<<< Dane tekstu >>>
Autor Edmund Jezierski
Tytuł Katarzyna I
Podtytuł Z bagna — na wyżyny carskiego tronu
Wydawca Drukarnia Teatralna F. Syrewicza i S-ki
Data wyd. 1928
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


KATARZYNA I
Z BAGNA — NA WYŻYNY
CARSKIEGO TRONU.
NAPISAŁ
EDMUND JEZIERSKI
NAKŁADEM
DRUKARNI TEATRALNEJ F. SYREWICZA i S-ki
WARSZAWA  —  SENATORSKA 30, TEL. 69-90.







ETAP I.
SŁUGA — NIEWOLNICA — NAŁOŻNICA

W upalny dzień sierpniowy 1702 r. generał jego carskiej mości Piotra I go Aleksiejewicza, Borys Szeremetjew, odpoczywał w chłodzie namiotu swego, przysłuchując się nieustannemu prawie hukowi dział moskiewskich, zasypujących od lipca już bez przerwy nieomal gradem kul szwedzką twierdzę Marienburg, w Liflandji.
Pociągając z kielicha wino, rozmyślał nad tem, kiedy wreszcie skończy się to oblężenie, które i jemu i wojsku porządnie we znaki się już dało, zwłaszcza, że i car Piotr naglił o przyspieszenie zdobycia opornej twierdzy, gdy naraz uchyliła się zasłona namiotu i dyżurny oficer zameldował mu, iż od przednich straży przyprowadzono grupę zbiegów z miasta...
Przeciągnął się generał, nierad, że mu odpoczynek przerwano, zajęty jednak ciekawością, eo zacz za jedni mogą być owi zbiedzy, wyszedł przed namiot.
Zobaczył tam grupę ludzi, otoczonych przez żołnierzy z muszkietami w ręku. Na czele jej stał mężczyzna wysoki, chudy, w czarne szaty przyodziany, z tobołkami na plecach, trzymający w ręku jakąś grubą księgę i wykrzykujący urywane zdania w języku cerkiewno-słowiańskim; za nim stała również wysoka, chuda starsza kobieta i kilkoro dzieci różnego wieku, młoda, wysoka i tęga dziewczyna, lat siedemnastu, blondyna, o twarzy nie pięknej, szerokiej, z wystającemi kośćmi policzkowemi, o cerze świeżej, smagłej, purpurowych ustach i błyszczących czarnych oczach, z ciekawością rozglądających się wokoło...
Od czasu do czasu z oczu tych błyskały płomyki wesołości i zalotności, nie będące w zgodzie z trudną i ciężką sytuacją, w jakiej się wszyscy znajdowali.
Generał Szeremetjew wysłuchał szybkiej mowy zbiega, plączącego wyrazy niemieckie z cerkiewno słowiańskiemi i z trudem wyrozumiał, że jest on Johannem Gluckiem, pastorem z Marienburga, że w przeddzień komendant twierdzy zawezwał go z paru innymi obywatelami do siebie i oświadczywszy poufnie, że, nie widząc innego wyjścia, zdecydował wysadzić się wraz z twierdzą w powietrze, radził im wszystkim uchodzić z niej dla ocalenia życia, że zabrawszy też wszystko, co mieli najcenniejszego, uszli, licząc na wspaniałomyślność wodza wojsk jego carskiej mości cara moskiewskiego.
Z coraz większem roztargnieniem słuchał •wódz moskiewski długiego przemówienia pastora, gęsto szpikowanego cytatami z pisma świętego w języku słowiańskim, a wzrok jego coraz częściej wybiegał ku rosłej, tęgiej dziewczynie, stojącej w tyle za wszystkimi i niefrasobliwie śmiejącej się do niego, do oficerów z otoczenia jego, do żołnierzy nawet, jakby pewną była mocy i potęgi tego uśmiechu swego.
Przerwał też Szeremetjew długie wywody pastora, mówiąc wprost:
— Rozumiemy was dobrze, panie pastorze, i jako dobrowolnego jeńca wyślemy was z rodziną i wszystkiem do Moskwy, tylko córka wasza... — tu zawahał się Szeremetjew i wskazał ręką na uśmiechającą się wciąż i strzyżącą zalotnie oczyma dziewczynę...
— To nie jest córka moja,—ze świętobliwem oburzeniem zawołał pastor: to chłopka, która z Polski do Liflandji uciekła... Marta Skawroszenko... Sługą w domu moim jest, z litości przyjętą.. Lecz panie, szatan zła ją opanował... Mimo nauk moralnych i przykładu w domu moim grzeszyła często z uczniami, którzy u mnie przemieszkiwali, tak że ażeby położyć kres temu zgorszeniu i obrazie boskiej, i nawrócić ją na drogę cnoty, zamąź ją wydałem, za dragona szwedzkiego, nazwiskiem Kruze... Lecz mąż jej przed oblężeniem twierdzy z oddziałem swoim do Rygi wysłany został i od czasu tego wieści żadnej od niego niema... Dozwólcie, panie generale, by do męża swego udać się mogła...
Z uśmiechem słuchał Szeremetjew tych słów pastora, a w okrągłych oczach jego błysnęły ogniki pożądania.
— Tymbardziej więc, — przerwał pastorowi: jako żona żołnierza szwedzkiego w jeństwie naszem pozostać musi... Wy dziś jeszcze do Moskwy z rodziną podążycie, a ona tu z nami w obozie pozostanie... W czasie oblężenia niewiasta w obozie jedyną jest osłodą żołnierza...
To rzekłszy, ujął za rękę Martę Skawroszenko, i odwróciwszy się plecami do pastora^ pociągnął za sobą do namiotu... Nie stawiała mu najmniejszego oporu, z tym samym uśmiechem szła posłusznie za nim, jako niewolnica ani jednem słowem, ani gestem, nie pożegnawszy swego dobroczyńcy.
A wieczorem dnia tego, generał Szeremetjew wydał ucztę wspaniałą... Jutro szturm ostateczny,, śmierć napewno niejedno skosi życie, a więc korzystać z niego należy póki czas...
W wielkim namiocie wodza, oświetlonym jasno płonącemi pochodniami, przy stołach, zastawionych potrawami i dzbanami z winem i wódką, zasiedli oficerowie, a na pierwszem miejscu,, tuż przy wodzu, generale Szeremetjewie, zasiadała branka jego, siedemnastoletnia Marta Skawroszenko...
Licznie krążyły kielichy z wódką i winem, a Marta w wychylaniu ich nie ustępowała nikomu... Wesołość panowała ogólna, a ona hojnie darzyła wszystkich uśmiechami, a w cichości, gdy Szeremetjew nie widział tego, i całusami, silnemi uderzeniami pięści odpierając jednak zbyt obcesowe ataki dobrze już podpitych oficerów...
Naraz rozbrzmiała muzyka... Oficerom tańcować się zachciało, i Marta, lekka i zręczna, mimo swej rosłej postaci, przechodziła w tańcu z rąk do rąk...
Wtem huk straszliwy wstrząsnął powietrzem... Wszystko zachwiało się w namiocie, za- kołysały się płomienie pochodni, a niektórzy z oficerów, z Szeremetjewym na czele, wybiegli z namiotu, by być świadkami wysadzenia twierdzy w powietrze.
Dzielny komendant szwedzki, obrońca Marienburga, zdzierży! swą obietnicę, i zamiast się poddać, nawet na honorowych warunkach, wołał wraz z załogą zginąć...
Huk ten przeraził Martę bardzo i nawpół omdlała padła, czy to wypadkiem czy też z pewną przynajmniej dozą świadomości, w ramiona młodego i przystojnego oficera dragonów carskich, który często w jej stronę kierował spojrzenia czarnych, błyszczących oczu, na co w odpowiedzi otrzymywał przelotne, ukradkowe a pełne zalotności uśmieszki...
Oficer, pełen uczuć miłosiernych i chęci ra* towania mdlejącej, pochwycił ją, przytrzymał mocno, poczem poniósł wgłąb namiotu, w najciemniejszy kąt, gdzie złożył na futrami wyło- żonem łożu...
Kto wtedy stracił przytomność, kroniki nie piszą, pewnym jest tylko jeden fakt:
Dnia tego Marta Skawroszenko stała się zdobyczą nietylko wodza naczelnego wojsk moskiewskich, gen. Szeremetjewa, ale i pięknego oficera, jego adjutanta...
I drugi fakt:
Dnia tego, w orgji pijackiej i szale zmysłowym, przy dźwiękach orkiestry i huku wysadzanej twierdzy, wstąpiła w dzieje Rosji ta, która w dwadzieścia trzy lata potem na tronie carskim, pod imieniem Katarzyny I, zasiąść miała...


∗             ∗

Niedługo jednak cieszyła się Marta Skawroszenko względami i pieszczotami wodza armji moskiewskiej, gen. Szeremetjewa... Zmienny bardzo w uczuciach, sprzykrzył ją sobie wkrótce, zwłaszcza, że dochodziły go coraz wieści, że niepohamowanego temperamentu i niezbyt wybredna w doborze kochanków branka hojnie darzyła względami swymi w tajemnicy licznych nietylko zwłaszcza, że dochodziły go coraz wieści, że niepohamowanego temperamentu i niezbyt wybredna w doborze kochanków branka hojnie darzyła względami swymi w tajemnicy licznych nietylko oficerów, ale i żołnierzy jego, aż wreszcie, schwytawszy ją na gorącym uczynku zdrady, obił porządnie trzciną i jednemu z podoficerów za wierną i gorliwą służbę podarował...
Ten, wiedząc już dobrze o jej kochliwem usposobieniu, a mając pewne w sprawach babskich doświadczenie, inaczej zgoła z nią sobie poczynał... W dzień bił ją nahajką bezlitośnie, wieczorami zaś pił z nią i oddawał się miłości..
Lecz i tu Marta, czy ażeby pomścić się za bicie, czy też nie mogąc zapanować nad swoim temperamentem, przy każdej sposobności zdradzała go z każdym, wszystko jedno, czy był to oficer, czy prosty żołdak, tak że w niedługim czasie nie było w obozowisku rosyjskiem żołnierza, któryby nie mógł poszczycić się jej względami.
Sarkały z tego powodu na nią licznie w owym czasie przebywające w obozowisku dziewki żołnierskie, którym poważną robiła konkurencję, lecz od energiczniejszych wystąpień powstrzymywała je obawa przed nader licznymi już wielbicielami Marty.
Naraz spokojny postój pod Marienburgiem zakłócony został rozkazem cara, ażeby wojska, pod wodzą Szeremetjewa pozostające, do nowego szykowały się pochodu... Przedtem jednak przeglądu ich dokonać miał faworyt carski, sam kniaź Mienszykow...
Stanęły wojska w ordynku, przegląd się odbył. W czasie objazdu pułków dostrzegł gość dostojny stojącą na boku dorodną postać Marty, która uśmiechnęła się do niego i mrugnęła przy- tem tak znacząco, że utkwiła mu w pamięci...
Rozpytał się też zaraz o nią Szeremetjewa, a ten. chcąc zachować sobie względy wszechmocnego ulubieńca carskiego, wydał wnet odpowiednie polecenia, i w czasie uczty wieczornej, Marta, wspaniale przybrana, znalazła się już przy boku kniazia Mienszykowa, wychylając z nim na wyścigi kielichy wódki i wina, wesoło i śmiało odpowiadając na żarty i zaczepki jego...
Nocy tej podzieliła łoże jego, a gdy wyjeżdżał z obozu pod Narwą, jechała z nim razem, zaliczona do orszaku jego, jako praczka... Nie była tam, coprawda jedyną, gdyż faworyt carski znany był ze skłonności swej do płci pięknej, trzymał też czy w stolicy, czy w obozie przy boku swoim cały harem młodych dziewcząt, zmienianych często, lecz Marta sprytem swoim i umiejętnością dogadzania wszystkim zachciankom pana swego, szybko wzięła górę nad inne- mi nałożnicami Mienszykowa i najdłużej trwała przy nim...
A biedny, porzucony przez nią podoficer, który zdołał przez czas krótkiego pożycia przywiązać się szczerze do niej, bolał srodze po niewiernej, zalewał smutek i tęsknotę gorzałką, a gdy chciał protestować, upominać się o nią. o ten dar, dowód łaski Szeremetjewa, setka kijów na grzbiecie rychło mu tą miłość niewczesną z głowy wykurzyła.


∗             ∗

Podczas, gdy nieszczęsny podoficer wił się pod kijami, niewierna kochanka, spakowawszy w węzełek chudobę przenosiła się z całym spokojem i obojętnością z namiotu jego do namiotu głównodowodzącego kniazia, przez drogę, nader krótką coprawda, zapominając nawet o jego istnieniu...
Sprytna chłopka liflandzka z łatwością przyszła do przekonania, że jednak wódz naczelny to nie podoficer, że, być może, trzcina jednako tu, jak i tam, siec będzie jej smagłą lecz delikatną skórę, gdyż w czasach owych nawet sam car batiuszka, swą własną rączką, nie bacząc na płeć i wiek, najbliższych swoich trzciną bić raczył, ale za to jakie inne korzyści!
Przedewszystkiem stroje, na jakie zawsze płeć piękna łakomą jest wielce, nie samodziały grube, a jedwabie cienkie i aksamity, a manele, kolce i inne kosztowności; następnie i dostatek inny, zawsze to łoże puchowe, a nie worek sianem wypchany, jaki dzielić z podoficerem musiała, zawsze to potrawy wykwintne i wina słodkie, wyborowe, a nie chleb razowy, ościsty, nie kiełbasa cuchnąca i kapusta, oraz wódka siwucha, stanowiące zwykłe menu podoficera..
A zresztą, wszakżeż będąc metresą głównodowodzącego i przytem ulubieńca carskiego, łatwiej.gdy się utraci łaski pańskie, zostać metresą, a nawet i żoną któregoś z niższych oficerów, liczących w ten sposób na zdobycie wszechmocnej protekcji, podczas gdy kochanka podoficera mogła się już tylko stoczyć jeszcze niżej, w objęcia prostego żołdaka i powiększyć niezliczone wprost zastępy dziewek obozowych, włóczących się wtedy gromadnie za wojskiem i czekających zmiłowania, ażeby za miłość przelotną, za chwilowe pieszczoty przygodny ich kochanek rzucił im ochłap jaki do zjedzenia i dał szklankę wódki... Przytem jednak znacznie częstszym poczęstunkiem dla tych nieszczęśliwych istot były kije lub pięści...
Na myśl o tem Martę Skawroszenko zimny dreszcz przejmował, z radością też przyjęła tą raptowną, wprost fantastyczną zmianę losu swego i postanowiła cały spryt swój wytężyć, ażeby tylko jaknajdłużej utrzymać się na stanowisku, jakie jej łaskawe nieba zesłały...
Znalazłszy się w haremie Mienszykowa, po dokładnem zbadaniu sytuacji, sprytna liflandka rychło wzięła górę nad swojemi dość zresztą ograniczonemi współzawodniczkami i zajęła przodujące miejsce przy boku faworyta carskiego...
Obdarzona jeszcze jedną wielką zaletą — pracowitością i zamiłowaniem do porządku, w dzień spełniała przy nim wszelkie posługi, utrzymywała porządek czy to w namiocie, czy też w domu, w którym w czasie ustawicznych pochodów wojennych, pan jej i kochanek zatrzymać- się musiał, lub też prała bieliznę jego, świadcząć tysiące tych drobnych, często nawet niedostrzegalnych usług, które zniewalają serca mężczyzn,- w nocy zaś dzieliła łoże jego, nie szczędząc mu znów pieszczot, w których, dzięki długoletniej wprawie, wprost do mistrzostwa doszła.
Cenił też to wszystko bardzo wszechmocny Mienszykow, przywiązywał się do niej coraz bardziej i przekładał nad inne nałożnice swoje.
W dobrobycie też poprawiła się jeszcze- więcej Marta Skawroszenko, rozkwitła, a choć pięknością olśniewającą nie była, budową ciała i zdrową rumianą cerą twarzy mogła zachwycić pożądliwe spojrzenia mężczyzn, którzy zwłaszcza dobrą, tęgą budowę i zdrowie nad subtelne urody przekładali, a którzy w czasie ustawicznych pochodów' wojennych pieszczot niewieścich złaknieni byli...
Zwracało się też do niej z afektami wielu oficerów z otoczenia Mienszykowa, patrzących na nią pożądliwemi oczyma i pragnących przy sposobności uszczknąć kwiat jej miłości i wdzięków, lecz ona, pomnąc na cel, jaki sobie zakreśliła, nie chcąc go zmarnować jakimkolwiek nieostrożnym krokiem, okiełznała swój temperament szalony, nałożyła na niego hamulec, i wierną mu była, nie dając nawet najmniejszych powodów do podejrzeń.
Z dumą też odrzucała wszelkie ich zabiegi, a jednocześnie snuła dość fantastyczne opowieści o swem pochodzeniu, twierdząc, że w żyłach jej nie chłopska krew płynie, a szlachecka, że matka jej, zaraz po wyjściu za mąż za Skawroszenkę, została kochanką pana swego, szlachcica liflanckiego von AIvendala, i że ona właśnie jest owocem tego związku.
Nie bardzo ludzie uwierzyli tym jej opowieściom, umacniały one jednak stanowisko Marty Skawroszenko w domu faworyta carskiego, zdawało się też, że taki stan rzeczy długo bardzo trwać nie będzie, gdy naraz zaszedł wypadek, który wprowadził zupełny przewrót w dotychczasowe jej życie.


∗             ∗

Po zdobyciu po długiem i ciężkiem bardzo -oblężeniu szwedzkiej fortecy Narwy, faworyt carski i głównodowodzący wojskami, kniaź Mienszykow, zamieszkał w jednym z najmniej zniszczonych domów nawpół zburzonego miasta, i Marta Skawroszenko zajęła się robieniem tam porządków.
Zamiłowanie do czystości, wrodzone Niemcom, wpojone jej w domu pastora Glucka, nie opuściło Marty i w dniach jej pomyślności. Zawzięcie też oczyszczała wszystkie zakątki małego domku z wszelkiego brudu, starając się nadać mu możebnie schludny i przyjemny widok, różniąc się tem wielce od swoich towarzyszek rosjanek, mających już w tradycji zamiłowanie do brudu.
Kniaź Mienszykow, mimo swego niskiego pochodzenia, gdyż w latach młodzieńczych był piekarczykiem, sam będący wielkim elegantem i lubiący czystość, cenił to w niej wielce i poza innymi względami, przyczyniało się i to do oddawania jej pierwszeństwa.
Dnia pewnego, gdy Marta zajęta była robieniem porządków w małym domku faworyta, dał się naraz słyszeć tentent kopyt końskich i przed domkiem zatrzymał się zwykły powóz wojskowy, z którego wyskoczył wysoki, zgrabny mężczyzna, o przystojnej, energicznej, spalonej przez słońce i wiatry twarzy, ciemnowłosy, w prostem żołnierskiem ubraniu i szybko wbiegł po schodkach na ganek. Zanim Mienszykow zdołał wybiec na jego spotkanie, gość znalazł się już w komnacie wołając:
— Aleksaszka, jak się masz!
Niskim ukłonem witał swego pana i władcę faworyt, bacznie wpatrując się w twarz jego, w jakim też humorze być on może...
Widząc jednak dobre usposobienie cara i uśmiech zadowolenia na jego twarzy, przybrał również uśmiech radosny i wesoło odpowiadał na zapytania.
Piotr tymczasem, rozsiadłszy się wygodnie w fotelu, rozglądał się ciekawie po całej komnacie, ’ nie omijając przy tej okazji postaci faworyta...
Wreszcie car rzekł:
— Ale u ciebie, Aleksaszka, czysto, jak w holenderskiej chacie a i ty sam czysty, jakby frant jaki zamorski... Któż to tak dba o ciebie?
Uśmiechnął się na te słowa carskie kniaź Mienszykow i nic nie mówiąc, podszedł do drzwi, wiodących do przyległej komnaty, i otworzył je na ścieżaj.
Zajrzał tam Piotr i ujrzał zgoła niespodziewany widok. Ładna, rosła dziewczyna, w wielkim, czystym fartuchu, przeskakiwała akurat ze stołka na stołek, od okna do okna, wycierając gorliwie szyby ich gąbką...
Błysnęły pożądliwie oczy Piotrowi, gdy ujrzał ten widok, gdy spojrzał na zarumienioną twarz młodej dziewczyny, lecz trwało to wszystko bardzo krótko, gdyż Mienszykow zamknął drzwi i miły obrazek zniknął.
Nie rozmawiali już więcej na ten temat. Tylko Mienszykow, na którego rozkaz służba spiesznie zastawiała stół potrawami i potężną baterją butelek z wódką i z winami, z pod oka spoglądał na nagle zamyślonego Piotra, chytrze się przytem od czasu do czasu uśmiechając do siebie... Jadł Piotr, pił jeszcze więcej, lecz wbrew zwyczajowi, cień zadumy nie schodził z czoła jego.
Obserwował to bacznie faworyt i w pewnej chwili znikł, wrócił jednak wkrótce, prowadząc za rękę Martę w bogatą szatę przystrojoną i przyprowadziwszy ją przed cara, gdy zgięła się w niskim przyziemnym pokłonie, sam również się ukłonił i rzekł:
— Miłościwy carze... W domu tym nic nie mam swego... Wszystko jest twoje w domu moim, więc i twoją jest ta niewolnica i służebnica moja...
Błysnęły radością oczy cara, uśmiech rozjaśnił mu twarz, i nie mówiąc ani słowa, nalał pełen kielich wódki i podał go Marcie.
Ta z głębokim pokłonem wzięła go z rąk cara i w milczeniu wychyliła duszkiem...
Aż klasnął car w ręce z zadowolenia i wykrzyknąwszy: — Zuch baba! — posadził ją przy sobie...
Zaczęła się zabawa, a raczej orgja, połączona ze zwykłą pijatyką, w której Marta dzielnie dotrzymywała placu dawnemu swemu panu, Mienszykowowi, i nowemu, carowi Piotrowi.
Piotr, podniecony jej wdziękami, które były zupełnie w jego guście, oraz zachowaniem się, godnem zwykłej dziewki żołnierskiej, a szczególniej umiejętnością picia, trzymał ją cały czas przy sobie, żartował z nią, a wreszcie, odjeżdżając, zażądał, ażeby tegoż dnia jeszcze Mienszykow dostarczył mu nową nałożnicę.
Posłuszny był woli cara kniaź Mienszykow, który obdarzony wielkim sprytem, rozumiał dobrze, że w Marcie mieć będzie wierną sojuszniczkę i pomocnicę w przeprowadzaniu swych ambitnych planów, że zawdzięczając mu wyniesienie swoje, będzie w rękach jego posłusznem narzędziem.
Rozstali się też bez żalu, jak ludzie, którzy robią dobry interes, przyczem Mienszykow na pożegnanie dał jej szereg rad i wskazówek, jak ma z carem postępować, ażeby go jaknajdłużej przy sobie zatrzymać!
Późnym wieczorem przybyła Marta do domu, w którym Piotr zamieszkiwał i przez ordynansa jego ulubionego, Tabiszczewa, wprowadzoną została do komnaty, dla niej przeznaczonej.
Leżały tam rozłożone różne drogie przedmioty, suknie i klejnoty, które Piotr, oczarowany zarówno wdziękiem nowej nałożnicy, jak i jej zdolnością picia, mimo, że nie odznaczał się zazwyczaj hojnością, złożył jej w darze...
Patrzała na to wszystko oczarowana Marta, chwytając spiesznie jedną sztukę za drugą i przymierzając przed zwierciadłem, gdy naraz dał się słyszeć odgłos kroków... To wszedł do komnaty Piotr i patrzał na nią pełnym zachwytu wzrokiem.
Marta w jednej chwili odzyskała przytomność i równowagę, i rzuciwszy wszystko, kłaniała się w pas swemu nowemu panu, i kalecząc jeszcze stówa rosyjskie, rzekła:
— Skąd te wspaniałości?... Jeżeli zostały one przysłane przez „tego", to wezmę tylko ten maleńki pierścionek; jeżeli zaś wasza carska mość je złożyła, to jak mogliście pomyśleć, że są mi one potrzebne, ażeby spodobać się waszej carskiej mości?...
Roześmiał się car, słysząc jej mowę i odrze kł:
— Dla ciebie, gołąbko, ażebyś jeszcze pięk~ niejszą była...
Objął ją w pół, przytulił do siebie i gorący pocałunek złożył na jej ustach. Poprowadził ją potem do przyległej komnaty, gdzie zasiedli do uczty wraz z najbliźszem otoczeniem cara.
Uczta trwała do północy, przyczem wychylono niezliczoną ilość puharów wina i wódki. Marta piła narówni ze wszystkimi, wzbudzając ustawiczny zachwyt cara.
Po uczcie, Mienszykow, który był na niej obecny, odprowadził cara z dawną swoją kochanką do sypialni, życząc im dobrej nocy...
Tej nocy Marta, która dzieliła już niezliczoną ilość razy łoże ze studentami, żołnierzami, oficerami i wielu, wielu innymi,— stanęła u szczytu, o jakim nawet marzyć nie śmiała... Pieszczotami swemi hojnie darzyła władcę olbrzymiego państwa, samego cara Piotra...
A car, opuszczając o świtaniu nową kochankę swoją, wręczył jej dukata, — zwykłe honorarjum, wypłacane przez niego tym, które miłością swoją zaszczycać raczył...
Fakt oddania Marty przez Mienszykowa carowi, potwierdza nader charakterystyczny drzeworyt ludowy, który widział i o którym pisze Hercen.
Wyobrażał on Piotra, siedzącego przy stole, zastawionym potrawami i trunkami, i Mienszykowa, przyprowadzającego mu „na zakąskę“ dorodną piękność. Pod rysunkiem widniał wymowny podpis:
„Wierny poddany ustępuje ukochanemu przez siebie carowi to, co posiada najcenniejszego“.
Wymowne...


∗             ∗

Ze względu na ustawiczne pochody wojenne w walce ze Szwedami, nie mógł car Piotr trzymać przy sobie stale nowej kochanki, zwłaszcza iż stan błogosławiony, w jakim dzięki niemu się znalazła, nie pozwalał na błyskawiczne nieraz przenoszenie się z miejsca na miejsce, wywołane okolicznościami wojennemi.
Marta też, która w tym czasie przybrała rosyjskie już imię Katarzyny Wasiljewny, odesłaną została do Moskwy, do domu Mienszykowa. gdz’e zamieszkiwała wśród haremu tegoż.
Lecz zarówno car, jak i Mienszykow nie zapomnieli jej i w czasie krótkotrwałych, przelotnych bytności w Moskwie, odwiedzali ją często, i obydwaj na zmianę cieszyli się jej względami i pieszczotami.
Urodziła też po określonym czasie carowi syna, który na cześć rodzica swego otrzymał imię Piotra, a fakt ten wielką radością przejął serce cara. W rok potem przybył drugi syn, Paweł.
Dzieci te nie były obojętne carowi, który mógł się poszczycić niezliczoną ilością potomstwa z wielką liczbą swych kochanek. To też, pomimo że był wielce zajęty sprawami, związanemi zarówno z wojną szwedzką, jak i z budową Petersburga, nie zapominał nigdy o nich, a przez nie i o ich matce.
Wykorzystywała tą jego słabość Katarzyna, i w listach, które za jej dyktandem pisano, gdyż z trudem wielkim, po wielu wysiłkach, zaledwie sztukę podpisywania się zdobyć zdołała, zawsze kładła na to nacisk, nazywając się „Katarzyna sama trzecia“.
Budowana z woli Piotra na brzegach Newy nowa stolica rosła jak na drożdżach, a gdy stanęły w niej pierwsze domy, Katarzyna wraz z całym dworem Mienszykowa przeniosła się do domu jego w Petersburgu, pozostając wciąż w podwójnym związku z carem i jego faworytem.
Ten ostatni, gdy zajęcia wojskowe nie pozwalały mu przyjechać do Petersburga, przed Wielkanocą 1706 r. pisał do swojej siostry Anny i nałożnic swoich sióstr Arsenjewych, ażeby przyjechały do niego do Witebska, a gdyby obawiały się jechać z powodu złych dróg i odwilży, ażeby chociaż przysłały natychmiast do niego Katarzynę i inne dziewki, któreby go zabawiały i rozpraszały jego samotność.
To dwuznaczne stanowisko niepokoiło Katarzynę, która w ambitnych myślach swoich sięgała już po koronę carską... Postanowiła też wytężyć wszystek spryt swój, ażeby przykuć do siebie cara na stałe, stać mu się wprost niezbędną i osiągnąć swój cel.
Piotr był wielkim miłośnikiem kobiet, będąc zaś z lekka tylko dotkniętym pokostem cywilizacji dzikusem, nawpół azjatą, nie był zbyt wybrednym w doborze swych kochanek i nie krępował się zbytnio w okazywaniu im uczuć swoich...
Fakty gwałcenia kobiet przez niego w czasie orgji pijackich, w obecności wszystkich ich uczestników, — należały do rzeczy zwykłych często wspominanych przez współczesnych pamiętnikarzy,— a w licznym szeregu jego kochanek znalazły się przedstawicielki wszystkich stanów, od prostych wieśniaczek, służebnych it.d. począwszy, a na córkach starych bojarskich rodów skończywszy... Pod tym względem przejawiał on jaknajszerzej i jaknajdalej idący demokratyzm... Pozatem zdradzał zupełnie wyraźnie skłonności homoseksualne, a ofiarami tej jego namiętności padali młodzi ordynansi, paziowie i oficerowie, specjalnie przez niego wybierani.
Te jego wszystkie słabości postanowiła wykorzystać Katarzyna, i dbając bardzo o wszelkie jego potrzeby, piorąc i cerując bieliznę, czyszcząc i naprawiając ubranie, bez cienia zazdrości pośredniczyła w zawiązywaniu przez niego stosunków miłosnych z osobami, które chwilowo zwróciły uwagę cara.
A przytem jednocześnie stawała niejednokrotnie nawet w obronie przeróżnych ich wybryków i zdrad, starając się przytem ustawiczną pogodą łagodzić i rozpraszać zmartwienia Piotra.
W ten sposób niedostrzegalnie, stopniowo wdzierała się do duszy jego, zdobywała zaufanie i miłość, stawała się wprost niezbędną.
Aż wreszcie system ten począł wydawać pożądane owoce. Przyzwyczaił się Piotr do niej do tego stopnia, że bez niej wprost obejść się nie mógł, i w końcu, gdy wydało mu się, że może ją utracić, że może ona mu się wymknąć, stał sie wprost zazdrosnym o Mienszykowa, któremu poradził zupełnie poważnie, ażeby wreszcie ożenił się z dawną narzeczoną swą i kochanką, Anną Arsenjewą.
Faworyt, posłuszny woli cara, a przytem zachęcony hojnym darem, ożenił się, a Katarzyna, która w tym okresie urodziła znów Piotrowi córkę Katarzynę, przeniosła się już na stałe do domu swego ukoronowanego kochanka, zajmując w nim podwójne stanowisko: gospodyni i nałożnicy.
Ażeby jeszcze bardziej przykuć cara do siebie, ażeby znieść wszelkie przeszkody, dzielące ją od niego, postanowiła zmienić religję...
Marta Skawroszenko, pochodząca z rodziny katolickich chłopów polskich, znalazłszy się w służbie u pastora Glucka, pod jego wpływem przyjęła luteranizm, który obecnie, obojętna zupełnie pod względem religijnym, zmieniła dla swoich celów na praw*osławje...
Chrzest jej odbył się w soborze Uspieńskim w Moskwie, z wielkim przepychem a rodzicami chrzestnymi jej byli ni mniej ni więcej, tylko siostra cara Piotra Katarzyna, którą on za udział w buncie strzelców zamknął w klasztorze, oraz syn Piotra, Aleksy, którego matkę a swoją żonę, Eudoksję, trzymał car w zamknięciu w klasztorze Suzdalskim.
Marta Skawroszenko przy tej nowej zmianie przybrała imię Katarzyny Aleksiejewny, pod którem wkrótce wystąpić miała na widownię dziejową.
Ze związku jej z carem przybywały coraz nowe dzieci, tak w r. 1708 urodziła się córka Anna, a w rok potem, w r. 1709, córka Elżbieta, co jeszcze bardziej umacniało jej sytuację i zacieśniało węzeł, łączący ją z carem...
Katarzyna już tak głęboko tkwiła w sercu cara, który zdołał się do niej przyzwyczaić i głęboko przywiązać, stała mu się tak wprost niezbędną, że mimo licznych chwilowych, przelotnych zdrad i miłostek, powracał zawsze do niej, myślał wciąż o niej i pisywał czułe bardzo listy.
Dowodem tych uczuć jego jest pismo, które pozostawił w r. 1708, udając się na wyprawę wojenną przeciwko Karolowi XII, królowi szwedzkiemu, zakończoną świetnem zwycięstwem pod Połtawą. Pismo, będące jakby kodycylem do testamentu jego, brzmiało jak następuje:
„Jeżeli coś zdarzy się wolą Bożą, wtedy trzy tysiące rubli, które są teraz w pałacu kniazia Mienszykowa, oddać Katarzynie Wasiljewnie z dziewczynką — Piter“.
A gdy po zwycięstwie pod Połtawą powrócił do Petersburga, Katarzyna przywitała go z radością i od tej chwili, zamieszkawszy na stałe w domu jego, nie opuszczała go zupełnie... To też, gdy udał się wkrótce potem w podróż do Polski i Niemiec, towarzyszyła mu również, a wszędzie postępowano z nią i traktowano ją jako carycę, jak prawą małżonkę, zapominając ze względu na jego potęgę o tem, że była tylko nałożnicą jego...
A w miarę wzrostu przywiązania do Katarzyny, coraz bardziej utrwalał się car w postanowieniu poślubienia jej...
Cóż z tego, że związek jego z pierwszą żoną, Eudoksją Fiedorówną, przebywającą w poniewolnem zamknięciu w klasztorze Suzdalskim, nie był rozwiązany, że żyła ona jeszcze i nic nie przepowiadało nawet rychłego jej zgonu?...
Od tego przecież był on carem samodzierżawnym, samemu dla siebie prawa stanowiącym, a przytem jeszcze i głową cerkwi prawosławnej, ażeby takie trudności przełamywać...
Przytem zaszedł wypadek, który postanowienie jego uczynienia z dziewki służebnej pastora Glucka, a później nałożnicy Szeremetjewa i Mienszykowa, oraz zwykłej dziewki żołnierskiej, małżonki cara i imperatorowej przyspieszył...

Marta Skawroszenko vel Katarzyna Aleksiejewna — dopięła swego, zasiadła na tronie carskim...
ETAP II.
CAROWA.

Ażeby ostatecznie pognębić króla szwedzkiego. Karola XII, który po porażce pod Połtawą szukał schronienia w Turcji, wyruszył car Piotr na czele licznych wojsk z brzegów morza Azowskiego do Mołdawji i Wołoszy, licząc na pomoc ich hospodarów, podczas gdy pokonany Karol XII liczył na pomoc Turcji, oraz Ukrainy z jej hetmanem Mazepą.
Posuwał się car naprzód bardzo wolno, gdyż czterdziestopięciotysięcznej armji towarzyszył olbrzymi tabor, przepełniony gromadami ciurów...
Nie brakło w obozie tym niewiast, gdyż Piotrowi towarzyszyła Katarzyna z całym orszakiem haremu jego, a większej części oficerów, zwłaszcza cudzoziemców, towarzyszyły żony i dzieci, oraz nałożnice.
O niezliczonym tłumie dziewek żołnierskich, ciągnących w czasach owych za obozem wojskowym, niema co wspominać.
Należące do wyższej kategorji kobiety zbierały się codziennie dokoła przyszłej carowej, w ustawicznych zabawach i ucztach, zapominając o przejściach i niewygodach wojennych.
W tych warunkach zrozumiałem jest, iż posuwano się bardzo powoli naprzód, nie troszcząc się zbytnio o wrogów, których jakoś widać nie było, a przejmując się znacznie więcej wyczerpywaniem zapasów żywności...
Wysłał też po nie car Piotr gen. Renna je oddziałem kawalerji do Braiłowa, naznaczając miejsce spotkania na brzegu Prutu, sam zaś powolutku posuwał się w tymże kierunku naprzód, ze względu na panujące upały nie chcąc wyczerpywać nadmiernie sił wojska.
Pewien zupełnego bezpieczeństwa posuwał się tak powoli naprzód zaniedbując nawet wysyłania przednich straży, chociaż sztab uprzedzał go o podstępach turków i tatarów, których nagły atak mógł całą sytuację zamienić w groźną i poważnie niebezpieczną...
Lekceważył sobie car Piotr te wszystkie przestrogi, ogarnięty dziwnem jakiemś lenistwem, a jednocześnie ufny w swoją gwiazdę... Naraz, gdy o świcie dn. 18 lipca 1711 r. dotarł wreszcie po długim marszu do brzegów Prutu, i tam na dłuższy czas rozłożył się obozem, ażeby oczekiwać na powrót umówiony gen. Renna, wieczorem ze wszystkich nieomal stron, na wzgórzach, otaczających dolinę Prutu, gdzie stały wojska cara rosyjskiego, ukazały się niezliczone pułki tureckie i lotne watachy tatarskie, i otoczywszy w koło z obydwóch brzegów rzeki, paszcze niezliczonych dział, ustawionych na wyniosłościach, skierowały na obóz carski, grożąc mu każdej chwili zarzuceniem gradem pocisków i zupełną zagładą...
Sytuacja była straszliwą... Cofnąć się, wobec zupełnego otoczenia ze wszech stron było niemożebnem. przyjęcie zaś bitwy, wskutek znacznej przewagi liczebnej nieprzyjaciela, groziło albo śmiercią, albo niewolą haniebną...
Pełen zawsze przytomności i energji car Piotr, w tak rozpaczliwej sytuacji stracił zupełnie równowagę i głowę... Zamiast obmyślić sposoby przedarcia się przez szeregi wrogów, wyjścia z honorem z położenia rzeczywiście bardzo trudnego, zamknął się zrozpaczony w namiocie, nie przyjmując nawet oficerów swoich, a wszystkich odsyłając po rozkazy do... Katarzyny.
Ogarnięty w zupełności myślą ocalenia siebie, zdecydowany poświęcić wszystkich, byle* tylko unieść życie, prowadził długie a tajemne narady z kozakiem Iwanem Niekulz’em, badając go, czyby tenże za sowitą zapłatę nie zdołał przeprowadzić go wraz z Katarzyną wśród wrogich armji.
Jednocześnie wystosował pismo do senatu, w którem donosząc o trudnej sytuacji, w jakiej się znalazł, zalecał w razie otrzymania wiadomości o jego śmierci, wybranie najgodniejszego, jako następcy.
Znalazłszy się w tak trudnej sytuacji, Katarzyna zachowała się zgoła inaczej. Przywykła do radzenia sobie w najtrudniejszych chwilach życiowych, nie straciła i teraz przytomności ducha, i okazała zgoła męski spokój i panowanie nad sobą...
Odbyła wnet naradę z generałem Janusem, generałem-lejtnantem von Osten i feldmarszałkiem Szeremetjewym, pierwszym kochankiem swoim po wstąpieniu na ziemię rosyjską, i po długich debatach zdecydowała się wysłać parlamentarjusza do wielkiego wezyra tureckiego z propozycją zawarcia rozejmu.
Wiedząc zaś dobrze o chciwości dostojników tureckich, nie mniejszej zresztą od chciwości dygnitarzy rosyjskich, na złoto i klejnoty, ogołociła wszystkie kasy pułkowe, poświęciła swą biżuterję i posłała ją przez zaufanych ludzi do obozu tureckiego.
Wielki wezyr pierwszego parlamentarjusza nie chciał nawet wcale przyjąć, lecz później, gdy przekupieni już w tym czasie inni dygnitarze wpływać na niego poczęli, zgodził się na rozpoczęcie pertraktacji, i wtedy udał się do niego jeden z ulubieńców Piotra, Szafirów, chrzczony żyd polski, który, nie żałując złota, rokowania do końca doprowadził.
Nie wielkim kosztem, gdyż 200,000 rb., uzyskano pokój na warunkach bardzo dogodnych, tak że uwolniona z niebezpieczeństwa armja rosyjska wracać do kraju mogła.
Przebywający w Benderach Karol XII próbował protestować przeciwko temu, porwał nawet za broń, lecz pokonany siłą, utraciwszy w nierównej walce cztery palce, koniec ucha i nosa, mężny bohater północy znalazł się w więzieniu w zamku sułtańskim Timurtasz w pobliżu Demotiki...
Pozbywszy się zaś niebezpieczeństwa, pierwszą myślą Piotra było niedotrzymanie warunków rozejmu i dalsze zajmowanie wybrzeży morza Czarnego, które dla rozwoju Rosji uznawał za równie ważne, jak i Bałtyckie...
Inna wersja o działalności Katarzyny nad Prutem głosi zgoła co innego, rozwiewając w zupełności poetyczną legendę o poświęceniu przez nią klejnotów dla ocalenia armji rosyjskiej i Piotra.
Chciwa bardzo, ażeby ocalić klejnoty swoje od zginięcia w razie zajęcia obozu przez turków, rozdała je na przechowanie najbardziej zaufanym oficerom... Gdy niebezpieczeństwo minęło, odbierała je nader skrupulatnie, według zawczasu sporządzonego rejestru...
Ta wersja, odpowiadająca w zupełności charakterowi Katarzyny, jest znacznie prawdopodobniejszą.


∗                ∗
Ten czyn ostatni Katarzyny, podniesiony jeszcze przez Piotra do wyżyn bohaterstwa, do którego zresztą było mu daleko, posłużył mu za pretekst do spełnienia czynu, o którym pod wpływem podszeptów Mienszykowa i Katarzyny, oraz ich zwolenników, zamyślał oddawna, a którego się obawiał, ze względu na mogące wyniknąć z tego powodu zawikłania, zwłaszcza wśród ludu...

Przywiązawszy się do Katarzyny, nie mogąc się wprost obyć bez jej pełnych pieczołowitości starań, a głównie obawiając się, że mógłby ją utracić, jak tyle innych kochanek, postanowił uprawnić swój związek z nią, z kochanki i przyjaciółki zrobić żoną i carową...
Mimo swej gruboskórności i despotyzmu, mimo nie liczenia się z nikim i z niczem, odczuwał jednak, że podniesienie do wyżyn tronu dawnej dziewki żołnierskiej, miłośnicy wielu, której przeszłość niedawna tak żywą w pamięci wszystkich była, analfabetki, która sztukę podpisywania się z wielkim trudem zdobyła, która do czasu tego nawet przyzwoicie po rosyjsku mówić się nie nauczyła, używając jakiejś gwary ze słów rosyjskich, niemieckich i polskich, — wywołać musi sprzeciw, zwłaszcza wśród przedstawicieli starych rodów bojarskich, z natury swej konserwatywnych i wrogo odnoszących się do wszelkich czynów i reform jego i odbić się niekorzystnie na jego zamierzeniach, zarówno wewnętrznych jak i zewnętrznych.
Czyn jej na brzegach Prutu, podniesiony jeszcze sztucznie do wyżyn bohaterstwa, nieomal do ocalenia armji rosyjskiej i jej wodza od klęski straszliwej i hańby bezgranicznej, usprawiedliwiałby teraz choć częściowo zamiary jego.
Jeżeli teraz car poprowadzi do ołtarza i u- wieńczy koroną carską skronie byłej sługi i dziewki, spłaci tylko dług wobec niej zaciągnięty.
Takie samo wyjaśnienie wypowiedział car otwarcie w manifeście, ogłoszonym po zawarciu małżeństwa...
Małżeństwo z niewolnicą liflandzką zawarte było, jak głoszą niektórzy pamiętnikarze, potajemnie jeszcze przed wyprawą na południe, i katastrofą nad Prutem. Mimo tej tajemnicy jednak wiedzieli o niej prawie wszyscy, nawet syn carski, domniemany następca jego, Aleksy, który w czasie owym przebywał w Niemczech i który zaraz potem, w dniu 23 maja 1711 r. pisał do swojej macochy:

„Madame! Słyszałem, że car-ojczulek raczył waszą miłość ogłosić swoją małżonką i z tem pozdrawiam waszą miłość, i proszę was, ażeby dawną łaskę swoją dla mnie zachowała, co do czego mam nadzieję.
Aleksy.
Carowi-ojczulkowi, nie śmiałem posyłać pozdrowienia, gdyż od niego piśmiennego zawiadomienia nie miałem“.

Tak upokarzał się prawy następca tronu, syn carski, przed tą, która miejsce matki jego, więzionej w klasztorze, zająć miała...
Czyż to nie wymowny dowód upodlenia?
Ażeby też choć w części uprawnić swój stosunek z Katarzyną i choć w części ujawnić go rodzinie, car Piotr zimą r. 1711, na dwie godziny przed odjazdem z Moskwy, zawezwał do siebie owdowiałą siostrę swoją Natalję, oraz jeszcze dwie siostry przyrodnie swoje a gdy te, zdumione przybyły do haremu carskiego, wprowadził Katarzynę do komnaty, w której oczekiwały i rzekł:
— Wiedzcie, że z woli naszej dama ta jest małżonką naszą i że musicie szanować ją, jako taką. Winnyście też na wypadek, gdyby w tej wyprawie wojennej spotkało mnie jakie nieszczęście, uznać ten jej tytuł, przywileje i dochody, które należą się według prawa carycom wdowom, gdyż ona jest prawdziwą żoną moją, i chociaż nie zdążyłem zawrzeć z nią małżeństwa zgodnie z obrzędami naszej świętej cerkwi prawosławnej oraz według obyczajów państwa naszego,- uczynię to w najbliższej przyszłości...
Carówny, które drżały przed gniewem Piotra, niejednokrotnie przy pomocy trzciny zmuszającego je do uznania swej władzy i posłuszeństwa, pełnemi uniżoności pokłonami przyjęły tą wolę jego, i z pokorą, bez słowa opozycji włączyły do grona swego tą kochanicę brata, poddaną chłopkę liflandzką, sługę i dziewkę żołnierską, tak daleko od nich stojącą zarówno pod względem pochodzenia, jak i wychowania,—przypochlebnie nawet starając się zdobyć sobie jej względy...
Aż wreszcie nadszedł czas, że car Piotr postanowił dotrzymać swej obietnicy i uroczyście odprawić obrzęd zaślubin.
W lutym 1712 r. poczęto czynić przygotowania do tej uroczystości, a w d. 18 tegoż m-ca dwaj ulubieńcy carscy, naczelnik admiralicji Kikin i generał lejtnant Jagużynskij, od samego rana objeżdżali z wspaniałym orszakiem domy osób, najbliżej dworu stojących, i zapraszali je na „dawne“ małżeństwo jego carskiej mości...
Ze względu, że Piotr zawierał małżeństwo jako kontr-admirał, w uroczystości tej brali udział w pierwszym rzędzie oficerowie marynarki...
Obrzęd zaślubin odbył się skromnie, bez żadnych ceremonji, w prywatnej kaplicy kniazia Mienszykowa, w dn. 19 lutego o godzinie 7 rano. Przybranymi ojcami przy ślubie byli: wice-admirał Kruis i pewien kontr-admirał, przybranemi matkami-caryca wdowa i żona wice-admirała, córki zaś Katarzyny, 5 i 3 letnia spełniały funkcje frejlin.
Obecne były tylko osoby, które z urzędu obowiązane byty stawić się przy dworze...
Skromny obrzęd zaślubin wynagrodził wspaniały obiad, wydany w pałacu carskim, a zakończony olbrzymim fajerwerkiem.
Następnego dnia na cześć nowożeńców wydał wspaniały bankiet kniaź Mienszykow, który jakby w ten sposób przekazywał swą byłą kochankę prawemu już teraz jej małżonkowi...
Car Piotr, któremu głównie chodziło o zabezpieczenie przyszłości Katarzynie i jej dzieciom, dotrzymał swego słowa...
Zapomniał jednak przytem o jednem, że pierwsza żona jego, Eudoksja, żyła jeszcze, i że małżeństwo jego z nią przez żadną władzę, ani duchowną, ani świecką rozwiązanem nie było.
Zapomniał również i o tem, że mąż Katarzyny, ów dragon szwecki Kruze, z którym na skutek polecenia pastora Glucka małżeństwo zawrzeć musiała, żył jeszcze i tułał się po świecie, i że małżeństwo to również rozwiązanem nie było...
Pod względem zatem prawnym, małżeństwo to, będące podwójną zbrodnią bigamji, nie było waźnem...
Nie zważał jednak na to car Piotr, który pomnąc li tylko o swojem samo władztwie, żadnych literalnie praw, ani ludzkich, ani boskich nie uznawał, sam dla siebie je stanowiąc...


∗             ∗

Jakim też był wygląd zewnętrzny tej, która z nizin społecznych wzniosła się na najwyższy szczyt?...
Różni różnie ją opisują. Baron Poelnitz, który widział ją w r. 1717 na dworze w Berlinie, tak ją opisuje:
„Carowa była w kwiecie lat, i nic w niej nie pokazuje, ażeby mogła być kiedykolwiek piękną. Była wysokiego wzrostu i pełna, bardzo smagła, i wydawałaby się jeszcze smaglejszą, gdyby nie gruba warstwa różu i bielidła, która okrywała jej twarz. W zachowaniu jej nie było nic nieprzyjemnego i możnaby nawet nazwać je dobrem, jeżeli tylko wziąć pod uwagę pochodzenie tej monarchini. Gdyby obok niej była jakaś rozumna istota, napewno rozwinęłaby się, gdyż miała dużo dobrej woli, lecz trudno było znaleźć kogoś śmieszniejszego nad damy jej świty. Mówiono, że car, monarcha niezwykły we wszystkich kierunkach, znajdował przyjemność w tem, ażeby wybierać właśnie takie, w celu poniżenia innych dam dworu, w większym stopniu zasługujących na pierwszeństwo. Można powiedzieć, że jeżeli monarchini ta n e posiadała wszystkich zalet swej płci, to posiadała jednak jej łagodność... Podczas swego pobytu w Berlinie, okazywała wielki szacunek królowej i dowiodła, że jej wysokie stanowisko nie zmusiło jej do zapomnienia o różnicy między tą monarchinią a nią“.
Margrabina Bayreuth opisuje ją w pamiętnikach swoich cokolwiek inaczej:
„Caryca była średniego wzrostu, tęga, o cerze smagłej i nie odznaczała się ani pięknością^ ani gracją. Wystarczało zobaczyć ją, ażeby odgadnąć jej niskie pochodzenie. Na widok dziwnego stroju można ją było wziąć za niemiecką aktorkę. Suknie jej, kupione widocznie w handlu starzyzną, były staromodne i całe okryte srebrem i błotem. Cały przód jej sukni był przybrany klejnotami. Tworzyły one dziwny rysunek: był to orzeł dwugłowy, którego wszystkie pióra były wyszyte drobniutkimi djamentami w oprawie. Wzdłuż wyłóg jej sukni naszyty był z tuzin orderów i tyleż obrazków świętych i relikwij, tak że gdy ona szła, można było przypuścić, że idzie muł objuczony“.
Ten nader niepochlebny wizerunek potwierdzają w zupełności jej portrety, zachowane w galerji Romanowych w pałacu Zimowym. Niema w nich ani piękności, ani wytworności. Bardzo pełna twarz, okrągła i wulgarna, brzydko zadarty nos, oczy wytrzeszczone, gruba szyja, ogólny wygląd służącej z niemieckiego podrzędnego hotelu.
Sam widok jej trzewików, z pietyzmem przechowywanych w Peterhofie, nasuwa myśl, że carowa Katarzyna żyła na bardzo szerokiej stopie.
Historja musi szukać innego wyjaśnienia losu Katarzyny. Ta niezgrabna kobieta, o powierzchowności mato pociągającej, co do siły i wytrzymałości swego temperamentu nic a nic nie ustępowała samemu Piotrowi, a pod względem moralnym była znacznie więcej zrównoważoną od niego.
W okresie czasu od 1704 r. do 1723, urodziła swemu kochankowi jedenaścioro dzieci, większość których umarła w niemowlęctwie, i często stan przyszłego macierzyństwa przebywała prawie niedostrzegalnie, co nie przeszkadzało jej towarzyszyć carowi we wszystkich jego podróżach.
Była prawdziwą żoną oficera, „pochodową żoną oficera* według ówczesnego określenia, zdolną do odbywania przemarszów, spania na twardem łożu połowem, przemieszkiwania w namiocie i odbywania konno długich parodniowych przemarszów.
Podczas wyprawy do Persji ogoliła sobie głowę i nosiła czapkę grenadjera. Dokonywała przeglądów wojsk, jeżdżąc przed ich szeregami przed bitwą, zachęcając żołnierzy słowami i rozdając im szklanki wódki. Kula, która powaliła jednego z członków jej świty nie przeraziła jej.
Katarzyna nie była pozbawioną pewnej kokieterji: farbowała na kolor czarny swe jasne włosy, ażeby w ten sposób podkreślić świeżość swej cery, zabraniała damom dworu naśladować swe toalety, tańczyła cudownie i wykonywała najbardziej skomplikowane piruety, szczególnie, kiedy sam car był jej partnerem. Z innymi tancerzami robiła tylko zwykłe pas. W charakterze jej zwykła delikatna kobiecość łączyła się z czysto męską energją. Potrafiła być uprzejmą z otaczającymi i powstrzymywać najbardziej dzikie wybuchy Piotra. Niskie pochodzenie zupełnie jej nie krępowało; mówiła o niem chętnie z ludźmi, którzy znali ją przed jej wywyższeniem — z niemcem nauczycielem, który uczył u Glucka w tym czasie, kiedy ona u niego była służącą, z Wilhworthein, który, jak sam twierdził, pozostawał z nią dawniej w nader bliskich, o charakterze poufnym, stosunkach, i którego nieraz zapraszała do tańca, zapytując, „czy nie zapomniał on dawnej Kasieńki".
Olbrzymi wpływ, jaki Katarzyna miała na męża, zależał w znacznej części od tego, że umiała uspokajać go w chwilach podniecenia nerwowego, wywołanego straszliwymi bólami głowy. Przechodząc stopniowo od zupełnego przygnębienia do szału, wydawał się być bliskim obłędu i wszyscy uciekali przed nim. Wtedy ona podchodziła do niego bez żadnej obawy, przemawiała specjalnym językiem, pełnym pieszczoty, a jednocześnie mocy, i sam głos jej działał już na niego uspakajająco. Potem brała go za głowę i łagodnie głaskała, prowadząc rękoma po włosach. Wkrótce Piotr zasypiał, z głową złożoną na jej piersiach. Wtedy siedziała ruchomo przez dwie lub trzy godziny, oczekując na dobroczynny wpływ snu, i Piotr budził się znów wypoczęty i rzeźki.
Godna towarzyszka wszelkich orgji i pijatyk cara, dotrzymująca mu wytrwale placu w wychylaniu kielichów, starała się jednak, widząc szkodliwy wpływ tego na jego zdrowie, powstrzymać go od wszelkich nadużyć. Wpływ jej w tym kierunku pod koniec życia Piotra był tak wielki, że wystarczył tylko sam jej głos, ażeby powstrzymać go od hulanki i pijaństwa...


∗                ∗

Ażeby w całej pełni zrozumieć trudności sytuacji i ocenić cały ogrom sprytu Katarzyny w walce o zdobycie tak wybitnego stanowiska, należy się przyjrzeć dokładnie całokształtowi stosunku cara Piotra do kobiet.
Wychowany w warunkach wprost azjatyckich, przejętych od tatarów, gdzie kobieta traktowana była jak niewolnica, trzymana w zamknięciu, a przy najmniejszem przewinieniu razami bata zmuszana do uległości, — traktował też je odpowiednio, a udzielona im przez niego wolność, z takim zachwytem głoszona przez historyków rosyjskich, jako wielce doniosła, epokowa wprost reforma, polegała li tylko przeważnie na dopuszczeniu ich do udziału wt orgjach pijackich, jak również do niebywałego wprost rozpasania obyczajów...
Reformą tą Piotr szczupły zakres haremu dworskiego rozszerzył prawie na całą Rosję, a przywilej swój carski rozumiał li tylko jako prawo czynienia wszystkich kobiet rosyjskich nałożnicami swemi lub faworytów swoich...
Do takiego stopnia i wyuzdania doprowadzonej rozpusty, jak za czasów Piotra w Rosji, dzieje doprawdy nie znają... Rosja za przykładem cara, stała się jednym wielkim domem rozpusty...
Wyrazem pogardliwego traktowania przez niego kobiet służyć może obojętność jego w stosunku do matki, na śmierć której czekał z niecierpliwością, ażeby udać się na jakąś rozrywkę... Siostry swoje pozamykał w klasztorach, patrząc obojętnie na ich wybryki erotyczne, a nawet zachęcając je do nich...
Wielką liczbę dzieci nieprawych we wszystkich prawie rodzinach Rosji, traktował jako rzecz normalną, jako przyrost naturalny przyszłych żołnierzy jego. Dzieciobójczynie karał surowo, — nie za zbrodnię popełnioną, lecz za to, że go tych przyszłych żołnierzy pozbawiły...
Stosunek jego do kobiet najlepiej charakteryzuje rozmowa, jaką prowadził z królem duńskim, przechowana w aktach urzędowych.
— Słyszałem, bracie mój,—rzekł król duński, że i ty masz także kochankę...
— Bracie mój — odrzekł mu car Piotr: moje kochanki kosztują mnie nie drogo, a ty na swoje tracisz tysiące talarów, któreby można użyć z większą korzyścią.
Rozmowa ta odbyła się w r. 1716, w Kopenhadze, gdzie Piotr przyjechał odwiedzić swego dobrego sojusznika, króla duńskiego, i daje pojęcie o tem, jakie miejsce kwestja kobieca zajmowała w życiu cara Piotra. Był on zbyt zajęty, zbyt ordynarny, ażeby zdobywać sobie miano kochanka, lub też być poprostu dobrym ojcem rodziny.
Pieszczoty i miłość kobiecą oceniał na pieniądze, i cenił je bardzo tanio: po jednej kopiejce za trzy uściski, jakie piękności Petersburga hojnie rozdzielały jego żołnierzom. Przyszłej carowej Katarzynie, jak już wspominaliśmy, dał dukata za pierwszą noc z nią spędzoną, co już było dowodem wielkiej hojności i zadowolenia.
Uczty, wyprawiane przez faworytów jego z udziałem kobiet, z natury rzeczy zamieniały się w orgje. Kiedy w 1693 r. na orgji u Leforta dwie z zaproszonych piękności zamierzały niepostrzeżenie ulotnić się, Piotr rozkazał żołnierzom schwytać je, wrócić siłą i zmusił do udziału w zabawie aż do końca.
W r. 1701, kiedy Piotr przebywał w Woroneżu, przybyła do niego na Wielkanoc liczna grupa kobiet, które przyjmował ucztami. Gdy niektóre z nich zachorowały, z uprzejmości dla nich odroczył swój wyjazd do Moskwy.
W przygodach miłosnych Piotra nie było najmniejszej troski o to, ażeby nie skalać czci kobiecej, lub też zachować należny szacunek dla siebie; nie umiał nawet utrzymać się w granicach zwykłej przyzwoitości.
Poelnitz w wspomnieniach swoich o pobycie cara w Magdeburgu w r. 1717, opowiada co następuje:
„Wobec tego, że król pruski nakazał okazywać mu wszelkie inożebne honory, przeróżne instytucje państwowe wysłały delegacje, ażeby witać go in corpore, i przewodniczący ich wygłaszali mowy. Von Kockzey, brat kanclerza państwa, na czele deputacji regencji, przybyw’ szy powitać cara, zastał go siedzącego między dwoma damami rosyjskieini, których piersi odsłonięte pieścił. Nie przerwał swego zajęcia przez cały czas wygłaszania mów“.
Lub oto opis spotkania jego w Berlinie z siostrzenicą, księżniczką Meklemburską:
„Car spiesznie podążył na spotkanie księżniczki, uściskał ją czule i odprowadził do pokoju, gdzie położył na kanapie, a potem, nie zamykając drzwi i nie zwracając uwagi na pozostałych w poczekalni, oddał się, nie krępując niczem zupełnie, wyrażeniu swej nieokiełznanej namiętności".
Że podobny zwyczaj „wyrażania nieokiełznanej namiętności* zaliczał car Piotr do rzeczy zupełnie zwykłych, świadczy wypadek z Barbarą Arsenjewą, siostrą Darji, przyszłej żony kniazia Mienszykowa.
Villebois wypadek ten opisuje jak następuje:
„Barbara była brzydką, lecz mądrą i złą. Piotr zaś lubił wszystko co niezwykłe. Podczas obiadu rzekł do Barbary:
— Nie myślę, ażeby ktokolwiek zachwycił się tobą, biedna Waria, tyś zbyt brzydka, lecz ja nie dam ci umrzeć, nie zakosztowawszy miłości...
I tu, przy wszystkich, osunął ją na kanapę i wypełnił swą obietnicę*.
Wogóle Piotr nie gardził niczyimi pieszczomi. W r. 1718, będąc w Berlinie, zobaczywszy margrabinę Bayreuth, którą poznał przed pięciu laty, podbiegł do niej, porwał ją w pół, okrywając twarz jej szalonymi pocałunkami. Margrabina broniła się rozpaczliwie, biła go po twarzy, lecz car nie puszczał jej...
W czasie tej podróży przy carycy Katarzynie znajdowało się około czterystu tak nazywanych „dam*. Były to w większości wypadków niemieckie sługi, spełniające obowiązki dam dworu, pokojówek, kucharek i praczek. Prawie wszystkie te osoby trzymały na rękach bogato wystrojone dzieci, i na pytanie, czyje to dzieci, odpowiadały, kłaniając się w pas po rusku:
— Car zaszczycił mnie...
Obchodzenie się cara Piotra z damami dworu Katarzyny również nie było zbyt wersalskiem. Naprzykład księżna Golicynowa służyła mu za rodzaj błazna. Wszyscy na wyścigi drażnili ją. Przy obiedzie car wyrzucał jej na głowę, resztki z swego talerza, zmuszał do podchodzenia do siebie, ażeby dawać jej szczutki. Według opowieści współczesnych, księżna zasługiwała na takie traktowanie swem życiem rozpustnem.
Według opowieści Nartowa, Piotr był wielkim miłośnikiem kobiet, lecz nigdy nie oddawał się miłości z niemi dłużej nad pół godziny. Zdobywanie przychylności kobiet siłą nie leżało w jego zwyczaju, że zaś jednak wybór jego padał na zwykłe służące, zazwyczaj nie spotykał wielkiego oporu.
Nartow, naprzykład, wymienia między jego kochankami jakąś praczkę...
Lecz Brius przytacza bardziej dramatyczną scenę z córką kupca zagranicznego w Moskwie, która, ażeby się uwolnić od nagabywań miłosnych Piotra, zmuszona była uciec z domu rodzicielskiego i ukrywać się w lesie.
Książe Golicyn w wspomnieniach swoich opisuje bójkę cara z ogrodnikiem, zmuszonego grabiami odpędzać cara od włościanki, której ten przeszkadzał pracować.
Mówią nawet, że te niewybredne zabawy doprowadziły Piotra do choroby, która źle wyleczona, przyspieszyła koniec jego.
Lecz do odpowiedzialności z tego powodu była pociągniętą jedna z kochanek cara, p. Czernyszewa, a poseł francuski, Campredon, wprost na nią składa winę zachorowania Katarzyny w r. 1725 po spędzonej z mężem nocy.
Jeszcze na zakończenie pewne szczegóły, natury bardzo drastycznej, których ścisłość historyka nie pozwala przemilczeć.
Bergholtz bez osłonek wspomina o pewnym lejtnancie, bardzo pięknym młodzieńcu, którego car trzymał przy sobie „dla osobistej przyjemności“.
W r. 1722 saski artysta Dannenhauer otrzymał polecenie zrobienia portretu jednego z ordynansów monarchy i wyobrażenia go zupełnie nagim.
Villebois rozpisuje się szeroko o „atakach wściekłej namiętności cara, w czasie których „nie istniała dla niego różnica płci“.
Poseł duński Juel w depeszy swej z dnia 6 marca 1710 r. prosi o nadanie szlachectwa jednemu ze znajdujących się przy Mienszykowie duńskich poddanych, który, będąc pięknym mężczyzną, mógłby okazać carowi pewne usługi.
Z tego wszystkiego widać, że ten rys charakteru i upodobania cara nie ulegają wątpliwości.
— Car musi posiadać w swej krwi cały legjon demonów namiętności, — mówił o Piotrze lekarz, który go leczył w czasie ostatniej choroby.
Takim był kochanek i mąż Katarzyny, którego ona jednak sprytem i przebiegłością swoją osidłać potrafiła...


∗                ∗

A teraz należy postawić jedno pytanie: czy uczucia Katarzyny były szczere?... czy nie kierowało niemi zimne wyrachowanie i chęć utrzymania się na wyżynach, z takim trudem zdobytych?
Mimo wszelkich pozorów, cały szereg faktów przeczy temu...
Po śmierci Piotra, zbolała wdowa z teatralną przesadą odegrała koinedję rozpaczy, jednocześnie z wielką energją i przytomnością umysłu domagając się i pilnując swoich interesów sukcesyjnych...
Przez całe sześć tygodni, podczas, gdy ciało zmarłego cara spoczywało tymczasowo w kaplicy, dawała Katarzyna zarówno wiernym poddanym, jak i licznym cudzoziemcom codzienne widowisko wdowiego żalu, a po powrocie do pałacu knuła intrygi i prowadziła zacięte targi z tymi, którzy ją na tron nie bez własnego interesu wynieśli i na nim utrzymać mogli.
Rozumiejąc dobrze znaczenie pieniędzy, zwłaszcza w polityce, pozostając przytem pod wpływem nieprzebierającego w środkach dla ich zdobycia kniazia Mienszykowa, za jego poradą i przy jego pomocy i wskazówkach, gromadziła skrzętnie po cichu znaczne kapitały, które lokowała przezornie w bankach Amsterdamu i Hamburga na obce nazwiska.
Chciwość jej w tym kierunku była wprost bezgraniczną. Nie poprzestając na dochodach, jakie dawało jej stanowisko, podejmowała się wszelkiego rodzaju pośrednictwa, ma się rozumieć za sowitą zapłatę... Wszyscy, na których padł promień niełaski carskiej, wszyscy, zagrożeni zesłaniem lub śmiercią za wszelkiego rodzaju nadużycia lub kradzieże, uciekali się do jej wszechmocnej pomocy, wiedząc dobrze, że nie odmówi jej ona, o ile prośba ich popartą będzie dobrze wypchanym workiem... Sama przekupna do ostatnich granic, system ten stosowała, w razie potrzeby, do dygnitarzy państwa bez żadnej ceremonji...
W r. 1718 naprzykład, został zagrożony szubienicą za pobieranie nadmiernych łapówek, generał-gubernator Syberji, książę Gagarin. Pragnąc uniknąć oczekującej go haniebnej śmierci, złożył na ręce Katarzyny olbrzymie sumy z odpowiednią prośbą. Ta energicznie zakrzątnęła się około tej sprawy, częścią otrzymanych pieniędzy przekupując księcia Wołkońskiego, któremu polecone było prowadzenie śledztwa. Był to stary, zasłużony inwalida-żołnierz, którego sławna przeszłość nie ochroniła przed pokusą...
Gdy cała sprawa ujawniła się, gdy mimo wszelkich wysiłków i zabiegów ze strony Katarzyny nie dało się jej zatuszować, książę Wołkonskij, aresztowany na rozkaz cara, na usprawiedliwienie swoje przedstawił, że obawiał się, odrzucając propozycję carowej, pokłócić ją z mężem. Na co Piotr odpowiedział mu:
— Głupcze, tybyś nas nie pokłócił; jabym tylko dał żonie dobrą nauczkę, co też i zrobię, a dla ciebie szubienica...


∗                ∗

Po zawarciu pokoju ze Szwecją w Neustadt, Piotr żartował z Katarzyny z powodu pochodzenia jej z Liflandji.
— Traktatem postanowione zostało—mówił: że zwrócę wszystkich jeńców wojennych, sam też nie wiem, co mam z tobą zrobić...
A Katarzyna z udaną pokorą pocałowała rękę jego i odrzekła:
— Służebnicą twoją jestem, rób, panie, ze mną, co ci się spodoba. Nie myślę jednakże, ażebyś mnie oddał, pragnęłabym tu pozostać...
A wtedy car odpowiedział:
— Wszystkich jeńców uwolnię, a co do ciebie umówię się z królem szwedzkim...
Wogóle w całym swym stosunku z Piotrem Katarzyna okazywała wielką dozę chytrości i sprytu niewieściego.
Tak np. podczas pobytu wspólnego w Rydze, znalazła sposobność pokazania carowi proroctwa, wypisanego na starym pergaminie, wziętym rzekomo z archiwum miejskiego, według którego rosjanie mieli zawładnąć tym krajem po wypadku, który wydawał się nieprawdopodobnym: „Car będzie musiał ożenić się z liflandką“.
Często też wskazywała mu na to, że nic mu się nie udawało, gdy jej nie znał, podczas, gdy potem jedno powodzenie goniło za drugiem.
Rozumie się, że tak usidłany Piotr nie od dałby „zdobyczy z Marienburga“ za żadną cenę.
Katarzyna posiadała tysiące sposobów, ażeby być mu przyjemną, pożyteczną, konieczną... Myśląc tylko o swoich interesach, a znając przytem dobrze skłonności męża, obojętnie, bez zazdrości patrzała na jego miłosne przygody, myśląc tylko o tem, ażeby nie dopuścić do zbyt poważnych następstw, ażeby w porę im zapobiec...
Otaczała nawet opieką jego liczne metresy; mało tego, gdy udawał się zagranicę dla kuracji, przydzielała mu jedną z nich dla rozrywki, a gdy ta, zaraziwszy się od swego „galanta“ chorobą weneryczną, musiała udać się na kurację gdzieindziej, opiekowała się nią w dalszym ciągu, pisząc o tem Piotrowi.
Razu pewnego, gdy romans Piotra z jakąś praczką, rodem z Narwy, więc rodaczką Katarzyny, począł przybierać obrót trochę dla niej niepożądany, ażeby kres temu położyć, przyjęła ją do swego dworu. Piotr, który o niczem nie wiedział, zdumiał się wielce, zastawszy ją w pokojach carycy. Zrobił jednak minę, jakby jej nie znał wcale. Spytał tylko:
— Skąd ona się tu wzięła?
Katarzyna spokojnie odpowiedziała:
— Tak chwalili mi jej rozum i piękność, że zdecydowałam się przyjąć ją do siebie do służby, nie poradziwszy się was...
Nie odpowiedział jej ani słowa, tylko w innym już kierunku zwrócił swe zapały miłosne.
Lekceważąc sobie prawie wszystkie byłe i obecne kochanki męża, które obdarzyły go nawet licznem potomstwem, Katarzyna miała trzy poważne wypadki, z którymi walka groziła smutnemi następstwami, i z którymi postąpiła z całem okrucieństwem i perfidją prostej, lecz zazdrosnej o zdobyty los, a nie o kochanka, kobiety.


∗                ∗

Pierwszą z nich była carowa Eudoksja, pierwsza żona Piotra, przebywająca w zamknięciu w klasztorze w Suzdalu, z którą węzły małżeńskie prawnie rozwiązane nie były, z którą Piotr miał prawego następcę tronu, Aleksieja, i do której, przy zmiennym charakterze cara, przy wpływie intryg dworskich, mógł on powrócić...
Blade widmo pięknej, mimo wszystko, samotnicy klasztornej, pozbawionej wszelkich wygód, stało wciąż przed Katarzyną, jako groźne ostrzeżenie, że i ją to w przyszłości spotkać może. Zwłaszcza, że mądra i dobra Eudoksja miała bardzo licznych zwolenników, wśród przedstawicieli starych rodów bojarskich, z niechęcią przyjmujących wszelkie reformy Piotra.
Przemyśliwała też Katarzyna nad sposobami pozbycia się jej, gdy naraz samo życie jej się przysłużyło...
Oto w cichym, dalekim klasztorze zakwitł przepiękny kwiat miłości... Eudoksja, w kwiecie lat zamknięta w ciemnej, ciasnej celi klasztornej, pozbawiona wszelkich wygód, strzeżona bacznie na rozkaz Piotra przez surowe, stare mniszki, przeważnie kobiety proste, bez najmniejszej ogłady, nawiązała stosunek miłosny z młodym, przystojnym majorem Glebowym, przysłanym do Suzdala dla poboru rekrutów. W romantycznej duszy majora, pod wpływem opowieści o smutnej doli młodej żony cara, o nędzy, w jakiej żyła, o cierpieniach, jakie znosiła, zbudziło się uczucie, które znalazło swój wyraz w chęci ulżenia jej ciężkiej doli...
Dowiedziawszy się, że carowa marznie i głoduje w swej celi samotnej, posłał jej futro, a póżniej przy pomocy przekupstwa, zdołał się z nią zobaczyć...
Powtarzające się coraz częściej widzenia przerodziły się w miłość, gorącą, płomienną miłość, znajdującą swój wyraz w licznych listach, wymienianych przez kochanków.
Stopniowo z uczuciami swemi nie kryli się już wcale. Glebow przychodził do Eudoksji i w dzień i w nocy, całowali się przy wszystkich i przez długie godziny pozostawali sam na sam.
Tak niedbale strzeżona tajemnica stała się wkrótce wiadomą wszystkim, i ze spokojnego klasztoru dotarła aż na dwór carski. Ze sposobności tej postanowiła skorzystać Katarzyna, ażeby się tylko pozbyć pozostającej w więzieniu klasztornem rywalki.
Za jej namową Piotr nakazał aresztowanie Glebowa i Eudoksji, oraz prowadzenie śledztwa, które miało kochankom dowieść przygotowanie spisku celem pozbawienia Piotra tronu i osadzenia na nim carewicza Aleksieja...
Aresztowany Glebow zachowywał się, jak bohater. Wśród najstraszliwszych tortur brał na siebie wszelkie winy, ochraniając, o ile tylko mógł, cześć i życie swej ukochanej.
Poddano również torturom pięćdziesiąt zakonnic klasztoru w Suzdalu, z których kilka zmarło pod knutami, oraz samą Eudoksję. Rozumie się, że w mękach zeznały one wszystko, co tylko oprawcy od nich chcieli, co było i nie było.
Tortury, jakim poddano nieszczęsnego kochanka, były tak straszliwe, że wykonanie wyroku śmierci, znacznie przyspieszone, wyznaczone zostało na dzień 16 marca 1718 r., wobec oświadczenia lekarzy, że nie uda się im przedłużyć życia nieszczęsnemu ponad dobę. Był on, naprzykład, zamknięty w lochu, o podłodze nabitej ostrymi gwoźdźmi, po których musiał stąpać bosemi nogami.
Jako rodzaj śmierci wybrał dla niego Piotr wsadzenie na pal. Źe zaś był wtedy mróz trzydziestostopniowy, ażeby przedłużyć męki nieszczęsnego, ubrano go w ciepłe futro, takież same buty i czapkę. Egzekucja zaczęła się o godzinie 3 po południu i ukończyła się dopiero śmiercią męczennika o g. 7 wiecz. dnia następnego.
Gdy zaś niefortunny kochanek carowej drgał na palu, Piotr, wiedziony ciekawością, wdrapał się na belkę katowską, w pobliżu pala wzniesioną, a do wykonania wyroku potrzebną, i tu, znalazłszy się wprost twarzy męczennika, jął mu prawić morały na drogę do tamtego świata, jednocześnie usiłując wydobyć od niego dodatkowe zeznania. Glebow, omdlewający z bólu, postrzegłszy wykrzywioną szyderczo twarz cara, zebrał resztki sił i plunął mu w oczy.
Skazania na śmierć Eudoksji lękał się Piotr ze względu na wrażenie, jakie mogłoby to wywołać w Rosji i zagranicą, poprzestał więc tylko na przeniesieniu jej z klasztoru w Suzdalu, do ubogiego, samotnego klasztoru na brzegu jeziora Ładogi, oraz po odbyciu fikcyjnego sądu wyższego duchowieństwa, na obiciu knutem przez dwóch mnichów.
W ten sposób pozbyła się Katarzyna groźnej rywalki, lecz to nie zadowolniło i nie ugasiło jej nienawiści w stosunku do mej.
Po śmierci Piotra, gdy zasiadła na tronie carskim, wiedząc, że tylko to blade widmo klasztorne jest groźnym pretendentem do władzy, którą ona uzurpatorsko zagarnęła, rozkazała chorą, bliską śmierci Eudoksję przenieść z klasztoru do fortecy w Szlisselburgu, do ciemnej, wilgotnej celi, przepełnionej szczurami.
Garść wilgotnej słomy stanowiła całą pościel byłej carowej, woda i chleb całe jej pożywienie, a usługę chorej — garbata staruszka, która sama potrzebowała pielęgnowania.
Tak mściła się była dziewka żołnierska, godna uczennica męża swego, cara Piotra...


∗                ∗

Bardziej tragiczną, niż Eudoksji była dola Marji Hamilton.
Całą winą tej zruszczałej angielki, pochodzącej ze znakomitego rodu emigrantów angielskich XVII wieku, był nie krótkotrwały, wywołany gwałtem związek z nią Piotra, lecz to, że wyśmiewała lekkomyślnie Katarzynę, poddając złośliwej krytyce, wobec grona osób, jej zbyt kwitnący wygląd.
W oczach Katarzyny było to już zbrodnią nie do wybaczenia; znieważona jej duma niewieścia domagała się kary— i przy pomocy intryg i podstępów —dopięła swego.
Lecz zapoznajmy się szczegółowo z dziejami tej nieszczęśliwej ofiary zemsty Katarzyny...
Marja Hamilton, piękna, delikatna angielka po mieczu, po kądzieli spokrewniona z najpierwszymi domami bojarskimi Rosji, a nawet i z carskim, w młodych jeszcze latach dostała się na dwór carski, gdzie pięknością swoją zwróciła uwagę Piotra.
Wybuch namiętności tegoż, zaspokojony gwałtem, dokonanym w przejściu literalnie, między dwojgiem drzwi, jak podają kroniki, zgasł dość szybko... Nie była ona w guście Piotra, miłośnika tęgich, rumianych, prawdziwie rosyjskich typów kobiecych, ta delikatna, blada, chuda angielka.
Przebywając jednak w przesiąkniętym rozpustą haremie carskim, Marja Hamilton nie mogła się oprzeć panującemu tam wszechwładnie zepsuciu... Zakosztowawszy przelotnej rozkoszy w ramionach carskich, rychło pocieszyła się i znalazła następcę w ordynansie jego a potem, zgodnie z obyczajami dworu carskiego, zmieniała kochanków jednego po drugim.
Owocem tych związków było kilkoro dzieci, które znikły, jedno po drugiem, w sposób tajemniczy.
Aż wreszcie w sercu Marji Hamilton zakwitła miłość dla jednego z licznych jej kochanków, młodego, lecz o marnym bardzo charakterze dworzanina carskiego, Orłowa, pradziada przyszłego faworyta Katarzyny II. Ażeby zatrzymać przy sobie płochego i wiecznie łaknącego gotówki kochanka, ukradła Katarzynie pieniądze i brylanty. Sprawa się wykryła, a aresztowany Orłów, przerażony grożącemi mu torturami, padł przed carem na kolana, zwalając całą winę na głowę Marji Hamilton, oskarżając ją nietylko o kradzież, ale i o dzieciobójstwo.
Rozpoczęły się dochodzenia. Chociaż dzieciobójstwo należało w Rosji do rzeczy zwykłych i nie było tak surowo karane, nieszczęsnej Marji Hamilton groziła jednak kara śmierci ze względu na jednocześnie dokonaną kradzież...
Szereg osób, litujących się nad niedolą pięknej, młodej Marji Hamilton, wstawiał się za nią do cara i szukał pośrednictwa w tej sprawie u Katarzyny. Ta pozornie stanęła po jej stronie, skłoniła nawet do tego starą carycę Praskowję, słynącą z surowości zasad, lecz wszystkie te zabiegi nie odnosiły żadnego skutku.
Katarzyna, która mogła jej wybaczyć i kradzież i dzieciobójstwo, gdyż według jej pojęć nie były to zbyt wielkie zbrodnie, w żaden sposób nie mogła jej wybaczyć krytycznej, a przytem ujemnej oceny swej urody. Zadraśnięta jej miłość własna w tym wypadku okazała się nieubłaganą.
Pozornie też wstawiała się za nieszczęsną do cara, lecz potajemnie podburzała go do wymierzenia najsurowszej kary. Czuć to wyraźnie w zdaniach samego Piotra, który był nieubłagany..
— Nie mogę naruszać — twierdził — najwyższych praw państwa, nie chcę być ani Achabem, ani Saulem. Zabijając dzieci, pozbawiła mnie kilku przyszłych żołnierzy, a to jest wina nie do przebaczenia.
Badano nieszczęsną Marję Hamilton kilkakrotnie w obecności cara, lecz mimo srogich tortur, nie wyjawiła ona nazwiska swego wspólnika. Ten zaś postępował zupełnie inaczej i w bezgranicznem tchórzostwie i nikczemności, zwalił całą winę na jej piękną, jasnowłosą główkę.
Wreszcie w dniu 14 marca 1719 roku nieszczęsna Marja Hamilton wstąpiła na szafot.
Stracenie jej odbyło się w sposób nader teatralny, czego wielkim miłośnikiem był sam car Piotr.
Katarzyna, jak na drwiny, sama zaopatrzyła ją w strój na tą ostatnią śmiertelną wędrówkę: w białą jedwabną suknię z czarnemi wstęgami. Sam Piotr prowadził ją na szafot pod rękę, wśród szeregów wojska i tłumów ludu. Nieszczęsna Marja Hamilton, która z tych przygotowań sądziła, iż jest to tylko komedja, która zakończy się u stopni szafotu ułaskawieniem, szła z uśmiechem na ustach, przesyłając ukłony spotykanym po drodze licznym znajomym.
Aż wreszcie, gdy stanęli przed szafotem, car Piotr objął ją ramieniem, przytulił czule do siebie, wycisnął na jej ustach gorący pocałunek, poczem oszołomioną tem wszystkiem popchnął w ramiona tuż obok stojącego oprawcy.
Zanim oprzytomnieć i zdać sobie sprawę ze wszystkiego zdołała, znalazła się na szafocie skrępowana, z głową złożoną na pniu.. Jeszcze chwila, błysnął w słońcu topór i cudna głowa stoczyła się z szafotu w dół, w błoto...
A wtedy zaszło coś naprawdę dzikiego i ohydnego, coś, co każdego wstrętem bezgranicznym przejąć może...
Car Piotr podszedł do leżącej w błocie cudnej głowy tej, którą niegdyś tulił w pieszczocie i zapewniał o swej miłości, ujął ją za koronę złotych włosów i podniósłszy do góry, wpatrywał się przez chwilę w piękne, błękitne oczy, w których zastygł wyraz śmiertelnego przerażenia, poczem spokojnym głosem rozpoczął wykładać otaczającym go oficerom i dworakom o znaczeniu i funkcji arterji, które przecięło bezlitosne żelazo, jak również specjalnie o przecięciu kręgosłupa.
Ukończywszy prelekcję, ucałował raz jeszcze pobladłe usteczka martwej głowy, usteczka, które tyle innych gorętszych pieszczot zaznały, potem rzuciwszy tą głowę w błoto, przeżegnał się- nabożnie i spokojnie odszedł...
Na rozkaz jego głowa Marji Hamilton, umieszczona w słoju ze spirytusem, znalazła się, jako- osobliwość w utworzonem przez niego muzeum.
W ten sposób Katarzyna pozbyła się drugiej, nie tyle może już niebezpiecznej rywalki, o ile tej, która ośmieliła się w lekceważący sposób krytykować jej urodę i przez to szkodzić w oczach cara...


∗                ∗

Trzecia wreszcie rywalka, najgroźniejsza ze wszystkich, gdyż rzeczywiście spowodować mogła odsunięcie Katarzyny, usuniętą została przy pomocy intryg dworaków, w okolicznościach nie tak tragicznych.
Była nią księżniczka Marja Kantemir.
Córka hospodara wołoskiego, księcia Dymitra Kantemira, sprzymierzeńca Piotra w czasie wyprawy tureckiej w r. 1711, skutkiem nieszczęsnego traktatu po porażce nad Prutem, pozbawionego swych władań, przebywała wraz z ojcem przy dworze carskim. Młoda, piękna, tą czarującą urodą kobiet południa, a przytem i wykształcona księżniczka, zaczęła zwracać na siebie uwagę cara.
Ambitny ojciec, rozmyślający tylko o powrocie do władzy i liczący w tym wypadku jedynie na pomoc Piotra, a przytem i snujący myśl o tem, ażeby córka jego zasiadła na tronie carskim, nie tylko nie stawiał przeszkód temu romansowi, lecz nawet w miarę możności pomagał mu gorliwie...
Trwało to czas pewien, gdy naraz okoliczności same sprzyjać tym jego zamysłom poczęły. Pozycja Katarzyny na dworze carskim słabnąć zaczęła. Przyczyną tego było nie tyle zmniejszenie się wpływu jej. wdzięków i sprytu, ile śmierć w r. 1719 jedynego syna jej i Piotra, malutkiego Piotra Piotrowicza...
Car Piotr, który oddawna już troszczył się o następstwo tronu w razie swojej śmierci, wobec usunięcia od tronu przez morderstwo syna z pierwszego małżeństwa, carewicza Aleksieja, zmartwił się tem bardzo. Coraz częściej rozmyślał o związku z księżniczką wołoską. A gdy skutki tego zaczęły być widoczne, na dworze coraz jawniej szeptać poczęto, że gdy Marja Kantemir urodzi carowi syna, pozbędzie się on Katarzyny w ten sam sposób, jak Eudoksji, i poślubiwszy księżniczkę wołoską, syna jej i swego następcą tronu ogłosi...
Pogłoski te, przy pomocy usłużnych dworaków, doszły w krótkim czasie do Katarzyny, która zatroskała się niemi niezmiernie...
Piotr, zgodnie ze zwyczajami swemi, nie krył się wcale z tym związkiem swoim i udając się w r. 1722 na wyprawę perską, zabrał ze sobą żonę i kochankę. Lecz skutkiem daleko już posuniętej ciąży i grożącego w razie dalszej podróży niebezpieczeństwa, Marja Kantemir musiała zatrzymać się w Astrachaniu.
Z tej sposobności postanowiła skorzystać Katarzyna. Z pozorami wielkiej pieczołowitości, otoczyła nieszczęsną kochankę męża całą gromadą zauszników swoich, którzy zdołali ją skłonić namowami i groźbami do popełnienia czynu, w oczach Piotra bardzo występnego, do wywołania sztucznego poronienia...
Niebezpiecznej operacji dokonał lekarz grek, przysłany przez Katarzynę...
To też gdy Piotr, dążący do niej z tęsknotą kochanka, przybył do Astrachania, zastał ją ciężko chorą w łóżku, po dopiero co przebytej operacji...
Nie badając powodów tego czynu, oburzony bezgranicznie, odtrącił, zdaniem jego niewierną kochankę i powrócił do Katarzyny.
Przebiegła liflandka triumfowała. Pozbyła się groźnej rywalki i przykuła cara znów do siebie, jak jej się zdawało tymczasem, na zawsze.
Nieszczęsna Marja Kantemir, odtrącona przez Piotra, wypłynęła znów na widownię na krótko przed jego śmiercią... Wyszła potem za mąż za jednego z usłużnych, a chciwych na zaszczyty dworaków.


∗                ∗

Przedtem jeszcze Katarzyna zdołała pozbyć się najgroźniejszego rywala i współzawodnika do tronu, carewicza Aleksieja, syna Piotra i Eudoksji.
Nieszczęsny ten carewicz, który po ojcu swoim odziedziczył dzikość i upór, od dzieciństwa swego pozbawiony był opieki rodzicielskiej. Po rozejściu się Piotra z żoną, wychowaniem jego zajmowali się ludzie obcy. Ojciec pragnął zrobić z niego żołnierza, lecz tchórzliwy, słabego zdrowia a przytem i wielki wygodniś, carewicz uczuwał wstręt nieprzejednany do żołnierki a zwłaszcza do pełnego niewygód życia obozowego i stawiał energiczny opór życzeniom ojca. Piotr wszelkimi sposobami, przeważnie jednak przy pomocy trzciny, starał się przełamać opór syna, lecz tem tylko podniecał wrodzony upór jego i umacniał go w nim.
Z czasów swej nauki żołnierskiej Aleksiej zdobył tylko zamiłowanie do pijaństwa i rozpusty, i nieprzejednaną wprost nienawiść do ojca. Do wzrostu tej ostatniej przyczyniało się jeszcze przymusowe rozłączenie z matką, której krzywdę i niedolę odczuwał gorąco, oraz podburzania przedstawicieli starych rodów bojarskich, należących do opozycji, przeciwnej wszelkim reformom Piotra i pokładającej wszystkie swe nadzieje w Aleksieju.

Z każdym rokiem oddalał się coraz bardziej Piotr od syna, a wzajemna już nienawiść ich rosła, potężniała. Myśląc, że może podróż zagranicę poprawi syna, nauczy wielu nowych rzeczy i skłoni do pracy w pożądanym przez niego kierunku, wyprawił go Piotr do Niemiec, otoczywszy uprzednio całą świtą oddanych sobie ludzi. Ożenili go wreszcie z księżniczką niemiecką Charlottą Wolfenbüttel, młodą, przystojną i łagodną. Z początku małżeństwo to zapowiadało się bardzo dobrze. Księżniczka Charlotta wywierała dodatni wpływ na rozhisteryzowanego carewicza, lecz po pewnym czasie małżeństwo to, skutkiem intryg kniazia Mienszykowa i Katarzyny, stało się bardzo nieszczęśliwem. Nieszczęsna, łagodna, dobra, marzycielska Charlotta nie mogła dać sobie rady z dzikim, nieokiełznanym, wybuchającym nieraz bez powodu, a przytem ulegającym postronnym wpływom, podburzających go stale agentów Katarzyny, małżonkiem, przymierała nieraz głodem, musiała pożyczać na swe utrzymanie pieniądze, aż w końcu, nie mogąc znieść tego dłużej, powróciła do rodziców.
Aleksy wrócił do żony, gdy ta urodziła mu córkę, lecz wrócił w towarzystwie kochanki swej, prostej chłopki, Eufrosinji, której dawał pierwszeństwo przed żoną.
Cierpiała w milczeniu biedna Charlotta, znosząc różne poniżenia i obelgi, aż wreszcie w roku 1715 zmarła przy porodzie syna.
Aleksy podobno rozpaczał przy jej zwłokach, przejęty spóźnionym żalem, lecz, zdaje się, najważniejszym powodem tego była nie śmierć żony, lecz to, że w osobie syna jego zjawiał się nowy następca, groźny rywal do tronu.
Dał mu to do zrozumienia zupełnie wyraźnie car Piotr w liście pisanym zaraz po śmierci Charlotty.
Aleksy, mimo wezwań wielokrotnych ojca, wiedząc dobrze, że czeka go zamknięcie w klasztorze nazawsze, nie chciał za żadną cenę wracać do Rosji, ażeby zaś zabezpieczyć się przed ewentualnym gwałtem, postanowił uciec się pod opiekę cesarza Niemiec, i w tajemnicy wielkiej, pod ścisłą strażą, umieszczony został w małym zameczku włoskim, wraz z nieodstępną Eufrosinją, przebraną za pazia...
Jednak szpiedzy Piotra w niedługim czasie wykryli miejsce jego pobytu, i na rozkaz cara, nie przebierając w środkach, postanowili sprowadzić go do Rosji.
Cesarz Karol VI, wierny danej obietnicy, stanowczo odmówił wydania carewicza bez jego dobrowolnej zgody. Obawiając się zatargu z możnym i potężnym monarchą zachodu, postanowiono uciec się do podstępu. Wysłani w tym celu Tołstoj i Rumiancew dotarli do miejsca pobytu carewicza i po zbadaniu sytuacji, w pierwszym rzędzie przekupili tak gorąco umiłowaną przez niego dziewkę Eufrosinję i przy jej pomocy, jak również groźbami i obietnicami, skłonili bezwolnego carewicza Aleksieja do powrotu do Rosji, zapewniając go, że ojciec przebaczy mu wszystko, że pozwoli na ożenienie się z Eufrosinją a nawet, po zrzeczeniu się tronu, pozwoli na zamieszkiwanie w jednem z miast zagranicznych, ażeby mógł tam prowadzić spokojny i dostatni żywot.
W styczniu 1718 r. carewicz Aleksy, pod silną strażą przywieziony został do Moskwy. W parę dni potem, w dniu 3 lutego odbył się w Kremlu sąd dygnitarzy duchownych i świeckich, który, wysłuchawszy oskarżenia syna przez samego Piotra o udział w spisku przeciwko niemu i inne zbrodnie stanu, orzekł pozbawienie go następstwa tronu i zamknięcie w klasztorze.
Badany przez ojca sam na sam, przyczem trzcina często była w użyciu, wymienił wszystkich rzekomych uczestników spisku, których wnet uwięziono i poddano srogim torturom.
Rozpoczęła się dzika orgja aresztowań, mąk w katowniach moskiewskich i egzekucyj straszliwych. Z ręki kata ginęli, prawie że bez sądu, przedstawiciele najstarszych rodów bojarskich, a w miarę ich zeznań, wymuszanych torturami przy badaniu, liczba aresztowanych potężniała, zataczając coraz szersze kręgi.
Aleksiej, przejęty panicznym lękiem o życie swoje, rzucał się do nóg Katarzyny, błagając ją rozpaczliwie o pomoc, o ratunek, o wstawienie się do cara, lecz ta z zimnym uśmiechem przyjmowała to upokorzenie się jego, wiedząc dobrze, że spokój jej i przyszłość mogą być zagwarantowane tylko jego śmiercią.
Na rozkaz Piotra Aleksiej znów został przewieziony do Petersburga, gdzie w pierwszych dniach czerwca, na skutek zeznań Eufrosinji, przywiezionej w tym czasie z Włoch, wznowiono znów sprawę. Cieszącego się względną wolnością Aleksieja, uwięziono w lochach bastjonu Trubeckiego i poddano nowym badaniom przy pomocy srogich tortur.
Strasznych tortur nie mógł wytrzymać Aleksiej i znów wymieniał nowe nazwiska i nowe aresztowania i tortury ogarnęły Rosję. W torturach tych brał czynny udział sam Piotr, bijąc syna bezlitośnie knutem, poczem ten zwykle tracił przytomność. „Jeszcze go djabli nie wzięli“ — mawiał wtedy Piotr z niezadowoleniem i znów brał się do swej katowskiej Toboty.
Wyrok śmierci był już zdecydowany, zastanawiał się tylko Piotr nad rodzajem wykonania go. Tedy Katarzyna zlitowała się nad niedolą syna carskiego, i w dniu 26 czerwca posłała Aleksemu swego nadwornego chirurga, Hobby’ego, który mu otworzył żyły...
Śmierć ta ocaliła Aleksego od najsroższych dalszych tortur, a jednocześnie ocaliła Katarzynę od smutnej bardzo doli, w razie wstąpienia jego -na tron, a zarazem zapewniła dziedzictwo tronu w przyszłości synowi jej, Piotrowi...


∗                ∗

Po pozbyciu się w ten sposób najpoważniejszych rywalek i spółzawodników, Katarzyna przypomniała sobie naraz rodzinę swoją, prostych włościan liflandzkich i po długim namyśle postanowiła sprowadzić ich na dwór carski, ażeby w ten sposób powiększyć liczbę stronników swoich...
Wątpić należy bardzo, ażeby po tylu latach rozłąki i obojętności zbudził się nagle w jej sercu tak gorący sentyment do tych najbliższych, stojących na nizinach społecznych, o czem ona sama rada byłaby bardzo zapomnieć...Współcześni kronikarze twierdzą, że raczej przyczynił się do tego wypadek, i że nie miała ona innej drogi wyjścia...
Prędzej też temu wierzyć należy...
Sprawa cała przedstawiała się jak następuje:
Na drodze z Petersburga do Rygi pewien woźnica zaprotestował energicznie przeciwko niezbyt uprzejmemu, a nawet wręcz grubjańskiemu postępowaniu z nim jednego z podróżnych, powołując się przytem na dostojne pokrewieństwo.
Aresztowano go, doniesiono wnet o tem carowi, a gdy na rozkaz tegoż przeprowadzono śledztwo, okazało się, że posiada on nagle całą, nader liczną rodzinę szwagrów i szwagierek, bratanków i bratanic, o których Katarzyna zbyt łatwo zapomniała.
Woźnica, Teodor Skawrońskij, był jej starszym bratem. Żonaty był z chłopką i miał trzech synów i trzy córki. Drugi brat, jeszcze kawaler, pracował jako rolnik, poddany. Starsza z sióstr, imieniem Katarzyna, które to imię przybrała młodsza, Marta, zasiadłszy na tronie, przebywała w Rewlu i zajmowała się tam niezbyt za Szczytnem rzemiosłem nierządnicy. Trzecia siostra, imieniem Anna, była zamężną za uczciwym poddanym chłopem, Michałem Joachimem; czwarta wyszła za mąż również za chłopa, Szymona Henryka, który zwolniwszy się z poddaństwa, osiadł w Rewlu i pracował jako szewc.
Piotr kazał dostawić woźnicę do Petersburga, urządził spotkanie jego z siostrą w domu ordynansa Szapiłowa, i kiedy osobistość jego została stwierdzoną tak, że nie pozostawało żadnych wątpliwości, odesłał go z powrotem na wieś, wyznaczywszy pensję.
W ten sam sposób zabezpieczył skromną przyszłość wszystkim krewniakom Katarzyny i urządził tak, ażeby więcej o nich nie słyszeć. Rewelską siostrę Marty-Katarzyny, Katarzynę, która, idąc tą samą drogą, co ona, nie zdołała osiągnąć tych zawrotnych wyżyn i pozostała w bagnisku, ażeby nie kompromitowała ich, rozkazał poprostu zamknąć na zawsze w więzieniu.
Za życia Piotra, Katarzyna, nie chcąc nadużywać wpływów swoich na korzyść rodziny, nie czyniła żadnych kroków celem polepszenia jej doli i zbliżenia do dworu... Dopiero po śmierci cara, gdy zasiadła na tronie, zjawiła się na dworze w Petersburgu cała ta gromada, trudna do poznania w wspaniałych swych nazwiskach, tytułach i strojach.
Szewc Szymon Henryk zmienił się w hrabiego Siemiona Leontjewicza Hendrykowa, Michał-Joachim zaczął nazywać się hrabią Michałem Efimowiczein Jefimowskim i. t. d. Wszyscy zostali szczodrze obsypani bogactwami, dobrami, pałacami. Jeden z hrabiów Skawrońskich, bratanek Katarzyny, zajmował wysokie stanowisko w czasie panowania carycy Elżbiety i wydał córkę swoją za księcia Sapiehę...

Istna historja z bajki...

∗                ∗

Tymczasem Katarzyna pięła się coraz wyżej po drabinie dostojeństw i zaszczytów. W dniu 23 grudnia 1721 r. Senat i Synod, na rozkaz Piotra, przyznały jej jednomyślnie tytuł imperatrycy, przyczem uznaną została za następczynię tronu.
W dwa lata potem odbyła się uroczysta jej koronacja w soborze Uspienskim w Moskwie.
Ceremonją tą Piotr postanowił olśnić wszystkich.
Korona, specjalnie zamówiona, przepychem swoim przewyższała znacznie wszystkie inne, używane przy poprzednich koronacjach caryc. Ozdobiona brylantami i perłami, z olbrzymim rubinem na szczycie, ważyła około czterech funtów i posiadała wartość półtora miljona rubli. Wykonaną była przez jednego z rosyjskich jubilerów Petersburga. Sukni nowej imperatorowej nie można było wykonać w newej stolicy, przywieziono więc ją z Paryża i kosztowała ona cztery tysiące rubli.
Po odpowiednich ceremonjach, Piotr sam włożył koronę na głowę żony. Klęcząc przed ołtarzem, Katarzyna płakała i chciała objąć ramionami kolana cara, lecz ten z uśmiechem podniósł ją i wręczył jej jabłko, symbol godności carskiej, zatrzymując przy sobie berło, znak władzy.
Po wyjściu z cerkwi nowa imperatorowa wsiadła do karety, przywiezionej, podobnie jak i suknia, z Paryża — całej złoconej i malowanej, z imperatorską koroną na szczycie.
Tegoż dnia wyprawiono ucztę dla ludu i spalono wspaniały fajerwerk pod samemi oknami imperatorowi, fajerwerk, przygotowany przez samego Piotra. W fajerwerku tym inicjały ich splatały się w serce, nad tem sercem unosiła się korona, a po bokach emblematy miłości. Skrzydlata postać, odtwarzająca kupidyna, niosącego pochodnię, wraz z innymi zwykłymi symbolami, leciała w powietrze i zapalała rakiety.
Ten uskrzydlony symbol miłości pełnej czułości i delikatności, nie był zbyt wiernem odtworzeniem miłości Piotra i Katarzyny, miłości bardzo przyziemnej, pozbawionej prawie że zupełnie subtelnych i szlachetnych uczuć a czasami nawet zalatującej bagniskiem.


∗                ∗

Ceremonja koronacji odbyła się w dniu 19 maja 1724 r., a w pół roku potem Katarzyna nieomal że nie została strącona z wyżyn, na jakie się wspięła, w błoto, z którego wyszła.
A przyczyną tego była miłość, przepotężna miłość, która w czterdziestym nieomal roku jej życia, zawitała do serca Katarzyny...
Można ze zdumieniem zapytać: a przecież całe jej życie było w zupełności, bez przerwy prawie poświęcone miłości?...
Czyż jednak kapłanka i służebnica miłości, która dla interesu coraz oddaje się komuś innemu, zapewniając go przytem o żarze swej miłości i namiętności, rzeczywiście żywi te uczucia dla swoich przelotnych i przygodnych kochanków i posiadaczy?...
Tak samo było i z Katarzyną.. Zbyt wielu i zbyt często zmieniała ona kochanków, ażeby mogła dla nich zapałać jakiemś gorętszein uczuciem. A zresztą żaden z jej kochanków dotychczasowych, od prostych żołdaków począwszy a na samym carze Piotrze skończywszy, uczuć swoich w sentymentalne szaty nie przybierał, traktował je raczej jako zaspokojenie zmysłów, poczem powracał do porządku dziennego.
Żadnego też ze swoich posiadaczy Katarzyna mianem prawdziwego kochanka obdarzyć nie mogła, i ku żadnemu z nich goręcej nie zabiło jej serce.
Pomińmy dawnych niezliczonych adoratorów, których już to z nadmiaru temperamentu, już to z musu wprost, jako dziewka żołnierska, hojnie obdarzała pieszczotami.
Mienszykow?... Wziął ją, jako niewolnicę, potem dla korzyści materjalnych odstąpił swemu władcy, a potem, choć cieszył się jej względami, napewno o żadnych uczuciach mowy między nimi nie było, a łączył ich li tylko wspólny interes.
Car Piotr?... Ten, pod względem erotycznym stojący na jednym poziomie ze swoimi żołdakami, nie miał literalnie żadnych danych na sentymentalnego kochanka. Ordynarny do najwyższego stopnia, brutalny, uważany był przez nią jako ten, który wyniósł ją na wyżyny i obdarzany był kłamaną, udawaną miłością, gdyż tego wymagał jej własny interes.
Miała też Katarzyna w czasie małżeństwa z Piotrem wielu kochanków, których nazwisk nie przekazały nam kroniki, bowiem potwornie zmysłowa jej natura, nie mogła wytrzymać bez ustawicznej, erotycznej podniety.
Lecz byli to wszystko przelotni wielbiciele, których imion nawet, o ile się zdaje, nie znała, a z którymi kryć się musiała starannie, ażeby wieść o nich nie doszła do uszu Piotra, gdyż ten, zazdrosny o swe prawo własności, napewno by jej tego nie puścił płazem.
Razu nawet pewnego, jak wspominają pamiętniki współczesne, padła, o dziwo, ofiarą przemocy...
Sprawcą tej „zbrodni” był kontradmirał Villebois, francuz-awanturnik, cieszący się wielkimi faworami cara Piotra.
W czasie pewnej orgji pijackiej wyprawił go Piotr z jakiemś poleceniem do Katarzyny, przebywającej w swoich komnatach. Mocno podchmielony kontradmirał, zastawszy carową w grubym negliżu, nie mógł się oprzeć czarowi jej wdzięków, i po całym szeregu oświadczeń miłosnych, o ile się zdaje mile wysłuchanych, misję swą posunął aż tak daleko, że dokonał zbrodni na osobie Katarzyny...
Śmiały ten czyn zuchwałego kontradmirała nie znalazłby napewno potępienia w oczach carowej, gdyż był on wielce gładkim junakiem, lecz fatalność zdarzyła, że Villebois, przywykły do bezceremonialnego postępowania na dworze Piotra, zbrodnię swą popełnił w obecności dość licznego grona świadków, w osobach służebnych Katarzyny.
Przybrawszy też pozę osoby wielce skrzywdzonej, pobiegła Katarzyna ze skargą do małżonka, który, z początku wpadłszy w silny gniew, nakazał uwięzienie śmiałka, lecz później, odzyskawszy przytomność, sam pierwszy śmiał- się z tej przygody, że zaś Villebois był marynarzem, cudzoziemcem, a przytem ulubieńcem jego, skazał go jedynie... na rok galer.
I oto Katarzyna, gdy już doszła do lat czterdziestu, po tylu różnych przeżyciach miłosnych, na drodze swej spotkała młodzieńca, dla którego serce jej po raz pierwszy w życiu żywiej zabiło, który stał się dla niej droższym od innych...
Młodzieńcem tym był Wiljam Mons...
Był on synem zwykłego awanturnika, handlarza win z Münden w Westfalji, który przywędrował przed laty do Rosji, ażeby w tym nawpół dzikim kraju zrobić majątek. Wiedząc dobrze, że mieszczańskiem pochodzeniem swojem nie zdoła w Rosji zaimponować nikomu, wywodził on swój ród z Flandrji i przybierał nieprawnie nazwisko Moens de la Croix.
Córka tegoż, a siostra naszego bohatera, Anna, spodobała się bardzo carowi Piotrowi i natychmiast po rozejściu się tegoż z Eudoksją, zajęła przy jego boku miejsce pierwszej faworyty i zajmowała je od roku 1698 do 1703, t. j. do czasu, gdy na widownię wystąpiła Katarzyna. Chciwa bardzo z natury, mimo iż hojnie i suto obdarowywaną była przez cara, wyciągała jeszcze z niego różnemi sposobami wszelakie dary, aż wreszcie przychwycona na gorącym uczynku zdrady z posłem saskim Königsackiem, dostała się do więzienia. Zdrady swej nieomal nie przypłaciła głową, gdyż Piotr zamierzał ożenić się z nią. Zburzywszy w ten sposób, własną pło- chością, gmach przyszłego szczęścia, Anna Mons wielkim sprytem zdoła uwolnić się z więzienia, poczem została kochanką, a następnie żoną posła pruskiego, Kayserlinga.
Otóż brat owej faworyty, Wiljam Mons, zdołał dostać się na dwór Piotra, gdzie w niedługim czasie doszedł do wysokiego stanowiska kamerhera.
Młody i piękny, nie odznaczał się zbyt głębokim rozumem, lecz za to był sprytnym, zręcznym, wesołym współbiesiadnikiem, a jednocześnie chętnie popisywał się swojemi zdolnościami poetyckiemrni, czem jednał sobie serca wszystkich dam dworu carskiego... Bardzo przesądny, nosił na palcach cztery pierścienie: złoty, ołowiany, żelazny i miedziany, przyczem złoty oznaczał miłość.
Dostrzegłszy powłóczyste spojrzenia, rzucane mu przez Katarzynę, domyślił się, że nie jest jej obojętny, i postanowił to odpowiednio wykorzystać.
Począł więc z wielkiem powodzeniem odgrywać rolę zakochanego, pisywał sentymentalne wiersze, które odczytywała Katarzynie, jako nie- umiejącej czytać, siostra jego, Modesta, żona generała Bałka, pozostająca przy Katarzynie w charakterze damy dworu i ciesząca się wielkiem jej zaufaniem, a jednocześnie przeznaczona przez cara Piotra do pilnowania wielce chwiejnej cnoty carycy.
Umiejętną grą zdołał kawaler de Mons osiągnąć pierwszą schadzkę, potem następne, a widząc rosnące z każdym dniem uczucie Katarzyny, począł snuć nader ambitne plany.
W owym czasie car Piotr trawiony przedawnioną, nieuleczalną chorobą weneryczną, nie opuszczał prawie łoża, energja jego osłabła w znacznym stopniu, i wszyscy spodziewali się rychłego końca. To właśnie postanowił wykorzystać sprytny kawaler de Mons, ażeby w razie śmierci Piotra, po wstąpieniu na tron Katarzyny, zająć przy jej boku miejsce jeżeli już nie męża, to chociażby faworyta, trzęsącego całem państwem.
Gorliwą pomocnicę w tych zamierzeniach zdobył w siostrze swojej, która pośredniczyła między nim a Katarzyną, urządzała i ułatwiała jej schadzki. Do spisku tego wciągnięto drugą damę dworu Katarzyny, wielce zaufaną, Juszkową, księżnę Annę kurlandzką i kilka innych dam, których względy de Mons zdobyć sobie potrafił.
Stworzono całą sieć intryg, tajemnych wpływów i ciemnych podstępów, w które oplątany Piotr nie wiedział o niczem, podczas gdy ten związek Katarzyny z Monsem był tajemnicą całego dworu. Dowodem tego były listy najwyższych nawet dostojników Państwa, pisywane do kamer- hera Monsa, a pełne uniżoności, przypodchlebne, zabiegające zawczasu o względy przyszłego faworyta.
Utworzyła się silna partja, czekająca tylko z wystąpieniem swojem na spodziewaną wkrótce śmierć Piotra.
Naraz jednak wybuchła burza, padł grom, który zburzył wszystkie ambitne zamierzenia i zachwiał poważnie sytuację Katarzyny.
W listopadzie 1724 r. car Piotr otrzymał anonimowe doniesienie o wszystkiem. Dotknięty do żywego intrygą, prowadzoną poza jego plecami, polecił szpiegom swoim odszukać anonimowego donosiciela, którym okazał się jeden z najbliższych przyjaciół Monsa, obrażony o coś na niego. Powróciwszy potajemnie do Petersburga, car sam przeprowadził badanie w fortecy Petropawłowskiej, zdobył tam przy pomocy tortur wszystkie potrzebne dowody, wreszcie naocznie przekonał się o zdradzie Katarzyny.
W piękną noc księżycową, w listopadzie, zaczaiwszy się w ogrodzie pałacowym, zobaczył Katarzynę, udającą się na schadzkę z kochankiem w parku, poczem zniknęli na czas dłuższy w jednej z altan parkowych, urządzonej jak domek, ogrzewanej, przed którą na straży stała generałowa Bałk.
Posiadłszy wszystkie potrzebne mu dowody zdrady, Piotr nagle w dniu 20 listopada powrócił do pałacu, nie zdradzając niczem uczuć, które wrzały w sercu jego. Zjadł jak zwykle kolację z Katarzyną, rozmawiał długo i żartował z Monsem, czem ostatecznie uspokoił i jego i wszystkich obecnych.
Dość wcześnie jednak, utrzymując, że jest zmęczony, spytał Katarzyny, która godzina.
Spojrzała Katarzyna na swój zegarek-repetier, przysłany jej z Drezna i odpowiedziała;
— Dziewiąta godzina.
Wtedy Piotr po raz pierwszy zrobił ostry ruch, wziął jej zegarek z ręki, otworzył kopertę i przekręciwszy trzykrotnie wskazówkę, rzeki swoim dawnym, nie dopuszczającym zaprzeczeń tonem:
— Mylicie się, dwunasta godzina jest teraz i wszystkim czas już iść spać!...
Rozeszli się wszyscy natychmiast, ogarnięci złemi przeczuciami.
A w kilkanaście minut potem kawaler de Mons został aresztowany w swojem mieszkaniu i pod silną eskortą przewieziony do katowni przy fortecy Petropawłowskiej, gdzie tejże jeszcze nocy zjawił się Piotr, biorąc na siebie rolę sędziego śledczego i przy pomocy wyrafinowanych tortur prowadził badania.
Sentymentalny kochanek i sprytny spiskowiec w chwili niebezpieczeństwa okazał się pospolitym tchórzem, gdyż na widok Piotra padł zemdlony, a potem, przy zastosowaniu pierwszych tortur, przyznał się odrazu do wszystkiego.
Lecz w czasie tych badań ani z ust Piotra, ani z ust Monsa nie padło imię Katarzyny. Pierwszy wystrzegał się wplątać ją w tą sprawę, ze względu na skutki, jakie musiałoby to pociągnąć za sobą, drugi zaś, nauczony doświadczeniem Glebowa, uważał, że najlepiej będzie przyznać się do intryg, nadużyć, łapownictwa, złodziejstwa i t. p., niż do tego, że był współzawodnikiem cara w alkowie małżeńskiej... W pierwszym wypadku mógł mieć jeszcze nadzieję na ocalenie życia, w drugim wypadku — śmierć była pewną...
Ponura chmurna twarz cara Piotra, w czasie długich godzin badań, kryła głęboko tajemnicę Katarzyny i Mons nie wiedział, czy znane mu są szczegóły stosunku jego z nią...
Śledztwo prowadzono bardzo energicznie. Przez dwa dni chodzili po ulicach Petersburga heroldowie, wzywając szynkarzy do składania zeznań.
Generałowa Bałk, aresztowana prawie że jednocześnie z bratem, odmawiała z początku wszelkich zeznań, dopiero uderzenia knutem przełamały jej upór i powiedziała wszystko, co tylko chciał Piotr.
Znów katownia fortecy rozbrzmiała jękami ofiar, torturowanych przy badaniu, a zwożonych dziesiątkami z miasta i z carstwa...
W dniu 28 listopada rano został ogłoszony wyrok na kawalera de Mons: ścięcie głowy toporem, — i na zarządzenie cara Piotra, prawie że natychmiast wykonany.
Przed samą egzekucją Piotr przybył do celi skazańca, ażeby, znęcając się nad nim w dalszym ciągu, nasycić swą zemstę i w formie drwin wyrazić mu swój żal z powodu rozstania się z nim.
Tchórzliwy w czasie tortur kawaler de Mons, potrafił możnie zginąć na szafocie. Panowanie Piotra, obfitujące w pełne wszelakiego rodzaju okrucieństw egzekucje, nauczyło ludzi umierać.
Przed złożeniem głowy na pniu, prosił kata, ażeby wyjął z kieszeni jego portret w ramce, ozdobionej brylantami, ażeby ramkę zatrzymał sobie, a portret zniszczył.
Spadła piękna głowa kawalera de Monsa pod toporem kata. Siostra jego, generałowa Bałk ukarana została 11 uderzeniami knuta, po których, gdy pozostała żywą, co dowodziło niezwykłej siły jej organizmu, zesłaną została na całe życie na Syberję.
Po śmierci jednak Piotra wróciła do Petersburga i do łask Katarzyny.
Na słupach, otaczających miejsce egzekucji, zostały przybite obwieszczenia z wyliczeniem wszystkich osób, które miały do czynienia z Monsem i jego siostrą. Byli tam przedstawiciele całej hierarchji urzędów, z wielkim kanclerzem Gołowkinem na czele. Figurował tam i kniaź Mienszykow, książę Holsztyński i nawet stara caryca Praskowja Fiedorówna.


∗                ∗

A co robiła w tym czasie Katarzyna?..
W pierwszej chwili oszołomiona tym ciosem straszliwym, stanęła bezradnie wobec faktu dokonanego. Noc jednak przyniosła jej uspokojenie. Przywoławszy na pomoc całą swą silną wolę, rozmyślała już teraz nie tyle nad utrzymaniem dotychczasowego stanowiska, ile nad ratowaniem swej wolności, a może nawet i życia. Znaną jej bowiem była dobrze mściwość Piotra i jego bezwzględne okrucieństwo.
Przybrawszy twarz w maskę pozornego spokoju i obojętności, w niczem nie zmieniła przyzwyczajeń swoich i niczem nie zdradzała miotających nią uczuć, zwłaszcza wobec licznie śledzących ją oczu zaufanych dworaków cara, którymi otoczył ją teraz Piotr.
A jednak przejmował ją lęk i trwoga bezgraniczna nie tyle o los kochanka, o którym egoistycznie zapomniała, ile o los własny.
W tem męstwie jej było coś przerażającego. O dniu egzekucji Monsa dowiedziała się z ust usłużnych dworaków i dnia tego była szczególnie wesołą.
Wieczorem kazała zawezwać do siebie córki z ich metrem tańców, i razem z niemi uczyła się trudnych pas menueta. Lecz obecni przy tej scenie stwierdzić mogli, że pod maską wesołości kryje ona jednak smutek i rozpacz, to też wszyscy z uwagą patrzeli na nią, oczekując, co z nią dalej dziać się będzie.
A tymczasem Piotr szykował dla niej pierwszy cios swej mściwości. Był on dla niej zupełną niespodzianką i pozbawiał ją wszelkich wpływów i znaczenia.
Tegoż samego dnia, w którym odbyć się miała egzekucja Monsa, ogłoszony został dekret cara Piotra, skierowany do wszystkich kollegji, którym polecało się na zasadzie nadużyć, dokonanych „bez wiadomości carowej“ nie przyjmować od niej na przyszłość żadnych rozkazów i poleceń. Jednocześnie położony został areszt na biura, kierujące osobistymi funduszami carowej; zostały one opieczętowane pod pretekstem mającej się odbyć rewizji państwowej i Katarzyna skutkiem tego znalazła się w tak trudnych warunkach finansowych, że dla zapłaty 1000 dukatów ordynansowi cara Wasilowi Piotrowiczowi, prawdopodobnie jako łapów^ki za poparcie, gdyż cieszył się on największem zaufaniem Piotra, musiała się uciec do pomocy dam dworu.
Lecz jeszcze cięższa i bolesna próba czekała ją dnia następnego.
Dnia tego zjawił się w jej komnatach car, który tam od dłuższego czasu nie zaglądał, i rzekł z uśmiechem:
— Kasieńko, cudna pogoda, może się przejedziesz ze mną...
Spojrzała w twarz jego Katarzyna, myśląc, że słowa te oznaczają przebaczenie i pojednanie, lecz zobaczywszy ten zimny i pełen okrucieństwa uśmiech, zadrżała cała, rozumiejąc, że szykuje on jej nową próbę i mękę.
Nie zdradziła jednak niczem miotających nią uczuć, ze zwykłym uśmiechem zgodziła się na propozycję i włożywszy futro, zajęła miejsce w saniach obok Piotra, który sam powoził. Rącze rumaki mknęły jak wicher po lśniącym śniegu, okrywającym ulice parku a potem miasta,, aż wreszcie w oddali ukazało się ponure rusztowanie szafotu.
Zwolnił Piotr bieg koni, tak że już stępa przejechał obok szafotu, na którym złożone było bezgłowe ciało kawalera de Monsa, przyczem tak kierował końmi, że skraj sukni Katarzyny obtarł się o zbroczone krwią zwłoki. Piotr przez cały czas wpatrywał się uporczywie w twarz Katarzyny, na której niezmiennie widniała obojętność i uśmiech. Widząc, że tym strasznym widokiem nie wyprowadzi ją z równowagi, car zaklął i zaciąwszy konie pomknął z powrotem do pałacu.
Lecz nie miało to być ostatnie okrutne doświadczenie, jakiemu ją poddała brutalna i bezwzględna mściwość Piotra. Tegoż jeszcze dnia rozkazał on głowę Monsa włożyć do słoju ze spirytusem i umieścić na specjalnym postumencie w sypialni Katarzyny.
To straszliwe sąsiedztwo i w dzień i w nocy, głowy sentymentalnego kochanka nie zachwiało Katarzyny i w dalszym ciągu zachowywała ona spokój i równowagę.
Być może w noce bezsenne wpatrywała się szeroko rozwartemi oczyma w tą głowę straszliwą, szepcąc słowa miłości, powtarzając to, co te usta pobladłe szeptały jej w chwili ekstazy miłosnej, lecz w dzień, zwłaszcża w obecności ludzi, ukazywała twarz spokojną, uśmiechniętą, niczein nie zdradzającą tortur, jakie przeżywała.
Ten jej spokój i równowaga irytowały bezgranicznie zapalczywego Piotra. Razu pewnego, straciwszy panowanie nad sobą, w przystępie szalonej wściekłości, rozbił w jej obecności wspaniałe zwierciadło weneckie i wykrzyknął:
— Tak będzie i z tobą i z twoimi bliskimi!
Na co mu odpowiedziała z zupełnym spokojem:
— Miłościwy panie, zniszczyliście najpiękniejszą ozdobę swego mieszkania; czyż sądzicie, że skutkiem tego stało się ono lepszem?
Car zaklął i wybiegł z pokoju...


∗                ∗

Zerwanie między Piotrem a Katarzyną stało się dla wszystkich zupełnie jawnem. Nie rozmawiał on z nią zupełnie, nie jadł i nie spał razem.
Jednocześnie nowa groza zawisła nad jej głową. Na widownię wystąpiła dawna a groźna rywalka. Car powrócił do dawnej swej kochanki, Marji Kanteinir, i codziennie odwiedzał ją w jej domu w Petersburgu, spędzając tam niejednokrotnie i noce.
W rozmowach z nią dowiedział się o powodach tajemniczego a wielce podejrzanego poronienia w Astrachaniu, przyczem lekarz, leczący wówczas młodą dziewczynę, grek Polikało, zeznał, że był w tym celu przekupiony przez Katarzynę.
Do licznych przewin i zarzutów przybyło jeszcze jedno...


∗                ∗

Wszyscy uważali Katarzynę za zgubioną ostatecznie. Odsunął się od niej prawie cały dwór i wytworzyła się w koło niej pustka. Opowiadano powszechnie, że car zamierza postąpić z nią za przykładem Henryka VIII i Anny Boleyn, i przygotowywa śmiertelny proces.
Lecz od kroku tego powstrzymywały go względy natury politycznej. Pragnąc zabezpieczyć los córek swoich, zanim skończy z ich matką, a to przez odpowiednie zamążpójście, starał się Piotr przyspieszyć małżeństwo starszej swej córki Anny, z księciem Holsztyńskim.
Jednocześnie czyniono starania o wydanie młodszej córki Elżbiety, albo za księcia francuskiego, albo nawet za króla Francji.
Projekt ten dogadzał ambitnym dążeniom Piotra, który małżeństwo to uważał za wielki zaszczyt dla siebie i to było głównym powodem, że Piotr nie wszczynał żadnych kroków przeciwko Katarzynie.
Prowadzący w tym kierunku rokowania z posłem francuskim, Campredonem, dygnitarze rosyjscy, Tołstoj i Osterman, przyznawali zupełną słuszność kwestji, czy król francuski mógłby się zgodzić na małżeństwo z córką rosyjskiej Anny Boleyn...
Ten wzgląd powstrzymywał Piotra od wszelkich ostrzejszych i stanowczych wystąpień przeciwko Katarzynie i pozwolił jej wygrać na czasie, co w następstwach okazało się tak fatalnem dla samego Piotra.


∗                ∗

Ze względów również politycznych, w styczniu 1725 r. nastąpiło pozorne pogodzenie się małżonków.
W dniu 16 stycznia Katarzyna weszła do pokoju Piotra, padła przed nim na kolana i w pełnych pokory słowach błagała o przebaczenie wszelkich win i przekroczeń.
Rozmowa małżonków trwała prawie trzy godziny, poczem po wspólnej wieczerzy rozeszli się, każde do swej komnaty.
Pozornie nastąpiła zgoda, lecz Katarzyna w zimnem, ponurem spojrzeniu Piotra zauważyła ten sam błysk, jaki miało ono w te dni straszliwe, kiedy carewicza Aleksieja na śmierć skazywał, kiedy wiózł ją na miejsce egzekucji kawalera de Monsa; wyczytała w nim wyrok na siebie i zdecydowała, że niema już czasu do stracenia, że od pośpiechu działania zależy ocalenie wszystkiego, a przedewszystkiem własnej jej głowy...
Chwila była bardzo poważna, zwłaszcza, że najwierniejszy jej sprzymierzeniec i pomocnik, kniaź Mienszykow, przyłapany w czapie owym na jakiemś grubszem złodziejstwie, pozostawał w niełasce, która w razie dalszego gniewu cara mogła mieć dla niego jeszcze gorsze następstwa.
Następnego zaraz dnia odbyła Katarzyna potajemną naradę właśnie z kniaziem Mienszykowym, Tołstojem i Buturlinym, również przez cara zagrożonym za różne nadużycia i po długich debatach przyszli do jednego wniosku, że Piotr musi koniecznie umrzeć.
W czasach owych zdrowie Piotra było bardzo nadwyrężone. Organizm, mimo potężnej siły fizycznej, wyniszczony ustawicznem pijaństwem i nadużyciami, zrujnowany przez zadawnioną i nieuleczalną chorobę, łatwo podatny był wszelkim przypadłościom, przyczem cierpiał na kamień w nerkach, usuwany parokrotnie drogą operacji, oraz na pęcherz. Objawy chorobowe występowały już oddawna. Cierpienia dokuczały mu prawie stale od roku 1721, a przejścia, związane ze sprawą Monsa, a potem i Mienszykowa, podkopały go do reszty.
Mimo rad lekarzy, car, jakby chcąc znaleźć zapomnienie w pracy, nie oszczędzał się wcale. W grudniu 1724 r., ratując tonących żołnierzy,, wszedł do lodowatej wody Newy i tem przyspieszył koniec. Badanie cara, dokonane przez chirurga angielskiego Horna, stwierdziło, że niema wogóle żadnej nadziei na wyleczenie.
Legł car na śmiertelnem łożu, a Katarzyna, jako „kochająca“ małżonka, zasiadła przy wezgłowiu jego, otaczając go jaknajtroskliwszą, bezustanną opieką.
Opieka ta była niezbędną, gdyż car, będąc przytomnym, mógł każdej chwili jeszcze dać wyraz swej zemście i nienawiści do Katarzyny, przez sporządzenie testamentu, któryby zburzył wszelkie nadzieje i jej i — jej sprzymierzeńców.
Dnie i noce spędzała też przy jego łożu nieodstępnie, oddalając się na chwilę tylko do przyległej komnaty, gdzie wiodła szeptem tajemne narady z kniaziem Mienszykowyin i generałem-lejtnantem oraz prokuratorem senatu Pawłem Jagużyńskim, niemcem o polskiem nazwisku, który od niedawna zostawszy faworytem Piotra, szybko posuwał się naprzód w hierarchii urzędowej.
On też dostarczył Katarzynie truciznę, którą ona zręcznie dolewając do lekarstw, w ten sposób przyspieszała zgon Piotra, oraz trzymała go w stanie nieprzytomnym, nie pozwalającym na sporządzenie testamentu.
Przebiegłość jego zdołała też pozyskać na rzecz Katarzyny spowiednika cara, Piotra Prokopowicza Teofana, który wobec umierającego stał się jej najgorętszym rzecznikiem i obrońcą, twierdząc, że tylko jej wstąpienie na tron ocalić zdoła Rosję przed zamieszkami wewnętrznemi.
Car Piotr, który tak hojnie szafował śmiercią innych, na myśl o swojej śmierci drżał i trząsł się ze strachu, błagając wszystkich, ażeby go ratowali.
Lecz śmierć jego była postanowioną nie tylko z wyższych wyroków, ale i przez tych, którzy mu najwięcej zawdzięczali...
W dniu 27 stycznia 1725 r. o godzinie 2-ej popołudniu poprosił car Piotr o podanie mu przyborów do pisania, lecz osłabłą ręką zdołał tylko nakreślić dwa słowa: „Oddajcie wszystko"... Wyczerpane chorobą i trucizną siły odmówiły mu posłuszeństwa i dalszych słów, mających wyrazić jego wolę, nakreślić już nie mógł...
W jakiś czas potem polecił zawezwać do siebie starszą swą córkę, Annę, której chciał podyktować ostatnią wolę, lecz głos mu odjęło i nie mógł wyrzec ani słowa.
A podczas gdy leżał w agonji, Katarzyna, zalewając się łzami u wezgłowia jego, od czasu do czasu osuszała łzy i przechodziła do sąsiedniej komnaty, gdzie naradzała się z Mienszykowym, Jagużyńskim, Tołstojem i Buturlinym nad sposobami dokonania przewrotu państwowego,, któryby zapewnił jej władzę.
Następnego dnia, 28 stycznia, o godzinie 6 rano car Piotr zakończył życie. Westchnienie ulgi wyrwało się z piersi Katarzyny. Droga do tronu dla tej, która przyspieszyła śmierć męża, stała otworem.
A jednocześnie westchnienie ulgi wydarło się z piersi nietylko tych, którzy drżeli przed niełaską jego, ale i całego narodu rosyjskiego, uważającego rządy cara Piotra za karę Bożą, zesłaną za grzechy ojców...

Nad trumną jego nikt nie zapłakał szczerze, a przeciwnie, na twarzach wszystkich widniała, radość i zadowolenie.
ETAP III.
CARYCA

Po śmierci Piotra, który nie pozostawił testamentu i prawnego następcy, po za synem carewicza Aleksieja, małoletnim Piotrem Aleksiejewiczem, o którym wszyscy zapomnieli w chaosie zdarzeń, groziło Rosji bezkrólewie.
Nie dopuściła do tego Katarzyna. Wiedziona własnym sprytem i kierowana umiejętnie przez Mienszykowa, który wiedział dobrze, że gdy na tronie carskim zasiądzie dawna jego nałożnica, właściwym władcą będzie on. Przez cały dzień, poprzedzający zgon Piotra, podczas gdy tenże leżał nieprzytomny w agonji, co chwila odchodziła od łoża jego i w przyległej komnacie prowadziła przebiegłe układy i targi... Przez komnatę tą przeszli dnia tego literalnie wszyscy majorowie i kapitanowie gwardji, i wychodzili, unosząc z sobą obietnice i zadatki: natychmiastowej wypłaty żołdu, zalegającego od półtora roku, oraz wydania każdemu żołnierzowi po trzydzieści rubli nagrody...
Sypała Katarzyna pieniędzmi, a gdy zbrakło jej własnych, dostarczali ich jej zwolennicy...
Przygotowania do przewrotu posuwały się w szybkiem tempie naprzód...


∗                ∗

Car Piotr umarł o godzinie 6 rano.
A już o godzinie 8 w wielkiej sali pałacu Zimowego zebrali się: Senat, Synod i tak zwany generalitet— urzędnicy, należący do pierwszych czterech klas tabeli o rangach, ogłoszonej przez Piotra...
Kto ich zwołał?...
Nikt...
Stało się już zwyczajem, że w chwilach krytycznych, osoby, będące naturalnemi podporami tronu, natychmiast udawały się do miejsca przebywania rządu...
Rozpoczęły się natychmiast gorące dyskusje w sprawie następstwa tronu, przybierające nawet chwilami charakter nader burzliwy...
Pierwszy przemówił Dymitry Golicyn, proponując, jako następcę, małoletniego Piotra Aleksiejewicza, przy regencji carowej i Senatu...
Z własnej inicjatywy to zaimprowizowane zebranie przekształcało się w wyborcze.
Słowom Golicyna gorąco przeciwstawiał się Tołstoj. Regencja Zofji pozostawiła bardzo smutne wspomnienia. Za Katarzyną przemawiały jej zdolności, „cnoty“ i życzenie samego Piotra, ażeby korona przeszła do niej.
Podczas mowy Tołstoja z jednego kąta sal- dobiegł pochwalny szmer i zwrócił uwagę zebranych dostojników na grupę oficerów gwardji, którzy tam stali, nie mając właściwie żadnego prawa na przyjmowanie udziału w tak dostojnem zgromadzeniu, zwłaszcza podczas tak doniosłych obrad...
Oburzony ich bezceremonjalnem zachowaniem, Repnin zerwał się i ostro krzyknął na nich. Zamiast odpowiedzi Buturlin, który wiódł rej w całej tej grupie, podszedł do okna, otworzył je i dał znak ręką...
W tejże chwili, jakby w odpowiedzi na pytanie Repnina, dało się słyszeć donośne bicie w bębny. Momentalnie wszystkie dziedzińce i wszystkie wejścia do pałacu obsadzone zostały przez wojsko.
— Kto się ośmielił... bez mojego rozkazu?— zaczął Repnin, trzęsąc się z oburzenia.
— Ja mam rozkaz carycy, — odrzekł mu Buturlin z niezamąconym spokojem.
W takich warunkach, po tym wielce przekonywującym epizodzie, debaty odbywały się tylko formalnie.
Dla formy tylko Apraksin spytał sekretarza stanu, Makarowa, czy istnieje jaki testament zmarłego cara, Kiedy nastąpiła odpowiedź, że „nic podobnego niema*, admirał zaproponował, ażeby udać się, „celem złożenia wiernopoddańczego hołdu panującej carycy“.
I poszli wszyscy z niewolniczą uległością, do jakiej przyzwyczaiły ich rządy Piotra i jego poprzedników.
Katarzyna zasiadła na tronie carskim.
Jakiem prawem?... Ogłoszony tegoż samego ranka manifest powoływał się na koronację jej w r. 1724, jako na fakt, którym Piotr miał wskazać nową carycę...
Lecz wszyscy rozumieli dobrze, że władzę swoją zawdzięczała ona wyborowi kilku osób z pośród swoich poddanych, wyborowi, opierającemu się na demonstracji wojskowej, która też położyła kres wszelkim sporom.
Widocznem jest, że Repnin, Dymitry Golicyn i Dołgorukij, pragnęli, ażeby tak rozpoczęte dzieło otrzymało sankcję kolektywnego wyboru, w którym wzięłyby udział wszystkie stany.
Lecz oficerowie gwardji nawet słyszeć o tem nie chcieli. Oznajmili, że posiekają na kawałki każdego, kto ośmieli się nie uznać icb carycy.

alazło się jednak kilka odważnych jednostek protestujących. Dwaj starowiercy odmówili złożenia przysięgi...
— Raz już baba została carem, — oświadczyli: niech jej baby krzyż całują...
Lecz dwa badania w katowni wystarczyły do złamania ich oporu...
Masy ludowe zmianę na tronie przyjęły z obojętnością i pokorą...
Wszakżeż ona w niczem wpłynąć nie miała na zmianę ich ciężkiej, niewolniczej doli.


∗                ∗

Znakomity pisarz rosyjski, Hercen, pisał: „Ruś przedpiotrowa przeszła do nowej Rosji przez dom publiczny".
W zdaniu tem była szczera prawda, którą uzupełnić należy jeszcze tem, iż dom publiczny, w jaki dwór carski przekształcił car Piotr, przetrwał w Rosji całe stulecie, a właściwe podstawy dała mu caryca Katarzyna I.
A otoczenie najbliższe Katarzyny, jej damy dworu?... Przeważnie wszystko to byłe lub obecne kochanki cara Piotra, wśród których odgrywała ona rolę gospodyni.
I oto teraz ta, na wielką skalę rozpustnica, zasiadła na tronie carskim, a jako dopełnienie jej, pierwszym jej pełnomocnikiem, pierwszym władcą olbrzymiego państwa został „swietlejszyj" kniaź Mienszykow, ex-piekarczyk, wyciągnięty z nizin przez Piotra, stały dostawca kochanek carskich, między innymi i Katarzyny; notoryczny złodziej, grabiący bezlitośnie wszystko i wszystkich, któremu car Piotr groził wielokrotnie zesłaniem na Sybir, za przekraczające o wiele zwykłą miarę nadużycia.
Cóż?... Czy nie interesujące to widowisko?...
Na carskim tronie Romanowych, dynastji, którą rozpoczął syn nabożnego wielce patrjarchy Filareta, Michał Fieodorowicz, sam również wielce nabożny i surowo strzegący czystości życia rodzinnego, po upływie stulecia — zasiada nierządnica i pijaczka, a przy jej boku, w charakterze pierwszego ministra i doradcy—złodziej i kupler...
Pałac carski, prawie natychmiast po objęciu władzy przez Katarzynę, przybrał zupełnie jawnie wygląd domu rozpusty i karczmy... Pijaństwo odbywało się tam prawie bez przerwy, a wódka i wino płyną strumieniami.
Toć przecież wpływy państwa rosyjskiego przez cały okres panowania Katarzyny, a więc przez dwa lata zaledwie, wyniosły wszystkiego -osiemnaście miljonów rubli, z czego na trunki same wydane zostało przez dwór ni mniej ni więcej tylko miljon rubli, a więc prawie 6 procent.
Suma poważna, jeżeli weźmie się pod uwagę ówczesną wartość rubla.


∗                ∗

Wymownym wielce jest wyciąg z księgi rachunkowej Katarzyny:
„W dniu 25 września 1725 r., a więc już po śmierci Piotra,—raczyła jej carska mość ofiarować księżnie Anastazji Piotrownie Golicynoj (księżnej-ihumenji orgji poprzedniego panowania), dziesięć czerwońców za to, że wypiła przy stole jej carskiej mości dwa kubki piwa angielskiego- Października 12 — jej cafska mość caryca raczyła ofiarować jaśnie oświeconej Anastazji Piotrownie dwadzieścia czerwońców, za które wypiła ona dwa puhary wina winogronowego czerwonego. W tydzień potem, 19 października: podczas uczty wieczornej nakazała jej carska mość ofiarować jaśnie oświeconej księżnie Golicynej 15 czerwońców, za które to czerwońce wypiła ona wielki puhar wina winogronowego. Tegeż samego dnia włożono do drugiego kubka 5 czerwońców, którego ona nie wypiła i owe czerwońce oddane zostały mundszenkowi (piwniczemu) Grigorju Rudakowu; razem zatem kosztowało to dwadzieścia czerweńców“.
I t. d., i t. d., i t. d..
Czyż nie zupełna szynkownia i dom rozpusty?...


∗                ∗

Wszechwładny kniaź Mienszykow przybywał do swej monarchini, a byłej swej służącej i nałożnicy, rano, to znaczy około południa... Katarzyna bez żadnej ceremonji, przyjmowała go w łóżku, w którem widniał jeszcze odcisk wybranego przez nią na tą noc kochanka.
Ociężała od nadmiaru pieszczot miłosnych, niezupełnie jeszcze wytrzeźwiała po pijaństwie nocy ubiegłej, zaspana, podawała mu rękę do pocałowania, poczem rozpoczynała rozmowę.
Nie poruszano jednak w niej bynajmniej spraw państwowych, nieraz bardzo ważnych... Po co?... Od tego jest Mienszykow, niech on się troszczy o to...
Pierwszem pytaniem Katarzyny było:
— Cobyśmy takiego się napili?...
I wnet zjawiali się lokaje, niosący na tacach butelki z wódką i winem, oraz kieliszki... Za nimi zjawiają się w sypialni carycy osoby, przeważnie płci męskiej, stanowiące najbliższe jej otoczenie.
Rozpoczynano zazwyczaj od wódki, a kolejka szła za kolejką; wina szły na zmianę z prostą wódką i zagranicznemi nalewkami i likierami... I trwało to nieomal bez przerwy aż do świtu, <lo czasu udania się na spoczynek...


∗                ∗

Razu pewnego, w początkach 1726 r., po obfitej kolacji rozmowa skierowana została na osobę malutkiej księżniczki Natalji, zmarłej w kilka dni po ojcu swoim, carze Piotrze. Wzruszona, a przytem jeszcze pozostająca pod wpływem alkoholu, caryca rozpłakała się. Smutek jej spowodował ciężkie milczenie obecnych...
Zaraz po kolacji, zanim jeszcze oddalili się niezaproszeni, zostawiając zupełną swobodę niewielkiej liczbie gości wybranych, pozostających na nocną orgję, trwającą zwykle w ostatnich czasach do dziewiątej godziny rano, młody hrabia Sapieha, lekkomyślny wielce i szałaput, zawsze będący pierwszym w zabawach, wziął puhar i zawołał głośno:
— Kto powie „massa”. (Zwykły okrzyk, zaczynający grę w kości).
Caryca wnet mu odpowiedziała:
— Top! — otarła łzy i zapominając o smutku, wychyliła puhar wina.
Wesołość zapanowała znów w doborowem gronie.


∗                ∗

Zagraniczni posłowie, przebywający na dworze Katarzyny, notowali skwapliwie wszystkie wypadki z jej życia.
Tak, naprzykład, w wspomnieniach jednego z nich czytamy:
14 października 1725 r. — Caryca Katarzyna I w dalszym ciągu oddaje się nadmiernym przyjemnościom do tego stopnia, że odbija się to szkodliwie na jej zdrowiu.
22 grudnia. Caryca czuła się bardzo źle po hulance w dzień św. Andrzeja. Puszczenie krwi przyniosło jej pewną ulgę, że zaś jest bardzo tęga i prowadzi życie bardzo nienormalne, myślą że jakikolwiek nieprzewidziany wypadek skróci jej dni.
Posłowie zagraniczni, a głównie francuski Campredon, w raportach swoich, głównie ze względów dyplomatycznych, rozpływali się w pochwałach nad talentami i rozumem rosyjskiej carycy, lecz jednocześnie tryb życia nowego panowania wywierał na nich wrażenie wiecznego święta, zamienianego, dzięki skłonnościom carycy i tradycjom poprzedniego panowania, w nieustającą orgję...


∗                ∗

W raportach tych znajdujemy następujące epizody:
Dnia pewnego wśród dworu niewieściego carycy zapanowało wielkie, niebywałe wprost zamieszanie. Jedna z najbardziej zaufanych jej służebnic zawezwana została do komnaty carycy, która przy pomocy knuta i innych narzędzi tortur osobiście przeprowadzała badanie.
Co za zbrodnię popełniła owa służebnica, że aż sama Katarzyna wzięła na siebie rolę inkwirenta?...
Oto złamała nakaz milczenia, obowiązujący ściśle na dworze carskim wszystkich i opowiedziała komuś o następującym wypadku:
Gdy późną nocą weszła do sypialni carycy, ażeby posłać jej łoże, zobaczyła wystające z pod niego nogi mężczyzny. W mniemaniu, że zakradł się tam złodziej, lub też złoczyńca, celem dokonania zamachu na carycę, wszczęła alarm, a gdy nadbiegła służba, wyciągnięto z pod łoża młodego, przystojnego mężczyznę, w stroju kamerhera, w stanie niezbyt trzeźwym.
Na to nadeszła Katarzyna i rozpoczęła badanie, po uprzedniem oddaleniu wszystkich niepotrzebnych świadków...
I cóż się okazało?...
Oto ów mężczyzna, kamerher w rzeczywistości, wiedząc o upodobaniach Katarzyny, jak również i o tem, że hojnie zazwyczaj nagradzała ona swoich przygodnych kochanków awansami i pieniędzmi, postanowił zwrócić na siebie jej uwagę w sposób możebnie oryginalny, i udawszy pijanego, zakraść się do jej sypialni i tam pod łożem oczekiwać na godzinę odpowiednią dla kochanków...
— A gdybym was za to ściąć kazała? — spytała caryca.
— Matuszka—caryca! — zawołał kamerher, padając na kolana: wola twoja... jam twój niewolnik... Każ ściąć, ale pozwól, bym umarł ze wspomnieniami pieszczot twoich... bym z jednego raju przeniósł się do drugiego...
Na tą dowcipną odpowiedź roześmiała się caryca, a że kawaler był młody i przystojny, przyjęła go gościnnie w łożu swojem, a zamiast ścięcia głowy,—obdarzyła hojnie i później stale łaską swą otaczała...
Niedyskretna zaś służebna gadatliwość swą przypłaciła zamknięciem w klasztorze...


∗                ∗

Niekrępowana już niczem, żadnemi przeszkodami w zadawalnianiu swych uciech zmysłowych, Katarzyna, zasiadłszy na tronie, puściła w zupełności wodze swemu nadmiernie wybujałemu temperamentowi.
Kochanków zmieniała codziennie nieomal, jak rękawiczki...
Nie wystarczali jej już dygnitarze dworscy, którzy jeszcze nawet za życia cara Piotra względami się jej cieszyli... Wybierała ich sobie przygodnie, patrząc wyłącznie na zalety fizyczne wybrańca...
Nie była zbyt wybredną w tym wyborze... Przeważnie łaska jej spływała na prostych żołnierzy, którzy postawą swoją zwrócili jej uwagę. Ten, którego spotykał zaszczyt dzielenia w nocy łoża carycy, bywał przez nią wskazywany jednej z zaufanych frejlin, która wnet wprowadzała go do komnat carycy... Tam, wykąpany i przebrany w czystą bieliznę, oczekiwał samotnie na powrót Katarzyny z uczty wieczornej...
Na dany znak, frejlina wprowadzała go do sypialni, gdzie oczekiwała na niego caryca, rozpłomieniona, spragniona pieszczot i wrażeń zmysłowych, — poczem znikała dyskretnie...
Po nocy pełnej szału, wybraniec bywał wyprowadzany z pałacu przez frejlinę, poczem otrzymawszy sowitą nagrodę pieniężną, wysyłany bywał z nominacją na wyższy stopień do któregoś z garnizonów prowincjonalnych...
W ten sposób przez sypialnię Katarzyny przeszła znaczna część garnizonu petersburskiego, i marzeniem każdego nieomal żołnierza dobrze zbudowanego było, ażeby na niego padło spojrzenie i wybór carycy, gdyż przez jej alkowę wiodła droga do pewnego dostatku i awansu.


∗                ∗

Że nie wszyscy jednak poddani godzili się z systemem rządów Katarzyny, świadczy najlepiej następujący wypadek, opowiedziany w jednym z raportów tegoż Campredona.
Oddaje on w nim sprawiedliwość odwadze i panowaniu nad sobą mężnej przyjaciółki cara Piotra, której tenże przypisywał swoje ocalenie nad Prutem.
Dnia pewnego odbywała ona przegląd swych pułków gwardji i nawet nie drgnęła na odgłos salwy, która — wypadkowo czy też umyślnie — zabiła człowieka o cztery kroki od niej.
— Kula ta nie była przeznaczona dla tego biedaka, — rzekła Katarzyna i zawezwawszy do siebie naczelnika manewrów, wyrwała mu szpadę.
Przeprowadzone energiczne dochodzenie nie ujawniło spisku, a być może nie chciano ze względów politycznych ujawnić go... Biedny naczelnik manewrów przypłacił ten wypadek zesłaniem na Syberję.


∗                ∗

A teraz przyjrzyjmy się bliżej, niewieściemu dworowi Katarzyny.
Pierwsze miejsce wśród niego zajmowała Anna Kramer, niemka, wzięta do niewoli, tak jak i jej pani, przy zdobyciu Narwy. Mienszykow, po krótkiem przetrzymaniu w swoim haremie, wysłał ją wraz z rodziną do Kazania. Miejscowy gubernator, którego została kochanką, oceniwszy ją należycie, poszedł za przykładem Mienszykowa i chcąc zjednać sobie względy Piotra, podarował mu ją...
Car, nacieszywszy się jej wdziękami, umieścił ją, jako damę do towarzystwa przy swojej kochance, Marji Hamilton, a po tragicznej śmierci tejże, mianował ją frejliną samej Katarzyny. Sprytna niemka zdołała sobie zjednać przychylność zarówno Katarzyny, jak i Piotra, i awansowała wkrótce na wysokie stanowisko ochmistrzyni dworu, następnie zaś przeszła na takie same stanowisko przy dworze wielkiej księżny Natalji Aleksiejewny, pełniąc tam raczej funkcje szpiega i dozorczyni.
Towarzyszkami jej były: Justyna Grunwald i Johanna Piętrowa, również niemki, które z kochanek Piotra awansowały na damy dworu; przy- czem przy Katarzynie spełniały funkcje nader poufnego charakteru. Zadaniem np. Johanny Pietrow było wprowadzanie do sypialni carycy przygodnych a wybranych przez nią kochanków.
Dopełnieniem tej godnej trójcy była niejaka Caro, niemka, która uciekła z Hamburga z domu rozpusty i zawędrowawszy do Rosji, znalazła się na dworze carskim, na Wysokiem stanowisku damy dworu.
Skłonności, wyniesione z rozwiązłego życia, nie opuściły jej jednak i na tem Wysokiem stanowisku. Po za stałem oddawaniem się rozpuście, co nie było rzeczą nadzwyczajną na dworze carskim i nikogo nie oburzało, zajmowała się kradzieżą.
Przy pomocy Anny Kramer skradła brylanty wielkiej księżny Natalji Aleksiejewny, za co obie dostały się do więzienia, gdyż sprawy, mimo wszelkich usiłowań, zatuszować się nie udało. Kara jednak nie musiała być zbyt surową, gdyż w niedługim czasie wypłynęły na powierzchnię.
W kradzieży tej musieli im dopomagać kochankowie-rodacy, gdyż po śmierci Natalji, jeden z jej pierścieni z wielkim brylantem, znalazł się na palcu niemca, sekretarza młodego kniazia Dołgorukowa, faworyta Pawła II.
Z rosjanek do dam dworu należały: panna Tołstoj, była kochanka Piotra, z którą miał on kilkoro dzieci, księżna Golicynowa, poprzednio już wspominana, słynna z pijaństwa i rozpusty, przewodniczka wszystkich orgji na dworze carskim.
Specjalne stanowisko przy dworze zajmowały dwie frejliny:
Eudoksja Rżewska, pochodząca ze znakomitego rodu Tatiszczewych, która została kochanką cara Piotra nie mając jeszcze lat piętnastu. W szesnastym roku życia wydał ją za mąż za Czernyszewa, i zapłaciwszy temuż większą sumę pieniędzy odstępnego, zatrzymał ją przy sobie.
Ze związku tego miały się urodzić cztery córki i trzech synów, lecz sława markietanki, którą pozyskała, ojcostwo Piotra w znacznym stopniu podaje w wątpliwość. Natomiast zdaje się nie ulegać wątpliwości, że to ona obdarzyła Piotra chorobą, rujnującą stopniowo jego organizm, przyczyniając się do przedwczesnej śmierci jego. Zdaje się to potwierdzać znamienny rozkaz Piotra: „wysiec Eudoksję“, — posłany przez tegoż mężowi natychmiast po ukazaniu się pierwszych objawów straszliwej choroby.
Daleko bardziej romantycznemi były dzieje innej frejliny Katarzyny, Marji Rumiancewoj. Pochodziła ona ze znakomitego rodu hrabiów Matwiejewych, bardzo bogatego i znakomitego rodu bojarskiego carstwa. W dziewiętnastym roku życia była ona już kochanką Piotra, który, obawiając się o jej bardzo kruchą cnotę, postanowił wydać ją za mąż za jednego ze swoich najbliższych, któryby zgodził się być parawanem miłostek cara. Wybór jego padł na Aleksandra Rumiancewa, tego co położył wielkie, a niezbyt zaszczytne zasługi przy porwaniu carewicza Aleksieja.
Zaliczenie go do liczby ulubieńców carskich miało ten skutek, że jeden z bojarów zaproponował mu oddanie swej córki za żonę ze znacznym posagiem. Sam Rumiancew, jako syn drobnego szlachetki z gub. Kostromskiej, był ubogi.
Dowiedziawszy się o tem Piotr, spytał:
— Widziałeś narzeczoną?...
— Nie, mówią, że nie jest głupia...
— To coś znaczy, lecz mimo to chcę ją sam zobaczyć...
Udał się tego dnia na wieczór, na który miała przyjechać młoda dziewczyna, kazał ją sobie zaraz pokazać, wzruszył ramionami i rzekł do siebie, lecz bardzo głośno:
— Nic z tego nie będzie!...
Odwrócił się i wyszedł.
Następnego dnia, zobaczywszy Rumiancewa, znów powtórzył:
— Nic z tego nie będzie!... — potem dodał: znajdę ci inną i nie później, jak dziś wieczór. Przychodź o piątej godzinie.
Rumiancew przybył punktualnie i wsiadłszy z carem do powozu, był wielce zdumiony, gdy spostrzegł, że pojazd zatrzymuje się przed domem hrabiego Matwiejewa, jednego z najznakomitszych i najbogatszych wielmożów państwa. Piotr przyjacielsko przywitał się z hrabią i odrazu oznajmił:
— Ty masz córkę na wydaniu, a oto jest narzeczony!
Bez długich rozpraw, zgodnie z wolą carską córka Matwiejewa wyszła za Rumiancewa.
Piękna i mądra Marja Rumiancewa, znalazłszy się, jako frejlina, na dworze carskim, skorzystała skwapliwie ze swego stanowiska, dającego jakby patent na rozpustę. Przy cichem współdziałaniu męża, który, zasypany zaszczytami i pieniędzmi, zamykał na wszystko oczy, w dalszym ciągu pozostawała kochanką Piotra. Po jego śmierci urodziła syna, który w następstwie był wielkim wodzem rosyjskim za czasów Katarzyny II.
Takim był dwór carycy Katarzyny I, w zupełności potwierdzający słowa Hercena o domu publicznym, w jaki się zamienił dzięki Piotrowi.


∗                ∗

Nie o wiele lepsze od otoczenia dworskiego były córki rodzone carycy Katarzyny.
W dniu 21 maja 1725 r. odbyło się wesele starszej jej córki, Anny Pietrowny, z księciem Holsztyńskim, Karolem Fryderykiem. W trzy dni potem rezydent saksoński donosił swemu rządowi:
„Zapewniają mnie, że po weselu książę Holsztyński trzykrotnie nie nocował w domu, czy to na życzenie żony, czy też z powodu moskiewskiej gryzetki, która bawi tutaj. Matka w rozpaczy, że złożyła w „ofierze" swoją córkę.
Zresztą sama „ofiara" nie okazywała najmniejszych śladów rozpaczy z tego powodu. W roku następnym tenże sam dyplomata pisał, że wynagradza sobie ona niewierność męża, nocując „to u jednego, to u drugiego", w towarzystwie swej siostry stryjecznej, księżnej kurlandzkiej, a przyszłej carycy, Anny I Iwanowny.
Książę Holsztyński, władca bez państwa, gdyż w czasie wojen Piotra I z Karolem XII, królem szwedzkim, władania jego zostały zagarnięte przez Danję, przebywał w Rosji w charakterze jakby ubogiego krewnego, gotów na wszelkie kombinacje i usługi.
Katarzyna bardzo gorąco interesowała się jego losem, ze względów, jak twierdzą niektórzy natury bardzo romantycznej, gdyż i jego zaliczano do liczby jej kochanków. To też podobno było jednym z głównych motywów oddania mu za żonę córki Anny, nawet wbrew jej woli.
Carówna Anna Piotrówna była piękną, a przytem zupełnie nie głupią. Świadczy o tem w pewnym stopniu zajście, jakie miała z hrabią Apraksinem, który energicznie zabiegał o zdobycie jej względów. Anna odrzuciła jego zabiegi, a wtedy ten zbyt przedsiębiorczy lowelas podał jój szpadę, prosząc o śmierć z jej ręki, kiedy go odtrąca tak bezwzględnie. W odpowiedzi na to carówna Anna wyrwała mu tą szpadę i zwróciła jej ostrze w stronę jego piersi, co widząc hrabia wyrzekł się swego bohaterstwa i spiesznie począł uciekać.
Cnotliwa podobno przed ślubem Anna, po ślubie oddawała się z całym zapałem rozrywkom zmysłowym, jakby chcąc w ten sposób wynagrodzić sobie czas utracony.
Mąż jej, który przez Katarzynę uznany został za najbliższego jej doradcę i powiernika, okazał się chorym i zupełnie niezdolnym do ojcostwa, a wszakźeź, zgodnie z kombinacjami politycznemi, syn ich zawczasu był przeznaczony na następcę tronu.
Spryt Katarzyny jednak potrafił zaradzić temu. Wybrała córce pułkownika Bruhmera, adjutanta księcia, że zaś rada doświadczonej matki była dobrą, dowodem tego było narodzenie się wt rok potem syna, późniejszego cara Piotra III, a jak mówili współcześni „narodził się syn księżnej Holstein*. Bruhmer został mianowany opiekunem i guwernerem następcy tronu i dziedzictwo zostało ustalone.
Lecz na tym gruncie wynikło starcie między księciem Holsztyńskim a Mienszykowym. Ten ostatni, przeczuwając, że ojciec przyszłego cara zamierza go usunąć i sam objąć władzę, uknuł spisek, który miał rozsławić i wznieść na wyżyny ród Mienszykowych. W tym celu postanowił oddać dziedzictwo tronu synowi zamordowanego carewicza Aleksieja, małoletniemu Piotrowi II i ożenić go ze swoją córką.
Ażeby przeprowadzić swój zamiar, porozumiał się z młodszą córką Katarzyny, Elżbietą, która po zamóżpójściu siostry, Anny, objęła po niej obowiązki sekretarza matki, odczytywała jej papiery urzędowe, gdyż caryca wogóle czytać nie umiała, i dawała jej do podpisu...
Chcąc ją sobie pozyskać, zaprzysiągł, że małżeństwo jej z ukochanym księciem Holstein- Eutin doprowadzi do skutku, byle tylko Elżbieta dała matce do podpisania pewien papier, bez uprzedniego odczytania go... Elżbieta zgodziła się bez wahania.
Książę Holsztyński, zawiadomiony o tych ambitnych planach przez swoich stronników, zwrócił się ze skargą do Katarzyny, doradzając jej nawet aresztowanie Mienszykowa. Lecz ta, wiedziona sentymentem do swego dawnego kochanka i głównego protektora, poprzestała tylko na przywołaniu go do siebie i odebraniu przysięgi, źe zaprzestanie knowań swoich przeciwko księciu Holsztyńskiemu.
Mienszykow przysięgę złożył, i w dalszym ciągu walkę o doprowadzenie do skutku zamierzeń swoich prowadził...
Młodsza córka Katarzyny, Elżbieta, nie ko dorównywała w życiu rozpustnem swej starszej siostrze, Annie, ale i przewyższała ją nawet.
Car Piotr marzył o wydaniu jej za mąż za króla Francji, i w tym celu dawał jej odpowiednie wykształcenie, polegające jedynie na nauce języka francuskiego, tańczeniu menueta i dworskich manier. Miało to wszystko wywrzeć olśniewające wrażenie na dwórze w Wersalu.
Carówna Elżbieta sama nie bardzo dbała o swoje wykształcenie. Nigdy nic nie czytała, spędzając czas na polowaniu, jeżdzie konno, wioślarstwie, na zabiegach o podtrzymanie swej piękności, nie olśniewającej jednak i ordynarnej. Twarz jej, o nieregularnych rysach, rozjaśniały rzeczywiście przecudne oczy, lecz psuł jej wygląd krótki, gruby i spłaszczony nos. Była jednak dobrze zbudowaną, miała śliczną nóżkę, ciało jędrne, cerę olśniewającą, włosy niepudrowane o odcieniu rudawym. Była wcieleniem miłości zmysłowej, to też od najmłodszych lat nazywane ją „Wenerą*. Najchętniej chodziła w stroju męskim, plastycznie uwidoczniającym jej piękne kształty i przez to działającym podniecająco na zmysły mężczyzn.
Na drogę uciech miłosnych weszła bardzo wcześnie. Zakochała się gorąco w młodym i pięknym księciu Holstein-Eutin, biskupie protestanckim, gdy jednak ze względów politycznych spotkała sprzeciw, wobec tego, że książę bawił wówczas w Petersburgu, nie poskąpiła mu gorących dowodów miłości.
Gdy książę zmarł przed ślubem, pocieszała się następnie z kim się dało, po śmierci zaś Katarzyny wprowadziła na drogę rozpusty młodocianego, gdyż zaledwie dwunastoletniego cara Piotra II, oszukując go jednocześnie z pięknym Buturlinym.
Za panowania carycy Anny (odsunięta od dworu, poszła w ślady swej matki, i była kochanką nieomal wszystkich żołnierzy gwardji w Petersburgu...
Niezliczone jednak zastępy adoratorów nie zdołały ugasić ognia namiętności, płonącego we krwi tej nieodrodnej córki Piotra i Katarzyny.


∗                ∗

Za czasów panowania Katarzyny I faworytyzm przybrał dwojakie formy. Przedstawicielami pierwszej, nader niezaszczytnej, gdyż tylko na zadawalnianiu namiętności zmysłowych carycy dla zysków materialnych opartej, byli Loewenwold i Sapieha; przedstawicielem drugiej, wyobrażającej już potężną siłę i stanowiącej jedno z niezbędnych kół machiny państwowej — był Mienszykow.
Już za czasów Piotra I faworyt ten z woli carskiej dźwigał na barkach swoich część ciężaru władcy, zastępując go w wielu wypadkach.
Nie posiadając instytucji państwowej, zdolnej zdjąć z bark jego choć część różnorodnych obowiązków, samowładztwo uginało się pod ciężarem tychże, nawet wtedy, gdy przedstawicielem jego była osobistość wyjątkowej mocy.
Lecz Katarzyna I nawet nie pomyślała o tem, ażeby dźwigać ten ciężar, i z porządku rzeczy stoczył się on na barki tych, którzy stali najbliżej, a więc — Mienszykowa.
W dniu 3 lutego 1726 roku ogłoszony został ukaz o ustanowieniu Najwyższej Rady Tajnej, złożony z dziewięciu osób, które miały przejąć wszystkie najważniejsze sprawy zewnętrzne i wewnętrzne państwa.
Lecz był to tylko kompromis przejściowy. Stara arystokracja otrzymała w osobach Akpraksina i Dymitra Gejicyna przedstawicielstwo na radzie, dające możność zadowolenia jej dążeń, a książę Holsztyński zasiadał w radzie razem z Tołstojem i Mienszykowym. Władzę podzielili między siebie, nie zatroszczywszy się jednakże o ścisłe jej rozgraniczenie. Posłużyło to do wzbudzenia braku zaufania do nowej instytucji wśród szerokich warstw społeczeństwa.
I absolutyzmowi Katarzyny groziła ostateczna zagłada w tej odwiecznej walce. Protokuły posiedzeń nowej Rady zawierają w tym kierunku wiele pouczających wskazówek.
W dniu 23 grudnia 1726 roku członkowie Rady po posiedzeniu w nieobecności carycy, przeszli do jej apartamentów, i... przedewszystkiem wysłuchali, jak grają kuranty niedawno zakupionego zegara, następnie caryca raczyła wysłuchać czytania referatu, które trwało pół godziny a potem udała się na obiad, zapraszając radców. Poświęciła sprawom całą uwagę, do jakiej była zdolna. W następnym roku, od 1-go stycznia do 6 maja, dnia jej śmierci, ani razu nie brała udziału w posiedzeniach Rady.
W ten sposób samowładztwo zamieniało się w zupełną fikcję.
Zagarnięcie przez Radę władzy, dokonane w ten sposób, otrzymało wreszcie zupełnie prawną i niezaprzeczalną sankcję w testamencie Katarzyny, który na czas małoletności wielkiego księcia Piotra Aleksiejewicza przyznawał regentom wszystkie prawa samowładnego monarchy.


∗                ∗

Wybór, uczyniony przez stronników Katarzyny, którzy wręczyli jej władzę samowładnej carycy, wkrótce ukazał się im w świetle właściwem, t. j. w świetle czynu bardzo nie- obmyślanego.
Katarzyna zbliżała się już do pięćdziesiątego roku życia, i zdrowie jej, silnie zachwiane, wymagało ostrożności, o których nawet myśleć nie chciała, odając się pijaństwu i rozpuście pod różnemi postaciami.
Wkrótce stało się wyraźnem, że nie pociągnie ona długo, i możebność bliskiej jej śmierci stawiała twórców jej karjery w dość trudnej sytuacji.
Gdyby następcą został syn Aleksieja, lub jedna z córek Piotra, jednakowe niebezpieczeństwo groziło Mienszykowowi lub Tołstojowi, gdyż ze strony męża księżnej Holsztyńskiej nie mogli się spodziewać niczego dobrego.
Siostra jej, Elżbieta, którą napróżno starali się wydać za mąż do Francji, znalazła w r. 1726 partję znacznie mniej świetną, i również w rodzinie holsztyńskiej. Narzeczony jej, cioteczny brat jej szwagra, brat jednego z niezliczonych pretendentów na tron Kurlandzki, a tymczasem biskup protestancki Lubeki, umarł przed ślubem i sprawa pozostała nierozstrzygniętą. Człowiek, za którego Elżbieta mogła wyjść z czasem za mąż, mógł również okazać się wrogiem.
Osterman, przyszły mąż państwowy, zaczynający się już wysuwać na pierwsze miejsce, zaniepokoił faworyta i jego przyjaciół propozycją połączenia obydwóch gałęzi rodu Piotra, przez małżeństwo między ciotką a bratankiem, między Elżbietą a synem Aleksieja.
Cerkiew nie pozwalała na podobny związek, lecz samo już powstanie takiego, niemożebnego do urzeczywistnienia projektu, wskazywało, o czem wszyscy przekonani byli, że młody carewicz nie może być ominięty po raz wtóry.
I duchowieństwo, i lud widział w nim prawego następcę. Archimandryta klasztoru w Niż- nim Nowogrodzie, Izaja, po nabożeństwie wygłaszał zawsze modły: za „najszlachetniejszego wielkiego cara naszego Piotra Aleksiejewicza“, a gdy zwracano mu uwagę, odpowiadał:
— Zetnijcie mi głowę, a będę zawsze tak się modlić, a według przysłanej mi formuły (dostojnego wielkiego księcia), modlić się nie będę, gdyż on jest nasz car i następca.
Do tajnej kancelarji coraz dostarczali mężczyzn i kobiety, winnych tego, że wypowiadali takie same poglądy.
Rozkaz, wydany cerkwiom, ażeby w modłach wymieniano pierwszeństwo, oddawane księciu Holsztyńskiemu w czasie ceremonji dworskich, przed małym Piotrem, drażniły tylko opinję publiczną, która wciąż roiła o wdaniu się w tą sprawę siły zbrojnej. Znów powstały pogłoski o armji ukraińskiej. Mówiono, że jest ona w drodze.
W sprawę tą wreszcie wtrąciła się dyplomacja. Możebność wstąpienia na tron jednej z córek Katarzyny zagrażała Danji z powodu sporu o Szlezwig. Poseł duński, Westphal, rozumiejąc dobrze całą swą bezsiłę w usunięciu tego niebezpieczeństwa własnemi siłami, zwrócił się o pomoc do swego kolegi, posła austrjackiego. Piotr Aleksiejewicz, po matce, był siostrzeńcem cesarzowej niemieckiej, co dla przedstawiciela Niemiec stwarzało sytuację uprzywilejowaną.
I oto tenże, hrabia Rabutin, znalazł wyjście z tej trudnej sytuacji.
Mienszykow miał dwie córki, co do których nosił się z nader górnymi zamiarami. Odmówił ręki jednej z nich księciu Anhalt Desau, pod pretekstem, że matka jego była zbyt niskiego pochodzenia. Mówiono, że była córką aptekarza.
Starsza, piękna, zgrabna i skromna, według słów współczesnych, — Marja Aleksandrówna, od roku 1727 była narzeczoną Piotra Sapiehy. Uwielbiała swego narzeczonego, mimo wad jego, co się wcale nie podobało Katarzynie, która wciąż odraczała zaślubiny.
Naraz caryca zdecydowała się zerwać projektowane małżeństwo zupełnie i wydać za Sapiehę swoją siostrzenicę, Skawrońską, prawdopodobnie spodziewając się, że ta nie będzie tak zazdrosną o męża.
Sapieha uległ woli carycy, lecz Mienszykow skarżył się, mówił o wynagrodzeniu, jakie mu są obowiązani dać, i akurat w porę nawinął się Rabutin, wyjawiając mu swój projekt, na myśl o którym faworyt, pomimo swej bezgranicznej ambicji, nawetby nie wpadł.
W każdem innem państwie projekt podobny uważanyby był za szaleństwo; lecz zręczny dyplomata wiedział z kim ma do czynienia. Panna Kramer otrzymała 30.000 dukatów, ażeby usposobiła carycę przychylnie do swego projektu, i w marcu 1727 r. rozeszła się po Petersburgu wieść, że Piotr Aleksiejewicz testamentem Katarzyny naznaczony został następcą tronu, i że ożeni się z panną Mienszykow, a ojciec jej, z tego powodu otrzyma od cesarza Karola VI dekret na władcę w księstwie Kozielsk na Śląsku, z zaliczeniem do grona europejskich książąt panujących.
Napróżno obydwie carówny rzuciły się matce do nóg, błagając, ażeby nie zadawała takiej hańby domowi Romanowych; Mienszykow odniósł zwycięstwo, znalazłszy silne poparcie u przywódcy starej partji arystokratycznej, Dymitra Golicyna, który nie widział innego sposobu wprowadzenia na tron syna carewicza Aleksieja.
Można sobie wyobrazić wściekłość i gniew Tołstoja, którego zdradził przyjaciel a któremu teraz groziły prześladowania. Próbował stawić temu rozpaczliwy opór. Oszukany przez małodusznego zawsze Apraksina, pozbawiony poparcia Jaguźyńskiego, wysłanego przezornie przez Mienszykowa, pod pretekstem ważnych poleceń do Polski, Tołstoj znalazł sprzymierzeńców w osobach Buturlina i De Vieira, mających bardzo małe wpływy.
Nie zgadzali się przytem w poglądach.
De Vieira, awanturnik, portugalczyk z pochodzenia, przechylał się na stronę Anny Piotrówny, podobnej, zdaniem jego, do ojca, a Tołstoj wołał Elżbietę, gdyż mąż księżnej Holsztyńskiej bezwątpienia patrzał na Rosję tylko ja kona stopień do tronu szwedzkiego. Sztokholm jeszcze zachował powagę wobec Petersburga.
Nikt jednak nie odważał się na krok stanowczy wobec Katarzyny. Jeden zwalał to zadanie na drugiego. Mijały tygodnie i miesiące w zupełnej bezczynności, gdy naraz w dn. 10-go kwietnia 1727 r. Katarzyna zachorowała.
Już 8 marca Lefort pisał swoim barbarzyńskim językiem francuskim:
„Caryca, widocznie, bardzo chora jest na opuchliznę nóg, która posuwa się ku biodrom i nie rokuje nic dobrego. Uważają, że przyczyną tego jest nadużycie napoi alkoholowych*.
Moc przyszłego teścia, przyszłego cara, zależna od jego sytuacji, w zupełności objawiła się w tym wypadku, zarówno jak i zupełna nicość wszystkich instytucji państwowych, gdy jakiś wypadek niezwykły wymagał ich wtrącenia się.
Mienszykow w zupełności zagarnął Najwyższą Radę w swoje ręce, i ta posłusznie wypełniała jego wolę. Zdecydowano uważać Piotra Aleksiejewicza za niepełnoletniego do 16 roku życia, a regentem przez ten czas miał być teść jego, chociaż, według prawa, rządzić winna była Rada.
Przy dojściu do pełnoletności bratanka, obydwie carówny, Anna i Elżbieta, winny były otrzymać każda po 1.800.000 rb., oraz brylanty matki do podziału na dwie równe części.
Tołstoj uznał swą sprawę za straconą i uspokoił się. Lecz Mienszykowowi znane były wszystkie jego intrygi i skorzystał z niektórych nieostrożnych postępków De Vieira, ażeby oddalić wszystkich uczestników spisku. Miał on oprócz tego stare porachunki z portugalczykiem, z którym, wbrew swej woli, musiał wejść w związki rodzinne, wydając za niego swoją siostrę.
De Vieira został aresztowany, a sporządzony przeciwko niemu akt oskarżenia był klasycznym przykładem procesów sądowych owych czasów.
De Vieira oskarżony był o to:
1) że nie tylko nie był pogrążony w smutku przy okrutnej chorobie paroksyzmu jej carskiej mości, lecz i radował się i płaczącą Zofję Karłusownę (Skawrońską), siostrzenicę carycy kręcił zamiast tańców i mówił jej: „Nie trzeba płakać“.
2) W drugiej komnacie sam usiadł na łóżku i posadził obok siebie jego wysokość wielkiego księcia i coś mu szeptał do ucha; o tejże godzinie i carówna Anna Piotrówna w bezgranicznym była smutku i stojąc przy stole płakała; i w takim smutnym wypadku on, De Vieira, nie wstając przed jej wysokością i nie oddawszy należnego niewolniczego respektu, lecz ze złą swoją zuchwałością mówił do jej wysokości, siedząc na tem łóżku: „czego się smucisz, wypij kieliszek wódki“.
3)Jego wysokości wspominał, że jego wysokość namówili do ożenienia się, a oni za nią (za narzeczoną jego) będą się włóczyć, „a jego wysokość będzie zazdrościć“.
Wszystkie te oskarżenia służyły tylko za pretekst, ażeby rozpocząć śledztwo ze zwykłymi w tych wypadkach sposobami—torturą i knutein. W katowni de Vieira przyznał się do porozumienia z Tołstojem i Buturlinym. Ten ostatni, posiadając wpływowych krewnych, wykręcił się zesłaniem do swoich majętności. „Dwaj inni byli pozbawieni urzędów, honoru i majętności“, oraz zesłani na Syberję. Co zaś do De Vieira dodano mu na rozkaz Mienszykowa: „De Vieira, przy zesłaniu wymierzyć karę, bić knutem”.
Lecz przytem stało się zupełnie jawnem, że obydwie carówny brały udział w spisku. Przerażony książę Holsztyński pospieszył dojść do porozumienia z faworytem za pośrednictwem Bassewicza, i Mienszykow okazał usposobienie nader ugodowe, zgadzając się na natychmiastowe wydanie obydwóm carównom po miljonie, i ażeby nie były one pominięte przy ustalaniu przyszłego następstwa tronu. Książę nawet osiągnął potwierdzenie obietnicy, danej przez Piotra, poparcia przy okazji pretensji jego do korony szwedzkiej. Wszystko to było winno znaleźć właściwe miejsce w testamencie carycy, którego nowy tekst opracować miał Bassewicz. Mienszykow wziął na siebie troskę o zdobycie na nim podpisu carycy. Wreszcie z miljona rubli, przeznaczonych dla księżnej Holsztyńskiej, faworyt wymówił dla siebie 60.000 rb., nie spodziewając się, że wkrótce może być pociągnięty do odpowiedzialności za to oszukaństwo.
Wszystko to rozgrywało się w pierwszych dniach maja. Katarzyna umarła i natychmiast testament, ustalający prawa Anny i Elżbiety na wypadek, gdyby Piotr Aleksiejewicz zmarł bez następcy, został przeczytany w obecności członków rodziny carskiej, członków Rady Najwyższej, Senatu, Synodu i Generalicji. Testament wyraźnie naruszał prawo następstwa tronu, ustanowione przez Piotra I, jak również i prawo naturalne, nie wspominając zupełnie o prawnych córkach Iwana, starszego brata, przed któremi dane było pierwszeństwo nieprawym córkom młodszego brata.
Sapieha, który nie odchodził od śmiertelnego łoża carycy, twierdził, że ona nic nie podpisywała.
Inni znów twierdzą, że w chwili, gdy caryca konała, a książę Holsztyński napróżno groził strażom, wzbraniającym mu na rozkaz Mienszykowa wstępu do pałacu, tenże Mienszykow wraz z Ostermanem właśnie fałszowali testament na rzecz Piotra II.
Lecz większość wreszcie została zadowoloną uznaniem praw syna Aleksieja. Wszyscy składali życzenia młodemu carowi, tak samo jak składali je Katarzynie, a lud przyjął to panowanie również obojętnie.


∗                ∗

Katarzyna I zmarła po nader krótkiem panowaniu, trwającem zaledwie 2 lata i 2 miesiące.
W naturalny powód jej śmierci niewiele osób chciało uwierzyć. Usunięcie jej było potrzebne Mienszykowowi, gdyż zaczęła ona coraz bardziej ulegać wpływom przeciwnika jego, księcia Holsztyńskiego, i vox populi wskazywał na niego jako na sprawcę jej śmierci.


∗                ∗

Tak żyła i tak umarła caryca Wszechrosji, Katarzyna I, kobieta nie tyle o płomiennem sercu, ile o płomiennym temperamencie, która ze służącej, niewolnicy, nałożnicy źołniersktej, własnym sprytem i przebiegłością wznieść się potrafiła na wyżyny tronu carskiego.

KONIEC.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Edmund Krüger.