Zapiski z fauny tatrzańskiéj (1868)

>>> Dane tekstu >>>
Autor Maksymilian Nowicki
Tytuł Zapiski z fauny tatrzańskiéj
Pochodzenie Sprawozdanie Komisyi Fizyograficznéj, 1868, T. 2
Data wyd. 1868
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


(Osobne odbicie ze Sprawozdania Komisyi Fizyogr. za rok 1867.)




Zapiski z fauny tatrzańskiéj.
podał Dr. M. Nowicki.

Pod modre niebo góry się jeżą,
śniegi tam zimą i latem leżą;
w nizinach szumią wody rozliczne,
przy wodach bujne łąki prześliczne,
po skałach ciemne świerki się chwieją,
jak zajrzysz, góry w mgłach błękitnieją.
Tak ci tam raźno, tak nic nie trzeba,
jakbyś na prawdę trafił do nieba.
T. Lenartowicz.

W roku 1867 przedsięwziąłem wycieczkę na Babią-Górę i w Tatry w drugiéj połowie sierpnia, w porze więc dla badań zoologicznych już nieco spóźnionéj.
Do Zakopanego przybyłem 14 sierpnia i odwiedziłem wieczorem Dra Janotę, bawiącego tam dla czynienia pomiarów barometrycznych. Gdy nadjechał Dr. Czerkawski, zajmujący się badaniami etnograficznemi i florystycznemi, postanowiliśmy razem obejść część Tatr zachodnich, o ileby pogoda ku temu służyła, która po długich słotach zamieniła się właśnie w jak najpiękniejszą.

15 sierpnia.
Nie chcąc tracić czasu, wybrałem się zaraz tego dnia w drogę z przewodnikiem Sieczką, gdy tymczasem Dr. Janota i Dr. Czerkawski z przewodnikami Walą i Tatarem mieli nazajutrz wyjść z domu i zejść się ze mną, według umowy na Krzyżném polskiém, skąd roztacza się uroczy na Tatry widok.
Idąc reglami od Kuźnic przez Jaszczurówkę i popod Kopieniec ku polanie Waxmundzkiéj, gdzie w sałasie zanocować postanowiłem, zbierałem, co mi się po drodze nadarzyło, dopytując się Sieczki o szczegóły z życia zwierząt tatrzańskich, który udzielił mi w téj mierze nie mało wyjaśnień. I tak np. o niedźwiedziu, że po naszéj stronie zdarza się już bardzo rzadko, przybywając zapewne z Tatr orawskich lub spiskich, że kryje się w reglach, najczęściéj zaś błąka się między kosodrzewiną. O wilkach rzadko słychać, bo ich trują na Orawie i Liptowie. Lisów jest także mało; zdarzają się w kosodrzewinie, polują na myszy i norniki, w jesieni zaś żywią się borówkami i bruśnicami, co strzelcy chcą poznawać po kale. Sarn bywało czasem wiele w reglach należących do państwa Szaflarskiego, również przy Bukowinie i w Orawicach, ale wtedy znęcały się tam wilki i tępiły je, jak się wyrażał Sieczka, na pogon, t. j. jeden wilk zasiadał przy wodzie, a drugi je gonił, lubo Sieczka nie umiał mi tego bliżéj wyjaśnić, jak sobie wilki przy tém radziły. O podobnym sposobie polowania na psa opowiadał mi także leśny z Mogilan pod Krakowem. Kunę na brzuchu plamistą zowią Podholanie rosiatą, kunę domową szopówką, zaś górale w powiecie limanowskim domówką. Kunę domową, więcéj jeszcze leśną, prześladują górale zacięcie dla popłatnéj skórki.
Za Jaszczurówką, obfitującą w jaszczura Salamandra maculosa, odszukał Sieczka pod kamieniem ropuchę Bufo cinereus, namieniając, że w kałużach Podhola uważano żabę Bombinator igneus. Tę pod Krakowem lud zwie brzdękiem. W kałużach reglowych spostrzegałem tym razem traszkę Triton alpestris w okazach czarnych z brzuchem świetnie pomarańczowym, gdy tymczasem roku przeszłego znalazłem przed Jaszczurówką pod kupą kamieni nad brzegiem pola tylko jeden okaz podobnéj barwy pośród licznych okazów szarych.
W dalszéj drodze reglami zboczyłem do ukrytego w nich Stawku Toporowego w zamiarze łowienia ważek. Przedzierając się gąszczem zasłanym borowiną bujną pochód bardzo utrudzającą, spłoszyliśmy kurę głuszca, na ziemi żerującą, co nastręczyło sposobność pobaraszkowania z Sieczką o tym ptaku. Głuszca zowią Podholanie głuchoniem i głuchaniem, o głosie zaś jego mówią, że klepie i syczy. Przebywa on w grubych reglach, pożywając wierzchołki latorostek świerkowych, pączki jaferowe i bruśniczniak. Cietrzew, żyjący w kosodrzewinie i powyżéj lasów, nazywa się u nich kohutniakiem, o głosie zaś jego mówią, że hurkoce. Miejsce, gdzie tokują samce i samice głuchaniów lub kohutniaków, nazywa się hamiskiem. Na oba te ptaki polują na wiosnę podczas tokowania; pochwytują je także orły, tak że jest ich już bardzo mało; więcéj jeszcze ma być w Tatrach jarząbków pośród buków i jarzębiny czyli skoruszy.
Stawek Toporowy, którego brzegi prawie aż do saméj wody zarosły drzewem, nie ma wygodnego przystępu. Podkradaliśmy się do tego stawku, ile można było, cicho, gdyż mówił mi Sieczka, iż bywają na nim dzikie kaczki, i radbym był takowe zobaczył. Nie zastaliśmy wszakże ani jednéj. Nad plesem stawku uwijały się ważki, mianowicie Aeschna maculatissima, Cordulia metallica, Cordulaegaster bidentatus, Libellula dubia. Na saméj wodzie ślizgały się licznie nartniki (Hydrometra), tuż nad nią jak i indziéj w reglach nad wodą kałuż pląsały roje much z rodzaju Hilara, a między temi nadarzył się nowy gatunek Hilara heterogastra Nowicki[1]. W wodzie pełzało mnóstwo poczwarek ważek i innych sieciówek, a przy brzegu widziałem pijawkę Haemopis vorax, tudzież młode jaszczury (Salamandra maculosa) opatrzone jeszcze skrzelami. Na moczarku brzegowym było dużo wieszczycy Limnophilus griseus; tu i owdzie na poniku odpływającym ze stawu widziałem okazy téj wieszczycy na powierzchni wody, które pracując nogami usiłowały dostać się do brzegu, nie mogłem wszakże dociec, czy umyślnie na wodę siadają, lub tylko przypadkowo na nię spadają. Na brzegu lasu nałowiłem rozmaitych owadów, zwłaszcza komarów.
Opuściwszy Stawek Toporowy i zmierzając daléj reglami ku polanie Waxmundzkiéj, nadarzyła mi się sieciówka Beraea pullata (aterrima Brauer), którą dawniéj w Pieninach odkryłem, następnie pięknie granatowy ślimak Limax Schwabi Frauenfeld[2], który znajduje się prócz regli także w kosodrzewinie (dolina Mięguszowiecka), oraz na Babiéj-Górze i indziéj w zachodnim Beskidzie.
Niedaleko polany Waxmundzkiéj, gdyśmy pośród lasu przybyli na miejsce znacznéj rozległości ogołocone z drzew, odezwał się Sieczka: „Widzicie, to my nazywamy łomem lasu, bo te świerki holny wiater wyłamał.“ Zaciekawiony nazwą holny wiater, począłem zaraz wypytywać Sieczki o tym wietrze, późniéj z Dr. Janotą pytaliśmy o to innych Zakopian i opowiedzieli nam ciekawe w tej mierze szczegóły[3].
Nad potokami zebrałem kilka pluskwówek z rodzaju Salda (ob. spis), na saméj zaś wodzie pląsał wspomniany poprzednio nowy gatunek muchy Hilara heterogastra Nowicki, ale tylko samce, gdy tymczasem piękna samiczka mało kiedy pokazała się, co było powodem, że czatowałem na nię aż do zmroku, poczém zwróciłem się ku sałaszowi na polanie Waxmundzkiéj, by tam zanocować. Księżyc wypłynąwszy na czysty strop niebios, oświecił okolicę i mgłę ponad ziemią zawisłą, a my tém niby srebrném morzem kroczyliśmy żwawo naprzód, aż nas przywitało najpierw szczekanie czujnych psów owczarskich, beczenie owiec i dzwonki bydła rogatego, potém „Pochwalony Jezus Chrystus“ juhasów, którzy nas gościnnie przyjęli i w szopie na sianie przenocowali.

16 sierpnia.
Raniutko ruszyłem daléj, a przeszedłszy dolinę Waxmundzką między Koszystą i Wołoszynem, udałem się na zachodnie zbocze skalistego Wołoszyna (2166·9 m.) i zbierałem tam owady po kwiecistych upłazach holskich, wspinając się po stromych ścianach aż w krainę turni. W holach pochwyciłem rozmaite gąsieniczniki (Ichneumon), które latając od kwiatka do kwiatka, od trawy do trawy, szukały gąsienic motylich celem złożenia w nie swych jajek; tu i owdzie zrywały się piękne motylki holskie; z dypterów znalazłem między innemi ziemiórki Sciara lugubris Wtz., Sc. annulata Meig. i nowe gatunki Sciara brevipalpis Wtz. i Sc. dispar Wtz.; pod szczytem na płazie śniegu mszycę Dryobius riparius Volh., po miejscach zaś zwaliskami zasłanych różne pająki, poniżéj w spisie wymienione. Szczególnym przedmiotem méj uwagi były w turniach ściany granitowe, gdzie ze szczelin wydobywa się woda i rozlewa się po ścianach, a w niéj rozwijają się wodorosty tworzące masę galaretowatą, od polskich góralów glonem zwaną. Na takich miejscach wskazujących najwybitniéj, jakto woda z jednéj strony jest czynnikiem niszczącym, rozsadzając skały, gdy zmarznie, z drugiéj zaś ożywczym dla tworów ustrojowych, odkryłem dawniéj na wysokości od 2530 do 1895 metrów komara Rhicnoptila Wodzickii Nowicki[4] wraz z jego gąsienicą i poczwarką żyjącemi w glonie, a teraz pragnąłem me dawniejsze w téj mierze wiadomości uzupełnić. Jakoż znalazłem pomienionego komara na turniach i jego gąsienicę w glonie, a w ich towarzystwie odkryłem nową muchę Clinocera varipennis Nowicki i nader ciekawą gąsieniczkę, od tamtéj mniejszą i liczniejszą[5], która, jeśli nie należy do jakiego gatunku much komarowatych, to może będzie gąsienicą właśnie téj Clinocera varipennis.
Nachodziwszy się wzdłuż Wołoszyna, przyczém przedzierając się przez bardzo stromy źleb śniegiem zasłany, omal że nie spadłem w przepaść, zdążyłem dobrze z południa na Krzyżne (2160 m. J.), skąd w dzikiéj dolinie Pańszczycy ujrzałem Dra Janotę i Dra Czerkawskiego idących z przewodnikami ku mnie. Zejście się wśród pustyni martwych głazów kilka tysięcy stóp ponad ostatniemi mieszkaniami wzniesionéj wprawia zawsze w radość, tém więcéj zejście się przyjaciół badaniem przyrody zajętych; to téż przywitaliśmy się nawzajem radośnemi okrzykami rozlegajacemi się daleko po turniach. Posiliwszy się wspólnie na Krzyżném, po krótkim wypoczynku przy wesołéj gawędzie każdy z nas zajął się daléj swojém zadaniem, party gorliwością, która nie dozwala tracić czasu. Ale człowiek myśli, a Bóg kréśli. Otóż ni stąd ni zowąd jakieś licho nadało zwierzątko, które przestraszone głosami ludzi przemkło się z jednéj kupy głazów pod drugą. Łaska! łaska! krzykli naraz przewodnicy i poczęło się gorące polowanie na nię. Przewracaliśmy skwapliwie z wysileniem głaz za głazem, ale łaska zwinniéj przemykała się między nie, wytykając czasem główkę i znowu znikała, jak gdyby szydziła sobie z nieporadności swych prześladowców i pewną była swego życia. Pot obfity lał się z każdego, a nie było nadziei ułowienia jej, wreszcie zaniechano tego zamiaru, zwłaszcza gdy Dr. Janota, lubownik fauny ojczystéj, zburczał nas gniewnie. Jest więc stwierdzonym faktem, że łaska (Mustela vulgaris) prócz Podhola i regli żyje także w holach aż do znacznéj wysokości 2160 metrów n. p. m. Poluje ona tu zapewne nietylko na myszy i norniki (Hypudaeus), lecz także na jaja ptasie i na ptaszęta holskie, mianowicie na siwarnika (Anthus spinoletta), wróbla skalnego (Accentor alpinus) i gazdę sałasznego czyli kopciuszka (Lusciola Tithys), ożywiających puste i samotne hole i turnie tatrzańskie.
Po wspomnianém intermezzo słońce chyliło się już za wierchy, a przewodnicy naglili nas do dalszego pochodu. Przed opuszczeniem Krzyżnego przypatrywaliśmy się jeszcze trochę kierdelkowi kozic igrających w końcu doliny Pańszczycy, widzianych i podziwianych przez Dra Janotę i Dra Czerkawskiego już po południu spod Koszystéj. Widok ten cieszył nas tém więcéj, ile że do opłacania straży myśliwskiéj w Tatrach najwięcéj dotąd przyczyniałem się ja z Dr. Janotą, a kroki przedsiębrane w obronie kozic i świstaków poczynają odnosić pożądane skutki, polowania bowiem na te zwierzęta zmniejszyły się nieco, i dlatego téż przymnożyło się ich już trochę, mianowicie kozic, nawet po naszéj stronie w turniach od Świnnicy po Wołoszyn. Strażnicy Wala i Sieczka, nasi przewodnicy, czuli się bardzo zadowoleni tém, żeśmy mieli dowód sumiennego pełnienia ich obowiązku. Bóg daj, aby tę sprawę i zinąd wspierano.
Wreszcie na dane hasło puściliśmy się w drogę z Krzyżnego ku głębokiéj i przepaścistéj dolinie Roztoki. Zejście do niéj stromém południowém zboczem jak z pieca na łeb, było nużącém i nie łatwém, zwłaszcza o zmroku; spuszczaliśmy się wszakże coraz głębiéj, aż noc zapadła i postanowiono nocować. Rozłożyliśmy się zatém w kosodrzewinie poniżéj ujścia dzikiéj i wysoko położonéj doliny Buczynowéj (1665 m. J.), a przewodnicy rozłożyli tęgi ogień buchający naokoło iskrami w noc ciemną i sporządzili wieczerzę, która acz bardzo skromna, smakowała wybornie. Posilonym wróciła wesołość, a gdy wkrótce i księżyc wypłynął zpoza Ludowéj-Turni na czysty strop niebios i oblał swém bladém światłem fantastyczne kształty czarnych turni, które nad nami dokoła stérczały, używaliśmy widoku nie do opisania zachwycającego, który wprawił nas w głębokie zadumanie i rozkołysał naszę wyobraźnię. W takim nastroju bylibyśmy niezawodnie całą noc bezsennie przepędzili, gdyby nie uwaga na konieczną potrzebę chociaż krótkiego snu dla pokrzepienia sił naszych, gdyż nas jeszcze kilkodniowa po górach czekała wędrówka. Ułożywszy się więc nogami ku ogniu na posłaniu sporządzoném z borowiny zroszonéj, a poleciwszy się opiece niebios i zdawszy się na dyskrecyą pryskającego ognia, że nas nie poparzy i nie spali jak liczne owady nocne, które znęcone jego blaskiem wlatywały w płomienie i w nich ginęły, po krótkiéj wesołéj gawędce już późno w noc sen skleił nam powieki, a był on snem słodkim, jakim się tylko po utrudzeniu i w czystéj bożéj przyrodzie zasypia.

17 sierpnia.
Minęła szczęśliwie noc cicha, pogodna, ale potężnie chłodna, a gdy już słoneczko ozłociło najwyższe szczyty, ruszyliśmy z noclegu daléj w drogę z zamiarem dojścia na noc do Rybiego czyli Morskiego Oka. Zboczem popod Kozi-Wierch zmierzaliśmy ku rozległéj ale dzikiéj dolinie Pięciu-Stawów. Przyszedłszy do niéj, rozeszliśmy się po krótkim odpoczynku w różne strony, każdy w celu badań, jakie miał na oku. Dr. Janota udał się na Kozi-Wierch, przez turystów jeszcze nie zwiedzony, i wykonał na szczycie pomiar wysokości (2312⋅5 m.), ja zaś z Dr. Czerkawskim zostaliśmy w dolinie przy środkowym czyli Wielkim-Stawie i tam robiliśmy nasze poszukiwania.
Przy Wielkim-Stawie (1687⋅5 m. J.) było kilka okazów żaby Rana temporaria[6], różniących się bardzo od okazów żyjących w krainach niższych. O kilka kroków od brzegu wystawał potężny głaz (wanta) z wody. Wskoczywszy nań wpatrywałem się w wodę jak krzyształ czystą i jak lód zimną, w któréj po zanurzonych głazach łaziły gąsienice sieciówek wieszczycowatych (Phryganeidae). Późniéj dla ugaszenia pragnienia położyłem się jak długi na głazie i napiłem się sposobem Dyogenesowym wody stawowéj, a gdym nie zmieniwszy położenia wpatrywał się w wodę wytężonym wzrokiem, czy téż prócz gąsienic wieszczyć nie ma w niéj jakich innych żyjątek, dostrzegłem myryad poruszających się mikroskopijnie małych kropeczek barwy czerwonawéj. Nie mogąc gołém okiem rzeczy dokładnie rozpoznać, wziąłem w pomoc lupę i przekonałem się, że te kropeczki były żyjątka w gęstéj masie bardzo raźnie pływające, i że pijąc wodę, tysiące ich do ust wciągnąłem i połknąłem. A że mi to wcale nie zaszkodziło, więc i przyznanie się moje do tego nie powinno spragnionemu turyście zbrzydzić wody stawów tatrzańskich. Żyjątka pomienione są jednookim skorupiaczkiem Cyclopsina castor M. Edw.[7], należącym do rzędu Entomostraca i rodziny Cyclopidae, znajdującym się także w jeziorach Alp i we wodach przekopów i kałuż. Samczyki są zawsze zwykle mniejszemi od samiczek, odznaczając się przytém czerwonawém ubarwieniem. Czy te skorupiaczki są i w innych stawach tatrzańskich, czy pływają po całym stawie lub tylko przy brzegach, kiedy się jawią i nikną, wszystko to musi dopiero być zbadaném.
Z owadów były w téj dolinie rozmaite ale znane gatunki; z chrząszczów np. Coccinella mutabillis, Gastrophysa polygoni; nad stawem sieciówki, z dypterów Dolichopidy i t. d.
Z południa, zebraliśmy się znowu przy Wielkim-Stawie, gdzieśmy zastali liczne towarzystwo gości zdążających ku uroczemu Morskiemu-Oku, głównemu celowi zwyczajnych wycieczek turystowskich. Wnet po ich odejściu ruszyliśmy także ku temu stawowi zwykłą percią przez Opalone. Przy Morskiém-Oku było prócz polskiego także liczne węgierskie towarzystwo, gości więc razem tak wiele, jak rzadko kiedy. Węgrzy rozłożeni na poblizkiéj polanie mieli z soką gulasz, wino zieleniakiem zwane, moździerze. To téż wesoło spędzili noc przy czardaszu. Zapraszali i nas do wzięcia udziału w swéj biesiadzie; lecz nam trzeba było wypoczynku do dalszéj wędrówki, lubo wyznać trzeba, że posilenie się gulaszem byłoby się nam bardzo przydało, gdyż zasoby żywności naszéj, aby nie wiele z sobą dźwigać, już pierwotnie nie obfite, w przeciągu przeszło dwudniowéj wycieczki w siedmiu ludzi bardzo zeszczuplały, a co najgorsza, nie mieliśmy mięsa, gdyż nie można go było dostać przed wyjściem z Zakopanego.
Na nocleg udaliśmy się do koliby sporządzonéj poniżéj Morskiego-Oka w lesie przez Walę i Sieczkę, i używanéj przez nich w tym samym celu podczas ich wycieczek strażniczych. Kolibę tę stanowił dach z kory świerkowéj umieszczony między dwoma ogromnemi świerkami, sparty z tyłu o ich korzenie a z przodu podtrzymywany dwoma palami. Już na odwieczerz niebo zamgliło się, najwyższe szczyty ukryły się w chmurach, w nocy nawet nieco rosiło. Gdy jednak nie zaczął od razu silny dészcz padać, nie traciliśmy nadziei, że jeszcze dni kilka potrwa tak pożądana dla nas pogoda, i pod dachem chroniącym od zimnego i wilgotnego powietrza, ogrzewani ogniem bez przerwy płonącym, przespaliśmy na posłaniu z gałązek świerkowych noc spokojnie.

18 sierpnia.
Raniutko radziliśmy nad programem dalszéj wycieczki. Dr. Janota postanowił wrócić z Sieczką do Zakopanego po uczynieniu pomiaru barometrycznego nad Morskiém-Okiem i Czarnym-Stawem, ja zaś z Dr. Czekawskim i przewodnikami Walą i Tatarem zamierzyłem puścić się przez Mięguszowiecką w Tatry węgierskie. Gdyśmy koło Węgrów przechodzili, zapraszali nas na zieleniaka, wymówiliśmy się wszakże, pomyślawszy sobie: Lepiéjbyście nas gulaszem uraczyli. Przy Morskiém-Oku rozstał się Dr. Janota z nami, poczém brzegiem stawu zdążyliśmy ku Czarnemu-Stawowi.
W Morskiém-Oku pluskały się pstrągi i chwytały owady jużto latające nad wodą już téż spadłe do niéj. Juhasi łowią pstrągi na wędkę, używając za ponętę pospolitéj tu dżdżownicy (Lumbricus terrestris), kosmopolitę w całém tego słowa znaczeniu. Wala mówił mi, że w lecie znaleźli przy tratwie sporego łososia martwego, którego widział na własne oczy. Fakt ten świadczy, że łosoś podchodzi Dunajcem i Białką aż do Morskiego-Oka, onto więc dał powód do baśni o ogromnéj rybie, tam czasami pokazującéj się, która przybywa podziemną wodą łączącą Morskie-Oko z morzem, jak to sobie górale wyobrażają.
Od Czarnego-Stawu zwróciliśmy się ku przełęczy Mięguszowieckiéj, wspinając się po ścianie téj góry przepaścistém bezdrożem, którém kozice chadzają lub strzelcy polują na nie. Na miejscach zasypanych głazami zebrałem trochę pająków poniżéj wymienionych, zaś na kwiecistych upłazach holskich odkryłem nowe muchy Rhamphomyia tristriolata Now., Rhamph. Löwi Now., Rhamph. luridipennis Now., zebrałem téż rozmaite gatunki znane, z których na szczególną wzmiankę zasługuje Ptiolina Wodzickii Frauenfeld. Na ścianach turni glonem powleczonych były podobnie jak na Wołoszynie Rhicnoptila Wodzickii Now. i Clinocera varipennis Now., oraz ich gąsienice. Na wodzie potoku spadającego z Mięguszowieckiéj widziałem licznie pchlicę śniegową (Degeeria nivalis L.), o któréj namieniłem już w zaszłorocznym Roczniku. Poniżéj przełęczy spostrzegliśmy na upłazku dziurę prowadzącą do nory, do któréj jakieś zwierzątko nanosiło liścia kozłowca (Aronicum Clusii), zapewne mysz lub nornik, czego jednak stwierdzić nie było można.
Na przełęczy saméj wytchnęliśmy trochę, poczém zbierając po zboczu i podziwiając kozice, których orli wzrok Wali dopatrywał w dali, spuściliśmy się do pustéj i samotnéj doliny Mięguszowieckiéj. Nad stawem zasiedliśmy na wypoczynek, ciesząc się widokiem zarówno ciekawych naszych odkryć naukowych jak rozrzuconych kierdelków kozic igrających po płatach śniegu szarzejącego się na wspaniałych okolicznych turniach. W saméj dolinie podkradliśmy się na jakie pięćdziesiąt kroków ku kozicy dumającéj na skalistym wzgórku, który górale zowią bulą. Na wierzbie z gatunku Salix retusa po ziemi się ścielącéj, któréj listki były obsadzone narościami, złapałem małą galasówkę (Cynips). Na Polygonum Bistorta siedziała mucha Empis truncata Meig., zresztą tylko tu i owdzie zleciał komar lub motylek lub nawinęła się jedna z ptaszyn holskich powyżéj wymienionych.
Ponieważ słońce chyliło się ku zachodowi, wypadało nam tu zanocować. Gdy wszakże na téj wysokości nie było ni drzewa ni kosodrzewiny dla utrzymania ognia przez noc całą, gdy zresztą zabrakło nam posilnéj żywności, postanowiliśmy iść daléj i zwróciliśmy się ku końcowi Pośredniego-Wierchu przytykającego do głównego grzbietu Tatr. Przeszedłszy grzbiet, spuściliśmy się do długiéj doliny Hlińskiéj ciągnącéj się między Hrubym- i Pośrednim-Wierchem aż do doliny Koprowéj czyli Ciemnych-Smreczyn. Ciemniało coraz bardziéj, a przyśpieszony nasz pochód przez morze głazów zawalających górny koniec Hlińskiéj, poniżéj zaś przez gąszcz kosodrzewiny i regli utrudził nas bardzo; wreszcie nadzwyczaj znużeni przybyliśmy do górnego sałasza Koprowéj, gdzieśmy zanocowali, złożywszy hołd uznania niezrównanemu przewodnikowi Wali za to, że pomimo ciemnéj bardzo nocy nie zmylił drogi i doprowadził nas do pożądanego przybytku. Baca, dawny znajomy Wali, przyjął nas gościnnie i jak mógł uczęstował, my zaś nawzajem jego i juhasów. W pogadance z bacą i juhasami, samymi Liptakami, dowiedziałem się, że znają plenia[8], że go nazywają żyrem, a znalezionego wkładają w nowy garnek i stawiają między owce, by się dobrze chowały. Podczas wycieczki téj nie dostrzegłem sam nigdzie plenia dla spóźnionéj pory. Wala i Sieczka widzieli go w lipcu po naszéj stronie koło Gąsienicowych stawów blizko sałaszów (1621 m. Kr.) powyż granicy leśnéj, a więc w krainie holskiéj, na trawniku głazami granitowymi zarzuconym, dokąd zapewne podlazł z lasu. Z któréjby ziemiórki (Sciara) pleń tatrzański powstawał, jeszcze nie wiadomo; spostrzegłem dotąd w Tatrach Sciara Thomae L., analis Egg., ornata Wtz., annulata Meig., simplex Wtz., lugubris Wtz., następnie 6 gatunków nowych, a mianowicie Sciara brevipalpis, dispar, saltuum, unicolor, vagans, moerens, które odstąpiłem monografowi Winnertzowi do opisania[9].

19 sierpnia.
Przebudziwszy się zrana, każdy z nas czuł się ociężałym z umęczenia wczorajszego, a jeszcze więcéj dlatego, że nam jakoś czczo było w żołądku. Nie było więc prawdę powiedziawszy wiele ochoty do wczesnego wyruszenia na szczyt Krywania, dokąd w tym dniu udać się postanowiliśmy. Dopiero po śniadaniu i orzeźwieniu się na świeżém powietrzu wyruszyliśmy z sałaszu około ósméj godziny.
Dzień był pogodny i zapowiadał upał. Idąc przez polanę reglową nadarzył się nam na ścieszce piękny okaz padalca (Anguis fragilis); na ostach siedziało kilka okazów motyla Parnassius Apollo, które nas bardzo ucieszyły, zwłaszcza gdyśmy sobie z Walą przypomnieli, jakeśmy go dawniéj łowili na trachitowéj górze Bryjarce nad Szczawnicami[10]. Na suchych miejscach oświetlonych było dużo okazów jaszczurki Zootoca vivipara, która dawniéj także w dolinie Chochołowskiéj przy moście widziałem, a w zeszłorocznych mych zapiskach z fauny tatrzańskiéj nie podałem.
Przybywszy na obszerny zrąb bujno zarosły wysoką wierzbówką Epilobium angustifolium i inném kwieciem, spostrzegłem mnóstwo snujących się owadów wszelkich rzędów. Nie śpieszyło mi się więc pomimo nalegań Wali opuścić miejsce obfitą zdobycz obiecujące, a że było to już nieco późno i nogi nasze jakoś się plątały, odłożyliśmy wycieczkę na szczyt Krywania na dzień następny, poczém aż do wieczora na zrębie entomologizowałem. Dr. Czerkawski zaś w okolicy botanizował.
Jak daleko wierzbówka sięgała, brzęczało mnóstwo trzmielów zbieraniem miodu zajętych. Z motylków drobnych (microlepidoptera) i pluskwówek (Rhynchota) złapałem kilka gatunków dawniéj nie postrzeganych. Nie wymieniam ich wszakże tutaj, bo są poniżéj przytoczone w dotyczących wykazach. Co do dypterów odkryłem na kwiatach wierzbówki nowy gatunek Empis crassa Now., zaś ze znanych gatunków ciekawszych Serycomyia lappona, Pachymeria scotica Curt. (palparis Egg.), przy ziemi Hydrophorus balticus, Dolichopus discifer, Gymnopternus vivax, Gymnopternus nigriplantis, nad potokiem na kamieniach Campsicnemus umbripennis, Scatella stagnalis, Psila rufa i t. d. Piękna ważka Lestes barbara latała bardzo licznie. Wieczorem wróciliśmy z naszemi zdobyczami do dolnego sałaszu w dolinie Koprowéj i tam zanocowaliśmy.

20 sierpnia.
Raniutko puściliśmy się na Krywań (2501 m.), z jednéj strony położysty, z drugiéj zaś stromo aż do dołu skrzesany. Przy górnéj granicy lasów siedziało na oście (Cirsium) kilka pięknych okazów Apolla (Parnassius Apollo). Pod limbami leżały szyszki podziurawione, z których orzechówki wydziobały ziarnka. Wyszedłszy na hole bujną trawą i kwieciem porosłe, zdążaliśmy do góry wygodną drogą prowadzącą do kopalń od dawna zaniechanych. Z owadów tu spostrzeganych zasługują na wzmiankę motylki Glyphipteryx Pietruskii Nowicki, Crambus furcatellus Zett., dawniéj także na Łomnicy przezemnie widziany. Przed południem dostaliśmy się w krainę turni, a przeszedłszy zwaliska podszczytowe wyszliśmy na płaski ale wąziutki szczyt Krywania, skąd uroczy roztoczył się przed nami na wszystkie strony widok. Koło piramidy mierniczéj rozłożyli przewodnicy ogień, zgotowali ryżu i herbaty na wodzie ze śniegu stopionego, przypiekli téż na patyku nad żarem kawałek séra owczego (po rusku bundz), i to stanowiło nasz posiłek. Zrazu było pogodnie, późniéj zaś pędziły szczytami chmury, które nam okolicę zakrywały. W drewnianéj skrzyneczce koło piramidy znaleźliśmy papier zapisany przez inżyniera węgierskiego wierszami angielskiemi, węgierskiemi i słowackiemi; dopisaliśmy z Dr. Czerkawskim i nasze nazwiska na pamiątkę naszéj tam bytności. Na pamiątkę zwiedzenia szczytu Krywania w sierpniu 1840 r. przez saskiego, króla Fryderyka Augusta postawili tamże Węgrzy żelazny pomnik, który wszakże późniéj po wydaniu przez rząd saski jednego z węgierskich patryotów w ręce Austryi do szczętu zniszczyli, tak że obecnie widać z niego tylko rozrzucone kawałki żelaza, a i tych wnet nie stanie, bo przybysze strącają pozostałe resztki w przepaść bezdenną.
W uroczych turniach otaczających szczyt Krywania pokazywały się gromadki kozic, z których jedna liczyła 28 sztuk. Wzmianki godném jest złudzenie, że kozica stojąca w oddaleniu na samym wierzchołku turni, tak że poza nię widać było tło niebios, wydała się nam patrzącym ze szczytu Krywania większą, aniżeli jest w istocie.
Na słupach piramidy znajdowały się liczne owady nietylko holskie, lecz i inne wzbijające się z niższych krain do téj wysokości. Z chrząszczów było w szparach słupów wiele okazów gatunku Gastrophysa polygoni; na słupach były z błonkówek (Hymenoptera) gąsieniczniki (Ichneumon) i mrówki; z dypterów Sciara annulata Meig. bardzo licznie, Herina paludum Fll., Medeterus tenuicauda Löw., Itamus cyanurus Löw., i Itamus cothurnatus Meig. licznie, wreszcie jeden komar należący do nowego gatunku i rodzaju w rodzinie Mycetophilidae, którego późniéj opiszę.
Przed wieczorem wróciliśmy z Krywania tą samą drogą do dolnego sałaszu w dolinie Koprowéj, a że dla braku posilnéj żywności opadliśmy byli na siłach, uradziliśmy wracać do Zakopanego. Aby sobie drogę dnia następującego nieco skrócić, poszliśmy do górnego sałaszu w nadziei, że tam zanocujemy. Gdy wszakże ten sałasz był przepełniony ludźmi, puściliśmy się daléj w drogę ku kosodrzewinie, by tam nocować. Lecz Wala, który przedtém jeszcze był zaniemógł, ustał niebawem zupełnie, a gdy i noc zapadła, rozłożyliśmy się przed świerkiem na podmokłym trawniku na nocleg. Zimny wicher przejmował nas do kości i mącił ogniem; przepędziliśmy więc noc bezsennie, co nas do reszty z nóg zwaliło.

21 sierpnia.
O świcie ruszyliśmy daléj w drogę, by skostniałe członki cokolwiek rozruszać, jednakże poczuwszy już po krótkim pochodzie przez regle potrzebę spoczynku, położyliśmy się na polanie i przespali trochę. Wstawszy wlekliśmy się daléj. Po polanach i upłazach na macierzance było mnogo srebrnawéj muchy Pachymeria scotica Curt. Około południa dotarliśmy do przełęczy Goryczkowéj. Podczas wypoczynku rozmawiałem z Walą, między innemi o tém, żeśmy jak dawniéj tak i teraz w holach nigdzie zająca nie napotkali lub przynajmniéj tropu jego. „Prawda“ odrzekł Wala, lecz znajduje on się w holach; widziano go w lecie nawet przy kierdelku kozic; holski zając ma wąsy dłuższe niż reglowy, głowę dużą, ciało krótkie, sierć bardziéj czerwoną.“ Czy wyłącznie w holach żyje, tego nie wiedział, wszakże bądź co bądź, zając ten pewnie nie należy do gatunku Lepus variabilis. Z przełęczy spuszczaliśmy się ku Zakopanemu. Na potoku w holach złapałem jeszcze muchę nową Hilara heterogastra Nowicki i pluskwówkg Hydrometra rufoscutellata Latr. Przybywszy do karczmy dworskiéj przy kuźnicach, daliśmy sobie sporządzić posiłek z mięsa, który po kilkodniowém życiu ryżem, herbatą, żętycą i sérem wybornie smakował. W skutek wypoczynku nogi długą wędrówką wysilone każdemu z nas tak zesztywniały, że odbycie kawałka drogi od kuźnic do wsi zdawało się uciążliwszém, niż wycieczka na który z najwyższych wierchów tatrzańskich.
Wywczasowawszy się w Zakopanem dzień jeden, pożegnałem Dra Janotę i mego czcigodnego socium doloris Dra Czerkawskiego i odjechałem do Krakowa, zabrawszy ze sobą owady przez Walę i Sieczkę dla Komisyi fizyograficznéj zebrane, a mianowicie:

a)  Chrząszcze (Coleoptera).

Tych było około 200 gatunków znanych już z Tatr, zaś 33 nowych dla fauny tatrzańskiéj.
Temi są: Ilybius ater De Geer. Acilius sulcatus L. Cercyon haemorrhoidale F. Homalota fungicola Thoms., gagatina Baudi (hole), merdaria Thoms. (z Bobrowca). Creophilus maxillosus L. Philonthus aeneus Rossi., Anthophagus alpinus F. (hole). Hister terricola Germ. Ips quadriguttata F. Spronia grisea L. Megatoma undatum L. Aphodius prodromus Brahm., rufipes L. Agrilus coeruleus Rossi. Lacon murinus L. Corymbites tesselatus L. var. assimilis Gyll. Malthodes maurus Rdtb. Malachius aeneus L. Phyllobius Pyri L. Strangalia atra F. Anoplodera lurida F. Lema cyanella. Clythra cyanea F. Lina aenea L. Luperus rufipes F. Psylliodes cucullata Ill. (hole). Cassida equestris F., sanguinosa Suffr. Coccinella 14pustulata L., variabilis Ill., 14punctata L.
Zpomiędzy powyżéj przytoczonych chrząszczów są dla fauny galicyjskiéj w ogóle nowemi następujące gatunki:
Homalota fungicola Thoms., gagatina Baudi., merdaria Thoms. Anthophagus alpinus F. Hister terricola Germ. Malthodes maurus Rdtb. Anoplodera lurida F. Psylliodes cucullata Ill.
Największa część wymienionych powyżéj chrząszczów pochodzi z krainy regli.

b)  Sieciówki (Neuroptera).

Z hol: Diplax flaveola L. Perla sp.?, podobny gatunkowi P. nubecula Newm. Isopteryx apicalis Newm. Limnophilus griseus L.
Z regli: Diplax scotica Donov., Cordulia metallica Vand. Cordulegaster bidentatus Selys. Aeschna cyanea Müll. (maculatissima Evers.) Lestes nympha Sél., barbara F., fusca Vand. (także w Krakowie). Platycnemis pennipes Pall. Agrion cyathigerum Charp., minium Harris, pumilio Charp., elegans Vand. Ephemera vulgata L. Baëtis sp?. Chloroperla grammatica Scop. Isopteryx apicalis Newm. Nemura lateralis Pict., humeralis Pict., variegata Oliv. Panorpa variabilis Br., communis L. Rhyacophila vulgaris Piet., umbrosa Pict. Glossosoma fimbriata Steph. Beraea pullata (aterrima Brauer). Philopotamus variegatus Pict., montanus Pict. Limnophilus griseus L. Grammotaulius atomarius F. Hemerobius punctatus Göz., micans Oliv. Chrysopa phyllochroma Wesm., vulgaris Schneid., perla L.

W Roczniku Komisyi fizyograficznéj z roku 1867 namieniłem na str. [205], iż kilka nowych sieciówek tatrzańskich odstąpiłem Brauerowi do opisania. Jednę z nich Acrophylax Zerberus opisał Brauer na stronnicy 742 w Verhandl. der zool. bot. Gesell. z r. 1867, lecz ani wspomniał o tém, od kogo ją dostał. Ciekawą tę sieciówkę odkryłem w reglach.
c)  Muchy (Diptera).

Co do tych szczegółowéj wzmianki godném jest, że Wala i Sieczka odkryli dwa zupełnie nowe gatunki, mianowicie Rhamphomyia simulium i Clinocera rhynchops. Gatunki te i inne opisałem w 37 tomie Rocznika Towarzystwa naukowego Krakowskiego.


Pająki (Arachnida).
Dodatek do zeszłorocznego spisu str. 197. Gatunki zebrano w holach i turniach.

Melanophora subterranea Koch. Drassus lapidicollis Walck., medius L. Koch. Theridium tinctum Walck. Coelotes terrestris Wid. Linyphia triangularis Cl. Attus floricola Koch. Lycosa taeniata Koch, Wagleri Koch, cuneata Cl. Philodromus aeneus L. Koch. Platylophus cervinus L. Koch., bucephalus Koch. Opilio grossipes Hrbst., fasciatus Koch., saxatilis Koch, alpinus Hrbst, lucorum Koch, parietinus De Geer. Leiobunum bicolor Fab.


Z gromady wijów znaleziono Geophilus longicornis Leach.


Muchy (Diptera).
Dodatek do zeszłorocznego spisu 198—202.

Z regli: Sciara saltuum Wtz., unicolor Wtz., vagans Wtz., moerens Wtz., simplex Wtz., lugubris Wtz. Mycetophila lineola Mg., lunata Mg., marginata Wtz., modesta Wtz. Brachycampta alternans Zett. Sciophila fusca Mg. (? n. sp.). Bibio Marci L. Chironomus minutus Zett., byssinus Schr., aterrimus Meig. Ceratopogon nitidus Wtz. Trichosticha fuscipennis Meig. Rhyphus fenestralis Scop. Stratiomys erythrocera Egg. Odontomyia hydropota Meig. Tabanus cordiger Meig. Bombylius canescens Mik. Thereva arcuata Löw., plebeja L. Dioctria atricapilla Meig. Lasiopogon cinctus F. Cyrtopogon flavimanus Meig., maculipennis Mcq. Laphria gilva L. Rhamphomyia tibialis Meig., spinipes Fall., cinerascens Mcq., simulium Nowicki, Empis crassa Nowicki, opaca F., univittata, borealis L., bivittata. Hilara heterogastra Nowicki. Clinocera rhynchops Nowicki. Pachymeria scotica Curt. (palparis Egg.). Pachysta aemula, longipennnis, annulimana Meig. Tachypeza truncorum Fall. Dolichopus discifer Stan. Gymnopternus nigriplantis Stan., vivax Löw. Campsicnemus umbripennis Löw. Hydrophorus balticus Meig. Sympicnus aeneicoxa Meig. Medeterus jaculus Fall. Chrysotus laesus. Phora mordellaria Fall. Scatophaga scybalaria. Dryomyza anilis Fall. Tetanocera reticulata F. Psila rufa Meig. Phytomyza lateralis Fall., analis Zett. Agromyza pectinata Meig. Hylemyia conica W., cinerella Meig. Hydrotaea dentipes F., meteorica L., ciliata F. Spilogaster carbonella Ztt. Aricia marmorata, laeta Fall., vagans Fall., pallida F. Cyrtoneura hortorum W., simplex Löw. Phorostoma triangulifera Zett. Dexia carinifrons Fall. Morinia sarcophagina Schin. Macquartia nitida Zett. Polidea aenea Meig. Siphona cristata F. Thryptocera crassicornis Meig. Miltogramma marina Meig. Tachina rustica Meig. Exorista vulgaris Fall. Echinomyia tesselata. Xanthogramma ornata Meig. Melithreptus dispar Löw. Platycheirus albimanus F., peltatus. Cheilosia carbonaria Egg. Volucella zonaria. Brachypalpus angustatus Egg. Chrysogaster splendidus Meig.
Z krainy hol: Sciara lugubris Wtz., brevipalpis Wtz., dispar Wtz. Boletina trivittata Mg. Bibio umbellatarum Zett. (? fulvipes Zett.). Chironomus latus Staeg. Leptogaster cylindricus Deg., Rhamphomyia sulcata Fall., tristriolata Nowicki, Löwi Nowicki, luridipennis Nowicki. Empis crassa Nowicki, truncata Meig., borealis L., livida L., stercorea L., bivittata. Hilara heterogastra Nowicki. Pachymeria scotica Curt. (palparis Egg.). Dolichopus arbustorum Stan., equestris Hal. Helomyza ustulata Meig. Tetanocera punctata F. Psila pectoralis Meig. Agromyza carbonaria Zett. Lasiops hirsutula Zett. Spilogaster carbonella Zett. Syrphus ribesii L. Platycheirus fasciculatus Löw, manicatus Meig. Cheilosia carbonaria Egg. Brachyopa conica Pz.
Z krainy turni: Sciara annulata Meig. Itamus cothurnatus Meig., cyanurus Löw. Rhamphomyia Löwi Nowicki. Empis truncata Meig. Clinocera varipennis Nowicki. Medeterus tenuicauda Löw. Herina nigrina Meig., paludum Fall.



Kraków, w Drukarni Uniwersytetu Jagiellońskiego, 1868.






  1. Opis nowych dypterów odkrytych w Tatrach przezemnie, a na Podolu przez p. Wierzejskiego, zamieszczono w 37 tomie Rocznika Towarzystwa nauk. Krak.
  2. O tym ślimaku orzekłem w zeszłorocznych Zapiskach z fauny tatrzańskiej, str. 205, iż jest on podobny gatunkowi Limax Schwabi Frauenfeld, lecz nie ten sam. Mając naonczas jedynie okazy w spirytusie przechowane, które są trudne do oznaczenia, przypatrzyłem się teraz dokładnie żywym i przekonałem się, że to rzeczywiście Limax Schwabi Ffld. Dla większéj pewności posłałem go późniéj Heynemannowi do Frankfurtu, który podzielił w téj mierze moje zdanie, zapewniając, że opisany przez niego Limax transsilvanicus jest wprawdzie podobnym, ale innym gatunkiem.
  3. Holny wiater (w Alpach Föhn zwany, patrz Tschudego Thierleben der Alpenwelt) jestto ciepły gwałtowny wiatr, pojawiający się tylko na północnéj stronie Tatr u ich stóp, wiejący od hol, i dlatego holnym zwany. Wiatr ten wieje w jesieni w zbiorki (podczas żniw) lub po nich, zatém w wrześniu i nieco późniéj, nim nastaną mrozy; nie wiadomo wszakże, czy wywiera jaki wpływ na dojrzewanie zboża lub ogrodowin, jak np. w Tyrolu kukurudzy. Na wiosnę dmie znowu w poście, rzadziéj w mięsopusty; od niego to ginie śnieg, nie tający od słońca. Raz wiał nawet w zimie na Boże Narodzenie, a wtedy połamał las pod Chodźkowskiem i szopę przeniósł z miejsca. Oznaką zbliżania się tego wiatru jest jednostajne huczenie w holach; poczém albo wkrótce zaczyna wiać w dolinach, albo téż po kilku, niekiedy nawet po 12 godzinach. Niekiedy cofnie się w hole i znowu, ale tężéj wpada do dolin. Dmie zwykle 12 godzin, czasem przez noc i na drugi dzień do południa, zawsze więcéj, aniżeli trzy godziny. Czasem przychodzi z siekawicą (gęstym dészczem); błyskawice, grzmoty, krupy i grad nigdy mu nie towarzyszą. Na wiosnę miecie śniegiem i tworzy zaspy, które wkrótce potém od niego topnieją. Wiatr ten bywa oraz powichrem, unosi w górę owies, liście, kurz. Jest on tak silny, że z wozów zrywa i roznosi snopki pawęzem i drągiem na krzyż przymocowane. Człowiek, gdy w holach wiatr ten go zaskoczy, nie zdoła utrzymać się na nogach, lecz musi położyć się na brzuch, aby nie zostać powalonym o ziemię, i raczkiem czołgać się w miejsce zaciszne. W holach miecie drobnemi kamieniami; w reglach drze świerczynę i takie miejsca zwą górale wykrotami, łamie drzewa kędy smugą przéjdzie i to tak nagle, że ani człowiek ani zwierzę nie ma czasu do ucieczki. Grube nawet świerki łamie na dwa, trzy i cztéry kawałki, tak że po tém zniszczeniu sterczą na tém miejscu tylko pniaki mniéj lub więcéj wysokie. Na Podholu rozmiata ze szczętem skoszone zboże (owies), koniczynę i cobądź napotka. Widziano wszakże dzikie gęsi lecące w tym wietrze, ale falisto w górę i na dół. Ustaje on, gdy się zbierze na dészcz. Nim zniży się w dolinę, garnie cały wał chmur przed sobą, przez Czerwone Wierchy, Giewont aż po Świnnicę. Te kłębiąc się pędzą, jak mówią górale na przewyrt, w doliny podholskie i tu nikną, nie dochodząc do wsi. Niebo bywa czyste, jeno ponad holami widać wał chmur. Gdy wiatr ten dopadnie chmurę wyżéj w powietrzu zawisłą, to ją rozpędza. Dmie od Witowa po Jaworzynę spiską i Jurgów, lecz tu już słabnie. Gdy jest silny, hruby, jak się wyrażają Podholanie, dmie na całym tym pasie. Na Orawie nie ma go; w dolinie Chochołowskiéj wieje także, ale od Roztoki zwraca się więcéj w Polany. W Witowie i Jurgowie już zboża nie wymłaca i nie rozmiata. Zwykle nie zajmuje on całego tego pasu; dmąc w Kościeliskach, Zakopaném i na Bystrém, słabnie na Olczy. Niekiedy słabszy jest w Zakopaném, a silniéj dmie na Bystrém. Pod Gubałówką nie ma go i do Poronina także już nie dochodzi, ani na wiosnę zasp zmiękowych nie tworzy. Zakopianie utrzymują, że wiatr ten rodzi się w holach, na Liptowie nie ma go, i zdarzyło się już, że strzelcy napadnięci od niego na Goryczkowéj, wyszli z jego obrębu, skoro się zniżyli w las ku Jaworowéj w dolinie Wierch-Cichéj. Z podanych tu szczegółów wynika, iż meteorologowie mieliby tu pole do ciekawego zajęcia.
  4. Nowicki, Beschreibung neuer Dipteren. (Verhandlungen der zool.-bot. Gesell. Wien 1867 str. 337.)
  5. Aby poznać właściwą żywność tych dwóch gąsienic jednakowy sposób życia wiodących, nabrałem glonu do flaszeczek i posłałem go botanikowi Dr. Reichardtowi do oznaczenia. Jakoż doniósł mi, że glon ten składa się przeważnie z wodorostu Aphanotece saxicola Nägeli, w mniejszéj zaś ilości ze Scytoma Hegetschweileri Kg. i Hypheotrix gloeophila Rabenh., dodając, że gąsienice żywią się zapewne nietylko tym gatunkiem wodorostów, lecz zapewne wszystkiemi temi, które na takich miejscach rosną. Zbadanie wszystkich wodorostów tworzących glon jest zadaniem botaników.
    Dla zbadania przemiany pomienionéj wątpliwéj gąsieniczki aż do owadu doskonałego trzebaby w turniach przebywać dłuższy czas lub często je zwiedzać, co dla mnie jest niemożebném; aby więc na nię przynajmniéj zwrócić uwagę krajowych badaczy, podaję tu króciutki jéj opis. Naiwiększy (czy dorosły?) okaz przezemnie widziany, był 8⋅4mm długi, a w miejscu najgrubszém 0⋅5mm gruby. Ciało cieniutkie, wałeczkowate, ku tyłowi ścieńczone, prócz głowy złożone z 12 pierścieni. Głowa rogowata, duża, prawie całkiem naga, jaśniéj lub ciemniéj brunatna, mocno połyskująca, brzeg gębowy czarny, naduście aż do garbków rożkowych opatrzone dwiema czarnemi kreskami podłużnemi; ciemię o trzech dosyć od siebie oddalonych garbkach (przyoczkach?). Ciało kostno białawe lub brunatnawe, pierwsza jego obrączka okrąglawa, druga i trzecia prawie kuliste, pozostałe obrączki wałeczkowate, ku tyłowi coraz dłuższe; od czwartéj obrączki zacząwszy ma każda z nich na grzbiecie ciemniejsze nakreślenie kształtu znamienia )(. Pierwsza obrączka wyraźnie od drugiéj odwężona, w górze blizko brzegu tylnego opatrzona dwiema czarnemi kropeczkami (przetchlinki?), zaś od spodu jedném odnóżem złożoném z dwu kikutów zrosłych ze sobą w jednę całość, a na końcu czarnemi haczykami nasroszonych. Na obrączkach drugiéj i trzeciéj są u góry na bokach blizko przedniego ich brzegu dwie ukośne czarne kreseczki. Na obrączce 11 jest czarny guziczek, opatrzony obcążkami, których ramiona są szczecinkowate, a na końcu obrączki 12 jest krótka rurkowata przysadka, opatrzona wieńcem krótkich czarnych szczecinek. Czy ta przysadka jest narzędziem do oddychania lub téż do imania się stroméj ściany granitowéj, tego bez rozczłonkowania żywéj gąsienicy wyjaśnić nie podobna, a przepaściste turnie tatrzańskie nie są bynajmniéj miejscem do podobnych badań. Gąsieniczki pomienione spostrzedz można wolném okiem w cienkiéj powłoce glonowéj, ale do nadstawionéj flaszeczki z spirytusem nie inaczéj je mogłem włożyć, jak tylko przytknąwszy do środka ich ciała koniec szpilki, którym wstrząsłszy, gąsieniczkę lgnącą do turni oderwałem. W czasie spoczynku, ciała ich przylegają do ściany turni i są wyprostowane, gdy się zaś przenoszą z miejsca na miejsce, czynią to za pomocą szybkich ruchów esowatych w sposób podobny, jak się porusza czerwona gąsieniczka do dżdżownicy podobna wszędzie w kałużach licznie znajdująca się i prawdopodobnie do jakiegoś gatunku z rodziny Chironomidae należąca.
  6. Wspomina o niéj z téjże doliny także Schumann w swéj pracy: Die Diatomeen der hohen Tatra. 1867.
  7. Diaptomus (Westw.) castor Jurine (coeruleus et rubens Müll.).
  8. Rozprawa moja o pleniu, w któréj opisałem nową ziemiórkę Sciara militaris, zamieszczona w 37 tomie Rocznika Tow. naukow. Krakow.
  9. Opis pomienionych sześciu nowych ziemiórek z Tatr i dwu z Podola, t. j. Sciara serena i Sc. procera, odkrytych przez p. Wierzejskiego, zamieszczony jest w tegorocznych Verhandl. d. zool. bot. Ges. in Wien.
  10. Nowicki, Motyle Galicyi. 1865.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maksymilian Nowicki.