<<< Dane tekstu >>>
Autor William Shakespeare
Tytuł Sen w wigilią Ś. Jana
Pochodzenie Dzieła Williama Shakspeare Tom pierwszy
Wydawca T. Glücksberg
Data wyd. 1839
Druk T. Glücksberg
Miejsce wyd. Wilno
Tłumacz Ignacy Hołowiński
Tytuł orygin. A Midsummer Night's Dream
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom pierwszy
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Całe wydanie
Indeks stron
AKT I.

SCENA PIÉRWSZA.
Ateny, pokój w pałacu Tezeusza.)
Wchodzą: TEZEUSZ, HIPOLITA, FILOSTRAT i ŚWITA.
TEZEUSZ.

Ślubu godzina, piękna Hipolito,
Szybko się zbliża; cztery dni wesołe
Cicho przywiodą piękny xiężyc młody:
Ach jak się zwolna stary xiężyc chowa;
Zwleka me szczęście, jak macocha wdowa
Niszczy sieroce dobra i dochody.

HIPOLITA.

Cztéry te dzionki prędko noc pogrzebie;
Cztéry zaś nocy jako sen przeminą;
Xiążyc natenczas na wysokiém niebie
Nowo zawieszon, jako luk srebrzysty,
W nocy weselny obchód uroczysty
Będzie oświécał.

TEZEUSZ.

Pójdziesz, Filostracie,
Młodzież ateńską wzruszyć do zabawy;

Zbudź wesołości lekki duch i żwawy;
Smutek niech zdobi pogrzebu obchody,
Gość ten posępny nie na nasze gody.

(wychodzi Filostrat.)

Miecz, Hipolito, prośbą był miłośną,[1]
Wojny zniewagą tobiem stał się luby;
Ale inaczéj nas połączą śluby,
Pompą, tryumfem i biesiadą głośną.

(Wchodzą: EGEUSZ, HERMIA, LYZANDER i DEMETRIUSZ.)

EGEUSZ.

Sławny nasz xiąże, szczęście niech ci służy!

TEZEUSZ.

Dzięki ci składam; cóż nowego słychać?

EGEUSZ.

Skarżyć przychodzę nader niespokojny
Hermię skarżyć, moje własne dziecko. —
Przystąp Demetry; — xiąże mój dostojny,
Tego człowieka chcę ją widziéć żoną: —
Przystąp Lyzandrze; — panie, ten me dziecko
Podszedł, niewinne oczarował łono:
Ty, ty, Lyzandrze, rymyś jéj pisywał,
Tyś upominki dawał i przyjmywał,
Tyś przy xiężycu pod jéj oknem śpiewał
Głosem zdradzieckim miłość twą zdradziecką;
Tyś wyobraźnię jéj nie doświadczoną
Skradł bransoletką z włosów twych plecioną,

Cackiem, pierścionkiem, kwiatkiem i łakocią;
Posły to silne na młódź nie przezorną:
Serceś jéj wydrwił sztuczną swą dobrocią;
Córkęś posłuszną zmienił na uporną. —
Jeśli oświadczy w obec swego pana,
Że się nie zgadza tego wziąć młodziana,
Dawne ateńskie prawa mam po sobie;
Z nią, jak z własnością moją, co chcę zrobię:
Albo ją oddam za Demetriusza,
Albo w grób wtrącę; bo wyraźnie prawo
Na ten wypadek taką brzmi ustawą.[2]

TEZEUSZ.

Hermio, cóż to? pomyśl dziéwczę młode:
Bogiem ci ojciec; życie twe na włosku;
On to ułożył piękną twą urodę;
Jesteś dla niego jakby forma z wosku,
On cię wycisnął, jego także władzą
Formy zostaną, lub się całkiem zgładzą.
Wszakże Demetry zacny jest młodzieniec!

HERMIA.

Równie Lyzander.

TEZEUSZ.

Temu nie zaprzeczam:
Lecz go nie zdobi ojca zezwolenie,
Przeto go w mniejszéj miéć powinnaś cenie.

HERMIA.

Oby mój ojciec patrzał moim wzrokiem.

TEZEUSZ.

Raczéj powinnaś widziéć jego okiem.

HERMIA.

Proszę, łaskawy xiąże, mnie przebaczyć.
Mocą nieznaną dziś zostaję śmiałą;
Nie wiem, skromności mojéj czy przystało
W tém zgromadzeniu myśli me powiedzieć:
Jednakże, xiąże, pragnęłabym wiedzieć
Jakie najgorsze spotka mię nieszczęście,
Jeśli odrzucę z Demetrym zamężcie?

TEZEUSZ.

Lub ci otworzy grób ciemne podwoje,
Lub się na wieki musisz wyrzec świata:
Hermio piękna rozbierz chęci twoje,
I badaj serca, zważ na młode łata:
Jeśli nie zechcesz spełnić ojca woli
Znośnaż ci będzie zakonnicy szata?
Czy się odważasz w klasztornéj niewoli
Siostrą niepłodną spędzać wszystkie lata,
Zimnéj Dyannie nucąc hymny święte? —
Trzykroć szczęśliwa! która krwią tak władnie,
Że w téj dziewiczéj drodze nie upadnie;
Ale ta róża szczęśliwsza na ziemi,
Która zerwana rękami lubemi:
Jak ta, co więdnąc na cierniu dziewiczém,
Kwitnie i ginie w życiu pustelniczém,

HERMIA.

Kwitnąc i ginąc tak, mój xiąże, pragnę,
Raczéj jak oddać wieniec mój w zdobyczy
Temu, którego dusza ma nie życzy,
Ani pod jego jarzmo serca nagnę.

TEZEUSZ.

Namyśl się jeszcze do bliskiego nowiu,
Kiedy nastanie słodki dzień pieczęci
Związku wiecznego z narzeczoną moją,
W dniu tym umierać bądź na pogotowiu,
Za niespełnienie ojca twego chęci;
Lub cię z Demetrym wieczne węzły spoją:
Lub się zrzekając przed Dianną świata,
Spędzisz samotne na pokucie lata.

DEMETRYUSZ.

Hermio słodka zmień postanowienie. —
Ustąp, Lyzandrze, słabe twe roszczenie
Prawu pewnemu, które z mojéj strony.

LYZANDER.

Demetryuszu, ojcaś ulubiony,
Żeńże się z ojcem, ustąp mnie dziewicę.

EGEUSZ.

Prawda, szyderco, lubi go ma dusza;
Wszystko, co moje, miłość mu oddawa;
Ona zaś moją, wszystkie moje prawa
Chętnie przelewam na Demetryusza.

LYZANDER.

Xiąże, równego jestem jemu rodu,
Równiem bogaty, a bogatszym w miłość;
Równe w porządku, równe do dochodu
Moje majątki jak Demetryusza;
Ale największa z tego moja sława,
Że mię dziewicy ukochała dusza:
Za cóżbym nie miał bronić mego prawa? —
Demetryuszu, w oczy ci dowiodę,

Żeś ty Helenę zwiódł, Nedara córkę;
Kocha, szaleje biedne dziéwcze młode,
Do bałwochwalstwa dochodzą jej szały
Za tobą zbrodniu płochy i niestały.

TEZEUSZ.

Prawda, słyszałem o tém bardzo wiele;
Z Detnetryuszem miałem mówić o tem,
Ale zajęty własnym mym kłopotem
Byłem zapomniał całkiem o tém dziele.
Chodźcie z Dernetrym Egeuszu ze mną;
Muszę rozmowę z wami miéć tajemną.
Hermio piękna, niech rozumu bronią
Chęci się twoje do ojcowskich skłonią;
Albo inaczéj przez ustawę srogę,
Któréj złagodzić nawet sam nie mogę,
Wstąpisz w samotne życie, lub do grobu.
Chodź Hipolito, cóż kochanie drogie?
Za mną z Demetrym chodź mój Egeuszu:
W sprawach wesela chcę was użyć obu;
Jeszcze i takie są dla waszych uszu.
Rzeczy, co blisko do was się odnoszą.

EGEUSZ.

Rozkaz pełnimy chętnie i z rozkoszą.

(Wychodzą: Tezeusz, Hipolita, Egeusz, Demetrjusz i Świta.)

LYZANDER.

Cóż ci kochanko? czegoż zbladło lice?
Czegoż tak prędko zwiędły róże twoje?

HERMIA.

Braknie im deszczu; choćby me zrzenice
Mogły je skropić przez obfite zdroje.

LYZANDER.

Z tego, niestety, co czytałem kiedy,
Albo com słyszał w dziejach lub przygodzie,
Widzę prawdziwą miłość pełną biedy:
Albo różnica stanu na przeszkodzie;

HERMIA.

Męka być wyższéj niższych niewolnicą!

LYZANDER.

Lub źle dobrani wielką lat różnicą;

HERMIA.

Grób to, jak młodość ze starością skuta!

LYZANDER.

Albo też krewni do małżeństwa wloką;

HERMIA.

Piekło, jak obce czyni wybór oko!

LYZANDER.

Albo jeżeli miłość serca sprzęże,
Wojna, choroba, śmierć się wnet sprzysięże,
Mieniąc ją wnikłą, jako głosu brzmienie,
Jak cień przechodnią, krótką jak marzenie;
Bystrą jak w nocy czarnéj błyskawica,
Która we mgnieniu cały świat oświéca,
Nim zaś powiedziéć jeszcze człowiek zdoła, —
Patrz! — Już ją ciemność paszczą swą pochłonie,
Szybko tak szczęście wśród nieszczęścia tonie.

HERMIA.

Wiernym kochankom gdy los zawsze sprzeczny,
Musi to nieba wyrok być konieczny:
Miéjmy cierpliwość choć gnieceni biédą,
Bo to zwyczajne losu przeznaczenia,

Jak za miłością nieszczęśliwą idą
Myśli, marzenie, chęci, łzy, westchnienia.

LYZANDER.

Dobrze to, ale słuchaj mię, kochanko;
Wdowa bezdzietna moją jest wujanką,
Bardzo bogata, wielkie ma dochody;
Siedem od Aten mil jej pomieszkanie;
Kocha mnie jakby jedynaka syna.
U niéj możemy spełnić ślubne gody;
Tam nas ateńskie prawo nie dostanie:
Jeśli mię kochasz, chciéjże ma jedyna
Wykraśc się z domu ojca jutro w nocy:
W bliskim od miasta o pół mili gaju,
Gdziem cię z Heleną spotkał niegdyś razem,
Gdyście pobożnie czciły ranek maju,
Tam cię wyglądam.

HERMIA.

Dobry mój Lyzandrze!
Przez najsilniejszy łuk Kupida klnę się,
Przez najostrzejszą jego strzałę złotę,
Przez Wenusowych gołąbków prostotę,
Przez to, co dusze złączy, miłość wzniesie;
I przez Dydony straszną boleść serca,
Gdy jéj Trojanin uciekł przeniewierca;
Przez tłum złamanych męzkich przysiąg wreście,
Większy jak mogły usta rzec niewieście, —
W miejscu tém samém, które mi wskazane,
Nocy jutrzejszéj niezawodnie stanę.

LYZANDER.

Słowa dotrzymaj: patrz, Helena idzie.

(wchodzi HELENA.)
HERMIA.

Piękna Heleno, gdzież cię wiodą nieba?

HELENA.

Piękna? — odwołać słowo to potrzeba.
Lubi Demetry wdzięk twój: szczęsne lice!
Twe oczy, jego gwiazdy przewodnice,
Głosu twojego słodkie tak mu brzmienie,
Jak pastuszkowi skowroneczka pienie
Gdy róże w pączku, a w zieleni zboże.
Piękność jak słabość przelać się nie może,
Bobym inaczéj wzięła twoje oczy,
Słowa i głos twój słodki i uroczy.
Gdybym świat miała, prócz Demetryusza,
Na twą urodę chętnie świat zamienię.
Naucz mię patrzeć, naucz jak się wzrusza
Serce to jego twardsze niż kamienie.

HERMIA.

Groźno nań patrzę, lecz mu jestem miłą.

HELENA.

Oby mój uśmiéch był z twych gniewów siłą.

HERMIA.

Klnę go, lecz zawsze nie przestaje lubić.

HELENA.

Oby me modły mogły tém się chlubić.

HERMIA.

Więcéj nie cierpię, więcéj za mną goni.

HELENA.

Więcéj go kocham, tym on więcéj stroni.

HERMIA.

Wierz mi nie z mojéj jego szał przyczyny.

HELENA.

Z twojéj piękności, bodaj z méj był winy!

HERMIA.

Ciesz się bo z oczu straci moje lice;
Myślę z Lyzandrem rzucić tę stolicę.
Nimem się z lubym pokochała wzajem,[3]
Piękne Ateny były dla mnie rajem;
Dziś, jak mię wdzięki jego zachwyciły,
W piekło się zmienił ten raj dawniéj miły.

LYZANDER.

Tobie odkrvjem nasz;} tajemnicę.
Jutro gdy xiężyc swoje srébrne lice
Ujrzy w zwierciedle wody i osłoni
Perłami rosy piękną zieleń błoni,
W téj dla kochanków ujścia błogiéj chwili,
Myśmy się z Aten wykraść umyślili.

HERMIA.

W lasku tym, kędy ja i ty zwyczajnie
Leżąc na miękkim pierwiosnków dywanie,
Wzajem zwierzały słodkie serca tajnie;
Tam mię Lyzander jutro w noc zastanie;

Tam z Atenami miłość nas rozdzieli,
Szukać pójdziemy nowych przyjacieli;
Bądź, towarzyszko słodkich zabaw, zdrowa!
Pomódl się za nas; niech cię Bóg obdarzy
Twoim Demetrym! — Strzeż Lyzandrze słowa:
Do nocy jutra los przed nami chowa
Ten pokarm serca, widok lubéj twarzy.

LYZANDER.

Hermio, dobrze.(wychodzi Hermia.)
Bądź Heleno zdrowa.
Niech cię Demetry z równym kocha szałem.

(wychodzi.)
HELENA.

Jedni są w trosce, drudzy tchną rozkoszą.
Równą jéj wdziękiem mnie w Atenach głoszą,
Cóż stąd?... Demetry o mnie tak nie sądzi;
Wszyscy to widzą, lecz nie jego oko;
Jak on, szalejąc dla jéj wdzięków, błądzi,
Tak ja się mylę ceniąc go wysoko.
Rzecz najpodlejszą, co wartości nié ma,
Miłość w postawie dostojności wyda.
Miłość pogląda sercem, nie oczyma;
Ślepym dla tego malują Kupida:
Sercu miłości na rozsądku zbywa;
Skrzydła bez oczu, to pośpiechu godło:
Miłość dla tego dzieckiem się nazywa,
Które się często w swym wyborze zwiodło.
Chłopcy w igraszkach klną się nadaremnie,
Kupid w przysięgach równie pełen zdrady:
Gdy się Demetry jeszcze kochał we mnie,
Z ust mu płynęły dla mnie przysiąg grady;

Hermii ujrzał wzrok ognisty, miły,
Grady tych przysiąg wnet się rozstopiły.
Hermii ujście pójdę mu odsłonić,
Będzie ich w lesie jutro w nocy gonić:
A za odkrycie gdy mi dzięki złoży,
Już mię opłaci przez to jak najdrożéj:
I nagrodzona będę w mym kłopocie,
Jego widokiem w drodze i powrocie, (wychodzi.)


SCENA DRUGA.
(Ateny, izba w chałupie )

Wchodzą: STRUG, WĄTEK, DUDA, RYJ, TOPOR, NIEBORAK,

TOPOR.

Całaż nasza kompania zebrana?

WĄTEK.

Będzie najlepiéj wyzywać wszystkich jednego po drugim wedle spisu.

TOPOR.

Oto rejestr imion wszystkich osób, którzy w całych Atenach uważają się za zdatnych do grania w naszej krotochwilnej sztuce, w obec xięcia i xiężny, na ich weselu w nocy.

WĄTEK.

Naprzód, dobry Pietrze, powiedz nam tytuł sztuki, a potém przeczytasz imiona aktorów: i tak przystępuj do rzeczy.

TOPOR.
Zgoda, tytuł naszéj sztuki jest: — Okropnie lamentująca komedyja i najokrutniejsza śmierć Pyrama i Tuby.[4]
WĄTEK.

Uręczam was, że dobra sztuka i pocieszna[5]. Teraz dobry Pietrze wyzywaj wedle spisu aktorów: mości panowie, uszykujcie się rzędem.

TOPOR.

Proszę, niech każdy odzywa się jak zawołam. — Mikołaj Wątek, tkacz.

WĄTEK.

Jestem: powiedz jaką mam rolę i kontynuj.

TOPOR.

Ty Mikołaju Wątku jesteś zapisany w roli Pyrama.

WĄTEK.

Cóż to Pyram? kochanek, czy tyran?

TOPOR.

Kochanek, który się zabija z miłości w najchwalebniéjszy sposób.

WĄTEK.

Doskonale oddanie roli będzie wymagało łez trocha. Jeśli tak przedstawię, niechajże publiczność pilnuje swoich oczu; wzruszę burze, nawałnice i potrafię jak potrzeba uboléwać. Teraz czytaj innych. — Jednak główny mam pociąg do roli tyrana. Mógłbym wyśmienicie i osobliwie grać Herkulesa, albo zawadjakę, co wszystko rozdziéra w sztuki i tłucze na miazgi.[6]

„Szumnie rycząc głaz
„Zada wściekły raz,
„Rygle więzień wraz
„Tym ustąpią ciosom.
„Na swym wozie Feb
„Świéci z górnych nieb;
„Tworząc kręci łeb
„Głupim świata losom.[7]

To śmiało! — Teraz wyzywaj resztę aktorów. — Oto wena Herkulesa, wena tyrana, kochanek cóś bardziéj ubolewającego.

TOPOR.

Franciszek Duda, organista.

DUDA.
Jestem, Pietrze Toporze.
TOPOR.

Musisz wziąć rolę Tisby.

DUDA.

Cóż, to Tisbe? błędny rycerz?

TOPOR.

Jest to panna, co musi kochać Pyrama.

DUDA.

Dalibóg, nie każcie mi grać rolę kobiéty, bo już mam brodę.

TOPOR.

Wszystko jedno, będziesz grał w masce, a możesz tak cienko mówić jak zechcesz.[8]

WĄTEK.

I ja mogę wdziać maskę, pozwólcie mnie grać Tisbę. Będę mówił monstrualnie cienkim głosem: — „Tisbe, Tisbe, — Ach, Pyramie, mój kochanku drogi; twoja Tisbe droga! i dziewczyna droga!

TOPOR.

Nie, nie; musisz grać Pyrama, a Duda weźmie rolę Tisby.

WĄTEK.

Dobrze, daléj.

TOPOR.
Robert Nieborak, krawiec.
NIEBORAK.

Jestem, Pietrze Toporze.

TOPOR.

Robercie Nieboraku będziesz groł rolę matki Tisby. — Tomasz Ryj, kotlarz.

RYJ.

Jestem, Pietrze Toporze.

TOPOR.

Przedstawisz ojca Pyrama; ja sam ojca Tisby, a Strug stolarz Lwa. Otóż spodziéwam się, że dobrze podzielone role.

STRUG.

Czy masz napisaną lwa rolę? — jeśli masz, proszę cię daj wcześniej bo u mnie pamięć tępa.

TOPOR.

Och, możesz improwizować, bo tylko oto rzecz idzie, aby ryczéć.

WĄTEK.

Pozwólcie, że będę także grał lwa; tak zaryczę, że serce słuchaczów dziwnie się uweseli; tak zaryczę, że sam xiąże powié: niech jeszcze ryczy, niech jeszcze ryczy.

TOPOR.

Jeśli za nadto rykniesz i przestraszysz xiężnę i panie tak, że aż narobią krzyku, to niezawodnie tego dość będzie, aby nas wszystkich powiesili.

WSZYSCY.

Wszystkich co do mulki synów naszych matek za to powieszą.

WATEK.

Zgadzam się, przyjaciele, że za przestraszenie pań aż do stracenia przytomności, bez żadnego skrupułu wszystkich powieszą: ale tak mój głos poforsuję, ze zaryczę tak pięknie jak ssący pierś gołąbek; zaryczę jakbym był słowikiem.

TOPOR.

Nie możesz miéć innej roli tylko Pyrama; bo Pyram ładnéj twarzy i tak piękny mężczyzna, jakiego tylko czasem można widziéć na przechadzce latem; bardzo przyjemny i grzeczny kawaler, przeto musisz koniecznie grac rolę Pyrama.

WĄTEK.

Dobrze: podejmuję się. Jaka broda będzie najstosowniejsza do mojéj roli.

TOPOR.

Jaka chcesz.

WĄTEK.

Będę grał albo z brodą koloru słomianego, albo z brodą ciemno-pomarańczową, albo purpurową, albo francuzkiéj czarności.[9]

TOPOR.

Niektórzy z was na francuzkich łysinach ani włoska nie mają.[10] — Ale panowie, oto są role. Proszę, błagam i zaklinam, abyście się ich nauczyli na pamięć. Jutro wieczorem zejdziemy się w pałacowym lesie o pół mili od miasta przy świetle xiężyca; tam uczynimy próbę; bo jeśli zbierzemy się w mieście, to mnóstwo ciekawych będzie nas szpiegowało i wszystko się odkryje. Tymczasem ułożę spis artykułów potrzebnych do przedstawienia naszej sztuki. Proszę tylko przyjść jutro niezawodnie.

WĄTEK.

Przyjdziemy: tam powtórzymy wolniéj i śmieléj. Przyłożcie starań, aby się wydoskonalić. Żegnam was.

TOPOR.

Zbierzem się przy dębie xięcia.

WĄTEK.

Dość! Będziem, czy się łuk zerwie czy nie zerwie.[11]

(wychodzą.)




  1. Tezeusz zwyciężył Amazonki i Hipolitę, albo, jak inni zowią, Antiopę dostał w niewolę.
  2. Rodzice wedle praw Solona mieli władzę życia i śmierci nad swojémi dziećmi.
  3. Może nie każdy czytelnik postrzeże prawdziwą myśl tych wiérszy. Hermia chce pocieszyć Helenę i unika wszelkiego pozoru tryumfowania nad nią; przeto jéj mówi, aby nie miała możności podobania się za rzecz godną zazdrości i bardzo pożądaną, kiedy Hermia, którą uważa jako posiadającą tę możność w najwyższym stopniu, nie inną korzyść z tego odniosła, jak utratę szczęścia.Johnson.
  4. Zapewne to jest wyszydzenie sztuki Tom. Preston, którą wydał pod tytułem. „Lamentująca trajedya, pełna wesołych żartów i zawierająca życie Kambizesa króla perskiego.“ — W roku 1562 wyszło dziełko Pyrama i Tisby, a późniéj, bo 1597 r., D. Gale wydał poema Pyramus and Thisbye, jednakże to poema zdaje się późniéj wyszło od Sen w wigilią S. Jana.
  5. Tu wyszydza tytuły dawnych angielskich morałów i dyalogów. Tak Skeltona Wspaniałość nazwana dobrym dyalogiem i pociesznym.
  6. W całéj tej scenie Shakspeare korzystając ze swojéj znajomości teatru, wyśmiéwa przesądy i współzawodnictwa aktorów. Wątek, którego jednogłośnie przyznano piérwszym aktorem, objawia skłonność do roli tyrana, do furyi, tumultu i wrzawy, coby chciał dokazywać każdy młody przy piérwszem wystąpieniu na scenę. Tenże sam Wątek, chociaż, jak można wnosić, zhodował się za warstatem, jednak posiada i drugą aktorów passyę; chciałby zabrać wszystkie role i niższym odjąć wszelką możność odznaczenia się; dla tego chce grać Pyrama, Tisbę i Lwa w jednym czasie.Johnson.
  7. Zdaje się, że Shakspeare te szumne wiersze pisząc, wyszydził duchem wieszczym tych młodych rymopisów, co sądzą, że dość nakłaść słów hucznych, dość łby kręcić, aby być wielkim romantycznym poetą. Równie w Hamlecie czytając urywek traiczny o Hekubie, znajdujemy satyrę francuzkiego teatru za czasów Ludwika XIV.
  8. To miejsce pokazuje, jak zastępowano w starym teatrze kobiéty. Jeśli nie było młodego, któregoby twarz mogła ujść za kobiecą, wtedy grano w masce w ubiorze niewiasty, i to uważało się na scenie za rzecz wcale nie nadzwyczajną, a ten, co mógł udać cienki głos kobiéty, grał tę rolę wyśmienicie. Downe w swoich pamiętnikach powiada, ze jeden z tych udanych heroin wzruszał się gwałtowniéj i namiętniéj, jak nawet same kobiéty po swojém wnijściu do teatru.
  9. Tu znowu Wątek odkrywa się ze swoim jeniuszem teatralnym przez zbyteczną troskliwość o ubior: ze wszystkich brod wybiera same nie naturalne. Dawniéj było zwyczajem nosić malowane brody.
  10. To jest na głowach wypadłych z włosów w słabości zwanej corona veneris Nasz poeta często do tego robi alluzje.
  11. Przyjść czy się łuk zerwie czy nie zerwie, jest to przyjść w każdym razie: a to ztąd poszło, że dawniéj, kiedy strzelcy z łuków byli używani, często tedy swoje nie stawienie się na czas naznaczony, tłumaczyli tém, że łuk się zerwał.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: William Shakespeare i tłumacza: Ignacy Hołowiński.