Historia Polski (Henryk Zieliński)/Rozdział 6
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Historia Polski 1914-1939 |
Wydawca | Zakład Narodowy im. Ossolińskich |
Data wyd. | 1982 |
Druk | Prasowe Zakłady Graficzne, Wrocław |
Miejsce wyd. | Wrocław |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
6
|
rozdział
szósty |
Upadek rządu Grabskiego otworzył nowy trudny okres w życiu politycznym i gospodarczym kraju. Sygnalizowały to już perypetie z utworzeniem nowego rządu. Wynikały one zarówno z narastających trudności gospodarczych, szczególnie wywołanych wojną gospodarczą, jak i z przyczyn politycznych. Chodziło mianowicie o to, by skład nowego rządu nie doprowadził do dalszego zaognienia stosunków z Piłsudskim, a poza tym, by rząd ten przybrał w miarę możliwości charakter rządu „zgody narodowej”, sięgającej od stronnictw prawicy po PPS.
Problem organizacji najwyższych władz wojskowych
Jednakże Piłsudski i jego zwolennicy nie kwapili się bynajmniej do zgody i ugody. Były Naczelnik Państwa sprzeciwiał się zdecydowanie polityce kolejnych rządów od śmierci prezydenta Narutowicza w sprawach wojskowych, w szczególności rządowym projektom ustawy o organizacji najwyższych władz wojskowych. Chodziło o to, że projekty te przewidywały kontrolę rządu i sejmu nad wojskiem i jego naczelnym dowództwem. Piłsudski, który tylko siebie widział w roli naczelnego wodza, sprzeciwiał się stanowczo wszelkiemu uzależnieniu od skłóconego i „skorumpowanego” — według niego — sejmu oraz dominującego w nim „rozwydrzenia” partyjnego... Ze szczególną przy tym gwałtownością atakował gen. W. Sikorskiego, który jako minister spraw wojskowych w rządzie W. Grabskiego przygotował w 1924 r. kolejny, najświeższy projekt organizacji najwyższych władz wojskowych. W publicznej enuncjacji „samotnik z Sulejówka” określił tę inicjatywę jako „niecną robotę, szkodliwą nie dla wojska jedynie, ale i dla państwa”.
Ostry antagonizm między Piłsudskim a Sikorskim pogłębiała polityka personalna tego ostatniego w wojsku, nie cofająca się niekiedy przed represjami wobec nadmiernie rozpolitykowanych oficerów piłsudczykowskich. Mimo to ich rola i pozycja w armii pozostawały ciągle silne, podobnie jak silny był również autorytet Piłsudskiego. Świadczyła o tym wymownie m. in. manifestacja wierności i poparcia dla Piłsudskiego w Sulejówku z udziałem kilkuset oficerów w listopadzie 1925 r. W ich imieniu gen. Orlicz-Dreszer prosił Komendanta, by nie uchylał się od pracy dla państwa, zapewniając go jednocześnie, że może liczyć nie tylko na „wdzięczne serca” w wojsku, ale i „pewne, w zwycięstwach zaprawione szable”. Pachniało to już buntem...
W tych warunkach stworzenie nowego gabinetu, mającego szanse na akceptację Piłsudskiego, nie zapowiadało się dobrze. Nie była to zresztą komplikacja jedyna.
Druga poważna trudność w zmontowaniu gabinetu tkwiła w stanowisku PPS. bez której musiałby mieć on piętno rządu wyraźnie prawicowego. Co prawda już od swego XIX Zjazdu (przełom 1923/24 r.) PPS odstąpiła od swej dotychczasowej zasady nieuczestniczenia w gabinetach tworzonych przez partie burżuazyjne. Przyjęto wówczas — wbrew oporowi lewicy w partii — że w określonych warunkach może ona poprzeć rząd „antyprawicowy, którego działalność nie będzie sprzeczna z interesami klasy robotniczej”. Ale nawet przy takim uelastycznieniu dotychczasowych zasad niełatwo było zdecydować się kierownictwu partii na bezpośrednią współpracę z siłami prawicy bez zapewnienia sobie poważnego wpływu w nowym gabinecie.
Po długich perswazjach i przetargach udało się wreszcie desygnowanemu premierowi. dotychczasowemu ministrowi spraw zagranicznych. Aleksandrowi Skrzyńskiemu złożyć 20 listopada 1925 r. gabinet koalicyjny, opierający się na Związku Ludowo-Narodowym (endecja), Chrześcijańskiej Demokracji, NPR, „Piaście” i PPS, reprezentowanej w nowym rządzie przez dwóch ministrów: Bronisława Ziemięckiego i Jędrzeja Moraczewskiego (zastąpionego później przez Norberta Barlickiego).
Włączenie do gabinetu przedstawicieli PPS miało na celu nie tylko poszerzenie partyjno-politycznej podstawy nowego gabinetu, ale zmierzało też do ułatwienia porozumienia z Piłsudskim (zwłaszcza dzięki osobie Moraczewskiego). Również sam nowy premier uchodził za człowieka strawnego dla kół piłsudczykowskich. Najważniejszym jednak krokiem w tym kierunku miało być powierzenie teki ministra spraw wojskowych piłsudczykowi, gen. Lucjanowi Żeligowskiemu.
Niedaleka przyszłość miała wszakże pokazać, że ta polityka półśrodków i kompromisów personalnych nie mogła dać trwalszych efektów, tym bardziej że niezależnie od konfliktów z Piłsudskim przed rządem piętrzyły się trudności gospodarcze, które próbował on pokonać za pomocą reform i środków, wywołujących dalsze konflikty i starcia.
W końcu 192 5 r. nastąpiło poważne pogorszenie się koniunktury gospodarczej oraz ponowne zachwianie się pozycji złotego, którego kurs w grudniu 1925 r. spadł do 12, 5 zł za 1 dolara (kurs oficjalny: 1 dol. — 5, 18 zł). Nastąpił też silny wzrost liczby zarejestrowanych bezrobotnych w przemyśle: ze 133 tys. we wrześniu 1925 r. do 268 tys. w styczniu 1926 r. Silnemu zmniejszeniu uległa produkcja przemysłowa w kraju.
W pierwszych miesiącach 1926 r. zaznaczyła się pewna poprawa sytuacji: produkcja przemysłowa zaczęła rosnąć (nie bez znaczenia był tu wielki strajk górników angielskich, który właśnie wtedy się rozpoczął), a liczba bezrobotnych maleć. Ale jednocześnie wobec dewaluacji złotego płace realne utrzymywały się na dawnym niskim poziomie. W obliczu trudnej sytuacji gospodarczej państwa i jego nie zrównoważonego budżetu minister skarbu J. Zdziechowski wystąpił wiosną 1926 r. z nowym programem naprawy stosunków gospodarczych. Przewidywał on m. in. wzrost podatków pośrednich, obniżenie i zamrożenie płac urzędniczych, poważną redukcję kolejarzy itp. Godziło to przede wszystkim w interesy najszerszych mas społeczeństwa.
Nie mogła się z tym zgodzić PPS. Jeszcze w lutym wycofał się z rządu J. Moraczewski. W kwietniu uczynili to samo Ziemięcki i Barlicki. Dalsza egzystencja gabinetu stała się niemożliwa.
Chwiejność podstaw politycznych rządu była w dużej mierze odzwierciedleniem szerszego zagadnienia: niestabilności i płynności w układzie sił politycznych w kraju owego czasu. Bodaj najwyraźniej uwidoczniło się to w przeobrażeniach, rozłamach i secesjach w ruchu ludowym. Po secesjach z „Piasta” i „Wyzwolenia” w 1924 r., w których wyniku powstały Z wiązek Chłopski i Niezależna Partia Chłopska, na początku 1926 r. wycofał się z „Wyzwolenia” jeden z najwybitniejszych jego działaczy, Jan Dąbski, pociągając za sobą kilkunastu innych posłów. Wyłoniło się stąd nowe ugrupowanie ludowe, pod nazwą Stronnictwa Chłopskiego, głoszące hasła znacznie bardziej radykalne niż „Wyzwolenie” (i tym bardziej niż „Piast”) oraz dysponujące dość poważną siłą w sejmie, a wkrótce i poważnymi wpływami w masach chłopskich niektórych części kraju.
Osłabienie pozycji rządu w związku z polityką Zdziechowskiego i ustąpieniem ministrów z PPS nie pozostawało bez wpływu na skrystalizowanie się decyzji Piłsudskiego w sprawie dokonania zamachu stanu. Pozycja jego stawała się z tygodnia na tydzień silniejsza i dogodniejsza. Miał on za sobą oddanych bez reszty wielu oficerów, często ciągle jeszcze na kluczowych stanowiskach, w tym również jak wspominaliśmy — ministra spraw wojskowych gen. L. Żeligowskiego. Sympatyzowało z Piłsudskim niemało czołowych działaczy PPS, jak Moraczewski, R. Jaworowski czy M. Malinowski. Miał swych zwolenników w „Wyzwoleniu” i w powstałym świeżo Stronnictwie Chłopskim. Mógł liczyć na przychylność w niektórych związkach zawodowych, w szczególności w Związku Zawodowym Kolejarzy, który zdolny był sparaliżować w razie potrzeby transport w kraju.
Niezależnie od tego szukał też poparcia poważnych i wpływowych kół wielkiej własności ziemskiej, zwłaszcza na kresach, która ciągle widziała w Piłsudskim czołowego eksponenta polityki wschodniej, a także przeciwnika nazbyt radykalnej reformy rolnej i w ogóle głębiej sięgających reform społecznych.
Planom Piłsudskiego sprzyjało również położenie międzynarodowe Polski. W wyniku planu Dawesa i układów lokarneńskich uległa osłabieniu na arenie międzynarodowej pozycja Francji, natomiast jeszcze bardziej umocniła się przodująca rola Wielkiej Brytanii w Europie. Postępowała stabilizacja w Niemczech, które dzięki zręcznej polityce Stresemanna szybko też odzyskiwały swe znaczenie w koncercie mocarstw europejskich. Tymczasem orientacja polskiej polityki zagranicznej na Francję pozostawała nadal jej naczelnym kanonem. W tych warunkach koła rządzące Wielkiej Brytanii, początkowo zaskoczone, a nawet zaniepokojone wydarzeniami w Polsce, nie miały nic przeciwko jakiejś nowej orientacji polskiej polityki zagranicznej, skłonnej do pewnego rozluźnienia zależności od Francji, przy jednoczesnym zbliżeniu się do linii politycznej rządu brytyjskiego oraz gotowości do jakiegoś modus vivendi z Niemcami. Przeszłość polityczna Piłsudskiego stwarzała pod tym względem dobre nadzieje.
W obliczu narastającego kryzysu wewnętrznego Piłsudski stawał się w stosunku do rządu coraz bardziej agresywny, dając temu wyraz w różnego rodzaju wywiadach, artykułach prasowych i innych wypowiedziach. Głosił w nich potrzebę obalenia „sejmokracji”, „prywaty panów posłów”, generalnego uzdrowienia, czyli „sanacji”, stosunków w kraju. Hasła te i zarzuty znajdowały szeroki posłuch w rozgoryczonym społeczeństwie. Dowodziły one ponadto, że aspiracje i plany Piłsudskiego szły znacznie dalej niż tylko wymuszenie na rządzie właściwej — z punktu widzenia Piłsudskiego — polityki w kwestiach wojskowych, w tym przede wszystkim w kwestii organizacji najwyższych władz wojskowych. Stawało się widoczne, że w grze znajdują się pewne, określone imponderabilia życia państwa i społeczeństwa, a wśród nich przede wszystkim demokratyczne metody rządzenia państwem, podlegające kontroli parlamentarnej. Paradoksalne, ale niedołęstwo, skłócenie, korupcja i inne słabości sejmu sprawiły, że zdecydowany przeciwnik zasad demokracji i parlamentaryzmu potrafił zyskać sobie posłuch i poparcie w szerokich kręgach społeczeństwa, niczego bardziej nie spragnionego jak właśnie demokracji i sprawnego parlamentu o czystych rękach.
Należy tu dodać, że kryzys systemu parlamentarnego był wówczas zjawiskiem nie tylko polskim, lecz również ogólnoeuropejskim, ogarniającym niejednokrotnie kraje o dużych tradycjach życia parlamentarnego, jak np. Francję. W Polsce krytykę roli i funkcjonowania sejmu uprawiał zarówno Piłsudski i jego polityczni przyjaciele, jak też przywódcy innych orientacji politycznych, np. Witos. I oni domagali się ograniczenia nadmiernych uprawnień sejmu na rzecz silniejszej i sprawniejszej władzy wykonawczej, wiążąc to niekiedy z postulatami, zmierzającymi do uwstecznienia ordynacji wyborczej i innymi ograniczeniami demokracji w życiu publicznym. W żadnym jednak wypadku krytyka ta nie przybierała postaci tak gwałtownej i totalnie negatywnej, jak w wypowiedziach Piłsudskiego.
Pod koniec pierwszej dekady maja sytuacja polityczna uległa krańcowemu zaognieniu. Niemal bez przerwy toczyły się gorączkowe narady na temat utworzenia nowego rządu, jego składu, a w szczególności sprawy najbardziej kluczowej — komu powierzyć stanowisko jego premiera. Stronnictwa lewicy próbowały nakłonić do tego Piłsudskiego, ale spotkały się z jednoznaczną odmową. W końcu 10 maja prezydent Wojciechowski powołał na to stanowisko Witosa, co z kolei musiało wywołać zdecydowany sprzeciw lewicy, pomnej niedawnych czasów reakcyjnego rządu Chjeno-Piasta z 1923 r. pod przewodnictwem tegoż polityka. Na domiar on sam w ostatniej chwili poniekąd dał swym przeciwnikom politycznym nowe argumenty przeciwko sobie i utrudniał swoją misję. Mianowicie w przeddzień nominacji ogłosił w „Nowym Kurierze Polskim” wywiad, który — według opinii Macieja Rataja — został przyjęty w kołach lewicy „jako jeszcze jeden dowód, że Witos jest zdecydowanym reakcyjnym faszystą i czeka tylko na moment, by zakuć Polskę w kajdany reakcji”. Niezależnie od tego wywiad ten zawierał w sobie akcenty celowego rozdrażniania Piłsudskiego i — znowu według Rataja — „wywoływania wilka z lasu”. Następnego dnia Piłsudski zareagował na to wywiadem w „Kurierze Porannym”, w którym ostro potępiał działalność rządową Witosa i Sikorskiego, kiedy to „dzielono Polskę na szmatki na rzecz każdej partii i każdego stronnictwa”, wprowadzono „system demoralizacji wojska”, szerzono przekupstwo pieniędzmi państwowymi itd. itd. Skonfiskowanie tego wywiadu przez władze dodatkowo zaostrzyło i tak już silne napięcia.
Nowy rząd, oparty na stronnictwach centroprawicy („Piast”, NPR, Chrześcijańska Demokracja, Związek Ludowo-Narodowy), był rzeczywiście pod względem politycznym kopią rządu Chjeno-Piasta z 1923 r. Przeciwstawiały się mu solidarnie i zdecydowanie wszystkie stronnictwa lewicy.
Dnia 12 maja oddziały te ruszyły na Warszawę i zajęły bez trudności Pragę. W niektórych jednostkach, znajdujących się w samej stolicy. ujawniały się również silne sympatie wobec akcji Piłsudskiego. W tych warunkach prezydent Wojciechowski i rząd musieli się liczyć z dodatkowymi, przykrymi dla siebie niespodziankami. Pragnąc uniknąć bratobójczego rozlewu krwi, prezydent spotkał się na moście Poniatowskiego z Piłsudskim, aby go skłonić do zaniechania akcji i podporządkowania się legalnej władzy państwowej. Ta dramatyczna rozmowa nie dała jednak rezultatu.
Pozycja rządu stawała się trudniejsza, ponieważ przewrót poparli m. in. kolejarze, którzy utrudniali i opóźniali dotarcie do Warszawy pułków prorządowych, ściąganych z dalszych rejonów kraju. przede wszystkim z Poznańskiego i Pomorza.
Jednocześnie Piłsudski – widząc, że rząd mimo wszystko nie kapituluje i obawiając się, by przy dalszej zwłoce nie doszło jednak do wzmocnienia oddziałów prorządowych posiłkami z prowincji – postanowił nie zwlekać z bardziej zdecydowaną akcją wojskową. Rozwinęła się ona 13, a zwłaszcza 14 maja w ostre miejscami walki i starcia. Większość stolicy znalazła się w ręku zamachowców – prezydent i rząd rezydowali w Belwederze, a później w Wilanowie. Tutaj odbyło się 14 maja po południu posiedzenie rządu pod osobistym przewodnictwem prezydenta Wojciechowskiego. W wyniku tej narady postanowiono zaniechać dalszego oporu. Rząd postanowił podać się do dymisji, a prezydent złożyć swój urząd. Zgodnie z konstytucją uprawnienia swe przekazał marszałkowi sejmu Maciejowi Ratajowi, co uznał i Piłsudski, któremu również zależało na tym, aby zakończyć tragiczny przelew krwi (którego ofiarą, według najnowszych badań A. Garlickiego, padło 379 żołnierzy i osób cywilnych oraz 920 rannych), a zarazem możliwie jak najszybciej, tak ze względów na napiętą sytuację wewnętrzną, jak i na pozycję międzynarodową Polski, przywrócić normalne, konstytucyjne stosunki. Z tego też powodu Piłsudski nie dał się proklamować zwierzchnikiem nowego rządu czy głową państwa, ale zgodził się na rozwiązanie przewidziane konstytucją. Podkreślał później, że potrafił zrobić „coś w rodzaju rewolucji bez żadnych rewolucyjnych konsekwencji”.
W słowach Piłsudskiego kryło się w pewnej mierze wyjaśnienie poważnego zamieszania ideowo-politycznego, jakie w związku z zamachem majowym ujawniło się w całym polskim ruchu robotniczym, nie wyłączając KPP. Również ona w czasie walk majowych zaapelowała do robotników, by wystąpili przeciwko rządowi Chjeno-Piasta po stronie piłsudczyków. Zastrzeżenie, że „cele nasze idą dalej niż cele piłsudczyków”, nie zmieniło faktu ich poparcia: Już wkrótce jednak, po około dwóch tygodniach, KPP wycofała się zdecydowanie z tego stanowiska, uznając je za błąd polityczny (tzw. błąd majowy), oparty na mylnym przeświadczeniu, jakoby Piłsudski reprezentował siły drobnomieszczańskie o charakterze mniej lub więcej demokratycznym, przeciwstawiające się rządom wielkiego kapitału i obszarnictwa. Późniejsza, często ostra dyskusja w łonie KPP na temat źródeł tego błędu ponownie ożywiła zarysowujące się już co najmniej od 1924 r. duże różnice stanowisk w łonie kierownictwa KPP, dotyczące szeregu istotnych zagadnień strategii i taktyki walki rewolucyjnej oraz działalności ruchu komunistycznego. Na tle tych różnic wyłoniły się w kierowniczych kołach KPP dwie grupy: tzw. większość (Warski, Koszutska, Danieluk-Stefański, Walecki i in.) i tzw. mniejszości (Ryng, Fiedler, Leński-Leszczyński, Tomorowicz i in.) W istocie rzeczy była to polemika między przedstawicielami tendencji często ultralewicowych czy wręcz sekciarskich („mniejszość”) i rzecznikami utrzymania się przy twórczej, realistycznej linii programowej II Zjazdu KPRP z 1923 r. Należy tu wskazać, że — w przeciwieństwie do KPP — PPS odcięła się od Piłsudskiego i piłsudczyzny dopiero po paru latach.
Tymczasem marszałek sejmu Rataj powołał 15 maja nowy rząd, którego skład został w rzeczywistości ustalony przez Piłsudskiego. Premierem został jego mąż zaufania, do niedawna działacz „Wyzwolenia”, a zarazem wybitny uczony — prof. Kazimierz Bartel. W rządzie tym Piłsudski objął tekę ministra spraw wojskowych.
W dwa tygodnie później odbyły się wybory nowego prezydenta państwa. Znaczną większością głosów Zgromadzenia Narodowego wybrany został Piłsudski, który jednak wyboru nie przyjął. Zaproponował na to stanowisko swego przyjaciela politycznego z dawnej pracy w PPS, a także profesora wyższej uczelni, Ignacego Mościckiego. Nie był on nigdy wybitniejszą indywidualnością polityczną, a od szeregu lat w ogóle nie zajmował się działalnością na tym polu. Zgodnie z życzeniem Piłsudskiego został wybrany prezydentem 1 czerwca 1926 r.
Rząd natomiast niezwłocznie przystąpił do pracy nad projektem zmian w konstytucji, zmierzających do ograniczenia praw sejmu na korzyść prezydenta i władzy wykonawczej. Już 2 sierpnia 1926 r. zmiany te zostały uchwalone. Do najistotniejszych wśród nich należały nowe przepisy, dotyczące przyspieszenia i usprawnienia toku uchwalania budżetu państwowego oraz uprawniające prezydenta do wydawania dekretów z mocą ustawy w okresie, gdy sejm nie obradował (które jednak wymagały późniejszego zatwierdzenia przez sejm). Ponadto prezydent Rzeczypospolitej uzyskał prawo rozwiązania sejmu, sejm natomiast utracił prawo samo rozwiązywania się. Przy rej okazji podniosły się pierwsze poważne wątpliwości i zastrzeżenia ze strony lewicy parlamentarnej pod adresem nowych rządów, zadokumentowane także w głosowaniu przeciwko zmianom (m. in. przez posłów z PPS i komunistów).
Bez zwłoki również podjął rząd kroki, zmierzające do uregulowania spraw wojskowych w duchu żądań i koncepcji Piłsudskiego. Podwyższono dodatki służbowe dla oficerów, przystąpiono do zmian personalnych w wojsku, prowadzących do umocnienia pozycji i wpływu oficerów-piłsudczyków kosztem usuwanych z różnych stanowisk oficerów niechętnych nowemu reżimowi. Między innymi (choć nie od razu) z Dowództwa Okręgu Korpusu we Lwowie odwołany został gen. Sikorski, przekazany „do dyspozycji” ministra spraw wojskowych. Jeszcze w sierpniu 1926 r. ukazał się dekret prezydenta Rzeczypospolitej o nowej organizacji najwyższych władz wojskowych. Dekret ten tworzył m. in. instytucję Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych, Naczelnego Wodza na wypadek wojny, nie odpowiedzialnego ani przed sejmem, ani przed rządem, ale przed prezydentem państwa. Stanowisko to objął Piłsudski. Również na kierowniczych stanowiskach rządowych i w administracji państwowej przeprowadzono daleko idące zmiany personalne, wprowadzające na te stanowiska ludzi „godnych zaufania”. Dotknęło to przede wszystkim aparat urzędniczy w ministerstwach i w innych urzędach centralnych, ale także na szczeblu wojewódzkim i nawet powiatowym. W ciągu kilku zaledwie miesięcy zmieniono 11 wojewodów (na 17 województw) i około 1/3 wszystkich starostów w powiatach. Działo się to często w atmosferze donosicielstwa i służalczej uległości, nie kiedy wręcz szantażu. „Później w ciągu 1927 r. — notował Rataj — czyszczenie administracji przybrało formy zupełnie brutalne i cyniczne. Nie starano się usuwań i przerzucań pozorować nawet”. Nowy reżim doszedł, do władzy pod hasłem uzdrowienia, „sanacji” życia publicznego i stosunków w nim panujących. W rzeczywistości jednak był zaprzeczeniem tych haseł, „Zaczęła żerować na sytuacji wszelkiego rodzaju kanalia. Podwładny mający urazę do swego przełożonego — pisał dalej Rataj — robił po prostu na niego donos, iż jest endek lub piastowiec, a nieraz dorzucał, że i »złodziej«, którego należy wysanować. Niedawni zakamieniali endecy i piastowcy występują demonstracyjnie z organizacji i w sposób właściwy neofitom wszelkiego rodzaju są bardziej majowo nastrojeni niż sam Piłsudski”, Nie było jednak przypadkiem, że — zauważa tenże kompetentny świadek — „przy czyszczeniu i »reorganizowaniu« administracji oszczędza się w sposób wpadający w oko funkcjonariuszy związanych w ten lub inny sposób ze sferami ziemiańskimi”.
Niepokój na lewicy wywoływały kroki Piłsudskiego, zacieśniające jego kontakty z wielką własnością ziemską i w ogóle z siłami konserwatywnymi. Kroki te zmierzały w gruncie rzeczy także do podważania wpływów Narodowej Demokracji na tym terenie. Miała to na celu m. in. głośna wizyta Piłsudskiego w posiadłości Radziwiłłów w Nieświeżu (październik 1926 r.), gdzie przy tej okazji doszło do swego rodzaju zjazdu arystokracji polskiej. Odbiciem tej samej tendencji politycznej nowego reżimu było podobne spotkanie w niecały rok później w pałacu hr. Zdzisława Tarnowskiego w Dzikowie (wrzesień 1927 r.), tym razem z udziałem jednego z najbardziej zaufanych współpracowników Piłsudskiego — płk. Walerego Sławka. Innym krokiem w tym kierunku było włączenie do kolejnego gabinetu, na którego czele stanął tym razem sam Piłsudski jako premier, na początku października 1926 r., dwóch ministrów z kół zdecydowanie konserwatywnych i wielkoobszarniczych (A. Meysztowicza i K. Niezabytowskiego).
Całokształt tych poczynań wywoływał niemałe zamieszanie w Narodowej Demokracji i osłabiał jej pozycje polityczne. Narastający w stronnictwie kryzys próbował przezwyciężyć Dmowski przez stworzenie Obozu Wielkiej Polski (OWP), organizacji o charakterze totalitarnym. Miała to być organizacja ponadpartyjna, masowa, mająca za zadanie zjednoczenie możliwie szerokiego wachlarza sił antysanacyjnych do walki o władzę na terenie pozaparlamentarnym. Trzonem OWP stały się w praktyce reakcyjne grupy młodzieży akademickiej. W 1928 r. dokonano też reorganizacji w kierownictwie Związku Ludowo-Narodowego (Narodowej Demokracji) i zarazem zmieniono jego nazwę na Stronnictwo Narodowe. Wszystko to nie dało oczekiwanych przez Dmowskiego rezultatów. Z czasem zaczęły się mnożyć rozbieżności i tarcia między OWP a „starymi” ze Stronnictwa. W latach 1932-1933 władze sanacyjne rozwiązały OWP.
Z coraz większą rezerwą do rządów pomajowych zaczynały się odnosić partie lewicowe. Proces ten rozwijał się jednak powoli, co w pewnej mierze powodował fakt, że w pierwszych latach rządów pomajowych zaznaczyła się niewątpliwie poprawa sytuacji gospodarczej kraju, zrównoważenie budżetu państwowego i inne podobne zjawiska, które ułatwiły nowym rządom rozładowanie niektórych trudności gospodarczych. Wymienić tu należy zwłaszcza, wspomniany wyżej, rozwijający się coraz silniej wielki strajk górników angielskich (co umożliwiło eksport polskiego węgla na nowe rynki zagraniczne) oraz bardzo dobre urodzaje w 1925 r. i niezłe także w latach późniejszych.
Ogólna poprawa koniunktury gospodarczej w świecie i Europie, zaznaczająca się wyraźnie od 1924 r., nie ominęła również — aczkolwiek z pewnym opóźnieniem — Polski. Przewrót majowy wzmógł zainteresowanie i zaufanie do niej ze strony kapitału zagranicznego, zwłaszcza anglosaskiego. Wyrazem tego było m. in. uzyskanie przez Polskę największej w okresie międzywojennym tzw. pożyczki stabilizacyjnej (1927), sfinansowanej głównie przez banki amerykańskie, w wysokości netto 62 mln dolarów i 2 mln funtów szterlingów (na 7%). Udzielenie tej pożyczki związane zostało przez kapitał amerykański z warunkiem, zobowiązującym Polskę do przyjęcia w skład rady nadzorczej Banku Polskiego „doradcy” amerykańskiego Ch. Deweya, faktycznie kontrolera Banku. Wzmógł się napływ kapitału obcego do polskich przedsiębiorstw przemysłowych i banków. Udział kapitału obcego w spółkach akcyjnych w Polsce w 1929 r. sięgał 33% ogółu ich funduszów. Faktycznie wpływ był większy, gdyż kapitał ten opanowywał przede wszystkim spółki akcyjne w najbardziej kluczowych dziedzinach przemysłu i najbardziej dochodowe. Na przykład w górnictwie udział ten wynosił prawie 52%, w hutnictwie przekraczał 65%, w komunikacji i telefonach sięgał 30%, w elektrowniach i przedsiębiorstwach gazowniczych oraz wodnych 76%, w przemyśle chemicznym ponad 40% itd. Ale i te wysokie odsetki udziałów kapitałów obcych nie obrazują w pełni ich roli w życiu gospodarczym państwa. Wyznaczało ją bowiem jeszcze szereg innych czynników, jak np. powiązania kredytowe, personalne, dostęp do aparatu władzy w Polsce itp., których nie sposób ująć statystycznie, przeważnie zresztą nieznanych opinii publicznej. Nierzadko kapitał amerykański, angielski czy nawet francuski współpracował blisko z kapitałem niemieckim, wykorzystując swe rosnące wpływy w celu uzyskiwania różnych przywilejów podatkowych i innych ulg finansowych dla siebie i kapitału niemieckiego. Charakterystyczne pod tym względem były okoliczności przejęcia przez amerykańską grupę finansową Harrimana wielkich niemieckich zakładów cynkowych Gieschego na polskim Śląsku w 1926 r. Niejednokrotnie przywileje te uzyskiwano za pomocą presji politycznej na rząd polski, nie cofano się przed sporządzaniem fałszywych bilansów i innymi sposobami wprowadzania w błąd polskich władz skarbowych. Nie wyczerpuje to problemu. Ważniejsze niż przywileje, ulgi czy nawet oszustwa było podporządkowywanie firm polskich zagranicznym — nieraz wrogim — ośrodkom dyspozycyjnym, czego dobitnym przykładem był m. in. nagły odpływ kapitałów obcych w latach trzydziestych, co ujemnie odbiło się na całej gospodarce Polski.
Monopolizacja produkcji w Polsce nie była zjawiskiem ani odosobnionym, ani wyjątkowym. Także w innych krajach kapitalistycznych proces ten zaznaczał się mniejszą lub większą intensywnością. Przeciwstawiając się uproszczonym ocenom roli zrzeszeń monopolistycznych i kartelowych, Landau i Tomaszewski zwracają uwagę na występującą często w tych ocenach jednostronność, sprowadzającą rolę karteli do śrubowania swych zysków przez. sztuczne podwyższanie cen. Tymczasem zrzeszenia te, aby osiągnąć swój cel, „musiały dążyć m. in. do polepszenia organizacji produkcji, specjalizacji zakładów, obniżania kosztów własnych i kosztów handlowych, do udziału w walce o obce rynki itp. — a więc obiektywnie mogły spełniać nie tylko funkcje negatywne, ale i pozytywne [...] W warunkach, gdy monopole stawały się we wszystkich krajach wysoko rozwiniętych dominującą formą organizacji produkcji, ograniczenie ich rozwoju w Polsce musiałoby stanowić hamulec rozwoju gospodarki krajowej”.
Polityka rządów pomajowych sprzyjała wzrostowi karteli, trustów i innych porozumień monopolistycznych, ustalających odpowiadający im poziom cen, podział rynków zbytu, rozmiary produkcji itp. W latach 1926-1929 powstało w Polsce 105 zrzeszeń kartelowych. W przemyśle, górnictwie i hutnictwie przedsiębiorstwa skartelizowane zatrudniały 46% robotników. Powstała w 1925 r. Ogólnopolska Konwencja Węglowa kontrolowała 98% wydobycia węgla. Umocnił w tych latach swe wpływy także Syndykat Polskich Hut Żelaznych, który od 1926 r. skupił 100% produkcji hutniczej w Polsce. Podobnie rozwijały się organizacje kartelowe w dziedzinie cukrownictwa, cementowni, cegielni, szkła, rur itd.
Miało to często ujemne skutki dla rynku krajowego i odbijało się nieraz dotkliwie na stopie życiowej rzesz konsumentów. Jednocześnie ułatwiało konkurencję na rynkach zagranicznych i sprzyjało ściąganiu kapitału zagranicznego do różnych gałęzi gospodarki krajowej. Na dłuższą metę zjawiska te, a zwłaszcza napływ obcego kapitału, stanowiły zalążek poważnych perturbacji dla gospodarki krajowej. Na razie jednak nie było to jeszcze zbyt dostrzegalne, a nawet przeciwnie, sprzyjały — jak wspomniano wyżej — ożywieniu życia gospodarczego, wzrostowi inwestycji, unowocześnieniu produkcji.
Ożywienie gospodarcze wyraziło się przede wszystkim we wzroście produkcji i zatrudnienia. Produkcja przemysłowa w Polsce wzrosła w latach od 1926 do 1928 o 41%, a wydobycie węgla kamiennego w 1928 r. dorównało wydobyciu z 1913 r. (40 616 i 40 972 tys. ton), by w roku następnym nawet je przekroczyć (46 236 tys. ton). (Był to jedyny w okresie międzywojennym rok, w którym wydobyto w Polsce węgla więcej niż przed wojną.) Natomiast poziom produkcji innych podstawowych artykułów przemysłowych, jak stal i cynk, pozostawał nadal znacznie niższy niż w 1913 r., nie przekraczając w tych najlepszych latach międzywojennych 89% (stali w 1928 r.) bądź 88% (cynku w 1929 r.). (Por. tab. 9.)
Tab. 9.[1]
Rozwój produkcji ważniejszych gałęzi przemysłu
Wyszczególnienie | Jednostka miary | 1925 | 1929 | 1932 | 1934 | 1938 |
Surówka żelaza | w tys. t | 315 | 704 | 199 | 382 | 879 |
Stal | w tys. t | 728 | 1 377 | 564 | 856 | 1 441 |
Cement portlandzki | w tys. t | 529 | 1 008 | 354 | 721 | 1 719 |
Węgiel kamienny | w mln t | 29 081 | 46 236 | 28 835 | 29 233 | 38 100 |
Elektryczność | w mln kWh | 1 800 | 3 048 | 2 257 | 2 622 | 3 977 |
Azotniak | w tys. t | 86 | 163 | 11 | 33 | 80 |
Superfosfat mineralny | w tys t | 192 | 304 | 45 | 94 | 163* |
Kwas siarkowy w prze- liczeniu na 50°Be |
w tys. t |
— |
373 |
158 |
223 |
229* |
Przędza | w tys. q | — | 1 293 | 947 | 1 164 | 1 381* |
Tkanina | w tys. | — | 912 | 536 | 729 | 953* |
Żarówki elektryczne | w tys. szt. | — | 5 534 | 5 539 | 6 292 | 11 915 |
Maszyny elektryczne | w tys. szt. | 11 730 | 11 730 | 2 769 | 10 321 | |
— | 1 627 | 330 | 759 | 2 470 | ||
Odbiorniki radiowe: detektorowe lampowe |
w tys. szt. |
— — |
— 13 |
13 11 |
40 39 |
36 142 |
* Dane z 1937 r.
Źródło: Rocznik statystyczny Rzeczypospolitej Polskiej 1925/1929, s. 146 i n.; Mały rocznik statystyczny 1939, s. 127, 128, 129, 139, 140, 141.
Również w dziedzinie zatrudnienia w przemyśle widać było poprawę. Świadczyła o tym dowodnie malejąca w latach 1925-1928 systematycznie liczba bezrobotnych, która w 1928 r. osiągnęła najniższy poziom w całym okresie międzywojennym (por. tab. 10). Należy tu jednak dodać, że oficjalne statystyki bezrobocia w Polsce międzywojennej podawały jedynie liczby bezrobotnych zarejestrowanych w państwowych urzędach (później — biurach) pośrednictwa pracy. Rzeczywista liczba bezrobotnych przekraczała, często poważnie, liczbę zarejestrowanych. Tak np. sporządzony przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych retrospektywny memoriał na ten temat szacował rozmiary bezrobocia rzeczywistego w 1925 r. o prawie 55% wyżej niż statystyka bezrobotnych zarejestrowanych. Jednakże i te ostatnie mają wartość poznawczą, ukazują bowiem przynajmniej tendencje rozwojowe bezrobocia, jego rozmieszczenie, fluktuacje itp.
Obok wzrostu produkcji niemałe znaczenie dla podniesienia zatrudnienia miał także wzrost inwestycji. Szczególnie wielki wysiłek finansowy skoncentrowano wokół rozbudowy portu i miasta Gdyni. Ta imponująca inwestycja, uniezależnia uniezależniająca Polskę w dużym stopniu od portu gdańskiego, była otoczona szczególną opieką i troską ówczesnego (1926—1930) ministra handlu i przemysłu, jednego z najwybitniejszych działaczy gospodarczych Polski międzywojennej, Eugeniusza Kwiatkowskiego. W celu uzyskania bezpośredniego (z ominięciem Gdańska) połączenia kolejowego Gdyni z Górnośląskim Zagłębiem Węglowym przystąpiono do budowy wielkiej magistrali węglowej, łączącej te dwa krańce Polski. W Mościcach pod Tarnowem zbudowano wielką fabrykę związków azotowych. Pewne postępy czyniło budownictwo drogowe i wodne, a także budownictwo komunalne i socjalne, zwłaszcza na Górnym Śląsku. Wyraźne ożywienie zaznaczyło się ta w budownictwie mieszkaniowym. Zaczęto budować własny przemysł zbrojeniowy, powstała wtedy fabryka ciągników „Ursus“.
Tab. 10.
Bezrobocie w Polsce
Rok |
Liczba bezrobotnych zarejestrowanych |
Liczba bezrobotnych (szacunkowa)* |
1924 1925 1926 1927 1928 1929 1930 1931 1932 1933 1934 1935 1936 1937 1938 |
103 800 251 300 190 100 165 300 126 400 185 300 299 800 312 500 220 200 342 600 413 700 402 800 466 000 470 000 456 300 |
• • • • • 70 000 240 000 520 000 750 000 780 000 740 000 680 000 620 000 |
* Dane te potwierdza dla roku 1935 poufne Sprawozdanie Referatu Zawodowego Wydziału Bezpieczeństwa Ministra Spraw Wewnętrznych o stanie bezrobocia w Polsce
z 24 marca 1939 r., określające liczbę bezrobotnych w 1935 r. na 683 200, Najnowsze dzieje Polski. Materiały i studia z okresu 1914-1939, t. IV, Warszawa 1961, s. 211—438.
W parze z polepszeniem się koniunktury w przemyśle szła poprawa gospodarcza na wsi, co w kraju, w którym blisko 2/3 ludności utrzymywało się z rolnictwa, miało szczególne znaczenie, Stosunkowo korzystna dla rolnictwa struktura cen na artykuły rolne i przemysłowe przy jednoczesnym poważnym wzroście podaży zboża sprawiała, że dochody i siła nabywcza wsi poszły silnie w górę, Dzięki temu z kolei rozszerzał się rynek zbytu na artykuły przemysłowe, podnosiła się zasobność wsi. Polityka agrarna rządu, polityka „przebudowy wsi” zmierzała m. in. do likwidacji pozostałych jeszcze z czasów rozbiorowych serwitutów, komasacji gruntów chłopskich, a także parcelacji zgodnie z ustawą z 1925 r. Była to przeważnie parcelacja dobrowolna, do której zachęcały wielką własność postępujące w górę ceny ziemi. W roku 1925 rozparcelowano zaledwie 128 tys. ha (a więc znacznie poniżej przewidzianej w ustawie normy rocznej 200 tys. ha), natomiast w latach 1926, 1927 i 1928 rozparcelowano odpowiednio 210, 245 i 228 tys. ha. W roku 1929 nastąpiło znowu osłabienie tempa parcelacji do 164 tys. ha (por. tab. 4).
Przemiany te wniosły niewątpliwie pewne pozytywne korekty w istniejące w ówczesnej Polsce stosunki agrarne. Były to jednak w sumie korekty zbyt drobne, by mogły w jakiś istotniejszy sposób wpłynąć na głębsze przeobrażenia niezwykle niezdrowej struktury agrarnej kraju i w poważniejszym stopniu złagodzić ostry głód ziemi, panujący w masach chłopskich. Ponadto zmiany te dokonywały się na warunkach zdecydowanie faworyzujących zamożniejsze gospodarstwa chłopskie. Ekwiwalenty, które otrzymywali chłopi w zamian za rezygnację z uprawnień serwitutowych czy w związku z komasacją, były niskie, wywołując często opór biedoty chłopskiej przeciwko tym skądinąd racjonalnym dążeniom. Wysokie ceny ziemi wyłączały z kręgu potencjalnych nabywców przede wszystkim chłopów najbiedniejszych. Neutralizowała to w pewnym stopniu pomoc kredytowa państwa na nabycie ziemi, ale i ona była niewystarczająca, a przy tym pogrążała kredytobiorców w wieloletnie zadłużenie. Dotkliwe skutki tych zadłużeń odczuli mniej zamożni chłopi nieco później, kiedy w związku z wielkim kryzysem gospodarczym ich możliwości płatnicze spadały często do zera.
Pomyślna na ogół sytuacja ekonomiczna w Polsce i świecie w latach 1926-1929 (co swe zewnętrzne, efektowne odbicie znalazło m. in. w Powszechnej Wystawie Krajowej 1929 r. w Poznaniu) przyczyniała się do złagodzenia napięć i konfliktów społeczno-politycznych, tak częstych i silnych w latach minionych, a także w późniejszych latach trzydziestych. Również oblicze polityczne nowego, pomajowego systemu nie przybrało wówczas jeszcze cech, które już w niedalekiej przyszłości miały go w niemałym stopniu upodobnić do systemów faszystowskich. Wszelako i w tym stosunkowo pomyślnym okresie Piłsudski i jego zwolennicy nie ustawali w zdecydowanej walce przeciwko sejmowi i w ogólności systemowi parlamentarnemu, jako jednej z poważniejszych przeszkód dla rządów dyktatury.
Jednym z licznych przejawów tej walki, a zarazem przyczynków do tendencji politycznych rządów pomajowych była sprawa prezydenckiego dekretu prasowego z listopada 1926 r., poważnie krępującego wolność prasy. Zgodnie ze świeżo uchwalonymi poprawkami do konstytucji, dekret ten wymagał zatwierdzenia przez sejm, który zatwierdzenia odmówił. Wobec tego wydano nowy, nieco zmieniony dekret i aby uniemożliwić sejmowi jego uchylanie, zastosowano szereg manewrów konstytucyjnych (zwoływanie i natychmiastowe niemal odraczanie dopiero co zwołanej sesji), zmierzających do obejścia przepisów konstytucji. Było to kolejne ogniwo w systemie tzw. precedensów konstytucyjnych, których cel sprowadzał się do stopniowego usuwania skrępowań rządu przez konstytucję i faktycznego eliminowania sejmu. Za pomocą podobnych manewrów rząd nie dopuścił do uchwalenia nowej ustawy samorządowej. Praca i rola sejmu stawały się w tych warunkach czczą formalnością.
Równocześnie rządy sanacyjne wzmagały represje wobec przeciwników politycznych, a w szczególności przeciwko organizacjom lewicy rewolucyjnej. W styczniu 1927 r. dokonano masowych aresztowań działaczy białoruskiej „Hromady”, nie wyłączając dysponujących immunitetem poselskim przedstawicieli tej partii w sejmie. Wkrótce potem w marcu 1927 r. została ona zdelegalizowana. Podobny los w tym samym miesiącu spotkał Niezależną Partię Chłopską. Nieco później wytoczono procesy działaczom tych partii oraz komunistom (m. in. w Wilnie i Białymstoku), w których zapadły surowe wyroki przeciwko paru setkom oskarżonych. W związku z masowymi aresztowaniami KPP rozwinęła szeroką akcję propagandowo-polityczną na rzecz amnestii dla więźniów politycznych, cieszącą się szerokim poparciem sił demokratycznych w kraju, a nawet za granicą. Jednym z jaskrawych przejawów metod stosowanych wobec przeciwników politycznych stała się sprawa porwania i potajemnego zamordowania gen. Włodzimierza Zagórskiego. Pomniejsze napaści i prowokacje wobec przeciwników politycznych zdarzały się w tych czasach częściej.
Nastroje polityczne w kraju znajdowały charakterystyczne odzwierciedlenie w przebiegu i wynikach wyborów samorządowych w maju 1927 r. Przyniosły one, zwłaszcza w największych ośrodkach miejskich, duży sukces PPS i KPP.
PPS zdobyła w kilkudziesięciu miastach prawie 1/4 mandatów. W Warszawie i Łodzi oraz kilkunastu innych miastach zaznaczył się poważny wzrost liczby głosów na listy komunistyczne, które jednak zostały unieważnione przez władze.
Wszystko to składało się na obraz rosnących wątpliwości i zastrzeżeń wobec nowego reżimu, choć osobisty autorytet Piłsudskiego i jego popularność w szerokich kręgach społeczeństwa ciągle jeszcze pozostawały duże.
Pogłębiały się rozbieżności co do ustosunkowania się wobec nowego systemu w kierownictwie PPS. Uchwała grudniowa Rady Naczelnej PPS z 1926 r. domagała się usunięcia z gabinetu „żywiołów monarchistycznych i reakcyjnych”, zmiany polityki gospodarczej na korzyść ludzi pracy oraz mniejszości narodowych. W kilka miesięcy później PPS potwierdziła i zaostrzyła to stanowisko, nie czyniąc już (jak w grudniu 1926 r.) wyjątku dla Piłsudskiego, wymieniając również jego nazwisko. Z czasem podobne stanowisko zaczęły zajmować i inne stronnictwa lewicowe, jak „Wyzwolenie” i Stronnictwo Chłopskie. Obóz piłsudczykowski próbował przeciwdziałać temu procesowi przy pomocy swych rzeczników we wspomnianych partiach (jak np. J. Sanojca lub B. Miedziński w stronnictwach ludowych czy — w PPS — J. Moraczewski i R. Jaworowski), dążył do wywołania w nich rozłamów i secesji, ale dawało to tylko częściowe rezultaty. Stosunkowo najsilniej ugodziła ta polityka politycznej dywersji w PPS, gdzie zwolennicy Piłsudskiego potrafili sobie na pewien czas podporządkować stołeczną organizację tej partii i utworzyć (jesienią 1928) tzw. PPS dawną Frakcję Rewolucyjną. Co więcej, do partii przystąpiło 10 posłów PPS, wybranych w poprzedzających ten rozłam wyborach marcowych (patrz niżej). Zredukowało to liczebność klubu poselskiego PPS, liczącego 63 osoby, o blisko 1/5, ale na dłuższą metę przyczyniło się w gruncie rzeczy do umocnienia pozycji partii, której orientacja polityczna po rozłamie niewątpliwie zyskała na jednoznaczności — przynajmniej jeśli chodzi o stosunek do Piłsudskiego i sanacji. Z tego punktu widzenia jej dywersyjne wysiłki w innych stronnictwach i organizacjach nie zawsze przynosiły oczekiwane owoce. Nadal brakowało jej w społeczeństwie szerszego zaplecza organizacyjno-politycznego. Stosunkowo największą siłą, która bez zastrzeżeń popierała rządy pomajowe, był Związek Strzelecki, ale była to organizacja o charakterze paramilitarnym, a nie partia polityczna.
Brak wyraźnego zaplecza organizacyjno-politycznego wywoływał niepokój w kołach piłsudczykowskich, zwłaszcza że zbliżały się wybory. W tej sytuacji Walery Sławek przystąpił do organizowania tzw. Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem (BBWR) pod hasłem „pracy dla państwa według wskazań Marszałka”. W skład tego swoistego tworu politycznego, pozbawionego wyraźnego programu, jak też struktury organizacyjnej normalnej partii politycznej, ściągano różnego rodzaju grupy i grupki polityczne (a także pojedynczych działaczy) z istniejących partii politycznych oraz bezpartyjnych. Przede wszystkim jednak wywierano presję na masy urzędników państwowych, aby tymi środkami uczynić z nich klientelę wyborczą dla „jedynki” (taki numer nosiła we wszystkich okręgach lista BBWR). Rząd i ówczesny minister skarbu Czechowicz posunęli się do tego, że (na osobiste żądanie Piłsudskiego) wyasygnowano około 8 mln zł z funduszów państwowych na agitację i walkę wyborczą BBWR. Rzecz nie sprowadzała się zresztą tylko do owych 8 mln na wybory, lecz obejmowała również oskarżenie o liczne tzw. przekroczenia budżetowe, czyli wydatki nie przewidziane w uchwalonym przez sejm budżecie, sięgające 560 mln złotych, tj. blisko 30% uchwalonego przez sejm budżetu.
Po rozwiązaniu dotychczasowego sejmu (listopad 1927 r.) nowe wybory odbyły się 4 marca 1928 r. do sejmu i 11 marca do senatu. Niezależnie od wspomnianych już wyżej nieprawidłowości przedwyborczych, nie brakowało ich również w toku samych wyborów (unieważnianie list kandydatów opozycji, przekazywanie akt wyborczych do komisji przez policję lub starostwa” dopisywanie głosów do listy BBWR itp.).
Frekwencja wyborcza była wysoka — w wyborach sejmowych uczestniczyło przeszło 78% uprawnionych. Kandydaci BBWR oraz paru zbliżonych grupek politycznych zdobyli razem zaledwie 25,1 % głosów. Duże straty poniosły ugrupowania prawicy i centrum, które uzyskały wspólnie niecałe 19% głosów. Natomiast na ogół sukcesem zakończyły się wybory dla list lewicy, które zgromadziły prawie 30% głosów (w tym PPS 13,1% i komuniści 2, 5%) oraz list mniejszości narodowych, które zdobyły ogółem prawie 24% głosów.
Należy jednak zwrócić uwagę, że za pomocą różnych manewrów liczba mandatów przydzielonych w sejmie klubowi BBWR (i zbliżonym) wynosiła — na ogólną liczbę posłów w sejmie 444 — aż 122, tj. prawie 30%, gdy tymczasem mniejszości narodowe otrzymały tylko 86 miejsc, tj. niecałe 20%. Układ sił w senacie niewiele odbiegał od układu w sejmie.
Tak więc olbrzymie wysiłki sanacji przyniosły jej tylko połowiczny sukces. Stała się ona co prawda w parlamencie klubem najliczniejszym, dalekim jednak od posiadania większości zdolnej do wyłonienia parlamentarnego rządu. Utrudniło to niewątpliwie BBWR poczynania w sejmie, ale bynajmniej nie skłoniło do kompromisu z partiami opozycyjnymi.
Przeciwnie, walka z nimi uległa zaostrzeniu, a dążenie do pomniejszenia roli sejmu stało się jeszcze silniejsze. Tę politykę walnie ułatwiało rządowi rozbicie i skłócenie w łonie opozycji. Marszałkiem sejmu, wbrew Piłsudskiemu, wybrano czołowego przywódcę PPS i zarazem świetnego mówcę — Ignacego Daszyńskiego. Konflikty między rządem a opozycją w sejmie wynikały w związku z rządowymi projektami ustawodawstwa socjalnego i majątkowego, sprawami budżetowymi, metodami dławienia głosu opozycji itp. W czerwcu 1928 r. nastąpiła zmiana rządu, w której ramach Kazimierz Bartel zastąpił Piłsudskiego na stanowisku premiera (Piłsudski pozostał ministrem spraw wojskowych). W skład nowego rządu wszedł także mjr Kazimierz Świtalski, przedstawicie! „ostrego kursu” wobec opozycji. Sam Piłsudski ogłosił szereg nowych, obraźliwych ataków na sejm jako „sejm ladacznic” oraz na „pp. posłów i pp. ministrów”, którzy z budżetu państwowego czerpali środki na „sute libacje z dziewczynami z publicznych domów” itd. Dalsze poważne zaostrzenie stosunków między sejmem a rządem spowodował wniosek stronnictw lewicy o pociągnięcie do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu min. Gabriela Czechowicza za bezprawne wydatkowanie funduszów skarbowych w związku z wyborami, co też sejm uchwalił. Wywołało to kolejny, szczególnie gwałtowny atak Piłsudskiego na sejm w głośnym wywiadzie, udzielonym w kwietniu 1929 r., pt. Dno oka, czyli wrażenie człowieka chorego z sesji budżetowej w Sejmie.
Całokształt tych zaostrzających się walk wewnętrznych przysłaniał w pewnej mierze działalność rządu na zewnątrz, jego politykę zagraniczną, Zresztą w stosunkach międzynarodowych panował w tych latach względny spokój i stabilizacja. Główną areną akcji dyplomatycznych była wówczas Liga Narodów w Genewie. Wraz z przyjęciem Niemiec (1926) do tej instytucji i uzyskaniem przez nie statusu tzw. stałego członka Rady Ligi Narodów również i Polska uzyskała w niej awans dyplomatyczny w postaci tzw. miejsca półstałego w tejże Radzie. Pozycja Polski w Lidze była zresztą często trudna, przede wszystkim z uwagi na to, że Niemcy, tj. minister Stresemann, wykorzystywały to forum nader często do rewizjonistycznych ataków na Polskę i jej politykę wobec mniejszości niemieckiej. Nie brakowało i innych punktów zapalnych w stosunkach polsko-niemieckich. Trwała ciągle wojna gospodarcza między obu krajami. Przeprowadzona w Polsce parcelacja dotykała ostro majątków niemieckich w Poznańskiem i na Pomorzu, wywołując często protesty ze strony niemieckiej. Wiele nieporozumień powstawało wokół zagadnienia praw Niemców do obywatelstwa polskiego. Na porządku dziennym były skargi niemieckie na politykę wojewody Grażyńskiego na polskim Górnym Śląsku. Ze swej strony Polska nie mogła się pogodzić z polityką dyskryminacji i prześladowań mniejszości polskiej w Niemczech, liczącej około l mln ludności.
Moralno-politycznym sukcesem dyplomatycznym Polski w tym czasie stał się wysunięty przez nią projekt międzynarodowego układu, na którego mocy wszyscy członkowie Ligi mieliby się wyrzec wojny jako narzędzia swej polityki. Jakkolwiek projekt ten nie został formalnie przyjęty, to jednak stał się podstawą późniejszego projektu amerykańskiego o podobnej treści, znanego pod nazwą paktu Kellogga (1928). Był to jeden z najdonioślejszych dokumentów dążeń pokojowych w dwudziestoleciu międzywojennym. Z inicjatywy radzieckiej wszedł on w życie w Europie wschodniej o blisko pół roku wcześniej niż w innych krajach. Postanawiał to tzw. protokół Litwinowa (ówczesnego radzieckiego komisarza spraw zagranicznych), podpisany obok ZSRR, Estonii, Łotwy, Litwy i Rumunii także przez Polskę (1929). Podpisanie tego protokołu wniosło pewne złagodzenie w napięte do niedawna stosunki polsko-radzieckie, spowodowane m. in. zamachem dokonanym w Warszawie przez rosyjskiego „białego” emigranta Borysa Kowerdę na posła radzieckiego W Polsce Piotra Wojkowa (1927).
Stosunki polsko-francuskie uległy pewnemu ochłodzeniu. Było to W dużej mierze następstwem Locarna i dążeń Francji do rozluźnienia sojuszu polsko — francuskiego. Ponadto — jak już wspominaliśmy — przewrót majowy i dojście do władzy w Polsce nowej ekipy rządzącej nie budziły we Francji entuzjazmu i nie sprzyjały zacieśnieniu obustronnych stosunków.
Ważnym czynnikiem w polskiej polityce zagranicznej były stosunki z Czechosłowacją. Jeszcze w 1925 r., w obliczu ekspansji politycznej Niemiec i zapowiedzi Locarna, nastąpiło zbliżenie między obu krajami, które wyraziło się m. in. we wspomnianej już wymianie wizyt Benesza w Warszawie i w niecały rok później Skrzyńskiego w Pradze oraz w zawarciu porozumień handlowych i arbitrażowych. W pierwszych latach rządów pomajowych stosunki te nie uległy większym zmianom i pozostawały dosyć poprawne. Jednakże oziębienie stosunków Polski z Francją (z którą Czechosłowacja czuła się związana bardzo silnie), jak też niechęć Polski do Małej Ententy (do której Czechosłowacja również przywiązywała wielką wagę), jak wreszcie daleko idące różnice wewnętrzno-polityczne między obu krajami — wszystko to wpływało ujemnie na perspektywę dalszego kształtowania się stosunków między obu słowiańskimi sąsiadami.
- ↑ Prawdopodobne błędy w tabeli: a) brak wskazania jednostki miary w rubryce „Tkanina”; b) w rubryce poniżej „Maszyny elektryczne” brak zarówno wyszczególnienia, jak i jednostki miary.
Dodatkowe informacje o autorach i źródle znajdują się na stronie dyskusji.
Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję i/lub modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.
Kopia tekstu licencji umieszczona została pod hasłem GFDL. Dostepne jest również jej polskie tłumaczenie.