Żywot Michała Anioła/całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Romain Rolland
Tytuł Żywot Michała Anioła
Wydawca Wydawnictwo B. Rudzki
Data wyd. 1924
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Wacław Berent
Tytuł orygin. Vie de Michelange
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


ROMAIN ROLLAND


ŻYWOT
MICHAŁA ANIOŁA



PRZEŁOŻYŁ
W. BERENT





WYDAWNICTWO B. RUDZKI — WARSZAWA 1924



PRZEKŁAD AUTORYZOWANY,
DOKONANY NA PODSTAWIE ZEZWOLENIA
FIRMY HACHETTE & Cle PARIS, JAKO WYDAWCY
DZIEŁ ROMAIN ROLLANDA. WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE.
ODBITO 4500 EGZEMPLARZY ZWYKŁYCH ORAZ 500 NUME-
ROWANYCH NA PAPIERZE BEZDRZEWNYM
W DRUKARNI NARODOWEJ
W KRAKOWIE



Poezje Michała Anioła przytaczane są
tu wszędzie w przekładzie LEOPOLDA
STAFFA (Patrz Dopisek)







W florenckiem Muzeum Narodowem znajduje się posąg marmurowy, dłuta Michała Anioła, nazwany przezeń Zwycięzcą. Jest to młodzieniec nagi, pięknych kształtów, o włosach kędzierzawych nad niskiem czołem, Stoi prężnie, wspierając kolano na plecach brodatego jeńca, skurczonego pod nim i wystawiającego głowę, jak byk. Lecz zwycięzca nie spogląda nań nawet. W chwili uderzenia wstrzymał się oto i odwraca głowę z wyrazem smutku na ustach i niezdecydowania w oczach. Ramię powściągnięte opada mu dłonią ku łopatce. A i on sam podaje się w tył; nie pragnie już zwycięstwa, omierzło mu ono. Zwyciężył. Został zwyciężony.
Ten posąg, wyobrażający bohaterskie Zwątpienie, Zwycięstwo o złamanych skrzydłach, — jedyna rzeźba, jaka pozostawała w pracowni florenckiej Michała Anioła aż do jego śmierci, a którą powiernik mistrza, Daniel da Volterra, chciał przyozdobić jego katafalk, — posąg ten to Michał Anioł sam, to symbol jego życia całego.


∗             ∗

Cierpienie jest bezkresne i przybiera wszelakie formy. Przyczyną jego bywa bądź to ślepa przemoc rzeczy zewnętrznych, — nędza, choroby, los krzywdzący, złość ludzka, bądź też zarzewie jego kryje się we wnętrzu człowieka, we własnej jego istocie. Nie staje się ono przez to mniej pożałowania godne, ani mniej złowrogie, nikt bowiem nie otrzymał natury swej z wolnego wyboru, nikt nie pożądał życia, ani też nie pragnął być takim, jakim jest.
Ta druga forma cierpienia stała się losem Michała Anioła. Miał siłę, miał to rzadkie szczęście, że był stworzony na miarę tych, którzy walczą i zwyciężają — zwyciężył. K’woli czemu? Nic pragnął zwycięstwa. Nie to osiągnąć zamierzał. Tragedja Hamleta! Bolesna sprzecznosć między genjuszem bohaterskim, a wolą, która bohaterską nie była, między władczemi namiętnościami, a wolą, która nie chciała chcieć!
Nie należy oczekiwać, abyśmy i w tem także dopatrywali się tu znamienia jego wielkości. Nie przyznamy tego nigdy, aby świat mógł komuś nie wystarczać, ponieważ był on człowiekiem zbyt wielkim. Niepokój ducha nie jest stygmatem wielkości. Wszelki brak harmonji między wnętrzem człowieka a rzeczami zewnętrznemi, między jego istotą a życiem i jego prawami, nawet wówczas, gdy się przytrafia u ludzi wielkich, nie rodzi się bynajmniej na wyżynach ich ducha, czepia się raczej ich słabości. — I czemuż ukrywać tę słabość? Czyż słaby jest mniej godzien miłości? Zasługuje na nią bardziej, ponieważ bardziej jej potrzebuje. Nie zamierzam wznosić posągów niedościgłych bohaterów. Nienawidzę tchórzliwego idealizmu, odwracającego oczy od nędz tego świata i od słabości dusz człeczych. Zaś narodowi, podlegającemu nazbyt zawodnemu czarowi słów wysokobrzmiących, należy wreszcie powiedzieć, że kłamstwo bohaterskie jest tchórzostwem. Istnieje tylko jeden heroizm na świecie: widzenie świata, jakim on jest i miłowanie go.


∗             ∗

Tragizm doli, jaką zamierzam tu omówić, polega na tem, że ujawnia on w pełni to cierpienie wrodzone, które wypływa z głębi istoty ludzkiej, trawi ją bez ustanku, a opuszcza wówczas dopiero, gdy ją zniszczy. — Oto jeden z najpotężniejszych przedstawicieli tych pokoleń wielkiego człowieczeństwa, które od dziewiętnastu stuleci wypełniały dzieje naszego Zachodu krzykami boleści i wiary: oto chrześcijanin.
Kiedyś, w przyszłości, w zmierzchu wieków, które nastaną, — (o ile pamięć o ziemi naszej dotrwa do owych czasów), — ci, którzy wówczas żyć będą, pochylą się nad przepaścią tych pokoleń zamierzchłych, jak Dante nad brzegami Maleborga, — z uczuciem podziwu, przerażenia i współczucia zarazem. Lecz któż odczuje to lepie], niźli my, których dzieciństwo upłynęło w takich właśnie nieukojach? — widzielismy, jak wzmagały się z niemi istoty sercu naszemu najbliższe i czuliśmy aż po gardło cierpką a upojną woń chrześcijańskiego pessymizmu; w chwilach zaś zwątpienia zdobywać musieliśmy się na nielada wysiłek, by nie zapaść, jak tylu innych, w zawrotne sfery Boskiego Niebytu!
Bóg! Życie wieczne! Ucieczka tych, którzy nie podołają nigdy życiu na tym padole! I ta ich wiara, która tak często jest tylko brakiem wiary w życie, w przyszłość, brakiem wiary w siebie samego, brakiem odwagi, brakiem radości!... Wiemy, na ilu porażkach wzniosło się wasze bolesne zwycięstwo!...
I dlatego kocham was, chrzescijanie, że tak bardzo mi was żal. I w tym żalu podziwiam melancholję waszą. Osmucacie świat, czyniąc go jednak pięknym. Zubożałby świat cały, gdyby mu zbrakło boleści waszej. W tej epoce tchórzów, którzy drżą przed cierpieniem, dopominając się tak zgiełkliwie o swoje prawo do szczęścia, które bywa najczęściej prawem do nieszczęścia cudzego, w tej epoce miejmyż odwagę spojrzeć w oblicze cierpienia i uczcić je. Pochwalona niech będzie radosć, pochwalona niech będzie i boleść! Siostrzyce to dwie, obie równie święte. Świata postać wykuwają one i rozszerzają dusze wielkie. One są siłą, są życiem, są Bogiem. Kto nie kocha siostrzyc tych obu, nie kocha żadnej z nich. Kto zaś doznał radości i boleści społem, ten zna, i cenę życia i słodycz rozstania się z niem.



MICHAŁ ANIOŁ


Był mieszczaninem florenckim, — dzieckiem tej Florencji, o posępnych pałacach i wieżycach, sterczących, jak włócznie u stoku wzgórz smukłych i spiekłych na słońcu, a odciętych, jak rylcem, od fjołkowego nieba, rzędem małych cyprysów, ni to szeregiem wrzecion czarnych, i srebrzystą szarfą falujących oliwników, — pochodził z tej Florencji, tak pełnej przekwintu w wytworności swej, kędy przyblakłe, ironiczne wejrzenie Wawrzyńca Medyceusza, lub szerokouste, lisie oblicze Macchiavella natykało się na samą Primaverę może, lub na tegoż Botticellego Wenus bezkrwistą o włosach złotopłowych. — Z Florencji był: tej gorączkowej, pełnej pychy i tak nerwowej, że stawała się każdego fanatyzmu łupem, wstrząsana wszelakich histeryj religijnym lub socjalnym wybuchem, — z tej Florencji, gdzie każdy wolnym się czuł, a każdy tyranem był, kędy tak błogo się żyło, a życie przedsię piekłem było, — wywodził się z miasta tych obywateli bystrych, a nietolerancyjnych, pełnych entuzjazmu i nienawiści, ciętych w języku, a tak podejrzliwego ducha, że szpiegami, jeden w drugiego, wszyscy dla się byli: zawistnicy wszyscy, wszyscy wzajem się pożerający. — Wzrósł w murach tego grodu, w którym nie było miejsca dla wolnego ducha Leonarda, gdzie Botticelli zakończył na mistycznych urojeniach szkockiego purytanina, kędy Savonarola, o profilu kozła i oczach pałających, sprzęgał mnichów w reje taneczne wokół stosu, na którym spalano dzieła sztuki, — by po latach trzech zapalono dlań stos drugi, na którym spłonął tym razem prorok sam.

***

Z takiego był grodu, z takich czasów, z takich przesądów, namiętności i z takiej ich gorączki.
Dla ziomków swoich tkliwych uczuć, zaiste, nie żywił. Jego genjusz z pod gołego nieba, o szerokiej piersi gardził ich sztuką cechową, ich sztucznym duchem, ich płytkim realizmem, sentymentalizmem i chorobliwem przesubtelnieniem. Był cierpki wobec nich, kochał ich jednakże. Nie miał bynajmniej dla swej ojczyzny uśmiechniętej obojętności Leonarda. Na obczyźnie trawiła go tęsknota za Florencją[1]. Całe życie czynił daremne wysiłki, aby móc żyć w jej murach. Był na jej usługach w tragicznych dniach wojny i pragnął „bodaj po śmierci móc do niej powrócić, skoro nie mógł za życia“[2].
Jako potomek starej rodziny florenckiej szczycił się zacnością krwi i rodu swego[3]. Przepełniało go to większą dumą, niźli nawet genjusz własny. Nie znosił tego, by go uważano za artystę: „Nie jestem rzeźbiarzem Michałem Aniołem... Jestem Michałem Aniołem Buonarrotim“[4].
Był arystokratą ducha, w pełni wszystkich przesądów kasty. Utrzymywał nawet, że sztuka winna być uprawiana „przez osoby szlachetnego pochodzenia, nie zaś przez prostaków“[5]. Pojęcia jego o rodzinie były religijne, antyczne, barbarzyńskie nieomal. „Sprzedał się jej za niewolnika“[6], wedle własnych słów. Przywiązanie odgrywało w tem wszystkiem małą rolę. Gardził swymi braćmi, którzy zasługiwali na to całkowicie. Gardził też i siostrzeńcem, — spadkobiercą swoim. Czcił w nich jednakże przedstawicieli rodu swego. To słowo powraca nieustannie w jego listach: „Nasz ród... la nostra gente... podtrzymać nasz ród..., aby nasz ród nie wymarł“.
Wszystkie przesądy, wszystkie fanatyzmy tej rasy twardej i mocnej były i jego udziałem. Były mierzwą, z której utworzona została istota jego. Lecz z tej mierzwy wybuchnął płomień, który wszystko oczyszcza: płomień genjuszu.

***

Kto w genjusz nie wierzy, kto nie wie, czem on jest, niech wejrzy na Michała Anioła. Nigdy nie stawał się człowiek tak całkowicie jego pastwą. Genjusz jego był zda się odmiennej natury, niźli on sam: był to pogromca, który go powalił i ujarzmił. Wola jego była, zda się, niczem wobec tej przemocy, rzecby można nieomal: niczem — duch i serce jego. Była to pobudliwość zapamiętała, żywotność straszliwa w zbyt wątłem ciele i zbyt słabej duszy, aby je one ogarnąć zdołały.
Żył w nieustannem uniesieniu. Cierpienie z tego nadmiaru sił, które go wręcz rozsadzały, zmuszało go do działania bez przerwy, do czynności bez chwili wytchnienia.
„Wycieńczam się w pracy, jak chyba nikt jeszcze tego nie czynił, — pisał o sobie, — nie myślę o niczem innem, jak tylko o pracy za dnia i w nocy“.
Ta chorobliwa potrzeba działalności sprawiała, że obładowywał się wręcz brzemieniem pracy; przyjmował więcej zamówień, niźli był zdolen wykonać: wyrodziło się to wreszcie w manję. Chciał przekuwać góry. Gdy miał pomnik zbudować, spędzał lata całe w kamieniołomach na dobieraniu odpowiednich brył ciosu, czy też marmuru, na budowaniu drogi dla ich przewozu; pragnął być wszystkiem: inżynierem, wyrobnikiem, kamieniarzem; chciał wszystko robić sam, — budować pałace, kościoły, sam jeden tylko! Było to życie skazańca na ciężkie roboty. Nie pozostawiał sobie nawet czasu na posiłek i sen. Co chwila powraca w listach jego ta zwrotka żałosna:
„Ledwie mam czas coś przełknąć... Nie mam czasu na jedzenie... Od lat dwunastu wyniszczam ciało przemęczaniem się, brak mi rzeczy najniezbędniejszych... Nie mam ani grosza, jestem goły, cierpię niezliczone udręki... Żyję w nędzy i dolegliwościach... Walczę z nędzą...“[7] Ta nędza była urojona. Michał Anioł był zamożny, stał się bogaty, nawet bardzo bogaty[8]. Lecz na co mu się to przydało? Żył w ubóstwie, wprzągnięty w jarzmo pracy, jak koń do kieratu. Nikt nie mógł pojąć, czemu ten człowiek tak się zamęczał. Nikt bowiem nie mógł zrozumieć tego, że nie był on już panem siebie, że nie zdołał nie zamęczać się: że stało się to dlań koniecznością. Nawet jego ojciec, mający z nim wiele rysów wspólnych, czyni mu wyrzuty:
„Powiadał mi brat twój, że żyjesz niezmiernie oszczędnie, a nawet wprost nędznie: oszczędność jest dobra, ale życie w nędzy dobrowolnej jest liche: jest to przywara, Bogu i ludziom niemiła. Zaszkodzi ci to na ciele i duszy. Pókiś młody, ujdzie to jeszcze; lecz, gdy być nim przestaniesz, choroby i dolegliwości wszelkie, które zalegną się w tobie w tych warunkach życia lichych i nędznych, wystąpią wówczas jawnie. Unikaj nędzy, żyj umiarkowanie, bacz, by ci nie zbywało na rzeczach niezbędnych, wystrzegaj się pracy nadmiernej“ [9].
Nie przydawały się jednak na nic rady wszelkie. Nigdy nie dał się on skłonić do bardziej ludzkiego obchodzenia się z samym sobą. Żywił się skąpym kęsem chleba i winem. Sypiał zaledwie kilka godzin na dobę. W Bolonji, podczas pracy nad spiżowym posągiem Juljusza II, miał tylko jedno łóżko dla siebie i dla trzech pomocników swoich.[10] Kładł się spać w ubraniu i w butach. Pewnego razu spuchły mu nogi, wypadło rozciąć buty; ściągano je wraz ze skórą z nóg.
Ta hygjena potworna, sprawiła to, przed czem ostrzegał ojciec: był nieustannie chory. W listach jego znajdujemy ślady czternastu, czy też piętnastu poważnych chorób.[11] Ulegał atakom febry, które zagrażały niejednokrotnie jego życiu. Cierpiał bóle oczu, zębów, głowy, zapadał na serce.[12] Dręczyła go newralgja, zwłaszcza po nocach; sen stawał się dla niego męczarnią. Postarzał się nader wcześnie. W czterdziestym drugim roku odczuwał już objawy osłabienia starczego.[13] W czterdziestym ósmym roku życia, pisze, iż po jednym dniu pracy musi wypoczywać dni cztery.[14] Wzbraniał się uparcie korzystać z pomocy jakiegokolwiek lekarza.
Bardziej jeszcze, niźli na ciele, odbijały się na duchu jego skutki tej opętańczej pracy. Przeżerał go pesymizm. Było to u niego licho dziedziczne. Za młodu tracił czas i siły na uspakajanie ojca swego, podlegającego, jak się zdaje, atakom obłędu prześladowczego[15]. Michał Anioł był nim bardziej obarczony, niźli pielęgnowany przezeń ojciec. Ta działalność bez wytchnienia, ten przytłaczający wysiłek, przy którym nie pozwalał sobie nigdy na wypoczynek, uczyniły go wreszcie bezbronnym wobec przewidzeń, wydając na łup wszelkim zbłądzeniom ducha, jak gdyby rozdygotanego od podejrzeń. Nie ufał wrogom. Nie ufał też i przyjaciołom.[16] Niedowierzał rodzinie, braciom, przybranemu synowi swemu: podejrzewał ich wszystkich, że wyczekują niecierpliwie śmierci jego.
Niepokoiło go wszystko;[17] nawet rodzina jego własna jęła w końcu drwić z tych niepokojów nieustannych.[18] Żył, jak sam powiada w „stanie melancholji, a raczej opętania“.[19] Cierpiąc nieustannie, upodobał sobie niejako cierpienie samo, przejmowało go ono rozkoszą cierpką:

...Tem bardziej wzmacnia, im bardziej mi szkodzi[20]

Wszystko stawało się dlań karmią cierpienia, — nawet miłość,[21] — nawet dobro samo:[22]

Smutek to moja jedyna pogoda.[23]

Nikt nie był mniej dostępny radości, a bardziej stworzony ku boleści. Ją jedynie dostrzegał w życiu, ją tylko odczuwał w ogromie wszechświata. Cały świat pesymizm streszcza ten jego okrzyk rozpaczy — w niesłuszności swej jakże wzniosły:

Sto uciech jednej męki nie przewały!...[24]

***

„Jego zachłanna energja, — powiada Condivi, — puzbawiała go prawie zupełnie wszelkiej łączności z towarzystwem ludzi“
Był sam. — Nienawidził: nienawidzono i jego. Kochał: nie kochano go. Podziwiano go, bano się jego. Pod koniec życia wzbudzał w ludziach cześć religijną. Wówczas złagodniał nieco. Opanował wiek swój. Widzi ludzi z góry, ci zaś widzą go z dołu. Lecz nigdy nie bywa jednym z nich. Nigdy nie zazna spoczynku, ani tej słodyczy, będącej udziałem nawet największego z prostaczków: móc bodaj na jedną chwilę życia znaleść ukojenie w przywiązaniu istoty drugie]. Miłości kobiety nie danem mu było zaznać. Na pustynnem jego niebie świeci jedynie przez chwilę zimna i czysta gwiazda przyjaźni z Wiktorją Colonna. Poza tem była wokół niego noc, którą oświecały w przelocie płomienne meteory jego myśli: jego pożądania i szały rojeń. Nigdy Beethoven nie zaznał nocy podobnej. Noc ta bowiem była w sercu Michała Anioła. Beethovena uczyniło smutnym życie i świat: z natury był on pogodny, tęsknił do radości. Michał Anioł miał w sobie ten smutek, który ludzi lękiem przejmuje i instynktownie unikać go każe. Wytwarzał próżnię wokół siebie.
Nie dość na tem. Złem największem nie było bynajmniej to, iż był sam, lecz, że będąc sam, nie zdołał żyć ze sobą, że nie był panem siebie, lecz odstępcą własnym, że się zwalczał, że niszczył samego siebie. Genjusz jego był skojarzony z duszą, która go zdradzała. Mówi się niekiedy o złowrogim losie, który się nań zawziął, nie pozwalając mu wykończyć żadnego z wielkich zamierzeń. Owem fatum był on sam. Kluczem jego niedoli, całej tragedji jego życia, — oraz tem, czego najmniej dostrzegano i dostrzegać chciano, — był jego brak woli i słabość charakteru.
Niezdecydowanym bywał w sztuce, w polityce, we wszystkich czynach i we wszystkich myślach swoich. Nie zdobywał się nigdy na wybór stanowczy między dwoma dziełami, dwoma projektami, dwiema partjami. Dowodem tego jest historja pomnika Juljusza II, fasada San-Lorenzo, grobowce Medyceuszów. Wszczynał, zaczynał, a końca nie patrzył. Chciał i nie chciał zarazem. Zaledwie postanowił, już wątpić poczynał. Pod koniec życia nie wykończył wogóle niczego: omierzło mu wszystko. Twierdzi się dziś, że wszystkie zamówienia bywały mu narzucane i odpowiedzialnością za te nieustanne przerzucania się jego od jednego projektu do drugiego, obarcza się jego władców. Zapomina się jednak o tem, że ci papieże i książęta nie byliby wręcz w możności zmusić go do pracy artystycznej, gdyby się jej sprzeciwił z całą stanowczością. Nie odważał się jednak na to.
Był słaby na wszelki sposób: z cnoty i nieśmiałości. Był słaby i z rzetelności nawet. Zadręczał się tysiącem skrupułów, których wyzbyłaby się wnet każda natura silna. W przesadnem poczuciu odpowiedzialności i obowiązku imał się prac poślednich, które pierwszy lepszy wykonawca zleceń jego załatwiłby lepiej[25]. Nie umiał ani dotrzymywać zobowiązań, ani o nich zapominać[26].
Był wreszcie słaby z przezorności i obawy. Człowiek, którego Juljusz II nazywał „straszliwym“, uchodził w oczach Vasariego za „roztropnego“, nazbyt roztropnego; ten, „którego bali się wszyscy, nawet papieże“[27], bał się sam wszystkich. Był słaby wobec możnych. A któż bardziej od niego gardził takimi ludźmi, — „jucznymi osłami książąt“ nazywał ich wszak?[28] Chciał uciekać od papieży, pozostawał jednak i ulegał ich rozkazom[29]. Znosił obraźliwe listy władców swoich i odpowiadał uniżenie[30]. Niekiedy podejmował głowę i przemawiał dumnie, — ale ulegał zawsze. Aż do śmierci szamotał się w tej zależności, nie mając sił do walki. Klemens VII, który — wbrew powszechnemu mniemaniu, — okazywał mu najwięcej dobroci, znał jego słabość i litował się nad nią[31].
W miłości zatracał wszelką godność. Upokarzał się przed takim nicponiem, jak Febo di Poggio[32]. „Potężnym genjuszem“ nazywał ujmującą, lecz nader przeciętną, osobistość Tomassa Cavalieri[33].
Miłość czyni te objawy słabości przynajmniej wzruszającemi. Posępnie bolesnemi, natomiast — nie śmiem rzec sromotnemi, — stawały się one wówczas, gdy rodziła je trwoga. Ogarniały go niekiedy znagła lęki paniczne. Ucieka wówczas, prześladowany trwogą, z jednego końca Włoch do drugiego. Ucieka z Florencji w roku 1494 przerażony jakąś wizją. Ucieka podobnież w roku 1529 — tym razem z oblężonej Florencji, której obronę mu powierzono. Chroni się do Wenecji, zamierza nawet uciec aż do Francji. Poczem ogarnia go wstyd: pośpiesza naprawić błąd; wraca do oblężonego miasta i aż do końca oblężenia czyni swą powinność. Lecz gdy Florencja została zdobyta i gdy zapanowały kaźnie proskrypcji, jakże się lęka wtedy i drży o siebie. Potrafi nawet zabiegać o względy samego proskryptora Valoriego, który wtedy właśnie skazał był na śmierć jego przyjaciela, szlachetnego Battistę della Palla. Posunął się niestety aż do zapierania się swych przyjaciół, wygnańców florenckich[34].
Boi się. I napawa go ta trwoga wstydem śmiertelnym. Zapada w chorobę z obrzydzenia do siebie. Chce umrzeć. Zdawało się, iż umrze istotnie [35].
Umrzeć jednak nie może. Ma w sobie tę szaloną żywotność, która odradza się codzień na coraz to większe cierpienia. — Obyż mógł przynajmniej oderwać się od działania! Lecz nie dane mu było i to. Nie może nie działać. Działa tedy, działać musi. — Działaż on aby? — Coś przezeń działa: ponosi go wichrzyca namiętności szalonych i sprzecznych, jak potępieńca Danta.
Jakże cierpieć musiał!

O biada, biada, przechodzę w spomnieniu
Przeszłość ubiegłą, nie znajdując ani
Dnia, by mi życie nie było go dłużne!
Kłamne nadzieje i westchnienia próżne...[36]

I zwracał się do Boga z tym okrzykiem rozpaczy:

O Boże, Boże, Boże!
Kto mnie zabrał mnie samemu?
Kto jest bliższy wnętrzu memu.
No moją wolę kładąc swą obrożę![37]

Jeśli tęsknił do śmierci, to dlatego, że nie widział końca tej niewoli opętańczej. Z jakąż zazdrością mówi o tych, którzy już zmarli!

Umarłeś śmiercią i znasz boską ciszę
Nie drżysz przed zmianą życia i życzenia,
Aż ci zazdroszczę prawie, gdy to piszę.
Los, czas nie śmieją przekroczyć schronienia
Waszego...[38]

Umrzeć! Przestać być! Przestać być sobą. Umknąć od tyranji rzeczy zewnętrznych. Wyzwolić się z tej halu­cynacji o sobie samym!

Daj, niech do siebie wracać już nie muszę.[39]

***

Słyszę ten okrzyk tragiczny, dobywający się z ust onej twarzy bolesnej, której oczy niespokojne spoglądają na nas wciąż jeszcze z portretu muzeum kapitolińskie­go[40].
Był średniego wzrostu, krzepkiej budowy i mocnych mięśni. Praca zniekształciła jego postawę: kroczył z gło­wą zadartą, z brzuchem naprzód, plecy miał przytem wklęsłe. Tak go przedstawia portret Franciszka de Hol­landa: stoi, zwrócony profilem, w płaszczu rzymskim na ramionach; na głowie ma jakąś czapę wełnianą bez daszka, a na niej dopiero wielki, czarny, kapelusz pilśniowy, głęboko wciśnięty na czoło[41]. Czaszkę miał krągłą, czoło kwadratowe, nad oczyma nabrzmiałe i poorane zmarszczkami. Włosy ciemne, niezbyt obfite i kędzierzawe, były zazwyczaj zwichrzone. Oczy miał małe[42], smutne, przenikliwe, koloru rogu, mieniące się w żółtawe i bławe centki. Nos, szeroki i prosty z garbem pośrodku, rozpłaszczyła mu niegdyś pięść Torrigiana[43]. Głębokie brózdy przebiegały od nozdrzy do kątów warg. Usta były delikatne, warga dolna wystawała nieco. Zarost na policzkach nieznaczny; broda fauna, rozwidlona, niezbyt obfita, obramiała lico zapadłe o wystających kościach policzkowych.
W całej twarzy przeważa naogół wyraz smutku i niepewności. Typowe oblicze z czasów Tassa, lękliwe i udręczone wątpieniami. Jego wejrzenie bolesne wzbudza i nakazuje współczucie.

***

Nie poskąpmy mu tych uczuć. Obdarzmy go tą miłością, do której tęsknił całe życie, a której zaznać nie było mu dane. Doznał w życiu największego nieszczęścia, jakie spaść może na człowieka. Ujarzmiono mu ojczyznę. Widział Włochy wydane na kilkuwiekowy łup barbarzyńców. Wolność zamierała w jego oczach. Schodzili po kolei z tego świata ci wszyscy, których ukochał. Gasły jedno po drugiem wszystkie światła sztuki.
W nocy, jaka zapadła, pozostał sam, — ostatni. A stojąc na progu śmierci, nie miał nawet tej pociechy, aby, obejrzawszy się na życie ubiegłe, móc sobie powiedzieć, że uczynił wszystko, co był powinien, wszystko, co uczynić mógł. Życie wydawało mu się zaprzepaszczone. Daremnie przeżył je tak bezradośnie. Daremnie poświęcił je bożyszczu sztuki[44].
Potworny ogrom pracy, na jaki skazywał się w ciągu dziewięćdziesięciu lat swego życia, bez chwili wypoczynku, bez jednego bodaj dnia prawdziwego życia, ten ogrom pracy nie doprowadził go nawet do wykończenia choćby jednego tylko z wielkich jego zamierzeń. Nie zostało wykończone ani jedno z tych wielkich dzieł, na których zależało mu najbardziej. Ironja losu sprawiła, że ten rzeźbiarz[45] zdołał wykończyć całkowicie tylko malowidła swoje, — dokonywane wbrew woli. Te wielkie dzieła, na których pokładał tyle dumnych nadziei i, które zgotowały mu zarazem tyle mąk, wszystkie one, bądź to zniszczone zostały za jego życia (jak karton Wojny pizańskiej i posąg spiżowy Juljusza II) bądź też — (jak grobowiec Juljusza II i kaplica Medyceuszów) — stały się, w niedopełnieniu żałosnem, karykaturą wielkich zamierzeń.
Rzeźbiarz Ghiberti opowiada w swoich Komentarzach historję nieszczęsnego złotnika niemieckiego, będącego na usługach księcia d’Anjou, „a równego starożytnym mistrzom rzeźby greckiej“: dożył on tego na stare lata, że dzieło, któremu poświęcił całe swe życie, zostało zniszczone w jego oczach. „Widząc, że cały trud życia był daremny, padł na kolana i wykrzyknął: „O, Boże, Panie nieba i ziemi, ty, który sprawiasz wszystko, chroń mnie nadal od błądzenia śladami innych, — daj pójść w ślady Twoje; miej litość nade mną!“ I wnet rozdał wszystko ubogim, wycofał się do pustelni i zmarł“.
Niczem ten biedny złotnik niemiecki, rozważał gorzko Michał Anioł u schyłku dni swoich to życie swe całe przeżyte daremnie; utrudzenia zbyteczne, dzieła niedokończone, zniszczałe, niedokonane...
Wówczas wyrzekł się wszystkiego. Duma Renesansu, wspaniała duma duszy wolnej, ogarniającej wszechświat cały, wyparła się wtedy wraz z nim samej siebie „k’woli tej miłości bożej, która na nasze przyjęcie otwiera ramiona krzyża“.

Pędzel i dłuto nie ucisza zgoła
Duszy, co zwraca się jeno do krzyża,
Gdzie Miłość boska otwiera ramiona.

Płodny okrzyk Ody do Radości nie dobył się z piersi jego. Życie to było aż do ostatniego tchnienia Odą na boleść i na śmierć wyzwalającą. Został pokonany całkowicie.

***

Takim był jeden ze zwycięzców świata. Rozkoszujemy się dziś dziełami jego genjuszu w podobny sposób, jak korzystamy ze zwycięstwa przodków naszych: nie myślimy o krwi przelanej:[46].

Nie baczym, jak się krwawicą opłaca[47]
Prawd siejba w świecie...

Tę krew chciałem pokazać oczom wszystkim. Pragnąłem, by nad naszemi głowami załopotał szkarłatny sztandar bohaterów.


Francesco da Hollanda. Portret Michała Anioła
Część pierwsza







WALKA
I.
SIŁA.

Davicte cholla fromba
e io choll’ archo,
Michelagniolo.[48]

Urodził się dnia 6 Marca 1475 r. w Caprese, w Casentino. Kraina surowa, „powietrze rzeźkie“[49], — skały i lasy bukowe, nad któremi sterczy kościsty grzbiet Apeninów. Nieopodal, na górze Alvernia, Franciszkowi z Asyżu zjawił się Ukrzyżowany.
Ojciec jego[50] był podestą w Caprese i Chiusi, Był to człek natury gwałtownej, niespokojny, „bogobojny“. Matka[51] zmarła, gdy Michał Anioł miał lat sześć[52]. Było ich pięciu braci: Leonardo, Michał Anioł, Buonarroto, Giovan-Simone i Sigismondo[53].
Oddany został „na mamki“ do żony kamieniarza w Settignano. Jej mleku przypisywał potem żartobliwie swe powołanie rzeźbiarskie. Posyłano go do szkół, zajmował się tam wyłącznie rysunkiem. „Krzywo patrzano nań zato, a ojciec i jego bracia, którzy w pogardzie mieli sztukę, obijali go nieraz srodze, wstydzili się bowiem mieć artystę w domu swoim“[54]. Poznał zatem od wczesnego dzieciństwa brutalność życia i osamotnienie duchowe.
Jego zapamiętałość przemogła opór ojca. W trzynastym roku życia wstąpił jako uczeń do pracowni Dominika Ghirlandaja, — największego i najzdrowszego duchem z pośród malarzy florenckich. Pierwsze prace Michała Anioła zyskały takie powodzenie, że mistrz stał się jakoby zazdrosnym o ucznia[55]. Rozstali się po upływie roku. Obrzydło mu malarstwo. Tęsknił do sztuki bardziej bohaterskiej. Przeniósł się do szkoły rzeźbiarskiej, którą Wawrzyniec Medyceusz utrzymywał w ogrodach Świętego Marka[56]. Książę zainteresował się nim: kazał mu zamieszkać w pałacu, przyjął go do stołu synów swoich. Chłopak znalazł się w samem ognisku Renesansu włoskiego, śród zbiorów starożytności, w poetyckiej i uczonej atmosferze wielkich Platoników: Marsilia Ficina, Benivieni’ego, Angela Poliziana. Upajał się ich duchem; aby żyć w świecie starożytnym, stworzył sobie duszę antyczną: stał się rzeźbiarzem greckim. Port kierownictwem Poliziana, który „bardzo go polubił“ wyrzeźbił Walkę Centaurów z Lapidami[57].
W tej płaskorzeźbie, gdzie panuje wyłącznie nieugięta siła i piękno, wypowiada się dumnie atletyczna dusza wyrostka, odzwierciadlając zarazem dzikie jego igraszki z nader surowymi towarzyszami młodości.
Wraz z Wawrzyńcem di Credi, Bugiardini’m Granacci’m i Torrigiano dei Torrigiani’m — uczęszczał do kościoła del Carmine, by przerysowywać freski Masaccia, Nie szczędził tam drwin z kolegów mniej biegłych w rysunku. Gdy któregoś dnia jął się natrząsać nad próżnym Torrigianim, ten rozpłaszczył mu nos uderzeniem pięści. I chełpił się nawet z tego potem. „Zwarłem pięść, — opowiadał Benvenutowi Cellini’emu — i uderzyłem go z taką pasją w nos, że czułem, jak chrząstki uginają się pod moją ręką, niby ciasto. Napiętnowałem go w ten sposób na całe życie“[58].

***

Poganizm nie zatłumił wiary chrześcijańskiej Michała Anioła. Oba te światy wrogie walczyły o duszę jego.
W roku 1490 mnich Savonarola rozpoczął płomienne kazania o Apokalipsie. Miał on lat trzydzieści siedem, Michał Anioł liczył podówczas lat piętnaście. Ujrzał drobnego i wątłego kaznodzieję, ogarniętego Duchem Bożym. Przerażeniem napełniał go ten głos straszliwy, który z kazalnicy w Duomo miotał gromy na papieża i zawieszał nad Włochami karzący miecz Boga. Florencja zadrżała. Ludzie biegali po ulicach, płakali i krzyczeli, jak opętani. Najbogatsi obywatele: — Ruccelai, Salviati, Allizzi, Strozzi zapragnęli wstąpić do zakonów. Uczeni filozofowie, jak Pico della Mirandola. Poliziano, — nawet i oni, — korzyli się wraz z rozumem swoim[59]. Starszy brat Michała Anioła, Lionardo, został Dominikaninem[60].
Michał Anioł nie uniknął zarażenia się tą trwogą nagminną. Gdy zbliżał się do Florencji, ten, którego przyjście zapowiadał prorok: ów nowy Cyrus, miecz Boga, mały, bezkształtny potwór, — Karol VII, król Francji — ogarnęła Michała Anioła panika. Sen otumanił go do reszty.
Jednemu z jego przyjaciół, poecie i muzykowi, Cardiere, zjawił się w nocy duch Wawrzyńca Medyceusza[61] w czarnych, żałobnych łachmanach, na poły nagi; zmarły nakazał mu, aby uprzedził jego syna Piotra, iż zostanie wkrótce wypędzony i nie powróci już nigdy do ojczyzny. Michał Anioł, któremu Cardiere zwierzył się ze swojej wizji, namawiał go, aby wszystko opowiedział księciu; lecz Cardiere, bojąc się Piotra, nie ośmielał się uczynić tego. Niebawem odszukał znów rankiem Michała Anioła i opowiada mu, pełen przerażenia, że zmarły zjawił mu się po raz drugi: był w takimż stroju, jak i wówczas: a że Cardiere, leżąc, patrzył nań w milczeniu, spoliczkował go duch, karcąc gu za niewykonanie zlecenia. Michał Anioł czynił gwałtowne wyrzuty Cardieremu, namawiając, by bez zwłoki udał się piechotą do Careggi, willi Medyceuszów pod Florencją. Na wpół drogi spotkał Cardiere Piotra, zatrzymał go i wyłuszczył mu swą opowieść. Piotr wybuchnął śmiechem i pozostawił go służbie dworskiej na drwiny i poszturchania. Zaś kanclerz księcia Bibiena, rzekł doń: „Oszalałeś chyba! Jak ci się zdaje: kogo kocha Wawrzyniec więcej, syna swego, czy ciebie? Jeśliby miał się pokazać, tu raczej synowi swemu, niźli tobie“. Połajano tedy jedynie Cardiera i wyszydzono go; z tem powrócił do Florencji; a powiadamiając Michała Anioła o niepowodzeniu swem, potrafił wzbudzić w nim tak głębokie przeświadczenie o nieszczęściach, jakie rozpętają się wnet nad Florencją, że Michał Anioł po dwóch dniach uciekł z miasta[62].
Był to pierwszy napad tych lęków przesądnych, które w dalszem życiu targały nim niejednokrotnie, aczkolwiek wstydził się ich potem bardzo.

***

Uciekł aż do Wenecji.
Ledwie opuścił Florencję, w której paliła mu się ziemia pod nogami, a podniecenie jego nadmierne opadło natychmiast. Przeniósł, się do Bolonji, gdzie spędził całą zimę[63], zapominając całkowicie o proroku i przepowiedniach jego. Piękno świata owładnęło nim ponownie. Rozczytuje się w Petrarce, Boccacciu, Dantem. Powraca do Florencji na wiosnę 1495, podczas religijnych uroczystości karnawału, śród zapamiętałych walk partyjnych. Tym razem czuje się tak daleki od tych zażartych namiętności, jakie wrą wokół niego, że, jakby na wyzwanie fanatyzmu Savonarolistów, pracuje nad słynną rzeźbą: Śpiącym Kupidynem, — współcześni poczytywać będą to dzieło za rzeźbę starożytną. Pozostaje we Florencji zaledwie kilka miesięcy; powraca do Rzymu i jest aż do śmierci Savonaroli najbardziej pogańskim ze wszystkich artystów. Rzeźbi pijanego Bachusa, umierającego Adonisa i wielkiego Kupidyna: stwarza to wszystko w tym właśnie roku, w którym Savonarola każe spalać „marności i anatemy“: księgi, ozdoby wszelkie i dzieła sztuki[64]. Brat jego Lionardo ulega prześladowaniu za wiarę w proroka. Nad głową Savonaroli zawisają niebezpieczeństwa: Michał Anioł nie powraca do Florencji, aby go bronić. Savonarola ginie na stosie[65]. Michał Anioł milczy. Ani słowa o tych wydarzeniach nie znajdujemy w listach jego.
Michał Anioł milczy; rzeźbi jednak swą Pietà[66].
Na kolanach Matki Boskiej, nieśmiertelnie młodej, leży Chrystus martwy, zda się we śnie pogrążony. Surowość Olimpu owiewa rysy Bogini przeczystej i Boga Kalwarji. Niewyrażalna melancholja dołącza się tu jednak, — opływa oba ciała boskie. Smutek owładnął duszę Michała Anioła.

***

Nietylko widok nędz i zbrodni okólnych sposępnił mu ducha. Wstąpiła weń ta siła tyranizująca, od której nie wyzwoli się już nigdy: stał się pastwą tego szału i opętania genjuszem, które tchu mu już zaczerpnąć nie dadzą aż do śmierci. Bez złudzeń co do zwycięstwa, zaprzysiągł sobie, iż zwycięży — na chwałę własną i rodziny swej. Całe brzemię uciążliwej rodziny spoczywało wyłącznie na nim. Prześladowała go ona wręcz nieustannemi żądaniami pieniędzy. Brak mu ich było wówczas, było jednak jego dumą, by nie odmawiać im nigdy: sprzedałby się sam, aby móc tylko przesłać im pieniądze. Zdrowie jego było już wtedy zachwiane. Złe odżywianie się, zimno, wilgoć, przepracowanie poczynały wyniszczać siły jego. Cierpiał bóle głowy, był opuchnięty z jednej strony[67]. Ojciec czynił mu wyrzuty za ten tryb życia: nie dodawał w duchu, iż to on właśnie ponosi odpowiedzialność za to.
„Wszystkie trudy, jakie noszę, podejmuję dla was jedynie“, — pisał z czasem Michał Anioł[68].

Michał Anioł: Pieta Rzym — Kościół św. Piotra
„Wszystkie troski moje, — wszystkie bez wyjątku, — znoszę z miłości dla was“[69].
***

Na wiosnę 1501 r. powrócił do Florencji.
Olbrzymi złom marmuru został przed czterdziestu laty powierzony Augustynowi Duccio przez Opera del Duomo („Zarząd budowy katedry“); miał zeń Duccio wyrzeźbić postać któregoś z proroków. Praca ta, ledwie wszczęta, została wnet przerwana. Nikt się nie ważył na nią. Uczynił to dopiero Michał Anioł[70]. Z tej skały marmurowej wystąpił pod jego dłutem kolosalny Dawid.
Opowiadają, że gonfaloniere Piotr Soderini, oglądając ów posąg, którego wykonanie zlecił był Michałowi Aniołowi, czynił pewne uwagi krytyczne, dla zaświadczenia swego znawstwa; ganił nadewszystko nadmierną grubość nosa. Michał Anioł wstąpił na rusztowanie, zabierając ze sobą prócz dłuta nieco pyłu marmurowego, i zlekka wodząc dłutem, ronił z dłoni ów pył, przyczem nie dotykał nawet nosa i pozostawił go w dawnym kształcie. Poczem, zwracając się do gonfaloniera, rzekł:
— Proszę spojrzeć teraz.
— Teraz, — odparł Soderini, — podoba mi się o wiele lepiej. Przydał mu pan życia. — Wówczas Michał Anioł zszedł z rusztowania i śmiał się w cichości[71].
Tę cichą pogardę odczytać można, zda się, w dziele samem. Jest to nawałnicowa moc — w chwili spoczynku. Rozpiera go wręcz wzgarda i melancholja. Posąg ten dławią ciasne mury muzeum. Pod gołem niebem stać powinien w „świetle placu“, jak mawiał Michał Anioł[72].
25 stycznia 1504 r. obradowała komisja artystów, do której należeli Filippino Lippi, Botticelli, Perugino i Leonardo da Vinci, nad miejscem najwłaściwszem dla Dawida. Na życzenie Michała Anioła zdecydowano się ustawić go przed pałacem Signorji[73]. Transport tej olbrzymiej bryły powierzono budowniczym katedry. 14-go maja wydobyto ów kolos marmurowy z szopy drewnianej, burząc ścianę nad drzwiami. W nocy rzucało pospólstwo kamieniami na Dawida, w zamiarze podruzgotania go. Należało go bacznie strzec. Posąg posuwał się powoli: był zaś zawieszony prostopadle, kołysał się nad ziemią, której nie dotykał. Trzeba było aż czterech dni, aby przewieść go w ten sposób z przed Duomo do Polazzo Vecchio. W południe 18 stycznia znalazł się wreszcie na wskazanem miejscu. Nocami musiano go nadal otaczać strażą. Mimo te ostrożności, któregoś wieczora obrzucono go jednak kamieniami[74].
Takim był ów lud florencki, który stawia się niekiedy za przykład ludowi naszemu[75].

***

W roku 1504 Signoria florencka kazała Michałowi Aniołowi współzawodniczyć z Leonardem da Vinci.
Nie lubili się oni bynajmniej. Samotność obu winna była zbliżyć ich do siebie. A jednak mimo wspólne poczucie oddalenia od ludzi, byli od siebie bardziej jeszcze dalecy. — Bardziej osamotnionym był Leonardo. Miał pięćdziesiąt dwa lata, był o dwadzieścia lat starszy od Michała Anioła. — W trzydziestym roku życia opuścił Florencję; namiętności surowe tego miasta stały się nieznośne dla tej natury subtelnej, nieco nieśmiałej, oraz dla pogodnego i sceptycznego umysłu, który ogarniał wszystko i wszystko rozumiał. Ten wielki dyletant, człowiek bezwzględnie wolny i bezwzględnie samotny, który pozbył się wszelkich więzów, łączących go z ojczyzną, religją, światem całym, czuł się dobrze, jedynie u boku tyranów, ludzi równie wolnego ducha, jak i on. Zmuszony do opuszczenia Medjolamu w r. 1499, z powodu upadku swego protektora Ludwika Moro, wstąpił w r. 1502 na służbę Cezara Borgii; rychły koniec karjery politycznej tego księcia zniewolił go w r. 1503 do powrotu do Florencji. Tu jego uśmiech ironiczny natknął się na ponure, gorączkowe wejrzenie Michała Anioła — i podrażnił go sobą. Michał Anioł oddany całkowicie swym zapałom i swej wierze, nienawidził wrogów namiętności i wierzeń swoich, nienawidząc jeszcze bardziej tych, którzy nie mieli żadnej namiętności i żadnej wiary. Im większym był Leonardo, tem większą niechęć odczuwał doń Michał Anioł; nie zaniedbywał żadnej sposobności, aby mu tej niechęci nie okazać.
„Leonardo był pięknym mężczyzną, o ujmującem, wytwornem obejściu. Przechadzał się któregoś dnia z przyjaciółmi swymi po ulicach Florencji. Ubrany był w różową tunikę, opadającą po kolana; na piersi spływała mu broda falista, utrefjona kunsztownie. Nieopodal Santa Trinità kilku mieszczan rozmawiało ze sobą: rozprawiali nad jakimś ustępem z Danta. Przywołali do się Leonarda, prosząc go o wytłumaczenie tego ustępu. W tejże chwili mijał ich Michał Anioł. Leonard rzekł: „Michał Anioł wytłumaczy wam wiersz, o którym mówicie“. Michał Anioł, mniemając, iż chce drwić z niego, odpowiedział cierpko: „Wytłumacz im sam, ty, który, zrobiwszy model spiżowego konia[76], nie byłeś w stanie go odlać, i utknąłeś na tem sromotnie“, Poczem odwrócił się plecami do wszystkich i poszedł dalej. Leonardo pozostał na miejscu i pokrył się rumieńcem. Zaś Michał Anioł jeszcze niezadowolony, pałający żądzą dotkliwego urażenia go, krzyczał z daleka: „Tylko takie kaplony, jak medjolańczycy, mogli cię uważać za zdolnego do takiej pracy“[77].
Takimi byli obaj współzawodnicy, których gonfaloniere Soderini przeciwstawił sobie przy wspólnem dziele ozdobienia Sali Rady w pałacu Signorii. Był to osobliwy pojedynek między dwiema największemi potęgami renesansowej sztuki. W maju 1504 r. rozpoczął Leonardo swój karton Bitwy Pod Anghiari[78]. W sierpniu 1504 r. otrzymał Michał Anioł zamówienie na karton Bitwy pod Casciną[79]. Florencję rozdzieliło ich współzawodnictwo na dwa obozy. — Czas wyrównał wszystko. Oba dzieła przepadły[80].

***
W miesiącu marcu 1505 r. został Michał Anioł powołany przez Juljusza II do Rzymu. Rozpoczął się wówczas bohaterski okres jego żywota.

Papież i artysta, obaj równie gwałtowni, obaj ludzie wielkiego ducha, byli, zda się, stworzeni ku wzajemnemu zrozumieniu się, o ile jednaka porywczość ich natur nie doprowadzała do gwałtownych starć między nimi. W mózgach ich obu wrzało od pomysłów olbrzymich. Juljusz II zamierzył wystawić sobie grobowiec, godny starożytnego Rzymu. Michał Anioł zapalił się do tej idei, godnej dumy Cezarów. Powziął projekt babiloński: zamierzał stworzyć istną górę architektoniczną, z przeszło czterdziestoma olbrzymiemi posągami. Papież rozentuzjazmowany posłał go do Carrary, aby zarządził tam łomy całej tej masy potrzebnego marmuru. Michał Anioł pozostawał w górach przeszło ośm miesięcy. Stał się wówczas ofiarą nadludzkiego podniecenia. „Któregoś dnia objeżdżając konno okolicę, zauważył górę panującą nad pobrzeżem całem: zapragnął gwałtownie przekuć ją całą, zamienić w kolos, widzialny żeglarzom z oddali, Byłby to wykonał, gdyby miał dosyć czasu i gdyby mu na to pozwolono“[81].
W grudniu 1505 r. powraca do Rzymu, dokąd już sprowadzono morzem część wybranych przezeń brył marmurowych. Przewieziono je na plac św. Piotra, na tyły kościoła św. Katarzyny, gdzie zamieszkał Michał Anioł. „Ilość marmuru była tak olbrzymia, że przejmowała wszystkich zdumieniem, a papieża radością“. Michał Anioł przystąpił do pracy. Papież niecierpliwy odwiedzał go bezustanku. „rozmawiając z nim, jakby z bratem“. Dla dogodniejszego dostępu kazał nawet od korytarza Watykanu do domu Michała Anioła przerzucić most wiszący, po którym mógł przechodzić niepostrzeżenie.
Łaska ta nie była jednak długotrwałą. Charakter Juljusza II był równie niespokojny, jak Michała Anioła: zapalał się naprzemian do projektów rozmaitych. Nowy plan wydał mu się obecnie bardziej odpowiednim dla uwiecznienia jego chwały: chciał przebudować całkowicie kościół św. Piotra. Popchnęły go ku temu podszepty nieprzyjaciół Michała Anioła. Było ich wielu, i to wpływowych. Na czele ich stał człowiek nie mniej genjalny od Michała Anioła, a silniejszej woli: Bramante z Urbino, budowniczy papieża i przyjaciel Rafaela. Sympatji być nie mogło między rozsądkiem, przeważającym bądź co bądź w uzdolnieniach obu wielkich umbryjczyków, a dzikim genjuszem florentczyka. Ale zwalczać go zdecydowali się niewątpliwie dlatego tylko, że zostali sprowokowani[82]. Michał Anioł oskarżał nierozważnie Bramantego o nadużycia popełnione przy budowach[83]. Bramante postanowił bezzwłocznie zgubić go.
Pozbawił go łaski papieża. Zagrał na przesądności Juljusza II; przypomniał mu wierzenia ludowe, według których budowanie grobu za życia wróży nie dobrze. Udało się mu zniechęcić papieża do projektów rywala, — podsunął mu wówczas projekty własne. W styczniu 1506 roku postanowił Juljusz II przebudować kościół św. Piotra. Budowy grobowca poniechano, a Michał Anioł został nietylko upokorzony, lecz wepchnięty w długi, z powodu wydatków, jakie poczynił k’woli dziełu swemu[84]. Żalił się gorzko. Drzwi papieża zamknęły się przed nim, a gdy przyszedł dopominać się o swoje, rozkazał Juljusz II jednemu z masztelarzy wyrzucić go z Watykanu.
Biskup z Lukki, który był świadkiem tej sceny, rzekł do masztelarza:
— Czyż nie znasz go?
Na co masztelarz, zwracając się do Michała Anioła:
— Proszę mi wybaczyć, panie, ale mam taki rozkaz muszę go wypełnić.
Michał Anioł, powróciwszy do domu, napisał do papieża:
„Ojcze święty! Dziś zrana przepędzono mnie z Watykanu na rozkaz Waszej Świątobliwości. Pragnę zawiadomić, że, gdyby Wasza Świątobliwość potrzebował mnie, może mnie szukać wszędzie indziej, niźli w Rzymie“.
Posłał list ten, przywołał kupca i kamieniarza, którzy mieszkali u niego i rzekł do nich:
— Sprowadźcie żyda, sprzedajcie wszystko, co znajduje się w mym domu i przyjeżdżajcie no Florencji.
Poczem dosiadł konia[85] i odjechał. Gdy papież otrzymał list, posłał za nim pięciu konnych, którzy około jedenastej godziny wieczorem dogonili go w Poggibonsi, wręczając mu następujący rozkaz: „Natychmiast po otrzymaniu tego listu powrócisz do Rzymu, pod karą Naszej niełaski“. Michał Anioł odpowiedział, że powróci do Rzymu, gdy papież dotrzyma swych zobowiązań: w przeciwnym razie Juljusz II nie powinien się spodziewać jego powrotu[86].
I skierował taki sonet do papieża:[87]

Jeśli przysłowie stare prawdę wciela,
To to, że nie chce ten, kto może, panie!
Wierzyłeś w bajki i czcze plotkowanie
I nagradzałeś prawd nieprzyjaciela.

Byłem ci wiernym sługą od lat wiela,
Tobie poddany, jak słońcu świtanie,
Lecz niczemć mego czasu marnowanie;
Im większy trud mój: mniej cię uwesela.

Ufałem wznieść się twoją wysokością,
To jednak ździała waga sprawiedliwa
I miecz potężny, a nie kłamstwa echa.

Lecz samo niebo gardzi snadź dzielnością,
Na świat zsyłając ją, jeśli nas wzywa,
By zbierać owoc z drzewa co usecha.[88]

Obelga, jaką doznał od Juljusza II, nie była jedynym powodem, jaki skłonił Michała Anioła do ucieczki. V liście do Juljusza da San-Gallo każe się domyślać, że Bra­mante chciał go kazać zamordować[89].
Gdy Michał Anioł odjechał, Bramante został panem położenia. Nazajutrz po ucieczce jego rywala położono kamień węgielny pod budowę św. Piotra[90]. W nieubłaganej pomstliwości zawziął się Bramante i na pracę Michała Anioła, zabiegając o zniszczenie na zawsze dzieła jego. Sprawił mianowicie, że pospólstwo splądrowało szo­pę na placu Św. Piotra, gdzie złożone były owe bloki marmurowe na grobowiec Juljusza II[91].
Papież tymczasem zbuntowaniem się swego rzeźbiarza doprowadzony do wściekłego gniewu, słał breve za

Michał Anioł: Stworzenie Adama Rzym — Kaplica Sykstyńska
breve do Signorii Rzeczypospolitej florenckiej, dokąd schronił się Michał Anioł. Signoria, przywoławszy Michała Anioła, rzekła doń: „Zachowałeś się wobec papieża w ten sposób, że na coś podobnego nie pozwoliłby sobie nawet król Francji. Nie zamierzamy z tego powodu narażać się na wojnę z papieżem: trzeba zatem, abyś wracał do Rzymu; damy ci listy tej wagi, że wszelka krzywda, jaka by ciebie spotkała, będzie zniewagą dla Signorii“[92].

Michał Anioł opierał się wciąż. Stawiał warunki. Żądał, by Juljusz II pozostawił mu pracę nad grobowcem, nad którym zamierzał pracować nie w Rzymie, lecz we Florencji. Gdy Juljusz II wyruszył na wojnę przeciw Perugji i Bolonji[93] i gdy jego wezwania stawały się groźne, zamierzał Michał Anioł przenieść się do Turcji: sułtan bowiem zapraszał go przez Franciszkanów do Konstantynopola, aby zbudował most na Pera[94].
Wreszcie musiał ulec; w ostatnich dniach listopada 1506 r. wyruszył z goryczą w duszy do Bolonji, dokąd Juljusz II wkroczył, jako wycięzca, przez wyłom w murze.
„Znajdując się pewnego ranka u św. Petronjusza dla wysłuchania mszy, natknął się na któregoś z pokojowców papieskich, który, poznawszy go, zaprowadził do papieża, posilającego się w pałacu „Szesnastu“. Papież, podrażniony jego widokiem, rzekł doń: „Tobie należało przyjść do Nas (do Rzymu), ty zaś czekałeś, aż My przyjdziemy do ciebie (do Bolonji)!“ — Michał Anioł ukląkł i prosił głośno o przebaczenie, mówiąc, że nie ze złośliwości tak postąpił, lecz z oburzenia, nie mogąc znieść tego, iż został przepędzony wówczas. Papież siedział, milcząc, zwiesiwszy głowę, z twarzą zaczerwienioną gniewem, gdy wtem pewien biskup, którego nasłał Soderini dla obrony Michała Anioła, pragnąc go wziąć w obronę, rzekł: „Niech Wasza Świątobliwość raczy nie zwracać uwagi na te jego niedorzeczne postępki. Zgrzeszył wskutek nieuctwa. Malarze, po za sztuką swoją, są wszyscy tacy“. Na co papież odkrzyknął z oburzeniem: „Mówisz mu obelgi, jakich My nie powiadamy jemu! Nieukiem jesteś ty, a nie on!... Wynoś mi się stąd, do licha!“ A ponieważ nie wychodził, rzuciła się nań służba papieska i wypchnęła go pięściami za drzwi. Wówczas papież, wywarłszy gniew swój na biskupie, przywołał do się Michała Anioła i przebaczył mu[95].
Niestety, po zawarciu pokoju z Juljuszem II, musiał się poddać jego kaprysom; a wszechmocna wola papieska odmieniła się znowuż. Nie było już mowy o grobowcu, lecz o olbrzymim pomniku spiżowym, który pragnął wystawić sobie w Bolonji. Daremnie zarzekał się Michał Anioł, „iż nie zna się wcale na odlewach z bronzu“. Musiał się tego nauczyć, — skazało go to na życie w Bolonji, śród pracy wielce mozolnej. Mieszkał w nędznym pokoju z jedynem łóżkiem, w którem sypiał wraz z dwoma uczniami florenckimi, Lapem i Ludwikiem, oraz z pomocnikiem do odlewu, Bernardinem. Piętnaście miesięcy upłynęło śród utrapień wszelakich. Rozstał się z onym Lape i Ludwikiem, którzy go okradali.
„Ten łajdak Lapo, — pisał Michał Anioł do swego ojca, — dawał do zrozumienia wszystkim, że to on z Ludwikiem wvkonywuja dzieło całe, a przynajmniej we współpracy ze mną. Nie mógł sobie wbić w głowę, że nie jest tu panem; dopiero gdy go przepędziłem precz, zrozumiał, że był u mnie na służbie. Vygnałem go, jak psa“[96].
Lapo i Ludwik uskarżali się zgiełkliwie; rozgłaszali po Florencji potwarze na Michała Anioła, i potrafili wyłudzić pieniądze od jego ojca, pod pretekstem, że Micha! Anioł okradł ich.
Wreszcie i odlewacz wykazał nieudolność swoją.
„Mniemałem, że mistrz Bernardino potrafi stopić spiż i bez ognia nawet, — tak wielką wiarę miałem w niego“.
W czerwcu 1507 chybił odlew. Postać wyszła ledwie do pasa. Należało wszystko rozpocząć od nowa. Michał Anioł był zatrudniony przy tem dziele aż do lutego 1508 roku. Przypłacił to nieomal zdrowiem.
„Nie mam prawie czasu, aby zjeść cośkolwiek, — pisze do brata swego. — Żyję śród największych niewygód i w ostatecznem utrudzeniu. Myślę tylko o tem, aby móc pracować dniem i nocą; wycierpiałem takie katusze, — a znosić je muszę jeszcze ciągle, — że myślę, gdybym miał ten posąg jeszcze raz robić, nie starczyłoby na to życia mego: była to praca olbrzyma“[97].
Jak na tyle trudu wynik ostateczny był nader żałosny. Posąg Juljusza II wzniesiony w lutym 1508 r. przed fasadą San-Petronio przetrwał zaledwie lat cztery. W grudniu 1511 r. został zniszczony przez partję Bentivoglich, wrogów Juljusza II; a Alfons d’Este zakupił te szczątki, aby przetopić je na armatę.

***
Michał Anioł powrócił do Rzymu. Juljusz II obarczył go nowem zadaniem, nie mniej nieoczekiwanem i jeszcze bardziej niebezpiecznem. Malarzowi, który nie miał pojęcia o technice freskowej, nakazał pokryć malowidłami sklepienie kaplicy Sykstyńskiej. Rzekłbyś, papież upodobał sobie udzielanie rozkazów niewykonalnych, zaś Michał Anioł wykonywanie ich mimo wszystko.

Do narzucenia mu tej pracy przyczynił się prawdopodobnie Bramante, który, widząc, jak Michał Anioł powraca do łask, spodziewał się, iż w tem przedsięwzięciu przygaśnie sława jego[98]. Próba stawała się dla Michała Anioła tembardziej niebezpieczną, że w tymże roku I508. rywal jego, Rafael, rozpoczął z tak niezwykłem powodzeniem malowanie Stanz watykańskich[99]. Michał Anioł czynił wszystko możliwe, aby uchylić się od tak wątpliwego zaszczytu, nie wahał się nawet zaproponować Rafaela na swoje miejsce; mówił, że nie jego to sztuka i że z tego zadania nie może się wywiązać z powodzeniem. Ale papież uparł się, — należało ulec.
Bramante zbudował dla Michała Anioła rusztowanie w kaplicy sykstyńskiej; sprowadzono mu ku pomocy kilku malarzy z Florencji, biegłych w malarstwie freskowem. Ale Michał Anioł, jak się rzekło, nie znosił niczvjego współpracownictwa i pomocy. Oznajmił przedewszystkiem, że rusztowanie Bramanta jest do niczego, i zbudował dla się własny pomost. Zaś do malarzy florenckich uprzedził się z miejsca, i bez jakichkolwiek wyjaśnień zamknął im poprostu drzwi przed nosem. Któregoś ranka kazał zetrzeć wszystko, cokolwiek oni namalowali zamknął się w kaplicy i nie otwierał nikomu; a i u siebie w domu przestał się pokazywać. Gdy ten żart wydał mu się już nieco przydługi, postanowili powrócić do Florencji, — uczynili to z uczuciem ciężkiego upokorzenia[100].
Michał Anioł pozostał sam z kilkoma wyrobnikami[101]; a w zuchwałem postanowieniu swojem nie tylko, że się nie zrażał olbrzymiemi trudnościami dzieła, lecz postanowił nawet rozszerzyć plan pierwotny, i, prócz sklepienia, o którem była dotychczas mowa, pokrył malowidłami górne części ścian.
Olbrzymia ta praca rozpoczęła się dnia 10 maja 1508 roku. Ponure lata: — najbardziej ponury i najszczytniejszy zarazem okres jego żywota! Oto Michał Anioł z legendy, oto bohater Sykstyny, którego postać potężna wryła się w pamięć ludzkości całej i winna w niej pozostać na zawsze!
Cierpiał przeraźliwie. Listy jego z tych czasów świadczą o gwałtownych zwątpieniach, których nie przytłumiały jego pomysły boskie.
— „Jestem w wielkiem przygnębieniu: oto już rok upływa, jak nie otrzymałem ani grosza od papieża; o nic go nie proszę, ponieważ dzieło moje nie posuwa się naprzód w tej mierze, aby zasługiwało na wynagrodzenie. Winna temu uciążliwość pracy, która nie jest mojem powołaniem. Tracę tak czas bez wyniku. Boże, dopomóż mi!...”[102].
Zaledwie skończył malować Potop, gdy obraz zaczęła pokrywać pleśń: nie można było rozróżnić namalowanych postaci. Nie chciał pracować dalej. Ale papież nieuznawał żadnych wymówek. Musiał powrócić do pracy. Do tych utrudzeń i niepokojów przydawali jego najbliżsi ohydne natarczywości swoje. Cała rodzina żyła jego kosztem, nadużywała tej pomocy, wydławiała ją wręcz z niego. Ojciec jego nie przestawał biadać, niepokojąc go nieustannie sprawami pieniężnemi. Musiał tracić czas na dodawanie mu otuchy, gdy sam był tak bardzo przygnębiony.

„Niech się ojciec nie przejmuje temi sprawami, w których nie idzie wszak o życie... Nie dopuszczę, aby Mu brakowało czegokolwiek, póki sam mieć coś będę... Gdyby nawet wszystko, co ojciec posiada, było Mu odebrane, nie zbraknie ojcu mimo to niczego, póki ja żyć będę... Wolę być biednym i widzieć ojca przy życiu, niźli posiąść wszystkie złoto na świecie i dowiedzieć się o śmierci Jego... Jeśli nie możecie żyć, jak wszyscy inni, w czci i poważaniu ludzkiem, niech wam wystarczy kęs własnego chleba; żyjcie w Chrystusie, zbożnie i ubogo, jak ja to czynię tutaj; gdyż żyję tu nędznie, a nie dbam ani o życie, ani o cześć, to znaczy o świat cały; a żyję w wielkich udręczeniach i bezgranicznej bezotusze. Od lat piętnastu nie mam ani jednej dobrej godziny; czyniłem wszystko, co mogłem, aby was podtrzymywać; nie uznawaliście tego nigdy, nie wierzyliście w to nawet. Boże, przebacz nam wszystkim! Jestem gotów i na przyszłość, póki żyć będę, postępować z wami jak dotychczas, — obym tylko mógł!“[103]

Wyzyskiwali go i trzej bracia. Oczekiwali od niego pieniędzy i stanowiska, czerpali bez skrupułów z niewielkiego kapitału, złożonego przezeń we Florencji; nawiedzali go w Rzymie i zamieszkiwali u niego; Buonarroto i Simone żądali, by kupił każdemu z nich zakład handlowy, Gismondo kazał sobie kupić majętność pod Florencją. Do wdzięczności nie poczuwali się bynajmniej: zdawać się mogło, że winien im był to wszystko. Michał Anioł wiedział, że go wyzyskują; był jednak zbyt dumnym, aby im na to nie zezwalać. Nicponie te nie zadawalniali się tem bynajmniej. Sprawowali się źle. Pod nieobecność Michała Anioła znęcali się nad ojcem. Wówczas jednak Michał Anioł wybuchnął pogrozą wściekłego gniewu. Poskramiał braci swoich, jak łobuzów niesfornych, napędzał im strachu. Gotów był ich zabić nawet.

Giovan Simone![104]

„Powiadają, że kto dobremu dobro świadczy, lepszym go czyni, lecz dobrodziejstwa, wyświadczone człowiekowi złemu, czynią go jeszcze gorszym. Od tylu lat zabiegam o to, aby dobrem słowem i dbałością o ciebie doprowadzić cię do życia przyzwoitego, w zgodzie z ojcem i nami wszystkimi, — tymczasem stajesz się coraz to gorszy... Mógłbym ci długie nauki prawić, ale byłyby to tylko słowa... Więc krótko i zwięźle: Wiedz tedy iż nie posiadasz sam nic, że ja daję ci utrzymanie, dla miłości Boga, i ponieważ uważałem cię za brata, na równi z innymi braćmi. Dziś wiem, że bratem mi nie jesteś, bo gdybyś nim był, nie ważyłbyś się grozić memu ojcu. Jesteś raczej bydlęciem i będę cię traktował, jak bydlę. Wiedz, że kto widzi, jak grożą jego ojcu, lub poniewierają nim, winien z narażeniem życia zastawić się za niego. Ale dosyć tego! Powtarzam ci raz jeszcze, że nie posiadasz nic na własność swoją, a gdy usłyszę o najmniejszem bodaj przewinieniu twojem, przyjdę, aby ci pokazać, jak potrafię roztrwonić to wszystko, co uważesz za swoje, podpalać dom i majętności, na które nie zapracowałeś. Nie jesteś tym, za kogo się masz! Gdy ja nastawać na cię pocznę, ujrzysz rzeczy, które opłakiwać będziesz gorzkiemi łzami; może pojmiesz wtedy, na czem zbudowałeś swą bezczelność... Jeżeli jednak zechcesz przykładać się usilnie, aby postępować jak należy, poważać i czcić ojca swego, pomogę ci, jak i innym braciom, a niezadługo kupię ci dobry sklep. Ale gdy tak sprawować się nie będziesz, wówczas przyjadę i urządzę w ten sposób twe interesy, że pojmiesz wtedy, kim jesteś i dowiesz się najdokładniej, co posiadasz na świecie... Nie piszę nic więcej! Gdzie słów mi braknie, tam dopełnię czynami.
Michał Anioł w Rzymie.
Jeszcze kilka słów. Od lat dwunastu wiodę życie nędzne, tłukąc się po całych Włoszech, znoszę wszelkie upokorzenia i udręki, wyniszczam ciało w utrudzeniach wszelakich, narażam się na tysiące niebezpieczeństw, — wyłącznie na to, aby pomóc rodzinie mojej. I oto teraz, gdy dźwignąłem już nieco ród mój, ty zabawiasz się tem, by w jedną godzinę zniszczyć to, co ja budowałem w ciągu lat tylu i z takim mozołem!... Chryste Panie! To stać się nie może! Jestem człowiekiem, który w potrzebie roztarga na strzępy dziesięć tysięcy takich, jak ty. — Więc postępuj, jak należy i nie doprowadzaj do ostateczności kogoś, który ma całkiem inne namiętności, niźli ty!...“[105]

Z kolei napastuje go Gismondo.

„Żyję tu, — odpisuje mu Michał Anioł, — w utrapieniach i wielkiem przemęczeniu ciała. Nie mam żadnego zgoła przyjaciela i nie chcę mieć żadnego... Nie tak dawno temu brakło mi środków na to, aby zjeść wedle potrzeby. Przestańcie mnie zadręczać, bo ani uncji więcej tego ciężaru nie wytrzymam już na sobie“.[106]

Na koniec trzeci brat, Buonarroto, urzędnik w domu handlowym Strozzich, po licznych zasiłkach, otrzymanych od Michała Anioła, naprzykrza się znów bezwstydnemi

Michał Anioł: Fragment ze „Stworzenia słońca i księżyca“
Rzym — Kaplica Sykstyńska
żądaniami, chełpiąc się przytem, że więcej z jego powodu wydał pieniędzy, niźli ich odeń otrzymał.
„Chciałbym się dowiedzieć od twej niewdzięczności, — odpowiada mu Michał Anioł, — skąd masz wogóle pieniądze? Chciałbym wiedzieć, czy bierzesz pod uwagę te 228 dukatów, które zabraliście mi z banku Santa Maria Nuova, oraz te setki dukatów, jakie przesyłałem wam do domu, oraz wszystkie te trudy i troski, jakie znoszę, aby móc was utrzymywać? Chciałbym wiedzieć, czy zdajesz sobie sprawę z tego wszystkiego! Gdybyś miał dosyć rozsądku, aby uznać prawdę, nie mówiłbyś do mnie: „Wydałem tyle i tyle z moich pieniędzy“; nie przyjeżdżałbyś tutaj, aby mnie dręczyć i zaprzątać mi głowę twemi interesami, nie pomnąc przy tem na całe moje dotychczasowe zachowanie się i dbałość o was. Powiedziałbyś sobie raczej: „Michał Anioł wie, co pisze, skoro teraz czegoś nie robi, widocznie nie może, jest w tem na razie jakaś przeszkoda, o której nie wiemy, — poczekajmy zatem cierpliwie“. Gdy koń biegnie co sił, nie trzeba go bóść ostrogami, aby biegł prędzej, niż może. Lecz wy nie znaliście mnie nigdy, i nie znacie dotychczas. Niech wam Bóg wybaczy! Udzielił mi on łaski wytrzymałości w tem wszystkiem, com czynił, aby móc wam dopomóc. Uznacie to wtedy, gdy już mnie mieć nie będziecie“.[107]

W takiej to atmosferze niewdzięczności i zawiści szamotał się Michał Anioł: między niegodną rodziną, która go napastowała nieustannie, a zawziętymi wrogami, którzy go szpiegowali, spekulując zarazem na jego niepowodzeniu. On zaś tworzył tymczasem bohaterskie dzieło Sykstyny. Lecz jakże rozpaczliwym wysiłkiem! Nie wiele brakowało do tego, aby poniechał wszystkiego i uciekł ponownie. Zdawało mu się, że umrze[108]. Może życzył sobie nawet tego.
Papieża niecierpliwiła powolność pracy i upór, z jakim Michał Anioł ukrywał jej dotychczasowe owoce. Ich charaktery dumne zderzały się, jak dwie chmury gromowe. „Któregoś dnia zapytał go papież, kiedy skończy kaplicę; otrzymał od Michała Anioła zwykłą odpowiedź: „Kiedy będę mógł“. Papież, zawsze popędliwy, obił go kijem, powtarzając, „kiedy będę mógł! kiedy będę mógł!“ Michał Anioł pobiegł do domu i jął czynić przygotowania do opuszczenia Rzymu. Lecz Juljusz II przysłał doń czemprędzej człeka umyślnego, który mu wręczył pięćset dukatów, ułagodził go, jak umiał, i starał się wytłumaczyć papieża. Michał Anioł zadowolił się temi przeprosinami!“.
Lecz nazajutrz rozpoczynali zwadę na nowo. Wreszcie rzekł doń papież któregoś dnia w złości: „Chcesz, ażebym cię kazał zrzucić z tego rusztowania?“ Michał Anioł musiał ulec; kazał rozebrać rusztowanie i odsłonił dzieło całe w dniu Wszystkich Świętych 1512 r.

To święto promienne i ponure zarazem, w grobowych odblaskach Święta Zmarłych, było dniem nader odpowiednim dla odsłonięcia tego straszliwego dzieła, kędy przewala się huraganem cała potęga życia i gdzie wszystko jest przepełnione Duchem Boga, który stwarza i zabija, — Boga pochłaniającego to życie[109].

II.
SIŁA W ZAŁAMANIU.
Roct’e alta cholonna.[110]

W plonie tej pracy Herkulesowej zyskał Michał Anioł chwałę nieśmiertelną. a przypłacił ją steraniem sił. Trzymając w ciągu długich miesięcy głowę zadartą podczas malowania sklepienia Sykstyny „zepsuł sobie wzrok do tego stopnia, że nie mógł ani listu przeczytać, ani obejrzyć jakiegokolwiek przedmiotu inaczej, jak trzymając go ponad głową, aby móc lepiej widzieć“[111].
Żartował sobie z tych ułomności swoich:

Mam już od znoju wole jak od wody,
Mają je koty w Lombardzkiej dolinie,
Czy w jakiejkolwiek gdzieś innej krainie,
I brzuch mi gwałtem zbliża się do brody.

Z brodą wzwyż, czaszkę mam od niewygody
Na plecach, wklęsłą pierś, czem harpja słynie,
A z pędzla kropel deszcz na twarz mi płynie,
Mozajkę czyniąc mi z mej, pstrej urody.

Ledźwie się moje wtłoczyły wgłąb ciała
I przeciwwagę krzyżom czynię z tyła,
I nóg nie widząc, stąpam na omacki.


Za długa skóra z przodu mi zwiotczała,
Zaś od przeginali z tyłu się skurczyła,
Napięty jestem jako łuk syrjacki,

W dziwactwa więc zasadzki
I w błędy wpada sąd ducha zmylony,
Bowiem źle strzela się z rury skrzywionej...[112]

Niech nas nie łudzi ta chwila dobrego humoru. Michał Anioł cierpiał nad tem, że był brzydki. Dla takiego człowieka, jak on, rozmiłowanego bardziej, niźli ktokol­wiek w pięknie fizycznem, była brzydota hańbą[113]. Ślady tego upokarzającego poczucia znajdują się w kilku jego madrygałach[114]. Smętek ten stawał się tembardziej doj­mujący, że w ciągu całego życia trawiła go miłość; nie wydaje się, aby kiedykolwiek zyskał wzajemność. Więc w sobie się skupiał, powierzając poezji swe uczucia tkli­we i niedolę swą.
Od dziecka tworzył wiersze: było to jego potrzebą i nakazem wewnętrznym. Pokrywał rysunki, listy, no­tatki, krótkiem zaznaczaniem myśli, które rozwijał potem i przerabiał wciąż. Niestety w r. 1518 kazał spalić znacz­ną część swych poezyj młodzieńczych. Niewielka ilość wierszy, pozostałych po nim, pozwala nam jednak od­tworzyć sobie jego namiętności[115].
Najwcześniejszym z wierszy jego zda się być ten, który został napisany we Florencji w 1504 r.[116].

Jakżem był szczęśliw, gdy mi dane było
Zwycięsko dzikie twe odpierać szały;
Dzisiaj, zgnębiony we łzach tonę cały,
Wbrew woli z twoją obeznany siłą

Dwa madrygały, pisane między 1504 a 1511 zwrócone prawdopodobnie do tej samej kobiety, mają przejmującą siłę wyrazu:

Kto gwałtem do cię wiedzie mnie, nieznany,
Biada mi, biada, biada,
Kto mnie wolnego związał, w jerzmo kłoni?[117]

***

Żem nie jest sobą już, jak to być może?
O Boże, o Boże, o Boże!
Kto mnie zabrał mnie samemu,
Kto jest bliższy wnętrzu memu,
Na wolę moją kładąc swą obrożę?
O Boże, o Boże, o Boże![118]

Na odwrocie listu pisanego z Bolonji w grudniu 1507 roku znajduje się następujący sonet młodzieńczy, którego przesubtelnienie zmysłowe wvwołuje zjawę z Boticelliego obrazów:

Pięknie uwity, jakże się raduje
Wian, że na włosach złocistych spoczywa,
Jak kwiat przed kwiatem naprzód się wyrywa,
Aby być pierwszym, co włosy całuje!

Szczęśliwa cały dzień suknia się czuje,
Że pierś owija i wokoło spływa;
Złota plecionka dotykiem pieściwa,
Tęsknie wzdłuż twarzy i szyi się snuje.

Lecz jest radości większa dana łaska
Wstędze o złotym brzegu, która w pasie
Miękkim uściskiem dotyka jej łona.


Otaczająca ją prosta przepaska
„Wiecznie cię ściskać pragnę”, - mówi zda się,
A cóżby moje dopiero ramiona![119]


W długim poemacie o charakterze intymnem, pewnego rodzaju spowiedzi[120], którą trudno zacytować tu ściśle, opisuje Michał Anioł w osobliwej jędrności wy­rażeń swe tęsknoty miłosne:

Na niewidzeniu ciebie gdy dzień zbiega,
Nigdzie nie mogę znaleźć miejsca sobie;
A gdy cię widzę, tak mi coś dolega,
Jak gdy po długim poście człek się obje.
............
............
...Jeśli mi swego uśmiechu użyczy,
Lub mi w ulicy ukłonu udziela,
Wybucham ogniem niby proch strzelniczy.
...Gdy mnie zapyta, głos z chrypką graniczy
Odpowiedź z gardła wyjść się nie ośmiela.
Prognienie moje traci wszelką siłę.[121]

Potem zaś te biadania bolesne:

Ach męki te złowieszcze
Serca, gdy sobie no pamięć przywoła,
Że którą kocham tak, nie kocha zgoła!
Jak żyć mi dłużej jeszcze![122]

Niech będzie przytoczony jeszcze i ten wiersz, napisany obok szkiców do Madonny, kaplicy Medyceuszów:

Jeno ja, płonąc, w cieniu pozostaję,
Gdy słońce światu odbiera promienie;

Inni poznają rozkosz, ja cierpienie,
Leżąc na ziemi, skargi w łzach wydaję.[123]

W potężnych rzeźbach i malowidłach Michała Anioła miłość jest nieobecną; przez tamte dzieła głoszą się jedynie jego myśli najbardziej bohaterskie. Wstydził się jak gdyby dopuszczać w tamte dziedziny słabości swego serca. Powierzał je wyłącznie poezji. Tam też należy szukać tajemnicy jego serca tkliwego i nieśmiałego pod szorstką powłoką:

Kocham: pocom się rodził?[124]

***

Wobec ukończenia Sykstyny i śmierci Juljusza II[125], powrócił Michał Anioł do Florencji i przystąpił do wykonania projektu, który najbardziej leżał mu na sercu: do grobowca Juljusza II. Zobowiązał się kontraktem wykonać go w ciągu lat siedmiu[126]. Trzy lata poświęcił prawie wyłącznie tej pracy[127]. W tym czasie, względnie spokojnym, — w okresie dojrzałości melancholijnej i skupionej, gdy szalone wrzenie sykstyńskiego dzieła ucisza się w nim, jak morze wzburzone, powracające w brzegi swoje, — w ciągu tych lat trzech stworzył Michał Anioł dzieła najbardziej doskonałe, w których osiągnął największą równowagę namiętności i woli: stworzył Mojżesza[128] i Jeńców z Luwru[129].
Lecz była to chwila zaledwie; wnet potem nastają ponownie burzliwe koleje jego życia; zapadł w noc.
Nowy papież, Leon X, postanowił odciągnąć go od pracy na chwałę poprzednika swego, a połączyć jego imię i dzieła z triumfem swego rodu. Była to dlań raczej sprawa próżności, niźli sympatji: jego duch epikurejski nie mógł rozumieć genjalnego smutku Michała Anioła[130]: wszystkie jego łaski zwracały się w stronę Rafaela, Ale twórca Sykstyny był chwałą Włoch: Leon X postanowił oswoić go sobie.
Zaproponował Michałowi Aniołowi budowę fasady świętego Wawrzyńca, kościoła Medyceuszów we Florencji. Podniecony rywalizacją z Rafaelem, — który korzystając z jego nieobecności, stał się w Rzymie naczelną osobistością w sztuce[131], — dał się Michał Anioł skłonić do przyjęcia tego zamówienia, aczkolwiek było ono faktycznie nie do wykonania bez zaniedbania pracy dotychczasowej. Stała się też ona odtąd przyczyną jego udręk nieskończonych. Starał się wmówić w siebie, że zdoła równocześnie pracować nad grobowcem Juljusza II i nad fasadą św. Wawrzyńca. Liczył na to, że większą część pracy przekaże pomocnikom, sam zaś wykona jedynie posągi główne. Lecz, wedle swego zwyczaju, jął się upajać własnym projektem i niebawem nie mógł zcierpieć tej myśli, aby miał się podzielić zaszczytem tej pracy z kim innym. Co więcej, drżał na myśl, że papież zechce mu ją odebrać; błagał Leona X, aby mu narzucił te nowe więzy[132].
Stało się dlań oczywiście niepodobieństwem pracowanie nadal nad pomnikiem Juljusza II. Najsmutniejsze jest jednak to, że nie zdołał również wznieść i fasady

Michał Anioł: jeniec umierający.
Paryż — Louvre



św. Wawrzyńca. Nie wystarczało mu bowiem odrzucenie wszelkiego współpracownictwa: w tej straszliwej manji, aby polegać wyłącznie na sobie tylko, robić wszystko samemu, — zamiast zostać we Florencji i opracowywać dzieło swoje, wybrał się Karrary, by czuwać nad dobywaniem odpowiednich brył marmuru. Borykać się tu musiał z najrozmaitszemi trudnościami. Medyceusze woleli zużytkować łomy marmuru w Pietrasanta, pozyskane niedawno przez Florencję. Ponieważ Michał Anioł stanął po stronie Karraryjczyków, oskarżono go fałszywie przed papieżem, że się dał przekupić[133]; a że musiał ulec wkońcu rozkazom papieża, prześladować go jęli Karraryjczycy, którzy zmówili się przeciw niemu z żeglarzami liguryjskimi: — od Genui aż po Pizę nie znalazł ani jednej barki dla przewiezienia marmurów[134]. Musiał budować drogę, po części na palach, przez góry i mokradła nizinne. Mieszkańcy tych stron nie chcieli się przyczyniać do ponoszenia kosztów tej drogi. Pracownicy byli całkowicie niezdatni. Kamieniołomy były nowe, robotnicy również nowi, — Michał Anioł począł wzdvchać:
„Podjąłem się budzić zmarłych, zamierzając opanować te góry i wnieść tu sztukę“[135].
Trzymał się jednak dzielnie:
„Co zamierzyłem, wykonam, wbrew wszystkim: gdy Bóg mi dopomoże, stworzę najpiękniejsze dzieło, jakie kiedykolwiek stworzono we Włoszech“.
Ile siły, zapału genjusza zaprzepaściło się tu! Pod koniec września 1518 r. zachorował w Saravezza z przemęczenia i zgryzot. Zdawał sobie sprawę, że wtem życiu wyrobniczem zdrowie jego się wyniszcza i trawią się daremnie marzenia jego. Prześladowała go żądza dorwania się wreszcie pracy, a zarazem i trwoga, czy podoła jej aby. Dręczyły go wreszcie i dawne zobowiązania, z których nie mógł się wywiązać[136].
— Ginę z niecierpliwości, ponieważ los mój złowrogi nie pozwala mi czynić tego, co pragnę. Ginę z bólu, wydaję się sobie jak oszust, choć w tem wszystkiem niema wcale winy mojej[137].
Po powrocie do Florencji zadręczał się niecierpliwem wyczekiwaniem nadejścia wysłanych marmurów; Arno wyschło, barki, naładowane głazami, nie mogły podążać w górę rzeki.
Wreszcie nadjechały: — czy tym razem zabierze się aby do pracy? — Nie. Powraca do kamieniołomów. Uparł się, że nie rozpocznie, póki nie będzie miał pod ręką, jak niegdyś przy budowie grobowca Juljusza II, całej góry marmuru. Zwleka nieustannie z przystąpieniem do pracy. Czy nie obiecywał aby zbyt wiele? Czy nie zobowiązał się czasem nieopatrznie do tej wielkiej pracy architektonicznej? Nie jego to było rzemiosło: gdzież bowiem nauczył się tej sztuki?... A teraz oto ani z miejsca ruszyć nie może, ani się cofnąć.
Cały ten mozół nie zdołał nawet zabezpieczyć transportu marmurów. Z sześciu kolumn monolitowych, wysłanych do Florencji, cztery złamały się w drodze, a jedna już we Florencji samej. Stał się igraszką swych robotników.
Wreszcie papieża i kardynała Medici zniecierpliwiła ta daremna strata czasu w kamieniołomach i na drogach błotnistych. Dnia 10 marca 1520 r. breve papieskie zwalnia Michała Anioła z umowy, zawartej w r. 1518, w sprawie fasady św. Wawrzyńca. Michał Anioł dowiedział się o tem wówczas dopiero, gdy do Pietrasanta przybyła cała wyprawa robotnicza, aby go zastąpić. Dotknęło go to boleśnie.
— Nie liczę kardynałowi, — powiada, — tych trzech lat tu straconych. Nie liczę mu tego, że zrujnowało mnie to przedsięwzięcie budowy św. Wawrzyńca. Nie liczę mu obelgi, jaką mi zadano, powierzając mi tę pracę i cofając potem zamówienie: a nie wiem nawet, dlaczego to uczyniono!... Nie liczę wszystkiego, com stracił i com wydał... Koniec końców rzecz cała sprowadza się do tego: papież Leon obejmuje kamieniołomy z obciosanemi już głazami marmuru, ja zaś pozostaję z tem, co mam w garści: — z 500 dukatami; — i oto zwalnia się mnie[138].
Nie protektorów swoich mógł tu obwiniać Michał Anioł, lecz siebie samego, — wiedział o tem doskonale. I to było dlań bólem największym. Szamotał się z samym sobą. Co stworzył bowiem od roku 1515 do 1520, w pełni sił i bujnej genjalności? — Mdłego Chrystusa z Minerwy — dzieło Michała Anioła, w którem Michała Anioła niema wcale! — W dodatku nie wykończył go nawet sam[139].
Od 1515 do 1520, w ostatnich latach wysokiego Renesansu, bezpośrednio przed katastrofami, które zakończyły tak gwałtownie wiosnę Włoch, wymalował Rafael Loggie, komnatę „Pożaru, Farnesinę“, arcydzieła wszelakiego rodzaju, zbudował willę Madama, kierował budową świętego Piotra, wykopaliskami, uroczystemi obchodami, konserwacją pomników; rządził sztuką, stał się założycielem szkoły nieogarniętej, — i zmarł w pełni triumfu tej pracy swojej[140]

***

Gorycz tych zawodów, rozpacz nad zmarnowanym czasem, zburzonemi nadziejami i wolą złamaną, — wszystko to odbija się w posępnych dziełach następnego okresu: w grobowcu Medyceuszów i w nowych posągach dla pomnika Juljusza II[141].
Wolny Michał Anioł, który całe życie przechodził tylko z pod jednego jarzma w drugie, zmienił oto pana. Kardynał Juljusz de Medici, wkrótce papież, pod imieniem Klemensa VII, panował nad nim od 1520 do 1534 r.
Klemensa VII oceniano nader surowo. Pragnął on niewątpliwie, jak i wszyscy papieże, uczynić sztukę artystów służką swej dumy rodowej. Ale Michał Anioł nie miał powodów użalania się na niego. Żaden z papieży nie miłował go tak bardzo, Żaden nie okazywał tyle nieustannego i pełnego zapału zainteresowania się jego pracami[142]. Nikt tu nie zdawał sobie lepiej sprawy ze słabości jego woli, w potrzebie broniąc go nawet w tej walce z samym sobą i nie dozwalając na rozpraszanie się daremne. Nawet po buncie Florencji i przyłączeniu się Michała Anioła do powstania nie zmienił Klemens bynajmniej swej życzliwości dla niego[143]. Nie był jednak w możności wpłynąć na ukojenie niestatku, gorączki, pessymizmu i śmiertelnej melancholji, jakie trawiły to wielkie serce. Co mogła tu zdziałać dobroć osobista władcy? Był to bądź co bądź jego pan!
— Służyłem wprawdzie papieżom, — mawiał potem Michał Anioł, — lecz byłem do tego zmuszony[144].
I czemże było dlań teraz nieco sławy mniej, lub więcej, oraz dokonanie jeszcze jednego lub bodaj dwu pięknych dzieł? Było to tak dalekie od wszystkiego, o czem marzył!... A starość zbliżała się powoli. I ściemniało się wszystko wokół niego. Rzym splądrowali barbarzyńcy. Groźny cień smutnego Boga zaciężył brzemieniem na życiu duchowem Włoch. Michał Anioł czuł, że zbliża się czas tragiczny; objęła go dławiąca udręka.
Klemens VII tymczasem, wyrwawszy Michała Anioła z tego przedsięwzięcia, w które się zamotał, nie mogąc z niego wybrnąć, postanowił skierować jego genjusz na nową drogę i baczyć nań zbliska tym razem. Powierzył mu budowę kaplicy i grobowca Medyceuszów[145]. Pragnął go mieć wyłącznie na swoje usługi. Proponował mu nawet wstąpienie do zakonu[146], ofiarując mu jakieś beneficium duchowne. Michał Anioł odmówił; Klemens VII wypłacał mu mimo to pensję miesięczną, trzy razy większą od tej, jaką Michał Anioł zażądał, i podarował mu dom w sąsiedztwie św. Wawrzyńca.
Wszystko było, zda się, na najlepszej drodze, zawrzała praca nad budową kaplicy, — gdy nagle Michał Anioł opuścił dom darowany i odmówił przyjmowania pensji od Klemensa VII[147]. Przechodził znów kryzys zniechęcenia. Spadkobiercy Juljusza II nie przebaczyli mu poniechania dzieła, do którego się zobowiązał; grozili mu sprawą sądową, podawali w wątpliwość jego dobrą wiarę. Michał Anioł tracił głowę na myśl o procesie; sumienie kazało mu przyznawać słuszność przeciwnikom i oskarżało go przed sobą za niedotrzymanie zobowiązań: uważał za niemożliwe przyjmowanie pieniędzy od Klemensa VII, zanim nie zwróci sumy otrzymanej od Juljusza II.
„Nie pracuję już wcale, nie żyję“, — pisał[148]. Błagał papieża o pośrednictwo wobec spadkobierców Juljusza II i o pomoc w zwróceniu im pieniędzy pobranych.
„Sprzedam, co mogę, uczynię wszystko co trzeba, aby się uiścić z tej należności“. Albo też niech mu pozwolone będzie poświęcić się wyłącznie pomnikowi Juljusza II: „Zależy mi bardziej na ostatecznem załatwieniu tego zobowiązania, niźli na życiu“.
Na myśl o tem, że w razie śmierci Klemensa VII będzie opuszczony i ulegnie prześladowaniu swych wrogów, stawał się jak dziecko, — płakał, rozpaczał:
„Jeżeli mnie papież samego pozostawi, nie będę i ja mógł pozostawać na świecie... Nie wiem, co piszę, tracę głowę zupełnie... “[149].
Klemens VII, nie przejmując się zbytnio tą rozpaczą artysty, nalegał jedynie na to, aby nie przerywał pracy w kaplicy Medyceuszów. Przyjaciele Michała Anioła nie rozumieli zgoła tych skrupułów jego, przedkładali mu, aby się nie ośmieszał nieprzyjmowaniem pensji. Jeden z nich skarcił go ostro za to postępowanie bez zastanowienia i prosił, aby na przyszłość nie ulegał tak bardzo urojeniom swoim[150]. Inny zaś pisze:
„Powiadają mi o Panu, żeś się wyrzekł pensji, opuścił dom swój i przestał pracować: wydaje mi się to istnem szaleństwem. Drogi przyjacielu i bracie, stajesz się poprostu igraszką wrogów swoich. Nie zajmuj się tedy grobowcem Juljusza II, a bierz pensję, którą ci dają z dobrego serca[151].
Michał Anioł zaciął się. Urząd skarbowy, papieski, wypłatał mu psotę i wziął go za słowo: wstrzymano mu wypłatę pensji. Nieszczęśnik musiał po kilku miesiącach, pod dociskiem kłopotów pieniężnych, dopraszać się o to, czego się przedtem wyrzekał. Czyni to z początku nieśmiało, wstydliwie:

„Drogi Giovanni, ponieważ pióro jest zwykle zuchwalsze, niźli język, więc piszę do Was, o czem temi dniami mówić chciałem z Wami kilkakrotnie, nie zdobywając się na odwagę wypowiedzenia tego głośno: czy mogę jeszcze liczyć na pensję?... Gdybym miał tę pewność, że jej nie otrzymam, nie zmieniłoby to bynajmniej moich zamierzeń: pracowałbym nadal dla papieża wedle możności; urządziłbym jednak odpowiednio do tego moje interesy“.[152]

Potem, przyciśnięty potrzebą, ponawia swoje:

„Rozważywszy dokładnie, pojmuję, jak bardzo leży papieżowi na sercu to przedsięwzięcie w kościele Św. Wawrzyńca [budowa kaplicy i grobowców]; a ponieważ J. Ś. wyznaczył mi sam pensję w tej myśli, abym w większej wygodzie życiowej mógł go szybciej obsłużyć, nieprzyjęcie pensji znaczyłoby tyleż, co opóźnianie pracy. Zmieniłem tedy me zapatrywania: nie żądając dotychczas tej pensji, domagam się jej obecnie, dla powodów zbyt licznych, abym je zdołał tu piśmiennie wyłuszczyć... Zechce Pan zatem wypłacić mi to wynagrodzenie, kazawszy obliczyć je od dnia, w którym zostało mi ono przyznane... Proszę mi dać znać, w jakiej porze, dla Pana najdogodniejszej, mam je podjąć“...[153]

Chciano mu dać nauczkę: urząd ogłuchł na jego prośby. Po dwóch miesiącach nie otrzymał jeszcze nic. Musiał jeszcze kilkakrotnie dopominać się o tę pensję.
Pracował w ciągłych udręczeniach. Uskarżał się, że te troski narzucają pęta jego wyobraźni:

... Troski mają wielką władzę nade mną... Nie można pracować rękoma nad jedną rzeczą, a głową nad inną, zwłaszcza rzeźbić tak niepodobna. Powiadają, że ma to mi służyć za bodziec; ja zaś mówię: zły to bodziec, który zmusza mnie do cofania się w tył. Oto już od roku przeszło nie otrzymuję pensji i borykam się z nędzą: jestem bardzo osamotniony wśród tych kłopotów moich; a mam ich tyle, że zaprzątają mnie one więcej, niźli sztuka: brak mi zaś środków na to, aby mieć przy sobie kogoś dla wyręki w tych rzeczach“.[154]

Klemens VII bywał niekiedy wzruszony temi cierpieniami jego. Kazał mu wyrażać najserdeczniej swą życzliwość. Zapewniał go o swej łasce „na tak długo, póki żyć będzie“[155]. Ale nieuleczalna płochość Medyceuszów brała w nim górę; zamiast ulżyć Michałowi Aniołowi w pracy, obarczał go nowemi zamówieniami: między innemi tym niedorzecznym Kolosem, którego głowa miała być dzwonnicą, zaś ramię kominem[156]. Michał Anioł musiał czas jakiś zajmować się tym dziwacznym pomysłem. Skazany też był na nieustanne borykanie się ze swymi robotnikami, murarzami i woźnicami, których próbowali mu buntować ówcześni zwiastuni dzisiejszych apostołów ośmiogodzinnego dnia pracy[157].
A równocześnie jego zgryzoty rodzinne wzmagały się tylko z czasem. Ojciec jego stawał się z wiekiem coraz to bardziej pobudliwy i niesprawiedliwy. Któregoś dnia przyszło mu do głowy opuścić Florencję i oskarżać syna swego, że go przepędził. Michał Anioł napisał do niego ten podziwu godny list[158]:

„Drogi Ojcze, byłem wczoraj bardzo ździwiony, nie znalazłszy Cię w domu, a teraz, kiedy słyszę, że się ojciec uskarża na mnie i powiada, żem go przepędził, zdumiewam się jeszcze bardziej. Od dnia, w którym się urodziłem, aż po dziś dzień nie miałem, z całą pewnością, nigdy tego zamiaru, zarówno w rzeczach wielkich jak i małych, aby czynić cośkolwiek, co się Ojcu niepodoba; wszystkie trudy ponosiłem z miłości dla Ciebie... Stawałem zawsze po stronie Ojca... Jeszcze przed kilkoma dniami obiecywałem wszak, że poświęcę Ci wszystkie me siły, póki żyć będę; i obiecuję to teraz ponownie. Zdumiewa mnie, że ojciec tak prędko o tem zapomniał. Od lat trzydziestu wystawiacie mnie na próbę: Ojciec i synowie jego; wiecie, żem był dobry dla was, jak tylko być mogłem, zarówno w słowach, jak i w czynach. Jak może Ojciec chodzić po ludziach i opowiadać, żem go przepędził? Czyż Ojciec nie rozumie, jak mnie tem zniesławia? Brakowało mi tylko tego do mych kłopotów obecnych, a znoszę je wszystkie z miłości dla Cię. Odpłaca mi się Ojciec dobrze!... Lecz, niech i tak będzie: pragnę wmówić w siebie, że przyczyniałem Ci zawsze tylko hańbę i krzywdę, i przepraszam za to tak, jakbym to istotnie czynił. Niech tedy Ojciec przebaczy synowi, który sprawował się zawsze źle i wyrządzał Mu wszelkie zło, jakie tylko możliwe jest na świecie. Raz jeszcze błagam, niech mi Ojciec przebaczy, nędznikowi, jakim jestem, a przestanie mnie zniesławiać opowiadaniem, żem Go przepędził; gdyż na dobrem imieniu zależy mi bardziej, niż Ojciec przypuszcza: a jestem przecie, mimo wszystko, synem Twoim!“

Tyle miłości i upokorzenia zdołało zaledwie na chwilę rozbroić zgorzkniałego starca. Niebawem oskarżył syna swego, że go okradł. Michał Anioł, doprowadzony do ostateczności, pisał doń[159]:

„Nie wiem już, dalibóg, czego Ojciec ode mnie chce. Jeśli ciąży Ci to, że żyję, obrałeś środek skuteczny, aby mnie się pozbyć, i rychło wejść w posiadanie tego klucza od skarbca, który ukrywam jakoby przed wami. I uczynisz słusznie: każdy bowiem we Florencji wie, że Ojciec był człowiekiem niezmiernie bogatym, żem Go nieustannie okradał i że zasługiwałem na takie pokaranie: będą Cię głośno chwalić!... Niech więc Ojciec rozpowiada i wykrzykuje wszystko, co Mu się żywnie podoba, tylko proszę już do mnie więcej nie pisać, bo to nie daje mi myśli zebrać do pracy!... To postępowanie zmusza mnie do przypomnienia tego wszystkiego, co ojciec otrzymał ode mnie w ciągu lat dwudziestu pięciu. Nie chciałem tego powiedzieć, ale koniec końców jestem zmuszony to rzec!... Niech się Ojciec ma na baczności. Umiera się tylko raz i nie powraca się już potem, aby naprawić nieprawości popełnione. Ojciec czekał na popełnienie swoich, aż do przedednia śmierci nieomal. Niech Bóg Cię strzeże!

Taką to pomoc w pracy znajdywał śród najbliższych.
„Cierpliwości! — wzdychał w liście do pewnego przyjaciela. — Niechże Bóg do tego nie dopuści, aby to, co jemu jest miłe, zaczęło mnie być niemiłe“[160].
Wśród tych zgryzot Michała Anioła praca jego nad kaplicą nie posuwała się naprzód. Gdy nastały wydarzenia polityczne, które wstrząsnęły Włochami w r. 1527, ani jeden posąg z kaplicy Medyceuszów nie był jeszcze gotów[161]. Tak więc i ten nowy okres: od 1520 do 1527 przyczynił się tylko do powiększenia rozczarowań i daremnych utrudzeń okresu poprzedniego, nie dostarczając Michałowi Aniołowi radości z ukończenia bodajby jednego tylko dzieła, z dopełnienia jakichkolwiek zamierzeń w ciągu tych lat przeszło dziesięciu.



III.
ROZPACZ.
Oilme, oilme ch’i, son tradito...[162]

Niesmak do rzeczy wszelkich i do samego siebie rzucił go w objęcia Rewolucji, która wybuchła we Florencji w r. 1527.
Do spraw politycznych odnosił się Michał Anioł dotychczas z temże niezdecydowaniem w duchu, jakie było przyczyną tylu jego cierpień w życiu i sztuce. Nigdy nie zdołał pogodzić swych uczuć osobistych ze zobowiązaniami wobec Medyceuszów. Ten genjusz gwałtowny bywał zresztą nader nieśmiały w postępkach; nie porywał się bynajmniej do walki w dziedzinie politycznej i religijnej z potęgami tego świata. Listy jego świadczą o nieustannym niepokoju o siebie i swych najbliższych; obawia się kompromitacji politycznej, wypiera się słów zuchwałych, jakie wyrywały mu się z ust w pierwszym odruchu oburzenia na jakikolwiek gwałt tyranji[163]: Co chwila pisze do rodziny, aby się miała na baczności, zachowywała milczenie i uciekała za pierwszym sygnałem popłochu:

„Czyńcie jak podczas zarazy, bądźcie jednymi z pierwszych w gotowości do ucieczki... Życie warte jest więcej, niźli majątek... Żyjcie spokojnie, nie stwarzajcie sobie nieprzyjaciół, nie zwierzajcie się nikomu, prócz Boga; nie mówcie o nikim ani źle, ani dobrze, bo nigdy nie wiadomo, jak się sprawy zakończą; zajmujcie się wyłącznie waszemi sprawami... Nie mieszajcie się do niczego“.[164]

Bracia jego drwili z tych obaw jego, traktując go jak warjata[165].
„Nie drwij ze mnie, — odpowiadał Michał Anioł smutnie, — nie należy drwić z nikogo“[166].
Nieustanna lękliwość tego wielkiego człowieka nie uspasabia istotnie do śmiechu. Należało litować się raczej nad nieszczęsnemi nerwami jego, czyniącemi go igraszką trwóg własnych, z któremi szamotał się daremnie, nie mogąc ich opanować. Tem większą jest jego zasługa, że potrafił opanować w sobie te napady uczuć upokarzających, przemóc chore myśli i ciało, i narażać je na te niebezpieczeństwa, przed któremi w pierwszym odruchu, chciał był uciekać. Poza tem miał on więcej powodów do obawy, niźli wszyscy inni, przewyższał ich bowiem rozumem: jego pesymizm przewidywał aż nadto jasno wszystkie nieszczęścia Włoch. — Że dał się jednak wciągnąć do rewolucji florenckiej, przy całej nieśmiałości usposobienia, świadczy to o jego rozpaczliwem podówczas podnieceniu, w którem ujawniło się samo dno duszy.
Ta dusza, tak lękliwie w sobie zamknięta, była żarliwie republikańską. Mówią o tem te płomienne słowa, jakie wyrywały mu się z ust w kole zaufanych lub w chwilach gorączkowego podniecenia. — nadewszystko zaś późniejsze rozmowy[167] jego z przyjaciółmi, (z Luigim del Riccio, Antoniem Petreo i Denatem Giannottim[168]), spisane przez Giannottiego w jego Djalogach o Boskiej Komedii Dantego[169]. Przyjaciele dziwili się czemu Dante umieścił Brutusa i Kasjusza w ostatnim kręgu piekieł, zaś Cezara — powyżej. Michał Anioł, zapytany przez nich, odpowiedział apologją tyranobójstwa:

„Gdybyście czytali uważnie pierwsze pieśni, przekonalibyście się, że Dante znał aż nadto dobrze naturę tyranów i wiedział na jaką kaźń ludzką i karę Bożą zasługują oni. Umieszcza ich między „gwałt zadającymi bliźnim swoim“, których karą jest, wedle niego, zanurzenie we krwi wrzącej w siódmym kręgu piekieł... Skoro Dante uznał to, nie podobna przypuścić, aby nie uważał Cezara za tyrana ojczyzny swojej i że Brutus i Kasiusz zamordowali go słusznie; bowiem ten, co zabija tyrana, nie zabija człeka, lecz zwierzę z obliczem ludzkiem. Wszyscy tyrani są pozbawieni tego uczucia miłości, które każdy człowiek, skłonnością naturalną, żywić winien dla bliźniego swego: przeto nie są to już ludzie, lecz zwierzęta. A że nie żywią żadnej miłości dla bliźniego, jest to rzeczą oczywistą: w przeciwnym razie nie sięgaliby po to, co należy do wielu innych i nie staliby się tyranami, rzucając wszystkich sobie pod stopy... Jasnem jest tedy, że kto zabija tyrana, nie popełnia morderstwa, ponieważ nie zabija człowieka, lecz zwierzę. To też Brutus i Kasjusz nie popełnili zbrodni, zgładzając Cezara. Przedewszystkiem dlatego, ponieważ zabili człowieka, którego każdy obywatel rzymski zgładzić był winien w imieniu prawa. Następnie, ponieważ zabili nie człowieka, lecz zwierzę o obliczu ludzkiem”.[170]

Michał Anioł stanął tedy w pierwszym szeregu powstańców w onych dniach, gdy na wiadomość o zdobyciu Rzymu przez wojska Karola V[171] i o przepędzeniu Medyceuszów[172], ocknął się narodowy i republikański duch Florencji. Tenże człowiek, który w czasach zwykłych zalecał swym najbliższym uciekać od polityki, jak od zarazy, był obecnie w takim stanie podniecenia, że nie bał się — ani zarazy, ani polityki: pozostał we Florencji, w której panował i mór i rewolucja równocześnie. Porwała mu wówczas epidemja brata Buonarrota, który umarł na jego rękach[173]. W październiku 1528 r. brał udział w radzie nad obroną miasta. 10 stycznia 1529 r. wybrany został do Kolegjum Nove di milizia dla prac nad ufortyfikowaniem miasta. 6 kwietnia został mianowany na przeciąg roku governatore generale i procuratore fortów Florencji. W czerwcu udaje się na inspekcję cytadeli w Pizie oraz bastjonów w Arezzo i Livorno. W lipcu i sierpniu był w Ferrarze, dokąd go wysłano dla zbadania słynnych urządzeń tej twierdzy i odbycia narady z księciem, znakomitym znawcą w rzeczach fortyfikacji.
Michał Anioł uznał, że najważniejszym punktem obronnym Florencji jest wzgórze San Miniato: postanowił wzmocnić tę pozycję bastjonami. Lecz, — nie wiadomo z jakiego powodu, — natrafił na opozycję ze strony gonfaloniera Capponi’ego[174], który zabiegał o to, aby usunąć Michała Anioła z Florencji. Podejrzywając Capponi’ego oraz partję Medyceuszów, że chcą się go pozbyć, aby przeszkodzić obronie miasta, zajął San Miniato i nie ruszał się już stamtąd. Lecz jego chorobliwa nieufność podchwytywała czujnie wszystkie te gawędy o zdradzie, krążące zazwyczaj w mieście oblężonem, a tym razem aż nadto uzasadnione. Capponi, jako podejrzany, został zastąpiony przez gonfaloniera Franciszka Carducci’ego; kondotierem jednakże i jeneralnym gubernatorem sił zbrojnych Florencji został mianowany niepokojący Malatesta Baglioni, który potem wydał miasto papieżowi. Michał Anioł przeczuł zbrodnię. Zwierzył się z tych obaw Signorii. „Gonfalonier Carducci zamiast mu podziękować, sfukał go obelżywie, czyniąc mu wyrzuty za nieustanną podejrzliwość i bojaźliwość“[175]. Malatesta dowiedział się o doniesieniu Michała Anioła: człowiek zaś tego typu, nie cofał się przed niczem, jeśli szło o uprzątnięcie niebezpiecznego przeciwnika, — a jako głównodowodzący był wszechpotężnym we Florencji. Michał Anioł uważał się za straconego.

„Byłem jednakże zdecydowany, — pisze, — wyczekać bez obawy końca wojny. Lecz w środę rano, dnia 21 września, przybył ktoś przed bramę San Niccolo, gdzie przebywałem wtedy na bastjonach i szepnął mi do ucha, że jeśli chcę ocalić swe życie, nie powinienem pozostawać dłużej we Florencji... Człowiek ten poszedł wraz ze mną do mego domu, jadł ze mną, przyprowadził mi konia i opuścił mnie wówczas dopiero, gdy byłem już poza Florencją“.[176]

Varchi dopełnia te wyjaśnienia szczegółem, że „Michał Anioł kazał wszyć 12.000 florenów złotych w trzy koszule, wsunięte jedna w drugą, kształtem spodniego przyodziewku i że uciekł z Florencji wraz z Rinaldem Corsinim i uczniem Antonim Minim, przez bramę della Giustizia, która była najmniej strzeżoną“.
„Czy to Bóg mnie prowadził, czy też djabeł pędził, nie wiem“, — pisał Michał Anioł po kilku dniach.
Był to dawny jego szatan trwogi obłędnej. W jak

Michał Anioł: Noc. Florencja — San Lorenzo.
wielkim był wówczas popłochu, świadczyłoby i to, — o ile prawdziwą jest wogóle opowieść poniżej przytoczona, — że, zatrzymawszy się po drodze w Castelnuovo, u starego gonfaleniera Capponi’ego, sprawozdaniami swemi napełnił go takim przerażeniem, że starzec po kilku dniach zmarł[177].

Dnia 23-go września był Michał Anioł w Ferrarze. W gorączkowej ucieczce nie skorzystał nawet z gościnności księcia, ofiarowanej mu na zamku i nie przerywał podróży. Dnia 25 września przybył do Wenecji. Signoria tamtejsza, dowiedziawszy się o jego przyjeździe, wysłała doń dwu szlachciców, dając mu do rozporządzenia wszystko, czegokolwiekby potrzebował ku swej wygodzie; ale Michał Anioł, wstydliwy i dziki, jak zawsze, wymówił się od tego, aby zamieszkać na uboczu, aż na Giudecce. Było to dlań jednak jeszcze nie dość daleko od Florencji. W dzień przyjazdu do Wenecji wysyła niecierpliwie trwożny list do Battisty delia Palla, który był agentem Franciszka I dla zakupu dzieł sztuki we Włoszech.

„Battisto, przyjacielu drogi, opuściłem Florencję, aby udać się do Francji; przybywszy do Wenecji, dowiaduję się o drogę: powiadają mi, że aby się tam dostać, trzeba mijać kraje niemieckie, co jest dla mnie uciążliwe i niebezpieczne. Czy trwasz w zamiarze udania się tam?... Proszę Cię, powiadom mnie o tem; wskaż mi, gdzie mam Cię oczekiwać: wybierzemy się razem... Proszę Cię odpisz, czyś ten list otrzymał, a uczyń to jak najprędzej, bo dręczy mnie to oczekiwanie. A gdybyś nie miał już chęci do tej podróży, daj mi znać o tem, abym się zdecydował wyruszyć, mimo wszystko, bodaj sam jeden“...[178]
Poseł francuski w Venecji, Lazare de Baif, pospieszył zawiadomić o tem Franciszka I i connetable’a Montmorency; nalegał na nich, aby skorzystali ze sposobności, by pozyskać Michała Anioła dla dworu francuskiego. Król nakazał ofiarować Michałowi Aniołowi pensję miesięczną i dom. Lecz ta wymiana listów trwała, oczywiście, czas jakiś; a gdy nadeszła odpowiedź Franciszka I, Michał Anioł był już z powrotem we Florencji.
Gorączka jego opadła. W ciszy Giudekki miał czas zarumienić się z powodu swej trwogi. Jego ucieczka wywołała wielką wrzawę we Florencji. 30 września obwieściła Signoria, że ci wszyscy, którzy uciekli z miasta, zostaną, jako buntownicy, skazani na banicję, o ile nie powrócą do dnia 7 października. W oznaczonym dniu ogłoszono istotnie zbiegów za buntowników i skonfiskowano ich majątki. Imienia Michała Anioła nie było jednakże na tej liście; Signoria odroczyła dlań ostateczny termin powrotu, zaś poseł florencki w Ferrarze, Galetto Giugni, uprzedzał Rzeczpospolitą, że Michał Anioł zapóźno dowiedział się o dekrecie, że gotów jest powrócić, jeżeli udzielą mu ułaskawienia. Signoria obiecała Michałowi Aniołowi przebaczenie i przez kamieniarza Bastiana di Francesco przesłała mu list żelazny do Wenecji. Bastiano wręczył mu równocześnie dziesięć listów od przyjaciół[179]; wszyscy oni zaklinali Michała Anioła, aby powracał. Między innymi, szlachetny Battista della Palla zwracał się doń z wezwaniem, przepojonem miłością ojczyzny:
„Wszyscy wasi przyjaciele, bez różnicy przekonań, zaklinają Was bez wahania i jednogłośnie do powrotu, dla zachowania życia Waszego, ojczyzny, przyjaciół, majętności i czci, — wreszcie, aby radować się wspólnie nastaniem tych nowych czasów, tak gorąco przez Was upragnionych i oczekiwanych“.

Wierzył bowiem della Palla w to, że wiek złoty nastał dla Florencji, nie wątpił o triumfie dobrej sprawy. — Sądzone było nieszczęsnemu stać się pierwszą ofiarą reakcji po powrocie Medyceuszów.
Te słowa jego wpłynęły ostatecznie na postanowienie Michała Anioła. Powraca, — nader powolnie, — gdyż Battista della Palla, który wyjechał naprzeciw niego do Lukki, oczekując go zbyt długo, zaczął już tracić nadzieję[180]. Wreszcie, dnia 20 listopada, powrócił Michał Anioł do Florencji[181]. 23 odwołała Signoria wydany nań wyrok banicyjny, wyłączając go jednak z Rady Głównej na przeciąg lat trzech[182].
Od tego czasu sprawuje Michał Anioł dzielnie swój obowiązek aż do ostatka. Objął swe stanowisko na San Miniato, które nieprzyjaciel bombardował już od miesiąca; ufortyfikował wzgórze ponownie, wynalazł nowe machiny wojenne i uratował, powiadają, dzwonnicę katedry, obwieszając ją worami wełny i materacami na sznurach[183]. Ostatnim śladem jego działalności podczas oblężenia jest wiadomość z dnia 22 lutego 1530 r. o tem, jak wdrapywał się na kopułę katedry, aby obserwować stanowisko nieprzyjaciela i zbadać stan kopuły.
Spełniło się jednak przewidziane przezeń nieszczęście. 2 sierpnia 1530 r. Malatesta Baglioni popełnił zdradę. 12-go Florencja kapitulowała, a cesarz oddał miasto komisarzowi papieskiemu, Valori’emu. Rozpoczęły się kaźnie. W ciągu pierwszych dni nic nie zdołało powstrzymać zemsty zwycięzców; najlepsi przyjaciele Michała Anioła, — Battista della Palla na ich czele, — zostali zgładzeni przedewszystkiem. Michał Anioł ukrył się, jak powiadają, w dzwonnicy kościoła San Niccolo-oltr’ Arno. Miał słuszne powody do ukrywania się: rozeszła się bowiem pogłoska, iż zamierzał zburzyć pałac Medyceuszów. A jednak Klemens VII nie stracił bynajmniej przywiązania do niego. Jeśli wierzyć Sebastjanowi del Piombo, był papież wielce zasmucony tem wszystkiem, czego się dowiadywał o Michale Aniole podczas oblężenia, zadowolnił się jednak wzruszeniem ramion oraz słowami: „Michał Anioł jest w błędzie: nie uczyniłem mu nigdy nic złego“[184]. Gdy opadł pierwszy gniew proskryptorów, pisał Klemens VII do Florencji, aby odszukano Michała Anioła, dodając, że gdy zechce pracować nadal nad grobowcami Medyceuszów, należy się doń odnosić z wszystkiemi względami, na jakie zasługuje[185].
Michał Anioł wyszedł ze swego ukrycia i podjął pracę na chwałę tych, przeciw którym walczył. Uczynił człek nieszczęsny coś jeszcze: dla narzędzia niskich czynów papieża, Baccia Valori’ego, mordercy jego przyjaciela, Battisty della Palla, obiecał wyrzeźbić Apollona, dobywającego strzałę z kołczana[186]. Niebawem, zaprze się swych przyjaciół florenckich[187]. Żałosna słabość wielkiego człowieka, który takiemi aż tchórzostwami okupywać musiał swe rojenia twórcze przed morderczą brutalnością siły materjalnej, mogącej każdej chwili je zadławić! Nie bez powodu poświęcił koniec życia na wzniesienie apostołowi Piotrowi posągu nadnaturalnej wielkości: nieraz zapewne musiał, jak Piotr, zapłakać, usłyszawszy pianie koguta.
Do kłamstwa zmuszony, doprowadzony do schlebiania Valori’emu, do sławienia takiego Wawrzyńca, księcia Urbino, wybuchał bólem i wstydem. Pogrążył się w pracy, wkładał w nią całą swą zapamiętałą tęsknotę do niebytu[188]. Rzeźbił nie Medyceuszów bynajmniej, — tworzył posągi własnej rozpaczy. A gdy zwracano mu uwagę na brak podobieństwa tych figur do Juljusza i Wawrzyńca Medyceuszów, odparł wyniośle: „Któż to zauważy po dziesięciu stuleciach?...“ Jednego z nich przetworzył na Czyn, drugiego na Myśl. Zaś ich duchowe uzupełnienia w posągach cokółu — Dnia, Nocy, Jutrzni i Zmierzchu — wyrażają dojmujące cierpienia życia i pogardę wszystkiego, co jest. Te nieśmiertelne symbole człowieczego bólu, ukończone zostały w r. 1531[189]. Lecz, o ironjo najwyższa! Nikt ich nie zrozumiał. Taki Giovauni Strozzi na widok potężnej Nocy ułożył następujące concetti:

Noc, którą widzisz w słodkim snu oprzędzie,
Jest przez Anioła wykuta w kamieniu.
Żyć musi, skoro spoczywa w uśpieniu,
Jeśli nie wierzysz, zbudź ją, mówić będzie.[190]

Michał Anioł odpowiedział:

Sen cenię, głazem być jest lepszym losem,
Póki zło z hańbą w świecie się panoszą.
Nie widzieć, nie czuć jest dla mnie rozkoszą;
Przeto mnie nie budź, cyt! mów cichym głosem...[191]

Niebo śpi, zda się, — wybucha w innym wierszu, — skoro jeden przywłaszcza sobie to, co było dobrem licznych.
Zaś ujarzmiona Florencja odpowiada na jego westchnienia:

„Chowajcie święte tęsknoty gorące,
Bo się swą zbrodnią w strachu nie ucieszy,
Ten co zagrabić mnie, wziąć wam się sili:
Bo kochającym mniej szczęścia przychyli
Obfitość, co się na ich żądzę zlewa,
Niżeli nędza, która się spodziewa“.[192]

Należy uprzytomnić sobie, czem było splądrowanie Rzymu i upadek Florencji dla umysłów ówczesnych: okropnem bankructwem rozsądku, zawaleniem się wszystkiego. Wielu nie podźwignęło się już po tej katastrofie.
Taki Sebastjan del Piombo wpada w sceptycyzm używania:
„Doszedłem do tego, że choćby świat się zawalił, nie zatroskam się o to, śmieję się teraz ze wszystkiego... Wydaje mi się, jakbym nie był tym Bastianem z czasów przed Splądrowaniem Rzymu, nie odnajduję już siebie samego“[193].

Michał Anioł myśli o samobójstwie:

Jeśli śmierć sobie zadać śmie kto w świecie,
Ufny, że niebo znowu go zabierze,
To chyba człowiek, co żyje w tej wierze,
Bo go trud, nędza i nieszczęście gniecie.[194]

Żył w stanie głębokiego wstrząśnienia duchowego. W czerwcu 1531 r. zachorował. Klemens VII starał się daremnie uspokoić go. Kazał mu powiedzieć przez Sebastiana del Piombo, oraz przez sekretarza swego, aby się nie przemęczał, zachowywał umiar w pracy, zajmując się nią jedynie wedle chęci, zażywał przechadzek i nie poniżał siebie do pracy wyrobnika...[195] Jesienią 1531 obawiano się o jego życie. Jeden z jego przyjaciół pisze do Valoriego: „Michał Anioł jest wycieńczony i schudł bardzo. Mówiłem o tem ostatnio z Bugiardinim i Antonim Mini: byliśmy zgodni co do tego, że nie pożyje on długo, jeśli się poważnie nie zaradzi złemu. Pracuje bowiem za wiele, jada za mało, a sypia jeszcze mniej. Od roku dręczą go bóle głowy i serca[196]. Klemens VII zaniepokoił się istotnie; breve papieskie z dnia 21 listopada 1531 r. zabrania Michałowi Aniołowi pod karą ekskomuniki pracować nad czem innem, jak nad pomnikiem Juljusza II i nad grobowcami Medyceuszów[197], aby oszczędzał zdrowia swojego i „mógł nadal pomnażać chwałę Rzymu, rodziny swej i swą własną“.
Obronił go Klemens od natarczywości takich Valorich oraz tych bogaczy żebrzących, swym zwyczajem, o dzieła sztuki, lub naprzykrzających się Michałowi Aniołowi nowemi zamówieniami. „Gdy domagają się od ciebie obrazu, — pisał doń któryś z przyjaciół, — powinieneś przywiązać pędzel do nogi, zrobić cztery kreski i rzec: „Obraz jest gotów“[198]. Pośredniczył wreszcie papież między Michałem Aniołem a spadkobiercami Juljusza II, którzy poczynali już wygrażać się[199]. W r. 1532 spisany został w sprawie grobowca czwarty kontrakt między księciem Urbino i Michałem Aniołem: artysta obiecywał zrobić nowy model pomnika, bardzo uproszczonego[200], wykończyć rzecz całą w ciągu lat trzech, ponieść wszystkie koszty, oraz zwrócić 2.000 dukatów z sumy otrzymanej od Juljusza II i jego spadkobierców. „Wystarczy, — pisał doń Sebastjan del Piombo, — aby poczuto w tem dziele bodaj trochę tylko woni Waszej“ (un poco del vostro odore)[201]. Żałosne były to warunki, podpisywał tu bowiem Michał Anioł doszczętną upadłość olbrzymiego niegdyś projektu swego, — a kazano mu jeszcze dopłacić do tego. Lecz iw istocie było to raczej powolne, z roku na rok, bankructwo żywota jego, — bankructwo Życia samego podpisywał Michał Anioł w każdem ze swych dzieł rozpaczliwych.
Po tym upadku projektu pomnika Juljusza II upadł i projekt grobowców medycejskich. Dnia 25 września 1534 zmarł Klemens VII. Michał Anioł był na szczęście nieobecny we Florencji. Od dawna żył już w wielkim niepokoju, gdyż książę Aleksander Medyceusz nienawidził go. Gdyby nie poważanie, jakie żywił dla papieża, gotów był go zabić[202]. Wrogość ta wzrosła jeszcze od czasu, gdy Michał Anioł odmówił współudziału w ujarzmieniu Florencji, — gdy nie chciał budować fortecy, panującej nad miastem: — dowód odwagi, świadczący wymownie, jak wielką była miłość ojczyzny tego, lękliwego zresztą, człeka. — Odtąd był Michał Anioł przygotowany na wszystko ze strony księcia; a po śmierci Klemensa VII życie swe zawdzięcza jedynie przypadkowej podówczas nieobecności we Florencji[203]. Nie powrócił już do niej. Nie sądzono już mu było zobaczyć kiedykolwiek Florencję. — Skończyło się w ten sposób raz na zawsze z budową kaplicy Medyceuszów, — nie została nigdy wykończona. Co znamy dziś pod tą nazwą, — ma nader daleki związek z tem, o czem roił Michał Anioł. Pozostał nam zaledwie szkielet dekoracji ściennej. Michał Anioł nietylko, że nie wykończył nawet połowy zamierzonych rzeźb[204] i nie wykonał projektowanych malowideł[205], ale, gdy uczniowie usiłowali podjąć i uzupełnić jego zamierzenie, nie był nawet w stanie ich objaśnić, jakiem ono było[206]: — tak dalece wyrzekł się swych zamierzeń, że zapomniał nawet o wszystkiem.

***

23 września 1534 r. powraca Michał Anioł do Rzymu, gdzie miał pozostać aż do śmierci[207]. Od wyjazdu jego z tego miasta upłynęło lat dwadzieścia jeden. W ciągu tego czasu stworzył trzy posągi niedokończone do pomnika Juljusza II, siedem niedokończonych posągów do kaplicy Medyceuszów, niedokończony przedsionek Laurenziany, niedokończonego Chrystusa z Santa-Maria sopra Minerva, niedokończonego Apollina dla Baccia Valori’ego. Sterał zdrowie, energję, stracił wiarę w sztukę i w ojczyznę swą. Stracił brata, którego kochał najbardziej[208]. Stracił ojca umiłowanego[209]. Dla uczczenia pamięci ich obu napisał poemat, pełen przedziwnego bólu, — niedokończony, jak wszystko, co czynił, poemat przepojony na wskróś tęsknotą do śmierci:

Dziś, gdy cię nieba zwolniły z niedoli
Ziemskiej, użałuj się, że życiem dyszę
Zmartwiały!...

Umarłeś śmiercią i znasz boską ciszę,
Nie drżysz przed zmianą życia i życzenia,
Aż ci zazdroszczę prawie, gdy to piszę.

Los i czas nie śmią przekroczyć schronienia
Waszego, kiedy nam od nich przychodzi
Wątpliwa radość i pewne cierpienia.

Chmura nie skryje wam światła powodzi,
Krąg godzin nie ma już nad wami mocy,
Ni was przypadek, ni konieczność wodzi.

Blask wasz nie gaśnie od pomroku nocy,
Ani od dziennej światłości nie wzbiera,
Nawet gdy praży tu żar z słońca procy.

Z śmierci twej uczę się, jak się umiera,
I widzę ciebie w myśli, ojcze drogi,
Tam, dokąd świat ten tak rzadko dociera.

Nie są najgorszem złem śmiertelne progi,
Komu ostatni dzień spływa żywota
W pierwszy u tronu Boga z łaski błogiej.


Tam cię, z nieb łaski, czuje ma tęsknota,
Tam ujrzę-ć, ufam, po serca pogrzebie,
Gdy rozum wyrwie mnie z ziemskiego błota.

Jeśli, jak cnota wszelka, rośnie w niebie
Miłość, co ojca i syna jednoczy,[210]
............

Nic już nie zatrzymuje go na świecie: ani sztuka, ani ambicja, żadne uczucie tkliwe, żadna nadzieja. Ma lat sześćdziesiąt, — życie jego zda się skończone. Nie wierzy już w dzieła swoje, trawi go tęsknota do śmierci, żarliwe pragnienie wyrwania się wreszcie z tych „zmian życia i życzenia“, z „przemocy godzin“ oraz z tyranji „konieczności i przypadku“:

O biada, biada mi, jakżem zdradzony
Przez dni pierzchliwe...
...czas mój przeminiony,
Jak postarzały przez jeden dzieli, stoję.

Nie czuję skruchy ani się nie zbroję,
Ni radzę z śmiercią...
Próżno łzy leję i wzdycham w niedoli,
Nad czas stracony, nic bardziej nie boli.

O biada, biada, przechodzę w wspomnieniu
Przeszłość ubiegłą, nie znajdując ani
Dnia, by mi życie nie było go dłużne!
Kłamne nadzieje i pragnienia próżne,
We łzach, w kochaniu, w ogniu i westchnieniu —
Bo znam ból każdy, co śmiertelnie rani —
Władły mną, pewność zostawiwszy w dani,
Że wszelką prawdę minę...
............

Bezsilny idę, dokąd, nie wiem, biada!
Lękam się patrzeć...
............
I jeśli w tem nie błądzę,
— Daj Boże, by tak było! —
Piekłoby mi groziło
Za wiedzę prawdy i złe używanie
Wolności. Jakaż mi nadzieja, Panie![211]



Część druga





WYRZECZENIE SIĘ
I.
MIŁOŚĆ.
I’ me la morte, in te la vita mia.[212]

Wówczas w sercu opustoszałem, gdy się w niem dokonało wyrzeczenie się wszystkiego, co je wiązało z życiem, zrodziło się życie nowe, odkwitła wiosna po raz wtóry, — miłość rozgorzała plomieniem jaśniejszym. Nie było jednak w tej miłości nic egoistycznego i zmysłowego. Było to raczej mistyczne uwielbienie dla piękności Cavalierego. Była to religijna przyjaźń z Wiktorją Colonna, — dwojga żarliwych dusz obcowanie w Bogu. Była to wreszcie tkliwość ojcowska dla osieroconych siostrzeńców, oraz współczucie dla biednych i słabych, — święte miłosierdzie.
Miłość Michała Anioła do Tomasza dei Cavalieri nadaje się bardzo ku temu, aby stropić umysły mierne, — zacne i sprośne, w równej mierze. Lecz nawet we Włoszech z końca Odrodzenia narażała się miłość taka na komentarze przykre; Aretino czynił do niej przymówki obelżywe[213]. Ale zniewagi Aretinów — (nie brak ich nigdy) — nie mogą dosięgnąć takiego Michała Anioła. „Stwarzają sobie w sercu Michała Anioła z materjału, z jakiego składa się ich własne serce“[214].
Nie było duszy czystszej nad jego duszę. Żadna me miała o miłości pojęcia bardziej religijnego.

„Niejednokrotnie słyszałem Michała Anioła, — pisze Condivi, — rozmawiającego o miłości; powiadali mi potem ci, którzy byli przy tem obecni, że nie inaczej o niej mówi, niźli Platon. Co do mnie, nie wiem, co pisze o tem Platon; wiem tylko dobrze, że obcując z Michałem Aniołem tak długo i poufnie, nie słyszałem nigdy, by z jego ust dobywały się kiedykolwiek powiedzenia inne, prócz najprzystojniejszych, które mogłyby stłumić w młodzieży wszelkie żądze nieokiełzane“.

Lecz ten idealizm platoński nie miał w sobie nic literackiego i chłodnego: łączył się on z tą żarliwością ducha, która czyniła Michała Anioła pastwą wszelkiego piękna, jakie ujrzał. Wiedział o tem sam i wyznaje to, wymawiając się któregoś dnia od zaproszenia do przyjaciela Giannottiego:

„Gdy widzę człowieka mającego jakiś talent lub dar duchowy, człowieka, który potrafi powiedzieć lub uczynić cośkolwiek lepiej od innych ludzi, wówczas oddaję mu się tak całkowicie, że przestaję już należeć do siebie samego... Jesteście wszyscy tak bardzo uzdolnieni, że gdybym przyjął zaproszenie wasze, straciłbym swą wolność; każdy z was ukradłby mi cząstkę mnie samego. Nawet tancerz, lub lutnista, gdy są wybitni w swej sztuce, mogliby ze mną zrobić, co im się podoba. Zamiast tedy wypocząć, skrzepić się i wypogodzić ducha w towarzystwie waszem, miałbym duszę rozdartą i rozprószoną na cztery wiatry i to tak dalece, że w ciągu kilku dni następnych nie wiedziałbym, w jakim świecie się obracam“.[215]
Skoro go tak zniewalało piękno myśli, słów, lub dźwięków, o ileż bardziej czynić to musiało piękno cielesne!

Do czegoż gna mnie twarz pełna pięknosci?
Bo nic innego w świecie mnie nie cieszy:
Jeno bym wzniósł się...[216]

Dla tego wielkiego twórcy kształtów wspaniałych, a człowieka głęboko wierzącego zarazem, było piękne ciało czemś boskiem, — było Bogiem samym, objawiającym się w powłoce cielesnej. Zbliżał się doń ze drżeniem, jak Mojżesz do krzaka gorejącego. Przedmiot jego uwielbienia stawał się dlań prawdziwem bożyszczem, jak mawiał. Bił przed niem czołem; a to dobrowolne upokarzanie się wielkiego człowieka, tak przykre dla szlachetnego Cavalierego, stawało się tem osobliwsze, że bożyszcze o pięknem obliczu miewało niekiedy duszę pospolitą i godną pogardy, jak Febo di Poggio. Lecz Michał Anioł nie dostrzegał tego... Czyżby istotnie nie dostrzegał? — Nie chciał widzieć; dokańczał w sercu swojem zarys posągu.
Najstarszym z tych jego miłośników idealnych, z tych ucieleśnionych snów, był Gherardo Perini, około 1522 r.[217]. Zainteresował go potem żywo Febo di Poggio w 1533 r., oraz Cecchino dei Bracci w 1544[218]. Jego przyjaźń dla Cavalierego nie była tedy ani wyłączną, ani jedyną; była jednak trwałą i osiągnęła to wysokie napięcie, usprawiedliwione poniekąd nie tylko pięknością przyjaciela, lecz i jego wartością moralną.
„Bez porównania więcej, niźli wszystkich innych — powiada Vasari, — miłował Tomasza dei Cavalieri, szlachcica rzymskiego, młodzieńca, pełnego zapału dla sztuki. Zrobił jego portret na kartonie, wielkości naturalnej, — jedyny portret, jaki narysował; miał bowiem wstręt do odtwarzania osób żyjących, chyba, że były one wielce niezwykłej urody“.
Varchi zaś dodaje:

„Gdym widział w Rzymie Messer Tomassa Cavalieri, był on nietylko niezrównanej urody, ale i niepospolitego ducha, miał zaś przy tem tyle wdzięku w obejściu, tyle szlachetności w zachowaniu się, że zasługiwał istotnie na to, aby go kochano, tem bardziej, im bliżej się go poznawało“[219].

Michał Anioł poznał go w Rzymie na jesieni 1532 r. Pierwszy list Cavalierego, w odpowiedzi na płomienne wyznania Michała Anioła, jest pełen godności:

„Otrzymałem list pański, tem dla mnie droższy, że całkowicie nieoczekiwany. Nieoczekiwany, mówię, ponieważ nie uważam się za godnego, by człowiek taki, jak Pan, pisał do mnie. Co zaś do ludzkich pochwał, powiadanych Panu o mnie, oraz co się tyczy prac moich, dla których żywi Pan, według swego zapewnienia, niemałą sympatję, odpowiedzieć muszę, że są to rzeczy zbyt błahe, aby mogły skłonić człowieka o Jego geniuszu, tak niebywałym ( — nie mówię: podobnym, bo drugiego takiego genjusza niema na świecie, — ), aby mogły Go skłonić do pisania do młodszego i początkującego zaledwie malarza, tak pełnego jeszcze niewiedzy wszelkiej. Nie mogę mimo to przypuszczać, aby Pan kłamał. Wierzę tedy, jestem tego nawet pewien, że życzliwość Pańska nie ma innej przyczyny nad tę miłość, jaką człowiek taki, jak Pan, który jest uosobieniem sztuki, żywić winien z konieczności dla tych, którzy poświęcają się sztuce i kochają ją. Do takich ja właśnie należę, w miłości zaś do sztuki nie ustępuję nikomu. Rad odwzajemniam się Panu uczuciem i upewniam Go, że nie kochałem żadnego człowieka bardziej, niźli Pana i że niczyjej przyjaźni nie pożądałem tak bardzo, jak Pańskiej. Proszę, aby Pan liczył przy każdej sposobności na moją gotowość do usług i polecam się Panu na zawsze.
Całkowicie Panu oddany
Thomao Cavalieri“.[220]

Cavalieri zachowywał, zda się, zawsze ten ton serdeczny, pełen poważania i rezerwy. Pozostał wierny Michałowi Aniołowi aż do jego skonu, przy którym był obecny. Posiadał też jego zaufanie niezmienne, uchodził za jedynego człowieka, mającego wpływ na Michała Anioła i miał tę nielada zasługę, iż używał swego wpływu wyłącznie dla dobra swego przyjaciela i k’woli jego wielkości. On to skłonił Michała Anioła do wykończenia w drzewie modelu kopuły Świętego Piotra. On przechował plany Michała Anioła do budowy Kapitolu i pracował nad ich urzeczywistnieniem. On wreszcie, po śmierci Michała Anioła czuwał nad wykonaniem jego woli.
Lecz przyjaźń Michała Anioła dlań była, niczem szał miłosny. Pisywał doń listy szaleńcze. Zwracał się do swego bożyszcza z najkorniejszą czołobitnością[221]. Nazywa go „potężnym genjuszem..., cudem..., światłem stulecia“; błaga „by nim nie gardził za to, że się nie może porównać z nim, któremu nikt nie dorówna“. Składa mu w darze całą teraźniejszość swą, całą swą przyszłość i dodaje te słowa:
„Boli mnie to niezmiernie, iż nie mogę Panu ofiarować i przeszłości mojej, aby móc mu służyć dłużej; gdyż przyszłość moja będzie krótka: jestem zbyt stary...[222].
Nie wierzę, aby cośkolwiek zniszczyć mogło przyjaźń naszą, choć mówię to bardzo zarozumiale, stoję bowiem nieskończenie niżej od pana[223]. Imienia pańskiego mógłbym zapomnieć równie nie łacno, jak pokarmu, którym żyję; a raczej o pożywieniu zapomniałbym rychlej, które podtrzymuje jedynie ciało moje, nie sprawiając mi przyjemności, podczas gdy imię pańskie karmi duszę i ciało i wypełnia je taką słodyczą, że póki myślę o panu, nie czuję ani bólu, ani obawy śmierci[224]. Dusza moja jest w rękach tego, komu ją oddałem[225]. Gdybym musiał przestać myśleć o nim, sądzę, że padłbym martwy na miejscu“[226].
Dawał Cavalieremu wspaniałe upominki:

Zdumiewające rysunki, wspaniałe głowy, kreślone ołówkiem i sangwiną, które robił w zamiarze uczenia go rysunków. Następnie narysował dla niego Ganimeda, unoszonego w niebo przez orła Zeusowego. Tityosa z sępem, karmiącym się jego sercem, spadek wozu słonecznego Phaetona do Padu, oraz Bakchanalję dziecięcą: dzieła wielce niezwykłego piękna i o doskonałości wykończenia, jaką trudno sobie wyobrazić[227].
Posyłał mu sonety, niekiedy wspaniałe, często ciemne; niektóre z nich były wygłaszane w kołach literackich i znane w całych Włoszech[228]. O następującym sonecie powiedziano, że był najpiękniejszym poematem lirycznym we Włoszech w szesnastym wieku[229]:

Twemi oczyma widzę światłość błogą,
Której nie widzi me ślepe spojrzenie.
Siłą nóg twoich w lekkość ciężar mienię,
Któremu sprostać me chrome nie mogą.

Bez piór, na skrzydłach twych lotną mknę drogą,
Twym duchem wzbijam się w niebios sklepienie.
Jak zechcesz, blednę, albo się rumienię,
Ziębnę na słoncu, płonę zimą srogą.

O mojej woli, twa wola stanowi,
Myśli me rodzą się z serca twojego;
Oddech twój życie w moich słowach wznieca.

Sam przez się rówien jestem księżycowi,
Z którego tyle li oczy dostrzegą
W niebiosach, ile go słońce oświeca.[230]

Słynie jeszcze bardziej ten drugi sonet, jedna z najpiękniejszych pieśni miłosnych, jaka kiedykolwiek napisana została na chwałę przyjaźni doskonałej:

Gdy czysta miłość, wzniosła litość święci
Dwa serca, w szczęściu wierne sobie stale,
Gdy biorą jedno nieszczęście w podziale,
Rządzone jednym duchem w jednej chęci,

Gdy jedna dusza w dwojgu ciał je nęci
Lecieć na jednych skrzydłach w nieba dale,
Gdy miłość bierze, za cel jednej strzale,
Kochanków, którzy płoną nią przejęci,

Gdy zamiast siebie kochać, każdy baczy
W drugim pragnienia przedmiot i czułości,
Gdy dwóch o celu jedynym pamięta,


Gdy innych tysiąc tysięcy nie znaczy
Ni setnej części wobec tej miłości:
Czyż może niechęć zerwać takie pęta?[231]

To zapominanie o sobie samym, to żarliwe oddawanie się całej istoty człeczej, która się wręcz roztapia w istocie kochanej, nie przejawiało się zawsze z taką pogodą. Smutek przemagał z czasem, a dusza, opętana miłością, szamotała się w biadaniach:

Płaczę i trawię się męką i gorę,
Żywiąc tem serce...[232]

„Odjąłeś mi życia słodycze“ — wymawia innym razem Cavalieremu[233].
Na te wiersze, nazbyt namiętne, odpowiadał „luby i miłowany Pan“[234] chłodem pełnym poważania i spokoju[235]. W skrytości serca była bowiem nie w smak Cavalieremu przesada tej przyjaźni. Michał Anioł usprawiedliwiał się przed nim:

...Jeżeli kocham, drogi Panie, w Tobie,
Co za najlepsze masz,[236] niech cię nie gniewa,
Że duch tak ducha do miłości kusi.

Czego się uczę w Twoich lic ozdobie,
Niech się myśl ludzka pojąć nie spodziewa,
Kto chce to poznać, wprzódy umrzeć musi.[237]

Ta namiętność do piękna nie miała w sobie istotnie nic nieszlachetnego[238]. Jednakże sfinks tej miłości płomiennej i zmylonej[239], a czystej mimo wszystko, nie stawał się przez to mniej niepokojącym i niesamowitym.
Te przyjaźni chorobliwe, — ten rozpaczliwy wysiłek, by pustce swego życia zadać kłam i stworzyć dla się miłość, której tak łaknął, — zakończyło na szczęście jasne uczucie dla kobiety, która zdołała zrozumieć to stare dziecko, samotne i zbłąkane na świecie, oraz sprawić, że w jego duszę udręczoną wstąpiło nieco spokoju, zaufania, rozsądku i melancholijnego pogodzenia się z życiem śmiercią.

***

W r. 1533 i 1534 przyjaźń Michała Anioła do Cavalierego doszła do najwyższego napięcia[240]. W roku 1535 zapoznał się z Wiktorją Colonną.
Urodziła się ona w r. 1492. Ojcem jej był Fabrizio Colonna, pan na Paliano, książę Tagliacozzo. Jej matka, Agnieszka de Montefeltro, była córką wielkiego Federiga, księcia Urbino. Ród jej był jednym z najświetniejszych we Włoszech, był z tych, w których najlepiej objawiał się promienny duch Odrodzenia. W siedemnastym roku życia poślubiła markiza z Pescary, Ferranta Francesca d’Avalosa, wielkiego generała — zwycięzcę z pod Pawji. Kochała go, on nie kochał jej wcale. Nie była piękną[241]. Na znanych jej podobiznach, w medalach, ma oblicze raczej męskie, o silnej woli, nieco twarde: czoło wysokie, nos długi i prosty, warga górna krótka i cierpka, warga dolna nieco wystająca, usta zaciśnięte, podbródęk wydatny[242]. Filonico Alicarnasseo, który ją znał i opisał jej życie, daje do zrozumienia, mimo całej oględności wyrażeń, że była brzydką: „Gdy wyszła za mąż za markiza z Pescary, — pisze, — zajęła się gorliwie rozwinięciem swych darów duchowych; nie będąc bowiem wielce urodziwą, kształciła się w naukach dla zapewnienia sobie tej nieśmiertelnej piękności, która nie mija jak uroda“. — Była żarliwą intelektualistką. W jednym z sonetów powiada o sobie, „że grube zmysły, — niezdolne wytworzyć tej harmonji, jaką rodzi czysta miłość dusz szlachetnych, — nie wzbudzały w niej nigdy ani przyjemności ani cierpienia... Jasne płomię, — dodaje, — wzniosło me serce tak wysoko, że niskie myśli obrażają je“. Zgoła, nie z tych kobiet była ona, które mógł pokochać świetny i zmysłowy Pescara, lecz, — jak chce nierozsądek miłości, — zdolna była jego pokochać i cierpieć z tego powodu.
Cierpiała też okrutnie nad niewiernością małżonka, który ją zdradzał we własnym domu, z wiedzą i na oczach całego Neapolu. Lecz gdy umarł w roku 1525, pozostała na zawsze niepocieszoną. Szukała ucieczki w wierze i w poezji. Wiodła życie klasztorne, zrazu w Rzymie, następnie w Neapolu[243] nie wyrzekając się atoli myśli świeckich: poszukiwała samotności, aby móc się zatapiać we wspomnieniach miłości swojej, którą opiewała w wierszach. Najwięksi pisarze Włoch ówczesnych byli z nią w stosunkach: tacy, jak Sadoleto, Bembo, Castiglione, który jej powierzył rękopis swego Cortegiano, jak Ariosto, opiewający ją w swym Orlando, jak Paolo Giovio, Bernardo Tasso, Lodovico Dolce. Od roku 1530 poczęły się rozpowszechniać po Włoszech jej sonety, jednając jej śród kobiet ówczesnych sławę niebywałą. Usunąwszy się aż w zacisze Ischii, w samotności tej pięknej

Michał Anioł: Portret Wiktorii Colonny Londyn — British Museum
wyspy, śród harmonji morza. opiewała niezmordowanie swą miłość przeduchowioną.

Lecz od roku 1534 religja opanowała ją całkowicie. Ogarnął ją duch reformy katolickiej, wolny duch religijny, który, unikając schyzmy, zmierzał do reformy kościoła. Nie wiadomo, czy poznała w Neapolu Juana de Valdez.[244], wstrząsnęły ją jednak kazania Bernardina Ochino ze Sieny[245]. Była w zażyłości z Piotrem Carnesecchi[246], Gilbertim, Sadoletem, z szlachetnym Reginaidem Polem, oraz z największym z pośród tych prałatów i reformatorów, którzy w r. 1536 zawiązali Collegium de emenanda Ecclesia: — z kardynałem Gaspare Contarinim[247], zabiegającym daremnie na sejmie w Ratysbonie o zgodę z protestantami. On to odważył się napisać te słowa mocne[248]:

Prawo Chrystusa, jest prawem wolności... Nie można nazwać rządem tego, co się zasadza na woli jednego człowieka, z natury swej skłonnego do zła i niezliczonych namiętności. Nie! Wszelkie panowanie jest panowaniem rozumu. Zadaniem jego jest — wieść drogą prawą wszystkich, którzy mu są podlegli, do ich słusznego celu: szczęścia. Władza papieża jest również władzą rozumu. Papież winien wiedzieć, że wywiera władzę swoją nad ludźmi wolnymi. Nie powinien wedle swego upodobania nakazywać, zabraniać lub rozwiązywać, lecz jedynie na zasadach rozumu, nakazów boskich i miłości: — na zasadzie, która wszystkich wiedzie do Boga i do powszechnego dobra“.

Wiktorja była jedną z najbardziej egzaltowanych dusz w tej nielicznej grupie idealistów, jednoczącej najczystsze sumienia Włoch. Korespondowała z Renée’m z Ferrary i z Małgorzatą Nawarską; zaś Piotr Paweł Vergerio, który stał się później protestantem, nazwał ją „jednem ze świateł prawdy“. — Lecz gdy wszczął się ruch przeciw reformacji i gdy na jego czele stanął nieubłagany Caraffa[249], opadły ją śmiertelne wątpliwości. Była, jak Michał Anioł, duszą żarliwą, lecz słabą: miała potrzebę wiary, a była niezdolna oprzeć się autorytetowi kościoła. „Umartwiała się do tego stopnia postami i włosiennicą, że pozostały z niej zaledwie skóra i kości[250]. Przyjaciel jej, kardynał Pole[251], wrócił jej pokój duszy, zniewalając do poddania się, do ukorzenia pychy ducha swego i do zapamiętania się w Bogu. Upajała się tem poświęcaniem samej siebie... Gdybyż tylko poświęciła siebie wyłącznie! Wraz ze sobą poświęcała jednak i przyjaciół swych: wyparła się Ochina, którego pisma wydała inkwizycji rzymskiej. Podobnie jak Michała Anioła, złamała i tę wielką duszę trwoga. Wyrzuty swe zatapiała w rozpaczliwym mistycyzmie:

„Widzieliście (ojcze wielebny) chaos niewiedzy, w jakiej byłam pogrążona, labirynt błędów, w jaki zmierzałam, — ciałem wciąż ruchliwa, aby znaleźć wytchnienie, duszą nieustannie wzburzona. aby znaleźć spokój, Bóg sprawił, że powiedziane mi było: Fiat lux! i że okazano mi, iż byłam niczem, a wszystko było w Chrystusie“[252].

Wzywała śmierci jak wyzwolenia. Zmarła unia 25-go lutego 1547 r.

***

Było to w czasach największego przejęcia się jej wolnym mistycyzmem Valdeza i Ochina, gdy poznała Michała Anioła. Ta kobieta smutna i udręczona, potrzebująca zawsze oparcia na przewodniku duchowym, odczuwała nie mniejszą potrzebę obcowania z istotą słabszą, bardziej od niej nieszczęśliwą, aby móc ją obdarzać tą miłością macierzyńską, jaką przepełnione było jej serce. Starała się ukrywać przed Michałem Aniołem swój niespokój wewnętrzny. Napozór pogodna, powściągliwa i nieco chłodna, zdołała udzielić Michałowi Aniołowi tego spokoju, po który sama zwracała się do innych. Ich znajomość, nawiązana oko 1535 r., stała się od jesieni 1538 r. przyjaźnią zażyłą, skróś opartą na miłości bożej. Wiktorja miała lat czterdzieści sześć, on zaś lat sześćdziesiąt trzy. Mieszkała w Rzymie w klasztorze San Silvestro in Capite u podnóża Monte Pincio. Michał Anioł mieszkał w pobliżu Monte Cavallo. Spotykali się w niedzielę w kościele San Silvestro na Monte Cavallo. Brat Ambrogio Caterino Politi odczytywał im listy Świętego Pawła, nad któremi rozprawiali wspólnie. Malarz portugalski, Franciszek da Hollanda, przekazał nam wspomnienie o tych rozmowach w swych czterech Dialogach o malarstwie[253]. Jest to nader żywy obraz przyjaźni poważnej i tkliwej.
Gdy Franciszek Hollanda przybył za pierwszym razem do kościoła San Silvestro, zastał tam markizę z Pescary w towarzystwie kilku przyjaciół, zasłuchanych w lekturę pobożną. Michała Anioła nie było między nimi. Gdy skończono odczytywanie Listu św. Pawła, uprzejma pani zwróciła się do cudzoziemca:
— Francesco da Hollanda posłuchałby prawdopodobnie chętniej jakiej rozprawy Michała Anioła, niźli tego kazania.
Na co Francesco urażony niemądrze:
— Czyżby Wasza Ekscelencja przypuszczała, że nie mam zmysłu dla rzeczy innych i zdatny jestem jedynie do malowania?
— Nie bądźcie tak podejrzliwi, messer Francesco, — wtrącił Lattanzio Tolomei, — markiza jest głęboko przeświadczona, że malarze są zdatni do wszystkiego. Tak bardzo cenimy malarstwo, my Włosi! Być może, iż markiza chciała do przyjemności przez was już doznanej dodać jeszcze i możność usłyszenia Michała Anioła.
Francesco usprawiedliwia się tedy gorliwie, zaś markiza zwraca się do jednego ze swych służących:
— Idź do Michała Anioła i powiedz mu, że po nabożeństwie zostaliśmy z messer Lattanziem w tej kaplicy, gdzie panuje chłód miły; gdyby zechciał nam darować nieco czasu, byłoby to z wielkim pożytkiem dla nas... Ale, — dorzuciła, znając nietowarzyskość Michała Anioła, — nie mów mu, że Francesco da Hollanda, hiszpan, jest tu między nami.
W oczekiwaniu powrotu wysłańca zastanawiano się w rozmowie nad tem, czem zniewolić Michała Anioła do mówienia o malarstwie i w jaki sposób to uczynić, aby nie zauważył ich zamierzeń; bo, gdyby się spostrzegł, uchyliłby się niezwłocznie od dalszej rozmowy.
„Nastała chwila ciszy. Zastukano do drzwi. Wyrażamy obawę, że mistrz nie przyjdzie, skoro odpowiedź jest tak rychła. Chciała jednak ma dobra gwiazda, że Michał Anioł, który mieszkał opodal, szedł właśnie wtedy w kierunku San Silvestro, przez Via Esquilina obok Term, snując filozoficzną rozmowę ze swym uczniem Urbino. Nasz posłaniec spotkał go po drodze i sprowadził ze sobą, — w progu stał sam Michał Anioł. Markiza powstała i rozmawiała z nim długo na uboczu, zanim go nie poprosiła, by siadł między Lattanziem a nią.
Przysiadł się do niego i Francesco da Hollanda, lecz Michał Anioł nie zwrócił nawet uwagi na swego sąsiada, którego to ubodło do żywa. Rzekł więc urażony:
— Doprawdy, najlepszym sposobem, aby nie być przez kogoś spostrzeżonym, jest siąść wprost naprzeciw niego.
Michał Anioł zdziwił się, spojrzał nań i jął się usprawiedliwiać z wielką uprzejmością:
— Wybaczcie, messer Francesco, nie spostrzegłem Was istotnie, ponieważ oczy me widziały jedynie markizę.
Tymczasem Wiktorja po krótkiej pauzie rozpoczęła mówić ze sztuką godną największego podziwu, o tysiącu rzeczach, w sposób niezmiernie zręczny i dyskretny, nie dotykając bynajmniej malarstwa. — Rzekłbyś, z trudem i sztuką oblegają tu fortecę; a Michał Anioł sprawiał istotnie wrażenie oblężonego, pełnego nieufności i podejrzeń, który tu warty rozstawia, tam mosty ściąga, ówdzie miny podkłada, trzymając załogę całą w pogotowiu u bram i na murach. Lecz nakoniec zwyciężyła markiza. I doprawdy, niktby nie zdołał obronić się przed nią.
— Należy przyznać, — rzekła, — że jest się zawsze zwyciężonym, gdy się atakuje Michała Anioła jego własną bronią, to znaczy podstępem. Należałoby nam, messer Lattanzio, rozmawiać z nim o procesach, brewach papieskich, albo... o malarstwie, jeżeli zechcemy doprowadzić go do milczenia i mieć ostatnie słowo.
To zręczne odwrócenie rzeczy na wspak naprowadza rozmowę na dziedzinę sztuki. Wiktorja zainteresowała Michała Anioła opowiadaniem o jakiejś budowie pobożnej, którą zamierza fundować. Michał Anioł zgłasza natychmiast gotowość obejrzenia miejsca zamierzonej budowy, aby naszkicować jej plan.
— Nie ośmieliłabym się prosić Was, mistrzu, o tak wielką przysługę, — odpowiada markiza, — choć wiem, że we wszystkiem kierujecie się nauką Zbawiciela, który poniża dumnych a wznosi pokornych... To też ci, którzy Was znają, cenią. Michała Anioła więcej jeszcze, niźli jego dzieła, ci zaś, którzy Was osobiście nie poznali, cenią najsłabszą cząstkę Waszą, mianowicie dzieła rąk waszych. Lecz chwalę, mimo to, że zazwyczaj unikacie towarzystwa ludzkiego, chroniąc się od naszych rozmów niepotrzebnych i że, zamiast malować tych wszystkich książąt, którzy Was o to proszą, poświęcacie raczej życie całe jednemu wielkiemu dziełu.
Michał Anioł uchyla się skromnie od tych komplementów, wyrażając swą niechęć dla gaduł i próżniaków, — wielkich panów i papieży, — mniemających, że wolno im narzucać swe towarzystwo artyście, któremu życia i tak nie starcza do wykonania prac swoich.
Poczem rozmowa przechodzi na najwyższe zagadnienia sztuki, które markiza omawia z powagą religijną. Dzieło sztuki jest dla niej, jak dla Michała Anioła, aktem wiary.
Dobre malarstwo, — powiada Michał Anioł, — zbliża się do Boga i jednoczy się z nim... Jest ono zaledwie kopją Jego doskonałości, cieniem Jego pędzla, Jego muzyki, Jego melodji... Nie wystarcza tedy, aby malarz był wielkim i zręcznym mistrzem. Sądzę raczej, że winien on wieść życie możliwie najczystsze i najświętsze, aby Duch Święty kierował jego myślami...[254].
Śród tych rozmów iście świątobliwych, we wzniosłej pogodzie ducha, upływa im tak dzień w murach kościoła San Silvestro. Niekiedy wolą przyjaciele dokończyć tych rozmów w ogrodzie, który nam opisuje Francesco da Hollanda: „w pobliżu fontanny, w cieniu krzewów laurowych, na ławce wspartej o mur całkowicie pokryty bluszczem“, skąd roztaczał się u ich nóg widok na Rzym cały[255].
To piękne obcowanie przyjaciół nie trwało, niestety, długo. Przerwało je przesilenie religijne, przez jakie przechodziła markiza z Pescary. W roku 1541 opuściła nagle Rzym, by zamknąć się w klasztorze w Orvieto, poczem w Witerbo.

Często jednak opuszczała Viterbo, przyjeżdżała do Rzymu, jedynie po to, aby odwiedzić Michała Anioła. On był rozkochany w jej boskim umyśle — odwzajemniała mu się szczerze. Otrzymał od niej i przechowywał mnóstwo listów, pełnych czystej i bardzo tkliwej miłości, — a umiała je wyrazić ta dusza szlachetna.[256]

Na jej życzenie, dodaje Condivi, wykonał Chrystusa nagiego, który, po zdjęciu z krzyża, opadłby martwem ciałem do nóg Przenajświętszej Matki, gdyby dwóch aniołów nie podtrzymywało go pod ramię. Ona zaś, siedząc pod krzyżem z twarzą zapłakaną i bolesną, wznosi oba ramiona ku niebu. Na drzewcu krzyża widać słowa: Non vi si pensa quanto sangue costa.[257] Z miłości dla Wiktorji narysował również Jezusa Chrystusa na krzyżu, nie martwego, jak Go zazwyczaj przedstawiają, lecz żywego jeszcze, z obliczem wzniesionem ku Ojcu i wołającego: „Eli! Eli!“ Ciało jego nie owisa bezwładnie, lecz przegina się i kurczy w ostatnich mękach konania.

Być może, iż Wiktorja natchnęła go również do obu wspaniałych rysunków Zmartwychwstania, znajdujących się obecnie w Luwrze i w British Museum. — Na rysunku z Luwru herkulesowy Chrystus, odrzuciwszy gniewnie ciężką płytę grobu, z jedną nogą jeszcze w mogile, z głową podniesioną i wzniesionemi ramiony, rzuca się w przestwór ku niebu, z rozmachem gwałtownym, przypominającym Jeńców z Luwru.... Powrócić do Boga! Porzucić ten świat i tych ludzi na nim, na których oto Zmartwychwstały spoglądać nawet nie raczy, gdy w przerażeniu i otępieniu pełzają u jego nóg. Móc wyrwać się z wszelkiej ohydy tego życia, — nareszcie, nareszcie!... — Rysunek z British Muzeum jest pogodniejszy. Chrystus wystąpił z grobu: buja nad nim, ciało jego krzepkie opływa pieściwie powietrze, w którem się wznosi z ramionami skrzyżowanemi na piersiach, z głową w tył odrzuconą i przymkniętemi w ekstazie oczyma: wstępuje w światło, jak promień słoneczny.

Michał Anioł: Zmartwychwstanie Rysunek — British Museum
Tak oto Wiktorja objawiła ponownie sztuce Michała Anioła świat wiary. Uczyniła dlań coś więcej jeszcze: dała rozmach jego genjuszowi poetyckiemu, który się ocknął był w miłości dla Cavalierego[258] 259. I oświeciwszy go o rzeczach objawień religijnych, które przeczuwał głucho, dała mu zarazem, — jak to wvkazał Thode, — przykład opiewania tych objawień w wierszach. Właśnie w pierwszych latach ich przyjaźni pojawiły się pierwsze Sonety duchowne Viktorji[259]. Przesyłała je przyjacielowi swemu w miarę ich powstawania[260].

Czerpał z nich łagodne ukojenie, — życie nowe. Ten sonet napisany raz przezeń w odpowiedzi, świadczy o tkliwej wdzięczności jego:

Duchu szczęśliwy, co żywisz płomieniem
Me serce, w zgon się chylące z starości,
I w otoczeniu twych dóbr i radości
Li mnie z szlachetnych, darzysz pozdrowieniem.

Jak niegdyś k’oczom mym, tak z pocieszeniem
Do ducha mego dziś przybywasz w gosci,
Tak, że nadzieja kiełzna me żałości,
Co żrą mi duszę na równi z pragnieniem.

Więc jeślim znalazł dla siebie rzecznika
W łasce twej, chociaż tyle trosk cię sidla,
Niech ci podzięką ten mój wiersz zapłaci.

Bo lichwa byłaby to wielka, dzika,
Gdybym, za moje szpetne malowidła,
Miał twoje żywe i piękne postaci.[261]

Latem 1544 zamieszkała Wiktorja ponownie w Rzymie, w klasztorze Świętej Anny, gdzie pozostawała aż do śmierci. Michał Anioł odwiedzał ją. Ona zajęła się nim serdecznie: starała się wygody i uprzyjemnienia wnieść w warunki jego codziennego życia, podsuwała mu potajemnie drobne upominki. Lecz starzec posępny, który nie chciał przyjmować podarków od nikogo[262], nawet od tych, których najbardziej kochał, pozbawił ją tej przyjemności.

Zmarła. Był przy jej śmierci i rzekł te słowa wzruszające, które świadczą, jak wielka powściągliwość panowała w ich czystej miłości.
„Nic mnie tak do rozpaczy nie doprowadza, jak ta myśl, że widząc ją już nieżywą, nie ucałowałem jej czoła i policzków, jeno całowałem jej rękę“[263].
„Śmierć ta, — powiada Condivi, — przytępiła go całkowicie na czas dłuższy: zdawało się, że postradał zmysły“.
„Pragnęła zawsze dla mnie jaknajwiększego dobra, — powiadał potem smutnie, zarówno jak ja dla niej (Mi voleva grandissimo bene, e io non meno a lei). Śmierć porwała mi wielkiego przyjaciela“.

Napisał na jej śmierć dwa sonety. Jeden z nich, przesiąknięty duchem platońskim, acz w formie wyszukanej i chropowatej zarazem, jest pełen wizyjnego wręcz idealizmu: zda się jak ta noc ciemna w rozświetleniu błyskawic. Michał Anioł porównywa tu Wiktorję do młota boskiego rzeźbiarza, który sprawia, że z materji wyłaniają się myśli szczytne:

Jeśli mój szorstki młot z twardej wyrywa
Skały kształt ludzi różny, gdy w nią godzi,
Ma kierownicza dłoń dzierży go, wodzi,
A on, ruch biorąc, posłuszny jej bywa.

Lecz ten młot boski, co się w niebie skrywa,
Inne i siebie w pięknie przez się rodzi,
A że młot jeno z pod młota wychodzi,
Z owego wszelki inny młot ożywa.

Że cios tem cięższy bywa w uderzeniu,
Im nad kowadłem podniesie się wyżej:
Ów się nade mnie wzbił pod nieb wyżyny.

Więc młot zostanie mój w niewykończeniu,
Gdy nie da warsztat nieb pomocy chyżej,
Bo tu na świecie był jeden jedyny.[264]

Drugi sonet jest bardziej uczuciowy i obwieszcza zwycięstwo miłości nad śmiercią:

Gdy ta, co rządzi memi westchnieniami,
Znikła ze świata, z mych ócz, z swego ciała:
Natura, co nas uczcić przez nią chciała,
Wezbrała wstydem; kto ją widział - łzami.

Lecz niechaj śmierć się przechwałką nie mami,
Że zgasła przez nią ta wszystkich słońc chwała.
Miłość przemogła i żyć jej kazała
Na ziemi i tam, kędy święci sami.

Zdało się śmierci zbrodniczo zażartej,
Że kresu dozna jej sławiona cnota
I dusza, która nie ma r równie wartej.


Przeciwnie, bardziej, niż za jej żywota,
Świetlanem życiem jaśnieją jej karty
I śmierć otwarła jej do nieba wrota.[265]

***

W czasach tej poważnej i pogodnej przyjaźni[266] wykonał Michał Anioł swe ostatnie wielkie dzieła z zakresu malarstwa i rzeźby: Sąd Ostateczny, freski w kaplicy Paulińskiej i — nareszcie! — grobowiec Juljusza II.
Gdy Michał Anioł opuścił Florencję w r. 1534, aby osiąść w Rzymie, wvzwolony ze wszystkich zobowiązań przez śmierć Klemensa VII, pragnął już tylko móc dokończyć grobowca Juljusza II i umrzeć potem, zrzuciwszy z siebie to brzemię, które ciążyło mu na sumieniu w ciągu całego życia. Lecz zaledwie przybył, dał się znów przykuć nowym panom do nowej taczki.
Paweł III wezwał go do siebie i prosił go, aby mu służyl... Michał Anioł odmówił, powiadając, iż nie może tego uczynić; był bowiem związany kontraktem z księciem Urbino aż do ukończenia grobowca Juljusza II. Wówczas papież wpadł w gniew i zawołał: „Od lat trzydziestu pragnę tego, czyżbym nawet teraz, gdy jestem papieżem, nie mógł ziścić swego pragnienia? Potargam ten kontrakt, chcę, byś mi służył mimo wszystko“[267].
Michał Anioł był gotów uciec z Rzymu.

„Zamierzał udać się w pobliże Genui, do opactwa biskupa d’Aleria, który był jego przyjacielem, a niegdyś przyjacielem Juljusza II: mógłby ukończyć spokojnie dzieło w sąsiedztwie Carrary. Przychodziło mu również na myśl schronić się w Urbino, miejscowości spokojnej, gdzie spodziewał się być chętnie widzianym przez pamięć na Juljusza II: w tym celu posłał tam już nawet jednego ze swych ludzi, żeby zakupił dom“[268].

Lecz w chwili stanowczego postanowienia zbrakło mu woli, jak zawsze; obawiał się skutków swego postępku, oddawał się swej wiecznej, i wiecznie zawodnej, ułudzie, że jakimś tam kompromisem wywinie się jeszcze z tego. Dał si znowu spętać, — i wlókł tę kulę u nogi aż do końca życia.
Pierwszego września 1535 r. breve Pawła III mianuje go naczelnym budowniczym, rzeźbiarzem i malarzem pałacu apostolskiego. A już w kwietniu tegoż roku zgodził się był Michał Anioł wymalować Sąd Ostateczny[269]. Dzieło to pochłaniało go całkowicie od kwietnia 1535 do listopada 1541, to znaczy podczas pobytu Wiktorji w Rzymie. W czasie tej olbrzymiej pracy, — bodaj że w r. 1539, — spadł starzec z rusztowania i ciężko stłukł sobie nogę. „Z bólu i złości nie dał się pielęgnować żadnemu lekarzowi“[270]. Nienawidził lekarzy, w listach swych niepokoił się komicznie, ilekroć się dowiedział, że ktoś z jego rodziny popełnił tę nieroztropność, iż zwracał się o poradę do lekarzy.

„Na jego szczęście, po tym wypadku, mistrz Baccio Rontini z Florencji, jego przyjaciel, lekarz bystrego ducha, a wielce oddany Michałowi Aniołowi, zlitował się nad nim, udał się doń któregoś dnia i zastukał do bramy. A że nikt się nie odezwał, wszedł na górę, błąkał się po wszystkich pokojach, póki nie trafił tam, gdzie Michał Anioł spoczywał w łóżku. Był on nieomal zrozpaczony, ujrzawszy lekarza. Lecz Barcio nie chciał odejść i nie opuścił go, póki go nie wyleczy!“[271].
Podobnie jak Juljusz II, odwiedzał Michała Anioła i Paweł III, aby przyglądać się jego pracy podczas malowania i wyrażać swój sąd. Towarzyszył mu zwykle mistrz ceremonji, Biagio di Cesena. Któregoś dnia zapytał go papież, co myśli o dziele. Biagio, który był osobą wielce surowych zasad, jak powiada Vasari, odparł, że jest rzeczą w najwyższym stopniu nieodpowiednią przedstawiać tyle nieskromnych nagości w miejscu tak uświęconem. Jest to malowidło, — dodał, — które mogłoby zdobić izbę w łaźni, albo oberżę. Oburzony Michał Anioł sportretował go z pamięci po wyjściu; przedstawił go jako Minosa w piekle, z wężem oplatającym mu lędźwie, pośród całej góry djabłów. Biagio poskarżył się papieżowi. Paweł III wyśmiał go: „Gdybyż przynajmniej Michał Anioł umieścił cię w czyśćcu! — wówczas mógłbym cośniecoś uczynić, aby cię stamtąd uratować; ale, skoro strącił się do piekieł, nic tu już poradzić nie mogę: z piekła bowiem niema wybawienia“[272].

Biagio nie był wyjątkiem: malowidłami Michała Anioła gorszyli się również i inni. Włochy stawały się obłudnie cnotliwe, a niezbyt dalekie były te czasy, gdy Veronese miał stawać przed inkwizycją za nieprzyzwoitość swej Wieczerzy u Szymona[273]. Nie brakło tedy ludzi, którzy Sąd Ostateczny okrzyknęli jako zgorszenie. Najgłośniej krzyczał Aretino. Mistrz pornografji postanowił dać nauczkę wstydliwości Michałowi Aniołowi[274]. Napisał do niego bezczelny list Tartufe’a[275]. Oskarża go, że przedstawia „rzeczy, mogące wywoływać rumieńce w domu rozpusty“, denuncjuje go jako bluźniercę przed powstającą wówczas Inkwizycją, „gdyż mniejsze to zło nie wierzyć samemu, niźli porywać się na wiarę innych“. Wzywał papieża, aby kazał zniszczyć fresk. Do oskarżeń o luteranizm dorzucał niecne potwarze na obyczaje Michała Anioła[276], pomawiając go wreszcie i o okradzenie Juljusza II. Na ten nikczemny list, którego celem było wymuszenie darów[277], a gdzie zostały zelżone i zbrukane wszystkie uczucia, tkwiące właśnie najgłębiej w duszy Michała Anioła, — jego pobożność, przyjaźń, honor, — na ten list, którego nie mógł czytać bez śmiechu pogardy i bez płaczu ze wstydu, Michał Anioł nie odpowiedział wcale. Prawdopodobnie pomyślał sobie to, co rzekł niegdyś z druzgoczącą pogardą o pewnych wrogach, iż „nie warto ich zwalczać, gdyż zwycięstwo nad nimi nie ma najmniejszego znaczenia“. — A gdy poglądy Aretina i Biagia na Sąd Ostateczny poczęły się rozpowszechniać, nie uczynił nic, aby na nie jakkolwiek odpowiedzieć, aby te osądy ukrócić. Nie odezwał się ani słowem, gdy dzieło jego nazwano „śmieciem luterskim“[278]. Nic nie powiedział i wtedy, gdy Paweł IV zamierzał zniszczyć całkowicie jego fresk[279]. Nie rzekł nic, gdy z rozkazu tegoż papieża Daniel da Volterra „poubierał w spodnie jego bohaterów“[280]. — Zapytano go, co o tem sądzi. Odpowiedział bez gniewu, z ironją i domieszką współczucia: „Powiedzcie papieżowi, że jest to rzecz błaha, którą łatwo doprowadzić do porządku. Niech Jego Świętobliwość baczy tylko, aby świat doprowadzić do porządku; uporządkowanie malowidła wedle woli nie jest rzeczą mozolną“. Wiedział dobrze, jak żarliwą wiarą przepoił to dzieło, dokonane w czasie rozmów religijnych z Wiktorją Colonna i pod egidą jej duszy niepokalanej. Zarumieniłby się, gdyby mu przyszło bronić czystej nagości swych myśli heroicznych przeciw brudnym podejrzeniom i domniemaniom dusz niskich.
Gdy fresk Sykstyny został ukończony[281], uważał się Michał Anioł za uprawnionego do pracy nad ukończeniem grobowca Julj usza II. Lecz papież, nienasycony, zażądał od starca siedemdziesięcioletniego namalowania fresków w kaplicy Paulińskiej[282]. Niewiele brakowało do tego, by nie sięgnął po kilka posągów, przeznaczonych na grobowiec Juljusza II, dla ozdobienia własnej kaplicy. Michał Anioł musiał to uważać za szczęśliwe rozwiązanie, że pozwolono mu podpisać piąty z kolei i ostatni już kontrakt ze spadkobiercami Juljusza II. Mocą tego kontraktu zobowiązywał się dostarczyć posągów już wykonanych[283] i opłacić dwóch rzeźbiarzy, którzy mieli wykończyć grobowiec; uwalniało go to raz na zawsze od wszelkich innych zobowiązań w tej sprawie.
Lecz zgryzoty z tego powodu nie skończyły się dlań bynajmniej. Spadkobiercy Juljusza II nie przestawali dopominać się od niego pieniędzy, udzielonych mu jakoby w formie zaliczki. Papież kazał mu powiedzieć, aby nie zaprzątał sobie tem głowy i oddał się całkowicie pracy w kaplicy Paulińskiej.

Maluje się jednak głową, — odpowiedział na to, — a nie rękoma; kto nie włada myślami swemi, pozbawia się czci: dlatego też nic dobrego nie zrobię, póki się tych trosk nie pozbędę... Całe życie przykuty byłem do tego grobowca; całą młodość zmarnowałem w nieustannych wysiłkach usprawiedliwiania się przed Leonem i Klemensem VII; nadmierną sumiennością doprowadziłem się do ruiny. Tak chciało me przeznaczenie! Widzę wokół wielu, którzy wyrobili sobie rentę od 2 do 3 tysięcy dukatów; ja zaś po straszliwych wysiłkach całego życia, osiągnąłem jedynie to, że jestem ubogi. I jeszcze traktują mnie jak złodzieja!... Wobec ludzi (nie mówię: wobec Boga) uważam się za człowieka uczciwego; nigdy w życiu nie oszukałem nikogo... Nie jestem złodziejem, jestem obywatelem florenckim, szlacheckiego rodu, synem poważanego człowieka... Jeśli mam się bronić przeciw łajdakom, oszaleję chyba, koniec końców!“[284]

Dla zaspokojenia swych przeciwników wykonał własnoręcznie dwa posągi: Życie czynne oraz Życie kontemplacyjne, mimo że kontrakt nie zobowiązywał go do tego.
W styczniu 1545 r. poświęcony został nareszcie grobowiec Juljusza II w kościele San Pietro in Vincoli, Co pozostało w nim z pierwotnego planu? Mojżesz zaledwie! — stał się on ośrodkiem pomnika, gdy niegdyś miał być jednym ze szczegółów tylko. Karykatura olbrzymiego projektu!
Bądź co bądź zakończyła się wreszcie ta sprawa cała. Michał Anioł został oswobodzony od zmory swego życia.



II.
WIARA.
Signor mie caro, i’ te sol chiamo e’nvoco
Contra l’inutil mie cieco tormento.[285]

Pragnieniem jego było, by po śmierci Wiktorji móc powrócić do Florencji i „złożyć na spoczynek wieczny swe kości znużone u boku ojca“[286]. Służąc jednak całe życie papieżom, chciał poświęcić ostatnie lata służbie bożej. Być może, że skłoniła go do tego przyjaciółka, że spełniał tem jej wolę ostatnią. Na miesiąc bowiem przed śmiercią Wiktorji Colonna, pierwszego stycznia 1547 r., breve Pawła III mianowało Michała Anioła prefektem i budowniczym Świętego Piotra, z władzą najwyższą w sprawach budowy. Zgodził się na to nie bez wahania. I nie nalegania papieża sprawiły, że siedemdziesięcioletni starzec wziął na swe barki najcięższe brzemię ze wszystkich, jakie dźwigał dotychczas, — poczuwał się do obowiązku, widział w tem misję Bożą.
„Wielu w to wierzy, — wierzę i ja, — że na to stanowisko powołał mnie Bóg, — pisał wówczas. — Mimo mej starości wielkiej, nie chcę go opuścić, pełnię bowiem służbę z miłości dla Boga i pokładam w Nim nadzieje me wszystkie“[287]. Nie przyjmował żadnego wynagrodzenia za to święte zobowiązanie. Zmagać się musiał na tem stanowisku z licznymi nieprzyjaciółmi, z „sektą San Galla“[288], jak ich nazywa Vasari, oraz z wszystkimi dozorcami, dostawcami i przedsiębiorcami budowy, których oszustwa odkrywał, — na co San Gallo przymykał zawsze oczy. „Michał Anioł, — powiada Vasari, — uwolnił Świętego Piotra od złodziei i bandytów“.
Stworzyła się koalicja przeciwko niemu. Jej wodzem był bezczelny Nanni di Baccio Bigio, architekt, zmierzający do podkopania stanowiska Michała Anioła, którego przytem i okradł, — o co go oskarża Vasari. Rozpowszechniano tedy gawędy, że Michał Anioł nie zna się wcale na architekturze, roztrwania pieniądze i niszczy tylko dzieło poprzednika swego. Administracyjny komitet budowy, występując przeciw własnemu architektowi, spowodował w r. 1551 uroczyste śledztwo pod przewodnictwem papieża; dozorcy i robotnicy składali zeznania przeciw Michałowi Aniołowi, a kardynałowie Salviati i Cervini[289] popierali ich w tych zeznaniach wrogich. Michał Anioł nie raczył się usprawiedliwiać: odrzucił wszelką dyskusję. „Nie jestem zobowiązany, — mówił do kardynała Cervini, — do powiadamiania Was lub kogokolwiek, co powinienem lub pragnę zrobić. Waszą rzeczą jest nadzór nad wydatkami. Wszystko inne dotyczy mnie wyłącznie“[290]. — Jego duma nieugięta nie dawała się nigdy skłonić do powiadamiania o swych projektach kogokolwiek. Robotnikom, którzy się na to uskarżali, odpowiedział: „Vaszą rzeczą jest murować, ciosać, heblować, czynić swe rzemiosło i wykonywać me zlecenia. Jakie mam zamierzenia, o tem nie dowiecie się nigdy: uwłaczałoby to godności mojej“[291].
Wobec takich nienawiści, wywołujących podobne zajścia, nie mógłby się utrzymać na swem stanowisku ani chwili, gdyby go nie podtrzymywała życzliwość papieży[292]. Tu też, gdy Juljusz III zmarł[293], a kardynał Cervini został papieżem, zamierzał Michał Anioł opuścić Rzym. Lecz Marceli II przemknął się tylko przez tron: następcą jego po dniach kilku został Paweł IV. Mając znów za sobą poparcie najwyższe, Michał Anioł nie ustawał w walce. Czułby się poniżony, zatrwożyłby się nawet o zbawienie duszy, gdyby porzucił dzieło budowy.
„Zostałem tem obarczony wbrew mej woli. Mija lat ośm, odkąd wycieńczam się w tej pracy daremnie, pośród wszelakich dokuczliwości i udręczeń. Obecnie, gdy budowa posunęła się tak daleko, że można przystąpić do sklepiania kopuły, wyjazd mój z Rzymu gotów doprowadzić dzieło do ruiny, byłby też wielkiem upokorzeniem dla mnie, a dla mej duszy grzechem bardzo ciężkim“[294].
Wrogowie jego nie złożyli bynajmniej broni; a walka przyjęła na chwilę obrót tragiczny. W roku 1563, najbardziej oddany pomocnik Michała Anioła przy budowie Świętego Piotra Pier Luigi Gaeta został wtrącony do więzienia z powodu fałszywego oskarżenia o kradzież; a kierownik robót, Cesare da Casteldurante został zasztyletowany. Michał Anioł odpowiedział na to w ten sposób, że na miejsce Cesara mianował Gaetę. Komitet administracyjny przepędził Gaetę, zamianował natomiast wroga Michała Anioła, Nanniego di Baccio Bigio. Michał Anioł nie posiadał się z gniewu, — nie pokazywał się więcej u Świętego Piotra. Rozpowszechniano wieści, że składa swój urząd, a komitet mianował, jako jego zastępcę, Nanniego, który odrazu zaczął się zachowywać jako kierownik naczelny. Liczył na to, że znuży ostatecznie schorzałego, ośmdziesięcio-ośmioletniego starca — dogorywającego, jak się zdawało. Nie znał przeciwnika swego. Michał Anioł pośpieszył natychmiast do papieża; zagroził, iż opuści Rzym, o ile nie otrzyma sprawiedliwego zadośćuczynienia. Zażądał nowego śledztwa, na którem wykazał Nanniemu nieudolność i kłamstwo, i sprawił, że go przepędzono[295]. Działo się to we wrześniu 1593 r., na cztery miesiące przed jego śmiercią. — Tak więc aż do ostatniej chwili życia musiał walczyć z zazdrością i nienawiścią.
Nie rozżalajmy się nad nim. Umiał się bronić. Nawet jako starzec dogorywający zdołałby jeszcze — sam jeden, — jak to pisał niegdyś do brata swego Giovan Simona — „roztargać na strzępy dziesięć tysięcy łotrów tej zgrai“.

***

Poza wielkiem dziełem budowy Świętego Piotra pochłaniały go pod koniec życia jeszcze inne prace architektoniczne: Kapitol[296], Kościół Santa Maria degli Angeli[297], schody Laurenziany, we Florencji[298], Porta Pia, a nadewszystko kościół San Giovanni dei Fiorentini, — ostatni z jego wielkich projektów, nieurzeczywistnionych, jak tyle innych. Prosili go florentczycy, aby zbudował kościół dla ich „nacji“ w Rzymie; książę Cosimo sam napisał doń w tej sprawie list nader pochlebny. Z miłości dla Florencji przystąpił Michał Anioł do pracy z zapałem młodzieńczym[299]. Powiedział rodakom swoim, że „gdy wykonają jego plan, będą posiadali kościół taki, że nawet Rzymianie i Grecy nie mieli nigdy nic podobnego“. — „Słowa, — powiada Vasari, — jakie zresztą nigdy nie wychodziły z jego ust, był bowiem niesłychanie skromny“. Florentczycy przyjęli plan, nie zmieniając w nim nic. Przyjaciel Michała Anioła, Tiberio Calcagni, wykonał pod jego kierunkiem model drewniany tego kościoła: — „było to dzieło sztuki tak niezwykłej, że nie widziano nigdy kościoła równie pięknego, bogatego i urozmaiconego w szczegółach. Przystąpiono do budowy; wydano 5.000 talarów. Poczem zabrakło pieniędzy i roboty przerwano, ku najgłębszemu zmartwieniu Michała Anioła“[300]. Kościoła tego nie zbudowano nigdy, zaprzepaścił się nawet i model sam.
Takie to było ostatnie rozczarowanie artystyczne Michała Anioła. Umierając, jakież mógł mieć złudzenia co do tego, że Święty Piotr, ledwie wszczęty, zostanie kiedykolwiek skończony, że przeżyje go jakiekolwiek z dzieł jego? On sam, gdyby mógł postąpić wedle woli, zniszczyłby je może. Historja ostatniej jego rzeźby, Zdjęcia z Krzyża z katedry florenckiej, dowodzi jak dalece wyzwolił się już ze sztuki. Wprawdzie rzeźbił wciąż jeszcze, nie czynił tego jednak z wiary w sztukę, lecz z wiary w Chrystusa i ponieważ „duch jego i siła nie mogły się powstrzymać od tworzenia“[301]. Lecz gdy skończył dzieło, rozbił je młotem[302]. Byłby je podruzgotał doszczętnie, gdyby nie prośby służącego Antonia, aby mu tę rzeźbę darował[303]. Z taką to obojętnością odnosił się Michał Anioł do dzieł swoich bezpośrednio przed śmiercią.

***

Od czasu śmierci Wiktorji, żadne silniejsze uczucie nie rozjaśniało już jego życia. Miłość pierzchła.

Popiolów serca miłość już nie ruszy;
Jeżeli większy ból mniejszy uśmierza,
Dobrze podcięte są skrzydła mej duszy.[304]

Stracił swych braci i najlepszych przyjaciół. Luigi del Riccio zmarł w r. 1546, Sebastjan del Piombo w r. 1547, brat zaś jego, Giovan Simone, w 1548 r. Nie żył nigdy bliżej ze swym najmłodszym bratem, imieniem Gismondo, który zmarł w r. 1555. Przeniósł swą potrzebę uczuć rodzinnych, zawsze zrzędną, na osierociałych siostrzeńców, na dzieci najbardziej przezeń umiłowanego brata Buonarrota. Było ich dwoje: córka Cecca (Francesca) i chłopak Lionardo. Ceccę umieścił w klasztorze, zaopatrzył ją w wyprawę, płacił za jej utrzymanie i odwiedzał ją; a gdy wyszła za mąż[305], dał jej w posagu jedną ze swych majętności ziemskich[306]. — Kierował osobiście wykształceniem Lionarda, który miał lat dziewięć, gdy go odumarł ojciec. Długa korespondencja, przypominająca niekiedy listy Beethovena do siostrzeńca swego, wskazuje, jak poważnie pojmował Michał Anioł swą misję ojcowską[307]. Nie obywało się przy tem bez częstych wybuchów gniewu. Lionardo wystawiał nieraz na próbę cierpliwość swego stryja, a ta cierpliwość nigdy wielką nie była. Brzydkie pismo chłopaka wystarczało, by Michała Anioła wyprowadzić z równowagi. Dopatrywał się wtem braku szacunku ze strony siostrzeńca:

„Nie zdarzyło mi się, abym po otrzymaniu listu od Ciebie, nie wpadł w gorączkę, zanim go przeczytać zdołałem... Nie wiem, gdzieś Ty się pisać uczył!... Sądzę, że gdybyś miał napisać list do największego osła na świecie, uczyniłbyś to z większą starannością... Rzuciłem ostatni Twój list do pieca, ponieważ nie zdołałem go odczytać: nie mogę więc odpowiedzieć Ci na niego. Jużem Ci to mówił i powtarzał wielokrotnie, że za każdym razem opada mnie gorączka, zanim odczytam z mozołem list Twój. A więc raz na zawsze: nie pisuj do mnie nadal. Gdy zechcesz mnie o czem powiadomić, znajdź sobie takiego, który pisać umie, gdyż muszę mieć głowę wolną dla innych rzeczy i nie mogę się mozolić nad Twemi bazgrotami“.[308]

Nieufny z natury, stał się jeszcze bardziej podejrzliwy wskutek tego niesmaku, jakim go przepełnił stosunek z braćmi; nie robi sobie tedy złudzeń co do pokornych i schlebiających uczuć bratanka: uczucia te zwracały się, jak mniemał, przedewszystkiem do jego kasy, którą chłopak spodziewał się odziedziczyć. Michał Anioł nie wahał się powiedzieć mu to w oczy. Gdy razu pewnego był chory i w niebezpieczeństwie życia, dowiedział się, że Lionardo zjechał czemprędzej do Rzymu i poczynił jakieś niestosowne kroki w sprawie spadku. Michał Anioł pisze doń z wściekłością:

„Lionardo! Byłem chory, a Tyś pobiegł w te pędy do San Giovan Francesca, aby się dowiedzieć, czy nie pozostawiam czego po sobie. Czy nie masz dosyć pieniędzy we Florencji? Nie wyrodziłeś się z Twej familji i nie omieszkałeś wykazać podobieństwa do Twego ojca, który przepędził mnie raz we Florencji z mego własnego domu! Wiedz tedy, iż sporządziłem w ten sposób testament, że nie spodziewaj się żadnej schedy po mnie. Pozostawaj tedy z Bogiem, nie pokazuj mi się na oczy nie pisz do mnie już nigdy“.[309]

Temi wybuchami gniewu nie przejmował się zbytnio Lionardo, gdyż zazwyczaj następowały po nich listy serdeczne wraz z podarkami[310]. Po roku zjeżdża znów na gwałt do Rzymu, znęcony obietnicą daru 3.000 talarów. Michał Anioł, urażony tą chciwą niecierpliwością jego pisze doń:

„Przybyłeś do Rzymu Z szalonych pośpiechem. Nie wiem, czy byłbyś taki rychły, gdybym się znajdował w nędzy i gdyby mi brakło chleba!... Powiadasz, że było to Twoim obowiązkiem przybyć tu, z miłości dla mnie. — O, tak! miłość czerwia w drzewie.[311] Gdybyś żywił w Twem sercu miłość dla mnie, napisałbyś do mnie: „Michale Aniele, zachowaj sobie te 3.000 talarów i wydaj to na swoje potrzeby, gdyż dałeś nam już tyle, że nam to wystarcza: życie Twoje jest nam droższe od majątku...“ — Lecz od lat czterdziestu żyjecie wszak ze mnie, a nigdy nie słyszałem za to dobrego słowa od Was“....[312]

Poważnem zagadnieniem stała się sprawa ożenku Lionarda. Zaprzątała ona stryja i bratanka w ciągu lat sześciu[313]. Lionardo całkowitą uległością starał się zaskarbić sobie względy bogatego stryja: godził się na wszystkie jego zastrzeżenia, pozwalał mu wybierać, omawiać i odrzucać partje, jakie się nastręczały; sam zaś odnosił się do tego wszystkiego bodaj że obojętnie. Michał Anioł natomiast zapalił się do rzeczy, jak gdyby on sam miał się żenić. Uważał małżeństwo za sprawę wielce poważną, w której miłość stanowiła warunek najmniej nieodzowny; a ponieważ i majątek nie wchodził tu w rachubę, więc główny nacisk kładł na zdrowie i obyczajność. Dawał rady surowe, pozbawione poezji, rubaszne i trzeźwe.

„Jest to nie lada postanowienie: pomnij na to, że między mężem i żoną powinna być różnica o lat dziesięć; bacz zaś, by ta, którą wybierzesz, była nie tylko dobrą kobietą, lecz i zdrową... Mówiono mi o kilku osobach: jedna z nich podobała mi się, druga nie... O ile myślisz o nich, napisz mi, która z nich jest ci milsza, wówczas powiem Ci moje zdanie... Możesz wziąć tę lub inną, byle była tylko szlacheckiego rodu i dobrze wychowaną, i raczej bez posagu, niźli z dużym, — byście mogli żyć w zgodzie...[314] Któryś z florentczyków opowiadał mi, że mówiono Ci o pewnej dziewczynie z rodziny Ginori’ch, i że ona podoba się Tobie. Co do mnie, nie podoba mi się to, abyś brał za żonę dziewczynę, której ojciec, mając na to, nie dałby jej odpowiedniego posagu. Chcę, aby ten, kto Ci chce dać córkę za żonę, oddawał ją Tobie, a nie Twemu majątkowi.. Winieneś baczyć jedynie na dobrą krew i dobre obyczaje dziewczyny, wreszcie i na to, kogo ma za rodziców, gdyż jest to rzeczą wielkiej wagi... Postaraj się znaleść kobietę, która się nie powstydzi zmywać naczynia w potrzebie i zajmować się sprawami gospodarstwa... Co zaś do piękności, to ponieważ nie można powiedzieć, abyś był sam najpiękniejszym młodzieńcem we Florencji, więc nie zaprzątaj sobie zbytnio myśli urodą żony, aby tylko nie była kaleką lub odrażającą osobą“...[315]

Po długich poszukiwaniach zdawało się, że mają już wreszcie w garści rzadkiego ptaka. W ostatniej chwili odkryto w niej jednak wadę, uniemożliwiającą ten nabytek.

„W ostatniej chwili dowiaduję się, że jest krótkowzroczną, co wydaje mi się ułomnością niemałą. To też niczego jeszcze nie obiecywałem stanowczo. Jeżeliś i Ty tego nie czynił, powinieneś, mojem zdaniem, wycofać się z tego. — o ile rzeczywiście rzecz ma się tak, jak mi powiadano“.[316]

Lionardowi opadają ręce. Zdumiewa się wkońcu, że stryj z takim uporem żenić go wciąż pragnie.

„Tak jest, — odpowiada Micha! Anioł, — życzę sobie tego, jest to potrzebne, aby ród nasz nie zaginął. Wiem, że świat z tego powodu nie zachwieje się w posadach, ale koniec końców każde stworzenir stara się o to, aby jego rodzaj nie zaginął. Dlatego też pragnę, abyś się ożenił“.[317]

Wreszcie nawet Michał Anioł sam znużył się tem wszystkiem. Zrozumiał wkońcu śmieszność tych nieustannych zabiegań o małżeństwo Lionarda, przy całkowitej, zda się, obojętności jego w tej sprawie. Postanawia nie mieszać się już nadal do tego.

„Od sześćdziesięciu lat zajmuję się wciąż waszemi sprawami; teraz, gdy jestem stary, pora, żebym myślał o sprawach swoich“.

I właśnie w tejże chwili dowiaduje się, że Lionardo zaręczył się z Cassandrą Ridolfi. Cieszy się z tego, winszuje mu, obiecuje posag z 1.500 dukatów. Lionardo żeni się[318]. Michał Anioł przesyła życzenia nowożeńcom i obiecuje Cassandrze naszyjnik z pereł. Radość ta nie przeszkadza mu jednak ostrzegać siostrzeńca, że „aczkolwiek nie zna się dobrze na tych sprawach, wydaje mu się, iż Lionardo winien jak najskrupulatniej uregulować wszystkie sprawy pieniężne, zanim wprowadzi żonę do swego domu: gdyż w tych sprawach tkwi zawsze zarodek niesnasek“. Kończy zaś tą radą złośliwą:
„No! a teraz spróbuj żyć; zważ tylko dobrze, iż ilość wdów na świecie jest o wiele większa, niźli wdowców“.[319]
Po dwóch miesiącach, zamiast obiecanego naszyjnika, posyła Cassandrze dwa pierścienie — jeden z brylantem, drugi z rubinem. Cassandra śle mu w podziękowaniu ośm koszul. Michał Anioł odpisuje:

„Koszule są piękne, zwłaszcza płótno podoba mi się bardzo. Gniewa mnie tylko wydatek, jakiegoście sobie przyczynili, bo nie brak mi tu niczego. Podziękuj pięknie Cassandrze i dodaj, iż jestem na jej usługi i prześlę jej wszystko, co znaleść tu zdołam z wyrobów rzymskich lub też innych. Tym razem posłałem jej tylko drobiazg, następnym razem zrobimy to lepiej, posyłając jej coś, co sprawi jej przyjemność. Powiadom mnie tylko, czegoby sobie życzyła“.[320]

Niebawem przychodzą na świat dzieci: pierwsze otrzymuje imię Buonarotto[321], na życzenie Michała Anioła, drugie, imieniem Michał Anioł[322], umiera niebawem po urodzeniu. Sędziwy stryj zaprasza młodą parę do Rzymu w r. 1356 i przyjmuje zawsze serdeczny udział w ich radościach i troskach rodzinnych, nie pozwalając im natomiast nigdy na to, by zaprzątali się jego sprawami, a nawet zdrowiem jego.

***

Poza temi węzłami rodzinnemi nie brak mu było bynajmniej licznych stosunków przyjacielskich z wybitnymi i wytwornymi ludźmi[323]. Mimo, że był z usposobienia odludkiem, nie należy wyobrażać go sobie jako chłopa z nad Dunaju, w typie Beethovena. Był arystokratą włoskim, wysokiej kultury i szlachetnego rodu. Od czasów młodości, spędzonej w ogrodach Medyceuszów, pozostawał w stosunkach ze wszystkimi najwybitniejszymi z pośród wielkich panów, książąt, prałatów[324], pisarzy[325] i artystów[326] Włoch ówczesnych. Duchem współzawodniczył z poetą Franceskiem Bernim[327], korespondował z Benedettem Varchim, wymieniali z nim poezje Luigi del Riccio i Donato Giannotti. Ludzie łaknęli rozmowy z nim, jego głębokich wejrzeń w dziedzinę sztuki, jego uwag o Dantem, którego nikt nie znał lepiej od niego. Pewna dama rzymska[328] pisała o nim, że gdy zechciał, „był szlachcicem o tak subtelnem i czarującem obejściu, że drugiego takiego bodajże nie znaleźć w Europie“. Dialogi Giannottiego oraz Francesca da Hollanda świadczą o jego wyszukanem ugrzecznieniu i obyciu ze światem. Z niektórych jego listów do książąt[329] widać, jak łatwoby mu przyszło stać się doskonałym dworzaninem. Świat nie stronił od niego nigdy, on to raczej trzymał świat w pewnem oddaleniu od siebie; od niego wyłącznie zależało wieść życie triumfatora. Był dla Włoch wcieleniem ojczystego genjuszu. Pod koniec działalności swojej, jako jedyny już pozostały przy życiu przedstawiciel epoki wielkiego Renesansu, był — sam jeden — uosobieniem całego stulecia chwały. Nietylko artyści uważali go za istotę nadludzką[330]. Książęta panujący pochylali czoła przed jego królewskością. Franciszek I i Katarzyna de’ Medici składali mu hołdy[331]. Cosimo de’ Medici chciał go mianować senatorem[332], a przybywszy do Rzymu[333], obchodził się z nim, jak z równym sobie, sadzał go przy stole u swego boku i rozmawiał z nim poufale. Syn zaś jego, don Francesco, przyjął go z beretem w ręku, „dając dowody czci bezgranicznej dla człowieka tak niezwykłego“[334]. Czczono zaś nietylko jego genjusz, lecz i jego wielką cnotę“[335]. Starość jego otaczała taka sława, jak starość Goethego i Wiktora Hugo. Był on jednak człowiekiem z innego metalu. Nie miał w sobie ani żądzy popularności, jak Goethe, ani też nie odczuwał potrzeby mieszczańskiego respektowania, jak Hugo, — tak dalece uniezależnił się od świata i od ustalonych w nim hierarchij. Gardził sławą, gardził też i światem; a jeśli służył papieżowi, czynił to „z musu“. Nie ukrywał też, że „nawet papieże nudzą go i niecierpliwią rozmową swoją i wzywaniami do się“ i że „mimo ich wezwań, nie zjawiał się wcale, gdy nie był w usposobieniu“[336].

Gdy człowiek z natury swojej lub z wychowania nienawidzi ceremonji i gardzi hipokryzją, zdrowy sens nakazuje, aby mu pozwalać żyć tak, jak mu to dogadza. Skoro niczego od was nie żąda i nie pragnie waszego towarzystwa, pocóż narzucać mu się ze swojem? Poco chcieć go zniżać do tych małostkowości towarzyskich, tak odrażających dla samotnika? Nie jest to bynajmniej człowiek wyższego pokroju, który raczej głupców, zadowolnić pragnie, niźli własny genjusz.[337]

Łączyły go tedy ze światem stosunki jedynie nieodzowne, lub też wyłącznie intelektualne. Nie pozwalał mu przenikać do intymności swej; papieże, książęta, pisarze i artyści odgrywali małą rolę w jego życiu. Nawet z tymi nielicznymi z pośród nich, dla których żywił prawdziwą sympatję, rzadko kiedy nawiązywał przyjaźń trwałą. Kochał swych przyjaciół, bywał szczodry dla nich, lecz jego gwałtowność, duma i podejrzliwość czyniły mu często wrogów śmiertelnych z pośród tych, którym wyświadczał największe usługi. Któregoś dnia napisał ten piękny smutny list:

„Biedak niewdzięczny ma taką naturę, że gdy mu przyjdziecie z pomocą w potrzebie, będzie potem twierdził, iż sam wam to wyświadczył, czego od Was doznał. Gdy dacie mu, naprzykład, pracę, współczując jego niedoli, będzie potem utrzymywał, że byliście do tego zmuszeni, ponieważ sami nie znacie się na tej pracy wcale. O każdem dobrodziejstwie doznanem będzie mówił, że dobroczyńca był do niego zmuszony. A gdy dobrodziejstwa są tak jawne, że niepodobna im zaprzeczyć, wówczas niewdzięcznik gotów czekać tak długo, póki ten, który mu coś dobrego wyświadczył, nie popełni jakiegoś oczywistego błędu: wówczas ma sposobność do mówienia o nim źle i ten pretekst zwalnia go, we własnem poczuciu, od wszelkiej wdzięczności. — Tak postępowano zawsze ze mną, mimo, że żaden artysta nie zwracał się do mnie daremnie, każdemu z nich pomagałem z całego serca. A potem me dziwaczne usposobienie, — czy ten „obłęd“, jakiem w ich mniemaniu jestem obarczony, a który mnie chyba tylko szkodę przynosi, — służy im za pretekst, aby źle o mnie mówić i znieważać mnie: — taką jest dola tych wszystkich, którzy są dobrzy.[338]
***

We własnym domu miał pomocników dosyć oddanych, lecz naogół miernie uzdolnionych. Posądzano go o to, że dobierał sobie umyślnie miernoty, aby mieć raczej uległe narzędzia, niż współpracowników, — co zresztą byłoby usprawiedliwione. Condivi powiada jednakże:

„Nieprawdą jest, co licznie utrzymują o nim, że nie chciał nauczać: przeciwnie, czynił to chętnie. Nieszczęście jednak chciało, że trafiał na jednostki mało uzdolnione, albo gdy były uzdolnione, niewytrwałe, a nadto po kilku miesiącach nauki u ważające się za mistrzów“.

Nie ulega mimo to wątpliwości, że od swych pomocników wymagał przedewszystkiem bezwzględnej uległości. O ile był nieubłagany dla tych, którzy zachowywali się wobec niego z pyszałkowatą niezależnością, o tyle dla uczni skromnych i wiernych miał niewyczerpaną pobłażliwość i wielkoduszność. Leniwy Urbino, „który nie chciał pracować“[339] — co słusznie zresztą czynił, bo gdy się zabrał do pracy, niezręcznością swoją popsuł naprzykład raz na zawsze Chrystusa z „Minerwy“, — tenże Urbino był podczas choroby przedmiotem ojcowskiej troski Michała Anioła[340]: nazywał go „drogim, jak najlepszy ojciec“. — Piero di Giannotto był „kochany jak syn“. — Silvio di Giovanni Cepparello, który przeniósł się na służbę do Andrzeja Doria, rozpacza potem i błaga, aby go Michal Anioł przyjął z powrotem. Wzruszająca historja Antonia Mini jest przykładem wspaniałomyślności Michała Anioła w stosunku do pomocników swoich. Mini, jeden z tych jego uczniów, o których powiada Vasari, że „mieli dobrą wolę, ale byli mało pojętni“, kochał się w córce jakiejś biednej wdowy we Florencji. Na życzenie jego rodziców, Michał Anioł starał się oddalić go od dziewczyny i wysłał w tym celu z Florencji. Antonio chciał jechać do Francji. Michał Anioł dał mu podarunek królewski[341]: „wszystkie rysunki, wszystkie kartony, obraz Ledy[342], wszystkie modele, jakie porobił do tego obrazu, zarówno woskowe jak i gliniane“. Z tym majątkiem wyjechał Antonio[343]. Lecz niepowodzenie, jakie prześladowało projekty Michała Anioła, znęcało się jeszcze okrutniej nad jego skromnym przyjacielem. Przybył do Paryża, aby przedstawić obraz Ledy królowi. Franciszek I był nieobecny w Paryżu; Antonio pozostawił Ledę na przechowanie u pewnego Włocha znajomego, Juljana Buonaccorsi’ego i powrócił do Lyonu, gdzie zamieszkał na stałe. Gdy po kilku miesiącach przyjeżdża znów do Paryża, Ledy już nie było: Buonaccorsi sprzedał ją na własny rachunek Franciszkowi I-mu. Antonio, oszalały z rozpaczy, bez środków do życia, niezdolny do obrony praw swoich, zagubiony w obcem mieście, zmarł ze zgryzoty pod koniec 1533 r.
Lecz z pośród tych wszystkich pomocników najbardziej umiłowanym przez Michała Anioła był Francesco d’Amadore z Castel Durante, przezwany Urbino, — przywiązanie do Michała Anioła zapewniło mu nieśmiertelność. Służył u niego od r. 1530 i pod jego wskazaniami pracował nad grobowcem Juljusza II. Michał Anioł zatroskał się raz, co się też stanie z Urbinem po jego śmierci.
Zapytał tedy: „Co będziesz robił, gdy ja umrę“.
Urbino odparł: „Będę służył komuś innemu“.
„O, nieszczęsny! — zawołał Michał Anioł, — pragnę zaradzić twej nędzy“.
I dał mu odrazu 2.000 talarów: na taki dar mogli sobie pozwolić jedynie cesarze i papieże[344]. Urbino zmarł jednak pierwej[345]. Nazajutrz po jego śmierci, pisze Michał Anioł do siostrzeńca swego:

„Urbino zmarł wczoraj wieczorem, o godzinie czwartej. Pozostawił mnie w takim smutku i rozbiciu, że milszem byłoby mi umrzeć razem z nim: tak wielką miłość żywiłem ku niemu. A zasługiwał na nią bardzo, gdyż był to godny człowiek, prawy i wierny. Śmierć jego sprawiła to, że wydaje mi się, jakobym sam już nie żył, i nie mogę odzyskać spokoju“.

Boleść jego była tak głęboka, że wybucha jeszcze większym żalem po trzech miesiącach — w słynnym liście do Vasariego:

„Messer Giorgo, drogi przyjacielu, być może, iż źle dziś piszę, ale w odpowiedzi na Wasz list chcę napisać choć kilka słów. Wiecie, że Urbino zmarł, — jest to dla mnie nietylko okrutnem cierpieniem, ale zarazem wielką łaską, jaką Bóg mi wyświadczył. Ten bowiem, który żyjąc, utrzymywał mnie przy życiu, umierając, nauczył mnie umierać — nie z niechęcią, lecz z pragnieniem śmierci. Miałem go u siebie dwadzieścia sześć lat i przekonywałem się zawsze, że był bardzo prawym i wiernym. Wzbogaciłem go; a teraz, gdym liczył na to, że będzie podporą mej starości, został mi odebrany. Pozostaje mi już tylko nadzieja ujrzenia go w raju: Bóg, udzielając mu śmierci nader szczęśliwej, wskazał tem, że znajdzie się tam niechybnie. Cięższą nad śmierć była dlań ta myśl, że pozostawia mnie żywego, na tym świecie zwodniczym, pośród tylu niepokojów. Najlepsza cząstka mej istoty opuściła mnie wraz z nim; pozostaje mi już tylko bezkresne cierpienie“.[346]

W tym upadku ducha prosił siostrzeńca, aby przyjechał doń. Lionardo i Cassandra, zaniepokojeni jego przygnębieniem, przybyli do Rzymu i zastali go w wielkiem osłabieniu. Czerpał nowe siły do życia w zobowiązaniu, jakie mu pozostawił Urbino: w opiece nad synami jego, z których jeden był chrześniakiem Michała Anioła, drugi zaś nosił jego imię[347].

***

Miał jeszcze i innych przyjaciół, nader osobliwych. W reakcji przeciw wszelkim przymusom towarzyskiego życia, która bywa tak gwałtowną potrzebą natur krzepkich, otaczał się chętnie ludźmi prostodusznymi, którzy mieli swobodne obejście i nieoczekiwane wyskoki jakichś niezwykłości, — rad widział ludzi nie takich, jak wszyscy inni. Był między nimi niejaki Topolino, kamieniarz z Carrary, „który wyobrażał sobie, iż jest niezwykłym rzeźbiarzem, i do każdej barki z bryłami marmuru, jakie wysyłał do Rzymu, dołączał trzy lub cztery figurki własnej roboty, nad któremi Michał Anioł zaśmiewał się na śmierć[348]; — był też niejaki Menighella, malarz w Valdarno, „który od czasu do czasu nawiedzał Michała Anioła z prośbą o narysowanie mu świętego Rocha, lub świętego Antoniego; rysunki te pokrywał potem farbami i sprzedawał chłopom. I Michał Aniol, u którego królowie dobijali się z takim trudem o najdrobniejszą bodaj pracę, odkładał wnet wszystko na bok, aby wykonać te rysunki wedle wskazówek Menighella, — między innemi wspaniały Krucyfiks“[349]. Był tam jakiś golarz, który się doplątał do malarstwa, a dla którego narysował Michał Anioł karton Świętego Franciszka ze stygmatami; — był jeden z robotników, pracujących nad grobowcem Juljusza II, któremu się zdawało, że stał się znagła i niepostrzeżenie wielkim rzeźbiarzem, gdy, wykonywając najdokładniej wszystkie wskazania Michała Anioła, ujrzał nagle, ku swemu zdziwieniu, jak z marmuru wyłania się piękny posąg; — był zabawny złotnik Piloto, zwany Lasca, — był nicpoń Iudaco, szczególny malarz, „który tak bardzo lubił gawędzić, jak rzetelnie nienawidził malowania“ i miał zwyczaj mawiać, że „ciągle pracować, nie pozwalając sobie na żadną rozrywkę, jest rzeczą niegodną chrześcijanina“[350], — a nadewszystko był śmieszny poczciwina, Giuliano Bugiardini, którego Michał Anioł upodobał sobie szczególnie.

„Giuliano miał dobroć wrodzoną, sposób bycia prosty, bez cienia złośliwości i zawiści, co podobało się nieskończenie Michałowi Aniołowi. Miał tylko jedną wadę: był zbyt rozkochany we własnych dziełach. Michał Anioł zwykł go zaliczać do ludzi szczęśliwych, sam bowiem był bardzo nieszczęśliwy z tego powodu, że nie zdołał nigdy zadowolnić całkowicie samego siebie... Pewnego razu Messer Ottaviano de’ Medici prosił Giuliana, aby mu zrobił portret Michała Anioła. Giuliano przystąpił do pracy: kazał Michałowi Aniołowi siedzieć dwie godziny przed sobą, nie powiedziawszy doń ani słowa; wrzeszcie rzekł: „Teraz wstań, Michale Aniele, i patrz: wszystko najistotniejsze w twarzy jużem pochwycił“. Michał Anioł powstał, a spojrzawszy na portret, zwrócił się ze śmiechem do Giuliana: „Cóżeś ty, u licha, zrobił? Wtłoczyłeś mi oko w czaszkę: spójrz no tylko“. Giuliana tknęły te słowa do żywego. Spojrzał kilkakrotnie to na model, to na portret naprzemian i odparł śmiało: „Nie wydaje mi się; a zresztą siądź na swe miejsce, poprawię, jeśli tak jest w istocie“. Michał Anioł, wiedząc, na czem się to skończy, powrócił z uśmiechem na swe miejsce, naprzeciw Giuliana, który przyjrzał się zarówno jemu jak swemu malowidłu, wreszcie powstał i rzekł: „Oko jest takie, jakem je narysował, tak pokazuje je natura“. „Ano“, odparł Michał Anioł ze śmiechem, „jest to zatem błąd natury. Rób dalej swoje i nie żałuj farb“.[351]
Tyle wyrozumiałości nie zwykł okazywać Michał Anioł innym ludziom; a że ją roztrwaniał dla tych poczciwców, świadczy to tyleż o jego żartobliwości, zabawiającej się śmiesznościami ludzkiemi[352], ile o serdecznem jego współczuciu dla tych biednych dziwaków, uważających się za wielkich artystów, — wzbudzali oni w nim może zadumę nad własnem szaleństwem. Była w tem istotnie ironja, melancholijna i krotochwilna zarazem.
III.
SAMOTNOŚĆ.
L’ anima mia, che chon la morte parla.[353]

Żył w ten sposób sam ze swymi prostotliwymi przyjaciółmi: — z pomocnikami i dziwakami swymi, — a nadto z przyjaciółmi jeszcze korniejszymi: ze zwierzętami domowemi, kurami i kotami[354].
W istocie był osamotniony i stawał się nim coraz bardziej. Jestem zawsze sam, — pisał do siostrzeńca w r. 1548 — i nie mówię z nikim“. — Powoli i nieznacznie oddalał się nietylko od towarzystwa ludzi, lecz od ich spraw, trosk, przyjemności i myśli.
Ostatnie uczucie namiętne, jakie łączyło go ze współczesnymi, — płomię uczuć republikańskich, — przygasło również z czasem. Raz jeszcze roznieciło się ono w ostatnim pobłysku burzowym w czasie jego dwóch ciężkich chorób, w r. 1544 i 1546), gdy go przygarnął jego przyjaciel Riccio w domu Strozzich, republikanów i florenckich skazańców zaocznych. Michał Anioł, przyszedłszy do zdrowia, prosił Roberta Strozzi’ego, który schronił się do Lyonu, aby przypomniał królowi Francji jego obietnice. Dodawał wówczas, iż jeśli Franciszek I-szy przywróci wolność Florencji, zobowiązuje się własnoręcznie i własnym kosztem wystawić mu posąg konny w spiżu na placu Signorii[355]. — W r. 1546 ofiarował Strozzi’emu w podzięce za doznaną gościnność obu Jeńców, których Strozzi złożył w darze Franciszkowi I-mu.
Lecz był to już tylko atak febry politycznej, — ostatni tym razem. W jednym z ustępów w Djalogach z Giannottim w r. 1545, wyraża mniej więcej poglądy Tołstoja o bezcelowości walki i o niesprzeciwianiu się złu:

„Jest to wielką zarozumiałością zabijać kogokolwiek, ponieważ nigdy nie można wiedzieć, czy z jego śmiercią nastanie jakie dobro i czy nie wyniknęłoby ono w skutku jego dalszego życia. Dlatego nie mogę znosić tych ludzi, którzy uważają, iż niepodobna stworzyć dobra, o ile nie zaczyna się złem, to znaczy morderstwem. Czasy się zmieniają, nadciągają nowe zdarzenia, pragnienia ludzkie odmieniają się, wyczerpują się i ludzie... A w ostateczności nastaje zawsze coś, czego się nie przewidziało“.

Tenże Michał Anioł, który wysławiał zabicie tyrana, gniewał się teraz na rewolucjonistów, którzy sobie wyobrażają, iż jednym czynem odmienią świat. Pamiętał dobrze o tem, iż sam należał niegdyś do takich właśnie ludzi; to też samego siebie potępiał tak gorzko. Zwątpił, jak Hamlet, o swych myślach, nienawiściach, wraz z tem wszystkiem, w co wierzył niegdyś. Odwracał się tyłem do czynu.
„Ów prawy człowiek, — pisał Michał Anioł raz, — który odparł komuś: „Nie jestem mężem stanu, jestem człowiekiem uczciwym i mam zdrowy rozsądek“, — ten ci rzekł prawdę. Obyż tylko me prace artystyczne w Rzymie sprawiały mi tak mało troski, jak sprawy państwowe...”[356]
W rzeczywistości przestał nienawidzieć, że był już zdolny do nienawiści. Było na to zbyt późno.

Biada, czekaniem jam znużon straszliwie:
Zbyt późną zemsta byłaby mi cała!
Lecz ta myśl ulgę zdziała,
Że serce wzniosłe, szlachetne obdarza
Miłością tego, co miłość obraża.[357]

***

Mieszkał na Marcel de’ Corvi, na forum Trajana. Miał tam dom z ogródkiem. Zajmował go wraz ze swym sługą[358], służącą oraz ze zwierzętami domowemi. Nie miał szczęścia w wyborze sług. „Wszyscy oni byli niedbali i niechlujni“ pisze Vasari. Zmieniał też ich często i skarżył się na to gorzko[359]. Ma z nimi ciągle zatargi, jek Beethoven, a jego Ricordi (notatki), podobnie jak Beethovena Zeszyty konwersacyjne, przechowały nam dotychczas ślady tych swarów domowych: „O! gdybyż tu jej nigdy nie było!“ pisze w roku 1560, pozbywszy się służącej, imieniem Girolama.
Pokój jego był ponury, jak grób, w którym „jeno pająki pracują w zawody, jak gdyby tkackich czółenek tłum mnogi“[360]. — Pośrodku schodów wymalował śmierć, niosącą trumnę na ramieniu[361].
Żył jak nędzarz, jadał niezmiernie mało[362]; „nie mógł sypiać: zrywał się po nocach, by pracować dłutem. Zrobił sobie kołpak z tektury, i umieszczał w nim nad głową świecę zapaloną, która, nie zaprzątając mu rąk, przyświecała przy pracy[363].
W miarę starzenia się zapadał w coraz to większą samotność. Gdy Rzym zapadał w sen, on pogrążał się w pracy nocnej; było to dlań wręcz potrzebą. Cisza stawała się dlań dobrodziejstwem, noc — przyjaciółką:

O, nocy słodka, choć spowita w mroki,
Która spokojem kończysz dzień mozołu,
Zna, kto cię sławi, tajń twego żywiołu,
A kto czci ciebie, ma umysł głęboki.

Przerywasz myśli utrudzonych toki,
Spoczynek dając im z cieniem pospołu
I z najniższego wznosisz mnie padołu
W śnie ku mych tęsknot dziedzinie wysokiej.

O, cienie śmierci, który koisz całą
Niedolę duszy wszelkiej, sercu wrogą,
Ostatni, błogi uciśnionych leku!

Uzdrawiasz znowu nasze chore ciało,
Suszysz łzy, mękę uspakajasz srogą
I ciszysz troskę i gniew w dobrym człeku.[364]

Vasari odwiedził raz po nocy starca samotnego w tym domu pustynnvm i zastał go sam na sam z tragiczną jego Pietà, nad którą pracował śród zadumy.

„Gdy Vasari zakołatał do drzwi domu, Michał Anioł przyszedł mu otworzyć, ze świecznikiem w ręku. Vasari pragnął obejrzeć rzeźbę; lecz Michał Anioł wypuścił z rąk świecznik, by światło zgasło i by Vasari nie mógł nic zobaczyć. A gdy Urbino pobiegł po inne światło, mistrz zwrócił się do Vasariego i rzekł: „Jestem już tak stary, że często śmierć ciągnie mnie za poły, bym szedł za nią. Któregoś dnia ciało me padnie, jak ten świecznik i zgaśnie płomię życia mego“.

Myśl o śmierci pochłaniała go z dnia na dzień coraz to bardziej — ponuro i ponętnie zarazem.
„Niemasz we mnie — mówił do Vasari’ego — ani jednej myśli, którejby nie wyrzeźbiło dłuto śmierci“[365].
I wydawała mu się ona teraz jedynem szczęściem życia:

Kiedy pomyślę o mojej przeszłości,
Co mi wciąż w oczach staje,
O, wtedy, świecie obłudny, poznaję
Wszystkie zawody i nędze ludzkości.
Serce, co twych radości
I twoich pochlebstw ulegnie próżnicy,
Gotuje duszy swej klęskę w żałobie.
Kto czuł to, zna się dości
Na częstej obietnicy
Spokoju, szczęścia, których nie masz w sobie
Ni dziś, ni w żadnej dobie.
Kto długo bawi tu, mniej dozna łaski;
Żyjącym krótko, łatwiej wejść w nieb blaski.[366]

***

Wiedzion lat tyle k’ ostatniej godzinie,
Poznaję późno twe uciechy, świecie.
Przyrzekasz radość, której nie masz przecie
I wywczas, który, nim zrodził się, ginie...
...I tak mój wiek przemawia:
Ten ma los lepszy w niebie do zdobycia,
Kto miał, zrodzony, mniej dni do przeżycia[367].

Siostrzeniec jego, Lionardo, święci radośnie urodzenie się syna. Michał Anioł ganił go za to surowo:
„Ta wystawność uciechy nie podoba mi się wcale. Nie wolno śmiać się, gdy świat cały płacze. Niema w tem za grosz rozsądku, by obchodzić odświętnie narodziny czyjeś. Należy zachować swą radość na ów dzień, gdy umrze człowiek, który dobrze żył“[368].

I w następnym roku winszuje mu, gdy stracił syna w wieku niemowlęcym.

***

Natura, którą jego gorączkowe namiętności i genjusz jego przeduchowiony zaniedbywały dotychczas[369], stała się dlań pocieszycielką u schyłku życia. We wrześniu 1556, uciekając z Rzymu, zagrożonego przez hiszpańskie wojsko księcia Alby, przejeżdżał przez Spoleto — i pozostał w tej miejscowości pięć tygodni; uległ pogodnemu przepychowi jesieni, chłonąc go wśród lasów dębowych i gajów oliwnych. Niechętnie powracał do Rzymu, dokąd go wezwano. „Pozostawiłem tam więcej niźli połowę samego siebie, — pisał do Vasariego, — gdyż, naprawdę, spokój znajduje się tylko w lasach“:

Pace non si trova senon ne boschi[370].

Powróciwszy do Rzymu, tworzy starzec osiemdziesięciodwuletni piękny poemat na chwałę wsi i życia wiejskiego, które przeciwstawia kłamliwemu życiu miast; był to jego ostatni utwór poetycki, a tchnie całą świeżością młodości[371].
Lecz w naturze, zarówno, jak i w sztuce i miłości, szukał przedewszystkiem Boga, do którego zbliżał się z dniem każdym. Był zawsze wierzącym. A choć nie stawał się igraszką księży, mnichów, świętoszków i dewotek, i przy sposobności drwił z nich tęgo[372], nie miewał, zda się, nigdy najmniejszych wątpliwości w wierze. Podczas choroby i śmierci ojca swego i braci, pierwszą jego troską było zawsze to, czy przyjęli sakramenty[373]. Miał bezgraniczne zaufanie do pacierza; „wierzył w pacierz więcej, niźli we wszystkie leki[374]; jego orędownictwu przypisywał wszelkie dobro, jakiego doznał i uniknięcie niejednego zła i szkody. Podlegał w samotności swej kryzysom adoracji mistycznej. Przypadkowo zachowało się zaświadczenie o tem: jakaś opowieść ówczesna ukazuje nam ekstatyczne oblicze bohatera Sykstyny, gdy z oczyma wzniesionemi ku gwiaździstemu niebu, modli się, samotny, w ogrodzie swym rzymskim[375].
Nieprawdą jest, — acz starano się dowieść tego,[376] — że w wierze swej odnosił się obojętnie do kultu świętych i Matki Boskiej. Byłby to pomysł dziwaczny, czynić protestanta z człowieka, który poświęcił ostatnie dwadzieścia lat swego życia budowie świątyni apostoła Piotra i, którego ostatnią pracą, przerwaną przez śmierć, był posąg świętego Piotra. Nie należy zapominać i o tem, że kilkakrotnie zamierzał podjąć wielką pielgrzymkę, — w roku 1545 do świętego Jakóba z Campostelli, w roku 1556 do Loreto, — i że należał do bractwa San Giovanni Decollato (św. Jana Chrzciciela). — Prawdą jest jednak, że jak każdy wielki chrześcijanin, — w Chrystusie żył i umierał[377]. „Żyję ubogo Chrystusem“, — pisał do ojca swego w roku 1512. Konając, prosił, aby mu przypominano mękę Chrystusa. Od czasu przyjaźni, a zwłaszcza od czasu śmierci Viktorji Colonna, wiara ta stała się bardziej płomienną, gdy równocześnie sztuka jego poświęciła się nieomal wyłącznie chwale Męki Chrystusowej[378], a poezja jego zapadała w otchłań mistycyzmu. Wyparł się sztuki i zwrócił się ku szeroko otwartym ramionom krzyża.

Dobiega podróż mojego żywota
Wśród burzliwego morza w kruchej łodzi,
W port wspólny, kędy zdać sprawę się godzi
Ze zła i dobro, które duszą miota.

Wiem, że fantazji zapalna ochota,
Co samowładcę i bóstwo mi rodzi
Z sztuki, do błędu jedynie przywodzi
I że nieszczęściem jest własna tęsknota.

Myśl o miłości, próżna i wesoła,
Czem będzie, gdy się śmierć podwójna zbliża?
Ta pewna, tamta snadź nieunikniona.

Pędzel i dłuto nie ucisza zgoła
Duszy, co zwraca się jeno do krzyża,
Gdzie miłość boska otwiera ramiona.[379]

***

Lecz kwiatem najczystszym, jaki pod wpływem wiary i cierpienia wytrysnął ze starego i schorzałego serca, było boskie miłosierdzie.
Człowiek ten, którego nieprzyjaciele oskarżali o skąpstwo[380], nie przestawał osypywać szczodrobliwością swoją wszystkich nieszczęśliwych, znanych mu i nieznanych zgoła. Dawał dowody najtkliwszej dbałości o stare swe sługi, a nawet o służbę ojca swego; — po śmierci starego Buonarroti przyjął naprzykład do siebie niejaką Monę Margheritę, której śmierć „pogrążyła go w większym żalu, niż gdyby to była jego własna siostra“[381]. Skromnemu cieśli, który pracował nad rusztowaniem w kaplicy Sykstyńskiej, wyposażył córkę...[382]. Obdarzał ponadto nieustannie wszystkich biednych, zwłaszcza wstydliwych. Do tych spraw jałmużny pociągał chętnie siostrzeńca i siostrzenicę swoją, aby nabrali tego upodobania: kazał im wykonywać swe dobrodziejstwa, bez wymieniania jego osoby, pragnął bowiem, aby miłosierdzie jego pozostało tajemnicą[383]. „Pragnął raczej dobrze robić, niźli uchodzić za takiego, który to czyni“[384]. Rysem niezmiernej delikatności uczuć była przeważająca w tem troska o młode, biedne dziewczęta: starał się podsuwać im pokryjomu małe posagi, aby mogły wyjść za mąż, lub wstąpić do klasztoru.

„Postaraj się znaleźć jakiego obywatela w potrzebie pieniężnej, który chce córkę wydać za mąż, lub pragnie ją umieścić w klasztorze, — pisze do siostrzeńca swego. (Mówię tu, — dodaje natychmiast, — o takich, którzy są istotnie w potrzebie, a wstydzą się żebrać). Daj mu pieniądze, które nadsyłam, ale w tajemnicy; bacz przytem, abyś się nie dał podejść“...[385]

Innym zaś razem:
„Powiadom mnie, czy nie znasz jeszcze jakiego godnego obywatela w wielkiej potrzebie, zwłaszcza, jeśli ma córki w rodzinie; byłoby mi miło wyświadczyć mu coś dobrego, dla zbawienia swej duszy[386].






EPILOG
Michał Anioł: Pieta
Rzym — Palazzo Rondanini
ŚMIERĆ.
....Et l’osteria
È morte.[387]

Śmierć tak upragniona, a tak zwlekająca, —

ku nędznym śmierć leniwo krocząca,[388]

— nadeszła.
Mimo krzepkiej budowy, podtrzymywanej mniszym trybem życia, nie oszczędzały go choroby. Nigdy nie powrócił już całkowicie do zdrowia po dwóch złośliwych atakach febry, w r. 1544 i 1546; kamienie w pęcherzu[389], podagra[390] i cierpienia wszelakie podkopały do reszty jego siły. W poemacie żałośnie rubasznym z ostatnich lat życia roztacza obraz wszystkich nędz swego ciała, trawionego dolegliwościami bez liku:

Jako rdzeń drzewa w korze swej zamknięty,
Żyję samotny tutai i ubogi,
Jak duch w naczyniu, czarami zaklęty.
............
Głos mój, jak szerszeń, w naczyniu uderza,
Kości i żyły mam w skórzanym worze.
............
Zęby w klawisze instrumentu mienię.
............
Musi oblicze me siać przerażenie.

W jednem mem uchu pająk sieć rozprzędza,
W drugiem mi śpiewa świerszcza nocna zwrotka;
Charczę z kataru, który sen odpędza.
............
Sztuka wielbiona, w której miałem tyle
Sławy, do tego przywiodła mnie przecie:
W obcej się służbie, starzec biedny, chylę.

Jestem zniszczony, gdy mnie śmierć nie zmiecie.[391]

„Drogi mój messer Giorgio, — pisał do Vasariego w czerwcu 1555 r., — poznacie po mem piśmie, że wybiła moja osiemdziesiąta czwarta godzina...“[392]. Vasari, który go odwiedził na wiosnę 1560 r., zastał go w wielkiem osłabieniu. Z trudem wychodził z domu, nie sypiał prawie wcale; wszystko wskazywało, że nie pożyje już długo. W miarę opadania z sił, stawał się coraz to łagodniejszy i łatwo wybuchał płaczem.
„Odwiedziłem mego wielkiego Michała Anioła, — pisze Vasari. — Nie oczekiwał mego przybycia i był niem tak bardzo wzruszony, jak ojciec, odzyskujący straconego syna. Objął mnie za szyję, całował tysiąckrotnie, płacząc z radości (lacrymando per dolcezza)[393].
Nie stracił przytem nic z jasności sądu i z energji. Podczas tychże odwiedzin, o których pisze Vasari, rozmawiał z nim długo o rozmaitych sprawach artystycznych, udzielał mu rad, dotyczących jego prac i towarzyszył mu konno do świętego Piotra[394].
W sierpniu 1561 r. miał atak. Rysował bez przerwy trzy godziny, bosonóż przytem, — gdy nagle schwyciły go bóle i padł na ziemię w drgawkach konwulsyjnych. Służący jego, Antonio, znalazł go bez przytomności. Cavalieri, Bandini i Calcagni przybiegli natychmiast. Michał Anioł przyszedł tymczasem do siebie. Po kilku dniach wyjeżdżał już konno i pracował nad rysunkami do Porta Pia[395].
Oporny starzec nie dopuszczał do tego, aby pod jakimkolwiek pozorem zajęto się jego osobą. Nieustanną męką dla jego przyjaciół było to poczucie, że muszą go pozostawiać w samotności, pod grozą nowego ataku, w otoczeniu służby niedbałej i niesumiennej.
Spadkobierca jego, Lionardo, otrzymawszy niegdyś tak szorstką odprawę, gdy zaniepokojony o zdrowie stryja chciał zjechać do Rzymu, — nie odważał się przybyć ponownie. W lipcu 1563 r. pyta go za pośrednictwem Daniela da Volterra, czy nie radby go czasem zobaczyć; a uprzedzając podejrzenia o interesowność ze strony nieufnego do ostatka Michała Anioła, każe dodać, że interesy jego idą doskonale, że jest bogaty i niczego nie potrzebuje. Złośliwy starzec kazał mu odpowiedzieć, że cieszy go to niezmiernie; a skoro tak jest, więc to niewiele, co sam posiada, rozda ubogim.

Po miesiącu, Lionardo, niezbyt uszczęśliwiony taką odpowiedzią, ponawia swe kroki, wyrażając niepokój, jakim go przejmuje zdrowie Michała Anioła i otoczenie jego najbliższe. Tym razem Michał Anioł napisał do niego wściekły list, świadczący o zdumiewającej żywotności tego starca ośmdziesięcio-ośmioletniego, — na sześć miesięcy przed śmiercią:
„Wnioskuję z listu Twego, że dajesz wiarę pewnym zazdrosnym łotrom, którzy, nie mogąc mnie okradać i robić ze mną co im się podoba, przesyłają Ci zato w listach całą kupę kłamstw. To jest banda łajdaków; a Ty jesteś tak głupi, że dajesz wiarę temu, co Ci piszą o moich sprawach, jak gdybym ja był dzieckiem. Każ im się wynosić do licha: to są ludzie naprzykrzeni, pełni zawiści i wiodący życie żebraków. Piszesz mi, że cierpię jakoby z powodu złej obsługi; ja zaś odpowiadam Ci na to, że co się tyczy mej służby, nie mogę być obsłużony wierniej, obchodzą się też ze mną pod każdym względem jak najlepiej. Co zaś do obawy kradzieży, o czem napomykasz, muszę Ci odpowiedzieć, że moi domownicy są ludźmi tego rodzaju, iż mogę być pod tym względem całkowicie spokojny i mieć do nich zupełne zaufanie. Myśl więc raczej o sobie i nie wtrącaj się w moje sprawy, bo ja bronić się potrafię w potrzebie, a dzieckiem nie jestem. Bywaj zdrów“.[396]

Nie tylko Lionardo niepokoił się o spadek. Całe Włochy były spadkobiercą Michała Anioła, — zwłaszcza książę toskański i papież, którym zależało na tem, aby nie zginęły rysunki i plany, dotyczące budowy świętego Wawrzyńca i świętego Piotra. W czerwcu 1563, wskutek nalegań Vasariego, zlecił książę Cosimo posłowi swemu, Averardowi Sorristori’emu, aby drogą poufną wyjednał u papieża, wobec starczego osłabienia Michała Anioła, ścisły nadzór nad jego mieszkaniem oraz tymi wszystkimi, którzy bywają w jego domu. W razie śmierci nagłej miano natychmiast spisać inwentarz całego dobra: rysunków, kartonów, papierów, pieniędzy i baczyć, aby w pierwszym zamęcie nie wyniesiono z domu czegokolwiek. Rzecz oczywista, iż starano się usilnie, aby Michał Anioł niczego nie spostrzegł[397].
Ostrożności te nie były zbyteczne. Zbliżał się skon. Ostatni list Michała Anioła pochodzi z 28 grudnia 1563 r. Od roku nie pisywał sam prawie wcale; dyktował jedynie i podpisywał. Daniel da Volterra załatwiał jego korespondencję.
Pracował wciąż. 12 lutego 1564 r. spędził cały dzień na nogach przy swej Pietà[398], 14 lutego opadła go gorączka. Tiberio Calcagni, powiadomiony o tem, przybiegł natychmiast i nie zastał go w domu. Mimo deszczu Michał Anioł poszedł na przechadzkę po Campagnii. Gdy powrócił, Calcagni czynił mu wymówki, że postępuje nierozważnie, wychodząc na taką pogodę.
— Czegoż chcecie, — odparł. — Jestem chory i nie mogę sobie znaleźć miejsca.
Niepewność słowa, jego wejrzenie, cera twarzy, zaniepokoiły bardzo Calcagniego. „Koniec może nie nastąpić natychmiast, — pisze do Lionarda, — obawiam się jednak, iż jest niedaleki“[399].
Tegoż dnia prosił Michał Anioł Daniela da Volterra, aby go odwiedził i pozostał przy nim. Daniel posłał po lekarza, Fryderyka Donatiego; zaś 15 lutego na życzenie Michała Anioła napisał do Lionarda, iż może przyjechać i widzieć się z nim, „lecz, żeby miał się na ostrożności, bo drogi są obecnie nie dobre“[400].

„Opuściłem go, — dodaje Volterra od siebie, — nieco po ósmej wieczorem; był całkowicie przytomny i spokojny, lecz bardzo osłabiony nieustannem odrętwieniem członków. Dokuczało mu to tak bardzo, że między trzecią a czwartą postanowił wyjechać konno, jak to zwykł czynić codzień nad wieczorem. Chłód, osłabienie głowy i nóg uniemożliwiły mu tę przejażdżkę; powrócił tedy i zasiadł przy kominku w fotelu, na którym spoczywa o wiele chętniej, niźli w łóżku“.

Był przy nim wierny Cavalieri.
W przeddzień śmierci dopiero zdecydował się położyć do łóżka. Podyktował testament w pełnej przytomności ducha, otoczony przyjaciółmi, oraz służbą. Oddawał „duszę Bogu, a ciało ziemi“. Pragnął „powrócić bodaj martwym“ do ukochanej Florencji. — Poczem wstąpił

... po burzy
Straszliwej, w słodką przystań ukojenia[401].

Było to w piątek, 18 lutego, około piątej po południu[402]. Skłaniał się dzień... „skłonem dla ostatniego“, który był dlań „pierwszym w spoczynku ostoi“[403].
Spoczywał wreszcie. Osiągnął cel pragnień swoich: wstąpił duszą szczęsną...
... tam, gdzie czas nie bieży.[404]


Takiem było to życie boskiego cierpienia.

O, gdybym nim był! mając los za kata,
Oddałbym chętnie, — za srogość wygnania
I cnotę jego, — całe szczęście świata.[405]





Ukończywszy dzieje tego tragicznego żywota, odczuwam udrękę pewnego skropułu. Zapytuję siebie, czy pragnąc dać towarzyszy niedoli ku podtrzymaniu na duchu tych, którzy cierpią, nie sprawiłem jedynie tego, żem dorzucił ból jednych do boleści drugich. Czy nie należałoby mi raczej, wzorem tylu innych, przedstawić wyłącznie bohaterstwo bohaterów, rzucając zasłonę na otchłań ich smutku!
— A jednak, nie! Prawda przedewszystkiem! Nie obiecałem swym przyjaciołom szczęścia kosztem kłamstwa, szczęścia, mimo wszystko i za wszelką cenę. Obiecałem im prawdę, chociażby za cenę szczęścia, prawdę męską, która rzeźbi dusze wieczne. Jej tchnienie jest surowe, lecz czyste: obmyjmyż w niej nasze serca małokrwiste.
Wielkie dusze są, jak wysokie szczyty. Wiatr je smaga, osłaniają chmury: oddycha się jednak na tych wyżynach głębiej i mocniej, niźli gdziekolwiek. Powietrze ma na nich tę czystość, która omywa serce z jego zmaz; a gdy się chmury rozstąpią, jest się wówczas wzniesionym ponad rodzaj ludzki.
Taką była ta góra olbrzymia, która wznosiła się we Włoszech renesansowych, a której zarys, profilem człowieczej męki, gubi się w oddali nieba.
Nie utrzymuję bynajmniej, aby ludzie przeciętni zdołali żyć na tych szczytach. Lecz niechże raz do roku wstąpią na nie w pielgrzymce. Odnowią na nich tchnienie swych płuc i krew żył swoich. I poczują się na tej wyży bliżej Przedwiecznego. A gdy zejdą potem na niziny życia, będą mieli serce skrzepione ku walkom dnia powszedniego.
ROMAIN ROLLAND.




DOPISKI


PRZYPISEK TŁUMACZA.

Poezje Michała Anioła przytaczane są tu wszędzie w przekładzie Leopolda Staffa:
Michał Anioł Buonarroti: Poezje, przełożył, wstępem i przypisami opatrzył Leopold Staff (Warszawa 1922, Wyd.: Mortkowicza).
(Obok numeru każdego poematu w edycji Frey’a podany jest numer stronicy, na której znajduje się on u Staffa).
Poezje te oddaje Romain Rolland w swych doraźnych tłumaczeniach prozą francuską, wspierając te przekłady równoczesnem cytowaniem oryginału włoskiego. Poetycki, a wierny przekład polski pozwolił nam przenieść do Dopisków te cytaty włoskie, które w skrótowej, zawiłej pisowni Michała Anioła byłyby chyba mało pożądane przez polskiego czytelnika — w tekście samym.
Cytaty z Condiviego nie wszędzie są u R. R. dosłowne; tam, gdzie one, w zamierzeniach bodaj tylko, zbliżają się do dosłowności oryginału, oddają słowa Condiviego w wiernym przekładzie Władysława Jabłonowskiego (Condivi: Żywot Michała Anioła, Warszawa 1922. Wyd.: „Książki ciekawe“).
Za przeniesieniem Dopisków na koniec książki przemawiały nadewszystko względy graficzne: te obfite i szczegółowe cytaty, zaczerpnięte przeważnie z dzieł Thode’go i Frey’a, zajmowałyby niekiedy ¾ stronicy tekstu. Dla tychże względów graficznych, aby nie zagęszczać tekstu drukiem drobnym, nie wszystkie cytaty w tekście samym powtórzone są petitem, — czego zresztą nie przestrzega zbyt ściśle i autor sam.
Ten „Żywot Michała Anioła“, osnuty nieomal wyłącznie na borykaniu się jego z samym sobą i otoczeniem, oraz na jego lirykach, pisanych przeważnie w latach późniejszych, winien czytelnik uzupełnić równoczesnem przypomnieniem sobie dzieł Michała Anioła. W tym celu odsyła Romain Rolland kilkakrotnie czytelnika francuskiego do swoich rozpraw, ogłoszonych niegdyś W kolekcji: Les Maitres de l’Art, — W polskim języku mamy tymczasem jedyną pracę omawiającą wyczerpująco zarówno życie, jak i twórczość Michała Anioła, mianowicie Władysława Kozickiego: Michał Anioł (Lwów. Wyd.: „Nauka i sztuka“).
A jednak samo bodaj tylko uprzytomnienie sobie tej „góry olbrzymiej“ sterczącej nad duchowym ogromem Renesansu wzbudzać będzie w czytelniku nieustanne wątpliwości, czy Michał Anioł może mieć cośkolwiek wspólnego z pesymizmem współczesnym, oraz z tymi, „którzy dziś cierpią“, — a im to jakoby k’ woli napisał Romain Rolland rzecz swoją. Ci, którzy dziś cierpią, skłonni są raczej do nadmiaru wszelkiego krytycyzmu, a pesymizmem w stosunku do dusz najrzadszych w ludzkości dadzą się oni łacniej „pocieszyć“, niźli dowieść do wdzięcznej dla nich czci.
Lecz oto jeszcze jedna praca o Michale Aniole, mająca pewną łączność z piśmiennictwem naszem, a spoglądająca na życie genjusza ze strony dzieł jego nadewszystko. — Oto słowa, któremi Juljan Kłaczko (w Juljuszu II-gim) powściąga swój i cudzy krytycyzm wobec Michała Anioła:
„Lecz czemże my wobec niego, że się ważymy na przygany i te uroszczenia, aby nam zdawał sprawę z dokonań swoich? Jak (odtworzony przezeń) Jehowa, i Michał Anioł — jest, który jest: i on stworzył swój świat w wszechmocy swej woli nieodgadniętej; nam pozostaje jedynie pochylić głowę i „rękę swą włożyć na usta swoje“, jak to czynił Hiob po szalonem porwaniu się na „strofowanie Boga“.
(A zaś Pan mówił do Hioba): „Gdzieżeś ty był, gdym zakładał fundamenty ziemi, gdym sznur nad nią przeciągał i założył miary jej?... Azaś wszedł do głębokości morskich i przechodziłeś się nad przepaściami?... Azać otworzone są bramy śmierci? i widziałeś drzwi ciemne?... Izali wypuścisz błyskawice — i pójdą, a wróciwszy, rzeką tobie: — Owośmy!?...“
Nad zagadką życia i twórczości Michała Anioła zastanawiać się będzie niewątpliwie pokolenie każde (z większem bodaj uzasadnieniem, niźli nad zagadką Hamleta); acz nie każde czynić to będzie z równym pesymizmem w stosunku do duszy ludzkiej i z równą wiarą w naczelne „prawdy“ swej doby.
Gleba i mierzwa tego posiewu rzeczy nieśmiertelnych: bolesne życie Michała Anioła odtworzone zostało w tej książce z wielką plastyką czarnych plam smutku. Autor Jean-Christophe’a pisał rzecz tę w czasach najcięższych zmagań się wewnętrznych i bodaj że w wyzwalaniu się z tego pesymizmu, którego piętno wycisnęło się na Żywocie. Twórca Colas Breugnon’a przemówiłby dziś niewątpliwie z innego tonu i o Michale Aniele. Jednakże te ustępy, w których wielki powieściopisarz opowiada o dobrowolnej nędzy i zaniedbaniu Michała Anioła, a królewskiej jego przytem szczodrobliwości dla innych, o bezgranicznej dobroci tego opryskliwca i zrzędy, o samotnem, w nieustannej pracy, konaniu tego starca, otoczonego czcią nieomal religijną Włoch całych, — ustępy te zniewalać muszą każdą wrażliwość i wyobraźnię. Wnikliwe człowieczeństwo Romain Rollanda sprawia, że te stronice Żywota przewyższają wielokrotnie odpowiednie rozdziały w dziełach uczonych i erudytów.

I dlatego książka ta warta jest przeczytania. A że się z nią ten i ów sprzeczać będzie niekiedy w duchu, — tem lepiej! Tem pewniej sięgnie on po poezje Michała Anioła, tem żywiej przemawiać doń będą arcydzieła dłuta i pędzla jego.
DOPISKI.

1 „Zapadam od czasu do czasu w głęboką melancholję, jak się to przytrafia tym, którzy przebywają zdala od swych ognisk rodzinnych (List z Rzymu z d. 19 sierpnia 1497 r.).
2 O sobie myślał, gdy przyjacielowi swemu Cecchinowi dei Bracci, przebywającemu w Rzymie wygnańcowi florenckiemu, przemawiać każe w te słowa: „ ..zgon mi jest drogi, bo jemu zawdzięczam los błogi: wejść malowidłem, gdziem nie mógł wejść żywy“. (Frey LXXIII24 Staff, str. 83).
3 Buonarroti Simoni, pochodzący z Settignano, są wspominani W kronikach florenckich od dwunastego wieku. Michał Anioł wiedział o tem: znał swą genealogję. „Jesteśmy mieszczanie najszlachetniejszego rodu“. (List do siostrzeńca Lionarda, z grudnia 1546 r.) — Oburzał się, gdy siostrzeniec jego zabiegał o pozyskanie szlachectwa: „Świadczy to o nieposzanowaniu siebie samego; każdy wie, że jesteśmy ze starego mieszczaństwa florenckiego, rodu niemniej szlachetnego od jakiegokolwiek“. (Luty 1549 r.). — Próbował wywyższyć swój ród, nakłonić swą rodzinę do przyjęcia starego nazwiska Simonich, założyć we Florencji dom patrycjuszowski; te zamiary rozbijały się zawsze o pospolitość braci jego. Rumienił się na. myśl, że jeden z nich (Gismondo) popycha taczki i żyje jak chłop. — W r. 1520 pisze doń hrabia Aleksander da Canossa, że znalazł w archiwach rodzinnych dowód pokrewieństwa z nim. Wiadomość ta była nieprawdziwa; Michał Anioł uwierzył w nią jednak; chciał zakupić zamek Canossa, mniemaną kolebkę swego rodu. Biograf Condivi zapisał pod dyktandem Michała Anioła między przodkami jego: córkę Henryka II, Beatryczę, oraz wielką księżnę Matyldę.
W r. 1515, przy sposobności pobytu Leona X we Florencji, otrzymał brat jego Buonarroto tytuł comes palatinus, zaś Buonarrotowie — prawo umieszczenia w swym herbie medycyjskiej palla, wraz z trzema liljami i cyfrą papieża.
4 „Nie byłem nigdy, — pisze w tymże liście, — malarzem lub rzeźbiarzem, uprawiającym handel sztuką. Wystrzegałem się tego zawsze przez wzgląd na cześć rodu mego“. (List do Lionarda z d. 2 maja 1548 r.).
5 Condivi.
6 List do ojca z d. 19 sierpnia 1497. — Został on „uwłasnowolniony“ przez swego ojca dopiero w 31 roku swego życia, d. 13 marca 1508. (Akt oficjalny zarejestrowany pod datą d. 28 marca t. r.).
7 Listy: z 1507, 1509, 1512, 1513, 1525, 1547.
8 Znaleziono po jego śmierci w domu jego w Rzymie 7.000 do 8.000 dukatów złotych, wartości 4 do 500.000 franków dzisiejszych. Pozatem, powiada Vasari, wypłacił w dwóch ratach siostrzeńcowi swemu 7.000 talarów, a służącemu Urbino 2.000. Miał wielkie sumy ulokowane we Florencji. Denunzia de’ beni z roku 1534 wykazuje, że posiadał sześć domów we Florencji i siedem „gruntów“ we Florencji, Settignano, Rovezzano, Stradello, San Stefano de Pozzolatico i t. d. Miał namiętność do skupywania ziemi. Nabywał takie posiadłości nieustannie: w 1505, 1506, 1512, 1515, 1517, 1518, 1519, 1520 i t. d. Była to w nim skłonność dziedziczna po chłopskich przodkach. Gromadząc majętności, nie czynił tego bynajmniej dla siebie: wydawał, co miał, na innych, sam zaś pozbawiał się wszystkiego.
9 Nastpuje kilka wskazówek higienicznych, świadczących o barbarzyństwie czasów. „Przedewszystkiem pielęgnuj głowę, dbaj o umiarkowane ciepło i nie myj się nigdy: każ się czyścić, ale nie myj się nigdy“. (Listy: — 19 grudnia 1500 r.).
10 Listy 1506.
11 We wrześniu 1517, podczas pracy nad fasadą San-Lorenza i nad Chrystusem z “Minerwy“, jest „chory na śmierć“. We wrześniu 1518 r. zapada na zdrowiu w kamieniołomach Saravezzy z powodu przemęczenia i zgryzot. W 1520 r., w czasie śmierci Rafaela, nowe zasłabnięcie. Pod koniec 1521 r., winszuje mu przyjaciel, Lionardo Sellajo „ozdrowienia po chorobie, z której mało kto powstaje“. W czerwcu 1531 r., po zdobyciu Florencji, nie sypia, nie jada, cierpi bóle głowy i jest chory na serce, stan ten trwa do końca roku; przyjaciele mają go za straconego. W 1539 r. spada z rusztowania w kaplicy sykstyńskiej i łamie nogę. W czerwcu 1544 przechodzi atak ciężkiej febry; przyjaciel jego, Luigi del Riccio, pielęgnuje go wówczas w domu rodziny Strozzich z Florencji. W grudniu 1545 roku i styczniu 1546 r. ma niebezpieczny nawrót tej febry, który go bardzo osłabia; i tym razem pielęgnowany był u Strozzich przez Riccia. W marcu 1549 r. cierpi okrutnie na kamienie. W lipcu 1555 r. dręczy go podagra. W lipcu 1559 r. choruje ponownie na kamienie w pęcherzu i dolegają mu rozliczne cierpienia; jest bardzo osłabiony. W sierpniu 1561 r. ma atak, „pada nieprzytomny i ma drgawki konwulsyjne“.
12Febbre, fianchi dolor, morbi ochie denti“. (Poezje LXXXII).
13 Lipiec 1517. List z Carrary do Dominika Buonisegni.
14 Lipiec 1523. List do Bart. Angiolini.
15 W listach do ojca swego wspomina co chwila: „Nie dręcz się“... (Na wiosnę 1509). — „Martwi mnie to, że żyjesz w takich niepokojach; zaklinam Cię, nic myśl o tem“ (27 stycznia 1509 r.), — „Nie przerażaj się, nie czyń sobie z tego powodu zmartwienia nawet na jedną uncję“. (15 września 1509 r.). — Stary Buonarroti podlegał, zda się, podobnie jak i syn jego, kryzysom panicznego lęku. W r. 1521 uciekł nagle (jak to zobaczymy nieco dalej) z własnego domu, okrzykując, że syn go przepędził.
16 „Czasem obraza żywota i części w słodkim przyjaźni bezgranicznej kwiecie chowa się tajnie“... (Sonet — Fr. LXXIV. Staff. str. 98), — do przyjaciela Ludwika Riccio, który go pielęgnował podczas ciężkiej choroby w 1545 r. — Patrz również i piękne usprawiedliwianie się Tomasza Cavalieri’ego w jego odpowiedzi z 15 listopada 1561 r. na niesłuszne podejrzenia Michała Anioła: „Jestem bardziej niźli pewien tego, żem Cię nigdy nie obraził, ale Ty ufasz nazbyt tym, którym najmniej wierzyć powinieneś“...
17 Żyję w nieustannej nieufności... Nie ufajcie nikomu, sypiajcie z otwartemi oczyma“.
18 Listy z września i października 1515 r. do brata Buonarroto: „... Nie drwij z tego, co piszę... Nie należy drwić z nikogo; zaś w tych czasach życie w niepokoju o ciało i duszę zaszkodzić nie może... W każdym zresztą czasie dobrze jest niepokoić się”.
19 Często w listach swych zwie się „melancholikiem i szaleńcem“ — „chorym warjatem“, — „wściekłym i złym“. — W innych znów ustępach listów swoich broni się od zarzutów szaleństwa, twierdząc, „że nie krzywdziły one nikogo, prócz jego samego“.
20E più mi giova dove più mi nuoce“. (Poezje, Frey XLII, Staff, str. 46).

21

Bo kochajacym mniej szczęścia przychyli
Obfitość, co się na ich żądzę zlewa,
Niżeli nędza, która się spodziewa.


(Poezje; Sonet. Frey: CIX48, Staff, 186).


Che degli amanti è men felice stato
Quello ove ’l gran desir copia affrena
C’ una miseria, di speranza piena.


22 „Wszystko mnie zasmuca, — pisze; — nawet dobro, dla krótkiej trwałości swej, przygnębia mnie i sposępnia duszę niemniej, niźli zło samo“.
23La mia alleyrez’ è la maninconia“. (Poezje; Frey LXXXI, Staff, str. 111).
24 Mille piacer non vaglion un tormento (Poezje; Frey, LXXIV, Staff, str. 98).
25 Patrz lata, które spędził w kamieniołomach Saravezzy, podczas pracy nad fasadą San Lorenzo.
26 Na przykład: przy Chrystusie do „Minerwy“; zamówienie to przyjął w r. 1514, a w r. 1518 rozpacza nad tem, że go jeszcze nie zaczął. „Zadręczam się z bólu nad tem... Wydaję się samemu sobie jak złodziej“. — Podobnież przy zamówieniu do kaplicy Piccolominich w Sienie, podpisanem w r. r 1501, W którem zobowiązywał się dostarczyć dzieło w ciągu trzech lat. Po latach sześćdziesięciu, w r. 1561, dręczy go jeszcze ta myśl, że nie wykonał tego zobowiązania.
27Facte paura a ognuno insino a’ papi, — pisał 27 października 1520 r. Sebastjan del Piombo.
28 Rozmowa z Vasarim.
29 Na przykład, gdy chce uciec od papieża Pawła III, a pozwala się ostatecznie zniewolić zamówieniem jego.
30 Takim był upakarzający list kardynała Juljusza Medyceusza (późniejszego papieża Klemensa VII.), w którym podejrzewa on Michała Anioła, że się dał przekupić karraryjczykom. Michał Anioł znosi list taki i odpowiada uniżenie, że „na niczem na świecie tak mu nie zależy, jak na dogodzeniu kardynałowi“.
31 Patrz listy, które każe doń pisać Sebastjanowi del Piombo po zdobyciu Florencji. Niepokoi się jego zdrowiem, jego troskami. W 1531 r. ogłasza breve, aby go chronić przed natarczywością tych, którzy wyzyskiwali jego uczynność.
32 Porównaj upokarzający list Michała Anioła do Feba z grudnia 1533 r. z odpowiedzią Feba, pisaną w styczniu 1514 r., żebraczą i pospolitą.
33 „...Jeśli nie posiadam sztuki żeglowania po morzu Waszego potężnego geniuszu, wybaczy on mi i nie wzgardzi mną, że się z nim porównać nie zdołam. Kto jest jedynym w rzeczach wszelkich, nie może mieć nic równego z kimkolwiek“. (Michał Anioł do Tomasza Cavalieri’ego, 15 stycznia 1533 r.).
34 “.... Wystrzegałem się rozmów i stosunków z wygnańcami i na przyszłość będę się ich jeszcze bardziej wystrzegał... Nie rozmawiam z nikim, najmniej zaś z florentczykami. Gdy kłaniają mi się na ulicy, nie mogę, oczywiście, odpowiadać inaczej, niż przyjaznym ukłonem: mijam ich jednak. Gdybym wiedział, co to są za ludzie, ci wygnańcy florenccy, nie odpowiadałbym w żadnym razie na ich powitania“, (List z Rzymu 1548 roku, pisany do Lionarda, który go uprzedza o tem, że we Florencji wiedzą już o jego stosunkach z wygnańcami, przeciw którym Cosimo II wydał właśnie bardzo surowy edykt).
Czyni więcej jeszcze. Wypiera się tego, iż, będąc chorym, korzystał z gościnności Strozzich.
„Co zaś do zarzutu, jaki mi czynią z tego, żem podczas choroby był pielęgnowany u Strozzich, twierdzę, że nie przebywałem w ich domu, lecz w pokoju Ludwika del Riccio, który był do mnie bardzo przywiązany“. (Luigi del Riccio był na służbie Strozzich). — Nie było najmniejszej wątpliwości, że Michał Anioł był gościem Strozzich, a nie Riccia: przed dwoma laty darował był obu Niewolników (znajdujących się obecnie w Luwrze) Robertowi Strozzi’emu, w podzięce za gościnność ową.
35 W r. 1531, po zdobyciu Florencji, po poddaniu się Klemensowi VII i uprzejmościach świadczonych Valoriemu.

36

Oilme, oilme pur reiterando
Vo’l mio passato tempo e non ritruovo
In tucto un giorno che sia stato mio!

(Poezje [prawdopodobnie z 1532 r.]: Frey XLIX, Staff, str. 53).

37

O Dio, o Dio, o Dio
Che piu di me petesti, che poss’io?

(Poezje [Frey VI, Staff, str. 61; prawdop. między 1504 a 1511). 38

...Ne tem' or più cangiar vita ne voglia
Che quasi senza invidia non lo scrivo...
L'ore distinte a voi non fanno forza
Caso o necessità non vi conduce.

(Poezje, na śmierć ojca swego, 1534) - [Frey LVIII].
39

De, fate, c'a me stesso più non torni

(Poezje, CXXXV, Staff, 268).
40 Opis jego postaci, jaki tu następuje, powstał pod wpły­wem kilku portretów Michała Anioła; zwłaszcza Marcela Venusti'ego z Kapitolu, miedziorytu Franciszka da Hollanda (1538/39), oraz Guglia Bonasoni z 1546 r. wreszcie opisu Con­ivi'ego (1553). Jego uczeń i przyjaciel, Daniel da Volterra, wy­rzeźbił po śmierci jego biust. Leone Leoni wyrył w 1561 r. medal z jego podobizną.
41 Takim widzieli go jeszcze ci, którzy kazali otworzyć jego trumnę w roku 1564, gdy ciało miało być przewiezione z Rzymu do Florencji. Zdawało się, jakby spał, w swym kapelu­szu pilśniowym na głowie i w butach z ostrogami.
42 Condivi. Na portrecie Venustiego są one dosyć duże.
43 Około 1490-1492.
44

L'affectuosa fantasia
Che l'arte mi fece idol' e monarca...

„...Fantazji zapalna ochota, co samowładcę i bóstwo mi rodzi z sztuki". (Poezje, [Frey CXLVII] między 1555 i 1556, Staff, str. 280) .
45 Nazywał siebie „rzeźbiarzem”, nie zaś „malarzem”. „Dzisiaj, — pisze, — 10 marca 1508 r., ja, Michał Anioł, rzeźbiarz, rozpocząłem malowidła kaplicy (Sykstyńskiej)". — "Nie moje to rzemiosło, — pisze po roku, — tracę czas bez pożytku". (20 stycznia 1509 r.). — Nigdy nie zmienił zdania co do tego.
46

...Volta a quell'amor divino
C'aperse a prender noi 'n croce le braccia.

(Poezje, Frey CXLVII, Staff, 280).
47 Dante. Raj, XXIX01.
48 W przekładzie Porębowicza.

***

49 Poezje, (I. Staff, str. I), na karcie z Luwru, obok szkicu do Dawida:

Dawid z procą
I ja z łukiem,
Michał Anioł.


50 Michał Anioł utrzymywał chętnie, że zawdzięcza genjal­ność swą "rzeźkiemu powietrzu z okolic Arezzo".
51 Lodovico di Lionardo Buonarroti Simoni. — Prawdziwe nazwisko rodziny było Simoni.
52 Francesca di Neri di Miniato del Sera.
53 Ojciec jego ożenił się po raz drugi po kilku latach (1485), z Lukrecją Ubaldini, która zmarła w 1497 r.
54 Lionardo ur. się w 1473 r., Buonarroto w 1477 r., Giovan-Simone w 1479 r., Sigismondo W 1481. — Lionardo został mnichem. W ten sposób Michał Anioł, jako z kolei najstarszy, stał się głową rodziny.
55 Condivi.
56 W rzeczywistości trudno uwierzyć w zazdrość tak po­tężnego artysty. Nie wierzę bądź co bądź, aby ona to była przy­czyną tak nagłego odejścia Michała Anioła. Aż do starości zachowywał M. A. szacunek dla swego pierwszego mistrza.
57 Szkołą tą kierował Bertoldo, uczeń Donatella.
58 Walka Centaurów z Lapidami znajduje się we florenckiem Casa Buonarroti. Z tegoż czasu pochodzi Maska śmiejącego się fauna, której zawdzięcza Michał Anioł przyjaźń Wawrzyńca Medyceusza, oraz Madonna przy schodach, płaskorzeźba z Casa Buonarroti.
59 Było to około 1491 r.
60 Zmarli oni rychło potem, w 1494 r.: Poliziano pragnął być pochowany, jako Dominikanin, w San Marco, — w ko­ściele Savonaroli. — Pico della Mirandola wdział, w oczekiwa­niu śmierci, habit dominikanina.
61 W roku 1491.
62 Wawrzyniec Medyceusz zmarł 8 kwietnia 1492 r.; następcą był jego syn Piotr. Michał Anioł porzucił pałac; powrócił do ojca swego i był jakiś czas bez zajęcia. Poczem Piotr przyjął go na służbę, poruczając mu zakup kamei i kamieni rytych. Wyrzeźbił wówczas w marmurze kolosalnego Herkulesa, który znajdował się naprzód w pałacu Strozzich, poczem, zakupiony przez Franciszka I, był umieszczony w Fontainebleau, skąd przepadł w wieku siedemnastym. Z tychże czasów pochodzi Krucyfiks z drzewa, z klasztoru San Spirito, w którym Michał Anioł mógł zato studiować anatomję; czynił to tak zapamiętale, że rozchorował się z tego powodu (1494).
63 Coudivi.
Michał Anioł uciekł w październiku 1494 roku. Po upływie miesiąca, uciekł z kolei Piotr Medyceusz przed powstaniem ludu; władzę objął rząd ludowy, poparty przez Savonarolę, prorokującego, że Florencja rozpowszechni rządy republikańskie na świat cały. Republika ta uznawała jednak króla: — Jezusa Chrystusa.
64 Był gościem szlachcica, Jana Franciszka Aldovrandi’ego, który pośpieszył mu z pomocą w jakimś zatargu czynnym z policją bolońską. Pracował potem nad figurą do kościoła San Petronio i nad posążkiem anioła do tabernaculum (Arca) kościoła San Domenico. Oba te dzeła nie mają bynajmniej charakteru religijnego. Dumna siła wyraża się przez nie w dalszym ciągu.
65 Michał Anioł przybył do Rzymu w czerwcu 1496 r. Z r. 1497 pochodzą: Bacchus pijany i Umierający Adonis (z Bargello) oraz Kupidyn (z South-Kensington). — Zda się, że Michał Anioł narysował też w onym czasie karton Stygmatyzacja św. Franciszka, dla kościoła San Pietro in Montorio.
66 23 maja 1498 r.
67 Twierdzono dotychczas, że Pietà została wykonana dla
kardynała francuskiego Jana de Groslaye de Villiers, opata Saint-Denis, posła Karola VIII i jakoby on tę rzeźbę zamówił do kaplicy królów francuskich u Świętego Piotra (Kontrakt z dnia 27 sierpnia 1498). Pan Charles Samaran dowiódł w pracy swej: La maison d’Armagnac au XV siecle, że kardynałem francuskim, który kazał wyrzeźbić Pietà, był Jean de Billières, opat z Pessan, biskup z Lombez, opat z Saint-Denis. Michał Anioł pracował nad tem dziełem do 1501 r.
Rozmowa Michała Anioła z Condivim tłumaczy ideologją mistyki rycerskiej młodość Matki Boskiej, tak odmiennej od dzikich, zwiędłych, strawionych bólem Matres Dolorosae takiego Donatella, Signorelliego, Mantegni i Boticelliego.
68 List jego ojca z 19 grudnia 1500 r.
69 List do ojca. Wiosną 1509 r.
70 List do ojca. 1521 r.
71 W sierpniu 1501 r. — W miesiącu poprzednim podpisał umowę z kardynałem Franciszkiem Piccolominim na ozdobienie ołtarza Piccolominich w katedrze sienejskiej; zamówienia tego nigdy nie wykonał. Czynił sobie z tego powodu wyrzuty całe życie.
72 Vasari.
73 Michał Anioł rzekł raz do rzeźbiarza, który się wysilał na takie nastawienie światła w swej pracowni, aby dzieło wydawało się najkorzystniej: „Nie zadawaj sobie tyle trudu; tu idzie jedynie o światło na placu“.
74 Szczegóły tych rozpraw przechowały się dotychczas (Milanesi: Contratti artistici. str. 620 i nast.).
Dawid pozostawał aż do 1873 r. na miejscu wskazanem przez Michała Anioła. Wówczas przeniesiono posąg do florenckiej Akademji Sztuk Pięknych, do ozdobnej rotundy (Tribuna del David), deszcze bowiem w niepokojący sposób uszkodziły już dzieło. Circolo Artistico we Florencji proponuje obecnie, aby kazać wykonać kopję tego posągu w białym marmurze i ustawić ją na dawnem miejscu oryginału, przed Palazzo Vecchio.
75 Sprawozdanie ówczesne z „Historyj florenckich“ Marka Parenti’ego.
76 Dodajmy, że skromna nagość Dawida urażała wstydliwość Florencji. Aretino, wymawiając Michałowi Aniołowi nieprzyzwoitość jego Sądu Ostatecznego, pisze doń w 1545 roku: „Niech pan naśladuje obyczajność florentczyków, którzy złotem i liśćmi przysłaniają wstydliwe części swego pięknego Kolosa“.
77 Przymówka do konnego posągu Franciszka Sforzy, niewykończonego przez Leonarda; gaskońscy łucznicy Ludwika XII zabawiali się strzelaniem, jak do tarczy, do gipsowego modelu tego pomnika.
78 Sprawozdanie z owych czasów. (Anonim z Magliabecchiana).
79 Upokarzano go tem, że kazano mu malować zwycięstwo Florentczyków nad jego przyjaciółmi, Medjolańczykami.
80 Lub Wojny pizańskiej.
81 Karton Michała Anioła, (z dzieł obu on tylko został wykonany), z 1505 r., przepadł w r. 1512, podczas rozruchów we Florencji, wywołanych powrotem Medyceuszów. Znane jest ono dziś jedynie z kopji kilku fragmentów. Najsłynniejszą jest kopja miedziorytowa Marka Antonia. (Ludzie wdrapujący się). — Co zaś do fresku Leonarda, w dostatecznej mierze przyczynił się on sam do zniszczenia swego dzieła. Chciał mianowicie udoskonalić technikę freskową, spróbował powłoki olejnej, która nie trzymała się tynku; malowidło, które poniechał w zniechęceniu w r. 1506, nie istniało już w r. 1550.
Z tegoż okresu życia Michała Anioła (1501-1505), pochodzą również obie okrągłe płaskorzeźby Madonny z Dzieciątkiem, które znajdują się dziś w londyńskiej Royal Academy i we florenckiem Bargello, oraz Madonna z Bruges, zakupiona w r. 1506 przez kupców flamandzkich, — wreszcie wielki, wodnemi farbami malowany obraz Rodziny Świętej, najpiękniejszy i najstaranniejszy z obrazów Michała Anioła. Surowość purytańska tego dzieła i jego wyraz bohaterski przeciwstawiają się ostro zniewieściałym tęskliwościom sztuki Leonarda.
82 Condivi.
83 Przynajmniej Bramante, — Rafael zaś był nazbyt zaprzyjaźniony z Bramantem i nazbyt jemu zobowiązany, aby nie działać wspólnie z nim; lecz niema dowodów na to, aby występował osobiście przeciw Michałowi Aniołowi. Ten jednakże oskarża go w słowach dobitnych. „Wszystkie starcia, jakie wynikały między papieżem Juljuszem a mną, zawdzięczam zawiści Bramantego i Rafaela: chcieli mnie oni zgubić; a Rafael miał ku temu istotnie powody, wszystko bowiem, co umie on w rzeczach sztuki, ma ode mnie“. (List z października 1542 r. do osobistości nieznanej. — Listy, wydanie Milanesi, str. 489-494).
84 Condivi, którego ślepa przyjaźń dla Michała Anioła czyni nieco podejrzanym, powiada: „Pobudzany był Bramante do szkodzenia Michałowi Aniołowi nietylko zawiścią, lecz i obawą sądu Michała Anioła, który liczne jego błędy wykrywał. Był bowiem Bramante, jak każdy wie o tem, oddany wszelkiego rodzaju uciechom i wielce rozrzutnym, a ponieważ nie wystarczała mu pensja od papieża, jakkolwiek była znaczna, starał się ciągnąć zyski z robót swoich, robiąc mury ze złego materjału, nietrwałe i niedość bezpieczne..., co też aż nadto widocznem jest dla każdego w budowli św. Piotra na Watykanie, w korytarzu Belwederu, w klasztorze św. Piotra w okowach i t. p.; wszystkie te budowle trzeba było wzmacniać obecnie klamrami i wspornikami, ponieważ waliły się, albo mogły się w krótkim czasie zawalić“.
85 „Gdy papież upodobał sobie tymczasem co innego, a barki z marmurem karraryjskim przybyły do Rzymu, musiałem je opłacić z własnych środków. W tymże czasie zjechali kamieniarze, sprowadzeni przeze mnie z Florencji do budowy grobowca; musiałem dla nich urządzić i umeblować dom, który mi papież ofiarował na tyłach św. Katarzyny; znalazłem się w ten sposób bez pieniędzy i w wielkich kłopotach“. (List poprzednio cytowany, z października 1542 r.).
86 7 kwietnia 1506 r.
87 Cała ta opowieść jest przytoczona dosłownie z listu Michała Anioła, z października 1542 r.
88 Umieszczam go pod tą datą, która wydaje mi się prawdopodobniejszą, aczkolwiek Frey z powodów, według mnie niedostatecznie umotywowanych, odnosi ten sonet do roku 1511.
89 Poezje, III (Staff, str. 3).
„Drzewo, co usycha“ jest aluzją do zielonego dębu w herbie De la Rovere (rodzina Juljusza II).
90 „Nie był to jedyny powód mego wyjazdu; było w tem jeszcze coś innego, O czem wolę nie mówić. Wystarczy, gdy wspomnę, iż zniewoliło mnie to do zastanowienia się, że gdybym pozostał w Rzymie, miasto to stałoby się rychlej moim grobem, niźli papieża. To było przyczyną mego nagłego wyjazdu“.
91 18 kwietnia 1506 r.
92 List z października 1506 r.
93 Ibid.
94 Koniec sierpnia 1506 r.
95 Condivi. — Michał Anioł zamierzał już w r. 1504 wyjechać do Turcji; zaś w r. 1519 był w pertraktacjach z „panem Adrianopolu“. który zapraszał go do się, dla wykonania dlań malowideł. — Wiadomo że i Leonardo da Vinci ulegał pokusom wyjazdu do Turcji.
96 Condivi.
97 List do ojca z d. 8 lutego 1507 r.
98 List do brata z d. 29 września i 10 listopada 1507 r.
99 Tak utrzymuje przynajmniej Condivi. Należy jednak zaznaczyć, że już przed ucieczką M. A. do Bolonji była mowa o powierzeniu mu malowideł Sykstyny i że wówczas ów projekt nie uśmiechał się Bramantemu, który starał się oddalić z Rzymu swego rywala. (List Piotra Roselli’ego do Michała Anioła, z maja 1506 r.).
100 Od kwietnia do września 1508 r. malował Rafael komnatę, zwaną de la Segnatura (Szkołę ateńską i Dysputę o Najśw. Sakramencie).
101 Vasari.
102 W listach do ojca swego z 1510 r. uskarża się Michał Anioł na jednego ze swoich pomocników, który jest do niczego „i każe się obsługiwać... Tego zajęcia jeszcze mi brakło! Mało mam zatrudnienia!... Doprowadza mnie on do rozpaczy, jak tępe zwierzę!“
103 List do ojca z 27 stycznia 1509 r.
104 Listy do ojca, 1509-1512 r.
105 Giovan Simone znęca się nad ojcem; Michał Anioł pisze doń: „Dowiaduję się z ostatniego listu, jak rzeczy stoją i jak się zachowuje Giovan Simone. Nie miałem gorszej wiadomości od lat dziesięciu... Gdybym tylko mógł, wsiadłbym tegoż dnia na konia i uporządkowałbym u was wszystko. Ale ponieważ nie mogę tego uczynić, więc napisałem do niego; jeśli nie zmieni swego usposobienia i choćby tylko wykałaczkę wyniesie z domu lub uczyni cośkolwiek, co się ojcu nie podoba, proszę powiadomić mię o tem; otrzymam urlop od papieża i przyjadę“, (Na wiosnę 1509 r.).
106 List do Giovan-Simona, datowany przez Thodego: wiosna 1509 r. (w edycji Milonesi’ego: lipiec 1508 r.). — Zauważymy, że Giovan-Simone był już wówczas mężczyzną w 31 roku życia, Michał Anioł był zaledwie o cztery lata starszy.
107 Do Gismonda, 17 października 1509 r.
108 Do Buonarrota, 30 lipca 1513 r.
109 Listy, sierpień 1512 r.
110 Zanalizowałem dzieło samo w „Michel-Ange” z ko­lekcji: Les maitres d'Art. Nie powracam doń tutaj.

***

111 Poezje I (Staff 1) — "Runęła wzniosła kolumna".
112 Vasari.
113 Poezje IX (Staff 9). Poemat ten, pisany w stylu burleski Franciszka Berni'ego, zwrócony jest do Jana z Pistoi, Frey opatruje go datą czerwiec-lipiec 1510 r. W ostatnich wierszach czyni Michał Anioł aluzję do trudności pracy podczas wykonywania fresków Sykstyny, i usprawiedliwia się, powołując się na to, że nie jest malarzem. — [Obraz uśmiercony, — jak wykłada Frey, — oznacza, że malarstwo jest „niemą poezją”].

Mój obraz uśmiercony
W obronę, Janie, weź, cześć mą ocalasz,
Bom nie na miejscu swojem, ani malarz.


114 H. Thode trafnie oświetlił ten rys charakteru Michała Anioła w I tomie swego dzieła: Michelangelo und das Ende der Renaissance. Berlin, 1902 r.
115

Niech ciało me, choć szpetne,
W raju, jak tutaj, zostanie przy tobie:
Serce, co kocha, równe lic ozdobie.
(Staff, 152).
Priego 'l mie benchè bructo,
Com'è qui teco, il voglia im paradiso:
C'un cor pietoso val quant' un bel viso.
(Poezje CIX12).
............
Snadź nieba gniew utyska,
Że w pięknych oczach twych tkwię szpetnolicy.
(Staff, 228).
Ben par che 'l ciel s'adiri
Che'n si begli ochi i'mi veggia si bructo.
(Poezje CIX93).


116 Pierwsze całkowite wydanie poezyj Michała Anioła wydał syn siostrzeńca jego w początkach siedemnastego wieku pod tytułem: Rime di Michelangelo Buonarroti raccolte da M. A. suo nipote, Florencja 1623 r. Jest to wydanie całkowicie chybione. Cesare Guasti wydał w r. 1863 we Florencji pierwszą mniej więcej dokładną edycję. Lecz jedynem, istotnie naukowem i calkowitem jest świetne wydanie Karola Frey’a: Die Dichtungen des Michelangiolo Buonarroti, herausgegeben und mit kritischem Aparate versehen von Dr. Carl Frey. Berlin 1897. Na wydaniu Freya opieram się w tej biografji.

117 Na tej samej karcie znajdują się rysunki koni i ludzi walczących.
118 Poezje (II), Ibid (V). (Staff, 5).

Chi è quel che per forza a te mi mena,
Oilme, oilme, oilme,
Legato e strecto, e son libero e sciolto?


119 Poezje (VI) (Staff, 6).

Come puo esser ch’io non sia piu mio?
O Dio, o Dio, o Dio!
Chi m’ha tolto a me stesso,
Ch’à me fusse piu presso
O Piu di me potessi, che pass’io?
O Dio, o Dio, o Dio!...


120 Ibid. VII.
121 Jest to wyrażenie Frey’a, który odnosi ten poemat do roku 1530,—31, bez dostatecznego powodu, według mnie. Wydaje mi się on o wiele wcześniejszy.
122 Poezje XXXVI, (Staff, 36).
123 Ibid. XIII (13).

Ahi, che doglia ’nfinita
Sente ’l mio cor, quando li torna a mente,
Che quella ch’io tani’ amo, amor non sente!
Come restero ’n vita?...


Z tegoż czasu pochodzi następujący słynny madrygał, do którego muzykę skomponował przed r. 1518 muzyk Bartolomeo Tromboncino:

Jak znaleźć mi odwagę
Żyć bez cię, szczęście me, gdy idąc w drogę
Uprosić twojej pomocy nie mogę?
Moje szlochania, płacze i westchnienia,
Które ci słało moje serce smutne.
Zdradziło, tobie, o pani, okrutne,
Bliską śmierć moją i moje cierpienia.
Lecz jeśli prawdą, że mimo oddali
W twej się pamięci służbą mą ostoję,
Zostawiam serce ci, bo nie jest moje.

Poezje: XI (Staff, 11).
124

Sol’io ardendo all’ombra mi rimango.
Quand’el sol de suo razi el mondo spoglia;
Ogni altro per piacere, e io per doglia,
Prostrato in terra mi lamento e piangho.

Poezje: XXII (Staff. 22).
125 Poezje CIX35 (173 c).

Amando, a che son nato?...

Proszę porównać te wiersze, w których miłość i ból zdają się być synonimami, z namiętną ekstazą młodzieńczego i niezgrabnego sonetu Rafaela, na odwrocie rysunku do Dysputy o Najśw. Sakramencie.
126 Juljusz II zmarł 24 lutego 1513 r., w trzy i pół miesiąca po odsłonięciu Sykstyny.
127 Kontrakt z d. 6 marca 1513 r. — Nowy ten projekt, obszerniejszy od pierwotnego, zawierał 32 wielkie posągi.
128 Michał Anioł przyjął, zda się, w tym czasie tylko jedno większe zamówienie: Chrystusa do kościoła Santa-Maria sopra Minerva.
129 Mojżesz miał być jedną z sześciu olbrzymich figur, wieńczących górne piętro pomnika Juljusza II. Michał Anioł nie przestawał nad nim pracować aż do 1545 r.
130 Jeńcy, nad którymi pracował Michał Anioł w r. 1513, zostali przezeń ofiarowani w roku 1546 Robertowi Strozzi’emu, republikaninowi florenckiemu, który żył wówczas na wygnaniu we Francji. Strozzi podarował ich Franciszkowi I.
131 Nie szczędził mu dowodów uczuć tkliwych, ale Michał Anioł wzbudzał w nim lek. Źle się czuł w jego obecności.
„Gdy papież mówi o Was, — pisze Sebastjan del Piombo do Michała Anioła, — zdawałoby się, że mówi o jednym ze swych braci: ma nieomal łzy w oczach. Powiadał mi, żeście się wychowali razem, twierdzi, że zna Was dobrze i kocha: lecz Was lękają się wszyscy. — nawet papieże“ (27 października 1520).
Podrwiwano sobie z Michała Anioła na dworze Leona X; nierozważne jego wypowiadania się wywoływały docinki. Niefortunny list, jaki napisał do kardynała Bibieny, protektora Rafaela, stał się przedmiotem uciechy dla jego nieprzyjaciół. „W pałacu nie mówią o niczem innem, jak tylko o liście Waszym, — pisze Sebastjan do Michała Anioła; — wszyscy śmieją się z niego“ (3 lipca 1520).
132 Po śmierci Bramantego, w 1514 r., został Rafael mianowany nadzorcą budowy św. Piotra.
133 „Chcę zrobić z tej fasady dzieło, które byłoby zwierciadłem architektury i rzeźby dla całych Włoch. Trzeba, aby papież i kardynał (Juljusz Medyceusz, przyszły papież Klemens VII) zdecydowali się prędko, czy chcą, abym to zrobił, czy też nie. Jeżeli zaś pragną tego, należy spisać umowę... Messer Domenico, proszę Was o stanowczą odpowiedź co do ich zamierzeń. Sprawi mi to największą przyjemność. (Do Domenica Buonisegni, lipiec 1517 r.).
Umowa została spisana z Leonem X, 19 stycznia 1518 r. M. A. zobowiązywał się wznieść fasadę w ciągu lat ośmiu.
134 List kardynała Medyceusza do Michała Anioła z d. 2 lutego 1518 roku: „Powzięliśmy pewne podejrzenia, że stoi Pan po stronie karraryjczyków, powodowany interesem osobistym, niekorzystnie oceniając w tym celu kamieniołomy z Pietrasanta... Powiadamiamy Pana, nie wdając się w dalsze objaśnienia, że Jego Świątobliwość życzy sobie, by praca została wykonana w marmurze z Pietrasanta, a nie w żadnym innym... Postępowanie przeciwne byłoby wbrew najwyraźniejszemu życzeniu Jego Świątobliwości i żądaniu naszemu, mielibyśmy słuszne powody rozgniewać się za to poważnie na Pana. Proszę tedy wybić sobie z głowy ten upór“.
135 „Jeździłem aż do Genui w poszukiwaniu statków przewozowych... Karraryjczycy przekupili wszystkich właścicieli okrętów... Wybieram się więc do Pizy“. (List Michała Anioła do Urbana, z 2 kwietnia 1518 r.). — „Barki, wynajęte w Pizie, nie przybyły wcale. Zdaje się, że wyprowadzono mnie w pole: taki to już mój los we wszystkich rzeczach! Po tysiąckroć przeklęty dzień, w którym porzuciłem Karrarę! Jest to przyczyna mojej ruiny... “ (List z 18 kwietnia 1518 r.).
136 List z 18 kwietnia 1518 r. — Oraz w kilka miesięcy potem: „Kamieniołomy są bardzo urwiste, a ludzie do niczego: cierpliwości! Trzeba poskromić góry i nauczyć ludzi“. (List z września 1518 r. do Bartłomieja da Filicaja).
137 Chrystus z „Minerwy“ oraz grobowiec Juljusza II.
138 List z d. 21 grudnia do kardynała d’Agen. — Z tego bodaj czasu pochodzą cztery bezkształtne, ledwie w bryle naszkicowane, posągi z groty w ogrodzie Boboli (Czterech Jeńców do grobowca Juljusza II). [posągi te obecnie są już przeniesione do zbiorów narodowych.].
139 Listy, 1520 r. (Wydanie Milanesi’ego, str. 415).
140 M. A. powierzył wykonanie Chrystusa niezręcznemu uczniowi swemu, Piotrowi Urbino, który go „okaleczył“. (List Sebastjana del Piombo do Michała Anioła, z d. 6 września 1521 r.). Rzeźbiarz Frizzi z Rzymu naprawił te uszkodzenia wedle możności. Wszystkie te gorycze przy zobowiązaniach, które go wręcz zadławiały, nie przeszkadzały Michałowi Aniołowi brać na się zobowiązania nowe. 20 października 1519 r. podpisał prośbę Akademików florenckich do Leona X w sprawie przewiezienia zwłok Danta z Rawenny do Florencji i zobowiązał się „zbudować boskiemu poecie pomnik, godny jego“.
141 6 kwietnia 1520 r.
142 Zwycięsca.
143 W r. 1526 musiał doń pisywać M. A. co tydzień.
144 „Uwielbia wszystko, cokolwiek tworzycie, — pisze Sebastjan del Piombo do Michała Anioła, — i miłuje to wszystko, jak tylko miłować można. Mówi o Was z taką czcią i przywiązaniem, że ojciec nie mówiłby tak o synu swoim“. (29 kwietnia 1531 r.). — „Jeżeli chcecie przyjechać do Rzymu, staniecie się wszystkiem, czem chcecie: księciem lub królem... Będziecie mieli cząstkę papiestwa, którego jesteście panem, a możecie mieć z tego tyle, ile zechcecie i czynić z tem, co zapragniecie“. (5 grudnia 1531 r.). — (Należy oczywiście część tych zapewnień przypisać weneckiej przesadzie Sebastjana del Piombo).
145 List M. A. do siostrzeńca swego Lionarda. (1548).
146 Roboty wszczęto w marcu 1521 r., lecz żywiej zajęto się niemi dopiero od wyboru kardynała Juljusza Medyceusza na papieża (pod imieniem Klemensa VII) d. 19 listopada 1523. (Leon X umarł 6 grudnia 1521 r., jego następca Hadrjan VI panował od stycznia do września 1523 r.).
Pierwotny plan zawierał cztery grobowce: Wawrzyńca Wspaniałego, brata jego Juljusza, jego syna Juljusza, księcia Nemours, oraz wnuka, Wawrzyńca, księcia Urbino. W roku 1524 postanowił Klemens VII, aby dodany był jeszcze sarkofag Leona X. oraz jego własny, wyznaczając im w kaplicy miejsce naczelne, — Patrz: Marcel Reymond: L’Architecture des tombeaux des Medici (Gazette der Beaux-Arts, 1907 r.).
W tymże czasie polecono Michałowi Aniołowi zbudować bibljotekę San-Lorenzo.
147 Szło o wstąpienie jego do zakonu Franciszkanów. (List Fattucciego do Michała Anioła, pisany w imieniu Klemensa VII, z 2 stycznia 1524 r.).
148 Marzec 1524 r.
149 List M. A. do Jana Spina, agenta papieskiego. (19 kwietnia 1525 r.).
150 List M. A. do Fattucciego. (24 października 1525 r.).
151 List Fattucciego do M. A. (22 marca 1524 r.).
152 List Lionarda Sellajo do M. A. (24 marca 1524 r.).
153m List M. A. do Jana Spina. (1524 r., wyd.: Milanesi’ego, str. 425).
154 List M. A. do tegoż. (29 sierpnia 1525 r.).
155 List M. A. do Fattucciego. (24 października 1525 r.).
156 List Piotra Pawła Marzi’ego, pisany w imieniu Klemensa VII do M. A. (23 grudnia 1525 r.).
157 Listy od października do grudnia 1525 r. (Wyd.: Milanesi’ego, str. 428-449). Patrz w Michel-Ange, kolekcji Maitres de l’Art: sprawozdanie z tego osobliwego zamierzenia oraz odpowiedni projekt M. A.
158 List M. A. do Fattucciego. (17 czerwca 1526 r.).
159 H. Thode podaje jako datę tego listu, w przybliżeniu, rok 1521. W zbiorze Milanesi’ego zapisany jest (niesłusznie) pod datą 1516 r.
160 Listy. (Czerwiec 1523 r.).
161 List M. A. do Fattucciego. (17 czerwca 1526 r.).
162 Tenże list (z czerwca 1526 r.) powiadamia, że jeden z posągów: „capitano“ jest już zaczęty, oraz cztery postacie alegoryczne i Madonna.

***
***

163 „O biada, biada mi, jakżem zdradzony“.
Poezje XLIX (Staff, str. 53).
164 List z września 1512 r. w sprawie splądrowania i rzezi Prato przez wojska cesarskie, sprzymierzone z Medyceuszami.
165 List M. A. do Buonarrota. (Wrzesień 1512 r.).
166 „Nie jestem szaleńcem, za jakiego mnie macie“. (M. A. do Buonarrota, we wrześniu 1515 r.).
167 M. A. do Buonarrota. (Wrzesień i październik 1512 r.).
168 W roku 1545.
169 Dla tegoż Donata Giannotti’ego wyrzeźbił M. A. popiersie Brutusa. Na kilka lat przed tym dialogiem, w r. 1536, został Aleksander Medyceusz zamordowany przez Lorenzina, którego sławiono, jak drugiego Brutusa.
170 De’ giorni che Dante consumò nel cercare L’Inferno e ’l Purgatorio. — Rozprawiają przyjaciele nad tem, ile też dni spędził Dante w Piekle: czy przebywał w niem od piątku z wieczora do soboty pod wieczór, czy też od czwartku wieczór do niedzieli zrana? Zagadnięto o to Michała Anioła, który znał Dantego lepiej, niźli ktokolwiek.
171 Michał Anioł (a raczej Giannotti, który w jego imieniu przemawia) z naciskiem rozróżnia od tyranów — królów dziedzicznych i książąt konstytucyjnych. „Nie mówię tu o książętach, którzy posiadają władzę z autorytetu wieków lub z woli ludu i panują nad swem miastem w duchowej łączności z ludem swoim“.
172 6 maja 1527.
173 Przepędzenie Hipolita i Aleksandra Medyceuszów. (17-go maja 1527 r.).
174 2 lipca 1528 r.
175 Busini, według poufnych zwierzeń Michała Anioła.
176 Condivi. — „Byłby lepiej uczynił, — pisze, — gdyby go usłuchał..., gdyż z powrotem Medyceuszów do Florencji — ścięto go“.
177 List M. A. do Baptysty della Palla. (25 września 1529 r.).
178 Segni.
179 List M. A. do Baptysty della Palla. (25 września 1529 r.).
180 22 października 1529 r.
181 Pisał doń dalsze listy, w których zaklinał go, by powrócił.
182 Przed czterema dniami, za dekretem Signiorii, skreślono jego pensję miesięczną.
183 Według listu M. A. do Sebastjana del Piombo, musiał zapłacić miastu karę 1500 dukatów.
184 „Gdy papież Klemens i Hiszpanie oblegali Florencję, — opowiadał Michał Anioł Franciszkowi da Hollanda, — byli nieprzyjaciele długo wstrzymywani przez machiny, które zbudowałem na wieżach. Którejś nocy kazałem przysłonić zewnętrzną powierzchnię murów worami wełny; innej znowuż nocy kazałem robić podkopy i wypełniać je prochem, aby osmalić Katalończyków, — wyrzucałem w powietrze ich potargane członki... Oto na co się przydać może sztuka malarza! Służy ona do budowy machin i narzędzi wojennych, do nadawania właściwej formy hakownicom i wielkim moździerzom, służy do budowy mostów i zbijania drabin oblężniczych; nadewszystko zaś służy do nakreślania planów i proporcji twierdz, bastjonów, rowów fortecznych, podkopów i kontrmin“. (Francesco da Hollanda: „Dialog o malarstwie“. Część trzecia, 1540 r.).
185 List Sebastjana del Piombo do M. A. (29 kwietnia 1531 r.).
186 Condivi, — Dnia 11 grudnia 1530 r. papież przywrócił pensję Michałowi Aniołowi.
187 Jesienią 1530 r. — Posąg ten znajduje się we florenckiem Museo Nazionale.
188 W 1544 r.
189 W tychże latach, najposępniejszych w życiu swem, w reakcji bujnej swej natury przeciw chrześcijańskiemu pesymizmowi, który go dławił, wykonał Michał Anioł dzieła w duchu zuchwałego pogaństwa, jak np.: Ledę pieszczoną przez łabędzia (1529-1530). Obraz ten, malowany dla księcia Ferrary, a ofiarowany następnie przez Michała Anioła uczniowi, Antoniemu Mini i przewieziony przezeń do Francji, został, jak powiadają, zniszczony z powodu swej sprośności przez Sublet de Noyers’a około 1643 r. — Nieco później namalował M. A. dla Bartłomieja Bettini’ego karton: Wenus pieszczona przez Amora, z którego Pantormo zrobił obraz, znajdujący się obecnie w Uffiziach. — Inne rysunki, o niesromliwości wspaniałej i surowej, pochodzą prawdopodobnie z tychże czasów. Charles Blanc opisuje dwa z tych rysunków, „na których widać szamotanie się kobiety gwałconej, o potężnych kształtach, z mężczyzną jeszcze bardziej krzepkim, — broni się zaś ona nie bez mimowolnego wyrazu błogości i dumy“.
190 Noc była prawdopodobnie wyrzeźbiona na jesieni 1530 r., a wykończona na wiosnę 1531 r.; Jutrznia we wrześniu 1531 r.; Zmierzch i Dzień nieco później. — Patrz Dr. Ernst Steinmann: Das Geheimniss der Medicigräber. Lipsk, Hiersemann, 1907 r.
191 Poezje CIX, 16, 17. (Przekład zarówno concetti Strozzi’ego, jak i odpowiedzi M. A. — Staff, str. 156). — Frey odnosi ten wiersz do r. 1545.
192

Caro m’e ’l sono et più l’esser di sasso
Mentre che ’l danno et la vergogna dura.
Non ueder, non sentir m’e gran ventura;
Pero non mi distar, deh! parla basso.


193 Michał Anioł wyobraża sobie w tym dialogu rozmowę Florencji z wygnańcami florenckimi.
Poezje CIX, 48. (Staff, 186).
194 List Sebastjana del Piombo do M. A. (24 lutego 1531 r.). Był to pierwszy pisany przezeń do M. A. po splądrowaniu Rzymu.
„Bóg jeden wie, jak bardzo czuję się szczęśliwy, że po tylu klęskach, cierpieniach i niebezpieczeństwach, Pan Wszechmocny w łasce i miłosierdziu swem pozostawił nas przy życiu i w dobrem zdrowiu: cud to, zaiste, gdy wspomnę wszystko, co było... A teraz, cny kumie, gdyśmy przeszli przez ogień i wodę, gdyśmy doznali rzeczy najnieprawdopodobniejszych, dziękujmy Bogu za wszystko, a tę resztkę życia, jaka nam pozostała, spędźmy przynajmniej, o ile się da, w spokoju. Należy bardzo mało polegać na Fortunie, tak złą i dokuczliwą bywa ona“...
Otwierano ich listy. Sebastjan poleca Michałowi Aniołowi, który jest dla władz osobą podejrzaną, aby odmienił charakter pisma.
195 Poezje XXXVIII. (Staff, 42).
196 “...Non voria che ve fachinasti tanto“... (List Piotra Pawła Marzi’ego do M. A., 20 czerwca 1531 r.). — Porównaj list Sebastjana do M. A. z d. 16 czerwca 1531.
197 List Jana Baptysty di Paulo Mini do Valori’ego. (29 września 1531 r.).
198 ...Ne aliquo modo laborare debeas, nisi in sepultura et opera nostra, quam tibi commisimus“.
199 List Benvenuta della Volpaja do M. A. (26 listopada 1531 r.).
200 „Gdybyście nie mieli papieża, jako tarczę obronną, rzucaliby się na Was, jak żmije (saltariano come serpenti)“. 15 marca 1532 r.
201 Szło już jedynie o to, aby do nagrobka, który miał być zbudowany w S. Pietro in Vincoli, dostarczyć sześć zaczętych, a niedokończonych dotychczas posągów (Mojżesza, Zwycięstwo, Jeńców oraz figury z groty w ogrodzie Boboli).
202 List Sebastjana del Piombo do M. A. (6 kwietnia 1522 r.).
203 Niejednokrotnie musiał Klemens VII występować w obronie Michała Anioła przed swym siostrzeńcem, księciem Aleksandrem. Sebastjan d. P. opowiada Michałowi Aniołowi scenę tego rodzaju, podczas której „papież przemawiał z taką gwałtownością, pasją i gniewem, w tak straszliwych wyrażeniach, że nie godzi się ich zapisywać“. (16 sierpnia 1533 r.).
204 Condivi.
205 M. A. wykonał częściowo siedem posągów (oba grobowce Wawrzyńca da Urbino i j uljusza de Nemours oraz Madonnę). Nie rozpoczął zaś czterech posągów rzek, które chciał sam wykonać; innym pozostawił figury na nagrobki Wawrzyńca Wspaniałego i jego brata Juljusza.
206 Vasari zapytuje M. A., 17 marca 1563 r., „jak sobie wyobrażał malowidła ścienne“.
207 Nie wiedziano nawet, gdzie umieścić posągi gotowe, oraz jakie zamierzał wyrzeźbić do nisz pustych. Daremnie zwracali się doń Vasari i Ammanati, którym książę Cosimo I polecił wykończyć dzieło M. A. Michał Anioł nie przypominał sobie już nic. „Pamięć i duch wyprzedziły mnie, — pisał w sierpniu 1557 r., — i oczekują mnie na tamtym świecie“.
208 Michał Anioł otrzymał obywatelstwo rzymskie 20 marca 1546 r.
209 Buonarroto, zmarły na dżumę 1528 r.
210 W czerwcu 1534 r.
211 Poezje LVIII. (Staff, 65).
212 Poezje XCIX. (Staff, 53).

***

213 Poezje LIX. (Staff, 68).
214 Syn bratanka Michała Anioła w pierwszem wydaniu jego Rime, z r. 1623, nie odważył się ogłosić wiernie poezyj, zwróconych do Tomasza dei Cavalieri. Pozostawiał czytelnika w mniemaniu, że zwrócone są one do kobiety. To też, aż do ostatnich czasów, do badań Scheffera i Symmondsa, uchodził Cavalieri za imię wymyślne, poza którem ukrywała się Wiktorja Colonna.
215 List Michała Anioła do osoby nieznanej. (Październik 1542 r.). Listy; wyd. Milanesi CDXXXV.
216 Donato Gianotti, Dialogi, 1545 r.
217 Poezje CXXXXI.
218 W Gherarda Perini’ego mierzył przedewszystkiem Artino w napaściach swoich. Frey ogłosił kilka listów Perini’ego do M. A., nader tkliwych, — z roku 1520: „che avendo di voi lettera, mi paia chon esso voi essere, che altro desiderio nono“. (Gdy dostaję list od Was, mam wrażenie, jak gdybym był z Wami, — co jest jedynem pragnieniem mojem). Podpisuje się zaś „vostro come figliuolo“ (Wasz syn, jakgdyby). — Piękny poemat Michała Anioła o bólu rozłąki i zapomnienia, zda się odnosić do niego:

Ówdzie mnie Miłość moja pozbawiła
Serca, ach, życia, rzec raczej się godzi.
Tu mi, bywało, nadzieja się rodzi
Z pięknych ócz, których odjęła ją siła.

Tu mnie związała i tu uwolniła,
Tu rozpaczałem nad sobą w powodzi
Łez, patrząc z głazu tego, jak odchodzi
Ta, co zabrała mnie i porzuciła.

Poezje XXXV; Staff, str. 35.
[Przyczem: w oryginale wprawdzie „undi far partita colui“, lecz ten rodzaj męski odnosi się do Amor; w polskim przekładzie: Miłość (która mnie pozbawiła... związała... i t. d.)]. —
219 Henryk Thode w dziele swem: — „Michel-Angelo und das Ende der Renaissance“ nie może się oprzeć pokusie, aby nie odtwarzać swego bohatera jak najpiękniej, chociażby kosztem prawdy niekiedy: umieszcza tedy przyjaźń M. A. dla Feba di Poggio, po skłonności do Gherarda Perini’ego, co ma sprawiać wrażenie, jak gdyby M. A. stopniowo wznosił się aż do przyjaźni z Tomaszem dei Cavalieri: nie może bowiem Thode przypuścić, aby M. A. z wyżyn doskonałej miłości zstępował ku uczuciom dla takiego Feba. W rzeczywistości jednak, był M. A. już od roku w stosunkach z Cavalieri’m, gdy zapłonął do Feba, pisząc doń korne listy (2 grudnia 1533 r. — według Thodego: z września 1534 r. — według Frey’a) oraz poezje gorączkowe i niedorzeczne, w których żongluje imionami Febo i Poggio (Frey CIII i CIV). — Na te listy i poezje odpowiadał ów urwis prośbami o pieniądze. (Patrz Frey, wydanie Poezyj Michała Anioła, str. 526). — Co zaś do Cecchina dei Bracci, — zaprzyjaźnionego z Ludwikiem del Riccio, przyjacielem Michała Anioła, — to ta znajomość jest o lat dziesięć przeszło późniejszą od poznania Cavalieri’ego. Cecchino był synem jednego z wygnańców florenckich w Rzymie i zmarł za młodu w 1544 r. Michał Anioł napisał na uczczenie jego pamięci czterdzieści ośm epigrammatów żałobnych, pełnych idealizmu bałwochwalczego, jeśli się tak wyrazić można, oraz wzniosłego, niekiedy, piękna. Są to może najposępniejsze wiersze, jakie Michał Anioł kiedykolwiek napisał.
220 Benedetto Varchi: Due Lezzioni. 1549 r.
221 List Tomasza dei Cavalieri do M. A. (1 stycznia 1533 r.).
222 Patrz zwłaszcza odpowiedź M. A., napisaną w dniu otrzymania pierwszego listu (1 stycznia 1533 r.). Zachowały się aż trzy gorączkowe bruljony tej odpowiedzi M. A.: „Godziłoby się nazwać po imieniu to, co człek darowywa komuś, który dar ów przyjmuje; ze względu jednak na konwenans, nie stanie się to w tym liście“. — Jasnem jest, że idzie tu o słowo „miłość“.
223 List M. A. do Cavalieri’ego (z 15 stycznia 1533 r.).
224 Bruljon listu M. A. do Cavalieri’ego (z 28 lipca 1533 r.).
225 List M. A. do Cavalieri’ego (z 28 lipca 1533 r.).
226 List M. A. do Bartłomieja Angiolini’ego.
227 List M. A. do Sebastjana del Piombo.
228 Vasari.
229 Varchi ogłosił i skomentował dwa takie listy M. A. w swoich Due Lezzioni. — M. A. nie zachowywał bynajmniej w tajemnicy swej miłości. Mówił o niej z Bartłomiejem Angiolinim, z Sebastjanem del Piombo. Taka przyjaźń nie dziwiła wówczas nikogo. Gdy umarł Cecchino dei Bracci, okrzykiwał Riccio na wsze strony swą miłość dla niego i rozpacz z powodu jego skonu. „O Donato, przyjacielu drogi! Nasz Cecchino zmarł! Rzym cały opłakuje go. Michał Anioł robi mi rysunek nagrobka dla niego. Napisz mi, proszę, epitaphium na grób ten i przyślij mi list pocieszający. Smutek przyprawia mnie o utratę zmysłów. Opanowania! Z tysiącami zmarłych żyję o każdej godzinie. Boże! Jakże się odmieniła Fortuna“. (List do Donata Giannotti’ego, styczeń 1544 r.). — „Żyłem, dusz tysiąc kochających w łonie chowając”... — w te słowa każe przemawiać Cecchinowi Michał Anioł w jednym ze swoich epigrammatów. (Frey LXXIII12; Staff, str. 86).
230 Scheffler.
231 Poezje. (Frey CIX19; Staff 158).
232 Poezje. Frey XLIV; Staff 48).
233 Poezje. (Frey LII; Staff 57. Patrz równieź LXXVI; Staff 100). Pod koniec ostatniego sonetu wprowadza Michał Anioł grę słów na temat nazwiska Cavalieri’ego: Resto prigion d’un Cavalier armato: Zostaję więźniem zbrojnego rycerza.
234 Onde al mio viver lieto, che m’ha tolto. Poezje. (CIX18; Staff 157).
235 Il desiato mie dolce signiore... (Poezje L.).
236 Un freddo aspetto. (Ibid. CIX18).
237 Tekst dosłowny: „To, co sam kochasz w sobie najbardziej“.
238 Poezje XLV; Staff 49.
239 Il foco onesto, che m’arde... (Poezje L.). — La casta voglia, che ’l cor dentro infiamma. (Ibid. XLIII).
240 W jednym z sonetów pragnie M. A., aby skóra jego mogła stać się przyodzianem tego, którego kocha, pragnąłby być obuwiem na jego nogach śnieżystych.
[Innemi słowy: Pragnąłby być suknią i obuwiem — „umiłowanej“: — zwroty aż konwencjonalne w ówczesnej i wcześniejszej poezji miłosnej! Na tę Petrarkową i trubadurską kanwę, na tę, konwencjonalnie obowiązującą nieomal, rozpaczliwość i przesadę ówczesnej poezji miłosnej, zbyt mało zwraca się uwagi w „psychologicznej“ ocenie poezji Michała Anioła: Ileż „dowodów“ jego pesymizmu i rozpaczliwości odpadłoby przy takiem wejrzeniu. Dla ścisłości nadmienić tu wreszcie należy, że największy, bądź co bądź, znawca Michała Anioła, Henryk Thode, odnosi omawiany tu sonet bynajmniej nie do Cavalieri’ego, lecz do „kobiety nieznanej“, — co do której patrz dopisek 267]. p. t.
241 Zwłaszcza od czerwca do pażdziernika 1533 r., gdy M. A., powróciwszy do Florencji, żył w rozłące z Cavalierim.
242 Piękne portrety, w których dopatrywano się jej podobizny, nie są bynajmniej autentyczne. — Do takich należy słynny rysunek, przechowany w Uffizi’ach, przedstawiający młodą kobietę w szyszaku. Conajwyżej mógł tu Michał Anioł podlegać bezwiednym wpływom wspomnienia, idealizując Wiktorję i odmładzając ją: postać bowiem na rysunku w Uffizi’ach ma jej rysy regularne i jej wyraz surowy. Oczy jej, zapatrzone przed się, są wielkie, o wejrzeniu twardem. Szyję ma wolną, piersi odsłonięte. Wyraz ogólny — gwałtowności chłodnej i skupionej.
243 Taką jest przynajmniej na anonimowym medalu, odtworzonym w Carteggio di Vittoria Colonna (opublikowali go pp.: Ermanno Ferrero i Giuseppe Müller). Tak też widywał ją bezwątpienia Michał Anioł. Włosy ma ukryte w wielkim pasiastym czepcu; suknię surowo zapiętą z wycięciem na szyi.
Drugi medal anonimowy odmładza ją i idealizuje. (Reprodukowany u Müntz’a, w jego Histoire de l’ Art pendant la Renaissanse III, 248 oraz w L’oeuvre et la vie de Michel-Ange, ogł. przez Gazette der Beaux Arts.). Ma tu włosy wysoko podpięte, z przepaską nad czołem: jeden ich kosmyk osuwa się na policzek, a lekkie sploty — na plecy. Czoło wysokie i proste, oczy spoglądają z uwagą nieco ociężałą, nos długi i kształtny o nozdrzach szerokich; policzki ma pełne, ucho duże, podbródek prosty, zlekka ku górze podany; na gołej szyi lekki woal, piersi gołe. „Wyraz jej jest obojętny, nieco nadąsany.
Oba te medale, z rozmaitych okresów jej życia, wykazują jako rysy wspólne: nieco osępiałe rozdęcie nozdrzy i wzniosienie wargi górnej; usta małe, milczące, wzgardliwe. Ogólny wyraz postaci zdradza spokój bez złudzeń i radości.
Frey dopatruje się, w sposób nieco ryzykowny, podobizny Wiktorji w osobliwym rysunku Michała Anioła na odwrotnej karcie jakiegoś sonetu: piękny to i smutny rysunek, którego Michał Anioł nie pragnął prawdopodobnie pokazywać nikomu. — Jest na nim kobieta wiekowa, obnażona do połowy ciała, piersi ma wyschłe i obwisłe; głowa jej nie postarzała się wcale: jest po dawnemu sztywna, dumna i myśląca; naszyjnik oplata szyję smukłą i kształtną; włosy upięte ukrywa czepiec, podwiązany pod brodę i osłaniający uszy. Naprzeciw niej widać głowę starca, przypominającą Michała Anioła, zapatrzonego jak gdyby w nią — po raz ostatni. Nie żyła już bowiem, gdy robił ten rysunek: sonet na jego odwrocie jest pięknym poematem na śmierć Wiktorji: „Quand’ el ministro de sospir mie tanti“... — Frey dał reprodukcję tego rysunku w swem wydaniu Poezyj Michała Anioła (str. 385).
244 Jej doradcą duchownym był wówczas Matteo Giberti, biskup Werony, jeden z pierwszych z pośród tych, którzy usiłowali działać w kierunku odnowienia kościoła katolickiego. Sekretarzem jego był poeta Francesco Berni.
245 Juan de Valdez, syn osobistego sekretarza Karola V, osiadł w Neapolu w r. 1534 r. i stanął tu na czele ruchu reformatorskiego. Szlacheckie i wielkie damy znalazły się w jego otoczeniu. Ogłosił liczne pisma, z których najwcześniejsze było: Cento e dieci divine considerazioni (Bazylea 1550 r.) oraz Aviso sobre los interpretas de la Sagrada Escritura. Wierzył w skuteczność wiary samej dla zbawienia, oraz podporządkowywał nauczanie przez Pismo oświeceniu przez Ducha Świętego. Powiadają, że miał w Neapolu przeszło trzy tysiące zwolenników.
246 Bernardino Ochino, wielki kaznodzieja, generalny wikary kapucynów, stał się w r. 1539 przyjacielem Valdeza, który uległ jego wpływom. Mimo denuncjacji, wygłaszał do r. 1542 kazania w Neapolu, Rzymie i Wenecji, podtrzymywany przez lud, przeciw zakazom Kościoła. Gdy mu groziło oskarżenie o luteranizm, zbiegł do Ferrary, następnie do Genewy, gdzie przeszedł na protestantyzm. Był serdecznym przyjacielem Wiktorji Colonny i, mając opuścić Włochy, w liście poufnym zawiadomił ją o swem postanowieniu.
247 Pietro Carnesecchi z Florencji, protonotarjusz Klemensa VII, przyjaciel i uczeń Valdeza, był po raz pierwszy wezwany przez Inkwizycję w r. 1546; spalony zaś w Rzymie w r. 1567. Pozostawał w stosunkach z Wiktorją, aż do jej śmierci.
248 Gaspare Contarini, pochodzący z możnej rodziny weneckiej, bywał posłem weneckim do Karola V w Niderlandach, w Niemczech i Hiszpanji, następnie do Grzegorza VII od 1528–1530 r. Mianowany został kardynałem w r. 1535 przez Pawła III, a w 1541 r. legatem papieskim na sejm w Ratysbonie. Nie powiodło mu się osiągnięcie pojednania z protestantami, popadł natomiast w podejrzenie wśród katolików. Straciwszy otuchę, powrócił i zmarł w Bolonji, w sierpniu 1542 r. Pozostawił liczne pisma: De immortate animae. — Compedium primae philosophiae, oraz traktat o Skuteczności łaski. w którym zbliżał się bardzo do poglądów protestanckich.
249 Zacytowane przez Henryka Thodego.
250 Giampietro Caraffa, biskup z Chieti, założył w r. 1524 zakon Teatynów, zaś od r. 1528 rozpoczął w Wenecji dzieło kontrreformacji, które następnie uprawiał z wielką surowością, jako kardynał, zaś od r. 1555, jako papież Paweł IV. — W roku 1540 został zatwierdzony zakon Jezuitów; w lipcu 1542 ustanowiono we Włoszech Inkwizycję z pełnią władzy przeciw heretykom; w roku 1545 rozpoczął się sobór w Trydencie. Był to koniec wolnego katolicyzmu, o jakim marzyli Contarini, Giberti i Pole.
251 Zeznania Carnesecchiego przed Inkwizycją w r. 1566.
252 Reginald Pole, z domu York, musiał uciekać z Anglji, z powodu zatargu z Henrykiem VIII; bawił w r. 1530 w Wenecji i stał się gorącym przyjacielem Contariniego. Paweł III zamianował go kardynałem i legatem patrimonium św. Piotra. Dzięki osobistemu urokowi i duchowi pojednawczemu, doprowadził do uległości kościołowi wiele niezależnych umysłów z grupy Contariniego, gotowych do przejścia na protestantyzm. Wiktorja Colonna poddała się całkowicie jego kierownictwu w Viterbo (od 1541 do 1544 r.). — W roku 1554 powrócił Pole do Anglji jako legat papieski; został arcybiskupem Canterbury i zmarł w r. 1558.
253 List Viktorji do kardynała Morone (22 grudnia 1543 r.). — Patrz, co dotyczy Wiktorji Colonna, pracę Alfreda de Reumont, oraz II tom dzieła Thodego o Michale Aniele.
254 Francesco da Hollanda: Cztery djalogi o malarstwie, prowadzone w Rzymie w 1538 i 1539 r., — opisane w 1548 r., — ogłoszone zaś przez Joachima de Vasconcellos, — Przekład francuski w Les Arts en Portugal przez hrabiego A. Raczyńskiego, 1846 r., Paryż, Renouard.
255 I-sza cześć Djalogu o malarstwie w Rzymie.
256 Ibid. Część III. — W dniu tej rozmowy Oktawjusz Farnese, siostrzeniec Pawła III, żenił się z Małgorzatą, wdową po Aleksandrze de Medici. Na tę uroczystość pochód tryumfalny, — dwanaście rydwanów „antycznych“, — przeciągał przez piazza Navona, gdzie tłoczył się tłum. Michał Anioł z przyjaciółmi swymi schronił się w zacisze kościoła San-Silvestro.
257 Condivi. — Nie są takiemi wprawdzie te listy Wiktorji, jakie się dotychczas przechowały: są one niewątpliwie szlachetne, lecz nieco chłodne. Nie należy jednak zapominać, że z całej tej korespondencji pozostało zaledwie pięć listów: jeden z Orvieto, jeden z Viterbo, oraz trzy listy z Rzymu z lat 1539 do 1541 r.
258 Rysunek ten, jak wykazał p. A. Grenier, był pierwszym szkicem natchnienia do tych rozlicznych Pietà, jakie M. A. następnie wyrzeźbił: florenckiej (1550-1555), z pałacu Rondaninich (1563), oraz tej, jaką znaleziono niedawno w Palestrynie (1555-1560). Do tejże koncepcji należą szkice z Bibljoteki Oxfordzkiej oraz Złożenie do Grobu z National Gallery.
Patrz: A. Grenier: Une Pietà inconnue de Michel-Ange à Palestrina w Gazette des Beaux-Arts, marzec 1907 r. — W artykule tym podane zostały reprodukcje tych rozlicznych Pietà.
259 Wówczas to Michał Anioł zamierzył ogłosić zbiór poezyj swoich. Podsunęli mu tę myśl przyjaciele: Luigi del Riccio i Giannotti. Dotychczas mało przywiązywał wagi do tego, co pisał. Gianotti zajął się publikacją w r. 1545. Michał Anioł dokonał wyboru swych wierszy, zaś przyjaciele przepisali je. Jednakże śmierć Riccia w 1546 r., a Wiktorji w 1547 r. sprawiły, że porzucił ten zamiar publikacji, uważając go obecnie za próżność — już ostatnią. Za życia jego poezje te ogłaszane nie były, za wyjątkiem tej garstki, jaka ukazała się w pracach Varchi’ego, Gianotti’ego, Vasari’ego itp. Krążyły jednak z rąk do rąk. Najwięksi kompozytorzy ówcześni: Archadelt, Tromboncino, Consilium, Costanzo Festa tworzyli muzykę do tych wierszy. Varchi odczytywał i komentował jeden z jego sonetów na posiedzeniu Akademji Florenckiej w 1546 r. Widział w nich „czystość antyczną i pełnię myśli Dantego“.
Michał Anioł był wykarmiony na Dantem. „Nikt, — pisze Giannotti. — nie rozumiał lepiej, nie posiadł doskonalej jego dzieła“. Nikt też nie złożył mu wspanialszego hołdu, nad ten potężny sonet: „Dal ciel discese“... (Poezje, Frey CIX37). — Znał równie dobrze Petrarkę, Calvacanti’ego, Cino-da-Pistoję oraz innych klasyków poezji włoskiej. Styl swój urobił sobie na tych wzorach. Lecz uczuciem wszystko ożywiającem był jego żarliwy idealizm platoński.
260 Rime con giunta di XVI Sonetti spirituali, 1539 r. oraz Rime con giunta di XXIV Sonetti spirituali e Trionfo della Croce, 1544 r., Wenecja.
261 „Posiadam książeczkę z pergaminu, którą mi podarowała przed dziesięciu laty, — pisze Michał Anioł do Fattucci’ego, 7 marca 1551 r. — Książka ta zawiera sto trzy sonety, nie licząc czterdziestu pisanych na papierze, które mi nadsyłała z Viterbo; kazałem je doprawić do tejże książeczki pergaminowej... Mam również wiele listów, jakie pisała do mnie z Orvieto i z Viterbo... Oto co posiadam od niej“.
262 Poezje LXXXVIII, (Staff, 119).
263 Vasari. — Poróżnił się na pewien czas z jednym z najserdeczniejszych swych przyjaciół, Luigi’m del Riccio, za podarki, jakiemi Riccio obdarzał go wbrew jego woli.
„Bardziej mi dokucza, — pisał doń, — Twa nadmierna dobroć, niż żebyś mnie okradał. Między przyjaciółmi winna panować równość. Gdy jeden daje więcej, niż drugi, dochodzi między nimi do walki; a gdy jeden z nich w walce takiej zwycięży, drugi nie przebaczy mu tego“.
264 Condivi.
265 Poezje: CI, (Staff, str. 133). — Michał Anioł dodaje do tego [bardzo zresztą zawiłego] sonetu następujący komentarz: „On (młot: Wiktorja) był jedynym na tym świecie dla skrzepienia cnoty swemi wielkiemi cnotami; nie miał tu nikogo ktoby dął w miechy. Teraz, w niebie, będzie miał wielu pomocników, niema tam bowiem nikogo, komu cnota nie byłaby drogą. To też spodziewam się, że stamtąd, z góry, nastąpi wydoskonalenie mej istoty. — Obecnie, w niebie, będzie miał kogoś do poruszania miecha, gdy tu na ziemi nie miał pomocników w onej kuźni, w której wykuwają się cnoty“.
266 Poezje; C. (Staff, 132). — Na odwrocie rękopisu tego właśnie sonetu znajduje się ów rysunek piórkowy, w którym dopatrywano się podobizny Wiktorji ze zwiędłemi piersiami.
267 Przyjaźń Michała Anioła do Wiktorji Colonny nie wykluczała innych jego namiętności. Nie wystarczała mu ona do wypełnienia duszy. Wystrzegano się bacznie, by o tem wogóle nie mówić, w śmiesznej dbałości o „idealizowanie“ Michała Anioła. Jak gdyby Michał Anioł potrzebował, by go „idealizowano“. — W czasach przyjaźni dla Wiktorji (od 1535 do 1540 r.) kochał Michał Anioł kobietę „piękną i okrutną“, donna aspra e bella (CIX89) „gwiazdę, co lśni świetną pychą“... „złą i lichą“... gdy zda się „litość wróży jej serce zimne jako lodu bryła“ (CIX9; Staff 149) — „cruda e fera stella“ (CIX14). — Piękności, łasko, bezkresna w swym bycie!“: bellezza e gratia equalmente infinita (CIX3; Staff 144). „Ma pani wroga“, zwie ją znów gdzieindziej: ma donna nemica“ (CIX54). — Kochał ją namiętnie, upokarzał się przed nią, gotów był nieomal poświęcić jej zbawienie swej duszy:

Z obłudy cieszę się w pięknej kobiecie.

(CIX90, Staff, 225).

Swojemu jarzmu daję kark w pokorze.

(CIX54, Staff, 191).
Ipiekło byłoby mu z nią słodyczą:

Dolce mi saria inferno teco...

(CIX55).
Cierpi męki w tej miłości. Ona zaś bawi się nim:

Śmiałej zręczności Pani ma obrazem,
Bo, zabijając, przyrzeka oczyma
Najwyższe dobro i w ranie mej trzyma
Grot, co weń wchodzi okrutnem żelazem.

(CIX15; Staff, 155).
Podniecała jego zazdrość, kokietując innych. Znienawidził ją ostatecznie. Błagał los, iżby ją oszpecił i w nim rozkochał, aby mógł wzamian nie kochać jej i sprawiać jej ból.

Amorze, czy ocenia
Twa laska, czy rozgrzeszy,
Że piękność mnie odjęta
Dana jest głupców rzeszy,
Choć mi tak droga, święta! —
Niech wtóry raz poczęta
Zrodzi się brzydka, by, litosna cała,
Nie podobając mi się, mnie kochała.

(CIX63; Staff 155).
268 Vasari.
269 Condivi.
270 Pomysł ozdobienia olbrzymim freskiem ściany naprzeciw wejścia do kaplicy sykstyńskiej, nad ołtarzem papieża, sięga roku 1533; powziął go Klemens VII.
271 Vasari.
272 Ibid.
273 Ibid.
274 W lipcu 1573 r. — Veronese nie omieszkał powołać się na przykład, dany przez Sąd Ostateczny:
„Przyznaję, że jest to nie dobrze. Powtarzam jednak to, co już mówiłem, że obowiązkiem moim było iść śladem tych przykładów, jakie mi dali mistrze moi.
— Cóż to czynili pańscy mistrze? Takie rzeczy może?
— Michał Anioł w Rzymie, malując w kaplicy papieża Zbawiciela naszego, Jego Matkę, św. Jana, św. Piotra, oraz Świętych Pańskich, przedstawił ich wszystkich nago — nie wyłączając Przenajświętszej Marji Panny, — oraz w takich pozycjach, które nie były natchnione przez najsurowsze wskazania religji”...
A. Baschet: Paul Vèronèse devant le Saint-Office, 1880).

275 Była to zemsta. Próbował, swym zwyczajem, zmusić Michała Anioła do darowania mu kilku dzieł sztuki. Miał ponadto czelność podsuwać mu swój własny plan Sądu Ostatecznego. Michał Anioł odpowiedział grzeczną odmową na propozycję tak osobliwego współpracownictwa; ogłuchł zaś na jego prośby o darowizny. Aretino chciał pokazać Michałowi Aniołowi, ile go kosztować może nie liczenie się z nim.
276 Komedja Aretina Hipocrito była pierwowzorem Tartuffe’a. (P. Gauthier: l’Aretin, 1895).
277 Czynił obelżywe przymówki do „Gherardi i Tornai“ (Gherardo Perini i Tomasso dei Cavalieri).
278 W tej próbie wymuszenia ujawnia bez ogródek bezwstyd swój. Pod koniec tych pogróżek listownych, przypomniawszy Michałowi Aniołowi, że oczekuje od niego podarków, dorzuca Aretino takie post-scriptum:
„A teraz, gdym ulżył gniewowi swemu i okazał Wam, że gdy wy jesteście „divino“ [boskim], jam nie z acqua [nie mam wody w żyłach], — podrzyjcie list mój, jak ja to czynię i zdecydujcie się...
279 Przez jakiegoś Florentczyka, w r. 1549 (Gaye: Carteggio II, 500).
280 W r. 1596 Klemens VIII zamierzał również kazać zetrzeć całkowicie Sąd Ostateczny.
281 W r. 1559. — Daniel de Volterra otrzymał po dokonaniu tej operacji przezwisko „spodniarza“ (braghettone). Daniel był przyjacielem Michała Anioła. Inny jego przyjaciel, rzeźbiarz Ammanati potępił tę gorszącą wystawę nagości. — Michał Anioł nie był tedy podtrzymywany przez przyjaciół w całej tej sprawie.
282 Odsłonięcie Sądu Ostatecznego odbyło się 21 grudnia 1541 r. Ciekawi zjechali się z całych Włoch, z Francji, z Niemiec, z Flandrji. — Patrz opis dzieła w zbiorze: {{roz|les Maitres de l’Art; str. 90-93.
283 Praca nad temi freskami (Nawrócenie św. Pawła i Męczeństwo św. Piotra), rozpoczęta przez Michała Anioła w r. 1542, przerywana była dwukrotnie z powodu jego choroby (w r. 1544 oraz w r. 1546), ukończona zaś została mozolnie w 1549 i 1550 r. „Były to ostatnie jego malowidła. — pisze Vasari, — wykonał je z wielkim wysiłkiem, gdyż malarstwo, zwłaszcza freskowe, nie jest sztuką dla starców“.
284 Pierwotnie miał to być Mojżesz oraz dwaj Jeńcy: M. A. uważał jednak, iż Jeńcy nie nadają się do grobowca zmniejszonego: wyrzeźbił tedy dwie inne figury: Życie czynne oraz Życie kontemplacyjne. (Rachel i Lia).
285 List do nieznanego Monsignore (październik 1542 r.). Listy, wyd. Milanesi CDXXXV.

***

286 Poezje, CXXIII.
287 List M. A. do Vasari’ego (19 września 1552 r.).
288 List M. A. do siostrzeńca Lionarda (7 lipca 1557 r.).
289 Idzie tu o Antoniego da San Gallo, naczelnego architekta przy budowie świętego Piotra od roku 1537 aż do śmierci, w październiku 1546 r. Był on zawsze wrogiem Michała Anioła, który nie oszczędzał go też nigdy. W r. 1545 spowodował M. Anioł zaniechanie planu San Galla przy ufortyfikowaniu Borgo (Okręg Watykanu). Przy budowie zaś pałacu Farnese, wzniesionego za życia San Galla do wysokości drugiego piętra, spowodował znów Michał Anioł w 1549 r. zarzucenie planu swego rywala, dla własnego projektu okapu (Patrz: Michel-Angelo Thodego).
290 Przyszły papież, Marceli II.
291 Vasari.
292 Bottari.
293 Pod koniec tego śledztwa, w roku 1551, Michał Anioł, zwracając się do Juljusza III, który przewodniczył, rzekł doń: „Ojciec święty widzi oto, jaką z tego wszystkiego korzyść odnoszę! Jeżeli dokuczliwości, jakie znosić muszę, nie służą mej duszy, tracę tylko czas i trud daremnie“. Papież, który go lubił, położył mu obie ręce na ramionach i zawołał: „Zyskujesz na duszy i na ciele zarazem, Bądź bez obawy!“ (Vasari).
294 Paweł III zmarł 10 listopada 1549 r. Juljusz III, który lubił Michała Anioła, jak poprzednik, panował od 8 lutego 1550 do 23 marca 1555. Kardynał Cervini został obrany 9 kwietnia 1555 r. Pod imieniem Marcelego II panował zaledwie kilka dni; zaś Paweł IV, Caraffa, objął następstwo 23 maja 1555 r.
295 List M. A. do Lionarda (11 maja 1555 r.) Zrażony jednak krytykami własnych przyjaciół, zażądał w r. 1550, „aby go uwolniono od tego brzmienia, które dźwiga bez wynagrodzenia, na rozkaz papieży, od lat siedemnastu“. Dymisja jego nie została przyjęta, a papież, Pius IV, umyślnem breve odnowił jego pełnomocnictwa. — Wówczas to dopiero postanowił, za namową Cavalieri’ego, wykonać drewniany modeł kopuły. Dotychczas nosił wszystkie swe projekty w głowie, wzbraniając się od ujawnienia ich komukolwiek.
296 Nanni prosił mimo to księcia Cosimo, nazajutrz po śmierci Michała Anioła, aby mu oddano następstwo po Michale Aniele przy budowie św. Piotra.
297 Michał Anioł doczekał się zaledwie ukończenia schodów i urządzenia placu. Budowa Kapitolu została ukończona dopiero w siedemnastym wieku.
298 Z tego kościoła Michała Anioła nie pozostało dziś nic. Przebudowano go całkowicie w wieku XVIII-tym.
299 Wykonano projekt Michała Anioła w kamieniu, nie zaś w drzewie, jak tego pragnął.
300 W 1559-1560.
301 Vasari.
302 Vasari, — To najbardziej przejmujące, gdyż najintymniejsze, ze wszystkich dzieł swoich rozpoczął w r. 1553; czuć, że tworzył je wyłącznie dla siebie, że cierpiał i zapamiętywał się w swem cierpieniu. Zresztą, w starcu z obliczem bolesnym, który podtrzymuje ciało Chrystusa, przedstawił, zda się, samego siebie.
303 W r. 1555.
304 Tiberio Calcagni odkupił je od Antonia i prosił Michała Anioła o pozwolenie naprawienia uszkodzeń. Michał Anioł zezwolił na to. Calcagni naprawił grupę: zmarł jednak, a dzieło pozostało niedokończone.
305

Fiamma d’ammor in cor non m’e rimasta;
Se ’l maggior caccia sempre il minor duolo,
Di penne l’alm’ ho ben tarpat’ et rasa.

Poezje LXXXI (około 1550); Staff. str. 110.
Jednakże kilka poematów pisanych już w sędziwości ostatecznej, zdradza, że płomię jeszcze tak całkowicie nie wygasło, jak mniemał, i że „stare drzewo wytlone“, jak mawiał, chwytało niekiedy ogień. (Patrz: Poezje CX i CXIX).
306 W r. 1558 poślubił ją Michele di Niccolo Guicciardini.
307 Posiadłość w Pozzolatico.
308 Korespondencja ta rozpoczyna się od r. 1540.
309 ...stare a spasimare intorno alle tue lettere. Listy 1536-1548.
310 List z d. 11 lipca 1544 r.
311 M. A. pierwszy powiadomił siostrzeńca swego, że czyni go spadkobiercą; było to podczas choroby w r. 1549. Testament brzmiał: „Gismondo’wi i tobie pozostawiam wszystko, co posiadam; w ten sposób, że brat mój Gismondo oraz ty, mój siostrzeńcze, będziecie mieli prawa równe i, że żaden z was nie będzie mógł rozporządzać memi majętnościami bez zgody drugiego“.
312 L’amore del tarlo!
313 6 lutego 1546 r. — „Prawda! — dorzuca w tymże liście, — w zeszłym roku otrzymałeś ode mnie tyle połajań, żeś się w końcu zawstydził i przesłałeś mi beczułkę Trebbiana. Oh, wielceś się na to wykosztował!...“
314 Od 1547-1553.
315 Kiedyindziej zaś: Winieneś szukać nie pieniędzy, lecz dobroci jedynie, baczyć na jej dobrą sławę... Potrzebujesz kobiety, któraby pozostawała zawsze przy tobie i była ci uległą, a nie przyczyniała ci kłopotów i nie uczęszczała codziennie na wesela i uczty, gdyż, gdzie się umizgają do nich, tam każda łatwo staje się rozpustną (diventa puttana), zwłaszcza, gdy nie ma rodziny... (Listy, pierwszy lutego 1549).
316 ...Storpiata o schifa (Listy 1547-1552).
317 Ibid: 19 grudnia 1551.
318 Dodaje jednak: „Gdybyś jednak nie czuł się dostatecznie zdrów, lepiej zadowolić się życiem własnem, bez pomnażania nieszczęśliwych na świecie“ (Listy, 24 czerwca 1552).
319 16 maja 1553.
320 Listy, 20 maja 1553.
321 Listy, 5 sierpnia 1553.
322 Urodzony w r. 1554.
323 Urodzony w r. 1555.
324 Należy dobrze rozróżniać odmienne pod tym względem okresy jego życia: w kolejach jego doli są pustynie samotności, ale są też i okresy przyjaźni. Około 1515 r. naprzykład, otaczało go w Rzymie koło przyjaciół florenckich, ludzi niezależnych i żyjących szeroko: — Domenico Buoninsegni, Lionardo Sellajo, Giovanni Spetiale, Bartolommeo Verazzano, Giovanni Gellesi, Canigiani. — Nieco później, za pontyfikatu Klemensa VII, widzimy go w uduchowionem towarzystwie Franciszka Berni’ego oraz Fra Sebastiana del Piombo, przyjaciela oddanego, lecz niebezpiecznego, który znosił Michałowi Aniołowi wszystkie plotki, krążące o nim i podsycał jego wrogi stosunek do stronnictwa Rafaela. — Nadewszystko zaś, za czasów Wiktorji Colonna, pociągało go koło przyjaciół Ludwika del Riccio, kupca florenckiego, który udzielał mu rad w interesach pieniężnych i był jego oddanym przyjacielem. Spotykał u niego Donata Giannotti’ego, muzyka Archadelt’a oraz pięknego Cecchina. Łączyło ich upodobanie w poezji, muzyce i dobrej kuchni. Dla Riccia to właśnie, zrozpaczonego śmiercią Cecchina, napisał i przesyłał mu kolejno owe czterdzieści ośm epigrammatów żałobnych, za które Riccio przesyłał mu w podzięce, za każdym razem, pstrągi, grzyby, trufle, melony i dzikie gołębie. (Patrz Poezje: Frey LXXIII). Po śmierci Riccia, w r. 1546 nie miał już Michał Anioł przyjaciół, lecz uczniów jedynie: — Vasari’ego, Condivi’ego, Daniela da Volterra, Bronzina, Leona Leoni’ego, Benvenuta Cellini’ego. Wszyscy oni żywili dla niego kult żarliwy, Michał Anioł odwzajemniał się im tkliwem przywiązaniem.
325 Dzięki swym urzędom w Watykanie oraz wielkości swego ducha religijnego, był nadewszystko w stosunkach z wysokimi dygnitarzami Kościoła.
326 Zaciekawi może ta uboczna notatka, że Michał Anioł znał Macchiavela. Biagio Buonaccorsi, w liście do Macchiavela, z 26 września 1508 r., powiadamia go, że przesłał mu przez Michała Anioła pieniądze od jakiejś kobiety, która w tym liście nie została nazwaną.
327 Najmniej przyjaciół miał niewątpliwie śród artystów samych, — wyjąwszy pod koniec życia, gdy go otaczali uczniowie, pełni uwielbienia. — Dla większości artystów nie żywił sympatji i nie ukrywał tego bynajmniej. źle się odnosił do Leonarda da Vinci, Perugina, Francii, Signorelli’ego, Rafaela, Bramante’go i San Galla. „Przeklęty niech będzie dzień, w którym przytrafiło się Wam powiedzieć coś dobrego o kimkolwiek“, — pisał doń Sansovino 30 czerwca 1517 r. — Nie przeszkadzało to jednak Michałowi Aniołowi wyświadczyć potem przysługę temuż Sansovino’wi (w 1524) oraz wielu innym artystom: był jednak w genjalności swej zbyt namiętnym, aby zdołał cenić w sztuce inny ideał, niźli własny i nazbyt szczery zarazem, aby udawać umiłowanie czegoś, czego nie znosił. — Dla Tycjana, mimo to, był nader uprzejmy podczas jego pobytu w Rzymie w r. 1545, — Lecz nad towarzystwo artystów, których kultura umysłowa pozostawiała na ogół nieco do życzenia, przekładał towarzystwo pisarzy i ludzi czynu.
328 Pisywali do siebie wierszami burleski (Poezje; Frey LVII i CLXXII). Berni napisał wspaniałą „pochwałę“ Michała Anioła w swem Capitolo a fra Sebastiano del Piombo. Powiada o nim, że był „samą ideją rzeźbiarstwa i architektury, jak Astrea ideją sprawiedliwości; że był nawskróś dobrocią i mądrością samą“. Zwie go drugim Platonem, a zwracając się do innych poetów, wypowiada te wspaniałe, tak często cytowane słowa: „Zamilczcie instrumenty dźwięczne! Wygłaszacie słowa, on zaś rzeczy same“.

Ei dice cose, e voi dite parole...


329 Donna Argentina Malaspina, w r. 1516.
330 Zwłaszcza z listu do Franciszka I, z 26 kwietnia 1546 r.
331 Condivi tak rozpoczyna żywot Michała Anioła:
„Z chwilą, gdy pan Bóg w swej szczególnej dobroci uczynił mnie godnym, nie uznania (do czego dojść zaledwie mogłem mieć nadzieję), lecz miłości, rozmowy i ścisłej poufności Michała Anioła, malarza i rzeźbiarza jedynego, ja, świadom tej wielkiej łaski oddałem się możliwie uważnemu obserwowaniu i zebraniu tego wszystkiego, co wydało mi się godnem w całem jego życiu — podziwu, naśladowania i pochwały..., aby dać innym możność korzystania z przykładu człowieka tej miary“.
p332 Franciszek I w 1546; Katarzyna de Medici w 1559. Pisała doń z Blois: „wiedząc, wraz z całym światem, jak bardzo przewyższa on wszystkich w tem stuleciu“, — aby go tym listem uprosić o posąg konny dla Henryka II, lub bodaj o rysunek do takiego pomnika. (14 listopada 1559 r.).
333 W r. 1552. Michał Anioł nie odpowiedział na to wcale, co uraziło księcia. — Gdy Benvenuto Cellini zagadnął o to Michała Anioła, otrzymał odeń drwiącą odpowiedź.
334 W listopadzie 1560.
335 W październiku 1561.
336 Vasari (mówiąc o przyjęciu, jakie zgotował Michałowi Aniołowi książę Cosimo).
337 Francesco da Hollanda: Djalogi o malarstwie.
338 Ibid:
339 Do Piotra Gondi’ego, 26 stycznia 1524 r.
340 Vasari tak charakteryzuje pomocników Michała Anioła: „Pietro Urbino z Pistoi był pojętny, ale nie chciał sobie nigdy zadawać trudu. Antonio Mini pragnąłby może, lecz nie był pojętny. Ascanio della Ripa Transone przykładał się mozolnie, lecz zawsze bez skutku“.
341 Michał Anioł niepokoi się z powodu najdrobniejszego skaleczenia się jego. Martwi się, gdy Urbino zaciął się raz w palec. Czuwa nad tem, by nie zaniedbywał obowiązków religijnych: „Chodź do spowiedzi, pracuj jak należy, czuwaj nad domem”... (Listy, 29 marca 1518 r.).
342 Z tym to Antonim Mini’m wybierał się niegdyś do Francji sam Michał Anioł w r. 1529, po swej ucieczce z Florencji.
343 Obraz, malowany podczas oblężenia Florencji dla księcia Ferrary, któremu Michał Anioł wydać go jednak nie chciał, ponieważ poseł ferraryjski uchybił jemu.
344 W r. 1531.
345 Vasari.
346 3 grudnia 1555, w kilka dni po śmierci ostatniego brata Michała Anioła, Gismonda.
347 23 lutego 1556. — Michał Anioł kończy ów list temi słowy: „Polecam się Wam i proszę, byście mnie wytłumaczyli przed messer Benvenutem (Cellini’m), że nie odpowiadam na jego list; lecz te myśli sprawiają mi tyle bólu, że nie jestem w stanie pisać“. Patrz również Poezje, CLXII:

Et piango et parlo del mio morto Urbino.


348 Pisywał do żony Urbina, Kornelji, serdeczne listy, w których obiecywał jej przyjąć do siebie małego Michelangela „okazywać mu więcej miłości, niźli nawet dzieciom swego siostrzeńca Lionarda i nauczyć go tego wszystkiego, czego pragnął nauczyć go Urbino“ (28 marca 1557 r.). Nie wybaczył tego Kornelii, że wyszła po raz drugi za mąż w r. 1559.
349 Patrz u Vasariego opowieść o tych zabawnych rzeźbach.
350 Ibid:
351 Vasari.
352 Vasari.
353 Jak wszystkie dusze posępne, miewał Michał Anioł chwile krotochwilnego humoru, pisywał burleski w typie Berni’ego, Lecz ta krotochwilność jego bywała zazwyczaj szorstka i bardzo niedaleka od tragizmu. Taką jest napisana przezeń karykatura starczego zniedołężnienia. (Poezje LXXXI; Staff 110). Patrz również jgoo parodję poezji miłosnej (Poezje XXXVII; Staff 36).

***
354

Dusza ma z śmiercią swe rozmowy miewa...

(Poezje CX, Staff 242).
355 „Kury i messer kogut mają się świetnie, — pisał doń Angiolini w r. 1553, podczas jakiegoś wyjazdu jego, — ale koty są niepocieszone, nie widząc Was, mimo że nie brak im pożywienia“.
356 List Riccia do Roberta di Filippo Strozzi (21-go lipca r 1544).
357 List do siostrzeńca, Lionarda (1547).

358

Ahime, lasso chi pur tropp’ aspetta,
Chi’ gionga a suoi conforti tanto tardj!
Ancor, se ben riguardj,
Un generoso, alter’ e nobil core
Perdon’ et porta a chi l’ offend’ amore.

Poezje (CIX64; Staff, 202).
Jest to djalog poety z wygnańcem florenckim. — Być może, iż poemat ten napisał Michał Anioł po zamachu Lorenzina na Aleksandra de Medici, w r. 1536. Ogłoszony był ten wiersz po raz pierwszy w r. 1543 z muzyką Giacoma Archadelta.
359 Jako osobliwość zapisuję tu i ten szczegół, że jednym ze służących jego był francuz Richard: Ricardo, francese (18 czerwca 1552 — Ricordi str. 606).
360 „Chciałbym mieć służącą dobrą i czystą, — pisze do Lionarda, — ale bardzo trudno znaleźć taką; wszystkie one są rozpustne i niechlujne (son tutte puttane e porche)... Daję dziesięć giugli’ów na miesiąc. Żyję ubogo, ale płacę dobrze (Listy, 16 sierpnia 1550).

361

La mia scura tomba... (Poezje LXXXI).

*

Dov’e Aragn’e mill’ opre et lavoranti
Et fan di lor filando fusaiuolo

(Ibid).
362

Io dico a voi, ch’al mondo avete dato
L’anima e ’l corpo e lo spirto ’nsieme:
In questa cassa oscura è ’l vostro lato.

(Poezje, CXXXVII.)

Mówię wam, którzyście światu oddali
Zarazem duszę i ciało i ducha,
W tej ciemnej trumnie będziecie mieszkali.

(Staff, str. 270).
363 Był bardzo wstrzemięźliwy. Za młodu zadowalał się kromką chleba i winem, aby móc całkowicie poświęcać się pracy. Na starość, od czasu, gdy malował Sąd Ostateczny, zwykł pijać wino już tylko wieczorami, po skończonej pracy, i to bardzo umiarkowanie. Aczkolwiek był bogaty, żył w ubóstwie. Nigdy też nie przyjmował u siebie któregokolwiek z przyjaciół, lub czynił to conajmniej bardzo rzadko; nie chciał przyjmować podarków od ludzi, uważał się bowiem za zobowiązanego na zawsze wobec ofiarodawcy. Dzięki tej wstrzemięźliwości był zawsze bardzo rzeźki i odczuwał bardzo małą potrzebę snu. (Vasari). 364 Vasari, spostrzegszy raz, że nie używa on świec woskowych, lecz z koziego łoju, posłał mu raz czterdzieści funtów takich świec. Przyniósł je służący Michała Anioła, lecz pan jego nie życzył sobie przyjąć tego daru. Na co rzekł sługa: Mistrzu, ręce mi zdrętwiały od dźwigania tych świec, nie mam ochoty ich odnosić. Jeśli nie chcecie ich przyjąć, powtykam je w wyschłą gnojówkę przed domem i zapalę wszystkie razem. Wówczas Michał Anioł odparł: „W takim razie złóż je lepiej tutaj, nie chcę, byś wyprawiał takie głupstwa przed memi drzwiami“. (Vasari).
365 Poezje LXXVIII (Staff 102). Frey odnosi ten poemat do czasów Sądu Ostatecznego i fresków kaplicy Paulińskiej, — mniej więcej: rok 1546. — Grimm uważa, że powstał on nieco później, około 1554 r.
Drugi sonet Michała Anioła o nocy (Poezje LXXVII; Staff, 101) poetycko jeden z najpiękniejszych, jest bardziej literacki i nieco sztuczny.
366Non nasce in me pensiero chen non visia dentro sculpita la morte“. (Listy, 22 czerwca 1555 r.).
367 Poezje (CIX32; Staff 170).
368 Poezje (CIX34; Staff 172).
369 List do Vasariego datowany: „Nie wiem którego kwietnia 1554“. (A di non so quanti d’aprile, 1554).
370 Mało zwracał dotychczas uwagi na przyrodę, mimo lat kilku, spędzonych poza murami miast: w Carrarze i Saravezzy. Krajobraz gra nader podrzędną rolę w jego dziełach; sprowadza się on do kilku skrótowych, nieomal schematycznych zaznaczeń na freskach Sykstyny. Michał Anioł zajmuje pod tym względem miejsce całkowicie odrębne pośród ówczesnych malarzy: Rafaela, Tycjana, Perugina, Francii i Leonarda. Gardził krajobrazem artystów flamandzkich, wówczas bardzo modnych. „Szmaty, — powiadał, — rudery, pola niezmiernie zielone, ocienione drzewami, rzeki, mosty, jednem słowem to, co zwą pejzażem, — oraz liczne figury tu i ówdzie“. (Djalogi Franciszka da Hollanda).
371 Listy, 28 grudnia 1556.
372 Mówię tu o długim, niedokończonym poemacie, zawierającym 115 wierszy, a rozpoczynającym się od słów:

Nuovo piacer e di magiore stima
Veder l’ardite capre sopr’ un sasso
Montar, pasciendo or questa or quella cima...

Poezje (Frey CLXIII).

Radość to nowa, spoglądać w zachwycie,
Jak się zuchwale kozy pną na skałę,
Pasąc się na tym, to na owym szczycie.

(Staff 296).
Idę tu za Frey’em, odnosząc ten poemat do r. 1556 (październik-grudzień); Thode jednak mniema, że Michał Anioł napisał go w młodości, — nie daje jednak na to, według mnie, dowodów przekonywujących.
373 W r. 1548, odradzając siostrzeńcowi swemu, Lionardowi, pielgrzymkę do Loretto, radzi mu zużyć przeznaczone na to pieniądze raczej na jałmużnę. „Bo gdy się znosi pieniądze księżom, Bóg jedynie wie, co oni z niemi czynią“ (7 kwietnia 1548 r.).
Gdy Sebastjan del Piombo miał namalować mnicha w San-Pietro in Montorio, obawiał się Michał Anioł, by ten mnich nie zepsuł wszystkiego. „Mnichy zepsuły świat, który jest tak wielki; nie dziwiłbym się tedy, gdyby zepsuli małą kapliczkę”.
W czasach, gdy Michał Anioł szukał żony dla siostrzeńca swego, Lionarda, odwiedziła go jakaś dewotka: wzywając go do pobożności, wygłosiła mu kazanie całe i polecała Lionardowi za żonę jakąś dziewczynę pobożną i obyczajną. „Odpowiedziałem jej, — pisze Michał Anioł, — żeby zajęła się raczej pracą u wrzeciona i krosien, a nie czyhała na sprawy cudze, starając się robić interesy na rzeczach świętych“. (Listy, 19 lipca 1549).

Pisywał cierpkie poematy w duchu savonarolicznym przeciw świętokradztwom i symonjom Rzymu, — jak ten sonet, np.:

Qua si fa elmj di chalicj e spade,
E’l sangue di Christo si vend’ a giumelle.

(Poezje X, około 1512 r.).

Z kielichów miecz i hełm kuje tu chciwość,
I krew Chrystusa sprzedają garściami.

(Staff, str. 16).
374 List do Buonarrota podczas choroby ojca (23 listopada 1516). — List do Lionarda po śmierci Giovan-Simona (styczeń 1548): „Radbym wiedzieć, czy się spowiadał i czy przyjął sakramenty. Gdybym był tego pewien, cierpiałbym mniej.
375 „Più credo agli orazioni che alle medicine“ (List do Lionarda, 25 kwietnia 1549).
376 „...W roku Pańskim 1513, w pierwszym roku pontyfikatu Leona X, podczas pobytu Michała Anioła w Rzymie, — a było to, zdaje się, na jesieni, — modlił się on — raz nocą, na dworze, w ogrodzie przed domem swoim i wznosił oczy do nieba. Nagle spostrzegł przedziwny meteor, — jakiś znak trójkątny z trzema promieniami: — jeden z tych promieni, gładki i lśniący, jak ostrze miecza, zwracał się na zachód i zakrzywiał się u końca, — drugi, barwy rubinu, niebiesko-czerwony, rozciągał się nad Rzymem, — trzeci, ognisty, rozwidlony, był tej długości, że sięgał aż do Florencji... Gdy Michał Anioł spostrzegł ten znak niebieski, poszedł do domu po kartkę papieru, pióro i farby i narysował to zjawisko; gdy zaś skończył, znak ów zniknął“. (Fra Benedetto: Vulnera diligentis, część trzecia. Rękopis Riccardianus 2985, — cytowany przez Thode’go za Villari’m).
377 Henryk Thode.
378 Gdy Leone Leoni w r. 1560 wyrył medal Michała Anioła, kazał tenże na odwrocie dodać ślepca wiedzionego przez psa, wraz z napisem: Docebo iniquos vias tuas et impii ad te convertentur (Vasari).
379 Krucyfiks, Złożenie do grobu, Zdjęcie z krzyża, Pietà.
380 Poezje (CXLVII, Staff, 280) Wiersz ten uważa Frey za najpiękniejszy ze wszystkich sonetów Michała Anioła; pochodzi on z roku 1555–1556. — Liczne poematy, pisane w tymże duchu, acz nie tak piękne pod względem formy, wyrażają podobne uczucia z niemniejszem wzruszeniem i wiarą. (CLII, — CXLIX, — CL, — CLV, — CLVII).
381 Te plotki rozpowszechniali Aretino i Bandinelli. Poseł księcia Urbina opowiadał w roku 1542 każdemu, kto chciał tego słuchać, że Michał Anioł wzbogacił się niesłychanie, pożyczając na lichwę pieniądze, jakie otrzymał od Juljusza II za pomnik, którego nie wykonał, — Michał Anioł nastręczał w pewnej mierze pozory do takich oskarżeń nazbyt twardem niekiedy zachowywaniem się w rzeczach pieniężnych — (w gwałtownem domaganiu się, naprzykład, od sędziwego Signorelli’ego w r. 1518 zwrotu pożyczki z r. 1513), — oraz swą chciwością chłopską w zgarnianiu pieniędzy, która kojarzyła się jakoś u niego z naturalnym popędem szczodrości. Ciułał pieniądze i dorabiał się majętności, lecz było to u niego rzeczą jak gdyby odruchową i skłonnością dziedziczną. W rzeczywistości bowiem był w najwyższym stopniu niedbały w interesach swoich, nie prowadził żadnych rachunków, nie wiedział co miał, a rozdawał pełnemi garściami. Rodzina jego nie przestawała nigdy czerpać z jego kapitału. Czynił dary królewskie przyjaciołom i służbie. Większość dzieł swoich rozdarowywał, a nie sprzedawał; pracował darmo przy budowie świętego Piotra. Nikt też surowiej nie potępiał miłości dla pieniędzy: „Chciwość zysków, — pisał do swego brata, Buonarrota, — jest wielkim grzechem“ — Vasari mówi z wielkiem oburzeniem o tych oszczerstwach wrogów Michała Anioła. Przypomina to wszystko, co mistrz jego rozdarował ludziom: Tomaszowi dei Cavalieri, Bindo’wi Altoviti, Sebastjanowi del Piombo, Gherardowi Perini darowywał bezcenne rysunki; Antoniemu Mini: Ledę wraz ze wszystkiemi kartonami i modelami; Bartłomiejowi Bettini: Venus z całującym ją Amorem; markizowi del Vasto: Noli me tangere; Robertowi Strozzi: obu Jeńców, a służącemu swemu Antoniowi: rzeźbę Zdjęcie z krzyża i t. p. — Nie wiem, — kończy Vasari, — jak można uważać za skąpca człowieka, który z taką szczodrobliwością rozdaje dzieła w cenie tysięcy talarów“.
382 List do Giovan-Simona (1533) — do Lionarda (listopad 1840 r.).
383 Vasari.
384 „Wydaje mi się, że zanadto zaniedbujesz dawania jałmużny“, — pisze do Lionarda (1547).
„Piszesz, że chcesz dać tej kobiecie cztery talary dla miłości Boga: podoba mi się to (sierpień 1547).
„Bacz, byś dawał tam, gdzie istotna potrzeba, nie dawaj zaś z przyjaźni, lecz dla miłości Boga. Nie mów skąd pochodzą pieniądze“. (29 marca 1549).
„O mnie nie wspominajcie ani słowem“ (wrzesień 1547).
„Byłoby mi bardzo miło, gdybyś poświęcił pieniądze wydawane na podarki dla mnie, raczej na jałmużnę, Bogu na chwałę, sądzę bowiem, że jest tam wiele nędzy wokół was“ (1558).
„W starości swej wielkiej radbym uczynić nieco dobrego jałmużną, gdyż nie mogę i nie zdołam uczynić nic dobrego w inny sposób (18 lipca 1561 r.).
385 Condivi.
386 List do Lionarda (sierpień 1547).
387 Ibid (20 grudnia 1550 r.).
Innym razem zasięga wiadomości co do niejakiego Cerretani’ego, który pragnie córkę umieścić w klasztorze (29 marca 1549 r.). — Jego siostrzenica Cecca zwraca się do niego w sprawie jakiejś biednej dziewczyny, która chce wstąpić do klasztoru; Michał Anioł przesyła jej ochoczo sumę, o jaką uprasza. (Do Lionarda, 31 maja 1556 r.) — „Poślubić biedną dziewczynę, — pisze przy innej sposobności — jest również godziwym sposobem wyświadczenia jałmużny“.

***
388 Poezje LXXXI. (Staff, 110).

389 c’ a miseri la morte è pigra e tardi...
Poezje (LXXIII30; Staff, str. 192).
390 W marcu 1549 poradzono mu wodę z Viterbo, po której czuł się lepiej (List do Lionarda). — Cierpiał na kamienie jeszcze w r. 1559.
391 W lipcu 1555.
392 Poezje (LXXXI. Staff, 110).
393 List do Vasari’ego (22 czerwca 1555 r.): — „Nie tylko stary już jestem, — pisał do Varchi’ego, — lecz liczę się już nieomal między umarłych“. (Non solo son vecchio, ma quasi nel numero de’ morti).
394 List Vasariego do księcia Cosimo de Medici.
395 Miał wówczas ośmdziesiąt pięć lat.
396 Wówczas to przypomniał sobie kontrakt zawarty przed 60-ciu laty ze spadkobiercami Piusa III na budowę ołtarza Piccolominich w Sienie, — i teraz chciał go wykonać.
397 List do Lionarda (21 sierpnia 1363).
398 Vasari.
399 Jest to owa Pietà niewykończona z pałacu Rondaninich. (List Daniela da Volterra do Lionarda; 11 czerwca 1564 r.),
400 List Tiberia Calcagni’ego do Lionarda (14 lutego 1564 r.).
401 List Daniela da Volterra (17 marca 1564 r.).
402 Da l’orribil procella in dolce calma.
Poezje CLII. (Staff, 285).
403 W piątek, 18 lutego 1564 r. — Przy śmierci byli obecni: Tomasso dei Cavalieri, Daniel da Volterra, Diomede Leoni, dwaj lekarze: Federigo Donati i Gherardo Fidelissimi oraz służący Antonio del Franzese. — Lionardo przybył do Rzymu na trzeci dzień dopiero.

404

De giorni mie’, ............
L’ultimo primo in piu tranquilla corte.

Poezje (CIX41; Staff 179).
405

Beata l’alma, ove non corre tempo!

Poezje LIX, Staff, 68.

406

Fuss' io pur lui! c'a tal fortuna nato,
Par l'aspro esilio suo con la virtute
Dare' del mondo il piu felice stato!

Poezje CIX37; Staff 176.



BIBLJOGRAFJA.
1. — Pisma Michała Anioła.
A. — Poezje:

Rime di Michelagnolo Buonarroti, racolte da Michelagnolo suo nipote, Giunti. Florencja, 1623. (Pierwsze, — błędne, — wydanie wszystkich poezyj Michała Anioła, dokonane przez syna jego bratanka: Michała Anioła młodszego).
Le Rime di M. A. B. cavate dei autografi, e pubblicate da Cesare Guasti, Florencja, 1863. (Pierwsze wydanie poezji M. A. o cechach iście historycznej publikacji)
Die Dichtungen des Michelangniolo Buonarroti, herausgegeben und mit kritischem Apparate versehen von Dr. Carl Frey, Professor der neueren Kunstgeschichte an der Uniuersitaet Berlin, — mit einer Portraetradierung von Albert Kriüger und einer Heliographie nach Francesco da Hollanda, G. Grote’sche Verlagsbuchhandlung. Berlin, 1897 r. (Wydanie wzorowe, ono jedynie jest ścisłe i całkowite. — zaopatrzone świetnym komentarzem filologicznym i historycznym, — wyborem poezyj zwróconych do Michała Anioła, — tablicą chronologiczną, ustępami z listów, odnoszącemi się do poematów — oraz tablicą alfabetyczną).

B. — Listy:
Le Lettere di Michel Angelo Buonarroti, publicate con Ricordi ed i Contratti artistici per cura di Gaetano Milanesi, Le Monnier, Florencja, 1875.
II. — Prace odnoszące się do żywota Micaała Anioła.
A. — Dokumenty ówczesne:
Giorgio Vasari: — Vite degli architetti, pittori e scultori, 1550 (wydanie I-sze): — 1568 (wydanie II-gie).
Ascanio Condivi: — Vita di Michel Angelo Buonarroti, Antonio Blado, Rzym, 1553.
Francesco da Hollanda: — Quatre Entretiens sur la peinture, tenus à Rome en 1538-1539, — composès en 1548 — et publiès par Joachim de Vasconcellos: przekład francuski w Arts en Portugal dokonany przez hrabiego A. Raczyńskiego, Renouard, Paryż, 1846.
Donato Giannotti: — Diologi de’ giorni che Dante consumo nel’ cercare l’Inferno e ’l Purgatorio; — napisane w r. 1545, — pierwsze wydanie w r. 1859, Florencja.
Paolo Giovio: — Michaelis Angeli Vita, — ogłoszone przez Tiraboschi’ego w Storia della lett. ital: tom IX, 1781, Modena.
Benvenuto Cellini: — La Vita, — napisane między 1559 a 1562, — pierwsze wydanie, 1728, Neapol.
Benedetto Varchi: — Due Lezzioni, Florencja, 1549.
Benedetto Varchi: — Orazione funerale recitata nelle esequie di Michel Angolo Buonarroti, Giunti, Florencja, 1564.
Francesco Berni: — Opere burlesche, Giunti, Florencja, 1548.
Les correspondats de Michel Ange: — I Schastiano del Piombo. — Tekst włoski ogłoszony po raz pierwszy przez Gaetana Milanesi’ego z tłumaczeniem francuskiem A. le Pileur’a, Librairie d’Art, Paryż, 1890.
'Sammlung ausgewaehlter Biographien Vasaris, herausgegeben von Carl Frey, — tom II. Le Vite di M. A. B. — (krytyczne wydanie wszystkich biografij Michała Anioła, pisanych przez jego współcześników).
Giovanni Gaye: — Carteggio inedito d’artisti dei secoli XIV, XV, XVI, Florencja, 1840.
Daelli: — Carte Michelangelesche inedite, Medjolan, 1865.
Sammlung ausgewaehlter Briefe an M. A. B. herausgegeben von Carl Frey, Berlin, 1899.
B. — Prace nowsze:
Richard Duppa: — The life and litterary works of M. A. B. — Londyn, 1806, 1807.
Quatremère de Quincy: — Histoire de la vie et des ouvrages de M. A. B. — Paryż, 1835
Hermann Grimm: — Das Leben Michelangelos, I wyd.: Hanower, 1860; — siódme i ostatnie, 1900 (z ilustracjami).
Aurelio Gotti: — Vita di M. A. B. — Florencja, 1875.
L’oeuvre et la Vie de Michel-Ange, dessinateur, sculpteur, peintre, architecte et poète, par M. M. Charles Blanc, E. Guillaume, Paul Mantz, Charles Garnier, Mèzières, A. de Montaiglon, G. Duplessis et Louis Gonse, — Paryż, Gazette des Beaux-Arts, 1876.
C. Heath Wilson: — Life and works M. A. B., Londyn, 1876.
Anton Springer: — Raffael und Michelangelo, Lipsk, 1878.
Ludwig v. Scheffler: — Michelangelo, eine Renatssance-Studie, — Altenburg. 1892.
John Addington Symmonds: — The Sonnets of M. A. B. and. T. Campanella. — Londyn. 1878.
John Addington Symmonds: — The life of M. A. B. London, 1893.
Carl Justi: — Michelangelo. — Lipsk, 1900.
Corrado Ricci: — Michelangelo. — Florencja, 1901.
Ernst Steinmann: — Die Sixtinische Kapelle. — Brückmann. Monachium, 1905. Tomów II (tamże ikonografia Michała Anioła i Wiktorji Colonna).
Dr. Paul Garnault: — Les Portrais de Michel-Ange et de Vittoria Colonna.
Heinrich Thode: — Michelangelo und das Ende der Renaissance, — tom I, Grotte, Berlin, 1902. (To wielkie — jeszcze nie ukończone, — dzieło [tymczasem ukazało się w całości: tom II w roku 1903; tom III — 1908 do 1912 r.] jest najdonioślejszą dotychczas próbą psychologicznego i filozoficznego studjum nad Michałem Aniołem i jego czasem. Należy żałować, — nie mówiąc już o drażniącym tutaj i nieco barokowym w tem zestawieniu wagnerjanizmie, — należy żałować, że nadużycie w tem dziele kategoryj abstrakcyjnych i scholastycznych podziałek, zaciemnia rzecz samą, zamiast ją rozjaśniać, powiększając nadomiar nieład w układzie dzieła, nazbyt „zbitym“. — Lecz księgi te są zasobne w ideje i tworzą zbiornik niewyczerpanych dokumentów. — Czerpałem i ja z nich obficie, zarówno jak ze wspaniałych wydawnictw oraz studiów Karola Frey’a).
III. — Wiktorja Colonna.
Rime, pierwsze wydanie 1538, Parma; wydanie drugie, 1539: — con giunta di XVI Sonetti Spirituali, — Wydanie trzecie, Wenecja, 1544: — con giunta di XXIV Sonetti sprituali, — oraz liczne dalsze wydania, w wieku szesnastym.
Carteggio, ogłoszone przez Erm. Ferrero i Gius. Müllera, — Torchi, Turyn, 1892 (Zbiór listów Wiktorji Colonna i listów pisanych do niej, oraz dokumentów, odnoszących się do jej życia: między innemi, Vita di V. C. przez Filonica Alicarnasco.).
Lettere inedite, wyd.: Salza, Florencja, 1898.
Il codice di Rime di V. C. apartenente a Margherita, regina di Novara, scoperto ed ilustrato da D. Tordi. — Pistoja, 1900.
Henry Roscoe: — V. C. her life and poems. — Londyn, 1868.
Giuseppe Campori: — V. C. (Atti e Memorie delle R. R. Deputazioni di Storia Patria per le prov. dell’ Emilia). T. III. Modena, 1878.
Alfred de Reumont: — Vittoria Colonna. — Fryburg, 1881 (przekład włoski p. Müllera i Ferrero, 1892. Turyn).
Alessandro Luzio: — Vittoria Colonna (Riv. Stor. Mantovana). T. I. Mantua 1885.






SPIS REPRODUKCYJ:
1)   
Francesco da Hollanda: PORTRET (miniatura)
2)   
ZWYCIĘSTWO z Akademji florenckiej.
3)   
PIETÀ z kościoła św. Piotra.
4)   
GŁOWA BOGA OJCA ze stropu Sykstyny.
5)   
STWORZENIE ADAMA ze stropu Sykstyny.
6)   
JENIEC z Luwru.
7)   
NOC z grobowca Medyceuszów.
8)   
PORTRET WIKTORJI COLONNY — rysunek z British Museum.
9)   
ZMARTWYCHWSTANIE — rysunek z British Museum.
10)   
PIETÀ z pałacu Rondaninich.




  1. „Zapadam od czasu do czasu w głęboką melancholję, jak się to przytrafia tym, którzy przebywają zdala od swych ognisk rodzinnych (List z Rzymu z d. 19 sierpnia 1497 r.).
  2. O sobie myślał, gdy przyjacielowi swemu Cecchinowi dei Bracci, przebywającemu w Rzymie wygnańcowi florenckiemu, przemawiać każe w te słowa: „ ..zgon mi jest drogi, bo jemu zawdzięczam los błogi: wejść malowidłem, gdziem nie mógł wejść żywy“. (Frey LXXIII24 Staff, str. 83).
  3. Buonarroti Simoni, pochodzący z Settignano, są wspominani W kronikach florenckich od dwunastego wieku. Michał Anioł wiedział o tem: znał swą genealogję. „Jesteśmy mieszczanie najszlachetniejszego rodu“. (List do siostrzeńca Lionarda, z grudnia 1546 r.) — Oburzał się, gdy siostrzeniec jego zabiegał o pozyskanie szlachectwa: „Świadczy to o nieposzanowaniu siebie samego; każdy wie, że jesteśmy ze starego mieszczaństwa florenckiego, rodu niemniej szlachetnego od jakiegokolwiek“. (Luty 1549 r.). — Próbował wywyższyć swój ród, nakłonić swą rodzinę do przyjęcia starego nazwiska Simonich, założyć we Florencji dom patrycjuszowski; te zamiary rozbijały się zawsze o pospolitość braci jego. Rumienił się na. myśl, że jeden z nich (Gismondo) popycha taczki i żyje jak chłop. — W r. 1520 pisze doń hrabia Aleksander da Canossa, że znalazł w archiwach rodzinnych dowód pokrewieństwa z nim. Wiadomość ta była nieprawdziwa; Michał Anioł uwierzył w nią jednak; chciał zakupić zamek Canossa, mniemaną kolebkę swego rodu. Biograf Condivi zapisał pod dyktandem Michała Anioła między przodkami jego: córkę Henryka II, Beatryczę, oraz wielką księżnę Matyldę.
    W r. 1515, przy sposobności pobytu Leona X we Florencji, otrzymał brat jego Buonarroto tytuł comes palatinus, zaś Buonarrotowie — prawo umieszczenia w swym herbie medycyjskiej palla, wraz z trzema liljami i cyfrą papieża.
  4. „Nie byłem nigdy, — pisze w tymże liście, — malarzem lub rzeźbiarzem, uprawiającym handel sztuką. Wystrzegałem się tego zawsze przez wzgląd na cześć rodu mego“. (List do Lionarda z d. 2 maja 1548 r.).
  5. Condivi.
  6. List do ojca z d. 19 sierpnia 1497. — Został on „uwłasnowolniony“ przez swego ojca dopiero w 31 roku swego życia, d. 13 marca 1508. (Akt oficjalny zarejestrowany pod datą d. 28 marca t. r.).
  7. Listy: z 1507, 1509, 1512, 1513, 1525, 1547.
  8. Znaleziono po jego śmierci w domu jego w Rzymie 7.000 do 8.000 dukatów złotych, wartości 4 do 500.000 franków dzisiejszych. Pozatem, powiada Vasari, wypłacił w dwóch ratach siostrzeńcowi swemu 7.000 talarów, a służącemu Urbino 2.000. Miał wielkie sumy ulokowane we Florencji. Denunzia de’ beni z roku 1534 wykazuje, że posiadał sześć domów we Florencji i siedem „gruntów“ we Florencji, Settignano, Rovezzano, Stradello, San Stefano de Pozzolatico i t. d. Miał namiętność do skupywania ziemi. Nabywał takie posiadłości nieustannie: w 1505, 1506, 1512, 1515, 1517, 1518, 1519, 1520 i t. d. Była to w nim skłonność dziedziczna po chłopskich przodkach. Gromadząc majętności, nie czynił tego bynajmniej dla siebie: wydawał, co miał, na innych, sam zaś pozbawiał się wszystkiego.
  9. Nastpuje kilka wskazówek higienicznych, świadczących o barbarzyństwie czasów. „Przedewszystkiem pielęgnuj głowę, dbaj o umiarkowane ciepło i nie myj się nigdy: każ się czyścić, ale nie myj się nigdy“. (Listy: — 19 grudnia 1500 r.).
  10. Listy 1506.
  11. We wrześniu 1517, podczas pracy nad fasadą San-Lorenza i nad Chrystusem z “Minerwy“, jest „chory na śmierć“. We wrześniu 1518 r. zapada na zdrowiu w kamieniołomach Saravezzy z powodu przemęczenia i zgryzot. W 1520 r., w czasie śmierci Rafaela, nowe zasłabnięcie. Pod koniec 1521 r., winszuje mu przyjaciel, Lionardo Sellajo „ozdrowienia po chorobie, z której mało kto powstaje“. W czerwcu 1531 r., po zdobyciu Florencji, nie sypia, nie jada, cierpi bóle głowy i jest chory na serce, stan ten trwa do końca roku; przyjaciele mają go za straconego. W 1539 r. spada z rusztowania w kaplicy sykstyńskiej i łamie nogę. W czerwcu 1544 przechodzi atak ciężkiej febry; przyjaciel jego, Luigi del Riccio, pielęgnuje go wówczas w domu rodziny Strozzich z Florencji. W grudniu 1545 roku i styczniu 1546 r. ma niebezpieczny nawrót tej febry, który go bardzo osłabia; i tym razem pielęgnowany był u Strozzich przez Riccia. W marcu 1549 r. cierpi okrutnie na kamienie. W lipcu 1555 r. dręczy go podagra. W lipcu 1559 r. choruje ponownie na kamienie w pęcherzu i dolegają mu rozliczne cierpienia; jest bardzo osłabiony. W sierpniu 1561 r. ma atak, „pada nieprzytomny i ma drgawki konwulsyjne“.
  12. Febbre, fianchi dolor, morbi ochie denti“. (Poezje LXXXII).
  13. Lipiec 1517. List z Carrary do Dominika Buonisegni.
  14. Lipiec 1523. List do Bart. Angiolini.
  15. W listach do ojca swego wspomina co chwila: „Nie dręcz się“... (Na wiosnę 1509). — „Martwi mnie to, że żyjesz w takich niepokojach; zaklinam Cię, nic myśl o tem“ (27 stycznia 1509 r.), — „Nie przerażaj się, nie czyń sobie z tego powodu zmartwienia nawet na jedną uncję“. (15 września 1509 r.). — Stary Buonarroti podlegał, zda się, podobnie jak i syn jego, kryzysom panicznego lęku. W r. 1521 uciekł nagle (jak to zobaczymy nieco dalej) z własnego domu, okrzykując, że syn go przepędził.
  16. „Czasem obraza żywota i części w słodkim przyjaźni bezgranicznej kwiecie chowa się tajnie“... (Sonet — Fr. LXXIV. Staff. str. 98), — do przyjaciela Ludwika Riccio, który go pielęgnował podczas ciężkiej choroby w 1545 r. — Patrz również i piękne usprawiedliwianie się Tomasza Cavalieri’ego w jego odpowiedzi z 15 listopada 1561 r. na niesłuszne podejrzenia Michała Anioła: „Jestem bardziej niźli pewien tego, żem Cię nigdy nie obraził, ale Ty ufasz nazbyt tym, którym najmniej wierzyć powinieneś“...
  17. Żyję w nieustannej nieufności... Nie ufajcie nikomu, sypiajcie z otwartemi oczyma“.
  18. Listy z września i października 1515 r. do brata Buonarroto: „... Nie drwij z tego, co piszę... Nie należy drwić z nikogo; zaś w tych czasach życie w niepokoju o ciało i duszę zaszkodzić nie może... W każdym zresztą czasie dobrze jest niepokoić się”.
  19. Często w listach swych zwie się „melancholikiem i szaleńcem“ — „chorym warjatem“, — „wściekłym i złym“. — W innych znów ustępach listów swoich broni się od zarzutów szaleństwa, twierdząc, „że nie krzywdziły one nikogo, prócz jego samego“.
  20. E più mi giova dove più mi nuoce“. (Poezje, Frey XLII, Staff, str. 46).
  21. Bo kochajacym mniej szczęścia przychyli
    Obfitość, co się na ich żądzę zlewa,
    Niżeli nędza, która się spodziewa.


    (Poezje; Sonet. Frey: CIX48, Staff, 186).


    Che degli amanti è men felice stato
    Quello ove ’l gran desir copia affrena
    C’ una miseria, di speranza piena.

  22. „Wszystko mnie zasmuca, — pisze; — nawet dobro, dla krótkiej trwałości swej, przygnębia mnie i sposępnia duszę niemniej, niźli zło samo“.
  23. La mia alleyrez’ è la maninconia“. (Poezje; Frey LXXXI, Staff, str. 111).
  24. Mille piacer non vaglion un tormento (Poezje; Frey, LXXIV, Staff, str. 98).
  25. Patrz lata, które spędził w kamieniołomach Saravezzy, podczas pracy nad fasadą San Lorenzo.
  26. Na przykład: przy Chrystusie do „Minerwy“; zamówienie to przyjął w r. 1514, a w r. 1518 rozpacza nad tem, że go jeszcze nie zaczął. „Zadręczam się z bólu nad tem... Wydaję się samemu sobie jak złodziej“. — Podobnież przy zamówieniu do kaplicy Piccolominich w Sienie, podpisanem w r. r 1501, W którem zobowiązywał się dostarczyć dzieło w ciągu trzech lat. Po latach sześćdziesięciu, w r. 1561, dręczy go jeszcze ta myśl, że nie wykonał tego zobowiązania.
  27. Facte paura a ognuno insino a’ papi, — pisał 27 października 1520 r. Sebastjan del Piombo.
  28. Rozmowa z Vasarim.
  29. Na przykład, gdy chce uciec od papieża Pawła III, a pozwala się ostatecznie zniewolić zamówieniem jego.
  30. Takim był upakarzający list kardynała Juljusza Medyceusza (późniejszego papieża Klemensa VII.), w którym podejrzewa on Michała Anioła, że się dał przekupić karraryjczykom. Michał Anioł znosi list taki i odpowiada uniżenie, że „na niczem na świecie tak mu nie zależy, jak na dogodzeniu kardynałowi“.
  31. Patrz listy, które każe doń pisać Sebastjanowi del Piombo po zdobyciu Florencji. Niepokoi się jego zdrowiem, jego troskami. W 1531 r. ogłasza breve, aby go chronić przed natarczywością tych, którzy wyzyskiwali jego uczynność.
  32. Porównaj upokarzający list Michała Anioła do Feba z grudnia 1533 r. z odpowiedzią Feba, pisaną w styczniu 1514 r., żebraczą i pospolitą.
  33. „...Jeśli nie posiadam sztuki żeglowania po morzu Waszego potężnego geniuszu, wybaczy on mi i nie wzgardzi mną, że się z nim porównać nie zdołam. Kto jest jedynym w rzeczach wszelkich, nie może mieć nic równego z kimkolwiek“. (Michał Anioł do Tomasza Cavalieri’ego, 15 stycznia 1533 r.).
  34. “.... Wystrzegałem się rozmów i stosunków z wygnańcami i na przyszłość będę się ich jeszcze bardziej wystrzegał... Nie rozmawiam z nikim, najmniej zaś z florentczykami. Gdy kłaniają mi się na ulicy, nie mogę, oczywiście, odpowiadać inaczej, niż przyjaznym ukłonem: mijam ich jednak. Gdybym wiedział, co to są za ludzie, ci wygnańcy florenccy, nie odpowiadałbym w żadnym razie na ich powitania“, (List z Rzymu 1548 roku, pisany do Lionarda, który go uprzedza o tem, że we Florencji wiedzą już o jego stosunkach z wygnańcami, przeciw którym Cosimo II wydał właśnie bardzo surowy edykt).
    Czyni więcej jeszcze. Wypiera się tego, iż, będąc chorym, korzystał z gościnności Strozzich.
    „Co zaś do zarzutu, jaki mi czynią z tego, żem podczas choroby był pielęgnowany u Strozzich, twierdzę, że nie przebywałem w ich domu, lecz w pokoju Ludwika del Riccio, który był do mnie bardzo przywiązany“. (Luigi del Riccio był na służbie Strozzich). — Nie było najmniejszej wątpliwości, że Michał Anioł był gościem Strozzich, a nie Riccia: przed dwoma laty darował był obu Niewolników (znajdujących się obecnie w Luwrze) Robertowi Strozzi’emu, w podzięce za gościnność ową.
  35. W r. 1531, po zdobyciu Florencji, po poddaniu się Klemensowi VII i uprzejmościach świadczonych Valoriemu.
  36. Oilme, oilme pur reiterando
    Vo’l mio passato tempo e non ritruovo
    In tucto un giorno che sia stato mio!

    (Poezje [prawdopodobnie z 1532 r.]: Frey XLIX, Staff, str. 53).

  37. O Dio, o Dio, o Dio
    Che piu di me petesti, che poss’io?

    (Poezje [Frey VI, Staff, str. 61; prawdop. między 1504 a 1511).

  38. ...Ne tem' or più cangiar vita ne voglia
    Che quasi senza invidia non lo scrivo...
    L'ore distinte a voi non fanno forza
    Caso o necessità non vi conduce.

    (Poezje, na śmierć ojca swego, 1534) - [Frey LVIII].

  39. De, fate, c'a me stesso più non torni

    (Poezje, CXXXV, Staff, 268).

  40. Opis jego postaci, jaki tu następuje, powstał pod wpły­wem kilku portretów Michała Anioła; zwłaszcza Marcela Venusti'ego z Kapitolu, miedziorytu Franciszka da Hollanda (1538/39), oraz Guglia Bonasoni z 1546 r. wreszcie opisu Con­ivi'ego (1553). Jego uczeń i przyjaciel, Daniel da Volterra, wy­rzeźbił po śmierci jego biust. Leone Leoni wyrył w 1561 r. medal z jego podobizną.
  41. Takim widzieli go jeszcze ci, którzy kazali otworzyć jego trumnę w roku 1564, gdy ciało miało być przewiezione z Rzymu do Florencji. Zdawało się, jakby spał, w swym kapelu­szu pilśniowym na głowie i w butach z ostrogami.
  42. Condivi. Na portrecie Venustiego są one dosyć duże.
  43. Około 1490-1492.
  44. L'affectuosa fantasia
    Che l'arte mi fece idol' e monarca...

    „...Fantazji zapalna ochota, co samowładcę i bóstwo mi rodzi z sztuki". (Poezje, [Frey CXLVII] między 1555 i 1556, Staff, str. 280) .

  45. Nazywał siebie „rzeźbiarzem”, nie zaś „malarzem”. „Dzisiaj, — pisze, — 10 marca 1508 r., ja, Michał Anioł, rzeźbiarz, rozpocząłem malowidła kaplicy (Sykstyńskiej)". — "Nie moje to rzemiosło, — pisze po roku, — tracę czas bez pożytku". (20 stycznia 1509 r.). — Nigdy nie zmienił zdania co do tego.
  46. Dante. Raj, XXIX01.
  47. W przekładzie Porębowicza.
  48. Poezje, (I. Staff, str. I), na karcie z Luwru, obok szkicu do Dawida:

    Dawid z procą
    I ja z łukiem,
    Michał Anioł.

  49. Michał Anioł utrzymywał chętnie, że zawdzięcza genjal­ność swą "rzeźkiemu powietrzu z okolic Arezzo".
  50. Lodovico di Lionardo Buonarroti Simoni. — Prawdziwe nazwisko rodziny było Simoni.
  51. Francesca di Neri di Miniato del Sera.
  52. Ojciec jego ożenił się po raz drugi po kilku latach (1485), z Lukrecją Ubaldini, która zmarła w 1497 r.
  53. Lionardo ur. się w 1473 r., Buonarroto w 1477 r., Giovan-Simone w 1479 r., Sigismondo W 1481. — Lionardo został mnichem. W ten sposób Michał Anioł, jako z kolei najstarszy, stał się głową rodziny.
  54. Condivi.
  55. W rzeczywistości trudno uwierzyć w zazdrość tak po­tężnego artysty. Nie wierzę bądź co bądź, aby ona to była przy­czyną tak nagłego odejścia Michała Anioła. Aż do starości zachowywał M. A. szacunek dla swego pierwszego mistrza.
  56. Szkołą tą kierował Bertoldo, uczeń Donatella.
  57. Walka Centaurów z Lapidami znajduje się we florenckiem Casa Buonarroti. Z tegoż czasu pochodzi Maska śmiejącego się fauna, której zawdzięcza Michał Anioł przyjaźń Wawrzyńca Medyceusza, oraz Madonna przy schodach, płaskorzeźba z Casa Buonarroti.
  58. Było to około 1491 r.
  59. Zmarli oni rychło potem, w 1494 r.: Poliziano pragnął być pochowany, jako Dominikanin, w San Marco, — w ko­ściele Savonaroli. — Pico della Mirandola wdział, w oczekiwa­niu śmierci, habit dominikanina.
  60. W roku 1491.
  61. Wawrzyniec Medyceusz zmarł 8 kwietnia 1492 r.; następcą był jego syn Piotr. Michał Anioł porzucił pałac; powrócił do ojca swego i był jakiś czas bez zajęcia. Poczem Piotr przyjął go na służbę, poruczając mu zakup kamei i kamieni rytych. Wyrzeźbił wówczas w marmurze kolosalnego Herkulesa, który znajdował się naprzód w pałacu Strozzich, poczem, zakupiony przez Franciszka I, był umieszczony w Fontainebleau, skąd przepadł w wieku siedemnastym. Z tychże czasów pochodzi Krucyfiks z drzewa, z klasztoru San Spirito, w którym Michał Anioł mógł zato studiować anatomję; czynił to tak zapamiętale, że rozchorował się z tego powodu (1494).
  62. Coudivi.
    Michał Anioł uciekł w październiku 1494 roku. Po upływie miesiąca, uciekł z kolei Piotr Medyceusz przed powstaniem ludu; władzę objął rząd ludowy, poparty przez Savonarolę, prorokującego, że Florencja rozpowszechni rządy republikańskie na świat cały. Republika ta uznawała jednak króla: — Jezusa Chrystusa.
  63. Był gościem szlachcica, Jana Franciszka Aldovrandi’ego, który pośpieszył mu z pomocą w jakimś zatargu czynnym z policją bolońską. Pracował potem nad figurą do kościoła San Petronio i nad posążkiem anioła do tabernaculum (Arca) kościoła San Domenico. Oba te dzeła nie mają bynajmniej charakteru religijnego. Dumna siła wyraża się przez nie w dalszym ciągu.
  64. Michał Anioł przybył do Rzymu w czerwcu 1496 r. Z r. 1497 pochodzą: Bacchus pijany i Umierający Adonis (z Bargello) oraz Kupidyn (z South-Kensington). — Zda się, że Michał Anioł narysował też w onym czasie karton Stygmatyzacja św. Franciszka, dla kościoła San Pietro in Montorio.
  65. 23 maja 1498 r.
  66. Twierdzono dotychczas, że Pietà została wykonana dla kardynała francuskiego Jana de Groslaye de Villiers, opata Saint-Denis, posła Karola VIII i jakoby on tę rzeźbę zamówił do kaplicy królów francuskich u Świętego Piotra (Kontrakt z dnia 27 sierpnia 1498). Pan Charles Samaran dowiódł w pracy swej: La maison d’Armagnac au XV siecle, że kardynałem francuskim, który kazał wyrzeźbić Pietà, był Jean de Billières, opat z Pessan, biskup z Lombez, opat z Saint-Denis. Michał Anioł pracował nad tem dziełem do 1501 r.
    Rozmowa Michała Anioła z Condivim tłumaczy ideologją mistyki rycerskiej młodość Matki Boskiej, tak odmiennej od dzikich, zwiędłych, strawionych bólem Matres Dolorosae takiego Donatella, Signorelliego, Mantegni i Boticelliego.
  67. List jego ojca z 19 grudnia 1500 r.
  68. List do ojca. Wiosną 1509 r.
  69. List do ojca. 1521 r.
  70. W sierpniu 1501 r. — W miesiącu poprzednim podpisał umowę z kardynałem Franciszkiem Piccolominim na ozdobienie ołtarza Piccolominich w katedrze sienejskiej; zamówienia tego nigdy nie wykonał. Czynił sobie z tego powodu wyrzuty całe życie.
  71. Vasari.
  72. Michał Anioł rzekł raz do rzeźbiarza, który się wysilał na takie nastawienie światła w swej pracowni, aby dzieło wydawało się najkorzystniej: „Nie zadawaj sobie tyle trudu; tu idzie jedynie o światło na placu“.
  73. Szczegóły tych rozpraw przechowały się dotychczas (Milanesi: Contratti artistici. str. 620 i nast.).
    Dawid pozostawał aż do 1873 r. na miejscu wskazanem przez Michała Anioła. Wówczas przeniesiono posąg do florenckiej Akademji Sztuk Pięknych, do ozdobnej rotundy (Tribuna del David), deszcze bowiem w niepokojący sposób uszkodziły już dzieło. Circolo Artistico we Florencji proponuje obecnie, aby kazać wykonać kopję tego posągu w białym marmurze i ustawić ją na dawnem miejscu oryginału, przed Palazzo Vecchio.
  74. Sprawozdanie ówczesne z „Historyj florenckich“ Marka Parenti’ego.
  75. Dodajmy, że skromna nagość Dawida urażała wstydliwość Florencji. Aretino, wymawiając Michałowi Aniołowi nieprzyzwoitość jego Sądu Ostatecznego, pisze doń w 1545 roku: „Niech pan naśladuje obyczajność florentczyków, którzy złotem i liśćmi przysłaniają wstydliwe części swego pięknego Kolosa“.
  76. Przymówka do konnego posągu Franciszka Sforzy, niewykończonego przez Leonarda; gaskońscy łucznicy Ludwika XII zabawiali się strzelaniem, jak do tarczy, do gipsowego modelu tego pomnika.
  77. Sprawozdanie z owych czasów. (Anonim z Magliabecchiana).
  78. Upokarzano go tem, że kazano mu malować zwycięstwo Florentczyków nad jego przyjaciółmi, Medjolańczykami.
  79. Lub Wojny pizańskiej.
  80. Karton Michała Anioła, (z dzieł obu on tylko został wykonany), z 1505 r., przepadł w r. 1512, podczas rozruchów we Florencji, wywołanych powrotem Medyceuszów. Znane jest ono dziś jedynie z kopji kilku fragmentów. Najsłynniejszą jest kopja miedziorytowa Marka Antonia. (Ludzie wdrapujący się). — Co zaś do fresku Leonarda, w dostatecznej mierze przyczynił się on sam do zniszczenia swego dzieła. Chciał mianowicie udoskonalić technikę freskową, spróbował powłoki olejnej, która nie trzymała się tynku; malowidło, które poniechał w zniechęceniu w r. 1506, nie istniało już w r. 1550.
    Z tegoż okresu życia Michała Anioła (1501-1505), pochodzą również obie okrągłe płaskorzeźby Madonny z Dzieciątkiem, które znajdują się dziś w londyńskiej Royal Academy i we florenckiem Bargello, oraz Madonna z Bruges, zakupiona w r. 1506 przez kupców flamandzkich, — wreszcie wielki, wodnemi farbami malowany obraz Rodziny Świętej, najpiękniejszy i najstaranniejszy z obrazów Michała Anioła. Surowość purytańska tego dzieła i jego wyraz bohaterski przeciwstawiają się ostro zniewieściałym tęskliwościom sztuki Leonarda.
  81. Condivi.
  82. Przynajmniej Bramante, — Rafael zaś był nazbyt zaprzyjaźniony z Bramantem i nazbyt jemu zobowiązany, aby nie działać wspólnie z nim; lecz niema dowodów na to, aby występował osobiście przeciw Michałowi Aniołowi. Ten jednakże oskarża go w słowach dobitnych. „Wszystkie starcia, jakie wynikały między papieżem Juljuszem a mną, zawdzięczam zawiści Bramantego i Rafaela: chcieli mnie oni zgubić; a Rafael miał ku temu istotnie powody, wszystko bowiem, co umie on w rzeczach sztuki, ma ode mnie“. (List z października 1542 r. do osobistości nieznanej. — Listy, wydanie Milanesi, str. 489-494).
  83. Condivi, którego ślepa przyjaźń dla Michała Anioła czyni nieco podejrzanym, powiada: „Pobudzany był Bramante do szkodzenia Michałowi Aniołowi nietylko zawiścią, lecz i obawą sądu Michała Anioła, który liczne jego błędy wykrywał. Był bowiem Bramante, jak każdy wie o tem, oddany wszelkiego rodzaju uciechom i wielce rozrzutnym, a ponieważ nie wystarczała mu pensja od papieża, jakkolwiek była znaczna, starał się ciągnąć zyski z robót swoich, robiąc mury ze złego materjału, nietrwałe i niedość bezpieczne..., co też aż nadto widocznem jest dla każdego w budowli św. Piotra na Watykanie, w korytarzu Belwederu, w klasztorze św. Piotra w okowach i t. p.; wszystkie te budowle trzeba było wzmacniać obecnie klamrami i wspornikami, ponieważ waliły się, albo mogły się w krótkim czasie zawalić“.
  84. „Gdy papież upodobał sobie tymczasem co innego, a barki z marmurem karraryjskim przybyły do Rzymu, musiałem je opłacić z własnych środków. W tymże czasie zjechali kamieniarze, sprowadzeni przeze mnie z Florencji do budowy grobowca; musiałem dla nich urządzić i umeblować dom, który mi papież ofiarował na tyłach św. Katarzyny; znalazłem się w ten sposób bez pieniędzy i w wielkich kłopotach“. (List poprzednio cytowany, z października 1542 r.).
  85. 7 kwietnia 1506 r.
  86. Cała ta opowieść jest przytoczona dosłownie z listu Michała Anioła, z października 1542 r.
  87. Umieszczam go pod tą datą, która wydaje mi się prawdopodobniejszą, aczkolwiek Frey z powodów, według mnie niedostatecznie umotywowanych, odnosi ten sonet do roku 1511.
  88. Poezje, III (Staff, str. 3).
    „Drzewo, co usycha“ jest aluzją do zielonego dębu w herbie De la Rovere (rodzina Juljusza II).
  89. „Nie był to jedyny powód mego wyjazdu; było w tem jeszcze coś innego, O czem wolę nie mówić. Wystarczy, gdy wspomnę, iż zniewoliło mnie to do zastanowienia się, że gdybym pozostał w Rzymie, miasto to stałoby się rychlej moim grobem, niźli papieża. To było przyczyną mego nagłego wyjazdu“.
  90. 18 kwietnia 1506 r.
  91. List z października 1506 r.
  92. Ibid.
  93. Koniec sierpnia 1506 r.
  94. Condivi. — Michał Anioł zamierzał już w r. 1504 wyjechać do Turcji; zaś w r. 1519 był w pertraktacjach z „panem Adrianopolu“. który zapraszał go do się, dla wykonania dlań malowideł. — Wiadomo że i Leonardo da Vinci ulegał pokusom wyjazdu do Turcji.
  95. Condivi.
  96. List do ojca z d. 8 lutego 1507 r.
  97. List do brata z d. 29 września i 10 listopada 1507 r.
  98. Tak utrzymuje przynajmniej Condivi. Należy jednak zaznaczyć, że już przed ucieczką M. A. do Bolonji była mowa o powierzeniu mu malowideł Sykstyny i że wówczas ów projekt nie uśmiechał się Bramantemu, który starał się oddalić z Rzymu swego rywala. (List Piotra Roselli’ego do Michała Anioła, z maja 1506 r.).
  99. Od kwietnia do września 1508 r. malował Rafael komnatę, zwaną de la Segnatura (Szkołę ateńską i Dysputę o Najśw. Sakramencie).
  100. Vasari.
  101. W listach do ojca swego z 1510 r. uskarża się Michał Anioł na jednego ze swoich pomocników, który jest do niczego „i każe się obsługiwać... Tego zajęcia jeszcze mi brakło! Mało mam zatrudnienia!... Doprowadza mnie on do rozpaczy, jak tępe zwierzę!“
  102. List do ojca z 27 stycznia 1509 r.
  103. Listy do ojca, 1509-1512 r.
  104. Giovan Simone znęca się nad ojcem; Michał Anioł pisze doń: „Dowiaduję się z ostatniego listu, jak rzeczy stoją i jak się zachowuje Giovan Simone. Nie miałem gorszej wiadomości od lat dziesięciu... Gdybym tylko mógł, wsiadłbym tegoż dnia na konia i uporządkowałbym u was wszystko. Ale ponieważ nie mogę tego uczynić, więc napisałem do niego; jeśli nie zmieni swego usposobienia i choćby tylko wykałaczkę wyniesie z domu lub uczyni cośkolwiek, co się ojcu nie podoba, proszę powiadomić mię o tem; otrzymam urlop od papieża i przyjadę“, (Na wiosnę 1509 r.).
  105. List do Giovan-Simona, datowany przez Thodego: wiosna 1509 r. (w edycji Milonesi’ego: lipiec 1508 r.). — Zauważymy, że Giovan-Simone był już wówczas mężczyzną w 31 roku życia, Michał Anioł był zaledwie o cztery lata starszy.
  106. Do Gismonda, 17 października 1509 r.
  107. Do Buonarrota, 30 lipca 1513 r.
  108. Listy, sierpień 1512 r.
  109. Zanalizowałem dzieło samo w „Michel-Ange” z ko­lekcji: Les maitres d'Art. Nie powracam doń tutaj.
  110. Poezje I (Staff 1) — "Runęła wzniosła kolumna".
  111. Vasari.
  112. Poezje IX (Staff 9). Poemat ten, pisany w stylu burleski Franciszka Berni'ego, zwrócony jest do Jana z Pistoi, Frey opatruje go datą czerwiec-lipiec 1510 r. W ostatnich wierszach czyni Michał Anioł aluzję do trudności pracy podczas wykonywania fresków Sykstyny, i usprawiedliwia się, powołując się na to, że nie jest malarzem. — [Obraz uśmiercony, — jak wykłada Frey, — oznacza, że malarstwo jest „niemą poezją”].

    Mój obraz uśmiercony
    W obronę, Janie, weź, cześć mą ocalasz,
    Bom nie na miejscu swojem, ani malarz.

  113. H. Thode trafnie oświetlił ten rys charakteru Michała Anioła w I tomie swego dzieła: Michelangelo und das Ende der Renaissance. Berlin, 1902 r.
  114. Niech ciało me, choć szpetne,
    W raju, jak tutaj, zostanie przy tobie:
    Serce, co kocha, równe lic ozdobie.
    (Staff, 152).
    Priego 'l mie benchè bructo,
    Com'è qui teco, il voglia im paradiso:
    C'un cor pietoso val quant' un bel viso.
    (Poezje CIX12).
    ............
    Snadź nieba gniew utyska,
    Że w pięknych oczach twych tkwię szpetnolicy.
    (Staff, 228).
    Ben par che 'l ciel s'adiri
    Che'n si begli ochi i'mi veggia si bructo.
    (Poezje CIX93).

  115. Pierwsze całkowite wydanie poezyj Michała Anioła wydał syn siostrzeńca jego w początkach siedemnastego wieku pod tytułem: Rime di Michelangelo Buonarroti raccolte da M. A. suo nipote, Florencja 1623 r. Jest to wydanie całkowicie chybione. Cesare Guasti wydał w r. 1863 we Florencji pierwszą mniej więcej dokładną edycję. Lecz jedynem, istotnie naukowem i calkowitem jest świetne wydanie Karola Frey’a: Die Dichtungen des Michelangiolo Buonarroti, herausgegeben und mit kritischem Aparate versehen von Dr. Carl Frey. Berlin 1897. Na wydaniu Freya opieram się w tej biografji.
  116. Na tej samej karcie znajdują się rysunki koni i ludzi walczących.
  117. Poezje (II), Ibid (V). (Staff, 5).

    Chi è quel che per forza a te mi mena,
    Oilme, oilme, oilme,
    Legato e strecto, e son libero e sciolto?

  118. Poezje (VI) (Staff, 6).

    Come puo esser ch’io non sia piu mio?
    O Dio, o Dio, o Dio!
    Chi m’ha tolto a me stesso,
    Ch’à me fusse piu presso
    O Piu di me potessi, che pass’io?
    O Dio, o Dio, o Dio!...

  119. Ibid. VII.
  120. Jest to wyrażenie Frey’a, który odnosi ten poemat do roku 1530,—31, bez dostatecznego powodu, według mnie. Wydaje mi się on o wiele wcześniejszy.
  121. Poezje XXXVI, (Staff, 36).
  122. Ibid. XIII (13).

    Ahi, che doglia ’nfinita
    Sente ’l mio cor, quando li torna a mente,
    Che quella ch’io tani’ amo, amor non sente!
    Come restero ’n vita?...


    Z tegoż czasu pochodzi następujący słynny madrygał, do którego muzykę skomponował przed r. 1518 muzyk Bartolomeo Tromboncino:

    Jak znaleźć mi odwagę
    Żyć bez cię, szczęście me, gdy idąc w drogę
    Uprosić twojej pomocy nie mogę?
    Moje szlochania, płacze i westchnienia,
    Które ci słało moje serce smutne.
    Zdradziło, tobie, o pani, okrutne,
    Bliską śmierć moją i moje cierpienia.
    Lecz jeśli prawdą, że mimo oddali
    W twej się pamięci służbą mą ostoję,
    Zostawiam serce ci, bo nie jest moje.

    Poezje: XI (Staff, 11).

  123. Sol’io ardendo all’ombra mi rimango.
    Quand’el sol de suo razi el mondo spoglia;
    Ogni altro per piacere, e io per doglia,
    Prostrato in terra mi lamento e piangho.

    Poezje: XXII (Staff. 22).

  124. Poezje CIX35 (173 c).

    Amando, a che son nato?...

    Proszę porównać te wiersze, w których miłość i ból zdają się być synonimami, z namiętną ekstazą młodzieńczego i niezgrabnego sonetu Rafaela, na odwrocie rysunku do Dysputy o Najśw. Sakramencie.

  125. Juljusz II zmarł 24 lutego 1513 r., w trzy i pół miesiąca po odsłonięciu Sykstyny.
  126. Kontrakt z d. 6 marca 1513 r. — Nowy ten projekt, obszerniejszy od pierwotnego, zawierał 32 wielkie posągi.
  127. Michał Anioł przyjął, zda się, w tym czasie tylko jedno większe zamówienie: Chrystusa do kościoła Santa-Maria sopra Minerva.
  128. Mojżesz miał być jedną z sześciu olbrzymich figur, wieńczących górne piętro pomnika Juljusza II. Michał Anioł nie przestawał nad nim pracować aż do 1545 r.
  129. Jeńcy, nad którymi pracował Michał Anioł w r. 1513, zostali przezeń ofiarowani w roku 1546 Robertowi Strozzi’emu, republikaninowi florenckiemu, który żył wówczas na wygnaniu we Francji. Strozzi podarował ich Franciszkowi I.
  130. Nie szczędził mu dowodów uczuć tkliwych, ale Michał Anioł wzbudzał w nim lek. Źle się czuł w jego obecności.
    „Gdy papież mówi o Was, — pisze Sebastjan del Piombo do Michała Anioła, — zdawałoby się, że mówi o jednym ze swych braci: ma nieomal łzy w oczach. Powiadał mi, żeście się wychowali razem, twierdzi, że zna Was dobrze i kocha: lecz Was lękają się wszyscy. — nawet papieże“ (27 października 1520).
    Podrwiwano sobie z Michała Anioła na dworze Leona X; nierozważne jego wypowiadania się wywoływały docinki. Niefortunny list, jaki napisał do kardynała Bibieny, protektora Rafaela, stał się przedmiotem uciechy dla jego nieprzyjaciół. „W pałacu nie mówią o niczem innem, jak tylko o liście Waszym, — pisze Sebastjan do Michała Anioła; — wszyscy śmieją się z niego“ (3 lipca 1520).
  131. Po śmierci Bramantego, w 1514 r., został Rafael mianowany nadzorcą budowy św. Piotra.
  132. „Chcę zrobić z tej fasady dzieło, które byłoby zwierciadłem architektury i rzeźby dla całych Włoch. Trzeba, aby papież i kardynał (Juljusz Medyceusz, przyszły papież Klemens VII) zdecydowali się prędko, czy chcą, abym to zrobił, czy też nie. Jeżeli zaś pragną tego, należy spisać umowę... Messer Domenico, proszę Was o stanowczą odpowiedź co do ich zamierzeń. Sprawi mi to największą przyjemność. (Do Domenica Buonisegni, lipiec 1517 r.).
    Umowa została spisana z Leonem X, 19 stycznia 1518 r. M. A. zobowiązywał się wznieść fasadę w ciągu lat ośmiu.
  133. List kardynała Medyceusza do Michała Anioła z d. 2 lutego 1518 roku: „Powzięliśmy pewne podejrzenia, że stoi Pan po stronie karraryjczyków, powodowany interesem osobistym, niekorzystnie oceniając w tym celu kamieniołomy z Pietrasanta... Powiadamiamy Pana, nie wdając się w dalsze objaśnienia, że Jego Świątobliwość życzy sobie, by praca została wykonana w marmurze z Pietrasanta, a nie w żadnym innym... Postępowanie przeciwne byłoby wbrew najwyraźniejszemu życzeniu Jego Świątobliwości i żądaniu naszemu, mielibyśmy słuszne powody rozgniewać się za to poważnie na Pana. Proszę tedy wybić sobie z głowy ten upór“.
  134. „Jeździłem aż do Genui w poszukiwaniu statków przewozowych... Karraryjczycy przekupili wszystkich właścicieli okrętów... Wybieram się więc do Pizy“. (List Michała Anioła do Urbana, z 2 kwietnia 1518 r.). — „Barki, wynajęte w Pizie, nie przybyły wcale. Zdaje się, że wyprowadzono mnie w pole: taki to już mój los we wszystkich rzeczach! Po tysiąckroć przeklęty dzień, w którym porzuciłem Karrarę! Jest to przyczyna mojej ruiny... “ (List z 18 kwietnia 1518 r.).
  135. List z 18 kwietnia 1518 r. — Oraz w kilka miesięcy potem: „Kamieniołomy są bardzo urwiste, a ludzie do niczego: cierpliwości! Trzeba poskromić góry i nauczyć ludzi“. (List z września 1518 r. do Bartłomieja da Filicaja).
  136. Chrystus z „Minerwy“ oraz grobowiec Juljusza II.
  137. List z d. 21 grudnia do kardynała d’Agen. — Z tego bodaj czasu pochodzą cztery bezkształtne, ledwie w bryle naszkicowane, posągi z groty w ogrodzie Boboli (Czterech Jeńców do grobowca Juljusza II). [posągi te obecnie są już przeniesione do zbiorów narodowych.].
  138. Listy, 1520 r. (Wydanie Milanesi’ego, str. 415).
  139. M. A. powierzył wykonanie Chrystusa niezręcznemu uczniowi swemu, Piotrowi Urbino, który go „okaleczył“. (List Sebastjana del Piombo do Michała Anioła, z d. 6 września 1521 r.). Rzeźbiarz Frizzi z Rzymu naprawił te uszkodzenia wedle możności. Wszystkie te gorycze przy zobowiązaniach, które go wręcz zadławiały, nie przeszkadzały Michałowi Aniołowi brać na się zobowiązania nowe. 20 października 1519 r. podpisał prośbę Akademików florenckich do Leona X w sprawie przewiezienia zwłok Danta z Rawenny do Florencji i zobowiązał się „zbudować boskiemu poecie pomnik, godny jego“.
  140. 6 kwietnia 1520 r.
  141. Zwycięsca.
  142. W r. 1526 musiał doń pisywać M. A. co tydzień.
  143. „Uwielbia wszystko, cokolwiek tworzycie, — pisze Sebastjan del Piombo do Michała Anioła, — i miłuje to wszystko, jak tylko miłować można. Mówi o Was z taką czcią i przywiązaniem, że ojciec nie mówiłby tak o synu swoim“. (29 kwietnia 1531 r.). — „Jeżeli chcecie przyjechać do Rzymu, staniecie się wszystkiem, czem chcecie: księciem lub królem... Będziecie mieli cząstkę papiestwa, którego jesteście panem, a możecie mieć z tego tyle, ile zechcecie i czynić z tem, co zapragniecie“. (5 grudnia 1531 r.). — (Należy oczywiście część tych zapewnień przypisać weneckiej przesadzie Sebastjana del Piombo).
  144. List M. A. do siostrzeńca swego Lionarda. (1548).
  145. Roboty wszczęto w marcu 1521 r., lecz żywiej zajęto się niemi dopiero od wyboru kardynała Juljusza Medyceusza na papieża (pod imieniem Klemensa VII) d. 19 listopada 1523. (Leon X umarł 6 grudnia 1521 r., jego następca Hadrjan VI panował od stycznia do września 1523 r.).
    Pierwotny plan zawierał cztery grobowce: Wawrzyńca Wspaniałego, brata jego Juljusza, jego syna Juljusza, księcia Nemours, oraz wnuka, Wawrzyńca, księcia Urbino. W roku 1524 postanowił Klemens VII, aby dodany był jeszcze sarkofag Leona X. oraz jego własny, wyznaczając im w kaplicy miejsce naczelne, — Patrz: Marcel Reymond: L’Architecture des tombeaux des Medici (Gazette der Beaux-Arts, 1907 r.).
    W tymże czasie polecono Michałowi Aniołowi zbudować bibljotekę San-Lorenzo.
  146. Szło o wstąpienie jego do zakonu Franciszkanów. (List Fattucciego do Michała Anioła, pisany w imieniu Klemensa VII, z 2 stycznia 1524 r.).
  147. Marzec 1524 r.
  148. List M. A. do Jana Spina, agenta papieskiego. (19 kwietnia 1525 r.).
  149. List M. A. do Fattucciego. (24 października 1525 r.).
  150. List Fattucciego do M. A. (22 marca 1524 r.).
  151. List Lionarda Sellajo do M. A. (24 marca 1524 r.).
  152. List M. A. do Jana Spina. (1524 r., wyd.: Milanesi’ego, str. 425).
  153. List M. A. do tegoż. (29 sierpnia 1525 r.).
  154. List M. A. do Fattucciego. (24 października 1525 r.).
  155. List Piotra Pawła Marzi’ego, pisany w imieniu Klemensa VII do M. A. (23 grudnia 1525 r.).
  156. Listy od października do grudnia 1525 r. (Wyd.: Milanesi’ego, str. 428-449). Patrz w Michel-Ange, kolekcji Maitres de l’Art: sprawozdanie z tego osobliwego zamierzenia oraz odpowiedni projekt M. A.
  157. List M. A. do Fattucciego. (17 czerwca 1526 r.).
  158. H. Thode podaje jako datę tego listu, w przybliżeniu, rok 1521. W zbiorze Milanesi’ego zapisany jest (niesłusznie) pod datą 1516 r.
  159. Listy. (Czerwiec 1523 r.).
  160. List M. A. do Fattucciego. (17 czerwca 1526 r.).
  161. Tenże list (z czerwca 1526 r.) powiadamia, że jeden z posągów: „capitano“ jest już zaczęty, oraz cztery postacie alegoryczne i Madonna.
  162. „O biada, biada mi, jakżem zdradzony“.
    Poezje XLIX (Staff, str. 53).
  163. List z września 1512 r. w sprawie splądrowania i rzezi Prato przez wojska cesarskie, sprzymierzone z Medyceuszami.
  164. List M. A. do Buonarrota. (Wrzesień 1512 r.).
  165. „Nie jestem szaleńcem, za jakiego mnie macie“. (M. A. do Buonarrota, we wrześniu 1515 r.).
  166. M. A. do Buonarrota. (Wrzesień i październik 1512 r.).
  167. W roku 1545.
  168. Dla tegoż Donata Giannotti’ego wyrzeźbił M. A. popiersie Brutusa. Na kilka lat przed tym dialogiem, w r. 1536, został Aleksander Medyceusz zamordowany przez Lorenzina, którego sławiono, jak drugiego Brutusa.
  169. De’ giorni che Dante consumò nel cercare L’Inferno e ’l Purgatorio. — Rozprawiają przyjaciele nad tem, ile też dni spędził Dante w Piekle: czy przebywał w niem od piątku z wieczora do soboty pod wieczór, czy też od czwartku wieczór do niedzieli zrana? Zagadnięto o to Michała Anioła, który znał Dantego lepiej, niźli ktokolwiek.
  170. Michał Anioł (a raczej Giannotti, który w jego imieniu przemawia) z naciskiem rozróżnia od tyranów — królów dziedzicznych i książąt konstytucyjnych. „Nie mówię tu o książętach, którzy posiadają władzę z autorytetu wieków lub z woli ludu i panują nad swem miastem w duchowej łączności z ludem swoim“.
  171. 6 maja 1527.
  172. Przepędzenie Hipolita i Aleksandra Medyceuszów. (17-go maja 1527 r.).
  173. 2 lipca 1528 r.
  174. Busini, według poufnych zwierzeń Michała Anioła.
  175. Condivi. — „Byłby lepiej uczynił, — pisze, — gdyby go usłuchał..., gdyż z powrotem Medyceuszów do Florencji — ścięto go“.
  176. List M. A. do Baptysty della Palla. (25 września 1529 r.).
  177. Segni.
  178. List M. A. do Baptysty della Palla. (25 września 1529 r.).
  179. 22 października 1529 r.
  180. Pisał doń dalsze listy, w których zaklinał go, by powrócił.
  181. Przed czterema dniami, za dekretem Signiorii, skreślono jego pensję miesięczną.
  182. Według listu M. A. do Sebastjana del Piombo, musiał zapłacić miastu karę 1500 dukatów.
  183. „Gdy papież Klemens i Hiszpanie oblegali Florencję, — opowiadał Michał Anioł Franciszkowi da Hollanda, — byli nieprzyjaciele długo wstrzymywani przez machiny, które zbudowałem na wieżach. Którejś nocy kazałem przysłonić zewnętrzną powierzchnię murów worami wełny; innej znowuż nocy kazałem robić podkopy i wypełniać je prochem, aby osmalić Katalończyków, — wyrzucałem w powietrze ich potargane członki... Oto na co się przydać może sztuka malarza! Służy ona do budowy machin i narzędzi wojennych, do nadawania właściwej formy hakownicom i wielkim moździerzom, służy do budowy mostów i zbijania drabin oblężniczych; nadewszystko zaś służy do nakreślania planów i proporcji twierdz, bastjonów, rowów fortecznych, podkopów i kontrmin“. (Francesco da Hollanda: „Dialog o malarstwie“. Część trzecia, 1540 r.).
  184. List Sebastjana del Piombo do M. A. (29 kwietnia 1531 r.).
  185. Condivi, — Dnia 11 grudnia 1530 r. papież przywrócił pensję Michałowi Aniołowi.
  186. Jesienią 1530 r. — Posąg ten znajduje się we florenckiem Museo Nazionale.
  187. W 1544 r.
  188. W tychże latach, najposępniejszych w życiu swem, w reakcji bujnej swej natury przeciw chrześcijańskiemu pesymizmowi, który go dławił, wykonał Michał Anioł dzieła w duchu zuchwałego pogaństwa, jak np.: Ledę pieszczoną przez łabędzia (1529-1530). Obraz ten, malowany dla księcia Ferrary, a ofiarowany następnie przez Michała Anioła uczniowi, Antoniemu Mini i przewieziony przezeń do Francji, został, jak powiadają, zniszczony z powodu swej sprośności przez Sublet de Noyers’a około 1643 r. — Nieco później namalował M. A. dla Bartłomieja Bettini’ego karton: Wenus pieszczona przez Amora, z którego Pantormo zrobił obraz, znajdujący się obecnie w Uffiziach. — Inne rysunki, o niesromliwości wspaniałej i surowej, pochodzą prawdopodobnie z tychże czasów. Charles Blanc opisuje dwa z tych rysunków, „na których widać szamotanie się kobiety gwałconej, o potężnych kształtach, z mężczyzną jeszcze bardziej krzepkim, — broni się zaś ona nie bez mimowolnego wyrazu błogości i dumy“.
  189. Noc była prawdopodobnie wyrzeźbiona na jesieni 1530 r., a wykończona na wiosnę 1531 r.; Jutrznia we wrześniu 1531 r.; Zmierzch i Dzień nieco później. — Patrz Dr. Ernst Steinmann: Das Geheimniss der Medicigräber. Lipsk, Hiersemann, 1907 r.
  190. Poezje CIX, 16, 17. (Przekład zarówno concetti Strozzi’ego, jak i odpowiedzi M. A. — Staff, str. 156). — Frey odnosi ten wiersz do r. 1545.
  191. Caro m’e ’l sono et più l’esser di sasso
    Mentre che ’l danno et la vergogna dura.
    Non ueder, non sentir m’e gran ventura;
    Pero non mi distar, deh! parla basso.

  192. Michał Anioł wyobraża sobie w tym dialogu rozmowę Florencji z wygnańcami florenckimi.
    Poezje CIX, 48. (Staff, 186).
  193. List Sebastjana del Piombo do M. A. (24 lutego 1531 r.). Był to pierwszy pisany przezeń do M. A. po splądrowaniu Rzymu.
    „Bóg jeden wie, jak bardzo czuję się szczęśliwy, że po tylu klęskach, cierpieniach i niebezpieczeństwach, Pan Wszechmocny w łasce i miłosierdziu swem pozostawił nas przy życiu i w dobrem zdrowiu: cud to, zaiste, gdy wspomnę wszystko, co było... A teraz, cny kumie, gdyśmy przeszli przez ogień i wodę, gdyśmy doznali rzeczy najnieprawdopodobniejszych, dziękujmy Bogu za wszystko, a tę resztkę życia, jaka nam pozostała, spędźmy przynajmniej, o ile się da, w spokoju. Należy bardzo mało polegać na Fortunie, tak złą i dokuczliwą bywa ona“...
    Otwierano ich listy. Sebastjan poleca Michałowi Aniołowi, który jest dla władz osobą podejrzaną, aby odmienił charakter pisma.
  194. Poezje XXXVIII. (Staff, 42).
  195. “...Non voria che ve fachinasti tanto“... (List Piotra Pawła Marzi’ego do M. A., 20 czerwca 1531 r.). — Porównaj list Sebastjana do M. A. z d. 16 czerwca 1531.
  196. List Jana Baptysty di Paulo Mini do Valori’ego. (29 września 1531 r.).
  197. ...Ne aliquo modo laborare debeas, nisi in sepultura et opera nostra, quam tibi commisimus“.
  198. List Benvenuta della Volpaja do M. A. (26 listopada 1531 r.).
  199. „Gdybyście nie mieli papieża, jako tarczę obronną, rzucaliby się na Was, jak żmije (saltariano come serpenti)“. 15 marca 1532 r.
  200. Szło już jedynie o to, aby do nagrobka, który miał być zbudowany w S. Pietro in Vincoli, dostarczyć sześć zaczętych, a niedokończonych dotychczas posągów (Mojżesza, Zwycięstwo, Jeńców oraz figury z groty w ogrodzie Boboli).
  201. List Sebastjana del Piombo do M. A. (6 kwietnia 1522 r.).
  202. Niejednokrotnie musiał Klemens VII występować w obronie Michała Anioła przed swym siostrzeńcem, księciem Aleksandrem. Sebastjan d. P. opowiada Michałowi Aniołowi scenę tego rodzaju, podczas której „papież przemawiał z taką gwałtownością, pasją i gniewem, w tak straszliwych wyrażeniach, że nie godzi się ich zapisywać“. (16 sierpnia 1533 r.).
  203. Condivi.
  204. M. A. wykonał częściowo siedem posągów (oba grobowce Wawrzyńca da Urbino i j uljusza de Nemours oraz Madonnę). Nie rozpoczął zaś czterech posągów rzek, które chciał sam wykonać; innym pozostawił figury na nagrobki Wawrzyńca Wspaniałego i jego brata Juljusza.
  205. Vasari zapytuje M. A., 17 marca 1563 r., „jak sobie wyobrażał malowidła ścienne“.
  206. Nie wiedziano nawet, gdzie umieścić posągi gotowe, oraz jakie zamierzał wyrzeźbić do nisz pustych. Daremnie zwracali się doń Vasari i Ammanati, którym książę Cosimo I polecił wykończyć dzieło M. A. Michał Anioł nie przypominał sobie już nic. „Pamięć i duch wyprzedziły mnie, — pisał w sierpniu 1557 r., — i oczekują mnie na tamtym świecie“.
  207. Michał Anioł otrzymał obywatelstwo rzymskie 20 marca 1546 r.
  208. Buonarroto, zmarły na dżumę 1528 r.
  209. W czerwcu 1534 r.
  210. Poezje LVIII. (Staff, 65).
  211. Poezje XCIX. (Staff, 53).
  212. Poezje LIX. (Staff, 68).
  213. Syn bratanka Michała Anioła w pierwszem wydaniu jego Rime, z r. 1623, nie odważył się ogłosić wiernie poezyj, zwróconych do Tomasza dei Cavalieri. Pozostawiał czytelnika w mniemaniu, że zwrócone są one do kobiety. To też, aż do ostatnich czasów, do badań Scheffera i Symmondsa, uchodził Cavalieri za imię wymyślne, poza którem ukrywała się Wiktorja Colonna.
  214. List Michała Anioła do osoby nieznanej. (Październik 1542 r.). Listy; wyd. Milanesi CDXXXV.
  215. Donato Gianotti, Dialogi, 1545 r.
  216. Poezje CXXXXI.
  217. W Gherarda Perini’ego mierzył przedewszystkiem Artino w napaściach swoich. Frey ogłosił kilka listów Perini’ego do M. A., nader tkliwych, — z roku 1520: „che avendo di voi lettera, mi paia chon esso voi essere, che altro desiderio nono“. (Gdy dostaję list od Was, mam wrażenie, jak gdybym był z Wami, — co jest jedynem pragnieniem mojem). Podpisuje się zaś „vostro come figliuolo“ (Wasz syn, jakgdyby). — Piękny poemat Michała Anioła o bólu rozłąki i zapomnienia, zda się odnosić do niego:

    Ówdzie mnie Miłość moja pozbawiła
    Serca, ach, życia, rzec raczej się godzi.
    Tu mi, bywało, nadzieja się rodzi
    Z pięknych ócz, których odjęła ją siła.

    Tu mnie związała i tu uwolniła,
    Tu rozpaczałem nad sobą w powodzi
    Łez, patrząc z głazu tego, jak odchodzi
    Ta, co zabrała mnie i porzuciła.

    Poezje XXXV; Staff, str. 35.
    [Przyczem: w oryginale wprawdzie „undi far partita colui“, lecz ten rodzaj męski odnosi się do Amor; w polskim przekładzie: Miłość (która mnie pozbawiła... związała... i t. d.)]. —

  218. Henryk Thode w dziele swem: — „Michel-Angelo und das Ende der Renaissance“ nie może się oprzeć pokusie, aby nie odtwarzać swego bohatera jak najpiękniej, chociażby kosztem prawdy niekiedy: umieszcza tedy przyjaźń M. A. dla Feba di Poggio, po skłonności do Gherarda Perini’ego, co ma sprawiać wrażenie, jak gdyby M. A. stopniowo wznosił się aż do przyjaźni z Tomaszem dei Cavalieri: nie może bowiem Thode przypuścić, aby M. A. z wyżyn doskonałej miłości zstępował ku uczuciom dla takiego Feba. W rzeczywistości jednak, był M. A. już od roku w stosunkach z Cavalieri’m, gdy zapłonął do Feba, pisząc doń korne listy (2 grudnia 1533 r. — według Thodego: z września 1534 r. — według Frey’a) oraz poezje gorączkowe i niedorzeczne, w których żongluje imionami Febo i Poggio (Frey CIII i CIV). — Na te listy i poezje odpowiadał ów urwis prośbami o pieniądze. (Patrz Frey, wydanie Poezyj Michała Anioła, str. 526). — Co zaś do Cecchina dei Bracci, — zaprzyjaźnionego z Ludwikiem del Riccio, przyjacielem Michała Anioła, — to ta znajomość jest o lat dziesięć przeszło późniejszą od poznania Cavalieri’ego. Cecchino był synem jednego z wygnańców florenckich w Rzymie i zmarł za młodu w 1544 r. Michał Anioł napisał na uczczenie jego pamięci czterdzieści ośm epigrammatów żałobnych, pełnych idealizmu bałwochwalczego, jeśli się tak wyrazić można, oraz wzniosłego, niekiedy, piękna. Są to może najposępniejsze wiersze, jakie Michał Anioł kiedykolwiek napisał.
  219. Benedetto Varchi: Due Lezzioni. 1549 r.
  220. List Tomasza dei Cavalieri do M. A. (1 stycznia 1533 r.).
  221. Patrz zwłaszcza odpowiedź M. A., napisaną w dniu otrzymania pierwszego listu (1 stycznia 1533 r.). Zachowały się aż trzy gorączkowe bruljony tej odpowiedzi M. A.: „Godziłoby się nazwać po imieniu to, co człek darowywa komuś, który dar ów przyjmuje; ze względu jednak na konwenans, nie stanie się to w tym liście“. — Jasnem jest, że idzie tu o słowo „miłość“.
  222. List M. A. do Cavalieri’ego (z 15 stycznia 1533 r.).
  223. Bruljon listu M. A. do Cavalieri’ego (z 28 lipca 1533 r.).
  224. List M. A. do Cavalieri’ego (z 28 lipca 1533 r.).
  225. List M. A. do Bartłomieja Angiolini’ego.
  226. List M. A. do Sebastjana del Piombo.
  227. Vasari.
  228. Varchi ogłosił i skomentował dwa takie listy M. A. w swoich Due Lezzioni. — M. A. nie zachowywał bynajmniej w tajemnicy swej miłości. Mówił o niej z Bartłomiejem Angiolinim, z Sebastjanem del Piombo. Taka przyjaźń nie dziwiła wówczas nikogo. Gdy umarł Cecchino dei Bracci, okrzykiwał Riccio na wsze strony swą miłość dla niego i rozpacz z powodu jego skonu. „O Donato, przyjacielu drogi! Nasz Cecchino zmarł! Rzym cały opłakuje go. Michał Anioł robi mi rysunek nagrobka dla niego. Napisz mi, proszę, epitaphium na grób ten i przyślij mi list pocieszający. Smutek przyprawia mnie o utratę zmysłów. Opanowania! Z tysiącami zmarłych żyję o każdej godzinie. Boże! Jakże się odmieniła Fortuna“. (List do Donata Giannotti’ego, styczeń 1544 r.). — „Żyłem, dusz tysiąc kochających w łonie chowając”... — w te słowa każe przemawiać Cecchinowi Michał Anioł w jednym ze swoich epigrammatów. (Frey LXXIII12; Staff, str. 86).
  229. Scheffler.
  230. Poezje. (Frey CIX19; Staff 158).
  231. Poezje. Frey XLIV; Staff 48).
  232. Poezje. (Frey LII; Staff 57. Patrz równieź LXXVI; Staff 100). Pod koniec ostatniego sonetu wprowadza Michał Anioł grę słów na temat nazwiska Cavalieri’ego: Resto prigion d’un Cavalier armato: Zostaję więźniem zbrojnego rycerza.
  233. Onde al mio viver lieto, che m’ha tolto. Poezje. (CIX18; Staff 157).
  234. Il desiato mie dolce signiore... (Poezje L.).
  235. Un freddo aspetto. (Ibid. CIX18).
  236. Tekst dosłowny: „To, co sam kochasz w sobie najbardziej“.
  237. Poezje XLV; Staff 49.
  238. Il foco onesto, che m’arde... (Poezje L.). — La casta voglia, che ’l cor dentro infiamma. (Ibid. XLIII).
  239. W jednym z sonetów pragnie M. A., aby skóra jego mogła stać się przyodzianem tego, którego kocha, pragnąłby być obuwiem na jego nogach śnieżystych.
    [Innemi słowy: Pragnąłby być suknią i obuwiem — „umiłowanej“: — zwroty aż konwencjonalne w ówczesnej i wcześniejszej poezji miłosnej! Na tę Petrarkową i trubadurską kanwę, na tę, konwencjonalnie obowiązującą nieomal, rozpaczliwość i przesadę ówczesnej poezji miłosnej, zbyt mało zwraca się uwagi w „psychologicznej“ ocenie poezji Michała Anioła: Ileż „dowodów“ jego pesymizmu i rozpaczliwości odpadłoby przy takiem wejrzeniu. Dla ścisłości nadmienić tu wreszcie należy, że największy, bądź co bądź, znawca Michała Anioła, Henryk Thode, odnosi omawiany tu sonet bynajmniej nie do Cavalieri’ego, lecz do „kobiety nieznanej“, — co do której patrz dopisek 267]. p. t.
  240. Zwłaszcza od czerwca do pażdziernika 1533 r., gdy M. A., powróciwszy do Florencji, żył w rozłące z Cavalierim.
  241. Piękne portrety, w których dopatrywano się jej podobizny, nie są bynajmniej autentyczne. — Do takich należy słynny rysunek, przechowany w Uffizi’ach, przedstawiający młodą kobietę w szyszaku. Conajwyżej mógł tu Michał Anioł podlegać bezwiednym wpływom wspomnienia, idealizując Wiktorję i odmładzając ją: postać bowiem na rysunku w Uffizi’ach ma jej rysy regularne i jej wyraz surowy. Oczy jej, zapatrzone przed się, są wielkie, o wejrzeniu twardem. Szyję ma wolną, piersi odsłonięte. Wyraz ogólny — gwałtowności chłodnej i skupionej.
  242. Taką jest przynajmniej na anonimowym medalu, odtworzonym w Carteggio di Vittoria Colonna (opublikowali go pp.: Ermanno Ferrero i Giuseppe Müller). Tak też widywał ją bezwątpienia Michał Anioł. Włosy ma ukryte w wielkim pasiastym czepcu; suknię surowo zapiętą z wycięciem na szyi.
    Drugi medal anonimowy odmładza ją i idealizuje. (Reprodukowany u Müntz’a, w jego Histoire de l’ Art pendant la Renaissanse III, 248 oraz w L’oeuvre et la vie de Michel-Ange, ogł. przez Gazette der Beaux Arts.). Ma tu włosy wysoko podpięte, z przepaską nad czołem: jeden ich kosmyk osuwa się na policzek, a lekkie sploty — na plecy. Czoło wysokie i proste, oczy spoglądają z uwagą nieco ociężałą, nos długi i kształtny o nozdrzach szerokich; policzki ma pełne, ucho duże, podbródek prosty, zlekka ku górze podany; na gołej szyi lekki woal, piersi gołe. „Wyraz jej jest obojętny, nieco nadąsany.
    Oba te medale, z rozmaitych okresów jej życia, wykazują jako rysy wspólne: nieco osępiałe rozdęcie nozdrzy i wzniosienie wargi górnej; usta małe, milczące, wzgardliwe. Ogólny wyraz postaci zdradza spokój bez złudzeń i radości.
    Frey dopatruje się, w sposób nieco ryzykowny, podobizny Wiktorji w osobliwym rysunku Michała Anioła na odwrotnej karcie jakiegoś sonetu: piękny to i smutny rysunek, którego Michał Anioł nie pragnął prawdopodobnie pokazywać nikomu. — Jest na nim kobieta wiekowa, obnażona do połowy ciała, piersi ma wyschłe i obwisłe; głowa jej nie postarzała się wcale: jest po dawnemu sztywna, dumna i myśląca; naszyjnik oplata szyję smukłą i kształtną; włosy upięte ukrywa czepiec, podwiązany pod brodę i osłaniający uszy. Naprzeciw niej widać głowę starca, przypominającą Michała Anioła, zapatrzonego jak gdyby w nią — po raz ostatni. Nie żyła już bowiem, gdy robił ten rysunek: sonet na jego odwrocie jest pięknym poematem na śmierć Wiktorji: „Quand’ el ministro de sospir mie tanti“... — Frey dał reprodukcję tego rysunku w swem wydaniu Poezyj Michała Anioła (str. 385).
  243. Jej doradcą duchownym był wówczas Matteo Giberti, biskup Werony, jeden z pierwszych z pośród tych, którzy usiłowali działać w kierunku odnowienia kościoła katolickiego. Sekretarzem jego był poeta Francesco Berni.
  244. Juan de Valdez, syn osobistego sekretarza Karola V, osiadł w Neapolu w r. 1534 r. i stanął tu na czele ruchu reformatorskiego. Szlacheckie i wielkie damy znalazły się w jego otoczeniu. Ogłosił liczne pisma, z których najwcześniejsze było: Cento e dieci divine considerazioni (Bazylea 1550 r.) oraz Aviso sobre los interpretas de la Sagrada Escritura. Wierzył w skuteczność wiary samej dla zbawienia, oraz podporządkowywał nauczanie przez Pismo oświeceniu przez Ducha Świętego. Powiadają, że miał w Neapolu przeszło trzy tysiące zwolenników.
  245. Bernardino Ochino, wielki kaznodzieja, generalny wikary kapucynów, stał się w r. 1539 przyjacielem Valdeza, który uległ jego wpływom. Mimo denuncjacji, wygłaszał do r. 1542 kazania w Neapolu, Rzymie i Wenecji, podtrzymywany przez lud, przeciw zakazom Kościoła. Gdy mu groziło oskarżenie o luteranizm, zbiegł do Ferrary, następnie do Genewy, gdzie przeszedł na protestantyzm. Był serdecznym przyjacielem Wiktorji Colonny i, mając opuścić Włochy, w liście poufnym zawiadomił ją o swem postanowieniu.
  246. Pietro Carnesecchi z Florencji, protonotarjusz Klemensa VII, przyjaciel i uczeń Valdeza, był po raz pierwszy wezwany przez Inkwizycję w r. 1546; spalony zaś w Rzymie w r. 1567. Pozostawał w stosunkach z Wiktorją, aż do jej śmierci.
  247. Gaspare Contarini, pochodzący z możnej rodziny weneckiej, bywał posłem weneckim do Karola V w Niderlandach, w Niemczech i Hiszpanji, następnie do Grzegorza VII od 1528–1530 r. Mianowany został kardynałem w r. 1535 przez Pawła III, a w 1541 r. legatem papieskim na sejm w Ratysbonie. Nie powiodło mu się osiągnięcie pojednania z protestantami, popadł natomiast w podejrzenie wśród katolików. Straciwszy otuchę, powrócił i zmarł w Bolonji, w sierpniu 1542 r. Pozostawił liczne pisma: De immortate animae. — Compedium primae philosophiae, oraz traktat o Skuteczności łaski. w którym zbliżał się bardzo do poglądów protestanckich.
  248. Zacytowane przez Henryka Thodego.
  249. Giampietro Caraffa, biskup z Chieti, założył w r. 1524 zakon Teatynów, zaś od r. 1528 rozpoczął w Wenecji dzieło kontrreformacji, które następnie uprawiał z wielką surowością, jako kardynał, zaś od r. 1555, jako papież Paweł IV. — W roku 1540 został zatwierdzony zakon Jezuitów; w lipcu 1542 ustanowiono we Włoszech Inkwizycję z pełnią władzy przeciw heretykom; w roku 1545 rozpoczął się sobór w Trydencie. Był to koniec wolnego katolicyzmu, o jakim marzyli Contarini, Giberti i Pole.
  250. Zeznania Carnesecchiego przed Inkwizycją w r. 1566.
  251. Reginald Pole, z domu York, musiał uciekać z Anglji, z powodu zatargu z Henrykiem VIII; bawił w r. 1530 w Wenecji i stał się gorącym przyjacielem Contariniego. Paweł III zamianował go kardynałem i legatem patrimonium św. Piotra. Dzięki osobistemu urokowi i duchowi pojednawczemu, doprowadził do uległości kościołowi wiele niezależnych umysłów z grupy Contariniego, gotowych do przejścia na protestantyzm. Wiktorja Colonna poddała się całkowicie jego kierownictwu w Viterbo (od 1541 do 1544 r.). — W roku 1554 powrócił Pole do Anglji jako legat papieski; został arcybiskupem Canterbury i zmarł w r. 1558.
  252. List Viktorji do kardynała Morone (22 grudnia 1543 r.). — Patrz, co dotyczy Wiktorji Colonna, pracę Alfreda de Reumont, oraz II tom dzieła Thodego o Michale Aniele.
  253. Francesco da Hollanda: Cztery djalogi o malarstwie, prowadzone w Rzymie w 1538 i 1539 r., — opisane w 1548 r., — ogłoszone zaś przez Joachima de Vasconcellos, — Przekład francuski w Les Arts en Portugal przez hrabiego A. Raczyńskiego, 1846 r., Paryż, Renouard.
  254. I-sza cześć Djalogu o malarstwie w Rzymie.
  255. Ibid. Część III. — W dniu tej rozmowy Oktawjusz Farnese, siostrzeniec Pawła III, żenił się z Małgorzatą, wdową po Aleksandrze de Medici. Na tę uroczystość pochód tryumfalny, — dwanaście rydwanów „antycznych“, — przeciągał przez piazza Navona, gdzie tłoczył się tłum. Michał Anioł z przyjaciółmi swymi schronił się w zacisze kościoła San-Silvestro.
  256. Condivi. — Nie są takiemi wprawdzie te listy Wiktorji, jakie się dotychczas przechowały: są one niewątpliwie szlachetne, lecz nieco chłodne. Nie należy jednak zapominać, że z całej tej korespondencji pozostało zaledwie pięć listów: jeden z Orvieto, jeden z Viterbo, oraz trzy listy z Rzymu z lat 1539 do 1541 r.
  257. Rysunek ten, jak wykazał p. A. Grenier, był pierwszym szkicem natchnienia do tych rozlicznych Pietà, jakie M. A. następnie wyrzeźbił: florenckiej (1550-1555), z pałacu Rondaninich (1563), oraz tej, jaką znaleziono niedawno w Palestrynie (1555-1560). Do tejże koncepcji należą szkice z Bibljoteki Oxfordzkiej oraz Złożenie do Grobu z National Gallery.
    Patrz: A. Grenier: Une Pietà inconnue de Michel-Ange à Palestrina w Gazette des Beaux-Arts, marzec 1907 r. — W artykule tym podane zostały reprodukcje tych rozlicznych Pietà.
  258. Wówczas to Michał Anioł zamierzył ogłosić zbiór poezyj swoich. Podsunęli mu tę myśl przyjaciele: Luigi del Riccio i Giannotti. Dotychczas mało przywiązywał wagi do tego, co pisał. Gianotti zajął się publikacją w r. 1545. Michał Anioł dokonał wyboru swych wierszy, zaś przyjaciele przepisali je. Jednakże śmierć Riccia w 1546 r., a Wiktorji w 1547 r. sprawiły, że porzucił ten zamiar publikacji, uważając go obecnie za próżność — już ostatnią. Za życia jego poezje te ogłaszane nie były, za wyjątkiem tej garstki, jaka ukazała się w pracach Varchi’ego, Gianotti’ego, Vasari’ego itp. Krążyły jednak z rąk do rąk. Najwięksi kompozytorzy ówcześni: Archadelt, Tromboncino, Consilium, Costanzo Festa tworzyli muzykę do tych wierszy. Varchi odczytywał i komentował jeden z jego sonetów na posiedzeniu Akademji Florenckiej w 1546 r. Widział w nich „czystość antyczną i pełnię myśli Dantego“.
    Michał Anioł był wykarmiony na Dantem. „Nikt, — pisze Giannotti. — nie rozumiał lepiej, nie posiadł doskonalej jego dzieła“. Nikt też nie złożył mu wspanialszego hołdu, nad ten potężny sonet: „Dal ciel discese“... (Poezje, Frey CIX37). — Znał równie dobrze Petrarkę, Calvacanti’ego, Cino-da-Pistoję oraz innych klasyków poezji włoskiej. Styl swój urobił sobie na tych wzorach. Lecz uczuciem wszystko ożywiającem był jego żarliwy idealizm platoński.
  259. Rime con giunta di XVI Sonetti spirituali, 1539 r. oraz Rime con giunta di XXIV Sonetti spirituali e Trionfo della Croce, 1544 r., Wenecja.
  260. „Posiadam książeczkę z pergaminu, którą mi podarowała przed dziesięciu laty, — pisze Michał Anioł do Fattucci’ego, 7 marca 1551 r. — Książka ta zawiera sto trzy sonety, nie licząc czterdziestu pisanych na papierze, które mi nadsyłała z Viterbo; kazałem je doprawić do tejże książeczki pergaminowej... Mam również wiele listów, jakie pisała do mnie z Orvieto i z Viterbo... Oto co posiadam od niej“.
  261. Poezje LXXXVIII, (Staff, 119).
  262. Vasari. — Poróżnił się na pewien czas z jednym z najserdeczniejszych swych przyjaciół, Luigi’m del Riccio, za podarki, jakiemi Riccio obdarzał go wbrew jego woli.
    „Bardziej mi dokucza, — pisał doń, — Twa nadmierna dobroć, niż żebyś mnie okradał. Między przyjaciółmi winna panować równość. Gdy jeden daje więcej, niż drugi, dochodzi między nimi do walki; a gdy jeden z nich w walce takiej zwycięży, drugi nie przebaczy mu tego“.
  263. Condivi.
  264. Poezje: CI, (Staff, str. 133). — Michał Anioł dodaje do tego [bardzo zresztą zawiłego] sonetu następujący komentarz: „On (młot: Wiktorja) był jedynym na tym świecie dla skrzepienia cnoty swemi wielkiemi cnotami; nie miał tu nikogo ktoby dął w miechy. Teraz, w niebie, będzie miał wielu pomocników, niema tam bowiem nikogo, komu cnota nie byłaby drogą. To też spodziewam się, że stamtąd, z góry, nastąpi wydoskonalenie mej istoty. — Obecnie, w niebie, będzie miał kogoś do poruszania miecha, gdy tu na ziemi nie miał pomocników w onej kuźni, w której wykuwają się cnoty“.
  265. Poezje; C. (Staff, 132). — Na odwrocie rękopisu tego właśnie sonetu znajduje się ów rysunek piórkowy, w którym dopatrywano się podobizny Wiktorji ze zwiędłemi piersiami.
  266. Przyjaźń Michała Anioła do Wiktorji Colonny nie wykluczała innych jego namiętności. Nie wystarczała mu ona do wypełnienia duszy. Wystrzegano się bacznie, by o tem wogóle nie mówić, w śmiesznej dbałości o „idealizowanie“ Michała Anioła. Jak gdyby Michał Anioł potrzebował, by go „idealizowano“. — W czasach przyjaźni dla Wiktorji (od 1535 do 1540 r.) kochał Michał Anioł kobietę „piękną i okrutną“, donna aspra e bella (CIX89) „gwiazdę, co lśni świetną pychą“... „złą i lichą“... gdy zda się „litość wróży jej serce zimne jako lodu bryła“ (CIX9; Staff 149) — „cruda e fera stella“ (CIX14). — Piękności, łasko, bezkresna w swym bycie!“: bellezza e gratia equalmente infinita (CIX3; Staff 144). „Ma pani wroga“, zwie ją znów gdzieindziej: ma donna nemica“ (CIX54). — Kochał ją namiętnie, upokarzał się przed nią, gotów był nieomal poświęcić jej zbawienie swej duszy:

    Z obłudy cieszę się w pięknej kobiecie.

    (CIX90, Staff, 225).

    Swojemu jarzmu daję kark w pokorze.

    (CIX54, Staff, 191).
    Ipiekło byłoby mu z nią słodyczą:

    Dolce mi saria inferno teco...

    (CIX55).
    Cierpi męki w tej miłości. Ona zaś bawi się nim:

    Śmiałej zręczności Pani ma obrazem,
    Bo, zabijając, przyrzeka oczyma
    Najwyższe dobro i w ranie mej trzyma
    Grot, co weń wchodzi okrutnem żelazem.

    (CIX15; Staff, 155).
    Podniecała jego zazdrość, kokietując innych. Znienawidził ją ostatecznie. Błagał los, iżby ją oszpecił i w nim rozkochał, aby mógł wzamian nie kochać jej i sprawiać jej ból.

    Amorze, czy ocenia
    Twa laska, czy rozgrzeszy,
    Że piękność mnie odjęta
    Dana jest głupców rzeszy,
    Choć mi tak droga, święta! —
    Niech wtóry raz poczęta
    Zrodzi się brzydka, by, litosna cała,
    Nie podobając mi się, mnie kochała.

    (CIX63; Staff 155).

  267. Vasari.
  268. Condivi.
  269. Pomysł ozdobienia olbrzymim freskiem ściany naprzeciw wejścia do kaplicy sykstyńskiej, nad ołtarzem papieża, sięga roku 1533; powziął go Klemens VII.
  270. Vasari.
  271. Ibid.
  272. Ibid.
  273. W lipcu 1573 r. — Veronese nie omieszkał powołać się na przykład, dany przez Sąd Ostateczny:
    „Przyznaję, że jest to nie dobrze. Powtarzam jednak to, co już mówiłem, że obowiązkiem moim było iść śladem tych przykładów, jakie mi dali mistrze moi.
    — Cóż to czynili pańscy mistrze? Takie rzeczy może?
    — Michał Anioł w Rzymie, malując w kaplicy papieża Zbawiciela naszego, Jego Matkę, św. Jana, św. Piotra, oraz Świętych Pańskich, przedstawił ich wszystkich nago — nie wyłączając Przenajświętszej Marji Panny, — oraz w takich pozycjach, które nie były natchnione przez najsurowsze wskazania religji”...
    A. Baschet: Paul Vèronèse devant le Saint-Office, 1880).
  274. Była to zemsta. Próbował, swym zwyczajem, zmusić Michała Anioła do darowania mu kilku dzieł sztuki. Miał ponadto czelność podsuwać mu swój własny plan Sądu Ostatecznego. Michał Anioł odpowiedział grzeczną odmową na propozycję tak osobliwego współpracownictwa; ogłuchł zaś na jego prośby o darowizny. Aretino chciał pokazać Michałowi Aniołowi, ile go kosztować może nie liczenie się z nim.
  275. Komedja Aretina Hipocrito była pierwowzorem Tartuffe’a. (P. Gauthier: l’Aretin, 1895).
  276. Czynił obelżywe przymówki do „Gherardi i Tornai“ (Gherardo Perini i Tomasso dei Cavalieri).
  277. W tej próbie wymuszenia ujawnia bez ogródek bezwstyd swój. Pod koniec tych pogróżek listownych, przypomniawszy Michałowi Aniołowi, że oczekuje od niego podarków, dorzuca Aretino takie post-scriptum:
    „A teraz, gdym ulżył gniewowi swemu i okazał Wam, że gdy wy jesteście „divino“ [boskim], jam nie z acqua [nie mam wody w żyłach], — podrzyjcie list mój, jak ja to czynię i zdecydujcie się...
  278. Przez jakiegoś Florentczyka, w r. 1549 (Gaye: Carteggio II, 500).
  279. W r. 1596 Klemens VIII zamierzał również kazać zetrzeć całkowicie Sąd Ostateczny.
  280. W r. 1559. — Daniel de Volterra otrzymał po dokonaniu tej operacji przezwisko „spodniarza“ (braghettone). Daniel był przyjacielem Michała Anioła. Inny jego przyjaciel, rzeźbiarz Ammanati potępił tę gorszącą wystawę nagości. — Michał Anioł nie był tedy podtrzymywany przez przyjaciół w całej tej sprawie.
  281. Odsłonięcie Sądu Ostatecznego odbyło się 21 grudnia 1541 r. Ciekawi zjechali się z całych Włoch, z Francji, z Niemiec, z Flandrji. — Patrz opis dzieła w zbiorze: {{roz|les Maitres de l’Art; str. 90-93.
  282. Praca nad temi freskami (Nawrócenie św. Pawła i Męczeństwo św. Piotra), rozpoczęta przez Michała Anioła w r. 1542, przerywana była dwukrotnie z powodu jego choroby (w r. 1544 oraz w r. 1546), ukończona zaś została mozolnie w 1549 i 1550 r. „Były to ostatnie jego malowidła. — pisze Vasari, — wykonał je z wielkim wysiłkiem, gdyż malarstwo, zwłaszcza freskowe, nie jest sztuką dla starców“.
  283. Pierwotnie miał to być Mojżesz oraz dwaj Jeńcy: M. A. uważał jednak, iż Jeńcy nie nadają się do grobowca zmniejszonego: wyrzeźbił tedy dwie inne figury: Życie czynne oraz Życie kontemplacyjne. (Rachel i Lia).
  284. List do nieznanego Monsignore (październik 1542 r.). Listy, wyd. Milanesi CDXXXV.
  285. Poezje, CXXIII.
  286. List M. A. do Vasari’ego (19 września 1552 r.).
  287. List M. A. do siostrzeńca Lionarda (7 lipca 1557 r.).
  288. Idzie tu o Antoniego da San Gallo, naczelnego architekta przy budowie świętego Piotra od roku 1537 aż do śmierci, w październiku 1546 r. Był on zawsze wrogiem Michała Anioła, który nie oszczędzał go też nigdy. W r. 1545 spowodował M. Anioł zaniechanie planu San Galla przy ufortyfikowaniu Borgo (Okręg Watykanu). Przy budowie zaś pałacu Farnese, wzniesionego za życia San Galla do wysokości drugiego piętra, spowodował znów Michał Anioł w 1549 r. zarzucenie planu swego rywala, dla własnego projektu okapu (Patrz: Michel-Angelo Thodego).
  289. Przyszły papież, Marceli II.
  290. Vasari.
  291. Bottari.
  292. Pod koniec tego śledztwa, w roku 1551, Michał Anioł, zwracając się do Juljusza III, który przewodniczył, rzekł doń: „Ojciec święty widzi oto, jaką z tego wszystkiego korzyść odnoszę! Jeżeli dokuczliwości, jakie znosić muszę, nie służą mej duszy, tracę tylko czas i trud daremnie“. Papież, który go lubił, położył mu obie ręce na ramionach i zawołał: „Zyskujesz na duszy i na ciele zarazem, Bądź bez obawy!“ (Vasari).
  293. Paweł III zmarł 10 listopada 1549 r. Juljusz III, który lubił Michała Anioła, jak poprzednik, panował od 8 lutego 1550 do 23 marca 1555. Kardynał Cervini został obrany 9 kwietnia 1555 r. Pod imieniem Marcelego II panował zaledwie kilka dni; zaś Paweł IV, Caraffa, objął następstwo 23 maja 1555 r.
  294. List M. A. do Lionarda (11 maja 1555 r.) Zrażony jednak krytykami własnych przyjaciół, zażądał w r. 1550, „aby go uwolniono od tego brzmienia, które dźwiga bez wynagrodzenia, na rozkaz papieży, od lat siedemnastu“. Dymisja jego nie została przyjęta, a papież, Pius IV, umyślnem breve odnowił jego pełnomocnictwa. — Wówczas to dopiero postanowił, za namową Cavalieri’ego, wykonać drewniany modeł kopuły. Dotychczas nosił wszystkie swe projekty w głowie, wzbraniając się od ujawnienia ich komukolwiek.
  295. Nanni prosił mimo to księcia Cosimo, nazajutrz po śmierci Michała Anioła, aby mu oddano następstwo po Michale Aniele przy budowie św. Piotra.
  296. Michał Anioł doczekał się zaledwie ukończenia schodów i urządzenia placu. Budowa Kapitolu została ukończona dopiero w siedemnastym wieku.
  297. Z tego kościoła Michała Anioła nie pozostało dziś nic. Przebudowano go całkowicie w wieku XVIII-tym.
  298. Wykonano projekt Michała Anioła w kamieniu, nie zaś w drzewie, jak tego pragnął.
  299. W 1559-1560.
  300. Vasari.
  301. Vasari, — To najbardziej przejmujące, gdyż najintymniejsze, ze wszystkich dzieł swoich rozpoczął w r. 1553; czuć, że tworzył je wyłącznie dla siebie, że cierpiał i zapamiętywał się w swem cierpieniu. Zresztą, w starcu z obliczem bolesnym, który podtrzymuje ciało Chrystusa, przedstawił, zda się, samego siebie.
  302. W r. 1555.
  303. Tiberio Calcagni odkupił je od Antonia i prosił Michała Anioła o pozwolenie naprawienia uszkodzeń. Michał Anioł zezwolił na to. Calcagni naprawił grupę: zmarł jednak, a dzieło pozostało niedokończone.
  304. Fiamma d’ammor in cor non m’e rimasta;
    Se ’l maggior caccia sempre il minor duolo,
    Di penne l’alm’ ho ben tarpat’ et rasa.

    Poezje LXXXI (około 1550); Staff. str. 110.
    Jednakże kilka poematów pisanych już w sędziwości ostatecznej, zdradza, że płomię jeszcze tak całkowicie nie wygasło, jak mniemał, i że „stare drzewo wytlone“, jak mawiał, chwytało niekiedy ogień. (Patrz: Poezje CX i CXIX).

  305. W r. 1558 poślubił ją Michele di Niccolo Guicciardini.
  306. Posiadłość w Pozzolatico.
  307. Korespondencja ta rozpoczyna się od r. 1540.
  308. ...stare a spasimare intorno alle tue lettere. Listy 1536-1548.
  309. List z d. 11 lipca 1544 r.
  310. M. A. pierwszy powiadomił siostrzeńca swego, że czyni go spadkobiercą; było to podczas choroby w r. 1549. Testament brzmiał: „Gismondo’wi i tobie pozostawiam wszystko, co posiadam; w ten sposób, że brat mój Gismondo oraz ty, mój siostrzeńcze, będziecie mieli prawa równe i, że żaden z was nie będzie mógł rozporządzać memi majętnościami bez zgody drugiego“.
  311. L’amore del tarlo!
  312. 6 lutego 1546 r. — „Prawda! — dorzuca w tymże liście, — w zeszłym roku otrzymałeś ode mnie tyle połajań, żeś się w końcu zawstydził i przesłałeś mi beczułkę Trebbiana. Oh, wielceś się na to wykosztował!...“
  313. Od 1547-1553.
  314. Kiedyindziej zaś: Winieneś szukać nie pieniędzy, lecz dobroci jedynie, baczyć na jej dobrą sławę... Potrzebujesz kobiety, któraby pozostawała zawsze przy tobie i była ci uległą, a nie przyczyniała ci kłopotów i nie uczęszczała codziennie na wesela i uczty, gdyż, gdzie się umizgają do nich, tam każda łatwo staje się rozpustną (diventa puttana), zwłaszcza, gdy nie ma rodziny... (Listy, pierwszy lutego 1549).
  315. ...Storpiata o schifa (Listy 1547-1552).
  316. Ibid: 19 grudnia 1551.
  317. Dodaje jednak: „Gdybyś jednak nie czuł się dostatecznie zdrów, lepiej zadowolić się życiem własnem, bez pomnażania nieszczęśliwych na świecie“ (Listy, 24 czerwca 1552).
  318. 16 maja 1553.
  319. Listy, 20 maja 1553.
  320. Listy, 5 sierpnia 1553.
  321. Urodzony w r. 1554.
  322. Urodzony w r. 1555.
  323. Należy dobrze rozróżniać odmienne pod tym względem okresy jego życia: w kolejach jego doli są pustynie samotności, ale są też i okresy przyjaźni. Około 1515 r. naprzykład, otaczało go w Rzymie koło przyjaciół florenckich, ludzi niezależnych i żyjących szeroko: — Domenico Buoninsegni, Lionardo Sellajo, Giovanni Spetiale, Bartolommeo Verazzano, Giovanni Gellesi, Canigiani. — Nieco później, za pontyfikatu Klemensa VII, widzimy go w uduchowionem towarzystwie Franciszka Berni’ego oraz Fra Sebastiana del Piombo, przyjaciela oddanego, lecz niebezpiecznego, który znosił Michałowi Aniołowi wszystkie plotki, krążące o nim i podsycał jego wrogi stosunek do stronnictwa Rafaela. — Nadewszystko zaś, za czasów Wiktorji Colonna, pociągało go koło przyjaciół Ludwika del Riccio, kupca florenckiego, który udzielał mu rad w interesach pieniężnych i był jego oddanym przyjacielem. Spotykał u niego Donata Giannotti’ego, muzyka Archadelt’a oraz pięknego Cecchina. Łączyło ich upodobanie w poezji, muzyce i dobrej kuchni. Dla Riccia to właśnie, zrozpaczonego śmiercią Cecchina, napisał i przesyłał mu kolejno owe czterdzieści ośm epigrammatów żałobnych, za które Riccio przesyłał mu w podzięce, za każdym razem, pstrągi, grzyby, trufle, melony i dzikie gołębie. (Patrz Poezje: Frey LXXIII). Po śmierci Riccia, w r. 1546 nie miał już Michał Anioł przyjaciół, lecz uczniów jedynie: — Vasari’ego, Condivi’ego, Daniela da Volterra, Bronzina, Leona Leoni’ego, Benvenuta Cellini’ego. Wszyscy oni żywili dla niego kult żarliwy, Michał Anioł odwzajemniał się im tkliwem przywiązaniem.
  324. Dzięki swym urzędom w Watykanie oraz wielkości swego ducha religijnego, był nadewszystko w stosunkach z wysokimi dygnitarzami Kościoła.
  325. Zaciekawi może ta uboczna notatka, że Michał Anioł znał Macchiavela. Biagio Buonaccorsi, w liście do Macchiavela, z 26 września 1508 r., powiadamia go, że przesłał mu przez Michała Anioła pieniądze od jakiejś kobiety, która w tym liście nie została nazwaną.
  326. Najmniej przyjaciół miał niewątpliwie śród artystów samych, — wyjąwszy pod koniec życia, gdy go otaczali uczniowie, pełni uwielbienia. — Dla większości artystów nie żywił sympatji i nie ukrywał tego bynajmniej. źle się odnosił do Leonarda da Vinci, Perugina, Francii, Signorelli’ego, Rafaela, Bramante’go i San Galla. „Przeklęty niech będzie dzień, w którym przytrafiło się Wam powiedzieć coś dobrego o kimkolwiek“, — pisał doń Sansovino 30 czerwca 1517 r. — Nie przeszkadzało to jednak Michałowi Aniołowi wyświadczyć potem przysługę temuż Sansovino’wi (w 1524) oraz wielu innym artystom: był jednak w genjalności swej zbyt namiętnym, aby zdołał cenić w sztuce inny ideał, niźli własny i nazbyt szczery zarazem, aby udawać umiłowanie czegoś, czego nie znosił. — Dla Tycjana, mimo to, był nader uprzejmy podczas jego pobytu w Rzymie w r. 1545, — Lecz nad towarzystwo artystów, których kultura umysłowa pozostawiała na ogół nieco do życzenia, przekładał towarzystwo pisarzy i ludzi czynu.
  327. Pisywali do siebie wierszami burleski (Poezje; Frey LVII i CLXXII). Berni napisał wspaniałą „pochwałę“ Michała Anioła w swem Capitolo a fra Sebastiano del Piombo. Powiada o nim, że był „samą ideją rzeźbiarstwa i architektury, jak Astrea ideją sprawiedliwości; że był nawskróś dobrocią i mądrością samą“. Zwie go drugim Platonem, a zwracając się do innych poetów, wypowiada te wspaniałe, tak często cytowane słowa: „Zamilczcie instrumenty dźwięczne! Wygłaszacie słowa, on zaś rzeczy same“.

    Ei dice cose, e voi dite parole...

  328. Donna Argentina Malaspina, w r. 1516.
  329. Zwłaszcza z listu do Franciszka I, z 26 kwietnia 1546 r.
  330. Condivi tak rozpoczyna żywot Michała Anioła:
    „Z chwilą, gdy pan Bóg w swej szczególnej dobroci uczynił mnie godnym, nie uznania (do czego dojść zaledwie mogłem mieć nadzieję), lecz miłości, rozmowy i ścisłej poufności Michała Anioła, malarza i rzeźbiarza jedynego, ja, świadom tej wielkiej łaski oddałem się możliwie uważnemu obserwowaniu i zebraniu tego wszystkiego, co wydało mi się godnem w całem jego życiu — podziwu, naśladowania i pochwały..., aby dać innym możność korzystania z przykładu człowieka tej miary“.
  331. Franciszek I w 1546; Katarzyna de Medici w 1559. Pisała doń z Blois: „wiedząc, wraz z całym światem, jak bardzo przewyższa on wszystkich w tem stuleciu“, — aby go tym listem uprosić o posąg konny dla Henryka II, lub bodaj o rysunek do takiego pomnika. (14 listopada 1559 r.).
  332. W r. 1552. Michał Anioł nie odpowiedział na to wcale, co uraziło księcia. — Gdy Benvenuto Cellini zagadnął o to Michała Anioła, otrzymał odeń drwiącą odpowiedź.
  333. W listopadzie 1560.
  334. W październiku 1561.
  335. Vasari (mówiąc o przyjęciu, jakie zgotował Michałowi Aniołowi książę Cosimo).
  336. Francesco da Hollanda: Djalogi o malarstwie.
  337. Ibid:
  338. Do Piotra Gondi’ego, 26 stycznia 1524 r.
  339. Vasari tak charakteryzuje pomocników Michała Anioła: „Pietro Urbino z Pistoi był pojętny, ale nie chciał sobie nigdy zadawać trudu. Antonio Mini pragnąłby może, lecz nie był pojętny. Ascanio della Ripa Transone przykładał się mozolnie, lecz zawsze bez skutku“.
  340. Michał Anioł niepokoi się z powodu najdrobniejszego skaleczenia się jego. Martwi się, gdy Urbino zaciął się raz w palec. Czuwa nad tem, by nie zaniedbywał obowiązków religijnych: „Chodź do spowiedzi, pracuj jak należy, czuwaj nad domem”... (Listy, 29 marca 1518 r.).
  341. Z tym to Antonim Mini’m wybierał się niegdyś do Francji sam Michał Anioł w r. 1529, po swej ucieczce z Florencji.
  342. Obraz, malowany podczas oblężenia Florencji dla księcia Ferrary, któremu Michał Anioł wydać go jednak nie chciał, ponieważ poseł ferraryjski uchybił jemu.
  343. W r. 1531.
  344. Vasari.
  345. 3 grudnia 1555, w kilka dni po śmierci ostatniego brata Michała Anioła, Gismonda.
  346. 23 lutego 1556. — Michał Anioł kończy ów list temi słowy: „Polecam się Wam i proszę, byście mnie wytłumaczyli przed messer Benvenutem (Cellini’m), że nie odpowiadam na jego list; lecz te myśli sprawiają mi tyle bólu, że nie jestem w stanie pisać“. Patrz również Poezje, CLXII:

    Et piango et parlo del mio morto Urbino.

  347. Pisywał do żony Urbina, Kornelji, serdeczne listy, w których obiecywał jej przyjąć do siebie małego Michelangela „okazywać mu więcej miłości, niźli nawet dzieciom swego siostrzeńca Lionarda i nauczyć go tego wszystkiego, czego pragnął nauczyć go Urbino“ (28 marca 1557 r.). Nie wybaczył tego Kornelii, że wyszła po raz drugi za mąż w r. 1559.
  348. Patrz u Vasariego opowieść o tych zabawnych rzeźbach.
  349. Ibid:
  350. Vasari.
  351. Vasari.
  352. Jak wszystkie dusze posępne, miewał Michał Anioł chwile krotochwilnego humoru, pisywał burleski w typie Berni’ego, Lecz ta krotochwilność jego bywała zazwyczaj szorstka i bardzo niedaleka od tragizmu. Taką jest napisana przezeń karykatura starczego zniedołężnienia. (Poezje LXXXI; Staff 110). Patrz również jgoo parodję poezji miłosnej (Poezje XXXVII; Staff 36).
  353. Dusza ma z śmiercią swe rozmowy miewa...

    (Poezje CX, Staff 242).

  354. „Kury i messer kogut mają się świetnie, — pisał doń Angiolini w r. 1553, podczas jakiegoś wyjazdu jego, — ale koty są niepocieszone, nie widząc Was, mimo że nie brak im pożywienia“.
  355. List Riccia do Roberta di Filippo Strozzi (21-go lipca r 1544).
  356. List do siostrzeńca, Lionarda (1547).
  357. Ahime, lasso chi pur tropp’ aspetta,
    Chi’ gionga a suoi conforti tanto tardj!
    Ancor, se ben riguardj,
    Un generoso, alter’ e nobil core
    Perdon’ et porta a chi l’ offend’ amore.

    Poezje (CIX64; Staff, 202).
    Jest to djalog poety z wygnańcem florenckim. — Być może, iż poemat ten napisał Michał Anioł po zamachu Lorenzina na Aleksandra de Medici, w r. 1536. Ogłoszony był ten wiersz po raz pierwszy w r. 1543 z muzyką Giacoma Archadelta.

  358. Jako osobliwość zapisuję tu i ten szczegół, że jednym ze służących jego był francuz Richard: Ricardo, francese (18 czerwca 1552 — Ricordi str. 606).
  359. „Chciałbym mieć służącą dobrą i czystą, — pisze do Lionarda, — ale bardzo trudno znaleźć taką; wszystkie one są rozpustne i niechlujne (son tutte puttane e porche)... Daję dziesięć giugli’ów na miesiąc. Żyję ubogo, ale płacę dobrze (Listy, 16 sierpnia 1550).
  360. La mia scura tomba... (Poezje LXXXI).

    *

    Dov’e Aragn’e mill’ opre et lavoranti
    Et fan di lor filando fusaiuolo

    (Ibid).

  361. Io dico a voi, ch’al mondo avete dato
    L’anima e ’l corpo e lo spirto ’nsieme:
    In questa cassa oscura è ’l vostro lato.

    (Poezje, CXXXVII.)

    Mówię wam, którzyście światu oddali
    Zarazem duszę i ciało i ducha,
    W tej ciemnej trumnie będziecie mieszkali.

    (Staff, str. 270).

  362. Był bardzo wstrzemięźliwy. Za młodu zadowalał się kromką chleba i winem, aby móc całkowicie poświęcać się pracy. Na starość, od czasu, gdy malował Sąd Ostateczny, zwykł pijać wino już tylko wieczorami, po skończonej pracy, i to bardzo umiarkowanie. Aczkolwiek był bogaty, żył w ubóstwie. Nigdy też nie przyjmował u siebie któregokolwiek z przyjaciół, lub czynił to conajmniej bardzo rzadko; nie chciał przyjmować podarków od ludzi, uważał się bowiem za zobowiązanego na zawsze wobec ofiarodawcy. Dzięki tej wstrzemięźliwości był zawsze bardzo rzeźki i odczuwał bardzo małą potrzebę snu. (Vasari).
  363. Vasari, spostrzegszy raz, że nie używa on świec woskowych, lecz z koziego łoju, posłał mu raz czterdzieści funtów takich świec. Przyniósł je służący Michała Anioła, lecz pan jego nie życzył sobie przyjąć tego daru. Na co rzekł sługa: Mistrzu, ręce mi zdrętwiały od dźwigania tych świec, nie mam ochoty ich odnosić. Jeśli nie chcecie ich przyjąć, powtykam je w wyschłą gnojówkę przed domem i zapalę wszystkie razem. Wówczas Michał Anioł odparł: „W takim razie złóż je lepiej tutaj, nie chcę, byś wyprawiał takie głupstwa przed memi drzwiami“. (Vasari).
  364. Poezje LXXVIII (Staff 102). Frey odnosi ten poemat do czasów Sądu Ostatecznego i fresków kaplicy Paulińskiej, — mniej więcej: rok 1546. — Grimm uważa, że powstał on nieco później, około 1554 r.
    Drugi sonet Michała Anioła o nocy (Poezje LXXVII; Staff, 101) poetycko jeden z najpiękniejszych, jest bardziej literacki i nieco sztuczny.
  365. Non nasce in me pensiero chen non visia dentro sculpita la morte“. (Listy, 22 czerwca 1555 r.).
  366. Poezje (CIX32; Staff 170).
  367. Poezje (CIX34; Staff 172).
  368. List do Vasariego datowany: „Nie wiem którego kwietnia 1554“. (A di non so quanti d’aprile, 1554).
  369. Mało zwracał dotychczas uwagi na przyrodę, mimo lat kilku, spędzonych poza murami miast: w Carrarze i Saravezzy. Krajobraz gra nader podrzędną rolę w jego dziełach; sprowadza się on do kilku skrótowych, nieomal schematycznych zaznaczeń na freskach Sykstyny. Michał Anioł zajmuje pod tym względem miejsce całkowicie odrębne pośród ówczesnych malarzy: Rafaela, Tycjana, Perugina, Francii i Leonarda. Gardził krajobrazem artystów flamandzkich, wówczas bardzo modnych. „Szmaty, — powiadał, — rudery, pola niezmiernie zielone, ocienione drzewami, rzeki, mosty, jednem słowem to, co zwą pejzażem, — oraz liczne figury tu i ówdzie“. (Djalogi Franciszka da Hollanda).
  370. Listy, 28 grudnia 1556.
  371. Mówię tu o długim, niedokończonym poemacie, zawierającym 115 wierszy, a rozpoczynającym się od słów:

    Nuovo piacer e di magiore stima
    Veder l’ardite capre sopr’ un sasso
    Montar, pasciendo or questa or quella cima...

    Poezje (Frey CLXIII).

    Radość to nowa, spoglądać w zachwycie,
    Jak się zuchwale kozy pną na skałę,
    Pasąc się na tym, to na owym szczycie.

    (Staff 296).
    Idę tu za Frey’em, odnosząc ten poemat do r. 1556 (październik-grudzień); Thode jednak mniema, że Michał Anioł napisał go w młodości, — nie daje jednak na to, według mnie, dowodów przekonywujących.

  372. W r. 1548, odradzając siostrzeńcowi swemu, Lionardowi, pielgrzymkę do Loretto, radzi mu zużyć przeznaczone na to pieniądze raczej na jałmużnę. „Bo gdy się znosi pieniądze księżom, Bóg jedynie wie, co oni z niemi czynią“ (7 kwietnia 1548 r.).
    Gdy Sebastjan del Piombo miał namalować mnicha w San-Pietro in Montorio, obawiał się Michał Anioł, by ten mnich nie zepsuł wszystkiego. „Mnichy zepsuły świat, który jest tak wielki; nie dziwiłbym się tedy, gdyby zepsuli małą kapliczkę”.
    W czasach, gdy Michał Anioł szukał żony dla siostrzeńca swego, Lionarda, odwiedziła go jakaś dewotka: wzywając go do pobożności, wygłosiła mu kazanie całe i polecała Lionardowi za żonę jakąś dziewczynę pobożną i obyczajną. „Odpowiedziałem jej, — pisze Michał Anioł, — żeby zajęła się raczej pracą u wrzeciona i krosien, a nie czyhała na sprawy cudze, starając się robić interesy na rzeczach świętych“. (Listy, 19 lipca 1549).
    Pisywał cierpkie poematy w duchu savonarolicznym przeciw świętokradztwom i symonjom Rzymu, — jak ten sonet, np.:

    Qua si fa elmj di chalicj e spade,
    E’l sangue di Christo si vend’ a giumelle.

    (Poezje X, około 1512 r.).

    Z kielichów miecz i hełm kuje tu chciwość,
    I krew Chrystusa sprzedają garściami.

    (Staff, str. 16).

  373. List do Buonarrota podczas choroby ojca (23 listopada 1516). — List do Lionarda po śmierci Giovan-Simona (styczeń 1548): „Radbym wiedzieć, czy się spowiadał i czy przyjął sakramenty. Gdybym był tego pewien, cierpiałbym mniej.
  374. „Più credo agli orazioni che alle medicine“ (List do Lionarda, 25 kwietnia 1549).
  375. „...W roku Pańskim 1513, w pierwszym roku pontyfikatu Leona X, podczas pobytu Michała Anioła w Rzymie, — a było to, zdaje się, na jesieni, — modlił się on — raz nocą, na dworze, w ogrodzie przed domem swoim i wznosił oczy do nieba. Nagle spostrzegł przedziwny meteor, — jakiś znak trójkątny z trzema promieniami: — jeden z tych promieni, gładki i lśniący, jak ostrze miecza, zwracał się na zachód i zakrzywiał się u końca, — drugi, barwy rubinu, niebiesko-czerwony, rozciągał się nad Rzymem, — trzeci, ognisty, rozwidlony, był tej długości, że sięgał aż do Florencji... Gdy Michał Anioł spostrzegł ten znak niebieski, poszedł do domu po kartkę papieru, pióro i farby i narysował to zjawisko; gdy zaś skończył, znak ów zniknął“. (Fra Benedetto: Vulnera diligentis, część trzecia. Rękopis Riccardianus 2985, — cytowany przez Thode’go za Villari’m).
  376. Henryk Thode.
  377. Gdy Leone Leoni w r. 1560 wyrył medal Michała Anioła, kazał tenże na odwrocie dodać ślepca wiedzionego przez psa, wraz z napisem: Docebo iniquos vias tuas et impii ad te convertentur (Vasari).
  378. Krucyfiks, Złożenie do grobu, Zdjęcie z krzyża, Pietà.
  379. Poezje (CXLVII, Staff, 280) Wiersz ten uważa Frey za najpiękniejszy ze wszystkich sonetów Michała Anioła; pochodzi on z roku 1555–1556. — Liczne poematy, pisane w tymże duchu, acz nie tak piękne pod względem formy, wyrażają podobne uczucia z niemniejszem wzruszeniem i wiarą. (CLII, — CXLIX, — CL, — CLV, — CLVII).
  380. Te plotki rozpowszechniali Aretino i Bandinelli. Poseł księcia Urbina opowiadał w roku 1542 każdemu, kto chciał tego słuchać, że Michał Anioł wzbogacił się niesłychanie, pożyczając na lichwę pieniądze, jakie otrzymał od Juljusza II za pomnik, którego nie wykonał, — Michał Anioł nastręczał w pewnej mierze pozory do takich oskarżeń nazbyt twardem niekiedy zachowywaniem się w rzeczach pieniężnych — (w gwałtownem domaganiu się, naprzykład, od sędziwego Signorelli’ego w r. 1518 zwrotu pożyczki z r. 1513), — oraz swą chciwością chłopską w zgarnianiu pieniędzy, która kojarzyła się jakoś u niego z naturalnym popędem szczodrości. Ciułał pieniądze i dorabiał się majętności, lecz było to u niego rzeczą jak gdyby odruchową i skłonnością dziedziczną. W rzeczywistości bowiem był w najwyższym stopniu niedbały w interesach swoich, nie prowadził żadnych rachunków, nie wiedział co miał, a rozdawał pełnemi garściami. Rodzina jego nie przestawała nigdy czerpać z jego kapitału. Czynił dary królewskie przyjaciołom i służbie. Większość dzieł swoich rozdarowywał, a nie sprzedawał; pracował darmo przy budowie świętego Piotra. Nikt też surowiej nie potępiał miłości dla pieniędzy: „Chciwość zysków, — pisał do swego brata, Buonarrota, — jest wielkim grzechem“ — Vasari mówi z wielkiem oburzeniem o tych oszczerstwach wrogów Michała Anioła. Przypomina to wszystko, co mistrz jego rozdarował ludziom: Tomaszowi dei Cavalieri, Bindo’wi Altoviti, Sebastjanowi del Piombo, Gherardowi Perini darowywał bezcenne rysunki; Antoniemu Mini: Ledę wraz ze wszystkiemi kartonami i modelami; Bartłomiejowi Bettini: Venus z całującym ją Amorem; markizowi del Vasto: Noli me tangere; Robertowi Strozzi: obu Jeńców, a służącemu swemu Antoniowi: rzeźbę Zdjęcie z krzyża i t. p. — Nie wiem, — kończy Vasari, — jak można uważać za skąpca człowieka, który z taką szczodrobliwością rozdaje dzieła w cenie tysięcy talarów“.
  381. List do Giovan-Simona (1533) — do Lionarda (listopad 1840 r.).
  382. Vasari.
  383. „Wydaje mi się, że zanadto zaniedbujesz dawania jałmużny“, — pisze do Lionarda (1547).
    „Piszesz, że chcesz dać tej kobiecie cztery talary dla miłości Boga: podoba mi się to (sierpień 1547).
    „Bacz, byś dawał tam, gdzie istotna potrzeba, nie dawaj zaś z przyjaźni, lecz dla miłości Boga. Nie mów skąd pochodzą pieniądze“. (29 marca 1549).
    „O mnie nie wspominajcie ani słowem“ (wrzesień 1547).
    „Byłoby mi bardzo miło, gdybyś poświęcił pieniądze wydawane na podarki dla mnie, raczej na jałmużnę, Bogu na chwałę, sądzę bowiem, że jest tam wiele nędzy wokół was“ (1558).
    „W starości swej wielkiej radbym uczynić nieco dobrego jałmużną, gdyż nie mogę i nie zdołam uczynić nic dobrego w inny sposób (18 lipca 1561 r.).
  384. Condivi.
  385. List do Lionarda (sierpień 1547).
  386. Ibid (20 grudnia 1550 r.).
    Innym razem zasięga wiadomości co do niejakiego Cerretani’ego, który pragnie córkę umieścić w klasztorze (29 marca 1549 r.). — Jego siostrzenica Cecca zwraca się do niego w sprawie jakiejś biednej dziewczyny, która chce wstąpić do klasztoru; Michał Anioł przesyła jej ochoczo sumę, o jaką uprasza. (Do Lionarda, 31 maja 1556 r.) — „Poślubić biedną dziewczynę, — pisze przy innej sposobności — jest również godziwym sposobem wyświadczenia jałmużny“.
  387. Poezje LXXXI. (Staff, 110).
  388. c’ a miseri la morte è pigra e tardi...
    Poezje (LXXIII30; Staff, str. 192).
  389. W marcu 1549 poradzono mu wodę z Viterbo, po której czuł się lepiej (List do Lionarda). — Cierpiał na kamienie jeszcze w r. 1559.
  390. W lipcu 1555.
  391. Poezje (LXXXI. Staff, 110).
  392. List do Vasari’ego (22 czerwca 1555 r.): — „Nie tylko stary już jestem, — pisał do Varchi’ego, — lecz liczę się już nieomal między umarłych“. (Non solo son vecchio, ma quasi nel numero de’ morti).
  393. List Vasariego do księcia Cosimo de Medici.
  394. Miał wówczas ośmdziesiąt pięć lat.
  395. Wówczas to przypomniał sobie kontrakt zawarty przed 60-ciu laty ze spadkobiercami Piusa III na budowę ołtarza Piccolominich w Sienie, — i teraz chciał go wykonać.
  396. List do Lionarda (21 sierpnia 1363).
  397. Vasari.
  398. Jest to owa Pietà niewykończona z pałacu Rondaninich. (List Daniela da Volterra do Lionarda; 11 czerwca 1564 r.),
  399. List Tiberia Calcagni’ego do Lionarda (14 lutego 1564 r.).
  400. List Daniela da Volterra (17 marca 1564 r.).
  401. Da l’orribil procella in dolce calma.
    Poezje CLII. (Staff, 285).
  402. W piątek, 18 lutego 1564 r. — Przy śmierci byli obecni: Tomasso dei Cavalieri, Daniel da Volterra, Diomede Leoni, dwaj lekarze: Federigo Donati i Gherardo Fidelissimi oraz służący Antonio del Franzese. — Lionardo przybył do Rzymu na trzeci dzień dopiero.
  403. De giorni mie’, ............
    L’ultimo primo in piu tranquilla corte.

    Poezje (CIX41; Staff 179).

  404. Beata l’alma, ove non corre tempo!

    Poezje LIX, Staff, 68.

  405. Fuss' io pur lui! c'a tal fortuna nato,
    Par l'aspro esilio suo con la virtute
    Dare' del mondo il piu felice stato!

    Poezje CIX37; Staff 176.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Romain Rolland i tłumacza: Wacław Berent.