Adam Naruszewicz jako poeta

<<< Dane tekstu >>>
Autor Piotr Chmielowski
Tytuł Adam Naruszewicz jako poeta
Pochodzenie Wybór poezyj
Wydawca S. Lewental
Data wyd. 1882
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
Adam Naruszewicz jako poeta.

Ród Naruszewiczów należał niegdyś do wielce zamożnych i wpływowych w Rzeczypospolitéj. W wieku XVI i XVII szczycił się on kanclerzami, podskarbiemi i hetmanami. W drugiéj atoli połowie XVII stulecia zaczął podupadać i ubożéć, tak, że już tylko powiatowe piastował urzędy.
Z takiéj-to właśnie znakomitéj, a podupadłéj rodziny, osiadłéj wśród błot pińskich, pochodził Adam Stanisław Naruszewicz, który miał sławę przodków odświeżyć i nowego jéj blasku dodać działalnością na właściwém sobie polu, odmienném od tego, na którém antenaci jego z obowiązków swych ojczyznie się wywiązywali. Ojciec jego, Jerzy, był łowczym pińskim, matka, Paulina, pochodziła również z dawnego, ale także zbiedniałego domu Abrahamowiczów. Miejsce urodzenia naszego Adama nie jest napewno znane; może niém był Pińsk, może wieś jaka w Pińszczyznie. Wiadoma nam tylko data przyjścia jego na świat: 20 października 1733 r. Rodzice bardzo wcześnie osierocili Adama wraz ze starszym bratem Kazimierzem i młodszym Stanisławem, którzy przejść musieli pod opiekę i na łaskę dalszych krewnych.
Wychowanie i wykształcenie odebrał Adam w kolegium jezuickiém w Pińsku, nie różniącém się zapewne w niczém od typowych szkół jezuickich w początkach wieku XVIII. Wprawdzie w Warszawie, we Lwowie jezuici, pobudzeni emulacyą wobec reformatorskiéj działalności Konarskiego, już zamyślali o ulepszeniach dydaktycznych, ale dążność ta do Pińska dostać się jeszcze niewątpliwie nie mogła. Wadliwy system nauczania i zły smak w wymowie i poezyi miał tam jeszcze bezwarunkowe poważanie; niesmaczna książeczka Bystrzonowskiego była wzorem stylu. Naruszewicz bardzo wcześnie, bo zaledwie 15 lat mając, ukończył cały kurs nauk, w kolegium pińskiém udzielanych. Sam ten fakt świadczy zarówno o zdolnościach, jak i o wielkiéj pilności młodziutkiego łowczyca. Zdolności te i ta pilność zwróciły nań uwagę przełożonych zakonu, dla którego — jak pisał późniéj sam Naruszewicz — szkoły były „placem zaciągów“:

Tam łącząc zręcznie świeckie powaby i święte,
Różnemiś ganiał w sidła młódź zacną napięte.
Rzadko się kto od słodkiéj niewoli uchronił:
Jeśli przemysł nie złowił, duch go boży zgonił.

Nie uchronił się téż od téj „słodkiéj niewoli“ i Naruszewicz. Cóż zresztą miał począć biedny, 15-letni sierota? Roli zapewne już nie było; bez niéj o urzędach ani myśléć; najbezpieczniéj było jeść chleb duchowny, oddając się w dalszym ciągu nauce, ażeby jéj następnie młodszym udzielać. Tak téż zrobił, bo zaraz po skończeniu szkół, 13 sierpnia 1748 roku, wstąpił do nowicyatu, gdzie już od trzech lat brat jego Kazimierz się znajdował. Wysłuchawszy tutaj kursu filozofii, przez 3 lata uczył w klasach niższych, „gramatycznych“, a potém przez 2 lata w wyższych, „humaniorach“. Następnie, widząc w nim zamiłowanie do nauki, a nie chcąc dać się przewyższyć pijarom, którzy wysyłali swoich alumnów dla dokończenia wykształcenia za granicę, jezuici ze swéj strony postanowili wyprawić Naruszewicza na wycieczkę naukową. Lyon, gdzie się mieściło sławne naówczas kolegium jezuickie, był miejscem, przez przełożonych Naruszewiczowi dla studyów wskazaném. W r. 1755 widzimy Naruszewicza w akademii wileńskiéj w charakterze jednego z czterech profesorów języka łacińskiego[1]. W r. 1757 ogłasza tamże z rękopismów nieznane poezye Sarbiewskiego, dołączając do nich kazanie tegoż, miane podczas przeniesienia relikwij ś-go Kazimierza, oraz listy, do biskupa płockiego, Stanisława Łubieńskiego, pisane. Zalecony następnie księciu Michałowi Czartoryskiemu, kanclerzowi litewskiemu, dostaje od niego pomoc do odbycia podróży po Europie. Zwiedza naówczas Francyą, Włochy i Niemcy. Jeżeli poprzednia wycieczka miała prawdopodobnie charakter czysto zakonny, to ta druga podróż musiała szersze dla wszechstronnego wykształcenia Naruszewicza posiadać znaczenie. Dawniéj pojechał do Lugdunu, ażeby ugruntować się w studyach teologicznych i uzdolnić się na profesora, teraz, nie zacierając w sobie cechy zakonnéj, już pewnie samodzielniéj rozglądał się w ówczesnych, tak ciekawych i tak ważnych stosunkach cywilizacyjnych Zachodu. Po powrocie uczył z początku w akademii wileńskiéj poetyki, a potém przeniesiony został do kolegium warszawskiego na Starém Mieście, gdzie wykładał poetykę, a następnie teologią. Jakkolwiek jeszcze za pobytu Naruszewicza w Wilnie nazwisko jego znane było zaszczytnie w kołach uczonych i wspominane przez Janockiego w jego „Słowniku“, to przecież dopiéro za przeniesieniem się do Warszawy rozwinął na szerszą skalę talent swój wydawca pism Sarbiewskiego i liczniejszemu gronu ludzi dał się poznać.
Nie możemy śledzić dokładnie całego procesu duchowego, jaki przebywał nasz pisarz, gdyż nie posiadamy ścisłych danych chronologicznych o następstwie jego najpierwszych utworów. Wiadomości nasze pod tym względem są bardzo urywkowe, paro- i kilkoletniemi odstępami czasu rozdzielone, i dlatego we wnioskach i przypuszczeniach bardzo ostrożni być musimy.
Jedną z najdawniejszych pieśni Naruszewicza, do nas doszłych, jest oda na śmierć Augusta III. Przejęta jest ona od początku do końca niesmacznym panegiryzmem, tém niesmaczniejszym, że odnosił się do wspomnień takiéj osobistości, jak August III. Z dziwném dzisiaj dla nas zaślepieniem na stan rzeczy w kraju, nasz nauczyciel poetyki widzi wszystko w świetle nadzwyczaj różowém; czas panowania Augusta III porównywa ze świetnym okresem rządów Augusta rzymskiego; sądzi, że wtedy Polska zrównać się mogła chwałą z innemi królestwami Europy; w zgasłym monarsze dopatruje się „myśli dzielnéj“, wyższego nad naturę ludzką usposobienia, którém zdumił śmierć samę; był on, zdaniem panegirysty, jak ów „cedr niewzruszony“, co to sam jeden „staje na wstręcie“ potężnym Eola podmuchom, podczas gdy inne drzewa łamią się bezsilnie. Odę tę napisał Naruszewicz niewątpliwie zaraz po śmierci króla w r. 1763, kiedy spodziewano się jeszcze, że syn jego zajmie tron polski. Kadzidła, palone na cześć zmarłego, miały właściwie na celu zjednanie względów żyjącego. Trzydziestoletni jezuita działał oczywiście nie w osobistym interesie, lecz w sprawie zakonu; a w użyciu środka poszedł za tradycyjnym już zwyczajem, uświęconym praktyką i potwierdzonym przez teoryą; napisał panegiryk podług recepty ogólnéj: pełno téż w nim komunałów. Język czysty i wiersz gładki są w części tylko zasługą samego Naruszewicza; w części bowiem zasługę tę podzielić winien z Drużbacką i Rzewuskim, którzy język oczyszczać, a wierszowi polskiemu zaczęli przywracać potoczystość, zatraconą przez wierszokletów z końca XVII i początku XVIII w.
Początkowe po śmierci Augusta III przypuszczenia nie sprawdziły się; na tronie zasiadł Stanisław August Poniatowski. Niéma w zbiorze poezyj Naruszewicza żadnéj pieśni, poświęconéj elekcyi, lub koronacyi nowego króla; niéma nawet wieści, czy cokolwiek z téj okoliczności napisał wprost do niego; znajdujemy tylko maleńki epigramat „na feierwerk, który dawał pod Młocinami August graf Moszyński, stolnik koronny, z okazyi elekcyi zgodnéj J. K. Mości“, gdzie „miłość ojczysta“ tak przemawia do „ciekawych gromad“, przypatrujących się „kościołowi, dziwną sztuką zbudowanemu na skale“ ku czci króla:

Nie pierwszy raz ja tym sią budowaniem bawię,
Ni dla króla waszego ten pierwszy gmach stawię:
Bo ile kochających serc jest w téj krainie,
We wszystkich król kochany ma swoje świątynie...

Zanim przejdziemy do opowiadania o zbliżeniu się nauczyciela poetyki z królem Stanisławem, wypada wspomniéć, że Naruszewicz, zyskawszy już imię poety, brał udział w zebraniach literackich, które, według włoskiego zwyczaju, wówczas „akademiami“ nazywano. Załuski, biskup kijowski, znany zbieracz książek, był głównym ich inicyatorem. Na jedném z takich posiedzeń, w r. 1766, wygłosił Naruszewicz wiersz, p. n. „Feierwerk życia ludzkiego“, w którym nietrwałość rzeczy ludzkich i różnorodność jéj objawów do sztucznych ogni przyrównał. Jest-to pierwszy, chronologicznie znany nam utwór Naruszewicza, treści gnomicznéj; warto go więc poznać dokładniéj, zwłaszcza, że zbyt długim nie jest:

Świecie! gdy się twym sprawom przypatruję,
Żadna mi rzecz ich żywiéj nie maluje,
Jak głupich ogniów nietrwałe gromady,
Co po powietrzu jasne czynią ślady.
Składasz się z ludzi odmiennych kolorów,
Różnych postaci, obrotów, humorów,
Wabisz na chwilę, ale dymem oczy
Pożerasz, który twoja piękność toczy.
Jeden z twych ogniów, jak młynek się kręci,
Nie zna spoczynku zabiegów i chęci;
A chociaż w pracach swych nigdy nie zaśnie,
Na miejscu stoi i na miejscu zgaśnie.
Drugi podobny do płochego szmyrgla:
Warchoł, przewrotny, nie stąpi bez figla,
Narobi kłótni, pomiesza szkaradnie
Wszystko, a potym puknie i przepadnie.
Tamten zaś, który nie ma tyle siły,
By go przymioty duszne wynosiły,
Ledwo się porwie, jak niedobra raca,
Pada na ziemię i, co miał, utraca.
A ów obłudnik, ów zdrajca ponury,
Co na czas ukrył złośliwe pazury,

Nie jest-że ogniem, co się w wodę wali,
Wodą pokrywa, a pod wodą pali.
Lecz dobroczynny człek i sprawiedliwy
Idzie ku niebu, prosty a szczęśliwy.
I kres znalazszy między obłokami,
Po śmierci nawet osypie gwiazdami.
Wszakże te ciemne świata krotofile
Łudzą ciekawe oko krótką chwilę;
Bo czy-to błyska, czy puka, czy świeci,
Wszystko z nikczemnym dymem na wiatr leci.[2]

Niepodobna odmówić wierszowi temu pewnéj trafności w pomyśle ogólnym i udatności w jego poetyczném przeprowadzeniu, które zaledwie kilku wyrażeniami razić może smak dzisiejszy.
Kiedy nastąpiło zbliżenie się naszego autora z królem Stanisławem, nie wiemy dokładnie; wiadomo tylko, z własnego wyznania poety (Liryki, ks. II, oda 19), że sprawcą tego zbliżenia był Adam książę Czartoryski, generał ziem podolskich:

Tyś mego szczęścia pierwszy krok, Adamie!
Tyś mi dał pierwszy wstęp do majestatu;
Twoje z ciemności dźwignęło mię ramię,
Dając mię poznać monarsze i bratu;
I że mi pańskie otwarto podwoje,
Jego-to łaska, lecz staranie twoje.

Król miał zwyczaj zwiedzać osobiście szkoły; nauczyciel poetyki w imieniu uczniów witał go i wysławiał, by zyskać względy dla zakładu. W kolegium jezuickiém na Starém Mieście obowiązek ten przypadł Naruszewiczowi w udziale. W zbiorze pism jego mamy trzy takie powitania; z tych dwa (ks. II, oda 3 i 23) dają się ściśle chronologicznie oznaczyć (r. 1771 i 1772); jedno zaś (ks. I, oda 8), nie ma tak dokładnéj daty; widać jednak z zakończenia («a daj początkom jego bieg równie szczęśliwy“), że jest najwcześniejsze i że napisaném było w pierwszych latach panowania Stanisława Augusta.
W tém pierwszém powitaniu nie brak wprawdzie pochwał ogólnikowych (porównanie z Jowiszem, z Augustem rzymskim), ale jest już coś, co odróżnia stanowczo panegiryk ten od owéj żałobnéj ody po śmierci Augusta III. Jest-to mianowicie uczucie obywatela, który zna i rozumie wady narodu i rządu i stara się za pośrednictwem słowa wadom tym przeciwdziałać. Niewątpliwie Naruszewicz w téj pieśni wyraził dobitnie przekonania i pragnienia stronników reformy rządowéj i cieszył się wraz z niemi z pierwszych kroków na drodze ku niéj. Zapewne, gdy sobie przypomnimy, co po pierwszych sejmach za Stanisława Augusta nastąpiło, wielkim optymistą wyda nam się pisarz, który głosił radośnie, że już szaleństwo i zwada uchodzi, że pobożność ze zgodą zwiedza nasze niwy, że „swawola, co przód lżyła trony i ołtarze, nie łamie już praw w obłudnéj wolności maszkarze“, że już nie rozdaje urzędów „fawor z zyskiem podłym“, że zdolność i poczciwość powinny teraz nabrać otuchy... Ależ niepodobna wymagać od poety daru proroczego, a powtóre zważyć potrzeba, że była-to jedynie forma, w jaką pisarz ubrał swoje postulata i wogóle dążności stronnictwa reformy.
Tendencya ta jeszcze wyraźniéj widnieje w dwu powitaniach późniejszych. Mówiąc tam o wielkim wpływie wychowania młodzieży na przyszłość kraju, ze smutkiem i goryczą spostrzega, iż „nam gnuśne lenistwo tak się w umysł wkradło, że wszystko razem, zamiast poprawy, upadło“. W kraju — mówi daléj — „sroga duma z łakomstwem i nikczemny zbytek“, o swoje wygody i korzyści dbały jedynie, „pokojem zowiąc letarg, co do zguby drogę otworzył, a swobodą — kilku głów przemogę“. — „W domu nieład niesforny i okrutna wrzawa; niémasz siły, krom na się; stoją tępe prawa! Ledwo kto publicznego dobra palcem tyka; każdy miesza, a wszyscy wrzeszczą na sternika“. Wichrzy zamęt burzliwy: „wszystko ginie, że niémasz ni rządu, ni zgody: dostatki przy gnuśności, nędza przy rozumie; grozi, kto nie ma siły; uczy, kto nie umie; ten każe, co mu słuchać rozkazów należy: istna różnojęzykiéj mieszanina wieży“.
Takie-to surowe i ostre uwagi rzucał nasz nauczyciel poetyki, wśród pochwał i powitań, jakby błyskawice wśród pięknéj pogody; chwaląc, pobudzał do gorliwego chodzenia około dobra publicznego. W ogólności rozczytując się w odach Naruszewicza, można zrobić to spostrzeżenie, że rozpowszechniona o nim opinia, jakoby był pochlebcą króla i możnych i bezwzględnym ich panegirystą, niezupełnie jest zgodna z rzeczywistością.
„Król zaczyna zwiedzać szkoły warszawskie — pisze Bartoszewicz — bywać na egzaminach i sam zadaje pytania młodzieży: Naruszewicz każdą jego bytność uświetnia wierszykiem, w którym całe pochlebstw morze rzuca pod nogi już ubóstwionego króla: Augusta, Mecenasa, Likurga. Następują tymczasem urodziny albo imieniny Stanisława: jest nowy wierszyk, nowa oda, w któréj mowa o niebie i o zazdrości, o naukach i o Olimpie, o łaskawości królewskiéj i wiekach Astrei. Też same wierszyki towarzyszą Czartoryskim w każdym kroku ich życia. Książę Adam pojechał za granicę: Naruszewicz żegna go odą. Powrócił książę z zagranicy: znowu powitany został odą. Inny wiersz chwali księcia wojewodę ruskiego, inny wojewodzinę. Jest oda i na pochwałę Powązek, wiersz na urodziny Sapiehy, wojewodzica połockiego. Sanie księżnéj jenerałowéj ziem podolskich obudzają wenę w naszym poecie, i uczony jezuita w ciężkim wierszu wysławia znowu wdzięki swojéj pani, to znowu posyła wiersze żeniącemu się z Masalską Niesiołowskiemu. Jedném słowem, żadna prawie nie pominięta okoliczność, żeby nie zwrócić na siebie uwagę panów i króla“.
Przyjrzyjmy się bliżéj téj niepochlebnéj charakterystyce twórczości Naruszewicza, jako liryka.
Prawdą jest, że powyżéj wymienione i wiele innych jeszcze wierszy napisał poeta z powodu pewnéj okoliczności. Dla niektórych estetyków już to jedno, że wiersz jest okolicznościowy, odbiera mu poetyczną wartość, gdyż „twórczość swobodną być winna“. Takiemu zdaniu możnaby przeciwstawiać zdanie Goethego, że każda prawdziwa poezya jest okolicznościową, w tém naturalnie znaczeniu, iż do wytworzenia czegokolwiek potrzeba jakiéjś pobudki: wewnętrznéj, czy zewnętrznéj. Idzie tylko o to, ażeby poeta był szczerym i zgodnym z samym sobą, ażeby to, co wypowiada z jakiéjbądź okoliczności, wypływało mu z serca, lub myśli. Otóż wśród pieśni okolicznościowych Naruszewicza wyróżnić potrzeba dwa rodzaje utworów: w jednych pobudka zewnętrzna przenika się jak najściśléj przekonaniami poety, w drugich poeta jest tylko rymopisem, używającym swego rymotwórczego talentu dla zadośćuczynienia pewnym stosunkom towarzyskim, pewnym wymaganiom, od których uchylić się nie mógł. Pierwszych jest o wiele więcéj, aniżeli drugich.
Powtóre, okolicznościowe te ody zawierają w istocie dużo pochwał, wyrażonych stylem poważnym, górnym, niekiedy patetycznym. Zapewne w naszych czasach, kiedy poczucie godności osobistéj stało się arcydrażliwém, a nawet łaskotliwém, ocena zaś postępków cudzych nieraz bardzo surową, to wychwalanie opiekunów, mecenasów poety wydaje się nam niesmaczném, niekiedy nawet ubliżającém i wstrętném. Ale sądząc ludzi, potrzeba pamiętać zawsze o téj atmosferze duchowéj, wśród któréj żyli. W XVIII wieku szukanie mecenasów nauki i literatury, sławienie ich publiczne wydawało się rzeczą tak naturalną, że raczéj dziwionoby się i oburzano, gdyby ktoś ich nie szukał i nie chwalił. A jeżeli u Horacego pochwały Augusta i Mecenasa znajdują pobłażliwych krytyków, to analogicznie zachowanie się podobne względem Naruszewicza zalecić-by można.
Jakimże to osobom kadził ze swego trybularza Naruszewicz? Oto przedewszystkiém i głównie królowi Stanisławowi Augustowi. Dla niego miał najprzód wdzięczność osobistą, gdyż go król „utajonego, z osobności cienia na widok świata wyprowadził“. Powtóre, wielbił w nim opiekuna i rozszerzyciela światła w kraju. Potrzecie, widział w nim najlepsze chęci, których chciał być wiernym odgłosem; sądził je nie ze skutków, lecz z intencyj. Pochwały poety nie były czcze i bezmyślne; w przekonaniu bowiem Naruszewicza król uosabiał najlepsze dążności téj części narodu, która pragnęła stanowczéj zmiany w ówczesnym ustroju Rzeczypospolitéj na korzyść porządku i prawa. Dzisiaj jeszcze są podzielone zdania co do zasług Stanisława Augusta; obok tych, co go potępiają całkowicie lub częściowo, są poważni historycy, broniący go od najdotkliwszych zarzutów. Ale jakikolwiek zresztą byłby sąd dzisiejszych historyków, nie może on wpływać na określenie stosunku Naruszewicza do króla. Zbliżony do tronu, przywiązany szczerze do sprawy króla, nie mógł patrzéć Naruszewicz krytycznie na działalność Stanisława Augusta; widział w niéj tylko strony dodatnie; a to przekonanie usprawiedliwić go winno z mnóstwa pochwał, jakiemi dobroczyńcę swego i dobrego króla obsypał.

Atoli zaraz dodać potrzeba, że w tych 25 pieśniach (na 121 ogółu), adresowanych do Stanisława Augusta, nie same mieszczą się pochwały, czy pochlebstwa. Owszem, czysto pochwalnych jest bardzo niewiele. W większéj liczbie, obok panegiryku na początku i końcu, znajdujemy obywatelskim duchem natchnięte uwagi i przestrogi, do społeczeństwa zwrócone, a dowodzące, że wśród pochwał, dawanych królowi, autor bynajmniéj nie zapomniał o smutném położeniu kraju, o wadach, nie dozwalających rozwinąć się siłom narodowym, a zwracając na nie uwagę ziomków, spełniał godnie swój obowiązek nauczyciela narodu. Oto np. wiersz w rocznicę koronacyi r. 1771 napisany. Naruszewicz dobrze i wiernie maluje wielkie nadzieje, jakie miano powszechnie w pierwszych latach panowania Stanisława Augusta; ale zaraz dodaje, że nadzieje te zawiodły, a przyczynę zawodu tego upatruje w samém usposobieniu narodu, bo choć każdy utyskuje na „obce uciski“, na „słabość narodową“, na prywatę, to jednak gdy się kto weźmie do poprawy, „wrzeszczy złość podejrzliwa, że chce być despotą“. Tam, gdzie „każdy chce miéć wszystko i być poradnikiem“, a gdy mu „nie wierzą, albo mu nie dadzą“, czerni władzę, „barwiąc gniew dobrém kraju“, tam nie może się dziać dobrze:

Nie naprawi sam Dedal upornéj machiny,
Gdzie się sprzeczne trą własnym zawrotem sprężyny;
A rękom, coby mogły skutecznie poradzić,
Ani się dadzą dotknąć, ani się pogładzić.

W innéj znów odzie, z okazyi odebranego od króla medalu, Naruszewicz, po krótkiéj pochwale Stanisława Augusta, wskazuje narodowi niezmierne pożytki, z nauk i pracy wynikające. W innéj jeszcze, z powodu powrotu do zdrowia, przypomina zręcznie, że „ziemscy bogowie“ niczém są bez poddanych, że „kmieć pracownym radłem morg zapładza“, „zyskowny kupiec obce zwiedza kraje“, żołnierz strzeże, szlachcic radzi, a „uczony pismem potomkom podaje“. Nawet w suchym zresztą opisie podróży króla do Wiśniowca nie zapomina przemówić poeta, tonem głębokiego i szczerego przekonania, a zarazem przestrogi, do szlachty:

Panowie! bądźcie na kmiotków łaskawi!
Wierność z przemysłem rząd łagodny wpaja;
Rozpacz — i siły najsłabsze uzbraja.

Po królu najczęściéj wysławiana jest w pieśniach Naruszewicza rodzina Czartoryskich. Jest pięć ód na jéj cześć napisanych, a z nich jedna — to przekład wiersza Duriniego. I tu również przyznać musimy poecie, że chwalił ludzi na pochwały zasługujących; i tu również dodać winniśmy, że, obok pochwał, są uwagi ogólniejszéj natury, które téż dla nas mają jeszcze i dzisiaj znaczenie. Mówiąc do Augusta Czartoryskiego, chwali raczéj rządnych i rozumnych panów wogóle, przypominając, że „i największa fortuna w płochych rękach znika“, że „pęknie szkuta ładowna, gdzie niéma sternika“, że „próżno się nadyma gnuśny przepych“, że „płochość ma bystry pochop, wzrost nagły, zgon skory“, gdy tymczasem „rozumny równo świeci od pory do pory“. — Oda do księcia Adama Czartoryskiego, gdy z podróży zagranicznej powracał, jest w gruncie rzeczy raczéj obrazem tęsknoty do ziemi rodzinnéj, aniżeli pochwałą cnót adresata, ku któremu zwracając się, przypomina, że „nie przebyte w rozkoszach życie czyni znakomite w ojczyznie męże“, że „drzéć mu się przez skały, kto chce na górze pięknéj stanąć chwały“.
Inne znakomitości czasów Stanisława Augusta mniejszą liczbą pieśni poszczycić się mogą; dwie lub jedna oda w całym zbiorze — dla każdéj zosobna — oto i wszystko. Nie przecząc bynajmniéj, że są tu puste częstokroć komunały, chciałbym jedynie zaznaczyć wyraźnie tę okoliczność, zwykle dotychczas przemilczaną, że kto się nie zraża dedykacyjnemi nadpisami, ten bardzo często w odach, z pozoru pochwalnych, znajdzie uwagę lub przestrogę bardzo cenną, zwłaszcza na owe czasy, kiedy wiersz taki pośród publiczności polskiéj się rozchodził.
I tak np. w odzie „Na spodziewane zamęście księżniczki Doroty Jabłonowskiéj z Franciszkiem Ksawerym Branickim“ znajdujemy obraz dzielnych rycerskich przodków z tych czasów, kiedy-to „krew czernidłem, miecz piórem, a świat był za księgi“, przeciwstawiony gnuśnemu pokoleniu spółczesnych „pieszczonych w rąbkowym obozie“, którego dążeniem „krzewić swoje, mniéj ważyć dobro pospolite, sądzić ślepo, występki popełniać i winić, kuć prawa a nie chować, mówić a nie czynić“.
Pomimo jednak takich i tym podobnych ustępów, ody pochwalne Naruszewicza miały nieszczęście ściągać na siebie nagany nawet wielce umiarkowanych i względnych krytyków. Brodziński np. nie wahał się z powodu Naruszewicza wygłosić wobec słuchaczów uniwersytetu następnego surowego sądu: „Pochlebstwo w poezyi nie jest-to ogień niebieski; jest-to dym z uzbieranych ziemskich gałązek, który brudzi chwalącego i chwalonego. Poeta, który w każdém nowonarodzoném dziecięciu, przy każdym ślubie i objęciu krzesła senatorskiego rokuje niezawodne szczęście publiczne, gorzko sobie z nieszczęśliwéj ojczyzny żartuje“[3]. O ile słuszném jest to zdanie, czytelnik łatwo teraz osądzi; dodam jeszcze tylko, że w całym zbiorze lirycznych poezyj Naruszewicza dwa są jedynie wiersze, poświęcone nowonarodzonemu dziecięciu. W jednym z nich, bardzo miłym (ks. II, 5) powiada poeta, że wróżyć nie umie i że wiele jeszcze lat upłynie, zanim będzie mógł powiedziéć o nowonarodzonym, że jest „grzeczny i cnotliwy“, to jedno tylko śmiało przepowiedziéć może, że jeżeli będzie rodziców naśladował, to będzie zapewne „piękny jak matka, poczciwy jak ojciec“. W drugim wierszu „na urodzenie księcia Adama Sapiehy“ (ks. I, 15), pochodzącym widocznie z pierwszych czasów twórczości Naruszewicza, jest wprawdzie napuszone wyrażenie, że oto się narodził ten, „którego kraj polski czekał, tęskniąc, że się czas przewlekał“; jest i przepowiednia, że to będzie Hektor polski; że ojczyzna przy jego kiedyś czujności może odpoczywać bezpiecznie; że mu matką jest jedna z bogiń, a Mars rodzicem; lecz to wszystko zawarunkowane dodatkiem, że przepowiednie te się wówczas spełnią, gdy pójdzie za przykładem swych dzielnych przodków.
A te ody pochwalne, to dopiéro mniéj niż połowa całego zbioru pieśni lirycznych Naruszewicza. Oprócz nich, są takie okolicznościowe utwory, w których pochwały wcale już niéma, ale jakaś myśl patryotyczna przenika je od początku do końca. Do takich należą: wiersz „na powrót senatorów“, „na pokój marmurowy“, „na obrazy Polaków starożytnych“, a przedewszystkiém i głównie najcelniejszy utwór liryczny Naruszewicza, pełen siły i wymowy „Głos umarłych“, ta filozofia reformy polskiéj z końca XVIII wieku, jak go trafnie nazwał Bartoszewicz. W nim skupił poeta wszystkie, po różnych odach rozproszone, poglądy na przeszłość i zadania teraźniejszości, wytknął panom prywatę, duchowieństwu sobkostwo, „herbownéj gołocie“ ślepe posłuszeństwo dla magnatów, brak rządu i ładu, i przepowiedział bolesny, tragiczny koniec.
Wyróżnić téż należy dział pieśni gnomicznych, z których najdawniejszą daliśmy już poznać czytelnikom. Z późniejszych wymienimy: „Hymn do słońca“, „Nic nad to“, „Namiętności“, „Zabawa moja“, „Do fortuny“, „O bezżeństwie“, „Duma do słowika“, „Hymn do Boga“, „O małżeństwie“, „Hymn do czasu“, „Do zazdrości“, „Hymn do przyjaźni“, „Do obłoków“, „Szczęśliwość“, „Dyament“, „O powinności człowieka“, „Do sprawiedliwości“, „Do potwarców“, „Do mądrości“, „Do strumienia“, „Do jutrzenki“, „Pszczółka“, „Vanitas Vanitatum“. W nich wypowiada Naruszewicz swoje poglądy etyczne i swoje upodobania. Jako uczeń „nieścignionego“ Horacyusza, nie myśli zgłębiać niezbadanych mórz Platona, ani téż z bystremi teologami aż w gwieździste progi się zapuszczać. „Od muz poleskich wychowane chłopię“ brząka tylko na lutni i tak serca zwabia. Starczy mu, gdy ma umysł spokojny i nieżądny wiela, gdy przyjaciel wierny przy jego boku: „gdy umiem sobą — powiada — całą ziemią władam“. — Jako zakonnik, wychwala bezżeństwo, bo woli wiek trawić w swobodniejszéj sferze, „niż kroplę miodu morzem łez wetować“. Nie przeczy, że zgodne małżeństwo to rozkosz istotna, lecz takich stadeł niewiele, a żaden mędrzec nie wie naprawdę, „czy żony Bóg dał dobry, czyli w gniewie“. „Kto piękną bez cnót wziął oblubienicę, dla cudzych wróblów ten posiał pszenicę“. W czasach zwłaszcza obecnych kobiety wyrzekły się wstydu i zamiast Penelop, „sprosne się teraz rodzą Messaliny“. — „Nic nadto“ — oto hasło, przejęte od Horacego; namiętności ukrócać należy, a najpewniejszym przewodnikiem w życiu — rozum, chociaż jeżeli namiętność się rozbuja, to i rozum pod swe jarzmo zabierze. Na świecie niéma nic, oprócz tyranów a ofiar; wstyd poszedł na tandetę, zgasła miłość sławy; ale to nie upoważnia jeszcze nikogo do odosabniania się od ludzi, albo do odpłacania im złem za złe. Pieniądz wszystkiém władnie wszędzie, a szczególniéj w Polsce: „blaskiem mym tknięty (powiada o sobie Dyament), mownie patron szczekał, choć sprawa w prawdę była nieobfita; jam dawał liznąć prałatom symona, jam zrywał sejmy, burzył trybunały; kto mię darował, był pewny wygranéj, sam Judasz został kanonizowany“. Wszystko przemija szybko, więc używać należy mądrze dóbr przyrodzenia, „szukając smaku bez zbytku“, bo „więcéj żyjący komorek waży, aniżeli lew zabity“. Pobożność, żółcią zaprawna, zamiast powabu, wstręt obudza; fanatyzm z głupstwem w sojuszu największych nieszczęść ludzkich były powodem. Nie dbać na ludzi, Boga się tylko lękać. Wszyscyśmy podlegli prawom natury, próżno się więc nad jéj przepisy wynosić: krukom wrzeszczéć, a orłom gardzić i panować; ale być wielkim tylko dla siebie na nic się nie zda, bo i „księżyc rzuca promienie po niebie, a chłodno z jego jasności“.
Mniéj znaczenia, aniżeli gnomiczne, mają liryki opisowe Naruszewicza („Powązki“, „Cztery części roku“). Wspomina nadto Bentkowski („Historya literatury“, t. I, str. 427), że autor nasz pisał jeszcze poezye lekkie i erotyczne, które, zdaniem jego, w niczém nie ustępowały utworom Grécourt'a w tym rodzaju; dodaje przytém, że poezye te wydane były cząstkowo bezimiennie. W zbiorze liryków znajdujemy kilka zaledwie lekkich i erotycznych pieśni, zwykle z dodatkiem, że to przekład, lub że napisane były dla kogoś, w czyjémś imieniu. Takiemi są: „Kolej w miłości“ (z Terencyusza), „Przemiana Dafny“ (z Owidyusza), „Do wina“ (z francuskiego), „Obraz miłości“, „Przedsięwzięcie miłości“ (imieniem J. K. S.), „Bukiet na imieniny pewnéj damy“, „Filżanka“ (imieniem A. L. K.), „Po rozstaniu się“, „Moc piękności“. Prócz tego w „Zabawach przyjemnych i pożytecznych“ z roku 1774 (tom X, str. 317) czytamy wiersz, który w spisie rzeczy oznaczono jako Naruszewicza, a który tu przytoczymy, jako nieznany, choć wiele zalet posiadający:

Wyraz sytuacyi nieszczęśliwego.

Nie mam pokoju, a nie toczę wojny;
Pod niebo latam, a leżę spokojny.
Boję się, śmiały-m; pałam, jestem z lodu;
Cały świat trzymam, usycham od głodu.
Nie jestem wolny, ani téż w niewoli:
Stękam, skarżę się, a nic mię nie boli.
Mdleję, umieram, przecież jestem żywym;
Nic nie uważam, a na wszystko tkliwy-m.
Bez oczu patrzę, bez języka krzyczę;
Zaginąć pragnę, a litości życzę.
Nienawidzę się, a innego kocham,
Smutny-m wesoło, śmiejący się szlocham.
Jakąż więc pomoc, lub pozyskam radę,
Gdy śmierć i życie w jednéj szali kładę?
Miesza się we mnie przyrodzenie samo;
W takim, ach! w takim jestem stanie, damo!


Na pytanie, czy pieśni Naruszewicza można poczytywać za utwór prawdziwéj poezyi, odpowiedź nie może być stanowczą. Nasze dzisiejsze pojęcie poezyi, jako twórczyni dusz, wyrazu uczuć, bujania fantazyi znacznie się różni od pojęcia, jakie miano o niéj w wieku XVIII, w wieku oświecenia, w wieku racyonalizmu. Poezyą naówczas nazywano zręczne, z regułami poetyki zgodne wyrażenie jakiéjś myśli, jakiegoś zapatrywania, uczucia wreszcie trzymanego na wodzy przez konwenans albo rozum. Poezya wtedy miała przeważnie charakter refleksyjny i dlatego najczęściéj zarówno w teoryi jak w praktyce zlewała się z wymową; reguły retoryki i poetyki były co do treści jednakie, różniły się tylko co do formy; forma zaś zawarunkowana była wzorami starożytnemi, a przedewszystkiém rzymskiemi.

Naruszewicz wychowany na wzorach rzymskich i na ich odbiciu w poezyi polskiéj wieku XVI i XVII szedł za niemi wiernie w twórczości swojéj, o ile tylko jego usposobienie i uzdolnienie na to pozwalało. Nowych form poetyckich nie tworzy, stosuje te jedynie, które w dawnéj poezyi naszéj znano; mitologicznemi obrazami posługuje się często, widząc w nich wiecznotrwałe piękno, chociaż skłonność do ironii i szyderstwa pozwala mu czasami bóstwa olimpijskie w komicznéj wystawiać karykaturze (księga II, 20); dykcyą przechowuje taką, jaką przekazali poeci wieku XVII, nie unikając wyrazów i form przestarzałych (raz nawet niezwykłéj liczby podwójnéj użył: dwie skwarliwe ścianie księga III, 18), a lubuje się w przymiotnikach składanych lub dziwnie uformowanych, na wzór Rybińskiego i Petrycego, z czego szydził już spółczesny mu ksiądz Michał Krajewski w swojéj „Podolance“[4]. Najlepiéj udają mu się te ustępy, w których potrzebna jest wzniosłość i siła, najmniéj te, w których prostota i wdzięk byłyby pożądane. Czasami jednak wzniosłość przechodzi w napuszoność, a energia w rubaszność i trywialność. W użyciu przenośni częste napotykamy wady; bo albo nie wytrzymuje jednéj metafory albo gromadzi wiele ich bez należytego wyboru, tak że powstaje sprzeczność albo nienaturalność. Brodziński w odczytach swoich na paru przykładach bardzo trafnie wykazał błędy z nieumiejętnego posługiwania się przenośniami wynikłe (Pisma, wydanie poznańskie, 1872, tom IV, str. 232 — 288). Takich przenośni, któreby jako doskonałe utkwić mogły w pamięci, jest bardzo niewiele.




Starając się scharakteryzować ogół poezyj lirycznych Naruszewicza, przerwaliśmy chronologiczny wątek opowiadania, łącząc początki z najpóźniejszemi przejawami twórczości naszego poety w zakresie liryki. Nawiązując wątek ów nanowo, powiemy, że Naruszewicz coraz bardziéj podobał się królowi, który czuł potrzebę jego towarzystwa i często go do siebie zapraszał, ażeby uświetnić sławne obiady czwartkowe; poeta nasz bowiem, chociaż wogóle usposobienia był poważnego, umiał się jednak bawić w wesołém gronie, przechowując tradycyjną naszę jowialność i rubaszność. Żartobliwość Naruszewicza nie miała cechy lekkości i wdzięku; nie znała uśmiechu, tylko śmiech głośny, a przyprawa ówczesnéj literatury i towarzyskich zebrań — swawolne i lubieżne rozmowy — nie znajdowały w jezuicie naszym zbyt surowego sędziego; spółcześni mu powiadają, że „był on obyczajów łagodnych, a nawet łatwych“; dodają jednak zaraz, że „umiał w ciągu życia swojego dopełnić obowiązków, jaki mu stan i urząd wkładały“[5].
Pisanie ód bynajmniéj nie wyczerpywało całéj działalności Naruszewicza. W r. 1770 wraz z ks. Janem Albertrandim zakłada on czasopismo p. n. „Zabawy przyjemne i pożyteczne“, które było pierwszym u nas tygodnikiem literackim, dawniejszy bowiem od nich „Monitor“ spółecznemi przeważnie kwestyami się zajmował. Czasopismo to istniało lat 8 (do końca r. 1777) i w 16 tomach zawarło mnóstwo utworów rymowanych i prozaicznych, mających na celu rozpowszechnienie dobrego smaku i światła wśród ogółu. Przez pierwsze trzy lata Naruszewicz był najgorliwszym jego spółpracownikiem, pomieszczając tu swoje różnorodne utwory. Oprócz ód bowiem mieszczą się tu wszystkie jego bajki, sielanki, prawie wszystkie satyry i niektóre epigramata. W tym samym czasie przygotowywał Naruszewicz przekład pieśni Horacyusza, które wraz z tłomaczeniami innych autorów wyszły w 2 tomach w roku 1773, i Anakreonta, który w druku pojawił się roku 1774. Ta natężona twórczość poetycka skłoniła Stanisława Augusta do wybicia w r. 1772 medalu na cześć Naruszewicza i Sarbiewskiego, którego poeta nasz był wydawcą i częściowym tłomaczem.
Z tego zestawienia dwu poetów widać, że król Stanisław cenił w Naruszewiczu przedewszystkiém talent liryczny; z większą jeszcze słusznością możnaby go było nagrodzić za jego satyry, w pisaniu których zdolność naszego poety najwybitniéj się przejawiła.
Z roku 1771 mamy trzy satyry: »O prawdziwém szlachectwie“, „Głupstwo“, i „Wiek zepsuty“. W dwu pierwszych pomysły i ich uszykowanie brał z satyr Boileau'a (V-téj i IV-téj), ale w szczegółach obrobienia poszedł drogą samoistną i w niektórych obrazkach o wiele w plastyce wzór swój przewyższył. I tak dowodząc, że prawdziwe szlachectwo zasadza się na cnocie i zasłudze osobistéj, a nie na wielkim szeregu sławnych przodków, Boileau w krótkich i suchych słowach wyśmiewa chęć szukania chluby z bogatych pojazdów i licznéj usługi, Naruszewicz zaś szczegółowemi, z natury zdjętemi rysami kreśli nam postać takiego pyszałka. W satyrze „Głupstwo“ występują u Naruszewicza też same osobistości głupiego erudyta, fircyka, bigota, niedowiarka, skąpca, co i w IV-téj satyrze Boileau'a; ale jakaż pomiędzy niemi różnica! jak pomiędzy rysunkiem a malowidłem o żywych barwach... Proszę np. porównać ogólnikowy czterowiersz Boileau'a o bigocie z tym świetnym obrazkiem, w którym „gryzipacierz“ Naruszewicza się ukazuje. Tam martwe tylko słowa, tu z po-za słów widnieje życie rzeczywiste. Boileau jest sobie dowcipnym dworakiem i stylistą, Naruszewicz — moralistą-obywatelem, który nie może spokojnie drwić z wad i śmieszności, ale je ściga i chłoszcze ostrym biczem słowa.
Z roku 1772 mamy jednę tylko satyrę, ale za-to wyborną. Jest-to znany powszechnie „Chudy literat“, barwny, z werwą nakreślony obrazek smutnych stosunków umysłowych i literackich, kiedy-to szlachta na księży a księża na szlachtę spędzali obowiązek czytania i oświecania się, kiedy jedyną lekturę ziemian stanowił kalendarz. Satyra ta wyróżnia się od innych satyr Naruszewicza większym spokojem, lżejszym tonem i kunsztowniejszém obrobieniem. Forma dyalogowa służy wybornie do odmalowania zapatrywań obojętnego widza i interesowanego pod względem książek literata.
W roku 1773 ogłosił Naruszewicz 2 satyry: „Sekret“ i „Pałac Pochlebstwa“. W „Sekrecie“ wymownie powstaje poeta przeciwko plotkom a zarazem przeciw téj świerzbiączce języka, która nie dozwalała żadnych tajemnic rządowych w Polsce utrzymać; jest tu również niezły obrazek fircyka, osobistości ulubionej przez Naruszewicza, którą późniéj tak świetnie zdramatyzował Zabłocki, mając już wszystkie jego rysy gotowe. W „Pałacu pochlebstwa“ uderza śmiało na zadawnioną już wadę narodową, na panegiryzm, i z uczuciem oburzenia przeciwstawia słabość ówczesną rządu i kraju téj papierowéj dekoracyi, jaką wierszopisowie i mówcy zasłaniali nędzę kraju.
Nie udało mi się odnaleść daty ścisłéj dwu jeszcze satyr p. n. „Reduty“ i „Małżeństwo“; to wszakże pewna, że napisane zostały przed r. 1778, gdyż w zbiorowém wydaniu poezyj Naruszewicza z tego roku już się znajdują. „Małżeństwo“ jest przeróbką satyry X Boileau'a i nie przedstawia wielkich zalet; pessymizm autora co do kobiet, znany już nam z ód jego, rozpościera się tutaj wszechwładnie. „Reduty“ natomiast to jedno z najświetniejszych malowideł obyczajowych z czasów Stanisława Augusta; wizerunki marnotrawcy, karciarza, obłudnika, kameleona politycznego, damy modnéj z labusiem są tak żywe, tak plastyczne, jakbyśmy oryginały mieli przed sobą; a chcąc dać je poznać, potrzebaby było wypisywać całe ustępy. W całéj naszéj literaturze satyrycznéj mało jest utworów, któreby na równi z „Redutami“ postawić było można.
Wogóle mówiąc Naruszewicz w satyrach częstokroć z retora staje się poetą stwarzającym postacie dyszące życiem, pochwycone z natury i z wielką siłą odtworzone w słowie. Styl jego staje się malowniczym i więcéj ma barwności, aniżeli nawet najświetniejsze satyry Krasickiego. Bogactwo barw bywa wprawdzie niekiedy rażące, a jaskrawość ich krzycząca, bo autor nie wystrzega się żadnego wyrazu, jeżeli go uważa za potrzebny do odmalowania osoby lub rzeczy. W każdym jednak razie rubaszność i trywialność, które mogły odebrać nieraz odom całe ich poetyczne znaczenie, w satyrach nie sprawiają tego skutku; gdyż sam ten rodzaj poezyi, bardziéj do prozy zbliżony, dozwala tego, czego liryka nie znosi.
Po satyrach najlepsze są Bajki; jest ich wszystkiego 11; pochodzą przeważnie z roku 1771. Pomysły do nich brał Naruszewicz z francuskiego (głównie z Lafontaine'a), ale je przerabiał tak samo jak niektóre satyry, zastosowując do stosunków krajowych. Dążność ich zwykle satyryczna: wyśmianie pozorów, sobkostwa, prywaty, niechęci duchowieństwa zakonnego do ponoszenia ciężarów publicznych, skłonności narodu do zmienienia mody we wszystkiém, przewagi możnych nad szlachtą ubogą. Forma i pod względem kompozycyi i pod względem stylu wogóle biorąc wyborna; nie odznaczają się bajki te zwięzłością, ale celują werwą opowiadania i plastyką w obrazowaniu.
Epigramatom Naruszewicza brak błyskotliwego dowcipu; częściej przeważa sarkazm. Najlepszym pod tym względem jest „Fragment“ który można poczytywać za niedokończoną satyrę.
Co do Sielanek, od których Naruszewicz twórczość swoję na szerszą skalę rozpoczął, te należą niewątpliwie do prac jego najsłabszych. Pisał je przeważnie w r. 1770 jednę po drugiéj, ryczałtem; temata brał gotowe przedewszystkiém z Gessnera, a także z Sautel'a i Deshouliers'a; obrabiał je po swojemu t. j. dosyć ciężko, bez wdzięku, który tego rodzaju poemata przenikać winien. Pewną prostotą opowiadania odznacza się sielanka a właściwie powiastka z Lemonnier'a wzięta p. n. „Dziecię poprawione“, ale jest-to rzecz, któraby dzisiaj tylko w literaturze dziecinnéj mogła być zamieszczoną. Gessnerowski „Pacierz Staruszka“ celuje poprawnością i potoczystością dykcyi. Oryginalne utwory Naruszewicza w dziale tym umieszczone: „Oczekiwanie na towarzyszów“, „Małżeństwo szczęśliwe“ nie są właściwie sielankami; pierwszy jest allegoryczném przedstawieniem grona literackiego skupiającego się przy osobie księcia Adama Czartoryskiego; drugi jest rodzajem listu poetyckiego o zaletach mierności. Podobnież niewłaściwie do sielanek zaliczono Epitalamium na wesele Ignacego Potockiego z Elżbietą Lubomirską i wiersz dydaktyczny „Do Poezyi“, w którym wysławia tę sztukę piękną w tym kierunku, jaki już humaniści włoscy wskazali, t. j. akcentując jéj rolę w oświecaniu i unieśmiertelnianiu ludzi.
Całkowicie błędném byłoby mniemanie, jakoby Naruszewicz cały czas swój poświęcał na tworzenie ód, satyr, sielanek, bajek i epigramatów. Trzeba zawsze pamiętać o tém, że poeta nasz wciąż jeszcze pełni obowiązki nauczyciela w kolegium jezuickiém na Starém Mieście, i że zajmuje się pracą żmudną i ciężką, przekładem wszystkich dzieł jednego z najznakomitszych historyków rzymskich — Tacyta. Właśnie w tych samych latach, kiedy najżywszą działalność na niwie poezyi rozwijał, przystąpił także do ogłoszenia drukiem swego zwięzłego i jędrnego tłomaczenia. Tom 1-szy wyszedł w r. 1772, tom 2-gi w 1773; dwa ostatnie tomy wyszły późniéj (1776, 1783).
Dopiero gdy sobie uprzytomnimy tę różnostronną działalność, gdy wśród społeczeństwa apatycznego, niezbyt chętnego do czytania wyobrazimy sobie ruchliwego jezuitę, który zapoznać się stara ziomków z Anakreontem, Horacym, Tacytem, który pisze w najrozmaitszych rodzajach poetyckich, korzystając z każdéj głośniejszéj w kraju okoliczności, ażeby ziomkom dać zasmakować w umysłowym pokarmie; gdy nadto przypomnimy sobie, że pomiędzy rokiem 1770 a 1773 jeszcze żaden z głośnych poźniéj koryfeuszów literatury Stanisławowskiéj publicznie się nie odezwał i Naruszewicz starczyć musiał za wszystkich: dopiero wtedy zrozumiemy wielkie zasługi przezeń położone w sprawie rozszerzenia światła i dobrego smaku. Zasługi te uznaje król; zaczyna je téż uznawać i publiczność, z łona któréj Fabian Sakowicz w tym samym roku 1772, kiedy król obdarzył Naruszewicza medalem, napisał odę „do Adama poety w dzień jego urodzin“ („Zabawy przyjemne i pożyteczne“. V, 23 — 29).
Wśród takich-to zajęć naszego poety pada grom w zakon jezuicki. Czterdziestoletni Naruszewicz widzi się wykolejonym; z początku nawet, niepewny jutra, sądzi, że mu przyjdzie umrzéć z głodu, i wtedy-to wznosi głos błagalny do króla, opiekuna swego i dobroczyńcy. Król nie zapomniał o swym ulubionym poecie i opatrzył go w probostwa niemenczyńskie i oniksztańskie na Litwie. Nie z wielką chęcią jechał Naruszewicz w odległe okolice kraju, daleko od stolicy, ale pocieszał się myślą, że tam potrafi zjednać dla króla serca kmiece, które cierpiéć umieją a niewiele pragną, nie tak jak owe „wielmożne próżniaki, gotowe stokroć lżyć i wielbić pana“ (Liryków ks. III, 7). Przybywszy na miejsce, zastał kościoły i grunta swoje w straszném opuszczeniu i ruinie. Trzeba się było wziąć do pracy około roli, co jednakże nie przeszkadzało folgowaniu dawnym przyzwyczajeniom, wtedy-to bowiem powstał obszerny poemat „Na ruinę Jezuitów“, wydrukowany roku 1775 w „Zabawach przyjemnych i pożytecznych“ (T. XII, str. 211 — 256) jako téż oddzielnie. Autor kreśli tu historyą powstania i rozszerzania się zakonu, wystawia jego zasługi w sprawie wykształcenia młodzieży i oświaty wogóle, a w końcu radzi narodowi, ażeby wyciągnął możliwą korzyść z nauki i doświadczenia członków byłego zgromadzenia.
Niebawem atoli działalność Naruszewicza zwrócić się miała w inną stronę. Król pamiętał ciągle o swym poecie i niebawem wyjednał mu koadjutoryą przy biskupie smoleńskim. Był-to wprawdzie tytuł jedynie, bo sam biskup dyecezyi już nie miał, tytuł w dodatku, który drogo kosztował, bo Rzym kazał dobrze płacić za prekonizacyą; ale bądź-co-bądź w hierarchii duchownéj był-to stopień w górę, który ułatwiał dalsze posuwanie się naprzód. Społeczeństwo cieszyło się z wywyższenia Naruszewicza; z okoliczności konsekracyi na koadjutora, sześciu autorów pośpieszyło z powinszowaniami: Fabian Sakowicz, ks. Józef Komorowski, ks. Urban Szostowicz, Józef Przyłuski, Franciszek Zabłocki, Franciszek Dyonizy Kniaźnin. Wiersze ich wydrukowano razem w „Zabawach przyjemnych i pożytecznych“ (r. 1775, t. XII, str. 3 — 32).
Równocześnie z tym awansem duchownym otrzymał Naruszewicz zaszczytną propozycyą od króla, ażeby się zajął napisaniem dziejów narodowych. Znał tłómacz Tacyta całą trudność spełnienia tak wielkiego zadania i długo się namyślał, zanim oświadczył swą gotowość do pracy. Wtedy wypracował „Memoryał względem pisania historyi narodowej“ i przesłał go królowi. Pismo to dowodzi, że Naruszewicz stał na stanowisku, jakie historyografia XVIII wieku już zdobyła i zamyślał nie o kompilacyi ale o pracy źródłowéj i krytycznéj. Król zgodził się na plan dzieła, obiecał Naruszewiczowi wszelką pomoc w dostarczeniu materyałów, nie żałując ani wydatków ani starań; pragnął tylko, ażeby biskup koadjutor smoleński wziął się co rychléj do roboty.
Jakoż Naruszewicz nie próżnował. Zarzuciwszy prawie zupełnie poezyą, zwłaszcza że pod tym względem świetnie wtedy zastąpił go Krasicki, pięć lat poświęcił na przygotowania. Po tych pięciu latach naglony przez króla zjeżdża w końcu 1779 r. do Warszawy i zaraz w roku następnym 1780 wydaje dwa tomy „Historyi narodu polskiego“. Nie zaczął od pierwszego lecz od drugiego tomu t. j. od Mieczysława I, gdyż dzieje pierwotne przedstawiały nadzwyczajne trudności, których pokonanie opóźniłoby całe wydawnictwo. Drukarz ciągle przyobiecywał czytelnikom ukazanie się tego pierwszego tomu, ale zawsze napróżno, wyszedł on dopiero w r. 1824 z rękopismów pozostałych po autorze w bardzo różnym stanie; Naruszewicz bowiem ciągle swą pracę przerabiał, lecz do zupełnego wykończenia nigdy jéj nie doprowadził.
Dalsze natomiast tomy wychodziły jedne po drugich; ostatni (VI a według tytułu VII) ukazał się w r. 1786; dzieje w nim doprowadzone do r. 1386 t. j. do ślubu Jagiełły z Jadwigą.
Nie tu miejsce do oceny znaczenia tego pomnikowego dzieła; dosyć powiedziéć, że od czasów Długosza pierwszy to był krok naprzód w historyografii naszéj; praca Naruszewicza stała się punktem wyjścia dla następnych badaczów; dzisiaj dopatrujemy w niéj ważne wady, ale w swoim czasie był-to utwór pierwszorzędnéj wartości, którym literatura Stanisławowska poszczycić się może.
W ciągu wydawania téj historyi Naruszewicz ogłosił „Żywot Karola Chodkiewicza“ (r. 1781), dokończył wydanie przekładu Tacyta, pełnił obowiązki członka Rady Nieustającéj, a następnie pisarza wielkiego, wydrukował badania swoje nad dziejami Krymu p. n. „Tauryka“ i „Dyaryusz podróży Stanisława Augusta na Ukrainę“, w któréj towarzyszył królowi.
W działaniach sejmu czteroletniego brał udział, sympatyzując z dążnościami stronnictwa reformy. W r. 1790 został biskupem łuckim, w 1792 miał piękną mowę w czasie poświęcenia kościoła Opatrzności na pamiątkę konstytucyi 3 maja; doznał następnie rozczarowania i wyrzekł się zaszczytu kończenia dziejów, które tak bolesny obrót wzięły; w czasie powstania Kościuszkowskiego schronił się do Galicyi, a potém albo w zamku Janowskim rozmyślał, albo w polu przypatrywał się pracy rolników. W takim stanie dobrowolnego osamotnienia zaskoczyła go śmierć 6 lipca roku 1796.
Tak zgasła jedna z gwiazd naszego „wieku oświecenia“. Nie jaśniała ona wprawdzie blaskiem pierwszorzędnéj świetności i na horyzoncie wszechświata nie byłaby widzialna, ale na naszym szczuplejszym widnokręgu miała ona i ma dotąd znaczenie niepospolite.
Była-to natura jędrna, krzepka i rubaszna typu staropolskiego. Oświata francuska, spływająca wtedy już od wieku na wierzchołkowe punkta społeczeństwa naszego i przetwarzająca ich naturę stale choć zwolna, przyczyniła się wprawdzie silnie do rozjaśnienia i rozszerzenia umysłowości Naruszewicza, ale nie zdołała przetworzyć jego usposobienia i charakteru. Pod tym względem pozostał on przez życie całe tém, czém go natura kraju i narodu, jako téż wychowanie jezuickie uczyniły.
Niewielki i niezbyt świetny zasób fantazyi wyćwiczonéj trybem szkolnym, brak siły i subtelności w wyrażaniu uczuć, skłonność do jowialnego, rubasznego a nawet trywialnego żartu, częste przekraczanie miary artystycznéj — nie mogły sprawić, ażeby poezya jego wstrząsała i zachwycała umysły treścią a olśniewała formą. Ale natomiast jasny, trzeźwy, praktycznie skierowany rozum, pamięć ciągła na obowiązki obywatelskie i ustawiczne nawoływanie do ich pełnienia, śmiałe wytykanie wad i zdrożności, ku przepaści wiodących naród: oto wielkie zalety, które utworom Naruszewicza wpływ społeczny zapewniły. Co więcéj, można powiedziéć, że nawet te właściwości umysłu i talentu Naruszewicza, które dziś za wady poczytywać musimy, mianowicie rubaszność i trywialność, w swoim czasie były zaletami, bo przemawiały do usposobienia publiczności nie różniącego się od usposobienia poety. Poeta nieświadomie wprawdzie, lecz zgodnie z naturą własną używał tym sposobem skutecznych środków do zyskania sobie umysłów i wpojenia w nich przekonań i pojęć, nie wchodzących poprzednio w zakres ich duchowéj atmosfery.
Miał bowiem Naruszewicz ważne przed sobą zadanie przeszczepienia w umysły narodu pojęć „wieku oświeconego.“ Spełnił je w sposób wielce umiarkowany, ale i wielce skuteczny.
Trzy główne ideje przeświecają w jego piśmienniczéj działalności i utworom jego wybitną cechę nadają.
Zamiast kultu przesądów i zabobonów stara się zaprowadzić kult rozumu. W poezyi przeciwstawia rozhukanemu pędowi ślepych namiętności i uprzedzenia prawidłowe działanie człowieka rządzącego się jasnemi, świadomemi siebie celami; w prozie poddaje surowéj krytyce wszystkie podania przeszłości i przeciwstawia swobodę badaniu niewzruszoności autorytetu.
Zamiast bezmyślnéj lub obłudnéj żarliwości religijnéj usiłuje Naruszewicz przejąć naród ideą tolerancyi, surowo chłoszcząc hipokrytów i wymownie głosząc zgubność fanatyzmu. Nie wiemy wprawdzie, jak się ostatecznie w duszy naszego pisarza i duchownego ułożyły ideje religijne; w zbiorze jego pieśni znajdujemy tylko jeden dość obojętny hymn do Boga, ale stąd niewolno wyciągać wniosku, jakoby był deistą, bo niedowiarków nie szczędzi. To tylko pewna, że zdaniem jego pobożność winna być oświeconą, gdyż ciemnota do strasznych objawów fanatyzmu prowadzi, które na kraj największe klęski ściągnęły.
Na miejsce anarchii i źrenicy złotéj wolności stawia ideał oświeconego monarchizmu, podobnie jak Wolter. Rządy możnych oligarchów były zgubne dla kraju pod każdym względem, zniszczyły skarb, nie dozwoliły uorganizować wojska, zdeptały prawa, poniżyły obywatelską godność „herbownéj gołoty“. Trzeba wytrwałéj pracy i silnéj ręki, ażeby szkody te naprawić. Wiadomo, że przekonania te były hasłem całego stronnictwa reformy w ostatnich latach Rzeczypospolitéj.
Idejom tym, z których ostatnia posiadała wprawdzie czasową tylko, ale nader wielką doniosłość, zawdzięcza Naruszewicz swe miejsce w rzędzie mężów naszego „wieku oświeconego.“




Dokładnéj bibliografii prac Naruszewicza dotychczas nie mamy. Co wyszło w wieku obecnym, podaje „Bibliografia polska XIX stulecia“ Karola Estreichera (tom III, str. 206, 207). Na tém miejscu postaram się podać jedynie spis chronologiczny utworów poetycznych, zarówno osobno, jak zbiorowo wydanych. Spis ten będzie niewątpliwie bardzo ułomnym jako pierwszy w swoim rodzaju; wobec trudności dostania luźnych druków z wieku XVIII trudno myśléć o wyczerpującém obrobieniu tego przedmiotu.

(1763). Wiersz polski (na śmierć Augusta III) b. m. i r. w 4-ce 3 karty nlb.
(1766). Feierwerk życia ludzkiego w zbiorku p. n. „Wiersze podczas akademii Załuskich mówione w Warszawie roku 1766“, b. m., w 4-ce 4 karty nlb.
1770 — 1777. Ody, sielanki, satyry, bajki, epigramata drukowane w „Zabawach przyjemnych i pożytecznych“. Szczegółowe ich wyliczenie damy przy końcu książki niniejszéj.
(1771). Oda do króla JMci w dzień doroczny szczęśliwey Jego koronacyi b. m. i r. w 4-ce 4 karty nlb.
Oda do Oyczyzny z okazyi niesłychanego przypadku Jego Królewskiey Mości, b. m. i r. w 4-ce str. VIII.
(1772). Wiersz radosny, który Grecy z Łacinnikami Dytyrambem zowią z okazyi zupełnego ozdrowienia J. Król. Mości b. m. i r. w 4-ce 4 karty nlb.
Na dzień ocalenia życia i zdrowia J. Król. Mości pieśń doroczna, b. m. i r. w 4-ce kart nlb. 4.
O pożytku z nauk nagrodą w kraju rozkrzewionych, wiersz z okazyi odebranego numisma z rąk J. Król. Mości Pana Moiego Miłościwego b. m. i r. (motto z Klaudyana), w 4-ce kart nlb. 4.
1773. Pieśni wszystkie Horacyusza przekładania różnych, 2 tomy. Naruszewicz był wydawcą tego zbioru i jednym z tłómaczów; drugie wydanie wyszło w Warszawie, r. 1819.
1774. Anakreon poeta Grecki, Warszawa, w 4-ce str. 82.
(1775). Przy oddaniu pierścienia od Jego Królewskiey Mości x. Kazimierzowi Naruszewiczowi, rektorowi Collegium Nobilium Wileńskiego Króla IMci i Rzeczypospolitéj, oda, b. m. i r. jeden arkusz folio.
Na ruinę Jezuitów, motto: Aspice, ex ipsis molem metire ruinis, b. m. i r. w 4-ce str. 16.
Toż w 4-ce b. m. i r. kart nlb. 9.
(przed 1778). Oda na dzień siedemnasty stycznia urodzeniem Jego Król. Mości znakomity, b. m. i r. w 4-ce str. IV.
Na ozdobne mieszkanie w Pioromoncie Wielmożnego Imci Pana Stanisława Piory Starosty Rumszyskiego, b. m. i r. arkusz folio.
? Consulite vobis, prospicite Patriae. Warszawa, w drukarnii nadworney J. Król. Mości, w 4-ce kart nlb. 4.
? Do Bizuna b. m. i r. w 8-ce karta nlb. 1.
1778. Dzieła Adama Stanisława Naruszewicza B. K. S. Liryka. Tom I. Przemowy kart nlb. 2; str. 230, pocztu odów str. nlb. 3. Tom II. Przestrogi kart nlb. 2, str. 205, pocztu odów str. nlb. 3. Tom III. Sielanki, Satyry, Bajki i Epigramata, str. 241. Tom IV tłomaczenia rozmaite, str. 240. Warszawa, w drukarni J. K.
Mości w 4-ce. Wydanie podwójne: na białym i szarym papierze.
ok. 1800. Satyry i Bajki. Połock, w 8-ce.
1804 — 5. Ad. N. Wiersze różne. Edycya Tadeusza Mostowskiego. Warszawa, Tom I str. 444, tom II, str. 459 w 8-ce.
1826. Dzieła poetyczne Adama St. N. Nowe zupełnie wydanie. Wrocław, u W. B. Korna. Tom I, str. 398, rejestru VIII, tom II, str. 406, rejestru XIII, w 8-ce.
1835. Poezye. Wydawnictwo Biblioteki Bobrowicza. Lipsk, tom I, str. 224, tom II, str. 252, tom III, str. 224, w 16-ce.
(1871). Staropolska pochwała bizuna, b. m. i r. (Kraków, nakład x. Szyndlera, jak podaje K. Estreicher), w 8-ce, str. 3.

Dotychczas cztery było wydania zbiorowe poezyj Naruszewicza; obecne jest piąte. Zachowaliśmy w niém porządek przyjęty od czasu pierwszéj edycyi; opuściliśmy przekłady Horacego, Anakreonta i Sarbiewskiego jako niezbyt udatne; a natomiast dodaliśmy z druków oddzielnych parę pieśni, ażeby uzupełnić spuściznę poetycką Naruszewicza, przez zbiorowe wydania przekazywaną. Prócz tego uważaliśmy za potrzebne dodanie kilku prac prozą napisanych; a mianowicie Przedmowy do Tacyta, Memoryału względem pisania historyi narodowéj, mowy przy założeniu pierwszego kamienia na kościół Opatrzności i listów. Utwory te drobne co do rozmiarów, ale ważne co do treści, rozproszone są po rozmaitych książkach, dziś już mało dostępnych, skupienie ich zatém będzie, jak sądzimy, rzeczą miłą dla czytelników. W końcu dołączymy słowniczek wyrazów dziś już z użycia wyszłych a więc niezrozumiałych, jako téż takich, które stanowią właściwość stylową Naruszewicza.

P. Ch.







  1. A. Jocher: „Obraz bibliograficzno-historyczny literatury i nauk w Polsce“. Wilno, t. I, str. 351.
  2. Wiersz ten, znacznie przerobiony, znajdą czytelnicy w Lirykach Naruszewicza, w księdze IV, odzie 10. Tutaj podaję tekst pierwotny, jak go autor bezimiennie ogłosił w rzadkim już dzisiaj druku p. n. „Wiersze podczas Akademii Załuskich mówione w Warszawie roku 1766“, kart nieliczbowanych cztery w ćwiartce. Są tu dwa wiersze łacińskie i trzy polskie.
  3. Pisma, wydanie poznańskie, 1872, tom IV, str. 291.
  4. Podajemy tu spis tych przymiotników, ażeby przekonać, że wiele z nich weszło już dzisiaj nawet do stylu prozaicznego, choć z drugiéj strony wiele jest takich, które w żaden sposób przyjąć się nie mogą: Życiowrotna ręka Orfeja, tchnąca (= żywa) karta, potoczne (= toczące się) koła, chleborobne chłopstwo, różnousty świat, różnoliście szuby, naczelny (= na czole będący) płomyczek, życiolewny palec malarza, bystropromienne pierze, nieprzeskoczne prawa natury, złotolita ręka, siarczysta stal, górnolotny ogień, ożywny skarb (wietrzyk), wilgie (= wilgotne) skrzydło (ił), nieopasne (= nieopasane) wdzięki, nienasytny grób, różnobarwa wiosna, niebaczna duma, torowny gościniec, pierzyste żagle (= promienie słońca), srebrnopióry orzeł, ważne (= ciężkie) łańcuchy, żartkolotne obłoki, wdzięcznorymny ton, nieprzebrodzone morze, upłynne (= upłynione) wieki (czas), niepomyślna szala, niezbrodzone odmęty, prędkowrotna wiosna, wielowładne czary (majestaty, wodzowie), słodkopłodne drzewa, stalisty pancerz (kiryś, sajdak, grot), kozionogi Satyr, nieścigniony Horacy, sposoczone ręce, wodokowy styczeń, wodogromna Tetyda, kibitna chluba, siedmiogrode góry, jękorymna wena, niewrotne wyroki (cugi), wszystkożywny duch, gwiazdolity trakt, krętopłomienne bełty, młodopłynne słowa, płaczorode jędze, wiekokorzenne modrzewy, różnokrasy liść, chwatkie kleszcze (serce), zamaszny obuch, łaczny dziób (paszcza), skibokrajny pług, kudłogady poczet, płaczobojny krokodyl, tysiącznobarwa szyja gołąbki, ogonooki paw, gałęzioroga sarna, wszystkowłady dawca koron (2 razy), bujnokwitła wiosna, niebowładny twórca, niestanowny (= niewstrzymany) bieg, (woda, ziemia, kroki), złotogłowa gwiazda, opoczny głaz, wszystkotworny przemysł, nieurodne doły, niebotyczna ściana, wszystkotrawny wiek, zgryźny pilnik, farbowna przyjaźń, żywny duch, złotolity kabat, wielopłodny wierzch ziemi, ludotłumne losy, złotomówne struny, ogniorode kruszce, rymopłody pożar, szczebietny języczek, następorodne wieki, nieprzeszkodny wyrok z nieba, złotogware pszczółki, lipkojare śpichrze, niespodziewny bartnik (grot), ludokupna dłoń, miedziolity czekan, wielogęba niezgoda, jednosiwy śnieg, niewywięzłe obierze, czarnobrewe Muzy, różnorymny wiersz, powiewnoszata drużyna Muz, topne skały, podlesiadłe miasto, żaglonośne drzewo, śpiżokute strzały, krzywołuczny Med, wiatropędne płótna, nieprzedarowny miecz Astrei, równoważny gwicht, połowny Icyk, niezłomny wstręt, pogrzebna barwa (ogień), siebielubna pycha, skibowalne pługi, szkodnicze nasiona, smutnowrogie sowy, smolane pochodnie, skrzydłoruchy zefir, ziarnisty kłos, cnotorodna pani (= nagroda), samolubny Grek, szybowne loty, muskowny wietrzyk, miarkowna hojność, lekkopienne kroki, muzopłynny strumyk, woda (= natchnienie), złotooki kwiat róży, pieszczorodna matka, wełnonośna owca, jasnoszkody płomień, niewytropne knieje, niezbędny ciężar, żartkopióry polot, różnowzore kwiaty, poskoczne smyki, szykowy wymiar godzin, gomonny bęben, krasnozłote kwiaty, bliskoległe kraje, lądochodne zwierzę, niskoziemny grunt, różnojęzyka wieża, rymobajna zgraja, śrzodoziemne tonie, niezbadny okiem Nil, wiarołomne umysły, gwiazdolity wieniec, wszechwładna prawica, sercotyczne pręty Cyprydy (Kupidyna), gęstoliści gaj, chlebotworna Cerera, sercołome troski, dzikośmieszny widok, rymoploty szereg, szumnogałęźne drzewa, uroczna struna, żonokradzka Troja, skrzydłopięty bieg (rumak), słodkorymna pieśń (lutnia), piaskomętna Wisła, podłomyślne dusze, równociągły wątek, śmiercioskrzydły ołów, górnomyślna buta, niebotyczne góry, złotorymny Maron, życiowrotne kruszce (zioła), srebrnowełny skot, rozwalcza oskarda, pracowne radło, złotowłosy wódz, trójnitny piorun, płochopióre postrachy (gołębie), żółtogrzywy łup z lwów, niewytropne knieje, sieczysty dzik. — Wszystkie te przymiotniki wzięte są z Liryków; dla zupełności dodajemy jeszcze te, które w innych utworach Naruszewicza napotykamy: wielożyzna Cerera, różobarwe lice, nieprzeskoczny kres, bujnorosła leszczyna, koziobrody poczet Satyrów, złotowzory płaszcz srebrnolitéj zorzy, złotoskrzydłe roje, gołowąsy mołojec, koziostopy ufiec Satyrów, skrzydłolotny sen, srebrnołuska ryba, czarnoskrzydła noc, gęstopiętre kędziory, zbożopławna Wisła, płochokwilny gmin, płaczorode serca, próchniste lato, wiatronogi jeleń, wszystkotrawny czas (płomień), pałkie pokrzywy, skrzydłoruchy wietrzyk, złotogwary bardon, nieślakowne zakręty serc, głosochwatne echo, niezgadny ruch, gołogone myszy, wiatropłoche chęci, niewetowna strata, kozozaciężny runt, srebrnotoki blask, bystropłynny Ister, gruboślepy rząd, niedosiężne zamki, stooczny podziw, natłoczny gmin, barwiane stado, różnokrasny wieniec, wężokręta głowa, śmierciolotne bełty, przewładna moc, ludowładne trony.
  5. Wiadomość o Naruszewiczu w wydaniu „Historyi Narodu Polskiego“, przez Mostowskiego dokonaném na początku naszego stulecia.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Piotr Chmielowski.