Ferdynand Lassalle i jego polemiczno-agitacyjne pisma

>>> Dane tekstu >>>
Autor Bolesław Limanowski
Tytuł Ferdynand Lassalle i jego polemiczno-agitacyjne pisma
Wydawca Bolesław Limanowski
Data wyd. 1882
Druk Drukarnia Polska
Miejsce wyd. Genewa
Źródło Skany na commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
FERDYNAND LASSALLE
i jego polemiczno-agitacyjne pisma
PRZEZ
BOLESŁAWA LIMANOWSKIEGO

Cena 50 centimów.

GENEWA
DRUKARNIA POLSKA

1882.

FERDYNAND LASSALLE
i jego polemiczno-agitacyjne pisma.


Nazwisko Ferdynanda Lassalle’a ściśle zespoliło się z kwestyją robotniczą. Tysiące broszur jego rozchodzą się nie tylko po Niemczech, ale pojawiają się coraz częściej w przekładach na inne języki, i my mamy już trzy jego rozprawy, z których jedna wyszła w trzeciem wydaniu. Okoliczność ta skłania do bliższego zapoznania się z Lassallem i jego czynnością.
Ferdynand Lassalle urodził się we Wrocławiu 11 kwietnia 1825 r. z dostatniej izraelickiej rodziny. Po ukończeniu gimnazijum, ojciec posłał go do Lipska do szkoły handlowej, lecz młodzieniec, odznaczający się niezwykłemi zdolnościami, ambitnym i namiętnym charakterem, niezawisłością umysłową, nie upodobał w swych nowych zajęciach i przeniósł się wkrótce napowrót do Wrocławia na wszechnicę, gdzie z zapałem, oddał się studyjom filozofii i filologii. We Wrocławiu miał już pierwszą utarczkę z powodu swych radykalnych przekonań. Na egzaminie wstępnym otwartość, z jaką je wypowiedział, stała się przyczyną jego odrzucenia, i wskutek tylko niezwykłej protekcyi, pozwolono mu składać egzaminy na nowo. Następnie przeniósł się do Berlina, powodowany może po części uwielbieniem swojem dla Hegla, którego na tamecznej wszechnicy objaśniał jeden z najznakomitszych jego uczniów, Michelet. W Berlinie Lassalle zapoznał się z wyższem towarzystwem, gdzie w domu Mendelsohna spotykając Aleksandra Humboldta, zjednał przyjazne jego dla siebie uczucie. Pozyskał także względy znakomitego filologa Boeckha, który wróżył mu świetną naukową przyszłość i namawiał go do zawodu profesorskiego. Dwudziestoletnim młodzieńcem Lassalle zwiedził Paryż; tam wszedł w ścisłe stosunki z wygnańcem, Henrykiem Heine’m, który go nazywał „najdroższym swoim towarzyszem broni.“ Poeta, znany ze swego szyderstwa, nie miał słów zachwytu dla przyszłego bojownika w sprawie wolności. W liście do Varnhagen’a von Ense z 3 stycznia 1846 r. pisze: „Mój przyjaciel, p. Lassalle, oddawca tego listu, jest młodzieńcem nadzwyczajnych zdolności: z gruntowną uczonością, rozległą wiedzą, bystrością umysłu, jakiej mnie nie zdarzało się napotykać, z silną wyobraźnią, łączy energiją woli i zręczność w działaniu, wzbudzając we mnie podziwienie, i jeśli współczucie jego dla mnie nie osłabnie, oczekuję od niego najczynniejszej pomocy. W każdym razie połączenie takie wiedzy z mocą, talentu z charakterem było dla mnie radośnem zjawiskiem.....“
W styczniu 1846 r. Lassalle poznał się w Berlinie z hrabiną Zofiją Hatzfeldt, której losy następnie oplotły całe jego życie. Stała się jego przyjaciółką, natchnieniem, duchem opiekuńczym. Hrabina, kobieta pełna podniosłych myśli i szlachetnych uczuć, była ofiarą brutalnego postępowania swego męża, który pozbawiał ją środków utrzymania, odbierał od niej dzieci i znieważał ją przez swoje kochanki. Rodzina cała bolała nad tem, ale nie mogąc poskromić swawoli dzikiej swego możnego krewnego, wolała znosić cierpliwie wszystkie jego bezprawia, byle tylko honoru jej rodowego po sądach nie włóczono. Nieszczęśliwa kobieta, której mąż podstępem chciał odebrać ostatniego syna, ze łzami opowiedziała Lassalle’owi całą swoję smutną historiją. Młodzieńca wzburzyła niesprawiedliwość straszna, której był świadkiem. Jak rycerz wyzwał hrabiego na rękę, lecz ten wyśmiał go i nazwał głupim żydziukiem! Wówczas rycerz zamienił się w prawnika i podjął w obronie napastowanej kobiety walkę przeciwko milijonowemu magnatowi i całej jego potężnej rodzinie, która zgorszona rozpoczęciem sądowego procesu, stanęła po stronie hrabiego. Był to krok ze strony Lassalle’a zuchwały. Nie znając prawa, musiał energiczne stawić czoło wykrętom adwokackim; mając mierne utrzymanie, musiał nie tylko sam łożyć na koszta procesu, ale wspierać pieniędzmi hrabinę, którą krewni i mąż odmawianiem wszelkich środków pieniężnych chcieli zmusić do odstąpienia od procesu. Walka trwała ośm lat. Lassalle nabył w tym czasie niezwykłej biegłości prawniczej i prowadził sprawę z taką energiją, że zmusił wreszcie hrabiego do układów i zabezpieczenia majątkowego przyszłości swojej żony.
W tym jednak czasie sam ledwie nie został złamany. Wytoczono mu dwa procesy: w sierpniu 1848 r. kryminalny a w kilka miesięcy później polityczny. Oba procesy wykazały w Lassall’u znakomitego mówcę.
Z zuchwalstwem młodości i namiętnego charakteru, w walce swojej z hrabią Hatzfeldt’em, postanowił wykraść papiery, kompromitujące hrabiego i znajdujące się w szkatułce jego kochanki. Mieli to uczynić dwaj jego przyjaciele. Wykonanie jednak tego zamiaru nie udało się. Hrabia rozgniewany spowodował oskarżenie Lassalle’a o kradzież i czternastu postawił przeciwko niemu świadków. Lecz śmiały młodzieniec z oskarżonego przedzierzgnął się w oskarżyciela. Mowa jego straszne wywołała wrażenie. Sprawie osobistej nadał społeczne znaczenie. Przysięgli uwolnili go jednogłośnie od zarzutu, a mieszkańcy Düsseldorfu wracającemu Lassalle’owi z hrabiną wyprzęgli z powozu konie i wśród okrzyków radości odwieźli sami przybyłych do ich mieszkania.
Wypadki rewolucyjne 1848 r. wysunęły Lassalle’a na widownię jako jednego z najczynniejszych republikanów. Kiedy w listopadzie rząd pruski sprzeniewierzył się konstytucyi, Lassalle wzywał ludność Düsseldorfu do stawienia czynnego oporu. Skutkiem tego uwięziony, stawał wkrótce znowu przed sądem przysięgłych. W mowie swojej nie bronił się od czynionego zarzutu, lecz dowodził, że obowiązek obywatelski nakazywał mu to uczynić. Obwiniał zgromadzenie narodowe, że nie pomyślało wcześnie o środkach obrony konstytucyi i szydził z jego wezwania do ludu o stawienie „biernego oporu.“ Przytoczę z jego mowy następujący ciekawy ustęp. „Bierny opór, moi panowie, musimy przyznać w tem słuszność nawet naszemu wrogowi, bierny opór Zgromadzenia narodowego był w każdym razie zbrodnią. Jedno z dwojga. Albo korona, używając znanych środków, była w swem prawie, a wówczas Zgromadzenie narodowe, opierając się prawnej czynności korony i wnosząc zarzewie niezgody do kraju, było gromadą buntowników i rokoszan; albo użyte środki przez koronę były gwałtem nieprawnym, a wówczas należało bronić wolności narodu czynnie z narażeniem życia, wówczas Zgromadzenie narodowe powinno było wezwać głośno kraj cały do broni! Wówczas ów szczególny wynalazek biernego oporu stawał się tchórzliwą zdradą wobec narodu, wobec obowiązku bronienia praw narodu, jaki miało Zgromadzenie... Pojedyńcza osoba, moi panowie, jeśli państwo lub tłum dokonywa nad nią gwałtu, może z honorem stawić bierny opór; ja, jeśli mnie zasądzicie, mogę odwołać się do moich praw i protestować, nie mam bowiem potrzebnej siły do czynnej ich obrony..... Naród może uledz przemocy, jak uległa jej Polska, ale nie uległa ona dopóty, aż pobojowisko nie przesiękło krwią najszlachetniejszych jej synów, aż ostatnich jej sił nie zmiażdżono!... Wówczas złamany na siłach, taki trup narodowy może zadowolnić się biernym oporem, t. j. protestować w imieniu prawa i cierpliwie a ulegle, z zawziętością w piersiach i głęboko utajoną nienawiścią, czekać ze skrzyżowanemi ramionami, aż nie nadejdzie chwila wybawienia. Taki bierny opór, kiedy wszystkie środki czynnego oporu zdruzgotano, jest najwyższym stopniem wytrwałego bohaterstwa! Lecz nie zdobywszy się na odwagę walki, nie odwoławszy się wcale do świeżych sił narodu, stawiać bierny opór, jest sromotą, najwyższą niedorzecznością i największem tchórzostwem, jakie kiedy doradzano narodowi. Bierny opór, moi panowie, jest to sprzeczność sama w sobie, jest to opór, wszystko znoszący, opór nie opierający się, opór, który nie jest oporem.“ Śmiała ta mowa dwudziestotrzechletniego młodzieńca przemówiła do serca przysięgłych, znowu więc usprawiedliwili go jednogłośnie. Rząd jednak potrzebował zemsty. Ponownie więc w tej samej sprawie stawił go przed zwykłym trybunałem, oskarżając o opór władzom rządowym. Sędziowie, płatni przez koronę, skazali go na sześć miesięcy więzienia. Jedna z sióstr jego podała wówczas prośbę do króla o ułaskawienie, ale Lassalle, dowiedziawszy się o tem, sam napisał także do króla, protestując przeciwko prośbie swej siostry.
Proces hrabiny Hatzfeldt i prześladowania polityczne, przyczem Lassalle często ułatwiał ucieczkę skompromitowanym politycznie osobom, nie dawały mu spokoju, potrzebnego w pracy umysłowej. Dopiero po ukończeniu procesu w 1854 r., kiedy dzięki wstawieniu się i poręczeniu Aleksandra Humboldta, pozwolono mu zamieszkać w Berlinie, zasiadł w swoim gabinecie i zagłębił się w badaniach naukowych. Zanim jednak pojawiły się w druku jego prace naukowe, chciał spróbować swych sił na polu literackiem i poruszyć cokolwiek umysły, uśpione panującą jeszcze zawsze reakcyją. Wydał w tym celu tragedyją p. t. „Franz von Sickingen,“ temat której wzięty z czasów Reformacyi, a mianowicie z epoki Wojen włościańskich, z epoki, którą dwaj inni socyjaliści, Marx i Engels, z upodobaniem także badali. Dwaj bohaterowie dramatu, Ulryk von Hutten i Franciszek von Sickingen, są przedstawicielami pragnień reformacyjnych nie tylko w dziedzinie teologicznej, ale także w zakresie moralnych i politycznych stosunków swego narodu. Pomimo pięknych ustępów, utwór ten Lassalle’a jest słaby pod względem artystycznym i nie obudził wielkiego zajęcia.
Wkrótce jednak dwa dzieła pozyskały Lassalle’owi w świecie uczonym niemal jednomyślny poklask; byly to: „Filozofija Heraklita Ciemnego z Efezu“ (Die Philosophie Herakleitos des Dunkeln von Ephesos, 2 tomy) i „System nabytych praw“ (System der erworbenen Rechte, 2 tomy). Znakomity duński krytyk, Brandes, nie chcąc polegać na własnem tylko zdaniu w ocenieniu filozoficznego dzieła Lassalle’a, zwracał się do człowieka, który uchodzi powszechnie za powagę w tej gałęzi wiedzy, profesora filologii na wszechnicy berlińskiej, z zapytaniem, czy Lassalle dobrze zrozumiał Heraklita? „Niewątpliwie — odrzekł profesor — zrozumiał go. Prawdziwy filolog nie zrozumiałby Heraklita, nie mógł nawet zrozumieć. Lecz nie można zaprzeczyć temu, że Lassalle zrozumiał go, i że książka jego jest znakomitem dziełem.“ „System nabytych praw“ — podług zdania uczonych krytyków — ma zarówno wielką doniosłość tak pod względem filozoficznym jak i prawnym. W pierwszej części autor zastanawia się nad ścieraniem się istniejącego ustawodawstwa z nabytemi prawami, w drugiej zaś bada specyjalnie rzymskie spadkowe prawo. Dzisiejsza forma własności i spadkobierstwo surowej uległy krytyce.
Tymczasem sprawa narodowości zaczęła na nowo rozbudzać życie polityczne w Europie. Kiedy wojna włoska wybuchła, Lassalle wydał broszurę p. t. „Wojna włoska i zadanie Prus,“ w której doradzał przymierze z Włochami i wypowiedzenie wojny Austryi. Następnie wraz z hrabiną Hatzfeldt odwiedził na Kaprerze jenerala Garibaldi’ego, dla którego był z wielkiem uwielbieniem, i wróciwszy czynny wziął udział w pracach, mających na celu zjednoczenie Niemiec. Bernhard Becker, krytykujący ostro polityczne przekonania i czynności Lassalle’a, czyni mu z tego silny zarzut, że dawał się porwać zasadzie narodowości, podnoszonej przez Napoleona, i wchodził w stosunki z ówczesnemi liberałami i postępowcami, marząc o jedności Niemiec.[1] Nie podzielam zupełnie tego zdania. Lassalle był zawsze gorącym patryjotą niemieckim, i właśnie ten patryjotyzm wprowadził go na właściwą drogę działania. Nie odrzucał z uprzedzeniem sojuszu z postępową burżuazyją, ponieważ mniemał, iż ta zdolna jest swój osobisty prywatny interes poświęcić ogólnemu. Przewodziła ona wówczas w stowarzyszeniach robotniczych i nie dała się jeszcze poznać z egoistycznemi swojemi dążeniami. Dopiero kiedy spostrzegł, że pod szumnemi hasłami ma ona tylko zawsze na celu interesy swojej klasy, kiedy przekonał się, jak jest niedołężną i bezsilną w obronie wolności i przeprowadzeniu planów narodowych, wówczas dopiero zerwał z nią stanowczo i postanowił z łona samego pracującego ludu wytworzyć silne stronnictwo, któreby ujęło kierunek spraw publicznych w swe ręce. Wynurzenie się na jaw kwestyi robotniczej przedstawiło mu dobrą do tego sposobność.
Bernhard Becker surowo gani także Lassalle’a za to, że popierał sprawę polską w 1863 r.[2] Trzeba bowiem wiedzieć, że robotnicy europejscy gorąco ją wzięli byli do serca. Paryscy robotnicy wnieśli w tej sprawie petycyją, opatrzoną 6467 podpisami. Angielscy robotnicy wezwali niemieckich do popierania ruchu zbrojnego w Polsce, przedstawiając wspólność zupełną interesów niemieckich z polskiemi wobec despotyzmu rosyjskiego. „Powszechny niemiecki robotniczy związek,“ którego prezydentem był wówczas Lassalle, wystąpił także z rezolucyją, wypowiadającą, że wojna w sprawie niepodległości Polski leży bezpośrednio w interesie Niemiec, że jest jedynym środkiem zrzucenia z siebie winy za popełnioną niesprawiedliwość przez podział Polski i prawdziwą drogą ku oswobodzeniu się od jarzma, gniotącego ze wschodu i zachodu.
Największa sława Lassalle’a — jak wiemy — pochodzi z energicznego podjęcia przezeń kwestyi robotniczej. Uczony, którego spodziewano się ujrzeć wkrótce na jednej z katedr uniwersyteckich, przedzierzgnął się w niezmordowanego i nieustraszonego agitatora, który piórem, mową, przykładem zjednywał przekonania i serca robotniczej ludności, przelewając w nią świadomość jej położenia, potrzeb i środków zadosyćuczynienia. Czynność jego dwuletnią tak ocenia Brandes. „Zdaje się — powiada — jakoby Lassalle siłę żywotną dziesięciu lat wcisnął w ramy dwuletnie. Podziwienie zdejmuje, patrząc na rezultaty jego pracy. Od marca 1862 r. do czerwca 1864 r. napisał nie mniej od dwudziestu dziełek, z których trzy albo cztery obszernością i treścią swoją stanowią całe książki, a większość których, pomimo ich krótkości i popularności, zawiera takie bogactwo myśli i taką ścisłość naukową, że mało wielkich ksiąg czem podobnem poszczycić się może.[3] Oprócz tego w tym samym czasie miał mowę po mowie, konferował raz po raz z rozmaitemi robotniczemi deputacyjami, bronił się od tuzina politycznych procesów, założył „Powszechny niemiecki robotniczy związek,“ prowadził nader rozległą korespondencyją i porządkował sprawy zarządowe związku. Zdaje się, jakby w przeczuciu bliskiej śmierci wytężał siły po nad miarę ludzką.“[4] Dodać jeszcze do tego należy, że w tym czasie poniósł bolesną stratę swego ojca i silny cios przez zawód w miłości. Mając to tylko wszystko na względzie, możemy ocenić żelazny charakter Lassalle’a, który też — jak słusznie zauważał Brandes — ze szczególnem upodobaniem używa tego przymiotnika. „Cóż począć — pisze Lassalle w chwili zmęczenia moralnego do swojej przyjaciółki — z uległością będę ciągnął dalej to żelazne życie (cette vie de fer).“
Dwa odczyty Lassalle’a: „O istocie konstytucyi“ i „Program robotników“ zwróciły na niego uwagę klasy pracującej. Było to na początku 1862 r., kiedy robotnicy, spostrzegłszy, że są tylko narzędziem w ręku burżuazyi, zaczęli wchodzić na drogę samodzielnego ruchu. Wogóle jednak nie wiedziano dobrze, czego chciano. Noszono się z myślą powszechnego niemieckiego robotniczego związku. Program robotników, który wyszedł w tym czasie z druku w Zürichu, rozjaśnił umysły i postawił odrazu kwestyją na imponującej wysokości. Broszura pańska pisze w lutym 1863 r. Otto Dammer z Lipska w imieniu centralnego komitetu, mającego zwołać kongres — przyjęta tu powszechnie przez robotników z wielkiemi pochwałami, i centralny komitet takież objawił zdanie w Arbeiterzeitung. Z drugiej strony podnoszą się z rozmaitych stron poważne powątpiewania, azali stowarzyszenia, zalecane przez Schulze-Delitzscha, zdolne są dopomódz większej części robotników, którzy nic nie posiadają, a szczególnie czy w stanie są wpłynąć na odmianę położenia robotników w państwie, jak to wydaje się być koniecznem.“ Pragnąc wyjaśnienia tej kwestyi, komitet centralny uchwalił jednogłośnie udać się w tym względzie do Lassalle’a. W dwa tygodnie odeszła już odpowiedź do Lipska. Była to broszura p. t. List otwarty (Offenes Antwortschreiben). Autor w niej z wielką jasnością skreślił swój program, wręcz przeciwny temu, który Szulze-Delitsch propagował. Broszura ta wywarła ogromne wrażenie. Centralny komitet znaczną większością głosów przychylił się do jej zapatrywań, zgodnie z nią postanowił zająć się założeniem powszechnego niemieckiego robotniczego związku i zaprosił autora, by sam osobiście przybył do Lipska. Lassalle pośpieszył zadość uczynić temu żądaniu i 17 kwietnia miał mowę na zgromadzeniu, liczącem przeszło 1300 robotników. Tryumf jego był zupełny program jego przyjęto prawie jednogłośnie. Postepowa burżuazyja, środze zgorszona tem wyłamywaniem się robotniczego stanu z pod jej opieki, krzyczała w niebogłosy, oskarżając Lassalle’a o reakcyjne dążności. Fałszując jego zdania, przedstawiała je w sposób, budzący niechęć, i skłaniała stowarzyszenia robotnicze do oświadczeń nieprzyjaznych Lassalle’owi, które tysiącznoustna prasa okrzykiwała po całych Niemczech. W Frankfurcie jednak, po długich sporach, robotnicy postanowili nie wydawać w tej sprawie żadnej uchwały, zanim nie zapoznają się sami osobiście z prześladowaną teoryją i w tym celu, zrobiwszy składkę, sprowadzili broszury Lassalle’a a nadto wezwali jego samego i Szulze-Delitscha, ażeby publiczną przeprowadzili pomiędzy sobą dyskusyją. Schulze-Delitsch wymówił się brakiem czasu, Lassalle zaś zjechał 17 maja i przybył na zgromadzenie robotnicze, w którem zwolennicy Schulze’go rej wodząc, w całym rynsztunku stanęli do walki. Uczony agitator zwycięsko wyszedł z boju, pomimo że starano się go zmieszać nieustannem przerywaniem mowy i nieprzyjaznym krzykiem; przeciwników swoich zgniótł moralnie, wykazawszy tępość ich umysłową i złą wiarę. Robotnicy znaczną większością głosów postanowili przyłączyć się do uchwały swych lipskich towarzyszy. W Moguncyi takież samo powodzenie spotkało Lassalle’a. Stamtąd udał się znowu do Lipska, i tam 23 maja w obecności sześciuset robotników założono Powszechny niemiecki robotniczy związek (Allgemeine Deutsche Arbeiterverein), który postanowił przede wszystkiem wywalczyć powszechne bezpośrednie wyborcze prawo. Były tam reprezentowane miasta: Hamburg, Harburg, Kolonija, Düsseldorf, Moguncyja, Elberfeld, Barmen, Solingen, Lipsk, Frankfurt nad Menem i Drezno. Prezydentem tego związku prawie jednogłośnie (z wyjątkiem tylko jednego głosu) okrzyknięto autora „Programu robotników“.
Nowy związek bardzo słabe jednak posiadał siły. Większość robotników niemieckich trzymała się względem niego biernie lub niechętnie, brakło mu pieniędzy, prasa była względem niego nieprzyjazna, a własne jego organa nie miały prawie żadnego znaczenia. Wprawdzie, zachowawcze stronnictwa zdawały się cieszyć z rozwoju kwestyi robotniczej, ale o tyle tylko, o ile to osłabiało siłę liberałów i postępowców. Małą to było mu pomocą wobec nieprzejednanego wroga, jakim odrazu się okazał Narodowy związek (Nationalverein), liczący 20.000 członków, rozporządzający olbrzymią sumą pieniężną, mający na usługę wprawnych agitatorów i za pomocą licznych dzienników panujący nad opiniją publiczna. Lassalle jednak nieustraszenie podjął walkę i po roku wytworzył z robotniczego związku potęgę, która w sprawach publicznych zaczęła już ważyć na szali. Starał się w tym celu zawiązać stosunki listowne ze wszystkiemi osobami, które znane były ze swego współczucia dla klasy pracującej, a we wrześniu objeżdżał nadreńskie prowincyje, gdzie przemawiał na tłumnych zgromadzeniach w Barmenie, Solingenie, Ronsdorfie i Düsseldorfie. W Solingenie zgromadziło się przeszło 10,000 ludzi: przeciwnicy Lassalle’a podnieśli byli tam przeciwko niemu hałas, lecz robotnicy wyrzucili ich za drzwi, chociaż między niemi byli także ich pracodawcy. Podróż ta wywołała straszne krzyki w liberalnem dziennikarstwie wołano o pomoc policyjną i zwiastowano już nadchodzącą socyjalną rewolucyją. Lassalle chciał udać się następnie do Hamburga, ale ból gardła zmusił go zaprzestać agitacyjnej swej podróży i wrócić do Berlina.
W pruskiej stolicy panowanie Schulze’go — rzec można — było jeszcze nieograniczone. Lassalle zaledwie miał tu garstkę zwolenników. To pobudzało go tem bardziej do energicznej pracy. Wstępnym bojem łamał się z policyją i prokuratoryją, które, wziąwszy się za ręce, chciały go skrępować procesami i stargać jego siły więzieniem. Z drugiej strony postępowcy z Schulze-Delitschem na czele pokątnie czernili go, rozgłaszając, że jest narzędziem Bismarcka, i wmawiali w robotników, że podejrzany agitator zgoła żadnej nauki nie posiada.
Procesy Lassalle’a przyczyniły się znakomicie do rozpowszechnienia jego przekonań. Obrony jego, wygłoszone w sądzie, są arcydziełem w swoim rodzaju, jak npd. Pośrednie podatki, którą to obronę mamy w polskim przekładzie. W sądzie Lassalle przybierał zawsze rolę napastującą i niemiłosiernie argumentami naukowemi policzkował prokuratorów. Dumna i imponująca jego postać obok zwykle zmieszanego i mocno zirytowanego prokuratora czyniła takie wrażenie, jakoby w sądzie oskarżyciel z oskarżonym zamienili z sobą role.
Program robotników, wypowiedziany przez Lassalle’a jako wykład naukowy w berlińskiem rękodzielniczem stowarzyszeniu w kwietniu 1862 r., spowodował sprawę sądową w styczniu 1863 r. Prelegent krótko, zwięźle i nader jasno przedstawił swój historyjozoficzny pogląd na dzieje. Ścisłość logiczna, głębokość myśli, szerokość poglądu i siła przekonania zapewniły temu odczytowi historyczne znaczenie. Błyskawiczne światło wdarło się w umysły robotnicze: ludzie pracy zrozumieli, że interes ich osobisty jest równocześnie zadaniem powszechnodziejowem. To, co nieświadomie dotąd tkwiło w usiłowaniach robotniczych, stało się samowiednem. Robotnicy we własnem przekonaniu wysoko urośli. „Nic bowiem — jak słusznie zauważał Lassalle — nie nadaje pewnemu stanowi tyle godności i szlachetnego poczucia, co świadomość, że przyszłość do niego należy, że ma przeznaczenie stać się stanem panującym, że zasada jego stanie się zasadą wieku całego, że myśl jego zasadnicza przewodniczyć będzie całemu społeczeństwu i przekształci je odpowiednio do charakteru swego“ (str. 38, trzecie wydanie polskiego przekładu).
Odczyt ten wydrukowano w Berlinie w 3000 egzemplarzy. Prokuratoryja skonfiskowała cały nakład i wytoczyła Lassalle’owi proces, który odbył się przed zwykłym miejskim sądem. Schelling, syn znakomitego filozofa, występował jako państwowy oskarżyciel; zarzucał on prelegentowi, że odczyt jego nie był naukowy, że zawierał same tylko sofizmaty i jednostronnie całą rzecz przedstawiał, mając tylko na celu podbudzanie klasy robotniczej przeciwko innym. Na to autor, „Programu robotników“ zażądał utworzenia fachowej komisyi, któraby zbadała naukowość jego odczytu; lecz sędziowie odrzucili to żądanie. Wówczas Lassalle wykazał, że prokurator w oskarżeniu swojem zaprzecza zasadniczym prawom konstytucyi, że sam daje dowody zupełnego braku naukowych wiadomości, i poparł to licznemi zdaniami z pism filozofa Schellinga. Prokurator bladł i czerwieniał; jąkał się i sam nie wiedział, co ma czynić, kiedy mu wypadło walczyć z własnym ojcem. Publiczność nie mogła się powstrzymać od śmiechu; prezydent zdetenowany to odbierał głos Lassalle’owi, to groził publiczności, że każe salę opróżnić. Oskarżony został zwycięzcą, chociaż sędziowie skazali go na cztery miesiące więzienia. Obrona Lassalle’a wyszła z druku p. t. Nauka i robotnicy (Die Wiessenschaft und die Arbeiter), z powodu której prokurator wytoczył nowy proces jej autorowi.
Lassalle przeciwko wyrokowi rekurował, i sprawa powtórnie badaną była przed sądem fiskalnym. Świetna obrona, którą oskarżony tam wypowiedział, wyszła następnie osobno z druku p. t. Pośrednie podatki i położenie klas pracujących (polski przekład, Lwów, 1878), albowiem prokurator napierał głównie na to, że autor „Programu robotników“ właśnie w tych kwestyjach najfałszywsze wygłosił zdanie, a szczególnie walczył przeciwko twierdzeniu, że pośrednie podatki jest to instytucyja, którą burżuazyja użyła do zwolnienia większych kapitałów od podatków i do przeniesienia wszystkich ciężarów społecznych na biedniejsze warstwy społeczne.“ Lassalle w obronie swojej rozwinął taką ścisłość dowodów i olbrzymią erudycyją, że w sali sądowej nie było nikogo, ktoby szczerze nie przyznał mu zupełnej słuszności. Na poparcie swoje przytoczył cały szereg znakomitych ekonomistów, Saya, Sismonde de Sismondi, Adama Smitha, Rikardo; dalej powołał się na zdania przedstawicieli niemieckiej nauki, Eschenmaiera, Behra, Krönke’go, Rau’a, Roschera; przypomniał, co mówili dawniejsi uczeni, Forbonnais, Boisguilbert, Jan Bodin; sięgnął po dowody do urzędowej pruskiej statystyki i jej przedstawicieli, Hoffmanna, Dietrici’ego, Hübnera, Lengereke’go. „A więc dosyć już naukowych cytat — powiada mówca. Mimo to muszę powołać się jeszcze na jednę powagę, tym razem nienaukową, która Wam potwierdzi to wszystko, com powiedział o pośrednich podatkach. Czyjąż powagą bronić się będę, panowie, aby zakończyć mój rozbiór pośrednich podatków? — Powagą króla, panowie, powagą rządu, powagą ministeryjum Manteuffla, którego przecież nikt rewolucyjnem nie nazwie. 21 września 1849 r. ministeryjum przedstawiło izbom królewską misyją, wnoszącą do izb projekt prawa o wprowadzenie dochodowego klasowego podatku. Zobaczycie panowie zaraz, że projekt odrzucono. Pobudki, z których wychodziło ministeryjum......, zawierały prawie dosłownie to samo, co ja wypowiedziałem teraz przed Wami a dawniej w odczycie“ (str. 84). Przyparci tak do muru, cóż sędziowie mieli począć? Pozostawało jeszcze oskarżenie o chęć wywołania rewolucyi. Na to mówca powiedział: „Wy, panowie, nie wierzycie w rewolucyją i chcecie przeszkodzić jej rozwojowi. Dobrze! Czyńcie to, co do was należy. Ja wierzę w rewolucyją i właśnie dla tego, że w nią wierzę, nie chcę jej wywoływać, gdyż — jakiem dowiódł w krytyce mego wyroku — doszedłem do tego przekonania, że usiłowania trybuna tak są bezsilne, jak bezsilnem jest tchnienie mych ust, gdybym chciał niem burzę wywołać. Ja chcę tylko uprzednio cywilizować, uszlachetniać rewolucyją, gdyby miała ona do nas dojść z dołu“ (str. 107). Mowa ta zrobiła widoczne wrażenie na sędziów, nie uniewinnili oni wprawdzie oskarżonego, ale karę więzienia zamienili na pieniężną.
Drugi wielki proces spowodowany był mową agitacyjną w nadreńskich prowincyjach, która wyszła z druku p. t. Die Feste, die Presse und der Frankfurter Abgeordnetentag. W pierwszej instancyi skazano Lassalle’a in contumaciam na rok więzienia. W drugiej instancyi obroną swoją zmusił sędziów do zmniejszenia kary na połowę.
Największem jednak niebezpieczeństwem groziło Lassalle’owi oskarżenie z powodu jego broszury: Odezwa do robotników berlińskich (Ansprache an die Arbeiter Berlins). Prokurator zarzucał mu zbrodnię stanu i domagał się skazania na 3 lata domu poprawy, 100 talarów kary i 5 lat dozoru policyjnego. Obrona Lassalle’a, trwająca 4 godziny, tchnęła zuchwalstwem. „Prokurator — wołał mówca — oskarża mię, jakobym chciał przywrócić powszechne bezpośrednie wyborcze prawo i obalić istniejącą konstytucyją. Otóż, moi panowie, lubo jestem zwykły prywatny człowiek, mogę atoli wam powiedzieć, że nie tylko chcę obalić konstytucyją, ale może nie minie rok jeden, jak ją obalę! Lecz w jaki sposób? Nie przelawszy ani kropli krwi, nie podniosłszy ani jednej pięści! Zanim może minie rok jeden, powszechne i bezpośrednie wyborcze prawo oktrojowane zostanie najspokojniej w świecie. Wielkie gry, panowie, można grać z odkrytemi kartami na stole. Najpotężniejsza dyplomacyja jest ta, która nie potrzebuje okrywać tajemniczością obliczeń swoich, albowiem opierają się one na spiżowej konieczności. Otóż, zapowiadam panom na tem uroczystem miejscu, że może rok nie minie, a pan Bismarck odegra rolę Roberta Peel’a, i powszechne bezpośrednie wyborcze prawo zostanie oktrojowane. Wiedziałem o tem już pierwszego dnia, kiedy ogłaszając List otwarty, rozpoczynałem agitacyją, i każdy mógł to widzieć, kto jasno patrzy na obecny stan rzeczy. Naczelnik rządu odegra rolę sir Roberta Peel’a — powiadam — i to z bardzo prostej przyczyny, że mu nic innego nie pozostaje. Nieunikniony, śmiertelny bój wszczął się pomiędzy królewskością i burżuazyją! Kto ustąpi z nich obu, ten zgubiony!“ Mowa ta osiągnęła nadspodziewanie swój skutek. Sędziowie uwolnili mówcę od zarzutu, zatwierdzili jednak konfiskatę broszury.
Nie z samą tylko prokuratoryją Lassalle miał do walczenia, musiał opędzać się jeszcze rozmaitym insynuacjom, oszczerstwom i aroganckim zarzutom. Szczególnie zabolała go uwaga Schulze-Delitscha, kiedy ten w swoim „Katechizmie dla robotników,“ starając się zaprzeczyć twierdzeniu, że w obecnym ustroju ekonomicznym przeciętna płaca robocza pozostać musi nieuchronnie w granicach niezbędnych środków utrzymania, potrzebnych według przyzwyczajeń danego ludu do podtrzymania egzystencyi oraz do rozpładzania się,“ uczynił przytem następującą uwagę: „Niesłuszność tego zdania czujecie sami, jako ludzie, żyjący w pośród tych stosunków należy wam tylko obejrzeć własne szeregi, a trzeba chyba tylko całego zuchwalstwa i połowicznej wiedzy pana Lassalle’a, aby utrzymywać, iż wszystkie ekonomiczne powagi są po jego stronie.“ I któż mu to czyni zarzut połowicznej wiedzy? Schulze-Delitsch, człowiek znany z praktycznej swojej czynności, ale który w dziedzinie teoryi nic nie stworzył prócz popularnych traktatów, nie przekraczających granicy zwykłej mierności. Lassalle zawrzałó gniewem i napisał znakomite dziełko p. t. Kapitał i praca czyli pan Bastiat-Schulze z Delitscha, Julijan ekonomiczny (polski przekład, wykonany przez Kazimierza Hilda, Lwów, 1878). Namiętne aż do nieprzyzwoitości w tem, co dotyczy Schulze’go, zawiera świetny wykład teoryi kapitału i jej stosunku do pracy. Zwłaszcza, podziwiać należy jasność, jaką wnosi autor w kwestyje najbardziej zawikłane i ciemne. Rozwija wprawdzie tylko to, co Karol Marx i Rodbertus już poprzednio wypowiedzieli, ale z taką ścisłością i pewnością siebie, że wywalcza dla ich teoryj uznanie wszystkich nieuprzedzonych umysłów.
Wiosną 1864 r. Lassalle uroczyście objeżdżał nadreńskie prowincyje. Robotnicy wszędzie go przyjmowali z wielką serdecznością i ostentacyją. Procesyjonalnie z chorągwiami i wieńcami kwiatów mężczyźni i kobiety odprowadzali go z dworca kolei żelaznej do wyznaczonego mu mieszkania. Powozy, uwieńczone kwiatami, posuwały się zwolna za tłumami. Wszyscy cisnęli się do Lassalle’a, chcąc dotknąć się jego dłoni. Były to piękne dni w twardem życiu agitatora z ostatnich lat. „Nic podobnego nie zdarzało mi się widzieć — pisał do hrabiny Hatzfeldt — Nie było tu już mowy o uroczystości lub zgromadzeniu stronnictwa. Cała ludność okazywała niewysłowioną radość.“ Starał się więc korzystać z chwili i żywem słowem zjednywać wzbudzone umysły dla wielkiej sprawy wyzwolenia pracy. Kilkogodzinne mowy nużyły go ogromnie: ból gardła wzmagał się, i głos stawał się zupełnie przytłumiony. Kamieniem piekielnym, zimnemi okładami, grogiem codziennie restaurował gardło, ażeby mógł wypowiedzieć mowę. Rocznica założenia Powszechnego niemieckiego robotniczego związku, święcona 22 maja w Ronsdorfie, była szczytem tryumfów Lassalle’a w nadreńskich prowincyjach. Mowa, którą tu wypowiedział, została następnie wydrukowana. W niej przywódzca robotników z dumą mógł wyrzec: „Zmusiliśmy robotników, lud, uczonych, biskupów[5], króla[6] złożyć świadectwo prawdzie naszych zasad.“
W Szwajcaryi, gdzie miał używać kąpieli dla zdrowia, spotkał Helenę von Dönniger, córkę bawarskiego posła. Była już ona narzeczoną Janka Rakowica. Miłość, która namiętnym płomieniem wybuchła ku niej, doprowadziła do pojedynku. Lassalle został raniony i 31 sierpnia umarł w Genewie.
Ktoby pragnął zapoznać się szczegółowiej z Lassalle’m i jego utworami, znajdzie dokładną i znakomitą charakterystykę samego pisarza i ocenę jego dzieł w książce Brandesa, który uważa się dzisiaj za jednego z najdzielniejszych krytyków europejskich.

Imprimerie polonaise. — Genève, Chemin Neuf, 13.



  1. Ten samy Becker, po ogłoszeniu w 1878 r. wyjątkowych praw przeciwko socyjalistom, wydał w 1879 r. w Lipsku historyją paryskiej Komuny 1871 r., przedstawiając ją w najgorszem świetle.
  2. O powstaniu 1863 r. Becker wydaje następującą opiniją (Geschichte der Arbeiter-Agitation Ferdinand Lassalle’s — von Bernhard Becker. Braunschweig. 1875. Str. 122). „Była to walka przeważnie w sprawie szlachty i duchowieństwa, była walką restauracyjną, nie zaś rewolucyjną. Socyjalistyczny żywioł w Polsce był liczebnie i teoretycznie słaby — Europa nie mogła nic stanowczego od niego spodziewać się. Polskich socyjalistów należy także za reakcyjnych uważać, o ile w walce narodowej dawali się powodować szlachcie i duchowieństwu.“ Jest w tem trochę prawdy. Ale wszelka walka narodu wyzwalającego się z pod jarzma obcego jest sprawą ogólnej wolności. Tego B. Becker nie zrozumiał lub nie chciał zrozumieć. Przytem rzecz godna uwagi, że z B. Beckerem stało się to samo co i z innemi krytykami potępiającemi absolutnie nasze powstanie 1863 r., t. j. że z wyznawcy początkowego skrajnie postępowych przekonań stał się po niejakim czasie zwykłym reakcyjonistą.
  3. Oto szereg tych dzieł:
    1862. Pan Julijan Schmidt, historyk literatury. — O istocie konstytucyi. — Program robotników. — Filozofija Fichtego. — Nauka i robotnicy. — Proces kryminalny, drugi zeszyt.
    1863. Pośrednie podatki. — Siła i prawo. — Co teraz? — Proces kryminalny, trzeci zeszyt. — List otwarty. — W kwestyi robotniczej. — Czytanka dla robotników. — Uroczystości, prasa i sejm frankfurtski. — Do robotników berlińskich.
    1864. Kapitał i praca. — Proces o zbrodnię stanu. — Odpowiedź na recenzyją. — Mowa w Ronsdorf. — Proces kryminalny 27 czerwca.
  4. Ferdinand Lassalle. Ein literarisches Charakterbild von Georg Brandes. Aus dem Dänischen. Berlin. 1877. Str. 136.
  5. Moguncki biskup, Ketteler, w dziele: „Die Arbeiterfrage und das Christenthum“ (Mainz, 1864).
  6. Właśnie w tym czasie król z wielkiemi względami przyjął deputacyją tkaczy szląskich i przyrzekł zająć się ich położeniem.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Bolesław Limanowski.