Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Jedenasta/całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Augustyn z Hippony
Tytuł Wyznania
Część Księga Jedenasta
Wydawca Piotr Franciszek Pękalski
Data wyd. 1847
Druk Drukarnia Uniwersytecka
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Piotr Franciszek Pękalski
Tytuł orygin. Confessiones
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii

KSIĘGA JEDENASTA.


ROZDZIAŁ I.
Wyznanie naszéj nędzy, okazuje miłość naszę ku Bogu.

Ale Panie, ty Posiadaczu wieczności, czyliż ci to niewiadome, co mówię do ciebie? Albo do niejakiego czasu tylko widzisz to, co się w czasie dzieje? Pocóż tedy rozwodzę się przed tobą z tylu upłynionych rzeczy opowiadaniem? Nie dla tego zapewne, abyś się o nich dowiedział ode mnie, ale żebym równie w mojém sercu, jako i w sercach moich czytelników rozniecił nowéj miłości uczucie ku tobie; abyśmy razem z radością zawołali: „Wielki jest Pan i niewysławiony[1].“
Jużem to powiedział, i jeszcze mówię, że moja miłość twoją miłością zagrzana podała myśl podobną. Albowiem modlimy się, chociaż Prawda mówi nam: „Wié ojciec wasz czego potrzebujecie piérwéj niżbyście go prosili[2].“ Tobie uczynione wyznanie mojéj nędzy i twego miłosierdzia nade mną miłość moję ku tobie okazuje, abyś dokonał rozpoczętego wybawienia mojego, i wywiódł mnie ze stanu méj nędzy a wprowadził do siebie najwyższéj szczęśliwości naszéj. Boś ty powołał nas do siebie z nakazem: „abyśmy byli ubodzy w duchu, łagodni, łez miłośnikami, byśmy łaknęli i pragnęli sprawiedliwości, miłosierni nad nędzą bliźniego, byśmy byli czystego serca i pokój czyniący[3].“ Oto, podług méj siły i woli wszystko wynurzyłem przed tobą, boś ty tego piérwszy chciał: „abym wyznawał ciebie Pana Boga mojego, boś dobry, bo na wieki miłosierdzie twoje[4].“




ROZDZIAŁ II.
Prosi Boga o oświecenie, do zrozumienia Pisma świętego.

Czyliż moje pióro będzie zdolném i wystarczającém narzędziem opisać i ogłosić wszystkie twoje natchnienia, zbawienne postrachy, pociechy i tajemne twoje skazówki, któremi przywiodłeś mnie do urzędu opowiadania słowa twojego, i do szafowania twojemi Sakramentami? A chociażbym to wiernie i porządkiem opowiedzieć zdołał, każda chwilka czasu, drogo mnie kosztuje, ponieważ oddawna „zapalam się pragnieniem rozmyślać w zakonie twoim[5]“ i w téj rozwadze prawa twojego, wyznać przed tobą umiejętność i nieumiejętność moję: piérwsze owe promienie oświecenia mnie twojego, i szczęty ciemności, które jeszcze w méj duszy panują, póki słabość moja od mocy twojéj nie zostanie pochłonioną. Nie chcę tego, aby mi na czém inném schodziły godziny, które zbywają mi od koniecznéj potrzeby zasiłku ciała, od zatrudnień umysłowych i od służby, którą dłużni jesteśmy ludziom, jako i któréj nie dłużniśmy a jednak ją pełnimy.
„Panie Boże mój! słuchaj pilnie głosu modlitwy mojéj[6]“ niech miłosierdzie twoje wysłucha méj duszy pragnienie, albowiem nie dla samego pożytku mojego zawrzało we mnie, ale moje serce niemniéj bratnią miłością jest napełnione; i ty Panie widzisz, że ono takiém jest niezawodnie. Niechże więc ofiaruję tobie usługę myśli i mowy mojéj, którą ci winien jestem; i daj mi co mam tobie ofiarować. „Nędzny i ubogi jestem[7],“ aleś ty bogaty, ty wylewasz hojność twoję na wszystkich, którzy cię wzywają; o Panie, ty sam jeden bespieczny masz o nas wszystkich staranie. Ty racz ocalić wewnętrzne i zewnętrzne usta moje od wszelkiéj nierozwagi i wszelkiego kłamstwa. Niech pismo twoje czystą dla mnie będzie roskoszą; abym sam nie mylił się w zrozumieniu go, i jego wykładem nikogo nie omylał. Spojrzyj i zlituj się Panie Boże mój, prawdziwe światło ślepych, i siło słabych, niemniéj jesteś ich światłem i siłą, chociaż wźrok i siłę odzyskali; spojrzyj na duszę moję a z głębi przepaści wysłuchaj wołającą. Bo jeżeli nie wysłuchujesz głosu z głębokości wołającego, dokądże udamy się o ratunek, na kogóż zawołamy?
„Twójci jest dzień i twoja jest noc[8];“ ty mgnieniem oka twojego przeloty momentów urządzasz; udziel nam tedy przewłoki czasu do rozważania tajemnic prawa twojego i nie zamykaj go przed temi, którzy doń kołatają. Nie napróżnoś tyle ciemnych i tajemniczych kart podyktował; ale, czyliż te święte lasy[9] nie mają swoich hyżych jeleni, które się w nich schraniają, tam się orzeźwiają, biegają, pasą się, legowiska mają, i w ich cieniu te święte pokarmy przeżuwają? Doprowadź mnie Panie do téj doskonałości i odsłoń mi te tajemnice. Oto słowo twoje prawdziwą jest moją roskoszą, twój głos jest mi słodszy nad powab wszelkich roskoszy. Daj mi co miłuję; twój głos jest moją miłością, i ty dałeś mi to, aby m go kochał. Nie zaniedbuj we mnie darów twoich; nie pogardzaj drobną roślinką twoją, która pragnieniem niszczeje. Niech ku chwale twojéj ogłaszam wszystko, cokolwiek w księgach twoich wynajdę i zrozumiem; i niech słucham głosu twéj chwały! Niech się opoję tobą w rozważaniu dziwów prawa twojego od piérwszego czasu i dni zawiązku, w którymeś niebo i ziemię udziałał, aż do naszego wnijścia do wiekuistego królestwa, świętego miasta twojego. Zlituj się nade mną Panie a wysłuchaj głosu żądania mojego. Mniemam, że jego przedmiotem nic nie jest ziemskiego: ani złoto i srebro, ani kosztowne kamienie, albo ozdobne i bogate szaty, ni sława i władza, ni roskosze ciała; ani rzeczy potrzebne ciału, których niniejsza pielgrzymka życia naszego wymaga; bo to wszystko przydane jest: „szukającym królestwa i sprawiedliwości twojéj[10].“ Obacz Panie Boże mój, z czego wynurza się moje pragnienie; „opowiadali mi złośnicy brednie, ale nie jako zakon twój Panie[11]; “ owóż stąd pochodzi moje pragnienie. Obacz o dobry Ojcze, spojrzyj i obacz, i racz to przyjąć litościwie, niech się to przed oblicznością twego miłosierdzia tobie podoba, aby łaska twoja otworzyła mi podwoje kołatającemu do świątyni słów twoich. Błagam cię o to przez Pana naszego Jezusa Chrystusa Syna twojego „męża prawice twojéj syna człowieczego, któregoś sobie zmocnił[12]“ Pośrednika twojego i naszego, przez któregoś szukał nas nieszukających ciebie; szukałeś dla tego abyśmy szukali ciebie Słowa twojego, przez które wszystkieś udziałał stworzenia, pomiędzy któremi i ja jestem; „Jednorodzonego twojego, przez którego powołałeś lud prawowierny“ i mnie z nim, przybierając go na syny twoje, błagam cię „na imie tego, który siedzi po prawicy twojéj, i za nami się wstawia[13], w którym skryte są wszystkie skarby mądrości i umiejętności[14]; onego tedy szukam w świętych księgach twoich. O nim pisał Mojżesz[15]; on sam jest tą prawdą, która przez Mojżesza mówiła.




ROZDZIAŁ III.
Wzywa téj prawdy, która przez Mojżesza mówiła.

O! niechże usłyszę i zrozumiem, jakim sposobem na początku stworzyłeś niebo i ziemię! opisał to Mojżesz, napisał i odszedł; stąd przeszedł do ciebie, nie jest mi on teraz obecny. Gdyby tu jeszcze był, przyłączyłbym się do niego, prosiłbym go i na imie twoje błagałbym go, aby mi odsłonił tajemnicę pisma swojego; nastawiłbym z pilnością uszu mojego ciała na głos z ust jego wychodzący. Jeżeliby mówił do mnie hebrajskim językiem, daremnieby to brzmienie dotykało zmysłu mojego słuchu, i żadnegoby na moim umyśle nie uczyniło wrażenia; jeżeliby mówił łacińskim językiem, baczniebym słuchał; ale zkądżebym wiedział, że mi prawdę mówi? A gdybym i to wiedział, czyliżbym to od niego wiedział? Nie zapewne; ale wewnątrz mnie, w tajemném méj myśli mieszkaniu; ta sama prawda, która ani hebrajskim, ani greckim, ani łacińskim, ani nieukształconym obcego narodu nie mówi językiem; bez organu ust i języka, bez szelestu głosek powiedziałaby mi: mówi prawdę; i niezwłócznie z poufałą pewnością powiedziałbym temu słudze twojemu: prawdę mówisz. Skoro zapytać się go nie mogę, ciebie więc o Prawdo, którą on był napełniony i mówił prawdę, ciebie mój Boże proszę, przebacz grzechom moim, a kiedyś dał temu wielkiemu prorokowi twojemu łaskę, by napisał tę prawdę, wioń i na mnie ducha pojęcia, bym pisma jego zrozumieć zdołał.




ROZDZIAŁ IV.
Niebo i Ziemia wołają na nas że są stworzone.

Oto są niebo i ziemia; one same wołają, że są stworzone; bo zmieniają się i przekształcają. Ale cokolwiek jest, a nie było stworzone, nic w sobie nie ma takiego: czegoby przody w niém nie było; bo przyjąć jaką rzecz, jest charakterem, od którego właściwie zmiana i przekształcenie zależy. Wołają one, że się same nie stworzyły: oto jest jasny utworzenia nas dowód, że jesteśmy. Nie było nas wcale przed naszym bytem, iżbyśmy same siebie utworzyć miały, oczywistość ich silnym jest ich głosem. Ty więc Panie utworzyłeś je; tyś piękny, i one są piękne; tyś dobry i one dobre; ty jesteś, i one są. Lecz one ani takowéj piękności, ni téj dobroci, ani tego jestestwa w tym kształcie nie mają, jakie ty masz o Twórco najwyższy! bo przy tobie postawione, ni piękności, ni dobroci, ani jestestwa nie mają. Wiemy to, niech tobie dzięki będą: lecz nasza wiadomość z twoją wiadomością porównana, grubą jest niewiadomością.




ROZDZIAŁ V.
Całe przyrodzenie z niczego stworzone.

Jakżeś tedy udziałał niebo i ziemię? jekiéjżeś użył maszyny do tak wielkiéj twéj roboty? Nie takeś zapewne stwarzał jak czyni sztukmistrz, gdy ciało z ciała ukształca według fantazyi duszy obdarzonéj władzą nadania swemu pomysłowi przymiotu, który w sobie widzi okiem wewnętrzném. I skądżeby nabrała téj władzy dusza, czyliżby ona nie była twojém dziełem? Rękodzielnik ukształca materyję już utworzoną, która już ma w sobie to, co z niéj działa; jako to: ziemię, drzewo, kamień, złoto i tym podobe materyje. I skądżeby te przedmioty miały swój byt, gdybyś ty nie był ich Twórcą? tyś utworzył ciało rękodzielnika i duszę która członkom jego rozkazuje; ty jesteś Sprawcą materyi, z któréj on wyrabia co chce; jako i tego dowcipu, którym sztukę pojmuje i widzi w nim to, co zewnątrz chce udziałać; tyś go obdarzył zmysłami ciała, wiernemi tłumaczami, które przesyłają pojęcie od duszy do materyi dzieła, i nawzajem donoszą duszy o tém co działa, aby od prawdy, jako sędziego wewnętrznego, żądał porady względem właściwéj wartości dzieła. Wszystkie te stworzenia chwalą cię i Twórcą całego przyrodzenia ogłaszają.
Ale ty jakimże działasz je sposobem? Boże, jakżeś stworzył niebo i ziemię? Nie w niebie zapewne ani na ziemi udziałałeś niebo i ziemię; ani w powietrzu, ani we wodach, bo i te należą do nieba i ziemi. Aniś w całym świecie nie udziałał całego przyrodzenia, bo nie było gdzie utworzyć go, iżby istniało przed jego utworzeniem. Nie miałeś nic w ręku, czegobyś użył za materyją ziemi i nieba; Bo skądżeby wzięła się materyja, któréjbyś ty nie utworzył, a z któréj byś wywiódł dzieło twoje? wszystkie więc rzeczy są przeto, że ty jesteś. „Tyś rzekł i to się stało.“ Więc słowo twoje wszystko udziałało.




ROZDZIAŁ VI.
Wieczném Słowem swojém Bóg udziałał wszystko.

Jakimżéś mówił sposobem? Czyliż takim, jakim słyszany był głos mówiący z obłoków: „Ten jest mój syn miły?“ ów głos rozlegał się w powietrzu i przeminął, począł się i skończył. Głoski jego zabrzmiały i zniknęły, druga po pierwszéj, a trzecia po drugiéj, i tak porządkiem aż do ostatniéj, a po niéj nastąpiło milczenie. Jasno i wyraźnie okazuje się, że ten głos wyrażony był ruchem stworzenia, jako doczesnym organem usługującym odwiecznéj twéj woli. Te słowa w czasie wyrzeczone, ucho zewnętrzne przesłało duszy rozumnéj, któréj ucho wewnętrzne nakłonione jest do słuchania wiecznego Słowa twojego. Te przemijające słów brzmienia dusza porównała z wieczném w milczeniu mówioném Słowem twojém, i rzekła: Jak wielka zachodzi w tém różnica! tamte daleko niższe są ode mnie, i prawie nie ma ich, bo ubiegają i znikają, ale Słowo Boga mojego wyższe nade mnie trwa na wieki.
Jeżeliś słowami brzmiącemi i ulotnemi nakazał, aby się stało niebo i ziemia, i tym udziałałeś je sposobem; tedy przed utworzeniem nieba i ziemi już być musiało jakieś cielesne stworzenie, którego poruszenie miarą czasu okréślone, wydało ten głos w przeciągu czasu. Lecz przed utworem nieba i ziemi, żadnéj nie było cielesnéj istoty, albo jeżeli była, przyznaćby należało, żeś utworzył ją bez przemijającego głosu, abyś dopiéro udziałał ten głos przemienny, którymbyś rzekł: niech się stanie niebo i ziemia. Bo jakikolwiek byłby organ twoich zamiarów, nie mógłby inaczéj być, jeźlibyś go nie udziałał. Abyś więc utworzył takowe ciało, z którego te słowa wychodzić miały, jakichżeś znowu do tego słów użył?




ROZDZIAŁ VII.
Słowem Boskiém jest Syn Boży współwieczny Ojcu.

Wzywasz nas tedy do wyższego oświecenia, do pojęcia Słowa Boga, u ciebie Boga; które wiecznie się wymawia, a niém wymawia się wszystko przez całą wieczność; Słowo, które się nie kończy, ani inne po niém nie następuje, ani upływa, ale wszystko razem wiecznie się niém wymawia. Inaczéj: czas i odmiana w tobieby się mieściły, a wtedy ani prawdziwéj wieczności, ani prawdziwéj nieśmiertelności w tobieby nie było. Pojmuję to mój Boże, i dzięki tobie składam! pojąłem to i błogosławię tobie Panie, a razem ze mną każdy, ktokolwiek ma wdzięczne serce za dobrodziejstwo odebranéj prawdy, światłem twojém objawionéj. Wiemy Panie, wiemy, że jeżeli czego nie ma, a było; i co jest a czego nie było, to się właściwie nazywa rodzić się i zamierać. Ale w Słowie twojém nic podobnego nie upływa, ponieważ jest prawdziwie nieśmiertelne i wieczne. Dla tego Słowem tobie współwieczném mówisz wszystko razem i wiecznie to, cokolwiek mówisz; i To staje się Co mówisz, aby się stało. Samą tylko mową twoją działasz, jednak nie wszystko razem, ani wiecznie się dzieje, co mówiąc działasz.




ROZDZIAŁ VIII.
Słowo przedwieczne jest jedynym Mistrzem naszym.

Ale dla czegóż tak działasz proszę cię Panie Boże mój? dość jasno widzę pewną rzecz, ale nie wiem jakim wyrazić ją sposobem; tojest zapewne: że każda istota, która być poczyna i być przestaje, w czasie tylko swój byt poczyna i kończy, gdy przedwieczny rozum, w którym nic nie kończy się ani poczyna, poznaje, kiedy się miała począć albo zakończyć. Ten rozum jestto Słowo twoje; jest początkiem wszystkiego, głosem wewnętrznym „który i mówi nam“ jak nam to w Ewangelii mówił, gdy jeszcze był w swém ciele; jak to zewnątrz w uszach ludzkich łagodnie słyszeć się dał: abyśmy wierzyli w niego, wewnątrz go szukali i w wiecznéj prawdzie znaleźli, gdzie ten dobry i jedyny Mistrz wszystkich uczniów swoich naucza.
Tam Panie słucham głosu twojego, który mówi mi: że tego jest mowa prawdziwa, który uczy nas, a który nas nie uczy, aczby i mówił, nie nam on mówi. I któż nas rzetelnie naucza jeźli nie wieczna i nieodmienna prawda? Bo i odmienne stworzenie, gdy przestrzega nas, zawsze nam jest przewodnią do nieodmiennéj prawdy, która nas oświeca i wspiéra gdy jéj słuchamy; i cieszymy się radością słysząc głos oblubieńca, który nas przywołuje do naszego początku i z nim łączy. On jest owym początkiem, i gdyby nie był nieodmiennie trwałym, nie mielibyśmy dokąd powrócić z błądzeń naszych. Kiedy więc wracamy z błędu, pewnie przez uznanie naszego błędu powracamy, on uczy nas abyśmy nasz błąd poznali, ponieważ „jest początkiem i głosem, który mówi nam.“




ROZDZIAŁ IX.
Co Słowo mówi do Serca naszego.

W tym Początku o Boże udziałałeś niebo i ziemię; w twojém Słowie, w Synu twoim, w twojéj mocy, w twéj mądrości, w twéj prawdzie dziwną mową i cudowném działaniem. Któż pojmie te dziwy? kto dostojnie opowié? Cóż to jest za światło, co mi niekiedy przyświeca i uderza serce moje bez zranienia go i od strachu drętwieję i zapalam się miłością? Drętwieję, ile nie jestem mu podobny; zapalam się, ile jestem doń podobieństwem zbliżony. Mądrość to zapewne, ta to jest mądrość, któréj promienie przyświecają mi czasem, rozdzierają gruby pomrok méj duszy, która temu światłu będąc niewierną, często w te same ciemności wpada swéj własnéj kary ciężarem przywalona; „ponieważ w ubóstwie tak bardzo zemdlała siła moja[16]“ że nawet szczęścia mojego znosić nie jestem zdolny „póki ty Panie, który już litościwym stałeś się wszystkim nieprawościom moim nie uzdrowisz wszystkich chorób moich[17].“ Ty okupisz od skażenia życie moje; i uwieńczysz mnie litością i miłosierdziem, i dobrami twojemi nasycisz moje pragnienie, i odnowi się jako orłowa młodość moja[18]“ albowiem nadzieją zbawieni jesteśmy[19];“ a obietnic twoich przez cierpliwość oczekujemy. Niech cię słucha wewnątrz mówiącego kto może, ja zaś z ufnością zawołam z prorokiem: „jako wielmożne są Panie uczynki twoje wszystkoś w mądrości uczynił[20]“ a mądrość jest początkiem, i w tym początku utworzyłeś niebo i ziemię.




ROZDZIAŁ X.
Wola Boska nie ma początku.

Czyliż nie są pełni zastarzałéj zguby swojéj, którzy mówią nam: cóż Bóg czynił przed utworzeniem nieba i ziemi? mówią, że jeżeli zostawał w nieczynności i nic poprzednio nic działał, dla czego wyszedł z niéj, i nie zostawał w niéj na zawsze; dla czego potém wszedł do stanu działania? Jeżeli powstał w Bogu jaki ruch nowy, albo jaka wola nowa, aby utworzyła jaką istotę, któréj przedtém jeszcze z nicości nie wywiodła, jakże będzie prawdziwa wieczność tam, gdzie się rodzi wola, któréj nie było? Albowiem wola Boska nie jest stworzeniem, ale ona wyprzedza stworzenie; ponieważ nie ma żadnego stworzenia, któregoby Twórcza wola nie poprzedziła. Wola tedy Boga do jego Istoty należy. Zaczém, jeżeli w Istocie Boskiéj zjawiło się coś nowego, czego przedtém nie było, téj przeto Istoty wieczną prawdziwie nazwać nie można. A jeżeli wola Boska odwieczną była, aby to stworzenie istniało, dla czegóż i stworzenie z nią nie jest wieczne?




ROZDZIAŁ XI.
Czas nie może być wymiarem wieczności.

Którzy tak mówią, nie pojmują cię jeszcze Boska Mądrości! i światło umysłów! nie pojmują oni tego, jakim sposobem dzieje się to, co przez siebie i w sobie stwarzasz, a jednak usiłują zrozumieć wieczność twoję; lecz serce ich pływa po ruchach rzeczy przeszłych i przyszłych, próżnością unoszone. Któż zatrzyma to serce, któż go pohamuje, aby się na chwilę zastanowiło w swym biegu i pojęło jasność zawsze stałéj wieczności, a porównało ją z niestałością czasu, oraz uznało, że wszelkie porównanie jest niepodobne; czyliżby nie widziało: że długa czasu przewłoka okazująca się jedynie z przemiany wielu ruchów, które na raz rozwinąć się nie mogą, nie jest długa; uważając z drugiéj strony, że nic w wieczności nie upływa, ale wszystko trwa obecnie, kiedy przeciwnie żadnego nie ma czasu, któryby zupełnie był teraźniejszy; bo przyszłość następuje po przeszłości, którą pędzi przed sobą; a wszelka przeszłość i przyszłość bierze swój byt i bieg od zawsze obecnéj wieczności.
Któż zatrzyma serce człowieka, aby stanęło i zważyło jako nigdy przeszła ani przyszła, ale zawsze trwająca wieczność urządza przyszłe i przeszłe czasy, alboż to ręka moja, alboż to ust moich wymowa, i ręka mojego umysłu działa rzecz tak wielkiéj wagi?




ROZDZIAŁ XII.
Co Bóg czynił przed utworzeniem nieba i ziemi.

Odpowiadam teraz na to zapytanie: co czynił Bóg przedtém, nim utworzył niebo i ziemię? Odpowiadam, nie to, co mówią, że pewien żartem odpowiedział, to trudne zagadnienie wyszydzając, to jest, rzekł: że niezgłębionych tajemnic badaczom karę wieczną gotował. Ale śmiech nie jest odpowiedzią. Nie tak odpowiadam; wolę wyznać raczéj moję niewiadomość, niźli użyć żartu na głębokie pytanie, a pochwały na śmieszną odpowiedź. Ale mówię mój Boże, że Twórcą jesteś wszelkiego stworzenia, a jeżeli pod imieniem nieba i ziemi rozumieć należy wszystko stworzenie, odpowiem śmiało: że przed utworzeniem nieba i ziemi, Bóg nic nie działał. Jeżeli co działał, cóż innego działał jeźli nie stworzenie? O! bogdajbym posiadał takową wiadomość wszystkiego, co pożytecznie wiedzieć pragnę, jak wiem niezawodnie, że nie było żadnego stworzenia przód, nim jakiekolwiek stworzenie było udziałane.




ROZDZIAŁ XIII.
Przed utworzeniem przyrodzenia nie było żadnego czasu.

Jeżeli się zaś jaki umysł lekkomyślny unosi po obrazach wieków upłynionych i zdumiewa się, żeś ty wszechmocny Boże, Stwórco całego przyrodzenia, Zachowawco i Fundowniku nieba i ziemi dozwolił upływać niezliczonych wieków oceanowi, nimeś przedsięwziął tak wielkie dzieło; niech się obudzi ze swego marzenia, i rozważy próżność podziwu swojego. Bo skądże wypłynąć mogły owe niezliczone wieki, którychbyś ty nie zawiązał, będąc wszech wieków Autorem i Twórcą? Któryż czas mógł zawiązać się, któregobyś nie utworzył? albo, jakże mógł upłynąć, jeżeli go nigdy nie było? A skoroś ty wszystkich wieków Sprawcą i Twórcą, jeżeli przypuścić można jaki czas nimeś udziałał niebo i ziemię, dla czegóż mówi się, żeś odpoczął od działania? albowiem tenże sam czas był twojém dziełem, i żaden czas przeminąć nie mógł przód, nimeś utworzył czasy. Jeżeli zaś przed utworzeniem nieba i ziemi nie było żadnego czasu, pocóż się pytać: coś wtedy czynił? bo gdzie nie było czasu, nie mogło téż być i wtedy; ani ty nie wyprzedzasz czasy czasami, inaczéj nie uprzedziłbyś wszystkich czasów. Ale wyższością zawsze obecnéj wieczności wyprzedzasz wszystkie upłynione czasy, i panujesz wszystkim przyszłym czasom, bo są przyszłe, a skoro nadejdą będą przeszłe. „Ale ty tymsamym jesteś, a lata twoje nie ustaną[21].“ Twoje lata, ani idą, ani przychodzą, nasze zaś idą i przychodzą, aby wszystkie przyszły. Twoje lata wszystkie razem trwają, ponieważ trwają; ani téż nadchodzące nie spędzają idących, bo nie upływają; nasze atoli wtedy będą wszystkie, kiedy wszystkie być przestaną. Twoje lata są dniem jednym, a dzień twój nie składa tygodnia, ale zawsze jest dzisiaj; a twój dzisiejszy, nie ustępuje jutrzejszemu, ani po wczorajszym nie następuje. Twój dzień dzisiejszy jest wiecznością. Tak więc zrodziłeś tobie współwiecznego, któremuś powiedział: „Jam cię dziś urodził[22].“ Tyś udziałał wszystkie czasy i przede wszystkiemi czasy ty jesteś, a tam nie było żadnego czasu, gdzie żadnego nie było okresu czasu.




ROZDZIAŁ XIV.
Co to jest czas.

Nie było tedy czasu, kiedyś nic nie działał, ponieważ ten sam czas tyś udziałał; a żadne czasy nie są tobie współwieczne, bo ty trwasz nieustannie, a gdyby czasy trwały, czasamiby nie były. Cóż tedy jest czas? któż to w krótkich słowach łatwo wyrazi? któż nawet myślą pojmie, i to pojęcie słownie wyłoży? cóż w rozmowach naszych znajomiéj i pospoliciéj wspominamy, jak czas? kiedy o nim rozprawiamy, pojmujemy pewnie co mówimy, pojmujemy niemniéj gdy mówiących o nim słyszymy. Czémże tedy jest czas? wiem czém jest, jeżeli mnie nikt nie zapyta; jeżelibym chciał odpowiedzieć na to zagadnienie: nie wiem. A jednak z pewnością powiem, że jeżeliby nic nie przeminęło, nie byłoby czasu przeszłego; jeżeliby nic nie nadchodziło, nie byłoby czasu przyszłego, a jeżeliby nic nie było obecnie, nie byłoby czasu teraźniejszego. Ale te dwa czasy przeszły i przyszły jakże są: kiedy przeszłego już nie ma, a przyszły jeszcze nie jest. Czas teraźniejszy, jeżeliby nieustannie był obecnym i nigdy nie upływał w przeszłość, jużby nie był czasem ale wiecznością. Jeżeli więc teraźniejszy, aby czasem był dla tego staje się, że przejść ma do przeszłości, jakże mówić możemy, że to jest, co być inaczéj nie może, jedynie pod tym warunkiem, że zaraz nie będzie? Możemyż tedy prawdziwie mówić, że jest czas, czyliżby właściwiéj mówić nie należało, że dąży, aby go nie było.




ROZDZIAŁ XV.
Jaka jest miara czasu.

Mówimy jednak że czas jest długi, i czas krótki, ale to tylko mówimy o czasie przeszłym i przyszłym: tak np. sto lat upłynionych, i sto lat przyszłych to zowiemy czasem długim; a dziesięć dni upłynionych i dziesięć dni przyszłych to czasem krótkim nazywamy. Ale jakimże sposobem być może długie to, lub krótkie, czego nie ma? przeszłości już nie ma, a przyszłość jeszcze nie jest. Przestańmy tedy mówić, że czas jest długi, ale mówmy raczéj o czasie przeszłym, że był długi, o przyszłym zaś, że długim będzie.
Panie Boże mój, oświecenie moje, czyliż prawda twoja nie wyśmieje i téj próżności człowieka, który tak się wyraża? bo cóż było długiego? czyli czas przeszły gdy już upłynął, był długi; albo kiedy jeszcze był obecny? Wtedy bowiem być mogło to długie kiedy było, co być mogło długie. Przeszłego czasu już wtedy nie było, jakże mógł być długi, którego wcale nie było. Zaczem nie mówmy, że długi był czas przeszły: bo nie znajdziemy co było długie, skoro od tego momentu w którym upływa, już nie jest. Ale raczéj mówmy: ów czas teraźniejszy był długi, bo gdy był obecny, miał rozciągłość. Jeszcze wtedy nie upłynął, iżby nie był, przeto był rzeczą, która być mogła długą. Skoro upłynął, zarazem i to być przestało co swoje skończyło istnienie. Obaczmy więc, o duszo ludzka, czyli i czas niniejszy długim być może? wszakże obdarzona jesteś władzą zdolną uczuć i wymierzyć jego przewłokę. Cóż mi odpowiész? Czyliż teraźniejsze stólecie długim jest czasem? Ale przód rozważ, czyli sto lat mogą być razem obecne? Jeżeli z nich pierwszy upływa, on tylko sam jest obecny, a dziewięćdziesiąt dziewięć są przyszłe, przeto ich jeszcze nie ma. Jeżeli upływa drugi, więc jeden już upłynął, a drugi jest obecny, reszta ich jest przyszłą. Tak niemniéj o każdym roku, który jako obecny, w upływie stólecia umieścimy, mniemać należy: iż wszystkie które wyprzedzały go są przeszłe, a po nim następne są przyszłe: zaczém sto lat obecne być nie mogły. Ale obacz daléj czy nawet rok bieżący jest teraźniejszy? jeżeli jego piérwszy miesiąc upływa, więc inne są przyszłe. Jeżeli drugi odbywa się, tedy pierwszy już upłynął, a reszta ich jeszcze nie nadeszła; zaczem i rok upływający nie jest cały zupełnie obecny; jeżeli nie cały jest obecny, przeto rok nie jest teraźniejszy; bo rok składa się z 12 miesięcy, z których bieżący tylko miesiąc jest teraźniejszy, inne zaś są przeszłe albo przyszłe. A nawet i bieżący miesiąc nie jest całkiem teraźniejszym, ale tylko jeden dzień jego, jeżeli jest pierwszy? reszta przyszłych, a jeżeli ostatni, poprzednie przeszłe; jeżeli zaś pośredni, tedy jest pomiędzy przeszłemi i przyszłemi.
Oto ów czas niniejszy, któryśmy uważali że sam tylko nazwaćby można długim, tylko do przeciągu jednego dnia został skróconym. Ale i ten jeszcze dzień rozbierzmy, i zobaczymy, że nawet jeden dzień cały nie jest teraźniejszym. Składa się on z 24 dziennych i nocnych godzin, z których pierwsza wyprzedza następne, ostatnia po wszystkich następuje, pośrednia przed sobą ma upłynione, a przyszłe za sobą. Ta sama godzina składa się z ulotnych cząstek, cokolwiek z nich ulata jest przeszłością, co z nich pozostaje jest przyszłością. Jeżeli pojąć się da jaki punkt czasu, którego na żadne najdrobniejsze cząstki momentów już podzielić nie można, ten jedynie mógłby obecnym być nazwanym. Który atoli tak szybko z przyszłości w przeszłość przelata, że żadnéj zgoła chwilki nie rozciąga, bo jeźliby się rozciągła, tedy dzieliłaby się w przeszłość i przyszłość, ile że teraźniejszy czas nie ma w sobie rozciągłości. Gdzież tedy jest czas, który byśmy nazwać mogli długim? czyliż przyszły? Ale mówić nie możemy że jest długi, bo tego jeszcze nie ma coby długiém być miało, zaczem powiemy że długi będzie. Kiedyż więc nim będzie? Nie wtedy bez wątpienia gdy jeszcze będzie przyszłym; nie będzie długim, bo tego jeszcze nie ma, coby miało być długiém. A jeżeli w tym momencie dopiéro być ma długi, gdy z przyszłości, czém jeszcze nie jest, być poczyna i teraźniejszym stawać się, żeby mógł długim być: nie wypuszczajmy tego z pamięci cośmy powiedzieli, że czas obecny powyższemi wyrazami głośno woła na nas: „Nie mogę być długim.“




ROZDZIAŁ XVI.
Kiedy czas mierzyć należy.

A jednak Panie postrzegamy i czujemy przeciągi czasów i porównywamy je pomiędzy sobą mówiąc, że jedne są dłuższe a drugie krótsze; niemniéj mierzymy ich różnicę i dowodzimy, że ten czas dwa razy, albo trzy razy, albo raz dłuższy jest od owego, lub równość mu przyznajemy. Ale to jedynie mijające upływy czasów mierzymy postrzeżeniem naszém, bo przeszłe, których już nie ma, albo przyszłe, które jeszcze nie nadeszły, któż przemierzyć zdoła, któż rozumnie sądzić może, aby nicość była mierzona? W samym tylko swoim przechodzie dozwala się czas postrzegać i mierzyć; skoro już przeminął, mierzyć go nie można bo już nie istnieje.




ROZDZIAŁ XVII.
Gdzie jest przeszłość i przyszłość.

Badam tylko dobry Ojcze, ale nie twierdzę; mój Boże bądź sędzią i przewodnikiem badania mojego. I któż odważy się powiedzieć mi, że nie ma trzech czasów? jak nas tego jeszcze w młodości naszéj uczono; jakośmy młodzież nauczali, to jest: przeszłego, teraźniejszego i przyszłego; ale że sam tylko jest teraźniejszy, z uwagi, że wcale nie ma owych dwóch czasów? Alboż raczéj przyznać nie należy, że są te dwa czasy, że czas wychodzi z jakiéjś nieznanéj kryjówki, kiedy z przyszłego staje się teraźniejszym, że niemniéj w inną tajemną wchodzi kryjówkę, gdy z teraźniejszego zamienia się w przeszły? bo gdzieżby widzieli przyszłe rzeczy, którzy je przepowiedzieli, jeżeli jeszcze nie ma przyszłego czasu? Czyliż to być może widziane czego jeszcze nie ma? opowiadacze przeszłych rzeczy, byliżby prawdziwymi, gdyby ich w swoim umyśle nie widzieli? dałyżby się widzieć równie przyszłe jak przeszłe rzeczy, jeźliby wcale były nicością? Wypada więc przyznać, że przyszłe i przeszłe czasy istnieją.




ROZDZIAŁ XVIII.
Przeszłość i przyszłość jak są obecne.

Dozwól mi o Panie jeszcze daléj badać. O ty moja nadziejo, spraw to, aby nic nie mieszało usiłowań moich. Jeżeli to prawda, że są czasy przyszłe i przeszłe, gdzież są, radbym wiedzieć? a jeżeli ta wiadomość jeszcze przewyższa moje pojęcie, wiem atoli z pewnością, że gdziekolwiek są, tam ani są przeszłe ani przyszłe ale teraźniejsze. Jeżeli tam są jako rzeczy przyszłe, więc ich jeszcze nie ma: jeżeli jako przeszłe, tedy ich tam już nie ma. Gdziekolwiek są, i czémkolwiek są być muszą teraźniejsze. Zaczém w prawdziwém opowiadaniu przeszłych zdarzeń, pamięć nie przywodzi saméj rzeczywistości przedmiotów, które już przeminęły, lecz tylko słowa uformowane z obrazów ich rzeczywistości, które przez nasze zmysły przechodząc, jakby ślady swego przechodu w pamięci naszéj zostawiły. Upłyniony mój wiek dziecięcy jest w czasie przeszłym, równie jak sam czas przeszły. Ale kiedy o nim myślę i rozmawiam, widzę jego obraz w czasie obecnym, bo jeszcze w méj pamięci istnieje.
Czyli zaś podobna jest przyczyna przepowiadania rzeczy przyszłych, jakoby obrazy tych rzeczy, których jeszcze nie ma, być miały posłańcami już w czasie obecnym? Mój Boże tu niewiadomość moję wyznać muszę! ale to wiem z pewnością, że zwykle przemyślamy o przyszłych naszych czynach; a przemyślanie to jest obecne lubo czyn przemyślany, jako dopiero przyszły jeszcze nie jest obecny. Skoro nasze przemyślanie uskuteczniać poczniemy, czyn wtedy będzie nie przyszły ale teraźniejszy. Jakakolwiek jest tajemnica przeczucia przyszłych rzeczy, nie można jednak widzieć, jedynie to, co jest. Co już jest, nie jest przyszłe ale teraźniejsze. Zaczém widzieć przyszłość nie oznacza widzieć, rzeczy przyszłe, których jeszcze nie ma, ale właściwie ich przyczyny i znamiona, które już istnieją, jako poprzedniki przyszłości, przeto już pokazują się jak obecne wźrokowi myśli, który ich pojmuje; pojęcie więc to już jest w umyśle i ono już obecne jest w proroczém widzeniu.
Z pomiędzy tak wielu widocznych świadectw jeden przykład nam to wyjaśni: gdy patrzę na jutrzenkę, przepowiadam wschód słońca. Na co patrzę, to jest obecne, co przepowiadam jest przyszłe; nie słońce które już jest, ale jego wschód, którego jeszcze nie ma; i gdybym nie wyobrażał sobie w umyśle jego wschodu; jak teraz gdy to mówię o nim, nie mógłbym go przepowiedzieć. Ale ani ta jutrzenka, którą widzę na niebie, nie jest wschodem słońca, chociaż go wyprzedza, ani to wyobrażenie które widzę w moim umyśle: ale razem przypadająca ich obecność widziana zwiastuje mi przyszłe jego zjawisko. Jeszcze bowiem nie ma przyszłych rzeczy, a czego jeszcze nie ma to nie jest; a kiedy nie jest, tedy widziane być nie może, ale z obecnych już i widzianych okoliczności przepowiedziane być może.




ROZDZIAŁXIX.
O przewidzeniu, przyszłości.

Ale powiédz, ty najwyższy Władzco stworzenia twojego, jakim sposobem uczysz duszę przyszłych wypadków? ponieważeś je objawił twoim prorokom. Powiédz, jakim sposobem nauczasz przyszłych rzeczy? ty Panie, u którego nie ma żadnéj przyszłéj rzeczy; albo raczéj, jak dajesz poznać czasy przyszłe jakby już teraźniejsze były? bo nicości nauczyć się nie podobna. Czuję, że ta tajemnica przewyższa władzę mojego pojęcia; wźrok mój sam przez siebie słaby, dosiągnąć jéj nie zdoła; ale ty zmocnisz go i objaśnisz mnie, o słodkie światło dla oczu mojéj duszy!




ROZDZIAŁ XX.
Jakiém właściwie imieniem nacechować różnicę czasów.

Co teraz jest widoczném i jasném, nie są to rzeczy ani przyszłe ani przeszłe: ani téż właściwie przypuścić nie można trzech czasów: przeszłego, teraźniejszego i przyszłego; ale możeby mówić należało: że trzy czasy, teraźniejszy o rzeczach przeszłych, teraźniejszy o obecnych, teraźniejszy o rzeczach przyszłych. Bo trojaka proporcyja o teraźniejszości w méj duszy istnieje, i nie widzę jéj indziéj. Czas teraźniejszy o przeszłości jest to pamięć o rzeczach; teraźniejszy o obecnych przedmiotach jest rzeczywiste ich widzenie; teraźniejszy o przyszłych jest oczekiwanie. Jeżeli mi takim sposobem wolno wyrazić się, tedy widzę i wyznaję, że są trzy czasy. Niech mówią jak niesie nadużycie przez zwyczaj, że są trzy czasy przeszły, teraźniejszy i przyszły; niech nareszcie tak mówią, mało mnie to obchodzi, nie sprzeciwiam się temu i zgadzam się na to, skoro się uważa, co się mówi: gdy nie utrzymują, że już jest czas przyszły, albo że jeszcze trwa przeszły. Bardzo mało wyrazów używamy we właściwém znaczeniu, zbyt wiele w niewłaściwém, cel jednak mowy naszéj pojmujemy.




ROZDZIAŁ XXI.
Jak możemy mierzyć czas.

Namieniłem nieco wyżéj, że mierzymy czas w jego przechodzie, abyśmy z pewnością twierdzić mogli, że ten czasu przeciąg jest dwa razy dłuższy od owego, w porównaniu z drugim, albo równy owemu; albo téż o podobnéj proporcyi przeciągów, którą ta miara wskazuje. Przeto, jak mówiłem, że mierzymy czas w jego przechodzie. Ale jeżeli mi kto powié: skądże to wiész? wiem odpowiedziałbym; że mierzymy: mierzyćbyśmy nie mogli, czego nie ma; wiem niemniéj, że czas przeszły albo przyszły jest nicością. Ale jakże mierzymy czas teraźniejszy, kiedy nie ma rozciągłości? Mierzymy go, w samym jego przechodzie, skoro przejdzie już go mierzyć nie możem, bo nie mamy co mierzyć.
Ale skądże przychodzi, którędy przechodzi, skąd idzie czas kiedy go mierzymy? skądże, jeżeli nie z przyszłości? którędyż, jeżeli nie przez teraźniejszość? dokąd, jeżeli nie do przeszłości? Wychodzi z tego, którego jeszcze nie ma, przechodzi przez ten, który nie ma rozciągłości, aby wszedł do tego, którego już nie ma. Cóż tedy mierzymy, jeżeli nie czas w pewnéj przewłoce? te same czasów różnice pojedynczych, podwójnych, potrójnych albo równych, czémże są inném jeżeli nie przeciągami czasów? Któryż tedy przeciąg posłuży nam za miarę czasu przechodzącego? Czyliż przyszły z którego dopiero przychodzi? Ale jakże mierzyć, czego jeszcze nie ma. Albo teraźniejszy przez który przechodzi? Lecz nierozciągłości mierzyć nie można. Czyli nareszcie przeszły, do którego wchodzi? Ale jakże mierzyć to, czego już nie ma.




ROZDZIAŁ XXII.
Prosi aby wszystko zrozumiał w téj tajemnicy.

Pała w mój duszy szczéra chęć, poznać i zrozumieć to powikłane zagadnienie. Błagam cię Panie Boże, dobry mój Ojcze, błagam cię na Imię Chrystusa, nie zabraniaj pragnieniu mojemu przystępu do tak powszechnego, ale tajemniczego zagadnienia. Dozwól mi przeniknąć te skrytości, niech je rozjaśni światło miłosierdzia twego Panie! Do kogo mam się udać o poradę? Komu pożyteczniéj wyznać nie wiadomość moję, jeżeli nie tobie o Boże, bo ty nie ganisz wrzącéj méj gorliwości, która mnie unosi ku nauce pisma twojego? Daj mi co kocham; kocham albowiem, ale ty obdarzyłeś mnie tą miłością. Daj Ojcze nieskończenie dobry, który prawdziwie umiész rozdawać dobre tylko dary pomiędzy syny twoje[23]. Daj mi poznać twoję prawdę, za którą iść przedsięwziąłem, ale drzwi do niéj będą póty dla méj pracy zamknięte, póki ich ręka twoja nie otworzy.
Przez Chrystusa, i na Imie świętego świętych, błagam cię, aby mi w tém nikt nie przeszkadzał, „uwierzyłem, i z natchnienia méj wiary mówię[24].“ Mam nadzieję i w téj nadziei żyję, żebym roskosze Pana oglądał. „Otoś pomierne uczynił dni moje[25]“ i znikają, ale nie wiem jako. Nieustannie prawie powtarzamy te słowa: epoka, czas. Jak długi czas strawił na téj rozmowie, na tém dziele? I jak długi czas nie widziałem tego. A ta długa zgłoska potrzebuje dwa razy dłuższego czasu do wymówienia w stosunku z tą krótką. Tak mówimy, i tak nam codziennie mówią, rozumiemy i jesteśmy rozumiani; jestto jasne i najpospoliciéj używane wyrażanie się, i znowu to samo jest bardzo ukryte i dotąd niedocieczone.




ROZDZIAŁ XXIII.
O naturze czasu.

Słyszałem od pewnego męża, że ruchy słońca, księżyca i gwiazd właściwie są czasem; ale nie dzielę z nim mojego zdania, bo dlaczegóżby raczéj ruchy wszystkich ciał być nie miały czasem? Gdyby gwiazdy w swoim biegu stanęły, a koło garncarskie ciągle się obracało, czyliż przeto nie byłoby czasu, którymbyśmy mierzyli jego obroty? Nie przychodziłożby nam tém łatwiéj oznaczyć różność przeciągu jego obrotów, albo téż różnicę ruchów, jeżeliby nierówne były jego chyżości? Tak o tém mówiąc, czyliż i tego w czasie nie mówimy? Czyliżby w słowach naszych nie mogły być jedne zgłoski dłuższe, a drugie krótsze? Jeżeliby nierówna trwałość czasu ich brzmienia, długich dłuższa, a krótkich krótsza, nie dała nam je poznać? O Boże! dozwól człowiekowi znaleźć promyk światła, któryby mu w tym małym punkcie odkrył właściwe znaczenie wszystkich drobnych jako i wielkich rzeczy.
Wiem, że są „gwiazdy i światła niebieskie, które wymierzają pory roku, czasy, lata i dnie;“ są wprawdzie, ale tego utrzymywać nigdy nie mogę, aby krążenie owego koła drewnianego było dniem naszym, nie zaprzeczając mu przez to pewnego czasu; przyznał mi to ów filozof. Ale ja pragnę poznać i zrozumieć siłę i naturę czasu, którym ruchy ciał wymierzamy, i mówimy: n. p. że ten ruch trwa dwa razy dłużéj od tamtego. Albowiem nie tylko zowiemy dniem owę chwilkę przechodzącego słońca po horyzoncie, która odróżnia dzień od nocy; ale prócz tego cały jego okres od w schodu do wschodu, który liczbę dni upłynionych razem z nocami stanowi, i w téj liczbie nocy od dni nie odłączamy. Ponieważ dzień wypełnia się ruchem słońca i jego obiegiem od wschodu, pytam się tedy: czyli ten ruch, czyli trwałość tego obiegu, albo téż oboje razem dzień stanowią? Jeżeli sam ruch czyni dzień? wtedyby niemniéj był dzień, chociażby tylko w takim przeciągu czasu słońce swój bieg odbyło, ile go na jednę godzinę potrzeba. Jeżeli zaś trwałość obiegu? nie byłoby to dniem, jeżeliby od jednego wschodu słońca do drugiego nie dłuższa chwila czasu nad godzinę upłynęła, aleby dwadzieścia cztéry razy słońce okrążyć musiało, aby dzień był dokonany. Jeżeliby zaś to oboje razem dniem być miało? aniby to nazwać można dniem, jeżeliby w ciągu jednéj godziny słońce swój okrąg obiegło; ani téż tego, przypuściwszy: że słońce stanęło, aczby ta sama czasu przewłoka upłynęła, jaką słońce od jednego ranku do drugiego przechodzić zwykło.
Nie pytam się tu czém to jest, co dniem zowiemy, ale czém jest czas; w którym mierząc obieg słońca od wschodu do wschodu moglibyśmy powiedzieć, że słońce mniéj o połowę przeciągu czasu odbyło swój bieg, niżeli zwykło, jeżeli go odbyło w przeciągu dwunastu godzin. Tę zaś różnicę czasu 12 godzin z 24 porównywując, czyliżbyśmy powiedzieć nie mogli, że jeden czas jest dwa razy dłuższy od drugiego, aczkolwiek słońce niekiedy w krótszym o połowy, niekiedy w dłuższym czasie od wschodu do wschodu zarówno swój okrąg obchodzi. Niech mi przeto nikt nie mówi, że ruchy ciał niebieskich są czasami, bo kiedy na prośbę pewnego dowódzcy słońce stanęło, aby miał czas swéj zwycięzkiéj bitwy dokonać, słońce stanęło... ale czas upływał. We właściwym tedy przeciągu czasu jemu potrzebnym, ta walka odbyła się i zakończyła. Widzę nakoniec, że czas jest w pewnym względzie jakąś rozciągłością. Ale, nie jestże to jakiém omamieniem? jestżem zupełnie pewny, że ją widzę? o Boże wieczna Prawdo! o Światło! Ty objaśnij mnie w téj trudności.




ROZDZIAŁ XXIV.
Czyli czas jest miarą ruchu.

Jeżeliby mi kto powiedział, że ruch ciała jest czasem, czyliż nakazujesz mi wierzyć temu? nie nakazujesz tego. Żadne ciało nie może ruszać się, tylko w czasie. To mówisz i tego słucham; ale żeby tenże ruch ciała był czasem, tego nie słucham ani tego nie mówisz. Kiedy ciało rzeczywiście rusza się, przeto trwałość tego ruchu czasem wymierzam od jego początku aż do końca. Jeżelim zaś nie widział rozpoczęcia jego ruchu, a jego trwałość nie dozwala mi widzieć skończenia się, nie jest tedy w méj mocy mierzyć go, skoro to nie dzieje się od téj chwili, w któréj widzieć go począłem, i w któréj widzieć przestaję. Jeżelim długo widział tenże ruch, więc długość czasu tylko bez okresu oznajmiam; ponieważ okres ten podaje proporcyją różnicy albo porównania, to jest: że to tak długo, albo dwa razy dłużéj trwało od tamtego. Jeżeli będziemy mogli naznaczyć punkt rozciągłości, od którego poczyna swój bieg, albo téż jego części, gdzie go kończy ciało ruchome, jeżeli się jak na walcu obraca, wtedy powiedzieć możemy, ile czasu strawiło, od tego punktu do drugiego, krążenie tego ciała, albo jednéj jego części.
Skoro tedy ruch ciała zupełnie jest różnym od miary jego trwałości, któż łatwo nie odgadnie, któremu z nich przystoi imie czasu? A chociaż ciało nie jednako się niekiedy rusza, niekiedy zaś całkiem w spoczynku zostaje, czasem przeto wymierzamy niemniéj jego ruch jako i spoczynek; i wtedy mówimy: że tak długo stało nieruchome, jak długo ruch jego trwał, albo dwa lub trzy razy dłużéj; dwa albo trzy razy krócéj od jego ruchu, i to mówimy po odbytym ściśle innéj jakiéj rzeczy wymiarze, zwłaszcza kiedy większy lub mniejszy zachodzi trwałości jego stosunek. Zaczém ruch ciała nie jest czasem.




ROZDZIAŁ XXV.
Prosi Boga aby go objaśnił w téj trudności.

Wyznaję tobie Panie, że dotąd jeszcze nie wiem co to jest czas; niemniéj i to przed tobą Panie wyznaję iż wiem, że to samo w czasie mówię, i że już długo o czasie mówię, a to długo, jest pewnym przeciągiem czasu. Ale jakże o tém wiedzieć mogę, skoro nie wiem co jest czas? Nie będzieże to raczéj prawdą, że nie wiem jak wyrazić mam to, co wiem? Biada mi, że nawet o tém nie wiem, czego nie wiem! Owóż ty Boże świadkiem jesteś, że nie kłamię, że mowa moja zgadza się ze szczerością serca mojego: „Ty Panie pochodnię moję rozświecisz, ty Boże mój rozjaśnisz moje ciemności[26].“




ROZDZIAŁ XXVI.
Że czas nie jest miarą czasu.

Czyliż dusza moja nie wyznaje tobie Panie szczérze, że mierzę czas? prawdaż to mój Boże, że go mierzę, chociaż nie wiem co mierzę? Ruch ciała mierzę czasem, czyliż samego czasu mierzyć nie mogę? mógłżebym mierzyć trwałość ruchu ciała i jego przeciąg przechodu z jednego miejsca na drugie, jeżelibym nie przemierzył czasu, w którym się ten ruch odbywa? Ale sam czas czémże przemierzam? Czyliż czasem krótszym mierzymy czas dłuższy, właśnie jak łokciem mierzymy długość balki? albo jako krótka zgłoska zdaje nam się być miarą długiéj zgłoski, gdy mówimy że jest dwa razy dłuższa od krótkiéj. Tak też niemniéj długość, poematu mierzymy długością wiérszy, a długość wiérszy długością stóp, długość stóp długością zgłosek, długie zgłoski mierzymy krótkiemi, ale nie czynimy tego wymiaru na papierze, bo wtedy byłoby to mierzyć miejsca rozciągłości ale nie czas. Lecz kiedy wymówione słowa przemijają, wtedy właśnie mówimy: to poema jest długie, z tylu składa się wiérszy; ten wiérsz jest długi, bo z tylu stóp się składa, te stopy są długie bo tyle zgłosek obejmują, ta zgłoska jest długa, albowiem dwa razy jest dłuższa od krótkiéj.
Ale i tu jeszcze pojąć nie można pewnéj miary czasu, bo chociaż krótszy wiérsz, jeźli będzie z przedłużeniem wymawiany, dłuższy przeciąg czasu zajmie niźli wiérsz dłuższy, jeźli jest krócéj deklamowany. To samo mówić przystoi o poemacie, o stopie, o zgłosce. Z tego dorozumiewam się, że czas jest pewną rozciągłością, ale jaka jest téj rozciągłości istota? nie wiem tego; może to będzie mój własny umysł? Cóż albowiem mierzę o mój Boże! kiedy mówię, bez okresu: ten czas dłuższy jest od owego; albo z okresem: ten czas jest dwa razy dłuższy od tamtego? To wiem z pewnością, że wtedy mierzę czas; ale nie mierzę przyszłego, którego jeszcze nie ma, ani teraźniejszego, bo nie rozciąga się, ani nakoniec przeszłego, którego już wcale nie ma. Cóż tedy mierzę? nie przeszłe czasy ale przemijające czasy, jak to już powiedziałem.




ROZDZIAŁ XXVII.
Jakim sposobem czas mierzymy?

Stałym bądź mój umyśle, dołóż twéj uwagi i usiłowań! Bóg jest naszym wspomóżcą: „my jego dziełem jesteśmy ale nienaszém.“ Uważaj gdzie zorza prawdy wschodzić poczyna. Oto sobie wystaw, że głos ciała brzmieć zaczął, ciągnie się jego brzmienie, nakoniec brzmieć ustaje, nastąpiło milczenie, ów głos przeminął, i nie jest już głosem. Nim zaczął brzmieć, był przyszłym, przeto nie mógł być mierzony, bo jeszcze go nie było; i teraz mierzyć go nie można, bo go już nie ma. Wtedy właśnie mierzyć go można było kiedy brzmiał, ponieważ było co mierzyć, lubo i wtedy nie zastanawiał się, przychodził bowiem i przemijał. Czyliż przeto nie mógł być mierzony? jego bowiem przechód rozciągał się w pewną przewłokę czasu, w któréj mierzyć go można było, ponieważ teraźniejszy nie ma żadnéj rozciągłości. A jeżeli wtedy mierzyć się dozwolił, uważaj, oto inny głos brzmieć zaczyna, utrzymuje się i ciągnie bez przerwy; mierzmy go póki słyszeć się daje; skoro brzmieć ustanie już będzie przeszłym, i nie będzie co mierzyć. Więc go mierzmy i długość jego wyrachujmy. Ale jeszcze brzmi; inaczéj zaś brać nie możemy jego miary, tylko od jego początku gdy brzmieć zaczął, aże do końca gdy brzmieć przestał; ponieważ taką tylko przewłokę pomiędzy temi dwoma jakiemikolwiek punktami mierzyć zdolni jesteśmy. Zaczém głosu, który jeszcze trwa, mierzyć nie możem, bo jakże z pewnością orzec zdołamy jego długość, jego różnicę, albo równość z drugim głosem? a gdy się zakończy, już być przestanie. Jakimże tedy sposobem mierzyć go możem? A jednak mierzymy czasy, ale nie te, które dopiéro być mają, nie te których już nie ma, ani téż które żadnéj nie mają chwili przeciągu, ani te nakoniec które są bez okresu; więc ani przyszłego czasu nie mierzymy, ani przeszłego, ani teraźniejszego ani tego który przemija; a jednak mierzymy czasy.
Niech ten wiérsz za przykład posłuży: „Deus creator omnium“ (Boże stwórco wszystkich rzeczy); który się składa z ośmiu zgłosek, naprzemian krótkich i długich; cztéry są krótkie: pierwsza, trzecia, piąta i siódma; są one pojedyncze w porównaniu z cztérema długiemi: z drugą, czwartą, szóstą i ósmą. Z tych zgłosek każda oddzielnie uważana, potrzebuje dwa razy dłuższego czasu do wymówienia, niźli krótka niemniéj oddzielnie wzięta. Czuję to dobrze w wymawianiu ich, i tak jest, czego oczywiste czucie dowodzi. Ile zawierzam oczywistemu zmysłowi, krótką zgłoską mierzę zgłoskę długą, i czuję to, że jest dwa razy dłuższa. Ale one brzmią tylko jedna po drugiéj; jeżeli krótka wprzód, więc długa potém; jakże zatrzymać zdołam krótką, jak ją przystosuję do długiéj jako miarę, abym się przekonał że tylko dwa razy jest dłuższa, skoro długa brzmieć nie poczyna, póki nie skończy krótka? I długiéj nawet nie mierzę jako obecnéj, bo mierzyć jéj nie mogę póki się nie skończy; a koniec jest jéj upłynieniem. Cóż tedy mierzę? gdzież jest krótka, któréj jako miary mam użyć; gdzież jest długa wskazana do mierzenia? Obie zabrzmiały obie przeminęły i zniknęły, już ich nie ma; a jednak mierzę, i śmiało odpowiadam, ile zawierzam doświadczonemu zmysłowi pojęcia, że co do długości czasu, jedna jest pojedyncza, druga podwójna; i nie mógłbym tego dowodzić, ale że już przeszły i skończyły się. Więc nie mierzę tych zgłosek, których już nie ma, ale mierzę jakąś rzecz w méj pamięci, która w niéj głęboko utkwiła.
W tobie to mój umyśle, mierzę czasy. Nie mrucz mi za uszami: jakim to dzieje się sposobem? i nie dozwalaj w około siebie brzęczeć rojowi twoich wrażeń. W tobie, mówię, mierzę czasy; to jest: wyrażenie, które na tobie działają rzeczy przechodzące; wyrażenie trwalsze nad przechód rzeczy. Samo tylko wyrażenie rzeczy trwa obecne w umyśle, mierzę je ale nie te przedmioty, które udziałały je gdy: przechodziły. Zaczém to wyrażenie na umyśle zostawione mierzę, kiedy mierzę czasy; więc albo czas nie jest czém inmém tylko tém wyrażeniem, albo czas wymyka się zupełnie z pod mojéj miary.
Ale jakże, kiedy mierzymy milczenie i mówimy: że, to milczenie tak długi czas zajmowało jak głos tego słowa; czyliż w tedy myśli naszéj nie natężamy do mierzenia trwałości głosu, jakby jeszcze brzmiał, żebyśmy według jego przeciągu czasu wymierzyć zdołali długość milczenia? Tym sposobem bez pomocy głosu milczącemi usty samą myślą odmawiamy poezyje, wiérsze, albo też mowę, i rozmaite odbywamy wymiary poruszeń; niemniéj przeciągi czasu w słowach i zgłoskach w jakiéj jeden względem drugiego jest proporcyi, i tak je oceniamy, jakby usta nasze wymawiały ich brzmienie. Gdyby ktokolwiek chciał np. przedłużyć brzmienie głosu swojego, namyśla się pierwéj, jak długo swoje wyrazy ma przedłużać; ta trwałość namysłu już jest pewną przewłoką czasu w milczeniu zrobioną i pamięci do zachowania powierzoną; zaczyna wydawać swój głos, który brzmi póki do zamierzonego kresu nie dojdzie. Ale źle mówię że brzmi: brzmiał i brzmieć będzie. Albowiem, co już z niego upłynęło, to już przebrzmiało; reszta zaś pozostała dopiéro brzmieć będzie. Tak więc trwałość dopełnia się obecném umysłu działaniem, przeprawiając przyszłość do przeszłości, która rośnie ubywaniem przyszłości, do tego punktu, póki wyczerpaniem przyszłości wszystko nie stanie się przeszłém.




ROZDZIAŁ XXVIII.
Czas mierzony umysłem.

Ale jakimże innym sposobem dzieje się zmniejszanie i wyczerpanie przyszłości, która jeszcze nie jest? albo jak przeszłość rośnie, któréj już nie ma, jeżeli nie w umyśle, który działa ten skutek? a w którym są trzy okresy, to jest: oczekiwanie, uwaga i pamiętanie. Przedmiot oczekiwany idzie przez uwagę, aby przeszedł do pamięci. Któż temu zaprzeczy, że jeszcze nie ma przyszłości? jednak jéj oczekiwanie już jest w naszym umyśle. Że już nie ma przeszłości, nikt się temu nie przeciwi, a wszelako jéj pamięć żyje jeszcze w naszym umyśle. Któż o tém nie wié? że obecność nie ma rozciągłości, że z okamgnieniem znika w swym punkcie? atoli trwa jéj uwaga przez którą to, co nadejdzie przejść ma do nieobecności. Zaczém czas przyszły, jako nieobecny, nie jest długi ale długa przyszłość, czyli jéj oczekiwanie jest długie; ani czas przeszły jest długi którego nie ma, ale długa przeszłość, czyli pamięć przeszłości jest długa.
Mam przemówić pieśń, którą w pamięci chowem. Nim ją pocznę, wewnętrzne moje oczekiwanie rozciąga się na jéj całość. Skoro ją pocznę, ile z niéj odmówię to wszystko następnie przybywa do depozytu przeszłości, i wchodzi do rozległéj krainy méj pamięci; wtedy całe mojéj myśli życie, rozdziela się na pamięć, z uwagi na to, ilem już powiedział, i na oczekiwanie względem tego, ile mi jeszcze powiedzieć zostaje; a jednak moja uwaga jest obecna, która to co było przyszłe w przeszłość przerzuca. A im więcéj odmawiam téj pieśni, tym bardziéj skraca się oczekiwanie, pamięć przedłuża się, dopóki całe oczekiwanie wyczerpane nie będzie, i cała moja czynność skończona, zupełnie do pamięci nie przejdzie. To samo wnosić przystoi nie tylko o całym śpiewie, ale o każdéj jego części, o każdéj jego zgłosce: to niemniéj o dłuższym hymnie, którego ten śpiew był pewnie jedną tylko strofą; to samo o całém życiu człowieka, którego podobnie cząstkami są czyny człowiecze; to zarówno i o całym oceanie ludzkich rodzajów, którego burzliwością jest życie każdego człowieka.




ROZDZIAŁ XXIX.
O połączeniu się z Bogiem.

Ale „że, lepsze jest miłosierdzie twoje niźli żywoty[27]“ bo oto cały mój żywot jest rozproszeniem, ale prawica twoja zgromadziła mnie w Panu moim, Synu człowieczym, Pośredniku pomiędzy tobą jednym a nami wieloma, pomiędzy mnogością rzeczy ziemskich, podzielonemi; „abym przez niego uchwycił się tego, w którym uchwycony jestem[28]“ abym istotę moję, niestatkiem dawnych dni moich rozproszoną zgromadzając, trwał w naśladowaniu twéj jedności, przeszłe rzeczy w niepamięć puszczając, bez niespokojnych westchnień, dążył nie do tego, co nastąpić ma i przeminąć, ale „do tego, co przede mną[29];“ a ujęty powabem, bym ubiegał się bez roztargnienia méj myśli o palmę, do któréj osiągnienia w wieczném szczęściu, twój głos mnie wzywa, gdzie usłyszę hymn twéj chwały[30],“ gdzie rozważać będę roskosz twoję, która ani przybywa, ani przemija.
Teraz zaś „lata moje we wzdychaniu[31]“ upływają, ale ty jedyna pociecho moja, o Panie, o mój Ojcze, wieczny jesteś! Ja stałem się łupem czasów, których nie znam urządzenia i biegu, i które rozdzieliły mnie pomiędzy siebie; a burzliwe ich przemiany rozdzierają myśli moje, owe to wnętrzności méj duszy, dopóki nie nadejdzie owa błoga chwila, w któréj ogniem twéj miłości, z méj skazy oczyszczony i roztopiony, spłynę cały do ciebie.




ROZDZIAŁ XXX.
Czasu być nie mogło bez utworzenia istót.

Wtedy ustalę się i ugruntuję w tobie, w prawdzie twojéj, wizerunku méj istoty; i nie zcierpię już błachych pytań od ludzi ujętych niesytną ciekawości gorączką, którzy pytają się: co pierwéj czynił Bóg, nim niebo i ziemię udziałał? Albo, jak przyszło mu na myśl, udziałać jaką rzecz, skoro aż dotąd nigdy nic nie działał?
Natchnij ich Panie lepszą myślą, aby rozważniéj i gruntowniéj zrozumieli tę prawdę: że mówić nie można: nigdy, gdzie nie ma czasu. Tak zaś mówić o kim, że nigdy nic nie działał, cóż mówi się innego, jeźli nie to, że w żadnym czasie nie działał? Niechże to zrozumieją, iż bez stworzenia, żaden czas być nie może, i niech próżno mówić przestaną. Ale raczéj niech zwrócą swoję uwagę na to „co przed niemi jest obecne“ a niech zrozumieją, że ty Panie jesteś przed wszystkiemi czasy wiecznym Stwórcą wszystkich czasów; że żaden czas nie może być współwieczny, ani żadne stworzenie, aczby jakie przed zawiązkiem czasu było.




ROZDZIAŁ XXXI.
Bog inaczéj poznaje, a ludzie inaczéj.

O Panie Boże mój, jakże niezgruntowana jest przepaść tajemnicy twojéj! jak daleko odrzuciły mnie od ciebie smutne skutki méj nieprawości? Ulecz moje oczy, aby z roskoszą na twoje światło patrzéć mogły. Zaiste, jeżeli znajduje się jaki umysł tak wielką i obszerną wiadomością i przewidywaniem zbogacony, iżby tak obecnie posiadał znajomość przeszłych i przyszłych rzeczy, jak w méj pamięci jest mi jeden śpiew najznajomszy: czyliżbyśmy się nad nim z podziwem i przestrachem nawet nie zdumiewali? niczegoby zapewne nie było, coby w przemianie wieków ujść mogło jego wiadomości; co już upłynęło i co nastąpić ma, wszystko byłoby w jego umyśle, podobnie jak owa pieśń, którą śpiewam, zupełnie cała jest w méj pamięci; bo wiem niemylnie, ile od jéj zaczęcia wiérszów upłynęło, ile jeszcze do końca jéj pozostaje. Ale daleko niech będzie ta myśl ode mnie, abym taką znajomość przyrównywał do twojéj wiedzy przeszłości i przyszłości o Twórco całego przyrodzenia! ty, coś z niczego wywiódł i dusze i ciała ludzkie! Daleko niech będzie ode mnie to mniemanie! ty poznajesz je nieskończenie dziwniejszym i skrytszym sposobem. Pieśń którą śpiewam, albo słucham jéj śpiewania, różnemi uczuciami nabawia mnie, moja myśl dzielić się musi na słuchanie następujących wyrazów, i na przypomnienie sobie już prześpiewanych, ale w nieodmiennéj twéj wieczności, nic podobnego przytrafić się nie może tobie, prawdziwie wiecznemu Stwórcy duchów. Jakoś znał od początku niebo i ziemię bez zmiany twéj znajomości, tak niemniéj w początku stworzyłeś niebo i ziemię, bez rozdzielenia działania twojego. Umysł równie otwarty, jako i niepojmujący tych myśli, niech wyznaje święte Imie twoje. O jakżeś wielki Panie! a pokorni w sercu, są twoją czeladką. Ty podnosisz ich z prochu; nie lękają się upadku boś ty ich podwyższeniem.





  1. Ps. 47, 2.
  2. Mat. 6, 8.
  3. Mat, 5, 3-9.
  4. Ps. 117, 1.
  5. Ps. 1, 2.
  6. Ps. 5, 3.
  7. Ps. 85, 1.
  8. Ps. 73, 10.
  9. Tu, ma się rozumieć: przez lasy, Pismo ś., a przez jelenie, pomocą bożą i obszerną nauką zbogaconych tłumaczów onego.
  10. Mat. 6, 33.
  11. Ps. 118, 85.
  12. Ps. 79, 18.
  13. Rzym. 8, 34.
  14. Kolos. 2, 3.
  15. Deut. 18, 15.
  16. Ps. 30, 11.
  17. Ps. 102, 3.
  18. Ps. 102, 5.
  19. Rzym. 8, 24.
  20. Ps. 103, 24.
  21. Ps. 101, 28.
  22. Ps. 2, 7.
  23. Mat. 7. 11.
  24. Ps. 115, 1. 3
  25. Ps. 38, 6.
  26. Ps. 17, 29.
  27. Ps. 62, 4.
  28. Filip. 3, 12.
  29. Filip. 3, 13.
  30. Ps. 25, 7.
  31. Ps. 30, 11.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Augustyn z Hippony i tłumacza: Piotr Franciszek Pękalski.