Zmartwychwstanie (Tołstoj, 1900)/Przedmowa
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Leon hr. Tołstoj |
Pochodzenie | Zmartwychwstanie |
Wydawca | Biblioteka Dzieł Wyborowych |
Data wyd. | 1900 |
Druk | Biblioteka Dzieł Wyborowych |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Pisarz, którego pracę najświeższą w przekładzie polskim czytelnikom „Biblioteki“ podajemy, posiada sławę wszechświatową. Przyczyna tej olbrzymiej jego popularności i po za Rosyą nawet, tkwi nie tylko w pierwszorzędnym talencie belletrystycznym hr. Tołstoja, lecz także i w krańcowości jego poglądów na świat i życie, w dążnościach reformatorskich, którym autor poświęcił całą swą indywidualność potężną, oryginalną. Zasady hr. Tołstoja religijne, moralne i społeczne, jakkolwiek nie wolne od sprzeczności bijących w oczy i przeważnie paradoksalne, tak odskakują rażąco od przeciętnej skali pojęć współczesnych, tak się wgryzają w najistotniejsze zagadnienia ludzkości, tak przeczą najpopularniejszym jej hasłom, ideałom i zabiegom, że i ci nawet, którzy w owych zasadach widzą objaw chorobliwości umysłowej, muszą się niemi interesować, choćby tylko ze względu na samą osobę reformatora, który przedzierzgnąwszy się z hrabiego w chłopa, stanął, pozornie chociaż, na wysokości swych teoryj. W Rosyi, pomimo całego zastępu wrogów nieprzejednanych, hr. Tołstoj jest od lat 20 bożyszczem literatury; wszystko, cokolwiek napisze, jest gorączkowo rozchwytywane; zbiorowa edycya dzieł jego wychodzi już w kilkunastu tomach po raz dziesiąty, a ostatnia np. praca tego pisarza, „Zwartwychwstanie“, wykończona dopiero przed kilku miesiącami, wyszła już w 4-em wydaniu, które łącznie z poprzedniemi obejmuje 40,000 egzemplarzy tej książki. Dodam wreszcie że każde dzieło hr. Tołstoja wychodzi jednocześnie prawie we wszystkich językach europejskich.
Za usługi, oddane Piotrowi W., Piotr Tołstoj otrzymał w r. 1724 tytuł hrabiowski. Potomek jego w prostej linii Mikołaj, pułkownik huzarów w wojnie z Napoleonem, ożenił się z niemłodą i nieładną, ale bardzo bogatą księżniczką Maryą Wołkońską, która wniosła mężowi w posagu majątek ziemski, Jasną Polanę, odległą od Tuły o wiorst 15. Tu przyszły na świat wszystkie dzieci z tego małżeństwa, a mianowicie córka czterech synów, z których najmłodszy, Leon, przyszły autor „Zmartwychwstania“, ur. 28 sierpnia r. 1828.
Matkę stracił w 3-im, a ojca w 9-ym roku swego życia. Sieroty, kształcone przez guwernerów Francuzów i Niemców, pozostawały naprzód w Jasnej Polanie pod opieką krewnej Jerpolskiej, oraz ciotki hr. Osten-Saken, a gdy ta umarła, przeniosły się do Kazania, do domu ciotki Juszkow, kobiety próżnej i płytkiej, która w swych wychowańcach rozwijała tylko upodobanie w blichtrze i dążność do zdobycia świetnej karyery urzędowej. Leon był dzieckiem nerwowem, wrażliwem, rozmiłowanem w sobie, nie skłonnem do hamowania się i uległości. To opryskliwy i nie przystępny, to znów starający się podobać wszystkim i być zawsze na pierwszym planie, chłopiec przerzucał się ciągle z ostateczności w ostateczność, od łez do śmiechu, unikając tego wszystkiego, co mu narzucano, jako potrzebę lub konieczność. Niezadowolony ze swojej powierzchowności, miał bowiem twarz brzydką, włosy wichrowate, nos spłaszczony i oczy maleńkie, szare, stawał się coraz drażliwszy i najchętniej tonął w marzeniach, któremi chorobliwie upajał się i odurzał w przekonaniu, że jest sam jeden na świecie, że go wszyscy odpychają i nienawidzą. Czując wszakże całą przepaść pomiędzy rzeczywistością a marzeniami, już w tej epoce pierwszej młodości, Tołstoj, nie znając jeszcze żądnych cierpień rzeczywistych, bratał się coraz silniej ze smutkiem nad cierpieniami urojonemi, a nawet myślał i o śmierci. Dodać też muszę, że ten stan wewnętrzny swego dzieciństwa i młodości odzwierciedlił w pierwszych utworach swoich i że wogóle wszystkie jego dzieła są autobiografią autora, gdyż w każdem z nich przedstawił siebie pod postacią jednego z bohaterów. W 1843 Leon wstąpił do uniwersytetu kazańskiego na wydział języków wschodnich. — Nie zdawszy egzaminu przejściowego, T. przerzucił się na prawo, lecz i na tym wydziale szło nie lepiej, gdyż młodzieniec, wogóle żądny wiedzy, miał wstręt do nauki szkolnej, do wykładów szablonowych i bezdusznych. Zostawszy członkiem klubu arystokratów, to się nurzał w życiu rozpustnem, które bogaci jego towarzysze prowadzili, to znów, pod wpływem walki wewnętrznej, był surowym sędzią swych czynów i tonął po dawnemu w marzeniach upajających. Dla kolegów, a zwłaszcza biedniejszych, zimny i pogardliwy, nie odczuwał dla nikogo uczuć gorętszych, a z nauki drwił głośno, ośmieszając zwłaszcza wszelką poezyę. Wiedze specyalną lekceważył, nęciło go nie bogactwo materyału naukowego, lecz rozwiązywanie ważnych dlań osobiście kwestyj życiowych, gdyż w umyśle młodzieńca już się zrodziły trapiące go śilnie wątpliwości, których sam sobie wyjaśnić nie mógł. Pod wpływem tych wątpień pochłaniał dzieła filozofów starych i nowych, wczytywał się w literaturę Klasyczną i nowożytną w nadziei, że u wielkich myślicielów i poetów znajdzie wskazówki, jak ma pokierować życiem własnem. Jakoż, gdy pewne mgliste jeszcze ideały życiowe zaczęły się rysować w miotanej zwątpieniem duszy Tołstoja, młodzieniec rzuca uniwersytet, który mu w ciągu lat trzech żadnej nie przyniósł korzyści, osiada w Jasnej Polanie, uczy się gospodarstwa teorytycznie i praktycznie, odwiedza chaty swych włościan, udziela im rady i pomocy, pragnąc stać się dobrodziejem tych biedaków, którzy się uginali pod ciężarem nędzy i ciemnoty. „Największem nieszczęściem — pisał Tołstoj — jest nędzny, opłakany stan chłopów, a to zło poprawić można tylko przez pracę i cierpliwość. Czyż nie jest moim obowiązkiem świętym starać się o szczęście tych 700 ludzi, za których muszę przed Bogiem odpowiadać?“ To nagłe współczucie dla doli chłopów, któremi, jak i jego towarzysze, pogardzał przedtem, zawdzięcza Tołstoj dziełom Rousseau’a, który wpoił również w młodzieńca i wstręt do form obłudnych życia kulturalnego. Przekonawszy się jednak bardzo prędko, że „łatwiej jest stworzyć własne szczęście, niż obdarzyć niem innych“, Tołstoj, rozczarowany pracą nad ludem, rzuca Jasną Polanę i zapisuje się na uniwersytet w Petersburgu. Lecz po złożeniu zaledwie paru egzaminów opuszcza stolicę i zabrawszy z sobą jakiegoś Rudolfa, utalentowanego muzyka, wraca do swego majątku, żeby śród pracy nad harmonią dźwięków stać się wielbicielem najgorętszym... Bethowena.
Jeden wieczór nieszczęśliwy — pisze w swej manografii R. Lewenfeld — może decydować o całym losie człowieka. Tak się też stało i z Tołstojem. Musiał dla ratowania majątku oszczędnością, wyjechać na Kaukaz, gdzie wstąpił do wojska (-. 1851), w którem już służył najstarszy brat jego, Mikołaj. I tu także T. usiłował zbliżyć się z ludem, zgłębić charakter góralów i zbadać naturę żołnierza rosyjskiego na Kaukazie.
Śród cudów przyrody, wypraw myśliwskich i nieustannych walk z Czeczeńcami, wpatrując się w przepiękne oczy jakiejś czerkieski, która dumnie miłość jego hrabiowską odrzuciła, i marząc o... krzyżu za waleczność, Tołstoj, uczuwszy nagle chęć tworzenia, napisał pierwszy swój utwór „Dzieciństwo“ r. 1852. Otrzymawszy list pochlebny od Niekrasowa z obietnicą rychłego wydrukowania utworu, Tołstoj pisze „Poranek obywatela“, „Najazd“ i „Chłopięctwo“, układa plan powieści p. t. „Kozacy“ i kreśli pierwsze rozdziały „Młodości“. W tych wszystkich utworach autor, obok mnóstwa sylwetek zdjętych z natury, opisuje w bohaterze głównym samego siebie, przedstawiając to wszystko, co przeżył od lat pacholęcych: rezultat swej pracy wewnętrznej, swoich spostrzeżeń, troskliwych studyów nad sobą i nad życiem. „Piszą do mnie — słowa Tołstoja — ze współczuciem i obawą, że ja tu zginę w tej głuszy, że zgrubieję, że od wszystkiego odwyknę, że się ożenię z kopaczką. Strach! Miałżebym zmarnieć w ten sposób, gdy może sądzono mi było wielkie szczęście zostania mężem hrabiny B., ochmistrzem lub marszałkiem szlachty?! O jakżeście wy nędzni i godni politowania! Wy nie macie pojęcia o szczęściu i o życiu! Trzeba je raz poznać w jego piękności naturalnej, trzeba raz widzieć i ocenić prawdę i piękność, żeby się na zawsze, w proch rozpadły wasze mowy i myśli, wasze życzenia szczęśliwości dla mnie i dla siebie. Szczęście — to żyć z naturą widzieć ją i mówić do niej!... “
W tym zwrocie Tołstoja do natury nie ma wcale żywiołu romantycznego, gdyż romantyzm, ani życiowy, ani skrystalizowany w pisarzach najpotężniejszych tego kierunku, zapełnię na Tołstoja nie oddziaływał. 23-letni młodzieniec, będący jeszcze pod wpływem Rousseau’a, wielbi naturę nie dla niej, nie dla jej czarów samych w sobie, lecz ze względu na jej przeciwieństwo z życiem, pełnem obłudy, fałszu i przewrotności. „Czyż wobec tej przyrody czarującej — pisze autor — może ostać się w duszy człowieka uczucie nienawiści, zemsty i namiętnych pragnień tępienia istot sobie podobnych?!“ Będąc jednak w ciągłej rozterce z samym sobą, nie unika bynajmniej ponęt owego życia, które pod wpływem wzrastającego sceptycyzmu przedstawiał sobie coraz czarniej. Nie zdobywszy żadnych odznaczeń na Kaukazie, Tołstoj, po wybuchu wojny krymskiej, sięga w r. 1854 po laury wojenne w Sewastopolu, gdzie jako oficer przebył śród walk morderczych długie oblężenie tego miasta. Natchniony grozą wypadków, których był dzielnym uczestnikiem, napisał przy huku dział 4 opowieści: „Sewastopol w grudniu r. 1854“, „Sewastopol w maju r. 1855“, „Cięcie lasu“, ze wspomnień kaukazkich i „Sewastopol w sierpniu r. 1855“. Jeżeli poprzednie prace zjednały mu uznanie w kołach inteligentnych stolicy — to opowiadania Sewastopolskie rozsławiły go już bardzo szeroko. Cesarzowa Aleksandra płakała, czytając je, a cesarz Mikołajki, wzruszony niemi, polecił „oszczędzać tego młodego pisarza i przenieść go z 4-ej bateryi w miejsce więcej bezpieczne.“ Prace sewastopolskie odznaczają się temi samemi zaletami, które przejawił już Tołstoj w swoich utworach kaukazkich. Nadzwyczajna subtelność opisów, grzeszących często nadmiarem drobiazgowości, prawda, jasność i przedmiotowość w przedstawianiu charakterów i wypadków, wyczerpująca analiza duszy ludzkiej, brak wszelkiego patosu, wszelkich uniesień fantazyi w obrazowaniu najstraszniejszych scen wojny — oto cechy znamienne tych utworów. Już na Kaukazie Tołstoj ze szczególnem upodobaniem wtajemniczał się w duszę żołnierza, w Sewastopolu pogłębił jeszcze te studya gwoli wykazania, że prawdziwe męztwo zasadza się nie na brawurze bezmyślnej i zuchwałem rzucaniu się w ogień dla zdobycia orderów i odznaczeń, lecz na niewzruszonem pełnieniu swych obowiązków, bez względu na wszelkie okoliczności. Już w tych pierwszych utworach Tołstoj zalecał człowiekowi kulturalnemu czerpanie sił moralnych od ludu. Już teraz, porównywając swe życie przeszłe z obecnem, brzydzi się swym egoizmem bezgranicznym i zaczyna pojmować jasno, że szczęście zasadza się tylko na altruizmie. Miłość dla bliźnich i zaparcie się siebie — oto ideały, które coraz bardziej ogarniają duszę Tołstoja, wskazując mu drogę doskonalenia samego siebie i walki z trucizną kulturalną. Udział w walkach sewastopolskich spotęgował w Tołstoju jego pogardę dla życia, które teraz wydało mu się nad wyraz nędzne wobec cierpienia mas i wobec odwiecznych idei wszechświatowych. Tu także uświadomił sobie należycie owo przeciwieństwo pomiędzy milczącem bohaterstwem ludu a próżną chełpliwością inteligentów i na niem osnuć miał później największe swe dzieło. A jednakże dzięki sprzecznościom dwoistej natury swojej, Tołstoj odczuł silnie nowy zawód na drodze życiowych niepowodzeń. Gdy pomimo dzielności, jaką okazał w czasie wojny, nie otrzymał, po jej ukończeniu, stanowiska figeladjutanta, o którem marzył, rozgoryczony wziął dymisyę i wyjechał do Petersburga w końcu r. 1855.
W stolicy Tołstoj przyjmowany był wszędzie z otwartemi rękoma, jako wsławiony już bohater i literat. Pierwszą noc spędził u Turgieniewa, który wówczas, będąc u szczytu sławy, wprowadził 27-letniego Tołstoja do grona ówczesnych znakomitości literackich. Korzystając z rozrywek, które się na każdym kroku nastręczały, Tołstoj używa życia całą piersią. Nie skłonny do przyjaźni, a pochopny do wypowiadania śmiało swych myśli, prowadzi wojnę ze wszystkimi literatami, zarzucając im brak trzeźwości, pozowanie i zanik etycznych ideałów. Nie bije pokłonów przed wielkością dzieł Puszkina, zwie Szekspira autorem tuzinkowym, wyszydza utwory Hercenowskie, jednem słowem, nie uznaje tego wszystkiego, co ogół stawia na wyżynach. „Obmierzli mi ludzie — pisał Tołstoj — i obmierzłem także sam sobie, pojąwszy, że w zaślepieniu swojem myśmy nie umieli odpowiedzieć na najprostsze pytanie życia: co dobre, a co złe? Czując to kłamstwo, a nie mogąc odnaleźć prawdy cierpiałem; zbywało mi jednak na sile, żeby zerwać z chełpliwą godnością artysty, poety i nauczyciela. I owszem, pycha i zwaryowane przekonanie, żem powołany do uczenia ludzi, sam nie wiem czego, potęgowało się we mnie z chorobliwością wzrastającą. Pogrążony w takiem szaleństwie, przeżyłem jeszcze lat sześć!“ Gdy do tych udręczeń moralnych przyłączyła się i urojona obawa o życie, — Tołstoj, uważający siebie w tym czasie za suchotnika, rzucił Petersburg i osiadł na zawsze w Jasnej Polanie roku 1856. Pod wpływem życia wielkomiejskiego napisał Tołstoj cztery powiastki o charakterze moralno-pouczającym. W „Notatkach Markiera“, w których, jak wszędzie u niego, spotykamy żywioł autobiograficzny, autor stara się uwolnić od nie bezpiecznych namiętności, w „Dwóch Huzarach“ przedstawia dwa pokolenia ludzi niemoralnych, w „Zamieci“ opisuje podróż nocą od jednej stacyi pocztowej do drugiej podczas zadymki śnieżnej, w „Albercie“ przedstawia nieszczęsne koleje życia owego muzyka Rudolfa, który przez słabość charakteru zaprzepaścił olbrzymie zdolności muzyczne. Słysząc wszędzie słowo „postęp“, jako najwyższe hasło wieku, i wiedząc, że przedstawiciele tej idei byli albo źli, lub nieszczęśliwi, Tołstoj przyszedł do przekonania, że gdy postęp nie jest w stanie ani uszczęśliwić człowieka, ani go dźwignąć moralnie, musi być fałszem wierutnym. Dla ugruntowania się w tem przekonaniu, wyjechał za granicę, żeby sprawdzić, czy i na Zachodzie, jak w Rosyi, cywilizacya nie wytworzyła ani szczęścia, ani moralności. Jakoż r. 1857 jedzie przez Niemcy do Paryża, gdzie znalazł się śród kolonii rosyjskiej z Turgieniewem na czele, a potem do Włoch i do Szwajcaryi, gdzie napisał opowiadanie p. t. „Lucerna“. Z pracy tej widać, że dawne jego wątpliwości wzmogły się jeszcze i że rozczarowanie do rezultatów cywilizacyi owładnęło Tołstojem całkowicie. Po powrocie z za granicy zamieszkał przez czas dłuższy w Moskwie, co nie przeszkadzało mu jednocześnie poświęcać się muzyce, którą namiętnie lubił, pisaniu i modnym wówczas ćwiczeniom gimnastycznym. Tak upłynęły lata 1858 i 9-ty. Gdy ubóstwiany brat jego starszy, Mikołaj, dostawszy suchot, musiał wyjechać za granicę, Tołstoj pospieszył za nim, zwiedzając po drodze szkoły w Berlinie, Lipsku, Dreźnie i innych miastach niemieckich. Śmierć brata była dla Tołstoja ciosem, który nim wstrząsnął do głębi duszy i pchnął na drogę najskrajniejszego pesymizmu. Żeby zagłuszyć swoje cierpienia, Tołstoj podróżuje długo po Europie, zwiedza Rzym, Paryż i Londyn, wchodząc w stosunki z najwybitniejszymi ludźmi tej epoki, oddając się z całą gorliwością studyom nad szkolnictwem europejskiem. W podróży powrotnej poznaje się w Brukselli z Prudonem i z Lelewelem, w Wejmarze z Getem, a tu także, jak również w innych miastach turyngskich, zwiedza ogródki freblowskie; w Dreźnie obcuje po raz drugi ze słynnym wówczas Auerbachem, a w Berlinie, zwiedziwszy seminaryum Disterwega, polemizuje z nim o pojęcie wychowania i wykształcenia.
Podróż ta, w której Tołstoj zgłębiał również filizofię Bakona, Comte’a i Schopenhauera, rozszerzyła bardzo widnokrąg jego wiedzy, dając mu wszakże tylko jej rezultaty negatywne. Z powrotem Tołstoja do kraju r. 1861 schodzi się oswobodzenie włościan, które pisarz ten zrazu wysławia, a później silnie krytykuje, twierdząc, że pod względem materyalnym było ono dla dobrobytu chłopów szkodliwe.
W r. 1862, 34-letni hr. Tołstoj żeni się z 18-letnią panną Bers, córką doktora niemca w Moskwie, osobą dobrą i wykształconą. Odtąd nic opuszcza już nigdy rodzinnego ogniska, oddany całkowicie wychowaniu dzieci, których liczba miała z czasem dojść do 14, studyom naukowym, pisaniu, a nadewszystko urzeczywistnianiu swoich ideałów społecznych i moralnych. Jeszcze w r. 1849 Tołstoj założył u siebie pierwszą szkołę ludową, z czasem zaś otworzył ich w swoim powiecie 14, gdyż pedagogika ludowa pochłaniała go coraz silniej. W szkole Jasno-Polańskiej i sam wykładał, a za jedyną metodę przyjął usunięcie wszelkich metod, krępujących zarówno nauczyciela, jak ucznia. To też w szkole jego panowała swoboda dla obu stron najzupełniejsza. Założywszy pismo pedagogiczne p. t., „Jasna Polana“, Tołstoj okrom sprawozdań z rozwoju szkół swoich, drukował w niem artykuły teoretyczne, która skrajnością swoją i dziwactwami doprowadzały pedagogów urzędowych do rozpaczy. Idąc w radykalizmie swoim coraz dalej, Tołstoj wygłosił: że nie lud u nas, ale my u ludu uczyć się powinniśmy, człowiek bowiem — jak twierdził Rousseau — rodzi się doskonałym, wychowanie zaś nie poprawia ludzi, lecz ich psuje. Im dziecko jest więcej popsute, tem mniej je należy wychowywać, tem więcej potrzebuje ono swobody. Dziecko pożąda tylko materyalu, którego dostarcza mu nauczyciel, dlatego jedynie, żeby rozwijało się harmonijnie i wszechstronnie, kierując się instynktem własnym.
Jeszcze w r. 1859 Tołstoj napisał książkę p. t. „Trzy śmierci“, w której przedstawia obraz śmierci wogóle, przejście od bytu do niebytu i stosunek wszystkiego, co istnieje, do jego końca. Jak się odnosi do śmierci człowiek wykształcony, jak — syn ludu, jak wreszcie przedmiot bezduszny — drzewo... Naturalnie, autor stara się wykazać, że śmierć jest straszna tylko dla człowieka kulturalnego, gdyż wszelka łączność żywa pomiędzy nim a naturą nie istnieje. W tym samym roku wyszło „Szczęście rodzinne“, które autor widzi nie w pierwszej gorączce miłości, przechodzącej z czasem we wdzięczność, lecz w ciągłej wspólności interesów i pragnień, uwarunkowanej troską o dzieci.
W „Polikuszce„ (tak się nazywa bohater opowiadania) wydanym w r. 1860, autor przeciwstawia panią i obywatelkę prostemu ludowi, który straciwszy całkiem poczucie godności ludzkiej, zależy w zupełności od kaprysu swych panów. „Kozaków,“ po 10 latach pracy, wydał Tołstoj dopiero w r. 1863, a zasadniczym ich motywem jest przekonanie, że kultura — to wróg szczęścia ludzkiego. W tymże roku wyszedł „Chołstomier“, wymowna opowieść o starym koniu, z którym właściciele obchodzą się nie jak z istotą żywą, lecz jak z rzeczą. Autor przedstawił w tym koniu lud nieszczęśliwy przed wyzwoleniem z poddaństwa, wskazując na pojęcie o własności, jako na główne źródło cierpień ludzkich. Tołstoj niezmordowanie badał owe sprzeczności, spotykane wszędzie, gdzie tylko świat cywilizowany stykał się ze światem naturalnym. Usiłowania w tym kierunku skłaniały go coraz potężniej ku światu naturalnemu, to też samolubstwu przeciwstawia zaparcie się siebie, walce o byt — humanizm pełen miłości, a niezgodzie narodów — pokój wieczny.
Wzrastająca ciągle popularność Tołstoja doszła do zenitu po wyjściu największej jego pracy p. t.: „Wojna i pokój“ (1864 — 9). Jest to obraz społeczeństwa rosyjskiego w okresie wojen Napoleońskich od r. 1805 do 1815. Są tu osoby historyczne, jak: cesarz Aleksander, Napoleon, Kutuzow, Sperański, są też i postacie wymyślone, lecz właściwym bohaterem tego romansu, lub, jak chcą niektórzy krytycy, epopei, jest Rosya w śmiertelnej walce z cudzoziemcami. Prosty i słaby węzeł romantyczny służy tu jedynie za spoiwo rozdziałów historycznych, politycznych i filozoficznych. „Przy czytaniu tego dzieła — mówi krytyk francuski de Vogue — zadowolenie osiąga się za tę samą cenę, jak przy wstępowaniu na szczyt góry; droga ciężka, którą się gubi niekiedy, trzeha wielu trudów i wysiłków, żeby wejść na szczyt. Lecz kto go dosięgnie i obejrzy się wokoło siebie — jakże wspaniałą otrzyma nagrodę za swą wytrwałość!“ Wszystkie osoby tego romansu żyją w najściślejszem znaczeniu tego słowa, przechodzą, dźwigają się i upadają, niesione przez powolny potok zmian, wypełniających zasadniczą treść ich życia. „Jest to — pisze Hennequin — nowa zupełnie sztuka odzwierciedlania życia takiem, jakiem ono jest w rzeczywistości, t. j. czemś przechodniem, jakiemś powolnem spalaniem się węgli, przyjmujących tysiące kształtów, zanim się w popiół rozsypią. Nie ma nic prawdziwszego nad to dokonywające się ciągle przeobrażanie charakterów, zawsze zgodnych z sobą, lecz odnawiających się przy każdym stanie swego rozwoju nieustannego. Tołstoj nie ma rywala w sztuce przedstawiania całego życia; gromadząc sceny, opowieści i spostrzeżenia, odtwarza on człowieka ze wszystkiemi jego porywami i błędami, z całą jego różnobarwnością, z właściwemi jego istocie cechami na drodze całego życia. „Wszystkie zaś sceny przedstawia z jasnością i ścisłością uderzającą, przykuwając uwagę czytelnika nie oratorstwem, nie stylem, którego nie ma, lecz tylko spostrzegawczością, obrazowością i wyrażeniami jak najbliższemi rzeczywistości.“ Zato trudno się zgodzić z twierdzeniem Brandesa, że Napoleon w dziele Tołstoja przedstawiony jest z wyjątkową prawdą i wielką siłą artystyczną. W tym jednym bodaj wizerunku autor nie stanął na wysokości zadania, choć niewątpliwie był w zgodzie ze swoim skrajnym realizmem. Przeciwnik jego, Kutuzow, jest przedstawiony po mistrzowsku i on to uosabia fatalistyczną ideę Tołstoja, że głupota i bezczynność tego wodza była zupełnie odpowiednią śród wypadków, które musiały przyjąć obrót taki a nie inny, gdyż obrońcą kraju nie może być nigdy żaden bohater, ale naród. Rozum ludzki dla Tołstoja tak jest nieudolny wobec zagadki naszego życia, że w niem i najsłabsza inteligeneya równa się najpotężniejszej. To też drugim największym obok Kutuzowa bohaterem nawskroś narodowym jest prosty chłop żołnierz, Karatajew. Odczuć i uświadomić sobie ducha narodowego, zlać się z masą, roztopić swoją indywidualność w tej masie, jak cukier w wodzie — oto jedyne, podług T. dostępne dla człowieka szczęście. Karatajew zdobył je odrazu, organicznie, jak trawa barwę; inteligent musi je zdobywać walką wewnętrzną i cierpieniem. Tak też cierpiał i Bezuchow, trzeci z głównych bohaterów romansu i dopiero pod wpływem Karatajewa znalazł rozkosz niewysłowioną w pokorze, niedostatku życiu bez własnej woli, gdyż tylko „działalność bezwiedna, przynosi owoce człowiekowi.“ Pesymizm — jak widzimy — wgryzał się coraz silniej w umysł Tołstoja, który sam określając to uczucie, które dodatnio przeobraziło Bezuchowa, nazywa je — „nieokreślonem, wyłącznie rosyjskiem uczuciem pogardy do wszystkiego, co jest warunkowe, sztuczne i ludzkie“, t. j. do tego, co większość ludzi za dobrodziejstwo życia poczytuje. „Jest to właśnie to uczucie — wyjaśnia Tołstoj — wskutek którego rekrut ochotnik przepija ostatnią kopiejkę, człowiek pijany tłucze zwierciadła i rozbija wszystko bez żadnej przyczyny widocznej, wiedząc, że za szkodę odda grosz ostatni; jest to uczucie, wskutek którego człowiek, spełniając czyny w znaczeniu powszedniem bezrozumne, próbuje rzekomo swej władzy osobistej i swojej siły, żeby stwierdzić istnienie nad życiem Sądu wyższego, stojącego po za ludzkiemi warunkami.“ Podług Tołstoja, Niemiec jest pewny siebie na podstawie nauki, Anglik na podstawie swych praw obywatelskich a „Rosyanin dlatego, że niczego nie wie i wiedzieć nie chce, nie wierzy bowiem, żeby można było cośkolwiek poznać w zupełności.” W r. 1877 wyszedł drugi duży romans p. t. „Anna Karenina”, w którym autor z właściwem sobie mistrzowstwem przedstawił obraz współczesnego mu mieszczaństwa. Oderwanym bohaterem tego romansu jest obowiązek w walce z namiętnościami.
Trafnie określił krytyk francuski indywidualność Tołstoja, twierdząc, że „jest to umysł chemika angielskiego w duszy buddysty indyjskiego.“ „Żaden kierunek filozoficzny — mówi o sobie Tołstoj — nie działał na mnie tak silnie, jak sceptycyzm, który też doprowadził mnie do stanu graniczącego z obłąkaniem.*“ Rozdźwięk wewnętrzny, płynący z przeciwieństwa pomiędzy rzeczywistością a ideałem, nie jest bynajmniej objawem patologicznym, gdyż z owych właśnie przeciwieństw człowiek czerpie najlepsze siły do czynu, a na ciągiem pokonywaniu tych przeciwieństw zasadza się postęp ludzkości. Ale owa „dusza buddysty”, nie pozwalająca Tołstojowi skorzystać ze sceptycyzmu, jako z potężnej dźwigni naukowej, rzuciła go w otchłań pesymizmu beznadziejnego, który mało się różnił od Nirwany. Pesymizm ten jest częścią plemienny, gdyż w mniejszym lub większym stopniu dziedziczyli go wszyscy prawie pisarze rosyjscy, w części zaś Tołstoj zawdzięcza go naturze swego umysłu, pogrążonego jedynie w analizach najskrajniejszych, a wreszcie pesymizm Tołstojowski ma niewątpliwie swe źródło i w dziełach Schopenhauera, jak tego, między innemi, dowiedli i Charles Recolin w, L’anarchie littéraire” (str. 279 i nast.) i R. Saitschick, („Die Weltanschaung Dostojewski’s und Tolstoi’s“ str. 63 i nast.), który słusznie nazywa Tołstoja „wiernym uczniem filozofa Frankfurckiego.” Wszelako Tołstoj, nie zatrzymując się na wynikach pesymizmu swojego mistrza, brnął coraz głębiej w analizie tajemnic bytu i stanął szybko nad przepaścią obłędu lub samobójstwa. W słynnej „Spowiedzi” swojej Tołstoj opowiada o podróżnym, który w drodze napotkał zwierzę krwiożercze. Ratując się, wskoczył do studni suchej, lecz spostrzegłszy na dnie jej smoka z paszczą rozwartą, schwycił za gałęzie rosnącego w szczelinie krzewu. Wszelako krzew ten wcześniej czy później urwać się musi, gdyż łodygę jego podgryzają dwie myszy: czarna i biała. Podróżny widzi to i pojmuje, że lada chwila musi zginąć, a widząc i pojmując to wszystko, liże językiem zapiekłym krople miodu na listkach krzewu. Zwierzę krwiożercze pustyni i smok — to śmierć; myszy — to czas, krzew — to życie; kropelki miodu — to radości życia. „Te dwie krople miodu — pisze Tołstoj — które dłużej niż inne zamykały mi oczy na straszną prawdę t.j. miłość dla rodziny i upodobanie w pisaniu — już dla mnie przestały być słodkie. Rodzina? mówiłem sobie — żona i dzieci — to także ludzie; i oni muszą albo żyć w kłamstwie, albo patrzeć oko w oko strasznej prawdzie. Poco mi życie? Dlaczego ja mam ich kochać i chronić? Kochając ich, nie mogę przed niemi ukryć prawdy, a prawda — śmierć! Sztuka... poezya... to tylko okrasa życia i przynęta; skoro zaś życie straciło dla mnie wszelki powab, to czyż mogę sam tumanić innych?... Bez względu na silę przekonania, że przecież pęknie jakieś naczyńko w sercu i wszystko się skończy, nie mogłem oczekiwać cierpliwie tego końca. Groza ciemności była zbyt wielka i pragnąłem jak najprędzej wyzwolić się od niej sznurkiem lub kulą. Myśl o samobójstwie była tak ponętna, że musiałem chytrze bronić się przed nią, pragnąc jeszcze skupić wszystkie siły dla wywikłania się z tego.. I ta myśl o samobójstwie opanowała mnie wówczas, gdym był zupełnie szczęśliwy, bo miałem wszystko: rodzinę piękną, środki obfite, sławę ciągle rosnącą, szacunek bliźnich, zdrowie, siłę ciała i duszy, zdaje się wszystko... Tak! alem nie miał już wiary w znaczenie rozumne czegokolwiekbądź w życiu... Żyj — a nie myśl — radzili mi wszyscy, lecz nie mogłem pójść za tą radą, gdyż za dużo przedtem myślałem; teraz zaś nie mogłem nie widzieć dnia i nocy, które mnie prowadziły do śmierci.“ Straciwszy wiarę w jasno określony cel życia, w dobro, cnotę, w harmonię świata, a następnie w wiedzę, naukę i sztukę, a wreszcie w Boga — Tołstoj napróżno szukał odpowiedniego równoważnika. To, co dla większości ludzi było pociechą i celem życia, dla niego było śmiesznością, złą i wstrętną. Marzył o prawdzie jednej, jedynej, jak jest jedyną natura cała, prawdy zaś względne były dlań obłudą i potwornością.
Oto jak oskarża sam siebie w swojej „Spowiedzi“: „Nie mogę bez zgrozy, wstrętu i bólu zwrócić się myślą do lat dawniejszych swojego życia. Zabijałem ludzi na wojnie, wyzywałem na pojedynek, żeby mordować; przegrywałem w karty, trwoniłem to wszystko, co dla mnie chłopi w trudzie zapracowali, krzywdziłem, rozpustowałem, oszukiwałem. Kłamstwo, złodziejstwo, rozpusta wszelkiego rodzaju, pijaństwo i obżarstwo, gwałt — jednem słowem nie było występku, któregobym się nie dopuścił, i za to wszystko chwalono mnie; wszyscy podobni mi ludzie uważali mnie i uważają za człowieka względnie uczciwego.”
Zdawało się, że Tołstoj był w położeniu bez wyjścia. Przewertowawszy całą mądrość książkową starą i nowszą, na jedno ciągle pytanie swoje: „czem jest życie?” jedną tylko odbierał odpowiedź: „śmierć.” Pełen lęku przed tą straszną ostatecznością. Tołstoj zwrócił się nakoniec do tego, który zawsze z uśmiechem podawał rękę tonącemu — t. j. do ludu, do masy. „Dzięki — mówi Tołstoj — jakiejś dziwnej miłości fizycznej do prostego ludu, która pozwoliła mi zrozumieć i przekonać się, że on nie jest tak głupi, jak my twierdzimy, postanowiłem szukać treści życia nie u tych, którzy jej nie znając, zabijają się, lecz u tych miliardów istot żyjących, które pracują, dźwigając na sobie życie nasze i własne.“ Jakoż z tego źródła Tołstoj dowiedział się, że „siłą życia — wiara.” Ponieważ jednak wiary odrazu zdobyć nie można, Tołstoj więc poszedł jej szukać u mnichów i księży, czynił studya nad Ewangelią, pościł i tonął w modlitwach, z zupełnem zaparciem się siebie. Dopiero po takim nowicyacie i po długiej walce wewnętrznej, Tołstoj powiedział sobie: „żyj podług wiary, a uwierzysz.” Jakoż przez lat kilka Tołstoj pracował z wytrwałością niezmordowaną, żeby dojść do gruntownego zrozumienia Ewangelii, którą, przy pomocy wszelkich studyów specyalnych, sam sobie wyjaśniał i komentował. „Przeżyłem lat 55 — pisze Tołstoj w. r. 1883 — i, za wyjątkiem 15-tu lat dziecinnych, byłem przez całe życie nihilistą w ścisłem znaczeniu tego słowa, t. j. nie socyalistą rewolucyjnym, jak się zwykle ten wyraz pojmuje, lecz nihilistą pod względem wiary. Gdym jednak przed 5 laty uwierzył w naukę Chrystusa — życie moje nagle zmieniło się. Już nie pragnąłem tego, co dawniej, gdyż to, co przedtem za dobre poczytywałem — złe było; a to, com za złe uważał — było dobre. I ja także, jak łotr na krzyżu, uwierzywszy nauce Chrystusa — ocalałem; i ja także, jak ów łotr na krzyżu — przygwożdżony zostałem jakąś siłą do życia cierpień i zła.”
Mistycyzm tedy — jeśli tak nazwać się godzi doktrynę niedostępną dla wszelkiej idei metafizycznej — ocalił wprawdzie Tołstoja od samobójstwa, ale, na nieszczęście, utwierdził go w tych wszystkich aberracyach reformatorskich, które odtąd twórca „Pokoju i wojny” ogłasza urbi et orbi, dla zbawienia całej ludzkości. „Rosyanin — pisze Rollin — tak jest przenikniony duchem chrześciańskim, że gdy mu się zdarzy zerwać z wiarą, tworzy natychmiast z nihilizmu swego nową religię, do której przenosi wszelką szlachetność i cały mistycyzm tej religii, którą porzucił. Ci zaś, którzy pozostają wierni Ewangelii, przesadzają zwykle jej surowość, przyjmując tylko naukę o grzechu z zaniedbaniem nauki o łasce.” Tak się bodaj stało i z Tołstojem, który, pokrzepiony na duchu, obwieszcza, że: podstawową ideą życia jest idea religijna, że ona jest ideą praktyczną, gdyż wyzwalając człowieka z więzów egoizmu osobistego, prowadzi go do czynów dobrych; że współczesna nauka świata sprzeciwia się nauce Chrystusa, opartej na miłości i na braterstwie, gdy życie nasze — tylko na sile; że nie należy przeciwdziałać złemu i wreszcie, że trzeba kochać bliźnich więcej niż siebie. „Czy chcesz — mówi Tołstoj — żeby cię wszyscy więcej kochali niż samych siebie? To życzenie twoje spełnione być może tylko wówczas, gdy wszystkie istoty będą żyły dla dobra innych i kochały ich więcej niż siebie. Lecz jeżeli tylko przy takim warunku to dobro będzie dla ciebie możliwe, to i ty musisz kochać swych bliźnich więcej niż siebie.“ Dobrze ale w jakiż sposób mam okazać bliźnim taką swą miłość? Pomagaj im — odpowiada Tołstoj — ale, broń Boże, nie pieniędzmi, nie wiedzą, nie czynnym współudziałem, skierowanym przeciwko złu, lecz jedynie pomocą osobistą, ręczną. To znaczy, gdy się sąsiadowi dach zawali lub piec popsuje — chrześcianin, w duchu Tołstoja, nie może ani dać pieniędzy na naprawę, ani wysłać ludzi do przerobienia czego potrzeba, lecz powinien własną ręką dopomódz do sporządzenia dachu lub komina. Gdy jednakże szaty hrabiowskie z takim altruizmem nie licują, Tołstoj przywdział na zawsze strój chłopski, żeby w nim już ciągle ziemię orać, nawóz rozrzucać, buty naprawiać i t. d. „Hr. Tołstoj — pisze wykwintny krytyk M. K. Michajłowskij — uważa wszystkie znakomite utwore swoje, napisane przed owem przeobrażeniem się w reformatora, za fałsz, za truciznę, a spokojnie patrzy, jak owe fałsze sprzedają się w tysiącach egzemplarzów trzy razy drożej i w sieci swoje chwytają ciągle nowe serca. Dlaczego hr. Tołstoj, pisząc dla nas, dla ludzi cywilizowanych, popisuje się realizmem najskrajniejszym, a ludowi daje jakieś dziwactwa tajemnicze, których nie ma w rzeczywistości? Więc dla nas którym podaje tyle prawd gorzkich i tyle zarzutów nawet niesprawiedliwych — prawda zupełnie naga, a dla ludu, teoretycznie podniesionego do wielkości — nieprawda nawskroś fantastyczna?“ Krytyk ten, poddawszy gruntownej analizie powiastki ludowe hr. Tołstoja, wykazał również i moralną ich niedoskonałość, zwłaszcza, że główną tendencyę tych powiastek stanowi osławiane „niesprzeciwianie się złemu.“ „Ciężko jest — dodaje ten sim autor — patrzeć na wysoce utalentowanego pisarza, który jest sławą 1 dumą ziemi rodzinnej, jak sam dobrowolnie schodząc z piedestału, sądzi właśnie, że na niego wstępuje” („Próby krytyczne, ” 1887, str. 185).
Po ostatniem opowiadaniu p. t. „Śmierć Jana Ilijcza (1883) zamykającem drugi, poważny okres twórczości hr. Tołstoja, pisarz ten, nie chcąc szerzyć dłużej, jak sam nazywał, „kłamstw” podobnych, postanowił strzaskać na zawsze pióro belletrystyczne, poświęcając je tylko propagandzie swoich przekonań. Jakoż, prócz wzmiankowanych powiastek dla ludu, rzucił w świat nie małą liczbę książek, rozpraw i artykułów, jak „Moja spowiedź”, „Moja religia”, „Co robić?” „Idźcie dopóki macie światło”, „Owoce wiedzy”, „Co to jest sztuka” i w. i. Wszystkie te prace, których nić przewodnią staraliśmy się powyżej uwydatnić, okrom bogactwa idei, bardzo głębokich i prawdziwych» zawierają i majaczenia chorobliwe na znany nam temat o szkodliwości wszelkiej kultury i o „potędze ciemnoty.“ Dwa ostatnie wyrazy stanowią tytuł rozgłośnego dramatu Tołstoja z ostatniej doby. Do tego okresu należy równie sławna „Sonata Kreuzerowska”, która podług Rollin’a, powinnaby nosić tytuł „Marche au néant“, marsz do nicości. Jest to historya człowieka, który ożeniwszy się z miłości, przechodzi do nienawiści, a w końcu morduje swoją żonę. Autor z olbrzymim talentem skreślił tę analizę , przedstawiając krok za krokiem rozwój stopniowy potęgującej się nienawiści w sercu bohatera dramatu, Pozdniszewa. Jest to utwór napisany najściślej w duchu Schopenhauera. Jak ten filozof, tak i Tołstoj nie może darować kobiecie, że ona miłość uduchowniła, a już o kształceniu jej nawet słyszeć nie chce. „Kobietą idealną, podług niego, jest ta, która oddaje się wyłącznie swemu żeńskiemu powołaniu, t. j. rodzi, karmi i wychowuje jak największą ilość dzieci zdolnych do pracy. Nie potrzebuje ona chodzić na kursy, niech tylko czyta Ewangelię, nie zamykając oczu, uszu, a przedewszystkiem serca.” Wogóle autor z całą wiedzą naszą poczyna sobie bez ceremonii. „Niektóre nauki — mówi on — jak filozofia, historya, ekonomia polityczna, starają się tylko wykazać, że obecny porządek społeczny wypływa ściśle z praw naturalnych i że wola ludzka nie może ich zmienić, że więc organizacya ta jest racyonalna, a wszelka próba przekształceń bezprawna i bezużyteczna. Druga kategorya nauk, t. j. nauki doświadczalne, jak: matematyka, astronomia, chemia, fizyka, botanika, cała historya naturalna, zajmują się rzeczami, nie mającemi żadnego związku z istnieniem ludzkości; zadawalają one tylko ciekawość i mają zastosowanie praktyczne jedynie dla klas wyższych. Pierwsza kategorya nauk jest szkodliwa nietylko przez wiadomości fałszywe, lecz i przez samo swoje istnienie, gdyż zabiera miejsce wiedzy prawdziwej; druga zaś kategorya nauk, któremi tak się dziś chełpią, jest szkodliwa przez to, że odwraca uwagę ludzi Od przedmiotów rzeczywiście ważnych i że z postępu technicznego tylko uprzywilejowani korzystają... Wiedza prawdziwa powinna zająć się tylko zbadaniem jak należy i jak nie należy uorganizować życie społeczne i osobiste: jak ustalić stosunki płciowe, wychować dzieci, eksploatować ziemię i uprawiać ją samemu bez ucisku innych, jak traktować cudzoziemców i zwierzęta i jak roztrzygnąć wiele innych kwestyj wspólnego stosunku ludzi. Sztuka nakoniec powinna przeprowadzić z pod panowania rozumu pod władzę uczucia tę prawdę, że szczęściem ludzi jest zgoda i że w miejsce gwałtu panować powinno królestwo Boga, t. j. miłości, która stanowi najwyższy cel życia.”
Z powyższego widzimy, że hr. Tołstoj przeklina i unicestwia całą kulturę wszechświatową, gasi bez trwogi potężne światło cywilizacyi, zwalając na nią wszystkie zbrodnie, wszelkie cierpienia i wszystkie nędze ludzkości! Absolutny powrót do natury i niezłomne wykonywanie wskazanych wyżej zasad moralnych — oto jedyne panaceum, które ma zażegnać wszystkie choroby, trapiące ducha i ciało ofiar, zarażonych trądem cywilizacyi!!... Lecz jaki kataklizm zdoła pchnąć ludzkość ku owym padołom odrodzenia? — tego nam już autor nie obwieszcza...
Niestety! łatwiej przekląć cywilizacyę, niż się jej wyrzec!. tę prawdę hr. Tołstoj stwierdza najwymowniej sam na sobie, pomimo, że już zamienił frak na sukmanę!...
Ostatnie dwie prace beletrystyczne Tołstoja: „Pan i Robotnik”, po mistrzowsku przedstawiony obraz dwu ludzi zagrożonych śmiercią podczas zawiei śnieżnej, i „Zmartwychwstanie”, które sądowi czytelników pozostawiamy.