Iliada (Dmochowski)/Xięga IX

<<< Dane tekstu >>>
Autor Homer
Tytuł Iliada
Data wyd. 1804
Druk w Drukarni Xięży Piarów
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Franciszek Ksawery Dmochowski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

ILIADA.
XIĘGA IX.

Tak czuwali Troianie, gdy na Greków padła
Zimnego Strachu siostra, Ucieczka wybladła:
Ranne bolem, naystalsze umysły się chwieią.
Jak gdy nagle z Zefirem Boreasz zawieią,
Burząc Ocean od ryb mnogich zamieszkany;
Na bałwanach się czarne podnoszą bałwany,
Zielsko i pianę miecąc z morskiego łożyska:
Tak strach w Achiwów piersiach drżącém sercem ciska.
Obchodzi Agamemnon, cały w smutku, w trwodze,
I woźnym rozkazuie zwołać pierwsze wodze,
Lecz razem głos miarkować:[1] iego spólna strata
Naymocniéy boli, iego naywięcéy przygniata.
Usiadły wodze: troski na wszystkich wyryte,
Powstał król Agamemnon, łzy leiąc obfite;
Jak zdróy, który z pod ſkały bystrym nurtem ciecze:
I gęstym przerywane iękiem słowa rzecze:
„Przyiaciele, wodzowie, plemię woyny boga,
W ciężką mię trudność wprawia Jowisza moc sroga:
Bo nielitosny, przedtem dał mi obietnicę,
Że nie wrócę, aż Troian obalę stolice;
Teraz mi każe płynąć do Argów bez sławy,
Kiedym iuż tyle ludu stracił przez bóy krwawy.

Tak chciał Jowisz, którego nieodparte ramie        23
Tylu miast dumne szczyty złamało i złamie.
Przeciwko woli bogów próżna ludzka praca.
Posłuchaycie, co powiem: niech każdy powraca:
Już czas do ukochanéy oyczyzny pośpieszyć.
Bo trudno się nad Troią zwycięztwem ucieszyć.„
Rzekł, a na to ucichło całe zgromadzenie,
I długo smutnym wargi ścisnęło milczenie:
Aż nareście Dyomed waleczny tak powie.
„Nie miéy za złe, że płochéy sprzeciwiam się mowie:[2]
Wszak z wolném zdaniem, królu, zwykliśmy tu siedzieć.
Ty piérwszy między Greki śmiałeś to powiedzieć,
Żem nikczemny, że w polu na męztwie mi schodzi;
Słyszeli tę obelgę i starzy i młodzi.
Tobie z dwóch darów ieden, wielki Jowisz nadał:
Pozwolił, abyś berło naywyższe posiadał.
Lecz téy, któréy przeciwność żadna nie poruszy,
Co iest wyższa nad wszystko, stałéy nie dał duszy.
Rozumieszże, o wodzu podły i trwożliwy!
Że iuż z męztwa zupełnie wyzute Achiwy?
Jeśli sam chcesz powracać, powracay w téy porze,
Nawy twe blizkie brzegów, otwarte iest morze:
Drudzy zostaną Grecy, aż Troi dobędą.
Jeśli i ci chcą wrócić, niech na nawy wsiędą,
Niech płyną; my haniebnéy ucieczki nie dzielem:
I póty będziem walczyć oba ze Stenelem,

Aż dumne wywrócimy Jlionu grody:        49
Bośmy tu za boskiemi przybyli powody.„
Rycerski Dyomeda głos wszystkich przenika,
I zadziwiona rada z poklaskiem wykrzyka,
Gdy stary powstał Nestor: „Godny oyca synu!
Nie tylko słyniesz w polu z rycerskiego czynu.
I radą piérwszy iesteś w rówienników rzędzie.
Nikt z Greków czucia twego naganiać nie będzie,
Wszyscy, co tu iesteśmy, zgodzimy się na nie;
Naygłównieysze atoli opuściłeś zdanie.[3]
Ale też wieku twego nie iest długa pora.
A choćbyś mógł bydź synem naymłodszym Nestora,
Zaczynasz mężom radą mądrą przewodniczyć.
Lecz ia, co więcéy mogę lat, niźli ty, liczyć.
Wszystko zważę dokładnie na rozsądku szali,
Nikt moich słów nie zgani, sam król ie pochwali.
Jeśli woyny domowéy srogość miła komu,
Taki iest bez oyczyzny, bez prawa, bez domu.[4]
Teraz Nocy sluchaymy, gotuymy wieczerze,
Niech za murem przy rowie straż maią rycerze:
Naylepiéy tę powinność poruczyć młodzieży:
Królu, masz moc, do ciebie rozkazać należy.
Wiekiem zaś oświeconych przywołay na radę,
I day im, iak przystoi, w namiocie biesiadę,[5]
Otacza cię obfitość, masz dostatkiem wina,
Które ci codzień Tracka dosyła kraina:

Naylicznieysze narody twą sprawuiesz władzą.        75
A kiedy się wybrani wodzowie zgromadzą,
Naylepszą radę przyymiesz, iaką natchną nieba.
Ach! iak dziś Grekom rady rostropnéy potrzeba!
Troianin ognie pali przy okrętach blisko:
Któż zimno patrzeć może na to widowisko?
Ta noc lub zgubi woysko nasze, lub ocali.„
Tak rzekł: a wszyscy iego radzie się poddali.
Wraz się na straż rycerze wyprawiaią młodzi:
Nestora syn, Trazymed naypiérwszy wychodzi,
Za nim Jalmen, Askalaf, Marsa dzielne syny,
Afarey i Deipir, i śmiałemi czyny
Sławny Meryon, siódmy zacny syn Kretona.
Idzie młodzież długiemi dzidy uzbroiona;
Siedmiu wodzów, swéy rocie każdy przewodniczył,
Każdy, pod swoią władzą, sto młodzieńców liczył.
Z bronią w ręku, przy rowie i murze zasiedli.
Tam zapalili ognie, i wieczerzą iedli.
Agamemnon w namiocie swoim stół zastawia,
I naycelnieyszym wodzom wdzięczną ucztę sprawia:
Nikt sobie tam smacznego pokarmu nie szczędził,
A gdy głód i pragnienie każdy iuż odpędził;
Starzec, z mądrych maiący rad powszechną sławę.
Gorliwy o narodu Achayskiego sprawę,
Zaczął swoie wykładać myśli w tym sposobie.
„Królu! od ciebie zacznę i skończę na tobie.

Ciebie Jowisz na czele narodów posadził,        101
Dał ci berło i prawa, żebyś o nich radził.
Zdania więc piérwszość zawsze przy tobie zostaie:
Ale, kiedy kto inny dobrą radę daie.
Słuchać iéy powinieneś, a w uważnym względzie
Obiąwszy rzeczy, przyiąć to, co lepsze będzie.
Ja wszystko powiem szczerze, podług przekonania,
I sądzę, że tu nie da nikt lepszego zdania.
Nie dziś ie mam dopiero, ale wtedy ieszcze,
Bo klęski przeczuwało we mnie serce wieszcze,
Gdyś królu, wzięciem branki, Achilla rozżalił.
Nikt natenczas postępku twoiego nie chwalił.
Ja cię wstrzymać od tego chciałem przedsięwzięcia:
Lecz ty, słuchaiąc dumnéy wielkości natchnięcia.
Obraziłeś rycerza, którego czczą bogi,
I dziś ieszcze w namiocie masz iego łup drogi.
Myślmy, iakby w nim zmiękczyć można gniew surowy,
Przez miłe upominki, przez słodkie namowy.„
Na to król: „Mądry starcze, zawszem prawdę cenił,
I wdzięcznie to przyymuię, żeś móy błąd wymienił.
Precz odemnie nikczemne grzechu pokrywanie!
Mąż, którego czci Jowisz, sam za woysko stanie:[6]
Jak tego uczcił! srodze zgromiwszy Achiwy.
Ale, kiedy zgrzeszyłem przez gniew popędliwy;
Chcę go znowu mnogiemi złagodzić ofiary,
Wymienię ie przed wami, oto moie dary:

Dziesięć talentów złota, siedm troynogów czystych,[7]        127
Dwadzieścia naczyń, koni dwanaście ognistych,
I w polu zwycięzkiemi wsławionych zawody:
Nie byłby ten ubogi, coby te nagrody,
Coby to wszystko złoto w swych ręku posiadał,
Które mnie koni moich zwycięzki bieg nadał:
Siedm dziewcząt zaleconych przemysłem i ciałem,
Które, gdy podbił Lesbos, dla siebie wybrałem.
Przenoszące pięknością cały ród niewieści,
A między niemi wzięta Bryzeis się mieści:
I zaklnę się naywiększą przysięgą na świecie,
Żem nigdy nie obraził wstydu w téy kobiecie.
To wszystko zaraz weźmie, lecz niech się ukoi.
A ieśli nam pozwolą bogi dobyć Troi,
Kiedy zdobytych łupów będziem czynić działy,
Miedzią i złotem okręt wyładuie cały.
Dwadzieścia z nim Troianek naypięknieyszych wsiędzie,
To iest, co naypiérwszego po Helenie będzie,
Gdy nas wróconych uyrzy oyczysta kraina,
Za zięcia go przybieram, uczczę go iak syna,
Nie różnię go z chowanym w dostatkach Orestem.
Chryzotema z cór piérwsza, których oycem jestem,
Jfgeniia druga, trzecia Laodyka:[8]
Niech wybierze, bez opłat ślub ten go potyka.
Owszem ia mu dam posag:[9] nikt tak nie obdarzył
Swéy córy, gdy iéy związki małżeńskie koiarzył.

Siedm pięknych miast odemnie wianem odziedziczy,        153
W nich Kardamila, Hyra wesoła się liczy,
Enopa, możne Fery, Anteia zielona,
Miła Epeia, Pedaz, płodny w winogrona.
Wszystkie nad morzem leżą, przy Pilach piasczystych,
Od ludów zamieszkałe, w trzody zamożystych:
Czcić go będą, iak boga, darami bogacić,
I królowi swoiemu winny pobór płacić.
Otrzyma on to wszystko, lecz niech się nie sroży,
Niechay się da ubłagać, i gniew z serca złoży.
Pluton sam niezbłagany, pan piekielnych progów.
Stąd naynienawistnieyszy ludziom z wszystkich bogów,
Niech mi przecież ustąpi: wszakże mię i władza,
I wiek móy posuniony wyżéy niego sadza.„
„Przemożny królu, Nestor odzywa się stary,
Wielkiéy ceny przeznaczasz dla Achilla dary.
Wymieńmy zatém wodzów, by ci bez odwłoki,
Do rycerza śpiesznemi udali się kroki.
Ja powiem, byle nie był wybór móy daremny:
Niech Fenix ich prowadzi, on bogom przyiemny:
Z nim Ulisses wymową, Aiax sławny dzidą,
I dway woźni, Eurybat i Hody niech idą.
Daycie wody na ręce, nakażcie milczenie,[10]
Może się skłoni Jowisz na nasze westchnienie.„
Mądry wybór Nestora cała rada chwali:
Zaraz woźni na ręce wody im nalali,

A puhary, w kwieciste ustroione wieńce,        179
Pełne wina, roznoszą miedzy nich młodzieńce.
Gdy bogom należyte oddali ofiary,
I sami do dna z winem spełnili puhary;
Posłowie się do swoiéy zabieraią drogi,
Nestor głosem i ręką daie im przestrogi,
Naybardziéy zaś Jtaki króla upomina,
Aby zmiękczył Peleia zawziętego syna.
Idą brzegiem, szumnemi szturmowanym wały;
I boga, co swem berłem świat ogarnia cały,
Proszą, by mogli skłonić w gniewie duch zacięty;
Wkrótce przyszli, gdzie stały Ftyotów okręty.
Zastaią zabawnego graniem bohatyra:
Odzywała się w ręku iego wdzięczna lira:
Łup ten, gdy Teby zdobył, znóy iego nagrodził,
Śpiewał rycerskie dzieła, tak swe bóle słodził.
Patrokl, siedząc naprzeciw, nadstawuie ucha,
I w milczeniu do końca iego pienia słucha,
A wtem posłowie wchodzą, Ulisses na czele:
Staią przed bohatyrem. Zadziwiony wiele,
Rzucił lirę, i z mieysca natychmiast wyskoczył:
Wstał i Patrokl zdumiony, skoro wodzów zoczył;
„Czyli was tu potrzeba, czyli przyiaźń trudzi,
Rzekł, ściskaiąc ich Pelid, miłych witam ludzi;[11]
Choć iestem zagniewany, was uważam przecię,
Jako moich naydroższych przyiaciół na świecie.„

To mówiąc, do namiotu swoiego wprowadza,        205
I na krzesłach purpurą okrytych, posadza.
Zaraz do Menetego odzywa się syna:
„Naywiększy mi dzban przynieś, nie oszczędzay wina,
Niechay czasza przed każdym napełniona stoi,
Przyszli do mnie naylepsi przyiaciele moi.„
Na te słowa czémprędzéy Patrokl się zawinie:
Pelid stawia do ognia głębokie naczynie,
Kładzie w nie wielkie sztuki kozy i barana,
Mieści się i ćwierć wieprza, tłustością oblana.
Automedon wstrzymywał mięso, Pelid siekał,
I porąbane sztuki na rożny nawlekał.
Patrokl wielki podnieca ogień silném tchnieniem;
A gdy iuż konaiącym iskrzył się płomieniem,
Solą mięso potrząsa, węgle rozpościera,
I obciążone rożny na głazach opiera.
Skoro się zaś upiekło wszystko, jak potrzeba,
Z pięknych koszów wykłada Patrokl sztuki chleba.
Achilles mięso dzieli, siedząc z drugiéy strony
Przeciw mieyscu, gdzie siedział Ulisses wsławiony.
Lecz i wezwanie bogów nie wyszło z pamięci,
Dla nich Patrokl pierwiastki mięsa w ogniu święci.
Im zgotowana uczta do smaku przypadła.
A kiedy iuż dość mieli napoiu i iadła;
Aiax ostrzegł Fenixa; na to Jtak czekał,
Nalał wina i rzeczy zagaić nie zwlekał.

„Bądź szczęśliwy, Achillu! Uczty nam nie braknie,[12]        231
I u Atryda mamy, czego serce łaknie,
I od ciebie iesteśmy przyięci tak hoynie:
Lecz możnali się ucztą dziś bawić spokoynie?
Wielkiéy, bogów kochanku, lękamy się klęski;
Jeśli nie błyśnie w twoiéy ręce miecz zwycięski,
Nie wiem, czy zginie flota, czyli się ocali.
Już ze sprzymierzeńcami Troianie zuchwali,
Obozem nawy nasze otaczaią zbliska,
Ogień ich przed Greckiemi namiotami błyska:
Grożą, iż do okrętów przedrą się ich roty.
Jowisz pomyślne znaki daie im przez grzmoty:
Hektor, szczęściem nadęty, miota się zażarcie;
A czuiąc, że od władcy pioruna ma wsparcie,
Ni się na ludzi, ni też na bogów ogląda:
Wściekły! weyścia Jutrzenki iak nayprędzéy żąda,
Ażeby do ostatniéy przywiódł nas żałoby:
Mówi, że z naw przepyszne pozdziera ozdoby,[13]
Płomieniem nasze zniszczy okręty, a razem
Zdumione Greki w dymie wytępi żelazem.
Lękam się, żebym skutku tych gróźb nie obaczył,
I żeby nam okrutny wyrok nie przeznaczył,
Daleko od oyczyzny, tu zginąć pod Troią.
Wstań więc, i choć nierychło, zbaw nas ręką twoią.
Uskrom zuchwałych Troian w szalonym zapędzie:
Gdy złe iuż dóydzie kresu, lekarstwa nie będzie,

Po zgubie, ból uczuiesz, lecz poźna ta żałość:        257
Uprzedź więc dzień okropny, i day Grekom całość.
Ach! przyiacielu, wspomniy na oyca przestrogę,
W sam dzień, gdy cię wyprawiał do Atryda w drogę.
Synu, rzekł: ieśli zechce Juno i Pallada,
Ich łaska bohatyrską odwagę ci nada:
Ty hamuy dumne serce i umysł niezgięty:
Lepsza ludzkość, silnieysze dobroci ponęty.
Chroń się zaciekać w gniewie, który wiele szkodzi;
Tak cię będą poważać i starzy i młodzi.
Lecz upomnienia oyca wyszły ci z pamięci.
Uspokóy się choć teraz, uśmierz się w niechęci;
Niechay rozum nad serca zapałem przemaga.
Agamemnon drogiemi darami cię błaga:
I byś tylko cierpliwie wysłuchać mię raczył,
Powiem, iakie ci dary dopiero przeznaczył.[14]
Dziesięć talentów złota, siedm troynogów czystych
Dwadzieścia naczyń, koni dwanaście ognistych
I zwycięzkiemi w polu wsławionych zawody:
Nie byłby ten ubogi, coby te nagrody,
Coby to wszystko złoto w swych ręku posiadał,
Które mu koni iego zwycięzki bieg nadał;
Siedm dziewcząt zaleconych przemysłem i ciałem,
Które, gdyś podbił Lesbos, wziął dla siebie działem,
Przenoszące pięknością cały ród niewieści:
A między niemi wzięta Bryzeis się mieści.

I zaklnie się naywiększą przysięgą na świecie,        283
Że nigdy nie obraził wstydu w téy kobiecie.
To masz zaraz, iak tylko gniew twóy się ukoi.
A ieśli nam pozwolą bogi dobyć Troi,
Kiedy zdobytych łupów będziem czynić działy,
Miedzią i złotem okręt wyładuiesz cały:
Dwadzieścia z tobą niewiast naypięknieyszych wsiędzie,
To iest, co naypierwszego po Helenie będzie,
Gdy wrócim, coś większego masz ieszcze w ofierze,
Uczci cię iako syna, za zięcia przybierze.
Różnicy między tobą i Orestem nie ma.
Rośnie mu trzy cór pięknych, iedna Chryzotema,
Jfigeniia druga, trzecia Laodyka.
Sam wybierzesz, bez opłat ślub ten cię potyka:
Owszem oyciec da posag: nikt tak nie obdarzył
Swéy córy, gdy iéy związki małżeńskie koiarzył.
Siedem miast zięć od niego wianem odziedziczy,
W nich Kardamila, Hyra wesoła się liczy,
Enopa, możne Fery, Anteia zielona,
Miła Epeia, Pedaz, płodny w winogrona:
Wszystkie nad morzem leżą, przy Pilach piasczystych,
Od ludów zamieszkane, w trzody zamożystych:
Będą cię czcić iak boga, darami bogacić,
I królowi swoiemu winny pobór płacić.
Takie, skoro gniew złożysz, czyni ci ofiary.
A ieślić nienawistny król i iego dary,

Ulituy się nad Greki, w nieszczęściu tak srogiém,        309
Ty sam będziesz ich zbawcą, ty będziesz im bogiem.
Oto dzień wielkiéy chwały, oto właśnie pora,
Kiedy trupem szczęśliwie położysz Hektora.
Sam się pod oręż stawia w szalonym zapale,
Sam pod oczy przychodzi: chlubiąc się zuchwale,
Że mu żaden z rycerzy Greckich nie iest równy.„
Pelid tak odpowiedział: „Ulissie szanowny!
Ja wam szczerze wyłożę czucia moiéy duszy,
I to powiem, od czego nic mię nie poruszy:
Abyście, przedsięwzięcia moiego pamiętni,
Więcéy dla uszu moich nie byli natrętni.
W równéy mam nienawiści z piekłem obłudnika,
W którym chytrze odbiega serce od ięzyka.
Otwieram więc myśl moię: i król wasz daremnie,
I kto z Greków rozumie, że ią zmieni we mnie.
Nie ma tu ceny męztwo, za nic krwawe znoie.
Czy kto z nieprzyiacielem ciągłe toczy boie,
I szuka niebezpieczeństw, czy podle tył poda,
Dla obu tu cześć iedna, i iedna nagroda.
Jednak rycerz i gnuśnik równie legną w grobie.
Za tyle prac i znoiów, cóżem zebrał sobie?
Com zyskał, w każdym boiu mogąc paśdź bez duchu?
Jak ptaszek, maiąc dzieci w miękkim ieszcze puchu,
Szuka żeru, o sobie dla nich nie pamięta,
Byleby tylko lube pożywił pisklęta;

Tak ia, w nocach bezsennych ciężkiem znosił trudy,        335
Wednie się z walecznemi potykałem ludy,
Brodziłem ustawicznie we krwi nieznużony,
Piersi moich za wasze nadstawiaiąc żony.
Dwanaście miast dobyłem z okręty moiemi,
Jedénaściem ich pieszy zwalił na téy ziemi:
Wziąłem łupy, mogłem się zbogacić niezmiernie,
Lecz wszystko Atrydowi oddawałem wiernie.
Siedząc przy flocie, z moiéy pracy się nadymał,
Mało rozdał, a więcéy dla siebie zatrzymał.
I królom też udzielał trochę z téy zdobyczy;
Każdy przecież, co dostał, spokoynie dziedziczy.
Mnie skrzywdził! wziął mi żonę, kochanie serdeczne!
Niech na niéy spełnia gwałtem swe żądze wszeteczne!
Skąd przeciwko Troianom wszczął się pożar woyny?
Dlaczego Agamemnon ściągnął tu lud zbroyny?
Czyż nie dla wyrządzonéy Helenie ohydy?
Samiż tylko swe żony kochaią Atrydy?
Każdy poczciwy kocha swoię sercem stałém:
Jak ia tę, choć w niewoli będącą, kochałem:
Raz łup wziął, raz mię zdradził, próżne teraz żale;
Próżno mię szuka podeyść, znam go doskonale.
Niech z wodzami, niech z tobą radzi Ulissesie,[15]
Jak odeprzeć te ognie, które Troia niesie.
Niemałych on bezemnie iuż dokazał rzeczy,
Mur wyniósł, rów wykopał, dla Troian odsieczy:

Jeszcze palami szańce nasrożył dokoła.        361
Przecież i tak Hektora zatrzymać nie zdoła.
Dopókim ia na czele Greków na plac chodził,
Hektor, od murów zdala, potyczki nie zwodził:
Pod bramą stał i bukiem, raz na mnie zaczekał,
Ale gdym się przybliżył, natychmiast uciekał.
Już ia na niego więcéy nie iestem zawzięty:
Z piérwszą Jutrzenką spycham na morze okręty.
Gdy z bogami Jowisza świętym uczczę darem,
I wyładuię nawy kosztownym ciężarem,
Obaczysz ie, gdy zechcesz, na płynnéy przestrzeni,
I iak od gęstych wioseł morze się zapieni:
A ieśli Neptun dobrą żeglugę dać raczy,
Oyczystą ziemię flota za trzy dni obaczy.
Nie małem ia bogactwa u siebie zostawił,
Gdym się, za złym wyrokiem, w te strony wyprawił.
Stąd prac moich nabytek, wezmę zbiory liczne,
Złoto, miedź i żelazo, i branki prześliczne:
Co dał Atryd, to wydarł przez krzywdę nieznośną.
Odnieścież mu odpowiedź otwartą i głośną.
Niech lud słyszy i sarknie na czyn tak ohydny:
Zawsze o zdradzie myśli, ten człowiek bezwstydny.
Z mego przykładu, każdy niech się ma na straży:
Choć bezczelny, w oczy mi spoyrzeć się nie waży!
Nic z nim spólnego nie mam, ni w czynach, ni w radzie,
Raz mię podszedł,na iednéy niech przestaie zdradzie:

Jaż, w upadku tyrana tego będę krzepił?        387
Niech leci na swą zgubę! Jowisz go zaślepił!
Gardzę iego osobą, i brzydzę się dary.
Gdyby tu stokroć większe czynił mi ofiary,
Nad to co ma, i ieszcze co będzie posiadał;
Gdyby mi skarby wszystkie Orchomenu składał,[16]
Albo które w stubramnych Teb liczą się mieście,
Gdzie w pole każdą bramą idzie mężów dwieście,
Koni i wozów liczne prowadząc szeregi:
Gdyby mi, ile piasku morskie maią brzegi,
Tyle przynosił złota; skłonić mię nie zdoła;
Tak wielki gwałt, o karę należytą woła!
Mnieżby z Agamemnonem ieszcze krew łączyła!
Jażbym wziął iego córkę! Choćby równą była
Minerwie, przez swóy dowcip, Wenerze przez wdzięki,
Nigdy z jéy ręką Pelid nie złączy swéy ręki.
Tak wiele iest odemnie zamożnieyszéy młodzi,
Z nich sobie weźmie zięcia, lepiéy się z nim zgodzi.
Jeśli mię bóg zachowa i w domu osiędę,
Z rąk oyca kochanego małżonkę mieć będę:
Są we Ftyi, w Helladzie, prześliczne niewiasty.
Córy królów, możnemi władaiących miasty:
Z tych sobie towarzyszkę dni moich wybiorę,
A gardząc dymem sławy, za którą dziś gorę,
Z kochaną żoną będę przepędzał wiek słodki,
Używaiąc spokoynie, co zebrały przodki.

Życie cenię nad wszystko: choćbyś odziedziczył        413
Bogactwa, które Troi lud zamożny liczył,
Nim tu Grecy przynieśli woyny pożar srogi;
Lub co marmurowemi ozdobiona progi,
W Delfach zamyka Feba świątynia szanowna;
Wszystko się to z szacunkiem życia nie porówna.
Jedne straciwszy, w drugie zamożesz się zbiory,
Nowe pozyskasz sprzęty, stada i obory:
Dusza się nie powróci, nikt się nie doczeka,
Aby na nowo przyszła ożywiać człowieka.
Matka rzekła, wód morskich pani srebrnonoga,
Że do śmierci dwoiaka prowadzi mię droga:[17]
Jeśli będę z Troiany walczył ręką dzielną,
Nie wrócę się, lecz zyskam chwałę nieśmiertelną:
Zaszczyt ten utracony, gdy w domu osiędę,
Ale śmierć moia późna, długi wiek żyć będę.
I drugim Grekom radzę powrócić do domu:
Nie legnie od waszego Jlion pogromu.
Ma Troia woyska mężne, Jowisz iéy obrońca:
Nigdy wy pracy waszéy nie uyrzycie końca.
Nieścież odpowiedź wierną, iak posłom przystoi,
Że Pelid nigdy gniewu swego nie ukoi,
Że trwały w przedsięwzięciu: przez inną więc radę,
Niech oddalą od woyska i floty zagładę:
Bo na mnie polegaią wcale bezrozumnie.
Fenix niech tu zostanie, i nocuie u mnie.

Jutro na okręt zemną wsiędzie, gdy stąd ruszę,        439
Lecz ieżeli sam zechce, bo go nie przymuszę.„
Skończył: a na te słowa oniemiały posły:
Zdziwiła ich odmowa i ton tak wyniosły.
Aż z płaczem Fenix, drżący nad okrętów losem,
Przerywanym iękami zaczął mówić głosem:[18]
„Jeżeli, Achillesie, ruszasz stąd okręty,
Nie chcesz floty ocalić, i w gniewie zawzięty,
Zamiast uśmierzenia się, iątrzysz w sercu ranę,
Jakże tu sam bez ciebie, móy synu, zostanę?
Mnie oyciec twóy powierzył młode lata twoie,
Kiedy cię za Atrydem wysyłał na boie;
Nie znałeś ieszcze, ani trudnéy Marsa sprawy,
Ani sztuki mówienia, z któréy tyle sławy:
Chciał więc twą niedoyrzałość przezemnie prowadzić,
Byś umiał dzielnie walczyć i rozsądnie radzić.
Synu! nic mię od ciebie oderwać nie zdoła,
Ni, choćby zetrzeć zmarszczki chciał bóg z mego czoła,
Wrócić kwitnącą młodość, iaki wtenczas byłem,
Gdy, dla niechęci oyca, Grecyą rzuciłem.
O niewiastę Amintor powziął gniew niezmierny,
Kochał ią, żonie swoiéy, matce méy, niewierny:
Ta prosiła, bym serce uprzedził kobiety,
Dla obrzydzenia starca: zrobiłem, niestety!
Jakie potém na głowę moię spadły nędze!
Poznał oyciec, przeklął mię, czarne wezwał Jędze,

By na kolanach zemnie nie piastował syna:[19]        465
Stwierdził Pluton, stwierdziła straszna Prozerpina,
I musiało przeklęstwo srogie skutki sprawić.
W domu gniewnego oyca nie mogąc się bawić,
Przedsięwziąłem go rzucić. Skoro to postrzegli,
Przyiaciele i krewni, gromadnie się zbiegli,
Chcąc zatrzymać, przez prośby, i biesiadne stoły:
Bili barany, bili wytuczone woły,
I wieprzowe się mięso nad Wulkanem piekło,
A z beczek starca wino strumieniami ciekło.
Przez dziewięć dni odemnie nie ruszyli kroku,
Jedni w koley po drugich spali przy mym boku:
Od ogniów zapalonych dwór zaiaśniał cały,
Te przysionki, te izby weyście oświecały.
Ale kiedy się zbliżył cień dziesiątéy nocy,
Drzwi, choć warowne, moiéy nie wstrzymały mocy,
Złamałem ie, z łatwościąm okopy przeskoczył,
Tak że mię nikt, ni z mężów, ni z kobiet nie zoczył.
Uciekałem, przez wielkie Grecyi płaszczyzny,
Aż wreście obaczyłem Ftyolów grunt żyzny,
I w trzódy zamożysty i obfity w zboże.
Nic z Peleia przyięciem zrównać się nie może:
Kochał mię, iak dla syna człowiek ma kochanie.
Gdy wpośród zbiorów, oycem na starość zostanie.
On mię bogactwy, on mię chwałą przyozdobił.
On dał berło i królem Dolopów mię zrobił.

A ty, czém dzisiay iesteś, Achillesie boski.        491
To naywięcéy sprawiły moie czułe troski.
Jam cię zawsze na ucztę do stołu prowadził:
Pókim cię na kolanach moich nie posadził,
Nie chciałeś brać pokarmu: iam do ust przytykał
Czaszę, iam dawał sztuczki, któreś ty połykał.
Częstoś na szatę pokarm rzucił z ust dziecęcych.
Przykrość w pielęgnowaniu twych lat niemowlęcych,
Znosiłem, w téy nadziei: że gdy bóg przeszkodził,
Ażeby się potomek z mych bioder urodził,
Ciebie, plemię Peleia, za syna przyswoię,
I ty, przeciw nieszczęściu, wesprzesz starość moię.
Uśmierz się Achillesie: iaki zakał szpetny,
Gdyby był niezbłagany, umysł tak ślachetny!
Bogowie, wyżsi od nas cnotą, stopniem, władzą,
Jednak ludziom grzeszącym ubłagać się dadzą:
I choć iuż są gotowi ciężkie zesłać kary,
Łagodzą się przez Prośby, kadzidła, ofiary.
Wszakże Prośby Jowisza wielkiego są plemię:[20]
Ułomne, słabą nogą wędruią przez ziemię,
Z czołem zmarszczką pokrytém, ze spuszczoném okiem,
Idą ciągle za Krzywdą: ona silnym krokiem
Poprzedza ie, i szkody między ludźmi sieie:
Próśb ręka na iéy rany słodki balsam leie.
Gdy przyydą do człowieka, a ten ich usłucha,
Na iego ślub chętnego nadstawiaią ucha:

Kto ie odrzuca, Jowisz mści się téy pogardy,        517
Zsyła Krzywdę i przez nię karze umysł hardy.
Uczciy ie, Achillesie: hołdów ci nie skąpią,
Którym i nayzaciętsze umysły ustąpią.
Gdyby trwał w złości Atryd, uznać błąd swóy zwlekał,
Gdyby darów nie dawał, innych nie przyrzekał;
Choć Greków stan okropny, nigdybym atoli
Nie żądał, byś gniew złożył, i wsparł ich w niedoli.
Dziś gdy wiele, na przyszłość więcéy ieszcze daie,
Gdy cię przez piérwszych mężów błagać nie przestaie,
I którzy są naylepsi przyiaciele twoi;
Ni prośbą ich, ni przyyściem gardzić nie przystoi.
Dotąd żal twóy był słuszny, odtąd iuż nie będzie.
Znamy, iak dawni mieli cześć na wielkim względzie,
Zwyciężali gniew iednak i serce uporne,
Błagali się przez dary, przez prośby pokorne.
Zdarzył się przykład w wieku, który starym zowiem,
Pozwólcie przyiaciele, że go wam opowiem.
Przy Kalidonie, mieście niemałéy zalety,
Bili się Etolowie i mężne Kurety:[21]
Ci w Marsowéy wściekłości miasto chcieli spalić,
Tamci od zguby grody oyczyste ocalić.
Dyana zapaliła téy woyny pożary,
Gniewna, że kiedy zebrał hoyne ziemi dary,
Jéy bóstwu nie poświęcił Oney ofiar winnych.
Pyszne zabił stugłowy dla niebianów innych,

Jéy zapomniał, czy nie chciał: bardzo źle uczynił.        543
Bo Dyana przeciwko czci któréy przewinił,
Przesłała nań odyńca: ten kłem uzbroiony,
Szerokie bohatyra pustoszył zagony.
Drogie płody prac ludzkich psuł potwór zaiadły,
Pyszne drzewa, z owocem, z korzeniami, padły.
Z rożnych miast Meleager dopiero sprowadził
Mnóstwo psów i myśliwców, tak odyńca zgładził.
Nicby nie dokazały rąk nielicznych ciosy,
Już wielu poszło mężów na pogrzebne stosy.
Czyia miała bydź głowa i skóra obrosła,
O tę zdobycz Dyana sztandar woyny wzniosła:
O nię z Kurety mężne walczyły Elole.
Dopóki Meleager zastępował pole,
Nie mogły się Kurety pod mury utrzymać.
Lecz wkrótce gniew rycerza zaczął serce zżymać,
Gniew co i w mądrych nieci szkodzące zapały.
Zły na matkę Alteią, rzucił pole chwały,
I spoczywał pod żony Kleopatry bokiem,
Córy Jdy z Marpissy, lekkim sławnéy skokiem:
Oyciec, rycerz nayśmielszy, łukiem uzbroiony,
O tę Nimfę śmiał toczyć bóy z synem Latony.
W domu ią Alcyoną nazwali rodzice:
Bo iako Alcyona, łzami kropiąc lice,
Płakała matka córy, kiedy pełne wdzięku,
Feb troskliwym rodzicom wydarł dziecię z ręku.

Zdala od boiu u téy on spoczywał żony,        569
Okropnemi przeklęstwy matki obrażony,
Co o śmierć brata, na swe rozżarłszy się plemię,
Upadła na kolana, biła ręką ziemię,
Wzywaiąc Prozerpiny czarnéy i Plutona,
I rzęsisty łez potok zlewaiąc do łona,
Sroga matka żądała syna swego zguby:
Twarde Jędze z Erebu słyszały te śluby.
Już przy bramach zgiełk straszny, tłuką mur tarany,
Idą z prośbą do niego starce i kapłany,
By śpieszył nieprzyiaciół od miasta odpędzić:
Przyrzekaią, że darów nie będą mu szczędzić,
Że od ziomków, za taką przysługę, w ofierze,
Pięćdziesiąt włók żyznego gruntu sam wybierze;
Winem będzie okryta iedna część, a druga
Bez żadnych drzew, bez cieni, lecz zdatna do pługa.
I stary oyciec Oney, sławny niegdyś w boiu,
Przychodzi, drżwi wyrusza u iego pokoiu.
Siwym poważny włosem, nayczuléy zaklina;
Proszą i siostry brata, prosi matka syna,
Aby się dał ubłagać, poszedł miasta bronić:
Próżno go chcą naylepsi przyiaciele skłonić,
Nieporuszony w swoiem przedsięwzięciu staie.
A wtém u bram pałacu szturm słyszeć się daie:
Wzięli szańce Kureci, miasto zapalili.
Wtedy się u nóg męża małżonka rozkwili,

Wystawia, iak okrutnéy podpadaią klęsce        595
Ci, których miasto wzięte: rzną ludzi zwycięzce,
W popiół sypią się domy, a dzieci niestety!
W smutną idą niewolą i biedne kobiety.
Wzruszył się Meleager, przywdział świetną zbroię,
I wreście otworzywszy czuciu duszę swoię,
Zbawił ziomków; lecz nie miał nagród swego trudu,
Bo się skłonił sam z siebie, nie na prośby ludu.
Waruy się, przyiacielu, podobnie zatwardzić,
Nie czekay naw zniszczenia, dary nie chciey gardzić.
Jak próżne wtedy wsparcie, gdy iuż flota zginie!
Pódź! zostań bogiem Greków! zabież ich ruinie:
Już nie będziesz uczczony późniéy w tym sposobie,
Choćbyśmy naszę całość, byli winni tobie.„
„Oycze Fenixie, starcze kochany od nieba,
Rzekł Achilles, mnie wcale takiéy czci nie trzeba.
Jowisz, niebios pan, chwałą zaszczyci mię wszędzie.
I sam, póki ożywiać te piersi duch będzie,
I póki, pełen zdrowia, kolanami władam,
Zachowam ią: ty słuchay, co ia ci przekładam.
Nie przychodź, dla Atryda ięczeć tu i ślochać,
Nieprzyiaciela mego ty nie możesz kochać:
Miłego w tobie męża wnetbym znienawidził;
Kim ia się brzydzę, trzeba, byś ty się nim brzydził.
Dziel moię cześć: odpowiedź przez tych będą mieli:
Ty zostań i na miękkiéy śpiy u mnie pościeli.

Skoro błyśnie Jutrzenka, za pierwszém zaraniem,        621
Naradzim się, czy ruszym, czy ieszcze zostaniem.„
To rzekłszy, Patroklowi, przez oka skazanie.
Zalecił dla Fenixa gotować posłanie,
Chcąc, by prędzéy myślały o powrocie posły.
Natenczas się odezwał tak Aiax wyniosły.
„Pódźmy synu Laerta: nie masz tu co bawić:
Żadnego skutku prośby nie są zdolne sprawić.
Na radzie wybór Greckich bohatyrów siedzi,
I niecierpliwie czeka iego odpowiedzi.
Odnieśmy onę wiernie, iakożkolwiek smutna.
Lecz w Achillesie dusza twarda i okrutna.
Niezbłagany! upornie w swym gniewie się zaciął:
Gardzi czcią wszystkich Greków, szacunkiem przyiaciół:
Zawzięty! nielitosny! a wszakże zapłata
Nie iednemu nagradza śmierć syna i brata:[22]
Dawszy okupy siedzi spokoynie morderca,
Tamten, zapał umarza zjątrzonego serca.
Ty duszę masz niezgiętą, ćmiącą twe zalety:
I o cóż ten gniew straszny? dla iednéy kobiety![23]
Teraz ci daiem siedem prześlicznéy urody,
Niesiem dary: Achillu, nakłoń się do zgody.
Szanuy wreście dom własny, i pamiętay o tém,
Że, iak posły, pod twoim iesteśmy namiotem:
Sama tu przyiaźń krokom naszym przewodniczy,
Nikt cię więcéy nie kocha, nikt lepiéy nie życzy.„

Na to Achilles: „W piérwszéy cenie iesteś u mnie,        647
Lubię twoię otwartość, mówiłeś rozumnie;
Ale mi serce wzdyma ta sroga ohyda!
Taką krzywdę poniosłem, przez dumę Atryda,
Jakbym był naypodleyszy na ziemi wyrzutek!
Wy idźcie, i poselstwa opowiedźcie skutek.
Do téy pory od boiu chcę zostać daleki,[24]
Aż dzielny syn Pryama Hektor, biiąc Greki,
I głosem zapalaiąc swe zwycięzkie roty,
Otrze się o Ftyotów nawy i namioty.
Tam, niech mu Mars naybardziéy umysł dumny łechce,
Wiem, że mu się niedługo woiować odechce,
Potrafię ia uśmierzyć iego zapał srogi.„
Rzekł, oni wzięli czary i wezwali bogi.
Wracaią, a Ulisses mądry im przywodzi.
Patrokl zaleca brankom i przytomnéy młodzi,
Czémprędzéy dla Fenixa zgotować posłanie.
Scielą kobierce, płótno i skóry baranie.
Spi starzec oczekuiąc Jutrzenki powrotu.
Pelid się kładzie w głębi swoiego namiotu,
Przy iego boku, lica ślicznego kochanka,
Dyomeda, Forbasa córa, z Lesbu branka.
W inném śpi mieyscu Patrokl, a przy nim spoczywa.
Dana mu od Achilla, Jfis urodziwa.
Przyszły posły, witaią ich wodze koleią,
Z czaszą w ręku, a między trwogą i nadzieią,

Pytaią, iaki skutek, ich poselstwo niesie.        673
Piérwszy rzekł Agamemnon: „Powiedz Ulissesie!
Czy chce odeprzeć ogniem grożące Troiany,
Czyli też w swoim gniewie trwa nieubłagany?„
Zahartowan Ulisses na wszystkie zdarzenia,
„Królu, rzecze, nic iego serca nie odmienia:
Zamiast by się ubłagał, nie ma w gniewie miary,
Prośby twoie odrzuca, gardzi twemi dary.
Niech Atryd, rzekł, z innemi wodzami się trudzi,
Jakby wyrwał od zguby i flotę i ludzi.
Grozi, że skoro tylko pierwsze błyśnie zorze,
Natychmiast zepchnie swoie okręty na morze.
I drugim, przydał, Grekom radzę iśdź do domu:
Nie legnie od waszego Jlion pogromu:
Ma Troia liczne woyska, Jowisz iéy obrońca,
Nigdy wy pracy waszéy nie uyrzycie końca.
Takie są iego słowa. Jeśli się podoba,
I Aiax i dway woźni, ludzie mądrzy oba,
To com powiedział, swoim potwierdzą wyrazem.
Fenix zaś tam nocuie, za iego rozkazem.
Jutro z nim, ieśli zechce, na okręty wsiędzie,
Lecz ma wolność zupełną, musić go nie będzie.„
Skończył, a na to rada oniemiała siedzi,
Dumnym zdziwiona tonem iego odpowiedzi,
I długi czas im smutek słowa wyrzec nie da:
Aż nareście mężnego słyszą Dyomeda.

„Obyś był przed Achillem, królu, się nie schylał!        699
Obyś był się dla niego tak szczodrze nie wylał!
Dość iuż dumny, na większąś dumę dziś go wsadził.
Nie myślmy więcéy o nim: sam on będzie radził,
Czy ma płynąć, czy zostać. Lecz uymie się broni,
Kiedy go własny zapał, lub który bóg skłoni.
A teraz wszyscy chcieycie póyśdź za zdaniem moiém:
Gdyśmy się zasilili iadłem i napoiem,
Bo niewiele wart rycerz, którego głód ciśnie;
Idźmy spocząć: a skoro Jutrzenka zabłyśnie;
Ustaw królu, przed flotą, iazdę i piechotę,
A głosem i przykładem wzbudzay Marsa cnotę.„
Tak rzekł wielki Dyomed: iego męska rada.
Całemu zgromadzeniu do serca przypada.
Swięcą wino, wraz każdy do siebie pośpiesza,
Kładą się, sen ich prace i troski zawiesza.        714








  1. Agamemnon rozkazuje woźnym, cichym głosem zwoływać wodzów, aby Troianie, którzy zbliska obóz oblegli, nie dowiedzieli się o trwodze Greków, a przez to większéy ieszcze nie nabrali śmiałości.
  2. Lubo Agamemnon miał naywyższą władzę w woyſku, w radach iednak była zupełna wolność mówienia. Dyomed obrażony wyrzutami Agamemnona, (w IV. xiędze) dawszy tyle dowodów męztwa w poprzedzaiącéy bitwie, wyraża uczucie swe z całą żywością, iaką w nim wzbudza wstydliwa rada ucieczki.
  3. Mówi Nestor do Dyomeda: Napomniałeś Agamemnona, odradzałeś powrót bez dokonania dzieła: ale iakiemiby ie sposoby dokonać można, tegoś nie powiedział.
  4. To iest, woynę domową może tylko lubić człowiek, który wyłączony iest od oyczyzny, od
  5. Po wzięciu posiłku nayważnieysze odbywano rady. Ten sam był zwyczay u dawnych Germanów. Neſtor nie mógł lepszego wybrać momentu do czynienia wyrzutów Agamemnonowi, iak podczas uczty przyiacielſkiéy, gdzie wszytko sposobiło umysły do wzaiemnéy ufności.
  6. Agamemnon ſkazuie tylko w téy mowie Achillesa, ale go nie wymienia: tyle ieszcze, mimo naygwałtownieyszéy potrzeby pogodzenia się z nim, wyniosłość w jego sercu przemaga.
  7. Przez troynogi nie tylko się rozumieią podſtawy miedziane o trzech nogach, na których kładzionno urny i czasze, ale też same urny: używano ich zamiast tronów i ſtołków. Znayduiemy ryte ich figury na dawnych medalach. Robota w nich tak była doſkonała, że miano ie za ozdobę domów królewſkich. Nie przyſtawiano ich do ognia: pospolicie służyły, iak czasze, do mieszania wina z wodą na biesiadach.
  8. Nie wiedział więc Homer o téy powieści, iakoby Jfigeniia od oyca, pod pozorem zaślubienia Achillesowi, do Aulidy sprowadzona, i na ofiarę przeznaczona była.
  9. Każdemu wiadomo, że u dawnych młodzieniec dawał dary swoiéy oblubienicy, i te służyły iéy za posag.
  10. Umywano ręce przed modłami, które odbywały się w wielkiéy cichości. Wſtrzymywano się natenczas od wszelkich obcych rozmów, a zbierano całą myśl przy świętym obrzędzie. Trochę wina wylewano na cześć bogów, resztę wypiiali ofiaruiący.
  11. W tém mieyscu wydany ieſt charakter Achillesa, w całéy swoiéy ślachetności. Miło ieſt widzieć, iak ten bohatyr popędliwy i zawzięty, z naywiększą ludzkością przyiaciół swoich przyymuie.
  12. Poselſtwo do Achillesa ſkłada tę xiegę. Uwagi La Motte nad mowami Homera, warte są zaſtanowienia. Wyłuszczył on doſkonale całą w nich znayduiącą się sztukę. Mowy w téy xiędze, słowa są wspomnionego pisarza, bardzo zręcznie ułożone, w takim naſtępuią porządku, że coraz wiecéy pomnażaią ukontentowanie czytelnika. Piérwszy mówi Ulisses: Zręczność ieſt cechą iego mowy. Wybór i obrot przyczyn, bardzo mile umysł przywięzuie. Achilles odpowiada z wspaniałą szczerością: a tak umysł się podnosi przez wysokie sentymenta bohatyra. Fenix ſtary, nauczyciel Achillesa, mówi z czułością i rozrzewnieniem, co porusza serce. Na koniec Aiax obruszony niezgiętą pychą Achillesa, zrywa posiedzenie z ślachetną obrazą; którą w duszy zapalonego iuż czytelnika zoſtawia.
  13. Były to posągi bogów, któremi zdobiono okręty, a które zwcięzcy zawieszali w kościołach, iak pamiątki swego tryumfu.
  14. Powtórzony wykład darów ma więcéy uroczyſtości, niż gdyby powiedział Poeta, że Ulisses liczył te same dary, które w mowie swoiéy Agamemnon wymienił. Tém bardziéy wzbudzona ieſt ciekawość, iak przyymie Achilles te wspaniałe ofiary.
  15. Achilles pamiętny na ów wyraz Agamemnon w Xiędze I.

    „Czyżto na tobie iednym los Grecyi stoi?
    „Mam drugich, co się zemszczą, méy krzywdy na Troi;

    odpowiada na niego, nie ochraniaiąc ani Ulissesa, ani Aiaxa, mimo przyiaźni, którą z temi bohatyrami był złączony.

  16. Orchomen miaſto było bardzo bogate u ſtarożytnych, iuż dla oſiar, które ludy w kościele Gracyy ſkładały, iuż że tam obywatele okoliczni maiątki swoie dla bezpieczenſtwa przechowywali. Pauzaniiasz wspomina o ſkarbie Miniiasza króla Orchomenu, i że mu znaczne pobory płacone były.
  17. Cóż potem, mówi La Motte, że Achilles prawie bez oporu wszyſtko wywraca. Zawsze to prawda, że w każdéy chwili wyſtawia się na spełnienie okrutnego względem siebie wyroku, i ślachetnie poświęca się dla chwały.
  18. Mowa Fenixa ieſt długa: nie zabiera iednak czasu potrzebnego. Opowiada ſtarzec przeszłe rzeczy, przypomina początkowe związki między sobą i Achillesem, aby go ſkłonił do przyięcia swéy rady.
  19. Oycowie kładli dzieci, ſkoro się tylko urodziły na kolanach dziadów, iako naymilszy dla nich upominek.
  20. Allegorya o Prośbach tak ieſt piękna, że nawet nieprzyiaciele sami Homera w tym punkcie oddali mu zupełną sprawiedliwość. Wolter mieysce to z zwyczayną swemu pióru łatwością i świetnością przełożył.
  21. Kureci dawni mieszkańcy części Etolii. Miaſto ich Plerona, Kalidon zaś Etolów.
  22. To mieysce oznacza obyczaie bohatyrſkiego wieku, kiedy ieszcze sądów o zabóyſtwo ustanowionych nie było. W boiaźni zemſty od krewnych, zabóyca kray opuszczał, albo ugodziwszy się z niemi, tak dopiero bezpieczny w swym domu zoſtawał.
  23. Wyrzut oſtry, iakoby Achilles bardzo był zatopiony w kobietach. Oyciec przebacza śmierć syna: Achilles wzięcia iednéy branki przebaczyć nic może!
  24. Oświadczył Achilles Ulissesowi, że iutro odiedzie. Poruszony mową Fenixa, powiada, że się namyśli, czy ma odiechać, czy zoſtać. Wreście maiąc wzgląd na wyrzuty Aiaxa, oświadcza, że dopiéro wtenczas weźmie się do broni, gdy nieprzyiaciel na obóz iego uderzy. Trudno lepiéy utrzymać charakter człowieka nieubłaganego.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Homer i tłumacza: Franciszek Ksawery Dmochowski.