Co robić? (Lenin, 1933)/I. Dogmatyzm a „wolność krytyki“

<<< Dane tekstu >>>
Autor Włodzimierz Lenin
Tytuł Co robić?
Podtytuł Palące zagadnienia naszego ruchu
Wydawca Wydawnictwo Partyjne
Data wyd. 1933
Druk Poligrafkniga (Полиграфкнига)
Miejsce wyd. Moskwa
Tłumacz Felicja Pomorska
Tytuł orygin. Что дѣлать? Наболѣвшіе вопросы нашего движенія
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
I. DOGMATYZM A «WOLNOŚĆ KRYTYKI».
a) Co znaczy «wolność krytyki?

«Wolność krytyki» — to niewątpliwie najmodniejsze hasło chwili bieżącej, najczęściej używane w sporach pomiędzy socjalistami a demokratami wszystkich krajów. Na pierwszy rzut oka trudno wyobrazić sobie coś dziwniejszego, niż to uroczyste powoływanie się jednej ze stron na wolność krytyki. Czyżby istotnie z łona partyj przodujących rozległy się głosy przeciw temu konstytucyjnemu prawu większości państw europejskich, przeciw prawu, które zabezpiecza wolność nauki i badań naukowych? «Tu chyba coś jest nie w porządku» — musi powiedzieć sobie każdy, stojący z boku, człowiek, który usłyszał modne hasło, powtarzane na wszystkich skrzyżowaniach dróg, ale który nie wniknął jeszcze w istotę rozbieżności między skłóconemi stronami. «To hasło, najwidoczniej, jest jednem z tych konwencjonalnych słówek, które — jak przezwiska — wskutek używania zyskują prawo obywatelstwa i stają się niemal imionami pospolitemi».
W istocie, dla nikogo nie jest tajemnicą, że wśród współczesnej międzynarodowej[1] socjaldemokracji powstały dwa kierunki i walka pomiędzy temi kierunkami to rozpala się i wybucha jaskrawym płomieniem, to znów przycicha i tli się pod popiołem uroczystych «rezolucyj o zawieszeniu broni». Na czem polega «nowy» kierunek, «krytyczny» w stosunku do «starego, dogmatycznego» marksizmu, dostatecznie wyraźnie powiedział Bernstein, dowiódł zaś Millerand.
Socjaldemokracja powinna stać się — z partji rewolucji socjalnej — demokratyczną partją reform społecznych. To żądanie polityczne Bernstein obstawił całą baterją dość harmonijnie uzgodnionych «nowych» argumentów i poglądów. Zaprzeczano, by można było uzasadnić socjalizm naukowo, dowieść ze stanowiska materjalistycznego pojmowania dziejów, że jest on konieczny i nieunikniony; zaprzeczano faktowi wzrastającej nędzy, proletaryzacji i zaostrzenia przeciwieństw kapitalistycznych; głoszono, że samo pojęcie «celu ostatecznego» nie wytrzymuje krytyki, bezwzględnie odrzucano ideę dyktatury proletarjatu; zaprzeczano zasadniczej przeciwstawności pomiędzy liberalizmem a socjalizmem; odrzucano teorję walki, która rzekomo nie daje się zastosować w społeczeństwie ściśle demokratycznem, rządzonem zgodnie z wolą większości itd.
W ten sposób żądaniu zdecydowanego zwrotu od rewolucyjnej socjaldemokracji ku burżuazyjnemu socjalreformizmowi towarzyszył nie mniej zdecydowany zwrot ku burżuazyjnej krytyce wszystkich podstawowych idej marksizmu. Ponieważ zaś tę krytykę już oddawna uprawiano przeciw marksizmowi i z trybuny politycznej, i z katedry uniwersyteckiej i w mnóstwie broszur, i w szeregu uczonych traktatów, ponieważ cała podrastająca młodzież klas wykształconych w ciągu dziesiątków lat była systematycznie wychowywana na tej krytyce — to nic dziwnego, że «nowy, krytyczny» kierunek w socjaldemokracji wyłonił się jakoś odrazu w zupełnie skończonej formie, niby Minerwa z głowy Jowisza. Co do swej treści kierunek ten nie miał potrzeby ani rozwijać się, ani formować: został on wprost przeniesiony z literatury burżuazyjnej do socjalistycznej.
Dalej. Jeżeli teoretyczna krytyka Bernsteina i jego dążenia polityczne były jeszcze dla kogokolwiek niejasne, to francuzi postarali się o poglądowe zademonstrowanie «nowej metody». Francja i tym razem potwierdziła swą tradycyjną reputację «kraju, w którego dziejach walka klas — bardziej, niż w jakimkolwiek innym kraju — doprowadzana była do zdecydowanego końca» (Engels, w przedmowie do dzieła Marksa: «Der 18 Brumaire»)[2]. Socjaliści francuscy nie zajmowali się teorją, lecz poprostu zaczęli działać; warunki polityczne Francji, bardziej rozwinięte pod względem demokratycznym, pozwoliły im odrazu przejść do «bernsteinizmu praktycznego» ze wszystkiemi jego konsekwencjami. Millerand dał wspaniały przykład tego praktycznego bernsteinizmu, — nie bez powodu więc i Bernstein i Vollmar tak gorliwie zaczęli bronić i wysławiać Milleranda! W rzeczy samej: jeżeli socjaldemokracja jest w istocie poprostu partją reform i powinna mieć odwagę otwarcie przyznać się do tego, — to socjalista nietylko ma prawo wstąpić do burżuazyjnego ministerjum, lecz nawet powinien zawsze do tego dążyć. Jeżeli demokracja w gruncie rzeczy oznacza zniesienie panowania klasowego, — dlaczegożby socjalistyczny minister nie miał czarować całego świata burżuazyjnego mowami o współpracy klas? Dlaczegożby nie miał pozostawać w ministerjum nawet potem, kiedy mordowanie robotników przez żandarmów ujawniło po raz setny i tysięczny istotny charakter demokratycznej współpracy klas? Dlaczegożby nie miał osobiście brać udziału w witaniu cara, którego socjaliści francuscy nie nazywają obecnie inaczej, jak rycerzem szubienicy, knuta i zesłania (knouteur, pendeur et déporlateur)? A zapłata za to bezgraniczne poniżenie i samooplwanie socjalizmu wobec całego świata, za demoralizację świadomości socjalistycznej mas robotniczych — tej jedynej podstawy, która może zapewnić nam zwycięstwo, zapłata za to — to szumne projekty mizernych reform, tak mizernych, że od rządów burżuazyjnych udawało się otrzymać więcej!
Kto rozmyślnie nie zasłania sobie oczu, ten nie może nie widzieć, że nowy «krytyczny» kierunek w socjalizmie nie jest niczem innem, jak tylko nową odmianą oportunizmu. I jeżeli sądzić ludzi nie według świetnego munduru, w który sami się odziali, nie według efektownego przezwiska, jakie sami sobie nadali, lecz według tego, jak postępują i co propagują w rzeczywistości — to jasnem się stanie, że «wolność krytyki» — to wolność kierunku oportunistycznego w socjaldemokracji, to wolność przeistaczania socjaldemokracji w demokratyczną partję reform, wolność zaszczepiania socjalizmowi burżuazyjnych idej i burżuazyjnych pierwiastków.
Wolność — to wielkie słowo, ale pod sztandarem wolności przemysłu prowadzono najbardziej rozbójnicze wojny, pod sztandarem wolności pracy — grabiono masy pracujące. Taki też fałsz wewnętrzny ukrywa się w dzisiejszem używaniu słowa: «wolność krytyki». Ludzie, istotnie przeświadczeni, że posunęli naukę naprzód, nie żądaliby wolności istnienia nowych poglądów obok starych, lecz zastąpienia starych przez nowe. Dzisiejsze zaś pokrzykiwanie: «Niech żyje wolność krytyki» — zbytnio przypomina bajkę o pustej beczce.
Zwartą gromadką, mocno ująwszy się za ręce, idziemy po urwistej i trudnej drodze. Ze wszystkich stron otoczeni jesteśmy przez wrogów i prawie zawsze musimy kroczyć pod ich ogniem. Zjednoczyliśmy się na podstawie swobodnie powziętej decyzji właśnie poto, by walczyć z wrogami i nie ześlizgiwać się w pobliskie błoto, którego mieszkańcy od samego początku potępili nas za to, że wyróżniliśmy się i utworzyli oddzielną grupę, żeśmy obrali drogę walki, nie zaś drogę ugody. I oto niektórzy z nas zaczynają wołać: zejdźmy w to błoto! — a kiedy wstydzimy ich, odpowiadają: «Jacy też zacofani z was ludzie! I jak wam nie wstyd, że pozbawiacie nas wolności wzywania was na lepszą drogę!» O, tak, panowie! wolno wam nietylko nawoływać nas, lecz i iść, dokąd wam się podoba — chociażby w błoto; uważamy nawet, że właściwem dla was miejscem jest właśnie błoto, i nawet gotowi jesteśmy pomóc wam w miarę sił przy waszem przesiedleniu się w błoto. Ale w takim razie puśćcie nasze ręce, nie chwytajcie się za nas i nie plamcie wielkiego słowa «wolność», ponieważ my również jesteśmy «wolni» i możemy iść, dokąd chcemy, wrolno nam walczyć nietylko przeciw błotu, ale także przeciw tym, którzy zawracają ku błotu.

b) Nowi obrońcy «wolności krytyki».

I oto, to właśnie hasło («wolność krytyki») zostało uroczyście wysunięte w najostatniejszych czasach przez «Raboczeje Dieło» (Nr. 10), organ zagranicznego «Związku socjaldemokratów rosyjskich», wysunięte nie jako postulat teoretyczny, lecz jako żądanie polityczne, jako odpowiedź na pytanie: czy możliwe jest zjednoczenie organizacyj socjaldemokratycznych, działających zagranicą?» — «Dla trwałego zjednoczenia niezbędna jest wolność krytyki» (str. 36).
Z tego oświadczenia wypływają dla nas zupełnie określone wnioski: 1) «Rab. Dieło» bierze w obronę kierunek oportunistyczny w socjaldemokracji międzynarodowej wogóle, 2) «Rab. Dieło» żąda wolności dla oportunizmu w socjaldemokracji rosyjskiej. Rozpatrzmy te wnioski.

Pismu «Rab. Dieło» «szczególnie» nie podoba się, że «Iskra» i «Zarja» skłonne są przepowiadać zerwanie pomiędzy Górą a Żyrondą w socjaldemokracji międzynarodowej»[3].
«Wydaje się nam wogóle — pisze redaktor «Rab. Dieła», B. Kryczewski — że gadanie o Górze i Żyrondzie w szeregach socjaldemokracji — to powierzchowna analogja historyczna, dziwna pod piórem marksisty: Góra i Żyronda — były to nie różne temperamenty czy różne prądy umysłowe, jak to może wydawać się historykom-ideologom, lecz różne klasy czy warstwy — średnia burżuazja z jednej strony i drobnomieszczaństwo wraz z proletarjatem — z drugiej. We współczesnym zaś ruchu socjalistycznym niema ścierania się interesów klasowych, cały ten ruch, we wszystkich (podkreślenie B. Kr.) swoich odmianach, włączając najzagorzalszych bernsteinistów, stoi na gruncie interesów klasowych proletarjatu, jego walki klasowej o wyzwolenie polityczne i ekonomiczne» (str. 32—33).

Śmiałe twierdzenie! Czyżby B. Kryczewski nie słyszał o dawno już zaobserwowanym fakcie, że właśnie szeroki udział warstwy «akademików» w ruchu socjalistycznym lat ostatnich zapewnił takie szybkie rozpowszechnienie się bernsteinizmu? A co najważniejsza — na czem opiera nasz autor zdanie, że nawet «najzagorzalsi bernsteiniści» stoją na gruncie walki klasowej o polityczne i ekonomiczne wyzwolenie proletarjatu? Niewiadomo. Zdecydowana obrona najzagorzalszych bernsteinistów nie jest poparta absolutnie żadnemi dowodami, ani argumentami. Autor myśli najwidoczniej, że skoro powtarza to samo, co mówią o sobie nawet najzagorzalsi bernsteiniści — to jego twierdzenie nie wymaga dowodzenia. Ale czy można wyobrazić sobie coś bardziej «powierzchownego», niż sąd o całym kierunku na podstawie tego, co mówią o sobie przedstawiciele tego kierunku? Czy można wyobrazić sobie coś bardziej powierzchownego, niż wynikający stąd «morał» o dwuch różnych i nawet biegunowo przeciwstawnych typach czy drogach rozwoju partyjnego? (str. 34—35 «Rab. Dieło»). Bo widzicie, niemieccy socjaldemokraci uznają zupełną wolność krytyki, francuzi zaś nie uznają jej i właśnie ich przykład wykazuje całe «zło nietolerancji».
Właśnie przykład Kryczewskiego — odpowiemy na to — dowodzi, że czasami marksistami nazywają się ludzie, patrzący na historję dosłownie «według Iłowajskiego». Dla wyjaśnienia jedności niemieckiej partji socjalistycznej a rozdrobnienia francuskiej, niema bynajmniej potrzeby grzebać się w historycznych właściwościach tych krajów, zestawiać warunków wojskowego półabsolutyzmu i republikańskiego parlamentaryzmu, niema potrzeby badać następstw Komuny i ustawy wyjątkowej przeciw socjalistom, porównywać bytu gospodarczego i rozwoju ekonomicznego, przypominać o tem, jak to «bezprzykładnemu wzrostowi niemieckiej socjaldemokracji» towarzyszyła bezprzykładna pod względem energji w dziejach socjalizmu walka nietylko przeciwko błędom teoretycznym (Mühlberger, Dühring[4]), Kathedersozialisten[5], lecz również przeciwko błędom taktycznym (Lassalle) itd. Wszystko to jest zbyteczne! Francuzi kłócą się, bo są nietolerancyjni, niemcy zaś są jednolici, bo to grzeczne dzieci.
I zwróćcie uwagę, że przy pomocy tej bezprzykładnej głębi myśli «uchyla się» fakt, który całkowicie obala obronę bernsteinistów. Czy stoją oni na gruncie walki klasowej proletarjatu — to zagadnienie może być rozwiązane ostatecznie i bezapelacyjnie jedynie na drodze doświadczenia historycznego. A zatem, największe znaczenie ma pod tym względem przykład właśnie Francji, jako jedynego kraju, w którym bernsteiniści spróbowali samodzielnie stanąć na nogi przy gorącem uznaniu swych niemieckich kolegów (a poczęści również oportunistów rosyjskich: Por. «Rab. Dieło», Nr. 2—3, str. 83—84). Powoływanie się na «nieprzejednanie» francuzów — poza «historycznem» (w nozdrewowskim sensie) znaczeniem — okazuje się poprostu próbą zamazania zapomocą szumnych wyrazów faktów bardzo nieprzyjemnych.
Także niemców nie mamy jeszcze wcale zamiaru podarować B. Kryczewskiemu i innym licznym obrońcom «wolności krytyki». Jeżeli «najzagorzalsi bernsteiniści» są jeszcze tolerowani w szeregach partji niemieckiej, to dzieje się to tylko o tyle, o ile podporządkowują się oni uchwale hannowerskiej,[6] która zdecydowanie odrzuciła «poprawki» Bernsteina, jak również uchwale lubeckiej,[7] która (pomimo całej swej dyplomatyczności) zawiera wprost ostrzeżenie pod adresem Bernsteina. Można dyskutować, z punktu widzenia interesów partji niemieckiej, nad tem, czy właściwe było dyplomatyzowanie, czy w danym wypadku lepsza była słomiana zgoda, niż murowana kłótnia, słowem — można było mieć różne zdanie, jeśli chodzi o ocenę celowości tego czy innego sposobu, w jaki odrzucono bernsteinizm, ale nie można nie widzieć faktu, że partja niemiecka dwukrotnie odrzuciła bernsteinizm. Dlatego też sądzić, że przykład niemców potwierdza tezę: «najzagorzalsi bernsteiniści stoją na gruncie walki klasowej proletarjatu o jego wyzwolenie ekonomiczne i polityczne» — sądzić tak, to znaczy nie rozumieć zupełnie tego, co zachodzi w naszych oczach[8].
Niedość na tem «Rab. Dieło» występuje, jak już zauważyliśmy, wobec rosyjskiej socjaldemokracji z żądaniem «wolności krytyki» i z obroną bernsteinizmu. Widocznie musiało przekonać się, że u nas niesprawiedliwie krzywdzono naszych «krytyków» i bernsteinistów. Jakich to mianowicie? kto? gdzie? kiedy? na czem mianowicie polegała niesprawiedliwość? — o tem milczy «Rab. Dieło», nie wspominając ani razu o żadnym rosyjskim krytyku i bernsteiniście! Pozostaje nam tylko jedno z dwuch możliwych przypuszczeń. Albo stroną niesprawiedliwie pokrzywdzoną jest nikt inny, jak samo «Rab. Dieło» (potwierdza to przypuszczenie fakt, że w obu artykułach Nr. 10 jest mowa jedynie o krzywdach, wyrządzonych przez pisma «Zarja» i «Iskra» «Raboczemu Diełu»). W takim razie, czem objaśnić taką dziwną rzecz, że «Rab. Dieło», które tak uparcie wyrzekało się zawsze wszelkiej solidarności z bernsteinizmem, nie mogło obronić siebie bez ujmowania się za «najzagorzalszymi bernsteinistami» i za «wolnością krytyki»? Albo też skrzywdzono niesprawiedliwie jakieś trzecie osoby. W takim razie, jakie mogą być motywy przemilczania tego?
Widzimy w ten sposób, że «Rab. Dieło» w dalszym ciągu uprawia grę w ciuciubabkę, którą uprawiało (jak to wykażemy niżej) od samego swego powstania. A następnie, zwróćcie uwagę na to pierwsze faktyczne zastosowanie wychwalanej «wolności krytyki». W praktyce została ona sprowadzona natychmiast nietylko do braku wszelkiej krytyki, lecz również do braku samodzielnego sądu wogóle. To samo «Rab. Dieło», które niby o sekretnej chorobie (według trafnego wyrażenia Starowiera) milczy o rosyjskim bernsteinizmie, proponuje dla leczenia tej choroby poprostu przepisanie ostatniej recepty przeciw niemieckiej odmianie choroby! Zamiast wolności krytyki — niewolnicze... gorzej: małpie naśladownictwo! Jednakowa treść społeczno-polityczna współczesnego oportunizmu międzynarodowego ujawnia się w tych lub innych odmianach, zależnie od właściwości narodowych. W jednym kraju grupa oportunistów występuje oddawna pod własnym sztandarem, w innym — oportuniści zaniedbywali teorję, prowadząc praktycznie politykę radykałów-socjalistów, w trzecim — kilku członków partji rewolucyjnej przeszło do obozu oportunizmu i usiłuje osiągnąć swe cele nie na drodze otwartej walki o zasady i o nową taktykę, lecz na drodze stopniowego, niewidocznego i — jeśli można się tak wyrazić — bezkarnego demoralizowania swej partji, w czwartym — tacy sami uciekinierzy stosują te same metody w mroku niewoli politycznej i przy zupełnie oryginalnem ustosunkowaniu pomiędzy działalnością «legalną» a «nielegalną» itp. jeśli się zaś mówi o wolności krytyki i bernsteinizmu, jako o warunku zjednoczenia socjaldemokratów rosyjskich, a przytem nie daje się analizy tego, w czem mianowicie ujawnił się i jakie specjalnie dał owoce rosyjski bernsteinizm — to znaczy mówić poto, aby nic nie powiedzieć.
Spróbujmy więc sami powiedzieć, choćby w kilku słowach, to, czego nie zechciało powiedzieć (albo być może nie potrafiło nawet zrozumieć) «Raboczeje Dieło».

c) Krytyka w Rosji.

Podstawowa swoistość Rosji pod rozpatrywanym tu względem polega na tem, że już sam początek żywiołowego ruchu robotniczego, z jednej strony, i zwrot postępowej opinji publicznej ku marksizmowi — z drugiej, znamienny był przez zjednoczenie jawnie różnorodnych żywiołów pod wspólnym sztandarem i dla walki przeciw wspólnemu wrogowi (przestarzałemu poglądowi społeczno-politycznemu[9]). Mówimy tu o miodowym miesiącu «legalnego marksizmu». Było to wogóle niezwykle oryginalne zjawisko, w którego możliwość nikt nie mógłby nawet uwierzyć w latach 80-ch albo na początku 90-ch. W państwie absolutyzmu, przy zupełnem zakneblowaniu prasy, w dobie rozpaczliwej reakcji politycznej, prześladującej najmniejsze nawet kiełki politycznego niezadowolenia lub protestu, — nagle przebija sobie drogę do piśmiennictwa, podlegającego cenzurze, teorja rewolucyjnego marksizmu, wykładana językiem ezopowym, ale zrozumiałym dla wszystkich «zainteresowanych». Rząd przywykł uważać za niebezpieczną tylko teorję (rewolucyjnego) narodowolstwa, nie widząc, jak to bywa, jej ewolucji wewnętrznej, rad wszelkiej krytyce, przeciw niej skierowanej. Zanim rząd się spostrzegł, zanim ciężka armja cenzorów i żandarmów wykryła nowego wroga i nań napadła, przeszło niemało (na nasze stosunki rosyjskie) czasu. A tymczasem wychodziły jedna za drugą książki marksistowskie, — powstawały pisma marksistowskie — wszyscy masowo stawali się marksistami, marksistom pochlebiano, starano się o ich względy, wydawcy zachwycali się niezwykłym popytem na książki marksistowskie. Jest rzeczą zrozumiałą, że pośród początkujących marksistów, otoczonych dymem kadzideł, znalazł się niejeden «pisarz, któremu zawróciło się w głowie».[10]
Obecnie można mówić o tym okresie spokojnie, jako o przeszłości. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że krótkotrwały okres rozkwitu marksizmu na powierzchni naszego piśmiennictwa był wywołany przez sojusz ludzi krańcowych z ludźmi bardzo umiarkowanymi. W gruncie rzeczy, ci ostatni byli demokratami burżuazyjnymi, i wniosek ten z całą oczywistością potwierdzony przez dalszy «krytyczny» ich rozwój narzucał się niektórym jeszcze w czasach trwania «sojuszu».[11]
Ale jeśli tak było, to czy nie największa odpowiedzialność za «zamieszanie», które nastąpiło potem, spada właśnie na rewolucyjnych socjaldemokratów, którzy zawarli sojusz z przyszłymi «krytykami»? Takie pytanie oraz twierdzącą na nie odpowiedź słyszy się czasem od ludzi, którzy zbyt prostolinijnie patrzą na rzeczy. Ale ludzie ci zupełnie nie mają racji. Bać się chwilowych sojuszów z ludźmi, chociażby niepewnymi, może ten tylko, kto nie jest pewien sam siebie, i żadna partja polityczna nie mogłaby istnieć bez takich sojuszów. A połączenie z legalnymi marksistami było w swoim czasie pierwszym istotnie politycznym sojuszem socjaldemokracji rosyjskiej. Dzięki temu sojuszowi osiągnięte zostało niezwykle szybkie zwycięstwo nad «narodnikami» oraz ogromne rozpowszechnienie idej marksizmu (aczkolwiek w zwulgaryzowanej formie). Przytem sojusz był zawarty nie bez pewnych «warunków». Dowód: spalony przez cenzurę w r. 1895 zbiór marksistowski «Materjały w sprawie gospodarczego rozwoju Rosji».[12] Jeżeli sojusz literacki z legalnymi marksistami można porównać z sojuszem politycznym, to książkę tę można porównać z umową polityczną.
Zerwanie było wywołane, oczywiście, nie przez to, że «sojusznicy» okazali się burżuazyjnymi demokratami. Przeciwnie, przedstawiciele tego kierunku są naturalnymi i pożądanymi sojusznikami socjaldemokracji, o ile chodzi o ich zadania demokratyczne, wysuwane na plan pierwszy przez obecne położenie Rosji. Ale nieodzownym warunkiem takiego sojuszu jest dla socjalistów zachowanie całkowitej możności ujawniania wobec klasy robotniczej wrogiej przeciwstawności jej interesów — interesom burżuazji. Bernsteinizm zaś i «kierunek krytyczny», ku którym masowo zwróciła się większość legalnych marksistów, pozbawiały socjalistów tej możności i znieprawiały świadomość socjalistyczną, wulgaryzując marksizm, głosząc teorję przytępiania się antagonizmów społecznych, nazywając nonsensem ideę rewolucji socjalnej i dyktatury proletarjatu, sprowadzając ruch robotniczy i walkę klasową do ciasnego trade-unionizmu i «realistycznej» walki o drobne, stopniowe reformy. Było to zupełnie równoznaczne z odmawianiem przez demokrację burżuazyjną socjalizmowi prawa samodzielności, a zatem — prawa istnienia; w praktyce oznaczało to dążenie do przeistoczenia rozpoczynającego się ruchu robotniczego w ogon liberałów.
Oczywiście, w tych warunkach zerwanie było nieuniknione. Ale «oryginalna» swoistość Rosji wyraziła się w tem, że zerwanie to było zwyczajnem usunięciem socjaldemokratów z najdostępniejszej dla wszystkich i szeroko rozpowszechnionej literatury «legalnej». Umocnili się w niej «byli marksiści», którzy stanęli «pod znakiem krytyki» i za to otrzymali niemal monopol na «handel obnośny» marksizmem. Okrzyki «przeciw ortodoksji» i «niech żyje wolność krytyki» (powtarzane obecnie przez «Rab. Dieło») odrazu stały się modne, a że modzie tej nie oparli się nawet cenzorzy wraz z żandarmami, widać z takich faktów, jak ukazanie się trzech wydań rosyjskich książki znakomitego (jak Herostrates) Bernsteina, albo jak polecanie książek Bernsteina, Prokopowicza itp. przez Zubatowa[13] («Iskra», Nr. 10). Na socjaldemokratów spadło teraz trudne samo w sobie i nieprawdopodobnie utrudnione jeszcze wskutek czysto zewnętrznych przeszkód zadanie walki przeciw nowemu prądowi. A prąd ten nie ograniczył się do dziedziny literatury. Zwrotowi ku «krytyce» towarzyszyło ciążenie praktyków socjaldemokratów ku «ekonomizmowi».
W jaki sposób powstawał i rósł związek i wzajemna zależność pomiędzy legalną krytyką a nielegalnym ekonomizmem — to interesujące zagadnienie mogłoby być tematem osobnego artykułu. Nam wystarcza tu zaznaczenie, że związek taki istniał niewątpliwie. Osławione «Credo» dlatego właśnie zyskało taką zasłużoną sławę, że zupełnie otwarcie formułowało ten związek i wygadało się z podstawową tendencją polityczną «ekonomizmu»: niech robotnicy prowadzą walkę ekonomiczną (lepiej byłoby powiedzieć: walkę trade-unionistyczną, ponieważ taka walka obejmuje również specyficznie robotniczą politykę), inteligencja marksistowska natomiast niech się łączy z liberałami dla «walki» politycznej. Robota trade-unionistyczna wśród «ludu» była wykonywaniem pierwszej połowy tego zadania, legalna krytyka — drugiej. Oświadczenie to było takim wspaniałym orężem przeciw ekonomizmowi, że gdyby nie było «Credo» — to wartoby je było wymyśleć.
«Credo» nie zostało wymyślone, lecz ogłoszono je mimo woli, a może nawet wbrew woli jego autorów. Przynajmniej piszący te słowa, który brał udział w wyciąganiu na światło dzienne nowego «programu»,[14] słyszał niejednokrotnie skargi i wymówki z tej racji, że naszkicowane przez mówców resumé ich poglądów zostało rozpowszechnione w odpisach, otrzymało etykietę «Credo» i nawet znalazło się w prasie wraz z protestem! Dotykamy tu tego epizodu, ponieważ ujawnia on bardzo ciekawą cechę naszego ekonomizmu: obawę przed jawnością. Jest to mianowicie cecha ekonomizmu wogóle, a nietylko autorów «Creda»: odznaczały się nią i «Raboczaja Myśl», najuczciwsza i najszczersza zwolenniczka ekonomizmu, i «Rab. Dieło» (oburzając się na ogłoszenie dokumentów «ekonomicznych» w «Vademecum») i Komitet Kijowski, który dwa lata temu nie zechciał dać zezwolenia na ogłoszenie swej «profession de foi»[15] wraz z napisaną na nią odpowiedzią[16] i wielu, wielu innych poszczególnych przedstawicieli ekonomizmu.[17]
Ta obawa krytyki, okazywana przez zwolenników wolności krytyki, nie może być objaśniana wyłącznie przez chytrość (chociaż, niewątpliwie, czasami nie obywa się bez chytrości: niecelowe jest wystawianie pod nacisk przeciwników wątłych jeszcze kiełków nowego kierunku). Nie, większość ekonomistów zupełnie szczerze patrzy niechętnie (i, wskutek samej istoty ekonomizmu, musi patrzyć niechętnie) na wszelkie spory teoretyczne, na rozbieżności frakcyjne, na szerokie zagadnienia polityczne, projekty zorganizowania rewolucjonistów itp. «Dobrzeby było spławić to wszystko zagranicę!» — powiedział mi raz jeden z dość konsekwentnych ekonomistów i temi słowy dał wyraz bardzo rozpowszechnionemu (i znów czysto trade-unionistycznemu) poglądowi: nasza rzecz — to ruch robotniczy, organizacje robotnicze tu, na miejscu, reszta zaś — to wymysły doktrynerów, «przecenianie ideologji» — jak wyrazili się autorzy listu w Nr. 12 «Iskry» unisono z Nr. 10 «Rab. Dieła».
Nasuwa się teraz pytanie: na czem wobec takich osobliwości rosyjskiej «krytyki» i rosyjskiego bernsteinizmu, — powinnoby było polegać zadanie tych, którzy czynem, a nie w słowach tylko, chcieli być przeciwnikami oportunizmu? Po pierwsze, należało postarać się o wznowienie tej pracy teoretycznej, która ledwo-ledwo była rozpoczęta w dobie legalnego marksizmu i która teraz spadała znów na działaczy nielegalnych; bez takiej pracy niemożliwe było powodzenie wzrostu ruchu. Po drugie, niezbędne było czynne wystąpienie do walki przeciw legalnej «krytyce», które wniosła głęboką deprawację w umysły. Po trzecie, należało czynnie wystąpić przeciw rozprzężeniu i wahaniom w ruchu praktycznym, demaskując i udaremniając wszelkie usiłowania świadomego czy nieświadomego obniżania naszego programu i naszej taktyki.
Że «Raboczeje Dieło» nie robiło ani pierwszego, ani drugiego, ani trzeciego — to jest wiadome, i niżej wypadnie nam szczegółowo wyjaśniać tę znaną prawdę z najrozmaitszych stron. Obecnie zaś chcemy tylko wykazać, jaka krzycząca sprzeczność istnieje pomiędzy żądaniem «wolności krytyki» a szczególnemi właściwościami naszej rodzimej krytyki i ekonomizmu rosyjskiego. W samej rzeczy: popatrzcie na tekst rezolucji, zapomocą której «Związek Socjaldemokratów zagranicą» poparł punkt widzenia «Rab. Dieła»:

«W interesach dalszego rozwoju ideowego socjaldemokracji uznajemy wolność krytyki w stosunku do teorji socjaldemokratycznej w literaturze partyjnej za bezwzględnie niezbędną, o ile krytyka ta nie jest sprzeczna z klasowym i rewolucyjnym charakterem tej teorji» («Dwa Sjezda», str. 10).

I umotywowanie: rezolucja «w pierwszej swej części pokrywa się z rezolucją zjazdu w Lubece w sprawie Bernsteina»... W prostocie ducha «związkowcy» nie widzą wcale, co za testimonium paupertatis (świadectwo ubóstwa) wystawiają sobie tem kopjowaniem!.. «ale... w drugiej części bardziej ogranicza wolność krytyki, aniżeli zjazd partji niemieckiej w Lubece».
A więc rezolucja «Związku» jest wymierzona przeciw rosyjskim bernsteinistom? Inaczej byłoby absurdem powoływanie się na Lubekę! Ale to nieprawda, że «bardziej ogranicza ona wolność krytyki». W swej rezolucji hannowerskiej niemcy odrzucili punkt po punkcie właśnie te poprawki, które wnosił Bernstein, w rezolucji zaś lubeckiej — dali ostrzeżenie Bernsteinowi osobiście, wymieniając go w rezolucji. Tymczasem nasi «wolni» naśladowcy ani słówkiem nie napomykają o żadnym przejawie specjalnie rosyjskiej «krytyki» i rosyjskiego ekonomizmu; przy tem przemilczaniu gołosłowne powoływanie się na klasowy i rewolucyjny charakter teorji pozostawia o wiele więcej miejsca na fałszywe komentowanie zwłaszcza, jeżeli «Związek» nie chce zaliczyć do oportunizmu «tak zwanego ekonomizmu» («Dwa Sjezda», str. 8 do p. 1). Ale to tylko mimochodem. Główną zaś rzeczą jest to, że stanowisko oportunistów wobec rewolucyjnych socjaldemokratów jest biegunowo przeciwstawne w Niemczech i w Rosji. W Niemczech, jak wiadomo, rewolucyjni socjaldemokraci są za utrzymaniem tego, co istnieje: za starym programem i taktyką, znaną wszystkim i wyjaśnioną we wszystkich szczegółach przez doświadczenie wielu dziesięcioleci. «Krytycy» natomiast chcą wprowadzić zmiany, ponieważ zaś są w znikomej mniejszości, a ich dążenia rewizjonistyczne są bardzo nieśmiałe, przeto można zrozumieć motywy, dla których większość ogranicza się do suchego odrzucenia «nowinek». U nas natomiast, w Rosji, krytycy i ekonomiści są za zachowaniem tego, co jest: «krytycy chcą, żeby nadal uważano ich za marksistów i zapewniono im tę «wolność krytyki», z jakiej korzystali pod każdym względem (w gruncie rzeczy bowiem nigdy nie uznawali żadnej więzi partyjnej,[18] przytem zaś nie mieliśmy takiego ogólnie uznanego organu partyjnego, któryby mógł ograniczyć wolność krytyki, chociażby radą); ekonomiści chcą, żeby rewolucjoniści uznawali «pełnię praw ruchu w teraźniejszości» («Raboczeje Dieło», Nr. 10, str. 25), to znaczy «prawowitość istnienia tego, co istnieje; żeby «ideologowie» nie usiłowali «ściągnąć» ruchu z tej drogi, którą określa oddziaływanie wzajemne materjalnych czynników materjalnego środowiska» («List» w Nr. 12 «Iskry»); żeby uznali za pożądane prowadzenie tej walki, «jaką jedynie mogą robotnicy prowadzić w danych warunkach», a za jedynie możliwą uznali tę walkę, którą prowadzą oni w rzeczywistości w chwili obecnej» («Dodatek» do «Rab. Myśli», str. 14). Naodwrót, my, rewolucyjni socjaldemokraci, jesteśmy niezadowoleni z korzenia się przed żywiołowością, t. zn. przed tem, co istnieje «w danej chwili»; żądamy zmienienia panującej w ostatnich latach taktyki, oświadczamy, że «przed jednoczeniem się i dla zjednoczenia należy naprzód zdecydowanie i wyraźnie odgrodzić się od siebie» (z Komunikatu o wydaniu «Iskry»).[19] Słowem, niemcy pozostają przy tem, co istnieje, odrzucając zmiany; my zaś żądamy zniesienia tego, co istnieje, odrzucając korzenie się przed tem, co istnieje i godzenie się z tem.
Tej to malutkiej» różnicy nie zauważyli nasi «wolni krytycy», kopjujący uchwały niemieckie!

d) Engels o znaczeniu walki teoretycznej.

«Dogmatyzm, doktrynerstwo», skostnienie partji, jako nieunikniona kara za kneblowanie myśli przemocą» — oto wrogowie, przeciw którym rycersko ruszają w pole bojownicy «wolności krytyki w «Rab. Diele». — Jesteśmy bardzo zadowoleni z postawienia tej sprawy na porządku dziennym i zaproponowalibyśmy tylko uzupełnienie jej przez inne pytanie:
A któż to jest sędzią?
Mamy przed sobą komunikaty dwuch wydawnictw. Jeden — to «Program perjodycznego organu «Związku socjaldemokratów rosyjskich» — «Raboczeje Dieło» (odbitka z Nr. 1 «Rab. Dieła»). Drugie — to «Komunikat o wznowieniu wydawnictw Grupy «Oswobożdienje Truda». Oba — z datą r. 1899, kiedy «kryzys marksizmu» dawno już stał na porządku dziennym. I cóż? W pierwszym utworze nadaremnie szukałby kto wzmianki o tem zjawisku oraz określonego wyjaśnienia postawy, którą nowy organ zamierza zająć w tej sprawie. O pracy teoretycznej, o jej najistotniejszych zadaniach bieżących niema ani słowa w programie, ani w tych uzupełnieniach do niego, które uchwalił III Zjazd Związku w r. 1901 («Dwa Sjezda», str. 15—18). W ciągu całego tego czasu redakcji «Rab. Dieła» pozostawiała na uboczu zagadnienia teoretyczne, mimo, że poruszały one wszystkich socjaldemokratów całego świata.
Drugi komunikat — naodwrót — wskazuje przedewszystkiem na to, że w ostatnich latach osłabło zainteresowanie teorją, nakazująco żąda «zwrócenia bacznej uwagi na stronę teoretyczną rewolucyjnego ruchu proletarjatu» i wzywa do «bezlitosnej krytyki tendencyj bernsteinowskich i innych antyrewolucyjnych tendencyj» w naszym ruchu. Te numery pisma «Zarja», które ukazały się w druku, wykazują, jak program ten był wykonywany.
Widzimy więc, że szumne frazesy przeciw skostnieniu myśli itp. osłaniają tylko beztroskę i bezradność w dziedzinie rozwoju myśli teoretycznej. Przykład socjaldemokratów rosyjskich w szczególnie poglądowy sposób ilustruje to ogólno-europejskie zjawisko (dawno już zaobserwowane przez marksistów niemieckich), że osławiona wolność krytyki oznacza nie zastąpienie jednej teorji przez inną, lecz wolność od wszelkiej jednolitej i przemyślanej teorji, oznacza eklektyzm i brak zasad. Kto choć trochę obznajmiony jest z faktycznym stanem naszego ruchu, ten nie może nie widzieć, że szerokiemu rozpowszechnieniu marksizmu towarzyszyło pewne obniżenie poziomu teoretycznego. Do ruchu, dla jego znaczenia praktycznego i zdobyczy praktycznych, przyłączyło się sporo ludzi, którzy bardzo mało, albo nawet wcale nie byli przygotowani teoretycznie. Można stąd ocenić, jaki brak taktu wykazuje «Rab. Dieło», kiedy z miną zwycięską wysuwa powiedzenie Marksa: «Każdy krok rzeczywistego ruchu jest ważniejszy, niż tuzin programów».[20] Powtarzać te słowa w dobie zamętu teoretycznego oznacza to samo, co wołać na widok konduktu pogrzebowego: «Bodajeście tak bez końca wozili!» W dodatku te słowa Marksa wzięte są z jego listu o programie gotajskim, z listu, w którym Marks ostro potępia eklektyzm, jakiego dopuszczono się w sformułowaniu zasad: jeżeli już trzeba było łączyć się pisał Marks do przywódców partji to zawierajcie umowy gwoli zaspokojeniu praktycznych celów ruchu, ale nie dopuszczajcie do kupczenia zasadami, nie róbcie «ustępstw» teoretycznych. Oto jaka była myśl Marksa, a u nas znajdują się ludzie, którzy — w imię Marksa — starają się osłabić znaczenie teorji!
Bez rewolucyjnej teorji niemożliwy jest i ruch rewolucyjny. Żadne podkreślanie tej myśli nie może być zbyt mocne w czasach, kiedy z modnem głoszeniem oportunizmu splata się upojenie najciaśniejszemi formami działalności praktycznej. A dla socjaldemokracji rosyjskiej znaczenie teorji wzmaga się jeszcze wskutek trzech okoliczności, o których tak często się zapomina: po pierwsze, wskutek tego, że partja nasza dopiero się formuje, dopiero kształtuje swe oblicze i bynajmniej nie zakończyła jeszcze porachunków z innemi kierunkami myśli rewolucyjnej, kierunkami, grożącemi sprowadzeniem ruchu z właściwej drogi. Przeciwnie, właśnie w czasach najostatniejszych ujawniło się (jak dawno już przepowiadał ekonomistom Akselrod[21]) ożywienie wśród nie-socjaldemokratycznych kierunków rewolucyjnych. W takich warunkach «błahy» na pierwszy rzut oka błąd może wywołać jaknajsmutniejsze skutki, i tylko ludzie krótkowzroczni mogą uważać, że spory frakcyjne i surowe rozróżnianie odcieni są nie na czasie lub zgoła zbędne. Od utrwalenia tego czy innego «odcienia» może zależeć przyszłość socjaldemokracji rosyjskiej na wiele, bardzo wiele lat.
Po drugie, ruch socjaldemokratyczny jest z samej swej istoty międzynarodowy. Oznacza to nietylko to, że powinniśmy walczyć z narodowym szowinizmem. Oznacza to również, że rozpoczynający się w młodym kraju ruch może mieć powodzenie jedynie pod tym warunkiem, że przetrawi doświadczenie innych krajów. Do tego zaś nie wystarcza zwykła znajomość tych doświadczeń albo zwykłe przepisywanie ostatnich uchwał. Niezbędną rzeczą jest umiejętność krytycznego ustosunkowania się do tych doświadczeń i samodzielnego ich sprawdzania. Ktokolwiek uprzytomni sobie, jak olbrzymio rozrósł się i jak się rozgałęził współczesny ruch robotniczy, ten zrozumie, jaki zapas sił teoretycznych oraz politycznego (a także rewolucyjnego) doświadczenia jest niezbędny dla wykonania tego zadania.
Po trzecie, zadania narodowe socjaldemokracji rosyjskiej są takie, jakie nie stały jeszcze nigdy przed żadną partją socjalistyczną na świecie. Niżej wypadnie nam mówić o tych obowiązkach politycznych i organizacyjnych, które wkłada na nas zadanie wyzwolenia całego ludu z pod jarzma samowładztwa. Teraz zaś chcemy jedynie wskazać, że rolę przodującego bojownika może odegrać jedynie partja, kierowana przez przodującą teorję.[22] Aby zaś czytelnik mógł jako tako konkretnie wyobrazić sobie, co to znaczy, należy wspomnieć o takich poprzednikach socjaldemokracji rosyjskiej, jak Herzen, Bieliński, Czernyszewski i świetna plejada rewolucjonistów ósmego lat dziesiątka; niech czytelnik pomyśli o tem światowem znaczeniu, którego nabiera obecnie literatura rosyjska; niech... ale wystarczy i tego!

Przytoczmy uwagi Engelsa o znaczeniu teorji w ruchu socjaldemokratycznym, odnoszące się do roku 1874. Engels uznaje nie dwie formy wielkiej walki socjaldemokracji (polityczną i ekonomiczną) — jak przyjęte jest u nas, — lecz trzy, stawiając narówni z niemi również walkę teoretyczną. Wskazania, które dawał niemieckiemu ruchowi robotniczemu, okrzepłemu już praktycznie i politycznie, są tak pouczające z punktu widzenia dzisiejszych zagadnień i sporów, że czytelnik — mamy nadzieję nie weźmie nam za złe, że przytoczymy tu dłuższą cytatę z przedmowy do broszury «Der deutsche Bauernkrieg»[23], która oddawna już stała się największą rzadkością bibliograficzną:
«Robotnicy niemieccy mają istotną przewagę nad robotnikami pozostałej Europy pod dwoma względami. Po pierwsze, należą do najbardziej teoretycznego narodu Europy i zachowali w sobie ten zmysł do teorji, który prawie, zupełnie utraciły tak zwane <wykształcone» klasy w Niemczech. Gdyby nie było poprzednio filozofji niemieckiej, zwłaszcza zaś filozofji Hegla, nigdyby nie powstał naukowy socjalizm niemiecki jedyny socjalizm naukowy, jaki istniał kiedykolwiek. Bez zmysłu do teorji wśród robotników niemieckich ten socjalizm naukowy nigdyby nie wszedł w ich krew i ciało w takim stopniu, jak to widzimy obecnie. Jak zaś niezmiernie wielka jest ta przewaga, dowodzi z jednej strony ta obojętność dla wszelkiej teorji, która jest jedną z głównych przyczyn, że angielski ruch robotniczy tak wolno posuwa się naprzód, pomimo wspaniałej organizacji poszczególnych rzemiosł, z drugiej zaś strony dowodzi tego ten zamęt i to zamieszanie, które posiał proudhonizm w swojej formie początkowej wśród francuzów i belgów, a w swojej formie karykaturalnej — nadanej mu przez Bakunina wśród hiszpanów i włochów.

«Druga przewaga polega na tem, że niemcy niemal najpóźniej ze wszystkich wzięli udział w ruchu robotniczym. Jak niemiecki socjalizm teoretyczny nigdy nie zapomni, że stoi na barkach Saint-Simona, Fourriera i Owena — trzech myślicieli, którzy pomimo całej fantastyczności i całej utopijności swej nauki, należą do największych umysłów wszystkich czasów i którzy w genjalny sposób przewidzieli niezliczone mnóstwo prawd, których słuszności dowodzimy teraz naukowo, tak samo praktyczny ruch robotniczy niemiecki nie powinien nigdy zapominać, że rozwinął się na barkach ruchu angielskiego i francuskiego, że miał możność poprostu zużytkować na swą korzyść ich drogo okupione doświadczenia, uniknąć obecnie ich błędów, których wówczas — w większości wypadków — niepodobna było uniknąć. Gdzie bylibyśmy obecnie, gdybyśmy nie mieli wzoru angielskich trade-unionów i francuskiej politycznej walki robotniczej, gdyby nie było tego olbrzymiego bodźca, który dała zwłaszcza Komuna Paryska?
«Trzeba oddać sprawiedliwość robotnikom niemieckim, że z rzadką umiejętnością wyzyskali korzystne strony swego położenia. Po raz pierwszy od czasu istnienia ruchu robotniczego walka jest prowadzona w sposób powiązany, uzgodniony i planowy we wszystkich trzech kierunkach: w teoretycznym, politycznym i praktyczno-ekonomicznym (opór wobec kapitalistów). W tym — że tak powiem — koncentrycznym ataku kryje się właśnie siła i niezwyciężoność ruchu niemieckiego.
«Wskutek tego korzystnego położenia z jednej strony, wskutek wyspiarskich właściwości ruchu angielskiego — z drugiej oraz wskutek zdławienia ruchu francuskiego przemocą, robotnicy niemieccy wysunięci są w chwili obecnej na czoło walki proletarjackiej. Jak długo wypadki pozwolą im zajmować ten honorowy posterunek, tego niepodobna przewidzieć. Ale dopóki stoją na nim, należy mieć nadzieję, że spełnią, jak przystoi, włożone na nich obowiązki. Do tego potrzebne jest zdwojone wytężenie sił we wszystkich dziedzinach walki i agitacji. W szczególności zadanie wodzów polegać będzie na tem, aby coraz bardziej oświecać się we wszystkich zagadnieniach teoretycznych, coraz bardziej wyzwalać się z pod wpływu frazesów tradycyjnych, należących do starego światopoglądu, i aby zawsze mieć na uwadze, że socjalizm od czasu, gdy został nauką, wymaga, aby traktowano go, jak naukę, to znaczy — aby go studjowano. Zdobytą w ten sposób coraz to jaśniejszą świadomość należy rozpowszechniać wśród mas robotniczych z coraz większą gorliwością i coraz mocniej zwierać organizację partyjną oraz organizację związków zawodowych...
«...Jeżeli robotnicy niemieccy tak samo będą szli naprzód, to będą oni nie powiem maszerować na czele ruchu — nie leży bynajmniej w interesie ruchu, aby robotnicy jednej jakiejś narodowości maszerowali na jego czele lecz będą zajmowali honorowe miejsce na linji bojowej; i będą stali w pełnem uzbrojeniu, jeżeli nieoczekiwanie ciężkie próby lub wielkie wypadki zażądają od nich większego męstwa, większego zdecydowania i większej energji».

Słowa Engelsa okazały się prorocze. W kilka lat później na robotników niemieckich zwaliły się nieoczekiwanie ciężkie próby w postaci ustaw wyjątkowych przeciw socjalistom. I robotnicy niemieccy istotnie przyjęli je w pełnem uzbrojeniu i potrafili wyjść z nich zwycięsko.
Przed proletarjatem rosyjskim stoją w przyszłości jeszcze bez porównania cięższe próby, stoi przed nimi walka z potworem, wobec którego ustawy wyjątkowe w państwie konstytucyjnem wydają się istnym karłem. Historja postawiła obecnie przed nami najbliższe zadanie, które jest najbardziej rewolucyjnem ze wszystkich najbliższych zadań proletarjatu jakiegokolwiek kraju. Urzeczywistnienie tego zadania, obalenie najpotężniejszej twierdzy reakcji nietylko europejskiej, ale również (możemy powiedzieć obecnie) azjatyckiej uczyniłoby z proletarjatu rosyjskiego awangardę międzynarodowego proletarjatu rewolucyjnego. I my mamy prawo oczekiwać, że zdobędziemy ten honorowy tytuł, na który zasługiwali już nasi poprzednicy, rewolucjoniści lat 70-ch, o ile potrafimy tchnąć w nasz po tysiąckroć szerszy i głębszy ruch takie samo bezwzględne zdecydowanie i taką samą energię.




  1. Przy sposobności, w dziejach najnowszego socjalizmu jest to bodaj jedyne i w swoim rodzaju nader pocieszające zjawisko, że waśń pomiędzy różnemi kierunkami w łonie socjalizmu po raz pierwszy z waśni narodowej przeistoczyła się w międzynarodową. W dawnych czasach spory pomiędzy lassalczykami a eisenachczykami, pomiędzy guesdystami a possybilistami, pomiędzy fabjanami a socjaldemokratami pozostawały sporami czysto narodowemi, odzwierciadlały właściwości czysto narodowe, odbywały się, że tak powiem, w różnych płaszczyznach. Obecnie (widać to już teraz zupełnie wyraźnie) fabjanie angielscy, francuscy ministerjaliści, niemieccy zwolennicy Bernsteina, rosyjscy krytycy — wszystko to ta sama rodzina, wszyscy wychwalają się wzajemnie, uczą się wzajemnie od siebie i wspólnie zbroją się przeciw «dogmatycznemu» marksizmowi. Być może, że w tem pierwszem istotnie międzynarodowem starciu z oportunizmem socjalistycznym międzynarodowa rewolucyjna socjaldemokracja wzmocni się dostatecznie, aby położyć kres reakcji politycznej, już oddawna panującej w Europie?

    «Lassalczycy i eisenachczycy» — dwa kierunki w niemieckim ruchu robotniczym w drugiej połowie lat 60-ch i w pierwszej połowie lat 70-ch. W walce przeciw burżuazyjnym postępowcom, dążącym do podporządkowania klasy robotniczej swojemu wpływowi, Lassal rozpoczął w r. 1863 agitację na rzecz stworzenia przez klasę robotniczą samodzielnej partji politycznej, zawierającej w swym programie walkę w formach legalnych o powszechne prawo wyborcze i założenie stowarzyszeń wytwórczych, subsydiowanych przez państwo, nowa partja została założona przez Lassala tego samego r. 1863 pod nazwą «Powszechnego Niemieckiego Związku Robotniczego». Po śmierci Lassala r. 1864 na czele Związku stanął uzbrojony w pełnomocnictwa dyktatorskie I. Schweitzer. Lassalczycy przystąpili do wydawania własnego organu «Socjaldemokrata», w którym współpracowali początkowo: Marks, Engels, W. Liebknecht, po krótkim jednak czasie zerwali oni z redakcją «Socjaldemokraty» z powodu popierania przez Schweitzera (Szwajcera) wielkomocarstwowej polityki Bismarka, dążącego do urzeczywistnienia narodowego zjednoczenia Niemiec przez podporządkowanie ich pruskiemu junkierstwu i dynastji Hohenzolernów.
    Na gruncie niezadowolenia z przychylnej dla Bismarka polityki lassalczyków, saskie organizacje robotnicze utworzyły w r. 1866 «Partję Saską» (z Beblem i Liebknechtem), należącą z początku do tak zwanej «niemieckiej partji ludowej» (burżuazyjnej). W r. 1869 Partja Saska ostatecznie oderwała się od ludowej i na zjeździe w Eisenach, potem, kiedy wyjaśniona została niemożliwość zjednoczenia się z lassalczykami, ukonstytuowała się jako partja socjaldemokratyczna. Istnieniu dwóch kierunków w niemieckim ruchu robotniczym towarzyszyła zacięta walka, głównie w sprawie zjednoczenia Niemiec i taktyki parlamentarnej: lassalczycy byli za «rzeczową» pracą parlamentarną, eisenachczycy — za wyzyskaniem trybuny parlamentarnej w celu demaskowania klas rządzących i propagandy poglądów partji. Zjednoczenie obu kierunków nastąpiło w r. 1875 na kongresie w Gotha. Krytyka przyjętego na kongresie programu, odzwierciadlającego silny wpływ lassalczyków, przeprowadzona została przez Marksa w liście, znanym pod nazwą «Krytyki programu Gotajskiego — 6. Red.
    «Gedyści i possybiliści» — dwa kierunki socjalizmu francuskiego. W r. 1879 kongres organizacyj robotniczych w Marsylji, odbywający się pod ideowym wpływem marksistów («kolektywistów») postanowił założyć robotniczą partję socjalistyczną. Program partji, uchwalony w r. 1880, był przejrzany przez Marksa i Engelsa. W r. 1882 partja rozpadła się na dwie frakcje: frakcję gedystów (Guesdes (Ged) i Lafargue, którzy uważali za główne zadanie samodzielnej polityki rewolucyjnej proletarjatu zdobycie przezeń władzy państwowej (dyktatura proletarjatu), odrzucali współpracę z burżuazją, i bronili centralizmu organizacyjnego wewnątrz partji, i frakcję possybilistów lub brussistów (Brousse, Malon), umiarkowane, reformistyczne skrzydło, które usiłowało połączyć marksizm z prudonizmem, tuszowało socjalistyczne i komunistyczne cele proletarjatu, przypisywało nadmiernie wielkie znaczenie obecności przedstawicieli partji w samorządach miejskich, budowało partję na zasadach federacji i autonomji i zalecało proletarjatowi żądać tylko tego, co jest «możliwe» (possible) — stąd nazwa nowej partji. W r. 1890 od possybilistów oderwali się allemaniści (z Allemanem na czele) — kierunek syndykalistyczny, a jednocześnie zajmujący stanowisko negatywne wobec gedystów (Allemaniści za główny środek walki uważali strajk powszechny). Oprócz gedystów, possybilistów i allemanistów w latach dziewięćdziesiątych na ruch robotniczy mieli wpływ blankiści (Vaillant (Wajan), którzy w dużym stopniu odstąpili od tradycji Blanqui’ego i rozwinęli się w kierunku marksizmu oraz «federacja niezależnych» Jaures (Żores), głosząca współpracę z burżuazją. W r. 1898 w związku z kryzysem politycznym, wywołanym przez sprawę Dreyfusa, były przedsięwzięte próby zbliżenia i zjednoczenia kierunków socjalistycznych. Wystąpienie jednak «socjalisty» Milleranda do burżuazyjnego ministerjum wywołało nowe przegrupowanie w szeregach socjalizmu francuskiego polinji rewolucyjnej walki klasowej albo «ministerjalizmu» i współpracy z burżuazją (głównym przedstawicielem pierwszego stanowiska był Guesdes, głównym przedstawiciele drugiego — Jaures). Osiągnąć jedności w tej sprawie na wspólnych zjazdach nie udało się, i gedyści w r. 1901 zorganizowali się jako «socjalistyczna Partja Francji» (Parti Socialiste de France), reformiści zaś (possybiliści, allemaniści, niezależni) założyli w r. 1902 «Francuską Partję Socjalistyczną» (Parti Socialiste Français). Walka kierunków we francuskiej klasie robotniczej wkroczyła w nową fazę. 6. Red.
    «Stowarzyszenie Fabjanów» («Fabian Society») zostało założone przez T. Dawidsona w r. 1884, jednocześnie z powstaniem w Anglji «Federacji Socjaldemokratycznej», złożonej ze zwolenników Marksa (Hyndman, Burns, Man, Champion, Williams). Nazwa «fabjanie» pochodzi od imienia wodza rzymskiego Fabjusza Kunktatora («Wyczekiwacza»), który wsławił się swą taktyką pełną wyczekiwania, uchylającą się od decydujących walk. Stowarzyszenie, złożone z przedstawicieli inteligencji angielskiej, profesorów, pisarzy itd. postawiło sobie za zadanie odrywanie robotników angielskich od socjalizmu rewolucyjnego i marksizmu na drodze propagandy «socjalizmu municypalnego» i drobnych reform stopniowo przekształcających społeczeństwo kapitalistyczne w socjalistyczne. Na czele stowarzyszenia stali: Bernard Shaw, Sidney i Beatrycze Webb, G. Wells. W r. 1900 stowarzyszenie przyłączyło się do założonej w tym roku «Partji Robotniczej», jako jej część składowa.
    «Federacja socjaldemokratyczna» dzięki specyficznym warunkom angielskim, które przez długi czas stawiały proletarjat angielski w sytuacji stosunkowo uprzywilejowanej, nie posiadała dużego wpływu na robotników angielskich, chociaż przeprowadzała szereg strajków. W r. 1900 federacja przyłączyła się do «Partji Robotniczej». — 6. Red.
  2. «18 Brumaire» — skrócony tytuł pracy Marksa «18 Brumaire’a Ludwika Bonapartego», napisanej w końcu r. 1851 — początku r. 1852. Red.
  3. Porównanie pomiędzy dwoma prądami wśród rewolucyjnego proletariatu (rewolucyjny i oportunistyczny) a dwoma prądami wśród rewolucyjnej burżuazji w. XVIII («Góra» jakobińska i żyrondyści) zostało przeprowadzone w artykule wstępnym w Nr. 2 «Iskry» (luty r. 1901). Autorem tego artykułu jest Plechanow. O «jakobinach» w socjaldemokracji rosyjskiej lubią do dziś mówić i kadeci, i «bezzagławcy» i mieńszewicy. Ale o tem, jak Plechanow wysunął po raz pierwszy to pojęcie przeciw prawemu skrzydłu socjaldemokracji — wolą teraz milczeć, albo... zapominać. (Uwaga autora do wydania z r. 1908. Red.).
    «Bez Zagławja» — pismo wydawane w r. 1905 przez pólkadecką grupę E. Kuskowej, C. Prokopowicza i W. Boguczarskiego. — 9. Red.
  4. Kiedy Engels zaatakował Dühringa, ku poglądom tego ostatniego skłaniali się dość liczni przedstawiciele socjaldemokracji niemieckiej, i na Engelsa sypały się — nawet publicznie, na zjeździe partyjnym — oskarżenia o ostrość, brak tolerancji, polemikę, niegodną towarzysza itp. Most i towarzysze postawili wniosek o usunięcie z Vorwärts'u (Centralny organ Socjaldemokracji niemieckiej — Red.) artykułów Engelsa, jako «nieinteresujących dla olbrzymiej większości czytelników», a Vahlteich oświadczył, ze zamieszczenie tych artykułów wyrządziło partji wielką szkodę, że Dühring także wyświadczył usługi partji socjaldemokratycznej: «powinniśmy wyzyskiwać wszystkich na korzyść partji, jeśli zaś profesorowie się kłócą, to «Vorwärts» bynajmniej nie jest odpowiedniem miejscem do prowadzenia takich sporów» («Vorwärts», r. 1877, Nr. 65 z 6 czerwca). Jak widzicie, jest to również przykład obrony «wolności krytyki» i nie zawadziłoby, gdyby nad tym przykładem zastanowili się nasi legalni krytycy i nielegalni oportuniści, którzy tak lubią powoływać się na przykład niemców!
  5. Kathedersozialismus — dosłownie: socjalizm głoszony z katedry uniwersyteckiej — jeden z kierunków burżuazyjnej ekonomji politycznej, który powstał jako reakcja przeciw manczesteryzmowi z jego zasadą niemieszania się państwa do nieskrępowanego rozwoju sił ekonomicznych danego kraju, oraz przeciw marksizmowi, głoszącemu walkę klasową i rewolucyjne obalenie ustroju kapitalistycznego. Kateder-socjalizm propagował rozszerzenie wpływu państwa, jakoby nadklasowego, na produkcję i podział dóbr społecznych, z uwzględnieniem «słusznych» żądań klas pracujących i z ograniczeniem nadmiernych wymagań klas posiadających — w celu złagodzenia i stępienia sprzeczności klasowych. Wśród kateder-socjalistów znani są: G. Schmoller, Brentano, Schöffle, Herkner, Schultze-Goevernitz, Ad. Wagner. — 11. Red.
  6. Zjazd hanowerski socjaldemokracji niemieckiej odbył się 9—15 października r. 1899. Głównym zagadnieniem porządku dziennego zjazdu były: «Ataki na poglądy zasadnicze i taktykę partji». Postawienie tego zagadnienia było wywołane przez zjawienie się kierunku rewizjonistycznego w partji, którego przedstawicielem ideowym był E. Bernstein. Oficjalnym referentem był Bebel. Obronę Bernsteina, który znajdował się w Anglji na emigracji, wziął na siebie Dawid. Zjazd wypowiedział się za utrzymaniem przez partję dotychczasowej taktyki, uchwalając następującą stosunkowo umiarkowaną rezolucję — głosowali za nią również zwolennicy Bernsteina:
    «Rozwój społeczeństwa burżuazyjnego do chwili obecnej nie daje partji wcale powodu do wyrzeczenia się zasadniczych swych poglądów na ten rozwój, albo też do ich zmiany.
    «Partja stoi, jak poprzednio, na gruncie walki klasowej, z którą zgodnie wyzwolenie klasy robotniczej może być tylko jej własną sprawą. Dlatego uważa ona za historyczne zadanie klasy robotniczej zdobycie władzy politycznej, ażeby przez to zapewnić możliwie największy dobrobyt powszechny na drodze uspołecznienia (przejścia na własność społeczną) narzędzi wytwarzania i wprowadzenia socjalistycznej produkcji i wymiany.
    «Partja, aby ten cel osiągnąć, korzysta ze wszelkich godzących się z jej zasadniczemi poglądami środków, które rokują jej powodzenie. Nie łudząc się co do istoty i charakteru partyj burżuazyjnych, jako przedstawicieli i obrońców istniejącego ustroju państwowego i społecznego, partja nie odrzuca wspólnej z niemi działalności w poszczególnych wypadkach, za każdym razem, gdy można tą drogą wzmocnić partję przy wyborach albo rozszerzyć prawa polityczne i wolności ludu, albo też polepszyć poważnie socjalne (społeczne) położenie klasy robotniczej i pomóc wypełnieniu zadań kulturalnych, lub też rozbić plany, wymierzone przeciwko klasie robotniczej i całemu ludowi. Partja jednak zachowuje w całej swej działalności całkowitą samodzielność i niezależność i patrzy na każde swe powodzenie, jedynie jako na krok, który zbliża ku ostatecznemu celowi.
    Partja zachowuje neutralność wobec zakładania gospodarczych (wytwórczych i spożywczych) stowarzyszeń. Uważa je — jeżeli są po temu niezbędne warunki — za zdolne do polepszenia stanu ekonomicznego swych członków, a także widzi w nich, jak w wielkiej organizacji robotników w celu obrony swych interesów, odpowiedni środek wychowania klasy robotniczej do samodzielnego prowadzenia swych spraw, nie przypisuje im jednak znaczenia decydującego w sprawie wyzwolenia klasy robotniczej z oków niewoli najemnictwa.
    Partja dalej będzie walczyła z militaryzmem lądowym i morskim (rozwojem armji i floty wojennej) i z polityką kolonjalną. Pozostaje ona również wierna swej dawnej polityce międzynarodowej, mającej na celu zgodę i braterstwo ludów, szczególnie zaś klasy robotniczej różnych krajów kulturalnych, aby osiągnąć wypełnienie wspólnych zadań kulturalnych na gruncie powszechnej federacji.
    Wobec powyższego partja nie ma żadnego powodu do zmiany swych głównych żądań i zasadniczych poglądów, czy też swej taktyki, albo nazwy, to jest do przeistoczenia partji socjaldemokratycznej w demokratyczno-socjalistyczną, reformatorską; partja odrzuca stanowczo wszelkie próby zatuszowania lub zmiany jej stosunku do istniejącego ustroju państwowego i społecznego i do partyj burżuazyjnych».
    Lewi socjal-demokraci (głównym organem lewych w tym czasie była «Leipziger Vokszeitung»), R. Luksemburg, Parvus byli z tej rezolucji niezadowoleni.
    Zjazdowi hannawerskiemu poświęcono w «Raboczem Diele» wzmiankę pod tytułem «Kongres niemieckiej socjaldemokratycznej partji robotniczej w Hannowerze» (str. 25-37). — 11. Red.
  7. Zjazd lubecki niemieckiej socjaldemokracji odbył się 22—28 września r. 1901. Na zjeździe tym, jak na zjeździe hanowerskim, punktem skupiającym uwagę zjazdu było zagadnienie walki z rewizjonizmem. W owym czasie w niemieckiej socjaldemokracji sformułowało się jawnie prawe skrzydło z własnym programem działania i własnym organem literackim «Socialistische Monatsheften», w którym brali udział: E. Bernstein, Vollmar, Auer, W. Heine, Woltman, Schippeli inni. Szczególne podniecenie wywołało w partji publiczne wystąpienie Bernsteina na bezpartyjnym zebraniu studenckim z krytyką socjalizmu naukowego. Wiele organizacyj partyjnych surowo skrytykowało poglądy Bernsteina, ale centralny organ partji «Vorwärts» zajął wobec Bernsteina i jego wystąpienia stanowisko życzliwej neutralności. Wokoło zagadnienia bernsteinizmu rozwinęła się na zjeździe ożywiona dyskusja. Bernstein żądał «wolności krytyki». Heine i Dawid solidaryzowali się z Bernsteinem. Bebel i Kautski bronili stanowiska «centrystycznego», występując z krytyką bernsteinizmu, i jednocześnie odnosząc się ujemnie do lewego skrzydła. Z początku oddano pod głosowanie i odrzucono rezolucję Heinego, która żądała «wolności krytyki i pomijała milczeniem kwestję Bernsteina, poczym zjazd uchwalił rezolucję Bebla, która z nazwiska wymieniała Bernsteina, nie stawiała jednak w całej rozciągłości kwestji istnienia w partji prawego skrzydła:
    «Zjazd uznaje bezwarunkowo konieczność samokrytyki w celu dalszego rozwoju duchowego naszej partji. Ale bardzo jednostronny charakter krytyki, którą uprawiał w ostatnich latach tow. Bernstein, nie wdając się w krytykę społeczeństwa burżuazyjnego i jego przedstawicieli, postawił go w sytuację dwuznaczną i wywołał niezadowolenie większości towarzyszy. W oczekiwaniu, że tow. Bernstein uzna to i zmieni odpowiednio swoje postępowanie, zjazd przechodzi do porządku dziennego». — 11. Red.
  8. Należy zauważyć, że w sprawie bernsteinizmu w partji niemieckiej «Rab. Dieło» ograniczało się zawsze do podawania nagich faktów, «powstrzymując się» całkowicie od własnej ich oceny. Patrz np. Nr. 2—3, str. 66 — o zjeździe sztutgarckim; wszystkie różnice w poglądach sprowadzone są tu do «taktyki» i stwierdza się tylko, że olbrzymia większość jest wierna dawnej taktyce rewolucyjnej. Albo Nr. 4—5, str. 25 i następne — zwyczajne streszczenie przemówień na zjeździe w Hannowerze z przytoczeniem rezolucji Bebla; wyłożenie poglądów Bernsteina i ich krytykę znów odłożono (tak samo, jak w Nr. 2—3) do «specjalnego artykułu». Ciekawe jest, że na str. 33 w Nr. 4—5 czytamy: «...poglądy, wyłożone przez Bebla, podziela olbrzymia większość zjazdu», nieco zaś niżej: «...Dawid bronił poglądów Bernsteina... Przedewszystkiem starał się wykazać, że... Bernstein i jego przyjaciele jednak (sic!) stoją na gruncie walki klasowej»... Pisano to w grudniu r. 1899, we wrześniu zaś r. 1901 «Rab. Dieło», widocznie, straciło już przekonanie co do słuszności poglądów Bebla i powtarza pogląd Dawida, jako swój własny. (Przypis ten autor usunął z wydania r. 1908. Red.).
    Zjazd Sztutgarcki niemieckiej socjaldemokracji trwał od 3 do 8 października r. 1898. Na zjeździe tym postawiono po raz pierwszy zagadnienie rewizjonizmu w socjaldemokracji niemieckiej w związku z ogłoszonym na zjeździe oświadczeniem nieobecnego Bernsteina. Wśród przeciwników Bernsteina na zjeździe ujawniły się dwa kierunki: jeden z Beblem i Kautskim na czele żądał ideowej walki z Bernsteinem i zdemaskowania jego błędów, wypowiadał się jednak przeciwko zastosowaniu wobec Bernsteina sankcji organizacyjnych, mniejszość (Parwus, R. Luksemburg) zajmowała stanowisko ostrzejsze. 12. Red.
  9. Chodzi tu o światopogląd narodników. Red.
  10. «Pisarz, któremu przewróciło się w głowie» — tytuł noweli Gorkiego. — 14. Red.
  11. Chodzi tutaj o artykuł K. Tulina (Lenina Red.) przeciw Struwemu, napisany na podstawie referatu pod tytułem «Odbicie marksizmu w literaturze burżuazyjnej». Uwaga autora do wydania z r. 1908. Red. patrz Lenin (w jęz. ros.) tom I, str. 223. Red.).
  12. «Materjały do charakterystyki naszego rozwoju gospodarczego (1895 r.) wydane zostały przez grupę marksistów petersburskich; wydrukowany już zbiorek cenzura skonfiskowała i zniszczyła (udało się ocalić kilkadziesiąt zaledwie egzemplarzy, które później rozeszły się w kołach socjaldemokratycznych).
    W zbiorku były artykuły Plechanowa, Lenina (Tulina «Ekonomiczna treść narodnictwa i jej krytyka w książce Struwego»), Potresowa, Struwego i in. Wydawnictwo to stanowiło wielkie wydarzenie literackie w historji rosyjskiej myśli społecznej. — 14. Red.
  13. «Materjały do charakterystyki naszego rozwoju gospodarczego (1895 r.) wydane zostały przez grupę marksistów petersburskich; wydrukowany już zbiorek cenzura skonfiskowała i zniszczyła (udało się ocalić kilkadziesiąt zaledwie egzemplarzy, które później rozeszły się w kołach socjaldemokratycznych).
    W zbiorku były artykuły Plechanowa, Lenina (Tulina «Ekonomiczna treść narodnictwa i jej krytyka w książce Struwego»), Potresowa, Struwego i in. Wydawnictwo to stanowiło wielkie wydarzenie literackie w historji rosyjskiej myśli społecznej. — 14. Red.
  14. Mowa tu o proteście17-u przeciw «Credo». Piszący te te słowa brał udział w redagowaniu tego protestu (koniec r. 1899). Protest wraz z «Credo» był wydrukowany zagranicą na wiosnę r. 1900 (patrz Dzieła (w jęz. ros.) t. II. (Red.) Obecnie wiadomo już z artykułu pani Kuskowej (zdaje się, w «Byłoje»), że to ona była autorem «Credo», a wśród ekonomistów zagranicznych w owych czasach najwybitniejszą rolę grał p. Prokopowicz (Uwaga ta została dodana przez autora do wydania z r. 1908.
  15. Wyznanie wiary — wyłuszczenie swoich przekonań politycznych. Red.
  16. O ile nam wiadomo, skład Komitetu Kijowskiego zmienił się od tego czasu. (Przypis ten autor usunął z wydania r. 1908. Red.).
  17. «Profession de foi» («wyznanie wiary», «symbol wiary») Komitetu Kijowskiego napisana została w r. 1899. Dokument ten, którego charakter ekonomiczny nie ulega kwestji, znany jest z tych wyciągów z
  18. Już sam brak jawnej więzi partyjnej i partyjnej tradycji tak kardynalnie różni Rosję od Niemiec, że powinienby był przestrzec każdego rozumnego socjalistę przed ślepem naśladowaniem. A oto wzór tego, do czego dochodzi wolność krytyki w Rosji. Rosyjski «krytyk» p. Bułhakow robi takie wymówki austrjackiemu krytykowi, Hertzowi: «Przy całej niezależności swych wniosków Hertz w tym punkcie (o spółdzielczości) widocznie jest nazbyt związany z poglądami swej partji i nie zgadzając się z nią w szczegółach, nie decyduje się jednak na rozstanie się z ogólną zasadą» («Kapitalizm i Ziemledielje», t. II, str. 287). Poddany znajdującego się pod jarzmem politycznem państwa, w którem 999/1000 ludności jest do szpiku kości zdeprawowane lokajstwem politycznem i zupełnem niezrozumieniem honoru partyjnego i więzi partyjnej, wyniośle wymawia obywatelowi państwa konstytucyjnego nadmierne «związanie poglądami partji»! Tak, tak, najważniejszem zadaniem naszych nielegalnych organizacyj jest zabranie się do pobierania uchwał o wolności krytyki...
  19. Patrz Lenin (w jęz. ros.) tom IV. Red.
  20. Cytata z «Uwag o programie niemieckiej partji robotniczej» («Krytyka programu Gotajskiego» Marksa), ściślej z listu Marksa do Brakego z 5 maja r. 1875. — 20. Red.
  21. Chodzi o pracę Akselroda «W sprawie współczesnych zadań i taktyki socjaldemokratów rosyjskich» — wydaną w Genewie w r. 1898. Red.
  22. Podkreślenie wprowadził autor do wydania r. 1908. Red.
  23. Dritter Abdruck, Leipzig 1875. Verlag der Genossenschaftsbuchdruckerei. Wojna chłopska w Niemczech. Wydanie trzecie, Lipsk, rok 1875. Nakładem Drukarni Spółdzielczej.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Władimir Iljicz Uljanow i tłumacza: Felicja Pomorska.