[217]XLVIII. Spór o zbroję Achillesa.
Sama tarcz Achillesa wznieca jeszcze boje
I rycerze do broni biorą się o zbroję.
Nie czują się godnymi tak wielkiej nagrody
Ni Dyomed, ni Ajaks, syn Oj leja młody,
Ani obaj Atrydzi; sami chcą tej chwały
[218]
Syn Laerta i junak, Telamończyk śmiały.
Aby ujść nienawiści i próżnego trudu,
Agamemnon wśród licznie zebranego ludu
W obozie zbiera pierwszych wodzów zgromadzenie,
Oddając im tak ważnej sprawy rozstrzygnienie.
Gdy zasiedli wodzowie, tłumy w okrąg stały,
Pan siedmioskórnej tarczy, powstał Ajaks[1] śmiały,
A w gniewie niecierpliwy, sygejskie nadbrzeża
I flotę ponad brzegiem krzywem okiem zmierza
I wzniósłszy ręce, woła: »Na bogi, gdzie nawy
Patrzą na nas, Ulikses staje do rozprawy!
On, co pierzchał, gdy ogień niósł Hektor zwycięski
Na flotę, mojem męstwem zbawioną od klęski!
Niźli walczyć, bezpieczniej toczyć słowne spory.
Lecz jak ja do mówienia, on do dzieł nieskory;
Odmienne nam udziały przeznaczyło bóstwo:
Mnie marsowe zapasy, jemu krasomówstwo.
Patrzeliście na moje dzieła, Pelazgowie!
Nie wspomnę ich, Ulikses niech swoje opowie,
Których noc była świadkiem, nie rycerze nasi.
Wielkiej pragnę nagrody, lecz on blask jej gasi,
Bo po co myślą sięgnął Ulikses zuchwałą,
To otrzymać w nagrodę przestaje być chwałą.
I tak odniósł z tej walki korzyść niedaremną,
Bo choć przemogę, rzekną, że równał się ze mną.
Ja, gdyby dzielność moja nie była wsławiona,
Rodem słynę szlachetnym, jam syn Telamona,
Który pod Herkulesem zdobył mury Troi
I na Argu przypłynął do Kolchów ostoi.
[219]
Dziad mój Eak słuszności trudni się wymiarem
Tam, gdzie Syzyf upada pod skały ciężarem;
Eaka Jowisz uznał za jedno z swych dzieci,
W taki sposób jest Ajaks od Jowisza trzeci.
Ale ja tych zaszczytów nigdybym nie liczył,
Gdybym ich z Achillesem[2] wspólnie nie dziedziczył.
Brat, chcę brata spuścizny: ty, Syzyfa synu,
Ze zdrady, z podstępnego podobny mu czynu,
Przecz się pod Eacydy podszywasz, człek cudzy?[3]
Żem pierwszy na bój ruszył, nie zmuszon, jak drudzy,
Za toż macie mi, wodze, zaprzeć oręż bratni?
Czyliż ten u was lepszy, co poszedł ostatni?
Kto zmyślonem szaleństwem od wyprawy stronił?
Aż ten fałsz na swą zgubę Palamed odsłonił,
Aż unikaną zbroją trwożną pierś mu odział!
Żadnej nie chciał, najlepszą otrzyma dziś w podział?
A ja bez czci zostanę, że w każdej potrzebie,
W każdem niebezpieczeństwie daję przykład z siebie?
Bodaj był wiarę zyskał lub miał szał prawdziwy,
Bodaj zbrodni podżegacz na frygijskie niwy
Nigdy z nami nie wysiadł! Nie byłbyś nikczemnie,
Mężny synu Peanta[4], opuszczon na Lemnie,
[220]
Co swym wzruszając jękiem dziś leśne pieczary,
Na syna Laertesa wzywasz bogów kary.
A jeśli są bogowie, spełnią modły twoje.
Tak ten, co razem z nami sprzysiągł się na Troję,
Dziedzic strzał Herkulesa, wódz słynący rodem,
Dziś złamany chorobą, wycieńczony głodem,
Kryje się, żywi ptastwem i trwoni na ptastwo
Te strzały, których Troja stać się miała pastwą.
Ale przynajmniej żyje, bo — z Uliksem nie był.
Chętnieby i Palamed równe trudy przebył
I żyłby lub bez zbrodni zakończyłby życie.
Zapłacił mu Ulikses szaleństwa odkrycie:
Zmyślił, że zdradza Greków, fałsz stwierdził niecnotą
I okazał przez siebie podłożone złoto.
Tak jednych on wygnaniem, drugich śmiercią gubi,
Tak jest groźnym Ulikses i tak walczyć lubi.
Choć go tłum nad Nestora w wymowie przekłada,
Przecie mi nie dowiedzie, że jest cnotą zdrada.
Gdy koń ranny Nestora[5] zaledwie unosił,
Próżno starzec o pomoc Uliksesa prosił:
Odstąpił go i pierzchnął. Nie jestto zmyśleniem:
[221]
Dyomed sam Uliksa przyzywał imieniem,
On sam przyjacielowi wymawiał trwożliwość.
Lecz z nieba na świat patrzy bogów sprawiedliwość:
Żąda wsparcia[6], choć nie dał. Jak zdradził w potrzebie,
Zdradzić go należało, bo dał przykład z siebie.
Woła mnie: biegnę, widzę, jak z sercem strwożonem
Pobladły i struchlały, drżał przed bliskim zgonem.
Leżącego ogromem puklerza zastawiam
I — nie warto wspomnienia — nikczemnika zbawiam.
Tam idźmy, śmieszli jeszcze toczyć ze mną sprawę:
Wróć Trojan, wróć twą ranę i zwykłą obawę,
Klęknij i z pod mej tarczy chciej z wrogiem się mierzyć!
Alić co dla ran nie śmiał na wrogów uderzyć,
By uciec z pola bitwy, żadnej nie czuł rany.
Idzie z bogów pomocą Hektor niewstrzymany,
A gdzie stąpi, nie tylko ty drżysz, Uliksesie,
Ale i mężni: taki przestrach z sobą niesie.
Lecz gdy wśród krwawej rzezi na nawy się srożył,
Jam go ogromnym głazem na ziemię położył.
Gdy nas na bój wyzywał, ja najpierwszy staję;
By mnie los wybrał, sami chcieliście, Achaje.
Bóg ziścił wasze modły, znany wynik boju.
Nie zbił mię junak tego, co Hektor, pokroju.
Wtem na flotę Trojanie niosą bój gwałtowny,
Jowisz z nimi: gdzież byłeś, Uliksie wymowny?
Jam nadzieję powrotu okrył piersią moją:
Za tysiąc naw zbawionych nagrodźcie mnie zbroją.
[222]
I jeżeli się godzi odkryć prawdy śmiałe,
Nie o moją tu idzie, lecz o zbroi chwałę:
Ajaksa się domaga broń, nie Ajaks broni.
Niby Rezos i Dolon z jego padli dłoni!
Wzięta Pallas i Helen nic sławy mu nie da:
Wszystko to w nocy zdziałał nie bez Dyomeda.
Gdy tak podłe zasługi są u was na względzie,
Podzielcie, niech część większą Dyomed posiędzie!
Cóż z broni Uliksowi! Zdrajcy cała sztuka,
Gdy wrogów nieostrożnych, bezbronny, oszuka.
Sama nawet przyłbica, co od złota błyszczy,
Pierzchającego wyda i zasadzki zniszczy;
A skroń też dulichijska[7] nigdy nie uniesie
Twego ciężkiego hełmu, boski Achillesie!
Nie podźwignie on dzidy, brzemiennej żelazem,
Ani paiży, świata ozdobnej obrazem.
Te dary zdrad nawykłej dłoni nie przystoją:
Własną zgubę, niebaczny, przyśpieszysz tą zbroją!
A jeśli jej Danaje użyczą ci w błędzie,
Nie przestrachu dla wrogów, łupu celem będzie,
A czem wszystkich przechodzisz, człecze najlękliwszy,
Ucieczkę sobie spóźnisz, ten ciężar włożywszy.
Zważ nadto, że twój puklerz, nie często użyty,
Jest cały, a mój grotów tysiącem przeszyty:
Na nowe boje nowych mi trzeba oręży.
Wreszcie poco słów próżnych! Niech męstwo zwycięży:
Rzućcie w tłum nieprzyjaciół broń po Achillesie
I temu ją przyznajcie, kto stamtąd przyniesie«.
[223]
Skończył syn Telamona, a ludu zebranie
Okryło oklaskami ostatnie wyzwanie.
Wtem powstał syn Laerta i przez chwilkę małą
Oczy, utkwione w ziemię, podnosząc nieśmiało,
Przez usta tłumy poi czekanemi słowy,
Ozdabiając je wdziękiem powabnej wymowy:
»O, gdyby nasze modły los spełnił życzliwy,
Dziedzic, tej sławnej zbroi nie byłby wątpliwy:
My Achillem, Achilles cieszyłby się zbroją.
Lecz gdy los wzgardził prośbą i waszą i moją,
— Tu zaczyna zmyślone łzy ocierać dłonią —
Któż po Achillu słuszniej otrzyma miecz z bronią,
Jak ten, co go dostawił i wzmocnił zastępy?
Zaż Ajaksa zaletą ma być umysł tępy,
A mnie zaszkodzić dowcip, wam często szczęśliwy,
I wymowa, jeżeli mam jaką, Achiwy?
Była waszą, dziś moją niech będzie obroną,
Bo użyć swych przymiotów komuż zabroniono?
Ale ród i pradziady, co nie z nas pochodzi,
Ledwie za nasze własne uważać się godzi.
Że jednak krew Jowisza Ajaksa tak bodzie,
Niech wie, że i ja również Jowisza mam w rodzie:
Z ojca dziad mój Arcesy Jowisza jest synem.
Żaden z nas nie zabijał, nie zmykał przed gminem[8].
Ja i z matki[9] w Merkurym mam boskiego dziada;
Tak bogów w obu rodach Ulikses posiada.
[224]
Lecz żem ród szlachetniejszy z matki wam wykazał,
Że się mój ojciec nigdy krwią bratnią nie zmazał,
Do żądania oręża nie te mam powody,
A wy tylko zasłudze przyznacie nagrody;
Bo lubo był Telamon bratem Pelejowi,
Jakąż to dla Ajaksa zasługę stanowi?
Tak, nie na ród należy, lecz na cnoty baczyć.
Gdyby miało w tym sporze pokrewieństwo znaczyć,
Ma Achill syna Pyrra, ma ojca Peleja:
Jakaż może Ajaksa uwodzić nadzieja?
Do Ftyi lub do Scyru tę zbroję zawieźcie.
Brat Achilla stryjeczny jest tu Teucer[10] wreście:
Nie chce jej, bo nie ufa, że ją dostać może.
Gdy więc tylko na dzieła dadzą wzgląd w tym sporze,
Lubom dokonał więcej, niż ich wspomnieć zdołam,
Licząc je, do kolei zdarzeń się odwołam.
Matka Tetys, śmierć syna przewidując bliską,
Odzienie mu niewieście dała i nazwisko.
Wszystkich, nawet Ajaksa, zwiodła przez tę zdradę;
Ja wśród strojów kobiecych męski oręż kładę,
Nim drażnię umysł męża: gdy tarczę przymierza,
Dzidę chwyta, w przebraniu poznaję rycerza.
»Synu bogini! — wołam — zdejm szaty nie twoje!
Troja czeka na ciebie: śpiesz obalić Troję!«
Porywam i mężnego do dzieł męskich wiodę;
Jego więc sława moją: mnie dajcie nagrodę!
Jam Telefa zwyciężył, skruszonego zbawił,
Jam się Teb i Lirnesu pogromieniem wsławił.
[225]
Wzięte Lesbos, Tenedos, Chryza, Syros, Cylla,
Mnie winni są Danaje każdy czyn Achilla.
Mijam inne, sam Hektor legł za moją sprawą:
Tegom dał, co Hektora mógł zwalczyć ze sławą;
Jam go odkrył, jam przywiódł ku wspólnej obronie,
Jam mu broń dał za życia, chcę ją wziąć po zgonie
Gdy obelga jednego wszystkich nas obchodzi
I w eubejską Aulidę tysiąc wpływa łodzi,
A wiatry lub przeciwne lub wcale nie wieją
I długo się tam próżną łudzimy nadzieją:
Wtem królowi wyrocznia głosi rozkazanie
Niewinną córkę srogiej poświęcić Dyanie.
Wzdryga się Agamemnon i przeklina bogi;
Choć król, jednak jest ojcem. Ja gniew jego srogi
Wątlę i skłaniam zręcznie ku ogólnej sprawie.
Niech to wyznanie Atryd przebaczy łaskawie.
Pod stronnym wówczas sędzią dość użyłem trudu,
Lecz wreszcie hańba brata i potrzeba ludu
Przemogły i natura chwale ustąpiła.
Do sprowadzenia matki[11] mnie Atryd wysyła.
Gdyby był do niej wówczas poszedł Ajaks śmiały,
Jeszczeby dotąd wiatrów żagle wyglądały.
Śmiały mówca, do Troi w poselstwie wysłany,
Patrzę, wchodzę na zamek, gdzie radzą Trojany;
Jeszcze był pełen mężów. Wolny od obawy,
Bronię przez wszystkich Greków zleconej mi sprawy,
Skarżę Parysa, żądam Heleny wydania.
Już Pryam i Antenor na mój głos się skłania;
Ale Parys i jego łupu uczestnicy
[226]
I bracia już powściągnąć nie mogli prawicy.
Tyś świadkiem, Menelaju, jak dumnie grozili;
Wspólne niebezpieczeństwa od tej poszły chwili.
Mamże wam liczyć, jakie przez wojny ciąg długi
Położyłem i w radzie i w boju zasługi?
Po pierwszych bitwach w mieście zamknąwszy się swojem,
Nie myślał nieprzyjaciel wstępnym walczyć bojem;
Dziesiąty rok nam wojnę dopiero sposobił.
Ty, co tylko znasz walki, coś przez ten czas robił?
Wskaż, do czego w tej przerwie lud grecki cię użył.
Mnie zapytaj, a powiem, czemem się zasłużył:
Knuję wrogom zasadzki, szańce mocniej zbroję,
Pocieszam towarzysze na wytrwałe boje,
Krzepię umysł zwątpiały; ja myślę o chlebie,
Ja o broni, ja każdej zaradzam potrzebie.
Oto z woli Jowisza w sennej zwiedzion marze,
Atryd od wszczętej wojny odstępować każe.
Łatwo dawcę rozkazu, króla uniewinnię:
Ale czemuż się Ajaks nie sprzeciwiał czynnie?
Czemuż sam nie nastawał na zburzenie Troi?
Tak doradzać, tak działać dumnemu przystoi.
Coś mógł, czemuś nie walczył? I w takim popłochu
Czemuś pierwszy trwożnego nie wstrzymał motłochu?
Lecz nie, sam pierzchasz. Widzę i od wstydu płonę,
Jak uciekasz, jak żagle rozwijasz shańbione.
Wołam na towarzyszy: »Stójcie, bracia moi!
Co za szał tak odstąpić wpół zdobytej Troi!
Cóż was czeka w ojczyźnie, jeśli nie sromota?«
Ból mię czynił wymownym: wstrzymała się flota.
Atryd wodzów strwożonych do namiotu zbiera:
I tam syn Telamonów ani ust otwiera,
[227]
Gdy Tersyt przeciw królom śmiał bluźnić szkaradnie;
Którego ja zuchwalstwo skarawszy przykładnie,
Głos podnoszę, na wrogów podżegam na nowo
I wygasłą odwagę ocucam wymową.
Czyny, któremi potem takeś się nadymał,
Mnieś winien, bo ja ciebie w ucieczce powstrzymał.
Wreszcie któż twej pomocy z greckich chce rycerzy?
A mnie zawsze Dyomed swych zamiarów zwierzy;
Mnie wybrał i coś znaczy, że z tylu tysięcy
Mnie jednemu Dyomed zaufał najwięcej.
Ani nam los iść kazał: chętnie szliśmy sami,
Niebezpieczeństwem nocy gardząc i wrogami.
Wtedym śmiało Dolona podstępnego zgładził,
Lecz mi wprzód wszystkie Trojan tajemnice zdradził.
I wiedziałem już wszystko, com tylko chciał zbadać,
I już nie miałem po co tam dalej się skradać,
Już mogłem był powrócić z zasłużoną chwałą.
Mimo to w namiot Reza przedzieram się śmiało,
Jego z orszakiem w własnym zabijam obozie
I przybywam w tryumfie na zdobytym wozie.
Czyje konie w nagrodę dać mieli Trojanie,
Tego zbroi mi przeczcie, niech Ajaks dostanie!
Com w rotach Sarpedona orężem poczynał,
Ilem ja krwi wytoczył, będęż wam wspominał?
Dzielności mej rawicyprawicy z swą zgubą doznali
Alastor, Chromi, Ceran, Ifityda, Hali,
Chersydamas, Alkander, Noemon, Prytani,
Toon, Charop, Ennomus i inni mniej znani.
Mam i blizny; z nich miarę o cnych czynach bierzcie.
Wszystkie na chlubnem miejscu: czczym słowom nie wierzcie!
[228]
Patrzcie — Tu rozpiął szatę — Oto pierś, co z siebie
Ofiarę w każdej dla was czyniła potrzebie,
Gdy przez tak długą wojnę Ajaks niezrównany
Kropli krwi nie uronił, jednej nie miał rany.
Jednak temu nie winien: wyznaję, że śmiało
Od Trojan i Jowisza chronił flotę całą;
Bo wątlić piękne dzieła rzecz jest niegodziwa.
Lecz z tej ogólnej sławy i na was część spływa:
Czegóż ją sam przywłaszczył, a drugim jej szczędził?
Patrokl w zbroi Achilla Trojanów odpędził,
Bliskie pożaru łodzie z ich obrońcą zbawił.
Nie sam Ajaks do boju z Hektorem się stawił;
Król i wodzowie inni i jam chciał tej sławy:
Ajaksa dziewiątego wybrał los łaskawy.
Lecz przecie, coś dokonał, powiedz, mój junaku:
Hektor wyszedł z rozprawy bez rany, bez znaku!
Z jakim żalem wspominam, ach, ten widok krwawy,
Gdy mur Greków, Achilles, legł na polu sławy!
Ani mi trwoga, smutek, ani łez potoki
Stanęły na przeszkodzie: ratowałem zwłoki;
Na tych barkach uniosłem Achillesa ciało,
Uniosłem je z tą zbroją, której żądam śmiało.
Mam siłę do dźwigania takiego ciężaru,
Mam umysł zdolny pojąć wartość tego daru.
Na toś, matko, dla syna nie szczędziła troski,
By sztuki arcydzieło, ten dar i twór boski,
Został kiedy udziałem prostego żołnierza,
Co się nawet nie pozna na rzeźbach puklerza!
Pojmież on wody, ziemię, nieba gwiazd tysiące
I nigdy się wśród morza wozy nie pławiące,
[229]
Hyady i Plejady i miecz Oryoria?
Chce zbroi, ale nie wie, czem przyozdobiona!
Jeżeli mię obwinia, żem wojen uciekał,
Żem należeć do sprawy pospolitej zwlekał,
Niech pomni, że Achilla ze mną razem karze;
Jeśli zmyślanie zbrodnią, obaśmy zbrodniarze.
On wszedł później, więc winy więcej mu przybywa.
Jego matka wstrzymała, mnie żona troskliwa.
Im chwil kilka, wam życie oddaliśmy całe.
Lecz dzielić chcę z Achillem naganę i chwałę.
Jednak z tego odkrycia Ulikses się wsławił,
Lecz nie Ajaksa dowcip Uliksa wyjawił.
Nie dziw, iż nierozsądnie zadaje mnie winy,
Bo wam nawet zarzuca godne wstydu czyny:
Gdy skarżąc Palameda, mogłem ulec winie,
Na was, coście sądzili, jakaż hańba spłynie!
Lecz on bronić się nie mógł, bo widziano zbrodnię,
Bom nagrodę przekupstwa pokazał dowodnie.
Że Filoktet opuszczon na Wulkana Lemnie,
Jeśli to ma być winą, z was poszła, nie ze mnie,
Za wasz wyrok wam Ajaks powinien złorzeczyć.
Jam doradzał i tego nie myślę zaprzeczyć,
Aby go nie wystawiać na trudy i boje,
Ażby zleczył w spokoju srogie bóle swoje.
Usłuchał nas i żyje, a tak rada szczera
I na przyszłość widoki pomyślne otwiera.
Lecz dziś, gdy ma przez niego Troja być zniszczona,
Mnie nie ślijcie, wszak Ajaks to lepiej wykona:
On burzę jego myśli wymową ugładzi,
Albo zręcznym fortelem do nas go sprowadzi!
Wprzód się Symois cofnie, Ida lasy straci,
[230]
Wprzód Grecy w Dardańczykach widzieć będą braci,
Niźli głupstwo Ajaksa na co nam się przyda;
Bez mej głowy niewiele jego wskóra dzida.
Króla, mnie, towarzyszy przeklnij, Filoktecie,
Życz mi w srogim zapale wszystkich nieszczęść w świecie,
Pragnij dostać mię w ręce, byś w krwi mojej brodził,
Byś w niej i twój gniew wrzący i bóle ochłodził:
Jednak pójdę do ciebie i namową skłonię,
Że się z nami ku wspólnej połączysz obronie,
I byleby los sprzyjał, tak zyskam twe strzały,
Jak dostał się w moc moją wieszcz[12] Dardanów śmiały,
Jakem dociekł z wyroczni Pergamu zagłady,
Jak z pośród wrogów obraz uniosłem Pallady.
Od tych czynów zależał los nieprzyjaciela:
I Ajaks jeszcze ze mną równać się ośmiela?
A gdzież on był podówczas i jego brawura?
Siedział sobie w obozie cichutko, jak ciura!
A po nocy, przez miecze rozstawionych straży
Ulikses poza mury przedrzeć się odważy,
W gród wtargnąć, wkroczyć nawet do przybytku bogów
I wynieść stamtąd bóstwo i nieść przez tłum wrogów.
Gdybym ja tego czynu wahał się nikczemnie,
Ajaks siedem skór zbitych dźwigałby daremnie;
Tej nocy Troja legła, gdy przez dzieła moje
Okazałem dowodnie, że wziąć można Troję.
Ty mi w oczy nie pluskaj przez miny i słowa[13]
Dyomedem: on w sławie swój udział zachowa.
[231]
I tyś sam twym puklerzem nie zasłonił floty;
Mnie jeden dopomagał, tobie całe roty.
By nie wiedział, że siła niższa od rozumu,
Że nie dość słynąć mocą wśród rycerzy tłumu,
By pozyskać nagrodę, samby żądał zbroi,
Chcieliby ją w odwadze rówiennicy twoi:
Skromniejszy Ajaks, Toas, Eurypil potężny,
Merjon i ziomek jego, Idomenej mężny,
Chciałby jej młodszy Atryd. W sztuce Marsa biegli,
W boju ci nie ulegną, mnie w radzie ulegli.
Ty znaczysz twą prawicą, ja rozsądkiem znaczę;
Ty masz ślepą odwagę, ja na przyszłość baczę;
Ty walczysz, ja dzień walki z Atrydem stanowię;
Twoja siła jest w ciele, moja siła w głowie.
Ile sternik nad majtków, a wódz nad żołnierzy,
Taka wyższość nad tobą mnie słusznie należy.
Pierś jest lepszą od ręki w składzie mego ciała
I w piersi to polega dzielność męża cała.
Wodzowie, waszej straży przyznajcie nagrodę
Za tyle lat, co w trudach, co w niewczasach wiodę.
Już bliski koniec pracy: zniosłem los zawzięty,
Wziąłem Pergam, gdym sprawił, że może być wzięty.
Więc na pomyślność bratnią, a na zgubę Troi,
Na bóstwa, którem uniósł z za wrogich podwoi,
Jeśli jeszcze co przyjdzie wykonać roztropnie,
Jeśli jeszcze co z życia ofiarą się dopnie,
I jeśli jeszcze Troja nie stoi przy kresie,
Klnę was, pomyślcie teraz o swym Uliksesie,
Lub gdym nie godzien zbroi, służąc wam bez przerwy,
Temu dajcie!« — i wskazał na obraz Minerwy.
Przekonani wodzowie; wymowa zwycięża
[232]
I mówca bierze zbroję walecznego męża.
A ten, co się okazał równym przy Hektorze,
Co zniósł ognie z Jowiszem, gniewu znieść nie może,
I niezwyciężonego, ból zwyciężyć zdołał.
Porywa oręż. »Ten mój przynajmniej! — zawołał —
Czyż i tego chce Uliks? W siebie go użyję,
Krwią Dardanów zbroczony, dziś moją się zmyje;
Dziś panu niech w ostatniej usłuży potrzebie,
By nikt nie zmógł Ajaksa, tylko Ajaks siebie«.
Rzekł; w pierś, której wróg żaden dotąd nie przewierci,
W miejsce, wolne żelazu, wbił miecz, sprawcę śmierci.
Nikt go wyrwać nie zdołał: sama krew wyparła.
I ledwie się na ziemię strumieniem wywarła,
Taki z niej kwiat szkarłatny[14] wyrósł na darninie,
Pod jakim przemieniony syn Amikla[15] słynie.
I bohater i młodzian ma w nich rys jednaki:
Żal w jednym, w drugim imię objawiają znaki.
|