Jezuici w Polsce (Załęski)/Tom I/073

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Podtytuł Walka z różnowierstwem 1555—1608
Wydawca Drukarnia Ludowa
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Ludowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Tom I
Indeks stron


§. 72. Zjazd wiślicki odrzuca artykuł przeciw Jezuitom — Skarga bierze zakon w obronę 1606.

Osobne poselstwo wręczyło gravamina rokoszowe królowi 13 września 1606 r. w Wiślicy, gdzie 38 senatorów, moc rycerstwa zawiązało konfederacyę przy królu przeciw rokoszowi sandomierskiemu[1].
Nazajutrz, 14 września, król zwołał naprzód radę senatu, a potem koło rycerskie do kościoła wiślickiego. Tu i tam rozbierano punkt po punkcie gravamina rokoszan. Jak przyjęto gravamen 28 przeciw Jezuitom, o tem mamy relacye ks. Skargi.
Pisał do niego 5 sierpnia 1606 Akwawiwa, uwiadomiony o wiszącej nad polskimi Jezuitami burzy przez prowincyała Strivera i przez samego Skargę[2], polecając mu, aby odwiedził niechętnych lub mniej chętnych zakonowi panów i dygnitarzy i nakłonił ich do obrony zagrożonego zakonu[3]. Uczynił to Skarga i listem z dnia 20 września 1606 r. zdaje sprawę jenerałowi z tych swoich odwiedzin, oraz z tego, co się pod Sandomierzem i w Wiślicy od 14 września działo. „Jesteśmy tu w Wiślicy z dzielnem i licznem bardzo wojskiem dla obrony królewskiej godności, ze wszystkimi prawie znaczniejszymi senatorami i siedmiu biskupami i liczną, a znamienitą szlachtą katolicką. Nieprzyjaciele też króla, których hersztami heretycy, rozłożyli się obozem o 12 mil stąd, pod Sandomierzem. Przez cztery prawie tygodnie układano się o pokój przez poselstwa. Ostatnie układy 16 września ten miały koniec: przysłali swoje warunki i posłów do króla JM., ażeby je wypełnił natychmiast, jeżeli chce królować.
„Rozbierano je w senacie i uznano, że wiele z nich przeciwnych Bogu i królewskiej godności, wiele przeciw duchowieństwu i Kościołowi, ale też niektóre przeciw Towarzystwu (Jezuitom) srogie, fałszywe a niegodziwe. Dlatego też od wszystkich jednogłośnie warunki te potępione i odrzucone. Szlachta zaś w kole swem zebrana, gdy je usłyszała, to artykułu przeciw Jezuitom ani odczytać nie pozwoliła.
„Tego więc samego dnia odprawiono ich posłów z surową reprymendą, że śmieli się domagać rzeczy przeciwnych prawom, ustawom, a nawet zdrowemu rozsądkowi i niegodziwych. Rozkazano im broń złożyć i udać się do zwyczajnego wszystkich chorób państwowych lekarstwa, na sejm, który wnet zostanie zwołany, bez żadnego hałasu zbrojnego. Zawiązano też konfederacyę (pod laską Adama Sieniawskiego) wszystkich przeciw nim, że jeżeliby nie usłuchali, uważani będą za buntowników i nieprzyjaciół ojczyzny.
„Oto pierwsze fundamenta obrony, danej od Boga Towarzystwu naszemu, przez tych heretyków tak srodze udręczonemu. Dziękować (Bogu) należy, że taką pieczę ma o nas i niewinności sług swoich broni. Ponieważ zaś nadchodziła niedziela 17 września, więc za pozwoleniem króla JM. i biskupów, na kazaniu, mianem wobec bardzo licznej szlachty, senatorów i króla, zbiłem wszystko, co przeciw nam zarzucali, Przyjęto słowa moje przy pomocy bożej z wielkim aplauzem i ukontentowaniem; pisze o tem O. Bartcz, który słyszał. Co mówi tem, ogłoszę drukiem, jeżeli starsi pozwolą.
„Stosownie do rady Przewielebności Waszej zniosłem się z niektórymi podejrzanymi mi magnatami ustnie i listownie, między tymi z kasztelanem krakowskim, pierwszym senatorem świeckim[4]. Odpowiedział łaskawie i przyrzekł wziąć w obronę Towarzystwo. List jego posyłam O. Prowincyałowi“.
Opowiedziawszy potem krótko, dla informacyi jenerała, znaną nam już genezę rokoszu i główną w nim rolę heretyków, odsłania szczegół ciekawy, tłumaczący ona nienawiść Jerzego księcia Zbarazkiego, z jaką ten magnat ścigał zakon przez całe lat dziesiątki. Oto rokoszanie heretycy wciągnęli tego księcia do swej antijezuickiej planty i jako katolika postanowili użyć za swe narzędzie przeciw Jezuitom. „Książę — donosi Skarga — jest nam i zakonowi oddawna nieprzyjazny, bo twierdzi, że zmarły przed siedmiu laty O. Bernard (Gołyński, spowiednik królewski) obraził go, obmawiając go przed królem JM., a on nie mogąc się zemścić nad umarłym, mści się na nas wszystkich. Ten więc książę niewielu i nie bardzo gorliwych Katolików (rokoszan) tak przeciw zakonowi rozjątrzył, że niektórzy kłamstwom jego uwierzyli. Zarzucał zaś te zbrodnie: Jezuici zdrajcami ojczyzny, bo przez swoich przełożonych cudzoziemców znoszą się z królem, aby oddać Polskę Austryakom; całe królestwo burzą, w kazaniach króla do absolutum dominium namawiają; prawa krajowe ganią, na dworze królewskim do spraw świeckich się mieszają i wszystko w pałacu, gdzie wiecznie przesiadują, dzieje się według ich woli; Dymitra Moskala wtrącili w takie niebezpieczeństwa i kaźń taką; z wielu ich też państw wypędzono. Te i tym podobne rzeczy prawił Katolikom, a siebie udawał za najlepszego Katolika Użyli tego fortelu heretycy, widząc umysły usposobione po temu, ażeby sami przeciw nam, co się im zda, uchwalili, a z siebie zrzucili podejrzenie, że nie z nienawiści religijnej to czynią. Znalazło się jednak sporo najzacniejszych Katolików, którzy artykułom przeciw nam spisanym ostro oponowali, jak Jędrzej Stadnicki ze Żmigrodu, Stanisław Wapowski, Mielżyński (Mielzinius), Zaręba i inni, ale zakrzyczeli ich heretycy i ich zwolennicy“.
Kończy: „Nie ma się więc co strachać Przewielebność Wasza. Wszystko ocalone. Święte Towarzystwo nasze dobrze tu usadowione i użyźnione. Przeciw Bogu i królowi i całemu duchowieństwu podniesiono wojnę. Jak to się ostatecznie skończy, Opatrzności Bożej to polecamy. Broni nie złożono, pokoju jeszcze nie zrobiono. Dzielić będziemy niebezpieczeństwa wszystkiego królestwa, dopokąd Pan nie powie burzy: przełam tu nadęte nawałności twoje, jak Przewielebność Wasza nas pociesza“.
Do listu dodane post scriptum:
„Skoro Bóg albo pokój, albo spokojniejsze czasy przywróci, zapytuję pokornie, czyby nie było stosowne, ażebym się od dworu usunął? Na razie to czynić nie wypada, aby się nie zdawało, że króla JM. w ciężkiej chwili opuszczam, z którymbym i umrzeć pragnął. Ale przed przyszłym sejmem możeby to dobrze było, aby ci złośliwi ludzie zrozumieli, że od tych świetnych dworskich urzędów chętnie się usuwamy, a przyjmujemy je tylko z posłuszeństwa. Oby i mnie, zmordowanemu starcowi dano coś czasu do przygotowania się na śmierć. Błagam, daj mi znać o tem Przewielebność Wasza, ażebym rzecz tę z królem JM. i z W. O. Prowincyałem zawczasu ułożył[5].
Widoczna więc, że pomimo całej swej hartownej cnoty i świadectwa sumienia o własnej niewinności, napaści rokoszan, wymierzone głównie na osobę Skargi, dotknęły go boleśnie, przygnębiły chwilowo i nasunęły myśl, ażaliby dla zakonu nie było lepiej, gdyby ustąpił ze dworu. Ale innego zdania był król i przełożeni zakonu.
„Kazanie wiślickie“, o którem w liście do jenerała wspomina ks. Skarga, wywarło istotnie potężne wrażenie. Ogłoszone drukiem w tym jeszcze roku na dwa zawody, u Piotrkowczyka i u Loba w Krakowie, w tym jeszcze roku obiegło Polskę całą i ustaliło dobre imię zakonu. Najpiękniejszy to bez wątpienia pomnik polemicznej wymowy kościelnej: prostota obok wspaniałości dykcyi, gruntowność obok jasności wywodów. To, co w Wiślicy ku obronie zakonu Skarga mówił, „poprawował“ potem i uzupełnił i w kwietniu 1607 r. wydał w osobnem dziełku p. t. „Próba zakonu Societatis Iesu“. Apologia to zakonu całego z uwzględnieniem szczególniejszem polskich Jezuitów. Potrzebną ona była dlatego, że tak na sesyach deputacyi 24-ech, jak w kole rokoszowem, książę Jerzy Zbaraski siła rzeczy prawił o Jezuitach i ich instytucie, o ich „zbrodniach, spiskach i intrygach“, za które ich we Francyi i Anglii śmiercią karano i wyganiano, o potworności wewnętrznego ich rządu i trybu życia. To, co mówił w rokoszowem kole, ogłosił drukiem, dowodząc, że „w Polsce nie może być przywrócony, ani ustalony pokój, jak długo Jezuici w niej pozostają“[6]. O. Jerzy Tyszkiewicz, pod nazwiskiem wprawdzie ks. Mikołaja Ziemeckiego, archidyakona z Pczewa, i ks. Kasper Cichocki, kanonik i proboszcz z Sandomierza, wzięli gorąco zakon w obronę i ciętą dali odpowiedź na owe „rady“ księcia Zbaraskiego[7], ale nie była ona ani dosyć prędka, ani wyczerpująca. Taką odpowiedzią była „Próba zakonu“ Skargi. Więc też w późniejszych wydaniach obok „Próby zakonu“ drukowano także: „Kazanie miane w Wiślicy 17 września 1606“, bo jedno dopełnieniem drugiego[8].
Świadectwo Skargi, dane niewinności zakonu w obliczu rzpltej, zebranej w Wiślicy, będące równocześnie obroną króla, nie zamknęło ust, ani nie zmieniło przekonań roznamiętnionych tłumów rokoszowych, ma jednak swoją wagę i powagę historyczną. Skarga mógł wiedzieć i wiedział prawdę, mógł znać i znał swój zakon i jego sprawy, on zaszczycony najwyższem zaufaniem prowincyała, którego na dwa zawody zastępował, i jenerała, który mu najdelikatniejsze misye powierzał; a że cała Polska szanowała go jako męża nieposzlakowanej prawości, że mówił wobec króla, senatu, rycerstwa, szlachty, na ich świadectwo się powoływał publicznie, „ja mam wszystkiej Korony po sobie świadectwo“, przeciwników swych wzywał publicznie, aby z dowodami wystąpili, „kto inaczej na mnie mówi, niech wystąpi“, albo im wprost w oczy rzucał, „dowieść tego na nas nie możecie... to wielka omyłka, żadnem świadectwem nie wsparta“ — przeto wprost niemożliwą jest rzeczą, aby ukrywał albo przekręcał rzetelny stan rzeczy. Jeżeli kiedy, to za pontyfikatu Klemensa VIII, który nie na żarty zabierał się do przeobrażenia zakonu, Jezuici już przez sam instynkt zachowawczy trzymali się zdala od mieszania się w sprawy świeckie i publiczne u dworu; nakazywały im to surowo konstytucye kongregacyi V. i ordynacye jenerała Akwawiwy, a nad ich wykonaniem czuwali prowincyałowie i wizytatorowie bacznie.
Skarga pojmował „rzemiosło kaznodziejskie“ w wielkim stylu, „jako poselstwo wielkiego posła od wielkiego pana... teolog i kaznodzieja może nauczać o wojnach, o prawach i rządach, o sądach i kontraktach, o policyi, o ekonomii, o sejmach, o radach ludzkich, o kupiectwach i zyskach... o ile do czci bożej i zbawienia ludzkiego potrzeba... bo wszystko jednemu panu służy. Już to piętnaście sejmów za panowania szczęśliwego pana i króla naszego się odprawiło. Na każdym byłem posłem, ale nie z jednego powiatu“. Tak „szeroko“ pojmując kaznodziejstwo, musiał roztrząsać także polityczne kwestye, prostując n. p. błędne, przesadne, a zgubę niosące pojęcia wolności szlacheckiej, lub takie maksymy, jak ta: „nierządem Polska stoi“; musiał mówić o poszanowaniu królewskiej władzy i praw, o potrzebie rządu. Karcąc skąpstwo sejmów na potrzeby publiczne, łakomstwo i nienasyconą chciwość na starostwa i królewszczyzny, powstając na zazdrości i waśnie i nienawiści wzajemne, musiał tłumaczyć, że na ofierze z prywaty, na jedności i zgodzie, miłość ojczyzny się gruntuje. Patrząc na niezliczone prawie mężobójstwa, bezkarnie uchodzące, na ucisk biednego ludu, aż do pogwałcenia jego sumienia posunięty, musiał krytykować i ostro ganić niedorzeczne prawa, jak np. to, że szlachcica zbrodniarza nie wolno imać aż prawem przekonanego, a chłop duszą i ciałem oddany w moc szlachcicowi; musiał karcić przepych, usuwanie się od służby rycerskiej, samowolne zjazdy i inne publiczne wady.
Rokoszanie nazwali to „mieszaniem się do spraw publicznych“ i cały swój gniew zwrócili na Skargę, a on tylko spełniał kaznodziejskie swe rzemiosło. Po za niem Skarga, który, jak wiemy, bardzo niechętnie zostawał u dworu i z niego się szczerze wypraszał, nie wdawał się w żadne sprawy publiczne, chyba gdy chodziło, jak w Rewlu, przypomnieć królowi obowiązek jego, albo godzić powaśnionych obywateli. Nie wdawali się inni Jezuici, i w żadnym może kraju nie odegrali tak mało politycznej roli, jak w Polsce. Nie mogli też istotnie, oprócz ogólników, wystąpić rokoszanie z żadnym poszczególnym faktem. Jedynie dwie legacye Possevina do Moskwy nosiły cechę polityczną, ale te działy się z woli papieża i króla, w obliczu narodu całego, żadna zaś nie dotykała w niczem wewnętrznych spraw polskich. Dymitra, na którego wskazywał książę Zbaraski, jako ofiarę jezuickiej intrygi politycznej, widzieliśmy, że nie Jezuici wyprowadzili na widownię, nie oni wyprawili do Moskwy. Czy nie wiedzieli o tem rokoszanie? Wiedzieli wybornie.
Dlaczegóż więc wołali na nich, że mięszają się do spraw publicznych i świeckich, i domagali się ich wygnania od dworu? Rzecz bardzo prosta: „Bo widzą łaskawe oko ku nam króla pobożnego... bo król na duchownych swych łaskaw“. Zygmunt istotnie Jezuitów szanował i do nich miał zaufanie, przypuszczano więc, że jako pan katolicki w wątpliwościach sumienia swego czy to przy rozdaniu wakancyj, czy w rozstrzygnięciu mnogich sporów i spraw, z któremi się doń odnoszono, albo które z urzędu doń należały, szukał rady i zdania u „teologa“ swego, Skargi[9], lub spowiedników: Gołyńskiego, Bartcza, Markwarta. Przypuszczenie uzasadnione, ale wniosek: „więc ten teolog, więc ten spowiednik, więc Jezuici wogóle mięszają się w sprawy świeckie“, nielogiczny, bo na to królowie mieli przecie swych teologów i spowiedników, aby w wątpliwościach sumienia zdrową radę i światło u nich znaleźli. Miała i królowa swego teologa i spowiednika, Jezuitę Niemca, ten pilnował jej sumienia i przestrzegał karności i moralności jej fraucymeru, jak znów Skarga z urzędu teologa królewskiego, trzymał cały dwór królewski w pobożności i rygorze moralnym.
Rzecz jasna, że i ta pobożność króla i ten nastrój poważny i wysoce moralny na jego dworze, nie podobał się heretykom, ale też i wielu Katolikom słabych przekonań religijnych, swawoli światowej żądnych; że, chcąc ten rygor utrzymać, wglądnąć trzeba było w niejedne sprawę, naprzykrzyć się niejednej osobistości; że ludzie lekcy i płosi, wątpliwych obyczajów, albo niepewnych zasad, na taki dwór dostać się nie mogli, a dostawszy się, długo tam miejsca nie zagrzali. Ci wszyscy, a tych było sporo, ludzi znacznych nieraz rodów i paniąt, rankor żywili do „teologów“, oni im byli niedogodni i to, co było niczem innem, tylko przestrzeganiem rygoru moralnego, nazwali mieszaniem się do spraw publicznych; że zaś tymi teologami byli Jezuici, więc nienawiść swoją przenosili z kilku na wszystkich. Podobnych, jak ów podkoniuszy królewski Porudziński, który idących na zamek OO. Skargę i Gołyńskiego najechał koniem, łajał i wyzywał 3 lipca 1592 r., za co od króla ze dworu wygnany został[10], albo jak książę Zbaraski, który posądzał O. Gołyńskiego, że mu u króla stołka przystawił, i stąd wszystkich Jezuitów niecierpiał szczerze i wykrzykiwał: precz z nimi ze dworu — naliczyłbyś więcej. Prosty domysł, słowo podejrzenia, rzucone na chybił trafił przez jakiego dworaka, wystarczyło, aby miniony wakans, niełaskę lub mniejszą łaskę królewską zwalić na karb teologa lub spowiednika, na „intrygę jezuicką“. Niechby u dworu byli nie Jezuici, ale inni zakonnicy lub świeccy księża teologami i spowiednikami, a pełnili swój obowiązek ściśle, rokoszanie krzyczeliby tak samo, „że się w sprawy świeckie mieszają“, precz z nimi.
Cudzoziemskich Jezuitów na 570 osób zakonnych, było 1606 r. 40 kilku w Polsce i ci przeważnie nauczaniem w szkołach byli zajęci, a widzieliśmy, z jaką trudnością zdołali ich uprosić u jenerała biskupi i prowincyałowie, a król Batory zażyć w tem musiał interwencyi Grzegorza XIII. Przy królu Zygmuncie byli Jezuici Polacy, do Szwecyi tylko 1593 r. towarzyszył mu Niemiec, O. Ernhofer, spowiednik królowej Anny. Słusznie więc mówił Skarga, że „ci, których tu z Włoch, Hiszpanii wysyłają, nie idą na rozkosze, ani panowanie; potrzebni są do nauk (nauczania), w których młódź polską ćwiczą i pracują pilno, i wiele ich na tej robocie starganych pomarło. Piękniebyśmy im płacili, byśmy je wyganiać ze sromotą mieli“. Niesłychana też rzecz była w Polsce za Zygmunta III, aby który cudzoziemiec z kraju był wywołany, a wałęsało się po niej nierównie więcej, jak cudzych Jezuitów, bo „wieleset cudzoziemców, duszorozbójników, skazców wiary św., rozsiewaczów niezgody sąsiedzkiej. Te wyganiajcie, na te prawa tak srogie stawcie“.
Owszem w Polsce znajdowali bezpieczne schronienie heretycy, wygnance z innych krajów. Znalazły też przytułek i Brygitki szwedzkie z Wadsteny w Gdańsku i biskup pięciokościelny z prałatami swymi, którym na wstawienie się Zygmunta III, Boczkay, ks. Siedmiogrodu, nadręczywszy ich do woli, opuścić ojczyznę pozwolił. Przybyli do Krakowa ledwo żywi, tak ich przyprawiła tolerancya kalwińska, 22 stycznia 1606 r., a już 30 t. m. umarł schorzały biskup, w kościele św. Szczepana pochowany, a Skarga kazał na jego pogrzebie. W grudniu 1606 r. przybyło 10 Jezuitów, należących do prowincyi austryackiej, z wice-prowincyałem Argenti, wygnanych przez Boczkaya z Siedmiogrodu, do Krakowa. Przyjęli ich i podejmowali gościnnie przez kilka tygodni Jezuici w domu św. Barbary i św. Szczepana, a mieszkańcy Krakowa znosili jałmużny, dopokąd ich potem dobrze opatrzonych w drogę do Ołomuńca nie wyprawiono[11]. Taka była zawsze uprzejma gościnność polska; niefortunnie więc bardzo wybrali się rokoszanie z projektem swym wypędzenia cudzoziemskich Jezuitów[12].
Ale „Jezuity tumulty czynią i do sedycyj ludzie pobudzają“, wołali rokoszanie. Na to im Skarga: „Na to dowodów pragniem, gdzie, kiedy i jako tumulty i sedycye podnosim. Próżne słowa, szczera pomowa, bez żadnego dowodu“. Rozróżnia tumulty, bo te Jezuitom wogóle przypisywano, od zarzutu sedycyi (buntu), który nazywa krótko: „nikt tego na nas dowieść nie może“, bo nim głównie bito w samego Skargę, jakoby on żołnierze w Wiślicy do wojny domowej animował. „Tumultami podobno zowią zburzenie kilku ich zborów, a zwłaszcza tego roku w Poznaniu. Na co nigdy Jezuici nie radzili, ani pobudzali i słowa jednego na kazaniu i w szkołach do tego nie przykładali; i owszem studentom swoim pilnie pod karaniem zakazowali zawżdy i zakazują takiego wszeteczeństwa. Starali się z wielką pilnością zborownicy, aby czego takiego na nas urzędownie dowieść mogli, ale i żadnego studenta naszego w tem przekonać nie było podobna“.
Jak zwykle kompromisy, tak i ten 28 artykuł, kompromisem Katolików z heretykami zawarty, grzeszył niedorzecznością, brakiem logiki. Heretycy ukuli pierwszy jego ustęp: wypędzenie od dworu, a mieli szczerą ochotę wygnać ich z całego kraju, pozując jednak na tolerantów, zdali rzecz całą na Katolików; ci zaś odwzajemniając się grzecznością dla tamtych, a wstydząc się nastawać na cały zakon, uchwalili najnielogiczniej w świecie, połowiczne wypędzenie Jezuitów. Więc im też przymawiał Skarga: „Dziękujem za miłosierdzie, iż płaszcz zdarłszy, suknią zostawujecie. Jednak się dziwujem baczeniu waszemu. Jeśli Jezuici tak źli, jako udajecie, dlaczego im tę łaskę czynicie, iż wszystkich nie wyganiacie? A jeśli dobrzy, czemu się szerzyć im nie dajecie? Gdyż dobre nie ma być skrócone, a im się więcej szerzy, tem większy ludziom pożytek czyni. Wydaliście się w takim rozsądku znać, iż mamy wżdy co dobrego w sobie, czego wam przeć sumienie nie dopuści“.
Rokoszanie jednak pogrozili wygnaniem zupełnem, gdyby się Jezuici do artykułu tego zastosować nie chcieli. „Tak było zaraz mówić sercem heretyckiem i jadem! Wszystkich Jezuitów nie chcemy, ciężko nam na nie patrzeć, różny żywot ich od naszego. Kalwin i Luter nasz nie powstanie, póki oni trzody tej papieskiej, jako wierni psi strzegą. Wyrzućmy, wyświećmy te papiestwa obrońcę, imię ich niech zginie, niech sekty nasze takich nieprzyjaciół nie mają... Prosim, jeszcze się wżdy nie kwapcie! Podnieście trochę oczy na Francyę“ — i tu wskazuje na Henryka IV, z Kalwina gorliwego Katolika, który wygnanych przez parlament Jezuitów przywrócił we Francyi, zamek swój dziedziczny la Flèche oddał im na kolegium i akademię tam im założył... „Palec jest Boży Societas Iesu[13], co Bóg szczepił, ręka ludzka nie wykorzeni“. Wskazuje na heretyckich ministrów: „O jaka niesprawiedliwość, Boże mój! Ministrom waszym żaden Katolik, ani urzędy porządne tego nie czynią, siedzą w pokoju, nikt ich nie wymiata: wy kapłany katolickie tak uciskacie i wyświecacie? Iżali się też Katolicy nie poczują?... Poczekają podobno, aż inne zakonne i duchowne jako i nas wymiatać poczniecie? Poczekają, aż się i na biskupy rzucicie, którzy tyle wam winni jako i my. I owszem, oni nas na straż i obronę i karmienie cnotami i naukami chrześcijańskiemi owiec swoich wprowadzili. Ozyusz warmiński, Waleryan wileński, Noskowski i Baranowski płocki, Konarski poznański, Maciejowski łucki, Karnkowski gnieźnieński, Rozdrażewski kujawski, Kostka kulmeński, Solikowski lwowski itd. Iżali nie większym się gniewem na nie aniżeli na nas wzburzycie? Iżali nie ciężsi hetmani, niż żołnierze? A jako im, pobiwszy żołnierze, przepuścicie?
„Przetoż czujcie się, przewielebni pasterze, abyście bez żołnierzów swoich przystępu do siebie i owiec waszych nieprzyjaciołom nie dali. Wyświadczcie nas, ojcowie święci, biskupi, jakośmy się wam zachowali i zachowujem. Powstań, błogosławny i po wszystkim świecie żywotem i nauką rozniesiony Ozyusie (Hozyuszu), któryś najpierwej zakon nasz w tej Koronie osadził, powiedz, coć do chwały Bożej i zatrzymania Kościoła katolickiego między pruskimi heretykami przybyło? Powiedz, Waleryanie, jakie było Wilno, które ukazać się na ulicę kapłanowi katolickiemu ledwie dało, jako rzadki już był we wszystkiem wielkiem onem księstwie, zwłaszcza między przednimi pany, Katolik. Niech Kraków, Poznań, Lwów, Lublin, Kalisz, Jarosław powiada, co im do nabożeństwa i kościołów i do katolictwa i pobożności i do nauk Pan Bóg przyczynił? Niech wszystka Korona na nas się obejrzy!...
„Senacie prześwietny! w którym są niektórzy fundatorowie nasi, powiedz, cośmy przewinili, a jeśliśmy na takie karanie zasłużyli? Stanie rycerski i szlachto przesławna, która nam syny swoje polecasz i najdroższego się skarbu nam zwierzasz, co za posługi z nas odnosisz, powiedz? Młodzi i domów wielkich synowie, u nas wychowani, wyćwiczeni w kolegiach naszych jako domowi i tu w Polsce i w Niemczech i we Włoszech, we Francyi: czegośmy was nauczali, coście patrząc zawżdy w nasze kolegia do wzgorszenia widzieli, powiedzcie, coście od nas wynieśli, na ozdobę dusz i sławy swej wspomnijcie!...
„Nabożni wszyscy! Którzy kazań naszych słuchacie, spowiedzi świętej i Sakramentów zażywacie, wiecie-li co na nas przykrego i obraźliwego? z jaką wam ochotą służym i co od was bierzem, oznajmijcie!
„Nakoniec królowie polscy niech mówią o nas. (Tu przypomina dobrodziejstwa Towarzystwu od Zygmunta Augusta i Batorego wyświadczone) I ty, Przenajświetniejszy Zygmuncie Trzeci M. Panie nasz, wyświadczaj nas, wszakżeś nas od młodości świadom, na nas oko twoje zawżdy. Dlaczegóż nas przy dworze swoim trzymasz? Dlaczego nam tak przeważny kościół w Krakowie budujesz? Dlaczego nas tak uprzejmie bronisz? Byśmy takimi byli, jako nas osądzono, a jakobyś i wejrzeć na nas mógł!...
„Do was się obracam, do sędziów i pisarzów takiego na nas prawa. Nie znaleźliście żadnego w Koronie tej tak szkaradnego i szkodliwego zbrodnia, któregobyście w swoich artykułach tak srogo i sromotnie odprawili? Nie ruszyła was szczera niewinność niezbronnych owieczek, prostych sług Boga Najwyższego, którzy w zaprzeniu się samych siebie, świat porzuciwszy, więcej w niebie, niźli na ziemi przemieszkują? Nie obeszły was przykłady cnót pobożności chrześcijańskiej i światłość prawowiernej nauki, z którą je Pan Bóg do was poseła? Jeruzalem! Jeruzalem, która zabijasz proroki!...
„Wżdy zmiłujcie się nad krwią swoją. Jeśli cudzoziemcom naszym nie przepuszczacie, a my, którzyśmy się tu urodzili, gdzie pójdziem?.. innej ojczyzny nie mamy na ziemi. Tak wiele zacnych polskich szlacheckich domów między nami; a im jakąż wolność zostawujecie, grzechów ich takiego karania godnych, nietyle nie dowodząc, ale ani ich mianując? Bo te, któreście wedle myśli swojej mianowali, na dwu albo na trzech tyło podejrzenie czynią, a tyle niewinnych dlaczego cierpieć i na śmierć, którą civilem zowią, zdani być mają. Nim z Bochni Żydy dla krzywdy Bożej w Przenajśw. Sakramencie roku przeszłego wygnano, trzy lata i dalej proces na nie przeciągniony był; a my nad Żydy podlejsi, i do sądu przyzwani nie będąc, tak prędkie i sromotne wyroki na wygnanie odnosim?
„Acz wiemy od kogo i jako ważne, jednak ciężkie i wstydu pełne... O ziemio! o niebo dziwuj się! Odpuść, Panie, prześladowcom naszym! Bez przyczyny nienawidzą nas. Grzech ich oddal, aby swemu zbawieniu przeszkody nie mieli. Zalecając nabożnym sercom waszym niewinność i obronę naszą, a zwłaszcza królowi JM., który nas najlepiej świadom i od dzieciństwa prawie z młodości na nasze sprawy patrzy, uniżamy się pod krzyż Jezusa Chrystusa Syna Bożego i Zbawiciela świata, który imię swoje na nas włożył i o krzyżach naszych i prześladowaniu nas przestrzegł, obiecując św. Patryarsze naszemu miłościwą obronę“...





  1. Rokosz i konfederacya są dowodem wadliwej konstytucyi państwowej, radykalnem lekarstwem na choroby, których wadliwa konstytucya nie przewidziała, albo przeciw którym lekarstwa nie ma. Zawiązują się wtenczas, gdy sejmy i zwyczajne prawa okażą się niewystarczające. Nakładają one posłuszeństwo pod przysięgą marszałkom swoim; zawiesiwszy zwyczajne sejmy, legalne urzędy i sądy, biorą prawodawstwo, administracyę, sądownictwo, bezpieczeństwo granic i osób w swe ręce, nakładają i wybierają podatki, rozpisują zaciągi wojskowe w kraju i zagranicą; komendę nad wojskiem odebrawszy hetmanom, chyba że ci do rokoszu lub konfederacyi przystąpili, oddają swoim hetmanom; marszałek i koło (wydział) jest najwyższą władzą u obojga. Różnica ta, że rokosz przybiera się w majestat rzpltej, wiąże się przeciw królowi i wogóle przeciw naczelnikowi rządu i władzy prawowitej. Rokoszanin Szczęsny Herburt tak go określił: „Rokosz to jest sąd Boży z senatem i z złośliwymi ludźmi, z królem i z tymi, którzy króla podwodzą“. Konfederacya zaś wiąże się zazwyczaj przy królu i z królem a podczas bezkrólewia przy prymasie i z prymasem. Otóż zjazd sandomierski był przeciw królowi, postawił go w stan oskarżenia, wezwał go przed swój sąd i dlatego był rokoszem, był przeciw senatowi i sejmowi, i senatorów i posłów stojących przy królu, t. zw. „regalistów“, także przed swój sąd zacytował. Zjazd wiślicki stanął przy królu, w obronie majestatu i władzy królewskiej, w obronie ustaw i praw rzpltej i dlatego był konfederacyą najlegalniejszą, jaka kiedy w Polsce zawiązaną była.
    Czytaj wyczerpujące studyum Aleksandra Rębowskiego p. t. „Konfederacya i rokosz “.
  2. List Skargi z d. 29 lipca 1606 r, w którym uwiadamia jenerała o zamordowaniu Dymitra w Moskwie i wielu Polaków, o ocaleniu Jezuitów i dodaje: „Całe to polskie królestwo pełne jest buntów i tumultów przeciw królowi JM. Niema nadziei tylko w modlitwach do Boga“.
    Inny list Skargi z Wiślicy 14 września 1606 r., donosi jenerałowi, że rokoszanie 13 września przysłali swoich z punktami ugody (grawaminami) a senat teraz nad niemi deliberuje. Archiv. Prov. Pol. Epistolae, I.
  3. „Wie to w Opatrzności swej Pan, który obtoczył granicami morza i przyprawił zaworę i drzwi i rzekł: aż póty przyjdziesz a dali nie postąpisz i tu rozbijesz nadęte wały twoje (Job. 38), jak daleko pożyteczna nam, aby szły naprzód fale prześladowań, które się wznoszą. I dlatego ufamy, że zduszone zostaną groźby i zamachy tych, którzy się przeciw nam srożą, i nastąpi na głos Pańskiego jego Majestatu cisza wielka. Ale w takim zamieszaniu nie wolno być bezczynnym.
    Więc w modlitwie i umartwieniu nie ustawajmy. Zbadać należy, czy kto z nas nie dał powodu, nie zawinił, naprawić to natychmiast; ci zaś co styczność mają z biskupami i magnatami niech murem się postawią w obronie zakonu. Pouczać wszystkich należy o oszczerstwach heretyków, o rzetelnym stanie spraw naszych w Anglii, Wenecyi i Węgrzech; że porzucać nam dworu króla nie wolno, że do spraw państwa mieszać się nam nie wolno, że baśń to wierutna, jakobyśmy innemu narodowi i królowi (Hiszpanii) służyli. Niech nasi o wszystkiem pilnie się dowiadują i razem w jedno siły swe połączą i niech ogłoszą w formie listów po łacinie i po polsku krótkie apologie, wykazując skromnie, bez niczyjej obrazy, przedmiotowo, prawdę i odpierając zarzuty“. (Archiv. Prov. Pol. XIII, 17, str. 147—149. Responsa Gen.) List był pisany do prowincyała a ten oddał go Skardze.
    Do przyjaciół zakonu pisał także sam jenerał, prosząc o opiekę dla swoich i otrzymał przychylne odpowiedzi od kanclerza Pstrokońskiego dnia 29 lipca 1606 r., od wojewody Jana Grostomskiego pod tąż datą.
  4. Książę Janusz Ostrogski kaszt. krak. nawrócił się z schizmy na dworze Rudolfa II, i siła prześladowania wycierpieć za to musiał od ojca swego księcia Konstantego, i jako gorliwy katolik był przyjacielem Jezuitów. Wątpliwym wydał się ks. Skardze dlatego, że będąc wujem marszałka rokoszu księcia Janusza Radziwiłła, potakiwał jego robotom, byle ten nic przeciw królowi nie przedsiębrał. W danej chwili odegrać chciał rolę pośrednika między królem a rokoszem, i nie oświadczywszy się za żadną stroną, bywał na zjazdach w Stężycy, pod Lublinem i Sandomierzem, ale i w radach senatu wiślickich brał czynny udział. Prometeuszem go też zwała szlachta rokoszowa. Gdy jednak marszałek Radziwiłł na czele poselstwa rokoszan przybył do Wiślicy i domagał się od króla amnestyi dla wszystkich, zwrotu kosztów na wojska rokoszowe łożonych, zgromił go książę Ostrogski i zerwał z rokoszem, ale też i królowi nie sprzyjał szczerze i hufiec swój zbrojny zawrócił z drogi do Janowca. Łubieński, De motu civili, 83, 87. — Niesiecki, VII, 187.
  5. Archiv. Prov. Pol. Epist, t. I. — Wielewicki II, 208—210.
  6. Consilium datum amico de recuperanda et in posterum stabilienda pace Regni Poloniae. Conversum ex polonica in latinum. Anno 1607. — Biblioteka Działyńskich w Kórniku, nr. 7.623.
  7. Responsio Nicolai Ziemecki ad famosum Anonimi cuiusdam tenebrionis et calumniatoris libellum contra PP. S. I. ad illustres Regni proceres editum, qui inscribitur: Consilium etc. Cracoviae 1610. (Tamże, nr. 3.517).
    Anatomia Consilii de stabilienda pace Regni Poloniae Iesuitis pulsis. Auctore G. Cichocki Craeoviae 1611. (Tamże, nr. 3.518).
  8. Oto szkic obojga:
    Kazanie wiślickie.
    Tekst: „Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć będą i t. d., gdy was będą nienawidzieć ludzie“ i t. d. (Łuk. VI).
    Wstęp. Artykuł ten „bez pozwu, bez pytania, bez przekonania i dowodów, bez sądu żadnego, na karanie nas złoczyńcom, łotrom i mężobójcom i zbrodniom (zbrodniarzom) własne potępia i sromotnie z królestwa wygania i na śmierć, którą civilem zowią, zdawa“. — Dobra sława kaznodziejom i zakonnym ludziom potrzebna; dobro dusz ludzkich, którym ten artykuł kapłanów i pomoc duchowną odbiera; potrzeba wreszcie odkrycia zdrad heretyckich wszystko to razem domaga się odprawy na ten artykuł.
    Podział. Z słów artykułu tego poznać, „iż nam cztery winy zadają a siedmią nas plag karzą“.
    Część I. Cztery winy: 1) wdawanie się w sprawy świeckie i publiczne na dworze króla JM.; 2) doradzanie w kazaniach absoluti dominii; 3) ganienie w kazaniach wolności i porządków rzpltej; 4) pobudzania do tumultów i sedycyi.
    Część II. Siedm plag czyli kar. „Ale jak można karać tych, o których ani sądu, ani wypytywania, ani dowodu żadnego nie było? Czemu nie mianują osób a wszystkich karać chcą?... Jeżeli ks. Piotr (Skarga) winien, niech sam pokutuje, a dla niego święci i niewinni bracia niech nie cierpią. Dlaczego większą karę jak przewinienie kładą? Jak śmią rzucać się na zakon od tylu papieży i soboru Trydenckiego zatwierdzony?“ Po tych ogólnych uwagach przechodzi każdą z siedmiu plag.
    1) Wypędzenie ze dworu. Zgoda na „uczciwą odprawę ze dworu“ z honorem, „ja temu, który mi tę nowinę przyniesie, suknią, będzieli moja, z siebie daruję“. Ale na „sromotne wyrzucenie“ wara. Nikt nie ma prawa ograniczać króla w wyborze spowiednika i kaznodziei, „dzieciom to tylko niedorosłym czynią, póki rozsądku nie mają“. 2) „Wygnanie Jezuitów cudzoziemców“. A przecie żaden zakon w Polsce się nie urodził, i teraz dwa obce zakony Karmelitów Bosych i Kamedułów do Polski przybyły. Dlaczegóż tylko Jezuitów obcych wyganiacie, którzy „nie mają żadnej styczności z królem, służą towarzyszom za wzór i naukę?“. 3) „Fundacyj Jezuitom nie przyczyniać“. Śmieszne żądanie, któż ich w wolnym narodzie usłucha? Komu można zabronić, aby nie użył swych pieniędzy na cele religijne i naukowe? 4) „Fundacye od królów i biskupów nadane, kasować i zepsować“. A to co za sprawiedliwość umarłym krzywdę czynić, zapisy łamać, kościelne i duchowne dobra zabierać? Gdyby wam król wasze majątki pozabierał, „z jakiem to sercem przyjmiecie?“ I tu pana sami do absolutum dominium wiedziecie, aby wedle swego upodobania cudze nadane psował i kasował. 5) „Zostawić je w Poznaniu i t. d., a wygnać je zaraz z Krakowa i t. d. Wykazuje rażącą nielogiczność tego żądania. 6) „Fundacye i imiona (dobra) Jezuitów na akademię krak. i na szpital żołnierski obrócić. Niech jeszcze poczekają“. Jeszcze jest król, senat, sporo szlachty co na taką krzywdę nie pozwolą. Nie akademii i szpitalom, ale Jezuitom są oddane 7) Kara wygnania na nieposłusznych. „Tak było zaraz mówić“, z wielką siłą wymowy wykazuje „jad i serce heretyków“, którym Jezuici nieznośni.
    Domówienie jest wspaniałą apostrofą do biskupów, senatu, królów polskich, aby ujęli się o krzywdę zakonu, do samychże rokoszan, aby „dla krwi swojej“, boć między Jezuitami wielu rodowitej szlachty, okrutnymi nie byli. Kończy modlitwą do Chrystusa Pana.
    Próba zakonu Societatis Iesu. Kraków 1607.
    Tekst (łaciński). „Doświadczyłeś nas, Boże, wypławiłeś nas ogniem jak pławią srebro“. (Ps. 65). „Doświadczyłeś mnie ogniem a nie nalazła się we mnie nieprawość“. (Ps. 16).
    Przedmowa. Artykuł rokoszan przeciw Jezuitom, od ewangielików, którzy w rokoszu przodowali, napisany, otrzymał odprawę na kazaniu wiślickiem, które „teraz poprawuję tą Próbą“. Heretycy „albo na państwo heretyka szukają, albo sami nas katolików opanować chcą... poczęli od wygnania Jezuitów. Nie tyle nas boli krzywda nasza, jak zachwianie ojczyzny, gdy niemądre dzieci matkę uciskają“. Wzywa do ratunku tego „ostatniego na Europie katolickiego królestwa, które jest płotem i murem wszystkiego chrześcijaństwa od niewiernych Turków i Tatarów... Kto rozrywa całość, zgodę i jedność miłej ojczyzny, ten matkę swoją zabija. Stójmy wżdy przy dobrej stronie“, przy Bogu, kościele, urzędach, prawach. Dziełko samo dzieli się na cztery części.
    1) Opowiada początek, cel, dążności zakonu, który potwierdzili papieże i sobór trydencki. 2) Wykazuje pożytki, jakie zakon Kościołowi i państwom pojedynczym przynosi, lecząc potrójną szkodę, od pogan, oziębłych chrześcijan i heretyków, chrześcijaństwu i państwom w tych czasach zadaną, i dlatego rozrósł się szybko, bo w ciągu lat 60 (od 1540—1600) doszedł do 9.296 członków. Podnosi ważność szkół zakonu. „Nauki nasze na heretyki rozumy ostrzą, na złości i swawolą i grzechy zbroję gotują. Czynią dobre kapłany, mądre senatory, mężne z wiadomości żołnierze i bonos cives bonarum partium. Bo fundują się na bojaźni bożej, którą podsiewamy zawżdy gramatyki, retoryki, filozofie, teologią i bez tej siejby z nieba nikomu w naukach nie służym“. 3) Najdłuższa część w 10 rozdziałach rozwodzi się nad prześladowaniami i potwarzami, jakie od samego zaraz początku ponosi zakon w różnych krajach. Dlaczego tyle, więcej od innych zakonów cierpi? Bo „bije szczególnie na heretyki dzisiejsze, bo oprócz kapłańskich obowiązków, trudni się szkołami i misyami, bo jest nowym zakonem“. Następnie przechodzi szczegółowo prześladowania zakonu w Anglii, Siedmiogrodzie, Węgrzech, Flandryi, Niemczech, a nareszcie pierwsze od lat 50 w Polsce, gdzie „na zjeździe sendomirskim ludzkie języki uczuł“. 4) Opowiada męczeństwa Jezuitów w Anglii, Francyi i krajach zamorskich.
    W domówieniu zwraca się do potwarców zakonu. Świadczy za nim sobą samym, bo 39 lat w nim przeżył. „Niechby jakiem okienkiem wypatrzyli, co się w tym zakonie wewnątrz i jakoby w zamknięciu dzieje: odmieniliby serce i myśli swoje“ i opowiada codzienny tryb życia jezuickiego.
  9. Wielewicki nazywa Skargę concionator regius, teologus regius. Birkowski w mowie pogrzebowej mówi o Skardze, że dwór cały utrzymywał w pobożności i powadze, iż się do zakonnego domu zdał podobniejszy. W XVI i XVII wieku, słowo „teolog“ obejmowało cały wogóle kierunek duchowny osoby i domu, w którym przebywał, acz często obok teologa był jeszcze spowiednik.
  10. Wielewicki I, 155. — Porudziński przeprosił Ojców, za wstawieniem się O. Grołyńskiego wrócił do dworu i urzędu.
  11. Wielewicki II, 110, 229.
  12. Już na króla Batorego sarkano nawet na sejmach, że się Węgrami otacza, Węgrów forytuje, ale nikomu na myśl nie przyszło podnosić stąd rokosz. Zygmunt III, Szwed rodem, acz z matki Jagiellonki, mówił poprawną polszczyzną, ale dwa razy żonaty z Austryaczkami utrzymywał dwór swój na stopę hiszpańsko-niemiecką. Ochmistrzyni dworu była Niemka Mejerin, ochmistrzem Kurlandczyk Dinhof, straż królewska złożona z Szwedów, Niemców, Szkotów. Kilku radców szwedzkich bawiło przy boku króla; językiem dworu był przeważnie język niemiecki. Biorąc rzeczy trzeźwo, dziwićby się należało, gdyby było inaczej, zwłaszcza w owych czasach, gdy narodowościowe kwestye nie istniały. Obydwie królowe Austryaczki i ich ochmistrzyni Mejerin, wyuczyły się po polsku, ta ostatnia pisywała nawet listy polskie. Dzieci królewskie mówiły biegle po włosku, niemiecku i polsku. Więcej trudno żądać od króla szwedzkiego pochodzenia. Z Jezuitów jeden tylko był Niemiec, spowiednik królowej. Ciekawym też, na którym dworze europejskim wtenczas i potem nie było cudzoziemców. Ale słusznie powiedział Szujski, że „artykuły rokoszowe odznaczają się bardzo smutnie zupełnym brakiem głębszej politycznej myśli i świadomości, czego, jakich zmian właściwie sobie życzono, jak zabieżeć mniemano polityce dotychczasowej królewskiej“. („Historyi polsk. ksiąg dwanaście“, str. 244, wyd. 2).
  13. Słowa są Pawła III, gdy instytut zakonu przez św. Ignacego ułożony przeczytał: Digitus Dei est hic.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.