<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Wyspiański
Tytuł Akropolis
Podtytuł dramat w czterech aktach
Wydawca nakładem autora
Data wyd. 1904
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


DRAMATIS PERSONAE:

PRIAMUS
HEKUBA
PARYS abo ALEKSANDER
HELENA
HEKTOR
ANDROMAKA
KASSANDRA
POLIKSENA
HALEBARDNICY
PAŹ



Pod skejskim donżonem, na blankach, na murach
pancerni przysiedli stróżowie;
łby wsparli na szpadach, na srogich kosturach,
na czatach na zamku w Krakowie.

Śpią króle i dziewy i córy królewny,
posnęli wojewodowie;
wąsate swój odzew wołają wyśpiewny,
na czatach na zamku w Krakowie.

Noc w mieście głęboka; Skamander połyska,
wiślaną świetląc się falą
a stróże wąsale ściskają mieczyska
i hasłem zawodnem się żalą.

To pojrzą ku stołpom, to patrzą do dwora,
czy nuta dobiegnie wołana?
czekają wielkiego witezia Hektora,
czekają swojego hetmana.


SCENA 1.

STRAŻNIK 1

Czuwajcie.

STRAŻNIK 2

Czuwajcie.

GŁOS

Hola.

PAŹ

Echo płynie od pola,
od Skamandru echo przybiega
i ginie w murach miasta.

STRAŻNIK 1

Czy wiecie, że chwycono szpiega,
gdy u wielkiego dzwona
uwadził skrzydłem
i ułowił się w sieć zastawioną.

STRAŻNIK 2

Któż się ułowił?

PAŹ

Wrona.

STRAŻNIK 2

Zdaleka biegł?

PAŹ

Ptak szary,
przybiegł słuchać, co szepce nasza dusza
i wpadł w sieć —

STRAŻNIK 1

Martwy leży,
w piór przemokłej odzieży,
bo, gdy chciał zrywać pęta,
krwią spłynęły skrzydlęta.

STRAŻNIK 2

Niech nas nie podsłuchuje.

PAŹ

Widziałeś, — pająk snuje
od zegarowej wieży ku dzwonnicy,
od dzwonnicy do szczytu świątyni.

STRAŻNIK 1

Patrzę, co noc tak czyni.

STRAŻNIK 2

Niestrudzony —

PAŹ

Fijołki,
pierwsze dwa, co zakwitły
na stoku po przed zamkiem.

STRAŻNIK 1

Zerwałeś.

STRAŻNIK 2

Dla kochanków.

PAŹ

Ona przyjdzie tu ze swoim kochankiem,
to ich ucieszę kwiatkiem,
gdy zejdą z leża.

STRAŻNIK 1

Kry spłynęły dziś rano ostatkiem
ku tamtej stronie.

STRAŻNIK 2

Ku stronie Sandomierza.

STRAŻNIK 1

Czyli tylko Rhezus z końmi przybędzie?
wiele na jego przyjściu zależy;
otucha wstąpi w żołnierzy.

PAŹ

Czy wiecie, jakie król królów orędzie
wydał?

STRAŻNIK 2

Atryda?

STRAŻNIK

Ryś niesyty.

PAŹ

Pozazdrościł Pelidzie kobiety
i mówią, że ją odbierze.

STRAŻNIK 2

Cóż Achill?

PAŹ

Achill, jak zwierze,
Rzekł, że nie będzie się bił.

STRAŻNIK 1

To królewski najstarszy zły?

PAŹ

Zły. Kpił.

STRAŻNIK 2

Cyt. — Panicz idzie ze swoją.

STRAŻNIK 1

Tfy!
Ci ino wiecznie broją.
Dwa pieścidła.

PAŹ

Myślisz, że zbrzydła?
Ona jeszcze ponęty większe
przybrała; gesty i słowa miększe
i calutka go oczarowała;
i taka jest, co każdego zwycięża
i budzi w nim chuć męża.
Patrzcie....

PARYS i HELENA
(przechodzą w uścisku)
PAŹ
(daje im fijołki)

Fijołki świeże...

PARYS i HELENA
(uśmiechają się)
(biorą fijołki)
(przechodzą)
PAŹ

Z leża idą na inne leże.


SCENA 2.

STRAŻNIK 1

Co to jest człowiek?, myślę a nie wiem nic.

STRAŻNIK 2

Chciałbyś mieć onę gładkość lic,
co ma panicz?

STRAŻNIK 1

Chciałbym mieć tę gładką kobietę.
Co mi tam lice.
Zazdrośne mi się zdają te błyskawice
Hektora, — jak on to tak ogromnie szeroko
broni naszego dwora
i wie, że nie ujdzie zgonu...

STRAŻNIK 2

Idzie, to jego pora.

STRAŻNIK 1

Hasło.

HEKTOR
(wchodzi)

Sława Iljonu!

STRAŻNIK 2

Sława Iljonu hasło.

(Stado wron się zrywa ze szczytu wieży zegarowej i lecą ku miastu wrzaskliwe)
HEKTOR

Ptactwo wróżbą odwrzasło.
Cóż mówią? Kiedy zginę?

STRAŻNIK 1

Nigdy!

STRAŻNIK 2

Nigdy!

HEKTOR

Kto wstrzyma
bieg przeznaczeń i losy?
Jestem i będę walczyć. — Zginę. —
Gdzie ta dziewka, co wróży?

STRAŻNIK 1

Chcesz ją widzieć?

HEKTOR

Nie żądam.
Wiem już. —

STRAŻNIK 2

Zamkniona w wieży.

HEKTOR

A gdzie para kochanków?

STRAŻNIK 2

Szukają leży.

STRAŻNIK 1

Zeszli ze swoich ganków
i przeszli.

HEKTOR

Gdzie?

STRAŻNIK 2

Do zamku.

HEKTOR

Snać miłość ich nie nuży,
jak mnie nie nuży walka.

PAŹ
(wchodzi)

Król powstał już i Kralka
i rozścielić przykazał dywany,
bo przybędą sieść u skejskiej bramy.

HEKTOR

Idź, powiedz, że czekamy.

SŁUDZY
(przynieśli kobierce i rozścielili)
(poczem odeszli)


SCENA 3.

PRIAMUS

Synu, radośną ci nowinę powiem,
że Achilles nie walczy.

HEKTOR

Czemu?

PRIAMUS

Ciesz się więc, bo nic złego

nie może stać się tobie.
Żyć będziesz.

HEKTOR

Nie chcę tego.

PRIAMUS

O ty jedyna moja chlubo,
o ty jedyna obrono,
rozstać chciałbyś się z żoną
kochającą i odbiedz dziatek
i nas u kresu latek
ostawić samych? — Zgubo!
Iljonu zguba twoja myśl!

HEKTOR

Moja wola!
Walczyć!

PRIAMUS

Za nas? Za miasto?

HEKTOR

A czemże wy jesteście?
Ten podły gach z niewiastą,
co się stroi w robrony
fircynela, — wam miły; —
to ja mam moje siły
dla was ważyć?

PRIAMUS

Masz żonę.

HEKTOR

I ostawiam wam syna.

Pójdę, gdzie mnie godzina
zawezwie.

PRIAMUS

Co cię zmusza?
Jaka to myśl przeklęta?

HEKTOR

Dusza!

PRIAMUS

Na ojca się porywa
i chce zatrwożyć we mnie
starca. — O synu, synu.
Sam już ostanę ze starością.
Ciebie sława i wielkość uwodzi.

HEKTOR

Sława mnie rodzi.
Tu stoję jej na straży.
Wyście ojciec, — poważam, —
nie bierzcie mi to źle, — że się odważam
rzec, co moim jest bólem.

PRIAMUS

Chciałem, byś ty był królem.

HEKTOR

Chcę, byście wy ostali.

PRIAMUS

Mówisz nam, żeśmy mali;
zamali, by sięgnąć ku tobie.
Duch cię niesie.

HEKTOR

Ojcze, — to, co ja robię

czynię dla się i przez się.
Jestem na to postawion
walką, ustawną walką
we świętości obronie.
Wytrwam i będę zbawion.

PRIAMUS

Cóż jest ta świętość?

HEKTOR

Oto tem, co w mem łonie
na samo wspomnienie
żywiej porywa krew i sumienie
ostawia wiecznie czyste;
Ojczyzna, — Iljon —
żywe i wiekuiste.

PRIAMUS

Matka przysnęła.

HEKTOR

Senne powietrze mgliste
uśpiło —

PRIAMUS

Spiło starą.

HEKTOR

Zejdę chwilę ku żonie.
Bywajcie.

PRIAMUS

Idź ku dziecku.
Gdzie Parys?

HEKTOR

Aleksander?

Ze swoją przeszli pono
tędy i tamtą stroną
wrócą. — Żegnajcie.

(poszedł ku pałacowi).


SCENA 4.

PRIAMUS

O jak pięknie nucą
zegary wież od miasta,
Hej, posłuchaj niewiasta.
Lubisz słuchać tych godzin.
Ocknij się.

HEKUBA

Spominam dzień urodzin
naszego pierworodnego, —
jak go wzięłam raz pierwszy na ręce
a dzisiaj on rycerzem!

PRIAMUS

W męce,
we wiecznej męce ducha.
Jakowejś władzy górnej słucha
i ognie ma w sobie i żądze
i serce zamknął na wrzeciądze,
do których się nikt nie dobierze.

HEKUBA

Więc on jest nad wszystkie rycerze?

PRIAMUS

Jedyny.

HEKUBA

Widzę, jak był maleńki
i u swojej mateńki
bawił długie godziny,
śmiejący i gwarliwy;
dziecko małe.

PRIAMUS

Wyrósł w męża, — straszliwy;
lata jego dostałe;
duchem pierwszy nad twoje syny;
wyrósł w męża.

HEKUBA

Jak się cieszę, że on zwycięża.
Nie prawdaż, że on zawdy pokona,
że on pola każdemu dostanie,
że bój jego wołanie,
że masz chlubę w tym synie?

PRIAMUS

Mieczem walczy, od miecza zginie.

HEKUBA

On to wie?

PRIAMUS

On wie o tem.

HEKUBA

Czy przygnębion?

PRIAMUS

Wspomniał tu coś przelotem;
już nie pomnę, — zabyłem.

Ja co inne myśliłem,
gdy on mówił.

HEKUBA

A gdzie on się oddalił?
Czy ku żonie?

PRIAMUS

Ku żonie.

HEKUBA

Zgadłam, — serce ma w łonie.
Wiem, on ma w łonie serce.

PARYS i HELENA
(wchodzą)
PAŹ
(przed nimi)

Ot tam siedzą i gwarzą.

HELENA

Co mówią? O mnie?

PAŹ

Marzą.
Zdaje mi się, że mówią o Hektorze.

HELENA

Nie o mnie?

PAŹ

Myślą może.
Może o tobie myślą
a o Hektorze bają.

PARYS

Idź i każ, niech zagrają,
to się starzy pocieszą z nami.

HELENA

Będziem słuchać.

PARYS

Przybędą z luteńkami.

HELENA

Niech wezmą te, co perłą
sadzone, — ze złotą struną.

MUZYKANTY
(wchodzą)
PARYS

Widziałaś? — Mam dziś runo.

HELENA

Złote runo! — A kiedy weźmiesz berło?

PARYS

Muszę czekać.

HELENA

Hektorowego zgonu.
Nie masz-że to prawa do tronu?

PARYS

Nie mam.

HELENA

Boś leniwy.
Mów z ojcami, niech berło oddadzą.

PARYS

I cóż ja zrobię z władzą?
Cóż mi po niej? Mam ciebie.

HELENA

Będziesz pierwszy.

PARYS

Nie żądam.
Kiedy na cię poglądam,
nie chcę nic, prócz kochania.

HELENA

Czyliżem tylko łania?
A byłam już królową!!

PARYS

No wyrzecz, mów to słowo:
Kocham.

HELENA

Kocham, może.

PARYS

No rzecz mi: pójdźmy w łoże.

HELENA

Pójdźmy.

PARYS

Rzecz mi jeszcze:
że nie chcesz nic, nad kochanie.

HELENA

Kochania chcę. —

PARYS

Czy słyszysz granie?

HELENA

Słyszę. — —

PARYS

Luteńka nas kołysze.

(muzyka)


ŚPIEWKA.

PAŹ

1.  Hej panienko, róże krasne
da we twoim wianeczku.

POLIKSENA
(siedząca u stóp Hekuby)

2.  Hej paziku, piórka jasne
da na twoim staneczku,
rom tanà, rom dynà.

PAŹ

3.  Hej panienko, krasne róże
da na twojej czapeńce.

POLIKSENA

4.  Hej paziku, grywasz w chórze,
Klechać wodzi za ręce,
rom tanà, rom dynà.

PAŹ

5.  Hej panienko, u matusie
tulisz się przy robronie.

POLIKSENA

6.  Chciałeś ty mojej gębusie;
czym ci rada czyli nie,
rom tanà, rom dynà.

PAŹ

7.  Tyś mi rada i panienki
da te twoje siostrusie.

POLIKSENA

8.  Rade my twojej luteńki,
da siedzim przy mamusie,
rom tana, rom dyna.

(muzyka)
HELENA

Starzy zdrzemnęli.

PARYS

Drzemią.

HELENA

Gwiazdy świecą nad ziemią.
My świecim drugie gwiazdy.

PARYS

Czas przystanął.

HELENA

Noc cicha.

PARYS

Słyszysz? — Starzec oddycha.
Starcem być się nie zgodzę.
Chcę mrzeć młody.

HELENA

Ja chcę moją zachować urodę.

PARYS

Ujmij, jeszcześ urodna.

HELENA

Ja twych uścisków głodna;
dla nich rzuciłam Spartę
okryłam dom żałobą;
żądze te nieprzeparte
porwały mnie ku tobie;
wiem że nieprawość czynię,
wiem że źle, że źle robię;
ale kocham, — pożądam

PARYS

W ciebie jeno poglądam.
Pójdź w łoże.

HELENA

Idę z tobą.

PRIAMUS
(ocknął się)
HEKUBA
(ocknęła się)
PARYS i HELENA
(przystanęli przed ojcami)
PARYS

Ona powiedziała, że żaden z tych półbogów Achajów nie ma takich jasnych włosów, jak ja.

HEKUBA

Sokole mój.

PARYS

Ona powiedziała, że żaden z tych myślących Achajów, nie ma tak myślących oczu, jak ja.

PRIAMUS

Czy ty sądzisz, chłopcze, że ona w ogóle co myśli?

PARYS
(do Heleny)

Czy ty co myślisz?

HELENA

Właśnie myślę, jakbyś ty wyglądał, gdybyś włos zczesał jak tenejski Apollo.

PARYS
A widzisz ojcze, myśli o mnie.
PRIAMUS

Myśli o peruce.

PARYS

A właśnie porównała mnie z Apollinem i sądzę, że bardzo trafnie i gdyby Apollo wyglądał tak, jak ja, to nawet by mi się bardzo podobał.

HEKUBA

Ja też tak myślę.

PRIAMUS
(do Parysa)

Sądzisz więc, że wygląda inaczej?

PARYS

Nie myślałem o tem.

PRIAM

A właśnie nad tem pomyśleć było warto. — A gdzieżeś ty siebie widział?

PARYS

Siebie? W studni.

HELENA

We zwierciadełko moje wciąż pogląda.

PARYS

Na niem Izys wyobrażona.

PRIAMUS

Więc Izys całą trzyma w dłoni.

HELENA

I pieści.

PRIAMUS
A Izys się nie płoni.
PARYS
(wskazując Helenę)

A ona to się jeszcze rumieni,
w swem oddaniu rumieńsza niż róże,
których wieniec nosi u skroni.

PRIAMUS

No a czy wy wiecie, że wasza głupota to jest nasze nieszczęście?

PARYS

A czy to nie jest właśnie wasza cnota,
że my możem być głupi dowoli
pod osłoną waszego majestatu woli
i majestatu siły.

HEKUBA

I ja tak myślę.

PARYS

Tacy, co na roli
pracują, są, — są i wojenni
są w rzemiośle, we wszelkiem najemnicy dzienni.
Wszystkich masz ojcze, wszelakich,
byś wzrok cieszył, — stać cię i na takich,
jak my: — zupełnie boskich,
spokojnych i beztroskich.

HEKUBA

I ja tak myślę.

PARYS

Gdybym walczył, to mógłby mnie kto zranić,
mimo mojej biegłości, ot przypadek.
Niech więc Hektor, gdy zechce mnie ganić,

pamięta, — żem zrównoważony więcej, niż on. —
HELENA

Chodźmy już.

PRIAMUS

Idźcie już dzieci.

HEKUBA

Niech was strzegą Bogi, pieścidła moje.

PARYS
(do Heleny)

Czy pójdziesz na pokoje?

HELENA

Nie, wprost do łóżka.

PARYS

Myślę to samo.

HELENA

Pa — a!

PARYS

Pa -- a mamo!

PRIAMUS

Ostań zdrów.

HELENA

Służka.

SCENA 5.

PRIAMUS

Ty, która żyjesz wspomnieniami, powiedz mi, jakże ci się lepiej wydaję; czyli ten, co jestem dziś, czyli ten, jaki byłem ongi?

HEKUBA
Jest-żeś to dzisiaj czem innem?
PRIAMUS

Wiek zmiany swoje przynosi a te drudzy widzą wyraźniej; więc i ty widzieć możesz.

HEKUBA

Nie dbam nic na to, co widzę.

PRIAMUS

Patrzysz ino w przeszłość; ja ino ku temu patrzę, co przyjdzie, im dalej, im dalsze, tem mnie milsze i duszy mojej. I jakoż zbliżymy się k’sobie, we dwie rozbieżne myślą idąc strony?

HEKUBA

Podaj mi rękę.

PRIAMUS

Był to most ku naszemu zrozumieniu wzajemnemu.

HEKUBA

Cieszą cię dzieci moje?

PRIAMUS

Nie, — to już minęło.

HEKUBA

Radują cię dzieci dzieci moich?

PRIAMUS

Nie, — to już minęło.
Świat ich się zamknął,
mój stoi otworem.
Ja widzę dalej, het po za ich żywot,
który się zdaje krótki.
Tej nocy żyjem, ocknieni, marzący
i wieczność ciągnie nas oboje;

ciebie ku wiekom, co były, —
mnie ku wiekom, wiekom, które będą.
A oni, ci żyjący
oni swoje moce i siły
tej jednej zużyją nocy
i w naszych oczach poginą.

HEKUBA

Rzekłeś. — Czas znaczy się godziną.
Na wieży, — słyszysz — — — biją.

(Biją zegary wież z różnych epok)
(na dalekich kościołach Krakowa:)
(I. Od strony Wisły:)

Dzwoń dzwoneczku dzwoń
srebrem w srebrny głos,
niesiesz się nad toń
nad wiślany wrzos.

Graj dzwoneczku graj.
Fiołeczku woń,
niesiesz się nad toń,
we wiślany maj.

Toń dzwoneczku toń
we wiślaną toń;
fijołeczku woń.
Idzie maj nad błoń.

(II. Z wieży zegarowej; Kowale:)

Czas już czas:
Młotem bijem cztery razy
metalowy dzban.

Bierz za trzon,
młotem ogniem bij w zarzewie.
Wołaj imię, wal!

(Z wieży zygmuntowskiej: dzwon mniejszy)

Zbigniewie!

(Z wieży zegarowej; Kowale:)

Wali młot,
hej na lot,
bieżaj głosie huraganie,
rota wstanie,
zatętnią kopyta,
aż się ozwie tętno w gruncie.
Wołaj miano, wal!

(Z wieży zygmuntowskiej; dzwon wielki:)

Zygmuncie!

(III. Od wieży wyższej maryjackiej:)
CHÓR

Przejasną świecisz gloryją,
promienna gwiazdolica,
w łunach twoja wieżyca.

(Od wieży niższej maryjackiej; dzwon:)

Maryjo!

(Od wieży wyższej maryjackiej:)
CHÓR

Gwiazdy Cię wieńcem kryją;
stajesz promienna w świetle
na gwiazd iskrzącej mietle.

(Od wieży niższej maryjackiej; dzwon:)

Maryjo!

(Od wieży wyższej maryjackiej:)
CHÓR

Tęcze Ciebie owiją
zanim zapłoną jutrznie.
Ty weźmiesz w piersi włócznie.

(Od wieży niższej maryjackiej; dzwon:)

Maryjo!

(Od wieży wyższej maryjackiej:)
CHÓR

Biała czysta lilijo,
o przenajświętsza Panno,
zaświeć gwiazdę poranną.

(Od wieży niższej maryjackiej; dzwon:)

Maryjo!

(IV. Z wieży wyższej maryjackiej, hejnał:)

Hej aż po skłon
nad kwietną ruń, na pole
skrzydlaty leć sokole,
skrzydła zatocz w półkole,
nad śpiące bramy polatuj.

Pani z gwiazdą na czole,
w błękitów drogiem odzieniu,
na złocistym wieży pierścieniu,
na złocistej u wieży koronie
przystanęła gdzie grają.
Chorągwie na przestrzeni
iskrzą łuną promieni.
Pani tuli gołębie przy łonie;
Anioły ma w orszaku.

Hej polatuj, złocisty ptaku,
hej polatuj, za tobą śpiewają.
Hej ponad las,
na pole, błonie, na błoń,
na kwietną, kwiecistą darń
ptaku przemocny fruń
na strojną ruń
i wołaj zagrodnikowi
i wołaj zagrodnice
niech sierpy ostrzą na świt.
Pani cała w promieniach
nastąpiła na rogi-księżyce.

(V. Od strony klasztoru Bernardynów:)

Wstańcie mnichy na pacierze,
bierzcie włosiennice,
mówcie Ave, mówcie Wierzę.
Jutrznia dzwoni,
ptak świergoce,
zapalcie gromnice.

Zejdą noce, przejdą noce,
mówcie litanije.
Ogród pełen świergotania
we świtaniu żyje.

Wisła płynie, woda bieży
pod klasztorne wieże;
hej pod górą panna leży,
na górze rycerze.

W Sandomierzu posłyszeli,
usłyszą w Warszawie;

hej z wichrami pobieżeli
w porannej wyprawie.

Wrócą zbrojni na galarze,
Wisła się nie wróci.
Stawcie świece na ołtarze,
Ave świt zanuci.

(VI. Od labiryntu domostw na podegrodziu:)
Z OKIENKA

Samam se ostała,
sama w pokoiku;
kogóżbym czekała,
powiedz mi paziku?

LUTNIŚCI

Nie sama ty, sama,
sypia z tobą ktosi,
otwiera się brama,
konik ci go nosi.

Z OKIENKA

Ktoś-ci do mnie chodzi,
koniczek go nosi,
koniczek go wodzi,
u bramy się prosi.

Prosi się u bramy,
prosi u okienka,
od roku się znamy,
jeszczem-jest panienka.

LUTNIŚCI

Do roku, do lata,
do lata, do maja,
przyśleć tobie swata,
jużci go ustraja.

Z OKIENKA

Nie wpuszczę swacika,
czekać będzie samy,
nie wpuszczę konika,
ostanę u mamy.

Dziewuszeczka będę,
co mi tam o kogo,
płócienka uprzędę,
matusia pomogą.

Śpiewam cieniusieńko,
jako ten ptaszeczek,
nicią złociusieńką
naszywam staneczek.

LUTNIŚCI

Ostań se u mamy,
cieniusieńko śpiewaj,
złociusieńką nicią
staneczek naszywaj.

Naszywaj staneczek,
staneczka przymierzaj,
przyjdzie kochaneczek,
otwieraj mu ścieżaj.

HEKTOR i ANDROMAKA
(od strony pałacu zamkowego)
(idą w uścisku)
ANDROMAKA

Czyli mi wrócisz o poranku?

HEKTOR

Na miecze idę w wielki bój.

ANDROMAKA

Żegnaj mi mężu i kochanku,
olbrzymie w złocie dźwięcznych zbrój.
Powrócisz mi ty o poranku?

HEKTOR

Iść muszę, kędy sztandar mój,
kędy proporzec załopoce;
przeznaczeń wicher go podrywa;
tam wiem, że Bóg Hektora wzywa,
bym szedł i walcząc przetrwał noce.
Żegnaj kochanko, żono miła.
Wiem, jaka moja moc i siła
wiem, jaka wola, ostań doma.

ANDROMAKA

Godzina żadna niewiadoma.

HEKTOR

Wracałem zawdy, jutro wrócę
o szarym, bladym pierwszym świcie,
ciało na pastwę sępom rzucę,
na pastwę krukom moje życie
a duchem k’tobie lgnę jedyna.
Pozostań — ty, — wychowaj syna.

ANDROMAKA

Gdy syn dojrzeje, cóż mu powiem?

HEKTOR

By szedł, jak ojciec, moim śladem.
Nie zginę, nie, — rozpogódź lice,
z pierwszem świtaniem wrócę bladem.
Iść muszę. Znasz mą tajemnicę.

ANDROMAKA

Jedno wiem tylko, że mię rzucasz,
samotną w opuszczeniu wdowiem.

HEKTOR

Na drogę próżną skargę wołasz.
Wróg się raduje smętkiem twoim.
Ani mię łzami strzymać zdołasz.
Jakoż tajemne słowo powiem?

ANDROMAKA

Idź i powracaj mężem moim!

HEKTOR

Gdy mnie pochłonie walka krwawa,
każ iść synowi za mną!

ANDROMAKA

Sława!

HEKTOR
(zstępuje po schodach w niższe zatoczę barbakanu zamkowego)
PRIAMUS
(pogląda ku niemu, chyląc się przez krenelaże muru)

Synu miły, złóż oręż siekący.

Pojrzy ku mnie, synu, w górę chwilę.
Wiesz, jako mam cię mile,
wszem sercem ku tobie pragnący.

HEKTOR

Ojcze, męże tam mnodzy stoją,
nawołują a patrzą na Troją;
wszyscy społem w kole się zebrali.
Nie trza ojcze, by na mnie czekali.

PRIAMUS

Synu, zejmij przyciężkiej tarcze.
Pojrzy ku mnie chwilę w górę twarzą.
Nie wiem, jakieć się losy przydarzą?,
Nie wiem, czyli tej wojnie wystarczę?

HEKTOR

Ojcze, wiesz, jakoś mi jest miły,
jakoć kocham przy dzieciach i żenie;
ale głos twój odbiera mi siły.
Siłę jeno mój naród ma w cenie.

PRIAMUS

Synu miły, jeszcze czasu siła,
starczy walce, orężnej szermierce.
Troska serce moje dziś pożyła
i tęsknotą wielką bije serce.

HEKTOR

Ojcze drogi, ojcze mój stareńki,
idź do dworca, ku mojej rodzinie,
gdzie syn został u piersi maleńki;
mnie musieć ostać przy czynie.

PRIAMUS

Synu, żalę się twojej stałości,
już zdala oszczepy mi widne,
i ramiona co łamią twe kości
i wydzierców bezprawia ohydne.

HEKTOR

Widzieć, ojcze, ten tasak, co siecze,
co ku mojej chyli się zbroi.
Ostań, patrzaj, żałosny człowiecze,
jak za ciebie męże giną twoi.
Za ojczyznę, za dworzec i żonę,
za me dzieci i bratów i syny.
Bądźcie zdrowe miłoście stracone,
wstańcie w oczach waszych moje czyny.
Bądźcie zdrowi za murów ostoją,
bądźcie zdrowi ukryci w komnatach.
Wasz ja rycerz ostałem przed Troją
waszym bogiem powrócę po latach.

PRIAMUS

Bywaj zdrowy mój synu przemiły,
w tobie całą pokładam nadzieję,
wszystkie losy złożyłem w twe siły,
wielkie serce w twej piersi goreje.

HEKTOR

Ojcze, głos twój, idący z wysoka,
siły mi tęgie odbiera.
Ojcze, patrzaj, oto noc głęboka.
Ojcze, patrzaj, jak Hektor umiera.

KASSANDRA
(zstępuje i przystaje przed ojcami)
HEKUBA

O urodziwa płaczko,
dziewo Apollinowa,
urągliwa biadaczko,
szczęśliwa, nieszczęśliwa.
Padnij przy mem kolenie,
utul się przy mem łonie,
o mym szepnij mi zgonie,
co rzekło przeznaczenie?

KASSANDRA

Apollo, matko moja,
mateńko moja stara,
pytać mi jego wara;
patrz, jeszcze stoi Troja,
jeszcze mocne jej mury,
jeszcze męże we zbroi,
jeszcze tańczą twe córy,
przez dwadzieścia pokoi.
Jeszcze grają lutnisty,
jeszcze gędzą harfiarze,
jeszcze płoną ołtarze,
a dym się wije czysty.

HEKUBA

Córko, masz mi powiadać,
o mym stosie, o doli;
skoro będę w niewoli,
nademną będziesz biadać.

KASSANDRA

Matko, budzisz mię w słowie,
w niewoli byłam w wieży

w tej starganej odzieży,
gdzie mnie więżą królowie.
Królów złamię niewolę,
pęta moje rozkuję,
matko, ogień mam w czole,
Apollina moc czuję.
Hej, Apollu, grot pali,
grot w mej piersi wrażony,
krucy będą krakali
ponad zamek zburzony.

(wstała)

Nie będzie już dla was dnia,
ani słońca, ni zorzy;
ni tej zorzy rumiennej promieniem,
ni tego słońca z ramieniem
złotem.

(do Andromaki)

Nie wyglądaj męża z powrotem!

(w zapamiętaniu)

Hej krucy! lećcie wielkim zawrotem,
rozwińcie mroczne skrzydła,
posiadajcie na blanki, na fosy;
widzowie zaciekawieni,
jak tam w ogniowej czerwieni
Ilijonu ważą się losy;
jak rycerze z pancernem odzieniem
kruszą na tarczach młoty!

(goni Andromakę)

Chwytajcie tę szaloną,
co wyszła patrzeć na obroty
walczących. — Komuś ty żoną?

Nie wróci mąż twój z pola.
Hej stróże, strażnice, hola!
Zagnajcie onę do dwora!
Wiedźma! Żona Hektora!

STRAŻNICY
(ukazują się w głębi)
KASSANDRA
(przegania Andromakę)
ANDROMAKA
(ucieka)
KASSANDRA

Do mnie zlatujcie krucy!
Krukowie, lećcie do mnie!!

KRUCY
(zlatują się)
KASSANDRA

Czarny mój, czarnoskrzydły,
ulubiony nocy powierniku,
przysiądź i patrz i płakaj.
A gdy ujrzysz rycerzy, to zakrakaj.
Pancerz pod mieczem gra...

KRUK

Kra-a, kra-a, kra-a.

KASSANDRA

Dziób twój czarny, przyostry,
przytul się do mnie, siostry,
osłoń mnie piórem.
Tam walczą moi bratowie

a bracia twoi chórem
posiedli, jak czarne mrowie
przypory zamczyska.
Na księżycowej mietle
roją się w świetle.
A ty, kochanku, krakaj
a gdy ujrzysz rycerzy, to zapłakaj.
Pancerz pod mieczem gra.

KRUK

Kra-a, kra-a, kra-a.

HEKTOR i AJAS
(występują na dolnem okolu)
(cali srebrni, złociści w księżycu)
(łyskają mieczem i tarczą)
(sieczą)
KASSANDRA

Hej, Wisłą płynie kra,
Kochanku patrzaj, krakaj.

KRUK

Kra-a, kra-a, kra-a.

KASSANDRA

Hej spływa wodą kra.
Wiosna, — kto jej doczeka — ?
Drzewa a kierz się w liście
postroją na jej przyście...

KRUK

Kra-a, kra-a, kra-a.




AKROPOLISAKT DRUGI




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Wyspiański.