Babiagóra w Beskidach

>>> Dane tekstu >>>
Autor Antoni Schneider
Tytuł Babiagóra w Beskidach
Pochodzenie Dodatek miesięczny do „Gazety Lwowskiej“ poświęcony historyi, statystyce i ekonomii krajowej, 1872, Tom III
Wydawca „Gazeta Lwowska“
Data wyd. 1872
Druk Drukarnia E. Winiarza
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


Babiagóra w Beskidach
napisał
Antoni Schneider.

I.

Babiagóra, także BabaGóra, Starababa, (Mons Vetulae), pospolicie Babą[1] zwana góra, jest najwyższa z całego łańcucha Karpat zachodnich, Beskidem zwanych. Od właściwych Tatrów, z któremi ją niektórzy krajopisowie łączą, odległą jest o mil trzy, od granicy szląskiej mil 2, a od Krakowa mil 12. Według F. Berdaua dostrzeżeń o Babiej górze, łańcuch Karpat, w którym się ona mieści, leży między 36° 40’ a 37° 20’ dług. wschodniej p. p. Fer. i 40° 30’ a 49° 40’ szer. geogr.; jest najbardziej ku północy wysunięty i stanowi przegrodę między doliną Wisły, a zachodniemi Tatry. Znaną już była Babiagóra dawnym dziejopisarzom, lubo nazwę jej tak przekształcano, że trudno ją rozeznać. Ptolemeusz mieni ją Bagivora lub Babivoria, a Konstanty Porfirogenit Bagibaria (Βαγιβαρεια)[2]. Z polskich historyków dawniejszych jedynie Długosz napomknął o niej, zwiąc ją Babą, i że jest górą bardzo wysoką nad rzeką Sołą, i bogatą w rozmaite zioła, blisko miasteczka Żywca[3]. Kromer i Cellaryusz wcale o niej nie wspominają. Na jej najwyższym szczycie, rozłożonym według pomiarów Kolbenhajera w 49° 34’ 44’’ gr. szerok. i 37° 11’ 9’’ gr. dług.[4], wzniosłym o 5549 stop, nad poziom Bałtycki[5], sterczą ogromne skały i bryły zlepisk, które górze tej nadają podobieństwo do baby zgarbionej, otoczonej trzodą, co niezawodnie dało powód do jej nazwy[6]. Jest ona również granicznym punktem między Galicyą (niegdyś Polską) i Węgrami, co oznaczają dwa rzędy kopców wierzchem grzbietu z kamieni ułożonych. Obok tych kopców jest jeszcze ułożona z kamieni tak zwana altana i ostatki piramidy z pomiarów trygonometrycznych[7]. Cały jej wierzch zajmuje płaszczyznę na ćwierć mili rozległą, a na niej jakby wałami ułożone skały, sterczące dwoma wzniosłemi nad inne cyplami, z których zachodni ma nazwę diablego zamczyska.[8] Są to zwaliska płaskawych głazów, okryte różnobarwnym porostem (Byssus) a z tych czerwony (B. polithus L. czyli Demantium petraeum P.) potarty, albo gdy go deszcz zrosi, wydaje najmilszą woń fiołków. W r. 1869 gnieździła się na nim para sokołów. Ściana od północnej strony wielce spadzista, zasypana jest temi głazami, płażącemi się z jej szczytu, gdyż często się zdarza, iż zmiękczone ustawiczną słotą, lub nagłą ulewą, opłażają się ogromne bryły głazowe ze szczytu, lub odrywają się znaczne lasem porosłe przestrzenie i staczają w pochyłą przepaść[9]. Od południa jest wyniosłość tej góry lekko-spadzistą czyli łagodnie pochyłą, i służy za pastwisko owcom i wołom węgierskim, zbrojnym wielkiemi rogami[10]. Kształt ogólny tej góry jest lekko spadzisty i więcej kopcowaty, sprawia łatwe na nią wejście, a to od strony północnej, czyli Galicyi, od wsi Zawoji, przez las Wilcznę, i od Sidziny, a z południa (od Węgier) ze wsi Zubrzycy[11]. Chcąc jednak dostać się od Zawoji lub Sidziny na Babią górę, kroczyć trzeba przez drożyny skaliste, bardzo przykre, idące przez zwaliska lasów[12], tak starożytnych jak ziemia na której rosną, na co najmniej 4 — 5 godzin czasu odłożyć trzeba. Większą połowę tej drogi przebyć można na małych góralskich konikach, o które jak i o przewodnika, w wioskach pod górą leżących postarać się należy, a zresztą drogi na wierzch dla gęstych i poplątanych gałęzi kozodrzewu, najbezpieczniej jest pieszo odbywać[13]. Z wiosną Babiagóra często się jeszcze śniegiem pokrywa, przecież w ciągu lata tylko z trudnością w głębszych załomach od północy białe płaty śniegu spostrzegać się dają. Widok z niej na północ do Krakowa, Częstochowy i Sandomierza, przedstawia urozmaicony i niezmiernie rozległy krajobraz, a przez perspektywę rozróżnić się dają pojedyncze zabudowania Krakowa. Lecz na południe ścieśniają go wznoszące i tu niemal w całej swej wspaniałości przedstawiające się Tatry, a z tych największy Krywań zastępuje. Ku zachodowi przenosi wzrok wszystkie szczyty Beskidów, opierające się w odległości przeszło 10 mil o górę Łysą na granicy Szląska. Trudne do pojęcia, trudniejsze jeszcze do opisu, te pierwsze wrażenia, które sprawuje na umyśle człowieka, zoczona po raz pierwszy z wysokiej tej góry niezmierność przestrzeni i tylu przedmiotów ogromnych[14]. Jednak gdy ujrzysz Tatry, Babiagóra wydaje się pagórkiem. Ztąd też Podhalanie pogardliwy dają jej początek, powiadając, że baby idąc na odpust, zapewne do Kalwaryi, wyrzucały śmiecie na jedną kupę z czego urosła Babia góra[15]. Nieopisany też widok i zachwycenie sprawia obserwowane na tej górze wschodzące słońce i oświecenie szczytów tatrzańskich i Babiejgóry, pod czas gdy do wiosek w przyległych dolinach promienie słoneczne niemal o 30 minut później zazierają. Nie często zdarza się to wrażenie z Babiejgóry odnieść, gdyż najczęściej gęste mgły, i rozbijające się o jej skalisty szczyt chmury, ubierają niby w gazowy czepiec wyłysiałą głowę baby, która tylko wtenczas raczy odsłonić pomarszczone oblicze gdy chce powróżyć światu górskiemu trwałą pogodę[16].
Nie ma na niej żadnego jeziora o jakim dawniejsi nasi naturaliści i krajopisarze, i inni błąd ten powtarzający wspominają[17], lecz wytryska na niej i u jej podnóża mnóstwo źródeł, które drobnemi strumieniami spływają na dół, a w obrębie gminy Zawoji zlewają się w jedno koryto pod nazwą Skawicy. W dawniejszych opisach jest wzmianka także o spadzie wody niektórych z tych strumieni, odwiedzanych nawet przez Anglików, o którym w nowszych opisach już żadnej wzmianki nieznachodzimy. Skład wewnętrzny Babiejgóry opisał najprzód Hacquet, a za nim, po kilkakrotnem jej zwidzaniu Staszyc, w swem dziele: O ziemiorodztwie Karpat[18]. Oprócz różnobarwnych głazów piaskowca karpackiego, który tworzy podstawę tej góry, okrytą jest ona cała z wierzchu kamieniolepiem (conglomeratem) składającym się z runionych kwarców, feldspatów, chlorytów, nefrytów, iłołopieniów, błyszczo-łopieniów, głazów i szarogłazołopieniow. Jeden z tych zlepiszcz składa się z drobnego zwiru, jak piasek, a największe w nim kamyki równają się ziarnkom soczewicy; i ten gatunek składa tu wszystkie wierzchnie skały; on robi i te cypliska, na których wysokość Babiejgóry jest wymierzoną. Drugi czyli średni kamieniolepień jest zwiru grubego, w niem kamyki do sześciu i ośmiu linii mają średnicy. Ten leży w głębszych warstwach, częste przekłada na przemian z pierwszym swe ławice, krzesze iskry i burzy się w kwasach. Pierwszy zaś również iskrzy się, ale kwasy w nim żadnego wzburzenia nie robią[19]. Cały zaś głębszy trzon Babiejgóry, na którym te kamieniolepy zległy, składa się z głazów piaskowych i z iłołopieniów, których kierunek od wschodu na zachód, pochyły od północy na południe. Miejscami znachodzi się głaz bardzo siwy, wpadający w żółty kolor z kizlu kwarcowego, z nieco białego gipsu i rudy żelaznej złożony, twardy, a uderzony o stal ognia daje. Jest on drobno-ziarnisty, przydatny do budowli, a im z wyższej góry, tem lepszy, bo w podgórzu lub nizinie jest miękki, więcej z wapieniem pomieszany, przeto łatwo wilgoć przyjmuje. Znachodzą się też tu miejscami okra żółta, przydatna do użytku malarskiego, oraz źródła mineralne w gaz obfite, a u podnóża góry tryszczą w wielu miejscach źródła słone. Są też tu ślady dawnych kopalni kruszczowych, szczególnie śrebra i złota, o których okoliczni górale rozmaite prawią wieści[20].
Dla swej znakomitej wyniosłości, cechuje się Babiagóra swą właściwą szczególnie przy samym wierzchołku alpejską florą i obfituje w nader rzadkie rośliny i zioła uzdrawiające, które napróżno gdzie indziej po całych Karpatach szukać by przyszło[21]. W tym względzie dzieli się roślinność tutejsza na trzy wyraźne sfery. Do wysokości 4400’ boki Babiejgóry pokrywają odwieczne lasy, złożone ze świerków, jodeł i buków; kilka gatunków krzewów tworzy dolne zarośla. Gleba tych lasów albo porosła nadzwyczaj bujnym trawnikiem borówek, albo pokrywa się mnóstwem pięknych roślin górskich, zresztą zawalona jest, szczególniej w większych wysokościach, obumarłemi i pruchniejącemi pniami świerków i jodeł, które żywią, nader rzadkie rośliny naczyniowe, szczególnie storczyki, a uprzywilejowanem są siedliskiem mchów i wątrobowców. Z rosnącą wysokością, niknie coraz więcej naturalna bujność tych lasów, drzewa karłowacieją, wcześniej obumierają, i zawalają martwemi kłodami ziemię. Najprzód nikną buki i jodły; najwyżej wznosi się świerk; ale i ten ustaje nagle na wysokości 4400 i ustępuje miejsca kosodrzewinie (Pinus mughus), która cechuje średni pas Babiejgóry. Na tej wysokości ziemia staje się coraz więcej nierówną, co raz więcej ukazuje się kamieni i skałek sterczących po nad ziemię; nieprzebyte zarośla tworzy tu kosodrzew, a po między nim rosną rozrzucone krzewy porzeczki skalnej (Ribes petraeum) i jarzębiny. W cieniu tych zarośli, ziemia nadzwyczaj wiele przechowuje wilgoci i pokrywa się grubym zbitym trawnikiem mchów z gatunku Sphagnum acutifolium i Politrichum strictum. Po miejscach suchszych porastają jałowiec i borówki, kamienie zaś pokryte rzadkiemi nieraz mchami. Z rosnącą wysokością maleją krzewy kosodrzewu i nikną zupełnie 300 stóp pod szczytem (4700’ nad p. m.) Powierzchnia ziemi zawaloną jest tutaj kamieniami, między któremi gromadzi się ziemia rodzajna, w tej rosną rośliny alpejskie[22]. Po kamieniach aż do najwyższego szczytu porastają gniazdami rozmaite gatunki mchów i porostów, w postaci maleńkich zbitych poduszeczek, nadając bryłom kamiennym rozmaitą barwę, najwięcej czarną, lub czerwoną. Dr. Franciszek Herbich w swem dziele: Przyczynek do Geografii roślin w Galicyi, przytacza: iż Babiągórę pod względem botanicznym badali już Besser i Schultes, a szląscy botanicy opisując ją, wliczają mylnie florę Babiejgóry do szląskiej. W nowszych czasach zwidzali ją Dr. Berdau, Dr. Janota[23] i Dr. Rehmann, których zbiory roślin Herbich przeglądał, a Dr. Bośniacki z wycieczki w r. 1859 na Babią górę, udzielił mu kilka setek uzbieranych świeżo tamże roślin. Mała część gatunków roślin alpejskich na szczycie Babiejgóry się znajdujących nie okazuje nic szczególnego, gdyż je w Tatrach i Alpach Pokucia znaleść można. Najobficiej porastają Aconitum camarum, Gentiana ciliata, Campanulae i Saxifragae, które kwiatami swemi na wiosnę, na wzór dywana, szczyt Babiejgóry ubarwiają. Flora leśnej strefy tej góry, z wyjątkiem niektórych gatunków, podobną jest do górskiej reszty Karpat[24]. Co do fauny, to ta również ma na Babiejgórze wiele własnych okazów, szczególnie w płazach i owadach, które się według zdań W. Pola do tak zwanej fauny halskiej liczą. Niektóre żyjące na Babiejgórze ssaki, wymienił nestor zoologów krajowych Dr. Zawadzki, w dziele swem: Fauna der galizischen und bukowinischen Wirbelthiere. Stuttgart 1840. Nowszemi czasy znany z prac przyrodniczych Dr. Nowicki, w swej rozprawie: Przegląd prac dotychczasowych o kręgowcach Galicyjskich, wymienił niektóre na Babiejgórze znachodzące się ssaki, ptaki i płazy[25]; w innem zaś opracowaniu opisał niektóre odkryte tu owady[26].
Grzbietem Beskidu, po nad który wystrzeliła Babiagóra, przechodzi główny dział wód europejskich. Wodny dział Babigórski, otaczają na około przypory czyli ramiona tej góry, i rozłożone pomiędzy niemi doliny z mnogiemi cieklinami. U południowych stóp jej rozłożyła się dolina, czyli raczej wzgórzysta i pagórkowata wyżyna, Czarnej Orawy; po północnej stronie zaś dolina Skawicy, wdarła się od Skawy, powyż Makowa, po pod same stopy Babiejgóry. Boki tej rozłożystej doliny tworzą dwie potężne przypory Babiejgóry, o kilku, od północy ku południowi coraz wyższych szczytach. I tak po wschodniej stronie wznoszą się: Polica (Palica) 1365⋅59 metrów, Na Róże 1061⋅55 m. i las Bystrzański 900⋅41 m. Po wschodniej stronie tego działu poprzecznego leży dolina Bystrzanki; w niej są wsie Sidzina i Bystra. W dolinie Skawicy są wsie Biała, Skawica i Zawoja, a w dwu pomniejszych dolinkach, na wschód i zachód od Białej, są wioski Juszczyn i Grzechinia. Po zachodniej stronie doliny Skawicy, wznosi się druga przypora Babigórska z wierzchami: Mądralawa 1141⋅50 m., Czerniawica 1109⋅16 m., Zawojski 903⋅37 m. i Susinow 875⋅51 m. Grzbietem tego działu szła niegdyś granica księstwa zatorskiego. Na północ i zachód tego działu leży dolina Stryszawki z wsią Stryszawa, i Koszarawy, w której rozłożone są wsie: Koszarawa, Przyborów, Jeleśnia, Krzyżowa i Krzyżówka. Na południowych stokach rozsiadły się po dolinach Podhorańskiej oraz Białej i Czarnej Orawy osady orawskie: Polhora, Rabcza, Rabczyca, Roztoki, Kiczera, wyżna i niżna Lipnica i Dolna i Horna Zubrzyca. Tych też dolin, mianowicie Czarnej-Orawy i Skawy od wschodu Babiejgóry, Podhorańskiej i Koszarawy od zachodu, użyto do przeprowadzenia niemi przez grzbiet Beskidu dróg bitych: Orawskiej i Polhorskiej[27]

II.

Górali mieszkających w tych stronach nazywają powszechnie Babigórcami. Są oni osiedleni w kotlinie górnej rzeki Skawy i dolinie suskiej, na północnych stokach Babiejgóry i góry Pilska, w paśmie wysokiego czyli orawskiego Beskidu, aż po wyłom Skawy przez pasmo Beskidu dolnego, zwykle polskim zwanego. Przestrzeń którą ci Górale osiedli, zajmuje około 13 mil kw. i przeszło ⅔ części powiatu Myślenickiego, oraz małą cząstkę pow. Żywieckiego, do którego przynależą leżące w tym obszarze wsie Pewełka, Kocurów i Las. Naturalne granice tego szczepu Góralów są łatwe do określenia; są niemi od wschodu działy, które się od góry Lubni rozchodzą ku Gorcowi i ku niskiemu Beskidowi. Od południa odgranicza ich od Słowaków węgierskich wyższy Beskid z grzbietem, Babiejgóry i Pilska, od zachodu dzieli ich od Żywczaków łęg poprzeczny, którym się łączy Beskid wyższy z Beskidem niższym a który się najbardziej zniża pomiędzy wioskami Kocoń i Las tak, iż właściwie ten jedyny punkt służy za linię przeprawy z doliny suskiej w dolinę żywiecką. Od północy zamyka całą tą przestrzeń dział niskiego (polskiego) Beskidu, ciągnącego się w prostym kierunku od miasta Białej aż po wyłom Dunajca (w Sandeckiem), między Sączem i Wojniczem.
Najgłówniejszym, czyli środkowym punktem, jest dolina suska w której rozłożone są miasteczka Maków i Sucha, oraz wieś Grzechinia, po nad rzeką Skawą. Z tej głównej doliny sięga na zachód przecznica wzdłuż rzeczki Stryszawki, po przełęcz Kocońską zwaną, odgraniczającą siedziby Babigórców od Żywczaków, oraz doliną Tarnawki, ku północno-zachodniej stronie, aż pod górę Beskid, jedną z najwyższych w niskim Beskidzie. Od zachodu łączą się z doliną suską dolina potoku Pałecki, którą prowadzi główna droga z Suchej do Lanckorony, Kalwaryi i Krakowa, z którą się łączy sięgająca dalej ku wschodowi dolina Kamienicy. Na południowym wschódzie rozstępuje się dolina Suska na trzy równolegle międzygórskie doliny, z których jedna ciągnie się korytem Skawicy więcej ku zachodowi, aż po samą Babiogórę druga korytem Bystrzanki (Sidzinki) po za wieś Sidzinę, aż do granicy Węgierskiej; trzecia wzdłuż doliny Skawy, ku Łysejgórze i Wielkiemu Lasowi, którą prowadzi trakt bity, węgierski, zwany drogą Spytkowicką, z Skomielny przez Skawę i Spytkowice do Podwilka na Węgrzech.
Wśród tych dolin, i łączących się z niemi hidrograficznie mniejszych dolinek, i parowów, znachodzimy rozłożonych 44 miejscowości, między temi trzy miasteczka (Jordanów, Maków i Sucha); z tych niektóre rozciągające się do jednej lub półtory mili wzdłuż koryta pomienionych strumieni, lub porozrzucane pojedyńczemi zagrodami po nad doliny tychże. Ogół ludności osiadłych w tych miejscowościach liczy się do 51610 dusz[28]), zamieszkujących następujące miejscowości, podzielone na grupy parafialne, a to: Pewełkę, Kurów i Las, należące do parafii ślemieńskiej i liczące 2000 mieszkańców chrześciań.; Kreszów, Zdziahel, Targoszynę i Kuków, z kościołem parafialnym w Krzeszowie i 3700 miesz.; Lachowice z kościołem (kapelanią) w miejscu, oraz 1948 mieszk.; Suchą ze Stryszawą i kościołem par. w Suchej, wraz z ludnością 4945 chrześć. kat.; Tarnawę z kościołem (kapelanią) w miejscu i 2012 chrześć.; Sleszowice, należące do parafii w Mucharzu, z 690 mieszk.; Zembrzyce z kościołem paraf. w miejscu, i 1453 mieszk.; Marcówkę, należącą do parafii stryszowskiej, z 324 mieszk. kat.; Zachełmną, Baczyn i Budzow, z kościołem paraf. w Budzowie i 2490 mieszk. kat.; Maków, Białę, Zabielnę, Grzechinią, Juszczyn i Zarnówkę, z kościołem paraf. w Makowie i 7791 mieszk. kat.; Skawicę, Zawoję, Wilczną i Policzną z kość. paraf. w Zawoji, i 7036 mieszk. kat.; Sidzinę z kość. paraf. w miejscu i 2612 mieszk. kat.; Wieprzec, Kojszówkę i Osielec z kościołem paraf. w Osielcu i 2605 mieszk. kat.; Jordanów, Bystrą, Chrobacze, Malejową, Toporzysko i Wysoką, należące do kość. paraf. w Jordanowie z 4537 mieszk. kat.; Naprawę, należącą do parafii w Łętowni z 481 mieszk. kat.; Skawę należąca do parafii w Rabce z 1414 m. kat.; Spytkowice, z kościołem paraf. w miejscu, i 1770 m. kat.; Skawce należące do paraf. łac. w Mucharzu z 297 mieszk. kat.; Bienkówkę i Jachówkę z kość. paraf. w Bienkówce i 2392 mieszk. kat.; Palczę należącą do parafii w Harbutowicach z 609 mieszk. kat. — Oprócz wykazanych powyżej Babigórców znachodzi się w tem obrębie jeszcze osiedlonych nowszemi czasy około 315 Niemców, szczególnie przy fabrykach w Makowie i Suchej, oraz 615 żydów znachodzących się w każdej wiosce po kilka do kilkadziesiąt osób.
Chcąc poznać dokładnie charakter ludności podanej tu powyżej w cyfrach, potrzeba koniecznie udzielić objaśnienia niektóre, dotyczące się ziemi, przez tę ludność zamieszkałą. Okolica po pod niskim Beskidem jest daleko więcej upośledzoną od natury, jak wyżej położona okolica po pod Babiągórą, po za Suchą i Zawoją, wygląda zatem smutno i dziko. Dokoła piętrzą się wysokie góry, tak zwane gronie, a na ich pochyłościach gdzie niegdzie tylko uprawiają owies i ziemiaki, niżej lichy jęczmień i jeszcze lichsze żyto. Po nad kotlinami potoków sadzą jedyną tu jarzynę, kapustę. Lasów tu niemasz, gdyż już wytrzebiono, a porosłe niegdyś wysmukłym, odwiecznym lasem grzbiety większych gór i spadzistych pochyłości, porosłe dziś są tylko karłowatemi świerkami lub kępami brzóz i świerków w pośród nikłej szarej trawy. Pośród tych gór, w głębokich wąwozach i parowach, widać rozwleczone pojedyńczo nędzne, smutne, zagrody góralskie, a w dolinach ogołoconych ze wszystkiego wdzięku sączą się leniwie, w czasie suszy małoznaczne strugi, które po każdej nawałnicy w rwiące zamieniają się potoki i często zalewają mozolnie uprawione pola i zagrody. Nie słychać tu wesołego śpiewu pastuszków, ryczenia bydła, szczekania psów, biedni mieszkańcy nawet i tych nie są wstanie utrzymać, bo od czasu jak padła zaraza na ziemiaki, najgłówniejszy płód tej jałowej ziemi, niema czem wyżywić tego wiernego stróża i przyjaciela. Gdzie niegdzie tylko mała wychudła krówka skubie lichą trawę, a strzegący ją pastuszek[29] wybladły, obdarty, siedzi na miejscu skurczony, całkiem niepodobny do owych dziarskich chłopaków, których wesołe śpiewki i pląsy, ożywiają błonia i łąki nizin nadwiślańskich[30].
Dopiero koło Makowa i Suchy ożywia się życie, upiększa się czem raz więcej krajobraz, a najwięcej zajmującą jest dolina Skawicy, po pod Babiągórą. Tu przynajmniej już nieuderza widok tak srogiej nędzy, owszem chaty duże, zwane tu chyżami (chyże), pięknie zbudowane, ocienione jesionami i owocowemi drzewami, ciągnące się nad brzegiem rzeczki, lub rozrzucone po pochyłościach góry, dodają okolicy malowniczego wdzięku. Wprawdzie tu już łatwiej o budulec jak gdzie indziej, przy tem każdy góral umie ciesielkę, nie tak więc trudno przychodzi mu wystawić porządne budynki, w których zresztą ma wielkie upodobanie. Gdy jednak zajrzymy do wnętrza tej chaty, ujrzymy tą samą nędzę, cośmy już przedtem opisali, gdyż tu jak i gdzie indziej, szczególnie na wiosnę, te same panują głód i nędza, albowiem kamieniste góry tych okolic, cienką tylko warstewką jałowej ziemi powleczone, pomimo najmozolniejszej uprawy, nic niewydają prócz owsa, który choć na oko pięknie i bujnie wygląda, bardzo jednak skąpe ziarno wydaje[31]; jęczmień który sieją tu i owdzie, także bardzo lichy. Ziemniaki (grule) dawniej udawały się dobrze w tych twardych gruntach, ale od czasu zarazy, nie wydają ani połowy dawniejszego plonu. Uprawiając niewdzięczną ziemię wieśniacy, wyorują z niej ciągle kamienie, których nie wywożą, ale składają je na polu (oracynie). Z tąd to powstają te kopce porosłe trawą, krzewami i różnobarwnem kwieciem, które widać wszędzie na polach. Kępy te wprawdzie bardzo pięknie nieraz wyglądają, ale zajmują niemało ornego gruntu[32]. Wszyscy prawie gazdowie tutejsi bardzo rozległe posiadają grunta, które po większej części używają jako polany do wypasu kierdelów[33]. Gdyby to tak w krakowskim lub Powiślu istniało, byliby bogaczami, lecz tu nie wystarcza im owsa nigdy dłużej jak do Bożego narodzenia. Zaledwie więc odżywili się przez parę jesiennych miesięcy, rozpoczyna się znowu okropny, a tak długi przednowek. Wtenczas to dopiero głód i choroby w prawdziwy padół płaczu zamieniają dolinę Zawoi i wszystkie okoliczne. Skoro już z wiosną[34] zazielenią się wzgórza, wychodzą z chat swoich zgłodniali biedacy i jak bydlęta trawę i zielska zbierają. Od jakiegoś czasu rzucili się do kukurudzy którą Żydzi z sąsiednich sprowadzają Węgier i za lichwą z wielkim zyskiem rozdają gazdom, którzy mielą z niej mąkę i rozrobioną wodą używają za pokarm. Wśród tej biedy (rety) i z tak lichej strawy, powstają naturalnie rozmaite cierpienia; zjadliwy tyfus, cholera i inne choroby, okropnie tu panują. Nowszemi czasy powiększają tę nędzę czem raz więcej, panujące od roku 1865, rok rocznie prawie, ogromne słoty i nawalnice, które zwykle cały plon biednego Górala, jego żmudną pracę, w kilku godzinach niszczą. Tu jednak, chociaż serce się kraje, patrząc na te zniszczenia, i Góral sam wyrzeka bano, ach bano mi! zwykle jednak jakby z obojętności i nieuważając na swą niedolę doda: Bóg opika się (Bóg się mną opiekuje) i tylko w większej rozpaczy usłyszeć można od niego Skoda Boże! (pożal się Boże!).
Do beskidowych to mieszkańców stosuje się po większej części to wszystko, co o biedzie w górach słyszymy. I tak wychodzą ze szczupłą mirendą[35] i palicą w ręku, gromady górali na kośbę, ciesiołkę, do żniwa i innych robót, do których najmują się w równinach, o mil kilkanaście i dalej po za Kraków i Wisłę. Szczególnie z wiosny i przez całe lato, widać w Krakowie mnóstwo Górali tutejszych, tak mężczyzn jak i kobiet, krzątających się za zarobkiem. Głód to, głód okropny, wygania ich z siedziby (chudoby i statku)[36] za którą przecież tak tęsknią, i którą kochają nad życie. Są wprawdzie zdania, że Górale po części sami winni swej biedzie, i gdyby nie wrodzone im lenistwo, mogliby byt swój polepszyć. Jak tylko nastanie pora Na Michalskie[37], póki tylko wystarczają szczupłe zapasy, żadną miarą nie można skłonić Górala do udania się na zarobek, o który w tych stronach nie trudno, bądźto przy spuście i obrabianiu drzewa, bądź przy fabrykach żelaza. Dopiero gdy mu głód dokuczy, gdy lichą żywiąc się strawą, zdrowie i siły nadweręży, w ostateczności bierze się do roboty, a niemogąc podołać ciężkiej pracy, daleko mniej zarabia i zdrowie do reszty traci.
To wszystko jednak, co się tu o lenistwie do pracy Górali tutejszych powiedziało, zastosowuje się dziś prawie do ogółu mieszkańców w całym kraju. Tu jednak na Babigorszczyznie widzimy niektóre wyjątki, a nawet w wielu miejscach, odziedziczony od dawna przemysł miejscowy. Wyroby stolarskie z Suchej, Lachowic i Tarnawy, sprzedawane na jarmarkach w Suchej, Makowie i innych sąsiednich miejscach targowych, rozchodzą się po całym Beskidzie aż do Białej, Bielska i Orawy na Węgrzech. Garnczarstwo w Suchej, Skawie i sąsiedniej Rabce, zaopatruje całą okolicę w niezbędną potrzebę naczynia domowego, bez którego w każdym zakątku obejść się trudno. Niemniej ważnem jest tutejsza uprawa lnu i konopi, oraz płóciennictwo, którego środkowym punktem hardlowem jest tutejsze miasto Jordanów; gdzie skupowane od Górali na targach płótno, w wielkich partyach, do 8000 sztuk rocznie, na Węgry, aż do Presburga i dalej sprzedawane bywa; chociaż nawzajem Węgry, szczególnie pobliski Kesmark, dostarcza znaczną ilość płótna farbowanego do ubioru Góralkom tutejszym, do którego dziś już wszystkie przylgnęły. Dawniej wyrób domowy płótna, czysto (biało) wybielony, był głównym materyałem odzienia górali tutejszych i służył do stroju tak w dnie powszednie jak i świąteczne, nawet w zimie, dziś czem raz więcej zastępują je sukna, sporządzane bądź w domu, lub nabywane już gotowe sukmany po jarmarkach.
Najżywsze życie zarobkowe objawia się jednak około fabryk żelaznych w Suchej, Makowie i Zawoji, chociaż prawdę powiedziawszy, tu wiele obcych szczególnie Niemców i zniemczałych Szlązaków, około nich się krząta, to jednak i Góral tutejszy, pragnąc zarobku, nieustannie prawie pracuje. Uprawa drzewa budulcowego w Skawicy, jest tu obok paszenia bydła (szczególnie owiec), najmilszem górali tutejszych zatrudnieniem. Wieś ta, rozsypana po obu brzegach rzeki Skawicy, u podnóża Babiejgóry, jest bardzo rozległa. Po obu stronach doliny ciągną się bardzo wyniosłe góry, odziane pięknemi jodłowemi lasami, w śród których tu i owdzie zielenią się śliczne polanki. Łąki różnobarwnem porosłe kwieciem, ścielą się po brzegach bystrej Skawicy, która z hukiem i szumem toczy swe spienione wody w kamienistem łożysku, i tym szalonym pędem, któremu się nieraz Góral dumnie przypatruje, zdradza zaraz górskie pochodzenie swoje i bliskość skalistej kolebki. Ta rzeczka jest prawdziwem dobrodziejstwem Opatrzności dla mieszkańców tutejszych, bo ułatwia im przemysł, do którego uciekać się muszą koniecznie, aby zaspokoić potrzeby życia, w okolicy tak nieurodzajnej i niesposobnej do uprawy. Liczne tartaki, młyny, folusze, stosy desek i gontów, sztuki bielącego się płótna, świadczą o zabiegliwości i pracowitości Górali tutejszych. Z okolicy Makowa ciągną zwykle na targ do Krakowa owe karawany wózków, naładowane gontami lub deskami.
Trudnią się dotąd jeszcze Górale tutejsi także spławem drzewa, co dawniej, zwłaszcza kiedy drzewo było tańsze, znaczne przynosiło im korzyści, a nawet między powinnościami, państwu odrabianemi, mieli tą uciężliwą i upodobaną sobie pracę za zadanie. W zimie zwykle upadają olbrzymie jodły, rosnące po wysokich górach, podcięte siekierą Górala i same staczają się na brzeg rzeki ze stromych, prostopadłych prawie pochyłości. A skoro pierwszy skowronek swym śpiewem zbliżoną wiosnę ogłosi, a ciepłe słońce lody na rzekach połamie, w tenczas liczne góralstwo jak roje mrówek wylęga na brzegi. Jedni staczają drzewa i gatunkują podług grubości, inni je piłą obrzynają dla zrównania, inni zbijają to drzewo w tafle (tratwy), tamci ładują nań deski, gąty, łaty lub drzewo w łupkach, a inni robią wiosła i krzepiny. Często, kiedy wiatr ciepły nagle z południa powieje, ledwie ukończyć zdołają swe roboty, a już roztopionemi śniegami nabrzmiała rzeka, wzywa ich do spławu. Wtenczas jeszcze żywszy ruch powstaje, raźni flisacy spieszą z wiosłami, przypinają je do tratew, gdy inni pochwyciwszy drągi, spychają z brzegów nawy i płyną z wesołemi okrzykami a po rozbujałym żywiole. Składają się te tratwy zazwyczaj z sześciu do dziesięciu okrąglaków, złączonych z sobą zapomocą poprzecznych sztuk drzewa. Zwykle dwóch Górali kieruje tratwą. Spław odbywa się tu najpomyślniej gdy wody nieco przybędzie na rzekach Skawie i Soli, wpadających do Wisły, a nieraz statki góralskie płyną dalej Wisłą aż pod Kraków. W czasie małej wody, statki osiadają na mieliźnie, w czasie zaś wielkiej powodzi, spadek jest zbyt nagły, a kierowanie tratwami bardzo trudne i niebezpieczne. Jednakże Górale odważają się niekiedy i na takie niebezpieczeństwo i wtedy dają dowody przytomności umysłu zuchwałej śmiałości i poświęcenia w ratowaniu zagrożonych śmiercią. Spław na Skawie rozpoczyna się z ujściem rzeki Skawicy do Skawy w Makowie.
Słynie okolica tutejsza także rybołówstwem, to jest pstrągów i podrybek (małych łososi), znachodzących się tu w każdej rzeczce, szczególnie w Skawie, Stryszawce, Skawicy i Pałeczce. Ryby te należą do przysmaków górali i są ich również jednym pożywienia środkiem; z tych co większe, rozpłatane i patyczkami rozpięte, suszone bywają, mniejsze zaś, tłoczą żywe do garnka i wolnym ogniem gotują, potem je kwaśnem mlekiem zalane całkiem połykają. Nie trudny jest ich sposób łowienia, czem się najwięcej młodzież góralska zatrudnia[38]. Podrybki zwykle przesiadują w jazach, gdzie rękami jak raki chwytane bywają. Mniejsze zaś rybki mniejszych mają nieprzyjaciół. Na ich połów idą mali chłopcy i dziewczęta; z tych pierwsi mając w ręku młotki, a drugie garnki, idą na płytkie miejsca, gdzie woda po kamieniach się sączy, a pod kamieniami bywają próżne miejsca, tam chłopiec uderza młotkiem o kamień, dziewczynka go przewraca i chwyta ogłuszoną rybkę. Nie pod każdym ona znajdzie się kamieniem, wiele ich przewrócić trzeba, nim się napełni naczynie. Wieczorem zwykle połów przy świetle łuczywa odbywany, dziwnie piękny widok daje. Oprócz rybołówstwa, trudnią się Babigórcy też łowieniem ptactwa dzikiego, kwiczołów, jemiołuchów, jarząbków, które do Krakowa i Warszawy w wielkiej ilości wychodzą. Dawniej roznosili też mieszkańcy tutejsi na sprzedaż po kraju zioła lekarskie, mianowicie Licheny, Rheum larbarum, sok jałowcowy i inne.
Górale tutejsi nie są tak dorodni, rośli, tak pięknie zbudowani, jak Podhalanie; brak im owej giętkości, swobody i lekkości w ruchach, jaka tamtych tak wybitnie odróżnia od mieszkańców równin[39]. Mężczyźni i kobiety są wzrostu średniego, dosyć wątłej budowy; twarzy szczupłej, bladej cery, bardzo miłe, rozjaśnione wesołym uśmiechem, w wyrazie swoim tyle mają poczciwości, prostoty, otwartości, że od pierwszego spojrzenia ujmują serce. Ubiór ich tem się różni od Podhalańskiego, że mężczyźni noszą gunie, znacznie dłuższe, powszechnie kawowe, wyszywane dokoła sznurkiem czerwonym i niebieskim, niekiedy bardzo suto. Te w lecie zarzucają się tylko na jedne ramie. Pod spodem kamizelka, pospolicie jasno-szafirowa lub ciemno-zielona, ze świecącemi guzikami. Spodnie z sukna białego z węgierska opięto zrobione. Pas szeroki pod same pachy dochodzący, chociaż nie jest tu tak często używany jak na Podhalu i u sąsiednich Żywczaków, należy jednak do zwykłego stroju. Kapelusze z małemi brzegami, z główką szerszą u góry niż u dołu, o płaskim denku, są pospolitsze niż okrągłe. Na zimę noszą czapki spiczaste, czerwone lub granatowe, obłożone czarnym barankiem. Zamiast zwykłych kierpców używają czasem zamożniejsi także i butów, co ich wielce od innych odróżnia, gdyż to zakrawa na magnata.
Ubiór niewiast tutejszych do prac domowych używany, nie bardzo jest zajmującym. Prawie jednakowo w zimie w chałupie, jak w lecie w polu odbywają swe zatrudnienia zwykle w koszuli krótkiej, niczem nie przepasanej, która nieraz wstręt obudza. Przy wyjściu noszą płócienne ciemno-szafirowe spodnice, w białe wzorki wybijane, a biały płócienny rańtuch, zarzucony na głowę, obwija zarazem prawie całą postać. Chociaż ubiór ten jak najwyraźniej uwidocznia panujące tu ubóstwo i zaniedbanie, to jednak strój świąteczny przyczynia się wiele do podniesienia piękności twarzy niewiast tutejszych, szczególnie dziewcząt, i ich śmiałej i zręcznej postawy. Dziewczęta noszą włosy rozdzielone na dwie kosy, obwite łańcuszkiem cynowym, albo sznurkiem kolorowym, a opasując z dwuch stron kosą głowę, łączą ją na czole kokardą z wstążek upiętą. Koszule białe cienkie z wyszyciem kolorowem na ramionach, przepasują spodniczką krótką, ale tak fałdzistą, że u bogatszych cała sztuka (kopa) cienkiego płótna na ten strój wychodzi. Z przodu fartuszek kolorowy w kwiaty, niżej pończochy białe z czerwonym klinkiem i ubuwie z białej glansowanej skórki. W niektórych miejscach noszą i dziewczęta mały przezroczysty rańtuszek, na głowie przypięty, spuszczony aż niżej kolan. Najozdobniejszą część ich ubioru stanowi gorset, czarny lub zielony, który tu w miarę zamożności nawet z drogich materyi noszony bywa, a to: adamaszkowy, parterowy, a najwięcej z aksamitu lub manszestru karmazynowego, białym galonkiem obszywany. Często mężatki starają się tym strojem (gorsetem) przewodzić nad dziewczętami, szczególnie u zamożniejszych, których piersi błyszczą wielkiemi koralami i złocisto-parterowanemi gorsetami, gdy uboższe zwykle tylko szklanne na szyi zawieszają paciorki i inne ozdóbki mosiężne. W zimie tak mężatki jak i dziewki dorosłe, noszą z ponsowego sukna szubki niżej kolan sięgające, białemi barankami podszyte i takiemi na około obłożone, ozdobione również sznurkami i rozmaitemi garniturami. Cały ten strój jest jednak tylko świąteczny i służy zwykle przy obrzędach ludowych, szczególnie weselnych[40].
Przymioty i obyczaje naszych Górali tak od Babiejgóry jako też z innych okolic, znachodzimy opisane w rozmaitych dziełach. Ciekawą jednak charakterystykę, ludu tutejszego podaje dziełko już przez nas wspomniane: Górale Beskidowi[41], z którego tu najważniejsze ustępy są przytoczone. Górale więcej są fałszywi niż zuchwali, więcej uporni niż złośliwi, lubią się pieniąc, odgrażać sobie, lżyć się słowami jak Żydzi przy targu, ale do bitwy rzadko kiedy nawet po karczmach przychodzi, urazy prędko zapominają, a często dwaj szermierze z podbitemi oczami w najlepszej komitywie z karczmy wracają[42]. Dla dziedziców i księży wielkie objawiają poszanowanie i ufność. Rodzice bardzo kochają swoje dzieci, nigdzie przy rekrutowaniu nie ma takiego żalu; gromada ojców, matek, sióstr, odprowadzają rekrutów z płaczem o kilka mil do miasta assenterunkowego. Gospodarz mający sposób utrzymania dzieci w domu, nie daje ich nigdzie na służbę. Syn ani córka majętniejszych włościan niechodzili nigdy na pańszczyznę gdyż do tej odbywania, trzymali czeladź lub najmowali innych. Lecz dzieci nie odpłacają się często stósowną miarą wdzięczności swoim rodzicom, i na starość bądź przez łakomstwo, bądź przez nieczułość na żebranie ich wysyłają. Siódme przykazanie w drobniejszych rzeczach, szczególnie co do żywności, nie bardzo ścisle zachowują, ale większe kradzieże bardzo się rzadko zdarzają. Dziewczęta bez matek chodzą do kościoła i na tańce do karczmy. Mężatki zaś mniej są samowolne, i więcej na pozór skromne; jednakże o ich wierności różnie autorowie piszą. W ogóle młodzież nie bardzo skrupulatną odznacza się skromnością, zkąd małżeństwa wprzód się prywatnie zawiązują nim je obrzęd publiczny poświęci. Dzieci długo tu nieużywają odzienia; dziewczyna do lat siedmiu nosi sukienkę niewinności, a po drugich siedmi już i niewinność utraca. W takim razie gdy zdradliwe poznaki wykryją tajemnicę, stare matrony biorą ją między siebie i niemiłosiernie czepią. Wszakże ta owdowiałość nie przeszkadza jej do małżeństwa. Wesela odbywają się tu bez wielkich gdzie indziej używanych uroczystości. Zaproszeni na wesele goście przynoszą różne żywności, wódka jest tylko obowiązkową na kieszeń gospodarza. Orkiestra nie liczna bywa ale głośna; jeden kobziarz i jeden skrzypek potrafią zagłuszyć całą gawiedź pijanych biesiadników. Panna młoda ani druchny nie mają wieńców z rozmarynu, ani z ruty, jakowe to na Rusi tak często widzimy, głowy ich upstrzone są mnóstwem wstążek, z tyłu długo rozpuszczonych, które powiewają jak flagi, czasem jednak panna młoda miewa błyszczący krakowski wieniec na głowie; jest to dar oblubieńca, jeżeli ten żeglował kiedy z drzewem do Krakowa. Przy czepinach jeżeli te w czasach panieństwa nie nastąpiły, nie strzygą włosów młodusze, tylko kładą jej na głowę obrączkę i tę w około włosami obwijając przytwierdzają, na to kładzie się czepiec u dołu sznurkiem zamykany, i przywiązuje, a na zakończenie opasuje się wstęgą lub galonkiem szerokim, co ma minę beretu lub furażerki. Nie tańczą tu krakowiaków ani mazurów, tylko stawają tancerze i ich współki na przeciw siebie rzędem, potem chwytają się pary i kręcą do zawrotu głowy, potem puszczają się i robią na przeciw siebie przysiudy i skoki z kozacka po węgiersku. Podczas gdy jedni tańczą, śpiewają drudzy ale każdy swoje, ile mu głosu starczy. Spiewy nastrojone do zabaw weselnych, zawsze są jednak smutnej treści, jak ogółem wszystkie inne, i podobne są do dumek ruskich. Putków (kmotrów) więcej szanują niż własnych rodziców. Często jedni putkowie bywają raz na zawsze zamówieni do całej jeneracyi, ci mają prawo obierania imienia niemowlęciu podług swego upodobania, że zaś często niepamiętają jakie wprzód dali, ztąd śmieszne zdarzają się wypadki. I tak jeden ojciec miał dwu synów Janków a sam był trzeci, inny miał dwie córki Jadwigi a żonę trzecią. Zdarza się także, że idąc do chrztu zapominają brać tabliczkę z liczbą domu rodziców dziecięcia, a niechcąc się zdaleka wracać, pożyczają takowej u najbliższego sąsiada; z tąd wielkie qui pro quo zachodzi w metrykach i konskrypcyach.
Górale wierzą w gusła i czary, ale trochę na mniejszą skalę niż Rusini. Uroki i upiory jednak mają i tu swoją władzę w całym słowa togo znaczeniu. Jeżeli krowa mleko traci, lub nagle zachoruje, przypisują to urokom, i zwykle takowe przez rzucanie węgli zarzących na wodę i przez obmywanie tą wodą bydlęcia odczyniają. Tej samej operacyi ulegają ludzie gdy nagle zachorują. Jednak o praktyce z czarami i ziołami bab w tej okolicy tu nie słychać. Upiory tylko czasem chodzą po szopach, i tylko młodym kobietom się objawiają. Często jednak stróże nocni łapią upiora, który się musi dobrze gromadzkim urzędnikom okupić lub egzorcyzm wycierpić. O opętanych tylko tu czasem przybąkują. Górale myśliwi wierzą w zamówienie fuzyi, w zepsucie pola i przemienienie się diabła w zająca; na to dają poświęcać kule i śrót, myją strzelby święconą wodą do dziewięciu razy. Wierzą także młynarze w zepsucie młyna lub tartaka przez podejście złego ciucha. Używają często wróżów lub wróżek nie tylko dla wykrycia złodziei ale i do leczenia chorób.
Ich choroby pospolicie są febry, suchoty, cemir (duszność spazmowa), wąsal (niemoc w krzyżach), artryzis i zwykle zadawniona krypota (kaszel). Na stracenie febry rzucają po drogach stare szmaty, a kto ją podniesie ma wziąść i febrę. Na suchoty zaś, a szczególniej dziecięce taką używają receptę. Bierze się po garści mąki z kilku chałup, rozczynia się święconą wodą i z tego piecze się kołacz z dziurą w środku. Przez ten dziurawy placek przewłoczy się dziecko do dziewięciu razy i rzuca się potem go na drogę; gdy go pies zje, to podobnież dziecku suchoty odbierze. Starsi górale leczą swoje suchoty mocnem paleniem tytoniu i mocną gorzałką z pieprzem lub z psiem starem sadłem; używają też tłuszczu swistaka, którym szalbierze i tu znaczny przypisują dar leczenia, chociaż dziś często bywają zwodzeni, gdyż przez wytępienie tych biednych zwierzątek, dziś nie tak łatwo prawdziwego tłuszczu nabyć, pomimo tego nierozsądni górale nabywają od zwodzicieli pod tytułem swistakowego od innych zwierząt pochodzące tłuszcze i przypisują im moc uzdrawiającą. Jeżeli choroba nie folguje lub się pogorsza, to wzmacniają stopniami dozę; jeżeli zaś chory przed skończeniem kuracyi umrze to się sprawdzi doktorskie aksyoma, że: natura brevis, ars longa. W lekarzach żadnego zaufania niemają, na lekarstwa ani grosza dać nie chcą, ale na pogrzeb choćby najuboższego ostatnią krowę lub chałupę sprzedają.
W niektórych miejscach pojawiają się już gardlaki, (kretyny), czyli tak zwane sietniaki, szczególnie po wsiach około Jordanowa i Makowa; wszelakoż plagą tą dotknięci, oprócz bez kształcenia ciała, najwięcej gardła, niepodlegają jeszcze tym większym symptomom, jakowe w sąsiednich Babigórcom innych osadach, około Raby i bliżej Nowotarszczyzny widzimy. Życie tych ludzi, przy tak zdrowym powietrzu i wodzie, jakowa niemal we wszystkich osadach tutejszych jest podostatkiem, dochodziłyby do bajecznej starości, gdyby go zbytecznem używaniem napojów nie rujnowali; ale niedorosłe dzieci chodzą z rodzicami po karczmach i już kwiat życia zatruwają. Chłopiec 10 i 12 letni wypije sumiennie kwaterkę tęgiej wódki, a starsi już bez sumienia piją.
Wierzą wiele wróżbom i szalbierzom rozsiewającym je, z tąd lada odmiana powietrza, wznieca nieraz niemały popłoch w mieszkańcach. Jest wiele we wsi którzy z pewnych odznaków na niebie i zwierzętach, przepowiadają łagodność lub ostrość powietrza, posuchy lub powodzi; w tym względzie i Babiagóra niemałą odgrywa rolę. W czasie zaćmienia (zaonacenia) słońca nakrywają studnie, a wystawiają przed domem na dworze cebrzyki, aby słonko jakowej paskudy (szkody) nienarobiło.
Są z przyrodzenia lękliwi, i dosyć jest gdy zwierzchnik krzyknie surowo, a pozorny Herkules się przelęknie, i często bywa że zachoruje. W takim razie proszą o szczyptę włosów z głowy straszyciela dla nakadzenia chorego, poczem gdy kichnie, to i kryzys się kończy. Wielką obawę i uszanowania wzbudza w nich ubior wojskowy. Widać tu nieraz, iż ojciec witając własnego syna, czapkę zdiąwszy, w rękę całuje i mówi mu: panie wojak. Wielką też tu obawę sprawia exekucya wojskowa, praktykowana po mimo tego tu często, z powodu niepłacenia podatków, i niedopełniania innych powinności gminnych, do których niełatwo zastósować się dają. Są przecież u Górali pewne położenia i wypadki, gdzie pokazują wielką odwagę, jak to często bywa przy spławie drzewa, gdzie pomimo ich wielkiej zręczności, porwana wirem tratwa, uderzona o skałę, rozbija się i topi nieszczęśliwych. W tak okropnym razie, nie zbywa na poświęceniu się obecnych, kosztem własnego życia ratujących. Najlepszy bowiem pływacz, raptownie powalony, sam bez cudzej pomocy kierunku wziąść nie może; a pomimo, że co rok w każdej prawie wsi jeden lub kilku ich ginie, zawsze jednak idą ochotnie do spławu. Chociaż i ten bohaterski zapał kończy się z ujściem tylko rzeki Skawy do Wisły, gdzie ich już widok acz spokojnej jednak szerokiej już Wisły przeraża swoją majestatycznością. Tu już innych flisów najmować trzeba i ledwie niektórych swoich, do dozoru potrzebnych, dobrą zapłatą do dalszej żeglugi ująć można.
Przyzwyczajeni do skrytołowiectwa, okazują tu często swoją odwagę i męztwo. Mając wilków i niedźwiedzi za sąsiadów i często z niemi prowadząc zaczepki, będąc przytem oswojeni z ich drapieżną fizyognomią, to też przy spotkaniu się z niemi okazują daleko więcej odwagi i przytomności umysłu jak inni myśliwi. Jako pasterze często się też z niemi spotykają i tu nawet bez strzelby, li tylko z toporkiem za pasem, przypuszczają atak na napastnika trzody. W ich spiewach pasterskich, niedźwiedź często jest powtarzany. W czasie gdy były oznaczone nagrody, za ubicie zwierząt drapieżnych, znoszono ztąd dorocznie po kilkanaście trofeów, ubitych w tej okolicy wilków lub niedźwiedzi.
Domowe pożycie i gospodarstwo, jak to już poprzednio się orzekło, również ma tu swą odrębną cechę, przy którem rozmaite pojawiają się gusła i przesądy, mniej więcej całemu górskiemu pożyciu właściwe. Na dokończenie niniejszego opisu dodaje się jeszcze słów kilka o tutejszym pożyciu socyalnym. Około ś. Marcina, gdy już prace polne pokończone i bydło z polan do domu popowracało, urząd gromadzki zwykł był zasiadywać na sądy, tak zwane rugowe, na których załatwiały się dawniej sprawy spadkobiercze, względem gruntów, ruchomości i bydła po rodzicach, lub najbliższych krewnych pozostałe; także skargi o szkody w zbożach lub na łąkach poczynione, sprawy graniczne i t. d. Sądy te, pomimo dawniej ustanowionych justyciaratów i sędziów policyjnych, niemniej obecnie istniejących sądów powiatowych, odbywały się prywatnie do niedawnych czasów, to jest dopóki inwentarzy i pertraktacyj spadkowych ściśle pilnować nie zaczęto. Teraz, lubo tylko oszacowanie rzeczy spadkowych, albo poszkodowanych, i dobrowolne zagodzenie stron do urzędu gromadzkiego należy, jednak nie lubią strony poddawać się ustanowionym sądom powiatowym i uporczywie dawnych praw i zwyczajów się trzymają. I tak synowie po ojcu a córki po matkach zarówno gruntami się dzielą, nie zważając na przysądzenie sędziego. Dzielenie gruntów rustykalnych choć jest od rządu zakazane i przez sądy powiatowe wzbronione, jednak prawo to zostaje bez skutku, bo niema przykładu, żeby najstarszy syn, jako spadkobierca prawny, braci swoich do równego działu nieprzypuścił. Dziesiętnicy w gromadzie pełnili służbę woźnych. Oni pozywali dawniej strony do gromadzkiego sądu, albo dominikalnego, i dopełniali egzekucyi na winnych, bądź przez wymiar plag, bądź przez areszt naznaczone. Pełnili także służbę straży policyjnej i mogli aresztować winowajcę złapanego na gorącym uczynku. Pijaństwo w sądach gromadzkich, składających się z Wójta i przysiężnego, często i oficyalisty prywatnego, jeżeli był we wsi lub pisarza gromadzkiego, zwykle nauczyciela lub organisty, nie było poczytywane za występek. Był to grzech powszedni, który nawet gładził inne w takim stanie popełniane, n. p. bicie żon, sług, skaleczenia, obelgi wzajemne, i t p. Pobłażanie to było interesem sędziów bo oni tęż samą miewali praktykę. W karczmie na ławach za długim stołem zasiadają sędziowie, przed nimi zwykle garniec blaszany z pieczęcią urzędową. Ten aparat sam z siebie oznacza już wymiar sprawiedliwości, zwłaszcza gdy jest pełno nalany; o czem jest powinnością arendarza mieć staranie, nie pytając się, kto będzie płacił, bo wie, że strona przegrywająca koszta ponieść musi, a niema przykładu ażeby obydwie wygrały. Spraw kryminalnych na wielki rozmiar, a szczególnie takich za które kara śmierci wymierzana bywać zwykła, od lat wielu w tej okolicy nie było. Prawią jednak wiele i z jakąś powagą o dawnych zakrywających się w górach bieskidowych rabusiach; lecz byli to zwykli zbiegi z Węgier, pod dowództwem Proczpaka około r. 1790, którzy uzbrojeni w broń palną byli postrachem całej okolicy. Jako mieszkańców gór jedynie upodobaną jest własna okolica. Organizm ich, niby roślinny, lubi świeże powietrze, odkryte światło i górne położenie. Z tąd nabywają wzrostu i urody sobie właściwej; a w miarę im dalej w głąb gór i lasów zapuszczają swoje siedziby, tem wyższe i kształtniejsze dają się widzieć postacie[43]. Ciągle i prawie corocznie posuwa się wyżej każdej włości osada, błyszczą z dala nowe dachy i zielenią pozakładane nowe ogródki i pola, a lasy umykają jak cienie. Rzadko kiedy rachuby korzyści albo związki małżeńskie potrafią wywabić górala do innej sąsiedniej dziedziny, a przesiedlenie się w nadwiślańskie równiny, nie zdarza się tu prawie nigdy. Wojskowość jest najuciążliwszym stanem dla Goralów, z powodu jedynie tego, że ich oddala od ulubionych siedlisk i często w dalekie zapędza kraje. Co za radość przyjmuje powracających z dalekich krain wędrowców, wychodzących często za zarobkiem, lub powracających ze służby wojskowych do domu urlopników, gdy zdala na czystym tle pogodnego nieba poznają piękne rodzinnych gór szczyty i gajami uwieńczone skały, których obrazy tęskna myśl smutna im zawsze przewodzi w pamięci. Widok ten ulubiony do łez ich porusza, choć często powróciwszy do domu, zamiast poprzedzanych marzeń, gorzkie ich czekają złudzenia. Co do polepszenia ich bytu, zdałby się przymus dla wyleczenia ich z zadawnionych przesądów i nałogów, bez których najmniejszy obrót Górala nie jest swobodnym. Do tego należy także pomnożenie szkółek, zaprowadzenie stałego funduszu dla nauczycieli, i przymusowe posełanie dzieci do szkoły. W lepszych glebach wieśniacy mniej mają popędu do przemysłu i brak chęci do kształcenia swych dzieci w szkołach, bo to im odrywa ręce od posługi gospodarskiej, dalszych zaś korzyści z nauk ocenić nie umieją. Niemniej zdałby się tu przymus rządowy, do zaprowadzenia ulepszeń w różnych gałęziach gospodarstwa, a szczególnie w kulturze łąk, z których większa część mieszkańców tutejszych, osiąga najobfitsze i najcenniejsze, często jedyny prawie środek pożywienia, a będących tu w jak największym zaniedbaniu.








  1. Nazwę Babiejgóry różnie wywodzi podanie ludu; jedni opowiadają jako przed wiekami byli wielkoludy, a olbrzymia kobieta przyniosła w fartuchu kamienie i ziemię, które wysypane, górę utworzyły. Inni znowu widzą w rysunku góry postać starej baby siedzącej nad rzeką, u nóg jej pagórki niby pastuchy i gromady owiec i t. p. Kraszewski w szacownem swem dziele: Sztuka u Słowian w Polsce i Litwie, na str. 221 przytacza o tej Babiejgórze: „W Karpatach znajdujemy góry Babiemi zwane, z których jedna Babiejgóra, ma niby kształt olbrzymiej siedzącej baby, a lud zachował tu pamięć czci, którą jej oddawano, wiążąc ją z podaniami o Dziwożonach, zjawiających się w okolicy Babiejgóry.“ A. Grabowski w dziele swem: Kraków i jego okolice (wydanie 4te) w dopisach na str. 529 pisze: iż starzy Polacy wprost górę tę Babą zwali, szczególnie Marcin z Urzędowa, w swoim herbarzu na str. 155 tak ją mieni. Pod tą sarną nazwą znachodzimy ją w kalendarzu na r. 1608 w następującej zwrotce:

    Kurzy się Baba, biorą postać lasy
    Niezwykłą sobie, deszcz się nas nastraszy.
    Sól zbytnie w beczce topnieje od rana;
    Będzie odmiana.

  2. Porfirogenita opisując współczesny stan Polski, taką czyni o Babiejgórze wzmiankę: „Wielka Chrobacya, białą także nazwana (jest) z tamtej strony Babibarii (Babigóry), w pobliżu Frankii (Niemiec) nieochrzczona po dziś dzień (949).“ Banduri w objaśnieniach Porfirogenity daje do tej wzmianki taki przypisek: „Bagibareia est slavum vocabulum graece detortum id est Βαβεια ὀρεια, babii montes, slave babiegóry videlicet vetule vel vetularum montes, quo nomine Carpati monte s, Poloniam ab Hungariam determinantes ab aliquibus nuncupantur. (Ob. A. Bielowskiego: Początkowe Dzieje Polski w czasopiśmie Bibl. Ossol. 1842 T. I. str. 141). Z nowszych badaczów dziejów słowiańskich, uczony Dobrowski, kładzie Bagibaryę gdzieś aż w Bawaryi, a sławny ze swych badań Starożytności Słowiańskich J. Szafarzyk nic o niej nie wspomina. Niektóre objaśnienia co do Bagibarii znachodzimy także w czasopiśmie Bibl. Warszawskiej z r. 1842. T. IV. str. 472.
  3. Ob. Jana Długosza: Dziejów Polskich ksiąg dwanaście wydanie hr. Przezdzieckiego 1867. T. I. str. 36.
  4. Pomiary prof. Kolbenhejera barometrem Kappellerowskim, dwuramiennym w r. 1867, wykonane na szczycie Babiejgóry, wspomniane są w Roczniku Komisyi fizyograficznej Tow. nauk. Krakowskiego 1869. T. III. str. 26. Wzniosłość Babiejgóry nad pow. m. podaną jest tam na 1736⋅36 metrów.
  5. Wzniosłość ta przyjęta prawie ogólnie, podaną jest na mapie Liesganiga Galicyi, wydanej przez c. k. jener. kwatermistrzowstwo austryackie w r. 1824. Oprócz tego znachodzimy w nowszych dziełach wiele innych pomiarów uczynionych przez badaczów przyrody. Staszyc w dziele swem: O ziemiorodztwie Karpat na str. 76. podaje jej wyniosłość na 5000 stóp paryzk. nad poziom bałtycki, a za nim powtarzają to Jeny i Stöger. Wahlenberg wynosi ją na 4800 stóp. w.; Hacquet na 5400 st.; Schedius na mapie Węgier na 5320 st. par.; L. Zeiszner na 5393 st. par.; Desjardins 5580 st. wied., Kreil 5542 st. wied. Granica drzew na Babiejgórze wznosi się według Kreila na 4299 st. wied., według Zeisznera na 4381 st. par. (Ob. X. Janoty: Wiadomość hist. geograf. o Żywiecczyznie Cieszyn 1859. w przypisku na str. XXIX). Oprócz powyższych znachodzimy jeszcze pomiary Babiejgóry przez Hopfgartena na 863⋅2° i Habelta na 870⋅05° nad pow. m. (Ob. J. A. Knapp: Die bisher bekannten Pflanzen Galiziens und der Bukowina. Wien 1872.)
  6. Widok tej góry, choć nieco straszny, najlepiej się jednak wydane od od strony Jordanowa, w odległości o 3 mil. Temi czasy przedstawił go Schoppe na płótnie w dość kształtnym zarysie. Obraz ten oglądano na wystawie w Krakowie w r. 1871. (Oceniony w czasop. Kraj w Nr. 82 z r. 1871.) Najwspanialej przedstawia się Babiagóra na wiosnę, gdy z niższych gór, które ją mianowicie od północy otaczają, już zeszły śniegi zimowe, a ona jedna jeszcze nad ich ciemną zielenią, wznosi się w bieli śnieżnej osłony.
  7. Jako punkt trygonometryczny wykazaną jest Babiagóra na mapie Kummersberga Galicyi Tab. 26. m. XLIII. i 19. gdzie wyniosłość jej podana jest na 908’0 sąż. wied. nad pow. m.
  8. O tym zamczysku czyli zamku diabelskim są między ludem w okolicy rozmaite podania. Do pospolitszych należy opis jego: „Iż niegdyś był ogromnym budynkiem, ale przez pioruny zburzonym i nawet dotąd w zwaliska jego biją pioruny około pierwszej godziny z południa, przezco niejeden podróżny, burzą zachwycony, życie utracił. (Ob. L. D. Górale Beskidowi, Kraków 1851 str. 12). Zdarzające się podobne przypadki były dawniej postrachem do wychodu na jej szczyty, niemniej wsławioną jest ta Babiagóra powieściami ludowemi o rozmaitych czarach i podróżami czarownic na nią, na której się o północy w dzień ś. Jana, czarownicy na łopatach, miotłach, kociubach lub podkółkach od wozów jadąc, wcelu narady zbierają, (ob. Czarownice i Z. Paulego: Pieśni ludu polskiego w Galicyi, Lwów 1838, str. 21.). Niemniej prawi lud tutejszy wiele o ukrytych w tej górze skarbach, oraz o wojsku polskim ś. Jadwigi, spiącym wewnątrz, które niegdyś powstanie i Polskę oswobodzi. Mnogość podań ludowych o Babiejgórze godnąby była zebrania w jedno dzieło, co jeszcze w r. 1832 objawił Zeiszner w opisie swem Babiejgóry w czasopiśmie geologicznem Leonharda: Jahrbuch für Mineralogie, Geognosie und Geologie III. Jahrgang 1832. str. 410. Przytacza niektóre z nich J. Łepkowski w opisie Babiejgóry w kalendarzu krakowskim J. Wildta na rok 1858 str. 16 i 18.
  9. O upłażeniu się ziemi na Babiejgórze w najnowszych czasach zasługuje na szczególną uwagę zdarzenie z r. 1868, o którem w czasop. krakowskiem Czas z d. 10. czerwca 1868 następującą podano wiadomość: „Nadzwyczajne zjawisko wzruszyło niemało w tych dniach mieszkańców Zawoi, wsi pod Babią górą położonej. W nocy z dnia 31. maja na 1. czerwca, runęła bez wszelkiej widocznej przyczyny część Babiejgóry. Oderwanie przestrzeni kilkanaście morgów lasu wysokopiennego obejmującej, nastąpiło z ogromnym hukiem, tak że góry zadrżały. Sekcya lasów, w której zdarzenie to nastąpiło, leży przeszło 3000 stóp nad morzem, a była dotąd nietkniętą. Ściana odkryta na 10 a miejscami na 15 sążni wysokości. Zdaje się, iż przyczyna tego urwania była ta, że część góry w skutek stopienia się nadzwyczajnej masy śniegów tegorocznych, wskroś wodą przesiąkła, pękła właśnie na pochyłości północnej, gdzie lasem obciążoną była. Spustoszenie jest straszne! Drzewa najstarsze 100 do 200 lat mające, leżą porozrzucane, odarte, na kawałki połamane lub zmięte. Przestrzeń lasu zesunięta i skałami ogromnemi z powierzchni oderwanemi okryta, do szczętu stała się pustką.“ Niektóre bliższe o tem zdarzeniu szczegóły podał komissyi fizjograficznej aptekarz z Makowa p. Majer, które w artykule: Wiadomości z Babiej góry, podanym w Roczniku komissyi fizyograficznej krak. Tow. nauk. T. IV. 1870 str. 27. znachodzimy.
  10. Ob. Grabowskiego: Kraków i jego okolice (wydanie IV.) Kraków 1844 str. 531. — Staszyc w Ziemiorodztwie Karpat na str. 77. przytacza: „Od południa zaś cała góra jest pochobna, opława, trawą i kwiaty od dołu do góry odziana. Z wszystkich karpackich gór, ta byłaby najwygodniejszą do zielnień. Lecz ponieważ wszędzie od południa łatwo przystępną, przeto wcześnie z wiosną na nią wychodzą z trzodami pasterze; więc kwiatu mało rozwinąć i utrzymać się może.“
  11. X. Janoty: Przewodnik w wycieczkach na Babią górę, do Tatr i Pienin Kraków 1860. str. 13. podaje najkrótszą drogę dostania się z Krakowa na Babiągórę na Sidzinę. Sama wycieczka na Babiągórę z któregokolwiek z podanych wyżej trzech punktów, wymaga niemal całego dnia, i tak należy urządzić, aby wyruszywszy w czas do dnia przed wschodem słońca być na szczycie. Nowszemi czasy z powodu częstszych na nią wycieczek, można się o wiele łatwiej dostać na górę niż przedtem. Obszerniejszy przewodnik na Babiągórę czyli raczej rozprawę o niej, podał także p. J. Łepkowski w kalendarzu Jul. Wildta na r. 1858 str. 13. gdzie także widok Babiejgóry (lichy drzeworyt) jest umieszczony. Osobne odbicie tej rozprawy wraz z wskazówką wycieczki do Tatr. Jul. Wildt w. r. 1857. Staszyc wychodził na nią przez Spytkowice i Podwilki na Zubrzyce. Uczony Hacquet w dziele swem: Physikalisch-Politische Reisen durch die nördlichen Karpaten. Nürenberg 1794 IV. 109. 112 podaje, iż jednego dnia z miasta Biały wyszedł na wierzch jej i tegoż dnia wrócił do Skawicy. (ob.)
  12. Ob. Grabowskiego: Kraków i jego okolice str. 531. Dokładny opis tej góry, niemniej dokonanej na nią wycieczki, podany przez niewiastę znachodzimy w Warszawskim Tygodniku illustr. z 1869. Nr. 75—78. pod artykułem: Wycieczka na Babią górę. Także w Roczniku komisyi fizyograficznej krakowskiej z 1870 (Tom IV.) str. 25.
  13. Grabowski str. 531.
  14. Ob. artyk. Wycieczka w Tatry w Czasie Nr. 219 z 1853.
  15. Widok z niej trafnemi wyrazy maluje wyż wymieniony artykuł: Wycieczka na Babią górę w Tygodniku illustrowan. Warszawskim z 1869 T. III. st. 310. W nieco dawniejszych opisach ciekawy pod względem naukowym jest podobny opis Dra Schultesa byłego prof. botaniki w Krakowie do Fr. Sartorego w Gracu, przedrukowany w czasopiśmie naukowym: Intelligenzblatt der Annalen der Literatur des Oesterreichischen Kaiserstates. März 1807. str. 107—108.
  16. Z tąd służy Babiagóra ludowi sielskiemu za prawdziwy barometr. W przysłowiu: „A od baby zawierucha,“ ostrzega góral sąsiada swego o nadchodzącej nieochybnej burzy. Pomiary barometrem, termometrem i suchomierzem oraz uchylenie igły magnetycznej, dostrzegane przez Staszyca na Babiejgórze, podane, znachodzimy w jego Ziemiorodztwie Karpat na str. 76, oraz w Zeuschnera opisie: Wycieczki na Babiągórę w czasopiśmie Leonhardis Janrbuch für Mineralogie, etc. 1832. st. 411. Opis pobieżny Babiejgóry znachodzimy w wielu innych dziełach, szczególnie w Mehofera opisie Wadowickiego obwodu, w dziele zbiorowem: Das pittoreskie Oesterreich, Wien 1843.
  17. Wzmiankę o tym jeziorze napotykamy w Rzączyńskiego dziełach: Historya naturalna kraju polskiego. st. 103. i Auctuarium historiae naturalis curiosae regni Poloniae, Gedani 1722. st. 139, dalej w Łubieńskiego geograficznym dziele: Świat we wszystkich swoich częściach większych i mniejszych skreślony. Wrocław 1710. str. 413. R. Ładowskiego dzieło: Historya naturalna królestwa Polskiego. Kraków 1783. str. 15. i innych. Niemieckie dzieło Büschinga w opisie Polski, przypomina o czasowych jeziorach, i morskich okach, oraz o strumieniach merkuryuszem z niej płynących. Zresztą cała Babiagóra jak pisze Łepkowski, był to świat dziwów, znany tylko z odgłosu opowiadań Góralów, co jako echo dolatywało uczonych naszych.
  18. Badania Hacqueta fizykalne na Babiejgórze, ob. w dziele jego: Physikalisch-politische Reisen von Galizien. T. IV. st. 112. O poszukiwaniach Staszyca na Babiejgórze wzmiankuje Fr. Sartori w swem dziele: Länder- und Völker-Merkwürdigkeiten des Oester. Kaiserthums, Wien 1809. II. Thl. s. 236. Jestto wyjątek z wyż przytoczonego listu Dr. Schultesa do Sartorego, wydrukowanego w czasopiśmie: Intelligenzblat der Annalen der Literatur des Oesterreichischen Kaiserstaates. März 1807. s. 105. Obadwa uczeni niezrozumiawszy niezawodnie celu przedsięwziętego przez naszego sławnego badacza przyrody, niewspominając wprawdzie nazwiska jego i dowiedziawszy się o nim z ust nieświadomych swych przewodników (Gorali), jakoby jakiś ksiądz zachodził kilkakrotnie na Babią górę i zajmował się poszukiwaniem skarbów, wyszydzają go, z powodu ogromnych wydatków i pracy jakowe w tym celu ponosił.
  19. O kamieniolepach (konglomeratach) na Babiejgórze wsponrna Hacquet w powyższem swem dziele, str. 113.; Staszyc w Ziemiorodztwie Karpat st. 78 i Pusch w dziele swem: Geognostische Beschreibung von Polen, Stutgard 1836. T. II. st. 72. gdzie też przytacza: An der Babiagóra und weiter ostwärts, bestehen die Bruchstücke aus Quarz, Feldspath, Thon- und Glimmerschiefer, Chloritschiefer, einer Art Nechrit, die Schieferstücke immer scharfkantig, die Quarzkörner gerundet, durch feinkörnigen Sandstein, der mit Säuren braust, conglutinirt, und das Ganze meist feinkörnig. Seltener die Bruchstücke von wälscher Nussgrösse. Co jeszcze godne uwagi w tych kamieniolepach: że wszystkie ich części, wszystkie ich kamyki, które są z natury najtwardsze, jak kwarce, nefirity, te są zawsze gładkie, niby tarte, ranione. Przeciwnie wszystkie sztuki, co z swej istoty są miałkie, kruche, miękkie, jak chloryty, iłołopień, błyszczołopień, te są nietknięte, te mają swoje skrawy ostre, niczem nieuronione, nieutarte, są różnogranne. (Ob. Ziem. Karp. str. 78.)
  20. Sławny naturalista francuski i polski Jan Dubois w dziele swem: Essai sur l’Histoire litteraire de Pologne p. 499., przytacza, iż góry polskie (Karpaty) i Babiagóra są wygasłemi wulkanami. Autorstwo dzieła tego, przyznają niektórzy niesłusznie jego współpracownikowi Duklosowi.
  21. O florze Babiejgóry z czasów dawniejszych, przypominają herbarze Syrenyusza i Marcina z Urzędowa, w których zioła rosnące na Babiejgórze, i w rozmaitych chorobach skuteczne, są poniekąd wzmiankowane Nowszemi czasy dzieła: Wahlenberga: Flora Carpatorum Principalium. Göttingiae 1814; Staszyca: O ziemiorodzwie Karpat; Bessera: Primitiae Florae Galiciae utriusque; Giżyckiego: Badania w przedmiocie rzeczy przyrodzonych; Schultesa i Zawadzkiego: Enumeratio plantarum Galiciae et Bucowinae naprowadzają już wiele gatunków tutejszej roślinności. Nowszemi czasy Karol Estreicher badał tutejszą roślinność (ob. Biblioteka warszawska 1863. T. I. str 190). Obecnie zaś zwiedzali i opisali florę tutejszą: Dr. Berdau, którego zbiory z Babiejgóry podał Dr. Janota w swym Przewodniku na Babiągórę do Tatr i Pienin; Dr. Janota; Dr. Rehmann; Dr. Bośniacki; Dr. Knapp, i inni.
  22. Ob. Dr. Ant. Rehmanna rozprawę: O mchach i wątrobowcach Galicyi zachodniej, umieszczoną w Roczniku Towarzystwa nauk. krakowskiego, 1864. T. VIII. str. 281.
  23. Roślinność Babiejgóry, podaną przez Dr. Janotę, znachodzimy w dziele jego: Wiadomość historyczna i jeograficzna o Żywiecczyznie, Cieszyn 1858 st. 97.
  24. Ob. Rozprawę Dr. Franc. Herbicha: Przyczynek do Geografii Roślin Galicyi, w Roczniku Tow. nauk. krak. T. 33|X. r. 1866, na st. 118. J. Łepkowski w rozprawie o Babiejgórze w kalendarzu Wildta na rok 1858. str. 32. przypomina także o pasach (linach) roślinnych. Dokładniejszy pogląd na roślinność tutejszą z wyliczeniem roślin właściwych Babiejgórze, podał Dr. Rehmann w rozprawie: O roślinności Beskidów zachodnich w tym samym Roczniku Tow. nauk. krak. na str. 211. Godne uwagi jest też najnowsze o florze galicyjskiej dzieło J. A. Knappa: Die bisher bekannten Pflanzen Galiziens und der Bukowina, Wien 1872, w którem autor reasumuje wszystkie dotąd o florze tutejszej publikowane dzieła i rozprawy.
  25. Ob. Rocznik Tow. nauk. krak. r. 1866. T. X. st. 235.
  26. Ob. Rocznik Tow. nauk. krak. r. 1868. T. XIV. st. 114.
  27. Ob. Wiadomości z Babiejgóry, artykuł w Roczniku Komisyi fizyograficznej. T. IV. r. 1870. na st. 24.
  28. Podaną tu liczbę mieszkańców tutejszych, wyjęto z Szematyzmu dyecezyi Tarnowskiej z r. 1871.
  29. Chłopców tych pastuszków, nazywają tu Górale zwykle hausnikami.
  30. Jest to dosłownie powtórzony obraz naocznego świadka, podany w Tygodniku illustrowanym z r. 1869. Nr. 75 i 76, pod artykułem: Wycieczka na Babią górę. W tym artykule dodaje jeszcze autorka: „O jakże zasmuca widok takiej nędzy! Ileżto wygód, ile zbytków uważamy za konieczne życia potrzeby, nie umiemy się bez nich obejść; a biedny góral, całe dnie ciężko pracując, nie może nawet zaspokoić głodu pożywnym i zdrowym pokarmem, któryby wzmocnił jego siłę do dalszej pracy.
  31. O uprawie ziemi tutejszej przez Górali, przypomina także Staszyc w dziele: O ziemiorodztwie Karpatów i innych gór i równin Polskich. Warszawa 1815, str. 97, chociaż podanie to zastósował więcej do Górali Podhalan podtatrzańskich. Powtórzył to podanie także autor dziełka Górale Bieskidowi zachodniego pasma Karpat, przez L. D. Kraków 1851, str. 60. gdzie jednak dodaje: „że zwiódł jakiś przebiegły Góral, uczonego naturalistę, który pozornemu prostakowi na słowo uwierzył, bo czyliżby mógł poświęcić tyle czasu i cierpliwości, aby być obecnym świadkiem aż z otrzęsionych prochów kamiennych uścielą sobie Górale kawałek ziemi, gdzieby wtłoczyli ziemniaki? Co do mnie to z przeproszeniem wszystkich Górali i Góralek nie mogę im udzielić ze strony pracowitości, tak korzystnego świadectwa.“ — Przepomniał jednak autor, iż Staszyc, kilkakrotnie zachodził w Karpaty i badał starannie każdy ruch Górali, zresztą podane ze strony autora powyższej broszurki wątpliwości, zastosowane są więcej do Górali z okolicy Żywca czyli Żywczaków.
  32. Radzono im już wielokrotnie zwozić te kamienie do rzeki lub na drogę, lecz wstrzymuje ich od tego zakorzeniony pomiędzy nimi przesąd, że kto kamienie topi, ten wkrótce umrze, pominie, zmarni, według wyrazów Góralów.
  33. Kierdelami nazywają tu stada owiec, paszących się po górach. Pojedyncze lub mniejsze liczby owiec nazywają także mierlakami.
  34. Pożądany z wielką niecierpliwością czas wiosenny, który zwykle nazywają Jarzą, obchodzą w niektórych miejscach z okazałą radością.
  35. Mirendą nazywają Górale żywność na drogę; palicą zowią laskę.
  36. Chudobą i statkiem, nazywają Górale tutejsi swój majątek i bydło.
  37. Na Michalskie nazywają Górale czas o św. Michale, przy końcu Września, w którym po skończonym szczęśliwie zbiorze swego pożytku lub po powrocie z zarobku z obczyzny, Góral na łonie swej ojcyzny (gruncie po ojcu) mieni się za najszczęśliwszego w świecie; buja zwykle całemi dniami bezczynnie w karczmie i cąbrzy się (kłóci, targa) z sąsiadami, niedając się jednak tak łatwo wysturzać (wypchać) z karczmy. Upomniony od duszpasterza, jeżeli jest we wsi, i stateczniejszych sąsiadów, nazwie to sam gidem (obmierzłą brzydotą), lecz za chwilę gdy stanie w kompanii z równym sobie, odpowie naiwnie napominającym go Pytam! Ne horsyt’ se! (Proszę, nie gniewajcie się), i nadomiar swej obojętności, zwłaszcza gdy młody, pohajdukuje (zatańcuje) jeszcze jakiegoś obertasa, niby krakowiaka, czem nieraz wszystkich zadowolni, zaśpiewawszy przytem:

    He dobrze Janickowi pokiela jest młody,
    Przeskakuje bucki, Jaworowe kłody.
    albo
    Nie będę zbójnickiem będę gnanapyrem (grenadyerem),
    Będę sobie chodził, w kłobuczku pod pyrem (piórem).

  38. Piszący o Galicyi uczony Niemiec J. Rohrer w dziele swem: Bemerkungen auf einer Reise durch Ost- und West-Galizien. Wien 1804, na str. 236 podaje, iż w siole tutejszem, Zembrzycach nad Skawą, każdy chłopiec jest zarazem rybakiem.
  39. W. Pol. w dziele: Rzut oka na północne stoki Karpat. Kraków 1851. st. 121, uważa Babigórców za pierwszy i najgłówniejszy, a zarazem najstarożytniejszy punkt skupienia Góralszczyzny zachodniej. Szumni i okazali nawet Podhalanie, co do postawy i rodowych cech, są daleko młodszym rodem i u nich przyjęło się tylko to i wybujało odpowiednio do natury Hal, co u Babigórców leżało w zarodzie.
  40. O stroju tutejszych górali dokładne znachodzimy rysy w Tygodniku illustr. z 1859, Nr. 75 i 76 pod artykułem: Wycieczka na Babią górę, oraz w broszurze J. D. pod tyt. Górale Beskidowi zachodniego pasma Karpat. Kraków 1851, str. 27.
  41. Ob. powyższą broszurę: Górale Beskidowi str. 36.
  42. Autor powyższej broszurki podaje, iż razu jednego, widząc powracającego z karczmy Górala z wielkim guzem, zapytał go, kto go tak dzielnie poczęstował? „Ej to mój psyjaciel dobrodziejku“ odrzekł zagadniony!
  43. Z tąd powtarzaną bywa tu śpiewka:

    A kto mierzy Lacha łokciem, to Górala sągiem,
    A kto bije Lacha kijem, to Górala drągiem.

    Lachami nazywają Górale zwykle mieszkańców miast i nizin w kraju.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Antoni Schneider.