<<< Dane tekstu >>>
Autor Alfred Nossig
Tytuł Manru
Wydawca Księgarnia Polska
Data wyd. 1901
Druk Drukarnia „Słowa Polskiego“ we Lwowie
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz Stanisław Rossowski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


AKT II.
Domostwo Manru. — W głębi ciemny bór sosnowy. — Na lewo (od widzów) frontowa ściana chaty. — Na prawo kuźnia Manru.
SCENA I.
MANRU — ULANA
(Nad wieczorem. Ulana siedzi we drzwiach chaty, nogą poruszając kolebkę z małem dzieckiem, zwrócona plecami do Manru, który z młotem w dłoni stoi przy swej kuźni).
MANRU
(uderza młotem w sztabę żelaza, poczem opuszcza młot. Patrząc z ukosa na Ulanę).

Ot, siedzi tam
Z dzieciną swą...

(uderza młotem)

Ot, siedzi tam,
Jak spokój sam,
Pod chatą tą

Z dzieciną swą!
Bo macierzyństwa słodki cud
Umila ból i trud.
Ach!...
A serce me?
A serce me?

(znowu uderza młotem)

O nie! Nie nie!
Ja w tem tu gnieździe, w ciszy tej
Za życia śmierć już mam...
O, stokroć lepiej wam!
Obozu wolność wróćcie mi —
W namiocie dla mnie świat;
Ach, cierpię; w mem sercu jad
Zazdroszczę wam swobodnych dni.
Włóczęgi młodych lat!

(Od chaty dobiega głos śpiewu Ulany).
ULANA
(przy kolebce)

Sen cię, tulić chce,
Skarbie mój, serce me!
W lekkim tchu,
Napłyń tu,
Wietrze chłodzić czołko mu;
Skarbie mój, serce me,
Lulaj, lulaj!
Aniołki ujrzyj w śnie —
Lulaj, lulaj!

MANRU.

Tak wciąż brzmi ten słodki śpiew.
A ja! — Mną wstrząsa gniew!

Gdy widzę ją, znów dawny czar
W objęcia jej mnie pcha,
Lecz sroższa mi od wszelkich kar!
Niewola ta!
Anielskim ona wdziękiem tchnie —
Jam raj z nią miał!...
Lecz są kobiety... wre zaś z nich
Ogień i szał!

ULANA.

Kwiatki sypię mu.
Każdy kwiat będzie snem...
Aniołki zlećcie tu!
Nuże w tany podczas snu;
Fruńcie w świat bajek z niem,
Aż hen, hen, hen!
Upójcie swoim tchem
Przez sen, przez sen

(po chwili)

Śpij, śpij!

MANRU.

Nie, nie:
Co ona wiecznie plecie!
Brzmi stokroć milej młotu cios
I choćbym przez to strwożył dziecię.

(gwałtownie)

Ja walę, ja walę!
Ot, to mi dźwięk!

(opuszcza z hukiem młot na ziemię)
ULANA
(występuje naprzód)

Znużonyś?

MANRU.

Śmiertelnie.

ULANA
(podając mu misę)

Więc spocznij i jedz!

MANRU.

Precz z jadłem precz!
Wolę z głodu tu ledz.

ULANA.

Co tobie?

MANRU.

Ach puszczaj!

ULANA.

Czy masz przyczynę?

MANRU.

Czy nie wiesz?

(Dziko zrywając się)

Mam dość!
Ja nie żyję, ja ginę!
Stargałem najświętsze węzły i na co?
Wszak twoi mi hańbą i wstydem to płacą.
Szyderstwo ze wszystkich tu ściga mnie stron
Za miłość wzgarda —
Wszak to mój plon!

ULANA.

Nie trać odwagi!

MANRU.

Lepsze już czary, gwałt, plądrowanie —
Co możesz ty stracić, marny cyganie!
Choćby cię raz zdeptała złość
Żyłeś, to dość!

ULANA.

Ach czemuż niema miłości tu z nami!

MANRU.

Tak sądzisz?
Zbyt długo nas miłość ta mami!
Samotność i żal, pogarda, wygnanie!
To mi kochanie!

ULANA.

Manru, ty mój, nasz los nie zapadł jeszcze.

MANRU.

Nie, nie!
Toć czart uchwycił nas w swe kleszcze!

ULANA.

Ach, gdybyż nic więcej!
Cierpienia i troski — ja dobrze znam
Gdzie doskwiera los, Bóg blizki tam.
Ach, gdybyż nic więcej!

MANRU.

Cóż więcej być ma?

ULANA
(śpiewa melancholijnie)

„Ledwie księżyc w pełni wstał,
Już cygana bierze szał!“

MANRU
(rozjuszony uderza nogą o ziemię)

Do kata!
Ta pieśń nawet doszła tu?
Gdzie zwrócę swój krok,
Za mną ona w skok!
Aż w dom wnosi kram —
Chyba w niej djabeł sam!

ULANA.

Manru! Ach! daruj!

MANRU.

Precz! precz!
Gdy tak los chce,
Zakłóci więc ona wszystkie nam dnie!

ULANA.

Ach, serce mi, ach, pęknąć chce!

MANRU.

Ja sam tylko ja boleć prawo mam.
Gachów twoich zachody dobrze znam!

ULANA.

Jam wierna ci po wszystkie dnie!

MANRU.

Umiałaś dziecię rzucać i dom,
W zabawy śpiesząc wir po srom!

ULANA.

Mnie wiódł tam głód!

MANRU.

Matczyne przekleństwo w darze masz!
Ostatni w tej wsi upływa nam dzień.

ULANA.

Nie, nie!
Ach, przebacz mi, Manru!
Ach, stój!

MANRU.

Więc naprzód ty sama spłakaną twarz zmień!

ULANA.

O, któżby uśmiechem wyjaśnić ją mógł.
Twój wzrok patrzy w dal,
A w mem sercu żal!
Ja czuję, ja widzę, mnie nic nie pomoże.
O, racz mnie już zabrać, wszechmocny Boże!

MANRU.

Zaprawdę, piekło roznieca mi krew!

(podnosi zaciśniętą groźnie pięść)
SCENA II.
CIŻ — UROK.
(Urok pojawia się nagle i staje naprzeciwko Manru)
UROK.

Stój, stój, sąsiedzie!
Poskrom ten gniew!

MANRU.

Ach, tyś to!

UROK.

To ja!

MANRU.

Czarci płód!

UROK.

Ja sam!

MANRU.

Zaprawdę ten nie czyni krzywdy nam!

(podchodzi znów do kowadła).
UROK.

Tak w ludziskach wre złość,
czyż nam jej brak!
Bywa tak!
Bóg łaskaw, że przeszła już
burza ta,
Duszyczka twa, blizko piekła szła,
Ha ha!

MANRU.

O, gdyby tak nagle ogień z niebios
tu spadł
I spalił tę wioskę i cały z nią świat!
O hej, O, hej! to bylbym rad!

UROK.

Serdeńko!

Czyż świat runąć ma, lub pójść w dym?
On śni!
Gdy z światem, bratku, nie dobrze ci,
Niech stoi tam.
Ty idź sam!

(robi ruch powieszenia:)
MANRU
(przygnębiony do najwyższego stopnia:)

Tak, tak, zakończmy raz!
Już czas po mękach spocząć, czas!

ULANA (do Uroka.)

Tyś niecny, wiesz!
Do tego ty go popchnąć chcesz!

UROK (do siebie)

Hi, hi!
I owszem spiesz, się spiesz!

(do Manru)

W tej chatce tu ciasny ci schron —
istny grób!
Na gałąź leź — nie żałuj prób
Wywyższon tak, zdobędziesz niebo chyżej,
A tutaj wciąż musisz upadać niżej!

(do Ulany głos jej naśladując)

A gdy miłe rady moje,
To powieście się we dwoje.

ULANA.

Człeku bez serca!
Plemię złe!

UROK.

Bez serca ja?
Kto rzec to śmie?

MANRU.

Znana to rzecz! Świat słusznie
Dał ci czarownika miano!

ULANA (szyderczo)

Jaszczurczy wzrok, a w ustach jad —

UROK.

Ha, ha!

MANRU.

Twój czar i na nas padł,
My zaś nic ani wiemy!

ULANA.

Tak, tak!

MANRU.

Zły duch od ciebie wieje.
Aż czasem strach przenika!

UROK.

Kto widział czarodzieje?
Głupota to, coś rzekł!
Kto zdoła losów bieg
Odmienić wolą swą?
Patrz Patrz!
Tam w pośród chmur u skłonu
niebios ktoś drwi
Ha, ha!

Ze śmiechem stoi, marszcząc brwi,
I tak cię pyta:
Czy wiesz co sprawia cud?
Człowieka własny trud
Wiesz ty co ludzi ku zgubie pcha!
Ich krew, gdy silną żądzą gra.
Bo czary, toż to żart!

ULANA.

Lecz ty używasz ich!

UROK.

Tak, tak!
Wiedz, bratku, wiedz:
Czego nów ma strzedz
Co w sobie zioła skryły,
Tajemne wszystkie siły.
I kręci mózg, jaszczurczy jad,
To wszystko działa tylko tam,
Gdzie człek chce sam, chce sam!

ULANA.

Więc tobie obcą siła ta?

UROK.

O nie!
Toż moją mocą, wróżby me!
Lecz w tem też czarów ani ślad.
Ja uszy, mam i bystry wzrok
I widzę każdy błędny krok.
Złowieszczo wre (ja wiem) twa krew
Wiem lepiej, niźli sam ty wiesz;
Bo grom, co wypaść ma z tych burz,
Tak blizki już!

(z lasu odzywa się głos skrzypek)

Oj, oj! A to ci gra!

(Manru nadsłuchuje z widocznem wzruszniem)

Lecz straszny to śpiew!

MANRU
(poruszony, walcząc z sobą)

O tak!
Wszak to czarodziej, co tak gra.
Kto go tu zna?

UROK.

Sam żar pieśń ta!
Dyabli porwać mogą.

ULANA.

Najświętsza panno, otuchę daj!

UROK.

Hi, hi!
Cudownie piosnka brzmi,
To czar, to czar, powabów raj!
Poczekaj radzę ci, poczekaj!

MANRU.

O nie! O nie! Słuchajcie!

ULANA.

To moja śmierć!

UROK (do Manru)

Tak nie gra, nikt tu w naszej wsi,
Gdy wiesz, to powiedz mi,
Kto skrzypki tak śpiewne ma?

To obcy ktoś, jam pewny,
Odkryłeś tu blisko naszych chat...

ULANA.

Co?

MANRU.

Co?

UROK.

Erumanelów bandy twoich ślad!

ULANA.

Więc oni tu?

MANRU.

Czyś prawdę rzekł?

UROK.

Hi, hi!
Za skałą już legł — obóz ich!

ULANA.

Erumanel?

MANRU.

Przeklęty kłamco!
Erumanele?

(aby ukryć wzruszenie zbliża się do kowadła)

Tam oni tam?

(uderza młotem)

Gdzie ty słyszysz młotów jęki?
Gdzie ich głosy, gdzie te dźwięki?

UROK.

Ha, ha, ha, ha!

Kowadło, młot toż samo tam,
Co tutaj przed oczyma mam.
I już na falach wiatru mknie
Ptaszęca pieśń ich w strony te.
Tak, tak!
Ta pieśń, ta pieśń, już mknie w tę stronę.

ULANA.

Wszystko, wszystko już stracone!

MANRU.

Nie, nie... Nie, nie!
Czy ty ich znasz?
To obcy ktoś! To nie jest nasz!

(oddala się od kowadła)
UROK.

O, jak pobladła twoja twarz?
Próżny to spór...
To jakiś czarci chór?

ULANA.

Zadrżałeś!

MANRU.

Na Boga tak gra tylko Erumanel!

(chce wyjść).
UROK I ULANA (zatrzymując go)
ULANA.

Co czynisz? najdroższy, jedyny!

UROK.

Hej! hej?

MANRU.

O, puśćcie mnie!

ULANA.

Nie rzucaj mnie!
Wysłuchaj mnie!

MANRU.

Chcę widzieć sam!
Choć raz, choć raz!

UROK.

Stójże, stój!

MANRU.

Ja chcę, ja chcę?

ULANA.

Manru!

MANRU.

Czas mi doń, czas!

SCENA III.

CIŻ — BEZ MANRU.

UROK.
<poem>

Porwał go szał?
Ha, ha!

ULANA (bezradna, zrozpaczona)

Manru, Manru!

UROK.

Drapaka twój cyganek dał!

ULANA.
(jakby pod wpływem nagłej decyzyi, biegnąc za Manru)

Dogonię go!

UROK (wstrzymując ją)

To istny szał!

ULANA (wyrywając się)

Ja za nim w trop!

UROK (j. w.)

Stój! stój! stój! stój!
Cóż stało się?

ULANA (załamując ręce)

Tu szczęścia kres!
Mój zgon!

UROK.

Powróć tu!

(wydobywa flaszkę)

Ty głupia, teraz już znasz mnie?
Poleciał kiep
Tam w las,
Na spiewnej skrzypki lep!
Gagatek twój, to istny zbój?
Lecz ja ciebie ratować chcę!

(pokazuje jej napój)
ULANA.

Och!

UROK.

Patrz!
Daj mu pić, a wrócą wnet
Szczęśliwe dni,
Lecz jedno zważ!

ULANA (nie zważając na słowa Uroka)

Tak! słuszność masz...
Precz z obawami,
Dzięki, dzięki tobie!

UROK.

Jam zawsze kiep, lecz cóż ja zrobię!

ULANA.

Zbawieniem, szczęściem napój ten!

UROK.

Ej, nie sądź!
Miłość wymuszona...

ULANA.

Co? ten lęk —
Za słaba w nim obrona
Przy skrzypek czarze?

UROK.

To się okaże!

ULANA.

Ach strach mnie bierze znów
Ach!

SCENA IV.
CIŻ SAMI — Manru i JAGU.
(Na skraju lasu ukazuje się Manru i Jagu, sędziwy cygan. Manru i Jagu pozostają podczas tej całej sceny po prawej stronie chaty — Ulana zaś i Urok, zwłaszcza z początku, po lewej).
UROK.

O, gość! Kochany gość!

ULANA (chce podejść do Jagu — strwożona).

To kto?

UROK (wstrzymuje ją)

Stój, dość!

ULANA.

Kto to?

UROK.

To stary Jagu, coś go znała tu!

ULANA.

To skrzypek ów! Mnie strach!

JAGU (do Manru)

Od stryczka, pomnisz, zbawiłeś mię raz.

MANRU.

Dla takich dzisiaj wspomnień nie czas!

ULANA (do Uroka)

Co mówią?

UROK (nakazawszy Ulanie milczenie, bacznie przysłuchuje się rozmowie Manru z Jagu)

Ciszej!

JAGU.

Dziś radbym odpłacić!

MANRU.

Już dość!
Zasługi brak!

JAGU.

Przebaczą ci winy z dawnych lat!

MANRU.

Ha, ha!
Sam król nie płaci tak!

ULANA (chce się także zbliżyć do rozmawiających)

Co słyszysz, mów!

UROK (powstrzymując ją)

Opowiem ci!

JAGU.

Więc pójdź!

MANRU.

Nie, nie!

JAGU.

Pójdź ztąd!

MANRU.

Nie, nie!

ULANA.
(podszedłszy nieco — traci nagle odwagę i staje, jak wryta)

Odwagi brak. — O, męki te!

UROK (do Ulany)

Uspokój się!

JAGU.

Na księcia cię obiorą wnet!

UROK
(nadsłuchując, do siebie)

Na księcia!

JAGU.

Wszak wiesz, mnie mają u nas za wyrocznię!

MANRU.

Nie!

JAGU.

Pójdź ztąd!

MANRU.

Nie, nie! Co ona pocznie?

UROK (do siebie)

Ten łotr! Tchórz, boi się widocznie!

ULANA.

Co szepce on na ucho co?

UROK.

Ha, ha!
Zapewne idzie mu o cnotę!
Na skrzypkach mu Jagu obwieści,
Cygański śpiew, tej oto może treści:
„Chodź, chodź!“

ULANA.

Nie, nie! nie puszczę go!

JAGU.

Powrotu chwila oczekiwana!

MANRU.

Czyżby tak?

JAGU.

Wierzaj!
Pójdź, na co ci obca ta?

MANRU.

Ja nie śmiem — nie mogę?

JAGU.

Nie chcemy za nic postradać cygana!

MANRU.

Ona
Z taką wiarą w świat za mną szła!

JAGU.

Pójdź!
Na co ci obca ta?

MANRU.

Grób chyba z nią rozwód mi da!

JAGU.

O, pójdź! O, pójdź!

ULANA.

Oddala go!

UROK.

Ot, żart, niebożę!

ULANA.

Nie,
Rzucić Manru mnie nie może.
Wszak napój mam!

JAGU.

A cóż! Aza!

UROK (znowu podsłuchując)

To imię zda się, że skądiś znam!

JAGU.

Pamiętaj — Aza!

MANRU.

Mów, czy piękna wciąż?

JAGU.

Kto ją posiądzie, szczęsny będzie mąż!
Ten oczu żar!

MANRU.

O, żar przedziwny!

JAGU.

Rozkwita!

MANRU.

Ach, jak polny kłos!

JAGU.

Takiej, jak Aza, nie znajdziesz nie!
Jako się Jagu zwę.

UROK.

Już złapał go!

ULANA
(zdąża ku Jagu i Manru)

On pójdzie z nim!

UROK.

Stój!

ULANA.

Puszczaj mnie!

UROK.

Poczekaj stój!
Nie słuchaj go!

MANRU.

Pamięta mnie?

JAGU.

Ty wiesz żeś w myśli jej!
Manru treść jej pień,
Manru tłem snu!

MANRU.

O, Azo ma!

JAGU.

Czy tam, czy tu,
Ty panem jej, wszakże Azę znam!

MANRU.

A ja tu ginąć mam!

JAGU.

Lecz spiesz się spiesz...

MANRU.

Bo co? Mów, stary! Mów!

(gwałtownie chwyta starego Jagu za ramię)
JAGU.

Orosowi się powiedzie łów.

MANRU.

Co? Oros? Nie!
Nie może być!

(chce wyjść i pociąga Jagu za sobą)
UROK.

Ha, ha, ha, ha!

ULANA.

Manru!!! Manru!!!

(Manru staje. Widocznie tocząc walkę z sobą samym, spogląda na Ulanę. Zrezygnowany)
MANRU (stanowczo)

Nie, nie! Idź, stary, idź!

UROK.

O, patrz! On być
Uczciwym chce!

JAGU.

O, pójdź!

MANRU
(podczas gdy Jagu wacha się, tonem wyniosłym)

Me słowo znasz!

JAGU
(wychodzi)
SCENA V.
Ciż — bez JAGU.
ULANA
(do Manru)

Czego on chciał, zwierz mi, zwierz!

MANRU.

Nic, nic!

UROK.

Hi, hi! Czy wiesz?
Kto go tu śle?

MANRU.

Ten łotr o wszystkiem gadać chce!

(przechodzi do kowadła i poczyna kować).
ULANA.

Lecz mnie powiedzieć możesz!

MANRU (wymijająco)

On jałmużny chciał.

UROK.

Czy tak? Czy tak?

MANRU.

Stłum twe krakanie radzę ci!

UROK.

Jałmużny chciał...
Wpadł może dla kradzieży...

MANRU.

Kraść tutaj? tu?

UROK.

Tak... tak! Świat cały wierzy,
Iż dzieci lubi cygan kraść.

ULANA.

Boże!

MANRU (szyderczo)

Kto wiarę da?

UROK.

Ha, ha! Zrozumiej mnie!
Dziateczki co zbłąkane
Wśród obcych ludzi włóczą się!

ULANA.

Mnie strach już brał.

MANRU.

A, brednie!

UROK.

Niech cię włóczęga ruszy ztąd,
Kobieta, miłość pójdą w kąt!

ULANA.

Czy tak?
Czy to pragnienie twoje?
Mów!

MANRU.

A gdybym chciał?
Jeśli oboje może?
Kto śmie mej woli panem być?
Kto nas do tego progu przykuł?

UROK.

Ha, ha, ha, ha!

ULANA.

Ptaszyna kocha gniazdko swe
I płacze, gdy je rzucić ma.
Czyż ty masz zamiast serca głaz,
Żeś gotów bez łzy rzucić nas?
O, mów, ach, mów!
Włóczęgi szukać
Jaki tobie każe los?

MANRU (przy kuźni z młotem w ręku)

Nie włóczę się! Mnie wiedzie los!
Jak wiatrem popędzany liść,

Ja muszę ciągle naprzód iść.
Zkąd chęć? gdzie cel?
Ja nie wiem sam, lecz muszę iść.
Wiosenna rozkosz kipi, wre,
Brzmią śpiewy, ach, przepięknie —
Szał aż rozsadzić serce chce,
O mało pierś nie pęknie!
Wybucham w śmiech, to leję łzy —
Tęsknota całą mocą swą,
Niepokonana, każe nam
Na oślep grać, gdzie losy chcą!
Tak pęta strumień górski rwie
I hucząc naprzód gna —
Tak płomieniste strugi swe
Wciąż naprzód, naprzód lawa prze,
A co jej w drodze, niszczy w lot!

(staje zadumany).
UROK.

Patrz!
To szał znów porwał go!

MANRU.

Tak płatki kwiatów niesie wiatr
Na łąk dalekich tło!
Tak, w duszy mając źródło swe,
Pieśń szlakiem gwiazd do nieba mknie!
To klątwą wam.
Lecz dla mnie życie, szczęście to,
W księdze przeznaczeń stoi tam.
Mój ród, jak wiatrem gnany liść,
Ma błądzić, błądzić wciąż.
Zkąd chęć? Gdzie cel?
Ja nie wiem sam, lecz muszę iść!

ULANA.

Błądzić — błądzić, błądzić wciąż!...

UROK (do Manru)

Rzecz niewesoła
A jednak nie żal mi cię zgoła.
Lecz widzę już — hi, hi,
Losy jej przyszłych dni!

ULANA.

Nie bronię ci!
Idź! O, szczęście me stracone już!

MANRU.

Niewczesne trwogi złóż!
Bo nie tak źle...
Cyganów nie widziano tu!
Nie zjedzą zresztą mnie, nie, nie!

UROK.

Ja wiem, ja wiem, że przyjdą tu,
Powrotu chwila oczekiwana.
Ani im w głowie stracić cygana!

MANRU.

Słyszałeś to?

UROK.

Ha, ha, ha, ha!
Słyszałem, wszyściuteńko, wiem
I nawet moc czarnych ocząt znam.
A zresztą — hi, hi, hi — co mi tam!

ULANA.

Kobieta?

MANRU.

Milcz, nędzny psie!

UROK.

O, tak — o, tak!
Ja znam ją, znam,
Zęby perełki, twarz róże dwie!

MANRU.

Dość! dość!

UROK.

Tak, tak! Byłem ja tam, widziałem ją!
Tańczyła gibka, jak wąż jak wąż sam;
Tańczyła z rozkoszą wściekłą,
Aż piekło
Miało uciechę.

MANRU.

Milcz, nędzny, milcz!

ULANA.

Mów! Piękny to wąż?

UROK.

Ha, ha!
Kto ją posiądzie, szczęsny będzie mąż!

MANRU (rzuca się nań z zaciśniętemi pięściami).

Stul gębę, stul!

UROK.

Wzburzony król!
Tańczyła, spiewając wraz.

ULANA.

Czy tak?

UROK.

Nie!

MANRU.

Stul gębę, stul!

UROK.

Nieznany mi piękniejszy głos
Jak się Urokiem zwę.

MANRU.

Nie piśniesz ani słowa!

ULANA.

Tak, tak, to o niej mowa.

UROK.

Jej czar — gdy myślę, aż sam drżę.
Tam, tam, czy tak?
Znów tam ciągnie cię!

MANRU.

Potworze!

ULANA (do Uroka)

Milcz!

MANRU.

Ja cię nauczę!

ULANA (do Manru)

Daruj!

UROK.

Tak łamać wiarę!

ULANA (do Manru)

Ustąp!

MANRU (do Uroka)

Krakanie krucze!

ULANA (do Uroka)

Ty idź! Ty idź!

MANRU.

Bodajeś skonał!

UROK.

Ha, ha, ha ha!

MANRU.

Ja cię zgruchoczę!

UROK (umykając)

Powoli, bratku,
Upadam do nóg!

(znika w lesie).
SCENA VI.
MANRU — ULANA.
MANRU
(chce biedz za Urokiem)
ULANA. (wstrzymując go)

Stój! Stój!

MANRU.

Krew we mnie gra!

ULANA.

Stój! Stój!

MANRU.

Dawno zginąć miał podły kret!

(uspokaja się zwolna i podejmuje młot)
ULANA (wchodząc do chaty)

Napoju!
Moc niech działa twa!

MANRU.

Ten czarci płód;
Poczęty w złej godzinie!
Wszędzie plwa ten gad!
Trucizną jego jad!

ULANA
(wraca, ma we włosach kwiaty. W ręku trzyma puhar i flaszę).

Manru, Manru!
Po co gniew?
Możebyś się napił lepiej!

MANRU.

Co? Wino?

ULANA.

To cię pokrzepi!

MANRU.

Nie wezmę nie, kielicha w dłoń!

ULANA (nalewając)

Ej, zajrzyj doń! — Ej pij!

MANRU.

Uroczą ma woń!

ULANA.

Ej, spróbuj zajrzyj doń!

MANRU.

Podstępny napój ten!

ULANA.

Pij! pij!
Mieć będziesz słodki sen!

MANRU.

Ha, jeśli chcesz!
Jeżeli sama nalać śmiesz!

ULANA.

Z radością!

MANRU.

Więc, więc daj!

ULANA.

Czy kochasz mnie?

MANRU.

Ach, i cóż?

ULANA (z wachaniem)

Nie kochasz już?

MANRU.

Nie drażnij mnie
Daj wnet!

ULANA.

Więc pij!

(nalewa szybko)
MANRU (wypiwszy)

Ach, pyszny smak!
Pij, pij!

ULANA.

To chłodzi tak!

MANRU.

To siły zdrój!
Dzban cały choćby w lot wysuszę!

ULANA (do siebie)

O, Boże! Ach, Boże zmień mu duszę!

MANRU (do siebie)

A to mi napój!

ULANA (do siebie)

O, Boże, poskrom jego szał!

MANRU (do siebie)

Kto jej to dał?

(Urywając. — W ciągu pauz objawia gestykulacyą działanie napoju)

...Tak, tak...
Mnie rwie coś ztąd do lotu!

ULANA.

Więc jeszcze pij!

MANRU.

Ach, w tobie pokusy czar!

ULANA.

Co znów!

MANRU.

A jednak miłe życie!

ULANA (do siebie)

To sen, ten zwrot!
To są napoju czary owe!

MANRU.

Ulano!
Wre w sercu mi i pali głowę
Jak miodu słodki zdrój i płomień wraz.
Ach żyję znowu, miłością płonę!

ULANA.

A więc to nie minione!

MANRU.

Ulano, rzuć swary, spory!
Pójdź! pójdź!

(obejmując i pociąga ją do siebie)

...O tak!
Na zgody znak
Pocałuj mnie!
Na zgody znak
Pocałuj mnie!

ULANA.

Lecz w sercu mem
Może to snem!

MANRU.

Zapomnij już!
Tu główkę złóż!

ULANA.

Wiał z ciebie wprzód!
Tak dziwny chłód!

MANRU.

Ach przebacz, przebacz szaleństwo to!

ULANA.

Nie, nie wstrzymaj się!
Kochasz mnie znów!

MANRU.

O gwiazdko, szczęście me!

ULANA.

Więc mów?
Czy kochasz szczerze, mów?

MANRU.

Jak wietrzyka wianie,
Kwiecia pyłkiem miota;

Tak ku mej Ulanie —
Niesie pieśń tęsknota!
Jako ryba wodę
Jako ptak swobodę,
Jak lirnika tony,
Kocha tłum wzruszony,—
Kocham tak namiętnie,
Jak wzrok światła skrę —
Kocham w każdem tętnie
Kocham, kocham cię!
Pokaż mi twarz.
Czemu milczysz?
Mów!

ULANA.

Nie — wierzyć nie mogę
Byś mnie kochał znów!

MANRU.

Luba wiarę daj!

ULANA.

Chcesz rozwiać mą trwogę?

MANRU.

Wróci, wróci raj!

ULANA.

Jakżeż wierzyć chcę!
Biednej i wzgardzonej!
Śmierć marzyła się!

MANRU.

Porzuć smutki, luba
Myśl o śmierci rzuć!

ULANA.

Już czychała zguba,
Świat mi w oczach gasł...
Nie wierzyć nie mogę,
Byś mnie kochał znów!

MANRU.

Kto zna serca drogę?
Słowa jej nie zdradzą
W duszę skieruj wzrok!

ULANA.

Boże mój! Więc tak?
Mów, czy wierzyć znów?
Czy to miłości znak?

MANRU.

Gdzie ja miałem oczy?
Toć me szczęście tu!

ULANA.

Ach, wszystkie me troski rozwieją się w dym,
Byleś znów był mym!

MANRU.

Czyj głos równie tkliwie upieści słuch?
Czyja skroń by biały puch
Łabędzi
Czyj wzrok tak jaśnieje
W czyich ustach miód!

ULANA.

Ach, nadzieja wraca!
Więc spełniony cud?

MANRU.

Nowe życie we mnie
Twe uroki wznoszą,
Serce drży tajemnie
I płonie rozkoszą!

ULANA.

Bylem ufność miała,
Padnę ci do nóg,
Wszakżem twoja cała,
Niech poświadczy Bóg!

MANRU.

Mnie przed tobą upaść
W skrusze na kolana;
Gdy mi Bóg przebaczy,
Twym chcę być kochana!

ULANA.

Ach! Boże, jam kochana!

MANRU.

O ty słońce moje,
Któż rozdzieli nas?

ULANA.

Szczęśni my oboje!

MANRU I ULANA.

Wiecznie, wiecznie wraz!

Zasłona spada.
KONIEC AKTU DRUGIEGO.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Alfred Nossig i tłumacza: Stanisław Rossowski.