Życie płciowe i jego znaczenie/VIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor August Czarnowski
Tytuł Życie płciowe i jego znaczenie
Podtytuł ze stanowiska zdrowotno-obyczajowego
Wydawca Wydawnictwo »Przewodnika Zdrowia«
Data wyd. 1904
Druk S. Buszczyński
Miejsce wyd. Berlin
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
VIII.
Zdrowotne wychowanie ciała i umysłu.

Z wyżej powiedzianego wynika, że powiadamianie młodzieży o życiu płciowem, odpowiednio do jej wzrastania i dojrzewania, znakomicie przyczynia się do ochrony jej od wybryków płciowych. Boć jasnem, że dziewczyna rzeczywiście wstydliwa nietylko nie będzie zadawać się z mężczyznami nieopatrznie, lecz także będzie wzdrygać się przed potajemnem zaspakajaniem popędów płciowych środkami samopłcenia[1]. Podobnież młodzieniec, pouczony przez powołanych ku temu — w pierwszym rzędzie przez rodziców i wychowawców — o znaczeniu życia płciowego, będzie umiał uszanować swe młode, bujne siły i zachować je ku celom przeznaczonym przez przyrodę, zamiast wyniszczać przedwcześnie.
Ale nie trzeba zapominać, że celem skutecznej ochrony młodzieży przed występkami w dziedzinie płciowości wraz prawidłowem pielęgnowaniem wstydliwości powinno iść ręka w rękę prawidłowe wychowanie zdrowotne. Wpajanie najpiękniejszych zasad moralnych nie ochroni stale przeciwko pokusom ciała i otoczenia, skoro nie staramy się równocześnie, aby samoż ciało było odporne na ponęty lubieżne, kuszące ze wszech stron zmysły młodzieży w naszem życiu nowoczesnem.
Należy wychowywać młodzież tak, aby rozrost ustroju odbywał się prawidłowo, aby młode ciało miało zawsze dość soków żywotnych, lecz by te soki nie były nigdy w stanie zbytniego podrażnienia, nie odpowiadającego wymaganiom przyrody.
Przy wychowywaniu więc należy unikać starannie wszystkiego, co rozburza młodocianą krew, co targa i osłabia nerwy, bądź to działając bezpośrednio na ciało, bądź też za pośrednictwem podrażnienia umysłowego wyobraźni.
Pod ostatnim względem większość rodziców i wychowawców mniema, że dość czynią, gdy baczą, ażeby dzieci nie dostawały do rąk książek, opisujących lubieżne sceny, ażeby nie widywały igrzysk rozpłomieniających wyobraźnię płciową, nie oglądały obrazków itp. wytworów, nęcących myśl ku sprawom płciowym; słowem, że przypomina sprawy płciowe, ażeby w tym umyśle nie obudziły się pragnienia i pomysły, niepokojące krew i popychające ciało ku nadużyciom.
Przedewszystkiem zaznaczyć należy, że na podstawie mylnego rozumienia stosunku wstydliwości do nadużyć płciowych, rodzice i wychowawcy nierzadko zaliczają do działających szkodliwie na umysł młodzieży rzeczy i takie, które ze swej natury nie mają takiej własności. Każdy, kto wniknął w nasze wywody w poprzednich rozdziałach, przyzna nam, że inna rzecz czytanie książek, malujących obrazy rozpasania i wyuzdania płciowości, a inna rzecz oglądanie rzeźb itp. dzieł sztuki, przedstawiających ludzi, jak ich Pan Bóg stworzył. W książkach z lubieżnemi opisami młodocianemu umysłowi przedstawiają się obrazy zwyrodnienia popędu płciowego; oglądanie zaś obrazów lub rzeźb, uwidoczniających ciało ludzkie jako takie, bynajmniej nie może dawać pojęcia o zwyrodniałych popędach płciowości. Toż prawidłowe wychowanie ma w umysł dziecka wrazić pogląd, że ciało zarówno jak duch, ożywiający je, są tworami Bożemi, że więc człowiek szanować powinien swe ciało, w którego kształtach widnieje dla nas szczyt widomej Boskiej twórczości. Czyż oglądanie nieosłoniętych ciał miałoby więc budzić w umyśle dziecka myśli nieczyste, skoro umysł ten nauczony patrzeć na zdrowe a kształtne ciało ludzkie jak na szczytny wzór stworzenia?!
Niesłusznie więc czynią rodzice, którzy mieszają dwie odmienne rzeczy, i z równą gorliwością strzegą dzieci od tego, co przedstawia obrazy zwyrodnień płciowych, jak i od patrzenia na to, co jest przyrodzeniem.
Wszystko, co przemawia do umysłu dziecka o istotnym bezwstydzie, o zboczeniach życia płciowego, a więc przedewszystkiem książki z opisami scen lubieżnych, jest bezwarunkowo szkodliwem, bo działa rozstrajająco na wyobraźnię, może ją spaczyć i sprowadzić z czasem na podobne drogi, jakich obrazy ujrzała. Ale są to rzeczy, które działają przecież szkodliwie i na wyobraźnię dorosłych!
Rzecz jasna, że tem bardziej powinniśmy przed niemi strzedz młodzież i jej wrażliwszą wyobraźnię. To samo odnosi się oczywiście i do słuchania pieśni, rozmów lubieżnych, wykładów itp., działających rozstrajająco na wyobraźnię drogą słuchu.
Słusznie więc rodzice i wychowawcy powstrzymują młodzież od oglądania wszelkich przedstawień, w których znaczną rolę odgrywają ruchy i miny, mające rozbudzać popędy płciowe; wprawdzie im dziecko niewinniejsze, tem mniej może mu zaszkodzić oglądanie takich rzeczy „dwuznacznych“, ale bądź co bądź rzeczy takie z czasem działają szkodliwie i na najczystszą wyobraźnię, pobudzając ją do potajemnych dociekań, nawiązujących przedewszystkiem do wrażenia na otoczenie, wrażenia, które musi tem bardziej podpadać dziecku, im więcej ono rozwinięte. Lepiej więc nie zabierać dzieci na żadne przedstawienia i widowiska, gdzie mogłoby postrzegać wspomniane ruchy, miny i wrażenie ich widzów, a nieraz też usłyszeć bezwstydne uwagi lub rozmowy. Gdy zaś młodzież dorasta, powinna już tymczasem tyle mieć zrozumienia istoty życia płciowego, żeby widowiska obliczone zupełnie lub po części na rozbudzanie zmysłowych namiętności, widowiska, w których zbyt dużo przypomina zboczenia życia płciowego, nie sprawiały jej żadnej przyjemności! Wtedy to istotna, rozumnie rozbudzana i ukształtowana wstydliwość nie tylko powstrzyma młodzież od szukania podobnych rozrywek, lecz raczej nawet zachęci do ich unikania!
Odwiedzanie natomiast muzeów, galeryj obrazów itp. miejsc, zwłaszcza w towarzystwie rozsądnych rodziców lub opiekunów, nie zaszkodzi jeszcze niespaczonemu umysłowi dziecka, nie łatwo zdoła sprowadzić wyobraźnię na fałszywe tory. Dziecko zupełnie niewinne, nieświadome różnic płciowych, dziecko, w którem popędy płciowości nie zaczęły jeszcze się rozbudzać, nie może ponieść szkody, gdy widzi na obrazku ciało ludzkie lub posąg bezszatny; skoro zaś podrasta, nie zgorszy się niczem, gdy w miarę rozwoju dziecka zaspakajać będziemy jego ciekawość i pouczać je o rodzaju ludzkim, którego jest członkiem. Skoro dziecko w narządach płciowych widzi nie przyrządy do zaspakajania bezmyślnie chuci zwierzęcej, lecz szlachetne części ustroju ludzkiego, dane ludziom przez Stwórcę dla utrzymania rodzaju, to na widok obnażonych ciał nie będzie odczuwało lubieżnych myśli. Tem mniej zresztą wypada tego bać się, im staranniej uchylamy od dziecka wszystko, coby je mogło zaznajomić ze zboczeniami ludzi w życiu płciowem, o czem była mowa powyżej (książki, śpiewy lubieżne itd.).
Sam widok ciała obnażonego i części płciowych może wywoływać chuci zmysłowe, chęć do rozpusty jedynie w umysłach dzieci już w znacznej mierze zepsutych — może też podrażniać wyobraźnię dzieci, na które mimo uwagi rodziców zaczęły działać ujemne wpływy postronne. Ale i w tym razie zakaz chodzenia do muzeów itp. byłby nie wiele pomocnym, a nawet prędzej szkodliwym. Jeśli dziecko mimo baczności rodziców dostało do ręki lubieżne obrazki lub książki, jeśli słuchaniem bezwstydnych piosnek itp. zaczyna się wzburzać jego wyobraźnia o życiu płciowem, skoro tylko to spostrzeżemy, należy je pouczać wprost wyraźnie, że samo sobie zaszkodzi, ulegając ponętom lubieżnych opisów itd., że są to zboczenia ludzkie w dziedzinie płciowej, których rozsądny człowiek wystrzegać się powinien. Starajmy się w takich razach, zamiast zakazywania rzeczy, które dla rozsądnego dziecka są nieszkodliwe, rozsądnem objaśnieniem raczej przyśpieszyć uświadomienie. Starajmy się wzbudzić w dziecku przekonanie, że i mimo braku nadzoru nie powinno brać do ręki książek opisujących wyuzdanie płciowe itd. Zakazujmy mu nadal tego, co dlań bezwarunkowo szkodliwe, nie zakazujmy zaś oglądania dzieł sztuki itd., słowem rzeczy przedstawiających niebezpieczeństwo tylko dla nierozsądnych, już poniekąd zepsutych. Niech dziecko zrozumie, że uważamy je za dość rozsądne, by umiało rozróżniać istotę życia płciowego od chorobliwych objawów. Zakaz oglądania nietylko rzeczy bezwstydnych, ale także obrazów przedstawiających przyrodzone kształty ludzkie, musiałby przecież w umyśle dziecka wzbudzić podejrzenie, że w objaśnieniach naszych o życiu płciowem zatailiśmy niejedno, skoro obawiamy się złego wrażenia na widok kształtów najszczytniejszego stworzenia Boskiego! Zakaz więc działałby wprost szkodliwe.
I tej młodzieży płci obojga, która skutkiem mylnego wychowania uległa po części spaczeniu wyobraźni, nie trzeba zakazywać oglądania obrazów niezwyrodniałych kształtów ludzkich. Raczej należy je właśnie ukazywać, jak przykład prawidłowego rozwoju, ale pouczając, że wszelkie nadużywanie narządów płciowych i wyuzdania marnują ducha i ciało, że chcąc wyglądać podobnie jak piękne i kształtne wyobrażenia ludzi zdrowych, jakich nam przedstawia sztuka, powinniśmy wystrzegać się wszelkich nadużyć płciowych.
Słowem, należy zakazywać młodzieży tylko rzeczy istotnie rozstrajających wyobraźnię, nigdy zaś takich, które są zdolne uszlachetniać, ukrzepiać zdrowe pojęcia a prostować wypaczone.
Pomijając więc to, że wśród rzeczy zwykle uchylanych od młodzieży, znajdujemy niejedno, co w istocie nie może rozbudzać namiętności zmysłowych, czyż naprawdę wszystko, co tylko przypomina w jakikolwiek sposób życie płciowe, może podziałać rozstrajająco na młodocianą wyobraźnię?
Rozpatrzmy się wśród czynników wychowania umysłowego, a spostrzeżemy niejedno, co chociaż w zasadzie pożyteczne, ale stosowane w sposób nieprawidłowy, miasto wzmacniać młodociany umysł, powstrzymuje go w rozwoju, przeciążając pracą, a tem samem podrywając ustrój czulcowy (nerwowy).
Przeciążanie pracą umysłową jest jedną z częstych przyczyn zdenerwowania młodego pokolenia – a wszelkie zdenerwowanie osłabia siłę woli, i czyni młodzież mniej odporną przeciw pokusom zmysłowym. Czy wychowawcy, strzegący pilnie młodzież przed demoralizującym wpływem złych książek itd., zastanawiają się zarazem, że przynaglanie do nauki, do kilkogodzinnego ślęczenia nad książką choćby najbardziej pouczającą i moralną, jest przecież szkodliwem dla młodocianego umysłu i pośrednio przyczynia się do zboczeń z drogi zdrowego życia płciowego?! Czy zastanawiają się nad tem, iż żądając od dzieci popisywania się wypowiadaniem łokciowych wierszy, zwykle tem samem powodują osłabienie a często rozstrojenie nerwów u dzieci? Zapewne, że nie, gdyż inaczej nie widzielibyśmy naokół tyle wybladłych twarzyczek wśród młodzieży tak często znamion zdenerwowania, ułatwiającego dostęp chorobliwym popędom płciowym.
Odpowiedzieć może niejeden, że szkoła nowoczesna wymaga przecież tyle od młodzieży, iż z konieczności dziecko, odwiedzające ją, musi prócz godzin szkolnych poświęcać jeszcze w domu kilka godzin na odrabianie zadań szkolnych. A jakże powstrzymywać dziecko od tego, gdy okazuje chęć do nauki? Aby dziecko dało sobie później radę w życiu, trzeba baczyć na to, by się jak najwięcej nauczyło. — Zapewne, dzieci powinny się jak najwięcej uczyć — a ponieważ w młodości umysł ludzki jest wrażliwy, i człowiek uczy się łatwo, zatem młodzież powinna korzystać z każdej sposobności do nauki. Ale jak nie wszystko, co człowiek zjada, przyczynia się do jego wzrostu, lecz jedynie to, co strawi, tak też tylko nauka, że tak powiemy, podana w strawnej formie przyczynia się do istotnego rozwoju młodocianego umysłu. I jak obciążanie żołądka nadmiarem potraw nie przynosi ciału pożytku, tak też nadmierne wpychanie nauki musi szkodzić młodemu umysłowi.
Niechaj się dziecko uczy jak najwięcej, gdy okazuje chęć do nauki; zapewne. Ale czyż za chęć do nauki nie uważamy częstokroć jedynie przyzwyczajenia sztucznie wywołanego?! W iluż to rodzinach spotykamy zwyczaj, że dzieci drobne, nim zaczną chodzić do szkoły, już muszą popisywać się przed gośćmi niezliczonemi wierszykami, grą na fortepianie lub skrzypcach, itd., na dowód wczesnego rozwinięcia?! Że skłonność do muzyki n. p. objawia się u wielu dzieci bardzo rychło, nie ulega wątpliwości — nic też nie szkodzi, że dzieci takie zajmują się grą, gdyż to im sprawia przyjemność. Ileż to razy jednak rodzice, bez względu na brak usposobienia dziecka, jedynie dla dogodzenia swej własnej próżności, zniewalają dzieci do nauki, podczas gdy dziatwa wolałaby brdysać po dworze?! — Przecież mały Władzio, mała Wandzia — słyszeć można nieraz — już tak pięknie grają na fortepianie, na skrzypcach; dla czegóż i ty nie miałbyś umieć tak samo? W ten sposób nieraz budzi się sztuczną ambicję dzieci do rzeczy, która im w istocie wcale nie przypada do smaku. Podobnież rzecz się ma z uczeniem wierszy. Niejedno dziecko ma łatwość ku temu — niechaj się uczy. Ale czyż zatem i wszystkie dzieci sąsiadów, aby się „nie dać wyprzedzić“, mają także ślęczeć nad książką, bez chęci, bez wewnętrznego zadowolenia?!
Pamiętajmy, że ludzie i umysły ich nie są równe. Co jednemu dziecku sprawia przyjemność, bo mu się dostaje bez trudności, nie jest przecież odpowiedniem dla wszystkich. Dziecko, które się w pięć minut nauczy wierszyka, nie męczy się i ma dość czasu jeszcze na pohasanie i pobawienie się — inne zaś, które na nauczenie się tegoż wierszyka potrzebuje pół godziny czasu, męczymy niepotrzebnie, wymagając od niego takiej pracy, i niepotrzebnie odrywamy je od zabawy i rozrywki, dającej mu zdrowie i zadowolenie czyli pożytek dla ciała i ducha.
Pamiętajmy, że im dziecko słabiej rozwinięte, tem więcej powinno bawić się i swywolić na świeżem powietrzu, aby wzmocniło swe ciało, a tem samem zdobyło sobie podstawę prawidłowego rozwoju ducha. Dziecko takie, choćby w nauce zrazu pozostało w tyle za drugiemi, silniejszemi, może później nadążyć za niemi. A tylko wtedy też w istocie nadąży, gdy umysłu jego nie będziemy męczyć przedwcześnie.
Pamiętajmy o tem, że małe dzieci, wychowane w posłuszeństwie dla rodziców, nietrudno przyzwyczaić do siedzenia nad książką, choćby wolały bawić się na dworze z rówieśnikami. Chęć oporu, objawiającą się zrazu, przytłumiają one, nie chcąc rodzicom sprawiać przykrości, i uczą się, uczą, choćby najmniej przyjemnej rzeczy; nauczą się też niejednego, i zaspokoją ambicję rodziców, ale zmęczą, stargają przedwcześnie swe siły, a później, po paru latach, gdy czekają ich coraz trudniejsze zadania w szkole, popadają w osłabienie nerwowe!
Przyznać trzeba, że w nowoczesnym systemie szkolnictwa zachodzi niejedno, co wymaga przeobrażenia. Zachodzi przedewszystkiem zbytnie przeciążanie dziatwy nauką pamięciową, i zadaje się zbyt dużo zadań domowych[2]. Przeciwko niedostatkom tym we wszystkich krajach walczą rozsądni wychowawcy i lekarze. W walce tej powinien dom, powinni rodzice ich popierać, zamiast ze swej strony jeszcze sprawę młodzieży utrudniać. W szkole znajdujemy w każdej klasie pewien przeciętny zakres nauki; przypuszczając, że większość uczniów zdoła odpowiedzieć zadaniu tak, iż na końcu każdego okresu nauki zasłuży na stopień „dostateczny“, podczas gdy niektórzy, wystający uzdolnieniem ponad poziom, spełnili zadanie „dobrze“ lub nawet „celująco“, pozostanie przecież zawsze cząstka takich, co wcale nie zdołają odpowiedzieć zadaniu klasy. Uczniów takich potępiamy w czambuł, nazywając leniuchami. A przecież po większej części powodem pozostania w tyle jest niedostateczne rozwinięcie, jest częstokroć jakakolwiek słabość, nierzadko spowodowana przedwczesnem nużeniem umysłu nauką. Czyż rodzice w takich razach nie powinni okazywać wyrozumiałości, czyż nie powinni pocieszać dziecko, że z czasem podoła zadaniu? Czyż słusznie jest ciągłe wyrzucanie niepilności dziecku słabemu, podcinanie jakoby batem konia do wysiłków nad jego siły?! A przecież tak dzieje się częstokroć. A ileż to razy rodzice wymagają od dzieci, ażeby poza zadaniem szkolnem zajmowały się w domu jeszcze tą lub ową nauką, by dorównać temu lub owemu z dzieci sąsiadów! Jakże często widzimy, że każą dzieciom chodzić na lekcje gry na fortepianie itd., choć dzieciaki kilka godzin dziennie strawić muszą w domu na odrabianiu zadań szkolnych! Nierzadko jeszcze późnym wieczorem muszą się dzieci czegoś uczyć.
Nie dziw, że dzieci przeciążone pracą umysłową, choć na pozór postępują w naukach, tracą przecież giętkość i jędrność umysłu; pomijając to że z czasem następuje zwykle opuszczenie się w nauce, skutkiem bezpośrednim zbytnich wysiłków umysłu jest zawsze przedwczesne zmęczenie układu czulcowego (nerwowego). Z tego zaś wynika osłabienie woli, tak, że dziecko, gdy wstępuje w okres dojrzałości płciowej, nie ma dość siły do oporu przeciwko pokuszeniom. I ztąd pochodzi, że dzieci blade, zdenerwowane, w razie znęcenia złym przykładem najprędzej zaczynają oddawać się wybrykom płciowym.
Należy więc nietylko uchylać od umysłów młodocianych wszystko to, co im przedstawia obrazy zwyrodnienia płciowego, lecz zarazem chronić umysł od wszelkiego przeciążenia, zmęczenia, ułatwiającego pośrednio dostęp zwyrodnieniu płciowych popędów.
Równomierne kształcenie ciała i ducha — oto hasło, jakie powinni mieć przed oczyma wychowawcy. Im mniej rozwinięte ciało, tem oględniej podawać strawę duchową, starając się przytem wzmacniać ciało, ażeby zdobyć zdrową podstawę dla rozwoju umysłu.
W zdrowotnem wychowaniu ciała oczywiście powinno być uchylonem wszystko to, co działa rozdraźniająco na młodociane nerwy.
Przedewszystkiem nie dawać dzieciom napojów wyskokowych. Alkohol, zawarty także w likierach, piwie i winie,[3] jest strasznym wrogiem nerwów ludzkich. Wiemy, jak szkodliwie działa na ludzi dorosłych – cóż dopiero w młodości?! Nie potrzebujemy chyba rozwodzić się o tem bliżej. Niemniej szkodzą nerwom młodzieży wszelkie używki drażniące, a więc tytuń, kawa, herbata, ostre przyprawy potraw i korzenie, jak pieprz, wanilja itp. Im mniej ich w potrawach, tem lepiej dla dziecka, tem pewniej ustrzeżemy je od przedwczesnego podrażniania zmysłowości. Wszakżeż dzieci same mają wrodzony wstręt do tego wszystkiego, i wolą zajadać owoce, mleko, jarzyny, krupy. Nie starajmyż się zmieniać gwałtem ich popędów, lecz utrwalajmy je w przyrodzonych skłonnościach! Również szkodliwy wpływ może wywierać jednostronne odżywianie dzieci mięsem, do którego też zwykle z urodzenia wcale nie mają pociągu; mięso zwłaszcza ze zwierząt starszych, zawiera, jak wiadomo dość ostre trucizny, jak kreatynę, kreatyninę, sarcynę itp., które działają zbyt pobudzająco na rozwijające się, a więc nader delikatne nerwy dzieci a zatem też na narządy płciowe.[4]
Wspomniane używki i ostre przyprawy, a tak samo duże ilości mięsa, które trzeba zawsze bardzo solić i pieprzyć, podniecają nerwy i wytwarzają w moczu nadmiar mocznika (ureum) jako też kwasu moczowego. Mocz zaś przekisły drażni błonę śluzową pęcherza, a zatem wzbudza popędy płciowe. Oto mechaniczny przebieg sprawy!
Mniemanie, jakoby winem lub piwem można wzmacniać dzieci słabowite, zwalczają od dawna najznakomitsi fizjologowie i lekarze.[5] Jakże-by też alkohol, który zbyt silcie podnieca nerwy i najzdrowszego człowieka dorosłego, miał wzmacniać ustrój młodziutki, rozwijający się?! —
Pożywienie dzieci powinno być jak najprostsze, jeśli nie zupełnie jarskie (jarzyny, owoce, nabiał), to przynajmniej nie zawierające zbyt dużo potraw mięsnych, nigdy zaś nie powinno się składać przeważnie z mięsa! Ale należy też zważać, aby dziecko nie jadło zbyt obficie, aby się nie objadało. Dzieci łatwo się przyzwyczajają do tkania w siebie co się zmieści. Objadanie się szkodzi, bo dziecko nie może wszystkiego przetrawić, co zjadło; skutkiem tego psuje się krew, dziecko leniwieje, staje się ospałem, nieruchawem, staje się nareszcie wprost strasznem, bo chorem.[6] Skutkiem tego bywają nierzadko zaparcia żywota, powodujące zastój krwi w częściach dolnych tułowia, ciśnienie na okolicę narządów płciowych, zaczem i szkodliwe ich podniecanie. Wszelkie zaparcia stolca u dzieci należy więc i ze względu na płciowość dziecka usuwać jak najstaranniej, i to wyłącznie tylko sposobami lecznictwa przyrodnego.[7] Zważać też trzeba na to, ażeby nie zachodziło nigdy powstrzymywanie moczu. Jasnem jest, że drażni ono pęcherz, a tem samem wzbudza popędy płciowe. Niechaj dzieci będą przyzwyczajone wychodzić, ilekroć poczuwają potrzebę przyrodzoną, bez względu na otoczenie, na towarzystwo, w jakiem się znajdują; fałszywy to wstyd, a szkodliwy zdrowiu, który powstrzymuje dziecko od wyjścia z pokoju, gdy są goście itp..[8]
Dziecku potrzeba jak najwięcej ruchu. Przeciążanie nauką, o czem mówiliśmy powyżej, szkodzi nietylko umysłowi, który przygnębia i denerwuje, lecz także bezpośrednio ciału dziecka, przykuwając je zbyt długo do jednego miejsca. A przesiadywanie kilkagodzinne na jednem miejscu, powoduje zbyt silny napływ krwi do podbrzusza, skutkiem czego następuje nacisk na narządy płciowe. Łatwiej też wówczas wyobraźnia dziecka, o ile już może bez wiedzy rodziców napomknięto mu coś o sprawach płciowych, zaczyna się wyrywać na szlaki szkodliwe! Pamiętajmy więc o tem, żeby dzieci nie przykuwać zbyt długo do stołka, ani dla nauki, ani dla jakiegobądź zajęcia przy stole lub dla zabawy. Nie pozwalajmy chłopcom ślęczeć przez parę godzin z rzędu nad książkami, ani dziewczętom nad robótkami ręcznemi itd. Niechaj się dzieci uczą i pracują z przestankami, wśród których pobiegać im trzeba, choćby tylko po pokoju.
Sama przyroda wszczepiła dzieciom skłonność do ciągłego biegania i uwijania się, do ruchu niemal bezustannego, przerywanego jedynie dla pofolgowania sobie, dla odpoczynku po wysiłkach mięśni. Dzieci, nie objawiające naturalnej ruchliwości, trzeba uważać za poczynające chorować. Pragnienie ruchu, jakie objawiają dzieci, jest dowodem przezorności matki-przyrody. Wskutek ruchu rozwijają się korzystnie płuca i serce dziecka, a krew przebiega równomiernie wszystkie części ustroju. Nie zachodzą wtedy zatory krwi w pewnych częściach, wogóle powstrzymujące zdrowy rozwój dziecka, a w szczególności działające też szkodliwie na płciwo. Nie przytłumiajmy więc w dzieciach i młodzieży pragnienia ruchu! Niechaj dzieci biegają jak najwięcej po dworze, a szczególnie w ogrodzie, nietylko latem ale i zimą, mimo śniegu i mrozu! Zmuszone zaś koniecznie przebywać w izbach, niechaj zbyt długo nie przesiadując na jednem miejscu, przeplatają naukę i zajęcie przy stole zabawami ruchliwemi. Co do zabaw na dworze, trzeba zważać jedynie na to, by dorastająca młodzież nie oddawała się nadto poruszeniom, zdolnym wywierać mechanicznie zbyt wielkie podrażnienie na części płciowe. Do takich należy przedewszystkiem wspinanie się na drągi i liny bez mocnego spajania i podciągania nóg; chłopcom, którzy nie mają jeszcze dość silnych mięśni do prawidłowego wspinania się, lecz suwają się ciągle po linie lub drągu, należy zakazać tej rozrywki, dopóki innemi ćwiczeniami, bieganiem itd., nie wzmocnią dostatecznie mięśni nóg. Szczególnie należy też zważać, żeby chłopcy nie zsuwali się nagle i gwałtownie z drąga lub liny.
Wszystko zresztą, co służy do wzmocnienia ciała, służy zarazem do wzmocnienia nerwów, a przeto do powstrzymania młodzieży od wybryków płciowych.
Nie rozpieszczajmy więc młodzieży, lecz ją hartujmy!
Najlepszemi zaś środkami ku zahartowaniu ciała młodzieży są: ruch na świeżem powietrzu, woda, światło słoneczne, obfity sen i przewiewna odzież.
Mówimy wyraźnie obfity sen. Dorosły człowiek potrzebuje pewnej ilości godzin snu na dobę, jeżeli chce utrzymać sprężystość sił cielesnych i umysłowych, ale może razporaz ukrócić sobie snu bez nadzwyczajnych szkód dla ustroju swego już rozwiniętego, byleby znów przy sposobności zapełnił brak; najlepiej oczywiście, gdy i dorośli zażywają snu regularnego. Dla młodzieży zaś sen regularny jest nieodzownym. Rozwijający się ustrój młodociany wymaga, po wytężeniach dnia, rozpoczynającego się rychło z wieczora i długotrwałego wypoczynku we śnie; inaczej ucierpią nerwy dziecka. Młody też mózg szczególnie dużo potrzebuje snu, inaczej ulega przedraźnieniu, a skutkiem tego jest powstrzymanie rozwoju cielesnego i duchowego, nerwowość ogólna, torująca drogę nieobyczajności płciowej.
Dzieci powinny chodzić spać jak najrychlej, powinny sypiać w ciszy i ciemności. Do spania po ciemku przyzwyczajać je od maleńkości! Nie należy zatem zabierać dzieci na jakiekolwiek zabawy, odwiedziny itp., gdzie pobyt przeciąga się późno w noc. Dziesięcio- lub jedenastoletnie chłopaki powinny sypiać po jedenaście godzin na dobę; 15-, 16-, i 17-letni, zwłaszcza niedokrwiści lub zmęczeni, jeszcze conajmniej po 8—9 godzin. Układać do snu niezbyt ciepło, ale i w niezbyt chłodnem powietrzu, na podłożu nie nader miękkiem (materac lub siennik z prześcieradłem), okrywać kołdrą lub lekką pierzynką; zimą na materac można kłaść jeszcze ciepłą derkę. Chodzi o to, ażeby dziecko w łóżku rozgrzało się w miarę, bo w zbyt chłodnem długo nie usypia, a z drugiej strony, ażeby będąc zanadto otulone, nie rozpaliło się, co wywołuje przecież napływ krwi do narządów płciowych. Nareszcie trzeba przyzwyczajać młodzież już zaraz od dzieciństwa do zmieniania koszuli rano i wieczór a także do spania w powietrzu ciągle się odnawiającem (okno otwarte!).
Woda, jak wiemy, jest znakomitym środkiem do hartowania ciała. Przyzwyczajajmy dzieci do zmywań chłodnych, do oblewania całego ciała wodą, do kąpieli i do jak najczęstszego pływania latem, o ile możności w bieżącej wodzie, zimą zaś do brania choćby ze dwa razy na tydzień kąpieli w zamkniętych łazienkach. Przyuczać je, aby po kąpieli szybko się ubierały, wytarły dobrze głowę, a potem biegiem się zagrzewały!
Latem, kąpiąc się na dworze, niechaj dziatwa używa zarazem pławienia się w słońcu i powietrzu! Kąpiele słoneczno-powietrzne działają znakomicie na obnażone ciało; należy przytem zważać, aby głowa i kark były zakryte, zachowane od ostrych promieni słońca, zresztą zaś całe ciało dostatecznie wystawione na działanie słońca. Początkujący mogą zrazu okrywać ciało lekką, przewiewną tkaniną. Kąpiel słoneczno-powietrzna, podobnie jak wodna, powinna trwać tylko dopóty, dopóki połączona z miłem uczuciem; skoro objawiają się lekkie dreszcze itp., czas się ubierać. Gdy jednak przy kąpaniu się, w wodzie lub w powietrzu i słońcu, używa się dużo ruchu, wtenczas dreszcze nie nastąpią tak łatwo. Wielkich upałów południowych w ciągu najgorętszych dni lata oczywiście należy unikać! Dzieci, przyzwyczajone do pławienia się w wodzie, w powietrzu i słońcu, nie będą cierpiały tak prędko na niedokrwistość lub zdenerwowanie.
Ubierać dzieci tak, ażeby przewiew skórny odbywał się prawidłowo, a zatem nie gęsto tkaną odzieżą, zarówno czy chodzi o spodnią, czy o wierzchnią. Inaczej warstwa powietrza, otaczającego ciało, zbyt silnie się rozgrzewa i przepełnia wyziewami, nie mogącemi się ulotnić przez gęste suknie; skutkiem tego naczynia krwionośne i nerwy osłabiają się, a dziecko rozmiękcza się i przeziębią się od lada podmuchu. Zważać też trzeba, że u dziecka zbyt mocno poowijanego, właśnie narządy płciowe są szczelnie otulone i silnie się rozgrzewają, co podrażnia krew![9]
Skoro wychowanie dziecka odbywać się będzie w ten sposób, iż w myśl powyższych wskazówek oddalać będziemy od dziecka wszystko, co mogłoby działać podraźniająco na krew, na nerwy, a starać się będziemy o prawidłowy krzepki rozrost młodocianego ciała, tem samem powstrzymamy przedwczesne rozbudzenie się chuci cielesnych.
Zapamiętajmy nakoniec, że bezczynność jest pod tym względem groźnym wrogiem dziecka i szkodzi zarówno rozwojowi ducha jak i ciała. Niechaj więc dzieci będą zawsze zajęte, czy to pracą lub nauką, czy rozrywką lub zabawą. Zrana, skoro się przebudzą, niechaj nie pozostają w łóżku! Zapamiętajmy, że samotność jest szkodliwą, skoro dzieci dojrzewają płciowo. I najlepiej wychowanego łatwiej napadnie i zmoże pokusa, gdy jest samotnym, aniżeli gdy się znajduje w towarzystwie (oczywiście wyłączając towarzystwo zepsutych rówieśników, od którego należy dzieci strzedz troskliwie!). Dla pewności lepiej więc zawsze mieć oko na dorastającą młodzież! Towarzystwo jest i w nocy, w sypialniach, korzystniejszem, aniżeli samotność. Lepiej, gdy kilku chłopaków dobrze wychowanych sypia w jednym pokoju — wówczas jeden drugiego się wstydzi, skoroby go napadła nieprzyzwoita chętka!
Na tem zakończyć możemy rozdział o wychowaniu zdrowotnem, nadmieniając jedynie, że wszystko, co odnosi się do żywienia, ubierania itd., w ogóle wszelkie powyższe wskazówki powinny być stosowane, oczywiście w odpowiedniej mierze, już i do maleńkich dzieci. Rodzice, rozpoczynając chować nowonarodzonego, powinni mieć ciągle przed oczyma obowiązek wychowania go na dziecko zdrowe, wolne od przypadłości nerwowych, na zdrowego młodzieńca. Im baczniej zważa się już u osesków na wszystko, co uchyla osłabienie nerwowe, a zapewnia zdrowy rozwój dzieka, tem łatwiej potem, gdy dziecko dojdzie wieku poczynającej się dojrzałości płciowej, kierować niem tak, ażeby omijały je pokusy. (Bliższe szczegóły podane są w książeczce: „Opieka nad dzieckiem przed urodzeniem i nad nowonarodzonem“.)

Postępowanie z dziećmi kalającemi się marnopłceniem (onanją).

Mimo uwagi i baczności rodziców, nieraz dzieci, znęcone złym przykładem, zaczynają się oddawać potajemnie samopłceniu (samogwałceniu, onanji).[10]
Przez wyrazy te rozumiemy: nieprawidłowe rozbudzenie lubieżnych uczuć i to za pomocą macania lub tarcia części płciowych u siebie lub innych. Często można spostrzegać, że już małe dzieci a nawet niemowlęta oddają się takiemu nałogowi, lub zostają doń pobudzone przez drugie osoby, zwłaszcza piastunki! Częściej i o wiele silniej atoli występuje ten nałóg około roku 12-go, 13-go i 14-go. Wtenczas poczyna się budzić popęd płciowy, a równocześnie zmienia się całe życie uczuciowe młodzieniaszka i dziewczynki. Wyobraźnia czyli fantazja rozwijając się bujnie, wciąga w swe koła także stosunki płciowe. Otóż teraz potrzeba drobnego tylko bodźca, małego podrażnienia, a natychmiast wzbudza się lubież. Kto zaś raz skosztował takiego owocu, ten wnet polubi te łakocie, zwłaszcza że nietrudne do nabycia. Wystarcza już ku temu chwilka na ustroniu, kilka minut marzenia. W tych właśnie latach nałogowi temu oddaje się wielu, tak chłopców jak i dziewcząt.
Rzecz jasna, że chcąc dzieci powstrzymać na pochyłej drodze występku, trzeba mieć oko wciąż otwarte. Dlatego też należy radzić wychowawcom i rodzicom, aby, stosując do dzieci dojrzewających płciowo wszelkie zasady rozsądnego wychowania, niemniej uważali, czy zkądkolwiek nie naszła ich wychowanków pokusa; wytężona baczność jest konieczna szczególnie po wielkich miastach, wśród wielkich zbiorowisk ludzi.
Potajemne oddawanie się dzieci rozpuście samogwałtu poznaje się po różnych drobnych oznakach: zauważyć można, że dziecko często chodzi na ustęp i przebywa tam czas dłuższy, że od towarzyszów zabawy często ucieka na ustronie, że zaczyna zatracać dawną wesołość i swobodę, że odpowiadając nieraz nie śmie ci patrzeć w oczy, że zaczyna kłamać, w czasie nauki siedzi nieraz jakby bezprzytomne; marzy z otwartemi oczyma, itd.. Można też zauważyć, że siedząc przy stole, pisząc itp., dziecko zaczyna coraz częściej chować jedną rękę pod stół; pismo samo staje się gorszem, ma cechy pobieżności.
Wobec takich poznak, o ile nie można go przychwycić na gorącym uczynku, trzeba się starać wybadać dziecko i nakłonić do szczerego wyznania. A cóż potem uczynić, ażeby dziecko odzwyczaić od szkodliwego nałogu?
Niektórzy radzą ostre karanie. Jest ono na miejscu chyba dopiero wobec takich dzieci, które, mimo zakazów i dobrotliwych przedstawień, przez dłuższy czas oddawały się nałogowi, i mają tak osłabioną wolę, że karcenie, pobudzanie ambicji itp., wcale już na nich nie może wywrzeć skutku; na dzieci tak rozpasane, — podobnie jak na zdziczałe zwierzę, niema innej rady, jak przemoc cielesna. Nie trzeba tu atoli zapominać, że używa się środka już ostatecznego, którego działanie porównać można ze skutkami działania trucizny w leczeniu. A zatem stosować karę cielesną oględnie, z największem umiarkowaniem, na początku tylko poniekąd w „homeopatycznych dawkach“; nigdy zaś kar cielesnych nie wymierzać w surowym gniewie lub zapalczywości, ale tylko z pewnem przejęciem się i objawami litości i miłości opiekuńczej.
Każdy, kto kary cielesnej nie umie stosować rozumnie, a zwłaszcza, kto tego ostrego środka nadużywa, ten zawsze bardziej tylko szkodzi niż pomaga. Pewien hygienista pisze w tym względzie co następuje:

„Widziałem wypadki, w których rodzice ciągle nosili przy sobie rózgę, ażeby dziecko, trzymające ręce przy częściach płciowych, ukarać zawsze na gorącym uczynku. Wszelka chłosta była jednak bezskuteczną. Przyroda bowiem, która części płciowe człowieka zespoliła z naturalnemi jego narządami wydzielin (moczu, kału), w razie obarczenia materjami obcemi, ciśnie je bezustannie do wydalenia przez też organa i sprawia przytem nieustanne ich podrażnienie. Jeżeli za pomocą spotęgowania ich woli doprowadzi się dzieci nawet do zaniechania tego występku, to jednak skłonność w nich pozostaje i nie pierwej zniknie, aż dopóki nie wydali się samej przyczyny, to jest materyj obcych. Rodzice mniemali, że czynią jak najlepiej, posługując się rózgą, gdy wszakże nieznana im była właściwa przyczyna złego, pobłądzili więc i w wyborze środka. Właśnie co do onanji wołać muszę najgłośniej, iż niemasz odpowiedniejszego środka do uchylenia występku, nad dyetę nierozdraźniającą i zgodny z przyrodą sposób życia, tudzież kąpiele i inne zabiegi wodolecznictwa, odprowadzające z ciała obce mu materje. A zatem zawsze ostrożnie z chłostą“!

Wobec dzieci, które dopiero rozpoczęły oddawać się nałogowi, szczególnie gdy zresztą bywały powolne, najwięcej wskóra się łagodnością.
Nie karcić i nie karać zatem dzieci, skoro spostrzegliśmy, iż zaczynają się oddawać nałogowi samopłcenia, lecz starać się pozyskać ich zupełne zaufanie, ażeby pochwyciły chętnie dłoń, która im pragnie nieść pomoc. Dzieci zwykle same odczuwają poniżenie, w jakie popadły, aleć same wstydzą się do kogo odzywać o sprawie. Gdy starsi spostrzegłszy coś lub domyślając się, fukną na nie, to je tem więcej odstraszą od wynurzeń. Chętnie natomiast wywnętrzą się osobie, która łagodnem obchodzeniem się umiała sobie pozyskać ich zaufanie. Wówczas łatwo nam będzie zbadać powody, wszelkie okoliczności, i usuwać je nadal. Skoro dziecko wyznało, iż oddaje się samopłceniu, powinniśmy je pouczać przedewszystkiem o złych skutkach, wskazując na przykłady itd.. Mówmy mu, że objawiająca się u niego razporaz ospałość, niechęć do pracy i rozrywki, brak pamięci itd., zwiększać się będzie, skoro nie zaprzestanie brzydkiego nałogu, że natomiast odzyska wszelką swobodę umysłu, gdy nie będzie myśleć o sprawach lubieżnych i przestanie się oddawać nijactwu. Oczywiście im dalej dziecko postąpiło w nałogu, tem ostrożniej trzeba mówić o złych skutkach w przyszłości, o koniecznem zdenerwowaniu itd.. Gdybyśmy dzieciom, u których pokazują się już objawy długotrwałego nałogu, t. j. zawroty głowy, częste bicie serca, bole głowy, niechęć do jadła, zaburzenia żołądkowe, krwawice (hemoroidy), cierpienia w krzyżu, nerwowe drżenia itd. — gdybyśmy takim dzieciom mówili, że na całe życie nieszczęśliwią się samopłceniem, że stan ich jest dowodem zupełnego osłabienia itd., a równocześnie nie pocieszali ich, że mogą wyleczyć się zupełnie, nieraz skutki pogróżek naszych byłyby przeciwne pożądanym. W każdym osobnym wypadku trzeba liczyć się z osobistemi przypadłościami, przymiotami i właściwościami dziecka, i w miarę tego działać na duszę, na umysł jego. Wzbudzać tu raczej należy ambicję dziecka, podtrzymywać i umacniać jego ku nam zaufanie.
Obok tego trzeba zważać ściśle, ażeby sposób życia dziecka w niczem nie działał podrażniająco na płciwo. Pod tym względem wystarczy wskazać na podane w rozdziale poprzednim przepisy. Nie dać więc stanowczo: piwa, wódek, kawy, herbaty itd. A wogóle nie pozwalać, ażeby dziecko dużo piło; wieczorem niech najlepiej nic nie pije; na noc nie dawać mu nawet soczystych owoców. Pęcherz pełny przeszkadza we śnie, draźni a dorastającą młodzież pobudza do upustów nasienia.
Podobnie działa przepełniona kiszka odchodowa; trzeba więc uważać, ażeby dzieci miały lekki stolec; przed pójściem na spoczynek niech się wypróżniają. Uważać, by części płciowe, jako też otwór odbytnicy były zawsze czysto wymyte, iżby dzieci nic nie swędziło; skoro w odbytnicy, jak się to zdarza u dzieci, a zwłaszcza odżywianych jednostronnie potrawami mięsnemi, swędzenie powodują robaki jak glistnica (p. rys. 32 i 33), usunąć je należy starannie odpowiednim sposobem lecznictwa przyrodnego.[11]
Zważać, by dzieci jak najwięcej były na świeżem powietrzu, by nigdy nie próżnowały, ale też, by nie zajmowały się zanadto pracą fizyczną, ruchem, aż do zupełnego wyczerpania.
U niektórych dzieci objawia się skłonność do samopłcenia już nawet we śnie, w nocy. Lubią wtenczas przedewszystkiem ciągle trzymać ręce przy częściach płciowych, a czynią to często mimowolnie zaraz po ułożeniu się na spoczynek. Chcąc nałogowi temu zapobiegać i przeciwdziałać, można ubierać dzieci w koszulkę, do której u góry obok rękawów przyszyto lub na guzikach przypięto łapki w rodzaju długich rękawków. W łapki te układa się ręce dziecka i przymocywa je tak, aby się nie mogły wysunąć. Wtenczas może dziecko ręce swobodnie poruszać i dotykać niemi głowy i piersi, ale nie może spuszczać rąk do podbrzusza a więc i płciwa. Dołączona tu rycina objaśnia, w jaki sposób każda matka może sobie łatwo sporządzić taki kaftanik ze zwykłej koszuli. Zaznaczamy na koniec, że celem powstrzymania dzieci od nałogu samopłcenia lub uleczenia popadłych w nałóg, potrzebne jest ścisłe współdziałanie domu i szkoły. Spostrzeżenia swoje rodzice i nauczyciele powinni sobie nawzajem powiadać, jako też wspólnie obmyślać, sposoby działania, pracować ręka w rękę. Nauczyciel, jeżeli ma działać na dziecko korzystnie, umoralniająco, powinien znać usposobienie i właściwości dziecka; rodzice powinni dokładnie wiedzieć, nietylko jak dziecko postępuje w naukach, lecz i jak zachowuje się pod każdym względem. Rozdzielenie płci w szkole, — osobne klasy dla chłopców, osobne dla dziewcząt — zdaniem naszem są niepotrzebne; dzieci wychowane w należytej wstydliwości umieją szanować swe narządy płciowe, widok drugiej płci i obcowanie z nią nie może ich podrażniać ku wyuzdaniom płciowym. Przeciwnie, dzieci przyzwyczajają się do myśli, że dwie płci istnieją z woli Bożej obok siebie, że istnieć powinny wstydliwie i przyzwoicie.
W szkole powinien nauczyciel zważać na objawiającą się u dzieci potrzebę częstszego oddawania moczu itp.. W natychmiastowem zaspakajaniu takich potrzeb nie trzeba nigdy dzieci krępować, zwłaszcza słabowitszych; w przeciwnym bowiem razie wyrządzoną bywa szkoda nietylko bezpośrednio na cały organizm, ale też w sposób odruchowy na mózg, co łatwo może wywołać, tak u chłopców jak u dziewcząt, podrażnienie płciwia. Stanowić to może wprost przyczynę samopłcenia, że dzieci lubią wtenczas zakładać jedną nogę na drugą.[12] W podobny sposób dzieci mogą nawyknąć do wywoływania u siebie pewnej lubieży, skoro były umysłowo zbyt natężone. Otóż dosłownie w tym względzie zwierzenia byłego pacjenta, pracującego obecnie również nad uświadomieniem ludu i zapobieganiem zgubnemu nałogowi samopłcenia:

„Uczęszczejąc w roku 9-tym i 10-tym do gimnazjum, zmuszony byłem każdego tygodnia robić tłómaczenie z niemieckiego na łacińskie i to w klasie, pod dozorem profesora. Odnośnie pensum przypadało zawsze przed południem pomiędzy 11-tą a 12 tą godziną, a więc wówczas, gdy mózg był już bardzo natężony poprzedniemi trzema lekcjami a pęcherz zwykle napiełniony; w pośpiechu i ze strachu bowiem nikt sobie nie dał czasu do wyjścia. Wypracowania te były o tyle ważne dla każdego, że stanowiły miarę ogólnych postępów, a więc przesadzono nas stosownie do osiągniętego predykatu lub popełnionych błędów. Wytężał się zatem każdy jak mógł wszystkiemi siłami, aby tylko nie przyszedł w ostatnią ławę. Dla mnie była to praca ogromna, której mimo znacznej ambicji wtenczas wcale nie mogłem podołać. Dlatego też zwykle nie mogłem pensum mego na czas dokończyć. Dzwonią już na dwunastą! Męcząc się i coraz bardziej się wytężając, pozostałem z niektórymi równisiami kilka minut po 12-tej jeszcze w klasie, aby tylko pracę ukończyć. Otóż wtenczas mimowoli zwykle zakładałem jedną nogę na drugą, a uchyliwszy się nieco, przyciskałem krocze nogami do brzucha. Wskutek tego uczuwałem najpierw pewne ciepło, następnie jakiś szum w głowie, z początku mniej, później coraz bardziej przyjemny. Równocześnie odczuwać się dawały pewne lekkie drgnienia w kroczu i podbrzyszu, które coraz to bardziej starałem się uciskać. Wskutek tego, drgania stawały się coraz silniejsze, a szum w głowie równie się wzmagał. Mimo takich wysiłków pensum często jednak nie zostało wykończone; przeciwnie, miałem to przeświadczenie, że owe wzburzenia nerwowe dziełały nawet hamująco na mą pracę; robiłem bowiem tyle błędów, że wpakowano mnie nareszcie w najniższą ławę. Otóż mój sposób samopłcenia, otóż me grzechy tajemne, w których znajdowałem coraz to większe upodobanie. Niezmiernie wdzięczny jestem ojcu memu i rozumnej mej matce, którzy poznawszy mój występek, nie przystali na dalsze takie męczenie się moje w gimnazjum, ale oddali mnie najpierw pod opiekę pewnego doświadczonego lekarza.
Stosownie do jego zarządzenia pozostałem najpierw przez lato w domu, na wsi, i pomagałem ochoczo przy pracach w ogrodzie, a przytem odżywiając się przeważnie owocami, biegałem dużo, pływałem i gimnastykowałem. Wnet zatęskniłem znowu za nauką. Oddano mnie do prywatnego gimnazjum, znajdującego się na wsi, a stojącego zarazem pod dozorem lekarza. Tu nie potrzebowałem się męczyć, pojmowałem teraz wszystko dobrze, rozbiłem zadawalniające postępy i stałem się człowiekiem pożytecznym dla społeczeństwa. Jestem przekonany, że wówczas byłbym się zrujnował na ciele i na duszy, gdybym nie miał tak rozsądnych rodziców i tak sumiennego lekarza“.

Z powyższego opisu pokazuje się wyraźnie ścisły związek mózgu z narządami płciowemi już nawet w dzieciństwie. Zbytnie wytężenie umysłowego spowodowało najpierw pewien rodzaj gorączki w mózgu, następnie w delikatnym ustroju młodocianym wywoływało pewną lubież i rozkosz nieprawidłową, pewien upał, który łatwo mógł zniszczyć zupełnie soki młodziutkiej roślinki.
Wypada nam nakoniec potrącić o sposób, niestety często używany dla dorastających młodzieńców, że chcąc ich odzwyczaić od samopłcenia, starsi prowadzą do domów rozpusty, w objęcia prostytucji. Jestto „leczenie“ podwójnie niebezpieczne. Jedno zło usuwają chwilowo, rzec można na noc jedną, drugiem![13]
Nie tak postępować należy, lecz zachowując młodzież od samopłcenia, zachować ją też od wszelkiej innej rozpusty, a zachować ku małżeństwu.







  1. Szczegóły co do samopłcenia podane są w książeczce: „Onanizm czyli Marnopłcenie“. Nakładem wydawnictwa „Przew. Zdrowia“.
  2. Bliższe szczegóły podane są w „Przewodniku Zdr.“ r. 1899 str. 73 i 81 i n.: „Jakich zmian w szkolnictwie wymaga nauka zdrowotności“.
  3. Patrz Przew. Zdr. 1904 str. 52: Skład chemiczny napojów alk.
  4. Czytaj: „Jarska kuchnia“, str. 1 do 32.
  5. Patrz Przew. Zdr. 1904 str. 52: Skład chemiczny napojów alk.
  6. Patrz obrazki w Przewodniku Zdr. r. 1898 str. 19: „Kilka okazów dzieci tuczonych“.
  7. Patrz: Przewodnik Zdr. r. 1898, str. 79: „Środki przeciw zatwardzeniu“ — lub też książeczkę: „Sposoby i przepisy lecznistwa przyrodnego“.
  8. Patrz: Przewodnik Zdr. 1896 str. 95: „Szkodliwość zatrzymywania moczu“.
  9. Czytaj książkę: „Opieka nad dzieckiem przed urodzeniem i nad nowonarodzonem“).
  10. Wyraz „onanja“ pochodzi od Onana, które to imię zachodzi w piśmie Św. Genesis XXXVIII, 8 i 9. Niedawno wydaliśmy oddzielną książkę: „Onanizm czyli marnopłcenie. Objawy, przyczyny, następstwa, zapobieganie, leczenie“.
  11. Czytaj w Przew. Zdr. 1902 str. 52: W jaki sposób i z jakich przeczyn tworzą się robaki u dzieci i dorosłych? — oraz książeczkę: „Robaki w ciele ludzkiem, ich powstawanie i usuwanie“.
  12. Czytaj Przew. Zdr. 1896, str: 95.
  13. O tem poszczególniej w książkach: „Przestrogi i rady dla dorosłej młodzieży“ i „Onanizm“ itd.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Augustyn Czarnowski.