Polityczna a Społeczna Rewolucyja

>>> Dane tekstu >>>
Autor Bolesław Limanowski
Tytuł Polityczna a Społeczna Rewolucyja
Wydawca Bolesław Limanowski
Data wyd. 1883
Druk Drukarnia Polska
Miejsce wyd. Genewa
Źródło Skany na commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
POLITYCZNA A SPOŁECZNA
REWOLUCYJA.
PRZEZ
BOLESŁAWA LIMANOWSKIEGO

Cena 50 centimów.

GENEWA
DRUKARNIA POLSKA

1883.


„Towarzystwo Demokratyczne nie odłącza rewolucyi politycznej od rewolucyi społecznej, — powstania o niepodległość od powstania o zrównanie stanów; jak bowiem w rewolucyi społecznej fakcyja zagrożona przez powszechność narodową musi się uciec do swoich powinowactw ościennych; tak znowu w wojnie z najezdcą, najazd musi poszukiwać przymierza kontrrewolucyi wewnętrznej. Jakkolwiek tedy pocznie się rzetelna rewolucyja, zawsze ona kończy na wojnie podwójnej narodu przeciw najazdowi i kontrrewolucyi. Stąd wynika, a czego na nieszczęście żadne dotychczas powstanie w Polsce dostrzedz nie umiało, że ciemięstwo wewnętrzne i zewnętrzne jest dla rewolucyi wszelkiej dwojakim trybem jednego i tego samego przeciwieństwa; bo obydwa zarówno trzymają w martwości gąszcz narodowy, rewolucyja zaś dźwigając ten gąszcz z martwości, musi bez różnicy imienia podważyć i obalić wszystko, cokolwiek go tłoczy i znieruchomia. A więc niepodobna wyzwolić państwa od jarzma zewnętrznego bez wywrócenia zarazem stanów, wyjątków czy fakcyj, które cisnąc na niższe pokłady społeczeństwa, mimowolnie i mimowiednie sprzymierzają się w jednym wypadku z najazdem.“
Ludwik Mierosławski.
Polityczna a Społeczna Rewolucyja.


Z tego, co się mówi nieraz o niepodległości narodowej, przekonywamy się, że kwestyja ścisłego i naturalnego związku obu rewolucyj, politycznej i społecznej, która przed kilku laty wywoływała częste i zawzięte spory, nie została jeszcze należycie rozwiązaną. I dla tego mniemamy, że wznowienie tej kwestyi nie tylko jest korzystne dla sprawy ogólnej, ale nawet konieczne.
Zacznijmy więc przedewszystkiem od dokładnego określenia zadań rewolucyi politycznej i społecznej.
Polityczną nazywamy taką rewolucyją, która zdobywa dla narodu warunki samodzielnego życia i rozwoju, która wyzwala go z pod wszelkiej przemocy i opieki, która jest wypływem pragnienia bytu niepodległego. Polityczną więc jest rewolucyją zrzucenie obcego jarzma; obalenie rządów opiekuńczych monarchiczno-arystokratyczno-szlachecko-burżuazyjnych; zdobycie wolności przekonań, słowa, pisma, druku, zgromadzania się i stowarzyszania, zawodu i powołania; wreszcie świadome objęcie przez naród rządu i zarządu wszystkiemi jego interesami.
Rewolucyja zaś społeczna, w naszem rozumieniu, powinna dążyć do takiego przeobrażenia ustroju społeczno-ekonomicznego, któreby zapewniało korzyści społeczne w równej mierze wszystkim jednostkom narodu, któreby ostatecznie zniosło dzisiejszą zależność większości niemajętnej od mniejszości majętnej, któreby wreszcie uczyniło niemożliwem wyzyskiwanie jednego człowieka przez drugiego. Rewolucyja społeczna powinna dążyć przeto do usunięcia wszystkiego, co podtrzymuje nierówność społeczną między ludźmi, a więc do przyznania równych praw kobiecie jak mężczyznie, do usunięcia służby i najmu, do zaprowadzenia obowiązkowego i kosztem całego narodu odbywającego się wychowania i nauczania dzieci, wreszcie do zamiany w dziedzinie ekonomicznej indywidualnego, osobistego gospodarstwa na kolektywne, wspólne.
Rozpatrzywszy się dobrze w zadaniach politycznej i społecznej rewolucyi, widzimy, że pierwsza dotyczy głównie zewnętrznych warunków życia i rozwoju narodowego, druga zaś wewnętrznych jego stosunków; że pierwsza dąży głównie do obalenia, zburzenia tego, co gniecie naród, krępuje jego wolę, przeszkadza jego rozwojowi; druga zaś ma na celu zorganizowanie, budowę takiego lepszego porządku, któryby zaprowadził sprawiedliwszy dla wszystkich członków a korzystniejszy dla całego ogółu stosunek wzajemnej wymiany usług; wreszcie że pierwsza w więcej lub mniej znacznych rozmiarach została już zrealizowana przez większość narodów europejskich, chociaż dodamy nawiasem, że w zupełności nigdzie jeszcze zrealizowaną nie jest, kiedy tymczasem druga, prócz cząstkowych ulepszeń w położeniu pewnych klas społecznych i prócz tworzenia komórek dla przyszłej organizacyi, nigdzie jeszcze rzec można nie rozpoczęła systematycznego i radykalnego przebudowywania ustroju społecznego.
To, co powiedzieliśmy, doprowadza nas do naturalnego wniosku, że ponieważ zmiany polityczne od społecznych są łatwiejsze, więc dają się wykonywać z mniejszemi siłami, mniejszemi środkami i w krótszym czasie.
Istotnie, historyja dostarcza nam licznych dowodów, że bardzo ważne nabytki polityczne były dziełem mniejszości tylko narodu. Wielka karta swobód angielskich (Magna charta libertatum), która zabezpieczyła każdego Anglika pod tym względem, że niewolno go więzić, wyganiać lub praw pozbawiać bez wyroku sądowego, została wymuszona w 1215 r. na królu Janie Bez-Ziemi przez baronów i mieszczan londyńskich. Samo prawo przedstawicielstwa czyli ustanowienie Izby Niższej w 1264 r. było skutkiem rokoszu baronów, popartego przez drobną szlachtę i mieszczan, przeciwko Henrykowi III. Kiedy Stuartowie, po obaleniu rzeczypospolitej, wznowili rządy dowolne, dosyć było pojawienia się Wilhelma Orańskiego z 15000 wojska, ażeby bez żadnego boju zmusić Jakóba II do ucieczki z Anglii, i następstwem tego była znakomita Deklaracyja praw (1689 r.), która stała się podstawą nowoczesnych swobód angielskich. Wielka rewolucyja francuska, która w całej Europie zachwiała podstawami rządów dowolnych, nie była także dziełem większości narodu, jak to wiemy dzisiaj dobrze, po wszechstronnem zbadaniu całego ówczesnego stanu stosunków społecznych we Francyi. Rozpoczęta i ośmielona przez garstkę wolnomyślnej i ambitnej szlachty, poparta przez burżuazyją, znalazła armiją swoję w ludności Paryża i kilku innych wielkich miast. Kiedy jednak następnie wzięła się za przebudowanie społeczne odpowiednio interesom ludu pracującego, musiała opierać się na teroryzmie, nie mając dostatecznego poparcia w samym narodzie. Historyja naszego sejmu czteroletniego (1788—92) i konstytucyi 3 maja 1791 r. przekonywa, że światła mniejszość może zmusić większość do ważnych ustępstw wbrew jej stanowemu nawet interesowi. Jeżeli można powiedzieć o konstytucyi 3 maja, że za pomocą spisku mniejszość ubiegła większość, to ustawa 18 kwietnia, równająca co do praw cywilnych szlachtę i mieszczan i nadająca tym ostatnim ważne prawa polityczne, zapadła w normalnym biegu obrad sejmowych. Mniejszość szlachecka zmusiła sejm szlachecki do wyrzeczenia się wyłączności politycznej.[1]
I to łatwo daje się objaśnić. W zdobywaniu swobód politycznych chodzi głównie o zniesienie ograniczeń, któremi skrępowano wolność osobistą i publiczną. Wystarcza więc często obalenie pewnej ustawy, a wolność w tym lub owym względzie odzyskaną zostaje. Zniesienie cenzury i przepisów prasowych przywraca wolność druku; wolność stowarzyszania się i zgromadzania wymaga tylko odwołania pewnych ograniczeń dowolnych. Odebrać policyi i administracyi prawo więzienia, a od sądów żądać prędkiej decyzyi, stanowi ważną rękojmię bezpieczeństwa osobistego. Dla uzyskania tego prawa trzeba tylko kilka dekretów, i rzecz skończona.
Zupełnie co innego ze wszelkiemi zmianami społecznej natury. I tem trudniejsze są one do przeprowadzenia, im mniej ustawami a więcej obyczajami stosunki są określone. Najtrudniejszą zaś musi być wszelka zmiana w dziedzinie ekonomicznej, ponieważ dotyczy interesów najpowszechniejszych, najbardziej egoistycznych i najsilniej rutyną kierowanych. Odebrać od jednych a dać drugim, często bywa potężnem narzędziem politycznem, pociąga za sobą nieraz ważne społeczne następstwa, ale uważanem za akt reformy społecznej być nie może. To co robili Anglicy z Irlandczykami, to co robił Murawjew na Litwie, było poprostu grabieżą. Dekret rządu narodowego z 22 stycznia 1863 r., znoszący pańszczyznę i uwłaszczający włościan, obalał stosunek feudalny, ale nowego podziału własności ziemskiej nie wprowadzał. Nadzielenia jednak pozostającej bezziemnej reszty ludu rolniczego ziemią Rząd Narodowy, pomimo że widział dobrze tego potrzebę, nie mógł dokonać tak łatwo samym dekretem i musiał załatwienie tej sprawy odłożyć do chwili ukończenia walki z najezdcą. Chcąc bowiem ziemię w dobrach narodowych podzielić pomiędzy proletaryjat rolniczy, trzeba było przede wszystkiem owładnąć temi dobrami t. j. wypędzić najazd z kraju.
My jednak socyjaliści, mówiąc o rewolucyi społecznej, nie mamy na myśli dzielenia gruntów, ale przeciwnie tworzenie wielkich kolektywnych gospodarstw rolnych. Takie przeobrażanie się stosunków społeczno-rolniczych może skutecznie odbywać się jeno wówczas, jeżeli opierać się będzie na dobrej woli i znajomości rzeczy. W jaki jednak sposób na pierwszą i drugą można rachować, jeżeli brak wolności politycznej tamuje propagandę przekonań socyjalistycznych, utrudnia osobom jednakowo myślącym łączenie się i wzajemne podtrzymywanie, nie dopuszcza żadnych prób, żadnych zmian, żadnych przygotowań? Kto nie wierzy w cuda i w działanie ducha świętego, ten bądźcobądź musi przyznać, że w kraju nieposiadającym wolności politycznej niepodobna skutecznie pracować dla rewolucyi spolecznej.
Mniemanie, jakoby można było dokonać rewolucyi społecznej bez poprzedniego uzyskania swobód politycznych, należy do tych metafizycznych fantazyj, które — niestety — wiele szkodzą rzetelnej pracy w zakresie rewolucyjnym. Jest to swojego rodzaju spirytyzm i homeopatyja.
Na przeobrażenie ustroju społecznego wpływają trzy czynniki: ekonomiczny, umysłowy i polityczny. Spójrzmy, w jakim są one stosunku do wolności politycznych.
Czynnik ekonomiczny jest najpotężniejszy i stosunkowo najmniej zależny od warunków politycznych. Wszakże, ażeby mógł działać swobodnie, nie trzeba krępować z góry jego działań. Tam gdzie administracyja jest dowolna, gdzie bezpieczeństwo osób i własności nie jest pewne, gdzie przywóz i wywóz ulegają podejrzliwemu nadzorowi, tam — jak wiadomo — kapitały niechętnie idą, i kapitalistyczny ustroj, prowadzący w dalszym ciągu do socyjalistycznego, należycie rozwinąć się nie może. Rozwój dość znaczny kapitalistycznego ustroju w królestwie kongresowem w ostatnich czasach wcale nie przedstawia przeciwnego dowodu. To co się zrobiło, zrobiłoby się w podwójnych rozmiarach, gdyby istniała wolność polityczna; przekonywa o tem szybki wzrost fabrycznego przemysłu za czasów konstytucyjnych przed 1831 r. Wreszcie gdzież się rozwija najwięcej kapitalistyczny ustroj? W tych krajach, które mają najwięcej wolności politycznej: w Anglii i w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Gdzie zaś najmniej? W despotycznej Turcyi i samodzierzczej Rosyi. Szwajcaryja, która wcale nie ma tak sprzyjających geograficznogeologicznych warunków, jak poprzednie dwa wolne kraje, bo nie przylega do żadnego morza i nie ma obfitych kopalni węgla kamiennego, współzawodniczy jednak z niemi pod względem rozwoju fabrycznego przemysłu, dzięki tylko swojej wolności politycznej. I kiedy kapitalistyczny ustroj porobił w owych krajach największe postępy? Właśnie, po uzyskaniu stosunkowo największych swobód.
I to jest rzecz naturalna. Rozwojowi ustroju kapitalistycznego sprzyjał w znacznej mierze zawsze rozwój naukowy. Czyż jednak prawdziwe postępy wiedzy możliwe są w kraju, gdzie wolność myśli jest ograniczona? Czyż Darwin mógł by ogłosić swoje dzieła pod rządami hrab. Tołstoja? Czyż wielka myśl przemienności sił, gdyby powstała w głowie jakiego uczonego w Petersburgu i Moskwie, mogłaby się stać tak powszechnym nabytkiem, jakim jest dzisiaj? Z pewnością, nie. Wszak do ostatnich czasów tłumaczenie „Pierwszych Zasad“ Spencera nie mogło pojawić się w druku pod rządem rosyjskim.
Kapitalistyczny ustroj — jak powiedziałem — prowadzi do socyjalistycznego, lecz bezwiednie, instynktowo. Skrócić drogę i przyśpieszyć pochód do celu, zakreślonego samym rozwojem dziejowym, można, ale tylko wówczas, kiedy czynność bezwiedną zamienimy w dążenie samowiedne. Czynnikowi więc ekonomicznemu powinien dopomódz czynnik umysłowy. Należy się przeto podnieść oświatę, upowszechnić wiedzę ekonomiczną, zainteresować do zastanawiania się nad swojem położeniem i nad kwestyjami społecznemi. Im światlejszy umysł, tem łatwiej zwraca się ku wszelkim nowym pomysłom; im ciemniejszy, tem jest więcej konserwatywny. Jest to spostrzeżenie zrobione przez wszystkich etnologów. Czy jednak gruntowna i szeroka oświata całego ludu możliwa jest bez wolności politycznej? Czy bez możności drukowania i swobodnego rozszerzania książek socyjalistycznych można mówić o rozległej, trwałej i skutecznej propagandzie? Wątpię, ażeby ktokolwiek mógł szczerze tak myśleć.
Czynnik polityczny nie pozostaje także bez ważnego wpływu — jak niektórym się zdaje — na przybliżenie chwili ostatecznego przeobrażenia się stosunków społecznych. Instytucyje demokratyczne, rozszerzające prawa polityczne ludu, przyzwyczajają go do zastanawiania się nad własnemi interesami i do rachowania na własne siły. W kraju, gdzie lud nie przyzwyczaił się ufać własnym swym siłom, rewolucyja wszelka skończy się ostatecznie na mniej lub więcej życzliwej opiece mniejszości inteligentnej nad dalszemi jego losami. Widzimy to w wielkiej rewolucyi francuskiej w latach od 1792 do 1795 r. Kiedy zabrakło tej opiekuńczej inteligencyi, rozruchy ludowe w dniach germinala i prairiala (1795) nie zdołały same z siebie nic wydać. Przypatrując się owym wypadkom, musimy powtórzyć słowa Quinet’a: „żadnego planu, żadnego przewódcy, żadnego celu; żadnej przyszłości; nędzna ciżba, bez głowy, bez przewodnika, bezimienna, wściekła i bezsilna.“ Tego jednak nie byłoby, gdyby lud ufał sam sobie, a nie oglądał się ustawicznie na czyjąś pomoc z góry: czyto była pomoc Dantona, czy Robespierre’a, czy Saint-Juste’a. Tam gdzie istnieje referendum (zatwierdzanie wszystkich praw przez powszechne głosowanie) i prawo inicjatywy (obowiązek poddania pod powszechne głosowanie projektów prawa, podpisanych przez pewną liczbę obywateli) jak npd. to istnieje w wielu kantonach szwajcarskich, tam zupełna jest możność świadomego przeobrażenia ustroju gospodarczo-społecznego. Rewolucyja społeczna może tu się odbyć bez najmniejszego rozlewu krwi.
Przytem zupełne rozgraniczenie przeobrażeń politycznych od społecznych możliwe jest tylko w teoryi. W życiu tak jedne jak drugie przejawy są w mniejszym lub większym z sobą związku. Wszelka większa rewolucyja polityczna sprowadza ważne zmiany społeczne; im te ostatnie są większe, tem potężniejszą jest sama rewolucyja polityczna. Prawdę tę dobrze już rozumieli nasi patryjoci z końca XVIII stul. Wykazywali oni, że Polskę zbawić może tylko powstanie ludowe, a dla tego należy ogłosić wraz z wzięciem się za oręż zupełne i natychmiastowe uwolnienie włościan. Powstanie ludu, roztropnie przygotowane, nie tylko by było Polskę zbawiło — pisze Zajączek w 1797 r. w swojej historyi — ale nadto by było Moskwie śmiertelne zadało ciosy; ościenne albowiem państwa tego prowincyje byłyby się połączyły z powstającym ludem polskim, i moment ten mógłby być znakiem powszechnej w całej Rosyi rewolucyi.“ Józef Sułkowski, krytykując czynność kierowniczą powstania 1794 r., uważa, że największym jej błędem było to, że nie ogłoszono. zupełnego i natychmiastowego uwolnienia ludu. „Bez tego środka — powiada — ogólne powstanie mas, owa pierwsza nadzieja patryjotów, ta główna podstawa planu oporu, była chybioną.“
Rewolucyja polityczna powinna ostatecznie doprowadzić do rzeczypospolitej (respubliki) demokratycznej t. j. do takiego ustroju politycznego, w którymby wszyscy obywatele mieli równe prawa i równe obowiązki. Rewolucyja społeczna ze swojej strony także dąży ku temu, ażeby sprawiedliwą organizacyją pracy ludzkiej (organizacyją socyjalistyczną) ugruntować równość praw i powinności obywatelskich. Ostatecznie więc obie rewolucyje dążą ku jednemu celowi. Powodzenie więc jednej musi zawsze wychodzić na korzyść drugiej. Co więcej, historyja innych ludów europejskich i nasza świadczy, że nieraz odbierano zdobyte wolności polityczne, ale ważniejszych nabytków społecznych nie odważano się naruszyć. Po rewolucyi wielkiej francuskiej, żaden rząd monarchiczny nie ośmielał się targnąć na kodeks Napoleona, fundament równości cywilnej, i na, dokonaną sprzedaż dóbr narodowych, faktyczną podstawę demokracyi francuskiej. Takimże stałym nabytkiem został dekret Rządu Narodowego z dnia 22-go stycznia 1863 r. Milutin, badając stan rzeczy w królestwie kongresowem, w końcu 1863 r. oświadczył stanowczo rządowi rosyjskiemu, że cofnąć to, co zrobił Rząd Narodowy, było faktycznem niepodobieństwem.[2]
Przyznawszy raz ważne znaczenie wolności politycznych dla skutecznego pracowania nad przeobrażeniem społecznem, jest już niedorzecznością negować sprawę niepodległości narodowej. Czyż samodzielność narodowa nie jest pierwszym i najważniejszym postulatem wolności politycznej? Bez uznania samodzielności narodowej Polaków w zaborze pruskim, czy na wiele im się przydały i przydają wolności polityczne państwa niemieckiego? Czyż nie porobiono z ich szkół zakładów raczej ogłupiających niż oświecających? Czyż nie utrudniono obrony przed napaścią wszelką, wykreślając język polski z sądownictwa państwowego? Irlandyja, pomimo że posiada dzisiaj te same wolności polityczne co Anglija, nie przestaje jednak namiętnie dążyć do niepodległego bytu. Cyframi do wodzi ona Anglikom, że nawet byt jej ekonomiczny ucierpiał na ostatecznem jej połączeniu z Wielką Brytaniją.
Jeżeli w ogóle brak wolności i samodzielności politycznej przeszkadza normalnemu rozwojowi stosunków ekonomicznych i oddala chwilę zupełnego wyzwolenia się pracy z pod przemocy przywileju i kapitału, to tembardziej panowanie obcego najazdu nad ludnością pozbawioną praw politycznych wstrzymuje ten rozwój. Ciężka troska o zachowanie swego bytu musi tam przeważać nad wszystkiem. To tłumaczy, dla czego najpóźniej weszliśmy w ostatnich czasach na czynną socyjalistyczną arenę, i czynni socyjaliści nie powinni tracić tego z uwagi, jeżeli im chodzi o wytworzenie silnego stronnictwa, nie zaś tylko o mniejszą lub większą liczbę doktrynerów, którzyby się sami oszukiwali i innych zwodzili rzekomą swoją działalnością. U nas kwestyja niepodległego bytu jest najważniejsza, i każdy kto ją neguje, przestaje być prawdziwym działaczem politycznym w znaczeniu dodatniem. Mimochcąc zaczyna pomagać wrogom własnego narodu, dla których odległe cele są o wiele mniej niebezpieczne od celów blizkich i mogących być prędko zrealizowanemi.
Każdy, kto nie ma z góry powziętych uprzedzeń, musi przyznać, że rewolucyja polityczna jest o wiele łatwiejszą od rewolucyi społecznej. Ze wszystkich zaś form rewolucyi politycznej najłatwiej może dać się wykonać rewolucyja, mająca na celu zrzucenie obcego jarzma, ponieważ jest najpotrzebniejsza i najpilniejsza dla każdego narodu. Dla wykonania takiej rewolucyi potrzebna jest tylko energiczna garstka, któraby nie lękała się poruszyć mas ludowych, umiała skorzystać ze stosownej chwili i z odpowiednich warunków i we właściwym czasie podnieść chorągiew powstania. Zawsze może ona rachować na współczucie ogromnej większości w narodzie. Dawniej kiedy polityczna swoboda była mniej upowszechniona w Europie, kiedy ogromna nierówność panująca w społeczeństwie czyniła obce rządy więcej znośnemi, widzimy jednak, że sprawa niepodległości narodowej była tak silnym bodźcem, że kazała zapominać o wielu przeciwnych interesach wobec jednego ogólnego. Pomimo że krwawy Chrystyjan II duński najwięcej ciemiężył szlachtę i najwięcej protegował stan włościański, któż jednak najdzielniej poparł Gustawa Erichsona (późniejszego Wazę), podnoszącego chorągiew niepodległości narodowej, jeżeli nie chłopi dalikarlijscy, uzbrojeni w łuki, oszczepy i maczugi? Krwawe rządy Alby były zwrócone przeważnie przeciwko klasom zamożnym, powstanie ich jednak pociągnęło za sobą cały lud. Spisek portugalski, który doprowadził do zrzucenia jarzma hiszpańskiego, był dziełem arcybiskupa i arystokratów. Heteryja, która przygotowała powstanie greckie, szła z góry od najmożniejszych i najbogatszych, i pierwsze hasło do powstania wyszło od arcybiskupa z Patras i możnych członków patrycyjatu greckiego. Tem większa może być pewność pomocy całego ludu, jeżeli ujrzy na chorągwi powstania własne swe hasła.
Powstania narodowe, które jeżeli nie udawały się, to prawie zawsze z powodu własnych błędów, najczęściej rozpoczynały się z nader małemi silami. Powstanie Warszawy w 1794 r. było wykonane — podług obliczenia Pistora[3] — przez znacznie mniejsze siły od tych, jakie posiadał Igelstrom. Dzielny i odważny Jasiński tylko z trzema stami żołnierzy i garstką ludu opanował Wilno, w którem było kilka tysięcy Rosyjan.
Dla dowodu, jak wiele można zrobić w powstaniu narodowem z bardzo małemi środkami, przytoczę jeszcze wielce pouczającą kartkę z historyi powstania tegoż 1794 r. Oto, co Zajączek pisze o początku powstania wielkopolskiego. — „Mniewski, kasztelan kujawski, był najpierwszym sprawcą i dowódcą tego przedsięwzięcia. Krok podobny tem śmielszym nazwać się może, że, mimo największych ze strony jego usiłowań, nie mógł więcej jak 89 obywateli do związku swojego wciągnąć. Lecz czego nie dokaże prawdziwy patryjotyzm? Mniewski z żalem przewidywał, że stolica będzie zniszczoną jak prędko transport amunicyj wojennych Prusaków przyjdzie. Zwołuje więc wojskowych i podaje im projekt opanowania tego transportu. Oznaczono dzień i miejsce zebrania się. Ale zadziwił się Mniewski, kiedy na umówionem miejscu trzydziestu tylko Polaków znalazł, którzy wszędzie za nim iść byli gotowi. Ta garstka walecznych rzuciła się naprzód na garnizon w Brześciu Kujawskim stojący, z 40 ludzi zlożony. Stamtąd Mniewski idzie do Włocławka, ale mały tego miejsca garnizon daje odpór, broni się trzy godziny i dopiero za pomocą powstania ludzi, u kanoników tamtejszej kapituły służących, pokonanym został. — Skoro wieść o powstaniu i pierwszych jego powodzeniach rozeszła się wszędzie, oddział Mniewskiego codziennie się także pomnażał, tak że, po wzięciu Włocławka już stu ludzi miał pod swoją komendą. Z tą siłą poszedł atakować transport, który był najcelniejszym jego działań przedmiotem. Amunicyje te prowadzone były od jednego oficera i trzydziestu żołnierzy i na kilku statkach Wisłą pod wodę ciągnione. Prusacy bronili się czas niejaki, ale straciwszy trzydziestu ludzi, poddali się nakoniec. Czynność ta Mniewskiego tyle znaczyła, ile wygranie największej batalii, albowiem Warszawę od długiego i przykrego oblężenia uwolnił“.[4]
„Fakty te nie są przesadzone“, powiada Michał Ogiński w swoich Pamiętnikach i dodaje dalej: „Słyszałem od samego Mniewskiego i od kilku jego towarzyszy broni, że tylko dziewiętnaście osób utworzyło pierwszy zawiązek powstania wielkopolskiego.“[5]
I widzimy na początku każdego prawie powstania narodowego, że wojska regularne ustępowały przed tłumami zaledwie co uzbrojonemi i ustępowały najczęściej nie dla tego, że były pobite, lecz dla tego, że czuły z tyłu za sobą wrzącą niechęć masy ludu.
Rewolucyja socyjalna, która potrzebuje usunąć liczne przesądy i nawyknienia nabyte całemi wiekami, wymaga długiej i mozolnej pracy. Zwłaszcza że minęły już czasy, kiedy z woli i rozkazu jednego władcy zmieniano religije i porządki społeczne. Rewolucyja polityczna łatwiejszy ma przystęp do umysłów, bo potrzebuje więcej siły burzącej aniżeli budującej. Najprędzej jednak trafia do ogólnego przekonania propaganda powstańcza. „Heteryja pracowała nad powstaniem lat siedm, związek Guezów lat trzy, spisek Pinto Ribeiro zaledwie 6 miesięcy, spisek Wysockiego około lat dwuch.“[6]
Tam, gdzie najazd trzyma naród pod swem jarzmem, tam nie może istnieć wolność polityczna, a gdzie niema tej wolności, niepodobna myśleć o rewolucyi społecznej. Zrzucenie więc jarzma obcego tam, gdzie ono istnieje, musi być pierwszym celem każdego stronnictwa, które chce być silnem i wpływowem w narodzie. Gdzie niema wolności politycznej, tam trzeba ją sobie zdobyć, chcąc utorować drogę do rewolucyi socyjalnej.
Stawiać w swoim programacie rewolucyją socyjalną a pomijać milczeniem rewolucyją polityczną, tembardziej zaś jeszcze niepodległość narodową, podług mego zdania, jest to samo, co zachęcać do studyjów uniwersyteckich człowieka, który nie tylko nie skończył nauk gimnazyjalnych, ale nadto nie nauczył się jeszcze czytać i pisać.
Wprawdzie, liczba takich socyjalistów, którzyby zupełnie lekceważyli wolność polityczną i niepodległość narodową, jest bardzo mała i staje się coraz mniejsza. Często jednak zdarza się słyszeć nawet pomiędzy temi, co pojmują wielkie znaczenie rewolucyi politycznej i zrzucenia jarzma obcego, takie zdanie: socyjaliści nie powinni zbaczać z drogi, nie powinni rozpraszać sił swoich, nie powinni sami rozpoczynać walki o to, co nie należy ściśle do ich programu; niech tę walkę pozostawią innym stronnictwom.
Jest to znowu zapoznanie istotnego znaczenia, czem jest wszelkie stronnictwo polityczne.
Trzeba koniecznie rozróżniać teoryją od praktyki. W teoryi socyjalista ma tylko na celu same zasady, o ile są one prawdziwe, słuszne i pożyteczne; występując zaś w stronnictwie czynnem, musi mieć nieustannie na oku wszystkie potrzeby ludu, wszystkie jego pragnienia i nadzieje. Teoretyk żyje życiem przyszłem, czynny członek stronnictwa musi pracować dla chwili obecnej. Wszyscy działacze, których czynność uwidoczniła się olbrzymiemi rezultatami, tak pojmowali stosunek praktyki do teoryi. Wspomnę tu tylko dwuch socyjalistów, Ferdynanda Lassalle’a i Świetozara Markowicza, którzy pierwsi położyli silne fundamenty dla organizacyj socyjalistycznych w Niemczech i w Serbii. Lassalle radził stronnictwu swemu stawić najbliższy i możliwy cel, jeżeli ma stać się ono rzeczywistą potęgą. Najpierwszym i najbliższym celem w Niemczech miało być zjednoczenie polityczne i powszechne prawo głosowania. Stanąwszy na tym pierwszym szczeblu, dopiéro należało zmierzać ku drugiemu itd. Teorya wytyka kierunek, wskazuje odległy cel; praktyczna mądrość wybiera drogę i wyznacza — że tak powiem — etapy. Tak też Markowicz pojmował zadania swego stronnictwa. Kiedy pierwsze usiłowania socyjalistów w Serbii rozbiły się o liczne trudności, w obozie ich nastąpiło zniechęcenie. Wówczas Markowicz, rozpatrując poprzednią czynność, przyszedł do tego przekonania, że dla utworzenia silnej partyi z robotników niedostatecznem jest samo szerzenie teoretycznych zasad, lecz koniecznem jest postawienie takich praktycznych celów, któreby w bliskiej przyszłości dały się już osiągnąć. Wypracowano więc taki praktyczny program.[7] Markowicz, posyłając szkic jego do przyjaciół zürichskich, tak pisał 7 lutego 1873 r.: „Za podstawę naszej praktycznej działalności przyjęliśmy to, co może być obecnie już osiągnięte, a zarazem służyć może do dalszego społecznego przekształcenia: naprzód, trzeba zdobyć jeden, ale stanowczy punkt, któryby nam utorował drogę do zupełnego zwycięstwa.“ I Markowicz cele polityczno-narodowe połączył ze społecznemi.
Takim pierwszym celem, takim pierwszym stanowczym punktem w naszem położeniu, jest oswobodzenie się od tych pęt, bez rozerwania których cała nasza propaganda, cala nasza agitacyja okazywać się będzie bezsilną albo co gorsza pośrednio wychodzić może na korzyść tym, którzy w programie swoim zapisali zupełną zagładę naszej narodowości.
Pozostawiając innym zdobywanie pierwszych najbliższych a przeto najpotrzebniejszych ludowi celów, okażemy się samolubami teoretycznemi, którym chodzi więcej o swoję nieomylność teoretyczną, aniżeli praktycznemi i szczerze kochającemi lud działaczami. Przypuśćmy bowiem, że w danej chwili niema takiego stronnictwa, któreby myślało o zrzuceniu jarzma, więc mamyż czekać ze spokojnie złożonemi rękami, aż się narodzi takie stronnictwo? Więc dla tego, że nikt nie myśli o wypędzeniu najezdców, i my głoszący się bojownikami za prawa ludu, mamy pozwalać tym najezdcom spełniać ich wrogie zamysły? Zanim kiedyś nastąpi całkowity przewrót społeczny, oni tymczasem zrobią swoje, — i słusznie nam odrzekną rodacy, gdy im mówić będziemy o rewolucyi socyjalnej:

„Wygląda człek, wygląda, aż się oczy mrużą;
A Moskal jak nas trzymał, tak trzyma za szyję:
Pono nim słońce wejdzie, rosa oczy wyje.“[8]

Nadto usuwając się od tego, co stanowi w poczuciu ogólnem najpierwszą potrzebę i najpierwszy cel, przestajemy być potrzebnemi dla tego stronnictwa, które wypisze owę potrzebę i owy cel na swoim sztandarze. I stronnictwo to nie będzie miało ani chęci, ani potrzeby rachowania się z nami. Przeciwnie, stając sami czynnie do pracy, nawet w tym wypadku, gdybyśmy byli słabsi od drugiego jakiego czynnego stronnictwa, zmusimy je do porozumienia się z nami i do przyjęcia, jeżeli nie całego, to przynajmniej pewnej części naszego programu.







  1. List odpowiedni pisany do przyjaciela względem ustawy rządowej na dniu 3 maja 1791 uchwalonej (Przez I. K. S. szlachcica ziemi Łukowskiej. W Warszawie 1792) bardzo trafnie przedstawia tę wyłączność: „na obalinach praw miejskiego i chłopskiego — powiada autor — na gruzach powagi i władzy królewskiej, wzniósł szlachcie zuchwałą budowę całowładności swojej i niepodległości samym nawet prawom: otwarł dla siebie samego wszystkie źródła zepsucia; pogrążył w przepaść nikczemności wszystkich współ-ludzi; a zaufany w siłach swoich, wziął na siebie tylko samego do dźwigania to tak ważne i święte brzemię losów całego narodu. Odtąd księgi praw naszych zostały tylko składem korzyści dla szlachcica ubezpieczonych. Cała ta tak ogromna ziemia, milijony ludzi, ich życie i majątki, cała władza i powaga w kraju, wszystkie korzystne dostojeństwa w duchownym i żołnierskim stanie: wszystko to zostało wyłączną szlachcica własnością.“ Str. 7.
  2. Patrz str. 200 T. II. Historyja powstania narodu polskiego 1863 i 1864 r. Księgarnia Polska. Lwów. 1882.
  3. Pistor był jenerałem-kwatermistrzem u Igelstroma i pozostawił po sobie pamiętniki z czasów powstania 1794 r. Polskie tłumaczenie tych pamiętników znajduje się w Pamiętnikach z ośmnastego wieku (Poznań. 1860.)
  4. Str. 178 i 179. Józef Zajączek. Historyja rewolucyi 1794 r. Przekład z originału francuskiego Hugona Kołłątaja. W Bibliotece Mrówki, wydawanej przez Adama Bartoszewicza we Lwowie.
  5. Str. 15, II. Mémoires de Michel Oginski sur la Pologne et les Polonais. Paris, Genève, 1826. Ogiński powiada, że miał wiadomości o powstaniu wielkopolskiem od głównych jego sprawców, Mniewskiego, Wybickiego, Niemojewskiego, Prusimskiego itd. itd.
  6. Cztery powstania czyli: Krótki Wykład Sposobów, jakiemi dobijały się o niepodległość: Grecyja, Holandyja, Portugalija i Polska — przez K. A. Hoffmana.
  7. Program ten wydrukowany w „Jahrbuch der Sozialwissenschaft und Sozialpolitik.“ Herausgegeben von Dr. Ludwig Richter. Zweiter Jahrgang. Zürich — Oberstrass. 1881. Str. 336 i 337.
  8. Przypis własny Wikiźródeł Wygląda człek, wygląda... — słowa Skołuby z IV księgi (w. 430—432) Pana Tadeusza Adama Mickiewicza.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Bolesław Limanowski.