Hamlet krolewicz dunski/Akt pierwszy

<<< Dane tekstu >>>
Autor William Shakespeare
Tytuł Hamlet krolewicz dunski
Podtytuł Traiedya w 5. Aktach w Angielskim Języku
Rozdział Akt pierwszy
Data wyd. 1805
Miejsce wyd. Minkowce
Tłumacz Jan Nepomucen Kamiński
Tytuł orygin. The Tragedie of Hamlet, Prince of Denmarke
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron
AKT PIERWSZY.
Krużganki Pałacu; Noc.

SCENA I.
ELLRYCH I FRENCOW (który na warcie chodzi)
FRENCOW.

Kto idzie? nuże, odpowiaday!..:. ſtóy, i mów, kto ieſteś!

ELLRYCH.

Niech żyie król!

FRENCOW.

Czy to ty. Ellrychu?

ELLRYCH.

Ja sam.

FRENCOW.

W sam dobry czas przvchodziſz.

ELLRYCH.

Dopiéro co dwunaſta wybiła.

FRENCOW.

Dziękuię ci, że mnie tak punktualnie luzuieſz; bardzo mi ieſt coś przykro.

ELLRYCH.
Miałżeś ſpokoyną wartę?
FRENCOW.

Ani się myſz nie ruſzyła.

ELLRYCH.

Dobra noc. Kiedy Guſtawa i Bernfilda nadybieſz, którży zemną chcą wartę odbydź, więc im powiedz, aby się nie ſpóżniali.

SCENA II.
GUSTAW, BERNFILD, DAWNIEYSI.
FRENCOW.

Zdaie mi się że ich słyszę: Stóy! kto idzie?

GUSTAW

Przyiaciele tego kraiu.

BERNFILD

I hołdownicy króla Danii.

FRENCOW.

Życzę WPanom dobrey nocy.

BERNFILD

Wzaiemnie waleczny towarzyſzu! któż cię zluzował?

FRENCOW.

Ellrych. Dobra noc. (odchodzi}

SCENA III.
GUSTAW, BERNFILD, ELLRYCH.
BERNFILD
Holla Ellrychu!
ELLRYCH (Guſtawowi podaiąc rękę)

Czy to pan Guſtaw?

GUSTAW

On to w ſwoiéy właſnéy oſobie.

ELLRYCH.

Witam WPana Mci Guſtawie! i WPana waleczny Bernfildzie!

BERNFILD

Powiédz, dałoź się to ziawienie znowu téy nocy widzieć?

ELLRYCH.

Jeſzczem nic nie widział.

BERNFILD

Guſtaw mniema, ze to ieſt tylko naſzém przywidzeniem, i niechce temu dać wiary, a żeby w tém ſtraſzliwém widmie, które się nam po dwa razy ukazało, miało bydź coś rzeczywiſtego. Prosiłem go dla tego, tutay tę noc przeczuwać z nami, ażeby on, kiedy to dziwo znowu się ukaże, naſzym oczom ſprawiedliwość oddał, i z tém się ſtraſzydłem rozmówił, iesli będzie miał ochotę do tego.

GUSTAW

Dobrze, dobrze, iuż one tu nie przyidzie.

ELLRYCH.

Przeſzłéy dopiéro nocy widział go pan Bernfild i ia. — właśnie co zegar był dwunaſtą uderzył....

BERNFILD.

Cicho! — otóż znowu idzie —


SCENA IV.
DUCH, DAWNIEYSI.
ELLRYCH

W téy ſaméy poſtaci, podobne do zmarłego Króla....

BERNFILD

Guſtawie, wſzak ieſteś ieden z uczonych, przemów do niego.

ELLRYCH (do Guſtawa)

Nie ieſtże podobne do Króla! przypatrzno mu ſię WPan dobrze.

GUSTAW.

Ze wſzyſtkiem podobne. Drżę cały z przeſtrachu i zadziwienia.

BERNFILD

Przemówże do niego Guſtawie.

GUSTAW

Kto ty ieſteś? którey ſobie w téy nocnéy porze tę ſzlachetną bohatyrſką poſtać przywłaſzczaſz, w ktorey niegdyś powaga zmarłego Króla Danii za życia przebywała? zaklinam cię na niebo, odpowiaday!

BERNFILD

Zdaie ſię bydz niechentne.

ELLRYCH

Patrzcie WPanowię, iuż odchodzi.

GUSTAW

Stóy gaday, zaklinam cię, gaday!

DUCH (zniknie )

SCENA V.
GUSTAW, BERNFILD, ELLRYCH.
BERNFILD

Cóż teraz powieſz. Guſtawie? ty drżyſz i pobladłeś. Nie ieſtże to coś więcéy, iak, ſame tylko przywidzenie: cóż ſądziſz o tem?

GUSTAW

Na Boga! nigdybym nie uwiezył, gdybym rżecżywiſtemu swiadećtwu moich własnych oczów nie muſiał dadź wiary.

BERNFILD

Nie pcdobneż do Króla?

GUSTAW

Jak ty ſam do ſiebie. W téy ſamey zbroi, w któréy zawſze w potyczkach był zwykł przewodzić. To ieſt coś dźiwnego.

BERNFILD

Już to tak dwa razy, i o tey ſamey, godzinie, rycerskim krokiem ko naszey ſtrary przechodziło.

GUSTAW

Co ia iſtotnie o tém mam ſądzić, tego nie wiem, ale nadewſzyſtko, podług mego zdania, oznacza to iakowąś oſobliwſzą odmianę, w naſzym kraiu.

ELLRYCH

Rzecz bardzo podobna do prawdy, że właśnie dla tego ſtraſzliwe to widmo w zbroi i w powſtaci Króla koło naſzéy przemyka ſię ſtraży.

GUSTAW

W owym naygłównieyſzym i zwycięzkim kreſie czaſów Rzymskich nieco piérwéy nim iefzé wielki Juliuſz poległ, otwiérały się groby, umarli w mrocznych powłokach przerażali ięcząc wrzaskliwemi tony ulice Rzymu; gwiazdy miały ogniſte ogony; ſączyła się krwawa z obłoków roſsa, a sionce zaćmiło się, iak gdyby w dzień oſtatecznego ſądu. Podobne dziwne znamiona, które zwyczaynemi przepowiadaczami ſmutnych ſą wydarzeń, połączyły się na niebie i ziemi, na zatrwożenie krain tego okropnem oczekiwaniem iakowegoś powſzechnego nieſzczęścia

SCENA VI.
DUCH DAWNIEYSI.
GUSTAW

Ale cicho, patrzcie, znowu tu idzie, zaſtąpię mu drogę, chociażbym wſzyſtkie moie miał poſtradać włoſy: Stóy mamono! (rozſzérza ramiona na przeciw Ducha) ieżeli zdołaſz wydadź z siebie ton zrozumiały, tedy gaday ze mną, ieżeii się co dobrego ſtać może, coby tobie ulżenie i ſpokóy, a mnie zasługę dobrego uczynku nadarzyć zdołało, więc gaday; ieżeli ci przyſzły los twoiéy Oyczyzny wiadomy, a ktoréy nieſzczęście twoiém przepowiedzeniem ieſzcze odwróconém bydź może, o, więc gaday! — Albo, ieśliś za życia twego, nieprawym ſpoſobem nabyte ſkarby we wnętrznościach ziemi zgromadził, dla których teraz cień twóy za pokutę błąkać się musi, więc ie odkryj, ſtóy, i gaday! — zatrzymay go Ellrychu!

ELLRYCH

Mamże go moim ugodzić dzirydem?

GUSTAW

Uczyń to, gdy ſtanąć nic zechce.

(Duch niknie)


SCENA VII.
GUSTAW ELLRYCH BERNFILD.
BERNFILD (wſtrzymuiąc Ellrycha)

Wſtrżymay się! obrazilibyśmy tę Królewſką poſtać, którą, przywdziało na siebie, gdybyśmy gwałtu użyć chcieli.

ELLRYCH

Już raz miało myśl mówienia.

GUSTAW
Ale się zdawało, iak gdyby w tymże samym razie żałowało tego, i w tył się wzdrygnéło, iak zbrudniarz na dotknięcie się ſtraſzliwego ſumuienia. — Iuż się dzień przeciera, pudzmy; a ieśliście iedney ze mną myśli, więc odkryimy młodemu Hamletowi cośmy tey nocy widzieli. Założyłbym ſię o życie, że ten duch, dla nas tak niemy, dla niego mównym ſię ſtanie. Zgadzacież ſię ne to, abyśmy go o tém z przyiaźni i obowiązku uwiadomili?
BERNFILD.

Z całego ſerca. Ja wiem gdzie z nim nayſpoſobniey, pomówić możem. (odchodzą)

SCENA VIII.
Pałac.
KROL, KROLOWA, HAMLET, OLDENHOLM, LAERTES, DWORZANIE i STRAŻ.
KRÓL

Przynależałoby się w prawdzie, aby przy tak świéżey ieſzcze pamiątce Hamleta, moiego naydrożſzego brata śmierci, naſze ſerca żałobą się pokryły, a twarz całego moiego pańſtwa wyrażała żal, i boleść nieodzyſkanéy ſtraty; atoli muſzę roztropności tyle nad naturą dozwolić przewagi, ażebym rozrzewniaiąc się pod brzemieniem ſłuſznego finutku, o nas ſamych nie przepomniał. Dla tego wybrałem ſobie moią bywſzą sioſtrę, dziedziczkę tego bitnego, i niezwyciężonego pańſtwa za małżonkę; lubo z poſępną i zameconą rabością. Jedne oko świetnieie weſelną rozkoſzą, drugie przepełnia się łzami; wesołość i boleść na iednéy odważone ſzali. Nie zaniedbaliśmy przy tém wezwać do rady waſzéy roztropności, ſzlachetni mężowie, którzyście nas w téy całéy sprawie tak dzielnie wſpierali. Przyimcie za to wſzyſtko naſze podziękowanie; a ſzczególnie ty Oldenhholmie! — Laertesie, namieniłeś nam iakąś proźbę. Cóżby to było? nie możeſz nic ſłuſznego od twoiego króla żądać, coby ci odmówione bydź miało. Pręcéy się ſerce bez porady głowy, a uſta bez poſługi rąk, a niżeli tron Danii bez twego oyca obéydzie. Czegóż żądaſz Laertesie?

LAERTES

Wſpaniały Monarcho! twego łaſkawego zezwolenia, na móy powrót do Francyi zkąd w prawdzie z właſnego poruſzenia do Danii, przybyłem, dla okazania moiéy powinności przy koronacyi Waſzéy Króiewſkiey Mci, ale teraz zaś po dopełnieniu tego obowiązku, przyznam się, że wſzyſtkie moje myśli i życzenia znowu do Francyi się zwracaią, i radbym do tego nayłaſkawſze pozyſkał pozwolenie.

KRÓL

Zezwalaſz twóy oyciec na to? cóż mówiſz Oldenholmie?

OLDENHOLM

Móy królu! iego nieuſtanne prośby wymogły na mnie moie zezwolenie, a ia cię proſzę nayłaſkawſzy panie, niechciéy mu ſwcgo ubliżać.

KRÓL
Jedź więc w ſzczęśliwą chwilę Laertesie, i określ ſobie czas niebytności twoiéy, podług woli i potrzeby chwalebnych twoich zamiarów. (Laertes bierze milcząc pożegnanie i odchodzi) A teraz z toba ſłowo ſynowcze Hamlecie — móy ukochany ſynu.
HAMLET (do ſiebie).

Trochę więcey iak synowiec, a mniey jak syn.

KRÓL.

Z kąd to pochodzi, ześ zawſze zachmurzony?

HAMLET

Przeciwnie moy nayłaſkawſzy Panie; owſzem ia ieſtem aż nad to w ſłońcu.

KROLOWA

Kochany Hamlecie! zrzuć iuż ten nocny kolor z ſiebie, i wyzieray, iak przyjaciel Danii, Nie chodź zawſze z okiem na pói zapartem, i w ziemie wlépionym, iak gdyby w prochu twoiego zacnego oyca ſzukaiąc, wſzak wieſz, ieſt to powszechnem przeznaczeniem, wſzyſcy co żyią umierać muſzą.

HAMLET.
Nie inaczey matko! takie ieſt powſzechne przeznaczenie.
KROLOWA

A zatem: dla czegoz to ſię oſobliwoscią bydź tobie zdaie?

HAMLET

Zdaie? nie, ieſt nią w iſtocie, u mnie nic ſię nie zdaie. O moia kochana matko, nie ieſt to ſzczególnie ta czarna ſuknia, ani przepych, zwyczaiem upoważnioney żałoby, ani wietzny ſzmer ſztucznie wyduſzonych weſtchnień ani nie uſtannie łzy roniące oko, ani poſępna twarz, lub też inne powierzchowne znamię ſmutku, co prawdziwy ſtan moiego ſerca wywnętrza. Prawda, to wſzyſtko ieſt tylko pozorem; bo to ſą czynności, które ſzkutką naśladować można. Ale to co ia wewnątrz czuię ieſt nad wſzelki powierzchowny wyraz; owe zaś ieſt tylko ſuknią i piękſzydłem boleści.

KROL

Jeſt to chwalebny dowód twoiego dobrego ſerca Hamlećie, że podług obowiązku żałuieſz oyca twoiego, ale nie przepominay o tem, że i twóy oyciec równie oyca utraci, a ten oyciec ſwego. Nie przeczę, że żyiącemu nakazuie dziecinna powinność płakać zmarłego; ale w miarę i z celem. W zaciętey ciągle trwać żałości, ieſt to nie męſka ſłabość, albo bezbożne niezgadzanje ſię z niebios zrządzeniem; znak niecierpliwego, lękliwego umyſłu, lub też ſłabego, urojonego rozumu. Bo czemuż mamy ſobie to, o czem wiemy, że tak bydź muſi, z przewrotney jedynie dziecinney uporczywości, tak bardzo w serce wrażać? Jeſt to przeſtępſtwem przeciw niebu, przeſtępſtwem przeciw zmarłemu, przeſtępſtwem przeciw przyrodzeniu, i wielką nieroz sądnością w oczach rozumu, który nic powſzechnieyſzego nad śmierć oyców nie zna, i który od pierwſzego trupa, aż do tego, który ſię dziſiay do prochu przenioſł, zawsze na nas woła: tak bydź muſi. Przeto proſzę cię bardzo wrzuć ten bezowocny ſmutek w grub oyca, i powazay na przyſzłość we mnie oyca twoiego, bo niech o tém wie świat cały, że ty moiemu tronowi naybliżſzy, i że z wſzelką ſzlachetnomyślną miłością, iaką tylko kiedy czuły oyciec ku ſwoiemu synowi pałał, będę ci ſię ſtarał ten tron zapewnić. Twoie przed ſięwzięcie powrócić do wſzechnicy ſprzeciwia ſię zupełnie życzeniom naſzym; proſzę cię zaniechay go, i zoſtań pod uprzeymym oczu moich dozorem, moim pierwſzym dworzanem, Synowcem, i ſynem.

KROLOWA

Hamlecie! nie day ſię twoiey matce nadaremnie proſić! zoſtań przy nas.

HAMLET

Staię ci ſię poſłuſznym matko z nayſzczerſzey chęci.

KRÓL

Panuy obok mnie w Danii. Pódź królowo, to grzeczne i nieprzymuſzone zgadzanie ſię Hamleta, tak mi ieſt miłe, że ten dźień, będzie dniem radości — pódźmy! (odchodzą)

SCENA IX.
HAMLET (ſam)

O! czemuż to mocne — za nadto mocne ciało roſtopić i we łzy rozpłynąć ſię niemoże, albo dla czegóż prżewiekuiąca iſtność, pioruny ſwoie na ſamobóyſtwo wymierzyła! Ot Boże Boże iak obrzydliwe, czcze przeſtałe i cierpkie wydaią mi ſię wſzyſtkie rozkoſze świata tego! — O! iak że ten świat ieſt ohydnym w oczach moich! Jeſt to zaniedbany ogród, gdzie wſzyftko w naſienie wybuia, chwaſtem i głogiem poraſta. mniałżem ſię tego doczekać! dopiero dwa mieſiące iak umarł! nie, nawet i tyle nie ſiąga — tak wielki i rzadki Król — w porównaniu z tym iak Apollo z Satyrem; który moią matkę tak uprzeymie kochał, że ią nawet przykry wietrzyk nie ozionął. — O niebo i ziemio! czemuż pamięć moia tak mi ieſt wierną! — iakże ona przywiązaną do niego była! a wſzelako w przeciągu iednego miełiącal!....... ona... taż ſama ona.... (o nieba! bez rozumne zwierze dłużeyby żałowało!) z moim ſtryiem zaślubiona!.... z bratem oyca moiego! ale moiemu oycu tak nie podobnym, iak ia Herkulessowi! — W przeciągu iednego mieſiąca! — tak ſpieſzno do kazirodnego łoża! — — nie, w tem ſię nic dobrego nie święci, i na nic dobrego wyisć nie może. — O pękay ſerce moie! bo ia milczeć muſzę.

SCENA X.
HAMLET, GUSTAW, BERNFILD. ELLRYCH
(w nieiakim oddaleniu.)
GUSTAW.
Nayłaſkawſzy Królewicu! przynosiemy ci naſze ndypokornieyſze pozdrowienie.
HAMLET

Cieſzę ſię, w dobrem was oglądać zdrowiu! — Ty ieſteś Guftaw? albo ia ſam o ſobie nie pamiętam.

GUSTAW.

Jeſtem Guſtaw nayłaſkawſzy Panie, twóy naypokornieſzy ſługa na wieki.

HAMLET

Móy dobry przyiaciel! takie niech będzie odtąd naſze zachowanie. Cóż cię tu ze wſzechnicy ſprowadza Guſtawie?.... nie ieſt że to Eernfild?

BERNFILD.

Tak ieſt, nayłaſkawſzy panie.

HAMLET

Miło mi ieſt was oglądać. — ale w iſtocie Guſtawie, co cię tu ſprowadza?

GUSTAW.

Rozwłóczyłem się trochę, móy nayłaſkawſzy Królewicu;

HAMLET

Nie chciałbym tego ſłuchać, gdyby to twojemu nieprzyiacielowi powiedziano, tém bardziey, nie powinienbyś gwałtu uſzom moim zadawać, używaiąc ich za świadka takiego przeciwko ſobie ſamemu zeznania. Ja wiem, że nie ieſteś próżniakiem. Cóż tu porabiaſz w Helzynger?

GUSTAW.

Pyrzyiechałem nayłaſkawfzy Królewicu, przypatrzyć, się pogrzebowi oyca twoiego.

HAMLET.
Proſzę cię, nie naigraway się ze mnie.... ia rozumiem, żeś więcéy dla tego przyiechał, abyś widział weſele matki moiey.
GUSTAW.

Mówiąc prawdę, nayłaſltawſzy Królewicu, one prętko naſtapiło.

HAMLET.

Z ſamey ſzczególnie goſpodarności móy dobry Guſtawie — aby pieczenie, ze ſtypy pogrzebowey pozoſtałe, na weselu ieſzcze ciepłe dane bydź mogły. O Guſtawie! wołałbym raczey moiego naygłównieyſzego nieprzyjaciela w niebie oglądać, iak tego dnia dożyć.... moy oyciec!... zdaie mi się że go widzę....

GUSTAW (żywo)

Gdzie? iak?

HAMLET.

Oczyma moiey duſzy, Guſtawie!

GUSTAW.

Ja go raz widziałem, był to rzadki Król.

HAMLET.

Powiedz rzadki mąż, a tak wſzyſtko powiedziałeś, iemu podobnego nigdy nie obaczę.

GUSTAW

Nayłaſkawſzy Królewicu mnie ſię zdaie, że ia go prżeſzłey nocy widziałem,

HAMLET

Widziałeś? kogo?

GUSTAW

Króla, oyca twego nayłaſkawſzy Xiaże.

HAMLET

Króla, mego oyca?

GUSTAW
Poſkrom Królewicu, na chwilę twoie zadziwienie i użycz mi łaſkawie pilnego ucha, aż ci to dziwo przy świadectwie Bernfilda, i tego poczciwego żołnierza zupełnie opowiem.
HAMLET.

Przebóg, nie day mi długo czekać.

GUSTAW.

Przez dwie nocy iedna po drugiey miał Bernfild i Ellrych ſtoiąc na warcie, osobliwa przygodę. Poſtać iakowaś, podobna do oyca twego nayłaſkawſzy Królewicu, od ſtop aż do głowy uzbroiona, ziawia ſię przed niemi, i przechodzi koło nich uroczyſtym krokiem, powoli i uważnie; trzy razy przeſzedł w zad i przod po przed ich, z boiaźni ztrętwiale oczy, z berłem w ręku, oni ſtali iak wryci z wylęknienia, i nie mieli tyle odwagi przemówić do niego. Odkryli mnie ten przypadek, i namówili mię póyść z niemi przeſzłey nocy na wartę, a tu widziałem o tym że samym czasie, toż famo ziawienie tak, iak mi o niem opowiadali. Poznałem twoiego oyca nayłaſkawſzy Królewicu te ręce nie ſą do siebie podobnieyſze.

HAMLET.

I gdzież to się ſtało?

GUSTAW.

Przy samych krużgankach pałacu.

HAMLET

Nie przemówiliscież do niego?

GUSTAW.

I owſzem nayłaſkawſzy Królewicu ia przemówiłem do niego, ale mi żadney nie dało odpowiedzi, raz tylko zdało mi się iak gdyby głowę podnieslo, i zrobiło ruch do mówienia — ale w tem że ſamym momencie zniknęło nam drżące z oczu.

HAMLET
To ieſt coś dziwnego
GUSTAW.

Tak prawda, iakiem żywy nayłaſkawſzy Królewicu! Wzieliś my to ſobie za powinność nayłaſkawſzemu Królewicowi, donieść bez zwłoki.

HAMLET

W ſamey rzeczy, muſzę ſię przyznać, że mię to nieſpokoynym czyni, — (do Bernfilda i Ellrycha) Czy macie tey nocy znowu wartę?

BERNFILD.

Mamy nayłaſkawſzy Królewicu! prosiłem umyślnie o to —

HAMLET.

Uzbroiony powiadacie?

BERNFlLD.

Od ſtóp aż do głowy nayłaſkawſzy Królewicu

HAMLET.

Więc nie mogliście twarzy iego widzieć

GUSTAW.

I owſzem, nayłaſkawſzy Królewicu, miał hełm podchilony.

HAMLET.

Powiedźcie mi, czy gniewny wyglądał?

GUSTAW.

Jego mina zdawała się więcey smutku iak gniewu wyrażać.

HAMLET.

I patrzałże wam w oczy?

GUSTAW.

Bardzo mocno.

HAMLET.

Cobym był za to nie dał, gdybym był przy tem.

GUSTAW.
Przeląkłbyś się nayłaſkawſzy Królewicu nie mała
HAMLET.

Jak ſię przynaymnié zdaie. Długoż ſie bawił?

GUSTAW.

Tak długo, ile potrzeba, aby z pomierną prętkością ſto przeliczyć.

HAMLET.

Póydę z wami tey nocy na wartę, może nam się znowu ukaże.

GUSTAW.

Ręczę za to, że pewnie przyidzie.

HAMLET.

Kiedy moiego czcigodnego oyca na się przybiéra poſtać, więc muſzę z niem mówić, chociażby piekło ſwoią rozwarło paſzczekę, i milczeć mi kazało. Proſzę was, ieśliście to ziawienie do tąd nie rozgłosili, niech one i na dal między nami taiemnicą zoſtanie. Wſzyſtko, cokolwiek nam się tey nocy wydarzy, uważaycie pilnie, ale milczcie. Będę się wam ſtarał wywdźięczyć za przyiaźń waſzą. Bywaycie zdrowi! między iedynaſtą, a dwunaſtą odwiedzę was w krużgankach pałacu.

GUSTAW. BERNFILD ELLRYCH.

Twoi naywiernieysi ſłudzy nayłaſkawſzy Królewicu, (odchodzą.)

HAMLET.

Moi przyiaciele, a ia waſz wzaiemnie, do obaczenia.

SCENA XI.
HAMLET (ſam.)

Duch oyca moiego, a do tego we zbroi?... wſzyſtko nie ieſt w ſwoiey kolei, iak bydź po winno. — Obawiam się ukrytego iakowegoś łotroſtwa. Oby iuż pręcéy noc nadeſzła! uſpokoy się tak długo duſzo moia. Haniebne czyny muſzą wyiść na wierzch chociażby ie cały ciężar ziemi ſwoim zwrotem przywalił. (odchodzi.)


KONIEC AKTU PIERWSZEGO.








Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: William Shakespeare i tłumacza: Jan Nepomucen Kamiński.