<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Litwa za Witolda
Podtytuł Opowiadanie historyczne
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze
Data wyd. 1850
Druk Józef Zawadzki
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
1414.

Król nie tylko na wezwanie o pokój, odpowiedział rozkazem czuwania u granic, aby Krzyżaków nie napadano, ale usłuchawszy Witolda, przyrzekł komandorom stawić się na zjazd z W. Mistrzem nowym umówionym po Wielkiejnocy, dla uprzątnienia osobistém widzeniem się sporów i trudności zachodzących między Zakonem a Polską. Pomimo to wszystko, Zakon wcale nie wierzył w przyszłą zgodę, starając się wszelkiemi sposoby u króla Rzymskiego, o posiłek i opiekę jeśliby z Polską zerwał (List Z. W. M. do króla rzymsk. am T. Elisabeth. 1413); obawiano się rozpoczęcia kroków wojennych zaraz po W. Nocy, gdyż szpiegi uwiadamiali o jakichś przygotowaniach ku temu.
Piérwszych dni 1414 roku, wybrany został W. Mistrzem Zakonu jednomyślnie dawny marszałek, Michał Küchmeister von Sternberg. Sternberg był wprzód rządcą Rastemburga, vice-komandorem Rhejnu, powtórnie do piérwszego wrócił stanowiska, z niego przeszedł na kompana komandora Balgi, wreszcie został wójtem Żmudzi, gdzie aż do jéj odpadnienia przebywał lat cztéry. Miejsce te, które zajmował, dając mu poznać język, obyczaje, lud litewski, czyniło go teraz niebezpiecznym sąsiadem.
Sternberg oznajmił o swoim wyborze królowi Polskiemu, pozornie zgody tylko żądając, odzywając się w piérwszym swym liście z pokojem. Lecz grzeczności te prędko zmieniły się w pragnienie zemsty i wojny, gdy się dowiedział o zaskarżeniu, jakie król z Witoldem, podali na Zakon do Papieża i króla Rzymskiego. Była to tylko odpowiedź na podobne, nieustannie przed dworami, Polsce i Litwie czynione zarzuty.
Czytamy w téj żałobie Polski: że Zakon kupców polskich połapał w czasie pokoju, złupił, niewiasty nawet napadać, odziérać i zabijać kazał; dzieci u macierzyńskich piersi duszono, zabitym odmawiano grobu, trupy ich psom i ptastwu dając na pożarcie; kobiéty w Polsce chwytano i po zamkach krzyżackich sromocono, majętności kościołów kujawskiego i gnieźnieńskiego, porabowano i pozabiérano, a czasu pokoju ciągłemi cząstkowemi najazdy trapiono Polskę, szczególniéj zaś Mazowsze.
Jakkolwiek skargi te mogły być przesadzone, szczególniéj, że wypadki wyjątkowe podnosiły do znaczenia faktów częstych i zwyczajnych; przecież cząstka znajdującéj się w nich prawdy przeraża, i postępowanie Polski dostatecznie usprawiedliwia.
Skutkiem téj skargi było zapozwanie na dzień 10 Kwietnia 1414 r. do Budy przez króla Rzymskiego, posłane królowi Polskiemu, W. X. Litewskiemu, W. mistrzowi, XX. Stołpeńskiemu i Mazowieckiemu.
Tam król Rzymski miał postanowić sędziów (jednym z nich był Benedykt Macra) dla rozstrzygnienia i dawnych, i nowo wynikłych sporów.
Ale W. Mistrz pod pozorem, że wezwanie na zjazd późno nadeszło, odmówił stawienia się w Budzie i zesłania tam kogo od siebie, nie spodziewając się nic dobrego po sądzie, który na wezwanie Jagiełły miał zasiadać.
Zjazd więc w Budzie nie doszedł. Tymczasem W. Mistrz obrócił się z użaleniem na Polskę do Jana XXIII. papieża, prosząc opieki jego i obrony. Lecz i ztąd nie otrzymał odpowiedzi jakiéj wyglądał. Krzyżacy nadto już byli znani światu z chciwości, z kłamstw potwarczych, które tworzyć i roznosić piérwsi nauczyli, za narzędzia czynności swych, używając szpiegowskich doniesień lub całkiem zmyślonych faktów. Papież Jan, odpowiedział W. Mistrzowi zimno i nieżyczliwie.
Zbliżał się czas wyjścia rozejmu i oznaczony zjazd w Kownie; Zakon ciągle rozpoczęcia kroków nieprzyjacielskich się obawiał. Dowiadywano się i dowiedziano, że Witold zniósłszy się z królem, zbiéra wojsko po Litwie i Rusi, i sposobi się stanąć zbrojnie nad Narwią, w razie, gdyby nie doszły rokowania, natychmiast mając uderzyć na Prussy.
To przyśpieszyło może wyjazd pełnomocników W. Mistrza, (między niemi był arcybiskup Rygski), do Grabowa pod Kaliszem dla umów. Król bawił w Brześciu kujawskim; Mistrz w pismie swém do niego, wyrażał, że cokolwiek postanowią posłowie, uznaje dobrém, a dla utrzymania pokoju uczyni, co tylko godziwém będzie i możném. Przyszło do rokowań w Grabowie. Tu naprzód żądał Władysław wynagrodzenia kosztów wojennych, zaciągów i t. p.; oddania Pomorza, ziemi Chełmińskiéj, włości Nieszawskich po Koddawę rzekę do granicy Swiecia; starych granic dla X. Stołpeńskiego, wynagrodzenia biskupom kujawskiemu i płockiemu, XX. Mazowieckim i t. d. Krzyżacy zgodzić się na to, i ustąpić nic nie chcieli. Umówiono się zdać na sąd Zygmunta w rzeczy Pomeranij i ziemi Chełmińskiéj; żądając zapewnienia całości Litwy dziedzicznéj dla Jagiełły i Witolda, oddania Żmudzi i Sudawij nadanéj, niewiedzieć jakiém prawem przez króla Czeskiego, całości granic Mazowsza, i t. d. Dla Polski wymagano wrócenia kraju od Wisły do Drwęcy, Drezdenka i Zantoka, odbudowania Złotoryi. Zakon stał upornie, w większych rzeczach nic nie chcąc ustąpić.
Na zjeździe króla z W. Mistrzem, w okolicach Raciąża, nic też nie uczyniono; król chciał być sądzonym przez Zygmunta, Krzyżacy mu nie ufali i rozejm tylko do Ś. Jana przedłużony.
Widać, że Zakon koniecznie chciał przegranéj swéj powetować; zaraz bowiem potém z powodu zaszłych sporów w Brodnicy między ludźmi W. Mistrza, kupcami i zakonnikami, najsroższy list napisał, ledwie nie wojną zagrażający. Na przemiany, to lękając się boju, to pragnąc go, aby się w nim podnieść z upadku, zarzucali królowi, że on pragnie wojny, że się do niéj sposobi, że całą siłą ma napaść na Zakon, i zniszczyć do reszty, by się więcéj nie dźwignął.
Poczęły się wzywania i zaciągi żołnierza w Hollandij, w Austrij, po Niemczech, przygotowania do wojny żywe i śpieszne. Wydano rozkazy komandorom i rządzcom okolic Rheinu, Ragnedy, Memla, aby osadzali ludem gaje, lasy i linje pograniczne, zasposabiali w żywność zamki obficie i gotowali wojenny rynsztunek. Pocieszyła Zakon wiadomość z Budy otrzymana przez gońca, iż żądania króla Polskiego, żadnéj tu wagi mieć nie będą, gdyż ich za słuszne nie uważają.
W obec przygotowań Zakonu, Witold nie mógł pozostać bezczynnym; król i W. xiąże, sposobili się też do wojny. W. xiąże całe swe siły już był ściągnął, czekając tylko rozkazów Jagiełły. Zawarty z Nowogrodem W. traktat przez Jurję Niceforowicza, wprost zerwania stosunków z Zakonem wymagał. W Polsce niemniéj się też przysposabiano na wypadek wojny; zaciągi płatnego żołnierza z Czech, Morawij, Misnij, Szlązka i Marchij sprowadzając. Zdawało się, że ostatnia dla Zakonu godzina wybić miała, a W. Mistrz przerażony tą wojną, którą sam wywoływał, udał się do króla Zygmunta prosząc go o pośrednictwo, o pomoc i opiekę.
Pogarszały położenie Zakonu związki króla Polskiego, ze złożonym mistrzem Henr. von Plauen, który z pomocą Polski i stronników swoich, groził nowemu naczelnikowi strąceniem go, a o tém co działo się w Prusiech, uwiadamiał Polaków.
W takich okolicznościach nie można było wojny rozpocząć nawet; uwięziono więc naprzód biédnego Plauena dla zastraszenia spiskowych, pod pozorem, że chciał opanować Nieszawę; brat jego uciekł do Polski przez Mazowsze. Ważny to był sprzymierzeniec dla Jagiełły, a przyjęcie jego płaciło za tylekroć przechowywanych u Zakonu buntowników i zdrajców litewskich. Na żądanie o wydanie Plauena, król nawet nie odpowiedział.
Złożenie W. Mistrza Henryka, późniéj uwięzienie jego i zatargi wewnętrzne, nową plamę rzuciły na Zakon w oczach Zachodu; zaległy a niewypłacony żołd xiążętom najemnym, odezwy Jagiełły niemało się przyczyniły do podniesienia nań nieprzyjaznych głosów. Nareszcie bulla papieska w Konstancij wydana przeciwko Zakonowi, wszystkie dawne darowizny ziem pogańskich litewskich i ruskich przez Papieżów i cesarzów uczynione, skasowała. (Joannes Papa XXIII. abrogat literas et privilegia Cruciferorum contra Lithvanos et Russos a pontificibus Imperatoribus et Regibus Romanorum concessa. Datum Constantiae. Index Cromeri. N. 523).
Zakonowi pozostawała jedyną ucieczką wojna i odwołanie się do siły; nagle więc kazał spytać króla, co wybiéra: pokój czy wojnę?
Odpowiedzią było niezwłóczne najście na czele silnego wojska. Królewskie ufce zebrały się w Wolborzu, gdzie i Witoldowi polecono się stawić. Przy królu stali, posiłkujący go: XX. Bernard Opolski, Jan Raciborski, Bolesław Cieszyński, Konrad Oleśnicki, Wacław Żegański, Jan Łubieński, Konrad Białym zwany Kozleński i Wacław Opawski; chorągwie Morawców i Czechów. Siły zebrały się dosyć znaczne. Ruszono z Wolborza, a dnia 17 lipca, Witold z Rusią, Tatarami i Litwą, spotkał króla w Zakroczymiu. Tu chociaż most do przejścia Wisły był przygotowany, z powodu ciągłych deszczów i wezbrania wód, nie można było przejść rzeki aż po dniach óśmiu, gdy wody nieco opadły.
Wisłę przeszedłszy, wojsko całe w kraj nieprzyjacielski wtargnęło; zaczęto je rozporządzać i rozdzielać, było bowiem tak liczne, że się w żadnéj dolinie jednym obozem pomieścić nie mogło. Oprócz zebranego z Polski żołnierza, Witoldowego ludu, zaciężnych Czechów, XXta posiłkujący znacznie je pomnażali.
D. 18 Lipca, wypowiedzenie wojny wysłane zostało od króla i xiążąt sprzymierzonych. Mistrz stał u Drwęcy, i wysłał komandora Toruńskiego z poleceniem napadnienia na ziemię Dobrzyńską, dla odwrócenia części sił ku jéj obronie. Król zdawał się kierować także na Drwęcę, potém poszedł pod Nidborz (Neudburg), obiegł go i wziął dnia ósmego. Część osady uciekła do Soldawy, a gród spalono.
Na Grünwaldskiém pobojowisku, Tatarzy spalili przechodząc grobową kapliczkę. Wojsko posuwało się daléj pod Hohenstein, który z miastem wzięto i spalono, gdyż prawie się nawet nie broniło. Król szedł niepohamowany; a dumą krzyżacką przywiedziony do ostatka, niszczył nieoszczędzając kraju, nie chcąc już teraz miarkować i wstrzymywać żołniérza. Pod Nidborzem wysłani komandorowie i posły margrabi Misnij ofiarowali oddanie ziemi Michałowskiéj, Nieszawy i Murzyna, z warunkiem tylko, aby Nieszawa zniesioną została; ale Jagiełło nie przyjął tego. Zwrócił się Zakon do xiążąt Szlązkich, rachując na ich pośrednictwo, ale na to odpowiedziano tylko: wiémy, że Zakon pokoju nie żąda.
Gdy W. Mistrz błaga o pomoc, o wstawienie się papieża, cesarza, xiążąt Niemieckich, król tymczasem posuwa się bez przeszkody, i bierze Altenstein. Tu zasposabiano się w mąkę przez dni pięć, gdyż Krzyżacy dla ogłodzenia wojsk, dokoła byli popalili młyny. W Guttstadt opuszczoném i spaloném przez mieszkańców, kościół tylko jeden i dom kanoniczy pozostał od ognia całym. W Heilsbergu silnie osadzonym, nie tak łatwo poszło oblężenie. Zaraz d. 15 Sierpnia na wstępie, gdy wojska przybyły, wycieczka zamkowa pobiła zapędzonych za łupem w dzień świąteczny Polaków i trupy ich ohydnie pokaleczone, zrzuciła z murów. Rozpoczęte oblężenie, na prośby biskupa Warmińskiego rzucono, idąc daléj pod Kruczborg.
Zniszczenie kraju przez Tatar było straszliwe; wsie, osady, miasta, grody, leżały w gruzach i popiołach, trupy zawalały drogi; dziki lud posiłkowy nie szczędził ani kościołów ani xięży, ani starości, ani niemowlęctwa. W kilka tygodni, trzydzieści domów Bożych poszły z ogniem, tysiąc górą ludu wybito, a kraj przez który przeszli, stał pustką ogromną. XX. Szlązcy kobiéty i dziewczęta pobrane w zamian za polskich jeńców odebrać postarali się. W. Mistrz coraz bardziéj zniszczeniem Warmij przerażony, przysłał posłów, biskupów, prałatów i starszyznę do króla i xiążąt, prosząc o wstrzymanie okropnego spustoszenia, i ofiarując przyjąć warunki, jakie mu wedle Boga i sprawiedliwości podadzą. Napróżno jednak; król zażądał Człuchowa, Konicy, Tucholi, Drezdenka i Zantoka z powiatami: Żmudzi, zamku Memla, całego okręgu Osterodemskiego od Drwęcy do Wisły, Nieszawy, Murzyna i kraju od Wisły po morze; do tego 60,000 kop groszy dla żołdaków, wrócenia kosztów wojny dla XXżąt posiłkujących, i t. d. W. Mistrz spodziewając się pokonać Polaków niedostatkiem żywności i ogłodzić ich, odrzucił podawane warunki.
Witold zapewne w skutek zajść z panami polskiemi, czy może dla spraw litewskich, począł się znowu domagać pozwolenia powrotu do kraju; lecz wszyscy panowie polscy a mianowicie Sędziwój Ostroróg wojewoda poznański i starosta wielkopolski, sprzeciwili się temu mocno i stale, mówiąc, że gdyby im konie odjęto, pieszo idąc króla by swego nie opuścili. Witold rad nierad pozostać musiał jeszcze czas jakiś, i ciągnął razem pod Kruczborg (Kreuzberg).
Gdy Krzyżacy wywzajemniając się niszczą Pomorze i ziemię Dobrzyńską; wojska króla idą do Królewca na niziny, które się ciągną ponad granicę litewską. Tu za namową i żądaniem Witolda, palić i niszczyć miano wzdłuż granic, lecz dla wielkich powodzi i ciągłych deszczów, grzęzawicy i błota, dokazać tego nie było można. Deszcze wzmagały się, a z niemi dróg popsucie.
Pochód stał się ciężkim, a głód w istocie dla przeciętego przez Krzyżaków dowozu żywności i popalonych siół, zagrażał. Od Kruczborga szły wojska na Passargę do Holland, gdzie zamek i miasto oblężono. Tu gdy się Litwini nieporządnemi gromadami za łupem i pochowanym po ogrodach a polach jeńcem upędzać poczęli, uderzyli na nich niespodzianie Krzyżacy i pojmali marszałka (dowódzcę) Butryma z Żyrmun i rusina Mikitę, z wielką liczbą niewolnika. Christburg, Salfeld, Liebemühl, z mnóstwem innych miast i grodków dostały się Polakom. Część wojsk puściła się za łupem nad zatokę, zkąd też (z Frauenburga) przyprowadzono pod Holland żywność, wina, bogaty sprzęt i t. d. Od Holland ustąpili Polacy i wojsko plądrowało pod Elbląg. Około 7 Września zdobyło zamek Dzirgo, zkąd po spaleniu, pociągnęli do Riesenburga czyli Prabuty staréj osady pruskiéj. Gród ten zdobył wprzód Korybut X. litewski i wziąwszy łup ogromny spalił; król opatrzył się w żywność i zapasy. Ciągniono pod Bischoffswerder, który zdobyty szturmem; bogata zdobycz dostała się w ręce zwyciężcom. Na radzie postanowiono iść oblegać Toruń i Chełmno. Zamiar ten wydał się, i Krzyżacy zręcznie odciągając króla od miast któreby się niechybnie poddały, naprowadzili go pod obronną Brodnicę, wysyłając umyślnie posłańca, który szedł niby z listem od komandora Brodnicy do W. Mistrza, prosząc o posiłki i dał się schwytać. Gdy list ten przejęto, postanowiono obledz Brodnicę; król z Witoldem pociągnęli pod nię i rozłożyli się obozem d. 14 Września, sądząc, że zamek zaraz się podda, gdy tymczasem przygotowany był do długiéj i upartéj obrony.
Tu Witold znowu, obawiając się już napadu Krzyżaków od Mazowsza, widząc chybioną wyprawę, począł dnia 21 Września usilnie domagać się, aby mu było wolno powrócić. Jakoż choć wszyscy temu byli przeciwni, choć król ciężko się gniewał, odstąpił od Brodnicy. Kronikarze polscy, podejrzewając zawsze Witolda o nieszczére z królem postępowanie, powiadają, że od tego odejścia poróżnili się i skrycie się nienawidząc, źle życzyć sobie poczęli, choć pozory dawnéj przyjaźni zachowywali. Witold napróżno starał się potém króla uchodzić, i niechęć tę stłumić w samych jéj początkach. Wysłał zaraz posłów z bogatemi dary dla króla, ale to nic nie pomogło; panowie polscy którzy się odejściu opiérali, nie przestawali też jątrzyć króla przeciwko niemu.
Witold oprócz rachuby, która mu zniszczyć ze wszystkiém Zakon nie dozwalała, a Polsce dać się wznieść kosztem jego na szkodę Litwy, przez dumę także uchylał się z posiłkami, nie chcąc być uważany na równi z innemi posiłkującemi xiążęty. W. Mistrz ucieszył się temu odejściu Witolda, którego znał potęgę, a sądząc, że Jagiełło osłabiony przezto został, postanowił się z nim spotkać i począł iść ku Brodnicy.
Uwiadomiony jednak dokładniéj o siłach króla, który przez odejście Witolda, nie tak wielki poniósł uszczerbek, nie ośmielił się wystąpić do boju. Plądrowano i niszczono w około, a zabiérano jeńców. Pod jednym Lubickim młynem wzięło ich razem 60, których królowi siedzącemu u stołu oddano. Oblężenie Brodnicy przeciągało się. Choroby w wojsku żywioném samém mięsem bez chleba prawie, zagęszczały się; gdy nareszcie poseł od króla Zygmunta i legat papieski przybyli pod Brodnicę, dla zawarcia choćby czasowego pokoju. Dziewięć niedziel trwało zniszczenie posiadłości zakonnych, gdy nadszedł upominalny list Zygmunta, a potém i legat Gwiller biskup Luzanny nadjechał. Po krótkiém traktowaniu, zawarte przez pełnomocników w obozie polskim zawieszenie broni, na rok od dnia 7 Października. (In loco campestri ante castrum Strosberg in terris Prussiae die septima mensis Octobris 1414). Obie strony zgodziły się zdać spór swój na sąd papiéża, króla Rzymskiego i xiążąt a panów Rzeszy w soborze Konstancjeńskim; a dopóki pokój przez nich uczyniony nie będzie, wojny poprzestać. Wiele punktów na które zgodzić się nie było można, odłożono do późniejszego czasu do rozstrzygnienia. Jagiełło między innemi, domagał się uwolnienia Plauena i zwrótu zabranych skarbów jego, ale Zakon prośbę tę odrzucił. Król od Brodnicy odciągnął znowu bez korzyści żadnéj, prócz, że zniszczył i osłabił nieprzyjaciela. Litwa na wojnie téj nic nie zyskała, chyba rozdrażnienie i niechęć szkodliwą króla i Witolda.
Wysłani zostali natychmiast posłowie na sobór Konstancjeński w interesie Polski i Litwy: Mikołaj arcybiskup gnieznieński, biskup gnieźnieński, Jan kujawski, Jakób płocki, Laskaris elekt poznański, Janusz z Tuliszkowa kasztelan kaliski, Zawisza Czarny z Grabowa. W drodze jeszcze spotkał król Mikołaja arcybiskupa, który dla wzięcia instrukcij na sobór nadjechał, i opatrzony przez króla darami przeznaczonemi dla osób różnych w Konstancij, odjechał śpiesznie, gdyż i krzyżaccy posłowie, także tam już ciągnęli.
Nie chcąc rozrywać na części czynności posłów polskich w rzeczy z Zakonem na koncyljum w Konstancij, namienim tu krótko, jakie były i co wyjednać potrafili. Posłowie ci przybyli do Konstancij d. 27 Listopada 1414 r. w bardzo wspaniałym orszaku, i weszli na kongregację d. 4 Grudnia (dzień Ś. Barbary). Odtąd wpływali z innemi do sporów i zajść, które wstrząsały soborem. Polska jednak i nieporozumienie jéj z Zakonem choć dosyć często, ale przelotnie tylko zwracały uwagę ojców, zajętych nierównie ważniejszemi dla chrześciaństwa sprawami. Sprawa Hussa, wyjazd papiéża, interesa Kościoła, odwodziły od mniejszych podrzędnych poddanych rozwiązaniu koncylium zagadnień. Nieprędko nawet przyszło mówić o tém, gdyż przy samém otwarciu papież, potém jego ucieczka, zabiegi cesarza, Hieronym z Pragi, Petit i tysiąc podobnych rzeczy, nie dozwalały wnieść rzeczy polskich. Kto wié, czy staraniem Zakonu nie było usunąć ile możności rozstrzygnienie sporu.
Biskup Jakób poznański, arcybiskup gnieźnieński kilkakroć wprzód o sprawach kościoła powszechnego odzywali się (sesja piąta), nim do mówienia o Polsce przyszło. List apologetyczny soboru do królów Polskiego i Francuskiego, czytany był na szóstéj sesij; po ósméj, arcybiskup gnieźnieński wezwany został do komisij z arcybiskupem Rypeńskim i bisk. Ratysbony, dla narady o zjednoczeniu kościoła, (d. 4 Maja 1415). Między ósmą a dziewiątą sesją dopiéro (Van der Hardt), naznaczono komisarzy dla roztrząśnienia sporu Zakonu z królem Polskim, z powodu wezwania króla, który listem do koncyljum i całego chrześciaństwa skarżył się na Zakon. Naznaczył sobór kardynała Zabarelle i dwóch deputowanych z każdego narodu (natio) w soborze, dla rozbioru sprawy, który bardzo się długo i opieszale dokonywał, (było to już około 10—12 Maja 1415 r.). Na sesij trzynastéj (Van der Hardt. T. III. p. 9—10), Paweł Włodzimierski kustosz Krakowski, jeden z posłów króla Polskiego, przedstawił soborowi od króla traktat pod tytułem: Demonstracij, dowodzący przeciwko rycerzom Zakonu niemieckiego, iż chrześcianom nie wolno było siłą oręża nawracać niewiernych, ani ich dóbr zagarniać z powodu wiary. Traktat ten wprost obwiniał papieżów i cesarzów, którzy nadali rycerzom ziemie pogan, dozwalając ich mieczem nawracać; z czego korzystając zakonnicy owładali Prussami, Inflantami i przyległemi krajami. Paweł Włodzimierski dowodził w swoim traktacie, że postępowanie przeciwne było prawu przyrodzonemu, prawu boskiemu, i że go ani nadania papieżów, ani cesarskie wymówić i upoważnić nie zdołają. Pismo to czytano na zgromadzeniu narodów w soborze, traktowano tę kwestję, ale jéj nie śmiano rozstrzygać. Sprawa Jana Petit o którą naglono, nie dała się nad tém dłużéj zastanowić.
Dopiéro d. 16 Września (czy nawet późniéj nieco) 1416 roku przyszły listy, (które czytano na dwudziestéj piérwszej sesij), od Witolda, króla, W. Mistrza i uniwersytetu Krakowskiego. Władysław w liście swym winszował soborowi gorliwości, z jaką się dla wyniszczenia herezij przeciwko niéj objawił; poklaskiwał staraniom o jedność kościoła; oznajmiał, że rozejm naznaczony święcie zachowuje. W. Mistrz toż samo prawie pisząc, prosił o stały pokój między Polską a Zakonem, którego dotąd napróżno od soboru wyglądano. Tejże treści były listy Witolda i uniwersytetu. My napomknąwszy o tém, a resztę odkładając do właściwego miejsca, wracamy do dziejów naszych.
Odprawiwszy posłów do Konstancij, król Jagiełło z Niepołomic przybył do Litwy i w Grodnie święta Bożego Narodzenia przepędził, widocznie gniewnym okazując się i nieprzyjaźnym Witoldowi za odejście z pod Brodnicy. Unikał W. xięcia, nigdy łagodnie zbliżyć się doń i przemówić nie chciał, z widoczną trwając urazą.
Radźcy polscy, którzy piérwsi może byli sprawcami tego poróżnienia, teraz lękając się go, bo wiedzieli co pociągnąć za sobą może, napróżno starali się złagodzić króla i pojednać ich obu. Za ich pośrednictwem i naleganiem, przyszło do zgody powierzchownéj; a Jagiełło jeśli nie przebaczył Witoldowi w duszy, podał mu rękę przynajmniéj dla oka ludzkiego.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.