albo zakonnikowi zabić potwarcę, który grozi ogłoszeniem gorszących zbrodni jego zakonu lub jego własnych, jeżeli niema innego sposobu aby temu zapobiedz; naprzykład kiedy jest gotów rozszerzać swoją obmowę, o ile się go rychło nie zabije. W tym wypadku bowiem, tak jak byłoby wolno owemu księdzu zabić kogoś ktoby chciał wydrzeć mu życie, tak też wolno mu zabić tego kto mu chce wydrzeć honor, lub honor zakonu, tak samo jak świeckiej osobie.
— Nie wiedziałem tego, rzekłem; sądziłem, nie zastanowiwszy się, iż rzecz ma się przeciwnie; ile że, jak słyszałem kościół tak dalece brzydzi się krwią, iż nie dozwala obecności sędziów duchownych przy sądach kryminalnych.
— Nie zważaj na to, rzekł; nasz Ojciec l’Amy udowadnia bardzo dobrze tę naukę, mimo iż — gest pokory bardzo piękny u tak wielkiego człowieka! — poddaje ją sądowi roztropnych czytelników; a Karamuel, nasz znamienity obrońca, który przytacza ją w swojej teologii fundamentalnej, str. 543, uważa ją za tak pewną, iż twierdzi wręcz że przeciwne mniemanie nie jest prawdopodobne; i wyciąga z tego cudowne konkluzye, narzykład tę którą nazywa konkluzyą konkluzyj, CONCLUSIONUM CONCLUSIO: Iż ksiądz nietylko może zabić w pewnych okolicznościach potwarcę, ale że istnieją takie, w których powinien to uczynić: Etiam aliquando debet occidere. Roztrząsa kilka zagadnień z tego zakresu, naprzykład to: Czy jezuici mogą zabijać jansenistów?
— W istocie, Ojcze, to mi punkt teologiczny bardzo zdumiewający! uważam jansenistów już za pogrzebanych, wedle nauki O. l’Amy.
— Złapałeś się, rzekł Ojciec: wyciąga z tych samych zasad przeciwny wniosek.
— Jakżeto, mój Ojcze?
— Ponieważ, rzekł, nie szkodzą naszej reputacyi. Oto jego słowa, n. 1146 i 1147, str. 547 i 548: Janseniści nazywają jezuitów Pelagianami: czy wolno ich za to zabić? Nie; ile że janseniści nie przesłoniki blasku Towarzystwa ani tyle co sowa blasku słońca; przeciwnie, pomnożyli go, mimo że wbrew intencyi: Occidi non possunt, quia nocere non potuerunt.
— Jakto, Ojcze, życie jansenistów zależy tedy jedynie od uznania czy oni szkodzą waszej reputacyi? Boję się trochę o nich, jeśli tak jest w istocie. Jeżeli bowiem stanie się bodaj trochę prawdopodobne że wam przynoszą szkodę, będzie ich można zabijać bez trudności. Uczynicie z tego argument po formie; i, przy odpowiedniem skierowaniu intencyi, nie trzeba więcej aby, z najczystszem sumieniem, sprzątnąć człowieka. Błogosławiona nauka dla ludzi nie chcących cierpieć zniewag! ale jakże nieszczęsna dla tych którzy ich obrażają! W istocie, Ojcze, lepiejby mieć do czynienia z ludzmi którzy nie mają żadnej religii, niż z owymi którzy zgłębili ją aż do takich subtelności. Ostatecznie bowiem, intencya tego, który zadaje ranę, nie sprawia ulgi temu który ją odnosi. Nie widzi tego tajemnego jej odwrócenia a czuje jedynie kierunek ciosu jaki mu zadano. I nie wiem nawet czyby nie było mniej dotkliwe paść z ręki człowieka miotanego gniewem niż być sumiennie zasztyletowanym przez ludzi tak nabożnych[10].
— Doprawdy, Ojcze, wszystko to zdumiewa mnie potrosze, i te problemy O. l’Amy i Karamuela nie podobają mi się zgoła.
— Czemu? spytał; czy jesteś jansenistą?
— Mam inną przyczynę, rzekłem; mianowicie przesyłam od czasu do czasu przyjacielowi na wsi to czego się dowiaduję z maksym waszych Ojców; otóż, mimo że przytaczam jeno poprostu i wiernie cytuję ich słowa, boję się, że mógłby się znaleźć jakiś dziwak, który, wyobrażając sobie że to wam przynosi szkodę, wyciągnąłby z waszych zasad jakąś dotkliwą dla mnie konkluzyę.
— Bądź spokojny, rzekł Ojciec, nic ci nie grozi, ręczę. Zrozum, że to co nasi Ojcowie sami wydrukowali, i to z aprobatą przełożonych, nie może być ani złe, ani niebezpieczne do ogłoszenia.
Piszę tedy to wszystko na słowo dobrego Ojca; ale wciąż braknie mi papieru aby spisać wszystkie ustępy; jest ich bowiem tyle i tak wymownych, iż trzebaby tomów aby wszystko powiedzieć. Kreślę się, etc.








  1. Leon Lessius, jezuita w Antwerpii (1554—1623).
  2. Hurtado de Mendoza, hiszpański jezuita, umarł jako inkwizytor w Madrycie w 1651.
  3. Gaspar Hurtado, hiszpański jezuita (1575—1646).
  4. Navarrus, uczony teolog i prawnik, spowiednik papieski, umarł w Rzymie w 1597.
  5. Franciszek de Soto, hiszpański jezuita, umarł w Kadyksie w 1634.
  6. Jan Azor, hiszpański jezuita, umarł w Rzymie w 1607.
  7. Bekan (1561—1624), jezuita rodem z Brabancyi, spowiednik Ferdynanda II.
  8. Baldell (1572—1655), profesor teologii w Rzymie.
  9. Amieus, jezuita, urodzony w Cosenza w r. 1580, zmarł w 1651.
  10. Komentatorowie przytaczają tu ustęp z Summa lib. 5, cap. 6, n. 17, p. 738. Wolno jest postronnemu człowiekowi zabić króla, jeżeli ów jest tyranem i jeżeli inaczej nie można go usunąć. Toż samo de rege et reg. instit.: Nie popełnia się najmniejszego grzechu zabijając króla, o ile to jest powszechnem życzeniem.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Blaise Pascal i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.