<<< Dane tekstu >>>
Autor Edmund Jezierski
Tytuł Katarzyna I
Podtytuł Z bagna — na wyżyny carskiego tronu
Wydawca Drukarnia Teatralna F. Syrewicza i S-ki
Data wyd. 1928
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ETAP I.
SŁUGA — NIEWOLNICA — NAŁOŻNICA

W upalny dzień sierpniowy 1702 r. generał jego carskiej mości Piotra I go Aleksiejewicza, Borys Szeremetjew, odpoczywał w chłodzie namiotu swego, przysłuchując się nieustannemu prawie hukowi dział moskiewskich, zasypujących od lipca już bez przerwy nieomal gradem kul szwedzką twierdzę Marienburg, w Liflandji.
Pociągając z kielicha wino, rozmyślał nad tem, kiedy wreszcie skończy się to oblężenie, które i jemu i wojsku porządnie we znaki się już dało, zwłaszcza, że i car Piotr naglił o przyspieszenie zdobycia opornej twierdzy, gdy naraz uchyliła się zasłona namiotu i dyżurny oficer zameldował mu, iż od przednich straży przyprowadzono grupę zbiegów z miasta...
Przeciągnął się generał, nierad, że mu odpoczynek przerwano, zajęty jednak ciekawością, eo zacz za jedni mogą być owi zbiedzy, wyszedł przed namiot.
Zobaczył tam grupę ludzi, otoczonych przez żołnierzy z muszkietami w ręku. Na czele jej stał mężczyzna wysoki, chudy, w czarne szaty przyodziany, z tobołkami na plecach, trzymający w ręku jakąś grubą księgę i wykrzykujący urywane zdania w języku cerkiewno-słowiańskim; za nim stała również wysoka, chuda starsza kobieta i kilkoro dzieci różnego wieku, młoda, wysoka i tęga dziewczyna, lat siedemnastu, blondyna, o twarzy nie pięknej, szerokiej, z wystającemi kośćmi policzkowemi, o cerze świeżej, smagłej, purpurowych ustach i błyszczących czarnych oczach, z ciekawością rozglądających się wokoło...
Od czasu do czasu z oczu tych błyskały płomyki wesołości i zalotności, nie będące w zgodzie z trudną i ciężką sytuacją, w jakiej się wszyscy znajdowali.
Generał Szeremetjew wysłuchał szybkiej mowy zbiega, plączącego wyrazy niemieckie z cerkiewno słowiańskiemi i z trudem wyrozumiał, że jest on Johannem Gluckiem, pastorem z Marienburga, że w przeddzień komendant twierdzy zawezwał go z paru innymi obywatelami do siebie i oświadczywszy poufnie, że, nie widząc innego wyjścia, zdecydował wysadzić się wraz z twierdzą w powietrze, radził im wszystkim uchodzić z niej dla ocalenia życia, że zabrawszy też wszystko, co mieli najcenniejszego, uszli, licząc na wspaniałomyślność wodza wojsk jego carskiej mości cara moskiewskiego.
Z coraz większem roztargnieniem słuchał •wódz moskiewski długiego przemówienia pastora, gęsto szpikowanego cytatami z pisma świętego w języku słowiańskim, a wzrok jego coraz częściej wybiegał ku rosłej, tęgiej dziewczynie, stojącej w tyle za wszystkimi i niefrasobliwie śmiejącej się do niego, do oficerów z otoczenia jego, do żołnierzy nawet, jakby pewną była mocy i potęgi tego uśmiechu swego.
Przerwał też Szeremetjew długie wywody pastora, mówiąc wprost:
— Rozumiemy was dobrze, panie pastorze, i jako dobrowolnego jeńca wyślemy was z rodziną i wszystkiem do Moskwy, tylko córka wasza... — tu zawahał się Szeremetjew i wskazał ręką na uśmiechającą się wciąż i strzyżącą zalotnie oczyma dziewczynę...
— To nie jest córka moja,—ze świętobliwem oburzeniem zawołał pastor: to chłopka, która z Polski do Liflandji uciekła... Marta Skawroszenko... Sługą w domu moim jest, z litości przyjętą.. Lecz panie, szatan zła ją opanował... Mimo nauk moralnych i przykładu w domu moim grzeszyła często z uczniami, którzy u mnie przemieszkiwali, tak że ażeby położyć kres temu zgorszeniu i obrazie boskiej, i nawrócić ją na drogę cnoty, zamąź ją wydałem, za dragona szwedzkiego, nazwiskiem Kruze... Lecz mąż jej przed oblężeniem twierdzy z oddziałem swoim do Rygi wysłany został i od czasu tego wieści żadnej od niego niema... Dozwólcie, panie generale, by do męża swego udać się mogła...
Z uśmiechem słuchał Szeremetjew tych słów pastora, a w okrągłych oczach jego błysnęły ogniki pożądania.
— Tymbardziej więc, — przerwał pastorowi: jako żona żołnierza szwedzkiego w jeństwie naszem pozostać musi... Wy dziś jeszcze do Moskwy z rodziną podążycie, a ona tu z nami w obozie pozostanie... W czasie oblężenia niewiasta w obozie jedyną jest osłodą żołnierza...
To rzekłszy, ujął za rękę Martę Skawroszenko, i odwróciwszy się plecami do pastora^ pociągnął za sobą do namiotu... Nie stawiała mu najmniejszego oporu, z tym samym uśmiechem szła posłusznie za nim, jako niewolnica ani jednem słowem, ani gestem, nie pożegnawszy swego dobroczyńcy.
A wieczorem dnia tego, generał Szeremetjew wydał ucztę wspaniałą... Jutro szturm ostateczny,, śmierć napewno niejedno skosi życie, a więc korzystać z niego należy póki czas...
W wielkim namiocie wodza, oświetlonym jasno płonącemi pochodniami, przy stołach, zastawionych potrawami i dzbanami z winem i wódką, zasiedli oficerowie, a na pierwszem miejscu,, tuż przy wodzu, generale Szeremetjewie, zasiadała branka jego, siedemnastoletnia Marta Skawroszenko...
Licznie krążyły kielichy z wódką i winem, a Marta w wychylaniu ich nie ustępowała nikomu... Wesołość panowała ogólna, a ona hojnie darzyła wszystkich uśmiechami, a w cichości, gdy Szeremetjew nie widział tego, i całusami, silnemi uderzeniami pięści odpierając jednak zbyt obcesowe ataki dobrze już podpitych oficerów...
Naraz rozbrzmiała muzyka... Oficerom tańcować się zachciało, i Marta, lekka i zręczna, mimo swej rosłej postaci, przechodziła w tańcu z rąk do rąk...
Wtem huk straszliwy wstrząsnął powietrzem... Wszystko zachwiało się w namiocie, za- kołysały się płomienie pochodni, a niektórzy z oficerów, z Szeremetjewym na czele, wybiegli z namiotu, by być świadkami wysadzenia twierdzy w powietrze.
Dzielny komendant szwedzki, obrońca Marienburga, zdzierży! swą obietnicę, i zamiast się poddać, nawet na honorowych warunkach, wołał wraz z załogą zginąć...
Huk ten przeraził Martę bardzo i nawpół omdlała padła, czy to wypadkiem czy też z pewną przynajmniej dozą świadomości, w ramiona młodego i przystojnego oficera dragonów carskich, który często w jej stronę kierował spojrzenia czarnych, błyszczących oczu, na co w odpowiedzi otrzymywał przelotne, ukradkowe a pełne zalotności uśmieszki...
Oficer, pełen uczuć miłosiernych i chęci ra* towania mdlejącej, pochwycił ją, przytrzymał mocno, poczem poniósł wgłąb namiotu, w najciemniejszy kąt, gdzie złożył na futrami wyło- żonem łożu...
Kto wtedy stracił przytomność, kroniki nie piszą, pewnym jest tylko jeden fakt:
Dnia tego Marta Skawroszenko stała się zdobyczą nietylko wodza naczelnego wojsk moskiewskich, gen. Szeremetjewa, ale i pięknego oficera, jego adjutanta...
I drugi fakt:
Dnia tego, w orgji pijackiej i szale zmysłowym, przy dźwiękach orkiestry i huku wysadzanej twierdzy, wstąpiła w dzieje Rosji ta, która w dwadzieścia trzy lata potem na tronie carskim, pod imieniem Katarzyny I, zasiąść miała...


∗             ∗

Niedługo jednak cieszyła się Marta Skawroszenko względami i pieszczotami wodza armji moskiewskiej, gen. Szeremetjewa... Zmienny bardzo w uczuciach, sprzykrzył ją sobie wkrótce, zwłaszcza, że dochodziły go coraz wieści, że niepohamowanego temperamentu i niezbyt wybredna w doborze kochanków branka hojnie darzyła względami swymi w tajemnicy licznych nietylko zwłaszcza, że dochodziły go coraz wieści, że niepohamowanego temperamentu i niezbyt wybredna w doborze kochanków branka hojnie darzyła względami swymi w tajemnicy licznych nietylko oficerów, ale i żołnierzy jego, aż wreszcie, schwytawszy ją na gorącym uczynku zdrady, obił porządnie trzciną i jednemu z podoficerów za wierną i gorliwą służbę podarował...
Ten, wiedząc już dobrze o jej kochliwem usposobieniu, a mając pewne w sprawach babskich doświadczenie, inaczej zgoła z nią sobie poczynał... W dzień bił ją nahajką bezlitośnie, wieczorami zaś pił z nią i oddawał się miłości..
Lecz i tu Marta, czy ażeby pomścić się za bicie, czy też nie mogąc zapanować nad swoim temperamentem, przy każdej sposobności zdradzała go z każdym, wszystko jedno, czy był to oficer, czy prosty żołdak, tak że w niedługim czasie nie było w obozowisku rosyjskiem żołnierza, któryby nie mógł poszczycić się jej względami.
Sarkały z tego powodu na nią licznie w owym czasie przebywające w obozowisku dziewki żołnierskie, którym poważną robiła konkurencję, lecz od energiczniejszych wystąpień powstrzymywała je obawa przed nader licznymi już wielbicielami Marty.
Naraz spokojny postój pod Marienburgiem zakłócony został rozkazem cara, ażeby wojska, pod wodzą Szeremetjewa pozostające, do nowego szykowały się pochodu... Przedtem jednak przeglądu ich dokonać miał faworyt carski, sam kniaź Mienszykow...
Stanęły wojska w ordynku, przegląd się odbył. W czasie objazdu pułków dostrzegł gość dostojny stojącą na boku dorodną postać Marty, która uśmiechnęła się do niego i mrugnęła przy- tem tak znacząco, że utkwiła mu w pamięci...
Rozpytał się też zaraz o nią Szeremetjewa, a ten. chcąc zachować sobie względy wszechmocnego ulubieńca carskiego, wydał wnet odpowiednie polecenia, i w czasie uczty wieczornej, Marta, wspaniale przybrana, znalazła się już przy boku kniazia Mienszykowa, wychylając z nim na wyścigi kielichy wódki i wina, wesoło i śmiało odpowiadając na żarty i zaczepki jego...
Nocy tej podzieliła łoże jego, a gdy wyjeżdżał z obozu pod Narwą, jechała z nim razem, zaliczona do orszaku jego, jako praczka... Nie była tam, coprawda jedyną, gdyż faworyt carski znany był ze skłonności swej do płci pięknej, trzymał też czy w stolicy, czy w obozie przy boku swoim cały harem młodych dziewcząt, zmienianych często, lecz Marta sprytem swoim i umiejętnością dogadzania wszystkim zachciankom pana swego, szybko wzięła górę nad inne- mi nałożnicami Mienszykowa i najdłużej trwała przy nim...
A biedny, porzucony przez nią podoficer, który zdołał przez czas krótkiego pożycia przywiązać się szczerze do niej, bolał srodze po niewiernej, zalewał smutek i tęsknotę gorzałką, a gdy chciał protestować, upominać się o nią. o ten dar, dowód łaski Szeremetjewa, setka kijów na grzbiecie rychło mu tą miłość niewczesną z głowy wykurzyła.


∗             ∗

Podczas, gdy nieszczęsny podoficer wił się pod kijami, niewierna kochanka, spakowawszy w węzełek chudobę przenosiła się z całym spokojem i obojętnością z namiotu jego do namiotu głównodowodzącego kniazia, przez drogę, nader krótką coprawda, zapominając nawet o jego istnieniu...
Sprytna chłopka liflandzka z łatwością przyszła do przekonania, że jednak wódz naczelny to nie podoficer, że, być może, trzcina jednako tu, jak i tam, siec będzie jej smagłą lecz delikatną skórę, gdyż w czasach owych nawet sam car batiuszka, swą własną rączką, nie bacząc na płeć i wiek, najbliższych swoich trzciną bić raczył, ale za to jakie inne korzyści!
Przedewszystkiem stroje, na jakie zawsze płeć piękna łakomą jest wielce, nie samodziały grube, a jedwabie cienkie i aksamity, a manele, kolce i inne kosztowności; następnie i dostatek inny, zawsze to łoże puchowe, a nie worek sianem wypchany, jaki dzielić z podoficerem musiała, zawsze to potrawy wykwintne i wina słodkie, wyborowe, a nie chleb razowy, ościsty, nie kiełbasa cuchnąca i kapusta, oraz wódka siwucha, stanowiące zwykłe menu podoficera..
A zresztą, wszakżeż będąc metresą głównodowodzącego i przytem ulubieńca carskiego, łatwiej.gdy się utraci łaski pańskie, zostać metresą, a nawet i żoną któregoś z niższych oficerów, liczących w ten sposób na zdobycie wszechmocnej protekcji, podczas gdy kochanka podoficera mogła się już tylko stoczyć jeszcze niżej, w objęcia prostego żołdaka i powiększyć niezliczone wprost zastępy dziewek obozowych, włóczących się wtedy gromadnie za wojskiem i czekających zmiłowania, ażeby za miłość przelotną, za chwilowe pieszczoty przygodny ich kochanek rzucił im ochłap jaki do zjedzenia i dał szklankę wódki... Przytem jednak znacznie częstszym poczęstunkiem dla tych nieszczęśliwych istot były kije lub pięści...
Na myśl o tem Martę Skawroszenko zimny dreszcz przejmował, z radością też przyjęła tą raptowną, wprost fantastyczną zmianę losu swego i postanowiła cały spryt swój wytężyć, ażeby tylko jaknajdłużej utrzymać się na stanowisku, jakie jej łaskawe nieba zesłały...
Znalazłszy się w haremie Mienszykowa, po dokładnem zbadaniu sytuacji, sprytna liflandka rychło wzięła górę nad swojemi dość zresztą ograniczonemi współzawodniczkami i zajęła przodujące miejsce przy boku faworyta carskiego...
Obdarzona jeszcze jedną wielką zaletą — pracowitością i zamiłowaniem do porządku, w dzień spełniała przy nim wszelkie posługi, utrzymywała porządek czy to w namiocie, czy też w domu, w którym w czasie ustawicznych pochodów wojennych, pan jej i kochanek zatrzymać- się musiał, lub też prała bieliznę jego, świadcząć tysiące tych drobnych, często nawet niedostrzegalnych usług, które zniewalają serca mężczyzn,- w nocy zaś dzieliła łoże jego, nie szczędząc mu znów pieszczot, w których, dzięki długoletniej wprawie, wprost do mistrzostwa doszła.
Cenił też to wszystko bardzo wszechmocny Mienszykow, przywiązywał się do niej coraz bardziej i przekładał nad inne nałożnice swoje.
W dobrobycie też poprawiła się jeszcze- więcej Marta Skawroszenko, rozkwitła, a choć pięknością olśniewającą nie była, budową ciała i zdrową rumianą cerą twarzy mogła zachwycić pożądliwe spojrzenia mężczyzn, którzy zwłaszcza dobrą, tęgą budowę i zdrowie nad subtelne urody przekładali, a którzy w czasie ustawicznych pochodów' wojennych pieszczot niewieścich złaknieni byli...
Zwracało się też do niej z afektami wielu oficerów z otoczenia Mienszykowa, patrzących na nią pożądliwemi oczyma i pragnących przy sposobności uszczknąć kwiat jej miłości i wdzięków, lecz ona, pomnąc na cel, jaki sobie zakreśliła, nie chcąc go zmarnować jakimkolwiek nieostrożnym krokiem, okiełznała swój temperament szalony, nałożyła na niego hamulec, i wierną mu była, nie dając nawet najmniejszych powodów do podejrzeń.
Z dumą też odrzucała wszelkie ich zabiegi, a jednocześnie snuła dość fantastyczne opowieści o swem pochodzeniu, twierdząc, że w żyłach jej nie chłopska krew płynie, a szlachecka, że matka jej, zaraz po wyjściu za mąż za Skawroszenkę, została kochanką pana swego, szlachcica liflanckiego von AIvendala, i że ona właśnie jest owocem tego związku.
Nie bardzo ludzie uwierzyli tym jej opowieściom, umacniały one jednak stanowisko Marty Skawroszenko w domu faworyta carskiego, zdawało się też, że taki stan rzeczy długo bardzo trwać nie będzie, gdy naraz zaszedł wypadek, który wprowadził zupełny przewrót w dotychczasowe jej życie.


∗             ∗

Po zdobyciu po długiem i ciężkiem bardzo -oblężeniu szwedzkiej fortecy Narwy, faworyt carski i głównodowodzący wojskami, kniaź Mienszykow, zamieszkał w jednym z najmniej zniszczonych domów nawpół zburzonego miasta, i Marta Skawroszenko zajęła się robieniem tam porządków.
Zamiłowanie do czystości, wrodzone Niemcom, wpojone jej w domu pastora Glucka, nie opuściło Marty i w dniach jej pomyślności. Zawzięcie też oczyszczała wszystkie zakątki małego domku z wszelkiego brudu, starając się nadać mu możebnie schludny i przyjemny widok, różniąc się tem wielce od swoich towarzyszek rosjanek, mających już w tradycji zamiłowanie do brudu.
Kniaź Mienszykow, mimo swego niskiego pochodzenia, gdyż w latach młodzieńczych był piekarczykiem, sam będący wielkim elegantem i lubiący czystość, cenił to w niej wielce i poza innymi względami, przyczyniało się i to do oddawania jej pierwszeństwa.
Dnia pewnego, gdy Marta zajęta była robieniem porządków w małym domku faworyta, dał się naraz słyszeć tentent kopyt końskich i przed domkiem zatrzymał się zwykły powóz wojskowy, z którego wyskoczył wysoki, zgrabny mężczyzna, o przystojnej, energicznej, spalonej przez słońce i wiatry twarzy, ciemnowłosy, w prostem żołnierskiem ubraniu i szybko wbiegł po schodkach na ganek. Zanim Mienszykow zdołał wybiec na jego spotkanie, gość znalazł się już w komnacie wołając:
— Aleksaszka, jak się masz!
Niskim ukłonem witał swego pana i władcę faworyt, bacznie wpatrując się w twarz jego, w jakim też humorze być on może...
Widząc jednak dobre usposobienie cara i uśmiech zadowolenia na jego twarzy, przybrał również uśmiech radosny i wesoło odpowiadał na zapytania.
Piotr tymczasem, rozsiadłszy się wygodnie w fotelu, rozglądał się ciekawie po całej komnacie, ’ nie omijając przy tej okazji postaci faworyta...
Wreszcie car rzekł:
— Ale u ciebie, Aleksaszka, czysto, jak w holenderskiej chacie a i ty sam czysty, jakby frant jaki zamorski... Któż to tak dba o ciebie?
Uśmiechnął się na te słowa carskie kniaź Mienszykow i nic nie mówiąc, podszedł do drzwi, wiodących do przyległej komnaty, i otworzył je na ścieżaj.
Zajrzał tam Piotr i ujrzał zgoła niespodziewany widok. Ładna, rosła dziewczyna, w wielkim, czystym fartuchu, przeskakiwała akurat ze stołka na stołek, od okna do okna, wycierając gorliwie szyby ich gąbką...
Błysnęły pożądliwie oczy Piotrowi, gdy ujrzał ten widok, gdy spojrzał na zarumienioną twarz młodej dziewczyny, lecz trwało to wszystko bardzo krótko, gdyż Mienszykow zamknął drzwi i miły obrazek zniknął.
Nie rozmawiali już więcej na ten temat. Tylko Mienszykow, na którego rozkaz służba spiesznie zastawiała stół potrawami i potężną baterją butelek z wódką i z winami, z pod oka spoglądał na nagle zamyślonego Piotra, chytrze się przytem od czasu do czasu uśmiechając do siebie... Jadł Piotr, pił jeszcze więcej, lecz wbrew zwyczajowi, cień zadumy nie schodził z czoła jego.
Obserwował to bacznie faworyt i w pewnej chwili znikł, wrócił jednak wkrótce, prowadząc za rękę Martę w bogatą szatę przystrojoną i przyprowadziwszy ją przed cara, gdy zgięła się w niskim przyziemnym pokłonie, sam również się ukłonił i rzekł:
— Miłościwy carze... W domu tym nic nie mam swego... Wszystko jest twoje w domu moim, więc i twoją jest ta niewolnica i służebnica moja...
Błysnęły radością oczy cara, uśmiech rozjaśnił mu twarz, i nie mówiąc ani słowa, nalał pełen kielich wódki i podał go Marcie.
Ta z głębokim pokłonem wzięła go z rąk cara i w milczeniu wychyliła duszkiem...
Aż klasnął car w ręce z zadowolenia i wykrzyknąwszy: — Zuch baba! — posadził ją przy sobie...
Zaczęła się zabawa, a raczej orgja, połączona ze zwykłą pijatyką, w której Marta dzielnie dotrzymywała placu dawnemu swemu panu, Mienszykowowi, i nowemu, carowi Piotrowi.
Piotr, podniecony jej wdziękami, które były zupełnie w jego guście, oraz zachowaniem się, godnem zwykłej dziewki żołnierskiej, a szczególniej umiejętnością picia, trzymał ją cały czas przy sobie, żartował z nią, a wreszcie, odjeżdżając, zażądał, ażeby tegoż dnia jeszcze Mienszykow dostarczył mu nową nałożnicę.
Posłuszny był woli cara kniaź Mienszykow, który obdarzony wielkim sprytem, rozumiał dobrze, że w Marcie mieć będzie wierną sojuszniczkę i pomocnicę w przeprowadzaniu swych ambitnych planów, że zawdzięczając mu wyniesienie swoje, będzie w rękach jego posłusznem narzędziem.
Rozstali się też bez żalu, jak ludzie, którzy robią dobry interes, przyczem Mienszykow na pożegnanie dał jej szereg rad i wskazówek, jak ma z carem postępować, ażeby go jaknajdłużej przy sobie zatrzymać!
Późnym wieczorem przybyła Marta do domu, w którym Piotr zamieszkiwał i przez ordynansa jego ulubionego, Tabiszczewa, wprowadzoną została do komnaty, dla niej przeznaczonej.
Leżały tam rozłożone różne drogie przedmioty, suknie i klejnoty, które Piotr, oczarowany zarówno wdziękiem nowej nałożnicy, jak i jej zdolnością picia, mimo, że nie odznaczał się zazwyczaj hojnością, złożył jej w darze...
Patrzała na to wszystko oczarowana Marta, chwytając spiesznie jedną sztukę za drugą i przymierzając przed zwierciadłem, gdy naraz dał się słyszeć odgłos kroków... To wszedł do komnaty Piotr i patrzał na nią pełnym zachwytu wzrokiem.
Marta w jednej chwili odzyskała przytomność i równowagę, i rzuciwszy wszystko, kłaniała się w pas swemu nowemu panu, i kalecząc jeszcze stówa rosyjskie, rzekła:
— Skąd te wspaniałości?... Jeżeli zostały one przysłane przez „tego", to wezmę tylko ten maleńki pierścionek; jeżeli zaś wasza carska mość je złożyła, to jak mogliście pomyśleć, że są mi one potrzebne, ażeby spodobać się waszej carskiej mości?...
Roześmiał się car, słysząc jej mowę i odrze kł:
— Dla ciebie, gołąbko, ażebyś jeszcze pięk~ niejszą była...
Objął ją w pół, przytulił do siebie i gorący pocałunek złożył na jej ustach. Poprowadził ją potem do przyległej komnaty, gdzie zasiedli do uczty wraz z najbliźszem otoczeniem cara.
Uczta trwała do północy, przyczem wychylono niezliczoną ilość puharów wina i wódki. Marta piła narówni ze wszystkimi, wzbudzając ustawiczny zachwyt cara.
Po uczcie, Mienszykow, który był na niej obecny, odprowadził cara z dawną swoją kochanką do sypialni, życząc im dobrej nocy...
Tej nocy Marta, która dzieliła już niezliczoną ilość razy łoże ze studentami, żołnierzami, oficerami i wielu, wielu innymi,— stanęła u szczytu, o jakim nawet marzyć nie śmiała... Pieszczotami swemi hojnie darzyła władcę olbrzymiego państwa, samego cara Piotra...
A car, opuszczając o świtaniu nową kochankę swoją, wręczył jej dukata, — zwykłe honorarjum, wypłacane przez niego tym, które miłością swoją zaszczycać raczył...
Fakt oddania Marty przez Mienszykowa carowi, potwierdza nader charakterystyczny drzeworyt ludowy, który widział i o którym pisze Hercen.
Wyobrażał on Piotra, siedzącego przy stole, zastawionym potrawami i trunkami, i Mienszykowa, przyprowadzającego mu „na zakąskę“ dorodną piękność. Pod rysunkiem widniał wymowny podpis:
„Wierny poddany ustępuje ukochanemu przez siebie carowi to, co posiada najcenniejszego“.
Wymowne...


∗             ∗

Ze względu na ustawiczne pochody wojenne w walce ze Szwedami, nie mógł car Piotr trzymać przy sobie stale nowej kochanki, zwłaszcza iż stan błogosławiony, w jakim dzięki niemu się znalazła, nie pozwalał na błyskawiczne nieraz przenoszenie się z miejsca na miejsce, wywołane okolicznościami wojennemi.
Marta też, która w tym czasie przybrała rosyjskie już imię Katarzyny Wasiljewny, odesłaną została do Moskwy, do domu Mienszykowa. gdz’e zamieszkiwała wśród haremu tegoż.
Lecz zarówno car, jak i Mienszykow nie zapomnieli jej i w czasie krótkotrwałych, przelotnych bytności w Moskwie, odwiedzali ją często, i obydwaj na zmianę cieszyli się jej względami i pieszczotami.
Urodziła też po określonym czasie carowi syna, który na cześć rodzica swego otrzymał imię Piotra, a fakt ten wielką radością przejął serce cara. W rok potem przybył drugi syn, Paweł.
Dzieci te nie były obojętne carowi, który mógł się poszczycić niezliczoną ilością potomstwa z wielką liczbą swych kochanek. To też, pomimo że był wielce zajęty sprawami, związanemi zarówno z wojną szwedzką, jak i z budową Petersburga, nie zapominał nigdy o nich, a przez nie i o ich matce.
Wykorzystywała tą jego słabość Katarzyna, i w listach, które za jej dyktandem pisano, gdyż z trudem wielkim, po wielu wysiłkach, zaledwie sztukę podpisywania się zdobyć zdołała, zawsze kładła na to nacisk, nazywając się „Katarzyna sama trzecia“.
Budowana z woli Piotra na brzegach Newy nowa stolica rosła jak na drożdżach, a gdy stanęły w niej pierwsze domy, Katarzyna wraz z całym dworem Mienszykowa przeniosła się do domu jego w Petersburgu, pozostając wciąż w podwójnym związku z carem i jego faworytem.
Ten ostatni, gdy zajęcia wojskowe nie pozwalały mu przyjechać do Petersburga, przed Wielkanocą 1706 r. pisał do swojej siostry Anny i nałożnic swoich sióstr Arsenjewych, ażeby przyjechały do niego do Witebska, a gdyby obawiały się jechać z powodu złych dróg i odwilży, ażeby chociaż przysłały natychmiast do niego Katarzynę i inne dziewki, któreby go zabawiały i rozpraszały jego samotność.
To dwuznaczne stanowisko niepokoiło Katarzynę, która w ambitnych myślach swoich sięgała już po koronę carską... Postanowiła też wytężyć wszystek spryt swój, ażeby przykuć do siebie cara na stałe, stać mu się wprost niezbędną i osiągnąć swój cel.
Piotr był wielkim miłośnikiem kobiet, będąc zaś z lekka tylko dotkniętym pokostem cywilizacji dzikusem, nawpół azjatą, nie był zbyt wybrednym w doborze swych kochanek i nie krępował się zbytnio w okazywaniu im uczuć swoich...
Fakty gwałcenia kobiet przez niego w czasie orgji pijackich, w obecności wszystkich ich uczestników, — należały do rzeczy zwykłych często wspominanych przez współczesnych pamiętnikarzy,— a w licznym szeregu jego kochanek znalazły się przedstawicielki wszystkich stanów, od prostych wieśniaczek, służebnych it.d. począwszy, a na córkach starych bojarskich rodów skończywszy... Pod tym względem przejawiał on jaknajszerzej i jaknajdalej idący demokratyzm... Pozatem zdradzał zupełnie wyraźnie skłonności homoseksualne, a ofiarami tej jego namiętności padali młodzi ordynansi, paziowie i oficerowie, specjalnie przez niego wybierani.
Te jego wszystkie słabości postanowiła wykorzystać Katarzyna, i dbając bardzo o wszelkie jego potrzeby, piorąc i cerując bieliznę, czyszcząc i naprawiając ubranie, bez cienia zazdrości pośredniczyła w zawiązywaniu przez niego stosunków miłosnych z osobami, które chwilowo zwróciły uwagę cara.
A przytem jednocześnie stawała niejednokrotnie nawet w obronie przeróżnych ich wybryków i zdrad, starając się przytem ustawiczną pogodą łagodzić i rozpraszać zmartwienia Piotra.
W ten sposób niedostrzegalnie, stopniowo wdzierała się do duszy jego, zdobywała zaufanie i miłość, stawała się wprost niezbędną.
Aż wreszcie system ten począł wydawać pożądane owoce. Przyzwyczaił się Piotr do niej do tego stopnia, że bez niej wprost obejść się nie mógł, i w końcu, gdy wydało mu się, że może ją utracić, że może ona mu się wymknąć, stał sie wprost zazdrosnym o Mienszykowa, któremu poradził zupełnie poważnie, ażeby wreszcie ożenił się z dawną narzeczoną swą i kochanką, Anną Arsenjewą.
Faworyt, posłuszny woli cara, a przytem zachęcony hojnym darem, ożenił się, a Katarzyna, która w tym okresie urodziła znów Piotrowi córkę Katarzynę, przeniosła się już na stałe do domu swego ukoronowanego kochanka, zajmując w nim podwójne stanowisko: gospodyni i nałożnicy.
Ażeby jeszcze bardziej przykuć cara do siebie, ażeby znieść wszelkie przeszkody, dzielące ją od niego, postanowiła zmienić religję...
Marta Skawroszenko, pochodząca z rodziny katolickich chłopów polskich, znalazłszy się w służbie u pastora Glucka, pod jego wpływem przyjęła luteranizm, który obecnie, obojętna zupełnie pod względem religijnym, zmieniła dla swoich celów na praw*osławje...
Chrzest jej odbył się w soborze Uspieńskim w Moskwie, z wielkim przepychem a rodzicami chrzestnymi jej byli ni mniej ni więcej, tylko siostra cara Piotra Katarzyna, którą on za udział w buncie strzelców zamknął w klasztorze, oraz syn Piotra, Aleksy, którego matkę a swoją żonę, Eudoksję, trzymał car w zamknięciu w klasztorze Suzdalskim.
Marta Skawroszenko przy tej nowej zmianie przybrała imię Katarzyny Aleksiejewny, pod którem wkrótce wystąpić miała na widownię dziejową.
Ze związku jej z carem przybywały coraz nowe dzieci, tak w r. 1708 urodziła się córka Anna, a w rok potem, w r. 1709, córka Elżbieta, co jeszcze bardziej umacniało jej sytuację i zacieśniało węzeł, łączący ją z carem...
Katarzyna już tak głęboko tkwiła w sercu cara, który zdołał się do niej przyzwyczaić i głęboko przywiązać, stała mu się tak wprost niezbędną, że mimo licznych chwilowych, przelotnych zdrad i miłostek, powracał zawsze do niej, myślał wciąż o niej i pisywał czułe bardzo listy.
Dowodem tych uczuć jego jest pismo, które pozostawił w r. 1708, udając się na wyprawę wojenną przeciwko Karolowi XII, królowi szwedzkiemu, zakończoną świetnem zwycięstwem pod Połtawą. Pismo, będące jakby kodycylem do testamentu jego, brzmiało jak następuje:
„Jeżeli coś zdarzy się wolą Bożą, wtedy trzy tysiące rubli, które są teraz w pałacu kniazia Mienszykowa, oddać Katarzynie Wasiljewnie z dziewczynką — Piter“.
A gdy po zwycięstwie pod Połtawą powrócił do Petersburga, Katarzyna przywitała go z radością i od tej chwili, zamieszkawszy na stałe w domu jego, nie opuszczała go zupełnie... To też, gdy udał się wkrótce potem w podróż do Polski i Niemiec, towarzyszyła mu również, a wszędzie postępowano z nią i traktowano ją jako carycę, jak prawą małżonkę, zapominając ze względu na jego potęgę o tem, że była tylko nałożnicą jego...
A w miarę wzrostu przywiązania do Katarzyny, coraz bardziej utrwalał się car w postanowieniu poślubienia jej...
Cóż z tego, że związek jego z pierwszą żoną, Eudoksją Fiedorówną, przebywającą w poniewolnem zamknięciu w klasztorze Suzdalskim, nie był rozwiązany, że żyła ona jeszcze i nic nie przepowiadało nawet rychłego jej zgonu?...
Od tego przecież był on carem samodzierżawnym, samemu dla siebie prawa stanowiącym, a przytem jeszcze i głową cerkwi prawosławnej, ażeby takie trudności przełamywać...
Przytem zaszedł wypadek, który postanowienie jego uczynienia z dziewki służebnej pastora Glucka, a później nałożnicy Szeremetjewa i Mienszykowa, oraz zwykłej dziewki żołnierskiej, małżonki cara i imperatorowej przyspieszył...
Marta Skawroszenko vel Katarzyna Aleksiejewna — dopięła swego, zasiadła na tronie carskim...



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Edmund Krüger.