Sen w wigilią Ś. Jana/całość
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Sen w wigilią Ś. Jana |
Pochodzenie | Dzieła Williama Shakspeare Tom pierwszy |
Wydawca | T. Glücksberg |
Data wyd. | 1839 |
Druk | T. Glücksberg |
Miejsce wyd. | Wilno |
Tłumacz | Ignacy Hołowiński |
Tytuł orygin. | A Midsummer Night's Dream |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tom pierwszy Całe wydanie |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
SEN
W WIGILIĄ Ś. JANA.
ПЕЧАТАТЬ ПОЗВОЛЯЕТСЯ
Съ тѣмъ, чтобы по отпечатаніи представлено были въ Ценсурный Комитеть три экземпляра. — Кіевъ, Мая 9-го дня 1839 года. Ценсоръ О. Новицкій.
JW. HRABIEMU
HENRYKOWI
RZEWUSKIEMU
Poświęca Tłumacz z prośbą, aby dłużej nie taił światu swoich głębokich pomysłów i czarujących obrazów przeszłości.
OSOBY.
TEZEUSZ, xiąże ateński.
FILOSTRAT, Mistrz zabaw na dworze Tezeusza. OBERON, król duchów.
Inne duchy usługujące swojemu królowi i królowéj. (Scena w Atenach i pobliskim lesie).
AKT I.
SCENA PIÉRWSZA.
Ateny, pokój w pałacu Tezeusza.)
Wchodzą: TEZEUSZ, HIPOLITA, FILOSTRAT i ŚWITA.
TEZEUSZ.
Ślubu godzina, piękna Hipolito, HIPOLITA.
Cztéry te dzionki prędko noc pogrzebie; TEZEUSZ.
Pójdziesz, Filostracie, Zbudź wesołości lekki duch i żwawy; (wychodzi Filostrat.)
Miecz, Hipolito, prośbą był miłośną,[1] (Wchodzą: EGEUSZ, HERMIA, LYZANDER i DEMETRIUSZ.) EGEUSZ.
Sławny nasz xiąże, szczęście niech ci służy! TEZEUSZ.
Dzięki ci składam; cóż nowego słychać? EGEUSZ.
Skarżyć przychodzę nader niespokojny Cackiem, pierścionkiem, kwiatkiem i łakocią; TEZEUSZ.
Hermio, cóż to? pomyśl dziéwczę młode: HERMIA.
Równie Lyzander. TEZEUSZ.
Temu nie zaprzeczam: HERMIA.
Oby mój ojciec patrzał moim wzrokiem. TEZEUSZ.
Raczéj powinnaś widziéć jego okiem. HERMIA.
Proszę, łaskawy xiąże, mnie przebaczyć. TEZEUSZ.
Lub ci otworzy grób ciemne podwoje, HERMIA.
Kwitnąc i ginąc tak, mój xiąże, pragnę, TEZEUSZ.
Namyśl się jeszcze do bliskiego nowiu, DEMETRYUSZ.
Hermio słodka zmień postanowienie. — LYZANDER.
Demetryuszu, ojcaś ulubiony, EGEUSZ.
Prawda, szyderco, lubi go ma dusza; LYZANDER.
Xiąże, równego jestem jemu rodu, Żeś ty Helenę zwiódł, Nedara córkę; TEZEUSZ.
Prawda, słyszałem o tém bardzo wiele; EGEUSZ.
Rozkaz pełnimy chętnie i z rozkoszą. (Wychodzą: Tezeusz, Hipolita, Egeusz, Demetrjusz i Świta.) LYZANDER.
Cóż ci kochanko? czegoż zbladło lice? HERMIA.
Braknie im deszczu; choćby me zrzenice LYZANDER.
Z tego, niestety, co czytałem kiedy, HERMIA.
Męka być wyższéj niższych niewolnicą! LYZANDER.
Lub źle dobrani wielką lat różnicą; HERMIA.
Grób to, jak młodość ze starością skuta! LYZANDER.
Albo też krewni do małżeństwa wloką; HERMIA.
Piekło, jak obce czyni wybór oko! LYZANDER.
Albo jeżeli miłość serca sprzęże, HERMIA.
Wiernym kochankom gdy los zawsze sprzeczny, Jak za miłością nieszczęśliwą idą LYZANDER.
Dobrze to, ale słuchaj mię, kochanko; HERMIA.
Dobry mój Lyzandrze! LYZANDER.
Słowa dotrzymaj: patrz, Helena idzie. (wchodzi HELENA.)
HERMIA.
Piękna Heleno, gdzież cię wiodą nieba? HELENA.
Piękna? — odwołać słowo to potrzeba. HERMIA.
Groźno nań patrzę, lecz mu jestem miłą. HELENA.
Oby mój uśmiéch był z twych gniewów siłą. HERMIA.
Klnę go, lecz zawsze nie przestaje lubić. HELENA.
Oby me modły mogły tém się chlubić. HERMIA.
Więcéj nie cierpię, więcéj za mną goni. HELENA.
Więcéj go kocham, tym on więcéj stroni. HERMIA.
Wierz mi nie z mojéj jego szał przyczyny. HELENA.
Z twojéj piękności, bodaj z méj był winy! HERMIA.
Ciesz się bo z oczu straci moje lice; LYZANDER.
Tobie odkrvjem nasz;} tajemnicę. HERMIA.
W lasku tym, kędy ja i ty zwyczajnie Tam z Atenami miłość nas rozdzieli, LYZANDER.
Hermio, dobrze. (wychodzi Hermia.) (wychodzi.)
HELENA.
Jedni są w trosce, drudzy tchną rozkoszą. Hermii ujrzał wzrok ognisty, miły,
SCENA DRUGA.
(Ateny, izba w chałupie )
Wchodzą: STRUG, WĄTEK, DUDA, RYJ, TOPOR, NIEBORAK, TOPOR.
Całaż nasza kompania zebrana? WĄTEK.
Będzie najlepiéj wyzywać wszystkich jednego po drugim wedle spisu. TOPOR.
Oto rejestr imion wszystkich osób, którzy w całych Atenach uważają się za zdatnych do grania w naszej krotochwilnej sztuce, w obec xięcia i xiężny, na ich weselu w nocy. WĄTEK.
Naprzód, dobry Pietrze, powiedz nam tytuł sztuki, a potém przeczytasz imiona aktorów: i tak przystępuj do rzeczy. TOPOR.
Zgoda, tytuł naszéj sztuki jest: — Okropnie lamentująca komedyja i najokrutniejsza śmierć Pyrama i Tuby.[4]WĄTEK.
Uręczam was, że dobra sztuka i pocieszna[5]. Teraz dobry Pietrze wyzywaj wedle spisu aktorów: mości panowie, uszykujcie się rzędem. TOPOR.
Proszę, niech każdy odzywa się jak zawołam. — Mikołaj Wątek, tkacz. WĄTEK.
Jestem: powiedz jaką mam rolę i kontynuj. TOPOR.
Ty Mikołaju Wątku jesteś zapisany w roli Pyrama. WĄTEK.
Cóż to Pyram? kochanek, czy tyran? TOPOR.
Kochanek, który się zabija z miłości w najchwalebniéjszy sposób. WĄTEK.
Doskonale oddanie roli będzie wymagało łez trocha. Jeśli tak przedstawię, niechajże publiczność pilnuje swoich oczu; wzruszę burze, nawałnice i potrafię jak potrzeba uboléwać. Teraz czytaj innych. — Jednak główny mam pociąg do roli tyrana. Mógłbym wyśmienicie i osobliwie grać Herkulesa, albo zawadjakę, co wszystko rozdziéra w sztuki i tłucze na miazgi.[6] „Szumnie rycząc głaz To śmiało! — Teraz wyzywaj resztę aktorów. — Oto wena Herkulesa, wena tyrana, kochanek cóś bardziéj ubolewającego. TOPOR.
Franciszek Duda, organista. DUDA.
Jestem, Pietrze Toporze.TOPOR.
Musisz wziąć rolę Tisby. DUDA.
Cóż, to Tisbe? błędny rycerz? TOPOR.
Jest to panna, co musi kochać Pyrama. DUDA.
Dalibóg, nie każcie mi grać rolę kobiéty, bo już mam brodę. TOPOR.
Wszystko jedno, będziesz grał w masce, a możesz tak cienko mówić jak zechcesz.[8] WĄTEK.
I ja mogę wdziać maskę, pozwólcie mnie grać Tisbę. Będę mówił monstrualnie cienkim głosem: — „Tisbe, Tisbe, — Ach, Pyramie, mój kochanku drogi; twoja Tisbe droga! i dziewczyna droga! TOPOR.
Nie, nie; musisz grać Pyrama, a Duda weźmie rolę Tisby. WĄTEK.
Dobrze, daléj. TOPOR.
Robert Nieborak, krawiec.NIEBORAK.
Jestem, Pietrze Toporze. TOPOR.
Robercie Nieboraku będziesz groł rolę matki Tisby. — Tomasz Ryj, kotlarz. RYJ.
Jestem, Pietrze Toporze. TOPOR.
Przedstawisz ojca Pyrama; ja sam ojca Tisby, a Strug stolarz Lwa. Otóż spodziéwam się, że dobrze podzielone role. STRUG.
Czy masz napisaną lwa rolę? — jeśli masz, proszę cię daj wcześniej bo u mnie pamięć tępa. TOPOR.
Och, możesz improwizować, bo tylko oto rzecz idzie, aby ryczéć. WĄTEK.
Pozwólcie, że będę także grał lwa; tak zaryczę, że serce słuchaczów dziwnie się uweseli; tak zaryczę, że sam xiąże powié: niech jeszcze ryczy, niech jeszcze ryczy. TOPOR.
Jeśli za nadto rykniesz i przestraszysz xiężnę i panie tak, że aż narobią krzyku, to niezawodnie tego dość będzie, aby nas wszystkich powiesili. WSZYSCY.
Wszystkich co do mulki synów naszych matek za to powieszą. WATEK.
Zgadzam się, przyjaciele, że za przestraszenie pań aż do stracenia przytomności, bez żadnego skrupułu wszystkich powieszą: ale tak mój głos poforsuję, ze zaryczę tak pięknie jak ssący pierś gołąbek; zaryczę jakbym był słowikiem. TOPOR.
Nie możesz miéć innej roli tylko Pyrama; bo Pyram ładnéj twarzy i tak piękny mężczyzna, jakiego tylko czasem można widziéć na przechadzce latem; bardzo przyjemny i grzeczny kawaler, przeto musisz koniecznie grac rolę Pyrama. WĄTEK.
Dobrze: podejmuję się. Jaka broda będzie najstosowniejsza do mojéj roli. TOPOR.
Jaka chcesz. WĄTEK.
Będę grał albo z brodą koloru słomianego, albo z brodą ciemno-pomarańczową, albo purpurową, albo francuzkiéj czarności.[9] TOPOR.
Niektórzy z was na francuzkich łysinach ani włoska nie mają.[10] — Ale panowie, oto są role. Proszę, błagam i zaklinam, abyście się ich nauczyli na pamięć. Jutro wieczorem zejdziemy się w pałacowym lesie o pół mili od miasta przy świetle xiężyca; tam uczynimy próbę; bo jeśli zbierzemy się w mieście, to mnóstwo ciekawych będzie nas szpiegowało i wszystko się odkryje. Tymczasem ułożę spis artykułów potrzebnych do przedstawienia naszej sztuki. Proszę tylko przyjść jutro niezawodnie. WĄTEK.
Przyjdziemy: tam powtórzymy wolniéj i śmieléj. Przyłożcie starań, aby się wydoskonalić. Żegnam was. TOPOR.
Zbierzem się przy dębie xięcia. WĄTEK.
Dość! Będziem, czy się łuk zerwie czy nie zerwie.[11] (wychodzą.)
AKT II.
SCENA PIÉRWSZA.
(Las blisko Aten.)
Wchodzi DUCH z jednej strony, a z drugiej PUK.
PUK.
Jakże to duchu! w którą dążysz stronę? DUCH.
Przez pagórki, przez doliny, Plamka rubin, duchów datek, PUK.
Król się tu hucznie całą noc zabawi; DUCH.
Jeśli twa postać mnie nic oszukiwa, Zjadasz śmietanę, kręcisz czasem żarna, PUK.
Ten sam co do joty;[17] Za trójnożnego gdy mię weźmie stołka, DUCH.
Ach! i królowa w zléj przychodzi porze! (Wchodzą: OBERON ze swoim dworem z jednéj strony, a z drugiéj TITANIA ze swoją świtą.) OBERON.
Złe to spotkanie przy xiężyca świetle, TITANIA.
Czyliż tu zazdrosny OBERON.
Stój, kapryśnico, wszakże mężem jestem. TITANIA.
Tak, na nieszczęście jestem twoja żona: Lubka w bucikach, pyszna Amazonka, OBERON.
Jak się nie wstydzisz mnie spotwarzać za to, TlTANIA.
Twoja to zawiść kreci bicze z piasku; Bydła pomorkiem kruki wypasione: Z naszéj pochodzą kłótni i niezgody. OBERON.
Skończyć te wszystkie biédy w twojéj woli: TITANIA.
Nie troszcz się daremnie, OBERON.
W lasku tym bawić jak zamyślasz wiele? TITANIA.
Aż Tezeusza skończy się wesele. Proszę cię z nami; gdy ci nie przyjemnie, OBERON.
Daj mi chłopczyka, pójdę zaraz z tobą. TITANIA.
Za twe królestwo nie dam. — Duchy, daléj! (wychodzi Titania ze swym orszakiem.)
OBERON.
Dobrze, pospieszaj: lecz nim wyjdziesz z gaju Gwiazdy niektóre spadły z sfer szalenie, PUK.
Pomnę. OBERON.
Wtedy widziałem, ty nie mogłeś widzieć, PUK.
Biegu przepaskę nadani ziemskiéj bryle OBERON.
Jak dostanę soku, (wchodzi DEMETRYUSZ, a za nim HELENA.)
DEMETRYUSZ.
Nie kocham ciebie, przeto nie goń za mną. HELENA.
Ciągnie twe serce jako magnes twarde, DEMETRYUSZ.
Czyż cię uwodzę? czyż cię ładną zowię? HELENA.
Przez to się moja miłość więcej wzmaga. DEMETRYUSZ.
Nie budź wściekłości bo cię nienawidzę, HELENA.
Czuję się chorą, kiedy cię nie widzę. DEMETRYUSZ.
Twoich postępków czynność nadto płocha, HELENA.
Cnota cię twoja od wszystkiego wstrzyma. W nocy nie jestem, tak się mnie wydaje, DEMETRYUSZ.
Zaraz ucieknę, wnet się w krzaki schronię. HELENA.
Zwierz serce czulsze, jak twe, nosi w łonie. DEMETRYUSZ.
Nie chcę rozprawiać, odczep się odemnie: HELENA.
Krzywdzisz mię w polu, mieście i kościele. (wychodzą Demetry i Helena.) OBERON.
Nim się ty Nimfo z tm rozstaniesz gajem, (wchodzi PUK.) Witaj wędrowcze! czy przyniosłeś kwiatek? PUK.
Oto go wręczam. OBERON.
Dzięki za ten datek. PUK.
Nie bój się, panie, nie chybię rozkazu. (wychodzą.)
SCENA TRZECIA.
(Inna część lasu.)
Wchodzi TITANIA ze swoim orszakiem.
TITANIA.
Koło i piosnka pięknej duchów nuty! PIEŚŃ.
PIERWSZY DUCH.
Węże z żądłem zbrojném w jad, CHÓR.
Słowik pieniem niech rozczula, II.
DRUGI DUCH.
Świerszczu w inną stronę skacz! CHÓR.
Słowik pieniem niech rozczula, PIERWSZY DUCH.
Spi, do pracy teraz biedz, (wychodzą duchy. Titania spi.)
(wchodzi OBERON.)
OBERON, wyciska sok kwiatu na powieki Titanii.
Co obaczysz przebudzona (wchodzą LYZANDER i HERMIA.) LYZANDER.
Mdlejesz, kochanko, błądząc przez te gaje; HERMIA.
Dobrze, Lyzandcze; znajdźże sobie łoże, LYZANDER.
Spolném węzgłowiem darń ta zostać może; HERMIA.
Jeśli mię kochasz, bądź odemnie zdala; LYZANDER.
Nie gorsz się mową, bo niewinność znaczy; HERMIA.
Pięknie Lyzander syllogizmy składa. Praw przystojności takie rozłączyny LYZANDER.
Do twéj modlitwy moje amen łączę; HERMIA.
Niech da połowę temu, co mnie życzy! (śpią.) (wchodzi PUK.)
PUK.
Cały lasek obiegałem, (Wbiega DEMETRY a za nim HELENA.)
HELENA.
Stój, choćbyś zabił, luby, twoją dłonią. DEMETRYUSZ.
Precz i nie ścigaj przykrą tą pogonią. HELENA.
Ach, nie porzucaj saméj w noc tak ciemną! DEMETRYUSZ.
Stój, bo zabiję, jeśli pójdziesz ze mną. (wychodzi Demetry.)
HELENA.
Tchu mi nie staje z tego polowania! LYZANDER.
Dla cię przez ognie pójdę i otchłanie. (budząc się.) Kędy Demetry? nigdzie się nie schroni. HELENA.
Nie mów tak, panie, niech cię gniew nie zwodzi, LYZANDER.
Hermii luby? — Nie chcę téj dziewczyny, HELENA.
Za cóż na drwiny los mię wskazał twardy? Czyż od jednego kobiéta wzgardzona, (wychodzi.)
LYZANDER.
Nie widziała jéj; niechże spi głęboko; HERMIA, budząc się.
Ratuj, Lyzandrze, ratuj prędko, drogi! (wychodzi.)
AKT III.
SCENA PIÉRWSZA.[22]
(Las. — Królowa duchów leży uśpiona.))
Wchodzą: TOPOR, STRUG, WĄTEK, DUDA, RYJ i NIEBORAK. WĄTEK.
Czyśmy się wszyscy zebrali? TOPOR.
Co do mulki; oto dziwnie stosowne miejsce do naszéj
próby: ta zielona murawa będzie naszym teatrem a te krzaki cierniu posłużą nam za kulisy; tak więc przedstawimy sztukę jakby przed samym xięciem. WĄTEK.
Pietrze Toporze! —TOPOR.
Co powiesz junaku Wątku? WĄTEK.
Są takie rzeczy w téj komedyi Pyrama i Tisby, co się nigdy nie podobają. Naprzód Pyram musi dobyć miecza
dla zabicia siebie; czego damy nie zniosą. Cóż na to mówisz? RYJ.
Dalipan, niebezpieczne okropieństwo! NIEBORAK.
Sądzę, że należy do tego czasu odłożyć to zabójstwo, póki się wszystko nie skończy. WĄTEK.
Broń Boże; — mam sposób, że to będzie dobrze. Napiszcie prolog i niech ten prolog zdaje się mówić, że nic złego nie myślimy czynie z naszemi mieczami, że Pyram nie zabija się rzeczywiście, i dla większego zapewnienia powiedziéć im, że ja Pyram, nie jestem Pyram, ale Wątek tkacz, to ich zupełnie uspokoi. TOPOR.
Dobrze, będziemy mieli taki prolog napisany wierszem w sześciu i ośmiu zgłoskach. WĄTEK.
Nie żałujmy dwóch głosek, niech wszystkie wiérsze będą ośmio-zgłoskowe. RYJ.
Czy się damy lwa nie przestraszą? NIEBORAK.
Za to boję się ręczyć. WĄTEK.
Panowie, tylko sami pomyślcie: wprowadzać, strzeż
Boże, lwa pomiędzy damy, najokropniejsza historya, bo nié ma okropniejszego ptaszka jak wasz lew żywy: przeto pomyślmy co należy zrobić. RYJ.
Więc drugi prolog musi powiedzieć, ze to nie lew. WĄTEK.
Tak, lecz jeszcze musi powiedzieć swoje imie i pokazać pół twarzy z pod szyi lwa: i sam powinien mówić, mówiąc tak, albo w podobnym defekcie, czy efekcie: — Panie, lub piękne panie, życzyłbym wam, albo prosiłbym was, albo błagałbym, abyście się nie bały i nie drżały, bo moje życie macie rękojmią. Jeślibyście myślały, ze tu przychodzę jako prawdziwy lew, jużby było po mnie. Nie, ja nie jestem ta bestya, ale człowiek, jak wszyscy inni ludzie: — i wtedy niech zdoprawdy powié imie swoje; i po prostu niech wyrazi, ze jest Strug stolarz. TOPOR.
Dobrze, tak zrobimy. Lecz jeszcze mamy dwa sęki, to jest, wprowadzić światło xięzyca do pokoju, bo wiécie, że Pyram i Tisbe schodzą się przy świetle xiężyca. STRUG.
Czy będzie miesiąc świécił, jak będziemy grali naszą sztukę? WĄTEK.
Kalendarza, kalendarza! zobaczyć w kalendarzu, znaleść światło xiężyca, znaleść światło xiężyca. TOPOR.
Tak, będzie świecił miesiąc téj nocy. WĄTEK.
Więc zostawić okno otwarte w tym pokoju wielkim, gdzie będziemy grali, a xiężyc może świecie przez okno.TOPOR.
Dobrze; albo raczéj, jeden z nas przyjdzie z widłami i latarnią i powié, ze przychodzi deligurować, albo prezentować osobę xiężyca. Ale oto drugi sęk; musimy miec mur w pokoju wielkim; bo Pyram i Tisbe, powiada historya, rozmawiali przez szparę muru. STRUG.
Jużci muru nie wprowadzić do pokoju? Co mówisz, Wątku? WĄTEK.
Ha! czy jeden czy drugi musi prezentować mur; niechaj ma na sobie trochę wapna, trochę gliny, słowem, trochę go otynkować, a będzie mur wyobrażał; niech trzyma palec tak, a przez szparę pomiędzy palcami Pyram i Tisbe mogą sobie szeptać. TOPOR.
Jeśli to być może, to wszystko dobrze. Teraz niech każde matczyne dziécie siada i recytuje swoją rolę. Pyramie, zaczynasz, a kiedy odrepetujesz swoje, pójdziesz za te krzaki, co uczyni i każdy, stosownie do roli. (wchodzi PUK.)
PUK.
Jaka u licha zgraja tu prostacza TOPOR.
Mów, Pyramie: — Przystąp Tisbe. PYRAM.
Ach! romatycznéj, jak kwiat, Tisbe, woni, — TOPOR.
Aromatycznéj, aromatycznéj. PYRAM.
Aromatycznéj, jak kwiat, Tisbe, woni, PUK, na stronie.
Dziwny Pyram, jaki tu jeszcze nigdy nie grał. (Puk wychodzi.)
TISBE.
Mnie teraz mówić? TOPOR.
Tak, niezawodnie; bo powinieneś wiedziéć, że wyszedł tylko dla zobaczenia co to za hałas, który słyszał i zaraz powróci. TISBE.
Lilii białość ćmisz Pyramie świetny, TOPOR.
Kambiza grobie, człecze! — Ale jeszcze tego nie trzeba mówić; to dopiéro potém odpowiész Pyramowi: jak żak recytujesz na raz całą rolę. Pyramie wychodź, teraz powinieneś odpowiadać po tym słowie rumaku. (Powraca PUK i WĄTEK z oślą głową.)
TISBE.
O! - wierność twa przejdzie wierność i w rumaku.PYRAM.
Gdybym był piękny, zawsze byłbym twój. TOPOR.
O potwór! o cudo! jesteśmy oczarowani. Uciekajmy bracia, uchodźmy bracia! gwałtu! (uciekają wszyscy.)
PUK.
Dobrze, pogonim, w kółko was powiedziem, (wychodzi Puk.)
WĄTEK.
Czego uciekli? To ich sztuka aby mię ztrwożyć. RYJ.
Ach, Wątku, przemieniono ciebie! co ja widzę na twoim
karku? WĄTEK.
Co widzisz? chyba twoją oślą głowę? (Wychodzi Ryj. — Wraca Topor.)
TOPOR.
Zbaw cię, Boże! Wątku! Zbaw cię Boże! przemieniony jesteś. (wychodzi.) WĄTEK.
Widzę ich frantostwo: chcą mnie wystrychnąć na osła, chcą mię przestraszyć jeśli im się uda. Ale nie ruszę kroku z tego miejsca, niech sobie co chcą robią: będę się tu przechadzał i śpiewał, aby słyszeli, że się nie lękam. (śpiéwa.) Z dziobem pozłacanym kos TITANIA, budząc się.
Jakiż to anioł pieniem ze snu budzi? WĄTEK, śpiéwa.
Szczygieł, skowronek i szpak, Bo, istotnie, po jej kukaniu można wiedziéć czy się wyjdzie za mąż, czy będą pieniądze i t. d. TITANIA.
Piękny ziemianie, śpiéwaj jeszcze trocha; WĄTEK.
Sądzę, że do téj miłości zbywa ci na rozumnéj przyczynie: chociaż, prawdę mówiąc, rozum i miłość nie chodzą w parze za naszych czasów: tym większy żal bierze, że nikt z poczciwych sąsiadów nie chce ich pojednać. Wprawdzie i jabym się wydrwił od tego pojednania, bo na co się mieszać w cudze kłótnie.TITANIA.
Jesteś rozumny równie jak nadobny. WĄTEK.
Ni jedno, ni drugie: ale jeślibym tyle miał rozumu, abym potrafił wydobyć się z tego lasu, tobym miał dosyć, jak na własny użytek. TITANIA.
Nie chciéj iść z lasu, z tego nic nie będzie; (wchodzi czterech duchów.)
PIERWSZY DUCH.
Jestem. DRUGI DUCH.
Jestem. TRZECI DUCH.
Jestem. CZWARTY DUCH.
Jestem. WSZYSTKIE.
Gdzie się udać mamy? TITANIA.
Bądźcie dla tego pana dobre, grzeczne; Znosić mu agrest, morwy i morele, PIERWSZY DUCH.
Witaj, śmiertelny! DRUG1 DUCH.
Witaj! TRZECI DUCH.
Witaj! CZWARTY DUCH.
Witaj! WĄTEK.
Dziękuję jasnym panom bardzo serdecznie. — Jakże imię jasnego pana? PAJĘCZYNA.
Pajęczyna. WĄTEK.
Życzyłbym z panem więcej się poznajomić, zacny Pajęczyno: jeślibym sobie skaleczył palec, śmiało się udam do jego łaski. — Jakże imię, dostojny panie? BOBIKWIAT.
Bobikwiat. WĄTEK.
Proszę mię najłaskawiej polecić pani łupince swojej matce, i panu pączkowi swojemu ojcu. Dobry panie Bobikwiecie! życzyłbym także więcéj się z panem zapoznać. — Jakże imie pańskie, jeśli się godzi o to prosić? MUSZTARDA.
Musztarda. WĄTEK
Dobry panie Musztardo doskonale znam pańską cierpliwość; bo ten tchórzliwy bohater, co go nazywają pieczenią, nie mało pożarł pańskiej rodziny. Ręczę panu, że dla jego przyjaźni nie raz się łzami zalałem. Życzyłbym się więcej poznajomić, aby zawsze w porę przychodził kochany pan Musztarda, a nie po obiedzie. TITANIA.
Miéć go pod strażą; wieść do méj ustroni. (wychodzą.)
SCENA DRUGA.
(Inna część lasu)
Wchodzi OBERON.
OBERON.
Jeśli Titania już się obudziła, (wchodzi PUK.)
Otóż mój goniec. — Cóż mój pusty duchu? PUK.
Nasza królowa kocha się w potworze; Właśnie téj chwili, dola tak przyniosła, OBERON.
Lepiéj się stało jakem wyobraził. PUK.
Śpiącegom zastał. — I to ukończono. — (wchodzi DEMETRYUSZ i HERMIA.)
OBERON.
Stój, ten sam idzie młodzian z Aten miasta. PUK.
Nie ten mężczyzna, ale ta niewiasta. DEMETRYUSZ.
Tym, co cię kocha, za cóż gardzisz, droga? HERMIA.
Tylko cię łaję, lecz się bardzo boję, Pewnieś go zabił, on nie przeniewierca; DEMETRYUSZ.
Jak zamordowan, luba ma, przez ciebie: HERMIA.
Cóż jemu z tego? powiédz gdzie on, gdzie? DEMETRYUSZ.
Psómbym na pastwę jego rzucił ciało. HERMIA.
Precz, niegodziwcze, bo już mi nie stało DEMETRYUSZ.
Darmo powstajesz na mnie w mylnym gniewie: HERMIA.
Żyje? czy zdrowy? chciéjże mnie powiedziéć. DEMETRYUSZ.
Jakąż nagrodzisz słowa te zapłatą? HERMIA.
Mnie nie oglądać dam przywiléj za to. — DEMETRYUSZ.
Darmo ją ścigać w całéj gniewu sile: (kładnie się.)
OBERON.
Cożeś uczynił? pom yłkę niezmierną; PUK.
Nad wszystkiém losu rządzi tu potęga; OBERON.
Prędzéj od wiatru obież wszystkie knieje, PUK.
Lecę już, lecę, patrzaj na mój lot OBERON.
Kwiatku zżółkły i zsiniały (wchodzi PUK.)
PUK.
Pięknych naszych band hetmanie, OBERON.
Na bok! — krzykiem dwojga ludzi PUK.
Dwóch ma kochać się w Helenie; (wchodzi LYZANDER i HELENA.)
LYZANDER.
Jakże! mą miłość masz za sztukę drwienia? Jakże powiadasz, ze na drwiny kłamię, HELENA.
Wyżéj i wyżéj twoja chytrość sięga. LYZANDER.
Jéj przysięgałem w szale i ślepocie. HELENA.
W równymże szale łamiesz przysiąg krocie. LYZANDER.
Wszakże Demetry kocha ją, nie ciebie. DEMETRYUSZ, budząc się.
Heleno! bóstwo, nimfo i niebianko! HELENA.
Piekło, katusza! wszyscy się spiknęli, Nie dośćże, jak wiém, że mię nienawidzisz, LYZANDER.
Nie krzywdź Demetry drwiącą zalecanką: HELENA.
Piérwsi ci drwiarze paplą takie brednie. DEMETRYUSZ.
Hermię trzymaj; zrywam z nią zażyłość; LYZANDER.
Mówi to nie szczérze. DEMETRYUSZ.
Nie śmiéj nie znając méj uwłaczać wierze, (wchodzi HERMIA.)
HERMIA.
Noc ciemna, która gasi władze wzroku, LYZANDER.
Komu iść każe miłość, czyż ma zostać? HERMIA.
Jakaż odemnie miłość ciebie gnała? LYZANDER.
Miłość Heleny pięknej iść kazała, HERMIA.
Tak ty nie myślisz, jak w téj mówisz chwili. HELENA.
Patrzcie, przybyła jedna ze spiskowych! Tyż się zmówiła i spiknęła z nimi, HERMIA.
Na te namiętne słowa jak zdziwiona: HELENA.
Żartem Lyzandra czyś nie nasadziła, HERMIA.
Nic nie pojmuję czego chcesz odemnie. HELENA.
Tak, nie ustawaj, nastrój smutną minkę, LYZANDER.
Czekaj, Heleno, niech się uniewinnię, HELENA.
O przewybornie! HERMIA.
Z niéj tak nie szydź luby! DEMETRYUSZ.
Jak nie uprosisz, zdołam go przymusić. LYZANDER.
Mus twój dokaże tyle co jéj prośby; DEMETRYUSZ.
Kocham cię więcéj, jak on kochać może. LYZANDER.
Jeśli to mówisz, dowiedź tego mieczem. DEMETRYUSZ.
Służę, — HERMIA.
Lyzandrze! gdzie to wszystko zmierza? LYZANDER.
Precz Etiopko! DEMETRYUSZ.
Nie, nie; on udaje, LYZANDER.
Odczep się, kocie; puszczaj mię, bodiaku; HERMIA.
Jakże się stałeś dzikim, skąd ta zmiana, LYZANDER.
Twój luby? precz, Tatarko, preczże HERMIA.
Czy nie żartujesz? HELENA.
Tak oboje drwicie. LYZANDER.
Stoję, Demetry, zawsze przy mém słowie. DEMETRYUSZ.
Chciałbym na piśmie mieć, bo słaba ręka LYZANDER.
Czyż ją zabiję? rzucę? czy uderzę? HERMIA.
Jakież złe gorsze jak nienawiść twoja? LYZANDER.
Tak, na życie moje; Przeto nadzieję i wątpliwość porzuć; HERMIA.
Biada! — Zdrajczyni! zły robaku w kwiecie! HELENA.
Pięknie, przewybornie! HERMIA.
Kukła! dla czego? — Oto więc gra idzie? HELENA.
Proszę, panowie! chociaż drwicie ze mnie, Przeto ze trochę mniéjsza jest odemnie, HERMIA.
Mniéjsza! jeszcze, znowu. HELENA.
Hermio dobra! nie bądź dla mnie srogą. HERMIA.
Oddal się sobie, któż ci iść przeszkadza? HELENA.
Głupie me serce, które tu zostawiam. HERMIA.
Co, przy Lyzandrze? HELENA.
Przy Demetryuszu. LYZANDER.
Nie bój się, tobie złego nic nie zrobi. DEMETRYUSZ.
Pewno nie zrobi, chocbyś chciał z nią razem. HELENA.
Jak się rozgniéwa, chytra i złośliwa; HERMIA.
Znowu maleńka? nicże, tylko mała? — LYZANDER.
Precz, pędraku, karle: DEMETRYUSZ.
Zbyt usłużny jesteś LYZANDER.
Teraz mię nie trzyma: DEMETRYUSZ.
Jakto, za tobą? nie, ja pójdę z tobą. (wychodzi Lyzander i Demetryusz.)
HERMIA.
Jakże, panienko, bitwa ta za ciebie: HELENA.
Groźna twoja postać, (wychodzi.)
HERMIA.
Jestem zdziwiona, nie wiém co powiedzieć. (wychodzi i goni Helenę.)
OBERON.
Twe to niedbalstwo, zawsze myłki robisz. PUK.
Żem się pomylił, wierz mi królu cieniów. OBERON.
Zdatnej do bitwy poszli szukać strony; Aż się na czoła sen, brat smierci, wtłoczy, PUK.
Piękny mój panie, śpieszyć się nam trzeba. OBERON.
Lecz nasze duchy światła się nie zlękną: Blask swój ciskając na Neptuna kraje, (wychodzi.)
PUK.
Górą, dołem, górą, dołem; LYZANDER.
Gdzieżeś Demetry? daj znać głosem mowy. PUK.
Tu, tchórzu czekam zbrojny i gotowy. LYZANDER.
Zaraz przybędę PUK.
Z tego chodź parowu (wchodzi DEMETRY.)
DEMETRYUSZ.
Mów Lyzandrze znowu. PUK.
Tchórzu! przy gwiazdach rolę grasz junacką, DEMETRYUSZ.
Wnet ci kurtę skroje. PUK.
Chodź za mym głosem; zły tu plac na boje. (Wychodzą Puk i Demetryusz. — Wraca LYZANDER.)
LYZANDER.
Biegnie i wzywa mnóstwem swych przechwałek; (Wraca PUK i DEMETRYUSZ.)
PUK.
Ho, ho, ho! tchórzu! gdzieżeś u kaduka? DEMETRYUSZ.
Gdy śmiész, chodź do mnie, znana mi twa sztuka, PUK
Chodź tu, już gotowy stoję. DEMETRYUSZ.
Drwisz, lecz zapłacisz drogo drwinki twoje, Kłaść się jak długi, na to łoże chłodne. — (kładnie się i spi.)
(Wchodzi HELENA.) HELENA.
Nocy męcząca, chciéj swa porę skrócić: (zasypia.)
PUK.
Jednéj braknie, tylko troje; (wchodzi HERMIA.)
HERMIA.
W straszném zmęczeniu, w straszném biéd natłoku, (kładnie się i spi.)
PUK.
Na darninie Niech spłynie (wyciska sok na oku Lyzandra.)
Jak wstaniesz (Wychodzi Puk: reszta spi.)
AKT IV.
SCENA PIÉRWSZA.
(Tenże las.)
Wchodzą: TITANIA, WĄTEK, duchy będące w świcie królowéj, OBERON zdala niewidzialny.
TITANIA
Chodź, na kwiecistém łożu siądźmy, duszko, WĄTEK.
Gdzie Bobikwiat? BOBIKWIAT.
Jestem. WĄTEK.
Poiskaj mię Bobikwiecie. — Gdzie Monsieur Pajęczyna? PAJĘCZYNA.
Jestem. WĄTEK.
Monsieur Pajęczyno; dobry Monsieur, weź swoją broń do ręki i zabij tę czerwononogę pszczołę na głowie bodiaka; i dobry Monsieur przyniesiesz jéj woreczek z miodem. Tylko nie nadto zapalaj się w téj sprawie, Monsieur; i dobry Monsieur staraj się nie przerwać woreczka z miodem; byłoby mi przykro, Siniorze, jeślibys cały skąpał się w miodzie. — Gdzie Monsieur Musztarda? MUSZTARDA.
Jestem. WĄTEK.
Daj mi swoją pięść, Monsieur Musztardo. Proszę cię porzuć twoją etykietę, dobry Monsieur. MUSZTARDA.
Co pan rozkaże? WĄTEK
Nic, dobry Monsieur, lecz, jeśli łaska, pomóż iskać kawalerowi Bobikwiat. Muszę pójść do cylurika, bo zdaje się, że okropnie zarosłem na twarzy; a tak delikatny jestem osioł, że jak tylko włos mię załaskocze, muszę się skrobać. TITANIA.
Muzykę słyszéć chcesz, kochanku drogi? WĄTEK.
Mam rozumnie doskonałe ucho muzyczne: niech nam co zagrają na cymbałach, lub na drumli. TITANIA.
Albo mi powiedz, co chcesz jeść kochanku? WĄTEK.
Prawdę mówiąc, miarkę obroku; mogłbym żuć dobry suchy owies. Zdaje się, że mam wielką chęć do wiązki siana: nad dobre siano, słodkie siano, nié ma nic lepszego. TITANIA.
Mam odważnego ducha, co zrabuje WĄTEK.
Wolałbym raczéj jednę, albo dwie garści grochu suchego. Ale, proszę cię, niechaj mię nie budzi żaden z twoich poddanych; czuję dziwną expozycyę do snu, który mię napada. TITANIA.
Mój ty kochanku! spij w objęciu mojém. (OBERON podchodzi, wchodzi PUK.)
OBERON.
Witaj, Robinie! Patrz na śmieszną scenę. Oko Królowéj w tym okropnym błędzie. (dotyka jéj oczu ziołem.)
Patrz, jak wprzód patrzyłaś; TITANIA.
Mój Oberonie, ach, co się mnie śniło! OBERON.
Oto twój luby. TITANIA.
Jak się to zdarzyło? OBERON.
Cicho na chwilę. — Zdéjm tę głowę, Puku. — TITANIA.
Muzyka niechaj gra usypiająca! PUK, zdejmuje oślą głowę Wątkowi.
Miéj, jak się ockniesz głupca wzrok lub własny. OBERON.
Muzyka brzmi. (cicha muzyka.) PUK.
Piękny królu, patrz, skowronek OBERON.
Z cichem, luba, chodź milczeniem, TITANIA.
Chodź, w ucieczce rzecz mi całą (Słychać trąbienie rogów. — Wchodzą: TEZEUSZ, HIPOLITA, EGEUSZ i świta.) TEZEUSZ.
Iść i zawołać, niech przyjdzie gajowy; Moja kochanka póki dzień ten szary, HIPOLITA.
Byłam z Kadmusem raz przy Herkulesie, TEZEUSZ.
Rassy spartańskiéj moje są ogary, EGEUSZ.
Xiąże, tu moja córka śpiąca leży: Oto Nedara córka spi Helena; TEZEUSZ.
Spełnić zapewne wstali ranną dobą EGEUSZ.
Tak jest, mój xiąże. TEZEUSZ.
Iść i dojeżdżaczom (Słychać rogi myśliwych i krzyki. — Demetryusz, Lyzander, Hermia, Helena zrywają się.) TEZEUSZ.
Dzień dobry, bracia! już Walenty przeszedł;[24] (wszyscy czworo padają na kolana przed Tezeuszem.)
LYZANDER.
Przebacz, mój xiąze. TEZEUSZ.
Proszę, wstańcie wszyscy. LYZANDER.
Teraz wpół śpiący, a w pół ocucony, EGEUSZ.
Dosyć już, dosyć, xiąże dosyć mamy: DEMETRYUSZ.
Xiąże, Helena piękna mnie odkryła Lecz jak w chorobie pokarm obrzydziłem, TEZEUSZ.
Szczęśniem was spotkał, piękni kochankowie: (wychodzą: Tezeusz, Hipolita, Egeusz i świta.)
DEMETRYUSZ.
Zdaje się małą, niedościgłą oku HERMIA.
Zda się przywartém na to patrzę okiem, HELENA.
Tak się zdaje; DEMETRYUSZ.
Czyście tylko pewni, Że się to we śnie marzy. — Jak myślicie, HERMIA.
Tak, i mój ojciec. HELENA.
Tak, i Hipolita. LYZANDER.
Kazał za sobą spieszyć do świątyni. DEMETRYUSZ.
Więc my na jawie: chodźmyż wnet za xięciem: (wychodzą.)
(Budzi się Wątek.)
WĄTEK.
Kiedy moja rola przyjdzie, zawolaj a ja odpowiém: ostatnie słowa, po których mówię, są: najpiękniejszy Pyramie. — Hej, ho! — Pietrze Toporze! Dudo organisto! Ryju kotlarzu! Nieboraku! Dalibóg że wszyscy się wykradli i zostawili mię spiącego! Miałem najdziwniejsze marzenie. Śniło się, — ale przechodzi rozum ludzki powiedzieć, co się mnie śniło: człowiek zostanie osłem, jeśli ten sen zechce opowiadać. Zdaje się byłem — Żaden człowiek nie w stanie powiedzieć czém byłem. Zdaje się byłem i zdaje się miałem, — Ale człowiek wyjdzie na pajaca, jeśli się podejmie powiedzieć, co ja miałem we śnie. Oko ludzkie nie słyszało, ucho ludzkie nie widziało, reka ludzka nie może smakować, język pojmować, ani serce przynieść, co się mnie śniło. Pójdę do Piotra Topora, aby napisał o tym śnie balladę, którą nazwie Sen Wątka, chociaż w tém marzeniu nie ma Wątka: myslę ją śpiéwać na końcu sztuki przed xięciem: albo może, dla nadania większéj przyjemności, zaśpiéwam to przy śmierci Tisby. (wychodzi.) SCENA DRUGA.
(Ateny. Izba w domie Topora.)
Wchodzi TOPOR, DUDA, RYJ i NIEBORAK.
TOPOR.
Czyście posłali do domu Wątka? jeszcze nie wrócił do siebie? NIEBORAK.
Nic o nim nie słychać. Nié ma wątpliwości, że go duchy poniosły w inną stronę. DUDA.
Jeśli nie przyjdzie, to po naszéj sztuce; bo sama sztuka się nie przedstawi: czyż się przedstawi? TOPOR.
Niepodobieństwo: nie macie człowieka w całych Atenach zdatnego do grania Pyrama, tylko jego jednego. DUDA.
Prawda; posiada najprostszy rozum ze wszystkich rzemieślników ateńskich. TOPOR.
Tak, i najlepszą personę; prawdziwy gołąbek, tak słodki głos posiada. DUDA.
Raczéj Fenix, a nie gołąbek. Boże odpuść, rzecz do niczego. (wchodzi STRUG.) STRUG.
Mościpanowie, tylko co wyszedł ze świątyni xiąże, a z nim także szlub wzięło dwie czy trzy par panów i pań. Jeśliby się nasza sztuka wygotowała, tobyśmy wszyscy wyszli na ludzi. DUDA.
O słodki zuchu Wątku! Tak straciłeś półzłotka na dzień przez całe życie twoje: nie wymknąłby się od półzłotka na dzień; niech powisnę, jeśliby mu xiąże na dzień półzłotka nie naznaczył, byłby dobrze na to zasłużył: półzłotka na dzień, albo nie dla Pyrama.[25] (wchodzi WĄTEK.)
WĄTEK.
Gdzież te chwaty? gdzież te zuchy? TOPOR.
Wątek! — O najodważniéjszy dniu! o najszczęśliwsza godzino! WĄTEK.
Mościpanowie, mogę wam dziwne rzeczy powiedzieć, ale mię nie pytajcie, bo jeśli wam powiém, to nie jestem prawdziwy Ateńczyk. Wszystko powiém jak się zdarzyło. TOPOR.
Słuchamy, kochany Wątku. WĄTEK.
Ani słówka o sobie. Wszystko co wam powiém jest to, że wiąże po obiedzie. Zabiérajcie wasze ubiory; poprzywiązujcie mocno brody, weźcie nowe wstążeczki do trzewików, idźcie zaraz wszyscy do pałacu; niech każdy mysli o swojéj roli; bo mówiąc krótko, nasza sztuka umieszczona na liście zabaw dla xięcia. Na wszelki wypadek niech Tisbe ma czystą bieliznę: niechaj grający rolę lwa nie obrzyna paznokci, bo powinien je wywiesić zamiast lwich pazurów. I, najmilsi aktorowie, nie jedzcie cébuli ani czosnku, bo trzeba miéć słodki oddech, a nie wątpię, że usłyszymy, jak powiedzą: co za słodka komedya! Dość, ani słówka więcéj; ruszajmy, ruszajmy. (wychodzą.)
AKT V.
SCENA PIÉRWSZA.
(Sala w pałacu Tezeusza)
Wchodzą: TEZEUSZ, HIPOLITA, FILOSTRAT, PANOWIE i ŚWITA.
HIPOLITA.
Ci kochankowie dziwne mówią rzeczy. TEZEUSZ.
Przeto, że dziwne mniéj prawdziwe właśnie. Rzeczy nieznane, wtedy jego pióro HIPOLITA.
Ale téj nocy sen opowiadany, (Wchodzą: LYZANDER, DEMETRYUSZ, HERMIA i HELENA.) TEZEUSZ.
Oto wesela pełni kochankowie. — LYZANDER.
Większe jak na nas szczęście zlać się może, TEZEUSZ.
Tańce i maski jakież nam zabiorą FILOSTRAT.
Tu, potężny xiąże. TEZEUSZ.
Powiedz jak długi wieczór ten skrócimy? FILOSTRAT, podaje papier.
Proszę z gotowych zabaw listy wybrać, TEZEUSZ, czyta
„Bój z Centaurami, który śpiéwać będzie FILOSTRAT.
Sztuka się składa z kilku słów dziesiątków, TEZEUSZ.
Cóż to za jedni tacy aktorowie? FlLOSTRAT.
Rąk zatwardziałych rzemieślnicy z Aten, TEZEUSZ.
Chcemy jéj słuchać. FILOSTRAT.
Nie, dostojny panie, TEZEUSZ.
Chcemy słuchać sztukę: Gdy ją prostota i przychylność niesie. (wychodzi Filostrat.)
HIPOLITA.
Widzieć nie lubię nędzę wyszydzoną, TEZEUSZ.
Właśnie kochanko nie obaczysz tego. HIPOLITA.
Mówił, że w sztuce nic się im nie uda. TEZEUSZ.
Wspaniałomyślniéj za nic podziękować. (wchodzi FILOSTRAT.) FILOSTRAT.
Jeśli rozkaże Wasza Mość Xiążęca, TEZEUSZ.
Niechaj zaraz wchodzi. (Traby brzmią[27]. — Wchodzi PROLOG)
PROLOG.
„Jeśli obrazim, w dobréj naszéj woli. TEZEUSZ.
Ten zuch nie zachował przestanków i przecinków. LYZANDER.
Przebiegł swój prolog jak dzikie łoszę; nie umiał gdzie należy zatrzymać się: dobra, xiąże, nauka, nie dość mówić, ale trzeba właściwie mówić.HIPOLITA.
Istotnie grał na swoim prologu, jak dziecko na flecie; tylko przykre głosy bez związku i harmonii. TEZEUSZ.
Jego mowa, jak łańcuch poplątany, choć żadne nie zerwane ogniwo, ale wszystkie w nieporządku. Cóż następuje? PROLOG.
„Mozę was dziwi dziwny widok w świecie; „W spiekłe posoką pchnął potężnie piersi;[28] (wychodzi Prolog, Tisbe, Lew i Xiężyc.)
TEZEUSZ.
Zdziwię się, jak lew przemówi. DEMETRYUSZ.
Nic dziwnego, xiąże, dla czegożby lew nie miał mówić, kiedy mówi tyle osłów. MUR.
„Mur prezentować w sztuce mnie kazano, TEZEUSZ.
Czy z można żądać, aby wapno i kłaki lepiéj mówiły?DEMETRYUSZ.
Najdowcipniejsza obrona, jaką słyszałem kiedykolwiek, mój xiąże. TEZEUSZ.
Pyram podsuwa się do muru: cicho! (wchodzi PYRAM.)
PYRAM.
„Nocy posępna! Nocy straszna, blada! (Mur otwiéra palce.)
„Dzięki ci, Murze! Niech cię Jowisz trzyma! TEZEUSZ.
Mur będąc żywy, sądzę, ze zechce kląć nawzajem. PYRAM.
O nie, uręczam pana, nie będzie klął, bo po tych słowach ze mnie szydzi Tisbe ma odpowiadać; tylko co teraz wchodzi, a ja przez mur wnet ją wyszpieguję; obaczy pan, że się tak sprawdzi co do joty, jak powiedziałem: — Oto nadchodzi. (wchodzi TISBE.) TISBE.
„Murze! słyszałeś nie raz me westchnienie, „Jak całowałam często twe kamienie, PYRAM.
„Widzę jéj mowę, spojrzę więc przez szparę, TISBE.
„Luby! czyś luby? temuż dać mam wiarę?“ PYRAM.
„Wierz, albo nie wierz, lecz się lubym liczę; TISBE
„Jako Helena kochać będę wiecznie.“ PYRAM.
„Prokrus Sefalę tak nie kochał stale.“ TISBE.
„Kocham cię wiernie jak Prokrus Sefalę.“[30] PYRAM.
„Przez mur pocałuj, życie me kochane.“ TISBE.
„Szparę całuję, ust twych nie dostanę.“ PYRAM.
„Będziesz ty zaraz na Bombiza grobie?“ TISBE.
„Śmierć, albo życie, byle być przy tobie.“ MUR.
„Mur już odegrał całą swoją rolę; (wychodzą: Mur, Pyram, Tisbe.)
TEZEUSZ.
Teraz zniesiona ściana między dwoma sąsiadami. DEMETRYUSZ.
Nié ma ratunku, muszą paść te ściany, co uszy mają tylko do słuchania, a nie do ostrzegania. HIPOLITA.
To najprostsza sztuka ze wszystkich co słyszałam.[31] TEZEUSZ.
Najlepsza ze sztuk jest marném złudzeniem, a najgorsza nie będzie najgorszą, jeśli ją wyobraźnia upiększy. HIPOLITA.
Chyba twoja, ale nie ich wyobraźnia. TEZEUSZ.
Jeśli nasza wyobraźnia tak o nich trzymać zechce, jak oni sami o sobie, ujdą niemylnie za doskonałych ludzi. Oto przychodzą dwie szlachetne bestye, xiężyc i lew. (wchodzi XIĘŻYC i LEW.)
LEW.
„Panie! co wasze czułe serca w trwodze, TEZEUSZ.
Bardzo grzeczna bestya i z dobrém sumieniem. DEMETRYUSZ.
Jak na bestyę, najlepsza bestya ze wszystkich com widział. LYZANDER.
Ten lew jest prawdziwym lisem co do odwagi. TEZEUSZ.
Prawda, a gęsią co do roztropności.DEMETRYUSZ.
Nie, łaskawy xiąże, bo jego męztwo nie zniesie jego roztropności, a lis gęś uniesie. TEZEUSZ.
Jego roztropność, jestem pewny, nie podola jego męztwu, bo gęś nie podźwignie lisa. Dobrze tedy, zostawmy to jego roztropności, a słuchajmy co nam powie xiężyc. XIĘŻYC.
„Xiężyc dwurożny ta w latarni świéca,“ DEMETRYUSZ.
Więc powinien mieć rogi na głowie. TEZEUSZ.
Już nie młody, a w pełni rogi są niedojrzane. XIĘŻYC.
„Xiężyc dwurożny ta w latarni świeca, TEZEUSZ.
To najgrubsza ze wszystkiego pomyłka; człowiek powinien być w latarni, bo jak inaczéj będzie na xiężycu? DEMETRYUSZ.
Boi się świécy, która, jak xiąże widzi w ostatnim stopniu goreje. HIPOLITA.
Jak mię znudził ten xiężyc, bodaj prędko doczekać jego zmiany. TEZEUSZ.
Sądząc po światełku jego rozumu, można wnieść, ze xiężyc ubywa: jednak przez samą grzeczność i wszystkie względy wypada czekać pory.LYZANDER.
Mów daléj, xiężycu. XIĘŻYC.
Wszystko, co mam powiedzieć, kończy się na tém, że ta latarnia prezentuje xiężyc: ja jestem człowiek na xiężycu z widłami, co oznacza, że Kaim zabił Abla. DEMETRYUSZ.
To powinien być i trup na xiężycu. Ale cicho, oto nadchodzi Tisbe. (wchodzi TISBE.)
TISBE.
„Gdzież mój kochanek, wszak to grób Bombiza?“ LEW.
„Oh!“ (Lew ryczy, Tisbe ucieka.) DEMETRYUSZ.
Dobrze ryczysz, lwie. TEZEUSZ.
Dobrze uciekasz, Tisbe. HIPOLITA.
Dobrze świecisz xiężycu. — Istotnie, xiężyc świéci z dziwnym urokiem. TEZEUSZ.
Dobrze rozdziérasz, lwie. (Lew drze płaszcz Tisby.) DEMETRYUSZ.
Oto nadchodzi Pyram. (wchodzi PYRAM.) LYZANDER.
Oto i lew zemknął. PYRAM.
„Dzięki, xiężycu! za słoneczne blaski, „Jasny się promień pięknie światu darzy, TEZEUSZ.
To uniesienie i śmierć drogiego przyjaciela ledwie człowieka smutnym nie czynią. HIPOLITA.
Prawdziwie żal mi jego. PYRAM.
„Na co natura postać lwią stworzyła, „Teraz już skonałem. (umiéra, Xiężyc wychodzi.)
HIPOLITA.
Jakże się stało, że xiężye odszedł, kiedy Tisbe ma wrócić i znaleść kochanka? TEZEUSZ.
Znajdzie przy świetle gwiazd. — Oto nadchodzi, (wchodzi Tisbe), a jej rozpacz zakończy sztukę. HIPOLITA.
Zdaje się nie powinni długo rozpaczać za takim Pyramem: mam nadzieję, że prędko się sprawi. DEMETRYUSZ.
Ważąc Pyrama i Tisbę, ani na włosek jedno drugiego nie przeważy. LYZANDER.
Już go wyszpiegowała swojémi słodkiémi oczyma. DEMETRYUSZ.
I tak jęczyć zaczyna, naprzykład, — TISBE.
„Czy spisz, moje złotko? „Już ten pawi głos, TEZEUSZ.
Tylko lew z xiężycem został dla pogrzebania umarłych. DEMETRYUSZ.
Tak, ale jeszcze i mur został. WĄTEK.
Nie, ręczę panu; obalono mur rozgraniczający ich rodziców. Czy się podoba obaczyć nasz epilog, albo usłyszeć Bergomasko taniec, między dwoma towarzyszami naszéj kompanii.[32]TEZEUSZ.
Proszę was, nie potrzeba epilogu; bo wasza sztuka nie potrzebuje ani obrony, ani przeprosin. Żadnéj wymówki, bo kiedy wszyscy aktorowie pomarli, nie można żadnego naganić. Prawdziwie, jeśliby ten, co to pisał, grał rolę Pyrama i powiesił się na podwiązce Tisby, byłaby przecudowna trajedya; ale i tak bardzo dobra, a grana była najwyśmieniciéj. Ale zaczynajcie wasze Bergomasko: a epilog niech sobie rusza z Panem Bogiem. (taniec wieśniaków.) Zegar dwunastą rzekł w stalowéj mowie: — (wychodzą.)
SCENA DRUGA.
(Wchodzi PUK.)
PUK.
Teraz głodna ryczy lwica, Wysyłając swe upiory, (Wchodzą: OBERON i TITANIA z ich orszakiem.)
OBERON.
Wnieść do domu światło brzasku, TITANIA.
Naprzód nucąc tę piosenkę, (Pieśń,[34] i taniec.) OBERON.
W domie tym aż do poranku (wychodzą: OBERON, TITANIA i Świta.)
PUK.
Jeśli od tych mar wam nudno, Tak rzecz błahą nieskończenie (wychodzi.)
|
Poemat Chaucera Knight’s Tale i romans francuzki Hugona de Bourdeaux, przełożony po angielsku przez Jana Bourchier, mogły podać piérwszą myśl naszemu autorowi do téj sztuki, pisanéj według Pana Malone 1592 roku, ale pierwszą myśl tylko, bo wszystko tu samoistnie dźwignęła ręka jeniuszu. Ten utwór pierwocianéj młodości naszego poety, sądząc z saméjże sztuki, może był napisany na jakie gody dostojnych nowożeńców:[36] ale jakże ten płód ubarwiony najświetniéjszą wyobraźnią i tchnący w samych wyrażeniach ogniem młodości przewyższa wszelkie epithalamia!
Jest to najwdzięczniéjszy poemat, w którym fantazia swobodnie swój warkocz rozpuszcza. Zdaje się, że ten bujny jeniusz nim się dał ująć w karby jakichkolwiek form dramatycznych, potrzebował piérwéj wolno oblecić uroczą krainę wyobraźni. Najwięcéj znawców zadziwia to wysokie umnictwo tego nowego a szczęśliwszego Faetona, z jakiém potrafił i szwanku uniknąć i tak świetnie pobujać mimo zboczenia ze zwyczajnego toru. Shakspeare w téj sztuce, a często i w innych, tworzy zupełnie świat nowy, nie mający żadnych granic, a jednak w samych urojeniach oparty na rzeczywistości. Nie uważa na chronologią, na wiek, nie trzyma się ściśle zwyczajów: jest to orzeł, co wzbiwszy się nad poziom, zdaje się być wszystkich czasów samowładnym królem i bierze wszędzie i wszystko, co napotka dobrego dla oddania swojéj wysokiéj myśli, nie troszcząc się bynajmniéj o epokę, do któréj kaprysowie odnosi swoją sztukę.
Wielka to nauka zbierać ślady po drodze, którą jeniusz przeleciał, albo patrzeć jak zwalczył różne przeszkody.
Cała treść téj sztuki, oparta na samych kłótniach miłośnych i pokrzyżowaniu tego uczucia, zdawałaby się nudną i jednotonną, ale jeniusz poety umiał to pokonać. Wśród tych skwarów porozrzucał hojną dłonią najświetniéjsze obrazy i głębokie pomysły, które dziwnie czarują; wprowadził trzy gruppy całkiem różne, a tém samém jaka rozmaitość musi to dzieło ozdabiać! Naprzód występuje wyższe koło towarzystwa, w którém przedstawia młodych sentymentalność i starych upor i dziwactwo; mowa ich wzniosła i pełna poetycznych wyrażeń. Koło nich unosi się, jakby ich fantazia albo marzenie, świat duchów, istot lekkich i cichych jak światło xiężyca, nie ujętych dłonią, a mamiących oczy, kiedy niewinnie igrają przy zmierzchu i pierzchają z cieniem nocy, napieściwszy się piérwéj z różaną jutrzenką i purpurową bramą wschodu; mocniéjszym jednak odcieniem tego grona Puk filut i psotnik, co jak może, to pewno wypłata jakiego psikusa, lecz nie należy do tych strasznych duchów, godzących jedynie na zgubę ludzką. Następują wreście prości rzemieślnicy, których prostotę, nieświadomość i śmieszne małpowanie uczuć tragicznych tym lepiéj i łacniéj autor przedstawił, że sam był aktorem. Trzy te grona stanowią jakby trzy poemata osobne, jednak ściśle połączone między sobą w zupełną całość. Spełnienie po różnych przeciwnościach upragnionego związku kochanków jest treścią piérwszego poematu; zgoda Titanii z Oberonem po długiéj kłótni z przyczyny, ze królowa nie chce mu oddać skradzionego Indów dziecka zbyt miłego dla niej przez pamięć jego matki, co jéj w balsamicznéj nocy na brzegu morskim gwarzyła i udawała okręt płynący, składa drugi wdzięczny poemat; trzecim zaś jest przedstawienie sztuki na weselu Tezeusza przez prostych rzemieślników ateńskich, którzy z niewiadomości i przesady miasto lamentującéj trajedyi wyprawują najpocieszniejszą komedyę. Czytając tę sztukę dziwną i fantastyczną, a jednak wszędzie pisaną ze zdumiewającym talentem i osięgającą ten rodzaj wesołéj i lubéj przyjemności, jaki sobie autor założył, każdy się zdziwi, że wielu mówi o Szekspirze jak o czarnym i strasznym duchu północnéj godziny. Takową literacką potwarzą dokazano, że na samą wzmiankę jego imienia już roją się po głowach upiory, ropuchy, trucizny, sztylety wśród łomu czaszek i piszczeli na otwartych grobach smętarza i wśród jakichś harpii, sfinxów, fenixów, bucentaurów i Bóg wié czego. Kiedy przeciwnie Shakspeare nie tylko jest malarzem samych okropności: „ale razem poetą wdzięku, największéj słodyczy, udatności, niewieściego prawie powabu. Ten pędzel delikatny, tę poezyę rozkoszną postrzedz łatwo w Snie w wigilią Ś. Jana. Różnica jego od wdzięków francuzkiéj szkoły jest ta, że u Francuzów zawsze i dotąd poezye ich w słowach, więc i wdzięk w samém wyrażeniu, u Szekspira poezya jest, jak należy, w grze imaginacyi; wdzięki więc jego przejawiają się przez świetne, udatne, lekkie kształty, przez wymysły powabnego ujęcia.“[37]
Jeszcze go oczerniono jako grubijanina nieprzystojnego w swoich wyrażeniach: już te trzy sztuki, któreśmy najwierniéj starali się przedstawić, wyświecają kłamstwo wierutne podobnego zarzutu, bo z niczyich rąk tak nie zbrukane nie wyszły anielskie charaktery, pełne najwyższéj delikatności i tych prawie słowem nie ujętych, a uroczych niewinnością odcieniów: a jeżeli słudzy i motłoch po karczmach nie tłumaczą się językiem salonowym, to nie jego wina; z resztą inna rzecz być czasem nieprzystojnym w jakiém słowie, a inna godzić systematycznie na wywrócenie wszelkiéj poczciwości. Dążność jego dzieł jest moralna, jak widok saméj natury: jakimże urokiem przyobleka cnotę nawet i wtedy, kiedy koleją losów ludzkich staje się pastwą dumy: bo tę niewinną ofiarę w tak świetną i słoneczną szatę przyodziéwa, tak rajskiem kwieciem potrząsa, tak czarujący na jéj skroniach składa wieniec męczeński, że nawet w samym upadku czyni ją godną zazdrości tryumfującéj zbrodni. Żadnéj Shakspeare nie ułożył sztuki, w celu uniewinnienia lub rozmiłowania ludzi w jakim występku. Ale dziś zapewne ta obrona niepotrzebna, dziś podobno nieprzystojność nie obraża, już się z nią oswojono. — Jeden poczciwy staruszek, co w późnym wieku, rzecz rzadka, zachował dziecinną niewinność charakteru, raz mi powiedział: ach, panie, nasze bogobojne matki na tamtym świecie muszą się brać za głowę, że ich wnuczki czytają takie bezeceństwa, jak te zachwalone teraz francuzkie romanse. Shakspeare nie jest ani smutny, ani wesoły, ani grzeczny ani niegrzeczny, bo swoje ja zupełnie zatarł w naśladowaniu wierném natury. A jako cała sztuka malarza na tem zależy, aby umiał schwycić wszystkie zewnętrzne pozory rzeczy w rozmaitych odległościach, odcieniach i łamaniach się światła, tak i nasz malarz natury pociągał rzeczy okropne całym ich posępnym kolorytem, a wesołe kreślił całą świeżością ich barwy. Jeśli duchów wprowadził, to także dla oddania wiernego natury: bo nie tylko pospólstwo obleka wszelkie mocniéjsze wrażenia i wypadki jakąś cudownością, ale nawet i w głębi najoświeceńszych umysłów, choć na przekor ich dumie, tai się wiara w ten świat duchów niepojęty. Nie wiém jeszcze dla czego powszechnie przyjęto łaskawie mu udzielony tytuł dzikiego syna natury, choć i to lepiej jak być bardzo oswojonym synem małpy, czyli wiernym zwolennikiem i naśladowcą xiążek.
Charaktery w téj sztuce nie są wszystkie dobitnie oddane, lecz tylko niektóre skreślone pędzlem mistrzowskim, a inne nikną w oddaleniu. Tezeusz więcéj dobry jak wielki, chociaż czyni pewne trafne postrzeżenia nad ludźmi i niekiedy rzuca ożywione opisy, jednak, jak autor powiedział o Jagu, lepiéj się podoba jak żołniérz niż jak dowcipny: często bowiem spada do płaskich żartów, Hermia i Helena chociaż razem zrosły, jak dwie wiśnie na jednej szypułce, choć się kochały jak siostry, są dwa całkiem różne charaktery. Hermia wzrostu małego, żywa, odważna i skłonna do gniewu; Helena wzrostu słusznego, łagodna, cierpliwa, bojaźliwa i ze ślepego przywiązania ku narzeczonemu powolna jak owieczka: jakże te dwa charaktery są żywcem wzięte z natury! Całe grono rzemieślników, chociaż ma jeden wspólny typ właściwy osobom niższym, jednak są różne wszystkie fizyognomie, a co dziwniejsza, że charakter każdego stosowny do jego rzemiosła; bo niezawodna, że stan i zatrudnienia nasze wpływają niezmiernie na sposób myślenia ludzi. Wątek zarozumiały imponuje ciemniejszym towarzyszom, którzy mu potakują, jednak wszyscy mają swoje odcienia i nié ma dwóch całkiem podobnych, jak nié ma i w naturze. Taż sama różnica charakterów zachowana i w gronie duchów. Świat duchów napełniony mnóstwem najdziwniejszych i najdelikatniejszych pomysłów: zdaje się, że Shakspeare złapał i odgadnął wszelkie rojenia, jakie mogły snuć się po głowach fantastycznych. O! nikt niezawodnie tak nie znał serca ludzkiego i całego gminnego podania, które każdą rzecz w naturze jakiemś życiem i znaczeniem poetyczném ustraja. Nie tylko nasz poeta jest wiernym historykiem przesądów i podań, ale razem i twórcą: jemu godziło się przydawać nowe, które każdy przyjmuje za istniejące od dawna, tylko jak sądzi, ze o nich nie wiedział; bo on miał klucz głębokiej filozofii, którym otworzył ten tajnik natury, kędy spoczywają niezmienne prawidła, wedle których można prawdziwie tworzyć. Na téj np. ogólnej zasadzie, że ludzie swoją nieuwagę, niewiadomość i nieszczęście zwykli składać na drugich, a w razie niedostatku winnego na duchów, jak dobrze Shakspeare przypisał Pukowi upadek mądréj ciotuni, oblanie się piwem kumy, zbłąkanie się podróżnego i t. d. Albo stąd, że gmin niewiadome sobie przyczyny jakich zjawisk zapełnia cudownemi pomysłami, jak często Shakspeare korzysta; u niego sowa dla tego w nocy krzyczy, że widzi igrające duchów roje; dla tego są miejsca zieleńsze murawy, że je duchy skrapiają, i t. d. — Zastanawiając się nad dziełami naszego dramatyka wahać się przychodzi czy był większym poetą czy filozofem, i wcale się nie dziwię, że go nazwano wielkim metafizykiem: bo najwięcéj ujmuje w jego utworach nie tak świetna z barwami tęczy mieniąca się ciągle szata poezyi, jak te głębokie pomysły filozoficzne, ukryte pod firmą praktyczną, co jest rzeczą najtrudniéjszą: często nawet w rzeczach na pozór śmiesznych i urojonych tają się wysokie prawdy. Nie wszystko więc czerpał z natchnienia, ale ten człowiek głęboko myślący dobrze się zastanawiał nad tém, co go otaczało.
Młody krytyk francuzki Teofil Gautias powiedział: „że poeci są klawikordami swojego ludu; jest to tylko zmysłowe wystawienie téj wielkiej prawdy, że każdy naród wyrabia w swém łonie, (jeden może mniéj drugi więcéj,) wielką massę poezyjnego żywiołu, który barwi jego wejrzenie na świat i życie, unosi się nad jego wyobrażeniami i stanowi pewną strefę wyższą, otaczającą, jak atmosfera powietrzna, byt ziemski tego narodu. Jest to zbiorowa fantazia ludu; ale rzadko ona miéwa organ, którymby się dostatecznie przejawić mogła. Najczęściéj pokolenia po pokoleniach unoszą ją z sobą w potoku czasu; albo pozostają po nich odgłosy częściowe, drobne i rzadkie, albo pełne ceny utwory, ale młodzieńcze jeszcze i nie sięgające dalej jak do najprostszych obrazów, jakiemi są zwykle tak nazwane poezye gminne. Nié masz nic rzadszego, jak poeta ukształciciel w sztukę tej zbiorowéj fantazyi ludu. Jednym z nich był Shakspeare; wcielił on w swoje dzieła indiwidualizm współczesny swego narodu i ukształcenie jego chrześcijańskie i nowoczesne, tak dobitnie różne od tego, jakie Homer, (jedyny przed nim wieszcz tego samego powołania), widział i zachował w swoich epopejach Heleńskiego i Politeicznego świata. Sprawiedliwie więc krytycy niemieccy ostatnich czasów, zastawszy jeszcze literatury europejskie kształcone wedle wzorów tak nazwanych klassycznych, to jest greckich, uznali w poecie angielskim najwyższy typ romantyczny, i kazali u niego się uczyć sekretów nowej sztuki. Chciałbym jednakże, aby w tych studiach dopatrywano się pilnie, że ani Homer, ani Shakspeare nie byli wynalazcami swojéj poezyi, ale najdoskonalszemi narzędziami przejawy téj poezyi, którą wyrobiła zbiorowa myśl i fantazia ich wieku i narodu. Kiedy szkodnik lasu Tomasza Lucy powędrował do Londynu i wyzwał się za niewyczerpanego dostarczyciela nowych scenicznych widowisk, całą jego naukę, cały zapas stanowiła owa doskonała zgodność myśli i uczuć ze społeczeństwem, śród którego urodził się i żył. Jakoż późniéj nie troszczy się on bynajmniéj o nowość dzieł swoich; bierze piérwszą lepszą scenę z historyi narodowéj, a jeszcze chętniéj chwta jaką nowellę, gdzie gotowa jest bajka i intryga; im znajomsza ona publiczności, im najmocniéj w niéj smakowano, tym ona dla niego pożądańsza. Jego nowość w samém jéj wystawieniu. Wystawia zaś rzecz swoją jakby ją żywcem wyjął z potocznego życia, charaktery, które wprowadza, nie są to żadne typy ogóne, ale indiwidualizmy wyraźne, jakiémi są zwyczajnie ludzie, zupełnie podobne do tych, jakie napełniają widownię, na któréj przedstawia się dramat jego. Czy wprowadza na scenę Rzymianina, Duńczyka, czy Szkota, mało się troszczy o wierność erudycyjną, byle mu zachował fizyognomię prawéj istoty wyszłéj z rąk natury, nie zaś z niezgrabnych rąk jéj czeladnika, według jego własnego wyrażenia w Hamlecie. Stan osoby tak mało daje mu zapomnieć szczegółowego indiwidualizmu każdego człowieka z osobna jak i pochodzenie narodowe; król u niego nie mówi ciągle o berle i koronie. Z pod sukień i oznak stanu, wygląda wszędzie oblicze ludzkie; i dla tego nie nasycimy się nigdy i nigdy się nie znudzimy osobami Shakspeara i ich dyalogiem: ilekroćbyśmy do nich nie wracali; wydadzą nam się zawsze nowe, niespodziéwane; bo są to postaci i dyalog prawdziwych ludzi: oni żyją tak jak i my! — Traiczność Szekspira nie zasadza się na jakimś wymyśle cudackim, ale na uczuciach naturalnych i głębokich, i wynika z tego uznania przyrody wszelkiéj wielkiéj zbrodni, która jest tak wielkiém wyboczeniem z praw moralnych i fizycznych, że ustrasza i świadków i samych sprawców. Komiczność Shakspeara, jest to niewyczerpany zasób wesołości, dowcipu, rubaszności, humoru, który Shakspeare zawsze ma z sobą jak prawdziwy człowiek ludu, fantastyczność zabobon w sztukach tego poety, jest to ogół tych wierzeń, które krążą w narodzie, które słyszano w dzieciństwie, a odepchnięto w późniejszym wieku, lecz zawsze się kryją pokątnie w myśli i fantazyi narodu i są nie błahym odgłosem powszechnéj jakiejś poezyi i mytologii plemion północnych. Shakspeare nie zaniedbuje użyć ich jako żywiołu poetycznego. Dzieła Shakspeara pełne są rozumu ale nie xiążkowego, tylko tego, który daje doświadczenie życia i ludzi, prawéj filozofii popularnéj. Tak więc tym łatwiej zajął publiczność londyńską, że nic w nim nie było więcéj, tylko to, co i u jego widzów; ale to, co było podzielone pomiędzy nich wszystkich, sam jeden posiadał, ale to wrażenie, uczucie, myśl, które tam komuś w rzadkich chwilach zdarzyło się doświadczać, dla niego były zawsze dostępne, przechodził w nie kiedy tylko chciał i dla tego biorąc, że tak powiém, tony wedle osnowy przedmiotu, brał je wszelako zawsze jednakowe pełne i cokolwiek mówił, wszystko znajdowało w jego słuchaczach żywe echa, doskonałą znajomość. Był on całkowitą pojętnością swojego czasu. Wrażenia, które Shakspeare robił na swojéj publiczności, które dotąd czyni na nas wszystkich, nie można porównać do wrażenia, jakie nam sprawują autorowie od xiążek; porównałbym je raczéj do tego, które czasami w towarzystwach sprawia rozmowa, opowiadanie jakiego dobrego gaduły, (u nas szczególniéj dawniéj można było spotkać podobnych), rozmowa mówię jakiego bywalca, trochę łgarza, żołnierza, myśliwego, flisa, który z wrodzonym talentem i doświadczeniem wyczerpaném z przygód życia, rozprawia i żartuje: tylko że Shakspeare ma ten talent do rzeczy potocznych i najgórniejszych. Shakspeare wierny jest wszędzie swemu przyrodzonemu charakterowi poety gminnego, i kiedy w końcu sztuki, duchy błogosławią domowi Tezeusza, czyżby tak nasi deklamatorowie postąpili?.. czyżby nie natkali tam życzeń ogólnych jak w oracyi burmistrza do króla? nie tak tam; owszem duchy obiecują że dzieci nowożeńców będą się rodzić bez znamion i t. d.; pamięta bowiem, że w przesądach przypisują się podobne nieszczęścia sprawie duchów nieżyczliwych. Wszędzie ten sam, wszędzie poeta.“
Duchy za jego czasu były w modzie, pospolite podanie oswoiło z niémi, jeszcze więcéj ich rozgłosił poemat Spencera: ale wprowadzać na scenę, była to wielka śmiałość. Czuł Shakspeare, że to nadzwyczajne widowisko może zrazić umysły wówczas metodyczne: cóż robi? oto ze zwykłą sobie trafnością stara się całą rzecz w sen przemienić. I w rzeczy saméj, jest to słodkie marzenie młodego poety, jest to kraina lubych urojeń, pełna idealnych i nieujętych istot, jest to raj młodości, do którego wzdychamy, kiedy nas wiek i odczarowanie świata z niego wypędza. — Wśród czytania téj sztuki, albo, jak Hazzlit powiada, wśród téj przechadzki po gaju przy blasku xiężyca, porywają nas te obrazy fantastyczne, a wdzięczne, w świat snu; tak, że można wyrzec:
Śnie jak lubo w twéj krainie!
Jakieś łąki, jakieś gaje,
Strumieniami szczęście płynie,
A wiek złoty nie ustaje.
- ↑ Tezeusz zwyciężył Amazonki i Hipolitę, albo, jak inni zowią, Antiopę dostał w niewolę.
- ↑ Rodzice wedle praw Solona mieli władzę życia i śmierci nad swojémi dziećmi.
- ↑ Może nie każdy czytelnik postrzeże prawdziwą myśl tych wiérszy. Hermia chce pocieszyć Helenę i unika wszelkiego pozoru tryumfowania nad nią; przeto jéj mówi, aby nie miała możności podobania się za rzecz godną zazdrości i bardzo pożądaną, kiedy Hermia, którą uważa jako posiadającą tę możność w najwyższym stopniu, nie inną korzyść z tego odniosła, jak utratę szczęścia. Johnson.
- ↑ Zapewne to jest wyszydzenie sztuki Tom. Preston, którą wydał pod tytułem. „Lamentująca trajedya, pełna wesołych żartów i zawierająca życie Kambizesa króla perskiego.“ — W roku 1562 wyszło dziełko Pyrama i Tisby, a późniéj, bo 1597 r., D. Gale wydał poema Pyramus and Thisbye, jednakże to poema zdaje się późniéj wyszło od Sen w wigilią S. Jana.
- ↑ Tu wyszydza tytuły dawnych angielskich morałów i dyalogów. Tak Skeltona Wspaniałość nazwana dobrym dyalogiem i pociesznym.
- ↑ W całéj tej scenie Shakspeare korzystając ze swojéj znajomości teatru, wyśmiéwa przesądy i współzawodnictwa aktorów. Wątek, którego jednogłośnie przyznano piérwszym aktorem, objawia skłonność do roli tyrana, do furyi, tumultu i wrzawy, coby chciał dokazywać każdy młody przy piérwszem wystąpieniu na scenę. Tenże sam Wątek, chociaż, jak można wnosić, zhodował się za warstatem, jednak posiada i drugą aktorów passyę; chciałby zabrać wszystkie role i niższym odjąć wszelką możność odznaczenia się; dla tego chce grać Pyrama, Tisbę i Lwa w jednym czasie. Johnson.
- ↑ Zdaje się, że Shakspeare te szumne wiersze pisząc, wyszydził duchem wieszczym tych młodych rymopisów, co sądzą, że dość nakłaść słów hucznych, dość łby kręcić, aby być wielkim romantycznym poetą. Równie w Hamlecie czytając urywek traiczny o Hekubie, znajdujemy satyrę francuzkiego teatru za czasów Ludwika XIV.
- ↑ To miejsce pokazuje, jak zastępowano w starym teatrze kobiéty. Jeśli nie było młodego, któregoby twarz mogła ujść za kobiecą, wtedy grano w masce w ubiorze niewiasty, i to uważało się na scenie za rzecz wcale nie nadzwyczajną, a ten, co mógł udać cienki głos kobiéty, grał tę rolę wyśmienicie. Downe w swoich pamiętnikach powiada, ze jeden z tych udanych heroin wzruszał się gwałtowniéj i namiętniéj, jak nawet same kobiéty po swojém wnijściu do teatru.
- ↑ Tu znowu Wątek odkrywa się ze swoim jeniuszem teatralnym przez zbyteczną troskliwość o ubior: ze wszystkich brod wybiera same nie naturalne. Dawniéj było zwyczajem nosić malowane brody.
- ↑ To jest na głowach wypadłych z włosów w słabości zwanej corona veneris Nasz poeta często do tego robi alluzje.
- ↑ Przyjść czy się łuk zerwie czy nie zerwie, jest to przyjść w każdym razie: a to ztąd poszło, że dawniéj, kiedy strzelcy z łuków byli używani, często tedy swoje nie stawienie się na czas naznaczony, tłumaczyli tém, że łuk się zerwał.
- ↑ Koła murawy są to te miéjsca zieleńsze, których świeżość i zieloność przypisuje pospólstwo duchom, jakoby je zraszali.
- ↑ Pierwiosnek jest faworytalny kwiatek między duchami.
- ↑ Panuje mniemanie u ludu, ze duchy czasem porywają dzieci.
- ↑ Ten obraz Robina dobrego kamrata zupełnie się zgadza z opisem Harseneta. Także go nazywa Cartwright (ordinary act. III.) duchem skłonnym szczególniej do mieszania pokoju domowego i ekonomiki. Reginald Scot toż samo powiada o tym pustym duchu w swojém Discovery of Witchcraff: „Kobiéty zwykły kubek mléka stawiać dla niego za to, że meł słód i gorczycę i zamiatał dóm w północy.“
- ↑ Puk, znaczy djabeł, jest to słowo dawne gotyckie. — Puke, Puken; Suthanas. Gudm. And. Lexicon Island.
- ↑ Zdaje się że w mytologii tych duchów (fairy), Puk, albo Hobgoblin, był wiernym sługą Oberona i zawsze używany przez niego do szpiegowania i odkrycia intryg miłośnych królowéj Mab, którą Shakspeare nazwał Titanią. Bo w Draytona Nymphidyi te same duchy są podobną zajęte sprawą. Mab kochała Pigwiggen; Oberon zazdrośny posyła Hobgoblina, aby ich schwytał na uczynku, ale nimfa królowéj Mab zapobiegła temu przez czary.
- ↑ Bez względu na chronologią jest to alluzia do kolędy i piosnek śpiewanych w nocy w czasie Bożego narodzenia. Wielu ówczesnych pisarzy narzekało na zmniejszającą sję radość w obchodzeniu tego święta; między innémi Nash wydał komedyę w tymże samym czasie, t. j. w roku 1600, pod napisem: „Ostatnia wola i testament lata.“
- ↑ Pomieszanie pór roku jest wprawdzie poetyczném ale nie mniéj rzeczywistém opisaniem czasu, co istotnie przypadł w Anglii pod tę porę, kiedy ta sztuka wychodziła. Tę wiadomość winienem przypadkowi, który mi dostarczył kilka kartek staréj meteorologicznej historyi. Steevens.
- ↑ W tém miejscu, pod Syreną powiada Dr. Warburton, poeta rozumiał Maryę królowę szkocką, a przez delfina, jéj męża Delfina Francyi. Marya nazwana Syreną dla tego, ze jéj królestwo na morzu położone i że była piękną i niewstrzemięźliwą. Słodka pieśń i miła przedstawia jéj dowcip i uczoność, a jeszcze więcéj jéj słodki urok wdzięcznego wysłowienia. Wzburzone morze wyobraża Szkocyę, która w jéj nieobecności porwała się do broni przeciwko Rejentowi państwa, ale się uciszyła za jéj powrotem. Hrabiowie Northumberlandyi i Westmorelandyi, zawikłani w jéj niedolę i xiąże Norfolk, którego zamiar zawarcia z nią szlubu sprowadził mu fatalne skutki, są tu wystawieni przez te gwiazdy, co spadły ze sfer szalenie. To ostatnie porównanie bardzo trafne, bo pospólstwo utrzymuje, że syrena wabi ludzi piosnką, aby ich potem zgubić. Malone.
- ↑ Elżbieta królowa angielska.
- ↑ Za czasu naszego poety wiele było trup aktorów; czasem pięć teatrów ubiegało się o łaskę publiczności. Niektóre trupy były bardzo proste i bardzo biédne. Cała ta scena zdaje się mieć na celu wydrwienie ich niewiadomości i niezgrabności w sposobach, jakiemi zastępowali brak swojéj dekoracji. Wątek przedstawiał może głowę jakiego współzawodniczego teatru, i dla tego został oślą głową uraczony.
- ↑ Kwiat Dyanny t. j. agnus castus; kwiat Kupidyna t. j. viola tricolor.
- ↑ Pospólstwo mniema, że w dzień S. Walentego zaczynają się parzyć ptaszki.
- ↑ Odnosi się to do wyzéj wspomnionego w notach Prestona. Grał on w sztuce Dydony w przytomności królowéj Elżbiety, która mu za to naznaczyła rocznej pensyi 20 funtów szterlingów, co na dzień wyniesie po jednym szellingu.
- ↑ Odnosi się to do poematu Spencera, który umarł w nędzy roku 1598.
- ↑ Pokazuje się to z Guls Hornbook przez Deckera, 1609, że Prolog dawniéj wychodził poprzedzony trąbieniem. „Nie wychodź sam na scenę, (szczególniéj w nowéj sztuce), dopóki drżący Prolog przez natarcie sobie twarzy nie odzyska rumieńca i nie będzie gotów do uderzenia w trąbkę na znak, że wychodzi.“
- ↑ Pan Upton słusznie zauważył, ze Shakspeare w tych wierszach wyśmiewa przesadę zaczynania wielu słów od jednej litery: toż samo nagania Gaswigne, współczesny naszego poety. Johnson.
- ↑ Limander i Helena mówili prości aktorowie zamiast Leander i Hero.
- ↑ Prokrus i Sefala, miasto Prokris i Cefalus. Cefalus, małżonek Prokrydy, którego urodą zniewolona jutrzenka porwała go, ale napróżno; pozwoliła mu tedy wrócić do Prokrydy, nadając mu własność przeistoczenia się, końcem przekonania się o wierności téj małżonki, do któréj mocno był przywiązany. Przemienił się w kupca i po wielu trudnościach zdołał ją pozyskać, wtedy daje się poznać i wyrzuca jéj słabość. Prokryda zmieszana opuszcza męża i kryje się w lasach. Jéj oddalenie roznieciło w Cefalu miłość, przeto się z nią pojednał i odebrał od niéj w upominku strzałę nie chybiającą nigdy celu, i psa, którego jéj Minos darował. W myśliwym Cefalu te dary pomnożyły chęć łowów. Prokryda niespokojna z oddalenia męża i zdjęta zazdrością, potajemnie udała się za nim i w
- ↑ gęstym ukryta się krzaku. Małżonek strudzony spoczął przypadkiem pod b1iskiém drzewem i wzywał zefiru dla ochłodzenia (aura veni) usłyszawszy to żona rozumiała, ze przemawia do swéj współmiłośnicy i poruszeniem swojém liście zatrzęsła. Cefal biorąc ją za dzikie zwierzę, wymierzył strzałę odebraną od niéj w upominku i zabił. Swój błąd poznawszy tą samą przebił się strzałą. Jowisz użaliwszy się nad tém małżeństwem przemienił ich w gwiazdy. — Cephalus, Słownik Mitologicz. JW. Biskupa Osińskiego.
- ↑ Bergomasko taniec jest to naśladowanie wiejskiego tańca mieszkańców Bergom we Włoszech. Wszyscy pajacowie włoscy przejmują ich śmieszną i pokaleczoną włoszczyznę, a ztąd poszło, że naśladowano ich sposób tańczenia.
- ↑ Czystość jest koniecznie potrzebna, aby te duchy mogły przebywać w jakim domie. Proch za drzwiami zmieść, dla tego, że tam rzadko zbywa na prochu. Farmer.
- ↑ Ta pieśń zaginęła. Dr. Johnson sądzi, że i druga piosnka zginęła, która miała być zaraz po tych Oberona słowach:
„Nućcie ze mną pieśń wesołą,
„Tocząc skoczne tańcu koło.“ - ↑ Od świstania.
- ↑ To samo utrzymują powszechnie o Burzy, przez co się jeszcze mocniéj utwierdzam w mojém przekonaniu, bo Sen i Burza są to bliźnięta naszego poety, albo dwie rodzone siostry jak kancony Petrarki zwane Sorelle. „Shakspeare bowiem,“ jak powiada P. M. Grabowski, — „jest poeta, który nie znajduje ubliżeniem dla siebie pisać do okoliczności; alluzie do różnych spółczesnych zdarzeń, zaprzątnień i namiętności spotykają się ustawicznie w jego sztukach. Nie jest on bynajmniej z rzędu tegoczesnych pisarzy, co z taką prozopopeją ogłaszają o swoich celach czysto artystycznych, co silą się uzyskać sławę, że urodzili coś, o czém nikt nigdy nie słyszał i co tylko uczą własnéj najosobliwszéj teoryi; bynajmniéj; wszystko to wysiłki naszéj nieszczęśliwéj epoki krytycyzmu. Dzieła się więc nasze rodzą martwe, ciężkie, uczone; przeciwnie wszystkie twory poety XVI wieku są lekkie, swobodne, że tak powiem światowe t. j. pełne myśli i wrażeń nie w gabinecie wysmażonych, ale wziętych z obiegu pomiędzy społeczeństwem czasów poety. Doszliśmy do rzeszy, która według mnie jest kluczem zdania o Shakspearze.“
- ↑ Wszystko, co tu oznaczone cudzysłowem, wyjąłem z listów P. M. Grabowskiego do mnie pisanych.