Stuartowie (Dumas)/Tom II/Rozdział XIX

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Stuartowie
Wydawca Merzbach
Data wyd. 1844
Druk J. Dietrich
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les Stuarts
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XIX.

We dwie godziny po ich odjeździe, doniesiono królowéj że w nieobecności Wiljama Douglas, który przez rejenta powołany wyjechał na kilka dni z posłami do Edymburga, lady Lochleven będzie pełniła przy niéj obowiązki kosztowania potraw.
Lecz Marja w ciągu dnia zmuszoną była ukrywać zbyt gwałtowne wzruszenia, aby nie uczuła ich dotkliwie; i kiedy nadeszła godzina obiadu, i Lady Lochleven, stojąc przy stole czekała dopóki królowa nie usiądzie, Marja Seyton wyszła z sypialni, mówiąc:
Pani, królowa jest słabą i nie wyjdzie dzisiaj ze swojéj komnaty.
— Pozwól mi panna, cieszyć się nadzieją, odpowiedziała Lady Lochleven, ze słabość Jéj Królewskiéj Mości, pozwoli jéj do wieczora zmienić postanowienie. Na wszelki wypadek, widzisz mię dopełniającą obowiązków, które mój syn byłby przyjął na siebie, gdyby mu usługi dla dobra kraju nie kazały opuścić zamku.
Na te słowa, marszałek podał lady Lochleven na srebrnym półmisku naprzód chleb i sól, następnie łyżkę potrawy lub kawałek, szklankę wody i wina; po czém lady oddaliła się krokiem powolnym i ciężkim.
Lady Lochleven prawdę powiedziała; Marja czując się zdrowszą około godziny ósméj wieczorem, wyszła z sypialni. Uradowana, że może raz przynajmniéj zjeść wieczerzę, wolna od uwagi panów lub domowników, usiadła do stołu, i pomimo dotkliwego zdarzenia tego rana, jadła z większym apetytem, niżeli kiedykolwiek od czasu swojego uwięzienia. To podało jéj myśl, co czynić miała kiedy zechce zostać samą; i postanowiła, lubo już zupełnie przyszła do zdrowia, przedłużyć swoje słabość przynajmniéj przez cały dzień następny.
Wistocie, kiedy nazajutrz w godzinę śniadania Lady Lochleven znowu przybyła, dano jéj tęż samą odpowiedź co dnia wczorajszego; i podobnież jak wczoraj oddaliła się ze swojemi służącemi, pokosztowawszy wpierwéj wszystkich potraw, aby powiedziano: że czy królowa obecna lub nie, ona wywiązała się ze swojéj powinności, względem gościa. Marja zaraz po jéj odejściu wyszła ze swojéj sypialni, jadła z większym apetytem, dzięki tej nieco większéj swobodzie zyskanej zręcznym wybiegiem.
Lecz bądź że lady Lochleven obraziła się postanowieniem królowéj, aby nie wychodzić wcale ze swojéj komnaty dopóki ona była, bądź, że ją interesu gdzie indziéj zatrzymały, Marja Seyton wyszedłszy w godzinie obiadu z sypialni królowéj, ujrzała zamiast staréj lady Lochleven lub jéj starszego syna, pięknego młodzieńca zupełnie jéj nieznanego. Był to Jerzy Douglas, który właśnie tego samego rana przybył do zamku.
Ponieważ Marja Stuart nie wiedziała o téj zmianie, a chociażby i wiedziała, to byłoby nie wzruszyła wcale jéj postanowienia aby obiadować sama, przeto Marja Seyton, tez same Jerzemu dała odpowiedź jak jego matce rano. Jerzy przyjął ją z purytańską prawdziwie obojętnością, skosztował potrawy jedne po drugich i kazał się oddalić służącym. Ci od dwóch dni nie mając nic do czynienia przy królowéj, wyszli natychmiast.
Jerzy postąpił kilka kroków, jakby szedł za nimi; lecz zaledwie ostatni z nich wyszedł, stanął, słuchając oddalających się ich kroków, a kiedy odgłos ucichł zupełnie, zobaczywszy że żaden nie został ani na korytarzu, ani na schodach, spiesznie postąpił ku Marji Seyton, wziął ją za rękę i zapytał:
— Czy pani kochasz królowę? czy jesteś do niej przywiązaną?
— Dla czego mię pan o to pytasz, odrzekła Marja zdziwiona.
— Dla tego, że chcę jéj ocalić honor i życie, powrocie jéj wolność i tron. Teraz kiedy wiesz pani moje zamiary, proś ją aby wyszła; muszę z nią mówić, jeżeli stracimy tę chwilę przyjazną, może już nigdy jéj nie odzyskamy.
— Jestem, panie, rzekła Marja, otwierając drzwi, czego żądasz odemnie?
Jerzy nie spodziewając się tego nagłego ukazania się królowéj, cofnął się kilka kroków, drżąc tak, że o mało nie upadł; potem, oparł się na poręczy stołka przygotowanego dla królowéj, spojrzał na Marję z wyrazem nieokreślonego zachwycenia, zwolna postąpił ku niej, przykląkł, z zanadrza wyjął papier i podał go królowéj.
— Co to ma znaczyć? zapytała Marja.
— Czytaj pani, odrzekł młodzieniec.
— Co widzę? wykrzyknęła, przebiegłszy pismo oczyma; akt sprzymierzenia moich zacnych i wiernych lenników Seytona, Herrisa, Argyle!... przysięga na honor, ze z narażeniem życia, uwolnią mię z więzienia i na tron przywrócą. Jakim sposobem ten papier znajduje się w twoich rękach?
— Ponieważ mi go powierzyli ci szlachetni panowie, którzy go podpisali, abym w twoje ręce pani złożył.
— Któż więc jesteś? zapytała królowa.
— Najniegodniejszy z sług twoich.
— Lecz jak się nazywasz?
— Jerzy Douglas.
— Jerzy Douglas! wykrzyknęła królowa; jakim sposobem Douglas może bydź sprzymierzeńcem Seytona, Herrisów i Hamiltona, śmiertelnych nieprzyjaciół swojéj rodziny?
— Ponieważ ten Douglas kocha cię pani, odpowiedział Jerzy, upadając prawie na posadzkę.
— Panie!.... rzekła królowa, cofając się w tył.
Przebaczenie! pani, mówił Douglas; wyznam W. K. Mości, jaki powód skłania mię do czynnego udziału, bo inaczéj uważałabyś mię za zdrajcę. Racz więc raz tylko jeden posłuchać mię, a szaleństwo moje na zawsze zamilknie w głębi piersi, pragnę tylko przekonać Cię o mojem poświęceniu. Od pięciu lat, jak cię pierwszy raz ujrzałem, nieodstępny dzieliłem każdą Twoją przygodę. W wyprawie przeciwko hrabiemu Huntly, w odzieży górala; w twojéj wycieczce do pustelni, jako koniuszy; w Carbery-Hill, w zbroi żołnierza. Nakoniec widziałem jak cię porwano w Edymburgu, aby zaprowadzić do zamku Lochleven; a ponieważ zamek ten należał do mojéj familji, przeto natychmiast myśl powstała we mnie: że to zapewne ja przeznaczony byłem od Boga, abym wynagrodził obrazę noszących moje nazwisko, ocaleniem Ci życia. Wiedziałem że lordowie malkontenci zgromadzają się w Dunbarton. Udałem się tam natychmiast; dałem się poznać, i nie mówiąc sprzysiężonym z jakiego powodu działać przedsięwziąłem, położywszy rękę na Ewangelji przysiągłem na moje imię, przysiągłem na honor i życie, że cię pani ocalę. Wtedy oddali mi ten papier, i przyszedłem, nie wiedząc jeszcze jakimby sposobem zbliżyć się do ciebie. Ale Bóg chciał utwierdzić moje przeczucia przepowiednią, albowiem w sam dzień mojego przybycia zdarzyła mi się upragniona sposobność, i oto klęczę u stóp Waszéj Królewskiéj Mości, czekając mojego wyroku albo przebaczenia.
— Powstań Sir Jerzy, odpowiedziała królowa podając mu rękę, pozdrawiam cię w więzieniu, do którego przynosisz nadzieję i mówisz o wyswobodzeniu.
— A więc Wasza Królewska Mość przyjmuje moje usługi, zawoł Douglas? — Dzięki ci, dzięki, od dzisiaj jestem prawdziwie dumnym, bo wszystko co żyje, myśli we mnie, do ciebie należy. Ah dziękuję Ci Pani!
— Lecz nakoniec ozwie się królowa, czy powziąłeś już jaką myśl do mojéj ucieczki? czy ułożyłeś jaki plan do mojego uwolnienia?
— Jeszcze nie, odpowiedział Douglas: przedewszystkiem potrzeba zgromadzić dostateczną liczbę wojska, abyś Wasza Królewska Mość wychodząc z zamku, ujrzała się na czele twoich obrońców.
— Oh! śpieszcie się! wykrzyknęła królowa, jeżeli chcecie abym wpierwéj nie umarła.
— Wszystkie chwile mojego życia, wszystkie moje myśli, wszystkie zasoby moich zdolności tém tylko od téj chwili będą zajęte.
— Zostajesz więc w tym zamku?
— Nie mogę, — niestety! tu nie tylko żebym był nieużytecznym Waszéj Królewskiéj Mości; ale nawet szkodliwym.
— Lecz któż mi powie że zajmują się moją sprawą! jakże się dowiem że się zbliża czas wyswobodzenia!
— Przygotowałem nasze sposoby porozumiewania się. Pójdź pani, i spojrzyj na ten mały odosobniony domek na wzgórzu Kinross; co wieczór będziesz tam widziała światło, ono niech będzie dla ciebie gwiazdą mówiącą: miéj nadzieję pani. Kiedy będziesz chciała dowiedzieć się od twoich przyjaciół, jak dalece postąpili w swoich usiłowaniach, każ pani wzajemnie lampę postawić w oknie twojéj komnaty; w ów czas światło w Kinross zniknie; natychmiast połóż rękę na sercu; jeżeli naliczysz dwadzieścia jego uderzeń, nim się znowu ukaże, będzie to dowodem że jeszcze nie powzięto nic pewnego, jeżeli naliczysz tylko dziesięć, to znaczyć będzie że ucieczka oznaczona jest za ośm dni; jeżeli naliczysz tylko pięć, na dzień następny; jeżeli natychmiast zgaśnie, to będzie znaczyło że odzyskasz wolność tego samego wieczoru. Prócz tego, dodał Douglas, podając papier, abyś Wasza Królewska Mość nie zapomniała lub nie omyliła się, wszystko tu jest wypisane.
— Tak więc wszystko przewidziałeś, wtenczas, kiedy ja nie wiedziałam nawet czy żyjesz! zajmowałeś się najdrobniejszemi szczegółami mojego uwolnienia, a ja uskarżałam się że mię Bóg i ludzie opuścili. Oh! byłam bardzo niesprawiedliwą, i niewdzięczną, ponieważ poświęcenie twojemu podobne, może stać się pociechą i nagrodą nie jednéj zdrady.
— A teraz pani, mówił Douglas, muszę się oddalić; przedłużona moja nieobecność mogłaby wzbudzić jakie podejrzenie, a to samo zgubić by cię mogło; albowiem tu wszystko jest nieprzyjacielem Twoim pani; ja tylko jeden, i biedny chłopiec, który kocha to co ja kocham, i nienawidzi co ja nienawidzę. A więc, żegnam cię pani; nie wiem kiedy cię znowu zobaczę, a nawet czy cię zobaczę. Ale, pytaj się pani światła w Kinross, dopóki ono jaśnieć będzie, to dowód że żyję, a dopóki żyć będę, wszystkie dni moje są na usługi Waszéj Królewskiéj Mości.
To mówiąc Jerzy Douglas ukłonił się i wyszedł z komnaty, zostawiając Marję Stuart przepełnioną radością i nadzieją.
Tego samego wieczora, ujrzała królowa światło w małym domku w Kinross; i żeby się przekonać czy to jest to samo, i czy się nie myliła; spróbowała wiadoméj umowy; światło znikło i po dwudziestu uderzeniach serca ukazało się znowu. Douglas powiedział prawdę, przyjaciel wierny i oddany zupełnie czuwał nad nieszczęśliwą uwięzioną!





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.