Iliada (Dmochowski)/całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Homer
Tytuł Iliada
Data wyd. 1804
Druk w Drukarni Xięży Piarów
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Franciszek Ksawery Dmochowski
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron

DZIEŁA
HOMERA.

Przez Franciszka Dmochowskiego.
Za pozwoleniem Zwierzchności.

ILIADA.




w WARSZAWIE ROKU  1804.
w Drukarni Xięży Piarów.




Res gestæ regumque ducumque et tristia bella,
Quo scribi possent numero, monstravit Homerus.[1]

HORATIUS.


DO JW. JMCI PANA
JOZEFA KALASANTEGO
OLIZARA
KAWALERA ORDERU ORŁA BIAŁEGO
FRANCISZEK DMOCHOWSKI.

Gdybym to dzieło ofiarował JWW Mści Panu, iako Obywatelowi, który przez swoie przymioty, i postępowanie w życiu publiczném, powszechną sławę pozyskał; byłbyto hołd uszanowania należący się Cnocie. Gdybym ie ofiarował, iako Mężowi posiadaiącemu gust naywyższy w Naukach, i na ich łonie naymilszéy dla siebie szukaiącemu zabawy; byłbyto hołd szacunku oddany Dowcipowi. Ale powody ofiary moiéy, ieśli nie są poważnieysze od tamtych, tedy są bez wątpienia świętsze. Przyymiy ią JWW Mść Pan, iako daninę przyiaźni, iako wyraz nayszczerszéy wdzięczności. Miło dla mnie wyznać publicznie, żem Ci iest winien tyle, ile człowiek człowiekowi winnym bydź może. Czas, okoliczności, sposób, nadały naywyższą cenę Twemu czynowi: głos serca naylepiéy Cię przeświadcza o iego szacunku; Ja szukam naywiększéy stąd dla mnie chluby, że go czuć umiałem. Może ta praca, ieśli nie z swoiéy wartości, (lubo niczego nie oszczędziłem, aby warta była oka Rodaków), to przynaymniéy z imienia Homera, które na sobie nosi, doydzie potomności. Niechże będzie świadectwem, oddaném nayślachetnieyszemu charakterowi, przez naysprawiedliwszą wdzięczność.



Dan w Warszawie
d. 4. Marca 1800.





O GIENIIUSZU
HOMERA
Z BARTHELEMY.[2]

Homer żył około czwartego wieku po woynie Troiańſkiéy. Już za iego czasów Grecy bardzo się w Rymotworſtwie ćwiczyli. Źródło przyiemnych zmyśleń, które są istotą, lub ozdobą Poezyi, ſtawało się codzień obfitszém: ięzyk iaśniał obrazami, a im mniéy był prawidłami ścieśniony, tém łatwiéy podawał się potrzebom Poety. Dwa wielkie zdarzenia, woyna Tebańſka i oblężenie Troi, ſtały się zabawą i ćwiczeniem naybiegleyszych dowcipów. Zewsząd poruszali się śpiewacy z lutnią w ręku, i ogłaszali Grekom dzieła ich dawnych bohatyrów.
Już pokazał się był Orfeusz, Linus, Muzeusz i wielu innych Poetów, których dzieła poginęły, a którzy podobno przez to sławnieyszymi się ſtali. Już ſtanął na zawodzie Hezyod; ten Hezyod, który, iak mówią, był rywalem Homera, i który w ſtylu pełnym słodyczy i harmonii, opisywał ród bogów, prace rolnicze, i inne rzeczy, które umiał interesuiącemi uczynić.

Homer zatém zaſtał sztukę iuż od nieiakiego czasu wyszłą z dziecińſtwa, a w któréy spółubieganie się codzień przyśpieszało poſtępek: wziął ią w piérwiaſtkowym iéy wzroście, i tak daleko wyniósł, że się iéy twórcą bydź zdaie.

Mówią, iż opiewał woynę Tebańſką i wiele innych dzieł złożył, któreby go z naypiérwszymi owego czasu Poetami zrównały: ale Jliada i Odyssea wynosi go nad wszyſtkich Poetów, którzy przed nim i po nim słynęli. W piérwszém dziele opisał niektóre okoliczności woyny Troiańſkiéy, w drugiém powrot Ulissesa do kraiu swego.

Podczas oblężenia Troi, zdarzył się taki przypadek, który szczególniéy zaſtanowił uwagę Homera. Achilles, obrażony od Agamemnona, oddalił się do swego obozu. Nieprzytomność tego bohatyra osłabiła woyſko Greckie, a dodała serca Troianom: wyszli oni z miaſta, stoczyli wiele bitew, w których prawie zawsze zwycięzcami byli: iuż nieśli ogień na okręty nieprzyiacielſkie, kiedy Patrokl pokazał się w zbroi Achillesa. Rzuca się na niego Hektor, i śmiertelnym razem na ziemię go obala. Achilles, który na prośby piérwszych woyſka wodzów ubłagać się nie dał, leci do boiu, mści się Patrokla śmierci, przez śmierć bohatyra Troiańſkiego, sprawia obchód pogrzebowy dla swego przyiaciela, a za okup, nieszczęśliwemu Pryamowi wydaie ciało syna iego Hektora.

Przypadki te, zdarzone w krótkim nader dni przeciągu, były ſkutkiem gniewu Achillesa przeciw Agamemnonowi, a w ciągu oblężenia czyniły osobny uſtęp, który od niego łatwo można było oddzielić. Ten uſtęp obrał sobie Homer za rzecz Jliady. W opisaniu trzymał się hiſtorycznego porządku: lecz żeby dał dziełu więcéy okazałości, wyſtawił sobie, podług przyiętego za iego czasów mniemania, że zaraz na początku woyny podzielili się bogowie między Troiany i Greki. Co żeby większy interes sprawiło, osoby te zrobił czynnemi: sztuka podobno nieznana przed nim, która dała początek rodzaiowi dramatycznemu; a któréy Homer z równie szczęśliwém powodzeniem użył w Odyssei.

W tém dziele więcéy widać sztuki i umieiętności. Już dziesięć lat upłynęło, iak Ulisses brzegi Jlionu opuścił. Niesprawiedliwi przywłaszczyciele trwonili dobra iego; chcieli ſtroſkaną przymusić żonę do powtórzenia związków małżeńſkich, i do uczynienia wyboru, którego iuż dłużéy przewlekać nie mogła. W tym właśnie czasie otwiera się scena Odyssei. Telemak, syn Ulissesa, wyprawia się na lądy Greckie, chcąc się dowiedzieć od Neſtora i Menelaia o losie oyca swego. Kiedy on bawił w Lacedemonie, tym czasem Ulisses rzuca wyspę Kalipsy, a po trudnéy żegludze, przez nawalnicę, na wyspę Feaków, przyległą Itace, wyrzuconym zoſtaie. Póki ieszcze handel nie zbliżył do siebie narodów, zbiegał się lud do cudzoziemca, chciwy dowiedzieć się o iego przypadkach. Przymuszony Ulisses zadosyć uczynić ciekawości dworu, w którym niewiadomość i upodobanie w rzeczach nadzwyczaynych do zbytku panowały, opowiada mu widziane od siebie dziwy, wzrusza go obrazem nieszczęść, które cierpiał, i odbiera pomoc w powrocie do pańſtwa swego. Przyieżdża, daie się poznać synowi, i z nim ſkuteczne bierze środki do pomszczenia się na spólnych nieprzyiaciołach.

Rzecz Odyssei trwa tylko dni cztérdzieści: lecz układ, który sobie obrał Homer, dał mu sposobność opisania wszyſtkich okoliczności powrotu Ulissesa, wyszczególnienia wielu przypadków woyny Troiańſkiéy, i okazania własnych wiadomości, których nabył w swoich podróżach. Zdaie się, że to dzieło zaczął pisać w podeszłym wieku; widać to z wielości opowiadań, ze spokoynego osób charakteru, i z owego słodkiego i wolnego ciepła, iakie daie słońce, gdy do zachodu się zbliża.

Lubo sobie założył Homer, podobać się szczególniéy wiekowi swoiemu; atoli widocznie okazuie się z Jliady, że narody zawsze są ofiarą rozdwoienia swoich wodzów; a z Odyssei, że roztropność z odwagą złączona, z naywiększych przeszkód, prędzéy lub poźniéy tryumf odnosi.

Ledwie Iliada i Odyssea zaczęły bydź znane w Grecyi, gdy się Likurg w Jonii pokazał. Gieniiusz poety, przemówił do gieniiuszu prawodawcy. Gdzie lud pospolity same tylko przyiemne widział zmyślenia, tam odkrył Likurg prawidła mądrości. Przepisał obadwa poemata, i zbogacił niemi swoię oyczyznę. Stamtąd się po wszyſtkich Grekach rozniosły. Pokazali się aktorowie, znani pod imieniem Rapsodów, oddzielaiący niektóre kawałki, i przebiegaiący z niemi całą Grecyą, która się ich słuchaniem nasycić nie mogła. Jedni opiewali męztwo Dyomeda, drudzy pożegnanie Andromachy, ci śmierć Patrokla, owi Hektora.

Przez takie rol podziały, zdawała się pomnażać sława Homera, ale ciąg Poematu psuł się nieznacznie: a gdy obawiać się należało, iżby z czasem nie było trudno złączyć z całością zbyt od siebie oddzielonych części; rozkazał Solon Rapsodom, aby zgromadziwszy się, nie brali przypadkiem osobnych czynów; ale im przepisał, żeby w opiewaniu trzymali się tego porządku, iaki zachował autor, i aby, na czém piérwszy ſkończył, od tego drugi zaczynał.

To rozporządzenie zapobiegło iednemu niebezpieczeńſtwu, ale zoſtawiło drugie, prędszego ieszcze zaradzenia potrzebuiące. Poemata Homera zoſtawione zapałowi i niewiadomości tych, którzy ie śpiewali, albo wykładali publicznie, kaziły się codzień w ich ustach. Przyprawiali oni ie o znaczne straty, i obce, a nie autora wiersze, do nich wciſkali. Pizystrat i syn iego Hippark ſtarali się o przywrócenie prawdziwego textu, radzili się biegłych Grammatyków, obiecali nagrody tym, którzyby im autentyczne Iliady i Odyssei ułomki przynieśli. Nareście po długiéy i ciężkiéy pracy, dwa te wspaniałe obrazy wyſtawili przed oczy Greków, równie pięknością układów, iak bogactwami szczególnych dzieła części zadziwionych. Rozkazał ieszcze Hippark, aby wiersze Homera podczas świąt Panateneyſkich[3], w przepisanym od Solona porządku, śpiewane były.

Potomność, nie mogąca, podług czynów, mierzyć chwały królów i bohatyrów, zdaie się tylko zdala słyszeć odgłos, który na świecie zrobili, i z większą go ieszcze okazałością naſtępnym wiekom przesyła. Lecz sławę autora, którego pisma zoſtaią, w każdém pokoleniu i w każdéy chwili porównywamy z temi prawami, które ią uſtanowiły: i chwała iego, ieſt owocem ciągłych zdań i wyroków, które o nim wieki wydaią. Chwała Homera tém bardziéy wzrosła, im lepiéy poznano iego dzieła, i im lepiéy ie cenić umiano. Nigdy Grecy tyle, co dzisiay, oświeconymi nie byli, nigdy też większego podziwienia dla Homera nie mieli. Imię iego ieſt we wszyſtkich uſtach, obraz przed wszyſtkich oczyma. Wiele się miaſt ubiega o ten zaszczyt, że w nich się urodził; drugie mu kościoły poświęciły. Argiienowie, którzy go w świętych obrzędach swoich wzywaią, corocznie posyłaią na wyspę Chio, dla uczynienia na cześć iego ofiary. Wiersze iego brzmią w całéy Grecyi, i są ozdobą nayokazalszych iéy uroczyſtości. W nich młodzież piérwszą naukę znayduie: w nich Eschil, Sofokl, Archiloch, Herodot, Demosten, Platon, i naylepsi pisarze wyczerpnęli, po większéy części, te piękności, które w ich pismach iaśnieią: w nich snycerz Fidyasz i malarz Eufranor nauczyli się godnie bogów pana wystawiać.

Cóżto za człowiek, który prawodawcom daie polityki prawidła? który Filozofów i Hiſtoryków sztuki pisania naucza, a Poetów i Mowców sztuki wzruszania? który wszyſtkie krzewi i ożywia talenta? a którego wyższość tak ieſt powszechnie uznana, iż względem niego nikt zawiści nie ma, iak względem ſłońca, które nas oświeca?

Wiem ia, że Homer szczególniéy własnemu narodowi podobać się musi. Znacznieysze domy Greckie, w dziełach iego znayduią początki swoich zaszczytów, a różne pańſtwa, epoki swoiéy wielkości. Częſtokroć dosyć było na iego świadectwie, do przywrócenia dawnych granic, między dwoma sąsiedzkiemi narodami. Lecz ta chwała, spólna z wielą zapomnianemi dziś autorami, nie potrafiłaby zrobić tego zapału, iaki dzieła Homera sprawuią. Innych potrzeba było sprężyn, aby panowanie nad umysłami Greków otrzymać.

Jeſtem Scytą[4] i harmoniia wierszy Homera, ta harmoniia porywaiąca Greków, często się przed zbyt grubemi zmysłami moiemi ukrywa. Ale nie ieſlem panem podziwienia mego, gdy go widzę, że tak powiem, wznoszącego się i lataiącego nad światem, rzucaiącego wszędzie wzrok zapalony, zbieraiącego ognie i farby, któremi rzeczy w jego oczach iaśnieią; znayduiącego się na radzie bogów, zgłębiaiącego ſkrytości serca ludzkiego; i natychmiaſt swoiemi ubogaconego wynalazkami, upoionego pięknościami natury, i nie mogącego znieść zapału, który go pożera, rozlewaiącego to wszyſtko obficie na swoie obrazy i wyrażenia, wyſtawuiącego w zapasach niebo z ziemią, i namiętności z namiętnościami; rażącego nas temi błyſkawicami światła, które są tylko gieniiuszu udziałem, porywaiącego żywością uczucia, która prawdziwą czyni wysokość, i zawsze zoſtawuiącego w umyśle naszym wyraz głęboki, który go rozciągać i powiększać się zdaie. Bo to ieſt właściwą i rozróżniającą go od drugich cechą, że wszyſtko ożywia, że temi poruszeniami nas unosi, któremi sam ieſt przeięty, że wszyſtko głównieyszéy namiętności poddaie, że ią ściga w jéy zapędach, w jéy obłąkaniach, w jéy nieuwagach; że ią aż pod obłoki wynosi, i znowu gdy trzeba, przez moc uczucia i cnoty strąca na dół, tak właśnie, iak wiatry wybuchaiący płomień Etny na dno przepaści wpychaią; że obiął wielkie charaktery, że moc, męztwo, i inne osób swoich przymioty rozgatunkował, nie przez zimne i nudne opisy, lecz przez szybkie i śmiałe pęzla pociągi, albo przez nowe zmyślenia, a niby przypadkiem po dziełach iego rozsiane.

Wſtępuię z nim do nieba: poznaię zaraz Wenerę po téy taśmie, z któréy uſtawicznie wybiegaią ognie miłości, niecierpliwe pragnienia, uwodzące wdzięki, i trudne do wyrażenia ust i oczu ponęty: poznaię Palladę po iéy popędliwości, po téy paiży, na któréy wisi Strach, Niezgoda, Gwałt, i okropna głowa przerażaiącéy Gorgony. Jowisz i Neptun są naymocnieysi z bogów: lecz Neptunowi trzeba tróyzęba do wzruszenia ziemi, a Jowisz, iedném oka ſkinieniem, całym wſtrząsa Olimpem. Zſtępuię na ziemię. Achilles, Aiax i Dyomed są naywięksi między Grekami bohatyrowie. Ale Dyomed na widok woyſka Troiańſkiego uchodzi, Aiax, po kilkokrotnym odporze, uſtępuie: Achilles się pokazuie, a woyſko Troiańſkie niknie.

Te różnice w świętych xięgach greckich, bo tak Iliadę i Odysseę nazwać można, nie są bliſko siebie wydane. Gruntownie poeta swoie wzory założył; oddzielał w potrzebie cienie, które do ich rozróżnienia służyły: i miał ie zawsze przytomne w umyśle, wtenczas nawet, gdy momentalne charakterom swoim dawał odmiany. Bo sztuka tylko sama daie ſtałą iednakość charakteru: ale natura żadnego takiego charakteru nie wydaie, któryby się w różnych okolicznościach życia nie zmienił.

Platon nie upatrywał dosyć godności w żalu Achillesa i Pryama; gdy piérwszy tacza się w piaſku po śmierci przyiaciela swego Patrokla, a drugi się, na krok upodlaiący go, dla otrzymania ciała synowſkiego, odważa. Lecz iakto dzika godność, która czucie przytłumia! Co do mnie, uwielbiam Homera, że równie, iak czyni natura, słabość obok mocy, a przepaść obok wysokości położył: uwielbiam go ieszcze więcéy za to, że mi, w nayprzemożnieyszym królu, naylepszego oyca, a nayczulszego przyiaciela, w naypopędliwszym bohatyrze, pokazał.

Słyszałem naganiaiących Homera, za mowy obelżywe, które iuż na zgromadzeniach, iuż w potyczkach, w uſta swym bohatyrom kładzie. Natenczas rzuciłem okiem na dzieci, które są od nas bliższemi natury; na pospólſtwo, które ieſt zawsze dziecięciem; na dzikich ludzi, którzy są zawsze pospólſtwem; i poſtrzegłem, że w tych wszyſtkich, gniew, nim się okaże przez ſkutki, wprzód się okazuie przez chlubę, zuchwałość i obelgę.

Słyszałem i to zarzucaiących Homerowi, że w proſtocie odmalował obyczaie tych czasów, które go poprzedziły. Rozśmiałem się z krytyki, i milczałem.

Lecz gdy mu za wyſtępek poczytuią, że bogów upodlił, wtenczas przeſtaię na przytoczeniu odpowiedzi, danéy mi od oświeconego Ateńczyka. Homer, mówił on, podług przyiętego za iego czasów zdania, słabości naszych bogom udzielił. Grał ich potém na teatrze Aryſtofan, i oycowie nasi téy bezbożności poklaſk dawali. Naydawnieysi Teologowie utrzymywali, że bogowie i ludzie ieden maią początek: i prawie toż samo za dni naszych Pindar wyśpiewywał. Nigdy więc nie sądzono, aby tacy bogowie wyrównać mogli temu wyobrażeniu, które o bóſtwie mamy. I w rzeczy saméy prawdziwa Filozofiia, przypuszcza wyższe nad nich ieſteſtwo, które im swoiéy mocy powierzyło. Ludzie oświeceni oddaią mu cześć w cichości: insi zasyłaią swe śluby, a czasem i ſkargi do tych, którzy to naywyższe ieſteſtwo zaſtępuią: Poeci zaś są podobni do poddanych króla Perſkiego, którzy biią czołem przed monarchą, a powſtaią zuchwale przeciw iego miniſtrom.

Niech ci, którzy się oprzeć mogą pięknościom Homera, rozwodzą się nad iego wadami. Bo na cóż ukrywać? spoczywa częſto, a czasem i drzymie. Lecz w spoczynku swoim podobny ieſt do orła, który przebiegłszy niezmierne nieba przeſtrzenie, zmordowany, na wysokiéy ſkale upada: a sen podobny do snu Jowisza, który podług wyrazu samegoż Homera, budzi się ciſkaiąc pioruny.

Kto o Homerze, nie przez roztrząsanie, lecz przez uczucie, nie podług prawideł czeſtokroć dowolnych, lecz podług nieodmiennych praw natury, sądzić będzie; ten pewnie się przekona, iż godzien ieſt tego mieysca, które mu Grecy naznaczyli.





O GIENIIUSZU
HOMERA
Z POPE.

Powszechne ieſt zdanie, że gieniiusz wynalezienia, w wyższym ſtopniu Homer, nad wszyſtkich pisarzów, posiadał. Wirgiliusz może z nim sprawiedliwie walczyć o chwałę rozsądnego napisania: drudzy mogą sobie pochlebiać, że w innych gatunkach doszli doſkonałości: ale co się tycze wynalezienia, nikt mu dotąd nie zrównał. Nie trzeba się więc dziwić, że go miano zawsze za naywiększego poetę, ponieważ naywięcéy wygórował w tym przymiocie, który ieſt prawdziwym gruntem Poezyi. W rzeczy saméy, talent wynalezienia rozdziela wielkie gieniiusze na różne rzędy, i każdemu swoie mieysce naznacza. Przy upornéy nauce, przy głebokiéy wiadomości, wspartéy sztuką i przemysłem, można wszyſtkie zwyciężyć trudności, można sobie prawo do wszyſtkiego przywłaszczyć, prócz chwały wynalezienia. Ale kto tym gieniiuszem zaszczycony, ma razem materyały i sztukę potrzebną do dobrego ich użycia. Bez takiego gieniiuszu rozsądek tyle tylko dokaże, że zręcznie z rzeczy swoiéy wyyśdź potrafi. Sztuka ieſt zdatną szafarką, umieiącą przyzwoicie używać ſkarbów natury. Mimo wszyſtkich pochwał, które dziełom rozsądku dać można, nikt nie zaprzeczy, że wszyſtkie w nich umieszczone piękności przyznać trzeba wynalezieniu. Tak porządne ogrody, którym sztuka naydoſkonalszy i naywybornieyszy układ dała, nie maią żadnego drzewa, żadnego kwiatu, któryby nie był darem natury. Całe wysilenie sztuki na tém się kończy; że nam wyſtawia piękności natury w porządku, który nas uderza, ściąga nasze oko, i którym, bez zmordowania, zabawiać się możemy. Z téy myśli łatwo dochodzę przyczyny, dla czego wielu krytyków dowcip rozsądny i porządny, nad dowcip wyniosły i obfity przenoszą. Łatwiéy dla nich zaſtanawiać się nad symetrycznym i ograniczonym ogrodem, dziełem sztuki: aniżeli przebiegać rozległy i rozmaity przeſtwór natury.

Dzieło Homera, ieſt nakształt dzikiego ogrodu, w którym daią się widzieć piękności wszelkiego rodzaiu, ale w wielkiéy liczbie: i wcale dziwić się nie trzeba, ieśli ich oko, tak łatwo, iak w symetrycznym ogrodzie, rozeznawać nie może. Służyłoby mu ieszcze porównanie obfitéy szkółki, zamykaiącéy zarodki i piérwsze płody każdego gatunku. Można w niéy, podług upodobania, wybrać sobie iakie krzewy, zasadzić ie, i do swoiéy przyprowadzić doſkonałości. Jeżeli niektóre młode drzewa nadto w gałęzie i liść wybuiały, przyczyna tego nie inna ieſt, tylko żyzność gruntu: ieżeli się inne nie udały, to dlatego, że od drugich przyciśnione i przyduszone zoſtały.

Tencito dzielny duch wynalezienia, różnieca w pismach Homera ogień, którego gwałtowność porywa człowieka, maiącego prawdziwie poetyckiego ducha: on ożywia wszyſtko, co tylko opisuie, wszyſtkiemu daie ruch, życie i czynność. Jeśli ma nas uwiadomić Homer o radzie woiennéy, lub bitwie, nie opowiada nam zimno, co się tam mówi, lub czyni: ale mocą swoiéy imaginacyi, ten boski poeta, odrywa czytelnika z jego mieysca, i przemienia go w ſłuchacza, lub świadka. Idzie iak woyſko od niego opisane, i że użyię własnych poety wyrazów, zapala wszyſtko, co tylko napotka[5]. Wszakże, chociaż iego imaginacya ieſt wszędzie żywa i mocna; iednak na początku poematu w całym swym blaſku nie iaśnieie: ale nakształt koła, własnym zapalaiącego się biegiem, ogień iego rośnie z rzeczą, wnet ſtaie się pożarem, który równie poetę, iak czytelnika ogarnia. Dokładny porządek, trafność myśli, piękność rytmu, wszyſtko to mogło się naleźć w wielu innych poematach: w niewielu przecięż rymotworcach widzimy ten ogień poetycki, ten entuzyazm, który ieſt nayślachetnieyszém dziełem imaginacyi. Bez tego atoli, na co się przydadzą w poemacie wszyſtkie inne przymioty, choćby do naywyższego doſkonałości ſtopnia posunięte? Przeciwnie, ieśli w dziełach, w których nie ſtarano się o nie, uyrzemy blaſk tego ognia; próżno przeciw nim targnie się krytyka: wtenczas nawet, gdy im odmówimy naszéy pochwały, dziwić się im przymuszeni będziemy. Gdziekolwiek on iaśnieie, mimo znayduiących się wad, sam ściąga naszę uwagę: tak iasność ſłońca nie pozwala nam widzieć ſkaz, które się w tym globie znayduią. Ten ogień w Wirgiliuszu, zdaie się, iakby przez śkło odbity, ale zawsze równy i ſtały. W Stacyuszu i Lukanie rzuca niekiedy krótko trwaiące płomienie. W Miltonie ieſt nakształt ognia w piecu, którego gorące ciepło uſtawnie przez sztukę utrzymywane. W Szekspirze podobny do ognia niebieſkiego, wtenczas razi nasze oczy, gdy się go naymniéy spodziewamy. Ale w Homerze, i w nim samym tylko, wszędzie żywe i czyſte światło rozlewa, zapala wszyſtko, i nic mu się oprzeć nie może.

Ponieważ talent wynalezienia ieſt panuiący w charakterze Homera, i szczególną kładzie różnicę między nim i innemi pisarzami; okażmy, iaką mu nad innych daie wyższość, w głównieyszych częściach, dzieło iego ſkładaiących.

Jako planeta, przez moc przyciągania, nayodlegleysze ciała w swoim zakresie prowadzi za sobą; tak Homer, przez moc swoiéy imaginacyi, zebrał do swego dzieła wszyſtko, co nayosobliwszego i naywspanialszego wyſtawia natura. Nie dosyć, iż ze sztuk i umiejętności wziął wszyſtkie zewnętrzne kształty i obrazy rzeczy, dla zrobienia tylu rozmaitych opisań, a tak trafnych i dokładnych; nie dosyć, że złożył charaktery bohatyrów z nayodmiennieyszych przymiotów, iakie bądź w namiętnościach, bądź w obyczaiach znaydować się mogą; czynnością gieniiuszu swego, przymuszony zapuścić się w obszernieyszą sferę, nową drogę i żadnemi nie określoną granicami, dla swoiéy imaginacyi wynalazł; i wymyślaiąc baykę, nowy świat, dla swoiego użycia, utworzył. Piérwszy Homer dał to Poezyi, co Aryſtoteles iéy duszą nazywa. Zaſtanówmy się więc naprzód nad nim, iak nad wynalazcą bayki: ta rzecz, przed innemi, nasuwa się pod naszę uwagę.

W troiſtym względzie można uważać baykę: iak podobną do prawdy, iak allegoryczną, i iak podziwienie sprawuiącą. Bayka podobna do prawdy, ieſt opowiadanie czynów, które w zwyczaynym biegu natury mogłyby się zdarzyć, ale przez użycie ich od Poety, z rzędu prawd wyłączone bydź muszą. Tego rodzaiu ieſt hiſtorya fundamentalna wiersza bohatyrſkiego: iakoto, Powrót Ulissesa, Przybycie Troian do Italii. Gniew Achillesa ieſt rzeczą Iliady: materya nayproſtsza i naykrótsza, iaką kiedy mógł obrać poeta. Ale Homer umiał iéy dać rozmaitą poſtać, przez tyle przypadków, które się z nią koniecznie połączone bydź zdaią, a z których tyle wynika naradzeń, mów, bitew, ſłowem, tyle wszelkiego gatunku uſtępów; że inne poemata, w osnowie swoiéy tak rozwlekłe i tak mało trzymaiące się prawideł, nie interesuią nas ani tak żywo, ani tak ciągle, iak dzieło Homera. Widać w niém, że akcya zawsze dąży do swego celu. Rzecz Iliady nie trwa nad pięćdziesiąt dni. Wirgiliusz, nie poczuwaiąc się do takiego ognia i takiéy obfitości, chciał ich niedoſtatek zaſtąpić, obierając materyą więcéy czasu i czynów obeymuiącą, i w jednym rysie zamykaiąc osnowę Iliady i Odyssei, zrobił poema, które iednak ledwie ma czwartą część wierszy Homera. Podobnie czynili drudzy Poeci epiczni. Im mniéy mieli poetyckiego ognia, tém więcéy przymieszali baiek: przez to zepsuli iedność akcyi, a czytelnicy błąkaią się w tém mnóstwie przypadków, przez które aż nadto dzieła swoie przewlekli.
Lecz nie tylko w wymyśleniu planu poematu ſłabi naśladowcy Homera, niżsi są od swego wzoru, ale nawet myśli uſtępów swoich od niego pożyczać muszą. Jeżeli Homer daie nam dokładne wyliczenie woyſka, oni, aby podobne zrobili wyliczenie, wszyſtkie natężaią siły. Jeśli sprawia igrzyſka pogrzebowe dla Patrokla, Wirgiliusz podobne sprawia dla Anchizesa. Jeśli Ulisses odwiedza cienie, toż samo w Wirgiliuszu czyni Eneasz, a w Syliuszu Scypion. Jeżeli powaby Kalipsy powrót iego wſtrzymuią, równie Eneasza zatrzymuie Dydo, Rynalda Armida. Achilles rozgniewany na Agamemnona, przez połowę poematu oddalony ieſt od woyſka: Rynald niekontent z Goffreda, przez równy przeciąg czasu nie znayduie się w obozie. Homer daie boską zbroię Achillesowi; Wirgiliusz i Tasso czynią podobne dary swym bohatyrom. Wirgiliusz nie tylko krok w krok poſtępował śladami Homera, ale gdy się chciał puścić drogami, których mu ten wielki człowiek nie utorował, innych poetów Greckich wziął za przewodników. Jeśli damy wiarę Makrobiiuszowi, hiſtoryą Synona i wzięcia Troi przepisał z Pizandra. Tenże autor twierdzi, że miłość Jazona i Medei w Apolloniiuszu, była wzorem, z którego utworzyła się czwarta xięga Eneidy.
Pódźmy teraz do bayki allegorycznéy. Powszechne ieſt mniemanie, że Homer w swoich allegoryach zamknął taiemnice natury i Fizyki. Któż się nad tém nie zadziwi? Jak płodną musiał mieć imaginacyą poeta, który piérwszy w osobach wydał własności żywiołów, poruszenia duszy, cnoty i przymioty! który umiał dać im kształt i ubiór ſtosowny do ich charakterów, naznaczył im rolę zgodną z naturą rzeczy, przez te nowe iestestwa wyſtawionych! W naſtępnych wiekach zrobiłże który poeta co podobnego w tym rodzaiu? Nie zaiste, i raczéy ich z rozsądnego uięcia, niżeli z obfitego przydania chwalimy. Bo gdy w poźnieyszych czasach sposób się odmienił, i umiejętności wzięły cechę naywiększéy prostoty, teraźnieysi poeci tak ſłuszne mieli przyczyny porzucić dawny sposób pisania, iak ſłusznie użył go Homer. Może ta okoliczność nie była nieszczęśliwa dla Wirgiliusza, że się urodził w wieku, kiedy mu nie było trzeba całego dowcipu wynalezienia, dla dopełnienia wszyſtkich allegorycznych części poematu.

Bayka zadziwiaiąca zamyka rzeczy nadprzyrodzone, a szczególniéy to, co machiną poematu zowiemy. Jeśli nie piérwszy Homer, iak myśli Herodot, do Greków religii, bogów wprowadził; zdaie się, że piérwszy ich użył, aby Poezyą rzeczami zadziwiaiącemi ozdobił: i tak był szczęśliwy, że przez nie dziełu swemu naywiększy blaſk i godność nadał. Ci, których naybardziéy obraża ſłowne brzmienie textu o bogach, nie oſkarżaią Homera, iako wynalazcę tych świetnych marzeń. Filozofiia i Religiia może sprawiedliwie takowym machinom przyganiać: ſkutek atoli tak ieſt wielki, że w ich użyciu zawsze sobie ludzie podobali. Nic ieszcze dotąd nie wymyślono, coby okazalszy widok sprawiło; a ci, którzy co nowego na to mieysce wprowadzić usiłowali, wcale nie byli szczęśliwi. Nakoniec, po tylu odmianach, iakim pańſtwa i religiie podlegały, bogowie Homera są ieszcze dotąd bogami Poezyi.

Roztrząśniymy teraz charaktery osób, a uznamy, że żaden Autor tyle ich na scenę nie wyprowadził, że są nieſkończenie odmienne, że w nas z wielką mocą i żywością poruszenie sprawuią. Każdy z bohatyrów ma coś sobie szczególniéy własnego: i żaden malarz nie mógł, odmiennemi rysami, twarzy ich bardziéy od siebie rozróżnić, iak ich rozróżnił Homer przez obyczaie. Trudno dokładniéy oznaczyć rozmaite ſtopnie przywar i cnót. Sam przymiot odwagi, lubo w tak licznych charakterach Iliady, nieſkończone ma różnice. Waleczność Achillesa czyni go zapalczywym i nieugiętym; popędliwa ieſt w Dyomedzie, iednak nie przeszkadza mu ſłuchać przeſtrogi i poddawać się rozkazom wodzów. Waleczność Aiaxa ma coś ciężkiego i dumnego: w Hektorze ieſt czynna i czuła. Przywiązanie do władzy i ambicya ieſt cechą odwagi Agamenmona: w Menelaiu połączona ieſt z dolbrocią i troſkliwością o los ludu. W Idomeneiu widzimy proſtego i naturalnego bohatyra. W Sarpedonie zaſtanawia nas odwaga osłodzona przez grzeczność. Ta godna podziwienia i rozsądna rozmaitość, nie tylko się znayduie w głównieyszym przymiocie, ſkładaiacym istotę każdego charakteru; ale widzieć ią można w rzeczach od niego zależących: i Homer daie na to baczność. aby w nie wyraźnie przymiot głównieyszy wpływał. Tak roſtropność ieſt charakterem panuiącym Ulissesa i Neſtora. W piérwszym ieſt sztuczna i ukryta; w drugim naturalna, otwarta i prawą idąca drogą. Z téy różnicy w roſtropności, wynika różnica w ich odwadze: bo piérwszy wszyſtkie przedsięwzięcia zasadza na oſtrożności, drugi na doświadczeniu. Nadtobyśmy się rozszerzyli, gdybyśmy w tym rodzaiu wszyſtkie przytaczali przykłady. Wirgiliusz nie wyſtawia nam charakterów, tak znacznemi rysami od siebie rozróżnionych. Ledwie można doſtrzedz w nich odmiany: a gdzie nawet ieſt widocznieysza, nie tak nas żywo, iak w poecie Greckim, uderza. Charakter odwagi we wszyſtkich osobach prawie iednaki. Odwaga nawet Turna, nie ma nic sobie właściwego, chyba to tylko, że ieſt wyższa nad innych. Nie widzimy żadnéy cechy; rozróżniaiącéy męſtwo Menesta, Sergiesta, Kloanta. Łatwo także doſtrzedz możemy, że we wszyſtkich bohatyrach Stacyusza, iednakowa zapalczywość panuie. Odwaga zaiadła i dzika wydaie się w Kapaneiu, w Tydeiu, w Hippomedonie: i tak są podobni do siebie, żeby ich można wziąć za braci. Już dosyć zaſtanowiliśmy się nad charakterami. Jeżeli czytelnik zechce dłużéy nad tą zatrzymać się materyą, i roztrząsnąć w tym względzie wszyſtkie epiczne i tragiczne poemata; łatwo się przekona, że w tym rodzaiu wynalezienia, Homer nieſkończenie ieſt wyższy od wszyſtkich poetów.
Mowy uważać należy, iako ściśle z charakterami związane, ponieważ tyle są doſkonałe, lub niedoſkonałe, ile są zgodne, lub niezgodne z charakterami osób, na scenę wyprowadzonych. W Iliadzie, rozmaitość mów odpowiada rozmaitości charakterów: i większa ieſt, niżeli w którymkolwiek bądź poemacie. Każda tam rzecz ma swoie obyczaie. Trudno sobie wyſtawić, iak mało wierszy Homer, w tak długiém dziele, na opowiadanie używa. W Wirgiliuszu część dramatyczna nierównie mnieysza od hiſtorycznéy, i częſto iego mowy, są uwagami, albo raczéy myślami ogólnemi, któreby, w podobnych okolicznościach, w uſtach innych dobrze się wydały. Ale że w nim osoby nie maią właściwego charakteru, więc przez wzgląd na zgodność rzeczy, mowy usprawiedliwić można. Czytaiąc Wirgiliusza, więcéy mamy autora przed oczyma, niż gdy czytamy Homera. Te wady są ſkutkiem zimnieyszéy imagiuacyi, która nas mniéy do rzeczy przywięzuie. Homer nas czyni swymi ſłuchaczami, Wirgiliusz, czytelnikami zoſtawia.
Jeżeli nadto zaſtanowimy się nad sentymentami, obaczymy tenże blaſk imaginacyi w wysokości i delikatności myśli. Longin twierdzi, że Homer naywięcéy w téy części wygórował. Trzebaż innego dowodu, na okazanie wielkości i wyboru sentymentów Homera, iak to, że maią wielkie do Pisma Sgo podobieńſtwo? Duport, w Gnomologii Homerowéj, zebrał bardzo wiele w tym rodzaiu przykładów. Sprawiedliwie zatém ieden znakomity pisarz mówi, że ieśli Wirgiliusz nie ma wiele myśli nizkich i pospolitych, niema też znowu tyle ślachetnych i wysokich; i że Łacińſki poeta rzadko się podnosi do tych wielkich sentymentów, gdy się wzorami Iliady nie zagrzeie.
Jeżeli uważymy ieszcze opisy, obrazy, porównania, wszędzie panuiący gieniiusz wynalezienia poſtrzeżemy. Bo iakiemuż talentowi przyznać tę zdumiewaiącą liczbę wszelkiego rodzaiu obrazów, w których wszyſtkie szczegóły i okoliczności przyrodzenia przez rozległą i obfitą imaginacyą zebrane, znayduiemy? Ona sama mogła przedmioty, iak obecne, pod różnemi wględami uważać, i wyraźną ich cechę na sobie wycisnąć. Nie dosyć dla Homera, że nam doſkonale rzecz każdą wydaie, częſto ią z rozmaitych ſtron w szczegółach pokazuie: a żaden malarz lepiéy nad niego doſtrzegać nie umiał. Trudno się dość wydziwić iego bitwom: zabieraią one połowę Iliady, a tyle się w nich znayduie rozmaitych wydarzeń, że żadna bitwa nie ieſt do drugiéy podobna: nigdy dwóch bohatyrów iednako ranieni nie zostali. Nakoniec, taka ieſt obfitość ślachetnych wyobrażeń, że zawsze naſtępna bitwa przewyższa poprzedzaiącą w wielkości, w okropności i pomieszaniu. Pewna, że w żadném poemacie epiczném nie znaydziemy tyle obrazów i opisów. Wszyscy poeci, którzy przyszli po Homerze, pożyczali ich od niego: a w szczególności Wirgiliusz nie ma prawie żadnego porównania, któregoby miſtrzowi swemu nie był winien.
Jeżeli przeniesiemy uwagę do wyrażenia, uznamy, iak świetna imaginacya poety nayżywszych mu obrotów doſtarcza. Trudno nie wyznać, że on ieſt oycem ſtylu poetyckiego, i że piérwszy ięzyka bogów, ludzi nauczył. Można iego wyrażenie porównać do kolorów wielkich malarzów, które nawet, w nayniedoſkonalszych dziełach, poznać ich daią. Wyraz iego mocny, pełen ognia i z naywiększą biegłością używany. Sprawiedliwie Aryſtoteles powiedział: że ten sam poeta ſłowa żyiące wynalazł. W jego poemacie znayduią się figury i przenośnie śmielsze, niż w innych. Nigdy atoli nie używa wyższego wyrazu od rzeczy, którą maluie; owszem ſtosuie go do niéy nayściśléy. Zawsze w nim uczucie, daie moc i wielkość wyrazom: ſłowem, ſtyl Homera zawsze ieſt do rzeczy ſtosowny. Ile ieſt ognia w myśli, tyle świetności w jéy wyrażeniu.
Zapewne, dla podniesienia swego ſtylu, daleko wyżéy od ſtylu prozy, ſtarał się używać Homer ſkładanych przymiotników. Takowe ſkładanie szczególniéy ſłuży Poezyi, nie tylko, że podnosi i uślachetnia ſtyl, ale że lepiéy napełnia liczbę rytmu, więcéy mu daie brzmienia i okazałości, a w ſłowach maluiąc rzeczy, tém mocnieysze wyſtawia ich obrazy.
Nakoniec zaſtanowiszy się nad rytmem Iliady, uznamy, że swoię cenę winien wynalezieniu autora. Nie przeſtał Homer na ięzyku, iaki znalazł w niektórych powiatach Grecyi; ale z pomiędzy różnych dyalektów wybrał wyrazy, które za nayzdolnieysze do upięknienia i wydoſkonalenia miary rytmowéy osądził. Uważał ie, iako ſkład mniéy, lub więcéy samogłosek i spółgłosek maiący, i używał w wierszu podług tego, iak mu chciał nadać więcéy ſłodyczy, lub mocy. U niego miara wiersza nie tylko nie zatrudnia myśli, ale wzmagając się razem z ogniem poety, maluie obrazy tém żywiéy i doſkonaléy, że dźwięk wyrazów ſtosuie się do rzeczy, którą wyſtawia. Stąd rodzi się owa przedziwna harmoniia, i musimy wyznać, że Homer, nie tylko miał dowcip nayobfitszy, ale naydelikatnieysze ucho, iakiém kiedy natura człowieka obdarzyć mogła. Na dowód téy prawdy; dosyć ieſt uważać sam dźwięk wiersza: nie umiejąc nawet ięzyka, czuć można w nim więcéy ſłodyczy, wspaniałości i rozmaitości, niżeli w jakiémkolwiek bądź piśmie w prozie, lub wierszu. Zgadzaią się krytycy, że Wirgiliusz w tym punkcie ſłabszy ieſt w porównaniu z Homerem: ale razem tę winę ięzykowi łacińſkiemu przyznaią. Jakoż ięzyk Grecki przewyższa w tém inne ięzyki, tak co do brzmienia wyrazów, iako co do obrotu i spadku wiersza: żaden w téy mierze ięzyk porównać się z nim nie może. Znał to dobrze Wirgiliusz, i dlatego wszyſtkie siły natężył, aby ięzykowi swoiemu dał wdzięki, iakiemi tylko mógł bydź ozdobiony: osobliwie, nigdy nie uchybił dać wierszom brzmienia, ſtosownego do rzeczy. Ale ieżeli poecie Łacińſkiemu większa liczba dziwi się w tym punkcie, niż poecie Greckiemu; nie masz w tém nic szczególnego. Mniéy krytyków zdatnych było sądzić o iednym, niż o drugim ięzyku. Dyonizy z Halikarnassu, w traktacie o szykowaniu wyrazów, wiele mieysc z Homera przytoczył, w których znayduią się tego gatunku piękności. Dosyć ieſt uważyć, że iego wiersze tak łatwo idą, iż zdaie się, iakoby Homer nie miał innéy pracy, tylko pisać to, co mu dyktowały Muzy; a razem tak są mocne i żywe, że nas iak dźwięk trąby obudzaią i zapalaią. Płyną na kształt rzeki, któréy wody, w równém zawsze poruszeniu, napełniają zawsze iéy koryto. Unoszą nas pędem silnym, ale razem naysłodszym.
A zatém, z jakiegokolwiek bądź względu sądzić będziemy Homera, zawsze nas wynalezienie naywięcéy zaſtanowi: iego dzieło we wszyſtkich częściach uważane, z wynalezienia ma właściwą sobie cechę i zaletę. Osnowa w nim obszernieysza i obfitsza, niż w którymkolwiek poecie, charaktery żywiéy i mocniéy wydane, mowy silnieysze i dzielniéy przenikaiące, uczucia więcéy maiące ognia i ślachetności, wyrazy wyższe i śmielsze, miara wiersza bystrzeysza i rozmaitsza. Przekonany ieſtem, że w tém, com powiedział o Wirgiliuszu, pod tym względem, każdy zdanie moie za zgodne z charakterem tego poety osądzi, ani mnie o pokrzywdzenie iego obwiniać nie zechce.
Pospolity sposób sądzenia o wielkich autorach, ieſt bardzo nierozsądny i błędny. Wyymuie krytyk niektóre z nich mieysca, porównywa iedne z drugiemi, i stąd przywłaszcza sobie prawo ſtanowić o szacunku całości. Nie tak w naszém roztrząsaniu sprawić się powinniśmy. Należy, wciąż czytaiąc autora, powziąć o iego charakterze, prawdziwe i pewne wyobrażenie, i uchwycić te cechy doſkonałości, które są iemu właściwe. Nad tym głównym przymiotem szczególniéy zaſtanawiać się powinniśmy: ſtopień iego wygórowania, będzie wymiarem naszego szacunku.
Nie widzimy, żeby który autor, a nawet iaki człowiek, celował nad innych więcéy, niż iednym przymiotem. Jeżeli Homer przewyższa wszyſtkich przez wynalezienie; Wirgiliuszowi, rozsądek w ułożeniu, daie podobne piérwszeńſtwo. Nie mówię ia, żeby tego przymiotu nie miał Homer, dlatego, że go Wirgiliusz w wyższym ſtopniu posiadał; albo że Wirgiliuszowi brakowało gieniiuszu wynalezienia, że takiego gieniiuszu miał więcéy Homer: Obadwa ci wielcy ludzie łączą te dwa przymioty, w wyższym może ſtopniu, nad wszyſtkich innych pisarzów. Dopiero porównywaiąc iednego z drugim, można powiedzieć: ten mniéy miał sztuki, ten mniéy imaginacyi. Homer był większym gieniiuszem, Wirgiliusz lepszym sztukmiſtrzem. W piérwszym dziwimy się robotnikowi, w drugim robocie. Homer nas porywa i unosi z taką mocą, która bynaymniéy na nasze zezwolenie nie oczekuie: Wirgiliusza wspaniałość, pełna wdzięków, nas pociąga. Homer rozlewa z ślachetną rozrzutnością; Wirgiliusz daie wspaniale, ale z umiarkowaniem. Homer podobny do Nilu. wylewa swoie ſkarby przez nagłe wezbrania: Wirgiliusza porównać można z rzeką, która nigdy nie wychodzi ze swego koryta, i któréy bieg zawsze ieſt spokoyny i iednaki. Gdy czytam ich bitwy, zdaie mi się, że poeci są podobni do ſławionych od siebie bohatyrów. Homer podobny do swego Achillesa, którego nic nie wſtrzyma, któremu nic się nie oprze, który wszyſtko rozpędza: im większy ieſt zgiełk i zamieszanie, tém większa w nim żywość i zapał. Wirgiliusz rozumnie śmiały, iak iego Eneasz, w naywiększym ogniu rozprawy, pokazuie się z krwią zimną, układa, rozporządza wszyſtko, i spokoynie bitwę wygrywa. Jeśli rzucimy okiem na ich machiny, porównamy Homera z Jowiszem, wzruszaiącym Olimp, rażącym błyſkawicami, grzmiącym piorunami, i cały świat boiaźnią napełniaiącym. Wirgiliusz podobny ieſt do tegoż bóſtwa, pełnego dobroci ku ludziom, naradzaiacego się z bogami, otwieraiącego im swoie myśli, i mądrze rozporządzaiącego założenie i wzroſt narodów.
Ale wreście to samo powiedzieć można o wielkich talentach, co o wielkich cnotach: są one bliſkie iakiéy niedoſkonałości: a trudno ieſt wytknąć granice, to ieſt ściśle oznaczyć, gdzie się kończy dobre, gdzie się złe zaczyna. Jak roſtropność zbliża się niekiedy do nieufności, tak zbytek rozsądku czasem zimnym czyni poetę: a iak wspaniałomyślność może póyśdź aż do bezrozumnéy rozrzutności, tak zbytek imaginacyi powściągać się nie umie, i przesadzone twory wydaie. Takowe przyiąwszy prawidło, ieśli się nad wadami Homera zastanowimy, uznamy, że pochodzą z téy ślachetnéy przywary, albo lepiéy mówiąc, ze zbytku tego świetnego przymiotu.
Między innemi zarzutami, uczynionemi Homerowi, naywięcéy się krytycy rozciągnęli nad temi zadziwiaiącemi wymysłami, w których go obwiniają o przeſtąpienie granic podobieńſtwa do prawdy. Lecz można to samo powiedzieć o wielkich gieniiuszach, co o ludziach olbrzymiéy postawy. Gdy całe swoie siły natężą, albo lepiéy mówiąc, gdy siebie samych przewyższyć pragną; dokazuią czynów, tak ogromnie wielkich, że ledwie im uwierzyć można. Ta uwaga powinnaby nas wstrzymać od naganiania Homera, że wprowadził mówiące konie, i Wirgiliusza, że mirty krwią ciekące odmalował. Trzeba było udać się do pomocy iakiego bóstwa, aby takiemu wymyſłowi zachować podobieństwo do prawdy.
Dla téy saméy rozległości imaginacyi, porównania w Homerze są zanadto rozciągłe i przydaniem wielu okoliczności obciążone. Stąd sądźmy o iéy żywości i mocy, że poeta nie mógł iéy zatrzymać w téy iednéy okoliczności, do któréy ściągało się porównanie: przydaie on wszelkie ozdoby i obrazy, mogące mieć iakikolwiek z nią ſtosunek: w takich atoli ſtopniach umié ie układać, że nigdy glównéy okoliczności nieprzyćmiaia. Porównania Homera są podobne do owych obrazów, gdzie postać głównieysza, nie tylko ma swoie wymiary, zgodne z oryginałem; ale ieszcze bierze ozdobę z perspektywy i innych okras, które z rzeczy zręcznie wyciągnione bydź mogły. Przez tęż samę uwagę łatwo wymówić ſkupienie wielu porównań, które iedne po drugich naſtępuią, gdy mu imaginacya poddawała mnóſtwo różnych, a ſtosownych do rzeczy obrazów. W tymże samym sposobie, nie trudno odpowiedzieć na inne podobnego gatunku zarzuty.
Drudzy zarzucaią Homerowi, raczéy brak i małość dowcipu, niż zbytek. Ale doyrzałe roztrząśnienie okaże, że te mniemane wady, czasowi w którym żył, nie poecie, przyznane bydź powinny. Takie są: że bogów grubemi, a bohatyrów z przywarami i niedoſkonałościami wyſtawił. Zanadto delikatni są dzisieysi krytycy, z niesmakiem patrzący, że w Homerze bohatyrowie sami się zatrudniaią rzeczami, które oni za podłe i niewolnicze uznaią. Mnie się zdaie, że dla człowieka rozsądnego, bardzo przyiemnym ieſt widokiem, proſtota owego wieku, tak przeciwna przepychowi i zbytkom wieków naſtępnych. Miło ieſt widzieć monarchów bez ſtraży, synów królewſkich pilnuiących trzód swoich, a córy królów czerpaiące własną ręką wodę z krynicy. Czytaiąc Homera, powinniśmy pamiętać, że mamy w ręku naydawnieyszego pisarza pogańſkiego świata; a ta uwaga ukontentowanie nasze podwoi. Niech więc krytycy raz nad tém dobrze się zaſtanowią, że w Homerze poznaią się z narodami, których iuż nie masz, że się w naydawnieyszą zapuszczaią ſtarożytność, że będą mieli przed oczyma rzeczy, których obrazu gdzie indziéy nie obaczą. Naoſtatek, niech maią w pamięci, że w samych dziełach Homera znayduią się obrazy tego dawnego świata. Tym sposobem wszyſtkie ich trudności znikną, a to, co niesmak w nich sprawiało, zmieni się dla nich w źródło roſkoszy.
Przez tę samę uwagę, wymówić ieszcze można w Homerze ciągłe używanie iednychże epitetów, w oznaczeniu bogów i bohatyrów: iak naprzykład, Feb zdala strzelający, Pallas modrooka, Achilles prędkonogi. Smieszne i niesmaczne, mówią krytycy, takowe powtarzanie. Co się tycze epitetów, ściągaiących się do bogów; oznaczały one moc i urzędowanie tym bogom właściwe. Używano ich w obrzędach publicznych i ofiarach: skąd tyle nabrały powagi i uszanowania, że się ſtały nieoddzielnemi tych bóstw przymiotami. Trzeba było we wszyſtkich okolicznościach oddawać im hołd z temi razem przymiotami: inaczéy byłoby to uchybić istotnym obowiązkom Religii.
Co się tycze oznaczeń bohatyrów, Boileau był tego zdania, że one ſłużyły za przezwiſka, i iako przezwiſka były powtarzane. Grecy nie nosili imion swych oyców, a zatém, mówiąc o iakiéy osobie, ſtarali się iakim sposobem onę od drugich osób rozróżnić. Więc mianowali albo imię rodziców, albo mieysce urodzenia, albo ſtan człowieka: iakoto: Alexander syn Filipa, Herodot z Halikarnassu, Dyogenes Cynik. Homer ſtosował się do zwyczaiów swoiego kraiu: a epitetów użył, iako poetyczniéy wyrażaiących. I my w naszych dzieiach podobne oznaczenia znayduiemy. Ale może ta uwaga bardziéy okazuie własność epitetów, niżeli od powtarzania ich wymawia. Przydaymy więc ieden domysł. Hezyod, wyliczaiąc wieki świata, umieścił wiek czwarty, między miedzianym i żelaznym. W nim żyli ci bohatyrowie, synowie bogów, którzy walczyli pod Tebami i pod Troią: nazwano ich półbogami, i z łaſkawego względu Jowisza, roſkoszne życie na wyspach szczęśliwych prowadzą. Takowe przypuściwszy mniemanie, nie mogłożby bydź, że między innemi boskiemi honorami, otrzymali i ten zaszczyt, równie iak bogowie, żeby ich imiona nigdy nie były wspominane, bez dołożenia przyiemnego im oznaczenia, a które razem rozgłaszało chwałę ich rodu, czynów i cnoty?
Inne zarzuty przeciw Homerowi są mało warte odpowiedzi. Naywięcéy ie czynili ci nierozsądni krytycy, którzy chcieli wynieść Wirgiliusza z uszczerbkiem Homera; co właśnie na to wychodzi, gdyby kto chcąc wychwalić architekta, dowodził, że fundamenta iego budowy nic nie warte. Czytaiąc w nich porównania tych dwóch ludzi, zdaie się, iak gdyby nigdy nawet nie słyszeli, że Homer był piérwszy. Na tę iednak uwagę każdy pamiętać powinien, kto czyni porównania między tymi dwoma poetami. Są tacy, którzy to samo naganiaią w Homerze, co chwalą, czemu się dziwią w Wirgiliuszu. Przenoszą utwór Eneidy nad Iliadę, że w piérwszéy bohatyr ieſt roſtropnieyszy, umiarkowańszy, i iego czyn użytecznieyszy dla oyczyzny: a nie zważają, że dla tychże samych przyczyn, powinniby dadż Odyssei piérwszeńſtwo nad Eneidą. Chcieliby, aby Homer to uczynił, czego nigdy nie zamierzył czynić. Za złe maią, że nie wyſtawił Achillesa tak dobrym, tak doſkonałym, iak Eneasz: a nie widzą, że moralność iego poematu wyciągała charakteru, wcale przeciwnego charakterowi bohatyra Eneidy. Tak rozprawia Rapin w porównaniu Homera i Wirgiliusza. Drudzy odłamuią sztuki Homera, mniéy wypracowane, niż Wirgiliusza, i one porównywają: Oto cały obrót Skaligera w jego Poetyce. Inni obwiniają go o wyrazy, które im się zdaią zbyt podłe i nizkie: do tego im powodem ieſt częſtokroć fałszywa delikatność, i śmieszna wykwintność, a nayczęściéy, że piękności oryginału czuć nie mogą. Tryumfuią natenczas, ale to z niezgrabności swoich tłumaczeń; tak czyni Perrault. Inni chlubiąc się z ślachetnieyszego sposobu poſtępowania, kładą różnicę między osobiſtą wartością Homera i iego dziełem: lecz gdy idzie o naznaczenie przyczyny téy wielkiéy ſławy, którą mu Iliada zjednała, utrzymuią, że się na niewiadomości owego czasu, i przesądzie wieków naſtępnych zasadza. Myśl tę daléy ieszcze posuwaią. Podług nich, Homera ſława iedynie wzrosła z przyczyny sporów, które o niego całe miaſta prowadziły: lubo, w rzeczy saméy, te spory były ſkutkiem podziwienia, które iuż miano dla tego wielkiego człowieka. Nie możnażby równie powiedzieć o Wirgiliuszu, lub innym pisarzu, któryby w jakimkolwiek bądź rodzaiu wygórował? Nie podobna, aby iego dzieła nie pociągnęły rozmaitych wydarzeń, które tém bardziéy imie autora rozgłoszą. Byłożby sprawiedliwą rzeczą, tym iedynie zdarzeniom iego chwałę przyznawać? W takim sposobie poſtępuie la Motte, który iednak zgadza się, że w jakimbykolwiek żył wieku Homer, byłby naywiększym poetą w swoim narodzie: a w tém znaczeniu, można go uważać za nauczyciela tych nawet, którzy go przewyższyli.
Wszyſtkie więc zarzuty, nie są zdolne osłabić praw Homera, które mu nadaią chwalebne imie piérwszego wynalazcy. A ponieważ wynalezienie jeſt cechą charakteryczną Poezyi; póki naſtępcy nie wyrównaią mu w tym przymiocie, póty w dziedzictwie piérwszego mieysca zoſtanie. Mnieyszy dowcip może bydź podległy mniéy wadom, zyſka podziwienie u pewnego rodzaiu krytyków: lecz ten ogień imaginacyi pociągnie głośnieysze i powszechnieysze okrzyki. Homer nie tylko ieſt wynalazcą Poezyi, ale w tém przechodzi wszyſtkich wynalazców, że naſtępcom swoim wydarł chwałę wynalezienia. Z jego materyałów mogą oni co odciąć, inaczéy rozłożyć, ale nic nie przydadzą. On pokazał w sobie, co może naywyższa i naypłodnieysza imaginacya utworzyć. Jeśli nie we wszyſtkich usiłowaniach zarówno potrafił się utrzymać, to dlatego, że we wszyſtkiém sił swoich doświadczał. Takiego rodzaiu dzieło może bydź przyrównane do drzewa, które z naywiększą ſtarannością i przemysłem pielęgnowane, kwitnie i naywybornieysze owoce wydaie. Natura i sztuka wysiliły swoię dzielność do iego wzroſtu: ukontentowanie i pożytek, szacunek iego pomnaża. Jeśli rozsądek iaką w niém wadę upatruie, tę chyba, że nadto wybuiało w gałęzie, które, dla dania mu lepszego kształtu, obciąćby należało; lecz ta sama wada ze zbytecznéy drzewa płodności pochodzi.





WIADOMOSC

O ŻYCIU I DZIEŁACH

HOMERA.

Nic nie masz sławnieyszego nad imię Homera, nic niepewnieyszego nad okoliczności życia tego oyca Poezyi. To podziwienie, które w nas czytanie dzieł iego sprawuie, wzbudza oraz ciekawość dowiedzenia się, o czasie urodzenia, o sposobie życia tak nadzwyczaynego człowieka. Ale co o nim ſtarożytność podała, i co troſkliwie miłośnicy Poezyi Homera pozbierali, bardziéy próżną nasyca ciekawość, niżeli rozsądnemu umyſłowi dogadza. Rzućmy iednak okiem, na te osobliwsze i dziwne o Homerze podania. W tym względzie są one godne zaſtanowienia, że okazuia, w jak wielkim szacunku ten rzadki człowiek bydź musiał, gdy iego urodzenie i życie tylą dziwnemi powieściami uzacnić chciano.
Jedni powiadaią, że matka iego z piersi swoich miód w uſta dziecięciu wpuszczała, że to dziecię znaleziono rano, z dziewięcią synogarlicami igrające, i z téy okoliczności kościół dla dziewięciu Muz wyſtawiono. Drudzy go czynią synem Merkurego; inni piszą, że Gieniiusz, kochanek Muz, był iego oycem. Inni twierdzą, i to naymniéy sporom podpada, że Homer był ślepy; tylko początek iego ślepoty cudownéy przyznaią okoliczności. Maiąc śpiewać czyny Achillesa, poszedł cień iego z grobu wywoływać. Wychodzi bohatyr w swoiéy świetnéy zbroi: przypatruie mu się poeta, ale blaſkiem przerażony, zaćmiony, wzrok utraca. Wszyſtkie te podania nie z innego wynikaią źródła, tylko z entuzyazmu, który doſkonałość wzbudza. Lecz ieśli miłośnicy Homera nadto chcieli uślachetnić iego urodzenie i życie; znaleźli się ludzie zazdrośni, którzy mu zupełnie chwałę dowcipu wydrzeć usiłowali, i stąd urodziły się dzikie przeciwnego rodzaiu o Homerze powieści.
Dyodor Sycyliyſki wzmiankuje, że była Dafne Sybilla, córka Tyrezyusza, która wyroki boga Delfickiego wspaniałemi wierszami wykładała, i że niemi Homer swoie poemata przyozdobił.
Suidas pisze, że Palamed, ieden z wodzów Greckich w czasie oblężenia Troi, był wybornym poetą, i że o téy woynie, wiele wierszy napisał: że Homer, przedsięwziąwszy w téyże materyi zrobić poema, dzieło Palamada zatracił.
Inni innych cytuią pisarzów, chcąc odebrać Homerowi chwałę tworczego gieniiuszu. Wspominaią nieiakiego Korynna, iakoby ten zrobił poema o oblężeniu Troi; ale nie przywodzą nikogo, coby to poema widział. Mówią także o Dyktysie z Krety, i o Daresie z Frygii, których mamy ułomki, lubo fałszywie im przyznane. I tych także miał złupić Homer.
Powiadaią ieszcze, że Homer zszedł się w Korcyrze z nieiakim Dcmodokiem, w Itace z nieiakim Femiiuszem. Piérwszy, podług Plutarcha, miał pisać o woynie Troiańſkiéy: drugi, o powrocie wodzów Greckich do swoiéy oyczyzny.
Ptolomeusz Efeſtyon twierdzi, że była w Memfis kobieta, zwana Fantazya, która daleko czasy Homera poprzedziła. Napisała dzieło o oblężeniu Troi, i o powrocie Ulissesa. Homer będąc w Egipcie, znalazł sposób, doſtać tych dzieł, i wſkazanego w nich planu trzymał się w układzie swoich poematów. Zapewne ta Fantazya, nie co innego była, tylko własny dowcip poety. Ale co dowodzą te wszyſtkie powieści? Nie zaprzeczamy, żeby nie byli iacy wierszopisowie, którzy poprzedzili Homera: lecz możnali twierdzić, aby im Homer swoie dzieła był winien?
Nie tylko zarzucaią Homerowi wſtydliwe xięgokractwo, utrzymuią nadto, że nie był piérwszym swego wieku poetą; że od Hezyoda w walce poetyckiéy był zwyciężony. Ale to twierdzenie żadnemi dowodami nie wsparte. Hezyod, mówiąc sam o swoiém zwycięztwie, nic nie wspomina o zwyciężonym, a o Homerze żadnéy wzmianki nie czyni. Nakoniec życie Homera szczególnieyszym kończą sposobem. Miał bydź ostrzeżony od wyroku, aby się chronił zagadek: nie dociekł iednak, coby przez to chciał wyrok znaczyć. W Chio zadali mu zagadkę rybacy: nie mogąc iéy rozwiązać, umarł z żalu i wſtydu. Podobną powieść dziecinną mamy o śmierci Aryſtotelesa.
Czytamy w Herodocie opis życia Homera: ieſt to tkanina drobności i rzeczy do wiary niepodobnych. Lecz że z niéy wzięte są po większéy części wszyſtkie baśnie o Homerze, przeto treść tego pisma umieszczamy.
Homer urodził się w Smirnie na 168 lat po oblężeniu Troi, a 622. przed wyprawą Xerxesa. Matka iego, imieniem Kryteis, bez związku ślubnego, zoſtała nim ciężarną. Poſłana była od ſtryia swego do Kum z Izmaniiaszem, który był iednym z przewodców, do założenia osady w tém mieście, nowo zbudowaném. Obchodząc uroczyſtość, w towarzyſtwie innych niewiaſt, nad rzeką Melas, porodziła Homera: i z téy okoliczności dano mu imię Melezygena. Przez czas nieiaki żyła z pracy rąk swoich: aż nareście Femiiusz, nauczyciel szkoły w Smirnie, poiął ią za żonę. Po śmierci oboyga rodziców, Homer wziął po Femiiuszu urząd nauczyciela, i tak dobrze się sprawił, że powszechny zyſkał szacunek. Potém kapitan okrętu, imieniem Mentes, odciągnął go od szkoły, i do wędrowania z sobą namówił. Zwiedził z nim Hiszpaniią, Italią: ale dla płynienia oczu, musiał go w Itace zoſtawić. Tam przyiął Homera do swego domu ieden człowiek bogaty, sprawiedliwy, i miłosierny, który mu znacznieysze przypadki Ulissesa opowiedział. Powrócił Mentes, wziął go z sobą, i zawiózł do Kolofon, gdzie ſłabość iego oczu, tak się powiększyła, że nareście zupełnie oślepł. W tak smutnym ſtanie, poiechał do Smirny, spodziewaiąc się pomocy od dawnych znaiomych, a razem, żeby się zupełnie Poezyi poświęcił. Próżne iego były nadzieie: przyszedł do oſtatniéy nędzy. Udał się więc do Kum: tam ieden ſkórnik, zwany Tychy, dał mu u siebie przez czas nieiaki schronienie. Obiecywał chwałę miaſta rozgłosić w swoich wierszach, byleby mu tylko sposób do życia opatrzono: lecz mieszkańcy odpowiedzieli, że ślepych żywić nie chcą. Stąd poeta Homerem, to ieſt niewidzącym był nazwany. Z Kum udał się do Focei: tam nieiaki Teſtoryd, nauczyciel szkoły, obiecał go żywić, pod warunkiem, aby mu wiersze swoie przepisać pozwolił. Przyſtał na to Homer, oſtatnią przyciśniony potrzebą. Skoro tylko Teſtoryd doſtał tak szacownego ſkarbu, udał się z nim do Chio: tam podobny do naszych komedyantów, cudze recytuiąc wiersze, nie mało zyſkał pieniędzy, gdy tym czasem ich autor w Focei z głodu umierał. Osoby stamtąd przybyłe powiadały, że szkolnik w tém mieście też same wiersze rozgłaszał, któremi się w Focei Homer, iako swemi, zaszczycał. Przedsięwziął więc poeta póyśdź do Chio. Niedaleko tego miaſta przyięty był od Glauka pasterza, którego psy ledwie go nie zjadły. Ten zaprowadził go do swego pana. Talenta Homera zjednały mu naylepsze przyięcie, tak dalece, że mu edukacyi dzieci swoich powierzył. Homer zrobił sobie wielką sławę, a Testoryd uciekać musiał. Założył w Chio szkołę Poezyi: zebrawszy cokolwiek maiątku, ożenił się i miał dwie córki. Imiona Menty, Femiiusza, Mentora, Tychego, dla tego są w Homera poematach wspomniane, aby się wywdzięczył swoim dobroczyńcom, których doznał pomocy. A ponieważ miał chęć udać się do Aten, mówił z pochwałą o tém mieście, chcąc przysposobić Ateńczyków do dobrogo siebie przyięcia. Wsiadł na okręt: ale ten zatrzymał się w Samos. Tam Homer przepędził zimę, śpiewając swoie wiersze na ulicach, przy drzwiach domów znacznieyszych obywatelów. Znayduie się między iego dziełami pieśń, w któréy prosi o iałmużne, przedziwnie pięknie w Polſkim iezyku , od Franciszka Kniaźnina wydana.

Do domu tego przychodzę,
Gdzie samo szczęście przebywa.
Słyszałem wszędy po drodze:
Mąż tu w dostatki opływa.
Niechay otworzą te wrota!
Skarb tu wnidzie nieprzebrany:
Za nim cześć, zdrowie, ochota,
I pokóy wszystkim żądany.
Użytku rodzay wszelaki
Zaymie śpichlerze, obory,
Pełne owoców przetaki,
Pełne warzywa komory.
Naraią swachy życzliwe
Synowę piękną, i młodą:
Niech ią muły niepotkliwe
Do domu tego przywiodą.
Tu ona niechay wyszywa,
I nuci u swéy kądziele;
A z szczęśliwemi szczęśliwa,
Wasze pomnoży wesele.
Z jaskółką równie coroczną
Powrócę do was, powrócę:
Nogi tu moie wypoczną,
I piosnkę wdzięczną zanócę.
Oto iuż chwila upłynie,
Jako stoiemy przy progu:
Czyli co dacie, czyli nie,
Równo polecim was Bogu.
Nie mieszkać pospołu z wami,
Ani przyszedłem tu bawić:
Chodzę ia między Grekami
Szukać uczynnych i sławić.

W dalszéy podróży do Aten, w Jo wpadł w chorobę, z któréy umarł: pochowany na brzegu morſkim.
Może w tym opisie życia Homera przez Herodota, bydź co prawdziwego: iednak umysł rozsądny z trudnością się ſkłoni, aby wszyſtkie okoliczności uznał za prawdziwe.
Inni wyciągali życie Homera, z jego poematów, mniemaiąc, że w wielu mieyscach dzieł swoich, własne wyraził przypadki. Naprzykład w Odyssei daie iednemu poecie imie Femiiusza: stąd wnoszą, że Femiiusz był iego miſtrzem w Poezyi. Wspomina o poecie Demodoku, że, mimo swéy ślepoty, dobrze był przyymowany w domach królów: stąd domyślaią się, że Homer siebie samego w téy poſtaci wyſtawił, i że całe życie, śpiewaiąc swoie wiersze, u progu ludzi bogatych przepędził. W Odyssei rzucaią się na Ulissesa psy iego własnego pasterza: otoż to samo zdarzyło się Homerowi. Wspomina o Tychym rzemieślniku, który zrobił puklerz dla Aiaxa: ieſt to dowód wdzięczności Homera, za odebrane wsparcie od tego rzemieślnika. Mówią, że w obrazie kobiety, żyiącéy z pracy rąk swoich, własną matkę odmalował. Tak zmyślenia wzięte były za rzeczywiste przypadki, i gdzie poeta pięknemi obrazami chciał przyozdobić swe rytmy, tam znaleziono historyka, opisuiącego własne zdarzenia.
Co można rozsądnie o Homerze powiedzieć, to zapewne, że nie zaraz żył po woynie Troiańſkiéy. Niepodobna, żeby się urodził ślepym, lubo mógł w ciągu dalszego życia wzrok utracić. Dzieła iego naylepiéy zbiiaią tę mniemaną ślepotę. Z jaką dokładnością opisuie miaſta, góry, rzeki! w jakich farbach wyſtawia swoie obrazy! z jaką mocą i rozmaitością wydaie wszyſtkie powierzchowne passyi wzruszenia! Mógłżeby w tym sposobie ślepy malować naturę? Sprawiedliwa uwaga Paterkula: Jeżeli kto rozumie, że Homer ślepym się urodził, ten sam ze wszystkich zmysłów ogołocony. Dzieła iego są dowodem, że wiele wędrować musiał. Egipt w naydawnieyszych czasach był kolebką umieiętności. Dyodor Sycyliyſki dowodzi, że Homer ten kray odwiedził, ponieważ w swoich poematach czyni wzmankę o Egipſkich umieiętnościach: a w swoich zmyśleniach ich obyczaie wyraża. Bogowie Homera noszą imiona piérwszych królów Egiptu. Dwunastodniowa uczta u Etyopów, ma stosunek z tém, że Egipcyanie, posągi swoich bogów, na tyleż dni do Etyopii, na pewną uroczyſtość, wysyłali. Zwyczay prowadzenia zmarłych za iezioro, na mieysce bardzo roſkoszne, był mu powodem do utworzenia bayki o Styxie i o polach Elizeyſkich.
Zdaie się, że szczególniéy Homer ſtarał się poznać Grecyą, swoię oyczyznę. Druga xiega Iliady, w któréy wylicza okręty, dokładną Jeografiią całéy Grecyi zamyka. Znayduiemy w niéy imiona, i położenie miaſt, gór, równin, bieg rzek, rozległość i granice każdéy okolicy, własności każdéy ziemi. Oddali to świadectwo Homerowi ci, którzy na mieyscu iego opisania sprawdzali. Trzeba także przyznać, że Homer przebiegł całą Azyą mnieyszą, opisał doſkonale króleſtwo Pryama, wszyſtkie narody sąsiedzkie i sprzymierzone wymienił. Może bydź, że w opisaniu podróży Ulissesa, gdzie wzmiankuie o portach Sycylii, i przyległych wyspach, zaprowadził swego bohatyra na wszyſtkie mieysca, które sam zwiedził. Odbywszy te wędrowki, zapewne nad ſkończeniem i wydoſkonaleniem swoich poematów pracował. Twierdzą, że na ſtarość utracił oczy, i osiadł w Chio: powiadaią, że go tam odwiedził Likurg, prawodawca Sparty. Ale podobnieysza do prawdy, że dopiero po śmierci Homera, przywiózł z Azyi Likurg iego poemata do Grecyi.
Jeżeli z pism Homera mało dowiedzieć się można, o okolicznościach iego życia, są one niezbitém świadectwem iego oświecenia, dowcipu i serca. Był zapewne iednym z nayoświeceńszych swego czasu ludzi, i w poematach swoich, głównieysze owego wieku wiadomości poświęcił. Znał obyczaie narodów, znał z podania zwyczaie przeszłych wieków, nabył w swoich podróżach poznania ludzi, i umiał ich malować. Znał moralność, ieśli nie z teoryi, to z uczucia; miał wiadomość Chirurgii, bo w owych czasach, nayznakomitsi ludzie przykładali się do téy nauki. Można doſtrzedz w Iliadzie iakieś początki taktyki dawnych; można widzieć, iak oni wzmacniali obóz, iak w polu bitwy ſtaczali. Jeżeli kunszta były ieszcze w kolebce za iego czasów, iednak z opisów Homera pokazuie się, że się nad niemi ciekawie zaſtanawiał. Obfitość rzeczy, dowodzi mnóſtwa iego wiadomości, a uwagi nad niemi, rozum głęboki i rozsądny. Ogień w jego opisach oznacza byſtre poięcie i żywą imaginacyą. Dowcip przyiemny i wesoły musiał bydź udziałem tego, który rzecz swoię umiał tak pięknie ozdobić. Pochwały dawane swemu kraiowi, zaświadczaią, że był przywiązany do swoiéy oyczyzny; a z tonu, iakim mówi o dobroci, ludzkości, gościnności, trzeba wnosić, że sam te cnoty posiadał. Ze sposobu opowiadania dawnych historyy i licznych powieści, znayduiących się w jego dziełach, sądzić można, że lubił wiele mówić, i zdaie się, że siebie samego w osobie Nestora chciał wyrazić. Utrzymuią, że nie gardził winem i dobrém iedzeniem, ponieważ o tém częſto mówi w swych pismach. Jakoż Horacyusz powiedział:

Laudibus arguitur vini, vinosus Homerus.
Że Homer piiał, wina dowodzą pochwały.

Można ieszcze twierdzić, że nie był nieprzyiacielem kobiet. W każdéy okoliczności, opisuie wdzięki płci pięknéy, wystawiaiąc ią iako cel żądań człowieka. Andromacha, Helena, Penelopa, odmalowane są w różnym sposobie, ale tak, że każda serce do siebie chwyta. Wodzowie, zachęcaiąc żołnierzy do męztwa, obiecuią im w nagrodę piękne kobiety. Ci sami wodzowie, maią w namiotach młode niewolnice, i ſtary nawet Nestor ma swoię dziewczynę. Lecz ieżeli wyrazy i wiersze Homera, daią nam uprzedzaiące wyobrażenie o miłych iego przymiotach, iakież dopiero zdanie powinniśmy o nim powziąć z jego milczenia? Ten wielki poeta, przy nadzwyczaynym gieniiuszu, musiał bydź razem nayſkromnieyszym człowiekiem, gdy ani ſłowa o sobie samym nie powiedział.
Iliada i Odyssea, są dwa dzieła, których niezaprzeczonym ieſt autorem Homer. Nie wszyscy się zgadzaią, że Batrachomyomachiią, czyli woynę myszy z żabami, on napisał: równie ieſt wątpliwa, czyli hymny, które pospolicie pod iego chodzą imieniem, prawdziwie do niego należą. Przyznaią ieszcze Homerowi dzieło komiczne, pod tytułem Margites; dzieła poważne: Zburzenie Echalii, którego Herkules miał bydź bohatyrem, Małą Iliadę, w któréy opisał wzięcie Troi i powrot Greków. Z tego poematu miał Wirgiliusz wziąć hiſtoryą Synona. Wspominaią ieszcze i o innych dziełach Homera. Jeżeli iego ręki były, mamy sprawiedliwą przyczynę żałować, że nas nie doszły: ale Iliada i Odyssea, któremi się cieszymy, znośnieyszą nam czynią ſtratę innych dzieł tego oyca Poezyi.
Wyłożywszy to, co się ściąga do życia Homera, przebieżmy teraz krótko hiſtoryą dzieł iego: zaſtanówmy się, iakie o nich zdania w różnych wiekach były wydane. Naywiększe dowcipy żyły częſtokroć w ukryciu: nie znali ich spółcześni: albo że się w niskim i ubogim ſtanie urodziły, albo że kochały osobność, w któréy sobie szczególniéy ludzie uczeni podobaią, a osobliwie poeci. Dopiero po śmierci zaczęto się o nich pytać; i gdy imiona ludzi, którzy żyli wśród bogactw i świetności, dzisiay w wieczném zapomnieniu zagrzebane; ten i ów autor, nieznany za życia, ſtał się ozdobą swoiego wieku i oyczyzny, roſkoszą potomności. To właśnie zdarzyło się Homerowi: żaden autor nie był mniéy znany, co do swoiéy osoby, a więcéy co do dzieł swoich.
Podług Plutarcha, podróż Likurga do Azyi, ieſt piérwszą epoką ſławy Homera. Wtenczas, mówi, obaczył dokładny zbiór iego Poezyi, który zapewne Kreofila wnuk dochował. Ten mędrzec widząc, że bawiący ton poety, nic nie uymował mocy Filozofii, że gruntowne maxymy mądrości i polityki, z wesołemi obrazami i przyiemnemi zmyśleniami połączył; przepisał te szacowne dzieła, i przyniósł z sobą do Grecyi. Prawda, że w tym kraiu znane iuż były wtedy cokolwiek wiersze Homera: widziano niektóre oddzielne z jego poematów ułomki, ale nikt ieszcze całego zbioru nie widział. Samemu więc Likurgowi ten szacowny ſkarb winniśmy; bez iego ſtarania zapewneby go niedbalſtwo, niewiadomość, albo zły gust, o zgubę przyprawiły. Ten wielki polityk maiąc w przedsięwzięciu dadź prawa krnąbrnemu i niezgodnemu ludowi, widział, że dobra Poezya nayſkuteczniéy przyłożyć się może do okrzesania i wykształcenia umysłów. Dlatego obowiązał Talesa, Kreteńſkiego poetę, do napisania wierszy o posłuszeństwie i zgodzie. W zbiorze praw swoich zamierzył sobie złączyć i spoić w jedno ciało, swoich spółziomków, a razem ich ſtrasznymi nieprzyiaciołom uczynić. Do tego celu zdawały mu się dziwnie zdatne wiersze Homera. Maxymy w jego poezyach, tu i owdzie rzucone, naywięcéy iedność i zgodę spółeczną zalecaią: całe zaś poema zapałem woyny oddycha. Dotego wiersz Iliady, interesował szczególniéy Lacedemończyków: w nim cała Grecya bierze się do broni, pod dowództwem króla Sparty, i chwalebny tryumf nad Azyą odnosi. Dla téy przyczyny Iliada, tyle się podobać była powinna ludowi Lacedemońſkiemu, ile podobała się prawodawcy, a tém samém przyłożyć się do szczęśliwego nowych praw zaprowadzenia. W téy pamiątce, widział mieszkaniec Sparty, podniesione zaszczyty oyczyzny, a razem brał z niéy podnietę, aby tę chwałę utrzymał. Dlatego Kleomen w apoftegmatach Plutarcha, Homera Lacedemończyków poetą nazywał. Nakoniec, ieśli Homer wiele winien Likurgowi, niemnieysze są Likurga dla Homera obowiązki.
Już wiersze tego poety pokazały się w Grecy i, ale ciągłego i zupełnego zbioru nie było. Oddzielne te ułomki, miały swoie tytuły: iakoto: Bitwa przy okrętach, Śmierć Dolona, Waleczność Agamemnona, i t. d. Takowe ułomki nazywano Rapsodyami, a Rapsodami tych, którzy ie śpiewali. Z jakiém ukontentowaniem Grecy, znaydowali w tych Poezyach hiſtoryą swego kraiu, z pochwałą swych wodzów! widzieli w nich swóy obraz, iako zwycięzców Azyi. Nie mogli mieć nad to, ani pochlebnieyszego widoku, ani silnieyszéy do emulacyi pobudki, ani mocnieyszego powodu do połączenia sił swoich, dla podbicia kraiu, w którym ich przodkowie, tyle laurów zebrali. Poezye Homera, mówi Izokrates, stąd naywiecéy szacowne, że wynosi pochwałami tych, którzy wydali woynę Barbarzyńcom. Dlatego wiersze iego czytaią dzieci, aby się zawczasu uczyły, nienawidzieć barbarzyńców, i wiedziały, że my niezbłaganemi ich nieprzyiaciołmi ieſteśmy, i aby piękne czyny przodków naszych, w czasie oblężenia Troi, nas do naśladowania ich męztwa zapalały.
Przyznać iednak należy, że Poezye Homera, tak podzielone na sztuki, nie miały całéy swoiéy mocy i piękności: nie mogła w nich publiczność znaydować takiego ukontentowania, iakie nam całość hiſtoryczna przynosi. Likurg wydał w Lacedemonie, całe poemata Homera, ale bez ciągu i porządku. Ateny dopiero przyzwoity kształt dały temu zbiorowi. Solon przepisał prawem, aby wiersze Homera publicznie czytane były. Pizystrat zebrał wszyſtkie sztuki, i zrobił z nich całość porządną, to ieſt dwa poemata Iliady i Odyssei, każde na XXIV. xiąg podzielone. Hyppark syn iego, zrobił dokładnieyszą edycyą pieśni Homera, i kazał ie śpiewać podczas świąt Panateneyſkich. A tak Ateny maią tę ſławę, że zachowały, odnowiły i nieiako wydoſkonaliły dzieła Homera.
W tymże czasie, nieiaki Cynetus przyłożył się wiele do edycyi poematów Homera. Z czasem kopiści zepsuli ie: bo nie tylko odmieniali wiersze, ale nawet swoie do nich mieszali. Byłyby dzieła Homera zupełnie zeszpecone i zepsute, gdyby filozofowie i królowie pomocnéy im ręki nie podali.
Nikt się więcéy nie interesował do pism Homera, nad Alexandra wielkiego, bo żadna xięga nie mogła tyle pochlebiać iego ambicyi. Obowiązał więc Arystotelesa do zrobienia poprawnéy i czyſtéy edycyi. Potém sam się zatrudniał tą pracą. Przeyrzał dzieła Homera, z pomocą Anaxarka i Kalistena, i złożył w szacownéy szkatułce, którą między łupami Daryusza znalazł; i stąd ta edycya, edycyi szkatułkowéy, imie nosiła.
Dzieła Homera były w wielkim szacunku w Egipcie pod panowaniem Ptolomeuszów. Monarchowie ci pochodzący z Greków, ćwiczyli się w naukach Greckich, sprowadzali uczonych do swego dworu, i za ich pomocą, naywiększą na świecie bibliotekę ufundowali. Pod Ptolomeuszem Filometorem pracował Aryſtark nad dziełami Homera, okazał w téy robocie bystry dowcip i rozsądek: a lubo niektórzy przeciw iego poprawkom powſtawali, iednak tę edycyą ſtarożytność naywięcéy szacowała, i powszechnie się iéy trzymała. Imie Aryſtarka, ſtało się imieniem oświeconego i rozsądnego krytyka, gdy przeciwnie imie Zoila, który w tymże prawie czasie wydał bezrozumną krytykę, przeciw Homerowi, oznacza krytyka niesprawiedliwego, bez rozsądku, bez guſtu. Było ieszcze kilka innych edycyy Homera, ale ta, którą zrobił Arystark, wszyſtkie zgasiła.
Ileż nie napisano komentarzów, nad dziełami Homera, i na ileż ięzyków nie były przełożone! Elien powiada, że Indyanie zrobili ich tłumaczenie, że ie Persowie w swoim ięzyku śpiewali. Dzisieysze narody, które cokolwiek ćwiczą się w naukach, ſtarały się niemi ięzyki swoie zbogacić. Można powiedzieć, że Homer tysiąc razy był tłumaczony, bo go wszyſtkich narodów poeci naśladowali i przepisywali.
Gdy dzieła Homera zaczęły pokazywać się na świat, w zachwycenie całą Grecyą wprawiły: a że natenczas, bardzo mało xiąg znaydowało się, cała uwaga zwrócona była do Iliady i Odyssei. Odkrywano w nich codzień nowe piękności. Opis bitew, podobał się nieſkończenie woiennym ludom Sparty i Macedonii. Wymyślenia dowcipne, żywe obrazy, ciekawe badania, przypadły do smaku Ateńczykom i Egipcyanom. Nie patrzano na pisma Homera, iako na proste Poezye, ale ie uważano, iak traktaty Geografii, Hiſtoryi, Fizyki, Religii, Moralności. Z nich krytycy prawidła, filozofowie układy, poeci zmyślenia czerpali. Czytano ie we wszyſtkich domach, dla oświecenia rozumu i wykształcenia serca. Młodzież uczyła się ich na pamięć, iak wybornych nauk. Każdy się wspierał powagą Homera. Aby dobrze myślić, trzeba było myślić iak on: i układ Fizyka tyle mógł sobie obiecywać dobre przyięcie, ile się zgadzał z wyobrażeniami poety. Woiownicy chcieli bydź podobni iego bohatyrom. Homer nie był człowiekiem: był bogiem. Wyſtawiano mu posągi, odprawiano na cześć iego igrzyſka, miał kościoły w Smirnie, w Chio, w Alexandryi. Elien zaświadcza, że Argiienowie, przyymuiąc gości, mieli zwyczay wzywać razem Apollina i Homera.
Tak wielkie miano wyobrażenie o tym poecie, aż do wprowadzenia religii Chrześciiańſkiéy. Ze natenczas wydano woynę pogańſtwu. Homer także od pociſków nie był wyięty. Teologowie chrześciiańscy, znaleźli w jego pismach początek wszyſtkich zabobonów pogańſkich, a razem doſtrzegli, że przez nie same, mogą te zabobony obalić, i na pośmiewiſko wyſtawić. Nazwano go teologiem nierozsądnym, oycem bayki i kłamſtwa, autorem głupſtwa ludzkiego. Z jednéy ſtrony oſkarżono go, że przeiſtoczył xięgi Moyżesza, i z nich materyi do swoich zmyśleń pożyczył. Naprzykład, z hiſtoryi wieży Babilońſkiéy, utworzył baykę olbrzymów, do nieba szturmuiących. Niezgoda wygnana z Olimpu, oznaczała upadek Lucyfera, i t. d.
Z drugiéy ſtrony, wyrzucano mu mnóſtwo wymysłów, które z własnéy imaginacy wyciągnął. Tento człowiek, mówił Arnobiiusz do pogan, ranił waszę Wenerę, okuł w kaydany waszego Marsa, wyſtawił waszego Jowisza w potrzebie szukania pomocy od Bryareia, dał w niebie przykłady wszyſtkich słabości i wyſtępków. Zartowano z tych, którzy się dali uwieść takie baśnie opisuiącemu poecie. A ponieważ Platon zakazał w swoiéy Rzeczypospolitéy czytania dzieł Homera, iego powagą zaſtawiano się przeciw poganom: i dla téy przyczyny, pierwsi oycowie kościoła, nauce tego filozofa bardzo sprzyiali. A że dobre i szacowne rzeczy, w pismach Homera pomieszane były z baykami i dziwactwami, mogącemi służyć za podporę błędu, nic się nie uchroniło od zarzutu głupſtwa; wszyſtko razem wzgardzie podpadło. Czytanie dzieł Homera, za wyſtępek mieli Chrześciianie. Wyrzucał to Rufin Stmu Hieronimowi. Sty Auguſtyn, choć poczytnie Homera za zwodziciela, przyznaie atoli, że iego baśnie są pełne słodyczy i wdzięków.
Ta burza przeciw Homerowi, obudziła gorliwość filozofów pogańſkich. Już nie o to chodziło, aby go okazać podziwienia godnym, ale żeby go przynaymniéy od oſtatniéy wzgardy obronić. Trudno było ſtanąć przy iego baykach, brać ie słownie, i za prawdy uważać. Szukano więc w nich taiemnego i allegorycznego znaczenia. Jeżeli czasem udało się ie znaleźć, częściéy trzeba było wykręcać się przez nikczemne alluzye. Utrzymywano, że Juno, ubieraiąca się, i w pięknym ſtroiu śpiesząca do Jowisza, oznaczała powietrze czyszczące się przez zbliżenie ognia. Cudzołoztwo Wenery i Marsa oznaczało, że ci, którzy się w czasie złączenia tych dwu planet urodzą, maią wielką ſkłonność do niewſtrzemięźliwości. Raz Jowisz, drugi raz Wulkan był poſtacią ognia. Miłość Marsa i Wenery, zamykała razem naukę Aſtronomii i Moralności. Tym sposobem Porfiryusz, i inni filozofowie ſtarali się usprawiedliwić Homera. Podług nich, bogowie byli iestestwami allegorycznemi. Natenczas to, co świat cały iak istoty prawdziwe i ſtraszne szanował, znikło zupełnie, ſtało się zbiorem różnych poſtaci i uroionych iestestw : a Teologia Homera tak wytłumaczona, że się przekształciła w naukę Fizyki, Metafizyki, Astronomii, Moralności, i od wszyſtkich religiy na świecie przyiętą bydź mogła.
Gdy po zupełnem obaleniu bałwochwalstwa, spory miedzy Chrześciianami i poganami uſtały, u Chrześciian samych, oddano Homerowi należytą sprawiedliwość. Jego zdania dzisiay, żadnéy powagi w Teologii nie maią: a ieśli ie uważamy pod względem religii, to iedynie dla oświecenia się w téy, która dawniéy na świecie panowała. Ale uważamy iego pisnia, iako pełne ognia i imaginacyi, gdzie wszyſtko podług sztuki traktowane, gdzie się znayduią przedziwne opisy, żywe obrazy; gdzie widzimy gładkiego autora bez przysady, proſtego bez podłości, wysokiego bez nadętości, zwięzłego bez ciemności, obfitego bez rozwlekłości; ſłowem naypięknieyszy dowcip pod ſłońcem, xiążęcia poetów, i oyca Poezyi.
Z powszechnym nauk upadkiem, upadła na czas Homera ſława, lecz za ich odrodzeniem się odżyła, i do pierwszéy wróciła świetności. Przy końcu dopiero siedemnastego wieku, powstali nieprzyiaciele, którzy chcieli poniżyć dawnych, a szczególniey Homera laury zniszczyć usiłowali. Damy krótki opis téy ſławnéy kłótni: nie może ona bydź oboiętna dla miłośników Greckiego poety.
Perrault, człowiek z dowcipem, biegły w sztukach wyzwolonych, a tyle śmiałości i Filozofii maiący, że nie wahał się powſtawać przeciw mniemaniom powszechnie przyiętym, gdy mu się niezgodne z prawdą zdawały; wydał woynę Homerowi: zarzucił mu prostastwo w obyczaiach, naganiał porównania przeciągłe, i ieszcze przydatkiem różnych okoliczności obciążone: nakoniec przeciw wszelkim prawidłom krytyki, twierdził, że Iliada mogła bydź dziełem wielu poetów. Piérwszy zarzut wcale nic nie znaczy. Zapewne obyczaie owych dawnych wieków, są bardzo różne od naszych. Lecz godziż się o to obwiniać malarza, że zrobił obrazy do oryginałów podobne? Nie możemy obiecywać, ani naszym obyczaiom, ani naszym opiniiom więcznéy trwałości. Byłżeby w przyszłości ten krytyk sprawiedliwy, któryby obwiniał teraźnieyszych poetów, że obyczaie wieku swoiego wiernie malowali? Porównania Homera uważać trzeba, iak iakie obrazy. Niepodobna nie widzieć, ile z nich poema bierze świetności: a we wszyſtkich przydatkach, któremi są ozdobione, zawsze widać główną okoliczność, która właściwe ſtanowi porównanie. Zarzut oſtatni ieſt zanadto śmieszny i dziwaczny. Jak dzieło takie mogło bydź ręki wielu pisarzów, gdzie, cóżkolwiek daiąc uwagi, każdy poſtrzeże porządek w układzie, iedność celu, równą zawsze siłę, przyiemność i obfitość w malowaniu? Boileau Despriaux, sławny pisarz dziełami poetyckiemi, i przekładaniem Longina, ſtanął w obronie Homera, przeciw Peroltowi, zbił gruntownie iego zarzuty, ale użył dumnego tonu. A lubo ci dway zapaśnicy pogodzili się z sobą, kłótnia po ich śmierci, z większym ieszcze zapałem odżyła.
Lamotte chcąc razem dać poznać, i wady i piękności Homera, zrobił wolne tłumaczenie, a raczey ſkrócenie Iliady. Fontenelle utrzymywał, że ieżeli Iliada Francuzka nie udała się, to dlatego, że była Iliadą. Nie wypadałoż raczéy powiedzieć, że przyczyna tego upadku była w złéy robocie tłumacza? Lecz ieżeli przekładanie Lamota ieſt dziełem zupełnie chybionem, iego dyssertacya o Homerze, i uwagi nad krytyką, godne są czytania; a lubo nadto surowe dla poety reckiego, mogą bydź w tem pożyteczne, że nas zachowaią od zbytniego zadziwienia dla ſtarożytności. Lamotte obrażał się proſtotą dawnych obyczaiów. Lubimy, prawda, wszyscy wielkość i blaſk: zoſtała iednak w sercu naszem ſkłonność do proſtych obyczaiów, podobamy sobie w ich obrazie: tak właśnie ludzie możni, ſkładaią czasem swoię pompę, aby się do natury zbliżyli. Zarzucał ieszcze Homerowi, że iego bohatyrowie chwalą się zbytecznie. Można na to odpowiedzieć, że wtedy miłość własna pokazywała się otwarcie: nie było przykro słuchać drugich, daiących sobie pochwały, gdy każdy nawzaiem tego prawa mógł użyć. Zwyczay dawny woiowania doſtateczną ieſt odpowiedzią, na inny zarzut Lamota, że bohatyrowie w czasie bitwy, prawią do siebie przemowy. Nim przyszło do ogólnego spotkania, naywalecznieysi rycerze, nie chcąc bydź w tłumie pomieszani, wychodzili z szyku, wyzywali przeciwników przez zuchwałe mowy: ſtaczali poiedyncze walki, których żołnierzom nie godziło się przerywać. Pani Dacier broniła Homera przeciw Lamotowi. Ale ile ten okazał umiarkowania, dowcipu, grzeczności, tyle tłumaczka Homera, wychodząc z charakteru płci swoiey, i wyrzekaiąc się wdzięków tey płci własnych, walczyła z zapalczywością zbieracza komentarzów. Miał Lamotte pomocnika w Terrasonie. Tego krytyka roztrząsania zimne, rozwlekłe, naymniéy zaszkodziły sławie Homera.
Naylepszym obrońcą poety Greckiego był Alexander Pope, który go z taką mocą wydał w języku Angielſkim. Jego uwagi nad czytaniem Homera, są bardzo sprawiedliwe. Każe wciąż przebiegać całe poema, utrzymuiąc, co ieſt w rzeczy saméy, że tym sposobem naylepiéy uczuć można proſtotę w układzie, żywość w biegu akcyi, łatwość i iasność w wykonaniu.
Uſtały teraz zupełnie walki względem Homera. Sława iego wyszła nienaruszona, z pośród tylu zamachów na iéy obalenie: a nowe coraz tłumaczenia tego poety, w różnych narodach i ięzykach, dowodzą, że smak w jego dziełach ſtaie się powszechnym.


O TŁUMACZACH

I TŁUMACZENIACH

HOMERA.




Podzielone są zdania o potrzebie i szacunku tłumaczeń. Jedni ie poczytuią za mało użyteczne, za dzieła słabym tylko piórom i drobnym dowcipom zoſtawione: drudzy utrzymuią, że przez nie bogaci się narodowy ięzyk, przeniesieniem piękności obcych ięzyków; powiekszaią się ſkarby literatury kraiowéy; większa cześć umysłów kochaiących nauki, nie będąca w ſtanie czytać oryginałów, w tłumaczeniach znayduie sposobność poznania się z naypiérwszemi ſtarożytności i obcych narodów gieniiuszami.
Zapewne nie inna przyczyna, tylko mała liczba dobrych tłumaczeń, zmnieyszyła szcunek dla tego gatunku pracy. Ale im rzadsze są dobre tłumaczenia, tém więcéy szacowane bydź powinny. Doſkonałe oddanie wielkich pisarzów w oyczyſtym ięzyku, nierównie ieſt pożytecznieysze, we względzie powszechnym dla literatury, i milsze dla czytelnika, nad pisma niby oryginalne, ale cechą oryginalności, którą sam tylko gieniiusz daie, nieoznaczone. Więcéy zyſkał ięzyk francuzki na Ziemiańſtwie Wirgiliusza przez Delilla; więcéy się zbogacił ięzyk Polſki, świątynią Wenery Monteſkiusza przez Józefa Szymanowſkiego; niżeli przez tyle dzieł innych, których pisarze, pogardzaiący może tego gatunku pracą, oryginalnych autorów sławy szukali. Ale ile dobry tłumacz zasługuie się i autorowi, którego przelewa, i narodowi, któremu obce dzieło w oyczyſtym iezyku wyftawia; tyle zły tłumacz, pod obiema temi względami, nagany ieſt godzien: bo i autora pokrzywdza i naród zawodzi. On zimném i niezgrabném swém piórem, psuie wszyſtkie piękności oryginału, gasi cały blaſk dowcipu autora, odbiera mu uymuiącą harmoniią ſtylu: a tak dzieło boſkie, poziomém dziełem uczyniwszy, u ludzi nieznaiących oryginału, daie o nim naygorsze wyobrażenie.
Nie przyftoi tłumaczowi mówić o prawidłach tłumaczenia. Mógłby ie tyle rozciągać, ile się podług nich zachował: mógłby miarę sposobności swoiéy, kłaśdź za granicę sztuki. Praca iego dowodzić powinna, czy ie znał, czy ie wykonać potrafił. Przebieżmy znacznieysze tłumaczenia Homera, w różnych wiekach i ięzykach.
Rzymscy pisarze więcéy się zatrudniali naśladowaniem, niż tłumaczeniem autorów Greckich. Poſtrzegamy w dziełach Wirgiliusza, cale mieysca z poetów Greckich przeniesione: lecz te bardziéy za naśladowanie , niż tłumaczenie uważać trzeba. Persyusz wspomina, że Labeon przełożył Homera na ięzyk Łacińſki. W Cycerona dziełach, znayduiemy niektóre mieysca: między innemi część mowy Ulissesa z xięgi II., lubo wierszem niebardzo poetycznym wydaną.


Ferte viri et duros animo tolerate labores;
Auguris ut nostri Calchantis fata queamus
Scire, ratosne habeant, an vanos pectoris orsus.
Namque omnes memori portentum mente retentant,
Qui non funestis liquerunt lumina fatis.
Argolicis primum ut vestita est classibus Aulis,
Quæ Priamo cladem et Trojæ, pestemque ferebant:
Nos circum latices gelidos, fumantibus aris,
Aurigeris divúm placantes numina tauris.
Sub platano umbrifera, fons unde emanat aquai,
Vidimus immani specie tortuque draconem
Terribilem, Jovis ut pulsu penetrabat ab ara:
Qui platani in ramo foliorum tegmine septos
Corripuit pullos: quos cum consumeret octo,
Nona super tremulo genitrix clangore volabat,
Cui ferus immani laniavit viscera morsu.
Hunc, ubi jam teneros volucres matremque peremit.
Qui luci ediderat, genitor Saturnius, idem
Abdidit, et duro firmavit tegmine saxi.
Nos autem timidi stantes mirabile monstrum
Vidimus in mediis divum versarier aris.
Tum Calchas hæc est fidenti voce locutus:
Quidnam torpentes subito obstupuistis Achivi?

Nobis hæc portenta deúm dedit ipse creator,
Tarda et sera nimis, sed fama ac laude perenni.
Nam quot aves tetro mactatas dente videtis,
Tot nos ad Trojom belli exantlabimus annos,
Quæ decimo cadet et poena satiabit Achivos.
Edidit hæc Calchas; quæ jam matura videtis.

Cic: de Divin: L. II.

Obraz orła, ukąszonego od węża, bardzo pięknie odmalował Cycero. Umieścimy go w Uwagach, gdzie rzecz będzie o naśladowaniach z Homera.
Tłumaczenia ſłowne Homera w języku Łacińſkim, pod tym tylko względem warte zaſtanowienia, że ułatwiaią zrozumienie textu: że w nich można widzieć sposób pisania autora; lubo takowe tłumaczenia, bez mocy, bez harmonii, są nieznośne w czytaniu.
Po odrodzeniu nauk na zachodzie, uczeni szczególnieyszą sobie pracę zadawali, w przelewaniu autorów Greckich na ięzyk Łacińſki. Homer nie był przepomniany. Naysławnieysze pióra owego czasu, ſtarały się dziełami iego ięzyk Łacińſki zbogacić. Filelf, za przyrzeczeniem wielkiey nagrody od Mikołaia V. przedsięwziął tłumaczyć Iliadę i Odysseę. Ze śmiercią tego Papieża przerwała się praca Filelfa. Policyan zachęcony od Wawrzyńca Medyceusza, zaczął pracować około przełożenia wierszem Łacińſkim Homera: iuż dociągnął Iliadę do xięgi VI. Smierć wczesna tego poety, nie pozwoliła rozpoczętego dzieła dokończyć. Równy los miała praca Franciszka Sabina. Wydał ośm xiążek, niedługo zszedł z tego świata, i dzieło niedokonane zoſtawił. Sam więc Helius Eobanus rodem z Hassyi, który był w Polsce, i otrzymał od króla Zygmunta przywiley nadwornego Rymotworcy, przełożył połacinie całą Iliadę Homera. Ten poeta miał wielką łatwość: ale nie umiał tego, co wylał z łatwością, pracą wykształcić i wydoſkonalić. Gładkie i piękne wiersze przeplatane są słabemi i twardemi. Rozwlókł bardzo text Homera, dosyć i tak rozciągły: dlatego rzadko gdzie w nim czuć można moc i wielkość Greckiego poety. To iednak tłumaczenie bardzo dobrze było przyięte. Przyjaciele zaręczali mu nieśmiertelność. Tą nagrodą cieszyli go w niedoſtatku Mecenasów[6]. Umarł w Marpurgu 1540. roku życia 51.
Kładziemy tu z niego część mowy Ulissesa z xięgi II i opis bitwy bogów z xięgi XX, Iliady: położymy też mowę, i tenże sam opis tłumaczenia Kunicha, aby czytelnicy łatwieysze mogli uczynić porównanie, co się tycze mowy, miedzy Cyceronem, Eobanem i Kunichem, a co do walki bogów, między oſtatnimi dwoma tłumaczami.



MOWA ULISSESA.

Quare agite, o socii, reliquum durate, brevesque
Temporis expectate moras, dum scire queamus,
Vernae vaticinans praedixerit omnia Calchas,
Aulidis in portum piscosae quando subistis
Navibus Argivi, Priamo Trojaeque ferentes
Exitium, quia vos illic ad sacra fuistis
Exta deum testes, praeterquam, quos mala fato
Parca tulit. Meminisse potestis tempore ab illo,
Quo nos ad positam dis immortalibus aram
Sacra parabamus, densis qua plurima ramis
Umbrabat platanus, subter quam frigida puro
Unda resultabat rivo; quo tempore visum
Est ingens noblis monstrum: draco terga cruentis
Distinctus maculis, arae sublapsus ab imo
Prosiluit pede; sic Saturnius ipse volebat.
Ipse vago lapsu ramos amplexus in altam
Evasit platanum, tetigitque cacumina, quorum
Nidus in arce fuit, numero bis quatuor intus
Passeris includens pullos; qui frondibus altis
Haerentes exultabant implumibus alis.
Quos omnes, vano matrem stridore vocantes,
Cum draco pestifero depastus dente fuisset,
Ipsam etiam matrem, circum sua pignora frustra
Sollicitas querulis quatientem vocibus alas,
Corripuit, nonamque avidam demisit in alvum.
Protinus in saxum multatum Jupiter ipsum
Conspicuum posuit: sed nos horrenda deorum

Constitimus stupido mirantes omina visu,
Praecipue quanam ratione ad sacra deorum
Tam dirum venisset opus, monstrumque nefandum.
Tum Calchas, divina tenens miracula fatur:
Cur vos tanta novi subit admiratio monstri,
Crine graves Danai? prudens nam Jupiter istud
Prodigium immisit, veniet quo gloria nobis
Sera et tarda quidem, sed fama et laude perenni.
Sicut enim serpens avido crudelis hiatu
Octonos pullos nona cum matre voravit,
Sic nos fata novem mittunt in bella per annos
Saeva, gerenda manu spatiosae ante inclyta Trojae
Moenia, quae decimo tandem capiemus in anno,
Atque eversa solo dabimus. Fore talia Calchas
Praedixit, quae nos nunc omnia perficiemus.
Quare agite, obdurate, supremum et ferte laborem,
O fortes Danai! donec victricibus armis
Evertamus opes Trojae, Priameïa regna.



OPIS BITWY BOGÓW.

Sic Jupiter ore locutus,
Concivit gravis ardorem et certamina pugnae:
Dii varios tacito volvebant pectore motus,
Et varios animorum habitus, nam candida Juno,
Pallas, et cxcutiens quassatae viscera tarrae.
Neptunus, Majaque creatus Atlandide nympha
Mejrcurius sapiens, et opum non futilis author,
Et tu clauda trahens faber unice cura deorum,
Pro Danais Stabant haec numina tanta deorum.
Inde Phrygum, Mars armipotens, intonsus Apollo,
Diva valens arcu, flavos Latona capillos,
Laeta Venus, partes et bella injusta fovebant.
Donec ab humanis diuum se munera rebus

Avertere, suum Danai laetantur Achillem,
Jactantes in bella armis prodisse resumptis:
Dudum ignava equidem desederat ocia ducens,
A pugna procul ad naves; quo denique viso,
Torpebant gelida Troum formidine mentes,
Marti persimilem vultus atque arma videntes.
Verum ubi dij partes iterum, bellique tumultus
Respexere iterum, tum pugna acerrima surgens
Infremuit, summo nunc Pallas ab aggere fossae,
Nunc eadem longe resonanti a littore clamans
Horrendum insonuit: tum nigrae more procellae
Mars stetit inclamans, nunc magnæ a turribus urbis,
Nunc sacro à Simoente loco, fortissima Troum
Hortamenta animis addens. Jam castra tenebant
Utraque coelicolae, tum vero insana tumultus
Exoritur facies, tum vero summus ab alto
Horrendum intonuit divum pater atque hominum rex.
Ipse tridentifera commotae maxima terrae
Fundamenta manu quatiens concussit ab imo
Gurgite Neptunus, tunc proxima culmina coelo
Aerii tremulo nutabant vertice montes.
Tunc etiam irriguae tremuerunt fontibus Idae,
Radices, oblita suas et Gargara messes,
Ilion intremuit, Danaeïa classis in ipso
Concussit tremulos motu stupefacta rudentes.
Territus umbrarum dominus, pallentia linquens
Tartara, lucifugum terra caput extulit alta,
Prospiciens mare velivolum clamore movebat,
Ne terram quatiens aperiret tartara frater,
Et tristes sine luce domos, regna invia vivis,
Formidata etiam superis. Tanto ergo tumultu
Concurrere hominum miscentes praelia divi,
Inter sese etiam certamina foeda moventes.


Za naszych czasów Raymund Kunich Raguzańczyk, wydał nowe tłumaczenie w Łacińſkim ięzyku Iliady Homera, drukowane w Rzymie 1776 roku. Wiersz iego pełny, mocny, daleko lepszy od wiersza Eubana, ale od zarzutu rozwlekłości, nie może bydź wyiętym. Czytaiąc to tłumaczenie, każdy poſtrzega, że iak Wirgiliusz korzſtał z wynalezienia i obrazów Homera, tak Kunich, nie tylko wyrazy i obroty, ale całe wiersze brał z Wirgiliusza, przebieraiąc poetę Greckiego w ſtróy Lacińſki. Oto ieſt mowa Ulissesa i opis bitwy bogów przez Kunicha, ten sam, któryśmy dopiero, podług przekładania Eobana, położyli.



MOWA ULISSESA.

O socii! durate, atque heic subsistite paullum,
Ipsa dum pateat re tandem, verane Calchas
Vaticinans, an falsa canat: res cognica cunctis,
Quam memoro; testes cuncti, fatalia vitae
Queis nondum tristes ruperuant stamina Parcae.
Quippe olim, atque adeo nuper, cum se Aulide Grajae
Densarent puppes, Priamo Phrygibusque ferentes
Exitium; ad fontem fierent cum sacra virenti
Sub platano, purae qua sese illimis agebat
Rivus aquae; monstrum confestim apparuit ingens,
Convertitque oculos ad se, tremefactaque corda.
Namque draco horrendus, magniquem rector Olympi
Miserat in lucem, squama fulgente, cruentis

El dorsum insignis maculis, prorepsit ab ara;
Tum celeri platanum lapsu petit efferus, illic
Passeris, in summo ramorum vertice, pulli
Implumes octo sub densa fronde latebant,
Nоna parens nidum servabat. protinus atro
Stridentes querula nequidquam voce voravit
Ore draco: mater circumvolitabat acutum
Lugens. lugentem trepida ferus arripit ala,
Postremamque vorat. Post haec, mirabile visu,
Immanem durum in lapidem Salurnius anguem
Induit, obriguit mutatis artubus ille;
Nos animi attonitos circum stupor altus habebat.
Haec sacris visa in mediis portenla deorum.
Tum Calchas prompsit veraci has pectore voces
Vaticinans: Nam cur muti sic statis, Achivi?
Hoc Jovis augurium, serum, seroque futurum
Eventu; at cunctis clarum, et memorabile in oris.
Passeris ut pullos octo, nonamque voravit
Ipsam etiam serpens matrem; sic Pergama circum
Et nobis totidem bellandum hæc monstra per annos
Portendunt: urbem decimo vastabimus anno.
Haec vates: matura suo quae tempore jam jam
Omnia complentur, tantum perstate volenti
Heic alacres animo, bello quassata bilustri
Pergama dum noster subvertat denique Mavors.



OPIS BITWY BOGÓW.

Jupiter haec fatus, vesano corda tumultu
Miscuit, atgue animos belli succendit amore.
Ergo odiis in saeva abeunt discordibus arma.
Ad naves tendunt Juna et Tritonia Pallas,
Complectensgue solum Neptunus, largus et auctor
Lucri Mercurius, solerti pectore praestans.

Mulciber una ibat, torvusque ac robore fretus
Immani, claudo nutans vestigia gressu.
At contra Mars bellipotens, intonsua et una
Phoebus, et horrisonis gaudens Dictynna sagittis,
Xanthusque, et risu gaudens Venus, atque supremo
Cara Jovi Latona, Phrygum petiere catervas.
Ac, dum longe aberant divi a mortalibus, acres
Elatique animo Graji superante vigebant,
Quod celer, exortus post otia longa ruebat -
In bellum, Phrygiae clades ac terror, Achilles:
Trojugenae at gelido perculsi corda pavore
Horrebant, dium saevis quod fulgere in armis
Pelidem Marti similem videre cruento.
Vernm ubi di turmas inter venere virorum, ruentum
Exarsere animis irae, calefactaque late
Corda virum, hinc atque hinc in caedem ac tela
Stans ctenim nunc pro muro Tritonis ad altam
Clamabat fossam, vasta nunc voce sonabat,
Coerulei frangunt qua sese ad litora fluctus.
Parte alia torvus Mavors, nigrae ille procellae
Assimilis, summa Teucris hortator ab arce
Clamorem dabat insanum; Simoëntave propter
Cursans pulchra sacrae per culmina Callicolones.
Sic geminas egere acies in saeva beati
Praelia coelicolae; pugnam et cen turbine rupto,
Excivere gravem, divumque hominumque superne
Horrendum intonuit genitor: subter sola terrae
Ingentis, montesque altos, et celsa tridenti
Concussit juga Neptnnus: tun roscida rivis
Ida, imae valles, suprema culmina, late
Contremuere, Phrygumque aedes, Argivaque castra:
Umbrarumqueinfra regnator pallidus alto
Exsiluit solio clamans exterritus, olli
Desuper immani terram Neptunus hiatu

Ne findens penitus disrumperet, ima paterent
Et dis atque viris penetralia, nigra, tenebris
Trisia, senta situ, visi deformia, el ipsis
Coelicolis horrenda. Ruentum in bella deorum
Tantus erat supra summa in tellure tumultus.


Zamagna Raguzańczyk w tymże samym czasie, co Kunich, przełożył połacinie Odysseę.
Miedzy Francuzkiemi tłumaczami Homera, naypiérwéy zasługuie bydź wspomnianą Pani Dacier, i przez pracę, którą podięła w tém tłumaczeniu, i przez gorliwość, którą okazała w obronie poety Greckiego, przeciw nieprzyiaciołom, wydrzeć mu od tylu wieków posiadaną sławę usiłuiącym. Rzadka ta kobieta w rzędzie nayuczeńszych ludzi mieścić się powinna. Tłumaczenie Homera przez nię dotąd ieſt szacowane dla wierności: lubo zgadzaią się krytycy, że częſto schodzi mu na mocy i ślachetności, i że text poety rozciąga i przedłuża. Noty i objaśnienia, które dała do Homera, okazuią iéy obszerną naukę.
Wyszło tłumaczenie Iliady przez Lebrun, który ięzykowi Francuzkiemu zasłużył się piękném przełożeniem Tassa. To tłumaczenie zalecone ieſt z żywości i mocy: ale zrobione w ſtylu krótkim, ucinkowym, zupełnie odmiennym od ſtylu Homera.
Powszechném zdaniem Bitaubé za naylepszego w języku Fraucuzkim tłumacza Homera ieſt miany. Wydał on prawdziwy sposób poety Greckiego. Jeſt w swoim ſtylu pełny, harmoniyny, ślachetny. Oſtatnie tłumaczenie przez Gin, niższe ieſt od wszyſtkich poprzedzających.
Lubo naywięcéy Francuzi obcych poetów prozą tłumaczą, byli iednak tacy, którzy Homera wierszem przelać usiłowali. Boileau i Racine mieli to przedsięwzięcie. Długość i trudność pracy wſtrzymala dokonanie tego zamiaru, tak ważnego dla literatury Francuzkiéy. W tłumaczeniu traktatu Longina, de Sublimi, znayduie się kilka mieysc Homera bardzo pięknie przez Boileau wydanych.
Lamotte Houdard nieprzyiaciel Homera, zrobił wierszem wolne przełożenie Iliady. Skrócił do czwartéy części to poema, wyrzucił, odmienił, przeiſtoczył, podług upodobania. Odebrał więc Homerowi wszyſtko, co ieſt właściwą iego cechą: tego nawet co zatrzymał, nie wydał należycie. Dowcip tłumacza i oryginalnego pisarza, wcale były od siebie odmienne. Lamotte ubiegał się za dowcipnością: prostota i naturalność naywiększą ieſt Homera zaletą.
Rochefort niedawno dał tłumaczenie wierszem Iliady i Odyssei. Praca iego i co do wierności, i co do toku, zagasiła dzieło Lamotte, ale daleka ieſt od tego, aby go w rzędzie dobrych tłumaczów umieściła.
Ogilby, Hobbes, wydali tłumaczenie Homera W języku Angielſkim: Driden, przełożył xięgę szóſtą. Ale te wszyſtkie wykłady przyćmione były przez tłumaczenie Alexandra Pope. Wydał on obfitość, moc i powagę poety Greckiego. Montesquieu oddał mu to pochlebne świadectwo, że on sam z poźnieyszych czuł całą wielkość Homera. Anglicy to tłumaczenie kładą między nayszacownieyszemi dziełami, któremi się ich ięzyk zaszczyca. Pokazało się w tymże czasie inne przekładanie, do którego należał Addisson, dla przyćmienia pracy Pope. Stronność dawała mu wielkie pochwały: teraz upadło zupełnie, a tłumaczenie Pope mieści się w rzędzie dzieł klassycznych.
Antoni Salvini, tłumacz w języku Włoſkim, przez zbytek wierności zepsuł poema Homera. Oddał on wszyſtko słowo w słowo, nie zważaiąc, że taka wierność ieſt naywiększą niewiernością, bo od biera cały duch i moc oryginałowi. Józef Bozoli wydał nowe tłumaczenie, które ieſt szacowane. Cesarotti iednak przewyższył swych poprzedników.
W języku Niemieckim naysławnieysze są tłumaczenia Hrabiego Stolberg i Pana Vofs. To oſtatnie tłumaczenie powszechnie ieſt szacowane. Pan Bürger pracuie nad nowém przełożeniem dzieł Homera.
Niedawno wyszło poczeſku tłumaczenie xięgi I. Iliady wierszem miarowym przez Jana Negedlého, dobrze przyięte i dla wierności i dla dobitnego wydania oryginału. Ale mówmy iuż o tłumaczeniach tego poety w Polſkim ięzyku,
Mogą słusznie chlubić się Polacy, że inne narody uprzedzili w tłumaczeniu klassycznych Autorów. Oddaią im obcy tę sprawiedliwość. Czytali Polacy w rodowitéy mowie Anakreona przez Jana, Wirgiliusza przez Jędrzeia Kochanowſkich, Senekę przez Górnickiego, Cycerona przez Budnego, Aryſtotelesa przez Petrycego; kiedy podobno żaden ieszcze naród w swym ięzyku tych autorów nie miał. Znayduiemy w dziełach Jana Kochanowſkiego Monomachią Parysową z Menelausem: to ieſt trzecią xięgę Jliady Homera. Zapewne ten oyciec Poezyi polſkiey miał przedsięwzięcie przełożenia całego poematu. W téy xiędze trzeciéy są niektóre mieysca dosyć dobrze wydane. Położymy ten szacowny zabytek pracy Jana Kochanowſkiego w Tomie III.
Po Kochanowſkim nikt się nie odważył na przekładanie Homera. Dopiero za dni naszych JX. Nagurczewſki, któremu winniśmy przełożenie kilku mów Cycerona, Demoftena, i Sielanek Wirgiliusza, wziął na siebie tłumaczenie tak długiego i trudnego dzieła. Dociągnął pracę swoię JX. Nagurczewſki do xięgi XVIII., ale z niéy nic dotąd nie wyszło na widok publiczny. Rozumiem, że nie małe ukontentowanie Publiczności sprawię, umieszczaiąc w trzecim Tomie, trzecią i czwartą xięgę, za pozwoleniem tłumacza, gdzie i innych tłumaczów Polſkich ułomki umieszczone będą.
Przed dziesięcią laty, gdym ia wydał piérwszą próbę tłumaczenia Iliady, JP. Przybylſki przełożywszy Batrachomiomachią. wydał także piérwszą xięgę. W katalogach dzieł iego czytamy, że ma zupełnie ukończone obadwa poemata Homera. Dotąd piérwsza tylko xięga znayduie się w druku.
Będęż mówił o moiém tłumaczeniu? Nic nie powiem. Jeżeli pozyſkam takie zdanie całéy powszechności, iakie iuż pozyſkałem od kilku mężów, nauką, dowcipem, guſtem zaleconych; nie będę miał przyczyny żałować dziesięcioletniéy pracy.




O BITWACH

ILIADY.




Można toż samo powiedzieć o Homerze, co on powiedział o swoich bohatyrach przy końcu xięgi IV. Iliady:

„Gdyby kto po tém krwawém przeszedł boiowisku,
„Nie lękaięc się razów gęstego pocisku,
„Przez Palladę od szwanku broniącą, niesiony,
„Oboiéyby zarówno męztwo wielbił strony.
„Bo tak na śmierć Troianie iak i Grecy biegli,
„I pole zmieszanemi trupami zalegli.„

W rzeczy saméy, gdy się zaſtanowimy, że bitwy w Iliadzie przynaymniéy dwanaście xiąg ſkladaią, iak sie nad tém nie zadziwić, że ie bez znudzenia się czytać można? Prawda, że choć materya ieſt iedna, ale zawsze odmiennie traktowana: iużto pomieszane ſtarcia się, iuż poiedynki, iuż powszechne walki. Równa odmiana co do mieysca bitew. Raz walczą w polu drugi raz przy okopach Greckich; toż przy okrętach, znowu blizko rzeki Skamandru, nakoniec pod samemi bramami Troi. Ale poeta nie przeſtal na téy rozmaitości: wyſtawil on bitwy w tak odmiennych obrazach, że się dosyć iego sztuce wydziwić nie można.
Jaka obſitość w wynalezieniu sposobów, któremi iego rycerze umieraią! wzmiankuie o ich wieku, ſtanie, kraiu, familii. Ten ieſt urodziwy młodzieniec, który mimo woli oyca poszedł na woynę: ten ieſt kapłanem, którego ani religiia, ani uszanowanie dla bogów, nie ochroniły: ten ieſt myśliwy, i daremnie od saméy Dyany, w ciągnieniu łuku wyćwiczony: ów przyszedł z dalekiego kraiu, do którego nigdy nie wróci. Ow ieſt oſtatnim zacnéy familii potomkiem. Ten się daie poznać z wyniosłości i dumy, tamten z pokory, a niekiedy z podłości. Rycerze nie maiący żadnéy właściwéy sobie cechy, przynaymniéy ſtroiem i zbroią różnią się od drugich.
Jeszcze śmierć bohatyrów coraz odmiennym sposobem wyſtawia poeta, maluiac ich w różnéy poſtaci walczących i ginących. Niektóre z tych poſtaci tak dobrze są wydane, że z położenia woiownika sądzić można, iaką ranę odebrał. Inne tak są szczególne i rzadkie, że iedynie mogły bydź ſkutkiem płodnéy imaginacyi, która wszyſtko przebiegła, co tylko w naturze zdarzyć się może. Taki ieſt obraz Midona w xiędze V. Raniony w rękę upuszcza leyce: w tém odebrawszy raz w ſkronie, spada z wozu na głowę w piasek, i przez ciężar zbroi, do ramion w nim utyka: daremnie się wydobywa, rusza nogami, nareście od własnych koni roztratowany zoſtaie.
Prócztego, iak rozmaitym sposobem Homer rani swych bohatyrów! Ciosy iego nie dążą, iak u drugich poetów, w pospolite mieysca. Oni szczególnie do głowy i serca mierzą, bo nie znaią anatomii; a częſtokroć zadaią rany, które tylko w ich poematach są śmiertelne. Ponieważ w potyczce całe ciało ieſt wyſtawione, więc kto chce opisywać bitwy, powinien mieć doſkonałe iego ſkładu poznanie. Prawda, że poeta nie ieſt anatomiſtą, ale malarzem. Wszakże malarz powinien znać doſkonale ſkład części ciała, żeby mógł malować nagości, lubo nie ieſt obowiązany wszyſtkich oznaczać muskułów, tak wyraźnie, iak w xiążce Anatomii.
Z wielu mieysc Iliady pokazuie się, że Homer miał głębokie poznanie ſkładu ciała ludzkiego: bo można powiedzieć, że choć tyle rozmaitych ran opisał, nigdy się iednak w swoich opisach nie zmylił.
Uważyć należy, że różne wyrazy, których używa do oznaczenia śmierci swych woiowników, wzięte były z niego od Wirgiliusza i innych poetów do opisania podobnych wypadków. Zgadzam się, że częſto używa iednychże wyrazów, iakoto: ciemności rozlały się w jego oczach Nie pochodzi to z niedoſtatku, ale że w owym wieku lubiono takowe prwtarzania. Pisarze xiąg Świętych, równie zwykli ich używać, iakoto: zasnął z oycami swymi, i inne tym podobne wyrazy.
Lecz że przeciągniony opis bitew, mógłby zmordować umysł, Homer daie mu folgę, mieszaiąc do tych ſtraszuych opisów innego rodzaiu obrazy. Takim sposobem zabawia nad innemi przedmiotami umysł, nie oddalaiąc z uwagi głównego przedmiotu. Do tego używa porównań, które są częſtsze w opisie bitew, niż gdzie indziéy. Niektórzy rozumieią, że porównanie szkodzi ciągowi mowy, odwraca uwagę od rzeczy, i główny obraz osłabia. Podług nich, nadweręża ten wyobrażenie bitwy, kto ią do nawałnicy lub potoku przyrównywa. Ale mniéyże widzimy ſłońce, gdy obraz iego w czyſtéy wodzie uważamy? Imaginacya, podobna ieſt do oka, i częſto lepiéy widzi przedmiot odbity, niż gdy się nań proſto zapatruie. Lecz powie kto, że w Homerze zawsze są też same porównania. Na to odpowiadam, iż rozsądniéy ieſt, tegoż samego człowieka przyrównywać do tegoż samego zwierzęcia, niżeli raz go czynić podobnym słońcu, drugi raz drzewu, a inny raz do rzeki go przyrównywać. Wszakże też same porównania, którym zarzucamy iednoſtayność, ileż maią rozmaitych okoliczności? Z ich odmiennością i różnością ſtaią się odmienne. Stan i czyn zwierzęcia, wiecey imaginacyą, niż samo zwierzę, zaſtanawia. Dwa różne zwierzęta, w jednémże położeniu wyſtawione, daią podobnieysze obrazy, niż to samo zwierzę, pod różnemi względami uważane. Ci, którym się nie podoba, widzieć ciągle lwy w Iliadzie, powinniby się i o to gniewać, że w niéy uſtawicznie ludzi znayduią.
Nie zaprzeczam, że Homer tychże samych porównań słowo w słowo, w rozmaitych mieyscach używa. Ale dla usprawiedliwienia tych powtarzań, nie możnażby powiedzieć, że pięknie ieſt w jednym i proſtym obrazie znaydować pomnożone ozdoby? Jeſtto posąg tak poſtawiony w wielkim ogrodzie, że wielu przecięciom odpowiada, a coraz inaczéy się oku ſtawiaiąc, zawsze ieſt ieden, i zawsze odmienny.
Okoliczności tkliwe i przenikaiące, w których umieraią bohatyrowie Homera, naywięcéy iego bitwom daią świetności. Ten traci bogactwa, ten nadzieie: ten wprawia w rozpacz oyca, który go serdecznie kocha, ten zoſtawia ſtrapioną wdowę, i nieszęśliwe sieroty. Protezylay umiera nie dokończywszy wspaniałego domu, który zaczął był stawiać. Fenop, utraciwszy dzieci zabite w boiu, utracą razem maiątek, wyſtawiony na rozszarpanie, bo go sam obronić nie może. Możnaż bez żalu patrzyć na śmierć Axyla? Axyla, którego dom był dla wszyſtkich otwarty, i który ſtąd był nazwany przyjacielem rodu ludzkiego? Niczego poeta nie opuszcza, co się naturalnie podczas bitwy przytrafić może, i opisy swoie, coraz w różnym sposobie wydaie.
Wprowadzenie bogów, wiele także czyni rozmaitości. Tym sposobem uſtawicznie poeta, scenę z ziemi do nieba, z nieba na ziemię przenosi. Próżno Jowisz zakazuie bogom, aby się do żadnéy ſtrony nie mieszali. Homer potrzebując ich pomocy, nie pozwala im w bezstronności zoſtawać: A ieśli przez posłuszeńſtwo dla naywyższego boga, nie śmieią czasem zbiedz na pomoc którego woiownika, można powiedzieć, że przez odmalowanie téy saméy boiaźni, przychodzą na wsparcie poety.
Ale odmienność i wspaniałość w charakterach bohatyrów, naywiększą rozmaitość, piękność i blaſk bitwom Homera nadaie. Uważmy charakter Dyomeda. Nie tylko w nim śmiałego i nieuſtraszonego woiownika, ale nawet rywala samych bogów widzimy. Insi wodzowie Greccy, z jednym na raz walczą nieprzyiacielem, nad iednym zwycięztwo odnoszą. Dyomed zawsze się przeciwko dwom potyka. W powszechnéy bitwie, inni woiownicy dopełniaią swoich powinności, na mieyscu wyznaczoném. Dyomed wszędzie się znayduie, wszędzie ſtrach i rzeź roznosi. Ma do czynienia z naywalecznieyszymi bohatyrami Troi, z Pandarem, z Eneaszem, z Hektorem: a coraz w swoim zapale poſtępuiąc, walczy naprzeciw Wenerze, potém przeciw Apollinowi, Marsowi; nakoniec samemu Jowiszowi, uzbroionemu piorunem, uſtraszyć się nie daie. Oto właściwy charakter Dyomeda. Równie innych bohatyrów Iliady ieſt wydany. Charakter iednych wydaie się z większym blaſkiem przy charakterze drugich, i tém samém interesownieysze czyni bitwy. Ten sam Dyomed tak zadziwiających dzieł dokazawszy, drży na widok Hektora, który tryumfuie nad nim, nad Aiaxem, nad Patroklem, pali flotę Grecką, zabiera zbroię Achillesa, słowem wszyſtkich gasi bohatyrów: W tém pokazuie sie Achilles: Hektor ucieka i ginie. Z równą sztuką Homer wyprowadza na scenę bogów. Piérwsze ich potyczki można uważać, iako drobne utarczki i próbki. Wenus wspiera Parysa, Dyomeda Pallas, Mars Hektora. Daléy wszyscy bogowie przywięzuią się, ci do iednéy, tamci do drugiey ſtrony, i iedni uzbraiaią się na drugich. Jowisz ich piorunami do rzezi zachęca, Neptun oburza żywioły, niebo się zapala, ziemia się trzęsie i sam Pluton drżący z tronu piekielnego spada.
Dla lepszego zrozumienia bitew Iliady, namienić nieco potrzeba o sposobie woiowania i o zbroi Greków. Jazda w czasie oblężenia Troi nie była im znana, potykali się z wozów: które musiały bydź nizkie, gdy osoba ſtoiąca na wozie od rycerza pieszego, iak czytamy w Iliadzie, w głowę ranioną bydź mogła. Pospolicie dwie osoby znaydowały się na iednym wozie: z których iedna kierowała konie: tych po dwa, lub po trzy, lub po cztery zaprzągano. Pałasz mieli szeroki. Włóczni dwoiaki był użytek: raz ią zbliſka w nieprzyjacielu topili, drugi raz zdaleka ciſkali. Warta rzecz zaſtanowienia, iż człowiek mógł z taką siłą rzucić pociſk, że przebił zbroię i ciało, iak to częſto w Homerze widzimy. Bo ieżeli w owym czasie ludzie siłę olbrzymſką mieli, tedy zbroia w równéy mierze mocną bydź musiała. Jednak się ta trudność ułatwi, kiedy wyſtawimy sobie, że zbroia natenczas pospolicie była miedziana, a oręż zaoſtrzony żelazem. Jeśli zaś częſtokroć Homer miecze i dzidy miedzianemi nazywa, to zapewne ściąga się tylko do ich ozdoby. Nadzwyczayną w czasie owym siłę pomnażało ćwiczenie. Turcy i Arabowie grubą blachę, z zahartowanego drzewa pociſkiem przebiiaią: co sile i zręczności przez częſte ćwiczenie się nabytéy, przyznać należy. To samo trzeba mówić o sile dawnych w ciſkaniu wielkiego ciężaru kamieni. Mylą się ci, którzy rozumieią, iż to tylko wymyślił poeta dla saméy ozdoby: ćwiczyły się w téy sztuce dawne Greki i wschodnie narody. Sty Hieronim powiada, iż za iego czasów w Paleſtynie podobne bywały ćwiczenia.
„Zwyczay ieft w miaſtach Paleſtyny, który się i teraz w całéy ziemi Zydowſkiéy zachowuie, że po wsiach, miaſtach i zamkach, kładą bardzo ciężkie kamienie: na nich doświadczają młodzi sił swoich, i podług ich różności, iedni te głazy do kolan, drudzy do pasa, inni do ramion, inni równo z głową, a inni nad głowę podnoszą, i tym sposobem daią dowody swéy mocy.„ Na sile wtenczas naywięcéy zależało: przed mocnieyszym uciec nieprzyiacielem nie było hańbą.
Dawni woiownicy odzierali zaraz, położywszy trupem nieprzyjaciela, i w téy mierze tak byli chciwi, iakby nie odnieśli zupełnego zwycięztwa, gdyby łupów nie zabrali. Niektórzy krytycy zadaią im łakomſtwo: lecz to rzadkość i drogość zbroi w owych dawnych czasach wymówić powinna. Dotego, mieli to sobie za punkt honoru, doſtać łupów nieprzyiacielſkich.
Należy tu ieszcze namienić o położeniu Troi, i tych mieyscach, które Homer w opisaniu bitew wspomina. Dawna Troia leżała daleko od brzegu. Pokazuie się to z xięgi piątéy Iliady, gdzie ieſt wzmianka, że Troianie z murów wyyśdź nie śmieli, aż po oddaleniu się Achillesa: potém dopiero nie tylko daleko od miaſta w polu, ale nawet przy samych okrętach się bili.
Brama Sceyſka była naprzeciw pola bitwy: tędy wypadali Troianie: tuż przy niéy był buk poświęcony Jowiszowi.
Pagórek dzikiéy figi z jednéy ſtrony przypierał do murów Troi, z drugiéy ku publicznéy rozciągał się drodze: iak się z VI. i XXII. xięgi pokazuie.
Dwa źródła Skamandru były trochę wyżéy, iako ieſt wzmianka w xiędze XXII. które się potém razem zbiegały, iednę czyniąc rzekę, aż do złączenia się z Symoeutem.
Kallikolone, piękny pagórek przy rzece Symois, Xięga XX.
Bateia albo grób Myrynny znaydował się na równinie przed miaſtem, Xięga II.
Grobowiec Jla prawie był na środku równiny ku dwom źródłom Skamandru. Xięga XI.
Grób Ezyeta obrócony był ku flocie.
Pokazuie się z xięgi II. Iliady, że Greckie woyſko, pod swoimi wodzami, szło w pole ponad Skamandrem, gdy się Troianie, i posiłkowe Troian woyſka przy grobie Myrynny szykowały. Piérwszéy bitwy mieysce, gdzie Dyomed czynił cuda waleczności, było tam, gdzie się Symois ze Skamandrem łączy. Na początku xięgi VI. pokazuie się, że plac bitwy był miedzy Symoentem i Skamandrem. Przeszli zatém Grecy przez rzekę lubo Homer o tém nie wspomina. Bitwa w xiędze VIII. ieſt bliſko Greckich okopów, gdyż Dolon w xiędze X powiada, że Hektor przy grobowcu Jla w nocy naradza się: a w xiędze XI bitwa ieſt przy samym Jla grobowcu. W xiędze XII. XIII. i XIV. biią się woyſka przy okopach Greckich, a w XVI. pod samemi okrętami. Gdy Patrokl odparł Troian, zaszła bitwa między flotą, rzeką i Greckim okopem. Potém zapędził Patrokl Troian pod same bramy: w xiędze XVII. bitwa przy trupie Patrokla: który gdy Grecy unosili, Hektor i Eneasz ścigał ich aż do okopów. W XVIII. xiędze, gdy się Achilles pokazał, cofnęli się Troianie i obozem zdala od okopów ſtanęli. W xiędze XX. ſtoczona bitwa, przy Skamandrze ze ſtrony floty. Uciekaią Troianie przed Achillesem, toną w rzece. Dalsze bitwy między rzeką i miaſtem. Nakoniec Hektor ginie pod samémi murami Troi. Na iego śmierci kończą się bitwy Iliady.







ILIADA.


XIĘGA I.



TREŚĆ XIĘGI I.

Kłótnia między Achillesem i Agamemnonem.

W czasie wojny Troiańskiéy, Grecy zniszczywszy kilka miast sąsiedzkich, między inszym łupem, dostali dwie śliczne niewiasty: z tych Agamemnonowi Chryzeis, Bryzeis Achillesowi dana była. Chryzes kapłan Apollina, oyciec Chryzeidy, przyszedł do obozu, chcąc wykupić córkę: ale zelżywie od Agamemnona odprawiony, prosił boga swego o pomstę, który Greków morową zarazą ukarał. Achilles na zgromadzeniu ludu powołuie Kalchasa do opowiedzenia przyczyny tego nieszczęścia. Przyznaie ią wieszczek Agamemnononowi, iż zelżył kapłana Apollinowego i córki mu nie oddał. Agamemnon przymuszony powrócić oycu Chryzeidę, rozgniewał się na Achillesa. Stąd zapalczywa powstała kłótnia. Próżno ią Nestor uśmierzyć usiłuie. Agamemnon maiąc naywyższą władzę w woysku, gwałtem wziął Bryzeidę Achillesowi. Czém bohatyr obrażony, oddziela się od woyska, i przed matką Tetydą na swoię się krzywdę użala. Tetys idzie do nieba z prośbą do Jowisza, aby się pomścił obelgi iéy syna, i Troianom dal zwycięztwo: co on przyobiecał. Stąd powstała niesnaska między Jowiszem i Junoną; ale przez obrot Wulkana zagodzona została.


ILIADA.
XIĘGA I.

Achilla śpieway, Muzo, gniew obfity w szkody,
Który ściągnął klęsk tyle na Greckie narody;[7]
Mnóſtwo dusz mężnych, wcześnie wtrącił do Erebu,[8]
A na paſtwę dał sępom i psom, bez pogrzebu,
Walaiące się trupy rycerskie wśród pola.
Tak wielkiego Jowisza spełniała się wola,
Odtąd, gdy się zjątrzyli sporem niebezpiecznym,
Agamemnon, król mężów, z Achillem walecznym.
Od kogóż téy niezgody pożar zapalony?
Od Feba, co go Jowisz z pięknéy miał Latony.[9]
Gniewny na króla, woyſku ſtraszną klęſkę zadał,
Rozszerzył mór w obozie, codziennie lud padał;
Mścił się, że był zelżony iego kapłan święty.
Przyszedł Chryzes, gdzie ſtały Achiwów okręty,[10]
Swietną, na okup córki, przynosząc ofiarę;[11]
A w ręku maiąc berło i Feba tyarę,[12]
Prosił Greki o litość na oycowſkie bole,
Naybardziéy zaś Atrydy, dwa narodów króle.
„Atrydowie i Grecy![13] niech wam dadzą bogi,
Dobyć miaſta Pryama, w swoie wrócić progi:
Lecz pomni na łuk Feba strzelaiący z góry,
Weźcie okup, nie przeczcie oycu iego córy.„

Rzekł: w Grekach szmer przyiazny oznaczał ich zgodę,        23
Aby uczcić kapłana i przyiąć nagrodę:
Nie przypadła królowi do serca ta mowa,
Więc go puścił z obelgą, przydał groźne słowa:
„Znidź, naprzykrzony ſtarcze, z oczu moich pręcéy,
Nie waż bawić się dłużéy, ani wracać więcéy.
W tyarze, w berle, słaba dla ciebie zasłona.
Chyba mi starość córkę twoię wydrze z łona:
Od swych daleko, w Argach[14] na zawsze osiędzie,
Tam wełnę tkać i łoże moie dzielić będzie.
Pódź precz! ani mię gnieway, żebyś zoſtał cały!„
Rzeki król: zaląkł się ſtarzec i odszedł struchlały.
Szedł cicho ponad morzem, gdzie huczały fale,
A gdy iuż był daleko, wynurzył swe żale,
I syna pięknowłoséy tak prosił Latony:
„Boże! którego Chryza doznaie obrony,
Boże Smintu! co ſtrzałę wypuszczasz daleką,
Co masz Tened i Cyllę[15] pod możną opieką;
Jeśli wieńcami twoie zdobiłem kościoły,
Jeślim ci na ofiarę bił kozły i woły;
Niech prośba ta od ciebie będzie wysłuchana:
Zemściy się łukiem twoim obelgi kapłana.„
Ledwie ſkończył, modlitwa doszła ucha Feba,
Wysłuchał go łaſkawie, zſtąpił gniewny z nieba,
Z łukiem swoim, z kołczanem; na ramionach ſtrzały,
W byftrym biegu ſtrasznemi szczęki przerażały.

Idzie, iak noc, posępny: siadł zdala, łuk spina:        49
Leci ſtrzała i świszcząc powietrze rozcina:
Okropnym brzmiąc łuk iękiem, psy ſtrzela i muły,
Wnet zgubne iego razy Achiwy poczuły,
Palą się bezprzeſtannie smutne trupów stosy.[16]
Przez dziewięć dni na woyſko śmiertelne szły ciosy,
Dziesiątego Achilles cały lud zwoływa,[17]
Bo tę myśl w piersi Juno wlała mu życzliwa,
Bolesna, widząc swoich Achiwów zagładę.
Zatém, gdy się na walną zgromadzili radę,
Mężny Achilles temi zaczął mówić słowy:
„Teraz bardzo się lękam, synu Atreiowy,
Abyśmy obłąkani, w pośród morſkich brodów,
Nie musieli powracać do oyczystych grodów;
Jeżeli tu na zawsze nie zamkniem powieki:
Bo i woyna okrutna i mór niszczy Greki.
Niech wieszcz, lub kapłan powie, ſkad ta chłoſta sroga,
Albo snów tłumacz wierny, wszakże sny od boga:
Niechay powie, dlaczego Feb naszéy chce zguby;
Czy go niedopełnione obrażaią śluby?
Czyli stąd, że świętego stugłowu[18] nie bierze?
Biymy owce i kozy dla niego w ofierze,
Aby ubłagan, wſtrzymał ten mór niebezpieczny.„
To powiedziawszy, usiadł Achilles waleczny.
Wſtał Teſtora syn Kalchas, piérwszy w ſwym urzędzie,
Zna co ieſt, zna co było, zna nawet co będzie:

Mądry i duchem wieszczym od Feba natchnięty,        75
On do Troi Achayſkie prowadził okręty.
Więc tak na radzie głosem rostropnym opiewa:
„Chcesz, bym wyrzekł, dlaczego na nas Feb się gniewa,
Feb, którego łuk srebrny zgubne ſtrzały niesie;
Ja powiem, lecz przysięgą zaręcz Achillesie,
Że mi słowy i ręką dasz potrzebne wsparcie:
Bo widzę, iak się na mnie rozgniewa zażarcie,
Mąż, któremu nad sobą władzę Grecy dali:
A gdy król na słabego gniewem się zapali,
Chociaż się naczas wſtrzyma, w razie nie zaszkodzi,
Znaydzie potém sposobność i zemście dogodzi.
Uważ więc, czyliś zdolny ocalić mą głowę.„
Achilles odpowiedział na tę wieszczka mowę.
„Co tylko wiesz, mów śmiało: bo na Apollina
Przysięgam, Jowiszowi naymilszego syna,
Którego ty świętości trzymaiąc na pieczy,
Z daru iego zwiastuiesz przyszłe Grekom rzeczy;
Przysięgam, póki widzę to światło na niebie,
Żaden się z Greków skrzywdzić nie odważy ciebie:
Ani sam Agamemnon. Nic to nie przeszkadza,
Prawdę wyrzec, że iego naywyższa dziś władza.„
Ośmielił się tém wieszczek. „Ani dla ofiary,
Ani dla ślubów, rzecze, zesłane są kary.
Wzgarda świętego sługi ściągnęła tę stratę,
Nie chciał wydać król córki, odrzucił zapłatę:

Dlatego między nami zaraza się szerzy,        101
I nie wprzody się w swoim gniewie Feb uśmierzy,
Aż król powróci zdobycz, którą dotąd trzyma,
I darmo odda brankę z czarnemi oczyma:[19]
Gdy do Chryzy poślemy ieszcze stugłów święty,
Może się da złagodzić dla nas bóg zawzięty.„
Skończywszy usiadł Kalchas. Natychmiaſt powſtanie,
Trzymaiący szerokie Atryd panowanie,
Straszliwie pomieszany, gniew mu wnętrze ściska,
A oko rozpalone żywym ogniem błyska;
I rzekł, krzywym rzucaiąc na Kalchasa wzrokiem:
„Zawsze ty, widzę, iesteś nieszczęścia prorokiem,[20]
I nic nie umiesz dla mnie zwiastować przyiemnie:
Każdy twóy czyn i wyraz serce rani we mnie.
Teraz nawet rozgłaszasz pomiędzy Achiwy,
Iż dlatego zarazą Feb ich trapi mściwy,
Żem zatrzymał dziewicę, okupem wzgardziłem.
Posiadanie téy branki bardzo mi iest miłem:
Byłaby moią w domu pociechą iedyną,
Większą niż Klitemnestra, którąm wziął dziewczyną.
Wyrówna iéy rozumem moia niewolnica,
I sercem i przemysłem i pięknością lica.
Ale, gdy trzeba, oycu wracam ią do ręki,
Bo wolę całość ludu, nad iéy wszystkie wdzięki.
Tylko mi tę osłodzcie stratę przyiaciele:
Godziż się, bym szkodował sam ieden tak wiele?

Wszakże wszyscy widzicie, co mi z rąk wypada.„        127
Na to Pelid waleczny tak mu odpowiada.[21]
„Atrydzie, iakżeś razem i dumny i chciwy!
Tobież łupu ślachetne odstąpią Achiwy?
Ja nie wiem, ieśli iakie lupy gdzie złożono:
Co z miast było wziętego, to iuż podzielono.
Wracać nazad i znowu dzielić, nie przystoi:
Ale kiedy przemożnéy dobędziemy Troi,
Wróć tylko brankę bogu, za dzisieyszą stratę,
Potróyną i poczwórną odbierzesz zapłatę.„
„Luboś mądry, nie zdołasz tego wmówić we mnie,
Rzekł król, i chcesz mię słowy podchodzić daremnie.
Oddawszy moię brankę, będęż smutny siedzieć,
Gdy ty cieszysz się twoią? Oddam, lecz chcę wiedzieć,
Czyli tę stratę Grecy nagrodzą mi równie:
Jeśli nie chcą nagrodzić, sam wezmę gwałtownie.
Ty swą dasz, lub Ulisses,[22] lub Aiax wysoki:
Nieszczęsny ten, do kogo zwrócę moie kroki.
Ale się w innéy o tém naradzimy porze:
Teraz okręt na wielkie wyprowadźmy morze,
I zbierzmy zdolne maytki do takiéy wyprawy,
Brankę wsadźmy z ofiarą stugłowną do nawy.
Piérwsi z wodzów tę podróż na siebie weźmiecie,
Aiax, Ulisses, lub król panuiący Krecie:[23]
Lub, ieśli tak rozkażę, naystrasznieyszy z ludzi,
Pelid się tą usługą dla Greków potrudzi:

Pewnie bóg zagniewany, który mściwie strzela,        153
Tą ofiarą się zmieni dla nas w przyiaciela.„
Na to, strasznie zapalon, Achilles zawoła:
„O łakomco! o człeku bezwstydnego czoła![24]
Któż z Greków chętnie twoie spełni rozkazanie?
Kto póydzie na wyprawę? na czele woysk stanie?
Nie z moiéy ia przyszedłem pod Troię przyczyny,
Ród ten przeciw mnie żadnéy nie popełnił winy:
Do owoców méy ziemi, nie ściągnęli dłoni,
Nie tknęli się trzód moich, nie zabrali koni,
Naymnieyszéy w żyznéy Ftyi[25] nie zrobili szkody:
Dzielą mię od nich wielkie i góry i wody.
Ale z tobąśmy przyszli, z odległych stron świata,
Czci twoiéy nasługiwać, mścić się krzywdy brata.
Bezczelniku! z psiém okiem, nie znasz téy usługi!
Jeszcze mi to chcesz wydrzeć, com wziął za znóy długi,
I co mi zgodnie Greckie przyznały narody!
Dotąd ia równéy z tobą nie miałem nagrody,
Gdy, po dobyciu miasta, woysko łup rozbiera.
Na moich barkach ciężar woyny się opiera:
Lecz kiedy podział przyydzie, lepsza część dla ciebie;
A ia upracowany, zemdlony w potrzebie,[26]
Z małą cząstką na okręt idę z boiowiska.
Do Ftyi, do moiego powracam siedliska,
Gdy nie znasz moich zaſług, śmiesz zdobycz wydzierać;
A nie wiem, czy bezemnie będziesz łupy zbierać.„

Jemu król Agamemnon, równym gniewem zjęty:        179
„Jedź, gdy ci się podoba, spychay twe okręty:
Czyżto na tobie iednym los Grecyi stoi?
Mam drugich, co się zemszczą méy krzywdy na Troi,
A nayskuteczniéy Jowisz, panuiący w niebie.
Z wszystkich królów naybardziéy nienawidzę ciebie,
Bo zawsze rad się bawisz woyną, bitwą, swarem.
Jeśli cię zdobi dzielność, to iest nieba darem.
Idź rządź Mirmidonami,[27] nie mną człeku hardy:
Gniewy twoie niczego nie warte prócz wzgardy.
Lecz wiedz, gdy Feb odemnie Chryzeidę bierze,
Dani rozkaz, niech ią moi odwiozą żołnierze:
A za to się do twoiéy posunę nagrody,
Bryzeidę[28] ci wezmę z pięknemi iagody:
Byś znał, żem ieſt mocniejszy. Drugich ſtrach ogarnie,
Widząc, że mi się równać nie można bezkarnie.„
Na te słowa okrutnie Pelid rozjątrzony,
Niepewny, na obiedwie nachyla się strony:
Czy, usunąwszy drugich, w Atryda uderzyć,
Czy lepiéy gniew powściągnąć i zapał uśmierzyć.
Gdy się na obie strony chwieie myśl wątpliwa,
W zapale, z pochew miecza strasznego dobywa:
Wtém z nieba Pallas przyszła z Junony przysługi,
Bo równie iéy był miły, iak ieden, tak drugi.
Z tyłu lekko za włosy pociąga rycerza,
Niczyim, iego tylko oczom się powierza.

Zląkł się Pelid, gdy spoyrzał za siebie zdumiały,        205
Widzi Minerwę: oczy iéy groźnie iskrzały:[29]
I rzecze! „Wielka córo pana błyskawicy,
Pocożeś tu z niebieskiéy nadeszła stolicy?
Czy widzieć, iaką Atryd obelgę mi czyni?
Oświadczam ci, bo tego dokażę, bogini,
Że dłoń ta, wnet za dumę duszę mu wywlecze.„
A na to modrooka Minerwa tak rzecze:
„Przyszłam gniew twóy uśmierzyć z rozkazu Junony,
Jéy Achilles, iéy Atryd równie ulubiony.
Nie ruszay miecza, do krwi nie chciéy się zapędzać;
Lecz słów, dla czci obrony, możesz nie oszczędzać.[30]
Wierz mi, bo to bydź musi, że dla téy ofiary,
Trzykroć będziesz drogiemi nagrodzony dary;
Tylko bądź nam posłuszny, gniew uhamuy srogi.„
A Palladzie Achilles mówi prędkonogi:[31]
„Choć cały gniewem pałam, lecz rozum ostrzega,
Iż ten błądzić nie może, kto bogom ulega:
Kto na rozkazy bogów nie zatyka ucha,
Tego wzaiem łaskawe niebo chętniéy słucha.„
To wyrzekłszy, przestaie na Minerwy radzie,
Powściąga silną rękę, i miecz w pochwy kładzie:
A bogini poselstwo odprawiwszy swoie,
Do bogów śpieszy, w górne Jowisza pokoie.
Lecz Pelid jeszcze gniewy straszne w sercu warzy,
I rzecze, dla Atryda nie szczędząc potwarzy:

„Z psiém okiem, z łani sercem, bezecny opoiu,        231
Wziąłżeś broń, prowadziłżeś lud śmiało do boiu?
Poszedłżeś na zasadzki, gdy szły inne wodze?[32]
Nigdy: drżałeś ze śmiercią spotkać się na drodze.
Lepiéy dumną w obozie władzę rozpościerać,
A kto ci się sprzeciwi, temu łup wydzierać.
Nad podłemi panuiesz, ludożerco, tłumy:
Inaczéy, iużbyś zgonem przypłacił twéy dumy.
Ale ia ci przysięgam teraz uroczyście,
Przez to berło, co więcéy nie odrośnie w liście,
Bo kiedy ie raz na pniu ostry topór przytnie,
Żywne straciwszy soki, więcéy nie zakwitnie,
A dziś ie w ręku Greccy monarchowie noszą,
Którzy święte wyroki prawa ludom głoszą;
Przysięgam ci naywiększą przysięgą na świecie:
Wzywać Achilla Grecy, lecz próżno będziecie.[33]
A ty się dręcząc w sobie, nie dasz im pomocy,
Gdy ich do wiecznéy Hektor zacznie wtrącać nocy:
Zgryzie cię Troiańskiego postępek oręża,
Że naywalecznieyszego nie uczciłeś męża.„
To powiedziawszy, przodków berło znakomite,
Berło świetnie złotemi gwoździami nabite,
Rzuca gniewny na ziemię, i na mieyscu siada:[34]
Równie się Agamennon na niego rozjada.
Wtém władca Piliyskiego powstaie narodu:[35]
Z ust iego słodsze płyną wyrazy od miodu.

Dwa pokolenia Pilów zamieszkały ziemię,        257
Jak żył, a teraz trzecie ludzi rządził plemię.
W te rzeki słowa, rozumu wielkiego tłumacze:
„O iak Achiwów ziemia gorzko dziś zapłacze!
Jak się z téy uraduią Troianie nowiny,
Jak ucieszy się Pryam i Pryama syny,
Gdy usłyszą, że zgubną ci zjątrzeni zwadą,
Którzy innym przodkuią i męztwem i radą!
Lecz starca głos niech w młodszych winną baczność wzbudzi,
Bom ia większych przed laty widział od was ludzi,
A lekce moiéy rady nie ważyli przecię.
Nigdym takich nie widział, ni uyrzę na świecie,
Jakim był silny Dryant, Ceney nieśmiertelny,
Pirytoy i Exady i Polifem[36] dzielny,
I Tezey, który bogom równym był człowiekiem.
Takichto mężów ziemia wydała przed wiekiem.
Mężni sami, z mężnymi chodzili za barki,
Centaurom,[37] gór mieszkańcom, dumne starli karki.
Z niemi od młodu moie bywały zabawy,
Gdy mię z Pilów do spólnéy wezwali wyprawy.
I iam walczył, iak siły pozwalały moie,
Z dzisieyszych niktby z niemi nie wyszedł na boie.
Tak wielcy, a młodego przyymowali rady:
I dla was będzie lepiéy, wstępować w ich ślady.

Ty, choć możny, nadobną zostaw mu dziewicę,        281
Niech ma dar, którym uczcił Grek iego prawicę:
A ty Achillu, z królem nie bądź tak gwałtowny,
Bo mu żaden ze wszyſtkich królów nie ieſt równy.
Jeżeliś ty dzielnieyszy, żeś synem bogini,
Jego możnieyszym władza obszernieysza czyni.
Atrydzie, głos pokoiu między was przynoszę,
Złóż gniew na Achillesa, ia cię o to proszę:
W nim iest obrona floty, w nim woyska podpora.„
Agamemnon w te słowa rzecze do Nestora:
„Zacny starcze! szanuię mądrą twoię mowę,
Lecz nad wszystkich ten człowiek chce wynosić głowę:
Onby rad sobie rządy naywyższe przywłaszczył,
A któż będzie tak niski, by się przed nim płaszczył?
Jeżeli mu zaś dzielność nadał bóg odwieczny,
Czyż przeto mu pozwala, by tak był złorzeczny?„
Przerwał mu Pelid mowę i obelg nie skąpił:
„Ostatni byłbym z ludzi, gdybym ci ustąpił:
Kto podły, niechay twoiéy nasługuie dumie,
Lecz iéy Pelid ślachetny ulegać nie umie:
Co ci powiem, to w żywéy zachoway pamięci,
Dla branki walczyć bronią, wcale nie mam chęci,
Ni z tobą, ni z innemi Greków rycerzami,
Choć bierzecie dar, który przyznaliście sami;
Ale co na okręcie moim iest w łalunku,
Nic do twego nie możesz podciągnąć szafunku.

Odważ, się tylko na to: całe woysko zoczy,        307
Że ta włócznia wnet czarną krew z ciebie wytoczy.„
Tak w szkodliwéy obadwa rozjątrzeni zwadzie,
Powstali czyniąc koniec narodowéy radzie.
Pelid gniewny pod swoie udał się namioty,
Z nim Patrokl[38] nieodstępny i Tessalskie roty.
Arryd zaś okręt zpycha, żagle rozpościera,
Kładzie ofiarę, maytków dwudziestu wybiera,
I śliczną Chryzeidę prowadzi do nawy:
Mądry Ulisses wodzem został téy wyprawy.
Ci mokrą płyną drogą, wiatry w żagle świszczą.
Król kazał czyścić woysko: natychmiast się czyszczą,
Rzucaiąc wszystko w morze, co brudnego zmiotą,[39]
Potém się zaraz świętą zaymuią robotą,
Biią byki i kozy na uczczenie Feba:
Skwarzy się tłustość, dymy wznoszą się do nieba.
Gdy tak lud ofiarami błagał Apollina,
Agamemnon się srożył na Peleia syna,
I chcąc dokonać swoich zapowiedzi groźnych,
Mówił do Eurybata i Taltyba woźnych:
„Do Achilla namiotu spiesznym idźcie krokiem,
I przywiedźcie tu iego brankę z czarném okiem:
Jeśli nie da, sam wezmę, gdy tam z wielą przydę,
A to większą mu sprawi boleść i ohydę.„
Tak zalecił z groźnemi rozwodząc się słowy,
Struchleli biedni ludzie, na rozkaz takowy:

Idą powoli, ciężkim ściśnieni kłopotem,        333
Siedzącego zastają wodza pod namiotem.
Achilles ich postrzegłszy, zasmucił się srodze,
Ci króla czcią przeięci, w wielkiéy byli trwodze,
Stali cicho, ni w jedném wyrzekli co słowie.
Poznał rycerz ich trudność, więc piérwszy tak powie:
„Witaycie woźni, bogów i śmiertelnych posły,[40]
Przystąpcie, wy niewinni, lecz Atryd wyniosły,
Do niego ia, nie do was, mam żalu przyczynę:
Pódź kochany Patroklu, wyday im dziewczynę,[41]
Weźcie ią, ale bądźcie świadki nad mym bolem,
Przed niebem i przód ziemią i przed srogim królem:
Będzie kiedyś dla Greków Achilles potrzebny…
Złym tylko chuciom służy ten człowiek haniebny:
Z przeszłych on rzeczy wnosić przyszłości nie umie,
I gubi Greki, głupiéy dogadzaiąc dumie.„
Natychmiast wierny Patrokl z mieysca swego wstaie,
Slicznego lica brankę posłańcom oddaie:
Wracaią się pod namiot Atryda szeroki,
Smutna niewiasta idzie niechętnemi kroki.
Odchodzi od swych Pelid, i łzy hoyne toczy,[42]
Zdala siada na brzegu, w morze wlepia oczy,
I rozciągnąwszy ręce, tak matkę zaklina:
„Gdyś mię krótkiego życia dała na świat syna,
Matko! przynaymniéy Jowisz, co piorunem włada,
Niechay mi sławne imię i wielką cześć nada:

Lecz nie znam iéy,gdy Atryd zdobycz gwałtem bierze,        359
Którą mi zgodnie Greccy przyznali rycerze.„
To mówiąc łzy wylewa rzęsistym potokiem.
Siedząc w morzu, pod oyca[43] podeszłego bokiem,
Słyszy te żale matka: nakształt mgły wychodzi,
Tuż siada, łzy ociera, i ięki łagodzi.
„Czego płaczesz? skąd synu boleść masz tak wielką?
Powiedz, i nic nie zatay przed twą rodzicielką.
A na to Pelid rzecze, westchnąwszy serdecznie:
„Na cóż ci to powiadać, co wiesz dostatecznie?[44]
Ecyona[45] stolicę, mocne wziąwszy Teby,
Niezmierneśmy zabrali łupy z téy potrzeby.
Te słuszny dział rozdaie pomiędzy rycerze,
Prześliczną Agamemnon Chryzeidę bierze:
Wtém Chryzes, branki oyciec, do Achiwów łodzi,
Srebrnego łuku boga cny kapłan przychodzi,
Świetną, na okup córki, przynosząc ofiarę;
A w ręku maiąc berło i Feba tyarę,
Prosił Greki o litość na oycowskie bóle,
Naybardziéy zaś Atrydy, dwa narodów króle.
W Achiwach szmer przyiazny oznaczał ich zgodę,
Aby uczcić kapłana, i przyiąć nagrodę:
Nie przypadła królowi do serca ta mowa,
Więc go puścił z obelgą, przydał groźne słowa.
Smutny starzec do nieba z płaczem zaniósł śluby,
Wysłuchał go Apollo, bo mu kapłan luby:

Więc mszcząc się krzywdy, strzałę śmiertelną wymierzy,        385
Giną męże po mężach, zaraza się szerzy.
Biegły wieszczek natychmiast na radzie wykłada,
Z jakiego źródła idzie Achiwów zagłada:
Ja radzę ułagodzić czémprędzéy gniew boski.
Lecz Agamemnon memi obrażony wnioski,
Powstaie, i grozi mi, a nie próżno grozi.
Bo gdy Ulisses brankę z ofiarą odwozi,
Posły Atryda moię zabrały dziewicę,
Któréy darem Grek dzielną nagrodził prawicę.
Ty matko wesprzéy syna: śpiesz do górnych progów,
Opowiedz krzywdę panu i ludzi i bogów,
Jeśliś na iego dobre zasłużyła chęci.
Com słyszał w domu oyca, mam dotąd w pamięci:
Mówiłaś, że od ciebie Jowisz obroniony.
Bo gdy spisek Minerwy, Neptuna, Junony,[46]
Dążył na to, by w więzy uiąć go haniebne,
W tak złym razie, tyś wsparcie dała mu potrzebne:
Sturęcznegoś do nieba wezwała olbrzyma,
Który imię u ludzi Egeona trzyma,
W niebie zaś Bryareia[47] daią mu nazwisko.
Silnieyszy on od oyca, kiedy usiadł blisko,
Przy panu nieśmiertelnych w straszliwéy postawie,
Zlękle bogi przestały o złey myśleć sprawie.
Wspomniy mu to, kolana w czułéy ściskay dłoni,
Żebray, aby Troiańskiéy dopomagał broni:

Niech biie Greki, do naw odeprze ze stratą,        411
Niech widzą, co mądrości ich króla zapłatą,
I niechaj Atryd swego pożałuie błędu,
Że dla najdzielniejszego męża nie miał względu.„
A Tetys na to, łzami zalawszy się cała:
„Kiedym cię nieszczęśliwym losem wychowała,
Obyś przynajmniéy siedział w nawie bez boleści!
Lecz i w ciasnym obrębie wyrok dni twe mieści,
I zrządza ci na ziemi naynędznieysze bycie:
Jakżem ci, synu, smutnym losem dała życie!
Wstąpię na Olimp górny, przed Jowiszem stanę,
Powiem, iak srogą na czci odebrałeś ranę:
Może, na prośby moie, łaskawie się skłoni.
Ty gniewny siedź u floty, nie bierz się do broni.
Wczoray opuścił Jowisz złote nieba progi,
Poszedł do Oceanu, a z nim inne bogi,
By w uczcie towarzyszył Etyopom[48] czystym.
Za dwanaście dni będzie w swym domu wieczystym.
Wtedy śpieszę do niego, ścisnę mu kolana,
Spodziewam się, że będę w prośbie wysłuchana.„
To rzekłszy znikła, w smutku zostawuiąc syna,
Że mu wzięta niesłusznie prześliczna dziewczyna.
Tymczasem zaś do Chryzy Laercyad płynie,
Wiezie święte ofiary: skoro w port zawinie,
Ściąga żagle szerokie, i na nawie składa,
Opuszcza maszt, a brzegu wiosłami dopada:

Liną waruie okręt, zatapia kotwicę,        437
Wysadza i ofiarę i piękną dziewicę:
Wraz ią wiedzie za rękę przed ołtarz Febowy,
A oddaiąc ią oycu, temi rzecze słowy:
„Agamemnona króla, widzisz we mnie posła,
Chęć ulżenia twym bólom, tutay mię przyniosła.
Masz córkę, masz dla Feba wspaniałe ofiary:
Błagaymy go, bo wielkie przesłał na nas kary.„
To rzekł i córkę oddał: on z radością bierze,
A Grecy o Febowéy pamiętni ofierze,
Stawią, bydło, myią się, mąkę świętą biorą,
Kapłan podnosi ręce, i mówi z pokorą:
„Boże! co z łuku strzałę wypuszczasz daleką,
Co masz Tened i Cyllę, pod możną opieką;
Wysłuchałeś mą prośbę, gdy za oyca smutki,
Dałeś uczuć Achiwom gniewu twego skutki:
I dziś mię racz wysłuchać: Febie! przepuść winie,
Niech zgubnym więcéy morem lud Grecki nie ginie.„
Tak się modlił, i w téyże wysłuchany chwili:
Skoro mąką ofiarne rzeczy poświęcili,[49]
Zaraz głowy bydlętom podnoszą do góry,[50]
Rzeżą ie, zabiiaią, i łupią ze skóry:
Uda wołu tłustością dwakroć obwinięte,
Kładą mięso na drobne kawałki pocięte,
Kurzy się dym z ofiary na szczepaném drzewie,
Piecze się w żywym ogniu poświęcone trzewie:

Palił świętość i wino lał kapłan pobożny,        463
Przy nim z pięciozębnemi młodzież stałą rożny,
Pokosztowawszy wnętrza, resztę mięsa zsiekli,
I po spaleniu udzców na węglach upiekli.
Tak wszystko zgotowawszy, nakrywaią stoły,
Jedzą, każdy używa swéy części wesoły.
Wraz pełne wina czary, ustroione w wieńce,
Przed każdym biesiadnikiem stawiaią młodzieńce,
Wreście pieśniami chwały Apollina głoszą,
Brzmią czcią iego, bóg słucha tych pieni z roskoszą.
Zachodzącego słońca gdy zgasły promienie,
A ponure noc czarna rozszerzyła cienie,
Poszli i przy okręcie zamknęli powieki:
Lecz gdy wstała Jutrzenka, zrywaią się Greki,
Wychodzi nawa z portu, na morze odbiia,
Z ubłaganego Feba łaski wiatr im sprzyia:
Więc maszt wielki podnoszą, rozpuszczają żagle,
Rznie okręt szumne wały, brzegi znikły nagle.
Wkrótce do swoich szybkim przybywaią biegiem,
Dźwigaią okręt z wody, stawiaią nad brzegiem,
I oparłszy na tragach, rozchodzą się sami,
Ci się kryią po nawach, ci pod namiotami.
Zagniewany Achilles o dziewicy wzięcie,
Nigdzie nie wyszedł, siedział na swoim okręcie,
Nikt go nie widzi w boiu, nikt w radzie nie słyszy,
Lecz w smutku pogrążony, za bitwami dyszy.

Gdy przeszło dni dwanaście, nieśmiertelne bogi,        489
W niedostępne Olimpu wracaią się progi:
Jowisz przodkuie wszystkim do górnéy stolicy.
Tetys pomna synowi danéy obietnicy,
Zostawia oyca, rzuca niezgłębione morze,
I do nieba o rannéy dostaie się porze.
Saturnid, który grzmiące pioruny zapala,
Na wierzchołku Olimpu, był od bogów zdala.
Siada przed nim bogini z pokorną postawą,
Ręką lewą kolana, brodę ściska prawą,[51]
I rzecze: „Bogów oycze, ieślim kiedy ciebie,
Lub uczynkiem, lub słowem ratowała w niebie,
Skłoń ucho na me prośby, pamiętny przysługi:
Day cześć synowi memu, gdyś wiek dał nie długi.
Widzisz, iako nad ciężką obelgą łzy roni.
Wydarł mu gwałtem Atryd owoc dzielnéy dłoni:
Ale ty go przynaymniéy uczciy mądry boże,
Niech ręka twoia w bitwach Troiany wspomoże:
Niech góruią nad Greki, odnoszą zwycięstwa,
Aż póki ci nie uczczą mego syna męztwa.„
Nic na to chmurowładca Jowisz nie odpowie,
Milcząc, wieczne wyroki waży w swoiéy głowie:
Tetys iak go uięła, tak się kolan trzyma,
I tak z rozrzewnionemi powtarza oczyma:
„Odmów mi, albo przyzwól i zaręcz wyraźnie:
Czyż iakie na Jowisza padaią boiaźnie?

Niech wiem, czym sama z bogiń okryta pogardą.„        515
Jowisz, ciężko westchnąwszy: „Prosisz o rzecz twardą.
Jakie troski dla moiéy stąd wynikną głowy!
Na niepokóy mię, córko, narażasz domowy:
Znowu się będzie trzeba z Junoną ucierać,
A i tak mi wyrzuca, żem Troię rad wspierać.
Pódź, by cię nie postrzegło zazdrosne iéy oko,
Prośbę twoię mam w sercu wyrytą głęboko.
Skłonię głową, byś pewna była moiéy chęci:
Téy, na stwierdzenie słowa, używam pieczęci,
Przed bogi i przed ludźmi: znak ten iest konieczny.„
To wyrzekł, i brwi zmarszczył niebios pan[52] odwieczny,
Podniosły się na głowie nieśmierielnéy włosy,
Wstrząsł się Olimp, i całe zadrżały niebiosy.
Gdy takie zaręczenie od Jowisza zyska,
Tetys idzie do swego, wgłębi wód, siedliska,
On na górną stolicę. Wstaią wszystkie bogi,
I zabiegaią oycu swemu napół drogi:
Nikt na mieyscu nie został, cała niebian rzesza,
Na powitanie władcy piorunu pośpiesza.
Skoro tylko pan bogów na swym zasiadł tronie,
Zdało się podeyrzliwéy przegryźć go Junonie:
Postrzegła, że z nim Tetys ciche miała rady,
Takie zatém z Jowiszem rozpoczyna zwady.
„Z kimżeśto, obłudniku, rozmawiał dziś w niebie?
Bezemnie radzić skrycie, roskoszą dla ciebie:

Zawsze lubisz przed żoną chować sekret ścisły,        541
I nigdy nie powiadasz, iakie twe zamysły.„
„O wszyſtkich,rzekł bóg, rzeczach bydź uwiadomioną,
Zbytni ciężar dla ciebie, choć mi iesteś żoną:
Jednakże, co ciekawość twoię słusznie budzi,
To piérwsza wiesz odemnie i z bogów i z ludzi:
Lecz, co sam radzę, bogom nie myśląc powiadać,
O to próżno niepytay, tego nie chciéy badać.„
Na to Juno, wielkiemi oczyma wspaniała:
„Twardy Saturna synu, cóżem usłyszała?
Nigdym ci nie iest przykra, słusznie się tém szczycę,
Że nie chcę wglądać w żadną twoię taiemnicę.
Ta zaś troskliwość moia z tego idzie źrodla,
Czy cię córka morskiego starca nie uwiodła.
Bo dziś przyszła do ciebie, ściskała kolana,
I podobno iuż w prośbach swoich wysłuchana:
Jéy syna czci, a Greków klęski nic nie zwlecze.„
Na to piorunowładca Junonie tak rzecze:
„Płoche twe podeyrzenia są dla mnie zwyczayne,
Jednak ci niedostępne moie myśli tayne:
Nienawiść tylko męża odnosisz w korzyści.
Choćbyś zgadła móy wyrok? Co chcę, to się zjści.
Siedź, i skromnie się moim powoduy rozkazem,
Bo cię tu nie zasłonią wszystkie bogi razem,
Od strasznego téy ręki ogromnéy zamachu.„
Tak rzekł; umilkła Juno i drżała ze strachu,

Musi uledz mężowi niezgięta iéy dusza,        567
Lecz wszyſtkich bogów czułość iéy zmartwienie wzrusza.
Zatém Wulkan, Olimpu sławny budowniczy,
Miłą matkę pociesza w tak ciężkéy goryczy.
„Jakto nas wszystkich smuci, iak dotkliwie boli,
Że niebo się poróżnia dla śmiertelnych doli.
Gdy się przykra niezgoda samych bogów ima,
Znikną uczty roskosze, złe górę otrzyma.
Matce radzę, choć sama sobie radzić zdolną,
By na Jowisza była rozkazy powolną:
Bo kiedy w gniew, nasz oyciec rozjątrzony wpada,
Cała się dla niebianów zepsuie biesiada.
Gdyby chciał, iak iest mocny ten wielki pan gromu,
Wszystkichby nas wytrącił z niebieskiego domu.
Matko! uymiy go wdzięcznie, a spoyrzy wesoło,
I okaże pogodne Olimpowi czoło.„
To powiedziawszy Wulkan, z mieysca swego wstaie,
Bierze okrngłą czarę, matce ią podaie,
I rzecze: „Znoś to matko, lubo ci niemiło,
Żeby się co gorszego ieszcze nie zdarzyło:
Gniewy iego złagodzi twa powolność wczesna.
Jakby dla syna twego była rzecz bolesna,
Nie mogąc ci dać wsparcia, patrzeć na twe ięki.
Trudno wytrzymać siłę Jowiszowéy ręki.
Nigdy mi ten przypadek nie wyydzie z pamięci:
Gdym cię raz przeciw iego chciał wesprzeć niechęci,

Porwał za nogę, rzucił z niebieskiego gmachu,[53]        593
Zaledwie ze mnie dusza nie wyszła z przestrachu:
Leciałem przez dzień, w wieczór upadłem na Lemnie,
Tam Syntyowie ducha obudzili we mnie.„
Tę Wulkan o przypadku swoim powieść czyni,
A na to z białą dłonią śmieie się bogini,
I z uśmiechem odbiera czarę z ręki syna.
On zaś od prawéy strony obdzielać zaczyna,
Słodkim nektarem nieba wysokiego panów,
Który czerpa obficie z poświęconych dzbanów.
Smiały się, piiąć nektar, do rozpuku bogi,
Że im służył tak grzecznie Wulkan krzywonogi.
Stół do zachodu słońca zasiadaią w koło,
Jedzą smacznie i piią, bawią się wesoło:
Apollo gra na cytrze, a Muz chór dobrany,
Słodkiemi wyśpiewuie głosy na przemiany.
Gdy słońce świetną głowę skryło w Oceanie,
Każdego boga własne przyymuie mieszkanie:
Bo w Olimpie ma każdy z bogów pałac złoty,
Cudownéy przemyślnego Wulkana roboty.
Jowisz także tam idzie, gdzie swóy umysł boski,
Snem zasila, wielkiemi zmordowany troski.
Skłania głowę i daie odpoczynek oku:
Na złotém łożu Juno przy iego śpi boku.        616








ILIADA.


XIĘGA II.



TREŚĆ XIĘGI II.

Doświadczenie woyska, wyliczenie okrętów i wodzów.


Jowisz pamiętny słowa danego Tetydzie, matce Achillesa, aby dał poznać Grekom, iak niebezpieczna iest rzecz obrazić bohatyra, zsyła zwodniczy sen na Agamemnona, rozkazuiąc mu z całém woyskiem wziąć się do oręża. Opowiada na radzie sen swóy Agamemnon, a dla doświadczenia woyska, mówi, aby się miało do powrotu. Grecy długą woyną znużeni, zabieraią się do okrętów: Ulisses i Nestor ich wstrzymuie. Tersyt, za swoie zuchwalstwo, od Ulissesa ukarany. Po uczynionéy bogom ofierze, Agamemnon szykuie woysko do boiu. Pallas ie z nieśmiertelna Egidą zagrzewa. Z téy okoliczności poeta, nawy i wodze Greckie, iako też i Troiańskie obszernie wylicza.


ILIADA.
XIĘGA II.

Jnni spali, bogowie i ziemscy rycerze
Oczu tylko Jowisza sen słodki nie bierze:
Ale noc nad tém całą przemyśla troskliwy,
Jakby Achilla uczcić, a zgnębić Achiwy.
Mniema, iż tak dokaże, czego sobie życzy,
Gdy na Agamemnona prześle Sen zwodniczy.[54]
Więc się do niego w prędkich słownch tak odzywa:
„Pódź gdzie Achayska flota brzeg cały okrywa.
Gdy weydziesz w namiot króla, rozciągnion obszernie,
Opowiedz mu co mówię, a opowiedz wiernie.
Niech bez odwłoki wiedzie do boiu lud zbrojny,
Bo przyszła Troian zguba i kres długiéy woyny:
Niezgodne przedtém bogi, w jedném zdaniu stoią,
Wszystkie Juno skłoniła; złe wisi nad Troią.„[55]
To skoro wyrzekł Jowisz, Sen boski odchodzi,
Szybkim śpiesząc polotem do Achiwów łodzi:
Zaraz do królewskiego namiotu przybywa,
Atryd w łożu spoczynku słodkiego używa:
Stanął nad nim, a tego starca wyobrażał,
Którego król, dla rady, naywięcey poważał:
W téy łudzącey postaci temi rzeknie słowy:
„Cóżto, śpisz ieszcze królu, synu Atreiowy?

Całą noc spać mężowi rady nie przystało,        23
Którego pieczy niebo rząd ludzi oddało:
Słuchay posła Jowisza: chociaż on daleki,
Ma staranie o tobie: Zwołay wszystkie Greki,
I nie zwlekając, prowadź do boiu lud zbroyny,
Bo przyszła Troian zguba i kres dlugiéy woyny.
Niezgodne przedtém bogi, w jedném zdaniu stoią,
Wszystkie Juno skłoniła: złe wisi nad Troią.
Ty zważay, co ci każe pan bogów i ludzi,
By ci z myśli nie wyszło, gdy cię dzień przebudzi,„
To powiedziawszy, poszedł od Agamemnona,
Ważącego to w głowie, czego nie dokona.
Głupi, że miasto weźmie Pryama, uwierzył:
Bezrozumny, nie wiedział, co Jowisz zamierzył:
Nie mógł tego przeniknąć, że przez krwawe boie,
Miał klęskami przywalić i Greki i Troię.
Budzi się, lecz boskiego ieszcze głosu pełny,
Siada na łożu, wdziewa szatę z miękkiéy wełny,
Szatę piękną i nową, płaszcz zarzuca drogi,
Także kształtny na białe obuw kładzie nogi:
Błyszczący się od srebra ciężki, miecz zawiesza,
I wziąwszy berło w ręce, do floty pośpiesza,
Od oyców berło w domu trwałe nieprzerwanie.
Już Olimpowi niesie Jutrzenka zaranie,
Weyscie słońca zwiastując nieśmiertelnym w niebie,[56]
Gdy hukliwych król woźnych przyzywa do siebie,

I każe ród Achiwów zwoływać do rady:        49
Ci wołaią, niezmierne sypią się gromady.
Ale maiąc król wielkie odkryć przedsięwzięcie,
Składa osobną radę w Nestora okręcie:
Z samych się ona wodzów naycelnieyszych zbiera,
Tam Atryd myśli swoie w te słowa otwiera:[57]
„Przyiaciele, wodzowie, kiedym dzienne troski
Nocnym przerwał spoczynkiem, widniałem Sen boski:
Istnąm ia w nim osobę Nestora uważał,
Jego glos, iego postać, iego kształt wyrażał;
I stanąwszy nad głową, temi mówił słowy:
Cóżto! śpisz ieszcze królu, synu Atreiowy?
Całą noc spać mężowi rady nie przystało,
Którego pieczy niebo rząd ludzi oddało.
Słuchay posła Jowisza, chociaż on daleki.
Ma staranie o tobie: zwolay wszystkie Greki,
I nie zwlekaiąc, prowadź do boiu lud zbroyny.
Bo przyszła Troian zguba i kres długiéy woyny.
Niezgodne przedtém bogi, w jednem zdaniu stoią,
Wszystkie Juno skłoniła, złe wisi nad Troią.
Rzekł i zniknął: mnie z oczu opadł ciężar słodki.
Zważmy teraz, przez iakie lud wzbudzimy środki,
Do dzielnego walczenia. Ja, bym serca zgłębił,
Czyli się w nich Marsowy zapał nie oziębił,
Powiem, niechay do domu każdy z flotą bieży:
A do was od powrotu wstrzymać lud należy.„[58]

To rzekłszy Agamemnon w mieyscu swoiem siada,        75
Aż Nestor, co w piasczystéy Pilów ziemi włada,
Wstaie, i tak w rostropnéy tłumaczy się mowie:[59]
„Przyiaciele, Argiwów przemożni wodzowie,
Gdyby kto inny z Greków senne prawił mary,
Moglibyśmy nim wzgardzić i nie dać mu wiary.
Ale tu się królowi raczył Sen objawić;
Myślmy zatém, iak w woysku chęć do boiu sprawić.„
To powiedziawszy Nestor, mieysce rzuca radne,
Wychodzi, za nim idą króle berłowładne:
A témczasem do brzegu lud zbiega się cały.
Jako wychodzą pszczoły z wydrożonéy skały,
Gęstą iedne po drugich następuiąc rzeszą,
Tak, że bez przerwy roie za roiami śpieszą,
I kwiat wiosny ścisłemi okrywaią grony,
Te się w te, owe w inne rozlatując strony;[60]
Tak lud, na niezliczone podzielony roty,
Na brzeg idzie, rzucaiąc nawy i namioty.
Posłanka niebios, krokom ich przodkuie sława,
Gromadzi się lud, straszna w nim powstaie wrzawa.
Jękła ziemia pod tylu narodów ciężarem,
Powietrze się niesfornym rozlegało gwarem:
Dziewięciu woźnych woła, wrzask ludu ucisza,
Aby chciał królów słuchać, kochanków Jowisza.
Przecięż gwar ustał, wzięły swoie mieysca roty:
Wstał Agamemnon z berłem Wulkana roboty,[61]

Wykształconéym dla bogów i pana i oyca:        101
Od tego wziął Merkury poseł Argobóyca:
Stąd przeszło do Pelopa, co uieżdżał konie:
Od tego miał ie Atrey, wódz ludu w koronie,
Ten bogatemu w trzody oddał ie Tyeście,
Ten Agamemnonowi zostawił nareście,
By mu wyspy hołd niosły i Argów kraina:
Na tém berle oparty, tak mówić zaczyna.
„Przyiaciele, wodzowie, prawy Marsa rodzie,[62]
W ciężkiey mię Jowisz srogi zostawia przygodzie.
Bo nielitosny przedém dał mi obietnicę,
Że nie wrócę, aż Troian obalę stolicę;
Teraz każe mi płynąć do Argów bez sławy,
Kiedym iuż tyle ludu stracił przez bóy krwawy.
Tak chciał Jowisz, którego nieodparte ramie,
Tylu miast dumne szczyty złamało i złamie.
Co na to kiedyś wieki wyrzekną potomne,
Ze takie woyska Greków, siły tak ogromne,
Próżny bóy prowadziły z mnieyszą liczbą męża?
Bo iakiż dotąd skutek naszego oręża!
Gdyby z Troią do wiernéy przyszedł Grek ugody,
I rachować obadwa chcieliśmy narody;
Gdyby wszystkie Troiany stały z jednéy strony,
A lud nasz na dziesiątki został podzielony;
Chociażby każdy z Troian lał wino dla naszych,
Jlużbyto dziesiątkom zabrakło podczaszych![63]

Tak liczbę Troian Greckie przewyższają głowy:        141
Ale za to lud maią wielki posiłkowy,
Ten mi w zamysłach moich zastępuje drogę,
Że dotąd Troi dobyć osiadłéy nie mogę.
Już dziewiąty rok widzi nasze tu obozy,
Zbutwiały nam okręty, przegniły powrozy:
A żony nasze w domach iękami dni znaczą,
A dzieci, wyglądaiąc oyców, rzewnie płaczą,
Nas zaś niedokonana dotąd gnębi praca.
Posłuchaycie, co powiem: niech każdy powraca,
Już czas do ukochanéy oyczyzny pośpieszyć.
Gdy zwycięztwem nad Troią trudno się ucieszyć.„
Rzekł, i nieświadom rady pociągnął lud cały:
Wzrusza się zgromadzenie, iako wzdęte wały,
Kiedy z chmury gniewnego Jowisza wyleci
Not z Eurem, i na morzu nawałnicę wznieci.
Albo iak się wydaią żyznorodne niwy,
Kiedy na nie gwałtownie natrze wiatr burzliwy,
I gniotąc z góry kłosy, do ziemi nagina;
Tak całe zgromadzenie zrywać się poczyna,
I z żołnierskim pośpiesza na okręty wrzaskiem:
Od nóg wzruszonym niebo zaciemnia się piaskiem.
Zachęcaią się, ciągną do wód swoie nawy,
Oczyszczaią przekopy do morskiéy wyprawy:[64]
Już tragi z pod naw biorą,[65] a niezgodne głosy,
Odjeżdżaiących mężów idą pod niebiosy.

Pewnieby się ich podróż dłużéy nie przewlekła,        153
Gdy Juno do Minerwy temi słowy rzekła:
„Wielka córo, pioruny władnącego boga,
Więc iuż Grekom do domu niecofnięta droga?
Ucieczką więc zakończyć tyle prac przystoi?
A przy Pryamie chwała, Helena przy Troi,
Dla któréy tyle ludu miecz wytępił mściwy?
Spiesz zaraz, mową słodką powściągniéy Achiwy:
Wſtrzymay powrót, zniszcz zamiar płocho przedsięwzięty,
I nie day, by na morze spychali okręty.„
Usłuchała Junony Pallas modrooka,
I natychmiast na ziemię spuszcza się z wysoka:
Szybkim pośpiesza lotem do Achiwów łodzi,
Zaraz do Ulissesa mądrego przychodzi:
Ten stoi zasępiony, okrętów nie tyka,
Bo go smutek ogarnia i boleść przenika.
Do niego się przybliża i w te rzecze słowa:
„Ulissesie, którego w przemysł płodna głowa,
Także więc bez odwłoki rozpuszczacie żagle,
I do miłéy oyczyzny powrócicie nagle?
Ucieczką więc zakończyć tyle prac przystoi,
A przy Pryamie chwała, Helena przy Troi,
Dla któréy tyle ludu miecz wytępił mściwy?
Spiesz zaraz, mową słodką powściągniéy Achiwy:
Wſtrzymay powrót, zniszcz zamiar płocho przedsięwzięty,
I nie day, by na morze spychali okręty.„

Tak rzekła, wraz bohatyr z żalu się ocuca,        179
Poznaie głos bogini, śpieszy i płaszcz rzuca.
Podnosi go Eurybat:[66] A gdy Atrydowi
Zabiegł drogę, możnemu narodów królowi,
Bierze od niego w ręce berło znakomite,[67]
Obiega z nim Achiwy, pancerzem okryte:
A czy wodza, czy kogo z przednieyszych potyka,
Uymuie go wymową słodkiego ięzyka.
„Zacny mężu, nie stąpay ludzi podłych śladem,
Wstrzymaj się, drugich twoim zatrzymay przykładem,
Bo ieszcze nie wiesz dobrze o króla zamiarze,
Teraz woyska doświadcza, potém ie ukarze.
Nie wszystkim pozwolono wiedzieć iego myśli:
Żeby do takich nieszczęść Achiwi nieprzyśli!
Bo wielki gniew na ludzi od monarchy spada,
Który, z łaski Jowisza, narodami włada.„
Gdy z ludu kogo postrzegł, że upornie staie,
Tego berłem okłada i słowami łaie.
„Niebaczny! siedź spokoynie, ta dłoń ciebie skarci,
Sluchay drugich, co więcéy niźli ty, są warci:
Boiaźń i gnuśność w rzędzie nayniższym cię kładzie:
Niś ty w boiu ceniony, ni poważny w radzie.
Czy każdy w woysku Greckiém za wodza się sądzi!
Niedobry iest rząd wielu: niech więc ieden rządzi,
Król, którego sam Jowisz powagą przyodział,
I nam dał posłuszeństwo, iemu władzę w podział.„

Tak on woysko sprawować, iak biegły wódz umie.        205
Wnet i z naw i namiotów ruszaią się w tłumie,
Wrzask ludu grzmi iak morza szumnego bałwany,
Kiedy tłucze mokremi o skałę tarany.[68]
Całe woysko ucicha i mieysca zasiada:
Tersyt burzy, złośliwie Tersyt ieszcze gada,
Człek wielomownéy gęby, niesfornym ięzykiem,
Samym się królom stawił hardym przeciwnikiem:[69]
Bo, co mu do ust padnie, wszystko płocho bredzi,
Celem iego gryźć wyższych, śmiech budzić w gawiedzi.
Zézowaty, kulawy, potwór w świecie rzadki,
Garb mu spycha skręcone na piersi łopatki,
Głowa długa, spiczasta, rzadkim kryta włosem.
Naybardziéy on złośliwym śmiał przegryzać głosem,
Ulissa i Achilla, potwarca ich wieczny.
Teraz na króla ięzyk obrócił złorzeczny,
Szpetne miotając słowa skrzypiącemi usty;
Sarkali z gniewu Grecy na tyle rozpusty,
On krzyczał i lżył: „Czego twoie serce łaknie?
Skąd ta żałość Atrydzie? na czém tobie braknie?
Pełno w twoim namiocie znayduie się miedzi,
Pełno tam ślicznych kobiet, branek naszych siedzi,
Które ci daiem, miasta iakiego dobywszy:
Czy mało masz dostatków, o królu naychciwszy!
Chcesz, by kto z Troian przyszedł po dzieci z okupem,
Którem ia, lub Grek inny, wziął na woynie łupem?[70]

Czy ieszcze dziewki żądasz, byś gdzie z nią ukryty,        231
Wylał się na rozpustę, lubieżnik niesyty!
I także dla Greckiego wódz srogi plemienia!
Jakżeśmy podli, mężów niegodni imienia,
Kobiety z nas trwożliwe: puśćmy się na wody,
Niech on pod Troią nasze pożywa nagrody,
Niech zna, czy bez naszego może co oręża.
Skrzywdził Achilla, nadeń dzielnieyszego męża:
Daną od nas nagrodę gwałtem wydarł z nawy.
Gnuśny Pelid nie mszcząc się tak niegodnéy sprawy:
Gdyby cię, iak na męża przystało, był zażył,
Ostatni raz, Atrydzie, byłbyś go znieważył.„
Tak lży Tersyt wielkiego narodów pasterza.
Wtém Ulisses do niego szybkim krokiem zmierza,
I ostro nań spoyrzawszy, groźnym tonem rzecze:
„Lekkomyślny Tersyto, krzykliwy człowiecze,
Wstrzymay ięzyk zuchwały, ty, hańbo natury:
Bo ze wszystkich, co przyszli pod Troiańskie mury,
I królom towarzyszą w rycerskiéy potrzebie,
Żaden człowiek nie przyszedł podleyszy nad ciebie.
Nie waż się królów śmiałym pomiatać językiem,
Ani bydź do powrotu płochym buntownikiem.
Jak los padnie, przewidzieć nie dano nikomu,
Czy my z chwałą, czy z hańbą powrócim do domu.
Jeśli króla narodów szarpiesz z téy przyczyny,
Że go hoynie daruią łupem Greckie syny;

Skąd się tu złość nikczemna w podłém sercu warzy,        257
Zyskałże co od ciebie, prócz saméy potwarzy?
Ale ia ci oświadczani, co i w skutku będzie,
Jeśli, iak dziś, rozpuścisz to złości narzędzie,
Niechay mi głowę zdeymie okrutny zabóyca,
Niech słodkie stracę imię Telemaka oyca,[71]
Jeśli cię nie uchwycę, z szaty nie obnażę,
I zdarłszy, co wstyd kryie, ochłostać nie każę;
Wreście, rozkwilonego na razy bolące,
Wypchnę ze zgromadzenia i wgłąb nawy wtrącę.„
To wyrzekłszy, do grzbietu berło mu przykłada.
On się zwiia i płacze i drżący usiada:
Od twardego mu razu w tyle guz wyskoczy,
Patrzy szpetnie wokoło i ociéra oczy.
Choć smutni Grecy, iednak rośmiać się musieli,
Każdy tak sąsiadowi swoie myśli dzieli:
„Słusznie lud Ulissesa wśród naypiérwszych kładzie,
Męztwem w boiu wsławiony, roztropnością w radzie:
Dziś naylepszą rzecz zrobił, że Tersyta zgromił,
I zuchwałość brzydkiego potwarcy uskromił.
Odtąd będzie ostrożny, nauczą go bóle,
Jak niebezpieczna, miotać obelgi na króle.„
Tak lud mówił, i dobre dzieło wodza chwalił,
A Ulisses, co tyle możnych miast obalił,
Wstał z berłem: przy nim w kształcie woźnego bogini,
Ta wrzask ludu uśmierza, ta spokoyność czyni,[72]

By piérwsi i ostatni słyszeli go równie:        283
A on tak zaczął radzić mądrze i wymownie.
„Wielki narodów królu, przemożny Atrydzie,[73]
Dziś cię Grecy w naywiększéy zagrążą ohydzie:
Bo przyrzeczenia w Argach danego nie iszczą,
Iż nie wprzódy powrócą, aż Jlion zniszczą.
Każdy płacze, iak dziecko, iak wdowa usycha,
Podłe skargi rozwodzi, do swoich ścian wzdycha.
Smutna wracać, kiedyśmy nic nie dokazali:
Prawda, choć kto na miesiąc z domu się oddali,
Przykro na łodzi znosi, gdy Neptun wzburzony,
Nie daie mu do lubéy powrócić się żony.
A nas iuż rok dziewiąty trzyma kray daleki:
Nie dziw mi, że wzdychają do powrotu Greki:
Lecz brzydko, długo bawiąc, wracać bezskutecznie.
Trwaycie więc w przedsięwzięciu Achiwi statecznie,
Obaczmy fałsz Kalchasa wieszczby, lub sprawdzenie:
Bo których nie wtrąciły Parki w smutne cienie,
Którzy dotąd żyiecie, w was żywe mam świadki:
Gdy do Aulidy Greckie zbierały się statki,
Niosąc tysiączne klęski pod mur Jlionu;
A my pod miłym cieniem wyniosłego klonu,
Przy którym wody nurtem wytryskały czystym,
Bili święte ofiary bogom wiekuistym;
Znak wielki się pokazał, iaki się nie zdarza,
Z czerwonemi plamami idzie z pod ołtarza

Smok straszny, który zaraz na drzewo się wspina,        309
Gdzie się ptasząt na wierzchu wylęgła rodzina:
Ośmioro było w liściu zagnieżdżonych skrycie,
A dziewiąta maciora, co im dała życie.
Tam on wlazłszy pisklęta skwierczące pożera:
Matka smutne nad dziećmi żale rozpościera,
Wtém ią, próżny niosącą ratunek, za skrzydło
Pochwyciwszy, okrutne pożarło straszydło.
Gdy tak strawił smok dzieci i nędzną maciorę,
Rzecz cudowna w tę samę zdarzyła się porę:
Bo Saturnid, z którego wyszedł przeznaczenia,
Natychmiast w kamień smoka strasznego zamienia.[74]
Na to nas wszystkich wielkie podziwienie bierze:
Pomniycie, wszak to było przy saméy ofierze.
Zaraz Kalchas wykłada przeznaczenia wieczne:
Czemużeście zamilkły Achiwy waleczne?
Ten znak pewny Jowisza opatrzność nam dała,
Nierychły iego skutek, ale wielka chwała.
Jako ten smok ośm drobnych pisklątek zadławił,
I z niemi wraz dziewiątą ich maciorę strawił:
Tak walczyć przez lat dziewięć dla nas wyrok stoi,
A dziesiątego roku dobędziemy Troi.
Tak on wróżył: co teraz wnet się uskuteczni.
Bądźcie więc w przedsięwzięciu Achiwi stateczni,
Póki miasta Pryama nie weźmiem zdobyczą.„
Skończył mądry Ulisses, Greckie woyska krzyczą:

Głośny okrzyk od ludu ochoczego wszczęty,        335
Odbiialy stoiące na brzegach okręty:
Wszyscy brzmią pochwałami twemi, Ulissesie.
Potém Nestor poważny, taki głos podniesie:[75]
„Ach! przez bogów! iużeśmy chłopcami się stali,[76]
Już nas do dzieł rycerskich piękna chęć nie pali.
W cóż się, pytam, obrócą nasze obietnice,
W co przysięgi, podane w co póydą prawice?[77]
Takieżto dopełnienie zaręczonéy wiary?
Wszystko, iak widzę, znikło z dymami ofiary.
Tak długo tu iesteśmy i chcemy się wadzić,
Nie mogą nas do celu kłótnie doprowadzić.[78]
Ty, Atrydzie, stałością uzbróy piersi twoie,
Prowadź nas na kurzawy i na twarde boie:
Wzgardź temi, co od rady oddzielać się śmieią:[79]
W niemęzkiém próżnowaniu niech podło gnuśnieią.
Daremne ich życzenia: nie ruszém stąd kroku,
Aż uyrzém fałsz, lub prawdę Jowisza wyroku.
Pan bogów nas w zamysłach naszych uszczęśliwi.
Bo kiedy na okręty wsiadali Achiwi,
Niosąc Troi zniszczenie, pomyślne obroty
Wróżąc niebo, prawemi uderzyło grzmoty.[80]
Nie myślcież o powrocie wprzody przyiaciele,
Aż każdy weźmie ładną Troiankę w podziele,[81]
I zemści się Heleny ięków i kłopotu.[82]
Lecz ieżeli kto żąda upornie powrotu,

Niechay wsiada na okręt, wpośród morskich toni,        361
Zasłużony go wyrok i kara dogoni.
Radź sam królu, i drugich radę miéy na względzie,
Co ia powiem, uwagi twoiéy godne będzie.
Dziel mnóstwo na narody, narody na szyki,
By sobie wzaiem niosły pomoc woiowniki:
Co gdy zrobisz, a Grecy nie stawią się sprzecznie,
Natenczas możesz, królu, poznać dostatecznie,
Kto iest gnuśny, kto dzielny z wodzów i żołnierzy:
Bo każdy się na placu własną siłą zmierzy,
I czy do wzięcia miasta, bogi na zawadzie,
Czy też tchórzostwo ludu zawadę nam kładzie.„
Agamemnon tak mówi na rzecz Nestorową:
„Wszystkich celuiesz, starcze, radą i wymową.
Gdyby mi Feb i Pallas i Jowisz życzliwy
Dziesięć takich dał radzców pomiędzy Achiwy;[83]
Zniszczylibyśmy dawno złe Dardanów plemię,
I Pryama wyniosłe miasto wbili w ziemię.
Ale mnie syn Saturna ukarał bez miary,
Gdy mię świeżo wprowadził w niepotrzebne swary:
Otom się z Achillesem skłócił o dziewczynę,
Przyszło do ciężkiéy zwady, a iam dał przyczynę.[84]
Wszakże, gdy niechęć zgaśnie, która się w nas wkradła,
Już zginęły Dardany, iuż Troia upadła.[85]
Teraz weźcie posiłek waleczni rycerze,
Gotuycie się do boiu, opatrzcie puklerze:

Dzidy ostrzcie, obroku nie szczędźcie dla koni,        387
Doświadczcie waszych wozów i wszelakiéy broni.
Srogim Marsem przez cały dzień będziem się bili,
A wytchnąć nie pozwolę, ani iednéy chwili:
Z samą się chyba przerwie bóy okrutny nocą,
Dobrze się tu i piersi i tarcze zapocą:
Bez przerwy rohatyną robiąc, dłoń zdrętwieie,
I konie, wóz ciągnące, hoyny pot obleie.
A kto się na okręty od boiu oddali,
Przysięgam, że od zguby nic go nie ocali:
Psom się na brzydką pastwę i sępom dostanie.„
Skończył, a straszne woyska powstało wołanie:
Grzmi powietrze; iak ryczą na morzu bałwany,
Gdy z innemi Not wiatry walczy zagniewany,
I na skalę pobrzeżną całą moc wywiera,
A skała silnym barkiem gniew iego odpiera,
Z rady do naw gromada rozchodzi się cała,
W namiotach palą ognie, zasilaią ciała:
Każdy niesie przedwiecznym bogom święte śluby,
Aby go zachowali dnia tego od zguby.
Sam święci, Jowiszowi czyniąc ślub pobożny,
Pięcioletniego wołu, ludów król przemożny.
Do téy ofiary wodzów nayprzednieyszych wzywa:
Z Jdomeneiem Nestor naypiérwéy przybywa:
Dwa Aiaxy, i Tydyd wódz Argiwskiéy młodzi,
Szósty na nię roztropny Ulisses przychodzi.

Menelay, choć nieproszon, śpieszy do ofiary,        413
Bo zna, iakie brat dźwiga na głowie ciężary.
Obskoczą wołu, mąkę świętą w ręce biorą,
A król mężów do nieba modli się z pokorą:
„Jowiszu! niebios władco, nieskończonéy mocy;
Dziś przed zachodem słońca, przed powrotem nocy,
Day bym pyszny Pryama zamek mógł obalić,
I Troi nieprzyiazne bramy ogniem spalić:
Day, bym włócznią w Hektora utopił paizie;
Niech przy nim tłum walcząch zębem piasek gryzie.„
Modlił się: ale próżno skłaniał umysł boski:
Przyiął Jowisz ofiarę, a gotował troski.
Po skończonéy modlitwie, zaraz w téyże chwili,
Ofiarniczego wołu mąką poświęcili:
Potém głowę bydlęcia podnoszą do góry,
Rzeżą ie, zabiiaią i łupią ze skóry:
Uda wołu tlustością dwakroć obwinięte,
Kładą mięso na drobne kawałki pocięte,
Kurzy się dym z ofiary na szczepaném drzewie,
Wędzi się w żywym ogniu poświęcone trzewie:
Pokosztowawszy wnętrza, resztę mięsa zsiekli,
I po spaleniu udców na rożnach upiekli.
Tak wszystko zgotowawszy, nakrywaią stoły,
Jedzą, każdy używa swéy części wesoły.
A gdy iuż dosyć mieli iadła i napoiu,
Szanowny starzec Nestor, tak radzi o boiu.

„Atrydzie! mężów królu, to iest moie zdanie,        439
Aby czasu nie tracić, przyśpieszyć spotkanie,
Ta chwila, którą Jowisz daie nam łaskawy.
Niech woźni lud zwołaią, niech porzuca nawy,
I szeroko zastąpi morza całe brzegi;
A my gęsto ściśnione przechodząc szeregi,
Wydamy znak Marsowy, że iuż bitwy pora.„
Przyiął król Atryd zdanie mądrego Nestora.
Zatém woźnych do siebie przywołuje głośnych:
Ci krzyk ogromny z piersi wydaią donośnych,
I do boiu waleczne gromadzą Achiwy:
Cały obóz napełnia odgłos ich straszliwy:
A Jowisza zastępce, berłowładne króle,
W orszaki lud stawiaią i gotuią w pole.
W pośrodku ich Minerwa z modremi oczyma,
W boskich ręku Egidę nieśmiertelną trzyma;
Sto złotych franzli wisi,[86] sztuka w nich cudowna,
Każda w swoim szacunku stu wołom się równa.[87]
Z taką tarczą obiega Pallas Greckie roty,
W piersi mężom dodaie rycerskiéy ochoty;
Natychmiast do powrotu wszelka chęć ustała,
Woyny wszyscy wołaią, woyny chęć w nich pała.
Jak gdy na górze zjadły ogień las pożera,[88]
Wokoło się na pola iasność rozpościera;
Tak kiedy ci mężnemi postępuią kroki,
Błyszczy się miedź i rzuca blaskiem pod obłoki.

Jak na Azyyskiéy łące, gdzie Kaistru wody,[89]        465
Stadami się zbiegaią powietrzne narody,
Gęsi i z długą szyią łabędzie, żorawie,
Biią skrzydły powietrze, i w niesfornéy wrzawie
Spuszczaią się, a odgłos brzmi po całéy łące;[90]
Tak i z naw i namiotów Achiwów tysiące,
Na liczne podzielone roty i szeregi,
Wylewaią się hurmem na Skamandru brzegi.
Drży ziemia, gdy stąpaią i męże i konie.
Jle kwiatów i liści zdobi wiosny skronie,
Jle się much uwiia latem, w téy godzinie,
Gdy słodkiém pasterz mlekiém napełnia naczynie;
Tyle w polu Marsowém Greckich mężów stoi,
Czyhaiących na zgubę Troianów i Troi.
Wodzowie do potyczki szykuią żołnierze:
I tak ie rozeznają, iak kozy pasterze,
Kiedy się na pastwisku pomieszaią z sobą.
Atryd, wyższy nad wszystkich, iest woyska ozdobą:
Głowę i oko równe ma władcy pioruna,
Marsa postać, a siłę i piersi Neptuna.
Tak on inne przenosi tam powagą króle,
Jak pyszny buhay stado wypędzone w pole.
Taki w dzień ten maiestat, tę mu okazałość,
I tę wśród bohatyrów dał Jowisz wspaniałość,
Mówcie Muzy, niebieskie co dzierżycie domy,
Wy boginie, wasz umysł wszystkiego wiadomy,

My nie wiemy, nas ledwie czczy odgłos dosięże;        491
Mówcie mi wodze Greków i przednieysze mięże:
Bo wszystkich nie wyliczę, ni ludzi, ni szyków,
Chociażbym miał ust dziesięć i dziesięć ięzyków,
I głos nieprzełamany i piersi miedziane:[91]
Chyba Muzy, Jowisza córy ukochane,
Obeymą cały ogrom téy wielkiéy wyprawy:
Dla mnie dość wodze same wymienić i nawy.
Peneley, Leit, Kloni, ściśnionemi roty,
Arcesylay, Protenor, prowadzą Beoty:[92]
Z Hiryi, Schenu, Skolu, waleczny lud idzie,
W Tespiiach mieszkaiący i twardéy Aulidzie,
Ci Greą porzucili, Eteon górzysty,
Owi Harmy, Mikales drudzy rozłożysty:
Ci z Medeonu, miasta pięknego przybyli,
Ci z Jlezu, z Erytrów, z Eleonu, z Hyli,
Z Eutrezy, Okalei, z Kopów, z Peteony.
Szli i Tysbę gołębną, Haliart zielony,
Koroneą, Platee, dzierżący mieszkańce,
I Glissę i Teb nowych umocnione szańce:
Ci żyli przy Oncheście, Neptunowym gaiu.
Insi w Midei, w Arnie, winorodnym kraiu:
Owi trzymali Nissy okolice śliczne,
Ostatni Antedonu miasto pograniczne.
Pięćdziesiąt ich naw było w Troiańskiéy wyprawie.
A na każdéy Beotów sto dwadzieścia nawie.

 
Którzy się w Aspledonie, w Orehomenie rodzą,        517
Idą pod Askalafa i Jalmena wodzą:
Astyocha powiła ich w Aktora domu.
Gdy ią Mars natarczywy zdybał pokryiomu,
Próżno się oprzeć bogu skromno dziewczę sili:
Ci w porządku trzydzieści naw przyprowadzili.
Epistrof, Schedy, wodze Focensów krainy,
Godne Naubola wnuki, a Jfita syny.
Jedni przyszli z Pitonu, co leży na skale,
Z Cyparyssu i z Kryssy, wydatnéy wspaniale:
Drudzy z Anemorei, z Dauli, z Hiampolu,
Z Panopy, i gdzie Cefiz rzeka płynie w polu,
I z Lilei, kióra się przy Cefizie mieści;
Z niemi wielkich płynęło okrętów cztérdzieści.
Po lewicy Focensy szykuią się w rotach,
I do zbroi się biorą przy dzielnych Beotach.
Lokrom zaś, Oileia syn, Aiax przywodzi,
Aiaxa, Telamona syna, nie dochodzi:
Lniany kirys na piersiach miał ten Aiax mnieyszy,
A między Greki, dzidą robić nayzręcznieyszy.
Z nim lud idzie, co Bessę, Cyn i Opont sieie,
I Skarf, i Kalliarę i miłe Augeie,
I Tarfę i Troniium nad Boagru wodą.
Mężni Lokrowie z sobą naw cztérdzieści wiodą.
Mieszkaiący przy Świętej Eubei krainie.
Abantowie zaś, których ród odwagą słynie,

Eubeę trzymający, Chalcys znamienita,        543
Eretryą, i w wino Jstyą obfitą,
Cerynt nadmorskie miasto, i Dyum wspaniałe,
Wreście Styrę i Karyst; tych zastępy śmiałe
Elefenor ślachetny do boiu przywodzi:
Z oyca się Chalkodona, wyżéy z Marsa rodzi.
Włos noszą z tyłu, zblizka ci walczą rycerze,
Na piersiach nieprzyiaciól dzidą rwą pancerze:
Oni z sobą do Troi naw cztérdzieści wiedli.
Ci zaś, którzy warowne Ateny osiedli,
Miasto, gdzie nieśmiertelna Erechteia chwała:
Pallas go wykarmiła, ziemia życie dała,
I Pallas posadziła w swym świętym kościele,
Gdzie iéy owiec i wołów biią bardzo wiele,
Pobożne Ateńczyki, za pewnym lat biegiem;
Nad tych zacny Menestey przywodził szeregiem,
Syn Peteia; nikt z ludzi w tém go nie dosięże,
Jak stawiać w polu iezdne i piechotne męże:
Sam tylko stary Nestor, tę sławę z nim dzieli.
Ci, w Troiańskiéy wyprawie, naw pięćdziesiąt mieli.
Z Salaminy, dwanaście naw Aiax prowadził,
I zastępy przy rotach Ateńskich posadził.
Z Argów, z silnéy Tyrynty przybyłéy młodzieży,
Z Hermiiony, z Azyny, co nad wodą leży;
Także, których oyczyzna Trezena, Egina,
Mazet, Eiony, płodny Epidaur w wina;

Tych szykuie Dyomed, zastępów nadzieia,        569
Towarzysz iego Stenel, plemię Kapaneia:
Był i Euryal, bogów mąż idący śladem,
Mecysteia ma oycem, Talaiona dziadem:
Lecz przy wielkim najwyższa władza Dyomedzie.
Ten za sobą okrętów osimdziesiąt wiedzie.
Których Miceny, Korynt, Kleony stolica,
Tamte moc, ten bogactwa, te zaś kształt zaszczyca:
Męże Aretyrei, roskosznego miasta,
Sycyonu, co piérwszym królem miał Adrasta;
Co w Egium, w Orniiach, w Hiperezie żyli,
Co z wysokiéy Gonessy, z Pelleny przybyli,
Co Helikę i morskie nadbrzeże dziedziczą;
Ci, pod synem Atreia, sto okrętów liczą:
Królem ich Agamemnon, piękny z kształtu ciała,
W miedź świetną przyodziany: lecz naywiększa chwała,
Że wpośród bohatyrów tylu był na czele,
I że z kraiu swoiego ściągnął woysk tak wiele.
Lud, który Lacedemon górzysty posiada,
Farę, Spartę, i Messę, gdzie gołębi stada
Buiaią, i co Bryzy, i Augeią orze,
I Amikle, i Helos, którą tłucze morze,
I których mieści Laas, i Etylu strona;
Tych wodzem iest Menelay, brat Agamemnona:
W sześćdziesiąt nawach przyszli, a na boku stali.
Zapala wódz do boiu, niemniéy sam się pali,

Gniewem zjęty o wzięcie Heleny mu z ręki:        595
Chce się pomścić za długie swoiéy żony ięki.[93]
Dążą z Pilów, i z miłéy Areny narody,
Z mocnych Epów, i Tryiu, gdzie Alfeia brody:
Z Amfigenii, z Helos, z Ptelei lud staie,
I co ma Cyparyssy, i Doryi kraie:
Tam spotkała Tamira okrutna niedola,
Gdy z Echalii wracał od Euryta króla.
Nadęty swoią sztuką, dumnie się wieszcz chlubił,
Że w pieśniach przeydzie Muzy, i przez to się zgubił.
Oślepiły boginie nędznego Tamira,
Głos iego wiecznie zamilkł, oniemiała lira.
Nestor ich stawia, Nestor poważny rozsądkiem:
Za nim naw dziewięćdziesiąt płynęło porządkiem.
Mieszkańcy z pod Cylleny Arkadowie idą,
Gdzie grobowiec Epita, zręczni robić dzidą:
Z Feneiu, z Orchomeny, trzodami okrytéy,
Z Rypy, Straty, z Enispy, szumem wiatrów bitéy:
Co miłe Mantynei dzierżą okolice,
Parrazyi, Stymfalu, Tegei dziedzice:
Agapenor w sześćdziesiąt nawach ich prowadził,
A wszystkie Arkadami mężnemi osadził.
Nawy od ludów króla miały te narody,
Na nich się przez obszerne przeprawiły wody:
W pośrodku bowiem lądu dzierżący osady,
Nie ćwiczyły się w sztuce żeglarskiéy Arkady.

Ci, co Bufras i boską Elidę dziedziczą,        621
Którzy z Olenu skałą, z Alezem graniczą,
A Hirmina i Mirsyn ostatnie ich krańce;
Cztérech wodzów prowadzi téy ziemi mieszkańce:
Każdy wódz ma naw dziesięć, na nich Epeiowie:
Talp Euryta, Kteata Amfimak, synowie,
Jednę część stawią w polu: drugą Dyor żwawy,
Plemię Amarynceia, wiódł do Marsa sprawy:
Tych szykuie Polixen, człowiek bogom równy,
Oyciec iego Agasten, dziad Augey szanowny.
Nad Dulichu i wysep Echinad młodzieżą,
Które na końcu morza przy Elidzie leżą,
Mężny Meges, podobny do Marsa, przywodził,
Którego Filey, miły Jowiszowi, spłodził:
Ten uszedł do Dulichu, na oyca zawzięty:
Meges przybył pod Troię z cztérdziestą okręty.
Ulisses Cefalensów prowadzi orszaki,
Mieszkańce lesistego Nerytu, Jtaki:
Co Egilip na skale wyniesiony mieli,
W Krocylei, w Zacyncie i w Samie siedzieli,
I co przeciw leżącym cieszyli się lądem;
Zostawali pod mądrym Ulissesa rządem:
Z nim dwanaście okrętów z czerwonemi przody.
Żeglowało pod Troię przez obszerne wody.
Syn Andremona Toas, mężne wiódł Etole:
Lud ten dzierżył Pleronę i Oleńskie pole,

Pilenę, Chalcys, morza szturmowaną wały,        647
I Kalidon ostremi nasrożony skały.
Bo ślachetne Oneia iuż nie żyło plemię,
Umarł sam, Meleager iuż poszedł podziemię:
Tak się Toas na czele Etolów posadził:
Ten za sobą czterdzieści okrętów prowadził.
Jdomeney przywodzi Kretom, sławny dzidą,
Zanim Gnossy mieszkańcy w wielkiéy liczbie idą,
I z Gortyny, murami warownego miasta,
Z Liktu, z Rycyum, z Festu, z Miletu, z Likasta,
I wielu innych siły niezwalczone wiedli,
Co w Krecie, sto słynącéy miastami osiedli.
Jdomeney wódz piérwszy, a Meryon drugi:
Z niemi naw osimdziesiąt przybył szereg długi.
Tlepolem zaś Heraklid, z męztwa nieśmiertelny,
Na dziewięciu miał nawach lud Rodyan dzielny;
Lind, Kamir, Jalys, miasta dzierżący zamożne,
Lud ieden podzielony na trzy części różne.
Z siły, z wzrostu ogromny, Tlepolem przywodzi:
Astyochea matka z Herkula go rodzi,
Tę przy Selleiu, wziętą z Efiry, poślubił,
Gdzie wiele miast i młodzi kwitnacéy wygubił.
Gdy wyrósł w domu oyca, otoczon dostatkiem,
Zabił dziada swoiego nieszczęsnym przypadkiem,
Licymna podeszłego, zacne Marsa plemię.
Więc zebrawszy lud, rzucił lubą oyców ziemię.

I w obcych kraiach szukał schronienia swéy głowie:        673
Bo mścić się nad nim chcieli Herkula wnukowie.
Długo i wiele cierpiąc przybyli do Rodu,
Zrobili trzy osady z jednego narodu:
A pan niebios i ziemi z tego się weseli,
I obficie im wszelkich dostatków udzielił.
Nirey w trzech nawach z Symy przewodniczy młodzi,
Slicznych liców Aglaia z Charopa go rodzi:
Naypiękniejszy on z Greków, co przyszli pod Troię.
Jeden wyższy Achilles: bo iako na boie
Naydzielnieyszy był rycerz, tak i kształtny w ciele:
A Nirey i niemężny i woysk miał niewiele.
Lud, co Nizyr i Krapat i Kazus posiadał,
Kalidny wyspy i Kos, gdzie Eurypil władał,
Zostaie pod Fidypa i Antyfa wodzą:
Z oyca Tessala, z dziada Herkula się rodzą:
Ci na trzydziestu nawach przepłynęli wody.
Teraz, Muzo, z Pelaskich Argów licz narody:[94]
Lud, co w Alos, w Alopie mieszkał, i w Trachynie,
W żyznéy Ftyi, w Helladzie,gdzie płeć wdziękiem ſłynie
W pięćdziesięciu wiódł nawach Pelid niezwalczony:
Ci Achei, Helleny, ci są Mirmidony.
Ale się iuż w ich uszach dźwięk Marsa zagładził,
Nie masz wodza, któryby w pole ich prowadził.
Siedział bezczynnie Pelid na swoim okręcie,
Zagniewany o pięknéy Bryzeidy wzięcie.

Tę pozyskał nagrodę rycerskiego znoiu,        699
Kiedy Lirnes i Teby wziął po długim boiu:
Kiedy wszystkich celuiąc odważnemi czyny,
Epistrofa, Mineta, zbił Ewena syny:
Tam siedział rycerz w ciężkim pogrążony bolu.
Lecz wnet się miał pokazać na marsowém polu.
Co Filakę i grunta Pirazu kwitnące,
I Jtonę, gdzie owiec pasą się tysiące,
I nadmorskiéy dzierżyli przestrzenie Antrony,
I Pteley w swém dziedzictwie rachuią zielony;
Te póki żył, przywodził Protezylay siły,
Lecz teraz go iuż czarne przygniataią bryły:
A tak niewcześnie w smutnym pochowany grobie,
Dom bez podpory, żonę zostawił w żałobie.
Gdy piérwszy z Greków na brzeg Troiański wysiadał.
Wtedy mu ieden z Troian raz śmiertelny zadał.
Nie brakło woysku wodza, stał Podarces mężny:
Oyciec tego rycerza był Jfikl potężny,
W Filace panuiący, a w trzody bogaty.
Jednak piérwszego wodza żałowało straty:
Więcéy bowiem brat starszy Protezylay znaczył.
Tak, choć na czele męża dzielnego obaczył,
Z piérwszego straty, nie był żołnierz bez boleści:
Za nim przybyło czarnych okrętów cztérdzieści.
Lud, co ma Jaolk mocny, co Glafiry orze,
Rycerze z Fery, z Beby, przy Beben ieziorze,

Ci pod synem Admeta, naw dwanaście wiodą,        725
Matka iego Alcesta, naypiérwsza urodą:
Nieśmiertelna z cnót swoich płci pięknej zaleta,
A z Peliasa córek naymilsza kobieta.
Melibeą, Metonę, dzierżący lud śmiały,
Taumacją, i ostre Olizonu skały,
Mężny wiedzie Filoktet: on strzelaniem słynie,
Siedm naw liczy, pięćdziesiąt ludzi w każdéy płynie,
A wszyscy zręczni strzały wypuszczać z cięciwy.
Ale w Lemnie Filoktet leżał nieszczęśliwy.
Tam wielkiego Achiwi zostawili męża,
Skaleczonego żądłem iadowitém węża.
Tam on leżał strapiony: wszakże wczas niedługi,
Wspomnieli o nim Grecy, wezwali usługi.
Choć ma Medona, z Reny Oileia syna,
Piérwszego iednak wodza z żalem lud wspomina.
Których kray Jtom górny i Tryka obfita,
I Echalia miasto sławnego Euryta;
Tych wiodą, biegli w sztuce, sławni Marsa czyny,
Podalir i Machaon, Eskulapa syny,
Lekarze zręczni ludzkie uśmierzać boleści.
Za niemi przypłynęło okrętów trzydzieści.
Lud, co Ormen dziedziczy nad Hipery brzegiem,
Asteryon i Tytan obsypany śniegiem;
Temu syn Ewemona mężny przewodniczy,
Eurypil, a cztérdzieści naw pod sobą liczy.

Lud w Argissie, w Ortonie, w Orcie zamieszkały.        751
Dziedziczący Elonę i Olosson biały,
Stawia silny Polipet: na nim pyszna zbroia,
Swym dziadem ma Jowisza, oycem Pirytoia.
Kiedy Centaurów srogie ukarał potwory,
I z Pelionu przegnał na Etyckie góry,
Z Hippodamii tym się synem uweselił.
Lecz nie sam był na czele: bo władzę z nim dzielił
Leontey, Marsa uczeń, sławny syn Korona.
Z niemi przyszła z cztérdziestu naw flota złożona.
Dwadzieścia dwie naw Guney przywiódł do potrzeby:
Za nim szły Eniieny i mężne Pereby;
I ci, co żyli w zimnéy Dodony krainie,
I co dzierżyli niwy, gdzie Tytares płynie,
Który w Peneiu rzekę nurtem wpada czystym,
A nie miesza wód z jego potokiem srebrzystym,
Płynąc wierzchem, iak oléy: ze Styxu wypływa,
Na który samym bogom przysięga straszliwa.
Protoy Magnetów, których grunta Peney rosi,
Gdzie Pelion zuchwale do nieba podnosi
Ogromny grzbiet, dżwigaiąc na nim dęby wieczne;
W cztérdziestu nawach przywiódł zastępy waleczne.
Ci wodzowie z Atrydem, pod Jlion przyśli.
Teraz, Muzo, niech gładki twóy pęzel okryśli,
Kto był naywiększy z mężów, naydzielnieyszy z koni?
Te, na których wnuk Fera, Eumel roty goni,

Tak szybkie, że nie prędzéy ptak powietrze zmiata,        777
Tenże wzrost, taż, maść w obu, i też same lata:
Na Piierze od Feba wychowane klacze,
Wszędzie niosące Marsa groźby i rozpacze.
Z mężów piérwszy był Aiax, gdy Pelid się gniewał:
Bo i konie, na których postrachy rozsiewał,
Naydzielnieysze miał Pelid, i z wszyſtkich rycerzy,
Siłą, wzrostem, odwaga, nikt się z nim nie zmierzy.
Teraz gniewny spokoynie siedzi w swoiéy nawie.
Woysko iego w rycerskiéy nie będące sprawie,
Bezczynność grą przerywa: ci łuk ciągną tęgi,
Ci robią dzirytami, ci rzucaią kręgi.
Wozy w namiotach, konie pasą się przy wozie:
Bohatyrowie smutni chodzą po obozie,
Nie kosztuiąc kurzawy i męzkiego znoiu,
Pragną, by ich wódz wielki prowadził do boiu.
Szli iako kray niszczące ogniste potopy.
Długim stękała iękiem ziemia pod ich stopy.
Jako, gdy Jowisz rzuca na skałę Aryma,
Powtórzone pioruny w Tyfeia olbrzyma,
Przelękła ięczy ziemia; tak się ięk rozlegał,
Gdy lud Achayski pola obszerne przebiegał.
Z Jowisza woli Jrys przychodzi za posła,
By Troianom tę straszną wiadomość doniosła.
Oni na zgromadzeniu powszechném w téy porze,
Młodzi i starzy radzą na Pryama dworze.

Wzięła postać Polita, Trojańskiego śpiega,        803
Który pilnie Achayskich obrotów dostrzega,
Stoiąc na starożytnym Ezyeta grobie;
Szybkością nóg mogący łatwo radzić sobie.
W jego postaci Jrys temi słowy rzecze:
„Na długich się wam, starcze, rozmowach czas wlecze,
Jakobyście dziś żyli na łonie pokoiu,
A tu się zbliża chwila okrutnego boiu.
Widziałem wielkie woyska, byłem wśród orężów,
Lecz nigdy nie widziałem takiéy liczby mężów.
Bo jako liście wiosny, albo piasku chmury,
Idzie ogromne woysko, bóy niesie pod mury.
Ciebie, Hektorze, temi upominam słowy:
W mieście Pryama liczny iest lud posiłkowy.
Jako różnych narodów, tak różnych ięzyków:
Niechże każdy wódz stanie na czele swych szyków,
Niechay każdy do boiu porządek uczyni„
Rzekła, Hektor natychmiast poznał głos bogini.
Zrywaią nagle radę, chwytaią za bronie,
Otwieraią wraz bramy: i męże i konie
Cisną się hurmem w pole: a od tylu tłoków,
Wrzask i zgiełk się przebiia do samych obłoków.
Jest za miastem pagórek płasko nachylony,
Zatém łatwy daiący przystęp z każdéy strony:
Ludzie i bogi różnym zowią go sposobem,
Ci mianuią Bateią, ci Myrynny grobem.

Tam Troiańskie zastępy biorą się do zbroi.        829
Na czele Troian Hektor, syn Pryama stoi:
Z nim woyska naylicznieysze i najtęższe idą,
Goreiące czémprędzéy krew przelewać dzidą.
Eneasz, syn Anchiza, prowadzi Dardany,
Z Wenery łona idzie ten syn ukochany:
Uczestnikiem swych pieszczot śmiertelnego czyni,
I syna mu na Jdzie powiia bogini.
Lecz nie sam wódz Eneasz, dzielą wodza czyny,
Archiloch i Akamas, Antenora syny.
Lud bogatéy Zelei, co pod Jdą żyie,
I bystrego Ezepu czarne wody piie,
Idzie pod Likaona synem, pod Pandarem:
Sam dał mu łuk Apollo, drogim czcząc go darem.
Rycerzy, którzy Apas dzierżą i Piteią,
Góry Teres dziedziczą i Adrastę sieią,
Wiodą Amfi i Adrast, w kirys przyodziani,
Dway Meropa z Perkozu synowie kochani.
Oyciec ich z naybiegleyszych piérwszy był wieszczbiarzy:
Przeglądaiąc w przyszłości, co się synom zdarzy,
Wstrzymywał ich od woyny, zgubnéy krwi szafarki:
Nie usłuchali oyca, ciągnęły ich Parki.
Lud, co z Perkoty, z Sestu i Prakcyum idzie,
W ślachetnéy mieszkający Aryzbie, w Abidzie;
Wiedzie Azy Yrtacyd: ten od Selley zdroiu,
Na ognistych rumakach pośpieszył do boiu.

Pelazgi zaś, co w buynéy Laryssie osiedli,        855
Mężny Hyppotoy, Piley, na plac bitwy wiedli:
Oni z dzidami liczne ustawiaią ziomki,
Krew Marsa, Leta syny, Teutama potomki.
Na czele Traków Pirus i Akamas staie,
Których szumny Hellespont ogranicza kraie.
Licznego wiódł z Cykonów Eufem towarzysza,
Syn Trezena, wnuk Ceia, kochanka Jowisza.
Łukiem zbroynym Peonom Pirechm przewodniczy,
Naród ten Amidonę odległą dziedziczy,
Gdzie Axyusz na pola czyste nurty leie.
Mądry Pilemen mężne Paflagony grzeie.
Z Enetów oni przyszli, gdzie mułów ród dziki,
Toż z Cytoru, z Sesamu dzielne woiowniki:
Co od Partenu dzierżą pławione krainy,
Maią miasta, Egiial, Kromnę, Erytyny.
Ody, Epistrof, wiodą rycerzów z Aliby,
Ziemi, która srebrnemi zbogacona szyby.
Chromi i Ennom wieszczek są na Mizów czele,
Ale mu w boiu wieszczba nie pomogła wiele:
Zwalił go w rzece oręż Pelida zwycięski,
Gdy tam nieprzyjaciołom straszne zadał klęski.
Forcys i Askań, pełne Marsowéy ochoty,
Z Askanii prowadzą silne Frygów roty.
Mestles, Antyf, zrodzeni nad Gygei wodą.
Synowie Pilemena, lud Meoński wiodą.

Oyczysta ich kraina Tmolu się dotyka.        881
Nastes prowadzi Kary grubego ięzyka,
Którzy Milet i Ftyry leśne uprawiali,
Przy korycie Menandru i górnéy Mikali,
Chwała synów ze sławy oyca świetnie wzrasta,
Nomiion Amfimaka był oycem i Nasta.
Amfimak, iak dziewczyna, szedł okryty złotem:
Głupi, to go nie zbawi przed śmiertelnym grotem;
Legnie w rzece z Achilla silnego pocisku,
A zwycięzca zabierze iego złoto w zysku.
Wreście, Sarpedon z Glaukiem ustawiaią w szyki,
Od wartkich Xantu nurtów zaciągnione Liki.[95]        892








ILIADA.


XIĘGA III.



TREŚĆ XIĘGI III.

Poiedynek między Menelaiem i Parysem.


Gdy uszykowane woyska iuż bitwę zaczynać miały, Parys wyzwał na poiedynek Menelaia: ten go przyiął. Irys przywołała na wieżą Helenę, gdzie siedział i radził Pryam z przednieyszymi panami Troiańskiemi: Helena mu wodzów Greckich wymienia. Królowie z obudwu stron, przy ofiarach, czynią umowę. Zaczyna się poiedynek: Parys zwyciężony i byłby zginął, ale go Wenus otoczywszy obłokiem, do domu uniosła, i tam Helenę sprowadziła. Agamemnon, podług zaszłéy umowy, domaga się, aby Helena Grekom wydana została.


ILIADA.
XIĘGA III.

Gdy się uszykowały z wodzami orszaki,
Troianie postępuią z szelestem iak ptaki:
Tak powietrze w niesfornéy przebiegają wrzawie,
Uciekając przed zimą i słotą żorawie:
Wzbiwszy się pierzchliwemi skrzydły pod niebiosy,
Miia ocean, ciągnie z brzmiącemi odgłosy,
Śmierć i strach niosąc lotna Pigmeiom gromada,[96]
Którym wydaie bitwy, gdy z chmur na nie spada.
Tchnący męztwem, z naygłębszém Grecy szli milczeniem
A wspierać się wzaiemném gotowi ramieniem,
Jako, gdy wiatr mgłą szarą wierzch góry odzieie,
Złą pasterzom, od nocy lepszą na złodzieje,
Na rzut bowiem kamienia ledwie sięgnie oko;
Tak się tuman rozciąga z pod ich nóg szeroko,
Gdy śpiesząc, dokąd roty wiedzie Mars, krwi chciwy,
Szybkiemi kroki długie przebiegaią niwy.
Już są blisko, iuż rzezi znak Bellona daie.
Piękny Parys na czele mężnych Troian staie,[97]
Mieczem i łukiem zbroyny, lampartem odziany,
Dwoma kręci oszczepy;[98] a tak zaufany,
Przeciwko naydzielnieyszym Grekom się iunaczył,
By który swoie męztwo w bitwie z nim oznaczył.

Tego skoro waleczny Menelay postrzega,        23
Iż śmiałemi przed roty krokami wybiega:
Jak lew uradowany, kiedy go spotyka,
Albo ieleń rogaty, albo koza dzika,
Zgłodniałą rwie paszczęką, co mu się dostanie,
Choć go rącze psy gonią i żwawi młodzianie;[99]
Tak Atryd się raduie, gdy Parysa zoczy,
Bo chciał pomsty nad zdraycą: zatém z wozu skoczy,
I gniewem pałaiący zachodzi mu drogę.
Widzi go piękny Parys, czuie w sercu trwogę,
Więc w zastępach schronienia szuka swoiéy głowie.
Jako gdy pasterz smoka nadybie w parowie,
Cofa się przelękniony, a boiaźń mu blada
Zimnem kości przeszywa i lice osiada:[100]
Tak mężnego Atryda przeląkłszy się broni,
Gładki Parys wśród pysznych Dardanów się chroni.
Karci go Hektor za to: „Podły nikczemniku,[101]
Zręczny tylko do niewiast, chytry płci zwodniku,
Z kształtu twoia zaleta: obyś się nie rodził,
Obyś był nigdy w śluby małżeńskie nie wchodził:
I mnieby lepiéy było i dla ciebie z zyskiem,
Nie byłbyś się stał ludzkiém, iak dzisiay, igrzyskiem.
Jak tam szydzą Achiwi, którym twoia postać
Wróżyła, że potrafisz śmiało placu dostać:
Lecz nie ma w sercu męztwa, nie ma w duszy cnoty.
A więc tak nikczemnemi obdarzon przymioty,

Jakże śmiałeś na morze spuszczać twoie nawy?        48
Jak śmiałeś, lud zebrawszy do niecnéy wyprawy,
Sliczna dziewkę oderwać od związków weselnych?
Wykraśdź niewiastę, krewną bohatyrów dzielnych?
Skąd szkoda oycu, państwu zguba ostateczna,
Radość nieprzyiaciołom, tobie hańba wieczna?
Czemuś się na Atryda nie wziął do oręża?
Doświadczyłbyś, iakiego żonę trzymasz męża.
W upominkach Wenery próżnéy szukasz chluby,
Lutnia, kształt, włos trefiony, nie wyrwie od zguby.[102]
Lecz i Troianie podli, że ciebie w zapłatę
Nieszczęść tylu, w kamienną nie odziali szatę.„[103]
Na to boskiéy urody Parys odpowiada:
„Słuszna, Hektorze, na mnie dziś nagana pada.[104]
Wielkie twe serce wszystkie trudności odpiera:
Jak ciężka zamach cieśli powiększa siekiera,
Kiedy nią twarde ścina dęby na okręty,
Tak mocny w tobie umysł i niczém niezgięty.
Przecież nie mów o darach Wenery z ohydą,
Należy przyiąć dary, co od bogów idą:
Któż, biorąc ie, zasłużyć może na naganę?
Teraz, ieżeli żądasz, ia do bitwy stanę:
Lecz niech spokoynie w polu siędą woyska oba,
A twóy brat i Menelay, gdy się tak podoba,
Sam na sam się rozprawią o Heleny wdzięki.
Dla którego zwycięztwo przeznaczone ręki,

Ten sobie i bogactwa i żonę przyswoi:        75
Wy po zawartéy zgodzie, żyycie szczęśni w Troi,
Waleczni zaś Achiwi do Argów popłyną.
Które i męztwem ludu i wdziękiem płci słyńą.„
Tak rzekł Parys, a Hektor niezmiernie się cieszy:[105]
Zatém, wziąwszy w pół oszczep, między swoich śpieszy,
Wołaiąc, aby woyska zapęd hamowały:
Achiwi zaś rzucaią oszczepy i strzały,
I gęstym na Hektora zewsząd sypią głazem;
Gdy się z takim król mężów odezwał wyrazem:
„Nie strzelaycie, chciéycie się, Grecy, zastanowić,
Bo widzę, że odważny ma Hektor coś mówić,„
Usłuchali, milczenie wszystkim wargi ścina,
A wielki syn Pryama w pośród nich zaczyna.
„Zważcie, Troianie, zważcie, Grecy, słowa moie:
Powiem, czego chce Parys, co te wzniecił boie.
Niechay woysko broń złoży i na ziemi siędzie,
A on sam z Menelaiem potykać się będzie:
Tak się i o dostatki i żonę rozprawi.
Kto kogo pojedynkiem na placu zostawi,
Ten Helenę i zbiory do domu zabierze,
My zaś na wieki trwałe uczynim przymierze.„
Skończył: na to z obu stron zamilkł lud orężny.
Aż powstał, i w te słowa rzekł Menelay mężny.
„Ludy! i mnie też bacznie posłuchaycie, proszę:
Ja z téy woyny naywiększe strapienia ponoszę.

Dziś Grecy i Troianie mogą zostać zgodni,        101
Długo cierpiący dla mnie i Parysa zbrodni.
Niech ten ginie z nas, komu śmierci wyrok życzy,
Wy ciągłego pokoiu kosztuycie słodyczy.
Białą słońcu, a ziemi daycie owcę czarną,
My dla Jowisza głowę poświęcim ofiarną.
Ale zmienni synowie, i niepewnéy wiary:
Niechże przymierze nasze stwierdzi Pryam stary,
Bo wezwania Jowisza gwałcić się nie godzi,
A zwykle w swoich myślach wahaią się młodzi:
Stary się zaś na przyszłość, i przyszłość ogląda,
I dla obu stron zrobić iak naylepiéy żąda.„[106]
Niezmiernie się cieszyły Greki i Troiany,
Sądząc, że przyszedł woyny koniec pożądany.
Konie w szykach wstrzymali, sami z wozów zsiadli,
I zdiąwszy z siebie zbroię, na ziemi pokładli.
Nie wielka była przerwa wśród obu narodów.
Hektor zaraz dwóch woźnych śle do Troi grodów,
By przynieśli ofiarę, wezwali Pryama.
Taltybowi zlecona rzecz była ta sama,
Kazał król do naw śpieszyć i owce przystawić:
On starał się czémprędzéy wolą pana sprawić.
Gdy tak siadły spokoynie dwu narodów szyki,
W twarzy, Helikaona żony, Laodyki,
Co naypięknieysza była Pryamowa córa;
Przychodzi do Heleny Jrys złotopióra.

W domu siedzi niewiasta przecudnego wdzięku,        127
Tkaiąca śnieżne płótno w delikatnych ręku:
Gdzie i Greków i Troian sztuką niedościgłą,
Marsowe dla niéy prace wyszywała igłą.
Do niéy się prędka Jrys odzywa z tą mową:
„Wstań, śliczna Nimfo, obacz rzeczy postać nową;
Ci, którzy bóy dopiero zaczynali wściekli,
Nagle się Marsowego szaleństwa wyrzekli,
Dzidy tkwią w ziemi, woysko na tarczach się wspiera,
Wcale się widok inny w téy chwili otwiera.
Parys twóy i Menelay, uzbroieni dzidą,
Poiedynkiem o twoie wdzięki walczyć idą:
Zwycięztwo cię iednego z nich żoną uczyni.„
Tém słowem czułą pamięć wzbudza w niéy bogini,
Na męża, na oyczyznę, na miłe rodzice:[107]
Zatém łzami prześliczne oblewaiąc lice,
I boską twarz śnieżnemi okrywszy zasłony,
Idzie, a z nią dwie Etra z Klimeną matrony.
Nie zadługo przychodzą, gdzie Sceyska iest brama.
Siedzącego wysoko znayduią Pryama:
Przy nim Lamp, Ukalegon, Hicetaon, Klity,
Tymet, Pant i Antenor, radca znakomity,
Lata pochyłe bronią działać im nie dadzą,
Lecz mądre między sobą rozmowy prowadzą.
Jak na drzewie koników grono słodko gwarzy,
Tak na wierzchołku bramy poszeptuią starzy.[108]

Ci postrzegłszy Helenę, że na wieżą wchodzi,        153
Rzekli cicho do siebie: „Dziwić się nie godzi,
Że Grek i Troia bronią przez tyle lat czyni,
O takową niewiastę: istna z niéy bogini.[109]
Ale chociaż iest taka, niech do domu płynie,
Niech przez nię miasto nasze z potomstwem nie ginie.„
Tak ci mówili, gdy się Helena zbliżyła.
A Pryam w głos: „Chodź do mnie, siądź tu, córko miła:
Obacz męża, przyiaciół, obacz krewne twoie:
Nie ciebie ia, lecz bogi o te winię boie,
Oni na mnie zesłali ten pogrom straszliwy.
Wymień mi tego męża pomiędzy Achiwy,[110]
W którym wielkość, wspaniałość, sama postać głosi.
Nie ieden wysokością wzrostu go przenosi:
Lecz ten kształt, ta powaga, znaczą oczywiste
Nad wszystkiemi piérwszeństwo: on królem zaiste.
Jemu Helena z wdziękiem równą łącząc skromność:
„Cześć i boiaźń mi wraża twa, oycze, przytomność.
Bym była śmierć obrała, niźli twego syna!
Dziś mąż opuszczon, bracia i córka iedyna,
I kochane młodości miłéy rowiennice.
Nie chciał los, ia dlatego łzami zlewam lice!
Lecz zaraz ci odpowiem na twoie pytanie.
To iest król Agamemnon: iego panowanie
Szeroko się rozciąga: z dwóch miar mąż sławiony,
Bo razem i król wielki i wódz niezwalczony.[111]

Bratem go nazywałam przed moiém zhańbieniem:        179
Jeżelim godna była zwać go tém imieniem.„
Wtedy rzecze w te słowa starzec zadumany:
„O szczęśliwy Atrydzie, od bogów kochany!
Wielkie twe berło, ileż narodów uznaie!
Niegdyś i ia Frygiyskie odwiedziłem kraie:
Widziałem ludzi mnóstwo, hamuiących konie,
Twoie, Otreiu, woyska, i boski Migdonie.
Które brzegi Sangaru obozem okryły.
I ia z niemi złączyłem sprzymierzone siły.
Gdyśmy bóy z Amazonki zwiedli uporczywy:
Lecz iak daleko nad nich licznieysze Achiwy!„
Postrzegłszy Ulissesa, znowu starzec powie:
„Naucz mię, córko miła, iak się ten mąż zowie,[112]
Co głową całą niższy od Agamemnona,
Ale piersi ma większe i szersze ramiona.
Jego zbroia na ziemi wszystkorodnéy leży,
On, iak baran, obiega zastępy młodzieży.
Równam go z wodzem trzody, bo w takiéy postawie,
Z świetném runem obchodzi owce na murawie.„
Na to piękna Helena oycu odpowiada.
„To iest mądry Ulisses, co w Jtace włada:
Grunt iego ziemi dla skał wcale nieużyty,
Lecz on sam w mądre rady i sztuki obfity.„
Wtedy Antenor zdanie swoie tak otwiera:
„Pani, z twoich ust prawda odzywa się szczera.[113]

Już od czasu dawnego Ulisses mi znany,        194
Gdy tu był z Menelaiem o ciebie przysłany:
Tych ia w domu przyjąłem, dałem im biesiadę,
Gdzie obudwu poznałem i serce i radę.
Gdy stoiących otaczał Troian lud skupiony,
Menelay wysokiemi celował ramiony:
Ulisses poważnieyszą, siedząc, miał postawę.
Ale kiedy obadwa zaczęli rozprawę,
Krótko, lecz mocno Atryd swoię rzecz prowadził:
I choć młody, na słowa niewiele się sadził:
Wszystkie iego wyrazy ściśle rzeczy strzegły.
Kiedy zaś mówić zaczął Ulisses przebiegły,
Spuścił oczy, i berło trzymał niewzruszony,[114]
Do iednéy, ni do drugiéy nie chyląc go strony.
Zdawało się, że obca mówienia mu sztuka,
Nie ieden za prostego sądził go nieuka:
Ale gdy głos wypuścił z piersi mocno brzmiących,
I słowa nakształt śniegów w zimie spadaiących;[115]
Niktby Ulissesowi dotrzymać nie umiał,
I każdy się nad iego wymową zadumiał.„
Obaczywszy Aiaxa, znowu starzec pyta:
„Jakażto iest osoba owa znakomita,
Przenosząca Achiwy barkami i głową?„
Na to Helena słodką odpowiada mową:
„To iest Aiax, Achiwów podpora warowna,
Ow drugi Jdomeney, co się bogom równa:

Przy boku swego wodza Kreteńczyki stoią.        231
Kiedy nasz dom zaszczycił przytomnością swoią,
Umiał Menelay gościa tak wielkiego cenić.
Tyle tu królów poznać mogę i wymienić,
Lecz próżno dwóch rycerzów chcę uyrzéć wtém gronie:
Kastora, co uieżdżał niehamowne konie;
Polluxa, co w szermierstwie nikt go nie pokona,
Braci moich, z jednego wyszłych ze mną łona.
Czy opuścić nie chcieli oyczystéy krainy,
Luby przenosząc pokóy nad Marsa wawrzyny?
Może też przyszli, może przybili swe nawy,
Lecz wstydzą się iśdź w pole dla moiéy niesławy.„
Tak mówiła, a oni iuż w Lacedemonie
Pochowani, w rodzińskiéy ziemi słodkiém łonie.[116]
Tymczasem przez obszerne wielkiéy Troi grody,
Niosą woźni rękoymie zapadłéy ugody:
Dwa barany i wino w kozim worze mieli,
Roskoszny owoc ziemi, co umysł weseli.
Jdey niósł wielką czaszę i złote puhary;
I rzekł, tam się zbliżywszy, gdzie był Pryam stary:
„Laomedona synu! woyska i woysk głowy,
Wzywaią cię, byś stwierdził zawarte umowy.
Parys i młodszy Atryd, uzbroieni dzidą,
Spotkać się poiedynkiem o Helenę idą:
Zwycięzca i dostatki i żonę zabierze,
A dwa narody wieczne połączy przymierze:

My spokojnie uprawiać będziem nasz grunt żyzny,        257
Achiwi zaś popłyną do swoiéy oyczyzny.„
Zląkł się i zadrżał starzec, słysząc wyraz taki:
Zaraz do wozu każe zaprzęgać rumaki.
Zaprzężono: siadł Pryam, wziął w rękę leyc świetny,
Przy nim się obok mieści Antenor ślachetny.
Jadą przez bramę Sceyską: a gdy było blisko,
I Troiańskich i Greckich mężów stanowisko,
Starce, wpośród woysk obu, na polu szerokiém,
Z wozu wysiadłszy, pieszo wolnym idą krokiem:
Wstał Atryd, wstał Ulisses, wodze ludów możni.
Szanowni się ofiara zaprzątają woźni,
Stawią rękoymie, stwierdzić maiące ugodę,
Mieszają wino, wodzom do rąk leią wodę.
A król mężów tasaka natychmiast dobywa,
Który mu się przy pochwach pałasza ukrywa,
I zrzyna nim sierć owcom wyrosłą na głowie.
Rozebrali ią Greków i Troian wodzowie.[117]
Natenczas Agamemnon ręce wzniosłszy obie,
W takim do wielkich bogów modli się sposobie:
„Jowiszu! rozwodzący moc z Jdy szeroko,
Wielki i straszny boże! słońce! świata oko,
Przed którego obliczem nic nie iest taiemne;
Ty ziemio, i wy rzeki i mocy podziemne,
Srogą krzywoprzysiężcom gotuiące karę;
Bądźcie świadki tych umów i stwierdźcie ich wiarę.

Jeśli Parys mężnego Menelaia zbiie,        283
Niech wszystkie trzyma skarby, niech z Heleną żyie:
A flota Grecka zaraz do Argów popłynie.
Lecz ieśli z Meneleia ręki Parys zginie,
Helenę Troia odda i Heleny zbiory,
I ieszcze płacić będzie należne pobory,
By do późnych lat przeszła pamiątka téy winy.
A gdy, choć Parys legnie, Pryam lub też syny,
Nie zechcą ich opłacać; ia nie piérwéy ruszę,
Aż skończę z chwałą woynę i winę wymuszę.„
„Wraz biie owce, święte przymierza zadatki,
Rznie ostrym nożem gardziel, a życia ostatki
Drganiem znaczą złożone na ziemi ofiary.
Potém czerpaią wino, wylewaią z czary,
I wielkie na świadectwo wzywaią niebiosy,
A w obu woyskach takie słychać było głosy.
„Jowiszu! niebios panie! i drudzy bogowie!
Kto piérwszy zgrzeszy przeciw tak świętéy umowie;
Niechay się iak to wino, mózg iego rozpłynie,
Niech dzieci, niech potomstwo iego marnie zginie,
Niech nad żoną nasyca chuć rozpustnik podły.„
Tak proszą, ale Jowisz odrzucił ich modły.
Wtedy Pryam, Dardana syn, w te słowa zacznie:
„O Troianie i Grecy! słuchaycie mię bacznie.
Ja do miasta moiego powrócić się muszę,
Widok ten zbyt bolesny iest na moię duszę:

I nie mógłbym znieść, kiedy syn, moie kochanie,
Z mężnym do poiedynku Menelaiem stanie.
Wie Jowisz nieśmiertelny, wiedzą insze bogi,
Na którego z dwóch padnie śmierci wyrok srogi.„
To wyrzekłszy ofiary święte na wóz wkłada,[118]
Bierze starzec do ręki leyce i sam siada,
Z nim się mieści Antenor: zaciął biczem konie,
Skierował wóz i w pysznym stanął Jlionie,
Hektor z męztwa, Ulisses zaszczycony z rady,
Rozmierzaią plac między zbroynemi gromady.[119]
Trzęsą losy w przyłbicy położone na dnie,
Na kogo pocisk rzucić pierwszego wypadnie.
Do bogów zaś narody oba ręce wznoszą,
I Grecy i Troianie tak Jowisza proszą.
„Wielki boże! którego władza z Jdy słynie,
Niechay natychmiast sprawca tylu nieszczęść zginie,
Niech go czarne Plutona siedlisko zabierze,
Dwa narody zaś wieczne niech złączy przymierze.„
Tak się modlą, a Hektor w tył zwróciwszy oczy,
Wstrząsł szyszak, los gładkiego Parysa wyskoczy.
Siadaią w rzędach męże, blisko bystrych koni,
A równina od świetnéy zaiaśniała broni.
Wtenczas prześliczny Parys, mąż prześlicznéy żony,
Zaraz na siebie oręż przywdziewa stalony;[120]
Na białą naprzód nogę obuw kształtny wciąga.
Który srebrnemi haftki iak naymocniéy sprząga;

Na piersi pancerz brata Likaona wkłada,        335
Bo mu właśnie do wzrostu i miary przypada:
Miedziany miecz zawiesza,[121] a pochwy srebrzyste,
Od świetnych gwoździ blaski wydaią rzęsiste.
Nareście piersi tarczą niezłomną okrywa,
Na głowie szyszak, nad nim groźna kita pływa:
I długą bierze dzidę, którą zręcznie robi,
Podobnie się Menelay do boiu sposobi.
Idą na środek, w sercu nie znaiący trwogi,
Strasznie patrząc na siebie: na widok tak srogi
Oba ludy zostały zdumieniem przeięte;
A oni skoro weszli w mieysce im wytknięte,
Długie wstrząsaią dzidy, gniew im z oczu błyska:
Natenczas gładki Parys silny oszczep ciska:
W środek tarczy utrafia, lecz iéy nie przebiia,
Znalazłszy odpór, dzida kończata się zwiia.
Znowu z kolei pocisk Menelay wynosi,
Lecz nim go rzuci, wprzódy tak Jowisza prosi:
„Boże! day pomstę nad tym, co zdradził szkaradnie,
Niech zwodnik Parys trupem z moiéy ręki padnie:
By się wiek przyszły brzydził tym, co przyiaźń skaził,
I gość w domu przyięty, gościnność obraził.„
To rzekł, i długą dzidą zgubny cios wymierza;
W koniec Parysowego utrafia puklerza.
Choć twarda miedź tęgiego ciosu nie odpiera,
Przebiia puklerz dzida i kirys przedziera,

I z boku, wedle wnętrza, szatę mu przewierci:        361
Schylił się zręcznie Parys i wydarł się śmierci.
Zatém z pochew Menelay miecz wyrwawszy silny,
Uderzył nim w przyłbicę: i ten raz był mylny,
Strzaskana w sztuki głownia na ziemię upada.[122]
Patrzy w górę, na niebo w żalu się rozjada.
„O Jowiszu! o z bogów ty naymniéy litosny:
Mniemałem, że z téy ręki padnie zdrayca sprosny,
Że się pomszczę obelgi: miecz prysnął w kawały,
Dzida próżny raz niosła, zbrodzień został cały.„
Wraz leci na Parysa, ledwie się nie wściecze,
Chwyta go za przyłbicę, i ku Grekom wlecze.
On próżno mocnieyszemu opierać się kusi,
Jdzie, kształtne wiązanie pod brodą go dusi.
I byłby go przeciągnął, chwałę zyskał wieczną,
Gdy Wenus, odwracaiąc zgubę ostateczną,
Przecina rzemień, iaki zarżnięty wół daie:
Tak goły szyszak w ręce Atryda zostaie,
Który on kilkakrotnie zakręciwszy, ciska,
A wierni go podnieśli słudzy z boiowiska.
Chwyta broń, nowy zamach na Parysa czyni,
Lecz go łatwo ratuie Wenus, iak bogini:
Uniósłszy okrytego gładysza mgłą ciemną,
Sadza na łożu tchnącém wonnością przyiemną.
Sama wychodzi z domu i Heleny woła,
Troianki ią na wieży obsiadły dokoła.

Ciągnie za szatę, śliczne kryiącą powaby,        387
I pachnącą iak nektar, w kształcie staréy baby,
Która w Lacedemonie wełną się bawiła,
Tak do swéy przywiązana pani, iak iéy miła.
Takową piękna Wenus postać przyobleka.
„Pódź, rzecze: bo na ciebie piękny Parys czeka.
Do małżeńskiéy on teraz udał się komnaty,
Jaśniejący z urody i ozdobnéy szaty:
Nie powiesz, że dopiero wrócił z poiedynku,
Lecz w tan idzie, lub po nim używa spoczynku.„
Ten głos wzrusza iéy serce, w pomieszaniu cała.
Ale gdy z pięknéy szyi boginią poznała,
Z żądnych piersi i oczu rażących płomieniem,
Przelękła się niezmiernie i mówi ze drżeniem:
„Za co mi się tak srogo twoia moc czuć daie?
Czy mię chcesz, okrutnico, w nowe posłać kraie,
Między miękkie Meony, lub Frygi maiętne,
Jeżeli tam dla kogo twoie bóstwo chętne?
Czy, że Parysa zbiwszy, Atryd pełną sromu,
I nienawistną żonę ma zabrać do domu,
Nowe mi stawiasz sidła, w nowe wprawiasz troski?[123]
Siedź przy twoim kochanku, porzuć pałac boski.
Niechay cię nie ogląda więcéy Olimp złoty:
Siedź przy nim, okrutnemi trapiona zgryzoty,
Aż cię na swoię żonę, lub sługę wybierze.
Ja z nim powrócić nie chcę w małżeńskie przymierze,

Poszłabym na haniebne w Troi obmówiska:        413
Nieszczęsna! iak okrutny ból mi serce ściska!„
Rozgniewało to Cypru prześliczną królową,
„Nie rozjątrzay mię, rzecze, nędznico! twą mową:
Bo cię w gniewie opuszczę, i z tą serca zmianą,
Tak mi będziesz obrzydłą, iak dzisiay kochaną;
Troian, Greków nienawiść ku tobie zapalę,
Zginiesz, a ia się ciebie więcéy nie użalę.„
Tak przestrasza Helenę, z Jowisza zrodzoną;
Cicho wychodzi, śnieżną okryta zasłoną,
Taiąc się przed Troianek przytomnych oczyma:
Wenus iéy towarzyszy i pierwszy krok trzyma.
Skoro weszła w ozdobne Parysa pokoie,
Służebnice roboty rozpoczęły swoie:
Ona zaś do pałacu górnéy izby wchodzi;
Wenus, na któréy twarzy wdzięk i śmiech się rodzi,
Przy boku męża stołek Helenie podaie.
Siada, odwraca oczy i w te słowa łaie:
„Wróciłeś z poiedynku: obyś legł orężem
Dzielnego bohatyra, który mi był mężem:
A przecię się chlubiłeś, że Menelay tyle
Niewart, co ty, ni w broni, ni w męztwie, ni w sile.
Pódź, i wyzwiy go ieszcze, staw się w polu zbroyny:
Lecz ia ci z serca radzę, żebyś był spokoyny.
Niebezpieczna dla ciebie z nim bronią się składać,
Mógłbyś przez twoię płochość wnet życie postradać.„

Parys tak odpowiada naypięknieyszéy żonie:        439
„Za co ostre sztylety w moiém topisz łonie?
Za coś na mnie zelżywym wyrazem natarła?
Menelay dzisiay wygrał, bo Pallas go wsparła.
Drugi raz to go spotka, co się dziś odwlekło:
Jeszcze się dobre niebo i nas nie wyrzekło.
Lecz zgódźmy się, użyymy miłości w téy dobie,
Nigdy ognia równego nie uczułem w sobie:
Ni wtenczas takim byłem przeięty zapałem,
Gdy prędkiém wiosłem wały słone przewracałem,
Płynąc z Lacedemonu, a na wyspie Kranie,
Pozwoliłaś mi moie uwieńczyć kochanie.
Tak mię gwałtowna żądza dziś do ciebie pali.„[124]
Rzekł i wstąpił z nią w łoże, gdzie roskosz spełniali.
Atryd podobny do lwa, kiedy się rozhuka,
Biega wpośród zastępów, i Parysa szuka:
Ale żaden pokazać nie mógł, gdzie się schronił,
A pewnieby z przyiaźni nikt go nie zasłonił,
Wszyscy się nim, iak śmiercią brzydzili Troianie.
Wtenczas pośród woysk obu król narodów stanie,
I rzecze: „Niech Troiany słowa moie słyszą,
I Dardany i ludy, co im towarzyszą:
Zwycięzcą iest Menelay: zatém wy i zbiory,
I Helenę oddaycie i płaćcie pobory,
Niechaj to potomkowie usłyszą dalecy.„
Skończył, głos króla zgodnie potwierdzili Grecy.        464








ILIADA.


XIĘGA IV.



TREŚĆ XIĘGI IV.

Złamanie umowy. Bitwa.


Bogowie naradzaią się względem Troiańskiéy woyny. Juno domaga się koniecznie zniszczenia Troi. Jowisz ustępuiąc iéy naleganiom, zsyła do Troian Minerwę, aby ich pobudziła, do zgwałcenia umowy, i zerwania przymierza. Pandar, ieden z wodzów Troiańskich, wypuścił strzałę na Menelaia i zadał mu ranę, z któréy przez Machaona był uleczony. Tymczasem Troianie uderzaią na Greków. Agamemnon odbywa powinności dobrego wodza: obiega woysko, w jednych pochwałą, w drugich naganą męztwo ożywia. Nestora czynność i roztropność szczególnieyszą mu iedna zaletę. Mars zachęca Troiany, Minerwa Greki. Rzeź wzmaga się. Ustępuią Troianie. Apollo im donosi, że Achilles walczyć nie chce. Znowu tém większy bóy powstaie. Mnóstwo ludu z obu stron ginie.


ILIADA.
XIĘGA IV.

Wzłotym Jowisza domu, wspartym na obłokach,
Zebrane radzą bogi o wiecznych wyrokach;[125]
Witaią się czaszami, nektar Hebe toczy,
A na Troiańskie mury obrócili oczy:
Wtedy Jowisz, by dumną Junonę rozdąsać,
Chytre czyniąc stosunki, zaczął ią przekąsać.
„Dwie boginie Menelay na swéy liczy stronie,
Ma pomoc i w Palladzie i w możnéy Junonie,
Lecz ie bawią Olimpu roskoszne pałace,
I tylko na rycerskie iego patrzą prace:
Zaś matka śmiechów zawsze, gdzie iéy Parys luby,
Teraz nawet od bliskiéy wydarła go zguby.
Wszakże, nikt Atrydowi zwycięztwa nie przeczy:
My radźmy, iaki obrót maią wziąć te rzeczy;
Srogichli boiów pożar na nowo rozszerzem,
Czyli dwa ludy wiecznem złączymy przymierzem?
Jeżeli rada bogów zdanie to pochwali;
Tak się i możne miasto Pryama ocali,
I Atryd żonę weźmie, krom wszelkiéy zatargi.„
Na te słowa z Minerwą Juno gryzły wargi:
W obu piersiach przeciwko Troi złość zaciekła;
Siedziały blisko siebie: Pallas nic nie rzekła,

Chociaż ią w głębi serca straszliwy gniew zjada:        23
Juno wstrzymać nie może, i tak odpowiada:
„Twardy Saturna synu, iakież słowa twoie?
Także więc próżne będą me prace i znoie?
Pozaieżdżałam konie, zgromadzaiąc sama
Woyska Greckie na Troi zgubę i Pryama.
Czyń, ieśli się poróżnić żądasz, z niebem całém.„
A na to chmurowładca tak mówi z zapałem:
„O zaiadła bogini, cóż Pryam, lub syny
Zgrzeszyły przeciw tobie? iakie ich są winy,
Że tak zawzięcie dążysz na zniszczenie Troi?
Wtenczas twoia podobno zemsta się ukoi,
Gdy w miasto wszedłszy, które iest Azyi cudem,
Pożrzesz surowo króla z synami i z ludem.
Nasyć twoię nienawiść: niechay od téy pory,
Oboyga nas nie różnią więcéy przykre spory.
Ty zważay, bo ci moie chcę myśli wynurzyć:
Jeśli ia przedsięwezmę iakie miasto zburzyć,
Gdzie maią ludzie tobie przyiemni mieszkanie,
Nie wstrzymuy gniewu mego, nie wstawiay się za nie.
To ia ci miasto daię z niemałém zmartwieniem.
Ze wszystkich miast pod słońcem i nieba sklepieniem,
Naymilszy sercu memu Jlion potężny,
I król Troiański Pryam, i lud iego mężny.
Tam ofiary, tam święte czynią mi obrzędy,
I wszystkie nieśmiertelnym należyte względy.„

Na to Juno wielkiemi oczyma wspaniała.        49
„Trzy miast kocham, tem sobie nad inne wybrała:
W Argach, w Sparcie, w Micenach, mam roskosz iedyną
Lecz gdy ci nienawistne będą, niechay zginą,
Nic w dopełnieniu zemsty Juno nie przeszkadza:
I próżnyby był odpór, twoia większa władza.
Lecz niech i ia nie cierpię w chęciach mych zawodu:
Bom bogini, bom z tobą iednego iest rodu.
Jako córa Saturna, słusznie uwielbiona,
I stąd niemniéy czci godna, żem Jowisza żona.
Wszyscy iednak twe berło naywyższe uznaiem,
Odtąd my sobie chciéymy ulegać nawzaiem:
Ty bądź dla mnie, ia będę uczynną dla ciebie,
A tak się naszéy woli nic nie oprze w niebie.
Teraz zaś bez odwłoki, day rozkaz Minerwie,
Nech zaszłą między ludy ugodę rozerwie:
Niech Troia, z jéy namowy, pomimo przymierzy,
Na Greki, świeżą chwałą wyniosłe, uderzy.„
 Takie były królowéy Olimpu żądania.
Chętnie się do nich oyciec nieśmiertelnych skłania,
I mówi do Minerwy: „Bież, córo, bez zwłoki,
Gdzie i Grek i Troianin zaiął plac szeroki:
I dokaż, że Troianin, pomimo przymierzy,
Na Greki, świeżą chwałą wyniosłe, uderzy.„
Tém słowem wrzącą z siebie Minerwę podżega:
Wraz bogini z Olimpu śnieżystego zbiega.

Jak, gdy zesłana gwiazda od Jowisza błyśnie,        75
W maytkach, w rycerstwie, serca nagły przestrach ściśnie,
Z niéy tysięc iskier pada, i blask sypie złoty;
Tak się spuszczała Pallas między zbroyne roty.
Wszystkich tam zadumienie objęło niezmierne,
I waleczne Troiany i Greki pancerne.
Na dwie strony ten widok rycerze tłumaczą:
„Ach! mówią, znowu krwawe bitwy nam się znaczą:
Albo się też i pokóy żądany odrodzi;
Wszak Jowisz waśni ludzi i Jowisz ich godzi.„[126]
Takie wnioski czynili Grecy i Troianie,
Kiedy Pallas, w pośrodku hufców zbroynych stanie,
Wydaiąc się na twarzy mężnym Laodokiem;
Pandara między szyki bystrem śledzi okiem.
Postrzega bohatyra, a przy nim rycerze,
Od Ezepu ściągnieni, przybrani w puklerze,
Do niego Pallas rzecze: „Synu Likaona,
Czy twoia, co ci rzeknę, prawica wykona?
Wypuść na Menelaia z łuku zgubną strzałę;
Pozyskasz stąd u Troian znakomitą chwałę:
Od Parysa, w nagrodę takiego uczynku,
Wielkiego się spodziewać możesz upominku.
Czegożby ten bohatyr mógł odmówić tobie,
Gdy z twéy ręki Menelay w smutnym legnie grobie?
Nuż więc, na króla Sparty ciśniy grot stalony;
A Licyyskiemu bogu, co łukiem wsławiony,

Slubuy setne w ofierze iagniąt piérworody,        101
Gdy w oyczystéy Zelei święte wrócisz grody.„
Tak mówiła bogini, a chytra iéy rada,
Niebacznemu wodzowi do serca przypada.
Zatém świetny łuk bierze: ów łup okazały,
Z dzikiego kozła, który gdy wyszedł ze skały,
Na zasadzce ukryty, bohatyr nań galił,
I ugodziwszy w piersi, na ziemię, obalił.
Ten długie na szesnaście dłoni nosił rogi,[127]
Przecudnie sztukmistrz umiał wykształcić łup drogi.
Pyszny róg wystrugawszy, łuk z niego wyrobił,
I oba iego końce złotem przyozdobił.
Ten łuk napina Pandar i do ziemi chyli:
Wierni go towarzysze tarczami okryli,
Aby go piérwéy Greckie nie postrzegły męże,
Niżeli zgubnym grotem Atryda dosięże.
Nieużywaną ieszcze strzałę wziął w kołczanie,
Strzałę, co tylu bólów przyczyną się stanie,[128]
Piórami nastrzępioną raniącą straszliwie,
Umieiętnie na tęgiéy nakłada cięciwie:
A Licyyskiemu bogu, co strzela z daleka,
W dom wróciwszy, stugłowną ofiarę przyrzeka.
Już grot wsparty na wierzchu, pierś dotyka żyły,
Gdy obwód skrzywił, z wielkiém natężeniem siły:
Szczękła strona, łuk warknął, a strzała skrzydlata,
Okrutny cios niosąca, na Greki wylata.[129]

Lecz Menelaiu! bogi pamiętne o tobie:        127
Piérwsza na pomoc Pallas, w złéy przybiegła dobie.
A iak matka z śpiącego dziecka muchę zgania,
Tak ona grot odpędza, i ciebie zasłania.
Tam odwróciła strzałę, gdzie spięty pas złotem,
Drugim się stał kirysem, przed śmiertelnym grotem.
Jednak i tą przeszkodą nie był cios odparty,
I pas mocny i kirys od strzały przedarty,
Nawet przeciw tysiącznym pociskom zasłona,
Blacha z miedzi została od niéy zdziurawiona:
Dosięga ostrze ciała i skórę rozrywa.
Z niego zaraz krew nakształt purpury wypływa.
Jaką farbę, z Meońskiéy lub Karyyskiéy włości,
Przebiegła gospodyni słoniowéy da kości,
Gdy ią w purpurze zmacza: tysiąc życzy sobie,
Nabyć iéy ku wspaniałéy wędzidła ozdobie:
Lecz dla króla schowana w domu piękność taka,
Z któréy chwała dla iezdcy, świetność dla rumaka;
Podobnie, Menelaiu, czystéy krwi płynienie,
Zafarbowało twoie biodra i golenie.
Wzdrygnął się Agamemnon, gdy krew postrzegł z rany,
I Menelay sam został niemniéy pomieszany,
Ale nabiera serca, gdy widzi, że strzała,
Kolcami w pas utkwiwszy, mało sięgła ciała.
Z westchnieniem, rzekł król, brata czule cisnąc w ręku.
Około pełno wiernych towarzyszów ięku.

„Bracie, na zgubę twoię, wszedłem, w te umowy,[130]        153
Dla Greków nadstawiwszy Troianom twéy głowy,
Gdy cię ranili zdraycy, złamali przymierze.
Ale umowa w świętéy uczyniona wierze,
I wina poświęcenie, i prawic podanie,
I z ofiar krew rozlana, próżno nie zostanie.
Jeśli pan nieba teraz nie karze téy zdrady,
To w przyszłości da pomsty okropne przykłady:
Na ich głowy, na żony, na dzieci ią zleie.
Bo ia zawsze mam w sercu te pewne nadzieie,
Że przyydzie czas, gdy Pryam i lud iego zginie,
A Jlion się w smutnéy zagrzebie ruinie.
Siedząc na górnym tronie, Saturna syn możny,
Straszną Egidą wstrząśnie na naród bezbożny,
I obrażon téy zbrodni nie puści bezkarnie.
Lecz ieśli, Menelaiu, tubyś zginął marnie,
Z jakim wtedy mi bólem, i w jakiéy ohydzie,
Powracać się do Argów, od tych brzegów przydzie?
Już na tém polu woysko dłużéy nie dostoi,
A przy Pryamie chwała, Helena przy Troi!
W dalekiéy ziemi twoie ostatki gnić będą,
Nasze zaś wszystkie trudy na niczym osiędą.
Wtedy Troianin dumny, na twym skacząc grobie:
Niech, rzecze, Agamemnon zawsze w tym sposobie,
Daie nieprzyjaciołom czuć swéy zemſty skutki:
Ściągnął tu próżno woyska, i z gorzkiemi smutki,

Straciwszy brata, skończył wyprawę nikczemną:        179
Ach! niech się wtenczas ziemia rozstąpi podemną!„
A Menelay go ciesząc: „Ukóy ten żal srogi,
Nie trać serca, i w woysku nie rozszerzay trwogi:
Bo nie wziąłem śmiertelnéy rany od téy strzały,
Pas i kirys, i blacha, te mnie ratowały.„
„Nayukochańszy bracie, król z jękiem odpowie:
Ach! żebyć niścili te słowa bogowie!
Machaon, lekarz biegły, z rany cię wyléczy,
I przeciw ostrym bólom plastrem zabezpieczy.„
Spieszno rozkaz woźnemu Taltybowi daie:
„Pódź, niechay tu czémprędzéy boski lekarz staie,
Godny syn Eskulapa: niechay nie odwleka,
Oto Menelay wsparcia z jego ręki czeka:
Z Troian, czy z Lików, zgubną ktoś wypuścił strzałę:
Z czego my rzewnie płaczem, z tego on ma chwałę.„
Nie odkłada rozkazu spełnić sługa wierny:
Czémprędzéy się przeciska przez naród pancerny,
Szukaiąc Machaona: zaciągnione z Tryki,
Otaczaią go wkoło mężne woiowniki.
Do niego się odzywa woźny tym wyrazem:
„Przychodzę tu do ciebie z Atryda rozkazem,
Jak nayprędzéy cię widzieć król narodów żąda,
Menelay ranny wsparcia twéy ręki wygląda.
Z Troian, czy z Lików, zgubną ktoś wypuścił strzałę:
Z czego my rzewnie płaczem, z tego on ma chwałę.„

Zasmucił się Machaon, słysząc wyraz taki:        205
Idą oba przez gęste Achiwów orszaki.
Przychodzą, gdzie Menelay raz wziął z rąk zdradzieckich:
Otoczony od piérwszych bohatyrów Greckich,
Stał w pośrodku ich rycerz do bogów podobny.
Zaraz wyymuie strzałę: kolce w pas ozdobny
Mocno wbite, gdy ciągnął, skrzywione zostały.
Zdiął z niego pas i blachę lekarz doskonały;
Opatrzywszy zaś ranę, wyssał krew, a potém
Rozlał balsam na mieysce, ostrym tknięte grotem.[131]
W cudnych skutkach moc tego balsamu wsławiona,
On go dostał od oyca, oyciec od Chirona.
Gdy ci maią o rannym Atrydzie staranie,
Tymczasem się waleczni zbliżaią Troianie:
Równie się biorą Grecy do Marsowéy sprawy.
Wtenczas Agamemnona widać umysł żwawy:
Nie zna trwogi, od bitwy zwlekania daleki,
I sam na plac krwi leci i prowadzi Greki.
Wysiadł z wozu, a konie, z których ogień pryska,
Eurymedon hamuie w pośród boiowiska,
Powoźnik doskonały, syn Ptolomeiowy.
Blisko się trzymać, wielą król zaleca słowy,
By gdzie spocząć miał, długim zmordowany trudem.
Sam pieszy między Greckim przechodzi się ludem:
Gdzie widzi serca chciwe kurzawy i znoiu,
Takiemi ieszcze słowy zachęca do boiu.

„Niech w was, Grecy, ten zapał ślachetny nie stygnie:        231
Nie za zdraycami Jowisz swą prawicę dźwignie.
Którzy świętą przysięgę złamali niegodnie.
Na brzydką póydą pastwę sępom za swe zbrodnie:
A my, gdy padnie od nas Jlion zburzony,
Powieziem na okrętach ich dzieci i żony.„
Ale na gnuśnych ostrym wyrazem powstaie,
I sprawiedliwym gniewem zapalon tak łaie:
„Na łup nieprzyiacielskiéy wysławiony strzały,
Motłochu podły, czemu stoisz odurzały?
Skąd ta niemęzka boiaźn? skąd to pomieszanie?
Za co, iak długim biegiem zmordowane łanie,
Ledwie się mdłą na ziemi wspierające nogą,
Na plac bitwy patrzycie z zimną w sercach trwogą?
Czekacież, aż się zbliżą Troianskie szeregi,
I szeroko zastąpią całe morza brzegi?
Natenczas wy dopiero chcecie nikczemnicy,
Doświadczyć wsparcia możnéy Jowisza prawicy?„
Tak łaie gnuśnych, mężnych grzeie woiowników,
Wreście do licznych Krety przybliżył się szyków:
Te przy Jdomeneiu biorą się do zbroi,
Wódz, iak silny odyniec, na czele ich stoi.
Smiały Meryon tylne ustawia orszaki.
Bardzo Agamemnona cieszy widok taki,
Więc królowi oświadcza z tego radość swoię:
„Między wodzami Greków, przybyłych pod Troię,

Słusznie trzymasz piérwszeństwo, czy w boiu, czy w radzie,        257
Czyli na poświęconéy dla bogów biesiadzie,[132]
Gdzie się wodzom stawiaią pełne wina czary:
A gdy napóy dla innych leią podług miary,
My zawsze napełnioną mamy czaszę oba,
I tyle wypić możesz, co ci się podoba.
Ale śpiesz się do boiu, dawną utwierdź sławę.„
„Zawsze, Atrydzie, wiernie popieram twą sprawę,
Odpowiedział wódz Krety: iaki do zaczęcia,
Taki aż do skończenia będę przedsięwzięcia.
Lecz pódź, zachęcay drugich, przyśpieszay spotkanie.
Kiedy przymierze piérwsi złamali Troianie,
Za znieważenie bogów, za zdradę szkaradną,
Smierć i tysiączne klęski na ich głowy padną.„
Podnoszą serce w królu słowa tak ślachetne.
Oddala się, obiega inne hufce świetne:
Przychodzi do Aiaxów: tych iuż zbroyne szyki,
Za niemi tłumem piesze ciągną woiowniki.
A iak, gdy od zachodu zadmie wiatr ponury,
Widzi ze skały pasterz wznoszące się chmury:
Czarne się mu, iak smoła, okazuią zdala,
Idą z okropnym szumem, wnet powstaie fala,
I ode dna porusza Oceanu wody:
On przelękły zapędza do iaskini trzody;
Tak idzie z Aiaxami, w gęstych szykach młodzież,
Przeraża iéy broń straszna i Marsowa odzież.[133]

Cieszy się król, gdy zastęp tak świetny obaczy,        283
I czucie swoie temi wyrazy tłumaczy:
“Aiaxowie, nsypiérwsi w bohatyrskiéy zbroi;
Tu mi słowa iednego wyrzec nie przystoi:
Tak mężnych, pilnych wodzów pokrzywdzałbym cnotę,
Niecąc w rycerzach waszych do boiu ochotę.
W was samych maią oni do męztwa wzór żywy.
Oby tym ogniem wszystkie zapalił Achiwy
Jowisz, Pallas, Apollo! a wnet Greckie ramie,
Dumnéy Troi dobędzie i wieże iéy złamie.„
Oddala się, to mężnéy powiedziawszy młodzi,
Aż do słodkiego mówcy Nestora przychodzi.
Stawia swoich, zachęca: z nim bitew świadomi,
Alastor, Hemon, Biias, Pelagon i Chromi.
W piérwszym rzędzie z wozami dzielne stawia konie,
W tyle piechotę liczną tamtym ku obronie:
A podeyrzanych w męztwie we środku zamyka:
Tak gnuśny, choćby nie chciał, żwawo się potyka.
Lecz iezdnym przykazuie wstrzymywać rumaki,
I nie lecieć do boiu, zmieszawszy orszaki:
„Niech żaden z was, niewczesnym zapałem zagrzany,
Nie wybiega, rzuciwszy swóy szyk, na Troiany:
Zbyt ufny w sztuce iazdy, na los niesie życie;
Lecz nie cofaycie kroku, bo się osłabicie.
Kto z swego wytrącony, na cudzy wóz wsiędzie,
Niech raczéy dzidą robi, tak naylepiéy będzie.[134]

Temi niegdy sposoby, w Marsa sztuce sławni,        309
Brali miasta i pole wygrywali dawni.„
Tak w boiach doświadczony starzec ich oświeca,
Co w sercu mężów króla żywą radość wznieca.
„Oby, mówi, iak dusza w tobie niezłamana,
Tak miałeś dzielne siły i krzepkie kolana :
Lecz cię starość nachyla, która wszystkich gniecie,
By raczéy innych gniotła, a tyś był w lat kwiecie!„
„O Atrydzie! rzekł Nestor, wiek mię dziś osłabił:
Czemum ia nie ten, kiedym Ereutala zabił!
Nie wszystkie ludziom niebo daie razem dary:
Wtedym był młody, silny, dziś słaby i stary.
Lecz będę w boiu, wesprę walczących przestrogą,
Toć iedno iest, co ieszcze starzy zrobić mogą.
Niechay ten dzidą w polu nieprzyjaciół zmiata,
Kogo ogniem kwitnące podżegaią lata.„
Skończył, a król z pociechą serca daléy śpieszy:
Aż nareście przychodzi do Ateńskiey rzeszy.
Lecz nic przy Menesteiu boiu nie oznacza,
Bezczynny wódz, bezczynne woysko go otacza.
Tuż Jtak wielki radą, niezmordowan trudem,
Walecznych Cefalensów otoczony ludem.
Jeszcze do nich woienne nie doszły okrzyki,
Gdyż dopiero się właśnie poruszały szyki
Troian, iezdców odważnych, i Greckich rycerzy.
Czekali więc, aż który wprzód zastęp uderzy,

I zaczynając bitwę, na Troian poskoczy.        335
Agamemnon im gnuśność wyrzuca na oczy.
„Krwi Peteia, którego Jowisz kochał wiele,
I ty, co zawsze chytre przemyślasz fortele,
Czemu zdala stoicie? nie szukacie znoiu?
Czekacie, aż was drudzy uprzedzą do boiu?
Wam piérwszym należało mężnie zacząć sprawę,
I Marsową na placu poruszyć kurzawę,
Jak was piérwszych przyzywam do moiego stołu.
Bo gdy się zgromadzaią wodzowie pospołu,
Dobrze wam zgotowana smakuie biesiada.[135]
Dobrze się wino spiia, dobrze mięso zjada.
Lecz gdy mężnie wystawić trzeba w polu życie,
Dziesięciu się uprzedzić półkom dozwolicie.„
Wskroś Ulissesa takie wymówki przebodły:
„Do mnież, rzekł, królu! wyrzut obracasz tak podły?
Namże wymiatasz gnuśność do rycerskiéy sprawy?
Niech się tylko z Troiany rozpocznie bóy krwawy,
Chciéy patrzyć, a nie będzie tayno twemu oku,
Że Ulisses nikomu nie ustąpi kroku;
W naypiérwszym rzędzie oyciec Telemaka stanie,[136]
A ty wstydzić się będziesz za tak płoche zdanie.„
Poczuł Atryd, że wyraz ten z gniewu pochodzi,
Więc z uśmiechem tak pierwsze wyrzuty łagodzi.
Przemyślny Ulissesie, cny Laerta synu,
Nie łaię cię, nie grzeię do mężnego czynu.

Wiem, że w roztropne rady, twoie myśli płodne,        361
Wiem, że twoie uczucia z moiemi są zgodne.
Niechże słowo zbyt prędkie nie wzbudza niechęci,
Niech ie bogi na zawsze wygładzą z pamięci.„
Tych zostawia, obiega daléy lud orężny,
I przychodzi do miejsca, gdzie był Tydyd mężny:
Stoi rycerz w pośrodku swych wozów i koni,
Przy nim Stenel, od młodu spólnik iego broni.
Ich także Agamemnon gniewny upomina,
I w takie rzecze słowa do Tydeia syna.
„Wielkiego oyca plemię, i ciebie strach ima?[137]
I ty patrzysz na pole błędnemi oczyma?
Niezwykła Tydeiowi, by kiedy się wzdrygał,
W męztwie,w sztuce walczenia, nayśmielszych wyścigał:
Jam nie widział, świadkowie dzieł iego tak głoszą,
Którzy nad bohatyrów wszystkich go przenoszą.
W owym on czasie, kiedy zbierali lud zbroyny,
Z Polinikiem walecznym do Tebańskiéy woyny,[138]
Przyszedł, iak gość do Micen, i na bogi żebrał,
By od nas pomoc w mężnem rycerstwie odebrał.
Myśmy im chcieli silne przystawić orszaki,
Ale nas Jowisz wstrzymał opacznemi znaki.
Poszli bohatyrowie: będąc na przestrzeni
Azopu, co się wieczną murawą zieleni,
Zgodném ślą do Teb zdaniem Tydeia za posła:[139]
Nie zlękła się wyprawy téy dusza wyniosła.

Zastał u Eteokla na uczcie Tebany:        387
Choć sam, w Kadmeiów tłumie staie niezmieszany.
Jeszcze śmiało wyzywa wszystkich i zwycięża,
Tak przychylna wspierała Pallas tego męża.
Czém rozżarci Tebanie, gdy rycerz odchodzi,
Na zasadzce pięćdziesiąt zastawiaią młodzi,
Pod dwoma dowódzcami, Likofontem dzielnym,
I Meonem, co równał bogom nieśmiertelnym:
Wszyscy polegli trupem, i z tego pogromu,
Sam Meon, z woli nieba, powrócił do domu.
Taki był wielki Tydey, Etolii chwala:
Syn iego lepiéy mówi, lecz za to mniéy działa.„
Nie był z czucia, z żywości Dyomed wyzuty,
Skromnie iednak przyymuie monarchy wyrzuty:
Lecz żwawy Kapaneia syn przerwał milczenie:
„Nie praw nam fałszu, królu, miéy prawdy baczenie,
Bo my się dzielnieyszemi i od przodków znamy:
Myśmy i Teby wzięli, ów gród siedmiobramy,
Z małą tam przyciągnąwszy liczbą towarzysza,
Wsparci tylko na łasce i znakach Jowisza.
Oni swym nierozumem zgubili się sami:
Nie kładź więc, królu, w równi oyców naszych z nami.„
A Dyomed na niego spoyrzawszy surowo,
„Milcz, rzecze, móy Stenelu, bacz na moie słowo:
Nie mam za złe królowi, ani mię to gniewa,
Że on obchodząc Greki, do boiu zagrzewa:

Jeśli Troia upadnie, lud iéy będzie zbity,        413
Jego stąd, iako wodza, naypiérwsze zaszczyty.
Wstyd zaś, gdy z niczém Greckie powrócą narody:
A teraz daymy męztwa naszego dowody.„
Rzekł, i co wyrzekł, tego wykonać nie zwłoczył,
Wraz w pysznéy zbroi z wozu na ziemię wyskoczył;
Około piersi króla tak strasznie miedź szczękła,
Iżby na ten dźwięk dusza naytęższa się zlękła.
Jak, gdy ogromną paszczą morze wiatr ozionie,
Pędzą wały ku brzegom poruszone tonie,
Naypiérwéy się na głębi zbierają bałwany,
Wnet ziemię hukliwemi szturmuią tarany,
I wzdąwszy się, nad góry wznoszą się skaliste,
Daleko wybuchaiąc słoności pieniste;[140]
Tak skupione do boiu Greckie woysko śpieszy,
Każdy z osobna swoiéy wódź przodkuie rzeszy,
A naygłębsze milczenie w tylu mężów tłumie:
Sądziłbyś, że tak liczny lud mówić nie umie.
Tém szanuią milczeniem przewodniki swoie,
Naokoło blask świetne rozstrzelaią zbroie:
A że słowa nie słychać od tylu rycerzy,
Zda się, że sam dzid idzie las i mur puklerzy.
Z jakim się owce w stayni odzywaią bekiem,
Gdy z wymion ich naczynia napełniaią mlekiem,
A mać na głos iagnięcia swego odpowiada:
Z takim się wrzaskiem Troian porusza gromada.

Niesfornemi powietrze rozlega się krzyki,        439
Różne ludy, różnemi wołaią ięzyki.
Ta Marsa, ta Minerwę ma za sobą strona:
Wszędzie Boiaźń, Ucieczka, Niezgoda szalona,
Co nigdy krwi niesyta, na nie zawsze dyszy,
Sroga siostra, srogiemu bratu towarzyszy:
Mała ona w początkach, wnet w górę się wzbiie,
Nogami depce ziemię, głowę w niebie kryie.[141]
Ta zaiadłą nienawiść w serca ludu wlewa,
I przechodząc przez roty, do mordów zagrzewa.
A skoro się na Marsa polu woyska znidą,
Wnet się z puklerzem puklerz, dzida miesza z dzidą,
Siła walczy na siłę, tarcza trze się z tarczą,
Zgiełk się szerzy, pociski na powietrzu warczą,
Krzyczą zwycięzcy, smutnie wyią zwyciężeni.
Ziemia płynie od krwawych rozmiękła strumieni.[142]
Jak z krynic wychodzące dwa bystre potoki,
Spadaią po urwiskach wyniosłéy opoki:
Szum straszny się rozlega po całéy krainie,
Nim nurty w przepaścistéy połączą dolinie,
A pasterz zdala słucha, co znaczy ta flaga;
Tak, gdy ci z sobą walczą, strach i krzyk się wzmaga.[143]
Antyloch Echepola, który stał na czele,
Jednego z piérwszych mężów silną dzidą ściele,
Trafia w szyszak, na którym pyszna pływa kita;
Skaleczone pociskiem czoło, kość przebita.

Zaraz noc wieczna w oczach bohatyra siada,        465
I zwalony iak wieża, na ziemię upada,
Elefenor, co wodzą Abantów się szczycił,
Upadłego rycerza za nogi uchwycił,
I z pośród strzał unosił, aby odarł zbroię:
Lecz niedługo przypłacił życiem śmiałość swoię;
Bo gdy postrzegł Agenor, że wódz przechylony,
Ciągnąc trupa, odsłonił bok na obie strony,
Zaraz mu ostrą dzidą ciężką ranę zadał.
Upadł syn Chalkodona, i życie postradał.
Przy nim srożą się Greków i Troian oręże,
Walczą z sobą iak wilcy, stron przeciwnych męże.
Wnet Aiax Telamonid Symoiza zmiecie:
Młody bohatyr ieszcze w piérwszym wieku kwiecie.
Gdy matka z rodzicami trzody odwiedziła,
Przy Symoencie, z Jdy schodząc, go powiła,
I nazwała od rzeki. Prędko życie stracił,
Ni się za wychów miłym rodzicom wypłacił:
Pchnięty w pierś straszną dzidą syna Telamona,
Która za ramię przeszła, upada i kona.
Jako na brzegach bagna topola wyrosła,
Co pysznemi gałęźmi wierzch do góry wzniosła,
Gdy ią sztukmistrz obali powtarzanym razem,
Maiąc z niéy koło płytkiém wyrobić żelazem,
Więdnieie i usycha na pobrzeżu wody;
Tak, ze zbroi odarty, leży rycerz młody.

W świetnym kirysie Antyf oszczep swój wymierza,        491
Ale chybia Aiaxa, a za to uderza
Ulissa towarzysza Leuka i zabiia,
Gdy wedle Symoiza ciała się uwiia.
W bok srogi raz odebrał, puścił trupa z ręki,
Upadł, a zbroi głośne uderzyły dźwięki.
Na śmierć spółziomka strasznie Uliss się rozjada:
Więc zemstą zapalony, na przodek wypada,
Krwawym połyska wzrokiem, groźnym ciosem godzi,
{{errata|Tym|Tém]] zatrwożone Troian woysko w tył uchodzi.
Jednak zamach niepróżny z jego ręki idzie,
Demokon, syn Pryama, który pasł w Abidzie
Oyca klacze i stamtąd na woynę pośpieszył,
Wziął ranę, cios na wylot skronie iego przeszył:
Zaraz się w oczach smutnéy nocy ciemność zgęsła,
Upadł, a zbroia na nim przeraźliwie chrzęsła.
Naypiérwsze się cofaią Troian woiowniki,
Nawet sam wielki Hektor: a Grecy z okrzyki
Ciągną trupy i śmiałym następuią krokiem:
Co Apollo z Pergamu boskiém widząc okiem,
Rozgniewany, Troianom tak dodaie męztwa:
„Trwaycie! nie ustępuycie Achiwom zwycięztwa:
Nie z żelaza ich ciała, ani z twardéy skały,
Aby krwawemi groty tknięte bydź nie miały!
Prześlicznéy syn Tedydy, Pelid się nie biie,
Lecz warząc w sercu gniewy, na nawie się kryie.„

Tak im z murów Pergamskich mówił bóg straszliwy;        517
Lecz z drugiéy strony Pallas zagrzewa Achiwy,
Gdzie tylko osłabione w nich męztwo postrzegą.
Wtedy okrutnym Dyor wyrokiem polega:
Wódz z Enu, syn Jmbraza, co Trakom przywodził,
Pirus go w nogę ostrym kamieniem ugodził.
Trzasła kość, pękły żyły od okrutnéy skały:
Chyli się, pada na wznak bohatyr omdlały,
I ledwie oddychaiąc, swym ręce podaie:
Lecz Pirus co go ranił, nagle nad nim staie,
Pcha spisą, rana wnętrze wypuszcza szeroka:
Skonał, iuż biedny więcéy nie otworzy oka.
Wtedy na Pira mężny Toas oszczep rzuca,
Przedziurawiwszy piersi, wbił się pocisk w płuca:
Przyskoczył i wyciągnął: zaraz mieczem błysnął,
Utopił go we wnętrzu, i duszę wycisnął.
Lecz próżno na odarcie iego zbroi dyszy,
Znalazł odpór od śmiałych wodza towarzyszy:
Trakowie, co na wierzchu głowy wznoszą włosy,
Grożącemi zwycięzcę obskoczyli ciosy:[144]
Więc choć bił się odważnie, nacierał zażarcie,
Cofnąć się musiał, równe znalazłszy odparcie.
Tak wodze, ten Epeiów, ten Trackiéy młodzieży,
Obok padli, a przy nich mnóztwo innych leży,
Gdyby kto po tém krwawym przeszedł boiowisku,
Nie lękaiąc się razów gęstego pocisku,

Przez Palladę, od szwanku broniącą, niesiony,[145]        543
Oboiéyby zarówno męztwo wielbił strony:
Bo tak na śmierć Troianie, iak i Grecy biegli,
I pole zmieszanemi trupami zalegli.        546








ILIADA.


XIĘGA V.



TREŚĆ XIĘGI V.

Dzieła Dyomeda.


Dyomed, przy pomocy Pallady, czyni cuda waleczności. Pandor go z łuku ranił, ale od przychylnéy sobie bogini uleczony. Z jéy łaski mógł śmiertelnych od nieśmiertelnych rozeznawać: i wziął rozkaz, aby broni na żadnego z bogów, wyiąwszy Wenerę, nie podnosił. Gdy wielu Troian Dyomed na placu położył, z Pandarem złączył się Eneasz, i obadwa na niego uderzyli, lecz nieszczęśliwie: piérwszy z nich zabity, drugi w wielkiém niebezpieczeństwie, choć przy wsparciu Wenery: która gdy go z pola unosiła, ranioną od Dyomeda została. Wenus, wziąwszy konie od Marsa, do nieba uieżdża, a Eneasza Apollo do kościoła Pergamskiego unosi, gdzie przyszedł do siebie. Mars dodaie serca Troianom, zapala Hektora i wszędzie mu towarzyszy. W tymże samym czasie Eneasz pokazuie się w polu: kładą trupem wielu Greków, między innemi Tlepolem od Sarpedona zabity. Juno z Minerwą przybiegają na odparcie Marsa, którego Dyomed, od Minerwy zachęcony, ranił. Mars z bólu strasznie ryknąwszy, do nieba powrócił.


ILIADA.
XIĘGA V.

Pallada nowym ogniem Tydyda zagrzewa,[146]
Swoie mu w piersi męztwo i swóy zapał wlewa,
By wszystkich bohatyrów przeszedł rycerz śmiały,
A przez to nieśmiertelnéy zyskał wieniec chwały.
Puklerz i szyszak blaskiem otacza promiennym:
Jak się wydaie gwiazda, co w czasie iesiennym
W Oceanie skąpana, światłość żywą ciska;
Taki mu ogień z czoła i z ramion połyska.[147]
Uzbroiwszy, tam pchnęła swoiego rycerza,
Gdzie się naybardziéy pożar woienny rozszerza.
Żył w Troi Dares, człowiek cnotliwy i możny.
Oyciec dwu synów, kapłan Wulkana pobożny;
A w boharyrskiéy sprawie oba wiele znaczą;
Więc skoro Dyomeda mężnego obaczą,
Lecą nań, od Troiańskiéy odbiegnąwszy rzeszy:
Ci z wozu nacierają, a on walczy pieszy.
Piérwszy uderzył Fegiey, ale raz był mylny,
Bo nad ramie, bez szwanku, przeleciał grot silny.
Co zaś Dyomed próżno oszczepu nie ciska,
Trafia go w piersi, zwala wpośród boiowiska.
Brat skoczył z wozu, iednak nie śmiał trupa bronić,
I ten przed czarną śmiercią nie mógłby się schronić,

Lecz go Wulkan obłokiem pokrywszy ocalił,        23
Żeby do reszty oyca smutek nie przywalił.
Zatém zwycięzca pyszne ich rumaki bierze,
I do nawy przez swoie odsyła żołnierze.
Obaczywszy, że ieden syn Daresa bieży,
Drugi smutnie na piasku rozciągniony leży.
Zmieszali się Troianie,[148] trwoga w serca pada.
Wtenczas, do boga woyny, tak rzecze Pallada:
„Marsie, okrutny Marsie, co gubisz narody,
Przelewasz krew, a w gruzy świetne mienisz grody,[149]
Czyliż nam do tych boiów mieszać się przystoi?
Niech pan nieba zwycięztwo da Grekom, lub Troi:
My ustąpmy: inaczéy obrazimy oyca.„
Tak mówiła, usłuchał Mars ludzi zabóyca.
Więc go daleko z pola bitwy uprowadza,
I na brzegach Skamandru kwiecistego sadza.
Uciekaią Troianie, strach piersi osłabił,
A każdy z wodzów Greckich rycerza ich zabił.
Ody, który prowadził bitne Alizony,
Z wozu od mężów króla na ziemię zrzucony:
Bo kiedy, tył podawszy, do ucieczki śpieszył,
Atryd pchnął go w śród ramion, i aż piersi przeszył:
Padł na ziemię, śmiertelnym obalony grotem,
A zbroia na nim smutnym zaiękła łoskotem.
Jdomeney obalił Festa, Bora syna,
Co go Tarne obfia wysłała kraina:

Gdy czémprędzéy przelękły rycerz nawóz wsiadał,        49
Wódz Krety dzidą w ramie cios śmiertelny zadał.
Padł z wozu, oczy mrokiem wiecznym się zawarły,
Sługi Jdomeneia, z niego łup odarły.
Skamandry, syn Strofiego, przebiegły myśliwy,
Legł z Menelaia ręki: a choć go z cięciwy
Nauczyła Dyana, w nieuchybnéy mierze,
Smiertelne strzały puszczać i bić leśne zwierze;
Ani go łukiem zbroyna ratuie bogini,
Ani sztuka strzelania bezpiecznym uczyni:
Gdy uciekał, raniony z tyłu od Atryda,
Utkwiona wśród łopatek, piersi przeszła dzida,
Na wznak pada na piasku, zbroia na nim szczęka.
Ferekla cieślę zwala Meryona ręka:
Wyćwiczon od Pallady, cudnemi się wsławił
Dziełami, dla Parysa on flotę wystawił:[150]
Źródło nieszczęść, Troianie skąd do zguby przyśli,
I cieśla, że nie umiał boskiéy dociec myśli.
Pod pacierzem zabóycze żelazo utyka,
I do pęcherza ostrzem twardą kość przenika,
Upada na kolana i okropnie wyie,
A śmierć go wraz czarnemi skrzydłami okryie.
Żwawy Meges, Pedeia w cienie wtrącił mroczne;
Choć go Antenorowi łoże dało boczne,
Niosąc mężowi szczeréy przyiaźni zadatki,
Z własnemi go Teano wychowała dziatki.

Pchnął go Meges, dostała raz okrutny szyia,        75
Aż na wylot ią z tyłu żelazo przebiia,
I ucina mu ięzyk, dosięgnąwszy gęby:
Padł Troianin, i pocisk zimny chwycił w zęby.
Wreście Eurypil, dzielne Ewemona plemię,
Mężnego Hypsenora obalił na ziemię.
Oyciec iego świętości Skamandru dozierał.[151]
I od ludów pobożnych cześć wielką odbierał.
Ucieka, ni się w męztwie rycerz zabezpiecza,
Eurypil mu odwala rękę cięciem miecza:
Ta upada na ziemię, i hoyną krew toczy,[152]
Jemu na zawsze twardy los zamyka oczy.
Tak męże w bohatyrskiéy pracowały sprawie:
Lecz w tym zaiadłym boiu nie rozeznać prawie,
Czyli Dyomed z Greckiéy, czy z Troiańskiéy ſtrony;
Wszędzie się bowiem miota rycerz zapalony.
Jak wezbrana szumnemi potokami rzeka,
Wyparłszy brzegi, z łoża na pola ucieka,
Wszystkie wywraca tamy, a w biegu gwałtownym,
Niesie groblom zwalisko i mostom warownym;
I wzdęta od Jowisza nagłemi ulewy,
Porywa pracowite rolników zasiewy;[153]
Tak Tydyd gromi Troian, pędzi roty drżące,
Jednemu nie wystarczą rycerzów tysiące.
Postrzegłszy, że bohatyr całe szyki miesza,
Że trwożna Troian przed nim ustępuie rzesza,

Przeciw Dyomedowi Pandar łuk natęża,        101
Strzałą rani na siebie lecącego męża:
Pancerz nią nad ramieniem zostaie przeszyty,
Doszła ciała, wypłynął krwi strumień obfity.
Natychmiast Pandar głosem radosnym zawoła:
„Troianie! wróćcie nazad, stawcie mężnie czoła;
Ranny naywalecznieyszy mąż między Achiwy,
I niedługo przeżyie postrzał z téy cięciwy,
Jeżeli sam bóg łuku z Licyi mię zwabił.„
Tak tryumfował Pandar, ale go nie zabił.
Cofa się za wóz Tydyd i wzywa Stenela,
Naywiernieyszego sobie w życiu przyiaciela.
„Chodź, kochany, Stenelu, day ratunek wczesny,
I wyrwiy mi czémprędzéy z barku grot bolesny.„
To rzekł, Stenel do niego szybkim przybiegł krokiem,
Grot wyrwał, a krew czarnym lunęła potokiem.
Wtenczas Tydyd ślub czyni w takowéy modlitwie:
„Wielka córo Jowisza, ieśliś kiedy w bitwie,
Mnie, albo oyca wsparła, twą prawicą silną,
Dziś usłysz prośbę moię, dziś mi bądź przychylną:
Day mi tego położyć na poboiowisku,
I staw go sama pod sztych moiego pocisku,
Który mię pierwszy ranił: teraz się nadyma,
Że słońce wiecznie zgasło przed memi oczyma.„
Łatwo do iego prośby skłania się Pallada,
Wraz piérwszą nogom szybkość, rękom dzielność nada,

I zbliżywszy się rzecze: „Mężny Dyomedzie,        127
Niechay cię pewna ufność na Troiany wiedzie,
Bom cię dziś równym oycu zrobiła rycerzem,
Jakim był, groźnym z wozu wstrząsaiąc puklerzem.
Już ci więcéy mgła ciemna oczu nie powleka,
Zdarłam ią, byś rozeznał boga od człowieka.
Gdyby więc który z bogów twéy doświadczał dłoni,
Ty przeciw nieśmiertelnym nie bierz się do broni:
Lecz gdyby się Wenerze bóy odwiedzić zdało,
Na mdłą boginią możesz użyć ręki śmiało.„[154]
To rzekłszy, znikła Pallas: bohatyr pośpiesza,
I wnet się między piérwsze woiowniki miesza.
Jeśli przedtém Troiańskie roty dzielnie walił,
Teraz się trzykroć większą śmiałością zapalił.
Jak lew, kiedy go pasterz pilnuiący trzody,
Rani, wpadaiącego do owiec zagrody,
Tém bardziéy się rozjada, grzywa mu się ieży:
Nie odpiera go pasterz, lecz do chaty bieży,
A owce przelęknione cisną się gromadą,
Potrącaią się, iedne na drugich się kładą:
Niosąc zdobycz wysokie lew przesadza płoty;
Tak Dyomed się rzuca na Troiańskie roty.
Natenczas Hypenora, narodów pasterza,
I Astynoia biie: iednego rycerza
Dzidą piersi przeszywa, i na piasku zmiata,
Mieczem ramie drugiemu przy szyi odpłata.

Tych rzuca, na Polida i Abanta leci,        153
Snów tłumacza, starego Eurydama dzieci.
Lecz tego nie potrafił starzec im wywróżyć,
Że miał obu Dyomed na placu położyć.
Na Xanta i Toona idzie rycerz krwawy:
W starości Fenopowi dał ich bóg łaskawy.
Zabił obu: ach! iakaż dla oyca tęsknica!
Wiek go gniecie, a nie ma innego dziedzica,
Nie uyrzy więcéy synów: iakże się rozrzewni!
Dobro iego dalecy wezmą po nim krewni.[155]
Na iednym wozie Chromi i Echemon zmierza,
Dway synowie Pryama, i na tych uderza:
Jak lew na pasące się w lasach bydło wpada,
Wali krowę, lub wołu, wśród drżącego stada;
Tak on wpadł na nich, strącił z wozu, a łup wzięty
Rozkazał towarzyszom zanieść na okręty.
Widząc Eneasz, iako rycerz gromi roty,
Spieszy przez krwawe pole, przez świszczące groty,
I szukaiąc Pandara, zastępy obiega:
Aż wreście męża bogom równego poſtrzega,
I zbliżywszy się rzecze: „Gdzież się więc podziały
I twóy łuk i niechybne, cny Pandarze, strzały?
Gdzie sława, od nikogo tu niezaprzeczona,
I w kraiu, że nad syna nie masz Likaona?
Wznieś do Jowisza ręce, a na tego męża,
Puść ostrą z łuku strzałę, który nas zwycięża.

Ktokolwiek iest, okrutną rzeź w zastępach zrobił,        179
Tylu wsławionych Troi bohatyrów pobił.
Możeto i bóg iaki, gniewny o ofiary:[156]
Gniewne bogi ciężkiemi zwykły chłostać kary.„
„Eneaszu! rzekł Pandar, ty, woyska nadzieia:
Wcale ten mąż podobny do syna Tydeia,
Tak z koni, tak z przyłbicy, tak sądzę z puklerza,
Lecz może i bóg postać wziął tego rycerza.
A ieśli iest Dyomed, od bogów ma wsparcie,
Bez nichby się nie miotał w boiu tak zażarcie:
Pewnie kto z nieśmiertelnych ukryty w obłoku,
Zwraca strzały do iego wymierzone boku.
Jużem grot nań wypuścił, kirys na nim przeszył.
Jużem ramię mu zranił, iużem się ucieszył,
Że odwiedzi Plutona, lecz nie mogłem zwalić:
Jakiś mi bóg niechętny musiał go ocalić.
Nie wziąłem z sobą wozów, ni koni do Troi.
W domu oycowskim wozów iedénaście stoi,
I ozdobnych i mocnych, zasłoną pokrytych,
Jak z rąk sztukmistrza wyszły, ieszcze nieużytych.
A przy każdym się pasie para dzielnych koni.
Radził Likaon stary, gdym się brał do broni,
Bym wziąwszy z sobą wozy i pyszne rumaki,
Na nich do boiu mężne prowadził orszaki;
Folguiąc koniom, dobre odrzuciłem zdanie,
Lepiéy byłoby oyca spełnić rozkazanie:

Słysząc, że od Achiwów ściśnieni iesteście,        205
Obawiałem się, żeby w oblężoném mieście,
Do sytości przywykłe, nie cierpiały głodu.
Z łuki przyszedłem, z których tyle mam zawodu.
Już grot móy Dyomeda i Atryda ruszył,
Dobył z nich krwi, lecz tylko bardziéy ich rozjuszył.
Złym ia wyrokiem zdiąłem te łuki ze ściany,
Kiedy od ślachetnego Hektora wezwany,
Powolny iego chęci, przyszedłem pod Troię.
Lecz ieżeli oyczyznę ieszcze uyrzę moię,
I dom luby, i żonę kochaną uprzeymie;
Niechay mi nieprzyiaciel głowę z karku zdeymie,
Jeśli ich nie dam ogniom, potrzaskanych w sztuki:
Bo widzę, że mi próżnim ciężarem te łuki.„
„Przestań, Eneasz rzecze, tak podle ich cenić:
Inaczéy się los woyny nie może odmienić,
Aż my się z tym zaiadłym spotkamy rycerzem:
Siaday na wóz, obadwa na niego uderzem.
Doświadczysz koni Trosa, iak zręcznie koleią
I nacierać, i bystro uciekać umieią.
Te nas ocalą, ieśli mimo nasze męztwo,
Jowisz Dyomedowi zechce dadź zwycięztwo.
Ja się bić będę, w twoiéy bicz i leyce dłoni,
Lub ty walcz, a ia wezmę kierowanie koni.„
Na to Eneaszowi Pandar odpowiada:
„Niechay raczéy wędzidłem twoia ręka włada,

Pod znaną ręką więcéy będzie wóz bezpieczny.        231
Jeżeliby nas przemógł Dyomed waleczny,
Zbiegłszy się, i nie czuiąc swego pana głosu,
Nie mogłyby nas wyrwać od zgubnego ciosu:
Nieprzyiaciel zaś nieład obaczywszy taki,
I nasby samych zabił, i zabrał rumaki.
Pod twoią zatém ręką niech do boiu idą:
Ja Tydyda natarcie silną przyymę dzidą.„
Tak wszystkie rzeczy bacznym ogarnąwszy względem,
Siadaią, bystrym lecą na Tydyda pędem.[157]
Nie uszli oni wzroku mężnego Stenela,
Który zaraz w te słowa rzekł do przyiaciela:
„Naymilszy z młodu sercu memu Dyomedzie,
Dwóch mężów zapalonych przeciw tobie iedzie,
Zręczni oba i silni: ieden strzelec sprawny,
Pandar, syn Licyyskiego Likaona sławny;
Drugi mężny Eneasz, co z oyca pochodzi
Wielkiego Anchizesa, a Wenus go rodzi.
Cofniymy się, niech ślepy zapęd cię nie miota,
Żebyś wreście drogiego nie stracił żywota.„
A Tydyd gniewny: „ Nie chciéy mego serca kusić,
Bo nikt mię do ucieczki nie zdoła przymusić.
Nienawykły drżeć, albo cofać się nikczemnie:
Jeszcze nienaruszone siły czuię we mnie.
Na wóz wsiadać nie myślę, tak zaydę im drogę,
Nie pozwala mi Pallas w piersi przyiąć trwogę.

Pewnie ich konie obu nie wrócą oyczyznie.        257
Jeżeli się z téy bitwy choć ieden wyśliźnie.
Ty pamiętay, Stenelu, dopełnić méy woli:
Gdy mi obu ich Pallas obalić pozwoli,
Moie przywiąż do wozu, a natychmiast konie
Eneasza uprowadź ku Achiwów stronie.
Z tych idą, które Jowisz dal za Ganimeda:
Pod słońcem żadnym koniom nikt pierwszeństwa nie da.
Nie wiedział król, gdy Anchiz, kochanek Wenery,
Klacze swe pod niebieskie podstawił ogiery,
I sześć zrzebców ognistych w tym dostał sposobie.
Z nich cztéry w jego domu pasą się przy żłobie,
Dwóch ustąpił dla syna swego Eneasza:
Jeśli ich dostaniemy, wielka sława nasza„
Ci mówią, tu rumaki wartkiém grzmią kopytem,
Lecą nieprzyiaciele, wraz silnym dzirytem
Zbroyny tak mówi Pandar: „Tydydzie zuchwały,
Jeszcze ziemi od moiéy nie zaległeś strzały?
Niedawno, próżno łuku na ciebie używszy,
Włóczni doświadczę, ieśli nie będę szczęśliwszy:„
To rzekł, i długi oszczep natychmiast wymierza:
Zręcznie rzucony pocisk trafił wśród puklerza,
Przebił go, lecz kirysa przewiercieć nie zdołał.
Zaraz Pandar wyrazy chlubnemi zawołał:
„Zginąłeś, aż do wnętrza grot cię sięgnął krwawy.
Ty umrzesz, a ia wiecznéy dostąpiłem sławy.„

„Mylisz się, niezmieszany Dyomed odpowie,        281
Nie są przyiaźni twoiéy prawicy bogowie:
Lecz ta sroga zaiadłość nie wprzód was odbiegnie,
Póki choć ieden trupem na placu nie legnie,
I krwią strasznego woyny boga nie nasyci.„[158]
To skoro wyrzekł, zaraz silny oszczep chwyci,
I rzuca na Pandara: ten celu nie zboczy,
Ręka saméy Minerwy niesie go pod oczy,
Utrafia w nos, tnie ięzyk, i zęby wybiia,
I tam wychodzi, z brodą gdzie złączona szyia.
Padł, a oręż i świetna zbroia na nim szczękły:
Tym iękiem się ogniste rumaki przelękły,
I skacząc, w tył się nagłym usunęły zwrotem,
A on z lubym na zawsze rozstał się żywotem.
By Grecy nie porwali trupa do obozu,
Z długą dzidą Eneasz wyskakuie z wozu:
Jak lew, w moc zaufany, staie nad rycerzem,
Obchodzi go i wielkim zasłania puklerzem,
A ktokolwiek się zbliża, dla wzięcia zdobyczy,
Temu zagraża śmiercią i straszliwie krzyczy.
Jednak mężny Dyomed placu nie odbieżał:
Chwycił ogromny kamień, co na ziemi leżał,
Który dzisiay dwóch ludzi, choć z naywiększą mocą
Niżeli z mieysca ruszą, dobrze się zapocą:
Lecz Dyomed podźwignął z małym bardzo trudem,
Uderzył w miejsce między biodrami i udem.[159]

Łamie kość, rwie głaz żyły i skórę rozdziera:        309
On pada na kolana, ręką się podpiera,
A cień mu czarny zaraz w oczach się rozwinął.
Jużby był Eneasza zły wyrok nie minął,
Jużby się iego dusza była nie wybiegła:
Gdyby w niebezpieczeństwie syna nie postrzegła
Wenus, co go powiła oycu, gdy pasł woły.
Ta go pieszczoną dłonią uchwyciwszy w poły,
I śnieżnemi dokoła okrywszy zasłony,
Aby od kogo z Greków nie został raniony,
I duszy nie wyzionął; unosiła z pola.
Stenelowi pamiętna Dyomeda wola;
Więc, daleko od wrzawy Marsowéy, na stronie,
Swoie leycem do wozu przywięzuie konie,
A Eneasza z grzywą przepyszną rumaki,
Czémprędzéy między Greckie prowadzi orszaki.
Miłego Deipila tą pracą obciążył,
Ażeby z niemi z pola do okrętów dążył.
W nim sobie mężny Stenel naywięcéy podoba,
W jednym są wieku, iedne maią myśli oba.
To zrobiwszy leyc bierze, nawóz pyszny wsiada,
I wkrótce przyiaciela swoiego dopada.
Tydyd świetną od miedzi uzbroiony dzidą,
Widząc, że mdła bogini, ścigał za Cyprydą:
Bo nie z tych była, którym woyna powierzona.
Jaka iest można Pallas i sroga Bellona,

Wreście ią długim goniąc śmiały rycerz biegiem,        335
Dopędził między Troian walecznych szeregiem.
Natychmiast oszczep rzucił i dosięgnął ręki,
Przebił boską zasłonę, którą tkały Wdzięki;[160]
I zdarł iéy trochę skóry żelezcem pociska:
Zaraz z niéy krew, a raczéy sok czysty wytryska.
Inny iest pokarm ludzi, inny władców nieba,
Nie znaią oni wina, sił nie ciągną z chleba,
Więc, krwi nie maiąc, żywot nieśmiertelny wiodą.
Raniona Wenus, z bogiń naypiérwsza urodą,
Krzyczy, i rzuca syna: Apollo go bierze,
I by mu życia Greccy nie wzięli rycerze,
Nieprzeyrzanym dokoła cieniem go oblecze.
Do Wenery zaś Tydyd groźnym tonem rzecze:
„Pódź stąd, córo Jowisza, nie tu twe zalety:
Alboż nie dość, że słabe uwodzisz kobiety?
Jeśli ci ieszcze woyny pożądać się zdarzy,
Sama iéy wzmianka róże z twoiéy spędzi twarzy.„
Tak mówił, ona wolną stopą rzuca pole,
Pomieszana i ostre z rany cierpiąc bóle:
Jrys przyiazną ręką, mdłe iéy kroki wsparła,
A na śnieżnych się licach siność rozpostarła.
Widzi Marsa na lewéy siedzącego stronie,
Mgłą ciemną otoczony iego wóz i konie:
Do kolan mu się schyla,[161] głos zanosi tkliwy,
By dał swoich rumaków ze złotemi grzywy.

„Dziś mi, kochany bracie, twoiéy łaski trzeba,        361
Pozwól, niech na twych koniach powrócę do nieba.
Raniona od Tydyda, srogą cierpię mękę:
Jużby on śmiałą podniósł na Jowisza rękę.„[162]
Tak mówi: Mars na prośbę swoiéy siostry skory,
Dał iéy konie, pysznemi ozdobione szory.
Na świetny wóz wstąpiła bogini wybladła,
Jrys leyc wzięła w ręce, i przy niéy usiadła.
Wyskoczyły rumaki, skoro bicz postrzegły,
Do górnego Olimpu w momencie przybiegły:
Wtedy Jrys, co szybkim wiatr wyściga krokiem,
Wyprzęga ie, niebieskim zasila obrokiem.
Wenus pada na matki Dyony kolana,[163]
Ta ią ściska i głaszcze, i mówi stroskana:
„Któryż z bogów postąpił z tobą tak bezprawnie,
Jakbyś się iakiéy zbrodni dopuściła iawnie?„[164]
Na to Wenus: „Dyomed, syn Tydeia śmiały,
Ten przeciwko mnie pocisk wymierzył zuchwały,
Gdym z pola unosiła Eneasza syna,
W którym dla serca mego pociecha iedyna.
Już nie między Troiany i Greki bóy srogi,
Lecz się Greki na same porywaią bogi.„
„Znoś luba córo, mówi szanowna Dyona:
Tak gorzkie smutki sama cierpliwość pokona.
Na co się iuż śmiertelnych nie odważy śmiałość?
Sami niezgodni, w ludziach wzmagamy zuchwałość.

Cierpiał Mars, gdy go w twarde skrępowały liny,        387
Efiialt, Oty , dumne Aloego syny.
Już był trzynasty xiężyc na niebie przeminął,
Jak w ciężkich więzach siedział: i pewnieby zginął,
Gdyby od Erybei, pięknéy ich macochy,
Odkryte Merkuremu nie były te lochy.
Jego ręką z więzienia został Mars wyrwany,
Prawie upadaiący pod swemi kaydany.[165]
Dały się czuć okrutne boleści Junonie,
Gdy iéy Herkul potróyną strzałę utkwił w łonie.
I Pluton ich nie uszedł, najstrasznieyszy z bogów,
Tenże go zranił rycerz u piekielnych progów.
Doświadczył on, co może śmiałość ludzkiéy ręki:
Tchnący gniewem, i cały straszne cierpiąc męki,
Przeszedłszy do Olimpu, rzucał się i ięczał,
Utkwiony w silnym barku pocisk go udręczał:
Aż go Peon uleczył, wlał balsam skuteczny:
Nic w sobie śmiertelnego nie miał bóg odwieczny.
O! zbrodzień! o! bezbożny! o! zapamiętały!
Jak śmiał przeciwko bogom lotne puszczać strzały?
Tyś, z Pallady namowy, téy podpadła kaźni:
Czemu nie zważa Tydyd, że kto bogów drażni,
Ten zginie prędko wpośród krwawego pogromu.
Po przykrych znoiach swego nie obaczy domu,
Na kolanie, kochanych dzieci nie uściska,
I nie usłyszy oyca słodkiego nazwiska.[166]

Choć mocny, niechay zapęd wstrzymuie zuchwalczy:        413
Może się kto mocnieyszy znaleźć, co go zwalczy;
Aby córa Adrasta, smutnemi okrzyki,
Egiialeia, ze snu budząc domowniki,
Po mężu, co mu panną była poślubiona.
Rzewną łzą liców, smutna nie zlewała żona.„
Rzekła, i lekką dłonią z ręki krew otarła,
Ustały zaraz bóle, rana się zawarła.
Juno i Pallas smutek iéy z radością widzą,
I by przegryźć Jowisza, tak z Wenery szydzą:
„Panie, rzekła ostatnia, wybacz moiéy mowie,
Ani się tém obrażay, co twa córka powie.
Gdy Wenus wszystkie swoie przemysły natęża,
By dziewczę dla którego z Troian zwabić męża,
Piękną kusząc Greczynkę głaskaniem, pieszczotą,
Miękką dłoń obraziła o iéy haftkę złotą.„
Uśmiechnęła się bogów oyca twarz dostoyna.
„Wcale ci, rzecze, córo, nie przystoi woyna:
Kleić związki miłosne, oto dzieło twoie,
Minerwie i Marsowi krwawe zostaw boie.„
A tymczasem Dyomed Eneasza ściga:
Wie, że go w swoich ręku sam Apollo dźwiga,
Lecz się nawet i boga wielkiego nie boi,
Pragnie zabić rycerza, i odrzeć ze zbroi.
Potrzykroć nań zabóyczym dzirytem naciera,
Potrzykroć go Feb silną swą tarczą odpiera,

Lecz gdy, iak bóg, czwarty raz groził zgubnym ciosem,        439
Apollo tak do niego rzekł straszliwym głosem:
„Umiarkuy się, Tydydzie, w szalonym zapędzie,
I nie chciéy się z bogami w jednym stawiać rzędzie:
Inny ród bogów, górne dzierżących siedlisko,
Inny ludzi, po ziemi wlekących się nisko.„
Uchodzi, ani daléy ścigać się ośmiela,
Chroniąc się gniewu boga, który śmiercią strzela.
Apollo do Pergamu zaniósł Eneasza,
Do kościoła, gdzie Troia moc iego ogłasza:
Tam Latona z Dyaną maią o nim pieczą,
I w przysionku wspaniałym bohatyra léczą,
Łudząc Greki, gdzie ranny Eneasz się podział,
Feb marę w jego postać, i zbroię przyodział:[167]
Przy niéy, równie Troiańscy, jak Greccy rycerze,
Długiemi dzirytami ogromne puklerze,
I lekkie tłuką tarcze: trwała walka sroga,
Gdy bóg srebrnego łuku rzekł do woyny boga:
„Marsie! okrutny Marsie ! co gubisz narody,
Przelewasz krew, i w gruzy mienisz pyszne grody,
Nie póydzieszże usunąć z boiu tego męża,
Coby się na Jowisza porwał do oręża?
Naprzód Cyprydę zranił zuchwalec, a potém
Mnie, równaiąc się z bogi, krwawym ścigał grotem.„
To rzekłszy, na wyniosłym Pergamie usiada:
Mars, którego piersiami zapalczywość włada,

Nie mógł dłużéy spokoynie na mieyscu pozostać;        465
Wziąwszy więc Akamasa, wodza Traków, postać,
Zapala bohatyry Troiańskiéy krainy,
I ślachetne Pryama tak zachęca syny:
„Wielkiego króla plemię, możnego w dostatki,
Pókiż z rot waszych Grecy czynić będą iatki?
Czekacieli, aż przyprą bóy pod same bramy?
Maż, co go iak Hektora czcimy i kochamy,
Eneasz, syn Anchiza, rozciągnion na piasku:
Wyrwiymy towarzysza z pośród krwi i wrzasku.„
Temi słowy Mars wszystkim śmiałości dodaie,
A wódz Lików, Sarpedon, Hektora tak łaie:
„Gdzie teraz twoia siła, gdzie męztwo Hektorze?
Mówiłeś, iż sam Grekom staniesz na odporze:
Żeś z bracią, ze szwagrami, zdolny do ich starcia,
Nie potrzebuiąc woyska, ni przyiaciół wsparcia.
Tych ia obrońców okiem śledzę dziś daremnie:
Jak przy lwie psy, tak oni w boiu drżą nikczemnie.
My tylko się biiemy wasi sprzymierzeńcy.
Jam zdala przyszedł z memi na pomoc młodzieńcy,
Z Licyi, którą bystrym nurtem Xant rozrzyna:
Tam zostawiłem żonę i małego syna,
I obszerne dziedzictwa i dostatek mnogi:
Nie pragnę go tu zwiększyć, bom nie iest ubogi;
A iednak i Licyyskie sam zagrzewam roty,
I z tym się mężem spotkać mam dosyć ochoty,

Choć mi z nieprzyiacielskiéy ręki nic nie zgine,        491
I zapewne Grek z memi łupy nie popłynie.
Ty stoisz! nie zachęcasz woyska do obrony!
Od kogóż wasze wsparcia wyglądaią żony?
Ey! żebyście uięci w niewywięzłe sieci,
Nie poszli na łup Grekom, wy i wasze dzieci!
Bo niedługo zamożna padnie z gruntu Troia:
Temu wcześnie zabiegać, iest powinność twoia:
Zapalać sprzymierzeńców, by w nocy i we dnie
Bili się, a samemu trzymać mieysce przednie,
Ażeby nikt o tobie nie mógł myśleć podło.„
Rzekł Sarpedon, co serce Hektora przebodło:
Więc z wozu skacze, dwoma oszczepy wykręca,
Liczne obiega szyki, do boiu zachęca:
Idą mężni Troianie: Grecy roty zwarli,
I murem nieprzełomnym nieprzyiaciół sparli.
Jak gdy wieią rolnicy, Ceres ziarna ciska,
Przykurzone plewami bielą się klepiska;
Tak lud Achayski cały kurzem był okryty,
Który konie twardemi wzruszały kopyty.
Wracaią wozy, iezdcy z nową walczą mocą,
Mars całe okrył pole nieprzeyrzaną nocą,
I w umysłach Troiańskich wielką śmiałość wzniecił.
Tak wiernie wykonywał, co mu Feb zalecił,
Postrzegłszy, że iuż w polu nie było Minerwy,
Pomagaiącéy lubym Achiwom bez przerwy.

Sam Eneasza w swoim krytego kościele,        517
Tchnąwszy mu ogień w piersi, postawia na czele;
Niezmiernie towarzysze iego się cieszyły,
Że im wrócił wódz pełen zdrowia, męztwa, siły:
Ale go nikt nie pyta: bitwa nie pozwala,
Którą Feb, Mars i krwawa Niezgoda zapala.
Achiwom niezwalczeni dowodzą mężowie,
Ulisses i Dyomed, i dway Aiaxowie;
Nic ich siły Troiańskie, nic nie trwożą krzyki,
Stoią na ich wstrzymanie mężne Greków szyki.
Jak się wydają chmury, gdy panuie cisza,
Na górach zawieszone prawicą Jowisza,
Kiedy Boreasz z wiatry innemi uśpiony,
Co mgły naygrubsze w różne wnet rozpędzi strony;
Tak stale Troian Greckie oczekuią roty.
Agamemnon obiega, dodaie ochoty:
„Walczcie śmiało, mężami chciéycie się pokazać,
A nadewszystko, hańbą lękaycie się zmazać,
Ludzi, cześć kochaiacych, więcéy się ochroni,
Dla tchórza i czci nie masz, i śmierć go dogoni.„
Nie słowy on ich tylko, lecz dziełami palił,
Wraz dzidą, Eneasza przyiaciela zwalił,
Legł Deikon, wsławiony rycerskiemi czyny,
I w Troi szacowany, iak Pryama syny.
Pchnął go Atryd, na czele walczącego śmiało:
Przeszło tarczę żelazo, i wnętrza dostało;

Padł bohatyr, śmiertelnym obalony ciosem,        543
A zbroia na nim smutnym zaiękła odgłosem.
Mszcząc się Eneasz iego śmierci, zgubę niesie
Dwóm bohatyrom, twoim synom Dyoklesie;
Ten, w dostatki zamożny, w piękniéy mieszkał Ferze,
A od rzeki Alfeia swóy początek bierze,
Która Pilów kray nurty bystremi przerzyna.
Alfey miał wodza ludów, Orsylocha syna,
Z Orsylocha ślachetny Dyokles pochodzi,
Z Dyoklesa Orsyloch i Kreton się rodzi,
Dwa bliźniaki, odwaga ich piersiami włada,
Oba są godni oyca, dziada i pradziada.
Ci w samym wieku kwiecie, dla Atrydów sprawy,
Czarnemi się pod Troię przeprawili nawy,
I tamże zakończyli swe ślachetne życie.
Jak w gęstwinie na góry wyniesionéy szczycie,
Dwa młode lwy, chowane od swoiéy maciory,
Niszczą i owiec staynie, i wołów obory;
Wreście ludzie zbiegłszy się, po niezmiernych szkodach,
Gęstemi zbóyców razy zwalą przy zagrodach;
Tak ci, z rąk Eneasza, rycerze zaiadli,
Jak dwie wyniosłe iodły, na ziemię upadli.
Widok ich zgonu serce w Menelaiu ściska,
Wyskakuie z zastępów, groźną dzidą błyska:
Mars go chytrze zapalał, Mars w nim serce srożył,
Pragnąc, aby go trupem Eneasz położył.

To skoro, syn Nestora, Antyloch postrzega,        569
Wielkiemi za nim kroki natychmiast wybiega,
Boiąc się, by nie zginął w niebezpiecznym boiu,
I nie zniszczył swą śmiercią długiego ich znoiu.
Już waleczny Eneasz z mężnym Menelaiem,
Długiemi sobie dzidy grozili na wzaiem,[168]
Kied Antyloch staie przy Atryda boku.
Eneasz, chociaż dzielny, musiał cofnąć kroku,
Bo przeciw dwóm potyczka nierówna się stała:
Ci unoszą zabitych bohatyrów ciała;
A gdy ie odebrali z rąk ich przyiaciele,
Do boiu nazad śpieszą i staią na czele.
Wtedy wódz Paflagonów, Pilemen waleczny,
Menelaia orężem wziął cios ostateczny:
Przebiła dzida szyię krwi potok wyrzygnął.
Antyloch powoźnika Midona doścignął:
Kiedy wóz do ucieczki nawracał ze drżeniem,
Syn Nestora go w ramie uderzył kamieniem.
Słoniową świetne kością leyce z rąk wypadły:
Przyskakuie natychmiast zwycięzca zaiadły,
I w skronie mu pałaszem raz śmiertelny zada,
Drgaiący mąż z pysznego wozu na łeb spada:
Stał czas nieiaki, głową w miękki piasek wbity,
Aż go twardemi konie przygniotły kopyty:
Te Antyloch do Greckiéy uprowadził strony.
Postrzegł ich wśród zastępów, Hektor zapalony,

Leci, pole glośnemi napełniaiąc krzyki,        595
Za nim tłumem Troiańskie śpieszą woiowniki.
Zaraz Mars na ich czele i Bellona stanie,
Ta zgiełk szerzy i smutne boiów zamieszanie:
Mars, z dzidą straszną, chciwy, by we krwi się skąpał,
Już, przed, iuż za Hektorem, wielkim krokiem stąpał.[169]
Uyrzawszy go Dyomed uczuł w sercu drżenie.
Jak człek nieświadom, długie obiegłszy przestrzenie,
Nad niezgłębionéy rzeki wstrzymuie się brzegiem,
Która nurty do morza bystrym pędzi biegiem,
I w tył uchodzi, groźnym przerażony szumem;
Tak się cofnął Dyomed i rzekł między tłumem:
„Widzicie, iaki Hektor, mężni przyiaciele,
Jak śmiało dzidą robi, iak zastępy ściele:
Nieustannie go boska zasłania opieka,
I teraz Mars iest przy nim w postaci człowieka.
Cofniycie się, do Troian obróciwszy czoła,
Nic przeciw bogom wasza prawica nie zdoła.„
Wtém zastęp Troian dzielnych na Greki uderzy:
Hektor dwóch biegłych w sztuce Marsowéy rycerzy,
Menesta walecznego, a z nim Anchiiala,
Na iednym obu wozie będących obala.
Zgon ich bardzo wielkiego Aiaxa zasmucił,
Więc blisko przyskoczywszy, krwawą dzidę rzucił:
Legł Amfi, syn Selaga, możny i bogaty,
Zły go wyrok pod Troię przyciągnął dla straty.

Pod pas trafił, wnętrzności ostrym przeszył grotem,        621
Rycerz upadł na ziemię z ogromnym łoskotem.
Przybiegł, dla zdarcia zbroi, Telamonid śmiały,
Gdy nań zewsząd Troianie wypuścili strzały:
Te gęsto w siedmioskórnym utkwiły puklerzu.
On nogą na zabitym stanąwszy rycerzu,
Wyciągnął z niego dzidę, ale nie wziął zbroi:
Grad pocisków rzucili nań rycerze Troi,
Nayśmielsi woiownicy licznie się tam zbiegli,
I długiemi Aiaxa dzidami oblegli:
Więc choć bił się odważnie, nacierał zażarcie,
Cofnąć się musiał, równe znalazłszy odparcie.
Tak ci z sobą walczyli: kiedy przez wyroki,
Herkula syn, Tlepolem, silny i wysoki,
Na podobnego bogom wpada Sarpedona:
Ci, gdy iuż nieprzyiazne ściągaią ramiona,
Maiąc się syn Jowisza i wnuk spotkać razem;
Piérwszy Tlepolem dumnym tak rzecze wyrazem:
„Sarpedon, wodzu Lików, poco ty przedemnie,
Boiu nieświadom, idziesz? czy byś drżał nikczemnie?
Błądzi grubo, Jowisza synem kto cię mieni:
Bo iakżeś od tych niższy, co z niego zrodzeni?
A którym dawne wieki słusznie się dziwiły:
Takim był, lwiego serca i niezłomnéy siły,
Oyciec móy, wielki Herkul, godzien wiecznéy sławy:
Choć z małą liczbą ludzi, z sześcią tylko nawy,

Po zatrzymane konie w ten kray się przypławił,        647
Laomedona miasto w perzynie zostawił.
W tobie zaś gnuśne serce, giną męże twoi,
I żadnéy nie masz z ciebie pomocy dla Troi.
Próżnoś z Licyi przybył: bądź wreście mąż dzielny,
Odwiedzisz bramy piekla, wziąwszy raz śmiertelny.„
Sarpedon rzecze na to: „Dumny Tlepolemie,
Słusznie Herkul Troiańskie niegdy zniszczył ziemie:
Wina Laomedona godna była kary,
Bo zelżył bohatyra, nie dotrzymał wiary,[170]
I chytrze mu odmówił przyrzeczonych koni.
Ciebie zaś nic od śmierci dzisiay nie zasłoni,
Zgubę ci zapowiadam: ia chwałę mam w zysku.
A ty się uyrzysz w czarném Plutona siedlisku.„
Skończył: wraz dzidę rzucił Tlepolem zaiadły,
Razem z rąk bohatyrów pociski wypadły:
Zgubnym ciosem Sarpedon trafił w środek garła.
Przebił na wylot, iemu śmirć: oczy zawarła.
Sam ranion w biodro, ciało grot do kości wierci,
Ale oyciec odwrócił smutne cienie śmierci.
Unoszą przyiaciele z boiu Sarpedona,
Wlecze się dzida, w ciele głęboko utkwiona,
I ostre bóle sprawia: ledwie sobą włada.
Lecz wyiąć pocisk, na myśl nikomu nie pada.
Na wóz sadzaią króla: tém zaięci cali,
Aby z niebezpieczeństwa czémprędzéy wyrwali.

Achiwi zaś unoszą Tlepolema z pola:        673
Wskróś Ulissa przenika smutna męża dola:
Więc, na dwoie rozważa, co lepszego zrobić,
Czy ścigać Sarpedona, czy tłum Lików pobić:
Ale Ulissesowi Jowisz nie przeznaczył,
By z jego ręki piekło Sarpedon obaczył.
Więc na Liki w nim serce Minerwa rozpali:
Alastor, Nemon, Prytan, Chromi, Ceran, Hali,
I Alkander, padaią dzielne woiowniki.
Byłby ieszcze bohatyr dłużéy zwalał Liki,
Gdyby Hektor srogiego nie postrzegł zaboiu:
Wyskakuie z zastępów, i w Marsowym stroiu,
Przeraża Greki, wielkim następuiąc krokiem.
Uweselony iego Sarpedon widokiem:
„Hektorze, mówi głosem, który mu ustaie,
Przeszkodź, by ciała mego nie wzięli Danaie:
Day tę przyiacielowi ostatnią obronę.
Niech w mieście waszém ducha moiego wyzionę,
Gdy mi wiecznie oyczysta zamknięta kraina,
Nie uściskam méy żony! nie obaczę syna!„
Nic nie rzekł Hektor na te Sarpedona żale:
Szybko przebieżał, cały w naywiększym zapale.
Jakby natarcie mężnych Achiwów uśmierzył,
A postrach między niemi i zabóy rozszerzył.
Sarpedon, z woiennego uniesiony huku,
Złożony był od swoich przy Jowisza buku:

Tam Pelagon mu ostry pocisk wyiął z rany,        699
Z całéy młodzi od niego naywięcéy kochany.
Już dusza z omdlonego rycerza ucieka,
Wiecznym ciężona mrokiem zapada powieka.
Ale znowu się miłém cieszy orzeźwieniem,
Boreasz dni gasnące swém ożywia tchnieniem.
Jak został od Hektora i Marsa bóy wszczęty,
Ni z podłą Grecy trwogą biegną na okręty,
Ni nachodzą; lecz kroku cofaią nie wiele,
Słysząc, że Mars Troianom przywodził na czele.
Kto piérwszy, kto ostatni, legł między Achiwy,
Gdy wielki natarł Hektor i Mars zapalczywy?
Orest uieżdżacz koni i Teutras potężny,
I Trech, z Etolów rodu, wysoki i mężny.
Enomay, Helen, Oresb w malowanym stroiu:
Zamożny w trzody, mieszkał przy Cefizie zdroiu,
A bogactw powiększenia był bardzo łakomy:
Tuż mieli, wodze ludu, Beotowie domy.
Widziała z nieba Juno Achiwów tysiące,
Pod Hektora i Marsa żelazem ginące,
I zaraz do Pallady temi rzecze słowy:
„Można córo, z Jowisza urodzona głowy,
Jakże więc obietnica nasza się ostoi,
Że Menelay powróci po zburzeniu Troi,
Jeśli dłużéy Mars krwawy tyle broić będzie?
Spieszmy prędzéy, w szalonym wstrzymać go zapędzie.„

Słucha Pallas, co niebios królowa iéy radzi:        725
Zaraz Juno pod złoty szor konie prowadzi:
Sliczna zaś Hebe koła do wozu wynosi,
Wartkim biegiem krążące na żelaznéy osi.
Ośm sprych niezłomnych sztuczna dała im robota,
Miedziana wzmacnia blacha obwody ze złota.
Z czystego srebra piasty, a świetne rzemienie
Utrzymuią na sobie wspaniałe siedzenie:
Do przywiązania leyców było dwie obwódek,
Nareście dyszel srebrny wybiegał na przodek.
Do niego piękna Hebe złote iarzmo wiąże,
A gdy równie bogate cugle mocno sprząże,
Chciwa czémprędzéy zbroyne odwiedzić orszaki,
Sama Juno pod iarzmo prowadzi rumaki.
Idzie do oycowskiego mieszkania Pallada,
Tam przy nogach fałdzista z niéy zasłona spada,
Dzieło cudowne, wyszłe z jéy przemyślnej ręki.
Sama śpiesząc na woynę, płodną w płacz i ięki,
Gromów boga kirysem piersi swoie kryie:
Mnóstwo wężów na groźnéy Egidzie się wiie:
Strach ią wkoło otacza, i co na krew dyszy,
Niezgoda i Sciganie i Gwałt towarzyszy:
Na środku znak gniewnego Jowisza skrwawiony,
Okrutnego potworu srogiéy łeb Gorgony.
Cztérokitny na głowę mocny szyszak bierze,
Którego nie przełamią ze stu miast rycerze.[171]

Siada na wóz bogini tak groźnie okryta:        751
Długą, ciężką, ogromną dzidę w rękę chwyta,
Tą, kiedy gniew, lub zemsta serce iéy zapala,
Naywiększych bohatyrów zastępy obala.
Juno biczem ostrzegła bystre konie swoie:
Same się, skrzypiąc, niebios otwarły podwoie,
Których Godziny strzegą czuwaiącém okiem:
Te niebo i otworzą i zamkną obłokiem.
Tędy boginie, bystre poganiaią konie.
Znayduią siedzącego Jowisza na stronie,
Na wyniosłym Olimpie: tam niebios królowa
Wstrzymuie wóz i rzecze do męża w te słowa:
„Czy to cię nie obraża, wielki bogów oycze,
Kiedy na Marsa czyny poglądasz zabóycze?
Ile ludzi ten srogi zgubił przeniewierca!
Mnie przeymuią boleści aż do gruntu serca,
A Wenus i Apollo z tego się naygrawa,
Pobudziwszy szaleńca, który nie zna prawa.
Oycze, alboż tém gniewu twego nie obruszę.
Gdy go zraniwszy, z boiu ustąpić przymuszę.„
„Wzbudź na niego Minerwę, Jowisz odpowiada:
Nie raz mu ból zadała, i teraz go zada.„
Radosna Juno, wyraz usłyszawszy taki,
Zaraz biczem ogniste zacina rumaki.
Te lecą i szybkiemi suwaiąc kopyty,
Slak wśród ziemi i nieba mierzą gwiazdolity.

A iak niezmierną przestrzeń ogarnie mąż który[172]        777
W Ocean się wpatruje z wyniesionéy góry.
Kiedy bystrym pociągnie po powietrzu wzrokiem;
Tyle boskie ulecą konie iednym skokiem.
Gdy ie przyniósł na pola Troiańskie bieg rączy,
Tam gdzie Symois wody ze Skamandrem łączy,
Juno konie wyprząga, zamyka w obłoku:
Symois im słodkiego dostarcza obroku.
Niosąc Grekom na wsparcie życzliwe prawice,
Cichym krokiem, iak trwożne idą gołębice:
Lecz gdy się tam zbliżyły, gdzie rycerzy wiele
Było przy Dyomedzie, stoiącym na czele,
Bo iak lwy, ścierwo zrzące, albo silne dziki,
Otaczaią wielkiego męża woiowniki;
Juno w kształcie Stentora męztwo w Grekach budzi,
Co miedzianym grzmiał głosem, iak pięćdziesiąt ludzi.
„O hańbo! Grecy, tylko macie postać męzką!.
Póki Achilles gromił prawicą zwycięzką,
Nie śmiały Troiańczyki z bram wyruszyć nogą,
Tak wielką oręż iego nabawiał ich trwogą:
Teraz się ocieraią o nawy zuchwali.„
Temi słowy woienny w piersiach ogień pali.
Pallas zaś do mężnego Tydyda przychodzi.
Stoiąc przy wozie rycerz, ranę swoię chłodzi,
Którą mu Pandar zadał: pod twardym rzemieniem
Ogromnego puklerza, pot ciecze strumieniem:

Stracił moc w ręce, długą pracą zmordowany:        803
Uniosłszy puklerz, czarną krew ocierał z rany.
Dotknąwszy iarzma Pallas, w tym rzecze sposobie:
„Możnaż wierzyć, że płynie krew Tydeia w tobie?
Oyciec miał umysł wielki, chociaż, w ciele małém:
Z jednakim, na plac boiu wychodził zapałem;
A gdym go chciała czasem w zapędzie utrzymać,
Nie przestawał się rycerz w mężném sercu zżymać.
Przybył do Teb za posła, z wspólnéy Greków rady:
Jam kazała spokoynie używać biesiady;
Lecz nie dało się iego uhamować męztwo,
Wyzwał wszystkich Kadmeiów i odniósł zwycięstwo.
Takie wsparcie odemnie w każdéy miał potrzebie.
Równie ci towarzyszę, równie grzeię ciebie,
Abyś z Troiańskim śmiało potykał się ludem:
Lecz albo długim iesteś wysilony trudem,
Albo ci strach nikczemny w piersiach serce ścina:
Jakże od siebie Tydey różnego ma syna!„
A Dyomed: „Bogini! ciebie ia poznaię,
Przeto ci wszystko powiem i nic nie zataię.
Ani mię strach osłabia, ani gnuśność ima.
Lecz mię z twoich ust własnych wyszły rozkaz trzyma.
Zakazuiąc podnosić przeciw bogom dłoni,
Wtedyś mi tylko użyć pozwoliła broni,
Gdyby Wenus odwiedzić śmiała krwawe boie.
I sam się cofam, pomny na rozkazy twoie,

I tu każę Achayskiéy zgromadzać się młodzi:        829
Bo widzę, że Troianom w polu Mars przywodzi.„
A na to modrooka Minerwa tak rzecze:
„Tydydzie, sercu memu naymilszy człowiecze,
Ani ty się bóy Marsa, choć biie zażarcie,
Ani innego boga, masz odemnie wsparcie.
Nuż przeciwko Marsowi dzielne zwróć rumaki:
I boga, co się miota, iak szaleniec iaki,
A w niczém statku nie zna, twoią rań prawicą,
Uwiązał się Junonie i mnie obietnicą,
Że będzie wspierać Greki: dzisiay wiarołomca,
Troianom iest pomocnik, a Greków pogromca.„
To rzekłszy, ściąga z wozu Kapaneia plemię,
Mężny Stenel natychmiast wyskoczył na ziemię:
Zaraz na wóz bogini siada nieprzelękła,
Przy wielkim Dyomedzie: oś straszliwie iękła
Pod Minerwy i męża dzielnego ciężarem:
Bierze leyce do ręki, a gniewu pożarem
Tchnąca przeciw Marsowi, rumaki zacina.
Ten dopiero co zwalił Ochezego syna,
Etola, Peryfanta, olbrzymiéy postawy:
Z zabitego rycerza zdzierał Mars łup krwawy.
Pędzi przeciwko niemu Pallas zapalona,
Wziąwszy, by iéy nie poznał, przyłbicę Plutona.[173]
Postrzegłszy Mars idących przeciw sobie śmiało
Porzuca zabitego Peryfanta ciało,

A sam na nich pośpiesza. Gdy iuż byli zbliska,        855
Piérwszy Mars oszczep silny, silną ręką ciska,
Pewny, że iego grotem Dyomed polegnie.
Po nad iarzmem i leycem, środkiem pocisk biegnie;
Lecz go chwyta, siedząca na wozie bogini,
Na bok zwraca, i próżny Marsa zamach czyni.
Znowu z kolei pocisk Dyomed wymierzył:
Od Pallady niesiony; tam oszczep uderzył,
Gdzie nad stanem rycerski pas się rozpościera:
Tam trafia grot i boską ostrzem skórę zdziera,
Wyciągnęła go Pallas: z ponieśonéy rany.
Tak hukliwym zaryczał głosem Mars miedziany,
Jako dziewięć lub dziesięć tysięcyby razem
Krzyknęło ludzi, krwawém walczących żelazem.
Równie Greków, iak Troian, zimny strach przeniknął:
Tak przeraźliwie boiu niesyty Mars ryknał.
A iak oczom obłoki wydaią się mgliste,
Przypędzone z południa przez wiatry ogniste;
Tak się Dyomedowi zdawał Mars ponury,
Gdy wstępował do nieba, uniesiony chmury.
W jednéy chwili przybywa do bogów siedliska:
Siada przy tronie oyca, złość mu serce ściska.
Pokazuiąc krew bogom, która z rany ciecze,
Rozjadły, popędliwym wyrazem tak rzecze:
„Czyż na takie postępki, czyż na takie zbrodnie,
Bez gniewu patrzysz oycze? iak to iest niegodnie!

Że, gdy nas w różne strony chęć przeciwna budzi,        881
Wiele cierpiéć musimy, dla nikczemnych ludzi.
Z ciebie złego początek: tyś zrodził boginią,
Szaloną, niegodziwą, i gwałtów mistrzynią.
Wszystkie bogi, co Olimp dziedziczym wysoki,
Pełniem z uszanowaniem, twe oycze, wyroki:
Jéy ni karą wstrzymujesz, ni też karcisz słowy;
Ponieważ sam wydałeś tę iędzę z twéy głowy.
Ona szalony zapał wlała w Dyomeda,
Że nawet bogom samym ustraszyć się nie da:
Naprzód Cyprydę zranić, miał bezbożną śmiałość,
A potém, większą ieszcze powziąwszy zuchwałość,
Przeciwko mnie się rzucił, równaiąc się z bogi.
Gdyby mię były szybkie nie uniosły nogi,
Między trupami bym się walał był dopóty;
Lub, że umrzeć nie mogę, dzidami był skłóty.„
Spoyrzał nań ostro Jowisz: „Skróć te twoie żale,
Nie skarż, mi się niestatku i nie mrucz zuchwale.
Ze wszystkich nieśmiertelnych, mieszkających w niebie,
Dla srogości, naywięcéy nienawidzę ciebie.
Całyś woyną, niezgodą, mordami zaięty:
Junony, widzę, matki masz umysł niezgięty.
Ledwie ią wstrzymać mogę, tak mię kłócić zwykła;
Twoia boleść zapewne z jéy rady wynikła.
Skrócę twoie cierpienia: bom oyciec, bo z matki
Twoiéy, miłe mam w tobie ślubów z nią zadatki.

Gdyby cię inny z bogów zrodził, za twe czyny,
W głębszychbyś ięczał lochach, niż Urana syny.„
To wyrzekłszy, kazał go leczyć Peonowi.[174]
Ten kroplą łagodzącą wraz ból zastanowi:
Zamyka ranę iego balsamu moc dzielna,
Bo też nie była w Marsie natura śmiertelna.
A iako sok figowy prędko mleko ścina,
Tak, że się zaraz w bryłki zgromadzać poczyna;
Tak prędko, Mars uzdrowion, bóg nayzapalczywszy.
Siostra zaś Hebe, w łaźni ciepłéy go obmywszy,
Przybrała brata swego w naypięknieysze stroie:
Chlubny chwałą, przy oycu zasiadł mieysce swoie.
Odegnawszy precz Marsa, od mężów pogromu,
Juno i Pallas wraca do Jowisza domu.








ILIADA.


XIĘGA VI.



TREŚĆ XIĘGI VI.

Pożegnanie Hektora z Andromachą.


Po odeyściu bogów z pola, Grecy przemagaią. Helen wieszczek Troiański, rozkazuie iśdź Hektorowi do miasta, i powiedzieć matce Hekubie, aby zebrawszy matrony, błagała z niemi Palladę, i prosiła o oddalenie Dyomeda. W nieprzytomności Hektora zwolniał zapał woienny. Glaukus z Dyomedem w obliczu obudwu woysk rozmawiaią: a dowiedziawszy się o dziadów swoich gościnności i przyiaźni, ściskaią się, i na stwierdzenie tych związków zbroię zamieniaią. Tymczasem Hektor nakazawszy modły do Pallady, wstępuie do domu Parysa, i zagrzewa go do boiu. Widzi się z Andromachą, z którą czułe nastepuie pożegnanie. Obadwa bohatyrowie, Hektor i Parys, wychodzą w pole.


ILIADA.
XIĘGA VI.

Gdy z pola do Olimpu bogowie wrócili,
Wątpliwy na przemianę los woyny się chyli,
I między Symoentu, a Xantu koryty,
Z obudwu stron miedziane lataią dziryty.
Mur Greków, Telamona syn postrachy sieie,
Łamie zastęp Troiański, odżywia nadzieje:
Eusora syn Akamas, rycerz między Traki,
I naydzielnieyszy bronią, i iak olbrzym iaki
Wzrostem ciała ogromny, legł z jego prawicy.
Silną włócznią uderzył, w czub twardéy przyłbicy:
Ta przeszła aż do czoła, zgruchotała kości,
Zwalił się, oczy wieczne zamknęły ciemności.
Dyomed przybyłego z Arysby Axyla,
Niezłamanym oszczepem do ziemi nachyla:
Mąż ten, równie bogactwy, iak ludzkością słynął,
Domu iego przy drodze podróżny nie minął.
Lecz nikt się nie zastawił, pamiętny przysługi,
Nikt śmierci nie odwrócił;[175] z nim Kalezy drugi,
Którego miał przy sobie wówczas powoźnika,
Ginie; tak sługę z panem równy los potyka,
Euryal dzidą Dreza i Ofelta przeszył,
A potem na Ezepa i Pedaza śpieszył,

Których Abarbareia powiła Naiada        23
Z Bukoliona, kiedy pasł na górach stada.
Tego miał Laomedon, lecz nie z ślubnéy matki.
Dała mu Nimfa miłe kochania zadatki,
Urodziwszy dwóch synów prześlicznéy postaci:
Zabił i odarł obu Mecysteiad braci.
Niestrwożony Polipet biie Astyala,
Ulisses zaś Pidyta z Perkozu obala:
Aretaona Teucer, a Nestora plemię,
Antyloch dzidą kładzie Ablera na ziemię:
Agamemnon Elata, co Pedazu grody
Dziedziczył nad miłemi Satniionu brody:
Leita grot, w ucieczce Filaka nie minął,
A Melanty orężem Eurypila zginął.
Młodszy Atryd żywego dostaie Adrasta.
Gdy biegły przestraszone rumaki do miasta,
O pniak się zawadziły: tak przy smutnéy tamie,
Wóz się na końcu dyszla Adrastowi łamie:
Konie lecą z innemi wozami przez pole,
A on twarzą na ziemię stoczył się przy kole.
Leży w piasku, wtém widzi, że w rękach Atryda
Do piersi iego długa wymierzona dzida.
Więc żebrząc zmiłowania, chwyta go za nogi:
„Weź mię żywym, Atrydzie, cofniy wyrok srogi,
Bo hoynéy za to możesz pewnym bydź zapłaty,
Mnóztwo ma rzeczy drogich móy oyciec bogaty:

Ma złoto, miedź i różne w żelazie narzędzie,        49
Niczego on dla syna żałować nie będzie:[176]
Nieskończonemi ciebie darami nagrodzi,
Gdy usłyszy, że żyię u Achayskich łodzi.„
Tak żebrał, a król iego łzą i prośbą tknięty,
Już rozkazywał słudze wziąć go na okręty.
Wtém przybiegł Agamemnon, i z zapałem rzecze:
„O słaby woiowniku! o miękki człowiecze!
Tyż nikczemnéy litości możesz teraz użyć!
Musieli ci się dobrze Troianie zasłużyć.
Niechay zdraycy trupami naszą legną dzidą,
Niech dzieci z łona matek na łup śmierci idą,
Niech z hańbą, bez pogrzebu, wyginą Troianie,
I niechay po nich nawet śladu nie zostanie.„
Rzekł, i odmienił brała: iuż gniewem oddycha,
Więc próżno żebrzącego Adrasta odpycha,
Agamemnon zaś w piersiach dzidę mu utopił:
Konaiący padł na wznak, i krwią ziemię skropił:[177]
Król wyrwał pocisk, trupa nastąpiwszy nogą.
Wtedy się z taką Nestor odzywa przestrogą:
„Rycerze! boga woyny uczniowie! Danaie!
Niechay mi się z was żaden w tyle nie zostaie,
By przyszedł do naw, mnogim obciążony łupem.
Usiłuymy słać teraz nieprzyiaciół trupem:
Potém, gdy iuż Troianie przestaną nacierać,
Będziecie, podług woli, zdobycze odzierać.„[178]

Temi słowy zapala umysł boiu chciwy.        73
Byliby przed mężnemi uciekli Achiwy,
I aż w mieście szukali schronienia Troianie;
Kiedy przy Eneaszu i Hektorze stanie
Helen, z wieszczków naylepszy, i tak się odzywa:
„Eneaszu! Hektorze! na was dwu spoczywa
Lików i Troian ufność; w was nadzieię kładą,
Wy piérwsi do wszystkiego i męztwem i radą.
Biegaycie, zatrzymuycie lud trwożny przed bramy:
Bo się na nieprzyiaciół szyderstwo wydamy,
Jeśli, wbiegłszy do miasta, na ręku żon padną.
Gdy woysku oszczędzicie hańbę tak szkaradną,
I męztwo zagrzeiecie, my tu będziem stali.
Choćby z naywiększą siłą Grecy nacierali,
Nie ustąpimy kroku, tak każe potrzeba.
Tymczasem, ty Hektorze, kochany od nieba,
Pódź do miasta,[179] mów matce: niech matrony zwoła,
Z niemi niech do Pallady uda się kościoła,
I zasłonę, co wszystkich zbiorów iest ozdobą,
Naypięknieyszą, naywiększą, niechay weźmie z sobą,
I złoży na kolanach błękitnéy bogini:
Niech także, zabić dla niéy, ślub święty uczyni.
Dwanaście rocznych cielic i iarzmem nietkniętych;
Jeśli się zlitowawszy murów Troi świętych,
I małżonek Troiańskich i maleńkich dzieci,
Tydyda, który wszędzie strach i pogrom nieci,

I całemi zastępy męże nasze wali,        101
Od murów Jliońskich łaskawie oddali.
Naywiększy on iest rycerz pomiędzy Achiwy;
Nawet nam sam Achilles nie był tak straszliwy,
Choć go bogini rodzi: tak moc w nim gwałtowna,
Że mu naywiększéy siły bohatyr nie zrówna.„
Rzekł: Hektor iego rady wykonać nie zwłóczył,
Zatém z wozu świetnego w pysznéy zbroi skoczył:
Dwoma kręcąc oszczepy, obiega swych roty,
Umarza strach, dodaie Marsowéy ochoty.
Wrócili się Troianie, i mężnie się starli.
Achiwi, choć się w boiu okrutnie zażarli,
Cofnęli nazad kroku: sądząc, że nie z siebie,
Lecz, że z bogów kto, w jasném panuiących niebie,
Dał im pomoc, tak śmiało postawili czoła.
Hektor, upominając, wielkim głosem woła:
„Zaklinam was Troianie, w sztuce Marsa biegłych,
Was przyiaciół wezwanych od krain odległych,
Walczcie, i nie daycie się Achiwom przemagać:
Gdy ia do miasta póydę, bogi każę błagać
Starcom i żonom naszym, modlitwą i ślubem.„
Rzekł, i odszedł, na głowie strasznym grożąc czubem:
Skóra czarna, około puklerza krążąca,
Idącemu i głowę i nogi potrąca.
Wtedy Glauk i Dyomed, oba śmiałéy myśli,
Chciwi spotkać się z sobą, na plac boiu wyśli.

W tym Hyppoloch, w tym Tydey godnego ma syna.        127
Piérwszy do Glauka Tydyd, tak mowić zaczyna:[180]
„Ktoś ty z rycerzy, ślepym uniesion zapałem?
Jeszcze cię dotąd w polu chwały nie widziałem;
Teraz w dzielności wszystkich przewyższa twa ręka,
Gdy się razu silnego téy dzidy nie lęka:
Ale kto pod móy pocisk, śmiałym zaszedł krokiem,
Tego rodzice smutnym wydali wyrokiem.
Jeśli bóg, z nieśmiertelnych przychodzisz siedliska,
Wiedz, że moia dłoń grotów na bogi nie ciska.
I Likurg, syn Dryanta, niedługich dni zażył,
Że przeciw nieśmiertelnym powstać się odważył:
Niegdyś on świętych Bacha mamek nie oszczędził,
Twardym zbroyny rzemieniem po Nissie ie pędził:
Ochłostanym Bachantkom tyki z rąk wypadły.
Schronił się w głębi morza sam Bachus wybladły.[181]
Tetys drżącego na swém łonie skryła boga:
Taka, na groźby męża, przeięła go trwoga.
Ale bogowie, którym złoty wiek się toczy.
Rozgniewali się srodze: Jowisz wziął mu oczy;
Wnet i życie wydarli niebianie zawzięci:
Stąd ia, z bogami walczyć, wcale nie mam chęci.
Lecz ieśli, iak śmiertelny, trawisz owoc ziemny,
Zbliż się, a wnet obaczysz Plutona kray ciemny.„
Na to Glauk do wielkiego tak mówi Tydyda:
„Skąd się o ród móy pytasz? na co się to przyda?

Jako się liście rodzi, tak i ludzkie plemię:[182]        153
Jako wiatr liście wstrząsa, okrywa niém ziemię,
A w inne, w czasie wiosny, drzewo się przybiera;
Jedno plemię się rodzi, a drugie wymiera.
Ale ieśli chcesz poznać ród móy od początku,
Który wielu znaiomy, powiem ci w porządku.
Jest, na granicach Argów, miasto Efir zwane,
To było Syzyfowi mądremu poddane,
Eolskiego plemienia: z niego Glauk się rodzi,
A z Glauka Bellerofon wsławiony pochodzi.
Dało mu niebo zacną duszę w piękném ciele,
Ale mu Pret niechętny złego myślał wiele:
Wygnał z miasta młodzieńca król niesprawiedliwy,
Z rąk Jowisza trzymaiąc berło nad Argiwy.
Bo ku niemu Anteia, śliczna żona Preta,
Skrytym gorzała ogniem: a widząc kobieta,
Ze złą chucią dobrego serca nie rozżarzy,
Udała się, przez zemstę, do chytréy potwarzy.
Jedno, mówi, o Precie! z dwoyga dziś wybieray,
Zabiy Bellerofona, albo sam umieray,
Gdyż on chciał niegodziwie twoie skazić łoże.
Na to król gniewu w sobie powściągnąć nie może:
Jednak, przez wzgląd na bogi, sam rąk nie zakrwawił.
Do Licyi go zatém z listami wyprawił,[183]
W których śmierć dla zacnego młodzieńca wyryta;
Mniemał, że go świekr zgubi, skoro ie przeczyta.

Wyiechał za boskiemi bohatyr powody,        179
I tam stanął, gdzie wartkie toczy Xantus wody.
Przyiął go król, przez dziewięć dni zastawiał stoły,
Dawał biesiady, bogów czcił dziewięcią woły:
Gdy dziesiąta iutrzenka cień spędziła mglisty,
Dopiero się natenczas rycerza o listy,
Przywiezione od Preta, swego zięcia, spytał.
A skoro charaktery fatalne przeczytał,
Zaraz młodzieńca w prace niebezpieczne wprząga,
Chimerę znieść strasznego każe dziwoląga,
Który nie był ludzkiego, lecz boskiego rodu:
W głowie lew, koza w środku, kręty smok od spodu,
A z paszczy ognistemi buchała potoki:
Zabił ią, maiąc nieba pomyślne wyroki.
Wnet się chwałą rycerską z Solimy ozdobił,[184]
I w walce, która była naystrasznieysza, pobił:
W trzecim zaś boiu zgromił Amazonki srodze.
Gdy wracał, król zasadzki zrobił mu na drodze,
Nayprzednieyszego z Lików pozastawiał męża;
Lecz i tych Bellerofon szczęśliwie zwycięża,
Zbici wszyscy, i żaden nie wrócił do domu.
Więc uznawszy w nim boską krew z tego pogromu,
Zatrzymał go u siebie, dał córkę za żonę,
I na pół z nim królewską podzielił koronę:
Od Lików mu naylepsza ziemia wydzielona,
Równie w zboże obfita, iako winne grona.

Z tego małżeństwa wyszło na świat troie dzieci,        205
Laodamiia, Izandr, i Hyppoloch trzeci.
Laodamii wdzięki uięły Jowisza,
Spłodził z niéy Sarpedona, mego towarzysza.
Lecz gdy na bohatyra, taka przyszła dola,
Że był niemiły bogom,[185] przez Aleyskie pola,
Chroniąc się ludzkich śladów, biegał niespokoyny.
Jzandra syna zabił Mars, niesyty woyny,
Gdy walkę z Solimami stoczył rycerz śmiały.
Laodamiia legła od Dyany strzały:[186]
Sam więc Hyppoloch został, który mi dał życie.
Ten pomny i o swoim, i przodków zaszczycie,
Zalecał mi usilnie, gdy mię słał pod Troię,
Bym się nad innych wsławiał, przez waleczność moię,
I oyców krwi nie kaził, z których w śród Efiry,
I Licyi, naywiększe były bohatyry.
Oto krew, oto przodki, z nich iestem zrodzony.„
Temi słowy niezmiernie Tydyd ucieszony,
Utknąwszy w ziemi dzidę okutą żelazem,
Do syna Hyppolocha tym rzecze wyrazem.
„Wiedz Glauku, że nas dawna połącza gościnność:[187]
Onéy dla dziada twego wyrządził uczynność
W domu przez dni dwadzieścia, a Oney mi dziadem.
Związali się wzaiemnym przyiaźni zakładem:
Bellerofon dał kielich Oneiowi złoty,
A ten pas purpurowy przecudnéy roboty.

W domum go schował, idąc do Marsa potrzeby:        231
Dziecięciem byłem, Tydey gdy poszedł pod Teby,
Sławna wyprawa śmiercią bohatyrów wielu.
Więc w Argach, ty masz gościa we mnie, przyiacielu,
Ja, gdy w Licyi kiedy stanę, mam go w tobie.
Nie przystoi nam bronią walczyć przeciw sobie.
Dość ofiar w sprzymierzeńców i Troian szeregu,
Których mi bóg nasunie, lub doścignę w biegu:
I ty na innych Greków twoim biy dzirytem,
Ich zwalaiąc, rycerskim okryy się zaszczytem.
Teraz zamieńmy zbroię, i temi zakłady,
Utwierdźmy zawiązaną przyiaźń między dziady.„
Tak się więc rozmówiwszy, z wozu wyskoczyli,
Podali sobie ręce, i przyiaźń stwierdzili,
I od przodków przesłane słodkie imie gości:
A Jowisz natchnął w Glauka tyle wspaniałości,[188]
Że zbroię złotą, ceny stu wołów, dał z chęcią,
Za zbroię z miedzi, kupną wołami dziewięcią.
Gdy pod bukiem i bramą Sceyską Hektor stanie,
Biegną naprzeciw córy Troiańskie i panie,
Wszystkie wypytuiąc się troskliwemi głosy,
O synów, braci, mężów i przyiaciół losy.
On porządną modlitwą błagać każe bogi,
Gdyż nad wielą zawieszon śmierci wyrok srogi.
A gdy do królewskiego przyszedł Hektor dachu,
Wysokiemi przysionki wspaniałego gmachu,

Gdzie pięćdziesiąt małżeńskich było izb osobnych,        257
Z marmuru wystawionych, a dziwnie ozdobnych,
W których królewskie syny spały i ich żony:
I gdzie dwanaście było izb z przeciwnéy strony,
W których z żonami zięcie mieszkały Pryama;
Przychodzącemu drogę zaszła matka sama,
Idąc do naypięknieyszey z córek Laodyki:
„Synu! dlaczego w polu zostawiwszy szyki,
(Mówi, cisnąc go w ręku) idziesz z boiowiska?
Pewnie was Grecy, naród przeklęty uciska:
Pewnie o mury same, ocieraią bronie.
Tyś przyszedł podnieść z zamku do Jowisza dłonie.
Zatrzymay się tu chwilę, przyniosę ci wina.
Wprzód poświęć iego krople dla Saturna syna,
A potém sam się napiy: wino moc natęża,
Wino, zmordowanego pracą, krzepi męża:
Kochany móy Hektorze, iak ponosisz wiele,
Biiąc się za oyczyznę, za obywatele!„
„Nie przynoś, matko, wina: moc tego napoiu,
Rzekł Hektor, mogłaby mię osłabić do boiu.
Nie obmywszy rąk wodą, nie dotknę się czary;
A czynić Jowiszowi nie mogę ofiary,
I nie godzi się, kiedym cały krwią zbroczony.
Lecz ty nayszanownieysze wezwawszy matrony,
Zasłonę, która wszystkich zbiorów iest ozdobą,
Naypięknieyszą, naywiększą, zabierz, matko, z sobą,

I złóż ią na kolanach błękitnéy bogini:        283
A razem ślub uczynisz, zabić w jéy świątyni,
Dwanaście rocznych cielic i iarzmem nietkniętych:
Jeśli się zlitowawszy murów Troi świętych,
I żon i drobnych dzieci i słabych mieszkańców,
Oddali Dyomeda od Troiańskich szańców:[189]
On wszędzie postrach szerzy, on biie bez przerwy.
Spiesz, matko, do świętego kościoła Minerwy,
Ja tymczasem Parysa wezwać w pole idę,
Jeśli brata usłucha, pozna swą ohydę.
Oby zaraz pożarła ziemia tego zbrodnia!
Na klęski Troi wyszła ta zgubna pochodnia,
Na Pryama i synów iego zatracenie.
Gdyby go dzisiay czarne ogarnęły cienie,
Zapomniałbym cierpianych nieszczęść przez czas długi.„
Poszta matka do domu, rozesłała sługi,
Aby nayszanownieysze zwołały matrony.
Sama idzie do mieysca, w którem iéy zasłony,
Kadzidłem obsypane, miały zachowanie,[190]
Robót niewiast Sydońskich szacowne zebranie.
Parys ie wywiózł z tego bogatego miasta,
Gdy z Grecyi powracał, a przy nim niewiasta,
Sławna urodą, boska płynęła Helena.
Z tych iednę różnofarbną, któréy pierwsza cena,
Świecącą, na kształt gwiazdy, z pośród innych bierze,
I niesie dla błękitnéy Pallady w ofierze.

Liczne ią otaczaią matrony dokoła.        309
Gdy przyszły do świętego na zamku kościoła,
Antenora małżonka, poważna Teano,
Ją bowiem w Troi xięnią Minerwy obrano,
Otwiera drzwi świątnicy: one ręce wznoszą,
I o litość bogini smutnym głosem proszą:
Teano odebrawszy dar z ręki królowy,
I kładąc u stóp bóstwa, temi wzywa słowy:
„Pallado, twą opieką Troia się zaszczyca,
Niechże oszczep Tydyda twa złamie prawica,
Niechay przed Sceyską bramą zgubny cios odbierze:[191]
My ci zabiiem cielic dwanaście w ofierze,
Rocznych, iarzmem nietkniętych: ale naostatek
Zlituy się Troian, dzieci, i Troiańskich matek.„
Tak się modlą matrony, śluby czynią święte:
Lecz na ich głosy ucho bogini zamknięte.
Tymczasem poszedł Hektor do Parysa dachu:
Sam Parys kształt wymyślił wspaniałego gmachu.
W nim sztuka budownicza biegłych mężów słynie,
Jacy się znaydowali w Troiańskiéy krainie.
Dla Parysa i iego prześlicznéy małżonki,
Wynieśli dom na zamku, z pięknemi przysionki,
Tykaiący Hektora i Pryama ściany.
Wszedł Hektor, w ręku długi miał oszczep miedziany,
Błyszczy się ostrze, złotym obięte pierścieniem.
Znayduie brata swego pod domowym cieniem,

Gotował się bohatyr do Marsowéy sztuki,        335
Miał w ręku puklerz, kirys i skrzywione łuki.
Helenę otaczało niewiast grono liczne,
Ta ich rozporządzała roboty prześliczne.
Do niego gniewném słowem rzeki obrońca Troi:
„Dobry mężu, czyż, teraz warzyć gniew przystoi,
Gdy pod miasta murami woyska nasze giną?
Tyś iest woyny, tyś wszystkich klęsk Troi przyczyną.
Sambyś tych łaiał, coby bitwy unikali:
Wynidź czémprędzéy z murów, nim ie ogień spali.„
A Parys: „Znam, Hektorze, prawdę w tym wyrzucie,[192]
Lecz posłuchay, a moie wynurzę ci czucie.
Nie przez gniew przeciw ziomkom, opuściłem pole,
Ale w cichości gorzkie chciałem strawić bole.
Teraz mię żona słodkim namawia wyrazem,
Bym wyszedł na plac, szczęścia doświadczył żelazem:
I sam dość mam ochoty, będąc przeświadczony,
Że zwycięztwo na różne przechyla się strony.
Zaczekay więc, aż zbroię na sobie zawieszę:
Lub pódź, a ia za tobą nie bawiąc pośpieszę.„
Nic Hektor nie rzekł na to: kiedy urodziwa,
Słodkiemi się wyrazy Helena odzywa:
„Bracie téy, co was gubi, co zbrodnią zhańbiona:
Oby wprzód, skorom wyszła z moiéy matki łona,
Nagły mię porwał wicher i rozbił o skały,
Albo morze szumnemi pochłonęło wały,

Niźlim, nędzna! na takie puściła się kroki.        361
Lecz gdy mi przeznaczyły inaczéy wyroki,
Czemuż mię nie złączyło z człowiekiem zamęście,
Czułym na wyrzut ludzi? na własne nieszczęście?[193]
Ten statku nie ma, w przyszłe nie będzie miał lata:
Zwykła go więc nie minie płochości zapłata.
Lecz wnidź bracie i usiądź, chwilę, zbawco ludu,
Bo ty ieden tak wiele podeymuiesz trudu.
Dla występku Parysa i moiéy niesławy.
Jaki nam los przeznaczył Jowisz niełaskawy!
W przyszłości będzie nasze przysłowiem zhańbienie.„
„Nie namawiay mię siedzieć, rzecze wódz Helenie:
Słodki bardzo twóy wyraz, lecz mię nie porusza:
Stanąć na czele Troian, goreie mi dusza,
Czekaią oni wsparcia moiego oręża.
Ty staray się, Heleno, twego zagrzać męża,
Ażeby z serca gnuśność wyrzucił nikczemną:
Niżeli z miasta wyydę, niech się złączy ze mną.
Ja na chwilę odwiedzę domowe pokoie,
Chcę widzieć sługi, żonę, oraz dziecię moie:
Bo, czyli zdrowy z pola mam wrócić, nie zgadnę,
Czyli też pod Achiwów bronią trupem padnę.„
Tak bohatyr na prośbę Heleny się wzbrania,
I zaraz do swoiego przychodzi mieszkania:
Lecz kochanéy nie znalazł w domu Andromachy.
Ona bowiem królewskie opuściwszy gmachy,

Poszła na wieżą, z nią syn i służąca iedna,        387
Gdzie iękami i płaczem trapiła się biedna.
Nie widząc w domu żony, Hektor miły bogu,
Pyta się swych służebnic, stanąwszy u progu.
„Gdzie iest żona, wiernemi powiedzcie mi słowy:
Czy do któréy z sióstr poszła? czy też do bratowy?
Czyli do zagniewanéy Minerwy świątyni,
Gdzie zatrwożona Troia do niéy modły czyni?„
A na to sługa rzecze, niepotknięta w wierze:
„Panie, kiedy ci prawdę mam powiedzieć szczerze,
Ni do sióstr, ni bratowych, ni też do świątyni
Nie poszła, gdzie strwożona Troia modły czyni:
Na Jliońską wieżą niosła krok skwapliwy,
Słysząc, że Troian cisną orężem Achiwy.
Tam podobna odeszłéy od siebie kobiecie
Pobiegła, za nią mamka małe niosąc dziecię.„
Taką słysząc odpowiedź wiernéy służebnice,
Nazad Hektor obszerne przebiega ulice.
Gdy, przeszedłszy przez miasto, był pod Sceyską bramą.
I w pole trzeba było iśdź drogą tąż samą,
Tam bogato posażna zabiega mu żona,
Andromacha, wielkiego córa Ecyona,
Który dziedziczył Teby, lasami okryte,
Nad Cyliki trzymaiąc berło znakomite.
Tę więc sobie poślubił Hektor, mąż chwalebny.
Bieży naprzeciw męża: na rękach służebny,

Syn maleńki, iedynak, iak wschodzące zorze.        413
Tyś go Skamandrym zacny nazywał Hektorze,
Insi Astyanaktem:[194] sam bowiem od zgonu,
Ochraniał wielki Hektor mury Jlionu.
Patrząc rycerz na syna, uśmiechnął się skrycie:
Andromacha zaś przed nim łzy leiąc obficie,
Bierze za ręce męża, i tak mówić pocznie:
„Mężu! męztwo cię twoie zgubi nieodwłocznie:
Nie masz żadnéy litości nad dziecięcia głową,
Ni nademną nędznicą, wkrótce twoią wdową.
Na iednego Achiwi wszystkie złączą siły,
I odbiorą ci życie: Ach! móy mężu miły!
Jeżeli cię mam stracić, obym legła w grobie!
Nie masz dla mnie pociechy żadnéy iuź po tobie:
Smutki mię gnębić będą aż do dni ostatka.
Zginął oyciec, kochana zginęła mi matka;
Oyca zabił Achilles, gdy Teby w perzynę
Obrócił, silną możnych Cylików dziedzinę.
Tam potkała ostatnia Ecyona dola.
Jednak zbroi nie złupił, szanując w nim króla.
Ale ią z ciałem spalił, wysypał grób, który
Okryły drzewem Nimfy, pana niebios córy.
Siedmiu braci, rodzeństwa zaszczyt i kochanie,
Wszystkich w jednym dniu posłał w podziemne otchłanie,
Kiedy paśli na górach liczne oyca woły.
Matkę z nim berło w Tebach dziedziczącą społy,

Tu z sobą przyprowadził, z innym razem łupem,        439
Pożniéy na wolność puścił za drogim okupem.
Ale bogini lasów na nię się rozżarła,
I w domu oyca życie strzałami wydarła.
Tyś mi oycem, tyś matką, kochany Hektorze,
Tyś mi bratem, ty mężem, w dni kwitnących porze:
Zostań tu, zbyt rycerską nie uwodź się cnotą,
Nie zostawiay mię wdową, a syna sierotą.
Wstrzymay woyska pod gaiem, rada ta niepróżna:
Stamtąd bowiem nayłatwiéy na mur wstąpić można.
Trzykroć iuż doświadczali Danayscy wodzowie,
Atrydy, Jdomeney, Tydyd, Aiaxowie;
Czy oni tam z jakiego wieszczka rady przyśli,
Czy też ich poprowadził własnéy zapęd myśli?„
Na to Hektor, naywiększy wódz na krwawe boie:
„Kochana Andromacho, czuię żale twoie,
Leczby Troian i Troiek głosy mię przebodły,
Gdybym się zdala boiu chronił, iak mąż podły.
Nie, nie może się serce moie upośledzać,
Chcę nayżwawsze Troiany do boiu uprzedzać,
Moię i oyca chwałę utrzymać przykładnie.
Wiem ia, że przyjdzie ten czas, kiedy Troia padnie,
Kiedy wielki wielkiego ludu król polęże,
A z nim zginą Troiańscy, straszni dzidą męże.
Ale nie tak się lękam Troiańskiéy zaguby,
Nie tak oyca Pryama, i matki Hekuby,

Ani kochanych braci, choć nieprzyiaciele        465
Rycerskich dusz na placu położą tak wiele,
Jako nad stanem twoim serce mi się krwawi,
Gdy cię weźmie wódz Grecki, wolności pozbawi.
Pod groźną panią nędzne będziesz życie wiodła,
Z Messei nosić wodę, lub z Hypery źródła:
Tak twardy zgotowany los dla królów córy.
Wtenczas widząc płaczącą, rzecze z Greków który:
Oto żona Hektora, co niegdy pod Troią,
Piérwsze męże przechodził walecznością swoią!
Czém obudzi ból w sercu i męża żądanie.
Któryby cię w tak smutnym poratował stanie.
Lecz wprzód niech padnę trupem, niż uyrzę twe płacze,
Niż twe ięki usłyszę, lub więzy obaczę.„
Rzekł, i wyciąga ręce do swoiego syna:
Krzyrząc na mamki łonie tuli się dziecina,
Oyca się kochanego przeląkłszy widoku:
Tak miedź błyszcząca, straszna niemowlęcia oku,
I pióra, co się wznoszą na wierzchu przyłbice.
Uśmiechnęli się z próżnéy boiaźni rodzice.
Zaraz Hektor zdjął szyszak, który syna trwożył,
I błyszczące pokrycie na ziemi położył,
A dawszy słodkie dziecku swemu całowanie,
I kołysząc go zlekka, bogów prosi za nie:
„Jowiszu i bogowie, niech przy waszym względzie,
Syn móy miedzy Troiany, iak ia sławny będzie:

Niechay z odwagą berło dziadowskie dziedziczy.        491
Gdy wróci z boiu, pełen zwycięzkiéy zdobyczy,
Niechay wtenczas kto powie: on oyca przechodzi:
Niech się tém słowem matce uradować godzi.„
To rzekł i syna oddał swoiéy młodéy żonie:
Ta z płaczliwym uśmiechem ciśnie go na łonie.
Widok, taki wskroś serce Hektora przeszywa,
Zatém głaszcze ią ręką i tak się odzywa:
„Niech cię, naymilsza żono, los móy tak nie boli,
Nikt mi życia nie weźmie bez wyroku woli:
Od wyroku zaś żaden człek się nie wybiega,
Równie mu i bohatyr i gnuśnik podlega.
Wróć do domu, weź w ręce kądziel i wrzeciono,
Pilnuy robót służebnic ukochana żono.
O woynie męże niechay Jlionu pomną,
A nayszczególniey Hektor. „Rzekł i wraz ogromną
Przyłbicę bierze z ziemi i kładzie na głowie.
Andromacha się wraca, po smutnéy rozmowie.
Ale biedna za każdym ogląda się krokiem,
I rzęsistym oblewa lice łez potokiem.
Skoro weszła w ozdobne Hektora pokoie,
Zastała zgromadzone służebnice swoie.
Przeymuią smutek, panią gdy we łzach obaczą:
Żyiącego Hektora rzewnie w domu płaczą,
Bo się nie spodziewały, żeby przed Achiwy,
Mógł wybiegać się w polu, i powrócić żywy.

I Parys dłużéy w swoim pałacu nie siedzi:        517
Ale ubrany w zbroię, z świécącéy się miedzi,
Idzie, że szybki w nogach, wielce ufa sobie.
Jak wypasły koń, długo trzymany przy żłobie,
Zerwawszy uwiązanie, bieży, piasek miece,
I przywykły się kąpać w przeźroczystéy rzece,
Pyszny swoią pięknością, leci, dumnie pląsa,
Głowę do góry wznosi, a grzywą potrząsa,
I pędzi na znaiome sobie klacz pastwiska;[195]
Tak Parys w świetnéy zbroi, co wkoło blask ciska,
Jak słońce, z Pergamskiego zamku prędko śpieszy,
I dumną myśl przyszłemi tryumfami cieszy.
W tém samém właśnie mieyscu i w tey saméy porze,
Gdzie się z żoną rozłączył, stanął przy Hektorze.
„Bracie, piękny rzekł Parys, możem się zabawił,
I nie dość prędko, według roskazania, stawił?„
Hektor na to: „Ktokolwiek zdrowo sądzi rzeczy,
Ten ci do dzieł rycerskich zdatności nie przeczy:
Masz serce, ale z własnéy opuszczasz się woli,
I gnuśności poddaiesz: a mnie dusza boli,
Gdy słyszę Troian, srodze szarpiących twą sławę,
Którzy tyle przez twoię muszą cierpieć sprawę.
Ale się łatwo z sobą pogodzim w téy mierze,
Gdy bogom nieśmiertelnym przy świętéy ofierze,
Czarę z winem poświęcić Jowisz da życzliwy,
Skoro dumne od Troi odpędzim Achiwy.„








ILIADA.


XIĘGA VII.



TREŚĆ XIĘGI VII.

Poiedynek Hektora z Aiaxem.


Po powrocie Hektora, wzmaga sir bitwa. Minerwa z Apollinem zgadzaią się, dla zatrzymania powszedniego boiu, pobudzić Hektora, aby z Greków którego bohatyra na poiedynek wyzwał. Dziewięciu wodzów Greckich domaga się zaszczytu walczenia z nim, ale los pada na Aiaxa. Po kilku natarciach, noc bohatyrów rozłącza. Na radzie Troiańskiéy Antenor wnosi, aby Helenę Grekom oddać, czemu sprzeciwia się Parys: lecz tylko iéy zbiory wrócić przyrzeka. Pryam posyła z tą ofiarą do okrętów Greckich, prosząc razem o przerwanie na czas bitwy dla pogrzebu zmarłych; Na co Agamemnon zezwala. Obie strony znoszą swoich trupy i palą na stosach. Grecy obóz zasłaniaią murem i głębokim rowem. To dzieło wzbudza zazdrość w Neptunie, ale go Jowisz zaspokaia. Obadwa woyska na biesiadach noc przepędzaią.


ILIADA.
XIĘGA VII.

To mówiąc Hektor, z bramy natychmiast wyskoczył,
I piękny za nim Parys udać się nie zwłoczył,
Równie obadwa chciwi boiu z miasta wyśli.
Jak się cieszą maytkowie, maiąc wiatr po myśli,
Kiedy na morzu długo wiosłami robili,
A praca nieprzerwana i znóy ich wysili;
Tak uwesela Troian dwu wodzów przybycie.
Wtenczas Menestyowi Parys wydarł życie,
W Arnie wychowanemu: co z maczugą chodził,
Z pięknéy Filomeduzy Areytus go spłodził:
Hektor obalił zgubnym Eioneia razem,
Strzaskał przyłbicę, szyi dosięgnął żelazem.
A Glauk syn Hyppolocha, wódz Lików waleczny,
Wtedy Jfinoemu cios dał ostateczny.
Gdy czémprędzéy przelękły rycerz na wóz wsiada:
Padł na ziemię, noc oczy ogarnęła blada.
Tych skoro Pallas Greki biiących postrzegła,
Bystrym lotem z Olimpu wysokiego zbiegła,
Ku świętym Troi murom: ale gdy ią zoczył,
Troi chcący zwycięztwa, natychiniast wyskoczył
Z Pergamu, silnéy wieży, bóg srebrnego łuku.
Zabiegli sobie drogę przy Jowisza buku,

I zaraz Feb w te słowa piérwszy się odzywa:        23
„Po coś przyszła z Olimpu, o bogini mściwa?
Po co śpieszysz do boiu z twarzą zagniewaną?
Chceszli wątpliwą dotąd, Grekom dać wygraną?
Zadnéy nie masz litości, że giną Troianie:
Lecz gdybyś tylko chciała przystać na me zdanie,
Lepiéy dziś wstrzymać zapał woyny i niezgody:
Znowu potém do broni wezmą się narody,
Aż się nakoniec Troia zagrzebie w ruinie,
Kiedyście tak zawzięte przeciw niéy boginie.„
A na to modrooka Pallas odpowiada:
„Taż sama myśl, co tobą, moiém sercem włada,
Po to przyszłam z Olimpu; iakiegoż sposobu
Użyiem, by zatrzymać zaiadłość woysk obu?„
„Jest pewny środek, rzecze bóg łuku Minerwie,
Wzbudźmy w Hektorze męztwo: tak walka się przerwie,
Niechay z Greków którego wyzwie woiownika,
I niechay się z nim w polu sam na sam potyka.
Dotknięci tém Achiwi, z pośród swych rycerzy,
Znaydą takiego, który z Hektorem się zmierzy.„
Taki środek Minerwie do serca przypada.
Usłyszał Helen wieszczek, iaka bogów rada:
Zatém czasu nie tracąc, w teyże zaraz porze,
Przybliża się do wodza i mówi: „Hektorze,
Równy w radzie z Jowiszem, który rządzi światem,
Przyymieszli zdanie moie? wszak ci iestem bratem:

I Achiwów i Troian wstrzymay od oręża,        49
Sam zaś naydzielnieyszego z Greków wyzwiy męża.
Jeszcze cię dzisiay na śmierć nie skazuią losy:
Słyszałem ia dopiero samych bogów głosy.„
Tak rzekł wieszczek: a Hektor niezmiernie się cieszy,
Zatém wziąwszy wpół oszczep między woyska śpieszy,
Wstrzymuiąc Troian, których w pracę Mars zaprzągnął;
Stanęli: Agamemnon Achiwy powściągnął.
Nowym rzeczy widokiem chciwe pasąć oko,
Apollo i Minerwa siadaią wysoko
Na buku Jowiszowym, właśnie iak dwa sępy.
Z obudwu stron ściśnione usiadły zastępy:
Gęste dzidy srożeią i twarde przyłbice.
Jak srogi widok morza, gdy smutne ciemnice
Niesie powstaiącego Akwilonu wianie;
Tak srodzy się wydaią Grecy i Troianie.
Hektor w środku, od wszelkiéy boiaźni daleki:
„Słuchaycie mię Troiany i waleczne Greki.[196]
To, co mi serce każe, odkryię wam szczerze.
Pan górny próżne nasze uczynił przymierze,
I nieszczęścia dla obu gotuie narodów;
Aż, lub wy dobędziecie pyszny Troi grodów.
Lub zostaniecie zbici przy okrętach sami.
Są wybrańsi rycerze, Grecy, między wami:
Którego więc zapala ogień woiownika,
Niech wyydzie, niech się z mężnym Hektorem potyka.[197]

To mówię, a Jowiszu bądź świadkiem przysięgi:        75
Jeśli mię przeciwnika zwali pocisk tęgi,
Zbroię weźmie, lecz ciało odeśle do Troi;[198]
By mi Troianki lube i Troianie moi,
Ostatnia cześć oddali w ogniu i pogrzebie.
Jeśli ia go zwyciężę, za twą łaską Febie,
Zbroię wezmę, i Troian tym łupem ucieszę,
Który przy Apollina kościele zawieszę:
Ciało do naw odeślę, by Greckie narody
Sprawiły rycerzowi pogrzebne obchody,
I pamiątkę na brzegu Hellespontu wzniosły.
Niegdyś morze licznemi przerzynaiąc wiosły,
Kto tam przyydzie, tak powie: tu grób woiownika.
Który, kiedy się mężnie z Hektorem potyka,
Upadł smutnie na ziemię od iego pocisku:
Tak powie, a ia chwałę niezgasłą mam w zysku.„[199]
Rzekł, a na to iak wryci wszyscy Grecy stali,
Wstydzili się odmówić, a przyiąć się bali.
Co postrzegłszy Menelay, bardzo się zasmuca,
Wstaie, i tę im hańbę na oczy wyrzuca:
„O kobiety, nie męże! o chlubni iunacy!
Co za hańba dla Greków, ieżeliście tacy,
Że żaden z was iśdź nie chce na Pryama syna!
Kiedy boiaźń haniebna serca wasze ścina,
Obyście, tak niepomni o was i narodzie,
Rozsypali się w ziemi, rozpłynęli w wodzie![200]

Ja więc na niego w zbroynéy wychodzę odzieży,        101
Wiem, ze od woli bogów zwycięztwo zależy.„
To powiedziawszy, wciąga rycerskie pokrycie.
Jużbyś był, Menelaiu, pewnie stracił życie,
Pod Hektora prawicą, bo większéy był siły;
Gdyby natychmiast wodze Greków nie skoczyły,
I nie wstrzymały zguby chcącego zuchwale:
Pierwszy król Menelaia powściąga w zapale,
Agamemnon, którego najwyższa iest władza,
Bierze brata za rękię, i tak mu odradza.
„Skąd w tobie, Menelaiu, ten zapęd niewczesny?
Wstrzymay się, choć krok taki dla ciebie bolesny:
Więc, mierzyć się z mocnieyszym, chęć w tobie tak skora?
Więc na strasznego drugim, ty póydziesz Hektora?
Choć silnieyszy nad ciebie, Pelid prędkonogi,
Bez drżenia w sercu, w polu nie zaydzie mu drogi.
Usiądź raczéy spokoynie pośród twoich ludzi,
Innego nań rycerza naród Grecki wzbudzi.
A chociaż tak zażarty i niesyty boiu,
Miło mu będzie potem spoczywać w pokoiu,
Jeśli tylko z téy bitwy strasznéy wyydzie zdrowy.„
Skłonił król Menelaia rozsądnemi słowy:
Nie wzbrania się uczynić radzie mądréy zadość,
Co niezmierną sprawiło w sługach wiernych radość;
Zaraz więc z ramion króla świetne zdięli zbroie.
Natenczas tak rozwodzi Nestor żale swoie.

„Ach! iak smutna dla ziemi Achayskiéy żałoba![201]        127
Jak stary ięknie Peley, Ftyotów ozdoba!
Dla rady i mądrości godzien wiecznéy sławy!
Niegdyś on w domu swoim pytał mię ciekawy,
Którzy i z jakiéy idą krwi bohatyrowie:[202]
Dzisiay, ieśli o takiéy niesławie się dowie,
Że wszystkich trwoży Hektor, wzniesie ręce obie,
Prosząc bogów, by poległ iak nayprędzéy w grobie.
O Pallado! o Febie! i ty oycze świata,
Czemuż teraz tych nie mam, iakie miałem lata!
Gdy pod Fei murami, przy Jardanie zdroiu,
Pilowie z Arkadami stanęli do boiu.[203]
Tam, iako bóg, Ereutal, w postaci olbrzyma,
Staie piérwszy, a w ręku broń Areyta trzyma,
Którego i dziewice i męże, przed wiekiem,
Nazywali z ogromną maczugą człowiekiem.
Bo nie łukiem on walczył, ani dzidą długą,
Ale żelazną szyki rozrywał maczugą.
Tego Likurg podstępem, nie siłą obalił,
W ciasnéy zaszedłszy drodze: ani go ocalił
Żelazny pocisk w ręku, którym postrach szerzył:
Pchnął go Likurg, on ciałem o ziemię uderzył.
Odarłszy z niego łupy, świetne Marsa zbroie,
Sam się w nie zwykł ubierać, gdy chodził na boie.
Lecz gdy iuż wieku został przytłoczon ciężarem,
Ereutal ie towarzysz wziął od niego darem.

W téy on zbroi wyzywał wszystkie nasze wodze:        153
Lecz naywiększe umysły w takiéy były trwodze,
Iż z tym groźnym olbrzymem spotkania się bały.
Choć naymłodszy ze wszystkich, ia tak byłem śmiały,
Żem wyszedł przeciw niemu z twarzą niezmieszaną,
A Pallas uwieńczyła móy oręż wygraną:
Powaliłem olbrzyma, widziałem, iak brzemię
Ogromnych iego członków upadło na ziemię.
Obym dziś miał tę żywość! tę młodość! w téy porze,
Walczyłby godny ciebie przeciwnik Hektorze.
Z was których w piérwszym rzędzie rycerzów świat liczy,
Żaden sobie spotkania z Hektorem nie życzy.„
Tak starzec ich upomniał: wraz dziewięciu wstaie:
Agamemnon, którego wodzem lud uznaie,
Potém silny Dyomed, Greckich woysk ozdoba,
Potém, naychciwsi boiu, Aiaxowie oba,
Po nich zaś Jdomeney, Krety wódz szanowny,
I Meryon, Marsowi z dzidą w ręku równy,
Po nich zacny Eurypil, do boiów pochopny,
Po nim Toas, nareście Ulisses rostropny.
Chęć walczenia z Hektorem we wszystkich gotowa,
Kiedy poważny Nestor przemawia w te słowa:
„Oddaycie rzecz losowi: kogo los wyznaczy,
Przez tego się dźwignionym lud Grecki obaczy:
I sobie dobrze zdziała, nie tylko oyczyźnie,
Jeśli z téy bitwy strasznéy cały się wyśliźnie.„

Rzekł: a oni z przydaniem każdy swego znaku,        179
Losy w Agamemnona złożyli szyszaku:
Woyska wzywaią bogów, ręce w górę wznoszą.
I temi słowy pana nieśmiertelnych proszą:
„Day, niechay los Aiaxa, lub Tydyda padnie,
Lub króla, co w Micenach możném berłem władnie.„
Tak się modlą, do nieba obróciwszy oczy.
Wtém Nestor zatrząsł szyszak:[204] natychmiast wyskoczy
Żądany los Aiaxa, Telamona syna.
Woźny go z prawéy strony obnosić zaczyna,
Przez wszystkie, co włożyli swe znaki, rycerze:
Lecz za swóy nie uznaiąc, żaden go nie bierze.
Kiedy zaś przed Aiaxem niezwalczonym staie,
Ten ściąga po los rękę, i za swóy uznaie,
I rzuciwszy na ziemię, swą radość tłumaczy:
„Los iest móy, przyiaciele, i dobrze się znaczy:
Że Hektora zwyciężę, mam pewną nadzieię.
Wy tymczasem, nim zbroię rycerską przywdzieię,
Proście za mnie Jowisza, ale proście w ciszy,
Niech waszéy nieprzyiaciel modlitwy nie słyszy.
Lub raczéy proście głośno: nie znam w sercu trwogi.
Przed nikim z ludzi nie drżę, ani cofam nogi.
Mniemam, że gdy w rycerskiéy Salaminie wzrosłem.
Znam się niepoczątkowo z Marsowém rzemiosłem.„
Rzekł, woysko wzywa bogi w pokornych odgłosach:
„Panie, co władasz ziemią, co rządzisz w niebiosach,

Co opatrznemi wszystko ogarniasz oczyma,        204
Day, niech Aiax zwycięztwo i chwałę otrzyma.
A ieśli i Hektora miła ci osoba,
Niech maią równą siłę, równą chwałę oba.„
Tak się modlą, a rycerz w świetną miedź się stroi.
Kiedy zaś cały stanął w bohatyrskiey zbroi,
Sążnistym idzie krokiem. Jak z straszną Mars miną,
Dąży w pole, gdzie woyska w krwawéy rzezi giną;
Tak na plac boiu wielki Aiax szedł z pośpiechem:
Twarz groźna się uśmiecha, lecz dumnym uśmiechem.[205]
Długą wstrząsaiąc dzidą, wielkim stąpa krokiem.
Cieszą się Grecy męża takiego widokiem,
A Troianie się zlękli na iego spoyrzenie,
Nawet serce Hektora zimne przeszło drżenie:
Lecz ni bać się, ni cofać, nie była iuż pora,
Piérwsze bowiem wyzwanie poszło od Hektora.
Zbliżył się nakształt wieży niosąc puklerz, który
Zrobił Tychy, siedmioma powlekłszy go skóry:
W Hyli mieszkał, ze skórnych piérwszy rzemieślników,
Ten dobrze wytuczonych siedm zarzezał byków,
I nienaśladowany w swym wielkim przemyśle,
Osmą blachą umocnił siedm skór zbitych ściśle.
Takim Aiax puklerzem swe piersi okrywa,
I zbliżywszy się, groźnym tonem się odzywa:
„Gdy się moia sam na sam ręka z twoią zmierzy,
Poznasz, Hektorze, iakich my mamy rycerzy,

Nawet prócz Achillesa, lwiego serca męża,        231
Który szyki rozrywa, zastępy zwycięża.
Teraz siedzi w namiocie, gniewny na Atryda:
Lecz ziemia nasza wielu mężów takich wyda,
Którym rycerski z tobą niestraszny uczynek:
Ale nie zwlekay boiu, zaczniy poiedynek.„
A Hektor: „Cny Aiaxie, nie trwóż ty mię słowy,
Nie doświadczay, iak dziecka, albo białogłowy,
Co nie zna dzieł woiennych: bo rycerskie sprawy,
Od kolebki są dla mnie naymilsze zabawy.
Na prawéy i na lewéy umiem trzymać tarczę,
Tak, że niezmordowany długo bić wystarczę:
I piesze, na dźwięk Marsa, zdolny zwodzić bitwy,
I ogniste na dzielnych rumakach gonitwy.
A luboś taki, skrycie pociskiem nie mierzę,
Lecz, ieśli mi się uda, otwarcie uderzę.„
To rzekł, i dzidę rzucił, a pocisk gwałtowny
Trafia w puklerz Aiaxa, siedmią skór warowny:
Przebiła blachę z miedzi, i sześć skór przedarła
Silna dzida, w ostatniéy ledwie się oparła.
Znowu Aiax ślachetny swą dzidę niezłomną
Mierzy, i trafia w tarczę Hektora ogromną:
I przez tarczę gwałtowny grot drogę otwiera,
I kirys, mocno tkany, na ciele przedziera,
I na boku od wnętrza szatę mu przewierci:
Schylił się zręcznie Hektor, i wydarł się śmierci.

Oba z puklerzów dzidy wyciągnąwszy razem,[206]        257
Zbliska sobie śmierć niosą zabóyczem żelazem:
Bo iak lwy, ścierwo zrzące, lub zaiadłe dziki,
Równie oba zawzięte, walczą woiowniki.
Uderza w puklerz Hektor, lecz go nie przebiia,
Twardą miedzią odparte, żelazo się zwiia.
Aiax razy po razach zadawać pośpieszał,
Wpadaiącego nagle bohatyra zmieszał,
I zadrasnął go w szyię żelezcem pociska:
Jemu natychmiast z rany krew czarna wytryska.
Lecz i tak mężny Hektor pola nie odbieżał;
Cofnąwszy się, głaz porwał, co na ziemi leżał.
Głaz wielki, chropowaty, i silném ramieniem
W twardy puklerz Aiaxa ugodził kamieniem:
Zaraz miedzi chrapliwe ozwały się ięki.
Lecz Aiax iakby młyński kamień wziął do ręki,
I kręcąc go, niezmierne swe siły natęża.
Leci ogromny kamień z rąk ogromnych męża:
Strzaskał puklerz, stłukł nogi: bohatyr się wzdrygnął.
Upadł na wznak z puklerzem, lecz go Feb podźwignął.
Już i mieczów rycerze dobywaią groźnych,
Gdy się do nich szanownych dwu zbliżyło woźnych,
(Urząd poselstwem bogów i ludzi wsławiony),
Jdey przyszedł z Troiańskiéy, Taltyb z Greckiéy strony;
Ci berła wśród zaiadłych bohatyrów kładą,[207]
A Jdey piérwszy rzecze, mądrą znany radą.

„Przestańcie iuż synowie, iuż walczyć nie trzeba,[208]        283
Bo obudwu zarówno kochaią was nieba.
Znamy, żeście obadwa niezwalczonéy mocy:
Ale noc się przybliża, ustąpcie więc Nocy.„[209]
Na to Aiax mądremu rzecze Jdeiowi:
„Hektora zobowiążcie, niech on o to mówi:
On nadzwyczaynym wszystkich nas wyzwał przykładem,
Więc co zrobi, ia chętnie iego póydę śladem.„
„A Hektor: „Gdy, Aiaxie, masz od bogów tyle,
Że twa roztropność równa odwadze i sile:
Bo ci w odwadze wszyscy ustąpią Achiwi,
Nie chciéymy w poiedynku dziś bydź uporczywi:
Jeszcze się w polu sławy, zetrze nasze męztwo,
Aż wreście mnie, lub tobie, da wyrok zwycięztwo.
Noc się zbliża, należy szanować iéy cienie.
Pódź i uwesel całe Greków zgromadzenie,
A tych naprzód, co twoi wierni przyiaciele.
Ja też do miasta póydę, i równe wesele
Sprawię w sercach Troianek moich i Troianów,
Wznoszących za mnie ręce do Olimpu panów.
Lecz dary wzaiemnemi uprzedźmy rozstanie,
Aby o nas mówili Grecy i Troianie:
Walczyli w gniewie, który mężne serca bodzie,
A rozeszli się z sobą w przyiaźni i zgodzie.„
To do Aiaxa Hektor wyrzekłszy ślachetny,
Ze srebrnemi pochwami dał mu pałasz świetny,

I pas rycerski przydał, na dowód szacunku;        309
Aiax mu purpurowy dał pas w podarunku.[210]
Rozchodzą się rycerze: ten do Greków śpieszy,
A Hektor się udaie do Troiańskiéy rzeszy.
Jaką się ich radością serca rozpływały,
Że z pod silnéy Aiaxa ręki wyszedł cały:
A zatém go do miasta weseli prowadzą,
Lecz że go widzą, ledwie oczom wiarę dadzą.
Aiaxa otaczaią Grecy z drugiéy strony,
Idzie rycerz zwycięztwem chlubnie uniesiony.
Gdy do namiotu króla przyszli z nim pospołu,
Pięcioletniego święci Agamemnon wołu.
Dziękuiąc Jowiszowi, żo ich broni szczęści.
Zabili zaraz bydlę, zrąbali na części,
I podnieciwszy żaru iskrzące płomienie,
Na rożnach obracaią przy ogniu pieczenie.
Tak wszystko zgotowawszy nakrywaią stoły,
Jedzą, każdy posiłku używa wesoły:
Król, by uczcić Aiaxa, sprawicę Greckiéy chwały,
Naylepszą mu część daie , grzbiet bydlęcia cały.[211]
Gdy każdy do sytości naiadł się i napił,
Nestor się z wynurzeniem swych myśli pokwapił,
Jego i dawniéy wodzom smakowała rada,
A teraz ią w takowych wyrazach przekłada.
„Atrydzie, i wy, Greckich wodzowie narodów,
Dziś wielu naszych legło u Skamandru brodów:

Krew z wodą płynie, dusze wstąpiły do piekła:        335
Trzeba więc, by od iutra bitwa się przewlekła.
My zebrani zaprzężem i woły i muły,
Zwieziem trupy, aby się na polach nie psuły,
I przy nawach spalimy, a synom ich kości
Oddamy, gdy powrócim do oyczystych włości.
W polu wzniesiem dla wszystkich grobowiec szanowny:
Tuż wystawimy wieże, mur dźwigniem warowny,[212]
Którymby woyska były i nawy okryte:
Dla przeyścia koni, zrobim bramy nieprzebite.
Mur ieszcze trzeba rowem głębokim otoczyć,
By go nie mogły konie, ni męże przeskoczyć,
Gdyby nas kiedy woyną przygnietli Troianie.„
Tak rzekł, a wszyscy starca pochwalili zdanie.
Troianie się zebrali do Pryama dworu,
Lecz radzą w zamieszaniu, wśród trwogi i sporu.
Mądry Antenor zdanie swoie tak otwiera:
„Sama tylko nas może zbawić prawda szczera:
Słuchaycież iéy Troianie, i wy, co nam wsparcie
Daiecie sprzymierzeńcy, powiem ią otwarcie.
Niechay Grek i Helenę i skarby zabierze:[213]
Dzisiay walczymy, święte zgwałciwszy przymierze.
Ja naywiększe nieszczęścia i klęski przeglądam,
Jeśli tak nie zrobicie, iako po was żądam.„
Dotknięty do żywego Antenora głosem,
Powstał Parys, Heleny mąż z prześlicznym włosem,

I rzecze: „Antenorze! mogłeś raczéy siedzieć,        361
Jeżeli co lepszego nie miałeś powiedzieć:
Lecz ieśli w rzeczy saméy takie twoie zdanie,
W rozsądku twym niemałe widzę pomieszanie.
Ja tu od niezwalczonych Troian otoczony,
Powiem szczerze i głośno, że nie oddam żony:
Co się tycze z nią wziętych skarbów i kleynotów,
Wszystkie wrócę, i z moich przydać iestem gotów.„
To powiedziawszy usiadł: wtém z mieysca szanowny
Wstał Pryam, syn Dardana radca bogom równy,
Słowa iego i mądrość i powagę znaczą:
„Niech na móy głos Troianie i związkowi baczą,
Wyraźnie wam opowiem, co myślę w téy mierze.
Wszyscy na swoich mieyscach bierzcie dziś wieczerze,
A czuwaycie i pilne odprawiaycie straże.
Rano, skoro się pierwsza iutrzenka pokaże,
Jdey Atrydom powie Parysa ofiary,
Z którego się téy woyny zaięły pożary.
Wniesie, czy chcą zawiesić smutne boiów ciosy,
Gdy pogrzebne umarłym zapalimy stosy:
Znowu podniesiem zgubne przeciw sobie bronie,
Aż iednéy los, lub drugiéy da zwycięztwo stronie.„
Rzekł, oni słowa króla przyięli z pokorą.
Woyska posiłek na swych stanowiskach biorą.
Nazaiutrz do naw Greckich Jdey się udaie,
Zgromadzone rycerze, na radzie zastaie:

Wodzowie, których ciągle Mars w swoiéy ma pieczy,        387
W nawie króla, o spólnéy przemyślaią rzeczy.
Wpośród nich poseł, w takiéy rzecz przekłada mowie:
„Atrydy, i wy Greków przemożni królowie,
Pryam, i wodze Troian (obyście przyiemnie
Chcieli słyszeć te słowa), kazali przezemnie
Powiedzieć, iakie Parys czyni wam ofiary,
Parys, który zapalił téy woyny pożary.
Wszystkie zbiory, z jakiemi do Troi przypłynął,
Ach! czemuż od tych brzegów daleko nie zginął!
Wrócić gotów i ieszcze z skrzyni przydać wlasnéy:
Lecz, Atrydowi nie chce oddać żony krasnéy,
Choć, by ią wrócił, sami radzą mu Troianie.
Jeszcze i to przełożyć kazali żądanie,
Czyli chcecie zawiesić na czas woyny ciosy,
Gdy umarłym pogrzebne zapalimy stosy:
Znowu zgubne weźmiemy przeciw sobie bronie,
Aż iednéy los, lub drugiéy da zwycięztwo stronie.„
Na te słowa umilkło całe zgromadzenie.
Dopiéro przerwał mężny Dyomed milczenie.
„Niech ofiara Parysa nikogo nie łudzi,
Choćby Helenę wracał: bo nayprostszy z ludzi
Widzi, że iuż Troianie klęsk ostatnich bliscy.„
Głos ten zgodnym okrzykiem potwierdzili wszyscy.
A król: „Oto, Jdeiu, chęci Greków iasne,
Usłyszałeś odpowiedź przez ich usta własne:

Ja się od życzeń wodzów w niczém nie oddalam.        413
Na pochowanie zmarłych naychętniéy zezwalam.
Ci, którzy więcéy światła nie uyrzą na niebie,
Niech przynaymniéy ostatnią cześć maią w pogrzebie.
Jowiszu! ciskaiący z Jdy grom czerwony,
Bądź świadkiem przysiąg naszych, małżonku Junony.„
Tak wezwawszy Jowisza, władnącego chmury,
Wzniósł berło: Jdey wraca w Jliońskie mury.
Czekaią zgromadzeni na radzie Troianie,
Dopóki z odpowiedzią poseł ich nie stanie:
Przychodzi, i co rzekli Achiwi, opiewa.
Więc idą znosić trupy, drudzy zwozić drzewa.
Tenże zamiar Achiwów od okrętów niesie,
Ci zbieraią umarłych, ci drzewo tną w lesie.
Już słońce z wód spokoynych Oceanu wstaie,
I piérwszy rzuca promień na poziome kraie,
Posuwaiąc na górne niebo krok wspaniały:
Gdy się Greki z Troiany na polu spotkały.
Trudno było rozeznać tych, którzy nie żyli.
Więc ich wodą z posoki i prochu obmyli,
I łzami kropiąc, nieśli do wozów na ręku.
Mądry Pryam zabronił niewieściego ięku.[214]
W milczeniu zwożą trupy: stos wielki wyrasta,
Który, gdy ogniem spłonął, wrócili do miasta.
Z równym bolem swych trupy znieśli w téyże chwili,
I spaliwszy, do floty Achiwi wrócili.

Feb na niebie promieni ieszcze nie rozwiiał,        439
I piérwszy się przez nocne cienie dzień przebiiał,
Gdy wybrani z Achiwów rycerze się ześli,
I spólny wszystkim w polu grobowiec wynieśli.
Tuż stawią mur i wieże, ku woyska obronie,
Daią bramy, którędy maią biegnąć konie,
Głębokie rowy kopią, a niezmierne doły,
Ostro zakończonemi nasrożaią koły:
Okopów tych nie przeydziesz bez wielkiego trudu.
Takieto były prace rycerskiego ludu.
Siedzący przy Jowiszu, który ciska grzmoty,
Dziwiąc się bogi, patrzą na Greckie roboty.
Neptun mówi, nad wodą trzymaiący rządy:[215]
„Któż z ludzi, co obszerne zamieszkali lądy,
Naszéy rady, naszego wsparcia żądać będzie?[216]
Nie uczciwszy nas Grecy, przy świętym obrzędzie,
I zaniedbawszy bogom miłe bić stugłowy,
Taki mur wznieśli, takie wykopali rowy!
Odgłos ich czynu przeydzie, gdzie słońca promienie:
A moie wielkie dzieło póydzie w zapomnienie,
Laomedona murów ludzie pamięć stracą,
Które ia i Feb z taką dźwignęliśmy pracą.„
A na to gniewny Jowisz: „Co berłem tróyzębném
Wzruszasz ziemię, i morzem zarządzasz niezgłębném,
Ciebież nabawiać może mur Achiwów trwogi?
Niech dzieła tego słabsze lękaią się bogi.

Gdzie słońce świéci, wszędzie chwała twoia słynie.        465
Jak tylko do oyczystych brzegów Grek zawinie,
Zwal ten mur, zatop w morzu, brzegi zagrzeb w piasku,
Tak, i ślad nie zostanie tego wynalazku.„
Słońce zapada, dzieło wielkie koniec bierze.
Biią bydło, w namiotach gotuią wieczerze.
Tymczasem nawy z Lemnu przypłynęły z winem:
Król, który iest Jazona z Hypsypili synem,
Euney przysłał ie drogim ładowne towarem.[217]
Dla Atrydów osobno dał tysiąc miar darem.
Resztę żołnierz kupował, za co mógł mieć który:
Owi żelazo nieśli, ci miedź, inni skóry,
Jedni woły dawali, niewolników drudzy.
Tak w dar Bacha zamożni Grecy, Marsa słudzy,
Czuwaią, póki czarny cień nocy nie minie,
I miłéy używaią ochoty przy winie.
Troianie iedzą w mieście i ich przyiaciele:
Ale gniewny gotuie Jowisz nieszczęść wiele,
Grzmi strasznie: ci na ziemię zbledli wino leią,
I póty do ust czaszy przybliżyć nie śmieią,
Póki bogu pioruna nie zrobią ofiary:
Kładą się, a sen słodkie na nich sypie dary.








ILIADA.


XIĘGA VIII.



TREŚĆ XIĘGI VIII.

Druga bitwa. Klęski Greków.


Jowisz na zgromadzeniu bogów nakazuie, aby się do żadnéy strony nie mieszali. Minerwa otrzymała pozwolenie wsparcia Greków, lecz tylko przez samę radę. Stoczona bitwa. Jowisz z góry piorunami i błyskawicami przeraża Greków. Nestor w wielkiém, niebezpieczeństwie zostaie, ale go Dyomed ratuie. Męztwo Hektora. Juno namawia Neptuna do dania wsparcia Grekom, lecz próżno. Dzieła Teukra, którego nakoniec Hektor obalił. Juno i Minerwa wyieżdżaią z nieba, chcąc Grekom dać pomoc: wstrzymuie ich Irys zesłana od Jowisza. Gdy noc nadeszła, Hektor kazał zapalić wielkie ognie: woysko całą noc pod bronią przepędziło.


ILIADA.
XIĘGA VIII.

J w szkarłatne Jutrzenka przybrana odzienie,
Siała złote po całym okręgu promienie:
Gdy oyciec nieśmiertelnych, co piorunem włada,
Na wierzchołku Olimpu radę bogów składa.
Wszyscy milczą, on myśli obwieszcza w téy mowie:
„Słuchaycie mię boginie, słuchaycie bogowie,[218]
I poznaycie niezmienne wyroki méy woli.
Niech, przeciw nim wystąpić, sobie nie pozwoli
Nikt z bogów, ani z bogiń: chylcie się do zgody,
Bym spełnił me zamysły, bez żadnéy przeszkody.
A ktokolwiek z niebieskiéy wysunie się rzeszy,
I Troianom, lub Grekom, na wsparcie pośpieszy,
Ranny wróci do nieba: lub go sam pochwycę,
I aż w okropną wtrącę Tartaru ciemnicę;
W te dalekie pod ziemią wydrożone iamy,
Które wzmacnia próg z miedzi, a z żelaza bramy,
Tak głęboko pod piekłem, iak nad ziemią nieba:[219]
Pozna, żem naymocnieyszy, że mię słuchać trzeba.
Na dowód, iak przeciw mnie słabiście i niscy,
Uwiążcie łańcuch złoty, ciągniycie go wszyscy;
Lecz, pracuiąc z naywiększém siły natężeniem,
Sciągnąć nie potraficie zlączoném ramieniem,

Jowisza, rządzącego światem samowładnie.        23
A ia go wziąwszy w ręce, wszystko zrobię snadnie,
Pociągnę ziemię, morza, i wszelkie istoty.
Gdy do wierzchu Olimpu łańcuch przypnę złoty,[220]
U góry wisieć będzie ten rzeczy zbiór mnogi:
Takem wyższy nad ludzi, tak wyższy nad bogi.„
Mówił: na nich za każdém słowem postrach padał,
Zdumionych, że tak groźnym tonem zapowiadał,
Aż wreście modrooka Minerwa powstanie:
„O Jowiszu, nasz oycze, nieśmiertelnych panie,
Któż nie wie, że się twoiéy nic nie oprze sile?
Żałuiem tylko Greków, których legło tyle,
I nad któremi ieszcze smutna wisi dola.
Wstrzymamy się od woyny, gdy ta twoia wola:
Ale im radą chcemy dać ratunek pewny,
Żeby nie wyginęli, pókiś na nich gniewny.„
Jowisz rzecze, a w ustach iego uśmiech boski:
„Córko, niechay tak ciężkie nie trapią cię troski,
Tak wielkich gwałtów ręka oyca nie dokona,
A tyś iest zawsze moia dziewka ulubiona.„
Zaprzęga z miedzianemi rumaki kopyty,
Włos im, na pysznych karkach, pływa złotolity:
Równie złotą na boskie ciało szatę wkłada,
Złoty bicz w rękę bierze i na wozie siada.
Ruszył leyc, zaraz bystre suwaią rumaki
Między ziemią i nieba gwiaździstego ślaki.

Na wierzchołek wyniosłéy Jdy prosto zmierza,        49
Oblanéy krynicami, płodnéy matki zwierza:
Na poświęconym sobie wnet staie Gargarze,
Gdzie się kadzidłem iego kurzyły ołtarze.
Tam oyciec nieśmiertelnych zatrzymuie konie,
I wyprzągłszy ie, w mglistéy ukrywa zasłonie:
Sam chwałą otoczony, usiada wysoko,
Stąd i Troię i flotę iego widzi oko.
W namiotach swych posiłek wziąwszy Greccy męże,
Zaraz kładli na siebie z pośpiechem oręże:
Troianie w murach miasta przywdziewaią zbroie,
A lubo mnieysi w liczbie, gotowi na boie:
Każdy śmiały, potrzebą twardą przynaglony,
Stawić piersi ślachetne za dzieci i żony.
Pełne miasto od miedzi błyszczącéy się broni:
Otwarte wszystkie bramy: i mężów i koni
Cisną się hurmem w pole niezliczone tłoki,
A zgiełk i pomieszanie przebiia obłoki.
Gdy się na polu Marsa oba woyska znidą,
Wnet się z puklerzem puklerz, dzida miesza z dzidą.
Siła walczy na siłę, tarcza trze się z tarczą,
Zgiełk się szerzy, pociski na powietrzu warczą:
Krzyczą zwycięzcy, smutnie ięczą zwyciężeni,
Ziemia płynie, od krwawych rozmiękła strumieni.
Póki się dzień przy świetle Jutrzenki rozwiiał,
Wzaiemnie się srogiemi razy lud zabiiał:

Lecz gdy słońce ubiegło połowę swéy drogi,        75
Ten, pod którego władzą i ludzie i bogi,
Wziął złote w ręce szale, włożył dwa wyroki,[221]
W których był oznaczony śmierci sen głęboki,
Ich ciężar przyszłość obu ludów zapowiada.
Waży ie, wraz nieszczęście na Greki wypada:
Bo ich do ziemi na dół zniżaią się losy,
A Troiańskie się w górę wznoszą pod niebiosy.
Sam zaczął grzmieć na Jdzie, skoro gromy padły,
Zmieszały się Achiwy, zadrżały i zbladły:
Nie śmiał stać Jdomeney, ni Atryd, ni drudzy,
Ani dway Aiaxowie, godni Marsa słudzy.
Sam Nestor, czuwaiący w polu i obozie,
Został, choć mimo chęci: koń przy iego wozie
Ranny w głowę, gdzie z czoła zaczyna się grzywa,
A tam raz odebrany, nayszkodliwszy bywa.
Od Parysa rzucony, grot mu w mózgu siedzi,
Wspina się koń na nogi, i pląta się w miedzi.[222]
Gdy wstawszy, leyce starzec pałaszem przecina,
Niosą Pryamowego bystre konie syna,
Hektor leci, którego niezwalczona cnota.
Jużby był koniec, starcze, twoiego żywota,
Gdyby cię nie wsparł Tydyd, smutnym tknięty losem.
Więc zawołał straszliwym na Jtaka głosem:
„Zacny synu Laerta, mądry Ulissesie,
Co czynisz? dokąd ciebie niegodny strach niesie?

Strzeż się, by cię kto z tyłu nie dostał orężem:        101
Zostań, zasłońmy starca przed zaiadlym mężem.„
Tak wołał: lecz Ulisses tym głosem nie tknięty,
Choć zahartowan w boiach, bieżał na okręty:
Sam się więc Tydyd rzuca na dzidy, na miecze,
Starca wóz swym zasłania wozem i tak rzecze:
„Przemagaią cię młodzi, bo są w wieku kwiecie.
Ciebie siła opuszcza i lat ciężar gniecie:
Sługa słaby, mdłe konie: więc, w tak ciężką porę,
Siaday, szanowny mężu, na móy wóz cię biorę.
Doświadczysz koni Trosa: iak zręcznie koleią,
I cofnąć się na polu i natrzeć umieią,
Wzięte Eneaszowi przez krwawe spotkanie.
O twoich koniach słudzy mieć będą staranie:
Te zwróćmy na Troiany, wnet Hektor obaczy,
Jle ten oszczep w ręku Dyomeda znaczy„
Téy przyiacielskiéy radzie starzec był przychylny.
Eurymedon cnotliwy, a z nim Stenel silny,
Zaraz Nestora konie na stronę odwiedli:
Dway zaś bohatyrowie na ieden wóz wsiedli.
Nestor wziął leyc do ręki: krótka była pora,
Gdy się do walecznego zbliżyli Hektora,
Który, na świetnym wozie, biegł na nich wzaiemnie.
Piérwszy Tydyd grot rzucił, ale nadaremnie:
Chybił Hektora, tylko ostrzem swoiéy broni
Eniiopa utrafił, stróża iego koni.

Padł z wozu, konie nagłym cofnęły się zwrotem,        127
A on z lubym na zawsze rozstał się żywotem.
Nie mógł Hektor nie uczuć nad tą stratą bolu,
Ale choć z umartwieniem, zostawił go w polu.
Sam patrzy, czy gdzie ieździec nie nada się śmiały:
Nie długo rządcy iego bieguny czekały,
Widzi Archeptolema, mężnego rycerza,
Wraz go sadza na wozie i leyc mu powierza.
Byłyby srodze zbite Dardańskie narody,
I do miasta wpędzone, iak do stayni trzody,
Gdyby tego nie postrzegł władca wiekuisty.
Zatém strasznie grzmieć zaczął i piorun ognisty
Tuż przed bystremi końmi Dyomeda cisnął:
Z zaiętéy na powietrzu siarki płomień błysnął.[223]
Tém przestraszone konie pod dyszlem upadły,
Swietny leyc z rąk upuszcza sam Nestor wybladły.
„Tydydzie, mówi z drżeniem, rzućmy dzisiay boie,
Czémprędzey do ucieczki zwróć rumaki twoie.
Nie widzisz, że nam Jowisz odmawia zwycięztwa?
Dziś dał chwałę dla tego bohatyra męztwa:
Drugi raz, kiedy zechce, i nas nią ozdobi.
Lecz przeciw Jowiszowi nic człowiek nie zrobi,
Choćby naywiększéy siły: bo on wszystkiém włada.„
A na to Nestorowi Tydyd odpowiada:
„Z twoich ust wychodzącą prawdę uznać muszę,
Ale boleść okrutna przeymuie mi duszę,

Wśród Troian Hektor powie: Gdym go w polu gonił,        153
Przed mym orężem Tydyd aż w nawach się schronił.
Tak on się chlubiąc, przyzna mi duszę nikczemną.
Ach! niech się raczéy ziemia rozstąpi podemną.„
„Cóż ia to od mężnego słyszę Dyomeda?
Niech cię Hektor upodla, nikt mu wiary nie da.
Darmo powie, żeś gnuśny, żeś prędko strwożony:
Zawstydzą go Troianie i Troiańskie żony.
Tyle ich trupem legło z twoiego oręża,
Nie iedna tam młodego opłakuie męża.„
Wraz konie pędzi między pierzchaiące szyki.
A natenczas Troianie z strasznemi okrzyki,
Puszczaią na nich groty, gdy zwrócili czoła.
Miły Marsowi Hektor wielkim głosem woła:
„Tydydzie, ciebie Grecy szanuią biesiadą,
Kruż pełny nalewaią i lepszą część kładą:
Teraześ wzgardy godzien, o podła niewiasto!
Leć na twą zgubę, dziewko! nie ty pewnie miasto
I wieże nasze zwalisz, nie ty weźmiesz żony,
Prędzéy legniesz na piasku tą ręką zwalczony.„
Rzekł, a w Tydydzie serce na dwoie się chwiało:
Już chciał konie skierować i spotkać się śmiało:
Trzykroć chciał iść za głosem rycerskiéy ochoty,
Trzykroć Jowisz hucznemi odezwał się grzmoty,
Daiąc znak niepewnego Troianom zwycięztwa:
Hektor woła na swoich, zachęca do męztwa.

„Troianie i Likowie! postawcie się śmiele,        179
Okażcie zwykłe męztwo, wierni przyiaciele.
Widzę, co nam przychylny Jowisz zapowiada:
Nas pewna czeka chwała, a Greki zagłada.
Głupi! w tych murach słabych, w téy ufaią tamie:
Nie zdoła nas odeprzeć, wnet Hektor ią złamie:
Konie me szybkim pędem przeskoczą te rowy.
Gdy do naw przyydę, ogień niech będzie gotowy.
Flotę Grecką, na pastwę oddam mu, i razem
Przelękłe Greki w dymie wytępię żelazem.„
Tak rzekł, i temi słowy zachęca swe konie:[224]
„Lampie ślachetny, Xancie, Podargu, Etonie,
Nuż dziś godnie waszemu wysłużcie się panu:
Wszak Andromacha moia królewskiego stanu,
Sama wam niesie obrok, dostarcza napoiu:
I ilekroć do domu powrócicie z boiu,
Piérwéy zawsze pamiętna o wasze wygody,
Niźli o mnie, choć iestem iéy małżonek młody.
Natężcież teraz siły, żebyśmy dostali,
Lub Nestora puklerza, świat go cały chwali,
Bo sam złoty, i iego rękoieść iest złota;
Lub kirysa Tydyda, na którym robota
Wulkana wszystkie swoie wyraziła cuda:
Jeśli nam te dwa łupy dziś zdobyć się uda,
Téy nocy wsiadłszy Grecy na szybkie okręty,
Nazad wracaiąc, morskie poorzą zamęty.„

Skończył Hektor: a Juno, na głos tak zuchwały,        205
Wzruszyła się na tronie, wstrząsła Olimp cały.
„Czyż bez litości, rzecze, wielki morza boże!
Oko twoie na klęski Greków patrzeć może?
Oni ci w Helicenie mnogie niosą dary,
Oni w Egach wspaniałe czynią ci ofiary.[225]
Czyż im za to zwycięztwa nie winieneś życzyć?
Jle nas tu przyiaznych Grekom można liczyć,
Gdybyśmy spólną siłą z Jowiszem się starli,
Pewniebyśmy i Troian i iego odparli:
Że nie tak straszny piorun, wnetby się dowiedział,
I pogrążony w smutku na Jdzieby siedział.„
A na to Neptun gniewny: „Juno! cóż to słyszem!
„O zuchwała! chcesz woyny doświadczać z Jowiszem?
Neptun z nim walczyć nie chce i drugim odradza,
Jego samego większa, niż nas wszystkich władza.„
Tak mówili bogowie. Plac między okręty
I okopy Greckiemi cały był zaięty,
I końmi i mężami: lecz w téy ciasnéy stronie,
Wszysko do kupy zbite i męże i konie.
Hektor ich tam napędził, Hektor ich obsaczył,
Kiedy mu chwałę Jowisz łaskawy przeznaczył.
I byłby zniszczył Greków, zapalił ich nawy,
Gdyby czémprędzey Juno, do rycerskiéy sprawy.
Nie natchnęła Atryda, trwożne zagrzać roty.
Obiega więc okręty, obiega namioty:

Płaszcz długi purpurowy w jego ręku pływa.        231
Wnet na ogromny okręt Ulissa przybywa,
Który panował w środku floty postawiony.
Stamtąd głos mógł na obie słyszanym bydź stromy,
W Aiaxa i Achilla wielkiego namiocie:
Ci dway bohatyrowie, w swoiéy ufni cnocie,
Z obudwu końców obóz zamknęli związkowy.
Tam slyszanemi wola król Miceński słowy.
„O hańbo! Grecy, z saméy postaci ogromni!
Także przyrzeczeń waszych iesteście niepomni!
W Lemnie, podnosząc dumą nasrożone czoło,
Jedząc woły i wino spiiaiąc wesoło,
Chlubiliście się śmiało, że na sto rycerzy
Troiańskich i na dwieście, każdy z was uderzy.
Dziś nie możem iednemu zrównać zniewieściali:
Oto Hektor niedługo nawy nasze spali.
Jowiszu! niebios panie! któremużeś z królów
Tyle odebrał chwały? tyle zadał bolów?
Przecież, gdym złym wyrokiem, płynął tu z okręty,
Mogę śmiało powiedzieć, że twóy ołtarz święty,
Wszędzie był czczon odemnie: nigdym go nie miiał,
Tylem ci wołów tłustych w ofierze zabiiał,
Mniemaiąc, że to ramie dumną Troię zmoże.
Teraz cię o to tylko proszę, wielki boże,
Abyśmy mogli cali z tych brzegów odpłynąć:
Nie day Grekom pod Troią do szczętu zaginąć.„

Rzekł: tknięty iego płaczem, niebios pan łaskawy,        257
Zezwolił zbawić woysko i ocalić nawy.
Zsyła orła, którego wieszczby nikt nie zgani:
Ten, w szponach trzymaiący drobne plemię łani,
Upuszcza ie na ołtarz Jowisza wspaniały,
Gdzie Greki oyca wieszczby ofiarą błagały.
Widząc, że od Jowisza do nich ptak zesłany,
Z nowym Grecy wpadaią ogniem na Troiany:
Lecz wśród tylu rycerzy, żaden nie był taki,
By Tydyda uprzedził: on piérwszy rumaki
Przez rów głęboki pędzi, i w pole wybiega.
Wraz, syn Fradmona, mężny Agelay polega:
Gdy bystre do ucieczki bieguny zacina,
Z tyłu odebrał ranę od Tydeia syna:
Przez piersi wyszedł oszczep, z silnéy puszczon ręki;
Upadł, a zbroi głośne uderzyły szczęki.
Tuż za nim Agamemnon i Menelay bieży,
I Aiaxowie straszni w rycerskiéy odzieży:
Za niemi Jdomeney śpiesznym dąży krokiem,
I Meryon, mogący stać pod Marsa bokiem,
I Eurypil wsławiony z bohatyrskiéy sztuki;
Teucer dziewiąty idzie, krzywe niosąc łuki.
Ukrywa się pod cieniem bratniego puklerza,
Aiax go dla młodego uchyla rycerza,
A on strzały na Troian wypuszcza z cięciwy;
Ten, który został ranny, pada nieszczęśliwy,

Teucer się nazad cofa, gdy kogo zabiie,        283
I przy bracie, iak dziecko przy matce się kryie.
Kogo piérwszego Teucer w czarne wepchnął cienie?
Orsylocha, Daytora, i ciebie Ormenie:
Pada Likofont, Chromi, od zabóyczéy strzały,
Hamopaon , Ofelest, i Melanip śmiały:
Tych ziemię trupy iedne przy drugich zaległy.
Gdy tak Troian obala, Teucer strzelec biegły,
Obeymuie Atryda serce radość żywa,
Zbliża się więc do niego, i tak się odzywa:
„Teukrze móy, godnym iesteś Telamona synem:
Postępuy w piękném dziele: bądź rycerskim czynem
Grekom i oycu chwałą, ieśli to bydź może:
Któremu chociaż boczne wydało cię łoże.
W królewskim domu wziąłeś wychów znakomity:
Oddalonego starca pomnażay zaszczyty.
Ja zaś tobie oświadczam, co w skutku uiszczę:
Gdy za wsparciem Jowisza i Pallady zniszczę,
I z ziemią zrównam dumne Jlionu grody,
Nayokazalszéy po mnie bądź pewny nagrody:
Tróynóg weźmiesz, lub z wozem dwa przepyszne konie,
Lub dziewczynę, na śnieżném pieszczącą cię łonie.„
Jemu Teucer: „O wodzu Greckiego narodu!
Zaco mię do pięknego zachęcasz zawodu,
Gdy, ile sił, pracuię sam niezmordowany?
Jak tylkośmy ku miastu odparli Dardany,

Nie przestaię bić Troian i ich sprzymierzeńców,        309
Już ośmią strzały, ośmiu zwaliłem młodzieńców:
Nie lada bohatyry z mego łuku padły,
Ten tylko nie raniony ieszcze pies zaiadły.„
Mówi i nowa strzałę wypuszcza z cięciwy,
Przeciwko Hektorowi, obalić go chciwy,
Lecz chybia wodza Troian, a za to uderza
W piersi Gorgityona, młodego rycerza:
Piękna Kastyanira z Pryama go miała,
Mogąca z boginiami walczyć o kształt ciała.
Jak się makówka chyli w pośrodku ogrodu,
Nabrzmiała rosą wiosny i ciężarem płodu;
Tak on głowę, szyszakiem obciążoną, skłonił.[226]
Znowu Hektora Teucer inną strzałą gonił,
Uwziąwszy się koniecznie, by mu życie skrócił,
Lecz i ta go zawiodła, bo ią Feb odwrócił.
Archeptolem Hektora ieździec, rycerz śmiały,
Lecąc do boiu, w łono przeszyty od strzały,
Padł z wozu, konie nagłym cofnęły się zwrotem,
Nieszczęsny! cudzą raną rozstał się z żywotem.
Nie mógł Hektor nie uczuć nad tą stratą bolu,
Jednak, choć z umartwieniem, zostawił go w polu,
Cebryonowi bratu, gdy go blisko zoczył,
Leyc powierzył, ten na wóz nie zwlekaiąc skoczył.
Sam na ziemię się rzuca, strasznym krzyczy głosem,
Porwawszy głaz, Teukrowi zgubnym grozi ciosem:

On bierze nową strzałę, na łuku nakłada,        335
Już krzywy obwód spina, gdy Hektor przypada,
I, gdzie się piersi łączą z szyią, wali głazem:
Na dwoie pękła żyła pod ogromnym razem:
Od ciosu okrutnego zdrętwiała mu ręka,
Puszcza łuk, sam się chwieiąc, na ziemię przyklęka.
Ale w niebezpieczeństwie gdy brata postrzega,
Aiax syn Telamona, z pomocą przybiega,
I zasłania go swoim puklerzem niezmiernym.
Wtedy zacny Alastor z Mecysteiem wiernym,
Nayukochańsi Teukra towarzysze młodzi,
Straszliwie ięczącego ponieśli do łodzi.
Znowu Saturnid serca Troianom dodaie;
Natychmiast aż do rowu odparli Danaie.
Hektor na czele swoich, śmiałym stąpa krokiem,
Naokoło rzucaiąc zapaloném okiem.
A iako, gdy pies żwawy lwa ściga, lub dzika,
Wszystkie zważa obroty swego przeciwnika,
Skąd łatwiéy pochwycony bydź może zwierz srogi,
Czyli go za bok urwać, czyli też za nogi;
Tak Hektor ściga Greki, trupy ziemię kryie,
I z pierzchaiących szyków ostatniego biie.
Kiedy iuż za okopy przeszli i za rowy,
Lecz, pod orężem Troian, wielu dało głowy,
Staią, zachęcaią się, ręce w górę wznoszą,
I bogów nieśmiertelnych o ratunek proszą.

Hektor konie przy rowie pędzi zapalony,        361
Błyskaiąc Marsa wzrokiem, i strasznéy Gorgony.
Postrzegła Juno oręż Hektora zwycięski,
Więc mówi, rozbolała nad Greckiemi klęski:
„Nie damyż wsparcia Grekom, gdy ten naród luby,
Już prawie do ostatniéy przybliża się zguby?
Jle maż ieden dzielnych obalił rycerzy!
Hektor zaiadły wszędzie strach i pogrom szerzy:
Gdziekolwiek się obróci, mnóztwo Greków pada.„
„Jużby on dawno zginął, Pallas odpowiada.
Orężem Greckim w oczach Jlionu pchnięty:
Lecz twardy na me chęci, na prośby niezgięty,
I niesłusznie swoiemi szafuiący względy,
Oyciec wstrzymuie serca moiego zapędy.
Niepomny, że przeze mnie iego syn ocalał,
Gdy go nieznośną pracą Erystey przywalał.
Nieraz on smutnym nieba zaklinał wyrazem:
Jam zawsze, za Jowisza zbiegała rozkazem,
I niosła mu ratunek w okrutnym ucisku.
Gdybym była przeyrzała tę odpłatę w zysku,
Gdy mu naywiększa praca była naznaczona,
Unieść psa z podziemnego królestwa Plutona,
Nigdyby był nie przebrnął czarnych Styxu brodów.
Jam wsparła; cóż za tyle miłości dowodów?
Tetydzie Jowisz sprzyia, Tetys ukochana,
Że go wzięła za brodę, ściskała kolana,

Aby uczcił Achilla, który miasta wali:        387
Przyydzie czas, że i moich trosków się użali,
I powie, że ma lubą swą córę w Palladzie.
Twoia ręka niech iarzmo na rumaki kładzie,
A ia tymczasem w złotym Jowisza pokoiu,
Orężem ramie moie okryię do boiu:
Obaczym, ieśli dumny Hektor się ucieszy,
Kiedy nas uyrzy nagle wśród walczacéy rzeszy,
Złamane przy okrętach Troiańskie zastępy,
Tłustém ścierwem paść będą głodne psy i sępy.„
Rzekła : Juno się iednéy chwili nie ociąga:
Złoty szor kładzie, w jarzmo rumaki zaprząga.
Do Jowisza zaś domu odchodzi Pallada :
Tam fałdzista zasłona przy iéy nogach spada,
Dzieło arcyozdobne iéy przemyślnéy ręki.
Sama idąc na woynę, płodną w płacz i ięki,
Oycowski wdziewa kirys, a ręką niezłomną
Bierze tę dzidę ciężką, długą i ogromną,
Którą, gdy gniew iéy serce, lub zemsta zapala.
Naymężnieyszych rycerzy zastępy obala.
Juno biczem ostrzegła bystre konie swoie:
Same się skrzypiąc niebios otwarły podwoie,
Których Godziny strzegą czuwaiącém okiem:
Te Olimp i zasłonią i zamkną obłokiem.
Tędy boginie, bystre poganiaią konie:
Jowisz ie obaczywszy, strasznym gniewem płonie,

Woła Jrydy, w złote ustroionéy pióra:        413
Bież, mów, niech mi się wróci i żona i córa:
Niechay mi się przed oczy nie stawią niebacznie,
Nienaylepsza się bitwa między nami zacznie.
Bo, co mówię, to zrobię, a wyrok móy taki:
Naypiérwéy im przy wozie skaleczę rumaki,
Same z wozów postrącam, a wozy połamię,
Na ciele zaś bolesne nypiętnuię znamie:
Dziesięć lat ran nie zgładzi, które piorun zada:
Co to iest walka z oycem, obaczy Pallada.
Junony zapalczywość, nie tak mi iest dziwna,
Bo ona zawsze moim zamysłom przeciwna.„
Jrys wyścigaiąca wiatr lekkim obrotem,
Pośpiesza z Jdy bystrym do Olimpu lotem.
Przy bramie ie spotyka, zatrzymać się prosi,
I wiernie rozkaz dany Jowisza donosi:
„Dokądżeto śpieszycie? co was tak zapala?
Achiwom Jowisz wsparcia dawać nie pozwala.
Jeśli spełni, co wyrzekł, los wasz będzie taki:
Naypiérwéy wam przy wozie skaleczy rumaki,
Same postrąca z wozów, a wozy połamie,
Na ciele zaś bolesne wypiętnuie znamie.
Dziesięć lat ran nie zgładzi, które piorun zada,
Co to iest walka z oycem, obaczy Pallada.
Junony zapalczywość, nie tak mu iest dziwna,
Bo ona zawsze iego zamysłom przeciwna.

Lecz ty! nie wstrzymaszli się w bezwstydnym zapędzie?        439
Twoiaż ręka z Jowiszem potykać się będzie!„
To powiedziawszy, poszła Jrys nieleniwa.
Do Pallady zaś smutna Juno się odzywa:
„Pallado, serce moie na to nie zezwoli,
Aby walczyć z Jowiszem, dla śmiertelnych doli.
Niech giną, albo żyią, iak wyrok rozrządzi,
Niechay, podług mądrości swoiéy, Jowisz sądzi,
Troian, lub Greków, szczęście przedłuża, czy skraca.„
To mówi i natychmiast nazad konie zwraca:
Godziny ie wyprzęgły, zdięły szor wspaniały,
I w żłobach Ambrozyyską paszą im podały,
A piękny wóz o ścianę błyszczącą oparły.
Zasępiły się smutkiem, złością się rozżarły,
Siadły iednak boginie w inszych bogów gronie.
I Jowisz pędzi z Jdy do Olimpu konie:
Lecą bystre rumaki do bogów mieszkania.
Sam Neptun ie wyprząga, wóz pyszny zasłania
Swiecącém się pokryciem, w mieyscu postawiony.
Wstępuie oyciec bogów na swóy tron wzniesiony:
Olimp się trząsł po każdym chmurowładcy kroku.
Gniewna Juno z Palladą siedziały na boku:
Złość zapala ich serca, upór wargi ścina;
Postrzegl ich myśli Jowisz i piérwszy zaczyna:
„Skąd, Juno i Pallado, umysł wasz stroskany?
W krótkiéy potyczce od was zniesione, Troiany,

Którymeście nienawiść wieczną poprzysięgły.        465
Wiedźcie, choćby się na mnie wszystkie bogi sprzęgły,
Wszystkie legną pod moiéy prawicy zamachem.
Lecz przeięte zbawiennym wprzód byłyście strachem,
Niżeli was uyrzały w polu krwawe boie:
Bo powiadam, a znacie, czem sa słowa moie;
Gdybyście waszéy chciały dokonać niecnoty,
Uderzone odemnie piorunnemi groty,
Jużbyście nie wróciły do bogów siedliska.„
Na te słowa, z Minerwą Juno wargi ściska.
W obu piersiach na Troi zgubę złość zaciekła,
Siedziały blisko siebie: Pallas nic nie rzekła,
Chociaż ią w głębi serca straszliwy gniew zjada:
Juno wstrzymać nie może, tak więc odpowiada:
„I dlaczego nas martwisz surowym wyrazem?
Dlaczego się z tak srogim rozwodzisz przekazem?
Któż nie wie, że się twoiéy nic nie oprze sile?
Żałuiem tylko Greków, których legło tyle,
I nad któremi ieszcze smutna wisi dola.
Wstrzymamy się od woyny, gdy ta twoia wola:
Ale im radą chcemy dać ratunek pewny,
Żeby nie wyginęli, pókiś na nich gniewny.„
„Skoro światu Jutrzenka złotym błyśnie włosem,
Obaczysz Juno, groźnym rzekł Saturnid głosem,
Jak Hektor będzie Greki bił ręką zwycięską:
Aż powszechną narodu poruszony klęską.

Wielki stanie Achilles na poboiowisku,        491
Niosąc wsparcie Achiwom w ostatnim ucisku,
Kiedy będą walczyli o Patrokla zwłoki.
Tak się wypełnić muszą odwieczne wyroki.
Ty choćbyś krańce ziemi i morza obiegła,
Gdzie Saturna z Japetem iaskinia odległa
Kryie, którzy Tartarem czarnym otoczeni,
Nie znaią wiatrów tchnienia, ni światła promieni;
Choćbyś tam nawet poszła, twe gniewy mam za nic,
Bo wiem, że w zuchwałości żadnych nie znasz granic.„
Na to i słowa Juno zmartwiona nie rzekła.
Tymczasem ziemię czarnym kirem noc powlekła,
A słońce świetną głowę skryło w Oceanie.
Z żalem gasnące światło widzieli Troianie:
Przeciwnie Grekom, tyle cierpiącym od rana,
Przyiemna noc i trzykroć była pożądana.
Sciągnąwszy lud na przestrzeń, od trupów daleką,
Hektor miał Troian radę, nad Skamandru rzeką:
Zsiedli z wozów, słuchali słów z ust Pryamida,
Jedynastołokciowa w ręku iego dzida,
Błyszczy się ostrze, złotym obięte pierścieniem,
Wódz tak mówi, otoczon liczném zgromadzeniem:
„Słuchaycie mię Troianie, i Dardany mężne,
I wiernych sprzymierzeńców zastępy potężne:
Mniemałem, że zniszczywszy Achayskie narody,
Wrócę dzisiay zwycięzcą w Jlionu grody:

Ale noc nieprzyiazne rozpostarła cienie,        517
Jéy winni Grecy swoie i naw ocalenie.
Czarnéy ustąpmy Nocy: gotuymy wieczerze,
I koń wyprzężon z wozu niech posiłek bierze.
Sprowadźcie z miasta wszystko, co do uczty trzeba,
Woły, owce i wino i dostatkiem chleba:
Drzewa także przywieźcie, aby, niźli ranna
Wznidzie Jutrzenka, światłość biła nieustanna,
I błyszczące płomienie aż do nieba wzniosła.
Bo może Grecy, szybkie zgotowawszy wiosła.
Uciekać zechcą skrycie przez morskie odmęty.
Niech przynaymniéy nie wsiędą spokoynie w okręty.
Niech strzała ich dosięgnie, albo grot miedziany.
I aż w domach głębokie opatruią rany:
Niech klęska ich, narodom za naukę stoi,
Aby nigdy nieść woyny nie śmiały do Troi.
Woźni zaś w mieście, wielkim to powiedzą głosem.
By młodzież i poważne starce siwym włosem,
Wstąpiły na stawiane boską ręką wieże.
Płeć niechay ognie pali, i niech każdy strzeże,
Ażeby się zdradziecko Achiwy nie skradły.
I w miasto, pozbawione z obrońców, nie wpadły.
Tak uczyńcie, iak mówię, Troianie waleczni,
Obmyśliłem, żebyśmy dziś byli bezpieczni.
Jutro powiem rycerstwu, czego po niém żądam.
W bogów ufny pomocy, téy chwili wyglądam,

Gdy Greki, złym tu losem przybyłe, wyniszczę,        343
I brzegi nasze z tych psów zaiadłych oczyszczę.
Dziś przez całą noc pilne odprawuymy straże.
Rano, skoro się pierwsza Jutrzenka pokaże,
Poniesiem bóy okrutny aż pod same nawy.
Obaczę, czy Dyomed, ów rycerz tak żwawy,
Do murów mię odpędzi, czy sam legnie trupem,
I ozdobi prawicę moię świetnym łupem.
Ten dzień iego odwagę da poznać otwarcie,
Czyli zdolny wytrzymać méy dzidy natarcie:
Ale przyiazne niebo ten wyrok mi pisze,
Że sam legnie, a przy nim liczni, towarzysze.
Obym się tak nie starzał i tak nie umierał,
I taką cześć, iak Pallas, albo Feb odbierał,
Jak pewny iestem w dzień ten Achiwów zagłady.„
Rzekł, a na to niezmierny powstał okrzyk rady.
Czynią rozkaz rycerze: wraz każdy wyprząże,
I do wozu spocone konie leycem wiąże.
Z miasta zaś sprowadzaią, co do uczty trzeba,
Woły, owce i wino i dostatkiem chleba:
Zwożą drzewo, palą się mnogie w polu stosy,
A wiatry wznoszą gęste dymy pod niebiosy.
Przez noc, dumną Troianie pasąc się nadzieią,
Siedzą zbroyni w swych szykach, ognie zaś goreią.
Jako gwiazd grono pięknie przy xiężycu błyszczy,
Gdy wiatr tak przyiemnego widoku nie niszczy;

Góry widać i wzgórki i zielone gaie,        569
Całe się niebo w swoiéy świetności wydaie,
A pasterz się dziwuie pięknościom natury;
Tak też, przed wyniosłemi Jlionu mury,
Między Achayską flotą i Skamandrem czystym,
Cale świéci się pole płomieniem rzęsistym.
Tysiąc ogniów się pali, a przy każdym siedzi
Pięćdziesiąt bohatyrów, błyszczących od miedzi:
Jęczmień i owies iedząc, wyglądaią konie,
Aż się Jutrzenka wzniesie na różanym tronie.        578








ILIADA.


XIĘGA IX.



TREŚĆ XIĘGI IX.

Poselstwo do Achillesa.


Agamemnon, po odniesieniu ostatniéy klęski, radzi Grekom odstąpić od oblężenia Troi, i wrócić się do oyczyzny. Sprzeciwia się temu Dyomed: popiera go Nestor, wychwalaiąc iego rozum i stałość: radzi ieszcze, aby postawić straż przy okopach, i złożyć radę, dla namyślenia się o wzięciu pewnych środków w tak ciężkich okolicznościach. Słucha go Agamemnon: daie wodzom ucztę. Nestor wnosi, aby wysłać posłów do Achillesa w celu nakłonienia go do zgody. Przystaie na to Agamemnon. Wybrani są Ulisses i Aiax, którym towarzyszy stary Fenix. Ci wszelkich używaią sposobów do nakłonienia Achillesa, lecz nadaremnie. Zawzięty boharyr trwa w gniewie. Wracaią się posłowie z niepomyślnym skutkiem: Fenix zaś zatrzymany od Achillesa, został w jego namiocie: Idzie woysko do spoczynku.


ILIADA.
XIĘGA IX.

Tak czuwali Troianie, gdy na Greków padła
Zimnego Strachu siostra, Ucieczka wybladła:
Ranne bolem, naystalsze umysły się chwieią.
Jak gdy nagle z Zefirem Boreasz zawieią,
Burząc Ocean od ryb mnogich zamieszkany;
Na bałwanach się czarne podnoszą bałwany,
Zielsko i pianę miecąc z morskiego łożyska:
Tak strach w Achiwów piersiach drżącém sercem ciska.
Obchodzi Agamemnon, cały w smutku, w trwodze,
I woźnym rozkazuie zwołać pierwsze wodze,
Lecz razem głos miarkować:[227] iego spólna strata
Naymocniéy boli, iego naywięcéy przygniata.
Usiadły wodze: troski na wszystkich wyryte,
Powstał król Agamemnon, łzy leiąc obfite;
Jak zdróy, który z pod ſkały bystrym nurtem ciecze:
I gęstym przerywane iękiem słowa rzecze:
„Przyiaciele, wodzowie, plemię woyny boga,
W ciężką mię trudność wprawia Jowisza moc sroga:
Bo nielitosny, przedtem dał mi obietnicę,
Że nie wrócę, aż Troian obalę stolice;
Teraz mi każe płynąć do Argów bez sławy,
Kiedym iuż tyle ludu stracił przez bóy krwawy.

Tak chciał Jowisz, którego nieodparte ramie        23
Tylu miast dumne szczyty złamało i złamie.
Przeciwko woli bogów próżna ludzka praca.
Posłuchaycie, co powiem: niech każdy powraca:
Już czas do ukochanéy oyczyzny pośpieszyć.
Bo trudno się nad Troią zwycięztwem ucieszyć.„
Rzekł, a na to ucichło całe zgromadzenie,
I długo smutnym wargi ścisnęło milczenie:
Aż nareście Dyomed waleczny tak powie.
„Nie miéy za złe, że płochéy sprzeciwiam się mowie:[228]
Wszak z wolném zdaniem, królu, zwykliśmy tu siedzieć.
Ty piérwszy między Greki śmiałeś to powiedzieć,
Żem nikczemny, że w polu na męztwie mi schodzi;
Słyszeli tę obelgę i starzy i młodzi.
Tobie z dwóch darów ieden, wielki Jowisz nadał:
Pozwolił, abyś berło naywyższe posiadał.
Lecz téy, któréy przeciwność żadna nie poruszy,
Co iest wyższa nad wszystko, stałéy nie dał duszy.
Rozumieszże, o wodzu podły i trwożliwy!
Że iuż z męztwa zupełnie wyzute Achiwy?
Jeśli sam chcesz powracać, powracay w téy porze,
Nawy twe blizkie brzegów, otwarte iest morze:
Drudzy zostaną Grecy, aż Troi dobędą.
Jeśli i ci chcą wrócić, niech na nawy wsiędą,
Niech płyną; my haniebnéy ucieczki nie dzielem:
I póty będziem walczyć oba ze Stenelem,

Aż dumne wywrócimy Jlionu grody:        49
Bośmy tu za boskiemi przybyli powody.„
Rycerski Dyomeda głos wszystkich przenika,
I zadziwiona rada z poklaskiem wykrzyka,
Gdy stary powstał Nestor: „Godny oyca synu!
Nie tylko słyniesz w polu z rycerskiego czynu.
I radą piérwszy iesteś w rówienników rzędzie.
Nikt z Greków czucia twego naganiać nie będzie,
Wszyscy, co tu iesteśmy, zgodzimy się na nie;
Naygłównieysze atoli opuściłeś zdanie.[229]
Ale też wieku twego nie iest długa pora.
A choćbyś mógł bydź synem naymłodszym Nestora,
Zaczynasz mężom radą mądrą przewodniczyć.
Lecz ia, co więcéy mogę lat, niźli ty, liczyć.
Wszystko zważę dokładnie na rozsądku szali,
Nikt moich słów nie zgani, sam król ie pochwali.
Jeśli woyny domowéy srogość miła komu,
Taki iest bez oyczyzny, bez prawa, bez domu.[230]
Teraz Nocy sluchaymy, gotuymy wieczerze,
Niech za murem przy rowie straż maią rycerze:
Naylepiéy tę powinność poruczyć młodzieży:
Królu, masz moc, do ciebie rozkazać należy.
Wiekiem zaś oświeconych przywołay na radę,
I day im, iak przystoi, w namiocie biesiadę,[231]
Otacza cię obfitość, masz dostatkiem wina,
Które ci codzień Tracka dosyła kraina:

Naylicznieysze narody twą sprawuiesz władzą.        75
A kiedy się wybrani wodzowie zgromadzą,
Naylepszą radę przyymiesz, iaką natchną nieba.
Ach! iak dziś Grekom rady rostropnéy potrzeba!
Troianin ognie pali przy okrętach blisko:
Któż zimno patrzeć może na to widowisko?
Ta noc lub zgubi woysko nasze, lub ocali.„
Tak rzekł: a wszyscy iego radzie się poddali.
Wraz się na straż rycerze wyprawiaią młodzi:
Nestora syn, Trazymed naypiérwszy wychodzi,
Za nim Jalmen, Askalaf, Marsa dzielne syny,
Afarey i Deipir, i śmiałemi czyny
Sławny Meryon, siódmy zacny syn Kretona.
Idzie młodzież długiemi dzidy uzbroiona;
Siedmiu wodzów, swéy rocie każdy przewodniczył,
Każdy, pod swoią władzą, sto młodzieńców liczył.
Z bronią w ręku, przy rowie i murze zasiedli.
Tam zapalili ognie, i wieczerzą iedli.
Agamemnon w namiocie swoim stół zastawia,
I naycelnieyszym wodzom wdzięczną ucztę sprawia:
Nikt sobie tam smacznego pokarmu nie szczędził,
A gdy głód i pragnienie każdy iuż odpędził;
Starzec, z mądrych maiący rad powszechną sławę.
Gorliwy o narodu Achayskiego sprawę,
Zaczął swoie wykładać myśli w tym sposobie.
„Królu! od ciebie zacznę i skończę na tobie.

Ciebie Jowisz na czele narodów posadził,        101
Dał ci berło i prawa, żebyś o nich radził.
Zdania więc piérwszość zawsze przy tobie zostaie:
Ale, kiedy kto inny dobrą radę daie.
Słuchać iéy powinieneś, a w uważnym względzie
Obiąwszy rzeczy, przyiąć to, co lepsze będzie.
Ja wszystko powiem szczerze, podług przekonania,
I sądzę, że tu nie da nikt lepszego zdania.
Nie dziś ie mam dopiero, ale wtedy ieszcze,
Bo klęski przeczuwało we mnie serce wieszcze,
Gdyś królu, wzięciem branki, Achilla rozżalił.
Nikt natenczas postępku twoiego nie chwalił.
Ja cię wstrzymać od tego chciałem przedsięwzięcia:
Lecz ty, słuchaiąc dumnéy wielkości natchnięcia.
Obraziłeś rycerza, którego czczą bogi,
I dziś ieszcze w namiocie masz iego łup drogi.
Myślmy, iakby w nim zmiękczyć można gniew surowy,
Przez miłe upominki, przez słodkie namowy.„
Na to król: „Mądry starcze, zawszem prawdę cenił,
I wdzięcznie to przyymuię, żeś móy błąd wymienił.
Precz odemnie nikczemne grzechu pokrywanie!
Mąż, którego czci Jowisz, sam za woysko stanie:[232]
Jak tego uczcił! srodze zgromiwszy Achiwy.
Ale, kiedy zgrzeszyłem przez gniew popędliwy;
Chcę go znowu mnogiemi złagodzić ofiary,
Wymienię ie przed wami, oto moie dary:

Dziesięć talentów złota, siedm troynogów czystych,[233]        127
Dwadzieścia naczyń, koni dwanaście ognistych,
I w polu zwycięzkiemi wsławionych zawody:
Nie byłby ten ubogi, coby te nagrody,
Coby to wszystko złoto w swych ręku posiadał,
Które mnie koni moich zwycięzki bieg nadał:
Siedm dziewcząt zaleconych przemysłem i ciałem,
Które, gdy podbił Lesbos, dla siebie wybrałem.
Przenoszące pięknością cały ród niewieści,
A między niemi wzięta Bryzeis się mieści:
I zaklnę się naywiększą przysięgą na świecie,
Żem nigdy nie obraził wstydu w téy kobiecie.
To wszystko zaraz weźmie, lecz niech się ukoi.
A ieśli nam pozwolą bogi dobyć Troi,
Kiedy zdobytych łupów będziem czynić działy,
Miedzią i złotem okręt wyładuie cały.
Dwadzieścia z nim Troianek naypięknieyszych wsiędzie,
To iest, co naypiérwszego po Helenie będzie,
Gdy nas wróconych uyrzy oyczysta kraina,
Za zięcia go przybieram, uczczę go iak syna,
Nie różnię go z chowanym w dostatkach Orestem.
Chryzotema z cór piérwsza, których oycem jestem,
Jfgeniia druga, trzecia Laodyka:[234]
Niech wybierze, bez opłat ślub ten go potyka.
Owszem ia mu dam posag:[235] nikt tak nie obdarzył
Swéy córy, gdy iéy związki małżeńskie koiarzył.

Siedm pięknych miast odemnie wianem odziedziczy,        153
W nich Kardamila, Hyra wesoła się liczy,
Enopa, możne Fery, Anteia zielona,
Miła Epeia, Pedaz, płodny w winogrona.
Wszystkie nad morzem leżą, przy Pilach piasczystych,
Od ludów zamieszkałe, w trzody zamożystych:
Czcić go będą, iak boga, darami bogacić,
I królowi swoiemu winny pobór płacić.
Otrzyma on to wszystko, lecz niech się nie sroży,
Niechay się da ubłagać, i gniew z serca złoży.
Pluton sam niezbłagany, pan piekielnych progów.
Stąd naynienawistnieyszy ludziom z wszystkich bogów,
Niech mi przecież ustąpi: wszakże mię i władza,
I wiek móy posuniony wyżéy niego sadza.„
„Przemożny królu, Nestor odzywa się stary,
Wielkiéy ceny przeznaczasz dla Achilla dary.
Wymieńmy zatém wodzów, by ci bez odwłoki,
Do rycerza śpiesznemi udali się kroki.
Ja powiem, byle nie był wybór móy daremny:
Niech Fenix ich prowadzi, on bogom przyiemny:
Z nim Ulisses wymową, Aiax sławny dzidą,
I dway woźni, Eurybat i Hody niech idą.
Daycie wody na ręce, nakażcie milczenie,[236]
Może się skłoni Jowisz na nasze westchnienie.„
Mądry wybór Nestora cała rada chwali:
Zaraz woźni na ręce wody im nalali,

A puhary, w kwieciste ustroione wieńce,        179
Pełne wina, roznoszą miedzy nich młodzieńce.
Gdy bogom należyte oddali ofiary,
I sami do dna z winem spełnili puhary;
Posłowie się do swoiéy zabieraią drogi,
Nestor głosem i ręką daie im przestrogi,
Naybardziéy zaś Jtaki króla upomina,
Aby zmiękczył Peleia zawziętego syna.
Idą brzegiem, szumnemi szturmowanym wały;
I boga, co swem berłem świat ogarnia cały,
Proszą, by mogli skłonić w gniewie duch zacięty;
Wkrótce przyszli, gdzie stały Ftyotów okręty.
Zastaią zabawnego graniem bohatyra:
Odzywała się w ręku iego wdzięczna lira:
Łup ten, gdy Teby zdobył, znóy iego nagrodził,
Śpiewał rycerskie dzieła, tak swe bóle słodził.
Patrokl, siedząc naprzeciw, nadstawuie ucha,
I w milczeniu do końca iego pienia słucha,
A wtem posłowie wchodzą, Ulisses na czele:
Staią przed bohatyrem. Zadziwiony wiele,
Rzucił lirę, i z mieysca natychmiast wyskoczył:
Wstał i Patrokl zdumiony, skoro wodzów zoczył;
„Czyli was tu potrzeba, czyli przyiaźń trudzi,
Rzekł, ściskaiąc ich Pelid, miłych witam ludzi;[237]
Choć iestem zagniewany, was uważam przecię,
Jako moich naydroższych przyiaciół na świecie.„

To mówiąc, do namiotu swoiego wprowadza,        205
I na krzesłach purpurą okrytych, posadza.
Zaraz do Menetego odzywa się syna:
„Naywiększy mi dzban przynieś, nie oszczędzay wina,
Niechay czasza przed każdym napełniona stoi,
Przyszli do mnie naylepsi przyiaciele moi.„
Na te słowa czémprędzéy Patrokl się zawinie:
Pelid stawia do ognia głębokie naczynie,
Kładzie w nie wielkie sztuki kozy i barana,
Mieści się i ćwierć wieprza, tłustością oblana.
Automedon wstrzymywał mięso, Pelid siekał,
I porąbane sztuki na rożny nawlekał.
Patrokl wielki podnieca ogień silném tchnieniem;
A gdy iuż konaiącym iskrzył się płomieniem,
Solą mięso potrząsa, węgle rozpościera,
I obciążone rożny na głazach opiera.
Skoro się zaś upiekło wszystko, jak potrzeba,
Z pięknych koszów wykłada Patrokl sztuki chleba.
Achilles mięso dzieli, siedząc z drugiéy strony
Przeciw mieyscu, gdzie siedział Ulisses wsławiony.
Lecz i wezwanie bogów nie wyszło z pamięci,
Dla nich Patrokl pierwiastki mięsa w ogniu święci.
Im zgotowana uczta do smaku przypadła.
A kiedy iuż dość mieli napoiu i iadła;
Aiax ostrzegł Fenixa; na to Jtak czekał,
Nalał wina i rzeczy zagaić nie zwlekał.

„Bądź szczęśliwy, Achillu! Uczty nam nie braknie,[238]        231
I u Atryda mamy, czego serce łaknie,
I od ciebie iesteśmy przyięci tak hoynie:
Lecz możnali się ucztą dziś bawić spokoynie?
Wielkiéy, bogów kochanku, lękamy się klęski;
Jeśli nie błyśnie w twoiéy ręce miecz zwycięski,
Nie wiem, czy zginie flota, czyli się ocali.
Już ze sprzymierzeńcami Troianie zuchwali,
Obozem nawy nasze otaczaią zbliska,
Ogień ich przed Greckiemi namiotami błyska:
Grożą, iż do okrętów przedrą się ich roty.
Jowisz pomyślne znaki daie im przez grzmoty:
Hektor, szczęściem nadęty, miota się zażarcie;
A czuiąc, że od władcy pioruna ma wsparcie,
Ni się na ludzi, ni też na bogów ogląda:
Wściekły! weyścia Jutrzenki iak nayprędzéy żąda,
Ażeby do ostatniéy przywiódł nas żałoby:
Mówi, że z naw przepyszne pozdziera ozdoby,[239]
Płomieniem nasze zniszczy okręty, a razem
Zdumione Greki w dymie wytępi żelazem.
Lękam się, żebym skutku tych gróźb nie obaczył,
I żeby nam okrutny wyrok nie przeznaczył,
Daleko od oyczyzny, tu zginąć pod Troią.
Wstań więc, i choć nierychło, zbaw nas ręką twoią.
Uskrom zuchwałych Troian w szalonym zapędzie:
Gdy złe iuż dóydzie kresu, lekarstwa nie będzie,

Po zgubie, ból uczuiesz, lecz poźna ta żałość:        257
Uprzedź więc dzień okropny, i day Grekom całość.
Ach! przyiacielu, wspomniy na oyca przestrogę,
W sam dzień, gdy cię wyprawiał do Atryda w drogę.
Synu, rzekł: ieśli zechce Juno i Pallada,
Ich łaska bohatyrską odwagę ci nada:
Ty hamuy dumne serce i umysł niezgięty:
Lepsza ludzkość, silnieysze dobroci ponęty.
Chroń się zaciekać w gniewie, który wiele szkodzi;
Tak cię będą poważać i starzy i młodzi.
Lecz upomnienia oyca wyszły ci z pamięci.
Uspokóy się choć teraz, uśmierz się w niechęci;
Niechay rozum nad serca zapałem przemaga.
Agamemnon drogiemi darami cię błaga:
I byś tylko cierpliwie wysłuchać mię raczył,
Powiem, iakie ci dary dopiero przeznaczył.[240]
Dziesięć talentów złota, siedm troynogów czystych
Dwadzieścia naczyń, koni dwanaście ognistych
I zwycięzkiemi w polu wsławionych zawody:
Nie byłby ten ubogi, coby te nagrody,
Coby to wszystko złoto w swych ręku posiadał,
Które mu koni iego zwycięzki bieg nadał;
Siedm dziewcząt zaleconych przemysłem i ciałem,
Które, gdyś podbił Lesbos, wziął dla siebie działem,
Przenoszące pięknością cały ród niewieści:
A między niemi wzięta Bryzeis się mieści.

I zaklnie się naywiększą przysięgą na świecie,        283
Że nigdy nie obraził wstydu w téy kobiecie.
To masz zaraz, iak tylko gniew twóy się ukoi.
A ieśli nam pozwolą bogi dobyć Troi,
Kiedy zdobytych łupów będziem czynić działy,
Miedzią i złotem okręt wyładuiesz cały:
Dwadzieścia z tobą niewiast naypięknieyszych wsiędzie,
To iest, co naypierwszego po Helenie będzie,
Gdy wrócim, coś większego masz ieszcze w ofierze,
Uczci cię iako syna, za zięcia przybierze.
Różnicy między tobą i Orestem nie ma.
Rośnie mu trzy cór pięknych, iedna Chryzotema,
Jfigeniia druga, trzecia Laodyka.
Sam wybierzesz, bez opłat ślub ten cię potyka:
Owszem oyciec da posag: nikt tak nie obdarzył
Swéy córy, gdy iéy związki małżeńskie koiarzył.
Siedem miast zięć od niego wianem odziedziczy,
W nich Kardamila, Hyra wesoła się liczy,
Enopa, możne Fery, Anteia zielona,
Miła Epeia, Pedaz, płodny w winogrona:
Wszystkie nad morzem leżą, przy Pilach piasczystych,
Od ludów zamieszkane, w trzody zamożystych:
Będą cię czcić iak boga, darami bogacić,
I królowi swoiemu winny pobór płacić.
Takie, skoro gniew złożysz, czyni ci ofiary.
A ieślić nienawistny król i iego dary,

Ulituy się nad Greki, w nieszczęściu tak srogiém,        309
Ty sam będziesz ich zbawcą, ty będziesz im bogiem.
Oto dzień wielkiéy chwały, oto właśnie pora,
Kiedy trupem szczęśliwie położysz Hektora.
Sam się pod oręż stawia w szalonym zapale,
Sam pod oczy przychodzi: chlubiąc się zuchwale,
Że mu żaden z rycerzy Greckich nie iest równy.„
Pelid tak odpowiedział: „Ulissie szanowny!
Ja wam szczerze wyłożę czucia moiéy duszy,
I to powiem, od czego nic mię nie poruszy:
Abyście, przedsięwzięcia moiego pamiętni,
Więcéy dla uszu moich nie byli natrętni.
W równéy mam nienawiści z piekłem obłudnika,
W którym chytrze odbiega serce od ięzyka.
Otwieram więc myśl moię: i król wasz daremnie,
I kto z Greków rozumie, że ią zmieni we mnie.
Nie ma tu ceny męztwo, za nic krwawe znoie.
Czy kto z nieprzyiacielem ciągłe toczy boie,
I szuka niebezpieczeństw, czy podle tył poda,
Dla obu tu cześć iedna, i iedna nagroda.
Jednak rycerz i gnuśnik równie legną w grobie.
Za tyle prac i znoiów, cóżem zebrał sobie?
Com zyskał, w każdym boiu mogąc paśdź bez duchu?
Jak ptaszek, maiąc dzieci w miękkim ieszcze puchu,
Szuka żeru, o sobie dla nich nie pamięta,
Byleby tylko lube pożywił pisklęta;

Tak ia, w nocach bezsennych ciężkiem znosił trudy,        335
Wednie się z walecznemi potykałem ludy,
Brodziłem ustawicznie we krwi nieznużony,
Piersi moich za wasze nadstawiaiąc żony.
Dwanaście miast dobyłem z okręty moiemi,
Jedénaściem ich pieszy zwalił na téy ziemi:
Wziąłem łupy, mogłem się zbogacić niezmiernie,
Lecz wszystko Atrydowi oddawałem wiernie.
Siedząc przy flocie, z moiéy pracy się nadymał,
Mało rozdał, a więcéy dla siebie zatrzymał.
I królom też udzielał trochę z téy zdobyczy;
Każdy przecież, co dostał, spokoynie dziedziczy.
Mnie skrzywdził! wziął mi żonę, kochanie serdeczne!
Niech na niéy spełnia gwałtem swe żądze wszeteczne!
Skąd przeciwko Troianom wszczął się pożar woyny?
Dlaczego Agamemnon ściągnął tu lud zbroyny?
Czyż nie dla wyrządzonéy Helenie ohydy?
Samiż tylko swe żony kochaią Atrydy?
Każdy poczciwy kocha swoię sercem stałém:
Jak ia tę, choć w niewoli będącą, kochałem:
Raz łup wziął, raz mię zdradził, próżne teraz żale;
Próżno mię szuka podeyść, znam go doskonale.
Niech z wodzami, niech z tobą radzi Ulissesie,[241]
Jak odeprzeć te ognie, które Troia niesie.
Niemałych on bezemnie iuż dokazał rzeczy,
Mur wyniósł, rów wykopał, dla Troian odsieczy:

Jeszcze palami szańce nasrożył dokoła.        361
Przecież i tak Hektora zatrzymać nie zdoła.
Dopókim ia na czele Greków na plac chodził,
Hektor, od murów zdala, potyczki nie zwodził:
Pod bramą stał i bukiem, raz na mnie zaczekał,
Ale gdym się przybliżył, natychmiast uciekał.
Już ia na niego więcéy nie iestem zawzięty:
Z piérwszą Jutrzenką spycham na morze okręty.
Gdy z bogami Jowisza świętym uczczę darem,
I wyładuię nawy kosztownym ciężarem,
Obaczysz ie, gdy zechcesz, na płynnéy przestrzeni,
I iak od gęstych wioseł morze się zapieni:
A ieśli Neptun dobrą żeglugę dać raczy,
Oyczystą ziemię flota za trzy dni obaczy.
Nie małem ia bogactwa u siebie zostawił,
Gdym się, za złym wyrokiem, w te strony wyprawił.
Stąd prac moich nabytek, wezmę zbiory liczne,
Złoto, miedź i żelazo, i branki prześliczne:
Co dał Atryd, to wydarł przez krzywdę nieznośną.
Odnieścież mu odpowiedź otwartą i głośną.
Niech lud słyszy i sarknie na czyn tak ohydny:
Zawsze o zdradzie myśli, ten człowiek bezwstydny.
Z mego przykładu, każdy niech się ma na straży:
Choć bezczelny, w oczy mi spoyrzeć się nie waży!
Nic z nim spólnego nie mam, ni w czynach, ni w radzie,
Raz mię podszedł,na iednéy niech przestaie zdradzie:

Jaż, w upadku tyrana tego będę krzepił?        387
Niech leci na swą zgubę! Jowisz go zaślepił!
Gardzę iego osobą, i brzydzę się dary.
Gdyby tu stokroć większe czynił mi ofiary,
Nad to co ma, i ieszcze co będzie posiadał;
Gdyby mi skarby wszystkie Orchomenu składał,[242]
Albo które w stubramnych Teb liczą się mieście,
Gdzie w pole każdą bramą idzie mężów dwieście,
Koni i wozów liczne prowadząc szeregi:
Gdyby mi, ile piasku morskie maią brzegi,
Tyle przynosił złota; skłonić mię nie zdoła;
Tak wielki gwałt, o karę należytą woła!
Mnieżby z Agamemnonem ieszcze krew łączyła!
Jażbym wziął iego córkę! Choćby równą była
Minerwie, przez swóy dowcip, Wenerze przez wdzięki,
Nigdy z jéy ręką Pelid nie złączy swéy ręki.
Tak wiele iest odemnie zamożnieyszéy młodzi,
Z nich sobie weźmie zięcia, lepiéy się z nim zgodzi.
Jeśli mię bóg zachowa i w domu osiędę,
Z rąk oyca kochanego małżonkę mieć będę:
Są we Ftyi, w Helladzie, prześliczne niewiasty.
Córy królów, możnemi władaiących miasty:
Z tych sobie towarzyszkę dni moich wybiorę,
A gardząc dymem sławy, za którą dziś gorę,
Z kochaną żoną będę przepędzał wiek słodki,
Używaiąc spokoynie, co zebrały przodki.

Życie cenię nad wszystko: choćbyś odziedziczył        413
Bogactwa, które Troi lud zamożny liczył,
Nim tu Grecy przynieśli woyny pożar srogi;
Lub co marmurowemi ozdobiona progi,
W Delfach zamyka Feba świątynia szanowna;
Wszystko się to z szacunkiem życia nie porówna.
Jedne straciwszy, w drugie zamożesz się zbiory,
Nowe pozyskasz sprzęty, stada i obory:
Dusza się nie powróci, nikt się nie doczeka,
Aby na nowo przyszła ożywiać człowieka.
Matka rzekła, wód morskich pani srebrnonoga,
Że do śmierci dwoiaka prowadzi mię droga:[243]
Jeśli będę z Troiany walczył ręką dzielną,
Nie wrócę się, lecz zyskam chwałę nieśmiertelną:
Zaszczyt ten utracony, gdy w domu osiędę,
Ale śmierć moia późna, długi wiek żyć będę.
I drugim Grekom radzę powrócić do domu:
Nie legnie od waszego Jlion pogromu.
Ma Troia woyska mężne, Jowisz iéy obrońca:
Nigdy wy pracy waszéy nie uyrzycie końca.
Nieścież odpowiedź wierną, iak posłom przystoi,
Że Pelid nigdy gniewu swego nie ukoi,
Że trwały w przedsięwzięciu: przez inną więc radę,
Niech oddalą od woyska i floty zagładę:
Bo na mnie polegaią wcale bezrozumnie.
Fenix niech tu zostanie, i nocuie u mnie.

Jutro na okręt zemną wsiędzie, gdy stąd ruszę,        439
Lecz ieżeli sam zechce, bo go nie przymuszę.„
Skończył: a na te słowa oniemiały posły:
Zdziwiła ich odmowa i ton tak wyniosły.
Aż z płaczem Fenix, drżący nad okrętów losem,
Przerywanym iękami zaczął mówić głosem:[244]
„Jeżeli, Achillesie, ruszasz stąd okręty,
Nie chcesz floty ocalić, i w gniewie zawzięty,
Zamiast uśmierzenia się, iątrzysz w sercu ranę,
Jakże tu sam bez ciebie, móy synu, zostanę?
Mnie oyciec twóy powierzył młode lata twoie,
Kiedy cię za Atrydem wysyłał na boie;
Nie znałeś ieszcze, ani trudnéy Marsa sprawy,
Ani sztuki mówienia, z któréy tyle sławy:
Chciał więc twą niedoyrzałość przezemnie prowadzić,
Byś umiał dzielnie walczyć i rozsądnie radzić.
Synu! nic mię od ciebie oderwać nie zdoła,
Ni, choćby zetrzeć zmarszczki chciał bóg z mego czoła,
Wrócić kwitnącą młodość, iaki wtenczas byłem,
Gdy, dla niechęci oyca, Grecyą rzuciłem.
O niewiastę Amintor powziął gniew niezmierny,
Kochał ią, żonie swoiéy, matce méy, niewierny:
Ta prosiła, bym serce uprzedził kobiety,
Dla obrzydzenia starca: zrobiłem, niestety!
Jakie potém na głowę moię spadły nędze!
Poznał oyciec, przeklął mię, czarne wezwał Jędze,

By na kolanach zemnie nie piastował syna:[245]        465
Stwierdził Pluton, stwierdziła straszna Prozerpina,
I musiało przeklęstwo srogie skutki sprawić.
W domu gniewnego oyca nie mogąc się bawić,
Przedsięwziąłem go rzucić. Skoro to postrzegli,
Przyiaciele i krewni, gromadnie się zbiegli,
Chcąc zatrzymać, przez prośby, i biesiadne stoły:
Bili barany, bili wytuczone woły,
I wieprzowe się mięso nad Wulkanem piekło,
A z beczek starca wino strumieniami ciekło.
Przez dziewięć dni odemnie nie ruszyli kroku,
Jedni w koley po drugich spali przy mym boku:
Od ogniów zapalonych dwór zaiaśniał cały,
Te przysionki, te izby weyście oświecały.
Ale kiedy się zbliżył cień dziesiątéy nocy,
Drzwi, choć warowne, moiéy nie wstrzymały mocy,
Złamałem ie, z łatwościąm okopy przeskoczył,
Tak że mię nikt, ni z mężów, ni z kobiet nie zoczył.
Uciekałem, przez wielkie Grecyi płaszczyzny,
Aż wreście obaczyłem Ftyolów grunt żyzny,
I w trzódy zamożysty i obfity w zboże.
Nic z Peleia przyięciem zrównać się nie może:
Kochał mię, iak dla syna człowiek ma kochanie.
Gdy wpośród zbiorów, oycem na starość zostanie.
On mię bogactwy, on mię chwałą przyozdobił.
On dał berło i królem Dolopów mię zrobił.

A ty, czém dzisiay iesteś, Achillesie boski.        491
To naywięcéy sprawiły moie czułe troski.
Jam cię zawsze na ucztę do stołu prowadził:
Pókim cię na kolanach moich nie posadził,
Nie chciałeś brać pokarmu: iam do ust przytykał
Czaszę, iam dawał sztuczki, któreś ty połykał.
Częstoś na szatę pokarm rzucił z ust dziecęcych.
Przykrość w pielęgnowaniu twych lat niemowlęcych,
Znosiłem, w téy nadziei: że gdy bóg przeszkodził,
Ażeby się potomek z mych bioder urodził,
Ciebie, plemię Peleia, za syna przyswoię,
I ty, przeciw nieszczęściu, wesprzesz starość moię.
Uśmierz się Achillesie: iaki zakał szpetny,
Gdyby był niezbłagany, umysł tak ślachetny!
Bogowie, wyżsi od nas cnotą, stopniem, władzą,
Jednak ludziom grzeszącym ubłagać się dadzą:
I choć iuż są gotowi ciężkie zesłać kary,
Łagodzą się przez Prośby, kadzidła, ofiary.
Wszakże Prośby Jowisza wielkiego są plemię:[246]
Ułomne, słabą nogą wędruią przez ziemię,
Z czołem zmarszczką pokrytém, ze spuszczoném okiem,
Idą ciągle za Krzywdą: ona silnym krokiem
Poprzedza ie, i szkody między ludźmi sieie:
Próśb ręka na iéy rany słodki balsam leie.
Gdy przyydą do człowieka, a ten ich usłucha,
Na iego ślub chętnego nadstawiaią ucha:

Kto ie odrzuca, Jowisz mści się téy pogardy,        517
Zsyła Krzywdę i przez nię karze umysł hardy.
Uczciy ie, Achillesie: hołdów ci nie skąpią,
Którym i nayzaciętsze umysły ustąpią.
Gdyby trwał w złości Atryd, uznać błąd swóy zwlekał,
Gdyby darów nie dawał, innych nie przyrzekał;
Choć Greków stan okropny, nigdybym atoli
Nie żądał, byś gniew złożył, i wsparł ich w niedoli.
Dziś gdy wiele, na przyszłość więcéy ieszcze daie,
Gdy cię przez piérwszych mężów błagać nie przestaie,
I którzy są naylepsi przyiaciele twoi;
Ni prośbą ich, ni przyyściem gardzić nie przystoi.
Dotąd żal twóy był słuszny, odtąd iuż nie będzie.
Znamy, iak dawni mieli cześć na wielkim względzie,
Zwyciężali gniew iednak i serce uporne,
Błagali się przez dary, przez prośby pokorne.
Zdarzył się przykład w wieku, który starym zowiem,
Pozwólcie przyiaciele, że go wam opowiem.
Przy Kalidonie, mieście niemałéy zalety,
Bili się Etolowie i mężne Kurety:[247]
Ci w Marsowéy wściekłości miasto chcieli spalić,
Tamci od zguby grody oyczyste ocalić.
Dyana zapaliła téy woyny pożary,
Gniewna, że kiedy zebrał hoyne ziemi dary,
Jéy bóstwu nie poświęcił Oney ofiar winnych.
Pyszne zabił stugłowy dla niebianów innych,

Jéy zapomniał, czy nie chciał: bardzo źle uczynił.        543
Bo Dyana przeciwko czci któréy przewinił,
Przesłała nań odyńca: ten kłem uzbroiony,
Szerokie bohatyra pustoszył zagony.
Drogie płody prac ludzkich psuł potwór zaiadły,
Pyszne drzewa, z owocem, z korzeniami, padły.
Z rożnych miast Meleager dopiero sprowadził
Mnóstwo psów i myśliwców, tak odyńca zgładził.
Nicby nie dokazały rąk nielicznych ciosy,
Już wielu poszło mężów na pogrzebne stosy.
Czyia miała bydź głowa i skóra obrosła,
O tę zdobycz Dyana sztandar woyny wzniosła:
O nię z Kurety mężne walczyły Elole.
Dopóki Meleager zastępował pole,
Nie mogły się Kurety pod mury utrzymać.
Lecz wkrótce gniew rycerza zaczął serce zżymać,
Gniew co i w mądrych nieci szkodzące zapały.
Zły na matkę Alteią, rzucił pole chwały,
I spoczywał pod żony Kleopatry bokiem,
Córy Jdy z Marpissy, lekkim sławnéy skokiem:
Oyciec, rycerz nayśmielszy, łukiem uzbroiony,
O tę Nimfę śmiał toczyć bóy z synem Latony.
W domu ią Alcyoną nazwali rodzice:
Bo iako Alcyona, łzami kropiąc lice,
Płakała matka córy, kiedy pełne wdzięku,
Feb troskliwym rodzicom wydarł dziecię z ręku.

Zdala od boiu u téy on spoczywał żony,        569
Okropnemi przeklęstwy matki obrażony,
Co o śmierć brata, na swe rozżarłszy się plemię,
Upadła na kolana, biła ręką ziemię,
Wzywaiąc Prozerpiny czarnéy i Plutona,
I rzęsisty łez potok zlewaiąc do łona,
Sroga matka żądała syna swego zguby:
Twarde Jędze z Erebu słyszały te śluby.
Już przy bramach zgiełk straszny, tłuką mur tarany,
Idą z prośbą do niego starce i kapłany,
By śpieszył nieprzyiaciół od miasta odpędzić:
Przyrzekaią, że darów nie będą mu szczędzić,
Że od ziomków, za taką przysługę, w ofierze,
Pięćdziesiąt włók żyznego gruntu sam wybierze;
Winem będzie okryta iedna część, a druga
Bez żadnych drzew, bez cieni, lecz zdatna do pługa.
I stary oyciec Oney, sławny niegdyś w boiu,
Przychodzi, drżwi wyrusza u iego pokoiu.
Siwym poważny włosem, nayczuléy zaklina;
Proszą i siostry brata, prosi matka syna,
Aby się dał ubłagać, poszedł miasta bronić:
Próżno go chcą naylepsi przyiaciele skłonić,
Nieporuszony w swoiem przedsięwzięciu staie.
A wtém u bram pałacu szturm słyszeć się daie:
Wzięli szańce Kureci, miasto zapalili.
Wtedy się u nóg męża małżonka rozkwili,

Wystawia, iak okrutnéy podpadaią klęsce        595
Ci, których miasto wzięte: rzną ludzi zwycięzce,
W popiół sypią się domy, a dzieci niestety!
W smutną idą niewolą i biedne kobiety.
Wzruszył się Meleager, przywdział świetną zbroię,
I wreście otworzywszy czuciu duszę swoię,
Zbawił ziomków; lecz nie miał nagród swego trudu,
Bo się skłonił sam z siebie, nie na prośby ludu.
Waruy się, przyiacielu, podobnie zatwardzić,
Nie czekay naw zniszczenia, dary nie chciey gardzić.
Jak próżne wtedy wsparcie, gdy iuż flota zginie!
Pódź! zostań bogiem Greków! zabież ich ruinie:
Już nie będziesz uczczony późniéy w tym sposobie,
Choćbyśmy naszę całość, byli winni tobie.„
„Oycze Fenixie, starcze kochany od nieba,
Rzekł Achilles, mnie wcale takiéy czci nie trzeba.
Jowisz, niebios pan, chwałą zaszczyci mię wszędzie.
I sam, póki ożywiać te piersi duch będzie,
I póki, pełen zdrowia, kolanami władam,
Zachowam ią: ty słuchay, co ia ci przekładam.
Nie przychodź, dla Atryda ięczeć tu i ślochać,
Nieprzyiaciela mego ty nie możesz kochać:
Miłego w tobie męża wnetbym znienawidził;
Kim ia się brzydzę, trzeba, byś ty się nim brzydził.
Dziel moię cześć: odpowiedź przez tych będą mieli:
Ty zostań i na miękkiéy śpiy u mnie pościeli.

Skoro błyśnie Jutrzenka, za pierwszém zaraniem,        621
Naradzim się, czy ruszym, czy ieszcze zostaniem.„
To rzekłszy, Patroklowi, przez oka skazanie.
Zalecił dla Fenixa gotować posłanie,
Chcąc, by prędzéy myślały o powrocie posły.
Natenczas się odezwał tak Aiax wyniosły.
„Pódźmy synu Laerta: nie masz tu co bawić:
Żadnego skutku prośby nie są zdolne sprawić.
Na radzie wybór Greckich bohatyrów siedzi,
I niecierpliwie czeka iego odpowiedzi.
Odnieśmy onę wiernie, iakożkolwiek smutna.
Lecz w Achillesie dusza twarda i okrutna.
Niezbłagany! upornie w swym gniewie się zaciął:
Gardzi czcią wszystkich Greków, szacunkiem przyiaciół:
Zawzięty! nielitosny! a wszakże zapłata
Nie iednemu nagradza śmierć syna i brata:[248]
Dawszy okupy siedzi spokoynie morderca,
Tamten, zapał umarza zjątrzonego serca.
Ty duszę masz niezgiętą, ćmiącą twe zalety:
I o cóż ten gniew straszny? dla iednéy kobiety![249]
Teraz ci daiem siedem prześlicznéy urody,
Niesiem dary: Achillu, nakłoń się do zgody.
Szanuy wreście dom własny, i pamiętay o tém,
Że, iak posły, pod twoim iesteśmy namiotem:
Sama tu przyiaźń krokom naszym przewodniczy,
Nikt cię więcéy nie kocha, nikt lepiéy nie życzy.„

Na to Achilles: „W piérwszéy cenie iesteś u mnie,        647
Lubię twoię otwartość, mówiłeś rozumnie;
Ale mi serce wzdyma ta sroga ohyda!
Taką krzywdę poniosłem, przez dumę Atryda,
Jakbym był naypodleyszy na ziemi wyrzutek!
Wy idźcie, i poselstwa opowiedźcie skutek.
Do téy pory od boiu chcę zostać daleki,[250]
Aż dzielny syn Pryama Hektor, biiąc Greki,
I głosem zapalaiąc swe zwycięzkie roty,
Otrze się o Ftyotów nawy i namioty.
Tam, niech mu Mars naybardziéy umysł dumny łechce,
Wiem, że mu się niedługo woiować odechce,
Potrafię ia uśmierzyć iego zapał srogi.„
Rzekł, oni wzięli czary i wezwali bogi.
Wracaią, a Ulisses mądry im przywodzi.
Patrokl zaleca brankom i przytomnéy młodzi,
Czémprędzéy dla Fenixa zgotować posłanie.
Scielą kobierce, płótno i skóry baranie.
Spi starzec oczekuiąc Jutrzenki powrotu.
Pelid się kładzie w głębi swoiego namiotu,
Przy iego boku, lica ślicznego kochanka,
Dyomeda, Forbasa córa, z Lesbu branka.
W inném śpi mieyscu Patrokl, a przy nim spoczywa.
Dana mu od Achilla, Jfis urodziwa.
Przyszły posły, witaią ich wodze koleią,
Z czaszą w ręku, a między trwogą i nadzieią,

Pytaią, iaki skutek, ich poselstwo niesie.        673
Piérwszy rzekł Agamemnon: „Powiedz Ulissesie!
Czy chce odeprzeć ogniem grożące Troiany,
Czyli też w swoim gniewie trwa nieubłagany?„
Zahartowan Ulisses na wszystkie zdarzenia,
„Królu, rzecze, nic iego serca nie odmienia:
Zamiast by się ubłagał, nie ma w gniewie miary,
Prośby twoie odrzuca, gardzi twemi dary.
Niech Atryd, rzekł, z innemi wodzami się trudzi,
Jakby wyrwał od zguby i flotę i ludzi.
Grozi, że skoro tylko pierwsze błyśnie zorze,
Natychmiast zepchnie swoie okręty na morze.
I drugim, przydał, Grekom radzę iśdź do domu:
Nie legnie od waszego Jlion pogromu:
Ma Troia liczne woyska, Jowisz iéy obrońca,
Nigdy wy pracy waszéy nie uyrzycie końca.
Takie są iego słowa. Jeśli się podoba,
I Aiax i dway woźni, ludzie mądrzy oba,
To com powiedział, swoim potwierdzą wyrazem.
Fenix zaś tam nocuie, za iego rozkazem.
Jutro z nim, ieśli zechce, na okręty wsiędzie,
Lecz ma wolność zupełną, musić go nie będzie.„
Skończył, a na to rada oniemiała siedzi,
Dumnym zdziwiona tonem iego odpowiedzi,
I długi czas im smutek słowa wyrzec nie da:
Aż nareście mężnego słyszą Dyomeda.

„Obyś był przed Achillem, królu, się nie schylał!        699
Obyś był się dla niego tak szczodrze nie wylał!
Dość iuż dumny, na większąś dumę dziś go wsadził.
Nie myślmy więcéy o nim: sam on będzie radził,
Czy ma płynąć, czy zostać. Lecz uymie się broni,
Kiedy go własny zapał, lub który bóg skłoni.
A teraz wszyscy chcieycie póyśdź za zdaniem moiém:
Gdyśmy się zasilili iadłem i napoiem,
Bo niewiele wart rycerz, którego głód ciśnie;
Idźmy spocząć: a skoro Jutrzenka zabłyśnie;
Ustaw królu, przed flotą, iazdę i piechotę,
A głosem i przykładem wzbudzay Marsa cnotę.„
Tak rzekł wielki Dyomed: iego męska rada.
Całemu zgromadzeniu do serca przypada.
Swięcą wino, wraz każdy do siebie pośpiesza,
Kładą się, sen ich prace i troski zawiesza.        714








ILIADA.


XIĘGA X.



TREŚĆ XIĘGI X.

Wyprawa nocna Dyomeda i Ulissesa do obozu Troiańskiego.


Agamemnon w boiaźni napaści Troiańskiéy w nocy, zwołuie na radę wodzów. Neſtor wnosi, aby wysłać na zwiady do obozu nieprzyiacielskiego. Dyomed podeymuie się téy niebezpiecznéy usługi, Ulisses mu towarzyszy. W téy wyprawie bohatyrowie napotykaią i łapią Dolona, którego wysłał Hektor dla wyśledzenia obrotów Greckich. Uwiadomieni od niego o rozkładzie obozu Troiańskiego, udaią się do stanowisk Trackich. Tam zabiiaią Reza, króla ich, z nowemi posiłkami świeżo przybyłego do Troi: a wziąwszy iego pyszne konie, wracaią do swego obozu.


ILIADA.
XIĘGA X.

Insi wodzowie, liczne sprawuiący ludy,
W słodkim spoczynku dzienne utopili trudy,
Sam Atryd, co powszechny trzymał rząd nad Greki,
Tysiączne ważąc myśli, nie zamknął powieki.
Jak, gdy Jowisz gotuie straszne nawałnice,
Lub grad, lub śniég, bielący całe okolice,
Lub otwiera drzwi woyny, dla ludów ucisku;
Grzmot uderza po grzmocie, błysk razi po błysku:
Tak częste ięki w królu wyciska zgryzota,
A boiaźń wnętrznościami w różne strony miota.
Gdy na obóz Troiański rzuci oczy drżące,
Trwożą go zapalonych płomieni tysiące.
Przeraża głos trąb, fletni, i mężów wołanie.
Lecz patrząc, w jakim flota, w jakim woysko stanie,
Targa włosy z rozpaczy, władcy gromu wzywa,
A ięk po ięku z piersi gwałtem się wyrywa.[251]
Kiedy się tak myślami dręczącemi trudzi,
Wziął przed się póyśdź do starca, naymędrszego z ludzi,
By z nim spólnie ułożył pożyteczną radę,
I wiszącą nad woyskiem oddalił zagładę.
Wstaie prędko, na członki szatę wdziać pośpiesza,
Wciąga obów, na barkach lwią skórę zawiesza,

Krwią skropioną: od głowy do kolan mu spada,        23
Nareście bierze oszczep, którym dzielnie włada.
Równie od Menelaia oczu sen daleki,
Równa trwoga w umyśle: drżał, ażeby Greki,
Co dla niego, bóy niosąc, wielkie przeszły wody,
Smutnie pod Troiańskiemi nie poległy grody.
Wziął swóy oszczep, na głowę z miedzi szyszak włożył,
Lamparta cętkowaną skórą grzbiet nasrożył,
I biegł obudzić brata, który wyniesiony
Berłem nad wszystkich wodzów, iak bóstwo był czczony.
Znayduie go przepyszną kładącego zbroię;
Poczuwa orzeźwioną w smutku duszę swoię,
Agamemnon, gdy brata przy sobie obaczy.
Ten swoie troski zaraz w tych słowach tłumaczy.
„Dlaczego się uzbraiasz, iakie masz układy?
Chceszli kogo do Troian wysyłać na zwiady?
Ale ia bardzo wątpię, aby w téy potrzebie,
Chciał kto przyiąć tak trudną powinność na siebie.
Póyśdź między nieprzyiaciół, samemu i w nocy,
Jakiéy trzeba śmiałości! iakiéy w duszy mocy!„
„Rady oba szukaymy, rzekł król, bracie luby.
Jakby woysko i flotę zachować od zguby.
Jowisz się zmienił, prośby nasze są daremne:
Hektora mu dziś tylko ofiary przyiemne;
Naywiększych bohatyrów on dziś chwałę zmazał,
Żaden rycerz w dniu iednym tyle nie dokazał:

Nic nie znam, coby można porównać z tym czynem;        49
A przecież nie iest boga, ni bogini synem.
Orężem iego wziąwszy klęskę tak ogromną,
Rozumiem , że iéy nigdy Grecy nie zapomną.
Bież, przywołay Aiaxa z królem Krety siwym,
Ja do Nestora krokiem pospieszę skwapliwym,
Ażeby poszedł zemną, gdzie są nasze straże:
Naylepiéy usłuchaią, gdy starzec rozkaże:
Syn iego tam przywodzi: naywięcéy zlecona,
Straż obozu na niego i na Meryona.„
A Menelay się pyta, by uniknąć błędu;
„Powiedz mi, ze krwi bracie, a królu z urzędu,
Czy na mieyscu z wodzami mam na ciebie czekać,
Czy dawszy im rozkazy, powrotu nie zwlekać?„
Król na to: „Zostać owszem każe myśl ostrożna:
W takich ciemnościach łatwo pominąć się można,
Przez tyle dróg w obozie, nietrudne zbłądzenie.
Gdziekolwiek póydziesz, głośno zalecay baczenie,
Każdego nazywając po oycu i rodzie:[252]
Uymuie serca grzeczność, wyniosłość ie bodzie.
Czuwaymy, zagrzewaymy, bo chciał wyrok boski,
Skazać nas od kolebki na prace i troski.„
Tak rozkazawszy bratu, sam czémprędzy zmierza
Do Nestora, czułego narodów pasterza:
On w namiocie na łożu miękkiem śpi spokoyny.
Tuż przy nim cały iego był porządek zbroyny,

Dwie dzidy, puklerz, szyszak, i z rycerskim pasem.        75
Ten brał, gdy niestrwożony Marsowym hałasem,
Prowadził szyki starzec na okrutne boie,
I ciężkie znosił prace, mimo lata swoie.
Przebudza się król Pilów, sen opada z powiek,
Pyta no łokciu wsparty: „Coś ty iest za człowiek,
Co w nocy po obozie błędne stawiasz kroki.
Wtenczas gdy oczy wszystkich uiął sen głęboki?
Czy z straży kogo szukasz? czyli z towarzyszy?
Powiedz: lecz do mnie, wara! nie zbliżay się w ciszy.„
„O Nestorze! król mówi, ty Greków nadzieia.
Oto nieszczęśliwego syna masz Atreia.
Którego, póki ciągną Parki życia przędzę,
Więcéy nad wszystkich Jowisz przeznaczył na nędzę.
Błąkam się, sen mi słodki nie zamknie powieki,
Trwożą mię srogie klęski, wiszące nad Greki,
Upadam na umyśle, drży mi w piersiach serce,
Gaśnie we mnie nadzieia w ostatniéy iskierce.
Przeto, ieśli co myślisz, wszak sen cię nie mroczy,
Pódźmy na mieysce straży, i na własne oczy
Zobaczmy, czy pod pracą i snem nie uległa:
Tak bezpieczeństwa wszystkich bardzoby źle strzegła.
Nieprzyiaciel iest blisko; nie wiemy, czy nocą,
Nie przemyśla nas podeyśdź, za cieni pomocą.„
A na to król sędziwy Pilów odpowiada:
„Nie lękay się, by Jowisz, co piorunem włada.

Wszystkie myśli Hektora, do skutku przywodził.        101
Oby się tylko mężny Pelid ułagodził,
Byle z serca gniew złożył, insza postać nasza.
Więcéy on sam drżeć będzie, niźli nas przestrasza.
Idę chętnie za tobą, niech wstaną i drudzy,
Dyomed i Ulisses, godni Marsa słudzy,
I prędki Oileid i Meges waleczny.
Jakby ten bieg uczynił dla nas pożyteczny,
Coby się do stanowisk odległych potrudził,
I tam Jdomeneia z Aiaxem obudził:
Choć szanuię i kocham bardzo Menelaia;
Otwartość iednak moia tego nie zataia,
Choćbyś się nią obraził, nie mogę pochwalić,
Że śpi i ciężar cały na ciebie chce zwalić.
On biegać, on powinien mieć otwarte oczy,
Prosić wszystkich, zachęcać, gdy nas wyrok tłoczy.
„W innym razie, król rzecze, iabym sam wyciągał,
Byś mu bodźców przydawał, do prac go zaprzągał;
Bo często się opuszcza: nie żeby w nim ganić
Gnuśność, albo niezdatność rycerstwu hetmanić;
Ale czcząc władzę, którą lud Grecki mię zdobi,
Bez wyraźnych rozkazów nigdy nic nie zrobi:
Dziś mą czuyność uprzedził i wstać się nie lenił:
Posłałem go po wodzów, którycheś wymienił.
Nie traćmy więcéy czasu, gdy do straży zaydziem,
Zapewne ich tam wszystkich zgromadzonych znaydziem.„

„Tém lepiéy, mówi Nestor, nikt nań nie zamruczy:        127
Dobrze ten iest słuchany, co przykładem uczy.„
Bierze szatę, na nogi obów kształtny wciąga,
Z purpury płaszcz dwoisty srebrną haftką sprząga,
Którym starzec wygodnie całe ciało kryie:
Miękka wełna krętemi kędziory się wiie.
A kiedy iuż uzbroił rękę długą dzidą,
Oba z Agamemnonem wdłuż okrętów idą.
Na mądrego Ulissa Pilów mówca krzyknął:
Czuyne rycerza ucho zaraz głos przeniknął.
Wybiega, i takiemi pyta ich słowami:
„Za co w noc po obozie błąkacie się sami?
Jakie niebezpieczeństwo do tego przymusza?„
A król: „Niech cię to, wodzu, na nas nie obrusza,
Że ci nie pozwalamy spoczywać do woli.
Ach! lękamy się dzisiay naysroższéy niedoli!
Spiesz, obudzimy drugich: spólna skaże rada,
Czy nam woiować, czyli uciekać wypada.„
Rzekł, Ulisses na chwilę do namiotu skoczył,
Wziął tarczę, i za niemi udać się nie zwłoczył.
Przyszli do Dyomeda: ten w zbroynéy odzieży,
Pod niebem, przy namiocie, rozciągniony leży;[253]
Obok, snu używaią mężne woiowniki.
Głowy na tarczach wsparte, w ziemię wbite piki,
Blask, nakształt błyskawicy, rzucaią do góry:
Pod sobą wódz posłanie miał z wołowéy skóry,

A przepyszny kobierzec rozpostarł pod głową.        153
Trącił go lekko Nestor, i tą zagrzał mową:
„Wstań! wstań! Tydeia synu, wcale nie przystoi,
Że, gdy my czuiem, ciebie iednego sen poi.
Nie razi cię z pagórku wrzask nieprzyiaciela?
Ach! zbyt mała go przerwa od floty oddziela!„
Nagle bohatyr ze snu twardego się zrywa,
Wstaie, i do Nestora prędko się odzywa.
„Niezmordowany starcze, ciebie nic nie strudzi,
Albożto między Greki nie masz młodszych ludzi,
Dla przywołania wodzów? lecz w żadnym sposobie
Nie można cię przymusić, abyś wytchnął sobie.„
„Prawdę mówisz, rzekł Nestor, zacny przyiacielu,
Nie braknie mi na synach i na ludziach wielu,
Którzyby, dla zwołania, przeszli stanowiska;
Lecz naysroższa potrzeba dzisiay nas przyciska,
Rzecz nasza zawieszona, iak na ostrzu stali,
Ta chwila, albo zgubi, albo nas ocali.
Jeśli móy wiek szanuiesz, który się tak chyli,
Bież, by tu Meges z prędkim Aiaxem przybyli.„
Wraz Dyomed lwią skórę na barkach zawiesza,
Bierze oszczep, i budzić tych wodzów pośpiesza:
W krótkiéy ich do Nestora przyprowadził chwili.
Gdy się na mieyscu straży wszyscy zgromadzili,
Widzą, iak pilnie czuwa: błyszcząc się od miedzi,
Każdy rycerz na swoiém stanowisku siedzi.

A iako psy, co wiernie ludziom towarzyszą,        179
Czuynie pilnuią owiec: i skoro posłyszą,
Że lew z gór poruszony, wyskakuie z lasu,
Wielkiego przy owczarni narobią hałasu,
Od psów i od pasterzy spoczynek daleki;
Tak sen mężni rycerze spędziwszy z powieki,
Patrzą na obóz Troian, czuynemi podsłuchy,
Uważaiąc naymnieysze nieprzyiaciół ruchy.
Ta baczność ich w Nestorze wielką radość nieci,
Zachęca ich tém słowem: „Tak czuwaycie dzieci!
Precz sen! waszéy gnuśności byłoby to zyskiem,
Iżbyśmy nieprzyiaciół zostali igrzyskiem.„
To mówiąc, rów przeskoczył, a za iego ślady,
Wszyscy wodzowie Greków zwołani do rady:
Nestora syn za niemi i Meryon przyśli,
Bo ich uczestnikami chcieli mieć swych myśli.
A kiedy przeskoczyli za rowy spadziste,
Tam usiedli, gdzie mieysce od krwi było czyste,
Gdzie się wstrzymała ręka Hektora zaciekła,
Gdy noc przychylna ziemię swym cieniem powlekła.
Myślą, każdy z kolei swe zdanie odkrywa,
Aż mądry między niemi Nestor się odzywa.
„Czyliż się między nami taki mąż nie znaydzie,
Który, w swém ufny męztwie, między Troian zaydzie;
Może kogo z Hektora schwyci towarzyszy,
Może ich mowy przeymie i rady usłyszy:

Czy ściśle w oblężeniu flotę trzymać maią,        205
Czy po zwycięztwie wrócić do miasta żądaią.
Ktoby to mógł wyśledzić i przyyśdź do nas cały,
Jakiéyże w oczach świata dostąpiłby chwały!
Jakiegoby nie dostał od nas upominku!
Ja ręczę, że w nagrodę takiego uczynku,
Dałby mu każdy z wodzów, prowadzących statki,
Czarną owcę z jagnięciem, ssącem wymię matki.
Bardzoby się tak pięknym darem uweselił:
A prócz tegoby zawsze uczty nasze dzielił.„
Na te słowa ucichło całe zgromadzenie,
Dopiero przerwał śmiały Dyomed milczenie:
„Nestorze! mimo trudność, mimo czuyne straże,
Móy umysł mi do Troian obozu iśdź każe.
Ale, gdyby chciał ze mną póyśdź który z rycerzy,
Serce me więcéy swoiéy śmiałości zawierzy.
Kiedy dwóch idzie, nic ich uwagi nie zmnieyszy:
Co ten chybi, ten widzi: sam człek naybystrzeyszy,
Nigdy tyle baczności, tyle oka nie da.„
Wielu chce przedsięwzięcie dzielić Dyomeda.
Chcą Aiaxy, w obudwu chęć zarówno skora,
Chce Meryon, chce bardzo syn mężny Nestora;
Menelay téy wyprawy godnym się rozumie,
I Ulisses, co pracy unikać nie umie,
Mówi, że do obozu Troian się dostanie.
Wtedy król Agamemnon otwiera swe zdanie.

 
„Tydydzie! wieczne w sercu mam dla ciebie długi:        231
Za towarzysza sobie tak ważnéy usługi,
Wybierz naymężnieyszego, z tylu mężnych rzędu.
Lecz proszę, nie miéy tutay niewczesnego względu.
Na krew, na stopień władzy i na dostoieństwo:
Kto lepszy, nie kto wyższy, niech ten ma piérwszeństwo.„
Mówił trwożny, by nie czcił stopnia w jego bracie.[254]
„Gdy wybór towarzysza przy mnie zostawiacie,
Z którym tak niebezpieczną mam odprawić drogę,
Rzekł Tydyd, iakże minąć Ulissesa mogę?
W naywiększych on trudnościach swoiem sercem włada,
Nic go nigdy nie zmiesza, kocha go Pallada,
Przezorną roztropnością iego prowadzeni,
Potrafim wyyśdź, bez szwanku, i z samych płomieni.„
A na to mu Ulisses rzekł niespracowany:
„Przyiacielu! oszczędzay pochwał i nagany.
Mówisz wśród ludzi, którzy sądzić nas umieią.
Już zbliżą się Jutrzenka, iuż gwiazdy blednieią:
Dwie części nocy uszło, a cień się przesila,
I sprzyiaiąca dla nas nie długa iest chwila.„
Zaraz się uzbraiaią: Trazymed waleczny,
Daie Dyomedowi swóy miecz obosieczny,
Własny zostawił, śpiesząc za Nestora znakiem.[255]
Piersi mu tarczą, głowę swym okrył szyszakiem,
Prosty rzemień, bez ozdób, czub hełmu nie ieży:
Taka przyłbica żywéy przystoi młodzieży.

Od Meryona zbroia Ulissowi dana,        257
On mu pożycza łuku, miecza i kołczana:
W szyszaku zaś dla głowy obrona zupełna,
Wewnątrz go wzmacnia rzemień i wyścieła wełna,
A zewnątrz ma pokrycie i piękne i trwałe:
Ciągną się długim rzędem kły odyńca białe.
Amintora złamawszy dom silnie wzmocniony,
Niegdy Autolik wyniósł ten łup z Eleony:
Dał go Amfidamowi przyiaciel uczynny.
Ten ustąpił dla Mola, iako dar gościnny,
A oyciec go pozwolił tobie, Meryonie:
Dzisiay zdobi ślachetne Ulissesa skronie.
Tak uzbroieni, pierwsze zostawuią wodze,
A sami pośpieszaią w przedsięwziętéy drodze.
Minerwa dla nich czaplę zsyła przewodnikiem.
Nie widzą iéy w ciemnościach, ale za iéy krzykiem,
Słysząc go po prawicy, kieruią swe ślady.
Ucieszony Ulisses tak wzywa Pallady.
„Słuchay mię, córo gromy niosącego pana!
Twoia pomoc we wszystkich pracach mi doznana,
Wiem ia, że mi za każdym towarzyszysz krokiem.
Racz więc i dziś łaskawem na mnie spoyrzeć okiem.
Niech zdrowo nas wróconych Achiwi obaczą,
A Troianie naszego czynu długo płaczą.„
Znowu Tydyd z kolei tę modlitwę czyni:
„Wielka córo Jowisza, przemożna bogini,

Tak chciéy wspomagać syna, iakeś oyca wsparła:        283
Gdy przy Azopie, Grecka broń się rozpostarła,
Tydeia woysko do Teb wybrało za posła.
Mowa iego Kadmeiom słodki pokóy niosła.
Lecz z twéy łaski, gdy ludu wolą wytłumaczył,
Niepoiętemi dziwy swóy powrót oznaczył,
Niechże i ia pomocną mam twoię prawicę:
Poświęcę ci w ofierze roczną iałowicę,
Jeszcze iarzmem nietkniętą: nadto w kruszec drogi
Swieżo wyrastaiące obwiodę iéy rogi.„
Niedaremnie wezwali Minerwy pomocy.
Jak srogie lwy, pokryte czarnym cieniem nocy,
Idą przez krwi strumienie, dwa waleczne męże,
Przez rzeź, przez trupów stosy i mnogie oręże.
I Hektor sobie pracy nie umiał oszczędzać.
Nie dał na spaniu nocy Troianom przepędzać;
Lecz piérwszych zgromadziwszy rycerzów do rady,
Wynurzył im głębokie swéy głowy układy.
„Kto mi wykonać gotów, co myśl moia poda?
Za tę przysługę wielka czeka go nagroda;
Prócz chwały, którą ściągnie na niego czyn taki,
Wóz mu dam naypięknieyszy, naylepsze rumaki,
Jakie maią w obozie swym nieprzyiaciele.
Ale tego wyciągam po nim, aby śmiele
Poszedł do floty Greckiéy: tam się mu pokaże,
Czyli, iak dotąd, pilne odprawuią straże;

Czy naszą bronią starci, pracy się wyrzekli,        309
I tylko myślą o tém, by zręcznie uciekli.„
Na to umilkli wszyscy: Był miedzy Troiany
Syn woźnego Eumeda, rycerz Dolon zwany:
Ten i w złocie i w miedzi, wielkie liczył zbiory,
Na twarzy niepoczesny, ale w nogach skory:
Pięcią otoczon siostry, sam był iedynakiem,
On się między Troiany okazał iunakiem.
„Hektorze! tyle czuię rycerskiéy ochoty,
Że do naw póydę śledzić Achiwów obroty.
Wznieś berło, wezwiy boga, co piorunem grozi,
Że świetny wóz, na którym Achilles się wozi,
I pyszne iego konie otrzymam w nagrodę.
Ja zaręczam, że twoich myśli nie zawiodę:
Będę w obozie, będę w Atryda okręcie,[256]
Tam usłyszę radzących wodzów przedsięwzięcie,
Czy chcą, aby lud walczył, czy, żeby uciekał.„
Hektor żądanéy zrobić przysięgi nie zwlekał.
„Niechay mi władca gromu, Jowisz świadkiem będzie,
Nikt z Troian na te konie, na ten wóz nie wsiędzie;
Twoia zawsze ta zdobycz, od wielu pragniona.„
Tak rzekł, daremnie przysiągł, lecz zagrzał Dolona.
Zaraz łuk na grzbiet kładzie, i kołczan ze strzały,
Na szerokich ramionach wilk mu wisi biały,
Na głowie ma ze skórą wiewiórczą przyłbicę,
A oszczepem stalowym uzbroił prawicę.

Pośpiesza ku okrętom: lecz wyrok przeznaczył,        335
By Hektora z żądaną wieścią nie obaczył.
Wnet daleko od mężów i koni odbiega,
Dąży, a wtém go bystry Ulisses postrzega.
I wraz do towarzysza tak rzecze: „Tydydzie!
Pewnie ten mąż z obozu Troiańskiego idzie:
Albo do foty naszéy dostać się on życzy,
Albo się też wyprawił dla zdarcia zdobyczy;
Niechay nas minie: biegiem nie zdoła się schronić.
Schwytamy go: a ieśli nie można dogonić,
Z długim oszczepem w ręku, pędź go na okręty,
Tak mu do miasta powrót zostanie przecięty.„
Zeszli z drogi, w zabitych ukryli się kupie.
On szedł nic nie zważaiąc, i minął ich głupie:
Ale kiedy iuż od nich był przeciąg tak długi,
Jle wołów uprzedzą muły ciągnąc pługi,
Których siła, od tamtych sporzéy ziemię kraie;[257]
Wybiegaią, a na ten łoskot Dolon staie,
Mniemał, że kto z rozkazu wodza za nim gonił,
By go cofnął i próżnéy drogi mu ochronił:
Lecz gdy był na rzut dzidy, albo ieszcze bliżéy,
Poznaie nieprzyiaciół, a zatém naychyżéy
Zaczął uciekać; zanim bohatyry w tropy,
Jako biegłe w myślistwie psy szybkiemi stopy.
Ostrząc kły, pędzą sarnę, lub zaiąca w lesie,[258]
Zwierz krzyczy, a bieg bystry przed niemi go niesie;

Tak Dolona, przeciąwszy do swoich cofnięcie,        361
Ulisses i Dyomed ścigaią zawzięcie.
Już bliski naw, iuż ledwie między straż, nie wpada:
Natenczas Dyomeda życzliwa Pallada
Nową ożywia siłą, by nikt się nie szczycił,
Że mu piérwszy cios zadał, a on drugi chwycił.
Więc bieżąc z wymierzonym pociskiem, tak rzecze:
„Lub stań! lub cię oszczepem doścignę człowiecze,
Bo nie iesteś od śmierci wybiegać się zdolny.„
Natychmiast rzucił pocisk, ten chęciom powolny,
Smiertelnym Troianina razem nie przenika,
Lecz mu ramię ociera, i w ziemi utyka.
Stanął Dolon, drżał, szczękał zębami wybladły,
A wtém też uziaiane wodze go dopadły,
I schwyciły nędznika: ten rzekł rozpłakany.
„Chcieycie oszczędzić życia, włóżcie mi kaydany,
Za wolność moię, drogi okup dla was będzie:
Mam złoto, miedź, i różne w żelezie narzędzie,
Nieskończonemi dary oyciec was nagrodzi,
Gdy się dowie, że żyię u Achayskich łodzi.„
A na to mu podstępny Jtak odpowiada:
„Ufay! niechay ci w serce śmierci strach nie pada,
Jeśli szczery przeciwko prawdzie nic nie zgrzeszysz.
Poco w noc rzucasz obóz, i do floty śpieszysz,
Gdy wszyscy używaią spoczynku słodyczy:
Idzieszli dla odarcia z umarłych zdobyczy?

Czy cię Hektor wysyła do floty na zwiady?        387
Czyli z siebie chcesz nasze wyśpiegować rady?„
„Hektor, rzekł, a drży cały i w nogach się chwieie,
Namówił niechętnego przez wielkie nadzieie,
Przyrzekaiąc dadź konie, i wóz pyszny z miedzi,
Na którym niezwalczony syn Peleia siedzi:
Żebym w nocy do floty poszedł, tego żądał,
I tam wszystko własnemi oczyma oglądał,
A potém iemu doniósł, iak się rzecz pokaże;
Czyli z zwykłą pilnością odbywacie straże,
Czyście też, starci od nas, pracy się wyrzekli,
I o tém przemyślacie, iakbyście uciekli.„
A Ulisses z uśmiechem: „Dobrześ sobie życzył,
Pragnąc, abyś Achilla rumaki dziedziczył;
Lecz niemi rządzić ramie człowieka niezdolne,
Pana tylko swoiego ręce są powolne,
Co z łona nieśmiertelnéy matki życie bierze.
Ty mów i na pytania odpowiaday szczerze.
Gdyś tu szedł, w któréy Hektor znaydował się stronie?
Gdzie iego straszny oręż? gdzie są dzielne konie?
Jak straże Troian stoią? gdzie są ich namioty?
Jakie są rady? iakie dalsze ich obroty?
Czy w ścislém oblężeniu flotę trzymać maią?
Czy po zwycięztwie wrócić do miasta żądaią?„
Przełożę ci dokładnie, Dolon odpowiada:
„Hektor i nayprzednieyszych wodzów Troi rada,

Od hałasu daleko, przy nagrobku Jla,        413
Na różne się woienne przemysły wysila:
Co do straży, rycerzu, tycheśmy nie dali,
Żebyśmy od podeyścia mogli zostać cali.
Troianie, gdyż ich twarda potrzeba przyciska,
Czuwaią tam, gdzie widzisz błyszczące ogniska,
I ciągle sobie hasło podaią młodzieńcy.
Lecz z dalekich ściągnieni krain sprzymierzeńcy
Śpią spokoynie, na Troian całą baczność zdaią,
Bo blisko siebie dzieci, ani żon nie maią.„
„Ci sprzymierzeńcy, pyta Ulisses fortelnie,
Zmieszani są z Troiany? czy leżą oddzielnie?„
„Dam ci uwiadomienie o wszystkiém prawdziwe:
Grube Kary, Peony zbroyne w łuki krzywe;
Kaukony, i Pelazgi mężne, i Lelegi,
Rotami swemi morskie zastępuią brzegi:
Przy murach Tymbry stoią Licyyskie obozy,
Dumne Mizy, i Frygi, i Meońskie wozy.
Poco długie pytania? odpowiedzi na nie?
Jeśli, przedrzeć się do nas, iest wasze żądanie,
Oto na boku Traki z zastępy świeżemi:
Syn Eioneia, Rezus, ich król między niemi.
Widziałem iego konie, niedościgłym biegiem
Z wiatry się porównaią, białością ze śniegiem.
Złotem i srebrem świetny iego wóz się toczy,
Na oręża bogactwo dumieią się oczy,

Nic zbliżyć się nie może do kształtu téy zbroi:        439
O! nie ludziom, lecz bogom nosić ią przystoi.
Prowadźcie mię do floty, lub włóżcie kaydany,
Tu waszego powrotu doczekam związany:
Wkrótce się przekonacie, czym prawdę przełamał:
Lecz nie, sami uyrzycie, żem w niczém nie skłamał.„
A Dyomed zwróciwszy na niego wzrok, srogi:
„Chociaż nam dałeś ważne, Dolonie, przestrogi,
Skoroś wpadł w ręce nasze, nic cię nie ocali.
Gdybyśmy cię puścili, lub za okup dali,
Znowu do floty przyydziesz na zwiady zdradzieckie,
Albo, w otwartéy walce, bić zastępy Greckie.
Ale, ieżeli stracisz mym oszczepem życie,
Nie będziesz Grekom szkodził, ni iawnie, ni skrycie.„
Rzekł: on sięga pod brodę, życia się doprasza;
A Dyomed ostrego dobywszy pałasza,
Ciął go w szyię, na piasek z karku spadła głowa,
Zaczęte ieszcze w ustach domawiaiąc słowa.
Zwycięzcy z zabitego łup Dolona biorą,
Oszczep długi z przyłbicą, z łukiem, z wilczą skórą.
Te Ulisses na ręku do góry podnosi,
Poświęca ie Palladzie, i o wsparcie prosi.
„Przyymiy ten łup, bogini, raduy się w tym darze,
Twoie nad wszystkich bogów przenosim ołtarze.
Kieruy więc nasze kroki: day, byśmy się cali
Do koni i do Trackich namiotów dostali.„

Skończył: łupy na drzewie zawiesił wysoko:        465
Których ażeby mogło w nocy dostrzedz oko,
I aby w ich szukaniu, gdy wróci, nie zboczył,
Trzciną i złamanemi gałęźmi otoczył.
Idą wodze po zbroi, we krwi czarnéy brodzą,
Aż nareście do Trackich zastępów przychodzą.
Spały długą podróżą zmordowane męże,
Przy nich leżą w troistym porządku oręże,
Blisko tych są przy każdym iarzmie dwa rumaki:
W środku, spoczywa Rezus między swemi Traki.
Naprzeciw stoią konie śnieżyste za wozem,
Przywiązane do niego świecącym powrozem.
Uyrzawszy ie Ulisses, Tydyda ostrzega:
„Oto mąż, oto konie sławione od śpiega.
Użyy tu, przyiacielu, męztwa i czyń śmiało,
Bo próżnować z orężem w ręku nie przystało:
Odwiąż konie, lub ieśli chcesz, ty dobądź broni,
Ty biy, ia nie zapomnę uprowadzić koni.„
Rzekł, Pallada śmiałością nową serce grzeie:
Zatém na wszystkie strony rzeź okrutną sieie:
Co razy wzięli, z piersi ciągną ięk głęboki,
Ziemia się od płynącéy czerwieni posoki.
Jak lew, na niestrzeżone gdy owce napada,
Straszliwą klęskę trzodzie opuszczonéy zada;
Tak zaciekły Dyomed rzeź w obozie szerzy,
I bez życia zostawia dwunastu rycerzy.

Trupy ciągnie Ulisses, i składa na stronie,        491
Przeględny, aby do krwi nieprzywykłe konie,
Szkodliwą nie zostały przerażone trwogą,
Tyle skrwawionych trupów tłoczący pod nogą.
Nakoniec się do Reza namiotu przedziera,
I życie trzynastemu królowi odbiera.
Jakby sen nieszczęśliwy w oczach iego staie:
Trak ięczy konaiący, i ducha oddaie.
Konie zaś uprowadza Ulisses z obozu,
I łukiem ie potrąca, bo zapomniał z wozu
Wziąć z sobą bicz królewski; bicz kształtny i złoty.
Daie znak, by iuż, krwawéy poprzestać roboty.
Lecz Tydyd, w mieyscu stoiąc, waży się nadwoie:
Czyli wóz, w którym były pyszne króla zbroie,
Unieść i nadzwyczaynym czynem się ozdobić;
Czyli też ieszcze więcéy śpiących Traków pobić.
Kiedy się tak namyśla, Minerwa przybiegła,
I kochanego sobie rycerza ostrzegła.
„Pamiętay o powrocie, nie chciey dłużéy czekać.
By ci nie przyszło potém haniebnie uciekać:
Może wkrótce obudzić Troian z bogów który.„
To rzekła, on zrozumiał głos Jowisza córy.
Wsiadł na konia, na drugim siedzi król Jtaki,
Uderza łukiem, lecą ku flocie rumaki.
I niedługo Apollo bystrém dostrzegł okiem,
Jak Minerwa śpieszyła za Tydyda krokiem.

Na nię zawzięty wchodzi wśród Troiańskich ludzi,        517
Zaraz Hypokoona, wodza Traków budzi,
Który był krewnym Reza: iuż go sen nie mroczy.
Lecz gdy mieysce, gdzie stały konie, próżne zoczy,
Drgaiace trupy swoich, rzeź straszną dokoła;
Żałosnym ryczy głosem, i na Reza woła.
Rozszerza się w obozie krzyk i zamieszanie,
Kupami się zdumieni zbiegaią Troianie:
Patrzą na krwawe dzieło, na czyn niepoięty,
Że go zrobić i wrócić mogli na okręty.
Gdy stanęli na mieyscu, gdzie był śpieg zabity,
Wstrzymuie konie Jtak, a łup znakomity
Podiąwszy Tydyd, w ręku towarzysza składa:
Sam na powrót na konia ognistego wsiada.
Gęstych nie szczędzą razów, lecą zadyszali,
Pragnąc, by się czémprędzéy do floty dostali.
Piérwszy Nestor ich tentent słyszy i tak powie:
„Przyiaciele, przemożni Argiwów królowie,
Prawdali? czy się mylę? lecz cóż wyrzec broni,
Tentent bystro lecących uderza mię koni:
Obyć! niech téy pociechy nieba nam użyczą,
Jtak, Tydyd, wrócili z tak piękną zdobyczą!
Ale mi smutne staie przeczucie na myśli,
By w tłumie nieprzyiaciół, na zgubę nie przyśli„
Nie skończył Nestor, oni iuż są między rzeszą,
Zsiedli z koni, wodzowie niezmiernie się cieszą:

Ten słodko do nich mówi, ten za rękę chwyta,        543
Piérwszy Nestor ciekawy, w tych słowach się pyta.
„Ulissesie! opowiedz rzeczy niepoięte:
Skąd te konie? czy z Troian obozu są wzięte?
Czy was niemi obdarzył który bóg obrońca?
Prawdziwie tak są świetne, iak promienie słońca.
Zawsze walczę z Troiany: choć spadły na sile,
Choć stary, nikt nie powie, bym zostawał w tyle;
A nigdym ieszcze koni takich nie obaczył:
Pewnie kto z bogów niemi was obdarzyć raczył.
Obu was kocha Jowisz, co piorunem włada,
Obu was łaską ciągłą zaszczyca Pallada.„
A Ulisses rostropny: „Mężu znakomity!
Co twą mądrością Greckie pomnażasz zaszczyty,
I lepsze nadać konie, cóż bogom przeszkadza?
Wszak wiemy, że ich żadnych granic nie ma władza.
Te konie tu przybyły: świeżo z Traków strony,
Reza, króla ich, zabił Tydyd niezwalczony:
Przy nim dwunastu mężów: wszyscy piérwsze wodze,
Trzynastegośmy śpiega zabili na drodze,
Skrycie śpieszył do naszych okrętów na zwiady,
Z Hektora i przednieyszych Troi wodzów rady.„
Rzekł, i świsnął na konie, zaraz rów przesadzą,
Idzie, za nim weseli Grecy się gromadzą,
I wszyscy do namiotu Dyomeda dążą:
Tam u żłobu na leycach Trackie konie wiążą,

Gdzie obrok iadły iego rumaki ogniste.        569
Ulisses chwały swoiéy świadectwo wieczyste,
Póki Palladzie winnéy ofiary nie zrobi,
Zawiesza łup Dolona i nim okręt zdobi.
Nurza się w morzu: ciało liże woda modra.
Spędza pot, który oblał szyię, nogi, biodra;.
Z morza do łaźni idą, a po téy kąpieli
Na członki zmordowane oliwę wyleli.
Biorą pokarm, pragnienie słodkiem winem gaszą,
I oba z napełnioną w ręku stoiąc czaszą,
Minerwie, że ich świetnym zaszczyciła czynem,
Wylewaném na ziemię hołd oddaią winem.        580








ILIADA.


XIĘGA XI.



TREŚĆ XIĘGI XI.

Bitwa trzecia. Dzieła Agamemnona. Naypiérwsi wodzowie Greccy ranieni ustępuią z pola.


Nowo stoczona bitwa miedzy Troiany i Greki. Agamemnon dowodzi na czele: Hektor, ostrzeżony od Jowisza, dopiero całą moc wywiéra na Greków, gdy Agamemnon raniony musiał z pola ustąpić. Dyomed, Ulisses, Eurypil, Machaon, ciężkie odebrawszy razy, chronią się do okrętów. Achilles, który z nawy swoiéy na bitwę poglądał, wysyła do Nestora Patrokla, dla dowiedzenia się, którego z wodzów ranionego w boiu, uprowadzał. Z téy okoliczności Nestor zaklina Patrokla, aby przez wszystkie sposoby starał się nakłonić Achillesa do wzięcia broni, i oddalenia ostatniéy klęski grożącéy Grekom; a gdyby tego uczynić nie chciał, aby przynaymniéy iego z Tessalczykami na pomoc przysłał. Patrokl wracaiąc od Nestora, spotyka ranionego Eurypila, prowadzi do namiotu, i ranę iego opatruie.


ILIADA.
XIĘGA XI.

Piękna Jutrzenka z łoża Tyrtona się budzi,
Niosąc żądane światło dla bogów i ludzi;
Gdy Jowisz do naw Greckich śle sprawczynią ięku,
Niezgodę, boiów hasło trzymaiącą w ręku.
Staie wpośród obozu, na Ulissa łodzi.
Skąd łatwo do dwu floty końców głos dochodzi,
Gdzie Aiax i gdzie Pelid stoi niezwalczony:
Ci swym ludem zaięli dwie ostatnie strony.
Zaufawszy i męztwu i barkom niezłomnym.
Skoro bogini głosem ryknęła ogromnym,
Natychmiast się Marsowy ogień w piersiach pali,
Pragną, by iak nayprędzéy kurzu skosztowali;
I więcéy im smakuie krew, rany i blizny,
Niżeli prędki powrót do lubéy oyczyzny.
Woła król, by do broni mieli się rycerze:
I sam razem na ramie świetną zbroię bierze.
Kształtny obów na nodze srebrną haftką sprząga
Na piersi kirys, cudnie wyrobiony wciąga,
Dar Cynira, przyiaźni spólnéy zakład miły.
Bo gdy nawet aż w Cyprze wieści rozgłosiły,
Że Grecy na okrętach niosą bóy pod Troię,
Tym on darem królowi okazał chęć swoię.

W nim rózg dwadzieścia sztuczna wydała robota        23
Z cyny, dziesięć ze stali, dwanaście ze złota;
Trzy modre widać węże po obudwu bokach:
Tak się one wydaią, iak tęcza w obłokach.
Znak pamiętny dla ludzi, na niebie wyryty.[259]
Przypasuie miecz, gwoźdzmi złotemi nabity:
Pochwy go srebrne kryią, ze złota pleciona
Taśma, miecz trzymaiąca obwodzi ramiona.
Całe kryiący ciało, bierze puklerz tęgi,
Pyszna go miedź otacza dziesięcią okręgi,
Z śnieżnéy go cyny garbów dwadzieścia wydyma,
A ieden z czarnéy stali, który środek trzyma.
Krwawym wzrokiem błyszcząca, miną groźna srogą,
Stoi w środku Gorgona z Ucieczką i Trwogą.
Tam gdzie do tarczy rzemień przywiązan srebrzysty,
Uderza zatrwożone oczy smok modrzysty,
Trzy w nim głowy skrzywione iedna rodzi szyia,
A przeciągłą swą postać w wielkie koła zwiia.
Nareście głowę świetnym szyszakiem przykrywa,
Na którym czub poczwórny, strasznie grożąc, pływa:
I ostre, w miedź okute, dwa bierze oszczepy,
Blask z nich idzie wysoko, aż pod nieba sklepy.
W tak okazałéy zbroi króla widzieć rada,
Czci go wydaiąc łoskot, Juno i Pallada.
Zlecaią powoźnikom swym bohatyrowie,
Aby konie w porządku trzymali przy rowie:

W świetną zbroię przybrane, liczne idą szyki,        49
Przed iutrzenką straszliwe ozwały się krzyki.
Wozy w tyle, a przodem piesze ciągną roty:
Jowisz woyska do boiu zapala przez grzmoty,
I spuszcza krwawą rosę, a przez to znać daie.
Jak wiele dusz w Plutona czarne wpędzi kraie.
Na pagórku Troiany zbroię przywdziewały,
Wodzem ich wielki Hektor i Polidam śmiały,
I Eneasz od ludu, iak bóg, uwielbiony:
Insze zaś Troian półki, na pole Bellony,
Polib, Agenor, syny Antenora wiodą,
I równy bogom śliczną Akamas urodą.
Hektor z ogromną tarczą, śmiałym stąpa krokiem.
Jak odziany posępnym kometa obłokiem.
Raz krwawém błyśnie światłem, drugi raz się skryie;
Tak Hektor, miecz na Greckie zaostrzaiąc szyie,
Już w piérwszych widzian rzędach, iuż w ostatnie leci,
A miedź na nim, iak groźna błyskawica, świeci.
Jak żniwiarze, na polu możnego dziedzica,
Gdzie mu się zrodził ięczmień, lub piękna pszenica,
Tną naprzeciwko siebie, gęste lecą kłosy;[260]
Tak Troianie i Grecy, przez okrutne ciosy,
Niepomni o ucieczce, iak wilcy, zażarci,
Biią się, w srogim boiu zarówno uparci.
Patrząc na to Niezgoda, krwawe oczy pasła,
Sama boiom przytomna, dawała im hasła:

Insze bogi spokoynie w Olimpie siedziały,        75
Gdzie każdy z nich dla siebie ma pałac wspaniały.
Ale szemrzą żałuiąc, iż rzuciwszy Greki,
Jowisz użycza swoiéy Troianom opieki;
Na to on nie uważał: lecz siedząc wysoko,
Zdala od nich, otoczon chwałą, zwrócił oko,
Na okręty Achiwów, pyszne wieże Troi,
Na biiących, ginących, i na blask ich zbroi.
Póki się dzień przy świetle Jutrzenki rozwiiał,
Nawzaiem lud srogiemi ciosy się zabiiał.
Z obu stron równa strata; ale w téy godzinie,
Gdy drwalnik obiad sobie gotuie w dolinie,
Gdy zemdlon pracą, czuie swe siły na schyłku,
A wnętrze ckliwe łechce żądanie posiłku;
Grecy sobie Marsowéy dodaiąc ochoty
I całą moc wywarłszy, łamią Troian roty.
Naypiérwszy Agamemnon na czoło wyskoczył,
I we krwi Biianora wodza oczczep zbroczył:
Tuż zaraz Oileia zabił, rządcę koni.
Rzucił się z wozu rycerz, i z oszczepem w dłoni
Stanął przeciw zwycięzcy: lecz się nie ocalił;
Silnym go razem dzidy król Micen obalił.
Uderzył nią w przyłbicę: trzasła miedź, kość pękła,
Mózg wyprysnął, padł rycerz, ziemia pod nim iękła.
Odziera ich, a wziąwszy zdobycz znakomitą,
Obu na polu z piersią zostawia odkrytą.

Na Jza i Antyfa idzie zapalony,        101
Tego Pryam z kochanki, a tego miał z żony:
Na iednym siedzą wozie dway rycerze młodzi,
Jzus końmi kieruie, Antyf bronią godzi.
Niegdyś pasących trzody Pelid wziął ich łupem,
Przywiódł związanych, późniéy wydał za okupem.
Nieszczęśliwi! pod sroższy dzisiay wyrok idą:
Jza piersi okrutną przeszył Atryd dzidą:
Antyfa ciął pod ucho: pada i umiera.
Przybiega Agamemnon, i gdy zbroię zdziera,
Aż sobie, że ich dawniéy widział, przypomina,
Gdy z Jdy byli wzięci przez Peleia syna.
Jak, gdy lew do łożyska prędkiéy łani wpadnie,
Młody iéy płód porywa, zabiia go snadnie,
Koci w zębach gruchota i duszę wyciska,
Nie da mu biedna matka ratunku, choć bliska:
Ale sama przelękła, porzuciwszy dzieci,
Przez knieie niedostępne, przez las gęsty leci,
Uziaiana i cała słonym zlana potem;
Tak z Troian nikt ich nie wsparł przed zobóyczym grotem,
Owszem sami strwożeni, precz z pola pierzchali.
Wtedy król Hyppolocha i Pizandra wali:
Oyciec dwu woiowników był Antymach stary:
Ten drogiemi przekupion od Parysa dary,
Odradzał, by Helenę powrócić do Sparty:
Wpadł na nich Agamemnon, okrutnie zażarty.

Na iednym wozie pędzą, ile zdążyć mogą,        127
Upuścili leyc z ręki, przerażeni trwogą:
Jako lew rozjuszony, król się na nich miota,
A oni żebrzą z wozu o całość żywota.
„Weź żywych,nie bądź królu, do zabóystwa skory,
Ma szanowny Antymach w domu wielkie zbiory,
Ma złoto, miedź i różne w żelezie narzędzie:
Niczego stary oyciec żałować nie będzie.
Da drogie upominki, ieżeli się dowie,
Że iego żyią w Greckich okrętach synowie.„
Tak miękczą króla łzami, prośbą i pokorą:
Aż wnet nielitościwą zapowiedź odbiorą:
„Jeśli więc Antymacha synami iesteście,
Który, kiedy w Troiańskiém znaydował się mieście,
Menelay i Ulisses, w poselstwie wysłany.
Smiał to na radzie wnosić pomiędzy Troiany,
By im nie dadź powrotu, lecz zgubić ich zdradnie;
Niechże, za zbrodnią oyca, kaźń na syny padnie.„
Wraz pchnął w piersi Pizandra, on się z wozu stoczył:
Hyppoloch przytomnieyszy na ziemię wyskoczył,
Ale i tak żywota nie ocalił sobie:
Odwalił mu król głowę, odciął ręce obie,
Nic w nim więcéy postaci piérwszéy nie oznacza,
Tułub iego, iak moździerz, po ziemi się tacza.
Tych rzuca, a gdzie roty Mars naybardziéy miesza,
Smiało na czele mężnych Achiwów pośpiesza.

Piechotni piesze walą pierzchaiących szyki,        153
Wozy walczą na wozy z strasznemi okrzyki,
Rumaki piasek miecą twardemi kopyty.
Tuman gęsty się wznosi pod sklep gwiazdolity,
A krol mężów, gdy woysko Dardanów truchleie,
Sciga, swoich zapala i rzeź srogą sieie.
Jako, gdy się zaiadły pożar zaymie w lesie,
Gdzie szalony wiatr chmurę ognistą zaniesie,
Upadaią gałęzie, nikną pnie z korzeniem;
Tak też pod niezwalczoném Atryda ramieniem,
Spadaią Troian głowy, trupy ziemię kryią.
Konie, z próżnemi wozy, pyszną kręcąc szyią,
Biegną, nie czuiąc znanéy powoźników ręki:
Leżą! sępom z nich pastwa! żonom długie ięki!
Hektora uprowadza Saturnid łaskawy,
Z pośród krwi, zamieszania, rzezi, boiu, wrzawy.
Atryd pędzi, i Greków lud zagrzewa bitny.
Już Troianie grób Jla przeszli starożytny,
Uciekaią, gdzie w polu stoi dzika figa,
Pragnąc w mieście schronienia: Tuż ich Atryd ściga,
Cały kurzem okryty i krwią ich spluskany.
Gdy pod bramą i bukiem stanęły Troiany,
Oczekuią na swoich: ale ci strwożeni,
Rozpierzchli po rozległéy biegaią przestrzeni.
Jak trzoda, w noc ode lwa ścigana, ucieka,
Lecz iednę iałowicę pewna zguba czeka,

Chwyta ią, w silnych iego zębach trzaska szyia,        179
Zrze chciwie iéy wnętrzności, krew czarną wypiia;
Tak pierzchaią Troiańskie przed Atrydem kupy,
Który pędząc, z ostatnich gęste ściele trupy:
Wielu nawet i z wozów na łup śmierci idą,
Bo nad zwyczay zabóyczą dokazywał dzidą.
Już zbliżał się pod same mury Jlionu,
Gdy oyciec nieśmiertelnych z niebieskiego tronu,
Stąpił na Jdę, piorun trzymaiąc w prawicy:
A wezwawszy Jrydy, bogów posłanicy:
„Bież, rzecze, do Hektora, i nie szczędząc kroku,
Uwiadom go o moim naywyższym wyroku.
Póki między piérwszémi Atryd woiowniki,
Rozjuszonym oszczepem zmiata w polu szyki,
Póty niech ustępuie, powściąga swą śmiałość,[261]
A Troianom zaleca w pracach Marsa trwałość.
Lecz, gdy dzidą, lub strzałą ranny, nawóz wsiędzie,
Dam szczęście Hektorowi, przy nim chwała będzie:
Mnóstwo Greków pobiie, i do naw przegoni,
Póki noc czarnym kirem ziemi nie zasłoni.„
Rzekł: bogini złotemi ustroiona pióry,
Zaraz bieży z Jdeyskiéy do Hektora góry.
Bohatyr na swym wozie nieprzełomnym stoi:
Zbliżywszy się posłanka do obrońcy Troi:
„Hektorze! mówi, Jowisz panuiący w niebie,
Przysyła mię z takowém poselstwem do ciebie.

Póki między piérwszemi Atryd woiowniki,        205
Rozjuszonym oszczepem zmiata w polu szyki,
Póty unikay boiu, powściągay twą śmiałość,
A Troianom zalecay w pracach Marsa trwałość.
Lecz, gdy dzidą, lub strzałą ranny, na wóz wsiędzie,
Wtenczas przy tobie chwała i zwycięztwo będzie:
Oręż twóy zbiie Greki, i do naw przegoni,
Póki noc czarnym kirem ziemi nie zasłoni.„
Poszła Jrys: wódz boga rozkazu nie zwłoczył,
Lecz w świetnéy zbroi z wozu natychmiast wyskoczył:
Dwoma kręcąc oszczepy, woyska upomina.
Wracaią się Troianie, nowy bóy się wszczyna,
Zwyciężeni zwycięzcom niosą grom straszliwy:
Lecz znowu roty swoie zwieraią Achiwy,
Z obu stron groźne czoła: naypiérwszy uderzy
Agamemnon, chcąc wszystkich wyprzedzić rycerzy.
Teraz, niebieskie Muzy! chcieycie mi objawić,
Kto piérwszy pod broń iego odważył się stawić,
Czyto z walecznych Troian, czy z ich sprzymierzeńców?
Jfidam, wzrostem, męztwem, naypiérwszy z młodzieńców,
Godny syn Antenora, w Tracyi chowany,
W domu Cysseia, oyca swéy matki Teany.[262]
Na wstępie lat młodzieńskich, kiedy przedsięwzięcia
Wielkie podnoszą umysł, wziął go dziad za zięcia.
Ale ślachetny rycerz, chwałą zapalony,
Słysząc o woynie Greckiéy, z łona młodéy żony,

Poszedł z dwunastą nawy, i w Perkopie swoię        231
Rzuciwszy flotę, lądem udał się pod Troię.
On piérwszy z mężów królem spotkał się w téy chwili.
A kiedy iuż obadwa blisko siebie byli,
Król Micen oszczep cisnął, lecz chybił rycerza:
Jfidam zaś kierował grot niżéy pancerza.
Odparł go pas, i chociaż wielką siłą pchnięty,
Srebrem grot zatrzymany, iak ołów był zgięty.
Ciągnie król oręż iego: wnet w rękach Atryda,
Wydarta z Jfidama rąk została dzida:
Zaraz mu w szyię mieczem raz śmiertelny zadał.
Tak życie, broniąc swoich współziomków, postradał,
I od żony daleko zginął rycerz młody.
Jak w darach, dał iéy liczne miłości dowody!
Dał sto krów, tysiąc owiec i kóz dadź przyrzekał:
Biedny! potomstwa nawet z niéy się nie doczekał!
Leży snem nieprzespanym uięty na wieki.
Król zdarłszy zbroię, pyszny łup niósł między Greki.
Starszy syn Antenora, sławiony przez męztwo,
Koon, śmierć brata widząc, Atryda zwycięztwo,
Tak zabolał, iż oczy stanęły mu w mroku.
Więc się przybliża skrycie do zwycięzcy boku,
I natychmiast go w rękę pod łokciem ugodzi:
Na drugą stronę płytkie żelazo przechodzi.
Niezmiernym Agamemnon bólem był przeięty:
Ale nie przestał boiu, lecz srożéy zawzięty,

Rzuca się, i Koona oszczepem dościga,        257
Gdy on, wołaiąc na swych, braterski trup dźwiga.
Nieszczęsny! chcąc ocalić brata, podpadł zgubie.
Król mu głowę odwalił na bratnim tułubie.
Tak wytknięte spełniwszy wyroki od nieba,
Dwa syny Antenora, poszły do Ereba.
Dopóki krew mu wrząca wytryskała z rany,
Dzidą, mieczem, kamieńmi, walczył na Troiany:
Zwalał wszystkich, ktokolwiek śmiał mu się nawinąć.
Ale, gdy z oschłéy rany przestała krew płynąć,
Mimo mężne wytrwanie, przeiął go ból wielki.
Jakie, gdy płód wydaią na świat, rodzicielki
Zwykły cierpieć boleści, które na matrony,
Slą Jlitye, córy okrutne Junony;
Tak przenikły, tak ostry ból Atryda przeszył.
Wsiadł na wóz, każąc słudze, by do floty śpieszył:
Ale wprzód, niżli odszedł, lubo cierpiał srodze,
Tak do boiu zagrzewał i woyska i wodze:
„Przyiaciele! rycerze pomiędzy Achiwy!
Odpieraycież wy teraz od naw bóy straszliwy;
Kiedy Jowisza twarde wyroki nie dały,
Abym dziś z Troianami walczył przez dzień cały.„[263]
Rzekł, a biczem powoźnik bystre konie biie,
Te do naw biegną, pyszne wykręcaiąc szyie,
Kurz im grzbiety okrywa, piana na pierś pryska,
Gdy rannego unoszą króla z boiowiska.

Hektor widząc, że Atryd z boiu się oddalał,        283
Tak do rycerskich czynów Troiany zapalał:
„Troianie i Likowie! postawcie się śmiele,
Okażcie zwykłe męztwo wierni przyiaciele:
Naystrasznieyszy mąż z Greków ranny uszedł z pola,
Nam zwycięztwo przeznacza dziś Jowisza wola.
Nuż! dla tém większéy chwały, ścisnąwszy orszaki.
Na lud Grecki dzielnemi natrzyycie rumaki.„
Temi słowy zapala umysł boiu chciwy.
Jak psy ręką i głosem zachęca myśliwy,
By na lwa lub odyńca uderzyły śmiele:
Tak swoich grzeie Hektor: on piérwszy na czele,
Podobny bogu, który losem woyny włada:
I na zażarte Greki tak gwałtownie wpada,
Jak wicher, gdy się nagle powietrze zachmurzy,
Wylatuie z obłoków i Ocean burzy.
Kogo piérwszego, kogo ostatniego pobił
Hektor, kiedy go chwałą niebios pan ozdobił?
Piérwszy Assey, a drugi Autonoy zabity,
Daléy Dolop, Agelay i mężny Opity,
Upadł Ezymnus, Ofelt, Orus, i ty w boiu
Nieznaiący się cofać, ległeś Hypponoiu.
Tych naprzód wodzów ściele, liczne szyki potém,
A iak wicher, z ogromnym waląc się łoskotem,
Pędzi obłok, od lekkich Zefirów zebrany,
Od iego szturmów mętne wznoszą się bałwany,

Wzburzone morze pianę pod niebem zawiesza;        309
Tak Hektor nieprzyiaciół gromi, ściga, miesza.
Jużby Achiwów srogi wyrok nie oszczędził,
Jużby zwycięzca Hektor do naw ich zapędził;
Gdy Ulisses w te słowa zagrzał Dyomeda:
„Cóż to! czyli nasz oręż odporu iuż nie da?
Stań przy mnie, spólną bronią ważmy bóy zacięty:
Jaka hańba, gdy Hektor zapali okręy!„
„Nie ustąpię ia kroku, Tydyd odpowiada,
Wstrzymam nieprzyiaciela, co nam na kark wsiada:
Ale cóż my dokażem, kiedy zagniewany,
Opuszcza Jowisz Greki, a wzmaga Troiany?„
Rzekł i Tymbreia zwalił, pchnąwszy go wśród łona,
Ulisses powoźnika zabił Moliona.
Tych porzuciwszy, wieczną ogarnionych nocą,
Sami z nową na Troian uderzaią mocą:
A iak śmiałe odyńce, kiedy ich psy gonią,
Zwracaią się, i kłami walecznie się bronią;
Tak ci zwróceni walczą, daiąc tym odporem
Wytchnienie, pierzchaiącym Grekom przed Hektorem.
Niedaleko dostali ciż rycerze wozu,
W którym siedziały syny Meropa z Perkozu.
Oyciec ich z naybiegleyszych piérwszy był wieszczbiarzy:
Przeglądaiąc w przyszłości, co się synom zdarzy,
Gdy ich kusiła woyna, chciwa krwi szafarka,
Powściągał, ale oyca głos przemogła Parka.

Biie ich Tydyd, zdziera z rycerskiéy odzieży:        335
Hippodam i Hiperoch z rąk Jtaka leży.
Jowisz z Jdy na równéy bitwę, trzymał szali,
Tak śmierć zgubnymi ciosy brali i dawali.
Tydyd syna Peona zabił Agastrofa,
Ten śmiało wszędzie walczy, nigdy się nie cofa:
Nawet nie ma przy sobie do ucieczki koni,
Każąc ie słudze zdala trzymać na ustroni:
Pieszo się bił, aż oręż w nim Dyomed zbroczył.
Hektor, gdy wśród zastępów zgon rycerza zoczył,
Leci, niebo strasznemi przebiiaiąc krzyki,
Za nim Troiańskie idą tłumem woiowniki.
Nie mógł nie uczuć Tydyd, choć na chwilę, trwogi,
Mówi do Ulissesa: „Przyiacielu drogi!
Na nas to mężny Hektor idzie tak zażarcie:
Ale stańmy i dzielne daymy mu odparcie.„
Rzekł i pocisk z ogromnéy wypuścił prawicy:
Nie chybił, w Hektorowéy czub trafił przyłbicy,
Jednak czoło nietknięte, skóra nieprzeszyta,
Wstrzymał cios szyszak, miedzią miedź była odbita.
Od Feba miał go Hektor, z jego łaski żyie:
Lecz wziąwszy raz tak srogi, między swych się kryie,
Upada na kolana, ręką się podpiera,
A mgła cień gęsty w oczach iego rozpościera.
Tym czasem, kiedy kroki wyskoczył wielkiemi
Tydyd, aby utkwiona dzidę podiął z ziemi,

Hektor przyszedł do siebie: zaraz na wóz wsiada,        361
I śmierci unikaiąc, między swoich wpada,
Wierni go towarzysze ścisnęli dokoła.
Dyomed go ścigaiąc, w te słowa zawoła:
„O psie zaiadły! ieszcześ zgonu się uchronił,
Któryś tak blisko widział: Apollo cię bronił.
Jemu idąc na woynę, święte czynisz śluby.
Spotkay się ieszcze ze mną, a nie uydziesz zguby.
Jeżeli i mnie sprzyia który z bogów w niebie:
Teraz, kogo doścignę, będę bił za ciebie.„
Rzekł, i nad Agastrofa zatrzymał się trupem.
Natenczas mąż Heleny, ukryty za słupem,
Wyniesionym na Jla starożytnym grobie,
(Niegdyś lud starość iego miał za chwałę sobie)
Przeciw Dyomedowi krzywy łuk napina.
Kiedy on świetny zdziera łup z Peona syna,
Równie chciwy szyszaka, pancerza i tarczy,
Napięty od Parysa nagle łuk zawarczy:
Leci strzała i celu swoiego nie miia,
Rani w nogę Tydyda i w ziemię się wbiia.
Wesół, że swym takiego męża dosiągł ciosem,
Smieiąc się, wybiegł Parys, i rzekł chlubnym głosem.
„I tyś także posoką twoią ziemię skropił:
Czemużem strzały w sercu twoiém nie utopił!
Drżące, iak przed lwem kozy, na twoie spoyrzenie,
Miałyby przecięż w boiu Troiany wytchnienie.„

„Próżny strzelcze! rzeki Tydyd, z łuku twe zalety,        387
A naymilsza zabawa, uwodzić kobiety;
Jeżeliś mężny, w polu oba stańmy śmiele,
Na a nic ci się nie przyda twóy łuk i strzał wiele.
Chlubisz się, żeś mię w nogę drasnął, raz twóy słaby.
Gardzę nim, iakby wyszedł od dziecka, lub baby.
Bo nikczemnego człeka i pocisk nikczemny.
Co z moiéy ręki, nigdy cios nie iest daremny:
Kogo się dotknie, z tego wraz dusza wyleci.
Rwie włosy po nim żona, sieroty są dzieci,
Więcéy go miłe niewiast grono nie obsiędzie,
Ale zgniły, dla sępów brzydką pastwą będzie.„
Tak łaiał, wtém do niego Ulisses przypada,
Swém po zasłania ciałem; rycerz w tyle siada,
I grot wyciąga z nogi. Musiał rzucić pole,
I śpieszyć do okrętów; takie cierpiał bole.
Natenczas, sam na placu został król Jtaki,
Bo wszystkie trwogą zjęte pierzchnęły orszaki,
I ięcząc, różne myśli tak rozbiera w sobie:
„Jakżem ia nieszczęśliwy! co pocznę w téy dobie?
Jeśli ucieknę, ciężką sławie zadam ranę:
Gorsza, gdy otoczony sam ieden zostanę.
Wszyscy pierzchli: lecz dłużéy wahać się nie godzi,
Wiem, że z placu haniebnie sam gnuśnik uchodzi:
Mąż zaś wielkiego serca, nigdy się nie boi,
Czy zwalczy, czy go zwalczą, na mieyscu dostoi.„

Kiedy się tak utwierdza w niebezpiecznym stanie,        413
Wielkim tłumem nadchodzą pancerni Troianie,
Woysko ich zgubcę swego wśród siebie zamyka.
A iak psy i myśliwi obracaią dzika,
Gdy się z kniei pokaże, błyszczą groty w ręce,
On białe kły w skrzywionéy zaostrza paszczęce,
Zgrzyt zębów grzmi po lesie, a choć zwierz tak srogi,
Psy i myśliwcy w piersi nie przyymuią trwogi;[264]
Tak na Ulissa biią Troianie zuchwali.
On broniąc się, naypiérwéy Deiopita wali,
Potém oręż w Toonie i Ennomie zbroczył;
Przy nich zginął Chersydam, gdy z wozu wyskoczył.
We wnętrzności odebrał ciężki raz dziryta,
Pada i piasek własną krwią zbroczony chwyta.
Tych rzucił, ale ieszcze nie stępił żelaza.
Poległ brat Soka, Charop, mężny syn Hippaza.
Sokus, mąż bogom równy, ratunek mu niesie,
I zbliżywszy się, rzecze: „Mądry Ulissesie,
Równie chytrości niesyt, iak rycerskich czynów:
Albo chlubić się będziesz, żeś dziś obu synów
Hippaza zabił w polu, i z nich odarł zbroie;
Albo też tém żelazem, ia przetnę dni twoie.„
To rzekł, i silnym w tarczę pociskiem uderza:
Przebił ią, nawet dzida przeszła wśród pancerza,
I zdarła z kości skórę, dosięgnąwszy ciała,
Ale ią od wnętrzności, Minerwa wstrzymała.

Czuł Ulisses, iż z rany tak płytkiéy nie zginie,        439
Więc się cofnąwszy rzecze: „Biedny Troianinie,
Zaraz, się to dla ciebie spełni, czegoś żądał,
Już więcéy słońca światła nie będziesz oglądał.
Ja ranny twym pociskiem, z pola odeyśdź muszę,
Lecz ty, nędzny człowieku, dzisiay stracisz duszę:
Ta dzida ci niechybną zgubę zapowiada,
Mnie dasz chwałę, sam póydziesz tam, gdzie Pluton włada.„
Skończył: Sokus ucieczką od śmierci się chronił:
Lecz go pocisk Ulissa wśród ramion dogonił,
Przebił pierś, on się z trzaskiem na ziemi rozciąga,
Konaiącemu Jtak w te słowa urąga:
„Walecznego Hippaza synu, śmiały Soku,
Nie mogłeś się uchronić zgubnego wyroku:
Nie odbierzesz ostatnich posług, biedny człowiek!
Ni twóy oyciec, ni matka, nie zamknie ci powiek:
Biiąc skrzydłami, sępy pożrą cię pod niebem,
A mnie, gdy umrę, uczczą Achiwy pogrzebem.„
Wraz z ciała, z tarczy, Soka dobywa dziryta,
Ból go przeszył, za grotem płynie krew obfita.
Postrzegłszy krew ciekącą z Ulissesa rany,
Zachęcaią się, tłumem lecą nań Troiany,
Zgubcę swego pragnący otoczyć dokoła.
On cofaiąc się, na swe towarzysze woła.
Trzykroć, ile mu piersi tchu wystarczą, krzyknął,
Trzykroć głos ten Atryda młodszego przeniknął,

Więc mówi do Aiaxa, bliskiego rycerza:        465
„Aiaxie, głos Jtaka w uszy mię uderza,
Musi on w niebezpiecznym znaydować się stanie,
Otoczyli go pewnie zawzięci Troianie,
Woła wsparcia, niezdolny sam oprzeć się wielu:
Wyrwiymy go z rąk zjadłéy tłuszczy, przyiacielu.
Choć mężny, lecz sam; liczba i mężnych zwycięża:
Ach! żeby Grek nie płakał tak wielkiego męża!„
To rzekłszy, idzie przodkiem, Aiax za nim śpieszy:
Znayduią Ulissesa wśród Troiańskiéy rzeszy.
A iak orszak zgłodniałych lampartów, krwi chciwy,
Pędzi się za rogaczem, ranionym z cięciwy;
Ten póki siły starczą i krew nie upłynie.
Szybkim biegiem po gęstéy ucieka krzewinie:
Wreście pada bez życia, osłabion od strzały;
Przypadaią lamparty, szarpią go w kawały:
Lecz gdy tam lwa srogiego przypadek zaniesie,
Lew żrze zdobycz, lamparty rozprysną po lesie;
Tak i liczni, i silni za Ulissem idą
Troianie, a Uisses śmierć odpędza dzidą.
Lecz gdy Aiax z puklerzem, nakształt wieży, stanie,
W różne strony przelękli pierzchaią Troianie.
Atryd go wziął za rękę, z boiu wyprowadził,
I gdy z końmi powoźnik przybył, na wóz wsadził.
Wtedy wielki Troianom Aiax na kark wsiada:
Natychmiast Dorykl, boczny syn Pryama, pada:

Przy nim Piraz, Lizander, i Pilart z Pandokiem.        491
A iak rzeka obfitym wezbrana potokiem,
Kiedy gwałtowne spadną na góry ulewy,
I dumne wali dęby i poziome krzewy,
Czarny muł pędząc w morze; tak nieprzyiaciele
Gromi Aiax, i konie wraz i męże ściele.
Nie doszła do Hektora klęska tych szeregów:
Na lewem walczył skrzydle, u Skamandru brzegów,
Gdzie Nestor i wódz Kretów przywodzili szyki:
Tam głowy zlatywały, tam grzmiały okrzyki,
Tam Hektor, cuda czyniąc, zapalony latał,
I z wozu dzidą, mężów całe roty zmiatał.
Jednakby się odeprzeć nie dały Achiwy,
Gdyby Machaonowi Parys urodziwy,
Potróyną strzałą w ramie rany był nie zadał.
Zląkł się Grek, aby życia rycerz nie postradał:
Tém zmieszanie i trwoga zagrażała wszczęta.
Piérwszy o Machaonie wódz Krety pamięta,
I zaraz temi słowy mówi do Nestora:
„Starcze, w którym Achiwów chwała i podpora,
Wsiaday na wóz i użycz ranionemu wozu:
Obadwa z Machaonem śpieszcie do obozu.
Za wielu mężów stanie lekarz zawołany,
Który groty wyrzyna z ciała, leczy rany.„[265]
Wsiadł starzec, przy nim obok Machaon się mieści,
Z wziętéy rany cierpiący okrutne boleści.

Skierował wóz, a konie skoro bicz postrzegły,        517
Rzuciwszy pole, bystrym do naw pędem biegły.
Widząc, że Aiax Troian miesza, biie, siecze,
Cebryon do Hektora na wozie tak rzecze:
„Wielki synu Pryama, pełny Marsa sławy,
My tu, prawda, z Grekami bóy toczymy krwawy:
Ale nasi na drugiéy wiele cierpią stronie,
Obala nieprzyiaciel i męże i konie.
Aiax, syn Telamona, postrach tam rozszerza,
Dobrze go z ogromnego poznaię puklerza.
Nuż! i my prędzéy zwróćmy tam nasze rumaki,
Gdzie się w boiu naybardziéy zażarły orszaki:
Gdzie śmierć lata, miotana tysiącznemi ciosy,
A straszliwy krzyk mężów przebiia niebiosy.„
Skończył i zaciął konie, te ognistym biegiem
Lecą pomiędzy Greków i Troian szeregiem:
Depcą trupy i tarcze na smutnéy przestrzeni.
Oś cała i siedzenie krwawo się rumieni.
Rzęsisto ie skropiła posoka obfita,
Którą koła i końskie bryzgały kopyta.[266]
By łatwiéy rozbił roty i w ich krwi się zbroczył,
Rozżarty Hektor z wozu na ziemię wyskoczył:
Walczył, a wiele silnym dokazuiąc razem,
Walił nieprzyiacioły, mieczem, dzidą, głazem,
Gdziekolwiek się pokazał, mężnie się potykał,
Z wielkim iednak Aiaxem spotkania unikał.

Wtedy strach na Aiaxa przepuścił pan górny,        543
Zdumiał się, na grzbiet rzucił puklerz siedmioskórny:
Uchodzi, wkoło wzrokiem rzuca, iak zwierz srogi,
Znowu się zwraca, wolnym krokiem stawiąc nogi.
A iak psy i wieśniacy do bitew zwyczayni,
Nie daią lwu do wołów przybliżyć się stayni,
Całą noc przy niéy pilne odprawuiąc straże:
On wpada rozjuszony, lecz nic nie dokaże,
Próżno na mięso ostrzy kły w krwawéy paszczęce,
I groty nań rzucaią zewsząd śmiałe ręce,[267]
I smolne miecą głownie: a tak bez nadziei,
Smutnie ryczący rano uchodzi do kniei;[268]
Tak niechętny, tak bólem i smutkiem przeięty.
Cofał się Aiax, trwożny o Greckie okręty.
Jak zaś na chłopców mało dba osieł leniwy.
Gdy na okryte kłosem dostanie się niwy,[269]
Ci łamia o grzbiet kiie, osieł ścina zboże,
I nic mu mdla ich siła poradzić nie może,
Aż wtedy go wypędzą, gdy iuż wypcha boki;
Tak się Aiax wolnemi usuwaiąc kroki,
Hamuie zapęd Troian i ich sprzymierzeńców,
Odbieraiac pociski w puklerz z rak młodzieńców.
Już on się zatrzymuie, wszystkie siły zbiera,
I natarczywość Troian zaiadłych odpiera:
Już uchodzi powoli, iuż zwrócony staie,
I zbliżyć się Troianom do floty nie daie.

Mąż ten, wpośród woysk obu, sam wszystkim wystarczy: {wiersz|569}}
Z śmiałych rak lecą groty: iedne więzną w tarczy,
Drugie nie doydą ciała, i w ziemię się wbiią,
Ani się krwi, tak chciwie żądanéy, napiią.
Obaczywszy Eurypil, Ewemona plemie,
Że Aiaxa przywala gęstych grotów brzemie.
Bieży na wsparcie, z krwawą dzidą się uwiia:
Zaraz Apizaona mężnego zabiia.
Do wnętrzności przeszedłszy, grot we krwi się poi.
Wyskakuie zwycięzca, dla odarcia zbroi;
Lecz wtenczas, gdy się pyszną zdobyczą obcięża,
Parys przeciwko niemu krzywy łuk natęża:
W biodro utrafia strzała, cierpi rycerz wiele.
Złamana trzcina ostrze zostawiła w ciele.
Więc, by śmierci uniknął, ku swoim uchodzi,
Wielkim głosem wołaiąc do Achayskiéy młodzi:
„Przyiaciele! wodzowie! zwróćcie mężnie czoła,
Aiax obskoczon, śmierci wydrzeć się nie zdoła.
Zewsząd go nieprzyiaciel obsypuie strzały:
I wątpię, żeby dzisiay z pola wyszedł cały.
Zachowaycież od zguby Telamona syna.„
Temi ich słowy ranny rycerz upomina.
Wraz naprzeciw Aiaxa silne roty idą,
Z tarczą, z ramion spuszczoną, z podniesioną dzidą:
Zginąć dla bohatyra w sercach zapał rączy.
Wtém się Aiax przybliża i z niemi się łączy.

Zwraca czoło, otoczon od swoich rycerzy:        595
Walczą, a bóy zaiadły, iak pożar się szerzy.
Tymczasem Nestor bystrym do naw pędem zmierza,
Uwożąc Machaona, narodów pasterza.
Poznał go Pelid, stoiąc na wierzchołku nawy,
Skąd widział prace mężów i zważał bóy krwawy.
Zaraz, wzywa Patrokla: ten czasu nie traci,
Wychodzi mąż z namiotu w Marsowéy postaci.
Zły moment! bo mu drogę do zguby uściela:
A zbliżywszy się, pyta swego przyiaciela:
„Czego żądasz Achillu? iakie dasz roskazy?„
Pelid rzecze takiemi do niego wyrazy.
„Zbici srodze, klęskami przytłoczeni tylą,
Dzisiay Grecy, Patroklu, do nóg mi się schylą:
Nie masz środka, ostatnia ciśnie ich potrzeba.
Ale ty, przyiacelu, kochany od nieba,
Bież prędzéy do Nestora, abyś się dowiedział,
Który to z wodzów ranny na wozie z nim siedział.
Jeżeli sądzić można z podobieństwa, mniemam,
Że to Machaon lekarz, lecz pewności nie mam:
Z tyłum go uyrzał, oczy twarzy nie postrzegły,
Gdy szybkim pędem konie pomimo przebiegły.„
Na rozkaz przyiaciela swego Patrokl gotów,
Czémprędzéy wdłuż naw Greckich idzie i namiotów.
Oni wtedy szczęśliwie dopadłszy obozu,
Przed Nestora namiotem wystąpili z wozu:

Spocone wyprzągł konie Eurymedon wierny.        621
Wodze na morskim brzegu, gdzie wiatr ciągnął mierny,
Zamokłe suszą suknie z obfitego potu,
I siadaią na krzesłach, wszedłszy do namiotu.
Prześliczna twoia córa, zacny Arsynoiu,
Hekameda się krząta około napoju:
Gdy Tened wziął Achilles, czcząc rostropność rzadką,
Udarował Grek starca tą dziewicą gładką.
Stawia stół, misę na nim, kładzie gospodyni
Miód, mąkę i cebulę, co pragnienie czyni.
Z domu wzięta na stole świeci wielka czasza,
Blask rzęsisty od gwoździ, iasność gwiazd przygasza:
Na uchach zaś, a cztery były ucha zgięte,
Pasą się dwa gołębie, ze złota wyrznięte.
Innyby starzec pełnéy nie udźwignął czary,
Nestor łatwo podnosił, chociaż tak był stary.
Dziewka, coby o piękność z boginią się sparła,
Do wina z Pramny, sera koziego utarła,[270]
I mąką posypała; iest napóy gotowy,
Więc do wzięcia miłemi zachęca ich słowy.
Kiedy ieden i drugi pragnienie uśmierza,
I rozmową nad smutną dolą się rozszerza.
Tymczasem do namiotu, mąż podobny bogu,
Wchodzi waleczny Patrokl, i staie u progu.
Widzi go starzec, zaraz z mieysca się podnosi,
I za rękę prowadząc, aby usiadł, prosi.

Patrokl się opieraiąc, temi słowy rzecze:        647
„Nie namówisz mię siedzieć, szanowny człowiecze:
Przyiaciel móy, którego prawem dla mnie wola,
Kazał mi się dowiedzieć, kogoś uwiózł z pola:
Lecz oto Machaona mężnego poznaię.
Biegnę więc do Achilla, i znać o tém daię.
Wiesz dobrze, starcze, iak on porywczo zwykł czynić,
Jak niewinnego nawet gotów iest obwinić.„
Na to mówi w te słowa Pilów król sędziwy:[271]
„Skąd ta Achillesowi litość nad Achiwy?
Nie wie, iak ciężko Greki los woyny przyciska:
Piérwsi wodzowie ranni, ci zdala, ci zbliska.
Strzałą Tydyd przeszyty, rycerz zawołany,
Ulisses, Agamemnon, dzidą wzięli rany:
Strzała ciężko zraniła w biodro Eurypila,
I tego, com go uwiózł, krótka temu chwila.
Chociaż ma wielkie serce i oręż zwycięzki,
Litości Pelid nie ma nad naszemi klęski.
Czyli wtedy uzbroi iego rękę dzida,
Kiedy iuż wszelki odpór na nic się nie przyda?
Kiedy Troianie rzucą ognie do naw długich,
I nas zmieszanych będą rznąć iednych na drugich?
Nie ożywia dziś członków moich dawna siła.
Oby mi się ta młodość, ta moc powróciła!
Jakiéy natenczas dałem chwalebne dowody,
Gdyśmy z Eleanami walczyli o trzody:

Tam śmiały Hiperocha syn, co męztwem, słynął,        673
Jtymoney z Elidy, moią ręką zginął.
Padł, a pasterzów zlękłe rozpierzchły się kupy.
Myśmy się niezmiernemi obciążyli łupy:
Owiec i kóz pięćdziesiąt trzód w ręce nam wpada,
Równie wieprzów i wołów liczne bierzem stada,
Nadto klacz półtorastu gromada zaięta,
Wiele z nich młode mlekiem karmiło zrzebięta:
Tośmy wszystko do Pilów zapędzili w nocy.
Żem tak wielki dał dowód i szczęścia i mocy,
Stary Neley z radości odchodził od siebie.
Rano, skoro iutrzenka błsnęła na niebie,
Obwoływali woźni, aby ci się ześli,
Co szkody od mieszkańców Elidy ponieśli:
Każdy wziął z rady starszych swą część w słusznym dziele,
Bo też od Eleanów cierpieliśmy wiele,
Korzystaiąc z niemocy, w któréy nas pogrążył
Wielki Herkul, na zgubę naszę lud ten dążył.
Zginęły piérwsze wodze, zastępów nadzieia.
Jam ieden został z synów dwunastu Neleia,
Inszych Mars zabrał; stąd też ludzie ci zuchwali,
Słabym Pilom obelgi różne wyrządzali.
Oyciec wziął sobie liczne z pasterzami trzody.
Od Eleanów bowiem poniósł wielkie szkody,
Wysłał był do Elidy cztéry pyszne konie.
O tróynóg w szybkim walczyć maiące przegonie:

Te zatrzymał Augeas, nie obrażon niczém,        699
Wrócił smutny woźnica z samym w ręku biczem,
Jeszcze gwałciciel dumne dołączał przekazy.
Obrażony o takie czyny i wyrazy,
Oyciec z wziętego łupu zatrzymał niemało,
A w słusznych częściach zabrał lud, co pozostało.
Gdy my tak między siebie dzielim zdobycz wziętą,
I czynimy ku bogów czci ofiarę świętą,
Aż, gdy trzeci raz ranna zaświeciła gwiazda,
Zeszła się Eleanów piechota i iazda:
Silne stanęły roty: z niemi wyszły w pole
Dwa Moliony, ieszcze nowi w Marsa szkole.[272]
Graniczne Pilów miasto, na pagórku leży,
Tryessa, gdzie odległy potok Alfey bieży:
To miasto, dobyć chcieli, i wkoło oblegli.
A gdy pustosząc bliskie równiny przebiegli,
Zstąpiła z nieba Pallas, każąc, aby męże
Czémprędzéy przywdziewali do woyny oręże:
Nie gnuśna, lecz ochocza była postać ludu.
Mnie oyciec chciał zabronić Marsowego trudu,
Żem był młody; skrył zbroię i dzielne rumaki:
Walczyłem pieszy między iezdnemi orszaki.
Tak mię zaprowadziła do boiu Pallada.
Miniias przy Arenie rzeka w morze wpada:
Tam stoim, aż iutrzenki błyśnie promień złoty,
A tymczasem się piesze zgromadzały roty.

Ruszamy, gdy połowę słońce doszło biegu:        725
W południe przybywamy do Alfeia brzegu:
Tam czynimy ofiary dla władcy pioruna,
Tam wołu dla Alfeia, wołu dla Neptuna,
A dla Minerwy piękną iałowicę daiem.
Zasiliwszy zaś ciała, żołnierskim zwyczaiem,
Idziemy do spoczynku, każdy we swéy zbroi,
Już pod murami woysko Eleanów stoi:
Lecz wprzód się sroga Marsa robota zaczyna.
Skoro słońce błysnęło, straszny bóy się wszczyna;
Jowisza i Minerwy, wzywaiąc o wsparcie,
Walczem, obiedwie strony biią się zażarcie,
Ja się między piérwszemi rzędami uwiiam,
I Mulego, ich wodza, mą ręką zabiiam.
Miał on Augeia córę, wielka iéy zaleta,
Wszystkich ziół znała skutki ta piękna kobieta.
Walczącemu na wozie zgubny raz zadaię:
Padł: wsiadam na wóz iego, i na czele staię.
Eleanie, gdy wodza bez duszy postrzegli,
Drżący, natychmiast w różne strony się rozbiegli:
Ja ich nakształt gwałtownéy ścigam nawalnicy,
Nic nie może odporu moiéy dadź prawicy,
Pięćdziesiąt wozów biorę, pchnięci moią dzidą,
Z każdego dway mężowie w przepaść śmierci idą.
I byłbym nawet młode Moliony zwalił,
Lecz okrywszy mgłą ciemną, Neptun ich ocalił,

Łaska ich zachowała boga, nie ich męztwo:        751
Natenczas Jowisz wielkie Pilom dał zwycięztwo.
Scigamy ich przez pola, tarczami okryte,
Zabiiamy, bierzemy zdobycze obfite:
Aż do Bufrazu ręka zwycięzka ich gnała,
Gdzie iest Alez pochyły i Olenu skała.
Tam staiemy, ucieka niedobitków kupa,
Tam i ia staię, kładąc ostatniego trupa.
Wracaią się do Pilów dzielne woiowniki,
Wszyscy iednomyślnemi wynosząc okrzyki,
Jowisza z nieśmiertelnych, a z ludzi Nestora.
Takim byłem, gdy młodych lat służyła pora.
Lecz Achilles, sam w sobie zatopion iedynie:
Ach! rzewnie on zapłacze, kiedy woysko zginie!
Pamiętam, przyiacielu, iaką ci przestrogę
Dał oyciec, wysyłaiąc do Atryda w drogę.
Gdyśmy się zabierali do Troiańskiéy woyny,
Jam skupiał z Ulissesem w Grecyi lud zbroyny,
Przybyliśmy do domu, w którym Peley siedział,
I słyszeliśmy wszystko, co oyciec powiedział.
Byłeś ty, był Menety z Achillem pospołu:
Wtedy szanowny Peley z wypasłego wołu
Na dworze czynił władcy pioruna ofiarę,
I lał wino, trzymaiąc złotą w ręku czarę:
Wyście obadwa ucztą byli zaprzątnieni.
Przychodzim, gdy Achilles obaczył nas w sieni,

Bieży, wprowadza, daie potrawy obfite,        777
Zachowuiąc dla gości względy należyte.
A kiedyśmy dość mieli iadła i napoiu,
Ja was wtedy zaczynam zachęcać do boiu:
Wam się niezmiernie krwawy Marsa kurz podoba,
Natenczas was tak oyce napomniały oba.
Peley zagrzewał syna, by mężnie bóy zwodził,
I wszystkich bohatyrów odwagą przechodził.
Do ciebie zaś w te słowa rzekł oyciec Menety:
Synu! z rodu Achilles większe ma zalety,
Jeszcze siła i męztwo nad ciebie go kładą,
Aleś ty wiekiem starszy: bądźże iego radą,
Proś, zachęcay, przekładay: nie zatknie on ucha;
I gdy uzna swe dobro, chętnie cię usłucha.
Ty iednak zapominasz, co oyciec zalecił.
Staray się, byś do boiu w nim ochotę wzniecił.
Któż wie, czy go nie skłonisz za pomocą boga?
Jak mocna z ust przyiaźni idąca przestroga!
Jeżeli w nim do boiu niechęć wyrok sprawił,[273]
Lub ieśli mu co Jowisz przez matkę objawił,
Niechże choć ciebie wyśle z mężnymi Ftyoty,
Abyś, gdy bóg pozwoli, zbawił Greckie roty.
Niechay ci da swą zbroię: tę uyrzawszy postać,
Biorąc ciebie za niego, nie będzie śmiał dostać,
Wstrzyma zapęd Troian, Grek wytchnie z rozpaczy;
A i lekkie wytchnienie wiele w boiu znaczy.

Kiedy świezi wpadniecie na lud zmordowany,        803
Samym krzykiem odparte zostaną Troiany.„
Skończył; głos ten w Patroklu nawskróś serce przeszył,
Powracaiąc, czémprędzéy do Achilla śpieszył:
Lecz gdy przyszedł, gdzie stały Ulissesa nawy.
Gdzie, na mieyscu publiczném, rozsądzano sprawy,
I gdzie dla bogów była błagalnia wzniesiona;
Spotkał się z Eurypilem, synem Ewemona:[274]
Kuleiący nierównym porusza się krokiem,
Pot i z ramion i z głowy płynie mu potokiem,
Z głębokiéy rany krople krwi czarnéy tryskały,
Na ciele srodze cierpiał, lecz w umyśle stały.
Na ten widok Patrokla serce ciężko boli,
I rzecze, Greków smutnéy lituiąc się doli:
„O! nędzne wodze Greków! o! wy nędzni Grecy!
Także więc, od oyczyzny, od krewnych dalecy,
Wszyscy marnie zginiecie wpośród nieszczęść tylu,
I psom będziecie pastwą? Lecz mów Eurypilu:
Mogąli ieszcze wstrzymać Hektora Achiwi?
Czyli iuż bez nadziei zginą nieszczęśliwi?„
„Nic Greków przed ostatnią nie zbawi ruiną,
Rzekł Eurypil, wnet wszyscy przy okrętach zginą.
Troian się coraz bardziéy moc i zapał wzmaga:
Nasi zaś, których była naywiększa odwaga,
Leżą w okrętach, ranni od srogiego grotu.
Lecz ty mnie ocal życie, prowadź do namiotu,

Ciepłą wodą krew obmyy, day ratunek wczesny,        829
Przyłuż plaster, wyrznąwszy z biodra grot bolesny.
Wziąwszy sam od Chirona lekarskie nauki,
Mówią, że cię Achilles téy nauczył sztuki:
Od naszych dwóch lekarzy wsparcia nie dostanę.
Machaon w polu ciężką odebrawszy ranę,
Leży i biegłéy ręki pomocy wygląda;
Podalir z Troianami boiu poprzeć żąda.„
Na to syn Menetego: „Bohatyrze luby!
Jakiż będzie nasz koniec? iak unikniem zguby?
Biegnę do Achillesa, strapiony niezmiernie,
I co Nestor zalecił, opowiem mu wiernie:
Ale cię nie opuszczę, gdyś tak osłabiony.„
Rzekł, i wodza podpiera własnemi ramiony:
Zaraz na ziemi sługa wole skóry ściele,
Kładzie się, on mu ostry grot wyrzyna w ciele:
Krew ciepłą myie wodą, i korzeń doznany,
Na proch utarłszy w ręku, przykłada do rany:
Wkrótce wszelkie cierpienia musiały przeminąć.
Zwolniał ból, oschła rana, krew przestała płynąć.        848








ILIADA.


XIĘGA XII.



TREŚĆ XIĘGI XII.

Wzięcie okopów Greckich.


Grecy ścigani od Hektora, chronią się do okopów. Troianie, na pięć rot podzieleni, uderzaią na mur. Dway bohatyrowie Greccy, Polipet i Leontey, dzielny im odpór daią. Polidam, ieden z wodzów Troiańskich, obaczywszy niepomyślną wróźbę na powietrzu, radzi zaniechać szturmu, ale Hektor zapalony, nie chce odstąpić od przedsięwzięcia. Sarpedon na czele Lików wstępuie na mur: z drugiéy strony Hektor ogromnym kamieniem wyłamuie bramę, i czyni swoim otwór. Grecy uciekaią do okrętów.


ILIADA.
XIĘGA XII.

Tymczasem, kiedy Patrokl lekarstwem zasila,
Okrutnie ranionego w boiu Eurypila,
Coraz się więcéy w rzezi zażeraią strony.
Już Grekom rów głęboki i mur wyniesiony,
Którym flotę i zdobycz swoię zasłonili,
Bardzo się słabą staie obroną w téy chwili.
Wynieśli oni mury, wykopali rowy,
Zaniechawszy wprzód bogom miłe bić stugłowy:
Przeto w niedługim czasie, rozpoczęte dzieło
Bez woli nieśmiertelnych, smutny koniec wzięło.
Póki żył Hektor, Pelid w gniewie trwał zawzięty,
I z pysznemi wieżami stał Jlion święty,
Póty był mur Achiwów. Lecz gdy przeznaczenie
Piérwszych wpędziło mężów Troi w czarne cienie;
Gdy wielu z Greków padło, inni uszli zgonu,
A w dziesiątym dobywszy roku Jlionu,
Wróciły do oyczyzny pozostałe Greki;
Natenczas Feb i Neptun, połączywszy rzeki.
Co w morze z gór Jdeyskich pędzą bystre wody.
Rezus, Karez, Heptapor, Granik, Ezep, Rody,
Skamander i Symois, którego zabrała
Głębia tyle tarcz, przyłbic i półbogów ciała:

Aby zwalić ze szczętem Greków mur wysoki,        23
Razem nań wypuścili te wszystkie potoki.
Apollo przez dni dziewięć zwrócił ich koryta:
Tymczasem z niebios woda lała się obfita,
Jowisz ią spuścił, aby prędzéy mur ten wzruszył,
Neptun troyzębem dęby i skały pokruszył,
Na których gmach oparły Achayskie narody,
Sam prowadząc gwałtowne przeciw niemu wody.
Potém brzeg Hellespontu obszerny wygładził,
Nanowo go piaskami wkoło oprowadził.
Gdy iuż wszystko ze szczętem zniosło ramie boże,
Znowu rzeki wrócone, każda w swoie łoże,
Którém dawniéy do morza zwykły były płynąć.
Tak miał ten gmach przez Feba i Neptuna zginąć.[275]
Wtedy przy murze z strasznym krzykiem lud się rzeże,
Od silnych grotów trzeszczą w swych spoieniach wieże.
Okrutny bicz Jowisza poczuwszy nad głowy,
Za okopy się Grecy chronią i za rowy,
Lękaiąc się gromiącéy Hektora prawicy,
Który naksztalt gwałtownéy idzie nawałnicy.
Jako lew, lub odyniec, gdy nań śmiałym krokiem,
Nastąpią psy i męże, krwawym błyska wzrokiem,
Oni sie dzielą w czworgran, tak zewsząd na zwierza
Brzemię silnych pocisków, mnóztwo rąk wymierza,
Lecz mężnego w nim serca podły strach nie zmiesza,
Nie cofa się, i zgubę męztwo mu przyśpiesza.[276]

A gdzie zwrócony, złamać szyk mężów się kusi,        49
Tam szyk mężów zatrwożon, kroku cofnąć musi;
Tak wszędzie biega Hektor, wściekły na Danaie,
I by rów przeskoczyli, swym serca dodaie.
Nie śmią iego rumaki, bystrym sławne biegiem,
Ale rżą przeraźliwie nad przepaści brzegiem.
Trudno ten rów przestąpić, trudno go przeskoczyć,
Nie zaniedbali Grecy zewsząd go otoczyć
Pochyłą wysokością; a niezmierne doły
Wał umacnia, ostremi nasrożony koły.
Tęgi odpór, niełatwo do niego się zbliży,
Ani iezdziec waleczny, ani rumak chyży:
Piesze iednak zastępy chciały go przesadzić,
Gdy rostropny Polidam tak zaczyna radzić:
„Hektorze! i wy Troian i przyiaciół głowy!
Płocho my chcemy końmi przeskoczyć te rowy:
Z obudwu stron wał ostry przystępu nie daie,
I mur ogromny, który wynieśli Danaie.
Trudno tu przeyśdź z wozami, a którzyby wbiegli,
W takiéy walcząc cieśninie, pewnieby polegli.
Jeżeli bóg, którego słyszeliśmy grzmoty,
Chce Troiany zachować, Greckie zniszczyć roty;
Niechże swoich przeznaczeń uiścić nie zwleka,
Niechay legną od domów oyczystych zdaleka!
Lecz gdyby się na odwrót mężnie z nami starli,
Odpędzili od floty i w te rowy wparli;

Takby strasznie nas zgromił ich oręż zwycięski,        75
Iżby świadek do Troi nie został téy klęski.
Więc zbawiennieyszéy rady słuchaycie wodzowie,
Niech z wozy powoźniki zostaną przy rowie:
My w ścisłych rotach idźmy za Hektora krokiem.
Nie wstrzymaią nas Grecy, ieżeli wyrokiem
Dziś dla nich przeznaczona ostatnia zagłada.„
Podobała się dobra Hektorowi rada:
Więc zaraz skoczył z wozu w świecącéy się zbroi,
Nikt nie został na wozie z bohatyrów Troi,
Skoczyli za Hektorem rycerze zuchwali.
Stróżom koni przy rowie stanąć rozkazali;
A na pięć rot ogromnych wszystkie dzieląc siły,
Idą, gdzie ich waleczne wodze prowadziły.
Naylicznieysi, naywięksi rycerze wychodzą,
Pod znakiem Polidama i Hektora wodzą:
Ci pragną iak nayprędzéy zwalić mur warowny,
I przy samych okrętach stoczyć bóy gwałtowny.
Tyś trzecim piérwszéy roty wodzem Cebryonie,
Bo mniéy mężnemu Hektor pod straż oddał konie.
Parys, Alkat, Agenor, drugi zastęp wiodą,
Trzeci Helen i sławny Deifob urodą,
Z niemi Azy z Aryzby, co od Selley zdroiu,
Na ognistych rumakach pośpieszył do boiu.
Czwarty wiedzie Eneasz, głośny Marsa czyny,
Z nim Archiloch, Akamas, Antenora syny,

Oba dobrze woienne znaiący obroty.        101
Sarpedon zaś prowadzi sprzymierzeńców roty.
Z nim Glauk i Asteropey: ci nad towarzysze
Wyżsi męstwem, a wszystkich Sarpedon przepisze.
Ze skór wolich na piersiach trzymaiąc puklerze,
Idą z Marsowym ogniem na Greków rycerze,
I że się im nie oprą, pewnie sobie tuszą,
Ale niechybnie zginąć przy okrętach muszą.
Pamiętni na rostropne Polidama zdanie,
Szli za niém sprzymierzeńcy wszyscy i Troianie:
Jeden tylko z nich Azy, mężnych wódz orszaków,
Nie chciał odstąpić wozu, ni dzielnych rumaków,
Ale z niemi na flotę Grecką prosto zmierza.
Głupi! ni wóz, ni konie, którym tak zawierza,
Nie potrafią go cofnąć od bliskiego zgonu.
Już więcéy nie postanie w murach Jlionu,
Już go śmierci okrutnéy wyrok nie ominie,
Bo niezłomnym oszczepem wodza Krety zginie.
Ku lewéy leci stronie, gdzie trwożny do łodzi
Grek z końmi i wozami w nieładzie uchodzi.
Tam pędzi zapalony, widząc drzwi otwarte,
Ani długim żelaznym wrzeciądzem zawarte:
Trzymano ie otworem, aby lud zmieszany
Mógł przed ścigaiącemi schronić się Troiany.
Tam leci, za nim lecą pędem iego szyki,
I ostremi powietrze napełniaią krzyki,

Pewni, że się nie oprą, lecz zmieszani wkupie.        115
Do naw uciekną Grecy: zaufanie głupie!
Plemię dawnych Lapitów, świetną kryte zbroią.
Dwa przy bramach waleczne bohatyry stoią:
Polipet, syn od oyca swego niewyrodny.
Drugi Leontéy, z Marsem porównać się godny.
Pod takich mężów strażą są bramy wyniosłe.
Jak na górze dwa dęby w ciągu lat urosłe,
Co środka ziemi długim sięgaią korzeniem,
A głowę w równi stawią z niebieskiém sklepieniem,
Gardząc wiatrem i burzą; tak i ci dway męże
Czekaią, ufni w siły i dzielne oręże,[277]
Idzie Azy, z nim Jamen, Akamas, rycerze,
Toon, Orest, Onomay, a wzniosłszy puklerze,
Walecznych towarzyszów otoczeni szykiem,
Zbliżaią się z ogromnym do muru okrzykiem.
Ci zachęcaią swoich, by się mężnie starli,
I Troianów do floty dążących odparli.
Lecz gdy w uciekaiących widzą męztwa mało,
A za niemi Troianie na mur biegną śmiało,
Natychmiast, z bram wypadłszy, bóy okrutny stoczą.
Jak dwa straszne odyńce, kiedy ie obskoczą
Psy śmiałe i myśliwcy, nie znaią boiaźni,
A gdy z nieprzyiacielskiéy ręki grot ich draźni,
Tną las, zgrzytaiąc kłami, drzewo z pniów upada.
Dopóki im kto rany śmiertelnéy nie zada;

Tak ci wypadłszy, Troian wstrzymuią natarcie,        153
Stoiący im na murach z góry daią wsparcie:
Więc walczą, w ich pomocy i w swéy ufni broni,
A twardym razem bita miedź na piersiach dzwoni.
Tamci rzucaią głazy, stoiąc na wież szczycie,
Biią się za okręty, namioty i życie.
Jako, gdy czarne chmury spędzi wiatr burzliwy,
Rzęsisty grad z obłoków sypie się na niwy;
Tak gęsto i kamienie i groty i strzały,
Zarówno z rak Achiwów, iak Troian latały.
Ostremi głazy z silnéy uderzane ręki,
Tarcze, przyłbice, ięczą chrapliwemi dźwięki.[278]
Na taki odpór, Azy ledwie się nie wścieka,
Krzyczy, biie się w biodra, na bogi narzeka:
„O Jowiszu! i w tobie zaufanie mylne:
Mógłemże się spodziewać, by Greki, choć silne,
Tak natarczywe naszych wytrzymały ciosy?
Oto, iak pszczoły gniewne, lub zażarte osy,
Co w mieyscu nieprzystępném, zamkną się w swym domu,
I broniąc płodu, weyścia nie dadzą nikomu;
Dwa ci rycerze naszę wstrzymuią wygraną.
Póki zabici, albo wzięci nie zostaną.„
Tak szemrał, ale Jowisz głuchy na te słowa
Bo naiwiększą dziś chwałę dla Hektora chowa.
Przy innych bramach równie była bitwa sroga,
Nie zdołam iéy opisać, trzeba na to boga.[279]

Przy całym murze straszną walkę Mars zapalał:        179
Achiwy, mimo smutku, który ich, przywalał,
Biiąc się za okręty, czynią cuda męztwa.
Jęczą bogowie, Grekom życzący zwycięztwa.
Oba mężne Lapity dotrzymuią boiu.
Polipet niezwalczony, twóy syn Pirytoiu,
Uderza zuchwałego w przyłbicę Damaza:
Nie mogła miedź płytkiego odeprzeć żelaza,
Twardy cios łamie czaszę, mózg z głowy rozlewa,
Pada mąż zapalony, i duszę wyziewa.
Tuż Pilona z Ormenem obala na ziemię.
A Leontey waleczny, zacne Marsa plemię,
Hipomacha zabiia, po nim Antyfata,
Z pochew miecza dobywszy, zgubnym razem płata;
Od téyże silnéy ręki, w sztuce Marsa biegli,
Menon, Jamen i Orest, na kupie polegli.
Gdy ci łupy zdzieraią, naylicznieysza młodzież,
I naylepiéy przybrana w bohatyrską odzież,
I któréy naygoręcéy pragnie umysł żwawy
Przełamać mur Achiwów, i zapalić nawy;
Idzie: wielki ią Hektor i Polidam grzeie,
A nagle się wstrzymawszy nad rowem, dumieie.
Już go myśli przeskoczyć, kiedy wzrok młodzieży
Straszna uderza wieszczba: Oto orzeł bieży
Z obłoków, przedzielaiąc woyska w lewéy stronie;
Skrwawionego on węża w silnéy uiął szponie:

Ten drga żyiący ieszcze, a srodze zawzięty,        205
Choć był ostremi orła pazurmi przeięty,
Wykręciwszy się z tyłu, w szyię go uiada:
Puszcza go ptak raniony, wąż wśród woyska pada,
A orzeł w chmurach smutne wydaiąc odgłosy.
Na skrzydłach bystrych wiatrów leci pod niebiosy.[280]
Widząc, że z nieba upadł wąż pomiędzy szyki,
Zmieszały się niemało Troian boiowniki:
Od Jowisza przesłana ta wieszczba straszliwa.
Wtedy sie do Hektora Polidam odzywa.
„Bracie! choć dobrze mówię, łaiesz nieprzystoynie:
Lecz prawy obywatel, na radzie, na woynie,
Więcéy zważa na prawdę, niż na twoię władzę.
Co więc naylepszém sądzę, to ci szczerze radzę.
Nie myślmy, byśmy z Greki o nawy walczyli:
Zły stąd skutek, ieżeli wieszczba mię nie myli,
Widziana, kiedy chcemy te rowy przeskoczyć.
Jak orzeł, co dopiero dał się woysku zoczyć.
Skrwawionego niosący w ostrych szponach węża,
Który zwycięzcę, w szyię raniwszy, zwycięża,
Nie doniósł go do gniazda na pokarm dla dzieci,
Ale sam obrażony, próżen łupu leci;
Tak też i my Troianie, chociaż nasze ramie,
Przezwycięży te mury, i bramy wyłamie.
Choć przed nami uciekną Grecy zjęci trwogą;
Od brzegu nie powrócim szczęśliwie tąż drogą.

Wielą naszych trupami ziemia się okryie,        231
Których, walcząc za nawy, mężny Grek pobiie.
Takby wieszcz każdy wnosił, znaków nieba świadom,
A ludby był posłuszny dobrym iego radom.„
Spoyrzawszy nań surowo, Hektor odpowiada:
„Mogłeś lepiéy pomyślić, gniewa mię twa rada:
A ieśli szczere czucia w téy otwierasz mowie,
Widzę, że ci iuż rozum odięli bogowie
Ty chcesz, abym na słowa Jowisza niepomny,
Które stwierdził znakami niebios pan ogromny,
Powodował się raczéy płochym ptaków lotem?
Nic ia nie zważam na nic, gardzę ich obrotem.
Czyli na prawa lecą, tam gdzie słońce wschodzi,
Czyli na zachód lewy, skąd się ciemność rodzi.
My słuchaymy Jowisza, on nas nie omyli,
Pod iego władzą niebo i ziemia się chyli:
Jedna prawdziwa wieszczba, bić się za oyczyznę.[281]
Czemu się chronisz boiu? za co drżysz na bliznę?
Choć pod orężem Greków całe woysko zginie,
Choć my wszyscy polegniem, ciebie śmierć ominie.
Ty na niebezpieczeństwo nie znasz się narazić!
Lecz gdy nie póydziesz z nami, albo będziesz kazić
Zwodniczą mową zapał w którym z tych rycerzy;
Wnet ci tu raz śmiertelny móy oręż wymierzy.„
Rzekł i stanął na czele zastępom niezłomnym,
Idą za bohatyrem z okrzykiem ogromnym:

Jowisz łaskaw, swoiego wsparcia im nie szczędzi,        257
Wzrusza wiatr, ten na nawy gęsty piasek pędzi,
Miękcząc umysły w Grekach, zapał ich ostudza,
A w Hektorze waleczność i Troianach wzbudza:
W jego znakach i w męztwie maiąc zaufanie,
Silą się mur Achayski przełamać Troianie.
Już mocnemi drągami podważaią wręby,
Już wierzchy wież wzruszaią i ogromne dęby,
I przyciesie, na których mur Achiwów leży,
Ufni, że wnet wyłamią otwór w środku wieży.
Achiwi przed gwałtownym bronią się napadem:
Pod mur idących, grotów obsypuią gradem.
Wieże tarcz rzędem kryią: a tymczasem roty
Obiegaiąc Aiaxy, dodaią ochoty.
W żwawych sercach pochwałą chęć do boiu grzeią,
A ostrą w tych naganą, co podło gnuśnieią.
„Zacne piérwszego rzędu rycerstwo i takie,
Coś iest w drugim, lub trzecim, bo męztwo iednakie
Nie zapala nas wszystkich; stańmy teraz wszyscy,
Znacie sami, iakiego nieszczęściaśmy bliscy:
Nie uchodźcież przed groźbą Hektora nikczemnie,
Stawcie się, serca sobie dodaiąc wzaiemnie.
Tak, za łaską Jowisza, tęgi odpór damy,
Ścigaiąc nieprzyiaciół aż pod miasta bramy.„
Tym głosem Grek zapalon, niewzruszony stoi.
Jak w zimie, gdy się Jowisz w swe groty uzbroi,

I nakazawszy wiatrom północy milczenie,        283
Skład wilgoci, niebieskie otworzy sklepienie;
Ciągle sypie się w gęstych kiściach szron obfity,
Bielą się nim doliny, i gór wielkich szczyty,
I pola uprawione, grube kryią śniegi,
I porty, i huczące Oceanu brzegi:
Same ie tylko morza odpieraią wały,
A całą postać ziemi płaszcz odziewa biały;
Tak tam z obu stron gęste kamieni ciskanie,
Grecy na Troian miecą, na Greków Troianie:
Wzdłuż muru bóy zawzięty, grzmi powietrze wrzaskiem,
I głos mężów z chrapliwym głazów miesza trzaskiem.
Jednak z Troiany, mimo naygorętszéy żądzy.
Nie złamałby bram Hektor i mocnych wrzeciądzy,
Gdyby w swym synu Jowisz męzkiéy nie wzmógł cnoty,
Aby, iak lew na woły, wpadł na Greckie roty.
Z dwiema dzidy Sarpedon drze się na mur gwałtem,
Na piersiach gładki, cudnym wyrobiony kształtem,
Z byczych skór, blachą kryty, trzyma puklerz tęgi,
Który złoto świetnemi obwodzi okręgi.
Z takim puklerzem idzie wódz Lików narodu.
Jak lew na górach karmion, niecierpliwy głodu,[282]
Długo w krwawéy paszczęce nie maiąc mięsiwa,
I na bronną owczarnią śmiało się porywa:
Choć tam straż czuwaiącą z każdéy widzi strony,
Choć gotowi, i męże, i psy do obrony;

Jednak żwawy, od owiec nie odeydzie wprzódy,        309
Aż uderzy, i albo porwie co z zagrody,
Albo ostrym pociskiem ranny sam polegnie;
Tak do muru Sarpedon zapalony biegnie,
Tém słowem grzeiąc Glauka, Hypolocha syna:
„Za co czci nas, iak bogów, Licyyska kraina?[283]
Za co na ucztach zawsze piérwsze mieysce nasze?
Lepsza część na biesiadach? większe z winem czasze?
Za co dzierżym przy Xancie tak obszerne niwy,
Okryte winnicami i pięknemi żniwy?
Oto, żebyśmy stoiąc na woysk naszych czele,
Tam szli piérwsi, gdzie trupy Mars naygęstsze ściele.
Niech się dadzą usłyszeć Lików głosy zgodne:
Wodze nasze, prawdziwie swego mieysca godne,
Tłustém się mięsem, siodkiém zasilaią winem,
Lecz też wszystkich przechodzą bohatyrskim czynem.
Gdybym wiedział, że, ieśli będziem strzedz się broni,
Starość nas nie nachyli, śmierć nas nie dogoni;
Ani sam do ślachetnéy śpieszyłbym kurzawy,
Ani ciebie do pięknéy zachęcałbym sławy.
Ale gdy nad człowiekiem wisi wyrok srogi,
I tysiączne do śmierci prowadza nas drogi:
Pódźmy walczyć! i wpośród krwawego pogromu,
Lub mieymy z kogo chwałę, lub z nas daymy komu.„[284]
Tak rzekł: przeiął Glauk w serce ten zapał ślachetny,
Idą, za niemi idzie Lików zastęp świetny.

Zląkł się Menestey, widząc śpieszących do wieży,        335
Któréy bronił na czele Ateńskiéy młodzieży.
Spoyrzał na wszystkie strony, upatruiąc męża,
Coby młódź Aten siłą swego wsparł oręża.
Widzi obu Aiaxów, słonym zlanych potem,
I Teukra, co dopiero rozstał się z namiotem;
Leczby go nie słyszeli, by naymocniéy krzyczał,
Taki od tarcz i przyłbic i bram łoskot ryczał.
Bo do każdéy Troianie zbiegali się hurmem,
Chcąc koniecznie gwałtownym wywalić ie szturmem.
Więc woźnego Toota w tém ostrzega słowie,
„Pódź, mów, niech mężni do mnie przyydą Aiaxowie,
A oba ieśli można: bo Licyyskie hordy,
Niosą do nas broń straszną, i okrutne mordy.
Wodze ich, które zawsze walecznie się biły,
Wszystkie przeciw nam teraz obracaią siły.
A ieśli i tam srogą pracą Mars ich kona,
Niech przynaymniéy syn wielki przyydzie Telamona.
Jemu niech sławny łukiem Teucer towarzyszy.„
Skoro woźny takowe zlecenie usłyszy,
Bieży śpieszno, wdłuż muru, przez dzidy i miecze,
I stanąwszy, do mężnych Aiaxów tak rzecze;
„W ciężkiém niebezpieczeństwie Menestey was błaga:
Pódźcie, niech moment wasza wesprze go odwaga,
A oba, ieśli można: bo Licyyskie hordy,
Niosą do nich broń groźną i okrutne mordy.

Wodze ich, które zawsze walecznie się biły,        361
Wszystkie przeciw nim teraz obracaią siły.
A ieśli i tu srogą pracą Mars was kona,
Przynaymniéy pośpiesz wielki synu Telamona,
Tobie niech sławny łukiem Teucer towarzyszy.„
Aiax, którego serce za boiami dszy,
Do syna Oileia, krótkim rzekł wyrazem:
„Zagrzewaycie tu Greki z Likomedem razem,
Aby mężnie wstrzymali Troiańskie natarcie:
A ia Menesteiowi dam potrzebne wsparcie.
Niedługo tu powrócę od Ateńskiéy rzeszy.„
To wyrzekłszy, do wieży Menesteia śpieszy:
Z nim Teucer brat, wsławiony ze strzelania sztuki,
Pandyon, germek Teukra, niesie iego łuki.
Po za murem szli, chciwi wzmódz zastępy bratnie.
Już im niebezpieczeństwo groziło ostatnie.
Wodze Lików podobne do gwałtownéy chmury,
Rzucały się na wieże, darły się na mury;
Tamci się opieraią, grzmi wrzaskiem powietrze.
Wraz Aiax Lików męża walecznego zetrze,
Byłto Epikl, towarzysz Sarpedona mężny.
Widząc leyżący kamień na murze potężny,
(Dzisiay człowiek w lat kwiecie, gdyż téy siły nie ma,
Z trudnościąby go dźwignął rękami obiema),
Podniósł, i na Epikla spuścił z wysokości.
Czworokończaty szyszak pęknął, trzasły kości,

Pada iak nurek z wieży, a życie z człowieka,        387
Ogromnym skruszonego kamieniem ucieka.
Teucer Glauka ukrócił duszę w bitwach śmiałą.
Bo gdy na mur się miotał, ugodził go strzałą,
W mieysce, gdzie iego ramie obnażone zoczył.
Musiał ustąpić z boiu: zatém z muru skoczył,
I czémprędzéy ukryty między swemi stanie.
Żeby kto z Greków iego nie urągał ranie.
Zasmucił się Sarpedon, że Glauk odszedł miły:
Lecz rozżarty tém bardziéy swe natężył siły.
Pchnął Alkmaona dzidą, gdy ią ciągnął z ciała,
Grek za nią upadł z muru, a zbroia szczęk dała.
Potém wieży podporę, uciosaną z dębu,
Bal w silne chwycił ręce, wyruszył ze wrębu,
Odkrył mur i otworzył dla wielu rot wniście;
Wtedy na walczącego wodza tak ogniście,
Teucer i Aiax razem zgubny cios wymierza.
Przy piersiach Teucer strzałą w pas świetny uderza:
Cios ten nic mu nie szkodził, chociaż go nie minął:
Nie chciał Jowisz, by iego syn przy nawach zginął.
Aiax nań z dzidą skoczył, ta puklerz przedarła,
I przecięż zażartego rycerza odparła:
Uderzony, cokolwiek od bram kroku ruszył,
Cokolwiek, bo ie złamać ieszcze sobie tuszył.
Woła na swoich, myśląc o tak wielkiéy chwale:
„Cóż to Liki, w rycerskim stygniecie zapale?

Złamałem mur, lecz tego dokazać nie mogę,        413
Bym wlasném do naw męztwem otworzył wam drogę,
Nuż waleczni rycerze wstępuycie w me ślady,
Złączone siły, wszystkie zwyciężą zawady.„
Na ten głos nowy zapał śmiałe przeiął Liki,
Zbiegły się pod bok swego króla woiowniki,
Z drugiéy strony Achiwi roty swoie zwarli,
Żeby się przy tém mieyscu skutecznie oparli.
Z równą mocą i męztwem walczą strony obie.
Nie mogą do naw drogi Liki zrobić sobie,
Choć mur iuż przełamany był dla nich otworem;
Ni Greki Lików z muru silnym zmieść odporem,
A iak z tykami w ręku dwa gruntu dziedzice,
Przy krańcach roli swoiéy, walczą o granice.
Nie chcąc sobie ustąpić ziemi ani stopy;
Tak ci między murami i między okopy,
W ciasném mieyscu bóy toczą: a łoskot rozszerza,
Broń tłuczona od broni, puklerz od puklerza.
Wielu i tych poległo trupem, których były
Do pierzchliwéy ucieczki obrócone tyły,
I tych, co mężnie w boiu do upadłéy trwali.
Nie wstrzymały puklerze ostréy ciosów stali:
Z obu stron mnóstwo ludu w téy rozprawie ginie,
Z wież, z okopów, krew Troian i Achiwów płynie.
Stoią Grecy, choć wściekle Troia na nich biie.
Jak skrzętna gospodyni, co z kądzieli żyie,

Póty na ścisłym gwichcie szalę trzyma z wełną,        439
Aż w obu wagach równość obaczy zupełną,
Aby kochano dzieci czém pożywić miała;
Tak tam z obu stron bitwa w równowadze stała:
Aż wreście Hektor chwilę żądaną obaczył,
W któréy mu Jowisz chwałę naywiększą przeznaczył.
On piérwszy na mur leci, i na swoich woła:
„Nic się, mężni Troianie, oprzeć wam nie zdoła;
Złamcie ten mur, i nieście ogień na okręty.„
Usłyszeli, więc każdy tym głosem przeięty,
Spieszy, zuchwałe roty hurmem na mur idą,
I wstępuią na wieże z wymierzoną dzidą:
Ostry i wielki kamień, co przed murem leżał,
Silną chwyciwszy ręką, do bram Hektor bieżał.
Dzisiay, nim kamień taki, choć z naywiększa mocą,
Dwa męże na wóz włożą, dobrze się zapocą.
Hektor go łatwo dźwignął, bo pan błyskawicy
Lekkim go w bohatyra uczynił prawicy.
Jak owczarz z runem w ręku, prawie nie rozróżnia,
Czy niesie co, bo w biegu nic go nie opóźnia;
Tak lekko Hektor leci do bram z wielkim głazem.
Z grubych tarcic zrobione, okute żelazem,
Z mocnym zamkiem podwóyne drzwi bramy te zwarły,
A na krzyż ie dwie szyny żelazne podparły.
Staie, iednę w tył nogę, drugą wprzód rozszerza,
I wygiąwszy się, kamień ogromny wymierza.

Ten padł w sam środek bramy; i zawiasy skruszył,        465
I żelazne ciężarem zapory wyruszył:
Wstrzęśnione bramy ciężkim zahuczały grzmotem,
A na bok wyskoczyły podwoie z łoskotem.
Czarnéy burzy podobny, w bramy Hektor leci,
Miedziana zbroia na nim groźnym blaskiem świéci,
Kręci dwoma wielkiemi groty rycerz srogi,
Niktby go tam nie wstrzymał, chyba same bogi.
Ogień mu w oczach pała, gniew bucha mu z czoła,
I by natychmiast na mur szli, na swoich woła.
Nagłos iego posłuszni, ci na wieże skoczą.
Drudzy tłumem przez bramy otwarte się tłoczą.
Wtenczas do naw strwożeni chronią się Danaie,
A na brzegu zgiełk straszny, i wrzawa powstaie.        478








ILIADA.


XIĘGA XIII.



TREŚĆ XIĘGI XIII.

Neptun pomaga Grekom. Dzieła Idomeneia.


Widząc pobite Greki i wzięte ich okopy, Neptun przybywa na pomoc. Naprzód ożywia męztwo w Aiaxach, potém do całego rycerstwa głos obraca, i do dzielnego oparcia się zachęca. Stawaią mężnie Grecy: Idomeney, wódz Krety, nadzwyczaynych dzieł dokazuie; zabiia Otryoneia, wodza Traków, Azego, Alkata zięcia Anchizesa. Eneasz, na czele zastępów Troiańskich, przybiega dla uniesienia zwłok swego szwagra, i stacza uparta bitwę z Idomeneiem. Menelay walczy przeciw Helenowi, bratu Hektora, i rani go, potém zabiia Pizandra. Gdy Troianie tak wiele cierpią na lewém skrzydle, Hektor utrzymuie się przy swoich korzyściach na prawém. Jowisz zsyła znak pomyślny dla Greków; Hektor się tém nie zastrasza, lecz z większym ieszcze ogniem na nieprzyiacioł uderza.


ILIADA.
XIĘGA XIII.

Do naw Greckich zbliżywszy Hektora z Troiany,
Zostawił ich tam Jowisz na znóy, śmierć i rany:
Tym czasem konnych Traków przeglądał siedliska,
I Mizów, co orężem zręcznie robią zbliska,
I naród Hippomolgów, którzy mleko piią,
Naysprawiedliwsi z ludzi, i naydłużéy żyią.[285]
Na Jlion nie patrzał; pewny, że nikt z bogów
Nie będzie śmiał z niebieskich wysunąć się progów,
Aby na pomoc Grekom pośpieszył, lub Troi;
Lecz niepróżno na czułéy straży Neptun stoi.
Wstąpiwszy na wierzch Samu drzewami zarosły,
Które dumny grzbiet iego wyżéy ieszcze wzniosły,
Skąd widać Jdę, Troię, i Achayskie łodzie,
Patrzał na mężów prace, w Marsowym zawodzie:
Tam siedział Neptun, Greków bolała go strata,
Przeto się bardzo gniewał na swoiego brata.
Zszedł z przepaścistéy góry, a lasy i skały,
Pod wielkiego Neptuna stopą się wstrząsały;
Trzy razy tylko podniósł nieśmiertelną nogę,
Czwartym krokiem był w Egach, i skończył swą drogę.[286]
Tam miał, w przepaściach morza, mieszkanie wspaniałe,
Z czystego lane złota i na wieki trwałe.

Wraz konie, miedzią kute, do wozu zakłada,        23
Złota im grzywa na kark zatoczysty spada,
Bicz złoty bierze w rękę, i w złotéy odzieży
Wsiadłszy na wóz, po głębi wartkim pędem bieży.
Mieszkańce wody króla swoiego postrzegły,
Pląsaiąc wieloryby, z otchłani wybiegły.[287]
Morze radosne, samo roztwiera swe tonie:
Po płynnéy ich płaszczyźnie lecą bystre konie,
Zaledwie wody koło szybkim dotknie biegiem:
Przybył, gdzie stały Greckie okręty nad brzegiem.
Przy ostréy Jmbru skale i wyspie Tenedzie,
Jest iaskinia, tam Neptun swe rumaki wiedzie:
Wyprzęga, Ambrozyyskim zasila obrokiem,
I ażeby się z mieysca nie ruszyły krokiem,
Nogi im niezłomnemi zawięzuie pęty;
Sam czémprędzéy pośpiesza, gdzie bóy wrzał zacięty.
Podobni do pożaru, albo nawalnicy,
Za Hektorem Troiańscy idą woiownicy,
Sciśnione hufce okrzyk wydaią straszliwy,
Pewne, że wezmą nawy, i wyrzną Achiwy.
Lecz bóg, który grożące wały na świat leie.
Ożywia w Grekach męztwo, zapał i nadzieie:
Udaie głos Kalchasa, iego postać bierze,
I Aiaxy zapala, dwa pierwsze rycerze:
„Wy zachowacie Greków od ostatniej klęski,
Ale nie przez ucieczkę, lecz przez umysł męski:

Gdzieindziéy ia Troiańskiéy nie lękam się siły,        49
Choć się ich woyska tłumem przez mur przewaliły;
Silny odpór im dadzą Achiwy waleczne.
Tu nam niebezpieczeństwo grozi ostateczne:
Hektor, co się Jowisza synem bydź powiada,
Z naywiększą zaiadłością tu na Greki wpada.
Lecz, ieśli was tą myślą który bóg zapali,
Byście i sami bili, i drugich zagrzali;
Próżno się Hektor wściekły okręty wziąć kusi,
Choćby z nim sam był Jowisz, odpartym bydź musi.„
Rzekł, i dotknął ich berłem: nadzwyczayną wodze
Moc w ręku, zapał w piersiach, lekkość czuią w nodze.[288]
Zaraz im zniknął z oczu. Jak bystremi pióry
Upada na dół iastrząb, ze skalistéy góry.
Gdy lecącego ptaka pod sobą postrzega;
Z taką prędkością Neptun tych wodzów odbiega.
Piérwszy to poczuł Aiax, syn Oileiowy,
I do Telamonida temi rzecze słowy:
„Pewnie bóg iaki, pewnie który z nieśmiertelnych,
W kształcie wieszczka, zagrzewa nas do czynów dzielnych.
Choć przybrał twarz Kalchasa, wyroków tłumacza;
Krok iego, gdy odchodził, coś więcéy oznacza.
Napróżno się chciał ukryć, boga w nim poznałem:
Piersi moie niezwykłym przeięte zapałem,
Cały gorę za boiem, nie znam w sercu trwogi,
Drżą mi, przez niecierpliwość, i ręce i nogi.„

Na to syn Telamona : „Taż sama odwaga,        75
Tenże zapał, co w twoiém, w mém sercu się wzmaga.
Czuię, iak ręka chciwa broni, noga skora;
Sam iedenbym uderzył śmiało na Hektora.„
Tak z nich każdy nad własnem uczuciem się dziwił,
Obadwa pełni boga, który ich ożywił.
Neptun śpieszy czémprędzéy tylne zagrzać szyki.
Znużone, spoczywały chwilę woiowniki;
Członki zdrętwiały, iuż im siły nie wystarcza;
Lecz ieszcze iaki smutek umysły obarcza!
Widzą, że iuż Troianie przez mur się przedarli,
I nadziei nie maią, aby ich odparli,
Łzy leią, rozpaczaiąc o nawy, o życie:
Ale wnet ich ożywia Neptuna przybycie.
Toas, Teucer, wsławieni przez rycerskie sprawy,
Mężny Peneley, Leit i Deipir żwawy,
Meryon i Antyloch, co za Marsem dyszą,
Taki głos, pełen ognia, z ust Neptuna słyszą:
„O hańbo! Grecka młodzi, gdzież iest wasza śmiałość?
Na was ia pokładałem floty naszéy całość:
Lecz dzień ten smutny, ieśli opuści nas męztwo.
Oświeci zgubę naszę, a Troian zwycięztwo.
O nieba! mógłżem kiedy przypuścić do myśli,
Aby Grecy na taką ostateczność przyśli?
Zuchwały nieprzyiaciel bóy pod nawy niesie!
Niegdyś do łań podobni, rozpierzchłych po lesie,

Co niezdolne się oprzeć, lada czém się straszą,        101
Przeznaczone bydź wilków i lampartów paszą,
Nigdy Grekom Dardanie nie dostali kroku,
Nawet nie mogli wstrzymać naszego widoku.
Dziś aż pod samę flotę śmiałe hufce wiodą!
Zginiemże błędem króla i woyska niezgodą?
Jakże! więc, bez odporu, Troia nas wybiie,
I zamiast walczyć, sami nadstawim iéy szyie!
Achilla skrzywdził Atryd, i nie iest bez winy:
Lecz możnaż boiu dla téy unikać przyczyny?
Błagaymy bohatyra: dobrego człowieka
Umysł nigdy się długo w gniewie nie zacieka.
Wy zaś, wstrzążcie tę gnuśność, która grozi zgubą,
Wy, coście chwałą krain, a rycerstwa chlubą.
Niech serce boiaźliwe od boiu unika,
Nie póydę ia zagrzewać próżno nikczemnika:
Lecz wasza mię bezczynność obraża i dziwi.
Nie widzicież, co przez nię ucierpią Achiwi?
Nuż! niech dusze ogarnie sławy chęć wspaniała,
Wielkie niebezpieczeństwo, lecz iak wielka chwała!
Hektor wpada na flotę, wszystkie przebył tamy,
Nie odparły go mury, nie wstrzymały bramy.„
Tym głosem dodał Neptun do boiu ochoty:
Garną się do Aiaxów nieprzełomne roty.
Widząc, z jakim przy wodzach stawią się pośpiechem,
Marsby na nich i Pallas patrzała z uśmiechem.

Gęsty rząd, przy szyszaku szyszak, mąż przy mężu,        127
Puklerz iest przy puklerzu, oręż przy orężu.
Na hełmach pływaiące mieszaią się kity,
W śmiałych ręku ogromne błyszczą się dziryty.
Wre zemsta wszystkim w sercach, gniew im z oczu strzela,
Pragną obmyć swą hańbę w krwi nieprzyiaciela.
Wraz się walecznych Troian zastęp do nich zbliży,
Hektor wpada na czele na ten mur paiży.
Lecz iako oderwana siłą wód opoka,
Po ostrych skacząc progach, upada z wysoka,
Leci, trzęsą się lasy,[289] ale na dolinie,
Pęd się iéy zatrzymuie, i ruch całkiem ginie;
Z takim impetem Hektor na Greki uderzył,
Wszędzie rzeź, pomieszanie, wszędzie postrach szerzył,
Mniemał, że się pod same dostanie namioty;
Aż nagle stanął, wpadłszy na ściśnione roty:
Zasłonili się Grecy gęstym włóczni rzędem,
Przełamać ich daremnym kusił się zapędem:
Wielką odparty siłą, rozbić ich nie zdoła,
Cofa się, i na swoich wielkim głosem woła:
„Troianie i Likowie, niech was nie zastrasza
Ten zastęp, trwaycie tylko, a wygrana nasza.
Wnet ia tę Greków rotę czworogranną złamię,
Jeśli dziś bóg pioruna moie wzmaga ramię,
Wszak on nigdy nadziei płonnych nie udzielał.„
Temi słowy swóy zapał wszystkim w piersi przelał.

Naypiérwey iego skutek okazał się w tobie,        153
Godny Pryama synu, mężny Deifobie.
Już się rycerz nadzieią zwycięztwa nadyma,
Bieży naprzód, a puklerz wystawiony trzyma.
Zaraz Meryon śmiały na niego poskoczył,
Rzucił pocisk, od celu bynaymniéy nie zboczył:
Ale znalazłszy odpór, dzida się złamała,
Zdala zręczny Deifob miał puklerz od ciała,
Bo pocisk przeciwnika nabawiał go strachu.
Meryon zaś, z próżnego zasmucon zamachu,
Cofnął się, ale w gniewie ledwie się posiadał,
Że nie zmiótł przeciwnika, a dzidy postradał.
Więc bieży do namiotu, gdzie miał mnóstwo broni,
Dla uzbroienia lepszym pociskiem swéy dłoni,
Tym czasem trwała walka, grzmi wrzaskiem powietrze,
Wtedy się Teucer młody z śmiałym Jmbrym zetrze:
Był on Mentora synem, bogatego w konie,
A w Pedeiu zamieszkał przy kochanéy żonie.
Lewą Pryama córkę miał Medezykastę:
Na odgłos woyny, śliczną porzucił niewiastę,
Przyszedł walczyć, wsławiał się przez rycerskie czyny,
I Pryam tak go kochał, iako swoie syny.
Pod uchem pchnął go Teucer, Telamona plemię,
A gdy dzidę wyciągał, rycerz padł na ziemię.
Jak na wierzchołku góry iesion okazały,
Którego niebios pyszne gałęzie sięgały,

Pada z trzaskiem, gdy płytkim toporem go zetną;        179
Tak z trzaskiem upadł rycerz ze swą zbroią świetną.
Przybiegł Teucer do trupa, obedrzeć go chciwy:
Wtedy nań dzidę rzucił Hektor zapalczywy,
Ale zgubnego razu zręcznie się uchronił,
Amfimak ten cios dostał, który Teukra gonił:
Miał on oyca w Kteacie, a w Aktorze dziada;[290]
Szczękła broń, gdy na ziemię z łoskotem upada.
Hektor chciał zerwać szyszak z Amfimaka głowy,
Kiedy odpór w Aiaxie znayduie gotowy:
Rzucił nań Aiax dzidę, lecz się nie przedarła
Do ciała, bo miedź gruba silny raz odparła.
Daremnie mu więc życie odebrać się kusił,
Jednak go do cofnięcia tym razem przymusił:
Lubo nierad, opuścił bohatyr swe łupy.
Achiwi zaś natychmiast oba wzięli trupy:
Stychy, Menestey, którzy wiodą Ateńczyki,
Amfimaka dźwigaią między Greckie szyki:
Jmbrego Aiaxowie w silne wzięli ręce.
Jak łanią, psom wydartą, wysoko w paszczęce
Lwy niosą, przez las krzewy gęstemi zarosły;
Tak trup ten bohatyry wysoko podniosły.
Już od nich zdarta zbroia z męża Jlionu.
Syn Oileia mszcząc się Amfimaka zgonu,
Uciął głowę Jmbremu, i Troianom w oczy
Cisnął, ta nakształt kuli po piasku się toczy.

I pod samemi stopy Hektora upada.        205
Śmierć wnuka bardziéy ieszcze Neptuna rozjadą:
Nowym gniewem przeciwko Troianom zawzięty,
Zapalaiąc, obiega namioty, okręty,
Pragnie, by krew Dardańska lała się potokiem:
Wtedy mu Jdomeney śpiesznym zaszedł krokiem.
Ledwie minęła chwila, iak wyszedł z namiotu,
Gdzie swego przyiaciela, rannego od grotu,
Z krwawego uniósł pola: tam o iego ranie
Biegłym lekarzom czułe kazał mieć staranie:
Sam zaś pośpieszał ieszcze dzielić męztwa sławę.
Neptun wziąwszy na siebie Toasa postawę,
Który był Kalidonu panem i Plerony,
A od ludu swoiego, iak bóg, uwielbiony;
„Królu! gdzie owa dumna Greków chluba, rzecze,
Grożących, że nic Troi upadku nie zwlecze?„
A wódz Kretów: „Toasie! mowa twoia próżna:
Mém zdaniem, dziś obwiniać nikogo nie można,
Nie znamy trwogi, każdy walecznie się biie,
Nikt przed śmiercią swéy głowy przez gnuśność nie kryie.
Ale Jowisz nas gnębi okrutnym sposobem,
On chce, aby te brzegi były naszym grobem.
Lecz ty, coś zawsze przykład waleczności dawał,
Coś i drugich zapalał, gdy który ustawał;
Dziś trway, zachęcay, w męztwie iest nasza nadzieia.„
Neptun mówi w te słowa do Jdomeneia:

„Ach! królu, kto się dzisiay gnuśnością ohydzi,        231
Niech tu zginie! niech więcéy oyczyzny nie widzi!
Weź twoię broń naylepszą, i tu złącz się ze mną.
Będziemy oba sobie pomocą wzaiemną:
I słabych broń złączona wiele może zrobić,
A my i naydzielnieyszych potrafimy pobić.„
To rzekłszy Neptun, zniknął wśród walczącéy rzeszy;
Do swego zaś namiotu Jdomeney śpieszy:
Tam dwa wziąwszy dziryty i świecącą zbroię,
W pole idzie, okazać chcąc odwagę swoię.
A iakim na powietrzu ogniem piorun błyska,
Gdy syn groźny Saturna gromy z nieba ciska,
Razi ludzi okropną światłością i trzaskiem;
Takim z ramion królewskich miedź strzelała blaskiem.
Niedaleko uszedłszy, Meryona wita,
Który śpieszył się szukać nowego dziryta.
„Naymilszy towarzyszu, godny synu Mola,[291]
Czemu, rzecze, z krwawego ustępuiesz pola?
Czyliś ranny, i w ciele masz ieszcze grot srogi?
Czyli bieżysz dla dania iakiéy mi przestrogi?
Widzisz, że mną nie gnuśność, ale męstwo włada.„
A Meryon w te słowa iemu odpowiada:
„Szlachetny wodzu Kretów, oto z pola idę,
Abym, ieśli masz iaką, wziął od ciebie dzidę,
Moięm złamał o tęgi puklerz Deifoba.„
„Weź, rzecze, Jdomeney, gdy ci się podoba,

Nie ieden, lecz dwadzieścia tam dzirytów stoi,        257
Które łupem dostałem z bohatyrów Troi.
Dalekich razów moia prawica nie ciska,
Ja na nieprzyiaciela następuię zbliska:
I dlatego, z pobitych odemnie rycerzy,
Mnóstwo mam tarcz, kirysów, przyłbic, dzid, puklerzy.„
A Meryon: „Móy namiot równie wiele liczy,
Zabranéy po Troianach rycerskiéy zdobyczy!
Lecz sobie chcę oszczędzić dalekiego biegu:
Zawsze mię widzą Grecy w naypiérwszym szeregu,
I kiedy srogą w polu Mars rozpocznie sprawę,
Staram się godnie męztwa utrzymywać sławę.
Mogą drudzy nie widzieć, co czynię dzirytem,
Lecz przed tobą przynaymniéy to nie iest ukrytém.„
Na to król: „Masz twoiego męztwa świadka we mnie:
Dowodząc go, czas drogi utracasz daremnie.
W zasadzce się wydaią serca oczywiście,
I w których męztwo włada, i gdzie strach ma wniście.
Boiaźliwy się mieni, cały pełen trwogi,
Kolana pod nim giętkie, niespokoyne nogi:
Smutny, wybladły, śmierci co moment się lęka,
Pierś mu biie gwałtownie, a ząb o ząb szczęka.
Człowiek mężny, iednaką zawsze chowa postać,
Niezmieszany, na mieyscu swoiém umie dostać,
Nayprydzéy stoczyć walkę, ta żądza go pali:
Tam każdy i twą rękę i serce pochwali.

Piérwszy przywykłeś wpadać na Troiańskie męże,        283
Nigdy ciebie grot z tyłu, zawsze w pierś dosięże.
Ale czas tę rozmowę niepotrzebną skrócić:
Spiesz się, weź oręż w rękę, i staray się wrócić,
Moglibyśmy na słuszną naganę zasłużyć.„
Nie chciał więcéy téy mowy Meryon przedłużyć:
Pobiegł, wziął długą dzidę, cały boiem dyszy,
I wielkiemu wodzowi Kretów towarzyszy.
A iak na woynę idzie Mars ludzi zabóyca,
Przy nim Postrach, syn krwawy okrutnego oyca,
Na widok ich, drżą nawet piérwsze bohatyry:[292]
Proszą ich Flegi, proszą mieszkańcy Efiry,[293]
Aby na nich przychylną poglądali twarzą:
Jednę wspieraią stronę, i zwycięztwem darzą;
Tak do boiu szli, miedzią błyszczącą okryci,
Meryon, Jdomeney, wodze znakomici.
„W któréyże, królu, stronie, Meryon się pyta,
Póydziem okazać siłę naszego dziryta?
Trzebali, byśmy środek, czy prawy bok wsparli?
Czy lewy, gdzie Troianie całą moc wywarli?„
Jdomeney rzekł na to: „Srodek iest bezpieczny,
Są tam rycerze, zdolni dać odpór waleczny:
Są oba Aiaxowie, Teucer strzelec sprawny,
A nawet w boiu wstępnym, z niego rycerz sławny.
Z naywiększą zaiadłością niech tam Hektor wpadnie,
Przełamać ich odwagi, nie potrafi snadnie:

Ich prawica od ognia okręty ocali,        309
Chyba, że ie pochodnią sam Jowisz podpali.
Aiax, syn Telamona, każdemu dostoi,
Nikogo się, kto może bydź rannym, nie boi;
I z Achillem bóy wstępny, byłby między dwiema
Wątpliwy, lecz równego w biegu Pelid nie ma.
Na lewą idźmy stronę, gdzie się walka sroży,
Tam lub my kogo trupem, lub nas kto położy.„
Rzekł, a Meryon chciwy rycerskiéy zalety,
Pośpiesza tam, gdzie kazał iśdź mężny wódz Krety.
Skoro ich, nakształt ognia idących, postrzegli,
Natychmiast wielkim tłumem Troianie się zbiegli:
Jeden drugiego żwawym głosem upomina,
Nacieraią, przy nawach straszny bóy się wszczyna.
Jak w gorących dniach lata nagła wiatrów burza,
Piaski wzrusza, i całe powietrze zachmurza,
Tłukąc się sprzeczne wichry, groźnym warczą szumem;
Tak walczyli rycerze, pomieszani tłumem:
Wszystkich serca zaiadłość ogarnęła dzika,
Radby każdy napoić broń krwią przeciwnika.
Tych ścina Mars okrutny, tych strzela, tych kole,
Długiemi dzirytami nasrożone pole,
Broń o broń starta, odgłos wydaie szeroko,
Blask puklerzy, kirysów, przyłbic, razi oko:
Wielkieby ten miał serce, ktoby na tak srogi
Widok patrzał spokoynie, i nie uczuł trwogi.

Dway synowie Saturna, zwaśnieni niezgodą,        335
Na klęski, tak straszliwe, oba woyska wiodą.
Jowisz, dla wziętéy z ręki Achilla zdobyczy,
Hektorowi zwycięstwa i Troianom życzy.
Nie iest w jego zamyśle Achiwów ruina,
Lecz Tetydę chce uczcić i Tetydy syna.
Neptun, cicho z pienistéy wykradłszy się wody,
Swą przytomnością Greckie zapalał narody:
Niezmiernie go bolała wielka Greków strata,
I gniewał się niemało na swoiego brata.
Jedna w nich krew, lecz Jowisz piérwéy się urodził,
I wiele brata swego mądrością przechodził.
Stąd nie śmiał on Achiwom pomagać otwarcie,
Ale, wziąwszy śmiertelną twarz, dawał im wsparcie.
Bogów ręką niezgody łańcuch rozciągniony,
Obie wkoło otaczał, obie plątał strony:
Żadna go moc nie starga, żadna nie rozprzęże,
On i wtenczas na ziemię liczne zwalał męże.
Zachęcaiąc Achiwów i ręką i głosem,
Staie, okryty siwym Jdomeney włosem.
Uciekaią Troianie: król piérwszy na czele
Otryoneia, z Traków krain, trupem ściele.
Ten chciał poiąć Kassandrę, i żeby oszczędzić
Zwykłych darów, obiecał Achiwów odpędzić:
Przez niego miały Greckie starte bydź narody.
Przystał Pryam, on walczył dla pięknéy nagrody.

Silnym go Jdomeney dzirytem dogonił,        361
Ani go z twardéy miedzi puklerz nie zasłonił:
Upada, zbroia dźwiękiem żałobnym szeleszcze,
Zwycięzca zaś tak z niego natrząsa się ieszcze:
„Otryoneiu! piérwszym tyś iest mężem u mnie,
Jeśli tego dokażesz, coś przyrzekał dumnie,
I za coś miał Pryama córkę mieć w nagrodę.
My też podobną z tobą uczynim ugodę:
Piérwszą z córek Atryda za żonę ci damy,
Gdy nam pomożesz złamać Jlionu bramy.
Lecz pódź ze mną do floty, tam układ nastąpi,
Bo my także iesteśmy oycowie nie skąpi.„
To rzekłszy, ciągnie trupa: w tém Azy wyskoczył,
Chcąc się pomścić, szedł pieszo, za nim wóz się toczył,
A powoźnik przy panu wiódł konie tak zbliska,
Ze ich piana gorąca na ramie mu pryska.
Mierzył, chciwy, by oręż we krwi króla skropił,
On mu tymczasem dzidę w gardzieli utopił.
Srogim zwalony ciosem padł na ziemię Azy.
Jak głębokie siekiery odebrawszy razy,
Wali się dąb, lub sosna na górze wyrosła,
Lub topola, co pyszny wierzch do nieba wzniosła;
Tak padł Azy na ziemię, zębem ostro zgrzyta,
I własną krwią zbroczony piasek ręką chwyta.
Giermkowi zaś przytomność odjął widok taki,
Nie śmie od nieprzyiaciół wtył zwrócić rumaki:

I gdy zbladły, przelękły, odurzony siedzi,        387
Pchnął go Antyloch, przeszła dzida kirys z miedzi,
Mdleie, chyli się, pada z wspaniałego wozu:
A zwycięzca wziąć kazał konie do obozu.
Widząc, że Jdomeney Azemu dni skrócił,
Przeciw niemu Deifob swą zemstę obrócił:
Rzuca na niego dziryt: lecz z przeciwnéy strony,
Postrzegłszy Jdomeney pocisk wymierzony;
Zręcznie się go uchronił, i sobie przytomny,
Skupiwszy członki, ukrył pod puklerz ogromny:
Tak więc żywot ocalił przed śmiertelnym ciosem;
Tknięty nim puklerz, ostrym zaięczał odgłosem.
Jednak Deifob darmo nie cisnął żelaza,
Hypsenor, pasterz ludu, zacny syn Hippaza,
Dostał raz wymierzony na inną osobę:
Trafił go dziryt w łono i przeszył wątrobę.
Padł, a zwycięzca woła: „Jednegom pominął,
Lecz drugi legł, i Azy bez pomsty nie zginął:
Nie tak smutny odwiedzi czarne piekła bramy,
Kiedy mu towarzysza w drodze posyłamy.„
Rzekł: sarknęły Achiwy, że dął tak zuchwale,
Lecz naywiększe Antyloch uczuł w sercu żale,
A choć, nad iego zgubą, obfite łzy ronił,
Przybiegł, i swéy obwodem tarczy go zasłonił:
Mecystey i Alastor zaraz się zbliżyli,
Ległego Hypsenora towarzysze mili,

I wzięli do okrętów smutne iego zwłoki,        413
Leiąc nad przyiacielem swoim łez potoki.
Jdomeney pracuie w polu naygoręcéy:
Pragnie, lub żeby Troian zgubił iak naywięcéy,
Lub, ażeby na ziemię i sam się obalił,
Byleby zgonem swoim lud Grecki ocalił.
Niedługa uszła chwila, gdy nowym się czynem
Wsławił, walcząc z Alkatem, Ezyeta synem.
Starsza z córek Anchiza była iego żona,
Hippodamiia, w domu od swych ulubiona,
Wyższa nad rówiennice wszystkie przez swe wdzięki,
Przez rozum, i przedziwne prace biegłéy ręki.
Stad ią nayślachetnieyszy mąż w Troi poślubił.
Wtedy go Neptun, ręką wodza Krety, zgubił:
Członki mu, iakby w więzy uiął, wzrok zamroczył,
Nie ma siły, by uciekł, lub żeby odskoczył,
Stał, iak słup, albo drzewo, sobie nieprzytomny.
W piersi mu Jdomeney zadał cios ogromny.
Kirys, którym był tyle razy zasłoniony,
Dzisiay niedostateczny dla iego obrony:
Rozdziera się, chrapliwy dźwięk darciem wydaie;
Pada rycerz, a dzida do serca dostaie:
To drga, i wstrząsa dzidę, za każdem swem biciem;
Tak Alkat, rycerz Troi, rozłączył się z życiem.
Pyszny, że swym takiego męża zwalił ciosem,
Do Deifoba wielkim król zawołał głosem:

„Ty! co lada pomyślność na dumę cię wsadza,        439
Czyliż trzech śmierć, iednego śmierci nie nagradza?
O! biedny Troiańczyku! chlubą dmiesz daremną,
Zbliż się, ieśliś bohatyr, i spotkay się ze mną.
Doświadczysz, iakie we mnie Jowisza iest plemię:
Minos mądry, syn iego, rządził Krety ziemię.
W Deukalionie czysta Minosa krew płynie,
Ja zaś syn iego, Kretów panuię krainie:
Przybyłem tu, a ze mną towarzysze moi,
Niosąc zgubę dla ciebie, Pryama i Troi.„
To rzekł: a myśl wątpliwa była w Deifobie,
Czy kogo z Troian przyzwać ma na pomoc sobie,
Czyli też własną silą, spotkać się z nim śmiało:
Lecz wezwać Eneasza, bezpieczniéy się zdało.
Znalazł go w tyle woyska: nie bił on się wcale,
I słuszne miał bohatyr do Pryama żale:[294]
Bo chociaż piérwsze w boiu przechodził rycerze,
Atoli usług iego nie szacował szczerze.
„Eneaszu! zawołał, wodzu naszéy młodzi,
Jeśli cię los twoiego krewnego obchodzi;
Pódź ze mną, day ratunek mężowi twéy siostry.
Jdomeney w Alkacie utopił raz ostry,
Zginął; niechże choć Grecy zwłok iego nie biorą!
On twą młodość wychował, on był twą podporą.„
Rzekł; a wyraz ten przebił serce Eneasza;
Idzie, oręż go wodza Krety nie zastrasza:

Ten się takim, iak dziecko, nie przeląkł widokiem,        465
Wygląda Eneasza niezmieszaném okiem.
Jak odyniec, zaufan w sile, nie ucieka;
I śmiało na myśliwców idących tłum czeka,
Naieża grzbiet, kły ostrzy, ogniem błyska żywym,
Gotów dać tęgi odpór i psom i myśliwym;
Tak Jdomeney stoi, w ręku silna pika,
I oczekuie przyyścia swego przeciwnika.
Lecz wzywa swych: Afarey i Askalaf żwawy,
Deipir i Antyloch, pełen Marsa sławy,
I Meryon, przed których bronią drżą Troianie,
Takie Jdomeneia słyszeli wołanie:
„Przybądźcie przyiaciele! cios mi grozi srogi,
Oto na mnie Eneasz idzie prędkonogi,
Ma siłę: gdzie on w boiu, tam pełno rozpaczy,
A iest w kwiecie młodości, co naywięcéy znaczy.
Przy tém sercu, gdybyśmy równi w leciech byli,
Wraz ia iego, lub on umie do ziemi nachyli.„
Jakby duch ieden wszystkie ożywiał rycerze,
Spieszą się, i zniżaią z ramienia puklerze.
Eneasz też pomocy równie szuka sobie,
W Agenorze, w Parysie, w mężnym Deifobie,
Którzy, iak on, Troiańskie przywodzili szyki;
Za niemi wielkim dążą tłumem woiowniki.
Jako pasterz, gdy liczne idą owiec trzody,
Którym baran z pastwiska przodkuie do wody,

Niezmierną czuie radość; tak się rycerz cieszy,        491
Widząc, że tyle zanim bohatyrów śpieszy.
Straszliwy bóy się zaczął przy trupie Alkata,
Jęczą zbroje, gdy mnóstwo pocisków wylata,
Lecz w tym rycerzów tłumie, biiących się srodze,
Eneasz i król Krety, dwa naypierwsze wodze,
Wszystkie siły zbieraią, zręczni bronią władać,
I oba chcący sobie śmiertelny cios zadać.
Piérwszy Eneasz rzucił grot na przeciwnika,
Ale ten go postrzegłszy, przed śmiercią unika:
Choć silną ręką ciśnion, krwi pocisk niesyty,
Chybił, zawarczał tylko, i drży w ziemię wbity.
Wódz Krety zgubnym dosiągł Enomaia razem,
Przebił puklerz, wnętrzności wyciągnął żelazem:
Pada, i konaiący w zębach piasek gryzie,
A król wyciąga dzidę utkwioną w paizie:
Lecz od walecznych Troian obskoczon dokoła,
Pięknéy mu z ramion zbroi obedrzeć nie zdoła:
Nie umie tak, iak dawniéy, cofać się i gonić,
Swoię dzidę odzyskać, przed cudzą się schronić:
Wstępnym boiem odpędza dzielnie śmierć od siebie,
Ale niezdolny szybko uskoczyć w potrzebie.
Gdy więc wolnemi z pola krokami uchodzi,
Zażarty nań Deifob długą dzidą godzi:
Lecz go chybił, a za to trafił Marsa plemię,
Askalafa, ten upadł gryząc w zębach ziemię.

Hukliwy Mars o śmierci syna nic nie wiedział,        517
Z innemi bogi razem i bóg woyny siedział,
Na złocistych obłokach: bo Jowisz nikomu
Nie pozwolił na woynę wyyśdź z górnego domu.
Przy Askalafa trupie nowy bóy się wszczyna,
Deifob zdarł przyłbicę z głowy Marsa syna,
Pchnięty od Meryona, upuścił łup z ręki,
Padła na głaz przyłbica, brzmiąc ostremi dźwięki.
Jeszcze Meryon skoczył, podobny do sępu,
Grot wyrwał, i do swego cofnął się zastępu.
Nie była Politowi tayna brata dola,
Bieży, w ręce go bierze, uprowadza z pola;
W tyle rot się znaydował iego wóz wspaniały,
Tam na niego i giermek i konie czekały:
Jedzie do miasta ięcząc, krwią wszystek oblany,
Która strumieniem z świéżey wytryskała rany.
Wzmaga się rzeź!, krzyk wkoło straszny się rozlega,
Nagle na Afareia, syn Anchiza wbiega,
Pchnął go w gardziel, chyli się głowa i przyłbica,
I puklerz; padł, wzrok wieczna ogarnia ciemnica.
Postrzegłszy, że się Toon do ucieczki zwrócił,
Antyloch grot nań cisnął, i żywot mu skrócił.
Ciągnąca się wdluż grzbietu aż do szyi żyła,
Ostrym razem przecięta na dwie części była:
Upada na wznak Toon, i choć dycha ledwie,
Do towarzyszów ręce wyciąga obiedwie,

Chciwy łupu zwycięzca szybkim przybiegł skokiem,        543
Pilném na wszystkie strony poglądaiąc okiem,
Już ciągnął zbroię, kiedy Troiańskie dziryty,
Zewsząd biią gwałtownie w puklerz miedzią kryty.
Żadnego przecież, ostrze ciała nie przewierci,
Bo Neptun Antylocha zasłania od śmierci.
Nigdy on się nie chronił, ustawnie nacierał,
Piérwszy między Troiańskie roty się przedzierał,
Nie spoczywał mu dziryt: lub go zdala ciska,
Lub na nieprzyiaciela następuie zbliska.
Gdy tak Marsem zaięty syn śmiały Nestora,
Adamasowi dobra zdała się bydź pora,
Pchnąć go zabóyczą dzidą: pewnieby go zabił,
Lecz Neptun czuwał nad nim, i pocisk osłabił.
Na dwie się sztuki dzida złamała zaiadła,
Część utkwiła w puklerzu, część na ziemię padła.
Gdy omylon Adamas, ucieka bez duchu,
Meryon go doścignął, grot utopił w brzuchu,
W mieyscu tém dla śmiertelnych nayzgubnieysza rana:
Tam się przebiła dzida, krwią cała zpluskana.
Upada: a pod dzidą drżały iego członki.
Jak od pasterzy w silne uięty postronki,
I gwałtem prowadzony, buhay się szamota;
Tak ten, przez czas nieiaki, pod ciosem się miota.
Przybiegł, i wyrwał pocisk Meryon waleczny:
Jemu oczy na zawsze zamroczył sen wieczny.

Na Deipira Helen ciężką wzniósł prawicę,        569
Ciął go pałaszem w skronie, potrzaskał przyłbicę:
Ta upadła na ziemię: podniosły ią Greki,
Jemu noc nieprzespana zamknęła powieki.
Widok ten Menelaia niezmiernie zasmucił,
Zaraz się chciwy pomsty, na Helena rzucił:
Przeciw sobie obadwa śmiałym krokiem idą,
Ten krzywy łuk napina, tamten wstrząsa dzidą:
I kiedy ieden grozi drugiemu zaiadły,
Razem zgubne pociski z obu stron wypadły.
Pod piersi w kirys trafia Troianina strzała,
Ale odbita miedzią, precz w bok uleciała,
A tak żądanéy Helen, nie odniósł korzyści:
Jak w mieyscu, gdzie gospodarz ziarna od plew czyści,
Wyskakuią z opałki boby, albo grochy,
Jak ie rolnik podrzuca, i wiatr niesie płochy;
Tak grot od Menelaia kirysa odskoczył,
Otarł się o miedź śliską, i na stronę zboczył.
Atryd młodszy dzirytem Helena nie chybił:
Rękę, którą łuk trzymał, do łuku mu przybił.
Ustępuie przed śmiercią, krew obfita ciecze,
Zwisła ręka, i ciężki grot za sobą wlecze.
Agenor spółziomkowi dał ratunek wczesny,
On Helenowi z ręki wyiął grot bolesny:
Wziął od giermka swoiego procę z wełny tkaną,[295]
Tą raniony miał rycerz rękę zawiązaną.

Pizander szybkim idzie na Atryda krokiem,        595
Pchnięty pod iego ciosy, nieszczęsnym wyrokiem,
Spodziewa się zwycięstwa: śmierć, nie tryumf zyska:
Zbliżyli się, w obudwu rękach oręż błyska.
Wtedy piérwszy Menelay pocisk rzuca silny,
Lecz obłąkana dzida, poniosła raz mylny.
Pewnieyszą ręką dziryt Pizander wymierza,
Trafił, ale twardego nie przebił puklerza,
A choć na dwoie pocisk złamany obaczy:
Smiały rycerz nie umie podać się rozpaczy.
Menelay na Pizandra pałaszem naciera,
Błyszczy się ostra w ręku Pizandra siekiera,
Z oliwną rękoieścią, (pod tarczą wisiała.
Obalić przeciwnika, chęć w obudwu pała:
Greka w szyszak Troianin swoim dosiągł ciosem,
Grek w czoło Troianina ciął nad samym nosem.
Potrzaskały się kości, krwią cały się broczy,
Od razu okrutnego wypłynęły oczy:
Nachyla się, upada w pośród boiowiska,
Król go, na piersi nogą stąpiwszy, przyciska,
Odziera świetną zbroię, pyszny łup dostaie,
I chlubny swem zwycięztwem, tak Troianom łaie:
„Tym sposobem od floty będziecie odparci,
Wiarołomni Troianie, na krew tak zażarci:
I będziecież przydawać, o ludzie niegodni!
Do obelgi obelgę, i zbrodnią do zbrodni?

Bóg, co się gościnnemi opiekuie stoły;        651
Pomści się, miasto wasze obróci w popioły.
Żadną nie zaczepieni krzywdą, żadną szkodą,
Wzięliście moie zbiory, i małżonkę młodą,[296]
Gdy ona otworzyła dla was dom życzliwy.
Dziś chcecie spalić flotę i wyrznąć Achiwy!
Nie zdołacie wy Greków zeszczętem zatracić,
Wkrótce musicie drogo zuchwalstwa przypłacić.
Co cię mądrość nad ludzi i nad bogów stawia!
Możeszże cierpieć takie, Jowiszu, bezprawia?
Wspierasz zdrayców, ożywiasz w nich odwagę srogą:
Tym sprzyiasz, co się woyną nasycić nie mogą.
Wszystkiego sytość bierze, i snu i kochania,
I skoków, i słodkiego dla ucha śpiewania;
Rzeczy milszych od Marsa kurzawy i znoiu:
A Troianie się nigdy nie nasycą boiu.„
To rzekłszy, zdartą zbroię swym ludziom oddaie,
Sam zaś między piérwszemi rycerzami staie.
Syn króla Pilemena, chciwy z męztwa chwały,
Idzie na Menelaia Harpalion śmiały.
Przyszedł z oycem, i iego śladem stąpać żądał,
Ale więcéy oyczystéy ziemi nie oglądał.
Rzucił grot na Atryda: a widząc, że pika
Na piersiach bohatyra tarczy nie przenika,
Czémprędzéy między swoich cofa się zlękniony,
Chroniąc się razu, rzuca wzrok na wszystkie strony.

Lecz kiedy Paflagończyk drżący do swych śpieszył,        647
Meryon łuk natężył i z tyłu go przeszył.
Pod pęcherzem okrutna strzała mu utkwiła,
Upada na kolana, opuszcza go siła.
Towarzysze mu niosą ratunek daremny,
Rozciąga się na ziemi, iak robak nikczemny.
Noc nigdy nieprzespana zamyka mu oczy,
Krew nurtem płynne z rany, piasek pod nim broczy.
Ciało na wóz ślachetne Paflagony sadzą,
I gorzko nad nim ięcząc, do Troi prowadzą.
Idzie płaczący oyciec, a ta mu iedyna
Pociecha odmówiona, by się zemścił syna.[297]
Parysowi zgon iego raz nayczulszy zadał,
Bo w nim i przyiaciela, i gościa postradał.
Więc zemstą zapalony, krzywy łuk natęża,
Szukaiąc zabitemu na ofiarę męża.
Euchanora liczyły w sobie Greckie roty,
Korynt ogłaszał iego bogactwa i cnoty:
Choć znał swóy wyrok, w domu iednak nie osiedział
Polyd wieszcz, oyciec iego, często mu powiedział;
Że mu, albo choroba ciężka życie skróci,
Albo go w polu oręż Troiański wywróci.
Z obu stron smutnym losem był zaięty cały;
Nie chciał gnić podle w łóżku, i umrzeć bez chwały.
Odebrał raz pod uchem: pada i umiera,
A noc wieczne ciemności nad nim rozpościera.

Gdy tu naksztalt pożaru walczą obie strony,        673
Nie wiedział od Jowisza Hektor ulubiony,
Że mu na lewem skrzydle Achayskie narody
Niezmierne w gęstych szykach zadawały szkody.
Możeby nawet Grecy odnieśli zwycięztwo,
Tak ich zasilał Neptun, tak wzmagał ich męztwo.
Hektor ciągle tam walczył, gdzie przełamał bramy,
Mur przeszedł, roty rozbił, wszystkie przebył tamy.
Tam obudwu Aiaxów, tam długim szeregiem
Protezylaia stały okręty nad brzegiem:
Bardzo ich niski okop od napaści broni,
Lecz maią mur z naytęższych i mężów i koni.
Tam Epeie, Ftyowie, Lokry i Beoty,
I w długich szatach przyszłe z Jonii roty,[298]
Walczą z nacieraiącym zażarcie Hektorem,
Jednak on się nie zraża ich mężnym odporem.
Menestey, syn wsławiony zacnego Peteia,
Fidas, Stychy i Biias, zastępów nadzieia,
W piérwszym rzędzie Ateńskiey przewodniczą młodzi:
Meges, Amfiion, Dracy, Epeiom przywodzi:
Ftyom Podarces, Medon, i radą i czynem:
Ten Oileia, tamten Jfikla był synem:
Więc krew iedna w Medonie, co w Aiaxie płynie,
Lecz zdala od swych mieszkał w Filackiéy krainie,
Bo nieszczęśliwym zgładził przypadkiem ze świata,
Żony Oileiowéy, swéy macochy, brata.

Ci ,na czele Ftyotów, bóy toczyli krwawy,        699
I razem z Beotami zasłaniali nawy.
Aiax syn Oileia, prędkim sławny krokiem.
Pod wielkiego Aiaxa ciągle walczył bokiem.
Jako dwa silne woły, z równą ciągną mocą
Pług po twardéy nowiznie, czoła im się pocą,
Wolnym krokiem przez czarne stąpaią zagony,
Jarzmo ich tylko dzieli; pług zgodnie ciągniony,
Rysuie w ziemi brózdy, i skiby odwala;
Tak ieden duch obudwu Aiaxów zapala.
Telamonid otoczon, od swych towarzyszy:
Ci, kiedy zmordowany rycerz ledwie dyszy,
Biorą mu ze spoconéy ręki puklerz mokry.
Ale za Oileia synem nie szły Lokry:
Wstępnie walczyć nie byli zdatni ci rycerze,
Nie zasłaniaią tęgie ich piersi puklerze,
Nie zbroi dzida ręki, ni głowy przyłbica:
Łuk, proca, ten ich oręż, i trafna prawica.
Strzał i kamieni gęstym obsypuiąc gradem,
Nieraz woyska ostatnim zmieszali nieładem:
Gdy więc tamci w ogromne przybrani oręże,
Odpieraią Hektora, i Troiańskie męże;
Ci w tyle zasłonieni, lotne miecą strzały.
Srodze się ich ciosami Troiany ztrważały:
Męztwo w nich stygnie, w szykach nieporządek wzrasta,
I byliby odparci do samego miasta,

Poniósłszy straszną klęskę wdłuż Achayskieh łodzi;        725
Gdy do wodza Polidam z tą radą przychodzi:
„Hektorze! nierad naszéy ty słuchasz przestrogi:
Że ci wyższe nad ludzi dały męztwo bogi,
Toś i w radzie, nad wszystkich wynosić się gotów?
Nigdy człek ieden wszystkich nie dostał przymiotów.
Ten z łaski bogów, w polu rycerz zawołany,
Ten grą, ten głosem słynie, ów lekkiemi tany;
Inszemu wielki nieba władca mądrość nada,
Zna piérwszy iéy szacunek, ten, co ią posiada,
Ona zbawia narody, zachowuie kraie.
Ja ci powiem, co mi się naylepszego zdaie.
Straszliwy pożar woyny zewsząd cię otoczył,
Lud nasz, iak złamał bramy, i mury przeskoczył,
Walczy mężnie, lecz iedni iuż się zmordowali,
A pozostałych liczbą samą Grek przywali.
Cofniy się, zwołay wodze; tam naprędce sobie
Poradzimy, co czynić trzeba nam w téy dobie.
Czyli ieszcze walecznie uderzym na nawy,
Jeżeli nam zwycięztwo chce dadź bóg łaskawy;
Czyli się też cofniemy, póki możem, cali,
Żeby nam za wczoraysze Grecy nie oddali:
Maią u naw rycerza, ten gniew swóy ukoi,
I na widok powszechnéy klęski się uzbroi.„
Podobała się dobra Hektorowi rada,
Zaraz z wozu bohatyr w świetnéy zbroi zsiada,

„Niechay tu Polidamie, wielkim głosem woła:        751
Pod twym bokiem Troianie stawią mężne czoła,
Ja odeydę, i w drugich ogień Marsa wskrzeszę,
A skoro dam rozkazy, do ciebie pośpieszę.„
Podobny śnieżnéy górze, obiega młodzieńce,[299]
Na Troiany, na wierne woła sprzymierzeńce:
Wszyscy się zgromadzaią na rozkaz Hektora,
W Polidamie ich męztwa nayteższa podpora.
Poszedł na lewe skrzydło, gdzie walczyli śmiele,
Deifob, Helen, Azy, Adamas na czele.
Próżno ich szuka zdrowych: iedni iuż polegli,
Drudzy ranni zostali, kiedy na mur biegli.
Gdy tak boiu wypadki okiem wodza znaczył,
Pięknowłoséy Heleny małżonka obaczył,
Parys zagrzewa słowem i przykładem razem.
Gniewny Hektor, tym rzecze do niego wyrazem:
„Nieszczęśliwy Parysie! z kształtu twe zalety,
A cała na tém zręczność, uwodzić kobiety:
Gdzie Deifob? gdzie Helen? gdzie Adamas śmiały?
Gdzie Otryoney, pełen mąż rycerskiéy chwały?
Dziś się z wierzchołku swego wielka Troia wali,
I dzisiay nic od zguby ciebie nie ocali.„
A na to piękny Parys: „Może w innéy porze,
Słuszną miałeś przyczynę łaiać mię Hektorze:
Lecz dzisiay twego brata obwiniasz daremnie.
Bo nie wydała matka nikczemnika we mnie.

Jakeś tylko przy nawach stoczył boy straszliwy;        777
Tu, bez wytchnienia, walczę z mężnemi Achiwy.
Wodze, o których pytasz, iuż cień śmierci kryie,
Helen z nich tylko ieszcze i Deifob żyie:
Od zgonu zachowała ich Jowisza wola,
Lecz w rękę oba ranni, ustąpili z pola.
Teraz, gdzie chcesz, prowadź nas, wszyscy za twą cnotą,
Za twym przykładem póydziem z naywiększą ochotą:
Wszystko zrobim, i męztwa w nas nie będziesz winić;
Ale, nad swoie siły, nikt nie może czynić.„
Temi słowy gniew brata Parys ułagodził.
Spieszą oba, gdzie walkę Mars naywiększą zwodził,
Gdzie Cebryon waleczny, Polidam roztropny,
Falces, Ortey, Polifet, do boiów pochopny,
I gdzie Hyppocyona, Morys, Askań, syny,
Wsławiały się na czele rycerskiemi czyny.
Wczoray dopiero przyszli, pyszna na nich zbroia,
Za dawnych, świeżych miała w nich obrońców Troia.
Zaraz Hektor z naywiększym zapałem uderzy.
Jako, gdy z szumem wicher po polach się szerzy,
A Jowisz trzaskaiące pioruny zapala,
Wzmaga się hałas, morze straszna tłucze fala,
Wzdyma wody, i ryczy ocean zhukany,
Na bałwanach spienione wznoszą się bałwany;
Tak za Hektorem Troian cisną się tysiące.
Spieszą hufce po hufcach, od miedzi błyszczące.

Godzien z Marsem rycerskie podzielać zaszczyty,        803
Idzie Hektor, ma puklerz z wołowych skór zbity,
Nieprzełamana z miedzi blacha go pokrywa,
Na głowie szyszak świetny, nad nim kita pływa.
Naciera mężnie, roty przełamać się kusi,
Patrzy, czy do ucieczki Greków nie przymusi:
Lecz nie strwożył się żaden maż iego widokiem.
Piérwszy Aiax na przodek wielkim wyszedł krokiem,
I w te wyzwał go słowa: „Zbliż, się więcéy ku mnie:
Myślisz, że nas przestraszysz tém, iż grozisz dumnie?
Umiemy walczyć, boiu nikt się z nas nie lęka,
Jowisza tylko mściwa przytłacza nas ręka.
Chciałbyś ty ogień rzucić do Achayskich łodzi,
Ale nam, do odparcia, na sile nie schodzi:
Prędzéy, ręką Achiwów, miasto wasze zginie,
I w wiecznéy zagrzebane zostanie ruinie.
Niedaleki iest moment, gdy chroniąc się zguby,
Jowiszowi i bogom będziesz czynił śluby;
Aby twe bystre konie ptaka biegły lotem.
Unosząc cię do Troi przed śmiertelnym grotem.„
Rzekł, a wtém orzeł z prawéy przeleciał mu strony.
Krzyknął lud Grecki, dobrą wieszczbą ucieszony.
A Hektor: „O! Aiaxie! przechwalco zuchwały!
Jakież mi się od ciebie słowa słyszeć dały?
Obym tak był Jowisza syn, tak nie umierał,
I taką, iak Junony plemię, cześć odbierał.

Dzieląc hołdy śmiertelnych z Febem i Palladą;        829
Jak dzień ten będzie Greków ostatnią zagładą.
Dostóy tylko, a zguba twoia nieomylna,
Oto cię ta na ziemię zwali dzida silna:
Tłuste twe ciało będzie pastwą psom i sępom.„
To rzekłszy, krzycząc, śmiałym przywodzi zastępom:
Tylne woyska też same powtórzyły krzyki,
Równym głosem zagrzmiały Greckie woiowniki:
Silne natarcie, silne było odpieranie,
A nieba przebiiało obu stron wołanie.        838








ILIADA.


XIĘGA XIV.



TREŚĆ XIĘGI XIV.

Podeyście Jowisza przez Junonę.


Po wzięciu muru, zasłaniaiącego okręty, Grecy znayduią się w naywiększém niebezpieczeństwie. Agamemnon uwiadomiony o klęskach swego narodu przez Nestora, radzi w nocy powrót do kraiu. Ulisses go nagania: Dyomed wnosi, aby dla zachęcenia woyska, wodzowie, mimo ran swoich, pokazali się w polu. Neptun utwierdza Agamemnona. Juno, aby odwrócić uwagę Jowisza od placu boiu, przedsiębierze podeyść go miłością. Pożycza pasa od Wenery, i wziąwszy z sobą boga snu, udaie się do Jowisza: zwycięża go swemi ponętami; Sen tymczasem zamyka mu powieki. Neptun korzystaiąc z tey pory, wspiera Greków. Wszczęła się uparta bitwa. Hektor kamieniem raniony od Aiaxa. Troianie, pozbawieni wodza, z klęską odparci za okopy.


ILIADA.
XIĘGA XIV.

Nestor ieszcze w namiocie pragnienie uśmierza,
Gdy go w uszy straszliwy krzyk mężów uderza:
„Ach! Machaonie! rzecze, iakież nasze losy!
Coraz większe się w polu rozlegaią głosy:
Ty piy tymczasem wino, póki Hekameda,
Na obmycie twéy rany, łaźni ciepłéy nie da;
Ja wybiegnę, bym widział i stan woiowników,
I co iest za przyczyna tych strasznych okrzyków.„
Rzekł i zaraz się starzec uzbraiać poczyna,
Swiecący bierze puklerz Trazymeda syna,
Który z oycowską tarczą w polu się potyka:[300]
W rękach Nestora błyszczy nieprzełomna pika.
Wychodzi: iak mu widok smutny w oczach stanie!
Tych zbili, drugich pędzą zażarci Troianie,
Nawet iuż przełamany widzi mur warowny.
Jako, gdy wkrótce powstać ma wicher gwałtowny,
Czuiący falę, wody Ocean zamroczy,
Ale dopóty czarnych bałwanów nie toczy,
Póki silny wiatr w pewną stronę nie zawieie;
Tak się w swych myślach starzec zawieszony chwieie:
Czy ma się rzucić w pośród pierzchaiącéy rzeszy,
Czy też raczéy do króla narodów pośpieszy.

Przemogła myśl ostatnia. Idzie, a tymczasem        23
Rozpoczęta trwa walka z niezmiernym hałasem,
Szczęk mieczów, broni trwożą przeraźliwe błyski,
Tłukąc się wzaiem, ięczą miedziane pociski.
Atryd, Jtak, Dyomed, ranne w polu wodze,
Wyszły z naw, i z Nestorem schodzą się na drodze.
Zdala od boiowiska ich okręty stały,
Często bite od morza pienistemi wały.
Te, co wprzód doszły lądu, wyciągniono z wody,
I murem zasłoniono od wszelkiéy przygody.
Lecz wszystkim naywiększego mieysca ieszcze mało,
Aby się więc gdzie woysko rozpościerać miało,
Nakształt szczeblów, oparte są iedne o drugie,
I wpośród gór wąwozy napełniaią długie.
Wyszli, żeby się rzeczy przypatrzyli zbliska,
Idą wsparci na dzidach, smutek serca ściska:
Widok Nestora bardziéy ieszcze ich zatrwożył.
„Ty, w którym naród Greków nadzieię położył,
Król Micen rzekł, ty chwało i podporo ludu,
Po co idziesz, męzkiego zaniechawszy trudu?
Lękam się, by nas Hektor zaiadły nie zgubił,
Jak na radzie Troiańskiéy dumnie z tém się chlubił,
Że nie wprzódy do pysznych wróci Troi grodów,
Aż po zniszczeniu floty i Greckich narodów.
Tak groził: nie iesteśmy od zguby dalecy.
O! bogi nieśmiertelne! czyliż wszyscy Grecy,

Tak są na mnie zawzięci, iak Pelid zjątrzony,        49
I nie chcą walczyć dla swych okrętów obrony?„
„Nieszczęście, Nestor mówi, ściska nas do koła,
Jowisz, z piorunem w ręku, wybawić nie zdoła.[301]
Warownia i okrętów i Greckiéy młodzieży,
Z tak wielką dźwignion pracą, mur zwalony leży.
Zaiadły nieprzyiaciel bóy przy nawach toczy,
Nabystrzeysze rozeznać nie potrafią oczy,
Z któréy strony Achayskie walczą woiowniki,
W takim zmęcie rzeź, w takiem pomieszaniu krzyki.
Naradźmy się atoli, co czynić wypada,
Może nam ieszcze natchnie iaki sposób rada.
Was nie wzywam do boiu: rzecz byłaby próżna:
Bo iak jesteście, w stanie tym walczyć nie można.„
A król: „Co! przy namiotach iuż wrze bóy gwałtowny!
Ani nas rów zasłonił, ani mur warowny!
Dzieło, nad którem tyle potuśmy wyleli,
Żebyśmy w niém zasłonę woyska i naw mieli!
Trudno wątpić, że taka Jowisza iest wola,
By Grecy sprośnie trupem te zalegli pola.
Był czas, gdy tryumfami wieńczył nasze boie,
Dzisiay do nieprzyiaciół przeniósł względy swoie:
Ku nim zwycięztwo, szczęście, chwała obrócona,
Nasze ostudza serca, krępuie ramiona.
Słuchaycie, ia wam powiem, co czynić w téy porze:
Okrety bliskie brzegów, ściągniymy na morze,

I tam ie obwaruymy, rzuciwszy kotwice;        75
A skoro noc ponure rozciągnie ciemnice,
Resztę floty przed smutną ocalimy dolą:
Przecież nam wtenczas wytchnąć Troianie pozwolą.
Ale uciekać w nocy, iak wstydliwa postać!
Lepiéy się tak ocalić, niż w więzy się dostać.„
„A Ulisses na niego spoyrzawszy surowo:
„O rado bezrozumna! o haniebna mowo!
Podły królu, bodaybyś podłym ludem władał:
Zaco cię wielki Jowisz nam za wodza nadał,
Których, z młodych lat, w boiach doświadczone męztwo,
Ma za niezmienne hasło, śmierć, albo zwycięztwo?
Więc to miasto opuścisz, z którego przyczyny,
Tyle łez i krwi Greckie iuż wylały syny?
Także niesławny będzie kres naszego trudu!
Strzeż się, by kto słów twoich nie usłyszał z ludu:
Z ust roztropnych wyiśdź taka nie powinna rada,
Ni od króla, co tylą narodami włada.
Naganiam więc twe zdanie, odrzucam ie wcale.
Co! gdy ieszcze w naywiększym walka trwa zapale,
My wtenczas będziem spuszczać na morze okręty?
Tegoć żąda Troianin, swém szczęściem nadęty:
Smiałość iego zostanie dwakroć powiększona,
I zguby naszéy wtedy tém łatwiéy dokona.
Gdy woysko uyrzy nawy ciągnione na morze:
Dotąd trwałe, ostygnie w rycerskim uporze,

Straci męztwo, i z pola uciecze szkaradnie.        101
Królu! ten zgubny skutek z twéy rady wypadnie.„
Atryd na to: „Ulissie! ta nagana żywa,
Ostrym sztyletem serce moie wskroś przeszywa.
Jeśli Grecy tchną ieszcze ślachetnym zapałem,
O wstydliwéy ucieczce wcale nie myślałem.
Niechay kto zbawiennieysze da zdanie w tę chwilę,
Czy iest młody, czy stary, ia się wraz przychylę.„
„Nie braknie wam na zdaniu, Dyomed zawoła,[302]
Niedaleki iest człowiek, co wam radzić zdoła,
Jeśli to w piersiach waszych gniewu nie rozżarzy,
Że młody tam śmie mówić, gdzie zamilkli starzy.
Lecz temu, co z krwi zacnéy Tydeia pochodzi,
Mniemam, że się otwarcie wszystko wyrzec godzi.
Trzech dzielnych synów oycem był Portey wsławiony,
Dziedziców Kalidonu i pięknéy Pierony.
Nic chwała oyca w Agrym, w Melasie nie traci,
Lecz dziad móy Oney wyższym był ieszcze nad braci.
Ten mieszkał w swéy oyczyznie: ale z woli nieba,
Długo się oycu memu błąkać było trzeba,
Niźli poślubił córę sławnego Adrasta.
Ta go z domem przemożnym złączyła niewiasta,
Z jéy ręką odziedziczył wspaniałe ogrody,
Żyzne pola, obszerne lasy, liczne trzody:
A dzidą zręcznie robić rycerz był iedyny.
I komu z was bydź mogą tayne iego czyny?

Gdy więc we mnie krew płynie w bohatyry płodna,        127
Myśl, którą powiem śmiało, nie iest wzgardy godna.
Mimo stanu naszego, w tak ciężkiéy potrzebie,
Pódźmy na nieprzyiaciół, daymy przykład z siebie.
Nie chcę ia, byśmy ranni szli na nowe rany,
Lecz zagrzeymy lud, boiem długim zmordowany:
Przytomność nasza męztwo w tych nawet zapali,
Którzy się teraz podłéy gnuśności poddali.„
Przyięto z uwielbieniem, co Dyomed radził,
Idą w pole królowie, Atryd ich prowadził:
Neptun z oka nie spuszczał żadnego ich kroku,
Stanął przy bohatyra Miceńskiego boku,
W zmarszczonéy twarzy starca, siwym kryty włosem.
Wziął ręką rękę króla, i rzekł takim głosem:
„Jak teraz dmie Achilles! dopiął, czego żąda,
Pomieszanie, ucieczkę, rzeź Greków ogląda:
Nie ma żadnego czucia: niechże gnuśnie żyie,
Niechay go niebo wieczną sromotą okryie.
Lecz na ciebie nie wszystkie zagniewane bogi.
Wnet uyrzysz, iak wodzowie Troian, pełni trwogi,
Piaskiem zaćmią powietrze, gdy chroniąc się zgonu,
Pędzić będą rumaki w mury Jlionu.„
Rzekł: wraz rzuci się w pole, i straszliwie krzyknie.
Jakim dziesięć tysięcy ludzi głosem ryknie,
Kiedy ich w srogą walkę Mars pchnie zapalczywy;
Taki z piersi Neptuna wyszedł ryk straszliwy.

Nagle wszystkich napełnił serca zapał nowy,        153
Każdy do ostatniego walczyć iest gotowy.
Wtedy na złotym tronie siedząca wysoko,
Z wierzchu Olimpu, Juno rzuca na świat oko:
Poznaie brata swego wśród Achayskich rzeszy,
Na ten widok iéy serce niezmiernie się cieszy:
Ale Jowisz, co z Jdy Troian szczęściem darzył,
Gdy go postrzegła, straszną w sercu złość rozżarzył.
Zaraz, iakby go podeyść, w myśli układ czyni:
Ten sposób za naylepszy uznała bogini,
Żeby poszła na Jdę, pięknie wystroiona:
Gdy męża swemi wdzięki przyciągnie do łona,
Wtedy go, wśród roskoszy, słodkim snem zamroczy,
Uśpi iego myśl boską i przenikłe oczy.
Miała swoię komnatę, dzieło wiekopomne
Wulkana, który zmocnił zamkiem drzwi niezłomne:[303]
Żadnegoby ich boga ręka nie otwarła.
Tam wszedłszy Juno, świetne podwoie zawarła.
A w sokach Ambrozyyskich skąpawszy się cała,
Na śnieżne ciało boskie balsamy rozlała:
Tych woń gdy się rozeydzie po Jowisza gmachu,
Pełno ich w niebie, pełno na ziemi zapachu.
Tak namaszczona, włosy zbiera na grzebienie,
Prześliczne z nich na głowie ukształca pierścienie,
Pyszny ich okrąg lekko na ramiona spada:
Wzięła ozdobną szatę: w niéy mądra Pallada

Wydała, co dowcipna umie iéy robota,        179
Na okrągłém ią łonie haftka spina złota.
Cudowną taśmą ciało przedziela dostoyne,
Na uszach dyamenty zawiesza potróyne,
Daleko strzelaiące iasnością rzęsistą:
Na głowę zaś zasłonę kładzie przeźroczystą,
Któréy śnieżnéy świetności słońce nie iest równe:
Wreście wzuwa na nogi obuwie kosztowne.
A gdy iuż nic bogini nie brakło do stroiu,
Wspaniałym wyszła krokiem ze swego pokoiu.
Zaraz piękną Wenerę wzywa na ustronie:
„Będzieszli, córko luba, uczynną Junonie?
Czy do wzaiemnyrh względów ta przeszkoda stoi,
Że ia wspieram Achiwy, a ty sprzyiasz Troi?„
„Córo Saturna, Wenus mówi iéy przyiemnie,
Powiedz mi zaraz, proszę, czego chcesz odemnie:
Rozkaż, co zdolność może, wszystkiego chcę użyć,
Aby ci, podług żądań, naylepiéy usłużyć.„
„Day mi ponętę, rzecze bogini fortelna,
Day mi ten słodki powab,[304] którego moc dzielna,
Poddaie ci i ziemi i nieba mieszkańce.
Idę, gdzie lądu dzierżą ostateczne krańce,
Tetys matka i bogów oyciec siwobrody.
Gdy Jowisz pchnął Saturna pod ziemie i wody,
Oni mię z łona Rei wzięli na swe ręce,
Oni pielęgnowali me dni niemowlęce.

Pragnę umorzyć przykry spór, który ich dzieli:        205
Już od dawna słodkiego momentu nie mieli,
Długi czas, iak ich spólne nie połącza łoże.
Jeśli namowa moia pogodzić ich może,
Jeżeli ich powrócę do pierwszych uścisków,
Jakichże, w ich wdzięczności, nie będę mieć zysków!„
A Wenus iéy z uśmiechem tę odpowiedź czyni:
„Cóż tobie można, wielka odmówić bogini,
Która pieścisz na łonie twém Saturna syna?„
To rzekłszy, pas czarowny z piersi swych odpina,
W nim zamknięte powaby wszystkie, wszystkie wdzięki,
Miłość, żądza, kochanków rozmowy i ięki,
Słodkie głosy, wyrazy skrycie uymuiące
Serca, tkliwéy się nawet czułości strzegące.[305]
„Weź, rzecze, ten pas drogi, w nim wszystko się mieści,
I co umysł zachwyca, i co serce pieści.
On niezwyciężonemi dokaże to czary,
Że pewnym skutkiem twoie uwieńczysz zamiary.„
Uśmiechnęła się Juno, gdy ten pas posiadła,
Uśmiechnęła się ieszcze, gdy go na pierś kładła.
Wenus w złotym Jowisza domu pozostaie:
Juno spiesznie Olimpu opuściwszy kraie,
Ematyą i Piier miia szybkim biegiem,
I Traków góry, wiecznym zasypane śniegiem,
A nigdzie lekką stopą ziemi nie zamiata:
Wnet na morze z Atosu wyniosłego zlata.

Przyszła do Lemnu, cnego Toasa siedliska:        231
Szuka Snu, brata Smierci, za ręce go ściska,
I słodkim go wyrazem głaszcze niebios pani:
„Snie! któremu bogowie i ludzie poddani,
Jużeś mi raz w mych prośbach dał pomoc skuteczną,
Day ią teraz, a wdzięczność mam dla ciebie wieczną.
Gdy Jowisz w słodkim znoiu napieści się ze mną,
Ty spuść mu ociężałość na oczy przyiemną:
Uśpiy go: masz w nagrodę krzesło wiecznie trwałe,
Wulkana, syna mego, dzieło doskonałe:
W niém on okaże wszystkie cuda swéy roboty,
I ieszcze, dla podparcia, da podnóżek złoty.„
Na to Sen: „O! bogini, pierwsza w bogiń rzędzie,
Wszystkich mi uśpić bogów rzecz nietrudna będzie,
I sam Ocean, groźne miotaiący wały,
Od którego pochodzi ród niebianów cały.
Ale uśpić Jowisza, ieśli sam nie każe,
A nawet się do niego zbliżyć nie odważę.
Pamiętam, żem przez ciebie iuż ledwie nie zginął.
Gdy do domu, zburzywszy Troię, Herkul płynął,
Oko Jowisza memi uiąłem ponęty.
Tyś wtedy gniew na syna wywarła zawzięty,
Wiatry, któreś wysłała, srogie burze wzniosły:
Ledwie rycerz słabemi do Kos przybył wiosły,
Oddalon od przyiaciół i oyczystych progów.
Jak ciężko Jowisz za to gniewał się na bogów!

Strasznym gniewem rozżarty, wszystkich niebian gonił,        257
A mnie szukał naybardziéy: gdybym się nie schronił,
Gdyby mię nie ukryła w cieniach Noc przychylna;[306]
Jakiby mi cios dała iego ręka silna!
Zostałbym z nieba strącon, gdyby mię był złapał:
Przecież, na widok Nocy, swóy uśmierzył zapał.
Chceszli mię na przypadek narażać tak srogi?„
A Juno: „Porzuć, rzecze, porzuć próżne trwogi.
Możnaż mniemać, że Jowisz losy Troianina
Kładzie na iednéy szali, co Herkula syna?
Skłoń się, a ia ci drogą zawdzięczę nagrodą,
Jednę z Gracyi dam ci Pazyteę młodą:[307]
Ona cię słodkiem nazwie małżonka imieniem:
Wszak dawno lubym do niéy goreiesz płomieniem.
Sen ucieszony: „Pani! żądań twych nie zwlekę,
Ale przysiąż na Styxu niezgwałconą rzekę:
Jedną się ręką morza, drugą dotkniy ziemi,[308]
Niech Saturn będzie świadkiem z bogi piekielnemi:
Że tę uczynność drogą zawdzięczysz nagrodą,
Jednę z Gracyi dasz mi Pazyteę młodą,
Która mię słodkiem nazwie małżonka imieniem:
Dawnoż ia lubym do niéy goreię płomieniem!„
Łatwo się Juno skłania do iego życzenia,
Zaraz, bogi piekielne, Tytany wymienia,
Swiadcząc się, że dotrzyma obietnicy święcie.
A gdy tak uroczyste zrobiła zaklęcie,

Jmber i Lemnos śpiesznym opuścili krokiem:        283
Idą, oboie ciemnym odziani obłokiem.
Wkrótce staią pod Jdą, matką zwierza płodną,
Tamże, pod Lektem, drogę porzucaią wodną,
Jeszcze chwilę na ladzie sobie towarzyszą,
A za każdym ich krokiem drzewa się kołyszą.
Lecz Sen, by go Jowisza oczy nie uyrzały,
Siadł na wysokiéy iodle, téy wzrost okazały
Wszystkie przewyższa drzewa, które Jda rodzi,
I wspaniałym wierzchołkiem do nieba dochodzi.
Tam został Sen, w ukryciu iodły gałęzistém,
W kształcie ptaka, zwanego imieniem dwoistém,
Chalcydą bogi, lud go Cymindą nazywa.[309]
Na szczyt Gargaru Juno wstępuie skwapliwa.
Jowisz ią postrzegł, zaraz cały się rozpali,
Jako, gdy się raz piérwszy z siostrą pokochali,
I, bez wiedzy rodziców, roskosz potaiemnie
Spełniwszy, miłość sobie stwierdzili wzaiemnie.
„Jaki cię cel, rzekł słodko, iaka cię potrzeba,
Bez wozu i bez koni, wyruszyła z nieba?„
A Juno : „Do ostatnich ziemi krańców idę.
Chcę Ocean odwiedzić i matkę Tetydę,
Chcę zawdzięczyć ich dobroć, że mię na swe ręce
Przyiąwszy, hodowali me dni niemowlęce.
Pragnę umorzyć przykry spór, który ich dzieli,
Już od dawna słodkiego momentu nie mieli.

Bystre moie rumaki pod górą zostały,        309
Na nich przebiegam lądy, na nich morskie wały.
Dlatego zaś przed tobą tu stawię się panie,
Bym o moim zamiarze poznała twe zdanie:
Mógłbyś mię winić słusznie, gdybym pokryiomu,
Do niezgłębnego poszła Oceanu domu.„
„Cóż ci późniéy wykonać te myśli przeszkadza,
Rzekł Jowisz, dziś miłości niech panuie władza.
Nigdy mię, iak dziś, piękność nie uięła żadna,
Nie rozgrzała bogini, ni ziemianka ładna:[310]
Ani wdzięki prześlicznéy Jxyona żony,
Z któréy Pirytoy, bogom równy mąż zrodzony;
Ni do Danaem gorzał tak silnym zapałem,
Z któréy Perseia, męża walecznego miałem;
Ni tak córka Fenixa rozpaliła gładka,
Sławnego Radamanta i Minosa matka;
Ni dwie wabne Tebanki, Alkmena, Semele,
Z téy Herkuł syn, z téy Bachus, Olimpu wesele;
Ni Cerera, żółtemi włosy upiękniona,
Ni wspaniałą kibicią poważna Latona;
I z tobą przeszłe chwile równałbym daremnie;
Nigdyś ognia, takiego nie wzbudziła we mnie.„
Chytra Juno: „O! synu Saturna natrętny!
Czy tak daleko iesteś w żądzach niepamiętny,
Abyś to czynił iawnie, co się czyni skrycie?
Wszyscy nas widzieć mogą na Gargaru szczycie:

Cóżby o nas mówiono, gdyby z bogów który        335
Uyrzał nas, w téy zabawie, na wierzchołku góry,
I w niebie to rozgłosił? wstydem zlana cała,
Nigdybym do Olimpu wrócić się nie śmiała.
Jeśli twóy umysł żądzy oprzeć się nie może,
Jest w niebie pokóy skryty, iest małżeńskie łoże:
Tam przystoynie twa miłość będzie nasycona,
Kiedy tyle powabów ma dla ciebie żona.„
„Zaco cię myśl próżnemi boiaźniami trudzi,
Rzekł Jowisz, nikt nas z bogów, nikt nie uyrzy z ludzi.
Każę, a złota zaraz chmura nas otoczy,
Nie potrafią iéy przeyrzeć naybystrzeysze oczy;
Nawet słońce, przed którem nic się nie ukryie,
Zasłony téy promieńmi swemi nie przebiie.„
Skończył, i wraz boginią chwycił w ręce... leżą;
Ziemia pod niemi trawę podesłała świeżą,[311]
Szafran, iacynt, narzanek, zaiętych roskoszą,
Na miękkich głowach lekko nad ziemią unoszą.
Złoty obłok ich wkoło na tém łożu ściska,
Z niego rosa srebrnemi kroplami wytryska.
Tak uległ na Gargarze, na łonie swéy żony,
Jowisz i od miłości i snu zwyciężony.
Sen podbiwszy pod swoię moc władcę pioruna,
Z miłą wieścią czemprędzéy pobiegł do Neptuna,
I rzecze, donosząc mu o tém, co się stało:
„Teraz twoie Achiwy możesz wspierać śmiało,

Spi Jowisz: niech z téy pory korzystaią Greki,        361
Juno zwiodła miłością, iam zamknął powieki.„
Te chytre Neptunowi gdy odkrył zamiary,
Sen poszedł sypać swoie na ród ludzki dary.
Bóg morza się w zapędzie utrzymać nie zdołał,
Zaraz na przód wyskoczył, i głośno zawołał:
„Scierpicież Grecy, aby syn Pryama śmiały
Spalił flotę? i wieczney stąd dostąpił chwały?
Ta nadzieia pochlebna iemu serce łechce,
Że Pelid siedzi w nawie i woiować nie chce.
Lecz nie poczuiem, że on wyrzekł się oręża,[312]
Niech tylko rota rotę, mąż zapala męża.
Zróbcie tak, iak ia powiem: naypiérwsi rycerze
I naysilnieysi, weźmy naywiększe puklerze,
Na głowy nasze włóżmy naytęższe przyłbice,
A naydłuższemi dzidy uzbróymy prawice.
Pódźmy! ia wam przodkuię: choć się tak nadyma,
Wiem, że naszego Hektor natarcia nie wstrzyma.
Kto ma serce odważne, i bić się nie leni,
Niech mdłą tarczę z mniéy mężnym na puklerz zamieni.„
Tak rzekł: w momencie rozkaz iego wykonany,
Atryd, Jtak, Dyomed, mimo ciężkie rany,
Obiegaią zastępy, ustawiaią w szyki:
Nawzaiem odmieniaią zbroię woiowniki:
Silny mąż, silny; słaby, słabszy oręż bierze.[313]
A gdy tak uzbroili swe piersi rycerze,

Idą, Neptun prowadzi, a w strasznéy prawicy,        387
Ogromnym wstrząsa mieczem naksztalt błyskawicy.
Nikt się nie waży śmiałym mierzyć z nim zamachem,
Wszystkich Troian przeięte serca zimnym strachem.
Hektor ich stawia, boiaźń z umysłów oddala.
Natenczas się straszliwy w polu bóy zapala,
Gdy Neptun i Pryamid, od trwogi daleki,
Prowadzą, ten Troiany, ten waleczne Greki.
Wzdęte morze namioty tłucze i okręty,
Trwa walka uporczywa, wrzask niezmierny wszczęty.
Nie tak straszliwie ryczy Ocean zhukany,
Gdy o skaliste brzegi, rozbiia bałwany;
Nie taki szum na górach ogień rozpościera,
Kiedy lasy paszczęką niesytą pożera;
Nie z takim hukiem wyszły z Boreasza gęby,
Gwałtowny wicher wali niebotyczne dęby;
Jak straszne napełniło powietrze wołanie,
Kiedy się starli z sobą Grecy i Troianie.
Hektor piérwszy Aiaxa obalić się silił:
Biegłey rycerza ręki pocisk nie omylił:
Lecz pas, ieden od tarczy, a drugi od miecza,
Krzyżuiąc się na piersiach, męża zabezpiecza:
W to mieysce ugodziwszy, został raz odparty.
Bardzo takim trafunkiem Hektor był rozżarty;
A widząc, że Aiaxa próżnym ciosem gonił,
Sam unikaiąc śmierci, między swych się chronił.

Aiax nie tracił czasu, i w oddaniu skory,        413
Jeden z głazów, służących nawom za podpory,
A mnóztwo ich tam było przy stopach rycerzy,
Silną pochwyca ręką, i w Hektora mierzy:
Trafił kamień pod szyię, od tarczy odskoczył,
I niemały czas ieszcze po piasku się toczył.
Jak ognistym Jowisza uderzony grotem,
Z ogromnym dąb na ziemię wali się łoskotem,
Pełne powietrze siarki przykrego zapachu,
A bliski widz srogiego Jowisza zamachu,
Ogłuszony zostaie od ognia i trzasku;
Tak nagle wielki Hektor upada na piasku:
Przy nim padł szyszak: puklerz, dzidę, puścił z ręki,
A zbroi przeraźliwe uderzyły dźwięki.
Zostać panami łupu tak wielkiego chciwi,
Zewsząd na niego z krzykiem natarli Achiwi:
Lecz gdy w niebezpieczeństwie Hektora postrzegli,
Polidam, Glauk, Eneasz, Sarpedon, przybiegli,
I Agenor, ci roty wstrzymuią grożące,
A za niemi się Troian cisnęły tysiące.
W ich puklerzach bezpieczna dla niego zasłona.
Tymczasem go ziomkowie wzięli na ramiona,
I w tył woyska unieśli, gdzie wóz iego stoi:
Prowadzą ięczącego rycerza ku Troi.
A skoro tam przybyli, gdzie Xantu kryształy
Krętemi nurty żyzne pola przerzynały,

Wspaniały wóz i bystre zatrzymali konie,        439
Zsadzili go na ziemię, wodą zlali skronie:
Odzyskał dech bohatyr, na nogi się dźwignął,
Otworzył oczy, z piersi krew czarną wyrzygnął:
Lecz upadł znowu, znowu zawarły się oczy,
Tak go ciężko Aiaxa cios ogromny tłoczy.
Naylepsza dla Achiwów zaiaśniała pora,
Gdy z placu schodzącego postrzegli Hektora:
Natarli zatém, nowym zapałem zagrzani.
Aiax, syn Oileia, wraz Satniego rani;
Urodziła go Nais prześliczney urody,
Enopowi, przy rzece pasącemu trzody.
Zwalił go Aiax dzidą, rycerz padł na plecy,
Przy nim wszczęli bóy krwawy Troianie i Grecy.
Polidam zgonu ziomka zemścić się pośpieszył,
Oszczepem prawe ramie Protenora przeszył:
Chwytaiąc piasek ręką, padł syn Areylika,
A chlubny tém zwycięztwem Troianin wykrzyka:
„Mogę sobie pochlebić, że syn Panta mężny,
Wprawną ręką niepróżno cisnął grot potężny,
Ktoś z Achiwów odebrał cios hartowney miedzi,
I wnet czarne siedliska Plutona odwiedzi.„
Sarknęli Grecy, Aiax bardzo się zapalił,
Obok niego Polidam Protenora zwalił:
Więc na uchodzącego szybkim rzucił grotem;
Polidam śmierci zręcznym uchronił się zwrotem.

Lecz za to Archilocha cios dosięgnął srogi,        465
Dla niego zgubę mściwe przeznaczyły bogi.
W szyię go trafia dzida Telamona syna,
Okrutnym razem żyły obiedwie podcina.
Padł: i ziemi, waląc się pod śmiertelnym ciosem,
Wprzód, niż kolanem, dotknął czołem, twarzą, nosem.
Aiax do Polidama chlubnie rzekł w tę porę:
„Ciebie ia, Polidamie, za sędziego biorę;
Nie nagradzaż nam straty mąż, co teraz pada?
Niepodły z niego rycerz, i ród w nim nielada:
Że złączon z Antenorem, prawie iestem pewny,
Synto, albo brat iego, a przynaymniéy krewny.„
Rzekł, znaiąc dobrze, kogo obalił żelazem:
Zasmucili się dumnym Troianie wyrazem,
Akamas broni trupa, i Promacha zmiata,
Wtenczas, kiedy za nogi ciągnął iego brata:
Wraz wykrzyknął: „Na nasze wystawieni sztychy,
Kiedyż, iunacy, próżnéy przestaniecie pychy?
Nie nam tylko w podziele dostały się smutki,
Równie na was padaią zgubne woyny skutki.
Patrzcie, iak poległ Promach, gdy po zdobycz bieżał,
Niedługo brat móy drogi bez zemszczenia leżał.
Jak pełne tego losy pomyślności, komu
Łaskawe dały nieba, mieć mściciela w domu!„
Głos tak chełpliwy wszystkich Achiwów rozżalił,
Lecz naybardziéy się mężny Peneley zapalił;

Leci na Akamasa, ale ten się chroni:        491
Zgubny raz Jlioney dostał z jego dłoni.
Oyciec Forbas naywiększe dostatki posiadał,
Merkury go pokochał, bogactwami nadał,
A tego tylko żona powiła mu syna.
Zgasła twa, biedny starcze, pociecha iedyna!
Trafił w oko, zrzenicę ruszył grot stalony,
Przeszedł na wylot głowę: rycerz krwią, zbroczony,
Wyciąga obie ręce, i na ziemi siada:
Wtedy z mieczem dobytym Peneley przypada,
Tnie w szyię, głowa z włócznią, którą jest przebita,
I z przyłbicą upada: zwycięzca ią chwyta,
A podniósłszy utkwioną na żelezcu głowę,
Wielkim głosem do Troian tak obraca mowę.
„Niechay Jlioneia i oyciec i matka,
Lubego syna płaczą aż do dni ostatka:
Lecz i żonie Promacha ten dzień smutny będzie,
Gdy z powróconéy floty mąż iéy nie wysiędzie.„
Rzekł, a wszystkich Troianów strach ogarnął blady,
Myślą, iakby ostatniéy uniknąć zagłady.
Mówcie, Muzy! kto piérwszy ziemię zasłał trupem,
Kto piérwszy z Greków krwawym ozdobił się łupem,
Gdy bóg morza w Troiańskich szykach przytarł męztwo,
I na stronę Achiwów nachylił zwycięztwo?
Aiaxowi tę chwałę przyznać można śmiele:
On naypiérwszy Hirtego, wodza Mizów, ściele.

Antyloch wziął z Falcesa łupy i z Mermera,        517
Z Morym Hyppocyona, Meryon obdziera;
Protoon i Peryfet od Teukra zabity,
Hyperenor oszczepem Atryda przeszyty,
Szeroką raną dzida wnętrzności wywlekła,
Oczy mu się zawarły, a dusza uciekła.
Ale gdy Neptun serce w Troianach osłabił,
Aiax, syn Oileia, naywięcéy ich zabił:
On bystro ściga mężów, zwracaiących czoła,
I nikt mu prędkim biegiem wyrównać nie zdoła.        526








ILIADA.


XIĘGA XV.



TREŚĆ XIĘGI XV.

Hektora natarczywość. Męztwo Aiaxa.


Jowisz przebudzony ze snu, widząc klęski Troian, domyśla się podstępu Junony; pogroziwszy iéy więc surowo, każe przywołać do siebie Irydę i Apollina: piérwszą posyła do Neptuna z rozkazem, aby natychmiast z pola ustąpił; drugiego wyprawia do Hektora, aby tego bohatyra do piérwszéy mocy powrócił, i przywodził Troianom do boiu. Stało się zadosyć iego rozkazowi. Neptun, choć niebardzo chętnie, oddalił się od Greków. A Hektor, uleczony i zagrzany od Apollina, z naywiększą natarczywością na okręty Greckie uderza. Aiax, syn Telamona, wstrzymuie dzielnie zapęd Troian, wielu z nich trupem kładzie, i w upartéy przy okrętach bitwie, zadziwiaiące daie dowody odwagi i siły.


ILIADA.
XIĘGA XV.

Zwycięzką bronią Greków ścigani tuż w tropy,
Cofaią się Troianie za rowy, okopy;
Mnóstwo ich legło trupem w ucieczce, i zbladli
Dopiero się wstrzymali, iak wozów dopadli.
Wtedy Jowisz, na górnéy Jdzie przebudzony,
Wyrwał się z roskosznego łona swoiéy żony:
Wstał, na Greków i Troian boskiem rzucił okiem;
Ci pierzchaią, ci mężnym następuią krokiem,
Neptun Greckiey na czele przywodzi młodzieży,
Hektor wśród towarzyszów osłabiony leży,
Silną ranion prawicą, krew z piersi wyrzuca,
I ledwie mu tchem słabym oddychaią płuca.
Zabolał oyciec bogów nad rycerza losem,
Spoyrzał ostro na żonę, i rzekł groźnym głosem:
„Chytra! twoie podstępy dokazały skryte,
Że Hektor został ranny, że Troiany zbite:
Ey! czy nie iękniesz za to, coś zrobiła zdradnie,
Czy cały ciężar zemsty na ciebie nie padnie!
Pomniy, iakeś w Olimpie wisiała wybladła,
Na rękach maiąc łańcuch, na nogach kowadła,[314]
Sarkały na to bogi, lecz żadnego siła,
Nigdyby tych niezłomnych więzów nie skruszyła.

Ten, co śmiał cię ratować, zuchwalstwa przypłacił,        23
Pchnięty z nieba, zaledwie życia nie utracił:
I ta me gniewy niedość złagodziła kara,
Co też ucierpiał Herkul, twéy złości ofiara!
Srogą miotany burzą, prawie co nie zginął,
Do odległéy Kos wyspy, mdłém wiosłem przypłynął,[315]
Jam go przecież wydźwignął z tylu klęsk nacisku,
I szczęśliwie w oyczystém postawił siedlisku.
Jeszcze raz tę naukę dam ci nieprzyiemną,
Żebyś kiedy przestała twéy chytrości ze mną;
Przekonasz się niedługo, czy ci wiele łoże,
I ta roskosz, którąś mię uwiodła, pomoże.„
Na te słowa sarknęła Juno zjęta strachem:
„Swiadczę się, rzecze, ziemią i niebieskim gmachem,
I Styxem, skrapiaiącym podziemne siedliska,
Którego próżno bogi nie wezwą nazwiska:
Ręczę i na twą głowę i na wspólne łoże,
Na co umysł móy lekko przysięgać nie może;
Nie, mężu, nie odemnie władca wód zagrzany,
Wspiera Greki, a gromi Hektora z Troiany.[316]
Własny do tego zapał Neptuna przywodzi,
Litość w nim obudziły klęski Greckiéy młodzi.
Biegnę zaraz do niego, sama mu poradzę,
By tobie był powolnym, i czcił twoię władzę.„
Na ten głos zmiękczyła się boga twarz surowa,
Uśmiechnął się, i w słodkie mówi do niéy słowa:

„Jeśli, Juno, wielkiemi upiękniona oczy,        49
Scisła zgoda umysły nasze poiednoczy,
Próżno gniewać się będzie Neptun, próżno silić,
Musi się do twych myśli i moich przychylić.
Lecz, abyś rzeczą twoie stwierdziła wyrazy,
Pódź do bogów mieszkania, i wyday rozkazy:
Niech Jrys i bóg łuku do mnie tu pośpieszy.
Piérwsza się uda zaraz do Achayskich rzeszy,
I powie Neptunowi, że moia iest wola,
By do swych siedlisk wrócił, ustąpiwszy z pola;
Drugi w Hektorze zapał Marsowy rozszerzy,
Nowém go natchnie męztwem, a bole uśmierzy.
Niechay blada Ucieczka ściga Greki drżące,
Niech, przy Pelida flocie, giną ich tysiące.
Wtedy, za iego wolą, Patrokl się uzbroi,
Ale tego obali silny mściciel Troi:
Wprzód iednak wiele mężnych młodzieńców pokona,
A między niemi syna mego Sarpedona.
Orężem Achillesa wielki Hektor legnie,
Szczęście do Greków przeydzie, od Troian odbiegnie,
Będą ich gnać ku murom, będą bić bez przerwy,
Aż też i Troię wezmą, za radą Minerwy.
Do téy pory trwam w gniewie moim niewzruszony,
Nikt z nieba wyyśdź nie może, dla Greków obrony,
Póki zadość Pelida nie stanie się chęci:
Com przyrzekł iego matce, mam w czułéy pamięci,

Że się pomszczę iéy syna, chwałą go zaszczycę,        75
Stwierdziłem tę, skłonieniem głowy, obietnice.„
Rzekł: Juno chcąc wykonać Jowisza wyroki,
Rzuca Jdę, i śpieszy na Olimp wysoki:
A iako bystrym biegiem myśl człowieka lata,
Który przewędrowawszy różne kraie świata,
Wnet przypomni, co przykro doświadczył, lub miło,
Tu byłem, to widziałem, to mi się zdarzyło,
I nad każdym się pilnie zawiesza przedmiotem;
Tak właśnie bystrym Juno przeskoczyła lotem,
Niezmierne między ziemią i niebem przestrzenie.
Zastaie w męża domu bogów zgromadzenie:
Ci gdy wchodzącą w Olimp królową postrzegli,
Witaiąc czarą, z mieysca swoiego wybiegli:
Od Temidy przyięła: ta piérwsza ią wita,
A widząc zasmuconą, temi słowy pyta:
„Po coś przyszła do nieba? skąd ta boleść w tobie?
Czy w jakiéy pogrążona zostaiesz żałobie?
Nie cierpiszli krzywd nowych od Saturna syna?„
„Nie baday, iaka mego zmartwienia przyczyna:
Znasz dobrze, Juno rzekła, iak w nim dusza twarda,
Jaka dla żony względów należnych pogarda.
Ty nie przestaway bogów przodkować biesiadzie.
Usłyszysz, co chce Jowisz, na powszechnéy radzie.
Jakożkolwiek do uciech umysł nasz przywykły,
Już one i dla ludzi, i dla bogów znikły.„

To rzekłszy, Juno siadła na swym złotym tronie.        101
We wszystkich nieśmiertelnych serce złością płonie:
Uśmiechnęła się, widząc gniewne bogów koło,
Lecz usty, nad brwią czarną zasępione czoło.[317]
„Jak szaleni jesteśmy, daléy smutna mówi,
Co my dokazać możem przeciw Jowiszowi?
Daremnie wszystkie nasze sposoby natężem,
Nie skłonimy go prośbą, siłą nie zwyciężem:
Spokoynie siedząc, naszéy urąga się radzie,
Pewny, że go moc wyżéy wszystkich bogów kładzie.
Pod srogiém iarzmem korne uchylaymy głowy,
Już Marsa iego wyrok dosięgnął surowy:
Askalaf syn, naymilszy ze wszystkiéy młodzieży,
I uznany od oyca, iuż bez życia leży.„
To słysząc Mars, rozpaczy oprzeć się nie zdoła,
Rzuca się, biie biodra, i krzycząc zawoła:
„Nieśmiertelni bogowie, dziś mi przebaczycie,
Że póydę mścić się syna, który stracił życie;
Póydę, ani mię piorun Jowisza zatrwoży,
Póydę, niech mię w posoce z trupami położy.„
Rzekł: Ucieczka i Postrach konie mu zaprząga,
Sam zaś zbroię straszliwą na ramiona wciąga:
Głupi, iego zuchwalstwem Jowisz rozgniewany,
Jeszczeby się był bardziéy rozjadł na niebiany,
Gdyby Pallas, troskliwa o los wszystkich bogów,
Spiesznym krokiem z niebieskich nie wybiegła progów,

I nie wstrzymała złości, która go rozżarła:        127
Ona mu szyszak z głowy, puklerz z ramion zdarła,
Wytrąciła z rąk spisę, okutą żelazem,
Potém go łaiać takim zaczęła wyrazem:
„O szaleńcze! zginąłeś: nic cię nie poruszy?
Trzebaż cię upominać? gdzie rozum? gdzie uszy?
Jaki cię uniósł zapęd? iaka myśl zaciekła?
Czyś nie słyszał, co Juno dopiero wyrzekła?
Chcesz lecieć na twą zgubę, i wrócić w rozpaczy!
Całe niebo przez ciebie w smutku się obaczy:
Rzuci Greków i Troian, siedzący na Jdzie
Jowisz, tu z piorunami i swą zemstą przydzie:
Straszny gniew iego da się uczuć wszystkim innym,
Nie rozróżni on wtedy winnego z niewinnym.
O zgon twoiego syna niech cię żal ominie,
Tylu lepszych rycerzy zginęło i zginie:
Próżno wyrokom śmierci moc nasza przeszkadza.„
To mówi i burzliwca na tronie posadza.
Juno Feba z Jrydą wywołuie z domu,
I za drzwiami im daie rozkaz pokryiomu:
„Ta iest wola Jowisza, iżbyście w téy chwili,
Na Jdę, gdzie on siedzi, oboie śpieszyli:
A gdy tylko staniecie przed boga obliczem,
Pełniycie iego wyrok, niecofnięty niczem,
To powiedziawszy wraca do niebian świątyni,
I siada na swym tronie wielmożna bogini.

Jrys bogów posłanka i Apollo zmierza        153
Na Jdę wyniesioną, matkę płodną zwierza.
Jowisz siedział, obłokiem wonnym się otoczył:
A skoro przed swém boskiém obliczem ich zoczył,
Serdecznie tém przybyciem został ucieszony;
Bo i prędko spełnili rozkazy Junony,
I ona się w ich daniu okazała szczera.
Naprzód Jrys takowe zlecenie odbiera.
„Nieś wiernie ten odemnie rozkaz dla Neptuna,
I powiedz, że z nim idziesz od władcy pioruna.
Niech bitwę porzuciwszy, w téy mi zaraz porze,
Spieszy do rady bogów, lub skryie się w morze:
Jeśli na me rozkazy nie chce bydź powolny,
Niech zważy, czy méy sile oprzeć się iest zdolny:
I władza mię nad niego wynosi i lata.
Więc tak lekce starszego będzie ważył brata?
Więc sobie równość ze mną w pysznéy uprządł głowie,
Ze mną, przed którym wszyscy insi drżą bogowie?„
Rzekł: zaraz wykonana była iego wola,
Zbiega Jrys z Gargaru na Troiańskie pola.
A iak śnieg, lub grad pada, z tchnieniem Boreasza,
Który wraca pogodę, a chmury rozprasza;
Tak posłanka, złotemi ozdobiona pióry,
Szybko spada z Jdeyskiéy do Neptuna góry.
„Neptunie, mówi, Jowisz panuiący w niebie,
Przysyła mię z takowém zleceniem do ciebie:

Byś porzuciwszy bitwę, w teyże zaraz porze,        179
Szedł, lub do rady bogów, lub też skrył się w morze.
Nie będzieszli słów iego miał w należnym względzie,
Sam tu z otwartą woyną do ciebie przybędzie:
Nie radzi ci doświadczać sił starszego brata,
I władza go nad ciebie wynosi i lata.
Jak więc sobie z nim równość w pysznéy przędziesz głowie?
Z nim, przed którego mocą wszyscy drżą bogowie?„
A Neptun rozgniewany, tak iéy odpowiada:
„Choć iest mocny, atoli nadto dumnie gada:
Próżno równego w stopniu siłą swą zastrasza.
Trzech nas miała z Saturna synów matka nasza,
Jowisza, mnie, Plutona, co Ereb dziedziczy:
Trzech panów, na trzy części podzielon świat, liczy.
Każdy ma swe dziedzictwo: za losów udziałem.
Pluton wziął czarne cienie, ia morze dostałem,
Jowisz obiął w swéy części niebo i obłoki:
Ziemia wspólna iest wszystkim i Olimp wysoki.
Rządzić mną, dla Jowisza byłoby zawiele,
Choć mocny, niech spokoynie siedzi w swym wydziele.
Mam umysł wyniesiony, więc mu nie przyklęknę,
Ręką niech mi nie grozi, bo się iéy nie zlęknę:
Niech na syny i córki te pogróżki chowa,
Co ze drżeniem słuchaią iego lada słowa.„
Na to bogini, urząd sprawuiąca posła:
„Chceszli, abym odpowiedź tak twardą odniosła?

Czy ią raczéy osłodzisz? Lubo czasem zbłądzi,        205
Nigdy się wielkie serce uporem nie rządzi.
Znasz doskonale, iakie stopnie są rodzeństwa,
Mszczą się Jędze za prawa zgwałcone starszeństwa.„[318]
Postrzegł się bóg, na morzu wzruszaiący flagi.
„Czuię, rzecze, Jrydo, moc twoiéy uwagi:
Jak dobrze, gdy w posłańcu i poradnik wierny!
Ale ogarnął serce moie ból niezmierny:
Gdy ten, z którym wyroku zrównały mię prawa,
Wyrazy grożącemi ze mnie się naygrawa.
Ustąpię, lecz ci serce otworzę w téy chwili:
Jeśli, mimo żeśmy się zgładzić ugodzili,
Ja, Juno i Minerwa, Wulkan i Merkury,
Jowisz zechce ocalić Jliońskie mury,
I danéy obietnicy Achiwom nie zjści;
Niech wie, że będzie w wiecznéy u nas nienawiści.„
Skończył Neptun, i zaraz w morzu się zagłębił:
Uczuł to Grek, bo w piersiach zapał się oziębił.
„Weź pieczą (rzekł do Feba Jowisz) o Hektorze:
Chroniąc się mego gniewu, Neptun uszedł w morze.
Gdyby na mnie śmiałemi czekał był rękoma;
Strasznym łoskotem walki między nami dwoma,
W swychby zasadach niebo i piekło zadrżało:
Ale lepiéy dla niego i dla mnie się stało,
Że, choć z gniewem, ustąpił, nie czekaiąc boiu:
Rzeczby ta wiele bardzo kosztowała znoiu.

Weź Egidę, i w groźnéy wstrząsay nią prawicy,        231
By Greccy na iéy widok, drżeli woiownicy.
Szczególne miéy o wielkim Hektorze staranie,
Z nową w piersiach odwagą niechay w polu stanie,
Niech przed nim zbladłe Greków pierzchaią szeregi,
Póki o Hellespontu nie oprą się brzegi.
Wkrótce się los odmieni: moment niedaleki,
Kiedy znowu po ciężkich znoiach wytchną Greki.„
Rozkazał: wykonywa Feb zlecenie oyca:
Jak szybko leci iastrząb, grzywaczów zabóyca.
Żaden mu ptak lekkiemi nie wyrówna pióry;
Takim on właśnie lotem spadł z Jdeyskiéy góry.
Już bohatyr nie leżał, gdy Feb przed nim staie,
Siedział, odzyskał zmysły, przyiaciół poznaie,
Co mu we wszystkich byli przygodach nayszczersi;
Pot nie leie się z niego, nie robią mu piersi:
Tak go Jowisza pamięć ożywiła sama.
Apollo rzekł w te słowa do syna Pryama:
„Za co siedzisz na stronie, od woysk twoich zdala?
Co cię wyzuwa z siły? iaki ból przywala?
Uchylił Hektor powiek, i rzekł słabym głosem:
„Ktoś ty z bogów naylepszy, moim tknięty losem?
Nie wieszli, gdym przed flotą stoczył walkę śmiałą,
Aiax wtedy na ziemię obalił mię skałą?
Mniemałem, że odwiedzę dzisiay progi piekła,
Już iuż ledwie co ze mnie dusza nie uciekła.„

„Ufay, bóg odpowiada: pan władnący w niebie,        257
Silnego pomocnika przysyła dla ciebie:
Ja Apollo przy tobie z mieczem groźnym stoię,
Ja, com dawniéy i ciebie zasianiał i Troię.
Zapal Troian walecznych, niech z końmi i wozy,
Natrą na flotę Greków i na ich obozy:
Ja, przodkuiąc na czele, utoruię drogę,
Trwożne Greki rozproszę, a wam dopomogę.„
Tém słowem wzmocnił siły, które w nim iuż gasły.
Jak przy żłobie trzymany długo koń wypasły,
Zerwawszy uwiązanie, bieży, piasek miece,
I przywykły się kąpać w przeźroczystéy rzece,
Pyszny swoią pięknością, leci, dumnie pląsa,
Głowę do góry wznosi, a grzywą potrząsa,
I pędzi na znaiome sobie klacz pastwiska;
Tak, za wzmocnieniem boga, który strzały ciska.
Mężny Hektor wielkiemi kroki w pole sadzi,
I waleczne do boiu Troiany prowadzi.
A iak biegną zwierzyny pięknéy dostać chciwi,
Za sarną, lub ieleniem i psy i myśliwi;
On, gdy mu ieszcze zguby zły wyrok nie niesie,
Chowa się między skały, albo w gęstym lesie;[319]
Wtém gdy się lew pokaże, krzykiem ich wzbudzony,
Psy i myśliwcy w różne rozpierzchną się strony;
Tak trwożnych pędzą Troian szeregami Grecy,
Tną mieczami, dzidami przebiiaią plecy;

Lecz gdy uyrzą Hektora, przeięci są trwogą,        283
I cała ich w tém siła, że uciekać mogą.
Piérwszy z Etolów Toas odezwał się w tłumie,
Toas dzidą i w boiu wstępnym walczyć umie:
A kiedy szło na radach o chwałę wymowy,
Mało kto mógł płynnemi wyrównać mu słowy.
„O bogi! krzyknął, iakież cudo wzrok móy biie,
Hektor wydarł się śmierci! Hektor ieszcze żyie!
Gdy nas wszystkich pochlebne cieszyło mniemanie,
Że z pod razu Aiaxa iuż więcéy nie wstanie.
Jakiś go bóg przychylny zachował od Parki,
Ożył ten nieprzyiaciel na Achiwów karki:
O! nie bez woli bogów on staie tak śmiele,
I Troiańskim przywodzi zastępom na czele.
Pódźcie za moiém zdaniem, ieśli wasze zyska:
Niech się mnóstwo na flotę cofnie z boiowiska:
My zaś, między piérwszemi znani woiowniki,
Pęd Hektora długiemi zatrzymaymy piki.
Na ten rząd, iakożkolwiek iego silne ramie,
Nie będzie on śmiał natrzeć: choć natrze, nie złamie.„
Czynią tak: dwa Aiaxy, Jdomeney siwy,
Meryon, Teucer, Meges, iak Mars, zapalczywy,
Z Achayskich bohatyrów skupionym wyborem,
Niełatwym do złamania stawaią odporem:
Ich gęsty rzęd, przstepu Hektorowi broni,
A tymczasem się mnóstwo na okręty chroni.

Idą Troianie, Hektor wielkim stąpa krokiem,        309
Apollo go poprzedza, odziany obłokiem:
W rękach iego Egida nieśmiertelna błyska,
Franzle ią srożą, groźny blask daleko ciska.
Na postrach ludzi, Wulkan dał ią panu nieba:
Taka Egida rękę uzbraiała Feba.
Scisnąwszy swe zastępy, czekaią Achiwy,
Z obu stron krzyk powietrze napełnia straszliwy:
Z mocnych rąk dzidy, z brzmiących cięciw lecą strzały,
Jedne się w łono mężów ślachetnych dostały,
Drugie nie dóydą ciała, i w ziemię się wbiią,
Ani się krwi tak chciwie żądanéy napiią.
Póki Feb trzymał w rękach tarczę niewzruszoną,
Ginął lud, bóy za żadną nie zważył się stroną:
Lecz wkrótce przeciw Grekom zwrócona Egida,
Wraz nią wstrząśnie i z piersi głos ogromny wyda:
Słabieią w męztwie, boiażń w umysłach zaięta.
Jak gdy w nocy napadną dwa srogie zwierzęta,
W nieprzytomności stróża, na woły, lub owce,
Drżąca trzoda się w różne rozbiegnie manowce;
Tak uciekaią Grecy, Feb ich mdłemi zrobił,
A Troian i Hektora chwałą przyozdobił.
Zadaią rozproszonym Grekom zgubne sztychy:
Z ręki Hektora padli, Arcesylay, Stychy:
Ten do boiu przywodził Beotom pancernym,
Tamten był Menesteia towarzyszem wiernym.

Tuż legli Eneasza zwycięzkiém żelazem,        335
Medon, syn Oileia, z godnym chwały Jazem:
Więc iedna krew w Medonie, i w Aiaxie płynie,
Lecz zdala od swych mieszkał w Filackiéy krainie,
Bo nieszczęśliwym zgładził przypadkiem ze świata,
Żony Oileiowéy, swéy macochy brata:
Jazus zaś Ateńczykom przewodniczył w polu,
Cny Jazus, twóy syn Sfelu, a twóy wnuk Bukolu.
Echy, na czele walcząc, legł z Polita dłoni,
Mecystey z Polidama, z Agenora Kloni:
Deiocha, gdy w ucieczce z piérwszemi się śpieszył,
Postrzelił w ramie Parys, i piersi mu przeszył.
Gdy się zwycięzcy bawią nad krwawemi łupy,
Uciekaią w nieładzie drżące Greków kupy:
Hektor swoich zachęca, wielkim głosem krzyczy,
By prosto szli na flotę, niechciwi zdobyczy:
„A kto mi kolwiek od naw na stronę odbiegnie,[320]
W tymże zaraz momencie z moiéy ręki legnie:
Ni go bracia, ni siostry nie uczczą pogrzebem,
Ale go psy w kawały rozszarpią pod niebem.
Rzekł, i ogniste biczem rumaki zacina,
Do śmiałego natarcia roty upomina:
Zwracaią wszyscy konie, z groźnemi okrzyki,
Przodkiem Apollo mężne wiedzie boiowniki,
Zarzuca rów, okopy zwala iego noga:
Wnet się dla nich zrobiła tak szeroka droga,

Ile zasięgnie dzida, od męża rzucona,        361
Gdy doświadcza, iak silne są iego ramiona.
Tą drogą tłumem idą Troianie zuchwali,
Pod stopą Feba gruby mur Greków się wali:
A iako drobne dziecę, bawiąc swe tęsknoty,
Rozmaite na piasku buduie roboty,
Wnet ie ręką i nogą igraiąc zagrzebie;
Tak się mur Grecki kruszy pod twą stopą Febie:
Tyś ich zmieszał, tyś zrobił, że pierzchli nikczemnie.
Dopiero się przy nawach wstrzymuią wzaiemnie:
Tam i w męztwie szukaią pomocy od zguby,
I w bogach nieśmiertelnych, którym czynią śluby.
Stróż ludu Nestor, smutną przerażony bitwą,
Do nieba ręce wznosi z takową modlitwą:
„Boże! ieśli kto w Argach grunt dzierżący żyzny,
Prosił cię, by do miłéy powrócił oyczyzny,
A tyś ofiarę przyiął i raczył się skłonić;
Teraz o tém pamiętay, i chciey nas obronić;
Nie day wyginąć Grekom na Troiańskiéy niwie.„
Słyszał bóg prośbę starca, i zagrzmiał straszliwie.
Troianie znak ten wzięli dla siebie, i zjadli
Z większą natarczywością na Achiwy wpadli.
Jak gdy zhukane wiatry na morzu srożeią,
Wzdęte nad boki, w okręt bałwany się leią,
I nic go nie zachowa od gwałtowney fali;
Tak się woysko Troiańskie na mur Grecki wali.

Pędzą ku nawom konie śmiałe woiowniki:        387
Troianie z wozów długie wyciągnęli piki,
Grecy z okrętów drągi wzięli na odparcie,
Kute miedzią, w ogniowym ustalone harcie.
Gdy się bóy zdala od naw przy murze wysila,
Patrokl siedział w namiocie cnego Eurypila:
Miłemi w nim tęsknotę rozmowami słodził,
A plastrem bole rany glębokiéy łagodził.
Lecz widząc, że Troiany przez mur się waliły.
Że Grecy uciekaią bezładu, bez siły,
Jęczy, biie się w biodra, łza mu gęsta ciecze,
I tak do przyiaciela z ciężkiém łkaniem rzecze:
„Mimo twey rany, dłużéy nie mogę bydź z tobą,
Wkrótce się Grek ostatnią okryie żałobą:
Niech ci pomoc potrzebną wierny sługa niesie,
Ja biegnę, chęć do boiu wzbudzić w Achillesie.[321]
Któż wie, czy go nie skłonię za pomocą boga?
Mocna iest, z ust przyiaźni idąca przestroga.„
Rzekł, i opuścił namiot Patrokl rozpłakany:
Tymczasem Grecy dzielnie wstrzymuią Troiany,
Lecz ni ci zdolni, lubo mnieysze odbić roty,
Ni ci Greków przełamać, i wpaśdź im w namioty.
A iak płytkim toporem cieśla zręcznie włada,
Którego sztuki sama uczyła Pallada,
I za sznura kres ostréy nie zapuści stali;
Tak ci w równi zupełney bóy utrzymywali.

Po wszystkich stronach walka uparta się szerzy:        413
Hektor z okrytym chwałą Aiaxem się mierzy,
Przy iednéy walczą nawie, ni Hektor iéy spalić,
Ni Aiax od niéy może Hektora oddalić.
Już Kaletor niósł ogień, twóy śmiały syn, Klity,
Lecz w piersi został dzidą Aiaxa przeszyty:
Leci na ziemię, głownia z ręki mu wypada.
Patrząc na śmierć krewnego, Hektor się rozjadą,
I wielkim głosem woła na Troiańskie szyki;
„Troianie i Dardany i waleczne Liki,
Nie ustępuycie z mieysca, walczcie w téy ciaśninie,
I nie daycie wziąć zbroi, po Klitego synie.„
Skończył, i długą dzidę w Aiaxa wymierzył,
Chybił go, Likofrona mężnego uderzył:
Przymuszony z Cytery uciec dla zaboiu,
Aiaxowi w rycerskim towarzyszył znoiu:
Przy boku przyiaciela stał bohatyr dzielny;
Przy nim walczył, gdy w głowę dostał raz śmiertelny:
Bez duszy z wyniesioney nawy na łeb zlata.
Aiax, przeięty żalem, tak mówi do brata:
„Teukrze! iakie nas teraz czekaią tęsknice,
Syn Mastora, kochany od nas, iak rodzice,
Którego w domu naszym żaden wzgląd nie minał,
Zaiadłego Hektora srogim ciosem zginął.
Gdzie twe strzały, niosące śmierć, bóle i ięki?
Gdzie iest łuk, otrzymany z Apollina ręki?„

Na głos brata przybiega Teucer, strzelec główny,        439
Łuk ma w ręku i kołczan strzałami ładowny:
Grot wylata po grocie, warczy żyła tęga,
Wraz Pizanora syna, strzałą swą dosięga,
Ranny Klitus, powoźnik Polidama śmiały:
W Hektora oczach pięknéy szukaiący chwały,
Gardził niebezpieczeństwem, tam pędził rumaki,
Gdzie się naybardziéy mężne zgęszczały orszaki.
Nie mogła go od zguby żadna zbawić siła,
Puszczona strzała w szyię z tyłu utrafiła:
Padł na ziemię, śmiertelnym dosięgniony grotem,
Konie wóz próżny z wielkim wstrząsnęły łoskotem:
Postrzegłszy to Polidam, zaraz ie uchwycił,
I Astynoia rękę strażą ich zaszczycił:
A gdy mu blisko siebie trzymać ie zaleci,
Sam znowu między piérwsze woiowniki leci.
Teucer zaś na Hektora nowy grot nakładał:
I pewnie ostateczny byłby mu cios zadał,
Gdyby Jowisz srogiego nie wstrzymał wyroku.
On maiąc bohatyra dni na baczném oku,
Nadto wyniosłym Teukra zamiarom urąga,
Rwie mu w ręku cięciwę, kiedy ią naciąga:
Prysła strzała, i łuku dotrzymać nie umiał,
Nadzwyczaynym przypadkiem strwożył się i zdumiał:
„Bracie, rzekł, boga ręka nam nie sprzyiaiąca,
Miesza układy nasze, i łuk mi wytrąca,

Z tęgich żył dziś odemnie skręcona cięciwa,        465
Zdolna nieść strzał tysiące, nagle mi się zrywa.„
„Porzuć twóy łuk i strzały, rzekł Aiax żałosny,
Gdy ci ie z rąk wydziera iakiś bóg zazdrosny:
Weź raczéy długą dzidę, piersi okryy tarczą.
Walcz, zachęcay, biymy się, póki siły starczą.
Jeśli maią wziąć flotę, niech ią wezmą z pracą,
I niech drogo zwycięztwo Troianie opłacą.„
Tak radził, Teucer zaraz namiotu dopada,
Łuk zostawia, na ramie tęgi puklerz wkłada,
Głowę kształtnie zrobionym szyszakiem przykrywa,
Nasrożona piórami groźna kita pływa,
Ogromną bierze dzidę, a nie szczędząc kroku,
Bieży spieszno, i staie przy Aiaxa boku.
Widząc łuk Teukra, boskim osłabiony cudem;
Hektor między Troiańskim głośno woła ludem:
„Walczcie, gdzie z taką chwałą bitwa rozpoczęta,[322]
Niech każdy z was o dawnéy sławie swéy pamięta.
Widziałem na me oczy, iak bezsilne strzały,
W ręku naybiegleyszego rycerza zostały.
Jowisz to sam dokazał, i znak iest niemylny,
Dla kogo on niechętny, a komu przychylny:
Dziś od niego Achiwów zmnieyszona odwaga,
Dziś przeciwko nim biie, a nam dopomaga,
Walczcie więc, bo zwycięztwem pewném się zaszczyciem.
Kto ma paśdź, niech bez żalu rozstanie się z życiem.

Ach! iak tu dla rycerza, chwały plac iest żyzny!        491
Pięknie mu z bronią, w ręku, umrzeć dla oyczyzny,
A dom swóy, żonę, dzieci, maiątek ocali,
Gdy męztwem swém Achiwy z tych brzegów oddali.„
Tak Hektor w serca wszystkich zapał swóy przelewał.
Nie z mnieyszą Aiax siłą Achiwy zagrzewał:
„Mężowie! dziś naysroższych klęsk iesteśmy bliscy,
Albo ocalim flotę, albo zginiem wszyscy.
Mniemacieli, gdy Hektor naw panem zostanie,
Że możecie piechotą przeyśdź po Oceanie?
Nie widzicieli? iak on rzuca się gwałtownie,
Jak zapala, iak woła na Troian o głownie?
Nie na tańce ich wzywa, lecz żeby nas dobić.[323]
Ja sądzę, że nie możem nic lepszego zrobić,
Jako, gdy nasz zmieszamy oręż z ich orężem:
Niech iuż raz, albo zginiem, albo też zwyciężem.
Próżno wycieńcza siły nasze ta obrona,
Słabszy nas nieprzyiaciel w tym ścisku pokona.„
Gdy on zapalał woyska, od Hektora wtedy,
Mężny rycerz Focensów, legł na ziemi Schedy:
Wielki zaś Aiax syna Antenora zgładził
Laodamanta, który piechotę prowadził.
Pod Megesem walczący, wódz Epeiów dzielny,
Od Polidama dostał Oty raz śmiertelny.
Widzi zwycięzcę Meges, zaraz się nań rzuca,
A zemścić się nie może, i to go zasmuca:

Nie chciał Feb, aby Panta syn w tym boiu zginął.        517
Lecz za to oszczep Krezma piersi nie ominął,
Upada z trzaskiem rycerz na ziemię i kona.
Wtedy Dolop, syn Lampa, wnuk Laomedona,
Który się zręcznem dzidy ciskaniem był wsławił,
Pchnął go, i puklerz silnym razem przedziurawił.
Atoli przecież ostrze nie doszło do ciała,
Bo się o pancerz tęgi dzida zatrzymała.
Szczęśliwy pancerz, wielka onego zaleta,
Wziął go w zakład przyiaźni Filey od Eufeta.
On w bitwach nieraz twoie dni ocalił oycze,
On dziś wstrzymał od syna żelazo zabóycze.
Usilnie następnie Meges na rycerza,
Ostrą dzidą w szyszaku wierzchołek uderza,
Wraz mu kita od hełmu oderwana zleci,
W któréy zdaleka świeża purpura się świeci.
Dolop stał, i nadzieią zwycięztwa się cieszył,
Gdy Atryd Megesowi na pomoc pośpieszył:
Skrycie z tyłu zaszedłszy, dzidą w ramie godzi,
Aż przez piersi zbroczony krwią oręż przechodzi.
Podstępnym ciosem duszę wyzionął ślachetną.
Przybiegaią zwycięzcy, chcąc wziąć zbroię świetną:
Hektor widząc, że wkrótce będzie z niéy wyzuty,
Ostre do krewnych swoich obraca wyrzuty.
Piérwszy ie słyszy mężny Melanip i młody:
Na równinach Perkoty pasł on dawniej trzody,

Lecz gdy Grecy przybyli, oręża się chwycił,        543
Tysiącznemi dziełami w boiu się zaszczycił,
Pryam go w domu trzymał, i kochał iak syna.
Hektor rycerza temi słowy upomina :
„Takie więc utrzymuiem rycerskie zaszczyty?
Czy cię nie boli serce, że krewny zabity?
Nie widzisz, iak z Dolopa zbroię biorą Greki?
Zbliska walczmy, nic niewart dziś oręż daleki:
Lub oni będą zbici, i stąd precz ustąpią,
Lub wezmą miasto, i w krwi Troiańskiéy się skąpią.„
Wraz leci, a Melanip za nim zemsty chciwy.
Aiax ze swoiéy strony zapalał Achiwy:
„Pokażcie się mężami, niech w was honor żyie,
Niech się nikt w oczach woyska hańbą nieiokryie.
Ludzi, na imię czułych, więcéy się obroni,
Dla tchórza sławy nie masz, i śmierć go dogoni.„
W gorących sercach nową wzniecił żądzę sławy,
Miedzianym z tarczy murem otoczyli nawy:
Jowisz wzmaga w Troianach zapał i nadzieie,
A Menelay tak serce w Antylochu grzeie:
„Nikt z tobą, Antylochu, z Achayskich rycerzy,
Ni młodością, ni biegiem, ni siłą się zmierzy:
Wyskocz, byś kogo z wodzów Troiańskich obalił.„
Tém słowem iego zagrzał, a sam się oddalił.
Z błyszczącą zaraz dzidą przed piérwszemi stanie,
Na iego widok trwożni uchodzą Troianie:

Jednak nie był rycerza zamach bezskuteczny.        569
Gdy śmiało biegł do boiu Melanip waleczny,
W piersi raz dostał, upadł tym zwalony ciosem,
A zbroia na nim smutnym zaiękła odgłosem.
Jak szybko wyskakuie bystry chart do łani,
Gdy ią myśliwiec z kniei wychodzącą rani:
Tak prędko piérwszy z Greckiéy Antyloch młodzieży,
By z ciebie, Melanipie, odarł zbroię, bieży.
Ale próżny był zapęd, bo go Hektor zoczył,
I tchnąć zemstą za brata, przeciw niemu skoczył:
Antyloch, lubo dzielny bohatyr, nie czeka,
Zbiera swe wszystkie siły, i co tchu ucieka.
Jak zwierz srogi, niemałe gdy porobi szkody,
Zabiie psa, lub męża broniącego trzody,
Chroni się wprzód, niż mnóstwo pasterzy się zbiegnie;[324]
Tak on ucieka, skoro Hektora postrzegnie:
Krzyczą za nim Troianie, gęste miecą groty.
Zwrócił czoło, ze swemi złączywszy się roty.
Jak lwy do naw Troianie szli wielkiemi kroki.
Tak się spełniały boskie Jowisza wyroki:
Z jego woli Dardanin śmiałości nabierał.
On w Greku męztwo słabił, chwałę mu wydzierał,
On chciał imię Hektora zrobić wiekuiste,
Iż pierwszy rzucił głownie na flotę ogniste:
Tak Tetydzie uiszczał, co iéy przyrzec raczył,
Więc czekał, aby ogień na nawach obaczył:

Od téy chwili przedsięwziął Troian szczęście skrócić,        595
I zwycięztwo na stronę Achiwów obrócić.
W tym zamyśle Hektora sam pchał na okręty,
Lubo iuż dosyć własnym zapałem był pchnięty.
Straszny iak Mars, gdy zbóyczą dzidę chwyci ręką,
Albo ogień, gdy lasy zjadłą żrze paszczęką,
Wścieczony lata Hektor, gęba pianę toczy,
Zapalone pod groźną brwią iskrzą się oczy,
Niezmordowana robi oszczepem prawica,
A podskakuiąc, skronie tłucze mu przyłbica.
Bo mu sam z wysokości Jowisz przewodniczył,
Jemu w téy walce chwały nayświetnieyszéy życzył:
Już bowiem ten ślachetny oyczyzny obrońca,
Zbliżał się nieszczęśliwie do dni swoich końca:
Przyśpieszała tę chwilę okrutna Pallada,
Gdy mu Achilles w piersi raz śmiertelny zada.
Chcąc złamać Greków, ciosy tam obraca swoie,
Gdzie naydzielnieysze męże i naytęższe zbroie:
Lecz nadaremnie wszystkie swe siły wywiera,
Niewzruszony, iak wieża, zastęp go odpiera.
Tak kiedy szturm przypuszczą do nadbrzeżnéy skały,
I wiatry rozhukane, i spienione wały,
Ona ich gniew silnemi wstrzymuie ramiony.[325]
Widząc, że Grek na mieyscu stoi niewzruszony,
Odpór ten bardziéy ieszcze Hektora rozjadą,
Zbiera ostatnie siły, i w środek ich wpada.

A iako, gdy nawalność morze wzruszy nagle,        621
Wzdęte szumnemi wiatry, smutnie świszczą żagle,
Cała powierzchnia wody bieli się od piany,
A maytki otoczone groźnemi bałwany,
Widzą zgon w każdym wale, który morze leie;[326]
Tak się w Achiwów piersiach, trwożny umysł chwieie.
Widzą cię wpośród siebie, waleczny Hektorze.
Jak gdy na pasące się woły przy ieziorze,
Wpadnie lew; nieprzywykły walczyć pasterz młody,
Już od czoła, iuż z tyłu broni swoiéy trzody;
On skacze nagle w środek i buhaia zjada,
W rożne się strony drżąca rozpierzcha gromada;
Podobnie gdy wpadł Hektor, (Jowisz go zapalił),
Wszyscy pierzchli, i tylko Peryfeta zwalił.
Oyciec iego rozkazy Erysteia nosił
Do Alcyda; zły oyciec, lecz syna świat głosił:
Rzadki mąż, szybko ścigać, dzielnie walczyć umie,
A z piérwszemi radcami równa się w rozumie.
On chwałę Troiańskiego powiększył rycerza:
Trącił się, w nagłym zwrocie, o obwód puklerza,
Od własnéy zwalon zbroi, nie od cudzéy ręki,
Padł na wznak, szyszak ięknął chrapliwemi dźwięki.
Przybiegł Pryamid, w piersi raz głęboki zadał:
Biedny, w oczach przyiaciół żywota postradał,
Wszyscy nad nim boleli, żaden nie zasłoni,
Bo się bali dla siebie Hektorowéy broni.

Z przodu Greki okrętów ieden rząd zamykał:        647
Stad wyparci, przy drugim, który morza tykał,
Stawaią, przy namiotach gęsto się gromadzą,
I o daniu odporu naytęższego radzą.
Przez wstyd i strach w obozie rozbiedz się nie śmieią,
Jedni krzycząc na drugich, krzepią się nadzieią:
Nestor, ludu stróż, wszystkich czule upomina,
On rycerzów na imię ich oyców zaklina:
„Przyiaciele! chcieycie się mężami pokazać,
A nadewszystko hańbą lękaycie się zmazać!
Myślcie o żonach, dzieciach, maiątku, rodzicach:
Czy żyią, czy iuż w wiecznych zostaią ciemnicach,
Oni wołaią na was tém słowem przezemnie:
Stóycie! wstydźcie się tyły podawać nikczemnie!„
Tak starzec męztwo w sercach swych ziomków zapala:
W téyże chwili Minerwa, precz od nich oddala
Zesłane, by ich zmieszać, od Jowisza chmury:
A kiedy im ustąpił z oczu cień ponury,
Przy świetle widzą pole, nawy i namioty,
Widzą Hektora, widzą iego mężne roty,
I tych, co przy nim walczą, w swoiéy ufni sile,
I którzy iśdź nie śmieiąc, zostali się w tyle.
Wielki Aiax za hańbę sobie to rozumie,
By z innemi Grekami dłużéy krył się w tłumie:
Wraz na widok Troiańskiéy pokazał się młodzi,
Z nawy na nawę krokiem sążnistym przechodzi,

Dwudziestodwułokciowym obracaiąc drągiem,        673
Z okrętów na okręty przeskakiwał ciągiem.
Jak obok cztéry konie sprzągłszy ieździec zręczny,[327]
Ludowi ciekawemu chcąc dadź widok wdzięczny,
Bieży ku miastu, chlubney szukaiąc zalety,
Zbiegaią się mężczyźni, zbiegaią kobiety.
Obróconych na niego oczu pełno wszędzie,
On z konia na koń skacze w naybystrzeyszym pędzie;
Tak po nawach wielkiemi skakał Aiax kroki,
A ogromnym swym głosem przebiiał obłoki.
Zachęca bezustannie ten mąż nieznużony,
Do dzielney i namiotów i floty obrony.
I Hektor między swemi nie został orszaki:
Lecz iak orzeł, zoczywszy pasące się ptaki,
Uderza na żórawie, gęsi, lub łabędzie;
W takimże Hektor śmiały rzucił się zapędzie:
Na nawy prosto leci, bo ręka Jowisza
Jego pcha, i licznego za nim towarzysza.
Pod samą flotą walkę stoczyli tak srogą,
Iżbyś rzekł, że wyczerpnąć swoich sił nie mogą:[328]
Taka zjadłość ich piersi, taki ogień pali,
Jakoby w tym momencie bitwę zaczynali.
Wielki do męztwa powód miały strony obie,
Grek iuż zbawienia prawie nie rokuie sobie,
Troianin dzisiay wszystko chce zakończyć razem,
Okręty zniszczyć ogniem, a Greki żelazem:

W tém przekonaniu, wszystkie swe siły wywarli,        699
Jedni, by zwyciężyli; drudzy, by odparli.
Hektor chwycił za okręt, co wiosły licznemi,
Protezylaia stawił na Troiańskiéy ziemi,
Ale go nie powrócił : zginął z wziętéy rany.
O iego walczą okręt Greki i Troiany.
Nikt tu strzał, nikt oszczepów dalekich nie ciska,
Obie równo zaiadłe strony walczą zbliska:
Okrutna rzeź, ten kole, ten rąbie, ten siecze,
Błyszczą się w rękach dzidy, siekiery i miecze,
Powietrze od orężów tłukących się chrzęści,
Z rąk, z ramion lecą szable strzaskane na części,
Podruzgotanych zbroi pełno na równinie,
Ziemia cała zbroczona, krwi potokiem płynie.
Hektor iak chwycił okręt, tak się ciągle trzyma,
Z zapalonemi na swych wołaiąc oczyma :
„Nieś pochodnie, następuy śmiało mężna młodzi,
Dzień ten dziesięcioletnie klęski nam nagrodzi:[329]
Weźmiemy flotę, całkiem wyrzniemy lud Grecki,
Bez woli bogów przyszedł ten naród zbóiecki.
Gnusność starych zrobiła, że się Grek ocalił,
Jabym był dawno natarł, ich zbił, flotę spalił,
Lecz mię wstrzymała starców rada zbyt ostrożna.
Dziś wszystkich błędów naszych powetować można.
Bo Jowisz nam łaskawey udziela opieki.„
Rzekł: oni z nową mocą natarli na Greki.

Na Aiaxa tysiączne zwrócone pociski,        725
Już on zaczął rozumieć, że iest śmierci bliski:
Schodzi z wierzchu na ławę przed licznemi groty,
Tam staie, pilnie Troian zważaiąc obroty:
Ktokolwiek z ogniem bieży, dzida go oddala,
A Greków nieustannym głosem tak zapala:
„Przyiaciele! narodzie, bogu woyny miły!
Nie ustawaycie w męztwie, zbierzcie wszystkie siły:
Czyż myto posiłkowe w tyle woyska mamy?
Czy nas nowe zasłonią mury, nowe bramy?
Jestże w bliskości miasto, któreby nas trudem
Osłabionych schroniło? świeżym wsparło ludem?
Tu iesteśmy, daleko od oyczystych brzegów,
Od morza i Troiańskich ściśnieni szeregów:
Nie gnuśność, ale ręka tylko nas ocali.„
Rzekł: i iak wściekły, drągiem macha, tłucze, wali;
Kto od Hektora pięknym zapałem natchnięty,
Z ogniem w ręku zuchwale bieżał na okręty,
Na tego się okrutnym Aiax ciosem srożył:
Tak dwunastu rycerzy przed flotą położył.        744








ILIADA.


XIĘGA XVI.



TREŚĆ XIĘGI XVI.

Smierć Patrokla.


Achilles, skłoniony łzami Patrokla, wystawuiącego niebezpieczeństwo, w jakiém się woysko i flota znayduie; pozwala mu własnéy zbroi, i na czele Tessalczyków wyprawia na pomoc Grekom. Na sam obraz Achillesa pierzchaią Troianie. Patrokl zabiia mnóstwo nieprzyiaciół. Daremnie usiłuie oprzeć mu się Sarpedon. Ginie po mężném spotkaniu. Upoiony swoiém powodzeniem zwycięzca, ściga Troian pod same mury. Tam ze zbroi odarty od Apollina, raniony od Euforba, a od Hektora zabity.


ILIADA.
XIĘGA XVI.

Kiedy ci przy okręcie zwodzą bóy okrutny,
Przed obliczem Achilla staie Patrokl smutny:
A iako zdróy z pod skały hoyne wody toczy,
Tak obfitemi łzami płyną iego oczy.
Wzruszon Pelid, tak mówić do niego zaczyna:
„Patroklu! czemu płaczesz, iak mała dziewczyna,
Która za matki śladem drobnym krokiem goni,
Chwyta ią za kray szaty, i rzewne łzy roni,
I twarzą iéy przesyła chęci niemowlęce,
Aż ią zmiękczona matka weźmie na swe ręce?
Ach! tak miękkie łzy płyną Patroklowi memu.
Czy zwiastuiesz co wojsku? czy też mnie samemu?
Czyliś odebrał z domu smutną wieść niestety!
Ale mówią, że żyie twóy oyciec Menety:
Że Peley Mirmidony rządzi w szczęściu, w chwale.
Ichby śmierć naydotkliwsze sprawiła nam żale.
Czy nad Grekami płaczesz, że przy nawach giną?
Własną oni ściągnęli te nieszczęścia winą.
Lecz mów: oba wszak sobie iesteśmy nayszczersi.„
Na to Patrokl, westchnąwszy z głębokości piersi:
„Daruy łzom, naymężnieyszy z Greków, przyiacielu:
Trudno ich nie wylewać wśród nieszczęść tak wielu.

Piérwsi rycerze ranni leżą pod namiotem:        23
Tydyd mężny dalekim dosięgniony grotem,
Ulisses, Agamemnon, dzidą pchnięci zbliska:
Eurypila spędziła strzała z boiowiska:
Lekarze opatruią plastrami ich rany.
Lecz niczém zgiąć się nie da twóy gniew niezbłagany.
Oby nigdy gniew taki nie zaiął méy duszy!
Godnaż chwały w złém stałość? nic cię więc nie wzruszy?
Jeśli Greków nie wesprzesz w tak okrutnéy dobie,
Któż z rąk twych będzie pomoc obiecywał sobie?
Gniew ten ród boski w tobie ściera do ostatka:
Nie iest Peley twóy oyciec, ni Tetys twa matka,
Ale cię wyrzuciły groźne morza wały,
Albo tak twarde serce z twardéy kute skały.[330]
Jeśli niechęć do boiu wyrok w tobie sprawił,
Lub ieśli ci co Jowisz przez matkę objawił;
Pozwól, niechay ia póydę z mężnemi Ftyoty,
I za bogów pomocą, zbawię Greckie roty.
Day twą zbroię: Troianin tę uyrzawszy postać,
I mnie biorąc za ciebie, nie będzie śmiał dostać,
Wstrzyma zapęd, Grek wytchnie, gdy wsparcie obaczy:
A i lekkie wytchnienie wiele w boiu znaczy.
Kiedy świezi wpadniemy na lud zmordowany,
Samym krzykiem odeprzem pod miasto Troiany.„
Tak Patrokl do Achilla tkliwy głos zanosił:
Nieszczęśliwy! nie wiedział, że o zgubę prosił:

Pelid mu czucia swego z żywością udziela.        49
„Cóż ia to z ust moiego słyszę przyiaciela?
Ani wyrok do boiu niechęć we mnie sprawił,
Ani mi też co Jowisz przez matkę objawił:[331]
Lecz mi stoi w pamięci króla czyn gwałtowny.
Co za hańba! równego śmiał pokrzywdzić równy,
I użyć władzy swoiéy na gwałtu narzędzie!
Ta obelga niełatwo w sercu startą będzie.
Owoc mych trudów, dana po dobyciu miasta,
Gwałtem z rąk od Atryda wydarta niewiasta:
I mnie on dal szczególniéy czuć swéy dumy skutek,
Jakbym był naypodleyszy na ziemi wyrzutek!
Ale przeszłe zostawmy rzeczy w niepamięci,
Nie przystoi mi w wiecznéy uprzeć się niechęci:
Jednakowoż nie piérwéy skrócę gniew zawzięty,
Aż bitwa o Tessalskie otrze się okręty.
Przywdziey mą świetną zbroię, weż oręż stalony,
I do boiu waleczne prowadź Mirmidony.
Już od Troiańskich flota ściśniona szeregów,
Grek strwożony, przyparty aż do morza brzegów,
Już prawie beznadziei słabą bronią włada,
A Troia ufna, cała na karki im wsiada.
Nie widzi ona w polu moiéy groźnéy kity.
Gdyby był dla mnie Atryd miał wzgląd należyty,
Całeby rowy pełne trupów swych postrzegła:
Dziś i woysko i flotę w cieśninie obległa.

Już oszczep w Dyomeda ręce nie szaleie:        75
I na nim, przecież mylne Achiwów nadzieie.[332]
Nienawistny Atryda głos mię nie uderza,
Sam Hektor woła, Hektor postrachy rozszerza:
Wziąwszy obóz i nasze starłszy woiowniki,
Napełniaią powietrze dumnemi okrzyki.
Pódź więc, i wpadniy na nich, Patroklu waleczny,
Oddal od floty Greckiéy wyrok ostateczny:
By nie rzucili na nic ognistéy pożogi,
I nie przecięli woysku do powrotu drogi.
Lecz bym miał niesłusznego nagrodę uczynku,
W dziewicy powróconéy, w drogim upominku,
Od ciebie téy przysługi, Patroklu, wyglądam:
Tak więc działay we wszystkiem, iak po tobie żądam.
Skoro od naw odeprzesz Troian, wracay do mnie:
Choćby ci szczęścił Jowisz, użyy szczęścia skromnie,
I staray się powściągać twą zwycięzką dzidę:
Bezemnie walcząc, moię zwiększyłbyś ohydę.
Niechże twoiego serca zwycięztwo nie poi.
Strzeż się woyska prowadzić aż pod mury Troi;
By który z nieśmiertelnych bogów nie zszedł z nieba,
A szczególniéy zaszczyca Troian łaska Feba.
Gdy, w naw zbawieniu, nasze chęci się uiszczą,
Zostaw obadwa woyska, niech się w polu niszczą.
O Pallado! o Febie! i ty niebios panie!
Niech wyginą i Grecy wszyscy i Troianie:[333]

Byśmy tylko my oba mogli się ocalić,        101
I sami chwałę mieli, mury Troi zwalić.„
Tym czasem silny Aiax iuż uledz był bliski,
Jowisz go tłoczy, Troian biią nań pociski,
Swietna przyłbica, gęstym uderzona ciosem,
Wedle skroni straszliwym ięczała odgłosem:
Dłoń słabnie pod ciężarem wielkiego puklerza:
Jednak z mieysca nie mogli wyruszyć rycerza.
Zatchnęły mu się piersi, tak że ledwie zieie,
Z członków iego pot słonym strumieniem się leie,
Jedne odeprze, leci druga dzida skorsza,
Zemdlał, coraz się więcéy iego stan pogorsza.[334]
Muzy! które dzierżycie dom Jowisza święty,
Mówcie, iak płomień Greckie zapalił okręty?
Na dzidę, którą Aiax walecznie się składał,
Wpadł Hektor, i ogromnym cios pałaszem zadał.
Odcięta miedź od drzewca przeraźliwie dzwoni,
I daleko upada: a bohatyr w dłoni,
Drąg stępiony daremnym obraca zamachem.
Uznał wtém dzieło bogów, zimnym zadrżał strachem,
I nie wątpił, że Jowisz niszczy iego trudy,
A obdarzyć zwycięztwem chce Troiańskie ludy.
Z pośród grotów ustąpił, wyparty gwałtownie.
Troianie zewsząd niosą rozżarzone głownie,
Pali się okręt, smolne zaymuią się sosny.
Biie się w biodra Pelid, i mówi żałosny:

„Przyśpieszay, o Patroklu, twoie przedsięwzięcie,        127
Nieprzyiacielski ogień widzę na okręcie,
Ocal flotę, powrotu naszego nadzieię,
Weź oręż, a ia woysko zbiorę i zagrzeię.„
Rzekł, Patrokl się natychmiast uzbraiać poczyna,
Srebrną haftką na nogach kształtny koturn spina,
Pyszny Eakowego pancerz bierze wnuka,
W którym blaski gwiazd cudna wyraziła sztuka:
Na ramionach miecz ciężki z płytkiéy wisi stali,
Miedziane skrzą się pochwy od srebrnych bratnali.
Nieprzebitém pokryciem zabezpiecza zdrowie,
Mocny na piersiach puklerz, a szyszak na głowie:
Z końskich włosów, na hełmie wspaniałym uwita,
Pływaiąc, strach daleko niesie groźna kita:
Wziął i silne oszczepy, lecz równe swéy dłoni:
I z całéy przyiaciela pozostała broni,
Sama długa i ciężka i ogromna dzida,
Któréyby nikt nie dźwignął, prócz ręki Pelida.
Niegdy Chiron ściął iesion, Pelionu chlubę,
I dał go Peleiowi, na rycerzy zgubę.
Automedon ogniste zaprzęga rumaki.
Po Achillu, ścielącym trupami orszaki,
Patroklowi naywięcéy Automedon miły:
Bo doznał w boiach iego i wiary i siły.
Xant i Bali w zaprzędze są dwa bystre konie,
Mogące wiatry w szybkim wyścignąć przegonie.

Przyiąwszy w siebie tchnienie Zefiru gorące,        153
Podarga niemi zaszła, pasąc się na łące.[335]
Pedaz im towarzyszy, śmiertelnego rodu,
Lecz nieśmiertelnym zrówna koniom do zawodu.
Tymczasem zaś Achilles obiega namioty,
Sam uzbraia, sam żwawe zagrzewa Ftyoty:
Chęć do boiu w nich długa powiększyła przerwa.
A iako srogie wilki i niesyte ścierwa,
Na górze rogatego zabiwszy ielenia,
Jedzą go, krew im brzydkie paszcze zaczerwienia,
Potém do źródła kupą idą rozbóyniki,
Chłodzą się, chlipiąc wodę chciwemi ięzyki,
Mięso się z paszcz odrzuca, wzdymaią się brzuchy,
A w piersiach niestrwożonych śmiałe rosną duchy;
Tak gorąco Ftyotów wodze za krwią dyszą,
I z takiém Patroklowi męztwem towarzyszą.
W środku stoi Achilles, w nim Marsowa mina,
On i męże i konie żwawo upomina.
Piędziesięciu okrętom Pelid przewodniczył,
A na każdym piędziesiąt bohatyrów liczył:
Pięciu dał wodzów, każdy swóy szyk doprowadza,
Ale przy nim naywyższa zostawała władza.
Piérwszéy rocie przodkuie Menestey ślachetny,
Zdobi go pyszny pancerz, a bardziéy ród świetny.
Sperch potok, nurt pędzący w spadzistem korycie,
Z Polidory, Peleia córki, dał mu życie.

Lecz wielkie zniosłszy dary, Borus ią poślubił,        179
I, iak gdyby był oycem, tym synem się chlubił.
Drudzy wodzem Eudora Marsowego mieli,
Syna córy Filasa, skocznéy Polimeli.
Gdy w gronie towarzyszek saydacznéy Dyany,
Śpiewaniem się bawiła i lekkiemi tany;
Merkury ią pokochał,[336] przyszedł do iéy domu,
I prześlicznéy dziewicy użył pokryiomu.
Szacowny płód ich ognie miłosne wydały,
Eudor syn, szybki w biegu, i do boiów śmiały.
Ale kiedy doyrzałe Jlitya brzemię,
Opiekunka ciężarnych, wywiodła na ziemię;
Tknięty Echekl rzadkiemi Polimeli wdzięki,
Przez mnogie dary, zaszczyt pozyskał iéy ręki.
Zakochawszy się Filas dziad w młodym Eudorze,
Z wielkiém staraniem na swym wychował go dworze.
Trzecim zastępom mężny Pizander na czele,
Pizander dzidą mnóstwo nieprzyiaciół ściele:
Próżno kto z Mirmidonów zrównać się z nim kusi,
Jednemu Patroklowi piérwszeństwo dać musi.
Czwarty wódz stary Fenix, iezdziec z wozu sprawny,
Piąty, syn Laerceia, Alcymedon sławny.
Gdy tak uszykowany lud z wodzami staie,
Achilles ostrym tonem rozkazy im daie.
„Przez czas gniewu moiego, nieraz ia słyszałem
Burzących się was wielkim na Troian zapałem,

I takieście wodzowi czynili wyrzuty:        205
Achillu! żółcią karmion, lub ze skały kuty,
Za co w téy nieczynnosci nasze trzymasz ramie?
Jeżeli iuż nic gniewu twoiego nie złamie,
Nie lepiéyż iśdź do domu, niż gnaśnieć szkaradnie?
Teście mi słowa nieraz mówili gromadnie.
Meże! oto dzień boiu, tak od was żądany,
Idźcież więc! i uderzcie śmiało na Troiany.„
Tém słowem dodał wszystkim do boiu ochoty,
Po głosie wodza bardziéy skupiły się roty.
A iak ściśle budownik spaia ściany w murze,
Dom stawiąc, mocen wiatry wytrzymać i burze;
Tak ściśle się skupili mężni woiownicy,
Puklerz tyka puklerza, przyłbica przyłbicy,
Przy kicie pływa kita, zbroia bliska zbroi,
Mąż przy mężu, i dzielne woysko iak mur stoi.
Na czele bohatyrów, zapalonych srodze,
Patrokl i Automedon dwa stawaią wodze:
Jedna w obudwu śmiałość, iedna w obu dusza,
Za niemi wybór woyska Mirmidonów rusza.
Pelid wszedł do namiotu i od matki daną,
Otworzył skrzynię, drogim sprzętem ładowaną.
Tam się w darach dla syna wylało iéy serce,
Były kosztowne szaty, płaszcze i kobierce:
Tam i kształtnie ze złota rznięta była czasza:
Sam tylko z niéy Achilles pragnienie ugasza,

Nikt inny z ludzi swemi usty iéy nie spodlił,        231
Z nią w ręku do samego Jowisza się modlił:
Okurza ią i czyści, rękę myie w wodzie,
W otaczaiącéy namiot stanąwszy zagrodzie,
Leie wino, i dłonie do Jowisza wznosi,
Który moc swoię światu piorunami głosi.
„Boże! siedzący w niebie na wysokim tronie,
Boże Pelasgów, w zimnéy wzywany Dodonie,
Gdzie niemyte, na gołéy ziemi rozciągnięte,
Solleie w pierś przyymuią twe natchnienia święte,[337]
Wysłuchałeś méy prośby, i twóy gniew surowy,
Za mą cześć obrażoną spadł na Greckie głowy.
Racz i dziś prośbę moię wysłuchać łaskawie.
Ja ieszcze sam przy flocie zostaię na nawie,
Lecz do boiu posyłam z woyskiem przyiaciela,
Niechże mu szczęścia twoia prawica udziela:
Tchniy mu odwagę w serce: niech Hektor zrozumie,
Czy móy towarzysz mężnie i sam walczyć umie,
Czy tylko wtedy dzielnie nieprzyiaciól nęka,
Gdy z moią razem iego dokazuie ręka.
Niech wróci, odpór dawszy Troianom zuchwałym,
Sam cały, z całą zbroią, i z mym ludem całym.„
Tak prosił, lecz inaczéy Jowisz postanowił,
Jednę część prośby przyiął, a drugą odmówił:
Zezwolił bóy odeprzeć, śmiałość Troian skrócić,
Lecz zaprzeczył mu zdrowym do floty powrócić.

Taką gdy do Jowisza modlitwę uczyni,        257
Powraca do namiotu, czarę kładzie w skrzyni.
Wkrótce wyszedł, ciekawe na plac zwrócił oczy,
Chcąc widzieć, z jakim skutkiem nowy bóy się stoczy.
Pod Patroklem w porządku szły mężne Ftyoty,
Aż też niedługo wpadły na Troiańskie roty.
A z jakim róy pszczół gniewem przy drodze wyleci,
Gdy ich płoche rozdrażniać nie przestaią dzieci:
Głupi wiek nie przegląda, że idący drogą,
Złém zdarzeniem igraszkę ich przypłacić mogą:
Bo niech ie ruszy nie chcąc wędrownik spokoyny,
Cały się ul wysypie, i żądłami zbroyny,
Mści się napaści, młode zasłaniaiąc płody;
Z takim właśnie zapałem Tessalskie narody
Od naw się wylewaią, z niezmiernemi krzyki.
Patrokl, tak ieszcze żwawe grzeie woiowniki.
„Mirmidony! Achilla godne towarzysze!
Niechay was żaden z Greków w męstwie nie przepisze,
Jak między bohatyry wódz nasz przodek bierze,
Tak my się godni iego pokażmy żołnierze.
Widząc to Atryd, swego niech żałuie błędu,
Że dla naydzielnieyszego męża nie miał względu.
Tylko wyrzekł te słowa, a oni zaiadli,
Z straszną natarczywością na Troiany wpadli:
W całém woysku radosny okrzyk został wszczęty.
Który z chrapliwym dźwiękiem odbiły okręty.

Gdy obaczyli mężni woiownicy Troi,        283
Patrokla z powoźnikiem w znanéy od nich zbroi,
Zmieszali się, i widok nagły ich zatrwożył.
Sadzili, że Achilles gniewy z serca złożył,
I poiednan z Atrydem, wyszedł floty bronić:
Myślą więc, iak od zguby grożącéy się schronić.
Patrokl dzidę w tłum rzucił, gdzie woyska zawzięcie
Bóy przy Protezylaia staczały okręcie,
I ugodził Pirechma: ten wódz niestrwożony,
Od Axyuszu mężne sprowadził Peony.
W ramie ciężką odebrał ranę z silnéy ręki,
Padł na ziemię, i wydał żałobliwe ięki.
Pierzchły Peony, wszystkich los wodza zastrasza.
Wtedy Patrokl ogniste pożary ugasza:
Skopconey nawy smutne stoią opaliska.
Uciekaią Troianie, piersi trwoga ściska;
Grecy nabrali serca, odzyskawszy nawy,
Pędzą ich; grzmi powietrze od zgiełku i wrzawy.
Jako, gdy czarną chmurę, co wierzch góry kryie,
Piorunuiący Jowisz na części rozbiie,
Widać wzgórki, doliny i zielone gaie,
Całe się niebo w swoiéy świetności wydaie;
Tak, gdy od naw odparli ogniste pożogi,
Upracowanym Grekom błysnął moment drogi,
I odetchnęli słodko po zbyt długim znoiu.
Lecz nie tu koniec jeszcze był krwawego boiu:

Nie we wszystkich Troianach ucieczka przemaga,        309
W wielu rotach została śmiałość i odwaga:
Cofaią się, lecz walczą: ale w tym nieładzie,
Prawie każdy wódz Grecki swego trupa kładzie.
Piérwszy Patrokl mężnego zabił Areylika:
Znalazł śmierć, kiedy śmierci ucieczką unika:
Słaba była zasłona w rycerskiéy odzieży,
Przeszył biodra, kość złamał, iuż bez ducha leży.
Menelay pchnąwszy w piersi Toasa odkryte,
Wydarł życie, wielkiemi czyny znakomite.
Gdy Amfikl zapalony na Megesa wpadał,
Ten go zręcznie uprzedził, i srogi cios zadał:
Pękły Troiańczykowi nieszczęsnemu żyły,
Upadł rycerz, i wieczne cienie go okryły.
Dway synowie Nestora łączą siły razem:
Antyloch zwala zgubnym Atymna żelazem,
Padł przy nogach zwycięzcy. Tak bolesna strata
Zapaliła Marysa; przeto mszcząc się brata,
Przeciw Antylochowi z długą dzidą śpieszył:
Uprzedził go Trazymed, i ramie mu przeszył.
Trzasła kość od mocnego razu, żyła pękła,
Upadł i zamknął oczy, ziemia pod nim iękła.
Tak więc dway bracia ręką dwóch braci polegli,
Sarpedona ziomkowie, w sztuce Marsa biegli,
Syny Amizodara, co Chimerę chował:
Ileżto ludzi straszny ten potwór napsował![338]

W tłumie uplątanego, wśród klęski i trwogi,        335
Kleobula wziął żywcem Aiax prędkonogi,
I zaraz mu utopii w szyi miecz szeroki.
Kurzy się miecz od ciepléy oblany posoki,
A oczy iego wiecznym zamknęły się zgonem.
Peneley się z odważnym potyka Likonem,
I zabóyczą wzaiemnie chybiwszy się dzidą,
Nie przestaiąc spotkania, na pałasze idą.
Likon w szyszak uderza, ten smutnie szeleści,
Lecz mu się przyłamuie miecz przy rękoieści.
Zręcznieysze Peneleia cięcie na Likonie,
W szyi, poniżéy ucha, cały pałasz tonie.
Na skórze wisząc głowa, upada na barki,
A trup na ziemi srogie odrętwiaią Parki.
Akamas na wóz wskoczył, i śmierci się chronił,
Ale go w szybkim pędzie Meryon dogonił,
I w ramie pchnął oszczepem : rycerz z wozu spada,
A na oczach ciemności rozciąga noc blada.
Wódz Krety Erymanta dzidą sięgnął gęby,
Przebił się grot do mózgu, kość złamał, stłukł zęby,
Czerwoną mu posoką całe zaszły oczy,
Obfita się krew nozdrzą i ustami toczy:
Jego zaraz czarnemi cieńmi śmierć powlekła.
Tak z wodzów każdy posłał ofiarę do piekła.
Jak wilcy z kóz, lub owiec, swą zdobycz unoszą,
Gdy się, stróża niedbalstwem, po górach rozproszą,

Ledwie ie uyrzą, iużci słabe żrą zwierzęta;        361
Tak Troian biią Greki: trwoga w sercach wszczęta
Zmieszała ich, że prawie męztwa się wyrzekli,
I na to tylko pomni, ażeby uciekli.
Aiax zaś na Hektora zwracał swe dziryty:
Ale wódz, świadom boiu, puklerzem okryty,
Na swoiém stanowisku czekał niewzruszony,
Strzał świst i grotów z każdéy uważaiąc strony.
Widział on, że ku Grekom los boiu się skłaniał,
Lecz stał, i towarzyszów, ile mógł, zasłaniał.
Jak szumi chmura, idąc do górnych sklepieni,
Gdy Jowisz w straszną falę dzień pogodny zmieni;
Tak też z Troian ucieczką zgiełk i wrzawa wzrosły:
Hektora bystre z pola rumaki uniosły,
Opuścił swoie woysko: mnóstwo ludu legło,
Niźli w ucieczce rowy głębokie przebiegło:
Wielu rycerzom konie dyszle połamały,
I zostawiły wozy strzaskane w kawały.
Patrokl rozjuszon ściga lękliwą gromadę,
Zapala Greki, Troian przysięga zagładę.
Ci pierzchaiąc, powietrze napełniaią wrzaskiem,
Od nóg wzruszonym niebo zaciemnia się piaskiem,
Uciekaią od floty, koła szybkie warczą,
Ku miastu lecą konie, ile nogi starczą.
Gdzie naybardziéy lud zmieszan, Patrokl ku téy stronie
Z przeraźliwym okrzykiem swoie pędzi konie:

Wywracaią się wozy, trzaskaią się koła,        387
A strąconych rycerzy w piasku więzną czoła.
Już bieguny, któremi obdarzyły bogi
Peleia, rów lekkiemi przeskoczyły nogi,[339]
Chciwe na drugiéy stronie śmierć i postrach szerzyć.
Hektora szuka Patrokl, iego chce uderzyć:
Lecz go prędkie uniosły konie na przestrzeni.
A iako chmury w mglistéy zebrane iesieni,
Obfite wylewaią potoki na ziemię,
Gdy gniewny Jowisz skarać chce przestępne plemię;
Kiedy, z pogardą bogów, na świętym urzędzie,
Krzywe czynią wyroki niegodziwe sędzie:
Nagłym wzdęte ulewem potoki się wzbiorą,
Mdłą dla nich naysilnieysze groble są zaporą:
Przełamawszy ie, z szumem pędzą w morze wody,
Niszcząc domy i drogie pracy ludzkiéy płody;[340]
Taki się szum rozlegał w Troiańskim szeregu,
Takie ięki ich konie wydawały w biegu.
Ale nie tu się Troian zakończyła nędza,
Zabiega im od miasta, ku flocie napędza,
Między brzegiem i rzeką trwożne zbiia kupy,
I za Greków zabitych, liczne ściele trupy.
Pronoy bok odsłoniwszy, ostrym poległ grotem,
I z ogromnym na ziemię zwalił się łoskotem.
Tego zabiwszy, zaraz na Testora wpada,
On zbiera w kupę członki, na wozie przysiada,

 
Ani leyca utrzymać w drżącéy zdolny ręce;        413
Wtém Patrokl dzidę w prawéy utopił mu szczęce.
A iako rybołówca, zawieszon pod skałą,
Ciągnie na wędzie z morza zdobycz okazałą;
Tak go, z otwartą gębą, Patrokl z wozu dźwignął,
Wstrząsł dzidę, Testor ze krwią i duszę wyrzygnął.
Tuż lecącego przeciw sobie Eryala,
W przyłbicę uderzywszy kamieniem, obala,
Pękła kość, mózg się rozlał, zamknęły się oczy,
I zaraz go śmierć skrzydły czarnemi otoczy.
Biie zwycięzca, trupy liczne rozpościera,
Z Erymanta, Epalta, Echa, Amfotera,
Tlepolem, Enip, Jfey, Polimel waleczny,
Piren, padli na kupie, cień ich okrył wieczny.
Widząc na ziemi ległe swoie woiowniki,
Zapalony Sarpedon tak woła na Liki:
„Gdzie pierzchacie? ach! waszę uznaycie ohydę!
Ja przeciwko zwycięzcy temu prosto idę,
Ja chcę zaraz doświadczyć iego ręki siły,
Któréy pociski tylu Troian obaliły.„
Rzekł, i natychmiast z wozu w świetnéy skoczył zbroi:
I Patrokl, to postrzegłszy, na wozie nie stoi,
Skoczył: oba na wszystkie biorą się sposoby.
A iak, z ostremi szpony i z krzywemi dzioby,
Sępy z hałasem walczą na wyniosłéy skale;
W takim idą rycerze na siebie zapale.

Widząc téy bitwy skutek, niebios pan wzruszony,        439
Tak się do swéy odzywa i siostry i żony:
„Zbliża się smutna chwila, przeznaczona losem,
W któréy ma ledz Sarpedon pod Patrokla ciosem.
Dwoiste we mnie myśli wzbudza iego dola:
Czyli go unieść z tego fatalnego pola,
I posadzić w zamożnéy Licyyskiéy krainie;
Czy przystać, że od tego bohatyra zginie.
Gniewna Juno: „Saturna potomku surowy!
Mogąż mieć dzikie myśli wstęp do twoiéy głowy?
Od śmierci śmiertelnego chcesz zbawić człowieka,
Którego wszędzie Parka nieuchybna czeka?
Czyń: lecz badź pewny bogów powszechnéy niechęci,
A co ci powiem, dobrze zachoway w pamięci.
Jeśli Sarpedon żywy powróci do domu;
Któryż z bogów nie zechce z krwawego pogromu
Ocalić swego syna? Mnóstwo ich pod Troią,
I każdy z nieśmiertelnych będzie za krwią swoią.
Lecz, by twóy żal ukoić, kiedy ci tak luby,
Pozwól, niech od Patrokla nie uniknie zguby:
Ale, gdy pod zwycięzkim orężem iuż skona,
Niech go słodki Sen weźmie i Śmierć na ramiona,
I zaniosą do kraiów Licyi obszernych.
Tam otoczon od braci i przyiaciół wiernych,
Ich łzami uczczon będzie: ci mu pogrzeb sprawią,
I grobowiec, na wieczną pamiątkę, wystawią.„

Poddał się Jowisz losów nieodzownéy sile:        465
Lecz ostatnie czcząc syna kochanego chwile,
Który miał zdala zginać od krain oyczystych,
Hoyną rosę na ziemię w kroplach spuścił krwistych.
Gdy dway rycerze blisko byli na równinie,
Wraz Trazymel, towarzysz Sarpedona, ginie:
Z trafnéy ręki Patrokla utkwił pocisk w brzuchu,
On z wozu wspaniałego stoczył się bez duchu.
Znowu mężny Sarpedon, silny grot wymierzył,
Chybił Patrokla, konia Pedaza uderzył:
Zarżał smutnie, bo wgłębi piersi grot utonął,
Wspiął się, nachylił, upadł, i życie wyzionął.
Traf ten dwa drugie konie przeraził niemało,
Skoczyły, leyc się zwikłał, iarzmo zatrzeszczało;
Koń ich miesza, który się na ziemi wywrócił:
Przecięż nieład ten, baczny Automedon skrócił,
Odciął mieczem postronki, zaraz Xant i Bali
Na swém stanęli mieyscu i leyca słuchali.
Z nowym oba zapałem wznieśli ręce silne,
Lecz w dłoni Sarpedona żelazo omylne,
I tylko lecąc pocisk nad ramieniem świsnął.
Patrokl zaś grotu z ręki daremnie nie cisnął,
Utrafia tam rycerza dzida zapalczywa,
Gdzie się we wnętrzu serce, iak w twierdzy, ukrywa.
Jak na górach od nowo zaostrzonéy stali,
Wieczny dąb, lub topola, lub iodła się wali;

Tak przed wozem upada wódz, zębami zgrzyta,        491
I własną krwią zbroczony piasek ręką chwyta.
Jak buhay, który licznym stadom przewodniczy,
W paszczęce ogromnego lwa okropnie ryczy;
Tak też Sarpedon ięczał pod Patrokla ciosem,
Wzywając przyiaciela konaiącym głosem.[341]
„Kochany Glauku, sławny przez liczne zwycięztwa,
Dziś trzeba ci śmiałości, odwagi i męztwa:
Dziś zbierz wszystkie twe siły, Lików zwołay wodze,
Aby, nie daiąc podłey uwodzić się trwodze,
Wszyscy przy moich zwłokach odważnie walczyli:
I sam bądź im pomocą w téy ostatniéy chwili.
Niestartaby okryła plama imię twoie,
Gdyby Grek odarł z twego przyiaciela zbroie,
Który, przy flocie, śmiało stawił się ich szykom.
Walcz więc mężnie,i mężnym dzielnie dowodź Likom.„
To mówiącemu czarny cień zamyka oczy.
Wtém go zwycięzca nogą na piersiach przytłoczy:
Wyciąga dzidę, za nią wnętrze się wywlekło,
Z rycerza wyszła dusza, i życie uciekło.
Mirmidony spienione zatrzymały konie,
Gdy wóz rzuciwszy, biegły ku Troianskiey stronie.
Serce w Glauku te ięki żałosne rozdarły,
I że go próżno wzywa przyiaciel umarły.
Wzdycha ciężko, bo w ramie od Teukra zadana,
Gdy walczył na okopie, dolega mu rana.

Wspieraiąc towarzyszów, nie oszczędzał siebie.        517
Więc wzywa boga łuku w tak ciężkiéy potrzebie.
„Czy w Licyi, czy w Troi mieszkasz, wielki boże!
Wszak głos nieszczęśliwego wszędzie cię dóyśdź może,
Ulituy się dziś moiey okrutney niedoli,
Rana ciężka mię trapi, ramie srodze boli,
Krew płynie, i nie władam odrętwiałą dłonią,
Nie mogę dzidy chwycić, ani walczyć bronią;
Tu śmierć naydzielnieyszego wzięła towarzysza,
Nie ma żadnéy pomocy od oyca Jowisza.
Ty więc ból uśmierz, wley mi siły, ulecz ranę,
Day, niech mężnie na czele dzielnych Lików stanę,
Bym przyiaciela mego drogich zwłok obronił„
Rzekł: Feb do iego prośby łaskawie się skłonił:
Tamuie krew płynącą, boleści uśmierza,
I wielką siłą piersi napełnia rycerza.
Gdy tak miłą odmianę w sobie Glauk obaczył,
Cieszył się, że go prędko bóg wysłuchać raczył.
Zagrzał Lików do walki o ich króla zwłoki.
Potém Troian szybkiemi obiegaiąc kroki,
Wołał na Polidama, wzywał Agenora,
Mężnego Eneasza, wielkiego Hektora,
Na którym świetna z miedzi błyszczała paiża:
Do niego się z takiemi słowami przybliża.
„Hektorze! tyś nietknięty sprzymierzeńców stratą:
Oni rzuciwszy krewnych i ziemię bogatą,

Dla obrony ścian waszych, wyziewaią życie;        543
Wy przecież nic w nieszczęściu dla nich nie czynicie.
Oto smutnie na piasku rozciągniony leży,
Sarpedon, wódz ślachetny Licyyskiéy młodzieży:
On i sądów słusznością i odwagą słynął,
Teraz Marsa wyrokiem od Patrokla zginął.
Zapalcie się więc zemstą bohatyry Troi,
Nie daycie Mirmidonom zabrać iego zbroi:
Ach! by Grecy zwłok drogich nie dostali łupem,
I swoich klęsk nad iego nie mścili się trupem.„
To wyrzekł, oni w serca żal i zemstę biorą,
Bo, choć obcy, warowną miasta był podporą:
I liczne ściągnął woyska, i mężnie się stawił.
Zgon Sarpedona serce w Hektorze zakrwawił.
Idą Troianie, klęski téy pomścić się radzi.
Sam Hektor zapalone zastępy prowadzi.
Patrokl bardziéy się sroży, wzmaga w swych nadzieie,
I Aiaxy, choć z siebie dość zagrzane, grzeie.
„Pokażcie się, Aiaxy, czem zawszeście byli,
Albo i samych siebie przewyżcie w téy chwili:
Legł Sarpedon, co piérwszy na szańce wpadł śmiało.
Obyśmy wziąć i zhańbić mogli iego ciało,
Bogata złupić zbroię, i w téy walce razem
Kogo z obrońców mściwem obalić żelazem.„
Rzekł, tego też pragnęły dzielne woiowniki,
A kiedy ze stron obu wzmocniły się szyki,

Troianie, Mirmidony, Likowie, Achiwy,        569
Przy trupie Sarpedona, zwiedli bóy straszliwy.
Krzyk napełnia powietrze i orężów brzmienie,
Od Jowisza ponure rozciągnięte cienie,
Nim wezmą iego syna, wiele ludzi stracą,
I ten zaszczyt zwycięzcom z ciężką przyydzie pracą.
Piérwsi Achiwów z mieysca ruszyli Troianie.
Wtedy mąż z Mirmidonów, uporne spotkanie,
Epigey, syn Agakla, swym zgonem przypłacił.
Niegdyś w Budzie panował, ale berło stracił.
Bo gdy życie iednemu z krewnych swych odebrał,
Schronienia u Peleia i Tetydy żebrał,
Oni go z Achillesem wysłali pod Troię.
Gdy do zwłok Sarpedona ściągał rękę swoię,
Hektor go zwalił głazem: miedź żałośnie iękła,
A głowa mu w przyłbicy na dwie części pękła.
Bez życia rycerz trupem na trupie upada.
Śmierć towarzysza strasznie Patrokla rozjada,
W piérwszym rzędzie na Troian uderza orszaki.
A iak bystrze sęp ściga kawki, albo szpaki;
Tak ty, mszcząc się iednego z twoich woiowników,
Uderzyłeś, Patroklu, na Troian i Lików.
Stenelay, Jtemena syn, obalon głazem,
Drogie utracił życie pod okrutnym razem.
Cofaią się Troianie, i Hektor nie czeka.
A iak daleko leci grot z ręki człowieka,

Gdy w boiu, lub igrzysku, swe ramie wysili;        595
Tyle ci się cofnęli, a ci nastąpili.
Piérwszy się Glauk obrócił, i Chalkona plemię,
Slachetnego Batykla, obalił na ziemię.
Ten w Helladzie wspaniałe domostwa dziedziczył,
Lud go Tessalski między bogaczami liczył:
Sciga za bohatyrem, iuż go prawie chwyta,
Gdy Glauk, nagle zwrócony, żelezcem dziryta
W piersi mu ranę zadał: wraz go duch porzucił.
Zgon męża tak dzielnego Achiwów zasmucił,
Troianie się cieszyli: zatem śmiałym krokiem
Następuią, pod Glauka gromadzą się bokiem:
I Greki niestrwożone licznie się skupiły,
Więc przeciw siłom równe natężone siły.
Natenczas Laogona, co się dzidą srożył,
Silnego męża trupem Meryon położył.
Oyca miał Onetora, Jowisza kapłana,
Któremu cześć, iak bogu, była wyrządzana:
Pod brodę go uderzył, wraz dusza uciekła,
Noc wieczna oczy cieniem okropnym powlekła.
Eneasz ostrą dzidą Meryona goni,
Sądząc, że go od śmierci puklerz nie zasłoni:
Ale ten, raz postrzegłszy, zręcznie się nachylił,
Choć dobrze wymierzony, rękę grot omylił:
Utknięty mocno w ziemię, póty drga i świszczy,
Póki od Marsa daney siły czas nie zniszczy.

Gniewny Eneasz woła: „Choć lekkiemi kroki        621
Na polu czynisz bystre, Meryonie, skoki,
Gdybym cię był cokolwiek ruszył dzidą moią,
Jużbyś więcéy w tan Marsa nie chodził pod Troią.„
„Eneaszu, obadwa Marsowiśmy słudzy,
Rzekł Meryon, masz serce, maią ie i drudzy:
Chociaż tak wielką siłą ręka twoia słynie,
Nie każdy, kto się z tobą śmie potykać, zginie.
Równie będąc śmiertelny, nic nie masz nademnie.
Jeśli ia cię oszczepem dosięgnę wzaiemnie,
W męztwie, w zręczności, w sile, słaba twa zasłona,
Ja mam chwałę, ty póydziesz do kraiów Plutona.„
„Meryonie, rzeki Patrokl, czyż w tak ważnéy porze,
Godzi się czas na próżnym tracić rozgoworze?
Nie słowami, lecz bronią odeprzeć ich możem.
Nie ustąpią, aż kogo trupem z nich położem.
Bóy ręki potrzebuie, a rada ięzyka,
Rycerz w polu nie gada, ale się potyka.„
Spieszy, Meryon za nim na zastępy wbiega.
A iak się ięk daleko po lasach rozlega,
Gdy od siekier padaią dęby z wielkim grzmotem;
Z takim ięczą przyłbice i tarcze łoskotem,
Gdy w nie dzidy i miecze i ogromne głazy,
Gęsto powtarzanemi uderzaią razy.
Tak były Sarpedona zmienione ostatki,
Iżby go własney oko nie poznało matki:

Od głowy do stóp groty i piaskiem okryły.        645
Oni zaiadłe przy nim rzucaią dziryty.
Ile się much uwiia latem w téy godzinie,
Gdy słodkiém pasterz mlekiem napełnia naczynie;
Tyle przy Sarpedonie rycerzów się tłoczy.
Jowisz na ten bóy ciągle zwrócone miał oczy,
A na dwoie w swey myśli nie przestawał radzić:
Czy, przy synie, Patrokla przez Hektora zgładzić,
I dać mu w zbroi godną iego dzieł zapłatę;
Czy powiększyć dnia tego pracę, znóy i stratę.
Długo dwie ważąc myśli, ostatniéy się chwycił.
Pozwolił, aby ieszcze Patrokl się zaszczycił,
Aż do miasta Troiańskie z wodzem przegnał roty,
I liczne trupy zwalił pod swoiemi groty.
Spuszcza strach na Hektora: zaraz na wóz wsiada,
Uchodzi, zanim trwożna ciśnie się gromada.
Widząc, że Jowisz wagę swey przechylił szali,
Ani Likowie dłużéy pola nie dostali;
Woysko króla na stosie umarłych odbiegło,
Gdzie mnóstwo bohatyrów z obu stron poległo,
Gdy Jowisz tam zapalił uporczywe boie.
Mirmidony odarły z Sarpedona zbroie,
Patrokl do naw odesłał trofey swego czynu.
Jowisz zaś rzekł do Feba: „Pódź prędzéy, móy synu.
Unieś z pośród pocisków Sarpedona zwłoki,
A obmywszy ie w wodzie z kurzu i posoki,

Ręka twoia nań wonne balsamy wyleie,        673
I ciało w nieśmiertelne szaty przyodzieie.
Potom Sen słodki i Smierć, siostra Snu rodzona,
Martwe iego ostatki wziąwszy na ramiona,
Zaniosą go do krain Licyi obszernych.
Tam otoczon od krewnych i przyiaciół wiernych,
Ich łzami uczczon będzie: ci mu pogrzeb sprawią,
I grobowiec na wieczną pamiątkę wystawią.„
Natychmiast wykonana była iego wola:
Zbiega szybko Apollo na Troiańskie pola,
I z pośród strzał unosi Sarpedona zwłoki:
A obmywszy ie w wodzie z kurzu i posoki,
Ambrozyyskie balsamy na ciało rozlewa,
i w nieśmiertelne szaty rycerza przywdziewa.
Oddał go Snu i Smierci: te skrzydły prędkiemi
W momencie go zaniosły do oyczystéy ziemi.[342]
Patrokl w Automedonie, w koniach zapał nieci,
Sciga Troian i Lików, i na zgubę leci.
Głupi, gdyby się sprawił, iak Pelid ostrzegał,
Pewnieby się przed srogą Parką był wybiegał.
Ale rada Jowisza nad ludzką przemaga,
Ucieczce się poddaie naywiększa odwaga,
Nie raz podniósł w rycerzu męztwo, i osłabił,
A wtenczas wzmógł Patrokla, na to by go zabił.
Jakie piérwsze, ostatnie iakie padły głowy,
Gdy cię na śmierć? Patroklu, skazał los surowy?

Legł Adrest i Autonoy, i Echekl i Muli,        699
Perym, Pilart, Melanip, zgubny cios poczuli,
Epistora, Elaza, trup na trupie pada,
Tych zabił, a trwożliwa pierzchnęła gromada.
Jużby Grecy Troiańskie wyłamali bramy,
Bo nie mogły zwycięzcy żadne wstrzymać tamy,
Gdy na wieży Apollo usiadł zagniewany,
Myśląc Patrokla zgubić, a wesprzeć Troiany.
Potrzykroć go na mury niosła chęć gorąca;
Potrzykroć z szańców miasta Apollo go strąca,
W ogromny puklerz boską uderzaiąc dłonią.
Lecz gdy, iak bóg, czwarty raz wpadał z krwawą bronią,
Przerażaiącym głosem Apollo zawoła.
„Pódź precz! nic twoie ramie dokazać nie zdoła:
Bo nie tobie wyroki dobydź Troi dały.
Choć mocnieyszy, nie będzie miał Pelid téy chwały.„
Tak rzekł: on się nacierać więcéy nie ośmiela,
Chroniąc się gniewu boga, który śmiercią strzela.
Pod bramą Sceyską trzymał rumaki ogniste,
A w głowie Hektor myśli rozważał dwoiste:
Czy ieszcze wpaśdź na Greków, i tłum ich wygładzić,
Czy zastępy Troiańskie pod mury sprowadzić.
Wtém Apollo w postaci Azego przychodzi,
Starzec ten, brat Hekuby, z Dymanta się rodzi,
Obszerne dzierży włości we Frygów krainie,
Gdzie biegiem zapienionym bystry Sangar płynie.

„Czemu, rzecze Apollo, nie walczysz Hektorze?        725
Haniebna twa bezczynność w takiéy ieszcze porze:
Gdybyś ty nie był mocny, a ia mdły i stary,
Za tę nikczemność słuszney nie uszedłbyś kary.
Zwróć konie na Patrokla, może go zabiiesz,
I z łaski Feba wieczną chwałą się okryiesz.„
To rzekłszy, w tłum się rzucił. Hektor kazał pędzić
Konie Cebryonowi, i bicza nie szczędzić.
Apollo między Greki zamieszanie szerzy,
A chwałę dla Troiańskich gotuie rycerzy.
Hektor zaś wszystkie inne pomiia orszaki,
I na Patrokla bystre obraca rumaki.[343]
Ten skacze z wozu, lewą ręką robi bronią,
A prawą kamień ostry uchwyciwszy dłonią,
Ciska go, i niepróżno swe siły natęża.
Cebryona obala, walecznego męża:
Gdy na wozie Hektora trzyma leyce świetne,
Ogromny kamień w czoło uderzył ślachetne,
Odarł brwi, kości złamał, i wybił mu oczy,
Rycerz z wozu iak nurek, na ziemię się toczy,
I na piasku, bez duszy, swe członki rozciąga:
Wtedy się z niego Patrokl w te słowa urąga.
„Zręcznyż to maż, który się tak lekko zanurza:
Choćby naygwałtownieysza morzem tłukła burza,
On między wały z nawy spuścić się gotowy,
I obfitemi gości nakarmić połowy.

Prawdziwie Troia nurków doskonałych liczy.„[344]        751
To powiedziawszy, leci do swoiéy zdobyczy.
A iako lew rozżarty na obory wpada,
Niszczy ie, aż kto w piersi cios mu srogi zada,
Natenczas własną zgubion odwagą polegnie;
Tak też do Cebryona ciała Patrokl biegnie.
Hektor wyskoczył z wozu. Jak się żrą i ranią,
Dwa lwy na górach walcząc o zabitą łanią,
Oba zarówno mocni, oba równo głodni;
Tak dway bohatyrowie, z sobą walczyć godni,
Patrokl i Hektor, wielki bóy zaczęli toczyć,
Jeden w drugiego ciele chciwi oszczep zbroczyć.
Hektor za głowę chwycił, i łup trzymał drogi,
Z drugiéy zaś strony Patrokl ciągnął go za nogi:
A woyska swey upornie doświadczały mocy.
Jak wiatry, ten z południa, a drugi z północy,
Walczą, kto z nich obalić ma przylegle lasy,
Dęby i buki ięczą z strasznemi hałasy,
Długie się zawadzaiąc gałęzie szeleszczą,
Łamiąc się drzewa z hukiem przeraźliwym trzeszczą:
Tak między niemi walka uporczywa wszczęta,
I o zgubney ucieczce nikt z nich nie pamięta.
Dzidy ziemię okryły, krwawe niosąc razy,
I strzały z żył puszczane, i ogromne głazy,
Tarcze na piersiach mężów uderzaiąc z trzaskiem:
A członki Cebryona, obsypane piaskiem,

Szerokiém ciałem ziemię szeroko zaległy.        777
Zapomniał ieździec sztuki, w któréy był tak biegły.
Póki słońce na górne wstępowało sklepy,
Z równa stratą ciskane obu stron oszczepy:
Lecz gdy się iuż, zaczęło chylić do zachodu,
Przemogło wyrok męztwo Greckiego narodu,
Mieli korzyść, bo z mieysca Troianów odparli,
Unieśli Cebryona, i zbroię odarli.
Wtedy się w swym zapale Patrokl nie posiada,
I podobny do Marsa, na zastępy wpada:
Trzykroć na Troian z krzykiem straszliwym naciera,
Trzykroć trupem dziewięciu mężów rospościera.
Już czwartym grozi razem strwożoney gromadzie.
Stóy Patroklu! tu wyrok dniom twoim kres kładzie.
Feb mu w przerażaiacéy postaci zaskoczł,
Nie mógł go Patrokl widzieć, bo się mgłą otoczył,
On boską dłoń spuściwszy, w ramie go uderza,
Rozciągaią się cienie przed okiem rycerza,
Spada mu szyszak z jękiem pod końskie kopyta,
Wala się we krwi, w piasku, owa groźna kita,
Któréy Mars żadnéy plamy na placu nie zrobił,
Dopóki nią Achilles, piękne czoło zdobił.
Dziś Jowisz ią na głowie Hektora rozwinie,
Smutny dla niego zaszczyt, bo niedługo zginie.
Ostry i silny oszczep w rękach mu się łamie,
Zlata puklerz niezłomny, i odsłania ramie.

Feb sam odziera kirys. Obnażon ze zbroi,        803
Zadumiały, zmieszany, Patrokl w mieyscu stoi:[345]
Odrętwienie żadnego nie da zrobić kroku.
Wtedy Euforb z oszczepem przyskakuie z boku:
Smiały Euforb, którego wsławił się wiek młody,
Dzidą, iazdą, i w polu szybkiemi zawody.
Rycerskie iego dzieła Marsby przyznał sobie,
Z wozu mężów dwudziestu w piérwszey zwalił próbie,
Od niego Patroklowi z tylu cios zadany.
Lecz natychmiast wyciąga długi oszczep z rany,
I w tłumie się ukrywa: choć Patrokl był nagi,
I z nagim walczyć Euforb nie miał dość odwagi.
Boską ręką i ludzkim osłabiony ciosem,
Zaczął uchodzić rycerz przed ostatnim losem.
Obaczywszy to Hektor, wpośród zbroynéy rzeszy,
Z żelazną w ręku dzidą za Patroklem śpieszy,
I aż w głębi wnętrzności raz utapia mściwy.
Padł z łoskotem, i smutkiem napełnił Achiwy.
A iak odyniec, uciec nieznaiący podle,
Walczy na górach ze lwem przy maleńkiém źrodle,
Siłą chcąc rozstrzydz, kto z nich wody się napiie,
Wreście lew zziaianego odyńca zabiie;
Tak Patrokla, co strasznie na Troian się srożył,
Dzidą przebiwszy Hektor, na placu położył.
Nareście z niego w takiéy natrząsa się mowie.
„Więc ty sobie, Patroklu, w dumney prządłeś głowie,

Że zwalisz mury Troi? że Troiańskie żony        829
W twardych więzach w Achayskie uprowadzisz strony?
Głupi! daleka od nich służba i niewola:
Dla nich me konie lecą wśród krwawego pola,
I ia groźnym oszczepem przywodzę zastępy:
One bezpieczne; ciebie pożrą psy i sępy.
Twóy Pelid cię przed smutnym nie zasłonił razem.
Zapewne on cię z takim wysyłał rozkazem:
Nie piérwéy mi, Patrokłu, powracay do nawy,
Aż na piersi Hektora zedrzesz kirys krwawy.„
Tak ci mówił, tyś iego słów przypłacił zgubą.
Patrokl omdlonym głosem: „Nadymay się chlubą,
Woli bogów chce człowiek oprzeć się daremnie,
Od Jowisza i Feba masz zwycięztwo ze mnie:
Oni mi zdarli zbroię, a tyś życie skrócił.
Takich, iak ty, dwudziestu dzidąbym wywrócił.
Z nieśmiertelnych do zgonu Feb mię przysposobił,
Oszczepem zranił Euforb, tyś ostatni dobił.
Ale wyryy me słowa na sercu głęboko:
Swiatło dzienne niedługo twoie widzi oko.
Nieodzowny cię wyrok z bladą śmiercią goni,
Zgubny dla ciebie oszczep iest w Achilla dłoni.„
Domawiał, gdy śmierć blada zamknęła mu wargi.
Poszła dusza, żałosne rozwodząca skargi,
Że ią twarde wyroki rzucić przymusiły,
Miłe dla niéy siedlisko młodości i siły.

Skonał: Hektor do niego w te rzekł słowa ieszcze:        855
„Za co mi śmierć rokuiesz? skróć te groźby wieszcze:
I ia oszczepu mego nie ciskam daremnie.
Któż wie, czyli Achilles nie zginie odemnie!„
Rzekł i nastąpił trupa, i natychmiast z rany,
Nogami go kopnąwszy, wyrwał grot miedziany.
Już Automedonowi równym ciosem groził,
Który w polu Achilla biegłą ręką woził:
Ale konie Peleia, bogów dar wspaniały,
Bystrym z niebezpieczeństwa pędem uleciały.        864








ILIADA.


XIĘGA XVII.



TREŚĆ XIĘGI XVII.

Bitwa przy zwłokach Patrokla.


Menelay piérwszy przybiega na obronę ciała Patrokla i zabiia Euforba, który chciał wziąć iego zbroię: ale za zbliżeniem się Hektora uchodzi. Tymczasem bohatyr Troiański wdziewa na siebie zbroię Achillesa, zdartą z Patrokla. Aiax, na czele woyska Greckiego, broni trupa przeciw Hektorowi i Troianom. Stoczona krwawa bitwa: zwycięztwo na przemiany, raz się na Grecką, drugi raz na Troiańską stronę przechyla. Nareście ustępuią Grecy. Menelay wysyła Antylocha, dla uwiadomienia Achillesa, o śmierci iego przyiaciela: sam zaś z Meryonem niesie na barkach ciało do obozu. Dway Aiaxowie z tyłu ich zasłaniaiąc, nacierającym Troianom odpór daią.


ILIADA.
XIĘGA XVII.

J to przed Menelaia okiem się nie kryie,
Że Patrokl ręką Troian zwalony, nie żyie,[346]
Więc z zastępów prędkiemi wysuwa się kroki,
I zasłania drogiego przyiaciela zwłoki.
Jak piérwszy płód iałówka złożywszy na ziemię,
Z czułym rykiem troskliwa obchodzi swe brzemie;
Tak on krążył przy trupie, świetną tarczę zniżył,
Grot wytknął, śmiercią grożąc, ktoby się przybliżył.
Widząc Patrokla, zgubnym zabitego ciosem,
Bieży Euforb, i dumnym odzywa się głosem.
„Atrydzie, ludów królu, porzuć myśl daremną,
Nie chciey walczyć o zwłoki, ni o zdobycz zemną.
Nikt z Troian, z przymierzeńców nikt mię nie uprzedził,
Jam piérwszy pchnął Patrokla, iam porę wyśledził.
Pozwól, niech wielką chwałą u ziomków zabłysnę,
Inaczéy, tym oszczepem duszę ci wycisnę.„
„Wielki boże! zawołał Menelay w zapale,
Możnaż się tak nadymać? chlubić tak zuchwale?
Ni lwy srogie, ni rysie, ani silne dziki,
Nayzaiadliwsze sobie w boiach przeciwniki,
Nie maią téy wściekłości, co Panta synowie:
Taka śmiałość w ich sercu! taka duma w głowie!

Lecz twóy brat Hyperenor, gdy się ubezpieczył        23
W swych koniach, czekał na mnie, i brzydko złorzeczył,
Zowiąc mię naygnuśnieyszym wpośród Greków mężem,
W kwiecie wieku swoiego, mym poległ orężem.
Już się więcéy do swego domu nie pośpieszył,
Ni żony swéy, ni miłych rodziców ucieszył.
Koniec równy niedługo twoiéy będzie dumie.
A przeto, sam ci radzę, abyś skrył się w tłumie,
I nie mierzył się zemną w Marsowym zawodzie.
Głupi dopiero widzi nieszczęście po szkodzie.„
Euforb na to: „Więc teraz i za brata zgubę,
Twoia mi krew odpowie, i za dumną chlubę.
Owdowiłeś mu w świeżéy małżonkę łożnicy,
Oycaś i matkę w wiecznéy pogrążył tęsknicy,
Osłodziłbym ich żale, długie ięki skrócił,
Gdybym do nich z twą zbroią i głową powrócił:
Dar ten iakby dla Panta i Proty był miły!
Teraz doświadczyć naszéy nie zwlekaymy siły:
Kto lepiéy walczyć umie, niechay ten przemaga,
Niech się wyda nas obu boiaźń, lub odwaga.„
Rzekł, i uderza w tarczę, lecz iéy nie przebiia,
Twardą miedzią odparte żelazo się zwiia.
Menelay do Jowisza zaniósłszy modlitwy,
Od którego pomyślny zawisł koniec bitwy,
Poskoczył za Euforbem, kiedy cofał nogi:
Trafia w brodę, a silnie grot naparłszy srogi,

Nawylot miękką szyię przebiia rycerza:        49
On z łoskotem o ziemię swém ciałem uderza.
Wala w kurzu i we krwi, Euforb rozciągnięty,
Sliczny włos i od wdzięków samych ziołem spięty.
Jako pielęgnowana w ustroniu oliwa,[347]
Gdzie czysta woda nurtem poskocznym wypływa,
Stroi się w liść zielony, kwiaty białe wiszą,
Lekkim ią tchem, Zefiry igraiąc, kołyszą;
Aż Akwilon przybywszy z wichry gwałtownemi,
Wyrywa ia z korzeniem, i zwala na ziemi;
Tak syna Panta mężny Menelay uchodził,
I zaraz na odarcie iego zbroi godził.
Jako gdy lew żarłoczny na bydlęta wpada,
Nayokazalszą krowę porywa ze stada.
Chwyta ią, w ostrych zębach potrzaskana szyia,
Zrze chciwie iéy wnętrzności, posokę wypiia,
Szczekaią psy zdaleka, i pasterze krzyczą,
Król zwierząt się spokoynie pasie swą zdobyczą,
Bo zbliżyć się im nie da zimne w sercach drganie:
Tak też daleko stali przelękli Troianie:
Nikt, bić się z Menelaiem, nie miał dosyć męztwa.
I byłby Atryd łatwo dokonał zwycięztwa,
Łup odarł, iemu drogi, Troianom żałosny,
Gdy Apollo, téy chwały zwycięzcy zazdrosny,
Hektora nań pobudził, który mógł mu dostać,
I rzekł, wodza Cykonów, Menty wziąwszy postać.

„Czemu, Hektorze, próżnéy pracy nie oszczędzisz?        75
Scigasz konie Achilla, których nie dopędzisz:
Niemi śmiertelne ramie kierować niezdolne,
Pod pana tylko swego ręką są powolne.
Lecz gdy za niemi dążysz zawodnemi kroki,
Wtenczas Atryd, Patrokla zasłaniaiąc zwłoki,
Z naywalecznieyszym Troi, spotkał się młodzieńcem,
Poległ Euforb, nie iednym zaszczycony wieńcem.„
Rzekł bóg, i między tłumy walczące się rzucił.
Hektor się w głębi serca na ten głos zasmucił:
Spoyrzał pomiędzy szyki, i zaraz postrzega,
Że ten odziera zbroię, ten ziemię zalega:
Krew, z rany świeżéy, czarnym płynęła potokiem.
Wyskakuie z zastępów, i sążnistym krokiem,
Jako pożar, którego nic wstrzymać nie zdoła,
W groźnéy miedzi pośpiesza, i straszliwie woła.
Głos iego wnet uderza w Menelaia uszy,
Jęczy, i takie myśli rozbiera w swéy duszy.
„Jakież dzisiay nieszczęście na mnie się wylało!
Jeśli porzucę zbroię i Patrokla ciało,
Który, dla moiéy sprawy, z życia tu wyzuty,
Lękam się ściągnąć Greków powszechne wyrzuty.
Jeżeli samę chwałę będę miał przed oczy,
Gardząc niebezpieczeństwem, Hektor mię otoczy:
Bo widzę, że tu wszyscy idą z nim Troianie.
Lecz zaco się niepewne we mnie chwieie zdanie?

Kto na miłego bogom rzuca się człowieka,        101
Niechybne go nieszczęście za ich wzgardę czeka.
Gdy zeydę Hektorowi, któż mię stąd obwini?
Nic bez nieba on woli tak odważnie czyni.
Gdybym gdzie mógł Aiaxa obaczyć w téy chwili,
Aniby nas bogowie od boiu zwrócili:
Wszystkie natężem siły, aby ciało zbawić,
I przynajmniéy tę ulgę Achillowi sprawić.
W złym razie to naylepsze. „Wtem nieprzyiaciele
Idą gęstemi roty, a Hektor na czele.
Odszedł i rzucił trupa, lecz w tył zwracał oczy.
Jak lew, co przeciw mężom i psom walkę toczy,
Gdy lud z drągami leci i strasznie nań krzyczy,
Lubo niechętny, swoiéy zaniecha zdobyczy,
I odeydzie od stayni, do któréy wpaśdź żądał;
Tak odchodził Menelay, a w tył się oglądał.
Złączywszy się ze swemi, stanął niestrwożony.
Wraz Aiaxa na wszystkie upatruie strony,
Na lewém skrzydle wielki głos rycerza słyszy,
Ożywiaiący męztwo w piersiach towarzyszy,
Które w nich, boską mocą, Apollo osłabił.
Pobiegł i rzekł: „Spiesz! Hektor Patrokla nam zabił!
Przyiacielu, tu całéy użyymy odwagi,
By przynieść Achillowi przynaymniéy trup nagi:
Już zuchwały zwycięzca iego trzyma zbroię.„
Na to Aiax rozdartą uczuł duszę swoię.

Zaraz za Menelaiem wysunął się z kupy.        127
Już wtedy Hektor świetne zdarł z Patrokla łupy.
Ciągnął go, chcąc znieważyć sposobem niegodnym,
Odciąć głowę, na pastwę ciało dać psom głodnym:
Gdy Aiax z równym wieży puklerzem przypada.
Kryie się w tłumie Hektor, szybko na wóz wsiada,
Zlecaiąc swoim, żeby pyszny łup téy zbroi,
Pamiątkę iego chwały, zanieśli do Troi.
Aiax zasłania drogie swym puklerzem zwłoki.
Jak lwica, młodych dzieci wspieraiąca kroki,
Gdy ią w lesie myśliwców tłum nagle obskoczy,
Gniewna, na wszystkie strony wzrok zaiadły toczy,
Brew ściągniona zrzenice zasłania iéy prawie;
W tak strasznéy Aiax trupa obchodził postawie:
Miał przy sobie mężnego obok Menelaia,
Którego każda chwila boleści podwaia.
Wtedy Glauk, co na czele dzielnych Lików staie,
Ostrym nań patrząc wzrokiem, Hektora tak łaie,
„Hektorze! kiedyś łatwo do ucieczki skory,
Jak sobie śmiesz rycerskie przywłaszczać honory?
Zważ, czy twoię oyczyznę zachowasz od zgonu,
Z ludźmi urodzonemi w murach Jlionu:
Kto z Lików dla was będzie stawił życie swoie?
I cożeśmy zyskali za tak długie boie!
Jaka będzie dla niższych rycerzy obrona,
Gdyś pozwolił wziąć Grekom ciało Sarpedona,

Z którym cię i przymierze i przyiaźń wiązały?        153
On póki żył, dla waszéy obrony żył cały.
Nieraz ciebie i Troię wsparły iego ręce:
Chciałżeś go wyrwać dzisiay chciwéy psów paszczęce?
Jeśli zechce lud, wracam do moiéy krainy:
Nic Troi od ostatniéy nie zbawi ruiny.
Gdybyć Troianie mieli w swych sercach natchniętą,
Smiałość niezwyciężoną, odwagę niezgiętą,
Jaką mieć swéy oyczyzny obrońcom przystoi;
Wnetby ciało Patrokla było w murach Troi.
A skorobyśmy iego zostali panami,
Niezadługoby przyszli do nas Grecy sami:
Nicby im, dla Patrokla, drogiem się nie zdało,
Daliby Sarpedona i zbroie i ciało:[348]
Bo naywiększego męża, który tu przypłynął,
Naymilszy w nim towarzysz i przyiaciel zginął.
Lecz bałeś się wielkiemu Aiaxovi dostać,
Sam cię przeraził iego wzrok i groźna postać.
Przyznay więc, że w nim większa odwaga i śmiałość.„
Hektor obrażon: „Glauku! skąd twoia zuchwałość?
Mniemałem, przyiacielu, że z Licyyskiéy młodzi,
Żaden cię w rostropności rycerz nie dochodzi:
Nie wiem, iak mam osądzić teraz płochość twoię;
Mówisz więc, że z Aiaxem potykać się boię!
Nie drżałem ia, ni w mężów, ni w rumaków tłumie;
Lecz wszystkie nasze chęci Jowisz zniszczyć umie:

Naywiększego rycerza osłabi on męztwo,        179
Zapali w nim odwagę i wydrze zwycięztwo.
Stań przy mnie, abyś próbę potrzebną uczynił,
Czy ia tak gnuśny iestem, iakeś mię obwinił;
Czy też w téy walce długiéy, niżli zaydzie słońce,
Poznaią moię rękę Patrokla obrońce.„
Wraz woła: „Idźcie śmiało Troianie i Liki!
Wywrzyycie wszystkie siły mężne woiowniki!
Ja na chwilę odeydę, ale wnet pośpieszę,
Tylko na sobie zbroię Achilla zawieszę,
Wziętą z Patrokla, który mym oszczepem leży.„
To wyrzekłszy, ku miastu szybkim pędem bieży,
Dościga towarzyszów, co do wielkiéy Troi
Chwalebny nieśli trofey Achillesa zbroi.
Tam zdala od krwawego przebrał się pogromu,
Swoie świetne oręże kazał nieść do domu,
Sam zaś przywdziewa oręż Achillesa drogi.
Zbroię tę Peleiowi dały niegdyś bogi:
Peley, przygniecion wiekiem, na syna ią włożył,
Ale syn w niéy starości oycowskiéy nie dożył.
Wielki Jowisz, co rządy nieba dostał w podział,
Widząc go, że się w zbroię Achilla przyodział,
Wstrząsaiąc głową rzecze: „O! fortuno śliska!
Nie myślisz nieszczęśliwy, że twa zguba bliska:
Oręż męża dzielnego ramie twoie bierze,
Przed którego oszczepem wszyscy drżą rycerze.

Poległ bohatyr, sławny z ludzkości, z odwagi,        205
Odarłeś go, trup iego znieważyłeś nagi.
Lecz abym ci nagrodził pomyślność nietrwałą,
Zwycięstwem cię zaszczycę, otoczę cię chwałą:
Bo cię więcéy w swych murach nie obaczy Troia,
Ni się téy zbroi dotknie Andromacha twoia.„
Rzekł i czarne brwi zmarszczył: wraz się zbroia składa,
I do ciała Hektora zupełnie przypada:
Mars wszedłszy w piersi, nowym ogniem go zagrzewa,
Nadzwyczayną mu siłę po członkach rozlewa,
Krzycząc strasznie, na czele hufców licznych staie,
I drugim się Achillem w téy zbroi wydaie.
Wszędzie obiega, wszędzie grzeie lud orężny,
Mestles, Glauk, Medon, Forcys, Asteropey mężny,
Tersyloch, co Achayskie roty dzielnie gromi,
Dyzenor, Ennom wieszczek, Hyppotoy i Chromi,
Rycerze, co mu w pracach Marsa towarzyszą,
Z piersi wodza swoiego te wyrazy słyszą.
„Słuchaycie niezliczone woyska sprzymierzeńców,
Nie dla liczbym tu waszych zgromadził młodzieńców,
Ale że ich przydana broń do naszéy broni,
Żony i dzieci Troian od Greków zasłoni.
Ciągnąc z moiego ludu żywność i pobory.
Nagradzam was, by każdy był do boiu skory.
Trzeba zatem, żebyście mężnie nacierali.
Czyli z was który zginie, czyli się ocali:

Taki iest układ woyny. Kto więc póydzie śmiało,        231
Kto Aiaxa odpędzi, uniesie to ciało;
Temu ia dam połowę Patrokla zdobyczy,
I iednaką z Hektorem chwałę odziedziczy.„
Tylko to wyrzekł, długie wyciągnąwszy piki,
Z całemi siły mężne idą woiowniki,
Pewni wydrzeć łup z ręki syna Telamona.
Bezrozumni! broń iego mnóstwo ich pokona.
Aiax choć pełen w piersiach odwagi i siły,
Mówi do Menelaia: „Królu! niebu miły,
Już się ostatnia dla nas przybliża godzina.[349]
Nie tak mię los obchodzi Menetego syna,
Który tu psy i sępy swym nakarmi trupem,
Jak, byśmy oba śmierci nie zostali łupem.
Cały lud Hektor na téy zgromadził równinie,
Z Marsowym idzie tłumem: zguba nas nie minie.
Niech głos twóy naymężnieyszych Greków tu przywoła,
Jeśli tylko w tym wrzasku, kto usłyszeć zdoła.„
Menelay, równie smutnym przerażony losem,
Woła na Greki silnie natężonym głosem.
„Rycerze! co przywodząc w polu woyska nasze,
Przy Atrydach spełniacie uwieńczone czasze,
A iak Jowisz każdego w swoiéy zważył szali,
Takieście nad ludami przewództwo dostali;
Ze wszech stron pożar woyny zaiął się tak srogo,
Że wcale niepodobna z was rozeznać kogo:

Lecz śpieszcie na to mieysce, by przez wasze wsparcie,        257
Psom zgłodniałym nie poszedł Patrokl na pożarcie.„
Aiax, syn Oileia, pierwszy głos ten słyszy,
I zaraz bieży zpośród swoich towarzyszy:
Za nim król Jdomeney, a za iego krokiem
Spieszy Meryon, godny stać pod Marsa bokiem.
Lecz kto wszystkich imiona ogarnie w swéy myśli,
Którzy z niemi, dla wsparcia tego boiu, przyśli?
Piérwsi na nich Troianie uderzyli tłumem,
Hektor szedł na ich czele. A iak z strasznym szumem
Przy uyściu, rzekę morskie odbiiaią wały,
Roznoszą ryk po lasach okoliczne skały;[350]
Z takim krzykiem na Greków Troianie natarli.
Ci iednym tchnący duchem, mężne roty zwarli,
I murem tarcz Patrokla zasłonili zwłoki.
Jowisz przy kitach ciemne rozciągnął obłoki.
Za życia był bohatyr, iego łaski celem.
Gdy dzielił prace Marsa ze swym przyiacielem:
Chciał więc przez towarzyszów zbawić trup wybladły,
I nie pozwolił na to, aby go psy zjadły.
Piérwsi od Troian Grecy zostali odparci;
Lecz choć na nich Troianie wpadli tak zażarci,
Żadnego nie zabili, tém zaięci cali,
Aby zwłoki Patrokla czémprędzéy porwali.
Ale niedługo z mieysca Greków strach oddalił,
Nagłe się powracaią, Aiax ich zapalił.

On męztwem, wzrostem, wszystkie przewyższa rycerze,        283
I, po boskim Achillu, pierwsze mieysce bierze.
On przebił drogę między silnemi orszaki.
Jak odyniec, przez gęste przedarłszy się krzaki,
Rozpędza psów i ludzi, gdy kłami zaszczęka;
Tak wielkiego Aiaxa niezwalczona ręka,
Skupione przy Patroklu rozbiia Troiany,
Mniemaiące, że wezmą łup tak pożądany.
Hyppotoy, przed Hektorem chcący się zaszczycić,
Już za nogi Patrokla nie omieszkał chwycić,
Już ie pasem uwiązał: choć broń gęsta godzi,
Nic nie zważa, i z pola precz z trupem uchodzi,
Gdy go w téy pracy nagle ostry cios dogonił,
A mimo chęci wszystkich, nikt go nie zasłonił.
Bo przebiwszy się Aiax przez tłumy rycerzy,
Natychmiast go w miedzianą przyłbicę uderzy:
Od długiego pocisku na dwoie miedź pęka,
Tak iéy tęgi cios dała, i dzida i ręka:
Mózg razem z krwią zmieszany na powietrze prysnął.
Z niego gdy wyrok siłę i duszę wycisnął,
Upuszcza nogę z ręki, którą iuż nie włada,
I przy Patroklu czołem na ziemię upada.
Tak zdala od oyczyzny legł zacny syn Leta,
Kochanie swych rodziców, młodzieży zaleta,
Ni się za wychów oycu, ni matce wypłacił,
Bo Aiaxa orężem prędko życie stracił.

Leci z ręki Hektora na Aiaxa pika,        309
Ale ten, cios postrzegłszy, zręcznie go unika.
Schedy, który w Panopie pyszny dom posiadał,
I możném berłem, ludem niezliczonym władał,
Naydzielnieyszy z Focensów, godny syn Jfita,
Wziął ciężki raz, łopatka na wylot przeszyta:
Upada wódz, śmiertelnym obalony grotem,
A miedź na nim hukliwym zaiękła łoskotem.
Smiało przy Hyppotoia stoiącego ciele,
Forcysa, zapalony Aiax trupem ściele.
Przebił tarczę miedzianą, wnętrza dosiągł bronią,
Padł Forcys, ziemię cisnąc drętwieiącą dłonią.
Uchodzi Hektor, piérwsze cofaią się szyki.
Grecy porwawszy trupy z strasznemi okrzyki,
Swietne zbroie z Forcysa, z Hyppotoia, zdarli.
Byliby aż, do miasta Troianów odparli,
Których równie strach ścigał, iak Achiwów męztwo,
Byliby mieli, mimo Jowisza, zwycięztwo;
Gdy bóg, którego lotne strzały świat ogłasza,
Nanowo podniósł męztwo w piersiach Eneasza.
Feb w twarzy Peryfanta, łukiem zbroyny groźnym,
Peryfanta, co niegdy był Anchiza woźnym,
W którego ustach rada z wymową osiadła;
„Jaki, rzecze, z was odpór, by Troia nie padła?
Bogowie nie chcą zguby, lecz cóż wy czynicie?
Bierzcie sobie za przykład tych rycerzów życie,

Których w męstwie swém ufność i wytrwanie dziwne,        335
Pokonywało nawet wyroki przeciwne.
Nam, nie Grekom iest wsparcie w Jowisza prawicy,
Cóż stąd, kiedy pierzchacie z pola nikczemnicy!„
Wielką baczność Eneasz na twarz iego daie,
I wnet boga, w postaci zmyśloney, poznaie.
Podnosi glos: „Hektorze! i wy! którzy roty
Sprzymierzeńców do Marsa wiedziecie roboty,
Jaka hańba, gdy Grecy w polu nas przemogą!
Większa, gdy w miasto będziem zapędzeni trwogą!
Któryś bóg, widziałem go własnemi oczami,
Dopiero mi powiedział, że Jowisz za nami.
Obróćmy się! przynaymniéy oręż nasz przeszkodzi,
Że spokoynie Patrokla nie wezmą do łodzi.„
Rzekł, i na przód wybiegłszy, niestrwożony stanie,
Za nim na odwrót śpieszą waleczni Troianie:
Wnet iego grot synowi Aryzba wziął życie.
Likomed towarzysza kochał w Leokrycie;
Widząc iego upadek, bardzo się zasmucił,
I zemstą zapalony, długi oszczep rzucił:
Trafił Apizaona, narodów pasterza,
I przebiwszy wnętrzności, obalił rycerza:
On Peonii grunta obfite uprawiał,
A po Asteropeiu naybardziéy się wsławiał.
Zapłakał Asteropey na tak drogą stratę,
Wybiegł zatém, by Grekom równą dał zapłatę:

Lecz próżno, bo obrońcy Patrokla niezwłocznie,        361
Jak mur ścisnęli tarcze, wyciągnęli włócznie.
Aiax wszystkich obchodzi, w każdym męztwo wznieca,
Ni cofać się, ni na przód wybiegać, zaleca,
Ale każe przy trupie krążyć na około,
I przeciwko Troianom śmiałe stawić czoło.
Tak ogromney postaci mąż ich upomina,
Purpurową krwią cała oblana równina,
Jedni na stosie drugich padaią młodzieńce,
I Grecy i Troianie, i ich sprzymierzeńce:
Lecz Greków mnieysza strata, bo swoim zwyczaiem,
Umieli sobie w boiu bydź wsparciem nawzaiem.
Jako pożar zaiadły, trwała bitwa wściekła,
Noc ponure ciemności nad polem rozwlekła:
Tak nią byli zmroczeni Patrokla obrońce,
Jak gdyby zagasł xiężyc, albo znikło słońce.
Gdzieindziéy bóy wolnieyszy pod niebem pogodném,
Słońce na ziemię okiem patrzaiąc łagodném,
Rozlewało po niwach swe świetne promienie,
Ni z gór, ni z dolin, żadne nie wzrastały cienie;
A że walczyli zwolna, groty szły odległe,
Chroniły się ich męże, w sztuce Marsa biegłe:
Tu cierpią, mgłą i śmiercią otoczeni razem,
Tu naymocnieysi giną, pod zgubném żelazem.
Trazymed i Antyloch, w inney walcząc stronie,
Nic ieszcze nie wiedzieli o Patrokla zgonie,

Mniemali, że iak zaczął, tak gromi Troiany.        387
Ale na swoiém mieyscu, widząc lud zmieszany,
Tam się bili; tam oyciec kazał mężnie stawać,
I Troianom przystępu do floty nie dawać.
Przy Patroklu, dzień cały, bóy okrutny wszczęty,
Równie w rzezi Troianin, równie Grek zawzięty:
Uziaiał ich i zwalał brzydko Mars surowy,
Potem, kurzem, posoką, od stopy do głowy.
Jak garbarz, namaściwszy tłuszczem skórę z wołu,
Każe ią mnóstwu ludzi uchwycić pospołu:
Ci gdy równo pociągną, wraz się skóra poci,
A tłustość w nię wstępuie na mieysce wilgoci;[351]
Tak oni ciągną ciało Patrokla ku sobie,
I w ciasném mieyscu, strony wydzieraią obie.
Jedna nadzieia Troian i Achiwów poi,
Tych, że ie do naw wezmą, tamtych, że do Troi.
Tak trwał bóy uporczywy i hałas bez przerwy,
Iżby zyskał pochwałę Marsa i Minerwy:
Tak Jowisz, przy mężnego Patrokla obronie,
W okrutną zaprzągł pracę, i męże i konie.
Nie domyślał się Pelid przyiaciela zgonu,
Od floty przeszła bitwa pod mur Jlionu:
Że odpędziwszy Troian powróci, tak sądził,
Nie troszcząc się, by wyrok co smutnego zrządził.
Słysząc od matki wieczne ustawy Jowisza,
Wiedział po części losy swego towarzysza:

Wiedział, iż taki wyrok bogowie wydali,        413
Że, ni z nim, ni bez niego, Troi nie obali;
Lecz cios naysroższy chciała milczeniem przeminąć,
Iż mu nayukochańszy miał przyiaciel zginąć.
W śmiałych ręku przy zwłokach, długie błyszczą piki,
Wzaiemnie sobie grożą srogie woiowniki,
Gęste lataią rany, trupów śmierć nie skąpi.
„Ach! niech się raczéy ziemia pod nami rozstąpi,
Wołaią Greki, niźli cofniem sie do floty:
Smierć iest dla nas znośnieysza od takiéy sromoty!
Scierpiemyż, by Troianie, prawicą zuchwałą
Wzięli trupa, i wieczną okryli sie chwałą?„
„Zgińmy! zgińmy! wołaią nawzaiem Troianie,
Niechay raczéy z nas żaden żywy nie zostanie,
Niżby nam Grecy ciało Patrokla wydarli!„
Tak grzeiąc siebie, ieszcze bardziéy się rozżarli:
Wzmaga się zgiełk, szczękaią żelazne oszczepy,
Dźwięk ich biie o nieba miedzianego sklepy.
Boskie zaś Achillesa, stanąwszy na stronie.
Rzewnie płakały swego powoźnika konie,[352]
Widząc, że był zabity od Pryama syna.
Daremnie Automedon biczem ie zacina:
Wszystkich używa środków: nic nie znaczą groźby,
Nic wyrazy łagodne i naytkliwsze prośby.
Uparte konie w mieyscu niewzruszone stały,
Ni do floty, ni w pole iśdź nazad nie chciały.

Tak, gdzie wieczne schronienie zrobił człowiek sobie,        439
Stoią nieporuszone kolumny na grobie.[353]
Przy świetnym wozie głowy nachyliły smutne,
Serca im rozdzieraią boleści okrutne:
Którego rękę znały, zginął mężny człowiek!
Rzęsiste im na ziemię łzy leią się z powiek,
Rozpuszczonemi piasek zamiataią grzywy.
Postrzegłszy z nieba Jowisz stan ich nieszczęśliwy,
Zaraz się tego smutku i płaczu użali.
„Pocożeśmy was, rzecze, Peleiowi dali?
Człowiek śmiertelny, konie nieśmiertelne zyskał:
Czy, by nędzny stan ludzi równie was uciskał?
Bo cokolwiek na ziemi oddycha i chodzi,
Nic się tak nieszczęśliwym, iak człowiek, nie rodzi.
Ale przynaymniéy wasze w tém osłodzę dolę,
Że, aby na was ieździł Hektor, nie pozwolę.
Czyli mu niedość zbroię Achilla posiadać?
Wam zaś nową chcę lekkość, nową siłę nadać,
Byście Automedona uniosły na nawy.
Jeszcze zgromi Achiwów oręż Troian krwawy:
I póty ich przemaga, póty walczy, biie,
Póki się słońce w nocy ciemnościach nie skryie.„
Rzekł Saturnid, i w piersi natchnął ogień żywy:
One przepyszne z piasku otrząsnąwszy grzywy,
Bystrym pędem wóz świetny zaraz niosą w pole.
Automedon, choć cierpiał naydotkliwsze bóle,

Rzucał się między zbroyne Troianów orszaki:        465
Tak sęp wpada na łące między trwożne ptaki.
Raz szybkim biegiem z tłumu gęstego się chronił,
Znowu wpadał na mężów i zmieszanych gonił,
Lecz nikogo nie zwalił: sam leyc maiąc w dłoni,
Nie mógł razem i dzielnych powodować koni,
I żeby dzidą z wozu swe męztwo oznaczył.
Wtém go syn Laerceia ślachetny obaczył,
Alcymedon towarzysz: ten zaraz przybiega,
I temi przyiaciela słowami ostrzega.
„Miły Automedonie! czyś rozum postradał?
Albo który ci z bogów tę dziką, myśl nadał,
Byś na Troian sam ieden leciał odurzały?
Już twóy zginął towarzysz, a Hektor zuchwały,
Pyszną zbroią Achilla, swe okrył ramiona.„
Na to rycerz tak mówi do Alcymedona:
„A któż, nad ciebie lepszy, aby w ręce dzielne
Wziął leyc, i powodował konie nieśmiertelne,
Po Patroklu, podobnym, póki żył, do boga?
Lecz teraz go iuż Parka ogarnęła sroga.
Weź bicz, kieruy bieguny, a ia z wozu zsięde,
Mszcząc się za niego, walczyć do upadłey będę.„
Alcymedon tych żądań wykonać nie zwłoczył,
Tamten ustąpił z wozu, a ten na wóz wskoczył:
Bierze leyce i biczem rumaki postrasza.
To wielki Hektor widząc; rzekł do Eneasza:

„Ty! który hufcom naszym przywodzisz twą dzidą,        491
Nieśmiertelne Achilla konie w pole idą,
Pędzi ie słabszych mężów nierozsądny zapał.
Gdybyś mi chciał dopomóc, pewniebym ie złapał.
Niech Mars naybardziéy ludzi tych piersiami władnie,
Gdy nas uyrzą, niedługo śmiałość ich odpadnie.„
Wraz Eneasza serce myśl taż sama chwyci.
Idą oba, twardemi tarczami okryci,
Których obwód umacnia miedź, ze skórą byczą.
Ten czyn podzielić z niemi dway rycerze życzą,
Chromi i piękny Aret: obu zamysł taki,
Zabić dwóch powoźników i zabrać rumaki.
Głupi! nie wrócą: ieden ziemię krwią zabroczy.
Automedon podniosłszy do Jowisza oczy,
Wzywa wsparcia i zapał poczuwa niezmierny.
„Bądź, rzecze, z końmi blisko, przyiacielu wierny:
Niech nad ramieniem czuię gorące ich tchnięcie.
Niełatwo Hektor swoie rzuci przedsięwzięcie:
Póty będzie Marsowey kosztował roskoszy,
Aż lub nas obu zwali, Achiwów rozproszy,
I na boskie rumaki Achillesa wsiędzie;
Albo, pchnięty oszczepem, w piérwszym padnie rzędzie.„
Przednieyszych więc rycerzów przyzywa na wsparcie:
„Aiaxowie! i królu panuiący Sparcie!
Innym zaleccie mężom, by śmiałemi kroki
Obstąpiwszy, Patrokla zasłaniali zwłoki;

Nas żywych niech wasz oręż od zgonu ocali,        517
Oto się na nas, boiu cały ciężar wali,
Eneasz, Hektor, idą z wyborem młodzieży.
Ale od woli bogów zwycięztwo zależy:
Ja rzucam dzidę, resztą będzie Jowisz rządził.„
Wymierzył silny pocisk i celu nie zbłądził,
Trafił w tarczę Areta: miedź iéy nie wstrzymała,
Przeszła ią dzida, przez pas do wnętrza dostała.
Jak, uzbroion siekierą płytką, wieśniak młody,
Zabiiaiąc buhaia, wodza leśney trzody,
Kiedy mu cios ogromny między rogi zada,
On podskoczywszy w górę, na ziemię upada;
Tak ten skoczył i upadł wpośród boiowiska,
A grot, we wnętrzu drgaiąc, duszę mu wyciska.
Hektor Automedona obalić się silił,
Ale ten, raz postrzegłszy, zręcznie się nachylił:
Nad ramieniem świsnąwszy dzida w grunt się wbiła,
Tam drgała, aż iéy wreście umorzona siła.
Jużby na miecze poszli rycerze zaiadli,
Gdyby dway Aiaxowie byli nie przypadli,
Przywołani swoiego towarzysza głosem.
Nie chcąc dlużéy z wątpliwym potykać się losem,
Eneasz, Hektor, Chromi, nazad się cofali.
Aret leży, od plytkiéy przewiercony stali.
Automedon, Mars prędzéy skoczyćby nie zdołał,
Przybiegł i odarł zbroię, i chlubnie zawołał:

„Podły ten mąż, Patrokla straty nie nagradza,        543
Lecz przynaymniéy cóżkolwiek me żale osładza,„
To powiedziawszy, na wóz krwawe łupy wkłada,
I sam także na wozie wspaniałym usiada:
Jak lew, co byka świeżo w głodnéy zżarł paszczęce,
Krwią miał zaczerwienione i nogi i ręce.
Nad Patroklem trwa walka smutna, krwawa, zjadła,
Minerwa ią zapala: po to z nieba spadła,
Zesłana od Jowisza, żeby zagrzać Greki,
Który iuż był od piérwszych wyroków daleki.
W jakich się farbach tęcza maluie na chmurze,
Zwiastuiąca lub woyny, lub też zimne burze,
Patrząc, iak na sklepieniu górnem rozciągnięta,
Rzucaią prace ludzie, smucą się zwierzęta;
Tak Minerwa, niebieskim odziana obłokiem,
Między Greckie narody śpiesznym wchodzi krokiem,
I nowy ogień w sercach woiowników żarzy:
A w głosie Fenixowi podobna i w twarzy,
Temi słowy bliskiego Menelaia grzeie.
Jaka hańba na imię twoie się rozleie,
Achilla towarzysza gdy wezmą Troianie!
Gdy się psom pod murami na pastwę dostanie!
Biy więc śmiało i w woysku ożyw zapał równy.„
A Menelay: „Fenixie! móy oycze szanowny!
Gdybyć Minerwa w swoiéy miała mię obronie,
Gdyby ogień na nowo rozżarzyła w łonie;

Niestrwożony przy zwłokach Patroklabym krążył.        569
Ach! iak mię w gorzkich żalach zgon iego pogrążył!
Lecz Hektor, gdy mu Jowisz chętny wsparcie daie,
Rozszerza się, iak pożar, i bić nie przestaie.„
Rzekł: cieszy się niezmiernie błękitna bogini,
Że, z niebian wszystkich, do niéy piérwsze śluby czyni,
Rozlewa siłę w członkach, i ożywia ducha.
A iak upornie ludziom naprzykrza się mucha,
Spędzana, w nacieraniu póty się zacieka,
Dopóki nie skosztuie słodkiey krwi człowieka;[354]
Tak zjadły w jego sercu upór się rozszerzył,
Zbliżył się do Patrokla, i oszczep wymierzył.
Był między Troianami, Podes człowiek rzadki,
Nie zmnieyszyły w nim męztwa obfite dostatki:
Hektor go umiał cenić w towarzyszów kole,
Zaszczycał swą przyiaźnią, przy swym sadzał stole.
Gdy się cofał, Menelay dostał go pod pasem,
I na ziemię obalił z ogromnym hałasem.
Zwycięzca ciągnie trupa, i czasu nie traci,
Gdy Apollo w Fenopa zbliżył się postaci,
Który w Abidzie domy wspaniałe dziedziczył,
A Hektor w gronie swoich przyiaciół go liczył:
I mówi, przyodziawszy postać tego męża:
„Któż z Greków będzie twego lękał się oręża,
Gdy iuż słaby Menelay twe piersi zatrwożył?
Oto ci w oczach trupem rycerza położył,

Oto go na bok ciągnie, dla odarcia zbroi:        595
Legł Podes, twóy towarzysz, dzielny mściciel Troi.„
Na to Hektora serce, żal niezmierny ścisnął:
Wybiegł na przód, i miedzią grożącą zabłysnął.
Ogromną wziął Egidę pan władnący chmury,
Nad całą Jdą obłok rozciągnął ponury,
Zagrzmiał i groźnym tarczę wstrząsaiąc zamachem,
Troian męztwem, a Greków napełnił przestrachem.
Peneley, który dotąd na czele dowodzi,
Ucieczki daie przykład, i piérwszy uchodzi,
Bo nań zbliska waleczny Polidam naciera,
I długą dzidą skórę z ramienia mu zdziera.
Leita zaś oszczepem w rękę Hektor kole.
Tak, że walczyć niezdolny, musiał rzucić pole:
Ucieka, iuż nie mogąc dotrzymać dziryta.
Kiedy zaś Hektor ściga rannego Leita,
Jdomeney wódz, silne natężywszy ramie,
Pchnął go w kirys pod piersi, lecz dzida się łamie:
Troianie się radosnym odezwali głosem.
Nic Hektor niezmiesznny tak ogromnym ciosem,
Przeciw królowi Krety swóy oszczep wymierzył,
I mało co go chybił: a za to uderzył
Cerana, który życie wziąwszy w Likcie sławnym,
Był koni Meryona powoźnikieni sprawnym.
U floty wóz porzucił Meryon zbyt śmiały.
Zgon iego, Troian wielkiey nabawiłby chwały,

Gdyby nie przyprowadził Ceran bystrych koni.        621
Tak od śmierci swoiego przyiaciela broni,
Lecz sam ginie zabóyczem Hektora żelazem.
Pod uchem go Pryamid zgubnym dosiągł razem,
Stłukł zęby, przyciął ięzyk; on z glośnemi ięki
Stoczył się z wozu, leyce wypadły mu z ręki.
Ale natychmiast szybki Meryon przybiega,
Podnosi ie, i Krety wodza tak ostrzega:
„Spieszmy się na okręty! daremne tu męztwo:
Nie zwodźmy się! dziś Troian, nie Greków zwycięztwo.„
To rzekł, a zjęty zimną Jdomeney trwogą,
Pędzi ku nawom konie, ile zdążyć mogą.
Ani się wielki Aiax, ani Atryd mylił,
Że Jowisz ku Troianom los boiu nachylił.
„Już człowiek, Aiax krzyknął, i nayprostszy powie,
Że całkiem życzą Troi zwycięztwa bogowie.
Czy silna puszcza groty, czyli słaba ręka,
Wszystkie Grekom śmierć niosą, tak nas Jowisz nęka;
A nasze utykaią na ziemi bez skutku.
Nie upadaymy iednak pod ciężarem smutku.
Lecz myślmy, iakby trupa stawić pod namiotem,
I towarzyszów naszym ucieszyć powrotem.
Ach! iaka ich tam boleść, iaki żal przytłacza!
Ku nam wzrok obróciwszy, nie ieden rozpacza,
Że niezdolni oprzeć się Hektorowey broni,
Każdy się z nas haniebnie na okręty schroni.

O! żebyć iak nayprędzéy doszła ta nowina,        647
Przez którego z rycerzy, do Peleia syna!
On nie wie, że naymilszy przyiaciel mu zginał.
Lecz nikt mi się do tego zdolny nie nawinął;
Nas i wozy otacza wkoło cień ponury.
Wszechmocny niebios panie! spędź, te od nas chmury,
Wróć dzień, day oczom widzieć, a ieśli do końca
Zawzięty, chcesz nas zgubić, zgub przy świetle słońca.„[355]
Mówił z płaczem, łzy iego nie były daremne:
Oddalił obłok Jowisz, mgły rozpędził ciemne,
Słońce błysnęło, przestrzeń cała w świetle staie.
Aiax Menelaiowi to zlecenie daie.
„Menelaiu! którego wielki Jowisz kocha,
Na wszystkie strony okiem szukay Antylocha:
Niech zaraz do Achlla z tą nowiną bieży,
Że naymilszy przyiaciel iego trupem leży.„
Odchodzi, lecz niechętnie. Jak lew, gdy utrudzi,
Drażniąc ich bez przestanku, psów pilnych i ludzi:
Chce koniecznie do wołów przybliżyć się stayni,
Ale ci, napaść zwierza odpierać zwyczayni,
Całą noc wszyscy baczne odprawuią straże;
Wpada lew zapalony, lecz nic nie dokaże,
Próżno na mięso ostrzy kły w krwawéy paszczęce,
Zewsząd nań gęste miecą groty śmiałe ręce,
I smolne niosą głownie: a tak bez nadziei,
Smutnie ryczący, rano uchodzi do kniei;

Tak niechętnie od ciała szedł Menelay boski,        673
W głębi serca wielkiemi napełniony troski,
Ażeby Grecy trupa nie rzucili w trwodze.
Temi więc słowy piérwsze upomina wodze.
„Aiaxy! Meryonie! stawcie mężnie roty,
I biednego Patrokla przypomniycie cnoty:
Póki żył, nikt na iego serce się nie żalił,
Teraz go śmierć i wyrok niezbędny obalił.„
Odchodzi, wzrok na wszystkie obracaiąc strony.
Jak pod niebem lotnemi skrzydły uniesiony,
Powietrzne plemię bystrym celuiący wzrokiem,
Wiedzie orzeł zrzenicę za zaiąca skokiem,
Choć skryie się w zaroślach, on go uyrzy przecie,
Spadnie, pochwyci w szpony, i ducha wygniecie;
Tak Menelay, szukaiąc, kogo uyrzeć żądał,
Błyszczącym wzrokiem roty i szyki przeglądał.
Sledzi syna Nestora, czyli ieszcze żyie.
Niezadługo na lewém skrzydle go odkryie:
Zagrzewa swych, by mężnie postawili czoła.
Bieży do niego Atryd, i zaraz tak woła.
„Posłuchay, Antylochu, naysmutnieyszéy wieści:
Czemuż nie oszczędziły nieba téy boleści!
Już sam widzisz zapewne, że bóg zagniewany,
Przyśpiesza Grekom zgubę, a wspiera Troiany.
Jeden z piérwszych rycerzy i woyska ozdoba,
Legł Patrokl: iakaż po nim dla Greków żałoba!

Bież, donieś Achillowi o tém, co się stało,[356]        699
By nam pomógł przynaymniéy zbawić nagie ciało.
Już się Hektor zwycięzca pyszni w jego zbroi.„
Na te słowa Antyloch oniemiały stoi:
Mowa mu w ustach kona, żałość serce ściska,
A z oczu łza gęstemi kroplami wytryska.
Lecz go nie zatrzymała boleść tak głęboka.
Oddawszy swe oręże w ręce Laodoka,
Który sprawował iego rumaki ogniste,
Spieszy, a z oczu w drodze łzy leiąc rzęsiste,
Z naysmutnieyszą nowina do Achilla bieży.
Nie chciał przywodzić Atryd Piliyskiéy młodzieży,
Którą odeyście wodza osłabiło wiele.
Mężnego Trazymeda stawia na iéy czele:
A sam dąży, gdzie leżał Patrokla trup nagi,
I zaraz te Aiaxom przekłada uwagi.
„Już do Achilla, syna Nestora posiałem:
Lecz choćby był naywiększym uniesion zapałem,
Chcąc pomsty na Hektorze, zapęd iego płonny:
Bo iak w pole Marsowe może wyyśdź bezbronny?
Więc iego tu przybycie za niepewne kładę.
Ale sami zbawienną przedsięweźmy radę,
Ażebyśmy i drogie zwłoki zachowali,
I z téy walki okrutnéy sami wyszli cali.„
„Bardzo mi się, rzeki Aiax, myśl twoia podoba.
Więc wy, nie tracąc czasu, z Meryonem oba,

Trzeba, żebyście wziąwszy ciało, z pola wyśli.        725
My, których iedno imię, iedne łączą myśli,
Blisko walcząc, przywykli dawać sobie wsparcie,
Wstrzymamy i Hektora i Troian natarcie.„
Rzekł: oni wznieśli ciało: Troian żal przeniknął.
Cały lud w tyle głosem przeraźliwym krzyknął,
I przeciwko nim wszystkie swe siły wywiera.
Jak mnóstwo psów na dzika rannego naciera,[357]
Pędzą, zapuścić w niego zęby ostre chciwi,
Za niemi postępuią zdaleka myśliwi;
Ale gdy zwróconego ku sobie postrzegną,
Drżące psy, nagłe w różne strony się rozbiegną;
Tak za niemi tuż w tropy szły przez czas nieiaki,
Mieczem i dzidą biiąc, Troiańskie orszaki:
Lecz gdy zwróceni groźnem spoyrzą na nich okiem,
I śmiałym się Aiaxy postawią im krokiem,
Blednieie, drży, dopiero żwawa Troian kupa,
I nie śmie wiecéy zbliska nacierać na trupa.
Rycerze drogie zwłoki unoszą do łodzi:
Lecz znowu w Troian piersi Mars zaiadły wchodzi,
Zatém wzmaga się walka, straszny hałas wzrasta.
Jako, gdy ogień zaymie cały okręg miasta,
Walą domy pożary, pyszne wieże niszczą,
Dym zagęszczaią wiatry, i okropnie świszczą;
Tak gdy ich uchodzących woysko Troian goni,
Wzmaga się zgiełk i mężów i wozów i koni.

Jak muły, których razem pod iarzmo zaprzęgną,        751
Z góry, po ostrey drodze, bal ogromny ciągną,
Wszystkie zawady swoią przezwyciężą mocą,
Jednak bardzo się zdyszą, zaziaią, zapocą;
Tak zmordowani niosą ten ciężar mężowie,
A z tyłu odpieraią Troian Aiaxowie.
Jako wdłuż pola grobla, gdy się wody wzbiorą,
Niezwyciężoną rzekom staie się zaporą,
Naybystrzeysze ich wały nazad wraca w łoże,
I grzbietu iéy pęd wody przełamać nie może;
Tak Aiaxowie Troian z tyłu odpierali.
Ci przecież nie przestaią nacierać zuchwali,
Zagrzani od Hektora i od Eneasza.
A iak szpaki, lub sóyki wrzaskliwe zastrasza
Jastrząb, którego drobne ptaki są zdobyczą,
Pierzchaiąc w różne strony, przeraźliwie krzyczą;
Tak na ich widok reszta Greków się rozbiega,
A ostry wrzask po całém polu się rozlega.
Wielu Grekom w rów padły zbroie w téy gonitwie:
Lecz nie tu ieszcze koniec był upartéy bitwie.        770








ILIADA.


XIĘGA XVIII.



TREŚĆ XIĘGI XVIII.

Wulkan robi zbroię dla Achillesa.


Achilles rzewnie płacze śmierci Patrokla: Usłyszawszy iego ięki matka, przybywa, pociesza syna, i obiecuie mu nową przynieść zbroię od Wulkana. Bohatyr, choć nie uzbroiony, zbliża się ku okopom, i samym krzykiem przeraża Troian. Tymczasem Tessalczykowie, ocaliwszy ciało Patrokla, przynoszą ie do obozu. Rada wodzów Troiańskich: zdanie Polidama i Hektora. Wulkan, na prośbę Tetydy, pracuie nad nową zbroią dla Achillesa, i na tarczy ryie cudowne dzieła swego przemysłu.


ILIADA.
XIĘGA XVIII.

Gdy tam, nakształt pożaru, Mars bóy straszny zwodzi,
Antyloch przed oblicze Achilla przychodzi:
Rycerz stał przed nawami, na pole pozierał,
A serce naysmutnieyszym przeczuciom otwierał.
„Skąd to iest, słowy temi sam w sobie narzeka,
Że Grek, rozpierzchnion w polu, ku nawom ucieka?
Ach! by mię nie strapiła fortuna zaciekła!
Ach! by się nie zjściło, co mi Tetys rzekła:
Że, za życia moiego, na krwawey równinie,
Naydzielnieyszy z Ftyolów mąż od Troian zginie!
Pewnie los nieszczęsnego Patrokla dni skrócił! ...
Zleciłem, aby ognie zgasiwszy powrócił,
I nie śmiał bronią z mężnym Hektorem się ścierać.„
Gdy nie przestawał myśli tak smutnych rozbierać,
Nestora syn przychodzi, łza mu gęsta ciecze,
I żałosną donosząc nowinę, tak rzecze:
„Achillu: głos odemnie usłyszysz zbyt srogi:
Za co nas tak okrutnie utrapiły bogi!
Leży Patrokl! o nagie zwłoki Grek się biie,
Bo iuż zbroia, Hektora pyszne piersi kryie.„
Rzekł, iemu boleść czarną mgłą oczy zasłoni:
Wraz gorący w oboiéy garnąc popiół dłoni,

Sypie na głowę, wściekły z tak bolesnéy straty,        23
Szpecąc nim boskie czoło i prześliczne szaty.[358]
Wyniosłém ciałem ziemię szeroko zakrywa,
W piasku się tacza, z głowy piękny włos wyrywa:
Niewiasty, które Patrokl i on wziął zdobyczą,
Wybiegaią z namiotów, przeraźliwie krzyczą:
Postrzegłszy stan okropny bohatyra, zbladły,
Biły się mocno w piersi, i bez ducha padły.
Antyloch łączył swoie łzy do iego ięku;
Lecz ręce Achillesa w swoich trzymał ręku,
Boiąc się, by tak srogim utrapiony razem,
W rozpaczy, sam zabóyczem nie pchnął się żelazem.
Achilles wzdycha, żalem ściśniony gwałtownym.
Na dnie morza siedząca przy oycu szanownym,
Tetys ięknęła, smutne słysząc ięki syna.
Nereid grono do niéy kupić się zaczyna,
Glauce, Talia, Spiio, Toe, Cymodoka,
Neze, Halia, Nimfa wabiącego oka,
Cymotoe, Limnora, Akteia, Melita,
Agawe, Amfitoe, Jera znamienita,
Feruza, Dynamena, Amfinome, Doto,
Piękna Kallianira, Deksamena, Proto,
Nemerteia, Panopa, Galateia biała,
Kallianassa, Dorys, Janira wspaniała,
I Klimene, z Janassą, z Merą, z Orytyią,
I Amatyia, którą śliczne włosy kryią,

I inne mieszkające Nimfy w Oceanie,        49
Licznie zaięły srebrne Tetydy mieszkanie.
Jęczą, razy gęstemi śnieżne biiąc łona,
Gdy miedzy niemi rzecze Tetys rozkwilona.
„Słuchaycie mię o! siostry! wam powiedzieć muszę,
Jak okrutne boleści moię cisną duszę:
Ach! iakżem nieszczęśliwa iest matka! Niestety!
Wydałam na świat syna, wszystkie ma zalety:
Naywiększy z bohatyrów, zaszczyt swey oyczyzny,
Wyrosł mi, nakształt krzewu ssącego grunt żyzny:
Posłałam go na woynę, dla Troi pogromu,
Lecz go więcéy w Peleia nie obaczę domu.
Dręczy się, póki słońce ogląda na niebie,
A z matki nie ma żadnéy pomocy dla siebie.
Spieszę zaraz, obaczyć i spytać się syna,
Skąd ta, gdy walczyć przestał, boleści przyczyna.„
To wyrzekłszy, głękokie opuszcza iaskinie,
Za nią płaczące tłumem cisną się boginie,
Przed niemi srebrne wały morze napół dwoi.
Gdy przybyły do krain żyznorodnych Troi,
Porządkiem na brzeg wyszły, który był zaięty
Achilla i Ftyotów licznemi okręty.
Rycerz wzdychał, wtem nagle twarz matki zabłyśnie,
Chwyta za głowę syna, z czułym iękiem ciśnie.
„Synu! mówi, dlaczego, łzami skrapiasz lice?
Odkryy matce twoiego serca taiemnice.

Jużeś skutek zupełny twoich próśb oglądał,        75
Gdyś, obie do Jowisza wzniósłszy ręce, żądał;
By Grek do naw odparty, w hańbie i rozpaczy
Poznał, ile dla niego broń Achilla znaczy.„
A syn z gorzkiem westchnieniem. „Prawda, matko miła,
Że prośby moie wola Jowisza spełniła:
Lecz iak pociechę w ciężki żal wyrok zamienił,
Gdy ten, com go naywięcéy z towarzyszów cenił,
I któregom ukochał, iako duszę moię,
Patrokl zginął! iuż Hektor pyszną dzierży zbroię,
Wtenczas dan Peleiowi upominek drogi,
Gdy cię w łoże śmiertelne, wprowadzały bogi.
Obyś była została w bogiń morskich gronie,
A Peley był w śmiertelney pokochał się żonie!
Dziś cię smutne z człowiekiem połączyły śluby,
Żebyś rzewnie płakała twego syna zguby.
Nie uściskasz go więcéy po woiennym trudzie! ...
Ja żyć nie chcę: i piérwéy nie uyrzą mię ludzie,
Póki mą dzidą Hektor żywota nie straci,
I swą śmiercią Patrokla śmierci nie opłaci.„
A Tetys wylewaiąc hoyne łez potoki:
„Ach! synu, sam przyśpieszasz twey śmierci wyroki.
Jeżeli Hektor zginie, twóy zgon się nie zwlecze.„
„Niech zginę zaraz, rycerz zapalony rzecze,
Gdy od tego nieszczęścia los mię nie uchronił,
By umarł móy przyiaciel, a iam go nie bronił![359]

Legł zdala od oyczyzny! ... oprzeć się nie zdołał!        101
I wsparcia ręki moiéy nadaremnie wołał.
Mnie od powrotu wieczna wstrzymuie zapora,
A on padł i z nim tylu Greków od Hektora!
Cóż! że męztwem celuię pomiędzy wszystkiemi,
Gdy w nawie gnuśnie siedzę, próżny ciężar ziemi? ...
Choć insi mię przechodzą wymową przyiemną,
Nikt się iednak w odwadze nie porówna ze mną.
Niech swar obrzydzą sobie ludzie i bogowie,
I gniew, złą myśl rodzący w mądréy nawet głowie:
Zbyt słodki on w początkach, iak miód w serce wcieka,
Potém, iak dym, ogarnia całą pierś człowieka.
Takito gniew zapalił Agamemnon we mnie.
Lecz poco dawną ranę roziątrzam daremnie?
Choć moia krzywda ciężka, potrzebie ulegnę,
Wraz na zabóycę mego przyiaciela biegnę,
Potém niechay śmierć na mnie spełni wyrok srogi,
Jak wielki Jowisz zechce, i Olimpu bogi.
Mężny Herkul, naywiększy bohatyr na świecie,
Ukochan od Jowisza, śmierci uległ przecię:
Miał wyrok przeciw sobie i gniewną Junonę.
Tak i ia, gdzie los każe, tam ducha wyzionę.
Lecz wprzódy zyskam chwały wieniec wiekuisty.
Scieraiąc z pięknych liców łez potok rzęsisty,
Nie iedna z Troiek westchnie głębokiemi ięki:
Uyrzą, że długo w boiu nie było méy ręki.[360]

Nie odradzay mi matko: twe łzy, twe zaklęcia,        127
Niezdolne mię od tego cofnąć przedsięwzięcia.„
Na to mówi królowa srebrnopłynnych toni:
„Czynu tak chwalebnego matka ci nie broni.
Z niebezpieczeństwa, które wkoło ich ścisnęło,
Wyrwać swych towarzyszów, rycerskie iest dzieło.
Lecz Troianin twą świetną zbroię w ręku trzyma.
Hektor, nią przyodziany, chlubnie się nadyma.
Niedługo iednak przy tym zostanie zaszczycie:
Już bliska śmierć wymierza cios na iego życie.
Synu! póty się hamuy w Marsowym zapędzie.
Dopóki tu do ciebie matka nie przybędzie:
Jutro, z piérwszym promieniem, obaczysz mię zrana,
Niosącą ci przepyszną zbroię od Wulkana.„
Wraz tém słowem ostrzega sióstr Nereid grono:
„Wy powróćcie się w morza niezgłębnego łono,
Gdzie podeszły nasz oyciec ma pałac wspaniały,
I powiedzcie mu wszystko, coście tu słyszały.
Ja śpieszę do Wulkana; czy, na prośbę moię,
Nie skłoni się, dla syna nową ukuć zbroię.„
Rzekła, Nimfy się skryły w Ocean głęboki.
Sama dąży szybkiemi do Olimpu kroki,
By przyniosła dla ciebie zbroię Achillesie.
Gdy Tetydę lot bystry do górnych bram niesie,
Z strasznym okrzykiem Greków Hektor pędził wściekły,
Zlękłe roty, do brzegów i floty uciekły:

Mimo pracy rycerzy, ieszcze nie zostało        153
Bezpieczne od obelgi zabitego ciało:
Już piechoty, iuż iazdy orszak ie okrążył,
I Hektor, co iak pożar, zapalony dążył.
Trzykroć, chcąc zostać panem tak drogiéy zdobyczy,
Chwyta za nogi trupa, i na Troian krzyczy;
Trzykroć Aiaxy, w męzką przyodziani śmiałość,
Odparli natarczywą Hektora zuchwałość:
On rozżarty iuż na nich z nowa mocą godzi,
Już stoiąc na swych woła, ale nie uchodzi.
Jak pasterz, pilnuiący trzód na buyney paszy,
Głodnego lwa od bydła niełatwo odstraszy;
Tak Aiaxy, choć groźni męztwem, bronią srogą,
Zaiadłego Hektora zatrwożyć nie mogą.
I byłby wyrwał trupa, wieczną zyskał chwałę;
Gdy Juno, chcąc odwrócić tak wielką zakałę,
Taiemnie przed Jowiszem i bez wiedzy bogów,
Szybką Jrydę zsyła z górnych nieba progów.
Zbliżywszy się posłanka, tak rycerza budzi.
„Wstań, Pelidzie! ze wszystkich naystrasznieyszy ludzi,
Day pomoc Patroklowi: dla niego bóy krwawy,
Obiedwie toczą strony przed samemi nawy,
Mnóstwo rycerzy ginie, okrutna rzeź wzrasta,
Ci chcą ocalić trupa, ci porwać do miasta:
Naybardziéy biie Hektor: bo sobie uradził,
Aby mu odciął głowę, i na pal ią wsadził.

Wstań więc! i nie leż dlużéy w spoczynku niegodnym,        179
Nie daway sam Patrokla na pastwę psom głodnym:
Gdy zwłoki iego będą zelżone szkaradnie,
Na ciebie stąd, na ciebie cała hańba padnie.„
„Jrydo, rzekł Achilles, powiedzieć mi raczysz,
Czyie tu z nieśmiertelnych rozkazy tłumaczysz?„[361]
„Junony, Jrys mówi, masz posłankę we mnie:
Ona mię tu do ciebie przysyła taiemnie:
Nic oyciec bogów nie wie, nic drudzy niebianie,
Maiący swe na śnieżnym Olimpie mieszkanie.„
„Choćbym, rzecze, naybardziey do boiu był skłonny,
Jakże mogę póyśdź walczyć, gdy iestem bezbronny?
Oręż móy w Troian ręku; a zaś matka miła,
Dopóty mi wychodzić w pole zabroniła,
Póki iéy tu własnemi nie uyrzę oczyma:
Rzekła, że od Wulkana zbroię mi otrzyma.
Ze zbroi cudzéy wcale nie mogę korzystać.
Jeden puklerz Aiaxa mógłby na mnie przystać,[362]
Lecz pewnie on sam walczy z piérwszemi na czele,
I przy trupie Patrokla gęste trupy ściele.„
„Nie iest nam tayno, prędka Jrys odpowiada,
Że nieprzyiaciel twoie oręże posiada:
Lecz pokaż się przy rowie: twą uyrzawszy postać,
Troianin przestraszony nie będzie śmiał dostać:
Wstrzyma zapęd, Grek wytchnie, przygniecion w rozpaczy:
A i lekkie wytchnienie wiele w boiu znaczy.„

Poszła Jrys: Achilles wstaie, a Pallada        205
Swoię tarczę na silne ramiona mu wkłada;[363]
Złotym wieńczy obłokiem piękne iego czoło,
Z którego świetny płomień strzela naokoło.
A iak dym z miasta, sklepów niebieskich dosięże,
Kiedy ie nieprzyiaciel zawzięty oblęże:
Wypadłszy lud z okopów, cały dzień się biie,
Lecz gdy ogniste czoło słońce w morze skryie ,
W górę idą płomienie z wyniesionych grodów,
Dla przyzwania pomocy sąsiedzkich narodów,
By odparły od miasta grożące mu ciosy;
Tak blask z Achilla głowy strzelał pod niebiosy.
Zbliżył się do okopów; lecz pomny przestrogi
Swéy matki, tam nie poszedł, gdzie Mars huczał srogi.
Krzyknął, ogromnie razem krzyknęła Pallada:
Zaraz trwoga w pierś mężów, w zastępy strach pada.
A iak ostro przenikłym dźwiękiem trąba ryczy,
Gdy nieprzyiaciel chciwy rzezi, krwi, zdobyczy,
Do przypuszczenia szturmu znak wydaie zwykły;
Taki z piersi Achilla wyszedł głos przenikły.
Troianie usłyszawszy to brzmienie straszliwe,
Przelękli się niezmiernie: konie pięknogrzywe
Wozy nazad zwróciły, przyszłe czuiąc klęski:
I w piersiach powoźników struchlał umysł męski:
Na widok ognia tego, zapał w sercach niszczał,
Który groźnie nad głową Achillesa błyszczał.

Trzykroć bohatyr, stoiąc nad okopem, krzyknął,        231
Trzykroć strach sprzymierzeńców i Troian przeniknął.
Tam dwunastu przednieyszych śmierć zwaliła mężów,
Spadli z wozów, od własnych przebici orężów.
Wreście Grecy, wyrwawszy z rzezi i posoki,
Na łożu pogrzebowém kładą martwe zwłoki.
Koło nich rzewnie wierni towarzysze płaczą.
Achilles napełniony żalem i rozpaczą.
Patrzy na smutne reszty ranami okryte:
Idzie, nad przyiacielem łzy leiąc obfite.
Sam pozwolił mu wozu i ognistych koni,
Lecz wróconego żywéy nie uściskał dłoni.
Tymczasem Juno można zbliża dzień do końca,
I nurzy w Oceanie świetną lampę słońca:
Gasną iego promienie. Grek, po długim znoiu,
Nareście znalazł przerwę tak ciężkiego boiu.
Troiańskie też na drugiéy bohatyry stronie,
Rzuciły rzezi pole, i wyprzęgły konie.
Przed wieczerzą, naprędce złożona ich rada:
Wszyscy zdumieni stoią, żaden z nich nie siada.[364]
Strach ściska serca mężów, zebranych w tém kole,
Że długo niewidziany rycerz wyszedł w pole.
Mądry Polidam pierwszy swe zdanie otwiera,
On przeszłe rzeczy widzi, on przyszłe przeziera:
Jednéy nocy się z mężnym Hektorem urodził,
Lecz ten radą, a tamten odwagą przechodził.

„Uważcie, przyiaciele, rzekł radca wsławiony,        257
Jakéy się dzisiay chwycić powinniśmy strony:
Ja radzę, by do miasta powrotu nie zwlekać,
I przy flocie, od murów zdala, dnia nie czekać.
Póki przeciw królowi gniew tym rządził mężem,
Mogliśmy Greckim śmiało pogardzać orężem:
Ja sam trawiłem chwile w rycerskich noclegach,
W nadziei, że ich flotę zniszczym na tych brzegach:
Ale mię wielkim strachem Achilles przenika.
Taka w nim zapalczywość, taka śmiałość dzika,
Że swych nie ograniczy w polu zgubnych ciosów,
Gdzie ludy różnych woyny doświadczaią losów:
O żony nasze walczyć będzie i o Troię.
Chrońmy się w mury: stwierdzi wnet czas radę moię.
Teraz go noc i słodkie więzi spoczywanie:
Lecz gdy nas iutro zbroyny w tém mieyscu zastanie,
Trudno będzie odwadze iego się obronić.
Szczęśliwy! kto do murów potrafi się schronić!
Mnóstwo Troian zrzeć będą psy i sępy sprośne.
Ach! bogowie! odwróćcie rzeczy tak żałosne!
Gdy do mey, choć ze smutkiem, schylicie się rady;
Zebrani, dalsze woyny roztrząśniem układy,
Miasto mury zasłonią i wieże ogromne,
I szańce nieprzebyte i bramy niezłomne.
Rano z jutrzenką zbroyni na okopach stoiem.
Niech ten mąż natrze na nas naywściekleyszym boiem,

Cóż przeciw nam dokazać może? nic zaiste:        283
Daremnym biegiem konie spieniwszy ogniste.
Do naw powróci, w smutku pogrążon i wstydzie,
Choćby naybardziéy pragnął, do miasta nie wnidzie:
Nim te złupi, psy wprzódy swem nakarmi ciałem.„
Hektor nań ostro patrząc, tak rzecze z zapałem:
„Polidamie! twa mowa gniew obudza we mnie.
Chcesz, byśmy w murach znowu gnuśnieli nikczemnie!
Czyliż was niedość długo więziły te klatki?
Niegdy świat głosił miasta Pryama dostatki,
Wielbił iego bogactwa ze złota i miedzi:
Lecz gdy bóg, co z piorunem na Olimpie siedzi,
Rozgniewał się, do obcych poszły nasze zbiory:
Meonów napełniaią i Frygów komory.
Dziś, gdy mi bóg łaskawszy tę chwałę dać raczył,
Żem Greki zatrwożone przy nawach obsaczył;
Przestań obywatelów płochą radą zwodzić:
Nikt z Troian nie usłucha, ia zdołam przeszkodzić.
Teraz bądźcie powolni mym słowom rycerze:
Niechay każdy posiłek na mieyscu swém bierze,
I pilnuiąc obozu, w polu czuwa zbroyny.
Kto w przyszłości o zbiory swoie niespokoyny,
Niechay między żołnierzy rozda swóy zabytek:
Lepiéy, by ci, niż Grecy mieli stąd użytek.
Rano, skoro Jutrzenkę różodłonią zoczym,
Uzbroieni, przy nawach srogą walkę stoczym.

Jeśli prawda, że w pole Achilles wychodzi,        309
Chciwie żądaiąc boiu, sam on sobie szkodzi.
Ja przed nim nie ustępię; mężnie mu dostoię,
Albo mam głowę iego, albo on ma moię:
Jeden się z nas uwieczni. Mars bezstronnie włada:
Kto chce zwalić drugiego, sam częstokroć pada.„
Rzekł: mowę te z okrzykiem przyięli Troianie,
Głupi! Pallas im zdrowe odebrała zdanie:
W Hektorze, źle radzącym, swoię ufność kładą,
A pogardzaią dobrą Polidama radą.
Biorą posiłek, czuynie na obozy baczą.
Przy Patroklu zaś całą noc Achiwi płaczą:
Łono iego Achilles w silnych cisnąc rękach,
Bez przerwy smutne ięki wydawał po iękach.
A iak lew, gdy mu dzieci skryte w gęstym lesie,
Przedarłszy się do kniei, myśliwiec uniesie,
Nie widząc ich, wróciwszy, srodze się zasmuca,
Potém ryczy okropnie, i wściekły się rzuca.
Obiegaiąc doliny za śladem człowieka;
Tak między niemi ięcząc Achilles narzeka:
O nieszczęście! o bogi okrutne! Niestety!
Jak ciężko był zwiedziony odemnie Menety,
Gdym go ciesząc, zaręczał: że, po wzięciu Troi,
Syn pełen sławy, łupów, żal iego ukoi.
Ale układy ludzkie, bogów niszczy wola:
Obudwu krwią chce wyrok zrumienić te pola.

I ia do oyczystego nie wrócę siedliska,        335
Ni mię tam Peley stary, ni Tetys uściska:
Ta mię zatrzyma ziemia. Lecz kiedy po tobie,
Kochany móy Patroklu, w smutnym legnę grobie;
Nie wprzódy czarną bryłą twe ciało pokryię,
Aż Hektora, twoiego zabóycę, zabiię:
Z jego tu wrócę głową, z orężem chwalebnym:
Dwunastu zarżnę Troian przy stosie pogrzebnym.
Tymczasem, niech tak leżą twe zwłoki dostoyne,
Będą nad niemi ciągle wylewać łzy hoyne.
Będą ięczeć i we dnie i w nocy Dardanki,
Po dobyciu miast, łupem wzięte od nas branki.„
Rzekł i do ognia troynóg przystawić zalecił,
I obmyć martwe ciało, które kurz oszpecił.
Słudzy wodą ogromne naczynie nalali,
Suchém podsycon drzewem iuż się ogień pali,
I wkoło miedź ogarnia płomieniem gorącym.
A skoro wrzeć zaczęła woda w kotle brzmiącym,
Myią ciało, i maszczą w pachnące oleie,
Długo oszczędzon, drogi sok w rany się leie.
Potem kładą na łożu: od głowy trup cały,
Okrywa prześcieradło miękkie i płaszcz biały.
A kiedy noc rozwlekła ponure zasłony,
Przy Achillu Patrokla płaczą Mirmidony.
Wtedy Jowisz rzekł: „Juno! masz to, czego żądasz,
Wkrótce w polu mężnego Achilla oglądasz:

Wzbudziłaś go: w gnuśności więcéy się nie grzebie,        361
Skąd te troski? czy Grecy ród swóy maią z ciebie.„
Na to Juno: „Saturna następco surowy,
Co ty mi chcesz wyrzucić tak ostremi słowy?
Człowiek słaby, choć myślą wiele nie docieka,
Może zniszczyć zamiary drugiego człowieka;
A ia, ze wszystkich bogiń naywięcéy wielbiona,
I iako rodem piérwsza, i iak twoia żona,
(Naywyższe zaś twe berło niebo głosi całe)
Mamże puścić bezkarnie Troiany zuchwałe?
Tetys tymczasem w domu Wulkanowym staie,
Dom ten wśród mieszkań bogów świetnie się wydaie:
Nieśmiertelny gmach z miedzi gwiazdami ozdobił,
I własna go prawicą kulawy bóg zrobił.
W kuźni był, wpośród miechów, z ciężkim w ręku młotem,
Cały pracą zaięty, słonym płynął potem,
Razem dwadzieścia pysznych ukształcał tróynogów,
Maiących przyozdabiać pałac oyca bogów,
Przywiązywał im koła ulane ze złota:
Aby do bogów rady, (iak dziwna robota!)
Własnym chodziły ruchem, i nazad wracały.[365]
Już ie prawie ukończył sztukmistrz doskonały:
Pięknych im tylko uszu brakowało ieszcze:
Te więc i gwoździe kuiąc, trzymał młot i kleszcze.

Gdy Wulkan takie cuda swoiéy sztuki rodzi,        385
Do domu iego matka Achillesa wchodzi:
Obaczywszy ią Charys, pięknie zaczesana,
Krasnych Iiców bogini, małżonka Wulkana ,
Bieży mówiąc: „Cóż naszéy radości wyrówna?
Dawnoś u nas niebyła, bogini szanowna:
Jakież, przecię znagliły twe przyyście zamiary?
Lecz wnidź, i przyymiy wdzięczne gościnności dary.„
To wyrzekłszy boginią do domu wprowadza,
I na cudnie zrobionym tronie ią posadza:
Na podnóżku ozdobnym noga iéy spoczywa.
Sama wychodzi zaraz, i męża przyzywa.
„Pódź, bo Tetyda mówić chce z tobą, Wulkanie.„
„Jakiegoż gościa moie przyymuie mieszkanie!
Rzekł Wulkan, iak ią kochać, iak ią czcić należy!
Gdy wstydząc się kalectwa mego, z górnéy wieży
Strąciła mię na ziemię srogiéy matki wola,
Doznałem co to nędza, czułem co niedola.
Wtenczas Tetys, biednego lituiąc się stanu,
i Eurynome skryły w łonie Oceanu.
Tam kształciłem przemysłu mego wynalazki,
Haftki, drogie łańcuszki, zauszniczki, paski,[366]
Pracowałem w jaskini, któréy twarde skały,
Z szumem tłukły pieniste Oceanu wały.
Bogom i ludziom tayne było to ukrycie,
Oprócz dwóch bogiń, którym winienem był życie.

Gdy Tetys do mnie przyszła, uściskam ią mile,        411
Muszę się iéy wypłacić, za dobrodzieystw tyle.
Ty pódź, niech zastawiony stół gościnny będzie,
A ia miechy poskładam i całe narzędzie.„
To rzekłszy, od kowadła powstał bóg wysoki,
I zwolna nierównemi ruszaiąc się kroki,
Oddala miechy z ognia, w kuźnicy ład czyni,
I swoich prac narzędzia składa w srebrnéy skrzyni.
Gąbką ociera z dymu swe czoło wyniosłe,
I ręce i kark silny i piersi obrosłe.
Wdział szatę, a do ręki wziął berło złocone,
Dwa zaś posągi, w kształcie dwóch dziewic zrobione,
Krok niepewny swym pewnym krokiem podpierały:
I ruch i głos i rozum bogi im nadały,
I przemysł, naycudnieysze dzieła robić zdolny.
Idą, pilnie zważaiąc na pana krok wolny.
Stanąwszy, gdzie siedziała srebrnych wód królowa,
Uchwycił ią za ręce, i rzekł w takie słowa.
„Bogini, klóréy tyle doznałem przysługi,
Czego chcesz? dom nasz ciebie nie widział czas długi:
Powiedz: ia się do twoich żądań chcę sposobić,
Wszystko zrobię, co mogę, i co da się zrobić.„
A Tetys rozpłakana: „Ach! miły Wulkanie!
Któraż z bogiń, dzierżących Olimpu mieszkanie:
Tyle doznała smutków, nędzy i niedoli,
Ile ich na mnie spadło z bogów oyca woli.

Smiertelnemi związana śluby ia z Nimf iedna,        437
Ja musiałam człowieka łoże dzielić biedna!
Który wiekiem przygniecion, dzisiay grobu bliski:
Lecz niedość na tém, inne dręczą mię uciski.
Wydałam na świat syna, zaszczyt swéy oyczyzny,
Wyrósł mi, nakształt krzewu ssącego grunt żyzny:
Posłałam go na woynę, dla Troian pogromu,
Lecz go więcéy w Peleia nie obaczę domu.
A chociaż krótko słońce ogląda na niebie,
Dręczy się, nie ma z matki pomocy dla siebie.
Skrzywdził go Agamemnon, wydarł mu dziewicę,
Którey darem Grek iego nagrodził prawicę.
Oddalił się więc z pola, słusznym gniewem zdięty,
Wtedy Greków Troianin wpędził na okręty,
I przy morzu obsaczył zatrwożonych srodze.
Przyszły w niebezpieczeństwie błagać pierwsze wodze,
Wielkie czyniąc ofiary, ażeby ich zbawił:
Nie poszedł sam, atoli Patrokla wyprawił,[367]
W swóy oręż go przyodział, i dał woysko swoie.
Pod Sceyskiemi bramami krwawe zwiódłszy boie,
Byliby w tym dniu wzięli wielkie Troi grody;
Gdy Patrokla, niezmierne czyniącego szkody,
Feb zwalił, daiąc chwałę Hektorowey broni.
Niech matki nieszczęśliwéy prośba cię nakłoni:
Day dla syna, któremu krótki wiek wytknięty,
Tarczę, przyłbicę, pancerz, obów kształtnie spięty.

Zbroię, którą miał, w ręku Patrokla postradał,        463
Zgon przyiaciela iemu naysroższy cios zadał.„
„Porzuć troski, szanowna i miła bogini;
I czegóż dla Tetydy Wulkan nie uczyni?
Obym tak mógł zatrzymać srogą śmierć w zapędzie,
Kiedy go niezbłagany wyrok ścigać będzie;
Jak mu zbroię wyrobię, która, nakształt cudu,
Błyszczyć się będzie w oczach zdziwionego ludu.„
Idzie do kuźni, zwraca wprost ku ogniu miechy,
W dwudziestu piecach gęste ich szumią oddechy,
Na przemiany swe piersi wzdymaią i płaszczą,
I różny wiatr posłuszną wyziewaiąc paszczą,
Do roboty, do chęci sztukmistrza stosowne,
Raz wolne niecą żary, drugi raz gwałtowne.
Potém w piec rozpalony grube kładzie szyny,
Z miedzi, z drogiego złota, ze srebra i cyny,
A stawiąć pod kowadło wielkie pniak niezłomny.
Jedną ręką wziął kleszcze, drugą młot ogromny.
Wielki i tęgi puklerz, boski sztukmistrz robi,
Złoty obwód okręgi troistemi zdobi,
Srebrzysty wiąże rzemień, pięć blach w kupę biie,
A na powierzchni cuda swoiéy sztuki ryie.
Wydana ziemia, niebo, Ocean głęboki,
Słońce, nieustannemi biegaiące kroki,
Xiężyc i nieba w gwiazdach ozdobna korona,
Pleiady, i Hyady, i moc Oryona,

I Ursa wozem zwana, bo iak wóz się toczy:        489
Na Oryona ciągle obracaiąc oczy,
Koło biegunu krąży, wiecznemi obwody,
A nigdy się nie spuszcza w Oceanu wody.
Ryie także dwa miasta dłóto nieśmiertelne,
Jedno wyraża śluby i gody weselne:
Prowadzą przy pochodniach z domu nowożeńców.
Hymen! Hymen! wołaią, a grono młodzieńców
Skocznemi tany lekkie zawięzuie koła:
Brzmi fletni i oboi kapela wesoła.
W progach domów, niewiasty chciwém patrzą okiem,
Nie mogąc się tak miłym nasycić widokiem.
W témże mieście na rynku liczny lud się tłoczy,
Między dwoma mężami żwawy spór się toczy,
O zabóystwa zapłatę: ten lud zabezpiecza
Pod przysięgą, że oddał, a tamten zaprzecza.
Stawią świadki, by prędszy sprawy koniec mieli:
Na dwie strony krzykliwa gromada się dzieli.
Woźni lud uciszaią: we środku zaś rada
Sędziwych, na świecących marmurach zasiada.[368]
Biorą z rąk woźnych berła, z niém każdy powstaie,
I, gdy nań przyydzie koley, wyrok w sprawie daie.
We środku dwa talenta, dla tego nagrody.
Kto słuszność naylepszemi wykaże dowody.[369]
Pod murami drugiego miasta woyska stoią,
Straszny blask oręż ciska, lecz w chęciach się dwoią:

Jedni ie na łup dzikim skazuią zapałem,        515
Drudzy bogactwa iego chcą wziąć równym działem.
Lecz niestrwożeni knuią zasadzki mieszkance,
Niewiasty, dzieci, starce, osiadaią szańce,
Do skrytéy zaś wyprawy gotuią się młodzi.
Mars im srogi i można Pallada przywodzi,
Oba złote, w odzieży złotéy, w złotéy zbroi,
Wzrostem, kształtem celuią, iak bogom przystoi.
Przyszedłszy tam, gdzie zrobić zasadzkę wypada,
Gdzie się nieprzyiacielskie napawały stada,
Skrycie pochyłe rzeki zasiadaią brzegi:
Dwa zaś wybrane od nich na pagórku śpiegi,
Czekaią, aż się zbliżą i owce i woły.
Nie myśląc o nieszczęściu, trzody stróż wesoły,
Idzie, na fletni nucąc pieśni rozmaite.
Za danym znakiem męże wypadły ukryte,
Krzyk ostry naukoło i postrach się szerzy,
Biorą trzody, krew leią niewinnych pasterzy.
Głos boiu gdy rycerze radzący usłyszą,
Wsiadaią na swe wozy, piersi zemstą dyszą.
Lecą na bystrych koniach, aż w niedługiéy chwili,
Nieprzyiaciół, pędzących zdobycz, dogonili.
Wszczyna się bóy nad rzeką: tamci walczą stale,
Obie rażą się strony w okrutnym zapale:
W pośrodku ich Niezgoda, Zgiełk, Śmierć, Wyrok srogi,
Tych rannych, lecz dyszących, porywa za nogi,

Tych zmarłych, i co mieli podpaść bliskéy stracie.        541
Smierć, w zbroczonéy krwią ludzką, uwiia się szacie:
Ta strona ciągnie trupy, tamta ią odpycha.
Wszystko pod boskiém dłótem żyie i oddycha.
Tamże wydał przemyślny bóg obszerne pole,
Liczni rolnicy tłuste przewracaią role:
Dopiero w nie potrzykroć zapuścili pługi:
A ile razy zakróy dokończaią długi,
Dziedzic ich tam obchodzi, gdzie się kończy staie,
I pełny wina puhar każdemu z nich daie.[370]
Ci zagrzani nagrodą słodkiego napoiu,
Nowe rysuią brózdy, i nie szczędzą znoiu.
W złocie, czystą wydała ziemię boga sztuka,
Czerni się, i zdziwiony wzrok łatwo oszuka.
Druga niwa okryta doyrzałemi kłosy,
Żeńce tną zboże, płytkie maiąc w ręku kosy,
Gęste spadaią garści: tuż za niemi dążą
Trzey żniwiarze, co zboże w grube snopy wiążą.
I mnóstwo drobnych dzieci w pracy nie ustaie,
Zbiera garści, i pierwszym do wiązania daie.
W milczeniu król wzniósł berło, którego ta niwa,
Ciesząc się nieskończenie z obfitego żniwa.
Pod cieniem dębu, wieyską zaięci biesiadą,
Woźni, wołu zabiwszy, mięso w ogień kładą:
I żeńce znaydą pokarm, z pola wracaiące,
Dla nich dłonie niewiasty w miękkiéy grzebią mące.

Tuż winnica obfitym płodem obciążona:        567
Wśród złota, którém błyszczy, wiszą czarne grona.
Tyki ze srebra rzeźbiarz porządkiem zasadza,
Rowem ze stali, płotem z cyny ią ogradza,
A iedna tylko do niéy wiedzie ścieszka kręta.
Tędy wesołe chłopcy i raźne dziewczęta,
Gdy czas zbierania przyydzie, z głośnemi okrzyki,
Niosą ładowne słodkim owocem koszyki:
W środku młodzieniec, ruszać gitarą uczony,
Gra, sam sobie zgodnemi przynucaiąc tony:
Młodzież idzie, i takiéy wesołości rada,
W takt i nogą i wdzięcznym głosem odpowiada.
Daléy głowy i silne podnoszących szyie,
Ze złota, z cyny, wołów pyszne stado ryie.
Biegną, rycząc, na paszą, tam gdzie rzeka płynie,
Nurty głośno szumiące w gęstey pędząc trzcinie.
Ze złota czterech idzie pasterzy za trzodą.
A dziewięciu za sobą śmiałych kondli wiodą.
Wtém nagle dwóch straszliwych lwów z kniei wypada,
Porywaią buhaia wśród drżącego stada:
On biedny, gdy go ciągną, przeraźliwie ryczy.
Spieszą psy i pasterze, lecz wziętey zdobjczy
Wydrzeć lwom nie potralią; iuż skórę odarli,
Już wypili krew czarną, i wnętrze pożarli.
Próżno kondlów pasterze do natarcia grzeią,
Szczekaią one zbliska, lecz ugryźć nie śmieią.

Ryie także dolinę: téy miłe manowce,        593
Snieżném okryte runem, napełniaią owce:
Widać chaty i staynie, gdzie się kryią trzody,
I wkoło otoczone drzewami zagrody.
Ryie i cudny taniec, który Dedal w Krecie
Wymyślił Aryadnie, prześlicznéy kobiecie.
Skaczą chłopcy i dziewki, wziąwszy się za ręce:
Lekka zasłona wdzięki pokrywa dziewczęce,
Na chłopcach zaś bogatsza zawieszona odzież:
Oboiéy płci z urody naydobrańsza młodzież.
Dziewczęta głowy w piękne ustroiły wieńce,
Na srebrze złote maią pałasze młodzieńce.
Raz iak koło (ruch iego ledwie wzrok dostrzegnie,
Gdy go doświadcza gancarz, czyli bystro biegnie)
Uczone stopy w szybkie kręcą kołowroty;
To znowu się mieszaiąc wśród wdzięcznéy ochoty,
W tysiącznych kształtach pląsy lekkim robią skokiem.
Liczny lud stoi, miłym zachwycon widokiem:
W pośrodku zaś dwa skoczki, z wszystkich zadziwieniem,
Unoszą się nad głowy, i słodkiem brzmią pieniem.
Nareście świetny puklerz, sztukmistrz doskonały
Szumiącemi obwodzi Oceanu wały.
Takie zrobiwszy dzieło cudnym wynalazkiem,
Kuie pancerz, płomienie swym gaszący blaskiem:
Ukuta i przyłbica, w różne dziwy ryta,
Ciężka, mocna, na hełmie złota pływa kita,

Z cyny obów ukształcon.[371] Więc zbroię tak rzadką        619
Ukończywszy bóg, złożył przed Achilla matką:[372]
Odbiera ią z wdzięcznością, i uradowana,
Jastrzębia lotem, śpieszy z darami Wulkana.        623








ILIADA.


XIĘGA XIX.



TREŚĆ XIĘGI XIX.

Poiednanie między Achillesem i Agamemnonem.


Achilles odebrawszy zbroię, od Wulkana zrobioną, zwołuie zgromadzenie Greków. Tam publiczne następuie poiednanie między nim i Agamemnonem. Ulisses wstrzymuie zapał bohatyra, aby ludu głodnego nie prowadził do boiu. Agamemnon daie te same upominki, które dawniéy ofiarował. Czułe narzekanie Achillesa i Bryzeidy nad śmiercią Patrokla. Wychodzi woysko w pole. Achilles się uzbraia: i mimo, że koń Xant bliską mu zgubę przepowiada, nieustraszony do boiu pośpiesza.


ILIADA.
XIĘGA XIX.

Opuściwszy Jutrzenka Oceanu wody,
Rzucała blask na nieba i ziemskie narody:
Tetys przyszła do syna z górnego siedliska:
On ięcząc, martwe zwłoki przyiaciela ściska,
Z płaczącym wodzem, broni towarzysze płaczą.
Matka ściskaiąc syna zjętego rospaczą:
„Czas iuż, móy synu! rzecze, by ten ból przeminął
Niech zmarły leży; z boga wyroku on zginął.
Oto zbroia, Wulkana przemysłem zrobiona,
Jakiéy żaden śmiertelny nie wdział na ramiona.„
To rzekłszy, świetny ciężar składa mu pod nogą.
Jęknęła groźnie zbroia: przerażeni trwogą,
Nie śmieli Ftyotowie ciągnąć po niéy okiem,
Ale się nagle drżącym w tył cofali krokiem.
Pelid, gdy ią obaczył, gniew mu serce ścisnął,
I pod powieką ogniem iskrzącym się błysnął.
Chciwą ręką cudowny dar boga uchwycił,
A gdy się iuż tak miłym widokiem nasycił;
„Matko! zawoła, bóg mię tym darem zaszczyca,
Boska go wyrobiła, nie ludzka prawica.
Ja nie zwlekaiąc, piersi do boiu uzbroię:
Lecz kiedy się oddalę stąd, bardzo się boię,

By nieczyste robactwo, padaiąc na rany,        23
Które licznie odebrał przyiaciel kochany,
W członki nie zapuściło skazy i zepsucia.[373]
A matka: „Oddal, synu, troskliwe te czucia:
Ręka moia robactwo natrętne oddali,
Chciwie żrzące rycerzy, których Mars obali.
Nie zepsuie się, choćby cały rok leżało,
Owszem nową świeżością upięknię to ciało.
Ty naradę zbierz zaraz wodze i narody,
I gniew złożywszy, przystąp z Atrydem do zgody,
A z tą zbroią wdziéy męztwo do wielkiego czynu.„
Rzekła, i bohatyrski duch zagrzała w synu:
W nozdrze zaś Patroklowi, dla ochrony ciała,
Czerwony nektar z wonną Ambrozyą wlała.
Pelid obiegał brzegi morskie i hukliwy
Z piersi glos wypuszczaiąc, zwoływał Achiwy.
Liczni na radę tłumem idą woiownicy,
Gromadzą się maytkowie, gromadzą sternicy,
I co chleby dzielili między zbroyną rzeszą:
Wszyscy się poruszaią, wszyscy chciwie śpieszą,
By widokiem rycerza napaść oczy swoie,
Którego długo krwawe nie widziały boie.
Dway mężowie waleczni, łaski Marsa warci,
Ulisses i Dyomed, na włóczniach oparci,
Jeszcze z ran cierpiąc, nogą stąpaią nieskorą,
A piérwsi tam przybywszy, piérwsze mieysca biorą.

Ostatni Agamemnon, król mężów przychodzi,[374]        49
Równie ranny: bo kiedy na czele swéy młodzi,
Rzeź pomiędzy zastępy Troiańskiemi szerzył,
Koon, syn Antenora, włócznią go uderzł.
Już są wszyscy, milczenie wszystkim wargi ścina,
Gdy powstawszy Achilles, tak mówić zaczyna:
„Królu! przez brankę serce w nas się rozjątrzyło.
Jakby lepiéy i dla mnie i dla ciebie było,
Kiedy z niéy nas podzielił gniew nieubłagany,
By, po wzięciu Lirnessu, legła z rąk Dyany.[375]
Nie okryłyby ziemi tylu Greków ciała,
Przez czas, gdy w sercu moiém zapalczywość trwała,
Troia i Hektor z naszéy korzystał niechęci:
Ach! długo nam iéy skutki nie wyydą z pamięci!
Choć z bólem, co się stało, odrzućmy od siebie,
Uśmierzmy nasze czucia, ulężmy potrzebie.
Ja gniew móy przezwyciężam, anim się nauczył
Téy sztuki, żebym wieczny upór w piersiach tuczył.
Zagrzey Greków, Achilles im staie na czele:
Doświadczymy niedługo, czy nieprzyiaciele
Będą śmieli okręty cały dzień oblegać.
O! kto z nich przed mą włócznią zdoła się wybiegać,
Jakże będzie winszował sobie, gdy nareście,
Znaydzie swe bezpieczeństwo i spokoyność w mieście.„
Rzekł, lud krzyknął: we wszystkich radość i nadzieia,
Że z serca gniewy złożył wielki syn Peleia.

Wstał Atryd król, wśród królów trzymaiący przodek,        75
Lecz z mieysca, gdzie siadł, mówił, i nie szedł na środek.
„Przyiaciele, rycerze, mężne woiowniki,
Gdym wstał, słuchaycie króla, uśmierzcie te krzyki.[376]
Wrzaski biegłego zmiesza: a w niesfornym tłumie,
Kto zdolnie rzecz przełoży? i kto ią zrozumie?
Naysilnieysza wymowa wpośród gwaru głucha:
Ja mówię do Achilla, wy nadstawcie ucha.
Często skargi ostremi woysko mię przebodło:
Nie ze mnie iednak było naszych nieszczęść źródło.
Gniewny Jowisz i Wyrok i Jędza szalona,
Co się po nocy błąka, wlały złość do łona,
Wtenczas, gdy Achillowi śmiałem gwałt wyrządzić.
Zaślepiony od bogów, iakżem nie miał zbłądzić?
Nieprzyiaciołka ludzi, płód Jowisza srogi,
Krzywda zapala w sercach niezgody pożogi:
Gardząc ziemią, nad głowy unosić się zwykła,
I w kłótni, choć iednego, swą siecią uwikła.
Kto z ludzi od iéy grotów może bydź bezpieczny,
Gdy był ranion sam Jowisz, niebios pan odwieczny?
Oszukała go wtenczas Juno, gdy na ziemię
Miała w Tebach Alkmena wielkie wydać brzemię.
Chlubny przyszłemi syna swoiego wyroki,
Rzekł Jowisz: niechay Olimp słucha mię wysoki,
Bogi, boginie, powiem, co móy umysł radzi:
Dziś Jlitya męża na świat wyprowadzi,

 
Co silną ręką ludy sąsiedzkie podbiie,        101
I z moiéy krwi wodzowie schylą przed nim szyie.
O chytrey sztuce myśląc Olimpu królowa,
Rzekła: nie będą miały skutku twoie słowa.
Przysiąż mężu, co wszystkiém rządzisz samowładnie,
Że dziecię, które dzisiay z łona matki padnie,
Zwycięzką ręką ludy sąsiedzkie podbiie,
I z twoiéy krwi wodzowie schylą przed niém szyie.
Nie domyślił się Jowisz skrytego fortelu,
I zaprzysiągł przysięgę, źródło zgryzot wielu.
Juno zaraz Olimpu górne rzuca kraie,
I bystrym lotem w Argach niezadługo staie,
Gdzie małżonka Stenela, co go Persey rodzi,
Z pożadaném brzemieniem w siódmy miesiąc wchodzi:
Choć czasu nie spełniło, wyyście mu przyśpiesza,
Alkmeny płód wstrzymuie, i bole zawiesza.
Panie, mówi, wróciwszy w Olimp gwiazdolity:
Już widzi światło słońca ten mąż znakomity,
Co ma panować Argów przemożnéy krainie,
Erystey, godzien berła, w nim twoia krew płynie.
Zabolał na to Jowisz, strasznym gniewem spłonął,
I zemstę swoię zaraz na Jędzę wyzionął:
Pochwycił ią za włosy, przysiągł w pośród bogów,
Że więcéy nieba świetnych nie obaczy progów.
A zakręciwszy w ręku, cisnął ią na ziemię:
Tam ona swém zaraża tchnieniem ludzkie plemię:

 
Została iednak rana, i ból go udręczał,        127
Gdy syn, pod Erysteia rozkazami, ięczał.
Równiem ia był przeszyty okrutnym iéy razem:
I gdy Hektor zabóyczem niszczył nas żelazem,
Poglądaiąc na ludu Achayskiego nędzę,
Dręczyłem się, i srogą przeklinałem Jędzę.
Chciał Jowisz zagniewany przez nię mi zaszkodzić,[377]
Ja dziś błąd móy uznaię, pragnę go nagrodzić.
Bierz broń, lud zapal, aby w męztwie nie ustawał:[378]
Dam wszystko, com niedawno przez Ulissa dawał.
Lub, choć w pole cię zapał naygorętszy niesie,
Proszę, byś się zatrzymał chwilę, Achillesie :
Wnet słudzy zniosą dary, a wtedy, rozumiem,
Sam uznasz, że dla ciebie skąpym bydź nie umiem.„
„Królu, dzierżący berło twych przodków dziedziczne.
Rzekł Pelid, godny rządzić narody tak liczne;
Czy dasz, czy też zatrzymasz pyszne dary twoie,
Czyń, co ci się podoba. My zaś bierzmy zbroie:[379]
Niechay na słowach droga chwila nie upływa,
Idźmy walczyć, rąk naszych wielkie dzieło wzywa.
Niech zaraz uyrzy woysko, iak Pelid na czele,
Miedzianą włócznią Troian całe roty ściele:
Za mną niechay walecznie każdy się potyka,
I stara się obalić swego przeciwnika.„
„Bogów synu, Ulisses temi rzecze słowy,
Achillu! hamuy w sobie ten zapał Marsowy,

 
I głodnych ludzi w pole nie prowadź niebacznie.        153
Bo gdy raz bóy uparty z Troiany się zacznie,
A bóg w piersi rycerzom odwagę wlać raczy;
Nierychły bardzo koniec ta walka obaczy.
Każ, niech w namiotach woysko chleb i wino bierze,
Chleb i wino do boiu umacnia rycerze:[380]
Nikt nie dotrzyma pola do słońca zachodu,
Kto cierpi we wnętrznościach przykre czucie głodu.
Przy naydzielnieyszém sercu, członki mu słabieią,
Pod głodem i pragnieniem kolana się chwieią:
Inszy iest maż, gdy dobrze pokarmu użyie.
Silny, niezmordowany, cały dzień się biie,
Nie osłabi go praca, ani ciężar zbroi,
Póki wszyscy nie zeydą, na placu dostoi.
Zatém posiłek woysku każ wziąć Achillesie.
Tymczasem Agamemnon upominki zniesie:
Niech ie wszystek lud widzi, a ty na nie okiem
Rzuciwszy, tak przyiemnym uciesz się widokiem.
Zaraz świętą przysięgą stwierdzi między Greki,
Że od użycia wdzięków twéy branki daleki,
Szanował iéy wstydliwość, nie wstąpił z nią w łożę.
Cóż więcéy iuż zatrważać twoie serce może?
A nakoniec, na wieczną przeszłych krzywd zagładę,
Wspaniałą ci w namiocie swoim da biesiadę.
Odtąd, królu, prawidłem twoiem słuszność będzie:
Niemała i wtém wielkość poprawić się w błędzie,

 
Nie upodla się, owszem uzacnia się władza,        179
Gdy król, zrobiwszy krzywdę, piérwszy ią nagradza.„[381]
Atryd na to: „Ulissie! dobrze radzić zwykły,
Nowym stwierdzasz dowodem twóy rozum przenikły:
Chcesz, czegom ia sam żądał, i przysiąc gotowy,
Wiem, że bogów krzywemi nie obrażę słowy.
Achilles niecierpliwy, że się bitwa zwleka,
Niechay na prośbę moię kilka chwil zaczeka;
I wy drudzy zostańcie, aż tu zniosą dary,
I utwierdzimy zgodę naszę krwią ofiary.
Tobie zaś przyiacielu zdaię to życzliwy,
Naypiérwszą młódź wybrawszy pomiędzy Achiwy,
Pódź do namiotu mego z rycerstwa ozdobą,
Przynieś dary, przyprowadź razem branki z sobą;
Od Taltyba ofiara będzie zgotowana,
Zabiiem ią dla słońca, i dla bogów pana.„
„Przemożny ludów królu, rzekł Achilles boski,
Proszę, byśmy podobne odłożyli troski,
Naówczas, gdy po walce wytchniemy przyiemnie,
A ogień ten zwolnieie, co się pali we mnie.
Leżą trupy rycerzy: Pryamid ich pobił,
Kiedy go chwałą Jowisz przemożny ozdobił;
A wy chcecie używać słodyczy biesiady!
Ach! gdyby moiéy chciano usłuchać tu rady,
W tym Grek momencie, gardząc pragnieniem i głodem,
Upartą zwiódłby walkę z zdradzieckim narodem.

Wieczorem stół zastawim, weźmiem w ręce czasze:        205
Słodka uczta! gdy zmyiem we krwi krzywdy nasze.
Teraz możeż smakować biesiada wesoła,
Gdy zabity przyiaciel móy o zemstę woła?
Gdy towarzysze łzami kropią iego zwłoki?
Nie łaknę, tylko rzezi, ięków i posoki.„
Jemu ieszcze Ulisses mądry odpowiada:
„Achillu! w którym zaszczyt lud Grecki posiada,
W polu, gdzie twoia włócznia gęste trupy kładzie,
Dam ci piérwszość, ty piérwsze day mi mieysce w radzie.
Wyższym od ciebie laty i dluższem poznaniem:
Pozwól, abym twóy zapał miarkował mém zdaniem:
Wnet srogiéy Marsa rzezi człowiek się nasyci.
Chociaż walcza rycerze, biią i są bici,
Niewielkie widzą żniwo od razów swéy broni,
Jak Jowisz, zwycięztw dawca, szalę bitwy skłoni.
Czyż Grecy czcić powinni pamięć zmarłych postem?
Codziennie śmierć rycerzów obala pomostem:
I kiedyżbyśmy wreście łzy z oczu otarli?
Oddaymy cześć pogrzebną tym, którzy umarli:
Ale się nam potrzeba stałością uzbroić.
Przez dzień płakać, a potem ięk smutny ukoić.[382]
Więc, którzyśmy po srogim pozostali boiu,
Nie oszczędzaymy sobie iadła i napoiu,
Abyśmy twardą miedzią cali uzbroieni,
Bez przerwy bóy stoczyli na krwawey przestrzeni.

Niech drugiego nikt gnuśnie rozkazu nie czeka:        231
Biada temu, kto wyście swoie w nawach zwleka.
Wszyscy się rzućmy, woysko wyprowadźmy całe,
I przy flocie zetrzyymy Troiany zuchwałe.
Piérwszych synów Nestora, wezwał z całey rzeszy,
Meges, Toas, Meryon, na głos iego śpieszy,
Melanip i Likomed, czoło Greckiey młodzi.
Wkrótce do królewskiego namiotu przychodzi.
Rozkazał: biorą naczyń dwadzieścia złocistych,
Siedm tróynogów, dwanaście rumaków ognistych,
Prowadzą zaleconych siedm dziewic urodą,
A ósmą Bryzeidę miedzy niemi wiodą.
Dziesięć talentów dźwiga Ulisses na czele,
Za nim idą z innemi dary przyiaciele,
Stawiaiąc ie przed ludu zdziwionego okiem.
Wstał król: (Taltyb z ofiarą stał pod iego bokiem,
Co boską piersią wolą królewską ogłasza.)
Wyciągnął nóż ukryty przy pochwach pałasza,
Na piérwiastki wieprzowi z głowy włos odebrał,
Potém, ręce podniósłszy, wsparcia bogów żebrał:
Woysko słucha monarchy, i milczy głęboko,
A on mówi, do nieba obróciwszy oko:
„Jowiszu! piastuiący berło nieśmiertelne,
Ty ziemio! i ty Słońce! wy Jędze piekielne,
Srogą krzywoprzysiężcom gotuiące karę!
Zaświadczcie mą przysięgę, i stwierdźcie iéy wiarę;

Jakom nie zadał skazy Bryzeidy cnocie,        257
Jak ią nietkniętą w moim trzymałem namiocie:
Jeśli kłamstwo w mych ustach, za zbrodnią szkaradną
Niechay wszystkie nieszczęścia na mą głowę padną.„
Rzekł i tasak w odyńca gardzieli utopił,
Ten drgaiąc, padł, i ziemię czarną krwią pokropił.
Taltyb go zakręciwszy, w morskie rzucił wody.[383]
Pelid tak mówi między Greckiemi narody:
„Jowiszu! w jakich klęskach moc twoia lud nurzy!
Nigdyby Atryd we mnie téy nie wzniecił burzy;
Nigdyby, przez szkodliwe woysku przedsięwzięcie,
Nie myślił unieść gwałtem brankę w mym okręcie:
Lecz Jowisz chciał na Greki ciężkie zesłać bole.
Teraz bierzcie posiłek, potem idźmy w pole.„
Rozpuścił radę: zaraz porusza się rzesza,
I do swoiego każdy namiotu pośpiesza.
Chlubni Tessalczykowie z wodza swego chwały.
Niosą darów królewskich ciężar okazały.
Przyszły branki, z nich każda w mieyscu swém usiada,
Rumaki do Achilla przyłączone stada.
Bryzeis, bydź mogąca Wenery obrazem,
Widząc Patrokla srogiém skłótego żelazem,
Krzyczy, pada, całuie rany iego liczne,
Drze łono, miękką szyię, drze usta prześliczne,
Wynurzaiąc wśród ięków swóy żal, wśród łez wielu;
„Patroklu! Bryzeidy biedney przyiacielu!

Żywegom cię odeszła rycerzu waleczny,        283
Dziś, gdy wracam, iuż ciebie okrywa cień wieczny.
Nieszczęście po nieszczęściu me ciągnie tęsknice!
Mąż, którego mi dali kochani rodzice,
Widziałam, iak przed miastem pchnięty miedzią zginął.
Tenże smutny los braci lubych nie ominął:
Miałam ich trzech, z jednego wyszli ze mną łona.
Jednak tylą klęskami gdym była strapiona,
Gdy Pelid zabił męża, i miasto obalił,
Tyś moie łzy ocierał, tyś ięków się żalił:
I abym nie tak czuła srogość moiéy zguby,
Swietneś mi z Achillesem obiecywał śluby.
Ty miałeś płynąć ze mną do Ftyi przez wody,
Ty mi sprawić weselne przyrzekałeś gody.
Placzę ciebie, z łez oczu nigdy nie osuszę,
Twa dobroć zawsze będzie zaymować mą duszę.„
Inne branki swe ięki łączą z jéy rozpaczą:
Lecz na pozór Patrokla, w rzeczy siebie płaczą.[384]
Achilla proszą wodze, by się chciał posilić.
„Jeżeli kto się raczy do méy prośby schylić,
Jeśli móy stan szanuie, rzekł rycerz ze łkaniem,
Niech mię więcéy nie trudzi przykrém naleganiem.
Pozwólcie, że tak sobie w mych bolach narzekam,
Mam dość sił, bez pokarmu końca dnia doczekam.„
Na te słowa od niego wychodzą Achiwy:
Lecz Atrydy, Ulisses i Nestor sędziwy,

Jdomeney i Fenix zostali w namiocie.        309
Cieszą, nic go pocieszyć nic może w tęsknocie,
Aż stanie wśród krwawego Marsa boiowiska.
Dręcząca pamięć nowe ięki mu wyciska.
„Biedny! lecz naygodnieyszy moiego kochania!
Tyś o mnie, przyiacielu, czułe miał starania,
Tyś gotował posiłek, tyś móy stół nakrywał,
Kiedy na pole sławy dźwięk Marsa nas wzywał:
Dzisiay, gdy cię na łożu pogrzebném oglądam,
Nic nie chcę, łzami tylko zasilać się żądam.
Cóż mi pokarm bez tego, co obok mnie siedział?...
Gdybym nawet o śmierci oyca się dowiedział,
Nie czułbym w piersiach moich boleśnieyszey rany!
Może teraz we Ftyi starzec rozpłakany,
Wzdycha, pragnąc godnego siebie widzieć syna;
A mnie obca daleko trzyma tu kraina,
Dla złey Heleny długie toczącego boie.
Gdyby zmarł Neoptolem, lube dziecię moie,[385]
Bogom podobne dziecię, ieśli tylko żyie;
I ten mi raz boleśniéy serca nie przebiie!
W nadziei, iż mię tylko zgubią tutay bogi,
Mniemałem, że ty wrócisz, przyiacielu drogi,
Syna mego ze Scyru do domu wprowadzisz,
Oddasz skarby, na oyców tronie go posadzisz.
Umarł Peley... lub ieśli wśród żywych się mieści,
Zgrzybiały, wlekąc resztę dni w smutku, w boleści,

Codziennie drżąc wygląda okropney nowiny,        335
Kiedy mu w boiu zginie iego syn iedyny.„
Tak ięczał,i w przytomnych wodzach tkliwość sprawił:
Każdy westchnął, wspomniawszy, co w domu zostawił:
Pana Olimpu serce, ich boleść przenikła:
„Córo! mówi, coś wspierać bohatyry zwykła,
Czyli iuż oboiętny Pelid dla Minerwy?
Patrz, iak nad przyiacielem narzeka bez przerwy:
Drudzy się zasilaią w namiotach rycerze,
On głodny, on żadnego pokarmu nie bierze.
Posil go Ambrozyą i słodkim nektarem,
Wycieńczony, upadłby pod Marsa ciężarem.„
Czego chciał oyciec, tego żądała iuż córa.
Wraz, iako sęp, co z krzykiem roztacza swe pióra,
Przez powietrza niezmierną przestrzeń z góry spadła.
Grecy się zbroią, w piersiach wre zemsta zaiadła:
Ta rycerzowi, pełniąc, iak iéy zalecono,
Ambrozyą i słodki nektar leie w łono,
By go nie osłabiła w polu krwawa praca.
To zrobiwszy, do domu niebieskiego wraca.
Wzrusza się liczne woysko, i porzuca brzegi.
A iak się gęste bielą na powietrzu śniegi,
Gdy Boreasz zawieie, niosący pogody;
Tak gdy się z naw ruszyły Achayskie narody,
Błysnęły na powietrzu ognie pałaiące,
Strzelały razem w górę promieni tysiące,

I tarcze i przyłbice i silne oszczepy,        361
Blask, z nich idzie wysoko aż pod nieba sklepy.
Tym blaskiem upiękniona ziemia się rozśmiała,
A pod mężów stopami ięczy przestrzeń cała.[386]
W pośród zastępów, chciwy kurzawy i znoiu,
Wyprawia się ślachetny Achilles do boiu:
Gniewny, zgrzyta zębami, groźnym wzrokiem błyska,
Ból mu niewytrzymany w piersiach serce ściska:
Zapalon, ciężkie Troi gotuiący ięki,
Przywdziewa zbroię, dzieło nieśmiertelney ręki.
Na lekką nogę piękne obuwie zaciąga,
Które mocno haftkami srebrzystemi sprząga,
Nieprzebitym pancerzem piersi zabezpiecza,
Z ramion zawiesza ciężar ogromnego miecza:
Wziął i puklerz ozdobny, który ogniem błyskał,
I iako świetny xiężyc, blask daleko ciskał.
A iak błyszczy na górze ogień zapalony,
Maytkom, burzą w dalekie uniesionym strony,
I zbłąkanym na morza niezmiernéy krainie;
Tak blask z jego puklerza aż w obłokach ginie.
Ciężką przyłbicą czoło wspaniałe pokrywa,
Świecąc się nakształt gwiazdy, groźna kita pływa,
Na złotym hełmie złote wstrząsaią się włosy:
Zbroia kształtna i trwała na naytęższe ciosy.
Doświadcza iéy na sobie, czy ciału przystoi,
I czy będzie miał wolny ruch w tak ciężkiéy zbroi:

Lecz ta, iakby na skrzydłach, unosiła męża.        386
Nareście oycowskiego dostaie oręża,
Wyięta z pochew długa i ogromna dzida,
Któréyby nikt nie dźwignął, prócz ręki Pelida.
Niegdy Chiron ściął iesion, Pelionu chlubę,
I dał go Peleiowi, na rycerzy zgubę.
Automedon waleczny, drugi Alcym skory,
Dzielne rumaki w pyszne przybieraią szory:
Już hartowne wędzidła w twardych pyskach żuią;
Leyc przywiązany w tyle: iuż na wozie czuią
Biegłego powoźnika, który z biczem stoi.
Zaraz Achilles siada w jaśnieiącéy zbroi,
Jak słońce, gdy niezgłębne rzuca morza tonie:
I groźnym głosem oyca upomina konie.
„Xancie i Bali, których krew Podargi rodzi,
Pomniycie wrócić pana zdrowego do łodzi,
Gdy się boiu nasycim: lepiéy mi się sprawić,
I trupem iak Patrokla, nie chcieycie zostawić.„
Ten wyrzut Xant słyszawszy, Xant co bystrze lata,
Schyla głowę, i piasek grzywą swą zamiata,
A Juno dała z temi odezwać się słowy:[387]
„Bądź pewny, Achillesie, że dziś będziesz zdrowy:
Dzień iednak niedaleki, gdy nie wrócisz z pola.
Nie nasza w tém iest wina, lecz wyroku wola.
Nie, że naszemi nogi mniéy skory bieg władał,
Zginął nieszczęsny Patrokl, i zbroi postradał;

Syn Latony, niechybne miotaiący strzały,        413
Obalił go na czele, dla Hektora chwały.
Bieg nasz, choćby się równał i z Zefiru lotem,
Ty musisz zginąć boga i człowieka grotem:
Nie chybi to, co stoi w smutnéy losów xiędze.
Na tym wyrazie usta zamknęły mu Jędze.„
„Ty mi zgon wróżysz! gniewny Achilles zawoła:
Wiem ia, że nic od śmierci zbawić mię nie zdoła.
Tu daleko od oyca i matki polegnę.
Jednak ochotném sercem na Troiany biegnę:
Poznaią dobrze oręż móy nieprzyiaciele.„
Rzekł, i wołaiąc pędzi na Achiwów czele.        424








ILIADA.


XIĘGA XX.



TREŚĆ XIĘGI XX.

Dzieła Achillesa.


Jowisz zebrawszy na radę bogów, pozwala im, podług chęci, iedney lub drugiey stronie pomagać. Bogowie z ogromném ziemi i piekła poruszeniem, daią hasło do boiu. Potém zasiadaią na stronie i spokoynie patrzą na dalsze wypadki. Eneasz, zagrzany od Apollina, potyka się z Achillesem: Neptun zasłania go obłokiem przed zaiadłością zwycięzcy. Bohatyr Grecki wielką czyni rzeź w Troianach; zabiia Polidora syna Pryama. Hektor, mszcząc się śmierci brata, iuż stanął przeciw niemu, ale ostrzeżony od Apollina w tłum się cofnął. Achilles ściga Troian ku miastu, i całe pole trupami ich okrywa.


ILIADA.
XIĘGA XX.

Tak przy okrętach Grecy, zażarci na boie,
Koło ciebie, Achillu, przywdziewaią zbroie:
Troianie na pagórku w groźney błyszczą miedzi,
Gdy pan, co na Olimpie wyniesionym siedzi,
Kazał Temidzie zwołać zgromadzenie bogów.[388]
Biega skrzętna, i wzywa do niebieskich progów:
Kwapią się wszyscy, swemu posłuszni są panu,
Idą liczne rzek bogi, oprócz Oceanu,[389]
Idą Nimfy, co lasy, co krynice czyste,
I co gaie dziedziczą, i łąki kwieciste.
Na złotych tronach rada zasiadła zebrana,
Cudownych dziełach ręki przemyślnéy Wulkana.
I Neptun swego przyyścia nadal nie odkłada,
Przybywa, mieysce w górnym Olimpie zasiada:
Wraz pyta się Jowisza: „Po co, władco gromu!
Wszystkich bogów do twego przywołuiesz domu?
Chceszli dadź wyrok między Troiany i Greki?
Już dla nich krwawéy rzezi moment niedaleki.„
„Tak, Neptunie, myśl moia tobie nieukryta,
Rzekł Jowisz, twa przeniklość w moiém sercu czyta.
Choć na zgubę skazanych ludzi los mię boli:
Przeto chcę tylko świadkiem zostać ich niedoli,

I z Olimpu widokiem woyny napaść oczy.        23
Wy drudzy póyśdź możecie, gdzie się walka toczy,
Stanąć, iak wola, w Greckim, lub Troiańskim rzędzie.
Jeśli z Troiany walczyć sam Achilles będzie,
Nie są zdolni na chwilę dotrzymać mu kroku.
Już się dawniéy samego przelękli widoku:
Dziś, gdy o przyiaciela na rzeź się zapalił,
Lękam się, aby murów przed czasem nie zwalił.„
Rzekł, a Niezgoda wstrzęsła ogniste pożogi,
Pobiegły na dwie strony podzielone bogi:
Do, floty dąży Juno i można Pallada,
I Neptun, co ląd wzrusza, a morzami włada,
I wynalazca kunsztów, przemyślny Merkury.
Wulkan kulawy, wsparty długiemi kostury,
Groźném strzelaiąc okiem, towarzyszy drugim.
Za Troią Mars w szyszaku, i Feb z włosem długim:
Dyana, któréy w strzałach naymilsze uciechy,
Latona, Xant, i Wenus kochaiąca śmiechy.
Póki się bogi w ludzkie nie wmieszały szyki,
Nadymały się chlubnie Greckie woiowniki,
Że Pelid się pokazał wpośród boiowiska:
Zimna trwoga w Troianach drżące serca ściska.
Patrząc na postać męża, na blask iego zbroi,
Mniemali, że sam Grekom Mars na czele stoi.
Lecz gdy Olimp do zbroynych zamieszał się ludzi,
Krwawa Niezgoda wściekły zapał w sercach budzi:

Minerwa szańce, brzegi, okopy przebiega,        49
Krzyczy, głos iéy po całém polu się rozlega.
Z drugiéy strony, ponury Mars, iak czarna fala,
Straszliwym Troian rykiem do boiu zapala:
Już na nich woła z murów, iuż z wyniosłey wieży,
Już z przyiemnych pagórków, skąd Symois bieży,
Tak nieśmiertelni obie zagrzewaiąc strony,
Wzmagaią rzeź okropną i zapał szalony.
Oyciec bogów piorunnym zaczął huczyć grzmotem,
Neptun ziemię i góry, strasznym wstrząsł łoskotem;
Chwieie się wielka Jda ze swemi podstawy,
Drżą mury Troi, Greckie podskakuią nawy.
Król piekieł upadł z tronu, krzyknął zdięty strachem,
Bał się, by Neptun ciężkim troyzęba zamachem,
Nie wzruszył do samego gruntu zasad ziemnych,
I nie odkrył tych siedlisk, czarnych, pustych, ciemnych,
Na które bledną ludzie, i same drżą bogi.[390]
Tak wielkiéy nieśmiertelnych bóy nabawił trwogi.
Feb obciążon strzałami ładownym kołczanem,
Maiąc łuk w ręku, z morza potyka się panem:
Pallas odpór Marsowi okrutnemu daie.
Przeciw możnéy Junonie, siostra Feba staie,
Dyana, łukiem zbroyna, myślistwa bogini.
Latona zaś przeciwko Merkuremu czyni,
Który swoim przemysłem zbogacił człowieka.
Na gniewnego Wulkana gotuie się rzeka,

Co pola Troi, nurty przerzyna krętemi,        75
W niebie nazwana Xantem, Skamandrem na ziemi.
Tak bogi walczą z bogi: lecz Achilles dyszy,
Przedrzeć się do Hektora, wpośród towarzyszy;
Nad nim zwycięstwem pragnie swą rękę zaszczycić,
I okrutnego Marsa iego krwią nasycić.
Natenczas bóg, co łukiem narody przestrasza,
Przeciwko Achillowi wzbudza Eneasza:
Młodego kształt na siebie Likaona wdziewa,
I temi słowy syna Anchiza zagrzewa.
„Wodzu! którego Troia wśród naypiérwszych kładzie,
Gdzie twoie słowa, ziomkom dane przy biesiadzie?
Gdzie się podziały groźby, gdy zagrzany winem,
Przyrzekałeś się spotkać sam z Peleia synem?„
„Pryamidzie, wódz mówi, zaco mię chcesz kusić?
Zaco mię chcesz do boiu z Achillem przymusić?
Nie piérwszy razbym iego broni się nadstawił.
Lecz mię dzidą iuż przegnał, iuż strachu nabawił,
Kiedy na Jdzie nasze opanował trzody,
I wywrócił Lirnessu i Pedazu grody.
Gdyby w téy bitwie Jowisz nie był mię ochronił,
Gdyby nie dał szybkości, gdy mię Pelid gonił;
Z rąk iego i Minerwy wziąłbym raz śmiertelny:
Od niéy on miał zwycięztwo, od niéy zapał dzielny,
Obalaiąc Lelegów i rycerzów Troi.
Próżno się mocarz ziemski na niego uzbroi:

Wszystkie od niego ciosy odwraca bóg bliski,        101
A iego w ciele więzną niechybne pociski:
Gdyby nas obu równą chwałą bóg ozdobił,
Choćby cały był z miedzi, nicby mi nie zrobił.„
„Nie lękay się, Feb rzecze, z tym rycerzem starcia,
Nie maszli chętnych bogów, dla twoiego wsparcia?
Wszakże mówią, że ciebie piękna Wenus rodzi,
A on z niższéy nierównie bogini pochodzi:
Téy oycem starzec morski, a tamtéy sam Jowisz.
Idź śmiało z włócznią w ręku! Czém się zastanowisz?
Haniebna, gdyby groźbą, lub wzgardą cię strwożył„
Temi słowy rycerski duch w piersiach nasrożył:
Zatém przed pierwsze rzędy szedł zuchwałym krokiem.
Ale Juno wnet bystrém wyśledziła okiem,
Że na Pelida śpieszył rycerz zapalony:
Przekłada swą troskliwość bogom z Greckiéy strony.
„Neptunie i Minerwo, mieycie to na względzie,
Jakie gotuiący się bóy skutki mieć będzie.
Eneasz groźny bronią; a w sercu zawzięty,
Idzie na Achillesa, ręką Feba pchniety.
Lub go zatém przymuśmy do cofnięcia kroku,
Lub z nas niech który stanie przy Pelida boku,
Wzmaga w nim silę, serce zamyka od trwogi:
Niech pozna, że naywiększe kochaią go bogi:
A ci, co chcą zachować od upadku Troię,
W próżnéy pracy, niedługo uyrzą niemoc swoię.

W tym celu na plac boiu z Olimpuśmy zbiegli,        127
Byśmy od niebezpieczeństw, dzisiay go ustrzegli:
Potém go to nie chybi, co wyrok przeznaczył,
Co mu Parki uprzędły gdy światło zobaczył,
Niech wie, że nasze nad nim otwarte są oczy,
Mógłby zadrżeć, gdy z bogów który mu zaskoczy;
A strach w nayśmielsze serca na ich widok pada.„
Na to Junonie wielki Neptun odpowiada.
„Bogini! nie chiciey burzy daremnie przyśpieszać:
Jabym nie radził bogom do bitwy się mieszać.
Większą siłę odeprzeć, próżne iest działanie,
Prędzéy, czy późńiey, przy nas zwycięztwo zostanie:
Z téy góry bóstw przeciwnych zważaymy obroty:
Ludzie niech się krwawemi zabiiaią groty.
Gdyby Mars, lub Apollo w zbroynym stanął rzędzie,
Hamuiąc Achillesa w zwycięzkim zapędzie;
Wtenczas my razem wszyscy ruszym się do boiu:
Ja sądzę, że go skończym bez długiego znoiu.
Niezdolni wytrwać naszéy niezłomney prawicy,
Ze wstydem do Olimpu wrócą przeciwnicy.„
Idzie Neptun, od górnych otoczon mieszkańców,
Prowadząc ich do sławnych Herkulesa szańców,[391]
Wysypanych od Troian i mądréy Pallady.
Tam, koło wieloryba pracuiąc zagłady,
W niebezpieczeństwie nieraz bohatyr się schronił,
Gdy go w pole od brzegu morski potwór gonił:

Tam Neptun siadł i rada bogów zgromadzona,        153
Okrywszy nieprzebitym obłokiem ramiona.
Bogi, chcące uczynić Greków znóy daremny,
Z Febem, z Marsem, osiadły pagórek przyiemny.
Osobno rady obie myślały na dwoie:
I lubo im zalecił Jowisz zacząć boie,
Żadna nie śpieszy strona, lecz spokoynie siedzi.
Tymczasem pole całe błyszczy się od miedzi:
Niosą mężów i konie, Marsowe pochopy,
A ziemia głośno ięczy pod rycerzów stopy.
Lecz w tłumie gdzie, walczących okrzyk się rozlega,
Dwóch mężów na przód z równym zapałem wybiega,
Eneasz, syn Anchiza, i Pelid waleczny.
Dumnie wstrząsa przyłbicą Eneasz bezpieczny,
Piersi swoie zasłania tarczą nieprzełomną,
W silnych zaś ręku dzidą wykręcą ogromną.
Wielki Achilles prosto przeciw niemu zmierza,
Jako lew, na którego wieś cała uderza,
Zuchwale idzie, gardząc grożącym mu razem;
Lecz gdy go który młodzian dosięgnie żelazem,
Zwraca się, pysk otwiera, kły ostre zapienia,
Jęczy, i z piersi straszne wydaiąc ryczenia,
Zbiera się do walki z mnóstwem uzbroioném,
I boki oba długim uderza ogonem,
A tocząc wzrok okropny, wpada wpośród grotów,
Lub zabić kogo z mężów, lub sam zginąć gotów;[392]

Tak wielkiego Achilla niesie zapał męzki,        179
Aby starł z Eneaszem swóy oręż zwycięzki.
Gdy zaś iuż mieli z sobą rozpocząć bóy srogi,
Do przeciwnika mówi Pelid prędkonogi.[393]
„Co ty rokować sobie możesz stąd rozumnie,
Że twe hufce rzuciwszy, śmiało bieżysz ku mnie?
Czyli wyszedłeś taką nadzieią zagrzany,
Abyś berło Pryama obiął nad Troiany?
Ale, choćbyś mię zabił, czyż z tego powodu,
Odda ci państwo Pryam, z krzywdą swego rodu?
Ma on synów, i krzepka w nim ieszcze siwizna.
Czy ci przyobiecana iaka niwa żyzna,
Równie zdatna do pługa, iako do winnicy.
Jeżeli trupem z twoiéy polegnę prawicy?
Lecz wątpię, żebyś takiéy palmy się doczekał:
I podobnoś iuż przed mym oszczepem uciekał.
Czyliś zapomniał, kiedy samego u trzody
Napadłszy, z góry Jdy ścigałem w zawody?
Nie rzuciłeś w tył okiem, uciekałeś zbladły
Do Lirnessu, którego wkrótce mury padły.
Z Jowiszem i Palladą iam to miasto zwalił,
Wziąłem prześliczne branki: ciebie bóg ocalił.
Dziś sobie, że cię zbawi, pochlebiasz daremnie:
Twoiém zuchwalstwem gniewu nie pomnażay we mnie.
Ustąp się z oczu moich, i ukryy się w kupie:
Kto widzi błąd po szkodzie, widzi bardzo głupie.„

„Achillu! rzekł Troianin, źle znasz Eneasza,        205
Jeśli mniemasz, że twoia groźba go zastrasza.
Słownych przekazów drobna obawia się dziatwa:
Na obelgi? obelgą odpowiedź iest łatwa.
Jam nie widział twych oyców, ty moich nawzaiem,
Lecz znamy, iakim oba szczycim się rodzaiem.
Jeśli ślachetny Peley twóy ród sławnym czyni,
I Tetys pięknowłosa, wód morskich bogini;
Wspaniałego Anchiza we mnie krew iest szczera,
On mi oycem, a matką prześliczna Wenera.
Dziś iedni, albo drudzy, zapłaczą nad synem,
Bo nie słowy skończymy ten bóy, ale czynem.
Lecz żebyś znał dokładnie ród móy od początku,
Który wielu znaiomy, powiem ci w porządku.
Dardan był syn Jowisza, on piérwsze osady
Dardanii założył, gdzie mieszkały dziady:
Jeszcze na polu nie stał ludny i bogaty
Jlion, lecz pod Jdą mieli swoie chaty.
Z Dardana się urodził Erychton szanowny:
Żaden mu król w bogactwach nie był wówczas równy.
Jego klaczy liczono w polach trzy tysiące,
Igraiących z pięknemi zrzebięty na łące.
Ku nim Boreasz poczuł w sobie miłość żywą:
Wziąwszy więc kształt rumaka z lazurową grzywą,
Złączył się, i dwanaście młodych klacząt spłodził:
Bieg ich, boskie w nich plemię, widocznie dowodził.

Bo gdy pląsy zaczęły na polu szerokiém,        231
Po kłosach, dźbła nie łmiąc, lotnym biegły skokiem:
A gdy miały igraszki swe na Oceanie,
Nogi nie umoczyły w siwey morza pianie.[394]
Po Erychtonie oycu Tros berło dziedziczył,
Ten Jla, Assaraka, dzielnych synów liczył,
I Ganimeda, cudnym ozdobnego kształtem:
Zazdrosne bogi ziemi wyrwały go gwałtem,
I zrobiwszy podczaszym wielkiego Jowisza,
Chciały w nim swoiego w niebie towarzysza.
Z Jla szedł Laomedon, tego ród potężny,
Tyton, Pryam, Lamp, Klity Hycetaon mężny:
Z Assaraka się Kapys, z tego Anchiz rodzi,
Ja z Anchiza, z Pryama zaś Hektor pochodzi.
Ten móy ród: ale cnotę, co nad ród pięknieysza,
Jowisz, dawca wszystkiego, powiększa, lub zmnieysza.
Po co kłótnie? rzemiosło bohatyrów inne,
Mężne starcie się bronią, nie swary dziecinne.
Co powiesz obelg, w setne opatrzona wiosła,
Jeszczeby ich ciężaru nawa nie uniosła.
Język iest bardzo prędki, kłótni wielkie pole:
Ranisz ty kogo słowem, on ciebie ukole.
Będziemyż, iak niewiasty, przedłużać te zwady,
Które w sercu gryzące złości czuiąc iady,
Na ulicach się słowy zelżywemi plamią,
Nie zważaiąc, czy prawdę mówią, czyli kłamią:

Język lata, i podłych słów nie umie szczędzić.        257
Nie wierz zatém, byś z pola groźbą mógł mię spędzić.
W inney cale ci trzeba doświadczyć mię probie:
Nuż więc! długiemi dzidy walczmy przeciw sobie.„
Wraz ogromnym uderzył w świetny puklerz ciosem,
Ten silnie wstrząśnion, ryknął straszliwym odgłosem:
Wziąwszy raz tak gwałtowny, Achilles się zdumiał,
Wystawił przed się puklerz, zląkł się, bo rozumiał,
Że go na wylot przeydzie oszczep Eneasza,
Nieuważny! iak próżną trwogą, się zastrasza!
Nie wie, że zbroia boska, co mu piersi kryie,
Naytęższego człowieka zamachy odbiie.
Teraz iéy Eneasza dzida nie przedarła,
Złota ią zatrzymała blacha, i odparła:
I chociaż dwie przebiła, trzy iednak zostały.
Bo dzieło boskie robiąc sztukmistrz doskonały,
Dwie blach z cyny, dwie z miedzi, piątą złotą nadał,
Na niéy więc resztę siły krwawy cios postradał.
Wtedy z kolei pocisk Achilles wymierza,
I górny brzeg utrafia gładkiego puklerza,
Gdzie z cienką miedzią lekki rzemień się umnieszczał:
Przebił go Pelioński iesion, ten zatrzeszczał.
Eneasz zebrał członki, do ziemi się schylił,
Wystawił przed się puklerz, i tak cios omylił,
Który mu tuż nad samym grzbietem lecąc warczy:
Tkwi w ziemi, potrzaskawszy dwa obwody tarczy,

Powstał, ale strach wielki rycerza zamroczył,        283
Kiedy tak blisko siebie grot straszliwy zoczył.
Pelid miecza dobywa, i głośno wykrzyka,
Z nowym ciosem na swego bieżąc przeciwnika.
I Eneasz w zapale męzkim nie ostygnął,
Silną ręką ogromny kamień z ziemi dźwignął:
Dzisiay dwóch ludzi spólna nie ruszy go praca,
On go sam i podnosi, i łatwo obraca.
I byłby Achillowi, co na niego wpadał,
Lub w puklerz, lub w przyłbicę, raz nielekki zadał,
Bo od śmierci w swey zbroi, życie miał bezpieczne;
Pelidby go zaś mieczem w cienie wtrącił wieczne;
Gdy Neptun, który na tę bitwę patrzył bacznie,
Bogom swoię troskliwość tak wyrażać zacznie.
„Żałuię Eneasza, nieśmiertelne bogi,
Wkrótce zwalon, odwiedzi czarne piekieł progi.
Porwał się na Pelida, zwiedziony od Feba,
A teraz opuszczony, gdy mu wsparcia trzeba.
Ale za cóż niewinny ma za winnych ginąć?
On, który dnia iednego nie może przeminąć,
Aby nie uczcił panów górnego siedliska?
Oddalmy śmierć od niego, która tak iest bliska.
Jowiszby na to sarknął, gdyby się miał zwalić:
Przeznaczenie wyroków iego chce ocalić,
By Dardana zupełnie ród się nie zagubił.
Jego naybardziéy Jowisz ze wszystkich polubił

Dzieci, które mu ziemskie piękności powiły.        309
Już niebu ród Pryama od dawna niemiły.
Eneasz, będzie z chwałą rządził Troian ziemię,
I syny iego synów, i późne ich plemię.„[395]
Wspaniała Juno zdanie swoie tak ogłasza.
„Ty sam radź, królu morza, względem Eneasza,
Czy go zachować, iako cnotliwego męża,
Czy pozwolić, by zginął z Achilla oręża.
Mnie się w to nie przystoi mieszać, ni Palladzie.:
Uroczyście na bogów przysięgłyśmy radzie,
Że dłoń nasza nikogo z Troian nie ocali,
Gdy nawet miasto mściwy zwycięzca zapali,
Gdy goreć będą w ogniach domy, wieże, bramy;
I wtenczas dla nich żadnéy litości nie mamy.
To słowo usłyszawszy, wielki Neptun śpieszy,
Wśród świszczących oszczepów i walczącey rzeszy,
Gdzie Eneasz i boski Achilles bóy toczył.
Zaraz wzrok rycerzowi Greckiemu zamroczył.
Z Eneasza puklerza, iego ręką dzida
Wyięta, i złożona przy stopach Pelida.
Troianina dźwignąwszy, pchnął Neptun przychylny:
Od niego rycerz dostał taki impet silny,
Że lecąc, z mieysca bitwy, nad polem szerokiém,
Liczne roty i wozy iednym przebył skokiem,
I do ostatnich rzędów został zaniesiony,
Gdzie zbroie przywdziewały do boiu Cykony.

Tam się Neptun przybliża do Anchiza syna,        335
I takiemi rycerza słowy upomina.
„Kto cię z bogów obiąkał? źleś twey cnoty zażył,
Gdyś z orężem Achilla mierzyć się odważył.
Silnieyszy on, i więcéy kochaią go bogi.
Więc, kiedy się z nim spotkasz, ustępuy mu z drogi,
Żebyś, mimo wyroku, nie padł w przepaść czarną.
Lecz gdy iuż smutne cienie Pelida ogarną.
Wtenczas zapału w tobie nic nie może słabić,
Walcz na czele, nikt z Greków nie zdoła cię zabić.„
Tak mu Neptun rozsądnych przestróg nie oszczędził:
Potém pobiegł, z Achilla oczu chmurę spędził.
Widzi wszystko bohatyr, i z jękiem zawoła:
„Jakież tu zaszło cudo? niepoięte zgoła!
Móy oszczep iest przy nogach, a ten mi precz znika,
Którego zabić chciałem; nie masz przeciwnika.
Widzę, że miły bogom Eneasz: iam trzymał,
Że się tylko, przez chlubę, ich łaską nadymał.
Niech żyie! wszak mi uległ. Raz uszedłszy zgonu,
Nie będzie śmiał moiego doświadczać iesionu.
Teraz Greków na dzielne zagrzeymy spotkanie,
I obaczmy, co drudzy umieią Troianie.„
To rzekłszy, skacze w roty, i Greków zapala:
„Dziś przeciwko Troianom nie biycie się zdala!
Niech mąż idzie na męża! niech wstydzi się wzdrygać!
Moia siła niezdolna wszystkich bić i ścigać:

Nieśmiertelnego praca tak wielka obarczy,        361
I Mars, choć bóg, i Pallas wszystkim nie wystarczy.
Lecz, ile mam szybkości w nogach, siły w ręce,
Bez żadnego wytchnienia dla was ie poświecę,
Przedrę się w te zastępy: niedobre tych losy,
Co się zbliżyć odważą pod mey dzidy ciosy.„
Hektor groźnie Troiańskich zapala rycerzy,
Ręcząc, że na Achilla natychmiast uderzy.
„Nie drżyycie przed Pelidem, bohatyry dzielne!
Na słowa iabym wyzwał bogi nieśmiertelne,
Na brońbym ich nie wyzwał, bo mocnieysi Wieczni.
Nie wszystkie swe zamiary Pelid uskuteczni:
Jedne spełni, we środku drugie bóg przełamie.
Ja póydę przeciw niemu, by miał z ognia ramie;
Tak, by miał z ognia ramie, a serce ze stali,
Będziemy oba naszey broni doświadczali.„
Na te słowa, podniosły dzidy woiowniki,
I ścisnęły zastępy z ogromnemi krzyki.
Wtém Feb ostrzegł Hektora: „Nie chciey sobie wierzyć,
I waruy się samnasam, z Achillesem mierzyć.
W tłumie się mu opieray: ten cię zabezpiecza,
Byś nie zginął od iego oszczepu, lub miecza.„
Rzekł: a Hektor się ciśnie wpośród towarzyszy,
Gdy z zadumieniem taką przestrogę usłyszy.
Marsowym ogniem w sercu Achilles zagrzany,
Straszliwy krzyk wydaiąc, wpada na Troiany.

Zaraz Jfityona walecznego zgładził,        387
Syna Otrynta, który liczny lud prowadził:
Nais go Nimfa oycu, wsławionemu w polu,
W możney Hydzie powiła, przy śnieżystym Tmolu.
Gdy rycerz na Achilla zapalony wlatał,
Ten w głowę go uderzył, na dwoie rozpłatał:
Padł z chrzęstem, a zwycięzca chlubny z tego czynu:
„Leżysz, rzekł, silny mężu, równy oycu synu,
Urodzony przy sławnym Gygei ieziorze:
Pocoś niwy porzucił, które Otrynt orze,
Gdzie Hyl, w ryby obfity, gdzie Herm płynie kręty?
Czy po to, abyś moim oszczepem był pchnięty?„
Tak się natrząsał, iego oczy iuż zawarte,
Już i ciało kołami na sztuki rozdarte.
Na mieyscu, gdzie zachęcał Troian lud orężny,
Upadł, syn Antenora, Demoleon mężny:
Trafił go Pelid w skronie, szyszakiem okryte,
Pękł szyszak, miedzią kości zostały przeszyte,
Aż w mózgu krwi niesyty oszczep mu utonął,
Wywrócił się Troianin, i duszę wyzionął.
Hyppodam z wozu skacze, ucieczką się chroni,
Lecz go wnet z tylu pocisk Achilla dogoni:
Z rycerza dusza z rykiem okropnym wychodzi.
Jak w Helice wól ryczy, prowadzon od młodzi
Przed ołtarze Neptuna; tak z tego człowieka,
Sroga dusza z okropnem ryczeniem ucieka.

Już, na syna Pryama, Polidora leci,        413
Naymłodszy był, naymilszy oycu z wszystkich dzieci:
Nikt mu w biegu szybkiemi nie zrównał zawody.
Zakazał oyciec boiu, bo był bardzo młody:
Lecz, dziecko! gdy się biegiem swoim głupie chlubił,
I śmiało niebezpieczeństw szukał, sam się zgubił.
Już prędkim skokiem rycerz Achilla pomiia,
Ten ieszcze prędzéy ściga, i z tyłu przebiia,
W mieyscu gdzie pas zapięty, i pancerz dwoisty.
Na drugą wyszedł stronę pocisk zamaszysty.
Wyie, pada zaciemnion, i rękami chwyta,
Z ciała srogiém żelazem wypchnięte ielita.
Hektor, gdy w takim stanie brata swego zoczył,
Przeiął go ból okrutny, cień mu wzrok zamroczył,
Już nie może się wstrzymać, żal w nim śmiałość nieci,
Jak ogień, z groźną dzidą, na zabóycę leci.
Ten go widząc, z radości ledwie się posiada,
Z jaką prędkością! z jakim nań impetem wpada!
„Oto, dumnym rzekł głosem, oto iest morderca,
Który mię nayboleśniéy przebił w głębi serca:
Z jego ręki, naymilszy móy przyiaciel ginie!
Już nie będziem się szukać na krwawey równinie.„
To mówi, a wzrok wściekły na Hektora ciska:
„Zbliż się, i leć czémprędzéy w piekielne siedliska!„
A Hektor niezmieszany: „Skróć groźby zuchwałe,
Mniemasz, że się słów zlęknę, iakby dziecię małe?

I iabym takiey broni mógł użyć wzaiemnie.        439
Znam twą moc: znam, żeś w polu iest wyższy nademnie:
Lecz wszystko w mocy boga, on łatwo nas zrówna.
I choć moia od twoiéy ręka mniéy gwałtowna,
Mogę cię zranić, mogę raz śmiertelny zadać:
Mam oszczep niestępiony, i umiem nim władać.„[396]
Skończył, i dzidę silném wyrzucił ramieniem:
Ale Pallas ią lekkiém odwróciła tchnieniem:
Wraca dzida, i pada pod Hektora nogą.
Wtedy Pelid przeięty zaiadłością srogą,
Leci z okropnym krzykiem, by w nim oręż zbroczył:
Lecz Feb wydarł Hektora, i chmurą otoczył.
Trzykroć wpada, i dzidą zgubny cios wymierza,
Trzykroć, próżnym zamachem, w cień chmurny uderza.
Gdy próżne wysilenie czwartym postrzegł razem,
Wściekły, z groźnym do niego ozwał się przekazem.
„O psie zaiadły! ieszcześ zgonu się uchronił,
Któryś tak blisko widział: Apollo cię bronił.
Jemu, na woynę idąc, święte czynisz śluby:
Spotkay się ieszcze ze mną, a nie uydziesz zguby,
Jeżeli i mnie, z bogów który sprzyia w niebie.
Teraz, kogo doścignę, będę bił za ciebie.„
Rzekł, i pod stopy swemi Dryopa obalił :
Ni się dorodny Demuch swą bronią ocalił:
Pchnął go dzidą w kolana, tak męża osłabił,
Potém przypadł z pałaszem, ciął silnie, i zabił.

Nie mogli się uchronić przed wiszącym zgonem,        465
Dway synowie Biiasa, Dardan z Laogonem:
Zwalił ich: ten śmierć dzidą, ten mieczem odebrał,
Równie legł Tros, gdy u nóg zmiłowania żebrał.
Mniemał rycerz, że Pelid łaskawie przebaczy,
Że równego w nim wieku zlitować się raczy.
Głupi! nie przewidywał, iż go nic nie wzruszy:
Próżno żądać litości po tak twardéy duszy.
Gdy Tros kolana ściska, on mu w odpowiedzi,
Dosięgnął do wątroby, ostrzem płytkiey miedzi:
Wyskakuie wątroba, krew na łono ścieka,
A iego oczy wiecznym cieniem śmierć powleka.
Natychmiast na Mulego zawzięty pośpieszył,
Pchnął w ucho, do drugiego ucha grotem przeszył:
Mężnego zaś Echekla, Agenora syna,
Ciężkim pałaszem głowę na dwoie rozcina,
Z żelaza spluskanego wrząca krew się kurzy,
A iego srogi wyrok w czarnych cieniach nurzy.
Tam, gdzie przy łokciu nerwy zbiegaią się razem,
Deukaliona w rękę przeszywa żelazem:
Widząc śmierć bliską, z ręką odrętwiałą staie,
Achilles w szyię mieczem ciężki raz zadaie:
Spada głowa z przyłbicą, śpik z kości wypryska,
A tułub się rozciąga wpośród boiowiska.
Wrescie Pireia syna, ściga zapalony,
Rygma, co żyzne rzucił Tracyi zagony:

Utopił oszczep w brzuchu, on się z wozu stoczył.        491
Aretoy zwracał konie, gdy Pelid poskoczył,
Z tyłu ranił; przy wodzu powoźnik polega:
Para dzielnych rumaków trwoży się i zbiega.
Jako zaięty pożar na górze szaleie,
I gdziekolwiek niszczącym ogniem wiatr zawieie,
Zjada naywyższe drzewa niesytą paszczęką;
Tak Pelid, iak bóg, straszną broń wstrząsaiąc ręką,
Biie, ściga, zaciekły lata na równinie,
Całe pole zbroczone, krwi potokiem płynie.
A iako, na klepisku równem, plenne snopy,
Sprzężone woły depcą rogowemi stopy,
I pod ich pracą ziarno wyskakuie czyste;
Tak od niego pędzone rumaki ogniste,
Depcą trupy i zbroie, na smutnéy przestrzeni;
Oś cała i siedzenie krwawo się rumieni,
Rzęsisto ie skropiła posoka obfita,
Którą koła i końskie bryzgały kopyta.
Rycerz, coraz za większą zapalał się sławą,
Oblany krwią i potem, okryty kurzawą.        510








ILIADA.


XIĘGA XXI.



TREŚĆ XIĘGI XXI.

Bitwa bogów.


Troianie ścigani od Achillesa, iedni uciekaią ku miastu, drudzy się kryią w zakrętach rzeki Xantu. Śmierć Likaona syna Pryama, i Asteropeia, wodza Meonów. Zwycięzca trupami koryto rzeki zawala. Wtedy Xant wzdąwszy swe wody ściga Achillesa: Już był w niebezpieczeństwie zatonienia, gdy Neptun i Minerwa przybiegaią na pomoc. Wulkan płomieniami osusza równinę, i wpędza rzekę w jéy koryto. Bogowie walczą przeciw sobie: Mars przeciw Minerwie, Neptun przeciw Apollinowi, Juno przeciw Dyanie. Apollo w postaci Agenora obłąkuie Achillesa: Troianie korzystaią z jego oddalenia, i chronią się do miasta.


ILIADA.
XIĘGA XXI.

J w ucieczce Troiańskie woysko tam się tłoczy,
Gdzie Xant, z Jowisza zrodzon, piękne nurty toczy:
Żadna się przed zwycięzcą siła nie ostoi:
Rozbiia ich na części, tych pędzi ku Troi,
I rozprasza na teyże równinie, gdzie wczora
Uciekali Achiwi przed bronią Hektora.
Rozpierzchli się przelękli: by spóźnić ich kroki,
Juno przed niemi gęste rozciąga obłoki:
Drudzy lecą z łoskotem w srebrne Xantu wały,
Rozlega się smutnemi iękami brzeg cały:
Słychać głosy rozpaczy tonącego męża,
Płyną, lecz wartki potok siłę ich zwycięża.
Jak szarańcza, niszcząca drogie ziemi płody.
Gdy uyrzy ogień, biegnie chmurami do wody;
Ściga ią bystry płomień, robactwo ucieka,
Aż ie bliska pochłonie w swych bałwanach rzeka;
Tak gdy Pelid zwycięzca trwożnych Troian goni,
Bród Xantu był zawalon od mężów i koni.
Sparłszy oszczep o drzewo, rycerz zapalony,
Wpadł w rzekę z mieczem, szerzył rzeź na wszystkie strony:
Ci ięczą przeraźliwie, wziąwszy raz głęboki,
A woda się od hoynéy czerwieni posoki.

Jako strwożona krain wilgotnych rodzina,        23
Szuka w portach schronienia przed paszczą delfina,
Bo których on dosięgnie zębem, iuż nie żyią;
Tak wśród zakrętów przed nim Troianie się kryią.
Zsilon rzezią, dwunastu młodych ludzi bierze.
Których krew Patroklowi ma przelać w ofierze.[397]
Zadumiałych, wyciągnął ich z rzeki iak łanie,
A z tyłu rękom dawszy mocne zawiązanie
Z pasów, któremi każdy miał ściśnioną szatę,
Sle do floty, na smutną przeznacza zatratę.
Lecz niedługo spoczywa, znowu się rozjada:
Na Likaona, z rzeki wybiegłego, wpada.
Już dawniéy był od niego poyman rycerz młody.
Gdy w nocy ciął gałęzie na koła obwody;
Schwytał go, wziął chcącego bronić się daremnie,
Wyprawił na okręcie, i zaprzedał w Lemnie.
Kupił go syn Jazona: lecz się z nim ugodził
Ecyon, gość Pryama, więźnia oswobodził,
I posłał do Aryzby: stamtąd pokryiomu
Wyrwawszy się, powrócił do rodziców domu.
Jedénaście dni, oddan miłym oyca progom,
Cieszył się z przyiaciołmi: lecz zdało się bogom,
Wrócić go, dwunastego dnia, w ręce Pelida:
Ten go do piekła zaśle, płacz mu się nie przyda.
Gdy rycerz, co mu żaden w biegu nie wystarczy,
Postrzegł go bez szyszaka, bez dzidy, bez tarczy;

(Bo młodzian całą zbroię porzucił na brzegu;        49
A z trudnością wyrwany z bystrego wód biegu,
Mdłym się porusza krokiem, pot obfity ciecze,)
Rozgniewany, rozjadły, sam w sobie tak rzecze:
„Jakież uderza oczy moie widowisko?
Już Troian i piekielne nie wstrzyma siedlisko!
Nie uwiężą pobitych Plutonowe ściany.
Ten od śmierci ocalon, w Lemnie zaprzedany.
Wrócił, głębokie morza przeskoczywszy wody,
Którego ludziom tylu nieprzestępne brody.
Ale go wnet żelazny ten oszczep doścignie,
Obaczym, ieśli z czarnych otchłani się dźwignie:
Czyli też zaśnie w ziemi, gdy ducha wyzionie,
W ziemi, co naysilnieyszych w swoiém więzi łonie.„
Gdy Pelid, stoiąc w mieyscu, ten zamysł układa,
Troianin, by uyśdź zgonu, zlękły do nóg pada.
Już straszny oszczep w ręce bohatyra błysnął,
Likaon padł, rękami za kolana ścisnął:
Otarł się grot o plecy, lecz krwi się nie napił.
Młodzieniec go pokornie za nogi obłapił:
Ręką iedną kolana, drugą oszczep trzyma,
I żebrze z łez kroplistych pełnemi oczyma.
„Zmiłuy się Achillesie! nie bądź na mnie mściwy,
Niechay u ciebie znaydzie litość nieszczęśliwy:
Pamiętay, że u stołu twoiego chleb iadłem,
Wówczas, kiedy na polu w ręce twoie wpadłem.

Uwiozłszy mię od oyca, od przyiaciół, w Lemnie        75
Piękny okup stu wołów zarobiłeś zemnie.
Dzisiay trzykroć tak wielkiéy bądź pewny nagrody.
Biedny ia! ucierpiawszy rozliczne przgody,
Dwunasta iest iutrzenka, iak uyrzałem Troię:
Lecz mię znowu oddaie wyrok w rękę twoię!
W nienawiści Jowisza mych nieszczęść przyczyna:
Jak nędznego powiła Laotoe syna,
Któréy podeszły oyciec Lelegów krainie
W Pedazie rozkazywał, gdzie Satniion płynie!
Altesa córa, z licznych żon Pryama iedna,
Dwóch nas wydała na świat synów matka biedna:
Oba zginiem z twéy ręki: iuż zaszczyt młodzieży,
Polidor, twym oszczepem dościgniony, leży.
Teraz móy zgon się zbliża: bo cóż mi zostaie,
Gdy mię znowu bóg srogi w twe ręce oddaie!
Nie zabiiay mię! słuchay: niech cię to złagodzi,
Że nie iedna mię matka i Hektora rodzi:[398]
Z jego ręki, nie z moiéy, twóy przyiaciel zginał,
Co razem i ludzkością i odwagą słynął.„
Tak wisząc u nóg, czułe rozwodzi swe żale,
Gdy Pelid niewzruszony zawołał w zapale:
„Głupi! milcz z twym okupem, i skróć próżne słowa:
Póki mego Patrokla cała była głowa,
Oszczędzałem Troianów chętnie, i nie iedni,
Stratą saméy wolności ocalili swe dni.[399]

Ale żaden z nich dzisiay nie uniknie zgonu,        101
Kogo tylko doścignę w oczach Jlionu.
Naysroższy dla Pryama synów mściciel we mnie;
Umieray, przyiacielu! nie skarż się daremnie:
Zginął Patrokl, od ciebie więcéy życia godny.
Widzisz, iaki ia iestetn, silny i dorodny,
Z oyca wielkiego w łonie bogini poczęty;
Jednak mię ściga Parka i wyrok niezgięty,
W każdéy chwili śmierć grozi: i niedługo muszę
Od oszczepu, lub strzały, wyzionąć mą duszę.„
Rzekł: Likaona serce i siła opada,
Puszcza dzidę, rozciąga ręce i przysiada,
Rycerz miecza dobywszy, utopił go w łonie,
Mocno pchnięte żelazo, całe w ciele tonie:
Pada czołem na ziemię, wiecznym zaćmion cieniem,
A krew z rany szerokiéy lała się strumieniem.
Zwycięzca zaś trup iego za nogi uchwycił,
Rzucił go w nurty rzeki, i chlubnie się szczycił,
„Leż pomiędzy rybami w wilgotney krainie,
Niech piią krew bezpiecznie, która z rany płynie.
Nie złoży cię na marach matka rozkwilona,
Skamander do morskiego zaniesie cię łona:
Gdzie z czarnych wyskoczywszy wałów potwór wodny,
Twém ciałem, Likaonie, nasyci brzuch głodny.[400]
Gińcie! pierzchaycie! trwożnych ściga dzida moia,
Aż nareście i dumna obali się Troia.

Ta was rzeka, choć bystra, nie zasłoni przecię.        127
Próżno iéy liczne woły w ofierze biiecie:
Próżno żywe topicie konie w jéy głębiznie,
Żaden się z was od srogéy śmierci nie wyśliznie,
Za zgon Patrokla drogą dacie mi zapłatę,
I, w moiém oddaleniu, tylu Greków stratę.„
Obraził się Xant groźnym rycerza przekazem:
Więc rozgniewany, w sercu przemyśla, iak razem
Achilla wstrzyma zapał, a Troian ochroni.
On iuż Asteropeia z włócznią w ręku goni.
Oycem Asteropeia był Pelegon, który
Z Acessamena starszéy urodził się córy:
Prześlicznéy Perybei wdziękami uięty,
Axyusz go z niéy wydał, potok bystrokręty.
Uderza nań Achilles; rycerz nie ucieka,
Z wody wyszedłszy, z dwoma włóczniami nań czeka:
Xant w nim zagrzewa śmiałość, Achillowi gniewny,
Że nieczuły na prośby, i na płacz ich rzewny,
Tylu zwalił młodzieńców wpośród iego brodu.
Gdy blisko są, rzekł Pelid: „Jakiegoś ty rodu,
Że sie dumną zwycięztwa unosisz nadzieią?
Biada tym, których syny walczyć ze mną śmieią!„
Na to syn Pelegona tak mu odpowiada:
„Zaco waleczny Pelid o móy ród się bada?
Z Peonii obfitéy, mężne woiowniki
Przywiodłem tu, długiemi uzbroione piki.

Już dwunastą jutrzenkę widziałem pod Troią,        153
Axyusza zaś rzeki dosięgam krwią moią:
Axyusz czystym nurtem po równinach płynie,
Z niego zrodzon Pelegon, ten odwagą słynie:
Ja iestem iego synem: taki móy ród świetny.
A teraz się spotkaymy, Achillu ślachetny.„
Rzekł: Pelioński iesion Achilles wymierzył,
Asteropey nań z dwoma oszczepy uderzł,
Bo doskonale walczył na ręce obiedwie,
Jednym w tarczę utrafił, lecz ią drasnął ledwie?
O złotą blachę dzida wstrzymała się tęga.
Drugim pociskiem w rękę Achilla dosięga,
Wytrysnęła krew czarna, a posoki chciwy,
Utyka mocno w ziemię pocisk zapalczywy.
Znowu z rąk Achillesa długa leci pika,
Dążąc na obalenie iego przeciwnika:
Lecz chęci bohatyra w swym zawodząc biegu,
Chybia, i w piasku napół utyka na brzegu.
Gniewny Pelid, że pocisk iego rękę zmylił,
Leci z mieczem dobytym: a wtedy się silił
Asteropey utkwiony oszczep wyrwać z ziemi.
Potrzykroć go uchwycił rękami dzielnemi,
Trzykroć puścił, nad własną niemocą się zdziwił.
Już go chwycił czwarty raz, na złamanie skrzywił,
Gdy Pelid go na ziemi powalił bez duchu:
Szeroki miecz głęboko utopił mu w brzuchu.

Wyszły całe ielita, i ostatnie tchnienie,        179
A w oczach noc mu wieczne rozpostarła cienie.
Przybiegł zwycięzca, nogą na piersi nstąpił,
Odarł zbroię, i chlubnych wyrazów nie skąpił.
„Leż tutay! choć się z rzeki szczycisz urodzeniem,
Niebezpieczno ci walczyć z Jowisza plemieniem.
Chlubnie mi wspominałeś Axyusza dziada:
Móy ród idzie od boga, co piorunem włada.
Oyciec móy Peley, który rządzi Mirmidony,
Syn Eaka, zaś Eak z Jowisza zrodzony.
Jak on wyższy nad rzeki, które dzielą ziemię,
Tak ród iego nierównie przechodzi rzek plemię.
Oto bystrego Xantu niedalekie łoże:
Cóż ci pomógł? z Jowiszem nikt walczyć nie może.
Acheloy, choć tak możny, przy tym bogu mały.
I Ocean sam, groźne miotaiący wały,
Którego siły żadna nie wstrzyma zapora,
Co rodzi morza, źródła, krynice, ieziora;
Jednakże przed Jowisza drży piorunnym grzmotem,
Gdy na niebie z ogromnym uderza łoskotem.„
Rzekł, i z łatwością wyrwał pocisk w ziemię wbity.
Asteropey wiecznemi cieniami okryty,
Leży na piasku, woda myie trup wybladły,
A liczne wód mieszkańce swoię zdobycz iadły.
Zwycięzca na Peony waleczne uderza.
Smutny upadek wodza, przestraszył żołnierza!

Postrzegłszy, iż orężem Achillesa leży,        205
Ponad brzegiem Skamandru trwożna kupa bieży.
Pędzi: giną, zgubnemi dosięgnieni razy,
Mnezus, Tersyloch, Eni, Ofelest i Trazy,
I Midon, i Estypil: byłby rzeź pomnożył,
I więcéy ieszcze trupów na ziemi położył;
Gdy wydaiąc Xant gniewny wyrazy człowiecze,
Z głębi swoich przepaści do Achilla rzecze:
„Achillu! ufny w męztwo, i od bogów wsparty,
Za co na biednych ludzi tak iesteś zażarty?
Jeśli Jowisz Troiany oddał w ręce twoie.
Przynaymniéy nie w mych nurtach srogie czyń zaboie:
Zawalony trupami, ściśnioną mam drogę,
I toczyć iuż do morza wód moich nie mogę.
Tuli maią Troianie zginać nieszczęśliwi?
Przestań! dość dla twéy chwały, że ci się bóg dziwi.„
„Achilles rzekł: Skamandrze! słuszne twoie żale,
Lecz późniéy cię usłucham: dzisiay trwam w zapale,
Dzisiay walczę bez przerwy, mszcząc się za lud Grecki,
Aż do miasta zapędzę ten naród zdradziecki,
I z walecznym Hektorem zmierzę się wzaiemnie;
Czy ia zginę od niego, czyli on odemnie.„
Znowu rzeź wzmaga, nic mu oprzeć się nie zdoła:
Wtedy Xant rozżalony, na Feba tak woła.
„Gdzie łuk? gdzie twoie strzały? Także możesz Febie
Mylić wolą Jowisza? on zlecił na ciebie,

Abyś wspierał Troiany do zachodu słońca,        231
Do nocy; iakżeś dla nich zawodny obrońca!„
Achilla nic w zapędzie rycerskim nie wstrzyma,
Skacze w koryto: rzeka mąci się i wzdyma,[401]
Wzrusza gwałtownie wody, i z swego łożyska,
Powałem obalone trupy na brzeg ciska,
Ryczy iak wół; w głębokich swych otchłań ukryciu,
Ocala tych co ieszcze zostali przy życiu.
Groźne wały, o puklerz biiąc, strasznie warczą:
Już się im oprzeć siły Achilla nie starczą,
Już silnym porwanego pędem nurty niosły.
On się za wiąz chwyciwszy na brzegu wyrosły,
Wyrywa go z korzeniem, i kruszy brzeg cały,
Gałęzie, iakby tama, zatrzymuią wały:
Wysoki wiąz na wodzie, iak most się roztoczył.
Bohatyr z czarnych głębi na niego wyskoczył,
I zdumiony, na pole czémprędzéy ucieka.
Zczerniona bardziéy ieszcze nadyma się rzeka,
I ściga za Achillem, aby go oddalić,
A nieszczęśliwych Troian od zguby ocalić.
Rycerz, na rzut oszczepu, wielkie sadzi skoki:
Albo iak, lekkiém skrzydłem wzniesion pod obłoki
Orzeł, górny król ptaków, zdobycz swoię pędzi;
Tak on bystrze się rzuca, i kroków nie szczędzi.
Miedź mu ięczy na piersiach, krzywym skacze zwrotem,
A rzeka za nim ściga z szumiącym łoskotem.

Jak gdy rurmistrz od źródła, sączącego wody,        257
Wiedzie strumień przez gaie, przez wdzięczne ogrody;
Tylko co uprzątnęła zawady motyka,
Po głazach, po krzemieniach, słychać bieg ponika,
Na pochyłey on zwolna toczy się równinie,
I ubiegłszy rurmistrza, słodko mrucząc, płynie:
Tak wody, choć prędkiego Achilla goniły:
Przy boskiéy sile słabe bohatyrów siły.
Ilekroć chciał się oprzeć, mocno stawiąć nogi,
I widzieć, czy go wszystkie niebios pędzą bogi,
Tylekroć Xant wezbrany w trop za nim poskoczył,
I groźnemi bałwany ramiona otoczył:
Przerażon, wyskakuie, ucieka od brzegu,
Ale Xant gniewny w krętym ścigaiąc go biegu,
Mdli mu kolana, ziemię z pod nogi podrywa.
Patrzy w niebo, i z gorzkim iękiem się odzywa.
„Jowiszu! czyż bogowie tak są zagniewani,
Że mię nie wyrwie żaden z téy strasznéy otchłani?
Potém, niechay naytwardszy wyrok na mnie padnie.
Jakże mię matka moia zawiodła szkaradnie,
Że pod Troią obaczę ostatnią godzinę,
I pod iéy mury strzałą Apollina zginę.
Oby, co naydzielnieyszym w téy ziemi iest mężem,
Hektor mię był zwycięzkim obalił orężem!
Jak rycerz z rąk rycerza zginąłbym ślachetnie.
Dzisiay dni moie wyrok naynikczemniéy przetnie:

Pogrążony w tych wałach, marnie stracę ducha,        283
I umrę w głębi, nakształt lichego pastucha.„
Ledwie skończył, aż w ludzkiey postaci Pallada,
I wielki władca morza do niego przypada,
Sciskaiąc go za ręce, utwierdzaią słowy.
Neptun rzekł: „Nie trać serca, synu Peleiowy:
Jowisz cię stale kocha: za iego rozkazem,
Ja i Pallas na pomoc pospieszamy razem.
Byś od téy zginął rzeki, w losach nie wyryto:
Sam uyrzysz, iak się w swoie usunie koryto.
Ty słuchay naszey rady: ciągniy bóy zawzięty,
Rzniy, zabiiay, nie wprzódy wracay na okręty,
Aż Troian, którzy będą mogli uyśdź od zgonu,
Zwycięzką ręką wpędzisz w mury Jlionu;
Aż, pod twoim orężem, legnie Hektor śmiały,
Bo ten iest dzień, dla twoiéy przeznaczony chwały.„
To rzekłszy, śpieszą, bogów gdzie siedziało grono.
Rycerz od nich przyiąwszy nowy zapał w łono,
Leci w pole, Xant próżno wznosi nurty swoie,
Tocząc trupy młodzieńców, i świetne ich zbroie:
Próżno szumnemi wały biie go bez przerwy:
Zwycięża rzekę Pelid, wsparty od Minerwy.
Rozgniewany, że rycerz tak długo się trzyma,
Nie ustaie Skamander, lecz bardziéy się wzdyma,
Wody podnosi, ile tylko podnieść zdoła,
I wielkim głosem wsparcia Symoentu woła.

„Bracie! razem nam trzeba moc naszę natężyć,        309
Abyśmy mogli tego rycerza zwyciężyć,
Nie dostoią Troianie, obali ich grody.
Day więc pomoc, ze wszystkich źródeł wypuść wody,
A podniósłszy do góry twoie groźne wały,
Tocz razem w bystrym pędzie, pnie, kamienie, skały,
By wstrzymać tego męża, którego dłoń śmiała
Gromi, i godne czyny nieśmiertelnych działa.
Lecz wiem, że go zwyciężyć dla nas rzecz nietrudna,
Moc i kształt go nie zbawi, ani zbroia cudna:
Którą ia wkrótce błotem w mych głębiach okryię,
I samego aż na dnie moiém w piasek wbiię,
Czarnym obwiodę mułem: niech leży na wieki!
Nie potrafią go nigdy stąd wydobyć Greki.
Nie odbierze ich cześci w pogrzebnym obrzędzie,
Tu ciało iego zgniie, tu grób iego będzie.„
Zaraz z okropnym szumem wzniósł wody obfite,
Pianą, krwią i gęstemi trupami okryte:
Na powietrzu zawieszon stanął potok wzdęty.
Już nim zupełnie rycerz został ogarnięty.
Krzyknęła Juno, trwożna, żeby nie utonął,
Żeby go potok w głębiach swoich nie pochłonął;
Więc prędko temi słowy do Wulkana rzekła.
„Spiesz synu! patrz, iak rzeka sroży się zaciekła:
Ty sam uskromisz Xantu wody szaleiące.
Natęż twe siły, natęż twe tchnienie gorące:

Ja z morza wzbudzę wiatry: przez ich silne wianie,        335
Wzmoże się ogień, pożar niezgasły powstanie.
I trupy, i Troiańskie zbroie zniszcz płomieniem,
I drzewa wdzięczny Xantu brzeg chłodzące cieniem:
Potém zwróć na koryto ognie nieodporne:
A nieczuły na groźby, na prośby pokorne,
Pal, i w zapędzie twoim żadnéy nie znay miary:
Dopiero, za mym znakiem, wstrzymasz twe pożary.„
Wraz Wulkan ogniom biegu wolnego pozwala,
Ogarnia cale pole, i wszystko wypala:
Trawi trupy, niezmiernym pożarem oddycha.
Cofa się rzeka w biegu, równina osycha.
Jak w jesieni, hoynemi namoczone wody,
Dech Boreasza czyści z wilgoci ogrody,
Widok ten miłém czuciem gospodarza wzrusza:
Tak Wulkan pali trupy, równiny osusza.
Potém na rzekę zwraca pożary ogniste,
Zjada zielone wierzby, więzy rozłożyste,
Topole i cyprysy, i te piękne ziela,
Których kwiat Xantu brzegi tak wdzięcznie wyściela.
Igraiące po głębiach ryby ledwie żyią,
Omdlewaią od ciepła, i na dnie się kryią.
Palą się wody Xantu, wrą spienione wały:
Więc się smutnym odzywa głosem zaziaiały.
„Któż z bogów twoiéy mocy wystarczy Wulkanie?
Z tym ogniem strasznym, dla mnie nierówne spotkanie.

Przestań! Pelid niech mury Troiańskie wypróżni:        361
Za co dane im wsparcie; mnie i ciebie różni?„
Kipiała woda, gęstą wyziewaiąc parę.
A iako, gdy zabiią wieprza na ofiarę,
Rozpalone naczynie na żarze ognistym,
Skwarzy tłustość, i miota wybuchem pienistym;
Tak Xant, gdy go pożary swemi i Wulkan niszczy,
Uwięziony w korycie, warzy się i świszczy.
Nareście mocą iego całkiem przytłoczony,
Pokornym głosem wzywa litości Junony.
„Zaco mię gniew naybardziéy twego ściga syna?
Czyż moia większa, niżli bogów drugich, wina,
Od których pomoc w boiu zyskuią Troianie?
Ja wstrzymam się, gdy każesz: niechże on przestanie.
Przysięgam, Troian więcéy nie bronić od zgonu,
Choćby Grecy dostali murów Jlionu:
Przysięgam, choćby Troia w żywych ogniach stała,
Nigdy odemnie wsparcia nie będzie iuż miała.„
Gdy Juno te pokorne usłyszała żale,
Tak mówi do Wulkana: „Wstrzymay się w zapale:
Dość twą moc okazałeś, przestań go iuż dręczyć:
Czyż bóg boga, dla ludzi, ma tak srodze męczyć?„
Uśmierza Wulkan ognie, i gasi w téy porze,
Rzeka wraca w koryto, pędzi nurty w morze.
Już się i Xant nie miota, i Wulkan spokoyny:
Bo Juno, chociaż gniewna, zabroniła woyny.

 
Ale między bogami nowa kłótnia wzrosła,        387
I zawziętych nienawiść na dwie strony niosła,
Lecą na siebie, w ręku z groźnemi oszczepy,
Ryknęła ziemia, nieba zatrzęsły się sklepy.[402]
Obaczywszy z Olimpu Jowisz co się dzieie,
Patrzy na walkę bogów, a w sercu się śmieie.
Już nie stoią osobno, iuż bitwa się wszczyna,
Dziurawiący puklerze Mars walkę zaczyna:
A zbroyną maiąc rękę zabóyczem żelazem,
Do Pallady zelżywym tak rzecze wyrazem:
„Bezwstydnico! ty tylko mordami oddychasz,
Zaco bogów do boiu przez twą dumę wpychasz?
Przypomniy, iakeś na mnie zagrzała Tydyda:
Twą ręką prowadzona była iego dzida,
Tyś ią utkwiła w ciele, tyś skórę rozdarła:
Dziś mi tego przypłacisz, gdyś ze mną się starła.„
Rzekł, i zamach na straszną Egidę natężył,
Któreyby sam Jowisza piorun nie zwyciężył:
W nią krwawy Mars pcha ostrze długiego dziryta.
Cofa się wtył Minerwa, ręką silną chwyta
Kamień wielki i ostry: nim starzy dziedzice
Oznaczyli na polu dwóch gruntów granice.
Tym w szyię trafia Marsa, i pozbawia siły,
Upadł, a członki iego siedem stay okryły,
Włos w piasku zwalał, ziemia pod ciężarem iękła,
I z ogromnym łoskotem ciężka zbroia szczękła.

Smieie się z niego Pallas, i chlubnie zawoła.        413
„Szalony! czyż twa siła méy wyrównać zdoła?
I będzieszże śmiał ieszcze wyzywać Palladę?
Cierp, żeś matkę rozgniewał, żeś popełnił zdradę:
Lękay się czego więcéy, za przewrotność twoię,
Tyś Greków śmiał odstąpić, a wspomagać Troię!„
To mówiąc, odwróciła błyszczące się oczy.
Mars ięczy przeraźliwie, ból go ciężki tłoczy;
Ledwie przyszedł do siebie, gdy śliczna Wenera,
Podnosi go pieszczoną ręką, i podpiera.
Obaczywszy to Juno, tak Pallady wzywa:
„Pospiesz Jowisza córo! oto niegodziwa
Chce Wenus unieść Marsa z pośród szczęku miedzi:
Pódź, ukarz iéy zuchwałość, niech spokoynie siedzi.„
Chętnie to czyni Pallas, co iéy zalecono,
Bieży, i pięścią w śnieżne uderza ią łono:
Wywraca się natychmiast, zemdlała i zbladła,
I na ziemi przy Marsie kochanym upadła.
Zwaleni od Minerwy, leżeli oboie.
A ona tak zwycięstwo ogłaszała swoie:
„By cały orszak bogów, dla Troian przychylny,
Okazał się na polu, tak śmiały, tak silny,
Jak Wenus, kiedy Marsa upadłego broni,
I zuchwale się moiéy nadstawuie dłoni;
Już dawno z bogów każdy polaby odbieżał,
A Jlion zniszczony, w swych gruzachby leżał.„

Na te wyrazy Juno śmieie się wesoła,        439
Neptun, wzruszyciel ziemi, do Feba tak woła:
„Myż stoiemy spokoynie, gdy iuż walczą inni?
Jaka niesława dla nas, gdy będziem bezczynni,
Gdy wrócimy przez żadne niewsławieni boie?
Zaczniy zatém potyczkę, młodsze lata twoie:
Mnie zaczynać przeszkadza i znaiomość rzeczy,
I cześć wieku moiego, którą mam na pieczy.
O ślepy! czyliż tobie przypominać trzeba,
Kiedy z woli Jowisza wypędzonym z nieba,
Tyle nam przyszło trudów, tyle pracy użyć?
My, z bogów, człowiekowi musieliśmy służyć:
My rocznie pracę naiąć, i za opłat lichy,
Dzikiéy Laomedona igrzyskiem bydź pychy.
Jam Troi mury dźwignął, iam wysypał szańce,
Ja silną opatrzyłem warownią mieszkance:
Tyś na inne skazany został niewygody,
I na dolinach Jdy pasłeś iego trzody.
Gdy Godzin bieg, niewoli koniec przyprowadził,
Nie chciał wypłacić myta, haniebnie nas zdradził.
Jeszcze się z zuchwałemi przekazy odgrażał,
Jak niewolników, iak sług podłych nas uważał:
Tobie mówił: że w twarde okuty kaydany,
Póydziesz w odległe wyspy, i będziesz przedany:
Wreście, że nam zelżywe piętno obu nada.
Ciężko nas obraziła ta hańba i zdrada:

Odeszliśmy i gniewem i bolem rozdarci.        645
Czyż zato twéy pomocy Troianie są warci?
Karz raczéy z nami ten ród, sławny wiarołomstwem,
By w gruzach się zagrzebał z żonami, z potomstwem.„
Na to bóg, co strzałami zdala umie ranić:
„Neptunie! mógłbyś słusznie móy nierozum ganić,
Gdybym się twey dla ludzi nadstawiał prawicy.
Czyż takiéy pracy warci biedni śmiertelnicy,
Co raz piękni, iak liście, kiedy się rozwiną,
Znowu, iak liście zwiędłe, padaią i giną?[403]
Ustąpmy, co tu mamy czynić w tym zawodzie?
Dość iest ludziom do zguby na własney niezgodzie:
I dla stworzeń tak lichych, my bogi się biiem!„
To rzekł i odszedł, nie chcąc walczyć ze swym stryiem.
Gdy to postrzegła lasów saydaczna bogini,
W obelżywych wyrazach wyrzuty mu czyni:
„Uciekasz podle z pola! gdzież więc twoie męztwo?
Bez boiu Neptunowi zostawiasz zwycięztwo?
Pocóż łuk masz na grzbiecie? poco liczne strzały?
Niechże więcéy nie słyszę w niebie twey przechwały.
Kiedy masz podłe serce, bądźże skromny w gębie,
I śmiało o Neptuna nie gaday tróyzębie,
Źeś, bez uczucia trwogi, mierzyć się z nim gotów.„
Nic na to nie rzekł siostrze bóg niechybnych grotów.
Lecz tém zuchwalstwem pani Olimpu rozjadła,
Do Dyany, ze słowy ostremi przypadła:

„I ty bezwstydna, rzecze, śmiesz walczyć z Junoną?        491
Lecz kołczan twóy zbyt słabą dla ciebie obroną.
Kobieta, lwie masz serce; ta twoia ozdoba,
Możesz zabiiać wszystko, co ci się podoba:
Ale łatwiéy na górach pierzchliwe bić łanie,
Niż w polu z mocnieyszemi wytrzymać spotkanie.
Zuchwała! mierz się z moią prawicą niezłomną.
Ta walka cię na zawsze nauczy bydź skromną.„
Lewą ręką za ręce chwyta zapalczywa,
Prawą zaś iéy narzędzia strzeleckie wyrywa,
I śmieiąc się zadaie razy kilkokrotne:
Wykręca się Dyana, padły strzały lotne,
A opuszczaiąc pole, czémprędzéy ucieka.
Jak bystrego iastrzębia chroniąc się zdaleka,
Kryie się gołębica w wydrożeniach skały;
Tak Dyana, rzuciwszy swóy kołczan i strzały,
Biegła, gdy się wydarła z rąk Jowisza żony.
Natenczas tak Merkury mówi do Latony:
„Ja nie chcę walczyć z tobą, lękam się tych ręki,
Które Jowisza swemi zwyciężyły wdzięki.
Pódź, głoś w niebie, żeś bogów pokonała posła,
Żeś nademną wygraną bez boiu odniosła.„
Latona podeymuie łuk i liczne strzały,
Co się na piasku w różne strony rozsypały:
Poszła za córką, wziąwszy strzeleckie iéy groty.
Już ią przyiął w Olimpie dom Jowisza złoty,

Rozpłakana usiadła na oyca kolanie.        517
Boską wstrząsa zasłonę ciężkie iéy wzdychanie,
Sciska ią czule Jowisz, i z uśmiechem pyta:
„Córo! skąd ta żałoba na tobie wyryta?
I któryżto cię z bogów skrzywdził tak bezprawnie,
Jak gdybyś się występku dopuściła iawnie?„
A na to uwieńczona tak mówi łowczyni:
„Małżonkę twoię, oycze, córa twoia wini:
Juno mię pokrzywdziła, iéy gniew niezbłagany,
Wszystkie rodzi niezgody, dzielące niebiany.„
Tak mówili, gdy Troi Feb osiada wieże,
I okopy od losu ostatniego strzeże,
By dziś nie były wzięte od Greków walecznych:
Insi poszli bogowie do swych mieszkań wiecznych.
Jednych tryumfuiący wzrok, drugich ponury,
I usiedli przy bogu, który wzrusza chmury.
Pelid razem obala i męże i konie.
Jak gdy ogniem straszliwym całe miasto płonie,
Czarny dym ślą pod nieba szumiące pożary,
Drżą ludzie, smutne gniewu boskiego ofiary;
Taki on postrach szerzył w Troiańskiey młodzieży.
Stoiąc sędziwy Pryam na wyniosłéy wieży,
Obaczył bohatyra nadśmiertelną postać:
Wszyscy przed nim pierzchaią, nikt mu nie śmie dostać.
Schodzi z płaczem na ziemię, pod bramami staie,
I straży, tam będącéy, taki rozkaz daie.

„Otwarte mieycie bramy, niech się w miasto schronią,        543
Rozproszone zastępy Achillesa bronią;
Pędzi: teraz ia strasznych obawiam się rzeczy!
Ale skoro się w murach woysko zabezpieczy,
Znowu bramy zamkniycie: boiaźń we mnie wzrasta,
Aby ten srogi rycerz nie wpadł nam do miasta.„
Otwarli ie, zaporę uchylili grubą:
Tak ocalone woysko przed ostatnie zgubą,
Feb wybiega naprzeciw, by im był zbawieniem.
Oni kurzeni okryci, spaleni pragnieniem,
Lecą w miasto, i w murach szukaią obrony:
Sciga ich z dzidą w ręku Pelid zapalony,
Tenże ogień wre w sercu, który go raz chwycił,
Jeszcze się zemsty, ieszcze chwały nie nasycił.
Byliby Grecy bramy dostali potężne,
Kiedy Feb w Agenorze zagrzał serce mężne:
On syna Antenora odwagą zapalił,
I aby śmierć od niego w potrzebie oddalił,
Za bukiem stoiąc, gęstym cieniem się otoczył.
Ten więc kiedy Achilla zbliżonego zoczył,
Stanął: serce się wzdyma, iak przed burzą wody,
Jęczy, i tak rozmyśla w sobie rycerz młody.
„Biedny! ieśli Achilla przeląkłszy się broni,
Pierzchnę z pierzchaiącemi, i tak mię dogoni,
Zginę podle, iak człowiek bez cnoty, bez męztwa:
Jeśli mu tu pozwolę dokonać zwycięztwa,

Oddalę się od murów na Jdy doliny,        569
I tam się między gęste ukryię krzewiny:
Ochłodzony wieczorem, i omyty z potu,
Pewny iestem łatwego do miasta powrotu.
Lecz co myślę? iakimże uwodzę się błędem?
Niechże mę zoczy, szybkim niech doścignie pędem,
Nic mię nie zbawi, zginę przez nikczemność własną.
A choć naywiększe siły ludzkie przed nim gasną,
Czemu, z orężem w ręku, naprzeciw nie stanę?
Wszak śmiertelny, ma duszę, i może wziąć ranę:[404]
Jowisz go tylko dzisiay wznosi nad człowieka.„
Taką ukrzepion myślą, na Achilla czeka:
Ręka drży, aby walczyć, serce iéy dowodzi.
Jak na myśliwca z gęstych krzaków ryś wychodzi,
Nie trwoży go blask broni, ani psów szczekanie,
I choć piérwszy oszczepem krwawy raz dostanie,
Jednakże zapalony, boiu nie odbiegnie,
Aż, lub rani myśliwca, albo sam polegnie;
Tak się syn Antenora Achilla nie lęka,
Póki obu nawzaiem nie zmierzy się ręka.
Wystawia przed się puklerz, oszczep swóy wymierza,
I temi słowy głośno woła do rycerza.
„Więc ty mniemasz, żeś mocą nieodparty żadną?
Że dziś przed tobą mury Troiańskie upadną?
Głupi! wiele przy naszych ucierpicie szańcach.
Ma dość obrońców Troia w swych mężnych mieszkańcach,

Którzy walczym za oyców, za dzieci i żony.        595
A ty, luboś tak strasznym ogniem zapalony,
Zginiesz: ten iest dla ciebie wyrok nieomylny.„
To Agenor wyrzekłszy, rzucił pocisk silny,
Ten trafia pod kolano, z pewnéy puszczon ręki,
Obuwia z cyny ostre zaięczały dźwięki:
Ale nie doszedł ciała, we krwi się nie zbroczył,
Boskiém dziełem odparty, warknął i odskoczył.
Pelid na Agenora swe siły wywiera,
Lecz mu pewną z rąk chwałę Apollo odbiera,
Okrył obłokiem, wstrzymał wyrok ostateczny.
Tak wyszedł z tego boiu Troianin bezpieczny.
Sam zaś, aby zwycięzcę od murów oddalił,
Wziął postać Agenora.[405] Pelid się zapalił;
Scigał za nim, ten długą uciekał równiną.
Gdzie srebrnego Skamandru kręte nurty płyną:
Niewiele zaś poprzedzał, bo go łudził zdradnie,
Że Agenora w każdym momencie dopadnie.
Tymczasem w bramy wchodzą Troiany struchlałe,
Drżącemi napełniaiąc tłumy miasto całe:
Nikt za murem nie czekał, ażeby obaczył,
Kto się zbawił, kto dzień ten swą śmiercią oznaczył.
Hurmem lecieli wszyscy, strwożeni, wybladli:
Szczęśliwi! którzy miasta bez szwanku dopadli!        618








ILIADA.


XIĘGA XXII.



TREŚĆ XIĘGI XXII.

Smierć Hektora.


Gdy wszyscy Troianie chronili się do miasta, Hektor zatrzymał się pod bramą, i czekał na Achillesa. Daremnie oyciec i matka, przez nayczulsze prośby, chcą go odciągnąć od tego przedsięwzięcia. Za zbliżeniem się bohatyra Greckiego, Hektor ucieka wkoło murów, ścigany, od Achillesa. Minerwa, wziąwszy postać Deifoba, brata Hektora, skłania go, aby stanął do boiu. Slachetne warunki Hektora: Achilles ie odrzuca. Widząc rycerz Troiański, że od Minerwy zdradzony, z mieczem w ręku, uderza na Achillesa, i wtenczas śmiertelny raz odbiera. Zwycięzca wlecze trup przywiązany do swego wozu. Na tak smutny widok, okropna żałoba w Troi: Pryam tacza się w piasku, Hekuba ięczy, Andromacha omdlewa.


ILIADA.
XIĘGA XXII.

Tak, w ucieczce strwożeni, iak pierzchliwe łanie,
Nareście oddychaią w swych murach Troianie:
Piią, gaszą pragnienie i z potu się chłodzą.
Grecy, z tarczą schyloną, pod szańce podchodzą.
Sam Hektor, iakby zgubnym okuty wyrokiem,
Stanął przy Sceyskiey bramie niewzruszonym krokiem.
Wtedy się Feb zwróciwszy, do Achilla rzecze:
„Jak ty śmiesz boga ścigać, śmiertelny człowiecze?
Co stąd zyskasz, żeś moich kroków się uczepił?
Nie znasz mię, bo cię zapał szalony zaślepił.
Lecz kiedy próżno latasz, a tymczasem starci
Troianie weszli w miasto, w murach są zawarci,
Stóy! mnie śmierć się nie chwyci, mnie cios nie przeniknie.„
„O! nayzwodnieyszy z bogów! Achilles wykrzyknie,
Zbłąkałeś mię: zwycięztwo z rąk mi się wyślizło.
Ilużby ieszcze Troian zębem piasek gryzło,
Nimby uszli do miasta! Mnieś pozbawił chwały,
Ich łatwo ocaliłeś: o! tryumf wspaniały!
Gdy twe bóstwo człowieka zemsty się nie lęka:
Gdybymci mógł! poznałbyś iaka moia ręka!„
To wyrzekłszy, ku miastu dąży zapalony.
A iako zwycięzkiemi sławny koń przegony,

Z wozem do kresu wartkim bieg przyśpiesza skokiem;        23
Takim dążył pod mury dumny Pelid krokiem.
Piérwszy rycerza Pryam zoczył na przestrzeni:
Swiecił się iako gwiazda, wschodząca w jesieni,
Jasność iéy w ciemnéy nocy biie przeraźliwa,
A psem ią Oryona pospólstwo nazywa:
Inne przechodzi gwiazdy błyszczącemi strzały,
Ale szkodliwe ludziom zwiastuie upały.
Takato iasność biła od zbroi rycerza.
Jęczy starzec, rękoma w głowę się uderza,
Nayczulszym wzywa głosem kochanego syna.
On stoi, w mężném sercu srodze się zacina,
Z Achillesem koniecznie chcąc się mierzyć bronią:
Biedny oyciec go prosi z wyciągnioną dłonią.
„Hektorze móy! nie czekay sam, od twych zdaleka;
Pódź synu! byś nie zginął od tego człowieka![406]
Siła mu wiele daie nad tobą korzyści.
By on bogom był w takiéy, iak mnie, nienawiści,
Okrutnik! psom i sępom ległby pastwą w polu,
A iabym ulgę uczuł, w moim ciężkim bolu.
Iluż mi wydarł synów mężnych, w boiu biegłych!
Tych zabił, drugich w wyspach zaprzedał odległych!
I teraz, kiedy uszli Troianie do miasta,
Dwa syny, których matka prześliczna niewiasta,
Likaon i Polidor przed okiem się kryią,
Nigdzie ich nie oglądam: ale ieśli żyią,

Odzyskamy ich ieszcze, przez drogie opłaty:        49
Wszak Laotoi Altes dał posag bogaty.
Jeśli umarli, ieśli iuż ich piekło mieści,
Dla mnie oyca, dla matki naysroższe boleści!
Lud łzy otrze, by ciebie smutny los ominął,
Byleś ty od Achilla, móy synu, nie zginał.
Wnidź do miasta, badź ieszcze obroną twych ziomków,
Zbaw Troian, zbaw Troianki, zbaw drobnych potomków:
Nie wystawiay się śmierci, powróć do nas cały,
Nie daway sam naywiększéy Achillowi chwały.
Nareście miéy nad nędznym oycem zmiłowanie!
Mam ieszcze czucie w moim nieszczęśliwym stanie!
Mnie bóg w starości zgubi naysroższym wypadkiem,
Gdy wszystkich domu mego nieszczęść będę świadkiem.
Uyrzę syny wyrżnięte, córy me porwane,
Zgwałcone łoża, ściany krwią moich spluskane,
W mordzie strasznym, rozbite o głaz niemowlęta,[407]
A synowe związane w barbarzyńskie pęta.
Ja sam, bo iakąż starość może dadź obronę,
Pchnięty żelazem, ducha ostatni wyzionę:
A psy, dziś wierne stróże, mą karmione ręką,
Na pana swego wściekłą rzucą się paszczęką,
Przy progach dworu szarpać będą moie zwłoki,
I sączącey się z trupa napiią posoki.
Ach! iak młodego męża zgon iest pożądany!
Legnie w polu, okryty ślachetnemi rany:

Cóżkolwiek mu się zdarzy, śmierć iego szczęśliwa.        75
Lecz gdy poważna starca głowa, broda siwa,
Od psów iest splugawiona: kiedy pysk zgłodniały
Srogich zwierząt, trup iego rozerwie w kawały;
Nic nie masz nędznieyszego nad nędzę tak sprośną!„
Jęczał, i rwał włos siwy ręką nielitosną,
Ale Hektor stał, oyca prośbą niewzruszony.
Matka płacząca z drugiéy zaklina go strony,
Obnaża macierzyńskie łono, pierś odkrywa,[408]
I zlana obłitemi łzami, tak go wzywa:
„Hektorze, na to łono chciéy mieć względy winne![409]
Jeżelim niém koiła twe płacze dziecinne,
Pomniy na to! zlituy się! wniśdź w miasto niezwlekay!
Z murów mu się zastawiay, lecz sam go nie czekay.
Bo ieśli cię zabiie; ni ia, z którey łona
Wyszedłeś, drogie dziecię, ni posażna żona,
Nie opłaczemy ciebie na łożu pogrzebnym!
U naw Greckich psom będziesz pokarmem haniebnym!„
Tak prosili go z płaczem: ale ich zaklęcia
Niezdolne go od iego cofnąć przedsięwzięcia.
Choć zbliża się Achilles, niewzruszony stoi.
Jak wąż, gdy się trucizną ze złych ziół napoi,
Pełen iadu, przy swoiey iaskini się toczy,
A wszędzie obracaiąc zapalone oczy,
Niecierpliwy złość wywrzeć, czuwa na człowieka;[410]
Tak Hektor, pełen ognia, na mieyscu swém czeka:

Swietny puklerz o wieżę wysunioną wspiera,        101
I w ślachetném swém sercu te myśli rozbiera.
„Jeśli do miasta wnidę, cóż więc z tego będzie?
Piérwszy na mnie Polidam z wyrzutami wsiędzie:
Gdy wyszedł Pelid, w zgubény téy nocy on radził,
Bym, nie zwlekaiąc, woysko do miasta prowadził.
Nie usłuchałem! czegom tak drogo przypłacił!
Teraz, gdym, przez móy upór, tyle ludu stracił,
Troiany i Troianki będą wyrzekały;
Naymniéy odważny powie: Hektor nadto śmiały,
Swém zuchwalstwem o takie nas przyprawił szkody.
Ach! niżli to mam słyszeć, nie wrócę, aż wprzódy
Zwyciężę Achillesa, i zgładzę mą winę;
Lub chwalebnie pod mury oyczystemi zginę.
Gdybym zdjął tarczę z piersi, ciężki szyszak z głowy,
I oparłszy o mury móy oszczep stalowy,
Slachetnemu mężowi słowa niósł pokoiu,
Przyrzekł oddać Helenę, skąd początek boiu,
Powrócić od Parysa uwiezione sprzęty,
By ie wzięły Atrydy na swoie okręty;
Gdybym, dla nagrodzenia za wielkie ich straty,
Osobne ofiarował Achiwom opłaty,
Troian zaklął przez bogi, szczerości ich świadki,
Że nic nie taiąc, wiernie swe zniosą dostatki,
I napół niemi z Greki podzielą się ściśle; . . .[411]
Lecz iak niegodne rzeczy ważę w mym umyśle!

Jaż mam pokornie błagać? brać postać nikczemną?        127
Poszedłbym... Uczciż stan móy? zechceż mówić zemną?
Zabiie bezbronnego, iak mdłą białogłowę.
Nie czas tu w poufałą wdawać się rozmowę,
Jak ią słodko młodzieniec z kochanką swą toczy,
O skale, albo dębie, lub co padnie w oczy.[412]
Lepiéy się spotkać bronią! żebym iuż obaczył,
Dla kogo z nas dwu chwałę pan niebios przeznaczył„
Tak myślał, gdy się zbliżył Pelid groźnie zbroyny:
Straszną wstrząsał przyłbicą, iak srogi bóg woyny:
Peliońskim iesionem, prawą ręką ciskał,
Puklerz blaskiem rażącym piorunu połyskał,
Swiecąc się, iako promień wschodzącego słońca.
Uyrzał go Hektor, zadrżał, nie w trwał do końca:
Więc, aby przewlokł bitwę, uciekać zaczyna,
Szybkim ścigany biegiem od Peleia syna.[413]
Jak iastrząb, wszystkie ptaki celuiący lotem,
Prędko leci za krzywym gołębicy zwrotem,
Wzmaga swóy wartki impet, przeraźliwie krzyczy,
Chciwy, aby czémprędzéy dostał swéy zdobyczy;
Tak Pelid za Hektorem, pędem biegł ognistym,
Który przed nim uciekał pod murem oyczystym.
Dążą drogą publiczną bystremi wyścigi,
Już pagórek, iuż wiatrem kołysane figi,[414]
Już wreście omiiaią wdzięczne okolice,
Gdzie tryskaią Skamandru dwoiste krynice,

Jedna płynie ukropem, gęste bucha pary,        153
Jakby wrzącemi była tuczona pożary;
Druga, w gorącém lecie, czyste sączy wody,
A tak zimne, iak śniegi, lub stopniałe lody.
Tam były wodne łoża, ozdobione głazem,
Gdzie nadobne Troianki z córy swemi razem,
W czasach pokoiu, drogie wybielały sprzęty,
Nim do tych brzegów Greckie przybiły okręty.
Tędy przebiegli, żaden z nich kroków nie szczędził,
Mężny ten, co uciekał, mężnieyszy, co pędził.
Bo nie szło tam o puklerz, iub inne nagrody,
Uwieńczaiące w biegu zwycięzkie zawody:
O wielkiego Hektora walka była życie.[415]
Jako, chcąc pogrzeb męża uczcić należycie,
Krewni przy zwłokach piękne sprawuią igrzyska;
Pędzą bystre rumaki, piana na pierś pryska,
Warczą koła, i zręcznie obiegaią metę:
Zwycięzca weźmie tróynóg, lub ładną kobietę;
Tak ci miasto potróynym okrążyli skokiem.
Bogowie ciągle baczném szli za niemi okiem:[416]
Wnet Jowisz mówić zaczął wśród górnych mieszkańców.
„Ach! widzę ściganego męża koło szańców:
Boli mię los Hektora! on bogom niósł dary,
On w zamku i na Jdzie palił mi ofiary:
Dziś pędzi go Achilles, i prawie dopada.
Namyślmy się: niech bogów postanowi rada,

Czy go zachować, iako cnotliwego męża,        179
Czy pozwolić, by zginał z Achilla oręża.„
„Panie! odpowie Pallas, co z strasznym łoskotem,
Z chmur czarnych trwożysz ziemię piorunowym grzmotem;
Co rzekłeś! czy śmiertelnik może wyrok minąć,
Który mu od dawnego czasu kazał zginąć?
Czyń! ale tego czynu nie pochwalą bogi.„
„Córo! rzekł Jowisz, nie bierz w serce próżnéy trwogi:
Muszą bowiem swym torem iśdź wyroki wieczne,
Bież! bądź pewna, że twoie chęci są skuteczne.„
Zapaloney Minerwie tego było trzeba:
Zaraz bogini szybkim lotem spadła z nieba.
Hektora w długim pędzie Achilles naciska.
Jak na górach pies łanię ruszywszy z łożyska,
Ciągle pędzi przez lasy, przez długie doliny,
Choć drżący zwierz się skryie wśród gęstey krzewiny,
Wytropi go po śladach, i znowu nastaie;
Tak on się Hektorowi wyśliznąć nie daie.
Ile razy wyskoczyć chciał ku murom Troi,
W nadziei, że mu pomoc z góry dadzą swoi,
Tylekroć go Achilles, zwracaiac od wieży,
Napędza na równinę, sam wdłuż murów bieży.
A iako, we śnie zwodnym łudząc się obrazem,
Gonim za przeciwnikiem, lecz za każdym razem,
Wyślizga się nam z ręki, choć przedział niedługi;
Tak ten nie mógł doścignąć, ani uciec drugi.[417]

Lecz iakby Hektor przed swym schronił się wyrokiem,        205
Jakby mógł Achillowi bystrym zrównać skokiem,
Gdyby Feb, raz ostatni w nim siły nie wzniecił?
Pelid raz poraz głową swym woyskom zalecił,
Aby gonić pociskiem Hektora nie śmiały:
Nie chciał bowiem piérwszego ciosu stracić chwały.[418]
Gdy czwarty raz do źródeł przybiegli rycerze,
Natenczas złotą szalę bogów oyciec bierze,
Achilla i Hektora dwa kładzie wyroki,
Oba oznaczaiące śmierci sen głęboki.
Zważył: iuż się Hektora zguba nie przewlekła,
Schylił się wyrok iego, i padł aż do piekła.
Opuścił go Feb, iako skazanego losem.
Pallada mówi takim do Achilla głosem:
„Achillu! miły bogom, oto przyszła pora,
Gdy rzezi niesytego zwaliwszy Hektora,
Nieśmiertelną pamiątką lud Grecki zaszczyciem.
Dziś on musi koniecznie rozłączyć się z życiem.
Niech z płaczem Feb kolana Jowisza uściska,
Niech żebrze, dla Hektora iuż nic nie pozyska.
Ty, trzeba, żebyś wytchnął, i chwilę zaczekał,
A ia póydę go skłonić, by walki nie zwlekał.„
Rzekła, cieszy się rycerz. Jakby długim gonem
Zmordowany, wstrzymał się, oparty iesionem.
Tego rzuciwszy Pallas, przy Hektorze staie,
Bierze twarz Deifoba, iego głos udaie,[419]

„Ach ! bracie móy kochany, pókiż w bystrym pędzie,        231
Koło Troi Achilles ścigać ciebie będzie?
Stań! złączmy nasze siły: Deifob z Hektorem,
Niełatwym do złamania mogą bydź odporem.„
Ten mu tak odpowiada: „Miły Deifobie,
I przedtém lgnąłem sercem naywięcéy ku tobie,
Przenosząc cię nad wszystkich z matki naszéy braci;
Lecz za to, iak ci równie Hektor się wypłaci?
Żaden się, wyyrzeć z murów, nie może ośmielić,
Tyś sam niebezpieczeństwo moie przyszedł dzielić.„
A bogini: „I oyciec i matka kochana,
I towarzysze czule ściskali kolana,
Prosząc, bym w mieście został: w takiéy są boiaźni.
Silnieyszy był głos moiéy dla ciebie przyiaźni.
Walczmy, razów nie szczędźmy, w nich nasza nadzieia.
Obaczymy niedługo, czyli syn Peleia,
Zwaliwszy obu, krwawym zaszczyci się łupem;
Czli też sam od włóczni twoiéy padnie trupem.„
To wyrzekłszy, poprzedza w kształcie Deifoba.
Kiedy iuż były blisko bohatyry oba;
„Achillu! mówi Hektor, dość boium się wzdrygał:
Już nie będę uciekał, ni ty będziesz ścigał.
Zbąkan od boga, trzykroć te mury obiegłem.
I dawniéy się chroniłem, gdy ciebie postrzegłem.
Inne w sobie natchnienie czuię w tę godzinę,
Będę się bił walecznie: umrzesz, lub ia zginę.

Ale wprzódy umowę zróbmy w świętéy wierze:        257
Niech bogi świadki, nasze zaręczą przymierze.
Jeśli mnie da bóg ciebie na placu położyć,
Przysięgam, że nie będę nad trupem się srożyć.
Boską twą zbroię wezmę, Grekom oddam ciało:
Żądam tylko, by zemną podobnie się stało.„
„Co! zawoła Achilles, a wzrok wściekły toczy:
Mnież i ciebie wzaiemna umowa zjednoczy!
Jak nie masz między ludźmi i lwami przymierza,
Jako nigdy wilkowi baran nie dowierza,[420]
Lecz w wiecznéy żyią woynie; tak nie masz sposobu,
By iaki węzeł zgody połączył nas obu.
Prędzéy ieden przyiąwszy w pierś ranę głęboką,
Srogiego Marsa czarną nasyci posoką.
Dziś natęż twoie siły, zbierz twe męztwo całe,
I dzielnie bronią właday, i piersi miéy śmiałe.
Nie masz tutay ucieczki, nic cię nie zachowa,
Niedługo od Minerwy twoia spadnie głowa:
Dziś zapłacisz za Greków, którycheś obalał,
Kiedy oręż zwycięzki w twoiéy ręce szalał.„
Zważył iesion ogromny, na Hektora cisnął:
Lecz baczny Hektor, skoro w biegu pocisk błysnął,
Schylił się: grot przeleciał, i drga w ziemię wbiły.
Bieży Pallas, wyrywa krwi pocisk niesyty,
I niesie Achillowi przed Hektorem skrycie.[421]
„Achillu! rzekł wódz Troian, miałeś mi wziąć życie,

Lecz widzę, że móy wyrok tobie był taiemny:        283
Zmyliłeś się, i zamach twéy rękei daremny:
Chytremi słowy chciałeś ułatwić zwycięztwo,
I dumną groźbą zachwiać w moich piersiach męztwo.
Nie pchniesz z tyłu Hektora, który prosto wpada:
W pierś pchniy, ieśli tę chwałę który bóg ci nada.
Chroń się mey dzidy, chcącey twoią krwią się skropić:
Obym ci ią mógł całą w twych piersiach utopić!
Lżeyszeby się Troianom stały Marsa znoie,
Bo naywiększym pogromem dla nich ręce twoie.„
Skończył: wraz długa z ręku wyleciała dzida,
I prosto w środek tarczy trafiła Pelida,
Ale na bok odbita: Hektor się zasmucił,
Że choć dobrze wymierzył, bezskutecznie rzucił:
Zmieszał się, nie miał grotu inszego przy sobie.
Głośno zatém na ciebie wołał, Deifobie:
Lecz męża z białą tarczą nie widzi przy boku.
„Ach! rzecze, iuż boskiego nie uydę wyroku.
Mniemałem, że mi z brata iest pomoc niepodła:
On za murami siedzi, mnie Pallada zwiodła.
Nie masz żadney ucieczki, iuż mi umrzeć trzeba:
Musi spełnić się wola Jowisza i Feba.
Nieraz mię iednak dawniéy zbawiły te bogi:
Dziś chcą, by się uiścił na mnie wyrok srogi.
Lecz nie dokaże wyrok, bym nikczemnie zginął:
Zróbię czyn, którym będę w późne wieki słynął.„

Tak się rycerz w ślachetnem czuciu ubezpiecza.        309
Wraz dobywszy ciężkiego i ostrego miecza,
Leci śmiało wielkiemi na Achilla kroki.
Jak orzeł, wyniesiony nad górne obłoki,
Z chmury spada na pole, a gorąco pragnie,
Drżącego wziąć zaiąca, albo młode iagnię;
Tak Hektor, z mieczem w ręku, na Achilla wpada.
Ten nawzaiem; a strasznie w sercu się rozjadą.
Cały Wulkana cudnym puklerzem okryty,
Na głowie blask się świeci czworoczubney kity,
Groźnie ią wstrząsa: włosy nakształt błyskawicy
Jaśnieią, pływaiące na wierzchu przyłbicy.
A iak, gdy ziemię w czarnych cieniach noc zagrzebie,
Hesper swym blaskiem gwiazdy przygaszą na niebie;
Tak, od ostrza Achilla dzidy, blask przerażał.
Wstrząsał on długi pocisk, a pilnie uważał,
Którędyby Hektora dosiągł dzidą swoią.
Hektor cały, Patrokla okryty był zbroią,[422]
Mała tylko część gardła iego odsłoniona,
Gdzie kość połącza miękką szyię i ramiona:
Lecz tędy duch żywotni nayłatwiéy wychodzi;
W to mieysce grotem Pelid zapalony godzi,
Przebita napół szyia od srogiego ciosu:
Jednak nienaruszony został otwór głosu,
Jeszcze mógł coś do swego wyrzec przeciwnika.
Padł Hektor, nad nim chlubnie Achilles wykrzyka,

„Hektorze! przyiaciela mego gdyś obalił,        335
Jakżeś mógł sobie tuszyć, abyś się ocalił?
Nie dała ci pomyśleć duma zaślepiona,
Że Patrokl miał mściciela, który cię pokona.
Psy i sępy haniebnie pożrą cię pod niebem,
Jego Achiwi uczczą wspaniałym pogrzebem.„
Hektor na niego zwrócił gasnące zrzenice:
„Zaklinam cię przez ciebie, przez twoie rodzice,
Nie chciéy nieszczęśliwego psom oddawać łupem.
Oyciec i matka z drogim pośpieszą okupem.
Przyymiy miedź, przyymiy złoto, ciało powróć Troi:
Niechay mi stos zapalą spółziomkowie moi.„
„Psie plemię! krzyknął Pelid, prosisz mię daremnie,
I przez miłych rodziców moich i przezemnie.
W zapale dzikim, radbym wnętrze wyrwać w tobie,
I ieść ie, gdyś mię w takiéy pogrążył żałobie.
Psom będziesz brzydką pastwą, ta cię hańba czeka.
Niech niesie dary Troia, niech inne przyrzeka,
Nie zmieni, by się z tobą, co mówię, niestało.
Choćby chciał złotem Pryam odważyć twe ciało,
Nie opłacze cię matka na łożu pogrzebnym:
Lecz psom i sępom będziesz pokarmem haniebnym.„
Hektor mdleiącym głosem, który w ustach kona:
„Wiedziałem, że twa dusza niczem niezmiękczona:
Żelazne w tobie serce. Chroń się gniewu nieba,
Zemszczą się za mnie bogi: i za wsparciem Feba,

Parys, brat móy, przy Sceyskiey obali cię bramie:        361
Choć moc twoia tak wielka, iednak ią bóg złamie.„
Skończył, a śmierć czarnemi skrzydły go powlekła:
Dusza z członków prześlicznych uchodzi do piekła,
Młodości miłe rzuca siedlisko na świecie.
Już nie mógł Hektor słyszeć, a on mówił przecie:
„Umieray! mnie móy wyrok nie nabawia trwogi:
Umrę, gdy Jowisz każe i Olimpu bogi.„
To rzekł, i z zabitego wyrwał dzidę swoię,
Utkwił na boku, z ramion krwawą odarł zbroię.
Zbiegli się Grecy, wszystkich w zadumienie chwyta
Wspaniałość, na Hektora postaci wyryta.
Inni zmarłego ranią, podłych dusz zwyczaiem,
I ieden do drugiego mówili nawzaiem:
„Jak łatwo dzisiay Hektor może bydź dotknięty,
Nie taki był, gdy ogniem zapalał okręty.„
Tak mówią, i nikczemnie pastwią się nad trupem,
Achilles rzekł, zwycięzkim ozdobiony łupem:
„Zacni wodzowie ludu, wierni przyiaciele,
Gdy wyrok moią ręką tego męża ściele,
Który nam więcéy szkodził, niż wszyscy Troianie,
Przybliżmy się pod mury, i natrzyymy na nie.
Obaczymy myśl Troian: czy ustąpią z wieży,
Gdy naydzielnieyszy miasta ich obrońca leży;
Czy, choć ich osłabiła strata tak bolesna,
Będą się ieszcze bronić. ... Precz ta myśl niewczesna!

Łez i pogrzebu Patrokl móy kochany czeka,[423]        387
Nigdy ia nie zapomnę tak miłego człeka.
Nic dla niego w mém sercu czucia nie wyziębi:
A kiedy nawet póydę do podziemnych głębi,
Choć mówią, że umarły na wszystko niepomny,
On zawsze, zawsze będzie mey duszy przytomny.
Teraz idźmy do floty, weźmy z sobą ciało,
Trzeba, by woysko hymnem tryumfu zagrzmiało;
„Odnieśliśmy zwycięztwo nad naywiększym mężem:
„Bóg Troi, Hektor śmiały, naszym legł orężem.„
Rzekł, i pastwił się nad nim w niegodnym sposobie:
Ostrém żelazem nogi przedziurawił obie,
I do wozu swoiego przywiązał powrozem.
Głowa wybladła leży na ziemi za wozem:
Wsiadł i wziął pyszne łupy, zaciął bystre konie.
Lecą, Hektora kurzem obsypane skronie,
Wznosi się chmura piasku, trup okrywaiąca,
Wala się włos, a głowa równinę potrąca.
Tak, za pana Olimpu wyroki wiecznemi,
W oczach iego rodaków, na oyczystey ziemi,
Pastwił się nad Hektorem zwycięzca zaiadły:
I takim iego zwłoki obelgom podpadły.
Matka uyrzawszy syna, ciągnionego sprośnie,
Rwie włos, rzuca zawicie, i krzyczy żałośnie:
Jęczał i biedny oyciec, ięczeli Troianie,
Po mieście, wszędzie smutek, płacz i narzekanie:

 
Mówiłbyś, że się straszny pożar zaiął w Troi,        413
I cały okrąg miasta w żywych ogniach stoi.
Ledwie wstrzymaią starca: gniewa się i łaie,
Że mu z Dardańskiéy bramy wyniśdź lud nie daie;
Do wszystkich po imieniu tkliwy głos zanosi,
I taczaiąc się w piasku, zmiłowania prosi.
„Pozwólcie mi wyyśdź z miasta, rzućcie wasze trwogi,
Nie tamuycie samemu do okrętów drogi:
Upadnę do nóg temu okrutnemu człeku.
Przecież uczci włos siwy, zlituie się wieku,
Ma oyca![424] który równie przywalony laty.
Ach! Peley dał mu życie, dla Troian zatraty!
Ze wszystkich zaś naybardziéy dla moiego bólu!
Iluż ia płaczę synów, których zabił w polu!
Lecz, bym tego wytrzymał zgon, nie masz sposobu:
Hektora śmierć ze smutkiem wtrąci mię do grobu.
O! czemuż nieszczęśliwy nie skonał w mych ręku!
Przynaymniéy ia i matka, wśród płaczu i ięku,
Martwegobyśmy trupa uchwycili wpoły,
I łzą obfitą drogie skropili popioły.„
Płakał, płakali z królem żałośni Troianie;
Hekuba ięczy, ciężkie ięk przerywa łkanie.
„Zacóż po tobie wlokę te życia ostatki?
Hektorze móy! ty byłeś ozdobą twey matki:
Tyś był obrońcą Troian, zasłoną ich progów,
I stąd cię szanowali iak iednego z bogów.

 
Żyący, byłbyś ieszcze chlubą twey krainie:        439
Już cię nie masz Hektorze; wszystko z tobą zginie!„
Tak mówi, i łez potok nędzna matka leie.
Żona Hektora nie wie, co się z mężem dzieie:[425]
Klęska publiczna przed nią ieszcze skryta samą,
Nikt nie doniósł, że Hektor został się za bramą.
Tkała płótno, na którém sztuką niedościgłą,
Cudne obrazy lekką wyszywała igłą.
Sługi naczynie z wodą grzały w jéy pokoiu,
By miał gotową łaźnią mąż wrócony z boiu.
Czułe troski, lecz próżne! biedney w myśl nie pada,
Że go ręką Achilla zwaliła Pallada.
Wtém z wieży ucho smutne uderzaią ięki:
Drgnęła nagle, i czołnek z drżącey wypadł ręki.
„Pódźcie, mówiła do sług: uyrzym, co się znaczy:
Ach! słyszę narzekania Hekuby w rozpaczy,
Serce się we mnie miota, drętwieią mi nogi,
Pewnie synom Pryama los zagraża srogi.
Boday się nie zjściło! lecz bardzo się boię,
Aby Pelid, zamknąwszy do powrotu Troię,
Na samego Hektora nie wpadł na równinie:
Nieszczęśliwy! przez zbytek swego męztwa zginie.
On za niebezpieczeństwy zawsze się uganiał,
On naypiérwszy nacierał, ostatni zasłaniał.„
Zmieszana, obłąkana, śpieszy na ulice,
Serce biie: za panią dążą służebnice.

 
Gdy na wieżą, w tłum ludzi, spiesznym wbiegła krokiem,        465
Z muru, na wszystkie strony, drżącem rzuca okiem,
Postrzega swego męża: za wozem ciągnięty
Niegodnie, lecą z trupem konie na okręty.
Zaraz iéy czarnym cieniem oczy noc powlekła,
Padła, z omdlałéy ledwie dusza nie uciekła.
Zlata z głowy na ziemię prześliczne ubranie,
Wstęgi, siatka i włosów cudne zawiązanie,
I zawicie z Wenery otrzymane ręki,
W dzień, gdy waleczny Hektor, podbity iéy wdzięki,
Dawszy niezmierne dary, dziewkę pięknych liców,
Przyprowadził do siebie z domu iéy rodziców.
Siostry, bratowe, w liczném ścisnąwszy ią kole,
Rzeźwią, pragnącą śmiercią swe zakończyć bole.
Gdy zmysły odzyskała, płacze rozkwilona,
Nad mężem nieszczęśliwym, nieszczęśliwa żona.
„Biedna ia! biedny Hektor! Więc srogie niebiosy
Dla oboyga iednakie przeznaczyły losy!
Nad rodem naszym gwiazda świeciła taż sama,
Gdym w Tebach na świat przyszła, ty w domu Pryama.
Wychowała mię oyca ręka dobroczynna:
Zacożem mu to życie nieszczęśliwe winna!
Mężu! ty iuż w podziemne śmierci idziesz kraie,
A w płaczu wiecznym wdowa po tobie zostaie.
Dzieckiem iest syn, któregoś na świat wydał zemną:
Nie będziecie wy sobie pomocą wzaiemną,

 
Ni ty iego młodości, ni on twéy siwiznie.        491
Niech się nawet z téy woyny okrutnéy wyśliznie,
W ilu się pracach, w ilu nieszczęściach ubiedzi!
Dobro iego łakomi wydrą mu sąsiedzi.
Ach! na cóż nie wystawia dziecka stan sierocy![426]
U przyiaciół oycowskich żądaiąc pomocy,
Idzie, z twarzą spuszczoną, z mokremi oczyma,
Tego za płaszcz, drugiego za kray szaty trzyma:
Ktoś przytknie do ust czaszę, tknięty iego skargi,
Lecz nie ochłodzi, ledwie odwilży mu wargi.
Drugi, co pod rodziców cieniem szczęsny rośnie,
Uderzy go rękami, słowem zelży sprośnie:
Pódź precz, rzeknie, twóy oyciec nie ucztuie z nami;
Przyydzie do matki wdowy móy syn zlany łzami.
Dawniéy obeldze takiéy nigdy nie podpadał,
Spik czysty na kolanach swego oyca iadał,
A gdy sen przerwał iego igraszki dziecęce,
Wtedy troskliwa mamka wziąwszy go na ręce,
Położyła w kolebce, miękkim słaney puchem,
I roskosz snu iéy lekkim pomnażała ruchem.
Dziś cierpienie i nędza dla niego w podziele:
Imie Astyanaxa nie wesprze go wiele,
Które, czcząc oyca, dali synowi mieszkance.
Boś ty, Hektorze, Troi sam ocalał szańce.
Psy pożrą twoie ciało, paszcze we krwi zbroczą,
A resztę zwłok na brzegu robaki roztoczą,

 
I na cóż się więc przyda twóy sprzęt tak bogaty?        517
Na co od niewiast śliczne sporządzone szaty?
Ogniom ie dam, bo więcéy nie ozdobią ciebie,
Nawet nie są przydatne na twoim pogrzebie:
Niechayże, w oczach Troian, ku twey służę chwale.„
Tak płakała, niewiasty dzieliły iéy żale.        522








ILIADA.


XIĘGA XXIII.



TREŚĆ XIĘGI XXIII.

Igrzyska na pogrzebie Patrokla.


Achilles czyni pyszny obchód pogrzebny dla Patrokla. Poświęca dla iego cienia dwunastu Troian, zabiia razem psy i konie, i pali z ciałem na stosie. Po skończeniu tego obrządku, na cześć przyiaciela, sprawia igrzyska. Dyomed w przegonie wozów, Ulisses w biegu pieszym, Epey w walce na pasy, Polipet w rzucaniu kręgu, Meryon w puszczaniu strzały, zwycięztwo odnoszą. Agamemnon chce ubiegać się o chwałę w ciskaniu oszczepu: ale mu Achilles, bez walki, piérwszą nagrodę przyznaie.


ILIADA.
XIĘGA XXIII.

Jęk się rozlega w mieście i żałobne krzyki,[427]
Tymczasem u naw staią Greckie woiowniki,
I wszyscy się rozchodzą pod swoie namioty:
Achilles, zatrzymuiąc Mirmidońskie roty,
Mówi: „Wy dzielni moiéy towarzysze broni,
Nie wykładaycie ieszcze z jarzma bystrych koni;
Tak się zbliżmy, niech z oczu płyną łzy rzęsiste,
Oddaymy cześć zmarłemu: godzien iéy zaiste.
Gdy się płaczu nad miłym nasycimy mężem,
Weźmiem wszyscy posiłek, i konie wyprzężem.„
Rzekł: płacz obciąża oczy, smutek sępi czoła.
Trzykroć z wodzem trup końmi obeszli dokoła,
Tetys rozmiękcza serca: nic ich nie ukoi,
Hoyne łzy wilżą piasek, i płyną po zbroi:[428]
Płaczą w nim pogrom Troian, Achiwów ozdobę.
Achilles między swemi zaczyna żałobę,
A w silnych rękach zwłoki przyiaciela ściska.
„Słysz mię, Patroklu! wpośród ciemnego siedliska:
Dane słowa odemnie będą skutek miały,
Tu psy Hektora ciało rozszarpią w kawały:
Stos twóy nieprzyiacielską krwią obficie skropię,
Dwunastu nóż Troianom w gardzieli utopię.„

To rzekłszy, Hektorowi czynił obelg wiele,        23
Porzucił go na piasku przy Patrokla ciele:
Kurz brzydki okrył głowę i ślachelne skronie.
Woyska zdeymuią zbroie, wyprzęgaią konie.
Liczna przed namiot wodza schodzi się gromada,
Gdzie ią wspaniała czeka pogrzebna biesiada:
Wypasłe woły, bite zabóyczym obuchém,
Padały, oddaiące dech z ryczeniem głuchém:
Rżnęli i lekkie kozy, rżnęli owce białe,
I odyńce długiemi kłami okazałe:
Młódź wielkie mięsa sztuki nad Wulkanem piekła,
A krew ofiar, przy zmarłym, strumieniami ciekła.
Oderwawszy od siebie, nie bez wielkich trudów,
Króle wiodą Achilla do monarchy ludów:
Jeszcze się nie ukoił w dręczącéy zgryzocie.
Skoro tylko stanęli w Atryda namiocie;
Kazał do ognia tróynóg przystawić głęboki,
Aby się rycerz obmył z kurzu i posoki.
Lecz ciężko od iéy woli odwieśdź duszę tęgą:
Nie chce, ieczcze się taką zaklina przysięgą.
„Przez naywyższego z bogów świadczę się Jowisza,
Póki na stos nie włożę mego towarzysza,
Nie spalę ciała, włosów moich nie poświęcę;
Dopóty przyiąć wody nie mogę na ręce.
Bo dokąd mię los między żyiącemi mieści;
Już nie wycierpię drugiéy tak wielkiéy boleści.

Będę iadł, choć mię więcéy żal, niźli głód ciśnie.        49
Rano, skoro Jutrzenka na niebie zabłyśnie,
Rozkaż, królu, zwieźć drzewo, i podług zwyczaiu,
Daymy cześć idącemu do ciemnego kraiu.
Niechay go z oczu płomień oddali niezwłocznie,[429]
Wtedy lud woyny prace nanowo rozpocznie.„
Do chęci iego cała rada się przychyla,
Potém się każdy ucztą gotową zasila:
Pokrzepiwszy zaś ciało obfitą biesiadą,
Rozchodzą się, i w swoich namiotach się kładą.
Pelid, (a gęste ięki wypuszczaią płuca),
Na gołéy ziemi wpośród Ftyotów się rzuca,
Nad brzegiem, gdzie szumiące wały morze toczy,
Aż sen, słodzący troski, chwycił iego oczy.
Bo członkom swoim wielkich trudów nie oszczędził,
Gdy, wkoło murów Troi, za Hektorem pędził.
Wtém przyszedł cień, Patrokla istne wyrażenie,
Ten wzrost, ten dźwięk, taż odzież, toż miłe spoyrzenie,
I schylony nad głową, czułym rzecze głosem:
„Spisz Achillu! nie myślisz nad Patrokla losem!
Więc się iuż rysy moie z twéy pamięci starły?
Żyiący miły byłem, zapomnian umarły.
Żebym wniśdź mógł do piekła, nie zwlekay pogrzebu,
Blade mary nie daią wstępu do Erebu:
Nie mogę przebrnąć rzeki, bo mi zabroniona,
A tak nędzny się błąkam przy bramach Plutona.

Achillu! day mi rękę, niech moię uściska.        75
Spalony, iuż nie przyydę z ciemnego siedliska:
Zdaleka od kochanych siadłszy towarzyszy,
Jeden drugiego taynych myśli nie usłyszy,
Nie będziem z sobą radzić: z kolebki wytknięty,
Już porwał nieszczęsnego wyrok niecofnięty.
Ciebie równie twóy wyrok nie może pominąć,
I ty musisz pod mury Troiańskiemi zginąć.
Proszę, uczyń Achillu, dla moiéy miłości:
Niechay będą złączone razem nasze kości.
Młodość nas obu razem, w waszym domu, wzrosła:
Tam oycowska mię ręka małego zaniosła,
Gdym w grze, co dotąd serce ze smutkiem wspomina,
Pomimo woli zabił Amfidama syna.
Twóy mię oyciec wychował, on wszystkiém ozdobił,
On sławney broni twoiey towarzyszem zrobił,
I méy ręce powierzył twoie bystre konie:
Złączeni w życiu, bądźmy złączeni po zgonie.
Niech razem będą nasze złożone ostatki
W owém złotém naczyniu, które masz od matki.„
„I tyżto, przyiacielu drogi, mię odwiedzasz!
Ty mię zaleceniami twoiemi uprzedzasz!
Nie wątpiy, wola twoia będzie dopełniona,
Czego pożąda Patrokl, Achilles wykona.
Zbliż się! oba nawzaiem rękami się chwycim,
l smutnéy się słodyczy płakania nasycim.„

Sciągnął dłoń do uścisku, lecz chęci daremne:        101
Cień iak dym poszedł z jękiem w krainy podziemne.
Na taki dziw, Achilla wielki strach przeniknął,
Zerwał się, klasnął ręką, żałobliwie krzyknął.
„Nie ginie zatem człowiek, idąc w ciemne kraie,
Jakiś iego cień lekki po śmierci zostaie.
Patrokl mi się pokazał w smutku i żałobie,
Daiąc zlecenia: iakże podobny był sobie!„
Tém żal odnowił w sercach, ciężką boleść wzniecił,
Płaczących pierwszy promień Jutrzenki oświecił.
Atryd rozkazał, aby rzuciwszy namioty,
Z mułami się do lasu wyprawiły roty,
I tam nacięły drzewa: zdał król tę wyprawę
Na Meryona, w piękną bogatego sławę.
Na przedzie idą muły: za niemi krok spory
Niósł mężów z powrozami, z płytkiemi topory:
W górę, z góry, pod górę, kręta ścieszka wiodła,
Będąc na Jdzie, liczne tryskaiącéy źródła.
Rąbią, odwiecznym dębom ciosy stal dawała,
Pod których się upadem góra trzęsła cała.
Muły ociosanemi obciążaią drzewy,
Te z niemi się przez gęste przedzieraią krzewy,
Z ludzi każdy gałęzi ciężkie dźwiga brzemię,
Jak Meryon rozkazał, zacne Mola plemie:
Niosą ie, gdzie wyznaczył Pelid mieysce grobu,
Co za wieczny spoczynek ma służyć dla obu:

Tam, złożywszy brzemiona, wokoło zasiada,        127
I dalszych oczekuie wyroków gromada.
Achilles kazał wyniśdź Ftyotom z obozu,
Wziąć oręże, i konie założyć do wozu:
Oni natychmiast piersi zdobią świetną zbroią;
Już na wozach rycerze i giermki ich stoią.
Idą piesze zastępy, a wozy na przodku,
Patrokla towarzysze trup niosą we środku,
Każdy się mu poświęcić swe włosy wyściga;[430]
Achilles w tyle stąpa, i głowę podźwiga,
Cały pogrążon w smutku, łza mu gęsta ciekła,
Że tym słał przyiaciela obrządkiem do piekła.
Na wytkniętém składaią mieyscu drogie zwłoki,
I krzątaią się wynieść z drzewa stos wysoki.
Wtedy nowa natchnęła myśl Peleia syna,
Zwróciwszy się na stronę, żółty włos ucina,
Dotąd pielęgnowany dla Spercha na głowie:
A w morze patrząc, w takiém odzywa się słowie.
„Sperchu! próżno poważny oyciec z swéy siwizny,
Slubował, że gdy wrócę do miłéy oyczyzny,
Tobie móy włos poświęci, stugłów da w ofierze,
I piędziesiąt baranów na twą cześć wybierze,
Gdzie się dymią, przy źródle, twe ołtarze wonne:
Tak ślubował, lecz śluby iego były płonne.
Więc gdy mi zabroniły powrotu niebiosy,
Niechayże miły Patrokl weźmie moie włosy.„

Skończył, i w ręku swego przyiaciela złożył.        153
Tym czynem żal obudził, i smutek pomnożył.
Byłoby ich odeszło słońce w jękach, w bólu,
Gdy Pelid się przybliżył, i rzekł: „Ludów królu!
Rozkaż, niech się rozeydzie woysko i posili,
Będzie czas, gdy do sytu każdy się nakwili.
Sami rzecz skończym: dosyć wodzów na tę czynność,
My oddamy zmarłemu ostatnią powinność.„
Rozkazał Agamemnon, rycerze odeśli,
A pogrzebnicy z drzewa stos ogromny wznieśli,
Stokroć przydaną stopą długi i szeroki,
I płaczący, na wierzchu położyli zwłoki.
Tam Pelid mnóstwo owiec i wołów zabiia,
I tłustością ich, ciało Patrokla obwiia,
Daléy członki rozciąga: tuż ręką życzliwą
Dwie bań nachyla z miodem i wonną oliwą,
Z ciężkim iękiem obrządek odprawuiąc taki.
Kładzie przy zmarłym cztéry przepyszne rumaki,
Z niemi dwa psy i piękne i tuczone padły,
Z dziewięciu, co chleb z jego rąk i stołu iadły.
A zemstą i wściekłością uniesiony razem;
Dwunastu zarżnął Troian okrutnem żelazem.
Zapuścił ogień, wszystko chcąc strawić ze stosem,
Nareście wzywał smutnym przyiaciela głosem.
„Żegnam cię, móy Patroklu! Ta cześć przy pogrzebie,
Niechay cię nawet w ciemnym pocieszy Erebie.

Co tylko ci przyrzekłem, wszystko wykonałem,        179
Razem dwunastu Troian z twoiém spalę ciałem:
Sam Hektor nie od ognia na drzewie pożarty,
Lecz od chciwych psów będzie na sztuki rozdarty.„
Groził: nie przystąpiły iednak psy do ciała:
Wenus przy niém i w nocy i we dnie czuwała,
Ona w różowey członki namaściła woni,
Takim sposobem ciało od zepsucia chroni,
Gdy ie rycerz za swoim wozem będzie włóczył.
Apollo czarnym cieniem to mieysce otoczył,
Gdzie leżał trup Hektora: on iego obrońca,
Czuwał, aby nie wysechł od promieni słońca.
Ale się stos Patrokla zmarłego nie palił:
Więc w nowéy myśli Pelid na bok się oddalił:
Dwa wiatry, z których ieden od zachodu wieie,
Drugi z północy, wzywa: wino z czaszy leie,
I dla obu ślubuie wspaniałe ofiary,
Jeśli prędko przybędą, i wzniecą pożary,
Któreby razem ciało strawiły ze stosem.
Jrys iego żałobnym poruszona głosem,
Spieszy do wiatrów: oni zebrani pospołu,
W Zefira pomieszkaniu zasiedli do stołu.
Wtém Jrys w progu staie: wiatry się podnoszą,
I wdzięcznie, do dzielenia z sobą uczty, proszą.
„Nie czas, mówi, bym z wami mogła tu się cieszyć,
Muszę zaraz do kraiu Etyopów śpieszyć.

Tam z innemi bogami do uczty zasiędę,        205
I w stugłownych ofiarach część moię mieć będę.
Lecz was Achilles, żalem przenikniony, czeka,
Prosi, żebrze, i pyszne ofiary przyrzeka,
Abyście zapalili stos z Patrokla ciałem:
Po nim rozlegaią się ięki w woysku całém.„
To powiedziawszy, znikła. Wiatry bez odwłoki
Wychodzę z strasznym szumem, i pędzą obłoki:
Zaraz morze ryczącym oddechem wzburzyły,
Potém na stos Patrokla obracaią siły.
Wzniósł się szumiący płomień, ognie wszystko niszczą,
Wiatry, całą noc wieiąc, przeraźliwie świszczą:
Równie całą noc Pelid, maiąc w ręku czarę,
Z naczynia wino czerpał zwłokom na ofiarę.
Grunt cały od słodkiego soku się rozpływał,
On lał, i cień Patrokla po imieniu wzywał.
Jak oyciec łzami syna oblewa popioły,
Któremu iuż gotował ślub Hymen wesoły,
Wtém go wzięła śmierć z wielką rodziców żałobą;
Tak, Patroklu, Achilles rozpłakan nad tobą,
Ostatnią ci posługą swą miłość oznacza,
Czołga się koło stosu, ięczy i rozpacza.
Już gwiazda ranna blizki światła powrót głosi,
Już różana Jutrzenka na niebie się wznosi,
Gdy wolnieć zaczął pożar, stos płomienie spasły.
Wiatry nazad wracaią, gdy ognie wygasły:

Na morzu Trackiém wznosząc ryczące bałwany.        231
Oddalił się na stronę bohatyr stroskany,
Padł na ziemi, sen słodki zamknął mu powieki.
Ale wnet przy Atrydzie zgromadzone Greki,
Przyszły, wszczął się zgiełk wielki; on się ze snu zrywa,
Wstaie, i temi słowy do nich się odzywa.
„Atrydzie! i wy wodze! bolów moich świadki,
Ten kurzący się popiół, te smutne ostatki.
Zgaśmy, nie oszczędzaiąc w tym obrządku wina,
A potém zbierzmy kości Menetego syna.
Łatwo ie poznać: w środku leżał, gdy na stronie
Paliły się i brańce Troiańskie i konie:
Złożym ie w złotey puszce, wkoło tłustość damy,
Aż też i ia odwiedzę czarne piekła bramy.
Nie chcę okazałości w dzisieyszym obrzędzie.
Nie chcę wielkiego grobu, dość na miernym będzie.
Lecz wy potém dźwigniecie grobowiec wyniosły,
Którzy po mnie to morze okryiecie wiosły.„
Rzekł: a Grecy powolni na iego życzenie,
Gaszą stos, leiąc wina obfite strumienie:[431]
Opadł popiół: ci z płaczem pełnego ludzkości
Towarzysza zbieraią opalone kości:
Tłustością obwinięte i złożone w złocie,[432]
Niosą, i kryią lekką zasłoną w namiocie.
Wreście bohatyrowi, pracuiący społem,
Wysypuią grobowiec, zakreślony kołem,

Pulchną rzucaią ziemię. Takie dzieło rzesza        267
Ukończywszy, do swoich namiotów pośpiesza.
Ale Achilles ludy zatrzymuie w polu,[433]
Liczne zasiadły widze w niezmierném półkolu,
Z naw każe nieść tróynogi i naczynia drogie,
Prowadzą muły, konie, woły krzyworogie:
I kształtnie spiętych dziewic wystawuie wdzięki,
Swieci stal wyrobiona od przemyślney ręki.[434]
Naprzód dla ieźdzców takie wyznacza nagrody:
Brankę, w robotach biegłą, prześliczney urody,
I dwóyuchy ma tróynóg, naypiérwszy w przegonie:
Drugi nieuieżdżoną, i noszącą w łonie
Brzemię muła, klacz bystrą sześcioletnią zyska.
Jeszcze nieprzysunione nigdy do ogniska,
Czwórmiarowe naczynie białe weźmie trzeci:
Dwa talenta dla tego, kto czwarty doleci:
Czarę nieużywaną dla piątego chowa.
To wystawiwszy, wstaie, i mówi w te słowa,
„Królu i wodze! baczcie z Achiwów młodzieżą:
Dla ieźdzców tu nagrody wystawione leżą.
Gdyby inny bohatyr był czczon tym obchodem,
Jabym otrzymał piérwszość zwycięzkim zawodem;
Moim koniom nie zrówna żadnych koni dzielność.
Lecz wiecie, że w podziele maią nieśmiertelność,
Neptun dał oycu memu, mnie oyciec na boie:
I ia się więc nie mieszam, i rumaki moie.

Nie biegać im, gdy zginął dozorca troskliwy,        283
On ich mył, on oliwą namaszczał im grzywy.
Karki taczaiąc w piasku, przeięte rozpaczą,
Stoią nieporuszone, i Patrokla płaczą
Wy więc wnidźcie w ten zawód, wy wszyscy z obozu,
Kto tylko z was iest pewny swych koni i wozu.„
Rzekł: ieźdzców kusi chwały i nagród podnieta.
Piérwszy Eumel powstaie, zacny syn Admeta,
Biegły ieździec, i trudno, by drugi był taki.
Smiały Dyomed, Trosa zaprzęga rumaki:
Zyskał na Eneaszu ten łup znakomity.
Samego Feb ratował, że nie był zabity.
Trzeci wstaie Menelay, z bratem w woysku włada:
Naydzielnieysze do wozu bieguny zakłada,
Koń Podarg z bratnią klaczą Etą, w jarzmie stoi:
Echepol, aby nie szedł z innemi do Troi,
I żył w roskoszach, zdala od woiennych trudów,
Ten piękny upominek dał królowi ludów:
Pełen dostatków, siedział w murach Sycyonu.
Z taką Menelay klaczą śpieszy do przegonu.
Antyloch, celuiący w młodzieży szeregu,
Czwarty do ślachetnego zabiera się biegu,
Szybkość iego rumaków zna Pilów kraina.
Nestor się zbliża, w troskach o miłego syna,
I naucza, choć biegłym zna go do zawodu.
„Synu! Jowisz i Neptun kochali cię z młodu,

I mądrego ieżdżenia skazali ci sztukę:        309
Nie trzeba więc, bym dłuższą dawał ci naukę.
Bystrym kierować biegiem umie twoia ręka,
Ale masz konie cięższe, stąd oyciec się lęka:
Choć drudzy lepiéy mety niezdolni okrężyć,
Jednak dzielnością koni mogą cię zwyciężyć.
Więc, by cię nie minęły szacowne zakłady;
Synu! posłuchay bacznie oyca twego rady.
Skuteczniéy cieśli sztuka, niż siła pomaga:
I gdy morze gwałtowna zaczyna bić flaga,
Sztuką się żeglarz krzepi, w kierowaniu łodzi.
I ieźdzca ieździec sztuką naywięcéy przechodzi.
Kto nadto zaufany w dzielności swych koni,
Wolnego na równinie biegu im nie broni,
I zamiast, by ie wstrzymał, zapędza się śmiało.
Lecz komu się skazówką doświadczenie stało,
Chociaż ma słabsze konie, na stronę nie zboczy,
Ku mecie zawsze iego obrócone oczy,
W czas leyc ciągnie, naybliżéy kołem kres obiega,
A wszystkich przeciwnika poruszeń dostrzega.
Skażę ci kres, móy synu, byś tam prosto pędził.
Jest pień, łokieć nad ziemią, który czas oszczędził,
Dwa go wspierają głazy, gdzie droga się zwęża,
Naokoło zaś gładka przestrzeń go okręża:
Nie wiem, czyto grób iaki, czyli kres odwieczny:
Dziś tam założył metę Achilles waleczny.

Tam staray się przybliżyć i twóy wóz i konie,        335
I sam pomniy ku lewéy nachylić się stronie:
Konia prawego głosem zachęcay i biczem.
Puszczay mu wolne wodze, nie hamuy go w niczém;
Lewego zbliż do mety, ile tylko zdoła,
Tak, byś ią prawie otarł osią twego koła:
Lecz nie uderz, i w smutek śmiałości nie zamień:
Złamałbyś wóz, lub konie skaléczył o kamień.
Drugim śmiech, a ty ciężkim wstydembyś się zalał:
Bądź więc, synu, ostrożny, ażebyś ocalał.
A kiedy iuż okrążysz metę, iak należy,
Żaden cię nie doścignie, żaden nie ubieży.
Niechay Adrasta koniem Aryonem iedzie,
Który od nieśmiertelnych swóy początek wiedzie;
Niechay boskie rumaki ma Laomedona,
I tak ciebie zwycięzkim biegiem nie pokona.„
Takowa była oyca troskliwego rada.
Skończywszy ią, odchodzi, na mieyscu usiada.
Meryon piąty sprzęga konie świetnogrzywe.
Rzucili w szyszak znaki, ieźdzce chwały chciwe,
Sami wsiedli: wstrząsł Pelid: los mieysca rozdziela,
Piérwsze dla Antylocha, drugie dla Eumela,
Trzecie Menelay, czwarte Meryon dostaie,
Mężnemu Tydydowi ostatnie los daie.
Już gotowi, porządkiem wszyscy ustawieni:
Achilles metę zdala skazał na przestrzeni.

Fenixa, giermka oyca, posłał, by tam siedział,        361
Zważał ich bieg, i wiernie o wszystkiém powiedział.
Razem podnieśli bicze, i leyce srebrzyste
Wstrześli, i wykrzyknęli na konie ogniste:
Te od naw wyskakuią w chwalebne przegony,
Tuman piasku wartkiemi kopyty wzruszony,
Jak chmura się podnosi, wiatr igra pierzchliwy,
Lekko miotaiąc w biegu rozpuszczone grzywy.
Wozy, raz w polu równém, gładkim płyną tokiem,
Znowu się w górę wznoszą gwałtownym podskokiem,
Jeźdźcy stoią: zwycięztwa żądzą piersi dyszą,
Biią serca, nad końmi nachyleni wiszą.[435]
Te lecą wpośród kurzu: lecz gdy w bystrym biegu,
Na powrót, ku morskiemu zwracaią się brzegu,
Wzmagaią pęd, każdego moc iawnie się znaczy.
Wybiegł Eumel, od lekkich uniesiony klaczy.
Tuż na Trosa ogierach Dyomed go tyka,
Gorącém tchnieniem grzeią ramie przeciwnika,
Nad nim z wyniesionemi wylatuią głowy,
I każdym skaczą rzutem na wóz Eumelowy.
Byłby odniósł zwycięztwo, lub wątpliwe zrobił:
Lecz nie chcąc, by się chwałą tak piękną ozdobił,
Feb z ręki Dyomeda wytrącił bicz świetny:
Gniewną łzą lice skropił bohatyr ślachetny,
Gdy na przedzie daleko przeciwnika zoczył,
A iego wóz się w tyle opieszale toczył.

Lecz chytry podstęp Feba, Minerwa postrzegła,        387
I zaraz do lubego bohatyra zbiegła:
Tchnie koniom dzielność, bicza powrotem go cieszy.[436]
Sama zaś, gniewem tchnąca, do Eumela śpieszy,
Łamie iarzmo, i chlubne nadzieie omyla;
W bok wyskakuią klacze, dyszel się nachyla,
On sam toczy się z wozu, i pada przy kole,
Skrwawiony na ramionach, na licach, na czole:
Obfita łza oblewa twarz Admeta syna,
A ból niewytrzymany w piersiach głos ucina.
W tyle rzuca Dyomed wozy wszystkie cztéry,
Daleko na przód pędząc nieścigłe ogiery:
Nową zagrzane mocą, iak wicher, leciały,
Bo Pallas piękney życzy rycerzowi chwały.
Za nim dąży Menelay, śpieszy Ete płocha:
Wtenczas do koni słychać ten głos Antylocha.
„Dążcie! i nie daycie się, me konie, spośledzić!
Ach! nie pragnę ia wozu Tydyda uprzedzić,
Nie z jego ognistemi ogiery spór wiodę:
Jemu piérwszą Minerwa przeznacza nagrodę.
Lecz staraycie się wozu dogonić Atryda,
Nie zostawaycie w tyle.[437] O! iaka ohyda!
Jeśliby was klacz Ete przewyższyła w pędzie.
Gdzie wasz bieg? Ustaiecie! co mówię, to będzie!
Jeśli się spodlę waszym biegiem opieszałym,
Nie będzie o wygody wasze Nestor dbałym,

Nie obrok da, żelazo wam utopi w łonie.        413
Nuż więc! natężcie siły, śpieszcie moie konie!
Mam sposoby, wy tylko nie folguycie nodze,
I podstępem, w téy ciasnéy wyścignę go drodze.„
Tak on konie groźnemi słowy upomina,
Te lecą: wnet przed oczy stawia się cieśnina;
Obfite w czasie zimy zebrane potoki,
Wylizały wdłuż drogi w polu rów głęboki.
Tędy pędzi Menelay konie, i zachęca,
Bał się starcia z drugiemi: Antyloch wóz skręca,
I bokiem bieżąc, ściga swego przeciwnika.
Menelay to postrzegłszy, blednie i wykrzyka.
„Co czynisz? Wstrzymay konie! nie widziszli iasno,
Że wkrótce będzie szerzéy? Wtém mieyscu zbyt ciasno!
Na płasczyznie mię wyprzedź, tu nie masz sposobu,
Twoia płochość bydź może zgubą dla nas obu.„
Lecz próżno groził, próżno Antylocha łaiał,
On, iakby głuchy, pędził, i razy podwaiał.
A ile doświadczaiąc sił, ramieniem tęgiém
Człowiek młody na polu cisnąc może kręgiem,
Tyli sztuczny Antyloch na przód ubiegł przedział.
Menelay wóz zatrzymał, i na mieyscu siedział,
Widząc, gdyby upornie o wygraną biegli,
Starliby konie, wozy, sami w piasku legli.
Jednak ciężko rozgniewan, tak woła zdaleka.
„Nie masz podstępnieyszego nad ciebie człowieka,

Rozumem zaszczycałeś dotąd wiek twóy młody,        439
Lecz i tak bez przysięgi nie weźmiesz nagrody.„
Rzekł, i konie zachęca. „Niech was żal nie ściska,
Bieg wasz łatwo tę korzyść niewielką odzyska,
Stare tamte bieguny, prędzéy więc ustaną:
Wam rześka młodość pewną zaręcza wygraną.„
Skończył: te wolą pana w takiéy słysząc grozie,
Lecą, i wnet stanęły przy ubiegłym wozie.
Na zawód mężów Grecy wzrok trzymaią wryty,
Widzą tuman, wartkiemi wzruszony kopyty,
Na wyższém siedząc mieyscu Krety wódz sędziwy,
Postrzegł konie, lekkiemi miotaiące grzywy:
On, choć bardzo zdaleka, poznał głos rycerza,
I koń, znaczny swą maścią, w oczy go uderza:
Złotoróżowym włosem lśni się postać cała,
A na czole, iak xiężyc, gwiazda świeci biała.
Zatém, powstawszy, w takiém odzywa się słowie.
„Przyiaciele! Achiwow przemożni wodzowie!
Samli widzę, czy wasze oczy to postrzegły?
Inny ieździec i konie na przodek wybiegły:
Te, które dotąd lekką celowały nogą,
Zapewne obrażone, pośpieszać nie mogą.
Jak metę omiiały, sam dobrze widziałem:
Teraz ich nadaremnie szukam w polu całém.
Lub ieździec wcześnie wodzy zatrzymać nie zdążył,
Upuścił ie, lub metę niezręcznie okrążył;

Upadł więc, wóz potrzaskał, a zapęd szalony,        465
Zdziczałe uniósł konie gdzieś w dalekie strony.
Patrzcie więc, może lepiéy z was który osądzi:
Ja uznaię, ieżeli tylko wzrok nie błądzi,
Mężnego wodza, z rodu Etolskiego męża,
Syn Tydeia, Dyomed, on w biegu zwycięża.„
Na ten głos, Oileia syn, Aiax się zżymał,
Bo pragnął, aby Eumel zwycięztwo otrzymał.
Tak więc uszczypliwemi słowy odpowiada.[438]
„Czego sądzisz? źle czyni, kto zawcześnie gada:
Też same klacze bystrym wyprzedzaią skokiem.
Niś ty z Greków naymłodszy, ni celuiesz wzrokiem,
A iuż wydałeś wyrok? Chciéy ięzykiem rządzić:
Zasiedli tu biegleysi, im przystoi sądzić.
Te, co były w początku, klacze są na przedzie,
Ma wodze w ręku Eumel, i naypierwszy iedzie.„
Na to wódz Kretów, bardzo rozgniewany, rzecze:
„Cała twa moc w języku, haniebny człowiecze:
Niższy od wszystkich, pychą wzdymasz się nikczemną,
O drogi sprzęt, o tróynóg uczyń zakład zemną.
Niechay sporu sąd będzie przy Agamemnonie,
Byś poznał, z twoią szkodą, czyie piérwsze konie.„
Zerwał się nagle Aiax z mieysca, w którém siedział,
Byłby ieszcze ostrzeyszym tonem odpowiedział,
Możeby daléy poszła kłótnia zapalczywa,
Gdy powstaie Achilles, i tak sie odzywa:

„Przestańcie tego swaru, przyiaciele moi:        491
Ta kłótnia na obudwu wcale nie przystoi,
Nie znieślibyście w drugich tak niesfornych krzyków.
Patrzcie zatém spokoynie na bieg zawodników.
Co teraz iest wątpliwe, wkrótce iawne będzie:
W tak bystrym oni walczą o zwycięztwo pędzie,
Iż przed naszém obliczem staną w czas niedługi,
Wtedy wszyscy uyrzycie, kto piérwszy, kto drugi.„
Tak mówią: iuż Dyomed ich wzroku nie mylił,
Zbliżył się, z biczem w ręku na razy się schylił,
Konie w górę wartkiemi wznosząc się kopyty,
Leciały, ieździec piasku tumanem okryty:
Toczy się wóz błyszczący i miedzią i złotem,
A koła tak się lekkim kręciły obrotem,
Że ślad kolei w piasku widzieć się nie daie,
Niedługo za szrankami konie i wóz staie:
Te gęsty dech oddaią w biegu zadyszałe,
Zlana ich głowa potem, zlane piersi całe.
Skacze z wozu Dyomed, bicz na iarzmie zwiesza,
A Stenel po nagrodę czémprędzéy pośpiesza,
Zaleca wziąć dziewicę, i naczynie drogie,[439]
Sam zaś wyprzęga z wozu konie wiatronogie.
Za nim Anlyloch dąży czémprędzéy do staia,
Podstępem, nie szybkością ubiegł Menelaia:
Jednakże iuż Menelay prawie na nim siedział.
Jak rumaka od koła szczupły dzieli przedział,

Gdy pana szybko niesie na polu przestroném,        517
I kurz omiata z dzwona wysadnym ogonem;
Niech pędzi iak naybystrzéy, zawsze bliski koła,
Tuż ono zanim ściga, odbiedz go nie zdoła;
Tak mały między niemi obiema był środek.
Choć ubiegł, na rzut kręgu, Antyloch na przodek;
Wkrótce był dościgniony: nie chcąc się spośledzić,
Ete natęża siły, aby go uprzedzić.
I gdyby zawód ieszcze przedłużył się chwilę
Wygrałby, i zostawił Antylocha w tyle.
Giermek Jdomeneia dobiegł kresu czwarty,
Jednak, na rzut oszczepu, był za królem Sparty.
Miał on pięknego kształtu, ale ciężkie konie,
I sam niedosyć w jezdnym celował przegonie.
Co był piérwszy, ostatni syn Admeta iedzie,
Ciągnie wóz potrzaskany, konie zwolna wiedzie.
Zlitował się Achilles na przypadek taki:
„Nayzręcznieyszy, rzeki, ieździec, naylepsze rumaki
Ostatnie wzięły mieysce: słodząc tę przygodę,
Jak słuszność każe, drugą daymy mu nagrodę,
A piérwsza niech przy synu Tydeia zostanie.„
Wielkim okrzykiem Grecy stwierdzili to zdanie.
Byłby klacz dał, umocnion od nich w tym zamyśle;
Gdy Antyloch, przy swoich prawach stoiąc ściśle;
„Nie czyń, mówi, Achillu, choć to lud pochwalił,
Bobym sie sprawiedliwie na ciebie rozżalił:

W tym postępku skrzywdzenie moie oczywiste:        543
Że szwankował i ieździec i konie ogniste,
Jaż na tém cierpieć będę? Sam Eumel zawinił:
Czemuż piérwéy do bogów ślubu nie uczynił.
Przy ich wsparciu, ostatni nie wróciłby z pola.
Lecz ieżeli cię iego dotyka niedola;
Masz złoto, branki, konie, miedź, masz liczną trzodę,
Day mu z tego i większą, niż moia, nagrodę,
Day ią potém, lub zaraz; nie zayrzę mu łaski,
Wszyscy twóy czyn zgodnemi uwielbim oklaski:
Téy nie dam, bobym duszę okazał nikczemną:
Kto chce wziąć, piérwéy bronią rozprawi się ze imną.„
Ten zapał Achillowi bardzo się podoba,
Kochani byli sobie towarzysze oba,
A więc rzecze z uśmiechem tak do przyiaciela:
„Chcesz, abym co innego znalazł dla Eumela?
Uczynię: dam mu zaraz pancerz znamienity,
W polu z Asteropeia mężnego zdobyty:[440]
Obwód go z białey cyny opasuie wkoło:
Na taki dar, zapewne roziaśni swe czoło.„
I aby nieszczęsnego natychmiast pocieszył,
Posłał Automedona, ten z darem pośpieszył,
Pelid go radosnemu Eumelowi daie.
Gniewny na Antylocha, Menelay powstaie,
Podał mu woźny berło, nakazał milczenie:
Mówi, słów iego ze czcią słucha zgromadzenie.

„Jaki zapał twóy rozum, Antylochu, skaził?        569
Zdradąś mi wydarł chwałę, konieś mi obraził.
Naparłeś na mnie gwałtem, lubom na cię wołał,
Inaczéybyś mię nigdy wyprzedzić nie zdołał.
Slachetne wodze Greków! was biorę za sędzie,
Saméy żądam słuszności, względu niech nie będzie.
Nie chce ia nigdy celem bydź rozmów złorzecznych,
Nie chcę, by kto powiedział z Achiwów walecznych,
Że Antylocha kłamstwem Atryd uciemiężył,
I choć silą był wyższy, końmi nie zwyciężył.
Czémużbym sam nie sądził, gdy dam takie zdanie,
Że wszyscy tu przytomni zgodzicie się na nie?
Przybliż się Antylochu, stań przy iarzmie z biczem,
Dotkniy koni, i przysiąż przed boga obliczem,
Który ziemię otacza od brzegu do brzegu;
Że wóz móy, bez podstępu, zatrzymałeś w biegu.„
„Królu! rzecze Antyoch, nie chciéy się obrażać,
I racz mi w tém zdarzeniu cokolwiek pobłażać:
Zważ, iak ia młodym iestem przy tobie człowiekiem,
Ty mnie i przymiotami przewyższasz i wiekiem:
Wiesz, że młodości muszą towarzyszyć błędy,
Rada miałka, a myśli porywcze zapędy.
Niech więc twoie wspaniale serce mi wybaczy,
Ja ci sam chętnie wziętey odstępuię klaczy.
Chceszli mieć co moiego, dam w tę samę chwilę,
I raczéy do wszystkich żądań twych przychylę,

Niż żebym wyrzucony był z twoiego serca,        595
Lub został przeciw bogom sprosny przeniewierca.„
Rzekł, i klacz Atrydowi powraca uprzeymie.
Wraz iego serce słodkie wesele obeymie:
A iaka na zieloney niwie, wedle kłosa.
W orzeźwiaiących kroplach rozlewa się rosa;
Takie czucie wnętrzności króla napełniło:
Więc do niego w tych słowach odzywa się miło:
„Składam gniew, ustępuię klacz dla Antylocha:
Dawniéy w tobie nie była myśl lekka i płocha,
Dzisiay nad rostropnością przemógł wiek twóy młody.
Drugi raz lepszym nie bierz podstępem nagrody.
Dla innego nie byłbym łatwo ubłagany.
Ale ty, i twóy oyciec, i twóy brat kochany,
Tyle dla moiey sprawy czynicie statecznie:
Wracam przyiaźń, o wszystkiém zapominam wiecznie.
Weź klacz, choć mnie należy: niech lud widzi cały,
Że nigdy bydź nie umiem dumny i zuchwały.„
Natychmiast w Noemona ręce klacz oddaie,
Sam ślachetnie na piękném naczyniu przestaie:
Meryon wziął z porządku dwa talenta złota.
Achilles czarę, w któréy przecudna robota,
Zanosi do Nestora, przez rząd Greków długi.
„Weź to, starcze, szanowny z wieku i zasługi,
Niech ci pamiątką będzie Patrokla pogrzebu:
Podobało się wziąć go z oczu naszych niebu!

Tę ia ci czarę dzisiay ofiaruię darem,        621
Bo będąc przygnieciony tylu lat ciężarem;
Nie uzbroisz się w rzemień, nie póydziesz w zapasy:
Bieg, oszczep, nie dla ciebie: iużio nie twe czasy.„
Daie mu upominek, on z czuciem odbiera:
„Prawda z twoich ust, synu, odzywa się szczera:[441]
Wyzuła mię z młodości sił starość niewdzięczna,
Nogi moie sciężały, prawica niezręczna.
Czemuż we mnie ta czerstwość dziś nie odmłodnieie,
Jaką miałem, gdy mężni składali Epeie
Amarynceia króla w podziemne siedliska,
A syny, na cześć oyca, sprawiały igrzyska!
Nikt mi do chwalebnego nie zrównał zawodu,
Ni z Pilów, ni z Epeiów, ni z Etolów rodu.
Klitomed był rzemieniem zwalczony odemnie,
W zapas mię złamać, Ancey silił się daremnie,
Daremnie Jfikl w biegu swe nogi natężył,
Fileia z Polidorem na dzidym zwyciężył.
W pędzie wozów przemogły dwa Aktora syny,
Zazdrośni moiéy sławie: i nie bez przyczyny:
Naywiększą miał nagrodę pierwszy w tym przegonie.
Liczbą mocnieysi, ieden z nich kierował konie,
Jeden kierował konie, drugi biczem chłostał.
Taki byłem, dziś młodym ten zaszczyt pozostał.
Poddaię się starości smutney, iuż czas minął,
Kiedym ia świetnie między bohatyry słynął.

Ty pódź kończyć twoiego obchód przyiaciela:        657
Wdzięcznie biorę, co twoia przyiaźń mi udziela,
Widzę, że dobry Nestor w sercu twém się mieści:
Znaiąc, do iakiéy prawo mam u Greków cześci,
Oddałeś należyty zaszczyt siwéy głowie:
Niechay ci ten uczynek nagrodzą bogowie.„
Wysłuchawszy pochlebnéy Nestora pochwały,
Idzie w koło Achilles, gdzie Greki siedziały,
I nowe im zachęty wystawia przed oczy.
Kto w twardy rzemień zbroyny, krwawą walkę stoczy,
Sześcioletnia i trwała na prace mulica,
Którą ledwie naytęższa uchodzi prawica,
Związana, stoi w środku, zwycięzcy nagrodą:
Puhar zwyciężonemu nieszczęścia osłodą.
To wystawiwszy, w takiéy odzywa się mowie:
„Atrydzi! i wy ludów Achayskich wodzowie!
Męże, co silną ręką razy niosą z góry,
Niechay wystąpią zbroyni w rzemień z byczéy skóry.[442]
Kogo chwałą okryie Apollo życzliwy,
I kogo za zwycięzcę okrzykną Achiwy;
Z tą odeydzie mulicą nagrodzon wspaniale.
Zwyciężony puharem ukoi swe żale.„
Rzekł, widzi zgromadzenie ogromnego chłopa,
Wstał, biegły w takich walkach, Epey syn Panopa.
Schwycił ręką mulicę, i rzekł wpośród rzeszy:
„Niech po ten piękny puhar kto inny pośpieszy:

Mulicy nikt mi z Greków nie wydrze: i mniemam,        673
Że równego w téy walce przeciwnika nie mam.
Czyliż niedość, żem w boiu mąż nieznany zgoła?
Lecz téż ieden we wszystkiém celować nie zdoła.
A co mówię, wykonam: kto tu wzniesie ramię,
Temu członki potłukę, i kości połamię:
Niech iego przyiaciele niedaleko stoią,
By unieśli zbitego srodze ręką moią.„
Milczą: tak ich Epeia zastraszyła ręka,
Sam się syn Mecysteia, Euryal nie lęka:
Na pogrzebie Edypa, Mecystey zadumiał
Wszystkich Kadmeiów, żaden dostać mu nie umiał.
Troskliwy o zaszczyty swego przyiaciela,
Smiałego z siebie, ieszcze Dyomed ośmiela:
On w nim dobrą nadzieią ochotę podwoił,
Sam przepasał, sam iego prawicę uzbroił.
Weszli w koło, twardemi obciążeni pasy,
I oba wzniósłszy ręce, z wielkiemi hałasy
Stoczyli bóy, zmieszanym grożąc sobie ciosem,
Bite szczęki gwałtownym ięczały odgłosem,
Pot hoyny płynął: każdy swą sztukę wysilił,
Wpadł Epey, a Euryal głowę wtył nachylił,
Ale próżno się chronił przed natarciem śmiałém
Wziął ciężki raz, i wielkiem okrył ziemię ciałem.
Jak skacze wyrzucona na brzeg burzą czarną
Ryba, którą wnet morskie bałwany ogrną;

Tak się Euryal, wziąwszy raz ogromny, wzdrygną,        699
Skoczył, i padł: zwycięzca Epey go podźwignął.
Zaraz i w przyiaciołach miał pomoc gotową,
Wlecze nogi, krwią pluie, słabą chwieie głową.
Puhar, osłodę klęski, wziął ieden z młodzieży,
On na stronie, bez ruchu, nieprzytomny leży.
Jużci nowe nagrody Greków serca łechcą,
Dla tych, co w trudną walkę zapasu póyśdź zechcą:
Tróynóg dostanie szermierz naypiérwszy w tym boiu,
Dwunastu wołów ceny; a w nagrodę znoiu,
Dziewicę, wartą cztéry woły, kto ulegnie.[443]
To wystawiwszy, takiém słowem ich podżegnie:
„Wstańcie, kto z was w téy walce pięknéy żąda sławy.„
Wstał Aiax Telamoński olbrzymiéy postawy:
Wstał podstępny Ulisses: zwłoki żadney nie ma,
Przepasani, rękami chwycą się obiema:
Tak dwu balów budownik łączy w górze czoła,
Że domu naymocnieyszy ruszyć szturm nie zdoła:
Od wytężonych dłoni, obu trzeszczą boki,
Pot im z członków słonemi leie się potoki,
Jeden drugiego mocno w silnych rękach trzyma,
W czerwonych dęgach ciało na grzbiecie się wzdyma,
A oni coraz bardziéy swe siły wzmagali,
Tak ich tróynóg i piękney sławy żądza pali.
Aiax Ulissa nie mógł swoią złamać mocą,
Nie mógł Uliss Aiaxa: gdy się długo pocą,

Tęsknotę iuż czyniła walka uporczywa:        725
Wtém się do przeciwnika Aiax tak odzywa:
„Dźwigniy mię, lub ia ciebie dźwignę Ulissesie,
Komu da Jowisz, niech ten zwycięztwo odniesie.„
Rzekł, i dźwignął: lecz sobie Ulisses przytomny,
Uderzył pod kolana, padł Aiax ogromny,
Padł na wznak, a Ulisses piersi mu przytłoczył.
Zdumiał się lud, gdy widok niespodziany zoczył.
Wstali: dźwigał Ulisses siłami wszystkiemi,
Lecz nie podniósł Aiaxa, ledwie ruszył z ziemi,
A wtém się mu kolana zgięły w ciężkiéy próbie,
Upadł: obadwa legli na piasku przy sobie.
Już po trzeci raz ieden drugiego się imał;
Kiedy powstał Achilles, i walkę zatrzymał.
„Przestańcie! dłużéy waszych sił wycieńczać szkoda:
Równe obu zwycięztwo, i równa nagroda.
Niech drudzy walczą Grecy o nowe zapłaty.„
Usłuchali, proch wstrzęśli, i odziali szaty.
Dla biegu stawia dary przed Greków oczyma:
Stoi ze srebra czasza, która sześć miar trzyma:
Trudno na całéy ziemi o równe naczynie,
Sydońskiego dowcipu w niém robota słynie:
Przypłynąwszy do portu, wsławieni żeglarze,
Fenicy, Toasowi zanieśli ią w darze.
Euney, by Likaona z więzów oswobodził,
Tą czaszą walecznego Patrokla nagrodził,

Dziś idzie, na cześć iego, upominek drogi,        751
Dla tego, co lekkiemi wszystkich przeydzie nogi:
Drugi zaś biegun wołu tłustego posiędzie,
A pól talenta weźmie, kto ostatni będzie.
„Wstańcie, rzekł, kogo łechce wygranéy nadzieia.„
Z pośpiechem, z mieysca swego, wstał syn Oileia,
Wstał Ulisses roztropny, i Antyloch młody,
Wyższy nad rówienników przez lekkie zawody:
Achilles metę skazał: oni stoią rzędem,
A skoro znak wydano, wyskoczyli pędem,
Biegli, równinę chciwém pożeraiąc okiem:
Piérwszy Aiax, Ulisses tuż za iego krokiem.
Jako dziewica tkaniem płótna, zaprzątniona,
Czółnek zawsze ma blizko biiącego łona;
Tak, blizki za nim Uliss, kurz krokiem przygniatał,
I głowę Aiaxową iego dech oblatał.
Przyiazny okrzyk powstał, życząc, by zwyciężył,
On tém bardziéy zapalon, bystry bieg natężył:
Lecz kiedy prawie byli tuż przy samym kresie,
Ulisses do Pallady taką modłę niesie:
„Niech mię w biegu twa pomoc zwycięzcą uczyni!„
Nie bez skutku się udał do swoiéy bogini:
Wlała mu w członki czerstwość, nową lekkość w nogi.
I gdy iuż iuż wytkniętéy dobiegali drogi,
Padł Aiax: od Pallady przyszła ta ohyda:
W mieyscu sliskiém, krwią zlaném, gdzie ręka Pelida

Rżnęła woły ryczące pod zabóyczym ciosem,        777
Zwalił się, nabrał gnoiu i gębą i nosem:[444]
Ubiegł Ulisses, piérwszym darem się zaszczycił.
Powstał też Aiax z ziemi, za róg wołu chwycił,
I pluiąc gnoiem, smutny rzecze między Greki.
„Ulisses ma wygraną z Minerwy opieki:
Ona mu wszędzie matką. „Na te iego skargi,
Wszystkich Greków powszechny śmiech uwdzięczył wargi.
Trzeci Antyloch, trzecią miał nagrodę daną:
Lecz niezasmucon swoią bynaymniéy przegraną;
„Patrzcie, Achiwi, rzecze z uśmiechem na twarzy,
Że nie są wcale bogom zapomniani starzy.
Aiax niewielą pewnie laty mię wyściga:
A ten, choć iuż na sobie ciężar wieku dźwiga,
Lecz iędrny starzec, dobry i w młodych szeregu;
I gdyby nie Achilles, byłby pierwszy w biegu.„[445]
Nieskończenie rycerza uięła ta mowa:
Rzekł z uczuciem: „Na próżno nie póydą te słowa,
W pochwale umiem cenić dla mnie przyiaźń twoię,
Dlatego ci zyskaną nagrodę podwoię.„
Daie mu dar zwiększony, on z radością bierze.
Sam stawia oszczep długi pomiędzy rycerze,
I szyszak i przyłbicę: zbroia okazała,
Tę z Sarpedona ręka Patrokla dostała.
Wstaie więc, i warunki takie zapowiada.
„Wodze, ktorych naylepiéy dłoń orężem włada,

Niech, świetną wdziawszy zbroię, walczą o nagrody,        803
Daiąc przed Greki swoiéy zręczności i dowody.
Od czyiego krew piérwsza wytryśnie pocisku,
Ten odemnie dostanie płytki pałasz w zysku,
Pałasz tęgi, z Trackiego żelaza ukuty,
Z którego Asteropey mą ręką wyzuty.
Resztę zbroi podzielą: ieszcze obu potém,
Pyszną uczczę biesiadą pod moim namiotem.„
Tak rzekł: wraz Telamona wielki syn powstaie:
Dyomed iego bronią strwożyć się nie daie.
Wdziawszy na boku zbroię, śmiałym idą krokiem,
Groźném oba na siebie poglądaiąc okiem:
Na ten widok Achiwi zdumieli się wszyscy.
A kiedy iuż rycerze byli siebie bliscy,
Trzykroć natarł, i trzykroć każdy cios wymierzył.
Wtém Aiax przeciwnika w paiżą uderzył,
Lecz grot nie sięgnął ciała, pancerz go odbiia:
Od Tydyda Aiaxa zagrożona szyia,
W nią godzi cios nad tarczą: lud zaczął się trwożyć,
Krzykął, żeby iuż koniec téy bitwie położyć,
I obu bohatyrom równe dadź zapłaty:
Jednak nadto wziął Tydyd miecz i pas bogaty.
Wódz wyniósł krąg żelazny: wielką sławę zyskał
Ecyon, gdy tą massą chropowatą ciskał:
Lecz nie odparł Achilla swém ramieniem tęgiém,
Zabił go, wziął bogactwa iego i z tym kręgiem.

„Wyydźcie na środek, rzecze, mężni towarzysze,        829
Patrzmy, kto w tym rodzaiu walki się popisze:
Niech zwycięzca nayszersze dziedzictwa posiedzie,
Na lat pięć to żelazo wystarczać mu będzie.
Nie ucierpi on żadnéy w gospodarstwie szkody,
Sląc do miasta swych ludzi od pługa, lub trzody.„
Wstaie Polipet, ieden z naywiększych rycerzy:
Leontey, który siłą z bogami się zmierzy.
Aiax i Epey idą do tegoż igrzyska.
Staią: bierze krąg Epey, zakręca i ciska:
Uśmiechnął się, na taki widok, lud przytomny.
Leontey daléy ieszcze rzucił krąg ogromny:
Aiax mocą swéy ręki obudwu zwyciężył.
Wtedy Polipet ramie żylaste natężył,
Cisnął: a iak daleko kiy pasterski pada,
W pośród rozproszonego wymierzony stada;
Tak szczęśliwy rzut iego nad wszystkie daleki:
Na to krzyk zadumienia powstał między Greki.
Towarzysze rycerza łączą siły razem,
I z pozyskaném idą do floty żelazem.
Achilles, aby nowy dał widok gromadzie.
Dziesięć siekier dwusiecznych, dziesięć prostych kładzie.
Wzniesiono maszt na piasku: na wierzchu trwożliwy
Nicią przywiązan gołąb, cel brzmiącéy cięciwy:
„Od czyiego, rzekł, będzie ptak raniony grotu,
Ten siekiery dwusieczne weźmie do namiotu:

Kto, chybiwszy gołębia, dotknie uwiązanie,        855
Jako mniéy zręczny, proste siekiery dostanie.„
Wstaie Teucer, z nim walkę chce Meryon dzielić.
Wstrzęśli losy w przyłbicy, kto piérwszy ma strzelić:
Padł los Teukra, łuk napiął, lekki grot wyrzucił,
Ale oczekiwanie iego Feb zasmucił.
Bo téż zaniechał bogu łuku rycerz młody
Slubować na ofiarę iagniąt piérworody.
Chybił ptaka, od Feba wydarta mu chwała,
Jednakże nić przecięła iego lekka strzała.
Wylatuie ptak w niebo, nić na ziemię pada.
Z wielkim okrzykiem poklask dała mu gromada.
Już miał Meryon strzałę nasadzoną pióry,
Łuk wyrwał z ręki Teukra, wymierzył do góry:
Bogu zaś, co w niechybnéy strzały puszcza mierze,
Piérworodne iagnięta ślubuie w ofierze:
I ptaka bystrym koła kreślącego lotem,
Pod niebem, w środek skrzydła, utrafia swym grotem.
Ten niedługo przy stopach upadł Meryona.
A biedny gołąb ranny, wprzód niżeli skona,
Siada chwilę na maszcie, lekko skrzydłem rucha,
A potém się rozciąga, i pada bez ducha.
Patrząc na taki widok, lud Grecki się zdumiał.
Przeto Meryon, który lepiéy strzelić umiał,
Dwusieczne miał siekiery: choć zręczny do strzały,
Lecz mniéy trafny, wziął Teucer dar mniéy okazały.

Jeszcze Achilles dzidę wystawiwszy w gminie,        881
I warte wołu, w kwiaty wyrznięte naczynie,
W tych, co naylepiéy ciśną oszczepem, chęć budzi.
Powstaie Agamemnon, król naywyższy ludzi.[446]
W tym boiu z nim się mierzyć Meryon gotowy,
Gdy bohatyr takiemi odzywa się słowy:
„Nie trzeba, byś w téy, królu, doświadczał się probie,
I w sile i w zręczności nikt nie zrówna tobie:
Każ więc pod namiot komu iśdź z piérwszą nagrodą,
Meryon weźmie drugą, lecz za twoią zgodą.
Tak ia radzę: „Król przystał na rycerza zdanie.
Nie miało zatém mieysca broni doświadczanie.
Meryonowi dana od Achilla dzida,
Taltyb poniósł naczynie pod namiot Atryda,        894








ILIADA.


XIĘGA XXIV.



TREŚĆ XIĘGI XXIV.

Pryam wykupuie ciało Hektora.


Jowisz przykro patrząc na to, że zwycięzca pastwił się tak długo nad Hektorem; posyła do niego Tetydę z rozkazem, aby za okup wydał Pryamowi ciało syna. W tymże czasie wyprawia Irydę do Pryama z zaleceniem, żeby z darami udał się do obozu Greków. Merkury mu towarzyszy, i zaprowadza go do namiotu Achillesa. Ten uięty darami, zmiękczony łzami starca, nie tylko wydaie mu ciało syna, ale ieszcze, w czasie pogrzebowego obrządku, obiecuie wstrzymać Greków od boiu. Narzekania Andromachy, Hekuby i Heleny nad Hektorem. Pogrzeb tego bohatyra.


ILIADA.
XIĘGA XXIV.

Zakończone igrzyska, rozchodzę się ludy,
Po wieczerzy, w spoczynku dzienne topiąc trudy.
Sam Pelid, w łzach ustawnych, swe bole natęża,
I sen, co wszystkie rzeczy żyiące zwycięża,
Nie chwycił go: daremnie rzucił się na łoże,
Patrokla cnoty, męztwa, zapomnieć nie może:
Rozważa z nim dzielone wyprawy waleczne,
Spólne prace, przebyte morza niebezpieczne;[447]
To gdy rozpamiętywa, obfite łzy toczy,
Już bokiem, grzbietem pościel, iuż piersiami tłoczy.
To nagle się porywa, błędnym chodzi krokiem
Nad brzegiem, aż Jutrzenka piękném spoyrzy okiem:
Znowu zaprzęga bystre konie, i powrozem
Uwiązawszy trup nagi Hektora za wozem,
Zaiadły! trzykroć włóczy przy Patrokla grobie:[448]
Sam wraca do namiotu, aby spoczął sobie,
A trup rzuca na piasku smutnie rozciągnięty.
Lecz nad zmarłym Hektorem Feb litością tknięty,
Zelżone iego zwłoki od zepsucia bronił.
On bohatyra złotym puklerzem zasłonił,
Żeby nie był rozdarty, gdy go konie wlekły.
Tak Pelid nad Hektorem pastwił się zaciekły.

Okrutne to obeyścic bogów rozgniewało,        23
Chcieli więc, by Merkury skrycie uniósł ciało.
Już na to prawie była zgodna niebian rada,
Lecz się sprzeciwił Neptun, Juno i Pallada:
Im i Troia i Pryam w naywiększéy niechęci:
Jeszcze wyrok Parysa niestarty z pamięci,[449]
Nieprzepomną on krzywdę boginiom wyrządził.
Przyszły do iego chaty, by ich piękność sądził;
Odprawił ie z obelgą: téy przyznał dar złoty,
Która go nieszczęsnemi uwiodła pieszczoty.
Dwunasty raz powstała Jutrzenka różowa,
Gdy nieśmiertelnym rzecze Apollo w te słowa:
„Nielitośni bogowie! mszczący się bez miary!
Czy was Hektor mnogiemi nie błagał ofiary?
Wy się iednak pastwicie nad nędznym po zgonie,
Nie chcecie go powrócić oycu, matce, żonie,
Synowi i spółziomkom, aby ręką bratnią,
Złożywszy go na stosie, cześć dali ostatnią.
Pelid wam miły, człowiek bez czucia, bez duszy,
Którego twardych piersi żaden wzgląd nie ruszy.
Lwa srogość nosi w sercu: iako lew do stada,
W swéy sile dumnie ufny, zapalony wpada,
I pasące się woły zabiia przy żłobie;
Tak Achilles przytłumił wszelkie czucie w sobie.
Nie ma wstydu, skąd wielka i korzyść i strata,
Bo niechay kto postrada syna, albo brata,

Choć na taki cios, ludzie naywięcéy są czuli;        49
Jednak się napłakawszy, swe ięki utuli.
Wytrzymałą śmiertelnym duszę nieba dały:
Lecz ten człowiek okrutny i zapamiętały,
Nie dość ma, że Hektora zwalił swym orężem,
Włóczy go, nad umarłym natrząsa się mężem.
Mimo swą siłę, za to oburzy gniew boży.
Bo na cóżto? na ziemię nieczułą się sroży!„
Na te słowa, w Junony oczach gniew się pali.
„Jeśli Hektor i Pelid w jednéy u was szali,
Natenczas Apollina skarg słuchać możecie:
Lecz kto ten Hektor, chcieycie zważyć, bogi, przecie,
Wszak śmiertelny i piersi ssał śmiertelnéy matki,
Achilles syn bogini: téy liczne zadatki
Moiéy dałam przyiaźni, odemnie chowana,
I za miłego bogom Peleia, wydana.
Byliście na tych godach: Ty, dziś pełen zdrady,
Grałeś, i z namiś wspólnie używał biesiady.„
Wtedy rzekł chmurowładca: „Dość tego niech będzie,
Juno, miarkuy się w twoim na bogów zapędzie.
Nie iedna cześć dla obu: próżne więc niesnaski.
Ale i Hektor z Troian, godzien bogów łaski:
Ja go zawsze kochałem: on składał mi dary,
Od niego mi wspaniałe szły codzień ofiary,
Kurzył się wonnym dymem ołtarz méy świątnice:
Ten my hołd odbieramy Olimpu dziedzice.

Lecz Hektora unosić skrycie nie należy,        75
Wnetby się rycerz o téy dowiedział kradzieży:
Jest przy nim zawsze matka, ta mu prawdę powie.
Niechay Tetydę wezwie który z was bogowie:
Powiem iéy, co w méy radzie naylepszém się zdało,
By Pelid przyiął dary, oycu wydał ciało.„
Rzekł: a Jrys, co wiatrom wyrówna skrzydlatym,
Spieszy, i między Samem, Jmbrem chropowatym,
W czarne morza otchłanie z wielka mocą padnie:
Jękła woda, a ona tak się grąży na dnie,
Jako ołów do rogu wolego przypięty,[450]
Niosący głodnym rybom zwodnicze ponęty.
Tetys w jaskini swoiéy ukryciu głębokiém,
Wpośród bogiń płakała nad syna wyrokiem,
Że go pod Troią wkrótce weźmie Parka sroga.
Do niey się przybliżywszy Jrys wiatronoga:
„Wstań, mówi, i czémprędzéy pośpieszay, bo ciebie
Jowisz, sprawca rad wiecznych, oglądać chce w niebie.„
„Za co mię pan naywyższy wzywa do swych progów?
Nie śmiem się pokazywać w zgromadzeniu bogów:
Jak tam chodzić, gdy serce ból okrutny ściska?
Póydę iednak, gdy każe: co chce, to pozyska.„
Wzięła czarną zasłonę bogini ozdobna,
Wszystkie przechodzi kiry iéy czarność żałobna:
Idą, Jrys poprzedza; a kiedy stąpały,
Morze przed niemi srebrne rozdzielało wały.

Z brzegu wskoczyły w niebo, gdzie na świetnym tronie,        101
Siedział władca piorunu w liczném bogów gronie.
Usiadła przy Jowiszu, Pallas mieysce dała,
Juno dla niéy boskiego napoiu nalała,[451]
I ciesząc smutną pełnym częstuie puharem;
Zasiliła się słodkim bogini nektarem.
A oyciec bogów zaczął mówić w tym sposobie:
„Choć w ciężkiéy pogrążona zostaiesz żałobie,
Pozwoliłaś, ażeby Olimp cię oglądał:
Znam twóy ból: ale słuchay, dla czegom cię żądał.
Dziewięć dni, iak bogowie rozjątrzeni sporem,
Jedni są za Achillem, drudzy za Hektorem:
Chcieli przez Merkurego ciało unieść skrycie.
Lecz ia, myśląc o syna twoiego zaszczycie,
I pragnąc ci okazać moie przywiązanie:
Zabroniłem podstępu, zganiłem ich zdanie.
Spiesz i powiedz synowi, że wszystkie niebiany,
A naybardziéy ia iestem na to zagniewany,
Że pastwi się zaciekle nad Hektora trupem,[452]
I nie chciał wrócić oycu, za drogim okupem.
Nie będzie się upierał, ieśli mnie się boi.
Ja zaraz prędką poślę Jrydę do Troi,
Aby poszedł po syna do naw Pryam stary,
I wielkiemi Achilla ułagodził dary.„
Rzekł: takie usłyszawszy bogów oyca słowa,
Szybkim lotem z Olimpu zbiegła wód królowa.

Wchodzi pod namiot syna: on w bolach usychał,        127
Jeszcze nieukoiony ięczał, płakał, wzdychał.
Ziomki ucztę gotuią: piękném runem kryta,
Dopiero owca w jego namiocie zabita.
Siada przy synu, pieści, pociesza w rozpaczy,
I naywyższego boga rozkazy tłumaczy.
„Dopóki się móy synu, będziesz smucić, kwilić?
Nie chcesz się ani iadłem, ani snem posilić,
Ani trosków rozerwać użyciem kobiety.
Ach! niedługi kres życia twoiego! Niestety!
Już, tobie śmierć zagraża niecofniętym razem.
Lecz słuchay, bo z Jowisza przychodzę rozkazem:
Bardzo, mówi, na ciebie srożą się niebiany,
A ze wszystkich naywięcéy on iest zagniewany,
Że się pastwisz zaiadle nad Hektora trupem.
Złóż tę z serca zaciekłość, i nie gardź okupem.„
„Jeśli, rzekł Pelid, tak się Jowiszowi zdało,
Niech przyydą, okup dadzą, i wezmą to ciało:
Monarchy niebios wolą iam spełnić gotowy.„
Takie mieli syn z matką w namiocie rozmowy.
Jowisz rzekł do Jrydy: „Biegniy szybkim lotem,
I odemnie Pryama uwiadomiy o tém,
Żeby z dary po syna śpieszył na okręty,
Przez któreby Achilles mógł zostać uięty.
Niech nikogo nie bierze: dość, że woźny wsiędzie,
Który do miasta z ciałem wóz prowadzić będzie:

Niech się nie lęka śmierci, nie poddaie trwodze,        153
Merkurego mu poślę przewodnika w drodze,
Stanie cały w namiocie: a gdy go waleczny
Pelid uyrzy, od wszystkich obelg iest bezpieczny.
Uczci, i przeciw drugim obrońcą się stanie,
Bo niepłochy, zna ludzkość, ma roztropne zdanie,
Pocieszy nieszczęsnego, pokornego dźwignie.„
Wraz Jrys, która wiatry swym lotem wyścignie,
Pośpiesza w dom Pryama; tam żal z ciężkiéy straty,
Syny siedząc przy oycu, łzą zlewaią szaty:
Starzec smutném rodzeństwa otoczony kołem,
Głowę płaszczem obwinął, osuł się popiołem,
Nagarnionym, gdy długo czołgał się spłakany.
Łkania cór i synowych odbiiały ściany:
Wspominaią imiona, z żałobnemi ięki.
Mężów, co w polu chwały z Greckiéy padli ręki.
Przybliża się do króla Jrys wiatronoga,
Łagodzi głos, bo starca zimna trzęsła trwoga.
„Ufay synu Dardana, nie bóy się daremnie,
Bo nie nowego smutku masz posłankę we mnie,
Ale dowód łaskawéy Jowisza opieki,
Który, chociaż od ciebie bardzo iest daleki,
Twoiego się nieszczęścia lituiąc niemało,
Każe ci iśdź odkupić Hektorowe ciało.
Z wielkiemi się darami wypraw na okręty,
Aby przez nie Achilles mógł zostać uięty:

Sam iedź, nie bierz nikogo: dość, że woźny wsiędzie,        179
Który do miasta z ciałem wóz prowadzić będzie.
Nie obawiay się śmierci, nie poddaway trwodze,
Merkurego ci pośle przewodnikiem w drodze.
Staniesz cały w namiocie: skoro cię waleczny
Pelid uyrzy, od obelg wszelkicheś bezpieczny.
Uczci, i przeciw drugim obrońcą się stanie,
Bo niepłochy, zna ludzkość, ma roztropne zdanie,
Pocieszy nieszczęsnego, pokornego dźwignie.„
Odchodzi bystra Jrys, i ledwo się mignie.
Pryam myśląc czémprędzéy iechać do obozu,
Każe zaprzęgać muły, nieść skrzynią do wozu:
Sam zaś do wonnéy z cedru zrobionéy komnaty
Idzie, gdzie były iego skarby, sprzęty, szaty,
I tam do siebie starą Hekubę przyzywa:
„Posłuchay, co ci powiem, żono nieszczęśliwa:
Posłanka mię wielkiego boga upomina,
Abym z okupem śpieszył po naszego syna,
I darami złagodził Achilla zacięcie:
Powiedz, iak ci się zdaie takie przedsięwzięcie.
Mnie móy umysł i serce taiemnie podwodzi,
Udać się, bez wahania, do Achayskich łodzi.„
Krzyknęła na te słowa Hekuba struchlała:
„Gdzież się więc, mężu, twoia roztropność podziała,
Którą obcy i swoi zwykli byli sławić?
Jak ty się sam do floty Greckiéy śmiész wyprawić,

I tylu mężnych synów oglądać mordercę!        205
Ach! ieśli to uczynisz, żelazne masz serce.
Schwyciwszy cię albowiem raz w obozie Greckim,
Gdy rzuci ten człek wzrokiem na ciebie zboieckim,
Nie będzie miał litości, ni względu nad tobą.
Płaczmy go w domu, czarną okryci żałobą:
Z łona matki wyszedłszy, gdy światło zobaczył,
Już wtedy zaraz wyrok okrutny przeznaczył,
By zdala od rodziców, sposobem niegodnym,
Oddał go człowiek srogi na pastwę psom głodnym.[453]
Obym się mogła pomścić na iego wątrobie!
Obym ią w zębach gryzła! takby on na sobie
Wziął odpłat za to wszystko, co synowi zadał!
Jednak Hektor nikczemnie życia nie postradał:
Za Troian, za Troianki, stanął iak mąż dzielny,
I bez zblednienia w piersi przyiął raz śmiertelny.„
„Nie zatrzymuy mię próżno, starzec żonie rzecze,
Nic więcéy przedsięwzięcia moiego nie zwlecze,
A ty mię niepomyślną wróżbą trwożysz ieszcze?
Gdyby mi to radzili sami ziemscy wieszcze,
Albo też ofiarnicy: ich kłamnemi usty
Wzgardziłbym, i nie słuchał, co mówią oszusty.
Lecz gdym słyszał, gdym widział boginią oczyma,
Póydę, póydę koniecznie, nic mię nie zatrzyma:
Chociaż tam bezpieczeństwa nie masz dla méy głowy.
Choć mię zabiią Grecy, na wszystkom gotowy:

Niechby zaraz Achilles miecz we mnie utopił,        231
Bylem uściskał syna, i łzą moią skropił.„
Od wielkiéy skrzyni wieków uchylił srebrzystych,
Wziął szub dwanaście, tyleż zasłon przeźroczystych,
Tyleż, płaszczów ozdobnych, dar bardzo bogaty.
W téyże liczbie kobierce i prześliczne szaty,
Dziesięć talentów złota ściśle odważone,
Dwa troynogi, a cztery naczynia złocone,
I od ślachetnych Traków dany mu w ofierze,
Gdy byl u nich w poselstwie, pyszny puhar bierze:
Drogi sprzęt, lecz i tego nie oszczędzil stary,
Bo chciał syna odkupić przez naywiększe dary.
A bolem rozjątrzony, swoie narzekania
Na Troian zwraca, łaie, z przysionku odgania.
„Zli ludzie! czy was własna strata nic nie boli!
Czemuż przyszliście zwiększać srogość moiéy doli?
Nie znacie klęski, którą Jowisz mię uderza,
Żem z synów naywiększego utracił rycerza!
Ale ią wam da uczuć moment niedaleki,
Łatwo, po iego zgonie, zwyciężą was Greki!
Ja, nim Troia się zmieni w gruzy, w opaliska,
Prędzéy odwiedzę czarne Plutona siedliska.„
To mówiąc, z berłem pędził: mnóstwo precz odchodzi.
Potém na syny starzec swe żale rozwodzi:
Deifoba, Pammona, Agatona łaie,
Na Polita, Parysa, Helena powstaie,

Na Dya Antyfona i na Hyppotoia.        257
„Spieszcie się gnuśne syny, niegodna krwi moia![454]
Oby zamiast w Hektorze, w was Grek oręż zbroczył!
Biedny ia oyciec! iaki wyrok mię przytłoczył!
Miałem syny waleczne, lecz wszystkie poległy,
Dzielny Mastor i Troil, z wozu walczyć biegły,
I Hektor, bóg wśród ludzi: świat się nad nim dumiał,
I nie ludzkim go synem, lecz boskim rozumiał:
Mars ich wziął, a zostawiłl dla moiéy sromoty,
Kłamcę, skoczki, żarłoki, wydzierce, niecnoty.
Nie zaprzężecież wozu, nie włożycie sprzętów,
Abym mógł iak nayprędzéy iechać do okrętów?„
Rzekł: oni wolą oyca w takiéy słysząc grozie,
Wynoszą wóz i skrzynią ładuią na wozie,
Taki wóz muły ciągną, (dzieło ieszcze nowe:)
Skrzętni biorą ze ściany iarzmo bukszpanowe,
Które zdobi i pierścień i pukiel okrągły.
Wzięli także na dziewięć łokci leyc przeciągły,
Do końca dyszla koniec leyca iest przypięty,
Pierścień zaś iarzma ćwiekiem dyszlowym uięty.
A gdy leycami pukiel po trzykroć okrążą.
Pod kątem węzeł z drugich końców leyca wiążą.
Potém szacowne sprzęty wynoszą z komnaty,
Przeznaczone dla ciała Hektora opłaty,
I zaprzęgaią muły z twardemi kopyty:
Od Mizów Pryam zyskał ten dar znakomity.

Konie prowadzą, które tyle oyciec sobie        283
Podobał, ze swą ręką sypał obrok w żłobie.
Myśląc starzy, by swego zamiaru dosięgli,
Sami ie pod wspaniałym przysionkiem zaprzęgli.
Wtedy Hekuba, ciężkim ściśniona kłopotem,
Wino słodkie w naczyniu trzymaiąca złotém,
Staie przed iarzmem koni, i męża nakłania,
Aby się nie ruszyli bez bogów wezwania.
„Wezwiy, mówi, Jowisza, gdyś iechać się zaciął,
By cię zdrowym powrócił z pośród nieprzyiaciół.
Pomimo mnie, twóy umysł téy wyprawy żąda.
Więc boga, który z Jdy na Troię pogląda,
A czarną straszy chmurą ziemnego mieszkańca;
Proś, aby ci na wieszczbę swego dał posłańca.
Niech, po prawicy, ptaków król skrzydła roztoczy:
Jeśli taki obaczysz znak na własne oczy,
Możesz iechać z ufnością między Greckie straże:
Jeśli Jowisz posłańca swego nie pokaże;
Choć ten zamysł u ciebie mocno przedsięwzięty,
Zaklinam cię, móy mężu, nie iedź na okręty.„
„O! małżonko; rzekł starzec, spełnię radę twoię,
I troski trwożliwego serca zaspokoię.
Dobrze iest podnieść ręce do boga z pokorą.
Może te modły skutek pomyślny odbiorą.„
Zaraz kazał lać słudze wodę na prawicę,
Przyszła, niosąc nalewkę razem i miednicę.

Umyty, bierze złotą czarę z rak małżonki,        309
I między wspaniałemi pałacu przysionki,
Leie wino, i ręce ku niebu podnosi:
„Boże! którego z Jdy świat wielmożność głosi,
Nie miéy nędznego człeka płaczu w poniewierce,
Prowadź mię doAchilla, i zmiękcz iego serce.
Niechay ptak, co powietrznych kraiów berło trzyma,
Przeleci po prawicy przed memi oczyma.
Gdy tą pomyślną wieszczbą raczysz mię ucieszyć,
Będę mógł do naw Greckich z ufnością pośpieszyć.„
Skłonił się na wezwanie iego bóg przychylny,
I zaraz Pryamowi przysłał znak niemylny,
Orła, ptaka łowczego: A iak rozłożyście,
Dwa obszerne podwoie zamykaią wniście
Domu opatrzonego w dostatki bogacza;
Tak on szeroko skrzydła ogromne roztacza.
Po prawicy przeleciał nad wieżami miasta.
Na to we wszystkich radość i nadzieia wzrasta:
Siadł król na świetnym wozie, dobrze sobie tuszył,
I z brzmiącego przysionku z pośpiechem wyruszył.
Z wozem cztérokołowym idą muły przodem,
Jdey niemi kieruie: tuż równym zawodem
Poieżdża Pryam, biczem zacinaiąc konie.
Zebrani przyiaciele iego w liczném gronie,
Odprowadzaią, cała zapłakana rzesza,
Jak gdyby na śmierć iechał. Król w pole pośpiesza,

A lud wraca do miasta, z nim zięcie i syny.        335
Jowisz postrzegł ich obu w pośrodku równiny,
Ulitował się starca nieszczęsnego doli,
Więc głosi Merkuremu wyrok swoiéy woli.
„Synu, wszak w tobie ludzi naywiększa otucha,
Ty na ich prośby chętnie nadstawuiesz ucha,
Spiesz na ziemię, Pryama nie odstępuy krokiem:
Tak prowadź, by go żaden Grek nie dostrzegł okiem,
Póki pod Achillesa namiotem nie stanie.„
Zlecił: Merkury pełni oyca rozkazanie.
Zaraz do nóg przywiązał skrzydła złote, wieczne,
Na których ziemi, morza, krańce ostateczne,
Równy wiatrom przelata. Wziął laskę, tą ludzi
Jednych, gdy chce, usypia, drugich ze snu budzi.[455]
Z tą puszcza się Merkury bystrolotnm biegiem,
I staie nad obszernym Hellespontu brzegiem:
W okazałéy postaci idzie, iak król młody,
Gdy mu piérwszy włos kryie kwitnące iagody.
Pryam z woźnym za Jla grobem chwilę stoią,
Gdzie i konie i muły w brodach Xantu poią.
Już i noc czarnym cieniem kray ziemski powleka,
Wtém woźny idącego postrzega człowieka:
„Synu Dardana, rzecze, radź o sobie pilnie,
Idzie człowiek, obudwu zgubi nieomylnie:
Uciekaymy, lub chwyćmy pokornie za nogi,
Może sie nam da zmiękczyć, i cios cofnie srogi.„

Na ten głos zadrżał Pryam, członki mu zdrętwiały,        361
I z boiaźni na głowie zjeżył się włos biały.
Wtém zbliża się Merkury, za rękę go chwyta,
Słodkiemi zabezpiecza słowami, i pyta:
„Dokąd się wyprawuiesz, oycze, tak niewcześnie,
Gdy noc wszystkich żyiących pogrążyła we śnie?
Nie uważasz, o starcze, że tu niedalecy,
Sprzysięgli na twą zgubę, znayduią się Grecy?
Niechże postrzeże który, że skarby prowadzisz,
Niech na ciebie napadnie, iak sobie poradzisz?
Już niemłody, niewiele możesz ufać dłoni,
Ten też starzec zapewne ciebie nie obroni:
Ja ci nic złego nie chcę, i drugich w téy dobie
Odeprę, widzę bowiem obraz oyca w tobie.„
„Prawda, że niebezpieczną przedsiębiorę drogę,
Rzekł król, wszystkiego, synu, obawiać się mogę:
Lecz widzę, że móy ieszcze los bogów dotyka,
Gdy mi daią takiego w tobie przewodnika.
Jaki kształt! iaki umysł! iak ślachetne lice!
O! nie z ziemi, lecz z nieba są twoi rodzice!„
„Nie mylisz się, bogowie maią cię na pieczy:
Ale mi powiedz szczerze, gdzie wieziesz te rzeczy?
Prowadziszli te skarby, że się wam nie szczęści,
Do obcych ludzi, chcąc ie ocalić choć w części?
Czyli, gdy śmiercią syna chciał los cię zasmucić,
Wszyscy myślicie Troię z boiaźni porzucić?

Jaki rycerz! nayśmielszych on w boiu wyścigał,        387
I całą moc Achiwów na swych barkach dźwigał.„
„Jak zacna krew, młodzieńcze, w żyłach twoich płynie!
Rzekł Pryam, gdy z tém czuciem mówisz o mym synie!„
Bóg na to: „Ty mię starcze, doświadczasz w téy porze,
Takie czyniąc pytania o wielkim Hektorze.
O! nieraz ia go w polu Marsowém widziałem,
Szczególniéy, gdy nadludzkim uniesion zapałem,
Rżnął Greki, na okręty śmiałym wpadał krokiem:
Myśmy na to zdumionem poglądali okiem.
Gniewny na króla Pelid wstrzymał nas od boiu,
Któremu ia w ryrerskim towarzyszę znoiu;
W jednéy przybyłem nawie: oyciec móy bogaty
Poliktor, i długiemi obciążony laty.
Sześciu miał synów: innych trzyma dom spokoyny,
Mnie iednego z Achillem los wysłał do woyny.
Wyszedłem nieprzyiaciół obrotów dociekać.
Już Grecy dłużéy szturmu nie myślą przewlekać,
Jutro idą, bezczynność umysły ich zżyma,
Ledwie królów powaga ten zapał utrzyma.„
„Gdy w tobie towarzysza Achilla oglądam,
Rzekł Pryam, mów rzetelnie, co ia wiedzieć żądam:
Jestli móy syn u floty, powiedz mi otwarcie,
Czy go w sztuki pociąwszy, dał psom na pożarcie?„
A Merkury: „Rzuć, starcze, troski nadaremne,
Nie tknęły się go ptaki, ni bestye ziemne:

Dwunaste słońce, nocne rozpędza pomroki,        413
Jak leżą przy namiocie nieuczczone zwłoki:
Jednak ani robactwo dotąd ich nie iadło,
Ani żadne skażenie na członki nie padło.
Skoro światu Jutrzenka twarzy swéy udziela,
Włóczy go koło grobu swego przyiaciela,
Ale ciału nie szkodzi. Zdziwisz się, iak świeży,
Jak piękny, bez żadnego oszpecenia, leży.
Wszystkie rany zamknięte, z krwi cały obmyty,
Wielą bowiem razami twóy syn był przebity.
W szczególnéy on zostaie u bogów obronie,
Kochali go za życia, kochaią po zgonie.„
Rzekł: a starzec z radosném czuciem odpowiada:
„Dobrze czyni, kto bogom winne dary składa.
Nigdy móy syn, (ach! smutna wzięła go potrzeba!)
Nie zapomniał w swym domu o mieszkańcach nieba.
Oni, na łonie śmierci, względni nań wzaiemnie.
Lecz proszę, chciey tę piękną czarę wziąć odemnie.
Bądź mi wsparciem, bogowie błogosławią cnocie,
Jedź, i postaw mię w samym Achilla namiocie.„
Na to Merkury: „Starcze, kusisz móy wiek młody.
Ale żadne nie mogą skłonić mię powody,
Wziąć, z darów dla Achilla, iaki upominek.
Miałby złe bardzo skutki takowy uczynek.
I iażbym, z jego krztwdą, bogacić się życzył?
Tobie, choćby do Argów będę przewodniczył,

Morzem, lądem, iak zechesz: a przy takiéy straży,        439
Nikt się na ciebie ręki podnieść nie odważy.„
Po téy rozmowie lekkim skokiem na wóz wsiada,
Bierze bicz z ręki starca, leycem żywo włada,
A i w muły i w konie, wlewa zapał nowy.
Widzą przed sobą wieże i głębokie rowy,
Tam ucztę gotowały straż maiące Greki:
Im słodki sen Merkury spuszcza na powieki.
Już wrzeciądze odięte, iuż otwarta brama,
Z bogatemi darami wprowadza Pryama.
Otóż namiot Achilla: w górę go wywiodły
Wierne Ftyoty, ściąwszy niebotyczne iodły:
Lud mieszkanie rycerza balami ukrzepił,
A dach, zebraną trzciną na łąkach, zasklepił.
Z gęstych go palów parkan otaczał dokoła,
Rygiel drzwi ledwie mężów trzech podważyć zdoła:
Pelid się tylko nad nim bynaymniéy nie silił,
Sam i łatwo go zamknął, i łatwo odchylił.
Merkury, co go twórcą korzyści świat głosi,
Wtenczas ciężką zaporę dla starca podnosi,
Wprowadza wiozącego upominek drogi,
Skacze z wozu, i takie daie mu przestrogi.
„Jam Merkury: przyszedłem z rozkazu Jowisza,
Abym ci w twoiéy drodze był za towarzysza:
Odchodzę, od Achilla nie chcąc bydź widziany.
Nie zgadza się z godnością, ażeby niebiany

Miały tak oczywiście śmiertelnym pomagać.        465
Ty chwyć nogi rycerza, nie przestaway błagać,
Przez oyca i przez matkę, pięknym kształtną włosem,
I przez syna, by nad twym zlitował się losem.„
Gdy tak razem ostrzeże starca i pocieszy,
Merkury do Olimpu wyniosłego śpieszy.
Pryam wysiadł na ziemię, został Jdey czuły,
Aby pilnował z wozem rumaki i muły.
Do mieszkania Achilla starzec prosto zmierza.
Zastaie: towarzysze zdala od rycerza,
Sam tylko Automedon wierny, Alcym drugi,
Szczep Marsa, blizko stali dla iego usługi.
Stół nakryty, dopiero naiadł się i napił.
Wszedł Pryam cicho, ukląkł, za nogi obłapił,
I rękom srogim, które w podziemne otchłanie
Tylu wtrąciły synów, dał pocałowanie.[456]
Jako gdy kto zabiie gwałtownie człowieka,
Przed zemstą prawa, w obce krainy ucieka,
Wszystkich zdumi, w dom wszedłszy, gdzie schronienia żąda,
Tak Pelid na Pryama zdumiony pogląda.
Zdziwieni towarzysze patrzaią po sobie:
Gdy starzec zaczął, W ciężkiéy pogrążon żałobie:
„Pomniy na oyca twego, boski Achillesie,
W równym on ze mną wieku, w ostatnich lat kresie:
Może niesprawiedliwi cisną go sąsiedzi:
Nie ma, ktoby złe odparł, pod którém się biedzi.

Jednak słysząc, że żyiesz; wolny od rozpaczy,        491
Krzepi się tą nadzieią, że syna obaczy,
Gdy z Troi do oyczystéy powrócisz krainy.
Lecz ia naynieszczęśliwszy, miałem dzielne syny,
Z których podobno żaden żywy nie zostaie.
Piędziesiąt ich liczyłem, nim przyszły Danaie:
Z tych wyszło dziewiętnastu z łona iednéy matki,
W innych dały niewiasty swych uczuć zadatki.
Większą liczbę Mars krwawy w polu poobalał:
Ostatni, co ich bronił, i miasto ocalał,
Hektor, zginął od ciebie, walcząc za oyczyznę.
Po niego tu przychodzę, uczciy mą siwiznę,
Masz okup wielkiéy ceny, masz drogie ofiary:
Szanuy bogi, Achillu, nie gardź memi dary.
Przypomniy oyca, obu nas ciężar lat gniecie.
Możeż bydź kto odemnie biednieyszy na świecie?
Jam usta . . . tegom wreście nieszczęśliwy dożył!
Na ręce synów moich zabóycy położył!„
Rzekł: na wspomnienie oyca rycerz czule wzdycha,
Więc zwolna rękę starca od siebie odpycha.
Ten Hektora wspomniawszy, w nim państwa nadzieie,
Leżąc u nóg Achilla, rzęsiste łzy leie:
Tamten na dwie osoby swą czułość rozdziela,
Już płacze oyca, znowu płacze przyiaciela.
Spólne ich narzekania, i płacz pomieszany,
Smutném echem namiotu powtarzały ściany.

Pofolgowawszy sercu łzami obfitemi,        517
Wstał, i podaiąc rękę, podniósł starca z ziemi:
Wzruszyła go poważna głowa, broda siwa,
Nakoniec się do niego w tych słowach odzywa:
O nieszczęśliwy starcze, coś ty nędzy zażył!
Jakżeś się sam przez obóz Grecki przeyśdź odważył?
Ażebyś przed obliczem rycerza się stawił,
Którym cię tylu synów walecznych pozbawił?
Gdyś to zrobił, z żelaza kute serce w tobie.
Lecz siądź, uspokoymy się obadwa w żałobie:
Na co się mamy dręczyć! próżne nasze smutki,
Żadne z nich dobre dla nas nie wynikną skutki.[457]
Smutek dostali ludzie od bogów podziałem,
Oni się tylko cieszą szczęściem doskonałém.
Dwoiste pod Jowisza tronem iest naczynie,
Z jednego złe, z drugiego dobre dla nas płynie.
Czyie losy z obudwu naczyń Jowisz miesza,
Tego naprzemian smuci, naprzemian pociesza.
Komu ze złego czerpa, ten skazan na nędzę,
W ohydzie, wzgardzie, smutną ciągnie życia przędzę,
Błąka się, pod ciężarem zgryzoty się trudzi,
Równie znienawidzony od bogów i ludzi.
Dla Peleia bogowie szczodrzy od początku,
Zdziwiał wszystkich skarbami, wielkością maiątku,
I przemożném się berłem nad Ftyoty chlubił,
Choć śmiertelny, boginią za żonę poślubił.

Ale mu niebo w innym uskąpiło względzie,        543
Tronu iego potomstwo, po nim nie osiędzie.
Jednego spłodził syna, i ten prędko zgine.
Oto pędzę dni smutne w dalekiéy krainie,
Żadném nie będąc wsparciem dla starego oyca,
Tu siedzę twóy niszczyciel, twych synów zabóyca,
I na ciebie bogowie wylali swe dary,
Co tylko dzierży Lesbos, gdzie rządził Makary,
Frygiia i Hellespont, toś wszystko posiadał,
Nadto świetne i liczne potomstwo bóg nadał.
Lecz twoie szczęście w jednéy nie trzyma się mierze,
Wre bóy przy murach miasta, giną wam rycerze.
Znoś więc! żaden od nędzy nie wyięty człowiek,
Przytłum w sercu boleści, i otrzyy łzy z powiek.
Bo nie odzyskasz syna, który iuż w Erebie,
Nie cofniesz go, a płaczem gubisz ieszcze siebie.„
„Nie wyciągay, bym siedział, rzekł mąż równy bogu,
Póki Hektor niegrzebny przy twym leży progu:
Odday ciało niezwłocznie, o tę łaskę proszę,
Chciéy przyiąć liczne dary, które ci przynoszę.
Obyś ich użył, miłą obaczył oyczyznę,
Gdyś mi życie zachował, uczcił mą siwiznę:
Przez ciebie ieszcze słońca cieszę się widokiem.„
Pelid na niego patrząc zapaloném okiem:
Nie chciéy mię gniewać starcze, nie bądź mi natręny:[458]
Nimeś przyszedł, Hektora oddać byłem chętny:

Matka, co na morskiego starca łonie wzrosła,        569
Tetys mi od Jowisza ten rozkaz przyniosła.
Ale widzę, Pryamie, i nic mię nie zwodzi,
Że cię z bogów kto przywiódł do Achayskich łodzi.
W sile wieku tu człowiek weyśdź się nie odważy,
Aniby mógł oszukać oka czuynéy straży:
Ani namiotu mego wrzeciądza odchylić.
Nie wzbudzay we mnie gniewu, przestań mi się kwilić,
Żebym cię stąd nie wypchnął; tak, winny dwa razy,
Zgwałciłbym ludzkość, złamal Jowisza rozkazy.„
Drżący król woli iego poddać się nie zwłóczył,
Z prędkością lwa, z namiotu Achilles wyskoczył,
Lecz nie sam: Automedon, Alcym za nim śpieszy,
Ich przyiaźnią po stracie Patrokla się cieszy.
Konie i muły z jarzma wyprzągłszy, prowadzą
Woźnego do namiotu, i na krześle sadzą:
A z wozu ładownego biorąc sprzęt bogaty,
Przeznaczony dla ciała Hektora opłaty,
Dwa zostawuią płaszcze na iego pokrycie,
I szatę, którą zdobi prześliczne wyszycie.
Brankom ciało myć kazał i maścić na boku,
Chcąc oycu bolesnego oszczędzić widoku;
Mógłby ięczyć, w nim wzbudzić gniew przez swoie żale,
I zabiłby go, z wzgardą boga, w tym zapale.
Miękka dłoń dziewic myie ciało i namaszcza,
Okrywa piękną szatą i obwodem płaszcza:

Pelid ie na pogrzebne łoże dźwignął z ziemi,        595
I na wozie położył z towarzyszmi swemi,
A wzywając Patrokla wpośród ięków wielu;
„Nie miéy mi tego za złe, miły przyiacielu,
Jeśli się w piekle dowiesz o moim uczynku.
Wziąłem okup za ciało w drogim upominku:
Ale mam obowiązki przyiaźni w pamięci,
I większą część tych bogactw Achil ci poświęci.„
Powróciwszy, naprzeciw Pryama usiada,
I co uczynił, temi słowy opowiada.
„Masz syna, byłem twemu powolny życzeniu,
Rano go przy Jutrzenki obaczysz promieniu.
Teraz przyymiy posiłek, uśmierz serca mękę.
I Niiobe ściągnęła do pokarmu rękę.
Chociaż dwunastu dzieci żałowała straty.
Sześć miała cór, sześć synów, iakby świeże kwiaty.
Synów iéy brzmiąca Feba zabiła cięciwa,
Córy strzałą Dyana obaliła mściwa,
Za to, że matka śmiała równać się Latonie:
Bogini dwoie, rzekła, poczęła w swem łonie,
A ona mogła liczném potomstwem się chlubić.
Lecz płód Latony, łatwo mógł iéy dzieci zgubić.
Przez dziewięć dni leżały wśród własnéy posoki,
Niegrzebne, Jowisz w twarde lud zmienił opoki:
Dziesiątego dnia, bogi złożyły ich w grobie.
Po łzach matka pokarmu nie przeczyła sobie,

Choć tak srodze bolała, że w Sypil pustyni,        621
Gdzie mieszkaiące Nimfy, każda w swéy iaskini,
Na brzegach Acheloiu lekkim tańczą skokiem;
Zmieniona, w skałę, ieszcze łzy leie potokiem;
My, zacny starcze, ból nasz zwyciężmy nareście:
Napłaczesz się dość syna, gdy iuż będzie w mieście,
Tam niech nic nie tamuie biegu łzom rzęsistym.„
Wstaie prędko, i owcę rżnie z runem srebrzystym,
Odarli towarzysze, na sztuki posiekli,
I przyprawiwszy mięso, na rożnach upiekli.
Kładą na stół: chleb, który w pięknych koszach mieli,
Automedon rozdaie, Pelid mięso dzieli.
Przygotowana uczta do smaku przypadła.
A kiedy iuż dość mieli napoiu i iadła,
Stary Pryam nie spuszczał z Achillesa oka,
Dziwi go kształt nadludzki i postać wysoka:
Żądza poznania starca w Achillu taż sama,
Zadziwia go powaga i mądrość Pryama.
W zadumieniu wzaiemném przepędzili chwilę,[459]
„Pozwól, piérwszy rzekł Pryam, niech się snem zasilę.
Odtąd, iak zginął Hektor z tobą w poiedynku,
Nie tylko nie użyłem żadnego spoczynku,
Alem, na ziemi leżąc, w popiele się taczał,
Łzy lał bez przerwy, ięczał, wzdychał i rozpaczał:
U ciebie wziąłem Bacha i Cerery dary,
Dotąd nie iadlem, do ust nie przytknąłem czary.„

Rycerz młodzi i brankom daie rozkazanie        647
By miękkie pod przysionkiem zrobili posłanie,
Ze skór i sztuk szkarłatnych, i z przecudnym wzorem
Kobierców, i nakrycia z wełnianym kędziorem.
Wyszli natychmiast, w ręku trzymaiąc pochodnie,
Scielą łoża, gdzie starcy będą spać wygodnie.
Kryiąc, czemu w namiocie mieścić ich nie może,
Tak mówi: „Pod przysionkiem gotowe iest łoże:[460]
Mógłby tu przyyśdź kto z Greków: i w noc wiele razy
Przychodzą, szukać rady, albo brać rozkazy:
Gdyby się twoia bytność do króla doniosła,
Nowaby do okupu zawada urosła.
Ale mi powiedz, iak ci potrzebny czas długi,
Do oddania synowi ostatniéy usługi.
Abym lud wstrzymał, i sam nie myślał o woynie.„
„Gdy mi pozwolisz pogrzeb odprawić spokoynie,
Rzekł Pryam, i powściągniesz Greki przez tę porę:
Nową od ciebie łaskę, Achillu, odbiorę.
Wiesz, żeTroian zamkniętych w mieście trzyma trwoga,
A na górę po drzewo dość daleka droga.
Dziewięć dni w domach naszych płakać go zasiędziem,
Dziesiątego pogrzebną biesiadę ieść będziem:
Potém dźwigniem grobowiec: a gdy trzeba, zbroie
Na nowo wdzieiem, nowe rozpoczniemy boie.„
„Będziesz miał czas żądany do pogrzebnéy cześci,
Wszystko daie, Pryamie, dla twoiéy boleści.„

To rycerz powiedziawszy, rękę starca bierze,        673
Aby zaufał iego szczerości i wierze.
Zaraz Pryam i woźny pod przysionek wyśli,
Kładą się, oba pełni niespokoynych myśli.
Pelid wgłębi namiotu do spoczynku idzie,
I słodko śpi przy swoiéy pięknéy Bryzeidzie.
Tak spoczywał ród bogów i ród ludzi ziemny,
Merkurego nie chwycił powiek sen przyiemny,
I cały w różnych myślach, nie przestawał radzić,
Jak straż podeyśdź, Pryama skrycie wyprowadzić.
Więc, stanąwszy nad głową, mówi poseł boski:
„Toż cię, starcze, iuż żadne nie zaymuią troski?
Że Pelid cię oszczędził, uczcił wiek dostoyny.
Możesz wśród nieprzyiaciół bawić się spokoyny?
Drogąś opłatą syna lubego odkupił,
Ale się lękay, by cię więcéy Grek nie złupił.
Niech się o tobie Atryd, niech się obóz dowie,
Trzykroć tyle za ciebie muszą dadź synowie.„
Zląkł się, wzbudził woźnego: Merkury do wozu
Zaprzągł konie i muły, i ruszył z obozu.
Spieszą się: ich wyiazdu nie poczuły Greki.
Gdy do krętéy Skamandru zbliżyli się rzeki,
Która z nieśmiertelnego Jowisza się rodzi,
Merkury bystrym lotem do nieba odchodzi.
Już Jutrzenka szkarłatne ukazała skronie:
Oni ku miastu z jękiem popędzaią konie.

Na przodzie z martwém ciałem postępuią muły.        699
Nikt nie był z mężów, z niewiast, tak ranny, tak czuły,
Jak Kassandra: ta pierwsza na zamek pobiegła,
Ta woźnego i oyca lubego postrzegła,
I na wozie złożone ciało woiownika.
Jęczy, na wszystkie strony żałobnie wykrzyka:
„Troianie i Troianki! nuż więc teraz śpicie!
Jak zwycięzcę Hektora witaliście w mieście,
Gdy z tryumfem powracał z woiennego trudu:
Idźcie! on był zaszczytem oyczyzny i ludu!„
Wszystkich żal przeiął, całe miasto się wyrusza,
Męże, niewiasty, żadna nie została dusza:
Pod bramą na trup żona i matka upada,
Rwą włosy: a płacząca ciśnie się gromada.
Tak, nad wielkim Hektorem, byliby zapewne
Aż do zachodu słońca, ronili łzy rzewne;
Gdy Pryam rzecze z wozu: „Ustąpcie Troianie,
Daycie mi wolne przeyście: kiedy w domu stanie,
Tam będziecie nad ciałem do woli płakali.„
Rozstąpili się, mułom z wozem mieysce dali.
W domu złożone ciało na łoże ozdobne:
Wtedy śpiewaki pieśni zaczęły żałobne,
Dla ostatniéy zmarłego bohatyra cześci:
Ich głosom towarzyszy w koley ięk niewieści.
Andromacha Hektora głowę w rękach trzyma,
Zaczyna żal z pełnemi łez rzewnych oczyma:

„Giniesz, kochany mężu, w samym wieku kwiecie!        725
Mnie wdową zostawuiesz! . . nasz syn ieszcze dziecię,
Któreśmy nieszczęśliwi rodzice wydali.
Nie dorośnie lat! . . prędzéy to miasto się zwali:
Nie ma w tobie, Hektorze, naywiększéy obrony,
Tyś sam ocalał dzieci i cnotliwe żony.
Wszystkie teraz zwycięzca weźmie na swe statki!
Ty synu, lub popłyniesz w towarzystwie matki,
Gdzie, iakiż widok moie zasmuci oblicze!
Twardy cię pan na prace skaże niewolnicze!
Albo tu który z wodzów Achayskich zaiadły,
Że ich liczne, Hektora ręką, męże padły,
Na tobie brata, oyca, syna, mszcząc się zgonu,
Zepchnie na zatracenie z wieży Jlionu!
Na nas cały obrócą gniew nieprzyiaciele,
Bo oyciec twóy był straszny w krwawém Marsa dziele.
Dlategoć we łzach po nim są wszystkich zrzenice.
W jakimeś żalu twoie pogrążył rodzice!
Lecz mię nędzną skazałeś na dozgonne ięki!
Konaiąc nie ściągnąłeś z łoża do mnie ręki,
Aniś wyrzekł iakiego roztropnego słowa,
Któreby, iak ostatnią pamiątkę, twa wdowa
Rozmyślała, łzy leiąc i we dnie i w nocy!„[461]
Tak biedna narzekała na swóy stan sierocy,
A niewiasty łączyły głębokie wzdychania.
Hekuby żal gwałtowne przerywaią łkania:

„Nayukochańszy z synów, móy Hektorze drogi!        751
Póki byłeś przy życiu, kochały cię bogi,
I po śmierci doznałeś wzgłędnéy ich opieki.
Innych synów przedawał Pelid w kray daleki:
Słał do Jmbru, lub Samu, lub na wyspę twardą
Lemnu, gdzie żyli w więzach i okryci wzgardą.
Tyś padł w ślachetnym boiu. Prawda, iż się srożył.
Żeś mu Patrokla trupem twą włócznią połóżył,
Włóczył cię koło grobu! . . O! zemsta zaciekła!
Jednak go tą srogością nie przywołał z piekła.
Ciebie oglądam świeżym, masz twą piękność całą,
Jakbyś nayłagodnieyszą poległ Feba strzałą.„
We wszystkich ciężkie ięki wzbudził płacz królowy.
Trzecia Helena temi żal zaczyna słowy:
„Hektorze! z braci męża naywięcéy mi luby!
Z pięknym bowiem Parysem związały mię śluby:
Ach! czemum nie zginęła piérwéy nieszczęśliwa!„
Dwudziesty rok pobytu mego tu upływa,
Odtąd gdym się ważyła oyczyznę porzucić;
Nigdy mię przykrém słowem nie chciałeś zasmucić![462]
Owszem, kiedy bratowe moie, albo siostry,
Albo świekra, czyniły iaki wyrzut ostry,
Bo świekr był zawsze oycem: tyś biedną zasłaniał,
Tyś do ludzkości, twoią łagodnością skłaniał.
Płacząc nad tobą, siebie nieszczęśliwa płaczę,
Już takiego obrońcy w Troi nie obaczę:

Dzisiay bez przyiaciela, wzgardzona, obrzydła,        777
Będę u wszystkich nakształt iakiego straszydła.„
 Tak narzeka, a z oczu iéy strumień łez ciecze,
Wzdycha z nią cała Troia; gdy Pryam tak rzecze:
„Pośpieszcie się, Troianie, zwieźcie drzewo z lasu,
Nie bóycie się zasadzek w tym przeciągu czasu.
Przyrzekł Pelid, nie piérwéy zwrócić broń do miasta,
Aż na niebie zaświéci Jutrzenka dwunasta.„
Zaraz lud woły, muły, do wozów zakłada,
Z murów nieprzeliczona wychodzi gromada,
Dziewięć dni ięczy Jda pod toporów ciosem.
Gdy dziesiąta Jutrzenka z pięknym wstała włosem,
Wynieśli ciało z płaczem spółziomkowie mili,
I złożywszy na stosie, ogień podniecili.
Ale gdy piérwsze zorze płomieniami błyśnie.
Wielkie mnóstwo do stosu Hektora się ciśnie:
Zgasili go, czarnego wina leiąc wiele.
Potém bracia i wierni iego przyiaciele,
Zebrali białe kości, łzy leiąc potokiem,
W głębi serca tak smutnym wzruszeni widokiem.
Składaią w złotą puszkę ostatki żałobne,
Którą kryią z purpury zasłony ozdobne.
Wreście w rowie głębokim umieszczaią zwłoki,
Toczą głazy, i wznoszą grobowiec wysoki:
A na Achiwów śpiegi uważaią wszędzie,
By nie wpadli, gdy w świętym zabawni obrzędzie.

Tak kiedy rycerzowi grobowiec wynieśli,        803
Do królewskiego domu gromadnie się ześli:
Swietną ucztę ludowi dał Pryam w swym dworze.
Ten był obchód pogrzebny po wielkim Hektorze.        806








Ułomki Iliady

przez różnych tłumaczone.




ILIADY
XIĘGA III.
Przekładania Jana Kochanowskiego.

Ale kiedy z obu stron się uszykowali,
Troianie wielkim hukiem w pole wyiachali:
Jako żorawie, kiedy bliską zimę czuią,
Z krzykiem przeciw wielkiemu morzu polatuią:
Pigmeom drobnym niosąc śmierć i zarażenie:
Krzyk idzie pod obłoki, i społeczne pienie.
A Grekowie zaś z mieysca cicho się ruszali,
Myśląc, iakoby sobie społem pomagali.
A iako więc wierzch góry szara mgła odzieie,
Na pasterze nie dobra, ale na złodzieie
Lepsza, niż noc: bo człowiek okiem nie doniesie
Nic daléy, ieno iako kamień z ręki niesie:
Taką wtenczas kurzawę idąc poruszyli,
I niewymownie prędko pole przykurzyli.
A kiedy się iuż woyska prawie zetknąć miały,
Przed Troiany uciekał Alexander śmiały,
Maiąc lampart na sobie i łuk nałożony,
I miecz: a kręcąc w ręku oszczep ustalony,
Wyzywał co mężnieyszych z woyska przeciwnego,
Aby z nim, ktokolwiek śmie, skusił szczęścia swego,
Skoro go tedy uyrzał Menelaus zbroyny,
A on bezpiecznie szuka przed innemi woyny

Jako lew rad, gdy na zwierz z głodu więc napadnie,
Bądź sarnę, bądź ielenia, iuż go łupi snadnie:
Nie dbaiąc na ogromne prędkich psów szczekanie,
Ani w kupę zebranych myśliwców wołanie;
Tak był rad Menelaus, widząc zdraycę swego,
Bo myślił mścić się nad nim zelżenia dawnego.
Tamże prosto na ziemię z bronią z woza skoczył;
Ale skoro go gładki Alexander zoczył,
A on z inszemi naprzód, ulękł się okrutnie:
I schronił się przed śmiercią między swoie chutnie.
Jako kiedy kto uyrzy straszliwego smoku
Między pustemi lasy, wnet uchybi kroku:
Wszystek zadrży, a w stronę co nadaléy godzi,
Krew przed strachem do serca z oblicza uchodzi.
Równie tak Alexander z placu się pośpieszał,
Przed Atreowym synem, i w woysko się wmieszał.
Hektor widząc, gromił go: „Parysie zelżony,
Boday się był nie rodził, ani poymał żony.
Tobych był wolał, i to z lepszym było zyskiem,
Niźli tak bydź u wszystkich ludzi pośmiewiskiem.
Jaki, mniemasz, u Greków teraz głos o tobie?
Nie zeszło nic wodzowi temu na osobie:
Ale serca i siły nie masz: takim się ty
Czuiąc, płynąłeś przedsię przez morskie zakręty,
Zebrawszy towarzystwo: a w daleką stronę
Zaiachawszy, uniosłeś zacnych ludzi żonę:

Oycu na wieczną szkodę, i nam braci twoiéy,
Nieprzyiaciołom na śmiech, a ku hańbie swoiéy?
Nie chciałeś placu dostać Menelausowi:
Poznałbyś był, iakiemuś żonę wziął mężowi.
Nie pomogąć w potrzebie słodkobrzmiące strony,
Ani ten głos, ani ta gładkość od Dyony:
Ale rychléy Troianie ubodzy: lecz za ty
Twe postępki, godzienby ostatniéy zapłaty.„
Na to rzekł Alexander: „Słusznie mię winuiesz,
A nad przystoyność, bracie, nic nie występuiesz:
Mężne u ciebie serce, iako topór, który
Przez drzewo snadnie idzie, przepadaiąc z góry,
A tram cieszę, i wolą mistrza swego kona;
Taka równie u ciebie myśl niezwyciężona.
Niech ci dary od pięknéy Dyony nie wadzą,
Niezarzutne są rzeczy, które z nieba dadzą.
A tego nikt swą pracą nie pozyszcze sobie:
Lecz teraz mamli się bić, i tak się zda tobie:
Niech się woyska rozstąpią, każde na swa stronę,
A ia z Menelausem w pośrodku o żonę,
I o kleynoty zaraz niech czynię: a komu
Bóg pomoże, niech wszystko odniesie do domu.
A iuż i wieczny pokóy z sobą uczyniwszy,
A na potomne czasy przyiaźń utwierdziwszy:
Przebywayże w Troiańskiey szczęśliwéy krainie,
A Greczyn także do swych Argów niechay płynie.„

To rzekł: a Hektor słysząc, dziwnie się radował,
A środkiem idąc ufy Troiańskie hamował
Jąwszy wpół oszczep: a ci hnet się uskromili:
Ale Grekowie, z łuków i z proc przedsię bili.
Którym król Agamemnon głosem rozkazuie:
„Stóycie, bo coś powiedzieć Hektor obiecuie.„
To rzekł: i ci zarazem dali się hamować.
Potém tak między nimi Hektor iął rokować:
„Słuchay mię Troianinie, i ty Greku zbroyny:
Słów Parysowych, który początkiem téy woyny:
Wszystkim Troianom każe i Grekom na stronę:
A sam z Menelausem w pośrodku o żonę,
I o kleynoty zaraz chce czynić: a komu
Bóg pomoże, ten wszystko ma odnieść do domu:
A my przyiaźń i pokóy z sobą będziem mieli.„
To rzekł: a wszyscy inszy z obu stron milczeli.
Potém sam Menelaus wystąpiwszy, rzecze:
„Posłuchaycie też i mnie, bo mię żałość piecze,
I chcę, aby Troianie i Grecy pospołu
Rozeszli się, ponieważ siła cierpią w boiu
Prze mą zwadę i zaszcie, a prze nieprawego
Alexandra początek: a zatém którego
Smierć sobie z nas naznaczy, niechay umrze, a wy
Rozjedźcie się w pokoiu krom żadney zabawy.
Czarną owcę i białą mieycie pogotowi:
Tę ziemi, onę słońcu: a my Jowiszowi

Trzecią przyniesiem: niechże Pryama przywiodą,
Aby sam zatarł, co się zmówi za ugodą.
Bo hardzi i przewrotni iego synaczkowie,
By potém nie wystąpił który przeciw zmowie.
Bo ludzi młodych myśli dziwnie się wahaią:
Lecz gdy kogo przy sobie statecznego maią,
Ten na tę i na owę stronę się ogląda,
Ażeby co naylepiéy postanowił, żąda.„
To rzekł: a z tego wszyscy byli więc weseli,
Tusząc sobie, że daléy walczyć iuż nie mieli.
Konie tedy i wozy rzędem postawili,
A sami w pole wyszli, tamże też złożyli
Zbroię z siebie, i składli porządkiem na ziemi
Tuż od siebie: i plac był mały między niemi.
A Hektor dwu sług posłał, aby owiec dwoie
Przygnano, a Pryama zawołano z Troie.
Tamże i Agamemnon kazał Taltybiemu
Do naw dla owiec, a ten był posłuszen iemu.
A Tęcza zaś przyniosła wieść piękney Helenie,
Twarz Helikaonowéy maiąc równą żenie
Laodycy, która między Pryamowemi
Naypięknieysza była dziewkami wszystkiemi.
Tę w jéy domu nałazła, a ona wiązała
Oponę, w któréy bitwy obie wyrażała,
Troiańskiego rycerstwa z Greki walecznemi,
Co prze nię pod rękami znieśli Marsowemi.

Stanąwszy tedy blisko Jrys nieleniwa,
Tak przerzekła: „Wstań a pódź Nimfo urodziwa,
Że uyrzysz dziwne sprawy ludu Troiańskiego,
I niezwyciężonego zastępu Greckiego:
Co przedtém z sobą bitwy płaczliwe zwodzili,
A dusze między sobą wzaiemnie tracili:
Teraz siedzą z pokoiem, walki zabaczywszy,
Oszczepy i okrągłe tarcze położywszy:
A Parys z Menelaem, bić się o cię maią,
A kto wygra, temu cię za żonę przyznaią.„
Tych słów, Jrys do piękney Heleny użyła,
Któremi iéy tęsknicę w sercu uczyniła
Po piérwszym mężu, i po rodzicach zostałych,
I po miłéy oyczyznie, i po dziatkach małych.
Wziąwszy tedy płaszcz na się, z domu się puściła
Z wielkim płaczem: z nią Etra i Klimena była.
I przyszły na to mieysce, gdzie iest Scea brama,
A tam siedzieli radząc około Pryama,
Panthes, Thymetes, Lampus, Hikataon siwy,
Klitius, Ukalegon, Antenor sędziwy,
Już, prze lata swe zeszłe z woyny wypuszczony,
Ale na drugą stronę mówca doświadczony.
Podobni polnym świerczom, które więc siedzący
Na wysokiéy olszynie, puszczaią głos brzmiący,
Tacy prosto na wieży starcowie tam byli:
A uyrzawszy Helenę, tak cicho mówili:

„Próżno to, patrząc na twarz i taką urodę,
Nie masz się przecz dziwować, że tak wielką szkodę
Dla niéy Troianie cierpią, i mężni Grekowie:
Dosyćby bydź boginią takiey białogłowie.
Ale iaka iest kolwiek, niech na morze wsiędzie,
A nam albo i dzieciom przyczyną nie będzie.„
Ci tedy tak gadali między sobą skromnie,
A Pryamus Heleny zawołał: „Sam do mnie
Dziewko moia chodź siedzieć, że męża oglądasz
Piérwszego, i twe krewne, czego ty snadź żądasz.
Tyś mnie nic winna nie iest, Bóg to wszystko sprawił,
Który mię nieprzyiaciół tak ciężkich nabawił.
Powiedzże mi iako mam zwać Greczyna tego,
Co to pleców szerokich, a wzrostu wielkiego.
Drudzy widzę są, co go głową przerównaią,
Ale tak podobnego oczy me nie znaią,
Ani tak poważnego: tuszę iż król iaki.„
Na te słowa Helena głos wyrzekła taki:
„Ważne iest twoie oycze u mnie rozkazanie:
Ale bodaybych była miała złe skonanie,
Kiedym ia tu z twym synem na morze wsiadała,
A męża i oyczyznę miłą zostawiała.
Lecz to iuż próżno: muszę płakać wiecznie:
Na to tak ci powiadam, ocz pytasz, statecznie:
To ten iest Agamemnon nieprzezwyciężony,
Oboie, i mąż dobry, i król doświadczony,

Dziewierz móy, któregom ia za niewstydliwemi,
Nigdy godna nie była, postępki swoiemi.„
To rzekła: a Pryamus wielce się dziwował,
Mówiąc: „Szczęsny Atryda, siłaś opanował
Greckich synów: iam téż był za swoiego wieka
W Frygii winorodney, gdziem siła człowieka
Zbroynego widział, z państwa dwu braci rodzonych,
Othrea, Migdalone, którzy czasów onych
Nad Zangarem leżeli: ia będąc z ich strony,
Byłem w tenże szyk liczon, kiedy Amazony
Niezwyciężone przyszły: ale iednak i ci
Nie byli, iako Grecki zastęp, tak okwici.„
Potém widząc Ulissa, chciał imienia iego:
„Nuż daléy dziewko moia, niechay znam i tego,
Co to wzrostem pomnieyszy od Agamemnona,
Ale zaś w piersiach szerszy, także i ramiona:
Na ziemi wielożywney leży iego zbroia,
Sam iako baran ludzi sprawuie do boia.
Baranowi go równam ia kędzierzawemu,
Który pięknému stadu wodzem iest owczemu.„
Na to odpowiedziała Helena w przemiany,
„To iest zasie Ulisses w rozum nieprzebrany,
Co się rodził w Jtace, acz, nie prawie płodney,
Ale fortelów pełen i porady godney.„
Ktemu tak rzekł Antenor: „Pani miłościwa,
To co słyszę od ciebie, prawda niewątpliwa:

Bo też tu był Ulisses przyiachał do Troie
Z Menelaiem, rokować o wydanie twoie,
Którem ia w dom swóy przyiął, i z chucią częstował,
A tamem się obiema dobrze przypatrował,
Kiedy pospołu byli z pany Troiańskiemi:
Jeśli przyszło stać, zawzdy ramiony wielkiemi
Porównał Menelaus: a gdy zaś siadali,
Poważnieyszym Ulissa zawzdy mianowali:
Ale gdy przyszło mówić więc obiema w radzie;
Menelaus okrągło słowa swoie kładzie,
Mało, lecz różnie mówiąc, bo niewielomówny,
Ni od rzeczy, choć młodszy, i w leciech nierówny.
Ale kiedy zaś mówił Ulisses ćwiczony:
Powstawszy, ku ziemi wzrok trzyma nakłoniony,
Laski ani wprzód, ani wzad nie nachylaiąc,
Ale ią w jedney mierze ustawicznie maiąc:
Podobien prostakowi: drugiby rozumiał,
Żeby się miał zapomnieć, albo nic nie umiał.
Ale kiedy otworzył swe usta osobne,
A słowa puścił śniegu nagiemu podobne:
Już natenczas Ulissa żaden nie celował,
Anim się ia tak iego urodzie dziwował.„
Potém widząc Aiaxa Pryamus sędziwy,
Pytał: „Co to zacz drugi Greczyn urodziwy,
Co głowę i ramiona niesie nad inszemi?„
Helena zaś odpowiedź dała słowy temi:

„To iest Aiax, Grecyi mur nieprzełomiony:
A to zaś Jdumeus z téyto drugiéy strony,
Właśnie iako bóg iaki między Kreteńczyki,
Których około niego stoią gęste szyki.
Często go Menelaus w domu podeymował,
Kiedy umyślnie z Krety do nas więc żeglował.
Ale wszytkie tu insze widzę, którem znała,
I którebym ia i dziś mianować umiała.
Kastora z Polidewkiem, mężów mnie znaiomych,
Ani mogę upatrzyć swych braci rodzonych:
Albo nie wyiechali pospołu z drugiemi,
Albo tu przypłynąwszy nawami długiemi,
Nie chcą się okazywać, i woyny znikaią
Dla wstydu, i przymówek, które dla mnie maią.„
To rzekła: a oni iuż legli byli w ziemi
Tamże w Lacedemonie, między oycy swemi.
A posłowie przysiędze rzeczy należące,
Dwoie owiec, i wino serce weselące,
Prowadzili przez miasto: niósł kruż pozłocony,
I kubki przy nim, poseł Jdeus rzeczony:
A królowi powiedział, to co się dziać miało:
„Wstań królu: tak Troianom i Grekom się zdało,
Abyś w pole wyiechał, a tam przysiężecie,
Trzymać ieden drugiemu, co sobie rzeczecie,
A Parys z Menelaiem czynić z sobą maią:
Kto wygra, temu panią z kleynoty przyznaią.

A my zaś, wieczny pokóy z sobą uczyniwszy,
I na potomne czasy przyiaźń utwierdziwszy:
Będziem mieszkać w Troiańskiey szczęśliwey krainie:
Greczyn także w swych nawach do Argów popłynie.„
To rzekł: a starzec słysząc, ulękł się okrutnie,
I kazał wnet zaprzęgać: co się stało chutnie.
Wsiadł zatém, i wziął za lec: wsiadł téż z nim doyrzały
Antenor, i przebyli przez Troiańskie wały.
A kiedy między woyska oboie wjachali,
Zastanowiwszy konie, z woza wysiadali.
Potém król Agamemnon nieprzezwyciężony
Powstał, a z nim Ulisses w radzie doświadczony.
A posłowie tymczasem wina w kruż nalali,
Potém królom na ręce wody czystey dali.
A król Grecki dobywszy tasaka ostrego,
Który zawzdy przy poszwach nosił miecza swego,
Owcom po garści wełny wyrzynał przy głowie,
Co Grekom i Troianom, przednieyszy posłowie
Koleią rozdawali, a król między niemi
Ręce wziąwszy uczynił modłę słowy témi:
„Boże, który początku nie masz, ani końca,
I ty ogniu wysoko lecącego słońca,
Który widzisz, i słyszysz wszystko dostatecznie,
I wy rzeki, i ziemio niewzruszona wiecznie,
I wy inszy bogowie, co na drugim świecie,
Swego krzywoprzysiężcę bezecnie karzecie:

Bądźcie świadki, a mieycie na dobrém baczeniu,
Cokolwiek się mianuie przy tém stanowieniu.
Jeśliż Menelausa Parys zgładzi z świata,
Niech Helenę i skarby, ma po wszystkie lata.
A my zachowywaiąc pokóy namówiony,
Obrocim rozpuszczone żagle w Greckie strony,
A ieśli Menelaus Parysa pożywie,
Helena ma bydź iego z skarby niewątpliwie.
Nad to, Grekom przystoyną nagrodę Troianie
Uczynią, która między ludźmi nie ustanie.
A gdzieby za przegraną Parysa butnego,
Znikał mu król nagrody, i synowie iego:
Ja iednak będę swego chciał dochodzić, zbroynie
Leżąc tu, aż uczynię przedsię koniec woynie.„
To rzekłszy, owcom gardła rzezał, a zarznione
Kładł na ziemi, a potém wino postawione,
Kubkami z wielkiéy czasze biorąc rozlewali,
A prośby iedném sercem do boga działali,
Grek i Troianin, mówiąc: „Boże niepoięty,
Którabykolwiek strona ten związek tak święty
Naprzód stargali: boday tę pomstę poznali,
Aby za ostrym mieczem swóy mózg tak przelali,
Jako to wino płynie, a nie tylko sami,
Lecz i dzieci, i obcy legli z ich żonami.„
Tak mówili: ale to nie był wyrok Pański.
Potém te słowa wyrzekł zacny król Troiański:

„Słuchay mię Troianinie, i ty Greku sławny:
Ja stąd muszę odiechać na swóy zamek dawny:
Bo nie będę mógł patrzyć na syna miłego,
Z Menelaiem, w tém polu zbroyno czyniącego:
Bóg tę wiadomość sobie samemu zachował,
Komu z tych dwu, żywota koniec nagotował.„
To rzekłszy, owce na wóz włożył mąż uczciwy:
Sam potém wsiadł, i wziął lec: z nim Antenor siwy
Na tymże wozie usiadł: a tak ku wielkiemu
Pospołu odiechali zamku Troiańskiemu.
Hektor zaś i Ulisses, plac w tym rozmierzali,
A losy rozpisawszy w przyłbicę mieszali,
Który naprzód miał rzucić oszczep ustalony,
A lud do boga wzdychał, z téy i owéy strony,
Mówiąc: „Boże wszechmocny, kto teraźnieyszego
Zamieszania przyczyną: ten z rozsądku twego,
Boday dziś marnie zginął: a my na czas wieczny
Miłość z sobą chowali i pokóy stateczny.
Tak mówili: a Hektor losy sam szafował:
Patrząc za się, ali wnet Parysów przodkował.
Owi tedy w swych rzędziech siedli gdzie burzliwe
Ich konie z wozy stały, i zbroie cierpliwe:
A Parys ku przyszłemu boiu się gotował.
Naprzód nakolankami nogi obwarował
Pięknemi złocistemi: więc na się nie swoię,
Ale Teykaonową bracką włożył zbroię:

A potém miecz przypasał srebrem obleczony,
I tarcz wielką na głowę, i szyszak złocony:
Temu włosy na głowie trzęsły czub ogromny:
Potém wszystkiém wziął oszczep w rękę nieułomny:
Toż czynił Menelaus. A gdy ku boiowi
Zdali się iuż bydź sobie obadwa gotowi,
Szli prosto między woyska srogo poglądaiąc,
A ludzie strach zeymował na obu patrzaiąc.
Już w rozmierzonym placu przeciw sobie stoią,
Gniewaiąc się, i bronią potrząsaiąc swoią:
Naprzód Parys wystrzelił oszczep i uderzył
Atrydę, prawie na tarcz iako był umierzył:
Lecz żelaza nie przebił: bo grot nie hartował,
W pawęzę niedobytą: potém się gotował
Menelaus: tę modlitwę czyniąc bogu swemu:
„Boże pomóż mi przeciw Parysowi złemu,
Od któregom ukrzywdzon, nie dawszy przyczyny:
Tego ty skarż mą ręką: aby i kto iny
Napotém wiedział, iako ma ludzi szanować,
Od których dobrodzieystwa zwykł kiedy przyymować.„
To wyrzekłszy, wystrzelił oszczep, i uderzył.
Parysa prawie na tarcz, kędy był umierzył.
A ten się nazad cofnął, i został bez rany:
Oszczep w stronę uderzył krwią nieumazany.
A Menelaus miecza dobywszy srogiego,
Uderzył z wierzchu w szyszak: od razu tęgiego

Rozpierzchnął się miecz w kęsy; westchnął nieszczęśliwy
Menelaus: „Ach boże toś mi nieżyczliwy,
Jam się dziś myślił pomścić zelżywości swoiéy,
Nad bezecnym Parysem: ali w ręce moiéy
Tylko iedlca zostały, a miecz sam skruszony,
I oszczep darmo poszedł, a ten nieraniony.„
To mówiąc, dopadł końskich włosów u szyszaka
I ciągnął go, wracaiąc do swego orszaka.
A tego węzeł dusił upstrzoney tkanice,
Która pod brodą strzegła czubatey przyłbice.
I wciągnąłby był, i dank wielki miał: by była
Wenus, krew Jowiszowa, nie wnet obaczyła,
Która mu pas bitego wołu rozerwała,
A temu próżna w ręku przyłbica została.
Tę tedy Menelaus prze swoie porzucił,
A ci ią wnet porwali: on się znowu rzucił,
Chcąc i oszczepem zabić, a ta obroniła
Snadnie, iako bogini, a mgłą go zaćmiła,
I posadowiła go w łożnicy osobney,
A sama szła, chcąc przyzwać Heleny nadobney.
Tę między Troiankami na wieży zastała,
A pociągnąwszy za płaszcz, cicho iéy szeptała:
W rzeczy iéy prządka stara, która przy niéy była
Jeszcze w Lacedemonie, a ta ią ważyła.
Téy sobie piękna Wenus postawę zmyśliwszy:
„Pódź, prawi, twóy cię woła Parys nayżyczliwszy,

W marmorowey łożnicy, pod pięknym namiotem
Jedwabnym, połyskuiąc iedwabiem i złotem.
Nie rzeczesz, aby się ten na woynę gotował,
Rychléy do tańca, albo dopiero tańcował.„
To rzekła, a téy umysł w sercu zamieszała:
Lecz skoro piękną szyię i piersi poznała,
I wzrost piękny: „Bogini zaś mię chcesz w błąd wprawić:
Czy mię myślisz gdzie indziéy z pięknych miast wyprawić?
Albo z Frygii, albo z Meońskiego kraiu,
Jeślić i tam kto kmyśli z ludzkiego rodzaiu?
Iż to iuż zwyciężywszy Parysa prędkiego,
Chce mię wziąć Menelaus do domu swoiego:
Dlategoś ty tu przyszła, łowiąc mię niebogę.
Już tam sama siedź przy nim: a do nieba drogę
Puść imo się: ani chciéy nóg swych tam mordować:
Ale o nim czuy, a nie przestaway pracować,
Aż albo żoną będziesz, albo sługą iego:
Ja tam nie póydę bobych hańbę niosła z tego,
Bym mu łoże słać miała: a Troiańskie panie
Będą mię kląć, a ia mam wieczne frasowanie.„
Na to iéy z gniewem Wenus tak odpowiedziała:
„Nie frasuy mię, żebych cię zaś nie zaniedbała,
A tybyś mi tak zmierzła, iakoś dziś iest miła:
Bo wiedz wiedząc, żebych ia tak o tym radziła,
Jakoby między Greki i Troiany trwała
Wieczna niechęć, a tyby źle zginąć musiała.„

To słysząc, ulękła się Helena nieboga,
I wyszła potaiemnie, maiąc wodzem boga.
A gdy do domu przszły Parysa gładkiego,
Słudzy się wnet rzucili do cienia swoiego:
A pani do łoźnice prosto się udała,
Téy Wenus mieysce przeciw Parysowi dała:
Gdzie ona odwróciwszy oczy, ledwie siadła,
A męża niemężnego tém słowem popadła:
„Już u ciebie po woynie, człowiecze zelżony,
Boday tam był źle zginął, mieczem uskromiony
Rycerza walecznego, któregom ia żona,
Pókim głupia, nie była przez cię oszalona.
Pomnisz, iakoś niedawno powiadał o sobie,
Że i siłą i mieczem nie miał zdołać tobie
Waleczny Menelaus: bo wierzę, co wadzi
Znowu się z nim skosztować? czy ten lepiéy radzi,
Co doma zostać każe? takież i ia tobie
Toż radzę, abyś śmierci nie przyśpieszył sobie.„
Na to iéy odpowiedział Parys temi słowy:
„Nie używay przeciw mnie uszczypliwéy mowy:
Mnie teraz Menelaus z Minerwą pochodził,
Ja go potém, bom się też nie bez boga rodził.
Ale siądź oto przy mnie w spólnéy życzliwości,
Bom nigdy nie czuł w sercu takowéy miłości:
Ani kiedym cię naprzód w nawach wodopławnych,
Z Lacedemońskich sam niósł onych kraiów sławnych,

I nocował na wyspie, morzem otoczony,
Jako teraz ku tobie iestem zapalony.„
To rzekł: ali wnet siadła żona podle niego,
I tak iuż oni wczasu używali swego.
A Menelaus to tam, to sam, iak lew srogi,
Biegał patrząc, gdzie przepadł Parys prędkonogi:
Ale wTroiańskiém woysce, nie był człowiek żywy,
Coby go był mógł tobie Menelae chciwy
Ukazać: a pewnie go z milości nie kryli,
Bo mu nieprzyiacielem równo wszyscy byli.
Do tych król Agamemnon mówił słowy temi:
„Słuchaycie mię Troianie z pomocniki swemi;
Widzicie, co się stało z Parysem i z wami;
Jedźcież, a wydaycie nam Helenę z rzeczami:
I nagrodę uczyńcie równym obyczaiem,
Czego będzie wiecznie strzegł rodzay za rodzaiem.„
To mówił Agamemnon: a inszy Grekowie
Przestawali na iego wyrzeczonéy mowie.





POŻEGNANIE
HEKTORA Z ANDROMACHĄ
Z XIĘGI VI. JLIADY.
Przekładania Minasowicza.

Hektor tęskniąc, że iego ręce próżnowały
Długo, by z miasta wyszedł, krok swóy niósł na wały.
I sercem, które ogniem w nim do woyny tlało,
Szedł, by Grekom dał odpór odważnie i śmiało.
Gdy zwolna przeciw niemu idąc, niespodzianie
W oczach mu Andromacha zadumiałych stanie.
Za nią iedna Troianka pomykając nogi,
Niosła Astyanaxa na ręku, skarb drogi.
Widząc go oyciec, wzruszy affektem się znacznie,
Uśmiechaniem, oczyma, z nim się pieścić zacznie.
Tymczasem cała we łzach wsparłszy na ramiona
Mu się, smutek wyrazi swóy w tych słowach żona:
„Te porywcze umysłu śmiałego zapały
Śmierć ci przyniosą, mężu móy nader wspaniały!
A ty nie chcesz litosném okiem spoyrzeć przecię,
Ani na twą małżonkę, ani na to dziecię.
Gdy cię Grecy, co zdradą na dni twoie chytrą
Czuwaią, przez podeyście nagle mi z rąk wydrą.
Bo te nikczemne duchy spólną razem siłą
Wpadłszy na cię, twe życie przywalą mogiłą.

Cóż wtenczas pocznę? Ach! niech ziemia się rozpadnie
Raczéy, i mnie w tarasie ciemnym schowa na dnie;
Gdzież się po tobie mężu! udam nieszczęśliwa?
Gdyż twa iedna podpora dziś mi tylko zbywa.
Nie mam więcéy rodziców, zgubiona niewiasta!
Legł od Achilla oyciec móy wśród swego miasta:
Matka moia poległa odstrzał téy bogini,
Która się borów, lasów opiekunką czyni.
Widział dzień ieden, iak mych siedmiu braci smutny
Wyrok się skończył, w jednéy porażce okrutnéy.
Lecz to wszystko odbieram, w tobie (co natęża
Słodycz) braci, rodziców; a co większa, męża.
Ty mi ieden za wszystko stoisz, méy osobie
To, cokolwiek odięło niebo, wraca w tobie.
Uważ mężu kochany! w jakim będę stanie.
Jeśli ia wdową, syn ten sierotą zostanie.
Wstąp na tę wieżę, którą widzisz, będzieć wcześną,
A swych rozstaw żołnierzy pod tą figą leśną.
Mieysce to wałów naszych mało ma obrony,
I które sił się ma bać nieprzyiazney strony.
Już się ieden i drugi Aiax, w téyże chwili
Oba Atreyczykowie oń trzykroć kusili.
Czy to wieszcz iaki, przyszłe co rzeczy przenika,
Pokazuie im drogę iśdź na ochotnika;
Czy téż na te sam instynkt wiedzie ich attaki.„
Hektor, który przeniknął mowę Andromaki,

Odpowie iéy w te słowa: „Nic nowegoś rzekła,
Czegoby dawniéy moia myśl iuż nie dociekła.
Lecz się boię Troianów uszczypliwéy mowy,
Skarg niewczesnych, i żartów z kolącemi słowy:
Umarłbym z żalu, gdybym wyrzut nieprzystoyny
Ten słyszał, żem się schronił unikaiąc woyny.
A choćbym się nie lękał krzywdy tak okrutnéj,
Mógłżebym swóy przełamać umysł rezolutny?
Po tylu wielkich dziełach, gdym uprzedzał szyki,
Idąc zawsze naypiérwszy między woiowniki:
Gdym z wielką nacieraiąc sławą, niemniéy z męztwem,
Oyca mego wsparł honor nie iedném zwycięztwem.
Widzę ia, że dzień wkrótce nieszczęsny nastanie,
W którym i Troia zginie, razem i Troianie.
W którym mię iuż nie będzie, w którymto i sama
Zgaśnie władza naywyższa wraz z życiem Pryama.
Lecz wyrok Troi i mych ziomków, bliskich zguby,
Wszystkich niemniéy Troianów, Pryama, Hekuby,
I tylu bohatyrów, ich synów, mych braci,
Z których każdy żelazem Greckiém życie traci,
Nie tak mię trapi; iak gdy natrąci mi wzmiankę
Myśl, że cię w obcych brzegach uyrzą kiedyś brankę.
Że cię żołnierz zuchwały do Argów uniesie
Gwałtem, i nad płaczącą nie ulituie się:
Że tam będziesz jęczała w jarzmie na swą nędzę,
Że twe palce nie będą prząśdź iuż dla mnie przędzę,

Że twe będą musiały ręce (co rzecz podła),
Z dalekiego czerpaną wodę dźwigać źródła.
Westchnie w takiéy przykrości i zaboli ciebie
Serce, ale uchylić trzeba się potrzebie.
Wtenczas ktoś cię oblaną widząc łzami, powie:
Przypatrzcie się Hektora walecznego wdowie,
Który się przed murami oyczyzny bił w zbroi,
I tyle dzieł dokazał dla całości Troi.
Jakiż cię nie przerazi żal i smutek wtedy,
Żałuiąc męża, coby dźwignął cię z téy biedy.
Lecz niźli te nieszczęścia wyroki wywiną,
Wprzód nad mą śmiercią z oczu twoich łzy wypłyną.„
Te gdy słowa affektu pełne skończy, ściągnie,
Ręce, i do syna się (chcąc go wziąć) posiągnie,
Dzieciuch, który z pilnością pozierał na głownię
Błyskaiącą polorem iasnym niewymownie,
I na kitę szyszaku złocistego, która
Za dęciem lekkich wiatrów roztaczała pióra,
Krzyknie, i odwracaiąc twarz z strachu, za szyię
Sciśnie mamkę, do iéy się piersi tuli, kryie.
Oyciec dzielny bohatyr, matka heroina
Mądra, patrząc z uciechą na tę boiaźń syna,
Rozśmiali się oboie. Wtém odepnie nity
Hektor, i zdeymie szyszak piórami okryty.
Weźmie syna na ręce, ucałuie mile,
I te sunie do bogów modły w onę chwilę

„Sprawcie to nieśmiertelni bogowie! by dziecię
To, które w ręku teraz oycowskich widzicie,
Sprawcie, by oyca doszedł silą piastowany
Syn ten, i wszystkie przeszedł dzielnością Troiany.
By zwycięztwa odnosił z sławą z każdéy strony,
By, gdy będzie powracał łupem obciążony,
Mówiono, skazując go: syn Hektora oto!
Oyciec był mężnym, on go przeszedł ieszcze cnotą.
By chwalą iego w całéy Troi głośno brzmiała,
A matka się z radości, z pociech rozpływała.„
I w tych słowach, któremi serce mu się kraie,
Dziecię na ręce swoiéy małżonki oddaie.
Ta, co wzdycha za synem w boiaźni, w nadziei,
Bierze go; w jednéy mieszcząc płacz, radość, kolei.
Hektor, co w niéy miłości téy troskliwéy zbytek
Widzi, cieszyć ią pocznie, sam w żałości wszytek:
„Ach! iuż mię nie trap żalem, płaczem swym nie draźnij,
Przestań się trwożyć, porzuć te próżne boiaźni.
Żaden, by główny iunak, nie wydrze mi życie,
Jeżeli się opiera wyrok temu skrycie.
Jeśli zaś los okrutny gotuie mi łoże
W ziemi, nic dni mych przeciąg przedłużyć nie może.
Przeto się do kądzieli wróć iuż i wrzeciona,
Niech praca w krosnach płótna zaczęte dokona:
Wróć się do swych z pokoiem panien, niech zasiędą,
I do roboty igieł subtelnych dobędą.

Zakrzątniy się i sama, zabawać to twoia
Jedyna, spuść zupełnie na mężów, iako ia,
Których w słodkiém oyczyzna pielęgnuie łonie,
Mieć staranie o woynie i o twéy obronie.„
Andromacha, co przyszłe nieszczęścia uważa,
Nań poziera, odchodzi, i żal swóy pomnaża.






ILIADY
XIĘGA III.
Przekładania X. Nagurczewskiego.

Gdy iuż się oba woyska z wodzami na czole
Uszykowały, z hukiem Troianie szli w pole:
Właśnie tak górne tętnią obłoki od wrzawy,
Gdy czasu swéy przed zimą powietrznéy wyprawy
Żórawie skupiwszy się z sobą w lekkie roty,
Niosąc zgon Pigmeuszom, żartkiemi poloty,
Z niesfornym krzykiem wielkie morze przebywaią,
I zaraz srogą tamże bitwę im wydaią.
Zaś Grecy szczery ogień zieiąc, cicho kroczą,
Wzaiem sobie pomagać chęć niosą ochoczą.
Woyska oba przez pola sadząc raźnym krokiem,
Cmią powietrze powstałym z kurzawy obłokiem.
Tak wionąwszy południ wiatr mokremi pióry,
Za zwyczay szarą z wierzchu mgłą okrywa góry,
Woli ią niźli nocne omacki zuchwały
Złodziéy, a pasterz bardziey lęka się nieśmiały,
Bo daléy nie doniesie wzrok w nim natężony,
Jeno ile z rąk iego kamień wyrzucony.
Już się woyska stykały, iuż wsiąśdź miały na się,
A wtem naprzód z Troianów Parys wysadza się,
Urodą swą nad ludzi iaśniał okazale,
Z ramion zwieszony lampart spływa mu niedbale,

Łuk i miecz przy nim, w ręku dwa drzewca, z uięcia
Znać sprawność i gotowość do sztychu i cięcia.
Potrząsa śmiało niemi, i w groźnéy postawie
Wyzywa co mężnieyszych Greków ku rozprawie.
Skoro go Menelaus uyrzał, rad był srodze,
Nadzieia pewnéy zemsty wypuszcza mu wodze.
Nie inaczéy zgłodzony lew się widząc cieszy,
Że ieleń pyszny z rogów popiętrzonych śpieszy,
Bystrym nań rzutem wpada, pożera go drapiąc;
Myśliwi krzykiem, ani psy zębami kłapiąc
Wskórać nie mogą, nie dba nic na ich pogonią.
Skoczy z powozu swego Menelaus z bronią;
Wtém Parys zdięty strachem tam i sam się wiie,
Sunie między swych szyki, przed śmiercią się skryie.
Jako gdy młody pasterz straszliwego smoku
Uyrzy, wnet zbladnie, drżący nazad cofa kroku,
I tuli się gdzie w cieśnią. Gdy tak szpetnie ztchurzył,
Patrząc na brata Hektor, w głos się nań oburzył:
„Nieszczęśliwy Parysie! wniwecz zniewieiściały
Rycerzu, zwódzco podły, którego iest cały
Jedynie z krasy zaszczyt! pocóż ci się rodzić
Było, lub gardłem wprzód swéy zdradzie nie zagrodzić?
Smierć lepsza od téy zmazy, która tak zelżywa
Ciebie i przez cię w obec Troianów okrywa.
Nie słyszysz iakie żarty Grecy z ciebie stroią?
Woysko ich oszukane pozornością twoią,

Biorąc miarę z przegróżek, bez chyby mniemało,
Że tym przechwałkom serce w tobie wystarczało,
Które tak podłe w sobie czuiąc, zali trzeba
Bieżeć było za morze, aż pod obce nieba?
Ażebyś bohatyrom walecznym porwawszy
Z domu żonę uwoził, żagle wiatrom dawszy?
Oycu szkodę, ludowi zgubę, przez tę sprawę
Nieprzyiaciołom czyniąc śmiech, sobie niesławę.
Menelausa blaskuś nie strzymał oręża?
Pokazałbyć, iakiegoś żonę uniósł męża.
Coćby pomogła lutnia, w owe z nim pocinki,
I te Wenery, kibić, gładkość, upominki?
Ten włos który u ciebie tak iest wielce drogi,
W piasku będąc starzany od zwycięzkiéy nogi?
Atoli bóy się, aby to, co Grecy mieli,
Ze sprawcy nieszczęść zemsty Troianie nie wzięli.„
Parys na to spłoniwszy: „Cny Hektorze! czyli
Można, ażeby wszyscyć równi w boiu byli?
Nosisz w piersiach hartowne serce, istnie z stali
Ostry topór, co dęby rąbie, ścina, wali:
Przechodzi drzewo, z góry pochop weźmie ieśli,
I dodaie tęgości silnym razom cieśli.
Lecz coć wadzą szczycące mię Wenery dary?
Z rąk bogów, bądź co chce, czcić mamy z każdéy miary.
Wszakże słusznieś mię skarcił, masz tego przyczyny:
Znam się i moiéy gotów powetować winy.

Niechay oręże złożą Grecy z Troianami;
Parys i Menelaus potkaią się sami
O Helenę. Kto będzie zwycięzcą na placu,
Weźmie ią, i iéy skarby do swego pałacu.
A gdy pomiędzy dwiema skończą się narody,
Z nasza zwadą niechęci, i przyydzie do zgody;
Troianin przy swym będzie spoczywał kominie,
I nieprzyiaciel nazad nasz także popłynie,
Do nieszczęsney Grecyi przez swe białogłowy
Łudzące. „Temi Hektor ucieszony słowy,
Bieży w pośrodek dwóch woysk, wraz swéy drzewcem piki
Troianów wzad cofaiąc, sprawuie ich w szyki.
Zatém bliżéy ku Grekom postępuie krokiem,
A ci go okrywaią gęstym strzał obłokiem.
Ale krzyknie Atrydes do Greków zastępu,
Aby mu nie broniono wolnego przystępu.
Jak prędko usłyszany głos Agamemnona,
Natychmiast bóy i wrzawa woyska przyduszona.
Zaczém Hektor: „Sluchaycie Grecy i Troianie,
Woyny téy podpał, Parys, swoie wam żądanie
Odkrywa, z Menelaiem sam na sam rozprawy
Szuka, a kto zwycięzcą zeydzie z placu sławy,
Helenę, a z nią wszystkie skarby wraz osięże,
I wieczny między nami mir się poprzysięże.„
Rzekł, a woyska ich wryte staną w jednéy mierze:
Tedy w głos Menelaus: „Waleczni rycerze!

Wasze długie nieszczęścia wszczęte przez me kłótnie
Smucą mię: owoż ciąg tych nieszczęść dzień ten utnie.
Niechay ze dwu nas ginie, komu los padł zguby,
Wam pociech niech niezwłóczy pokóy w domach luby.
Troianie! białe oraz czarne, iagniąt parę,
Tamto słońcu, to ziemi kładźcie na ofiarę.
Od nas téż poświęcone Jowiszowi legnie.
Lecz sam Pryam niech stanie, i pokóy przysięgnie.
U synów iego byłby ten węzeł nietęgi,
Jako nadto zwyczaynch do krzywéy przysięgi.
Więcéy waruią iedném słowem starych usta,
Niźli stem swoich na wiatr przysiąg młodzież pusta.„
Radość w téy i w téy stronie niezmierna się wznieci,
Że krwawéy końca woyny nadzieia im świeci.
Skoczą z wozów, na ziemi kładą zdiąwszy zbroie,
Dzielił wązki od siebie plac woyska oboie.
Dwóch posłów do Pryama wnet Hektor wyprawił,
Ci idą prosić, żeby w obozie się stawił.
Po Taltybim téż rozkaz Agamemna pragnie,
Żeby przywiódł na ołtarz bogowładcy iagnię.
A Jrys Laodycy twarz Antenorowéy
Żony biorąc, naymilszéy córki Pryamowéy,
Spieszy kślicznéy Helenie, w pałacowe progi
Parysa wchodzi, widzi w ręku haft iéy drogi,
W różne bogate wzory wyszywała właśnie
Bitwy Troianów z Greki i ich krwawe waśnie,

Których podpałem były iéiże oczu wdzięki:
Nie wstydziłaby sztuka i Minerwy ręki.
„Pódź, mówi iéy bogini, pódź patrzyć na dziwy,
Woyskowi, z których buchał dopiero mord żywy,
Co mieli mężną dzieła krwią farbować nieraz,
Owo uspokoieni w mieyscu stoią teraz,
Wsparłszy się na puklerzach kopiie utkwili,
Zgiełk, poseł krwawych mordów, dał plac cichey chwili.
Parys z Menelausem zetrą się orężem
O twe wdzięki. Wykrzykną zwycięzcę twym mężem.„
Z ust bogini te słowa mocno poddymały
W sercu Heleny skryte piérwsze iéy zapały.
Wspomnienie Menelaia, oyczyzny, i krewnych,
Wytacza z oczu strumień łez natychmiast rzewnych.
Zapuściwszy się rąbkiem, wychodzi wzdychaiąc
Ku wałom, dwie za sobą służące tuż maiąc.
Na wieży wyniesioney nad Scee bramami
Siedział Pryam, skrążony siwemi starcami,
Których iuż nie nosiły na woienne szargi
Słabe nogi, lecz mądrość zasiadła im wargi.
Na tę się zgromadzali wieżą radzić spólnym
Usiłowaniem, równi świerczom lecie polnym,
Które na wysokiego drzewa samym wianku,
Siedząc, dzień cały głosem brzęczą bez przestanku.
Zeznać musieli, skoro Helena się zbliży,
Że przed nią wszelka niechay piękność się uniży.

„Co za dziw, z sobą mówiąc, że ta woyna długa
Wzniecona dla Heleny, boginić to druga.
Bądź w cerze, bądź w kibici, ruszeniu, urodzie,
W postawie, w całym składzie i wspaniałym chodzie.
Jednak z dziećmi nas zguby broniąc, niech w okręty
Wsiadłszy, stąd wiezie z sobą te nieszczęsne nęty.„
„Córko miła, sam do mnie, pełen rzekł dobroci
Do niéy Pryam, pomimo nieszczęść naszych, to ci
Imię rad ieszcze daię: nie tyś ie przywiodła
Na nas, z bogów ta powódź nieprzyiaźni źródła.
Pódź swych krewnych, i z Argów widzieć bohatery.
Kto iest ten rycerz, co mu żywy Mars tchnie z cery?
Widzę, gaszą go inni wzrostem i swą tuszą,
W minie iednak wspaniałéy ustąpić mu muszą.„
Helena na to: „Twoia ta łaskawość królu,
We dwoie mi przyczynia wstydu i wraz bólu.
Czemu z rąk syna twego śmierć mię nie wydarła?
Wtenczas, gdy w drogę puścić z nim się nie oparła,
Porzucaiąc dom z mężem, i z córką iedyną,
Bracią i z towarzyszek mych młodą drużyną!
Odtąd zgryzoty srogie wewnątrz mną się pasły,
Pochodnie złego, w twarzy wdzięki od łez gasły.
Ten coć wpadł w oczy rycerz, iest Agamemn, razem
I berłem władać umie, i bić się żelazem.
Szwagrem był moim, nim móy ohydą stan zmażę.
O iaki żal, że go tym zwać iuż się nie ważę!„

„Atrydo! krzyknął Pryam, bogów faworycie!
Widzę fortuna słała na świat ci powicie:
Tysiąc pod sprawą twoią, pasiesz tym wzrok miło,
Chodzi narodów! Pomnę, woysko się zwaliło
Ogromne do Frygii, gdziem był dla odsieczy
Z memi przybył Troiany: od krwawey rozcieczy
Sangar spienił swe brzegi; przy królach dostoynych,
Obstawałem naprzeciw Amazonek zbroynych.
Ale iednak nie byty wszystkie woyska owe
Tak świetne i tak liczne, iak Agamemnowe.
Daléy, co za bohatyr ciekawie się badał,
Zbroię, oszczep i puklerz na ziemi poskładał,
Piersi dosyć szerokie, pleczyste ramiona,
Głową atoli niższy od Agamemnona.
Znać po nim że woiownik, w poważnéy postawie
Obchodzi wkoło woysko rozstawione w sprawie.
Istnie baran zażywny, w licznym owiec stadzie,
Wódz kędzierzawy z góry krok powoli kładzie.
Na to Helena: „To iest, któremu oyczyzna,
Ow rostropny Ulisses, Jtaka nieżyzna
Żadnéy w okręgu ziemi prawie nie masz części,
Któréy rozumu iego sława nie zagęści.„
Tu się ozwie Antenor: „Ulissowi chwały
Słusznie od ciebie dane: oczy me widziały
Męża tego, gdy przybył, nie mogę zapomnieć,
Z Menelaiem, u Troian, o cię się upomnieć.

Dom móy był ich gospodą: oba obrócili
Oczy na swe przymioty, w których się różnili.
Jeżeli stali razem podle oba z sobą,
Menelaus swą piękną celował osobą:
A ieżeli usiedli, coś więcéy zdaie się
Wydawało powagi, wtenczas w Ulissesie.
Gdy przy prawie obstawał swém w radzie król Sparty,
Nie krążył w długiéy mowie nazbyt rozpostarty,
Lecz w krótkich zwięźle słowach mówił i dosadnie:
Uliss, niż zaczął, wstawszy iak koley przypadnie,
Oczy w ziemię wlepione, i martwe trzymanie
W ręku berła, dawały znać w nim pomieszanie.
Lecz iak usta otworzył wdzięczno brzmiące, tłumem
Szły mu słowa, iak gęsty grad siekący z szumem:
Wtenczas na niepoczesną postać zapomniano,
Jego tylko wymowy z chciwością słuchano.„
Jeszcze raz Pryam, kto iest drugi ów wódz pyta,
Wyższy od wszystkich Greków? patrząc nań strach chwyta.
Helena na to: „To iest Aiax straszny, ściana
Grecyi, ze wszech, co ich iest, nieprzełamana.
Tam Jdumen wodzami z Krety opasany,
Nieraz od Menelaa gościem w Sparcie miany.
Bohatyrów bez liczby mianować mogę ci,
Których tu widzę, i ich w świeżéy mam pamięci:
Ale Kastor z Polluxem moi bracia kędy?
Nie dopiero ich okiem próżno szukam wszędy:

Albo w Sparcie zostali, lub choć tu stanęli,
Bićby się o swey siostry ohydę nie chcieli.„
Tak mówiła Helena, nie wiedząc, ze w grobie
Oyczystym śmierć zawarła powieki im obie.
A tymczasem posłowie nieśli na ofiarę
Przez miasto z dwoygiem iagniąt sporą wina miarę.
Jdeus, kubki w ręku lśnią mu się i czasza.
Stanąwszy przed Pryamem: Dwóch wodzów zaprasza,
Ciebie oycze Troianów, rzecze: „wyiedź w pole,
Dla zawarcia pokoiu w woyskowém ich kole.
Chcą z twych Grecy przysięgi ust pełnych powagi:
Tuszą więcéy niż z synów mir mieć będzie wagi.
Parysa z Menelaem na placu potkanie
Koniec sprawi, komu się Helena dostanie.„
Wszystek się starzec, skoro to usłyszy, zmiesza,
Zaprzęgać sobie poiazd z rozkazem pośpiesza.
Wsiadłszy nań z Antenorem, lecem sam gnał konie,
Za bramy Scee dążąc na przyległe błonie.
Stanąwszy przed Troiany z powozu zsiadaią,
W pośrodek dwóch woysk zwolna krok swóy obracaią.
Atrydes z Ulissesem przed niemi powstali.
Nalawszy wina w czasze, czystéy wody dali
Na ręce królom posły, Agamemn dobywa
Tasak, i garść urzyna wełny, co okrywa
Przywiedzione ofiary: ta między rycerze
I wodzów gdy rozdana, te mówi pacierze:

„Wielki Jowiszu! który w Jdzie cześć odbierasz,
Słońce, które swém okiem w głębiach się przezierasz,
Ziemio i rzeki, także wy piekielne bogi!
Rządzcy tych, co podziemne przestąpili progi,
Którzy krzywoprzysiężcom zadaiecie cięgi,
Słuchaycie, bądźcie świadki na nasze przysięgi.
Menelaa położy skoro Parys, przy niém
Helena ze skarbami, a my stąd odwiniem.
Lecz skoro Parys padłszy na placu zostanie,
Helenę, z dostatkami wrócą nam Troianie:
A przytém nam będą się opłacać haraczem,
Co sławy naszéy będzie prawnukom tłumaczem.
A ieśli Pryam starga ten mir sam, lub dzieci,
Nie ruszę stąd, aż Troia w popiół się rozleci.„
Rzekł i zaraz zabiia młodziuchne ofiary,
Legły na piasku drgaiąc i pozbyły pary.
Zatém leią czerpane wino z wielkiéy czasze,
W obu obozach tętnią od modlitw szałasze.
„Bogowie wiekuiści! ktokolwiek rozdwoi
Ten nasz związek tak święty, niechay krwią napoi
Własną, takimże iak to kształtem wino ziemię,
Nie on tylko, ale téż całe iego plemię.
Niech także żona iego z ohydą w zwierzęce
Nieprzyiaciela póydzie naygrubszego ręce.„
Po ofierze wnet wstawszy, do Greków „Wybaczcie
I Troian, rzecze Pryam, wiek móy uczcić raczcie.

Niech wrócę do Jlium przed smutnym widokiem.
Mogęż spokoyném patrzeć na okropne okiem,
Menelausa z synem naymilszym turnieie?
Bogom wiadomo, kto z nich dwoch krwią szranki zleie.„
Mówiąc te słowa na wóz z Antenorem wsiada,
Nań wraz ofiara bita od Troian się wkłada.
Wziął lece Pryam, wtém wóz szumiąc drogą bieży,
Kędy Jlium zamek wielki Troi leży.
Uliss i Hektor wnet plac rozmierzaiąc znaczą,
Wpuszczą dwa losy w szyszak, kto piérwszy obaczą
Rzucać ma oszczep: Grecy i Troianie wznoszą
Do nieba ręce, i tak ukorzeni proszą:
„Bogowie! ieśli macie karać iaką zbrodnią,
Karzcież tego, który iest tych nieszczęść pochodnią.
Niech strącony nawiedzi Plutonowe grody,
A niechay spoi węzeł ściśle dwa narody.„
Hektor wstrząsa dwa losy odwracaiąc oczy,
Ali na wierzch szyszaka Parysów wyskoczy,
I tém samem zaczęcia przodek mu oznacza:
Wnet się umkną, i plac ów rycerstwo otacza,
Każdy z nich tuż przy sobie maiąc rącze konie,
I oraz swoie tamże poskładane bronie.
Zaczém wysmukły Parys w rynsztunki się stroi,
Lekkiem obuwiem kształtnie naprzód nogi zbroi,
Piersi swych zaszczyt w świetnym pokłada kirysie,
Z pasa drogiego wisząc miecz przy boku lśni się.

Pysznym głowa wzdyma się szyszakiem okryta,
Na wierzchu wzwyż wyniosła igra z wiatrem kita.
Jednę oszczep ciężarem rękę mu obarcza,
W drugiéy blask nadal ciska polerowna tarcza.
W większym ieszcze zapale, który gniew zagrzewa,
Spartański téż bohatyr w zbroię się przywdziewa.
Dwóch przeciwników, skra im z oczu wyskakuie,
Jedną razą na placu wraz się ukazuie;
Jeden przeciw drugiemu krocząc strasznym grozi
Oszczepem w ręku: Greków z Troiany strach mrozi.
Piérwszy Parys wyrzuci oszczep i uprzedzi,
Trafia w tarcz Menelaa, pryśnie grot od miedzi,
Z wierzchu ią tylko rażąc. Menelaus, mściwa
Nim ręka pchnie kopiią, tak Jowisza wzywa:
„Oycze bogów! pomściy się nad tym napaśnikiem,
Uderz dzisiay o ziemię zdraycą Troiańczykiem,
Przyiaźń iak święte imię, na późne prawnuki
Jak święte i gościnność, niech daie nauki.„
Z ust słowa, z ręki pocisk leci, i przeszywa
Tarcz Parysa, wraz kirys który go okrywa,
I tylko boku o włos nie dosiągł szkaradnie,
Lecz się Parys uchyli i śmierci ukradnie.
Sunie się Menelaus wtém na Troianina,
Swoią iuż go nadzieią na połeć rozcina.
Gdy z całego ramienia w zapale uderzy
W szyszak mieczem, żelazo w kęsy się rozpierzy.

„Nielitosny Jowiszu! mówiąc w niebo wznosi
oczy rycerz, takąż kaźń nieprawość odnosi?
Pocisk rzuciłem, poszedl na wiatr, zdrayca cały,
I ieszcze się rozpierzchnął ten mi miecz w kawały!„
To mówiąc przyskakuie i ręką dosiągnie
Kity Parysa, za czub do Greków go ciągnie.
Jdzie szarpiąc się Parys, dusił nieboraka
Węzeł, który pod brodą strzegł z czubem szyszaka.
Znać było na pieszczonéy skórze krwawe pręgi,
Od owéy u przyłbicy zadzierzgnionéy wstęgi.
Bliski śmierci duszonéy iuz iuż ustępował
Wygranéy Menelowi, i sławę gotował.
Kiedy Wenus na pomoc kochanka przyleci,
I rozerwie pod szyią te nieszczęsne pleci.
W garści był Menelaa szyszak zostawiony,
Rzuci go w pośród Greków gniewem zapalony.
Wszyscy wkoło w ów oczy wlepią znak zwycięzki:
Bohatyr, gdy go żywiéy w sercu zapał męzki
Zagrzał do zemsty, z ziemi kopiią podniesie,
Przeszyć nieprzyiaciela, z nią wysworuie się.
Ali bogini pieszczot okrywszy go sama
Mgłą grubą, porwie z sobą na pałac Pryama.
Tam na swoiém niosąc go łonie śpieszy lotem,
Gdzie na łożu weselnem, pod złotym namiotem
Posadziwszy, napełni zaraz owe gmachy,
Któreby go trzeźwiły wonnemi zapachy.

Właśnie wtenczas na wieży, kędy Scee bramy,
Obstąpiły Helenę w krąg Troiańskie damy,
Tam skupione. Gdy Wenus swe wdzięki zrzuciwszy,
Bierze postać zmarszczonéy twarzy pożyczywszy
Staruszki, któréy że wstęp do łaski otwarty
Był u Heleny, wraz z nią płynęła ze Sparty.
Kunszt ią zalecał, drogie włóczki przędła gładko,
Roboty ożywiała niemi sztuką rzadką.
W takiéy posturze wchodzi więc bogini na tę
Wieżą. Helenę zwolna pociągnie za szatę.
Wskroś przeszłą od zapachów, szepcąc iak nayciszy:
„Pódź śliczna pani, nawiedź Parysa w zaciszy,
Wolny od niebezpieczeństw, wolny od postrachu,
W swoim cię oczekuie pałacowym gmachu:
Taż w nim, co w stroiu piękność, że rzekłabyś, z tańca
Dopiero wyszedł, a nie z Marsowego szańca.„
To rzekła, a Helenę, gdy słów tych dosłucha,
Sroga nagle porywa w sercu zawierucha.
Lecz gdy wzrok wlepia pilniéy w boginią, poznaie
Szyi, piersi alabastr, który ią wydaie,
Żywe oczu iéy ognie, któremi świat płonie:
Zadrży, ią widząc, i gniew w tych skargach wyzionie:
„Niebezpieczna bogini! zawszeż będziesz szukać,
Żebyś czém mogła serce zbyt słabe oszukać?
Do któregoż, w roskoszney co Azyi liczysz
Miasta, ieszcze mię sobie zaprowadzić życzysz?

I któryż cudzoziemiec znowu się znayduie,
Co zwycięztwo z Heleny sobie obiecuie?
Zwycięzcy na Parysem wszakem niewolnica,
Obmierzła Menelaa iuż oblubienica.
Jeszczeż mi sztuk wyrządzać złość twa nie przestanie,
Weź tu me mieysce, bogów wzgardź wiecznie mieszkanie.
Zostań Parysa żoną, wreście bądź i sługą:
Ja znać gnuśnika nie chcę, i nie bez wstydu go
Przyszłoby mi oglądać, z zmazą niesłychaną,
Godnabym od Troianek za to bydź wyśmianą.
Ustąp, nie zdasz się sercu z miłosną słodyczą,
Którego odtąd pokarm sam smutek z goryczą.„
Gorąca mowa, Pafos królowy dogara.
„Niewdzięcznico, odpowie, gniew móy budzić wara!
Strach, boginią od siebie Wenerę odwrócić.
Jéy złość równą, iak affekt był, na się obrócić.
Nie wiesz o méy potędze, ieszcze mogę tyle;
Będzieszli godna tego, że ci się przychylę.
Mogę powaśnić znowu dwa narody z sobą,
Lub miecz obrócić na cię, co miał bydź za tobą.„
Z takich słów na Helenę zaraz trwoga padnie,
Kryiąc twarz bawełnicą z oczu się wykradnie
Dam Troiańskich, w milczeniu za boginią swoie
Obraca kroki, wchodzą w Parysa podwoie.
Z uśmiechem Wenus przed nim stawiąć ią wdzięczy się,
Ta odwracaiąc oczy, z nich gniew, miłość skrzy się:

„Jużeś z woyny? mówi mu, bodaybyś był wiecznéy
Stamtąd pełen niesławy, od ręki walecznéy
Nie uszedł, padłszy tamże przy nogach rycerza,
Z którym spoił ślubnego mię węzeł przymierza?
Gdzież meztwo? coś wyieżdzał z niém, gdzie siła owa?
Przed którąś głosił, niech się Menelaus schowa?
Wyzwiy, póydź ieszcze na plac, ale nic ci potém,
W niebezpieczeństwie iawném ślepo grać żywotem.„
„Dosyć, odpowie Parys, i tak serce w prasie,
Jeszcze nad niém twych żądeł nielitość się pasie.
Wygrał dziś Menelaus, od Minerwy wsparty,
Mam i ia bogów, będzie wzamian i on starty.
Lecz słodką niepamięcią, miłość niech to zatrze,
Teraz na twą, iak nigdy, płeć wdzięcznieyszą patrzę.
Mnieysze mię wtedy serca pochopy uniosły,
Gdym cię tak śliczną zdobycz z Sparty uniósł wiosły,
Na wyspę, kędy nasze serca się skoiarzą.„
Tu Helenę te słowa gorzéy ognia sparzą,
Spuszcza z owéy żwawości, nagle gniew w niéy taie,
I na żądze Parysa niezbronną się staie.
Gdy z sobą krotofilą, wpadłszy w słodkie łyka,
Tym czasem Menelaus szuka przeciwnika.
Właśnie po puszczy chciwy lew obłowu ryczy,
Nie mogąc dostać, którą upuścił zdobyczy,
Woła o prędkie sobie Parysa wydanie:
Brzydząc się nim, radziby wydać go Troianie.

Ale się tak przed niemi należycie schronił,
Że długo śledząc wszędy, czas się próżno trwonił.
Dopiero Agamemnon rzecze: „Widzą wasze
Oczy zwycięztwo brata mego, niechże w nasze
Helena ręce, od was powróci z skarbami:
Greków odtąd będziecie wy hołdownikami.„
Atrydes wyrzekł, woysku to się iego zdało,
Tysiącznemi głosami pochwalaiąc wrzało.





ILIADY
XIĘGA IV.
Przekładania X. Nagurczewskiego.

Zgromadzeni bogowie na wspaniałéy sali,
Złotolite w krąg trony swe pozasiadali:
Hebe bogini słodkie lała im nektary,
Koleynemi się wzaiem raczyli puhary,
Oczy na mury Troi maiąc obrócone,
Wtém rzecze niebowładca drażniąc własną żonę;
„I cóżto! Menelaus dwie liczy boginie,
Pod których iest obroną, Junonę co słynie
W Argos, wraz z nią Palladę przemożną, a obie
Ztémwszystkiém, odbiegłszy go, tu się cieszą sobie;
Kiedy bogini któréy pieszczoty zabawą,
Na stosy idzie za swym, któremu łaskawą
Parysem nieodstępna, i teraz odparła
Ten cios, który na głowę iego śmierć wywarła:
Wzdy wygrał Menelaus. Słuchaycie niebianie!
Coli się daléy z dwiema narodami stanie?
Zgasićli woynę, lub ią na nowo poddmuchnąć?
Wszystkichli bogów zgoda, niezgodę zadmuchnąć?
Menalaus odbierze naganne do siebie
Swe pieścidło, a Troia z rumów się wygrzebie.„
Słysząc to Juno, Pallas, obrusza się srodze:
Bacznieysza Pallas gniewom swym przybiera wodze,

Ale Juno bezpieczna śmie więcéy pozwalać:
„Synu zrzędny Saturna! rzecze, zaś obalać
Będziesz zawsze me dzieła? Darmoż trudząc sama
Me konie, zgromadziłam tyle na Pryama
Narodów, i na iego syny przeniewierce?
Bądź ich obrońcą, możesz mieć to ku nim serce,
Wszakże na tém nadzieia niech się twa nie wiesza,
Żebyć w tém kréskę miała dać niebieska rzesza.„
Na to Jowisz: „Z jakiéyże Juno nieużyta
Urazy zaięła się ta niechęć niesyta,
Któréy nie możesz zgasić aż w Troi popiele?
Idź zatem, opuść Olimp, spraw krwawe topiele
Pryamowi i synom iego, zaley cały
Krwią naród: ale mego ieśliby zapały
Gniewu, kiedy wybuchły od twoich poddęte
Miast, które są w opiekę od ciebie przyięte;
Nie myśl, ażeby piorun móy nieugłaskany
Ciśniony na ich pogrom mógł bydź hamowany.
Ze wszech mieysc, które słońce promieniem ozłaca,
Jlium w sercu moiém naywyżéy popłaca;
Tam me ołtarze winną cześć zawsze znayduią,
Ofiary liczne krwią ie ustawnie farbuią.„
Odpowie Juno: „Liczy Grecya miast troie,
Argos, Spartę, Myceny, roskoszy to moie.
Gdybyś się uwziął z szczętem wygładzić ie z ziemi,
Darmo iśdź w prawo z tobą śmiałabym za niemi;

Znam należycie, moia co może potęga;
Rzecz iawna, że daleko twoiéy nie dosięga.
Lecz me zamysły mieszać skąd ci chciałoby się?
Jestem bogini; trzeba tu obeyrzeć ci się.
Ród wiodę od Saturna, równie iako i ty,
Dotego podwyższone te we mnie zaszczyty
Tytułem żony twoiéy, wszakże godnym chluby.
Więc na me żądze nie broń Jlium od zguby.
Pozwól, niech Pallas woyny zapały odżywi.„
Bogowładca więcéy się żonie nie przeciwi.
A czekaiąc tęskliwie na rozkaz Pallada,
Tudzież z szczytu Olimpu bystrym lotem spada.
Istnie Kometa, którą wyznaczył na posła
Jowisz, aby licznemu woysku postrach niosła,
Lub biednemu flisowi, idzie rozczochrana
Na śród nieba, w jaskrawe promienie przybrana.
Na ludzki naród, z strachu w okolicach drżący,
Wyciąga ukazuiąc warkocz pałaiący.
Właśnie natenczas taką widziano Palladę,
Kiedy czyniąc na niobie ze światła ośladę.
Spadła między dwa woyska: na cud z téy przygody
Grecy, Troianie, iakbyś przyodział ich w lody.
Skrzepłszy patrzyli, mówiąc z sobą: „Snać z swą chęcią
Jowisz nam się oświadcza, pokóy nasz pieczęcią
Chcąc utwierdzić, albo też sroższe nam gotuie
Boie, on ci pokoiem, woyną zawiaduie.

A tymczasem bogini przypadłszy z wysoka,
Twarz Antenorowego syna Laodoka
Bierze na się, i między wmiesza się Troiany:
Do Pandara przychodzi, tam gdzie zaufany
Wśród swych żwawych stal półków; w męzką przemieniona
Postać, mówi do niego: „Synu Lykaona!
Chceszże bydź od Troianów pysznemi wsławiony
Znaki zwycięztwa, i bydź przytém wyniesiony
Od Parysa w honory? bydź zbogacon w dary?
Łucznemu bogu ślubuy Febowi ofiary;
Tudzież strzałą, bystremi któréy pióry lata
Śmierć niechybna, sprzątnąwszy Menelaa z świata,
Spraw w naszych oczach, ogniem spłonąwszy, ażeby
Na swym stosie, w popiołach smutne miał pogrzeby.„
Nieuważny Pandarus uwierzywszy szczerze
Chytréy radzie bogini, wskok za łuk się bierze;
Który szczęście z zdobyczy ielenia mu dało,
Zszedłszy go niegdyś wśród skał, woienniczą strzałą
Trafił był, i na téyże położył opoce:
Rozłożyste mu ze łba niezmiernie wysoce
Pięły się w niebo rogi, popiętrzone w sęki,
Na łuk od rzemieślniczéy przerobione ręki.
Pandar ten łuk natęża, pod cieniem puklerzy,
Od swoich zasloniony własnychże żołnierzy,
I kładzie go na ziemi. Zaczém swóy otwiera
Kołczan, z którego bystréy gdy strzały dobiera,

Strzały, która zadaie razy niezgoione,
Któréy ostrze krwią dotąd ieszcze niepoione,
Slubuie do Selee miasta powrócony
Sprawić ofiarę sutą synowi Latony:
Kieruie strzałę, wszystkie siły swe napina,
Chcąc wyciągnąć cięciwę, łuk się w obręcz zgina,
Jedną się ręką tyka żeleżca u strzały,
A drugą piersi, które od złości pałały:
Łuk z tęgości zatrzeszczał, brzmi cięciwa drżąca,
Strzała z okropnym świstem leci krwi pragnąca.
Menelae! bogowie mieli straż koło cię.
Piérwsza Minerwa strzałę osłabiła w locie,
Równie od rozdrażnionéy pszczoły matka tkliwa,
Ogania dziecię, które snem słodkim spoczywa.
Prowadzon od bogini bełt z cięciwy pchnięty,
Idzie zmierzaiąc w mieysce, w którém pas zapięty,
Gdzie wysila swą bystrość, atoli przebiie
Wskróś przęczki, kirys na nim zarazem przeszyie,
I zlekka razi ciało, przechodząc blach złoty
Na spodzie, zaszczyt męża ostatni na groty:
Rzuci się wnet krew z rany. Jak się więc słoniowéy
Kości białość ożywia z farby purpurowéy,
Gdy ią Meonki biegłéy umaluie sztuka,
Zażyta dla ozdoby umyślnie munsztuka,
Z czego pysznemu dosyć do chluby koniowi,
Oraz którego niesie mężnemu ieżdzcowi:

Téy ozdoby młódź dla się chciałaby woyskowa;
Ale się dla którego z berłowładców chowa.
Podobnyś Menelae był wtedy widziany,
Biegącą aż po nogach krwią zafarbowany.
Jak tylko Agamemnon krew onę obacza,
Krzepnie od strachu, a łza powiekę mu zmacza.
Chwyta żałosny brata za rękę, wraz wszyscy
Swiadczą wzdychaniem smutek, stoiąc przy nich bliscy.
„Kochany Menelae! rzecze, więc twa z smutkiem
Smierć, z krzywoprzysiężcami przymierza iest skutkiem
Zawartego odemnie? Jać to cię wydaię
Na sztych im! których na to złość zażarta ziaie.
Żeby cię sprzątnąć z świata, i iakkolwiek pożyć,
Przez co swym wiarołomstwom chcą wierzchu dołożyć!
Lecz niech się nie uwodzą nadzieią w téy mierze,
Żeby próżno krew, wino lały się w ofierze,
I ta żeby w słow tylko próżnym wiara dźwięku,
Była poprzysiężona od nich w naszych ręku:
Którą bydź szczerą, skore zbyt było w nas zdanie.
Pomszczą się nieba za nas przez ich ukaranie.
I ta ich zdrada na kark im zwalona, zleci
Na samych ichże żony, i na ichże dzieci.
Póydzie w popiół Jlium, niech poczeka trochy:
Pryama z jego ludem zetrze klęska w prochy:
Sam Jowisz z naywyższego niebieskiego gmachu
Trzęsąc ze łbem Meduzy tarczą dla postrachu,

Wywrze ogniste na nich gęste iako grady
Pioruny, w swym zapale srogim, za ich zdrady.
Tymczasem Menelae! w jak srogiéy żałobie,
Zginieszli na tych brzegach, zostanę po tobie!
Woyska straciwszy serce, ostygłszy w ochocie,
Myśleć tylko do domów będą o powrocie:
Heleny z rąk wykradzcy wydrzeć nie dokażę,
Skąd przed Grecyą całą obelgą się zmażę:
Kości twoich przysutych będzie smutne łoże,
W téy ziemi nad którą bydź zmierzleysza nie może;
A Troiańczyk bezbożny, po twéy depcąc trumnie
Hardą nogą, wykrzyknie sobie nieraz dumnie:
Oby gniew Agamemna na nieprzyiaciele
Swoie wszystkie, wywierał takich szturmów wiele!
Chciało mu się daremnie moc straszną zgromadzić
Woyska: co miał w okrętach swoich odprowadzić
Nazad Menelaowę żonę, nad tym brzegiem,
Tego męża zostawił na wieki noclegiem.
Takie ich będą mowy. O ziemio! Atrydzie
Rozstąp się nieszczęsnemu, wtenczas gdy to przydźie!„
„Bądź bezpieczny, rzecze król Sparty, nie czyń trwogi
W woysku: żeby śmierć przyniósł, nie iest raz tak srogi.
Taśma i kirys tęgi były na przeszkodzie,
Iż w bystrym lotna strzała osłabła zawodzie.„
„Boday iak tuszysz sobie, tak było w istocie!
Odpowie Agamemnon, i tamże w obrocie

Ku Taltybiuszowi, śląc go upomina
Spieszyć po Machaona, Eskulapa syna.
W lekach naysławnieyszego, żeby się wlot stawił,
A naprzód żeby o tém nieszczęściu go sprawił.
„Donieś, mówi, z zwycięztwa żeTroiańczyk skacze,
A u nas smutki same, z gorzkich żalów płacze.„
Taltybiusz odchodząc na rozkaz ochoczy,
W tę i w tę stronę w zwiady swe posyła oczy,
Postrzega Machaona, o wszystkim mu prawi,
Jakich łez stan Menalów Atrydę nabawi.
Machaon przerażony, ciśnie się przez tłoki,
Wśród struchlałych stanąwszy wodzów bez odwłoki,
Których darmo Menelay sam bez pomieszania
Ubezpieczał, z serc wszystkim zwątpienie wygania.
Wyciąga grot, taśmę mu odpina, z kirysa
Chybko rozbiera, zaraz krew z rany wysysa,
Drogi balsam wylewa w ranę oczyszczoną,
Miał tę maść od Chirona Eskulap zrobioną.
Lecz gdy królowi Sparty pomoc czynią skorą,
Widzą że się Troianie do potyczki biorą.
Już ich błyskot puklerzy, i zdala pociski,
Zwiastuią pobłyskuiąc krwawy zatop bliski.
Grecy tudzież do broni znowu się rzucaią,
Ugasić gniewy swoie pragnieniem pałaią.
Agamemna czuynego nic to nie zdumiewa
Nagłe niebezpieczeństwo; szczera go zagrzewa

Sława z zemstą; powozu czekać niecierpliwy,
Zwiedza sam wszystkie woyska, suwaiąc krok żywy.
Eurymedon koniuszy, hamuiąc gorące
Trzyma konie do boiu ogień puchaiące.
Tym Atryd których widział nieskrzepłą żarliwość,
Dodaiąc serca, mówi: „Dzisiay wszystkę żywość
Obudźcie w możnych sercach: wiarołomstwa nieba
Bronić nie mogą; o tém wątpić nie potrzeba,
Iż gwałciciele świętych przysiąg swemi trupy
Paść w polach będą sępów ścierwotucznych kupy:
A wy ich żony z dziećmi, żelaznemi pęty
Uiąwszy, pobierzecie na swoie okręty.„
Zaś do tych co mruczeli, że się woyna wraca,
Z zaostrzonemi gniewem słowy się obraca:
„Ofiary śmierci! Greków naypodleysze braki,
Skąd was pełen ohydy postrach zwarzył taki?
Tak więc lękliwa od łań młodzież wryta stoi,
Gdy strach obleci, nawet uciekać się boi.
Czekacież, aż Troianie nawy wam popalą,
I was na łeb zepchnąwszy puszczą z morską falą?
Lub sądzicie, iż za was bić się będą bogi.
Że woysku z takich tchórzów użyczą załogi?„
Tym kształtem Agamemnon zażywał w przemiany
To pochwały, to prośby, to ostréy nagany.
A wtém do Kreteńczyków przystępuie bliżéy
Którzy biorą się za broń: iuż w ochocie chyżéy,

Jdomen im przodkuiąc, wzorem męztwa świeci,
W tylnych szykach Meryon zaś odwagę nieci.
Atryd widząc, w radości swéy nieutrzymany
Krzyknie w głos : „Jdomene z nikim niezrównany,
Zasługuiesz dla siebie bardzo słuszne względy,
Któreć się oświadczaią w każdym czasie wszędy,
I wśród samych uczt naszych, gdzie innych niewolą
Przepisy, ty się iak ia samą szczycisz wolą.
Pokaż dziś ieszcze serce, któreć przyzwoite,
I utrzymuy swe imię z zaszczytem nabyte.
Król Krety na to: „Wspierać twoie przedsięwzięcia
Obiecałem Atrydo; obietnic umknięcia
Nie doznasz po mnie, póydę z tobą w równym kroku
W pole sławy, mieć będziesz zawsze mię przy boku:
Idź zagrzeway oziębłe inne woienniki,
A nie późńmy się karać zdrayce Troiańczyki.„
Rzekł, a Atryd z ognistéy ciesząc się ochoty
Szedł daléy. Dwóch Aiaxów zbroynych i ich roty
Zastaie: właśnie kiedy straszliwie ponura
Od krain świata ciągnie srodze gęsta chmura
Przez głębie morskie pędzą wichrowe ią dmuchy,
W posępie czarnym iak noc niesie zawieruchy
I pioruny iskrzące, pasterz z wierzchu skały,
Kędy siedział, postrzegłszy, z boiaźni struchlały,
Uwodzi w ciszą trzody, iak nayprędzéy bieżąc.
Nie inaczéy skupione hufy te się ieżąc

Wyniesionemi wszystkie dzidami zarównie,
Wszystkie tudzież okryte puklerzmi warownie,
Ćmią ziemię swą modrawą zbroią, z którey czasem,
Biią atoli łuny okropne nawiasem.
„Przezacni niezwalczonych tych półków hetmani!
Atryd rzekł, nie czekacie, aż głosem zagrzani
Mym będziecie, wasz przykład sam żołnierza budzi.
Ach! gdyby nieba w wszystkich sercach mężnych ludzi
Ogień wznieciły równy, który w waszych pała
Piersiach, dotądby pewnie Troia iuż nie stała
W swoich murach, aniby żaden z nieprzyiaciół
Pozostał, choćby w zlości nayżwawszey się zaciął.„
Powiedziawszy te słowa, onych zostawuie,
Ali widzi, że starzec Nestor swych szykuie
Do boiu Pyliyczków, iezdne w czele roty
I ich wozy ustawia, półkom od piechoty
Plecy im trzymać każąc: których zaś nie wierzy
Męztwu, zamyka w owych pośrodku żołnierzy,
Żeby z placu chcąc nie chcąc nie cofali nogi.
Piérwsze szyki z ust iego słyszą te przestrogi:
„Ztrzymuycie koni buynych, idźcie w niezmieszaney
Sprawie, żaden z was ślepo w odwadze zhukaney
Nie wybiegay: lecz znowu zwarłszy się w otmęcie,
Nie pierzchay zostawuiąc współbraci na wstręcie.
Kto z powozu swoiego przerzucony będzie,
Niech się biie, gdy na wóz bliższy czyy przesiędzie;

Nieznaiomemi wara kierować woźniki.
Tak się więc powoduiąc dawne woienniki,
Czyniąc co rozum, i co kazało ich męztwo,
Odnosili z miast, z zamków naytwardszych zwycięztwo.„
Krzyknie król Agamemnon: „Uważny Nestorze,
Dałby bóg w tobie żeby w jednéy z sobą sforze,
Rześkość była z ochotą, i nogi nie drżące
Mogły wesprzeć twe serce pięknym ogniem wrzące.
Lecz naysławnieysze męztwo zwyczaynie upada
Pod ciężarem lat, którym późny wiek okłada.
Ach! czemuż mniéy waleczni nie w téy co ty dobie,
Zaś téy młodości co w nich, czemuż nie masz w tobie!,
Tu Nestor: „Radbym dusznie dziś bydź, czymem wtedy
Był, Ereutaliona ogromnego kiedy
Ta ręka pozbawiła życia; ale nieba
Nie wszystko razem daią ludziom, iak im trzeba:
Zgasła młodości w on czas pałaiącéy żywość,
A po niéy nastąpiła przezorna sędziwość.
Wy którym ieszcze siły, laty nie nadtarte,
Biycie się, miawszy pole do boiu otwarte;
Ja ieżelibym między wami się znaydował,
Waszą mężnością będę tylko powodował.„
Rzekł: Atryd kontent tam gdzie drugie hufy, kroczy;
Menesteusza próżno stoiącego zoczy,
Bitnemi okrytego w krąg Ateńczykami,
Stał tudzież i Ulisses ze swemi półkami.

Dalsi byli od innych Greków, i ich ucha
Ledwie co doszła wszczęta świeżo zawierucha.
Patrząc w powątpiewaniu na dwóch woysk ruszania,
Czekali, aż wprzód inni skoczą do spotkania.
Rozgniewany Agamemn ostro oburzy się:
„Synu Peteia! i ty zbyt mądry Ulisie?
Pięknaż to w próżnowaniu cierpieć z hańbą, aże
Kto inny wam do sławy gościniec ukaże?
Zażby nie trzeba lecieć naypiérwszym w opały.
Wam, którym w ucztach względy, piérwsze mieysca dały?
Czyli dość maiąc siedzieć wyżéy na biesiadzie,
Gdy się bić trzeba, macie zostawać na zadzie?„
Tu się Uliss ślachetnym rumieniąc płomieniem,
„Cóż to śmiesz mówić, i tém wszczynać urągnieniem?
Gdy do rąk przydzie, gdy się woyska zetrą, rzecze,
Idź za nami tam, kędy naystrasznieysze miecze,
Jeżeli wszystka w tobie odwaga nie zgaśnie:
Tamto miarę w nas męztwa należy brać właśnie.„
Na ten zapał w nim mężny, z uśmiechem król mówi:
„Przezorny bohatyrze! wybacz popędowi,
Który uniósł z gorącey mię woienney chęci,
Nie trzeba w tobie budzić męztwa! przyznaię ci.
Twa rostropność ma winną chwałę osobliwiéy,
Którą celuiesz, żaden nie ma się gorliwiéy
Nad cię do mych zamysłów. Idź się bić tą razą!
Nagrodzi cześć wysoka, byłlim ci urazą.„

Rzekłszy, do Dyomeda bliżéy przystępnie,
Wraz z Sthenelem na wozie swoim go znayduie.
Lecz zerwanie przymierza kładli niepewnością.
Jeszcze się dawszy uwieść król niecierpliwością:
„Synu Tydea! rzecze, zaż bitwą paść oczy
Na tym wozie masz gnuśnie, która się wnet stoczy?
Nie takowe przykłady oyciec twóy ci dawał.
Czemuż go nie widziałem, gdy do boiu stawał!
I z nim Miceny złączyć nie zdało się niebom,
Kiedy pomiędzy mury zaniósł postrach Tebom!
Lecz któż nie wie, wtém mieście iak dowodził wiele!
Posłem będąc od Greków, gdy nieprzyiaciele
Nayprzednieysze wyzwawszy z sobą na spotkanie,
Wygraną nad wszystkiemi odniósł niesłychanie?
Takowy twóy był oyciec; czyż równym przykładem
Nie miałby cię zapalić, żebyś szedł tym śladem?„
Respekt króla zawiązał usta Dyomeda,
Lecz zuchwalszy Sthenelus z gniewem odpowieda,
Nie mogąc zmilczeć: „Coż chcesz przez te chwały? zali
Nie pomnisz, iż nam w ręce bogowie oddali
Mury, gdzie przez niebaczność legli oyce nasi!
Przestań ich wielbić, sławy naszéy to nie gasi.„
Do Sthenela Dyomed rzecze: „Luby bracie,
Za mym idąc przykładem, milczeć równie macie:
Taż krzywda od Atryda z tobą mnie obchodzi,
Lecz wzaiemnym przymówkom pora mieysce grodzi.

A też co go pobudza, daruymy przyczynie,
Pomniy że wodzem, skutek że na niego spłynie
Z klęski, lub zwycięztw naszych, lub hańby, lub sławy
Zaniechaymy słów, niech nas same bronią sprawy.„
Rzekł, i zaraz z powozu skoczył w ogniu cały;
Na nim zbroia i oręż szczęk straszliwy dały,
Który nayzuchwalszego nabawiłby skruchy.
Tak iako przed nadeyściem srogiéy zawieruchy,
Gdy tylko z wierzchu morze wiatry skrzydły swemi
Wzruszą, nastaiąc wały iedne za drugiemi
Toczą się dotąd rzędem, i bieląc się walą,
Aż się wśród głębi góra wodna wzniesie falą:
Ta hucząc idzie, ze skał odnosi wygraną,
I tryumfuiąc, z szumem okrywa ie pianą;
Tak gęste szyki Greków do boiu kupią się,
Zbroią na sobie zdala i orężem śklą się.
Samych tylko hetmanów słychać głos w ciągnieniu,
Zaś żołnierz szedł za niemi w głębokiém milczeniu.
Jak gdyby odiął ięzyk który mu z niebianów.
Lecz zgiełk zmieszany z strony powstaie Troianów,
Podobny kiedy owce w wielolicznéy trzodzie
Czekaiąc ręki, która doić ma w zagrodzie,
Swym bekiem smug przyległy różnym napełniaią,
Słysząc iagnięta, że się zdala odzywaią.
Taki był tego mnóstwa krzyk różnych ięzyków.
Minerwa Greków, a Mars budził Troiańczyków.

W krąg nich blada Ucieczka, i okropna Trwoga,
Wtoż Niezgoda rodzona woiennego boga
Siostra, i towarzyszka zawsze, co się rodząc
Mała, wnet kryie głowę w niebie, gdy w tém chodząc
Tyka ziemi nogami. Niezgoda bez sytu
Wszystkie szyki oblata, pełno iéy tam i tu.
Pali pochodnie wszędy gniewu ich bez końca,
Pospolitego zawsze krwawych mordów gońca.
Jako gdy dwa potoki wezbrane rostopem
Sniegów, z dwóch naprzeciwnych gór lecą z pochopem,
I potkawszy się z sobą w głębokim rozdole
Zderzaią się z hałasem, idzie postrach w pole
Na spokoynych pasterzów; takowe spotkanie,
Zażarci na się mieli Grecy i Troianie:
Drzewce z drzewcem krzyżową wprzek złożone sztuką,
Tarcza z tarczą, z szyszakiem szyszak o się tłuką.
Dech się z ust boiowników miesza zadyszonych,
Tak zwycięzców, iako téż, krzyki zwyciężonych,
Rannych wraz pomieszane i umieraiących,
Nie znać pola od krwawych strumieni płynących.
Piérwszy krwawiąc Antyloch zmienił farbę pola,
Kopiią dosiągnnwszy w czoło Echepola,
Przeszył z szyszakiem, wzrok mu wieczną zamierzchł nocą.
Padł nakształt wieży szturmu skołatanéy mocą.
Elfenor wódz Abantów za szyki go śpieszy
Ściągnąć, chcąc odrzeć z broni: lecz krótko się cieszy

Nadzieią; schylaiąc się odsłonił z puklerza
Bok, w który tudzież grotem Agenor uderza;
Klęknął na mieyscu, tamże odleciała dusza.
Tém żwawiéy koło niego bitwa się rozjusza.
Jako o połów wilcy iedzą się zgłodniali,
Biiący się ten tego trupem w mieyscu wali.
Natenczas mężny Aiax sztych urodziwemu
Zadaie przynoszący śmierć Symoisemu.
Matka iego na paszą pędząc owce, w biegu
Wydała była na świat na Symois brzegu,
I od owéy więc rzeki zaraz go mianuie.
Ach ona syna tego gorzko opłakuie,
Który w starości miał bydź iéy pociechą właśnie,
A oto w saméy wiośnie wieku nagle gaśnie.
Przeszywszy włócznią piersi Aiax go obala,
Przybrane czoło w wdzięki w kurzawie się wala.
Tak więc topola smukła ginie, która wzorem
Pięknym drzew innych stoiąc rosła nad ieziorem:
Nie pomogły iéy pięknie wyniosłe konary,
Ścięła ią rzemieślnicza sroga stal bez miary:
Póydą na koła pod wóz gałęzie iéy zgięte,
Tymczasem maiąc zwiędłe i wniwecz pomięte
Liście, pokrywa niemi plac ów oraz z sobą,
Którego przedtém była iedyną ozdobą.
Pchnął pocisk na Aiaxa Antyf stoiąc w kroku,
Który zbłądziwszy utknął Leukusowi w boku,

Towarzyszowi wiernie pilnemu Ulisa,
Tak iako wlókł na stronę ciało Symoisa.
Poległ na onych zwłokach, które z rak wypadły;
Postrzegłszy Ulis z szyków wybiega rozjadły,
Błyska kopiią w ręku, skrzące upatruią
Oczy zemście ofiary: nazad ustępuią
Przestraszeni Troianie, sam był wystawiony
Demokoon Pryama syn: na obie strony
Skronie mu grot przebiia, a wtem iego oczy
Na noc nieprzebudzoną mgła śmiertelna mroczy.
Upadł na ziemię, ziemia da odgłos zarazem
Od grzmotu, który sprawił na sobie żelazem.
Z Troian naywalecznieysi na wstecz się rozproszą,
A Grecy iuż okrzyki zwycięzkie podnoszą,
Kiedy Apollo siedząc gdzie był Jliowy
Zamek, takiemi z góry, da się słyszeć słowy:
„Wstrzymaycie się Troianie! z odwagą na Greki
Idźcie, nie są kamienni na sztychy, na sieki;
Obróćcie na nich oręż: wiedźcie, niezwalczony
Achilles, że iest od téy bitwy oddalony.„
Tymczasem Pallas w Grekach odwagę ich syci,
Tamże śmierć Dyorowi przetnie życia nici;
Pirus wódz Traków, kamień nań wypuszcza srogi.
Padłszy na wznak, kęs zieiąc boiownik ubogi
Wyciąga ręce do swych, pomocy ich wzywa.
A tu Pirus skoczywszy spisą go przeszywa;

Wnętrzności lecą z niego, dusza ustępuie.
W tymże razie: kiedy tak Pirus tryumfuie,
Bełt od Teona pchnięty, płucy mu dosiągnie;
Teon się zbliży tudzież, pocisk on wyciągnie,
I mieczem wraz dobytym tamże rękę zbroi,
Który w swym przeciwniku topiąc krwią napoi.
Że odrzeć go z rynsztunku las gęstych dzid wstrzymał,
Wkoło grożących, w gniewie wracaiąc się zżymał.
I tak dwóch bohatyrów ginie, znaczni oba,
Ten Traków, ów Epeów niemała ozdoba:
Zwycięzca i zwyciężon, wałem otoczeni
Trupów na placu owym, legli rozciągnieni.
Gdyby tarczą Minerwy, który mąż waleczny
Okryty, pod iéy strażą od grotów bezpieczny,
W boiu naywiększym od niéy był wśród wprowadzony
Szeregów, dziwiłby się męztwu obiey strony;
Patrzący, iako w polu Greki i Troiany,
Jeden drugiego na stos ściele na przemiany.





ILIADY
XIĘGA I.
Przekładania Jacka Przybylskiego.

Gniew Achillesa śpieway, Muzo! gniew zgubliwy,
Co tysiączne nieszczęścia zwalił na Achiwy,
I wielu bohatyrów w kray Plutona mroczny,
Silne dusze postrącał, a kupie żarłocznéy
Psów i sępów rozszarpać dał niegrzebne ciała.
(W czém się wszystkiém Jowisza wola wypełniała)
Odkąd zostali swarem poróżnieni dzikim
Atreyczyk wódz narodów z boskim Peleyczykiem.
Któryż ich z bogów zwaśnił? i czém obrażony?
Apollo syn Jowisza z Tytanki Latony,
Rozgniewany na wodza, żołnierzy uderzył,
Zaraźliwe choroby w obozie rozszerzył,
I gubiła lud zemsta boga niezbłagana
Za to, że król znieważył Chryzesa kapłana.
Chryzes przyszedł do szybkich Achayskich okrętów,
Pragnący córę z jeńczych oswobodzić petów,
Niósł okup w upominkach rozlicznych kosztowny,
Za lube dziecię oyciec i starzec szanowny.
Miał w ręku Apollina wieniec wawrzynowy
Z berłem złotém, a siwéy nakłoniwszy głowy,
Tak żebrał zaklinaiąc wszystkich Greckich panów,
Naybardziéy zaś Atreyców dwóch związku hetmanów:

„Atreycy! i wy drudzy zbroyni Argiwowie!
Oby wam poszczęścili Olimpscy bogowie
Rychło zdobydź Jlium miasto Pryamowe,
A z plonem zdrowo progi oglądać domowe.
Lecz wróćcie mi za okup moie drogie dziecię,
Jeśli zdalastrzelnego Feba się boicie.„
Rzekł: a wszyscy Danaycy zgodnie mu sprzyiali,
Uczcić kapłana, przyiąć okup doradzali.
Lecz sam król Agamemnon, co mu nie w smak było,
Źle zbył starca, i przydał zapowiedź niemiłą:
„Niech cię nie spotkam, starcze! gdzie naw stanowisko,
Ni mi tu stóy, ni potém śmiey przystąpić blisko,
Bo cię ni wieniec boga, ni berło nie zbroni.
Jéy nie wypuszczę, chyba aż ią starość zgoni
Na służbie w domu naszym pod pańską opieką,
W stolicy Argos od iéy oyczyzny daleko.
Musi tkać płótno, musi moie dzielić łoże.
Precz! nie jątrz! pókiś cały, pókić ieszcze grożę.„
Rzekł: a starzec ustąpił zlękły groźbą iego,
I cicho szedł po brzegu morza szumiącego;
Lecz na ustroniu głośno wzywał, rozrzewniony
Feba, co z krasnowłosey rodził się Latony:
„Usłysz mnie Srebrnołuki, co się opiekuiesz
Chryzą i boską Cyllą, w Tenedzie króluiesz;
Sminteju! ieślim maił twą świątynią w kwiatki,
Lub kiedy tłuste byków i kóz piekł łopatki,

Zjść mi żądzę: niech będą tknięci od twéy strzały
Danaycy, za łzy, co się z mych oczu wylały.„
Rzekł; a Feb się zlitował nad lubym kapłanem,
Zstąpił z wierzchołków nieba z sercem zagniewanem.
Miał z barki łuk i saydak pokryty: a strzały
Na mściwego ramionach groźliwie szczękały,
Gdy sobą ruszał; sam zaś mglistym się otoczył
Obłokiem, i podobien ciemnéy nocy kroczył.
Wnet siadłszy odal od naw zmiótł strzałę z cięciwy,
A wark srebrnego łuku, rozległ się straszliwy.
Naprzód strzelał cierpliwe muły i psy białe,
Wreście puścił wyroczną i na ludzi strzałę.
Skąd codzień mnogie trupów zapalano stosy,
A prze dni dziewięć środkiem woysk szły boskie ciosy.
Dziesiątego Achilles natchnieniem wzbudzony
Troskliwéy o Danayców bogini Junony,
(Bo z boleścią patrzyła, iak marły gromady,)
Zawołał Danayskie wodze i gminy do rady;
A gdy w jedno zebrany lud odezwy czeka,
Chybkonogi Achilles wstawszy tak przerzeka:
„Atreycze! nam znów przyydzie błąkać się w podróży,
Jeśli tu przód trupami śmierć nas nie położy
Bo wraz i woyna i mór Achiwów wynędza.
Lecz spytaymy się wieszczka iakiego, lub xiędza,
Lub snów tłumacza, (wszak Sen od Jowisza z nieba)
Niech powie, skąd taki gniew Apollina Feba?

Czy za zwleczenie ślubu cierpimy te kary?
Czy żeśmy zaniedbali dadź sta głów ofiary?
Zbłagać go wonią iagniąt i kóz przystałoby,
Żeby od nas śmiertelne chciał zwrócić choroby.„
Rzekł bohatyr i usiadł; a Kalchas powstawszy
Testorczyk, z ptakowróżców wieszczek nayciekawszy,
Który pamięcią rzeczy przeszłe ogarnywał,
Znał dobrze teraźnieysze, a przyszłe zgadywał,
I Achayskie okręty styrował pod Troię,
Poważany od wszystkich przez wróżenia swoie,
Co ie otrzymał z daru Feba Apollina,
A zawsze mądrze radził, tak mówić zaczyna:
„Każesz powiedzieć bogu, miły Achillesie!
Za co nam Zdalastrzelny w gniewie czuć daie się?
Ja powiem, lecz mi zaręcz i waruy przysięgą,
Że mnie chętnie zasłonisz słów i rąk potęgą.
Bo przeczuwam, że mocarz gniewem się rozpali,
Król Argów, co mu zwierzchność Danaycy przyznali:
Mocnieyszy zaś król, gdy się gniewa na słabszego;
Bo choć strawi urazę dnia tego samego;
Karmi w piersiach nienawiść, aż zemstę wykona.
Powiedzże mi, czy dla mnie iest w tobie obrona?„
Chybkonogi Achilles wraz wyrzekł do niego:
„Powiedz, co wiesz, bezpieczen! nie bóy się niczego:
Bo na Feba, któremu modlisz się Kalchasie!
Wróżąc Danaycom, nic ci złego nie przyda się.

Nikt się tu, pokąd ia żyw i patrzę po ziemi,
Nie odważy rękoma tknąć cię gwałtownemi.
Nikt z Danayców, choćbyś rzekł i Agamemnona,
Którego dziś moc w związku zbyt przez się wielbiona.„
Niewinny wieszczek śmielszy wraz tak wróżbę śpiewa:
„Nie o ślub, nie o stogłów, Feb się na nas gniewa,
Lecz że kapłan zhańbiony od Agamemnona,
Dary iego wzgardzone, córa nie wrócona.
Już zranił Zdalastrzelny, ieszcze zada razy;
Ni wprzód powściągnie ciężkie dłonie od zarazy,
Aż będzie bez okupu i bez darowizny
Odwieziona do Chryzy swéy świętéy oyczyzny
Wabooka dziewica oycu karzącemu
Uroczyście posłana, a wtedy bydź może,
Że się nam dasz przebłagać Febie wielki boże!„
Tak rzekłszy Kalchas usiadł; a wraz powstał smętny
Bohatyr Agamemnon przestronnie maiętny.
Gniewy mu serce zwarły, a rozum przyćmiły,
Oczy mu się iak żywy ogień zaiskrzyły.
Złośliwie na Kalchasa weyrzał i przemawia:
„Zły wieszczu! nic szczęsnego twoia pieśń nie zjawia.
Zawsze ty lubisz smutne opiewać nowiny.
Nigdy dobre nie były twe słowa, ni czyny,
I dziś mi wśród Danayców wróżąc twierdzisz w oczy,
Że za to Zdalastrzelny bole na nas tłoczy,

Iż wziąć za Chryzeidę okupu nie chciałem.
Bom ią żądał mieć w domu, bo ią ukochałem,
Bo ią nad Klitemnestrę żonę moię własną
Przekładałem, choć niemniéy przemyślną i krasną,
A panną mi ślubiona była Tyndarowna.
Ta zaś twarzą, przemysłem i pracą iéy zrówna.
Jeśli zaś lepiéy wrócić, nie iestem przeczący,
Wolę widzieć lud zdrowy, niż umieraiący.
Lecz niech mi wraz nagrody będą zgotowane,
Niech bez zysku z Achiwów ia sam nie zostanę,
Wszak to widzicie wszyscy, że tak się nie godzi:
Że mi moia nagroda gdzieindziéy przechodzi.„
Jemu zaś chybkonogi Achilles tak rzecze:
„Atreycze! siebiechwalco! łakomy człowiecze!
Jakżeć dadzą nagrodę Danaycy wspaniali?
Wież kto, czyśmy gdzie dotąd wspólny skarb zsypali!
Był dział łupów z miast wziętych, narodow uchwałą:
A nie zdobi, znów zkupiać, co się raz rozdało.
Ty! dziś téy ustąp bogu; a Danaycy ci to
Troiako i czworako nagrodzą sowito,
Jeśli im kiedy Jowisz da posiłki swoie,
Znieść mocnemi twierdzami opasaną Troię.„
Na to król Agamemnon ozwie się surowo:
„O Achillesie! nie błądź tak daleko głową.
Chocieś podobien bogu i siłę masz władną,
Nie potrafisz mnie podeyśdź, ni ułudzić snadno.

Sam chcesz mieć twą nagrodę? a ia na ohydę
Siędę potrzebien? każesz wrócić Chryzeidę?
Dobrze, lecz mi wraz stratę Achiwy opłacą
Zgodnie do moiéy woli, żeby było za co.
Jeśli nie, ia sam sobie wezmę (daię słowo)
Twoię, lub Aiaxową, lub Ulissesową,
Ten zaś, co go nawiedzę, ciężko rozgniewa się.
Ale o tém w wolnieyszym pomyślimy czasie.
Teraz na boskie morze okręt puśćmy czarny,
Opatrzmy w zręcznych maytków stem bydląt ciężarny.
Każmy i pięknolicey wsiadać Chryzeidzie,
Niech z nią za przewodnika ieden z królów wnidzie.
Aiaxie! Idomenie! boski Ulissesie!
Lub niech tobie, Peleycze! ten los dostanie się,
Coś to naystrasznieyszego z mężów pełen sławy!
Zbłagać zdalaczynnego przez święte wyprawy.„
Spóyrzał krzywo Achilles i z gniewem odpowie:
„O bezwstydny! roiący lisie myśli w w głowie!
Jakże cię kto z Achiwów usłucha, ażeby
Szedł na zasadzki, lub się bił w czasie potrzeby?
Wszak ia nie dla orężnych Troyców tu przybyłem
Woiować? bo ich nigdy o nic nie winiłem.
Nie zegnali mi z pola wołów, ani koni,
Ni w skibistéy a żyznéy Ftyi kiedy oni
Psuli mi urodzaie, bo liczne przegrody
Od nas, cienne gór lasy i szumne mórz wody.

Lecz zwiedliśmy pod Troie woiowników tłoki
Dla czci Menelasowi i tobie! psiooki?
A ty bez względu dla nas masz dumę i wzgardę.
Już i mnie wziąć nagrodę groźby czynisz twarde?
Com ią krwawo wysłużył? a Grecy mi dali?
Anibyśmy się kiedy w nagrodzie zrównali,
Gdy zburzą ludną Troię, ia zaś moią ręką
Toczę po większéy części woynę wieloięką.
Twóy plon (ieśli nastąpią kiedy nowe działy)
Będzie daleko większy; ia luby choć mały
Trzymaiąc, na okręty odchodzę spokoynie,
Choć sam naywięcéy na téy pracowałem woynie.
Teraz do Ftyi wracam, bo lepiéy do domu
Płynąć z pyskatą flotą, niż ulegać komu.
A nie rozumiem, żebyś, skorom tu zelżony,
Sam wyczerpnął zdróy bogactw i zagarnął plony.„
Król mężów Agamemnon wraz mu odpowiedział:
„Uciekay, gdy tak myślisz, ni żebyś tu siedział
Dla mnie, proszę. Inni mnie związkowi zaszczycą,
A zwłaszcza radny Jowisz wesprze swą prawicą.
Tyś mi tu z boskich królów sam nieprzyiacielem,
Zawsze zaczepki, zwady, bitwy są twym celem.
Jeśli się chlubisz z siły, ten dar masz od boga,
Szczęśliwa ci z ziomkami i z okręty droga!
Panuy twym Mirmidonom, twóy gniew mnie nie zmoże,
Ja o kłótnika nie dbam, tak ci zaś pogrożę:

Kiedy dziś Chryzeidę Apollo bierze mi,
(Bo ią poślę okrętem moim i z moiemi,)
Ja piękną Bryzeidę pod twoim namiotem,
Sam wezmę, i uwiodę, żebyś wiedział o tém,
Żem mocnieyszy od ciebie. Niech się drudzy boią
Równać mi się i zwierzchność w brew przyswaiać moią.„
Tak rzekł król; a Peleyczyk żółcią był zjątrzony,
Serce w kosmatéy piersi, gnie mu się w dwie strony;
Czy miał wydobydź wtedy ostry miecz od boku,
I ubić Atreyczyka usunąwszy tłoku?
Czy gniew ukoić? żądzę zhamować gwałtowną?
Tak w sercu i umyśle wahał się zarówno,
Ciągnąc z pochew miecz wielki; wtém z nieba zjawiona
Minerwa, (bo ią prędko wysłała Junona,
Z przywiązania o obu troszcząca się losy)
Stanie, i za żółte go z tyłu chwyci włosy,
(A iemu się samemu tylko pokazała;
Ni iéy innego Greka zrzenica widziała).
Drgnie zdumiony bohatyr, w tył głowę nachyli,
I Ateńską Palladę uzna w téyże chwili,
A straszliwie oczyma błysnął ognistemi,
Tak zaś rzekł do Minerwy słowy skrzydlatemi:
„Po cóż tu schodzisz? córo wstrząsacza Egidy!
Słyszeć Agamemnona Atreyczyka szydy?
Ale ci się oświadczam i chcę ręczyć za to,
Że on przypłaci pychy wkrótce życia stratą.„

Jemu zaś modrooka Minerwa odpowie:
„Zchodzę gniew twóy przyśmierzyć, ieśli na mém słowie
Przestaniesz. Wysłała mnie tu z nieba Junona,
Obu was kochaiąca, obu sprzymierzona.
Nuże zaniechay boiu, ni miecza dobyway;
Lecz się słowy z Atreycem, iak chcesz, przegadyway,
A ia ci przepowiadam, i to się uiści,
Że trzykroć tyle darów szacownych w korzyści
Przyydzie ci za tę krzywdę, lecz się miarkuy w zwadzie,
A naszéy przyiacielskiéy chciey zaufać radzie.„
Chybkonogi Achilles odrzekł iéy wzaiemnie:
„Chowam, boginie! słowo wasze, ile zemnie,
Bo tak lepiéy, choć zemstą pałam rozgniewany.
Wszak kto posłuszen bogom, chętniéy iest słuchany.„
Tak rzekł; a ieszcze w dłoni obeymował silnéy
Srebrną rękoieść, lecz się wnet radzie przychylnéy
Poddał, i miecz swóy wielki w pochwy wsunął znowu,
Ni się dłużéy Minerwy nie opierał słowu.
Bogini wraz w gwiaździste niebo ustąpiła,
Gdzie mieszka Jowisz i władz nieśmiertelnych siła.
Peleyczyk zaś Atreyca znów potwarzał mściwie,
Jeszcze w piérwszym ochłodnąć nie mogący gniewie:
„Opoiu! masz psie oczy, a serce ielenie,
U ciebie iśdź na woynę, iest iśdź na zginienie.
Nigdyś się nie śmiał zbroić z towarzyszmi twemi,
Ni wypaśdź na zasadzkę z Achiwów piérwszemi,

Bo w rozległym obozie daleko szcześliwiéy
Wydzierać dary temu, kto ci się sprzeciwi.
Królu żarłoku ludu! służą ci niezdatni,
Zaiste dziś Atreycze! lżyłbyś raz ostatni.
Lecz mówięć i przysięgam iak nayuroczyściéy
Przez to berło, co nigdy gałązek ni liści
Nie wyda, gdyż obcinki ztrząsło miedzy góry,
Ni zakwitnie złupione i z liścia i z kory
Ostrzem miedzi; a teraz trzymaią go wszędzie
W dłoni syny Achiwów, narodowe sędzie,
Co z mądrości Jowisza wyczerpnęli prawa.
To ci niech za naywiększą przysięgę obstawa:
Przyydzie czas, gdy się wszystkich Achiwów życzenia
Złączą, by z Achillesa mieć pomoc ramienia,
A ty, choć cierpieć będziesz, nie zaradzisz władnie,
Gdy wielu od Hektora mężobóycy padnie;
Wtedy poczniesz wewnątrz przy gniewie zgryzotę,
Iżeś naysilnieyszego z Achiwów lżył cnotę.„
Tak rzekł Peleyczyk; a wraz zatoczył po ziemi
Królewskie berło gwoźdźmi nasadne złotemi,
I usiadł; Atreyczyk zaś dąsał się bezmiary.
Wtém wstał Nestor, Piliyców krasomówca stary,
Co mu słowa z warg słodsze od miodu płynęły;
A iuż za życia iego dwa wieki minęły
Różnoięzykich ludzi, co się z nim rodzili
Niegdyś razem i razem odchowani byli

W boskim Pilos, gdzie trzeciem pokoleniem rządził.
Rzekł zaś, iak zawsze radził rostropnie i sądził:
„Przebóg! żałoba chłonie Achayskie krainy!
Cieszyć się będzie Pryam i Pryama syny,
I inne Troycy sprawią radosne biesiady,
Gdy posłyszą o wszystkiem, iakie u was zwady,
A z was Danaycom w radzie i w woysku ozdoba!
Lecz daycie się przekonać, boście młodsi oba.
I iam z lepszemi od was, co przed laty żyli,
Spółkował, a nigdy mnie lekce nie ważyli.
Ani iuż takich mężów więcéy nie zobaczę,
Jak Pirytousz, Dryas, narodów władacze,
Ceney, boski Polifem, lub Exady bywał,
Lub Tezeusz Egieyczyk, nieśmiertelnych rywał.
Oni to z mężów ziemskich naysilnieysi byli,
Jak téż z naysilnieyszemi w zapasy chodzili.
Oni zgładzili zwierzów górolężnych srogo,
Z niemi było wędrować precz od Pilos błogo
Daleko od Apii, gdziekolwiek wezwano,
I iam téż walczył siłą ieszcze niestarganą.
Lecz z teraźnieyszych wszystkich mocarzów na ziemi,
Aniby umiał który doświadczać się z niemi;
A słuchali mey rady i powolni byli,
Tak i wy usłuchaycie, bo w zgodzie żyć miléy.
Ty! choć hetmanisz, nie bierz dziewicy drugiemu,
Zostaw nagrodę daną od Achiwów iemu.

I ty się téż Peleycze! nie przeciw królowi,
Bo się nigdy podobna berła piastunowi
Nie zdarzyła dostoyność, iaką dał mu Jowisz.
I choć, żeś syn bogini, żeś silnieyszy, powiész,
On iednak potężnieyszy, bo liczne Achiwy
Ma pod sobą. Więc poskrom Atreycze! twe gniewy;
Ja zaś proszę Peleyca, żeby był spokoyny,
Bo on iest murem Greków od szkodliwéy woyny.„
Jemu król Agamemnon odpowie nawzaiem:
„Starcze! że wszystko godnie wyrzekłeś, przyznaiem,
Lecz ten człowiek nad innych wszystkich się przesadza,
Chce, żeby wszędy iego górowała władza,
Żeby wszyscy zawiśli od iego rozkazu.
Lecz mniemam, nie dokaże tego ani razu.
Jeśli go chcieli bitnym mieć bogowie wieczni,
Czy mu lżyć pozwalaią przeto naywszeteczniéy?„
Przerwał boski Achilles skargę rozwlekaną,
I rzekł: „Jużby mnie tchórzem i podłym nazwano,
Gdybym ci tak ulegał we wszystkiem, iak gadasz.
Rozkaż to sobie innym, nad któremi władasz;
Ale mnie nie rozkazuy, bo nie ustąpię ci,
Coś ci inszego powiem, a ty miéy w pamięci:
Bić się nie myślę z tobą, ani z nikim w świecie
O dziewczynę, coście mi dali i bierzecie;
Lecz rzeczy innych, które mam na czarnéy nawie,
Nie tkniesz bez moiéy woli, bo się tam rozprawię.

Doświadcz tylko, zobaczą i ci, iak kaleczę,
Wnet ci po tym oszczepie czarna krew pociecze.„
Tak królowie, co słowy spierać się powstali
Przy okrętach, spór długi i radę przerwali.
Peleyczyk poszedł usiąśdź do Tessalskiéy floty,
Wiodąc Menecyyczyka i swych ziomków roty;
Atreyczyk zaś na morze okręt zaprowadził,
Dobrał dwudziestu maytków, i sto bydląt wsadził.
Wsiadła i Chryzeida za iego ukazem,
A rostropny Ulisses popłynął z nią razem.
Kiedy ci żeglowali przez mokre równiny,
Atreyczyk kazał woysku oczyścić się z winy.
Gminy przy oczyścinach brud w morze zmiatały.
Wraz Febowi sprawiano poświęt doskonały,
Na piaskach morskich mnóstwo kóz i byków rznięto;
A z palonych dym w niebo szedł z wonią zaiętą.
Tak się wkoło ofiary krzątali woyskowi;
Agamemnon zaś knował gwałt Achillesowi:
Chciał mu dać uczuć skutek gniewów swoich groźnych,
Przyzywa Eurybata i Taltyba woźnych,
Dwóch dzielnych urzędników, którzy mieli pieczę
Głosić królewskie wskazy, a tak do nich rzecze:
„Idźcie do Achillesa Peleyca namiotu,
Za rękę Bryzeidę wziąwszy zwiedźcie ią tu.
Jeśli nie da, sam póydę, z wielą mego dopnę.
Lecz moie przyyście będzie mu bardziéy okropne!„

Rzekł i wskazał; a oni na wskaz tak surowy
Szli niechętni po morza mieliźnie iałowéy
Do Mirmidońskiéy floty. Tam króla samego
Znaleźli przed namiotem u naw siedzącego.
Achilles, gdy ich zoczył, nie był pocieszony;
Ci zaś drżący królowi oddawszy ukłony
Stanęli, a nic żaden nie rzekł, ni się pytał,
Lecz król, który iuż poznał, wnet ich tak przywitał:
„Witaycież od Jowisza i mężów zesłani!
Zbliżcie się, woźni! któż wasz święty urząd gani?
Sam tylko Agamemnon u mnie iest winiony,
Co was po Bryzeidę posyła w te strony.
Zacny Patroklu! postaw dziewicę przed niemi,
Niech ią wiodą. Ja wami świadczę się samemi
W obliczu wiecznych bogów i śmiertelnych ludzi,
I okrutnego króla: Gdy się znów obudzi
Srogi mór, a mnie trzeba będzie dla ochrony,
(Bo ten szalenie radzi myśleć nieuczony,
Ni przyszłość obecnemi wymierzać rzeczami,)
Niech się u naw Achaycy zdrowo biią sami.„
Rzekł; a Patrokl iak kazał przyiaciel, wraz sprawił,
Z namiotu pięknolicą Bryzeidę stawił,
I oddał posłom. Ci szli do Agamemnona,
A niewiasta kroczyła z niemi przymuszona.
Achilles wnet rzewnemi zalawszy się łzami,
Osobno rozłączony z miłemi ziomkami,

Siadł na brzegu, w błękitne zapatrzył się wały,
Ręce spuścił ku matce i rzekł rozbolały:
„Matko! gdyś mię zrodziła z tak krótkim pobytem
Na świat, przyrzekł Olimpiec uczcić mię zaszczytem,
Jowisz trwożący z góry pogromem strzelniczym!
Dotąd iednak bynaymniéy nie wsławił mię niczém.
Mnie zelżył Agamemnon, co szeroko włada,
Moię nagrodę gwałtem wydartą posiada.„
Tak rzekł płacząc; a matka bogini słyszała,
Co w głębiach morskich z oycem sędziwym siedziała.
Wyszła z siwego morza nakształt mgły niebawnie,
Usiadła przed płaczącym lubym synem iawnie,
I tuląc, po podbródku ręką go głaskała,
A o przyczynę płaczu tak się zapytała:
„Czem płaczesz? co masz za żal w sercu dziecię moie!
Powiedz, nie tay nic w myśli, wiedzmy to oboie.„
Chybkonogi Achilles rzekł ciężko łkaiacy:
„Wiesz, dlaczegóż powiadać mam wszystko wiedzącéy?
Gdyśmy Eecyona święty gród złupili
Teby, tam wzięte łupy tuśmy zgromadzili,
Podzielili się całą zdobyczą związkowi,
Wybrali Chryzeidę ładną Atreycowi.
Wtém do naw miedziobutych kapłan Apollina
Chryzes zchodzi, i swéy się córy dopomina,
Przynosi na iéy okup dary nieskończone.
W ręku zdalastrzelnego Feba miał koronę

Z berłem, złotém i żebrał wszystkich Greckich panów,
A naybardziéy Atreyców dwóch związku hetmanów.
Wtedy wszyscy Danaycy zgodnie mu sprzyiali,
Uczcić kapłana, przyiąć okup doradzali.
Lecz sam król Agamemnon, co mu nie wsmak było,
Zle zbył starca i przydał zapowiedź niemiłą.
Zjątrzony starzec odszedł. Feb modlitwę iego
Wraz wysłuchał, bo ma w nim kapłana lubego,
I uderzył Argiwów zaraźliwą strzałą,
Od którey codzień mnóstwo ludu wymierało.
Szły przez rozległy obóz gęsto boskie groty,
Nam wyiawił gniew Feba wieszczek znaney cnoty:
Jam się piérwszy odezwał, żeby błagać boga,
Na móy wniosek Atreyca złość ogarnie sroga,
Powstał przeciw mnie z groźbą, którą iuż spełniono.
Czarnookie Achiwy córę uwolnioną
Wiozą oycu do Chryzy i dla boga dary;
A Agamemnon szuka swéy zemście ofiary.
Dziewicę, co mi dano, córę Bryzeusza,
Poselstwo wyniśdź z mego namiotu przymusza.
Ty matko! ieśli możesz, wesprzéy dziecię twoie,
Idź do Jowisza z prośbą w niebieskie podwoie,
Jeśliś słowem lub rzeczą serce mu pieściła.
Bom słyszał w domu oyca, iakeś się chlubiła,
Że samey z nieśmiertelnych wybawienie siebie
Tobie winien Saturniec z srogiey klęski w niebie.

Gdy czuwali spiknieni na iego związanie,
Junona, Neptun, Pallas, i inni niebianie,
Tyś go, bogini! wpadłszy od więzów schroniła,
Storękiegoś na wielki Olimp przywabiła,
Co się zwie Bryar w niebie, Egieion na ziemi,
Dwakroć wyższy od oyca siłami ręcznemi.
Gdy siadł obok Saturnca tą czcią ucieszony,
Struchleli nieśmiertelni spiskowi Junony,
Nie związali Jowisza. Niech będzie wspomniana
Ta przysługa. Siądź przed nim, chwyć go za kolana,
Żeby chciał wspomódz Troian i bydź im życzliwy,
A do ruf i na morze pchnął zbite Achiwy.
Niech się wszyscy w rozproszce, ieśli zdoła, cieszą,
Że dumny Agamemnon zarządzał ich rzeszą.
Niech zna szkodę Atreyczyk pan obszernych granic,
Co mnie naysilnieyszego z Achiwów miał za nic.„
Jemu zaś tak odpowie Tetys rozkwilona:
„O synu! na żal z mego wydałam cię łona.
Obyś był siadł przy nawach bez łez i bez szkody!
Wiek twóy krótki i gorzki; a nie masz osłody.
Dziś naynędznieyszyś z wszystkich, wnet mi cię śmierć zmiecie,
Czemużem cię złym losem rodziła na świecie!
Wstąpię ia do Jowisza, co ma piorun w dłoni,
Z prośbą na śnieżny Olimp, czy się nie nakłoni.
Ty zaś teraz przy szybkiéy flocie siedź gniewliwy,
A nie wdaway się w woynę pomiędzy Achiwy.

Olimpiec wczora przed się wziął po Oceanie
Podróż; a z nim się wszyscy wybrali niebianie,
Do czystych Etyopów na świętą biesiadę.
Gdy dwunastego wróci w Olimpską osadę,
Wnidę ia w miedziolite do niego podwoie,
Padnę do kolan iego, zmiękczą go łzy moie.„
Tak rzekłszy znikła; a syn został zagniewany,
Że postradał niewiasty pięknie przepasanéy,
Co mu ią przysądzono i znów przez gwałt wzięto;
Ulisses zaś iuż w Chryzie był z ofiarą świętą.
Maytkowie, gdy w odmętny port Chryzy zawili,
Żagle na czarney nawie odpiąwszy złożyli,
Maszt po linach spuszczony pokrowcem odziali,
A do lądu wiosłami okręt przymykali,
Zrzucili kotwy, sztabę liną zaczepili,
I sami téż na morski brzeg powychodzili.
Na lądzie czynią sta głów dla Feba wystawy,
Dziewicę wyniesioną z morzochodney nawy
Król rostropny Ulisses do oyca lubego
Wiedzie przed ołtarz, stawia i rzecze do niego:
„Chryzesie! poseł iestem od Agamemnona,
Oto sto głów dla Feba i córa wrócona.
Błagaymyż wszyscy boga za lud i za króle,
Co spuścił na Argiwów wielostękie bole.„
Tak rzekłszy do rąk oddał; a z radością stary
Ścisnął kochane dziecię: ci wraz do ofiary

Setney wkoło ołtarza kunsztowney budowy,
Równaią rzędem bydląt sta poświętne głowy.
Potém przeyźrzystą wodą dłonie obmywaią,
I szczyptami soloną zbóż mąkę chwytaią.
Wtedy Chryzes z rękoma w górę wzniesionemi
Taką do Feba mówi modlitwę za niemi:
„Usłysz mię srebrnołuki! co się opiekuiesz
Chryzą i boską Cyllą, w Tenedzie króluiesz,
Byłem przedtém w błaganiu ciebie nayszczęśliwszy,
Pomściłeś się mey krzywdy, lud Argów zraniwszy,
Uiśćże mi i teraz żądze ku twéy sławie:
Oddal iuż od Danayców srogi mór łaskawie.„
Tak rzekł modląc się, a Feb wysłuchał kapłana,
Po modłach słona mąka była rozsypana,
I wraz pierwsze z kolei bydlę wstecz cofnęli,
W kark ubili toporem, skórę z niego zdięli,
Uda wyrżnęli, tłuszczem do koła okryli.
W dwóy robiąc, na wierzch mięso surowe złożyli.
Starzec na łupnych drewkach okadzać zaczyna,
A wierzch skrapia ulewką czerwonego wina;
Młódź, zaś do kola stoiąc przy sprawie poboźnéy.
Trzyma w ręku gotowe pięciozębe różny.
Gdy się uda opiekły, trzewów skosztowali,
Część drobno zsiekli, a część na rożny zatkali.
Wszystko według obrządku pilnie wypalono,
I zdięto; a sto razy toż samo wtórzono.

Wnet wytchnąwszy od pracy stoły zastawili,
I na uczcie pokarmem równym się sycili,
Gdy skoili łaknienie mięsiw potrawami,
Wraz chłopcy czary z winem oplotli wieńcami,
I dzieląc między wszystkich z kubków upiiali;
A przez resztę dnia boga pieśniami błagali.
Orszak młodzi Achayskiey Peian wyśpiewował
Wesoło ku czci Feba; a bóg się radował,
Aż słońce zaszło, i mierżch nastąpił po chwili,
Ci téż na okrętowéy rufie się uśpili.
Gdy zaś rano Jutrzenka różopalca wstała,
Nawa się do Greckiego obozu wracała.
Maytkowie wiatr od Feba obudzony mieli,
Wydźwigli maszt i białe żagle rozwinęli,
Wiatr dmuchał w środek żaglów; a błękitne wały
Mykaiącéy się nawy boki potrącały.
Nawa ie odpychała, tych szum brzmiał w rozłogi;
A ona szybko biegła mokre porząc drogi.
Wkrótce na powrót w Greckim obozie stanęli,
Okręt czarny na brzeżne piaski wyciągnęli.
A skoro go dużemi dylmi powspierali,
Sami się do namiotów i naw rozsypali.
Tu przy Tessalskiéy flocie z gniewem się obrusza,
Chybkonogi Achilles, cny syn Peleusza,
Ani na seymie mężów zdobiącym nie bywał,
Ani się na potyczce żadnéy nie znaydywał,

Lecz się trapił i w serca żałobie osychał,
A tylko za hałasem i zwadami wzdychał.
Skoro się iuż dwunasty odtąd dzień przychyli,
Bogowie nieśmiertelni na Olimp wrócili;
Jowisz przodkował wszystkim. Wraz Tetys gorliwa
W sprawie lubego syna z wód morskich wypływa,
Wchodzi na wielki Olimp przyśpieszaiąc zrana
Do Saturnca, szeroko patrzącego pana.
Osobno go od innych znaydzie siedzącego,
Na naywyższym wierzchołku Olimpu górnego,
Usiada przed nim roniąc rzewnych łez powodzie,
Prawą go za kolana uymie, a po brodzie
Lewą pogłaszcze ręką, i tak Saturncowi
Oycu bogów i ludzi naypokorniey mówi:
„Oycze Jowiszu! ieśli byłam ci użytą
Słowem lub rzeczą kiedy, proszę, uiść mi to:
Wsław mi syna, co z wszystkich pożyie naykrocéy,
A dziś cierpi od srogiey Atreyca przemocy.
Wódz go zelżył, wziął mu dar własną zdobycz iego,
Uczciyże go, Olimpcze mądry! uczciyże go.
Póty starcz sił Troianom, póki mu Achiwy
Nie dadzą i nie zwiększą chwały sprawiedliwéy„
Rzekła; a Chmurozbiorca nie dał odpowiedzi,
Ale długo posępny i milczący siedzi.
Tetys zaś za kolana, iak go raz chwyciła,
Ściskała mocno, a tak drugi raz prosiła:

„Jużże mi przyobiecay i skiń naywyraźniey,
(Wszak król bogów i ludzi wolen od boiaźni.)
Albo mi odmów. Niechże przynaynmiéy zobaczę,
Czy ia tak mało w pośród wszystkich bogów znaczę?„
Jéy zaś ciężko stęknąwszy Jowisz tak przerzecze:
„Rzecz zła! bo mi Junona znów słowem dosiecze.
Przymuszasz mnie do kłótni, gdy się iéy znać zdarzy,
Już i tak zawsze zemną wśród bogów się swarzy
Posądzaiąc mnie, że ia pomoc daię Troi.
Niechże cię tu nie doyźrzy, idź do siedzy twoiéy;
A ia uiścić, iak chcesz, mieć będę na pieczy:
Już ci i głową skinę, bądź pewną o rzeczy.
Bo to z nieśmiertelnemi mam hasło iedyne
I naywiększe; a cofnąć, na co głową skinę,
Nie mogę, gdyż przyrzekam iak nayuroczyściéy.
Com zaś przyrzekł, zapewne bez zdrady się ziści.„
Rzekł Saturniec, i brwiami przyświadczył czarnemi,
I włosami potrząsnął ambrozyowemi,
Co z nieśmiertelney głowy królewskiéy spływały,
A ruszaiąc się zachwiał wielki Olimp cały.
Wnet się radzących bogów para rozłączyła,
Tetys z świetnego nieba w głęb morską wskoczyła,
Jowisz do domu odszedł. Gdy zaś oyciec kroczył,
Każdy bóg z krzesła powstał, a żaden nie zwłóczył,
Ani nadchodzącego poczekać nie śmieli,
Lecz wybiegli na drogę wszyscy i stanęli.

Ledwie co Jowisz zasiadł na naywyższym tronie,
Wraz było białorękiéy markotno Junonie.
Bo ciekawa w podglądach iuż porozumiała,
O czém z nim srebrnonoga Tetys rozmawiała.
I wraz draźni Saturnca zaczynaiąc zwadę:
„Cóż znów za chytre bóstwo miało z tobą radę?
O sam naychytrszy z bogów! zawsze ty bezemnie
Coś knuiesz, i miło ci stanowić taiemnie,
A ieszcześ mi żadnego dotąd słowa w niebie
Nie wyiawił powolnie, co myślisz u siebie.„
Jéy zaś bogów i ludzi oyciec tak odpowie:
„Junono! nie tusz sobie o każdem mém słowie
Wiedzieć, boć ciężko będzie, chocieś moią żoną,
Lecz o czém tobie słyszeć będzie pozwolono,
Żaden z bogów, ni z ludzi nie dowie się o tém
Piérwéy niż ty Junono! i tak będzie potém.
Co ia zaś sam osobno od bogów pomyślę,
Nie chciéy się o to pytać, ni roztrząsać ściśle.„
Wielkooka Junona tak rzekła na nowo:
„Naynudnieyszy Saturncze! cożeś rzekł za słowo?
I aż nadto ni cię się pytam, ni przenikam.
Radzisz swobodnie, co chcesz, zawsze się umykam,
Lecz się dziś bardzo boię, by nie zwiodła boga
Córa morskiego starca Tetys srebrnonoga.
Bo usiadła przed tobą przyśpieszywszy zrana,
I prosząc trzymała cię długo za kolana.

Jéy zda mi się, przyrzekłeś cześć Achillesowi,
I że liczni przy nawach poginą związkowi.„
Za to wraz chmurozbiorca Jowisz tak ią łaie:
„Biedna! zawsze posądzasz, choć ci się nie taię.
Nic iednak nie dokażesz, a bardziéy w obrzydzie
Będziesz moiemu sercu. Na złeć to wynidzie!
A mnie miło, gdy się tak, iak rozumiesz, stanie.
Ty siedź cicho posłuszna na moie wskazanie.
Bo cię bogi, co ich ma Olimp, nie obronią,
Jak cię bezranną, tylko się zbliż! trącę dłonią.„
Tak rzekł: a wielkooka wzdrygła się Junona,
Zamilkła i usiadła w sercu udręczona.
Postrachali się w domu Jowisza niebianie,
Słysząc tak srogie bogów królowy złaianie.
Tak zaś sławny rzemieślnik Wulkan w smutném gronie,
Zaczął łagodnie mówić matce swey Junonie:
„Będzieć to rzecz nieznośna i plugawa przecię,
Gdy się wy o śmiertelnych tak kłócić będziecie.
Rozruch w szczęśliwych bogów obudzicie radzie,
Ani będzie roskoszy na lubey biesiadzie.
Zawsze gorsze przemaga, a lepsze ułomne.
Ja zaś i matkę moię, choć mądrą, napomnę.
Żeby złagodzić oyca dobrego Jowisza,
Bo, iak znów zacznie gromić, gody nam pomiesza.
Gdy zaś z krzeseł wywracać miotacz błyskawicy
Zechce, któż iego silnéy oprze się prawicy?

Niech mu matka myśl słowy pochlebnemi słodzi,
On nam znów twarz niebieską mile rozpogodzi.„
Rzekł i wstał, wklęsłowargi puhar wziął z napoiem,
Matce podał; a daléy kończł tokiem swoiem:
„Przycierp, kochana matko! choć cię boli i to,
Żeby cię nie widziały oczy moie bitą.
Wtedy, choć mi żal będzie, bronić cię nie mogę,
Bo tęgi na odporną Olimpiec załogę.
Już mię raz, iak wiesz, bronić usiłuiącego,
Porwał za nogę, cisnął z progu Olimpskiego.
Lecąc dzień cały, iuż tchu mało było we mnie,
Gdy z zachodzącym słońcem upadłem na Lemnie:
Tam wraz do mnie wyspiarze Syntyycy przybiegli,
I podnieśli z upadku, gdy gościa postrzegli.„
Rzekł; a na to się matka Junona rozśmiała,
I puhar z ręki syna z śmiechem odebrała.
On, iak zaczął od prawéy, sam kosztuiąc z czary,
Dla wszystkich niebian słodkie nalewał nektary,
A szczęśliwi bogowie śmiech niezgaśny mieli,
Gdy krzywego Wulkana podczaszym widzieli.
Tak dzień ów zszedł na godach do zachodu słońca,
Ni brakło równych uciech zażywać do końca.
Słuchano lutni w ręku Apollina miłéy,
I Muz, co ślicznym głosem na przemian nóciły.
Aż po zachodzie słońca światłości przeiasnéy,
Rozeszli się drzymiący, gdzie kto miał dom własny,

Bo każdemu gospoda była zbudowana
Dowcipnemi rzemiosły chromego Wulkana.
Sam zaś Olimpski Jowisz miotacz błyskawicy,
Do swey, gdzie dawniéy sypiał, udał się łożnicy,
Gdy mu powieka słodkim snem była ciężona,
Tam wszedł, i złotokrzesła obok z nim Junona.





WYKŁAD
ALFABETYCZNY
Imion właściwych oznaczaiących mieysca,
lub osoby wspomniane w Jliadzie
Homera.



Liczba Rzymska oznacza Xięgę, liczba
pospolita oznacza wiersz.


A bant Abas, V. 153. syn Eurydama snów tłumacza, zabity od Dyomeda.
Abantowie Abantes, II. 542. mieszkańcy Eubei: tak nazwani, iż posiadali grunt żyzny: walczyli zblizka, nie nosili włosów na przodzie głowy.
Abakbareia Abarbarea, VI. 23. Nimfa, matka Ezepa i Pedaza.
Abid Abydus miasto Azyi mnieyszéy, leżące nad cieśniną Helespont, II. 852.
Abler Ablerus rycerz Troiański, obalony dzidą od Antlocha, VI. 32.
Acessamen Acessamenus, XXI. 138. oyciec Perybei matki Pelegona.
Acheloy Acheloius, XXIV. 623. rzeka w Grecyi, wypływa z góry Pindus: podług tradycyi, ta rzeka naypiérwéy ukazała się po potopie Deukaliona.
Acheie Achaei, II. 694. nazwisko części narodu Greckiego w Tessalii.
Achilles Achilles, syn Peleia króla części Tessalii, i Tetydy bogini morskiéy: naywiększy z bohatyrów, którzy się znaydowali pod Troią: wódz Ftyotów. I. Żąda, aby wieszczek odkrył przyczynę zarazy między Grekami 60. zapewnia Kalchasowi obronę 89. wyrzuca Agamemnonowi dumę, chciwość, niewdzięczność 129. 155. porywa się do miecza 202. skarży się przed Palladą 207. słucha iéy rady 221. łaie Agamemnona 231. przerywa mu mowę 297. pozwala wziąć sobie Bryzeidę 339. żali się przed matką 356. siedzi w swoim namiocie 485. IX. Zdziwiony przybyciem posłów Agamemnona, rzuca lirę 198. każe Patroklowi dadź gościom wina 208. sam gotuie ucztę dla nich 212. na przełożenie od Ulissesa darów Agamemnona, odpowiada: że gardzi obłudnym charakterem Agamemnona, że tyle poniósłszy dla niego trudów, pozbawiony był nagrody, że go nic woyna Troiańska nie interessuie, że iuż powróci do Ftyotydy, że raz zdradzony od Agamemnona, więcéy mu ufać nie może, że choćby naiwiększe ofiarował podarunki, nie skłoni go do poiednania, że zapewniony będąc od matki o zgonie pod Troią, przekłada życie nad śmierć: radzi wodzom, aby się wracali do Grecyi, bo nie zburzą Troi, każe Fenixowi nocować u siebie 316. do 449. Czule zaklinaiącego Fenixa do zgody, upomina aby tak, iak on nienawidził Agamemnona 608. na wyrzut Aiaxa o zaciętość w gniewie odpowiada, że póty będzie stronił od boiu, póki się oręż Hektora nie oprze o Ftyotów okręty 647. XI. Wysyła Patrokla do namiotu Nestora, aby się dowiedział którego wodza ranionego uwoził 607. XVI. Wzruszony płaczem Patrokla, pyta się o przyczynę boleści 6. usprawiedliwia się przed nim, że od boiu stroni: pozwala swéy zbroi i rót Tessalskich, przykazuie, aby do murów Troi nie zbliżał się 50. do 102. obaczywszy pożar na okrętach Greckich, nagli do pośpiechu Patrokla 126. Sam obiega namioty, i zachęca Ftyotów do boiu 157. po odeyściu Patrokla, czyni Jowiszowi ofiarę, i prosi go, aby szczęścił orężowi Patrokla, i zdrowego nazad powrócił 237. XVIII. Widząc pierzchaiących Greków, obawia się o życie Patrokla 5. dowiedziawszy się o iego śmierci, rzewnie płacze i rozpacza 21. pytaiącéy się Tetydzie o przyczynę smutku, odpowiada 79. oświadcza iéy, że mimo przeciwnego wyroku będzie się potykał, stawia za przykład Herkulesa 98. pyta się Irydy, za czyim rozkazem do niego przybyła 183. Zbliża się do okopów Greckich, i samym krzykiem odpędza Troian 219. ięczy nad śmiercią Patrokla, każe iego zwłoki obmyć 329. XIX. Odbiera zbroię od Tetydy, obawia się o zepsucie ciała Patrokla 19. Zwołuie Greków na radę 37. iedna się z Agamemnonem 55. radzi mu, aby iak nayprędzéy uderzyć na Troian 141. nie chce brać darów, póki się nie pomści na Troianach 95. Przypisuie swóy gniew na Agamemnona Jowiszowi 265. nie chce brać pokarmu na prośbę wodzów 302. opłakuie zgon Patrokla 313. oburza się na Xanta swego konia przepowiadaiącego mu blizki zgon 419. XX. Niecierpliwie żąda spotkać sie z Hektorem 77. pędzi na Enesza 169. strofuie go, że śmie z nim walczyć, radzi mu ustąpić przed śmiercią 183. rzuca na Eneasza pocisk, lecz nadaremnie 276. dziwi się, że ma przed sobą ciśniony oszczep, a Eneasz zniknął 348. zapala Greków do boiu 358. zabiia Jfityona 387. urąga się z zabitego 394. Zabiia Demoleona syna Antenora 402. wali Hipodama 408. przebiia Polidora syna Pryama 413. przeięty zaiadłością na widok Hektora 430. trzykroć nań rzuca pocisk nadaremnie 448. urąga się z niego 453. obala Dryopa i Demucha 460. Zabiia Dardana, Biiasa, Laogona 466. przebiia Trosa o litość proszącego 468. Zmiata Mulego, Echekla 477. Deukaliona 484. obala Rygma 489. zabiia Aretoia iego powoźnika 492. XXI. Zapędziwszy się za Troianami do Xantu, wpada w tę rzekę, mnóstwo ich tam wyrzyna, bierze żywcem dwunastu Troian na ofiarę dla Patrokla 18. 28. uderza na Likaona syna Pryama, niewzruszony na iego czułe zaklinania, zabiia 97. chlubi się z tego 118. goni za Asteropeiem, zabiia go 136. 159. obraża na siebie Xanta 182. uderzywszy na Peony mnóstwo ich zabiia 208. nie słucha Xanta proszącego, aby w jego nurtach boiu nie zwodził 221. odpierany wałami Xantu ucieka 233. żali się na Jowisza, że tak haniebnie od rzeki zginie 273. zapewniony o bezpieczeństwie od Minerwy, zwraca się do boiu 307. mnóstwo mężów i koni obala 553. ugania się za Agenorem, potém za Apollinem który iego wziął postać 608. XXII. Oburza się na Apollina, że go obłąkał 14. Spotyka się z Hektorem, goni za uciekaiącym 135. Wskazuie na swoich, aby na Hektora nie uderzali 208. gardzi iego umową 263. ciska na niego oszczep 281. rani go śmiertelnie 354. nieczuły na zaklinania konaiącego Hektora, na pastwę psom go przeznacza 347. Każe wodzom natrzeć na Troię, wstrzymuie rozkaz przypomniawszy sobie Patrokla 379. Pastwi się nad ciałem Hektora 597. XXIII. Każe Ftyotom obchodzić do koła ciało Patrokla 5. trzymaiąc iego zwłoki w rękach, ofiary im przyrzeka 18. czyni obelgi Hektorowi 23. oświadcza się wodzom, że póki nie sprawi Partoklowi pogrzebu, póty się nie obmyie z kurzu i posoki 41. w nocy obaczywszy cień Patrokla, chce go uściskać 100. Każe nieść Ftyotom ciało Patrokla 129, składa mu na ofiarę swoie włosy145. prosi Agamemnona, aby sami tylko wodzowie przy pogrzebie zostali 156. poświęca na ofiarę dwunastu Troian, psy, konie i zapala stos 163. żegna swego Patrokla 165. wzywa wiatrów, aby dopomogły do spalenia stosu 177. prosi Agamemnona i wodzów, aby wystawiwszy, mierny grobowiec Patroklowi, potém wystawili wspanialszy razem i dla niego 237. Po zakończonym pogrzebie wynosić każe nagrody dla potykaiących się w igrzyskach 259. 355. godzi spór między Aiaxem Oil: i Jdomeneiem 491. lituie się nad przypadkiem Eumela, chce mu dadź drugą nagrodę 532. przez wzgląd na Antylocha daie Eumelowi pancerz 558. daie w podarunku Nestorowi czarę 618. stawia nagrody dla potykaiących się w szermierstwie 653. w zapaśnictwie 705. równą daie nagrodę dla Aiaxa i Ulissesa 739. stawia dary dla biegu 743. dla potykaiących się bronią 793. wynosi krąg żelazny do ciskania 829. stawia nagrody dla strzelaiących zręcznie z łuku 853. i naylepiéy ciskaiących oszczepem 881. ubiegaiącemu się Agamemnonowi o chwałę z ciskania oszczepu, przyznaie nagrodę bez walki 887. — XXIV. Nieutulony w żalu po śmierci Patrokla, bezsenną noc trawi: przeięty zaiadłością włóczy trup Hektora potrzykroć koło grobu Patrokla 10. na rozkaz Jowisza oświadcza Tetydzie, że odda ciało Hektora Pryamowi za okupem i 43. wzruszony czułą Pryama mową, lituie się nad iego nędzą, i nad stanem własnego oyca 521. oburzony natrętném proszeniem Pryama, oznaymuie mu, że iuż odebrał rozkaz Jowisza, aby oddał ciało Hektora 567. Każe brankom obmyć iego zwłoki, i namaścić 590. przeprasza cienie Patrokla za taki uczynek 597. oznaymuie Pryamowi, że iuż, mu zwłoki syna oddał: zaprasza go do wzięcia pokarmu 605. 628. daie mu mieysce do spoczynku 647. przyrzeka na dwanaście dni wstrzymać Greków od boiu, aby mógł sprawić pogrzeb Hektorowi 660.
Achiwy Achivi nazwisko Greków I. 14
Adamas Adamas rycerz Troiański, godzi włócznią na Antylocha; sam od niego zabity XIII, 502.
Admet Admetus syn Fera, mąż Alcesty, oyciec Eumela. Tak był kochany od swéy żony, że dla uwolnienia go od śmierci, sama się na śmierć poświęciła II. 725.
Adrast Adrastus piérwszy z królów Sycyonu, II. 578.
Adrast Adrastus syn Meropa, rycerz Troiański II. 845.
Adrast Adrastus schwytany od Menelaia, prosi o litość nad sobą: zabity iednak od Agamemnona VI. 46. 65.
Adrast Adrastus oyciec Egialei żony Dyomeda V. 415.
Adrasta Adrastea miasto w Troadzie II. 844.
Adrest Adrestus rycerz Troiański zabity od Patrokla XVI. 699.
Afarey Aphareus rycerz Grecki: w niebezpiecznym razie wyszedł na straż do okopów z innemmi IX. 86. staie z Jdomeneiem przeciwko Eneaszowi, lecz od niego zabity XIII. 473. 534.
Agamemnon Agamemnon syn Atreia, brat Menelaia, mąż Klitemnestry: był królem Micen i naywyższym wodzem Greckich woysk, w czasie oblężenia Troi. I. Łaie Chryzesa kapłana, i nie chce oddadź córki 27. oburza się na Kalchasa wieszczka 112. grozi Achillesowi 137. odpowiada mu ze wzgardą 179. obwinia go o wyniosłość 291. odsyła Chryzeidę 314. daie rozkaz woysku, aby się czyściło 318. każe wziąć Bryzeidę Achillesowi 327. II. Roskazuie woźnym zwołać Greków do rady 48. opowiada wodzom w namiocie Nestora swóy sen 55. doświadcza woyska 109. zaleca gotowość do boiu 373. czyni ofiarę Jowiszowi 407. III. Czyni ofiarę Jowiszowi na stwierdzenie umowy z Troianami 275. żąda od nich wydania Heleny podług umowy 452. IV. Lituie się nad Menelaiem ranionym strzałą od Pandara 152. do 180. każe Taltybowi wołać Machaona lekarza 190. na czele Greków idzie przeciw Troianom 422. zapala mężnych do boiu 431. gnuśnych gromi 439. chwali gotowość i pilność Jdomeneia, Aiaxów 256. 285. wyraża Nestorowi żywą radość, iż go widzi zapalaiącego swoich rycerzy 312. wyrzuca gnuśność Menesteiowi i Ulissesowi 336. łagodzi Ulissesa 359. upomina Dyomeda, iż go nie zastał gotowego do boiu 371. V. Zapala Greków 533. zabiia Deikona, przyiaciela Eneasza 538. VI. Strofuie Menelaia, że chciał życiem darować Adrasta 56. zabiia Adrasta 65. VII. Odradza Menelaiowi poiedynek z Hektorem 111. podaie się sam do niego 165. po zakończonym poiedynku Aiaxa z Hektorem, czyni ofiarę Jowiszowi 320. VIII. Uciekaiącym Grekom przed orężem Hektora, wyrzuca hańbę, prosi Jowisza, aby ich do szczętu nie wygubił 239. uwielbia waleczność Teukra, obiecuie mu nagrody 293. IX. Lituiąc się klęski Greków, radzi wodzom, aby się powrócili do swéy oyczzny 17. 28. strofowany o to od Dyomeda 32. upomniony od Nestora, aby się pogodził z Achillesem; chce się z nim poiednać, obiecuie mu podarunki, córkę w zamęzcie, i siedem miast 118. do 166. X. Zmartwiony klęskami Greków, trawi noc bezsenną 22. wysyła Menelaia, aby zwołał wodzów Greckich do rady, i czekał z niemi na niego 42. idzie do namiotu Nestora 74. wyraża mu troskliwość swoię o los Greków 85. usprawiedliwia przed nim Menelaia 117. pozwala Dyomedowi wybrać sobie kogoby chciał za towarzysza nocnéy wprawy 230. XI. Daie znak bitwy, sam się wybiera na nię 15. zabiia Biianora i Oileia powoźnika 92. Jza i Antyfa synów Pryama 101. wpada na Hippolocha i Pizandra, synów Antymacha 124. żebrzących litości zabiia 135. gdzie naysroższy bóy, tam swego męztwa dowody daie 152. żbliża się pod mury Troi 185. zabiia Jfidama syna Antenora 242. raniony od Koona w rękę zabiia go 353. osłabiony raną, wsiada na wóz, zachęca do boiu Greków 275. oddala się od floty 278. XIV. Wychodzi ranny patrzeć na los boiu 27. spotyka się z Nestorem, rospacza 41. radzi ucieczkę 63, zgromiony od Ulissesa zasiąga rady 103. z Ulissesem i Dyomedem przyśpiesza zamianę zbroi, podług rady Neptuna 380. XIX. Usprawiedliwia się przed Achillesem, przypisuiąc gniewnym bogom, że się z nim poróżnił, godzi się z Achillesem, podarunki mu przyrzeka 77. prosi, aby wstrzymał się od boiu nim ofiarę uczyni, podarunki mu złoży, i nim woysko się posili 181. czyni bogom ofiarę 253. XXIII. Chce ubiegać się o chwałę w ciskaniu oszczepu, ale mu Achilles przyznaie nagrodę bez walki 884.
Agakl Agacleus Mirmidończyk oyciec Epigeia XVI. 577.
Agapenor Agapenor syn Anceia, wódz Arkadów II. 615.
Agasten Agasthenes oyciec Polixena wodza Epeiów II. 630.
Agastrof Agastrophus syn Peona, rycerz Troianski, zabity od Dyomeda XI. 339.
Agaton Agathon syn Pryama XXIV. 255.
Agawe Agave Nimfa morska XVIII. 42.
Agelay Agelaus syn Fradmona, Troianin poległ od pocisku Dyomeda VIII. 268.
Agelay Agelaus rycerz Grecki, zabity od Hektora XI. 302.
Agenor Agenor syn Antenora, zabiia Elefenora wodza Abantów IV. 471. Prowadzi półki Troiańskie do boiu, XI. 95. Prowadzi drugi zastęp Troianów na okopy Greckie XII. 59. Staie z Eneaszem przeciw Jdomeneiowi, wyrywa Helenowi z ręki grot utkwiony od Menelaia XIII. 489. 591. Broni rannego Hektora XIV. 429. Zabiia Kloniego, wodza Beotów XV. 344. XXI. Zagrzany od Apollina do walczenia z Achillesem 558. stawi się mu mężnie 590. zasłoniony chmurą od Apollina, uniknął zguby 605.
Agry Agrius syn Porteia, oyca Oneia, który był dziadem Dyomeda XIV. 117.
Aglaia Aglae żona Charopa, matka Nireia iednego z wodzów Greckich II. 680.
Aiax Telam: Aiax Telamonides syn Telamona, zwany od niego Telamonid, ieden z naypiérwszych bohatyrów Greckich, król Salaminy. IV. Zabiia Simoisa młodzieńca Troiańskiego 447. V. Mszcząc się śmierci Menesta i Anchiala. zabiia Amfiego syna Selaga 618. obskoczony od Troian opuszcza łup 631. VI. Mężnie dowodzi Grekom 5. przebiia włócznią Akamasa 7. VII. Wybrany losem do poiedynkowania się z Hektorem, prosi Greków, aby za nim Jowisza błagali 183. ubiera się do poiedynku i staie na placu 209. przeraża boiaźnią Hektora 219. wynosi przed nim swoie i Greków męztwo 229. rzuciwszy dzidę, trafia Hektora w tarczę, przebiia ią, lecz nie ranił rycerza 252. Zadaie mu ranę pociskiem w szyię 265. porwawszy wielki kamień, trzaska puklerz Hektora i obala go na ziemię 272. gdy się zabiera do miecza, przerywaią poiedynek woźni 283. stosuie się do woli Hektora w ukończeniu poiedynku 290. daie mu na znak szacunku pas purpurowy, a bierze od niego pałasz z pochwami srebrnemi 308. VIII. Ranionego Teukra od Hektora, puklerzem swoim zasłania 343. IX Wyprawiony z Ulissesem w poselstwie do Achillesa, widząc nienakłoniony iego umysł, ani na przekładania Ulissesa, ani na zaklinania Fenixa; mówi do Ulissesa o powrocie, wyrzuca zaciętość Achillesowi, że powinien pomnieć na ważność darów, na przyiaźń 627. 646. X. Ofiaruie się na nocną wyprawę 226. XI. Obskoczonego Ulisssesa od Troian wspiera 485. zabiia Dorykla bocznego syna Pryama 490. także Lizandra, Piraza, Pilarta, Pandoka 491. obawiaiąc się o Greckie okręty, cofa się 542. XII. Śpieszy z Teukrem na pomoc Menesteiowi 372. zabiia ogromnym kamieniem Jfikla wodza Lików 380. odpiera od wieży Sarpedona 406. XIII. Mówi do Aiaxa Oileia, że go iakiś bóg męztwem natchnął 75. Hektora chcącego odrzeć zbroię z Amfimaka, uderza dzidą, i do cofnienia się przymusza 189. otoczony towarzyszami walecznie się potyka 709. nacieraiącemu Hektorowi nieustraszoność okazuie 811. XIV. Obala Hektora, zabiia Archilocha, ściele na placu Hirtego 403. 409. 411. 442. XV. Walecznie broni przystępu Hektorowi do okrętów Greckich 412. woła na Teukra, aby się pomścił na Hektorze śmierci Likofrona 432. mówi mu, aby porzucił łuk, a wziął się do dzidy 467. zagrzewa Greków do męztwa 497. 555. zabiia Laodamanta syna Antenora 511. po usunięciu się Greków, sam dwudziestodwu łokciowym drągiem odpiera natarczywość Troian 668. wytrzymuie tysiące pocisków 725. zapala do stałego odporu Greków, wystawuiąc im, iż utraciwszy okręty, nigdzie schronienia mieć nie będą 731. mężnie odpieraiąc Troian od okrętów, dwunastu z nich trupem kładzie 740. XVI. Omdlały w ciągłéy obronie okrętów 103. maiąc dzidę odciętą przez Hektora, ustępuie natarczywości 123. gotuie się z pociskiem na Hektora 365. XVII. Przeięty boleścią nad zgonem Patrokla śpieszy na obronę iego zwłok 127. odpędza Hektora 140. męztwem swoiém wstrzymuie ustępuiących Greków 282. przerzyna się przez tłum Troian i zabiia Hippotoia unoszącego zwłoki Patrokla 299. Zwala Forcysa, przymusza Hektora do ustąpienia 318. utrzymuie męztwo w Grekach 363. w zaciętéy bitwie rozpacza, zaklina swoich, aby nie dali Troianom zwłok Patrokla: radzi, aby kto o iego zgonie Achillesowi doniósł 635. 659. mówi do Menelaia, aby z Meryonem unosili zwłoki Patrokla, sam z Oileidem mężny daie odpór Troianom 723. XVIII. Nie może ich odeprzeć159. XXIII. Idzie w zapasy z Ulissesem 712. walczy orężem z Dyomedem o nagrodę 811. w ciskaniu kręgu zwycięża Epeia i Leonteia 837.
Aiax Oileid Aiax Oileides syn Oileia, wódz Lokrów. XIII. Opowiada Telamońskiemu, że go iakiś bóg męstwem natchnął 67. ucina głowę Jmbremu, i ciska pod nogi Hektora 203. walczy z Aiaxem Telamońskim przeciw Troianom 701. XIV. Zabiia Satniego 448. ściga pierzchaiących Troianów 522. XV. Mężnie z Telamonidem opiera się 302. XVII Na głos Menelaia, przybiega do obrony zwłok Patrokla 229. dzielny daie odpór Troianom, przeszkadzaiącym unieść ciało Patrokla 736. XXIII. Sprzecza się kłótliwie z Jdomeneiem 474. wstaie do nagrody biegania 756.
Akamas Acamas syn Antenora. XII. towarzyszy Eneaszowi dowodzącemu czwartéy rocie Troian 100. XIV Broni zwłok Archilocha swego brata, zabiia Promacha: wyrzuca Grekom ich dumę 477. 489. XVI Zabity od Meryona 349.
Akamas Acamas II. wódz Traków 839. VI. Zabity od Aiaxa 7.
Akteia Actœa XVIII. Nimfa morska 41.
Aktor Actor II. oyciec Astyochy, która z Marsa miała Jalmena i Askalafa wodzów Greckich 519.
Aktor Actor XIII. dziad Amfimaka zabitego od Hektora 185.
Akwilon Aquilon Wiatr gwałtowny i zimny. Poetowie mienią go bydź synem Eola i Aurory. Mówią, że miał ogon węża, a włosy na głowie białe VII. 63.
Alastor Alastor V. rycerz z Licyi, zabity od Dyomeda 680.
Alastor Alastor IV. rycerz Grecki pod wodzą Nestora 296. VIII. unosi ranionego Teukra przed Hektorem 344. XIII. Unosi z Menelaiem ciało Hippsenora 411.
Alcyd Alcides XV. tak się nazywał Herkules 636.
Alcym Alcimus towarzysz Achillesa, zaprzęga mu konie XIX. 393. XXIV. 475.
Alcymedon Alcymedon syn Laerceia, prowadzi piątą rotę Tessalczyków na obronę okrętów Greckich. XVI. 200. strofuie Automedona, że się narażał na niebezpieczeństwo przeciw Hektorowi XVII. 473.
Alcesta Alcestis żona Admeta, córka Peliasza II. 726.
Alcyona IX. 565. córka Ewena rzeki, żona Jdasa, przedtém zwana Marpisa, którą Apollo porwał: rodzice opłakuiąc iéy los, nazwali ią Alcyoną.
Alexander, patrz Parys.
Alez Alesium miasto w Elidzie: i góra tegoż nazwiska tamże II. 622. XI. 756.
Alfey Alphœus rzeka w Poloponezie przerzyna prowincyą Elidę, wpada do morza Jońskiego II. 598.
Aliba Alybe miasto leżące w Peonii prowincyi Trackiéy: sławne szybami srebrnemi II. 871.
Alizony Halizones, naród mieszkaiący w stronie wschodniéy Azyi mnieyszéy V. 41.
Alkander Alcander rycerz z narodu Lików, zabiły od Ulissesa V. 681.
Alkat Alcathous syn Ezyeta, zięć Anchizesa, prowadzi z Parysem drugi zastęp przeciw Grekom XII. 95. zabity od Jdomeneia XIII. 430.
Alkmaon Alcamaon rycerz Grecki, przy obronie okopów zabity od Sarpedona XII. 397.
Alkmena Alcmene Tebanka, żona Amfitryona: miała z Jowisza, Herkulesa XIV. 323. XIX. 96,
Alopa Alope, kilka miast było tego imienia. Homer wspomina o Alopie w Tessalii II. 691.
Alos Alos miasto w Tessalii II. 691.
Aloy Aloeus oyciec Efialta i Otego, którzy związali Marsa: pochodził od Olbrzymów, prowadzących woynę z Jowiszem V. 388.
Alteia Althœa matka Meleagra, dawnego króla Etolów IX. 560.
Altes Altes oyciec Laotoi matki Likaona XXI. 85. XXII. 50.
Amaryncey Amarinceus, oyciec Dyora wodza Epeiów, II. 626.
Amatya Amathia Nimfa morska XVIII. 48.
Amazonki Amazones bohatyrki, mieszkaiące koło brzegów Czarnego morza, w Kappadocyi, napadały różne kraie: wypalały sobie iednę pierś dla łatwieyszego naciągania łuku. III. 189.
Amfi Amphius syn Meropa, wódz Troiański II. 845.
Amfi Amphius syn Selaga, rycerz Troiański, zabity od Aiaxa V. 619.
Amfidam Amphidamas, mieszkaniec wyspy Cytery, dziś Cerigo X. 265. XXIII. 88.
Amfigenia Amphigenia miasto w Messenii II. 599.
Amfikl Amphiclus, rycerz Troiański zabity od Megesa XVI. 319.
Amfimak Amphiniacus syn Kteata, wódz Epeiów, II. 626 przebity dzidą od Hektora XIII. 1 84.
Amfimak Amphiniacus syn Nomiona, wódz Karów, narodu Azyi mieyszéy posiłkuiącego Troian II. 886.
Amfinome Amphinome Nimfa mors: XVIII. 43.
Amfitoe Atriphitoe Ninifa morska XVIII. 42.
Amfoter Amphoterus, rycerz Troiański, zabity od Patrokla XVI. 423.
Amidona Amidon miasto w Trący i nad rzeką Axyus II. 864.
Amikla Amyclœ miasto w Pelopenezie w Lakonii II. 590.
Amintor Amyntor syn Ormena, oyciec Fenixa IX. 459.
Amizodar Amisodarus król Karyi, oyciec Antymna i Marysa, zabitych od synów Nestora XVI. 332.
Anchiz Achizes oyciec Eneasza, którego miał z Wenery: ieden ze znacznieysczych obywatelów Troi II. 833.
Anchial Anchialus rycerz Grecki, zabity od Hektora V. 615.
Andremon Andrœmon, oyciec Toasa, wodza Etolów II. 645.
Andremonid Andrœmonides tak nazwany Toas, od oyca Andremona VII. 172.
Andromacha Andromache córka Ecyona króla Teb, miasta w Mizyi , żona Hektora. VI. Czule go zaklina opowiadaniem nieszczęść swego domu, aby się nie narażał na niebezpieczeństwa 420. do 452 po odeyściu iego łzami się zalewa 508. XXII. Usłyszawszy ięki i narzekania Hekuby, wybiega ze służebnicami, 453. obaczywszy zabitego męża omdlewa: przyszedłszy do siebie ięczy i boleie nad iego zgonem 481. XXIV. Czule wynurza swoie żale nad zwłokami Hektora 723.
Anemorea Anemorœa miasto w Focydzie II. 527.
Antea Antea żona Preta: iéy miłość i nienawiść ku Belerofonowi VI. 167.
Anteia Anthea miasto w Argolidzie: położenie iego niewiadome, niektórzy biorą ie za miasto Thuria nad odnogą Messeńską IX. 155.
Antenor Antenor ieden ze znacznieyszych mieszkańców Troi II. 838. III. Chwali wymowę Ulissesa 204. VII. Radzi oddać Helenę i skarby Menelaiowi, 352. strofowany za to od Parysa 361.
Antedon Anthedon, miasto w Beocyi, II. 514.
Antrona Antrona miasto w Tessalii II. 707.
Antyf Antiphus syn Tessala, wnuk Herkulesa, ieden z wodzów Greckich II 687.
Antyf Antiphus, syn Pryama, zabity od Agamemnona XI. 101.
Antyf Antiphus, syn Pilemona, wódz Meonów II. 879. IV. Zabiia Leuka towarzysza Ulissesowego 493.
Aktyfat Antiphates rycerz Troiański, w bitwie przy okopach zabity od Leonteia XII. 191.
Antyfon Antiphontus syn Pryama XXIV. 257.
Antyloch Antilochus syn Nestora, zabiia Echepola rycerza Troiańskiego IV 461 V Daie pomoc Menelaiowi walczącemu z Eneaszem 508. zabiia Midona 587. zabiera iego konie 593. VI. Obala dzidą Ablera 32 XIII. Zagrzany do bitwy od Neptuna 91. broni wzięcia Troianom ciała Hipsenora 409. wezwany na pomoc od Jdomeneia 474. przebiia grotem Toona 541. zasłoniony przez Neptuna od pocisku Adamasa 556. XIV. zabiia Falcesa i Mermera 517. XV. Zagrzany do boiu od Menelaia 562. zabiia Melanipa 570. ucieka między swoich przed Hektorem 580. XVI Zabiia Antymna 319. XVII. Spieszy do Achillesa z doniesieniem o śmierci Patrokla 702. XVIII. Staie zapłakany przed Achillesem: donosi mu o śmierci Patrokla 17. XXIII. Czwarty zabiera się do przegonu wozów 301. skręca wóz na bok, aby prędzéy mety dobiegł 422. podstępem wyprzedza Menelaia 512. prosi Achillesa, aby drugiéy nagrody Eumelowi nie dawał 540. usprawiedliwia się ze swego podeyścia przed Menelaiem 585. zabiera się do walki biegania 757. trefnie żartuie z Ulissesa 786.
Antymach Antimachus obywatel Troiański, oyciec Hippolocha i Pizandra XI 121.
Apas Apœsuts miasto w Dardanii blizko Hellespontu II. 843.
Apizaon Apisaon rycerz Troiański, zabity od Eurypila Xl. 576.
Apizaon Apisaon syn Hipaza z Peonii prowincyi Trackéy, zabity od Likomeda XVII. 353.
Apollo Apollo syn Jowisza i Latony, zowie się inaczéy Feb, był za stroną Troianów. I. Puszcza zarazę na Greków, 11. daie się ubłagać ofiarą 455. IV. wstrzymuie Troian od ucieczki, donosząc, iż się Achilles nie biie 512. V. Upuszczonego Eneasza od Wenery otacza mgłą, aby go nie zabili Grecy 347. odwraca pociski Dyomeda 433. gromi go, iż śmie podnosić oręż na boga 440. zanosi Eneasza do Pergamu, zostawiwszy na mieyscu iego marę, aby Greków i Troian boiem zatrudnił 451. zapala Marsa, aby spędził Dyomeda z placu 456. natchnąwszy męztwem Eneasza, stawia go znowu na placu 517. VII. Postrzegłszy z Pergamu Minerwę śpieszącą na pomoc Grekom, zabiega iéy drogę 22. wyrzuca iéy zawziętość przeciw Troi, żąda wstrzymać zapał woyny na ieden dzień w obudwu woyskach 24. 32 radzi wzbudzić męztwo w Hektorze, aby wyzwał na poiedynek którego z Greków 37 upadłego Hektora od razu Aiaxa podźwignął 276. X. Postrzegłszy rzeź uczynioną od Dyomeda i Ulissesa w namiocie Reza, obudza Traków 515. XV. Z rozkazu Jowisza, śpieszy na ratunek Hektorowi 239. obiecuie mu pomoc, każe zapalić męztwo w Troianch, i natrzeć na flotę Grecką 257, poprzedza w boiu Hektorowi, otoczony obłokiem 310. osłabia męztwo w Grekach 325. XVI Na prośby Glauka, ulecza go 530. z rozkazu Jowisza unosi z placu zwłoki Sarpedona 682. natarczywie wpadaiącego Patrokla na szańce Troi, potrzkroć odpycha 765. bierze postać Azego, i zagrzewa do bitwy Hektora 720. zaskoczywszy w oczy Patroklowi, uderza go w ramię, zrzuca szyszak, łamie oszczep, zdziera kirys 790. 802. XVII. W postaci Menty, donosi Hektorowi o śmierci Euforba 74. w postaci Peryfanta, zapewnia Troian o zwycięztwie 331, w postaci Fenopa ostrzega Hektora, że Menelay zabił Podesa, 590. XX. Gotuie się na potyczkę z Neptunem 67. w postaci Likaona zapala Eneasza przeciw Achillesowi 85. 105. radzi Hektorowi, aby poiedynkiem nie bił się z Achillesem 379. otacza chmurą Hektora przed pociskiem Achillesa 449. XXI. Nie chce się potykać z Neptunem 470. zapala męztwo w Agenorze 558 zasłania go obłokiem przed Achillesem, a sam wziąwszy iego postać, uwodzi Pelida, aby łatwiéy uciekali Troianie 608. XXII. Strofuie Achillesa, że śmie za nim gonić 8. ostatni raz ożywia w Hektorze siły 207. ulegaiąc wyrokom odstępuie go 217. XXIII. Wytrąca bicz z ręku Dyomeda, ubiegaiącego się o chwałę przegonów 371. XXIV. wyrzuca bogom nielitość nad Hektorem 34.
Arcesylay Arcesilaus wódz Beotów, II. zabity od Hektora XV. 332.
Archeptolem Archeptolemus Troianin, wzięty od Hektora za powoźnika, na mieysce zabitego Eniopa 133.
Archiloch Archilochus syn Antenora, wódz Troiański, II. 838. XII. Towarzyszy Eneaszowi prowadzącemu czwarty zastęp na Greków 100. XIV. Zabity od Aiaxa 463.
Arena Arena miasto w Messenii II. 597.
Aret Aretus Troianin, zabity od Automedona XVII. 501. 523.
Aretaon Aretaon rycerz Troiański od Teukra zabity VI. 31.
Aretoy Arethous rycerz Troiański zabity od Achillesa XX. 492.
Aretureia Arethurea miasto w Argolidzie, późniéy Philias zwane II. 577.
Areylik Areilycus rycerz Troiański, zabity od Patrokla XVI. 313.
Areylik Areilycus oyciec Protenora, którego zabił Troiaińczyk Polidam XIV. 453.
Areytus Areïthous oyciec Menestego rycerza Greckiego VII. 10.
Areyt, VII. 140. dawny król Arkadyi, zabity od Likurga.
Argi Argos sławne minsto Pelopenezu w Argolidzie. Stolica królestwa tegoż imienia, należało do Agamemnona, I. 31. było tegoż samego nazwiska miasto w Tessalii II. 690.
Argissa Argissa miasto w Tessalii, II. 751.
Argiwy Argivi imię szczególne Greków II. 78.
Argoboyca Argicida tak nazwany Merkury, iż zabił stuocznego Argusa, II. 102.
Arkadowie Arcades mieszkańcy prowincyi Greckiey w Pelopenezie, II. 609.
Arma Arma miasto w Beocyi, II. 504.
Arna Arna, Pauzaniasz mówi, że miasto Chœsronea w Beocyi nosiło dawniéy imię Arna, II. 512.
Aryadna Ariadne córka Minosa dawnego króla Krety, XVIII 598.
Aryma Arimœ skała, pod którą był pochowany Tyfey olbrzym: iedni naznaczaią iéy mieysce w Cylicyi, drudzy w Libii, II. 795.
Aryon Arion, tak się nazywał koń Adrasta, XXIII. 347.
Arsynoy Arsinous oyciec Hekamedy branki Achillesa, darowanéy Nestorowi, XI. 625.
Aryzea Arisbe miasto w Azyi mnieyszéy nad rzeką Selleis, II. 852.
Askalaf Ascalaphus syn Marsa, wódz Beotów, II. 518. IX. W niebezpieczeństwie Greków wyszedł z innemi na straż do okopów 85. XIII. zabity od Deifoba 516.
Askania Ascania, zdaie się Homer oznaczać tém nazwiskiem część Bitynii, II. 878.
Askan Ascanius syn Hipocyona, wódz Frygów II. 877. XIII, 791.
Aspledon Aspledon miaslo w Beocyi, II 517.
Assarak Assaracus syn Trosa, radziad Eneasza, XX. 236.
Assey Assœus rycerz Grecki, zabity od Hektora, XI. 391.
Asteropey Asteropœus syn Pelegona, XII. towarzyszy Sarpedonowi prowadzącemu Lików. 103. XVII. Zagrzany do boiu od Hektora 218. XXI. wywodzi swóy ród Achillesowi 150. zabity od niego 177.
Asteryon Asteryon. Położenie tego miasta niewiadome, II. 740.
Astyal Astialus rycerz Troiański, zabity od Polipeta, VI. 29.
Astyanax Astianax, albo Skamandry, syn małoletni Hektora i Andromachy: zląkł się zbroi oyca, VI. 480.
Astyocha Astiocha matka Jalmena i Askalafa rycerzów Greckich, II. 519.
Astyochea Astiohtœa matka Tlepolema, którego miała z Herkulesa, II. 666.
Astynoy Astinous rycerz Troiański, zabity od Dyomeda, V. 150.
Ateny
Athenœ miasto w Attyce prowincyi Grockiéy: potém stolica Rzeczypospolitéy Ateńskiéy, II. 552.
Atenczyki Athenienses, mieszkańcy Attyki, II 557.
Atos Athos góra w Macedonii, na półwyspie, która przy zachodzie słońca aż na Lemnos wyspę cień rzuca, XIV. 230.
Atryd Atrides imię Agamemnona i Menelaia, od oyca ich Atreia. Grecy brali imiona od swych oyców i dziadów.
Atymn Atimnius syn Amizodara, rycerz Troiański, zabity od Antylocha, XVI. 324.
Augea Augia miasso w Lokrydzie, prowincyi Greckiéy, II. 538.
Augea Augia miasto w Lakonii, II. 589.
Augeas Augias dawny król Elidy, zabrał konie Neleiowi oycu Nestora, XI. 699. Był dziadem Polixena wodza Greckiego, II. 620.
Aulida Aulis miasto w Beocyi, i port z którego flota Grecka do Troi wypłynęła, II. 302.
Autonoy Autonous rycerz, zabity od Hektora, XI. 301.
Autonoy Autonous Troiański rycerz, zabity od Patrokla, XVI 699.
Automedon Automedon, towarzysz Achillesa, IX. 215. XVI. Zaprzęga Patroklowi konie 148. 480. XVII. pędzi konie Achillesa na Troian 464. strofowany o to od Alcymedona, mówi do niego, aby kierował końmi, a sam walczyć będzie do upadłéy 510. wzywa pomocy przednieyszych rycerzy, 513. zabiia Areta 522. odziera go ze zbroi, wsiada na wóz i oddala się 541. XIX. Zaprzęga konie do wozu Achillesa 393.
Autolik Autolycus dawny bohatyr Grecki, X. 264.
Axyl Axylus ryrerz Troiański, sławny z gościnności i ludzkości, zabity od Dyomeda, VI. 13.
Axyusz Axyus rzeka w Tracyi, II. 865.
Azop Asopus rzeka w Peloponezie, poczyna się w górze Cylene, wpada do odnogi Koryntskiéy, X. 284. Była tegoż nazwiska rzeka w Beocyi.
Azy Asius syn Jrtaka, wódz posiłkuiacy Troian, II 853. XII. Prowadzi zastępy na Greków 97. Mimo rady Polidama, śpieszy na wozie do okopów Greckich 112. w towarzystwie innych zbliża się ku wałom Greckim: odparty od Lapitów 140 Uskarża się na Jowisza 166. XIII. godzi pociskiem na Jdomeneia, lecz od niego sam zabity 382.
Azy Asius syn Dymanta brat Hekuby XVI. 721.
Azyna Asine miasto w Argolidzie, II. 566.
Azyyska łąka, tak nazwana od Azyusza króla Lidyi, II. 465.

B

Bachus Bacchus syn Jowisza i Semeli Tebanki, bożek wina: Był wychowany od Hyad, Godzin i Nimf. Uczynił wyprawę na Jndyan, i w kraiach, któremi przechodził, nauczył uprawiać winnice, VI. 139.
Bachantki Bacchantes tak się nazywały kobiety towarzyszące Bachowi w wyprawie, VI. 141.
Bali Balius tak się nazywał koń Achillesa, XVI. 151.
Bateia Batieia pagórek blizko miasta Troi, l. 828.
Batykl Bathicles syn Chalkona, rycerz Grecki zabity od Glauka XVI. 598.
Beba Bœbe miasto w Tessalii, II. 724.
Beben Bœbeis iezioro w Tesssalii przy mieście Beba II. 724
Belerofon Bellerophon syn Glauka i Eurymedy, zabiwszy przypadkiem swego brata, uciekł do Preta króla Argos: który go z namowy żony swoiéy wyprawił do Licyi, na pewną śmierć. Belerofon zwyciężył wszystkie niebezpieczeństwa: Pokonał Chimerę, Solimów, Amazonki, Lików, VI. 162.
Bellona Bellona bogini woyny siostra Marsa, III. 17.
Beoty Bœoti naród mieszkaiący w Beocyi prowincyi Greckiey, II. 500.
Bessa Bessa miasto nieznane teraz II. 537.
Biias Bias rycerz Grecki, pod wodzą Nestora IV. 296. dowodzi swym towarzyszom XIII. 688.
Biias Bias rycerz Troiański, zabity od Achillesa, XX. 466.
Biianor Bianor rycerz Troiański, zabity od Agamemnona, XI. 92.
Boager Boagrius mała rzeczka w Lokrydzie, II. 539.
Boiaźn Timor bóstwo allegoryczne, wyobraża się postacią wybladłego młodzieńca, maiącego u nóg skrzydła, a przy sobie zaiąca, IV. 442.
Boreasz Boreas wiatr północny, ieden ze cztérech znacznieyszych; mieszkańcy Megalopolis wielką mu cześć oddawali. Wziąwszy postać ogiera pomnożył staynią Dardana dwunastą źrzebcami, tak lekkiemi, że się ledwie tykały kłosów, i powierzchni wody, XX. 227.
Borus Borus oyciec Festa, zabitego od Dyomeda, V. 47.
Borus Borus mąż Polidory córki Peleia, XVI. 179.
Bryarey Briareus, zwany inaczéy Egeon. Olbrzzm nadzwyczaynéy sity, maiący sto rąk i piędziesiąt głów. Kiedy Juno, Minerwa i Neptun podnieśli bunt przeciwko Jowiszowi; Tetys wezwała Bryareia do nieba na pomoc oycu bogów, I. 405.
Bryza Brisa miasto w Lakonii, iuż go nie było za czasów Pauzaniasza, II. 589.
Bryzeis Briseis córka Bryzeia, żona Minesa króla Lirnessu. Po zabiciu męża od Achillesa, została branką zwycięzcy. Wzięta od Agamemnona I. 352. XIX. Płacze rzewnie nad zwłokami Patrokla: przypomina iego dobrodzieystwa 282.
Buda Budium miasto w Magnezyi, XVI. 578.
Bufras Buphrasus miasto w Elidzie, II. 621.
Bukol Bucolus dziad Jaza, XV. 341.
Bukolion Bucolion syn Laomedona króla Troi, oyciec Ezepa i Pedaza, VI. 24.

C

Cebryon Cebrion na mieysce zabitego Archeptolema brata swego, wzięty od Hektora za powoziciela VIII. 331. XI. Ostrzega go, iż Aiax Telam: wiele dokazuie na prawem skrzydle, 520. XII. Był trzecim wodzem piérwszéy roty Troian, przeciw okopom wyprawionéy 93. XVI. Zabity od Patrokla, 756.
Cefalensy Cephalenses, mieszkańcy wyspy Cefalenii, poddani Ulissesa, II. 639.
Cefiz Cefhisus rzeka wyplywaiąca z gór, między Focydą i Tessalią, II. 528.
Ceney Cœneus Grek, z rodu Lapitów, sławny swą siłą, I. 269.
Centaury Centauri, naród dziki i srogi, mieszkaiący w Tessalii. Dlatego że piérwsi uieździli konie, wystawuią ich w postaci pół konia, pół człowieka. Centaury zwyciężeni, I. 274.
Ceran Cœranus rycerz z Licyi, zabity od Ulissesa, V. 680.
Ceran Cœranus powoźnik Meryona, zabity od Hektora, XVII. 617.
Ceres Ceres córka Saturna i Cybeli: bogini rolnictwa: wiele kraiów zwiedziła z Bachem, nauczaiąc ludzi rolnictwa. Czyniono iéy ofiarę z piérwiastków wszelkich produktów ziemskich. Znaki po których rozeznaie się od inszych bogiń, są: sierp w jednéy ręce, a w drugiéy snopek zboża. Święta Eleuzyyskie, na iéy cześć obchodzono, V. 507.
Cerynt Cerinthus miasto nadmorskie w Eubei, II. 545.
Cey Ceus dziad Eufema wodza Cykonów, II. 862.
Chalkodon Chalcodon oyciec Elefenora wodza Abantów, II. 548.
Chalkon Chalcon oyciec Batykla zabitego od Glauka, XVI. 597.
Chalcyda Chalcis imię ptaka nocnego w języku bogów, XIV. 295. a w języku ludzkim zowie się Cymindą.
Chalcys Chalcis miasto na wyspie Eubea, II. 543. Było tegoż samego nazwiska miasto w Etolii.
Charop Charopus oyciec Nireia, II. 679.
Charop Charopus syn Hipaza, rycerz Troiański, zabity od Ulissesa, Xl. 428.
Charys Charis żona Wulkana, XVIII. 387.
Cherysydam Chersydamas rycerz Troiański, zabity od Ulissesa, XI. 424.
Chimera Chimœra straszny dziwotwór, maiący głowę lwią, resztę ciała koziego, ogon smoka: płomieniem odzjewał, pustoszył okolice Licyi, zabił go Belerofon, VI. 333.
Chiron Chiron Centaur syn Saturna i Filirydy. Znał się na sztuce lekarskiéy, nauczył iéy Eskulapiusza: zaś Astronomii Herkulesa: Był nauczycielem Achillesa. Raniony od Herkulesa strzałą, zarażoną posoką Hidry Lerneńskiéy, prosił bogów o stan śmiertelny, i był policzony między znaki Zodyaku, pod nazwiskiem Sagittarius, IV. 216.
Chromi Chromius wódz Mizów, II. 873. XVII. 220.
Chromi Chromius rycerz Grecki, pod wodzą Nestora, IV. 296.
Chromi Chromius syn Pryama, zabity od Dyomeda, V. 163.
Chromi Chromius rycerz Troiański, zabity od Teukra pociskiem strzały, VIII. 287,
Chryza Chrysa miasto w Troadzie, poświęcone Apollinowi, I 38.
Chryzeis Chryseis córka Chryzesa kapłana Apollina: branka Agamemnona, odesłana oycu, I. 315.
Chryzes Chryses kapłan Apollina, oyciec Chryzeidy: prosi Greków o oddanie córki, I. 19. wzywa zemsty Apollina, I. 38. odbiera córkę, I 439. prosi Apollina, aby Greków karać zaprzestał, I. 449.
Chryzotema Chrysothemis córka naystarsza Agamemnona, IX. 148.
Cykokny, albo Kaukony Caucones naród Tracyi, posiłkuiący Troian, II. 661. XX. 334. Podług P. Dacier był to naród błąkaiący się tak iak Pelazgi.
Cylla Cylla miasto w Troadzie pod opieką Apollina, I. 40.
Cyllena Cillene góra w Arkadyi, II. 609.
Cyminda, patrz Chalcyda.
Cymodoka Cimodoca Nimfa mors: XVIII. 39.
Cymotoe Cimotöe Nimfa morska, XVIII. 41.
Cyn Cyn port miasta Opontu w Lokrydzie, II. 537.
Cynir Cinyras król Cypryyski darował kirys dla Agamemnona, XI. 19.
Cyparyssa Cyparissa miasto w Messenii, II. 600.
Cyparys Cyparissus miasto przy górze Parnas, późniéy zwane Likorea, II. 526.
Cypr Cyprus, III. 413. XI. 20. wyspa znacznieysza z pomiędzy Lewantskich, blizko Azyi, sławna wyborném winem, obfitowała niegdyś w rudy miedziane: mieszkańcy iéy naybardziéy czcili Wenerę.
Cypryda Cypris tak nazwana Wenera od wyspy Cypru, V. 330.
Cyssey Cysseus oyciec Teany małżonki Antenora, obywatel Tracki, XI. 226.
Cytera Cithera dziś Cerio wyspa na morzu Egieyskiém, XV. 427.

Cytora Citora miasto w Paflagonii, w prowincyi Azyi mnieyszéy, II. 868.
D

Damaz Damasus rycerz Troiański, zabity od Polipeta przy okopach Greckich, XII. 185.
Danae Danaë córka Akryza króla Argos i Eurydyki, miała z Jowisza Perseusza, XIV. 322.
Danaie Danai nazwisko mieszkańców Grecyi, od Danaia, który do niéy osadę zaprowadził, V. 688.
Dardan Dardanus założyciel królestwa Troiańskiego, III. 305. XX. 219.
Dardan Dardanus rycerz Troiański, zabity od Achillesa, XX. 466.
Dardany Dardanii imię Troian od Dardana założyciela ich królestwa, II. 833.
Dares Dares Troianin kapłan Wulkana, V. 11.
Daulis Daulis miasto w Focydzie niedaleko od Delfów, II. 527.
Daytor Daitor rycerz Troiański, poległ od strzały Teukra, VIII. 286.
Dedal Dœdalus sztukmistrz tak doskonały, że robił posągi ruszaiące się. Udawszy się do Krety; wystawił sławny Labirynt, w którym go Minos kazał zamknąć, stamtąd do Sycylii uleciał, przyprawiwszy sobie skrzydła, XVIII. 597.
Deifob Deifobus syn Pryama, XII. prowadzi trzecią rotę Troian na Greków, 96. XIII. Zagrzany męztwem od Hektora staie śmiało przeciw Grekom, 154. zabiia Hipsenora 400. chlubi się z tego 402. zagrożony niebezpieczeństwem od Jdomeneia, wzywa na pomoc Eneasza 456. godząc próżno na Jdomeneia, zabiia tylko Askalafa 516. zdziera z niego przyłbicę 522. raniony w ramie od Meryona upuszcza łup 523.
Deikon Deicoon przyiaciel Eneasza, zabity od Agamemnona, V. 539.
Deioch Deiochus rycerz Grecki, przebity strzałą od Parysa, XV. 344.
Deiopit Deiopites rycerz Troiański, zabity od Ulissesa, XI. 422.
Deipil Deipilus towarzysz Dyomeda, uprowadza konie Eneasza do okrętów, V. 323.
Deipir Deipyrus rycerz Grecki, w niebezpiecznym razie, idzie na straż do okopów z innemi IX. 86. zabity od Helena, XIII. 569.
Deksamena Dexamene Nimfa mors: XVIII. 44.
Delfy Delphi miasto w Focydzie, na górze Parnassu, sławne wycocznią Apollina, IX. 417.
Demokon Democoon syn boczny Pryama, zabity od Ulissesa, IV. 502.
Demoleon Demoleon syn Antenora, zabity od Achillesa, XX. 402.
Demuch Demuchus rycerz Troiański, zabity od Achillesa, XX. 462.
Deukalion Deucalion oyciec Jdomeneia wodza Kretensów, XIII. 445.
Deukalion Deucalion rycerz Troiański, zabity od Achillesa , XX. 484.
Dodona Dodona las w Epirze, gdzie była wyrocznia Jowisza, II. 763.
Dolon Dolon syn Eumeda, rycerz Troiański. X. Ofiaruie się Hektorowi iśdź na zwiady do obozu Greckiego 317. obaczywszy Dyomeda i Ulissesa ucieka 348. prosi ich o darowanie życia 376. opowiada im zamiar swego wyyścia 389. wyiawia obroty woienne Troian i stanowiska ich sprzymierzeńców 412. 440. zabity od Dyomeda 455.
Dolop Dolops rycerz Grecki od Hektora zabity, XI. 302.
Dolopowie Dolopes naród zamieszkały w części Tessali i Epiru, między łańcuchem gór zwanym Pindus, IX. 490.
Dorykl Doryclus boczny syn Pryama, zabity od Aiaxa Telam: XI. 490.
Dorya Doria, miasta tego niewiadome położenie, II. 600.
Doris Doris Nimfa morska, XVIII. 46.
Doto Doto Nimfa morska, XVIII. 43.
Dracy Dracius dowodzi Epeiom przeciw Troianom przy okrętach, XIII. 690.
Drezus Dresus rycerz Troiański, zabity od Euryala, VI. 21.
Dryant Drias dawny bohatyr Grecki spółczesny Nestora, I. 269. oyciec Likurga, VI. 137.
Dryop Driops rycerz Troiański, zabity od Achillesa, XX. 461.
Dulich Dulichium iedna z wysp Echinad na morzu Jońskiém: należała do Ulissesa, II. 631.
Dyana Diana bogini łowów: córka Jowisza i Latony: siostra Apollina: zwano ią Hecate w piekłach, Xiężycem albo Febe na niebie, a Dyaną na ziemi. Miała ieszcze i inne nazwiska od mieysc, w których była czczona szczególniéy. Miano ią za boginią czystości, przemieniła Akteona w jelenia za to, że się iéy kąpiącéy przypatrywał. Zawsze była otoczona gronem Nimf, które powinny były czystość zachować: oddaliła od swego towarzystwa Kalistę Nimfę, iż się dała uwieśdź Jowiszowi. Wyobrażaią ią siedzącą na wozie, ciągnionym od łani, uzbroioną łukiem i kołczanem, maiącą na głowie półxiężyca. Kościół téy bogini w Efezie, był naywspanialszy w świecie. Zabiiano dla niéy na ofiarę łanią, V. 449. XX. Śpieszy na pomoc Troianom 39. gotuie się do boiu przeciw Junonie 69. XXI. Strofuie Apollina niechcącego się potykać z Neptunem 483. odbiera policzki od Junony 500. uskarża się na to przed Jowiszem 524.
Dymant Dymas oyciec Azego, XVI. 722.
Dynamena Dynamene Nimfa mors: XVIII. 43.
Dyomed Diomedes, II. 80. syn Tydeia, ieden z naywiększych bohatyrów Greckich. IV. Wstrzymuie żywą odpowiedź Stenela daną Agamemnonowi 410. V. Uzbroiony od Minerwy, zabiia Fegeia 20. bierze iego konie 25. raniony od Pandara 104 wzywa ratunku Stenela 113. prosi Minerwy, aby mu dopomogła zabić Pandara 117. zabiia Hipenora i Astynoia 148. Polida i Abanta 153. Xanta i Toona 157. Chromiego i Echemona synów Pryama 163. gromi słowami radzącego Stenela, aby przed Eneaszem i Pandarem ustąpił 250. 270. grozi śmiercią Pandarowi 281. zabiia go 289. Eneasza broniącego ciała Pandara uderza ogromnym kamieniem 307. goni Wenerę unoszącą Eneasza 330. rani ią w rękę 339. łaie iéy 349. na Eneasza otoczonego cieniem od Apollina trzykroć nadaremnie włócznią uderza 433. zgromiony słowami od Apollina ustępuie 445 widząc Hektora wspieranego od Marsa i Bellony, radzi swoim, aby się cofali 607 strofuiącéy Minerwie o nieczynność usprawiedliwia się, iż podług iéy rozkazu nie walczy przeciw Marsowi 820. pędzi z Minerwą na Marsa, uderza go włócznią i rani 861. VI. Axylego i Kaleza oszczepem przebiia 13. 18. spotyka się z Glaukiem 125. pyta się o iego ród 129. 150. oznaymuie mu, że iest od dziadów iego przyiacielem i gościem 224. 242. na stwierdzenie tych związków zamienia z nim zbroię 248. VII. Podaie się do poiedynku z Hektorem 167. radzi wodzom odrzucić ofiary Pryama za Helenę 406. VIII. Widząc uciekaiącego z placu bitwy Ulissesa, woła na niego, aby dał pomoc Nestorowi 99. lituie się na starością Nestora, bierze go do swego wozu 107. pędzi na Hektora 122. ciska grot na niego, lecz tylko zabiia Eniopa 126. odpowiada na radę Nestora, aby przed zagniewanym Jowiszem ustępował 151. ustępuie z bitwy 163. na wyrzut Hektora zawraca się potrzykroć, i potrzykroć gromem Jowisza zwrócony 176. IX. Radzącemu Agamemnonowi Grekom powrócić do oyczyzny, sprzeciwia się: oświadcza, iż choćby Grecy odstąpili, sam ze Stenelem i swemi towarzyszami walczyć będzie, 32 50. po powrocie posłów od Achillesa, strofuie Agamemnona, iż go wbił w większą ieszcze dumę 699. 712. X Na przełożenie Nestora, ofiaruie się póyśdź na podsłuchy do stanowisk nieprzyiacielskich, lecz żąda towarzysza 217. wybiera do téy wyprawy Ulissesa 238. wyprawiwszy się wzywa pomocy Minerwy 282. obaczywszy Dolona, goni za nim 360. zabiia go 450. wpadłszy do namiotu Reza, iego zabiia i z nim trzynastu rycerzy Trackich 490. ostrzeżony od Minerwy, wsiada na konia i udaie się do okopów 313, XI. Zagrzany do boiu od Ulissesa 314. przebiia włócznią Tymbreia 321. zabiia dwóch synów Meropa z Perkozu 335. zwala Agastrofa 339. na Hektora godzi pociskiem i trafia go w przyłbicę 351. ściga za nim 365. raniony w nogę od Parysa 380. szydzi z niego 386. oddala się do okrętów 400. XIV. W zgromadzeniu wodzów daie zdanie o woynie 109. XXIII Zabiera się do przegonu wozów 292. maiąc wytrącony bicz od Feba, za pomocą Minerwy wyprzedza wszystkie wozy 398. odbiera nagrodę 500 walczy z Aiaxem Telam: 812.
Dyomeda Diomede córka Forbasa z Lemnu, branka Achillesa, IX. 668.
Dyona Dyona córka Oceanu i Tetydy, matka Wenery: boleiącą córkę cieszy opowiadaiąc podobny przypadek Marsa i Junony, V. 382. do 418. leczy Wenerę, 419.
Dyor Diores wódz Epeiów, II. 627. zabity od Pira, IV. 520.
Dyum Dyum miasto Eubei, II. 545.
Dyus Dyus syn Pryama, XXIV. 257.
Dyzenor Disinor rycerz Troiański, zapalony do boiu od Hektora, XVII. 220.

E.

Eak Eacus syn Jowisza i Eginy, oyciec Peleia, dawny król Tessalii: gdy morowe powietrze kray iego zniszczyło, otrzymał od Jowisza, że mrówki przemienione zostały w ludzi, których dlatego nazwał Mirmidonami: po śmierci był sędzią piekieł XVI. 133.
Echaliia Echalia miasto w Messenii II. 602.
Echekl Echecles mąż Polimeli, oyciec Eudora, XVI. 191.
Echekl Echecles, rycerz Troiański, zabity od Achillesa, XX. 479.
Echemon Echemon syn Pryama, zabity od Dyomeda, V. 163.
Echepol Echepolus rycerz Troiański, zabity od Antylocha, IV. 461.
Echinady Echinades nazwisko pięciu drobnych wysp na morzu Jońskiém, z tych znacznieysze są Dulichium i Samos, II. 631.
Echus Echius rycerz Troiański, zabity od Patrokla, XVI. 423.
Echy Echius rycerz Grecki, zabity od Polita, XV. 343.
Ecyon Eetion król Teb miasta leżącego w Mizyi, oyciec Andromachy, I. 369.
Efialt Ephialtes syn Aloego, trzymał niegdyś w więzieniu Marsa, V. 388.
Efira Ephyra podług Dyodora Sycyliyczyka tak się zwało dawniéy miasto Korynt, VI. 159.
Egeon, patrz Bryarey.
Egi Ægœ miasto w Achai, VIII. 210.
Egial Egialus było miasto w Azyi mnieyszéy na granicy Paflagonii, nad rzeką Parthenus, II. 870.
Egialeia Egialeia córka Adrasta, żona Dyomeda, V. 416.
Egida Aegis tarcza Jowisza i Minerwy, II. 454.
Egilip Egilippus: położenie tego miasta niewiadome, II. 639.
Egina Egina wyspa naprzeciw Epidauru, II. 567.
Egium Egium miasto w Achai, II. 579.
Eioney Eïoneus rycerz Grecki, zabity od Hektora, VII. 11.
Eioney Eïoneus oyciec Reza króla Trackiego, X. 434.
Eiony Eïonœ miasto w Argolidzie: podług Strabona był port Micen, II. 568.
Elat Elatus rycerz Troiański, zabity od Agamemnona, VI. 33.
Elaz Elasus rycerz Troiański, zabity od Patrokla, XVI. 701.
Elefenor Elephenor wódz Abantów, zabity od Agenora, IV. 467.
Eleanie Elei mieszkańcy Elidy prowincyi Greckiey w Peloponezie, XI. 672.
Eleona Eleona miasto w Beocyi, II. 506.
Elida Elis miasto w Pelopenezie stołeczne prowincyi Elidy, II. 621.
Elona Elona miasto w Tessalii przy Olimpie, II. 752.
Ematya Emathia, XIV. 227. góra wTessalii.
Ena, IV. 521. miasto w Tracyi.
Eneasz Æneas syn Anchizesa i Wenery, ieden ze znacznieyszych wodzów Troiańskch. V. Mówi do Pandora, aby puścił strzałę na Dyomeda 173. bierze go do swego wozu 219. broni ciała zabitego Pandara 296. uderzony ogromnym kamieniem od Dyomeda, omdlewa i upada 311. unosi go Wenera z placu bitwy 316. upuszczony od Wenery, otoczony mgłą od Apollina 347. zaniesiony do Pergamu 351. natchniony męztwem od Apollina powraca do boiu 517. mszcząc się śmierci Deikona swego przyiaciela, zabiia Orsylocha i Kretona synów Dyoklesa 548. XII Prowadzi czwartą rotę Troian na Greków 49. XIII. Śpieszy na pomoc Deifobowi 463. rzuca nadaremnie pocisk na Jdomenia 502. zabiia Afareia 534. XIV. Broni Hektora 428. XV. Zabiia Jaza i Medona 335. XVI. Pędzi z oszczepem na Meryona, lecz daremnie 614. wyrzuca mu boiaźń 621. XVII. Opowiada Hektorowi, że iakiś bóg upewnia Troian o zwycięstwie 341. zabiia Leokryta 359. XX. Zagrzany męztwem od Apollina, pędzi na Achillesa 82. 165. zadziwionemu Achillesowi, iż chce z nim walczyć, szeroko wywodzi swóy ród 205. potyka się z Achillesem 261. ocalony od zguby przez Neptuna 334.
Eni Ænius Peończyk zabity od Achillesa, XXI. 208.
Enieny Ænienes naród mieszkaiący około Epiru, II. 762.
Eniop Eniopus powoźnik Hektora, zabity od Dyomeda, VIII. 126.
Enip Enipus rycerz Troiański, zabity od Patrokla, XVI. 424.
Enispa Enispe miasto Arkadyi: zdaie się z opisu Homera, iż leżało przy górze, II. 612.
Ennom Ennomus wieszczek, dowódzca Mizów, II. 873. zapalony do boiu od Hektora, XVII. 220.
Ennom Ennomus rycerz Troiański zabity od Ulissesa, XI. 423.
Enomay Ænomaus rycerz Grecki, zabity od Hektora, V. 713.
Enomay Ænomaus rycerz Troiański, zabity od Jdomeneia, XIII. 503.
Enop Enops Troianin, oyciec Satniego, którego zabił Ajax Oileid, XIV 442.
Enopa Enope miasto Pelopenezkie w Messenii, IX. 155.
Epalt Æpaltus rycerz Troiański, zabity od Patrokla, XVI. 423.
Epeia Epea miasto w Lakonii, IX. 156.
Epeiowie Epei naród w Elidzie prowincyi Peloponezkiéy nazwany od Epeia swego króla, II. 625.
Epey Epeus XXIII, syn Panopa w zapaśnictwie zwycięża Euryala, 682. ciska kręgiem 837.
Epidaur Epidaurus miasto Argolidy, sławny w nim był kościół Eskulapiusza, II. 568.
Epigey Epigeus syn Agakla, Mirmidończyk zabity od Hektora, XVI. 577.
Epistor Epistor rycerz Troiański zabity od Patrokla, XVI. 701.
Epistrof Epistrophus wódz Focensów, II. 523.
Epit Eipitus śmiertelnie ukąszony od węża, pochowany był blizko góry Cyllene, II. 610.
Epy Æpy miasto w Messenii, II. 598.
Ereb Erebus mieysce podziemne, czyli piekło dawnych, I.3. nazwane od rzeki tam płynącéy.
Erechtey Erechteus król Attyki, założyciel Aten, II. 553.
Eretry Eretrœ miasto: według Pauzaniasza leżało na gruncie Platei, II. 306.
Eretrya Eretria miasto na wyspie Eubea nad morzem, II. 544.
Ereutal Ereuthalion dawny rycerz, którego zwalczył Nestor, VII. 139.
Eryal Eryalus rycerz Troiański, zabity od Patrokla, XVI. 418.
Erychton Erychton syn Dardana, dawny król Troi, XX. 223.
Erymant Erymas rycerz Troiański, zabity od Jdomeneia, XVI. 358.
Erystey Eurystheus dawny król Argolidy, Stenela Micen króla syn, zadał Herkulesowi dwanaście trudnych prac, które iednak Herkules wykonał, VIII. 371.
Erytyna Erithyni miasto w Azyi mnieyszéy koło Paflagonii, II. 870.
Eskulap Æsculapius bożek medycyny, syn Apollina i Koronidy: czczony w Epidaurze, w postaci węża: oyciec Podalira i Machaona, II. 744.
Estypil Estypylus Peończyk, zabity od Achillesa, XXI. 209.
Eta Æthe klacz Menelaia, XXIII. 297.
Eteokl Eteocles dawny król Tebański, syn Edypa i Jokasty: po śmierci oyca miał na przemiany z bratem swoim Polinikiem rządzić królestwem: lecz tego nie dotrzymał: Stąd była woyna, do któréy siedmiu wodzów Greckich wezwano, między niemi był Tydey i Kapanéy. Eteokl i Polinik poiedynkuiąc się z sobą, zginęli, IV. 387.
Eteon Eteonus miasto w Beocyi, II. 503.
Etolowie, Ætoli, mieszkańcy Etolii prowincyi Peloponezu, II. 645.
Eton Æthon koń Hektora, VIII. 190.
Etra Æthra sługa Heleny, III. 144. Inna była Etra matka Tezeusza wzięta w niewolą od Lacedemończyków prowadzących woynę z Ateńczykami, za porwanie Heleny przez Tezeusza. Plutarch.
Etyckie góry, tak się nazywa łańcuch góry Oety w Tessalii, II. 756.
Etyl Oethylum miasto w Peloponezie nad odnogą Messeńską, II. 591.
Etyopy Æthiopes naród południowy w Afryce, I. 427.
Eubea Euboea wyspa znaczna Archipelagu, dziś Negrepont, II. 541.
Euchanor Euchanor syn Polida z Koryntu, zabity od Parysa, XIII. 663.
Eudor Eudorus syn Echekla, prowadzi drugą rotę Tessalczyków na obronę Greckich okrętów, XVI. 181.
Eufem Euphemus wódz Cykonów, II. 861.
Eufet Euphetes król dawny Efiry, przyiaciel Fileia, oyca Megesa, XV. 526.
Eurorb Euphorbus syn Panta, rycerz Troiański: rani z tyłu Partokla i ucieka, XVI. 806. XVII. przechwala się, iż ranił Patrokla 10. grozi śmiercią Menelaiowi 33. lecz sam od niego zabity 47.
Eumed Eumedes woźny Troiański, oyciec Dolona, X. 312.
Eumel Eumelus syn Admeta i Alcesty, wódz Grecki, II. 776. XXIII, piérwszy zabiera się do przegonu wozów 290. wyprzedza wszystkich , lecz Minerwa złamawszy iarzmo iego, przeszkadza mu do zwycięztwa 376. 394. otrzymuie wszelako dla pociechy pancerz z Asteropeia, 560.
Euney Euneus syn Jazona i Hypsypili, król Lemnu, przysłał dla Greków okręty z winem, VII. 473.
Eur Eurus wiatr wschodni, II. 142.
Euryal Euryalus sya Mecysteia, rycerz Grecki, II. 571. VI. Przebiia dzidą Dreza i Ofelta, Ezepa i Pedaza 22. XXIII, idzie w zapasy z Epeiem 682.
Eurybat Eurybates woźny Agamemnona, I. 326.
Eurybea Eurybœa macocha Efialta i Otego, pokazała Merkuremu loch, w którym był Mars uwięziony, V. 401.
Eurydam Eurydamas tłumacz snów, oyciec Polida i Abanta, zabitych od Dyomeda, V. 154.
Eurymedon Eurymedon, syn Ptolomeia, powoźnik Agamemnona, IV. 224.
Eurymedon Eurymedon, powoźnik Nestora, uprowadza iego konie przed Hektorem, VIII. 118.
Eurynome Eurynome córka Ocenau i Tetydy, XVIII. 404.
Eurypil Eurypylus dawny król wyspy Kos, zabity od Herkulesa, który z jego córki Chaliopy miał syna Tessala, II 681.
Eurypil Eurypylus syn Ewemona, wódz Grecki, V. zabiia Hipsenora 79. VI. Menelantego 36. VII. podaie się do poiedynku z Hektorem 171. XI. Przybywa na pomoc Aiaxowi Telam: obskoczonemu od Troian, zabiia Apizaona 573. odzieraiąc zbroię raniony od Parysa w biodro 580. woła na Greków, aby wspierali Aiaxa: uchodzi do okrętów 584. spotkawszy Patrokla, opowiada mu nieszczęścia Greków, prosi aby uleczył iego ranę, 822.
Eusor Eussorus oyciec Akamasa rycerza Trackiego, VI. 7.
Eutreza Eutresis miasto w Beocyi, II. 507
Ewemon Evœmon oyciec Eurypila, II. 749.
Ewen Evenus król Lirnessu, II. 702.
Exady Exadius, z rodu Lapitów, mąż wielkiéy siły i odwagi, I. 270.
Ezep Æsepus rzeka w Azyi mnieyszéy, wypływa z góry Jdy, wpada do Propontydy, II. 840.
Ezep Æsepus syn Bukoliona i Abarbarei, zabity od Euryala, VI. 22.
Ezyet Æsyetes oyciec Alkata zięcia Anchizesa, grób iego obrócony był ku flocie, II. 805.

Ezymnus Æsimnus rycerz Grecki, zabity od Hektora, XI. 303.
F.

Falces Phalces wódz Troiański, dowodzi przy okrętach Greckich, XIII. 700. zabity od Antylocha, XIV. 515.
Fara Phare miasto w Messenii, II. 588.
Fea Phea miasto w Arkadyi, VII. 137.
Feb Phœbus, patrz Apollo.
Fegey Phegeus Troianin, syn Daresa, ciska grot na Dyomeda bezskutecznie, sam od niego zabity, V 17.
Feney Pheneum miasto w Arkadyi przy górze Cyllene, II. 611.
Fenix Phœnix syn Amintora, rządca części Tessalii, przyiaciel Achillesa. IX. w towarzystwie z Aiaxem i Ulissem, był posłem do Achillesa, 187. Upartemu Achillesowi na zaklinania, przypomina, iż kierował dziecinnym iego wiekiem: Stąd szeroko się rozwodzi nad swoiemi przypadkami: zaklina, aby dał się ułagodzić przykładem bogów, których Prośby łagodzą: radzi mu, aby Prośby uczcił, dowodzi przykładem wielkich mężów, którzy przez dary i prośby składali swe gniewy 445. do 608. XVI. iest wodzem czwartéy roty Tessalczyków na obronę Greckich okrętów 199.
Fenix Phœnix oyciec Europy, z któréy miał Jowisz Minosa i Radamanta, XIV. 321.
Fenop Phœnops Troianin, oyciec Xanta i Toona, V. 158.
Fenop Phœnops mieszkaniec Abidu, XVII. 588.
Ferkel Phereclus Troianin cieśla, zrobił dla Parysa okręt początek ich nieszczęść: zabity od Meryona, V. 62.
Feruza Phœrusa Nimfa morska, XVIII. 43.
Fery Pherœ miasto w Tessalii na granicy Pelasgiotydy, II. 724. Było miasto w Argolidzie takiegoż nazwiska, IX. 155.
Fest Phœstus syn Bora, zabity od Jdomeneia, V. 47.
Festus Phœstus miasto na wyspie Kreta, podług Dyodora leżało nad morzem, II. 656.
Fidas Phidas Ateńczyk, dowodzi swoim przeciw Troianom, XIII. 688.
Fidyp Phidipphus syn Tessala, wnuk Herkulesa, ieden z wodzów Greckich, II. 687.
Filak Phylacus Troianin, w ucieczce zabity od Leita, VI. 35.
Filaka Phylace, wiele było miast tego nazwiska: to o którém mowa, leżało w Tessalii, II. 705.
Filant Phylas oyciec Polimeli, XVI. 182.
Filey Phyleus oyciec Megesa rycerza Greckiego, II. 634.
Filoktet Philoctetes towarzysz Herkulesa, rycerz Grecki, zostawiony w Lemnie, II. 731.
Filomeduza Philomedusa żona Areyta, matka Menestyusza, VII. 10.
Flegi Phlegyœ dawni mieszkańcy Orchomenu, XIII. 296.
Focensowie Phocenses, naród mieszkaiący na północ w Beocyi, nazwany od Foka, który przyszedł z Koryntu, II. 531.
Forbas Phorbas oyciec Dyomedy branki Achillesa IX. 668.
Forbas Phorbas Troianin, oyciec Jlioneia, którego zabił Peneley, XIV. 491.
Forcys Phorcys wódz Frygów, II. 877. zagrzany do boiu od Hektora, XVII. 218.
Fradmon Phradmon oyciec Agelaia, VIII. 268.
Frygowie Phryges naród Frygii krainy rozległéy w Azyi mnieyszéy, II. 870.
Ftya Phthia miasto w Tessalii, stolica Ftyotydy królestwa Achillesa, I. 175.
Ftyotowie Phtiotœ mieszkańcy Ftyotydy prowincyi Tessalii, II.
Ftyowie Phtii naród, nie ten któremu dowodził Achillles, lecz którym rządzi! Filoktet, a po nim Protezylay, XIII. 683.
Ftyry Phthirae góra w Azyi mnieyszéy: niektórzy biorą ią za górę Latmus leżącą koło Miletu, II. 883.

G

Galateia Galatea Nimfa morska, XVIII. 45.
Ganimed Ganymedes syn Trosa, piękności nadzwyczaynéy. Jowisz przemieniwszy się w orła, porwał go do nieba, i obrał go podczaszym na mieysce Heby, V. 263.
Gargar Gargarus, tak się zwał wierzchołek góry Jdy, VIII. 51.
Gigea Gygœe małe iezioro w Azyi mnieyszéy koło miasta Sardes, II. 879.
Girton Gyrton miasto Tessalii blizko roskosznéy niziny Tempe, II. 761.
Glafiry Glaphyrœ miasto Tessalii w Ftyotydzie, II. 723.
Glauce Glauce Nimfa morska, XVIII. 39.
Glauk Glaucus wódz Lików, syn Hipolocha VI. spotyka się z Dyomedem 127. wywodzi mu swóy ród obszernie 151. do 221. na stwierdzenie gościnności, daie Dyomedowi zbroię złotą za miedzianą 243. VII. zadał cios ostateczny Jfinoemu 13. XII. wstępuie na okop Grecki, raniony strzałą od Teukra 389. XIV. broni Hektora 428. XVI. boleścią przeięty nad zgonem Sarpedona, prosi Apollina, aby mu uleczył ranę, dla zemszczenia się śmierci przyiaciela 519. wyrzuca nieczynność Hektorowi 540. zabiia Batykla 597. XVII. Łaie Hektora, iż dał Grekom wziąć ciało Sarpedona 143.
Glissa Glissa miasto w Beocyi, II. 510.
Gnossa Gnossus miasto na północnym brzegu wyspy Krety. Niegdyś stolica Minosa króla, II. 654.
Godziny Horœ boginie: córki Jowisza i Temidy, było ich trzy, Eunomiia, Dycea i Jrene. Znaki ich są: sprawiedliwości wyobrażenie, kwadrans godzinny, V. 757.
Gonessa Gonoessa miasto w Achai, II. 580.
Gorgityon Gorgythion Troianin zabity od Teukra, VIII. 316.
Gorgona Gorgon. Gorgony córki Forka boga morskiego i Cety, było ich trzy, to iest Meduza, Euryale, Stenio. Mogły odmieniać ludzi w skały, którzy się na nie patrzyli. Miały tylko iedno oko, którego następnie używały. Pozabiiał ie Perseusz, i uciąwszy głowę Meduzie, używał iéy do zamieniania ludzi w skały, V. 748.
Gortyna Gortyna miasto wyspy Krety, na zachód Gnossy, II. 655.
Gracye Gratiœ córki Bachusa i Wenery, i iéy towarzyszki, było ich trzy, Eufrozyna, Talia i Aglaia. Maluią ie w postawie uśmiechaiącéy się, prawie nagie, ponieważ nie potrzebuią sztuki, aby się pięknieyszemi wydały, XIV. 267.
Granik Granicus rzeka w Mizyi prowincyi Azyi mnieyszéy: wypływa z góry Jdy, płynie stroną północno – wschodnią, wpada do Propontydy. Sławna przegraną Daryusza króla Persów, XII. 20.
Grea Grœa miasto w Beocyi, II. 503.
Grecya Grœcia kray obszerny na południe Europy, dziś Turcya Europeyska. Zamykał niegdyś w sobie 1od. Peloponez, którego prowincye Messenia, Lakoniia, Elida, Arkadya, Argolida:, Achaia, 2re. Attykę, Beocyą, Focydę, Lokrydę, Etolią, Akarnanią, 3cie. Tessalią, Epir, 4te. Wyspy na morzu Jońskiém, śródziemném i Archipelagu, czyli morzu Egieyskiém.
Grecy Grœci narody Grceyi. Daią sobie hasło śmierci, albo zwycięztwa, XVII. 420.
Guney Guneus wódz części Tessalii, II. 761.
Gwałt bóztwo uosobione od Homera, V. 746.

H.

Hali Halius rycerz z Licyi, zabity od Ulissesa, V. 680.
Halia Halia Nimfa morska, XVIII. 40.
Haliart Haliartus miasto iedno z nayznacznieyszych w Beocyi, II. 508.
Hamopaon Hamopaon rycerz Troiański, poległ od strzały Teukra, VIII. 288.
Harpalion Harpalion syn króla Pilemena, godzi na Menelaia, lecz sam zabity od strzały Meryona, XIII. 647.
Hebe Hebe, albo Juventa, córka Jowisza i Junony, bogini młodości. Miała urząd czestować niebian nektarem. Lecz upadłszy raz w obliczu wszystkich bogów, tak się tego zawstydziła, iż nie śmiała pokazać się w niebie: poślubił ią sobie Herkul, IV. 3.
Hekameda Hecamede córka Arsynoia, niewolnica Nestora, gotuie ucztę, XI. 626.
Hektor Hector syn Pryama i Hekuby, mąż Andromachy, naydzielnieyszy z bohatyrów Troiańskich. III. Karci Parysa, iż się obawiał spotkać z Menelaiem 39. radzi Troianom i Grekom zakończyć woynę poiedynkiem Parysa z Menelaiem 89. posyła do Troi po ofiarę i po Pryama 119. rozmierza z Ulissesem plac do poiedynku 315. IV. przemagaiącéy sile Greków ustępuie 508. V. strofowany od Sarpedona o nieczynność, obiega szyki 504. wsparty od Marsa i Bellony, przeraża boiaźnią Dyomeda 601. obala Menesta i Anchiala 615. odpiera mężnie natarczywość Greków 698. zabiia Enomaia, Helena, Oresba Etolczyków 712. VI. Usłuchawszy rady Helena wieszczka, obiega zastępy Troian 107. dodaie im serca 117. odchodzi do Troi 122. zabiegaią mu drogę Troianki 250. spotyka się z swoią matką, 264. mówi iéy, aby nayozdobnieyszą zasłonę ofiarowała Minerwie, dla oddalenia nieszczęść od Troi 275. 297. wstępuie do domu Parysa, upomina go o gnuśność 339. proszącéy Helenie, aby w jéy domu odpoczął grzecznie wymawia się, 372. udawszy się do własnego domu, pyta się służebnic o swoię żonę 391. spotyka się z nią przy Sceyskiéy bramie 404. odpowiada iéy na czułe zaklinanie, aby się iuż więcéy na niebezpieczeństwo nie narażał, 453. pieści się ze swoim małoletnim synkiem, 480. prosi bogów, aby iemu był podobny 494. żegna się z żoną 498. zagrzewa Parysa do męztwa, 531. VII. Wypadłszy z Troi, obala Eionera 11. zapalony od Helena do poiedynku, wstrzymuie od boiu Troian 53. wyzywa na poiedynek naymężnieyszego z Greków 66. odpowiada Aiaxowi na chlubne wynoszenie się z męztwa 237. uderza go w puklerz dzidą, i przebiia sześć skór, lecz ciała nie rani 252. powtórnie uderza nadaremnie 261. lekko raniony od Aiaxa pociskiem w szyię 265. uderza głazem w puklerz Aiaxa 270. sam od niego uderzony ogromnym kamieniem, powalił się na ziemię, lecz podniesiony od Apollina 276. gdy się brał do miecza, przerywaią woźni poiedynek 278. oddawszy pochwałę męztwu Aiaixa, radzi odłożyć spotkanie na potém, 291. daie Aiaxowi na znak szacunku pałasz z pochwami srebrnemi 308. powraca między Troiany 312. VIII. Widząc oddalaiącego się Dyomeda z bitwy, zarzuca mu boiaźń 167. pobudza Troian do męztwa 178. zachęca swe konie do biegu, 190. uderza głazem Teukra w piersi 338. pędzi Greków ku okopom i wielu zabiia 356. składa radę Troian nad Skamandrem 506. każe przygotować ucztę, mieć się na ostrożności, rozpalić ognie, rokuie im pewne zwycięztwo 512. 557. X. Zgromadziwszy w nocy rycerzów, zachęca aby który z nich szedł na zwiady do okopów Greckich 300. ofiaruiącemu się na to Dolonowi, przysięga dadź w nagrodę wóz Achillesa 376. XI. Prowadzi Troian do boiu 55. uprowadzony od Jowisza z placu bitwy 167. widząc rannego Agamemnona z bitwy uchodzącego, zapala swoich do męztwa 285. wpadłszy między Greki, zabiia Asseia, Autonoia, Opita, Ezymna, Ofelta, Ora, Hipponoia 300. Uderzony w przyłbicę od Dyomeda i osłabiony, wsiada na wóz,i oddala się 360. ostrzeżony od Cebryona, wpada na prawe skrzydło, gdzie walczył Aiax Telamoński 531. XII. Zachęca swoich do przeskoczenia rowu, i opanowania okopów Greckich 52. na radę Polidama, skoczył z wozu i piechotą dowodzi 83. gromi Polidama radzącego odstąpić od oblężenia okopów 236. natarczywie postępuie ku murom Greckim 256. wysadza bramy ogromnym kamieniem, i prowadzi Troian ku okrętom 465. XIII. Z wielka natarczywością uderza na Greków 134. odparty zapala Troian i Lików 146. nadaremnie ciska dzidę na Tenkra, zabiia tylko Amfimaka 184. chce odzierać zbroię, lecz odparty od Aiaxów 189. przystaie na radę Polidama, aby przerwać zapalczywą bitwę, i naradzić się względem dalszego boiu 750. spotkawszy Parysa, pyta się go o losie innych wodzów 766 ieszcze raz uderza na Greków, 800. przechwalaiącemu się Aiaxowi, odpowiada podobnie, 824. XIV. raniony od Aiaxa 43. XV. Orzeźwiony od Apollina, 251. prowadzi do boiu Troian 265. zabiia Arcesylaia, Stychego 332. zapala swoich, aby uderzyli na okręty 351. upornie się potyka z Aiaxem 412. zagrzewa Troian 420. 481. zagrzewa do boiu Melanipa 547. mimo wielkiéy natarczywości, odparty od Greków 600. odpiera Greków i zabiia Peryfeta 634. porwawszy za okręt Protezylaia, woła na swoich, aby nieśli pożogi 714. XVI. Ucina żelezce od dzidy Aiaxa, zapala okręt Protezylaia, 116. za przybyciem Patrokla, ustępuie 374. przeięty boleścią nad zgonem Sarpedona, prowadzi do boiu Troian 556. zabiia Epigeia 583. na widok Patrokla ustępuie 716. postrzegłszy że Patrokl raniony, dopędza go i przebiia dzidą, urąga się z niego 818. 854. XVII. Dowiedziawszy się o śmierci Euforba, zapalczywie wpada na Greków 84. odpowiada na wyrzut Glaukowi 176. zapala do boiu Troian i Lików 185 wdziewa na siebie zbroię Achillesa 190. zapala do boiu Troian 223. zabiia Schedego 312. uchodzi przed Aiaxem 321. zachęca Eneasza, aby zabrał konie Achillesa 492. ciska nadaremnie grot na Automedona 530. rani Leita 597. XVIII. Pędzi Greków ku flocie 151. mimo rady Polidama, każe zostać woysku przy okopach 289. XX. Zagrzewa do boiu Troian 369. odpowiada na groźby Achillesa 437. ocalony przed zgubą od Apollina 450. XXII. Po ucieczce wszystkich Troian do miasta, sam zostaie przy Sceyskiéy bramie 5. nieczuły na prośby oyca, matki, czeka na Achillesa 94. po długiém roważaniu przedsiębierze potykać się z nim 103. dla przedłużenia bitwy, ucieka koło murów Troi 135. ostatni raz zagrzany męztwem od Feba 207. oszukany od Minerwy 235. oświadcza Achillesowi stałe potykanie się, chce z nim umowy 250. postrzegłszy oszukanie Minerwy, zapala się do znakomitego czynu 300. wpada odważnie na Achillesa, lecz przebity dzidą od niego 330. konaiącym głosem zaklina go, aby mu nie odmówił pogrzebu 342, przepowiada mu zgon blizki 358.
Hekuba Hecuba żona Pryama, matka Hektora VI. troskliwie się go pyta o losy woyny 264. na żądanie iego wziąwszy naybogatszą zasłonę, niesie ią w towarzystwie wielu pań Troiańskich do kościoła Minerwy 300. XXII. Płacząc wzywa Hektora, aby uchodził do miasta przed Achillesem 37. ięczy po zgonie Hektora 408. 434. XXIV Zaklina Pryama, aby się nie udawał do namiotu Achillesa 202. zniewolona wreście od męża, radzi wezwać pomocy Jowisza 291. rozwodzi swoie żale nad zwłokami Hektora 751.
Hellada Hellas nie wiadomo, czy Homer mówi o prowincyi Tessalii, czyli o mieście, II. 692.
Helen Helenus rycerz Grecki zabity od Hektora, V. 713.
Helen Helenus syn Pryama, wieszczek Troiański, VI. radzi Eneaszowi i Hektorowi, aby dodali serca Troianom 78. wyprawia Hektora do Troi dla powiedzenia Hekubie, aby ofiarowała Minerwie naywybornieyszą zasłonę, dla odwrócenia Dyomeda od murów Troiańskich: przenosi Dyomeda nad Achillesa 87. VII. Przeniknąwszy wolą Apollina i Minerwy, radzi Hektorowi wstrzymać od boiu Troian i Greków, a poiedynkować się z naywalecznieyszym rycerzem 46. XII. Jest trzecim wodzem zastępów Troiańskich, przeciw okopom Greckim 96. XIII. Zabiia Deipira 569. rzuca daremnie pocisk na Menelaia, sam od niego w rękę raniony 587.
Helena Helena córka Ledy i Jowisza żona Menelaia, porwana od Parysa. III. odbiera pochwałę gładkości od starców Troiańskich 154 zapytana od Pryama o wodzów Greckich, wskazuie mu Agamemnona 160. Ulissesa 192. Aiaxa, Jdomeneia, i innych 228. wezwana od Wenery do Parysa, przykro iéy odpowiada 399. wyrzuca gnuśność Parysowi 429. VI. Ubolewa przed Hektorem na swą hańbę, na gnuśność Parysa, prosi Hektora, aby w jéy domu odpoczął 356. 371. XXIV. Opłakuie śmierć Hektora 765.
Helleny Hellenes naród wTessalii, II. 694.
Hellespont Hellespontus ciaśnina, łącząca morze Egieyskie z Propontydą, II. 860.
Helicena albo Helika Helice miasto w Achai, nad odnogą Koryntską, II. 581. VIII. XX.
Helikaon Helicaon syn Antenora, obywatel Troiański, mąż Laodyki córki Pryama, III. 124.
Helos Helos miasto Lakonii nad morzem, przy uyściu rzeki Eurotas, II. 590.
Drugie miasto tegoż imienia w Messenii 599,
Hemon Hœmon rycerz Grecki, pod wodzą Nestora, IV. 296.
Henety Enetœ naród mieszkaiący w Paflagonii prowincyi Azyi mnieyszéy, nad brzegami morza II. 867.
Heptapor Heptaporus rzeka w Mizyi, XII. 20.
Heraklid Heraclides: potomkowie Herkulesa, zwali się Heraklidami, II. 661.
Herkules Herkules syn Jowisza i Alkmeny: wiadome są iego dwanaście prac, policzony między bogi, poślubił w niebie Hebe boginią młodości, II. 666.
Herm Hermes, rzeka w Azyi mnieyszéy wypływaiąca z góry Hermus, XX. 397.
Hermina Hermina miasto leżało koło góry Cyllena w Arkadyi, II. 623.
Hermiona Hermiona miasto w Argolidzie na końcu półwyspy Peloponezu, II. 566.
Hesper Hesperus syn Japeta, przemieniony był w gwiazdę, XX. 322.
Hiampol Hyampolis miasto leżące w Focydzie na wschód, II. 527.
Hicetaon Hicetaon brat Pryama, III. 147.
Hida Hyda, niektórzy rozumieią, że dawniéy tak się nazywało miasto Sardes, XX. 390.
Hil Hyllus, rzeka zwana inaczey Phrygius, w Azyi mnieyszéy, XX. 397.
Hila Hyle miasto w Beocyi nad ieziorem tegoż imienia, II. 506.
Hipaz Hippasus oyciec Charopa, XI. 428.
Hipaz Hipasus oyciec Hipsenora, XIII. 400.
Hipenor Hyppenor rycerz Troiański, zabity od Dyomeda, V. 149.
Hipera Hyperea źródło w Tessalii, podług Strabona przy mieście Feres, II. 747.
Hipereza Hyperesia miasto w Achai, późniéy zwane Egira, II. 579.
Hipperoch Hypperochus, rycerz Troiański, od Ulissesa zabity, XI. 336.
Hippocyon Hippotion Troianin zabity od Meryona, XIV. 516.
Hippodam Hippodamus Troianin, zabity od Ulissesa, XI. 336.
Hippodamia Hippodamia matka Polipeta wodza Greckiego, II. 757.
Hippodam Hippodamus Troianin, zabity od Achillesa , XX. 407.
Hipokoon Hippocoon wódz Traków, przestrzeżony od Apollina, o zabiciu króla Reza, X. 518.
Hipoloch Hippolochus syn Antymacha, zabity od Agamemnona, XI. 122.
Hipoloch Hippolochus oyciec Glauka wodza Lików, VI. 127.
Hipomach Hippomachus, rycerz Troiański, zabity od Leonteia, XII. 191.
Hipomologowie Hippomologi, ten wyraz znaczy naród karmiący się mlekiem, maią się przez nich rozumieć Scyty, XIII. 5.
Hipoplak Hypoplacus miasto w Mizyi, prowincyi Azyi mnieyszéy, VI. 438.
Hipotoy Hippotous wódz Paflagnnów, II. 856. XVII. Zapalony do boiu od Hektora 220. zabity od Aiaxa 291.
Hipotoy Hippotous syn Pryama, XIV. 257.
Hipsenor Hipsenor rycerz Troiański, zabity od Eurypila, V. 80.
Hipsypila Hypsipyle żona Jazona, matka Euneia, VII. 472.
Hira Hira miasto w Beocyi, II. 501. Drugie miasto tegoż, imienia w Messenii, IX. 154.
Hirty Hyrtius wódz Mizów, zabity od Aiaxa Telam: XIV. 514.
Hody Hodius woźny Agamemnona, towarzyszy posłom do Achillesa, IX. 174.
Hyperenor Hyperenor syn Panta brat Euforba, zabity od Menelaia, XIV. 520.
Hyady Hyades Nimfy, córki Atlasa: było ich siedm, Jowisz ie przeniósł do znaków niebieskich, XVIII. 488.
Himen Hymenaeus bożek małżeństw, syn Bacha i Wenery, XVIII. 496.

I.

Jalis Jalyssos miasto wyspy Rodus, II. 663.
Jalmen Jalmenus syn Marsa wódz Beotów, II. 518.
Jamen Jamen towarzysz Azego, XII. 139.
Janira Janira Nimfa morska, XVIII. 46.
Janassa Janassa, Nimfa morska, XVIII. 47.
Japet Japetus syn nieba i ziemi, oyciec Epimeteia, Prometeia, Atlasa i Hespera, którzy rodzay ludzki rozplenili, VIII. 496.
Jardan Jardanus zdróy w Arkadyi, VII. 137.
Jazon Juson syn Ezona i Alcymedy, wódz wyprawy do Kolchidy po złote runo, VII. 472.
Jazus Jasus Grecki rycerz od Eneasza zabity, XV. 335.
Jda Jda: wiele gór miało to nazwisko: ta o któréy często wzmianka w Homerze, była w Dardanii prowincyi Azyi mnieyszéy, II. 836.
Jdey Jdaeus woźny Troiański, wzywa Pryama do obozu, i ogłasza, że Parys z Menelaiem chce się poiedynkować o Helenę, III. 247. VII. Przerywa poiedynek Hektora z Aiaxem, 279. radzi bohatyrom ustąpić nocy 282. przekłada Grekom ofiary Parysa za Helenę, i uprasza o wstrzymanie się od boiu, dla pogrzebania ciał pobitych 389. XXIV. Wyprawia się z Pryamem do namiotu Achillesa 330. obaczywszy Merkurego ostrzega króla o niebezpieczeństwie 357.
Jdey Jdaeus syn Daresa, walczy z bratem Fegeiem przeciw Dyomedowi: ocalony obłokiem od Wulkana, V. 21.
Jdomeney Jdomeneus król wyspy Krety. IV. oświadcza Agamemnonowi stałą chęć do boiu 264. V. Zabiia Festa Borowego syna 47. VII. Podaie się do poidynku z Hektorem 169. XI. Mówi do Nestora, aby uwiózł rannego Machaona 510. XIII. spotyka się z Neptunem, maiącym postać Toasa 210. zagrzany do męztwa od niego 230. bieży do namiotu po broń 238. Pyta się Meryona, czemu się nie biie 246. pozwala z swego namiotu wziąć dzidę 256. chwali iego męztwo, a przez to do większego zapala 271. idzie z nim na lewe skrzydło 302. zabiia Otryoneia 355. Azego 379. chroni się zręcznie pocisku Deifoba 394. zabiia Alkata 420. wyrzuca chlubę Deifobowi, wynosi swóy ród 438. wzywa pomocy towarzyszów przeciw Eneaszowi 477. potyka się z Eneaszem, zabiia Enomaia 503. XVI. zabiia Erymanta 352. XVII. śpieszy na obronę zwłok Patrokla 261, XXIII. wiedzie spór z Aiaxem Oileidem 454. 482.
Jędze Furiae albo Eumenides bóztwa piekielne, córki Acherontu i nocy. Było ich trzy: to iest Alekto, Megera, Tyzyfone, mieszkały w piekle na udręczenie potępieńców. Były uzbroione pochodniami zapalonemi, a na głowie zamiast włosów węże miały. Kiedy Orestes oszalał zabiwszy Klitemnestrę matkę swoię, zdawały się mu Jędze bydź w ubiorze białym: za to wystawił im kościół przyszedłszy do rozumu, IX. 464.
Jera Jaera Nimfa morska, XVIII. 42.
Ifey Iphaeas rycerz Troiański, zabity od Patrokla, XVI. 424.
Ifidam Iphidamas syn Antenora, zabity od Agamemnona, XI. 224.
Ifigenia Iphigenia córka Agamemnona, IX. 149.
Ifikl Iphiclus oyciec Podarcesa rycerza Greckiego, II. 716.
Ifinoy Iphinous rycerz Grecki, zabity od Glauka, VII 14.
Ifis Iphis branka Achillesa, IX. 670.
Ifit Iphitus oyciec Epistrofa i Schedego wodzów Focensów, II. 524.
Ifityon Iphition syn Otrynta, rycerz Troiański, zabity od Achillesa, XX. 387.
Ilez Jlesium położenie tego miasta niewiadome, II. 506.
Ilion Jlium nazwisko miasta Troi.
Ilioney Ilioneus Troianin syn Forbasa, zabity od Peneleia, XIV. 490.
Ilus Ilus dawny król Troiański, syn Trosa i Kallirhoe, córki Skamandra rzeki, od niego Troia zwala się Jlion, X. 413. XX. 236.
Ilitye Ilitliyae córki Junony, boginie przełożone nad połogami, XI. 270.
Imbraz Imbrasus oyciec Pira wodza Traków, IV. 521.
Imbrus Imbrus, ta wyspa iest nakształt skały na południe względem wyspy Samotracyi, XIII. 33.
Jolk Jolcus miasto w Tessalii w prowincyi Magnezyi, przy odnodze Pelazgów, II. 723.
Jowisz Jupiter syn Saturna i Rei, naywyższy z niebian, oyciec licznego rodzeństwa bogów i ludzi. Zowie się bogiem i panem błyskawicy, chmur, piorunów. I. Zezwala na prośbę Tetydy, 515. karci Junonę za iey ciekawość 543. grozi iéy 559. II. Myśli o ukaraniu Greków 2. posyła sen zwodniczy do Agamemnona 8. wyprawia Jrydę do Troian 799. IV. uszczypliwie żartuie z Junony i Minerwy 7. radzi się bogów względem losu Troian i Greków, po zaszłym poiedynku Menelaia z Parysem 14. Junonie dopominaiącéy się zguby Troi, surowo odpowiada 30. na żądanie iéy posyła Minerwę, aby rozerwała ugodę między Troiany i Grekami 69. V. Upomina ranioną od Dyomeda Wenerę, aby się nie mieszała do boiów 431. żalącéy się Junonie na Marsa walczącego przeciw Grekom, radzi pobudzić na niego Minerwę 770. gromi Marsa żalącego się na Dyomeda 896. każe go leczyć Peonowi 909. VII. Zadziwionemu Neptunowi nad murami i okopami Greckiemi, radzi zniszczyć to dzieło po ich odeyściu 461. VIII. Składa radę bogów na Olimpie 4. nakazuie, aby się do żadnéy strony nie mieszali, grozi zadaniem ran, i tartarem, wszechmocność swoię okazuie 6. do 28. zaspokaia Minerwę troskliwą o los Greków 38. zaprzągłszy konie do powozu, udaie się na górę Jdę 48. waży wyroki Greków i Troian, dla piérwszych klęski przeznaczone 77. grzmi na Jdzie, i boiaźnią przeraża Greków 83. obaczywszy Dyomeda mężnie opierającego się Troianom, ciska piorun przed iego końmi 141. za potróynym grzmotem oddala go z placu 176. zsyła orła iako pomyślną wieszczbę; dla Greków 257. wyprawia Jrydę, aby Junonę i Minerwę śpieszące na pomoc Grekom zwróciła 414. powraca do Olimpu 453. upomina Junonę i Minerwę, iż przeciw iego woli chciały wspierać Greków 463. na prośby tych bogiń odpowiada, że póty uciskać będzie Greków, aż Achilles pokaże się w polu, 486. XI. Wyprawia Niezgodę do okrętów Greckich 3. posyła Jrydę , aby Hektora wstrzymała od boiu póty, pókiby Agamemnon raniony z placu nie ustąpił 189. XIII. spokoyny względem Greków i Troian, obraca wzrok na Traków i inne narody 3. XIV. oszukany od Junony, zapala się do niéy, zasypia na Jdzie 315. 343. XV. Obaczywszy rannego Hektora, a Neptuna dowodzącego Grekom, grozi ukaraniem Junonie 15. zaspokoiony od niéy opowiada przyszłe wypadki, każe wezwać do siebie Jrydę i Apollina 49. 76. mówi Jrydzie, aby Neptuna wstrzymała od boiu 161. każe Apollinowi mieć staranie o Hektorze 223. 237. na prośbę Nestora o litość, zezwala, wydawszy grzmoty 380. zrywa cięciwę w łuku Teukra 459. XVI. Mówi do Junony o zbliżaiącym się zgonie Sarpedona, oświadcza chęć ocalenia go 441. zgromiony za to od Junony 447. przystaie na śmierć Sarpedona, spuszcza rosę na ziemię 465. przeraża Hektora strachem 652. każe Apollinowi unieść zwłoki Sarpedona, obmyć i namaścić 670. XVII. Obaczywszy Hektora w zbroi Achillesa, zapowiada mu chwałę i śmierć 200. lituie się nad końmi Achillesa, nową im rzeźwość nadaie 448. wziąwszy Egidę rozciąga obłok nad całą Jdą 599. XVIII. Mówi do Junony, że wkrótce oglądać będzie Achillesa w boiu 359. XIX. Każe Minerwie, aby Achillesa posiliła Ambrozyą i Nektarem 346. XX. Każe Temidzie wezwać bogów do rady 5. pozwala im mieszać się do bitwy 18. XXI. Śmieie się patrząc na bitwę bogów 391. żartobliwie pyta się Dyany, kto ią pobił 520. XXII. Radzi się bogów, czy ma Hektora ocalić przed Achillesem, lub nie, 173, waży obudwu wyroki 213. posyła Minerwę na dopełnienie wyroku Hektora 286. XXIV. Zlitowawszy się nad zwłokami Hektora, oświadcza, że chce, aby oddane były Pryamowi 67. wysyła Jrydę do Tetydy 81. każe Tetydzie nakłonić Achillesa do oddania zwłok Hektora Pryamowi za okupem 108. wysyła Jrydę do Pryama, aby się udał do namiotu Achillesa z darami po zwłoki Hektora 147. daie znak Pryamowi swoiéy przychylności 319. Każe Merkuremu towarzyszyć Pryamowi 339.
Jrys Jris posłanka Junony: przemieniona od niéy w tęczę, i osadzona na niebie. III. Przychodzi do Heleny w postaci Laodyki córki Pryama 126. donosi iéy o poiedynku Menelaia z Parysem 132. idzie z nią na wieżę do zgromadzenia panów Troiańskich 145. V. Wspiera boleiącą Wenerę z rany zadaney od Dyomeda 253. VIII. z rozkazu Jowisza upomina Junonę i Minerwę śpieszące na pomoc Grekom, aby się wróciły 439. XI. Ogłasza Hektorowi rozkaz Jowisza, aby się póty nie bił, pókiby Agamnemnon ranny nie ustąpił 203. XV. Śpieszy na Jdę do Jowisza 153. ogłasza rozkaz Neptunowi, aby ustąpił z placu 176. grozi karą ieśliby nie usłuchał 204. XVIII. Mówi do Achilla, aby się udał na obronę ciała Patrokla 172. oznaymuie mu, że za rozkazem Junony przybyła 185. że skoro się pokaże Troianom, zaraz ustąpią 199. XXIV. Wzywa Tetydę do rady bogów 81. każe Pryamowi udać sę do namiotu Achillesa dla wykupienia ciała Hektora 160. 171.
Isyta Isthiœa miasto na wyspie Eubea, II. 544.
Jtak lthacus tak nazwany Uisses od wyspy Jtaki, któréy był królem.
Jtaka Ithaca wyspa na zachód Grecyi na morzu Jońskiém, ciasnym przesmykiem od Cefalenii oddzielona. Należała do królestwa Ulissesa. Stolica iego nazywała się także Jtaka, II. 638.
Jtemen Ithaemeneus oyciec Stenelaia, XVI. 591.
Jtom Ithome obronne miasto w Tessalii zbudowane na górze, II. 741.
Jtona Iton, niektórzy to miasto zowią Siton, było w Tessalii, II 706.
Jtymoney Itymoneus dawny rycerz z Elidy, zabity od Nestora, XI. 674.
Juno Juno, siostra i żona Jowisza naywyższa z bogiń, sprzyiaiąca Grekom. I. Zsyła Minerwę dla pohamowania w gniewie Achillesa 200. wypytuie się ciekawie Jowisza o rozmowę z Tetydą 538. wymawia się ze swéy ciekawości 550. II. mówi do Minerwy, aby powrót Greków wstrzymała 14. IV. Z gniewem dopomina się u Jowisza zniszczenia Troi 25. nalega aby zaszłą ugodę między Troianami i Grekami zerwał 50. V. widząc Marsa dowodzącego Hektorowi, mówi do Minerwy, aby go wstrzymała od boiu 719. obie udaią się do Jowisza będącego na Olimpie 762. Oskarża przed Jowiszem Marsa, iż mimo przyrzeczenia walczy przeciw Grekom 762. 768. wziąwszy postać Stentora, zapala do bitwy Greków 732, VIII. Gniewna na Jowisza za wspieranie Troian, pobudza przeciw niemu Neptuna, lecz nadaremnie 207. zagrzewa Agamemnona do męztwa 228. widząc uciśnionych Greków od Hektora, zachęca bogów do dania im wsparcia 365. zaprzągłszy konie, śpieszy im na pomoc z Minerwą 297. zwrócona od Jrydy 439. ulega rozkazowi Jowisza: strofowana od niego o nieposłuszeństwo, tłumaczy się, iż tylko radą chciała Greków wesprzeć 479. XIV. Stroi się dla podeyścia Jowisza 156. namawia bożka Snu do uczestnictwa zdrady 234, obiecuie mu nagrodę 264. podchodzi Jowisza 304. XV. Zaklina się, że nie namówiła Neptuna do dania pomocy Grekom 36. porzuciwszy Jdę, udaie się do Olimpu 77. opowiada Temidzie zaciętość Jowisza 94. dla zapalenia Marsa, donosi o śmierci Askalafa iego syna 105. każe Apollinowi i Jrydzie śpieszyć na Jdę do Jowisza 145. XVI. Obrusza się na męża chcącego ocalić Sarpedona 447. XVIII. Wyprawia Jrydę do Achillesa 168. przybliża koniec dnia, dla spoczynku Greków 243. domaga się u Jowisza pognębienia Troian 363. XX. Mówi do Neptuna i Minerwy, aby uważali potyczkę Eneasza z Achillesem 117. zostawuie do woli Neptuna ocalić Eneasza, lub nie, 314. XXI. rozciąga obłoki przed Troianami 8. wyprawia Wulkana na potyczkę z Xantem 331. prośby Xanta, każe Wulkanowi wstrzymać swóy zapał 380. każe Minerwie uskromić Wenerę 424. policzkuie Dyanę 490. XXIV. Nieubłagana przeciw Hektorowi 58.
Jutrzenka Aurora bóstwo przodkuiące dniowi, córka słońca i xiężyca. Maluią ią ze skrzydłami z gwiazdą nad głową. Częstokroć wyobraża się postacią młodéy Nimfy uwieńczonéy kwiatami. Wjeżdża na złotym wozie ciągnionym przez Pegaza; trzyma w lewéy ręce zapaloną pochodnią, drugą spuszcza na ziemię rosę, I. 476.
Ixyon Ixion dawny król Lapitów, XIV. 317.
Izander Isander stryy Glauka prowadząc woynę z Solimami, zabity od Marsa, VI. 206.
Izus Isus syn boczny Pryama, przebity dzidą od Agamemnona, XI. 101.

K.

Kadmeie, Kadmeiowie Cadmaei mieszkańcy Beocyi, nazwani od Kadma, który tam piérwszy osadę zaprowadził, V. 814.
Kaistr Caysthre rzeka w Azyi mnieyszéy płynęła koło Efezu, II. 465.
Kalchas Calchas syn Testora, wieszczek Grecki, I. Żąda obrony Achillesa przeciw Agamemnonowi 78. tłumaczy przyczynę zarazy 97.
Kalezy Calesius powoźnik Axyla, zabity od Dyomeda, VI. 18.
Kalidny Calydnae drobne wysepki, leżące koło wyspy Kos na Archipelagu, II. 680.
Kalidon Calydon miasto w Etolii, II. 648.
Kalianassa Calianassa Nimfa morska, XVIII. 46.
Kalianira Calianira Nimfa mors: XVIII. 44.
Kaliara Calliarus miasto w Lokrydzie, II. 538.
Kaletor Caletor syn Klitego, brata Pryama, Troianin niosąc ogień na spalenie okrętów Greckich, zabity od Aiaxa, XV. 415.
Kamir Camirus miasto na wyspie Rodus, na zachodnim brzegu leżało, II. 663.
Kapaney Capaneus oyciec Stenela wodza Greckiego, II. 570.
Kapys Capys syn Assaraka, oyciec Anchizesa, XX 243.
Karez Caresus rzeka w Azyi mnieyszéy, wypływa z góry Jdy: wpada do Ezepu, XII. 20.
Kardamila Cardamyla, miasto w Messenii, w stronie południowo – wschodniéy, leżało niedaleko morza na wzgórku, IX. 154.
Karpat Carpathus wyspa na południe Archipelagu, dziś Skarpento zwana, II. 685.
Kary Cares naród mieszkaiący w stronie południowo – zachodniéy Azyi mnieyszéy, II. 882.
Karyst Carystus miasto na wyspie Eubea, w zachodnio – poludniowéy stronie: nazwane od Karysta syna Chirona: obfituiące niegdyś w marmury, II. 546.
Kassandra Cassandra córka Pryama i Hekuby: piérwsza obaczywszy zwłoki Hektora, pobudza Troian do żalu, XXIV. 705.
Kastor i Pollux Castor et Pollux bracia Heleny i Klitemnestry: dzieci Jowisza i Ledy. Pollux otrzymawszy nieśmiertelność, podzielił się nią z Kastorem. Przemienił ich potem Jowisz w gwiazdy Konstellacyi zwanéy bliźnięta, III. 237.
Kastyanira Castianira, matka Gorgityona zabitego od Teukra, VIII. 317.
Kazus Casus dziś Kaxo drobna wysepka w stronie południowo – zachodniéy wyspy Karpatos, II. 685.
Kleobul Cleobulus rycerz Troiański, zabity od Aiaxa, XVI. 336.
Kleona Cleone miasto w Argolidzie, wzięło nazwisko od Kleona syna Pelopa, II. 575.
Kleopatra Cleopatra żona Meleagra, dawnego króla Etolów, IX. 561.
Klimena Clymene niewolnica Heleny, III. 144.
Klimena Clymene Nimfa morska, XVIII. 47.
Klitemnestra Clytemnestra córka Tyndara króla Sparty, siostra Heleny, żona Agamemnona, I. 120.
Klitus Clitus powoźnik Polidama, raniony strzałą od Teukra, XV. 443.
Klity Clytius brat Pryama, III. 147. oyciec Kaletora, XV. 415. syn Laomedona dawnego króla Troi, XX. 242.
Kloni Clonius wódz Beotów, zabity od Agenora, XV. 344.
Koon Coon syn Antenora, mszcząc się śmierci brata, rani w rękę Agamemnona, XI. 250. zabity od niego 257.
Kopy Copae miasto w Beocyi, na zachodnim brzegu ieziora Copais, II. 507.
Koron Coronus oyciec Leonteia wodza Greckiego, II. 759.
Koronka Coronea miasto w Beocyi, II. 509.
Korynt Corinthus miasto na międzymorzu Koryntskiém, II. 575.
Kos Cos wyspa przy Azyi mnieyszéy, II. 686.
Krana Cranae drobna wysepka w odnodze Lakońskiéy, III. 447.
Krapat Crapathus, wyspa między Kretą i Rodem, II. 685.
Kreta Creta wyspa, dziś Kandya, był iéy królem Jdomeney, I. 150.
Kreton Crethon syn Dyoklesa, zabity od Eneasza, V. 552.
Kretowie Cretes mieszkańcy wyspy Krety, II. 653.
Krezmus Croesmus Troianin zabity od Megesa, XV. 518.
Krocylea Crocyleum miasto podług niektórych na wyspie Jtace, II. 640.
Kromna Cromna miasto w Azyi mnieyszéy na granicy Paflagonii, II. 870.
Kryssa Crissa miasto w Focydzie, II. 526.
Krzywda Injuria allegorycznie, bierze się za Jędzę z zapalonemi oczyma, trzymaiącą węża w rękach, i depcącą ważki sprawiedliwości, IX. 154.
Kteat Cteatus oyciec Amfimaka wodza Epeiów, II 626.
Kurety Curetes: Freret utrzymuie, że to byli mieszkańcy Etolii, niedaleko Kalidonu, IX. 536.

L.

Laaz Laas miasto w Lakonii na zachodnim brzegu odnogi Lakońskiéy, II. 591.
Lacedemon albo Sparta miasto w Peloponezie, stolica Menelaia, II. 587.
Laercey Laerceus oyciec Alcymedona rycerza Tessalskiego, XVI. 200.
Laercyad Laertiades imię Ulissesa od oyca Laertesa, I. 433.
Laertes Laertes oyciec Ulissesa, IV. 359.
Lamp Lampus brat Pryama, III. 147. oyciec Dolopa, XV. 520.
Lamp Lampus nazwisko konia Hektora, VIII. 190.
Laodamant Laodamas syn Antenora, zabity od Aiaxa Telam: XV. 512.
Laodamia Laodamia matka Sarpedona, VI. 206.
Laodok Laodocus towarzysz Antylocha, XVII. 706.
Laodyka Laodice córka Pryama, III. 124.
Laogon Laogonus syn Onetora, Troianin zabity od Meryona, XVI. 609.
Laogon Laogonus syn Biiasa Troiańczyk, zabity od Achillesa, XX. 466.
Laomedon Laomedon syn Jla króla Troi, oyciec Pryama, XX. 241.
Laotoe Laothoë kochanka Pryama, matka Likaona, XXI. 34.
Lapitowie Lapithae, był naród w Tessalii olbrzymiéy postaci: pochodził od Eola i Lapity córki Apollina. Toczyli walkę z Centaurami, na weselu Pirytoia z Hipodamą, XII. 129.
Laryssa Larissa miasto w Azyi mnieyszéy, było i w Tesssalii tegoż nazwiska, II. 855.
Latona Latona bogini, matka Apollina i Dyany, XX. uzbraia się na Merkurego 70.
Lelegi Leleges dawni mieszkańcy Troady, X. 427.
Lemn Lemnos, wyspa na Archipelagu, sławna kuźnicami Wulkana, I. 595. II. 734.
Leokryt Leocritus syn Aryzba, rycerz Grecki, zabity od Eneasza, XVII. 350.
Leontey Leonteus syn Korona, wódz Grecki, II 759. XII. trzyma straż bramy okopów z Polipetem 129. zabiia Hipomacha, Anlyfata, Menona, Jamena i Oresta 191. XXIII. Zwyciężony w ciskaniu kręgu od Polipeta 836.
Let Lethus oyciec Hipotoia Troianina, II. 858.
Leuk Leucus towarzysz Ulissesa, zabity od Antyfa wodza Meonów, IV. 493.
Leit Leitus wódz Beotów, II. 499. VI. Zabiia Filaka 45. XIII. Zapalony męztwem od Neptuna 90. XVII. raniony od Hektora w rękę ustępuie 607.
Lezbos Lesbos wyspa Archipelagu, niedaleko Azyi mnieyszéy, miasto iéy główne było Mitylene, IX. 134.
Licymn Licymnius syn Marsa zabity od Tlepolema swego wnuka, II. 671.
Likaon Lycaon oyciec Pandara wodza Troiańskiego, II. 841
Likaon Lycaon syn Pryama. XXI. Ucieka przed Achillesem: dopędzony czule go zaklina, aby darował życiem 71. ginie z ręki Achiila 115.
Likastus Lycascus miasto na wyspie Kreta, II. 656.
Liki Lycii naród mieszkaiący w Licyi prowincyi Azyi mnieyszéy, II. 892.
Likofont Lycophontes rycerz Tebański, zabity od Tydeia, IV. 393.
Likofont Lycophontes rycerz Troiański, zabity od Teukra, VIII. 287.
Likofron Lycophron rycerz Grecki, zabity od Hektora, XV. 426.
Likon Lycon Troianin zabity od Peneleia, XVI. 340.
Likomed Lycomedes towarzysz Aiaxa: mszcząc się śmierci Leokryta, zabiia Apizaona, XVII. 350.
Likt Lyctus miasto na wyspie Kreta, niedaleko Gnossu.
Likurg Licurgus król Tracyi syn Dryanta: dla przeszkodzenia piiaństwu swoich poddanych, kazał zniszczyć wszystkie winnice; stąd urosła bayka o pogwałconych Bachantkach, VI. 137.
Lilea Lilaea miasto w Focydzie blizko źródła rzeki Cefizus, II. 529.
Limnora Limnora Nimfa morska, XVIII. 41.
Lind Lindus miasto wyspy Rodus na wschodnim brzegu, II. 663.
Lirnes Lyrnessus miasto w Mizyi, niedaleko Teb nad rzeką Ewenus, II. 700.
Lizander Lysander Troianin, zabity od Aiaxa Telam: XI. 491.
Lokry Locri naród mieszkaiący w Lokrydzie. Dzielił się na Lokrów zwanych Ozole, Epiknemidi i Opuntii. Aiax syn Oileia dowodził Lokrom Epiknemidom i Opuntskim, II. 533.

M.

Machaon Machaon syn Eskulapa, lekarz Grecki, IV. Leczy ranę Menelaia, zadaną od strzały Pandara 210. XI. potróyną strzałą raniony od Parysa w ramię 505. uwozi go Nestor do okrętów 515. XIV. Opatrzony w namiocie Nestora 3.
Magnetowie Magnetes naród Magnezyi części Tessalii, II. 769.
Makary Macarius dawny król Lesbu, XXIV. 550.
Mantynea Mantinea miasto w Arkadyi, II. 615.
Marpissa Marpiissa, patrz Alcyona.
Mars Mars bóg woyny, syn Junony: sprzyiaiący Troianom. V. w postaci Akamasa zachęca synów Pryama do boiu 468. okrywa nocą plac bitwy 512. dowodzi walczącemu Hektorowi 601. zabiia Peryfanta 845. rzuca na Dyomeda oszczep, lecz go Minerwa odparła 856. raniony w brzuch od Dyomeda, okropnie ryknął 867. żali się na to przed Jowiszem 878. zgromiony od niego 896. uleczony od Peona 908. XV. Dowiedziawszy się o śmierci Askalafa swego syna, roziadły wybiera się do boiu 115. wstrzymany od Minerwy 131. XX. gotuie się Troianom na pomoc 38. XXI. grozi Minerwie: potyka się z nią, uderzony od niéy kamieniem upada 397.
Marys Maris syn Amisodara, króla Karyi, zabity od Trazymeda, XVI. 326.
Mastor Mastor, oyciec Likofrona, XV. 434.
Mastor Mastor syn Pryama, XXIV. 262.
Mazet Maset miasto w Argolidzie, II. 568.
Mecystey Mecysteus oyciec Euryala, bohatyra Greckiego, II. 572.
Mecystey towarzysz Teukra, VIII. Unosi rannego Teukra z placu 344. XV. zabity od Polidama 344.
Mecysteiad, tak nazwany Euryal od oyca Mecysteia.
Medeon Medeon miasto w Beocyi, II. 505.
Medezykasta Medesicaste córka boczna Pryama, XIII. 171.
Medon Medon syn naturalny Oileia, zabity od Eneasza, XV. 336.
Medon Medon rycerz Troiański, zagrzany do boiu od Hektora, XVII. 218.
Meges Meges syn Fileia, wódz mieszkańców Dulichu. II. 633. V. Zabiia Pedeia syna Pryama 71. XVI. Zabiia Amfikla, 319.
Melanip Melanippus rycerz Troiański, zabity od Teukra, VIII. 288.
Melanip Melanippus synowiec Pryama, zagrzany do boiu od Hektora, XV. 541. zabity od Antylocha 570.
Melanip rycerz Troiański, zabity od Patrokla, XVI. 700.
Melas Melas syn Porteia, brat Oneia, XIV. 117.
Melanty Melanthius rycerz Troiański, zabity od Eurypila, VI. 36.
Meleager Meleager dawny wódz Etolów, II. 650.
Melibea Melibaea miasto na wschodniéy granicy w Magnezyi, II. 729.
Melita Melita Nimfa morska, XVIII. 41.
Menander Menander rzeka Azyi mnieyszéy, oddzielała Lidyą od Karyi, II. 884.
Menelay Menelaus brat Agamemnona, król Sparty, mąż Heleny. III chce się poiedynkować z Parysem 23. żąda aby umowę poiedynku stwierdził Pryam 99. staie do poiedynku 340. prosi Jowisza o pomstę nad Parysem 351. uderza go dzidą nieszkodliwie 360. trzaska swóy pałasz o iego przyłbicę 362. żali się przed Jowiszem 365. porwawszy za przyłbicę Parysa, wlecze go między Greki, lecz mu do zwycięztwa Wenus przeskadza 370. IV. Boleiącemu nad sobą Agamemnonowi odpowiada, że nie odebrał rany śmiertelnéy 181. V. chce się mścić na Eneaszu śmierci Orsylocha i Kretona 564. walczy razem z Antylochem 569. zabiia Pilemena 581. VI. Łapie żywcem Adrasta 37. proszącego o litość, chce życiem darować 53. lecz odmienia zdanie dla Agamemnona 63. VII. wyrzuca hańbę Grekom boiącym się poiedynkować z Hektorem 94. sam się zabiera do poiedynku 103. wstrzymany od Agamemnona 121. X. W nocy budzi Agamemnona dla naradzenia się o losie Greków 25. ofiaruie się iśdź na podsłuchy do stanowisk Troiańskich 225. XIII. Chcąc się pomścić za Deipira zabitego, uderza na Helena, przebiia mu rękę 588. walczy długo z Pizandrem, zabiia go 610. wyrzuca wiarołomstwo Troianom, żali się na Jowisza, że ich wspiéra 616. XIV. Zabiia Hiperenora 516. XV. Zagrzewa do boiu Antylocha 562. XVI. Zabiia Toasa 317. XVII. Boleie nad zgonem Patrokla, broni iego zwłok, 1. wyrzuca Euforbowi próżną chlubę 15. zabiia go 48. za zbliżeniem się Hektora, waha się, czy ma ustąpić, czy się z nim spotkać 92. ustępuie zwolna, wzywa na pomoc Aiaxa Telam: i innych rycerzy 109. 121. 250. zagrzany do męztwa od Minerwy 565. zabiia Podesa 585. wysyła Antlocha do Achillesa z doniesieniem o śmierci Patrokla 691. unosi iego zwłoki z Meryonem 729. XXIII. Zabiera się do przegonu wozów 293. zachęca swoie konie do biegu 402. wyrzuca Antylochowi iego podstęp 425. 438 zachęca swoie konie do biegu 441. trzeci dobiega mety 516. po skończonym biegu powstaie groźnie na Antylocha 569. przebacza mu 603.
Menest Menesthes rycerz Grecki, zabity od Hektora, V. 615.
Menestey Menestheus syn Peteia wódz Aleńczyków. XII. widząc nacieraiącego Sarpedona i Glauka na wieżą któréy straż trzymał, wyprawia Toota woźnego o pomoc do Aiaxa Telam: 346.
Menestey Menestheus syn Spercha rzeki i Polidory, XVI. 175.
Menesty Menesthius syn Areyta i Filomeduzy, zabity od Parysa, VII. 8.
Menety Menaetius oyciec Patrokla, IX. 207.
Menon Menon Troiańczyk, zabity od Leonteia, XII. 194.
Meon Maeon Tebańczyk, IV. 394.
Meonowie Maeonii mieszkańcy Meonii, inaczéy zwanéy Lidyi. III. 401.
Menta Menta wódz Cykonów, którego postać wziął na siebie Apollo, XVII. 74.
Mentor Mentor oyciec Imbrego, XIII. 179.
Mera Maera Nimfa morska, XVIII. 47.
Merkury Mercurius syn Jowisza i Mai, bożek wymowy, handlu i złodzieiów: poseł bogów, a osobliwiéy Jowisza. Nazywa się inaczéy Argobóyca, iż zabił stuocznego Argusa, który pilnował Jo w krowę zamienioną. XXI. Podczas bitwy bogów, ustępuie zwycięztwa Latonie 397. XXIV. podług rozkazu Jowisza, zachodzi drogę Pryamowi idącemu do namiotu Achillesa 344. ofiarnie się mu za towarzysza podróży 365. wypytuie się go o iéy przyczynę, chwali Hektora 381. udaie się za towarzysza Achillesowego 391. oznaymuie Pryamowi, że ciało Hektora w całości zostaie 441. nie chce podarunku od Pryama 433. wyiawia się mu, że iest Merkurym: radzi Pryamowi, aby dla zmiękczenia Achillesa, zaczął rzecz od oyca iego i matki 460. odprowadza nazad Pryama 684.
Mermer Mermerus Troianin, zabity i odarty od Antylocha, XIV. 514.
Merop Merops oyciec Amfiego i Adrasta wodzów Troiańskich, II. 846.
Meryon Meriones syn Mola, wódz Kreteńczyków. IV. Szykuie woysko do bitwy 253. VII. podaie się do poiedynku z Hektorem 170. IX. idzie na straż okopów z innemi 87. X. Chce iśdź na podsłuchy do stanowisk nieprzyiacielskich 225. pożycza swéy zbroi Ulissesowi idącemu na podsłuchy 257. XIII. towarzyszy Jdomeneiowi do boiu 253. 363. 299. zabiia Adamasa 560. Harpeliona 647. XIV. zabiia Marysa i Hippocyona 516. XVI. Akamasa 350. kłóci się z Eneaszem 608. XVII. Śpieszy na obronę ciała Patrokla 262. ułatwia Jdomeneiowi ucieczkę 629. unosi z Menelaiem zwłoki Patrokla 729. XXIII. Wyprawiony od Agamemnona po drzewo na stos dla Patrokla 114. piąty zabiera się do przegonu wozów 351. czwarty dobiega mety 527. zwycięża Teukra strzelaniem z łuku 857.
Messa Messa miasto w Lakonii, koło odnogi Messeńskiéy, II. 588.
Messeis źródło Messenii, 470.
Mestles Mesthles wódz Meonów posiłkuiących Troian, II. 879. zapalony do męztwa od Hektora, XVII. 218.
Metona Methone, wiele było miast tego nazwiska, to o któręm mowa, leżało w Magnezyi, II. 729.
Miceny Mycenae miasto w Argolidzie, w stronie pólnocno – wschodnięé względem miasta Argos, II. 575.
Midea Midaea miasto w Beocyi, zwało się potem Lebadea, stąd iż Ateńczyk Lebadus poradził mieszkańcom przenieść ie z góry na równinę, II. 512.
Midon Midon powoźnik, zabity od Antylocha, V. 584.
Midon Midon Peończyk, zabity od Achillesa, XXI. 209.
Migdon Mygdnon dawny wódz Traków, III. 186.
Mikale Mycale góra w Azyi mnieyszéy, nad brzegiem morza, II. 884.
Mikales Mycalesus miasto w Beocyi w stronie wschodniéy między Schenos i Aulis, II. 504.
Milet Miletus miasto w Azyi mnieyszéy nad brzegiem morza, II 883.
Milet Miletus miasto na północnym brzegu wyspy Krety, II. 656.
Miniias Minyeus rzeka w Elidzie, XI. 722.
Minerwa Minerwa, inaczéy zwana Pallas, utworzona z mózgu Jowisza: bogini mądrości i boiów, sprzyiaiąca Grekom. I. wstrzymuie popędliwość Achillesa 213. II. Zachęca Ulissesa, aby odradził powrót Grekom 170. IV. Posłana od Jowisza dla rozerwania zgody między Greki i Troiany; bierze postać Laodoka, namawia Pandara, aby puścił zgubną strzałę na Menelaia 74. do 102. bezsilny czyni pocisk Pandara 130. V. Uzbraia Dyomeda 1. nalega na Marsa, aby ustąpił z placu bitwy 31. ranionego Dyomeda uzdrawia, czyni go niezwyciężonym 126. zdeymuie mu z oczów zasłonę, aby nawet bogów mógł rozeznać 130. Nie każe mu rzucać się na bogów, wyiąwszy Wenerę 135. żartuie przed Jowiszem z Wenery ranionéy 423. ostrzeżona od Junony, iż Mars dowodzi Hektorowi w boiu, sama także ubiera się do bitwy 739. staie przy Dyomedzie, i strofuie go o nieczynność, wychwala iego oyca 794. każe uderzyć na Marsa 832. siada z Dyomedem na wóz i pędzi na Marsa wziąwszy przyłbicę Plutona, aby iéy nie poznał 852. odwraca pocisk Marsa lecący na Dyomeda 860. kieruie oszczep Dyomeda na Marsa 863. VII. Postrzegłszy osłabioną siłę Greków, śpieszy im na pomoc 18. przystaie na radę Apollina względem wstrzymania boiów i zapalenia Hektora do poiedynku 34. 42. VIII. Zagniewanemu Jowiszowi na Greków, wynurza swóy żal 31. boleiącéy Junonie nad losem Greków, opowiada zaciętość Jowisza, niepamięć na przysługę od niéy uczynioną Herkulesowi, i że Tetydzie bardziéy sprzyia: zapala Junonę do wsparcia Greków 370. 396. lecz obiedwie zwrócone od Jrydy 439. X. Dyomedowi i Ulissesowi na podsłuchy w nocy idącym, zsyła czaplę za przewodnika 271. zapalonemu boiem Dyomedowi w namiocie Reza radzi, aby uchodził do okopów przed niebezpieczeństwem 508. XV. Wstrzymuie Marsa wybieraiącego się mimo rozkazu Jowisza do boiu 126. XVII. W postaci Fenixa zagrzewa do boiu Menelaia 560. XVIII. zasłania tarczą Achillesa, przeraża postrachem Troian 205. XIX. posila nektarem Achillesa 348. XX. Uzbraia się na Marsa 67. XXI. Upewnia Achillesa, że nie zginie od Xantu 288. potyka się z Marsem, uderza go kamieniem i obala 405. naśmiewa się z niego 414. uderza w łono Wenerę 424. ogłasza, swoie zwycięstwo nad bogami: naśmiewa się z Wenery 432. XXII. Upomina się u Jowisza o spełnienie wyroku Hektora 182. śpieszy do Achillesa i donosi mu o pewnym pokonaniu Hektora 219. bierze postać Deifoba, i ofiaruie się Hektorowi na pomoc 230. 241. rzucony pocisk na Hektora, wyrywa z ziemi i oddaie Achillesowi 281. XXIII. Wlewa siłę w konie Dyomeda, aby w przegonie wygrały: łamie wóz Eumela 391. nadaie szybkość nogom Ulissesa, 771.
Minet Mynes syn Ewena, II. 702.
Minos Minos dawny król Kreteński, dla swoiéy sprawiedliwości, obrany był sędzię piekieł XIII. 444.
Mirmidony Myrmidones, nazwisko Tessalczyków, I. 187.
Mirsyn Myrsinus miasto w Elidzie, II. 623.
Mizy Mysi mieszkańcy Mizyi, prowincyi Azyi mnieyszéy, II. 873.
Mnezus Mnesus Peończyk zabity od Achillesa, XXI. 208.
Molion Molion, XI. 322. powoźnik Tymbreia, zabity od Ulissesa, XI. 322.
Molus Molus oyciec Meryona, XIII. 247.
Morys Morys syn Hippocyona, XIII. 791.
Morys Morys Troianin, zabity od Meryona, XIV. 516.
Muli Mulius dawny wódz Eleyczyków, zabity od Nestora, XI. 738.
Muli Mulius rycerz Troiański, zabity od Patrokla, XVI. 699.
Muza Misa, Muzy były boginie sztuk i umieiętności: córki Jowisza i Mnemozyny. Było ich dziewięć, to iest: Klio, Melpomene, Euterpe, Terpsicore, Talia, Erato, Kaliope, Uraniia, Polimnia: każda z nich była opiekunką szczególnéy nauki. Śpiewaią w zgromadzeniu bogów, I. 607.
Myrynna Myrinne była królowa Amazonek, II. 828.

N.

Nais Nais Nimfa, matka Jfityona, XX 289.
Nastes Nasces wódz Karów posiłkuiących Troian, II. 882.
Naubol Naubolus dziad Epistrofa i Schedego wodzów Focenskich, II. 524.
Nektar Nectar napóy, którego niebianie używali.
Nemerteia Nemerteia Nimfa morska, XVIII. 45.
Nemon Nemon rycerz Licyi, zabity od Ulissesa, V. 604.
Neoptolem Neoptolemus syn małoletni Achillesa, XIX. 326.
Neptun Neptunus, syn Saturna i Rei, brat Jowisza, bóg morza. VII. dziwi się nad murami i okopami Greckiemi 451. VIII. gromi Junonę namawiaiącą go do powstania przeciwko Jowiszowi 219. XlII. wyrażona iego wielkość 17. wziąwszy postać Kalchasa, zapala Aiaxów do męztwa 47. takiż zapał w młodzieży Greckiéy podnieca, wyrzucaiąc im hańbę, gdyby dozwolili spalić okręty 92. w pastaci Toasa zagrzewa Jdomeneia 231. kieruie iego rękę na zabicie Alkata 426. zasłania Antylocha od śmierci 549. XIV. Ożywia umysł Agamemnona 141. zapala woysko 152. 357. radzi Grekom zamianę zbroi 383. prowadzi ich i zachęca 391. XV. Dowodzi na czele Greckiéy młodzieży 9. nie chce ustąpić z boiu na rozkaz Jowisza 188. zagrożony karą od Jrydy ustępuie 210. XX. radzi bogom nie mieszać się do bitwy 135. prosi Junony i Minerwy, aby mógł ocalić Eneasza walczącego z Achillesem 297. zamrocza wzrok Achillesowi, Eneasza unosi z boiu, i strofuie że się ważył potykać z Achillesem 323. 337. XXI. Utwierdza Achillesa w walce z Xantem 288. wyzywa na poiedynek Apollina 441.
Nereidy Nimfy mieszkaiące w morzu, XVIII.
Nestor Nestor syn Neleia, król Pilów, I. Chce godzić Achillesa i Agamemnona 260. II. radzi zagrzać woysko do boiu 78. mówi do Agamemnona, aby każdy naród oddzielnie prowadził 365. IV. Upomina swoich rycerzów, iak się maią zachować w boiu 302. odpowiada na pochwałę Agamemnona 317. VI. Upomina rycerzy, aby ścigali nieprzyiaciół, a zbieranie łupów na potém odłożyli 66. VII. Rozwodzi swoie żale, widząc boiaźń w Grekach poiedynkowania z Hektorem: dawne swoie dzieła opowiada dla zagrzania ich męztwem 126. do 164. gdy dziewięciu rycerzy podało się do poiedynku, radzi im losować się 174. wyrzuca los na Aiaxa 186. po skończonym poiedynku radzi wodzom wstrzymać się od boiu, spalić ciała pobitych, wystawić mur i okopy przeciw napaści Troian 333. VIII. Zagrożony od Hektora 87. wsparty od Dyomeda, wzięty do iego wozu 107 radzi Dyomedowi uciekać przed gniewem Jowisza 142. IX. Chwali Dyomeda odradzaiacego Grekom powrót do oyczyzny: radzi Agamemnonowi wybrać z młodzieży na straż okopów 53. 81. namawia go do poiednania się z Achillesem, przez ofiarowanie mu upominku 100, wybiera posłów maiacych nieść upominki Achillesowi 167. X. Obudzony w nocy od Agamemnona, mówi mu, aby wezwał naradę wodzów: obmawia Menelaia o nieczynność 100. zwołuie do rady Ulissesa 130. Dyomeda, 155. w zgromadzeniu przekłada, aby który podiął się iśdź na podsłuchy do stanowisk nieprzyiacielskich 200. Postrzegłszy wracaiących z nocnéy wyprawy Ulissesa i Dyomeda donosi o tém zgromadzonym wodzom 533. XI. Unosi rannego Machaona 515. zaprasza do uczty Patrokla 646. opowiada mu dawne dzieła swoie: przypomina rozkaz Menetego Patroklowi, aby kierował żywością Achillesa, prosi go, aby, ieśli Achillesa nie potrafi nakłonić do dania pomocy, sam na czele Ftyotów stanął 656. do 804. XIV. Wychodzi dla przypatrzenia się bitwie: spotyka się z Agamemnonem: opowiada mu klęski Greków 12. 27. 51. XV. Widząc klęskę Greków, wzywa litości Jowisza 375. zagrzewa rycerzów do męztwa, 655. XXIII. Naucza Antylocha, iak ma kierować końmi w przegonie 308. Dziękuie Achillesowi za dar, opowiada dawne dzieła 626.
Neryt Neritus góra na wyspie Jtace, II. 638.
Neze Nesœa Nimfa morska, XVIII. 40.
Niezgoda Discordia bogini, którą Jowisz wygnał z nieba, iż ustawnie waśniła bogów miedzy sobą. Nie będąc zaproszona na wesele Peleia i Tetydy, z innemi bogami; zemściła się za to, rzuciwszy na stół złote iabłko z napisem: dla naypięknieyszéy: zaraz powstał spór o piękność między Junoną, Palladą i Wenerą. Parys od Jowisza obrany sędzią, przyznał piękność Wenerze, co było przyczyną zguby Troi. Niezgoda ma na głowie zamiast włosów węże: trzyma w jednéy ręce zapaloną pochodnią, w drugiéy puginał. IV. 442. XI Wyprawiona od Jowisza do okrętów Greckich 4. XX. Zapala do boiu Troian i Greków 31.
Nimfa Nympha nazwisko bogiń, córek Oceanu i ziemi, lub Nereusza i Dorydy: iedne nazywały się Nereidy i Naiady, i mieszkały w wodach: drugie zwały się Dryady i Hamadryady, i mieszkały po łąkach i gaiach, III. 132.
Niobe Niobe córka Tantala żona Amfiona, maiąc cztérnaście dzieci; przenosiła się nad Latonę: obraziwszy przez to boginią, utraciła razem siedem córek i siedmiu synów: przemieniona potem była w skałę, XXIV. 608.
Nirey Nireus syn Charopa i Aglai, rycerz Grecki, wódz mieszkańców Symy, II. 679.
Nissa Nissa miasto w Beocyi, II. 513. Były miasta w innych kraiach tegoż nazwiska. Wspomniane w Xiędze VI. 140. leżało w Kappadocyi nad rzeką Halis.
Nizyr Nisyrus drobna wysepka niedaleko wyspy Kos, II. 685.
Noc Nox bogini ciemności: córka nieba i ziemi: żona Erebu rzeki piekielnéy, z któréy liczne miała potomstwo: wyobraża się pospolicie w ubiorze czarnym, nasadzonym gwiazdami, VII. 286.
Noemon Noemon woźny Nestora XXIII. 613.
Nomiion Nomion oyciec Amfimaka i Nasta wodzów z Karyi, II. 886.
Not Nothus wiatr południowy, II. 142.

O.

Ocean Oceanus bóg morski, syn Nieba i Westy, oyciec rzek i źródeł, mąż Tetydy, z któréy miał liczne potomstwo, I. 426.
Ochezy Ochesius oyciec Peryfanta zabitego od Marsa, 848.
Ody Odius wódz Alizonów, zabity od Agamemnona, V. 41.
Ofelest Ophëlestes rycerz Troiański, zabity od Teukra, VIII. 288.
Ofelest Ophëlestes Peończyk, zabity od Achillesa, XXI. 208.
Ofelt Opheltius rycerz Troiański, pchnięty dzidą od Euryala, VI. 21.
Ofelt Opheltius rycerz Grecki, zabity od Hektora, XI. 303.
Oiley Oileus oyciec Aiaxa mnieyszego, II. 533.
Oiley Oileus powoźnik Biianora, zabity od Agamemnona, XI. 93.
Oileid Oileides, tak nazwany Aiax mnieyszy od oyca Oileia, X. 107.
Okaleia Ocalea miasto Beocyi, podług Strabona leżało koło Haliartu. II. 507.
Olen Olenus miasto w Elidzie zbudowane na skale tegoż nazwiska, II, 622.
Olen Olenus skała w Elidzie na północ, XI. 756.
Olimp Olympus góra dzieląca Tessalią od Macedonii. Bierze się za mieszkanie bogów, I. 421.
Olizon Olizon miasto na wschodnim brzegu Magnezyi, II. 730.
Olosson Olosson miasto w części Tessalii zwanéy Perrebia, II. 552.
Onchest Onchestus gay, poświęcony Neptunowi przy Haliarcie w Beocyi, II. 511.
Onetor Onethor oyciec Laogona, XVI. 611.
Oney Oeneus niegdyś wódz Etolów, dziad Dyomeda, II. 649.
Onomay Oenomaus towarzysz Azego, XII. 140.
Opity Opites rycerz Grecki, zabity od Hektora, XI. 302.
Opont Opus, miasto Lokrów Opontskich, oyczyzna Patrokla, II. 537.
Orchomen Orchomenus miasto w stronie pólnocno – wschodniéy w Arkadyi, II. 517.
Orezb Oresbius rycerz Grecki, zabity od Hektora, V. 711.
Orest Orestes uieżdżacz koni, zabity od Hektora, V. 711.
Orest Orestes syn Agamemnona, IX. 147.
Orest Orestes Troiańczyk, towarzysz Azego, zabity od Leonteia, XII. 194.
Ormen Ormenium miasto w Tessalii nad odnogą Pelazgów, II. 747.
Ormen Ormenus Troianin, zabity od Teukra, VIII. 286.
Ormen Ormenus Troianin, zabity od Polipeta, XII. 189.
Orniie Orniae miasto na północ Argolidy w Sycyonii, II. 579.
Orsyloch Orsilochus syn Dyoklesa, zabity od Eneasza, V. 550.
Orsyloch Orsilochus Troianin, zabity od Teukra, VIII. 286.
Orta Ortha miasto w Tessalii blizko Girtonu, II. 751.
Ortey Orthœus, wódz Troiański, XIII. 790.
Orus Orus rycerz Grecki, od Hektora zabity, XI. 303.
Oryon Orion syn Jowisza, Neptuna i Merkuryusza: przemienił go potém Jowisz w Skorpiona, i pomieścił między dwunastą znakami niebieskiemi, XVIII. 488.
Orytya Orytia Nimfa morska, XVIII. 47.
Otrey Otreus, dawny wódz Frygów, III. 186.
Otrynt Otrynteus oyciec Jfityona, zabity od Achillesa, XX. 388.
Otryoney Othryoneus rycerz z Tracyi, zabity od Jdomeneia, XIII. 356.
Oty Otus syn Aloego, trzymał w więzieniu Marsa, V. 388.
Oty Otus rycerz Grecki, zabity od Polidama, XV. 514.

P.

Paflagony Paphlagones, mieszkańcy Azyi mnieyszéy, II. 866.
Pallas, patrz Minerwa.
Pammon Pammones syn Pryama, XXIV 255.
Pandar Pandarus syn Likaona rycerz posiłkuiący Troian. IV Usłuchawszy zdradliwéy rady Minerwy, puszcza strzałę na Menelaia, i rani go 104. 138. V. opowiada Eneaszowi, iż bezskutecznie puszczał strzały na Menelaia i Dyomeda 183. 214. wsiada na wóz Eneasza 230. rani Dyomeda, i chlubnie wykrzykuie 278. sam od niego zabity 289.
Pandok Pandocus rycerz Troiański, zabity od Aiaxa Telamońskiego, XI, 491.
Pandyon Pandion towarzysz Teukra XII. 374.
Panopa Panope miasto w Focydzie, II. 528.
Panopa Panope Nimfa morska, XVIII. 45.
Pant Panthus starzec z rady Pryama, III. 148. oyciec Euforba, który ranił Patrokla, XVII. 21.
Pant Panthus oyciec Polidama, XIV. 455.
Parki Parcae córki piekła i nocy. Było ich trzy, to iest: Kloto, Lachezys i Atropos. Baieczna historya mówi, iż piérwsza trzymała przędzyę życia ludzkiego, druga zwiiała nici, a trzecia ucinała, II. 300.
Parrazya Parrasia nazwisko miasta, lub pola w Arkadyi, II. 614.
Parten Parthenius rzeka Paflagonii, II. 869.
Parys Paris syn Pryama, zwany inaczéy Alexander, III. Staie na czele Troian, wyzywaiąc na poiedynek Greków 18. zląkłszy się Menelaia, kryie się między Troiany 36. strofowany od Hektora, przyrzeka poiedynkować się z Menelaiem 62. ciska oszczep na Menelaia, lecz próżno 346. ucieka 381. strofowany o gnuśność od Heleny, usprawiedliwia się 438. VI. Usprawiedliwia się strofuiącemu Hektorowi 345. 354. wybiera się do bitwy 517. 534. VII. Zabiia Menestego 8. nie pozwala na zdanie Antenora, radzącego oddać Helenę: przyrzeka tylko oddać skarby 360. VIII. Rani konia Nestorowego 91. XI. Rani strzałą Dyomeda w nogę 380. chlubi się z tego 383. rani potróyną strzałą Machnona w ramie 505. rani Eurypila w biodro 581. XII. prowadzi drugą rotę na Greków 95. XIII. Zabiia Euchanora 671. usprawiedliwia się Hektorowi 772. XV. Przebiia strzałą piérsi Deiocha 346.
Patrokl Patroclus syn Menetego, towarzysz i przyiaciel Achillesa. IX. Gotuie ucztę dla przbyłych posłów od Agamemnona 211. XI. Z rozkazu Achilla udaie się do namiotu Nestora, dowiedzieć się, którego wodza rannego uprowadza 641. powracaiąc do Achillesa, spotyka się z Eurypilem 810. lituie się nad losem Greków 816. leczy ranionego Eurypila 839. XV. Ubolewa nad nieszczęściem Greków, żegna się z Eurypilem, i odchodzi pobudzić Achillesa do boiu 399. XV. Staie zapłakany przed Achillesem 2. opowiada mu klęski Greków, prosi, aby pozwolił Tessalczyków na odparcie Troian 21. ubiera się wzbroię Achillesa 131. zagrzewa do boiu Tessalczyków, prowadzi ich na Troian 273. zabiia Pirechma 290. Areylika 313. przesadza końmi rów Grecki, i pędzi Troian 389. zabiegłszy im od miasta, zawraca ku flocie 404. zabiia Pronoia 408. Testora 410. Euryala 419. i innych dziewięciu rycerzy 424. obaczywszy Sarpedona, wyskakuie z wozu i na niego uderza 433. zabiia Trazymeda towarzysza Sarpedona 483. zabiia Sarpedona 486. zagrzewa Aiaxów do boiu 560. zabiia Stenelaia 590. Strofuie Meryona, iż czas trawi na kłótni z Eneaszem 633. zabiia dziewięciu rycerzy Troiańskich 699. urąga się z Hektora 746. zabiia Cebryona, spotyka się z Hektorem 756. zaskoczony od Feba, odarty ze zbroi 790. raniony od Euforba: przebity dzidą od Hektora 818. konaiącym głosem przepowiada śmierć Hektorowi 840. XXIII. Pokazuie się w postaci cienia Achillesowi: przypomina się iego przyiaźni: prosi o pogrzeb: przepowiada mu zgon bliski 67.
Pazytea Pasithea Nimfa Junony, XlV. 274.
Pedaz Pedasus syn Abarbarei, przebity dzidą od Euryala, VI. 22.
Pedaz Pedasus miasto w Troadzie zamieszkane od Lelegów: leżało w stronie południowo – wschodniéy względem Lesbos, VI. 33.
Pedaz Pedasus miasto Lakonii: podług Strabona zwało się potem Korona, IX. 157.
Pedaz Pedasus, tak się zwał koń Achillesa, zabity od Sarpedona, XVI. 474.
Pedea Pedaeum miasto w Tracyi, XIII. 170.
Pedey Pedœus syn boczny Antenora, zabity od Megesa, V. 71.
Pelagon Pelagon rycerz Grecki pod wodzą Nestora, IV. 296.
Pelagon Pelagon przyiaciel Sarpedona, wyymuie mu pocisk z rany, V. 699.
Pelazgi Pelasgi pod nazwiskiem Pelazgów, biorą się według zdania Gibelina, narody mieszkaiące od Dunaiu aż do Peloponezkiego morza: Te narody wysyłały swoie osady do Grecyi i rozmaitych kraiów, stąd Grecy w Argolidzie mieszkaiący, zwali się Pelazgami, II. 690. Ci zaś Pelazgowie o których mowa w xiędze X. 427. byli sprzymierzeńcy Troian.
Peley Peleus król części Tessalii, mąż Tetydy, oyciec Achillesa, I. 324.
Pelias Pelias oyciec Alcesty, II. 728.
Pelid Pelides, tak nazwany Achilles od oyca Peleia.
Pelion Pelion strona wschodnia Tessalii, była otoczona pasmem gór. Część ich nazywała się Pelion, II. 756.
Pellena Pellena miasto w Achaii, nieco odległe od Koryntskiéy odnogi, II. 580.
Pelop Pelops dawny król Peloponezu, z którego familii pochodził Agamemnon i Menelay, II. 103.
Peney Peneus rzeka w Tessalii, płynąca od wschodu ku zachodowi, wypływa z góry Pindus II. 765.
Peneley Peneleus wódz Beotów, II. 499. zabiia Likona, XVI. 340.
Peon Paeon lekarz znakomity, od którego Pluton, raniony od Herkulesa, był uleczony, V. 403.
Peony Paeones mieszkańcy Peonii krainy Trackiéy: składały potém część Macedonii: lecz podczas woyny Troiańskiéy do Tracyi należały, X. 426.
Pereby Peraebi, lud w Tessalii na północ względem góry Olimpu, II. 762.
Pergam Pergama, tak się zwała twierdza miasta Troi: był w niéy kościół Minerwy, i posąg iéy zwany Palladium, od którego zachowania całość Troi zawisła: Ulisses i Dyomedes wykradli ten posąg późniéy, IV. 510.
Perkopa Percope, podług Stefana Bizanckiego, tak się zwało miasto Perkoty: patrz Perkota.
Perkota Percote miasto w Dardanii, w stronie południowo – zachodniéy Lampsaku, II. 851.
Perkoz Percosium miasto Azyi mnieyszéy, II.846.
Persey Perseus syn Jowisza i Danai, XIX. 113.
Perybea Peribœa żona Pelegona, matka Asteropeia, XXI. 139.
Peryfant Periphas syn Ochezego, zabity od Marsa, V. 854.
Peryfet Periphetes rycerz Grecki, zabity od Hektora, XV. 634.
Perym Perimus Troianin, zabity od Patrokla, XVI. 700.
Perypet Peripetes Troianin, zabity od Teukra, XIV. 517.
Peteona Peteona miasto w Beocyi, II. 507.
Petey Peteus oyciec Menesteia wodza Ateńczyków, II. 559.
Pidit Pidytes rycerz z Perkozu, obalony od Ulissesa, VI. 30.
Piier Pieria góra w Tessalii poświęcona Muzom, XIV. 225.
Pilart Pilartes rycerz Troiański, od Aiaxa Telam zabity, XI. 491.
Pigmeie Pygmœi, podług P. Dacier, był to naród mieszkaiący w Afryce koło czerwonego morza, III 7.
Pilemen Pilœmenes, oyciec Menesteia i Antyfa, II 880.
Pilemen Pilemœnes, wódz Paflagonów, II. 866. zabity od Menelaia, V. 581.
Piley Piliœus wódz Pelazgów, II. 856.
Pilon Pylon Troianin zabity od Polipeta, XII. 189.
Pilos Pylos stolica królestwa Nestora: leżała w Messenii. Cztéry miast było tego nazwiska.
Pilowie poddani Nestora, nazwani od miasta Pilos, I. 257.
Pirechm Pirechmus, wódz Peonów, II. 863. zabity od Patrokla, XVI. 291.
Piren Pyres Troianin, od Patrokla zabity, XVI. 425.
Pirey Pirœus mieszkaniec Tracyi, oyciec Rygma zabitego od Achillesa, XX. 489.
Piraz Pirasus miasto w Tessalii, II. 705.
Piraz Pirasus rycerz Troiański, od Aiaxa Telam: zabity, XI. 491.
Pirus Pyrrhus wódz Traków, II. 859. zabity od Toasa wodza Epeiów, IV. 522.
Pirytoy Pirithous syn Jowisza, bohatyr z rodu Lapitów, oyciec Polipeta rycerza Greckiego: przyiaciel Tezeusza, I. 270.
Piteia Pithea miasto w Azyi mnieyszéy nad morzem, II. 843.
Pitona Pythona miasto Focydy, II. 525.
Pizander Pisander rycerz Troiański, od Agamemnona zabity, XI. 122.
Pizander Pisander rycerz Troiański zabity od Menelaia, XIII. 610.
Pizander Pisander Tessalczyk, trzeci zastęp prowadzi na obronę Greckich okrętów, XVI, 195.
Pizanor Pisanor oyciec Klita, powoźnika Polidama, XV. 442.
Platea Plateœ miasto w Beoryi, II. 509.
Pleiady Pleiades córki Pleiony i Atlasa przemienione były w gwiazdy, i osadzone przy Konstelacyi Byka, iest ich siedem, XVIII. 488.
Plerona Plerona miasto w Etolii, II. 646.
Pluton Pluto bóg piekła: syn Saturna i Rei, brat Jowisza, III. 323.
Podalir Podalirius syn Eskulapa: lekarz Grecki, II. 744. Xl. 836.
Podes Podes syn Ecyona, zabity od Menelaia, XVII. 586.
Podarces Podarces syn Jfikla, wódz Ftyotów, II. 715.
Podarg Podargus tak nazwany koń Hektora, VIII. 190. podobnież nazywał się koń Menelaia, XXIII. 297.
Podarga Podarga klacz, która z Zefirem spłodziła Xanta i Balego, konie nieśmiertelne, XVI. 154.
Pelegon Pelegon oyciec Asteropeia, XXI. 137.
Polie Polybus syn Antenora, prowadzi Troian do boiu, XI. 59.
Polidam Polydamas syn Panta, staie z Hektorem na czele Troian, XI. 56. XII. Radzi pieszo uderzyć na okopy Greckie 62. przepowiada Troianom klęski, ieśli uderzą na okręty 215. XIII. Widząc bóy zacięty z obu stron, radzi Hektorowi, aby dał wytchnąć rycerstwu 727. XIV. broni Hektora, zabiia Protenora, natrząsa się z Greków 428. 451. 469. XVIII wystawia Troianom niebezpieczeństwo, gdyby się Achilles pokazał, radzi zawczasu wrócić się do miasta 257.
Polid Polyidus syn Eurydama, zabity od Dyomeda, V. 153.
Polid Polyidus wieszczek Grecki, oyciec Euchanora, XIII. 666.
Polidor Polydorus syn naymłodszy Pryama, zabity od Achillesa, XX. 413.
Polidora Pulydoris córka Peleia, XVI. 178.
Polifem Polyphemus dawny król Lapitów, I. 270.
Pliktor Polictor zmyślony oyciec Merkurego, XXIV. 400.
Polimela Polimela żona Echekla, XVI. 182.
Polimel Polimelus Troianin, zabity od Patrokla, XVI. 424.
Polinik, patrz Eteokl.
Polipet Pelipœtes syn Pirytoia, wódz części Tessalii. VI. zabiia Astyala 29. XII. trzyma straż wieży Greckiéy z Leonteiem 129. zabiia Damaza 185. potém Pilona, Ormena 189. XXIII, w rzucaniu kręgu przewyższa walczących z sobą o nagrodę 835.
Polit Politus Troianin, zabiia Echego XV. 343.
Polixen Polixenus syn Agastena, wódz Eleiów, II. 629.
Pollux, patrz Kastor.
Postrach bóstwo uosobione od Homera, XIII. XV.
Prakcyum Practium rzeka w Azyi mnieyszéy, II. 851.
Pramna góra na wyspie Jkary, XI. 638.
Pret Prœtus mąż Antei, VI. 164.
Promach Promachus rycerz Grecki, zabity od Akamasa, XIV. 483.
Pronoy Pronous rycerz Troiański, zabity od Patrokla, XVI. 409.
Prośby Preces boginie allegoryczne, opisane od Homera, IX. 508.
Protenor Prothoenor wódz Beotów, II. 500. zabity od Polidama, XIV. 454.
Prota Prothe żona Panta, matka Euforba, XVII. 39.
Protezylay Protesilaus wódz części Tessalii, II. zabity 709.
Proto Protho Nimfa morska, XVIII. 44.
Protoon Prothoon Troianin, zabity od Teukra, XIV. 517.
Protoy Protous wódz Magnetów, II. 769.
Prozerpina Proserpina, córka Jowisza i Cerery: żona Plutona, IX. 466.
Pryam Priamus król Troi, III. pyta się Heleny o nazwiska wodzów Greckich 164. dziwi się nad mnóstwem Greków 182. wyieźdża z Troi dla stwierdzenia umowy między Parysem i Menelaiem 257. powraca do miasta wziąwszy ofiarę 304. VII. Żąda przerwania bitwy dla pogrzebu ciał 372. w cichości każe odprawić obchód pogrzebny 434. XXI. Każe otwierać bramy miasta dla uciekaiących Troian 542. XXII. Czule zaklina Hektora, aby uchodził do miasta przed Achillesem 37. ięczy po zgonie Hektora, tarza się w piasku, zaklina Troian, aby go puścili do Achillesa 419. XXIV. Odebrawszy rozkaz od Jrydy, zabiera się do podróży, oświadcza się z tém przed Hekubą 194. odpowiada na iéy odradzenie 221. wybiera naykosztownieysze sprzęty dla okupu syna, odpędza od siebie natrętnych Troian, powstaie groźnie na swoich synów, żeby mu czémprędzéy do podróży konie zaprzęgli 233. 245. 258. Czyni ofiarę Jowiszowi, i wzywa iego pomocy 303. 312. wyieżdża, spotyka Merkurego 375. pyta się go o zwłoki swego syna 407.,ofiaruie mu podarunek 426. czule i zręcznie do litości Achillesa pobudza 487. otrzymawszy pozwolenie wzięcia Hektora ciała, wieczerza u Achillesa, i prosi, aby u nieg spoczął 640. ostrzeżona od Merkurego, przededniem rusza z ciałem do Troi 690; każe przygotować drzewo na spalenie ciała Hektora, zapewnia Troian o bezpieczeństwie przez dni dwanaście 781.
Pryamid Priamides nazwisko służące synom Pryama.
Prytan Prytanes rycerz z Licyi, zabity od Ulissesa, V. 680.
Pteleia Ptelea miasto Messenii, II 599.
Pteley Pteleus miasto wTessalii, II. 708.

R.

Radamant Rhadamanthus syn Jowisza i Europy: dla swoiéy sprawiedliwości, sędzią piekielnym był obrany. XIV. 322.
Rea Rhea, albo Cybele córka słońca, żona Saturna, z którego miała liczne potomstwo, XIV. 203.
Rezus Rhesus syn Eioneia, król Tracyi, przybywszy z posiłkiem Troianom, zabity został od Dyomeda, X. 495.
Rezus Rhesus mała rzeczka w Dardanii, wpada do Graniku, XII. 20.
Rena Rhena niewiasta, z któréy Oiley miał syna Medona, II. 739.
Rodus Rhodus wyspa na morzu śródziemném, II. 675.
Rody Rhodius było dwie rzeczek tegoż nazwiska: ta o któréy mowa, była w Azyi mnieyszéy, wpadała do morza blizko Abidu, XII. 20.
Rycyum Rytium miasto Krety, II. 656.

Rypa Ripa miasto Arkadyi, II. 612.
S.

Salamina Salamina wyspa koło Attyki, II. 563.
Samus Samos dawne nazwisko wyspy Cefalenii, II. 640.
Sangar Sangarus rzeka w Azyi mnieyszéy, w prowincyi Frygii, III. 187. XVI. 724.
Santnion Santnioen rzeka w Troadzie, VI. 34.
Sarpedon Sarpedon wódz Lików. V. Wyrzuca Hektorowi nieczynność 476. 501. na dumną mowę Tlepolema odpowiada 662. zabiia go: sam raniony, uniesiony od przyiaciela 666. XII. z dwóma oszczepami wdziera się na mur Grecki 299. Glauka do bitwy zagrzewa 316. przebiia dzidą Alkmaona 397. zagrzewa Lików do wyłamania bram Greckich 411. XIV. broni Hektora 428. XVI. wstrzymuie pierzchaiących Lików 429. potyka się z Patroklem, zabiia konia Pedaza 473. od Patrokla zabity 490. 497.
Saturn Saturnus bóg, oyciec Jowisza, Neptuna i Plutona, II. 379.
Saturnid, tak nazwany Jowisz od oyca Saturna.
Schedy Schedius, syn Jfita, wódz Focensów II. 523. Zabity od Hektora, XV. 510.
Schenus Schœnus miasto w Beocyi w stronie pólnocno – wschodniéy względem Teb, II. 501.
Scyrus Skiros wyspa Archipelagu XX. 331.
Selag Selagus oyciec Amfiego, którego Aiax zabił, V. 619.
Selley Selleis rzeka w Elidzie, II. 667.
Selley Selleis mała rzeczka w Azyi mnieyszéy, II. 853.
Semele Semele córka Kadma, kochanka Jowisza, matka Bacha, XIV. 233.
Sen Somnus syn Erebu i Nocy, XIV. Wymawia się Junonie: nareście powolnym się staie na iéy żądanie: donosi Neptunowi, że Jowisza uspił 287. 355. 362.
Sestus Sestus miasto w Chersonezie Trackim, nad Hellespontem, II. 851.
Skarf Scarphus miasto w Lokrydzie, II. 538.
Skamander Scamander mała rzeczka w Troadzie, inaczéy zwana Xantus, II. 472.
Stenel Sthenelus syn Kapaneia, przyiaciel Dyomeda, IV. Żwawo odpowiada Agamemnonowi strofuiącemu, iż go niegotowym zastal do boiu 402. V. Radzi Dyomedowi ustąpić z placu 243. zabiera konie Eneasza, oddaie Deipilowi, aby ie do naw Greckich zaprowadził, 320. VIII. Uprowadza konie Nestora przed Hektorem, 118.
Stenelay Sthenelaus syn Jtemeneia Troianina, od Patrokla zabity, XVI. 590.
Stentor Stentor Grek, wielkiego głosu, którego postać Juno na siebie przybrała, V. 791.
Sezam Sesamus miasto Paflagonii nad brzegiem morza, w stronie północno – zachodniéy, II. 868.
Sfelus Sphelus oyciec Jaza, XV. 342.
Skol Scolus miasto w Beocyi nad Azopem, II. 501.
Skamandry Scamandrius syn Strofiego, zabity od Menelaia, V. 53. podobnie nazywał się syn Hektora, VI. 414.
Słońce Sol, iest nazwisko Apollina, XVI. 254.
Śmierć Mors bóstwo: córka Snu i Nocy, naynieubłagańsza ze wszystkich bogów: poświęcano iéy na ofiarę koguta: wyobraża się przez osobę kościaną trzymaiącą kosę w rękach, XVI. 460.
Smint Sminthus kościół Apollina: wziął nazwisko od wygubienia szczurów: był na wyspach Tenedos i Chrysa, I, 29.
Sokus Socus syn Hipaza, wspiera Charopa brata swego przeciw Ulissesowi 429. uderza go dzidą w pancerz 438. ucieka, zabity od Ulissesa 456.
Solimy Solymœ naród pochodzący z Fenicyi: zamieszkał góry na pograniczu Licyi i Pamfilii VI. 193.
Sparta, patrz Lacedemon.
Sperch Sperchus rzeka w Tessalii w stronie południowéy, wypływa z góry Oety wpada do odnogi Maliackiéy, XVI. 177.
Spiio Spio Nimfa morska, XVIII. 39.
Strata Stratha miasto w Arkadyi, II. 612.
Strofi Strophius oyciec Skamandra, zabitego od Menelaia, V. 53.
Stychy Stichius wódz Ateńczyków: zabity od Hektora, XV. 332.
Stymfal Stymphalus miasto w Arkadyi, w stronie północno – wschodniéy, II. 614.
Styra Stira miasto wyspy Eubei, II. 546.
Styx Styx rzeka w Arkadyi, podług baiecznéy historyi, iedna z rzek piekielnych, okrążała piekło dziewięć razy, naywiększa była na nię przysięga bogów, któréy powinni byli dochować, inaczéy ogołoceni byli z bóztwa przez sto lat, XV. 37.
Sycyon Sicyon miasto stołeczne prowincyi Sycyońskiéy, nad odnogą Koryntską, II. 578.
Syma Syma wyspa na północ względem Rodu, II. 679.
Symoent Simois rzeka w Azyi mnieyszéy, w Troadzie, IV. 480.
Symoiz Simoisius młodzieniec Troiański, zabity od Aiaxa Telam: IV. 477.
Syntyowie Synties, tak zwał się dawniéy lud mieszkaiący na wyspie Lemnos; I. 596.
Sypil Sipylus skała, w którą przemieniona była Niobe, XXIV. 621.
Syzyf Sisyphus dawny król Efiry, VI. 160.

T.

Talaion Talaion dziad Euryala, II. 572.
Talia Thalia Nimfa morska, XVIII. 39.
Talp Talpius syn Euryta,wódz Epieiów, II. 626.
Taltyb Talthibius, IV. woźny Agamemnona, wzywa Machaona, aby uleczył ranę Menelaia, zadaną od Pandara 399. VII. przerywa poiedynek Aiaxa z Hektorem 280. XIX. rzuca ofiarę w morze 254.
Tamir Thamirus wieszczek Grecki oślepiony od Muz, II. 601.
Tarf Tarphus miasto w Lokrydzie, II. 539.
Tarny Tharne miasto w Meonii, czyli Lidyi. Pliniusz kładzie źródło tegoż nazwiska koło góry Taurus, stąd iest mniemanie, że tam i miasto Tarne leżało, V. 48.
Tartar Tartarus nazwisko piekła, VIII. 14.
Taumacya Thaumacia miasto w Magnezyi, II. 539.
Teano Theano żona Antenora, V. 74. będąc xięnią Minerwy, zasłonę daną sobie od Hekuby, bogini na ofiarę oddaie, VI. 315. wzywa iéy opieki nad Troią, 316. 321.
Teby Thebae wiele miasl tego nazwiska było, to o którém tu mowa, byio w Mizyi mnieyszéy, II. 730. drugie miasto tegoż nazwiska w Beocyi, 510.
Tegea Thegea miasto w Arkadyi dziś Moklia, II. 614.
Telamon Telamon oyciec Aiaxa większego, II. 534. XIV. 465.
Telamonid Telamonides, nazwisko służące Aiaxowi.
Telemak Telemachus syn Ulissesa, II. 262.
Temida Themis, bogini sprawiedliwości, córka nieba i ziemi. Wyobraża się trzymaiąca wagę w ręku, z zasłonionemi oczyma, niektórzy wyobrażaią onę trzymaiącą pałasz, XV. 89. XX. 6. zwołuie do rady bogów.
Tened Thenedos wyspa na brzegach Azyi mnieyszéy blizko Troady, I. 40.
Teres Teries miasto w Azyi mnieyszéy. II. 845.
Tersyloch Tersilochus, rycerz Troiański, zapalony do boiu od Hektora, XVII. 219. zabity od Achillesa, XXI. 208.
Tersyt Thersites Grek, II. złorzeczy Agamemnonowi 223. skarcony od Ulissesa 246.
Tespiia Thespia miasto w Beocyi, II. 502.
Tessal Thesalus, oyciec Fidipa i Antyfa wodzów Greckich, II. 688.
Testor Thestor Troianin, zabity od Patrokla, XVI. 411.
Tetys Thetis bogini morza, żona Peleia, matka Achillesa. I. Cieszy syna 365. uskarża się przed Jowiszem 499. XVIII. Ubolewa nad Achillesem, pyta się o przyczynę smutku 53. 73. nie radzi potykać się póty, aż mu zbroię od Wulkana przyniesie 96. 130. śpieszy do Wulkana, odbiera zbroię 142. 371. 622. XIX. Oddaie ią Achillesowi 726. XXIV. Wezwana od Jrydy śpieszy do rady bogów 93. każe Achillesowi wydać ciało Hektora za okupem, 133.
Tetys Tethys matka bogów, żona Oceanu, XIV. 201. 302.
Teucer Teucer, syn naturalny Telamona, VIII. Ukrywa się pod tarczą Aiaxa Telam: puszcza strzały na Troian, zabiia Orsylocha, Melanipa 282. 287. odpowiada na pochwałę Agamemnonowi 293. pragnie zabić Hektora 304. mierzy do niego, lecz tylko Gorgityona zabiia 316. powtórnie godzi na Hektora, trafia w Archeptolema 325. uderzony od Hektora, omdlewa, uniesiony od Alastora i Mecysteia 344. XII. Z łukiem przybywa na pomoc Menesteiowi 373. trafia w ramie Glauka 390. uderza w Sarpedona napróżno 403. XIII. Zagrzany do męztwa od Neptuna 89. zabiia Jmbrego 174. XIV. Zabiia Protoona i Perypeta 517. XV. Zabiia Pizanora 439. żali się przed Aiaxem, że mu iakiś bóg zerwał cięciwę 463. XXIII. Zwyciężony od Meryona w sztuce strzelania z łuku 857.
Teutras Theutras rycerz Grecki zabity od Hektora, V, 701.
Tlepolem Thlepolemus syn Herkula, wódz Rodyan, V. Spotyka się z Sarpedonem, wynosi swóy ród, grozi mu śmiercią, 638. 652. zabity od Sarpedona 663. unoszą go Grecy 673.
Tlepolem Thlepolemus Troianin, zabity od Patrokla, XVI. 424.
Tmol Thmolus góra w Meonii, czyli Lidyi, słynęła niegdyś szafranem i miodem, II. 881. XX. 390.
Toas Thoas syn Andremona, wódz Etolów, II. 645. VII. podaie się do poiedynku z Hektorem 172. XIII. Zagrzany od Neptuna do boiu 89. XV. Zagrzewa do boiu Greków 289.
Toas Thoas Troianin, zabity od Menelaia, XVI. 317.
Toas Thoas pan Lemnu, XIV, 229.
Toe Thoe Nimfa morska, XVIII. 39.
Toon Thoon syn Fenopa, zabity od Dyomeda, V. 157.
Toon Thoon towarzysz Azego, XII. 140. zabity od Antyocha , XIII. 537.
Toot Thootes woźny Menelaia, wzywa pomocy Aixa i Teukra, przeciw Sarpedonowi. XII. 356.
Trachim Trachimus kraina górzysta w Tessalii, II. 691.
Trakowie Thraces mieszkańcy kraiu od morza czarnego, aż do rzeki Axius, II. 859.
Trazy Thrasius Peończyk, zabity od Achillesa, XXI. 208.
Trazymed Thrasimedes syn Nestora, idzie na straż okopów Greckich, IX. 84. XVI. zabiia Marsa 324.
Trazymed Thrasymedes, towarzysz Sarpedona, zabity od Patrokla, XVI. 470.
Trech Trechus rycerz Grecki, zabity od Hektora, V. 712.
Trezena Threzene miasio w Argolidzie, leżało na zachodnim brzegu półwyspy nad morzem, II. 568.
Troia Troia, albo Jlium miasto w Azyi mnieyszéy, niedaleko góry Jda, II. 14.
Troianie Troiani naród Dardanii.
Troil Troilus syn Pryama, XXIV. 262.
Troniium Thronium miasto w Lokrydzie nad rzekę Boagrem, II. 539.
Tros Tros syn Erychtona, dawny król Troiański, XX, 235.
Tryessa Tryoessa miasto w Peloponezie nad rzeką Alpheus, zwało się inaczéy Thrion, a podług Strabona Epithalium, XI. 712.
Trwoga Terror bóztwo allegoryczne, wyobraża się przez niewiastę trzymaiącą w jednéy ręce tarczę, na któréy wyrażona głowa lwia, w drugiéy ręce trąbę, którą postrach ogłasza, IX. 2
Tryum Tryos miasto w Elidzie, II. 598.
Tryka Tricce miasto w Tessalii, dziś Tricala, II. 741.
Tychy Tychius rzemieślnik z miasta Hyli, zrobił puklerz dla Aiaxa Telam: VII. 222.
Tydey Tideus oyciec Dyomeda, V. 184.
Tydyd Tidides, tak nazwany Dyomed od oyca Tydea.
Tyestes Thyestes syn Pelopa i Hipodamii, brat Atreia. II. 105.
Tyfey Tiphoeus olbrzym, tykaiący głową niebios, II. 796.
Timbra Thymbra, podług Stefana Bizantskiego, było miasto w Troadzie założone od Dardana. Strabon utrzymuie, że to było pole, które przerzynała rzeczka Thymbrius wpadaiąca do Skamandru przy kościele Apollina. Serwiusz utrzymuie, że na tém polu raniony był Achilles od Parysa: stąd zmyślono, że był raniony od Apollina, X. 429.,
Tymbrey Timbreus rycerz Troiański, zabity od Dyomeda, XI. 321.
Tymet Thymoetes starzec Troiański, z rady Pryama, III. 148.
Tyzba Thisbe miasto Beocyi, w stronie zachodniéy, koło góry Helikonu leżało, II. 508.
Tytan Tytanus góra wTessalii, II. 748.
Tytanowie Tytanes synowie Tytana spłodzonego od niebia i ziemi, byli olbrzymami, pokonani od Jowisza, V. 908.
Tytares Thytaresius rzeka w Tessalii, niektórzy zowią ią Eurotas, II. 764.
Tyton Thiton syn Laomedona króla Troi: nadzwyczaynéy piękności, którego porwawszy Jutrzenka obrała sobie za męża, XI. 1. XX. 242.

U.

Ucieczka Fuga allegorycznie wzięta, iest siostrą boiaźni, IV. IX. 2.
Ukalegon Ucalegon starzec, z rady Pryama, III. 147.
Ulisses Ulysses syn Laerta, od oyca nazwany Laercyad, a Jtak od wyspy Jtaki w któréy panował. I. Odwozi Chryzeidę 316. oddaie ią oycu 433. II. Wziąwszy berło Agamemnona, odradza wodzom powrót 187. upartych berłem okłada i słowami gromi 197. karze Tersyta potwarz i wielomówstwo 246. zniewala Greków do prowadzenia dalszéy woyny 284. III. Rozmierza plac do poiedynku Parysa z Menelaiem 315. IV. Tłumaczy się Agamemnonowi posądzaiącemu go o gnuśność 249. zabiia Demokona syna Pryama 502. V. Napróżno rzuca oszczep na Sarpedona, zabiia Alastora, Nemona, Prytana, Chromiego, Halego i Alkandra, rycerzów z Licyi 672. w dalszym zapale wstrzymany od Hektora 683. VI. Obala Pidyta z Perkozu 30. VII. Podaie się do poiedynku z Hektorem 172. IX. Wyprawiony z Aiaxem w poselstwie do Achillesa 187. wykłada Achillesowi klęski Greków: wzywa iego pomocy, przypomina mu rozkaz Peleia, aby powściągał w sobie zapalczywość: oświadcza chęć Agamemnona do poiednania się, wylicza dary od niego ofiarowane: wystawia mu wielką chwałę, gdyby oswobodził Greków 230. do 315. powraca z niepomyślną odpowiedzią 677. 694. X. Wezwany w nocy od Nestora do rady 138. ofiaruie się iśdź na podsłuchy stanowisk Troiańskich 228. odpowiada na pochwałę Dyomedowi 246. wzywa pomocy Minerwy 275. 292. postrzegłszy Dolona radzi Dyomedowi schwytać go 299. proszącemu Dolonowi o litość, chytrze zabezpiecza życie 379. pyta się go o przyczynę wyyścia z stanowisk 386. wypytuie się o połażenie woysk Troiańskich, zamysły wodzów 398. 410. łupy z zabitego Dolona ofiaruie Minerwie 461. ukazuie Dyomedowi namiot Reza i iego konie 478 po zabiciu Reza uprowadza iego konie 500. opowiada nocną wyprawę Nestorowi 554. XI. Widząc Hektora gromiącego Greków, zapala przeciw niemu Dyomeda 314. zabiia Moliona powoźnika Tymbreia 322. zwala Hipodama i Hiperocha 336. ranionego Dyomeda od Parysa zasłania, i grot wyciąga 400. po oddaleniu się Dyomeda z placu, wacha się, czy ustąpić, czy dotrzymać boiu 405. broniąc się śmiele Troianom, zabiia Deiopita, Ennoma, Toona, Chersydama, Charopa 423. 424. 428. raniony od Soka 437. grozi mu śmiercią i zabiia go 440. 456. osłabiony raną, otoczony od Troian, wzywa pomocy Greków 463. oddala się do okrętów 473. XIV. powstaie na Agamemnona za iego podłe zdanie 81. XIX. Achillesowi przekłada, aby nie prowadził do boiu głodnego woyska 151. znowu to samo radzi 212. XXIII. Jdzie w zapasy z Aiaxem 713. zabiera się do walki biegania 757. odbiera nagrodę 776.
Ursa Ursa konstelacya z siedmiu gwiazd złożona, zwana powszechnie wozem Dawida XVIII. 489.

W.

Wdzięki Gratiœ córki Jowisza i Eurynomy, było ich trzy: Aglaia, Eufrozyna, Talia: towarzyszyły Wenerze. Maluią ie śmieiące się, i prawie nagie: trzymaią się za ręce, liczą ie między Muzy, V. 338.
Wenera Venus urodzona z piany morskiéy inni mówią, że iest córka Jowisza i Dyony, bogini miłości, żona Wulkana: zowie się inaczéy Cypryda, Cyterea, III. Ochrania Parysa poiedynkuiącego się z Menelaiem 374. okrywa go mgłą 381. przybiera na się postać baby Lacedemońskiéy, wzywa Helenę do Parysa, łaie ią 390. 414. V. Omdlałego Eneasza od pocisku Dyomeda unosi 316. raniona sama od Dyomeda, upuszcza Eneasza, ucieka do Olimpu: skarży się przed Dyoną 345. 353. 369. 377. XIV. Daie swóy pas Junonie 193. 211. 223. XXI. Wspiera upadłego Marsa: uderzona w łono od Minerwy 421.
Wulkan Vulcanus syn Jowisza i Junony: bóg ognia, I. Narzeka na niezgodę bogów 569. cieszy Junonę 589. V Otacza Jdeia obłokiem przed Dyomedem 23. XVIII. Przyymuie Tetydę 429 na iéy prośbę robi zbroię dla Achillesa, i tarczę, na któréy cuda swoiego przemysłu wydaie 471. do 620. XX. Gotuie się do potyczki z rzeką Xantem 72. XXI. Na rozkaz Junony pali wody Xantu 343.

Wyrok Fatum bóztwo allegoryczne, urodzone z Chaos: do iego woli musieli się stosować, nie tylko ludzie, ale i bogowie, XVIII. 539.
X.

Xant Xanthus rzeka Skamander ubóztwiona, XX. gotuie sie do bitwy z Wulkanem 72. XXI. Zagrzewa męztwo w Asteropeiu 133. Achillesa przestrzega, aby się wstrzymał od boiu przy iego korycie 213. zaciętego w uporze goni 237. nie mogąc pokonać Achilla wzywa na pomoc Syomeontu 308. prosi Wulkana, aby iéy nie palił 459. zanosi też prośbę do Junony 371.
Xant Xanthus syn Fenopa, zabity od Dyomeda, V. 157.
Xant Xanthus koń Hektora, VIII. 190.
Xant Xanthus koń Achillesa: przepowiada mu zgon blizki, 401.

Y.

Ytracyd Hyrtacydes, tak nazwany Azy wódz Troiański od oyca Yrtacesa, II. 853.

Z.

Zacynt Zacynthus wyspa na morzu Jońskiém, dziś Zante zwana, II. 640.
Zelea Zelea miasto pod górą Jdą w Azyi mnieyszéy, II. 839.
Zefir Zephyrus Wiatr zachodni, syn Eola i Jutrzenki: maluią go z dwoma skrzydłami, otoczonego różnemi kwiatami, dlatego, że im wzrost daie.

Koniec Tomu Trzeciego.
Zakończono drukować dnia 6go Sierpnia 1805.
.



OSTRZEŻENIE.
Edycya Dzieł Homera wyydzie w sześciu Tomach, i zamykać będzie. Naprzód: Jliadę wieszem z niektóremi poprawami i w nowym porządku Powtóre: Odysseę, drugie Dzieło Homera, częścią wierszem, częścią prozą. Potrzecie: Kwinta Kalabra poema o woynie Troiańskiéy, tłumaczone prozą. Dzieło to opisuie woynę Troiańską od śmierci Hektora, aż do wzięcia Troi, i iest historyczném dopełnieniem Jliady.





  1. Przypis własny Wikiźródeł Res gestae regumque ducumque... (łac.) — fragment Artis poeticae Horacego, ww. 73-74; w przekładzie: Homer nauczył nas, w jakim stopniu czyny królów czy wodzów i ponure wojny mogą być opisywane.
  2. Wypis ten wzięty iest z dzieła Barthelemy pod tytułem: Podróż młodego Anacharsysa do Grecyi.
  3. Swięta te obchodzone były na cześć Minerwy.
  4. Przypomnieć tu sobie trzeba, iż Autor w tém dziele nie sam mówi, ale wystawia Anacharsysa Scytę mówiącego.
  5. Szli, iako kray niszczące ogniste potopy. Xięga II. w. 793.
  6. Nom laudant redduntque viri bona veria potentes,
    Sed bene laudato nil datur ingenio.
    Schetus Corvinus ad Helium Eobanum.
  7. Nic nie masz proſtszego nad zaczęcie Homera, wykłada on razem swoię rzecz, i wzywa Muzy, aby ią śpiewała. Wirgiliusz i prawie wszyscy naſtępni poeci, oddzielili te dwie rzeczy. I tak Wirgiliusz mówi naprzód, o czém będzie śpiewał.

    Arma virumque cano, Troja qui primus ab oris
    Italiam fato profugus, Lavinaque venit
    Littora: multum ille et territ jactatus et alto
    Vi superum, savæ memorem Junonis ob iram.
    Multa quoque et bello passus dum conderet urbem,
    Inferretque deos Latio: genus unde Latinum
    Albanique Patres, atque altæ moenia Romæ.

       

    „Walki i męża śpiewam, co z Troi wypłynął,
    „I do brzegów Italskich wyrokiem zawinął:
    „Wiele ten był i ziemią i morzem trapiony,
    „Gwałtem bogów i gniewem okrutnéy Junony.
    „Wiele i w boiach cierpiał, gdy miasto zakładał,
    „Gdy bogom uwiezionym Lacką ziemię nadał:
    „Skąd poszedł ród Latynów, i Albańskie imie,
    „I wielkie mury twoie, nieśmiertelny Rzymie.„

    Po wyłożeniu zamiaru, dopiero się obraca do Muzy:

    Musa, mihi causas memora, quo numine læso,
    Quidve dolens regina deum tot volvere casus,
    Insignem pietate virum, tot adire labores
    Impulerit! tantate animit cotlcitibus iræ!

       

    „Muzo! tak ciężkich przygód ty mi wykaż żródło,
    „Co zawziętą Olimpu królową przywiodło,
    „Tylą dręczyć przypadki cnotliwego męża?
    „Takiżto gniew i boskie umysły zwycięża!„

    Nie uymuiąc nic innym poetom, zgodzić się atoli należy, iż więcey ieſt ognia w zaczęciu Homera. Jego piérwsze rytmy są zaraz natchnione, gdy inni naprzód swoim, a potém dopiero Muzy śpiewają głosem. Milton, wielki naśladowca Homera, w poemacie Raiu utraconego, razem wyłożenie i wezwanie połączył.

    „Piérwszą winę człowieka przez ściągnienie dłoni
    „Do zgubnego owocu zaklętéy iabłoni,
    „Skąd wszystkie nędze poszły i z Raiu wygnanie,
    „I szerokie na świecie śmierci panowanie:
    „Póki Bóg człowiek smutnéy nie nagrodził szkody,
    „Wracaiąc do piérwszego siedliska narody,
    „Spieway niebieska Muzo!„

    Kto porówna zaczęcie Homera, z zaczęciem Lukana i Stacyusza, przyzna, że ie słusznie Horacy i Kwintylian za wzór proſtoty wyſtawili.

  8. Ereb, mieysce podziemne, piekło dawnych.
  9. Nie objaśniają się tu rzeczy powszechnie z Mitologii znane.
  10. Achiwy, Argiwy, Pelazgi, Danaie, są to różne nazwiska Greków.
    Okryty Greckie, podług zwyczaiu dawnych, były na brzeg wyciągnione. Namioty ſtykały się z niemi, iak się to pokazuie w Xiędze XIV. A zatém okręty i obóz Grecki iednoż mieysce oznacza.
  11. Chryzeis córka Chryzesa kapłana, znaydowała się w Tebach mieście Troady, w czasie gdy było wzięte od Achillesa. Zaprowadził ią tam oyciec, aby się zaślubiła Ecyonowi królowi; drudzy zaś mówią, że przyszła do siostry Ecyona, sprawuincéy obrządki na cześć Dyany.
  12. Infuła włożona na berło, oznaczała poſtać upokorzonego. Tak ią trzymał Chryzes prosząc Greków o wydanie córki.
  13. Agamemnon i Menelaus zowią się Atrydami od oyca Atreia. Równie i drudzy bohatyrowie podobneż. biorą nazwiska. Tak Achilles zowie się Pelidem od oyca Peleia, Laercyadem Ulisses od Laerta, Hektor Pryamidem od Pryama, i t. d. W tłumaczeniu polskim tak iak w oryginale, raz kładą się imiona własne bohatyrów; drugi raz te, które brali od swoich oyców, a czasem i dziadów, i wyższych przodków.
  14. Argi (Argos) miaſto w Peloponezie, ſtolica króleſtwa Agamemnona.
  15. Chryza miaſteczko niedaleko Teb w Azyi leżące. Cylla tamże Apollinowi poświęcona. Tened wyspa, na któréy był ſtarożytny kościół Apollina. Smint, gdzie także miał kościół Apollo.
  16. Cały ten opis (Przypis własny Wikiźródeł począwszy od wiersza Idzie noc...) wyraża morową zarazę. Wtedy dla zepsucia powietrza, światło ſłoneczne nie ieſt iasne i czyſte. Zwierzęta, a osobliwie muły i psy, dlasubtelności swego węchu, naypierwéy doznaią ſkutków téj zarazy. Dacier.
  17. Zwoływanie zgromadzeń nie do samego Agamemnona należało. Mogli ie zwoływać i drudzy wodzowie.
  18. Stugłów, to ieſt ofiara ze stu głów bydląt złożona, Hecatombe.
  19. Grecy podług opisania P. Guys, ieszcze i teraz czarne oczy maią w wielkim szacunku.
  20. Równie w Piśmie świętym gniewa się Achas na Micheasza proroka, że mu rzeczy nieszczęśliwe obwieszcza.
  21. Kłótnia między Achillesem i Agamemnonem, nie z kobiet poszła, ale że Achillesa godność obrażona była odebraniem niewolnicy, którą mu w nagrodę czynów rycerſkich dano. Agamemnon miał się takżeza obrażonego, że nagrodę, którą otrzymał, musiał oddadź.
  22. Ulisses zowie się także Itak (Ithiacus) od wyspy Itaki, któréy był królem.
  23. Idomeney.
  24. Miał przyczynę Achilles czynić publicznie ten wyrzut Agamemnonowi, który w obliczu wszyſtkich Greków oświadczył, że Chryzeidę przenosi nad żonę swoię Klitemneſtrę.
  25. Ftyia prowineya Tessalii, króleftwo Achillesa.
  26. Potrzeba bierze się za wyprawę woienną.
  27. Mirmidony, mieszkańcy Ftyi, zoſtający pod rządem Achillesa.
  28. Bryzeis branka Achillesa, wzięta przy dobyciu miaſta Lirnessu.
  29. Pani Dacier oſlatni ten wyraz ſtosuie do Achillesa, mówiąc, że iego oczy się iskrzały, nie Minerwy. Ja poszedłem za Pope i drugiemi szacownemi tłumaczami.
  30. Gniew tak gwałtowny, iakim tu się zapalił Achilles, nie mógł bydź nagle przytłumiony. Czasem trzeba coś pozwolić namiętności, aby ią zwyciężyć.
  31. Homer bardzo częſlo używa tego wyrazu, mówiąc o Achillesie, i szybkość biegu poczytuje za wielką tego bohatyra zaletę. Jakoż natenczas, kiedy w bitwach osoba walczyła na osobę, nie mało ten znaczyć musiał, kto i zręcznie umiał się schronić przed swoim przeciwnikiem, i dobrze ścigał uciekaiącego nieprzyjaciela.
  32. Dawni ani mieysc zdatnych obierać i wzmacniać, ani wzmocnionych dobywać nie umieli. Jeżeli wychodzili dla zdobyczy, nie na wielkie, w takiéj wyprawie, narażali się niebezpieczeńſtwo. Za odważne więc dzieło uchodziło, siedzieć na zasadzce, co z wielu mieysc Jliady widzieć można.
  33. Wirgiliusz w mieyscu tém (Przypis własny Wikiźródeł począwszy od wiersza Ale ia ci przesięgam...) prawie słowo w słowo kopiiował Homera:

    Ut sceptrum hoc (dextra sceptrum nam forte gerebat)
    Nunquam fronde levi fundit virgulta nec umbras,
    Cum semel in silvis imo de stirpe recisum
    Matre caret, posuitque comas et brachia ferro:
    Olim arbos nunc artificis manus ære decoro
    Inclusit, patribusque dedit gestare Latinis.

    Aeneidos Lib: XII, v. 206.

     
    „Jako to berło, (trzymał bowiem berło w dłoni)
    „Nie da więcéy gałązek, cieniem nie zasłoni.
    „Raz odepnia żelazem oddzielone w lesie,
    „Już włosów nie odzyska, ramion nie podniesie.
    „Dawniéy drzewo, dziś sztukmistrz miedzią ie ozdobił,
    „I dla oyców Łacińskich znak powagi zrobił.

  34. Berło dawnych, było nakształt włóczni. Byłto kiy drewniany, złotemi gwoździami ozdobiony, albo też miedzią powleczony. Takie było berło króla Latyna opisane od Wirgiliusza.
  35. Neſtor król Pilos, miaſta leżącego w Messenii prowincyi Peloponezu. Mowa iego godna ieſi zaſtanowienia. Charakter ſtarca, który się chlubi, wynosi przeszłe czasy, i mówi z powagą, zupełnie wydany. Wolter w niéy wytyka nieprzyzwoite poniżenie tych, do których obrócona. Lecz z całéy okazuie się Jliady, że wtenczas nie znano fałszywéy delikatności, i mówiono sobie prawdę otwarcie. Dotego, wyobrażenie o dawnych bohatyrach, których początek mieszał się z początkiem bogów, tak było wysokie, że im Neſtor bez pokrzywdzenia spółczesnych, mógł dadź piérwszeńſtwo. Pope uważa, że ieśli Neſtor nie pogodził zupełnie Agamemnona i Achillesa, przynaymniéy cokolwiek ich kłótnią ułagodził. Agamemnon uznaie słuszność w uwagach Neſtora; Achilles oświadcza, że dla branki walczyć nie będzie.
  36. Bohatyrowie tu wspomnieni, są z rodu Lapitów, którzy z Centaurami walczyli.
  37. Centaury ludzie dzicy, którzy na górach, w lasach i iaskiniach mieszkali. Odebrawszy ſtraszną klęſkę od Lapitów, opuścili górę Pelion, i przenieśli się do zachodnich granic Tessalii.
  38. Patrokl syn Menetego, przyiaciel i towarzysz Achillesa. Obszerniéy o iego związkach z Achillesem w Xiędze XXIII. Jliady.
  39. Czyściło się woyſko od winy, a razem od zarazy trupów. Wszyſtkie nieczyſtości zebrano, i wrzucono w morze.
  40. Widać z całey Jliady, iak woźnych urząd był poważany. Zoſtawali oni wprawdzie pod rozkazami królów: ale wysokie obowiązki, których dopełniali, iednały dla nich naywiększe względy. Osoba ich była święta, należeli do sprawowania obrządków religii, używani byli do poselstw. Takie trzeba mieć wyobrażenie o woźnych, gdziekolwiek ich Homer na scenę wyprowadza.
  41. Dziwno nam wydawać się może, że Achilles tak łatwo Bryzeidę oddaie. Podług dzisieyszego sposobu myślenia, w takim przypadku rycerz powinien się porwać do broni. Ale wyobrażenia honoru zawisły od obyczaiów wieku. Achilles był pewny, że się tak naylepiéy zemści nad Agamemnonem, gdy walczyć przeſtanie. Nie można zaprzeczyć, aby w takowéy zemście nie było wiele wyniosłości duszy. Dawni, którzy zapewne znali swóy honor, poſtępku Achillesa nie ganili.
  42. Niektórzy krytycy obrażaią się łzami Achillesa. Ale nie maszli łez, które złość, gniew i zapalczywość wyciſka? Homer wyſtawia płaczących swoich bohatyrów. Tak Ulisses płacze w Odyssei. Podobno dawni lepiéy znali naturę ludzką, okazuiąc ią czasem słabą, niżeli ci, którzy chcąc nadto wynieść człowieka, robią go Stoikiem: a ten ieſt czyſtym rozumu tworem.
  43. Nereus, bóg morſki, oyciec Tetydy matki Achillesa, i wielu innych Nimf.
  44. Nie powinien więc był poeta powtarzać rzeczy iuż powiedzianéy, zwłaszcza że czytelnik w poprzedzających wierszach, ieſt o wszyſtkiém uwiadomiony. To dowodzi, że kiedy Homer pisał, sztuka była ieszcze w kolebce.
  45. Ecyon, oyciec Andromachy, panował w Tebach Cylickich. Miaſto to leżało na wschód Troady,ku Adramitowi, w krainie Adramiteńſka poźniéy nazwanéy.
  46. Jowisz objąwszy króleſtwo po Saturnie, gdy innym bogom ciężko czuć dawał władzę swoię, spiknęli się przeciw niemu Neptun, Juno i Apollo. Tetys ostrzegła go o spisku.
  47. Bryarey syn Urana i Ziemi, inaczéy zwany Egeon. Homer inne daiąc nazwiſka w usta bogów, a inne w usta ludzi, tym sposobem imiona dawne od poźnieyszych rozróżnia.
  48. W Dyopolu był wielki kościół, do którego zgromadzając się corocznie Etyopowie, brali posąg Jowisza i innych bogów, i z niemi w Libii processyą odprawiali. Natenczas przez dwanaście dni dawano wspaniałe biesiady. Dacier.
  49. Tu należy coś powiedzieć o obrządkach zachowywanych przy zabijaniu oſiar, przez które zaczynano wszyſtkie biesiady, iak to częſio w Jliadzie i Odyssei czytamy. Przyprowadzano bydlę maiące bydź poświęcone na ofiarę, przed kapłana, albo przedznakomitszą osobę. Ta naprzód ścinała trochę sierci na głowie, i rzucała ią w ogień: potém sypała na nię kilka szczypt ięczmienia prażonego zmieszanego z solą, albo mąki pszennéy. Zabite bydlę dzielono na ćwierci. Tłuſtość należała się bogom: obwiiano nią uda, wierzch okrywano małemi kawałkami mięsa, z różnych części odciętemi, iako piérwiaſtkami bogom poświęconemi. To wszyſtko kładziono na węgle żarzyſte, aby dym podniósł się do nieba. Reszta mięsa zaprawiona i upieczona na rożnach, w równych częściach rozdawana była zgromadzeniu.
  50. Podnoszono do góry głowę ofiary, gdy na cześć bogów niebieſkich była zabiiana.
  51. Taki był zwyczay witania i proszenia u dawnych. Widać to w Xiędze II. królów, w rozdz: 20. w. 9. Joab udaiąc, że wita Amazę, wziął go za brodę.
  52. Fidyasz zapytany, na iaki wizerunek utworzył posąg Jowisza piorunującego, zacytował ten wiersz Homera. Wirgiliusz obraz ten wspaniały wydać usiłował.

    Dixerat: idque ratum stygii per flumina fratris,
    Per pice torrentes atraque voragine ripas
    Annuit, et totum nutu tremefecit Olympum.

    Æneid: Libr: X. v. 115.

    „To wyrzekł, i przez brody Stygiyskiego brata,
    „Przez przepaści, przez czarną smołą wrzące wały
    „Stwierdził, i swém skinieniem zatrząsł Olimp cały.

    Makrobiiusz tu uważa, że Wirgiliusz nie odmalował brwi i włosów boga, coby było powiększyło iak w Homerze, wielkość tego obrazu. Kusił się i Owidyusz o iego wydanie, lecz daleko ieſt od Wirgiliusza, a daléy ieszcze od Homera.

    Terrificam capitis concussit terque quaterque
    Cæsariem, cum qua terram, mare, sidera movit.

    Met: Lib: I. v 179.

    „Potrzykroć i cztérykroć groźne wstrząsnął włosy,
    „Czém zachwiał ziemię, morza, gwiazdziste niebiosy.

  53. Juno nieprzyiazna Herkulesowi, uśpiwszy Jowisza, gdy z Troi bohatyr powracał, nawalnicę nań przepuściła, którą do wyspy Kos zapędzony zoſtał. Rozgniewany o to Jowisz, zawiesił ią u Olimpu, a Wulkan chcący ratować matkę, naraził się na przypadek, który tu opowiada.
  54. Dawni wiele sobie zadali pracy, dla obrony wtém miejscu moralności Homera, iak gdyby on w Jowiszu doſkonałego ieſteſtwa obraz wyſtawiał. Trzeba było ukarać Agamemnona, za krzywdę wyrządzoną Achillesowi. Poeta obrał do tego środek, wprowadzaiąc go w błąd, iemu i woyſku szkodliwy. Jeżeli taki poſtępek zdaie się pokrzywdzać Jowisza; dawni tyle mu innych czynów przyznawali, które bóſtwu iego niewiele przynosiły zalety. Są iednak, którzy bronią Homera utrzymując, iż Agamemnon sam siebie oszukał, że źle sen wytłumaczył: bo Jowisz kazał mu wszyſtkich Greków uzbroić, a on tego nie uczynił, gdy zagniewany Achilles zoſtał się w swoim obozie, z którym przez dumę poiednać się nie ſtarał. Drudzy ieszcze lepiéy odpowiadaią iż ta cała machina poetycka to tylko znaczy, że Agamemnon uroił sobie łatwe dobycie Troi, nawet po oddaleniu się Achillesa i bez iego pomocy.
  55. Tu Homer dany od Jowisza rozkaz słowo w słowo powtarza. Powtarza go raz ieszcze sam Agamemnon, gdy wodzom woyſka sen swóy opowiada. Takie powtarzania bardzo są częſte w Homerze. Jedni mu to za wadę, drudzy za cnotę poczytują. Można w tém widzieć, iakośmy iuż powiedzieli, piérwiaſtki rodzącéy się sztuki: gdyż Wirgiliusz, który ią do naywyższego. ſtopnia doprowadził, od podobnego powtarzania daleki.
  56. Dzień bogom, na górze Olimpu mieszkaiącym, prędzéy zaiaśniał, niżeli ludziom, na równinach osiadłym.
  57. W Wirgiliuszu Latinus król ſkłada podobną radę.

    Ergo concilium magnum primosque suorum
    Imperio accitos, alta intra limina cogit.
    Olli convenere, fluuntque ad regia plenis
    Tecta viis. Sedet in mediis et maximus æuo
    Et primus sceptris, haud læta fronte Latinus.

    Ænei: Lib: XI. v. 234.

    „Zatém na wielką radę męże okazałe
    „Pomiędzy swemi, wzywa pod gmachy wspaniałe.
    „Idą liczni, zebrana w domu króla rada.
    „Piérwszy wiekiem i berłem Latynus zasiada:
    „Otacza go poważne siwych starców koło,
    „Lecz ma ciężkiemi troski zasępione czoło.

  58. Oddalenie się Achillesa zniechęciło woyſko ku Agamemnonowi: nie śmie zatém powiedzieć wyraźnie, iżby ie rad prowadzić przeciw nieprzyiacielowi.
  59. Neftor zawsze gra znakomitą rolę w woyſku. Tu do uzbraiania się zachęca. Nie mało mu zapewne pochlebiło, że sen Agamemnonowi pokazał się w jego poſtaci.
  60. Porównanie bardzo piękne, a cały naſtępuiący opis pełen ognia i wielkości.

    Ac veluti in pratis, ubi apes æstate serena
    Floribus insidunt variis et candida circum
    Lilia funduntur, strepit omnis murmure campus.

    Ænei: Lib: VI. v. 706.

    „Jako wyszedłszy z ułów w dzień wiosny wesoły,
    „Po zielonych się łakach rozsypuią pszczoły,
    „Osiadaią kwiat różny i lilie białe,
    „A mruczeniem przyiemném brzęczy pole całe.

  61. To berło w wielkiém było poszanowaniu w Grecyi. Homer dla zjednania większéy Agamemnonowi powagi, wyprowadza, że wyszło od Jowisza, i ciągle przez ręce bogów i królów przechodząc, monarsze Micen doſtało się.
  62. Mowę tę wychwalaią Retorowie dla wielkiéy sztuki, która się w niéy znayduie. Agamemnon nie myśląc szczerze o powrocie, przełożywszy nayważnieysze przyczyny, zdolne zatrzymać woyſko, dopiero mu powrót do oyczyzny radzi. Chciał on tylko doświadczyć ludu, czyli ma prawdziwą chęć dłużéy walczyć pod Troią.
  63. Agamemnon, dla zachęcenia woyſka, przekłada mu liczbę iego, a w poſtaci służących wyſtawuiąc Troian, podnosi swoich, nieprzyjaciół upodla. Skaliger niemiłosierny krytyk Homera, nazywa tę mowę tabernariam orationem: lecz zdanie iego o Homerze zawsze podeyrzane. Tu wspomnieć należy, iż obraz użyty przez Agamemnona, podobny ieſt do tego, iaki w Piśmie świętém znayduiemy. Krol Syryyſki, przy oblężeniu Samaryi, przysięga, iż w całém mieście tém, nie masz, tyle piaſku, żeby, każdemu iego żołnierzowi po garści się doſtało.
  64. Przekopy, albo kanały, któremi okręty z morza na ląd wyciągniono.
  65. Podpory, na których oparte ſtały na lądzie okręty.
  66. Woźny Ulissesa. Drugi tego imienia woźny był Agamemnona.
  67. Berło Agamemnona samo oſtrzegało Greków, że Ulisses z jego woli na nowe zgromadzenie lud zwoływał.
  68. Podobnie w Wirgiliuszu.

    Vix ea legati; variusque per ora cucurrit
    Ausonidum turbata fremor: ceu saxa morantur
    Cum rapidos amnes; fit clauso gurgite murmur,
    Vicinæque fremunt ripæ crepitantibus undis.

    Ænei: Libr: XI. v. 296.

    „Ledwie skończyli posłowie,
    „W Auzońskich ludach wrzawa zmieszana powstała.
    „Jako gdy bystry potok zatrzymuje skała,
    „Okropnie huczy woda uwięziona w biegu,
    „A hałas się rozlega od brzegu do brzegu.

  69. Obraz Tersyta ieſt w rodzaiu komicznym. Homer do wszyſtkich tonów ſtosować się umie. Dyonizy Helikarnaſki takie nad tém mieyscem czyni uwagi. „Oto na czém zawisła sztuka Homera w użyciu tego uſtępu. Widząc całe woyſko na Agamemnona obrażone, dla krzywdy Achillesa, i nie tylko nie maiące chęci do boiu, ale nawet do powrotu gotowe, chciał zamysł ten przerwać. Cóż czyni dla otrzymania swego zamiaru? Daie Achillesowi nienawisnego i śmiesznego obrońcę, aby woyſko podobnie iak on nie czyniło: Bo nic tak uczciwego człowieka od złego nie powściągnie, iako gdy mu się wyſtawi przed oczy, że czyni iak nikczemnik, którego nie naśladować, ale szydzić z niego powinien. Jeſtto ważna prawda. Gdyby Homer dał to w uſta Neſtorowi, co tu Tersyt za Achillesem mówi, iużby było po wszyſtkiém, iużby woyſko wsiadło na okręty. Lecz że to mówi Tersyt, ten Tersyt, którego wszyscy lekce ważą odmienia zamysł woyſko i więcéy o powrocie nie myśli.„ Można powiedzieć, że Homer w osobie Tersyta, iako też w swoim Margicie, założył piérwsze fundamenta Komedyi.
  70. Jak dobrze wydana chełpliwość, która pospolicie ieſt małych serc udziałem. Tersyt chlubniéy o sobie mówi, niż sam Achilles, kiedy oczywiſtą krzywdą obrażony, miał sprawiedliwy powód mówić wspaniale o swoich zasługach.
  71. Niech sam zginę! niech nie żyie móy syn Telemak!
  72. Woźny uciszał woyſko, a że tego dokazał cudownym prawie sposobem, gdy lud wzburzony tak prędko uspokoił; dzieło iego przyznaie Poeta Minerwie, która Ulissesa w szczególnéy miała opiece.
  73. Cel Ulissesa w téy mowie, zatrzymać woyſko. Nie powſtaie on zaraz przeciw zamysłowi Greków: wchodzi w ich uczucia, ale nic nie opuszcza, przez coby mógł podnieść ich odwagę, i wſtrzymać od powrotu w momencie, gdy zbliżaią się do końca prac swoich.
  74. Podobna do wiary, iż w tém mieyscu był głaz maiący poſtać węża, co do powieści o tém widziadle ſtało się powodem.
  75. Na pierwszy rzut oka, zdaie się, że ieden ieſt cel mowy Neſlora i Ulissesa. Ale mocnieysza uwaga poſtrzega, że piérwszy chciał tylko zatrzymać woyſko, drugi zapalić ie, aby w tym samym dniu wzięło się do oręża. Ulisses uymuie słodkim tonem: Neſtor rozkazuje z powagą, pewny, że nikt nie będzie tak zuchwały, żeby się chciał wyłamywać z posłuszenſtwa.
  76. Do chłopców przyrównywa Greków Neſtor, że sporami i kłótniami bawią się tam, gdzieby ręką walczyć należało.
  77. Bardzo dawny ieſt zwyczay podawania i ściſkania rąk na ſtwierdzenie wiary. En dextra fidesque!
  78. Tu Neſtor nieznacznie i delikatnie poſtępek Agamemnona wytyka.
  79. Wyraz ten wymierzony na Achillesa, aby umysły woyſka zwrócić do Agamemnona.
  80. U Greków grzmot z prawéy ręki, był znakiem pomyślnym.
  81. Niewiaſty w niewolą wzięte, musiały ulegać żądzom swych panów.
  82. W tey mowie Neſtora napomyka Homer, że Helena gwałtem była porwana.
  83. Jak mądrość wyższa ieſt i pożytecznieysza nad odwagę, w tém mieyscu okazuie Homer. Nie pragnął Agamemnon, mówi Cycero, mieć dziesięciu Achillesów, lub Aiaxów; ale dziesięciu Neſtorów; pewnieyszy sobie ſkutek z tych roſtropnosci, niż z tamtych męſtwa obiecuiąc.
  84. Wyznanie Agamemnona, niemało go upokarzaiące, musiało mu serca żołnierzy pozyſkać.
  85. Sztucznie Homer na scenę swego bohatyra wyprowadza, a tak w saméy nieczynności większym go od wszyſtkich bohaterów wydaie: ogłasza go częſto i wzbudza pragnienie, aby się pokazał.
  86. Egida tarcza z frenzlami złotemi i ruszaiącemi się: co blaſk iéy bardziéy rażący czyniło.
  87. Dawni cenę rzeczy podług bydła, a z początku podług wołów oznaczali.
  88. W tém mieyscu idą ciągle po sobie porównania, a każde swoię ma piękność: zdaie się, że dowcip Homera wylewa się, iak się wylewały woyſka Greckie na brzeg Troiańſki. Porównanie much może się wydawać podłe, iako też i to, że Homer porównawszy Agamemnona z Jowiszem, Neptunem i Marsem, równa go potém do buhaia. Ale trzeba wiedzieć, że w owym wieku kochającym proſtotę, wszyſtko co należało do życia wieyſkiego, miało swóy szacunek, Buhaia bardzo poważano i w Egipcie oddawano mu cześć, iako hołd wdzięczności.
  89. Pole Azyyſkie w Lydyi przy Kaiſtrze, zapewne od iakiego dawnego bohatyra Azyusza tak nazwane.
  90. Użył tegoż porównania Wirgiliusz.

    Ibant æquati numero regemque canebant:
    Ceu quondam nivei liquida inter nubila cygni,
    Cum sese e pastu referunt et longa canoros
    Dant per colla modus; sonat amnis et Asia longe
    Pulsa palus.

    Ænei. Lib: VII. v. 698.

    „Spiewaiąc chwały króla, postępuią w rzędzie,
    „Jak śnieżne pod obłoki wzniósłszy się łabędzie,
    „Powracając z pastwiska, słodkie nucą pienia,
    „A zgodnie wychodzące z długich szyi brzmienia,
    „I rzeka i Azyyskie iezioro powtarza.

  91. Kładziemy takież wezwanie z Eneidy.

    Pandite nunc Helicona deæ, cantusque movete,
    Qui bello exciti reges; quæ quemque secutæ
    Complerint campos acies; quibus Itala jam tum
    Floruerit terra alma viris; quibus arserit armit.
    Et meministis enim divæ et memorare potestis,
    Ad nos vix tenuis famæ perlabitur aura.

    Ænei: Lib: VII. v. 641.

    Boginie Helikonu, mówcie, którzy króle,
    Którzy bohatyrowie wtenczas wyszli w pole;
    Jakie woyska, pod iakim walczyły sztandarem,
    Jakim ltalska ziemia spłonęła pożarem;
    Mówcie, bo wszystko w waszéy pamięci się mieści,
    Nas zaledwie dochodzi lekki odgłos wieści.

  92. Tu się zaczyna wyliczanie okrętów i wodzów, czyli Beocya, dlatego tak nazwana, że Beotowie, naypiérwsi są w rzędzie tym umieszczeni. Piękne zaiſte wyobrażenie, iż Poeta znalazł okoliczność do opisania woyſka, wymienienia przednieyszych wodzów, i w krótkim nieiako abrysie wyſtawienia obrazu Grecyi i Azyi mnieyszéy. Obraz ten, tém milszy był dla Greków, że ieſt bardzo wierny. Czytamy w hiſtoryach, że Grecy w kłótniach swoich o granice, udawali się do Homera, a iego samego powaga częſtokroć spory kończyła. Tak Kalidon, mimo pretensyi Eoliensów, przysądzony Etolom, bo go i Homer między ich miaſtami umieścił. Ateńczykowie uſtapili Seſtu Abidensom; bo napisał Homer, że Abidensowie, Seſt, Abid, i boſką Arysbę posiadali. Milezyensowie i Pryenowie kłócili się o miaſto Mikale, ieden wiersz Homera dał wygraną piéwszym: podobnie Solon, na fundamencie iednego wiersza tego poety, Ateńczyków dziedzicami Salaminy uczynił. Wielu dzisieyszych czytelników, opis ten maią za suchy. To prawda, że wielu mieysc wzmiankowanych od poety nieznaiąc, albo mało się do nich interessuiąc, nie możemy sobie tyle w tym opisie smakować, ile Grecy. Lecz nie idzie zatém, aby Homerao to obwiniać można. Jak takie wyliczanie w Poemacie Epicznym potrzebne; stąd się naylepiéy pokazuie, że bayce wielki pozór prawdy nadaie. Dlatego najwięksi Poeci, iakoto Wirgiliusz, Tasso, Milton, Homera w téy mierze naśladowali.
  93. Drugi raz mówi Homer o łzach Heleny. Niepięknieby było, gdyby mąż za niewierną biegał niewiaſtą, i przez tyle trudów o iéy odebranie się ſtarał. Napomyka więc poeta, że Helena na wzięcie siebie nie pozwoliła, że oddalona od męża w płaczu i iękach dni swoie pędziła.
  94. Dodaie Argi Pelaſkie, dla różnicy od Argów Achayſkich. Pierwsze brały się za całą Tessalią, drugie za Peloponez.
  95. Sprzymierzeńcy Troian iedni byli z Azyi, drudzy z Europy. Pelazgowie, Trakowie, Cykony, Peony, wszyskie te ludy z Europy. Paflagony zaś, Halizonowie, Mizowie, Frygowie, Meony, Kary, Likowie, z Azyi.
  96. O Pigmeiach wiele ieſt baśni. P. Dacier, zasadzając się na zdaniu Aryſtotelesa i Strabona, utrzymuie: iż, to był naród małego wzroſtu w wyższym Egipcie przy Oceanie mieszkający. Bitwy żórawiów z Pigmeiami maią znaczyć napady i szkody, które to ptaſtwo czyni na polach.

    Quales sub nubibus atris
    Strymoniæ dant signa grues, atque æthera tranant
    Cum sonitu, fugiuntque notos clamore secundo.

    Ænei: Lib: 10. v. 264

    „Tak Strymońskie żórawie, na powietrzne szlaki
    „Bystrém wzniesione skrzydłem, daią sobie znaki,
    „I z hałasem przed mroźną uciekaią zimą.

  97. Przedziwnie wydany obraz człowieka, który nie ieſt zupełnym nikczemnikiem, ale niedość mawielką odwagę. Poczuwając się do winy, że tę woynę zapalił, wybiega wielkim krokiem na przód, wyzywa nayśmielszych, a cofa się ze wſtydem, uyrzawszy człowieka, którego obraził.
  98. Warto ieſt uwagi uzbroienie Parysa, który maiące dwa oszczepy i pałasz, ieszcze miał łuk i ſkórą lamparta był okryty, a między piérwszemi znaydował się, którzy pospolicie ciężko uzbroieni byli. Dlatego też maiąc poiedynkować z Menelaiem, inna zbroię przywdziewa.
    Podług zwyczaiu ludzi dawnych, przed stoczeniem bitwy, nayśmielsi do osobnéy potyczki nieprzyiacielſkiego szyku rycerzów wyzywali.
  99. Impastus stabula alta leo ceu sæpe peragrans
    (Svadet enim vesana fames) si forte fugacem
    Conspexit capream, aut surgentem in cornua cervum,
    Gaudet hians immane comasque arrexit et hæret
    Visceribus super incumbens; lavit improba taeter
    Ora cruor.

    Æn: lib: 10. v. 723.

    „Jak lew często szalonym przymuszony głodem,
    „Próżnym krążąc przy stayniach wysokich zawodem,
    „Gdy łanią, lub ielenia wznoszącego rogi
    „Uyrzy, zieie okropnie, włos naieża srogi,

    „Wpada na zwierza, zwala, i z góry go tłoczy,
    „Zrze wnętrze, a posoka chciwą paszczę broczy.

    Widać, że Wirgiliusz to porównanie kilka pięknemi wyrazami ozdobił. Ale ieśli porównanie w Homerze nie ieſt tak bogate, więcéy ma iednak żywości. Ścigany lew od myśliwców, ledwie ma tyle czasu, aby uchwycił, i pożarł swą zdobycz.

  100. Improvisum aspris veluti qui sentibus anguem
    Pressit humi nitens, trepidusque repente refugit
    Attollentem iras, et cærula colla tumtetem.

    Ænei: Libr: 2. v. 379.

    „Jak gdy kto niespodzianie nastąpi na węża,
    „Stawiąc krok w cierniu, nagle cofa się przed gadem,
    „Wąż się wznosi, i modrą, szyię wzdyma iadem.

    Homer wydał tylko boiaźń paſterza: Wirgiliusz doſkonały obraz węża odmalował.

  101. Tu piérwszy raz Hektor na scenę wychodzi, w charakterze swoim równie przyiemny iak wielki. Miłość oyczyzny wszyſtkiemi iego sprawy kieruie. Tę tylko iednę ma winę, że się za złą ſtroną potyka. Wszyſtko dla miłości rodziców, krewnych i przyiaciół poświęca.
  102. Zdaie się, iż Horacyusz miał przytomny ten wiersz Homera, wyſtawuiąc Nereia, tak mówiącego do Parysa:

    Nequicquam Veneris præsidio ferox
    Pectes cæsariem grataque feminis
    Inbelli cithara carmina divides;
    Nequicquam thalamo gravis
    Hastas et calami spicula gnossii
    Vitabis strepitumque et celerem sequi
    Ajacem: tamen, heu! serus, adulteros
    Crines pulvere collines.

    Horat: Od: lib: I. v. 15.

    Na próżno dumny z Wenery obrony,
    Grzebieniem gładzisz twóy włos utrefiony,
    I miękką cytrą bawisz płeć przyiemnie:
    W łożnicy szukasz schronienia daremnie,
    Byś strzał Kreteńskich i dzid się uchronił,
    Lub by cię Aiax w biegu nie dogonił:
    Odwleczesz twoie, cudzołóżco, losy,
    Musisz nareszcie zwalać w piasku włosy.

  103. To ieſt, że cię nie ukamienowali. Wiemy z Pisma Sgo, że ta kara we wschodnich narodach była na cudzołożników. Lewit: c.20. v. 10. Deut: c. 22. v. 22.
  104. Jle napomnienie Hektora ieſt gwałtowne i uszczypliwe, tyle słodka i obrotna odpowiedz Parysa. I w innych okolicznościach tęż samę on grzeczność okazuie.
  105. Hektor nie odpowiada bratu, lecz chce czémprędzéy naprawić sławę woyſk Troiańſkich, którą splamić mogła ucieczka Parysa. Pope zebrał wiele okoliczności, w których bohaterowie poety Greckiego milczenie zachowuią, na okazanie, iż niesprawiedliwie naganiaią ci Homera, którzy mówią, że iego rycerze nadto wiele i niewcześnie gadaią.
  106. Dawni mieli wielkie dla ſtarości poważanie, czego tu Homer piękny przykład wyſtawia. Użalać się słusznie trzeba, że u nas nie ma takich względów ſtarość: Coby było z równym pożytkiem dla młodych, iak z pociechą dla ſtarych.
  107. Daiąc zgryzoty Helenie poeta, uchwycił jedyny sposób, którym ią czyni interessuiącą. Bitwa ta, któréy ona była celem, naymocniéy ią obchodzić powinna. Niespokoyność, zgryzota, a może ieszcze i miłość łzy iéy wyciska.
  108. Mieysce, na którym rozmawiaią ſtarcy Troiańscy, natura tego wieku, głos ich, wszyſtko to leſt za ſtosownością użytego przez Homera podobieństwa. Nikt go nie poczyta za podłe, kto pamięta, iakie pochwały daie konikom Anakreon.

    Fortunnyś stokroć, móy koniku polny,
    Że od trosk i trudów wolny,
    Podpiwszy sobie drobnym pyszczkiem rosy,
    Brzmiące wypuszczasz odgłosy,
    Siedząc, iako król na wspaniałym tronie.
    Na rozłożystym iesionie.
    Gdziekolwiek rzucisz a wysoka zrzenice,
    Do twéy należy dzielnice.
    Tobie zasiewny łan zboże wywodzi,
    Tobie drzewo liście rodzi:
    Ciebie kmieć lubi, że nie wnosisz szkody
    W ubogie iego zagrody.
    Kochaią wioski ucieszną Sybillę,
    Za letney proroctwo chwile.
    Tyś miły Muzom: Febus ci głos dawa,
    I brzmiącym wdziękiem napawa.
    Tobie ni starość zazdrości leniwa,
    Ścieśniaiąc życia przędziwa.
    Żyiesz roskoszny ziemi wychowanek,
    Dudląc ustawnie w organek:

    Ni czuiesz, co są frasunki i bóle:
    Szczęśliwszy nad ziemskie króle.
    Bo śmiertelnego mało co nasienia
    Maiąc w sobie z przyrodzenia,
    Z lichą cząsteczką i kości i ciała,
    Równasz niebiany bez mała.

    Anakreon przez Naruszewicza.

  109. Trudno lepiéy pochwalić piękność. Starcy długą uciśnieni woyną, naradzający się o sposobach iéy zakończenia, widząc Helenę, dziwią się iéy urodzie i boginią ią zowią. Nie mogę tu przeminąć uwagi iednego z naylepszych ſtarożytności krytków nad tém mieyscem Homera. „Nayznakomitsi Troian męźowie nie poczytuią za rzecz niegodną, że Grecy i Troianie dla urody Heleny, tyle nieszczęść i przez tak długi czas ponoszą. Jakież więc wyobrażenie trzeba mieć o téy piękności? Bo nie mówi tego Parys, który ią uwiózł, nie człowiek młody, nie ktoś z pospólstwa, ale ſtarzy, nayroſtropnieysi, i z Pryamem zasiadający. Lecz i sam król dziesięcioletnią wycieńczony woyną, po utracie tylu dzieci, maiąc przed sobą naywiększe niebezpieczeńſtwo, dla którego ta twarz, źródło tylu łez obfitych, nienawiſtna i obrzydła bydź powinna; slucha téy pochwały, nazywa ią córką, sadza przy sobie, wymawia nawet, i nie iéy przyczynę swoich nieszczęść przyznaie.„ Kwintylian Xięga VII. rozd: 4.
  110. Tasso w Xiędze II. Jerozolimy wyzwolonéy szczęśliwie ten uſtęp naśladował. Herminiia wſkazuie Aladynowi znacznieyszych wodzów woyſka nieprzyiacielſkiego. Scena w Jerozolimie wyzwolonéy nie tak ieſt interessuiąca, iak w Jliadzie. Zgromadzenie szanownych ſtarców, między któremi znayduie się Pryam, więcéy ściąga uwagi, niż osoba mało, znacząca Aladyna. Jednakże choć Pope naśladowanie Tassa za zbyt niewolnicze poczytuie, przyznać trzeba, że ma wiele piękności. Stacyusz w Xiędze II. podobnym sposobem wylicza bohatyrów pod Teb murami.
  111. Wiadomo, iż wiérsz ten niezmiernie się podobał Alexandrowi wielkiemu. Jakoż w nim zamykaią się wszyſtkie króla zaszczyty.
  112. Można się tu zapytać, czy Pryam nie powinien był znać Ulissesa, którego widział w Troi. Na to dawni tłumacze odpowiadaią, że od bytności króla Jtaki w tém mieście nie mały przeciąg czasu upłynął. A do tego Pryam w podeszłym wieku musiał mieć wzrok osłabiony.
  113. Tu wielce przyſtoyność zachowana, że o Menelaiu nie Helena, ale Antenor mówi.
  114. Obraz mówcy, który się zaſtanawia, nim mówić zacznie, i nieiakie w sobie pomieszanie czuie, godzien uwagi. Nauczaią Retorowie, aby mówca przy rozpoczęciu okazywał się pomieszanym, dla zjednania sobie przychylności słuchacza, Nie trzeba tego tworzyć prawidła: sama w nas natura uczucie to wznieca. Dobrzy mówcy zawsze się słuchacza obawiali. Świadczy to o sobie Cycero: młodość tylko lub zbytnie w swoich talentach zaufanie, śmiały ton przybiera.
  115. Pliniiusz młodszy takiéy sobie życzył wymowy. „Gdyby mi dano do wyboru; téy wymowie podobnéy do zimowych śniegów, to ieſt, pełnéy, ciągłéy, obfitéy, nareszcie niebieſkiéy i boſkiéy, dałbym piérwszeńſtwo. Ep: I. 20.
  116. Kaſtor i Pollux zginęli w bitwie przeciw Afareia synom, Jdzie i Linceiowi.
  117. Mieszanie Greckiego i Troiańſkiego wina, czynione było dla znaku zgody: podzielenie sierci znaczyło, iż wszyscy są uczeſtnikami oſiary, i że przeſtępca umowy ściągnie na głowę swoię nieba przeklęſtwo.
  118. Ofiar przeklęſtwa nie godziło się pożywać, lecz albo ie zakopywano w ziemię, albo rzucano w morze, i tym końcem zapewne bierze ie z sobą Pryam.
  119. Ten, któryby się za wytknięte granice dał przeciągnąć, tém samém iuż za zwyciężonego był miany.
  120. Parys bierze na siebie ciężką zbroię, bo wprzód lekko tylko uzbroiony wybiegł na przodek.
  121. Dawni, mówi Erneſty w swoich dyssertacyach nad Homerem, umieli hartować miedź tak mocno, że iéy oſtrze zdolne było do przecinania. Dlatego Homer oszczepy i wszelką broń zaczepną, miedzią zaostrza.
  122. Alte sublatum consurgit Turnus in ensem
    Et ferit: exclamant Troes trepidique Latini,
    Arrectæque amborum acies: at perfidus ensis
    Frangitur in medioque ardentem deserit ictu,
    Ni fuga subsidio subeat, fugit ocior Euro,
    Ut capulum ignotum dextramque aspexit inermem.

    Ænei: Lib: 12. v. 729.

    Wzniesionym w górę mieczem Turnus zamach czyni,
    I tnie: krzyczą Troianie, trwożą się Latyni,
    I oba wryte woyska: ale miecz omylny
    Łamie się, w samém cięciu zdradza zamach silny.
    Ucieczka wsparciem, biegiem wiatr lekki przegoni,
    Gdy nie swą głownią postrzegł, i rękę bez broni.

  123. Charakter Heleny bardzo dobrze wydany: mówi ona do Wenery:
    „Siedź przy nim, okrutnemi trapiona zgryzoty.

    Wyraz ten ieſt naturalny w uſtach żony Parysa, bo ſtan własnego iéy serca wydaie. Wreście wyſtawia sobie, co Wenus w postaci poufałéy iéy niewiaſty mówi: że woyna o nię się zacznie, że zoſtaiąc bez wsparcia, nędznie zginie. Idzie, lecz wſtydem zarumieniona, i kryiąc się przed paniami Troiańſkiemi.

  124. Ten uſtęp od wielu i słusznie naganiony: bo i z rzeczą mało związany i z godnością wiersza bohatyrſkiego niezgodny. Tu ciekawie wygląda czytelnik, co Menelay, co Grecy i Troianie przytomni temu poiedynkowi uczynią, a Poeta wprowadza Wenerę, i Helenę wiedzie do uścisków Parysa. To samo wielu ostrzec powinno, że w Homerze nie tak doſkonałości układu i powiązania ścisłego wszyſtkich z sobą części szukać trzeba, bo trudno takiéy surowości rozsądku wyciągać w naydawnieyszym poemacie; iak raczéy dziwić się szczęśliwemu Poety dowcipowi w wynalezieniu, i słodyczy w opowiadaniu. Heyne.
  125. Tu wielki otwiera się widok: Bogowie radzą o losie Troi. Zdrada na którą przystał Jowisz, a którą wykonała Minerwa, zgorszyła Platona. Odpowiedziano mu na to: że gdy Parys, podług brzmienia umowy, nie był zabity, mieli słuszny pozór Troianie do odnowienia woyny. Przydajmy, że gdyby było przyszło do traktatów pokoiu, nie ſtałoby się zadosyć słowu Jowisza, danemu Tetydzie, matce Achillesa, że pomści się krzywdy tego bohatyra. W takim kształcie wyſawił Poeta zerwanie umowy, dla dania rzeczy wiekszéy okazałości. W naturalnym porządku rzecz się ſtać mogła tym sposobem. Gdy Agamemnon ogłosił zwycięzcę Menelaia, i domagał się od Troian dopełnienia umowy, ktoś z woyſka Troiańſkiego rozgniewany, że Grecy narzucali ciężkie warunki na Troian, choć umowa wcale nie zoſtała spełniona, gdyż Parys nie był zabity; puścił strzałę na Menelaia, ranił go, a przez to zerwał umowę, i na nowo pożar woyny zapalił.
  126. Porównanie Minerwy do gwiazdy naganione było od Terassona, a tém bardziej ieszcze wnioſki, do których ta gwiazda w woyſku była powodem. Śmiészny to iest znak, mówi krytyk, który pokóy lub woynę obiecuie, bo na iednoby wyszło, gdyby go wcale nie było. Lecz tu zbytnia byſtrość krytyka o błąd go przyprawiła: bo nie co innego wnoszą tu między sobą żołnierze, tylko że dłużéy rzeczy wątpliwe nie będą, że Jowisz dał iuż znak tego, co w swoich poſtanowił wyrokach, że wkrótce pokaże się, czy woyna, czy pokóy naſtąpi.
  127. Euſtatius utrzymuie, że Homer taką długość nadaiąc rogom, bynaymniéy podobieńſtwa do prawdy nie obraża. Są rogi dłuższe ieszcze, i podobne za iego czasów widziano w Delos.
  128. Jakoż poſtępek Pandara, ściągnął nayokropnieysze ſkutki: zapalił na nowo woynę, która się ſkończyła na zupełném zniszczeniu Troi. Miał przyczynę Homer czyn Pandara, dla ważności zdarzonych z niego wypadków, obszerniéy opisać.
  129. Dixit, et aurata volucrem Threissa sagittam
    Deprompsit pharetra cornuque infensa tetendit,
    Et duxit longe, donec curvata coirent
    Inter se capita et manibus jam tangeret æquis,
    Læva aciem ferri, dextra nervoque papillam.
    Extemplo teli stridorem aurasque sonantes
    Audiit una Aruns, hæsitque in corpore ferrum.

    Ænei: lib: XI. v. 858.

    „To rzekłszy, Trackiéy strzały z kołczanu dobywa,
    „I róg z tak wielką siłą ciągnie zapalczywa,
    „Że zakrzywione końce prawie z sobą sprzęgła.
    „Lewą bełtu, a piersi prawą ręką sięgła.
    „Strzały śfist i powietrza uczuł Aruns razem,
    „I ciało swoie ostrém przeszyte żelazem.

  130. Mowa ta ieſt piękna, tylko podobno w téy okoliczności zanadto długa. Powinien iednak mieć wzgląd czytelnik, że Agamemnon cały zdradą Troian przeięty, prawie od siebie odchodzi: wyraża swoie czucie, iakie w nim wzbudzało nagłe pomieszanie, i dopiero, wybuchnąwszy z gniewem, nienawiścią i zapowiedzeniem zemſty, bierze się do ratunku brata.
  131. Wysysanie przez długi czas, w leczeniu ran, używane było.
  132. Byłto honor niepospolity znaydować się na biesiadach u naywyższego wodza. Agamemnon kosztem woyſka dawał uczty w swoim namiocie.
  133. Qualis ubi ad terras abrupto sidere nimbus
    It mare per medium; miseris, heu! præscia longe
    Horrescunt corda agricolis: dabit ille ruinas
    Arboribus stragemque satis, ruit omnia late:
    Antevolant, sonitumque ferunt ad litora venti.

    Ænei: lib: XII. v. 451.

    „Jako gdy od gwiazd czarna oderwie się chmura,
    „Idzie nad morzem, wzdęta gromem nawalnicy.
    „Przeględni swoich nieszczęść, blednieią rolnicy:
    „Zwala drzewa i żniwa, wszystko niszczy w biegu,
    „Wiatry ią poprzedzaiąc, niosą, szum do brzegu.

       

    Ainsi lorsque des monts separés par Alcide
    Les Aquilons fougueux fondent d'un vol rapide,
    Soudain les flots émus de deux profondes mers
    Du choc impétueux s'élancent dans les airs;
    La terre au loin gémit, le jour fuit, le ciel gronde,
    Et l'Africain tremblant craint la chute du monde.

    Henr: Ch: 8.

    „Gdy z gór, które przedzielił Alcyd niezwalczony,
    „Rozhukane wypadną nagle Akwilony,
    „Gwałtowném starciem morza wzniesione bałwany,
    „Liżą wysokie gwiazdy śnieżystemi piany,
    „Drży ziemia, niknie światło, z nieba grom wylata,
    „Lęka się Afrykanin zbladły końca świata.

  134. Wiersz ten cztéry razy, a coraz w inszym sensie wyłożyć można. Ja trzymałem się większéy liczby tłumaczów. Eustatius, a za nim P. Dacier ten sam wątpliwy sposób wyrażenia uwielbia. Lecz Pope rozsądnie uważa, iż ta wątpliwość z mniéy doſkonałéy w dzisieyszych wiekach Greckiego ięzyka wiadomości pochodzi. Zdaie się bydź naynaturalnieysze znaczenie: iż ktoby zoſtał z swego wozu wytrącony, gdy wsiędzie na drugi; niech raczéy bronią robi, a nie bierze się do kierowania koni, których nie zna; co mowa Pandara do Eneasza w xiędze V. objaśnia. Heyne w świeżéy edycyi Homera tłumaczy ten wiersz nowym sposobem:

    Na wóz nieprzyiacielski, kto na swoim wpadnie,
    Niech nie zsiada, lecz z wozu zręcznie dzidą władnie.

    I to tłumaczenie ma sens iasny, lubo wcale inny od poprzedzaiącego.

  135. Tu trzeba się przenieść do czasów ſtarożytnych: i o tém ieszcze nie trzeba zapominać, że te uczty dawane były kosztem woyska w namiocie Agamemnona: a zatém przynaymniéy własnych darów na oczy nie wyrzuca. Znaydować się na tych biesiadach niemałym było zaszczytem, gdyż samych tylko wodzów z męztwa i roſtropności sławnych do nich przypuszczano.
  136. Prawdziwy glos natury: Ulisses imię oyca nad własne swoie nazwiſko przenosi.
  137. Mowa ta dla długości swoiéy nie może bydź od nagany wyięta. Nie samych tylko ſtarców wielomownemi Homer wyſtawia: widać z jego dzieł, źe sam lubił opowiadać. Wielomowność była Greków pospolitą wadą. Każdy to poſtrzeże w ich tragicznych autorach.
  138. Piérwsza woyna Tebańſka zdarzyła się na lat dwadzieścia siedem przed woyną Troiańſką. Zatém Agamemnon mógł widzieć Tydeia i Polinika. gdy przybyli do Micen, prosząc o posiłki przeciw Eteoklowi.
  139. Dawni wprzód, nim do nieprzyiacielſkich kroków przyſtąpili, wysyłali posłów, domagaiąc się o sprawiedliwość. Tak przed wypowiedzeniem woyny, Ulisses i Menelay do Troi byli wysłani.
  140. Naśladowanie Wirgiliusza.

    Fluctus ut in medio coepit cum albescere ponto,
    Longius ex altoque sinum trabit; utque volutus
    Ad terras, immane sonat par saxa, nec ipso
    Monte minor procumbit: at ima exæstuat unda
    Vorticibus, nigramque alte subjectat arceam.

    Georgi: lib: III. v. 237.

    „Jak gdy się bielić zacznie morze nieposkromne,
    „Zdaleka ciągnie wodę w bałwany ogromne,
    „Przypuszcza szturm do ziemi i skaliste boki
    „Z strasznym uderza gromem wyniosłéy opoki,
    „Wreście iak góra pada: wrą w przepaściach wały,
    „I pod nieba rzucaią piasek zaczerniały.

  141. Wirgiliusz w podobnym obrazie Wieść wyſtawił.

    Mobilitate viget viresque acquirit eundo:
    Parva metu primo, mox sese attollit in aurat,
    Ingrediturque solo et caput inter nubila condit.

    Ænei: Libr: IV. v. 175.

    „Ruchem żyie, wzmacnia się wiecéy czyniąc kroków.
    „Zrazu przez boiaźń mała, wnet sięga obłoków,
    „Nogami depce ziemię, głowę kryie w niebie.

  142. Podobny obraz w Wirgiliuszu.

    Postquam congressi in prœlia totas
    Implicuere inter se acies legitque virum vir,
    Tum vero et gemitus morientum et sanguine in alto
    Armaque corporaque et permixti caede virorum
    Semianimes volvuntur equi, pugna aspera surgit.

    Æneidos: lib: XI. v. 631.

    „A skoro się na placu wzięli do oręża,
    „Szyki starły się z szyki i mąż wybrał męża;
    „Słychać ięk konaiących, a we krwi i bronie
    „I ciała i ranione z ludźmi leżą konie.

  143. In segetem veluti cum flamma furentibus austris
    Incidit, aut rapidus montano flumine torrens
    Sternit agros, sternit sata læta boumque labores
    Præcipitisque trahit silvas; stupet inscius alto
    Accipiens sonitum saxi de vertice pastor.

    Æneidos: lib: II. v. 304.

    „Jak gdy wpadnie na pola ogień niewstrzymany,
    „Lub się nagle rozleie z gór potok wezbrany,
    „Niszczy role, zabiera prace wołow, żniwa,
    „I całe lasy w pędzie gwałtownym porywa:
    „Słysząc to z góry pasterz, w zadumieniu stoi.

  144. Może bydź, że Trakowie z włosów robili czuby, iak dawni Germanowie, i dzicy ludzie w Ameryce. Zwyczay ten i w polerownych narodach, osobliwie między młodzieżą, zjawiać się poczyna.
  145. Bardzo zręcznie Homer męztwo oboiéy ſtrony woiowników wyſtawił, daiąc poznać, iakby niebezpieczną rzeczą było przechodzić wpośród tych woyſk walecznych.
    Bitwa zaczęta w téy Xiędze, ciągnie się aż do Xięgi VII. Wszyſtko więc, co naſtępnie opisuie Poeta w Xiędze V. VI. i VII. iednego dnia walkę obeymuie.
  146. W téy xiędze Dyomed wszyſtkich bohatyrów przewyższa. Pope uważa, iż każda w Jliadzie bitwa ma celuiącego bohatyra. Co tém podobnieysza zdaie się do prawdy, że bogowie raz temu, drugi raz innemu bohatyrowi sprzyiaią.
  147. Podobny obraz odmalował Wirgiliusz:

    Ardet apex capiti cristisque a vertice flamma
    Funditur et vastos umbo vomit aureus ignis:
    Non secus ac liquida si quando nocte cometæ
    Sanguinei lugubre rubent, aut Sirius ardor.
    Ille sitim morbosque ferens mortalibus ægris
    Nascitur et laevo contristat lumine cœlum.

    Ænei: Lib: X. v. 270.

    „Pali się hełm na głowie, płomień strzela z kity,
    „Ogromny rzuca ogień puklerz złotolity:
    „Jakim w nocy kometa krwawy światłem błyska,
    „Jakie Syryusz ognie przeraźliwe ciska.

    „On biednym ludziom niesie pragnienia, choroby,
    „A przykrym blaskiem niebios zasępia ozdoby.

  148. Uważać należy w bitwach Homera, że gdy zginie iaki naczelny rycerz, zaraz się los walki przechyla: to okazuie sposób woiowania dawnych.
  149. Wyrazy te użyte do Marsa, na złą ſtronę brane bydź nie powinny.
    Co Homer mówi przez uſta Minerwy o Marsie, to przedziwnie wyrażone znayduie się w apoſtrofie do woyny w poemacie Woyny Chocimskiéy, Pieśni V.

    Ty coś z przepaści piekieł wyzioniona,
    Na ziemny okrąg nieszczęśliwie padła,
    Ty, co rwiesz dzieci z nędznych matek łona,
    I osierocasz zgodne małżeństw stadła,
    Głucha na ięki, płaczem niewzruszona,
    Woyno okrutna, bezbożna, zaiadła;
    Niesyta klęski, nędzą, i ruiną!
    Tobą narody, tobą państwa giną.

  150. Był wyrok zakazuiący Troianom bawić się żeglugą. Homer powiada, że ten, który zbudował flotę, dla Parysa, odniósł karę za przeſtepſtwo wyroku.Uważmy, że poeta lubi się zatrzymywać nad sztukami mechanicznemi: co razem i wiadomość iego i guſt do rzeczy pożytecznych okazuie.
  151. Rzeki uważane były iak bóztwa: a zatém swoich miały kapłanów i ofiarników.
  152. Do opisu Homera prześliczny przydał wyraz Wirgiliusz.

    Te decisa suum, Laride, dextera quærit;
    Semianimesque micant digiti ferrumque retractant.

    Æn: lib: X. v. 395.

    „Tyś, Larydzie, szukany od przeciętéy dłoni,
    „Drgaią palce krzepnące i żądaią broni.

  153. To pyszne porównanie miało kilku naśladowców: Lukrecyusz tak ie wydał:

    Montibus ex altis magnus decursus aquai,
    Fragmina conjiciens silvarum arbustaque tota;
    Nec validi possunt pontes venientis aquai,

    Vim subitam tolerare: ita magno turbidus imbri
    Molibus incurrit validis cum viribus amnis;
    Dat sonitu magno stragem, volvitque sub undis
    Grandia saxa; ruit qua quidquam fluctibus obstat.

    Lib: I. v. 284.

    „Jak na górach nagłemi wezbrany ulewy,
    „Rwie potok lasy, niesie w biegu całe krzewy,
    „Ani most naysilnieyszy w pędzie go nie wstrzyma,
    „Leci gwałtowna woda, a co raz się wzdyma,
    „I z wielkim spada hukiem: toczy grube skały,
    „I wszelki odpór niszczą rozhukane wały.

    Wirgiliusza naśladowanie.

    Non sic, aggeribus ruptis, cum spumeus amnis
    Exiit oppositasque evicit gurgite moles,
    Fertur in arva furens cumulo camposque per omnes
    Cum stabulis armenta trahit.

    Æn: Lib: II. v. 496.

    „Ani tak potok, mocą niewstrzymany żadną,
    „Gdy przed nim groble, tamy naysilnieysze padną,
    „Pędzi z szumem na pola szaleiące wody,
    „A w biegu razem staynie porywa i trzody.

    Wolter toż porównanie naśladował i rozciągnął.

    Comme on voit les torrents, du haut des Pyrénées,
    Menacer des vallons les Nymphes consternées;
    Les digues qu’on oppose à ces flots orageux
    Soutiennent quelque temps son choc impétueux:
    Mais bientôt, renversant sa barriere impuissante,
    Il porte au loin le bruit, la mort et l’épouvante,

    Déracine en passant ces chênes orgueilleux
    Qui bravoient les hivers et qui louchoientles cieux,
    Détache les rochers du penchant des montagnes,
    Et poursuit les troupeaux fuyant dans les campagnes.
    Tel Bourbon descendoit à pas précipités
    Du haut des murs fumants qu'il avoit emportés;
    Tel d'un bras foudroyant, fondant sur les rebelles,
    Il moissonne en courant leurs troupes criminelles.

    Henr: Ch: VI.

    „Jak potoki z śnieżystych Pireneów spadłe,
    „Zastraszaią przyległych dolin Nimfy zbladłe:
    „Daremnie groble, dumne swe grzbiety nasrożą,
    „Na czas tylko mdłą tamę ich pędom założą,
    „Niedługo ią obali potok zapieniony,
    „Szum, strach i śmierć w dalekie roznoszący strony;
    „A tak wszystkie w swym biegu złamawszy zawady,
    „Wali dęby, zwyciężce zim, nieba sąsiady.
    „Odrywa od gór skały, ciężkie głazy dźwiga,
    „Uciekaiące trzody na równinach ściga.
    „Tak bystrym krokiem Burbon, uniesion zwycięztwem,
    „Spieszył z murów, dopiero iego wziętych męztwem,
    „Z piorunuiacą ręką biegł na buntowniki,
    „I ognistym bułatem całe zwalał szyki.

  154. Żeby się komu rzeczą dziką nie wydawało, że człowiek walczy z bogami, rani ich, przepędza; trzeba sobie przypomnieć mniemanie dawnych, o ciałach i siłach bogów: w pospolitym sposobie mówienia, pochwała bohatyra w tém naywięcéy była zamknięta, że się równał z bogami, że im samymw boiu mógł kroku dotrzymać. Naſtąpiły potém wieści o podobnych bitwach, iakoto Herkulesa z Apollinem, Neptunem. Tu Dyomed walczy z Wenerą i Marsem.
  155. „Homer kiedy opisuie polegaiących Troiańczyków pod bronią Grecką, coś każdemu z upadaiących, czémby poruszył, przydaie. Ten, powiada, zginął i młodą zoſtawił żonę, która powrotu iego napróżno wygląda: ten odumarł małe dzieci w kolebce; iuż on ich, iak podrosną, nie obaczy, ani w młodości radą im i wsparciem będzie. Ten rozpoczął obszerny pałac, a kto inszy zakończy go, i w nim z cudzém pokoleniem zamieszka. Te i tym podobne Homer zbieraiąc okoliczności, naylepiéy podobno do serca ludzkiego drogę znaiący, zewsząd się do niego wdziera.„

    Karpiński o wymowie.

  156. Eneasz mówi iak człowiek pobożny. Widać, że Wirgiliusz charakter swego bohatyra wziął z Jliady.
  157. Rozmowa między Pandarem i Eneaszem ieſt za nadto długa. I w innych okolicznościach bohatyrowie Homera zbyt wiele gadaią, co iednak ſtarożytnemu poecie przebaczyć należy.
  158. Dawny sposób wyrażenia wzięty z obyczaiów wieku, kiedy zwycięzcy krwi zabitego nieprzyjaciela kosztowali.
  159. W Eneidzie Turnus trudnieyszym ieszcze do dźwignienia głazem (w czém podobno przesadził Wirgiliusz) rzucił na swego przeciwnika.

    Nec plura effatus, saxum circumspicit ingens,
    Saxum antiquum ingens, campo quod forte jacebat,
    Limes agro positus, litem ut discerneret arvis.
    Vix illud lecti bis sex cervice subirent,
    Qualia nunc hominum producit corpora tellus:
    Ille manu raptum trepida torquebat in hostem,
    Altior insurgens et cursu concitus heros.

    Æn: Lib: XII. v. 896.

    „Więcéy słowa nie rzekłszy, głaz wielki postrzega,
    „Głaz wielki, dawny, który pomiędzy dziedzice
    „Leżąc w polu, ułatwiał spory o granice.
    „Ledwieby go dźwignęło naysilnieyszéy młodzi
    „Dwunastu, iakich dzisiay ziemia mężów rodzi.
    „Rycerz biegiem uniesion, i wspięty na nogi,
    „Podniósł go i zakręcił i cios rzucił srogi.

  160. Nie dosyć, że Homer przyznaie bogom namiętności i wady ludzkie, czyni ich ieszcze uczeſtnikami cierpień natury naszéy. Takie poniżenie bogów obraziło Platona tak dalece, że go wygnał ze swoiéy Rzeczypospolitéy: a Pitagoras powiedział, że za zmyślania, tak upodlaiące bogów, okrutnie był w piekle dręczony. Aryſtoteles iednak bronił Homera, twierdząc, że napisał rzeczy, które przed nim wieść rozgłosiła. Wszakże bayka mówi, że Jowisz był raniony, że Pluton podobny raz odebrał: a więc Homera nie można obwiniać, że ranioną Wenerę wyſtawił.
  161. Wenus nie przez upokorzenie pada przed ſtopami Marsa, ale że osłabiona nie mogła się na nogach utrzymać.
  162. Bohatyrowie Homera wiele dokazuią: lecz dzieła ich bardziéy ieszcze wyznanie zwyciężonych podnosi. Jak ten wyraz maluie męztwo Dyomeda!
  163. Homer Dyonę daie za matkę Wenerze. Znać, że bayka, która ią z piany morſkiéy wyprowadza, poźniéy się zjawiła.
  164. To okazuie, iaka była karność u dawnych: dorosłe nawet dziewczyny chłoście podlegały, gdy się iakiéy rzeczy nieprzyſtoynéy dopuściły.
  165. Usprawiedliwiaiąc poeta swoie wymysły, dawne bajki zręcznie przytacza. Powieść o więzieniu Marsa obiaśniaią te przedziwne Wirgiliusza wiersze.

    Diræ ferro et compagibus artis
    Claudentur belli portæ: Furor impius intus
    Sæva sedens super arma et centum vinctus ahenis
    Post tergum nodis fremet horridus ore cruento.

    Ænei: lib: I. v. 283.

    „Zawrą drzwi smutne woyny na silne wrzeciądze,
    „Bezbożna wściekłość srogie w wnętrzu tucząc żądze,
    „W sto węzłów skrępowana, nad żelaza stosem
    „Siedząc, z okropnéy paszczy strasznym ryknie głosem.

  166. Spełnienie zemſty bogów na Dyomedzie, opisuie Wirgiliusz w odpowiedzi tego bohatyra, danéy posłom Latyna. Wyliczaiąc swoie nieszczęścia Dyomed, tę ich przyczynę naznacza, że bezbożną bronią, targnął się na Wenerę.

    Invidisse deos, patriis ut redditus oris
    Coniugium optatum et pulchram Calidona viderem:
    Nunc etiam horribili visu portenta sequuntur,
    Et socii amissi petierunt æthera pennis,
    Fluminibusque vagantur aves, (heu dira meorum
    Supplicia) et scopulos lacrimosis vocibus implent.
    Hæc adeo ex illo mihi iam speranda fuerunt
    Tempore cum ferro cœlestia corpora demens
    Appetii et Veneris violavi vulnere dextram.

    Ænei: Libr: XI. v. 266.

    „Nie dały nieba stanąć na oyczystym tronie,
    „Widzieć miłą małżonkę, i żyć w Kalidonie:
    „Dziś mię nawet okropne przerażaią mary ,
    „I towarzysze ( iakże ciężkie znoszę kary!)
    „Nad rzekami biegaią, przyodziani pióry,
    „I ptaki, smutnym krzykiem napełniaią góry.
    „Już od tego mię czasu złe wyroki gonią,
    „Gdy na bogi szaloną targnąłem się bronią,
    „I obraziłem rękę Wenery żelazem

  167. Ten wyraz Homera podał Wirgiliuszowi wyobrażenie do odmalowania bardzo pięknego obrazu.

    Tum dea nube cava tenuem sine viribus umbram,
    In faciem Aeneae (visu mirabile monstrum)
    Dardaniis ornat telis, clypeumque jubasque
    Divini assimulat capitis, dat inania verba,
    Dat sine mente sonum gressusque effingit euntis,
    Morte obita qualis fama est volitare figuras,
    Aut quæ sopitos deludunt somnia sensus.
    At primas læta ante acies exsultat imago,
    Inritatque virum telis et voce lacessit.

    Ænei: Lib: X. v. 636.

    „Więc bogini cień marny, zrobiony z obłoku,
    „W twarzy Eneaszowéy (potwór dziwny oku)
    „Zdobi Troiańską zbroią, daie puklerz ryty,
    „Na boskiéy głowie, iego blask zapala kity:
    „Daie próżne wyrazy, bez znaczenia dźwięki,
    „Jego iest krok właściwy, iego zamach ręki.
    „Takie, mówią, po śmierci zwodne mary chodzą,
    „Takie nas we śnie śpiących postaci uwodzą.
    „Na czele szyków mara groźnym wstrząsa ciosem,
    „Rozdrażnia bohatyra, i wyzywa głosem.

  168. Homer umie ſtopniować swoich bohatyrów, iednych przez drugich. Tu widzieć można ſtopień odwagi Eneasza i Menelaia, potrzebuiącego wsparcia Antylocha przeciw bohatyrowi Troiańſkiemu.
  169. Przedziwny obraz męztwa Hektora. W dziele Poezyi Epicznéy, wprowadzenie Jstot wyższych, koniecznie ieſt potrzebne. Gdyby poeta powiedział po proſtu, że Dyomed cofa się przed Hektorem, dziwiąc się, iednemu, mnieybyśmy mieli dla drugiego szacunku. Ale Dyomed może bez wſtydu uſtąpić przed Marsem. Równie ieſt mocny tegoż gatunku opis w Eneidzie.

    Sævit medio in certamine Mavors,
    Cœlatus ferro, tristesque ex aethere Dirae,
    Et scissa gaudens vadit Discordia palla,
    Quam cum sanguineo sequitur Bellona flagello.

    Ænei: lib: VIII. v. 7.

    „W żelazie Mars się sroży między woiowniki,
    „Jędze spadłe z powietrza przebiegaią szyki,
    „Z rozdanym idzie płaszczem Niezgoda szalona,
    „A za nią z krwawym biczem pośpiesza Bellona.

  170. Herkules ocalił Hezyonę, córkę Laomedona, zabiwszy potwór morſki, któremu wyſtawiona była na pożarcie.
  171. To mieysce dwoiście tłumaczyć się daie: raz że przyłbica Pallady ze stu miaſt woyſka okryćby mogła; drugi raz, żeby iéy ze stu miaſt woyſko przebić nie potrafiło. Podzielone są tłumaczów zdania: ia się drugiego znaczenia trzymałem.
  172. Longin zaſtanawiaiąc się nad wysokością tego obrazu, sam wysokim sposobem myśl swoię wykłada. Gdyby, mówi, te konie ieszcze ieden ſkok uczyniły, nie miałyby iuż mieysca do uczynienia trzeciego.
  173. Wziąć przyłbicę Plutona, znaczy niewidzialnym się uczynić.
  174. Peon dawny bożek nad lekami przełożony, poźniéy z Apollinem za iedno uważany.
  175. Wyrzut przeciw niewdzięczności ludzkiéy. Widzimy podobnie w Piśmie S. iak Patriarchowie siedząc w progach domów swoich, zapraszali wędrowników, aby w nich sobie wytchnęli.
  176. Podobnie Magus prosi o zmiłowanie Eneasza.

    Te precor, hanc animam serves gnatoque patrique.
    Est domus alta, iacent penitus defossa talenta
    Cœlati argenti, sunt auri pondera facti
    Infectique mihi. Non hic victoria Teucrum
    Vertitur haut anima una dabit discrimina tanta.

    Ænei: lib: X. v. 523.

    „Proszę! ocal tę duszę dla syna i oyca,
    „Możny mam dom, są sztuki srebra pięknie rznięte,
    „Jest złoto wyrobione, iest ieszcze nietknięte.

    „Nie na mnie swe zwycięztwo kładą Troiańczycy,
    „Jedna dusza nie sprawi tak wielkiéy różnicy.

  177. Pani Dacier wymawia to okrucieńſtwo Agamemnona, dopełnione nad żebrzącym zmiłowania człowiekiem, sprawiedliwie za to od P. de Genlis w Wieczorach Zamkowych naganiona.
  178. Dawni dobywszy iakiego miasta, łup cały do kupy zbierali, i nim się dzielili. W potyczkach zaś, iak się z całey pokazuie Jliady, łup do tego należał, kto go doſtał.
  179. Wielu krytyków naganiało Homerowi, że Hektora podczas bitwy do miasta wysyła. Odpowiedziano im, iż to się ſtało dla boſkiego obrzędu, i z rozkazu naywiększego z wieszczków. W wielkich niebezpieczeńſtwach udawano się do obrządków religii, dla ożywienia w woyſku odwagi: czego widzimy dosyć częſte w Liwiiuszu przykłady.
  180. Oto naydłuższa rozmowa, którą nam w czasie bitwy Jliada wyſtawia. Czytelnik powinien znać sposób, iakim dawni woiowali. Mogli oni natenczas podobnych sobie rozmów pozwalać. Rzecz téy rozmowy dotyka serce, i chyba tym tylko się nie podoba, którzy nie pamiętaią, że u dawnych związki gościnności, więcéy ieszcze niż krwié związki szacowane były. Można do tego przydać, że po oddaleniu się bogów, i odeyściu Hektora, bitwa nie tak była zażarta: a Dyomed dokazawszy tyle, iak się z Xięgi V. pokazuie, potrzebował odpoczynku. Homer, idąc za obyczaiami wieku swoiego, przerywa bitwę, lubo woyſka maią broń w ręku, przyiemne robi uſtępy, a obrazy swoie w różnych coraz poſtaciach wydaie.
  181. Co się zdarzyło w czasie świąt Bachusa względem Bachantek, to Poeci przenieśli do samego Boga.
  182. Ta uwaga tak piękna, tak prawdziwa, ściągnęła żarty niektórych zimnych krytyków. Ale za cóżby się miała źle wydawać w uſtach bohatyra, który w swoiéy familii tyle widział przykładów nieszczęścia? Podobny wyraz czytamy w Eklezyaſtyku w Rozdziale XIV. w. 18.
  183. To mieysce okazuie, że iuż znane było pismo za czasów Homera.
  184. Solimy dawni mieszkańcy Licyi, od przychodniów z dolin wypędzeni, na górach osiedli.
  185. Przez wzgląd na pamięć swego dziada, nie wymienia Glauk, dla czego Bellerofon na nienawiść bogów zasłużył.
  186. Grecy nagłą śmierć mężczyzn przyznawali Apollinowi, niewiast Dyanie.
  187. Ten uſtęp maluie nam dawne obyczaie w całéy ich proſtocie. Umowa miedzy Dyomedem i Glaukiem okazuie, iak były święte węzły gościnności.
  188. W wyłożeniu tego mieysca, poszedłem za większą liczbą tłumaczów: lubo i tak przełożyć można, że Jowisz pomieszał rozsądek Glauka: lecz piérwsze znaczenie lepiéy się zgadza ze ślachetnym bohatyra tego charakterem.
  189. Hektor powtarza w części słowa Helena, ale walecznieyszy od brata, zimnieyszym mówi tonem, o męſtwie i dziełach Dyomeda.
  190. Musiałyto bydź bardzo drogie sprzęty, gdy tak ſtarownie zachowywane były.
  191. Równie przeklinaią Lackie kobiety Eneasza.

    Armipotens, praeses belli, Tritonia virgo,
    Frange manu telum Phrygii prædonis, et ipsum
    Pronum sterne solo portisque effunde sub altis.

    Ænei: Lib: XI. v. 483.

    „Wszechmocna boiów pani, Trytońska dziewico,
    „Złam zbóycy Frygiyskiego pocisk twą prawicą,
    „Zwal go, niech iego krwawy trup przy bramach padnie.

  192. Charakter Parysa nie ieſt nienawiſtny. Dobrze przyymuie przeſtrogi, i bardziéy go o nieſtatek i opieszałość, niż o brak meztwa obwiniać można. Ma on piękne przymioty. Jak wyższy w téy mierze ieſt Homer od innych poetów. którzyby Helenę i Parysa w nayczarnieyszéy poſtaci wyſtawili.
  193. Helena przygania Parysowi, że niepamiętny na swoię sławę, że nie czuie mocy wyrzutów, które mu czyni Hektor pod zasłoną grzeczności i przyiaźni.
  194. Z przymiotów oyca dawano imiona dzieciom. Aſtyanax znaczy król, dowódzca, naczelnik miaſta.
  195. Znayduie się toż samo porównanie w Wirgiliuszu. Pope uważa, że go ſtosowniéy i co do mieysca i co do osoby użył Homer mówiąc o Parysie, niż Wirgiliusz, mówiąc o Turnie.

    Qualis ubi abruptis fugit præsepia vinclis
    Tandem liber equus, campoque potitus aperto;
    Aut ille in pastus armentaque tendit equarum,
    Aut assuetus aquae perfundi flumine noto
    Emicat, arrectisque fremit cervicibus alte
    Luxurians luduntque iubae per colla, per armos.

    Æn: Lib: XI. v. 492.

    „Jak u żłobu, zerwawszy wreście uwiązanie,
    „Wolny koń, gdy się w pole otwarte dostanie,
    „Lub do klacz na pastwiska pośpiesza w zawody,
    „Lub rad się skąpać, bieży do znaioméy wody,
    „Rzuca się, kark wykręca, parska, nogą ciska,
    „Z grzywą na szyi lekkie czyni wiatr igrzyska.

    Opis konia w Tassie.

    „Jako koń w pańskiéy stayni urodziwy,
    „Którego tylko do woyny chowaią,
    „Kiedy się urwie, bieży niewściągliwy
    „Na łąki, albo gdzie stada pasaią.
    „Wyniosłym karkiem trzęsie, a u grzywy
    „Plecione kosy z wiatrami igraią:

    „Piasek kopyty w prędkim biegu ciska,
    „I rże ogromnie, i nozdrzami pryska.

    Jer: W. P. IX. w. 15. przez Kochan:
    De Lille, w niedawno wydaném dziele, także konia odmalował.

    Plus loin, fier de sa race et sűr de sa beauté,
    S'il entend ou le cor ou le cri des cavales,
    De son sérail nombreux hennissantes rivales,
    Du rempart épineux qui borde le vallon,
    Indocile, inquiet, le fougueux étalon
    S'échappe, et, libre enfin, bondissant et superbe,
    Tantôt d'un pied léger à peine effleure l’herbe,
    Tantôt demande aux vents les objets de ses feux;
    Tantôt vers la fraicheur d'un bain voluptueux,
    Fier, relevant ses crins que le Zéphir déploie,
    Vole et frémit d’orgueil, de jeunesse et de joie:
    Ses pas dans tous vos sens retentissent encore.

    L’Homme des Champs: Ch: IV.

    „Daléy, wyniosły z rodu, ufny w piękną postać,
    „Jeśli trąbę lub klaczy głos usłyszy z śranek,
    „Rżących wiernego sobie seraiu kochanek;
    „Ogradzaiący wkoło łąkę płot ciernisty,
    „Ogier nieunoszony, bystry i ognisty
    „Przesadza; wolny wreście, pyszny z swéy postawy,
    „Raz ledwie lekką nogą dotyka się trawy,
    „Już nozdrzą wiatr oswoić miłośnice pyta:
    „Już do roskosznéy łaźni zwracaiąc kopyta,
    „Dumnie potrząsa karkiem, z wiatrem igra grzywa,
    „Leci, rzuca nim pycha, radość, młodość żywa;
    „Każde iego stąpienie w twoich uszu tętni.

  196. Mowa Hektora pełna wspaniałości, połączona ieſt razem z ślachetną ſkromnością. Mówi bohatyr poproſtu; ieśli mię przeciwnik móy zabiie: a mówiąc o sobie wyraża: ieśli mi Apollo da zwycięstwo.
  197. Sposób wyrażenia zgodny z proſtotą bohatyrſkiego wieku, nie podpadaiący wcale arzutowi samochwalſtwa i dumy. Tak w Wirgiliuszu mówi bohatyr Eneidy.

    Sum pius Aeneas, fama super æthera notus.

  198. Warunki poiedynku wcale różne od tych, które w walce Parysa z Menelaiem ułożone były: ale
  199. Mieysce to przetłumaczył Cycoro:

    Hic situs est vitæ jam pridem lumina linquens,
    Qui quondam Hectoreo perculsus concidit ense:
    Fabitur hæc aliquis, mea semper gloria vivet.

    Frag: Cic: de Gloria.
    W późnych czasach, na brzegach Hellespontu, pokazywano groby bohatyrów, którzy w czasie oblężenia Troi polegli.

  200. Wiersz naſtępuiący Propercyusza, ieſt słowném przełożeniem wiersza Homera.

    Quæ tibi terra velim, quæ tibi fiet aqua.

    Starożytny sposób wyrażenia, do zmysłów mówiący: co się na części rozdziela, to ginie.

  201. Trudno co mocnieyszego czytać nad zaczęcie téy mowy. Demoſtenes ie naśladował. Widać w niéy po części chlubę, co ieſt zupełnie w charakterze ſtarca.
  202. Neſtor i Ulisses obieżdżali różnych wodzów Grecyi, zachęcaiąc ich do woyny przeciwko Troi. Byli i u Peleia oyca Achillesa, nalegaiąc, aby posłał syna, gdyż Homer nic nie wspomina o powieści, iakoby Achilles od matki Tetydy, lękaiącéy się o iego zgubę pod Troią, w Scyrze u Likomeda był ukryty. Neſtor znayduiąc się w domu Peleia, wyliczał mu wszyſtkich bohatyrów. którzy téy slawnéy wyprawie przewodniczyć mieli.
  203. Równie żałuie swoich lat ubiegłych Ewander:

    O mihi præteritos referat si Jupiter annos!
    Qualis eram cum primam aciem Præneste sub ipsa
    Stravi scutorumque incendi victor acervos .

    Ænei: Libr: VIII. v. 560.

    „O gdybyć mi ubiegłe Jowisz wrócił lata!
    „Jako gdym pod Prenestą piérwszy zastęp zwalił,
    „I zwycięzca stos wielki puklerzy zapalił.

  204. Wchodzi tu poeta w szczegóły, które się mogą drobnemi wydawać: ale idzie o wypadek losu, którym, podług mniemania owego czasu, bogowie zarządzali. A więc z wszelką uroczyſtością rzecz ta dopełniona bydź musiała.
  205. Homer w tak wysokim obrazie wydał waleczność Aiaxa, że dziwić się nie można wzruszeniu samego nawet Hektora, na zbliżenie tego bohatra.
  206. Bitwy poiedynkowe Homera, iedne do drugich wiele maią podobieńſtwa, dlatego, że w nich wiecéy siła, niż zręczność ſtanowiła.
  207. Widać stąd, iak urząd woźnych był szacowany, gdy ich tacy boharyrowie natychmiaſt usłuchali.
  208. W téy bitwie Aiax miał wyższość nad Hektorem, lubo niezupełną. A ponieważ woźni zarówno z obu ſtron się zbliżaią, musiało bydź przeciw zwyczaiowi, aby podobnego rodzaiu bitwy w noc się przeciągały. Jednakże woźny Troiańſki piérwszy wnosi przerwanie boiu. W téy okoliczności pokazuie się wyniosłość Aiaxa, a słodycz, umiarkowanie i ślachetny charakter Hektora.
  209. Ten wyraz u Greków znaczył, że trzeba przeſtać pracy, i udać się do spoczynku.
  210. Wszyſtkim wiadomo, że Aiax przebił się mieczem darowanym sobie od Hektora: a Hektor danym mu pasem od Aiaxa, do wozu Achillesa przywiązany i włóczony zoſtał. Stad poszło przysłowie Greckie: że dary od nieprzyiaciół są szkodliwe.
  211. Na biesiadach rozdawano części równe: a gdy kogo chciano uczcić, dawano mu część większą. Można tu uczynić uwagę, że natenczas dzieła bohatyrſkie bardzo ſkromnie nagradzano. Nie sam iednak rycerz całą tę część zjadał, ale udzielał z niéy swoim przyiaciołom, i przez to ich serca sobie zjednywał.
  212. Oddalenie się Achillesa usprawiedliwia tę przezorną radę Neſtora.
  213. Do tego mieysca ściąga się wiersz Horacyusza w Liście II. Xięgi I. do Lollego.

    Antenor censet belli præcidere causam.
    Quid Paris? ut salvus regnet vivatque beatus,
    Cogi posse negat.

    Antenor zatkać źródło klęsk próżno się kusi.
    Bo Parys odpowiada, że go nic nie zmusi,
    By, co wziął, oddał; nawet szczęście i korona.

  214. Zakaz ten dlatego był dany, aby Grecy nie powzięli wzgardy dla Troian, iako ludzi miękkich; do tego aby śpieszyli się Troianie z pogrzebem swoich, i ukończyli go przed upłynieniem rozeymu. W tak krótkim przeciągu nie mogli go odbyć ze zwykłemi obrządkami i płaczem, iaki w podobnych okolicznościach był we zwyczaiu.
  215. Coby inny pisarz ſkromnieyszym kształtem wyraził, iż okop ten za dzieło nowe i godne podziwienia w owym czasie był poczytany, to Poeta wyniósł w tym sposobie, iż dzieło to w samych bogach zazdrość wzbudzało. Zadziwienie Bogów nad robotą Greków, tym wyższe nam daie o niéy wyobrażenie.
  216. Podobny wyraz w Wirgiliuszu.

    Et quisquam numen Junonis adoret
    Præterea, aut supplex aris imponat honorem?

    Któż więc bóstwu Junony złoży święte dary,
    Kto wonne na ołtarzach zapali ofiary?

  217. Jazon powracaiąc z wyprawy po złote runo, zatrzymał się w Lemnie. Miał dwoie dzieci z Hipsypili córki Toasa. Euney, ſtarszy syn, był królem wyspy. Podróż Argonautów około 40stą laty poprzedziła woynę Troiańską.
  218. Tu Jowisz mówi z całą swoią powagą i godnością. Jeśli gdzieindziéy Homer, stosuiąc się do baiek przyiętych, bogów do rzędu ludzi poniża; w tém mieyscu wystawia Jowisza czyniącego i mówiącego, iak na pana nieba i ziemi przystoi.
  219. Wirgiliusz tę odległość podwoił.

    Tum Tartarus ipse
    Bis patet in præceps tantum tenditque sub umbras,
    Quantus ad ætherium cœli suspectus Olympum.

    Æn: Lib: VI. v. 577.

    „Sam Tartar zapada
    „Dwakroć tyle w przepaści pod cieńmi Ereba,
    „Jak rozległy iest widok od ziemi do nieba.

    Milton potroił.

    „Przepaść ta trzykroć daléy od szczęścia świątnicy,
    „Niż oś naywyższa świata od swoiéy średnicy.

  220. W tym wierszu przez Olimp ma się rozumiećniebo, a nie góra w Tessalii. Inaczéy zamykałoby się w nim naydziksze wyobrażenie.
  221. Wirgiliusz i Milion naśladowali to wielkie wyobrażenie, na które częſto w czytaniu Proroków, natrafiamy.
  222. Równy przypadek w Wirgiliuszu.

    Hastam intorsit equo ferrumque sub aure reliquit:
    Quo sonipes ictu furit arduus altaque jactat,
    Vulneris impatiens, arrecto pectore crura,

    Ænei: lib: XI. v. 637.

    „Uderzył konia, został w uchu oszczep wbity.
    „Koń szaleiący rzuca do góry kopyty,
    „Wznosi piersi, okrutną rozjuszony raną.

  223. Cudownie utrzymuie Homer charakter tego bohatyra. Trzeba aż było Jowiszowi rzucić pioruny aby go do ucieczki przymusić. W Eneidzie ten sam obraz piorunuiącego Jowisza.

    Hic pater omnipotens ter eœlo clarus ab alto
    Intonuit, radiisque ardentem lucis et auro
    Ipse manu quatiens ostendit ab æthere nubem.

    Ænei: lib: VII. v. 141.

    „Tu wszechmocny pan bogów piorunowym grotem
    „Z jasnych niebios potróynym ozwał się łoskotem,
    „Wzruszył obłok, wypuścił przeraźliwe błyski,
    „Złotym iskrzały blaskiem piorunu pociski.

  224. Dwa miaſta w Achaii: w każdem z nich znaydował się kościół i posąg Neptuna.
  225. To samo porównanie w Eneidzie:

    It cruor inque humeros cervix collapsa recumbit.
    Purpureus veluti cum flos succisus aratro,
    Languescit moriens, lassove papavera collo
    Demisere caput, pluvia cum forte gravantur.

    Æn: lib: IX. v. 433.

    „Na barki głowa spada, z członków krew się leie.
    „Tak piękny kwiat od pługa podcięty więdnieie,
    „Tak maki na ogrodach z obciążoną szyią,
    „Schylaią głowy, kiedy deszczu się napiią.

  226. Agamemnon rozkazuje woźnym, cichym głosem zwoływać wodzów, aby Troianie, którzy zbliska obóz oblegli, nie dowiedzieli się o trwodze Greków, a przez to większéy ieszcze nie nabrali śmiałości.
  227. Lubo Agamemnon miał naywyższą władzę w woyſku, w radach iednak była zupełna wolność mówienia. Dyomed obrażony wyrzutami Agamemnona, (w IV. xiędze) dawszy tyle dowodów męztwa w poprzedzaiącéy bitwie, wyraża uczucie swe z całą żywością, iaką w nim wzbudza wstydliwa rada ucieczki.
  228. Mówi Nestor do Dyomeda: Napomniałeś Agamemnona, odradzałeś powrót bez dokonania dzieła: ale iakiemiby ie sposoby dokonać można, tegoś nie powiedział.
  229. To iest, woynę domową może tylko lubić człowiek, który wyłączony iest od oyczyzny, od
  230. Po wzięciu posiłku nayważnieysze odbywano rady. Ten sam był zwyczay u dawnych Germanów. Neſtor nie mógł lepszego wybrać momentu do czynienia wyrzutów Agamemnonowi, iak podczas uczty przyiacielſkiéy, gdzie wszytko sposobiło umysły do wzaiemnéy ufności.
  231. Agamemnon ſkazuie tylko w téy mowie Achillesa, ale go nie wymienia: tyle ieszcze, mimo naygwałtownieyszéy potrzeby pogodzenia się z nim, wyniosłość w jego sercu przemaga.
  232. Przez troynogi nie tylko się rozumieią podſtawy miedziane o trzech nogach, na których kładzionno urny i czasze, ale też same urny: używano ich zamiast tronów i ſtołków. Znayduiemy ryte ich figury na dawnych medalach. Robota w nich tak była doſkonała, że miano ie za ozdobę domów królewſkich. Nie przyſtawiano ich do ognia: pospolicie służyły, iak czasze, do mieszania wina z wodą na biesiadach.
  233. Nie wiedział więc Homer o téy powieści, iakoby Jfigeniia od oyca, pod pozorem zaślubienia Achillesowi, do Aulidy sprowadzona, i na ofiarę przeznaczona była.
  234. Każdemu wiadomo, że u dawnych młodzieniec dawał dary swoiéy oblubienicy, i te służyły iéy za posag.
  235. Umywano ręce przed modłami, które odbywały się w wielkiéy cichości. Wſtrzymywano się natenczas od wszelkich obcych rozmów, a zbierano całą myśl przy świętym obrzędzie. Trochę wina wylewano na cześć bogów, resztę wypiiali ofiaruiący.
  236. W tém mieyscu wydany ieſt charakter Achillesa, w całéy swoiéy ślachetności. Miło ieſt widzieć, iak ten bohatyr popędliwy i zawzięty, z naywiększą ludzkością przyiaciół swoich przyymuie.
  237. Poselſtwo do Achillesa ſkłada tę xiegę. Uwagi La Motte nad mowami Homera, warte są zaſtanowienia. Wyłuszczył on doſkonale całą w nich znayduiącą się sztukę. Mowy w téy xiędze, słowa są wspomnionego pisarza, bardzo zręcznie ułożone, w takim naſtępuią porządku, że coraz wiecéy pomnażaią ukontentowanie czytelnika. Piérwszy mówi Ulisses: Zręczność ieſt cechą iego mowy. Wybór i obrot przyczyn, bardzo mile umysł przywięzuie. Achilles odpowiada z wspaniałą szczerością: a tak umysł się podnosi przez wysokie sentymenta bohatyra. Fenix ſtary, nauczyciel Achillesa, mówi z czułością i rozrzewnieniem, co porusza serce. Na koniec Aiax obruszony niezgiętą pychą Achillesa, zrywa posiedzenie z ślachetną obrazą; którą w duszy zapalonego iuż czytelnika zoſtawia.
  238. Były to posągi bogów, któremi zdobiono okręty, a które zwcięzcy zawieszali w kościołach, iak pamiątki swego tryumfu.
  239. Powtórzony wykład darów ma więcéy uroczyſtości, niż gdyby powiedział Poeta, że Ulisses liczył te same dary, które w mowie swoiéy Agamemnon wymienił. Tém bardziéy wzbudzona ieſt ciekawość, iak przyymie Achilles te wspaniałe ofiary.
  240. Achilles pamiętny na ów wyraz Agamemnon w Xiędze I.

    „Czyżto na tobie iednym los Grecyi stoi?
    „Mam drugich, co się zemszczą, méy krzywdy na Troi;

    odpowiada na niego, nie ochraniaiąc ani Ulissesa, ani Aiaxa, mimo przyiaźni, którą z temi bohatyrami był złączony.

  241. Orchomen miaſto było bardzo bogate u ſtarożytnych, iuż dla oſiar, które ludy w kościele Gracyy ſkładały, iuż że tam obywatele okoliczni maiątki swoie dla bezpieczenſtwa przechowywali. Pauzaniiasz wspomina o ſkarbie Miniiasza króla Orchomenu, i że mu znaczne pobory płacone były.
  242. Cóż potem, mówi La Motte, że Achilles prawie bez oporu wszyſtko wywraca. Zawsze to prawda, że w każdéy chwili wyſtawia się na spełnienie okrutnego względem siebie wyroku, i ślachetnie poświęca się dla chwały.
  243. Mowa Fenixa ieſt długa: nie zabiera iednak czasu potrzebnego. Opowiada ſtarzec przeszłe rzeczy, przypomina początkowe związki między sobą i Achillesem, aby go ſkłonił do przyięcia swéy rady.
  244. Oycowie kładli dzieci, ſkoro się tylko urodziły na kolanach dziadów, iako naymilszy dla nich upominek.
  245. Allegorya o Prośbach tak ieſt piękna, że nawet nieprzyiaciele sami Homera w tym punkcie oddali mu zupełną sprawiedliwość. Wolter mieysce to z zwyczayną swemu pióru łatwością i świetnością przełożył.
  246. Kureci dawni mieszkańcy części Etolii. Miaſto ich Plerona, Kalidon zaś Etolów.
  247. To mieysce oznacza obyczaie bohatyrſkiego wieku, kiedy ieszcze sądów o zabóyſtwo ustanowionych nie było. W boiaźni zemſty od krewnych, zabóyca kray opuszczał, albo ugodziwszy się z niemi, tak dopiero bezpieczny w swym domu zoſtawał.
  248. Wyrzut oſtry, iakoby Achilles bardzo był zatopiony w kobietach. Oyciec przebacza śmierć syna: Achilles wzięcia iednéy branki przebaczyć nic może!
  249. Oświadczył Achilles Ulissesowi, że iutro odiedzie. Poruszony mową Fenixa, powiada, że się namyśli, czy ma odiechać, czy zoſtać. Wreście maiąc wzgląd na wyrzuty Aiaxa, oświadcza, że dopiéro wtenczas weźmie się do broni, gdy nieprzyiaciel na obóz iego uderzy. Trudno lepiéy utrzymać charakter człowieka nieubłaganego.
  250. Obraz podobnéy nocy, czytamy w Dzieiach rocznych Tacyta, w Xiędze piérwszéy w Rozdziale 65. Kładziemy go, iak ieſt wydany w tłumaczeniu Naruszewicza: „Noc z obu ſtron z różnych miar niespokoyna: u barbarzyńców biesiaduiących radosne pienia, okropne wrzaski, które się ciągnąc po padołach i odzownych puszczach, powietrze głuszyły. U Rzymian ledwo tleiące ognie, przerywane głosy: żolnierſtwo częścią leżało u szańców, częścią się po namiotach tłukło, do bezsennych, iż do czuiących podobnieysze. Samego wodza ſtrwożyło we śnie srogie widzenie.„
  251. Z tego mieysca pokazuie się, że to był sposób uczczenia kogo, nazywaiąc go po imieniu oyca i dziada. Usprawiedliwić zatém należy Homera, że częſto podobnym sposobem swoich bohatyrów nazywa.
  252. Homer wydaie wszędzie charakter Dyomeda, iako zaufanego w swoiéy odwadze rycerza. Ten bohatyr na końcu poprzedzaiącéy Xięgi dodał serca zatrwożonym wodzom odmówieniem Achillesa. Zaufany w swoiéy nieustraszonéy waleczności, śpi spokoynie, i odwagę swoię w woyſko przelewa. Zahartowany na niewygody woyny, używa spoczynku pod niebem, cały w zbroi, gotowy, za naypiérwszym znakiem, lecieć na nieprzyiaciela. Obraz iego w miłéy wydaie się sprzeczności z obrazem Neſtora, na łożu miękkiem spokoynie śpiącego.
  253. Z całéy Jliady widać nayżywsze przywiązanie Agamemnona do swego brata. Troſkliwość atoli iego w tém mieyscu, nie tylko z miłości braterſkiéy wynika, ale że chciał, aby w tak niebezpiecznéy wyprawie, nayprzezornieyszy z wodzów Dyomedowi towarzyszył. Wreście ſkutek téy woyny zawisł w wielkiéy części od zachowania życia Menelaia.
  254. Wodzowie ci, śpiesząc na radę, nie mieli czasu uzbroić się: pożyczaią więc i broni i zbroi od Meryona i Trazymeda, dwóch naczelników ſtraży. Dyomed miał zbroię na sobie: ta iednak,któréy pożyczył od Trazymeda, zdatnieysza była do nocnéy wyprawy.
  255. Plutarch uważa różnicę między charakterem Dyomeda, który poproſtu się oświadcza, że póydzie do obozu Troiańſkiego, i żąda towarzysza; a głupiem zaufaniem w sobie i przechwalaniem się Dolona, obiecuiącego doſtać się aż do namiotu i okrętu Agamemnona.
  256. Dawni tym sposobem uprawiali rolą: piérwszą ſkibę przewracali wołami. Do drugiego orania używali mułów, które będąc lekkie, i przewróconą iuż ziemię krusząc, sporzéy robotę swą odbywały.
  257. Porównanie to cudownie przyozdobił Wirgiliusz.

    Inclusum veluti si quando flumine nactus
    Cervum, aut puniceæ saeptum formidine pennæ
    Venator cursu, canis et latratibus instat;
    Ille autem insidiis et ripa territus alta,
    Mille fugit refugitque vias, at vividus Umber
    Hæret hians, jam jamque tenet similisque tenenti
    Increpuit malis morsuque elusus inani est.

    Ænei: lib: XII. v. 748.

    „Jak gdy w rzekę myśliwiec napędzi ielenia,
    „Albo nań piór szkałatnych straszydło założy,
    „Spuszcza psy i szczekaniem przeraźliwém trwoży:
    „Zwierz, gdy go i zasadzka przestrasza i rzeka,
    „Tysiącem dróg uchodzi, wraca i ucieka:
    „Pies otwarł pysk, iuż chwyta, iuż pewny zdobyczy,
    „Szczęknął zębem, lecz zapęd iego był zwodniczy.

  258. Mieysce to zgadza się bardzo z Pismem świętem, gdzie Bóg mówi do Noego: Tęczę moię położyłem na obłoku, która będzie na znak przmierza, między mną i między ziemią. Xięgi Rodzaiu: Rozdz: 9. w. 13.
  259. U dawnych żniwiarze dzielili się na dwie gromady, iedna z jednéy, druga z przeciwnéy ſtrony ścinała zboże. Porównanie bardzo ſtosownie maluiące bitwę.
  260. Zręcznie poeta ocala sławę rycerſką Agamenona i Hektora, nie wyſtawuiąc ich w polu obu przeciw sobie walczących.
  261. Jfidam wychowany u dziada swego Cysseia, króla miaſta Cyssus niedaleko Tessaloniki w Tracyi Europeyſkiey, poiął za żonę iego córkę, a siostrę swoiéy matki. Takowe związki w owym wieku zadziwiać nie powinny: i więcéy ieszcze podobnych przykładów w ſtarożytności znayduiemy.
  262. Agamemnon, mimo ciężkich bolów, okazuie wiele ſtałości, i na to się tylko uſkarża, że dłużéy walczyć nie może. Gdyby rozpaczał o sobie, byłby tém samem męztwo i zapał woyſka osłabił.
  263. Toż porównanie, lubo w odmiennym nieco sposobie, użyte od Wirgiliusza.

    Ac velut ille canum morsu de montibus altis
    Actus aper; multos Vesulus quem pinifer annos
    Defendit multosve palus Laurentia sylva
    Pascit arundinea; postquam inter retia ventum est,
    Substitit infremuitque ferox et inhorruit armos,
    Nec cuiquam irasci propiusve accedere virtus,
    Sed jaculis tutisque procul clamoribus instant;
    Dentibus infrendens, et tergo decutit bastas.
    Haud aliter, justæ quibus est Mezentius iræ,
    Non ulli est animus stricto concurrere ferro,
    Missilibus longe et vasto clamore lacessunt.

    Ænei: lib: X. v. 707.

    „Jak odyniec, kąsaniem psów z góry ruszony,
    „Mimo sosnorodnego Wezulu obrony,
    „Jakich mnóstwo Laurentskie bagno, w trzcinach żywi,
    „Gdy go pomiędzy sieci napędzą myśliwi,
    „Staie, rozżarty zgrzyta kłami i grzbiet ieży:
    „Żaden tam nie przystąpi z nayśmielszéy młodzieży:
    „Lecz go zdala grotami i wołaniem draźni.
    „On wkoło się zwracaiąc, nie znaiąc boiaźni,
    „Szczęka kłem, grzbietem zbiia pociski rzucone;
    „Tak na Mezencyusza, chociaż roziątrzone
    „Wszystkich serca, nikt nie śmie bić żelazem zbliska.
    „Krzyczy, i zdala tylko oszczepy lud ciska.

  264. To mieysce okazuie, w jakim szacunku byli lekarze. Jdomeney nalega na Neſtora, aby odprowadził do namiotu Machaona, czego ten nie odwleka, w przekonaniu, że zachowuiąc tak pożytecznego męża dla woyska, nie małą mu uczyni przysługę.
  265. Equos alacer media inter prælia Turnus
    Fumantes sudore quatit, miserabile cæsis
    Hostibus insultans: spargit rapida ungula rores
    Sanguineos, mixtaque cruor calcatur arena.

    Ænei: Libr: XII. v. 337.

    „Zaś Turnus, kurzące się rumaki od znoiu,
    „Pędzi w pole, urąga nędznie ległym w boiu:
    „Depcą piasek z posoką, a rosa obfita
    „Gdy biegną, w krwawych kroplach, pryska z pod kopyta.

  266. Arystoteles i Pliniiusz piszą, że lew boi się ognia, co i późnieysi wędrownicy twierdzą, którzy Afrykę zwiedzili.
  267. Ceu sævum turba leonem
    Cum telis premit infensis; at territus ille,
    Asper, acerba tuens, retro redit et neque terga

    Ira dare aut virtus patitur; nec tendere contra
    Ille quidem hoc cupiens potis est per tela virosque:
    Haud aliter retro dubius vestigia Turnus
    Improperata refert, et mens exæstuat ira.

    Æn: lib: IX. v. 792.

    „Jak gdy tłum z pociskami lwa zewsząd obskoczy,
    „Zmieszany, ale straszny, wzrok zaiadły toczy:
    „Cofa się: gniew i męstwo, tył podać nie radzi,
    „A przez męże i groty, choć chce, nie przesadzi:
    „Tak też wątpliwy Turnus wtył kroki niespore
    „Stawia, a serce srogą zaiadłością gore.

  268. Wielu krytyków poczytało to porównanie za nadto podłe: ale trzeba wiedzieć, że u Greków osieł nie był w pogardzie. Królowie na nim ieżdzili. Wymowna pochwała, którą mu daie Buffon, powinnaby go podnieść w oczach naszych.
  269. Egipcyanie i Grecy lubili bardzo cebulę: ieſt ona słodka w ich kraiu. Napóy zrobiony od Hekamedy, dla nas możeby był niesmaczny: mogli w nim iednak smakować Grecy. Pramna była góra na wyspie Jkary. Ernesty tłumaczy, że to wino nie od mieysca, ale od gatunku swego, tak było nazwane.
  270. Mowa Neſtora w téy okoliczności ieſt zanadto długa. Prawda, że ſtarzec opowiadaiąc swéy młodości czyny, kiedy mimo zakazu oyca, bez koni i wozu, poszedł walczyć przeciw nieprzyielowi, tém mocniéy daie uczuć Patroklowi, iak haniebna ieſt nieczynność iego przyiaciela. Skutek téy mowy był zupełny, bo Patrokl, podług rady Neſtora, wyszedł w pole z woyſkiem Achillesa. Jednakże w tak wielkiém Greków niebezpieczeńſtwie, należało bydź krótszym. Tu uważmy, iaka ieſt gadatliwość ſtarego wieku. Patrokl nie chce siąśdź, daiąc za przyczynę, że musi czémprędzéy śpieszyć do Achillesa; a Neſtor prawi rozciągle dzieła swoiéy młodości. Patrokl przez uszanowanie dla wieku, musiał do końca słuchać mowy Neſtora.
  271. Kteat i Euryt synowie Aktora i Moliony, od dziada z matki Mola, Molionami zwani.
  272. Tu Neſtor dotyka Achillesa, iakoby, przez boiaźń wyroku, nie chciał walczyć przeciwko Troianom.
  273. Bardzo zręcznie Homer zatrzymuie Patrokla w namiocie Eurypila. Czyniąc zadosyć obowiązkom przyiaźni i ludzkości, iet razem świadkiem wzięcia okopów, i oſtatniego Greków niebezpieczeńſtwa. Z tém większą więc mocą w Xiędze XVI. zaklina Achillesa, aby go czémprędzéy wysłał z woyſkiem, dla wsparcia Greków.
  274. Co wylew wody z gór zrobił, to Poeta rymotworſkim sposobem Neptunowi przyznaie. Że zaś i Apollina współniszcieycielem tych okopów czyni, może dla téy przyczyny, iż on należał do wyſtawienia murów Troi, a zatém nie chciał, aby dzieło Greckie trwalsze było od iego roboty.
  275.  
    Ut fera, quæ densa venantum sæpta corona,
    Contra tela furit seseque haud nescia morti
    Injicit et saltu supra venabula fertur:
    Haud aliter juvenis medios, moriturus, in hostis
    Inruit et qua tela videt densissima tendit.

    Æn: Lib: IX. v. 551.

     
    „Jak lew myśliwców liczném kołem otoczony,
    „Sroży się na oszczepy: zna, że śmierci bliski,
    „Więc śmiało na grożące rzuca się pociski;
    „Tak na śmierć odważony młodzian, w pośród rzeszy,
    „I gdzie naygęstsze biią oszczepy, tam śpieszy.

  276.  
    Portam, quæ ducis imperio commissa, recludunt,
    Freti armis, ultroque invitant mœnibus hostem.
    Ipsi intus dextra ac læva pro turribus astant,
    Armati ferro et cristis capita alta corusci.
    Quales aeriæ liquentia flumina circum
    Sive Padi ripis Athesim seu propter amœnum,
    Consurgunt geminæ quercus intonsaque coelo
    Attollunt capita et sublimi vertice nutant.

    Ænei: Lib:IX. v. 675.

     
    „W broń ufni, bramę sobie zwierzoną otwarli,
    „Wzywaiąc nieprzyiaciół, by się w mury darli:
    „Z dwóch stron sami stawaią, oba nakształt wieży,
    „Zbroyni żelazem, kita wzniosłe głowy ieży;
    „Jak nad rzekami, syny czasu wiekuiste,
    „Gdzie Padu, lub Atezy płyną wody czyste,
    „Dwa dęby, pyszne głowy, które zielenieią,
    „Wznoszą w niebo, i wierzchem góruiącym chwieią.

  277.  
    It clamor totis per propugnacula muris,
    Intendunt acres arcus amentaque torquen:
    Sternitur omne solum telis: tum scuta cavæque
    Dant sonitum flictu galeæ, pugna aspera surgit.

    Ænei: Lib: IX. v. 664.

     
    „Wrzask niezmierny po całych murach się rozlega,
    „Tysiac z łuków strzał, tysiąc głazów z proc wybiega,
    „Ziemia bronią zasłana: szyszaków, puklerzy
    „Jęk smutny słychać: coraz większy bóy się szerzy.

  278. Ten wyraz wielki entuzyazm w sobie zamyka. Poeta upada pod mnóſtwem rzeczy, które ma opisywać. Sam więc siebie przerywa: a przez to tém większe daie o nich wyobrażenie.
  279. Cyceron bardzo pięknie to mieysce wydał.

     
    Hic Jovis altisoni subito pinnata satelles,
    Arboris e trunco serpentis saucia morsu,
    Subjugat ipsa feris transfigens unguibus anguem
    Semianimum, et varia graviter cervice micantem,
    Quem se intorquentem lanians, rostroque cruentans,
    Jam satiata animus, jam duros ulta dolores
    Abjicit efflantem, et laceratum affligit in unda,
    Seque obitu a solis nitidos convertit ad ortus.

    Cic: de Div: L. I.
    Wirgiliusz ie naśladował:

     
    Utque volans alte raptum cum fulva draconem
    Fert aquila, implicuitque pedes atque unguibus hæsit:
    Saucius at serpens sinuosa volumina versat,
    Arrectisque horret squamis et sibilat ore
    Arduus insurgens, illa haud minus urget oduneo
    Luctantem rostro, simul æthera verberat alis.

    Ænei: lib: XI. v. 751.

     
    „Jak orzeł, bystrém w niebo piórem uniesiony,
    „Przyciska w nogach smoka i topi w nim szpony:
    „Ten rozżarty na swego srodze przeciwnika,
    „Jeży łuskę, zwiia się w kłęby, pyskiem ksyka,
    „Wznosi głowę, lecz orzeł iego opór zetrze
    „Krzywym dziobem, skrzydłem zamiata powietrze.

  280. Wiersz przedziwny! kto walczy za tak dobrą sprawę, powinien się wszyſtkiego dobrego spodziewać.
  281. To porównanie bardzo ieſt podobne do owego, którego użył Izaiasz Prorok w Rozdz: XXXI. W. 4. gdzie sam Bóg do lwa się przyrównywa.
  282. Mowa Sarpedona pełna ślachetnych sentymentów. Wdzięczne ludy dawały w ofierze swoim bohatyrom grunta. Sarpedon chce się okazać godnym tych hołdów, które od swego narodu odbierał. Jeſteśmy, mówi, czczeni, iak bogowie. Ale iakaż, uważa Euſtatius, byłaby niesprawiedliwość, gdyby ten odbierał cześć bozką, który ledwie wart bydź człowiekiem? Kto ieſt wyższy w godności, powinien razem bydź wyższy w cnocie, i wielkie czynić posługi społeczności.
  283. Równie ślachetny wyraz w Wirgiliuszu.

     
    Stat sua cuique dies, breve et irreparabile tempus
    Omnibus est vitæ; sed famam extendere factis,
    Hoc virtutis opus.

    Æneid: Libr: X. v. 467.

     
    „Zycie krótkie, niezwrotne: wytknięte godziny
    „Każdemu; ale sławę uwiecznić przez czyny,
    „To godne dzieło cnoty.

  284. Pod imieniem Hippomolgów, mówi Poeta o Scytach, błąkaiące się życie prowadzących. Nazywa ich sprawiedliwemi, że nie znali własności, że u nich, prócz miecza i czaszy, wszystko było wspólne. Wstrzemięźliwość ich długie im życie zapewniała.
  285. Longin w tém mieyscu uważał wysokość, i każdy czytelnik łatwo ią uczuć powinien.
  286.  
    His ubi læta deæ permulsit pectora dictis,
    Iungit equos auro genitor, spumantiaque addit
    Frena feris manibusque omnis effundit habenas,
    Cæruleo per summa levis volat æquora curru:
    Subsidunt undæ tumidumque sub axe tonanti
    Sternitur æquor aquis: fugiunt vasto æthere nimbi:
    Tum variæ comitum facies: immania cete,
    Et senior Glauci chorus Inousque Palæmon,
    Tritonesque citi Phorcique exercitus omnis;

    Æneid: Libr: V. v. 816.

     
    „Pocieszywszy boginią, wraz konie zaprząga
    „W złoty szor, i spienionem wędzidłem powściąga:
    „Wypuszcza wolno leyce: oko nie dostrzegnie,
    „Jako wóz modry lekko po wierzchu wód biegnie.
    „Pod grzmiąca osią głębie osiadać nie zwlekły,
    „Groźne wały ucichły, a chmury uciekły.
    „Mieszkańcy morza pod bok swego króla śpieszą,
    „Ogromne wieloryby, stary Glauk z swą rzeszą,
    „Palemon i Trytony i Forka gromada.

  287. Używanie berła, kiia, rózgi, do zdziałania rzeczy nadzwyczaynych, godne uwagi. Znana iest rózga Moyżesza. Cyrce kiiem ludzi w zwierzęta przemieniała. Merkuryusz dusze z piekła rózgą wywoływał. Bachus swoią laską w szaleństwo wprawiał. Zmyślenie to stąd wzięło początek, iż skutki cudowne przez iakowe działanie widzialne tłumaczono.
  288.  
    Ac veluti montis saxum, de vertice præceps
    Cum ruit, avulsum vento, seu turbidus imber
    Proluit aut annis solvit sublapsa vetustas,
    Fertur in abruptum magno mons improbus actu,
    Exsultatque solo, sylvas, armenta virosque
    Involvens secum.

    Ænei: Lib: XII. v. 684.

     
    „Z jakim impetem z wierzchu góry leci skała,
    „Czy ią moc wiatrów, czyli deszczów oderwała,
    „Czyli się oddzieliła długim wieków czasem;
    „Upada na dół góra z ogromnym hałasem,
    „Drzewa, trzody i ludzi w swoim waląc rumie.


  289. Amfimak syn Kteata, wnuk Aktora. Lecz że Neptun miany był za oyca Kteata, przeto niżéy Poeta, Amfimaka wnukiem Neptuna nazywa.
  290. To mieysce nagania Eustatius, a za nim Pani Dacier, iakoby rozmowa tych dwóch bohatyrów była i niewczesna i nadto rozwlekła. Pope broni Homera. Meryon dotknięty wyrazem Jdomeneia, musiał się usprawiedliwić. Lecz ieśli prawda, że Homer w tém mieyscu zadrzymał, iakże się pięknie obudził w tém, co naſtępuie?
  291.  
    Qualis apud gelidi cum flumina concitus Hebri
    Sanguineus Mavors clipeo increpat, atque furentis
    Bella movens immittit equos, illi æquore aperto
    Ante Nothos Zephyrumque volant; gemit ultima pulsu,
    Thraca pedum circumque atræ Formidinis ora,
    Iræque Insidiæque, dei comitatus, aguntur.

    Ænei: lib: XII. v. 331.

     
    „Jako nad Hebrem, nigdy krwią Mars nienapasły,
    „Biiąc w tarczę przeraża okropnémi hasły;
    „Niesie rzeź, poprzedzony od szalonych koni,
    „Których pęd bystrym biegiem lot wiatrów przegoni:
    „Drży pod kopytem ziemia Traków, przy nim Trwoga,
    „Zaiadłosć i Zasadzki, towarzysze boga.


  292. Flegi i Efirowie, sąsiedzkie ludy Tessalii. Wyſtawia ie Poeta walczące z sobą i wzywaiące pomocy Marsa, a boga woyny chwieiacego się, za którą ſtroną ma się oświadczyć.
  293. Eneasz odebrał wyrok, że przyydzie czas, kiedy będzie panował w Troi: stąd niechęć Pryama ku niemu, a z téy niechęci oziębłość Eneasza w pełnieniu obowiązków bohatyra.
  294. Dawni robili proce z nici wełnianych.
  295. Tu Menelay napomyka, że Helena była uwięziona mimo swéy woli. Może sam wmówił w siebie to mniemanie. Jeśli Homer wiedział o tey bayce, którą wziął Eurypid za rzecz swoiéy Traiedyi, że Helena zoſtała w Egipcie, a podobna do niéy mara towarzyszyła Parysowi do Troi; mądrze zrobił, że nic o niéy nie wspomniał: zniszczyłby przez to cały interes swego Poematu. Jeśli Helena, po swoim powrocie, rozniosła tę baykę, trzeba iéy tyle przyznać obrotu, ile miała piękności: a ci, którzy téy bayce uwierzyli, ieszcze lepsi byli ludzie od Menelaia.
  296. Oyciec ten w powyższych wierszach nazwany Pilemen, iuż był zabity w xiędze V. Pani Dacier powiada, że mogło bydź dwóch tegoż imienia bohatyrów. Mimo to iednak tłumaczenie, zdaie się, iż Pope naylepiéy powiedział, że się Homer w tém mieyscu zapomniał.
  297. Przez Joniią trzeba tu rozumieć Attykę, bo Attyka właściwie Joniią składała. Ftyotów pod wodzą Filokteta i Podarcesa, należy rozróżnić od tych, którym Achilles przewodniczył.
  298. Porównanie to stosuie się do wzrostu Hektora. Wirgiliusz miał ie zapewne przytomne w umyśle; ale ie zanadto przesadne uczynił w naſtępuiących wierszach, tak przyrównywaiąc Eneasza:

     
    At pater Aenæs audito nomine Turni;
    Deserit et muros, et summas deserit arces,
    Præcipitatque moras omnes; opera omnia rumpit;
    Lætitia exsultans, horrendumque intonat armis:
    Quantus Athos, aut quantus Eryx, aut ipse coruscis
    Cum fremit ilicibus quantus gaudetque nivali
    Vertice se adtollens pater Apenninus ad auras.

    Ænei: Lib: XII. v. 697.

     
    „Eneasz, iak się tylko o Turnie dowiedział,
    „Ani się w murach, ani w zamku nie zasiedział,

     
    „Wszystko rzuca, w zapale nic nie wstrzyma męża,
    „Spieszy wesół, grzmiąc strasznym łoskotem oręża.
    „Jaki Atos, lub Eryx, do góry wywiodły
    „Głowy, lub iak szumiący łyszczącemi iodły,
    „I odwiecznym odziawszy śniegiem grzbiet wysoki,
    „Podnosi się Apennin, pod same obłoki.

  299. Na mocy zbroi wiele polegali bohatyrowie. Takowa ieszcze zbroia niemało im zaszczytu przydawała. Z tego mieysca pokazuie się nadto, że było w zwyczaiu zamieniać zbroię.
  300. Nestor upada na umyśle. Trzeba było człowieka takiego, iak Ulisses, roſtropnego, mężnego i w mocy wieku, aby podnieść umysł Agamemnona.
  301. Zdanie Dyomeda ieſt dobre i zgodne z jego charakterem, ale wſtęp do niego zanadto długi. Przodkowie Dyomeda musieli bydź znani od drugich wodzów, a zatém nie było potrzeby ich wyliczać.
  302. Ubiór Junony ieſt bardzo proſty. P. Guys uważa, że kobiety Greckie ieszcze teraz podobnie się ſtroią.
  303. Mało ieſt na piękności i wszyſtkich pomocach, których sztuka doſtarcza: trzeba ieszcze nie wiem czegoś, to ieſt wdzięków, które nie zawsze towarzyszą piękności, a których tylko od matki Gracji pożyczyć można.
  304. Wszyscy dziwili się temu zmyśleniu. Taśso przedziwnie ie naśladował.

     
    „Ale nad wszystkie taśmę waży stroie,
    „Któréy choć naga nigdy nie zdeymuie:
    „Sama ią swemi rękami utkała,
    „A ż różnych nici postawę snowała.

     
    „Pieszczone gniewy, nieszczere odmowy,
    „Prędkie iednonia, miękkie całowania:
    „Ucieszne śmiechy, łagodne rozmowy,
    „Krople słodkich łez, ucięte wzdychania;
    „To wszystko razem puściła w osnowy,
    „I mkłem czyniła czołnkiem przetykania.
    „Z takowych nici, i z takiego pasma
    „Była kochana Armidzina taśma.

    Jer: Wyz: przez P. Kochan.

  305. Teologiia Grecka nauczała, że Zamęt (Chaos) i Noc były przed wszyſtkiemi rzeczami. Sam Jowisz ma uszanowanie dla Nocy. W xiedze VII. woźni, imieniem Nocy, przerywaią bitwę, miedzy Aiaxem i Hektorem.
  306.  
    Sunt mihi bis septem præstanti corpore Nymphæ,
    Quarum quæ forma pulcherrima, Deiopeiam
    Conubio jungam stabili propriamque dicabo.

    Æn: Lib: I. v. 75.

     
    „Mam czternaście Nimf, rzadką ozdobnych urodą,
    „Z tych naypięknieysza tobie Deiopeię młodą,
    „Wiecznym węzłem poślubię i nadam za żonę.

  307. W wykonywaniu przysiąg we wszyſtkich czasach było zwyczaiem, iż przysięgaiący, czegoś swoią ręką dotykać się musieli: iako ofiary, ołtarza; poźniéy berła, miecza, xięgi świętéy. Bogowie piekielni, iako ſtarsi, a przeto większe wzbudzaiący uszanowanie, wezwani są za świadków.
  308. Ptak nocny, czarny, wielkości krogulca.
  309. Wyliczenie kobiet, w których się Jowisz kochał, a ieszcze przed żoną, wcale się nie zgadza z naszemi obyczaiami. Juno, chociaż zazdrosna, nie małe iednak musiała czuć ukontentowanie, że Jowisz nad wszyſtkiemi rywalkami daie iéy piérwszeńſtwo.
  310. Żeby sobie podobać w tym uſtępie, maiącym tak przyiemny obraz, trzeba podług dawnéy Mitologii przypuścić, że bogowie częſto byli ludźmi. Platon, iak Filozof, mógł się obrażać tém zmyśleniem: lecz iak Poeta, szacować ie musiał.
  311. Jak chwalebna ieſt rzecz dla Achillesa, że z tak wielką pracą i usilnością przeświadczać trzeba woyiſko, iż bez niego obeyść się może.
  312. Zbroia wielka była razem ciężka, a zatém do dżwignienia iéy, trzeba było silnych rycerzy.
  313. Dawni sprawiedliwie uważali, ie Homer wszystkich tych baiek z siebie nie utworzył: wziął ie z podania, i w swoich poematach umieścił. Możnaby się tu zapytać, czy godzi się Poecie przytaczać bayki, wyſtawuiące bóſtwo w śmiesznéy i nizkiéy poſtaci? Zależy to od obyczaiów i religii wieku. Może Poeta użyć baiek, iakożkolwiek niezgodnych z rozumem, ieżeli się powszechnie rozeszły, i ieśli oswoiliśmy się z niemi, przez nałóg, który ma tyle mocy nad naszym umysłem.
    Rodzay takowéy kary był w używaniu. Przywięzywano osobę do ſłupa za ręce, a to w tym sposobie, że się nogami ziemi nie dotykała: Dla powiększenia zaś męki, przydawano do nóg ciężary, iakoto kamienie, sztuki żelaza, kowadła. W Poemacie Heraklei, dawnieyszem od Jliady, było opisano, iż Jowisz tym sposobem Junonę ukarał.
  314. Tam Juno przez nawałnicę zapędziła Herkulesa, aby go na nowe wyſtawiła niebezpieczeńſtwo. Wyspa Kos nie chciała mieć żadnego związku z cudzoziemcami, w boiaźni, żeby się iéy panami nie uczynili. Wszyscy mieszkańcy tłumem uderzyli na Herkulesa, i ledwie mu życia nie odebrali.
  315. Ta obrona ieſt zręczna. Juno nie może przysiąc, że nie podeszła Jowisza, ale część winy ſkłada na Neptuna, i zapewnia, że w żadne umowy z nim nie wchodziła.
  316. Juno nieubłagana ieſt w swoim gniewie. Na pozór zaleca bogom posłuszeństwo ku Jowiszowi, a wszyſtkich używa środków, aby ich przeciw niemu zbuntować.
  317. Widać z tego mieysca, iak prawa ſtarszeństwa były szanowane. Zdaie się, że ten wiersz iakie przysłowie Greckie zamykać musiał.
  318. Z tego mieysca pokazuie się, że Homer rozciągał wyrok, albo pieczą opatrzności, nietylko do ludzi, ale i do zwierząt. Pismo święte podobną zawiera naukę.
  319. Ten nagły zwrot napomnienia Hektora do woyska, wielki zapał okazuie, i tém mocnieysze czyni wrażenie. Longinowi ta byſtrość w przeyściu tak się podobała, że ią między naypięknieyszemi mieyscami Homera umieścił.
  320. Zatrzymanie Patrokla w namiocie Eurypila, ieſt nowym dowodem zręczności i gieniiuszu Homera. Patrokl własnémi widzi oczyma nieszczęścia Greków, a nieczynność Achillesa, w tém samém ddaleniu przyiaciela, wymówkę znayduie.
  321. Mowa Hektora i Aiaxa, wyższe są nad wszyſtkie pochwały. Trudno co ślachetnieyszego i mocnieyszego w podobnych okolicznościach powiedzieć.
  322. Aiax ostro wyrzuca Grekom ich gnuśność, że słysząc Hektora zapalaiącego swoich, aby nieśli ogień na okręty, tak oboiętni są na to, iak gdyby go słyszeli zachęcaicego ich do wesołości i tańców.
  323.  
    Ac velut ille, prius quam tela inimica sequantur,
    Continuo in montes se se avius abdidit altos,
    Occiso pastore lupus magnove iuvenco,
    Conscius audacis facti; caudamque remulcens
    Subjecit pavitantem utero sylvasque petivit:

    Æn: Lib: XI. v. 809.

     
    „Jak zabiwszy pasterza, lub wielkiego byka,
    „Czuiąc, że wiele zbroił, czémprędzéy umyka
    „Wilk między wyniesionych gór skrytą ustronią,
    „Wprzód niż go nieprzyiazne pociski dogonią:
    „Drżący ogon pod siebie tuląc, dąży w lasy.

  324.  
    Ille, velut pelago rupes immota resistit;
    Ut pelagi rupes magno veniente fragore:
    Quæ se se, multis circum latrantibus undis,
    Mole tenet: scopuli nequiquam et spumea circum
    Saxa fremunt; laterique inlisa refunditur alga.

    Æneid: Libr: VII. v. 586.

     
    „On, iak skała nadmorska, niewzruszony stoi,
    „Jak skała, która żadnych szturmów się nie boi,
    „Biią w nię wody, ięczy oblana od piany,
    „Lecz trzyma się ciężarem, i groźne bałwany
    „Próżno w twardy bok tłukąc, spływaią na morze.

  325. Porównanie to zachwalone od Longina, przedziwnie wyłożył Boileau, lubo text oryginału trzema wierszami przeciągnął. Grzegorz Piramowicz w dziele o Wymowie i Poezyi, użył tłumaczenia Boileau, i tak ie prozą wydał. „Burza wznosi fale walące w okręt, który się im opiera, wiatr rozjuszony żagle rozdziera i szumi, morze od piany bieleie, powietrze szeroko warczy straszliwie, ſternik przytomność stracił, sztuka go odstąpiła, w każdéy fali widzi śmierć, która go otacza i ogarnia.„
    Wymowa dla szkół narodowych karta 305.
  326. Z tego mieysca sądzić można, że Grecy iuż wtenczas ieździli na koniach. Widać to ieszcze z xięgi X. gdzie Dyomed i Ulisses wziąwszy konie Reza, wsiedli na nie, i konno do obozu wrócili.
  327. Opis nayżywszy, naymocnieyszy, iaki trudno czytać w inném Poemacie.
  328. Nie mógł poeta lepiéy wydać zapału Hektora, a razem zręczniéy go wymówić, że dawniéy na okrety Greckie nie uderzył.
  329. W podobnych wyrazach Dydo wyrzuca twardość serca Eneaszowi.

     
    Nec tibi diva parens, generis nec Dardanus auctor,
    Perfide, sed duris genuit te cautibus horrens
    Caucasus Hyrcanæque admorunt ubera tygres.

    Æneid: Libr: IV. v. 365.

     
    „Nie bogini ci matką, ni twóy ród z Dardana,
    „Zdrayco! srogie Kaukazu wylęgły cię skały,
    „A Hirkańskie tygrzyce piersi ci podały.

  330. Achilles z gniewem odrzuca podeyrzenie, iakoby dlatego nie chciał walczyć, że z wyroków był dla niego przeznaczony zgon pod Troią.
  331. Z tego wyrazu Achillesa, iako i z mowy Dyomeda po powrocie posłów w xiędze IX. można się domyślać, że było cokolwiek zazdrości między temi dwoma bohatyrami.
  332. Wyraz gniewu i zawziętości, którego w ścisłem znaczeniu brać, nie trzeba.
  333.  
    Ergo nec clypeo iuvenis subsistere tantum,
    Nec dextra valet, injectis sic undique telis,
    Obruitur. Strepit adsiduo cava tempora circum
    Tinnitu galea, et saxis solida aera fatiscunt,
    Discussæque iubæ capiti nec sufficit umbo

     
    Ictibus: ingeminant hastis et Troës et ipse
    Fulmineus Mnestheus. Tum toto corpore sudor
    Liquitur et piceum (nec respirare potestas)
    Flumen agit: fessos quatit æger anhelitus artus.

    Æn: Lib: IX. v. 806.

     
    „Ni puklerzem, ni ręką oprzeć się nie zdoła,
    „Tak gęstemi pociski przywalon do koła:
    „Jęczy przyłbica, ciężkim uderzana ciosem,
    „Miedź od kamieni ostrym przeraża odgłosem,
    „Rozdarta kita, tarcza iuż słaba na głazy.
    „Powtarzanemi biią w nię Troianie razy,
    „Piorunujący Mnestey dowodzi na czele.
    „Jemu czarny iak smoła, płynie znóy po ciele.
    „Już zmordowany chwyta powietrze z pośpiechem,
    „A członki się gwałtownym wstrząsaią oddechem.

  334. Tasso takiż ród wyprowadza konia Hrabiego z Tolossy.

     
    „Ten się tam rodził, kędy nieprzebrniona
    „Woda Tagowa wiedzie swe strumienie:
    „Gdzie woiennych stad matka przychęcona
    „Ogniem, który w niéy budzi przyrodzenie,
    „Przeciw wiatrowi gębą obrócona,
    „Płodne od niego przyymuie nasienie.
    „I tak bez konia rodzi się (o dziwy)
    „Z ciepłego wiatru zrzebiec urodziwy.

    Jeruz: Wyz: przekład: P. Kochanow.

  335. Musiał to bydź niemały zaszczyt, kiedy kobieta umiała się podobać iakiemu bogu: a może znaydowali się mężowie tak dobrzy, że się z tego chlubili. Nie wiemy, czy wywód bóztwa wielu podpadał trudnościom: zapewne młodość i piękność naylepszym były dowodem.
  336. Między Tessalią i Epirem w kraiu Molossów wyſtawiony był od Pelazgów kościół Jowisza. Ofiarnicy iego nazywali się Selleie. Jowisz w Dodonie swoie wyroki powierzał dębom, a dęby powierzały ich kapłanom. Ci Selleie prowadzili żywot surowy. Sypiali na gołéy ziemi, i nóg nie umywali.
  337. Z tego mieysca domyślali się dawni, że Chimera nie była wymysłem Poety, ponieważ wspomina o królu Karyi, u którego się znaydowała: wnosili więc, że to musiała bydź iakowaś bestya, która wpadłszy w szaleństwo, wiele szkód, iak odyniec Kalidoński, narobiła.
  338. Homer wszyſtko zrobił z koni Hektora, co tylko Poezya mogła zrobić z koni pospolitych i śmiertelnych. Stoią nad rowem, pienią się i rżą, że go przeskoczyć nie mogą. Ale bozkich koni Achillesa żadna tama nie wstrzyma.
  339.  
    Sæpe etiam immensum caelo venit agmen aquarum,
    Et fœdam glomerant tempestatem imbribus atris
    Collectæ ex alto nubes; ruit arduus aether,
    Et pluvia ingenti sata læta boumque labores
    Diluit; implentur fossae et cava flumina crescunt
    Cum sonitu fervetque fretis spirantibus æquor.
    Ipse pater media nimborum in nocte, corusca
    Fulmina molitur dextra, quo maxima motu
    Terra tremit, fugere feræ et mortalia corda
    Per gentis humilis stravit pavor: ille flagranti
    Aut Atho, aut Rhodopen, aut alta Ceraunia telo

     
    Dejicit; ingeminant austri, et densissimus imber:
    Nunc nemora ingenti vento, nunc litora plangunt.

    Georg: Lib: I. v. 322.

     
    „Często wody pod niebem zgromadzone w chmurze,
    „Niosą czarne powodzi i gwałtowne burze,
    „I waląc się na pola z wielkiemi ulewy,
    „Wołów znóy, ludzi niszczą nadzieie, zasiewy;
    „Pełne wód rowy, z szumem rosną rzeki wzdęte,
    „Morze w głębi rzucaią wiry nieuięte.
    „Sam oyciec w czarnéy chmurze, otoczony błyski,
    „Straszną prawicą miota piorunne pociski.
    „Drży ziemia w gruncie, zwierzę przelękłe ucieka,
    „Strach obalił na twarze zbladły ród człowieka.
    „On w Atos, lub Rodopę, lub też w grzbiet zuchwały
    „Ceraunów ciska piorun: rospadły się skały.
    „Wzmagaią hałas wiatry, deszcz rzęsisty pada,
    „Trzask lasów i nadbrzeżnych ryk gór odpowiada.

  340. Sarpedon umiera bardzo ślachetnie: i w ostatnim momencie więcéy ieſt chwałą przyiaciela, niż własnym losem zaięty.
  341. Zapewne Sarpedon, podług dawnego bardzo zwyczaiu, kazał się zanieść po śmierci do swéy krainy, gdzie grób iego pokazywano: co podało myśl Homerowi téy pogrzebowéy pompy, która razem ieſt w duchu rymotworstwa.
  342.  
    Ipse neque aversos dignatur sternere morti;
    Nec pede congressos æquo, nec tela ferentis
    Insequitur; solum densa in caligine Turnum
    Vestigat lustrans, solum in certamina poscit.

    Ænei: Lib: XII. v. 464.

     
    „Ten ni na pierzchaiące chce uderzać roty,
    „Ni którzy mu się stawią, lub ciskaią groty;
    „Wszystkich miia rycerzy: samego przegląda
    „W gęstey pomroce Turna, z samym walczyć żąda.

  343. Żart zimny, i wcale nie w guście naszego wieku.
  344. Tu naywidoczniéy okazuie się ſtronność Homera dla Greków. Trzeba było pomocy boga, aby zbroia Achillesa Patroklowi odięta bydź, mogła. Naygorliwsi obrońcy Homera, przyznać muszą, żechcąc wynieść przyiaciela Achillesa, Hektora bardzo poniżył. Co za chwała dla bohatyra Troiańſkiego, zabić Patrokla wtenczas, kiedy go Apollo obnażył ze zbroi, a Euforb raną osłabił. Ale z drugiéy strony uważaią uczeni, że Homer godność wiersza bohatyrskiego, nie tak na działaniu osobistém bohatyrów, iak na wprowadzeniu bogów, i na ich wpływie we wszystkie znacznieysze czyny ludzkie, zasadza.
  345. Czytaiąc tę xięgę, pamiętać trzeba, że u dawnych oddanie czci zmarłemu, było nayważnieyszym obrządkiem. Przez nie wywdzięczała się przyiaźń żyiących dla umarłych: przez nie umarli odbierali nieiakie osłodzenie z utraty życia.
  346. U wschodnich narodów oliwa między drzewami naywięcéy była szacowana. Pismo święte często używa tego porównania. Pitagorze szczególnie podobało się to mieysce. Napisał pieśń z téy okoliczności, i nucąc ią grał razem na arfie. Ten filozof nauczał, że dusze z ciał iednych w drugie przechodzą: a o sobie powiadał, że piérwéy był Euforbem, który tutay od Menelaia zabity.
  347. Glauk nie wiedział, że Jowisz przeniósł do Licyi ciało Sarpedona: mniemał więc, że zostawało w ręku Greków. Boleść z utraty przyiaciela, wymówić powinna ostrość wyrzutów, które czyni Hektorowi.
  348. Musiało bydź bardzo wielkie niebezpieczeńſtwo, kiedy sam Aiax boiaźń okazuie.
  349. Powiadaią, że Solon chciał walczyć o sławę z Homerem w Poezyi: lecz przeczytawszy ten opis uyścia Nilu w morze, w takie wpadł zadziwienie, że straciwszy nadzieię wyrównania, swoie poemata spalił. Przydaią, że i Platon, czytaiąc Homera, podobną ofiarę z swych wierszy uczynił.
  350. Sztuki pożyteczne były natenczas w naywyższym szacunku: a zatém porównanie to, które może obrażać naszę fałszywą delikatność, u dawnych za podłe wzięte bydź nie mogło.
  351. Naturaliści i historycy piszą, że konie płaczą nad śmiercią swoich panów zabitych w boiu. Mógł więc poeta dać im taką czułość, tém bardziéy, że konie Achillesa były bozkiego rodu. W Wirgiliuszu koń Pallasa leie łzy nad nim.

     
    Post bellator equus, positis insignibus Aethon
    It lacrimans; guttisque humectat grandibus ora.

    Ænei: Lib: XI. v. 89.

     
    „Złożywszy stróy, koń woyny, zwolna nogę wznosi
    „Eton, i nozdrze łzami kroplistemi rosi.

  352. Na grobach stawiano słupy, na których kładziono wozy i konie.
  353. Porównanie to, może zanizkie, wydaie uporczywą stałość Menelaia w obronie ciała Patrokla.
  354. W mieyscu tém iaśnieie w całém blasku odwaga Aiaxa. Nie prosi on Jowisza, ażeby go ocalił, ale żeby nie zginął w ciemnościach, a przez to nie stracił sławy, z walecznego opierania się nieprzyiaciołom. „O Jowiszu oycze, uwolniy tylko od téy pomroki synów Greckich, powróć iasność, i pozwól oczom widzieć, a potém zgub i zniszcz nas w pośród światła, kiedy ci się tak podoba.„
    Przełożenie Grzegorza Piramowicza w dziele o Wymowie karta 205.
  355. Antyloch był przyiacielem Achillesa, i prawie równego z nim wieku: pospolicie używani bywaią przyiaciele, aby nam smutne donieśli wiadomości.
  356. Ta xięga kończy się wielką liczbą porównań po sobie następuiących: wszystkie są piękne, stosowne i bynaymniéy akcyi nieopoźniaiące.
  357.  
    Agnovit longe gemitum præsaga mali mens,
    Canitiem immundo deformat pulvere, et ambas
    Ad coelum tendit palmas et corpore inhæret.

    Æn: Lib: X. v. 843.

     
    „Słyszał ięk, zdala przeczuł swóy los nieszczęśliwy,
    „Garnie piasek nieczysty, sypie na włos siwy,
    „Wznosi ręce do nieba, i na ciało pada.

  358. Homer znał dobrze serce ludzkie. Im bardziéy Achilles zatwardził się w swoiéy zawziętości, tém więcéy mu się teraz okropną wydaie. Dogadzaiąc swoiéy niechęci przeciw Agamemnonowi, stracił naywiernieyszego przyiaciela.
  359. Tak mówi, chciwy iak nayprędszéy zemsty Achilles: lubo piętnastu dni tylko był przeciąg iego oddalenia się od woyska: rachuiąc dwanaście dni, przez które bogowie bawili się u Etyopów, trzy dni zaś przeszły na bitwach. Dobrze tu wyrachować czas, który zaymuią rzeczy opiewane w Jlidzie. Kłótnia miedzy Agamemnonem i Achillesem, zaszła nazaiutrz po odeyściu bogów do Etyopii, skąd dnia dwunastego powrócić mieli. Więc dnia iedynastego, (który był dwudziestym piérwszym Jliady, to iest, iak Apollo zaczął trapić Greków morową zarazą) Tetys udała się do Jowisza. W nocy Sen zwodniczy przyszedł do Agamemnona; w dniu dwunaſtym zaszła bitwa; w trzynaſtym przerwa boiu, w cztérnaſtym pogrzeb zabitych i okop wyniesiony od Greków: w piętnastym zwyciężeni od Troian Grecy: w nocy wysłani posłowie błagaią Achillesa; teyże nocy Ulisses i Dyomed wychodzą na zwiady. Dnia szesnastego trzecia bitwa ciągnąca się od Xięgi XI. do XVIII. W téy bitwie Patrokl zginął.
  360. Achilles odebrawszy rozkazy od matki, aby nieuzbroiony w pole nie wychodził, pyta się z zadziwieniem, od którego z bogów Jrys przeszła z przeciwnym rozkazem.
  361. Niepospolita pochwała dla Aiaxa, że tylko iego zbroia mogła bydź przydatną dla Achillesa.
  362. To mieysce iest iedno z nayświetnieyszych w Jliadzie. Achilles bez zbroi pokazuie się Troianom: sam widok iego przeraża nieprzyiacielskie szyki, i oswobadza ciało Patrokla. Pope uważa, że Homer ma zawsze w umyśle przytomny swóy układ, i coraz się z jednéy myśli wielkiey do drugiéy ieszczce większéy podnosi. W xiędze XIII. nie korzyſtaią Troianie ze zwycięztwa, na samo wspomnienie, że ich widzi Achilles. W XVI. widok iego zbroi napełnia ich boiaźnią. W XVII. Aiax i Menelay nie maią nadziei, aby Achilles mógł im przybyć na wsparcie. Tutay nad wszelkie spodziewanie pokazuie się tylko, iużci Troianie pierzchnęli, a Grecy wyszli z niebezpieczeństwa.
  363. To pomieszanie bohatyrów Troi i rada Polidama, daie straszne wyobrażenie o męztwie Achillesa. Skutek potwierdził, iak dobre było zdanie Polidama, lecz waleczność Hektora do przyięcia go skłonić się nie mogła.
  364. Napisał Platon, że posągi Dedala same chodziły, i gdyby nie były przywiązane, dalekoby od swego pana odbiegły. Jeżeli filozof mógł z taką przesadą pisać o dziełach człowieka; iakże tém bardziéy nie mógł Homer opisuiąc robotę Boga? W Ezechielu opis kół ożywionych i żyiących, bardzo iest podobny do opisu tróynogów.
  365. Można stąd wnosić, że za czasów Homera, niewiasty nosiły te wszystkie ozdoby.
  366. Tetys opuszcza wiele okoliczności, dla zasłonienia zawziętości syna.
  367. Widzimy z tego mieysca, iak u dawnych czyniono sprawiedliwość. Starzy składali senat i sądy. W niedostatku praw pisanych, nie można było bezpieczniéy polegać, iak na starych doświadczeniu i mądrości.
  368. To iest dla strony, która sprawę wygra. Tak tłumaczy Heyne. W piérwszéy edycyi poszedłem za tłumaczeniem Pope i Bitaubé, którzy utrzymuią, iż ta nagroda przeznaczona iest dla sędziego, naysprawiedliwszy, czyli na naylepszych powodach zasadzaiący się wyrok daiącego w sprawie. Dlatego te dwa wiersze tak położyłem:

     
    „We środku dwa talenta , ten one dostanie,
    „Którego naysłusznieysze okaże się zdanie.

  369. Piękny przykład należytych względów dla rolników. Umiano wtenczas naypożytecznieyszą pracę przyzwoicie szacować. Homer maluie w tym obrazie obyczaie swoiego wieku, a przyznać potrzeba, że są naturalne i przyiemne.
  370.  
    Terribilem cristis galeam flammasque vomentem,
    Fatiferumque ensem, loricam ex ære rigentem,
    Sanguineam, ingentem, qualis cum cærula nubes
    Solis inardescit radiis longeque refulget.

     
    Tum levis ocreas electro auroque recocto,
    Hastamque et clypei non enarrabile textum.

    Æneid: Lib: VIII. v. 620.

     
    „Hełm z straszną kitą, rzuca ogień płomienisty.
    „Miecz wyrokiem grożący, pancerz wielki, krwisty,
    „Z rażącéy miedzi ostrym blaskiem się rumieni,
    „Jak obłok sczerwieniony od słońca promieni.
    „Lekki koturn ze srebra, z topionego złota,
    „Oszczep, i niewymowna puklerza robota.

  371. Opis tarczy Achillesa iest bardzo znakomite mieysce w Jliadzie. Sciągnął krytykę Skaligera, Terrasona i Lamotte. Zarzucano naprzód mnóstwo figur: ale zapewne, po wysztychowaniu téy tarczy, przez Boivin, nikt więcéy tego zarzutu czynić nie będzie. Jeśli w obrazie sztychowanym mogły się te wszystkie rzeczy bez zamieszania pomieścić, tém bardziéy pomieściły się na tarczy Achillesa, która tego bohatyra od stóp do głowy zasłaniała. Puklerz Eneasza opisany przez Wirgiliusza, więcéy ieszcze rzeczy ma na sobie wydanych. Drugi zarzut iest, że tym postaciom dał ruch i życie poeta. Nie trzeba tu brać nadto ściśle wyrazów Homera. Zapewne rycerze nie mogli bić się na puklerzu, ani dziewczęta z chłopcami skakać, ani woły ryczeć: ale nie mógłże ich sztukmistrz tak wydać, iak gdyby rzeczywiście to, wszystko czyniły? Nareście zarzucano Homerowi zły wybór w figurach wyrytych na tarczy. Możeż bydź co pięknieyszego, iak obraz cywilney społeczności?
    Myśl Homera w utworzeniu tarczy, zastanowiła uwagę naywiększych poetów, do naśladowania pociągnęła. Hezyod, czyli kto inny, zrobił tarczę Herkulesa. Niższa ona nierównie od roboty Homera, ma iednak swoie piękności. Można czytać iéy opis w Polskim ięzyku w dziełach JPana Przybylskiego. Są w niéy obrazy moralne, ale mieszczą się i historyczne. Wirgiliusz z tych dwóch tarczy zrobił trzecią dla Eneasza, i iak wielki mistrz swoich poprzedników naśladował. Wszakże zgodzić się należy, że więcéy trzeba było gieniiuszu do utworzenia tarczy Achillesa, niż Eneasza.
  372. Achilles okazuie czułą troskliwość, względem zwłok swego przyiaciela. Skaliger nad tém mieyscem śmieszną zrobił krytykę.
  373. Choć poeta ranę Agamemnona daie za przyczynę tego opóźnienia, można ieszcze domyślić się drugiéy, a tą iest wstyd i pomieszanie.
  374. Achilles, lubo tak przywiązany do Bryzeidy, wolałby, żeby raczéy była zginęła, niż żeby z jéy przyczyny tak smutne wyniknęły skutki. Był on więcéy czułym przyiacielem, niż kochankiem. Dawni względem niewiast, a osobliwie względem branek, despotycznie postępowali. Wzgarda dla niewiast, mówi Robertson w swoiéy Historyi Amerykańskiey, iest cechą charakterystyczną dzikich ludzi na całym okręgu ziemi. Człowiek całą swoię wartość zasadzaiący na sile i odwadze, patrzy na niewiastę, iak na niższe od siebie stworzenie, i nie ma dla niéy żadnego względu.
  375. Agamemnon chce się czémprędzéy usprawiedliwić. Duma iego cierpi, że woysko nie ucichło, iak tylko powstał do mówienia. Niemniéy go obrażaią oklaski dane Achillesowi, które są iego potępieniem. Zatem po kilka razy milczenie zaleca, bo przeciągnione okrzyki woyska nie zaraz się uspokoiły.
  376. Nauka o fatalności do wymówienia wszystkich błędów była wygodna. Agamemnon więcéy mówi o Jowiszu, niż o sobie: tym sposobem zwraca z siebie uwagę. A porównywaiąc swóy postępek z pomyłką Jowisza, w samem wyznaniu utrzymuie charakter wyniosłości.
  377. Ten wyraz nayzdatnieyszy iest do uspokoienia Achillesa. Zdaie się, iak gdyby mu Agamemnon całą władzę nad woyskiem oddawał.
  378. Oszczędza Homer sławę swego bohatyra. Achilles ani odmawia darów Agamemnona, ani ich żąda: boby albo wzgardę, albo chciwość okazał.
  379. Achilles niecierpliwy chciał natychmiast woysko w pole prowadzić. Ulisses rostropny, przeglądaiąc, że bitwa będzie długa i uparta, chce piérwéy dobrze posilić żołnierza. Tak uczynił Annibal przed bitwą z Rzymianami pod Trebiią. Wcale więc krytycy nie mieli przyczyny żartować z tego, że Ulisses tak mocno utrzymuie swe zdanie.
  380. Maxyma bardzo piękna. Naywyższy stopień nie wyymuie od błędów ludzkości. Prawa każą nagradzać wszelką krzywdę: a ci, którzy piastuią berło sprawiedliwości, powinni piérwsi dadź z siebie przykład, że im są posłuszni.
  381. Cyceron to mieysce przełożył.

     
    Namque nimis multos atque omni luce carentes
    Cernimus, ut nemo possit mærore vacare:
    Quo magis estæquum tumulis mandare peremptos
    Firmo animo et luctum lacrymis finire diurnis.

    Cic: Tusc: Qu I. 3.

  382. Nie godziło się pożywać ofiar zabitych, z okoliczności przysiąg, ponieważ były ofiarami przeklęstwa.
  383. Wyraz ten tak prawdziwy, tak wystawuiący rzetelne czucie serca, od naywiększych nieprzyiaciół Homera, otrzymał pochwałę. Podług mego gustu, mówi Terrasson, wyraz ten iest naypięknieyszy w całéy Jliadzie.
  384. W boleści wszystkie rzeczy sobie człowiek czarno wystawia.
  385. Lukrecyusz musiał mieć to mieysce przed oczyma.

    Præterea magnæ legiones cum loca cursu
    Camporum complent, belli simulacra cientes,
    Et circumvolutant equites, mediosque repente
    Transmittunt valido quatientes impete campos,
    Fulgur ubi ad cœlum se tollit, totaque circum
    Aere renidescit tellus, subterque virum vi
    Excutitur pedibus sonitus clamoreque montes
    Icti, rejectant voces ad sidera mundi.

    Lib: 2. v. 323.

    „Gdy na polu ogromne rozwiną się roty,
    „Jazda liczna Marsowe udaiąc obroty,
    „Puszcza wolne wędzidła, śpieszą bystre konie,
    „Szybkim pędem szerokie przebiegaiąc błonie.
    „Wznosi się blask rzęsisty do górnych przestrzeni,
    „Cała ziemia iaśnieie tysiącem promieni.
    „Grzmi łoskot pod stopami mężów, a odgłosy
    „Odbiiane o góry, idą pod niebiosy.

  386. Tu obwiniali krytycy Homera, o przeyście granic podobieństwa do prawdy: wszakże Xant gada, bo mu Juno usta otworzyła: dlaczegożby wreście koń Achillesa niższy był od oślicy Balaama.
  387. Nie mógł Homer z większą pompą wyprowadzić w pole swego bohatyra, iak z téy okoliczności skladaiąc radę bogów.
  388. Mieysce to wielu zatrudniło. Dlaczego, mówią, Ocean nie udaie się naradę bogów? Naypozornieysza zdaie się przyczyna, że go wiek (bo i bogowie mimo swéy nieśmiertelności, rachowali swe lata,) mógł od tego utrudzenia uwolnić.
  389. Opis naymocnieyszy i naywspanialszy. Trudno co podobnego czytać w którymkolwiek z dawnych lub teraźnieyszych poetów. Widzisz, mówi Longin do Terencyana, ziemię; otwartą aż do środka, piekło prawie odkryte, machinę świata blizką obalenia i zniszczenia; słowem, niebo i piekło, rzeczy śmiertelne i nieśmiertelne, wszystko się miesza do téy bitwy, i cała natura zostaie w niebezpieczeństwie.

     
    Non secus ac si qua penitus vi terra dehiscens
    Infernas reseret sedes et regna recludat
    Pallida, Dis invisa, superque immane baratrum
    Cernatur, trepident immisso lumine manes.

    Æneid: Libr: VIII. v. 243.

     
    „Jak gdyby ziemi gwałtem wnętrzności rozpadłe,
    „Skazały piekieł kraie, te mieysca wybladłe,
    „Bogom obrzydłe; niżéy otchłań, a w niéy cienie
    „Drżące, niezwykłe światła uyrzawszy promienie.

    Co w Homerze okazuie akcyą bardzo żywą, to w Wirgiliuszu iest tylko porównaniem. Owidyusz naślidował ten obraz Homera, ale choć iego naśladowanie iest prostsze, iednakże nie dochodzi Wirgiliusza.

     
    Inde tremit tellus: et rex pavet ipse silentum,
    Ne pateat latoque solum retegatur hiatu
    Inmissusque dies trepidantes terreat umbras.

    Ovid: Metam: lib: V. v. 356.

     
    „Przecz, ziemia trząść się zwykła, w trwodze i król ciemny
    „Bywa, by się rozsiadłszy, kray nie rozwarł ziemny,
    „I cieniów nie nakarmił strachu dzień wpuszczony.

    Przekład: Zebrowskiego.

     
    „Stądże i ziemia kiedyś okrutnie zadrżała.
    „I bał się król umarłych, by się nie padały
    „Grunty ziemie, i w sobie dziur nie podziałały,
    „Któremiby wkradłszy się iasny dzień, strwogane
    „Nieboszczyki przestraszyć mógł niespodziewane.

    Przekła: Otfinowskiego.

  390. Przypadek ten w historyi baiecznéy tak iest opisany. Neptun oszukany od Laomedona, i nie odebrawszy nagrody za wystawienie murów Troi, przesłał potwór morski. Z rozkazu wyroku, wystawiono mu na pożarcie Hezyonę, córkę króla Troiańskiego. Herkules ią uwolnił.
  391. Homer iuż tyle razy lwa malował; ale w tém mieyscu, porównywaiąc z nim Achillesa, nierównie go w strasznieszych wydał farbach, niż gdzieindziéy.

     
    Poenorum qualis in arvis
    Saucius ille gravi venantum vulnere pectus,
    Tum demum movet arma leo, gaudetque comantis
    Excutiens cervice toros fixumque latronis
    Impavidus frangit telum, et fremit ore cruento.

    Æn: Lib: XII. v. 4.

     
    „Jak w puszczach, gdzie spalony Afrykanin żyie:
    „Gdy mu myśliwy ciężki pocisk w piersi wbiie,
    „Wtedy się do swéy broni lew zabiera srogi,
    „Jeży kudły na karku: choć ranny, bez trwogi
    „Łamie pocisk zabóycy, krwawą paszczą ryczy.

     
    Sic cum squallentibus arvis
    Æstiferæ Libyes, viso leo cominus hoste
    Subsedit dubius, totam dum colligit iram;
    Mox ubi se sævæ stimulavit verbere caudæ:
    Erexitque jubam, et vasto grave murmur hiatu
    Infermuit: tum torta levis si lancea Mauri
    Hæreat, aut latum subeant venabula pectus,
    Per ferrum tanti securus vulneris exit.

    Lucan: Phars: lib: I. v. 205.

     
    „Tak właśnie iak w Libii, gdy się lew rozjuszy,
    „A o nieprzyiacielu niedaleko tuszy:
    „Siędzie trochę, póki się dobrze nie zakrwawi,
    „Wzbudziwszy gniew ogonem, dłużéy się nie bawi,
    „Nasroży się, i ryknie głosem przeraźliwym.
    „Chociaż go Maur ugodzi oszczepem straszliwym,

     
    „Chociaż mu w piersiach utknie, oślep przecie bieży,
    „Na żelazo nic nie dba, przez, sam grot przebieży.

    Przekładanie Bardzińskiego.

  392. W tém mieyscu zadrzymał Homer, wystawuiąc Achillesa i Eneasza tak długo z sobą rozmawiaiacych.
  393. Opis klaczy Erychtona naśladował Wirgiliusz.

     
    Illa vel intactæ segetis per summa volaret
    Gramina, nec teneras cursu læsisset aristas,
    Vel mare per medium, fluctu suspensa tumenti
    Ferret iter, celeris nec tingeret æquore plantas.

    Ænei: Lib: VII. v. 808.

     
    „Ona nad zbożem w lotne biegłaby zawody,
    „Aniby pod iéy stopą ugiął się kłos młody,
    „Onaby się nad morza wznosząc bałwan wzdęty,
    „Leciała, lekkiéy w wodzie nie zmaczawszy pięty.

  394. Te wiersze Homera obalaią podanie, iakoby państwo Rzymskie i familia Cesarzów, miała początek od Eneasza. Dyonizy z Halikarnasu utrzymuie, iż, to się powinno rozumieć, że Eneasz będzie panował nad Troianami, których do Jtalii z sobą zaprowadzi. Ale Strabo, nie chcąc pochlebiać próżności Rzymian, tłumaczy ie w naynaturalnieyszém i naybliższém znaczeniu: to iest, że Eneasz po zniszczeniu rodu Pryama, panował w Troi, a potém jego potomkowie.
  395.  
    Et nos tela, pater, ferrumque haud debile dextra
    Spargimus, et nostro sequitur de vulnere sanguis.

    Ænei: lib: XII. v. 50.

     
    „I nasza dłoń nie słaba na dzidy, na miecze,
    „I od naszego, oycze, ciosu krew pociecze.

  396. Srogość Achillesa nie iemu tylko samemu, ale i wiekowi przyznana bydź powinna. Wiemy, że barbarzyńskie narody Ameryki zabiiaią brańców woiennych, ze wszystkiemi dzikości wymysłami. W Eneidzie nawet, bohatyr pełen ludzkości i dobroci, cztérech branców wybiera i na śmierć przeznacza.
  397. Widział Likaon w twarzy Achillesa niecierpliwość: użył więc tego wyrazu, aby próśb iego do końca chciał wysłuchać. Inna mnie, mówi, matka na świat wydała, nie ta z któréy się urodził Hektor. Obrót bardzo zręczny, iako i pochwała Patrokla z męztwa i ludzkości.
  398. Nie zawsze więc Achilles był tak dzikim. Żałuiemy Likaona, godnego litości i dla młodego wieku i dla nieszczęść, których doświadczył. Ale Achilles zagniewany o śmierć Patrokla, nikomu przebaczać nie chce.
  399.  
    Istic nunc, metuende, jace: non te optima mater
    Condet humi patriæve onerabit membra sepulcro:
    Alitibus linquere feris, aut gurgite mersum
    Unda feret piscesque impasti vulnera lambent.

    Ænei: lib: X. v. 557.

     
    „Leż tu, straszny rycerzu, nie narzuci tobie
    „Matka ziemi, w oyczystym nie złoży cię grobie.
    „Ptakom będziesz pokarmem, lub w morzu miotany,
    „Głodnym rybom nadstawisz do lizania rany.

  400. Oto walka nowego rodzaiu w Jliadzie, a która wynosi Achillesa nad wszystkich bohatyrów. Kto zna, iakie są prawa bayki, nie będzie obwiniał Homera o przestąpienie granic podobieństwa do prawdy. Achilles, bez żadnego wsparcia od bogów, bo Neptun i Juno utwierdzili go tylko w odwadze, walczy przeciw Xantowi. Można, odłożywszy na bok zmyślenie poetyczne, rozumieć, że przez nagłe ulewy, Xant wezbrał w momencie, gdy bohatyr uciekaiących Troian w korycie téy rzeki zabiiał.
  401. Bitwa bogów przygotowana z taką okazałością i pompą, nie odpowiada wcale oczekiwaniu czytelnika. Widać, że Homer, mimo nayobfitszego gieniiuszu, nie mógł się w opisaniu iéy utrzymać. Minerwa obala Marsa i Wenerę, Juno policzki daie Dyanie, Neptun i Apollo kończą rzecz, na przekazach, Merkuryusz zbywa grzecznemi wyrazami Latonę. Tu prawdziwie zaspał Homer. Jeśli z téy materyi nie mógł nic wielkiego wyciągnąć, lepiéy iéy było nie tykać.
  402. Podobne wyrazy czytamy w Eklezyastku w rozdziale XIV. w. 19. Jako liście zielone na gęstém, drzewie, iedno opada, a drugie rośnie: tak co się z ciała i ze krwi rodzi, iedno schodzi, a drugie nastawa.
  403.  
    Mortali urgemur ab hoste
    Mortales, totidem nobis animæque manusque.

    Ænei: lib: X. v. 375.

     
    „Smiertelny na śmiertelnych nieprzyiaciel godzi,
    „Ani nas duszą, ani rąk liczbą przechodzi.

  404. Achilles uganiaiąc się za Agenorem, dał czas Troianom schronić się do miasta. Widać z mowy rycerza Troiańskiego Achilles mógł bydź raniony, iak drudzy: inaczéy nie byłby bohatyrem. Jego boska zbroia ochroniła go od wielu niebezpieczeństw, ale nie zasłoniła od strzały Parysa.
  405. W téy mowie Homer wystawia w nayczulszych wyrazach nieszczęścia, których doświadczł Pryam, i które ieszcze na głowę iego spaśdź miały.
  406. Barbarzyńskie narody, rabuiąc miasta, dopuszczały się takiego okrucieństwa. Kray nasz niedawno był świadkiem i ofiarą podobnych srogości.
  407. Okoliczność bardzo czuła. Nie łatwo powiedzieć, w czém więcéy Homer celuie, czy w malowaniu rzeczy wysokich, czy w wydaniu tkliwych uczuciów. Pryam w mowie swoiéy do Hektora, mówi tylko o nieszczęściach, które na iego familią i oyczyznę spaśdź mogą. Nie używa żadnych pobudek, tykaiących osobiście Hektora: boby tego walecznego męża obraziły bardziéy, niż skłoniły, Mówi iak oyciec oyczyzny. W Hekubie miłość macierzyńska, nad wszystkie inne względy przemaga, i mówi tylko o saméy Hektora śmierci, na którą się naraża.
  408. Uważmy, że Hektora sama Hekuba karmiła. Kobiety Greckie, ochraniaiąc swoiéy piękności, zaniedbywały tego obowiązku. To samo zapewne czyniły Troianki. Homer wspomina o mamce Astyanaxa, syna Hektora.
  409.  
    Qualis ubi in lucem coluber mala gramina pastus,
    Frigida sub terra tumidum, quem bruma tegebat,
    Nunc, positis novus exuviis nitidusque juventa,
    Lubrica convolvit sublato pectore terga,
    Arduus ad solem; et linguis micat ore trisulcis.

    Æneid: Lib: II. v. 471.

     
    „Jak na świetle wąż, zjadłych gdy się ziół napiie,
    „Którego ziemia długo zimnym szronem kryie,
    „Dzisiay świetny młodością, staréy zbywszy skóry,
    „Sliski grzbiet zwiia w kłęby, wznosi pierś do góry,
    „Zwrócon ku słońcu, miga troistym ięzykiem.

  410. Pokazuie się stąd, że miasta odkupowaly się zwycięzcom, daiąc połowę wszystkiego, co posiadały.
  411. W tém wierszu uważać potrzeba dawne iakie przysłowie Greckie.
  412. Mimo naywiększego wyobrażenia, które mamy o Achillesie, nie radzi iesteśmy, że Hektor pokazuie się pospolitym człowiekiem. Prawda, że Homer mówi:

    „Mężny ten, co uciekał; mężnieyszy, co pędził.

    Inaczéy więc dawni, niż my myśleli o męstwie: Nie było u nich wstydem uciec przed mężnieyszym nieprzyiacielem. Tak mówi Eneasz do Pandara w xiędze V. że konie nam będą przydatne, ieśli albo ścigać, albo uciekać będziemy. Cóżkolwiek bądź, Wirgiliusz dopiero Turna uciekaiącego wystawił, gdy mu się szabla złamała. Za iego więc czasu inne iuż były wyobrażenia o waleczności, niż za czasów Homera.

  413. Był przy Troi pagórek okryty figowém drzewem. Wspomina o nim Homer w xiedze XI.
  414.  
    Neque enim levia aut ludicra petuntur
    Præmia, sed Turni de vita et sanguine certant.

    Ænei: lib: XII. v. 764.

     
    „Nie lekkie iakie maią nagrody przed oczy,
    „O krew i życie Turna ta walka się toczy.

  415. Homer zgromadzaiąc wszystkich bogów, i wystawuiąc ich radzących o losie bohatyra, daie naywyższą wagę rozprawie między Hektorem i Achillesem.
  416.  
    Ac velut in somnis, oculos ubi languida pressit
    Nocte quies, nequiquam avidos extendere cursus
    Velle videmur, et in mediis conatibus ægri
    Succidimus; non lingua valet, non corpore notæ
    Sufficiunt vires; nec vox, aut verba sequuntur.

    Æneid: Libr: XII. v. 908.

     
    „Jak we śnie, gdy noc mile zawrze nasze oczy,
    „Daremnie w chciwym biegu wysilać się zdaiem,
    „I ze smutkiem, we środku zapędu ustaiem:
    „Język nasz iest bez ruchu, moc w ciele upada,
    „Ani głos, ani słowo chęci odpowiada.

  417. Hektor chciał przyciągnąć pod mury Achillesa, aby go Troianie pociskami przywalili. Achilles, spędzaiąc na równiny Hektora, zakazuie żołnierzom, aby nie ważyli się rzucać na niego pocisków. Sam chciał mieć i chwałę zwycięztwa, i zemście swey dogodzić.
  418. Tu Minerwa gra rolę wcale nieprzystoyną. Może też błędne zdanie Hektora, iest fałszywą Minerwą, która go zwodzi. Niektórzy myślą, że Deifob w rzeczy saméy wyszedł na wsparcie brata, ale ogarniony strachem, wrócił do miasta.
  419. Podobne porównanie czytamy w Eklezyastyku w rozdziale XIII. w. 20. 21. 22. Jaki spółek ma wilk z baranem, tak i grzesznik z pobożnym. Jaka iest zgoda hieny ze psem, taka też zgoda bogatego z ubogim. Jako lwów, na puszczy dziki osieł iest łowem, tak bogatym ubodzy są pastwiskiem.
  420. To mieysce trzeba brać allegorycznie. Achilles z taką szybkością podniósł swóy pocisk, że ledwie tego dostrzedz mógł Hektor.
  421. Zbroia na Hektorze, wzięta z Patrokla, była dziełem Wulkana, a zatém nie mogła bydź przebita. Ostrzega więc poeta, że nie będąc zrobiona dla Hektora, nie okrywała go zupełnie.
  422. Po takiéy wściekłości, iaką wyrządził Achilles nad ciałem Hektora, miłe iest dla czytelnika przeyście do tkliwych uczuciów; miło mu widzieć, że ten woiownik przecież iest człowiekiem.
  423. Wyraz prawdziwie wysoki: Trudno co tkliwszego czytać nad koniec téy xięgi.
  424. Wydawszy poeta z przenikaiącą tkliwością narzekania Pryama i Hekuby, z większą ieszcze mocą wydał żale Andromachy, wystawuiąc, że nagle i nad spodziewanie tak smutny dla siebie widok obaczyła.
  425. Andromacha w żalu powiększa sobie nieszczęścia, które iéy syna spotkać mogły: Lubo historya dosyć nam wystawnie przykładów upadku, z naywyższego stopnia wielkości do naywiększéy nędzy.
  426. Akcya Jliady zdaie się bydź skończona na śmierci Hektora: i niektórzy krytycy uważali dwie ostatnie xięgi, iak niepotrzebny przydatek. Ale zastanawiaiąc się, iak u dawnych było rzeczą świętą, oddanie czci pogrzebowéy zmarłym, przyznać trzeba, że Homer nie mógł opuścić pogrzebu Patrokla. Xięga XXIV. w któréy Achilles oddaie Pryamowi ciało Hektora, wystawia bohatera Greckiego w ślachetnéy postaci, a razem zaspokaia tkliwość czytelnika, o los rycerza Troiańskiego, którego w tak pięknych rysach wydał poeta.
  427.  
    Ter circum accensos cincti fulgentibus armis
    Decurrere rogos, ter mæstum funeris ignem
    Lustravere in equis, ululatusque ore dedere.
    Spargitur et tellus lacrimis, sparguntur et arma,
    It coelo clamorque virum, clangorque tubarum.

    Ænei: lib: XI. v. 188.

     
    „Trzykroć w błyszczącéy zbroi okrążyli stosy,
    „Trzykroć smutni na koniach pogrzebne płomienie
    „Obeszli, ciężkie z piersi wydaiąc ięczenie:
    „I ziemię i oręże łza kroplista rosi:
    „Mężów krzyk i trąb odgłos do nieba się wznosi.

  428. Podług mniemania dawnych, cienie zmarłych, błąkały się przez lat sto, nim przeszły rzekę Styx, ieżeli ciała ich nie były pogrzebane: śpieszono się więc z pogrzebem, i często ważnieysze odkładano czyny, aby czémprędzéy dopełnić téy powinności.
  429. W boleści ludzie pogrzebywali cząstkę samych siebie z osobami, których straty opłakiwali. Grecy ucinali włosy na znak żałoby, i poświęcali kochanym osobom. Przeciwnie narody, które nosiły krótko włosy, pielęgnowały ie na znak boleści.
  430. Używano do tego obrządku wina, nie wody, ponieważ wodę uważano iako żywioł poświęcony płodzeniu, i iako wszystkich istot początek.
  431. Dlatego tłustością obwiiano kości, aby przez zbytnią suchość w proch się nie obróciły.
  432. Igrzyska pogrzebowe należały do uczczenia znakomitéy osoby. Ten zwyczay wprowadzony od czasów naydawnieyszych, był razem pogrzebną pochwałą bohatyra, a nauką dla żyiących, aby iego śladami postępowali.
  433.  
    Munera principio ante oculos circoque locantur
    In medio, sacri tripodes viridesque coronæ
    Et palmæ pretium victoribus, armaque et ostro
    Perfusæ vestes, argenti aurique talenta.

    Ænei: lib: V. v. 109.

     
    „Naprzód w kole nagrody stawia przed młodzieńce,
    „Swięte tróynogi, palmy i zielone wieńce,
    „Szkarłatem tkane szaty, dla zwycięzców dary,
    „Tudzież złota i srebra kosztowne ciężary.

  434.  
    Nonne vides cum præcipiti certamine campum
    Corripuere, ruuntque effusi carcere currus:
    Cum spes arrectæ juvenum, exsultantiaque haurit
    Corda pavor pulsans: Illi instant verbere torto
    Et proni dant lora: volat vi fervidus axis,
    Jamque humiles, jamque elati sublime videntur
    Æra per vacuum ferri atque assurgere in auras.
    Nec mora, nec requies; at fulvae nimbus harenæ
    Tollitur: humescunt spumis flatuque sequentum:
    Tantus amor laudum, tantæ est victoria curæ.

    Georg: Lib: III. v. 103.

     
    „Nie widzisz, iak wypadli ze szranków na pole?
    „Jak się wozy na wartkiém obracaią kole?
    „Nadzieia wznosi serca, strach ie biie . . . pędzą,
    „lch gęstych razów bystrym rumakom nie szczędzą:
    „Schyleni leyc puszczaią: na gorącéy osi
    „Leci wóz; iuż się zniża, iuż w górę podnosi,
    „Zdaie się po powietrzu lekkiém biec poskokiem:
    „Nie masz spoczynku, prochu okryci obłokiem:
    „Barki, następuiących wilży dech spieniały;
    „Taka żądza zwycięztwa, taka miłość chwały.

  435. Eustatius tłumaczy to mieysce, że Dyomed przez ostrożność miał drugi bicz, a więc tu tylko iest allegorya. Minerwa oznacza rostropność tego bohatyra.
  436.  
    Non jam prima peto Mnestheus nec jam vincere certo,
    Quanquam o! sed superent, quibus hoc, Neptune, dedisti;
    Extremos pudeat rediisse: hoc vincite cives,
    Et prohibete nefas.

    Æn: Lib: V. v. 194.

     
    „Nie przodku, nie zwycięztwa Mnestey się dobiia,
    „Gdybyć o! niech ie zyska, komu Neptun sprzyia:
    „Ale wrócić ostatnim, téy hańby się brońcie,
    „Téy mię obywatele niesławy ochrońcie.

  437. Z tego mieysca okazuie się grubość obyczaiów owego wieku, a razem iaką cenę do tych igrzysk przywięzywano. Nic naturalnieyszego, że się spektatorowie na różne strony dzielili.
  438. Dyomed kościół Delficki zbogacił tym tróynogiem. Wiadomość o tém doszła z napisu, którego brzmienie iest następuiące. „Ten tróynóg miedziany, poświęcony Apollinowi: Achilles mnie użył za nagrodę na pogrzebie Patrokla, Dyomed mię zyskał, zostawszy zwycięzcą w biegu wozów, na brzegach Helespontu.„
  439.  
    Levibus huic hamis consertam auroque trilicem
    Loricam, quam Demoleo detraxerat ipse,
    Victor apud rapidum Simoenta sub Ilio alto,
    Donat habere viro, decus et tutamen in armis.

    Ænei: Lib: V. v. 259.

     
    „Dał mu pancerz złocisty, lekką haftką spięty,
    „Z Demoleona iego własną ręką wzięty,
    „Pod Troią, gdzie Symois w bystrym płynie pędzie:
    „Ten mu zaszczytem w boiu i obroną będzie.

  440. Nestor utrzymuie się do końca w swoim charakterze. Nie mogąc dla wieku należeć do żadnéy walki w tych igrzyskach, pociesza się przynaymniéy tém, co niegdyś na takich obchodach dokazywał.
  441.  
    Nunc, si cui virtus animusque in pectore præsens,
    Adsit et evinctis attollat bracchia palmis.

    Ænei: Lib: VI. v. 706.

     
    „Kto się czuie do siły i męztwa, niech wstanie,
    „Wzniesie ręce, włożywszy ciężki rzemień na nie.

  442. Pani Dacier, mimo swego entuzyazmu dla Homera, gniewa się bardzo, że wiecéy tróynóg, niżeli kobietę oszacował: Lubo sama się zgadza, że wtedy o niewolnice nie było trudno, a dzieła sztuki rzadkiemi były.
  443.  
    Jamque fere spatio extremo fessique sub ipsam
    Finem adventabant: levi cum sanguine Nisus
    Labitur infelix; cæsis ut forte juvencis
    Fusus humum viridisque super madefecerat herbas:
    Hic juvenis jam victor ovans, vestigia presso
    Haud tenuit titubata solo: sed pronus in ipso
    Concidit, immundoque fimo sacroque cruore.

    Æn: Lib: V. v. 327.

     
    „Już zawód przebiegnawszy, dotykaią mety,
    „Już staie dokończaią; Gdy Nizus, niestety!
    „W zdradnéy upadł posoce: tam równina zmiękła
    „Krwią bitych bydląt, trawa cała nią przesiękła,
    „Tu młodzian, iuż wesoły, iuż zwycięztwa bliski,
    „Nie mógł utrzymać kroku, ale o grunt śliski
    „Zachwiany, padł w nieczystym gnoiu i krwi świętéy.

  444. Homer dwa razy przyznaie zwycięztwo Achillesowi, choć do igrzyska czynnie nie należał. Naprzód koniom iego daiąc piérwszeństwo: potém przez usta Antylocha, wystawuiąc go prędszym w biegu od wszystkich. A więc Dyomed i Ulisses dlatego wygrali, że się Achilles o wygraną nie ubiegał.
  445. Agamemnon nie walczył o inne znacznieysze nagrody: chce walczyć o ostatnią, dla uczczenia Patrokla i Achillesa. Ale ten maiąc wzgląd na przyzwoitość, nie zezwala, aby ktokolwiek bądź ubiegał się z naywyższym wodzem Greków, i bez walki nagrodę mu przyznaie.

    Porównaymy igrzyska Jliady i Eneidy.

    W obudwu znayduią się piérwszego rzędu piękności: Homer ma zaszczyt wynalezienia: lecz tylko wysoki gieniiusz, w kopiiowaniu umie bydź oryginalnym. W Homerze osoby walczące o wygraną, iuż są znaiome: więcéy zatém przywięzuią czytelnika. W Wirgiliuszu, wyiąwszy Niza, Euryala i Askaniiusza (a i ci dopiero późniéy daią się poznać), wszystkie osoby są nieznane, i więcéy nie pokazuią się na scénie. Stacyusz w Tebaidzie równie sprawia igrzyska: Materya bardzo niebezpieczna po Homerze i Wirgiliuszu. Upadł w swoiém przedsięwzięciu, i niedostatek mocy fałszywą obfitością zastąpił. Homer naywięcéy się wysadził w opisaniu biegu wozów; Wirgiliusz nie czuiąc się w stanie zrównania w tym punkcie Homerowi, wprowadził ubieganie się okrętów na morzu, i całe siły natężył, aby się obok swego mistrza postawił. Przyznać potrzeba, że to igrzysko więcéy ma pompy, niżeli bieg wozów w Homerze, Inne walki te same w obudwu rymotworcach maią zalety. Ale obroty iazdy, wyprawione od Askaniiusza i iego towarzyszów, są własnym utworem Łacińskiego poety. Tu Wirgiliusz nikomu nic nie winien, a dał obraz naydoskonalszy.
  446. Widzieliśmy w xiędze IX., że Achilles dzieła bohatyrów opiewał. Tu sobie przypomina prace z Patroklem podeymowane. Jest on wielkim w saméy boleści, i charakter iego zupełnie utrzymany.
  447. Zemsta, gniew, uczucie krzywdy, mówi Marmontel, są w naturze ludzi tkliwych, i przez dobroć charakteru skłonnych do cnoty. Ta czułość i dobroć nawet iest początkiem i karmią tych namiętności: co Homer przedziwnie w swoim Achillesie wystawił. Zaiadłość, z którą mści się śmierci swego przyiaciela, nie czyni go nienawistnym; ponieważ wynika z przyiaźni; a zbytek nawet w cnotliwém uczuciu, uymuie serca.
  448. Zdaie się, że ten wiersz i dwa po nim następuiące, były późniéy przydane: gdyby Homer znał tę baykę, zapewneby o niey piérwéy wzmiankę uczynił.
  449. Ten róg zasłaniał sznurek, że go ryby przegryźć nie mogły.
  450. Tetys po części winna względy, z któremi tu przyięta, że była matką Achillesa.
  451. Trzeba było rozkazu boga, do przełamania tak zaciętego człowieka, iakim iest Achilles: lubo przeyście od zemsty do litości, w umysłach wyniosłych, nie ma nic przeciwnego naturze. Podobnie choć Pryama miłość oycowska, pociągnęła do obozu Greków, postępek atoli tak nadzwyczayny, musiał bydź ułatwiony przez wprowadzenie bogów.
  452. Tu iest prawdziwy ięzyk natury, i czytaiąc to mieysce, każdy sobie wystawić powinien, że Hekuba nie inaczéy, tylko rzewnemi zalawszy się łzami, te słowa wymawiać musiała.
  453. Nieszczęście może zaostrzyć naysłodszy charakter: cała Jliada wystawia Pryama, iak pełnego dobroci.
  454.  
    Ille patris magni parere parabat
    Imperio: et primum pedibus talaria nectit
    Aurea, quæ sublimem alis, sive æquora supra,
    Seu terram rapido pariter cum flamine portant.
    Tum virgam capit: hac animas ille evocat orco
    Pallentis: alias sub Tartara tristia mittit.

    Æneid: Libr: IV. v. 233.

     
    „On podług woli oyca, nie odwłóczy drogi,
    „Naprzód zaciąga złote obuwie na nogi,
    „I w niém, idąc z bystremi wiatrami w zawody,
    „Lekkiém wznosi się skrzydłem nad ziemie i wody,
    „Bierze laskę, nią dusze wywołuie ciemne
    „Z piekła, inne posyła w krainy podziemne.

  455. Scena ta iest naytkliwsza w całéy Iliadzie. Mowa Pryama do Achillesa, uważana była od wszystkich za wzór rozrzewniaiącéy i przenikaiącéy serce wymowy. Wolter w 80. przeszło roku życia swoiego, pięknym ią wierszem naśladował.
  456. Achilles ciesząc Pryama, i nieiako dzieląc iego boleść, prawie zagładza pamięć barbarzyństwa swego nad Hektorem.
  457. Jaka porywczość i gwałtowność! Homer nawet wystawuiąc skłonnym Achillesa do litości, zachował iego charakter.
  458. Ta scena niema między dwoma osobami, tak dopiero sobie nienawistnemi, a teraz z wzaiemném na siebie patrzącemi zadziwieniem, iest bardzo interessuiąca.
  459. Nie byłoby przyzwoicie, żeby Pryam w jednym namiocie ze sprawcą tylu swoich nieszczęść, noc przepędził. Lecz żeby się nie obrazał, że mu pod przysionkiem posłanie przygotowano, dał tego Achilles bardzo zręczną przyczynę.
  460. Jaka czułość! iaki głos żalu! tego mieysca bez rozrzewnienia czytać nie można.
  461. Trudno dadź lepsze wyobrażenie o dobroci serca i łagodności charakteru Hektora.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Homer i tłumacza: Franciszek Ksawery Dmochowski.