Ubu Król czyli Polacy/Akt drugi

<<< Dane tekstu >>>
Autor Alfred Jarry
Tytuł Ubu Król czyli Polacy
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze "Rój"
Data wyd. 1936
Druk Drukarnia Zakładów Wydawniczych M. ARCT, S. A. w Warszawie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały dramat
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
AKT DRUGI
Scena pierwsza
Wacław, Królowa Rozamunda, Bolesław, Władysław i Byczysław
Król

Byczysławie, byłeś dziś rano bardzo niegrzeczny dla pana Ubu, kawalera moich orderów i hrabiego Sandomierza. Dlatego zabraniam ci pojawić się na rewji.

Królowa

Ależ, Wacławie, przyda ci się tam cała twoja rodzina, aby cię bronić w potrzebie.

Król

Pani, nie cofam nigdy tego co powiedziałem. Męczysz mnie swemi banjalukami.

Młody Byczysław
Poddaję się, królu mój ojcze.
Królowa

Zatem, Sire, wciąż jesteś zdecydowany iść na tę rewję?

Król

Czemu nie, pani?

Królowa

Ależ, jeszcze raz powtarzam, czy nie widziałam go we śnie jak cię ugodził swoją maczugą i wrzucił do Wisły, a orzeł, taki jaki jest w herbie Polski, włożył mu koronę na głowę?

Król

Komu?

Królowa

Twemu Ubu.

Król

Co za szaleństwo! Hrabia Ubu jest bardzo godny szlachcic, któryby się dał rozszarpać końmi w moich służbach.

Królowa i Byczysław

Co za omyłka!

Król

Cicho bądź, młody paskudziarzu. A ty, pani, aby ci dowieść, jak dalece nie lękam się mojego Ubu, pójdę na tę rewję jak stoję, bez broni i szabli.

Królowa

Straszliwa nieostrożność! Nie ujrzę cię już żywym.

Król

Chodź, Bolesławie, chodź, Władysławie

wychodzą; Królowa i Byczysław idą do okna
Królowa i Byczysław

Niech Bóg i wielki święty Mikołaj mają cię w swej opiece!

Królowa

Byczysławie, chodź do kaplicy pomodlić się ze mną za swego ojca i braci.

Scena druga
Pole marsowe. Armja polska, Król, Bolesław, Władysław, Ubu, rotmistrz Bardior i jego ludzie, Żyron, Piła, Kotys.
Król
Szlachetny Ubu, zbliż się do mnie ze swoją świtą, aby sprawować przegląd wojsk.
Ubu
do swoich

Baczność, moi ludkowie

do Króla

Idziemy, Najjaśniejszy Panie, idziemy

ludzie pana Ubu otaczają Króla
Król

A oto regiment konnej gwardji Gdańska. Piękni, na honor.

Ubu

Uważa król? Mnie się wydają okropni. Spójrz, Najjaśniejszy, na tego

do żołnierza

Od jak dawna nie myłeś się, bydlę plugawe?

Król

Ależ ten żołnierz jest bardzo schludny. Co tobie jest, Ubu?

Ubu

Ot, co!

depce mu po nodze
Król

Nędzniku!

Ubu
Grówno! Do mnie, moi ludzie!
Bardior

Hurra! Naprzód!

wszyscy tłuką króla, jeden palotyn eksploduje
Król

Och! na pomoc! Panno Święta, zginąłem!

Bolesław
do Władysława

Co to takiego? Do broni!

Ubu

Ha! Mam koronę. Załatwcie się z resztą.

Bardior

Hejże na zdrajców

synowie królewscy uciekają, wszyscy gonią ich
Scena trzecia
Królowa, Byczysław.
Królowa

Wreszcie zaczynam być niespokojna.

Byczysław

Nie masz, matko, żadnego powodu do obaw za sceną rozlega się straszliwy hałas Ha! co ja widzę? Moi bracia ścigani przez pana Ubu i jego ludzi!

Królowa

O, mój Boże! Panno Najświętsza, doganiają ich, doganiają!

Byczysław

Cała armja pędzi za panem Ubu. Króla już niema. Okropność! Na pomoc!

Królowa

Bolesław padł, ugodzony kulą.

Byczysław

Ha! Hej!

Władysław odwraca się

Broń się! Hurra! Władziu!

Królowa

Och! otoczyli go.

Byczysław

Skończone. Bardior przeciął go na pół jak kiełbaskę.

Królowa

Och! Biada! Ci opętańcy wdzierają się do pałacu, idą po schodach

hałas wzmaga się
Królowa i Byczysław
padając na kolana

Mój Boże, ocal nas.

Byczysław

Och, ten pan Ubu! Łajdak, nędznik, gdybym go dostał...

Scena czwarta
Ciż, bramę wysadzono, Ubu i jego banda wpadają.
Ubu

Ech! Byczysław, co ty mi chcesz zrobić?

Byczysław

Pomagaj Bóg! Będę bronił matki do ostatniego tchnienia! Pierwszy, kto się zbliży, jest trupem.

Ubu

Och, Bardior, ja się boję! Pozwólcie mi odejść.

Żołnierz
zbliża się
Poddaj się, Byczysławie!
Młody Byczysław

Masz, świntuchu, weź za swoje!

rozwala mu czaszkę
Królowa

Trzymaj się, Byczysławie, trzymaj się.

Żołnierze
zbliżając się

Byczysławie, obiecujemy ci życie.

Byczysław

Łajdaki, opoje, płatne świntuchy!

wywija młynka szablą i morduje wielu
Ubu

Och, ja sobie z nim i tak dam radę!

Byczysław

Matko, ratuj się tajnemi schodkami.

Królowa

A ty, moje dziecko, a ty?

Byczysław
Ja za tobą.
Ubu

Starajcie się pojmać królowę. Oho, uciekła. A z tobą, nędzniku...

zbliża się do Byczysława
Byczysław

Ha! Pomagaj Bóg! Oto moja zemsta!

rozpruwa mu pludry straszliwym ciosem szabli

Matko, śpieszę za tobą!

znika ukrytemi schodami

Scena piąta
Grota w górach. Młody Byczysław wchodzi w towarzystwie Rozamundy.
Byczysław

Tutaj będziemy bezpieczni.

Królowa

I ja tak sądzę. Byczysławie, ratuj mnie

pada na śnieg
Byczysław

Ha! Co tobie, matko?

Królowa
Jestem bardzo chora, wierzaj mi, Byczysławie. Mam już ledwie dwie godziny przed sobą.
Byczysław

Jakto! Czyżbyś zmarzła?

Królowa

Jakże chcesz, abym się oparła tylu ciosom? Król zabity, nasz dom zniszczony, a ty, przedstawiciel najszlachetniejszego rodu jaki kiedykolwiek nosił szablę, zmuszony uchodzić w góry, jak przemytnik!

Byczysław

I przez kogo, wielki Boże, przez kogo? Pospolity Ubu, awanturnik wyrosły niewiadomo skąd, hołota plugawa, łazik nikczemny! I kiedy pomyślę, że ojciec dał mu order i zrobił go hrabią i że nazajutrz ten plugawiec nie wstydził się podnieść ręki na niego.

Królowa

O, Byczysławie! kiedy sobie wspomnę jak byliśmy szczęśliwi przed przybyciem tego Ubu! Ale teraz, niestety, wszystko się odmieniło!

Byczysław
Cóż chcesz? Miejmy nadzieję, czekajmy i nie zrzekajmy się nigdy swoich praw.
Królowa

Życzę ci tego, drogie dziecko; ale co do mnie, nie ujrzę tego szczęśliwego dnia.

Byczysław

Ha! Co tobie? Ona blednie, pada! Na pomoc! Ale ja jestem sam w pustyni! O, mój Boże! Serce jej już nie bije. Umarła. Czy podobna? Jeszcze jedna ofiara tego Ubu!

kryje twarz w rękach i płacze

O mój Boże, jak smutno jest ujrzeć się samotnym w czternastym roku z ciężarem straszliwej zemsty na barkach

staje się pastwą najgwałtowniejszej rozpaczy
Przez ten czas, dusze Wacława, Bolesława, Władysława, Rozamundy wchodzą do groty, przodkowie ich towarzyszą im i zapełniają grotę. Najstarszy zbliża się do Byczysława i budzi go łagodnie.
Byczysław

Ha! Co widzę! Cała moja rodzina, moje przodki... Jakimż cudem?

Cień

Wiedz, Byczysławie, że byłem za życia rycerzem Mateuszem z Königsberg, pierwszym królem i założycielem dynastji. Powierzam ci troskę o naszą zemstę

daje mu wielki miecz

I niechaj ten miecz, który ci daję, nie zazna spokoju aż ugodzi na śmierć uzurpatora

wszyscy znikają, a Byczysław zostaje sam, w ekstazie

Scena szósta
Pałac królewski Ubu, Ubica, rotmistrz Bardior.
Ubu

Nie! ja nie chcę! Chcecie mnie zrujnować dla tych obżorów?

Bardior

Ależ, ojcze Ubu, czy nie widzisz, że lud czeka pamiątki szczęśliwego wstąpienia na tron?

Ubica

Jeśli nie każesz rozdać mięsiwa i złota, obalą cię w ciągu dwóch godzin.

Ubu
Mięso, dobrze! Złoto, nie! Zabijcie trzy stare konie, to wystarczy dla tych paskudziarzy.
Ubica

Sameś paskudziarz! Skąd ja przyszłam do takiego bydlaka?

Ubu

Jeszcze raz mówię, że chcę zbić forsę, nie popuszczę ani grosika.

Ubica

Kiedy się ma w rękach wszystkie skarby Polski!

Bardior

Tak, wiem, że jest w kaplicy olbrzymi skarb, rozdamy go.

Ubu

Nędzniku, jeśli się poważysz!...

Bardior

Ależ, ojcze Ubu, jeśli nie rozdasz pieniędzy, lud nie zechce płacić podatków.

Ubu

Naprawdę?

Ubica
Ależ tak!
Ubu

Och, w takim razie godzę się na wszystko. Zgromadźcie trzy miljony, upieczcie sto pięćdziesiąt wołów i baranów, tem bardziej, że i mnie się okroi

wychodzą

Scena siódma
Dziedziniec pałacowy pełen ludu, Ubu ukoronowany, Ubica, rotmistrz Bardior, pachołki dźwigający mięsiwa.
Lud

Oto król! Niech żyje król! Hurra!

Ubu
rzucając złoto

Macie, to dla was. Nie miałem zbytniej ochoty dawać wam pieniędzy, ale rozumiecie, Ubica tak zdecydowała. Za to przyrzeknijcie mi, że będziecie porządnie płacili podatki.

Wszyscy

Tak, tak!

Bardior
Widzisz, mości Ubu, jak się biją o złoto. Co za bitwa!
Ubica

Prawda, że to okropne. O, jednemu roztrzaskali głowę.

Ubu

Piękny widok! Przynieście dalsze skrzynie złota.

Bardior

Gdyby tak urządzić wyścigi...

Ubu

Tak, to jest myśl

do ludu

Moi przyjaciele, widzicie oto tę skrzynię; zawiera trzy tysiące dukatów w złocie, w pełnowartościowej monecie polskiej. Niech ci, którzy chcą się ścigać, ustawią się na skraju dziedzińca. Ruszycie, skoro ja machnę chustką; który przybiegnie pierwszy, dostanie skrzynię. Ci, co nie wygrają, dostaną na pocieszenie tę drugą skrzynię, podzieli się ją między nich.

Wszyscy
Tak! Niech żyje ojciec Ubu! Co za dobry król! Nie było tak za czasów Wacława.
Ubu
do Ubicy, z radością

Posłuchaj ich!

lud ustawia się na skraju dziedzińca.

Raz, dwa, trzy! Jesteście?

Wszyscy

Tak! tak!

Ubu

Jazda!

biegną, przewracają się; krzyki, tumult
Bardior

Dobiegają, dobiegają!

Ubu

Ha! Pierwszy traci tempo.

Ubica

Nie, odzyskuje je teraz.

Bardior

Och! Traci! Traci! Przepedł! Inny doleciał!

ten, który był drugi, przybiegł pierwszy
Wszyscy
Niech żyje Michał Fiodorowicz! Niech żyje Michał Fiodorowicz!
Michał Fiodorowicz

Królu, nie wiem jak mam dziękować Waszej Królewskiej Mości...

Ubu

Och, drogi przyjacielu, to nic. Zabierz swoją skrzynię, Michale; a wy podzielcie tę drugą, bierzcie po sztuce złota aż się wyczerpie.

Wszyscy

Niech żyje Michał Fiodorowicz! Niech żyje ojciec Ubu!

Ubu

A wy, moi przyjaciele, chodźcie na obiad! Otwieram wam dziś bramy pałacu, chciejcie zaszczycić mój stół!

Lud

Chodźmy! Chodźmy! Niech żyje ojciec Ubu! najszlachetniejszy z monarchów!

wchodzą do pałacu; słychać zgiełk orgji, która się ciągnie aż do jutra. Zasłona spada.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Alfred Jarry i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.