O geniiuszu Homera z Pope
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | O geniiuszu Homera z Pope |
Pochodzenie | Iliada |
Data wyd. | 1804 |
Druk | w Drukarni Xięży Piarów |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Powszechne ieſt zdanie, że gieniiusz wynalezienia, w wyższym ſtopniu Homer, nad wszyſtkich pisarzów, posiadał. Wirgiliusz może z nim sprawiedliwie walczyć o chwałę rozsądnego napisania: drudzy mogą sobie pochlebiać, że w innych gatunkach doszli doſkonałości: ale co się tycze wynalezienia, nikt mu dotąd nie zrównał. Nie trzeba się więc dziwić, że go miano zawsze za naywiększego poetę, ponieważ naywięcéy wygórował w tym przymiocie, który ieſt prawdziwym gruntem Poezyi. W rzeczy saméy, talent wynalezienia rozdziela wielkie gieniiusze na różne rzędy, i każdemu swoie mieysce naznacza. Przy upornéy nauce, przy głebokiéy wiadomości, wspartéy sztuką i przemysłem, można wszyſtkie zwyciężyć trudności, można sobie prawo do wszyſtkiego przywłaszczyć, prócz chwały wynalezienia. Ale kto tym gieniiuszem zaszczycony, ma razem materyały i sztukę potrzebną do dobrego ich użycia. Bez takiego gieniiuszu rozsądek tyle tylko dokaże, że zręcznie z rzeczy swoiéy wyyśdź potrafi. Sztuka ieſt zdatną szafarką, umieiącą przyzwoicie używać ſkarbów natury. Mimo wszyſtkich pochwał, które dziełom rozsądku dać można, nikt nie zaprzeczy, że wszyſtkie w nich umieszczone piękności przyznać trzeba wynalezieniu. Tak porządne ogrody, którym sztuka naydoſkonalszy i naywybornieyszy układ dała, nie maią żadnego drzewa, żadnego kwiatu, któryby nie był darem natury. Całe wysilenie sztuki na tém się kończy; że nam wyſtawia piękności natury w porządku, który nas uderza, ściąga nasze oko, i którym, bez zmordowania, zabawiać się możemy. Z téy myśli łatwo dochodzę przyczyny, dla czego wielu krytyków dowcip rozsądny i porządny, nad dowcip wyniosły i obfity przenoszą. Łatwiéy dla nich zaſtanawiać się nad symetrycznym i ograniczonym ogrodem, dziełem sztuki: aniżeli przebiegać rozległy i rozmaity przeſtwór natury.
Dzieło Homera, ieſt nakształt dzikiego ogrodu, w którym daią się widzieć piękności wszelkiego rodzaiu, ale w wielkiéy liczbie: i wcale dziwić się nie trzeba, ieśli ich oko, tak łatwo, iak w symetrycznym ogrodzie, rozeznawać nie może. Służyłoby mu ieszcze porównanie obfitéy szkółki, zamykaiącéy zarodki i piérwsze płody każdego gatunku. Można w niéy, podług upodobania, wybrać sobie iakie krzewy, zasadzić ie, i do swoiéy przyprowadzić doſkonałości. Jeżeli niektóre młode drzewa nadto w gałęzie i liść wybuiały, przyczyna tego nie inna ieſt, tylko żyzność gruntu: ieżeli się inne nie udały, to dlatego, że od drugich przyciśnione i przyduszone zoſtały.
Tencito dzielny duch wynalezienia, różnieca w pismach Homera ogień, którego gwałtowność porywa człowieka, maiącego prawdziwie poetyckiego ducha: on ożywia wszyſtko, co tylko opisuie, wszyſtkiemu daie ruch, życie i czynność. Jeśli ma nas uwiadomić Homer o radzie woiennéy, lub bitwie, nie opowiada nam zimno, co się tam mówi, lub czyni: ale mocą swoiéy imaginacyi, ten boski poeta, odrywa czytelnika z jego mieysca, i przemienia go w ſłuchacza, lub świadka. Idzie iak woyſko od niego opisane, i że użyię własnych poety wyrazów, zapala wszyſtko, co tylko napotka[1]. Wszakże, chociaż iego imaginacya ieſt wszędzie żywa i mocna; iednak na początku poematu w całym swym blaſku nie iaśnieie: ale nakształt koła, własnym zapalaiącego się biegiem, ogień iego rośnie z rzeczą, wnet ſtaie się pożarem, który równie poetę, iak czytelnika ogarnia. Dokładny porządek, trafność myśli, piękność rytmu, wszyſtko to mogło się naleźć w wielu innych poematach: w niewielu przecięż rymotworcach widzimy ten ogień poetycki, ten entuzyazm, który ieſt nayślachetnieyszém dziełem imaginacyi. Bez tego atoli, na co się przydadzą w poemacie wszyſtkie inne przymioty, choćby do naywyższego doſkonałości ſtopnia posunięte? Przeciwnie, ieśli w dziełach, w których nie ſtarano się o nie, uyrzemy blaſk tego ognia; próżno przeciw nim targnie się krytyka: wtenczas nawet, gdy im odmówimy naszéy pochwały, dziwić się im przymuszeni będziemy. Gdziekolwiek on iaśnieie, mimo znayduiących się wad, sam ściąga naszę uwagę: tak iasność ſłońca nie pozwala nam widzieć ſkaz, które się w tym globie znayduią. Ten ogień w Wirgiliuszu, zdaie się, iakby przez śkło odbity, ale zawsze równy i ſtały. W Stacyuszu i Lukanie rzuca niekiedy krótko trwaiące płomienie. W Miltonie ieſt nakształt ognia w piecu, którego gorące ciepło uſtawnie przez sztukę utrzymywane. W Szekspirze podobny do ognia niebieſkiego, wtenczas razi nasze oczy, gdy się go naymniéy spodziewamy. Ale w Homerze, i w nim samym tylko, wszędzie żywe i czyſte światło rozlewa, zapala wszyſtko, i nic mu się oprzeć nie może.
Ponieważ talent wynalezienia ieſt panuiący w charakterze Homera, i szczególną kładzie różnicę między nim i innemi pisarzami; okażmy, iaką mu nad innych daie wyższość, w głównieyszych częściach, dzieło iego ſkładaiących.
Jako planeta, przez moc przyciągania, nayodlegleysze ciała w swoim zakresie prowadzi za sobą; tak Homer, przez moc swoiéy imaginacyi, zebrał do swego dzieła wszyſtko, co nayosobliwszego i naywspanialszego wyſtawia natura. Nie dosyć, iż ze sztuk i umiejętności wziął wszyſtkie zewnętrzne kształty i obrazy rzeczy, dla zrobienia tylu rozmaitych opisań, a tak trafnych i dokładnych; nie dosyć, że złożył charaktery bohatyrów z nayodmiennieyszych przymiotów, iakie bądź w namiętnościach, bądź w obyczaiach znaydować się mogą; czynnością gieniiuszu swego, przymuszony zapuścić się w obszernieyszą sferę, nową drogę i żadnemi nie określoną granicami, dla swoiéy imaginacyi wynalazł; i wymyślaiąc baykę, nowy świat, dla swoiego użycia, utworzył. Piérwszy Homer dał to Poezyi, co Aryſtoteles iéy duszą nazywa. Zaſtanówmy się więc naprzód nad nim, iak nad wynalazcą bayki: ta rzecz, przed innemi, nasuwa się pod naszę uwagę.
W troiſtym względzie można uważać baykę: iak podobną do prawdy, iak allegoryczną, i iak podziwienie sprawuiącą. Bayka podobna do prawdy, ieſt opowiadanie czynów, które w zwyczaynym biegu natury mogłyby się zdarzyć, ale przez użycie ich od Poety, z rzędu prawd wyłączone bydź muszą. Tego rodzaiu ieſt hiſtorya fundamentalna wiersza bohatyrſkiego: iakoto, Powrót Ulissesa, Przybycie Troian do Italii. Gniew Achillesa ieſt rzeczą Iliady: materya nayproſtsza i naykrótsza, iaką kiedy mógł obrać poeta. Ale Homer umiał iéy dać rozmaitą poſtać, przez tyle przypadków, które się z nią koniecznie połączone bydź zdaią, a z których tyle wynika naradzeń, mów, bitew, ſłowem, tyle wszelkiego gatunku uſtępów; że inne poemata, w osnowie swoiéy tak rozwlekłe i tak mało trzymaiące się prawideł, nie interesuią nas ani tak żywo, ani tak ciągle, iak dzieło Homera. Widać w niém, że akcya zawsze dąży do swego celu. Rzecz Iliady nie trwa nad pięćdziesiąt dni. Wirgiliusz, nie poczuwaiąc się do takiego ognia i takiéy obfitości, chciał ich niedoſtatek zaſtąpić, obierając materyą więcéy czasu i czynów obeymuiącą, i w jednym rysie zamykaiąc osnowę Iliady i Odyssei, zrobił poema, które iednak ledwie ma czwartą część wierszy Homera. Podobnie czynili drudzy Poeci epiczni. Im mniéy mieli poetyckiego ognia, tém więcéy przymieszali baiek: przez to zepsuli iedność akcyi, a czytelnicy błąkaią się w tém mnóstwie przypadków, przez które aż nadto dzieła swoie przewlekli.
Lecz nie tylko w wymyśleniu planu poematu ſłabi naśladowcy Homera, niżsi są od swego wzoru, ale nawet myśli uſtępów swoich od niego pożyczać muszą. Jeżeli Homer daie nam dokładne wyliczenie woyſka, oni, aby podobne zrobili wyliczenie, wszyſtkie natężaią siły. Jeśli sprawia igrzyſka pogrzebowe dla Patrokla, Wirgiliusz podobne sprawia dla Anchizesa. Jeśli Ulisses odwiedza cienie, toż samo w Wirgiliuszu czyni Eneasz, a w Syliuszu Scypion. Jeżeli powaby Kalipsy powrót iego wſtrzymuią, równie Eneasza zatrzymuie Dydo, Rynalda Armida. Achilles rozgniewany na Agamemnona, przez połowę poematu oddalony ieſt od woyſka: Rynald niekontent z Goffreda, przez równy przeciąg czasu nie znayduie się w obozie. Homer daie boską zbroię Achillesowi; Wirgiliusz i Tasso czynią podobne dary swym bohatyrom. Wirgiliusz nie tylko krok w krok poſtępował śladami Homera, ale gdy się chciał puścić drogami, których mu ten wielki człowiek nie utorował, innych poetów Greckich wziął za przewodników. Jeśli damy wiarę Makrobiiuszowi, hiſtoryą Synona i wzięcia Troi przepisał z Pizandra. Tenże autor twierdzi, że miłość Jazona i Medei w Apolloniiuszu, była wzorem, z którego utworzyła się czwarta xięga Eneidy.
Pódźmy teraz do bayki allegorycznéy. Powszechne ieſt mniemanie, że Homer w swoich allegoryach zamknął taiemnice natury i Fizyki. Któż się nad tém nie zadziwi? Jak płodną musiał mieć imaginacyą poeta, który piérwszy w osobach wydał własności żywiołów, poruszenia duszy, cnoty i przymioty! który umiał dać im kształt i ubiór ſtosowny do ich charakterów, naznaczył im rolę zgodną z naturą rzeczy, przez te nowe iestestwa wyſtawionych! W naſtępnych wiekach zrobiłże który poeta co podobnego w tym rodzaiu? Nie zaiste, i raczéy ich z rozsądnego uięcia, niżeli z obfitego przydania chwalimy. Bo gdy w poźnieyszych czasach sposób się odmienił, i umiejętności wzięły cechę naywiększéy prostoty, teraźnieysi poeci tak ſłuszne mieli przyczyny porzucić dawny sposób pisania, iak ſłusznie użył go Homer. Może ta okoliczność nie była nieszczęśliwa dla Wirgiliusza, że się urodził w wieku, kiedy mu nie było trzeba całego dowcipu wynalezienia, dla dopełnienia wszyſtkich allegorycznych części poematu.
Bayka zadziwiaiąca zamyka rzeczy nadprzyrodzone, a szczególniéy to, co machiną poematu zowiemy. Jeśli nie piérwszy Homer, iak myśli Herodot, do Greków religii, bogów wprowadził; zdaie się, że piérwszy ich użył, aby Poezyą rzeczami zadziwiaiącemi ozdobił: i tak był szczęśliwy, że przez nie dziełu swemu naywiększy blaſk i godność nadał. Ci, których naybardziéy obraża ſłowne brzmienie textu o bogach, nie oſkarżaią Homera, iako wynalazcę tych świetnych marzeń. Filozofiia i Religiia może sprawiedliwie takowym machinom przyganiać: ſkutek atoli tak ieſt wielki, że w ich użyciu zawsze sobie ludzie podobali. Nic ieszcze dotąd nie wymyślono, coby okazalszy widok sprawiło; a ci, którzy co nowego na to mieysce wprowadzić usiłowali, wcale nie byli szczęśliwi. Nakoniec, po tylu odmianach, iakim pańſtwa i religiie podlegały, bogowie Homera są ieszcze dotąd bogami Poezyi.
Roztrząśniymy teraz charaktery osób, a uznamy, że żaden Autor tyle ich na scenę nie wyprowadził, że są nieſkończenie odmienne, że w nas z wielką mocą i żywością poruszenie sprawuią. Każdy z bohatyrów ma coś sobie szczególniéy własnego: i żaden malarz nie mógł, odmiennemi rysami, twarzy ich bardziéy od siebie rozróżnić, iak ich rozróżnił Homer przez obyczaie. Trudno dokładniéy oznaczyć rozmaite ſtopnie przywar i cnót. Sam przymiot odwagi, lubo w tak licznych charakterach Iliady, nieſkończone ma różnice. Waleczność Achillesa czyni go zapalczywym i nieugiętym; popędliwa ieſt w Dyomedzie, iednak nie przeszkadza mu ſłuchać przeſtrogi i poddawać się rozkazom wodzów. Waleczność Aiaxa ma coś ciężkiego i dumnego: w Hektorze ieſt czynna i czuła. Przywiązanie do władzy i ambicya ieſt cechą odwagi Agamenmona: w Menelaiu połączona ieſt z dolbrocią i troſkliwością o los ludu. W Idomeneiu widzimy proſtego i naturalnego bohatyra. W Sarpedonie zaſtanawia nas odwaga osłodzona przez grzeczność. Ta godna podziwienia i rozsądna rozmaitość, nie tylko się znayduie w głównieyszym przymiocie, ſkładaiacym istotę każdego charakteru; ale widzieć ią można w rzeczach od niego zależących: i Homer daie na to baczność. aby w nie wyraźnie przymiot głównieyszy wpływał. Tak roſtropność ieſt charakterem panuiącym Ulissesa i Neſtora. W piérwszym ieſt sztuczna i ukryta; w drugim naturalna, otwarta i prawą idąca drogą. Z téy różnicy w roſtropności, wynika różnica w ich odwadze: bo piérwszy wszyſtkie przedsięwzięcia zasadza na oſtrożności, drugi na doświadczeniu. Nadtobyśmy się rozszerzyli, gdybyśmy w tym rodzaiu wszyſtkie przytaczali przykłady. Wirgiliusz nie wyſtawia nam charakterów, tak znacznemi rysami od siebie rozróżnionych. Ledwie można doſtrzedz w nich odmiany: a gdzie nawet ieſt widocznieysza, nie tak nas żywo, iak w poecie Greckim, uderza. Charakter odwagi we wszyſtkich osobach prawie iednaki. Odwaga nawet Turna, nie ma nic sobie właściwego, chyba to tylko, że ieſt wyższa nad innych. Nie widzimy żadnéy cechy; rozróżniaiącéy męſtwo Menesta, Sergiesta, Kloanta. Łatwo także doſtrzedz możemy, że we wszyſtkich bohatyrach Stacyusza, iednakowa zapalczywość panuie. Odwaga zaiadła i dzika wydaie się w Kapaneiu, w Tydeiu, w Hippomedonie: i tak są podobni do siebie, żeby ich można wziąć za braci. Już dosyć zaſtanowiliśmy się nad charakterami. Jeżeli czytelnik zechce dłużéy nad tą zatrzymać się materyą, i roztrząsnąć w tym względzie wszyſtkie epiczne i tragiczne poemata; łatwo się przekona, że w tym rodzaiu wynalezienia, Homer nieſkończenie ieſt wyższy od wszyſtkich poetów.
Mowy uważać należy, iako ściśle z charakterami związane, ponieważ tyle są doſkonałe, lub niedoſkonałe, ile są zgodne, lub niezgodne z charakterami osób, na scenę wyprowadzonych. W Iliadzie, rozmaitość mów odpowiada rozmaitości charakterów: i większa ieſt, niżeli w którymkolwiek bądź poemacie. Każda tam rzecz ma swoie obyczaie. Trudno sobie wyſtawić, iak mało wierszy Homer, w tak długiém dziele, na opowiadanie używa. W Wirgiliuszu część dramatyczna nierównie mnieysza od hiſtorycznéy, i częſto iego mowy, są uwagami, albo raczéy myślami ogólnemi, któreby, w podobnych okolicznościach, w uſtach innych dobrze się wydały. Ale że w nim osoby nie maią właściwego charakteru, więc przez wzgląd na zgodność rzeczy, mowy usprawiedliwić można. Czytaiąc Wirgiliusza, więcéy mamy autora przed oczyma, niż gdy czytamy Homera. Te wady są ſkutkiem zimnieyszéy imagiuacyi, która nas mniéy do rzeczy przywięzuie. Homer nas czyni swymi ſłuchaczami, Wirgiliusz, czytelnikami zoſtawia.
Jeżeli nadto zaſtanowimy się nad sentymentami, obaczymy tenże blaſk imaginacyi w wysokości i delikatności myśli. Longin twierdzi, że Homer naywięcéy w téy części wygórował. Trzebaż innego dowodu, na okazanie wielkości i wyboru sentymentów Homera, iak to, że maią wielkie do Pisma Sgo podobieńſtwo? Duport, w Gnomologii Homerowéj, zebrał bardzo wiele w tym rodzaiu przykładów. Sprawiedliwie zatém ieden znakomity pisarz mówi, że ieśli Wirgiliusz nie ma wiele myśli nizkich i pospolitych, niema też znowu tyle ślachetnych i wysokich; i że Łacińſki poeta rzadko się podnosi do tych wielkich sentymentów, gdy się wzorami Iliady nie zagrzeie.
Jeżeli uważymy ieszcze opisy, obrazy, porównania, wszędzie panuiący gieniiusz wynalezienia poſtrzeżemy. Bo iakiemuż talentowi przyznać tę zdumiewaiącą liczbę wszelkiego rodzaiu obrazów, w których wszyſtkie szczegóły i okoliczności przyrodzenia przez rozległą i obfitą imaginacyą zebrane, znayduiemy? Ona sama mogła przedmioty, iak obecne, pod różnemi wględami uważać, i wyraźną ich cechę na sobie wycisnąć. Nie dosyć dla Homera, że nam doſkonale rzecz każdą wydaie, częſto ią z rozmaitych ſtron w szczegółach pokazuie: a żaden malarz lepiéy nad niego doſtrzegać nie umiał. Trudno się dość wydziwić iego bitwom: zabieraią one połowę Iliady, a tyle się w nich znayduie rozmaitych wydarzeń, że żadna bitwa nie ieſt do drugiéy podobna: nigdy dwóch bohatyrów iednako ranieni nie zostali. Nakoniec, taka ieſt obfitość ślachetnych wyobrażeń, że zawsze naſtępna bitwa przewyższa poprzedzaiącą w wielkości, w okropności i pomieszaniu. Pewna, że w żadném poemacie epiczném nie znaydziemy tyle obrazów i opisów. Wszyscy poeci, którzy przyszli po Homerze, pożyczali ich od niego: a w szczególności Wirgiliusz nie ma prawie żadnego porównania, któregoby miſtrzowi swemu nie był winien.
Jeżeli przeniesiemy uwagę do wyrażenia, uznamy, iak świetna imaginacya poety nayżywszych mu obrotów doſtarcza. Trudno nie wyznać, że on ieſt oycem ſtylu poetyckiego, i że piérwszy ięzyka bogów, ludzi nauczył. Można iego wyrażenie porównać do kolorów wielkich malarzów, które nawet, w nayniedoſkonalszych dziełach, poznać ich daią. Wyraz iego mocny, pełen ognia i z naywiększą biegłością używany. Sprawiedliwie Aryſtoteles powiedział: że ten sam poeta ſłowa żyiące wynalazł. W jego poemacie znayduią się figury i przenośnie śmielsze, niż w innych. Nigdy atoli nie używa wyższego wyrazu od rzeczy, którą maluie; owszem ſtosuie go do niéy nayściśléy. Zawsze w nim uczucie, daie moc i wielkość wyrazom: ſłowem, ſtyl Homera zawsze ieſt do rzeczy ſtosowny. Ile ieſt ognia w myśli, tyle świetności w jéy wyrażeniu.
Zapewne, dla podniesienia swego ſtylu, daleko wyżéy od ſtylu prozy, ſtarał się używać Homer ſkładanych przymiotników. Takowe ſkładanie szczególniéy ſłuży Poezyi, nie tylko, że podnosi i uślachetnia ſtyl, ale że lepiéy napełnia liczbę rytmu, więcéy mu daie brzmienia i okazałości, a w ſłowach maluiąc rzeczy, tém mocnieysze wyſtawia ich obrazy.
Nakoniec zaſtanowiszy się nad rytmem Iliady, uznamy, że swoię cenę winien wynalezieniu autora. Nie przeſtał Homer na ięzyku, iaki znalazł w niektórych powiatach Grecyi; ale z pomiędzy różnych dyalektów wybrał wyrazy, które za nayzdolnieysze do upięknienia i wydoſkonalenia miary rytmowéy osądził. Uważał ie, iako ſkład mniéy, lub więcéy samogłosek i spółgłosek maiący, i używał w wierszu podług tego, iak mu chciał nadać więcéy ſłodyczy, lub mocy. U niego miara wiersza nie tylko nie zatrudnia myśli, ale wzmagając się razem z ogniem poety, maluie obrazy tém żywiéy i doſkonaléy, że dźwięk wyrazów ſtosuie się do rzeczy, którą wyſtawia. Stąd rodzi się owa przedziwna harmoniia, i musimy wyznać, że Homer, nie tylko miał dowcip nayobfitszy, ale naydelikatnieysze ucho, iakiém kiedy natura człowieka obdarzyć mogła. Na dowód téy prawdy; dosyć ieſt uważać sam dźwięk wiersza: nie umiejąc nawet ięzyka, czuć można w nim więcéy ſłodyczy, wspaniałości i rozmaitości, niżeli w jakiémkolwiek bądź piśmie w prozie, lub wierszu. Zgadzaią się krytycy, że Wirgiliusz w tym punkcie ſłabszy ieſt w porównaniu z Homerem: ale razem tę winę ięzykowi łacińſkiemu przyznaią. Jakoż ięzyk Grecki przewyższa w tém inne ięzyki, tak co do brzmienia wyrazów, iako co do obrotu i spadku wiersza: żaden w téy mierze ięzyk porównać się z nim nie może. Znał to dobrze Wirgiliusz, i dlatego wszyſtkie siły natężył, aby ięzykowi swoiemu dał wdzięki, iakiemi tylko mógł bydź ozdobiony: osobliwie, nigdy nie uchybił dać wierszom brzmienia, ſtosownego do rzeczy. Ale ieżeli poecie Łacińſkiemu większa liczba dziwi się w tym punkcie, niż poecie Greckiemu; nie masz w tém nic szczególnego. Mniéy krytyków zdatnych było sądzić o iednym, niż o drugim ięzyku. Dyonizy z Halikarnassu, w traktacie o szykowaniu wyrazów, wiele mieysc z Homera przytoczył, w których znayduią się tego gatunku piękności. Dosyć ieſt uważyć, że iego wiersze tak łatwo idą, iż zdaie się, iakoby Homer nie miał innéy pracy, tylko pisać to, co mu dyktowały Muzy; a razem tak są mocne i żywe, że nas iak dźwięk trąby obudzaią i zapalaią. Płyną na kształt rzeki, któréy wody, w równém zawsze poruszeniu, napełniają zawsze iéy koryto. Unoszą nas pędem silnym, ale razem naysłodszym.
A zatém, z jakiegokolwiek bądź względu sądzić będziemy Homera, zawsze nas wynalezienie naywięcéy zaſtanowi: iego dzieło we wszyſtkich częściach uważane, z wynalezienia ma właściwą sobie cechę i zaletę. Osnowa w nim obszernieysza i obfitsza, niż w którymkolwiek poecie, charaktery żywiéy i mocniéy wydane, mowy silnieysze i dzielniéy przenikaiące, uczucia więcéy maiące ognia i ślachetności, wyrazy wyższe i śmielsze, miara wiersza bystrzeysza i rozmaitsza. Przekonany ieſtem, że w tém, com powiedział o Wirgiliuszu, pod tym względem, każdy zdanie moie za zgodne z charakterem tego poety osądzi, ani mnie o pokrzywdzenie iego obwiniać nie zechce.
Pospolity sposób sądzenia o wielkich autorach, ieſt bardzo nierozsądny i błędny. Wyymuie krytyk niektóre z nich mieysca, porównywa iedne z drugiemi, i stąd przywłaszcza sobie prawo ſtanowić o szacunku całości. Nie tak w naszém roztrząsaniu sprawić się powinniśmy. Należy, wciąż czytaiąc autora, powziąć o iego charakterze, prawdziwe i pewne wyobrażenie, i uchwycić te cechy doſkonałości, które są iemu właściwe. Nad tym głównym przymiotem szczególniéy zaſtanawiać się powinniśmy: ſtopień iego wygórowania, będzie wymiarem naszego szacunku.
Nie widzimy, żeby który autor, a nawet iaki człowiek, celował nad innych więcéy, niż iednym przymiotem. Jeżeli Homer przewyższa wszyſtkich przez wynalezienie; Wirgiliuszowi, rozsądek w ułożeniu, daie podobne piérwszeńſtwo. Nie mówię ia, żeby tego przymiotu nie miał Homer, dlatego, że go Wirgiliusz w wyższym ſtopniu posiadał; albo że Wirgiliuszowi brakowało gieniiuszu wynalezienia, że takiego gieniiuszu miał więcéy Homer: Obadwa ci wielcy ludzie łączą te dwa przymioty, w wyższym może ſtopniu, nad wszyſtkich innych pisarzów. Dopiero porównywaiąc iednego z drugim, można powiedzieć: ten mniéy miał sztuki, ten mniéy imaginacyi. Homer był większym gieniiuszem, Wirgiliusz lepszym sztukmiſtrzem. W piérwszym dziwimy się robotnikowi, w drugim robocie. Homer nas porywa i unosi z taką mocą, która bynaymniéy na nasze zezwolenie nie oczekuie: Wirgiliusza wspaniałość, pełna wdzięków, nas pociąga. Homer rozlewa z ślachetną rozrzutnością; Wirgiliusz daie wspaniale, ale z umiarkowaniem. Homer podobny do Nilu. wylewa swoie ſkarby przez nagłe wezbrania: Wirgiliusza porównać można z rzeką, która nigdy nie wychodzi ze swego koryta, i któréy bieg zawsze ieſt spokoyny i iednaki. Gdy czytam ich bitwy, zdaie mi się, że poeci są podobni do ſławionych od siebie bohatyrów. Homer podobny do swego Achillesa, którego nic nie wſtrzyma, któremu nic się nie oprze, który wszyſtko rozpędza: im większy ieſt zgiełk i zamieszanie, tém większa w nim żywość i zapał. Wirgiliusz rozumnie śmiały, iak iego Eneasz, w naywiększym ogniu rozprawy, pokazuie się z krwią zimną, układa, rozporządza wszyſtko, i spokoynie bitwę wygrywa. Jeśli rzucimy okiem na ich machiny, porównamy Homera z Jowiszem, wzruszaiącym Olimp, rażącym błyſkawicami, grzmiącym piorunami, i cały świat boiaźnią napełniaiącym. Wirgiliusz podobny ieſt do tegoż bóſtwa, pełnego dobroci ku ludziom, naradzaiacego się z bogami, otwieraiącego im swoie myśli, i mądrze rozporządzaiącego założenie i wzroſt narodów.
Ale wreście to samo powiedzieć można o wielkich talentach, co o wielkich cnotach: są one bliſkie iakiéy niedoſkonałości: a trudno ieſt wytknąć granice, to ieſt ściśle oznaczyć, gdzie się kończy dobre, gdzie się złe zaczyna. Jak roſtropność zbliża się niekiedy do nieufności, tak zbytek rozsądku czasem zimnym czyni poetę: a iak wspaniałomyślność może póyśdź aż do bezrozumnéy rozrzutności, tak zbytek imaginacyi powściągać się nie umie, i przesadzone twory wydaie. Takowe przyiąwszy prawidło, ieśli się nad wadami Homera zastanowimy, uznamy, że pochodzą z téy ślachetnéy przywary, albo lepiéy mówiąc, ze zbytku tego świetnego przymiotu.
Między innemi zarzutami, uczynionemi Homerowi, naywięcéy się krytycy rozciągnęli nad temi zadziwiaiącemi wymysłami, w których go obwiniają o przeſtąpienie granic podobieńſtwa do prawdy. Lecz można to samo powiedzieć o wielkich gieniiuszach, co o ludziach olbrzymiéy postawy. Gdy całe swoie siły natężą, albo lepiéy mówiąc, gdy siebie samych przewyższyć pragną; dokazuią czynów, tak ogromnie wielkich, że ledwie im uwierzyć można. Ta uwaga powinnaby nas wstrzymać od naganiania Homera, że wprowadził mówiące konie, i Wirgiliusza, że mirty krwią ciekące odmalował. Trzeba było udać się do pomocy iakiego bóstwa, aby takiemu wymyſłowi zachować podobieństwo do prawdy.
Dla téy saméy rozległości imaginacyi, porównania w Homerze są zanadto rozciągłe i przydaniem wielu okoliczności obciążone. Stąd sądźmy o iéy żywości i mocy, że poeta nie mógł iéy zatrzymać w téy iednéy okoliczności, do któréy ściągało się porównanie: przydaie on wszelkie ozdoby i obrazy, mogące mieć iakikolwiek z nią ſtosunek: w takich atoli ſtopniach umié ie układać, że nigdy glównéy okoliczności nieprzyćmiaia. Porównania Homera są podobne do owych obrazów, gdzie postać głównieysza, nie tylko ma swoie wymiary, zgodne z oryginałem; ale ieszcze bierze ozdobę z perspektywy i innych okras, które z rzeczy zręcznie wyciągnione bydź mogły. Przez tęż samę uwagę łatwo wymówić ſkupienie wielu porównań, które iedne po drugich naſtępuią, gdy mu imaginacya poddawała mnóſtwo różnych, a ſtosownych do rzeczy obrazów. W tymże samym sposobie, nie trudno odpowiedzieć na inne podobnego gatunku zarzuty.
Drudzy zarzucaią Homerowi, raczéy brak i małość dowcipu, niż zbytek. Ale doyrzałe roztrząśnienie okaże, że te mniemane wady, czasowi w którym żył, nie poecie, przyznane bydź powinny. Takie są: że bogów grubemi, a bohatyrów z przywarami i niedoſkonałościami wyſtawił. Zanadto delikatni są dzisieysi krytycy, z niesmakiem patrzący, że w Homerze bohatyrowie sami się zatrudniaią rzeczami, które oni za podłe i niewolnicze uznaią. Mnie się zdaie, że dla człowieka rozsądnego, bardzo przyiemnym ieſt widokiem, proſtota owego wieku, tak przeciwna przepychowi i zbytkom wieków naſtępnych. Miło ieſt widzieć monarchów bez ſtraży, synów królewſkich pilnuiących trzód swoich, a córy królów czerpaiące własną ręką wodę z krynicy. Czytaiąc Homera, powinniśmy pamiętać, że mamy w ręku naydawnieyszego pisarza pogańſkiego świata; a ta uwaga ukontentowanie nasze podwoi. Niech więc krytycy raz nad tém dobrze się zaſtanowią, że w Homerze poznaią się z narodami, których iuż nie masz, że się w naydawnieyszą zapuszczaią ſtarożytność, że będą mieli przed oczyma rzeczy, których obrazu gdzie indziéy nie obaczą. Naoſtatek, niech maią w pamięci, że w samych dziełach Homera znayduią się obrazy tego dawnego świata. Tym sposobem wszyſtkie ich trudności znikną, a to, co niesmak w nich sprawiało, zmieni się dla nich w źródło roſkoszy.
Przez tę samę uwagę, wymówić ieszcze można w Homerze ciągłe używanie iednychże epitetów, w oznaczeniu bogów i bohatyrów: iak naprzykład, Feb zdala strzelający, Pallas modrooka, Achilles prędkonogi. Smieszne i niesmaczne, mówią krytycy, takowe powtarzanie. Co się tycze epitetów, ściągaiących się do bogów; oznaczały one moc i urzędowanie tym bogom właściwe. Używano ich w obrzędach publicznych i ofiarach: skąd tyle nabrały powagi i uszanowania, że się ſtały nieoddzielnemi tych bóstw przymiotami. Trzeba było we wszyſtkich okolicznościach oddawać im hołd z temi razem przymiotami: inaczéy byłoby to uchybić istotnym obowiązkom Religii.
Co się tycze oznaczeń bohatyrów, Boileau był tego zdania, że one ſłużyły za przezwiſka, i iako przezwiſka były powtarzane. Grecy nie nosili imion swych oyców, a zatém, mówiąc o iakiéy osobie, ſtarali się iakim sposobem onę od drugich osób rozróżnić. Więc mianowali albo imię rodziców, albo mieysce urodzenia, albo ſtan człowieka: iakoto: Alexander syn Filipa, Herodot z Halikarnassu, Dyogenes Cynik. Homer ſtosował się do zwyczaiów swoiego kraiu: a epitetów użył, iako poetyczniéy wyrażaiących. I my w naszych dzieiach podobne oznaczenia znayduiemy. Ale może ta uwaga bardziéy okazuie własność epitetów, niżeli od powtarzania ich wymawia. Przydaymy więc ieden domysł. Hezyod, wyliczaiąc wieki świata, umieścił wiek czwarty, między miedzianym i żelaznym. W nim żyli ci bohatyrowie, synowie bogów, którzy walczyli pod Tebami i pod Troią: nazwano ich półbogami, i z łaſkawego względu Jowisza, roſkoszne życie na wyspach szczęśliwych prowadzą. Takowe przypuściwszy mniemanie, nie mogłożby bydź, że między innemi boskiemi honorami, otrzymali i ten zaszczyt, równie iak bogowie, żeby ich imiona nigdy nie były wspominane, bez dołożenia przyiemnego im oznaczenia, a które razem rozgłaszało chwałę ich rodu, czynów i cnoty?
Inne zarzuty przeciw Homerowi są mało warte odpowiedzi. Naywięcéy ie czynili ci nierozsądni krytycy, którzy chcieli wynieść Wirgiliusza z uszczerbkiem Homera; co właśnie na to wychodzi, gdyby kto chcąc wychwalić architekta, dowodził, że fundamenta iego budowy nic nie warte. Czytaiąc w nich porównania tych dwóch ludzi, zdaie się, iak gdyby nigdy nawet nie słyszeli, że Homer był piérwszy. Na tę iednak uwagę każdy pamiętać powinien, kto czyni porównania między tymi dwoma poetami. Są tacy, którzy to samo naganiaią w Homerze, co chwalą, czemu się dziwią w Wirgiliuszu. Przenoszą utwór Eneidy nad Iliadę, że w piérwszéy bohatyr ieſt roſtropnieyszy, umiarkowańszy, i iego czyn użytecznieyszy dla oyczyzny: a nie zważają, że dla tychże samych przyczyn, powinniby dadż Odyssei piérwszeńſtwo nad Eneidą. Chcieliby, aby Homer to uczynił, czego nigdy nie zamierzył czynić. Za złe maią, że nie wyſtawił Achillesa tak dobrym, tak doſkonałym, iak Eneasz: a nie widzą, że moralność iego poematu wyciągała charakteru, wcale przeciwnego charakterowi bohatyra Eneidy. Tak rozprawia Rapin w porównaniu Homera i Wirgiliusza. Drudzy odłamuią sztuki Homera, mniéy wypracowane, niż Wirgiliusza, i one porównywają: Oto cały obrót Skaligera w jego Poetyce. Inni obwiniają go o wyrazy, które im się zdaią zbyt podłe i nizkie: do tego im powodem ieſt częſtokroć fałszywa delikatność, i śmieszna wykwintność, a nayczęściéy, że piękności oryginału czuć nie mogą. Tryumfuią natenczas, ale to z niezgrabności swoich tłumaczeń; tak czyni Perrault. Inni chlubiąc się z ślachetnieyszego sposobu poſtępowania, kładą różnicę między osobiſtą wartością Homera i iego dziełem: lecz gdy idzie o naznaczenie przyczyny téy wielkiéy ſławy, którą mu Iliada zjednała, utrzymuią, że się na niewiadomości owego czasu, i przesądzie wieków naſtępnych zasadza. Myśl tę daléy ieszcze posuwaią. Podług nich, Homera ſława iedynie wzrosła z przyczyny sporów, które o niego całe miaſta prowadziły: lubo, w rzeczy saméy, te spory były ſkutkiem podziwienia, które iuż miano dla tego wielkiego człowieka. Nie możnażby równie powiedzieć o Wirgiliuszu, lub innym pisarzu, któryby w jakimkolwiek bądź rodzaiu wygórował? Nie podobna, aby iego dzieła nie pociągnęły rozmaitych wydarzeń, które tém bardziéy imie autora rozgłoszą. Byłożby sprawiedliwą rzeczą, tym iedynie zdarzeniom iego chwałę przyznawać? W takim sposobie poſtępuie la Motte, który iednak zgadza się, że w jakimbykolwiek żył wieku Homer, byłby naywiększym poetą w swoim narodzie: a w tém znaczeniu, można go uważać za nauczyciela tych nawet, którzy go przewyższyli.
Wszyſtkie więc zarzuty, nie są zdolne osłabić praw Homera, które mu nadaią chwalebne imie piérwszego wynalazcy. A ponieważ wynalezienie jeſt cechą charakteryczną Poezyi; póki naſtępcy nie wyrównaią mu w tym przymiocie, póty w dziedzictwie piérwszego mieysca zoſtanie. Mnieyszy dowcip może bydź podległy mniéy wadom, zyſka podziwienie u pewnego rodzaiu krytyków: lecz ten ogień imaginacyi pociągnie głośnieysze i powszechnieysze okrzyki. Homer nie tylko ieſt wynalazcą Poezyi, ale w tém przechodzi wszyſtkich wynalazców, że naſtępcom swoim wydarł chwałę wynalezienia. Z jego materyałów mogą oni co odciąć, inaczéy rozłożyć, ale nic nie przydadzą. On pokazał w sobie, co może naywyższa i naypłodnieysza imaginacya utworzyć. Jeśli nie we wszyſtkich usiłowaniach zarówno potrafił się utrzymać, to dlatego, że we wszyſtkiém sił swoich doświadczał. Takiego rodzaiu dzieło może bydź przyrównane do drzewa, które z naywiększą ſtarannością i przemysłem pielęgnowane, kwitnie i naywybornieysze owoce wydaie. Natura i sztuka wysiliły swoię dzielność do iego wzroſtu: ukontentowanie i pożytek, szacunek iego pomnaża. Jeśli rozsądek iaką w niém wadę upatruie, tę chyba, że nadto wybuiało w gałęzie, które, dla dania mu lepszego kształtu, obciąćby należało; lecz ta sama wada ze zbytecznéy drzewa płodności pochodzi.