Jak powstaje książka/całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Michał Arct
Tytuł Jak powstaje książka
Wydawca M. Arct
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Zakł. Wydawn. M. Arct
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
MICHAŁ ARCT  JR.
JAK POWSTAJE
KSIĄŻKA
Z 32 RYSUNKAMI
WYDAWNICTWO M. ARCTA W WARSZAWIE
1929

Treść
 5
II. 
 12
III. 
 30
IV. 
 39
 47


DRUKARNIA ZAKŁADÓW WYDAWNICZYCH
M. ARCT, SP. AKC. W WARSZAWIE,
CZERNIAKOWSKA 225



Wstęp.

Książka — drogocenne dziecko myśli ludzkiej, nie odrazu przychodzi na świat w tej postaci, w jakiej ją widzicie na wystawach i półkach księgarni, w bibljotekach, czytelniach i w jakiej ją posiadacie.
Zanim dostanie się do rąk czytelnika, przechodzi długie okresy, w których każdy z pracowników przykłada cząsteczkę swoją do ogólnej całości. A całość ta składa się z wielu odrębnych ogniw, przebiega rozmaite drogi, pochłania pracę i myśli długiego szeregu ludzi, przyczyniających się do powstania książki.
Należałoby wyodrębnić dwa główne etapy tworzenia książki. Jeden do powstania rękopisu, drugi do wydania skończonej książki. Twórcą rękopisu jest autor. On daje książce treść duchową, on przelewa na papier myśli, uczucia, fantazję, daje ludzkości owoce studjów długoletnich, naucza, uszlachetnia, wzrusza, pociesza lub zabawia. Autor stwarza dzieło, które nazywamy rękopisem. Rękopis zatem jest pierwszą, niezbędną podstawą, z której powstaje książka. Rękopisem nazywamy dzieło autora, choćby było napisane na maszynie.
Ale obok autora pośrednim twórcą rękopisu jest częstokroć wydawca. Nie pisze wprawdzie sam, ale poddaje autorowi myśli, które należałoby oblec w formę pisaną. I więcej nawet: zadaniem wydawcy jest tworzenie pewnych cyklów książek, stanowiących zwartą całość. Tak np. w wydawnictwie M. Arcta: książki radjowe, słowniki, dzieła naukowe, wydawnictwa albumowe i t. p. W tych wypadkach wydawca nie czeka, aż autor się do niego zgłosi, lecz sam wybiera odpowiednich pracowników, powierzając im wykonanie żądanych zadań.
Wydawca więc często planuje książki, lub nawet całe bibljoteki, a wykonaniem jego planów zajmują się pisarze-współpracownicy firmy wydawniczej.
Tak więc wydawca jest moralnym twórcą strony wewnętrznej książki, lecz również tworzy i część zewnętrzną. Jest bowiem jakgdyby mózgiem olbrzymiej ilości rąk: rysowników, grafików, drukarzy, zecerów, maszynistów i całej rzeszy tych wszystkich, którzy choć w drobnej cząstce są współtwórcami książki.
Każdy z nich spełnia powierzoną sobie robotę mechanicznie, dbając jedynie o poprawne wykonanie.
Wydawca natomiast musi ogarniać całość i od chwili przyjęcia do druku rękopisu decyduje, jaka będzie jego końcowa postać.
Decyduje, jaki będzie format książki, jaki papier, wielkość i kształt liter, rysunki, okładka, decyduje, w jakiej ilości wypłynie na rynek księgarski, jaka będzie jej cena i t. d.
Praca jego jest więc pracą mózgu. Zadaniem jego jest uświadomić sobie wszystko, co się danej książki tyczy i powierzyć wykonanie skomplikowanych prac odpowiednim pracownikom.
Do powstania książki niezbędne są materjały jak: papier, klisze, czcionki, farba drukarska oraz maszyny do składania, jak linotypy, monotypy, maszyny do druku płaskie, rotacyjne, maszyny introligatorskie i wiele innych.
Nad przygotowaniem materjału i maszyn pracuje długi szereg fabryk i ludzi. Ich wytwory przechodzą do zakładów, stwarzających książkę. Maszyny, papier, czcionki posłusznie spełniają wolę ludzką i wykonywają pracę, której ostatecznym celem jest książka.
Wreszcie książka jest gotowa i jest puszczona w obieg. Ale nie odrazu dostaje się do rąk czytelnika. Wędrówka jej jeszcze nie skończona. Musi przejść przez półki księgarskie i coraz inne ręce coraz nowych ludzi zbliżają ją do celu.
A celem książki jest — być pożyteczną!



I. Od rękopisu do drukarni.

W jaki sposób autor przystępuje do pisania, co jest dla niego pobudką, że pisze w ten, a nie w inny sposób, dlaczego wybiera takie, a nie inne tematy, jest to sprawa indywidualna, tak zależna tylko od niego samego, że niepodobna podciągnąć jej pod jakiekolwiek prawidła.
Ponieważ zajmujemy się tylko techniczną stroną powstawania książki, nie będziemy wnikać w to, jaką powinna być treść rękopisu. Co do strony technicznej, to pożądaną jest rzeczą, aby autor dostarczył wydawcy rękopis pisany po jednej stronie papieru, wyraźnie, najlepiej na maszynie. Ułatwia to ogromnie przeczytanie, a szczególnie ważne jest przy składaniu, gdy zecer, nie będąc zmuszony do mozolnego sylabizowania po literce, będzie składał prędzej i popełni mniej omyłek.
Wydawca albo decyduje sam, czy dany rękopis nadaje się do druku, albo powierza jego ocenę redaktorowi wydawnictwa, lub referentom odpowiednich działów, którymi powinni być ludzie, dokładnie znający odpowiednią gałąź wiedzy lub literatury.
Kiedy rękopis zostanie zakwalifikowany, jako nadający się do druku — autor zawiadomiony o tem przystępuje do spisania z wydawcą t. zw. umowy autorskiej.
Wówczas albo, co obecnie jest zresztą rzadko praktykowane, sprzedaje rękopis na własność wydawcy, albo umawia się, w jakiej ilości egzemplarzy i kiedy wyjdzie jego książka, i ile wynosić będzie jego honorarjum.
Stosunki między wydawcami i autorami są uregulowane przez specjalne prawo autorskie.
Prawo autorskie ma na celu ochronę prawa własności autorów i wydawców. Z ważniejszych jego postanowień należy wymienić niektóre.
Rękopis stanowi własność autora, którą, jak już było wyżej wspomniane, rozporządza według swego uznania. Przedrukowywanie książek jest wzbronione, a i autor przed wyczerpaniem nakładu nie może przystąpić do nowego wydania.
Tłumaczyć można tylko za zgodą i wiedzą autora.
Z chwilą śmierci autora puścizna literacka przechodzi na własność spadkobierców. Mogą oni rozporządzać nią dowolnie, sprzedawać i zawierać umowy aż do pewnego okresu czasu od śmierci autora, w Polsce 50 lat, w innych krajach 50, lub 30. Wówczas dzieła jego przechodzą na własność publiczną i każdy może je wydawać lub tłumaczyć.
Po przyjęciu rękopisu do druku autor nie traci z nim kontaktu, lecz omawia z wydawcą sposób wydania, a przy książkach ilustrowanych odbywa konferencje z rysownikiem, podsuwając mu projekty rysunków; w niektórych dziełach naukowych wykonywa częstokroć sam schematy, których opracowanie powierza rysownikowi.
Ilustracje mogą być kolorowe, lub jednobarwne. Przy jednobarwnych wydawca wskazuje rysownikowi technikę, jaką mają być wykonane. Jest to konieczne dla przygotowania klisz. Tu należy zaznaczyć, że odróżnia się naogół dwie techniki: kreskową i siatkową.
Oba gatunki otrzymuje się w kliszarni drogą chemiczną, przez działanie kwasów na metal, na który fotograficznie został przeniesiony rysunek.
Otrzymanie ilustracyj kolorowych jest bardziej skomplikowane. Najdawniejszym sposobem było ręczne podmalowywanie rysunków już w gotowych książkach. Zczasem jednak zostało to zastąpione szybszemi, bardziej precyzyjnemi sposobami technicznemi. Należą do nich przedewszystkiem litografja i druki wielobarwne i wiele innych mniej jeszcze rozpowszechnionych, jak: ofset, światłodruk i t. p.
Sposób litograficzny otrzymywania ilustracyj polega na tem, że zamiast zwykłej kliszy używa się specjalnego kamienia, łupku bawarskiego. Rysownicy w litografji kopjują dokładnie na kamieniu oryginał rysunku, przytem, jeżeli rysunek jest kolorowy, każdy kolor zostaje oddany na innym kamieniu. Fotolitografja jest o tyle prostsza, że zamiast żmudnego przerysowywania, odbitki otrzymuje się zapomocą fotografji. W obu wypadkach kamień zastępuje klisze tak, że przy pomocy maszyny litograficznej odbija się na papier wprost z kamienia każdy kolor pokolei. Dla otrzymania wiernej kopji oryginału stosuje się nieraz znaczną ilość barw. Normalnie odbija się 6 — 14 razy, za każdym razem inny kolor.
Sposobem litograficznym drukuje się również kopje obrazów, afisze, akcje, banknoty i t. d. W niektórych wypadkach potrzebne są kamienie znacznych nawet rozmiarów. Ponieważ kamienie takie są bardzo drogie, gdyż koszt ich dochodzi do tysiąca złotych, — po odbiciu wymaganej ilości egzemplarzy kamienie szlifuje się. Kamień wyszlifowany, to jest taki, na którym nie zostało śladu poprzedniego rysunku, używa się ponownie. Szlifować można znaczną ilość razy, gdyż zbiera się z kamienia tylko cieniutką warstewkę.
W drukarstwie najzupełniej zastępują litografję druki wielobarwne, o dwu, trzech, czterech kolorach. Dla zrozumienia techniki druków wielobarwnych konieczna jest pewna znajomość optyki. Istnieją mianowicie trzy barwy zasadnicze: czerwona, niebieska i żółta; a ich kombinacje pozwalają otrzymać wszystkie znane kolory. I tak np.: niebieski i żółty dają zielony, czerwony i żółty — pomarańczowy, czerwony i niebieski — fioletowy i t. d. Używając w różnych ilościach różnych odcieni barw zasadniczych, otrzymujemy dowolne kolory. Na mieszaniu barw zasadniczych i rozkładaniu barw pochodnych opiera się właśnie technika druków wielobarwnych.
Ilustrację barwną, wykonaną przez malarza, rozkładamy sposobem fotograficznym na barwy zasadnicze i z każdej z trzech fotografij sporządzamy kliszę.

Wydawca, zanim odda rękopis do druku, określa przyszły wygląd, rozmiar, a nawet przyszłą cenę książki.
Jedną z pierwszych rzeczy jest wybór papieru[1], oznaczenie wielkości stronicy, rodzaju pisma — czcionek[2].
Po dokonaniu tego następuje obliczanie rozmiaru książki. Zadanie to napozór trudne, jest w istocie niezmiernie proste.
Oblicza się w rękopisie ilość liter w wierszu pełnym, to jest nie kończącym się w środku stronicy, ani nie zaczynającym się wcięciem (a capite). Dla dokładności lepiej wziąć kilka wierszy i otrzymaną średnią uważać za przybliżoną ilość. W ten sam sposób znajduje się ilość wierszy na stronicy, mnoży się ilość liter w wierszu przez ilość wierszy.

Znając rodzaj czcionek, z łatwością dowiedzieć się można, ile liter druku zawierać będzie przyszła stronica książki.
Przykład kalkulacji drukarskiej.
Podzieliwszy ilość liter w rękopisie przez sumę ilości liter na jednej stronicy drukowanej, otrzymuje się dokładną ilość stronic.

Przykład: W rękopisie obliczono trzy wiersze: 31, 28, 34 litery, razem 93 litery, średnio jeden wiersz 31 liter. Kilka stronic ma 25, 21, 23 wierszy. Suma 69, średnia 23. Na stronicy zatem mieści się 31 × 23 = 711 liter. Rękopis zawiera 600 stronic. Ogólna suma liter wynosi zatem 711 × 600 = 426.600 liter. Teraz o ile wiadomo, że wiersz druku składa się z 42 liter, a na stronicę idzie czterdzieści wierszy druku, suma liter na stronicy będzie 42 × 40 = 1.680 liter. A zatem ilość stronic w książce 426.600 : 1.680, czyli około 253.
Z gabinetu wydawcy rękopis wędruje do drukarni[3]. Kierownik drukarni ze swej strony przedstawia wydawcy tak zwaną kalkulację drukarską, która podaje w przybliżeniu cenę składu, druku, korekty i t. d.
Po ostatecznem porozumieniu się z wydawcą drukarz może przystąpić do właściwego tworzenia książki i w tym celu oddaje rękopis zecerom do złożenia.



II. Zecernia.

Istnieją dwa zasadnicze rodzaje składania: ręczny i maszynowy. Zajmiemy się najpierw ręcznym, jako dawniejszym i do tej pory, przynajmniej w Polsce, bardziej rozpowszechnionym.
Podstawą składu ręcznego jest czcionka. Wynalazł ją Gutenberg, w roku 1435. Data ta może być uważana za przełomową w produkcji książki, gdyż do tej pory rękopisy były mozolnie i z wielkim nakładem czasu przepisywane po klasztorach, lub też całe stronice wyrzynane w drzewie i odbijane na papierze, co również wymagało ogromnej pracy i trudu. Nic też dziwnego, że książki były drogie, a posiadanie ich stanowiło cały majątek. Dopiero od wprowadzenia przez Gutenberga ruchomej czcionki książka stała się tańszą i z większą łatwością mogła się rozpowszechniać.
Drukarstwo, a z niem i czcionka przeszły od czasów Gutenberga ogromną ewolucję. W dawniejszych czasach drukarz był jednocześnie grawerem i odlewaczem czcionek, i wyrabiał je dowolnie, nie krępując się żadnemi prawidłami w wyborze kształtu i wielkości. Obecnie wszystko zostało unormowane przez odpowiednie prawidła i reguły, a niestosowanie się do nich we współczesnem drukarstwie jest nie do pomyślenia.

Czcionka jest to słupek wysokości 24 mm, wykonany ze stopu kilku metali. W skład tego stopu wchodzą ołów 80—85%, antymon 12—16% i cyna 3—4%; w niektórych państwach, jak np. w Anglji, dodaje się jeszcze niewielką domieszkę miedzi.
Czcionki.

Na jednym końcu czcionki znajduje się odwrócona litera (w języku drukarskim oczko). Oczko może być różnej wielkości i kształtu, zależnie od rozmiaru, t. zw. kegla, i gatunku pisma. Z jednej strony słupka znajduje się rowek, t. zw. sygnatura.
Większość krajów cywilizowanych posługuje się alfabetem łacińskim[4]. Pismem najczęściej używanem w tym alfabecie jest t. zw. antykwa. Odznacza się ona okrągłością kształtu i spokojnym zharmonizowanym krojem. Z antykwy powstało wiele gatunków pisma, nieraz bardzo fantazyjnych.

Mimo różnic kroju, wszystkie czcionki podlegają ustalonym prawidłom co do wysokości i wielkości oczka.
Wielkość oczka przez długi czas była dowolna. Nastręczało to wielkie trudności, gdyż odlewnie czcionek zmuszone były wyrabiać dla każdej drukarni odrębne pismo. Powodowało to jednocześnie drożyznę czcionek, gdyż odlewnie nie mogły wyrabiać większej ilości odrazu, czekając na zamówienia drukarzy. Wielokrotne próby celem uzgodnienia wielkości czcionek nie dawały rezultatu, aż dopiero w roku 1755 znany drukarz i odlewacz paryski, Franciszek Didot, wynalazł „punkt“ drukarski, będący odtąd zasadniczą miarą drukarską.

Wielkość oczka na słupkach jest niejednakowa.

Jako podstawę przyjął Didot „Stopę królewską“, którą podzielił na 12 cali, cal na 12 linij, linję na 6 punktów. Przy sprawdzaniu z systemem metrycznym okazało się, że 1 metr zawiera 2.660 punktów, centymetr zatem 26,6.
System Didota rozpowszechnił się bardzo szybko i dziś jest prawie wyłącznie w użyciu w świecie cywilizowanym.
Po wprowadzeniu punktu można było uzgodnić wielkość czcionek. Okazała się jednak potrzeba różnych wielkości, np. na książki naukowe używa się mniejszego pisma, niż na książki dla dzieci. Dlatego zostały wprowadzone różne wielkości czcionek o stałej dla każdego gatunku ilości punktów, zwane inaczej keglem. Nazwy odpowiedniego kegla powstały albo od tytułów dzieł drukowanych po raz pierwszy danem pismem, lub od nazwisk jego twórców. Np. cycero od pierwszego wydania dzieł Cycerona, garmont od Garamonda, znanego drukarza francuskiego.
Nazwy wielkości czcionek są następujące:

Nonparel 6 punktów.
Colonel 7 punktów.
Petit 8 punktów.
Burgos 9 punktów.
Garmont 10 punktów.
Cycero 12 punktów.
Mitel 14 punktów.
Tercja 16 punktów.
Dubelt garmont 20 punktów.
Półkwadrat 24 punkty.
„Perły Księżniczki Maji“, „Fifinka“ i inne książki są składane cycerem, większa zaś część książek — garmontem. „Moje Pisemko“ składane jest od r. 1927 garmontem; „Małe Pisemko“ — cycerem.

Obok czcionek, służących do normalnego składania książek, zwanych w drukarstwie pismem tekstowem, używa się pisma do odznaczania. Stosuje się je wtedy, gdy chce się w tekście położyć specjalny nacisk na jakiś wyraz, a dla zwrócenia uwagi czytelnika wyróżnia się go przez odmienny wygląd. Jako pisma do odznaczania używa się kursywy — czcionek pochyłych, podobnych do pisma ręcznego, czcionek tłustych i półtłustych (grotesk).
Same czcionki nie wystarczyłyby jednakże do złożenia książki, gdyż nie możnaby było oddzielać wyrazów, robić marginesów, wcinać czyli zaczynać nie od samego początku wierszy, robić większych odstępów między niemi. Do tego celu przeznaczony jest materjał drukarski, t. zw. justunek, w którego skład wchodzą spacje, półfirety, firety, konkordansy, kwadraty, interlinje, rygi, sztabiki i sztegi. Są one niższe od czcionek i na papierze nie odbijają się.
Spacje, — są to cieniutkie blaszki grubości od jednego punktu. Używa się ich do powiększania odstępów między literami wyrazu (jeszcze jeden sposób odznaczenia), do zapełniania niewidocznie luk między wyrazami i t. d. Jako odstępy między wyrazami służą półfirety. Półfiret zawiera połowę ilości punktów danego rozmiaru pisma. Tak więc półfiret garmontowy posiada 5 punktów, cycerowy 6. Firety są to czworokątne słupki o boku równym, zawierającym ilość punktów danego kegla. Do zapełniania wierszy wychodnich, czyli kończących się w środku stronicy, służą t. zw. kwadraty. Kwadrat zawiera 48 punktów. Do tego samego celu używają się również rygi, liczące kilka kwadratów.
Dla osiągnięcia przejrzystości układu zwiększa się odstępy między wierszami, wstawiając między nie interlinje. Są to długie, cienkie blaszki o dowolnej długości. Jeżeli jedna interlinja nie wystarcza na długość, dobiera się dwie odpowiednie. Następujący przykład ujawni różnicę między układem zbitym a tekstem „na interlinje“.

Kaszta ustawiona na regale, poniżej w regale widnieje 12 kaszt z czcionkami.


Skład na interlinje.

Następnego ranka Kinokunija zjawił się koło świątyni Nekoma i kazał swoim robotnikom natychmiast ścinać piękne gałęzie. Z głębokim żalem patrzyli wieśniacy, stojący dookoła, jak obcy przybysze pastwili się nad ich ukochanem drzewem.

Skład bez interlinij.

Następnego ranka Kinokunija zjawił się koło świątyni Nekoma i kazał swoim robotnikom natychmiast ścinać piękne gałęzie. Z głębokim żalem patrzyli wieśniacy, stojący dookoła, jak obcy przybysze pastwili się nad ich ukochanem drzewem.


Do wypełniania od góry początkowych stronic rozdziału (spuszczonych) i końcowych (szpicowych) służą sztabiki, grubości 24, 36, 48 punktów i długości do kilku kwadratów.
Czcionki i część materjału drukarskiego, potrzebnego do składania, umieszczone są w kasztach.
Kaszta jest to podłużna czworokątna skrzynia w rozmiarach 90 cm długości i 160 szerokości. Oprócz kaszty tej wielkości, zwanej także dziełową, bywają mniejsze 65 X 50 cm. Kaszta podzielona jest na 167 przedziałek — króbek. Króbki są niejednakowej wielkości: większe na litery częściej używane, mniejsze na rzadziej, litery duże (wersaliki), akcenty. Poza tem króbki z literami częściej używanemi dla ułatwienia zecerowi składania znajdują się z przodu kaszty. Do liter więcej używanych, jak to widać na wyżej podanym rysunku, należą: a, e, d, m, n, i, o i t. d., oraz z materjału drukarskiego półfirety, jako odstępy między wyrazami.


Rozkład kaszty.

Kaszty przechowuje się w regałach, czyli szafkach o pochyłej powierzchni. W każdym regale znajduje się 10—12 miejsc, w których umieszczone są kaszty z czcionkami. Wysokość regału wynosi 1 metr zprzodu, 1,25 od tyłu. Pochylenie ma na celu ułatwienie pracy składaczowi. Na wierzchu regału umieszcza się kasztę, z której zecer ma składać.
Regały są ustawione po kilka w rząd od okna; dwa rzędy stojących naprzeciwko siebie regałów tworzą „ulicę“.


Wierszownik, w nim złożone zdanie.

Po otrzymaniu rękopisu składacz umocowuje go na specjalnym przyrządzie — „dywizorku“. Staje przed kasztą, trzymając w lewej ręce wierszownik (winkielak), a prawą sięga do króbek i odpowiednie czcionki układa w wierszowniku. Wierszownik jest niezbędnym przyrządem przy składaniu. Wykonany jest z grubej blachy z przesuwaną śrubą, służącą do normowania długości wiersza, na jaką ma być składany. Nieodłączną częścią wierszownika jest składaczka (zeclinja) z blachy mosiężnej, dostosowana dokładnie do rozstawienia wierszownika.

Zecernia. Na pierwszym planie na lewo prasa do odbijania korekt, na prawo stoły ze złożonemi kolumnami. W głębi na lewo „ulice“ regałów z kasztami.

Zecer, rozpoczynając składanie, czyta kilka wyrazów rękopisu, tyle, ile może pamiętać i, rozpoczynając od lewej strony wierszownika, wkłada do niego czcionki, zawsze sygnaturą do góry. Zecer wykonywa pracę jak najbardziej mechanicznie, biorąc odpowiednie czcionki bez patrzenia na króbki. Dokładna znajomość rozkładu kaszty jest nieodzownym warunkiem szybkiego i dobrego składu. Po złożeniu wiersza składacz umacnia (justuje) go, żeby był równy z innemi i nie rozsypywał się następnie w formie. Musi więc być złożony tak ściśle, żeby nie zmieściła się do niego nawet 1-punktowa spacja. Justunek jest konieczny również wtedy, gdy wiersz nie kończy się na słowie, a zostaje lub brakuje miejsca na jedną lub dwie litery, których nie można przenieść do następnego wiersza. Odpowiednio do tego wsuwa się między wyrazy spacje, lub zastępuje się półfirety dwiema grubemi spacjami.
Po umocnieniu wiersza zecer wyjmuje składaczkę, umieszcza na wierszu złożonym i składa na niej wiersz następny. Jest to ogromne ułatwienie, gdyż w ten sposób czcionki nie zaczepiają się o siebie, a litery wierszy poprzednich, przyciśnięte jednolitą powierzchnią, nie mogą się wyginać, ani wyskakiwać.
Wierszownik jest zwykle niewielkich rozmiarów tak, że mieści się w nim kilka, a najwyżej kilkanaście wierszy. Kiedy zostanie wypełniony, zecer wyjmuje ostrożnie skład i ustawia go na szufli czyli na desce żelaznej, opatrzonej z trzech stron bokami i dostosowywanej do szerokości układu. Powtarza tę samą czynność kilkakrotnie, aż do wypełnienia szufli. Układ tego rodzaju nazywa się w „szpaltach“ i nie są w nim jeszcze wyróżnione stronice i arkusze. Żeby układ się nie rozleciał, owija się szpalty zboku kilkakrotnie sznurkiem i mocno obwiązuje. Szpalty przenosi się na deskę.

Linotyp. Składacz trzyma ręce na klawjaturze. Nad klawjaturą kanaliki, któremi spadają matryce. Na lewo u dołu kociołek z roztopionym metalem.
W takim stanie przechodzi zwykle do pierwszej korekty.

Skład ten jest odwrócony, a wygląd jego można sobie przedstawić najlepiej, umieszczając stronice druku przed lustrem. Odbicie będzie obrazem składu.
Następne prace zecerskie składu ręcznego jak maszynowego są już do siebie zbliżone i mogą być traktowane wspólnie. Dlatego też przed omówieniem korekty przystąpimy do krótkiego opisu maszyn do składania.

Matryca linotypowa.

Najczęściej używanym rodzajem jest linotyp. Zecer na linotypie nie składa ręcznie, lecz posługuje się klawjaturą, podobną do klawjatury na maszynach do pisania. Składacz siedzi naprzeciw klawjatury i, uderzając klawisze, powoduje spadanie odpowiednich matryc, to jest wklęsłych foremek liter, z magazynu na będący w ciągłym ruchu pasek, który przenosi je do wierszownika[5]. Matryce są wykonane z mosiądzu. W punkcie (y) znajduje się wklęsłe oczko litery. Matryca każdej litery posiada odmienne ząbki (o znaczeniu ich będzie poniżej). Przerwy pomiędzy wyrazami uskutecznia się przy pomocy stalowych klinów, mieszczących się w magazynku.
Po złożeniu wiersza składacz przy pomocy naciśnięcia rączki przenosi specjalnemi sankami wiersz do odlania. Do odlewania jest przygotowany w kociołku, nieustannie ogrzewanym płomieniem gazowym, roztopiony metal. Z metalu odlewa się odrazu całe wiersze. Wiersz spada na szufelkę, a matryce zostają podniesione przez łapę, która je przenosi na kręcącą się ciągle śrubę bez końca, skąd spadają do swoich przedziałek. Tu dopiero uwidacznia się cel ząbków na matrycach. Ząbki są tak skonstruowane, że matryca spada tylko do własnego kanału. Praca ta odbywa się mechanicznie, tak że składacz, nie zwracając uwagi na rozkładany wiersz, może jednocześnie składać następny.
Powyższy opis działania linotypu jest naturalnie bardzo pobieżny i objaśniający tylko ogólnie całokształt pracy. Dokładniejsze jednak zapoznanie się z tą nadzwyczaj skomplikowaną maszyną byłoby zbyt trudne.
Prócz linotypu jest w użyciu cały szereg maszyn do składania, jak np. podobny do niego intertyp, typograf, monotyp, odlewający poszczególne litery. Ponieważ jednak linotyp daje najlepsze ogólne pojęcie, poprzestaniemy na opisie tego jednego typu.
Zarówno szpalty składu ręcznego, jak maszynkowego podlegają korekcie. Każdy, choćby najlepszy, składacz nie uniknie mniejszej lub większej ilości błędów, polegających na użyciu niewłaściwej lub przepuszczeniu litery, opuszczeniu znaku przestankowego, powtórzeniu lub niezłożeniu jakiegoś wyrazu, nie zrobieniu odstępu między wyrazami, lub, przeciwnie, rozdzieleniu jakiegoś słowa. Obok powyższych błędów zjawia się cały szereg błędów niezależnych od składacza. Czasem rękopis pisany jest tak niewyraźnie, że składacz, mimo największych wysiłków, nie może odcyfrować wyrazu, lub odczytuje zupełnie inny. Niekiedy znów autor robi jeszcze poprawki w tekście. Zdarza się też czasami, że do króbki zamiesza się niewłaściwa litera, lub czcionka z innego gatunku pisma. Niekiedy znowu litery bywają nieczytelne wskutek zbyt długiego użycia, czyli ulegają zbiciu. Wyliczenie wszystkich błędów drukarskich byłoby prawie niemożliwe, dlatego też poprzestaniemy na powyższych.
Układ szpaltowy odbija się w jednym egzemplarzu na prasie. Prasa do odbijania korekt, podobna do pierwszej maszyny Gutenberga, poruszana jest ręcznie. Ręcznie też nadaje się farbę, rozprowadzając ją na układzie przy pomocy walca, poczem docisnąwszy prasę, otrzymuje się odbitkę, którą odsyła się do korektorni.
Zadaniem korektora jest wyszukanie wszystkich błędów i zwrócenie na nie uwagi składacza przez odpowiednie znaki. Korekta jest rzeczą trudną i odpowiedzialną, gdyż w dużej mierze decyduje o poprawności i dokładności druku książki. Dlatego też na korektorów wybiera się zwykle ludzi wykształconych, a zwłaszcza dobrze obeznanych z prawidłami gramatycznemi, ortograficznemi, a nawet stylistycznemi.
Sama korekta odbywa się w ten sposób, że jeden korektor lub korektorka czyta rękopis, a drugi, słuchając, sprawdza go ze składem. Zauważywszy jakiś błąd, stawia znak przy tekście, drugi taki sam znak na marginesie. Przy znaku na marginesie znajduje się poprawka lub uwaga korektora. W wypadku niewłaściwej litery korektor przekreśla ją pionową kreską, powtarza znak na marginesie i obok niego pisze właściwą literę. Jeżeli litera zostanie przepuszczona, przekreśla się poprzednią, powtarza na marginesie wraz z literą nie złożoną. Do wskazania błędów służą specjalne znaki. Jeżeli w tekście znajduje się dużo podobnych błędów w jednym lub w kilku sąsiednich wierszach, muszą być używane dla uniknięcia nieporozumień coraz inne odnośniki.

Korekta poprawiona zostaje odesłana zpowrotem do zecerni. Układ, znajdujący się na desce, przenosi składacz na szuflę i o ile błędów jest mało, poprawia je odrazu, zmieniając litery przy pomocy „sztyletu“ i pincetki. W wypadku większej ilości błędów, a zwłaszcza kiedy wyrazy trzeba przenosić z wiersza do wiersza, składacz poprawia na wierszowniku, a następnie układ w szpaltach posyła do ponownej korekty.
Przykład korekty.
Przy korekcie z linotypu, ponieważ wiersze są odlewane w całości, każdy wiersz, w którym znajduje się choćby najmniejszy błąd, musi być odlany powtórnie, zanim układ może być oddany do łamania.

Łamanie, czyli podział na stronice i arkusze, jest zadaniem bardzo ważnem. Wykonywa je zecer, składający w kolumny, lub też starszy składacz, zwany łamaczem, lub z cudzoziemska metrampażem. Przy składaniu uwzględniona jest tylko szerokość stronicy, łamacz zaś musi podzielić szpalty na kolumny według wyznaczonej wysokości. Łamanie zaczyna się od pierwszej stronicy, która z zasady zaczyna się niżej, jest spuszczona. Na niej znajduje się tytuł rozdziału, a pierwsza litera często bywa stylizowana i wykonana ozdobnie przez rysownika, niekiedy nawet na tle ornamentu i nazywa się wówczas inicjałem.
Łamacz umieszcza tytuł, wstawia klisze i winiety, wypełnia wolne miejsca rygami, zwracając uwagę na dobry rozkład marginesów, słowem, nadaje wygląd przyszłej książce. Wszystkie stronice muszą posiadać jednakową ilość wierszy, a dla estetycznego wyglądu książki wszystkie wiersze początkowe i końcowe muszą być na jednej wysokości stronicy.
Zadaniem wreszcie łamacza jest paginowanie. Paginami nazywa się numeracja stronic. Miejsce i rodzaj paginy są zależne od woli wydawcy. Pagina może się znajdować nad lub pod tekstem, lub na marginesie. Paginą martwą nazywa się sama numeracja, paginą żywą, jeżeli obok liczby znajduje się nazwisko autora, tytuł dzieła lub rozdziału albo wreszcie temat stronicy.
W książkach ozdobnych spotyka się często upiększenie na marginesach, przy paginach, na stronicach spuszczonych i szpicowych. Ozdoby te albo są drukarskie, albo wykonane specjalnie do danej książki.
Jak poprzednio szpalty, tak teraz każda kolumna musi być mocno i ściśle związana sznurkiem.
Rozłożenie stronic, wydające się rzeczą bardzo skomplikowaną, jest właściwie dość proste. Należy się tylko stosować do podanego poniżej przykładu.
Odbitki z łamanych arkuszy mogą iść jeszcze raz do korektorni, albo też wprost są odsyłane do autora, do korekty „autorskiej". Autor poprawia pozostałe błędy, zwraca uwagę, czy niema zmian w tekście i korekta znowu wędruje do składacza. Po pierwszej korekcie autorskiej następuje druga, rzadziej już trzecia, aż wreszcie, gdy autor uzna, że układ jest gotowy do druku, podpisuje korektę do druku. Niekonieczną jest odrazu korekta całej książki i bardzo często posyła się do autora kolejne pojedyńcze arkusze.
Przygotowany układ przenosi się do hali maszyn, a maszynista przystępuje do odbijania.

Rozłożenie stronic 16-ki, przygotowanej go druku.



III.  Druk.

O ile w pracach zecerskich maszyna nie była nieodzownie konieczną i nawet jest nowością, względnie niedawno wprowadzoną w użycie, o tyle przy druku, czyli odbijaniu, praca bez maszyny była nie do pomyślenia.
Znaczenie nowoczesnej maszyny jest tem większe, iż pozwala ona zredukować do minimum wysiłek rąk ludzkich i, po przygotowaniu formy, pracuje sama, nie wymagając pomocy człowieka. Maszyna i elektryczność spełniają same to, co dawniej było uciążliwą pracą kilku ludzi.
Wszystkie maszyny znajdują się w hali maszyn. Hala ta mieści się zwykle na parterze, gdyż dla utrzymania ciężaru maszyn, zwłaszcza, gdy znajdują się w ruchu, konieczna jest mocna i trwała podstawa. Dlatego też w nowoczesnych drukarniach podłogi hali maszyn budowane są z materjału najtrwalszego, a więc żelazo-betonu.
W hali stoi, zależnie od wielkości drukarni, kilka większych i mniejszych maszyn płaskich i pedałów. W drukarniach czasopism perjodycznych, codziennych, pracują maszyny rotacyjne.
Omówimy pokrótce każdy z tych gatunków maszyn.
Najważniejsza i najpospolitsza w drukarniach maszyna płaska składa się z mocnej żelaznej podstawy, na której osadzone są pozostałe części. Podstawa musi być ściśle spojona, a nawet wmurowana w podłogę dla uniknięcia drgań, szkodzących wykonaniu druku i psujących maszynę.
Na podstawie umieszczony jest ruchomy wózek, poruszany przy pomocy kombinacji kół zębatych. Na wózku znajduje się płaska żelazna deska, zwana fundamentem, na którym układa się formę, z której odbija się druk na papier.
Arkusze papieru leżą u góry na desce, skąd je robotnice, zwane nakładaczkami, nasuwają na wał, który je zkolei przenosi na poruszający się wózek. W nowszych drukarniach pracę nakładaczek spełniają przyrządy, zwane samonakładaczami.
W kałamarzu, umieszczonym wpoprzek całej maszyny, znajduje się farba drukarska, zabierana przez walec, sporządzony ze specjalnej masy, odlanej na walec żelazny. Stąd farba przechodzi kolejno przez kilka walców rozcierających, których zadaniem jest równomierne rozprowadzenie farby.
Ostatnie z tych walców, t. zw. nadające, zależnie od wielkości maszyny, dwa, trzy, cztery, ocierają się przy każdym ruchu wózka o formę, nadając jej potrzebną ilość farby.
Pedały są to małe maszynki, na których wykonywa się roboty mniejszych formatów, jak: okładki, pocztówki, blankiety i t. d.
Zasadnicza różnica między pedałem a wyżej opisanemi maszynami jest ta, że w maszynach płaskich papier, przesuwający się po walcu, dotyka powierzchni tylko w jednem miejscu i zadrukowanie odbywa się jakby kolejno, podczas gdy w pedałach papier przytyka odrazu całą powierzchnią pokrytej farbą formy, czyli przygotowanego do druku składu. Formę umieszcza się na nieruchomym pionowym fundamencie. Farbę doprowadzają walce ze znajdującego się wyżej kałamarza, lub, zależnie od konstrukcji, spełniającego tę funkcję „talerza“. Arkusze papieru kładzie pracujący przy pedale na ruchomym docisku; gdy docisk zetknie się z formą i wróci do poprzedniej pozycji, zdejmuje je również ręcznie.

Pedał. Docisk odchylony.

Sama czynność druku nie jest bynajmniej łatwa i wymaga dużej praktyki fachowej i wielu przygotowań.
Pierwszą czynnością jest narządzenie formy.
Po przeniesieniu przełamanych arkuszy na halę maszyn maszynista zsuwa arkusz ostrożnie na stół i, odpowiednio do formatu, nakłada żelazną ramę. Między kolumny wstawia sztabiki, oddzielając jedną kolumnę od drugiej, a między układ i ramę sztabiki, sztegi i kliny ze śrubami. Kiedy materjał drukarski dość szczelnie przylega do układu i nie zachodzi obawa rozlecenia, maszynista wywiązuje układ, podważając sztyletem sznurek i zdejmując go z kolumn.
Po wywiązaniu maszynista dośrubowuje kliny przy pomocy klucza tak, że cały układ jest zupełnie uszczelniony, czyli zaklinowany.
Staranne zaklinowanie formy jest rzeczą niezmiernej wagi, gdyż jedna nawet czcionka, wyskoczywszy, mogłaby nie tylko zniszczyć układ, lecz zepsuć całą maszynę, wpadłszy między tryby kół. Tak przygotowany układ nazywa się formą, która zostaje przeniesiona na płytę fundamentu maszyny i umocowana do niej przy pomocy śrub i klinów.
Wykonawszy czynności przygotowawcze, maszynista puszcza w ruch maszynę i zadrukowuje kilka próbnych arkuszy. Zwykle na tych pierwszych arkuszach nie wychodzi część układu, zato inne miejsca odbijają się tak silnie, że nawet dziurawią papier.
Przyczyną tego jest nierównomierne zużycie czcionek i najmniejsze choćby odchylenie w ich wysokości, które, choć pozornie niewidoczne, przejawia się przy druku z całą wyrazistością.

Ażeby otrzymać jednakowe ciśnienie formy na cały arkusz, maszynista nakleja jeden z arkuszy próbnych na wał i przygotowuje podkładkę, polegającą na naklejaniu kawałków papieru w miejscach, odbijających się słabiej i wycinaniu miejsc zbyt czarnych. Zależnie od potrzeby podkładka może się składać z jednej, dwóch lub trzech warstw. O ile książka ma być ilustrowana, maszynista sporządza wycinki z klisz, odbijając w kilku egzemplarzach same klisze. Na odbitkach maszynista wycina nożykiem starannie wszystkie miejsca jasne i półciemne. Wycinkę wykonywa się w ten sposób, że miejsca jasne wycina się na wszystkich trzech, ciemniejsze na dwóch lub jednym kawałku. Wycinki te skleja się i nakleja na wał. Wycinki mają na celu podniesienie wyrazistości ilustracyj przez to, że miejsca zaklejone naciskają silniej na formę i farba się lepiej odbija. W miejscach, w których mają być ilustracje, maszynista umieszcza wycinki, nakleja na walec jeszcze jeden arkusz i odbija znowu próbne arkusze. Jeżeli druk go nie zadowala, ponawia wyżej wymienione czynności, jeżeli zaś uważa, że odbitka jest dostatecznie poprawna, odsyła ją do korekty technicznej, czyli do „rewizji z maszyny“. Rewizor zwraca uwagę na błędy techniczne; nie czyta tekstu, poprawianego już w poprzednich korektach, tylko zaznacza niedokładności druku, jak opuszczone litery, skrzywienie stronicy i marginesy, niewyraźne ilustracje, nierówne odbicie tekstu i sprawdza, czy błędy, zaznaczone w poprzedniej korekcie, zostały poprawione. Maszynista, po usunięciu błędów, puszcza maszynę w ruch.
Hala maszyn. Zprzodu pedały; w głębi pod kolumnami maszyny drukarskie płaskie.

Nowoczesne drukarnie używają jako siły napędowej prądu elektrycznego. Przy każdej maszynie znajduje się motorek z regulatorem szybkości. Włączenie uskutecznia się bardzo prostym sposobem przez przekręcenie korby.
Papier, nasuwany ręcznie lub przez samonakładacze, przechodzi przez wał, zadrukowuje się na formie, a łapki, złożone z szeregu wąskich deszczułek, odkładają go na deskę do wykładania. Mechanizm przy desce równa brzegi arkuszy tak, żeby nie gięły się i nie wystawały na boki.
W nowoczesnych maszynach mechanizm działa tak precyzyjnie, że pomoc ludzka jest prawie zbyteczna. W dawniejszych jednak maszynach potrzebny był odbieracz lub odbieraczka. Dzisiaj czynność ich ograniczona jest na zwracanie uwagi, czy odbitki nie mają defektów (zagięcie arkusza, podwójne zadrukowanie), a głównem ich zadaniem jest odnoszenie odbitych arkuszy na stoły i układanie w stosy. Czynność tę powtarza się aż do wydrukowania oznaczonej ilości egzemplarzy.
Arkusze zadrukowane z jednej strony odwraca się na drugą stronę i przepuszcza je przez maszynę.
Ilustracje, o ile wymagają lepszego papieru (ilustracyjny, kredowy), drukuje się oddzielnie. Technika samego przygotowania druku nie różni się zasadniczo od tekstowego.

Przy ilustracjach kolorowych odbijamy każdą kliszę odpowiednio dobraną farbą. Łączące się barwy zasadnicze dadzą pełny obraz oryginału.
Maszyna drukarska. Na prawo forma na fundamencie, nad nią jeden z walców. U góry samonakładacz.

Maszyny rotacyjne są używane do druków pośpiesznych, przy dużej ilości egzemplarzy. Stąd też mają największe zastosowanie w wydawnictwach dzienników. Maszyny rotacyjne są bardzo drogie, a koszt przygotowania do druku oraz obsługa maszyny są znacznie wyższe, niż przy maszynach zwyczajnych. Dlatego opłacają się dopiero przy większym nakładzie, począwszy od dziesięciu tysięcy. Zysk w drukach rotacyjnych polega na oszczędności na czasie, bo maszyna rotacyjna pracuje do dwudziestu razy prędzej od zwykłej, ponieważ zadrukowuje papier odrazu dwustronnie.
Forma na maszyny rotacyjne jest narządzana nie odrazu ze składu ręcznego lub linotypowego, lecz jest przygotowywana pod postacią stereotypów nakładanych na walce.
Stereotypy otrzymuje się z matryc. Matrycowanie polega na tem, że złożone czcionkami arkusze pokrywa się namoczoną tekturą i bibułką i, uderzając albo pocierając szczotką, otrzymuje się na niej dokładny obraz wklęsły liter. Po wysuszeniu tektury odlewa się z metalu stereotyp.
Stereotypy mają również szerokie zastosowanie przy druku na maszynach płaskich. Matryca pozwala na uniknięcie powtórnego składania przy nowych wydaniach i przy odbijaniu większych nakładów, przy których czcionki zużywają się i zmuszają do ponownego złożenia.
Maszyny rotacyjne drukują tylko ze stereotypów. Matrycę przyrządza się tak jak wyżej, ale stereotyp odlewa się, wygina i dopasowuje do wału, na którym zostaje osadzony.
Papier używany jest nie w formie arkuszy, lecz w rolach. Rola ta przewija się kolejno przez wały ze stereotypami. Na jednym zostaje zadrukowana z jednej strony, na drugim z drugiej. Następnie zostaje pocięta mechanicznie na arkusze.
Oprócz wyżej wymienionych drukuje się również sposobem offsetowym i wielu innemi.
Po zadrukowaniu dwustronnie arkuszy pakuje się w paczki po kilkaset sztuk, a po odbiciu całej książki odsyła się do wydawcy lub do introligatorni.
W paczki pakuje się czasami w oznaczonych ilościach dwa, trzy, cztery kolejno arkusze, a nawet całą książkę po sto, dwieście egzemplarzy. Dla uniknięcia pomyłek każda paczka musi być zaopatrzona kartą z dokładnym napisem, co zawiera.
Czasami jednak nie cały nakład zostaje odrazu zbroszurowany, lub oprawiony. W tym wypadku część tylko idzie do introligatorni, a reszta jest oprawiana w miarę zapotrzebowania na rynku księgarskim.

Składy papieru.



IV.  Papier.

Jakkolwiek fabrykacja papieru nie wchodzi bezpośrednio w przebieg tworzenia książki i jest od niej niezależna, nie można jednak pominąć milczeniem tego podstawowego materjału, bez którego książka nie mogłaby istnieć.
Papier znany był ludzkości od czasów bardzo dawnych, gdyż już w IV wieku wyrabiano go ręcznie z bawełny. Zastąpiły ją później szmaty i doniedawna były jedynym surowcem, z którego robiono papier. Zwiększające się coraz zapotrzebowanie papieru, spowodowane olbrzymim wzrostem piśmiennictwa, doprowadziło do tego, że niesposób było dostarczyć żądanych ilości papieru. Wówczas zaczęto wyrabiać papier z drzewa. Drzewo, jako materjał znacznie tańszy i dostarczany w żądanych ilościach, przyczyniło się znakomicie do zwiększenia produkcji i obniżenia jej kosztów. Dziś w przemyśle papierniczym drzewo, bądź też jego produkt, celuloza, jest głównym surowcem, a szmat używa się jako domieszki, lub też do najwyższych, najdroższych gatunków papieru.
Szmaty są dostarczane do hurtowni przeważnie przez gałganiarzy i gałganiarki, wydobywających je wprost ze śmietników. Wartość takich szmat jest bardzo mała, ponieważ są zanieczyszczone różnemi odpadkami. Mimo to ten sposób dostarczania szmat jest jednak najwięcej w użyciu. Duży procent szmat skupują hurtownie u krawców i w pracowniach bielizny, a nawet wprost od gospodyń.
W hurtowni szmaty poddaje się odkażeniu, choć, niestety, nie wszędzie jest to praktykowane. Hurtownicy sprzedają szmaty papierniom, które je umieszczają w odpowiednich suchych szopach. Warunek suchości jest konieczny, gdyż wilgotne szmaty łatwo się zagrzewają i butwieją.
Pierwszą maszyną, przez którą przechodzą, jest „wilk“. Wilk oczyszcza je z domieszek i kurzu i przy pomocy pazurów, obracających się na walcach, rozszarpuje na mniejsze kawałki. Z wilka szmaty dostają się do sortowni, gdzie już robotnice dzielą je ręcznie na gatunki, obcinają guziki, haftki, obrąbki, to znaczy, to wszystko, coby mogło być przeszkodą w zamianie szmat na masę.
Wysortowane i oczyszczone szmaty kraje się mechanicznie na drobne kwadraciki przy pomocy rębaka, t. j. maszyny, opatrzonej całym szeregiem noży, umieszczonych na walcach. Pocięte kawałeczki zostają przepuszczone przez wiejak, który oczyszcza je ostatecznie z kurzu i naleciałości. Kurz z wilka i wiejaka wyciągany jest przez odpowiednie przyrządy, zwane ekshaustorami.
Wszystko to są to właściwie czynności przygotowawcze, po których dopiero przystępuje się do przeróbki szmat na masę.
Szmaty, oczyszczone z kurzu i domieszek, jak: kości, kamienie, żelazo, nie są jeszcze dostatecznie czyste. Długo używane i rzucone już jako nieużyteczne do śmietnika, przesiąknięte są tłuszczami, olejami, smołą i t. p., a do wyrobu papieru białego konieczną jest rzeczą, żeby były czyste i bezbarwne. Osiąga się to już nie mechanicznie, ale drogą chemiczną przez gotowanie z alkaljami[6], przez co uzyskuje się również konieczne zmiękczenie włókien.
Maszyna, w której gotuje się szmaty, nazywa się warnikiem. Jest to duży kocioł kulisty o średnicy od 2 do 3½ metra. Wrzucone szmaty zalewa się sodą kaustyczną, lub wapnem gaszonem i ogrzewa się przy pomocy pary pod dużem ciśnieniem. W czasie ogrzewania warnik obraca się powoli, aby gryzące płyny i para miały jednakowy dostęp do wszystkich szmat. Po kilku godzinach zamyka się dostęp pary, przyczem warnik obraca się jeszcze przez pewien czas, dopóki para się nie skropli.
Zawartość kotła musi być jeszcze wypłókana, gdyż soda lub wapno połączone z tłuszczami tworzyłyby szkodliwy osad. Warnik, mający dwa otwory, ustawia się pionowo; przez górny wlewa się gorącą wodę, która ścieka przez dolny, zabierając ze sobą wszystkie domieszki.
Tak przygotowane, rozmiękczone kawałki poddaje się ostatecznej przeróbce na masę w maszynach, zwanych holendrami. Holender jest to podłużna wanna drewniana, żelazna lub cementowa. Umieszczone pośrodku walce z nożami dzielą szmatki na włókienka o długości do 2 cm. Trwa to od 4 — 6 godzin, poczem masę bieli się jeszcze przy pomocy chloru gazowego i chlorku. Wybieloną masą napełnia się doły odciekowe, w których schnie i może leżeć tam nawet przez kilka miesięcy.
W tym punkcie produkcja papieru szmatowego zbiega się z papierem drzewnym. Dalsze przeróbki są już identyczne, a nawet wspólne, gdy masę otrzymaną ze szmat używa się jako domieszki do masy drzewnej. Dlatego też przed przystąpieniem do omówienia ostatecznych przeróbek na papier opiszemy w skróceniu wyrób masy drzewnej.
Tu należy zaznaczyć, że obecna produkcja papieru z drzewa, lub jego przetworu, celulozy, wyparła prawie całkowicie papier szmaciany. Szmat używa się względnie rzadko i to do najbardziej wytwornych gatunków papieru, lecz i w tym wypadku ustępują one coraz bardziej celulozie, z której otrzymujemy gatunki nie ustępujące całkowicie szmacianym co do wyglądu, jakości i wytrwałości. Przemysł papierniczy pochłania olbrzymie ilości drzewa tak, że bez przesady można powiedzieć, iż całe lasy przechodzą przez maszyny papiernicze.
Do wyrobu masy drzewnej używamy świerku, jodły, osiki, lub sosny; z sosny otrzymujemy masę brunatną, na wyrób tektury.
Drzewa, pozbawione gałęzi, rznie się okrągłą piłą na klocki, obdziera również maszynowo z kory i z pomocą maszyny, zwanej rębakiem, tnie się na drobne kawałki. Kawałki te muszą być jeszcze oczyszczone z sęków, a potem dostają się między kamienie szlifierskie, które je ścierają na miazgę. Miazga ta nasycona wodą płynie korytem i dostaje się na walce, które ją zamieniają w tekturę i w jej postaci może czekać ostatecznych przeróbek na papier.
Jednym z najważniejszych produktów drzewnych jest celuloza, czyli błonnik. Ma ona ogromne zastosowanie i w innych gałęziach przemysłu, oprócz papiernictwa. W papiernictwie może służyć do wyrobu najlepszych gatunków papieru, które nie ustępują pod żadnym względem szmacianym, a przewyższają je znacznie taniością.

Dla otrzymania celulozy klocki kraje się maszynowo na drobne kawałeczki, grubości ½ cm. Po pokrajaniu wiórki dostają się do szarpacza, który je dzieli na jeszcze drobniejsze, a stamtąd przechodzą do wiejaka, oczyszczającego je ostatecznie z kurzu i sęczków. Z wiejaka spadają na taśmę bez końca, po której dostają się do drewnianych koryt, a stamtąd do warników. Z pozostałych jeszcze zanieczyszczeń, sęczków i kawałków kory oczyszczają je ręcznie robotnice, stojące w tym celu po obu stronach taśmy.
Maszyna do wyrobu papieru.

Ostateczna przemiana na celulozę odbywa się w warnikach, gdzie wiórki są gotowane pod wysokiem ciśnieniem przez kilkanaście godzin, a następnie poddane działaniu kwasu siarkowego. Otrzymaną masę przemywa się jeszcze i rozdrabnia na włókna.
Gotowa celuloza może być odrazu użyta do wyrobu papieru, może jednak również pozostawać długo w tym stanie. Istnieją fabryki, wyrabiające tylko celulozę, którą sprzedają w arkuszach do papierni, lub do innych fabryk.
Oprócz celulozy drzewnej wyrabia się także celulozę ze słomy.
Celulozy używa się do wyrobu wielu gatunków papieru bądź jako domieszki do masy drzewnej, bądź, jak przy wyższych gatunkach, samej. Należy do nich papier bezdrzewny, który choć wyrabiany z produktu drzewa — celulozy, nie zawiera w sobie domieszki masy drzewnej.
Przed przystąpieniem do przeróbki na papier masę zarówno drzewną, jak szmacianą poddaje się mieleniu i klejeniu. Mielenie odbywa się w holendrach masowych, różniących się od wyżej wymienionych. Suchą masę miesza się z wodą, przyczem od ilości wody zależy, czy masa będzie „chuda“ (używana na bibuły), czy „tłusta“. Holendry, opatrzone w noże, osadzone na walcu, rozdrabniają masę, wytwarzając mniej lub więcej gęstą papkę.
Dla nadania papierowi spoistości i nieprzepuszczalności masę klei się i obciąża, czyli wprowadza się do wanny holendra klej, najczęściej roślinny, żywiczny, glinkę zwaną kaolinem, talk i inne domieszki. Jednocześnie, o ile papier ma być kolorowy, farbuje się masę barwnikami mineralnemi lub anilinowemi. Papierów drukowych często się nie klei. Są one wówczas znacznie tańsze i nadają się doskonale do druku. Farbę drukarską przyjmują dobrze, ale pisać na nich nie można, gdyż atrament się rozlewa.
Mielenie, mieszanie, klejenie i ewentualne farbowanie stanowią ostateczne przygotowanie masy, po którem może już być bezpośrednio zamieniona na papier.
Płynna masa papierowa dostaje się do drewnianej kadzi, skąd wypływa na fartuch skórzany, osadzony na początku posuwającego się naprzód sita bez końca. Przez drobne otworki sita wypływa woda, a osuszona masa krzepnie i zamienia się na papier. Dalsze osuszanie i nadawanie papierowi właściwego wyglądu odbywa się na wałkach z siatki. Jeżeli na powierzchni wałków będą osadzone prążki, otrzymamy papier żeberkowy, a przez umieszczenie liter lub rysunków, które odcisną się na papierze — znak wodny.
Papier ten jest jeszcze wilgotny i musi zostać osuszony. Prasy, na których się ta czynność odbywa, składają się z szeregu walców gumowych i żelaznych. Papier przewija się między niemi na filcach bez końca, przyjmujących pozostałą część wody. Wysuszony papier nawija się w role.
Niektóre papiery drukowe, zwłaszcza do książek ilustrowanych, wygładza się, czyli satynuje na maszynach, zwanych kalandrami. Kalander składa się z kilku do kilkunastu walców żelaznych i walców wykonanych z papieru prasowanego pod dużem ciśnieniem. Papier, przewijając się między niemi, nabiera połysku i wychodzi jako satynowany.
Po pocięciu na arkusze odpowiedniego formatu i ułożeniu w ryzy[7] papier pakuje się w bele. Do maszyny drukarskiej rotacyjnej papier pozostaje w rolach.
Powyższy opis jest naturalnie bardzo pobieżny i daje tylko najogólniejsze pojęcie o fabrykacji papieru. Interesującym się bardziej tą ciekawą gałęzią przemysłu polecamy książkę Wł. Cichockiego „Papiernictwo“.
Papiernie wyrabiają papier w różnych gatunkach od najtańszych pakowych do luksusowych, jak listowe, aktowe, używane na dokumenty, kredowe i czerpane.



V.   Introligatornia.

Wykończenie książki, a więc nadanie jej ostatecznej postaci, odbywa się w introligatorni.
Zadaniem introligatora jest oprawienie książki, czyli połączenie luźnych arkuszy w całość i zamknięcie tej całości w okładkę. Zajmiemy się więc zkolei czynnościami z tem związanemi.
Arkusze papieru zadrukowuje się najczęściej w ten sposób, że tę samą formę odbija się na papier raz z jednej, raz z drugiej strony. W ten sposób otrzymujemy na jednym arkuszu dwa egzemplarze tej samej formy. W tym stanie arkusze odsyła się do introligatorni.
Pierwszem więc zadaniem introligatora będzie przecinanie podwójnych arkuszy. Uskutecznia się to mechanicznie przy pomocy maszynowego noża. Stosy papieru kładzie się na deskę w ten sposób, aby miejsce, w którem mają być przecięte, znajdowało się pod nożem. Olbrzymi, umieszczony na trybach nóż, po puszczeniu w ruch mechanizmu, spada z ogromną siłą i przecina równo arkusze.
Każdy arkusz musi być kilkakrotnie zgięty tak, żeby kolejne stronice wypadały obok siebie. Czynność ta nazywa się falcowaniem.
Dla lepszego zrozumienia podamy przykład: Weźcie nierozcięty numer „Pisemka“, wyjmijcie ostrożnie druciki i rozłóżcie numer. Otrzymacie w ten sposób arkusz. Zegnijcie go raz wzdłuż, potem dwukrotnie wszerz i otrzymacie zpowrotem numer. Zwróćcie przytem uwagę na rozkład stronic!
Falcuje się ręcznie albo maszynowo.
Ręcznie falcują robotnice, pracując przy długich drewnianych stołach. Sfalcowane arkusze odkładają na bok, poczem inni pracownicy zbierają i układają je według numeracji, otrzymując w ten sposób jakby luźne, nie połączone książki.
Falcowanie maszynowe odbywa się na bardzo skomplikowanych maszynach, zwanych falcówkami. Różnica wydajności między pracą ręczną i maszynową jest ogromna: wykwalifikowana robotnica falcuje najwyżej trzy tysiące arkuszy dziennie, maszyna w tym samym czasie wykonywa pracę przeszło dziewięciu robotnic, gdyż falcuje dwadzieścia osiem tysięcy.
Arkusze szyje się dlatego, żeby książka była trwała, i poszczególne stronice, a nawet całe arkusze nie rozlatywały się. Istnieją dwa zasadnicze sposoby szycia: drutem (tylko maszynowo) i nićmi (maszynowo lub ręcznie).
Do szycia używa się specjalnych maszyn, opatrzonych igłami, które podsunięty arkusz przekłuwają w miejscach środkowego zgięcia, zszywając go jednocześnie. Drut łączy tylko pojedyńcze arkusze („Moje Pisemko“), nici luźno spajają całą książkę. Dla otrzymania większej spoistości szyje się często przez taśmę, przechodzącą wszerz całego grzbietu książki. Kartki arkusza są połączone wówczas drutem, lub nićmi, całość książki — taśmą.
Sama czynność szycia jest bardzo prosta. Podkłada się arkusz, igły uderzają, podkłada się następny i t. d. Po zszyciu całej książki nie przerywa się pracy, lecz zkolei podkłada się pierwszy arkusz następnej i t. d.
Ręcznie zszywa się duże wydawnictwa luksusowe, z któremi się należy obchodzić staranniej i delikatniej. Robotnica, lub robotnik umocowuje pionowo do stołu i do poprzecznie wiszącego nad stołem drążka kilka szeregów taśmy i, przekłuwając nawleczoną igłą środkowe zgięcie arkusza, szyje przez taśmę w sposób podobny do maszynowego.

Arkusze, pakowane w paczki. Na prawo nóż do krajania tektury.

Zszyte książki umieszcza się pod prasą, dzięki której unika się wyginania i rozchylania się książek pod okładką.
Tak przygotowane książki są już gotowe do właściwego oprawiania.
Odróżniamy dwa zasadnicze rodzaje oprawy: broszurę i okładkę sztywną.
Przy broszurach okładkę z miękkiego papieru, nieco grubszego jednak od drukowego, dolepia się wprost do grzbietu książki. Jest to oprawa znacznie słabsza i ulegająca prędszemu zniszczeniu. Broszury cienkie, jak pisma, np. „Moje Pisemko“, zszywa się drutem odrazu z okładką. Czasami broszury kilkuarkuszowe, a więc również niegrube, zszywa się nawskroś przez wszystkie arkusze, — nie tak jak zwykle szyje się każdy poszczególny arkusz, lecz tuż przy grzbiecie z boku książki.
Sposobem broszurowym oprawia się przeważnie część beletrystyki, dużą ilość podręczników, wydawnictwa popularne, pisma i wszystkie takie książki, które, mając być tanie, nie mogą być obciążone kosztem okładki.
Oprawianie w okładkę sztywną jest czynnością bardziej skomplikowaną. Grzbiet książek okleja się dla nadania większej trwałości płótnem, którego brzegi wystają za grzbiet na długość dwóch do trzech cm i zostają wolne. W wypadkach szycia przez taśmę jest to zbyteczne, gdyż konieczność zostawienia wolnych kawałków taśmy zostaje uwzględniona przy szyciu.
Oklejone książki umieszcza się na desce pod maszynowym nożem, w celu zrównania brzegów i przecięcia stronic. Ustawia się je po pięć, lub dziesięć na wysokość, w rząd — na długość noża. Regulator, znajdujący się za nożem, gwarantuje przycięcie równe i w jednem miejscu we wszystkich książkach.
Okładki dzielą się na trzy rodzaje: karton, czyli oprawa tekturowa, płótno i skóra, nie licząc rozmaitych warjacyj, w których np. płótna lub skóry używa się na kanty.
Podstawą okładki sztywnej jest tektura. I chociaż oprawiamy książki również w płótno i skórę, jednakże i w tych wypadkach twarda, sztywna tektura jest materjałem zasadniczym.
Najprostszą i najtańszą jest okładka kartonowa.
Okładkę wykonywa się z dwóch prostokątnych kawałków tektury, których wielkość dostosowana jest do formatu książki. Introligator łączy je ze sobą przy pomocy paska płótna, na który środkiem nakleja pasek papieru, o szerokości odpowiadającej grubości książki. Brzegi obydwóch tekturek zostają przyklejone mocnym klajstrem introligatorskim do brzegów paska.

Introligatornia. Na lewo falcówka. W głębi nóż maszynowy.

W ten sposób powstaje jakby szkielet okładki, który musi być jeszcze odpowiednio wykończony, aby nabrać żądanego wyglądu.
Na pierwszą stronę okładki introligator starannie nakleja klajstrem ilustrację, odbitą na glansowanym papierze, lub czasem tylko jakiś ozdobny gatunek papieru. Na ostatnią stronę nakleja się papier takiego gatunku i koloru, jak na pierwszej. Papier, naklejony na okładkę, musi być trochę większy od rozmiaru tektury, gdyż brzegi jego podwija się, czyli zagina się za kant tekturki i przykleja do brzegów odwrotnej strony okładki. Dla ułatwienia podwijania kanty papieru przycina się odpowiednio.
Obciągnięcie płótnem lub skórą, używane przy wydawnictwach bardziej ozdobnych, jest kosztowniejsze. Przy okładkach płóciennych płótno w jednym kawałku smaruje się klejem. Środkiem płótna przykleja się jako grzbiet pasek tekturki lub papieru. Po obu stronach grzbietu nakleja się dwa kawałki tektury, poczem podwija się, podobnie jak przy okładkach kartonowych. Przy okładkach skórkowych jest tylko ta różnica, że klejem pociąga się tekturę, nie skórę, a do podwijania brzegi skóry ścina się lekko nożem, żeby były cieńsze.
Książkę wkleja się do okładki pierwszą, czystą stroną, zwaną forzacem i ostatnią, również nie zadrukowaną, oraz wystającemi paskami płótna. Grzbiet książki i grzbiet okładki pozostają nie połączone ze sobą.
Na okładkach z płótna i skóry i na grzbiecie wielokroć wytłacza się złotem, lub czarną farbą tytuł dzieła, nazwisko autora, a ponadto już tylko na okładkach firmę wydawcy.
Do wytłaczania służy maszyna, ogrzewana płomieniem gazowym, gdyż tłoczy się na gorąco. Na okładce umieszcza się cienki płatek odpowiednio przyrządzonego metalu, zwanego folją, która kolorem nie różni się od złota, wsuwa się okładkę pod tłoki, pod któremi znajduje się przygotowana forma tekstu, który ma być odciśnięty. Tłoki dociskają czcionki do okładki, a pod wpływem gorąca przylega do niego folja ściśle w miejscach tłoczonych.
Czarną farbą tłoczy się na zimno; w maszynie umieszcza się formę, na którą ręcznym walcem nadaje się farbę.
Niekiedy tłoczy się również winiety, ornamenty, obramowanie i t. p.
Dla ochrony okładki nakłada się na książki oprawne t. zw. obwolutę. Jest to jakgdyby druga okładka, nakładana na pierwszą bez przymocowania do niej. Obwoluta trzyma się na okładce tylko przy pomocy zagiętych i podłożonych pod okładkę brzegów.
Obok oprawy masowej introligatorzy wykonywają w ograniczonej ilości okładki szczególnie ozdobne. Okładki luksusowe tłoczy się ręcznie, używając do tego wysokiego gatunku złota dukatowego. Płatki złota są cieniutkie, prawie że przeświecające. Okładki takie są niezmiernie kosztowne i bywają nieraz prawdziwemi dziełami sztuki.

Introligatornia. Zprzodu maszyny do szycia. W głębi przy stole pracownice falcujące.



VI.   Do rąk czytelników.

Książki, oprawione i gotowe do sprzedaży, zostają ustawione w składach hurtowych wydawcy, a stamtąd przechodzą jeszcze na półki księgarni.
W składach zaopatrują się w książki inni księgarze, i w ten sposób książkę jednego wydawcy można nabyć w różnych księgarniach. Księgarnie, sprzedające książki różnych wydawców, nazywają się sortymentowemi. Księgarni tych jest znacznie więcej od wydawniczych. Jednakże i wydawcy, o ile posiadają księgarnię-sklep, są poczęści sortymentystami.
Do składów hurtowych kierują się wszelkie zamówienia księgarskie. Książki, zamawiane przez księgarzy, są im sprzedawane po niższej cenie z t. zw. rabatem księgarskim. Rabatu udziela się dlatego, że jest przyjętą zasadą, aby książki we wszystkich księgarniach były sprzedawane po jednej cenie, a sortymentysta musi z niego pokryć własne koszta handlowe, jak pracowników, lokal, światło, opał i t. d., — i mieć oprócz tego pewien zysk.
Za książki, nabyte u wydawcy, sortymentysta, jeżeli ma księgarnię w tem samem mieście, płaci w kasie, — jeżeli zamawia książki z innego miasta, to za zaliczeniem pocztowem, lub przesyła pieniądze przez P. K. O. (Pocztowa Kasa Oszczędności) na konto danej firmy[8]. Zdarza się jednak, że nabywcy zarówno miejscowi, jak i zamiejscowi otrzymują na pewien czas kredyt, otrzymują książki w komis, lub mają dostarczane książki na rachunek swojej firmy.

Księgarnia Zakładów Wydawniczych „M. Arct“ od ulicy.

Biuro składów po otrzymaniu zamówień daje je do wybrania pracującym w składzie. Pracownicy ci wybierają żądane książki i odnoszą do biura do sprawdzenia, obliczenia i sporządzenia rachunku — faktury, który jest wysyłany razem z książkami. Z biura książki zostają przeniesione do pakowni. Pakowaniem zajmują się woźni. Przy większych zamówieniach książki są pakowane w skrzynie, przy mniejszych w tekturę, związaną mocnym sznurkiem. Paczki z naklejonym adresem odstawia się na pocztę, lub kolej. Przy zamówieniach miejscowych odbiorcy zabierają zwykle książki sami.

Gabinet jednego z szefów.

Przy odbieraniu zamówionych książek czynności odbywają się w odwrotnym kierunku. A więc najpierw rozpakowanie, potem przeliczenie i uzgodnienie z załączoną fakturą, a wkońcu włączenie książek w działy, czyli ustawienie w półkach.
Dla zrozumienia całokształtu czynności sprzedawania książek konieczne jest zapoznanie się z organizacją księgarni. Dla przykładu zajmiemy się księgarnią Zakładów Wydawniczych „M. Arct“ w Warszawie, przy ulicy Nowy Świat 35.
Całość księgarni można podzielić na dwa działy: sklep, w którym pracownicy mają bezpośredni kontakt z publicznością i biura, załatwiające wszystkie sprawy, nie związane bezpośrednio z samą sprzedażą.

Gabinet redakcji „Mojego Pisemka“.

Głową, mózgiem Zakładów Wydawniczych są gabinety szefów. W nich, jak wspomniano we wstępie, skupia się całość spraw, wychodzą dyspozycje i zawierane są wszelkie umowy.
W bezpośrednim kontakcie z gabinetami znajduje się korespondencja. Jest ona niezbędna dla stosunków zamiejscowych i do komunikowania się z innymi wydawcami, księgarzami, autorami, dostawcami i t. d. Wszystkie listy są pisane na maszynie, przyczem z każdego listu jest sporządzona przez kalkę kopja, przechowywana w aktach firmy. Jeżeli firma rozsyła do różnych osób listy jednobrzmiące, zostają one odbite w większej ilości na maszynie, lub na specjalnym powielaczu. Każdy wysyłany list jest opatrzony pieczęcią firmy i podpisem szefów, lub kierowników działów.

Oddział korespondencji.

Stroną rachunkową, obliczeniami, zajmuje się księgowość. Związana jest z nią kasa główna, przez którą przechodzą wszystkie pieniądze, uskuteczniane są wypłaty itd. Do kasy głównej zgłaszają się po odbiór pieniędzy autorzy i dostawcy, do niej napływają pieniądze z zobowiązań zamiejscowych, przez nią przepływają sumy ze sklepu i składów hurtowych.

Sklep, posiadający swego kierownika, można podzielić na cztery oddziały: oddział książek polskich, zagranicznych, oddział nut i oddział zamówień pocztowych dla odbiorców prywatnych.
Buchalterja.

Najbardziej różnorodnym i najwszechstronniej zaopatrzonym jest, oczywiście, oddział książek polskich, zróżnicowany zkolei na szereg działów. Sposób ten jest konieczny ze względu na szybkość sprzedaży i ułatwienie orjentacji. Książek jest tak dużo, że gdyby były ustawione wszystkie razem, choćby alfabetycznie, — sprzedający nie mógłby się zorjentować w całej masie. A zdarza się czasami, że klient nie zna nazwiska autora i wymienia tylko tytuł, albo prosi czasami o przedstawienie kilku książek z dziedziny np. filozofji czy przemysłu.
Przy ustawieniu działami nie nasuwają się już żadne trudności. Z ważniejszych działów należy wymienić: beletrystykę, książki dla dzieci i młodzieży, podręczniki szkolne, literaturę, historję, społeczne, przyrodnicze, prawnicze, filozoficzne, rolnicze, medyczne, książki techniczne, wśród nich wyróżnione specjalnie silnie, jako najbardziej poszukiwane — radjowe i cały szereg innych.

Księgarnia. Oddział książek polskich.

Naturalnie, działy te nie są równe co do ilości posiadanych książek. Takie, jak beletrystyka, książki dla dzieci i młodzieży, jako najwięcej żądane, są bezporównania bogatsze od pozostałych. W sezonie znowu szkolnym podręczniki zajmują pierwsze miejsce.
Książki stoją ustawione na półkach w porządku alfabetycznym, według autorów. Półki te zajmują całe ściany od podłogi do sufitu. Do wyższych sprzedający dostają się przy pomocy lekkich przenośnych drabinek.
Dla wygody klientów na stołach i kontuarach rozłożone są książki, — ostatnie nowości, które można przeglądać i wybierać według upodobania.

Sortyment. Oddział zagraniczny.

Oddział zagraniczny posiada urządzenie podobne.
Niezmiernie ważnym jest oddział zamówień pocztowych, obsługujący nabywców zamiejscowych. Jest on dla nich dużem udogodnieniem, gdyż wystarczy przesłać pod adresem firmy listowne zamówienie, aby w przeciągu paru dni otrzymać żądaną książkę.
Zewnętrznem obliczem księgarni są wystawy. Wystawa zwraca na siebie oczy przechodzących, zainteresowuje ich, daje możność wybrania ciekawej nowości. Ażeby spełnić te wszystkie zadania, wystawa musi być urządzana artystycznie, wykwintnie i pomysłowo[9]. Nie wystarcza samo rozłożenie książek za witryną; książki te muszą być dobrane i ułożone, lub ustawione w taki sposób, aby tworzyły zharmonizowaną i estetyczną całość. Czasem dla wzmocnienia efektu dodaje się inne akcesorja, jak rysunki, plakaty, napisy, tło i t. p, Wogóle urządzanie wystaw może być niewyczerpanem źródłem pomysłów dla chętnych i zdolnych pracowników.

Sortyment. Oddział nut.
Sama technika sprzedaży książek różni się zasadniczo od innych gałęzi kupiectwa. Przedmiotem jej są nie bezduszne i bezmyślne przedmioty, ale wytwory najgłębszej i najpiękniejszej myśli ludzkiej. Człowiek, kupujący książkę, nie nabywa jej tak, jak np. krawat, lub figurkę bronzową; nie chodzi mu bowiem o przyjemność samego posiadania, lecz chce poznać coś nowego, chce się dokształcić, pogłębić, lub wzruszyć i zabawić. Dlatego też chodzi mu przedewszystkiem o dobór treści. Częstokroć też zwraca się o poradę do sprzedającego. Wymagać od pracowników, ażeby znali wszystkie książki jest niemożliwością, muszą jednak orjentować się, jakie nowości wyszły w danym dziale, jakie książki będą odpowiednie dla dzieci starszych, jakie dla młodszych, — aby na żądanie klienta przedstawić mu kilka, albo kilkanaście do wyboru. Poza tem, czego nie trzeba chyba dodawać, konieczną jest dokładna znajomość działów.
Wystawa Wielkanocna.

Książki, przedstawione klientowi, a nie sprzedane, ustawia się zpowrotem na półki. Czasami jednak pracownicy, nie mogąc narażać klientów na czekanie, są zmuszeni odkładać je na bok bez ustawiania w działy. Włączanie książek, czyli t. zw. w języku księgarskim kwarantanny, uskutecznia się rano, kiedy ruch jest najmniejszy.

Wystawa Gwiazdkowa.

Na zakończenie kilka słów o działalności wydawniczej firmy „M. Arct“. Księgarnia „M. Arcta“ od kilkudziesięciu lat zajmuje się przedewszystkiem książkami dla młodzieży. Wśród nich pierwsze miejsce zajmują książki p. Marji Buyno-Arctowej, redaktorki „Mojego Pisemka“. Któreż z dzieci nie czytało z przejęciem Ojczyzny, Wilczyska, Rycerza Złotego Serduszka, Słoneczka, Kazi Dużej, Fifinki i wielu, wielu innych. A któż nie zna przepięknej, artystycznej książki: Perły Księżniczki Maji?

Marja Buyno-Arctowa,
redaktorka Mojego Pisemka, autorka licznych książek dla dzieci i młodzieży.

Firma „M. Arct“ zawsze starała się o najwyższy dobór treści i o podniesienie poziomu estetycznego książek. Dowodem tego najlepszym jest wydana serja bogato ilustrowanych książek trzyzłotowych, wśród których pierwsze miejsce zajmują utwory przyjaciółki dzieci, wielkiej poetki, Marji Konopnickiej. Dbając o jak największe rozpowszechnienie i pragnąc udostępnić książki jak najszerszym masom, firma daje tanią, zdrową i pożyteczną lekturę.
Pomiędzy autorami, których książki są wydawane przez firmę, należy wymienić tak znane nazwiska, jak: Or-Ot, Bohdan Dyakowski, Ewa Szelburg-Ostrowska, Zuzanna Rabska, Antoni Gawiński, Marja Dynowska, Janina Porazińska i wiele, wiele innych.
Od szeregu lat firma „M. Arct“ wydaje dla dzieci i młodzieży tygodnik „Moje Pisemko“.
Podręczniki szkolne „M. Arcta“ cieszą się zasłużoną sławą jeszcze z czasów ucisku i niewoli rosyjskiej. Obecnie w normalnych warunkach firma kontynuuje swą działalność, dobierając za współpracowników najlepsze siły pedagogiczne i naukowe.
Obok tych działów firma wydaje dzieła naukowe z różnych dziedzin: historyczne, społeczne, filozoficzne (Książki życia i ducha) i t. d. Przy nich również do działu naukowego należy zaliczyć słowniki, w których na pierwszem miejscu wymienić należy „Słownik ilustrowany języka polskiego“, owoc długoletniej pracy wielkiego wydawcy, Michała Arcta, zmarłego w roku 1916. Ostatnio ukazał się niezmiernie pożyteczny i potrzebny wszystkim „Słownik ortograficzny“, w trzeciem wydaniu i „Słownik wyrazów obcych“, w ósmem wydaniu oraz „Słownik frazeologiczny“, „Słownik skrótów“ i „Słownik radjowy“.
Bujny rozkwit radjoamatorstwa spotkał się w firmie z należytym oddźwiękiem. Rozumiejąc dobrze potrzebę i konieczność bogatej radjoliteratury, firma wydaje idące z postępem i najnowszemi udoskonaleniami podręczniki, przy pomocy których każdy, choć najmniej obeznany, może się kształcić teoretycznie i praktycznie.
Na oddzielnem miejscu należy wymienić wspaniałe wydawnictwa albumowe: Album Malarstwa polskiego, Luwr, Luksemburg, Kobieta w sztuce. Luksusowe te książki, będące ozdobą każdego salonu, zawierają w sobie reprodukcje najcenniejszych dzieł sztuki. Wśród ostatnio wydanych należy wymienić „Pismo Święte w obrazach“ ze słynnemi ilustracjami Doré’go.
W lipcu roku 1928 firma „M. Arct“ rozpoczęła wydawnictwo cyklu powieści historycznych J. I. Kraszewskiego. Wyznaczając niską cenę i bardzo przystępne warunki spłaty, firma daje każdemu możność zapoznania się z działalnością wielkiego pisarza, a tem samem pogłębienia w sposób nie nużący znajomości dziejów ojczystych.
Omówione wyżej działy nie wyczerpują bynajmniej działalności wydawniczej „M. Arcta“. Zainteresowanych odsyłamy do ilustrowanego Katalogu wydawnictw firmy, rozsyłanego darmo.






Wystawa specjalna dla książki „Zasady dobrego wychowania“.
Wystawa „Moje Pisemko“.


Zakończenie.

Przebiegliśmy wraz z książką przez wszystkie etapy jej powstawania. Od rękopisu i papieru przez skład, druk, introligatornię, składy, księgarnię, do ostatecznego jej celu — do rąk czytelnika. Poznaliśmy, ile pracy i energji ludzkiej włożono w jej stworzenie. I nauczyliśmy się szanować ją.
Kochaliśmy książkę już dawniej. Kochaliśmy ją, jako wiernego, nie zawodzącego nigdy przyjaciela. Kochaliśmy ją za to, że odsłaniała przed nami tajniki wiedzy, że nas rozweselała i pocieszała.
Lecz z miłością winien być połączony szacunek. Bo kochając wewnętrzną treść książki, możemy nie rozumieć, że kochać i szanować trzeba całość. Miłość i szacunek muszą iść w nierozłącznej parze. A szacunek osiągniemy dopiero wtedy, kiedy pojmiemy cały ogrom pracy wszystkich tych, którzy przyczynili się do powstania książki.
Książka stanie się w ten sposób istotą, ożywioną duchem jej twórców, a przez to bliższą nam i droższą!





  1. O papierze będzie szczegółowo w rozdziale IV.
  2. Patrz przy czcionkach w następnym rozdziale.
  3. Wydawców, posiadających własne drukarnie, jest względnie niewielu. Najczęściej drukarnie są samodzielnemi przedsiębiorstwami, które, po sporządzeniu uprzednio kosztorysu, drukują książki dla wydawnictw.
  4. Wyjątek stanowią: Rosja, mająca własny alfabet, pochodzący ze zmienionego pisma cerkiewnego, i Niemcy, używające fraktury, czyli pisma gotyckiego.
  5. Należy go odróżnić od wierszownika w składzie ręcznym.
  6. Alkaljami nazywamy gryzące związki chemiczne, jak soda kaustyczna, wapno i t. p.
  7. Ryza 500 arkuszy.
  8. Rachunek w P. K. O. Zakładów Wydawniczych „M. Arct“ Nr. 196, „Mojego Pisemka“ Nr. 13356.
  9. W roku 1927 firma „M. Arct“ otrzymała kilka nagród na konkursach wystaw sklepowych.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Michał Arct (junior).