Makbet (Shakespeare, tłum. Hołowiński, 1841)/Akt V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Makbet |
Pochodzenie | Dzieła Williama Shakspeare Tom drugi |
Wydawca | T. Glücksberg |
Data wyd. | 1841 |
Druk | T. Glücksberg |
Miejsce wyd. | Wilno |
Tłumacz | Ignacy Hołowiński |
Tytuł orygin. | The Tragedy of Macbeth |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały tom drugi Całe wydanie |
Indeks stron |
AKT V.
SCENA PIERWSZA.
(Dunsinan, — Pokój w zamku).
Wchodzi LEKARZ i DAMA dworska.
LEKARZ.
Już dwie nocy razem czuwamy, a jednak nie mogę przekonać się o prawdzie w doniesieniu pani: kiedy osttni raz we śnie chodziła? DAMA.
Od tego czasu, jak król wyszedł w pole, widziałam, ze wstaje ze swego łóżka, wdziewa nocne ubranie, odmyka swój gabinet, bierze papier, składa, pisze na nim, czyta, potem pieczętuje i znowu wraca do łóżka: jednak w ciągu tego wszystkiego zostaje w śnie najmocniejszym. LEKARZ.
Wielkie wstrząśnienie natury! mieć razem dobrodziejstwo snu i czynić sprawy czuwania. — W tém senném poruszeniu, oprócz chodzenia i innych czynności, cóś ją mówiącą słyszała? DAMA.
To, panie, czego nie mogę powtórzyć. LEKARZ.
Mnie mozesz powtórzyć, a nawet i powinnaś, gdyż to potrzebne. DAMA.
Ani panu, ani nikomu w świecie, nie mając świadectwa na potwierdzenie mojego opowiadania. (Wchodzi LADY MAKBET z pochodnią).
Patrz, oto nadchodzi swoim zwyczajem i daję gardło, że zupełnie spiąca. Uważaj ją, stój spokojnie. LEKARZ.
Skąd wzięła światło? DAMA.
Stało przy jej łóżku, zawsze ma światło, gdyż tak rozkazała. LEKARZ.
Czy widzisz, oczy ma otwarte? DAMA.
Tak, ale jéj zmysły we śnie zamknięte. LEKARZ.
Co teraz robi? Patrz jak trze ręce. DAMA.
To zwyczajna jéj czynność, zdaje się jéj, że myje ręce: widziałam ją z kwadrans tak robiącą. LADY MAKBET.
Jednak zawsze jest zmaza. LEKARZ.
Słuchaj! mówi: spiszę wszystko co powie, aby lepiéj zapewnić pamięć moję. LADY MAKBET.
Precz przeklęta zmazo! Precz, powiadam! — Raz; dwa; tak, już czas to robie: — Piekło jest ciemne! — Fe, mój mężu, fe! Żołnierz i bojaźliwy? Czegóż się lękać mamy, kto wie o tem, kiedy nikt nie może nas zmusić do zdania sprawy? — Jednak ktoby myślał, żeby stary człowiek mógł mieć tak wiele krwi w sobie? LEKARZ.
Czy to uważasz? LADY MAKBET.
Tan Fifu miał żonę; gdzież teraz ona? — Co, nigdyż te ręce niebędą czyste? — Dość już o tém, mój mężu, dość o tém: wszystko zepsujesz przez tę trwogę. LEKARZ.
Idź stąd, idź stąd: tegoś nie powinna wiedzieć. DAMA.
Ona mówi, co nie powinna, to pewna. Pan Bóg wie, co ona wie. LADY MAKBET.
Tu zawsze jest trochę krwi, wszystkie arabskie wonie nie nadadzą zapachu tej małéj ręce. Och! och! och! LEKARZ.
Co to za westchnienie! Jakże ciężki smutek na sercu! DAMA.
Nie chciałabym mieć takiego serca w łonie, za wszystkie ozdoby króleskie.>br> LEKARZ.
Dobrze, dobrze, dobrze. DAMA.
Proś Boga panie, aby to było dobrze. LEKARZ.
Ta choroba nad moje doświadczenie: jednak znałem takich, co chodzili we śnie i święcie umarli na łóżku. LADY MAKBET.
Umyj twoje ręce, weź nocne ubranie; nie wyglądaj tak blado: — Powiadam znowu tobie: Banko pochowany, nie może wrócić ze swego grobu. LEKARZ.
Czy tak? LADY MAKBET.
Do łóżka, do łóżka, kołaczą w bramę. Chodź, chodź, chodź, chodź, daj mnie rękę. Co zrobiono, tego nie można odrobić: do łóżka, do łóżka, do łóżka. LEKARZ.
Pójdzież teraz do łóżka? DAMA.
Prosto. LEKARZ.
Straszne rzeczy mówi. Niezwyczajne czyny DAMA.
Dobrej nocy życzę. (wychodzą).
SCENA DRUGA.
(Okolica blizko Dunsinanu).
Wchodzą z bębnami i chorągwiami MENTET, KATNES, ANGUS, LENOX i Żołnierze.
MENTET.
Wojsko Anglów blizko, które wiodą Malkolm, ANGUS.
Przy Birnamu lesie KATNES.
Kto wie, Czy z Malkolmem nie jest jego brat? LENOX.
Nie jest pewno, panie, bo mam ślachty spis; MENTET.
Cóż porabia tyran? KATNES.
Silny plac Dunsinan wzmacnia jeszcze wałem. ANGUS.
Teraz mordy tajne MENTET.
Któż się dziwić ma, KATNES.
Dobrze, teraz pójdziem LENOX.
Lub krwi tyle dać, (wychodzą marszem).
SCENA TRZECIA.
(Dunsinan. — Pokój w zamku).
MAKBET, DOKTOR i USŁUGUJĄCY.
MAKBET.
Nic nie donoś mnie; niech uchodzą wszyscy; Wtedy strach mię splami. Malkolm co za człek? (wchodzi sługa).
Niech cię zczerni czart, łotrze mlécznéj twarzy, SŁUGA.
Jest tysięcy dziesięć. MAKBET.
Gęsi, podły? SŁUGA.
Wojska. MAKBET.
Idź i naszczyp twarz i poczerwień trwogę, SŁUGA.
Siła zbrojna Anglów. MAKBET.
Precz mi z twarzą! — Sejton! — Jestem chory w sercu, Już w posuchy porę: życie zżółkłe ziele; SEJTON.
Co rozkaże, Miłościwy pan? MAKBET.
Cóż nowego więcéj? SEJTON.
Wszystkie wiadomości prawdzą się dokładnie. MAKBET.
Walczę, póki ciało z kości nie opadnie. SEJTON.
Jeszcze nie potrzeba. MAKBET.
Chcę ją zaraz włożyć. LEKARZ.
Nie tak słaba jest, MAKBET.
A więc i to zlecz: Na schorzały umysł dać nie możesz rad? LEKARZ.
Sama słaba w tém MAKBET.
Rzuć psóm medycynę: od niej nie chcę nic. — LEKARZ.
Miłościwy Panie, cóś nam mówi o nich MAKBET.
Nieś to za mną. — (wychodzi).
EEKARZ.
Obym zdołał ujść z Dunsinanu zdrowo, (wychodzi). SCENA CZWARTA.
(Okolica blizko Dunsinanu. Las na widoku).
Wchodzą z bębnami i chorągwiami MALKOLM, stary SIWARD, jego syn, MAKDUFF, MENTET, KATNES, ANGUS, LENOX, ROSSE, Żołnierze w marszu.
MALKOLM.
Krewni mam nadzieję, ze wnet przyjdzie czas, MENTET.
Nie wątpimy. SIWARD.
Jakiż las przed nami? MENTET.
To Birnamu las. MALKOLM.
Niechaj każdy żołnierz utnie gałąź w lesie ŻOŁNIERZE.
Uczynimy tak. SIWARD.
Nie ma innwj wieści, jakże ufny tyran MALKOLM.
Cała ufność w twierdzy, ludzie mu niewierni. Nikt nie służy mu prócz zmuszonéj czerni, SIWARD.
Już się zbliża czas, (wychodzą w marszu).
SCENA PIĄTA.
(Dunsinan. — Wewnątrz Zamku).
Wchodzą z bębnami i chorągwiami MAKBET, SEJTON i Żołnierze.
MAKBET.
Zwieś banderę naszą za fortecy mur; (słychać krzyk niewiasty).
SEJTON.
Miłościwy panie, to niewieści głos. MAKBET.
Jaki trwogi smak prawie zapomniałem: Słysząc w nocy krzyk: a mój każdy włos SEJTON.
Miłościwy panie, królowa umarła. MAKBET.
Szkoda, bo powinna była umrzeć późniéj; (wchodzi Posłaniec).
Masz językiem władać? prędzej powieść twą. POSŁANIEC.
Miłościwy panie, MAKBET.
Dobrze, mów. POSŁANIEC.
Kiedym na pagórku stojąc trzymał straż, MAKBET.
Kłamco, niewolniku! (uderza go). POSŁANIEC.
Jeśli nie tak, wywrzyj na mnie całą złość, MAKBET.
Jeśli mówisz kłamstwo, (wychodzą).
SCENA SZÓSTA.
(Dunsinan. Równina przed Zamkiem}.
Wchodzą z bębnami, chorągwiami MALKOLM, Stary SIWARD, MAKDUFF i t. d. i Wojsko ich z gałęziami.
MALKOLM.
Blizko już; przestańcie kryć się za liściami, Zacny wuju z twoim synem, moim krewnym, SIWARD.
Żegnam was. MAKDUFF.
Niech grzmią wszystkie trąby, dając straszne krzyki, (wychodzą bijąc na trwogę).
SCENA SIÓDMA.
(Tamże. Inna część równiny).
Wchodzi MAKBET.
MAKBET.
Uwiązali mnie do pnia, ujść nie mogę, (wchodzi młody Siward).
MŁODY SIWARD.
Jakie imie twe? MAKBET.
Zadrżysz, jak usłyszysz, MŁODY SIWARD.
Nie; chociażbyś miał imie okropniejsze MAKBET.
Moje imie Makbet. MŁODY SIWARD.
Sam nie może szatan wyrzec mi nazwiska MAKBET.
I strasznego więcej. MŁODY SIWARD.
Łżesz, tyranie brzydki, wnet okaże miecz (walczą i młody Siward ginie).
MAKBET.
Ty z niewiasty zrodzon. (wychodzi).
Bicie na trwogę. — Wchodzi MAKDUFF.
MAKDUFF.
Stąd był balas boju. — Pokaż twarz tyranie; (wychodzi, bicie na trwogę).
Wchodzi MALKOLM i Stary SIWARD.
STARY SIWARD.
Tędy droga, panie. — Zamek zdał się chętnie: Pół tyrana wojsk walczyć z naszéj strony. MALKOLM.
Na nas SIWARD.
Wejdź do zamku, panie. Wychodzą. — Trwoga i zgiełk. Powraca MAKBET.
MAKBET.
Na co rolę grać głupca Rzymianina, MAKDUFF.
Psie piekielny, zwróć się! MAKBET.
Ciebiem z wszystkich ludzi najmniej spotkać chciał, MAKDUFF.
Nie ma u mnie słów, MAKBET.
Twój daremny trud: MAKDUFF.
Miéj o czarach rozpacz, MAKBET.
Ten przeklęty język, co te słowa rzekł, MAKDUFF.
Więc się tchórzu zdaj, MAKBET.
Zdać się nie chcę, (wychodzą bijąc się).
Odwrót. Trąbienie. Wracają z bębnami i chorągwiami. MALKOLM, Stary SIWARD, ROSSE, LENOX, ANGUS, KATNES, MENTET i ŻOŁNIERZE. MALKOLM.
Jakich brak przyjaciół? Oby przyszli zdrowo! SIWARD.
Musim ponieść straty, widzę jednakowo, MALKOLM.
Twego syna brak i Makduffa, panie. ROSSE.
Dług rycerski oddał syn Milordzie twój: SIWARD.
Jak to, czy nie żyje? ROSSE.
Tak, wyniesion z pola: nie mierz swojej troski SIWARD.
Z przodu ranny? ROSSE.
W czoło. SIWARD.
Bądź więc żołnierz boski. MALKOLM.
Więcéj smutku wart, SIWARD.
Więcéj niepotrzebnie; (Wraca MAKDUFF z MAKBETA głową.)
MAKDUFF.
Królu! bo nim jesteś, witaj nam i patrz, WSZYSCY.
Niechaj żyje król! (trąbienie). MALKOLM.
Od téj chwili czas nie upłynie długi, Potem umarłego zbójcy dojść siepaczy (Trąbienie. Wychodzą.)
|
- ↑ „Malkolm natychmiast po swojéj koronacyi zwołał Parlament da Forfair, gdzie nagrodził wszystkich co mu pomagali przeciwko Makbetowi i wielu z nich pierwéj Tanów, otrzymało godności hrabiego, jak Fife, Menteth, Atholl, Levenox, Murrey, Cathness, Rosse i Angus.“ Holinsched. Historya Szkocii.