Żywot Michała Anioła/Część pierwsza/3

<<< Dane tekstu >>>
Autor Romain Rolland
Tytuł Żywot Michała Anioła
Wydawca Wydawnictwo B. Rudzki
Data wyd. 1924
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Wacław Berent
Tytuł orygin. Vie de Michelange
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
III.
ROZPACZ.
Oilme, oilme ch’i, son tradito...[1]

Niesmak do rzeczy wszelkich i do samego siebie rzucił go w objęcia Rewolucji, która wybuchła we Florencji w r. 1527.
Do spraw politycznych odnosił się Michał Anioł dotychczas z temże niezdecydowaniem w duchu, jakie było przyczyną tylu jego cierpień w życiu i sztuce. Nigdy nie zdołał pogodzić swych uczuć osobistych ze zobowiązaniami wobec Medyceuszów. Ten genjusz gwałtowny bywał zresztą nader nieśmiały w postępkach; nie porywał się bynajmniej do walki w dziedzinie politycznej i religijnej z potęgami tego świata. Listy jego świadczą o nieustannym niepokoju o siebie i swych najbliższych; obawia się kompromitacji politycznej, wypiera się słów zuchwałych, jakie wyrywały mu się z ust w pierwszym odruchu oburzenia na jakikolwiek gwałt tyranji[2]: Co chwila pisze do rodziny, aby się miała na baczności, zachowywała milczenie i uciekała za pierwszym sygnałem popłochu:

„Czyńcie jak podczas zarazy, bądźcie jednymi z pierwszych w gotowości do ucieczki... Życie warte jest więcej, niźli majątek... Żyjcie spokojnie, nie stwarzajcie sobie nieprzyjaciół, nie zwierzajcie się nikomu, prócz Boga; nie mówcie o nikim ani źle, ani dobrze, bo nigdy nie wiadomo, jak się sprawy zakończą; zajmujcie się wyłącznie waszemi sprawami... Nie mieszajcie się do niczego“.[3]

Bracia jego drwili z tych obaw jego, traktując go jak warjata[4].
„Nie drwij ze mnie, — odpowiadał Michał Anioł smutnie, — nie należy drwić z nikogo“[5].
Nieustanna lękliwość tego wielkiego człowieka nie uspasabia istotnie do śmiechu. Należało litować się raczej nad nieszczęsnemi nerwami jego, czyniącemi go igraszką trwóg własnych, z któremi szamotał się daremnie, nie mogąc ich opanować. Tem większą jest jego zasługa, że potrafił opanować w sobie te napady uczuć upokarzających, przemóc chore myśli i ciało, i narażać je na te niebezpieczeństwa, przed któremi w pierwszym odruchu, chciał był uciekać. Poza tem miał on więcej powodów do obawy, niźli wszyscy inni, przewyższał ich bowiem rozumem: jego pesymizm przewidywał aż nadto jasno wszystkie nieszczęścia Włoch. — Że dał się jednak wciągnąć do rewolucji florenckiej, przy całej nieśmiałości usposobienia, świadczy to o jego rozpaczliwem podówczas podnieceniu, w którem ujawniło się samo dno duszy.
Ta dusza, tak lękliwie w sobie zamknięta, była żarliwie republikańską. Mówią o tem te płomienne słowa, jakie wyrywały mu się z ust w kole zaufanych lub w chwilach gorączkowego podniecenia. — nadewszystko zaś późniejsze rozmowy[6] jego z przyjaciółmi, (z Luigim del Riccio, Antoniem Petreo i Denatem Giannottim[7]), spisane przez Giannottiego w jego Djalogach o Boskiej Komedii Dantego[8]. Przyjaciele dziwili się czemu Dante umieścił Brutusa i Kasjusza w ostatnim kręgu piekieł, zaś Cezara — powyżej. Michał Anioł, zapytany przez nich, odpowiedział apologją tyranobójstwa:

„Gdybyście czytali uważnie pierwsze pieśni, przekonalibyście się, że Dante znał aż nadto dobrze naturę tyranów i wiedział na jaką kaźń ludzką i karę Bożą zasługują oni. Umieszcza ich między „gwałt zadającymi bliźnim swoim“, których karą jest, wedle niego, zanurzenie we krwi wrzącej w siódmym kręgu piekieł... Skoro Dante uznał to, nie podobna przypuścić, aby nie uważał Cezara za tyrana ojczyzny swojej i że Brutus i Kasiusz zamordowali go słusznie; bowiem ten, co zabija tyrana, nie zabija człeka, lecz zwierzę z obliczem ludzkiem. Wszyscy tyrani są pozbawieni tego uczucia miłości, które każdy człowiek, skłonnością naturalną, żywić winien dla bliźniego swego: przeto nie są to już ludzie, lecz zwierzęta. A że nie żywią żadnej miłości dla bliźniego, jest to rzeczą oczywistą: w przeciwnym razie nie sięgaliby po to, co należy do wielu innych i nie staliby się tyranami, rzucając wszystkich sobie pod stopy... Jasnem jest tedy, że kto zabija tyrana, nie popełnia morderstwa, ponieważ nie zabija człowieka, lecz zwierzę. To też Brutus i Kasjusz nie popełnili zbrodni, zgładzając Cezara. Przedewszystkiem dlatego, ponieważ zabili człowieka, którego każdy obywatel rzymski zgładzić był winien w imieniu prawa. Następnie, ponieważ zabili nie człowieka, lecz zwierzę o obliczu ludzkiem”.[9]

Michał Anioł stanął tedy w pierwszym szeregu powstańców w onych dniach, gdy na wiadomość o zdobyciu Rzymu przez wojska Karola V[10] i o przepędzeniu Medyceuszów[11], ocknął się narodowy i republikański duch Florencji. Tenże człowiek, który w czasach zwykłych zalecał swym najbliższym uciekać od polityki, jak od zarazy, był obecnie w takim stanie podniecenia, że nie bał się — ani zarazy, ani polityki: pozostał we Florencji, w której panował i mór i rewolucja równocześnie. Porwała mu wówczas epidemja brata Buonarrota, który umarł na jego rękach[12]. W październiku 1528 r. brał udział w radzie nad obroną miasta. 10 stycznia 1529 r. wybrany został do Kolegjum Nove di milizia dla prac nad ufortyfikowaniem miasta. 6 kwietnia został mianowany na przeciąg roku governatore generale i procuratore fortów Florencji. W czerwcu udaje się na inspekcję cytadeli w Pizie oraz bastjonów w Arezzo i Livorno. W lipcu i sierpniu był w Ferrarze, dokąd go wysłano dla zbadania słynnych urządzeń tej twierdzy i odbycia narady z księciem, znakomitym znawcą w rzeczach fortyfikacji.
Michał Anioł uznał, że najważniejszym punktem obronnym Florencji jest wzgórze San Miniato: postanowił wzmocnić tę pozycję bastjonami. Lecz, — nie wiadomo z jakiego powodu, — natrafił na opozycję ze strony gonfaloniera Capponi’ego[13], który zabiegał o to, aby usunąć Michała Anioła z Florencji. Podejrzywając Capponi’ego oraz partję Medyceuszów, że chcą się go pozbyć, aby przeszkodzić obronie miasta, zajął San Miniato i nie ruszał się już stamtąd. Lecz jego chorobliwa nieufność podchwytywała czujnie wszystkie te gawędy o zdradzie, krążące zazwyczaj w mieście oblężonem, a tym razem aż nadto uzasadnione. Capponi, jako podejrzany, został zastąpiony przez gonfaloniera Franciszka Carducci’ego; kondotierem jednakże i jeneralnym gubernatorem sił zbrojnych Florencji został mianowany niepokojący Malatesta Baglioni, który potem wydał miasto papieżowi. Michał Anioł przeczuł zbrodnię. Zwierzył się z tych obaw Signorii. „Gonfalonier Carducci zamiast mu podziękować, sfukał go obelżywie, czyniąc mu wyrzuty za nieustanną podejrzliwość i bojaźliwość“[14]. Malatesta dowiedział się o doniesieniu Michała Anioła: człowiek zaś tego typu, nie cofał się przed niczem, jeśli szło o uprzątnięcie niebezpiecznego przeciwnika, — a jako głównodowodzący był wszechpotężnym we Florencji. Michał Anioł uważał się za straconego.

„Byłem jednakże zdecydowany, — pisze, — wyczekać bez obawy końca wojny. Lecz w środę rano, dnia 21 września, przybył ktoś przed bramę San Niccolo, gdzie przebywałem wtedy na bastjonach i szepnął mi do ucha, że jeśli chcę ocalić swe życie, nie powinienem pozostawać dłużej we Florencji... Człowiek ten poszedł wraz ze mną do mego domu, jadł ze mną, przyprowadził mi konia i opuścił mnie wówczas dopiero, gdy byłem już poza Florencją“.[15]

Varchi dopełnia te wyjaśnienia szczegółem, że „Michał Anioł kazał wszyć 12.000 florenów złotych w trzy koszule, wsunięte jedna w drugą, kształtem spodniego przyodziewku i że uciekł z Florencji wraz z Rinaldem Corsinim i uczniem Antonim Minim, przez bramę della Giustizia, która była najmniej strzeżoną“.
„Czy to Bóg mnie prowadził, czy też djabeł pędził, nie wiem“, — pisał Michał Anioł po kilku dniach.
Był to dawny jego szatan trwogi obłędnej. W jak

Michał Anioł: Noc. Florencja — San Lorenzo.
wielkim był wówczas popłochu, świadczyłoby i to, — o ile prawdziwą jest wogóle opowieść poniżej przytoczona, — że, zatrzymawszy się po drodze w Castelnuovo, u starego gonfaleniera Capponi’ego, sprawozdaniami swemi napełnił go takim przerażeniem, że starzec po kilku dniach zmarł[16].

Dnia 23-go września był Michał Anioł w Ferrarze. W gorączkowej ucieczce nie skorzystał nawet z gościnności księcia, ofiarowanej mu na zamku i nie przerywał podróży. Dnia 25 września przybył do Wenecji. Signoria tamtejsza, dowiedziawszy się o jego przyjeździe, wysłała doń dwu szlachciców, dając mu do rozporządzenia wszystko, czegokolwiekby potrzebował ku swej wygodzie; ale Michał Anioł, wstydliwy i dziki, jak zawsze, wymówił się od tego, aby zamieszkać na uboczu, aż na Giudecce. Było to dlań jednak jeszcze nie dość daleko od Florencji. W dzień przyjazdu do Wenecji wysyła niecierpliwie trwożny list do Battisty delia Palla, który był agentem Franciszka I dla zakupu dzieł sztuki we Włoszech.

„Battisto, przyjacielu drogi, opuściłem Florencję, aby udać się do Francji; przybywszy do Wenecji, dowiaduję się o drogę: powiadają mi, że aby się tam dostać, trzeba mijać kraje niemieckie, co jest dla mnie uciążliwe i niebezpieczne. Czy trwasz w zamiarze udania się tam?... Proszę Cię, powiadom mnie o tem; wskaż mi, gdzie mam Cię oczekiwać: wybierzemy się razem... Proszę Cię odpisz, czyś ten list otrzymał, a uczyń to jak najprędzej, bo dręczy mnie to oczekiwanie. A gdybyś nie miał już chęci do tej podróży, daj mi znać o tem, abym się zdecydował wyruszyć, mimo wszystko, bodaj sam jeden“...[17]
Poseł francuski w Venecji, Lazare de Baif, pospieszył zawiadomić o tem Franciszka I i connetable’a Montmorency; nalegał na nich, aby skorzystali ze sposobności, by pozyskać Michała Anioła dla dworu francuskiego. Król nakazał ofiarować Michałowi Aniołowi pensję miesięczną i dom. Lecz ta wymiana listów trwała, oczywiście, czas jakiś; a gdy nadeszła odpowiedź Franciszka I, Michał Anioł był już z powrotem we Florencji.
Gorączka jego opadła. W ciszy Giudekki miał czas zarumienić się z powodu swej trwogi. Jego ucieczka wywołała wielką wrzawę we Florencji. 30 września obwieściła Signoria, że ci wszyscy, którzy uciekli z miasta, zostaną, jako buntownicy, skazani na banicję, o ile nie powrócą do dnia 7 października. W oznaczonym dniu ogłoszono istotnie zbiegów za buntowników i skonfiskowano ich majątki. Imienia Michała Anioła nie było jednakże na tej liście; Signoria odroczyła dlań ostateczny termin powrotu, zaś poseł florencki w Ferrarze, Galetto Giugni, uprzedzał Rzeczpospolitą, że Michał Anioł zapóźno dowiedział się o dekrecie, że gotów jest powrócić, jeżeli udzielą mu ułaskawienia. Signoria obiecała Michałowi Aniołowi przebaczenie i przez kamieniarza Bastiana di Francesco przesłała mu list żelazny do Wenecji. Bastiano wręczył mu równocześnie dziesięć listów od przyjaciół[18]; wszyscy oni zaklinali Michała Anioła, aby powracał. Między innymi, szlachetny Battista della Palla zwracał się doń z wezwaniem, przepojonem miłością ojczyzny:
„Wszyscy wasi przyjaciele, bez różnicy przekonań, zaklinają Was bez wahania i jednogłośnie do powrotu, dla zachowania życia Waszego, ojczyzny, przyjaciół, majętności i czci, — wreszcie, aby radować się wspólnie nastaniem tych nowych czasów, tak gorąco przez Was upragnionych i oczekiwanych“.

Wierzył bowiem della Palla w to, że wiek złoty nastał dla Florencji, nie wątpił o triumfie dobrej sprawy. — Sądzone było nieszczęsnemu stać się pierwszą ofiarą reakcji po powrocie Medyceuszów.
Te słowa jego wpłynęły ostatecznie na postanowienie Michała Anioła. Powraca, — nader powolnie, — gdyż Battista della Palla, który wyjechał naprzeciw niego do Lukki, oczekując go zbyt długo, zaczął już tracić nadzieję[19]. Wreszcie, dnia 20 listopada, powrócił Michał Anioł do Florencji[20]. 23 odwołała Signoria wydany nań wyrok banicyjny, wyłączając go jednak z Rady Głównej na przeciąg lat trzech[21].
Od tego czasu sprawuje Michał Anioł dzielnie swój obowiązek aż do ostatka. Objął swe stanowisko na San Miniato, które nieprzyjaciel bombardował już od miesiąca; ufortyfikował wzgórze ponownie, wynalazł nowe machiny wojenne i uratował, powiadają, dzwonnicę katedry, obwieszając ją worami wełny i materacami na sznurach[22]. Ostatnim śladem jego działalności podczas oblężenia jest wiadomość z dnia 22 lutego 1530 r. o tem, jak wdrapywał się na kopułę katedry, aby obserwować stanowisko nieprzyjaciela i zbadać stan kopuły.
Spełniło się jednak przewidziane przezeń nieszczęście. 2 sierpnia 1530 r. Malatesta Baglioni popełnił zdradę. 12-go Florencja kapitulowała, a cesarz oddał miasto komisarzowi papieskiemu, Valori’emu. Rozpoczęły się kaźnie. W ciągu pierwszych dni nic nie zdołało powstrzymać zemsty zwycięzców; najlepsi przyjaciele Michała Anioła, — Battista della Palla na ich czele, — zostali zgładzeni przedewszystkiem. Michał Anioł ukrył się, jak powiadają, w dzwonnicy kościoła San Niccolo-oltr’ Arno. Miał słuszne powody do ukrywania się: rozeszła się bowiem pogłoska, iż zamierzał zburzyć pałac Medyceuszów. A jednak Klemens VII nie stracił bynajmniej przywiązania do niego. Jeśli wierzyć Sebastjanowi del Piombo, był papież wielce zasmucony tem wszystkiem, czego się dowiadywał o Michale Aniole podczas oblężenia, zadowolnił się jednak wzruszeniem ramion oraz słowami: „Michał Anioł jest w błędzie: nie uczyniłem mu nigdy nic złego“[23]. Gdy opadł pierwszy gniew proskryptorów, pisał Klemens VII do Florencji, aby odszukano Michała Anioła, dodając, że gdy zechce pracować nadal nad grobowcami Medyceuszów, należy się doń odnosić z wszystkiemi względami, na jakie zasługuje[24].
Michał Anioł wyszedł ze swego ukrycia i podjął pracę na chwałę tych, przeciw którym walczył. Uczynił człek nieszczęsny coś jeszcze: dla narzędzia niskich czynów papieża, Baccia Valori’ego, mordercy jego przyjaciela, Battisty della Palla, obiecał wyrzeźbić Apollona, dobywającego strzałę z kołczana[25]. Niebawem, zaprze się swych przyjaciół florenckich[26]. Żałosna słabość wielkiego człowieka, który takiemi aż tchórzostwami okupywać musiał swe rojenia twórcze przed morderczą brutalnością siły materjalnej, mogącej każdej chwili je zadławić! Nie bez powodu poświęcił koniec życia na wzniesienie apostołowi Piotrowi posągu nadnaturalnej wielkości: nieraz zapewne musiał, jak Piotr, zapłakać, usłyszawszy pianie koguta.
Do kłamstwa zmuszony, doprowadzony do schlebiania Valori’emu, do sławienia takiego Wawrzyńca, księcia Urbino, wybuchał bólem i wstydem. Pogrążył się w pracy, wkładał w nią całą swą zapamiętałą tęsknotę do niebytu[27]. Rzeźbił nie Medyceuszów bynajmniej, — tworzył posągi własnej rozpaczy. A gdy zwracano mu uwagę na brak podobieństwa tych figur do Juljusza i Wawrzyńca Medyceuszów, odparł wyniośle: „Któż to zauważy po dziesięciu stuleciach?...“ Jednego z nich przetworzył na Czyn, drugiego na Myśl. Zaś ich duchowe uzupełnienia w posągach cokółu — Dnia, Nocy, Jutrzni i Zmierzchu — wyrażają dojmujące cierpienia życia i pogardę wszystkiego, co jest. Te nieśmiertelne symbole człowieczego bólu, ukończone zostały w r. 1531[28]. Lecz, o ironjo najwyższa! Nikt ich nie zrozumiał. Taki Giovauni Strozzi na widok potężnej Nocy ułożył następujące concetti:

Noc, którą widzisz w słodkim snu oprzędzie,
Jest przez Anioła wykuta w kamieniu.
Żyć musi, skoro spoczywa w uśpieniu,
Jeśli nie wierzysz, zbudź ją, mówić będzie.[29]

Michał Anioł odpowiedział:

Sen cenię, głazem być jest lepszym losem,
Póki zło z hańbą w świecie się panoszą.
Nie widzieć, nie czuć jest dla mnie rozkoszą;
Przeto mnie nie budź, cyt! mów cichym głosem...[30]

Niebo śpi, zda się, — wybucha w innym wierszu, — skoro jeden przywłaszcza sobie to, co było dobrem licznych.
Zaś ujarzmiona Florencja odpowiada na jego westchnienia:

„Chowajcie święte tęsknoty gorące,
Bo się swą zbrodnią w strachu nie ucieszy,
Ten co zagrabić mnie, wziąć wam się sili:
Bo kochającym mniej szczęścia przychyli
Obfitość, co się na ich żądzę zlewa,
Niżeli nędza, która się spodziewa“.[31]

Należy uprzytomnić sobie, czem było splądrowanie Rzymu i upadek Florencji dla umysłów ówczesnych: okropnem bankructwem rozsądku, zawaleniem się wszystkiego. Wielu nie podźwignęło się już po tej katastrofie.
Taki Sebastjan del Piombo wpada w sceptycyzm używania:
„Doszedłem do tego, że choćby świat się zawalił, nie zatroskam się o to, śmieję się teraz ze wszystkiego... Wydaje mi się, jakbym nie był tym Bastianem z czasów przed Splądrowaniem Rzymu, nie odnajduję już siebie samego“[32].

Michał Anioł myśli o samobójstwie:

Jeśli śmierć sobie zadać śmie kto w świecie,
Ufny, że niebo znowu go zabierze,
To chyba człowiek, co żyje w tej wierze,
Bo go trud, nędza i nieszczęście gniecie.[33]

Żył w stanie głębokiego wstrząśnienia duchowego. W czerwcu 1531 r. zachorował. Klemens VII starał się daremnie uspokoić go. Kazał mu powiedzieć przez Sebastiana del Piombo, oraz przez sekretarza swego, aby się nie przemęczał, zachowywał umiar w pracy, zajmując się nią jedynie wedle chęci, zażywał przechadzek i nie poniżał siebie do pracy wyrobnika...[34] Jesienią 1531 obawiano się o jego życie. Jeden z jego przyjaciół pisze do Valoriego: „Michał Anioł jest wycieńczony i schudł bardzo. Mówiłem o tem ostatnio z Bugiardinim i Antonim Mini: byliśmy zgodni co do tego, że nie pożyje on długo, jeśli się poważnie nie zaradzi złemu. Pracuje bowiem za wiele, jada za mało, a sypia jeszcze mniej. Od roku dręczą go bóle głowy i serca[35]. Klemens VII zaniepokoił się istotnie; breve papieskie z dnia 21 listopada 1531 r. zabrania Michałowi Aniołowi pod karą ekskomuniki pracować nad czem innem, jak nad pomnikiem Juljusza II i nad grobowcami Medyceuszów[36], aby oszczędzał zdrowia swojego i „mógł nadal pomnażać chwałę Rzymu, rodziny swej i swą własną“.
Obronił go Klemens od natarczywości takich Valorich oraz tych bogaczy żebrzących, swym zwyczajem, o dzieła sztuki, lub naprzykrzających się Michałowi Aniołowi nowemi zamówieniami. „Gdy domagają się od ciebie obrazu, — pisał doń któryś z przyjaciół, — powinieneś przywiązać pędzel do nogi, zrobić cztery kreski i rzec: „Obraz jest gotów“[37]. Pośredniczył wreszcie papież między Michałem Aniołem a spadkobiercami Juljusza II, którzy poczynali już wygrażać się[38]. W r. 1532 spisany został w sprawie grobowca czwarty kontrakt między księciem Urbino i Michałem Aniołem: artysta obiecywał zrobić nowy model pomnika, bardzo uproszczonego[39], wykończyć rzecz całą w ciągu lat trzech, ponieść wszystkie koszty, oraz zwrócić 2.000 dukatów z sumy otrzymanej od Juljusza II i jego spadkobierców. „Wystarczy, — pisał doń Sebastjan del Piombo, — aby poczuto w tem dziele bodaj trochę tylko woni Waszej“ (un poco del vostro odore)[40]. Żałosne były to warunki, podpisywał tu bowiem Michał Anioł doszczętną upadłość olbrzymiego niegdyś projektu swego, — a kazano mu jeszcze dopłacić do tego. Lecz iw istocie było to raczej powolne, z roku na rok, bankructwo żywota jego, — bankructwo Życia samego podpisywał Michał Anioł w każdem ze swych dzieł rozpaczliwych.
Po tym upadku projektu pomnika Juljusza II upadł i projekt grobowców medycejskich. Dnia 25 września 1534 zmarł Klemens VII. Michał Anioł był na szczęście nieobecny we Florencji. Od dawna żył już w wielkim niepokoju, gdyż książę Aleksander Medyceusz nienawidził go. Gdyby nie poważanie, jakie żywił dla papieża, gotów był go zabić[41]. Wrogość ta wzrosła jeszcze od czasu, gdy Michał Anioł odmówił współudziału w ujarzmieniu Florencji, — gdy nie chciał budować fortecy, panującej nad miastem: — dowód odwagi, świadczący wymownie, jak wielką była miłość ojczyzny tego, lękliwego zresztą, człeka. — Odtąd był Michał Anioł przygotowany na wszystko ze strony księcia; a po śmierci Klemensa VII życie swe zawdzięcza jedynie przypadkowej podówczas nieobecności we Florencji[42]. Nie powrócił już do niej. Nie sądzono już mu było zobaczyć kiedykolwiek Florencję. — Skończyło się w ten sposób raz na zawsze z budową kaplicy Medyceuszów, — nie została nigdy wykończona. Co znamy dziś pod tą nazwą, — ma nader daleki związek z tem, o czem roił Michał Anioł. Pozostał nam zaledwie szkielet dekoracji ściennej. Michał Anioł nietylko, że nie wykończył nawet połowy zamierzonych rzeźb[43] i nie wykonał projektowanych malowideł[44], ale, gdy uczniowie usiłowali podjąć i uzupełnić jego zamierzenie, nie był nawet w stanie ich objaśnić, jakiem ono było[45]: — tak dalece wyrzekł się swych zamierzeń, że zapomniał nawet o wszystkiem.

***

23 września 1534 r. powraca Michał Anioł do Rzymu, gdzie miał pozostać aż do śmierci[46]. Od wyjazdu jego z tego miasta upłynęło lat dwadzieścia jeden. W ciągu tego czasu stworzył trzy posągi niedokończone do pomnika Juljusza II, siedem niedokończonych posągów do kaplicy Medyceuszów, niedokończony przedsionek Laurenziany, niedokończonego Chrystusa z Santa-Maria sopra Minerva, niedokończonego Apollina dla Baccia Valori’ego. Sterał zdrowie, energję, stracił wiarę w sztukę i w ojczyznę swą. Stracił brata, którego kochał najbardziej[47]. Stracił ojca umiłowanego[48]. Dla uczczenia pamięci ich obu napisał poemat, pełen przedziwnego bólu, — niedokończony, jak wszystko, co czynił, poemat przepojony na wskróś tęsknotą do śmierci:

Dziś, gdy cię nieba zwolniły z niedoli
Ziemskiej, użałuj się, że życiem dyszę
Zmartwiały!...

Umarłeś śmiercią i znasz boską ciszę,
Nie drżysz przed zmianą życia i życzenia,
Aż ci zazdroszczę prawie, gdy to piszę.

Los i czas nie śmią przekroczyć schronienia
Waszego, kiedy nam od nich przychodzi
Wątpliwa radość i pewne cierpienia.

Chmura nie skryje wam światła powodzi,
Krąg godzin nie ma już nad wami mocy,
Ni was przypadek, ni konieczność wodzi.

Blask wasz nie gaśnie od pomroku nocy,
Ani od dziennej światłości nie wzbiera,
Nawet gdy praży tu żar z słońca procy.

Z śmierci twej uczę się, jak się umiera,
I widzę ciebie w myśli, ojcze drogi,
Tam, dokąd świat ten tak rzadko dociera.

Nie są najgorszem złem śmiertelne progi,
Komu ostatni dzień spływa żywota
W pierwszy u tronu Boga z łaski błogiej.


Tam cię, z nieb łaski, czuje ma tęsknota,
Tam ujrzę-ć, ufam, po serca pogrzebie,
Gdy rozum wyrwie mnie z ziemskiego błota.

Jeśli, jak cnota wszelka, rośnie w niebie
Miłość, co ojca i syna jednoczy,[49]
............

Nic już nie zatrzymuje go na świecie: ani sztuka, ani ambicja, żadne uczucie tkliwe, żadna nadzieja. Ma lat sześćdziesiąt, — życie jego zda się skończone. Nie wierzy już w dzieła swoje, trawi go tęsknota do śmierci, żarliwe pragnienie wyrwania się wreszcie z tych „zmian życia i życzenia“, z „przemocy godzin“ oraz z tyranji „konieczności i przypadku“:

O biada, biada mi, jakżem zdradzony
Przez dni pierzchliwe...
...czas mój przeminiony,
Jak postarzały przez jeden dzieli, stoję.

Nie czuję skruchy ani się nie zbroję,
Ni radzę z śmiercią...
Próżno łzy leję i wzdycham w niedoli,
Nad czas stracony, nic bardziej nie boli.

O biada, biada, przechodzę w wspomnieniu
Przeszłość ubiegłą, nie znajdując ani
Dnia, by mi życie nie było go dłużne!
Kłamne nadzieje i pragnienia próżne,
We łzach, w kochaniu, w ogniu i westchnieniu —
Bo znam ból każdy, co śmiertelnie rani —
Władły mną, pewność zostawiwszy w dani,
Że wszelką prawdę minę...
............

Bezsilny idę, dokąd, nie wiem, biada!
Lękam się patrzeć...
............
I jeśli w tem nie błądzę,
— Daj Boże, by tak było! —
Piekłoby mi groziło
Za wiedzę prawdy i złe używanie
Wolności. Jakaż mi nadzieja, Panie![50]






  1. „O biada, biada mi, jakżem zdradzony“.
    Poezje XLIX (Staff, str. 53).
  2. List z września 1512 r. w sprawie splądrowania i rzezi Prato przez wojska cesarskie, sprzymierzone z Medyceuszami.
  3. List M. A. do Buonarrota. (Wrzesień 1512 r.).
  4. „Nie jestem szaleńcem, za jakiego mnie macie“. (M. A. do Buonarrota, we wrześniu 1515 r.).
  5. M. A. do Buonarrota. (Wrzesień i październik 1512 r.).
  6. W roku 1545.
  7. Dla tegoż Donata Giannotti’ego wyrzeźbił M. A. popiersie Brutusa. Na kilka lat przed tym dialogiem, w r. 1536, został Aleksander Medyceusz zamordowany przez Lorenzina, którego sławiono, jak drugiego Brutusa.
  8. De’ giorni che Dante consumò nel cercare L’Inferno e ’l Purgatorio. — Rozprawiają przyjaciele nad tem, ile też dni spędził Dante w Piekle: czy przebywał w niem od piątku z wieczora do soboty pod wieczór, czy też od czwartku wieczór do niedzieli zrana? Zagadnięto o to Michała Anioła, który znał Dantego lepiej, niźli ktokolwiek.
  9. Michał Anioł (a raczej Giannotti, który w jego imieniu przemawia) z naciskiem rozróżnia od tyranów — królów dziedzicznych i książąt konstytucyjnych. „Nie mówię tu o książętach, którzy posiadają władzę z autorytetu wieków lub z woli ludu i panują nad swem miastem w duchowej łączności z ludem swoim“.
  10. 6 maja 1527.
  11. Przepędzenie Hipolita i Aleksandra Medyceuszów. (17-go maja 1527 r.).
  12. 2 lipca 1528 r.
  13. Busini, według poufnych zwierzeń Michała Anioła.
  14. Condivi. — „Byłby lepiej uczynił, — pisze, — gdyby go usłuchał..., gdyż z powrotem Medyceuszów do Florencji — ścięto go“.
  15. List M. A. do Baptysty della Palla. (25 września 1529 r.).
  16. Segni.
  17. List M. A. do Baptysty della Palla. (25 września 1529 r.).
  18. 22 października 1529 r.
  19. Pisał doń dalsze listy, w których zaklinał go, by powrócił.
  20. Przed czterema dniami, za dekretem Signiorii, skreślono jego pensję miesięczną.
  21. Według listu M. A. do Sebastjana del Piombo, musiał zapłacić miastu karę 1500 dukatów.
  22. „Gdy papież Klemens i Hiszpanie oblegali Florencję, — opowiadał Michał Anioł Franciszkowi da Hollanda, — byli nieprzyjaciele długo wstrzymywani przez machiny, które zbudowałem na wieżach. Którejś nocy kazałem przysłonić zewnętrzną powierzchnię murów worami wełny; innej znowuż nocy kazałem robić podkopy i wypełniać je prochem, aby osmalić Katalończyków, — wyrzucałem w powietrze ich potargane członki... Oto na co się przydać może sztuka malarza! Służy ona do budowy machin i narzędzi wojennych, do nadawania właściwej formy hakownicom i wielkim moździerzom, służy do budowy mostów i zbijania drabin oblężniczych; nadewszystko zaś służy do nakreślania planów i proporcji twierdz, bastjonów, rowów fortecznych, podkopów i kontrmin“. (Francesco da Hollanda: „Dialog o malarstwie“. Część trzecia, 1540 r.).
  23. List Sebastjana del Piombo do M. A. (29 kwietnia 1531 r.).
  24. Condivi, — Dnia 11 grudnia 1530 r. papież przywrócił pensję Michałowi Aniołowi.
  25. Jesienią 1530 r. — Posąg ten znajduje się we florenckiem Museo Nazionale.
  26. W 1544 r.
  27. W tychże latach, najposępniejszych w życiu swem, w reakcji bujnej swej natury przeciw chrześcijańskiemu pesymizmowi, który go dławił, wykonał Michał Anioł dzieła w duchu zuchwałego pogaństwa, jak np.: Ledę pieszczoną przez łabędzia (1529-1530). Obraz ten, malowany dla księcia Ferrary, a ofiarowany następnie przez Michała Anioła uczniowi, Antoniemu Mini i przewieziony przezeń do Francji, został, jak powiadają, zniszczony z powodu swej sprośności przez Sublet de Noyers’a około 1643 r. — Nieco później namalował M. A. dla Bartłomieja Bettini’ego karton: Wenus pieszczona przez Amora, z którego Pantormo zrobił obraz, znajdujący się obecnie w Uffiziach. — Inne rysunki, o niesromliwości wspaniałej i surowej, pochodzą prawdopodobnie z tychże czasów. Charles Blanc opisuje dwa z tych rysunków, „na których widać szamotanie się kobiety gwałconej, o potężnych kształtach, z mężczyzną jeszcze bardziej krzepkim, — broni się zaś ona nie bez mimowolnego wyrazu błogości i dumy“.
  28. Noc była prawdopodobnie wyrzeźbiona na jesieni 1530 r., a wykończona na wiosnę 1531 r.; Jutrznia we wrześniu 1531 r.; Zmierzch i Dzień nieco później. — Patrz Dr. Ernst Steinmann: Das Geheimniss der Medicigräber. Lipsk, Hiersemann, 1907 r.
  29. Poezje CIX, 16, 17. (Przekład zarówno concetti Strozzi’ego, jak i odpowiedzi M. A. — Staff, str. 156). — Frey odnosi ten wiersz do r. 1545.
  30. Caro m’e ’l sono et più l’esser di sasso
    Mentre che ’l danno et la vergogna dura.
    Non ueder, non sentir m’e gran ventura;
    Pero non mi distar, deh! parla basso.

  31. Michał Anioł wyobraża sobie w tym dialogu rozmowę Florencji z wygnańcami florenckimi.
    Poezje CIX, 48. (Staff, 186).
  32. List Sebastjana del Piombo do M. A. (24 lutego 1531 r.). Był to pierwszy pisany przezeń do M. A. po splądrowaniu Rzymu.
    „Bóg jeden wie, jak bardzo czuję się szczęśliwy, że po tylu klęskach, cierpieniach i niebezpieczeństwach, Pan Wszechmocny w łasce i miłosierdziu swem pozostawił nas przy życiu i w dobrem zdrowiu: cud to, zaiste, gdy wspomnę wszystko, co było... A teraz, cny kumie, gdyśmy przeszli przez ogień i wodę, gdyśmy doznali rzeczy najnieprawdopodobniejszych, dziękujmy Bogu za wszystko, a tę resztkę życia, jaka nam pozostała, spędźmy przynajmniej, o ile się da, w spokoju. Należy bardzo mało polegać na Fortunie, tak złą i dokuczliwą bywa ona“...
    Otwierano ich listy. Sebastjan poleca Michałowi Aniołowi, który jest dla władz osobą podejrzaną, aby odmienił charakter pisma.
  33. Poezje XXXVIII. (Staff, 42).
  34. “...Non voria che ve fachinasti tanto“... (List Piotra Pawła Marzi’ego do M. A., 20 czerwca 1531 r.). — Porównaj list Sebastjana do M. A. z d. 16 czerwca 1531.
  35. List Jana Baptysty di Paulo Mini do Valori’ego. (29 września 1531 r.).
  36. ...Ne aliquo modo laborare debeas, nisi in sepultura et opera nostra, quam tibi commisimus“.
  37. List Benvenuta della Volpaja do M. A. (26 listopada 1531 r.).
  38. „Gdybyście nie mieli papieża, jako tarczę obronną, rzucaliby się na Was, jak żmije (saltariano come serpenti)“. 15 marca 1532 r.
  39. Szło już jedynie o to, aby do nagrobka, który miał być zbudowany w S. Pietro in Vincoli, dostarczyć sześć zaczętych, a niedokończonych dotychczas posągów (Mojżesza, Zwycięstwo, Jeńców oraz figury z groty w ogrodzie Boboli).
  40. List Sebastjana del Piombo do M. A. (6 kwietnia 1522 r.).
  41. Niejednokrotnie musiał Klemens VII występować w obronie Michała Anioła przed swym siostrzeńcem, księciem Aleksandrem. Sebastjan d. P. opowiada Michałowi Aniołowi scenę tego rodzaju, podczas której „papież przemawiał z taką gwałtownością, pasją i gniewem, w tak straszliwych wyrażeniach, że nie godzi się ich zapisywać“. (16 sierpnia 1533 r.).
  42. Condivi.
  43. M. A. wykonał częściowo siedem posągów (oba grobowce Wawrzyńca da Urbino i j uljusza de Nemours oraz Madonnę). Nie rozpoczął zaś czterech posągów rzek, które chciał sam wykonać; innym pozostawił figury na nagrobki Wawrzyńca Wspaniałego i jego brata Juljusza.
  44. Vasari zapytuje M. A., 17 marca 1563 r., „jak sobie wyobrażał malowidła ścienne“.
  45. Nie wiedziano nawet, gdzie umieścić posągi gotowe, oraz jakie zamierzał wyrzeźbić do nisz pustych. Daremnie zwracali się doń Vasari i Ammanati, którym książę Cosimo I polecił wykończyć dzieło M. A. Michał Anioł nie przypominał sobie już nic. „Pamięć i duch wyprzedziły mnie, — pisał w sierpniu 1557 r., — i oczekują mnie na tamtym świecie“.
  46. Michał Anioł otrzymał obywatelstwo rzymskie 20 marca 1546 r.
  47. Buonarroto, zmarły na dżumę 1528 r.
  48. W czerwcu 1534 r.
  49. Poezje LVIII. (Staff, 65).
  50. Poezje XCIX. (Staff, 53).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Romain Rolland i tłumacza: Wacław Berent.