<<< Dane tekstu >>>
Autor Heinrich Heine
Tytuł Nowa wiosna
Pochodzenie Pieśni Heinego
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1880
Druk W. Hartmann
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Aleksander Kraushar
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

NOWA WIOSNA.



PROLOG.

Wśród galeryj mistrzów pędzla,
Spotykacie się z rycerzem,
Co to wybrał się na wojnę,
Z bronią, lancą i pancerzem...

Lecz amorki rozpasane,
Wyrywają miecz mu z dłoni,
Opasują wieńcem z kwiatów,
Choć się rycerz szemrząc broni...

Tak, wśród błogich przeciwności,
Wciąż się miotam w szczęściu, w znoju,
Gdy tymczasem inni walczą,
W wielkim czasów naszych boju...





I.

Pod śnieżystem siedząc drzewem
Słyszysz zdala wichrów tony,
Patrzysz jak milczące chmury,
W mgły chowają się obsłony...

Widzisz jak zamarło wszystko,
Las i błonia szronem ścięte,
Wkoło zima, w tobie zima
I twe serce zamarznięte...

Nagle widzisz jak w twych oczach,
Wszystko światłem się oblało,
Sądzisz że cię białe drzewo,
Pyłem śniegu osypało...

Lecz to nie są płatki śniegu,
To wiosenne są powiewy,
Oko twoje nęcą, draźnią.
Te zielone, cudne krzewy...


Co za roskosz, urok jaki!
Widzisz wiosnę wśród parowu.
Śnieg zamienia się w listeczki,
A twe serce kocha — znowu!





II.

W lesie wszystko się zieleni,
Nowe kwiatki szybko rosną,
Słońce uścisk ziemi zsyła,
Witaj, witaj młoda wiosno!

Skowroneczku już i ciebie,
I twe cudne trele słyszę,
A pieśń twoja, pieśń wiosenna,
Miłosnemi szepty dysze...





III.

Kocham kwiat pewien — lecz niewiem jaki?
I to mnie boli,
Więc w kwiaty wszystkie, szukając serca,
Patrzę powoli...

Kwiateczki wszystkie wonią przejęte,
Skowronek śpiewa...
Więc szukam serca, co tak jak moje,
Kocha — omdlewa...

Skowronek śpiewa, a ja rozumiem,
Co go zachwyca —
Bo nas oboje tęsknica dręczy —
Serca tęsknica...





VI.

Cicho płynie dźwięk w méj duszy
Płynie z szumem fal...
Dzwoń wiosenna ma piosenko
Dzwoń w daleką dal...

Dzwoń piosneczko — aż do chatki,
Gdzie jest trawnik róż —
Gdy tam jedną z nich napotkasz,
Ukłon mój jéj złóż...





VII.

Motylek w róży jest zakochany,
Krąży w koło niej bez końca,
A w koło niego krąży łagodnie,
Promyczek jasnego słońca...

Lecz w kim się kocha cudowna róża?
To mi zagadka paląca!
Czy tym kochankiem śpiewny skowronek?
Czy gwiazda nocy milcząca?

Niewiem dla kogo róża goreje,
Ja jednak wszystkie was wielbię,
Różo, motylku, promyczku słońca,
I ciebie gwiazdko i ciebie!





VIII.

Brzmią weselem wszystkie drzewa,
Z gniazd wzlatują śpiewne tony,
Któż jest owym dyrektorem,
W tej orkiestrze drzew zielonéj?

Czy nim jest ów dzięcioł stary,
Co swym dziobem w drzewo puka?
Czy pedantem tym kukułka,
Która w takt zawzięcie kuka?

Czy nim jest poważny bocian,
Co swe długie, cienkie nogi,
Równomiernie w takt posuwa,
Jakby zamiar knuł złowrogi?

Nie — to w mojem własnem sercu,
Jest siedlisko dyrektora,
On to bije w takt i nosi
Nazwę — zda mi się — amora!





X.

W dzwon niech uderzą na trwogę,
Myśli się moje rozprzęgły,
Wiosna i ócz pięknych dwoje,
Przeciwko mnie się sprzysięgły...

Wiosna i ócz pięknych dwoje,
Obłędy w sercu mém szerzą,
Sądzę że ptaszki i róże,
Do spisku tego należą...





XI.

Noc cudna, ciepła, iście wiosenna,
Kwiat w ziemi zbudziła łonie...
A gdy me serce czujnem nie będzie,
To znów miłością zapłonie...

Lecz jakiż kwiatek ze wszystkich kwiatów
Taką odznaczy się władzą?
Śpiewne słowiki — druhowie moi,
Lilji obawiać się radzą...





XII.

Za miłości tęsknię łzami,
Aby zwilżyć pierś spragnioną,
Lecz się lękam, że ta prośba,
Może jeszcze być spełnioną...

Ach! miłości słodkie męki,
Gorzkie łzy co dręczą łono,
Znów tajemnie się wkradają,
W pierś zaledwie uleczoną...





XIII.

Błękitne oczy wiosenne,
Rosą jak łzami zalane,
Są to prześliczne fijołki,
Do wieńca lubéj zebrane...

Zrywam je w rzewnéj zadumie,
Lecz to: co serce me smuci,
I wszystkie myśli me ciche,
Skowronek głośno już nuci...

Tak! — wszystkie myśli me skryte,
Wydała ptaszęca zdrada,
I rzewną mą tajemnicę,
Calutki las już posiada...





XIV.

Kiedy bawię u bogdanki
Jestem wszystkim ludziom rad,
Zdaje mi się żem milioner
I że mógłbym kupić świat...

Ale w chwili rozłączenia
Me miljony giną wnet —
Duszy nic nie opromienia...
Czuję jarzmo wszystkich bied...





XV.

Wysmukłe lilji ramiona,
W tęsknym uścisku się plotą,
Księżyc je wita swym blaskiem,
Srebrzystą drgań swych tęsknotą...

Lilja ze wstydem swą główkę,
Pochyla ku falom morza,
Tu nagle widzi młodzieńca,
Co klęczy u jéj podnoża...





XVII.

Czego tak błądzisz wiosenną nocą?
Kwiatki tajemném światłem migocą,
Fijołki zdjęte są trwogą...
Róże rumieńcem szkarłatnym płoną,
A lilje blade, z główką zwieszoną,
W błękity piąć się nie mogą...

Luby księżycu! O jakże skromny,
Jest ród tych kwiatów! A ja niepomny,
Ból im sprawiłem słowami...
Lecz mógłżem wiedziéć że mnie słuchały,
Kiedym miłością przejęty cały,
Rozmawiał z niebios gwiazdami?





XVIII.

Gdy błękitne twoje oczy
Budzą we mnie trwogę,
Tak w umyśle mi się mroczy,
Że mówić nie mogę...

Choć się tym widokiem trwożę,
Lecz mnie on nie gniewa,
Bo błękitnych myśli morze
Serce me zalewa...





XIX.

Znów me serce ujarzmione,
Dawna niechęć już wspomnieniem,
Znowu cudny dzień Majowy,
Rzewném serce przejął tchnieniem...

Znowu rankiem i wieczorem,
Na przechadzkach plany snuję,
I pod każdy kapelusik,
Z ciekawością podpatruję...

Znowu staję ponad rzeką,
Wzrok ogarnia nieb przestrzenie,
Ach! Być może, że ma luba,
Z łódki rzuci mi spojrzenie...

W szmerze kaskad ciągle słyszę,
Ciche szepty, łzy i żale,
I me serce znów rozumie,
Co te białe mówią fale...


W labiryncie ogrodowym,
Znów miłosnych szukam zdarzeń,
A ptaszęta na drzewinach,
Szydzą z moich głupich marzeń...





XXII.

Chodzę pomiędzy drzewami,
Wiosny pojąc się widokiem,
I błądzę, jakby w uśpieniu,
Niepewnym z wzruszenia krokiem...

Trzymaj mnie silnie o luba!
Niech się mój zapał ostudzi...
Do stóp twych mógłbym się rzucić,
A ogród pełen jest ludzi...





XXIII.

Rankiem daję ci fijołki,
Którem zebrał idąc borem,
A w noc późną składam róże,
Jakie zrywam nad wieczorem.

Wiesz ty jednak jaki symbol
Dar ów wonny znaczyć może?
Byś mi we dnie była wierną,
A kochała w nocnéj porze...





XXIV.

Serduszka nasze dziecięce
Zawarły święte przymierze,
Silnie do siebie przyległy
I zrozumiały się szczerze...

Tylko świeżuchną różyczkę,
Którą się zdobisz bez wstrętu,
W płomienym piersi uścisku
Zgnietliśmy — prawie do szczętu...





XXV.

Któżto wynalazł chłodne zegary,
Chwile, minuty... te czasu miary?
Byłto zapewne człowiek kamienny...
Siedział wśród zimy, myślą brzemienny,
I liczył myszek ciche chrupania,
Lub smutnych świerszczy żałosne drgania...

Lecz kto całusy wynalazł rzewne?
Byłto szczęśliwy człowiek zapewne...
Całował tylko, dumał o raju,
O cudnéj wiośnie, o pięknym Maju,
Kwiatki tryskały z trawników łona,
A w niebo biegła piosnka natchniona...





XXVI.

Jakaż cudna woń gwoździków!
Jakiemż dziwnem światłem nowem
Drgają gwiazdki jak rój pszczółek,
Na tle niebios fijołkowem...

Wpośród gęstych drzew gałęzi,
Widzę domek niski, lśniący,
Słyszę już skrzyp drzwi oszklonych,
I jej głosik srebrno — brzmiący...

Błoga chwila powitania!
Któż o raju przy niéj nieśni?
Róże nas już podsłuchują,
I słowików słychać pieśni!





XXIX.

Był raz król stary, pochyły,
Włosy miał szronem srebrzone
Pojął on — chociaż podżyły
Młodziutkie dziewczę za żonę...

Był piękny paź w jego dworze,
Młody — jak wiosny bławaty,
Śpiewał w królowéj komorze
I trzymał rąbek jéj szaty...

Lecz straszne pieśni podboje!
Słuchajcie co było daléj:
Oto — umarli oboje...
Bo zbytnio się pokochali...





XXX.

Ach dla czego ów chłopczyna
Tak dziś trupio blady?
Jakaż jego trosk przyczyna,
Zkąd łez jego ślady?

Litościwy zefir wieje
W bladą twarz chłopczyny...
Każdy kwiatek doń się śmieje,
Śmieją się ptaszyny...

Z zgiełku miasta, do pól ciszy,
Zmierza blade dziécię
Tam je prędzéj Bóg usłyszy,
Gwiazdki na błękicie...

Lecz wnet milknie śpiew ptaszyny,
Księżyc w toń się zniża,
Kiedy chłopiec do gęstwiny
Zwolna się przybliża...





XXXI.

Kiedy szelest twojéj szaty
Lekkiem echem słuch mój trąca,
Drzę z tęsknoty i do ciebie
Rwie się dusza ogniem wrząca...

Lecz gdy widzę twarz twą smutną
I zasnuty wzrok żałobą —
Tak się serce moje lęka,
Że nie może biedz za tobą...





XXXII.

Marzyłem niegdyś o czuciach namiętnych,
O cudnych lokach i o kwiatkach wiosny,
O słodkich ustach, o westchnieniach smętnych
I o wspomnieniach melodji żałosnéj...

Ach! Już zagasły te senne marzenia,
Pobladły cudnych marzeń moich roje,
Zostało tylko to — co w dniach natchnienia
Wlewałem pieśnią w miękkie rymy moje.

Ty jedna tylko zostałaś mi pieśni!
Ach! Przywróć słodkie zgasłych mar wspomnienie,
I zaśléj ukłon drużynie rówieśnéj...
Sennemu widmu — szlę powiewne tchnienie!





XXXIII.

Ach! Rozbrzmiéj w głuszy, jęki głośnemi,
Męczeńska, święta ma pieśni!
Ty, którąm tulił tak długo, długo,
W najskrytszéj piersi méj cieśni...

Na echo twoje bledną narody,
Szczękają wspomnień okowy,
W tobie ma pieśni łza jasna płynie
I ból tysiąco-wiekowy...

Na echa twoje wielcy i prości,
Lodowe serca w habicie,
Kobiety, starcy, płaczą jak dzieci...
Wtórzą im gwiazdy w błękicie...

I łez tych struga płynie daleko,
W krainy róż i hebanu
I jedną strugą z cicha się zlewa
W przejrzyste fale Jordanu...





XXXIV.

Cóż za męki znosić muszę,
Ilekroć na ciebie patrzę,
A rodzice twoi srodzy
Rozpierają się w teatrze!...

Gdzieś — w kąciku ciemnéj loży
Siedzisz smutna, jak gołąbek,
A ja szyję mą wyciągam
By twéj szaty spostrzedz rąbek...

Cóż dopiero — gdy rodzice,
Śledząc los dwóch serc na scenie,
Oklaskami bez litości
Wieńczą serc tych potępienie?





XXXV.

Znów zakwitł wspomnień mych krzew,
Które czas mrozi i ziębi...
Dla czego słów twoich śpiew,
Tak mnie dziś wzrusza do głębi?

O nie mów, że kochasz mnie...
Wiem, że i miłość serc szczera,
Że piękno, że wiosny dnie,
Że wszystko z czasem zamiera...

Więc nie mów że kochasz mnie...
W milczeniu uścisk mi złóż...
Gdy wrócę — ach! niedziw się...
Że ujrzysz zwiędły pęk róż...





XXXVI.

List, którym dostał od ciebie,
Nie świadczy miłéj usługi,
Niechcesz mnie kochać już więcéj,
Lecz list twój nieco przydługi...

Dwanaście stronnic pisania,
Toć to manuskrypt tomowy!
Tak się niepisze obszernie,
Wieniec wręczając grochowy...





XXXVII.

Wiosna jest smutną i jej marzenia,
Smutnemi są. I każdy kwiat
Bólem przejęty. Słowików pienia
Noszą na sobie cierpień ślad...

Niebądź wesołą luba dziewczyno!
Współczucie miéj dla cierpień mych...
Ja ci te łezki, co z ócz popłyną,
Zcałuję z pięknych lic twych...





XXXVIII.

I znów mnie los porywa w dal...
I znów me serce w grubéj żałobie...
I znów mnie los porywa w dal,
O! Jakże radbym zostać przy tobie!...

Już dudni wóz, rumak się rwie...
Pod mostem, cicho, w dal płynie rzeka,
I znowu szczęście opuszcza mnie,
I znów od ciebie będę zdaleka...

Po niebios tle mkną roje gwiazd,
Jakby je przestrach gnał niewstrzymany,
O! Żegnam Cię! wśród życia jazd,
Sercem Ci będę zawsze oddany...





XL.

Ledwo wzrosły życzenia,
Już swe główki schyliły...
Trwa to do nieskończenia,
I tak trwa do mogiły...

Niemoże być inaczéj!
I to właśnie mnie gniewa...
Serce moje z rospaczy,
Krwią się w piersi zalewa...





XLI.

O czarnych żaglach pędzi mój statek,
Przez morze szalone...
Wiesz jakem smutny, a jednak dręczysz,
Me serce strapione...

Twe serce zdradne — jak wichry morza,
Jak fale wspienione...
O czarnych żaglach pędzi mój statek,
Przez morze szalone...





XLII.

Pieniste fale płyną do brzegu,
Wśród szumu... trzasku...
Pękają wreszcie w szalonym biegu,
Na mokrym piasku...

I znowu wstają jak gdyby chciały,
Rozsadzić morze...
I znowu z trzaskiem piętrzą się wały...
...Cóż to pomoże?...





XLIII.

Morze w słonecznéj oponie,
Złotem się światłem oblało...
O bracia! Po moim zgonie,
Pogrążcie w morzu me ciało...

Morze — przyjaciel mój stary...
Gdy pierś ma ogniem się tliła,
Ono studziło te żary...
Przyjaźń nas szczera łączyła...






  
 197
III. 
 201
 202
 203
 204
 206
 208
 211
 212
 213
 216
 217
 218
 219
 220
 221
XXXI. 
 222
 223
XXXIII. 
 224
XXXIV. 
 225
 226
 227
 228
XXXVIII. 
 229
 231
XLII. 
 232
 233





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Heinrich Heine i tłumacza: Aleksander Kraushar.